Malgorzata Bortliczek Od Alfabetu do Zdrobnień Tuzin szkiców o języku

background image

1

Od

A

lfabetu

do

Z

drobnień

Tuzin szkiców o języku

Małgorzata Bortliczek

Cieszyn 2013

background image

2

Ilustracje: Rafał Bortliczek

Druk: Drukarnia „Offsetdruk i Media” Sp. z o.o. w Cieszynie

Skład komputerowy
projekt graficzny:
Agata i Kazimierz Heczko

Wydawca:
Galeria „Na Gojach”

© Małgorzata Bortliczek

ISBN 978-83-60551-50-9

background image

3

Składam serdeczne podziękowania Wszystkim,

dzięki którym moja książka przyjęła obecny kształt.

Szczególne wyrazy wdzięczności

kieruję do Pań Recenzentek:

docent Ireny Bogoczovej oraz doktor Izabeli Łuc.

Dzięki uwzględnieniu Ich wnikliwych i krytycznych

uwag uniknęłam wielu usterek i błędów,

co w książce poświęconej poprawności językowej

jest szczególnie ważne.

background image

4

Recenzenci:

Doc. PhDr. Irena Bogoczová, CSc

,

dr Izabela Łuc

background image

5

Spis treści

Wprowadzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 6

1. Od A(lfabetu)…, czyli jak nie mylić pojęć . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9

2. Funkcje litery i . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14

3. Minimum ortofoniczne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17

4. Idou z tou ładnou dziewczynou . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21

5. (Nie)ortograficzna moda . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26

6. Natura polskiej ortografii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30

7. Czy polszczyzna powinna być ą, ę? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35

8. Pisownia nie z imiesłowami (w zasadzie) łączna . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40

9. Znaki przestankowe i pauzy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 42

10. (Nie)zbędny przecinek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 48

11. W trosce o kulturę języka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 52

12. Do Z(drobnień)… w języku dzieci i dorosłych . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 58

Zakończenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61

Recenzje wydawnicze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63

background image

6

Wprowadzenie

Tuzin szkiców dotyczących różnorodnych zjawisk językowych to rezultat moich

obserwacji z zajęć poświęconych nauczaniu języka polskiego, a realizowanych

w ramach takich przedmiotów, jak: podstawy nauczania języka polskiego, kultura

języka polskiego, praktyczna stylistyka oraz metodyka nauczania języka polskiego

dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Przemyślenia poświęcone

elementarnej edukacji polonistycznej skłoniły mnie do napisania esejów przybli-

żających i utrwalających wiadomości lingwistyczne. Zakładam bowiem, że przy-

gotowanie do zawodu nauczycielskiego wymaga rozległej wiedzy, w tym – wiedzy

z zakresu języka polskiego. Książka dotyczy wybranych zagadnień językowych i ma

charakter popularnonaukowy.

Przede wszystkim zwracam w niej uwagę na zjawiska językowe ważne z punktu

widzenia praktyki nauczycielskiej (głównie na szczeblu edukacji wczesnoszkolnej

i podstawowej). Zamieszczam tu szkice poświęcone między innymi ortofonii,

ortografii, interpunkcji, semantyce, koncentrując się na wybranych informacjach

z wymienionych dziedzin. Informacje te są potrzebne zwłaszcza adeptowi przy-

gotowującemu się do realizacji tematów lingwistycznych z zakresu elementarnego

kształcenia polonistycznego. Poruszam także kwestie dotyczące kultury języka, która

powinna być ważna dla każdego użytkownika polszczyzny, szanującego język będący

składnikiem i nośnikiem tradycji narodowej.

Zanim zaproszę Czytelnika do lektury, oddaję głos znanym językoznawcom,

przytaczając ich refleksje o kondycji języka polskiego (refleksje o języku jako żywym

organizmie, o języku użytkowników sieci) oraz o kondycji literatury poświęconej

popularyzowaniu wiedzy lingwistycznej (refleksje o deficycie opracowań o języku).

Arkadiusz Ławrywianiec, relacjonując obrady Kongresu Języka Polskiego (4-6

maja 2011 roku), posłużył się metaforą języka jako żywego organizmu.

„Każdy język na świecie zachowuje się jak żywy organizm. Tak jak każdy

organizm, musi się narodzić, a następnie powoli wzrastać. To proces długi

i niełatwy, i aby język stał się narzędziem dostatecznie rozwiniętym i nowo-

czesnym, abyśmy dobrze komunikowali się we wszystkich sferach naszego

życia, upłynąć musi kilka wieków” [Ławrywianiec, 2011, s. 23].

Autor metafory eksponuje rolę społeczeństwa w rozwoju każdego języka. Jakość,

bogactwo i kondycja języka zależą bezpośrednio od jakości, bogactwa i kondycji

społeczeństwa.

„Polszczyzna jest oczywiście językiem żywym i może dlatego wymaga stałej

opieki, pielęgnacji i stałego […] monitorowania” [Ławrywianiec, 2011, s. 24].

Zdaniem Antoniego Furdala – autora książki Jak być Polakiem w Unii Europej-

skiej – istnieją trzy kluczowe cele, o które powinniśmy zabiegać: polonocentryzm,

język i ojczyzna. Autor ten podkreśla, że język to najważniejsze kryterium ciągłości

kulturowej społeczeństwa, zbiór symboli kulturowych, ułatwiających określenie

tożsamości człowieka, grupy czy narodu. Polonocentryzm zakłada patrzenie na świat

z punktu widzenia interesu zbiorowości polskiej, ponieważ – zdaniem Furdala –

lansowany niekiedy wewnątrz Unii europocentryzm nie istnieje. Ojczyzna to miejsce

na Ziemi, przestrzeń, do której jest przypisany naród, terytorium przynależne do

background image

7

określonej kultury narodowej. Wartości te stanowią warunek partnerstwa wobec

innych nacji, gdyż:

„Może nie być symetrii w relacjach ekonomicznych, ale w dziedzinie kultury

jest ona niezbędna” [Furdal, 2003, s. 216, cyt. za Guzik, 2005, s. 73].

Andrzej Markowski, przewodniczący Rady Języka Polskiego, podczas Kongresu

Języka Polskiego zwrócił uwagę na prosty sposób wyjścia z analfabetyzmu funkcjo-

nalnego istniejącego wśród pokolenia sieciowego lub temu pokoleniu zagrażającego.

Oto streszczenie jego poglądów:

„[…] należy na przykład wprowadzić obowiązkowe zajęcia z języka polskiego

na wszystkich kierunkach studiów. Nie powinno bowiem się zdarzać, aby

człowiek z maturą i po studiach nie potrafił sformułować poprawnego pisma

urzędowego czy zwykłego listu, żeby robił błędy i ortograficzne, i stylistyczne.

Należy także zobowiązać nauczycieli wszystkich przedmiotów, aby na przy-

kład prace pisemne były oceniane nie tylko pod kątem zawartości meryto-

rycznej, ale też pod kątem stylu i wartości językowej wypowiedzi

1

. To tak

niewiele, a tak wiele może zmienić” [Ławrywianiec, 2011, s. 25; na podstawie

referatu Andrzeja Markowskiego].

Na uwagę zasługują również refleksje Mariana Bugajskiego, który podkreśla rolę

wiedzy o języku i kształtowania pozytywnej postawy wobec kultury języka polskiego.

„Współczesne językoznawstwo, mimo iż należy do nauk humanistycznych, jest

dyscypliną całkowicie pozbawioną społecznego oddźwięku. Nie ma ono też więk-

szego wpływu na kształtowanie postaw wobec kultury języka. Wiedza lingwi-

styczna, a w szczególności wiedza gramatyczna traktowana jest nawet przez

nauczycieli-polonistów jako coś nieprzydatnego, niemającego żadnych odniesień

praktycznych. Lingwistyka jest w społecznym odczuciu dyscypliną oderwaną,

bez żadnych odniesień do innych dziedzin wiedzy” [Bugajski, 1989, s. 214].

Za najważniejszą przyczynę opisanego stanu rzeczy Marian Bugajski uznał brak

dobrych prac popularyzujących zagadnienia lingwistyczne, tj. rozpowszechniają-

cych teoretyczne osiągnięcia językoznawstwa, umożliwiających widzenie języka jako

zjawiska społecznego, mających szerokie zastosowanie.

„Wydawnictwa poprawnościowe, z nielicznymi wyjątkami, powielają w zasa-

dzie podstawową wiedzę gramatyczną w jej tradycyjnym ujęciu. Stąd też

nawet wśród studentów polonistyki panuje przekonanie, że językoznawstwo

ogranicza się do roztrząsania jednych i tych samych – gramatycznych –

zagadnień” [Bugajski, 1989, s. 214].

Podczas pisania tej książki przyświecała mi utopijna myśl: Taki będzie język

Polaków, jakie nauczycieli przygotowanie. W wątpliwość poddał ją mój mąż, zadając

pytanie: Czy ty wierzysz, że nauczyciele mają wpływ na język Polaków

2

? Chcę w to

wierzyć…

Z życzeniami dobrej lektury!

Małgorzata Bortliczek

1

Mały krok w kierunku piętnowania niepoprawnych tekstów poczyniono na jednym z wydziałów

Uniwersytetu Śląskiego; jego dziekan przestał przyjmować i rozpatrywać podania studentów napi-

sane niestarannie (z błędami stylistycznymi czy ortograficznymi) [Ławrywianiec, 2011, s. 25].

2

Uwagę tę potwierdza Helena Synowiec, pisząc: „Możliwość oddziaływania nauczycieli na język

uczniów na ogół jest ograniczona do sytuacji lekcyjnych. W sytuacjach pozalekcyjnych i pozasz-

kolnych dzieci i młodzież używają potocznej odmiany języka, a w środowiskach o dużym poczuciu

odrębności regionalnej – odmiany gwarowej” [Synowiec, 1999, s. 119].

background image

8

Literatura

Bugajski M., 1989, Kryterium uzualne w społecznym działaniu językoznawcy, „Język Polski”,

z. 3-5, s. 214-218.

Furdal A., 2003, Jak być Polakiem w Unii Europejskiej, Wrocław.

Guzik B., 2005, Globalizacja jako problem lingwistyczno-edukacyjny, „Z Teorii i Praktyki

Dydaktycznej Języka Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, s. 68-85.

Ławrywianiec A., 2011, Wielka debata o języku (I), „Relacje – Interpretacje. Kwartalnik Re-

gionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej”, nr 3(23), s. 23-25.

Synowiec H., 1999, Język polski w szkole, [w:] Polszczyzna 2000. Orędzie o stanie języka na

przełomie tysiącleci, red. W. Pisarek, Kraków, s. 115-129.

background image

9

1. Od A(lfabetu)…, czyli jak nie mylić pojęć

Głoska i litera – oba pojęcia są mylone

3

. W konsekwencji w powszechnej świa-

domości utrwalony został stereotyp litery, którą standardowy użytkownik języka

rzekomo słyszy i wymawia, co nie jest zgodne z ustaleniami naukowymi.

Najmniejszym dającym się wydzielić składnikiem tekstu mówionego jest głoska,

która jest definiowana jako element mowy ludzkiej, niepodzielny artykulacyjnie

i słuchowo.

Z typologicznego punktu widzenia polszczyzna należy do języków umiarkowanie

spółgłoskowych (skrajnie spółgłoskowe języki to na przykład języki kaukaskie

4

).

W języku polskim liczba spółgłosek przekracza 70%; natomiast idealne proporcje

wynoszą: 70% spółgłosek, 30% samogłosek [Polański, 1999, s. 278].

Pisownia polska ukształtowała się na podstawie łaciny, ale sam termin alfabet

wywodzi się od nazw pierwszych liter greckiego alfabetu: alfa – α oraz beta – β.

Synonimiczny termin abecadło (od podstawy abc, wymawianej [a/be/ce]) jest współ-

cześnie rzadko używany. Najczęściej pojawia się w związkach wyrazowych: abecadło

sztuki, abc dobrego wychowania, abc szycia.

Współczesny alfabet polski składa się z 32 liter: a, ą, b, c, ć, d, e, ę, f, g, h, i, j, k, l,

ł, m, n, ń, o, ó, p, r, s, ś, t, u, w, y (igrek), z, ź, ż. Łacińskie litery q, v oraz x pojawiają

się w tekstach polskich jedynie w pisowni wyrazów obcych, w nazwach własnych

i w cytatach.

Na pytanie: ile głosek liczy język polski, trudno udzielić jednoznacznej odpo-

wiedzi. Jej charakter uzależniony jest od sposobu traktowania wariantów głosek.

Z całą pewnością liczba głosek przewyższa liczbę liter. Zróżnicowanie interpreta-

cyjne prezentuje poniższe zestawienie tabelaryczne.

„Jakkolwiek wzięto pod uwagę większą liczbę autorów stosujących metodę

tradycyjną niż autorów stosujących metodę fonologiczną, to jednak rozbież-

ności w ocenie liczby spółgłosek są u pierwszych znacznie mniejsze niż

u ostatnich. Znaczy to, że choć

tradycyjna metoda ustalania

liczby głosek w danym języku

nie jest równie ścisła jak metoda

analizy chemicznej pozwalającej

stwierdzić, że woda to H

2

O […],

to jednak tradycyjna metoda

ustalania liczby głosek w danym

języku daje wyniki znacznie

ściślejsze od metody fonolo-

gicznej” [Mańczak, 1996, s. 137].

3

W językoznawstwie oba pojęcia – głoska i litera – są rozróżniane: „Głoska to najprostszy element

dźwiękowy mowy ludzkiej, niepodzielny artykulacyjnie i słuchowo” [Nagórko, 1998, s. 27],

a „najmniejszym zaś samodzielnym fragmentem pisma ręcznego czy druku okazałaby się litera”

[Karpowicz, 2009, s. 19].

4

W ramach języków słowiańskich język polski zajmuje również środkowe miejsce. Bardziej spółgło-

skowe są języki wschodniosłowiańskie oraz bułgarski i macedoński, z kolei więcej samogłosek znaj-

dziemy w czeskim, serbskim, chorwackim i słoweńskim [Dalewska-Greń, 1997, s. 21].

background image

10

Z przyczyn historycznych pewne głoski mają współcześnie po kilka oznaczeń

(różnice w pisowni są refleksem dawno zatartej różnicy w wymowie). Zapis ortogra-

ficzny różni się od transkrypcji fonetycznej zakładającej prawidłowość, że jednemu

dźwiękowi (głosce) odpowiada jeden znak z alfabetu fonetycznego.

Najważniejsze różnice między wymową a pisownią można zamknąć w 10 punktach

5

:

1. Dziąsłowe odpowiedniki głosek s, z, c zapisujemy za pomocą dwuznaków:

sz, rz (ten dźwięk może być oddawany także pojedynczym znakiem ż) oraz

cz, np.: szum, rzeka, żaba, czekać. Polskie rz jest śladem dawnego miękkiego

r’. We współczesnej polszczyźnie rz oraz ż wymawiane są tak samo, dlatego

w niektórych wątpliwościach pisownianych znajomość reguł ułatwia decyzje

ortograficzne, np. pisz rz po p, b, t, d, k, g, ch, j, w (poza wyjątkami typu:

kszyk, kształt, pszenica, pszczoła, Pszczyna, Pszów oraz poza formami stopnia

wyższego i najwyższego przymiotników utworzonych za pomocą przyrostka

-szy: młodszy, najlepszy) [Polański, 2008, s. 111-112].

2. Dźwięczne odpowiedniki głosek [c, ć, č] zapisujemy jako dwuznaki dz, dź i ,

np. dzban, dźwięk, dżentelmen. Dwuznak rzadko występuje w wyrazach

rodzimych, najczęściej pojawia się w przyswojonych anglicyzmach (np. dżinsy,

dżokej, dżez, dżojstik). Przy czym w wymowie należy odróżnić wymawiane

jednogłoskowo [

]

6

od dwugłoskowego d-rz [dž] wymawianego w wyrazach

rodzimych, np. d-rzewo, mąd-rzyć się, d-rzemka.

3. Podwójne odpowiedniki literowe ma szczelinowa spółgłoska tylnojęzykowa

[χ], którą zapisujemy albo jako dwuznak ch, albo jako pojedynczy znak h.

W obu wypadkach głoskę tę wymawiamy bezdźwięcznie, np. chart i hart,

Chełm i hełm, chusta i huk, chałwa i hałas, pokochać i pohuśtać, mechanizm

i Mahomet

.

4. Spółgłoski miękkie prepalatalne (środkowojęzykowe) mają w języku polskim

trojaki zapis:

• Za pomocą pojedynczych liter ś, ź, ć, ń oraz dwuznaku . Taki zapis obowią-

zuje przed spółgłoską lub w wygłosie wyrazu, np. śmiały, oświata, nieś, źrebak,

późno, wieź, ćma, mówić, baśń, toń, źdźbło, pójdź.

• Za pomocą dwuznaków (lub trójznaku) si, zi, ci, ni, dzi, to jest przez dodanie

litery -i- przed samogłoską:

si

adaj

ci

e,

zi

ąb,

ni

a

ni

a,

dzi

ura.

• Z kolei jeżeli litera -i- w wyrazie jest nie tylko znakiem miękkości, lecz i znakiem

samej siebie, czyli samogłoski sylabotwórczej, wówczas miękkość poprzedza-

jącej spółgłoski nie jest osobno zaznaczana, np. siwy, zimno, dziwne, nic.

5. Miękkie spółgłoski postapalatalne (tylnojęzykowe, zwane też welarnymi) k’, g’,

ch’ (h’) zapisywane są w postaci połączeń z -i

-;

występują bowiem tylko przed

-i-, np. kino, gigant, chichot, histeria, jakiś, drugi.

6. Spalatalizowane spółgłoski wargowe oznaczane są za pomocą połączenia

z literą -i- (litera -i- może być w tym przypadku wyłącznie znakiem zmięk-

czenia): piasek, biały, fiat, więc; lub znakiem zmiękczenia i samej siebie, np.

piwo, bić, film, wino

7

.

5

Rozbieżności pomiędzy pisownią a wymową podaję na podstawie [Nagórko, 1998, s. 23-26].

6

Głoska [ ] pojawia się również w pozycji międzywyrazowej w wyniku udźwięcznienia wygłosu pod

wpływem dźwięcznego nagłosu, np. [ra nam dać pańe] – w zapisie: Racz nam dać, Panie.

7

O wymowie tzw. spółgłosek wargowych miękkich – patrz rozdział następny, poświęcony roli litery i,

a także na przykład [Ostaszewska, Tambor, 2000, s. 49-51].

background image

11

7. W wyrazach obcych występują spalatalizowane głoski: t’, d’

8

, r’, l’, które zapi-

sywane są z użyciem -i-: partia, gildia, lilia, pruderia, teoria. W wymowie

słyszymy w tych wyrazach niesylabiczną głoskę [j], np. [teor’ja].

8. W podobnych warunkach pojawiają się również spalatalizowane s’, z’, c’, których

zapis jest bardziej przystosowany do wymowy, np. dymisja – dymisji, okazja –

okazji, elegancja – elegancji.

9. Kryterium genetyczne decyduje także o pisowni nosowych samogłosek ę,

ą. W wyrazach rodzimych piszemy pojedyncze znaki literowe ę, ą, np. kęs,

chrzęst, wąs, drogą, idę. Wtórne nosówki pojawiają się w wymowie wyrazów

obcych i dopiero z czasem bywają oddawane odpowiednim zapisem, np.

dawne bronz, pons i dzisiejsze brąz, pąs. Jako ą lub ę zapisujemy również dwie

głoski [om] / [on] oraz [em] / [en], np.: dąb [słyszymy: domp], kępa [kempa],

pączek [po

ček], tęcza [te

ča

9

].

10. Dzisiejsza samogłoska u występuje w tekstach w dwojakim zapisie: jako u,

np. ulica, kula, ponury, bądź jako ó (pozostałość dawnego długiego, a później

pochylonego o), np. wóz, stół, rów.

Rozbieżności pomiędzy wymową a pisownią zostały wyszczególnione na

podstawie pierwszego rozdziału zatytułowanego Alfabet z książki Alicji Nagórko:

Zarys gramatyki polskiej (ze słowotwórstwem) [1998, s. 23-26].

W języku potocznym zatarła się granica w rozróżnianiu pojęć głoska i litera. Na

temat potocznego nierozróżniania głosek i liter pisze Elżbieta Awramiuk w artykule

Stereotyp spółgłoski i samogłoski w języku polskim. Jako publiczny przejaw stereo-

typizacji podaje przykłady z teleturnieju Koło fortuny, w którym realizacja zadań

polegała na stopniowym i strategicznym odgadywaniu zakrytych liter, aby osta-

tecznie rozszyfrować wyraz lub frazę. Zarówno prowadzący program, jak i jego

uczestnicy, litery nazywali samogłoskami lub spółgłoskami. Na przykład w wyrazie

pościelesz (z hasła do odgadnięcia: Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz) zdaniem

autorów programu można było odkryć 6 spółgłosek (p, ś, c, l, s, z) i 4 samogłoski

(o, i, e, e). Przy czym z językoznawczego punktu widzenia w wyrazie pościelesz

[p – o – ś – ć – e – l – e – š] występuje 5 spółgłosek [p, ś, ć, l, š] i 3 samogłoski

[o, e, e]. Jak wynika z opisanego przykładu nie ma w potocznej komunikacji rozróż-

nienia na to, co się słyszy – głoskę, i na to, co się pisze – literę. A takie rozróżnienie

ma istotne znaczenie w edukacji wczesnoszkolnej [Awramiuk, 2004, s. 197-198].

Nauczyciele często zamiast polecenia wskaż litery odnoszące się do samogłosek lub

wskaż litery odnoszące się do spółgłosek mówią: wskaż samogłoski i spółgłoski. Specy-

fika polskiego systemu pisma powoduje, że w wielu wypadkach nazywanie litery

samogłoską lub spółgłoską jest akceptowalne. W wyrazie kotek każda litera odpo-

wiada jednej głosce, a relacje te są stałe i przewidywalne. Niemniej jednak kształcenie

językowe na poziomie elementarnym wymaga przygotowania także lingwistycznego

(fonetycznego).

8

Stanisław Dubisz, pisząc o tendencjach rozwojowych polszczyzny XXI wieku, mówi o zaniku tych

dwóch głosek [t’, d’] na rzecz połączeń dwuskładnikowych [tj, dj] w pozycji przed samogłoską

[Dubisz, 2001, s. 50].

9

W wyrazach pączek oraz tęcza wymowa samogłosek nosowych ulega rozszczepieniu na samogłoskę

ustną i udziąsłowioną spółgłoskę [ ]. O wymowie samogłosek nosowych – patrz rozdział czwarty

niniejszego opracowania.

background image

12

„Etap nauczania początkowego zdominowali pedagodzy, a rezultaty tej domi-

nacji w zakresie świadomości językowej nauczycieli (i – co jest jej oczywistym

rezultatem – świadomości dzieci) są uderzające. Z kolei rażące błędy w publi-

kacjach dydaktycznych źle świadczą o systemie nadzoru nad tymi publika-

cjami. Bezwzględnie należałoby wzmocnić nadzór recenzentów językowych

i merytorycznych nad publikacjami adresowanymi do szkół i opracować

bardziej efektywne sposoby kształcenia językowego nauczycieli nauczania

początkowego” [Awramiuk, 2004, s. 204].

Aby skutecznie uczyć i pomagać uczniom z trudnościami w nauce czytania

i pisania, nauczyciele powinni mieć pełną świadomość struktury i funkcjonowania

systemu językowego. Często muszą ocenić przydatność podręczników lub porad-

ników metodycznych. Często są także autorami takowych. A stan świadomości języ-

kowej jest… „stereotypowy”.

Na koniec jeszcze uwaga o tak zwanej typografii sformułowana przez Bo Berg-

ströma:

„Każda literka ma własny znak i osobowość. A symbolizuje start, Z koniec,

a K Kafkę, i oczywiste jest to, że dzieci nauczą się czytać szybciej, jeśli J będzie

czasami przypominało trąbę słonia. Eminem wykorzystuje w swoim podpisie

odwróconą literę, tak jak robiła to ABBA trzydzieści lat temu” [Bergström,

2009, s. 96].

Literatura

Awramiuk E., 2004, Stereotyp spółgłoski i samogłoski w języku polskim, „Język Polski”, z. 3, s.

197-205.

Bergström B., 2009, Komunikacja wizualna, Warszawa.

Dalewska-Greń H., 1997, Języki słowiańskie, Warszawa.

Dubisz S., 2001, Probabilistyka lingwistyczna, czyli o rozwoju polszczyzny w XXI wieku, [w:]

Przyszłość języka, red. S. Krzemień-Ojak, B. Nowowiejski, Białystok, s. 45-63.

Karpowicz T., 2009, Kultura języka polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja, Warszawa.

Mańczak W., 1996, Problemy językoznawstwa ogólnego, Wrocław-Warszawa-Kraków.

Markowski A., 2004, Czy znasz polszczyznę? Zagadki językowe, Warszawa.

Nagórko A., 1998, Zarys gramatyki polskiej (ze słowotwórstwem), wydanie trzecie rozszerzo-

ne, Warszawa.

Ostaszewska D., Tambor J., 2000, Fonetyka i fonologia współczesnego języka polskiego, War-

szawa.

Podracki J. (red.), 1993, Polszczyzna płata nam figle. Poradnik językowy dla każdego, War-

szawa.

Polański E., 2008, Zasady pisowni i interpunkcji polskiej, [w:] Poradnik językowy. Piszemy

poprawnie, oprac. A. Kubiak-Sokół, Warszawa, s. 97-252.

Polański K. (red.), 1999, Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, wydanie drugie poprawione

i uzupełnione, Wrocław-Warszawa-Kraków.

background image

13

background image

14

2. Funkcje litery i

Maria Kościowa w podręczniku zatytułowanym Moje metody pracy w klasie pierw-

szej zamieściła bajkę, której bohaterką uczyniła literę (głoskę) i. Poniżej zamieszczam

historię tej zbuntowanej litery, spisaną przez Kościową:

„Bajeczka o literce i

Pewnego razu powstała awantura w alfabecie. Pokłóciły się literki o to, która

jest ładna, która zgrabna, która smukła, która gruba, która cienka, która niska,

a która wysoka. Literki A i Z ogłosiły konkurs. Literkę f nazwano smukłą,

k nazwano ładną, w zgrabną. Ostatnie miejsce zdobyła literka i. Nazwano

ją malutką. Rozgniewała się literka i. Od tej pory wciskała swój nos i głos

w sprawy liter w całym alfabecie. Głośno wołała: – Jestem mała, ale silny mam

głos. Swoim donośnym, długim głosem – iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii tłumiła głosy

liter

10

. Gdy stanęła koło literki b, wołała głośno – iiiiiiiiii, a wtedy rozległ się

głos bi. Gdy stanęła za literką z – wtedy rozlegał się głos zi [fonetycznie –

źi

11

; dopisek M.B.]. Biegała literka i od literki do literki i zmieniała im głosy:

mi [m’], zi [ź], ni [ń]. Jeśli wcisnęła swój głos w wyraz kasa, wtedy powstał

wyraz Kasia [kaśa]. Literkom spodobała się ta zabawa, bo literka i pomagała

ustawiać nowe wyrazy do bajek i baśni. Zwołano naradę, na której literkę

i nazwano jednogłośnie pracowitą. Z tej wielkiej radości literki zorganizowały

zabawę. Dzieci w szkole na karnawałową zabawę zrobiły kostiumy przedsta-

wiające samogłoski i spółgłoski i bawiły się tak samo jak literki” [Kościowa,

1991, s. 178-181].

