1
Od
A
lfabetu
do
Z
drobnień
Tuzin szkiców o języku
Małgorzata Bortliczek
Cieszyn 2013
2
Ilustracje: Rafał Bortliczek
Druk: Drukarnia „Offsetdruk i Media” Sp. z o.o. w Cieszynie
Skład komputerowy
projekt graficzny:
Agata i Kazimierz Heczko
Wydawca:
Galeria „Na Gojach”
© Małgorzata Bortliczek
ISBN 978-83-60551-50-9
3
Składam serdeczne podziękowania Wszystkim,
dzięki którym moja książka przyjęła obecny kształt.
Szczególne wyrazy wdzięczności
kieruję do Pań Recenzentek:
docent Ireny Bogoczovej oraz doktor Izabeli Łuc.
Dzięki uwzględnieniu Ich wnikliwych i krytycznych
uwag uniknęłam wielu usterek i błędów,
co w książce poświęconej poprawności językowej
jest szczególnie ważne.
4
Recenzenci:
Doc. PhDr. Irena Bogoczová, CSc
,
dr Izabela Łuc
5
Spis treści
Wprowadzenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 6
1. Od A(lfabetu)…, czyli jak nie mylić pojęć . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9
2. Funkcje litery i . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14
3. Minimum ortofoniczne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17
4. Idou z tou ładnou dziewczynou . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21
5. (Nie)ortograficzna moda . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26
6. Natura polskiej ortografii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30
7. Czy polszczyzna powinna być ą, ę? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 35
8. Pisownia nie z imiesłowami (w zasadzie) łączna . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40
9. Znaki przestankowe i pauzy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 42
10. (Nie)zbędny przecinek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 48
11. W trosce o kulturę języka . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 52
12. Do Z(drobnień)… w języku dzieci i dorosłych . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 58
Zakończenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61
Recenzje wydawnicze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 63
6
Wprowadzenie
Tuzin szkiców dotyczących różnorodnych zjawisk językowych to rezultat moich
obserwacji z zajęć poświęconych nauczaniu języka polskiego, a realizowanych
w ramach takich przedmiotów, jak: podstawy nauczania języka polskiego, kultura
języka polskiego, praktyczna stylistyka oraz metodyka nauczania języka polskiego
dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Przemyślenia poświęcone
elementarnej edukacji polonistycznej skłoniły mnie do napisania esejów przybli-
żających i utrwalających wiadomości lingwistyczne. Zakładam bowiem, że przy-
gotowanie do zawodu nauczycielskiego wymaga rozległej wiedzy, w tym – wiedzy
z zakresu języka polskiego. Książka dotyczy wybranych zagadnień językowych i ma
charakter popularnonaukowy.
Przede wszystkim zwracam w niej uwagę na zjawiska językowe ważne z punktu
widzenia praktyki nauczycielskiej (głównie na szczeblu edukacji wczesnoszkolnej
i podstawowej). Zamieszczam tu szkice poświęcone między innymi ortofonii,
ortografii, interpunkcji, semantyce, koncentrując się na wybranych informacjach
z wymienionych dziedzin. Informacje te są potrzebne zwłaszcza adeptowi przy-
gotowującemu się do realizacji tematów lingwistycznych z zakresu elementarnego
kształcenia polonistycznego. Poruszam także kwestie dotyczące kultury języka, która
powinna być ważna dla każdego użytkownika polszczyzny, szanującego język będący
składnikiem i nośnikiem tradycji narodowej.
Zanim zaproszę Czytelnika do lektury, oddaję głos znanym językoznawcom,
przytaczając ich refleksje o kondycji języka polskiego (refleksje o języku jako żywym
organizmie, o języku użytkowników sieci) oraz o kondycji literatury poświęconej
popularyzowaniu wiedzy lingwistycznej (refleksje o deficycie opracowań o języku).
Arkadiusz Ławrywianiec, relacjonując obrady Kongresu Języka Polskiego (4-6
maja 2011 roku), posłużył się metaforą języka jako żywego organizmu.
„Każdy język na świecie zachowuje się jak żywy organizm. Tak jak każdy
organizm, musi się narodzić, a następnie powoli wzrastać. To proces długi
i niełatwy, i aby język stał się narzędziem dostatecznie rozwiniętym i nowo-
czesnym, abyśmy dobrze komunikowali się we wszystkich sferach naszego
życia, upłynąć musi kilka wieków” [Ławrywianiec, 2011, s. 23].
Autor metafory eksponuje rolę społeczeństwa w rozwoju każdego języka. Jakość,
bogactwo i kondycja języka zależą bezpośrednio od jakości, bogactwa i kondycji
społeczeństwa.
„Polszczyzna jest oczywiście językiem żywym i może dlatego wymaga stałej
opieki, pielęgnacji i stałego […] monitorowania” [Ławrywianiec, 2011, s. 24].
Zdaniem Antoniego Furdala – autora książki Jak być Polakiem w Unii Europej-
skiej – istnieją trzy kluczowe cele, o które powinniśmy zabiegać: polonocentryzm,
język i ojczyzna. Autor ten podkreśla, że język to najważniejsze kryterium ciągłości
kulturowej społeczeństwa, zbiór symboli kulturowych, ułatwiających określenie
tożsamości człowieka, grupy czy narodu. Polonocentryzm zakłada patrzenie na świat
z punktu widzenia interesu zbiorowości polskiej, ponieważ – zdaniem Furdala –
lansowany niekiedy wewnątrz Unii europocentryzm nie istnieje. Ojczyzna to miejsce
na Ziemi, przestrzeń, do której jest przypisany naród, terytorium przynależne do
7
określonej kultury narodowej. Wartości te stanowią warunek partnerstwa wobec
innych nacji, gdyż:
„Może nie być symetrii w relacjach ekonomicznych, ale w dziedzinie kultury
jest ona niezbędna” [Furdal, 2003, s. 216, cyt. za Guzik, 2005, s. 73].
Andrzej Markowski, przewodniczący Rady Języka Polskiego, podczas Kongresu
Języka Polskiego zwrócił uwagę na prosty sposób wyjścia z analfabetyzmu funkcjo-
nalnego istniejącego wśród pokolenia sieciowego lub temu pokoleniu zagrażającego.
Oto streszczenie jego poglądów:
„[…] należy na przykład wprowadzić obowiązkowe zajęcia z języka polskiego
na wszystkich kierunkach studiów. Nie powinno bowiem się zdarzać, aby
człowiek z maturą i po studiach nie potrafił sformułować poprawnego pisma
urzędowego czy zwykłego listu, żeby robił błędy i ortograficzne, i stylistyczne.
Należy także zobowiązać nauczycieli wszystkich przedmiotów, aby na przy-
kład prace pisemne były oceniane nie tylko pod kątem zawartości meryto-
rycznej, ale też pod kątem stylu i wartości językowej wypowiedzi
1
. To tak
niewiele, a tak wiele może zmienić” [Ławrywianiec, 2011, s. 25; na podstawie
referatu Andrzeja Markowskiego].
Na uwagę zasługują również refleksje Mariana Bugajskiego, który podkreśla rolę
wiedzy o języku i kształtowania pozytywnej postawy wobec kultury języka polskiego.
„Współczesne językoznawstwo, mimo iż należy do nauk humanistycznych, jest
dyscypliną całkowicie pozbawioną społecznego oddźwięku. Nie ma ono też więk-
szego wpływu na kształtowanie postaw wobec kultury języka. Wiedza lingwi-
styczna, a w szczególności wiedza gramatyczna traktowana jest nawet przez
nauczycieli-polonistów jako coś nieprzydatnego, niemającego żadnych odniesień
praktycznych. Lingwistyka jest w społecznym odczuciu dyscypliną oderwaną,
bez żadnych odniesień do innych dziedzin wiedzy” [Bugajski, 1989, s. 214].
Za najważniejszą przyczynę opisanego stanu rzeczy Marian Bugajski uznał brak
dobrych prac popularyzujących zagadnienia lingwistyczne, tj. rozpowszechniają-
cych teoretyczne osiągnięcia językoznawstwa, umożliwiających widzenie języka jako
zjawiska społecznego, mających szerokie zastosowanie.
„Wydawnictwa poprawnościowe, z nielicznymi wyjątkami, powielają w zasa-
dzie podstawową wiedzę gramatyczną w jej tradycyjnym ujęciu. Stąd też
nawet wśród studentów polonistyki panuje przekonanie, że językoznawstwo
ogranicza się do roztrząsania jednych i tych samych – gramatycznych –
zagadnień” [Bugajski, 1989, s. 214].
Podczas pisania tej książki przyświecała mi utopijna myśl: Taki będzie język
Polaków, jakie nauczycieli przygotowanie. W wątpliwość poddał ją mój mąż, zadając
pytanie: Czy ty wierzysz, że nauczyciele mają wpływ na język Polaków
2
? Chcę w to
wierzyć…
Z życzeniami dobrej lektury!
Małgorzata Bortliczek
1
Mały krok w kierunku piętnowania niepoprawnych tekstów poczyniono na jednym z wydziałów
Uniwersytetu Śląskiego; jego dziekan przestał przyjmować i rozpatrywać podania studentów napi-
sane niestarannie (z błędami stylistycznymi czy ortograficznymi) [Ławrywianiec, 2011, s. 25].
2
Uwagę tę potwierdza Helena Synowiec, pisząc: „Możliwość oddziaływania nauczycieli na język
uczniów na ogół jest ograniczona do sytuacji lekcyjnych. W sytuacjach pozalekcyjnych i pozasz-
kolnych dzieci i młodzież używają potocznej odmiany języka, a w środowiskach o dużym poczuciu
odrębności regionalnej – odmiany gwarowej” [Synowiec, 1999, s. 119].
8
Literatura
Bugajski M., 1989, Kryterium uzualne w społecznym działaniu językoznawcy, „Język Polski”,
z. 3-5, s. 214-218.
Furdal A., 2003, Jak być Polakiem w Unii Europejskiej, Wrocław.
Guzik B., 2005, Globalizacja jako problem lingwistyczno-edukacyjny, „Z Teorii i Praktyki
Dydaktycznej Języka Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, s. 68-85.
Ławrywianiec A., 2011, Wielka debata o języku (I), „Relacje – Interpretacje. Kwartalnik Re-
gionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej”, nr 3(23), s. 23-25.
Synowiec H., 1999, Język polski w szkole, [w:] Polszczyzna 2000. Orędzie o stanie języka na
przełomie tysiącleci, red. W. Pisarek, Kraków, s. 115-129.
9
1. Od A(lfabetu)…, czyli jak nie mylić pojęć
Głoska i litera – oba pojęcia są mylone
3
. W konsekwencji w powszechnej świa-
domości utrwalony został stereotyp litery, którą standardowy użytkownik języka
rzekomo słyszy i wymawia, co nie jest zgodne z ustaleniami naukowymi.
Najmniejszym dającym się wydzielić składnikiem tekstu mówionego jest głoska,
która jest definiowana jako element mowy ludzkiej, niepodzielny artykulacyjnie
i słuchowo.
Z typologicznego punktu widzenia polszczyzna należy do języków umiarkowanie
spółgłoskowych (skrajnie spółgłoskowe języki to na przykład języki kaukaskie
4
).
W języku polskim liczba spółgłosek przekracza 70%; natomiast idealne proporcje
wynoszą: 70% spółgłosek, 30% samogłosek [Polański, 1999, s. 278].
Pisownia polska ukształtowała się na podstawie łaciny, ale sam termin alfabet
wywodzi się od nazw pierwszych liter greckiego alfabetu: alfa – α oraz beta – β.
Synonimiczny termin abecadło (od podstawy abc, wymawianej [a/be/ce]) jest współ-
cześnie rzadko używany. Najczęściej pojawia się w związkach wyrazowych: abecadło
sztuki, abc dobrego wychowania, abc szycia.
Współczesny alfabet polski składa się z 32 liter: a, ą, b, c, ć, d, e, ę, f, g, h, i, j, k, l,
ł, m, n, ń, o, ó, p, r, s, ś, t, u, w, y (igrek), z, ź, ż. Łacińskie litery q, v oraz x pojawiają
się w tekstach polskich jedynie w pisowni wyrazów obcych, w nazwach własnych
i w cytatach.
Na pytanie: ile głosek liczy język polski, trudno udzielić jednoznacznej odpo-
wiedzi. Jej charakter uzależniony jest od sposobu traktowania wariantów głosek.
Z całą pewnością liczba głosek przewyższa liczbę liter. Zróżnicowanie interpreta-
cyjne prezentuje poniższe zestawienie tabelaryczne.
„Jakkolwiek wzięto pod uwagę większą liczbę autorów stosujących metodę
tradycyjną niż autorów stosujących metodę fonologiczną, to jednak rozbież-
ności w ocenie liczby spółgłosek są u pierwszych znacznie mniejsze niż
u ostatnich. Znaczy to, że choć
tradycyjna metoda ustalania
liczby głosek w danym języku
nie jest równie ścisła jak metoda
analizy chemicznej pozwalającej
stwierdzić, że woda to H
2
O […],
to jednak tradycyjna metoda
ustalania liczby głosek w danym
języku daje wyniki znacznie
ściślejsze od metody fonolo-
gicznej” [Mańczak, 1996, s. 137].
3
W językoznawstwie oba pojęcia – głoska i litera – są rozróżniane: „Głoska to najprostszy element
dźwiękowy mowy ludzkiej, niepodzielny artykulacyjnie i słuchowo” [Nagórko, 1998, s. 27],
a „najmniejszym zaś samodzielnym fragmentem pisma ręcznego czy druku okazałaby się litera”
[Karpowicz, 2009, s. 19].
4
W ramach języków słowiańskich język polski zajmuje również środkowe miejsce. Bardziej spółgło-
skowe są języki wschodniosłowiańskie oraz bułgarski i macedoński, z kolei więcej samogłosek znaj-
dziemy w czeskim, serbskim, chorwackim i słoweńskim [Dalewska-Greń, 1997, s. 21].
10
Z przyczyn historycznych pewne głoski mają współcześnie po kilka oznaczeń
(różnice w pisowni są refleksem dawno zatartej różnicy w wymowie). Zapis ortogra-
ficzny różni się od transkrypcji fonetycznej zakładającej prawidłowość, że jednemu
dźwiękowi (głosce) odpowiada jeden znak z alfabetu fonetycznego.
Najważniejsze różnice między wymową a pisownią można zamknąć w 10 punktach
5
:
1. Dziąsłowe odpowiedniki głosek s, z, c zapisujemy za pomocą dwuznaków:
sz, rz (ten dźwięk może być oddawany także pojedynczym znakiem ż) oraz
cz, np.: szum, rzeka, żaba, czekać. Polskie rz jest śladem dawnego miękkiego
r’. We współczesnej polszczyźnie rz oraz ż wymawiane są tak samo, dlatego
w niektórych wątpliwościach pisownianych znajomość reguł ułatwia decyzje
ortograficzne, np. pisz rz po p, b, t, d, k, g, ch, j, w (poza wyjątkami typu:
kszyk, kształt, pszenica, pszczoła, Pszczyna, Pszów oraz poza formami stopnia
wyższego i najwyższego przymiotników utworzonych za pomocą przyrostka
-szy: młodszy, najlepszy) [Polański, 2008, s. 111-112].
2. Dźwięczne odpowiedniki głosek [c, ć, č] zapisujemy jako dwuznaki dz, dź i dż,
np. dzban, dźwięk, dżentelmen. Dwuznak dż rzadko występuje w wyrazach
rodzimych, najczęściej pojawia się w przyswojonych anglicyzmach (np. dżinsy,
dżokej, dżez, dżojstik). Przy czym w wymowie należy odróżnić dż wymawiane
jednogłoskowo [
]
6
od dwugłoskowego d-rz [dž] wymawianego w wyrazach
rodzimych, np. d-rzewo, mąd-rzyć się, d-rzemka.
3. Podwójne odpowiedniki literowe ma szczelinowa spółgłoska tylnojęzykowa
[χ], którą zapisujemy albo jako dwuznak ch, albo jako pojedynczy znak h.
W obu wypadkach głoskę tę wymawiamy bezdźwięcznie, np. chart i hart,
Chełm i hełm, chusta i huk, chałwa i hałas, pokochać i pohuśtać, mechanizm
i Mahomet
.
4. Spółgłoski miękkie prepalatalne (środkowojęzykowe) mają w języku polskim
trojaki zapis:
• Za pomocą pojedynczych liter ś, ź, ć, ń oraz dwuznaku dź. Taki zapis obowią-
zuje przed spółgłoską lub w wygłosie wyrazu, np. śmiały, oświata, nieś, źrebak,
późno, wieź, ćma, mówić, baśń, toń, źdźbło, pójdź.
• Za pomocą dwuznaków (lub trójznaku) si, zi, ci, ni, dzi, to jest przez dodanie
litery -i- przed samogłoską:
si
adaj
ci
e,
zi
ąb,
ni
a
ni
a,
dzi
ura.
• Z kolei jeżeli litera -i- w wyrazie jest nie tylko znakiem miękkości, lecz i znakiem
samej siebie, czyli samogłoski sylabotwórczej, wówczas miękkość poprzedza-
jącej spółgłoski nie jest osobno zaznaczana, np. siwy, zimno, dziwne, nic.
5. Miękkie spółgłoski postapalatalne (tylnojęzykowe, zwane też welarnymi) k’, g’,
ch’ (h’) zapisywane są w postaci połączeń z -i
-;
występują bowiem tylko przed
-i-, np. kino, gigant, chichot, histeria, jakiś, drugi.
6. Spalatalizowane spółgłoski wargowe oznaczane są za pomocą połączenia
z literą -i- (litera -i- może być w tym przypadku wyłącznie znakiem zmięk-
czenia): piasek, biały, fiat, więc; lub znakiem zmiękczenia i samej siebie, np.
piwo, bić, film, wino
7
.
5
Rozbieżności pomiędzy pisownią a wymową podaję na podstawie [Nagórko, 1998, s. 23-26].
6
Głoska [ ] pojawia się również w pozycji międzywyrazowej w wyniku udźwięcznienia wygłosu pod
wpływem dźwięcznego nagłosu, np. [ra nam dać pańe] – w zapisie: Racz nam dać, Panie.
7
O wymowie tzw. spółgłosek wargowych miękkich – patrz rozdział następny, poświęcony roli litery i,
a także na przykład [Ostaszewska, Tambor, 2000, s. 49-51].
11
7. W wyrazach obcych występują spalatalizowane głoski: t’, d’
8
, r’, l’, które zapi-
sywane są z użyciem -i-: partia, gildia, lilia, pruderia, teoria. W wymowie
słyszymy w tych wyrazach niesylabiczną głoskę [j], np. [teor’ja].
8. W podobnych warunkach pojawiają się również spalatalizowane s’, z’, c’, których
zapis jest bardziej przystosowany do wymowy, np. dymisja – dymisji, okazja –
okazji, elegancja – elegancji.
9. Kryterium genetyczne decyduje także o pisowni nosowych samogłosek ę,
ą. W wyrazach rodzimych piszemy pojedyncze znaki literowe ę, ą, np. kęs,
chrzęst, wąs, drogą, idę. Wtórne nosówki pojawiają się w wymowie wyrazów
obcych i dopiero z czasem bywają oddawane odpowiednim zapisem, np.
dawne bronz, pons i dzisiejsze brąz, pąs. Jako ą lub ę zapisujemy również dwie
głoski [om] / [on] oraz [em] / [en], np.: dąb [słyszymy: domp], kępa [kempa],
pączek [po
ček], tęcza [te
ča
9
].
10. Dzisiejsza samogłoska u występuje w tekstach w dwojakim zapisie: jako u,
np. ulica, kula, ponury, bądź jako ó (pozostałość dawnego długiego, a później
pochylonego o), np. wóz, stół, rów.
Rozbieżności pomiędzy wymową a pisownią zostały wyszczególnione na
podstawie pierwszego rozdziału zatytułowanego Alfabet z książki Alicji Nagórko:
Zarys gramatyki polskiej (ze słowotwórstwem) [1998, s. 23-26].
W języku potocznym zatarła się granica w rozróżnianiu pojęć głoska i litera. Na
temat potocznego nierozróżniania głosek i liter pisze Elżbieta Awramiuk w artykule
Stereotyp spółgłoski i samogłoski w języku polskim. Jako publiczny przejaw stereo-
typizacji podaje przykłady z teleturnieju Koło fortuny, w którym realizacja zadań
polegała na stopniowym i strategicznym odgadywaniu zakrytych liter, aby osta-
tecznie rozszyfrować wyraz lub frazę. Zarówno prowadzący program, jak i jego
uczestnicy, litery nazywali samogłoskami lub spółgłoskami. Na przykład w wyrazie
pościelesz (z hasła do odgadnięcia: Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz) zdaniem
autorów programu można było odkryć 6 spółgłosek (p, ś, c, l, s, z) i 4 samogłoski
(o, i, e, e). Przy czym z językoznawczego punktu widzenia w wyrazie pościelesz
[p – o – ś – ć – e – l – e – š] występuje 5 spółgłosek [p, ś, ć, l, š] i 3 samogłoski
[o, e, e]. Jak wynika z opisanego przykładu nie ma w potocznej komunikacji rozróż-
nienia na to, co się słyszy – głoskę, i na to, co się pisze – literę. A takie rozróżnienie
ma istotne znaczenie w edukacji wczesnoszkolnej [Awramiuk, 2004, s. 197-198].
Nauczyciele często zamiast polecenia wskaż litery odnoszące się do samogłosek lub
wskaż litery odnoszące się do spółgłosek mówią: wskaż samogłoski i spółgłoski. Specy-
fika polskiego systemu pisma powoduje, że w wielu wypadkach nazywanie litery
samogłoską lub spółgłoską jest akceptowalne. W wyrazie kotek każda litera odpo-
wiada jednej głosce, a relacje te są stałe i przewidywalne. Niemniej jednak kształcenie
językowe na poziomie elementarnym wymaga przygotowania także lingwistycznego
(fonetycznego).
8
Stanisław Dubisz, pisząc o tendencjach rozwojowych polszczyzny XXI wieku, mówi o zaniku tych
dwóch głosek [t’, d’] na rzecz połączeń dwuskładnikowych [tj, dj] w pozycji przed samogłoską
[Dubisz, 2001, s. 50].
9
W wyrazach pączek oraz tęcza wymowa samogłosek nosowych ulega rozszczepieniu na samogłoskę
ustną i udziąsłowioną spółgłoskę [ ]. O wymowie samogłosek nosowych – patrz rozdział czwarty
niniejszego opracowania.
12
„Etap nauczania początkowego zdominowali pedagodzy, a rezultaty tej domi-
nacji w zakresie świadomości językowej nauczycieli (i – co jest jej oczywistym
rezultatem – świadomości dzieci) są uderzające. Z kolei rażące błędy w publi-
kacjach dydaktycznych źle świadczą o systemie nadzoru nad tymi publika-
cjami. Bezwzględnie należałoby wzmocnić nadzór recenzentów językowych
i merytorycznych nad publikacjami adresowanymi do szkół i opracować
bardziej efektywne sposoby kształcenia językowego nauczycieli nauczania
początkowego” [Awramiuk, 2004, s. 204].
Aby skutecznie uczyć i pomagać uczniom z trudnościami w nauce czytania
i pisania, nauczyciele powinni mieć pełną świadomość struktury i funkcjonowania
systemu językowego. Często muszą ocenić przydatność podręczników lub porad-
ników metodycznych. Często są także autorami takowych. A stan świadomości języ-
kowej jest… „stereotypowy”.
Na koniec jeszcze uwaga o tak zwanej typografii sformułowana przez Bo Berg-
ströma:
„Każda literka ma własny znak i osobowość. A symbolizuje start, Z koniec,
a K Kafkę, i oczywiste jest to, że dzieci nauczą się czytać szybciej, jeśli J będzie
czasami przypominało trąbę słonia. Eminem wykorzystuje w swoim podpisie
odwróconą literę, tak jak robiła to ABBA trzydzieści lat temu” [Bergström,
2009, s. 96].
Literatura
Awramiuk E., 2004, Stereotyp spółgłoski i samogłoski w języku polskim, „Język Polski”, z. 3, s.
197-205.
Bergström B., 2009, Komunikacja wizualna, Warszawa.
Dalewska-Greń H., 1997, Języki słowiańskie, Warszawa.
Dubisz S., 2001, Probabilistyka lingwistyczna, czyli o rozwoju polszczyzny w XXI wieku, [w:]
Przyszłość języka, red. S. Krzemień-Ojak, B. Nowowiejski, Białystok, s. 45-63.
Karpowicz T., 2009, Kultura języka polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja, Warszawa.
Mańczak W., 1996, Problemy językoznawstwa ogólnego, Wrocław-Warszawa-Kraków.
Markowski A., 2004, Czy znasz polszczyznę? Zagadki językowe, Warszawa.
Nagórko A., 1998, Zarys gramatyki polskiej (ze słowotwórstwem), wydanie trzecie rozszerzo-
ne, Warszawa.
Ostaszewska D., Tambor J., 2000, Fonetyka i fonologia współczesnego języka polskiego, War-
szawa.
Podracki J. (red.), 1993, Polszczyzna płata nam figle. Poradnik językowy dla każdego, War-
szawa.
Polański E., 2008, Zasady pisowni i interpunkcji polskiej, [w:] Poradnik językowy. Piszemy
poprawnie, oprac. A. Kubiak-Sokół, Warszawa, s. 97-252.
Polański K. (red.), 1999, Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, wydanie drugie poprawione
i uzupełnione, Wrocław-Warszawa-Kraków.
13
14
2. Funkcje litery i
Maria Kościowa w podręczniku zatytułowanym Moje metody pracy w klasie pierw-
szej zamieściła bajkę, której bohaterką uczyniła literę (głoskę) i. Poniżej zamieszczam
historię tej zbuntowanej litery, spisaną przez Kościową:
„Bajeczka o literce i
Pewnego razu powstała awantura w alfabecie. Pokłóciły się literki o to, która
jest ładna, która zgrabna, która smukła, która gruba, która cienka, która niska,
a która wysoka. Literki A i Z ogłosiły konkurs. Literkę f nazwano smukłą,
k nazwano ładną, w zgrabną. Ostatnie miejsce zdobyła literka i. Nazwano
ją malutką. Rozgniewała się literka i. Od tej pory wciskała swój nos i głos
w sprawy liter w całym alfabecie. Głośno wołała: – Jestem mała, ale silny mam
głos. Swoim donośnym, długim głosem – iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii tłumiła głosy
liter
10
. Gdy stanęła koło literki b, wołała głośno – iiiiiiiiii, a wtedy rozległ się
głos bi. Gdy stanęła za literką z – wtedy rozlegał się głos zi [fonetycznie –
źi
11
; dopisek M.B.]. Biegała literka i od literki do literki i zmieniała im głosy:
mi [m’], zi [ź], ni [ń]. Jeśli wcisnęła swój głos w wyraz kasa, wtedy powstał
wyraz Kasia [kaśa]. Literkom spodobała się ta zabawa, bo literka i pomagała
ustawiać nowe wyrazy do bajek i baśni. Zwołano naradę, na której literkę
i nazwano jednogłośnie pracowitą. Z tej wielkiej radości literki zorganizowały
zabawę. Dzieci w szkole na karnawałową zabawę zrobiły kostiumy przedsta-
wiające samogłoski i spółgłoski i bawiły się tak samo jak literki” [Kościowa,
1991, s. 178-181].
