Empiryzm, semantyka i ontologia
1. Problem bytów abstrakcyjnych
Jeżeli chodzi o jakiekolwiek byty abstrakcyjne, takie jak własności, klasy, relacje, liczby, sądy, itd.
empiryści są na ogół dość podejrzliwi. Zazwyczaj większą sympatią darzą nominalistów, a nie
realistów (w sensie średniowiecznym). I jak tylko jest to możliwe, starają się unikać wszelkich od-
niesień do bytów abstrakcyjnych, ograniczając się do języka nazywanego czasem nominalistycznym.
czyli do języka nie zawierającego tego typu odniesień. Wydaje się jednak, że w pewnych kontekstach
naukowych uniknięcie ich jest prawie niemożliwe. W wypadku matematyki niektórzy empiryści
próbują znaleźć wyjście, traktując ją w całości jako czysty rachunek - jako system formalny, dla
którego nie podano lub nie można podać żadnej interpretacji. Zgodnie z tym twierdzi się, że
matematyk nie mówi o liczbach, funkcjach i klasach nieskończonych, lecz tylko o pozbawionych
znaczenia formułach i symbolach, którymi operuje się według danych reguł formalnych. Podejrzanych
bytów trudniej uniknąć jest w fizyce, gdyż jej język służy komunikacji raportów oraz przewidywań, a
zatem nie można go uznać za czysty rachunek. Być może, fizyk, który do bytów abstrakcyjnych
odnosi się z nieufnością, mógłby uznać pewną część języka fizyki za nie zinterpretowaną i
nieinterpretowalną -tę, która odwołuje się do liczb rzeczywistych jako współrzędnych
czasoprzestrzennych czy jako wartości wielkości fizycznych, do funkcji, granic itp. Bardziej
prawdopodobne, że o wszystkich tych rzeczach będzie mówił jak każdy inny, ale z nie dającą mu
spokoju świadomością - tak jak niepokoi się człowiek, który w życiu codziennym popełnia wiele
uczynków niezgodnych z poważnymi zasadami moralnymi, jakie wygłasza w niedzielę. Ostatnio
problem bytów abstrakcyjnych pojawił się ponownie w związku z semantyką - teorią znaczenia i
prawdy. Niektórzy semantycy twierdzą, że pewne wyrażenia oznaczają pewne byty, a do tych
desygnowanych przedmiotów zaliczają nie tylko konkretne materialne rzeczy, lecz także byty
abstrakcyjne, na przykład własności - oznaczane przez predykaty - oraz sądy - oznaczane przez
zdania. Inni stanowczo protestują przeciwko tej procedurze jako gwałcącej podstawowe zasady
empiryzmu i prowadzącej ponownie do metafizycznej ontologii typu platońskiego.
Celem niniejszego artykułu jest wyjaśnienie tej kontrowersyjnej kwestii. Najpierw ogólnie
przedyskutowany zostanie charakter języka odnoszącego się do bytów abstrakcyjnych oraz implikacje
jego przyjęcia. Zostanie pokazane, że posługiwanie się takim językiem nie pociąga przyjęcia ontologii
platońskiej, ale że doskonale zgadza się to z empiryzmem i ściśle naukowym sposobem myślenia.
Następnie omówione zostanie konkretne zagadnienie roli bytów abstrakcyjnych w semantyce. Autor
ma nadzieję, że wyjaśnienie tej kwestii przyda się tym, którzy w swych pracach z dziedziny
matematyki, fizyki, semantyki lub jakiejś innej, byliby skłonni przyjąć byty abstrakcyjne - może im
ono pomóc w przezwyciężeniu nominalistycznych skrupułów.
2. Językowy schemat pojęciowy bytów
Czy istnieją własności, klasy, liczby i sądy? Aby jaśniej zrozumieć naturę tych, jak i innych
związanych z nimi problemów, konieczne jest przede wszystkim uświadomienie sobie fundamentalnej
różnicy pomiędzy dwoma typami pytań, które dotyczą istnienia czy też realności bytów. Jeżeli ktoś w
swym języku pragnie mówić o nowym typie bytów, musi wprowadzić system nowych sposobów
mówienia, podlegających nowym regułom. Procedurę tę będziemy określać jako konstruowanie
językowego schematu pojęciowego dla danych nowych bytów. W związku z tym musimy odróżnić
dwa rodzaje pytań o istnienie. Po pierwsze, pytania o istnienie pewnych bytów nowego rodzaju
wewnątrz schematu pojęciowego - będziemy nazywać je pytaniami wewnętrznymi Po drugie, pytania
dotyczące istnienia czy też realności systemu bytów jako całości, nazywane pytaniami zewnętrznymi
Pytania wewnętrzne, jak i możliwe na nie odpowiedzi, formułowane są za pomocą nowych form wy-
rażeń. Odpowiedzi można znaleźć stosując bądź metody czysto logiczne, bądź empiryczne - w
zależności od tego, czy mamy do czynienia z logicznym, czy też z faktualnym schematem
pojęciowym. Pytania zewnętrzne posiadają problematyczny charakter, który wymaga bliższego
zbadania.
Świat rzeczy. Jako przykład rozważmy najprostszy rodzaj bytów, z jakim mamy do czynienia w języku
potocznym: czasoprzestrzennie uporządkowany system obserwowalnych rzeczy i zdarzeń. Przyjąwszy
już język rzeczy wraz z jego schematem pojęciowym dla rzeczy, możemy stawiać i odpowiadać na
pytania wewnętrzne, na przykład, „czy na moim biurku znajduje się biała kartka papieru?", „czy król
Artur żył naprawdę?", „czy jednorożce i centaury są realne, czy tylko wymyślone?" i tym podobne. Na
pytania te należy odpowiadać, przeprowadzając badania empiryczne. Wyniki obserwacji ocenia się
według pewnych reguł jako świadectwa konfirmujące lub dyskonfirmujące możliwe odpowiedzi.