W praktyce ortograficzno-fonetycznej chodzi o dwie funkcje spełniane przez

literę i. Litera ta albo tylko miękczy poprzedzający ją znak (

si

ano,

si

ostra,

zi

arno,

zi

oła,

ci

asto,

ci

ocia,

ni

ania,

ni

osą), dając w rezultacie głoski [ś, ź, ć, ń], albo wystę-

puje w podwójnej funkcji, tzn. zarówno miękczy poprzedzający znak, jak i tworzy

sylabę. Dzieje się tak wówczas, gdy litera i występuje pomiędzy dwoma spółgłoskami,

np. z

i

ma, s

i

wy, c

i

s, n

i

ski.

Inaczej mówiąc, litera i tworzy dwuznaki: si, zi, ci, ni, które brzmieniowo odpo-

wiadają głoskom [ś, ź, ć, ń], zapisywanym także za pomocą pojedynczych znaków, jak

w wyrazach:

ś

wit, ba

śń

,

ź

rebak, ja

źń

,

ć

ma, zamie

ć

.

Litera i jest także składnikiem trójznaku dzi, który występuje między innymi

w takich wyrazach, jak:

dzi

adek,

dzi

ecko, ro

dzi

ce. W rezultacie w wyrazach tych

wymawiamy i słyszymy głoskę [

]. Głoska [

] może być także zapisywana jako dwuznak

: śle

, ka

, ra

12

,

więk,

wig itp. Jak łatwo zauważyć, zapis taki występuje

w zakończeniu wyrazów lub przed spółgłoską. Gdy głoska [

] pojawia się wewnątrz

10

W tym miejscu autorka (być może nieświadomie) przestała pisać o literze i, a zaczęła pisać o głosce

[i]. Przekonuje o tym fraza: głośno wołała, a także zabieg nieograniczonego wydłużania samogłoski

[i]. Na zjawisko to zwrócił uwagę Marcin Preyzner, recenzując książeczkę Marii Kościowej o literce

i (Bajeczka o literce i). Autor tego komentarza napisał: „[…] nie ma sensu mówić o literze i, że jest

samogłoską, póki się nie dowiemy, co za nią stoi i przed nią: czy jej w ogóle nie ma (ciasto, ciała, cielę,

dzień, płocie), czy jest w zmiękczeniu i samogłosce (cisza, dziś), czy sama: [i], czy znaczy [j]: diabeł”

[Preyzner, 1988, s. 177].

11

Chociaż wydaje się, że chodzi o dźwięk [ź] bez dodatkowego elementu sylabicznego; podobnie

w następnych przykładach.

12

Przy czym z fonetycznego prawidła wynika, że w wygłosie absolutnym, np. [ić] – w zapisie idź, oraz

przed nagłosem bezdźwięcznym, np. [rać sobje sam / rać sob’e sam] – w zapisie radź sobie sam, nie

wypowiemy i tym samym nie usłyszymy [ ], tylko [ć].

background image

15

wyrazu przed samogłoską ma już zapis trójznakowy, np.: śle

dzi

e, mie

dzi

any,

w ka

dzi

ach, i

dzi

e. W podanych przykładach litera i tylko miękczy poprzedzający

dwuznak, natomiast w przykładach: śle

dzi

, mie

dzi

, w ka

dzi

, ra

dzi

, litera i pełni

podwójną funkcję, to znaczy miękczy poprzedzający znak oraz tworzy sylabę, np.:

śle-

dzi

, mie-

dzi

, w ka-

dzi

, ra-

dzi

.

Zaniedbaną kwestią fonetyczną jest wiedza o dwuznakach pi, bi, fi, wi, mi, oddają-

cych tzw. spółgłoski wargowe miękkie, występujące na przykład w wyrazach:

pi

asek,

pi

sk,

bi

ały,

bi

cz,

fi

ołek,

fi

nał,

wi

adro,

wi

r,

mi

asto,

mi

t. Także w tych wyrazach litera

i albo tylko miękczy poprzedzający znak (jeżeli jest przed samogłoską, np.: piasek,

biały, fiołek, wiadro, miasto), albo pełni podwójną funkcję, tj. miękczy poprzedzający

znak i tworzy sylabę (jeżeli jest między dwoma spółgłoskami, np.: pisk, bicz, finał, wir,

mit). Spółgłoski wargowe miękkie są niejednokrotnie traktowane w wielu opracowa-

niach (w broszurach adresowanych do dzieci poznających pisownię polską, a nawet

w podręcznikach szkolnych do kształcenia zintegrowanego) na równi ze spółgłoskami

wargowymi twardymi, oddawanymi przez litery: p, b, f, w, m. Ten błąd pokutuje także

w ćwiczeniach pomieszczanych w podręcznikach zaakceptowanych przez MEN.

Poniżej przytaczam opinie językoznawców na temat interpretacji fonologicznej

spółgłosek wargowych miękkich (zmiękczonych).

Bogusław Dunaj zalicza ten problem do trudnych, pisząc:

„Niemal wszyscy językoznawcy są zgodni co do tego, że w języku polskim

istnieją spółgłoski wargowe miękkie p’, b’, v’, f’, m’, natomiast przedmiotem

sporów jest zakres występowania tych głosek oraz ich interpretacja fonolo-

giczna. Powszechnie przyjmuje się, że spółgłoski wargowe palatalne wystę-

pują w pozycji przed samogłoską i, np. w wyrazach p’ivo, b’ilet, f’ilm, v’ino,

m’ina. Rozbieżności dotyczą wymowy połączeń literowych pi, bi, fi, wi, mi

przed literami samogłoskowymi innymi niż i, np. w wyrazach obiad, biodro,

ofiara, wiedza, miód. W opisach fonetycznych języka polskiego i w pracach

kodyfikujących wymowę wyróżniano w takich połączeniach zazwyczaj dwa

typy wymowy: synchroniczną

13

i asynchroniczną

14

” [Dunaj, 2001, s. 69].

Alicja Nagórko zalicza te spółgłoski do zmiękczonych, czyli spalatalizowanych.

„Artykulacyjnym warunkiem miękkości jest wzniesienie środkowej części

języka ku górze, w stronę podniebienia twardego. Od jego łacińskiej nazwy

palatum pochodzi synonimiczne określenie spółgłoski palatalne (tj. twardo-

podniebienne)” [Nagórko, 1998, s. 45].

Artykulację tych spółgłosek opisuje następująco:

„Dla pewnych spółgłosek polskich ten palatalizujący ruch języka jest dodat-

kowym elementem towarzyszącym artykulacji głównej w innym obszarze

jamy ustnej. Takie głoski określa się czasem jako artykulacyjnie dwumiej-

scowe, jako zmiękczone (spalatalizowane), w przeciwieństwie do właściwych

13

Wymowę synchroniczną zalecał Zenon Klemensiewicz w Prawidłach poprawnej wymowy polskiej

[1930], za bardzo staranną uznali ją także Władysław Lubaś i Stanisław Urbańczyk – autorzy Podręcz-

nego słownika poprawnej wymowy polskiej [1990].

14

Bronisław Rocławski, autor Poradnika fonetycznego dla nauczycieli [1986], zanegował istnienie

wymowy synchronicznej, uznając, że spółgłoski wargowe miękkie (palatalne) mają wymowę

wyłącznie asynchroniczną. Podobnego zdania jest Maria Madejowa, która na pierwszym miejscu

stawia wymowę asynchroniczną spółgłosek wargowych miękkich. „Jej zdaniem wymowa synchro-

niczna jest dziś bardzo rzadka, występuje w wymowie najstarszego pokolenia i to przeważnie

w wyrazach wielosylabowych przed samogłoską [e]” [Dunaj, 2001, s. 69].

background image

16

miękkich (palatalnych). Do zmiękczonych, czyli spalatalizowanych, należą

w języku polskim spółgłoski wargowe: p’: pisk (fonet. p’isk), piana (p’ana), pięć

(p’eńć), b’: bić (b’ić), obie (ob’e), biały (b’ały), m’: miasto (m’asto), miód (m’ut),

zmienić (zm’eńić), f’: fiat (f’at), film (f’ilm), ofierze (of’eže), v’: wiór (v’ur),

wierzba (v’ežba), zwiać (zv’ać).

Zasadniczym miejscem ich artykulacji – jak pisze dalej Nagórko – pozostaje

obszar kontaktu warg (zwarcia wargi górnej i dolnej przy p’, b’, m’ lub szczeliny

wytwarzanej przez wargę dolną w okolicy siekaczy przy f’, v’). Efekt miękkości

powstaje dzięki uwypukleniu grzbietu języka w kierunku palatum. Ten układ

masy języka cechuje się jednak pewną bezwładnością: nie od razu przechodzi

on w położenie właściwe następnej samogłosce. A ponieważ akustycznie

i artykulacyjnie głoski miękkie podobne są do samogłoski i, przeto tę przedłu-

żoną artykulację palatalną słyszymy jako mniej lub bardziej wyraźne niesy-

labiczne j, np.: p’

j

asek lub p’jasek, analogicznie p’jenkny, v’jara, b’jelić, f’jolka

[Nagórko, 1998, s. 45].

Zanik spółgłosek wargowych miękkich na rzecz połączeń dwuskładnikowych

typu pj, bj, fj, vj, mj zapowiada w języku polskim Stanisław Dubisz, powołując się

na Fonetykę i fonologię napisaną przez Leokadię Dukiewicz i Irenę Sawicką [Dubisz,

2001, s. 50].

Literatura

Dubisz S., 2001, Probabilistyka lingwistyczna, czyli o rozwoju polszczyzny w XXI wieku, [w:]

Przyszłość języka, red. S. Krzemień-Ojak, B. Nowowiejski, Białystok, s. 45-63.

Dukiewicz L., Sawicka I., 1995, Fonetyka i fonologia. Gramatyka współczesnego języka pol-

skiego, red. H. Wróbel, Kraków.

Dunaj B., 2001, System fonetyczno-fonologiczny, [w:] Najnowsze dzieje języków słowiańskich.

Język polski, red. S. Gajda, Opole, s. 65-75.

Klemensiewicz Z., 1930, Prawidła poprawnej wymowy polskiej, Kraków.

Kościowa M., 1986, Bajeczka o literce i, oprac. graf. K. Piwocki, Warszawa.

Kościowa M., 1991, Moje metody pracy w klasie pierwszej, wydanie czwarte rozszerzone,

Warszawa.

Lubaś W., Urbańczyk S., 1990, Podręczny słownik poprawnej wymowy polskiej, Warszawa.

Nagórko A., 1998, Zarys gramatyki polskiej (ze słowotwórstwem), Warszawa.

Preyzner M., 1988, Przygoda w alfabecie, „Język Polski”, z. 2-3, s. 177-178.

Rocławski B., 1986, Poradnik fonetyczny dla nauczycieli, wydanie drugie poprawione, War-

szawa.

background image

17

3. Minimum ortofoniczne

15

Osoby pracujące z dziećmi, zwłaszcza na szczeblu edukacji elementarnej, muszą

mieć świadomość, że mowa kilkulatków (nawet objętych już edukacją wczesnosz-

kolną) wymaga doskonalenia, czyli – okazjonalnych lub systematycznych ćwiczeń

logopedycznych. Na początku edukacji wczesnoszkolnej (teoretycznie) dzieci mogą

jeszcze mieć problemy ze spółgłoskami tzw. szumiącymi [š, ž, č,

], a także ze spół-

głoską [r].

Poniżej przytaczam kilka informacji dotyczących nabywania umiejętności wyma-

wiania poszczególnych głosek języka polskiego w procesie akwizycji mowy. Z jednej

strony informacje zawarte w tej charakterystyce można potraktować jako uspoka-

jające (zarówno dla rodziców, jak i dla nauczycieli), a z drugiej – jako niepokojące,

w wypadku gdy rozwój mowy dziecka jest ewidentnie opóźniony w stosunku do

podanego opisu.

Rozwój mowy dziecka w wieku przedszkolnym, zdaniem Elżbiety Sachajskiej,

można uznać za prawidłowy, jeżeli zgadza się z podanymi poniżej charakterystykami.

1. Dzieci przedszkolne znajdują się w okresie swoistej mowy dziecięcej (3-7 lat).

2. Trzylatek powinien porozumiewać się z otoczeniem za pomocą zdań, a jego zasób

głoskowy powinien obejmować:

• Wszystkie samogłoski: a, e, i, o, u, y, (ortograficznie ą), ę.

• Następujące spółgłoski: p, p’, b, b’, m, m’, ł, f, f’, v, v’, t, d, n, l, l’, ś, ź, ć,

(ortograficznie

lub dzi), ń, j, k, k’, g, g’, χ (ortograficznie ch lub h), χ’ (ortograficznie ch lub h

przed i).

3. Podczas pobytu w przedszkolu dziecko uczy się wymawiać pozostałe głoski:

• W wieku 3-4 lat: s, z, c,

.

• W wieku 4-5 lat: š, ž (ortograficznie: rz, ż), č,

(ortograficznie dż), r.

4. Kształtowanie się i utrwalanie wymowy poszczególnych głosek powinno zakoń-

czyć się w wieku 5 lat [Sachajska, 2006].

W praktyce, jak zauważa Sachajska, rozwój mowy dziecka jest prawidłowy, kiedy

„zniekształcenia” głosek przedstawiają się tak, jak ilustruje ten proces poniższe zesta-

wienie:

• Do 2. roku życia dziecko może mówić:

p’ zamiast p

piapia [p’ap’a] zamiast pa pa

b’ zamiast b

biabia [b’ab’a] zamiast baba

t’ zamiast t

tiatia [t’at’a] zamiast tata

l’ zamiast l

lialia [l’al’a] zamiast lala

t zamiast k

tot [tot] zamiast kot

d zamiast g

duma [duma] zamiast guma

j zamiast l

jaja [jaja] zamiast lala

15

Ortofonia to dział ortoepii zajmujący się poprawną wymową wyrazów i ich połączeń w danym języku.

Ortoepia natomiast to dział językoznawstwa stosowanego, w obrębie którego mieszczą się ortofonia

i ortografia. Dział ten zajmuje się oceną tekstów językowych pod względem poprawności. W jego

zakresie mieści się także formułowanie wskazówek dotyczących poprawnego stosowania elementów

systemu językowego [Polański, 1999, s. 409]. W rozdziale tym zajmuję się wybranymi zagadnieniami

fonetycznymi zaliczanymi do ortofonii.

background image

18

• Do 3. roku życia dziecko może mówić:

t’ zamiast ś

tiedem [t’edem] zamiast siedem

t’ zamiast ć

tiotia [t’ot’a] zamiast ciocia

d’ zamiast ź

dima [d’ima] zamiast zima

d’ zamiast

dień [d’eń] zamiast dzień

• Do 4. roku życia dziecko może mówić:

ś zamiast s

śanki [śank’i] zamiast sanki

ź zamiast z

źabawa [źabava] zamiast zabawa

ć zamiast c

ćały [ćały] zamiast cały

zamiast dz

dźwonek [ vonek] zamiast dzwonek

• Do 5. roku życia dziecko może mówić:

s zamiast š

safa [safa] zamiast szafa

z zamiast ž

zaba [zaba] zamiast żaba

c zamiast č

capka [capka] zamiast czapka

zamiast

dzem [ em] zamiast dżem

l zamiast r

lowel [lovel] zamiast rower

Coraz częściej jednak (przewrotnie komentując przytoczony opis) mowa dzieci

„nie nadąża” za teoretycznymi opracowaniami i zawartymi w nich wskazaniami.

Przyczyn zmian językowych należy zawsze szukać wewnątrz języka, ale przyczyn

takich można i należy także upatrywać w czynnikach zewnętrznych, charakteryzu-

jących społeczność władającą danym językiem. A zatem poza oszczędnością arty-

kulacyjną

16

można mówić o czynnikach zewnętrznych związanych z dynamicznym

rozwojem poziomu życia od lat 90. XX wieku i w latach następnych.

„Wówczas bowiem zaczęły pojawiać się wszelkiego rodzaju nowości ułatwia-

jące życie codzienne matek małych dzieci. Poza jednorazowymi pieluszkami,

nieocenionymi wynalazkami współczesności zarówno tamtejszej, jak i obecnej

okazały się różnego rodzaju sprzęty gospodarstwa domowego, np. miksery,

blendery, pozwalające na błyskawiczne przygotowanie obiadków dla niemowląt

i starszych dzieci. Takie właśnie posiłki, także łatwe w przygotowaniu błyska-

wiczne kaszki, łatwo dostępne w sklepach gotowe zupki w słoiczkach o konsy-

stencji papki, uwolniły dzieci od czynności gryzienia i żucia, a tym samym

jak najwcześniejszego stymulowania aparatu artykulacyjnego do pracy. […]

Potwierdza się znana prawda o wygodzie, która rozleniwia, w naszym wypadku

rozleniwia aparat mowy” [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009, s. 361].

Do czynników zewnętrznych warunkujących zmiany językowe badacze zaliczają

także: modę językową (tj. modę na elegancję związaną z delikatnością, ulotnością

i świeżością), społeczne przyzwolenie na deformowanie dźwięków

17

, błędy wymowy

występujące u osób publicznych (np. aktorów młodego pokolenia), które młodzież

(i dzieci) uznają za wzory do naśladowania

18

.

16

Zdaniem lingwistów realizacja prawa najmniejszego wysiłku mówiącego „stanowi psychofizjolo-

giczną tendencję człowieka prowadzącą do błędów wymowy” [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009, s. 362].

Zdaniem Ireny Bogoczovej (recenzentki niniejszej książki) zniekształcanie wymowy być może jest

komfortowe dla nadawcy (mówiącego), ale na pewno powoduje dyskomfort u odbiorcy (słuchacza).

17

Deformacja dźwięków jest subtelniejsza dla ucha niż ich substytucja, która jest łatwiej wychwyty-

wana przez potencjalnego użytkownika języka.

18

Niepokojący jest fakt, że aktorzy użyczają głosów ze zniekształconą wymową bohaterom bajek dla

dzieci. W ten sposób dochodzi do swoistej „indoktrynacji fonetycznej” najmłodszego pokolenia

odbiorców. „Takiej wymowy można szukać w programach (nie tylko w bajkach) emitowanych na

kanale Minimini czy w piosenkach Bebe Lilly (np. Halo dziadku, Piraci, W kosmosie) adresowanych

do dzieci z kształtującą się dopiero wymową” [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009, s. 362].

background image

19

O jednej z takich kwestii pisze Małgorzata Rutkiewicz-Hanczewska w artykule:

Błąd wymowy czy wada wymowy? O nowej artykulacji głosek szeregu ciszącego [2009,

s. 353-364]. Autorka tego tekstu zwraca uwagę, że tytułowe pojęcia (błąd i wada

wymowy) nie są pojęciami synonimicznymi. Błąd wymowy (tzw. dysortofonię

termin L. Kaczmarka na oznaczenie wymowy niezgodnej z ustalonymi zasadami)

definiuje jako odstępstwo od przyjętych norm w zakresie wymowy. Błąd wynika

przeważnie z niewiedzy, złych przyzwyczajeń lub naśladowania nieprawidłowych

wzorców. Do najczęściej popełnianych błędów wymowy należą:

1. Hiperpoprawna artykulacja nosówek ę, ą (np. d

ą

b, zi

ą

b, pij

ę

kaw

ę

).

2. Nieprawidłowa akcentuacja (np. ogląda

li

śmy, pisały

by

śmy).

3. Naleciałości gwarowe (np. lypa, cóś).

4. Dyftongizacja nosówek w wygłosie absolutnym (np. ptaki śpiewaj

om

, dzieci

id

om

drog

om

).

5. Redukcja głosek i grup spółgłoskowych

19

(pisaam zamiast pisałam, kalicja

zamiast koalicja, tšea zamiast tšeba).

6. Doliterowa artykulacja (piętnaście zamiast pietnaście, płynęła zamiast

płyneła).

7. Niepoprawna wymowa grup spółgłoskowych (čeba zamiast tšeba lub

potocznie čšeba) [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009, s. 354].

Wada wymowy to termin niejednoznaczny. Zdaniem części badaczy wada

wymowy wywołana jest defektem narządów artykulacyjnych, zdaniem innych –

zarówno nieprawidłową budową aparatu mowy, jak i dysfunkcją receptora słucho-

wego. Może także wynikać z nieprawidłowych wzorców społecznych.

„Co do jednego nie ma wątpliwości, zarówno błędy wymowy, jak i wady

wymowy stanowią, obok przejęzyczeń oraz opóźnionego rozwoju mowy,

skutki tzw. zniekształcania substancji fonicznej, czyli nieprawidłowej

wymowy” [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009, s. 355, za Skorek, 2001, s. 25].

Jedną z nowszych zmian fonetycznych (przez jednych rozpatrywaną w kategorii

wad wymowy, przez innych – w kategorii błędu) jest specyficzny sposób artykuło-

wania głosek [ś, ź, ć, ] przez współczesnych użytkowników języka, przypominający

dźwięki [s’, z’, c’, ].

„Wspomniany typ wymowy jest bardzo rozpowszechniony. Mówi tak poko-

lenie dwudziestolatków oraz młodzież i dzieci. Uogólniając, opisywana

wymowa stała się wyróżnikiem pokolenia ludzi urodzonych w latach 90. XX

wieku i w latach następnych. Jest to zatem artykulacja przełomu XX i XXI

stulecia” [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009, s. 355].

Jedna z bardziej prawdopodobnych interpretacji pozwala zakwalifikować redukcję

miękkości do błędów artykulacyjnych i hołdowania pewnym tendencjom wymawia-

niowym.

„Zmiany głosowe (fonetyczne) mają różne motywacje. U ich podstaw znajduje

się wyrazistość opozycji fonologicznych oraz zasada najmniejszego wysiłku.

Ponieważ «język nie tylko zaspokaja nasze potrzebny bezpośredniej komuni-

kacji, ale też umożliwia nam wyrażanie naszej osobowości» [Pawlik, 2005, s. 235],

za trzeci czynnik rozwoju językowego uznać należy potrzebę zwiększania ekspre-

sywności środków językowych (por. wzdłużenie samogłosek lub spółgłosek

19

O redukcji grup spółgłoskowych pisze także Helena Synowiec; jej opinię przytaczam pod koniec

rozdziału czwartego.

background image

20

w języku polskim: Aaaale ładny! Ssskandal!) [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009,

s. 358].

Patrząc na zniekształcony sposób artykułowania głosek ciszących jak na błąd

wymowy, należy stwierdzić, że jest to jeden z przejawów tendencji językowych pole-

gających na dążeniu do minimalizacji wysiłku podczas artykulacji poszczególnych

głosek. W efekcie eliminacji odpowiedniej siły potrzebnej do realizacji głosek palatal-

nych (miękkich) powstaje wymowa niestaranna czy wręcz niedbała.

Z punktu widzenia współczesnego użytkownika języka, który uznaje język za

wartość, jest to zjawisko niepokojące.

„Patrząc perspektywicznie, długodystansowo, taki rodzaj wymowy z czasem

(oczywiście mając na względzie nie lata i dekady) może «przybrać znamiona

normy i oznaczać faktyczne zaistnienie danej modyfikacji»” [Rutkiewicz-

Hanczewska, 2009, s. 359 oraz Pawlik, 2005, s. 228].

Wartą opisania kwestią, na którą należy wyczulić dziecko uczące się czytać, jest

błędna wymowa wyrażeń przyimkowych, wynikająca z ich rozdzielności w pisowni.

Nawyk ten polega na rozłącznym wymawianiu (a w wypadku dzieci – na rozłącznym

odczytywaniu) przyimków jednosylabowych.

„W wymowie naturalnej stanowią one jeden ciąg z następującym po nich

wyrazem, a więc: z jego, w nim, w domu. Tymczasem z ust pedanta słyszymy:

‘z’ jego, ‘w’ nim, ‘w’ domu” [Matuszewski, 1987, s. 159].

Ten sposób artykulacji staje się szczególnie rażący, gdy następujący po przyimku

wyraz ma w nagłosie spółgłoskę bezdźwięczną, która z racji upodobnienia między-

wyrazowego powoduje utratę dźwięczności przyimka (lub jego wygłosu – w wypadku

przyimków dłuższych).

„Mówca tymczasem asymilacji nie uwzględnia w ogóle, lecz dalej wymawia

owe przyimki dźwięcznie: jeden ‘z’ profesorów, ‘w’ piątek, zamiast jedynie

poprawnych: s profesoruf, f piontek” [Matuszewski, 1987, s. 159].

Biorąc pod uwagę poruszany wątek tematyczny, należy stwierdzić, że kultura

języka młodego pokolenia Polaków powinna mieć swoje oparcie w kulturze żywego

słowa. Prawidłowa artykulacja, modulacja głosu i akcentuacja to wizytówka użytkow-

nika języka. Fonetyka normatywna – zdaniem Tomasza Karpowicza – nie wymaga

uczenia się prawideł wymowy na pamięć; „[…] chodzi o to, by fonetykę normatywną

zrozumieć” [Karpowicz, 2009, s. 16], a przede wszystkim – stosować w praktyce.

Literatura

Karpowicz T., 2009, Kultura języka polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja, Warszawa.

Kurek H., 2009, Ortografia a wymowa, czyli czego nauczyciel polonista musi uczyć, [w:]

W trosce o dobrą edukację. Prace dedykowane profesor Jadwidze Kowalikowej z okazji

40-lecia pracy naukowej, red. A. Janus-Sitarz, Kraków, s. 77-89.

Matuszewski, 1987, Mówienie łączne i rozdzielne, „Język Polski”, z. 1-2, s. 159.

Pawlik J., 2005, Problemy równowagi systemu językowego i możliwości zmian w jego obrębie

na poziomie fonicznym, Poznań.

Polański K. (red.), 1999, Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, wydanie drugie poprawione

i uzupełnione, Wrocław-Warszawa-Kraków.

Rutkiewicz-Hanczewska M., 2009, Błąd wymowy czy wada wymowy? O nowej artykulacji

głosek szeregu ciszącego, „Język Polski”, z. 4-5, s. 353-364.

Sachajska E., 2006, Uczymy poprawnej wymowy, Warszawa.

Skorek E.M., 2001, Oblicza wad wymowy, Warszawa.

background image

21

4. Idou z tou ładnou dziewczynou

Poprawna wymowa głosek i ich połączeń może sprawiać wiele kłopotów. Obser-

wujemy regionalne i gwarowe sposoby wymowy oraz przyzwyczajenia indywidualne,

trwające od wczesnego dzieciństwa. Nieraz trudno nam zrozumieć, że nasz sposób

artykulacji może odbiegać od tego, co jest uznane za poprawne, że popełniamy błędy

wymowy. A przecież to, jak wymawiamy, jest szybko postrzegane (a czasem i komen-

towane) przez osoby, które nas słuchają.

Charakterystycznym zjawiskiem fonetycznym ostatnich lat jest utrwalający

się zwyczaj wymawiania ą jako ou (a w zasadzie

20

). Dzieje się tak w wyrazach,

w których ą znajduje się na końcu, a także wewnątrz wyrazów przed spółgłoskami,

zapisywanymi jako litery: s, z, sz, ż, ś, ź, f, w, ch. Tak zapisywane litery oddają tzw.

spółgłoski szczelinowe [s, z, š, ž, ś, ź, f, v, χ]; podczas ich wymawiania między języ-

kiem a podniebieniem twardym tworzy się ujście dla strumienia powietrza, zwane

szczeliną.