W praktyce ortograficzno-fonetycznej chodzi o dwie funkcje spełniane przez
literę i. Litera ta albo tylko miękczy poprzedzający ją znak (
si
ano,
si
ostra,
zi
arno,
zi
oła,
ci
asto,
ci
ocia,
ni
ania,
ni
osą), dając w rezultacie głoski [ś, ź, ć, ń], albo wystę-
puje w podwójnej funkcji, tzn. zarówno miękczy poprzedzający znak, jak i tworzy
sylabę. Dzieje się tak wówczas, gdy litera i występuje pomiędzy dwoma spółgłoskami,
np. z
i
ma, s
i
wy, c
i
s, n
i
ski.
Inaczej mówiąc, litera i tworzy dwuznaki: si, zi, ci, ni, które brzmieniowo odpo-
wiadają głoskom [ś, ź, ć, ń], zapisywanym także za pomocą pojedynczych znaków, jak
w wyrazach:
ś
wit, ba
śń
,
ź
rebak, ja
źń
,
ć
ma, zamie
ć
.
Litera i jest także składnikiem trójznaku dzi, który występuje między innymi
w takich wyrazach, jak:
dzi
adek,
dzi
ecko, ro
dzi
ce. W rezultacie w wyrazach tych
wymawiamy i słyszymy głoskę [
]. Głoska [
] może być także zapisywana jako dwuznak
dź: śle
dź
, ka
dź
, ra
dź
12
,
dź
więk,
dź
wig itp. Jak łatwo zauważyć, zapis taki występuje
w zakończeniu wyrazów lub przed spółgłoską. Gdy głoska [
] pojawia się wewnątrz
10
W tym miejscu autorka (być może nieświadomie) przestała pisać o literze i, a zaczęła pisać o głosce
[i]. Przekonuje o tym fraza: głośno wołała, a także zabieg nieograniczonego wydłużania samogłoski
[i]. Na zjawisko to zwrócił uwagę Marcin Preyzner, recenzując książeczkę Marii Kościowej o literce
i (Bajeczka o literce i). Autor tego komentarza napisał: „[…] nie ma sensu mówić o literze i, że jest
samogłoską, póki się nie dowiemy, co za nią stoi i przed nią: czy jej w ogóle nie ma (ciasto, ciała, cielę,
dzień, płocie), czy jest w zmiękczeniu i samogłosce (cisza, dziś), czy sama: [i], czy znaczy [j]: diabeł”
[Preyzner, 1988, s. 177].
11
Chociaż wydaje się, że chodzi o dźwięk [ź] bez dodatkowego elementu sylabicznego; podobnie
w następnych przykładach.
12
Przy czym z fonetycznego prawidła wynika, że w wygłosie absolutnym, np. [ić] – w zapisie idź, oraz
przed nagłosem bezdźwięcznym, np. [rać sobje sam / rać sob’e sam] – w zapisie radź sobie sam, nie
wypowiemy i tym samym nie usłyszymy [ ], tylko [ć].
15
wyrazu przed samogłoską ma już zapis trójznakowy, np.: śle
dzi
e, mie
dzi
any,
w ka
dzi
ach, i
dzi
e. W podanych przykładach litera i tylko miękczy poprzedzający
dwuznak, natomiast w przykładach: śle
dzi
, mie
dzi
, w ka
dzi
, ra
dzi
, litera i pełni
podwójną funkcję, to znaczy miękczy poprzedzający znak oraz tworzy sylabę, np.:
śle-
dzi
, mie-
dzi
, w ka-
dzi
, ra-
dzi
.
Zaniedbaną kwestią fonetyczną jest wiedza o dwuznakach pi, bi, fi, wi, mi, oddają-
cych tzw. spółgłoski wargowe miękkie, występujące na przykład w wyrazach:
pi
asek,
pi
sk,
bi
ały,
bi
cz,
fi
ołek,
fi
nał,
wi
adro,
wi
r,
mi
asto,
mi
t. Także w tych wyrazach litera
i albo tylko miękczy poprzedzający znak (jeżeli jest przed samogłoską, np.: piasek,
biały, fiołek, wiadro, miasto), albo pełni podwójną funkcję, tj. miękczy poprzedzający
znak i tworzy sylabę (jeżeli jest między dwoma spółgłoskami, np.: pisk, bicz, finał, wir,
mit). Spółgłoski wargowe miękkie są niejednokrotnie traktowane w wielu opracowa-
niach (w broszurach adresowanych do dzieci poznających pisownię polską, a nawet
w podręcznikach szkolnych do kształcenia zintegrowanego) na równi ze spółgłoskami
wargowymi twardymi, oddawanymi przez litery: p, b, f, w, m. Ten błąd pokutuje także
w ćwiczeniach pomieszczanych w podręcznikach zaakceptowanych przez MEN.
Poniżej przytaczam opinie językoznawców na temat interpretacji fonologicznej
spółgłosek wargowych miękkich (zmiękczonych).
Bogusław Dunaj zalicza ten problem do trudnych, pisząc:
„Niemal wszyscy językoznawcy są zgodni co do tego, że w języku polskim
istnieją spółgłoski wargowe miękkie p’, b’, v’, f’, m’, natomiast przedmiotem
sporów jest zakres występowania tych głosek oraz ich interpretacja fonolo-
giczna. Powszechnie przyjmuje się, że spółgłoski wargowe palatalne wystę-
pują w pozycji przed samogłoską i, np. w wyrazach p’ivo, b’ilet, f’ilm, v’ino,
m’ina. Rozbieżności dotyczą wymowy połączeń literowych pi, bi, fi, wi, mi
przed literami samogłoskowymi innymi niż i, np. w wyrazach obiad, biodro,
ofiara, wiedza, miód. W opisach fonetycznych języka polskiego i w pracach
kodyfikujących wymowę wyróżniano w takich połączeniach zazwyczaj dwa
typy wymowy: synchroniczną
13
i asynchroniczną
14
” [Dunaj, 2001, s. 69].
Alicja Nagórko zalicza te spółgłoski do zmiękczonych, czyli spalatalizowanych.
„Artykulacyjnym warunkiem miękkości jest wzniesienie środkowej części
języka ku górze, w stronę podniebienia twardego. Od jego łacińskiej nazwy
palatum pochodzi synonimiczne określenie spółgłoski palatalne (tj. twardo-
podniebienne)” [Nagórko, 1998, s. 45].
Artykulację tych spółgłosek opisuje następująco:
„Dla pewnych spółgłosek polskich ten palatalizujący ruch języka jest dodat-
kowym elementem towarzyszącym artykulacji głównej w innym obszarze
jamy ustnej. Takie głoski określa się czasem jako artykulacyjnie dwumiej-
scowe, jako zmiękczone (spalatalizowane), w przeciwieństwie do właściwych
13
Wymowę synchroniczną zalecał Zenon Klemensiewicz w Prawidłach poprawnej wymowy polskiej
[1930], za bardzo staranną uznali ją także Władysław Lubaś i Stanisław Urbańczyk – autorzy Podręcz-
nego słownika poprawnej wymowy polskiej [1990].
14
Bronisław Rocławski, autor Poradnika fonetycznego dla nauczycieli [1986], zanegował istnienie
wymowy synchronicznej, uznając, że spółgłoski wargowe miękkie (palatalne) mają wymowę
wyłącznie asynchroniczną. Podobnego zdania jest Maria Madejowa, która na pierwszym miejscu
stawia wymowę asynchroniczną spółgłosek wargowych miękkich. „Jej zdaniem wymowa synchro-
niczna jest dziś bardzo rzadka, występuje w wymowie najstarszego pokolenia i to przeważnie
w wyrazach wielosylabowych przed samogłoską [e]” [Dunaj, 2001, s. 69].
16
miękkich (palatalnych). Do zmiękczonych, czyli spalatalizowanych, należą
w języku polskim spółgłoski wargowe: p’: pisk (fonet. p’isk), piana (p’ana), pięć
(p’eńć), b’: bić (b’ić), obie (ob’e), biały (b’ały), m’: miasto (m’asto), miód (m’ut),
zmienić (zm’eńić), f’: fiat (f’at), film (f’ilm), ofierze (of’eže), v’: wiór (v’ur),
wierzba (v’ežba), zwiać (zv’ać).
Zasadniczym miejscem ich artykulacji – jak pisze dalej Nagórko – pozostaje
obszar kontaktu warg (zwarcia wargi górnej i dolnej przy p’, b’, m’ lub szczeliny
wytwarzanej przez wargę dolną w okolicy siekaczy przy f’, v’). Efekt miękkości
powstaje dzięki uwypukleniu grzbietu języka w kierunku palatum. Ten układ
masy języka cechuje się jednak pewną bezwładnością: nie od razu przechodzi
on w położenie właściwe następnej samogłosce. A ponieważ akustycznie
i artykulacyjnie głoski miękkie podobne są do samogłoski i, przeto tę przedłu-
żoną artykulację palatalną słyszymy jako mniej lub bardziej wyraźne niesy-
labiczne j, np.: p’
j
asek lub p’jasek, analogicznie p’jenkny, v’jara, b’jelić, f’jolka”
[Nagórko, 1998, s. 45].
Zanik spółgłosek wargowych miękkich na rzecz połączeń dwuskładnikowych
typu pj, bj, fj, vj, mj zapowiada w języku polskim Stanisław Dubisz, powołując się
na Fonetykę i fonologię napisaną przez Leokadię Dukiewicz i Irenę Sawicką [Dubisz,
2001, s. 50].
Literatura
Dubisz S., 2001, Probabilistyka lingwistyczna, czyli o rozwoju polszczyzny w XXI wieku, [w:]
Przyszłość języka, red. S. Krzemień-Ojak, B. Nowowiejski, Białystok, s. 45-63.
Dukiewicz L., Sawicka I., 1995, Fonetyka i fonologia. Gramatyka współczesnego języka pol-
skiego, red. H. Wróbel, Kraków.
Dunaj B., 2001, System fonetyczno-fonologiczny, [w:] Najnowsze dzieje języków słowiańskich.
Język polski, red. S. Gajda, Opole, s. 65-75.
Klemensiewicz Z., 1930, Prawidła poprawnej wymowy polskiej, Kraków.
Kościowa M., 1986, Bajeczka o literce i, oprac. graf. K. Piwocki, Warszawa.
Kościowa M., 1991, Moje metody pracy w klasie pierwszej, wydanie czwarte rozszerzone,
Warszawa.
Lubaś W., Urbańczyk S., 1990, Podręczny słownik poprawnej wymowy polskiej, Warszawa.
Nagórko A., 1998, Zarys gramatyki polskiej (ze słowotwórstwem), Warszawa.
Preyzner M., 1988, Przygoda w alfabecie, „Język Polski”, z. 2-3, s. 177-178.
Rocławski B., 1986, Poradnik fonetyczny dla nauczycieli, wydanie drugie poprawione, War-
szawa.
17
3. Minimum ortofoniczne
15
Osoby pracujące z dziećmi, zwłaszcza na szczeblu edukacji elementarnej, muszą
mieć świadomość, że mowa kilkulatków (nawet objętych już edukacją wczesnosz-
kolną) wymaga doskonalenia, czyli – okazjonalnych lub systematycznych ćwiczeń
logopedycznych. Na początku edukacji wczesnoszkolnej (teoretycznie) dzieci mogą
jeszcze mieć problemy ze spółgłoskami tzw. szumiącymi [š, ž, č,
], a także ze spół-
głoską [r].
Poniżej przytaczam kilka informacji dotyczących nabywania umiejętności wyma-
wiania poszczególnych głosek języka polskiego w procesie akwizycji mowy. Z jednej
strony informacje zawarte w tej charakterystyce można potraktować jako uspoka-
jające (zarówno dla rodziców, jak i dla nauczycieli), a z drugiej – jako niepokojące,
w wypadku gdy rozwój mowy dziecka jest ewidentnie opóźniony w stosunku do
podanego opisu.
Rozwój mowy dziecka w wieku przedszkolnym, zdaniem Elżbiety Sachajskiej,
można uznać za prawidłowy, jeżeli zgadza się z podanymi poniżej charakterystykami.
1. Dzieci przedszkolne znajdują się w okresie swoistej mowy dziecięcej (3-7 lat).
2. Trzylatek powinien porozumiewać się z otoczeniem za pomocą zdań, a jego zasób
głoskowy powinien obejmować:
• Wszystkie samogłoski: a, e, i, o, u, y, (ortograficznie ą), ę.
• Następujące spółgłoski: p, p’, b, b’, m, m’, ł, f, f’, v, v’, t, d, n, l, l’, ś, ź, ć,
(ortograficznie
dź lub dzi), ń, j, k, k’, g, g’, χ (ortograficznie ch lub h), χ’ (ortograficznie ch lub h
przed i).
3. Podczas pobytu w przedszkolu dziecko uczy się wymawiać pozostałe głoski:
• W wieku 3-4 lat: s, z, c,
.
• W wieku 4-5 lat: š, ž (ortograficznie: rz, ż), č,
(ortograficznie dż), r.
4. Kształtowanie się i utrwalanie wymowy poszczególnych głosek powinno zakoń-
czyć się w wieku 5 lat [Sachajska, 2006].
W praktyce, jak zauważa Sachajska, rozwój mowy dziecka jest prawidłowy, kiedy
„zniekształcenia” głosek przedstawiają się tak, jak ilustruje ten proces poniższe zesta-
wienie:
• Do 2. roku życia dziecko może mówić:
p’ zamiast p
– piapia [p’ap’a] zamiast pa pa
b’ zamiast b
– biabia [b’ab’a] zamiast baba
t’ zamiast t
– tiatia [t’at’a] zamiast tata
l’ zamiast l
– lialia [l’al’a] zamiast lala
t zamiast k
– tot [tot] zamiast kot
d zamiast g
– duma [duma] zamiast guma
j zamiast l
– jaja [jaja] zamiast lala
15
Ortofonia to dział ortoepii zajmujący się poprawną wymową wyrazów i ich połączeń w danym języku.
Ortoepia natomiast to dział językoznawstwa stosowanego, w obrębie którego mieszczą się ortofonia
i ortografia. Dział ten zajmuje się oceną tekstów językowych pod względem poprawności. W jego
zakresie mieści się także formułowanie wskazówek dotyczących poprawnego stosowania elementów
systemu językowego [Polański, 1999, s. 409]. W rozdziale tym zajmuję się wybranymi zagadnieniami
fonetycznymi zaliczanymi do ortofonii.
18
• Do 3. roku życia dziecko może mówić:
t’ zamiast ś
– tiedem [t’edem] zamiast siedem
t’ zamiast ć
– tiotia [t’ot’a] zamiast ciocia
d’ zamiast ź
– dima [d’ima] zamiast zima
d’ zamiast
– dień [d’eń] zamiast dzień
• Do 4. roku życia dziecko może mówić:
ś zamiast s
– śanki [śank’i] zamiast sanki
ź zamiast z
– źabawa [źabava] zamiast zabawa
ć zamiast c
– ćały [ćały] zamiast cały
zamiast dz
– dźwonek [ vonek] zamiast dzwonek
• Do 5. roku życia dziecko może mówić:
s zamiast š
– safa [safa] zamiast szafa
z zamiast ž
– zaba [zaba] zamiast żaba
c zamiast č
– capka [capka] zamiast czapka
zamiast
–
dzem [ em] zamiast dżem
l zamiast r
– lowel [lovel] zamiast rower
Coraz częściej jednak (przewrotnie komentując przytoczony opis) mowa dzieci
„nie nadąża” za teoretycznymi opracowaniami i zawartymi w nich wskazaniami.
Przyczyn zmian językowych należy zawsze szukać wewnątrz języka, ale przyczyn
takich można i należy także upatrywać w czynnikach zewnętrznych, charakteryzu-
jących społeczność władającą danym językiem. A zatem poza oszczędnością arty-
kulacyjną
16
można mówić o czynnikach zewnętrznych związanych z dynamicznym
rozwojem poziomu życia od lat 90. XX wieku i w latach następnych.
„Wówczas bowiem zaczęły pojawiać się wszelkiego rodzaju nowości ułatwia-
jące życie codzienne matek małych dzieci. Poza jednorazowymi pieluszkami,
nieocenionymi wynalazkami współczesności zarówno tamtejszej, jak i obecnej
okazały się różnego rodzaju sprzęty gospodarstwa domowego, np. miksery,
blendery, pozwalające na błyskawiczne przygotowanie obiadków dla niemowląt
i starszych dzieci. Takie właśnie posiłki, także łatwe w przygotowaniu błyska-
wiczne kaszki, łatwo dostępne w sklepach gotowe zupki w słoiczkach o konsy-
stencji papki, uwolniły dzieci od czynności gryzienia i żucia, a tym samym
jak najwcześniejszego stymulowania aparatu artykulacyjnego do pracy. […]
Potwierdza się znana prawda o wygodzie, która rozleniwia, w naszym wypadku
rozleniwia aparat mowy” [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009, s. 361].
Do czynników zewnętrznych warunkujących zmiany językowe badacze zaliczają
także: modę językową (tj. modę na elegancję związaną z delikatnością, ulotnością
i świeżością), społeczne przyzwolenie na deformowanie dźwięków
17
, błędy wymowy
występujące u osób publicznych (np. aktorów młodego pokolenia), które młodzież
(i dzieci) uznają za wzory do naśladowania
18
.
16
Zdaniem lingwistów realizacja prawa najmniejszego wysiłku mówiącego „stanowi psychofizjolo-
giczną tendencję człowieka prowadzącą do błędów wymowy” [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009, s. 362].
Zdaniem Ireny Bogoczovej (recenzentki niniejszej książki) zniekształcanie wymowy być może jest
komfortowe dla nadawcy (mówiącego), ale na pewno powoduje dyskomfort u odbiorcy (słuchacza).
17
Deformacja dźwięków jest subtelniejsza dla ucha niż ich substytucja, która jest łatwiej wychwyty-
wana przez potencjalnego użytkownika języka.
18
Niepokojący jest fakt, że aktorzy użyczają głosów ze zniekształconą wymową bohaterom bajek dla
dzieci. W ten sposób dochodzi do swoistej „indoktrynacji fonetycznej” najmłodszego pokolenia
odbiorców. „Takiej wymowy można szukać w programach (nie tylko w bajkach) emitowanych na
kanale Minimini czy w piosenkach Bebe Lilly (np. Halo dziadku, Piraci, W kosmosie) adresowanych
do dzieci z kształtującą się dopiero wymową” [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009, s. 362].
19
O jednej z takich kwestii pisze Małgorzata Rutkiewicz-Hanczewska w artykule:
Błąd wymowy czy wada wymowy? O nowej artykulacji głosek szeregu ciszącego [2009,
s. 353-364]. Autorka tego tekstu zwraca uwagę, że tytułowe pojęcia (błąd i wada
wymowy) nie są pojęciami synonimicznymi. Błąd wymowy (tzw. dysortofonię –
termin L. Kaczmarka na oznaczenie wymowy niezgodnej z ustalonymi zasadami)
definiuje jako odstępstwo od przyjętych norm w zakresie wymowy. Błąd wynika
przeważnie z niewiedzy, złych przyzwyczajeń lub naśladowania nieprawidłowych
wzorców. Do najczęściej popełnianych błędów wymowy należą:
1. Hiperpoprawna artykulacja nosówek ę, ą (np. d
ą
b, zi
ą
b, pij
ę
kaw
ę
).
2. Nieprawidłowa akcentuacja (np. ogląda
li
śmy, pisały
by
śmy).
3. Naleciałości gwarowe (np. lypa, cóś).
4. Dyftongizacja nosówek w wygłosie absolutnym (np. ptaki śpiewaj
om
, dzieci
id
om
drog
om
).
5. Redukcja głosek i grup spółgłoskowych
19
(pisaam zamiast pisałam, kalicja
zamiast koalicja, tšea zamiast tšeba).
6. Doliterowa artykulacja (piętnaście zamiast pietnaście, płynęła zamiast
płyneła).
7. Niepoprawna wymowa grup spółgłoskowych (čeba zamiast tšeba lub
potocznie čšeba) [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009, s. 354].
Wada wymowy to termin niejednoznaczny. Zdaniem części badaczy wada
wymowy wywołana jest defektem narządów artykulacyjnych, zdaniem innych –
zarówno nieprawidłową budową aparatu mowy, jak i dysfunkcją receptora słucho-
wego. Może także wynikać z nieprawidłowych wzorców społecznych.
„Co do jednego nie ma wątpliwości, zarówno błędy wymowy, jak i wady
wymowy stanowią, obok przejęzyczeń oraz opóźnionego rozwoju mowy,
skutki tzw. zniekształcania substancji fonicznej, czyli nieprawidłowej
wymowy” [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009, s. 355, za Skorek, 2001, s. 25].
Jedną z nowszych zmian fonetycznych (przez jednych rozpatrywaną w kategorii
wad wymowy, przez innych – w kategorii błędu) jest specyficzny sposób artykuło-
wania głosek [ś, ź, ć, ] przez współczesnych użytkowników języka, przypominający
dźwięki [s’, z’, c’, ].
„Wspomniany typ wymowy jest bardzo rozpowszechniony. Mówi tak poko-
lenie dwudziestolatków oraz młodzież i dzieci. Uogólniając, opisywana
wymowa stała się wyróżnikiem pokolenia ludzi urodzonych w latach 90. XX
wieku i w latach następnych. Jest to zatem artykulacja przełomu XX i XXI
stulecia” [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009, s. 355].
Jedna z bardziej prawdopodobnych interpretacji pozwala zakwalifikować redukcję
miękkości do błędów artykulacyjnych i hołdowania pewnym tendencjom wymawia-
niowym.
„Zmiany głosowe (fonetyczne) mają różne motywacje. U ich podstaw znajduje
się wyrazistość opozycji fonologicznych oraz zasada najmniejszego wysiłku.
Ponieważ «język nie tylko zaspokaja nasze potrzebny bezpośredniej komuni-
kacji, ale też umożliwia nam wyrażanie naszej osobowości» [Pawlik, 2005, s. 235],
za trzeci czynnik rozwoju językowego uznać należy potrzebę zwiększania ekspre-
sywności środków językowych (por. wzdłużenie samogłosek lub spółgłosek
19
O redukcji grup spółgłoskowych pisze także Helena Synowiec; jej opinię przytaczam pod koniec
rozdziału czwartego.
‚
20
w języku polskim: Aaaale ładny! Ssskandal!) [Rutkiewicz-Hanczewska, 2009,
s. 358].
Patrząc na zniekształcony sposób artykułowania głosek ciszących jak na błąd
wymowy, należy stwierdzić, że jest to jeden z przejawów tendencji językowych pole-
gających na dążeniu do minimalizacji wysiłku podczas artykulacji poszczególnych
głosek. W efekcie eliminacji odpowiedniej siły potrzebnej do realizacji głosek palatal-
nych (miękkich) powstaje wymowa niestaranna czy wręcz niedbała.
Z punktu widzenia współczesnego użytkownika języka, który uznaje język za
wartość, jest to zjawisko niepokojące.
„Patrząc perspektywicznie, długodystansowo, taki rodzaj wymowy z czasem
(oczywiście mając na względzie nie lata i dekady) może «przybrać znamiona
normy i oznaczać faktyczne zaistnienie danej modyfikacji»” [Rutkiewicz-
Hanczewska, 2009, s. 359 oraz Pawlik, 2005, s. 228].
Wartą opisania kwestią, na którą należy wyczulić dziecko uczące się czytać, jest
błędna wymowa wyrażeń przyimkowych, wynikająca z ich rozdzielności w pisowni.
Nawyk ten polega na rozłącznym wymawianiu (a w wypadku dzieci – na rozłącznym
odczytywaniu) przyimków jednosylabowych.
„W wymowie naturalnej stanowią one jeden ciąg z następującym po nich
wyrazem, a więc: z jego, w nim, w domu. Tymczasem z ust pedanta słyszymy:
‘z’ jego, ‘w’ nim, ‘w’ domu” [Matuszewski, 1987, s. 159].
Ten sposób artykulacji staje się szczególnie rażący, gdy następujący po przyimku
wyraz ma w nagłosie spółgłoskę bezdźwięczną, która z racji upodobnienia między-
wyrazowego powoduje utratę dźwięczności przyimka (lub jego wygłosu – w wypadku
przyimków dłuższych).
„Mówca tymczasem asymilacji nie uwzględnia w ogóle, lecz dalej wymawia
owe przyimki dźwięcznie: jeden ‘z’ profesorów, ‘w’ piątek, zamiast jedynie
poprawnych: s profesoruf, f piontek” [Matuszewski, 1987, s. 159].
Biorąc pod uwagę poruszany wątek tematyczny, należy stwierdzić, że kultura
języka młodego pokolenia Polaków powinna mieć swoje oparcie w kulturze żywego
słowa. Prawidłowa artykulacja, modulacja głosu i akcentuacja to wizytówka użytkow-
nika języka. Fonetyka normatywna – zdaniem Tomasza Karpowicza – nie wymaga
uczenia się prawideł wymowy na pamięć; „[…] chodzi o to, by fonetykę normatywną
zrozumieć” [Karpowicz, 2009, s. 16], a przede wszystkim – stosować w praktyce.
Literatura
Karpowicz T., 2009, Kultura języka polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja, Warszawa.
Kurek H., 2009, Ortografia a wymowa, czyli czego nauczyciel polonista musi uczyć, [w:]
W trosce o dobrą edukację. Prace dedykowane profesor Jadwidze Kowalikowej z okazji
40-lecia pracy naukowej, red. A. Janus-Sitarz, Kraków, s. 77-89.
Matuszewski, 1987, Mówienie łączne i rozdzielne, „Język Polski”, z. 1-2, s. 159.
Pawlik J., 2005, Problemy równowagi systemu językowego i możliwości zmian w jego obrębie
na poziomie fonicznym, Poznań.
Polański K. (red.), 1999, Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, wydanie drugie poprawione
i uzupełnione, Wrocław-Warszawa-Kraków.
Rutkiewicz-Hanczewska M., 2009, Błąd wymowy czy wada wymowy? O nowej artykulacji
głosek szeregu ciszącego, „Język Polski”, z. 4-5, s. 353-364.
Sachajska E., 2006, Uczymy poprawnej wymowy, Warszawa.
Skorek E.M., 2001, Oblicza wad wymowy, Warszawa.
21
4. Idou z tou ładnou dziewczynou
Poprawna wymowa głosek i ich połączeń może sprawiać wiele kłopotów. Obser-
wujemy regionalne i gwarowe sposoby wymowy oraz przyzwyczajenia indywidualne,
trwające od wczesnego dzieciństwa. Nieraz trudno nam zrozumieć, że nasz sposób
artykulacji może odbiegać od tego, co jest uznane za poprawne, że popełniamy błędy
wymowy. A przecież to, jak wymawiamy, jest szybko postrzegane (a czasem i komen-
towane) przez osoby, które nas słuchają.
Charakterystycznym zjawiskiem fonetycznym ostatnich lat jest utrwalający
się zwyczaj wymawiania ą jako ou (a w zasadzie oł
20
). Dzieje się tak w wyrazach,
w których ą znajduje się na końcu, a także wewnątrz wyrazów przed spółgłoskami,
zapisywanymi jako litery: s, z, sz, ż, ś, ź, f, w, ch. Tak zapisywane litery oddają tzw.
spółgłoski szczelinowe [s, z, š, ž, ś, ź, f, v, χ]; podczas ich wymawiania między języ-
kiem a podniebieniem twardym tworzy się ujście dla strumienia powietrza, zwane
szczeliną.