(Oczywiście, oceny tej zazwyczaj dokonuje się automatycznie, a nie w ramach zaplanowanej,
racjonalnej procedury. Jednak w ramach racjonalnej rekonstrukcji możliwe jest ustalenie jawnych
reguł oceny. Jest to jedno z głównych zadań czystej - w odróżnieniu od psychologicznej - episte-
mologii). Pojęcie realności, jakie pojawia się w tych pytaniach wewnętrznych, jest naukowym,
empirycznym, niemetafizycznym pojęciem. Uznanie czegoś za realną rzecz lub zdarzenie polega na
pomyślnym włączeniu tego do systemu rzeczy w konkretnym położeniu czasoprzestrzennym, tak by
owo coś — zgodnie z zasadami schematu pojęciowego -było kompatybilne z innymi rzeczami
uznanymi za realne.
Od tych kwestii musimy odróżnić pytanie zewnętrzne o realność samego świata rzeczy. W
przeciwieństwie do pytań poprzednich, nie jest ono stawiane ani przez zwykłych ludzi, ani przez
naukowców, lecz jedynie przez filozofów. Realiści odpowiadają twierdząco, idealiści subiektywni
przecząco, a spór ciągnie się przez stulecia, nigdy nie otrzymując rozwiązania. A rozwiązania mieć nie
może, ponieważ spór jest źle postawiony. W naukowym sensie bycie realnym oznacza bycie
elementem systemu, z czego wynika, że pojęcie to nie może być sensownie zastosowane do samego
systemu. Być może ci, którzy stawiają pytanie o realność samego świata rzeczy, mają na myśli nie
kwestię teoretyczną, jak wydają się sugerować ich sformułowania, lecz kwestię praktycznej decyzji co
do struktury języka: musimy dokonać wyboru, czy formy wyrażeń danego schematu pojęciowego
mają być odrzucone czy też zaakceptowane i używane.
W wypadku tego szczególnego przykładu zazwyczaj nie można mówić o rozmyślnym
wyborze, ponieważ we wczesnej fazie życia w sposób naturalny wszyscy przyjmujemy język rzeczy.
Jednak w następującym sensie możemy uważać to za decyzję: mamy wolny wybór, czy nadal się nim
posługiwać się, czy też nie. W ostatnim wypadku moglibyśmy ograniczyć się do języka danych
zmysłowych oraz innych bytów „fenomenalnych", albo skonstruować język rzeczy posiadający inną
strukturę, alternatywny w stosunku do zwykłego, a ostatecznie moglibyśmy powstrzymać się od
mówienia. Jeżeli ktoś decyduje się na przyjęcie języka rzeczy, nie ma powodu, aby nie powiedzieć, że
uznał on świat rzeczy. Nie można jednak interpretować tego jako przyjęcia przekonania o realności
świata rzeczy; takiego przekonania, twierdzenia lub założenia nie ma, albowiem nie jest to kwestia
teoretyczna. Przyjęcie świata rzeczy nie oznacza nic ponad akceptację pewnej formy języka; inaczej
mówiąc, oznacza przyjęcie reguł formułowania i sprawdzania zdań - ich akceptacji i odrzucania.
Akceptacja języka rzeczy prowadzi na gruncie dokonanych obserwacji także do wiary w pewne
stwierdzenia, ich asercję i akceptację. Ale pośród tych stwierdzeń nie może znajdować się teza o
realności świata rzeczy, ponieważ nie można sformułować jej w języku rzeczy, ani - jak się wydaje -
w żadnym innym języku teoretycznym.
Chociaż .sama decyzja o przyjęciu języka rzeczy nie ma charakteru poznawczego, to wiedza
teoretyczna zazwyczaj wpływa na nią tak, jak na każdą rozmyślną decyzję o przyjęciu językowych
czy innych reguł. Cele w jakich zamierza się używać języka, na przykład komunikowanie wiedzy
faktualnej, określa, które czynniki są istotne przy podejmowaniu decyzji. Wydajność, owocność oraz
prostota posługiwania się językiem rzeczy mogą znajdować się wśród decydujących czynników.
Pytania dotyczące tych zalet są rzeczywiście natury teoretycznej, jednak nie można ich utożsamić z
kwestią realizmu. Nie są to pytania rozstrzygnięcia, ale pytania dotyczące stopnia. Istotnie, język
rzeczy w swej zwykłej postaci spełnia większość celów życia codziennego w sposób bardzo wydajny.
Jest on, w rzeczy samej oparty na treści naszych doświadczeń. Byłoby jednak błędem opisywać tę
sytuację mówiąc: „fakt wydajności języka rzeczy jest świadectwem potwierdzającym realność świata
rzeczy"; zamiast tego powinniśmy raczej mówić: „fakt ten sprawia, że przyjęcie języka rzeczy jest
wskazane"!
System liczb. Jako przykład systemu, który nie posiada charakteru faktualnego, lecz logiczny, niech
posłuży nam system liczb naturalnych. Schemat pojęciowy dla tego systemu konstruuje się
wprowadzając do języka nowe wyrażenia wraz z odpowiednimi regułami: (1) liczebniki takie jak
„pięć" oraz formy zdaniowe, takie jak „na stole jest pięć książek"; (2) ogólny termin „liczba" dla
nowych bytów i formy zdaniowe, takie jak „pięć jest liczbą"; (3) wyrażenia dla własności liczb (np.
„nieparzysta", „pierwsza"), relacji (np. „większa niż") i funkcji (np. „plus") oraz formy
zdaniowe, takie jak „dwa plus trzy równa się pięć"; (4) zmienne liczbowe („m”, „n" itd.) oraz
kwantyfikatory dla zdań uniwersalnych („dla każdego n, ...") i zdań egzystencjalnych („istnieje n,
takie że ...") wraz ze zwykłymi regularni dedukcji.
W tym miejscu ponownie pojawiają się pytania wewnętrzne, na przykład, „czy istnieje liczba pierwsza
większa od stu?". Jednak tutaj nie znajduje się odpowiedzi poprzez odwołanie się do opartych na
obserwacji badań empirycznych, ale dzięki analizie logicznej, której podstawą są reguły dla nowych
wyrażeń. Dlatego odpowiedzi te są analityczne, tj. logicznie prawdziwe.