Jak zauważył Jan Miodek, sposób wymawiania samogłoski [ ] jako dwóch głosek

ou „[…] to zachowanie fonetyczne dalekie jeszcze od uzyskania normatywnej akcep-

tacji” [Miodek, 2001, s. 41]. Ale przyglądając się konstrukcjom w języku czeskim

(np. s Wajdou, s Agnieszkou Holland

21

), można przewidywać, że w przyszłości także

w polszczyźnie zanikną nosówki (samogłoski nosowe ą oraz ę) w tych wyrazach,

w których normatywiści nadal zalecają zachowanie wymowy nosowej, czyli przed

spółgłoskami szczelinowymi (ski, wiązać, węszyć, wąż, pięść, więzić, wąwóz, węch)

oraz na końcu wyrazów.

Podobnego zdania są autorki Fonetyki i fonologii [Dukiewicz, Sawicka, 1995, s.

120], wieszcząc zanik tradycyjnych samogłosek nosowych ę, ą i ich przekształcenie

w dwuskładnikowe połączenia typu em, en, om, on we wszystkich pozycjach fone-

tycznych [Dubisz, 2001, s. 50].

Alicja Nagórko natomiast opisany sposób wymowy samogłoski nosowej [ ] jako

[oł] uznaje za rażący błąd z punktu widzenia normy ortofonicznej.

„Czymś pośrednim jest (zdaniem językoznawców coraz częstsza) wymowa

typu z żonoł, z córkoł, spotkanie z operoł włoskoł (tj. spotkanie z operą włoską).

Nosowa samogłoska ulega tu fonetycznemu rozszczepieniu na wokaliczny

element ustny i następującą po nim unosowioną półspółgłoskę, najczęściej ł

[a dokładnie tzw. u niesylabiczne, zapisywane w alfabecie fonetycznym jako

u z odwróconym łukiem pod znakiem tej litery; dopisek M.B.]. Z punktu

widzenia normy ortofonicznej jest to wymowa rażąca” [Nagórko, 1998, s. 38].

W Poradniku językowym. Piszemy poprawnie opisano tendencję wymawianiową

samogłoski nosowej [ ] następująco:

20

Stosuję zapis literowy ze względu na nieobecność właściwego dla alfabetu fonetycznego znaku w na-

rzędziach edytora tekstowego, czyli dla tzw. u niesylabicznego (niezgłoskotwórczego), oznaczanego

w alfabecie fonetycznym [u] z łukiem pod tym znakiem. Ponadto w książce posługuję się nastę-

pującymi znakami alfabetu fonetycznego: [ ] dla litery ą, a także [Ę] jako odpowiednik samogłoski

nosowej (hiperpoprawnie realizowanej), zapisywanej graficznie – ę, [š] dla oznaczenia sz, [ž] jako

odpowiednik rz lub ż, [č] dla dwuznaku cz oraz [ ] dla , [ ] dla oznaczenia dz, a także [ ] jako

odpowiednik lub dzi, [χ] dla h i dla dwuznaku ch. Stosuję także dwa oznaczenia dla wariantów

spółgłoski [n], to jest dla dziąsłowego [ ] oraz [ŋ] tylnojęzykowego. Bardziej szczegółowe informacje

o wariantach głoski [n] podaję w przypisie 26.

21

Po polsku: z Wajdą, z Agnieszką Holland.

background image

22

„W Polsce centralnej i południowej (Wielkopolska, Małopolska, Śląsk)

końcówka -om w celowniku liczby mnogiej i końcówka -ą w narzędniku

liczby pojedynczej rzeczowników żeńskich w wymowie wielu użytkowników

języka nie są odróżniane. Obie końcówki mogą być wymawiane jako [-om],

np. w wyrazach wodom (celownik liczby mnogiej) oraz wodą (narzędnik

liczby pojedynczej). Wymowa ta ma charakter gwarowy, obecnie stanowi

dość ekspansywną cechę regionalną, nie ma jednak wpływu na pisownię”

[Polański, 2008, s. 101].

W tym miejscu warto przyjrzeć się drugiej polskiej samogłosce nosowej – [ę]. Czy

staranna wymowa [ę] na końcu wyrazów jest poprawna? Odpowiedź brzmi – nie.

Nosowość należy tylko lekko zaznaczyć. Poprawne jest też wymawianie tej samo-

głoski jako [e]. Natomiast wymowa [będĘ], [proszĘ], [żonĘ] razi pretensjonalnością

i wynika z oddziaływania pisma na artykulację. Owszem, są osoby, które uważają, że

dany wyraz należy wymawiać dokładnie tak, jak został zapisany. Ale jest to pogląd

mylny. Nikt rozsądny nie będzie mówił [pjętnaśće] czy [pjęć

t], wymawiając [ę],

a także [ć], [

], [ ] w tych liczebnikach. Normalnie mówimy [pjetnaśće] oraz [pjeń e

śont] i jest to wymowa poprawna. Kult tego, co napisane, bywa bezkrytyczny i może

prowadzić do niezgodności z zasadami wymowy.

A zatem jak mówić poprawnie, żeby wymowa była wzorem do naśladowania?

Poniżej zamieszczam kilka przykładów poprawnej (i dopuszczalnej) wymowy dosyć

często używanych wyrazów:

1. Jak należy wymawiać wyraz sześćset? Liczebnik ten należy wymawiać nieco

inaczej niż sugeruje zapis. Powinniśmy mowić [šeśset], bez spółgłoski

[ć]. Wymowa jeszcze bardziej uproszona [šejset] jest dopuszczalna tylko

w swobodnej, potocznej polszczyźnie. Błędem jest literowa wymowa [šeśćset].

2. Czy poprawna jest wymowa [japko]? Tak, w polszczyźnie potocznej można

mówić [japko]

22

. Najpoprawniej jednak wymawia się ten wyraz [japłko] lub

[jabłko]. Niepoprawna jest wymowa [jabułko].

3. Czy w wyrazach panna, wanna, inny trzeba wymawiać jedną czy dwie głoski

[n]

23

? Podczas starannej wymowy należy dwa razy wymówić [n] wewnątrz

wyrazu, ponieważ każda z tych głosek należy do innej sylaby: wan-na, pan-na,

in-ny. Wymowa [pana] ← panna prowadzi do nieporozumień (pana – D. l.

poj. rzecz. pan). Podobnie dwie głoski [k] należy wymawiać w przymiotniku

lekki. Natomiast wyraz miękki wymawiamy z jedną spółgłoską [k].

Najmniejsze składniki mowy to głoski. Są najmniejsze, ale mogą sprawiać dużo

kłopotów. Kiedy mówimy, skupiamy się na sensie tego, co wypowiadamy. Nie

zawsze zwracamy uwagę na sposób artykulacji. Nie interesuje nas fonetyczna strona

mówienia. Sąsiedztwo głosek decyduje o upodobnieniach fonetycznych (wewnątrz

wyrazów), np.: mówimy [pšut], ale piszemy – przód, [fkrutce] – wkrótce, [fpatka] –

wpadka, [kafka] – kawka, [pront] – prąd, [χlep] – chleb, [p’eruk / pjeruk] – pieróg.

22

„Potępiana przez dziesięciolecia wymowa rzeczownika jabłko przez [pk] dziś mieści się w normie.

Nie oznacza to żadnego zagrożenia dla polszczyzny, żadnego zliberalizowania poglądów na temat

poprawności językowej, żadnego mechanicznego ulegania przyzwyczajeniom większości osób

mówiących po polsku” [Karpowicz, 2009, s. 16].

23

Zgodnie z uwagą recenzentki pytanie to można poszerzyć o przykłady zawierające inne litery podwo-

jone, np. s w wyrazach lasso, lessowy; l w wyrazach willa, grill; r w wyrazach terroryzm, terrarium czy t

w wyrazach getto, motto. Czytelników zainteresowanych odpowiedzią(-ami) odsyłam do Podręcznego

słownika poprawnej wymowy polskiej Stanisława Urbańczyka i Władysława Lubasia [1990] oraz do

Słownika wymowy polskiej PWN pod redakcją Mieczysława Karasia i Marii Madejowej [Kraków, 1977].

background image

23

W wyrazach tych nie wymawiamy dźwięcznego [v], np. [fkrutce, fpatka, kafka]. Nie

wymawiamy samogłoski nosowej [ ] w sposób synchronicznych, tylko asynchro-

nicznie

24

[pront]. Nie wymawiamy dźwięcznie wygłosowej spółgłoski w takich wyra-

zach, jak [χlep, p’eruk / pjeruk].

W wymowie dochodzi także do uproszczeń grup spółgłoskowych

25

, co może

prowadzić do wieloznaczności. Na pytanie o znaczenie wyrazów [v’ečny / vječny],

[čysta], [čeχ] i o ich pochodzenie, możemy udzielić takich odpowiedzi, uwzględ-

niając fakt starannej i niestarannej wymowy Polaków: 1) Wyraz pierwszy może być

przymiotnikiem wietrzny (motywowanym przez rzeczownik wiatr) – wymawianym

prawidłowo [v’etšny / vjetšny] albo przymiotnikiem wieczny (wiek) – wymawianym

właśnie [v’ečny / vječny]; 2) Wyraz drugi może być liczebnikiem trzysta – wyma-

wianym [tšysta] albo przymiotnikiem czysta –wymawiany właśnie [čysta]; 3) Wyraz

trzeci jest albo liczebnikiem trzech – wymawianym [tšeχ], albo nazwą własną Czech

– wymawianą [čeχ].

Złe nawyki fonetyczne opisuje Halina Kurek w artykule Ortografia a wymowa, czyli

czego nauczyciel polonista uczyć musi. Autorka zwraca uwagę na takie kwestie, jak:

1. Dźwięczna realizacja wygłosu: „Coraz częściej jednak, pod wpływem pisma,

na wzór języka angielskiego słyszy się dźwięczną wymowę wygłosu, zjawisko

to znakomicie ilustrują wyrazy, w których dźwięczne lub bezdźwięczne

wymawianie wygłosowych spółgłosek ma uwidocznić różnice znaczeniowe,

por. smok : smog, kot : kod, buk : Bug, m’jeć : m’je

. Literowe realizacje najczę-

ściej słyszy się w oficjalnych wystąpieniach Polaków” [Kurek, 2009, s. 85];

2. Wymawianie samogłosek nosowych przed literami l oraz ł: „[…] litery ę i ą

znajdujące się przed literami l oraz ł powinno się wymawiać jak -e, -o, np.

zaczeła, zaczoł, zaczeli” [Kurek, 2009, s. 87];

3. Wymawianie samogłosek nosowych przed większością liter: „Z kolei litery ę,

ą poprzedzające litery p, b, t, d, c, dz, cz, ć, ci, dź, dzi, k, g należy wymawiać

jak: -em, -omzemby, kompać, -en, -ontendy, mondry, kont, v’jencej, pren

ej,

me

čyć, -, -peń

ić, błoń

ić, seń

a, -e

ŋ

26

, -o

ŋ

re

ŋ

ka, mo

ŋ

ka. Może się

jednak zdarzyć, że ani nauczyciel, ani rodzice nie będą mogli dziecku pomóc,

ponieważ w pozycji przed spółgłoskami zwartymi sami zautomatyzowali już

wymowę synchroniczną” [Kurek, 2009, s. 87].

Marian Kucała ujął w krótkie, syntetyczne opisy najważniejsze regionalizmy i dialek-

tyzmy. W 1994 roku opublikował broszurę zatytułowaną Twoja mowa cię zdradza,

w której pomieścił 130 historii, rozpoczynających się tytułem-powiedzonkiem, ekspo-

nującym zjawisko językowe będące przedmiotem informacji. Na przykład szkic Górol jo

se górol stał się podstawą do omówienia różnych gwarowych sposobów wymawiania

24

Podczas wymawiania samogłosek nosowych strumień powietrza wydostaje się na zewnątrz przez

nos i jamę ustną; następuje więc nałożenie rezonansu nosowego na rezonans ustny. Wymowa asyn-

chroniczna samogłosek nosowych polega na tym, że rezonans nosowy włączany jest później niż

rezonans ustny [Polański, 1999, s. 205].

25

Grupa spółgłoskowa liczy dwie i więcej spółgłosek.

26

W zapisie fonetycznym posługuję się fontami dostępnymi w wykazie symboli i czcionek. Znak [ŋ]

oddaje tzw. ngę, czyli [n] tylnojęzykowe. Jest to wariant spółgłoski [n]. Na jej artykulację wpływa są-

siedztwo jednej z dwóch spółgłosek tylnojęzykowych [k] lub [g]. Wskutek antycypacji tego sąsiedz-

twa narządy mowy wcześniej przygotowują się do wymówienia spółgłoski tylnojęzykowej [k] lub [g]

i tak wcześniej przygotowane powodują tylnojęzykową wymowę głoski [ŋ], dla której naturalnym

sposobem artykulacji jest wymowa przedniojęzykowa [n]. Podobnie w wypadku [ ], czyli wariantu

dziąsłowego spółgłoski zębowej [n]. Sąsiedztwo jednej z dwóch spółgłosek dziąsłowych [č, ] wpły-

wa na udziąsłowienie mogącej je poprzedzać spółgłoski [n].

background image

24

dawnego a długiego. Swoistym komentarzem do tej pouczającej lektury jest uwaga

Jana Miodka:

„Czy w takim razie nieobecność gwary w świadomości językowej to duchowy

zysk, czy strata? – pyta młodzież. A ja odpowiadam z pełnym przekonaniem,

że strata – i to nie tylko duchowa, ale i stylistyczna” [Miodek, 1991, s. 11].

Pamiętajmy zatem – nasza mowa nas zdradza. Dobrze – jeżeli zdradza naszą

regionalną przynależność, źle – jeżeli jest niestaranna czy wręcz niechlujna.

O poprawność artykulacyjną, modulacyjną i dykcyjną apeluje m.in. Helena Syno-

wiec, krytycznie oceniając umiejętności współczesnych nauczycieli:

„Obserwacje lekcji i wyniki badań ostatnich lat (Polański, Synowiec 1995),

skonfrontowane z wcześniejszymi spostrzeżeniami (Madejowa 1994; Polański

1982), świadczą o tym, że poprawność językowa wypowiedzi nauczycieli

znacznie się obniżyła. Zauważa się to szczególnie u młodych nauczycieli,

nawet polonistów. Nie przywiązują oni wagi do prawidłowej dykcji i staran-

ności artykulacyjnej. Nawykiem nauczycieli stało się nadmierne upraszczanie

grup spółgłoskowych trz, strz (por. wymowę czeba, cza, czeci zamiast trzeba,

trzeci), realizacje połączeń ść jak ś w wygłosie (por. iś, radoś zamiast iść, radość,

elidowanie ł występującego między dwiema spółgłoskami w formach lp. czasu

przeszłego r.ż. (por. widziaa, daa). Tylko czasami można te uproszczenia

usprawiedliwić pospiechem lub zdenerwowaniem nauczyciela. Językowym

przyzwyczajeniem nauczycieli klas niższych jest skłonność doliterowej hiper-

poprawnej wymowy wygłosowych spółgłosek (por. np. sztuczną realizację:

saD zamiast saT) oraz ę, ą przed spółgłoskami zwartymi (np. bĘdzie, świĘty

zamiast bENdzie, świENty

27

)” [Synowiec, 1999, s. 117-118].

Literatura

Dubisz S., 2001, Probabilistyka lingwistyczna, czyli o rozwoju polszczyzny w XXI wieku, [w:]

Przyszłość języka, red. S. Krzemień-Ojak, B. Nowowiejski, Białystok, s. 45-63.

Dukiewicz L., Sawicka I., 1995, Fonetyka i fonologia. Gramatyka współczesnego języka pol-

skiego, red. H. Wróbel, Kraków.

Dunaj B., 2006, Zasady poprawnej wymowy polskiej, „Język Polski”, z. 3, s. 161-172.

E. Polański, 1982, Słownictwo uczniów. Problemy, badania, wnioski, Warszawa.

Karaś M., Madejowa M. (red.), 1977, Słownik wymowy polskiej PWN, Kraków.

Karpowicz T., 2009, Kultura języka polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja, Warszawa.

Kucała M., 1994, Twoja mowa cię zdradza. Regionalizmy i dialektyzmy języka polskiego, Kra-

ków.

Kurek H., 2009, Ortografia a wymowa, czyli czego nauczyciel polonista uczyć musi, [w:]

W trosce o dobra edukację. Prace dedykowane profesor Jadwidze Kowalikowej z okazji

40-lecia pracy naukowej, red. A. Janus-Sitarz, Kraków, s. 77-89.

Lubaś W., Urbańczyk S., 1990, Podręczny słownik poprawnej wymowy, Warszawa.

Madejowa M., 1994, Proces porozumiewania się a praktyka szkolna, [w:] Kształcenie porozu-

miewania się, red. S. Gajda, J. Nocoń, Opole.

Miodek J., 1991, Przez lata ze słowem polskim, Wrocław-Warszawa-Kraków.

Miodek J., 2001, „Setkani s Wajdou, s Miodkem”, „Wiedza i Życie”, nr 8, s. 41.

Nagórko A., 1998, Zarys gramatyki polskiej (ze słowotwórstwem), Warszawa.

27

Wymowa hiperpoprawna grupy -eN-, np. w wyrazach inteligentny, inteligencja [por. niepoprawną

artykulację: inteligętny, inteligęcja], bez uzasadniających ją uwarunkowań fonetycznych (takim

uwarunkowaniem może być następstwo po grupie -eN- głoski szczelinowej), „charakteryzuje

mówiącego jako osobę nienaturalną, pozującą na wykształconą, staranną w mówieniu, wyniosłą

(por. powiedzenie o kimś, że jest ą, ę)” [Skudrzykowa, 1994, s. 54].

background image

25

Polański E., 2008, Zasady pisowni i interpunkcji polskiej, [w:] Poradnik językowy. Piszemy

poprawnie, oprac. A. Kubiak-Sokół, Warszawa, s. 97-252.

Polański E., Synowiec H., 1995, Badania nad językiem uczniów i jego zróżnicowaniem, [w:]

Kultura – Język – Edukacja, t. 1, red. R. Mrózek, Katowice.

Polański K. (red.), 1999, Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, wydanie drugie poprawione

i uzupełnione, Wrocław-Warszawa-Kraków.

Skudrzykowa A., 1994, Język (za)pisany. O kolokwialności dialogów współczesnej prozy pol-

skiej, Katowice.

Synowiec H., 1999, Język polski w szkole, [w:] Polszczyzna 2000. Orędzie o stanie języka na

przełomie tysiącleci, red. W. Pisarek, Kraków, s. 115-129.

background image

26

5. (Nie)ortograficzna moda

Systematyczne poznawanie reguł ortograficznych jest realizowane od klasy

czwartej szkoły podstawowej. Wybrane zjawiska ortograficzne poznają już dzieci

młodsze (na etapie nauczania zintegrowanego). A mimo to znajomość ortografii

pozostawia wiele do życzenia… Chociaż, jak zauważa Marian Bugajski, kryterium

pisowniane stanowi jedną z ważniejszych zasad oceny; „w powszechnej świadomości

słowo pisane – zwłaszcza drukowane – jest wyznacznikiem poprawności” [Bugajski,

1989, s. 215].

Częste kontrowersje wywołują głoski, dla których istnieją dwa a nawet trzy

sposoby zapisu, np. fonetyczne [v’eš / vješ] może być zapisane trojako: wiesz (←

wiedzieć), wież (← nie widzę wież kościoła), wierz (← wiara).

Od czasu do czasu podnoszona jest kwestia reformy polskiej ortografii. Propo-

zycję taką złożyli już futuryści, pisząc m.in. w Manifeście ortograficznym:

„Absurdem jest dla wyrażenia jednego i tego samego dźwięku używańe 2

rużnyh znakuw (liter). Dlatego skreślamy raz na zawsze z alfabetu polskiego

jako zbyteczne litery ó i rz, pońeważ w wymawiańu ńe rużńą śę ńiczem od

liter u i ż lub sz i bez szkody dadzą śę pszez ńe zastąpić” [Mańifest w sprawie

ortografji fonetycznej; na podstawie Woźniak, 2009, s. 52].

Zapis czysto fonetyczny nie zawsze jest wygodny, np. te same wyrazy mogą brzmieć

różnie w zależności od sąsiedztwa innych wyrazów. To samo dotyczy wymowy tych

samych morfemów w różnych wyrazach czy w ich formach fleksyjnych, np.: trawa

i trawka [wymowa: traw- i traf-], rów i rowek [wymowa: ruf- i row-], mózg i mózgu

[wymowa: musk- i muzg-].

Mówiąc o podporządkowaniu pisowni tylko zasadzie fonetycznej, można sformu-

łować dwa zastrzeżenia: 1) gdybyśmy starali się zachować konsekwentnie pisownię

zgodną z wymową, te same wyrazy i morfemy mogłyby wyglądać bardzo różnie w piśmie;

niekiedy trudno by je było zidentyfikować

28

; 2) w mowie nie ma przerw pomiędzy wyra-

zami (pauzy występują najczęściej po dłuższych odcinkach mowy, tj. po zdaniach),

dlatego musielibyśmy zapisywać jednym ciągiem całe zdania lub ich fragmenty.

Hołdowanie przede wszystkim zasadzie fonetycznej można odnaleźć w tekście

prezentującym życiorys Szczepana Konska z Jejkowic:

„Register ot Roku 1891 i otont dali – Szczepan Konsek z Jejkowic. Żyćobieg

czyli Lebenslauf Szczepana Konsek rodson 24go Grudńa 1878 w Jejkowica

po Połdńu o godśińe 4, jest Hschczony w rybńickem Farnym Katolickem

Kojśćiele. Hschestńi Ojcowie nasywająm śe Szczepan Koźlik i Antonnie Koźlik

z Jejkowitz. Ojcowie Szczepana Konska nasywjąm Franc i Jochanna Konsek.

Ojcowie Franca Konsek czyli Starzikowie Szczepana Konsek: Jósef i Jochanna

Konsek. Ojcowie ot Mamulczynej stron nasywali śe Jósef i Josefa […]. Ja mam

3 Bratof i 2 Sostry: Jochann, Jósef, Isidor, Antonna, Marta. Fschyjscy Braća

i Sostry som w Jejkowicach rodsońi i Kczońi […]. Ja jestem Wiary Żymski

Kscheśćański Katolicki i jestem bierzmoanym w rybńickim Kośćiele psches

Biskupa Hermmana Gleicha roku 1893 […]” [Szołtysek, 2009, s. 29].

28

Języki serbski lub chorwacki mogą opierać się na pisowni fonetycznej, ponieważ są językami mało

akomodacyjnymi. Nie występują w nich również alternacje typu o:ó (mróz : mrozu), r:rz (jezioro :

o jeziorze) i inne.

background image

27

Skąd pochodzi ten tekst i co można powiedzieć o jego autorze – na te pytania

odpowiada Marek Szołtysek w felietonie Sztikowany alfabet (pomieszczonym

w jednym z piątkowych wydań „Dziennika Zachodniego”), pisząc:

„Na przełomie XIX i XX wieku Śląsk był częścią Królestwa Prus i obowią-

zywał wówczas przymus szkolny, czyli wszyscy musieli się uczyć w szkole po

niemiecku. […] Jedno się jednak Prusakom w szkołach udało na sto procent

– nauczyli dawnych Ślązaków alfabetu. Zaświadczają o tym między innymi

stare śląskie makatki, zwane też garniturą, ibertuchami lub jeszcze jakoś.

A chodzi mi konkretnie o kawałki płótna, na których misternie sztikowano,

czyli wyszywano w szkołach dla ćwiczenia cały alfabet łaciński i cyfry arab-

skie. Tak czy inaczej pod koniec XIX wieku wśród Ślązoków nawet na wsiach

praktycznie nie było analfabetyzmu, w odróżnieniu od ziem polskich zaboru

rosyjskiego i austriackiego. Gdyby dzisiaj ktoś tak pisał po polsku, zostałby

uznany za wtórnego analfabetę. Kiedy jednak uzmysłowimy sobie, że pisał to

człowiek, który nigdy w szkole nie uczył się języka polskiego, to powinniśmy

być dla jego twórczych zapisków pełni szacunku. Jego dzieło jest swoistym

świadectwem pogmatwanych dziejów Śląska” [Szołtysek, 2009, s. 29].

Nasuwa się zatem pytanie, czy zapis fonetyczny jest uproszczeniem czy utrud-

nieniem komunikacji pisemnej? Odpowiedź już znamy: wszelkie zmiany systemowe

naruszają semantyczne zależności między wyrazami.

O niemożności wprowadzania tzw. zmian ortograficznych piszą językoznawcy

(m.in. Jan Miodek, Władysław Lubaś, Edward Polański). Dla ilustracji posłużę się

wybranymi opiniami na temat liberalizacji normy ortograficznej.

Jan Miodek skłania się ku zmianom reguł wynikających z obowiązywania zasady

konwencjonalnej:

„Powtarzam od lat, że nie historyczne i morfologiczne, ale konwencjonalne

reguły ortografii powinny być co pewien czas konfrontowane z realnym stanem

funkcjonowania w obiegu społecznym. Nie można więc zlikwidować graficz-

nego rozróżnienia ż i rz, choć we współczesnym języku polskim odpowiada mu

ten sam dźwięk [ž]. Nie można też zlikwidować pisownianego rozróżnienia ó i u,

mimo że obu tym literom odpowiada jeden dźwięk [u]. Warto natomiast zbadać

funkcjonowanie w naszych tekstach dużych i małych liter, pisowni łącznej

i rozdzielnej, z kreską i bez kreski, bo te zasady oparte są tylko na konwencji,

pozbawionej wewnętrznojęzykowych uzasadnień. I tak na przykład przekonuję

się każdego roku, że zaledwie parę osób pisze zgodnie ze słownikiem ortogra-

ficznym na co dzień – z trzema oddzielnymi wyrazami. Prawie wszyscy myślą,

że poprawny jest zapis na codzień. […] Polskie reguły ortograficzne mogą się

wydawać wyjątkowo trudne i pokrętne. Tymczasem z pełną odpowiedzialnością

za słowo chcę zapewnić Czytelników, że nasza pisownia wcale nie jest zaliczana

do najtrudniejszych. Normy niemieckie, angielskie czy francuskie są naprawdę

trudniejsze od naszych, bo i różnice między mową a pismem są w tych językach

większe niż w polszczyźnie” [Miodek, 1992, s. 223-225].

A jak zjawiska językowe oceniają studenci? Oddajmy im głos:

„Duży wpływ na to, jakim językiem się posługujemy, ma Internet, który od pewnego

czasu odgrywa ważną rolę w kształtowaniu świadomości młodego pokolenia.

Szczególnie w piśmie widać druzgocące przemiany. Stosowanie różnorodnych

skrótów, uproszczeń jest zjawiskiem powszechnym. Młodzież, aby zaoszczędzić

background image

28

czas czy nawet z lenistwa stosuje właśnie wyżej wymienione zabiegi [skróty,

uproszczenia; M.B.]. Jednak niepokojący jest fakt, że rozleniwienie to obejmuje

również zaprzestanie zwracania uwagi na poprawność pisowni, młodzież nie

stosuje się do ogólnie przyjętych zasad ortograficznych, interpunkcyjnych itp.

Takie postępowanie może nieść za sobą ogromne konsekwencje w późniejszym

życiu” [na podstawie ankiety dotyczącej kultury języka; M.B.].