Jak zauważył Jan Miodek, sposób wymawiania samogłoski [ ] jako dwóch głosek
ou „[…] to zachowanie fonetyczne dalekie jeszcze od uzyskania normatywnej akcep-
tacji” [Miodek, 2001, s. 41]. Ale przyglądając się konstrukcjom w języku czeskim
(np. s Wajdou, s Agnieszkou Holland
21
), można przewidywać, że w przyszłości także
w polszczyźnie zanikną nosówki (samogłoski nosowe ą oraz ę) w tych wyrazach,
w których normatywiści nadal zalecają zachowanie wymowy nosowej, czyli przed
spółgłoskami szczelinowymi (wąski, wiązać, węszyć, wąż, pięść, więzić, wąwóz, węch)
oraz na końcu wyrazów.
Podobnego zdania są autorki Fonetyki i fonologii [Dukiewicz, Sawicka, 1995, s.
120], wieszcząc zanik tradycyjnych samogłosek nosowych ę, ą i ich przekształcenie
w dwuskładnikowe połączenia typu em, en, om, on we wszystkich pozycjach fone-
tycznych [Dubisz, 2001, s. 50].
Alicja Nagórko natomiast opisany sposób wymowy samogłoski nosowej [ ] jako
[oł] uznaje za rażący błąd z punktu widzenia normy ortofonicznej.
„Czymś pośrednim jest (zdaniem językoznawców coraz częstsza) wymowa
typu z żonoł, z córkoł, spotkanie z operoł włoskoł (tj. spotkanie z operą włoską).
Nosowa samogłoska ulega tu fonetycznemu rozszczepieniu na wokaliczny
element ustny i następującą po nim unosowioną półspółgłoskę, najczęściej ł
[a dokładnie tzw. u niesylabiczne, zapisywane w alfabecie fonetycznym jako
u z odwróconym łukiem pod znakiem tej litery; dopisek M.B.]. Z punktu
widzenia normy ortofonicznej jest to wymowa rażąca” [Nagórko, 1998, s. 38].
W Poradniku językowym. Piszemy poprawnie opisano tendencję wymawianiową
samogłoski nosowej [ ] następująco:
20
Stosuję zapis literowy ze względu na nieobecność właściwego dla alfabetu fonetycznego znaku w na-
rzędziach edytora tekstowego, czyli dla tzw. u niesylabicznego (niezgłoskotwórczego), oznaczanego
w alfabecie fonetycznym [u] z łukiem pod tym znakiem. Ponadto w książce posługuję się nastę-
pującymi znakami alfabetu fonetycznego: [ ] dla litery ą, a także [Ę] jako odpowiednik samogłoski
nosowej (hiperpoprawnie realizowanej), zapisywanej graficznie – ę, [š] dla oznaczenia sz, [ž] jako
odpowiednik rz lub ż, [č] dla dwuznaku cz oraz [ ] dla dż, [ ] dla oznaczenia dz, a także [ ] jako
odpowiednik dź lub dzi, [χ] dla h i dla dwuznaku ch. Stosuję także dwa oznaczenia dla wariantów
spółgłoski [n], to jest dla dziąsłowego [ ] oraz [ŋ] tylnojęzykowego. Bardziej szczegółowe informacje
o wariantach głoski [n] podaję w przypisie 26.
21
Po polsku: z Wajdą, z Agnieszką Holland.
22
„W Polsce centralnej i południowej (Wielkopolska, Małopolska, Śląsk)
końcówka -om w celowniku liczby mnogiej i końcówka -ą w narzędniku
liczby pojedynczej rzeczowników żeńskich w wymowie wielu użytkowników
języka nie są odróżniane. Obie końcówki mogą być wymawiane jako [-om],
np. w wyrazach wodom (celownik liczby mnogiej) oraz wodą (narzędnik
liczby pojedynczej). Wymowa ta ma charakter gwarowy, obecnie stanowi
dość ekspansywną cechę regionalną, nie ma jednak wpływu na pisownię”
[Polański, 2008, s. 101].
W tym miejscu warto przyjrzeć się drugiej polskiej samogłosce nosowej – [ę]. Czy
staranna wymowa [ę] na końcu wyrazów jest poprawna? Odpowiedź brzmi – nie.
Nosowość należy tylko lekko zaznaczyć. Poprawne jest też wymawianie tej samo-
głoski jako [e]. Natomiast wymowa [będĘ], [proszĘ], [żonĘ] razi pretensjonalnością
i wynika z oddziaływania pisma na artykulację. Owszem, są osoby, które uważają, że
dany wyraz należy wymawiać dokładnie tak, jak został zapisany. Ale jest to pogląd
mylny. Nikt rozsądny nie będzie mówił [pjętnaśće] czy [pjęć
eś
t], wymawiając [ę],
a także [ć], [
], [ ] w tych liczebnikach. Normalnie mówimy [pjetnaśće] oraz [pjeń e
śont] i jest to wymowa poprawna. Kult tego, co napisane, bywa bezkrytyczny i może
prowadzić do niezgodności z zasadami wymowy.
A zatem jak mówić poprawnie, żeby wymowa była wzorem do naśladowania?
Poniżej zamieszczam kilka przykładów poprawnej (i dopuszczalnej) wymowy dosyć
często używanych wyrazów:
1. Jak należy wymawiać wyraz sześćset? Liczebnik ten należy wymawiać nieco
inaczej niż sugeruje zapis. Powinniśmy mowić [šeśset], bez spółgłoski
[ć]. Wymowa jeszcze bardziej uproszona [šejset] jest dopuszczalna tylko
w swobodnej, potocznej polszczyźnie. Błędem jest literowa wymowa [šeśćset].
2. Czy poprawna jest wymowa [japko]? Tak, w polszczyźnie potocznej można
mówić [japko]
22
. Najpoprawniej jednak wymawia się ten wyraz [japłko] lub
[jabłko]. Niepoprawna jest wymowa [jabułko].
3. Czy w wyrazach panna, wanna, inny trzeba wymawiać jedną czy dwie głoski
[n]
23
? Podczas starannej wymowy należy dwa razy wymówić [n] wewnątrz
wyrazu, ponieważ każda z tych głosek należy do innej sylaby: wan-na, pan-na,
in-ny. Wymowa [pana] ← panna prowadzi do nieporozumień (pana – D. l.
poj. rzecz. pan). Podobnie dwie głoski [k] należy wymawiać w przymiotniku
lekki. Natomiast wyraz miękki wymawiamy z jedną spółgłoską [k].
Najmniejsze składniki mowy to głoski. Są najmniejsze, ale mogą sprawiać dużo
kłopotów. Kiedy mówimy, skupiamy się na sensie tego, co wypowiadamy. Nie
zawsze zwracamy uwagę na sposób artykulacji. Nie interesuje nas fonetyczna strona
mówienia. Sąsiedztwo głosek decyduje o upodobnieniach fonetycznych (wewnątrz
wyrazów), np.: mówimy [pšut], ale piszemy – przód, [fkrutce] – wkrótce, [fpatka] –
wpadka, [kafka] – kawka, [pront] – prąd, [χlep] – chleb, [p’eruk / pjeruk] – pieróg.
22
„Potępiana przez dziesięciolecia wymowa rzeczownika jabłko przez [pk] dziś mieści się w normie.
Nie oznacza to żadnego zagrożenia dla polszczyzny, żadnego zliberalizowania poglądów na temat
poprawności językowej, żadnego mechanicznego ulegania przyzwyczajeniom większości osób
mówiących po polsku” [Karpowicz, 2009, s. 16].
23
Zgodnie z uwagą recenzentki pytanie to można poszerzyć o przykłady zawierające inne litery podwo-
jone, np. s w wyrazach lasso, lessowy; l w wyrazach willa, grill; r w wyrazach terroryzm, terrarium czy t
w wyrazach getto, motto. Czytelników zainteresowanych odpowiedzią(-ami) odsyłam do Podręcznego
słownika poprawnej wymowy polskiej Stanisława Urbańczyka i Władysława Lubasia [1990] oraz do
Słownika wymowy polskiej PWN pod redakcją Mieczysława Karasia i Marii Madejowej [Kraków, 1977].
23
W wyrazach tych nie wymawiamy dźwięcznego [v], np. [fkrutce, fpatka, kafka]. Nie
wymawiamy samogłoski nosowej [ ] w sposób synchronicznych, tylko asynchro-
nicznie
24
[pront]. Nie wymawiamy dźwięcznie wygłosowej spółgłoski w takich wyra-
zach, jak [χlep, p’eruk / pjeruk].
W wymowie dochodzi także do uproszczeń grup spółgłoskowych
25
, co może
prowadzić do wieloznaczności. Na pytanie o znaczenie wyrazów [v’ečny / vječny],
[čysta], [čeχ] i o ich pochodzenie, możemy udzielić takich odpowiedzi, uwzględ-
niając fakt starannej i niestarannej wymowy Polaków: 1) Wyraz pierwszy może być
przymiotnikiem wietrzny (motywowanym przez rzeczownik wiatr) – wymawianym
prawidłowo [v’etšny / vjetšny] albo przymiotnikiem wieczny (wiek) – wymawianym
właśnie [v’ečny / vječny]; 2) Wyraz drugi może być liczebnikiem trzysta – wyma-
wianym [tšysta] albo przymiotnikiem czysta –wymawiany właśnie [čysta]; 3) Wyraz
trzeci jest albo liczebnikiem trzech – wymawianym [tšeχ], albo nazwą własną Czech
– wymawianą [čeχ].
Złe nawyki fonetyczne opisuje Halina Kurek w artykule Ortografia a wymowa, czyli
czego nauczyciel polonista uczyć musi. Autorka zwraca uwagę na takie kwestie, jak:
1. Dźwięczna realizacja wygłosu: „Coraz częściej jednak, pod wpływem pisma,
na wzór języka angielskiego słyszy się dźwięczną wymowę wygłosu, zjawisko
to znakomicie ilustrują wyrazy, w których dźwięczne lub bezdźwięczne
wymawianie wygłosowych spółgłosek ma uwidocznić różnice znaczeniowe,
por. smok : smog, kot : kod, buk : Bug, m’jeć : m’je
. Literowe realizacje najczę-
ściej słyszy się w oficjalnych wystąpieniach Polaków” [Kurek, 2009, s. 85];
2. Wymawianie samogłosek nosowych przed literami l oraz ł: „[…] litery ę i ą
znajdujące się przed literami l oraz ł powinno się wymawiać jak -e, -o, np.
zaczeła, zaczoł, zaczeli” [Kurek, 2009, s. 87];
3. Wymawianie samogłosek nosowych przed większością liter: „Z kolei litery ę,
ą poprzedzające litery p, b, t, d, c, dz, cz, ć, ci, dź, dzi, k, g należy wymawiać
jak: -em, -om – zemby, kompać, -en, -on – tendy, mondry, kont, v’jencej, pren
ej,
me
čyć, -eń, -oń – peń
ić, błoń
ić, seń
a, -e
ŋ
26
, -o
ŋ
– re
ŋ
ka, mo
ŋ
ka. Może się
jednak zdarzyć, że ani nauczyciel, ani rodzice nie będą mogli dziecku pomóc,
ponieważ w pozycji przed spółgłoskami zwartymi sami zautomatyzowali już
wymowę synchroniczną” [Kurek, 2009, s. 87].
Marian Kucała ujął w krótkie, syntetyczne opisy najważniejsze regionalizmy i dialek-
tyzmy. W 1994 roku opublikował broszurę zatytułowaną Twoja mowa cię zdradza,
w której pomieścił 130 historii, rozpoczynających się tytułem-powiedzonkiem, ekspo-
nującym zjawisko językowe będące przedmiotem informacji. Na przykład szkic Górol jo
se górol stał się podstawą do omówienia różnych gwarowych sposobów wymawiania
24
Podczas wymawiania samogłosek nosowych strumień powietrza wydostaje się na zewnątrz przez
nos i jamę ustną; następuje więc nałożenie rezonansu nosowego na rezonans ustny. Wymowa asyn-
chroniczna samogłosek nosowych polega na tym, że rezonans nosowy włączany jest później niż
rezonans ustny [Polański, 1999, s. 205].
25
Grupa spółgłoskowa liczy dwie i więcej spółgłosek.
26
W zapisie fonetycznym posługuję się fontami dostępnymi w wykazie symboli i czcionek. Znak [ŋ]
oddaje tzw. ngę, czyli [n] tylnojęzykowe. Jest to wariant spółgłoski [n]. Na jej artykulację wpływa są-
siedztwo jednej z dwóch spółgłosek tylnojęzykowych [k] lub [g]. Wskutek antycypacji tego sąsiedz-
twa narządy mowy wcześniej przygotowują się do wymówienia spółgłoski tylnojęzykowej [k] lub [g]
i tak wcześniej przygotowane powodują tylnojęzykową wymowę głoski [ŋ], dla której naturalnym
sposobem artykulacji jest wymowa przedniojęzykowa [n]. Podobnie w wypadku [ ], czyli wariantu
dziąsłowego spółgłoski zębowej [n]. Sąsiedztwo jednej z dwóch spółgłosek dziąsłowych [č, ] wpły-
wa na udziąsłowienie mogącej je poprzedzać spółgłoski [n].
24
dawnego a długiego. Swoistym komentarzem do tej pouczającej lektury jest uwaga
Jana Miodka:
„Czy w takim razie nieobecność gwary w świadomości językowej to duchowy
zysk, czy strata? – pyta młodzież. A ja odpowiadam z pełnym przekonaniem,
że strata – i to nie tylko duchowa, ale i stylistyczna” [Miodek, 1991, s. 11].
Pamiętajmy zatem – nasza mowa nas zdradza. Dobrze – jeżeli zdradza naszą
regionalną przynależność, źle – jeżeli jest niestaranna czy wręcz niechlujna.
O poprawność artykulacyjną, modulacyjną i dykcyjną apeluje m.in. Helena Syno-
wiec, krytycznie oceniając umiejętności współczesnych nauczycieli:
„Obserwacje lekcji i wyniki badań ostatnich lat (Polański, Synowiec 1995),
skonfrontowane z wcześniejszymi spostrzeżeniami (Madejowa 1994; Polański
1982), świadczą o tym, że poprawność językowa wypowiedzi nauczycieli
znacznie się obniżyła. Zauważa się to szczególnie u młodych nauczycieli,
nawet polonistów. Nie przywiązują oni wagi do prawidłowej dykcji i staran-
ności artykulacyjnej. Nawykiem nauczycieli stało się nadmierne upraszczanie
grup spółgłoskowych trz, strz (por. wymowę czeba, cza, czeci zamiast trzeba,
trzeci), realizacje połączeń ść jak ś w wygłosie (por. iś, radoś zamiast iść, radość,
elidowanie ł występującego między dwiema spółgłoskami w formach lp. czasu
przeszłego r.ż. (por. widziaa, daa). Tylko czasami można te uproszczenia
usprawiedliwić pospiechem lub zdenerwowaniem nauczyciela. Językowym
przyzwyczajeniem nauczycieli klas niższych jest skłonność doliterowej hiper-
poprawnej wymowy wygłosowych spółgłosek (por. np. sztuczną realizację:
saD zamiast saT) oraz ę, ą przed spółgłoskami zwartymi (np. bĘdzie, świĘty
zamiast bENdzie, świENty
27
)” [Synowiec, 1999, s. 117-118].
Literatura
Dubisz S., 2001, Probabilistyka lingwistyczna, czyli o rozwoju polszczyzny w XXI wieku, [w:]
Przyszłość języka, red. S. Krzemień-Ojak, B. Nowowiejski, Białystok, s. 45-63.
Dukiewicz L., Sawicka I., 1995, Fonetyka i fonologia. Gramatyka współczesnego języka pol-
skiego, red. H. Wróbel, Kraków.
Dunaj B., 2006, Zasady poprawnej wymowy polskiej, „Język Polski”, z. 3, s. 161-172.
E. Polański, 1982, Słownictwo uczniów. Problemy, badania, wnioski, Warszawa.
Karaś M., Madejowa M. (red.), 1977, Słownik wymowy polskiej PWN, Kraków.
Karpowicz T., 2009, Kultura języka polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja, Warszawa.
Kucała M., 1994, Twoja mowa cię zdradza. Regionalizmy i dialektyzmy języka polskiego, Kra-
ków.
Kurek H., 2009, Ortografia a wymowa, czyli czego nauczyciel polonista uczyć musi, [w:]
W trosce o dobra edukację. Prace dedykowane profesor Jadwidze Kowalikowej z okazji
40-lecia pracy naukowej, red. A. Janus-Sitarz, Kraków, s. 77-89.
Lubaś W., Urbańczyk S., 1990, Podręczny słownik poprawnej wymowy, Warszawa.
Madejowa M., 1994, Proces porozumiewania się a praktyka szkolna, [w:] Kształcenie porozu-
miewania się, red. S. Gajda, J. Nocoń, Opole.
Miodek J., 1991, Przez lata ze słowem polskim, Wrocław-Warszawa-Kraków.
Miodek J., 2001, „Setkani s Wajdou, s Miodkem”, „Wiedza i Życie”, nr 8, s. 41.
Nagórko A., 1998, Zarys gramatyki polskiej (ze słowotwórstwem), Warszawa.
27
Wymowa hiperpoprawna grupy -eN-, np. w wyrazach inteligentny, inteligencja [por. niepoprawną
artykulację: inteligętny, inteligęcja], bez uzasadniających ją uwarunkowań fonetycznych (takim
uwarunkowaniem może być następstwo po grupie -eN- głoski szczelinowej), „charakteryzuje
mówiącego jako osobę nienaturalną, pozującą na wykształconą, staranną w mówieniu, wyniosłą
(por. powiedzenie o kimś, że jest ą, ę)” [Skudrzykowa, 1994, s. 54].
25
Polański E., 2008, Zasady pisowni i interpunkcji polskiej, [w:] Poradnik językowy. Piszemy
poprawnie, oprac. A. Kubiak-Sokół, Warszawa, s. 97-252.
Polański E., Synowiec H., 1995, Badania nad językiem uczniów i jego zróżnicowaniem, [w:]
Kultura – Język – Edukacja, t. 1, red. R. Mrózek, Katowice.
Polański K. (red.), 1999, Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, wydanie drugie poprawione
i uzupełnione, Wrocław-Warszawa-Kraków.
Skudrzykowa A., 1994, Język (za)pisany. O kolokwialności dialogów współczesnej prozy pol-
skiej, Katowice.
Synowiec H., 1999, Język polski w szkole, [w:] Polszczyzna 2000. Orędzie o stanie języka na
przełomie tysiącleci, red. W. Pisarek, Kraków, s. 115-129.
26
5. (Nie)ortograficzna moda
Systematyczne poznawanie reguł ortograficznych jest realizowane od klasy
czwartej szkoły podstawowej. Wybrane zjawiska ortograficzne poznają już dzieci
młodsze (na etapie nauczania zintegrowanego). A mimo to znajomość ortografii
pozostawia wiele do życzenia… Chociaż, jak zauważa Marian Bugajski, kryterium
pisowniane stanowi jedną z ważniejszych zasad oceny; „w powszechnej świadomości
słowo pisane – zwłaszcza drukowane – jest wyznacznikiem poprawności” [Bugajski,
1989, s. 215].
Częste kontrowersje wywołują głoski, dla których istnieją dwa a nawet trzy
sposoby zapisu, np. fonetyczne [v’eš / vješ] może być zapisane trojako: wiesz (←
wiedzieć), wież (← nie widzę wież kościoła), wierz (← wiara).
Od czasu do czasu podnoszona jest kwestia reformy polskiej ortografii. Propo-
zycję taką złożyli już futuryści, pisząc m.in. w Manifeście ortograficznym:
„Absurdem jest dla wyrażenia jednego i tego samego dźwięku używańe 2
rużnyh znakuw (liter). Dlatego skreślamy raz na zawsze z alfabetu polskiego
jako zbyteczne litery ó i rz, pońeważ w wymawiańu ńe rużńą śę ńiczem od
liter u i ż lub sz i bez szkody dadzą śę pszez ńe zastąpić” [Mańifest w sprawie
ortografji fonetycznej; na podstawie Woźniak, 2009, s. 52].
Zapis czysto fonetyczny nie zawsze jest wygodny, np. te same wyrazy mogą brzmieć
różnie w zależności od sąsiedztwa innych wyrazów. To samo dotyczy wymowy tych
samych morfemów w różnych wyrazach czy w ich formach fleksyjnych, np.: trawa
i trawka [wymowa: traw- i traf-], rów i rowek [wymowa: ruf- i row-], mózg i mózgu
[wymowa: musk- i muzg-].
Mówiąc o podporządkowaniu pisowni tylko zasadzie fonetycznej, można sformu-
łować dwa zastrzeżenia: 1) gdybyśmy starali się zachować konsekwentnie pisownię
zgodną z wymową, te same wyrazy i morfemy mogłyby wyglądać bardzo różnie w piśmie;
niekiedy trudno by je było zidentyfikować
28
; 2) w mowie nie ma przerw pomiędzy wyra-
zami (pauzy występują najczęściej po dłuższych odcinkach mowy, tj. po zdaniach),
dlatego musielibyśmy zapisywać jednym ciągiem całe zdania lub ich fragmenty.
Hołdowanie przede wszystkim zasadzie fonetycznej można odnaleźć w tekście
prezentującym życiorys Szczepana Konska z Jejkowic:
„Register ot Roku 1891 i otont dali – Szczepan Konsek z Jejkowic. Żyćobieg
czyli Lebenslauf Szczepana Konsek rodson 24go Grudńa 1878 w Jejkowica
po Połdńu o godśińe 4, jest Hschczony w rybńickem Farnym Katolickem
Kojśćiele. Hschestńi Ojcowie nasywająm śe Szczepan Koźlik i Antonnie Koźlik
z Jejkowitz. Ojcowie Szczepana Konska nasywjąm Franc i Jochanna Konsek.
Ojcowie Franca Konsek czyli Starzikowie Szczepana Konsek: Jósef i Jochanna
Konsek. Ojcowie ot Mamulczynej stron nasywali śe Jósef i Josefa […]. Ja mam
3 Bratof i 2 Sostry: Jochann, Jósef, Isidor, Antonna, Marta. Fschyjscy Braća
i Sostry som w Jejkowicach rodsońi i Kczońi […]. Ja jestem Wiary Żymski
Kscheśćański Katolicki i jestem bierzmoanym w rybńickim Kośćiele psches
Biskupa Hermmana Gleicha roku 1893 […]” [Szołtysek, 2009, s. 29].
28
Języki serbski lub chorwacki mogą opierać się na pisowni fonetycznej, ponieważ są językami mało
akomodacyjnymi. Nie występują w nich również alternacje typu o:ó (mróz : mrozu), r:rz (jezioro :
o jeziorze) i inne.
27
Skąd pochodzi ten tekst i co można powiedzieć o jego autorze – na te pytania
odpowiada Marek Szołtysek w felietonie Sztikowany alfabet (pomieszczonym
w jednym z piątkowych wydań „Dziennika Zachodniego”), pisząc:
„Na przełomie XIX i XX wieku Śląsk był częścią Królestwa Prus i obowią-
zywał wówczas przymus szkolny, czyli wszyscy musieli się uczyć w szkole po
niemiecku. […] Jedno się jednak Prusakom w szkołach udało na sto procent
– nauczyli dawnych Ślązaków alfabetu. Zaświadczają o tym między innymi
stare śląskie makatki, zwane też garniturą, ibertuchami lub jeszcze jakoś.
A chodzi mi konkretnie o kawałki płótna, na których misternie sztikowano,
czyli wyszywano w szkołach dla ćwiczenia cały alfabet łaciński i cyfry arab-
skie. Tak czy inaczej pod koniec XIX wieku wśród Ślązoków nawet na wsiach
praktycznie nie było analfabetyzmu, w odróżnieniu od ziem polskich zaboru
rosyjskiego i austriackiego. Gdyby dzisiaj ktoś tak pisał po polsku, zostałby
uznany za wtórnego analfabetę. Kiedy jednak uzmysłowimy sobie, że pisał to
człowiek, który nigdy w szkole nie uczył się języka polskiego, to powinniśmy
być dla jego twórczych zapisków pełni szacunku. Jego dzieło jest swoistym
świadectwem pogmatwanych dziejów Śląska” [Szołtysek, 2009, s. 29].
Nasuwa się zatem pytanie, czy zapis fonetyczny jest uproszczeniem czy utrud-
nieniem komunikacji pisemnej? Odpowiedź już znamy: wszelkie zmiany systemowe
naruszają semantyczne zależności między wyrazami.
O niemożności wprowadzania tzw. zmian ortograficznych piszą językoznawcy
(m.in. Jan Miodek, Władysław Lubaś, Edward Polański). Dla ilustracji posłużę się
wybranymi opiniami na temat liberalizacji normy ortograficznej.
Jan Miodek skłania się ku zmianom reguł wynikających z obowiązywania zasady
konwencjonalnej:
„Powtarzam od lat, że nie historyczne i morfologiczne, ale konwencjonalne
reguły ortografii powinny być co pewien czas konfrontowane z realnym stanem
funkcjonowania w obiegu społecznym. Nie można więc zlikwidować graficz-
nego rozróżnienia ż i rz, choć we współczesnym języku polskim odpowiada mu
ten sam dźwięk [ž]. Nie można też zlikwidować pisownianego rozróżnienia ó i u,
mimo że obu tym literom odpowiada jeden dźwięk [u]. Warto natomiast zbadać
funkcjonowanie w naszych tekstach dużych i małych liter, pisowni łącznej
i rozdzielnej, z kreską i bez kreski, bo te zasady oparte są tylko na konwencji,
pozbawionej wewnętrznojęzykowych uzasadnień. I tak na przykład przekonuję
się każdego roku, że zaledwie parę osób pisze zgodnie ze słownikiem ortogra-
ficznym na co dzień – z trzema oddzielnymi wyrazami. Prawie wszyscy myślą,
że poprawny jest zapis na codzień. […] Polskie reguły ortograficzne mogą się
wydawać wyjątkowo trudne i pokrętne. Tymczasem z pełną odpowiedzialnością
za słowo chcę zapewnić Czytelników, że nasza pisownia wcale nie jest zaliczana
do najtrudniejszych. Normy niemieckie, angielskie czy francuskie są naprawdę
trudniejsze od naszych, bo i różnice między mową a pismem są w tych językach
większe niż w polszczyźnie” [Miodek, 1992, s. 223-225].
A jak zjawiska językowe oceniają studenci? Oddajmy im głos:
„Duży wpływ na to, jakim językiem się posługujemy, ma Internet, który od pewnego
czasu odgrywa ważną rolę w kształtowaniu świadomości młodego pokolenia.
Szczególnie w piśmie widać druzgocące przemiany. Stosowanie różnorodnych
skrótów, uproszczeń jest zjawiskiem powszechnym. Młodzież, aby zaoszczędzić
28
czas czy nawet z lenistwa stosuje właśnie wyżej wymienione zabiegi [skróty,
uproszczenia; M.B.]. Jednak niepokojący jest fakt, że rozleniwienie to obejmuje
również zaprzestanie zwracania uwagi na poprawność pisowni, młodzież nie
stosuje się do ogólnie przyjętych zasad ortograficznych, interpunkcyjnych itp.
Takie postępowanie może nieść za sobą ogromne konsekwencje w późniejszym
życiu” [na podstawie ankiety dotyczącej kultury języka; M.B.].