Jaki z kolei jest charakter pytań filozoficznych, dotyczących istnienia lub realności liczb? Zacznijmy
od tego, że istnieje pytanie wewnętrzne, które można sformułować - tak jak i twierdzącą na nie
odpowiedź - używając nowych terminów, powiedzmy, „istnieją liczby" lub jeszcze wyraźniej,
„istnieje n takie że n jest liczbą". Zdanie to wynika z analitycznego zdania „pięć jest liczbą", a zatem
samo jest analityczne. Co więcej, jest dość trywialne (w przeciwieństwie do zdania takiego jak
„istnieje liczba pierwsza większa niż milion", które także jest analityczne, lecz zdecydowanie nie-
trywialne), albowiem nie mówi nic ponad to, że nowy system nie jest pusty, co widać natychmiast z
reguły stwierdzającej, że słowa takie jak „pięć" można podstawić za nowe zmienne. Dlatego nikt, kto
rozważa pytanie wewnętrzne „czy istnieją liczby", ani nie podałby odpowiedzi przeczącej, ani nawet
nie zastanawiałby się nad nią poważnie. W takim razie można zasadnie przypuszczać, iż ci filozofo-
wie, którzy pytanie o istnienie liczb traktują jako poważny problem filozoficzny, podając przy tym
rozwlekłe argumenty za i przeciw, nie mają na myśli pytania wewnętrznego. I rzeczywiście,
gdybyśmy ich zapytali „czy chodzi wam o pytanie, czy schemat pojęciowy liczb, jeśli mielibyśmy go
przyjąć, okazałby się pusty czy też nie?", to prawdopodobnie odpowiedzieliby: „bynajmniej; mamy na
myśli pytanie wcześniejsze w stosunku do przyjęcia nowego schematu pojęciowego". Mogliby
próbować wyjaśnić, co mają na myśli mówiąc, że jest to pytanie dotyczące ontologicznego statusu
liczb, czy posiadają one pewną metafizyczną cechę zwaną realnością (lecz typu idealnego, odmienną
od materialnej realności świata rzeczy) lub subsystencją czy też statusem „bytów niezależnych".
Niestety, jak dotąd filozofowie ci nie sformułowali swych pytań w terminologii powszechnie
przyjętego języka naukowego. Dlatego też nasz osąd musi być taki, że nie udało się im nadać jakiej-
kolwiek treści poznawczej pytaniu zewnętrznemu oraz możliwym na nie odpowiedziom. Jeśli i dopóki
nie podadzą jasnej interpretacji poznawczej, mamy prawo podejrzewać, że ich pytanie jest
pseudopytaniem, to jest kwestią przebraną w formę pytania teoretycznego, choć w rzeczywistości nim
nie jest; w niniejszym wypadku stanowi ono problem praktyczny czy włączyć, czy też nie włączać do
języka nowych form językowych, które stanowią schemat pojęciowy dla liczba
System sądów. Nowe zmienne, „p”, „c” itp., wprowadza się do języka wraz z regułą tej treści, że za
zmienną tego rodzaju można podstawić dowolne zdanie (oznajmujące); oprócz zdań pierwotnego
języka rzeczy obejmuje ona także wszystkie zdania ogólne, zawierające zmienne dowolnego typu,
jakie mogły zostać wprowadzone do języka. Ponadto wprowadza się ogólny termin „sąd"
[proposition]. „p jest sądem" można zdefiniować poprzez „p lub nie-p" (lub jakąkolwiek formę
zdaniową odpowiadającą wyłącznie zdaniom analitycznym). Dlatego też każde zdanie postaci „... jest
sądem (gdzie w miejscu kropek może występować dowolne zdanie) jest analityczne. Obowiązuje to,
na przykład, dla zdania:
„Chicago jest duże jest sądem".
(Pomijamy tutaj fakt, że reguły gramatyki angielskiej wymagają, by podmiotem innego zdania było
nie zdanie, ale that-clause, zgodnie z tym zamiast (a) powinniśmy powiedzieć „jest sądem, że Chicago
jest duże").
Można dopuścić predykaty, których argumenty są zdaniami. Predykaty te mogą być
ekstensjonalne (np. zwykłe spójniki prawdziwościowe), bądź nie (np. predykaty modalne, jak
„możliwy", „konieczny" itd.). Za pomocą tych nowych zmiennych można tworzyć zdania ogólne, na
przykład:
(b) „Dla każdego p albo p, albo nie-p".
(c) „Istnieje takie p, że p nie jest konieczne i nie-p nie jest konieczne".
(d) „Istnieje p takie, że p jest sądem".
(ć) oraz (d) to wewnętrzne twierdzenia o istnieniu. Zdanie „istnieją sądy" może być rozumiane w
sensie (d); w tym wypadku jest ono analityczne (albowiem wynika z (a)), a nawet trywialne. Jeśli
natomiast jest ono rozumiane w sensie zewnętrznym, to nie posiada treści poznawczej.
Rzeczą ważną jest, by dostrzec, że system reguł dla wyrażeń językowych zdaniowego
schematu pojęciowego (tutaj pokrótce wskazanych zostało jedynie kilka jego reguł) wystarcza do
wprowadzenia tego schematu pojęciowego. Jakiekolwiek dalsze wyjaśnienia co do natury sądów (tj.
elementów wskazanego systemu, wartości zmiennych „p", „q" itd.) są teoretycznie zbędne, ponieważ
jeśli są poprawne, to wynikają z reguł. Na przykład, czy sądy są zdarzeniami mentalnymi (tak jak w
teorii Russella)? Spojrzenie na te reguły pokazuje nam, że nie, ponieważ w przeciwnym wypadku
zdania egzystencjalne posiadałyby formę: „jeżeli stan mentalny danej osoby spełnia takie a takie
warunki, to istnieje p takie, że ...". Fakt, że w zdaniach egzystencjalnych, (takich jak (c), (d) itp.) nie
pojawia się żadne odniesienie do warunków mentalnych, pokazuje, że sądy nie są bytami mentalnymi.