Naukowa ocena internetowej nonszalancji i bylejakości ortograficznej, sformuło-

wana przez Władysława Lubasia, brzmi następująco:

„Gdyby ktoś chciał poddać ocenom normatywnym ortografię i w ogóle język

ujawniony w dyskursywnej komunikacji internetowej, doszedłby do pesymi-

stycznych wniosków, błąd na błędzie. Ale tak chyba nie wolno zjawiska oceniać,

jeżeli traktujemy tę komunikację funkcjonalnie. Tylko takim językiem i taką

ortografią owa grupa społeczna może się porozumiewać. Jest to bowiem «mowa

zapisana» – inaczej «pismo mowy» – a nie samo pismo i sama tylko mowa. […]

Ale namiętna dyskusja, w jakiej biorą udział tysiące niewykształconych lub zale-

dwie podkształconych internautów, którzy nigdy nie zdołają poddać się normie

pisanej, ponieważ tego się nie nauczyli, ale mają prawo rozmawiać, daje im też

prawo do wypowiadania się za pomocą «swojego pisma», będącego obrazem

ich osobowości i ich możliwości” [Lubaś, 2005, s. 103].

Opinię taką zanotował także Arkadiusz Ławrywianiec na podstawie wystąpień

uczestników Kongresu Języka Polskiego (Katowice, maj 2011 rok).

„Mówi się zatem, że młode pokolenie, jako «pokolenie sieci», szybciej niż

jego poprzednicy traci kontakt z tradycyjną polszczyzną, że młodzi ludzie nie

potrafią już czytać Sienkiewicza, Żeromskiego – nie dlatego, że są to pisarze

nieatrakcyjni, ale dlatego, że mają trudny język, skomplikowaną składnię

i że młode pokolenie wychowane na krótkich, gazetowych zdaniach z coraz

większą trudnością ogarnia wieloskładnikowe zdania polszczyzny XIX,

a nawet XX wieku” [Ławrywianiec, 2011, s. 24].

Niepobłażliwe opinie o internetowej nonszalancji i bylejakości zapisu sformuło-

wała także Ewa Rogowska-Cybulska. Sięgając do blogów i towarzyszących im komen-

tarzy, zgromadziła przykłady ilustrujące manierę posługiwania się literą x, a także

negatywne oceny tej mody ortograficznej:

„[…] niby-angielska litera x pełni funkcję znaku wspólnoty grupowej młodego

pokolenia użytkowników Internetu

29

, ewokując zapewne m.in. takie cechy

jej członków, jak kreacyjność, nowoczesność, brak szacunku dla norm

(m.in. ortograficznych). W krótkich notach blogów i w komentarzach do

not można zaobserwować z jednej strony nagromadzenie nazw z x, np. narx

buziax 4 @LL; Pozdrowka 4 all, narx, heyx, spoxik się klikalo; Hejx spx blog,

… z drugiej strony sąsiedztwo zapisów z x i ks, co pozwala zachować rozma-

itość stylistyczną na poziomie ortografii, np. Mam trochu kumpli i jest spox

dzienks proszks. Pojawiają się jednak również użycia ironiczne tych form, np.

Pozdrówka i pisz dalej TRUSKAW bo przynajmniej w dobrego humora mnie

wprowadzasz […] NAREX, DUREX, TAMPAX i te sprawy, a także metajęzy-

kowe refleksje świadczące o niechęci wobec nich: u nas akurat obowiązuje

29

Stanisław Gajda zauważa pewną prawidłowość, a mianowicie – „[…] im lepsza znajomość angiel-

skiego (już 16% Polaków zna angielski) i wyższe kwalifikacje intelektualne (wyższe wykształ-

cenie, wyższy wiek), tym mniej zapożyczeń angielskich. Pochopne wydaje się również uogólnienie

o nadużywaniu anglicyzmów przez młodzież” [Gajda, 2001, s. 56-57].

background image

29

– rzec by można – literacka polszczyzna, a nie spoxy, narxy, stshauki, bajde-

łeje; „spox” – Co to w ogóle jest?! Trafia mnie jak słyszę: dzięx, narx, spox, ox,

jush etc. Niedługo rozmowy będą wyglądały tak: hejx ziomx! Cox u Ciebiex?”

[Rogowska-Cybulska, 2007, s. 197-205].

Edward Polański, komentując z jednej strony niechęć uczniów do korzystania

z książkowych słowników normatywnych, a z drugiej – ich nadmierną wiarę w możli-

wości edytorów tekstu, które mają programy automatycznej korekty, napisał:

„Wcześniej argumentowałem, że programy te wprawdzie wskażą większość

usterek literowych i błędów, lecz nie uwzględnią wszystkich, nie rozwiążą

dylematu typu: kiedy pisać nie na żarty rozdzielnie (w znaczeniu ‘naprawdę’),

a kiedy łącznie (nienażarty) – w znaczeniu ‘żarłoczny’, tym bardziej że mogą

one wystąpić obok siebie: raz z pisownią rozdzielną, raz z łączną, np. zdanie:

Jestem nie na żarty nienażarty w znaczeniu Jestem naprawdę nienażarty

[Polański, 2005, s. 92].

Z tym głosem korespondują głosy uczestników Kongresu Języka Polskiego: 1)

o analfabetyzmie funkcjonalnym obserwowanym wśród uczniów i studentów – osoby

te wprawdzie potrafią pisać, ale nie potrafią formułować spójnych tekstów. Ich komu-

nikaty są rozchwiane, nielogiczne, przypominają komunikat SMS-owy; 2) o zmniej-

szeniu się wymagań wobec jakości szkolnych wypracowań, nastawieniu na lapidar-

ność i skrótowość wypowiadania się, a także o testowych egzaminach, które polegają

najczęściej na „uzupełnianiu kratek”; 3) o wpływie systemu oświatowego na jakość

wykształcenia Polaków – nauczyciel uczy odpowiadać na pytania testowe, nie promuje

i nie wymaga dłuższych, opisowych wypowiedzi [Ławrywianiec, 2011, s. 24-25].

Po przytoczeniu tych kilku opinii można postawić pytania: 1) Czy Polakom w XXI

wieku potrzebna jest nauka pisania?; 2) Czy Polakom potrzebne jest mozolne pozna-

wanie zawiłych norm ortograficznych języka polskiego? Można dodać, że chodzi

o Polaków-internautów, którym Władysław Lubaś przyznaje prawo do wypowia-

dania się za pomocą „swojego pisma” (por. cytowaną powyżej opinię).

Literatura

Bugajski M., 1989, Kryterium uzualne w społecznym działaniu językoznawcy, „Język Polski”,

z. 3-5, s. 214-218.

Gajda S., 2001, Współczesna polska sytuacja językowa, [w:] Najnowsze dzieje języków sło-

wiańskich. Język polski, red. S. Gajda, Opole, s. 17-63.

Jodłowski S., 1979, Losy polskiej ortografii, Warszawa.

Lubaś W., 2005, Polska pisownia w Internecie, prestiż oficjalnej ortografii i jej nauczanie,

„Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języka Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, Katowice, s.

96-108.

Ławrywianiec A., 2011, Wielka debata o języku (I), „Relacje – Interpretacje. Kwartalnik Re-

gionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej”, nr 3(23), s. 23-25.

Miodek J., 1992, O języku do kamery, Rzeszów.

Polański E., 2005, Obecna sytuacja ortografii polskiej, „Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języ-

ka Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, Katowice, s. 86-95.

Rogowska-Cybulska E., 2007, Wpływ (orto)grafii na procesy słowotwórcze współczesnej pol-

szczyzny, [w:] Słowotwórstwo i tekst, red. V. Maldjieva, Z. Rudnik-Karwatowa, Prace Slawi-

styczne 124, Warszawa, s. 197-205.

Szołtysek M., 2009, Sztikowany alfabet, „Dziennik Zachodni”, 27.11.2009, s. 29.

Woźniak O., 2009, Hcemy szczać we wszystkich kolorach, „Przekrój”, nr 41, s. 50-53.

Zdaniukiewicz A.A., 2005, Czy możliwe jest udoskonalenie ortografii polskiej?, „Język Polski”,

z. 5, s. 378-384.

background image

30

6. Natura polskiej ortografii

30

Ortografia wprawdzie nie jest częścią systemu językowego

31

, ale ma wobec niego

pewne „zobowiązania” (wobec fonetyki i fonologii, morfologii oraz etymologii). Ma

także zobowiązania wobec tradycji językowej i kulturowej. A przede wszystkim –

wobec użytkowników polszczyzny.

Kształcenie umiejętności pisania w XXI wieku (w tym – utrwalania mowy przy

użyciu współczesnej ortografii i interpunkcji) to kwestia najprawdopodobniej wymy-

kająca się spod kontroli nauczycieli. Mimo istniejącego jednolitego wzoru pisma

ręcznego dzieci polskie piszą niezbyt starannie, nieczytelnie czy nawet niechlujnie,

co wpływa między innymi na jakość ortograficzną ich tekstów. To oczywiście gene-

ralizacja. Sądzę jednak, że współcześnie nie przywiązuje się już zbyt wielkiej wagi do

estetyki pisma; w niepamięć odeszły (lub prawie odeszły) ćwiczenia kaligraficzne.

A ręce dzieci (zwłaszcza od czwartej klasy szkoły podstawowej) są przeciążone pisa-

niem długich (często zbyt długich) notatek, co w rezultacie powoduje obniżenie

jakości pisma (jego czytelności, estetyki i poprawności ortograficznej).

Od niedawna dzieci uczące się pisać mają do dyspozycji „magiczne” pióra. Ich

moc polega na tym, że błędnie napisany wyraz można wygumować, a na odzyskanym

miejscu – napisać jego poprawną wersję, w zasadzie bez śladu działań korektorskich.

Tym samym estetyki zeszytu nie obniża korektor, po zastosowaniu którego pozosta-

wała wypukła plama białego sztyftu.

Pojawia się jednak pytanie: czy i na ile pisanie ręczne jest umiejętnością przy-

szłościową. A może bardziej praktyczna byłaby umiejętność sprawnego pisania przy

pomocy klawiatury? Podobne pytania postawił Edward Łuczyński w artykule: Po co

nam ortografia i interpunkcja? [Łuczyński, 1996, s. 184-190]. Oto one: Czy mozolna

nauka pisania od pierwszych chwil pobytu w szkole, poznawanie zawiłych norm

ortograficznych języka polskiego, stosowanie skomplikowanego systemu znaków

przestankowych to coś niezbędnego Polakom w XXI wieku? Czy może lepiej z tego

zrezygnować i poszukać prostszego sposobu zapisu mowy albo jakiejś innej metody

utrwalania i przekazywania informacji? [Łuczyński, 1996, s. 184].

Artykuł Łuczyńskiego jest obroną pisma, a w zasadzie zachętą do respektowania

zasad ortograficznych

32

, ponieważ pismo pozwala utrwalić mowę, a ortografia syste-

matyzuje sposób zapisu. Polska ortografia opiera się na czterech zasadach: fone-

tycznej, morfologicznej, konwencjonalnej (uzualnej) i historycznej. W takiej też

kolejności zasady polskiej ortografii zostaną krótko przypomniane

33

.

30

Tytuł zainspirowany został tytułem rozdziału pomieszczonego w podręczniku: Kultura języka

polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja [Karpowicz, 2009].

31

Ortografia wraz z interpunkcją należą do czynników zewnętrznojęzykowych, związanych z pisemnym

utrwalaniem mowy, a nie związanych z regułami systemowymi czy zasadami rozwoju języka. Bliżej

ich rolę wyjaśnia definicja błędu zewnętrznojęzykowego podana przez Andrzeja Markowskiego:

Błędy zewnętrznojęzykowe to błędy zapisu: ortograficzne i interpunkcyjne. Są one związane ze

strukturą języka (np. zasady używania wielkich i małych liter na początku wyrazu są motywowane

względami znaczeniowymi lub składniowymi, pisownia łączna bądź z łącznikiem może być uzasad-

niona budową słowotwórczą wyrazu, stawianie znaków interpunkcyjnych ma oparcie w składni itp.),

nie naruszają jednak reguł systemowych czy też zasad rozwoju języka” [Markowski, 2005, s. 55-56].

32

Nasza pisownia opiera się na alfabecie łacińskim, uzupełnionym o znaki oddające dźwięki nieznane

łacinie. W wymyślaniu znaków dodatkowych nie postępowano konsekwentnie, np. łączono dwa lub

trzy znaki, do liter łacińskich dodawano kropki, przecinki i ogonki. Także współcześnie ten sam

dźwięk może być różnie zapisywany, np. koń, konie [Jodłowski, 1979].

33

W celu ich przypomnienia odwołuję się do artykułów Edwarda Łuczyńskiego [1996, s. 184-190]

i Danuty Krzyżyk [2004, s. 203-269].

background image

31

Zasada fonetyczna to podstawa

polskiej ortografii. Zapis czysto

fonetyczny jednak nie zawsze jest

wygodny, np. te same wyrazy mogą

brzmieć różnie w zależności od

sąsiedztwa innych wyrazów. Dlatego

warto przyjrzeć się tabeli, ujmującej

różnice w wymowie rdzennie tożsa-

mych leksemów.

Można tylko powtórzyć, że te same

wyrazy (jeść, most, w) mogą brzmieć

różnie w zależności od sąsiedztwa

innych wyrazów.

Pora zatem rozwiać wątpliwość i udzielić następującej trójskładnikowej odpo-

wiedzi: 1) Opieranie polskiej ortografii tylko na zasadzie fonetycznej może prowadzić

do dezinformacji; 2) Rozwój fonetyczny języka ma charakter ciągły. Istnieją zatem

różnice w wymowie między pokoleniami. Inaczej mówią rodzice i dzieci, dziadkowie

i wnuki. Ortografia fonetyczna musiałaby się zmieniać co kilkadziesiąt lat, żeby tę

zmienność fonetyczną oddawać; 3) Opracowanie systemu ortograficznego nie jest

łatwe i trwa zwykle długo. XVI-wieczna ortografia była podsumowaniem wielowie-

kowych prób zapisu polszczyzny.

Od początku rozwoju pisanej polszczyzny czynnik fonetyczny łączył się z zasadą

morfologiczną, która nakazuje jednolitą pisownię tych samych morfemów (bez

względu na wymowę). Jednoczesne stosowanie w pisowni zasady fonetycznej i zasady

morfologicznej często prowadzi do sprzeczności, dlatego warto pamiętać, że w więk-

szości wypadków pierwszeństwo ma zasada morfologiczna

34

, np. bez względu na

wymowę piszemy literę w w wyrazach: drzewo, o drzewie, drzew, drzewko; piszemy

literę b w wyrazach: żaba, żabka, żabi.

Przy czym te same morfemy mogą być też różnie zapisywane ze względu na różną

wymowę, podczas której ujawniają się oboczności – wtedy pierwszeństwo uzyskuje

zasada fonetyczna. Przykłady: mucha – muszka, ręka – rączka, kość – kostka,

potwierdzają różną wymowę i różną pisownię tego samego morfemu: much- : musz-,

ręk- : rącz-, kość- : kost-.

Gdy w zapisie nie wystarcza zasada morfologiczna konieczne są arbitralne

rozstrzygnięcia ortograficzne. Konieczność wprowadzenia tego rodzaju rozstrzy-

gnięć ilustrują niektóre z poniższych przykładów: 1) Przedrostki roz- i bez- piszemy

zawsze zgodnie z zasadą morfologiczną (rozgniewać, rozpocząć oraz bezbłędny,

bezczynny); natomiast 2a) przedrostek z- piszemy w większości przypadków zgodnie

z zasadą fonetyczną (spłynąć – zlecieć, stworzyć – zniszczyć); ale 2b) zgodnie z zasadą

morfologiczną w wyrazach: zsunąć, zharmonizowany, zsiniały.

34

Jednym z ciekawych zjawisk językowych jest istniejący na styku morfemów tzw. węzeł morfologicz-

ny, np. Francuzfrancuz- + -skifrancuski, będący wynikiem morfonologicznych procesów hi-

storycznojęzykowych (nakładania się morfemów), których pozostałość współcześnie (synchronicz-

nie) obserwujemy w zróżnicowanym zapisie. W Encyklopedii językoznawstwa ogólnego zjawisko to

nazywane jest superpozycją morfemów: „Zdeterminowane morfonologicznie zjawisko zatarcia gra-

nicy między dwoma bezpośrednio po sobie następującymi  morfami reprezentującymi wspólnie

złożoną strukturę morfologiczną, np. nyski (przymiotnik od Nysa), niemiecki, brzeski, starostwo.

Superpozycja morfemów najczęściej dotyczy wygłosu morfemu poprzedzającego i nagłosu morfe-

mu następującego bezpośrednio po nim: starost- + -stwo; ciąg fonologiczny będący produktem tego

rodzaju superpozycji morfemów określa się w polskiej terminologii nazwą «węzeł morfologiczny»,

np. -s-, -c-, -st- w przytoczonych przykładach” [Polański, 1999, s. 573].

background image

32

W sytuacjach trudnych, kiedy zasada fonetyczna ortografii nie godzi się z zasadą

morfologiczną, niezbędne są ustalenia arbitralne, które regulują kwestie sporne.

Kwestie takie rozstrzyga zasada konwencjonalna ortografii polskiej.

Zasada konwencjonalna dotyczy kilku zjawisk: pisowni nazw własnych

35

,

pisowni partykuły przeczącej nie. Zasada ta kształtuje się również od początku

rozwoju pisanej polszczyzny. W czystej postaci ma zastosowanie w pisowni dużych

i małych liter oraz w pisowni łącznej

i rozdzielnej. Zasada konwencjo-

nalna stosowana jest do oddzielania

spacjami pewnych odcinków tekstu

(w żywej mowie nie ma pauz pomiędzy

wyrazami wewnątrz wypowiedzenia).

W ortografii przyjmuje się zasadę, że

wyrazy piszemy osobno. Kłopot spra-

wiają morfemy, które można uznać

i za samodzielne wyrazy, i za części

innych wyrazów. Zasada konwencjo-

nalna obowiązuje w pisowni łącznej

i rozłącznej takich m.in. wyrazów

(patrz zestawienie w tabeli obok):

A zatem aby unikać błędów, należy przyswoić sobie określoną konwencję ortogra-

ficzną języka polskiego lub poznać obowiązującą pisownię poszczególnych wyrazów.

Ostatnia z zasad ortograficznych – zasada historyczna – odpowiedzialna jest za

to, że mamy po dwa (czasem trzy) znaki dla tego samego dźwięku. Uwaga ta dotyczy

wyrazów z literami rz – ż, ch – h, ó – u, które w wymowie nie są różnicowane; bez

względu na znak graficzny mówimy / słyszymy odpowiednio do przedstawionych par

liter głoski [ž, χ, u]. Z kolei litery ę, ą w większości polskich wyrazów (np. wędrować,

sędzia, kąt, kąpiel) są wymawiane dwugłoskowo jako [en, eń, on, om].

Nasuwają się dwa wnioski: 1) ortografia jest konserwatywna w stosunku do

wymowy, bo zachowuje w piśmie to, co było w mowie kiedyś w przeszłości; 2) różnica

w pisowni pozostała, mimo że zmiany w wymowie między ż i rz, u i ó zaniknęły

(co potwierdza różna pisownia tak samo brzmiących wyrazów: morze i może, każe

i karzę).

35

Jednym z pisownianych problemów jest leksem Internet / internet (w edytorze tekstów funkcjonuje

automatyczna korekta, zgodnie z którą mała litera jest zamieniana w wielką). Henryk Duda, który

temu zagadnieniu poświecił artykuł Ortograficzne kłopoty z internetem (opublikowany ponad 10 lat

temu – w 2001 roku), pisze: „Osobiście uważam, że słowo internet nie jest nazwą własną (dokładniej:

już nie jest nazwą własną) i należy je pisać małą literą” [Duda, 2001, s. 156]. Rozbieżności orto-

graficzne związane z zasadą konwencjonalną polskiej ortografii wyjaśnia kilka akapitów dalej: „[…]

mamy tu przykład bardzo szybkiej apelatywizacji nazwy własnej. Choć więc w większości wypadków

należy pisać internet, w niektórych sytuacjach duża litera ma swoje uzasadnienie, wszędzie tam

mianowicie, gdzie mowa o Internecie jako o jednej z sieci stanowiącej część ogólnoświatowej infra-

struktury informatycznej, którą tworzą także takie sieci jak AOL, Compuserv, Fidonet i setki innych.

Podobną zasadę stosujemy od dawna w naszej ortografii. Piszemy Judasz ‘jeden z apostołów’, ale

judasz ‘zdrajca’, Krezus ‘władca mitologiczny’, ale krezus ‘bogacz’ i wiele, wiele innych. Rozróżnienie

Internet ‘nazwa jednej konkretnej sieci komputerowej’ // internet ‘światowa infrastruktura informa-

tyczna’ nie wydaje się łatwe. Niemniej jednak jest logiczne i spójne z zasadami pisania nazw własnych

w ortografii polskiej” [Duda, 2001, s. 158]. Uwagę na ten temat znaleźć można także w Komunika-

tach Rady Języka Polskiego. Internet albo internet: „Słowo internet po jakimś czasie zaczęło nazywać

każdą sieć informatyczną – w tym znaczeniu jest pisane małą literą” [2001, s. 396].

background image

33

Zalety ustabilizowanej ortografii dotyczą między innymi korzystania z bogatej

spuścizny literackiej, jaką dysponuje język polski. Dzięki stabilnej ortografii jesteśmy

w stanie czytać teksty sprzed lat, sprzed wieków. Z jednej strony literatura utrwala

ortografię, a z drugiej – pomaga także w biernym opanowaniu pisowni. Tradycyjna

ortografia (z zasadami historycznymi) jest pomnikiem języka polskiego. W ortografii

jest wiele informacji o przeszłości Polski, o tym, jak mówili nasi przodkowie. Przywią-

zanie do tradycji narodowej (przejawiające się w zachowaniu zasad dawnej ortografii)

widzimy w wielu językach mających dłuższą tradycję piśmienniczą niż polszczyzna

(przykład ortografii francuskiej czy angielskiej, a także chińskiej czy japońskiej). Dla

większości Anglików czy Francuzów ich ortografia (choć niefunkcjonalna w stosunku

do żywego języka) jest warta zachowania ze względu na szacunek dla tradycyjnego

sposobu zapisu mowy. Pomocą w posługiwaniu się jednorodną formą pisma są

normy ortograficzne. Ortografia jest łącznikiem między mową a pismem, bo ustala

sposób oddania warstwy dźwiękowej języka w formie graficznej.

Ortografia polska nie jest ani lepsza, ani gorsza niż pisownie stosowane w innych

językach. Potwierdzają to wybitni polscy językoznawcy. Oto trzy opinie:

Opinia Stanisława Urbańczyka:

„Ogólnie można stwierdzić, że polska ortografia zasługuje co najwyżej na

stopień średnio trudnej, zwłaszcza dla tych, co się swobodnie posługują

wymową kulturalną. Jest tak dlatego głównie, że wymowa polska zmienia

się pod wpływem czasu nieznacznie, a od czasu do czasu usuwa się rażące

rozbieżności pomiędzy nią a pisownią” [cyt. za Polański, 2005, s. 89].

Opinia Witolda Doroszewskiego:

„Pisownia polska należy do wcale nie najgorszych, bo u podstaw jej leży zdrowa,

rozsądna zasada fonetyczna, wspólna także innym pisowniom słowiańskim.

Na przykład w języku francuskim dla oddania dwóch głosek [] w słowie vingt

(‘dwadzieścia’) używa się aż pięciu liter v, i, n, g, t, z których trzy są zbędne,

są tylko pewnego rodzaju ornamentem graficznym. A ileż takich zbędnych

liter występuje w angielszczyźnie, ile jest oprócz tego rozmaitych sposobów

wymawiania tej samej litery! Nie darmo jeden z mówców w parlamencie

angielskim nazwał kiedyś pisownię angielską klęską narodową (co sprostował

inny, mówiąc, że to klęska międzynarodowa). Możemy mieć uczucie pewnej

satysfakcji: nasza pisownia tak «klęskowych» znamion niewątpliwie nie ma.

Zresztą przyznają to i cudzoziemcy. Spotyka się np. Francuzów znających

język polski i dziwiących się, dlaczego w Polsce wciąż tak głośno o ortografii,

gdy pisownia polska jest w zasadzie ustalona” [cyt. za Polański, 2005, s. 89].

Opinia Edwarda Polańskiego:

Mimo zmiany nośników informacji (por. komunikacja elektroniczna) opano-

wanie ortografii poczytuje się dziś w kręgach kulturalnych „za świadectwo

wyrobienia językowego i wykształcenia humanistycznego. Nie ulega wątpli-

wości, że osoba kulturalna, wykształcona powinna pisać poprawnie, zgodnie

z ustalonym zwyczajem ortograficznym” [Polański, 2005, s. 87].

background image

34

Literatura

Bugajski M., 1989, Kryterium uzualne w społecznym działaniu językoznawcy, „Język Polski”,

z. 3-5, s. 214-218.

Duda H., 2001, Ortograficzne kłopoty zinternetem”, „Język Polski”, z. 1-2, s. 156-158.

Jodłowski S., 1979, Losy polskiej ortografii, Warszawa.

Karpowicz T., 2009, Kultura języka polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja, Warszawa.

Komunikaty Rady Języka Polskiego, 2001, „Język Polski”, z. 5, s. 394-400.

Krzyżyk D., 2004, Uczeń w krainie ortografii, [w:] D. Bula, D. Krzyżyk, B. Niesporek-Szam-

burska, H. Synowiec, Dziecko w świecie języka, Kraków, s. 203-269.

Łuczyński E., 1996, Po co nam ortografia i interpunkcja?, „Język Polski”, z. 2-3, s. 184-190.

Markowski A., 2005, Kultura języka polskiego. Teoria. Zagadnienia leksykalne, Warszawa.

Polański E., 2005, Obecna sytuacja ortografii polskiej, „Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języ-

ka Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, Katowice, s. 86-95.

Polański K. (red.), 1999, Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, Wrocław-Warszawa-Kra-

ków.

Saloni Z., 2011, Co w roku 2010 obowiązuje w pisowni polskiej?, „Język Polski”, z. 2-3, s. 117-

124.

background image

35

7. Czy polszczyzna powinna być ą, ę?

W alfabecie języka polskiego, wywodzącym się z alfabetu łacińskiego, mamy

kilka liter zapisywanych przy pomocy tzw. znaków diakrytycznych (ogonków – ą, ę,

kropek – ż, dż, kresek – ś, ź, ł)

36

. Tych znaków często nie stosują użytkownicy mediów

elektronicznych

37

. Nie są one także obecne w adresach stron internetowych

38

.

„Pomysł likwidacji znaków diakrytycznych lansują niektórzy dziennikarze.

Ilustrują je nawet prowokacyjnie napisane tytuły artykułów (bez ogonków):

Jenzyk Polaków, Przestańcie gnembić nas ortografią

39

” [Polański, 2005, s. 87].

Najważniejszy jest jednak utrwalony w pamięci obraz słowa. Słowo pozbawione

znaku diakrytycznego może podczas odczytywania stwarzać problemy, opóźniać

proces czytania, o czym tak pisze Edward Polański:

„Warto wspomnieć, że naruszanie zasad pisowni w mailach, SMS-ach i innych

tekstach może opóźniać tempo czytania. Jesteśmy bowiem przyzwyczajeni do

obrazu napisanych słów, a przy każdym jego zakłóceniu zatrzymujemy już

nasz wzrok. To również istotny argument przeciwko lekceważeniu błędów

ortograficznych, zwłaszcza dziś, w okresie dużego tempa życia” [Polański,

2005, s. 91-92].