Naukowa ocena internetowej nonszalancji i bylejakości ortograficznej, sformuło-
wana przez Władysława Lubasia, brzmi następująco:
„Gdyby ktoś chciał poddać ocenom normatywnym ortografię i w ogóle język
ujawniony w dyskursywnej komunikacji internetowej, doszedłby do pesymi-
stycznych wniosków, błąd na błędzie. Ale tak chyba nie wolno zjawiska oceniać,
jeżeli traktujemy tę komunikację funkcjonalnie. Tylko takim językiem i taką
ortografią owa grupa społeczna może się porozumiewać. Jest to bowiem «mowa
zapisana» – inaczej «pismo mowy» – a nie samo pismo i sama tylko mowa. […]
Ale namiętna dyskusja, w jakiej biorą udział tysiące niewykształconych lub zale-
dwie podkształconych internautów, którzy nigdy nie zdołają poddać się normie
pisanej, ponieważ tego się nie nauczyli, ale mają prawo rozmawiać, daje im też
prawo do wypowiadania się za pomocą «swojego pisma», będącego obrazem
ich osobowości i ich możliwości” [Lubaś, 2005, s. 103].
Opinię taką zanotował także Arkadiusz Ławrywianiec na podstawie wystąpień
uczestników Kongresu Języka Polskiego (Katowice, maj 2011 rok).
„Mówi się zatem, że młode pokolenie, jako «pokolenie sieci», szybciej niż
jego poprzednicy traci kontakt z tradycyjną polszczyzną, że młodzi ludzie nie
potrafią już czytać Sienkiewicza, Żeromskiego – nie dlatego, że są to pisarze
nieatrakcyjni, ale dlatego, że mają trudny język, skomplikowaną składnię
i że młode pokolenie wychowane na krótkich, gazetowych zdaniach z coraz
większą trudnością ogarnia wieloskładnikowe zdania polszczyzny XIX,
a nawet XX wieku” [Ławrywianiec, 2011, s. 24].
Niepobłażliwe opinie o internetowej nonszalancji i bylejakości zapisu sformuło-
wała także Ewa Rogowska-Cybulska. Sięgając do blogów i towarzyszących im komen-
tarzy, zgromadziła przykłady ilustrujące manierę posługiwania się literą x, a także
negatywne oceny tej mody ortograficznej:
„[…] niby-angielska litera x pełni funkcję znaku wspólnoty grupowej młodego
pokolenia użytkowników Internetu
29
, ewokując zapewne m.in. takie cechy
jej członków, jak kreacyjność, nowoczesność, brak szacunku dla norm
(m.in. ortograficznych). W krótkich notach blogów i w komentarzach do
not można zaobserwować z jednej strony nagromadzenie nazw z x, np. narx
buziax 4 @LL; Pozdrowka 4 all, narx, heyx, spoxik się klikalo; Hejx spx blog,
… z drugiej strony sąsiedztwo zapisów z x i ks, co pozwala zachować rozma-
itość stylistyczną na poziomie ortografii, np. Mam trochu kumpli i jest spox
dzienks proszks. Pojawiają się jednak również użycia ironiczne tych form, np.
Pozdrówka i pisz dalej TRUSKAW bo przynajmniej w dobrego humora mnie
wprowadzasz […] NAREX, DUREX, TAMPAX i te sprawy, a także metajęzy-
kowe refleksje świadczące o niechęci wobec nich: u nas akurat obowiązuje
29
Stanisław Gajda zauważa pewną prawidłowość, a mianowicie – „[…] im lepsza znajomość angiel-
skiego (już 16% Polaków zna angielski) i wyższe kwalifikacje intelektualne (wyższe wykształ-
cenie, wyższy wiek), tym mniej zapożyczeń angielskich. Pochopne wydaje się również uogólnienie
o nadużywaniu anglicyzmów przez młodzież” [Gajda, 2001, s. 56-57].
29
– rzec by można – literacka polszczyzna, a nie spoxy, narxy, stshauki, bajde-
łeje; „spox” – Co to w ogóle jest?! Trafia mnie jak słyszę: dzięx, narx, spox, ox,
jush etc. Niedługo rozmowy będą wyglądały tak: hejx ziomx! Cox u Ciebiex?”
[Rogowska-Cybulska, 2007, s. 197-205].
Edward Polański, komentując z jednej strony niechęć uczniów do korzystania
z książkowych słowników normatywnych, a z drugiej – ich nadmierną wiarę w możli-
wości edytorów tekstu, które mają programy automatycznej korekty, napisał:
„Wcześniej argumentowałem, że programy te wprawdzie wskażą większość
usterek literowych i błędów, lecz nie uwzględnią wszystkich, nie rozwiążą
dylematu typu: kiedy pisać nie na żarty rozdzielnie (w znaczeniu ‘naprawdę’),
a kiedy łącznie (nienażarty) – w znaczeniu ‘żarłoczny’, tym bardziej że mogą
one wystąpić obok siebie: raz z pisownią rozdzielną, raz z łączną, np. zdanie:
Jestem nie na żarty nienażarty w znaczeniu Jestem naprawdę nienażarty”
[Polański, 2005, s. 92].
Z tym głosem korespondują głosy uczestników Kongresu Języka Polskiego: 1)
o analfabetyzmie funkcjonalnym obserwowanym wśród uczniów i studentów – osoby
te wprawdzie potrafią pisać, ale nie potrafią formułować spójnych tekstów. Ich komu-
nikaty są rozchwiane, nielogiczne, przypominają komunikat SMS-owy; 2) o zmniej-
szeniu się wymagań wobec jakości szkolnych wypracowań, nastawieniu na lapidar-
ność i skrótowość wypowiadania się, a także o testowych egzaminach, które polegają
najczęściej na „uzupełnianiu kratek”; 3) o wpływie systemu oświatowego na jakość
wykształcenia Polaków – nauczyciel uczy odpowiadać na pytania testowe, nie promuje
i nie wymaga dłuższych, opisowych wypowiedzi [Ławrywianiec, 2011, s. 24-25].
Po przytoczeniu tych kilku opinii można postawić pytania: 1) Czy Polakom w XXI
wieku potrzebna jest nauka pisania?; 2) Czy Polakom potrzebne jest mozolne pozna-
wanie zawiłych norm ortograficznych języka polskiego? Można dodać, że chodzi
o Polaków-internautów, którym Władysław Lubaś przyznaje prawo do wypowia-
dania się za pomocą „swojego pisma” (por. cytowaną powyżej opinię).
Literatura
Bugajski M., 1989, Kryterium uzualne w społecznym działaniu językoznawcy, „Język Polski”,
z. 3-5, s. 214-218.
Gajda S., 2001, Współczesna polska sytuacja językowa, [w:] Najnowsze dzieje języków sło-
wiańskich. Język polski, red. S. Gajda, Opole, s. 17-63.
Jodłowski S., 1979, Losy polskiej ortografii, Warszawa.
Lubaś W., 2005, Polska pisownia w Internecie, prestiż oficjalnej ortografii i jej nauczanie,
„Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języka Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, Katowice, s.
96-108.
Ławrywianiec A., 2011, Wielka debata o języku (I), „Relacje – Interpretacje. Kwartalnik Re-
gionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej”, nr 3(23), s. 23-25.
Miodek J., 1992, O języku do kamery, Rzeszów.
Polański E., 2005, Obecna sytuacja ortografii polskiej, „Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języ-
ka Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, Katowice, s. 86-95.
Rogowska-Cybulska E., 2007, Wpływ (orto)grafii na procesy słowotwórcze współczesnej pol-
szczyzny, [w:] Słowotwórstwo i tekst, red. V. Maldjieva, Z. Rudnik-Karwatowa, Prace Slawi-
styczne 124, Warszawa, s. 197-205.
Szołtysek M., 2009, Sztikowany alfabet, „Dziennik Zachodni”, 27.11.2009, s. 29.
Woźniak O., 2009, Hcemy szczać we wszystkich kolorach, „Przekrój”, nr 41, s. 50-53.
Zdaniukiewicz A.A., 2005, Czy możliwe jest udoskonalenie ortografii polskiej?, „Język Polski”,
z. 5, s. 378-384.
30
6. Natura polskiej ortografii
30
Ortografia wprawdzie nie jest częścią systemu językowego
31
, ale ma wobec niego
pewne „zobowiązania” (wobec fonetyki i fonologii, morfologii oraz etymologii). Ma
także zobowiązania wobec tradycji językowej i kulturowej. A przede wszystkim –
wobec użytkowników polszczyzny.
Kształcenie umiejętności pisania w XXI wieku (w tym – utrwalania mowy przy
użyciu współczesnej ortografii i interpunkcji) to kwestia najprawdopodobniej wymy-
kająca się spod kontroli nauczycieli. Mimo istniejącego jednolitego wzoru pisma
ręcznego dzieci polskie piszą niezbyt starannie, nieczytelnie czy nawet niechlujnie,
co wpływa między innymi na jakość ortograficzną ich tekstów. To oczywiście gene-
ralizacja. Sądzę jednak, że współcześnie nie przywiązuje się już zbyt wielkiej wagi do
estetyki pisma; w niepamięć odeszły (lub prawie odeszły) ćwiczenia kaligraficzne.
A ręce dzieci (zwłaszcza od czwartej klasy szkoły podstawowej) są przeciążone pisa-
niem długich (często zbyt długich) notatek, co w rezultacie powoduje obniżenie
jakości pisma (jego czytelności, estetyki i poprawności ortograficznej).
Od niedawna dzieci uczące się pisać mają do dyspozycji „magiczne” pióra. Ich
moc polega na tym, że błędnie napisany wyraz można wygumować, a na odzyskanym
miejscu – napisać jego poprawną wersję, w zasadzie bez śladu działań korektorskich.
Tym samym estetyki zeszytu nie obniża korektor, po zastosowaniu którego pozosta-
wała wypukła plama białego sztyftu.
Pojawia się jednak pytanie: czy i na ile pisanie ręczne jest umiejętnością przy-
szłościową. A może bardziej praktyczna byłaby umiejętność sprawnego pisania przy
pomocy klawiatury? Podobne pytania postawił Edward Łuczyński w artykule: Po co
nam ortografia i interpunkcja? [Łuczyński, 1996, s. 184-190]. Oto one: Czy mozolna
nauka pisania od pierwszych chwil pobytu w szkole, poznawanie zawiłych norm
ortograficznych języka polskiego, stosowanie skomplikowanego systemu znaków
przestankowych to coś niezbędnego Polakom w XXI wieku? Czy może lepiej z tego
zrezygnować i poszukać prostszego sposobu zapisu mowy albo jakiejś innej metody
utrwalania i przekazywania informacji? [Łuczyński, 1996, s. 184].
Artykuł Łuczyńskiego jest obroną pisma, a w zasadzie zachętą do respektowania
zasad ortograficznych
32
, ponieważ pismo pozwala utrwalić mowę, a ortografia syste-
matyzuje sposób zapisu. Polska ortografia opiera się na czterech zasadach: fone-
tycznej, morfologicznej, konwencjonalnej (uzualnej) i historycznej. W takiej też
kolejności zasady polskiej ortografii zostaną krótko przypomniane
33
.
30
Tytuł zainspirowany został tytułem rozdziału pomieszczonego w podręczniku: Kultura języka
polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja [Karpowicz, 2009].
31
Ortografia wraz z interpunkcją należą do czynników zewnętrznojęzykowych, związanych z pisemnym
utrwalaniem mowy, a nie związanych z regułami systemowymi czy zasadami rozwoju języka. Bliżej
ich rolę wyjaśnia definicja błędu zewnętrznojęzykowego podana przez Andrzeja Markowskiego:
„Błędy zewnętrznojęzykowe to błędy zapisu: ortograficzne i interpunkcyjne. Są one związane ze
strukturą języka (np. zasady używania wielkich i małych liter na początku wyrazu są motywowane
względami znaczeniowymi lub składniowymi, pisownia łączna bądź z łącznikiem może być uzasad-
niona budową słowotwórczą wyrazu, stawianie znaków interpunkcyjnych ma oparcie w składni itp.),
nie naruszają jednak reguł systemowych czy też zasad rozwoju języka” [Markowski, 2005, s. 55-56].
32
Nasza pisownia opiera się na alfabecie łacińskim, uzupełnionym o znaki oddające dźwięki nieznane
łacinie. W wymyślaniu znaków dodatkowych nie postępowano konsekwentnie, np. łączono dwa lub
trzy znaki, do liter łacińskich dodawano kropki, przecinki i ogonki. Także współcześnie ten sam
dźwięk może być różnie zapisywany, np. koń, konie [Jodłowski, 1979].
33
W celu ich przypomnienia odwołuję się do artykułów Edwarda Łuczyńskiego [1996, s. 184-190]
i Danuty Krzyżyk [2004, s. 203-269].
31
Zasada fonetyczna to podstawa
polskiej ortografii. Zapis czysto
fonetyczny jednak nie zawsze jest
wygodny, np. te same wyrazy mogą
brzmieć różnie w zależności od
sąsiedztwa innych wyrazów. Dlatego
warto przyjrzeć się tabeli, ujmującej
różnice w wymowie rdzennie tożsa-
mych leksemów.
Można tylko powtórzyć, że te same
wyrazy (jeść, most, w) mogą brzmieć
różnie w zależności od sąsiedztwa
innych wyrazów.
Pora zatem rozwiać wątpliwość i udzielić następującej trójskładnikowej odpo-
wiedzi: 1) Opieranie polskiej ortografii tylko na zasadzie fonetycznej może prowadzić
do dezinformacji; 2) Rozwój fonetyczny języka ma charakter ciągły. Istnieją zatem
różnice w wymowie między pokoleniami. Inaczej mówią rodzice i dzieci, dziadkowie
i wnuki. Ortografia fonetyczna musiałaby się zmieniać co kilkadziesiąt lat, żeby tę
zmienność fonetyczną oddawać; 3) Opracowanie systemu ortograficznego nie jest
łatwe i trwa zwykle długo. XVI-wieczna ortografia była podsumowaniem wielowie-
kowych prób zapisu polszczyzny.
Od początku rozwoju pisanej polszczyzny czynnik fonetyczny łączył się z zasadą
morfologiczną, która nakazuje jednolitą pisownię tych samych morfemów (bez
względu na wymowę). Jednoczesne stosowanie w pisowni zasady fonetycznej i zasady
morfologicznej często prowadzi do sprzeczności, dlatego warto pamiętać, że w więk-
szości wypadków pierwszeństwo ma zasada morfologiczna
34
, np. bez względu na
wymowę piszemy literę w w wyrazach: drzewo, o drzewie, drzew, drzewko; piszemy
literę b w wyrazach: żaba, żabka, żabi.
Przy czym te same morfemy mogą być też różnie zapisywane ze względu na różną
wymowę, podczas której ujawniają się oboczności – wtedy pierwszeństwo uzyskuje
zasada fonetyczna. Przykłady: mucha – muszka, ręka – rączka, kość – kostka,
potwierdzają różną wymowę i różną pisownię tego samego morfemu: much- : musz-,
ręk- : rącz-, kość- : kost-.
Gdy w zapisie nie wystarcza zasada morfologiczna konieczne są arbitralne
rozstrzygnięcia ortograficzne. Konieczność wprowadzenia tego rodzaju rozstrzy-
gnięć ilustrują niektóre z poniższych przykładów: 1) Przedrostki roz- i bez- piszemy
zawsze zgodnie z zasadą morfologiczną (rozgniewać, rozpocząć oraz bezbłędny,
bezczynny); natomiast 2a) przedrostek z- piszemy w większości przypadków zgodnie
z zasadą fonetyczną (spłynąć – zlecieć, stworzyć – zniszczyć); ale 2b) zgodnie z zasadą
morfologiczną w wyrazach: zsunąć, zharmonizowany, zsiniały.
34
Jednym z ciekawych zjawisk językowych jest istniejący na styku morfemów tzw. węzeł morfologicz-
ny, np. Francuz francuz- + -ski francuski, będący wynikiem morfonologicznych procesów hi-
storycznojęzykowych (nakładania się morfemów), których pozostałość współcześnie (synchronicz-
nie) obserwujemy w zróżnicowanym zapisie. W Encyklopedii językoznawstwa ogólnego zjawisko to
nazywane jest superpozycją morfemów: „Zdeterminowane morfonologicznie zjawisko zatarcia gra-
nicy między dwoma bezpośrednio po sobie następującymi morfami reprezentującymi wspólnie
złożoną strukturę morfologiczną, np. nyski (przymiotnik od Nysa), niemiecki, brzeski, starostwo.
Superpozycja morfemów najczęściej dotyczy wygłosu morfemu poprzedzającego i nagłosu morfe-
mu następującego bezpośrednio po nim: starost- + -stwo; ciąg fonologiczny będący produktem tego
rodzaju superpozycji morfemów określa się w polskiej terminologii nazwą «węzeł morfologiczny»,
np. -s-, -c-, -st- w przytoczonych przykładach” [Polański, 1999, s. 573].
32
W sytuacjach trudnych, kiedy zasada fonetyczna ortografii nie godzi się z zasadą
morfologiczną, niezbędne są ustalenia arbitralne, które regulują kwestie sporne.
Kwestie takie rozstrzyga zasada konwencjonalna ortografii polskiej.
Zasada konwencjonalna dotyczy kilku zjawisk: pisowni nazw własnych
35
,
pisowni partykuły przeczącej nie. Zasada ta kształtuje się również od początku
rozwoju pisanej polszczyzny. W czystej postaci ma zastosowanie w pisowni dużych
i małych liter oraz w pisowni łącznej
i rozdzielnej. Zasada konwencjo-
nalna stosowana jest do oddzielania
spacjami pewnych odcinków tekstu
(w żywej mowie nie ma pauz pomiędzy
wyrazami wewnątrz wypowiedzenia).
W ortografii przyjmuje się zasadę, że
wyrazy piszemy osobno. Kłopot spra-
wiają morfemy, które można uznać
i za samodzielne wyrazy, i za części
innych wyrazów. Zasada konwencjo-
nalna obowiązuje w pisowni łącznej
i rozłącznej takich m.in. wyrazów
(patrz zestawienie w tabeli obok):
A zatem aby unikać błędów, należy przyswoić sobie określoną konwencję ortogra-
ficzną języka polskiego lub poznać obowiązującą pisownię poszczególnych wyrazów.
Ostatnia z zasad ortograficznych – zasada historyczna – odpowiedzialna jest za
to, że mamy po dwa (czasem trzy) znaki dla tego samego dźwięku. Uwaga ta dotyczy
wyrazów z literami rz – ż, ch – h, ó – u, które w wymowie nie są różnicowane; bez
względu na znak graficzny mówimy / słyszymy odpowiednio do przedstawionych par
liter głoski [ž, χ, u]. Z kolei litery ę, ą w większości polskich wyrazów (np. wędrować,
sędzia, kąt, kąpiel) są wymawiane dwugłoskowo jako [en, eń, on, om].
Nasuwają się dwa wnioski: 1) ortografia jest konserwatywna w stosunku do
wymowy, bo zachowuje w piśmie to, co było w mowie kiedyś w przeszłości; 2) różnica
w pisowni pozostała, mimo że zmiany w wymowie między ż i rz, u i ó zaniknęły
(co potwierdza różna pisownia tak samo brzmiących wyrazów: morze i może, każe
i karzę).
35
Jednym z pisownianych problemów jest leksem Internet / internet (w edytorze tekstów funkcjonuje
automatyczna korekta, zgodnie z którą mała litera jest zamieniana w wielką). Henryk Duda, który
temu zagadnieniu poświecił artykuł Ortograficzne kłopoty z internetem (opublikowany ponad 10 lat
temu – w 2001 roku), pisze: „Osobiście uważam, że słowo internet nie jest nazwą własną (dokładniej:
już nie jest nazwą własną) i należy je pisać małą literą” [Duda, 2001, s. 156]. Rozbieżności orto-
graficzne związane z zasadą konwencjonalną polskiej ortografii wyjaśnia kilka akapitów dalej: „[…]
mamy tu przykład bardzo szybkiej apelatywizacji nazwy własnej. Choć więc w większości wypadków
należy pisać internet, w niektórych sytuacjach duża litera ma swoje uzasadnienie, wszędzie tam
mianowicie, gdzie mowa o Internecie jako o jednej z sieci stanowiącej część ogólnoświatowej infra-
struktury informatycznej, którą tworzą także takie sieci jak AOL, Compuserv, Fidonet i setki innych.
Podobną zasadę stosujemy od dawna w naszej ortografii. Piszemy Judasz ‘jeden z apostołów’, ale
judasz ‘zdrajca’, Krezus ‘władca mitologiczny’, ale krezus ‘bogacz’ i wiele, wiele innych. Rozróżnienie
Internet ‘nazwa jednej konkretnej sieci komputerowej’ // internet ‘światowa infrastruktura informa-
tyczna’ nie wydaje się łatwe. Niemniej jednak jest logiczne i spójne z zasadami pisania nazw własnych
w ortografii polskiej” [Duda, 2001, s. 158]. Uwagę na ten temat znaleźć można także w Komunika-
tach Rady Języka Polskiego. Internet albo internet: „Słowo internet po jakimś czasie zaczęło nazywać
każdą sieć informatyczną – w tym znaczeniu jest pisane małą literą” [2001, s. 396].
33
Zalety ustabilizowanej ortografii dotyczą między innymi korzystania z bogatej
spuścizny literackiej, jaką dysponuje język polski. Dzięki stabilnej ortografii jesteśmy
w stanie czytać teksty sprzed lat, sprzed wieków. Z jednej strony literatura utrwala
ortografię, a z drugiej – pomaga także w biernym opanowaniu pisowni. Tradycyjna
ortografia (z zasadami historycznymi) jest pomnikiem języka polskiego. W ortografii
jest wiele informacji o przeszłości Polski, o tym, jak mówili nasi przodkowie. Przywią-
zanie do tradycji narodowej (przejawiające się w zachowaniu zasad dawnej ortografii)
widzimy w wielu językach mających dłuższą tradycję piśmienniczą niż polszczyzna
(przykład ortografii francuskiej czy angielskiej, a także chińskiej czy japońskiej). Dla
większości Anglików czy Francuzów ich ortografia (choć niefunkcjonalna w stosunku
do żywego języka) jest warta zachowania ze względu na szacunek dla tradycyjnego
sposobu zapisu mowy. Pomocą w posługiwaniu się jednorodną formą pisma są
normy ortograficzne. Ortografia jest łącznikiem między mową a pismem, bo ustala
sposób oddania warstwy dźwiękowej języka w formie graficznej.
Ortografia polska nie jest ani lepsza, ani gorsza niż pisownie stosowane w innych
językach. Potwierdzają to wybitni polscy językoznawcy. Oto trzy opinie:
Opinia Stanisława Urbańczyka:
„Ogólnie można stwierdzić, że polska ortografia zasługuje co najwyżej na
stopień średnio trudnej, zwłaszcza dla tych, co się swobodnie posługują
wymową kulturalną. Jest tak dlatego głównie, że wymowa polska zmienia
się pod wpływem czasu nieznacznie, a od czasu do czasu usuwa się rażące
rozbieżności pomiędzy nią a pisownią” [cyt. za Polański, 2005, s. 89].
Opinia Witolda Doroszewskiego:
„Pisownia polska należy do wcale nie najgorszych, bo u podstaw jej leży zdrowa,
rozsądna zasada fonetyczna, wspólna także innym pisowniom słowiańskim.
Na przykład w języku francuskim dla oddania dwóch głosek [vę] w słowie vingt
(‘dwadzieścia’) używa się aż pięciu liter v, i, n, g, t, z których trzy są zbędne,
są tylko pewnego rodzaju ornamentem graficznym. A ileż takich zbędnych
liter występuje w angielszczyźnie, ile jest oprócz tego rozmaitych sposobów
wymawiania tej samej litery! Nie darmo jeden z mówców w parlamencie
angielskim nazwał kiedyś pisownię angielską klęską narodową (co sprostował
inny, mówiąc, że to klęska międzynarodowa). Możemy mieć uczucie pewnej
satysfakcji: nasza pisownia tak «klęskowych» znamion niewątpliwie nie ma.
Zresztą przyznają to i cudzoziemcy. Spotyka się np. Francuzów znających
język polski i dziwiących się, dlaczego w Polsce wciąż tak głośno o ortografii,
gdy pisownia polska jest w zasadzie ustalona” [cyt. za Polański, 2005, s. 89].
Opinia Edwarda Polańskiego:
Mimo zmiany nośników informacji (por. komunikacja elektroniczna) opano-
wanie ortografii poczytuje się dziś w kręgach kulturalnych „za świadectwo
wyrobienia językowego i wykształcenia humanistycznego. Nie ulega wątpli-
wości, że osoba kulturalna, wykształcona powinna pisać poprawnie, zgodnie
z ustalonym zwyczajem ortograficznym” [Polański, 2005, s. 87].
34
Literatura
Bugajski M., 1989, Kryterium uzualne w społecznym działaniu językoznawcy, „Język Polski”,
z. 3-5, s. 214-218.
Duda H., 2001, Ortograficzne kłopoty z „internetem”, „Język Polski”, z. 1-2, s. 156-158.
Jodłowski S., 1979, Losy polskiej ortografii, Warszawa.
Karpowicz T., 2009, Kultura języka polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja, Warszawa.
Komunikaty Rady Języka Polskiego, 2001, „Język Polski”, z. 5, s. 394-400.
Krzyżyk D., 2004, Uczeń w krainie ortografii, [w:] D. Bula, D. Krzyżyk, B. Niesporek-Szam-
burska, H. Synowiec, Dziecko w świecie języka, Kraków, s. 203-269.
Łuczyński E., 1996, Po co nam ortografia i interpunkcja?, „Język Polski”, z. 2-3, s. 184-190.
Markowski A., 2005, Kultura języka polskiego. Teoria. Zagadnienia leksykalne, Warszawa.
Polański E., 2005, Obecna sytuacja ortografii polskiej, „Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języ-
ka Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, Katowice, s. 86-95.
Polański K. (red.), 1999, Encyklopedia językoznawstwa ogólnego, Wrocław-Warszawa-Kra-
ków.
Saloni Z., 2011, Co w roku 2010 obowiązuje w pisowni polskiej?, „Język Polski”, z. 2-3, s. 117-
124.
35
7. Czy polszczyzna powinna być ą, ę?
W alfabecie języka polskiego, wywodzącym się z alfabetu łacińskiego, mamy
kilka liter zapisywanych przy pomocy tzw. znaków diakrytycznych (ogonków – ą, ę,
kropek – ż, dż, kresek – ś, ź, ł)
36
. Tych znaków często nie stosują użytkownicy mediów
elektronicznych
37
. Nie są one także obecne w adresach stron internetowych
38
.
„Pomysł likwidacji znaków diakrytycznych lansują niektórzy dziennikarze.
Ilustrują je nawet prowokacyjnie napisane tytuły artykułów (bez ogonków):
Jenzyk Polaków, Przestańcie gnembić nas ortografią
39
” [Polański, 2005, s. 87].
Najważniejszy jest jednak utrwalony w pamięci obraz słowa. Słowo pozbawione
znaku diakrytycznego może podczas odczytywania stwarzać problemy, opóźniać
proces czytania, o czym tak pisze Edward Polański:
„Warto wspomnieć, że naruszanie zasad pisowni w mailach, SMS-ach i innych
tekstach może opóźniać tempo czytania. Jesteśmy bowiem przyzwyczajeni do
obrazu napisanych słów, a przy każdym jego zakłóceniu zatrzymujemy już
nasz wzrok. To również istotny argument przeciwko lekceważeniu błędów
ortograficznych, zwłaszcza dziś, w okresie dużego tempa życia” [Polański,
2005, s. 91-92].