Co więcej, zdania o istnieniu bytów językowych (np. wyrażeń, klas wyrażeń itd.) muszą zawierać
odniesienie do języka. To, że żadne takie odniesienie nie pojawia się tutaj w zdaniach
egzystencjalnych, pokazuje, że sądy nie są bytami językowymi Fakt, że w zdaniach tych odniesienie
do podmiotu (obserwatora lub osoby poznającej [knower] nie pojawia się (nie ma nic takiego jak
„istnieje pewne p, które jest konieczne dla pana X"), pokazuje, że sądy (oraz ich własności, jak
konieczność itd.) nie są subiektywne. Chociaż charakterystyki tego lub innego rodzaju nie są, ściśle
rzecz biorąc, konieczne, mogą jednakże być pożyteczne z praktycznego punktu widzenia. Jeśli się
pojawiają, nie powinny być rozumiane jako składnik systemu, lecz jedynie jako marginalne uwagi,
które mają na celu podanie czytelnikowi wskazówek lub wywołanie wygodnych skojarzeń
obrazowych, sprawiających, że nauka używania rozważanych wyrażeń staje się łatwiejsza, niż jak by
to było w wypadku czystego systemu reguł. Charakterystyka taka odpowiada pozasystemowemu
wyjaśnianiu, jakie fizyk podaje czasami początkującemu. Mógłby, na przykład, powiedzieć mu, by
wyobraził sobie atomy gazu jako poruszające się z dużą prędkością kuleczki albo pole
elektromagnetyczne i jego oscylacje jako quasi-elastyczne naprężenia i drgania w eterze. Wszystko
jednak, co naprawdę można w sposób ścisły powiedzieć o atomach lub o tym polu, zawarte jest
implicite w prawach odpowiednich teorii.
System własności rzeczy. Język rzeczy zawiera słowa, takie jak „czerwony", „twardy", „kamień",
„dom" itd., używane do opisu rzeczy. Możemy teraz wprowadzić nowe zmienne, powiedzmy ,f"", ,,g’'
itp., za które można będzie te słowa podstawiać, a ponadto ogólny termin „własność". Ustala się nowe
reguły, które dopuszczają zdania, takie jak „czerwony to własność", „czerwony to kolor", „te dwa
kawałki papieru mają przynajmniej jeden wspólny kolor" (tj. „istnieje takie f że f jest kolorem i..").
Ostatnie zdanie jest twierdzeniem wewnętrznym. Posiada empiryczny, faktualny charakter. Jednakże
pytanie zewnętrzne, filozoficzne stwierdzenie [statement] dotyczące realności własności - szczególny
przypadek tezy o realności uniwersaliów — pozbawione jest treści poznawczej.
System liczb całkowitych oraz wymiernych. Do języka zawierającego schemat pojęciowy dla
liczb naturalnych możemy wprowadzić najpierw liczby całkowite (dodatnie i ujemne) jako relacje
pomiędzy liczbami naturalnymi, a następnie liczby wymierne jako relacje pomiędzy liczbami cał-
kowitymi. Zakłada to wprowadzenie nowego typu zmiennych, wyrażeń za nie podstawialnych oraz
terminów ogólnych: „liczba całkowita" i „liczba wymierna".
System liczb rzeczywistych. Na podstawie liczb wymiernych można wprowadzić liczby
rzeczywiste jako szczególnego rodzaju klasy (odcinki) liczb wymiernych (według metody rozwiniętej
przez Dedekinda i Fregego). Tutaj ponownie wprowadza się nowy typ zmiennych, wyrażenia za nie
podstawialne (np. √2) oraz termin ogólny „liczba rzeczywista".
Czasoprzestrzenny układ współrzędnych dla fizyki. Nowe byty to punkty czasoprzestrzenne. Każdy z
nich jest uporządkowaną czwórką liczb rzeczywistych — nazywanych jego współrzędnymi -
składającą się z trzech współrzędnych przestrzennych i jednej czasowej. Fizykalny stan punktu lub ob-
szaru czasoprzestrzennego opisuje się bądź za pomocą predykatów jakościowych (np. „gorący"), bądź
przypisując mu liczby jako wartości wielkości fizykalnych (np. masy, temperatury i tym podobnych).
Przejście od systemu rzeczy (nie zawierającego punktów czasoprzestrzennych, lecz jedynie rozciągłe
przedmioty oraz przestrzenne i czasowe relacje pomiędzy nimi) do fizykalnego układu współrzędnych
jest także kwestią decyzji. Dokonywany przez nas wybór pewnych cech, chociaż sam nie jest
teoretyczny, sugerowany jest przez wiedzę teoretyczną, logiczną albo faktualną. Przykładowo, wybór
liczb rzeczywistych jako współrzędnych - nie zaś wymiernych lub całkowitych - w niewielkim stopniu
zależy od faktów doświadczalnych; dokonuje się głównie ze względu na matematyczną prostotę.
Ograniczenie się do współrzędnych wymiernych nie spowodowałoby konfliktu z jakąkolwiek
posiadaną przez nas I wiedzą doświadczalną, bowiem wynik każdego pomiaru jest liczbą wymierną.
Nie pozwoliłoby nam ono jednak posługiwać się zwykłą geometrią (w której twierdzi się, że przekątna
kwadratu o boku 1 posiada niewymierną długość V2), co doprowadziłoby do wielkich komplikacji. Z
drugiej strony, wyniki potocznych doświadczeń silnie sugerują decyzję, by posługiwać się trzema, a
nie dwoma lub czterema współrzędnymi przestrzennymi, jednak nie wymuszają jej. Gdyby pewne
zdarzenia, jakie rzekomo obserwowano na seansach spirytualistycznych - na przykład wydostająca się
z zapieczętowanego pudełka kula - zostały potwierdzone ponad wszelką racjonalną wątpliwość, to
zastosowanie czterech współrzędnych przestrzennych mogłoby wydać się wskazane. Pytania
wewnętrzne są tutaj, w ogólności, pytaniami empirycznymi, na które odpowiada się dzięki badaniom
empirycznym. Z kolei pytania zewnętrzne o realność fizykalnej przestrzeni i fizykalnego czasu są
pseudopytaniami. Pytanie, takie jak „czy punkty czasoprzestrzenne (naprawdę) istnieją?", jest
niejednoznaczne. Może być rozumiane jako pytanie wewnętrzne - wtedy odpowiedź twierdząca jest,
rzecz jasna, analityczna oraz trywialna. Można je też rozumieć w sensie zewnętrznym: „czy
wprowadzimy takie a takie formy do naszego języka?". W tym wypadku nie jest to pytanie
teoretyczne, lecz praktyczne. Odpowiedź na nie jest kwestia, decyzji, nie zaś stwierdzenia, a zatem
zaproponowane sformułowanie byłoby mylące. W końcu można je też rozumieć następująco: „czy
nasze doświadczenia są takie, że użycie rozważanych form językowych będzie celowe i owocne?".