Polański ilustruje nieakceptowaną praktykę opuszczania m.in. znaków diakry-

tycznych anegdotą dotyczącą korespondencji SMS-owej:

„[…] w otrzymanym SMS-ie znalazłem wiele błędów w pisowni, toteż odpi-

sałem: Nie rozumiem, napisz ortograficznie, inny SMS – z powodu błędów

– zrozumiałem dopiero po analizie. Oto on: Pot (przez t zamiast d)-3-muje

(e bez ogonka), cze, nara. Oznaczało to: Podtrzymuję [umowę], cześć, na razie

[Polański, 2005, s. 91].

Ten sam autor przestrzega przed nadmiernym zaufaniem do korektorskich możli-

wości komputerowego edytora tekstów, pisząc:

„Z kolei na stronie internetowej przeczytałem: […] podejmują się spraw, nie

parząc, że wyręczają innych. Komputer nie podkreślił wyrazu parząc, bo jest

on w jego słowniku. Po wpisaniu opuszczonej litery t otrzymamy: nie patrząc

i sens wraca” [Polański, 2005, s. 91].

36

Kwestię polskich znaków diakrytycznych na tle pisowni innych języków opisuje Bronisław Jaku-

bowski, pisząc: „[…] znaki diakrytyczne są bardzo częste w językach europejskich. W polskim

w ten sposób powstały m.in. ą, ę, ż, ź, ć, w niemieckim ä, ö, ü, w węgierskim obok ö, ü również

ő i ű, w czeskim č i ą, we francuskim ç, w portugalskim ô, w hiszpańskim ñ, w szwedzkim ä, å, ö,

w duńskim ø. Językiem wolnym od znaków diakrytycznych jest angielski, m.in. z tego względu tak

chętnie wykorzystywany w informatyce – wszystkie jego litery można wpisywać z klawiatury jednym

naciśnięciem klawisza bez używania klawiszy Alt czy Control, co znacznie przyspiesza i ułatwia

pisanie” [Jakubowski, 1999].

37

W tym miejscu warto powtórzyć pytania postawione przez Edwarda Polańskiego dotyczące poko-

lenia Y (czy nawet pokolenia S): „Rodzą się pytania, czy język elektroniczny, typowy dla młodego

pokolenia Polaków, w tym także uczniów, nie jest początkiem nowej ery w komunikowaniu się. Czy

na początku XXI stulecia nie należałoby zreformować polskiej pisowni? Czy zmiany nie powinny

objąć najpierw przede wszystkim skrótów i zapożyczeń, tak by w rezultacie ta część ortografii stała

się częścią międzynarodowego kodu językowego?” [Polański, 2005, s. 92].

38

Często podanie adresu strony internetowej, zwłaszcza przez spikerów radiowych, jest poprzedzane

komunikatem: Bez polskich znaków.

39

Chodzi o artykuły pomieszczone na łamach opiniotwórczych tygodników. Kolejno są to teksty: J.S.

Maca, 2001, Jenzyk polski, „Wprost”, nr 967, s. 72-79 oraz M. Pęczaka, Z. Pietrasika, 1997, Nowa

mowa Polaków, „Polityka”, nr 17.

background image

36

Osoby posługujące się edytorem tekstów zapewne mają świadomość występo-

wania takich błędów, które uważny czytelnik jest w stanie wyłapać tylko dlatego,

że poznał i pamięta prawidłowy obraz słowa. A przecież zastąpienie znaku

z diakrytykiem znakiem bez diakrytyku zmienia sens wyrazu, np. głównie

głownie

(mianownik głownia w znaczeniu ‘płonący lub tlący się kawałek drewna’), lęk

lek,

między

miedzy (mianownik miedza), pół

pól, przeżywania

przezywania,

sąd

sad, świąt

świat, stał

stal, też

tez (mianownik – teza). Zjawisko to

omawia i ilustruje dobitnym przykładem Edward Polański, zwracając uwagę na fakt,

że w wypadku zaniedbania ortograficznego (graficznego) możemy otrzymać zdanie

(wyraz) o zupełnie innym znaczeniu.

„Jeżeli w przykładzie Lęk paraliżuje myślenie opuścimy ogonek, otrzymamy

zdanie: Lek paraliżuje myślenie, które, nie tracąc sensu, przedstawia zupełnie

inne znaczenie” [Polański, 2005, s. 87].

W czerwcowym numerze Focusa z 2013 roku jeden z artykułów poświęcono tzw.

literówkom. W lidzie do tego artykułu uwzględniono następujące przykłady:

Kot jest za to odpowiedzialny?, sutki reformy, badania odchodów kredyto-

biorcy – przestawienie lub brak liter zmienia znaczenie słów. Zwykłe literówki

wzbudzają wesołość, zdarzają się jednak błędy, które mają ważne następstwa

i przynoszą duże straty” [Rogoziński, 2013, s. 36].

Literówki zwane także czeskimi błędami

40

czasem mogą wywoływać lekki

uśmiech, a czasem mogą być obiektem kpin

41

a nawet strat politycznych czy ekono-

micznych

42

.

O ewolucji (nie)pomijania znaków diakrytycznych

43

w polskim alfabecie (a zatem

w polskim leksykonie) pisze także Jan Grzenia w książce poświęconej komunikacji

internetowej:

„W tym miejscu należy też wspomnieć o zwyczaju, stopniowo zanikającym

wprawdzie, niestosowania polskich znaków diakrytycznych. W początkowej

fazie rozwoju Internetu w Polsce była to praktyka powszechna (wynikała

m.in. z problemów z odwzorowywaniem polskich znaków na ekranie), a tym

40

Czeski błąd – „błąd polegający na przestawieniu sąsiednich liter lub cyfr” [Sobol, 2008, s. 13].

41

„Ludzie chętnie śmieją się z wpadek innych. Literówka czy błąd ortograficzny wytatuowany na ciele

celebryty staje się obiektem kpin i polowań paparazzi. Przekonał się o tym David Beckham. […] Gdy

pojął za żonę gwiazdkę z girlsbandu Spice Girls, kazał sobie wytatuować jej imię na lewym przed-

ramieniu. Nie uczynił tego jednak w języku angielskim, lecz w hindi, bo podobał mu się indyjski

alfabet. Niestety tatuażysta słabo znał język, używany na co dzień przez 180 milionów ludzi, i wstawił

niepotrzebną spółgłoskę, przez co imię pani Beckham brzmiało Vihctoria. Błąd natychmiast został

zauważony i wywołał sensację w mediach, nawet tak poważnych jak BBC” [Rogoziński, 2013, s. 38].

42

„W grudniu 2005 roku Mizuho [japońska firma ubezpieczeniowa; M.B.] postanowiło sprzedać na

giełdzie przejętą wcześniej spółkę. Trader Mizuho błędnie wprowadził jednak do systemu trans-

akcyjnego zlecenie i zamiast oferty sprzedaży jednej akcji po 610 tysięcy jenów każda (ok. 5 tys.

dolarów), zaoferował 610 tysięcy akcji w cenie jednego jena. System giełdowy przyjął zlecenie, mimo

że liczba wystawionych na sprzedaż akcji wielokrotnie przekraczała ich rzeczywistą liczbę. Próby

anulowania zlecenia nie powiodły się i firma Mizuho szybko straciła 225 milionów dolarów” [Rogo-

ziński, 2013, s. 38].

43

Portal Onet.pl zaangażował się w akcję – Język polski jest ą, ę. W jej ramach 14 lutego 2013 roku

portal opublikował wywiad z Jerzym Bralczykiem: Blad to błąd. Gdy piszesz blednie, wychodza

brednie. W lidzie poprzedzającym tekst wywiadu autor rozmowy – Paweł Jurek – napisał: „Jesli

w internecie niedlugo znajdziemy «Pana Tadeusza» bez polskich znakow, to ja sie wcale nie zdziwie,

ale bedzie mi smutno – mowi Onetowi profesor Jerzy Bralczyk. Badania ARC Rynek i Opinia poka-

zuja, ze az 52 procent Polakow nie przyklada wagi do tego, czy pisze poprawnie, a niemal polowa

SMS-ow wysylana jest bez ogonkow i kresek” [Jurek, dostęp elektroniczny: 20.02.2013].

background image

37

samym brak polskich znaków zasadniczo nie był nacechowany lub też stanowił

przekaz ubogi semantycznie. Obecnie rezygnacja z użycia znaków rodzimych

może być przejawem określonej postawy, np. ostentacyjnego lekceważenia

reguł, a w takim razie może i powinna podlegać analizie i interpretacji prag-

matycznej” [Grzenia, 2007, s. 124].

O jeszcze innej propozycji w sprawie diakrytyków czytamy w poradniku Mówi

się Jerzego Bralczyka, który zabrał w tej sprawie głos zaniepokojony taką oto wątpli-

wością czytelnika: „Niedawno gdzieś przeczytałem o planowanej zmianie polskich

znaków – na przykład ą, ę, ż – na litery podwojone, w tym przypadku aa, ee, zz

[Bralczyk, 2001, s. 159]. Poniżej przytaczam opinię Bralczyka:

„Podwójne a czy podwójne e w zapisie były proponowane jeszcze w średnio-

wieczu, kiedy zaczęto ustalać polską grafię, to znaczy sposób zapisu polskich

głosek, których nie znała łacina. Zapis aa czy ee miał jednak wówczas ozna-

czać samogłoski długie – w odróżnieniu od krótkich: a i e. To rozróżnienie

w pisowni odpowiadało zatem różnicom w wymowie, których zresztą od

bardzo dawna już nie ma: wszystkie samogłoski w języku polskim są jedna-

kowej długości.

Dziś za zapisem głosek ę i ą oraz innych, oznaczanych literami z «ogonkami»

ś, ź, ć, ń, ż, ó, ł – przemawiają względy czysto techniczne. Żadna jednak

chęć dopasowania naszej ortografii do norm innych języków europejskich

nie doprowadzi tak łatwo do tego, o czym pan mówi [chodzi o rezygnację ze

znaków diakrytycznych; M.B.]. Jeśliby takie projekty rozważano, ja byłbym

zdecydowanie przeciwny” [Bralczyk, 2001, s. 160].

We wstępie do książki www.poradniajęzykowa.pl Edward Polański napisał:

„[…] popełniane przez piszących błędy ortograficzne prowadzić mogą niekiedy

nawet do rażących nieporozumień. Analizowane przykłady świadczą o tym,

że korzystanie z narzędzi do poprawy pisowni w komputerowych edytorach

tekstów wcale nie gwarantuje napisania bezbłędnego tekstu. Rzecz jasna, że

większość zapisów wyrazowych – nawet mimo błędnego zapisu – całkowicie

nie traci informacyjności: jeśli ktoś napisze, na przykład, ktury czy kohany,

adresat tych słów na pewno zrozumie komunikat, ale skuteczność komuni-

kacyjna tak napisanego tekstu u niektórych odbiorców może się znacznie

zmniejszyć. Nie zapominajmy bowiem, że język jest jakże często naszą ważną

wizytówką” [Polański, 2007, s. 15].

Zdaniem Małgorzaty Marcjanik – autorki podręcznika Grzeczność w komunikacji

językowej – w korespondencji elektronicznej powinniśmy zachować szczególną czuj-

ność poprawnościową.

„Jeżeli już – po rozważeniu tej kwestii – decydujemy się na wysłanie e-maila,

powinniśmy zadbać o jego szatę graficzną. E-mail jest, owszem, szybką formą

korespondencji, ale nie oznacza to, że szybko pisaną. Szybko piszący nadawca

robi błędy literowe, często ortograficzne, pomija zwykle interpunkcję i polskie

znaki diakrytyczne. Kreuje w ten sposób własny wizerunek osoby zapraco-

wanej, którą czekają wyłącznie wielkie czyny, ale nie wizerunek osoby szanu-

jącej partnera komunikacji” [Marcjanik, 2007, s. 71].

background image

38

Literatura

Bralczyk J., 2001, Poradnik językowy profesora Bralczyka. Mówi się, Warszawa.

Bralczyk J., 2013, Blad to błąd. Gdy piszesz blednie, wychodza brednie, rozmowa z prof.

J. Bralczykiem przeprowadzona przez P. Jurka, [w:] http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-

onecie/blad-to-blad-gdy-piszesz-blednie-wychodza-brednie,1,5420794,wiadomosc.html

;

20.02.2013.

Grzenia J., 2007, Komunikacja językowa w Internecie, Warszawa.

Jakubowski B., 1999, Jak to się pisze?, „Wiedza i Życie”, nr 7.

Lubaś W., 2005, Polska pisownia w Internecie, prestiż oficjalnej ortografii i jej nauczanie,

„Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języka Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, s. 96-108.

Marcjanik M., 2007, Grzeczność w komunikacji językowej, Warszawa.

Polański E., 2005, Obecna sytuacja ortografii polskiej, „Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języ-

ka Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, s. 86-95.

Polański E., 2007, Zamiast wstępu, [w:] www.poradniajęzykowa.pl, red. K. Wyrwas, Katowi-

ce, s. 13-18.

Rogoziński M., 2013, Diabeł w szczegółach, „Focus”, nr 6/213 (czerwiec), s. 36-38.

Sobol E. (oprac.), 2008, Słownik frazeologiczny PWN z Bralczykiem, Warszawa.

background image

39

background image

40

8. Pisownia nie z imiesłowami

(w zasadzie) łączna

Osoby niezainteresowane kulturą języka polskiego rzadko zdają sobie sprawę

z wprowadzania zmian w zapisie (ortografii) wybranych wyrazów języka polskiego.

Uwadze Polaków, jak sądzę, umknęła także zmiana poważniejsza, bo dotycząca

pisowni całej grupy wyrazów. Chodzi o imiesłowy przymiotnikowe zakończone na

-ący oraz -ny, -ty, -ony. Pierwszą grupę tworzą tzw. imiesłowy przymiotnikowe

czynne (niepalący, niepaląca, niepalące), drugą – imiesłowy przymiotnikowe bierne

(niezgrany, niemyty, niepocieszony).

Do 1998 roku pisownię partykuły nie z tymi imiesłowami uzależniano od

znaczenia, np. niepalący (w ogóle) oraz nie palący (w danej chwili). Rada Języka

Polskiego 9 grudnia 1997 roku uchwaliła, co następuje:

„[…] partykułę nie z imiesłowami przymiotnikowymi – czynnymi i biernymi –

piszemy zawsze łącznie, bez względu na znaczenie, tzn. z imiesłowem użytym

tak w znaczeniu przymiotnikowym, jak i w znaczeniu czasownikowym, a więc

zawsze: niepijący, niepalący, niewierzący, nienaruszony, nieoceniony, nieznany

itp. Wyjątkowo rozłącznie, podobnie jak z przymiotnikami – należy pisać party-

kułę nie w wyraźnych przeciwstawieniach, jak np.: nie pijący, ale jedzący; nie

naruszony, ale całkowicie zniszczony, oraz w strukturach przeczących takich,

jak np. ani nie kochający, ani nie kochany. W takich wypadkach również z przy-

miotnikami partykułę nie pisze się rozdzielnie; np. nie czerwony, ale zielony oraz

ani nie zielony, ani nie czerwony” [Mańczak, 2004, s. 400].

Warto w tym miejscu przedstawić szersze tło wprowadzonej zmiany, a także

wybrane komentarze językoznawcze:

„Dnia 9 grudnia 1997 roku Rada Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej

Akademii Nauk rozpatrzyła 11 propozycji zmian w pisowni polskiej przedstawio-

nych przez prof. Edwarda Polańskiego. Z tych 11 propozycji Rada zaakceptowała

tylko jedną, dotycząca łącznej pisowni partykuły przeczącej nie z imiesłowami

odmiennymi. Uczyniła to wbrew obowiązującej nadrzędnej ogólnej zasadzie

zalecającej pisownię rozdzielną we wszystkich wypadkach spornych i wątpliwych.

Rada Języka Polskiego, łagodząc nieco swe odejście od najogólniejszych założeń

pisowni polskiej, dodała, że «jeśli jednak autorowi szczególnie zależy na podkre-

śleniu czynnościowego („czasownikowego”) znaczenia zaprzeczanego imie-

słowu, może partykułę nie zapisać rozłącznie». Ta decyzja Rady Języka Polskiego

nie wywołała społecznego sprzeciwu” [Zdaniukiewicz, 2005, s. 382].

Zdaniem Jerzego Podrackiego z uchwały Rady Języka Polskiego wynikają trzy

kwestie dla dydaktyki ortografii, z których dwie (uwzględniając upływ czasu od

uchwalenia omawianej reguły) są nadal istotne: 1) na lekcjach języka polskiego

należy wprowadzać omówioną zasadę w miarę jednoznacznie, czyli bez zbędnego

zastrzeżenia, zgodnie z którym dopuszczalna jest rozłączna pisownia nie z imie-

słowem odmiennym (dla podkreślenia czasownikowego charakteru zaprzeczonego

imiesłowu); 2) należy poświęcić więcej uwagi odróżnianiu imiesłowów przymiot-

nikowych (czynnych i biernych) oraz imiesłowów przysłówkowych, z którymi nie

piszemy nadal rozłącznie (nie paląc, nie napaliwszy) [Podracki, 1998].

background image

41

Witold Mańczak, analizując wprowadzoną zmianę, zauważył, że decyzja o łącznym

pisaniu partykuły nie powinna dotyczyć wszystkich form czasownikowych.

„Uchwała ta była bardzo słuszna, natomiast trzeba ubolewać, że decyzję tę

podjęto tylko w stosunku do imiesłowów, a nie do wszystkich form czasowni-

kowych” [Mańczak, 2004, s. 400].

Autor ten zauważa, że w polszczyźnie doszło do zlania się przeczenia z formami

czasownikowymi. Podkreśla, że

„w formach czasownikowych przeczenie jest prefiksem, a nie osobnym

wyrazem […]”, dodając „[…] polszczyzna nie jest jedynym językiem, w którym

doszło do zlania się przeczenia z formami czasownikowymi w pojedyncze

słowa, ale w takich językach na ogół obowiązuje pisownia łączna, por.

słowackie nepotrebujú ‘nie potrzebują’, czeskie nebude ‘nie będzie’, górnołu-

życkie njewumrěje ‘nie umrze’, dolnołużyckie ńama ‘nie ma’, litewskie nebe-

kalba ‘już nie mówi’ czy łotewskie nevaru ‘nie mogę’” [Mańczak, 2004, s. 400].

A zatem łączny zapis przeczenia z czasownikiem czeka na akceptującą uchwałę

Rady Języka Polskiego

44

, zakładając, że taka propozycja zmiany w ogóle do Rady

wpłynie.

Zygmunt Saloni na temat opisywanej

zmiany wypowiedział się następująco:

„Bez względu na stopień restryktywności przepisów użytkownicy polszczyzny

(wykształceni!) stosują i będą wariantywnie stosować łączną i rozdzielną

pisownię nie z imiesłowami przymiotnikowymi, tak jak różnie piszą tę cząstkę

z formami odsłownika (gerundium) typu wyrzucanie” [Saloni, 2011, s. 120].

Za rozróżnianiem zapisu łącznego i zapisu rozdzielnego partykuły nie z imiesło-

wami przymiotnikowymi opowiada się także Jerzy Bralczyk.

„Przy pisowni konsekwentnie łącznej zacierają się opozycje w rodzaju wojska

niezwyciężone – takie, z którymi nie sposób zwyciężyć – i wojska nie zwyciężone

– takie, które jak dotąd (na przykład w danej wojnie) nie zostały zwyciężone.

Podzielam […] wątpliwości: bardzo trudno jest nieraz ustalić, czy cecha jest

w danym przypadku stała czy niestała. Niemniej jednak wtedy, kiedy chcemy

szczególnie podkreślić ową niestałość, doraźny, czynnościowy charakter

zaprzeczonego imiesłowu […], postuluję pisanie rozłączne: Żołnierze wracali

z wojny nie zwyciężeni, lecz zwycięscy; W pokoju mogą pozostać tylko nie palący

– osoby z papierosami proszone są o dokończenie ich palenia na zewnątrz.

Gdybyśmy w tych przypadkach napisali nie razem z imiesłowami, przeciwsta-

wiałaby się temu intuicja i logika” [Bralczyk, 2001, s. 162].

Literatura

Bralczyk J., 2001, Poradnik językowy profesora Bralczyka. Mówi się, Warszawa.

Komunikat Rady Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk, nr 1(2), 1998, s. 2.

Mańczak W., 2004, O łącznej pisowni nie z imiesłowami odmiennymi, „Język Polski”, z. 5, s. 400.

Podracki J., 1998, Pisownia partykuły nie z imiesłowami, „Życie Szkoły”, nr 7, s. 397-398.

Saloni Z., 2011, Co w roku 2010 obowiązuje w pisowni polskiej?, „Język Polski”, z. 2-3, s. 117-124.

Zdaniukiewicz A.A., 2005, Czy możliwe jest udoskonalenie ortografii polskiej?, „Język Polski”,

z. 5, s. 378-384.

44

Jak zauważył Zdaniukiewicz, nieuzasadnione wydaje się dążenie do kolejnej reformy ortografii,

ponieważ obecnie obowiązujący system ortograficzny zaspokaja potrzeby użytkowników i ponieważ

prawie wszystkie dotychczasowe reformy – oprócz reformy z 1997 roku – nie uzyskały powszechnej

społecznej aprobaty [Zdaniukiewicz, 2005].

background image

42

9. Znaki przestankowe i pauzy

Dobra interpunkcja ułatwia odbiór komunikatu. Natomiast nadmiar lub brak

znaków interpunkcyjnych komunikację zakłócają. Beata Pawlikowska, pisząc

o korekcie swojej książki Planeta dobrych myśli, zleconej Wydawnictwu G+J, tak

interpretuje między innymi rolę interpunkcji w tekście:

„Korekta w wydawnictwie G+J jest bezbłędna. Wychwyciła wszystkie braku-

jące ogonki, a następnie zalała tekst deszczem przecinków i kropek. Ale ja

lubię w interpunkcji klimaty bardziej pustynne. Przecinek uważam za narzę-

dzie artystyczne, a nie karnego żołnierza, który musi stać zgodnie z przepi-

sami. To samo zdanie ma zupełnie inną moc, zależnie od tego, czy zostanie

posiekane pięcioma przecinkami, czy ozdobione tylko jednym. Czasami na

końcu zdania nie stawiam kropki, żeby dłużej brzmiało. Przecinki i kropki

w tej książce zostały postawione i zniknięte przeze mnie, wbrew zaleceniom

korekty i na moją odpowiedzialność” [Pawlikowska, 2013, s. 224].

W zależności od stylu tekstu różnicowana jest dystrybucja dziesięciu znaków

interpunkcyjnych, o których poniżej będzie mowa: 1) przecinka, 2) kropki, 3) myśl-

nika

45

, 4) nawiasu, 5) cudzysłowu, 6) dwukropka, 7) znaku zapytania, 8) wykrzyk-

nika, 9) wielokropka, 10) średnika. Pisząc o uwarunkowanej stylistycznie dystry-

bucji znaków interpunkcyjnych, powołuję się przede wszystkim na artykuł Edwarda

Łuczyńskiego: Zróżnicowanie stylistyczne interpunkcji polskiej [1996b, s. 29-39],

fakultatywnie sięgam do innych źródeł, np. do esejów Jana Miodka poświęconych

wybranym zagadnieniom interpunkcyjnym, rozproszonych w różnych źródłach.

Przecinek i kropka występują w każdym stylu (w badaniach Łuczyńskiego anali-

zowane były teksty z takich obszarów stylistycznych, jak: drobne wiadomości prasowe,

publicystyka prasowa, proza artystyczna, literatura naukowa i popularnonaukowa).

Na pierwszym miejscu pod względem częstości występowania jest przecinek, na

drugim – kropka. Kropka najczęściej obecna jest w literaturze pięknej, a najrzadziej

– w literaturze popularnonaukowej i naukowej. Ta prawidłowość wynika z faktu, że

literatura piękna operuje najkrótszymi zdaniami (liczącymi ok. 10 wyrazów), więc

w tej odmianie stylistycznej zapotrzebowanie na kropkę jest większe.

„Inaczej jest w wypadku LPN [literatury naukowej i popularnonaukowej;

M.B.], gdzie występują średnio najdłuższe wypowiedzenia (ok. 19 wyrazów)”

[Łuczyński, 1996b, s. 34].

Warto w tym miejscu poczynić dwie uwagi praktyczne dotyczące dystrybucji

kropki w innej funkcji niż sygnał końca zdania. Pierwsza z nich dotyczy tego, kiedy

stawiamy kropkę po cyfrze. Zanim zostanie to wyjaśnione – pytanie: W którym

z podanych zdań należy postawić kropkę po cyfrze: Miałem 3 możliwości; Jest to

3 przypadek zachorowania na świńską grypę. Odpowiedź: Miałem 3 (trzy) możliwości;

Jest to 3. (trzeci) przypadek zachorowania na świńską grypę. Uzasadnienie – kropkę po

cyfrze arabskiej stawiamy, gdy cyfra ta jest zapisem liczebnika porządkowego. Zasada

ta dotyczy tylko cyfr arabskich. Potwierdza to zapis dat, np. 14.07.1777

46

. Z kolei po

cyfrach rzymskich w ogóle nie stawiamy kropek (por. zapis daty: 14 VII 1777).

45

W tym punkcie będzie także mowa o łączniku (dywizie), służącym przede wszystkim do łączenia

członów równorzędnych, np. Bielsko-Biała, flaga biało-czerwona.

46

W źródłach poprawnościowych (chodzi np. o Poradnik językowy. Piszemy poprawnie) po datach

pisanych cyframi arabskimi zaleca się kropki, przy czym pomiędzy datami dzienną a miesięczną

oraz miesięczną a roczną nie występują pauzy (w komputeropisie – spacje), np. 1.01.1996, 6.9.1994

roku, 11.11.1918 r. [Polański, 2008, s. 218].

background image

43

Druga uwaga praktyczna dotyczy skrótów od wyrażeń na przykład, i tak dalej,

i tym podobne, tak zwany, między innymi. Jerzy Bralczyk wyjaśnia sposób tworzenia

i zapisu tych skrótów następująco:

„Reguły polskiej interpunkcji zakładają, że w skrócie od wyrażenia wielowyra-

zowego, jeżeli kolejne wyrazy zaczynają się od spółgłosek, powinna być tylko

jedna kropka – na końcu całego skrótu. Dlatego w skrótach od wyrażeń na

przykład, i tak dalej, i tym podobne, tak zwany mamy jedną kropkę: np., itd.,

itp., tzw., a w skrócie od wyrażenia między innymi, gdzie drugi wyraz zaczyna

się na samogłoskę – mamy kropki po każdym wyrazie. W skrótach od nazw

wielowyrazowych kropek w ogóle nie stawiamy” [Bralczyk, 2001, s. 164].

Rola myślnika w komunikacji pisanej ujawnia się przede wszystkim w mowie

niezależnej:

– Bzdura! – zaśmiała się Kate.

– Dlaczego miało się to stać.

– Nie, nie on. Spotkałem go – skłamał.

– I przywiózł mnie tutaj [Łuczyński, 1996b, s. 34].

Pauza albo myślnik oznacza przerwę w toku mowy dłuższą niż przerwa oddana

przecinkiem. Podwojony myślnik (np. Miał talenty manualne – stwierdza Chmie-

lewska – umiał naprawić wszystko) oddziela wyrazy lub zdania wtrącone w cyto-

wany tekst. W tej samej funkcji – dla zaznaczenia w cytowanym tekście wtrąceń

pochodzących od autora przytaczającego tekst – mogą wystąpić również nawiasy,

np. Podpisywałem się pseudonimem (przybranym nazwiskiem) wprost ze wstydu, że

takie głupstwa piszę [Mizerski, 2000, s. 149].