Polański ilustruje nieakceptowaną praktykę opuszczania m.in. znaków diakry-
tycznych anegdotą dotyczącą korespondencji SMS-owej:
„[…] w otrzymanym SMS-ie znalazłem wiele błędów w pisowni, toteż odpi-
sałem: Nie rozumiem, napisz ortograficznie, inny SMS – z powodu błędów
– zrozumiałem dopiero po analizie. Oto on: Pot (przez t zamiast d)-3-muje
(e bez ogonka), cze, nara. Oznaczało to: Podtrzymuję [umowę], cześć, na razie”
[Polański, 2005, s. 91].
Ten sam autor przestrzega przed nadmiernym zaufaniem do korektorskich możli-
wości komputerowego edytora tekstów, pisząc:
„Z kolei na stronie internetowej przeczytałem: […] podejmują się spraw, nie
parząc, że wyręczają innych. Komputer nie podkreślił wyrazu parząc, bo jest
on w jego słowniku. Po wpisaniu opuszczonej litery t otrzymamy: nie patrząc
i sens wraca” [Polański, 2005, s. 91].
36
Kwestię polskich znaków diakrytycznych na tle pisowni innych języków opisuje Bronisław Jaku-
bowski, pisząc: „[…] znaki diakrytyczne są bardzo częste w językach europejskich. W polskim
w ten sposób powstały m.in. ą, ę, ż, ź, ć, w niemieckim ä, ö, ü, w węgierskim obok ö, ü również
ő i ű, w czeskim č i ą, we francuskim ç, w portugalskim ô, w hiszpańskim ñ, w szwedzkim ä, å, ö,
w duńskim ø. Językiem wolnym od znaków diakrytycznych jest angielski, m.in. z tego względu tak
chętnie wykorzystywany w informatyce – wszystkie jego litery można wpisywać z klawiatury jednym
naciśnięciem klawisza bez używania klawiszy Alt czy Control, co znacznie przyspiesza i ułatwia
pisanie” [Jakubowski, 1999].
37
W tym miejscu warto powtórzyć pytania postawione przez Edwarda Polańskiego dotyczące poko-
lenia Y (czy nawet pokolenia S): „Rodzą się pytania, czy język elektroniczny, typowy dla młodego
pokolenia Polaków, w tym także uczniów, nie jest początkiem nowej ery w komunikowaniu się. Czy
na początku XXI stulecia nie należałoby zreformować polskiej pisowni? Czy zmiany nie powinny
objąć najpierw przede wszystkim skrótów i zapożyczeń, tak by w rezultacie ta część ortografii stała
się częścią międzynarodowego kodu językowego?” [Polański, 2005, s. 92].
38
Często podanie adresu strony internetowej, zwłaszcza przez spikerów radiowych, jest poprzedzane
komunikatem: Bez polskich znaków.
39
Chodzi o artykuły pomieszczone na łamach opiniotwórczych tygodników. Kolejno są to teksty: J.S.
Maca, 2001, Jenzyk polski, „Wprost”, nr 967, s. 72-79 oraz M. Pęczaka, Z. Pietrasika, 1997, Nowa
mowa Polaków, „Polityka”, nr 17.
36
Osoby posługujące się edytorem tekstów zapewne mają świadomość występo-
wania takich błędów, które uważny czytelnik jest w stanie wyłapać tylko dlatego,
że poznał i pamięta prawidłowy obraz słowa. A przecież zastąpienie znaku
z diakrytykiem znakiem bez diakrytyku zmienia sens wyrazu, np. głównie
głownie
(mianownik głownia w znaczeniu ‘płonący lub tlący się kawałek drewna’), lęk
lek,
między
miedzy (mianownik miedza), pół
pól, przeżywania
przezywania,
sąd
sad, świąt
świat, stał
stal, też
tez (mianownik – teza). Zjawisko to
omawia i ilustruje dobitnym przykładem Edward Polański, zwracając uwagę na fakt,
że w wypadku zaniedbania ortograficznego (graficznego) możemy otrzymać zdanie
(wyraz) o zupełnie innym znaczeniu.
„Jeżeli w przykładzie Lęk paraliżuje myślenie opuścimy ogonek, otrzymamy
zdanie: Lek paraliżuje myślenie, które, nie tracąc sensu, przedstawia zupełnie
inne znaczenie” [Polański, 2005, s. 87].
W czerwcowym numerze Focusa z 2013 roku jeden z artykułów poświęcono tzw.
literówkom. W lidzie do tego artykułu uwzględniono następujące przykłady:
„Kot jest za to odpowiedzialny?, sutki reformy, badania odchodów kredyto-
biorcy – przestawienie lub brak liter zmienia znaczenie słów. Zwykłe literówki
wzbudzają wesołość, zdarzają się jednak błędy, które mają ważne następstwa
i przynoszą duże straty” [Rogoziński, 2013, s. 36].
Literówki zwane także czeskimi błędami
40
czasem mogą wywoływać lekki
uśmiech, a czasem mogą być obiektem kpin
41
a nawet strat politycznych czy ekono-
micznych
42
.
O ewolucji (nie)pomijania znaków diakrytycznych
43
w polskim alfabecie (a zatem
w polskim leksykonie) pisze także Jan Grzenia w książce poświęconej komunikacji
internetowej:
„W tym miejscu należy też wspomnieć o zwyczaju, stopniowo zanikającym
wprawdzie, niestosowania polskich znaków diakrytycznych. W początkowej
fazie rozwoju Internetu w Polsce była to praktyka powszechna (wynikała
m.in. z problemów z odwzorowywaniem polskich znaków na ekranie), a tym
40
Czeski błąd – „błąd polegający na przestawieniu sąsiednich liter lub cyfr” [Sobol, 2008, s. 13].
41
„Ludzie chętnie śmieją się z wpadek innych. Literówka czy błąd ortograficzny wytatuowany na ciele
celebryty staje się obiektem kpin i polowań paparazzi. Przekonał się o tym David Beckham. […] Gdy
pojął za żonę gwiazdkę z girlsbandu Spice Girls, kazał sobie wytatuować jej imię na lewym przed-
ramieniu. Nie uczynił tego jednak w języku angielskim, lecz w hindi, bo podobał mu się indyjski
alfabet. Niestety tatuażysta słabo znał język, używany na co dzień przez 180 milionów ludzi, i wstawił
niepotrzebną spółgłoskę, przez co imię pani Beckham brzmiało Vihctoria. Błąd natychmiast został
zauważony i wywołał sensację w mediach, nawet tak poważnych jak BBC” [Rogoziński, 2013, s. 38].
42
„W grudniu 2005 roku Mizuho [japońska firma ubezpieczeniowa; M.B.] postanowiło sprzedać na
giełdzie przejętą wcześniej spółkę. Trader Mizuho błędnie wprowadził jednak do systemu trans-
akcyjnego zlecenie i zamiast oferty sprzedaży jednej akcji po 610 tysięcy jenów każda (ok. 5 tys.
dolarów), zaoferował 610 tysięcy akcji w cenie jednego jena. System giełdowy przyjął zlecenie, mimo
że liczba wystawionych na sprzedaż akcji wielokrotnie przekraczała ich rzeczywistą liczbę. Próby
anulowania zlecenia nie powiodły się i firma Mizuho szybko straciła 225 milionów dolarów” [Rogo-
ziński, 2013, s. 38].
43
Portal Onet.pl zaangażował się w akcję – Język polski jest ą, ę. W jej ramach 14 lutego 2013 roku
portal opublikował wywiad z Jerzym Bralczykiem: Blad to błąd. Gdy piszesz blednie, wychodza
brednie. W lidzie poprzedzającym tekst wywiadu autor rozmowy – Paweł Jurek – napisał: „Jesli
w internecie niedlugo znajdziemy «Pana Tadeusza» bez polskich znakow, to ja sie wcale nie zdziwie,
ale bedzie mi smutno – mowi Onetowi profesor Jerzy Bralczyk. Badania ARC Rynek i Opinia poka-
zuja, ze az 52 procent Polakow nie przyklada wagi do tego, czy pisze poprawnie, a niemal polowa
SMS-ow wysylana jest bez ogonkow i kresek” [Jurek, dostęp elektroniczny: 20.02.2013].
37
samym brak polskich znaków zasadniczo nie był nacechowany lub też stanowił
przekaz ubogi semantycznie. Obecnie rezygnacja z użycia znaków rodzimych
może być przejawem określonej postawy, np. ostentacyjnego lekceważenia
reguł, a w takim razie może i powinna podlegać analizie i interpretacji prag-
matycznej” [Grzenia, 2007, s. 124].
O jeszcze innej propozycji w sprawie diakrytyków czytamy w poradniku Mówi
się Jerzego Bralczyka, który zabrał w tej sprawie głos zaniepokojony taką oto wątpli-
wością czytelnika: „Niedawno gdzieś przeczytałem o planowanej zmianie polskich
znaków – na przykład ą, ę, ż – na litery podwojone, w tym przypadku aa, ee, zz”
[Bralczyk, 2001, s. 159]. Poniżej przytaczam opinię Bralczyka:
„Podwójne a czy podwójne e w zapisie były proponowane jeszcze w średnio-
wieczu, kiedy zaczęto ustalać polską grafię, to znaczy sposób zapisu polskich
głosek, których nie znała łacina. Zapis aa czy ee miał jednak wówczas ozna-
czać samogłoski długie – w odróżnieniu od krótkich: a i e. To rozróżnienie
w pisowni odpowiadało zatem różnicom w wymowie, których zresztą od
bardzo dawna już nie ma: wszystkie samogłoski w języku polskim są jedna-
kowej długości.
Dziś za zapisem głosek ę i ą oraz innych, oznaczanych literami z «ogonkami»
– ś, ź, ć, ń, ż, ó, ł – przemawiają względy czysto techniczne. Żadna jednak
chęć dopasowania naszej ortografii do norm innych języków europejskich
nie doprowadzi tak łatwo do tego, o czym pan mówi [chodzi o rezygnację ze
znaków diakrytycznych; M.B.]. Jeśliby takie projekty rozważano, ja byłbym
zdecydowanie przeciwny” [Bralczyk, 2001, s. 160].
We wstępie do książki www.poradniajęzykowa.pl Edward Polański napisał:
„[…] popełniane przez piszących błędy ortograficzne prowadzić mogą niekiedy
nawet do rażących nieporozumień. Analizowane przykłady świadczą o tym,
że korzystanie z narzędzi do poprawy pisowni w komputerowych edytorach
tekstów wcale nie gwarantuje napisania bezbłędnego tekstu. Rzecz jasna, że
większość zapisów wyrazowych – nawet mimo błędnego zapisu – całkowicie
nie traci informacyjności: jeśli ktoś napisze, na przykład, ktury czy kohany,
adresat tych słów na pewno zrozumie komunikat, ale skuteczność komuni-
kacyjna tak napisanego tekstu u niektórych odbiorców może się znacznie
zmniejszyć. Nie zapominajmy bowiem, że język jest jakże często naszą ważną
wizytówką” [Polański, 2007, s. 15].
Zdaniem Małgorzaty Marcjanik – autorki podręcznika Grzeczność w komunikacji
językowej – w korespondencji elektronicznej powinniśmy zachować szczególną czuj-
ność poprawnościową.
„Jeżeli już – po rozważeniu tej kwestii – decydujemy się na wysłanie e-maila,
powinniśmy zadbać o jego szatę graficzną. E-mail jest, owszem, szybką formą
korespondencji, ale nie oznacza to, że szybko pisaną. Szybko piszący nadawca
robi błędy literowe, często ortograficzne, pomija zwykle interpunkcję i polskie
znaki diakrytyczne. Kreuje w ten sposób własny wizerunek osoby zapraco-
wanej, którą czekają wyłącznie wielkie czyny, ale nie wizerunek osoby szanu-
jącej partnera komunikacji” [Marcjanik, 2007, s. 71].
38
Literatura
Bralczyk J., 2001, Poradnik językowy profesora Bralczyka. Mówi się, Warszawa.
Bralczyk J., 2013, Blad to błąd. Gdy piszesz blednie, wychodza brednie, rozmowa z prof.
J. Bralczykiem przeprowadzona przez P. Jurka, [w:] http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-
onecie/blad-to-blad-gdy-piszesz-blednie-wychodza-brednie,1,5420794,wiadomosc.html
;
20.02.2013.
Grzenia J., 2007, Komunikacja językowa w Internecie, Warszawa.
Jakubowski B., 1999, Jak to się pisze?, „Wiedza i Życie”, nr 7.
Lubaś W., 2005, Polska pisownia w Internecie, prestiż oficjalnej ortografii i jej nauczanie,
„Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języka Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, s. 96-108.
Marcjanik M., 2007, Grzeczność w komunikacji językowej, Warszawa.
Polański E., 2005, Obecna sytuacja ortografii polskiej, „Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języ-
ka Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, s. 86-95.
Polański E., 2007, Zamiast wstępu, [w:] www.poradniajęzykowa.pl, red. K. Wyrwas, Katowi-
ce, s. 13-18.
Rogoziński M., 2013, Diabeł w szczegółach, „Focus”, nr 6/213 (czerwiec), s. 36-38.
Sobol E. (oprac.), 2008, Słownik frazeologiczny PWN z Bralczykiem, Warszawa.
39
40
8. Pisownia nie z imiesłowami
(w zasadzie) łączna
Osoby niezainteresowane kulturą języka polskiego rzadko zdają sobie sprawę
z wprowadzania zmian w zapisie (ortografii) wybranych wyrazów języka polskiego.
Uwadze Polaków, jak sądzę, umknęła także zmiana poważniejsza, bo dotycząca
pisowni całej grupy wyrazów. Chodzi o imiesłowy przymiotnikowe zakończone na
-ący oraz -ny, -ty, -ony. Pierwszą grupę tworzą tzw. imiesłowy przymiotnikowe
czynne (niepalący, niepaląca, niepalące), drugą – imiesłowy przymiotnikowe bierne
(niezgrany, niemyty, niepocieszony).
Do 1998 roku pisownię partykuły nie z tymi imiesłowami uzależniano od
znaczenia, np. niepalący (w ogóle) oraz nie palący (w danej chwili). Rada Języka
Polskiego 9 grudnia 1997 roku uchwaliła, co następuje:
„[…] partykułę nie z imiesłowami przymiotnikowymi – czynnymi i biernymi –
piszemy zawsze łącznie, bez względu na znaczenie, tzn. z imiesłowem użytym
tak w znaczeniu przymiotnikowym, jak i w znaczeniu czasownikowym, a więc
zawsze: niepijący, niepalący, niewierzący, nienaruszony, nieoceniony, nieznany
itp. Wyjątkowo rozłącznie, podobnie jak z przymiotnikami – należy pisać party-
kułę nie w wyraźnych przeciwstawieniach, jak np.: nie pijący, ale jedzący; nie
naruszony, ale całkowicie zniszczony, oraz w strukturach przeczących takich,
jak np. ani nie kochający, ani nie kochany. W takich wypadkach również z przy-
miotnikami partykułę nie pisze się rozdzielnie; np. nie czerwony, ale zielony oraz
ani nie zielony, ani nie czerwony” [Mańczak, 2004, s. 400].
Warto w tym miejscu przedstawić szersze tło wprowadzonej zmiany, a także
wybrane komentarze językoznawcze:
„Dnia 9 grudnia 1997 roku Rada Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej
Akademii Nauk rozpatrzyła 11 propozycji zmian w pisowni polskiej przedstawio-
nych przez prof. Edwarda Polańskiego. Z tych 11 propozycji Rada zaakceptowała
tylko jedną, dotycząca łącznej pisowni partykuły przeczącej nie z imiesłowami
odmiennymi. Uczyniła to wbrew obowiązującej nadrzędnej ogólnej zasadzie
zalecającej pisownię rozdzielną we wszystkich wypadkach spornych i wątpliwych.
Rada Języka Polskiego, łagodząc nieco swe odejście od najogólniejszych założeń
pisowni polskiej, dodała, że «jeśli jednak autorowi szczególnie zależy na podkre-
śleniu czynnościowego („czasownikowego”) znaczenia zaprzeczanego imie-
słowu, może partykułę nie zapisać rozłącznie». Ta decyzja Rady Języka Polskiego
nie wywołała społecznego sprzeciwu” [Zdaniukiewicz, 2005, s. 382].
Zdaniem Jerzego Podrackiego z uchwały Rady Języka Polskiego wynikają trzy
kwestie dla dydaktyki ortografii, z których dwie (uwzględniając upływ czasu od
uchwalenia omawianej reguły) są nadal istotne: 1) na lekcjach języka polskiego
należy wprowadzać omówioną zasadę w miarę jednoznacznie, czyli bez zbędnego
zastrzeżenia, zgodnie z którym dopuszczalna jest rozłączna pisownia nie z imie-
słowem odmiennym (dla podkreślenia czasownikowego charakteru zaprzeczonego
imiesłowu); 2) należy poświęcić więcej uwagi odróżnianiu imiesłowów przymiot-
nikowych (czynnych i biernych) oraz imiesłowów przysłówkowych, z którymi nie
piszemy nadal rozłącznie (nie paląc, nie napaliwszy) [Podracki, 1998].
41
Witold Mańczak, analizując wprowadzoną zmianę, zauważył, że decyzja o łącznym
pisaniu partykuły nie powinna dotyczyć wszystkich form czasownikowych.
„Uchwała ta była bardzo słuszna, natomiast trzeba ubolewać, że decyzję tę
podjęto tylko w stosunku do imiesłowów, a nie do wszystkich form czasowni-
kowych” [Mańczak, 2004, s. 400].
Autor ten zauważa, że w polszczyźnie doszło do zlania się przeczenia z formami
czasownikowymi. Podkreśla, że
„w formach czasownikowych przeczenie jest prefiksem, a nie osobnym
wyrazem […]”, dodając „[…] polszczyzna nie jest jedynym językiem, w którym
doszło do zlania się przeczenia z formami czasownikowymi w pojedyncze
słowa, ale w takich językach na ogół obowiązuje pisownia łączna, por.
słowackie nepotrebujú ‘nie potrzebują’, czeskie nebude ‘nie będzie’, górnołu-
życkie njewumrěje ‘nie umrze’, dolnołużyckie ńama ‘nie ma’, litewskie nebe-
kalba ‘już nie mówi’ czy łotewskie nevaru ‘nie mogę’” [Mańczak, 2004, s. 400].
A zatem łączny zapis przeczenia z czasownikiem czeka na akceptującą uchwałę
Rady Języka Polskiego
44
, zakładając, że taka propozycja zmiany w ogóle do Rady
wpłynie.
Zygmunt Saloni na temat opisywanej
zmiany wypowiedział się następująco:
„Bez względu na stopień restryktywności przepisów użytkownicy polszczyzny
(wykształceni!) stosują i będą wariantywnie stosować łączną i rozdzielną
pisownię nie z imiesłowami przymiotnikowymi, tak jak różnie piszą tę cząstkę
z formami odsłownika (gerundium) typu wyrzucanie” [Saloni, 2011, s. 120].
Za rozróżnianiem zapisu łącznego i zapisu rozdzielnego partykuły nie z imiesło-
wami przymiotnikowymi opowiada się także Jerzy Bralczyk.
„Przy pisowni konsekwentnie łącznej zacierają się opozycje w rodzaju wojska
niezwyciężone – takie, z którymi nie sposób zwyciężyć – i wojska nie zwyciężone
– takie, które jak dotąd (na przykład w danej wojnie) nie zostały zwyciężone.
Podzielam […] wątpliwości: bardzo trudno jest nieraz ustalić, czy cecha jest
w danym przypadku stała czy niestała. Niemniej jednak wtedy, kiedy chcemy
szczególnie podkreślić ową niestałość, doraźny, czynnościowy charakter
zaprzeczonego imiesłowu […], postuluję pisanie rozłączne: Żołnierze wracali
z wojny nie zwyciężeni, lecz zwycięscy; W pokoju mogą pozostać tylko nie palący
– osoby z papierosami proszone są o dokończenie ich palenia na zewnątrz.
Gdybyśmy w tych przypadkach napisali nie razem z imiesłowami, przeciwsta-
wiałaby się temu intuicja i logika” [Bralczyk, 2001, s. 162].
Literatura
Bralczyk J., 2001, Poradnik językowy profesora Bralczyka. Mówi się, Warszawa.
Komunikat Rady Języka Polskiego przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk, nr 1(2), 1998, s. 2.
Mańczak W., 2004, O łącznej pisowni „nie” z imiesłowami odmiennymi, „Język Polski”, z. 5, s. 400.
Podracki J., 1998, Pisownia partykuły „nie” z imiesłowami, „Życie Szkoły”, nr 7, s. 397-398.
Saloni Z., 2011, Co w roku 2010 obowiązuje w pisowni polskiej?, „Język Polski”, z. 2-3, s. 117-124.
Zdaniukiewicz A.A., 2005, Czy możliwe jest udoskonalenie ortografii polskiej?, „Język Polski”,
z. 5, s. 378-384.
44
Jak zauważył Zdaniukiewicz, nieuzasadnione wydaje się dążenie do kolejnej reformy ortografii,
ponieważ obecnie obowiązujący system ortograficzny zaspokaja potrzeby użytkowników i ponieważ
prawie wszystkie dotychczasowe reformy – oprócz reformy z 1997 roku – nie uzyskały powszechnej
społecznej aprobaty [Zdaniukiewicz, 2005].
42
9. Znaki przestankowe i pauzy
Dobra interpunkcja ułatwia odbiór komunikatu. Natomiast nadmiar lub brak
znaków interpunkcyjnych komunikację zakłócają. Beata Pawlikowska, pisząc
o korekcie swojej książki Planeta dobrych myśli, zleconej Wydawnictwu G+J, tak
interpretuje między innymi rolę interpunkcji w tekście:
„Korekta w wydawnictwie G+J jest bezbłędna. Wychwyciła wszystkie braku-
jące ogonki, a następnie zalała tekst deszczem przecinków i kropek. Ale ja
lubię w interpunkcji klimaty bardziej pustynne. Przecinek uważam za narzę-
dzie artystyczne, a nie karnego żołnierza, który musi stać zgodnie z przepi-
sami. To samo zdanie ma zupełnie inną moc, zależnie od tego, czy zostanie
posiekane pięcioma przecinkami, czy ozdobione tylko jednym. Czasami na
końcu zdania nie stawiam kropki, żeby dłużej brzmiało. Przecinki i kropki
w tej książce zostały postawione i zniknięte przeze mnie, wbrew zaleceniom
korekty i na moją odpowiedzialność” [Pawlikowska, 2013, s. 224].
W zależności od stylu tekstu różnicowana jest dystrybucja dziesięciu znaków
interpunkcyjnych, o których poniżej będzie mowa: 1) przecinka, 2) kropki, 3) myśl-
nika
45
, 4) nawiasu, 5) cudzysłowu, 6) dwukropka, 7) znaku zapytania, 8) wykrzyk-
nika, 9) wielokropka, 10) średnika. Pisząc o uwarunkowanej stylistycznie dystry-
bucji znaków interpunkcyjnych, powołuję się przede wszystkim na artykuł Edwarda
Łuczyńskiego: Zróżnicowanie stylistyczne interpunkcji polskiej [1996b, s. 29-39],
fakultatywnie sięgam do innych źródeł, np. do esejów Jana Miodka poświęconych
wybranym zagadnieniom interpunkcyjnym, rozproszonych w różnych źródłach.
Przecinek i kropka występują w każdym stylu (w badaniach Łuczyńskiego anali-
zowane były teksty z takich obszarów stylistycznych, jak: drobne wiadomości prasowe,
publicystyka prasowa, proza artystyczna, literatura naukowa i popularnonaukowa).
Na pierwszym miejscu pod względem częstości występowania jest przecinek, na
drugim – kropka. Kropka najczęściej obecna jest w literaturze pięknej, a najrzadziej
– w literaturze popularnonaukowej i naukowej. Ta prawidłowość wynika z faktu, że
literatura piękna operuje najkrótszymi zdaniami (liczącymi ok. 10 wyrazów), więc
w tej odmianie stylistycznej zapotrzebowanie na kropkę jest większe.
„Inaczej jest w wypadku LPN [literatury naukowej i popularnonaukowej;
M.B.], gdzie występują średnio najdłuższe wypowiedzenia (ok. 19 wyrazów)”
[Łuczyński, 1996b, s. 34].
Warto w tym miejscu poczynić dwie uwagi praktyczne dotyczące dystrybucji
kropki w innej funkcji niż sygnał końca zdania. Pierwsza z nich dotyczy tego, kiedy
stawiamy kropkę po cyfrze. Zanim zostanie to wyjaśnione – pytanie: W którym
z podanych zdań należy postawić kropkę po cyfrze: Miałem 3 możliwości; Jest to
3 przypadek zachorowania na świńską grypę. Odpowiedź: Miałem 3 (trzy) możliwości;
Jest to 3. (trzeci) przypadek zachorowania na świńską grypę. Uzasadnienie – kropkę po
cyfrze arabskiej stawiamy, gdy cyfra ta jest zapisem liczebnika porządkowego. Zasada
ta dotyczy tylko cyfr arabskich. Potwierdza to zapis dat, np. 14.07.1777
46
. Z kolei po
cyfrach rzymskich w ogóle nie stawiamy kropek (por. zapis daty: 14 VII 1777).
45
W tym punkcie będzie także mowa o łączniku (dywizie), służącym przede wszystkim do łączenia
członów równorzędnych, np. Bielsko-Biała, flaga biało-czerwona.
46
W źródłach poprawnościowych (chodzi np. o Poradnik językowy. Piszemy poprawnie) po datach
pisanych cyframi arabskimi zaleca się kropki, przy czym pomiędzy datami dzienną a miesięczną
oraz miesięczną a roczną nie występują pauzy (w komputeropisie – spacje), np. 1.01.1996, 6.9.1994
roku, 11.11.1918 r. [Polański, 2008, s. 218].
43
Druga uwaga praktyczna dotyczy skrótów od wyrażeń na przykład, i tak dalej,
i tym podobne, tak zwany, między innymi. Jerzy Bralczyk wyjaśnia sposób tworzenia
i zapisu tych skrótów następująco:
„Reguły polskiej interpunkcji zakładają, że w skrócie od wyrażenia wielowyra-
zowego, jeżeli kolejne wyrazy zaczynają się od spółgłosek, powinna być tylko
jedna kropka – na końcu całego skrótu. Dlatego w skrótach od wyrażeń na
przykład, i tak dalej, i tym podobne, tak zwany mamy jedną kropkę: np., itd.,
itp., tzw., a w skrócie od wyrażenia między innymi, gdzie drugi wyraz zaczyna
się na samogłoskę – mamy kropki po każdym wyrazie. W skrótach od nazw
wielowyrazowych kropek w ogóle nie stawiamy” [Bralczyk, 2001, s. 164].
Rola myślnika w komunikacji pisanej ujawnia się przede wszystkim w mowie
niezależnej:
– Bzdura! – zaśmiała się Kate.
– Dlaczego miało się to stać.
– Nie, nie on. Spotkałem go – skłamał.
– I przywiózł mnie tutaj [Łuczyński, 1996b, s. 34].