Jest to pytanie teoretyczne, o charakterze faktualnym, empirycznym. Lecz jest to kwestia dotycząca
stopnia, stąd też sformułowane w postaci „realny lub nie", byłoby nieadekwatne.
3- Co oznacza akceptacja pewnego rodzaju bytów?
Podsumujmy teraz najważniejsze cechy sytuacji, w których wprowadza się nowe byty - cechy wspólne
różnym przedstawionym powyżej pokrótce przykładom.
Przyjęcie nowych bytów jest reprezentowane w języku przez wprowadzenie schematu pojęciowego
dla nowych form wyrażeń, które mają być używane zgodnie z nowym zestawem reguł. Mogą pojawić
się nowe nazwy dla poszczególnych bytów danego typu, lecz część z tych nazw może występować w
języku jeszcze przed wprowadzeniem nowego schematu pojęciowego. (Na przykład język rzeczy za-
wiera oczywiście słowa typu „niebieski" i „dom", zanim wprowadzony zostanie schemat pojęciowy
dla własności; może zawierać słowa takie jak „dziesięć" w zdaniach postaci: „mam dziesięć palców",
zanim wprowadzony zostanie schemat dla liczb). Te fakty pokazują, że występowanie stałych danego
typu - uważanych za nazwy bytów nowego rodzaju po wprowadzeniu nowego schematu pojęciowego
— nie jest niezawodnym znakiem ich akceptacji. Dlatego też wprowadzenie takich stałych nie
powinno być uważane za istotny krok we wprowadzaniu schematu pojęciowego. Dwa istotne kroki są
natomiast następujące. Po pierwsze, przyjęcie dla nowego rodzaju bytów terminu ogólnego, będącego
predykatem wyższego stopnia, który o dowolnym bycie pozwoli nam powiedzieć, że należy do tego
typu (np. „czerwony jest własnością”, „pięć jest liczbą”). Po drugie, wprowadzenie zmiennych
nowego typu. Nowe byty są wartościami tych zmiennych; stale (oraz domknięte wyrażenia złożone,
jeżeli występują w języku) podstawia się za te zmienne. Z ich pomocą można formułować zdania
ogólne o nowych bytach.
Po wprowadzeniu nowych form do języka możliwe jest formułowanie z ich pomocą pytań
wewnętrznych oraz możliwych na nie odpowiedzi. Pytanie tego typu może być albo empiryczne, albo
logiczne, i zgodnie z tym odpowiedź jest bądź faktualnie prawdziwa, bądź analityczna.
Pytania wewnętrzne musimy jasno odróżnić od pytań zewnętrznych, czyli od pytań filozoficznych,
dotyczących istnienia czy realności całego systemu nowych bytów. Wielu filozofów uważa pytania
tego typu za kwestie ontologiczne, które należy postawić i rozwiązać, zanim wprowadzi się nowe
formy językowe. Uważają, że wprowadzenie tych form jest usprawiedliwione jedynie wtedy,
gdy
można je uzasadnić poprzez ontologiczny wgląd [insigbt], który zapewni twierdzącą odpowiedź na
pytanie o istnienie. W przeciwieństwie do tego poglądu, przyjmujemy stanowisko, że wprowadzenie
nowych sposobów mówienia nie wymaga uzasadnienia teoretycznego, nie implikuje bowiem żadnego
stwierdzenia realności. Nadal możemy mówić (i tak czyniliśmy) o „przyjęciu nowych bytów” ,
ponieważ jest to zwyczajowy sposób mówienia. Należy jednak pamiętać, że zwrot ten nie oznacza dla
nas nic ponad przyjęcie nowego schematu pojęciowego, czyli nowych form językowych. Przede
wszystkim nie można go interpretować tak, że odnosi się on do założenia, przekonania lub
stwierdzenia o „realności bytów". Takie stwierdzenie nie istnieje. Rzekome zdanie o realności systemu
bytów jest pseudozdaniem nie posiadającym treści poznawczej. W tym miejscu z pewnością musimy
stanąć przed ważną kwestią: czy akceptować nowe formy językowe. Jest to jednak pytanie praktyczne,
a nie teoretyczne. Akceptacji nie można oceniać jako prawdziwej lub fałszywej, ponieważ nie jest ona
twierdzeniem. Można ją uznać za bardziej lub mniej celową, owocną i prowadzącą do realizacji celu,
który się przypisuje językowi. Sądy tego rodzaju motywują podejmowanie decyzji przyjęcia bądź
odrzucenia danego typu bytów.
W ten sposób staje się jasne, iż nie wolno uważać, że z akceptacji językowego schematu pojęciowego
wynika metafizyczna doktryna mówiąca o realności rozważanych bytów. Wydaje mi się, że z powodu
zaniedbania tej ważnej dystynkcji niektórzy współcześni nominaliści określili mianem „platonizmu"
dopuszczenie zmiennych abstrakcyjnych typów. Oględnie mówiąc, ten sposób mówienia jest
nadzwyczaj mylący. Prowadzi on do absurdalnej konsekwencji, że stanowisko każdego, kto akceptuje
język fizyki wraz z jego zmiennymi przebiegającymi zbiór liczb rzeczywistych (jako język
komunikacji, a nie tylko jako rachunek) nazywałoby się platonizmem, nawet gdy jest on zadeklarowa-
nym empirystą, który odrzuca platońską metafizykę.