Myślnik jest powszechny w prozie artystycznej, gdzie służy do wydzielania partii

dialogowych, tzw. mowy niezależnej. Inaczej mówiąc, jest stosowany zamiast cudzy-

słowu. Myślnik – według badań E. Łuczyńskiego – jest na trzecim miejscu (po prze-

cinku i kropce) w prozie artystycznej. Natomiast wysoka pozycja myślnika w tekstach

publicystycznych (a w zasadzie – jego nadużywanie) wynika z panującej w tym stylu

mody na ten znak interpunkcyjny [Łuczyński, 1996b, s. 34].

Uzasadnione użycie myślnika ilustrują zdania: 1) Zamek pochodzi z renesansu,

wieża – z baroku (myślnik został użyty zamiast domyślnego składnika zdania); 2)

Platyna, srebro, złoto – wszystkie te metale są bardzo cenne (myślnik został użyty

przed wyrażeniem podsumowującym szczegółowe wyliczenie); 3) Otwieram drzwi,

patrzę – Basia! (myślnik jest sygnałem czegoś niespodziewanego w toku wypowiedzi).

Obrońcą myślnika jest Jan Miodek, który tak między innymi wyjaśnia jego funk-

cjonalność w zdaniach:

„Znakiem interpunkcyjnym, który mógłby uchronić przed wieloma błędami,

jest myślnik. Chodzi mi przede wszystkim o miejsca pauz intonacyjnych,

które – nie pokrywając się z granicami składniowymi – zaznaczane są najczę-

ściej przecinkiem” [Miodek, 1983, s. 377].

Interpunkcja zerowa powinna charakteryzować takie zdania, jak Warszawa to

stolica Polski czy Wiosna to najbardziej oczekiwana pora roku. O ile postawienie

przecinka po Warszawa oraz wiosna jest nieuzasadnione, o tyle po tych wyrazach

(występuje po nich pauza intonacyjna) można się posłużyć myślnikiem, przeciwsta-

wiającym odpowiednie podmioty (Warszawa, wiosna) grupom orzeczeniowym (to

stolica Polski, to najbardziej oczekiwana pora roku).

background image

44

„Postawiony w tych miejscach przecinek w sposób nonsensowny rozdziela

główne części zdania (raczej nikomu nie przyszłoby do głowy, by postawić

przecinek w zdaniach Wrocław jest stolicą Dolnego Śląska i Szurkowski jest

polskim kolarzem wszechczasów – syntaktycznie odpowiadającym konstruk-

cjom z to ‘to jest’!)” [Miodek, 1983, s. 377].

Pisząc o myślniku, należy jednocześnie wyeksponować inny znak, często z nim

mylony, czyli łącznik zwany inaczej dywizem. Znak ten jest krótszy niż myślnik

i technicznie, aby go uzyskać podczas pisania przy pomocy edytora tekstu, nie

należy robić odstępu ani po członie pierwszym, ani przed członem drugim dwu- lub

kilkuwyrazowego połączenia, np.: 1) w wypadku łączenia członów równorzędnych

(transakcja kupna-sprzedaży), 2) w wypadku łączenia członów nazwisk wieloczło-

nowych (Pawlikowska-Jasnorzewska), 3) dla wskazania miejsca podziału wyrazów

(dzieci pięcio- i sześcioletnie), 4) w złożeniach z pierwszym członem liczebnikowym

pisanym cyfrą (1000-lecie państwa polskiego), 5) w formach fleksyjnych skró-

towców pisanych wielkimi literami (wiadomość SMS-owa, zamieszanie w PZPN-ie)

[Mizerski, 2000, s. 152].

Nawias charakteryzuje się szczególnie wysoką frekwencją w tekstach naukowych

i popularnonaukowych (trzecia pozycja; tj. ponad 48% wszystkich przykładów).

Częstotliwość stosowania nawiasu w tekstach naukowych wynika z potrzeb redak-

cyjnych. W nawiasach podawane są: dane bibliograficzne, opisy cytatów, odsy-

łacze, marginalne komentarze odautorskie i uwagi redaktorskie. Nawias jest zatem

elementem aparatu naukowego i edytorskiego. W tekstach prasowych znak ten

zajmuje piątą pozycję (środek tabeli). Natomiast w literaturze występuje najrzadziej,

nie pasuje bowiem do stylu literatury pięknej [Łuczyński, 1996b, s. 34-35].

Cudzysłów zajmuje czwarte miejsce na liście zbiorczej częstości stosowania znaków

interpunkcyjnych w tekstach publicystycznych i naukowych. Jest wyspecjalizowany

w wydzielaniu cytowanych fragmentów tekstu. W literaturze cudzysłów jest znacznie

rzadszy (ósma pozycja), jego funkcję przejmuje myślnik (mowa niezależna jest oddzielana

od narracji myślnikami). Inna funkcja cudzysłowu ujawnia się m.in. w tekstach publicy-

stycznych, ponieważ dziennikarze traktują ten znak jako wyróżnik lub środek łagodzący

w wypadku niezbyt trafnego sformułowania [Łuczyński, 1996b, s. 35-36].

Bardzo natarczywym zjawiskiem jest nadużywanie cudzysłowu w sytuacji

niezręcznego lub nieprecyzyjnego użycia słowa. Jan Miodek piętnowane zjawisko

nazywa żartobliwie grzechem przeciw 11 przykazaniu – nie cudzysłów! [Miodek,

1991, s. 210].

„Stefania Grodzieńska przesłała kiedyś red. Andrzejowi Wróblewskiemu-Ibi-

sowi wycinek prasowy z tytułem Przeszedł samego siebie – z propozycją, by

ten właśnie cudzysłów – przy formie siebie – zyskał miano interpunkcyjnego

szlagieru roku. Mnie popularna pisarka zaopatrzyła we współczesną wersję

Stepów Akermańskich Adama Mickiewicza. Ponieważ wierzę w mądrość

pouczenia Ignacego Krasickiego i śmiech niekiedy może być nauką, kiedy się

z przywar, nie z osób natrząsa, pozwalam sobie na jej przytoczenie, zwracając

– oczywiście – uwagę na cudzysłowy:

„Wpłynąłem” na suchego przestwór „oceanu”,

Wóz „nurza się” w zieloność i jak „łódka” „brodzi”

Śród „fali” łąk szumiących, śród kwiatów „powodzi”

Omijam „kolorowe ostrowy” burzanu. […]

background image

45

Może po przeczytaniu tych strof rodacy zrewidują swój stosunek do jakże

nadużywanego znaku interpunkcyjnego” [Miodek, 1991, s. 211-212].

Tendencję do nadużywania cudzysłowu ilustruje także zamieszczony w innym

źródle zestaw następujących przykładów:

„Pierwszy z nich [chodzi o cudzysłów; M.B.] widziałem w takich np. konstruk-

cjach: całatrójkaszybkowpadła”, posuwali sięjak żółwie”, zdobył bramkę

główką”, szkoła imieniaRomualda Traugutta”. Jak widzicie, lekki odcień

potoczności (trójka, wpadła), porównanie (jak żółw), termin sportowy

brzmiący tak samo jak wyraz pospolity (główka), imię i nazwisko patrona

szkoły (Romuald Traugutt) stały się pretekstem do posłużenia się cudzy-

słowem – oczywiście – absolutnie tutaj błędnym” [Miodek, 1996, s. 80-81].

Częstym problemem interpunkcyjnym (zwłaszcza w wypadku korzystania ze

źródeł merytorycznych) jest przestrzeganie odpowiedniej kolejności znaków inter-

punkcyjnych, takich jak cudzysłów i kropka. Wypowiedział się na ten temat Marian

Kucała, pisząc:

„Kropka jest znakiem interpunkcyjnym zamykającym zdania, zarazem oddzie-

lającym zdania jedne od drugich. Nie jest ona jednak tak nieodłączną częścią

cytowanego zdania, by nieumieszczenie jej w cudzysłowie było zniekształceniem

cytowanej wypowiedzi. […] Zasada: kropka zawsze po cudzysłowie jest prosta,

do zapamiętania łatwa, powszechnie stosowana […]” [Kucała, 1984, s. 384].

Dwukropek układa się dość proporcjonalnie pod względem występowania

w różnych tekstach (miejsce szóste lub siódme). Jedną z jego podstawowych funkcji

jest zapowiadanie wyliczenia (nazw przedmiotów, pojęć, czynności czy cech)

lub rozwinięcia treści (jest to zjawisko charakterystyczne dla stylu naukowego)

[Łuczyński, 1996b, s. 36-37]. W Języku polskim. Encyklopedii w tabelach [Mizerski,

2000] oprócz tych dwóch funkcji pełnionych przez dwukropek wymienionych zostało

jeszcze pięć innych. A zatem dwukropek należy postawić: 1) przed przytoczeniem

słów cudzych lub własnych, 2) przy wymienianiu tytułów dzieł, nazw (terminów)

oraz innych wyrazów, jeśli nie są inaczej wyróżnione w tekście, 3) przy wyliczaniu

członów podmiotu szeregowego występującego w liczbie pojedynczej, łączącego się

z orzeczeniem w liczbie mnogiej (np. Na wieszaku wiszą: palto, kożuch i kurtka), 4)

po wyrażeniach podsumowujących wyliczenia (ogólnie rzecz biorąc, innymi słowy),

5) przed zdaniami lub wyrażeniami zawierającymi wynik, uzasadnienie lub sprosto-

wanie treści [Mizerski, 2000, s. 148].

Dla sprawdzenia uwagi czytelnika – pytanie: W którym z dwóch pozornie iden-

tycznych znaczeniowo i formalnie zdań należy postawić dwukropek: 1) Możemy zwie-

dzić Gdańsk, Sopot i Gdynię lub 2) Możemy zwiedzić wszystkie trzy miasta Gdańsk,

Spot i Gdynię. Odpowiedź – tylko w zdaniu drugim, ponieważ dwukropek stosujemy

wtedy, gdy wyliczenie zostanie zasygnalizowane w zdaniu wyrazem o treści ogólnej,

a zatem: Możemy zwiedzić wszystkie trzy miasta: Gdańsk, Spot i Gdynię. W zdaniu

tym wystąpił wyraz o treści ogólnej – wszystkie (trzy miasta).

Ile kropek liczy wielokropek? Pozornie banalne pytanie, ale czasem stosowana

w komputeropisach liczba kropek jest dowolna (zdarzają się dwie albo cztery); nato-

miast wielokropek liczy tylko trzy kropki. Stawianie większej liczby kropek powoduje

powstanie innego znaku – wykropkowania. Wielokropek jest znakiem charaktery-

stycznym dla stylu artystycznego. Ponad połowa wszystkich wielokropków wystę-

puje w tej odmianie stylistycznej. W odpowiedzi na pytanie: jaką funkcję pełni

background image

46

wielokropek, można podać, że jest używany w funkcji: 1) rzeczywistej pauzy w tekście,

a także 2) w miejscu, gdzie urywa się jakiś ciąg myślowy czy składniowy; 3) w miejscu

pozostawionym na refleksję czytelnika, 4) dla zaznaczenia przerwanego ciągu mowy

(przykładem literackim może być zapis spowiedzi Jacka Soplicy); 5) dla zaznaczenia

żartobliwej niespodzianki w tekście, np. Spodziewali się wizyty co najmniej biskupa,

tymczasem przyjechał… kleryk.

Dzięki wielokropkowi w literaturze powstają ciągi o zróżnicowanej linii intona-

cyjnej. W literaturze naukowej wielokropek w nawiasie kwadratowym […] lub okrą-

głym (…) stosowany jest jako znak skróconego cytatu.

Stosunkowo najrzadziej używanym znakiem interpunkcyjnym jest średnik

47

. Znak

ten najczęściej występuje w literaturze – tu utrzymuje się jeszcze tradycyjna zasada

użycia średnika jako znaku dzielącego, pośredniego między kropką a przecinkiem.

Wysoką pozycję ma także średnik w stylu naukowym (siódme miejsce), co jest związane

z wykorzystaniem tego znaku w dłuższych wyliczeniach, a także w opisach bibliogra-

ficznych. Przecinek zwykle jest stawiany wewnątrz oddzielanych średnikami szeregów.

W literaturze pięknej występują znaki ekspresywno-impresywne: wykrzyknik,

pytajnik i częściowo wielokropek, mało jest cudzysłowów, ich funkcję przejmuje

myślnik, który oddziela narrację od przytoczeń. Swoistą cechą stylu naukowego jest

używanie nawiasów. Do znaków intelektualnych można w tym stylu zaliczyć nawias

i po części dwukropek. Teksty prasowe charakteryzuje interpunkcja pośrednia.

Można ją nazwać interpunkcją neutralną stylistycznie.

Interpunkcja jest motywowana względami logicznymi i językowymi (składnio-

wymi i czasem znaczeniowymi). Pewnych zasad interpunkcyjnych należy się nauczyć.

Znaki interpunkcyjne pozwalają podzielić (rozczłonkować), a w konsekwencji łatwiej

odczytać i zrozumieć zapisany tekst. Jan Miodek uważa, że zdanie: To, co mówisz,

i to, co robisz, jest zawsze słuszne, w sposób esencjonalny wyraża istotę zasad prze-

stankowania opartych na kryterium składniowym.

„Mówiąc ściślej: to granice poszczególnych zdań decydują o postawieniu

przecinka, a taki czy inny spójnik nie może mieć wpływu na nasze odruchy

interpunkcyjne” [Miodek, 2000, s. 171].

Z dystrybucją znaków interpunkcyjnych związana jest nieodłącznie zasada stoso-

wania odstępów między znakiem przestankowym a wyrazem przed nim lub po nim

występującym. Należy zapamiętać, że znaki interpunkcyjne „przytulają się” głównie

do prawej strony poprzedzających je wyrazów. Wśród takich znaków znajdują się:

kropka, przecinek, dwukropek, średnik, wielokropek, łącznik, pytajnik, wykrzyknik,

prawy nawias, górny cudzysłów; dopiero po ich postawieniu (zapisaniu) nastę-

puje pauza (odstęp), uzyskiwana dzięki wstawieniu spacji w edytorze tekstu: 1) Do

końca ich umiłował. [pauza] 2) Zawiesił głos, [pauza] żeby […]. 3) Do jego nowych

obowiązków należały: [pauza] […]. 4) Po podwórku biegały zwierzęta; [pauza] wozy

z trudem torowały sobie drogę pomiędzy nimi. 5) Fabryka produkowała silniki dwu-

[pauza] i czterosuwowe. 6) O której się spotkamy? [pauza] 7) Idź do diabła! [pauza] 8)

Znał wiele języków (angielski, niemiecki, włoski). [pauza] 9) „Pan Tadeusz”. [pauza]

47 Jan Miodek poświęcił mu szkic Zapomniany średnik. Optując za jego stosowaniem (od czasu do

czasu), posłużył się cytatem z jednego z wierszy Adama Asnyka: „«Noc zapadła; niebiosa jasne

i pogodne błyszczą się jakby modre, zamarzłe jeziora». I tu średnik – powtórzmy: znak średniej

mocy – najlepiej oddziela wprowadzające w nastrój zdanie noc zapadła od opisującego szczegóły

nocnego krajobrazu zdania niebiosa jasne i pogodne błyszczą się jakby modre, zamarzłe jeziora

[Miodek, 1996, s. 80].

background image

47

Znaki interpunkcyjne stawiane przed danym wyrazem również wymagają

(mogą wymagać) ścisłego zespolenia z następującymi po nich wyrazami. Znakami

tymi są: łącznik, lewy nawias, dolny cudzysłów. Pauza występuje z reguły przed

całym kompleksem (wyjątek stanowi łącznik), np.: 1) Pociąg zatrzymuje się

w Bielsku-Białej. 2) Znał wiele języków (angielski, niemiecki, włoski). 3) „Pan

Tadeusz”.

Znakiem, który wymaga pauzy i przed, i po sobie, jest myślnik, np. Ta praca –

moim zdaniem – była najciekawsza. Wybita szyba, odpadające tynki, spalona

podłoga – wszystko to czekało na wymianę.

Szczególnie często zapomina się o pauzie po skrócie zakończonym kropką, np.

*por.powyżej, przy czym chyba nikt nie pisze *porównajpowyżej. Piszą o tym autorzy

Poradnika językowego. Piszemy poprawnie [Kubiak-Sokół, 2008]:

„Otóż spacji nie stawia się po kropkach wchodzących w skład skrótowców

zapisywanych pojedynczymi, małymi lub wielkimi literami, np. m.in., c.o.,

k.p.a., s.a., s.l., p.n.e., A.D., D.O.C., S.A.S.E. Oddzielamy natomiast spacją skró-

cenia utartych wyrażeń, których poszczególne człony liczą więcej niż dwie

litery, np. dz. cyt., op. cit., przyp. red., prz. Chr., red. nauk., rev. ed. Brak spacji

sprawia, że powstają wieloliterowe twory, które nie poddają się rozmaitym

zabiegom edytorskim, jak np. dzielenie na końcu wiersza” [Kubiak-Sokół,

2008, s. 48].

Literatura

Bralczyk J., 2001, Poradnik językowy profesora Bralczyka. Mówi się, Warszawa.

Cegieła A., Markowski A., 1986, Z polszczyzną za pan brat, Warszawa.

Karpowicz T., 2009, Kultura języka polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja, Warszawa.

Kosek I., 2007, O jednej funkcji cudzysłowu w uzusie współczesnej polszczyzny, „Język Polski”,

z. 4-5, s. 345-351.

Kowalska A., 2002, Z historii kropki, „Język Polski”, z. 3, s. 208-213.

Kubiak-Sokół A. (oprac.), 2008, Poradnik językowy. Piszemy poprawnie, Warszawa.

Łuczyński E., 1996a, Po co nam ortografia i interpunkcja?, „Język Polski”, z. 2-3, s. 184-190.

Łuczyński E., 1996b, Zróżnicowanie stylistyczne interpunkcji polskiej, „Język Polski”, z. 1,

s. 29-39.

Miodek J., 1983, Niedoceniany myślnik, „Język Polski”, z. 4-5, s. 376-378.

Miodek J., 1991, Przez lata ze słowem polskim, Wrocław – Warszawa – Kraków.

Miodek J., 1996, Nie taki język straszny. O polszczyźnie do uczniów, Gdańsk.

Miodek J., 2000, Jaka jesteś, polszczyzno?, Wrocław.

Miodek J., 2002, Słownik ojczyzny polszczyzny, opracowanie M. Zaśko-Zielińska, T. Piekot,

Wrocław.

Mizerski W., 2000, Język polski. Encyklopedia w tabelach, Warszawa.

Pawlikowska B., 2013, Planeta dobrych myśli, Warszawa.

Podracki J., 1993, Słownik interpunkcyjny języka polskiego z zasadami przestankowania,

Warszawa.

Polański E., 2005, Obecna sytuacja ortografii polskiej, „Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języka

Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, Katowice, s. 86-95.

Polański E., 2008, Zasady interpunkcji, [w:] Poradnik językowy. Piszemy poprawnie, oprac.

A. Kubiak-Sokół, Warszawa, s. 214-252.

Sokólski K., 1984, O stosowaniu cudzysłowu zdań kilka. Dopisek autorstwa Mariana Kucały,

„Język Polski”, z. 5, s. 382-385.

Wierzbicka-Piotrowska E., 1992, Interpunkcja na co dzień, Bydgoszcz.

background image

48

10. (Nie)zbędny przecinek

Podobno jeden przecinek zadecydował o losie górników z kopalni Wujek

48

.

Dobre stosowanie interpunkcji jest zależne od dobrej znajomości składni

49

. Istnieje

na to wiele dowodów gramatycznych. Dobre stosowanie interpunkcji wpływa także,

a może przede wszystkim, na znaczenie zdania oraz tekstu.

Na początek przykład pomieszczony w poradniku Z polszczyzną za pan brat

[Cegieła, Markowski, 1986]. Otóż w pewnym telegramie z odległego miasta źle wsta-

wiono znaki interpunkcyjne. W rezultacie zamiast komunikatu: Farmerzy. Bydło

zdycha. Burmistrz zakazał mięsa jeść, otrzymano tekst: Farmerzy bydło. Zdycha

burmistrz. Zakazał mięsa jeść

50

[Cegieła, Markowski, 1986, s. 125]. Decydowanie

przez przecinek o znaczeniu komunikatu ilustrują nie tylko żarty interpunkcyjno-

semantyczne. Na przykład na podstawie zdania: Dyskusje między koleżanką, Ewą

i mną były zawsze zażarte, można wywnioskować, że dyskutują trzy osoby. Jeżeli

natomiast zrezygnujemy z przecinka między wyrazami koleżanka i Ewa, to zmienimy

sens zdania, por.: Dyskusje między koleżanką Ewą i mną były zawsze zażarte. Teraz

dyskutują tylko dwie osoby.

Podobnych obserwacji dostarcza dystrybucja przecinków w następującym zdaniu:

Ciocia Kasia, siostra mojej mamy i wujek Sylwek przychodzą dziś do nas na kolację,

z którego wynika, że na kolacji będą trzy osoby (ciocia Kasia, siostra mamy, której

imienia nie znamy, oraz wujek Sylwek). Po dołożeniu jednego przecinka otrzymamy

zdanie: Ciocia Kasia, siostra mojej mamy, i wujek Sylwek przychodzą dziś do nas na

kolację, z którego wynika, że tym razem na kolacji będą dwie osoby (ciocia Kasia,

która jest zarazem siostrą mamy, i wujek Sylwek). Podmiot szeregowy w tym zdaniu

składa się z dwóch członów (ciocia Kasia, wujek Sylwek, a siostra mojej mamy to

rozwinięte określenie, które musimy ująć w dwa przecinki).

Nieznajomość reguł interpunkcyjnych języka polskiego (a tym samym składni

warunkującej prawidłowe przestankowanie) wytyka nam – Polakom – Jan Miodek:

„Bardzo małą świadomość interpunkcyjną należy uznać za doprawdy palący

problem współczesnej normatywistyki. Na rynku wydawniczym pojawiają

się wcale nierzadko książki, także językoznawcze (!), których autorzy – co

tu ukrywać – kompromitują się brakiem elementarnej znajomości składni,

będącej warunkiem poprawnego przestankowania” [Miodek, 2002, s. 437].

48

Podaję za Edwardem Polańskim: „Mam na myśli rozkaz, jaki wydano w 1981 roku podczas pacy-

fikacji kopalni «Wujek», w której, jak wiadomo, zginęli ludzie. Niewykluczone, że niepostawienie

przecinka zadecydowało o życiu dziewięciu górników. Dowódca interweniujących sił porządkowych

pytał komendanta ówczesnej milicji, czy może użyć broni. Według dziennika sztabowego Komendy

Wojewódzkiej w Katowicach odpowiedź brzmiała: Nie, czekaj na rozkaz. Jednak wprowadzony prze-

cinek w tym zdaniu wyglądał trochę inaczej niż pozostałe. Budziło to wątpliwości, czy nie został

dopisany później. Nad tym zastanawiali się policyjni eksperci, zamówiono ekspertyzę grafologiczną.

Odpowiedź z przecinkiem lub bez przecinka: Nie, czekaj na rozkaz i Nie czekaj na rozkaz mogła

wywołać odmienne zachowanie milicyjnego plutonu. Inaczej też mogła rozkładać odpowiedzialność

za strzały, które padły w kopalni «Wujek»” [Polański, 2005, s. 94].

49

Interpunkcja w zdaniach złożonych dotyczy sposobów łączenia zdań składowych za pomocą wskaź-

ników zespolenia: wymawianiowych (intonacja, akcent, pauzy – w piśmie znaki interpunkcyjne),

wyrazowych (spójniki, zaimki).

50

Po wykładzie poświęconym interpunkcji, na którym podałam cytowany przykład, jedna ze studentek

zrewanżowała się takim oto żartem interpunkcyjno-semantycznym: Twoja stara piła leży w piwnicy,

który po modyfikacji interpunkcyjnej brzmiał: Twoja stara piła. Leży w piwnicy. I jeszcze jeden przy-

kład: Widziałem lwa, który pożarł królika, i wielu tubylców, a po modyfikacji – Widziałem lwa, który

pożarł królika i wielu tubylców.

background image

49

Jednym z powszechnych błędów jest uzależnianie przestankowania od czynników

rytmiczno-oddechowych, to znaczy podporządkowanie interpunkcji podpowiedzi:

stawiaj znak tam, gdzie głos ci się zawiesi. Należy jednak pamiętać, że pauza into-

nacyjna występuje zazwyczaj po rozbudowanych okolicznikach, tak jak w następu-

jącym zdaniu: Po zdaniu bardzo trudnego i nerwowego egzaminu (w tym miejscu

następuje pauza intonacyjna) wyjechałem w góry lub Po zakończonych rozmowach

(pauza intonacyjna) delegacja udała się na zwiedzanie miasta. W tych zdaniach

w miejscu pauzy intonacyjnej w zapisie nie powinien pojawić się przecinek, ponieważ

są to zdania pojedyncze z rozbudowanym okolicznikiem. Podobnie przecinek nie

powinien wystąpić w zdaniu z rozbudowaną przydawką, np. Sympatyczny i zawsze

uśmiechnięty Rafał (tylko pauza intonacyjna po rozbudowanej przydawce w grupie

podmiotu) poszedł z kolegami na piwo.

W książce Przez lata ze słowem polskim Jan Miodek pomieścił esej zatytułowany

Interpunkcja – szkołą myślenia. Swoją rygorystyczność w przestrzeganiu zasad inter-

punkcyjnych wytłumaczył w następujący sposób:

„Dobrze wiedzą moi studenci, że przywiązuję wielką wagę do poprawności

interpunkcyjnej, a bezmyślnie postawiony przecinek złości mnie bardziej niż

niejedno uchybienie gramatyczne czy ortograficzne. Od lat walczę ze złymi

nawykami w nauczaniu zasad przestankowania. Szczególnie denerwujące jest

mechaniczne operowanie formułami typu: stawiamy przecinek przed spójni-

kami z grupy że – który – gdy, nie stawiamy zaś przecinków przed i – lub – ani.

Trudno się nie zgodzić z twierdzeniem, że zalecenia te, zastosowane w bardzo

wielu wypowiedziach, chronią od błędów interpunkcyjnych. Z całą odpowie-

dzialnością śmiem jednak twierdzić, że wyrządzają one więcej dydaktycznego

zła niż dobra” [Miodek, 1991, s. 208].

Powszechnie znane jest prawidło: Nie stawiaj przecinka przed i. Powszechnie

powinno także być wiadomym, w jakich wypadkach przecinek przed i należy

postawić… Ale czy rzeczywiście tak jest? Jan Miodek pisze na ten temat tak:

„Reguła-dogmat o niestawianiu przecinka przed i – lub – ani powoduje

zjawisko masowego niezamykania przecinkiem zdań podrzędnych, po których

następują owe spójniki. Jeżeli na ogół nikt nie ma wątpliwości, że w wypowie-

dzeniu złożonym typu byliśmy u znajomych, którzy mieszkają przy ulicy Sien-

kiewicza, i spędziliśmy z nimi kilka godzin musi być umieszczony przecinek

przed zdaniem którzy mieszkają przy ulicy Sienkiewicza (no bo jest którzy!!),

to mało kto pamięta o zamknięciu tego zdania przecinkiem. Może nawet ten

i ów wyczuwa koniec zdania i początek następnego, ale przecież funkcjonuje

formuła-dogmat: przed i przecinka nie stawiaj” [Miodek, 1991, s. 208].