Pauza albo myślnik oznacza przerwę w toku mowy dłuższą niż przerwa oddana
przecinkiem. Podwojony myślnik (np. Miał talenty manualne – stwierdza Chmie-
lewska – umiał naprawić wszystko) oddziela wyrazy lub zdania wtrącone w cyto-
wany tekst. W tej samej funkcji – dla zaznaczenia w cytowanym tekście wtrąceń
pochodzących od autora przytaczającego tekst – mogą wystąpić również nawiasy,
np. Podpisywałem się pseudonimem (przybranym nazwiskiem) wprost ze wstydu, że
takie głupstwa piszę [Mizerski, 2000, s. 149].
Myślnik jest powszechny w prozie artystycznej, gdzie służy do wydzielania partii
dialogowych, tzw. mowy niezależnej. Inaczej mówiąc, jest stosowany zamiast cudzy-
słowu. Myślnik – według badań E. Łuczyńskiego – jest na trzecim miejscu (po prze-
cinku i kropce) w prozie artystycznej. Natomiast wysoka pozycja myślnika w tekstach
publicystycznych (a w zasadzie – jego nadużywanie) wynika z panującej w tym stylu
mody na ten znak interpunkcyjny [Łuczyński, 1996b, s. 34].
Uzasadnione użycie myślnika ilustrują zdania: 1) Zamek pochodzi z renesansu,
wieża – z baroku (myślnik został użyty zamiast domyślnego składnika zdania); 2)
Platyna, srebro, złoto – wszystkie te metale są bardzo cenne (myślnik został użyty
przed wyrażeniem podsumowującym szczegółowe wyliczenie); 3) Otwieram drzwi,
patrzę – Basia! (myślnik jest sygnałem czegoś niespodziewanego w toku wypowiedzi).
Obrońcą myślnika jest Jan Miodek, który tak między innymi wyjaśnia jego funk-
cjonalność w zdaniach:
„Znakiem interpunkcyjnym, który mógłby uchronić przed wieloma błędami,
jest myślnik. Chodzi mi przede wszystkim o miejsca pauz intonacyjnych,
które – nie pokrywając się z granicami składniowymi – zaznaczane są najczę-
ściej przecinkiem” [Miodek, 1983, s. 377].
Interpunkcja zerowa powinna charakteryzować takie zdania, jak Warszawa to
stolica Polski czy Wiosna to najbardziej oczekiwana pora roku. O ile postawienie
przecinka po Warszawa oraz wiosna jest nieuzasadnione, o tyle po tych wyrazach
(występuje po nich pauza intonacyjna) można się posłużyć myślnikiem, przeciwsta-
wiającym odpowiednie podmioty (Warszawa, wiosna) grupom orzeczeniowym (to
stolica Polski, to najbardziej oczekiwana pora roku).
44
„Postawiony w tych miejscach przecinek w sposób nonsensowny rozdziela
główne części zdania (raczej nikomu nie przyszłoby do głowy, by postawić
przecinek w zdaniach Wrocław jest stolicą Dolnego Śląska i Szurkowski jest
polskim kolarzem wszechczasów – syntaktycznie odpowiadającym konstruk-
cjom z to ‘to jest’!)” [Miodek, 1983, s. 377].
Pisząc o myślniku, należy jednocześnie wyeksponować inny znak, często z nim
mylony, czyli łącznik zwany inaczej dywizem. Znak ten jest krótszy niż myślnik
i technicznie, aby go uzyskać podczas pisania przy pomocy edytora tekstu, nie
należy robić odstępu ani po członie pierwszym, ani przed członem drugim dwu- lub
kilkuwyrazowego połączenia, np.: 1) w wypadku łączenia członów równorzędnych
(transakcja kupna-sprzedaży), 2) w wypadku łączenia członów nazwisk wieloczło-
nowych (Pawlikowska-Jasnorzewska), 3) dla wskazania miejsca podziału wyrazów
(dzieci pięcio- i sześcioletnie), 4) w złożeniach z pierwszym członem liczebnikowym
pisanym cyfrą (1000-lecie państwa polskiego), 5) w formach fleksyjnych skró-
towców pisanych wielkimi literami (wiadomość SMS-owa, zamieszanie w PZPN-ie)
[Mizerski, 2000, s. 152].
Nawias charakteryzuje się szczególnie wysoką frekwencją w tekstach naukowych
i popularnonaukowych (trzecia pozycja; tj. ponad 48% wszystkich przykładów).
Częstotliwość stosowania nawiasu w tekstach naukowych wynika z potrzeb redak-
cyjnych. W nawiasach podawane są: dane bibliograficzne, opisy cytatów, odsy-
łacze, marginalne komentarze odautorskie i uwagi redaktorskie. Nawias jest zatem
elementem aparatu naukowego i edytorskiego. W tekstach prasowych znak ten
zajmuje piątą pozycję (środek tabeli). Natomiast w literaturze występuje najrzadziej,
nie pasuje bowiem do stylu literatury pięknej [Łuczyński, 1996b, s. 34-35].
Cudzysłów zajmuje czwarte miejsce na liście zbiorczej częstości stosowania znaków
interpunkcyjnych w tekstach publicystycznych i naukowych. Jest wyspecjalizowany
w wydzielaniu cytowanych fragmentów tekstu. W literaturze cudzysłów jest znacznie
rzadszy (ósma pozycja), jego funkcję przejmuje myślnik (mowa niezależna jest oddzielana
od narracji myślnikami). Inna funkcja cudzysłowu ujawnia się m.in. w tekstach publicy-
stycznych, ponieważ dziennikarze traktują ten znak jako wyróżnik lub środek łagodzący
w wypadku niezbyt trafnego sformułowania [Łuczyński, 1996b, s. 35-36].
Bardzo natarczywym zjawiskiem jest nadużywanie cudzysłowu w sytuacji
niezręcznego lub nieprecyzyjnego użycia słowa. Jan Miodek piętnowane zjawisko
nazywa żartobliwie grzechem przeciw 11 przykazaniu – nie cudzysłów! [Miodek,
1991, s. 210].
„Stefania Grodzieńska przesłała kiedyś red. Andrzejowi Wróblewskiemu-Ibi-
sowi wycinek prasowy z tytułem Przeszedł samego „siebie” – z propozycją, by
ten właśnie cudzysłów – przy formie siebie – zyskał miano interpunkcyjnego
szlagieru roku. Mnie popularna pisarka zaopatrzyła we współczesną wersję
Stepów Akermańskich Adama Mickiewicza. Ponieważ wierzę w mądrość
pouczenia Ignacego Krasickiego i śmiech niekiedy może być nauką, kiedy się
z przywar, nie z osób natrząsa, pozwalam sobie na jej przytoczenie, zwracając
– oczywiście – uwagę na cudzysłowy:
„Wpłynąłem” na suchego przestwór „oceanu”,
Wóz „nurza się” w zieloność i jak „łódka” „brodzi”
Śród „fali” łąk szumiących, śród kwiatów „powodzi”
Omijam „kolorowe ostrowy” burzanu. […]
45
Może po przeczytaniu tych strof rodacy zrewidują swój stosunek do jakże
nadużywanego znaku interpunkcyjnego” [Miodek, 1991, s. 211-212].
Tendencję do nadużywania cudzysłowu ilustruje także zamieszczony w innym
źródle zestaw następujących przykładów:
„Pierwszy z nich [chodzi o cudzysłów; M.B.] widziałem w takich np. konstruk-
cjach: cała „trójka” szybko „wpadła”, posuwali się „jak żółwie”, zdobył bramkę
„główką”, szkoła imienia „Romualda Traugutta”. Jak widzicie, lekki odcień
potoczności (trójka, wpadła), porównanie (jak żółw), termin sportowy
brzmiący tak samo jak wyraz pospolity (główka), imię i nazwisko patrona
szkoły (Romuald Traugutt) stały się pretekstem do posłużenia się cudzy-
słowem – oczywiście – absolutnie tutaj błędnym” [Miodek, 1996, s. 80-81].
Częstym problemem interpunkcyjnym (zwłaszcza w wypadku korzystania ze
źródeł merytorycznych) jest przestrzeganie odpowiedniej kolejności znaków inter-
punkcyjnych, takich jak cudzysłów i kropka. Wypowiedział się na ten temat Marian
Kucała, pisząc:
„Kropka jest znakiem interpunkcyjnym zamykającym zdania, zarazem oddzie-
lającym zdania jedne od drugich. Nie jest ona jednak tak nieodłączną częścią
cytowanego zdania, by nieumieszczenie jej w cudzysłowie było zniekształceniem
cytowanej wypowiedzi. […] Zasada: kropka zawsze po cudzysłowie jest prosta,
do zapamiętania łatwa, powszechnie stosowana […]” [Kucała, 1984, s. 384].
Dwukropek układa się dość proporcjonalnie pod względem występowania
w różnych tekstach (miejsce szóste lub siódme). Jedną z jego podstawowych funkcji
jest zapowiadanie wyliczenia (nazw przedmiotów, pojęć, czynności czy cech)
lub rozwinięcia treści (jest to zjawisko charakterystyczne dla stylu naukowego)
[Łuczyński, 1996b, s. 36-37]. W Języku polskim. Encyklopedii w tabelach [Mizerski,
2000] oprócz tych dwóch funkcji pełnionych przez dwukropek wymienionych zostało
jeszcze pięć innych. A zatem dwukropek należy postawić: 1) przed przytoczeniem
słów cudzych lub własnych, 2) przy wymienianiu tytułów dzieł, nazw (terminów)
oraz innych wyrazów, jeśli nie są inaczej wyróżnione w tekście, 3) przy wyliczaniu
członów podmiotu szeregowego występującego w liczbie pojedynczej, łączącego się
z orzeczeniem w liczbie mnogiej (np. Na wieszaku wiszą: palto, kożuch i kurtka), 4)
po wyrażeniach podsumowujących wyliczenia (ogólnie rzecz biorąc, innymi słowy),
5) przed zdaniami lub wyrażeniami zawierającymi wynik, uzasadnienie lub sprosto-
wanie treści [Mizerski, 2000, s. 148].
Dla sprawdzenia uwagi czytelnika – pytanie: W którym z dwóch pozornie iden-
tycznych znaczeniowo i formalnie zdań należy postawić dwukropek: 1) Możemy zwie-
dzić Gdańsk, Sopot i Gdynię lub 2) Możemy zwiedzić wszystkie trzy miasta Gdańsk,
Spot i Gdynię. Odpowiedź – tylko w zdaniu drugim, ponieważ dwukropek stosujemy
wtedy, gdy wyliczenie zostanie zasygnalizowane w zdaniu wyrazem o treści ogólnej,
a zatem: Możemy zwiedzić wszystkie trzy miasta: Gdańsk, Spot i Gdynię. W zdaniu
tym wystąpił wyraz o treści ogólnej – wszystkie (trzy miasta).
Ile kropek liczy wielokropek? Pozornie banalne pytanie, ale czasem stosowana
w komputeropisach liczba kropek jest dowolna (zdarzają się dwie albo cztery); nato-
miast wielokropek liczy tylko trzy kropki. Stawianie większej liczby kropek powoduje
powstanie innego znaku – wykropkowania. Wielokropek jest znakiem charaktery-
stycznym dla stylu artystycznego. Ponad połowa wszystkich wielokropków wystę-
puje w tej odmianie stylistycznej. W odpowiedzi na pytanie: jaką funkcję pełni
46
wielokropek, można podać, że jest używany w funkcji: 1) rzeczywistej pauzy w tekście,
a także 2) w miejscu, gdzie urywa się jakiś ciąg myślowy czy składniowy; 3) w miejscu
pozostawionym na refleksję czytelnika, 4) dla zaznaczenia przerwanego ciągu mowy
(przykładem literackim może być zapis spowiedzi Jacka Soplicy); 5) dla zaznaczenia
żartobliwej niespodzianki w tekście, np. Spodziewali się wizyty co najmniej biskupa,
tymczasem przyjechał… kleryk.
Dzięki wielokropkowi w literaturze powstają ciągi o zróżnicowanej linii intona-
cyjnej. W literaturze naukowej wielokropek w nawiasie kwadratowym […] lub okrą-
głym (…) stosowany jest jako znak skróconego cytatu.
Stosunkowo najrzadziej używanym znakiem interpunkcyjnym jest średnik
47
. Znak
ten najczęściej występuje w literaturze – tu utrzymuje się jeszcze tradycyjna zasada
użycia średnika jako znaku dzielącego, pośredniego między kropką a przecinkiem.
Wysoką pozycję ma także średnik w stylu naukowym (siódme miejsce), co jest związane
z wykorzystaniem tego znaku w dłuższych wyliczeniach, a także w opisach bibliogra-
ficznych. Przecinek zwykle jest stawiany wewnątrz oddzielanych średnikami szeregów.
W literaturze pięknej występują znaki ekspresywno-impresywne: wykrzyknik,
pytajnik i częściowo wielokropek, mało jest cudzysłowów, ich funkcję przejmuje
myślnik, który oddziela narrację od przytoczeń. Swoistą cechą stylu naukowego jest
używanie nawiasów. Do znaków intelektualnych można w tym stylu zaliczyć nawias
i po części dwukropek. Teksty prasowe charakteryzuje interpunkcja pośrednia.
Można ją nazwać interpunkcją neutralną stylistycznie.
Interpunkcja jest motywowana względami logicznymi i językowymi (składnio-
wymi i czasem znaczeniowymi). Pewnych zasad interpunkcyjnych należy się nauczyć.
Znaki interpunkcyjne pozwalają podzielić (rozczłonkować), a w konsekwencji łatwiej
odczytać i zrozumieć zapisany tekst. Jan Miodek uważa, że zdanie: To, co mówisz,
i to, co robisz, jest zawsze słuszne, w sposób esencjonalny wyraża istotę zasad prze-
stankowania opartych na kryterium składniowym.
„Mówiąc ściślej: to granice poszczególnych zdań decydują o postawieniu
przecinka, a taki czy inny spójnik nie może mieć wpływu na nasze odruchy
interpunkcyjne” [Miodek, 2000, s. 171].
Z dystrybucją znaków interpunkcyjnych związana jest nieodłącznie zasada stoso-
wania odstępów między znakiem przestankowym a wyrazem przed nim lub po nim
występującym. Należy zapamiętać, że znaki interpunkcyjne „przytulają się” głównie
do prawej strony poprzedzających je wyrazów. Wśród takich znaków znajdują się:
kropka, przecinek, dwukropek, średnik, wielokropek, łącznik, pytajnik, wykrzyknik,
prawy nawias, górny cudzysłów; dopiero po ich postawieniu (zapisaniu) nastę-
puje pauza (odstęp), uzyskiwana dzięki wstawieniu spacji w edytorze tekstu: 1) Do
końca ich umiłował. [pauza] 2) Zawiesił głos, [pauza] żeby […]. 3) Do jego nowych
obowiązków należały: [pauza] […]. 4) Po podwórku biegały zwierzęta; [pauza] wozy
z trudem torowały sobie drogę pomiędzy nimi. 5) Fabryka produkowała silniki dwu-
[pauza] i czterosuwowe. 6) O której się spotkamy? [pauza] 7) Idź do diabła! [pauza] 8)
Znał wiele języków (angielski, niemiecki, włoski). [pauza] 9) „Pan Tadeusz”. [pauza]
47 Jan Miodek poświęcił mu szkic Zapomniany średnik. Optując za jego stosowaniem (od czasu do
czasu), posłużył się cytatem z jednego z wierszy Adama Asnyka: „«Noc zapadła; niebiosa jasne
i pogodne błyszczą się jakby modre, zamarzłe jeziora». I tu średnik – powtórzmy: znak średniej
mocy – najlepiej oddziela wprowadzające w nastrój zdanie noc zapadła od opisującego szczegóły
nocnego krajobrazu zdania niebiosa jasne i pogodne błyszczą się jakby modre, zamarzłe jeziora”
[Miodek, 1996, s. 80].
47
Znaki interpunkcyjne stawiane przed danym wyrazem również wymagają
(mogą wymagać) ścisłego zespolenia z następującymi po nich wyrazami. Znakami
tymi są: łącznik, lewy nawias, dolny cudzysłów. Pauza występuje z reguły przed
całym kompleksem (wyjątek stanowi łącznik), np.: 1) Pociąg zatrzymuje się
w Bielsku-Białej. 2) Znał wiele języków (angielski, niemiecki, włoski). 3) „Pan
Tadeusz”.
Znakiem, który wymaga pauzy i przed, i po sobie, jest myślnik, np. Ta praca –
moim zdaniem – była najciekawsza. Wybita szyba, odpadające tynki, spalona
podłoga – wszystko to czekało na wymianę.
Szczególnie często zapomina się o pauzie po skrócie zakończonym kropką, np.
*por.powyżej, przy czym chyba nikt nie pisze *porównajpowyżej. Piszą o tym autorzy
Poradnika językowego. Piszemy poprawnie [Kubiak-Sokół, 2008]:
„Otóż spacji nie stawia się po kropkach wchodzących w skład skrótowców
zapisywanych pojedynczymi, małymi lub wielkimi literami, np. m.in., c.o.,
k.p.a., s.a., s.l., p.n.e., A.D., D.O.C., S.A.S.E. Oddzielamy natomiast spacją skró-
cenia utartych wyrażeń, których poszczególne człony liczą więcej niż dwie
litery, np. dz. cyt., op. cit., przyp. red., prz. Chr., red. nauk., rev. ed. Brak spacji
sprawia, że powstają wieloliterowe twory, które nie poddają się rozmaitym
zabiegom edytorskim, jak np. dzielenie na końcu wiersza” [Kubiak-Sokół,
2008, s. 48].
Literatura
Bralczyk J., 2001, Poradnik językowy profesora Bralczyka. Mówi się, Warszawa.
Cegieła A., Markowski A., 1986, Z polszczyzną za pan brat, Warszawa.
Karpowicz T., 2009, Kultura języka polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja, Warszawa.
Kosek I., 2007, O jednej funkcji cudzysłowu w uzusie współczesnej polszczyzny, „Język Polski”,
z. 4-5, s. 345-351.
Kowalska A., 2002, Z historii kropki, „Język Polski”, z. 3, s. 208-213.
Kubiak-Sokół A. (oprac.), 2008, Poradnik językowy. Piszemy poprawnie, Warszawa.
Łuczyński E., 1996a, Po co nam ortografia i interpunkcja?, „Język Polski”, z. 2-3, s. 184-190.
Łuczyński E., 1996b, Zróżnicowanie stylistyczne interpunkcji polskiej, „Język Polski”, z. 1,
s. 29-39.
Miodek J., 1983, Niedoceniany myślnik, „Język Polski”, z. 4-5, s. 376-378.
Miodek J., 1991, Przez lata ze słowem polskim, Wrocław – Warszawa – Kraków.
Miodek J., 1996, Nie taki język straszny. O polszczyźnie do uczniów, Gdańsk.
Miodek J., 2000, Jaka jesteś, polszczyzno?, Wrocław.
Miodek J., 2002, Słownik ojczyzny polszczyzny, opracowanie M. Zaśko-Zielińska, T. Piekot,
Wrocław.
Mizerski W., 2000, Język polski. Encyklopedia w tabelach, Warszawa.
Pawlikowska B., 2013, Planeta dobrych myśli, Warszawa.
Podracki J., 1993, Słownik interpunkcyjny języka polskiego z zasadami przestankowania,
Warszawa.
Polański E., 2005, Obecna sytuacja ortografii polskiej, „Z Teorii i Praktyki Dydaktycznej Języka
Polskiego”, t. 18, red. H. Synowiec, Katowice, s. 86-95.
Polański E., 2008, Zasady interpunkcji, [w:] Poradnik językowy. Piszemy poprawnie, oprac.
A. Kubiak-Sokół, Warszawa, s. 214-252.
Sokólski K., 1984, O stosowaniu cudzysłowu zdań kilka. Dopisek autorstwa Mariana Kucały,
„Język Polski”, z. 5, s. 382-385.
Wierzbicka-Piotrowska E., 1992, Interpunkcja na co dzień, Bydgoszcz.
48
10. (Nie)zbędny przecinek
Podobno jeden przecinek zadecydował o losie górników z kopalni Wujek
48
.
Dobre stosowanie interpunkcji jest zależne od dobrej znajomości składni
49
. Istnieje
na to wiele dowodów gramatycznych. Dobre stosowanie interpunkcji wpływa także,
a może przede wszystkim, na znaczenie zdania oraz tekstu.
Na początek przykład pomieszczony w poradniku Z polszczyzną za pan brat
[Cegieła, Markowski, 1986]. Otóż w pewnym telegramie z odległego miasta źle wsta-
wiono znaki interpunkcyjne. W rezultacie zamiast komunikatu: Farmerzy. Bydło
zdycha. Burmistrz zakazał mięsa jeść, otrzymano tekst: Farmerzy bydło. Zdycha
burmistrz. Zakazał mięsa jeść
50
[Cegieła, Markowski, 1986, s. 125]. Decydowanie
przez przecinek o znaczeniu komunikatu ilustrują nie tylko żarty interpunkcyjno-
semantyczne. Na przykład na podstawie zdania: Dyskusje między koleżanką, Ewą
i mną były zawsze zażarte, można wywnioskować, że dyskutują trzy osoby. Jeżeli
natomiast zrezygnujemy z przecinka między wyrazami koleżanka i Ewa, to zmienimy
sens zdania, por.: Dyskusje między koleżanką Ewą i mną były zawsze zażarte. Teraz
dyskutują tylko dwie osoby.
Podobnych obserwacji dostarcza dystrybucja przecinków w następującym zdaniu:
Ciocia Kasia, siostra mojej mamy i wujek Sylwek przychodzą dziś do nas na kolację,
z którego wynika, że na kolacji będą trzy osoby (ciocia Kasia, siostra mamy, której
imienia nie znamy, oraz wujek Sylwek). Po dołożeniu jednego przecinka otrzymamy
zdanie: Ciocia Kasia, siostra mojej mamy, i wujek Sylwek przychodzą dziś do nas na
kolację, z którego wynika, że tym razem na kolacji będą dwie osoby (ciocia Kasia,
która jest zarazem siostrą mamy, i wujek Sylwek). Podmiot szeregowy w tym zdaniu
składa się z dwóch członów (ciocia Kasia, wujek Sylwek, a siostra mojej mamy to
rozwinięte określenie, które musimy ująć w dwa przecinki).
Nieznajomość reguł interpunkcyjnych języka polskiego (a tym samym składni
warunkującej prawidłowe przestankowanie) wytyka nam – Polakom – Jan Miodek:
„Bardzo małą świadomość interpunkcyjną należy uznać za doprawdy palący
problem współczesnej normatywistyki. Na rynku wydawniczym pojawiają
się wcale nierzadko książki, także językoznawcze (!), których autorzy – co
tu ukrywać – kompromitują się brakiem elementarnej znajomości składni,
będącej warunkiem poprawnego przestankowania” [Miodek, 2002, s. 437].
48
Podaję za Edwardem Polańskim: „Mam na myśli rozkaz, jaki wydano w 1981 roku podczas pacy-
fikacji kopalni «Wujek», w której, jak wiadomo, zginęli ludzie. Niewykluczone, że niepostawienie
przecinka zadecydowało o życiu dziewięciu górników. Dowódca interweniujących sił porządkowych
pytał komendanta ówczesnej milicji, czy może użyć broni. Według dziennika sztabowego Komendy
Wojewódzkiej w Katowicach odpowiedź brzmiała: Nie, czekaj na rozkaz. Jednak wprowadzony prze-
cinek w tym zdaniu wyglądał trochę inaczej niż pozostałe. Budziło to wątpliwości, czy nie został
dopisany później. Nad tym zastanawiali się policyjni eksperci, zamówiono ekspertyzę grafologiczną.
Odpowiedź z przecinkiem lub bez przecinka: Nie, czekaj na rozkaz i Nie czekaj na rozkaz mogła
wywołać odmienne zachowanie milicyjnego plutonu. Inaczej też mogła rozkładać odpowiedzialność
za strzały, które padły w kopalni «Wujek»” [Polański, 2005, s. 94].
49
Interpunkcja w zdaniach złożonych dotyczy sposobów łączenia zdań składowych za pomocą wskaź-
ników zespolenia: wymawianiowych (intonacja, akcent, pauzy – w piśmie znaki interpunkcyjne),
wyrazowych (spójniki, zaimki).
50
Po wykładzie poświęconym interpunkcji, na którym podałam cytowany przykład, jedna ze studentek
zrewanżowała się takim oto żartem interpunkcyjno-semantycznym: Twoja stara piła leży w piwnicy,
który po modyfikacji interpunkcyjnej brzmiał: Twoja stara piła. Leży w piwnicy. I jeszcze jeden przy-
kład: Widziałem lwa, który pożarł królika, i wielu tubylców, a po modyfikacji – Widziałem lwa, który
pożarł królika i wielu tubylców.
49
Jednym z powszechnych błędów jest uzależnianie przestankowania od czynników
rytmiczno-oddechowych, to znaczy podporządkowanie interpunkcji podpowiedzi:
stawiaj znak tam, gdzie głos ci się zawiesi. Należy jednak pamiętać, że pauza into-
nacyjna występuje zazwyczaj po rozbudowanych okolicznikach, tak jak w następu-
jącym zdaniu: Po zdaniu bardzo trudnego i nerwowego egzaminu (w tym miejscu
następuje pauza intonacyjna) wyjechałem w góry lub Po zakończonych rozmowach
(pauza intonacyjna) delegacja udała się na zwiedzanie miasta. W tych zdaniach
w miejscu pauzy intonacyjnej w zapisie nie powinien pojawić się przecinek, ponieważ
są to zdania pojedyncze z rozbudowanym okolicznikiem. Podobnie przecinek nie
powinien wystąpić w zdaniu z rozbudowaną przydawką, np. Sympatyczny i zawsze
uśmiechnięty Rafał (tylko pauza intonacyjna po rozbudowanej przydawce w grupie
podmiotu) poszedł z kolegami na piwo.
W książce Przez lata ze słowem polskim Jan Miodek pomieścił esej zatytułowany
Interpunkcja – szkołą myślenia. Swoją rygorystyczność w przestrzeganiu zasad inter-
punkcyjnych wytłumaczył w następujący sposób:
„Dobrze wiedzą moi studenci, że przywiązuję wielką wagę do poprawności
interpunkcyjnej, a bezmyślnie postawiony przecinek złości mnie bardziej niż
niejedno uchybienie gramatyczne czy ortograficzne. Od lat walczę ze złymi
nawykami w nauczaniu zasad przestankowania. Szczególnie denerwujące jest
mechaniczne operowanie formułami typu: stawiamy przecinek przed spójni-
kami z grupy że – który – gdy, nie stawiamy zaś przecinków przed i – lub – ani.
Trudno się nie zgodzić z twierdzeniem, że zalecenia te, zastosowane w bardzo
wielu wypowiedziach, chronią od błędów interpunkcyjnych. Z całą odpowie-
dzialnością śmiem jednak twierdzić, że wyrządzają one więcej dydaktycznego
zła niż dobra” [Miodek, 1991, s. 208].