W tym miejscu można zamieścić krótką uwagę natury historycznej. Niekognitywny charakter pytań,
które określiliśmy tutaj jako zewnętrzne, został odkryty i uwypuklony w kierowanym przez
Maurycego Schlicka Kole Wiedeńskim, grupie, z której wywodzi się logiczny empiryzm. Pod wpły-
wem idei Ludwiga Wittgensteina Kolo odrzuciło jako pseudozdania zarówno tezę o realności świata
zewnętrznego, jak i tezę o lego nieistnieniu; tak samo było w wypadku tezy o realności uniwersaliów
(w naszej obecnej terminologii ~ bytów abstrakcyjnych jak i tezy nominalistycznej, że nie są one
rzeczywiste, a ich domniemane nazwy nie nazywają niczego, lecz stanowią flatiis vocis. (Oczywiste
jest, że rzekoma negacja pseudozdania także musi być pseudozdaniem). Dlatego też klasyfikowanie
członków Koła Wiedeńskiego, jak to się czasem zdarza, jako nominalistów, jest niepoprawne. Jeśli
jednak przyjrzymy się zasadniczo antymetafizycznej i pronaukowej postawie większości
nominalistów (a także wielu materialistów i realistów we współczesnym tego słowa znaczeniu),
pomijając ich sporadyczne pseudoteoretyczne sformułowania, to prawdą jest, że Kolo Wiedeńskie
było o wiele bliższe tym filozofom niż ich oponentom.
4. Byty abstrakcyjne w semantyce
Ostatnio problem dopuszczalności oraz statusu bytów abstrakcyjnych ponownie doprowadził - w
związku z semantyką - do kontrowersyjnych dyskusji. W semantycznych analizach znaczenia o
pewnych wyrażeniach językowych mówi się, że desygnują (lub nazywają, denotują, oznaczają je, czy
odnoszą się do nich) pewne byty pozajęzykowe. Dopóki za desygnaty (byty desygnowane) uważa się
przedmioty lub zdarzenia fizyczne (np. Chicago czy śmierć Cezara) nie nasuwają się żadne poważne
wątpliwości. Pojawiły się jednak stanowcze protesty, szczególnie ze strony pewnych empirystów,
przeciwko uznawaniu za desygnaty bytów abstrakcyjnych - na przykład przeciw zdaniom
semantycznym takiego oto rodzaju:
„słowo -czerwony- desygnuje własność rzeczy";
„słowo -kolor- desygnuje własność własności rzeczy";
„słowo -pięć- desygnuje liczbę";
„słowo -nieparzysta- desygnuje własność liczb";
„zdanie -Chicago jest duże- desygnuje sąd w sensie logicznym".
Ci, którzy krytykują te zdania, nie rezygnują, rzecz jasna, z użycia występujących w nich
wyrażeń, takich jak „czerwony" czy „pięć". Nie zaprzeczyliby też, że wyrażenia te są sensowne.
Powiedzieliby jednak, że bycie sensownym nie jest tym samym, co posiadanie znaczenia jako bytu
desygnowanego. Odrzucają oni przekonanie, według nich mil-
cząco zakładane w tych stwierdzeniach semantycznych, że dla każdego wyrażenia rozważanego typu
(dla przymiotników takich jak „czerwony", liczebników jak „pięć" itd.) istnieje pewien szczególny byt
rzeczywisty, do którego stoi ono w relacji desygnowania. Przekonanie to odrzuca się jako niezgodne z
podstawowymi zasadami empiryzmu lub myślenia naukowego. Dołącza się tu uwłaczające określenia,
takie jak "realizm platoński", „hipostazowanie" czy „zasada -Fido—Fido". Ostatnie z nich podał
Gilbert Ryle, według którego krytykowane przekonanie powstaje dzięki naiwnemu wnioskowaniu
przez analogię: tak, jak istnieje dobrze znany mi byt, mianowicie mój pies Fido, oznaczany przez
nazwę „Fido", tak dla każdego sensownego wyrażenia musi istnieć konkretny byt, do którego stoi ono
w relacji desygnowania czy nazywania, tj. relacji, której przykładem jest „Fido"-Fido. To
skrytykowane przekonanie okazuje się tym samym przypadkiem hipostazowania, czyli uważania za
nazwy wyrażeń, które nie są nazwami. Jeśli „Fido" jest nazwą, to o wyrażeniach takich jak
„czerwony", „pięć" itd. mówi się, że nie są nazwami i niczego nie desygnują.
Nasza poprzednia dyskusja dotycząca przyjęcia schematu pojęciowego pozwala nam wyjaśnić
sytuację [powstałą] w związku z bytami abstrakcyjnymi jako desygnatami. Weźmy jako przykład
następujące zdanie:
(a) „<<pięć>> oznacza liczbę."
Sformułowanie tego zdania zakłada, że nasz język L zawiera formy wyrażeń, które określiliśmy jako
schemat pojęciowy liczb, w szczególności zaś zmienne liczbowe oraz ogólny termin „liczba". Jeżeli L
zawiera te formy, to zdanie:
(b) „pięć jest liczbą."
jest analityczne w L
Ponadto, aby zdanie (a) było możliwe, L musi zawierać wyrażenia takie jak „desygnować" lub „jest
nazwą", odnoszące się do semantycznej relacji oznaczania. Jeżeli ustalone już są odpowiednie reguły
dla tego terminu, to następujące zdanie jest również analityczne:
(c) „<<Pięć>> oznacza pięć."
(Ogólnie, dowolne wyrażenie o postaci „<<...>> oznacza ..." jest zdaniem analitycznym, pod
warunkiem, że w przyjętym schemacie pojęciowym termin „..." jest stalą. Jeżeli ten warunek nie jest
spełniony, wówczas wyrażenie to nie jest zdaniem. Ponieważ (a) wynika z (c) i (b), to (a) jest również
analityczne.