Konieczność postawienia przecinka przed i ilustruje następujące zdanie: Kupiłem

buty zimowe, które polecił mi sprzedawca, i zapłaciłem za kurs karate. Zdanie współ-

rzędne łączne brzmi: Kupiłem buty zimowe i zapłaciłem za kurs karate. Jeżeli zdanie

to rozdzielimy przy pomocy zdania podrzędnego: które polecił mi sprzedawca, to

zarówno początek tego „wtrącenia”, jak i jego zakończenie musimy „odgrodzić” prze-

cinkami. I to jest informacja najważniejsza; drugorzędną kwestią jest fakt, że po

drugim przecinku pojawia się spójnik i. Pisząc, musimy pamiętać o tym, że zdanie

podrzędne i u początku, i w zakończeniu sygnalizujemy przecinkami.

background image

50

Lepiej znaną kwestią jest stawianie przecinka przed spójnikami albo oraz i wtedy,

gdy pojawią się one w zadaniu po raz drugi, np.: 1)

Albo

przyjdziesz wieczorem

do mnie,

albo

się na ciebie pogniewam;

Albo

się spóźni,

albo

nie przyjedzie wcale

(w zdaniach tych przed powtórzonym spójnikiem postawiony został przecinek);

2)

I

wzdrygał się,

i

miał ochotę rozpocząć eksperyment; Chcieliby

i

mieć dobre stopnie,

i

nie uczyć się za dużo (obowiązuje ta sama zasada, jak w punkcie pierwszym).

W tym miejscu warto przypomnieć, że wskaźniki zespolenia mogą być: 1) poje-

dyncze (i, a, ponieważ, jeśli; jak, jaki, który, czyj, ile), 2) podwojone, czyli powtórzone:

albo – albo, i – i, ani – ani, 3) skorelowane: jeśli – to, choć – lecz, nie tylko – ale, tyle

– ile, im – tym, 4) a także zestawione: mimo że, zwłaszcza że, wskutek tego.

Ważna dla prawidłowego przestankowania jest świadomość istnienia w polsz-

czyźnie wyrażeń spójnikowych (tzw. zestawionych wskaźników zespolenia) typu:

mimo że, zwłaszcza że, jako że, które stanowią całość, dlatego nie należy ich rozdzielać,

wstawiając przecinek przed że (jak pozornie podpowiada jedna z mocno utrwalo-

nych reguł interpunkcyjnych), np. *Odczuwał ból w klatce zwłaszcza, że ostatnio

dużo palił. A nieznajomość tej kwestii (że istnieją tzw. wyrażenia spójnikowe) jest

powszechna.

Mimo tak wyraźnej reguły interpunkcyjnej rozdzielanie przecinkami połączeń

spójnikowych: mimo że, chyba że, zwłaszcza że, jako że należy do częstych błędów

(w tekstach publicystycznych, beletrystycznych, a nawet naukowych)

51

. Jan Miodek

proponuje test semantyczny, pozwalający uchronić piszącego przed błędem inter-

punkcyjnym:

„By się uchronić przed niepoprawnym postawieniem przecinka, wystarczy

zadać sobie banalnie proste pytanie […]: jaki sens miałyby np. zdania przy-

szedł mimo i że był chory czy nie zabierał głosu jako i że się na tym nie znał,

które otrzymalibyśmy, gdybyśmy rozdzielili przecinkami grupy mimo że i jako

że?! Właściwe postawienie przecinków przed mimo że i jako że pozwala na

sensowne odczytanie składowych zdań: Przyszedł, mimo że był chory; Nie

zabierał głosu, jako że się na tym nie znał” [Miodek, 2002, s. 420-421].

Warto również chwilę uwagi poświęcić zaimkowi który, wprowadzającemu zależ-

ność hipotaktyczną

52

, to jest tworzącemu zdania podrzędnie złożone. Reguła głosi,

że przed który należy postawić przecinek. Trzeba jednak pamiętać, że zaimek który

w przypadkach zależnych (np. w miejscowniku) występuje z przyimkiem (o którym,

w którym), będącym jego integralnym elementem (tak jak końcówka fleksyjna jest

integralnym elementem wyrazu, np. mam-a, mam-y; dzieck-o, dzieck-a). Jest to infor-

macja ważna z punktu widzenia interpunkcji, ponieważ w wypadku wyrażeń typu:

o którym, z którego, w którym przecinek należy postawić przed przyimkiem, a precy-

zyjniej – przed tzw. wyrażeniem przyimkowym, składającym się w tym wypadku

z przyimka i zaimka (np. o którym, w którym, a także przez którego, zza którego, przed

którym, za pomocą którego itd.).

Niewyjaśnienie tej kwestii daje efekty w postaci zdań: *Zatrzymaliśmy się na

krótki postój po, którym ruszyliśmy w dalszą podróż; *Założyła nową suknię w, której

wyglądała zjawiskowo.

51

Pokutuje wtedy zasada obowiązkowego stawiania przecinka przed spójnikiem że. A tymczasem

przecinek należy postawić przed całym wyrażeniem spójnikowym (powtórzmy: mimo że, chyba że,

zwłaszcza że, jako że).

52

W terminologii składniowej stosowany jest podział wypowiedzeń złożonych na współrzędnie

złożone (parataktyczne) i podrzędnie złożone (hipotaktyczne).

background image

51

Dla formułowania i zrozumienia zasad przestankowania niezbędne jest wyja-

śnienie wybranych pojęć składniowych (modulanty, dopowiedzenia, wtrącenia).

Należy także mieć świadomość niekonwencjonalnego użycia znaków interpunkcyj-

nych, np. inne zastosowanie kropki, użycie kilku znaków przestankowych jednocze-

śnie. W komunikacji szkolnej na pewno przydatne są informacje o sposobach zapi-

sywania dat i skrótów. Dostępne słowniki specjalistyczne pozwalają rozstrzygnąć

szereg wątpliwości interpunkcyjnych.

„W ogólnej skali wartości treść drukowanej książki jest zasadniczo ważniejsza

od korekty, ale zła korekta może bardzo szkodzić najlepszej nawet pracy.

Dotyczy to tym bardziej interpunkcji, której umiejętne stosowanie świadczy nie

tylko o znajomości elementarnej gramatyki, ale i o uporządkowaniu myśli. Jego

wyrazem powinna być uporządkowana interpunkcja” [Miodek, 1983, s. 378].

Zdaniem Jana Miodka – wielkiego admiratora poprawności interpunkcyjnej

– interpunkcja jest szkołą myślenia [Miodek, 1991, s. 209]. A dopóki odczuwamy

potrzebę posługiwania się pismem, dopóty potrzebne nam będą ortografia (por.

rozdziały 5-8) i interpunkcja (por. rozdziały 9-10).

Literatura

Cegieła A., Markowski A., 1986, Z polszczyzną za pan brat, Warszawa.

Karpowicz T., 2009, Kultura języka polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja, Warszawa.

Łuczyński E., 1996, Po co nam ortografia i interpunkcja?, „Język Polski”, z. 2-3, s. 184-190.

Łuczyński E., 1997, O trudnościach we właściwym stawianiu przecinków, „Język Polski”, z.

2-3, s. 199-204.

Miodek J., 1991, Przez lata ze słowem polskim, Wrocław-Warszawa-Kraków.

Podracki J., 1993, Słownik interpunkcyjny języka polskiego z zasadami przestankowania,

Warszawa.

Wierzbicka-Piotrowska E., 1992, Interpunkcja na co dzień, Bydgoszcz.

background image

52

11. W trosce o kulturę języka

Poliglota Robert Stiller na pytanie, ile zna języków, odpowiedział – pięć, wymie-

niając takie, jak: 1) mówienie, 2) rozumienie mówionego, 3) czytanie, 4) pisanie

i 5) tłumaczenie. Stiller mówił zatem o pięciu różnych rodzajach znajomości języka,

zauważając, że nikt na świecie nie zna swojego języka (w wypadku języka polskiego

– rodowitej polszczyzny) do końca i na wszystkie pięć sposobów [cyt. za Nagajowa,

1994, s. 28].

Badania nad polszczyzną mówioną i polszczyzną pisaną dowodzą, że istnieją

między nimi tak duże różnice (zwłaszcza w składni i kompozycji dłuższej wypo-

wiedzi), że odmianę pisaną uznaje się za drugi język, który uczeń powinien przy-

swoić w szkole

53

. Zarówno polszczyzna pisana, jak i mówiona podlegają ustawicznym

zmianom, zwłaszcza – uproszczeniom wynikającym z tendencji do ekonomii języ-

kowej. Zarówno jednak mówiona, jak i pisana odmiana polszczyzny wymagają czuj-

ności i troski poprawnościowej oraz jakości i sensowności semantycznej. Poniżej

gromadzę informacje o stylach wypowiedzi autorytetów językowych oraz o publika-

cjach polszczyźnie poświęconych, których celem jest pokazanie, że dobra znajomość

rodzimego języka pozwala nie tylko realizować cel utylitarny

54

, ale również – może

być celem samym w sobie.

Jerzy Bralczyk – autor publikacji Mój język prywatny. Słownik autobiograficzny,

tak pisze o swoim liberalnym (tolerancyjnym) podejściu do obserwowanych in statu

nascendi procesów językowych:

„Zatem przede wszystkim jestem krytykowany za nadmierną tolerancyjność.

Istotnie, jeśli są jakieś formy równoprawne w języku polskim, jakieś dwa

wzorce odmiany – cieszę się. Lubię, że są postacie i postaci, że to, że będzie

padać jest równie prawdopodobne jak to, że będzie padało. Lubię językowe

nielogiczności i to, że okręt podwodny jest częściej jednak w wodzie niż pod

wodą; że choć życiem pozagrobowym cieszymy się wszyscy, poza letargi-

kami, to tylko o pewnej formie życia tak się mówi; że choć raczej najpierw

jeden, potem drugi, to jednak jeden za drugim; że miejsce siedzące nie siedzi.

Dopuszczam cofanie się w tył i wracanie z powrotem, akceptuję realne fakty,

a nawet słuszne racje. Jestem rzecznikiem większej połowy, świadom, że jest

zawsze bardziej prawdopodobna niż idealnie równa z tą drugą, mniejszą.

Może to tolerancja trochę wygodnicka, ale zgodna z moim ludzkim charak-

terem i, co ważniejsze, z duchem języka – takim, jak go pojmuję” [Bralczyk,

2004, s. 19].

53

Wśród istotnych cech języka mówionego językoznawcy wymieniają jego spontaniczność. Z kolei

teksty pisane wymagają przemyślenia pod względem formy i treści [por. np. Wilkoń, 2000]. Kwestię

spontaniczności w potocznej (nieformalnej) komunikacji następująco wyjaśnia Kazimierz Ożóg:

„Teksty mówione, potoczne powstają zwykle na bieżąco w sytuacji mówienia bez wcześniejszego

przygotowania, bowiem nadawca nie ma po prostu czasu na głębszą refleksję nad tym, co mówi,

a zwłaszcza jak mówi. W naszych codziennych kontaktach, kiedy mówimy językiem potocznym

bądź gwarą, rzadko obmyślamy to, co mamy powiedzieć. A jeśli już to czynimy, to w sytuacjach

oficjalnych (formalnych), kiedy staramy się mówić językiem wzorowanym na polszczyźnie pisanej”

[Ożóg, 1988, s. 29].

54

Realizacja celu utylitarnego polega na przekazywaniu zamierzonej treści w inny sposób (np. łagod-

niej lub dosadniej, cieplej lub chłodniej), a także przy użyciu zróżnicowanej liczby słów, tj. jako

maksymalnie skondensowany komunikat (w myśl zasady: maksimum treści, minimum słów) lub

jako komunikat nadmiernie rozwlekły (potocznie wodolejstwo w znaczeniu ‘pisanie lub wypowia-

danie słów pustych, pozbawionych treści’).

background image

53

O powolnym i stopniowym utrwalaniu się pewnych zmian językowych

w powszechnej praktyce językowej pisze Stanisław Kania w artykule Norma językowa

jako zjawisko społeczne, ilustrując swoją opinię bardzo popularnym przykładem bier-

nikowej formy zaimka ta:

„Ale dzieje się również odwrotnie, a mianowicie to, co nie było uświęcone

powszechnym zwyczajem i wskutek tego uważane za niezgodne z normą języ-

kową, zyskuje sobie prawo obywatelstwa w języku dzięki swemu upowszech-

nieniu. Dzisiaj na przykład jesteśmy świadkami nowej odmiany zaimka ta,

polegającej na zastąpieniu formy biernika formą narzędnika . Jeszcze

piętnaście – dwadzieścia lat temu [tekst Stanisława Kani ukazał się w 1995

roku; M.B.] językoznawcy uznawali tę innowację za zbędną, dziś jednak muszą

ustąpić przed powszechnym zwyczajem językowym, ponieważ większość

Polaków tak mówi. Proponują więc następującą regułę poprawnościową:

należy jej zatem używać w tekstach pisanych oraz w oficjalnych wypowie-

dziach mówionych; biernikowa forma dopuszczalna jest przede wszystkim

w wypowiedziach potocznych” [Kania, 1995, s. 35].

Mimo zaleceń poprawnościowych opisane zjawisko obecne jest nie tylko w prak-

tyce komunikacyjnej, to jest – w mówionej odmianie polszczyzny, ale i w praktyce

pisownianej, czyli w tekstach zapisanych, których autorzy traktują tę postać zaimka

jako jedynie możliwą

55

.

Językoznawcy doceniają piękno polszczyzny u osób darzonych autorytetem,

u osób, które pielęgnują język polski. O stylu wypowiedzi ustnych i pisanych Jana

Pawła II pisali i piszą m.in. Jan Miodek, Elżbieta Laskowska

56

czy Marian Kucała. Ten

ostatni zwraca uwagę przede wszystkim na wielką estymę wobec języka widoczną

w wystąpieniach ustnych i pisemnych Papieża:

„Karol Wojtyła jako papież, poza tym, że jest poliglotą, jest «praktykującym»

miłośnikiem języka polskiego, gdyż we wszystkich jego tekstach pisanych

i wypowiedziach ustnych jest widoczna dbałość o piękno i poprawność rodzi-

mego języka. Podkreślają to piszący o Jego języku” [Kucała, 2002, s. 161].

Osobliwościami stylu Jana Pawła II zachwycał się w piątym roku jego pontyfi-

katu Jan Miodek, pisząc m.in. o jednym ze środków stylistycznych stosowanych dla

uzyskania maksymalnej ekspresji, to jest – o powtórzeniu:

„O maksymalnym natężeniu ekspresji słowa, osiągniętej dzięki zastosowaniu

powtórzeń, można też mówić w odniesieniu do najważniejszego fragmentu

homilii na placu Zwycięstwa

57

: «Człowieka bowiem nie można do końca

zrozumieć – bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca

zrozumieć – bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest

jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przezna-

czenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć – bez Chrystusa»” [Miodek,

1984, s. 174].

55

Potwierdzają to przykłady obserwowane w pracach pisemnych studentów studiów stacjonarnych

i niestacjonarnych (z reguły ci studenci są starsi niż osoby studiujące w trybie dziennym), a zatem

obecnych dwudziesto-, trzydziesto- czy czterdziestolatków.

56

O osobliwościach stylu Jana Pawła II na łamach „Języka Polskiego” dwukrotnie pisał Jan Miodek

[1984, s. 173-176 oraz 1988, s. 230-233]. Pisała o nich także w tym samym periodyku Elżbieta

Laskowska [2001, s. 20-23].

57

Homilia wygłoszona 2 czerwca 1979 roku na placu Zwycięstwa w Warszawie została także zakoń-

czona bardzo wyrazistym dla Polski w tamtym czasie życzeniem: „Niech zstąpi Duch Twój! Niech

zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi. Amen” [cyt. za Miodek, 1984, s. 174].

background image

54

Kluczem, a właściwie osią konstrukcyjną, jaką posłużył się Papież w swojej wypo-

wiedzi, jest wyrażenie przyimkowe bez Chrystusa.

„W najważniejszych swych homiliach Jan Paweł II z reguły taką formalną oś

konstrukcyjną buduje” [Miodek, 1984, s. 174].

Językowy autorytet Papieża powoduje wskrzeszanie form zamierających (np.

owszem w znaczeniu ‘co więcej, nadto, nawet’; por. Cały naród polski musi żyć we

wzajemnym zaufaniu! Owszem – musi odzyskać to zaufanie w najszerszym kręgu swej

społecznej egzystencji; Wrocław, 21 czerwca 1983) i utrwalanie form analitycznych,

uznawanych przez wydawnictwa poprawnościowe za warianty gorsze (np. na prze-

strzeni zamiast w ciągu, por. Kościół w Polsce osadzony jest na przestrzeni wszystkich

stuleci mocno i niezachwianie w tej powszechności…; Częstochowa, 5 czerwca 1979)

[Miodek, 1984, s. 175-176].

O kulturze języka debatowali kilka lat temu duchowni Kościoła katolickiego;

efektem ich obrad jest List pasterski Episkopatu Polski: Bezcenne dobro języka polskiego,

opublikowany w pierwszym numerze „Języka Polskiego” z 2010 roku. W liście tym

wymienione zostały sprzyjające kulturze języka polskiego inicjatywy ogólnopolskie

(m.in. akcja Cała Polska czyta dzieciom, plebiscyt Mistrz mowy polskiej). Na uwagę

zasługują także zacytowane w nim przemyślenia Stefana Wyszyńskiego:

„Wyrazem naszego szacunku do człowieka jest posługiwanie się mową

ojczystą, przemawianie językiem czystym, pięknym, takim, który jak czerpak

umie z myśli ludzkiej wziąć całą treść, by zamknąć ją w słowie. A co nie da się

zamknąć w słowie, będzie się obficie przelewało, tworząc więź słów z myślą

i duchem, ducha z miłością. Dopiero wtedy będzie to poezja, będzie to

kultura, będzie to słowo pożywne jak pokarm. Takie właśnie słowo potrzebne

jest współcześnie” [Wyszyński, 1979, s. 244].

Wielu wybitnych językoznawców popularyzuje język polski i rozwiewa popraw-

nościowe wątpliwości. Cykliczne audycje radiowe i / lub telewizyjne prowadzą Jerzy

Bralczyk (Słowo o słowie), Jan Miodek (Ojczyzna polszczyzna, Słownik polsko@polski),

Katarzyna Kłosińska (Co w mowie piszczy?). Jednocześnie językoznawcy zajmują się

klasyczną – książkową – popularyzacją poprawnej polszczyzny

58

. Andrzej Markowski

m.in. wydał przewodnik po polszczyźnie mówionej i pisanej zatytułowany Jak dobrze

mówić i pisać po polsku [Warszawa, 2000]. Jan Miodek opublikował m.in. Słownik

ojczyzny-polszczyzny [2002], będący pokłosiem prowadzonego przez 20 lat programu

telewizyjnego Ojczyzna polszczyzna

59

. W 2013 roku ukazała się druga część Słownika

polsko@polskiego z Miodkiem [Wrocław, 2013], będącego rejestracją cotygodnio-

wych rozmów Jana Miodka z telewidzami stacji TVP Polonia.

Porady językowe opublikował także Jerzy Bralczyk pod tytułem Poradnik językowy

profesora Bralczyka. Mówi się [Warszawa, 2001]; książka ta powstała na podstawie

programów telewizyjnych emitowanych przez stację TVP Polonia.

58

Jan Miodek jest autorem kilkunastu poradników i słowników poprawnościowych. Jerzy Bralczyk

lubi prywatnie pochylać się nad językiem polskim, czego owocem jest między innymi Mój język

prywatny. Słownik autobiograficzny [Warszawa, 2004].

59

Ojczyzna polszczyzna – program telewizyjny, który był emitowany od 9 sierpnia 1987 do 21 czerwca

2007 na antenie TVP2 i produkowany przez TVP Wrocław, autorstwa Jana Miodka i Władysława

Tomasza Stecewicza. Program prowadził prof. Jan Miodek. Była to forma krótkiego wykładu poświę-

conego wybranym problemom języka polskiego. Na początku każdego programu aktorzy związani

z Wrocławiem cytowali związane z językiem polskim fragmenty powieści, m.in. Mickiewicza,

Słowackiego itp. Program został zdjęty z anteny wiosną 2007 z powodu spadającej oglądalności

i niezbyt atrakcyjnej porannej pory emisji” [http://pl.wikipedia.org/wiki/Ojczyzna_polszczyzna].

background image

55

Bardzo znaczącą rolę w upowszechniania prawideł językowych i stylistycz-

nych pełnią współcześnie poradnie językowe (w tym poradnie internetowe). Obok

zamieszczam zdjęcie strony tytułowej internetowej poradni prowadzonej przez

pracowników Instytutu Języka Polskiego Uniwersytetu Śląskiego

60

.

Poradnie językowe prowadzą również inne uniwersytety (m.in. Katolicki Uniwer-

sytet Lubelski, Uniwersytet Gdański, Uniwersytet Warszawski) oraz wydawnictwa

(np. Poradnia językowa PWN).

Wzmiankowane poradniki (oraz liczne, które nie zostały wymienione) zachę-

cają do lepszego zapoznania się z własnym językiem, pokazują, że polszczyzna jest

warta uwagi. Na pewno posługiwanie się polszczyzną w mowie i piśmie może być

zajmujące dla samego języka, niezależnie od celów praktycznych, które dzięki dobrej

znajomości języka piszący i mówiący po polsku może osiągnąć. Obrazowo oddaje to

metafora Jana Tokarskiego, przypomniana przez Marię Nagajową:

Sens rozbioru zegarka na części nie polega na tym, żeby rozłożone części nazwać

i poklasyfikować, ale żeby poznawszy ich funkcje, ponownie złożyć zegarek. Ta

metafora skomponowana przez Jana Tokarskiego

61

odnosi się do pracy z językiem.

Poznanie jego elementów, to jest wydobycie ich z tekstu(-ów) i nazwanie ich, nie

60

W 2007 roku ukazała się książka: www.poradniajęzykowa.pl, będąca pokłosiem dwuletniej dzia-

łalności internetowej strony poradni językowej Instytutu Języka Polskiego Uniwersytetu Śląskiego.

Czytamy w niej: „Na stronie umieszczamy ponadto łącze do archiwum największej w Polsce Poradni

Językowej PWN, w którym znajduje się kilka tysięcy odpowiedzi, oraz do strony Rady Języka

Polskiego, na której znaleźć można liczne opinie i ekspertyzy językoznawców dotyczące używania

języka polskiego, a także uchwały ortograficzne” [Wyrwas, 2007, s. 21].

61

Jan Tokarski posłużył się tą metaforą w poradniku poświęconym nauczaniu gramatyki w szkole

[Tokarski, 1966, s. 20].

background image

56

jest pożyteczne, pożyteczny jest taki zabieg dopiero wtedy, gdy uczeń będzie potrafił

złożyć te elementy w całość, a w zasadzie gdy będzie potrafił z tych elementów

budować coraz to różne całości [Nagajowa, 1994, s. 9-11].

Andrzej Markowski, pisząc o rozumieniu pojęcia kultura języka, posłużył się

znamiennymi przykładami, które niech staną się puentą niniejszego rozdziału:

Nauczyciele powinni dbać o kulturę języka swoich wychowanków; Od dziennikarzy

należy oczekiwać dużej kultury języka. Tak rozumiana kultura – zdaniem autora

– jest (powinna być) cechą jednostki, grupy społecznej oraz całego społeczeństwa

[Markowski, 2008, s. 15].

Literatura

Bralczyk J., 2001, Poradnik językowy profesora Bralczyka. Mówi się, Warszawa.

Bralczyk J., 2004, Mój język prywatny. Słownik autobiograficzny, Warszawa.

Kania S., 1995, Norma językowa jako zjawisko społeczne, [w:] Norma językowa w polszczyź-

nie, red. M. Bugajski, Zielona Góra, s. 31-35.

Kucała M., 2002, Jego świątobliwość Ojciec Święty Jan Paweł II, papież, „Język Polski”, z. 3, s.

161-164.

Laskowska E., 2001, Wartościowanie w wypowiedziach Jana Pawła II, „Język Polski”, z. 1-2,

s. 20-23.

List pasterski Episkopatu Polski: Bezcenne dobro języka polskiego, 2010, „Język Polski”, z. 1,

s. 1-4.

Markowski A., 2000, Jak dobrze mówić i pisać po polsku, Warszawa.

Markowski A., 2008, Kultura języka polskiego. Teoria. Zagadnienia leksykalne, Warszawa.

Miodek J., 1984, Osobliwości stylu Jana Pawła II, „Język Polski”, z. 3, s. 173-176.

Miodek J., 1988, Osobliwości stylu Jana Pawła II (2), „Język Polski”, z. 4-5, s. 230-233.

Miodek J., 2002, Słownik ojczyzny polszczyzny, oprac. M. Zaśko-Zielińska, T. Piekot, Wro-

cław.

Miodek J., 2010, Słownik polsko@polski z Miodkiem, Wrocław.

Miodek J., 2013, Słownik polsko@polski z Miodkiem. Część 2, Wrocław.

Nagajowa M., 1994, Nauka o języku dla nauki języka. Poradnik metodyczny dla nauczycieli

języka polskiego, Kielce.

Ojczyzna polszczyzna, [w:] http://pl.wikipedia.org/wiki/Ojczyzna_polszczyzna; 24.07.2013.

Ożóg K., 1988, Autokorekta wypowiedzi mówionej, „Język Polski”, z. 1, s. 29-37.

Tokarski J., 1966, Nauczanie gramatyki w szkole, Warszawa.

Wilkoń A., 2000, Typologia odmian językowych współczesnej polszczyzny, wydanie drugie

poprawione i uzupełnione, Katowice.

Wyrwas K. (red.), 2007, www.poradniajęzykowa.pl, Katowice.

Wyszyński S. (kard.), 1979, Z rozważań nad kulturą ojczystą, Poznań.

background image

57

background image

58

12. Do Z(drobnień)…

w języku dzieci i dorosłych

Czy Polacy lubią zdrabniać wyrazy? Wydaje się, że zdrabniają, i to zdrabniają

stosunkowo często, np. mówiąc do dziecka, mówiąc o dziecku, mówiąc o kulina-

riach, zachwalając sprzedawany towar… Takie zachowanie językowe wpływa między

innymi na odbiór języka polskiego przez cudzoziemców

62

. Jak zauważa Jan Miodek,

powtarzając ten sąd za Witoldem Mańczakiem:

„[…] nadmierne używanie zdrobnień znacznie wydłuża przeciętną długość

takiego czy innego polskiego tekstu – chociażby w stosunku do tekstów

angielskojęzycznych” [Miodek, 2012, s. 402].

Bez wątpienia formą nadużywaną jest wyraz pieniążki w znaczeniu ‘pieniądze,

jako alternatywa dla pieniędzy’, a nie jako określenie monet o niskim nominale.

Zdrabniane są także nazwy kulinarne: masełko, ziemniaczki, kotlecik, bigosik, chlebek,

chlebuś, herbatka, kawusia itd. Niektórych derywatów (zdrobnień, spieszczeń i zgru-

bień – augmentatiwów) broni Jerzy Bralczyk, pisząc:

„Moim zdaniem zdrobnienia nie świadczą o tym, że nasz język jest «niepo-

ważny», ale raczej o tym, że jest bogaty. To samo zwierzę możemy nazwać

tyloma wyrazami: zdrobniale – pieskiem, pieseczkiem, psiakiem, psiną, psinką,

albo zgrubiale – psiskiem…” [Bralczyk, 2001, s. 91].