Powszechnie znane jest prawidło: Nie stawiaj przecinka przed i. Powszechnie
powinno także być wiadomym, w jakich wypadkach przecinek przed i należy
postawić… Ale czy rzeczywiście tak jest? Jan Miodek pisze na ten temat tak:
„Reguła-dogmat o niestawianiu przecinka przed i – lub – ani powoduje
zjawisko masowego niezamykania przecinkiem zdań podrzędnych, po których
następują owe spójniki. Jeżeli na ogół nikt nie ma wątpliwości, że w wypowie-
dzeniu złożonym typu byliśmy u znajomych, którzy mieszkają przy ulicy Sien-
kiewicza, i spędziliśmy z nimi kilka godzin musi być umieszczony przecinek
przed zdaniem którzy mieszkają przy ulicy Sienkiewicza (no bo jest którzy!!),
to mało kto pamięta o zamknięciu tego zdania przecinkiem. Może nawet ten
i ów wyczuwa koniec zdania i początek następnego, ale przecież funkcjonuje
formuła-dogmat: przed i przecinka nie stawiaj” [Miodek, 1991, s. 208].
Konieczność postawienia przecinka przed i ilustruje następujące zdanie: Kupiłem
buty zimowe, które polecił mi sprzedawca, i zapłaciłem za kurs karate. Zdanie współ-
rzędne łączne brzmi: Kupiłem buty zimowe i zapłaciłem za kurs karate. Jeżeli zdanie
to rozdzielimy przy pomocy zdania podrzędnego: które polecił mi sprzedawca, to
zarówno początek tego „wtrącenia”, jak i jego zakończenie musimy „odgrodzić” prze-
cinkami. I to jest informacja najważniejsza; drugorzędną kwestią jest fakt, że po
drugim przecinku pojawia się spójnik i. Pisząc, musimy pamiętać o tym, że zdanie
podrzędne i u początku, i w zakończeniu sygnalizujemy przecinkami.
50
Lepiej znaną kwestią jest stawianie przecinka przed spójnikami albo oraz i wtedy,
gdy pojawią się one w zadaniu po raz drugi, np.: 1)
Albo
przyjdziesz wieczorem
do mnie,
albo
się na ciebie pogniewam;
Albo
się spóźni,
albo
nie przyjedzie wcale
(w zdaniach tych przed powtórzonym spójnikiem postawiony został przecinek);
2)
I
wzdrygał się,
i
miał ochotę rozpocząć eksperyment; Chcieliby
i
mieć dobre stopnie,
i
nie uczyć się za dużo (obowiązuje ta sama zasada, jak w punkcie pierwszym).
W tym miejscu warto przypomnieć, że wskaźniki zespolenia mogą być: 1) poje-
dyncze (i, a, ponieważ, jeśli; jak, jaki, który, czyj, ile), 2) podwojone, czyli powtórzone:
albo – albo, i – i, ani – ani, 3) skorelowane: jeśli – to, choć – lecz, nie tylko – ale, tyle
– ile, im – tym, 4) a także zestawione: mimo że, zwłaszcza że, wskutek tego.
Ważna dla prawidłowego przestankowania jest świadomość istnienia w polsz-
czyźnie wyrażeń spójnikowych (tzw. zestawionych wskaźników zespolenia) typu:
mimo że, zwłaszcza że, jako że, które stanowią całość, dlatego nie należy ich rozdzielać,
wstawiając przecinek przed że (jak pozornie podpowiada jedna z mocno utrwalo-
nych reguł interpunkcyjnych), np. *Odczuwał ból w klatce zwłaszcza, że ostatnio
dużo palił. A nieznajomość tej kwestii (że istnieją tzw. wyrażenia spójnikowe) jest
powszechna.
Mimo tak wyraźnej reguły interpunkcyjnej rozdzielanie przecinkami połączeń
spójnikowych: mimo że, chyba że, zwłaszcza że, jako że należy do częstych błędów
(w tekstach publicystycznych, beletrystycznych, a nawet naukowych)
51
. Jan Miodek
proponuje test semantyczny, pozwalający uchronić piszącego przed błędem inter-
punkcyjnym:
„By się uchronić przed niepoprawnym postawieniem przecinka, wystarczy
zadać sobie banalnie proste pytanie […]: jaki sens miałyby np. zdania przy-
szedł mimo i że był chory czy nie zabierał głosu jako i że się na tym nie znał,
które otrzymalibyśmy, gdybyśmy rozdzielili przecinkami grupy mimo że i jako
że?! Właściwe postawienie przecinków przed mimo że i jako że pozwala na
sensowne odczytanie składowych zdań: Przyszedł, mimo że był chory; Nie
zabierał głosu, jako że się na tym nie znał” [Miodek, 2002, s. 420-421].
Warto również chwilę uwagi poświęcić zaimkowi który, wprowadzającemu zależ-
ność hipotaktyczną
52
, to jest tworzącemu zdania podrzędnie złożone. Reguła głosi,
że przed który należy postawić przecinek. Trzeba jednak pamiętać, że zaimek który
w przypadkach zależnych (np. w miejscowniku) występuje z przyimkiem (o którym,
w którym), będącym jego integralnym elementem (tak jak końcówka fleksyjna jest
integralnym elementem wyrazu, np. mam-a, mam-y; dzieck-o, dzieck-a). Jest to infor-
macja ważna z punktu widzenia interpunkcji, ponieważ w wypadku wyrażeń typu:
o którym, z którego, w którym przecinek należy postawić przed przyimkiem, a precy-
zyjniej – przed tzw. wyrażeniem przyimkowym, składającym się w tym wypadku
z przyimka i zaimka (np. o którym, w którym, a także przez którego, zza którego, przed
którym, za pomocą którego itd.).
Niewyjaśnienie tej kwestii daje efekty w postaci zdań: *Zatrzymaliśmy się na
krótki postój po, którym ruszyliśmy w dalszą podróż; *Założyła nową suknię w, której
wyglądała zjawiskowo.
51
Pokutuje wtedy zasada obowiązkowego stawiania przecinka przed spójnikiem że. A tymczasem
przecinek należy postawić przed całym wyrażeniem spójnikowym (powtórzmy: mimo że, chyba że,
zwłaszcza że, jako że).
52
W terminologii składniowej stosowany jest podział wypowiedzeń złożonych na współrzędnie
złożone (parataktyczne) i podrzędnie złożone (hipotaktyczne).
51
Dla formułowania i zrozumienia zasad przestankowania niezbędne jest wyja-
śnienie wybranych pojęć składniowych (modulanty, dopowiedzenia, wtrącenia).
Należy także mieć świadomość niekonwencjonalnego użycia znaków interpunkcyj-
nych, np. inne zastosowanie kropki, użycie kilku znaków przestankowych jednocze-
śnie. W komunikacji szkolnej na pewno przydatne są informacje o sposobach zapi-
sywania dat i skrótów. Dostępne słowniki specjalistyczne pozwalają rozstrzygnąć
szereg wątpliwości interpunkcyjnych.
„W ogólnej skali wartości treść drukowanej książki jest zasadniczo ważniejsza
od korekty, ale zła korekta może bardzo szkodzić najlepszej nawet pracy.
Dotyczy to tym bardziej interpunkcji, której umiejętne stosowanie świadczy nie
tylko o znajomości elementarnej gramatyki, ale i o uporządkowaniu myśli. Jego
wyrazem powinna być uporządkowana interpunkcja” [Miodek, 1983, s. 378].
Zdaniem Jana Miodka – wielkiego admiratora poprawności interpunkcyjnej
– interpunkcja jest szkołą myślenia [Miodek, 1991, s. 209]. A dopóki odczuwamy
potrzebę posługiwania się pismem, dopóty potrzebne nam będą ortografia (por.
rozdziały 5-8) i interpunkcja (por. rozdziały 9-10).
Literatura
Cegieła A., Markowski A., 1986, Z polszczyzną za pan brat, Warszawa.
Karpowicz T., 2009, Kultura języka polskiego. Wymowa, ortografia, interpunkcja, Warszawa.
Łuczyński E., 1996, Po co nam ortografia i interpunkcja?, „Język Polski”, z. 2-3, s. 184-190.
Łuczyński E., 1997, O trudnościach we właściwym stawianiu przecinków, „Język Polski”, z.
2-3, s. 199-204.
Miodek J., 1991, Przez lata ze słowem polskim, Wrocław-Warszawa-Kraków.
Podracki J., 1993, Słownik interpunkcyjny języka polskiego z zasadami przestankowania,
Warszawa.
Wierzbicka-Piotrowska E., 1992, Interpunkcja na co dzień, Bydgoszcz.
52
11. W trosce o kulturę języka
Poliglota Robert Stiller na pytanie, ile zna języków, odpowiedział – pięć, wymie-
niając takie, jak: 1) mówienie, 2) rozumienie mówionego, 3) czytanie, 4) pisanie
i 5) tłumaczenie. Stiller mówił zatem o pięciu różnych rodzajach znajomości języka,
zauważając, że nikt na świecie nie zna swojego języka (w wypadku języka polskiego
– rodowitej polszczyzny) do końca i na wszystkie pięć sposobów [cyt. za Nagajowa,
1994, s. 28].
Badania nad polszczyzną mówioną i polszczyzną pisaną dowodzą, że istnieją
między nimi tak duże różnice (zwłaszcza w składni i kompozycji dłuższej wypo-
wiedzi), że odmianę pisaną uznaje się za drugi język, który uczeń powinien przy-
swoić w szkole
53
. Zarówno polszczyzna pisana, jak i mówiona podlegają ustawicznym
zmianom, zwłaszcza – uproszczeniom wynikającym z tendencji do ekonomii języ-
kowej. Zarówno jednak mówiona, jak i pisana odmiana polszczyzny wymagają czuj-
ności i troski poprawnościowej oraz jakości i sensowności semantycznej. Poniżej
gromadzę informacje o stylach wypowiedzi autorytetów językowych oraz o publika-
cjach polszczyźnie poświęconych, których celem jest pokazanie, że dobra znajomość
rodzimego języka pozwala nie tylko realizować cel utylitarny
54
, ale również – może
być celem samym w sobie.
Jerzy Bralczyk – autor publikacji Mój język prywatny. Słownik autobiograficzny,
tak pisze o swoim liberalnym (tolerancyjnym) podejściu do obserwowanych in statu
nascendi procesów językowych:
„Zatem przede wszystkim jestem krytykowany za nadmierną tolerancyjność.
Istotnie, jeśli są jakieś formy równoprawne w języku polskim, jakieś dwa
wzorce odmiany – cieszę się. Lubię, że są postacie i postaci, że to, że będzie
padać jest równie prawdopodobne jak to, że będzie padało. Lubię językowe
nielogiczności i to, że okręt podwodny jest częściej jednak w wodzie niż pod
wodą; że choć życiem pozagrobowym cieszymy się wszyscy, poza letargi-
kami, to tylko o pewnej formie życia tak się mówi; że choć raczej najpierw
jeden, potem drugi, to jednak jeden za drugim; że miejsce siedzące nie siedzi.
Dopuszczam cofanie się w tył i wracanie z powrotem, akceptuję realne fakty,
a nawet słuszne racje. Jestem rzecznikiem większej połowy, świadom, że jest
zawsze bardziej prawdopodobna niż idealnie równa z tą drugą, mniejszą.
Może to tolerancja trochę wygodnicka, ale zgodna z moim ludzkim charak-
terem i, co ważniejsze, z duchem języka – takim, jak go pojmuję” [Bralczyk,
2004, s. 19].
53
Wśród istotnych cech języka mówionego językoznawcy wymieniają jego spontaniczność. Z kolei
teksty pisane wymagają przemyślenia pod względem formy i treści [por. np. Wilkoń, 2000]. Kwestię
spontaniczności w potocznej (nieformalnej) komunikacji następująco wyjaśnia Kazimierz Ożóg:
„Teksty mówione, potoczne powstają zwykle na bieżąco w sytuacji mówienia bez wcześniejszego
przygotowania, bowiem nadawca nie ma po prostu czasu na głębszą refleksję nad tym, co mówi,
a zwłaszcza jak mówi. W naszych codziennych kontaktach, kiedy mówimy językiem potocznym
bądź gwarą, rzadko obmyślamy to, co mamy powiedzieć. A jeśli już to czynimy, to w sytuacjach
oficjalnych (formalnych), kiedy staramy się mówić językiem wzorowanym na polszczyźnie pisanej”
[Ożóg, 1988, s. 29].
54
Realizacja celu utylitarnego polega na przekazywaniu zamierzonej treści w inny sposób (np. łagod-
niej lub dosadniej, cieplej lub chłodniej), a także przy użyciu zróżnicowanej liczby słów, tj. jako
maksymalnie skondensowany komunikat (w myśl zasady: maksimum treści, minimum słów) lub
jako komunikat nadmiernie rozwlekły (potocznie wodolejstwo w znaczeniu ‘pisanie lub wypowia-
danie słów pustych, pozbawionych treści’).
53
O powolnym i stopniowym utrwalaniu się pewnych zmian językowych
w powszechnej praktyce językowej pisze Stanisław Kania w artykule Norma językowa
jako zjawisko społeczne, ilustrując swoją opinię bardzo popularnym przykładem bier-
nikowej formy zaimka ta:
„Ale dzieje się również odwrotnie, a mianowicie to, co nie było uświęcone
powszechnym zwyczajem i wskutek tego uważane za niezgodne z normą języ-
kową, zyskuje sobie prawo obywatelstwa w języku dzięki swemu upowszech-
nieniu. Dzisiaj na przykład jesteśmy świadkami nowej odmiany zaimka ta,
polegającej na zastąpieniu formy biernika tę formą narzędnika tą. Jeszcze
piętnaście – dwadzieścia lat temu [tekst Stanisława Kani ukazał się w 1995
roku; M.B.] językoznawcy uznawali tę innowację za zbędną, dziś jednak muszą
ustąpić przed powszechnym zwyczajem językowym, ponieważ większość
Polaków tak mówi. Proponują więc następującą regułę poprawnościową:
należy jej zatem używać w tekstach pisanych oraz w oficjalnych wypowie-
dziach mówionych; biernikowa forma tą dopuszczalna jest przede wszystkim
w wypowiedziach potocznych” [Kania, 1995, s. 35].
Mimo zaleceń poprawnościowych opisane zjawisko obecne jest nie tylko w prak-
tyce komunikacyjnej, to jest – w mówionej odmianie polszczyzny, ale i w praktyce
pisownianej, czyli w tekstach zapisanych, których autorzy traktują tę postać zaimka
jako jedynie możliwą
55
.
Językoznawcy doceniają piękno polszczyzny u osób darzonych autorytetem,
u osób, które pielęgnują język polski. O stylu wypowiedzi ustnych i pisanych Jana
Pawła II pisali i piszą m.in. Jan Miodek, Elżbieta Laskowska
56
czy Marian Kucała. Ten
ostatni zwraca uwagę przede wszystkim na wielką estymę wobec języka widoczną
w wystąpieniach ustnych i pisemnych Papieża:
„Karol Wojtyła jako papież, poza tym, że jest poliglotą, jest «praktykującym»
miłośnikiem języka polskiego, gdyż we wszystkich jego tekstach pisanych
i wypowiedziach ustnych jest widoczna dbałość o piękno i poprawność rodzi-
mego języka. Podkreślają to piszący o Jego języku” [Kucała, 2002, s. 161].
Osobliwościami stylu Jana Pawła II zachwycał się w piątym roku jego pontyfi-
katu Jan Miodek, pisząc m.in. o jednym ze środków stylistycznych stosowanych dla
uzyskania maksymalnej ekspresji, to jest – o powtórzeniu:
„O maksymalnym natężeniu ekspresji słowa, osiągniętej dzięki zastosowaniu
powtórzeń, można też mówić w odniesieniu do najważniejszego fragmentu
homilii na placu Zwycięstwa
57
: «Człowieka bowiem nie można do końca
zrozumieć – bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca
zrozumieć – bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest
jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przezna-
czenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć – bez Chrystusa»” [Miodek,
1984, s. 174].
55
Potwierdzają to przykłady obserwowane w pracach pisemnych studentów studiów stacjonarnych
i niestacjonarnych (z reguły ci studenci są starsi niż osoby studiujące w trybie dziennym), a zatem
obecnych dwudziesto-, trzydziesto- czy czterdziestolatków.
56
O osobliwościach stylu Jana Pawła II na łamach „Języka Polskiego” dwukrotnie pisał Jan Miodek
[1984, s. 173-176 oraz 1988, s. 230-233]. Pisała o nich także w tym samym periodyku Elżbieta
Laskowska [2001, s. 20-23].
57
Homilia wygłoszona 2 czerwca 1979 roku na placu Zwycięstwa w Warszawie została także zakoń-
czona bardzo wyrazistym dla Polski w tamtym czasie życzeniem: „Niech zstąpi Duch Twój! Niech
zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi. Amen” [cyt. za Miodek, 1984, s. 174].
54
Kluczem, a właściwie osią konstrukcyjną, jaką posłużył się Papież w swojej wypo-
wiedzi, jest wyrażenie przyimkowe bez Chrystusa.
„W najważniejszych swych homiliach Jan Paweł II z reguły taką formalną oś
konstrukcyjną buduje” [Miodek, 1984, s. 174].
Językowy autorytet Papieża powoduje wskrzeszanie form zamierających (np.
owszem w znaczeniu ‘co więcej, nadto, nawet’; por. Cały naród polski musi żyć we
wzajemnym zaufaniu! Owszem – musi odzyskać to zaufanie w najszerszym kręgu swej
społecznej egzystencji; Wrocław, 21 czerwca 1983) i utrwalanie form analitycznych,
uznawanych przez wydawnictwa poprawnościowe za warianty gorsze (np. na prze-
strzeni zamiast w ciągu, por. Kościół w Polsce osadzony jest na przestrzeni wszystkich
stuleci mocno i niezachwianie w tej powszechności…; Częstochowa, 5 czerwca 1979)
[Miodek, 1984, s. 175-176].
O kulturze języka debatowali kilka lat temu duchowni Kościoła katolickiego;
efektem ich obrad jest List pasterski Episkopatu Polski: Bezcenne dobro języka polskiego,
opublikowany w pierwszym numerze „Języka Polskiego” z 2010 roku. W liście tym
wymienione zostały sprzyjające kulturze języka polskiego inicjatywy ogólnopolskie
(m.in. akcja Cała Polska czyta dzieciom, plebiscyt Mistrz mowy polskiej). Na uwagę
zasługują także zacytowane w nim przemyślenia Stefana Wyszyńskiego:
„Wyrazem naszego szacunku do człowieka jest posługiwanie się mową
ojczystą, przemawianie językiem czystym, pięknym, takim, który jak czerpak
umie z myśli ludzkiej wziąć całą treść, by zamknąć ją w słowie. A co nie da się
zamknąć w słowie, będzie się obficie przelewało, tworząc więź słów z myślą
i duchem, ducha z miłością. Dopiero wtedy będzie to poezja, będzie to
kultura, będzie to słowo pożywne jak pokarm. Takie właśnie słowo potrzebne
jest współcześnie” [Wyszyński, 1979, s. 244].
Wielu wybitnych językoznawców popularyzuje język polski i rozwiewa popraw-
nościowe wątpliwości. Cykliczne audycje radiowe i / lub telewizyjne prowadzą Jerzy
Bralczyk (Słowo o słowie), Jan Miodek (Ojczyzna polszczyzna, Słownik polsko@polski),
Katarzyna Kłosińska (Co w mowie piszczy?). Jednocześnie językoznawcy zajmują się
klasyczną – książkową – popularyzacją poprawnej polszczyzny
58
. Andrzej Markowski
m.in. wydał przewodnik po polszczyźnie mówionej i pisanej zatytułowany Jak dobrze
mówić i pisać po polsku [Warszawa, 2000]. Jan Miodek opublikował m.in. Słownik
ojczyzny-polszczyzny [2002], będący pokłosiem prowadzonego przez 20 lat programu
telewizyjnego Ojczyzna polszczyzna
59
. W 2013 roku ukazała się druga część Słownika
polsko@polskiego z Miodkiem [Wrocław, 2013], będącego rejestracją cotygodnio-
wych rozmów Jana Miodka z telewidzami stacji TVP Polonia.
Porady językowe opublikował także Jerzy Bralczyk pod tytułem Poradnik językowy
profesora Bralczyka. Mówi się [Warszawa, 2001]; książka ta powstała na podstawie
programów telewizyjnych emitowanych przez stację TVP Polonia.
58
Jan Miodek jest autorem kilkunastu poradników i słowników poprawnościowych. Jerzy Bralczyk
lubi prywatnie pochylać się nad językiem polskim, czego owocem jest między innymi Mój język
prywatny. Słownik autobiograficzny [Warszawa, 2004].
59
„Ojczyzna polszczyzna – program telewizyjny, który był emitowany od 9 sierpnia 1987 do 21 czerwca
2007 na antenie TVP2 i produkowany przez TVP Wrocław, autorstwa Jana Miodka i Władysława
Tomasza Stecewicza. Program prowadził prof. Jan Miodek. Była to forma krótkiego wykładu poświę-
conego wybranym problemom języka polskiego. Na początku każdego programu aktorzy związani
z Wrocławiem cytowali związane z językiem polskim fragmenty powieści, m.in. Mickiewicza,
Słowackiego itp. Program został zdjęty z anteny wiosną 2007 z powodu spadającej oglądalności
i niezbyt atrakcyjnej porannej pory emisji” [http://pl.wikipedia.org/wiki/Ojczyzna_polszczyzna].
55
Bardzo znaczącą rolę w upowszechniania prawideł językowych i stylistycz-
nych pełnią współcześnie poradnie językowe (w tym poradnie internetowe). Obok
zamieszczam zdjęcie strony tytułowej internetowej poradni prowadzonej przez
pracowników Instytutu Języka Polskiego Uniwersytetu Śląskiego
60
.
Poradnie językowe prowadzą również inne uniwersytety (m.in. Katolicki Uniwer-
sytet Lubelski, Uniwersytet Gdański, Uniwersytet Warszawski) oraz wydawnictwa
(np. Poradnia językowa PWN).
Wzmiankowane poradniki (oraz liczne, które nie zostały wymienione) zachę-
cają do lepszego zapoznania się z własnym językiem, pokazują, że polszczyzna jest
warta uwagi. Na pewno posługiwanie się polszczyzną w mowie i piśmie może być
zajmujące dla samego języka, niezależnie od celów praktycznych, które dzięki dobrej
znajomości języka piszący i mówiący po polsku może osiągnąć. Obrazowo oddaje to
metafora Jana Tokarskiego, przypomniana przez Marię Nagajową:
Sens rozbioru zegarka na części nie polega na tym, żeby rozłożone części nazwać
i poklasyfikować, ale żeby poznawszy ich funkcje, ponownie złożyć zegarek. Ta
metafora skomponowana przez Jana Tokarskiego
61
odnosi się do pracy z językiem.
Poznanie jego elementów, to jest wydobycie ich z tekstu(-ów) i nazwanie ich, nie
60
W 2007 roku ukazała się książka: www.poradniajęzykowa.pl, będąca pokłosiem dwuletniej dzia-
łalności internetowej strony poradni językowej Instytutu Języka Polskiego Uniwersytetu Śląskiego.
Czytamy w niej: „Na stronie umieszczamy ponadto łącze do archiwum największej w Polsce Poradni
Językowej PWN, w którym znajduje się kilka tysięcy odpowiedzi, oraz do strony Rady Języka
Polskiego, na której znaleźć można liczne opinie i ekspertyzy językoznawców dotyczące używania
języka polskiego, a także uchwały ortograficzne” [Wyrwas, 2007, s. 21].
61
Jan Tokarski posłużył się tą metaforą w poradniku poświęconym nauczaniu gramatyki w szkole
[Tokarski, 1966, s. 20].
56
jest pożyteczne, pożyteczny jest taki zabieg dopiero wtedy, gdy uczeń będzie potrafił
złożyć te elementy w całość, a w zasadzie gdy będzie potrafił z tych elementów
budować coraz to różne całości [Nagajowa, 1994, s. 9-11].
Andrzej Markowski, pisząc o rozumieniu pojęcia kultura języka, posłużył się
znamiennymi przykładami, które niech staną się puentą niniejszego rozdziału:
Nauczyciele powinni dbać o kulturę języka swoich wychowanków; Od dziennikarzy
należy oczekiwać dużej kultury języka. Tak rozumiana kultura – zdaniem autora
– jest (powinna być) cechą jednostki, grupy społecznej oraz całego społeczeństwa
[Markowski, 2008, s. 15].
Literatura
Bralczyk J., 2001, Poradnik językowy profesora Bralczyka. Mówi się, Warszawa.
Bralczyk J., 2004, Mój język prywatny. Słownik autobiograficzny, Warszawa.
Kania S., 1995, Norma językowa jako zjawisko społeczne, [w:] Norma językowa w polszczyź-
nie, red. M. Bugajski, Zielona Góra, s. 31-35.
Kucała M., 2002, Jego świątobliwość Ojciec Święty Jan Paweł II, papież, „Język Polski”, z. 3, s.
161-164.
Laskowska E., 2001, Wartościowanie w wypowiedziach Jana Pawła II, „Język Polski”, z. 1-2,
s. 20-23.
List pasterski Episkopatu Polski: Bezcenne dobro języka polskiego, 2010, „Język Polski”, z. 1,
s. 1-4.
Markowski A., 2000, Jak dobrze mówić i pisać po polsku, Warszawa.
Markowski A., 2008, Kultura języka polskiego. Teoria. Zagadnienia leksykalne, Warszawa.
Miodek J., 1984, Osobliwości stylu Jana Pawła II, „Język Polski”, z. 3, s. 173-176.
Miodek J., 1988, Osobliwości stylu Jana Pawła II (2), „Język Polski”, z. 4-5, s. 230-233.
Miodek J., 2002, Słownik ojczyzny polszczyzny, oprac. M. Zaśko-Zielińska, T. Piekot, Wro-
cław.
Miodek J., 2010, Słownik polsko@polski z Miodkiem, Wrocław.
Miodek J., 2013, Słownik polsko@polski z Miodkiem. Część 2, Wrocław.
Nagajowa M., 1994, Nauka o języku dla nauki języka. Poradnik metodyczny dla nauczycieli
języka polskiego, Kielce.
Ojczyzna polszczyzna, [w:] http://pl.wikipedia.org/wiki/Ojczyzna_polszczyzna; 24.07.2013.
Ożóg K., 1988, Autokorekta wypowiedzi mówionej, „Język Polski”, z. 1, s. 29-37.
Tokarski J., 1966, Nauczanie gramatyki w szkole, Warszawa.
Wilkoń A., 2000, Typologia odmian językowych współczesnej polszczyzny, wydanie drugie
poprawione i uzupełnione, Katowice.
Wyrwas K. (red.), 2007, www.poradniajęzykowa.pl, Katowice.
Wyszyński S. (kard.), 1979, Z rozważań nad kulturą ojczystą, Poznań.
57
58
12. Do Z(drobnień)…
w języku dzieci i dorosłych
Czy Polacy lubią zdrabniać wyrazy? Wydaje się, że zdrabniają, i to zdrabniają
stosunkowo często, np. mówiąc do dziecka, mówiąc o dziecku, mówiąc o kulina-
riach, zachwalając sprzedawany towar… Takie zachowanie językowe wpływa między
innymi na odbiór języka polskiego przez cudzoziemców
62
. Jak zauważa Jan Miodek,
powtarzając ten sąd za Witoldem Mańczakiem:
„[…] nadmierne używanie zdrobnień znacznie wydłuża przeciętną długość
takiego czy innego polskiego tekstu – chociażby w stosunku do tekstów
angielskojęzycznych” [Miodek, 2012, s. 402].
Bez wątpienia formą nadużywaną jest wyraz pieniążki w znaczeniu ‘pieniądze,
jako alternatywa dla pieniędzy’, a nie jako określenie monet o niskim nominale.