W ten sposób staje się jasne, że jeżeli ktoś zaakceptuje schemat pojęciowy liczb, to musi
uznać zdania (c) i (b), a stąd także i (a) za zdania prawdziwe. Ogólnie mówiąc, jeżeli akceptuje się
jakiś schemat pojęciowy dla bytów pewnego rodzaju, to jest się zobowiązanym uznać owe byty za
możliwe desygnaty. Tym sposobem kwestia dopuszczalności bytów pewnego typu lub bytów
abstrakcyjnych w ogóle jako „desygnatów” sprowadza się do pytania o akceptowalność językowego
schematu pojęciowego dla tych bytów. Zarówno krytycy nominalistyczni, którzy wyrażeniom takim
jak „czerwony" czy „pięć" odmawiają statusu desygnatorów lub nazw, ponieważ zaprzeczają istnieniu
bytów abstrakcyjnych, jak i sceptycy - którzy wyrażają wątpliwości co do ich istnienia, żądając na to
dowodów — traktują pytanie o istnienie jak pytanie teoretyczne. Nie chodzi im, oczywiście o pytanie
wewnętrzne - twierdząca odpowiedź na to pytanie jest analityczna oraz trywialna i, jak widzieliśmy,
zbyt oczywista, by w nią wątpić lub jej zaprzeczyć. Ich wątpliwości dotyczą raczej samego systemu
bytów, mają więc na myśli pytanie zewnętrzne. Są przekonani, że jedynie po upewnieniu się, iż
system bytów rozważanego typu istnieje naprawdę, mamy prawo przyjąć schemat pojęciowy przez
włączenie do naszego języka odpowiednich form lingwistycznych. Widzieliśmy jednak, że pytanie
zewnętrzne nie jest pytaniem teoretycznym, lecz pytaniem praktycznym, czy przyjąć, czy też nie
przyjmować tych form. Akceptacja ta nie wymaga teoretycznego uzasadnienia (wyjąwszy problem
celowości i owocności), albowiem nie pociąga żadnego sądu lub twierdzenia. Ryle mówi, że zasada
„Fido"-Fido jest „groteskową teorią". Jest groteskowa czy nie, Ryle myli się, nazywając ją teorią. Jest
to raczej praktyczna decyzja co do przyjęcia pewnych schematów pojęciowych. Być może Ryle ma
rację z historycznego punktu widzenia, jeśli chodzi o tych, których wymienia jako zwolenników owej
zasady, mianowicie Johna Stuarta Milla, Fregego i Russella. Jeżeli filozofowie ci uważali przyjęcie
systemu bytów za teorię, za stwierdzenie, to padli ofiarą tej samej, starej metafizycznej pomyłki.
Jednak z pewnością błędem jest uznać, że moja metoda semantyczna zakłada przekonanie o realności
bytów abstrakcyjnych, ponieważ tego typu tezę odrzucam jako metafizyczne pseudozdanie.
Krytycy wykorzystania bytów abstrakcyjnych w semantyce przeoczają zasadniczą różnicę pomiędzy
przyjęciem systemu bytów a twierdzeniem wewnętrznym, na przykład twierdzeniem, że istnieją
słonie, elektrony czy liczby pierwsze większe niż milion. Każdy, kto wysuwa twierdzenie wewnętrzne
jest, oczywiście, zobligowany do uzasadnienia go przez podanie dowodów: świadectw empirycznych
w wypadku elektronów, a dowodu logicznego przy liczbach pierwszych. Wymóg teoretycznego
uzasadnienia, poprawny w odniesieniu do twierdzeń wewnętrznych, bywa czasami niesłusznie
stosowany w wypadku akceptacji systemu bytów. Na przykład Nagel domaga się „odpowiedniego
świadectwa dla zasadnego stwierdzenia, że istnieją byty takie jak różniczki lub sądy". Wymagane w
tych sytuacjach świadectwa - w przeciwieństwie do świadectw empirycznych w wypadku elektronów
- określa jako „logiczne i dialektyczne w szerokim sensie". Poza tym nie daje żadnej wskazówki, co
mogłoby uważane być za odpowiednie świadectwo. Niektórzy nominaliści uważają akceptację bytów
abstrakcyjnych za pewnego rodzaju przesąd lub mit zaludniający świat fikcyjnymi lub co najmniej
wątpliwymi bytami, analogiczny do wiary w centaury czy demony. Ponownie ujawnia to wspomnicie
pomieszanie, gdyż zabobon lub mit jest fałszywym (bądź wątpliwym) zdaniem wewnętrznym.
Rozważmy dla przykładu liczby naturalne jako liczebniki główne, tj. w kontekstach takich jak „tutaj
są trzy książki". Językowe formy schematu pojęciowego liczb łącznie ze zmiennymi oraz terminem
ogólnym „liczba" są powszechnie używane w naszym codziennym języku służącym komunikacji i
łatwo można sformułować wyraźne reguły ich użycia. Tym samym logiczna charakterystyka tego
schematu jest dostatecznie jasna (podczas gdy wiele pytań wewnętrznych, tj. pytań arytmetycznych,
pozostaje, oczywiście, otwartych). Mimo tego, kontrowersja dotycząca zewnętrznego pytania o
ontologiczną realność systemu liczb jest nadal żywa. Przypuśćmy, że pewien filozof mówi: „uważam,
że liczby istnieją jako byty realne. To upoważnia mnie do posługiwania się językowymi formami
liczbowego schematu pojęciowego oraz wypowiadania zdań semantycznych o liczbach jako o
desygnatach liczebników. Jego nominalistyczny oponent odpowiada: „mylisz się, liczby nie istnieją.