Zdrobnienia kulinarne autor wyjaśnia następująco:

„Przekupki już dawno odkryły, że zdrabniając nazwy zachwalanych przez

siebie produktów, skuteczniej zyskują sobie klientelę

63

. Zwyczaj ten przejęli

kelnerzy, którzy osobom odwiedzającym restaurację starają się zdrobnie-

niami «uapetycznić» oferowane potrawy” [Bralczyk, 2001, s. 91].

Zdrobnienia

64

opanowały język w branżach usługowych i w mediach, manierycznie

wręcz atakując klientów i masowego odbiorcę. Groteskowo brzmią zdrobnienia

wynotowane przez Jana Miodka: paczusia (‘paczka pocztowa’), pociążek (‘pociąg’),

miejscóweczka, wyniczki, moczyk [Miodek, 2012, s. 402]. Zdrobnienia są obecne także

w zachowaniach językowych nauczycieli, zwłaszcza w wypadku dziecięcych imion.

„W zachowaniach językowych nauczycieli (np. w sposobach nawiązywania

i podtrzymywania kontaktu z uczniami, w formach etykiety językowej), prze-

jawia się zróżnicowana kompetencja komunikacyjna oraz poziom kultury

słowa. I tak używanie form adresatywnych ty + imię (często w formie zdrob-

niałej, zwłaszcza w klasach młodszych), zwrotów fatycznych typu kochane

62

Cudzoziemiec może odebrać język polski jako miękki i pieszczotliwy. Informację o tym znajdziemy

m.in. w książce Swego nie znacie… czyli Polska oczami obcokrajowców: „Polskie zdrobnienia to cecha,

która pozwala stopniować miłość. W Polsce nawet największe na świecie słowo, czyli wszystko,

można jeszcze zdrobnić. Wszyściutko. Wszyściusieńko. To nie jest infantylne. To chęć złagodzenia

twardej rzeczywistości. Świadczy o dużej fantazji. To jest piękna rzecz” [Fibiger, 2010, s. 27].

63

Jan Miodek z kolei o handlowych sposobach komunikacji tak pisze: „W sklepach i sprzedawcy,

i kupujący mówią o mleczku, śmietance, kefirku, maślaneczce, masełku, serku, chlebusiu i bułeczkach,

podobnie w kawiarniach i restauracjach, gdzie są jeszcze kawusie, ciasteczka, koniaczki, wódeczki,

setuńcie, piwka, herbatki i soczki, w pociągach mamy bileciki i miejscóweczki, u fryzjerów – przedzia-

łeczki, fryzurki, grzyweczki i ondulacyjki, a wszędzie – w domu, w pracy i na ulicy – jednym z najbar-

dziej natarczywych słów są od lat pieniążki […]; pluralne pieniążki funkcjonują raczej w znaczeniu

‘fundusze, zasoby pieniężne’” [Miodek, 2000, s. 67].

64

Często funkcjonują w języku polskim w zestawieniu z wulgaryzmami na zasadzie komplementarności.

background image

59

dzieci, kochani, świadczy o dostrzeganiu przez uczącego osoby wychowanka

i próby skracania dystansu między nim a sobą” [Synowiec, 1999, s. 116].

Zdrobnienia są charakterystyczne dla języka nianiek, którym posługują się

najczęściej osoby kontaktujące się z małym dzieckiem (rodzice, dziadkowie, ciocie,

wujkowie, starsze rodzeństwo i inne osoby okazjonalnie opiekujące się dzieckiem).

W literaturze polskiej język nianiek nazywany jest także językiem: opiekuńczym,

piastunek, dziecięcym, dodziecięcym (w terminologii angielskiej – mother tongue

65

).

Na język ten składają się wyrazy używane przez dorosłych w kontaktach języko-

wych z małymi dziećmi. W większości przypadków przekazywane są one z pokolenia

na pokolenie. Są to słowa oznaczające: części ciała, czynności wykonywane przez

dzieci, jedzenie i napoje, zwierzęta domowe, najbliższe otoczenie dzieci i przed-

mioty w nim występujące, krewnych, podstawowe cechy (np. dobry – zły), nazwy

gier i zabaw… Słownictwo tego języka bazuje na onomatopejach: hau, brum, bach,

ała, cik, a także – na prostych jednosylabowcach: am, be. Leksykę tego języka współ-

tworzą również wyrazy złożone z dwóch identycznych lub niemal identycznych

sylab: mama, tata, sisi, ziaziu. Są w nim nawet czasowniki myju-myju, buju-buju, na

wzór których dzieci tworzą własne, np. pisiu-pisiu.

Czy powinniśmy mówić do dziecka po dziecinnemu? Na ten temat panują różne

opinie. Trzeba przede wszystkim ustalić, co znaczy „po dziecinnemu”? Czy używanie

zdrobnień, spieszczeń i neologizmów mieści się w kategorii „po dziecinnemu”?

To nie szkodzi, że w stosunku do dziecka częściej używamy zdrobnień (np. Chodź,

umyjemy rączki), to czasem nawet pomaga, bo rączka ma odmianę bardziej regularną

niż ręka, co jest ułatwieniem dla dzieci, ponieważ one bardzo skrzętnie i skutecznie

omijają trudności fleksyjne. Różne zdrobnienia (osiołek, zwierzątko, myszka) sprawiają,

że zredukowane zostają paradygmaty fleksyjne i alternacje [Smoczyńska, wywiad].

W kontaktach z dziećmi spieszczamy i zmiękczamy wymowę, np. A ćo to, moje

słonećko jąćki śobie pobludziło. Gdyby ktoś tak mówił do dziecka cały czas, to utrud-

niałby mu naukę języka. Ale zwykle tak zagadują do niemowlęcia babcie i ciocie

(i tylko od czasu do czasu). Takie zachowanie językowe jako wyraz czułości raczej nie

szkodzi. Używamy słów z języka dziecka lub tworzonych na ich podobieństwo, np.

Marysia pójdzie lulu (’spać’).

Język nianiek występuje we wszystkich kulturach. Jest to rodzaj języka środowis-

kowego (podobnie jak np. gwara uczniowska), służy ekspresji emocjonalnej i stwarza

nić porozumienia między jej użytkownikami; jest to też pomost do mowy dorosłych.

Jak obcokrajowiec zapyta nas o drogę, to nie powiemy: Pójdzie pan ulicą równo-

ległą do głównej alei i skręci w trzecią przecznicę za szkołą. Tylko jak najprościej

opiszemy mu drogę. Podobnie upraszczamy język, kiedy zwracamy się do dziecka.

Jak mówimy zatem do dziecka? Zazwyczaj zwracamy się do niego w trzeciej osobie:

Mama teraz da Jasiowi pić i Jaś będzie ładnie pił. Nie używamy zaimków. Mówimy:

O, piłka! Rzuć piłeczkę. Podnieś piłeczkę, prezentując w ten sposób różne formy

gramatyczne tego samego wyrazu [Smoczyńska, wywiad].

Często do niemowlęcia mówimy bardziej skomplikowanym językiem. Później, gdy

dziecko zdradza pierwsze oznaki rozumienia, używamy najprostszych struktur. Do

dwulatka powiemy: O, piesek ! Nie powiemy natomiast: Zobacz, jamnik szorstkowłosy.

65

Taki język nosi też nazwę baby talk. Określenie mother tongue przyjmuje dwa znaczenia: 1) język

ojczysty, 2) język matczyny. Inne określenia: motherese tongue w tłumaczeniu ‘zmatczały język’,

a także caretaker speech – tą odmianą języka posługują się wszyscy mający kontakt z dzieckiem

(rodzice, dziadkowie, opiekunowie) [Richards, Platt, Platt, 1993, s. 45].

background image

60

Sami czujemy, kiedy już możemy powiedzieć jamnik. Zwykle w pewnym okresie my

dorośli używamy równolegle form standardowych i form z języka nianiek. To umoż-

liwia dziecku przechodzenie z jednego kodu na drugi, np. To jest muu? Tak? To jest

mu? Krówka to jest? Tak?; Jesteś aja dziewczynka! Ajka jesteś! Tak? Grzeczna jesteś?

Przestróg o nieużywaniu języka nianiek udzielają logopedzi. Ponieważ dzieci

z opóźnioną mową bardzo chętnie posługują się językiem nianiek, np. trzylatek

mówi: Jaja pi lulu. Jaś tu bam. Logopeda sądzi, że to matka daje dziecku niewła-

ściwy wzór. Tymczasem, gdyby dziecko (o opóźnionym rozwoju mowy) nie miało

okazji słyszeć takich „uproszczonych” wyrazów, to w ogóle by nie mówiło. Brak

języka upośledza rozwój w wielu dziedzinach. Dzięki językowi nianiek dziecko może

tworzyć pojęcia (nawet jeśli określa je po dziecinnemu). Język nianiek to proteza,

dzięki której dziecko… uczy się składni, buduje nawet złożone zdania. Jest to bardzo

dobra proteza. Nie można dziecka jej pozbawić i czekać, aż za trzy lata zacznie mówić.

Słowa typu am-am, be, lulu, papu funkcjonują w polskiej odmianie języka nianiek już

od stuleci. Leksyka ta z pewnością będzie wykorzystywana przez następne pokolenia.

Językoznawcy przestrzegają przed nadużywaniem zdrobnień w codziennej komu-

nikacji; np. Witold Mańczak podkreśla, że nie potępia zdrobnień, jednak…

„Jednak co innego nazwać małą wieś wioską, a co innego nazwać wioską

każdą wieś. Co innego kiedyś tam żartem powiedzieć bilecik, a co innego, gdy

konduktor przechodząc cały pociąg w każdym przedziale żąda bilecików do

kontroli” [cyt. za Miodek, 2000, s. 67].

A zatem – ostrożniej ze zdrobnieniami – nie tylko ze względu na ich infantylność,

ale także – ze względów ekonomicznych, co także wyjaśnia Witold Mańczak:

„Jeżeli zaś chodzi o aspekt praktyczny, należy zwrócić uwagę na to, że już

obecnie tekst polski zawiera więcej sylab niż tekst angielski, co nie jest zjawi-

skiem korzystnym: zużywa się więcej czasu na mówienie i słuchanie, na

pisanie i czytanie, nie mówiąc już o kosztach produkcji książek oraz koszcie

budowy i utrzymywania pomieszczeń do ich przechowywania. Jeśli zaś za

naszych czasów infantylizacja polszczyzny nie ulegnie zahamowaniu, jeśli

jeszcze więcej zdrobnień wyprze wyrazy niezdrobniałe, stosunek między

tekstem polskim a angielskim stanie się jeszcze bardziej niekorzystny dla

naszego języka” [cyt. za Miodek, 2000, s. 68].

Literatura

Bralczyk J., 2001, Poradnik językowy profesora Bralczyka. Mówi się, Warszawa.

Fibiger J., 2010, Swego nie znacie… czyli Polska oczami obcokrajowców, Warszawa.

Miodek J., 2000, Jaka jesteś, polszczyzno?, Wrocław.

Miodek J., 2012, Szaleństwo zdrobnień trwa!, „Język Polski”, z. 5, s. 402.

Richards J.C., Platt J., Platt H., 1993, Dictionary of Language Teaching and Applied Linguis-

tics, Harlow, Longman.

Smoczyńska M., 2012, Droga do słowa. Rozmowa z prof. Magdaleną Smoczyńską, rozmawia

Martyna Bunda, „Niezbędnik Inteligenta. Polityka. Wydanie specjalne. O języku w mowie

i piśmie”, nr 11, s. 48-52.

Smoczyńska M., Mowa dziecka, rozmawiała H. Bartoszewicz, [w:] http://www.edziecko.pl

/rodzice/1,79362,2765920.html; 20.02.2012.

Synowiec H., 1999, Język polski w szkole, [w:] Polszczyzna 2000. Orędzie o stanie języka na

przełomie tysiącleci, red. W. Pisarek, Kraków, s. 115-129.

background image

61

Zakończenie

Musimy zaakceptować nową sytuację – sytuację zmiany polszczyzny. Współcze-

śnie pozostajemy stale pod presją komunikacyjną, bo funkcjonujemy w „cywilizacji

sieci”.

„Ale też powinniśmy zdawać sobie sprawę, że coś gubimy, być może bezpo-

wrotnie, podążając za najnowszymi tendencjami, że narastają zjawiska nega-

tywne, ponieważ młode pokolenie Polaków po prostu przestaje sprawnie

pisać. Może jeszcze nie wszyscy, może jest to jeszcze zbytnie uogólnienie, ale

tendencja wydaje się wyraźna” [Ławrywianiec, 2011, s. 25].

Jeden ze szkiców w poradniku Mówi się Jerzego Bralczyka nosi tytuł Po co są języ-

koznawcy? Korespondent (ponieważ poradnik ma strukturę dialogową – profesor

odpowiada na pytania czytelników) zadał następujące pytanie:

„Po co kształcimy nauczycieli języka polskiego, po co są językoznawcy, jeżeli

od nich nic nie zależy?! Zamiast sięgać po poradniki językowe pójdę na rynek,

bo tam będę mógł posłuchać wielu ludzi – jak mówi większość, jak kształtuje

się przyszłość naszego języka” [Bralczyk, 2001, s. 12].

Zdaniem J. Bralczyka, poproszonego o odpowiedź na ten zarzut, nie należy języ-

koznawców traktować jako policji językowej, ale nie można także we wszystkim, co

dotyczy języka polskiego, ulegać presji społecznej.

„Niestety, ważne kryterium poprawności językowej – kryterium stopnia

rozpowszechnienia danej formy – można doprowadzić do absurdu, ale

w istocie językoznawcy nie są policją językową. Nie mogą stosować restrykcji

ani też bezwzględnie wymagać, aby mówiło się inaczej niż właśnie… się mówi!

A ludzie mówią tak, jak mówią, ponieważ stosują się – świadomie lub nieświa-

domie – do różnych wzorów językowych” [Bralczyk, 2001, s. 12].

Za upowszechnieniem lingwistyki edukacyjnej, integrującej obszary objęte bada-

niami przez psychologię, pedagogikę, psycholingwistykę, socjolingwistykę, kulturę

języka, lingwistykę normatywną, logopedię i metodykę nauczania, opowiada się

Marceli Olma.

„Celem nadrzędnym edukacji lingwistycznej jest nie tyle uczenie języka

(gramatyki), ile wspomaganie, przyspieszanie oraz intensyfikacja jego akwi-

zycji” [Olma, 2001, s. 282].

Z opinią tą polemizuje Ireneusz Bobrowski, relacjonując stanowisko Rady

Naukowej Instytutu Języka Polskiego PAN w Krakowie:

„Nie można jednak całkowicie wyeliminować z edukacji szkolnej podsta-

wowych wiadomości z gramatyki języka polskiego, szczególnie zaś zrębu

pojęciowego tzw. gramatyki tradycyjnej. Gramatyka tradycyjna bowiem,

która różni się od najnowszych modeli języka tym, iż jej kategorie zmieniają

się nie rewolucyjnie, ale ewolucyjnie, jest stałym składnikiem kultury naro-

dowej, a pewne jej kategorie są składnikami kultury europejskiej. Nie sposób

zatem wyobrazić sobie szkoły, która nie zapoznaje ucznia z pojęciami zako-

rzenionymi w kulturze (takimi jak podmiot, orzeczenie, zgoda, rząd, zdanie

nadrzędne, podrzędne, podmiotowe). Te zresztą pojęcia są wykorzystywane

w życiu codziennym kulturalnego człowieka, np. w trakcie nauki języków

background image

62

obcych czy podczas przypominania sobie przepisów ortograficznych lub

przyswajania treści zawartych w popularnych słownikach polskich i obco-

języcznych. Znajomość tych pojęć jest przeto podstawowym warunkiem

rozumnego używania języka polskiego” [Bobrowski, 2001, s. 285-286].

W zakończeniu relacji Bobrowski podkreśla, że zgodnie ze standardami egza-

minacyjnymi uczeń powinien umieć przeprowadzić wyczerpujący rozbiór logiczny

i gramatyczny wypowiedzeń.

„Jest to warunek podstawowy prawidłowego funkcjonowania standardów

wymagań egzaminacyjnych

66

. W przeciwnym razie wiedza gramatyczna,

która jest – jak już podkreśliliśmy – wiedzą kulturową, zostanie ze szkół

usunięta” [Bobrowski, 2001, s. 286].

Przedłożona do lektury książka Od A(lfabetu) do Z(dronień) jest zbiorem szkiców

o wybranych zagadnieniach językowych: fonetycznych, poprawnościowych (orto-

graficznych i interpunkcyjnych), słowotwórczych i semantycznych. Jej celem jest

wyczulenie na ważne dla lingwistycznej edukacji elementarnej kwestie ortofo-

niczne i ortograficzne, na istnienie w obrębie językoznawstwa różnych stanowisk

badawczo-interpretacyjnych, na konieczność ciągłego (do)czytywania różnego typu

lektur i wykształcenia pewnego dystansu wobec tego, co nowe w dydaktyce, ale co

nie zawsze jest czy musi być – dopracowane i w rezultacie – dobre dla dziecka

67

.

W młodym pokoleniu należy umacniać poczucie wartości językowego dziedzictwa.

Z tak utrwalonym poczuciem wartości języka ojczystego młody człowiek pójdzie

dalej przez życie, wnosząc poczucie wartości polszczyzny do większej wspólnoty

i w jej ramach je pielęgnując.

Literatura

Bobrowski I., 2001, Stanowisko Rady Naukowej IJP PAN w Krakowie w sprawie standardów

wymagań egzaminacyjnych, „Język Polski”, z. 4, s. 285-286.

Bralczyk J., 2001, Poradnik językowy profesora Bralczyka. Mówi się, Warszawa.

Ławrywianiec A., 2011, Wielka debata o języku (I), „Relacje – Interpretacje. Kwartalnik Re-

gionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej”, nr 3(23), s. 23-25.

Olma M., 2001, Język – edukacja, edukacja – język, „Język Polski”, z. 4, s. 282-285.

Synowiec H., 2003, Kultura języka w świadomości uczniów – próba diagnozy, konsekwencje

dydaktyczne, [w:] Horyzonty edukacji językowej, literackiej i kulturowej, red. R. Mrózek,

Cieszyn, s. 113-120.

66

Konieczność wypracowania standardów egzaminacyjnych wynika z faktu wielości programów

nauczania języka polskiego i wielości podręczników (dostosowanych do tychże programów).

Podstawa programowa, z którą powinny się zgadzać akceptowane przez MEN programy, jest

niezwykle ogólna, hasłowa, dlatego niewiele programów nie spełnia warunku zgodności. „Z nadzieją

– jak pisze Ireneusz Bobrowski – zatem przyjęliśmy zapowiedź wypracowania standardów egzami-

nacyjnych. One bowiem w tym stanie rzeczy mogłyby zapobiec powstawaniu programów niekon-

kretnych, pisanych przez niedoświadczonych pedagogów” [Bobrowski, 2001, s. 286].

67

Helena Synowiec, pisząc o randze języka polskiego, podkreśla: „[…] jak wynika z obserwacji szkolnej

rzeczywistości – ranga języka polskiego, jako przedmiotu nauczania, w ostatnich latach znacznie

się obniżyła. Obniża się również stopień poprawności językowej – wykroczenia przeciw normie

językowej nie są w przekonaniu przeciętnych użytkowników polszczyzny istotne, jeśli wypowiedź

jest zrozumiała dla odbiorcy. Wynika to z uwarunkowań cywilizacyjnych, których konsekwencją

jest zmiana hierarchii wartości – dominują wartości utylitarne, pragmatyczne, styl życia «na luzie»,

bezkrytyczne uleganie modzie (także językowej). Niepokojącym zjawiskiem jest także wulgaryzacja

języka (nie tylko młodego pokolenia)” [Synowiec, 2003, s. 113].

background image

63

Małgorzata Bortliczek: Od A(lfabetu) do Z(drobnień).

Tuzin szkiców o języku

(Recenzja dla wydawnictwa)

Praca z dziedziny językoznawstwa (polonistyki) przedstawia i poddaje analizie

kilka aktualnych i istotnych problemów związanych z używaniem języka, i to nie

tylko w komunikacji szkolnej (lekcyjnej). Skierowana jest zarówno do węższego

kręgu odbiorców, którzy na co dzień komunikują się z dziećmi i młodzieżą (aktu-

alni lub przyszli nauczyciele, wychowawcy, ale też rodzice), jak i do wszystkich tych,

którzy zauważają błędy językowe popełniane przez społeczeństwo i sami starają się

ich unikać.

Praca nie jest podręcznikiem ani rozprawą naukową. Nie ujmuje kwestii

kompleksowo, nie obejmuje całego systemu języka. Wręcz przeciwnie – zajmuje

się wybiórczo kilkoma tematami dotyczącymi stanu polszczyzny kulturalnej, ewen-

tualnie – aspirującej do tego określenia. Jej celem jest zwrócenie uwagi na nieraz

pomijane aspekty kultury języka, a także interpretacja stanowisk znanych języko-

znawców, autorytetów, a więc użytkowników języka, których opinie i sposób wyra-

żania się uznawane są za normotwórcze. Z drugiej strony wskazuje na bylejakość

tekstów, które pojawiają się w komunikacji ogólnospołecznej (w mediach, nawet

w podręcznikach i w tekstach dla dzieci) i które – pomimo popełnianych w nich

błędów – kształtują język najmłodszej generacji Polaków. Do piętnowanych przez

autorkę pracy uchybień należy m.in. niedbałe obchodzenie się z potoczną i fachową

terminologią lingwistyczną i niewłaściwa interpretacja pojęć.

Jak zostało zasygnalizowane w tytule i jak dowiadujemy się z samego spisu treści,

autorka rozpoczyna swoje rozważania od poziomu dźwiękowego (fonetycznego

i fonologicznego) języka, by następnie wskazać na jego powiązanie z ortografią

(grafią), która – jak wiadomo – nie wchodzi w system języka, ale jest z nim związana

bardziej, niż mogłoby się wydawać. Porusza się więc między mówieniem a pisaniem,

między produkcją a odbiorem tekstu. Do cytatów ze wspomnianych źródeł (Bral-

czyk, Bugajski, Dunaj, Gajda, Kucała, Kurek, Lubaś, Markowski, Miodek, Nagórko,

Polański i in.) dodaje własny komentarz, który łączy, poszerza i wyjaśnia prezento-

wane stanowiska. Ocenić należy obiektywność przedstawianych zagadnień – słowo

mają zarówno językoznawcy prezentujący stanowisko tradycjonalistyczne, jak

również ci, którzy przychylni są uzusowi.

Praca napisana jest w sposób ciekawy, popularny, co nie obniża jej walorów

naukowych. Lekturę ułatwia przejrzysta struktura rozdziałów, skrupulatnie podana

literatura fachowa.

Opiniowaną pracę oceniam pozytywnie i polecam do druku.

Doc. PhDr. Irena Bogoczová, CSc.

Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Ostrawskiego, Republika Czeska

background image

64

Recenzja wydawnicza książki Małgorzaty Bortliczek

Od A(lfabetu) do Z(drobnień). Tuzin szkiców o języku

Język jest zjawiskiem społecznym, mającym szerokie zastosowanie komunika-

cyjne. Powszechnie wiadomo, że jest także jednym z najważniejszych składników

kultury i tradycji, bez którego jednostka ani społeczeństwo nie są w stanie funkcjo-

nować w sposób pełny, wartościowy, twórczy i efektywny. Wiedza ta jednak w prak-

tyce (co nietrudno zauważyć) w różny sposób jest uaktywniana.

Cechy języka ulegają ciągłym przekształceniom nie tylko wskutek transformacji

społecznych, ale również – wskutek spontanicznych działań uczestników komuni-

kacji na różnych poziomach wymiany komunikatów.

Jedną z cech języka jest jego elastyczność, która stwarza możliwość wchłaniania

przez polszczyznę standardową różnych stylów (głównie potocznego), mód, wzorców

i elementów stosowanych jako narzędzia szeroko rozumianej gry komunikacyjnojęzy-

kowej. Efektem tych działań jest m.in. próba obalania reguł, zasad i norm wpisanych

w ciągłość i rozwój języka, uznawanych przez użytkowników języka jako utrudnienia

komunikacyjne lub zbyteczny zbiór ograniczający tempo przekazu informacji, kompli-

kujący ich działanie i nadmiernie zaprzątający ich uwagę. W kontekście tego zjawiska

szczególnego znaczenia nabierają głosy językoznawców. Ich apel dotyczy wypraco-

wania form i strategii dbania o język w celu podtrzymania i umacniania jego statusu,

wpajania szacunku do języka i ochrony przed płynącymi zewsząd zagrożeniami.

Do apelu tego w sposób (bez)pośredni włącza się Autorka książki Od A(lfabetu) do

Z(drobnień). Tuzin szkiców o języków.

Jako jeden z walorów tej książki uznać można fakt, iż jest ona rezultatem edukacyj-

nych doświadczeń Autorki. Kolejnym jej atutem jest przejrzysta struktura zawartych

w niej esejów, pogrupowanych tematycznie. Struktura książki ułatwia odbiór opisy-

wanej w przystępny sposób problematyki, mającej wspomagać i ułatwiać wartościową

komunikację we wszystkich sferach życia.

Z całą pewnością eseje te przybliżają i utrwalają wiadomości lingwistyczne,

ułatwiając przygotowanie do zawodu nauczycielskiego wymagającego rozległej wiedzy,

w tym – wiedzy z zakresu języka polskiego. Opisane w książce zjawiska językowe,

poświęcone elementarnej edukacji polonistycznej, ważne z punktu widzenia praktyki

nauczycielskiej na każdym szczeblu edukacji, posłużą wszystkim tym odbiorcom –

użytkownikom języka, dla których polszczyzna stanowi zasadniczy składnik i nośnik

tradycji narodowej. Jestem przekonana, że po książkę tę sięgną nie tylko nauczyciele

zintegrowanej edukacji wczesnoszkolnej i poloniści szkoły podstawowej, ale również

maturzyści przygotowujący się do egzaminu dojrzałości, studenci kierunków huma-

nistycznych oraz ci wszyscy, których narzędziem pracy jest język.

Zawarta we Wstępie myśl Autorki: Taki będzie język Polaków, jakie nauczycieli

przygotowanie, będąca ideą przewodnią, motywującą Ją do napisania szkiców, jest

w pełni zasadna. Należy bowiem czynnie propagować ideę, że troska o język i jego

tożsamość jest ważna nie tylko dla jednostki, ale również dla całego społeczeństwa

uczestniczącego w wielu przeobrażeniach aksjologicznych, kulturowych, społecz-

nych, politycznych oraz obyczajowych.

dr Izabela Łuc,

Uniwersytet Śląski, Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
karta pracy od hieroglifów do alfabetu
od relatywizmu do prawdy
od 33 do 46
od 24 do 32
Ewolucja techniki sekcyjnej – od Virchowa do Virtopsy®
Od zera do milionera
OD BABILONII DO HISZPANII
Od złotówki do stówki
Moje dziecko rysuje Rozwój twórczości plastycznej dziecka od urodzenia do końca 6 roku życia
Zagadnienia z botaniki pytania od 30 do 38, Botanika
Dziecko poznaje smaki - żywienie niemowląt, Dziecko, Żywienie niemowląt, żywienie dzieci (od noworod
Od zera do gier kodera6
03 Od krzaczka do krzaczka
Od marzen do realizacji fragment id 330850
od zera do ecedeela cz 2 (2)

więcej podobnych podstron