Zdrabniane są także nazwy kulinarne: masełko, ziemniaczki, kotlecik, bigosik, chlebek,
chlebuś, herbatka, kawusia itd. Niektórych derywatów (zdrobnień, spieszczeń i zgru-
bień – augmentatiwów) broni Jerzy Bralczyk, pisząc:
„Moim zdaniem zdrobnienia nie świadczą o tym, że nasz język jest «niepo-
ważny», ale raczej o tym, że jest bogaty. To samo zwierzę możemy nazwać
tyloma wyrazami: zdrobniale – pieskiem, pieseczkiem, psiakiem, psiną, psinką,
albo zgrubiale – psiskiem…” [Bralczyk, 2001, s. 91].
Zdrobnienia kulinarne autor wyjaśnia następująco:
„Przekupki już dawno odkryły, że zdrabniając nazwy zachwalanych przez
siebie produktów, skuteczniej zyskują sobie klientelę
63
. Zwyczaj ten przejęli
kelnerzy, którzy osobom odwiedzającym restaurację starają się zdrobnie-
niami «uapetycznić» oferowane potrawy” [Bralczyk, 2001, s. 91].
Zdrobnienia
64
opanowały język w branżach usługowych i w mediach, manierycznie
wręcz atakując klientów i masowego odbiorcę. Groteskowo brzmią zdrobnienia
wynotowane przez Jana Miodka: paczusia (‘paczka pocztowa’), pociążek (‘pociąg’),
miejscóweczka, wyniczki, moczyk [Miodek, 2012, s. 402]. Zdrobnienia są obecne także
w zachowaniach językowych nauczycieli, zwłaszcza w wypadku dziecięcych imion.
„W zachowaniach językowych nauczycieli (np. w sposobach nawiązywania
i podtrzymywania kontaktu z uczniami, w formach etykiety językowej), prze-
jawia się zróżnicowana kompetencja komunikacyjna oraz poziom kultury
słowa. I tak używanie form adresatywnych ty + imię (często w formie zdrob-
niałej, zwłaszcza w klasach młodszych), zwrotów fatycznych typu kochane
62
Cudzoziemiec może odebrać język polski jako miękki i pieszczotliwy. Informację o tym znajdziemy
m.in. w książce Swego nie znacie… czyli Polska oczami obcokrajowców: „Polskie zdrobnienia to cecha,
która pozwala stopniować miłość. W Polsce nawet największe na świecie słowo, czyli wszystko,
można jeszcze zdrobnić. Wszyściutko. Wszyściusieńko. To nie jest infantylne. To chęć złagodzenia
twardej rzeczywistości. Świadczy o dużej fantazji. To jest piękna rzecz” [Fibiger, 2010, s. 27].
63
Jan Miodek z kolei o handlowych sposobach komunikacji tak pisze: „W sklepach i sprzedawcy,
i kupujący mówią o mleczku, śmietance, kefirku, maślaneczce, masełku, serku, chlebusiu i bułeczkach,
podobnie w kawiarniach i restauracjach, gdzie są jeszcze kawusie, ciasteczka, koniaczki, wódeczki,
setuńcie, piwka, herbatki i soczki, w pociągach mamy bileciki i miejscóweczki, u fryzjerów – przedzia-
łeczki, fryzurki, grzyweczki i ondulacyjki, a wszędzie – w domu, w pracy i na ulicy – jednym z najbar-
dziej natarczywych słów są od lat pieniążki […]; pluralne pieniążki funkcjonują raczej w znaczeniu
‘fundusze, zasoby pieniężne’” [Miodek, 2000, s. 67].
64
Często funkcjonują w języku polskim w zestawieniu z wulgaryzmami na zasadzie komplementarności.
59
dzieci, kochani, świadczy o dostrzeganiu przez uczącego osoby wychowanka
i próby skracania dystansu między nim a sobą” [Synowiec, 1999, s. 116].
Zdrobnienia są charakterystyczne dla języka nianiek, którym posługują się
najczęściej osoby kontaktujące się z małym dzieckiem (rodzice, dziadkowie, ciocie,
wujkowie, starsze rodzeństwo i inne osoby okazjonalnie opiekujące się dzieckiem).
W literaturze polskiej język nianiek nazywany jest także językiem: opiekuńczym,
piastunek, dziecięcym, dodziecięcym (w terminologii angielskiej – mother tongue
65
).
Na język ten składają się wyrazy używane przez dorosłych w kontaktach języko-
wych z małymi dziećmi. W większości przypadków przekazywane są one z pokolenia
na pokolenie. Są to słowa oznaczające: części ciała, czynności wykonywane przez
dzieci, jedzenie i napoje, zwierzęta domowe, najbliższe otoczenie dzieci i przed-
mioty w nim występujące, krewnych, podstawowe cechy (np. dobry – zły), nazwy
gier i zabaw… Słownictwo tego języka bazuje na onomatopejach: hau, brum, bach,
ała, cik, a także – na prostych jednosylabowcach: am, be. Leksykę tego języka współ-
tworzą również wyrazy złożone z dwóch identycznych lub niemal identycznych
sylab: mama, tata, sisi, ziaziu. Są w nim nawet czasowniki myju-myju, buju-buju, na
wzór których dzieci tworzą własne, np. pisiu-pisiu.
Czy powinniśmy mówić do dziecka po dziecinnemu? Na ten temat panują różne
opinie. Trzeba przede wszystkim ustalić, co znaczy „po dziecinnemu”? Czy używanie
zdrobnień, spieszczeń i neologizmów mieści się w kategorii „po dziecinnemu”?
To nie szkodzi, że w stosunku do dziecka częściej używamy zdrobnień (np. Chodź,
umyjemy rączki), to czasem nawet pomaga, bo rączka ma odmianę bardziej regularną
niż ręka, co jest ułatwieniem dla dzieci, ponieważ one bardzo skrzętnie i skutecznie
omijają trudności fleksyjne. Różne zdrobnienia (osiołek, zwierzątko, myszka) sprawiają,
że zredukowane zostają paradygmaty fleksyjne i alternacje [Smoczyńska, wywiad].
W kontaktach z dziećmi spieszczamy i zmiękczamy wymowę, np. A ćo to, moje
słonećko jąćki śobie pobludziło. Gdyby ktoś tak mówił do dziecka cały czas, to utrud-
niałby mu naukę języka. Ale zwykle tak zagadują do niemowlęcia babcie i ciocie
(i tylko od czasu do czasu). Takie zachowanie językowe jako wyraz czułości raczej nie
szkodzi. Używamy słów z języka dziecka lub tworzonych na ich podobieństwo, np.
Marysia pójdzie lulu (’spać’).
Język nianiek występuje we wszystkich kulturach. Jest to rodzaj języka środowis-
kowego (podobnie jak np. gwara uczniowska), służy ekspresji emocjonalnej i stwarza
nić porozumienia między jej użytkownikami; jest to też pomost do mowy dorosłych.
Jak obcokrajowiec zapyta nas o drogę, to nie powiemy: Pójdzie pan ulicą równo-
ległą do głównej alei i skręci w trzecią przecznicę za szkołą. Tylko jak najprościej
opiszemy mu drogę. Podobnie upraszczamy język, kiedy zwracamy się do dziecka.
Jak mówimy zatem do dziecka? Zazwyczaj zwracamy się do niego w trzeciej osobie:
Mama teraz da Jasiowi pić i Jaś będzie ładnie pił. Nie używamy zaimków. Mówimy:
O, piłka! Rzuć piłeczkę. Podnieś piłeczkę, prezentując w ten sposób różne formy
gramatyczne tego samego wyrazu [Smoczyńska, wywiad].
Często do niemowlęcia mówimy bardziej skomplikowanym językiem. Później, gdy
dziecko zdradza pierwsze oznaki rozumienia, używamy najprostszych struktur. Do
dwulatka powiemy: O, piesek ! Nie powiemy natomiast: Zobacz, jamnik szorstkowłosy.
65
Taki język nosi też nazwę baby talk. Określenie mother tongue przyjmuje dwa znaczenia: 1) język
ojczysty, 2) język matczyny. Inne określenia: motherese tongue w tłumaczeniu ‘zmatczały język’,
a także caretaker speech – tą odmianą języka posługują się wszyscy mający kontakt z dzieckiem
(rodzice, dziadkowie, opiekunowie) [Richards, Platt, Platt, 1993, s. 45].
60
Sami czujemy, kiedy już możemy powiedzieć jamnik. Zwykle w pewnym okresie my
dorośli używamy równolegle form standardowych i form z języka nianiek. To umoż-
liwia dziecku przechodzenie z jednego kodu na drugi, np. To jest muu? Tak? To jest
mu? Krówka to jest? Tak?; Jesteś aja dziewczynka! Ajka jesteś! Tak? Grzeczna jesteś?
Przestróg o nieużywaniu języka nianiek udzielają logopedzi. Ponieważ dzieci
z opóźnioną mową bardzo chętnie posługują się językiem nianiek, np. trzylatek
mówi: Jaja pi lulu. Jaś tu bam. Logopeda sądzi, że to matka daje dziecku niewła-
ściwy wzór. Tymczasem, gdyby dziecko (o opóźnionym rozwoju mowy) nie miało
okazji słyszeć takich „uproszczonych” wyrazów, to w ogóle by nie mówiło. Brak
języka upośledza rozwój w wielu dziedzinach. Dzięki językowi nianiek dziecko może
tworzyć pojęcia (nawet jeśli określa je po dziecinnemu). Język nianiek to proteza,
dzięki której dziecko… uczy się składni, buduje nawet złożone zdania. Jest to bardzo
dobra proteza. Nie można dziecka jej pozbawić i czekać, aż za trzy lata zacznie mówić.
Słowa typu am-am, be, lulu, papu funkcjonują w polskiej odmianie języka nianiek już
od stuleci. Leksyka ta z pewnością będzie wykorzystywana przez następne pokolenia.
Językoznawcy przestrzegają przed nadużywaniem zdrobnień w codziennej komu-
nikacji; np. Witold Mańczak podkreśla, że nie potępia zdrobnień, jednak…
„Jednak co innego nazwać małą wieś wioską, a co innego nazwać wioską
każdą wieś. Co innego kiedyś tam żartem powiedzieć bilecik, a co innego, gdy
konduktor przechodząc cały pociąg w każdym przedziale żąda bilecików do
kontroli” [cyt. za Miodek, 2000, s. 67].
A zatem – ostrożniej ze zdrobnieniami – nie tylko ze względu na ich infantylność,
ale także – ze względów ekonomicznych, co także wyjaśnia Witold Mańczak:
„Jeżeli zaś chodzi o aspekt praktyczny, należy zwrócić uwagę na to, że już
obecnie tekst polski zawiera więcej sylab niż tekst angielski, co nie jest zjawi-
skiem korzystnym: zużywa się więcej czasu na mówienie i słuchanie, na
pisanie i czytanie, nie mówiąc już o kosztach produkcji książek oraz koszcie
budowy i utrzymywania pomieszczeń do ich przechowywania. Jeśli zaś za
naszych czasów infantylizacja polszczyzny nie ulegnie zahamowaniu, jeśli
jeszcze więcej zdrobnień wyprze wyrazy niezdrobniałe, stosunek między
tekstem polskim a angielskim stanie się jeszcze bardziej niekorzystny dla
naszego języka” [cyt. za Miodek, 2000, s. 68].
Literatura
Bralczyk J., 2001, Poradnik językowy profesora Bralczyka. Mówi się, Warszawa.
Fibiger J., 2010, Swego nie znacie… czyli Polska oczami obcokrajowców, Warszawa.
Miodek J., 2000, Jaka jesteś, polszczyzno?, Wrocław.
Miodek J., 2012, Szaleństwo zdrobnień trwa!, „Język Polski”, z. 5, s. 402.
Richards J.C., Platt J., Platt H., 1993, Dictionary of Language Teaching and Applied Linguis-
tics, Harlow, Longman.
Smoczyńska M., 2012, Droga do słowa. Rozmowa z prof. Magdaleną Smoczyńską, rozmawia
Martyna Bunda, „Niezbędnik Inteligenta. Polityka. Wydanie specjalne. O języku w mowie
i piśmie”, nr 11, s. 48-52.
Smoczyńska M., Mowa dziecka, rozmawiała H. Bartoszewicz, [w:] http://www.edziecko.pl
/rodzice/1,79362,2765920.html; 20.02.2012.
Synowiec H., 1999, Język polski w szkole, [w:] Polszczyzna 2000. Orędzie o stanie języka na
przełomie tysiącleci, red. W. Pisarek, Kraków, s. 115-129.
61
Zakończenie
Musimy zaakceptować nową sytuację – sytuację zmiany polszczyzny. Współcze-
śnie pozostajemy stale pod presją komunikacyjną, bo funkcjonujemy w „cywilizacji
sieci”.
„Ale też powinniśmy zdawać sobie sprawę, że coś gubimy, być może bezpo-
wrotnie, podążając za najnowszymi tendencjami, że narastają zjawiska nega-
tywne, ponieważ młode pokolenie Polaków po prostu przestaje sprawnie
pisać. Może jeszcze nie wszyscy, może jest to jeszcze zbytnie uogólnienie, ale
tendencja wydaje się wyraźna” [Ławrywianiec, 2011, s. 25].
Jeden ze szkiców w poradniku Mówi się Jerzego Bralczyka nosi tytuł Po co są języ-
koznawcy? Korespondent (ponieważ poradnik ma strukturę dialogową – profesor
odpowiada na pytania czytelników) zadał następujące pytanie:
„Po co kształcimy nauczycieli języka polskiego, po co są językoznawcy, jeżeli
od nich nic nie zależy?! Zamiast sięgać po poradniki językowe pójdę na rynek,
bo tam będę mógł posłuchać wielu ludzi – jak mówi większość, jak kształtuje
się przyszłość naszego języka” [Bralczyk, 2001, s. 12].
Zdaniem J. Bralczyka, poproszonego o odpowiedź na ten zarzut, nie należy języ-
koznawców traktować jako policji językowej, ale nie można także we wszystkim, co
dotyczy języka polskiego, ulegać presji społecznej.
„Niestety, ważne kryterium poprawności językowej – kryterium stopnia
rozpowszechnienia danej formy – można doprowadzić do absurdu, ale
w istocie językoznawcy nie są policją językową. Nie mogą stosować restrykcji
ani też bezwzględnie wymagać, aby mówiło się inaczej niż właśnie… się mówi!
A ludzie mówią tak, jak mówią, ponieważ stosują się – świadomie lub nieświa-
domie – do różnych wzorów językowych” [Bralczyk, 2001, s. 12].
Za upowszechnieniem lingwistyki edukacyjnej, integrującej obszary objęte bada-
niami przez psychologię, pedagogikę, psycholingwistykę, socjolingwistykę, kulturę
języka, lingwistykę normatywną, logopedię i metodykę nauczania, opowiada się
Marceli Olma.
„Celem nadrzędnym edukacji lingwistycznej jest nie tyle uczenie języka
(gramatyki), ile wspomaganie, przyspieszanie oraz intensyfikacja jego akwi-
zycji” [Olma, 2001, s. 282].
Z opinią tą polemizuje Ireneusz Bobrowski, relacjonując stanowisko Rady
Naukowej Instytutu Języka Polskiego PAN w Krakowie:
„Nie można jednak całkowicie wyeliminować z edukacji szkolnej podsta-
wowych wiadomości z gramatyki języka polskiego, szczególnie zaś zrębu
pojęciowego tzw. gramatyki tradycyjnej. Gramatyka tradycyjna bowiem,
która różni się od najnowszych modeli języka tym, iż jej kategorie zmieniają
się nie rewolucyjnie, ale ewolucyjnie, jest stałym składnikiem kultury naro-
dowej, a pewne jej kategorie są składnikami kultury europejskiej. Nie sposób
zatem wyobrazić sobie szkoły, która nie zapoznaje ucznia z pojęciami zako-
rzenionymi w kulturze (takimi jak podmiot, orzeczenie, zgoda, rząd, zdanie
nadrzędne, podrzędne, podmiotowe). Te zresztą pojęcia są wykorzystywane
w życiu codziennym kulturalnego człowieka, np. w trakcie nauki języków
62
obcych czy podczas przypominania sobie przepisów ortograficznych lub
przyswajania treści zawartych w popularnych słownikach polskich i obco-
języcznych. Znajomość tych pojęć jest przeto podstawowym warunkiem
rozumnego używania języka polskiego” [Bobrowski, 2001, s. 285-286].
W zakończeniu relacji Bobrowski podkreśla, że zgodnie ze standardami egza-
minacyjnymi uczeń powinien umieć przeprowadzić wyczerpujący rozbiór logiczny
i gramatyczny wypowiedzeń.
„Jest to warunek podstawowy prawidłowego funkcjonowania standardów
wymagań egzaminacyjnych
66
. W przeciwnym razie wiedza gramatyczna,
która jest – jak już podkreśliliśmy – wiedzą kulturową, zostanie ze szkół
usunięta” [Bobrowski, 2001, s. 286].
Przedłożona do lektury książka Od A(lfabetu) do Z(dronień) jest zbiorem szkiców
o wybranych zagadnieniach językowych: fonetycznych, poprawnościowych (orto-
graficznych i interpunkcyjnych), słowotwórczych i semantycznych. Jej celem jest
wyczulenie na ważne dla lingwistycznej edukacji elementarnej kwestie ortofo-
niczne i ortograficzne, na istnienie w obrębie językoznawstwa różnych stanowisk
badawczo-interpretacyjnych, na konieczność ciągłego (do)czytywania różnego typu
lektur i wykształcenia pewnego dystansu wobec tego, co nowe w dydaktyce, ale co
nie zawsze jest czy musi być – dopracowane i w rezultacie – dobre dla dziecka
67
.
W młodym pokoleniu należy umacniać poczucie wartości językowego dziedzictwa.
Z tak utrwalonym poczuciem wartości języka ojczystego młody człowiek pójdzie
dalej przez życie, wnosząc poczucie wartości polszczyzny do większej wspólnoty
i w jej ramach je pielęgnując.
Literatura
Bobrowski I., 2001, Stanowisko Rady Naukowej IJP PAN w Krakowie w sprawie standardów
wymagań egzaminacyjnych, „Język Polski”, z. 4, s. 285-286.
Bralczyk J., 2001, Poradnik językowy profesora Bralczyka. Mówi się, Warszawa.
Ławrywianiec A., 2011, Wielka debata o języku (I), „Relacje – Interpretacje. Kwartalnik Re-
gionalnego Ośrodka Kultury w Bielsku-Białej”, nr 3(23), s. 23-25.
Olma M., 2001, Język – edukacja, edukacja – język, „Język Polski”, z. 4, s. 282-285.
Synowiec H., 2003, Kultura języka w świadomości uczniów – próba diagnozy, konsekwencje
dydaktyczne, [w:] Horyzonty edukacji językowej, literackiej i kulturowej, red. R. Mrózek,
Cieszyn, s. 113-120.
66
Konieczność wypracowania standardów egzaminacyjnych wynika z faktu wielości programów
nauczania języka polskiego i wielości podręczników (dostosowanych do tychże programów).
Podstawa programowa, z którą powinny się zgadzać akceptowane przez MEN programy, jest
niezwykle ogólna, hasłowa, dlatego niewiele programów nie spełnia warunku zgodności. „Z nadzieją
– jak pisze Ireneusz Bobrowski – zatem przyjęliśmy zapowiedź wypracowania standardów egzami-
nacyjnych. One bowiem w tym stanie rzeczy mogłyby zapobiec powstawaniu programów niekon-
kretnych, pisanych przez niedoświadczonych pedagogów” [Bobrowski, 2001, s. 286].
67
Helena Synowiec, pisząc o randze języka polskiego, podkreśla: „[…] jak wynika z obserwacji szkolnej
rzeczywistości – ranga języka polskiego, jako przedmiotu nauczania, w ostatnich latach znacznie
się obniżyła. Obniża się również stopień poprawności językowej – wykroczenia przeciw normie
językowej nie są w przekonaniu przeciętnych użytkowników polszczyzny istotne, jeśli wypowiedź
jest zrozumiała dla odbiorcy. Wynika to z uwarunkowań cywilizacyjnych, których konsekwencją
jest zmiana hierarchii wartości – dominują wartości utylitarne, pragmatyczne, styl życia «na luzie»,
bezkrytyczne uleganie modzie (także językowej). Niepokojącym zjawiskiem jest także wulgaryzacja
języka (nie tylko młodego pokolenia)” [Synowiec, 2003, s. 113].
63
Małgorzata Bortliczek: Od A(lfabetu) do Z(drobnień).
Tuzin szkiców o języku
(Recenzja dla wydawnictwa)
Praca z dziedziny językoznawstwa (polonistyki) przedstawia i poddaje analizie
kilka aktualnych i istotnych problemów związanych z używaniem języka, i to nie
tylko w komunikacji szkolnej (lekcyjnej). Skierowana jest zarówno do węższego
kręgu odbiorców, którzy na co dzień komunikują się z dziećmi i młodzieżą (aktu-
alni lub przyszli nauczyciele, wychowawcy, ale też rodzice), jak i do wszystkich tych,
którzy zauważają błędy językowe popełniane przez społeczeństwo i sami starają się
ich unikać.
Praca nie jest podręcznikiem ani rozprawą naukową. Nie ujmuje kwestii
kompleksowo, nie obejmuje całego systemu języka. Wręcz przeciwnie – zajmuje
się wybiórczo kilkoma tematami dotyczącymi stanu polszczyzny kulturalnej, ewen-
tualnie – aspirującej do tego określenia. Jej celem jest zwrócenie uwagi na nieraz
pomijane aspekty kultury języka, a także interpretacja stanowisk znanych języko-
znawców, autorytetów, a więc użytkowników języka, których opinie i sposób wyra-
żania się uznawane są za normotwórcze. Z drugiej strony wskazuje na bylejakość
tekstów, które pojawiają się w komunikacji ogólnospołecznej (w mediach, nawet
w podręcznikach i w tekstach dla dzieci) i które – pomimo popełnianych w nich
błędów – kształtują język najmłodszej generacji Polaków. Do piętnowanych przez
autorkę pracy uchybień należy m.in. niedbałe obchodzenie się z potoczną i fachową
terminologią lingwistyczną i niewłaściwa interpretacja pojęć.
Jak zostało zasygnalizowane w tytule i jak dowiadujemy się z samego spisu treści,
autorka rozpoczyna swoje rozważania od poziomu dźwiękowego (fonetycznego
i fonologicznego) języka, by następnie wskazać na jego powiązanie z ortografią
(grafią), która – jak wiadomo – nie wchodzi w system języka, ale jest z nim związana
bardziej, niż mogłoby się wydawać. Porusza się więc między mówieniem a pisaniem,
między produkcją a odbiorem tekstu. Do cytatów ze wspomnianych źródeł (Bral-
czyk, Bugajski, Dunaj, Gajda, Kucała, Kurek, Lubaś, Markowski, Miodek, Nagórko,
Polański i in.) dodaje własny komentarz, który łączy, poszerza i wyjaśnia prezento-
wane stanowiska. Ocenić należy obiektywność przedstawianych zagadnień – słowo
mają zarówno językoznawcy prezentujący stanowisko tradycjonalistyczne, jak
również ci, którzy przychylni są uzusowi.
Praca napisana jest w sposób ciekawy, popularny, co nie obniża jej walorów
naukowych. Lekturę ułatwia przejrzysta struktura rozdziałów, skrupulatnie podana
literatura fachowa.
Opiniowaną pracę oceniam pozytywnie i polecam do druku.
Doc. PhDr. Irena Bogoczová, CSc.
Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Ostrawskiego, Republika Czeska
64
Recenzja wydawnicza książki Małgorzaty Bortliczek
Od A(lfabetu) do Z(drobnień). Tuzin szkiców o języku
Język jest zjawiskiem społecznym, mającym szerokie zastosowanie komunika-
cyjne. Powszechnie wiadomo, że jest także jednym z najważniejszych składników
kultury i tradycji, bez którego jednostka ani społeczeństwo nie są w stanie funkcjo-
nować w sposób pełny, wartościowy, twórczy i efektywny. Wiedza ta jednak w prak-
tyce (co nietrudno zauważyć) w różny sposób jest uaktywniana.
Cechy języka ulegają ciągłym przekształceniom nie tylko wskutek transformacji
społecznych, ale również – wskutek spontanicznych działań uczestników komuni-
kacji na różnych poziomach wymiany komunikatów.
Jedną z cech języka jest jego elastyczność, która stwarza możliwość wchłaniania
przez polszczyznę standardową różnych stylów (głównie potocznego), mód, wzorców
i elementów stosowanych jako narzędzia szeroko rozumianej gry komunikacyjnojęzy-
kowej. Efektem tych działań jest m.in. próba obalania reguł, zasad i norm wpisanych
w ciągłość i rozwój języka, uznawanych przez użytkowników języka jako utrudnienia
komunikacyjne lub zbyteczny zbiór ograniczający tempo przekazu informacji, kompli-
kujący ich działanie i nadmiernie zaprzątający ich uwagę. W kontekście tego zjawiska
szczególnego znaczenia nabierają głosy językoznawców. Ich apel dotyczy wypraco-
wania form i strategii dbania o język w celu podtrzymania i umacniania jego statusu,
wpajania szacunku do języka i ochrony przed płynącymi zewsząd zagrożeniami.
Do apelu tego w sposób (bez)pośredni włącza się Autorka książki Od A(lfabetu) do
Z(drobnień). Tuzin szkiców o języków.
Jako jeden z walorów tej książki uznać można fakt, iż jest ona rezultatem edukacyj-
nych doświadczeń Autorki. Kolejnym jej atutem jest przejrzysta struktura zawartych
w niej esejów, pogrupowanych tematycznie. Struktura książki ułatwia odbiór opisy-
wanej w przystępny sposób problematyki, mającej wspomagać i ułatwiać wartościową
komunikację we wszystkich sferach życia.
Z całą pewnością eseje te przybliżają i utrwalają wiadomości lingwistyczne,
ułatwiając przygotowanie do zawodu nauczycielskiego wymagającego rozległej wiedzy,
w tym – wiedzy z zakresu języka polskiego. Opisane w książce zjawiska językowe,
poświęcone elementarnej edukacji polonistycznej, ważne z punktu widzenia praktyki
nauczycielskiej na każdym szczeblu edukacji, posłużą wszystkim tym odbiorcom –
użytkownikom języka, dla których polszczyzna stanowi zasadniczy składnik i nośnik
tradycji narodowej. Jestem przekonana, że po książkę tę sięgną nie tylko nauczyciele
zintegrowanej edukacji wczesnoszkolnej i poloniści szkoły podstawowej, ale również
maturzyści przygotowujący się do egzaminu dojrzałości, studenci kierunków huma-
nistycznych oraz ci wszyscy, których narzędziem pracy jest język.
Zawarta we Wstępie myśl Autorki: Taki będzie język Polaków, jakie nauczycieli
przygotowanie, będąca ideą przewodnią, motywującą Ją do napisania szkiców, jest
w pełni zasadna. Należy bowiem czynnie propagować ideę, że troska o język i jego
tożsamość jest ważna nie tylko dla jednostki, ale również dla całego społeczeństwa
uczestniczącego w wielu przeobrażeniach aksjologicznych, kulturowych, społecz-
nych, politycznych oraz obyczajowych.
dr Izabela Łuc,
Uniwersytet Śląski, Wydział Etnologii i Nauk o Edukacji