Można jednak posługiwać się liczebnikami jako wyrażeniami sensownymi. Ale nie są one nazwami,
nie istnieją byty przez nie desygnowane. Dlatego też nie wolno używać słowa <<liczba>> oraz
zmiennych liczbowych (dopóki nie znajdzie się sposobu na wprowadzenie ich jedynie jako skrótów,
czyli sposobu przełożenia ich na nominalistyczny język rzeczy)". Nie przychodzi mi na myśl żadne
możliwe świadectwo, które przez obu filozofów uznane zostałoby za stosowne, a zatem - jeżeli
faktycznie zostałoby znalezione - które rozstrzygnęłoby tę kontrowersję lub przynajmniej sprawiłoby,
że teza jednego z oponentów stałaby się bardziej prawdopodobna. (Zinterpretowanie liczb jako klas
lub własności drugiego rzędu według metody Fregego-Russella nie rozwiązuje, rzecz jasna, tej
kontrowersji, ponieważ pierwszy filozof potwierdzałby, a drugi zaprzeczał istnieniu systemu klas lub
własności drugiego rzędu). Czuję się zatem zmuszony uznać pytanie zewnętrzne za pseudopytanie, o
ile obie strony sporu nie zaoferują wspólnej jego interpretacji jako pytania poznawczego; zakładałoby
to wskazanie możliwego świadectwa, które obaj oponenci uznaliby za odpowiednie.
Wyjaśnienia wymaga szczególny typ dezinterpretacji problemu uznawania bytów abstrakcyjnych, jaki
pojawia się w kilku dziedzinach nauki oraz w semantyce. Niektórzy wcześni empiryści brytyjscy (np.
Berkeley i Hume) na podstawie tego, że bezpośrednie doświadczenie przedstawia nam jedynie byty
jednostkowe, a nie uniwersalia - na przykład tę czerwoną plamę, a nie czerwoność lub barwę w ogóle;
ten trójkąt nierównoboczny, a nie trójkątność nierówno-boczną lub trójkątność samą w sobie -
odmówili istnienia bytom abstrakcyjnym. Według nich jako ostateczne składniki rzeczywistości
można było przyjąć jedynie byty należące do typów, których przykłady odnajduje się w bezpośrednim
doświadczeniu. Zgodnie z tym sposobem rozumowania, istnienie bytów abstrakcyjnych można byłoby
stwierdzić tylko wtedy, gdyby dało się pokazać, że pewne byty abstrakcyjne podpadają pod to, co
dane, lub że można zdefiniować byty abstrakcyjne za pomocą terminów odnoszących się do typów
bytów które są dane. Ponieważ empiryści ci nie odnaleźli w dziedzinie danych zmysłowych żadnych
bytów abstrakcyjnych, to albo przeczyli ich istnieniu, albo też podejmowali się daremnych wysiłków
zdefiniowania uniwersaliów za pomocą wyrażeń odnoszących się do konkretów. Niektórzy
filozofowie współcześni, w szczególności angielscy filozofowie podążający za Bertrandem Russellem,
myślą zasadniczo podobnymi kategoriami. Podkreślają różnicę pomiędzy danymi (tym, co jest
bezpośrednio dane w świadomości, np. dane zmysłowe, doświadczenia z bezpośredniej przeszłości
itd.) a konstruktami, dla których te dane są podstawą. Istnienie lub realność przypisywana jest
wyłącznie danym, konstrukty nie są bytami rzeczywistymi, zaś odpowiadające im wyrażenia
językowe składają się jedynie na sposób mówienia, który w rzeczywistości nie desygnuje niczego
(reminiscencja po nominalistycznym flatus vocis). Tej ogólnej koncepcji nie będziemy tutaj
krytykować. (O tyle, o ile jest ona zasadą akceptowania pewnych bytów i nieakceptowania innych, nie
odwołującą się do żadnych ontologicznych, fenomenalistycznych czy nominalistycznych pseudozdań,
nie można wysunąć przeciw niej jakichkolwiek obiekcji teoretycznych). Ale jeśli koncepcja ta
prowadzi do poglądu, że inni filozofowie oraz uczeni, uznający byty abstrakcyjne, stwierdzają lub
sugerują tym samym ich występowanie jako bezpośrednich danych, to pogląd taki należy odrzucić
jako błędną interpretację. Odniesienie do punktów czasoprzestrzennych, pól elektromagnetycznych
lub elektronów w fizyce, do liczb rzeczywistych lub zespolonych oraz ich funkcji w matematyce, do
potencjału pobudzenia lub nieuświadomionych kompleksów w psychologii, do tendencji inflacyjnej w
ekonomii i tym podobnych, nie implikuje twierdzenia, że byty tych typów występują jako
bezpośrednie dane. To samo obowiązuje w semantyce, jeśli chodzi o odniesienia do bytów
abstrakcyjnych jako desygnatów. Niektóre krytyki angielskich filozofów wymierzone przeciw takiemu
odwoływaniu się sprawiają wrażenie, że oskarżają oni semantyków nie tyle o złą metafizykę (jak
uczyniliby to pewni nominaliści), co o złą psychologię - prawdopodobnie dzieje się tak z powodu
dopiero co wskazanej dezinterpretacji. Tym nieporozumieniem powinno się być może tłumaczyć fakt,
że metodę semantyczną zakładającą byty abstrakcyjne uważają oni już nie tylko za wątpliwą, lecz za
jawnie absurdalną, niedorzeczną i groteskową, wykazując w stosunku do niej głęboką niechęć i
oburzenie. Oczywiście, tak naprawdę semantycy w żadnym razie nie stwierdzają ani nie sugerują, że
byty abstrakcyjne, do których odnoszą się, mogą być doświadczane jako bezpośrednio dane, bądź
zmysłowo, bądź w pewnego typu rozumowej intuicji. Twierdzenie tego rodzaju rzeczywiście
stanowiłoby bardzo wątpliwą psychologię. Pytanie psychologiczne, które typy bytów występują, a
które nie występują jako bezpośrednio dane, jest dla semantyki całkowicie irrelewantne, tak samo jak
irrelewantne jest dla fizyki, matematyki, ekonomii, itd. w wypadku, podanych wyżej przykładów.
5. Konkluzja
Dla tych, którzy pragną rozwijać bądź stosować metody semantyczne, decydujące jest nie rzekome
pytanie ontologiczne o istnienie bytów abstrakcyjnych, ale pytanie, czy zastosowanie abstrakcyjnych
form językowych lub też, używając terminów technicznych, zastosowanie zmiennych innych niż dla
rzeczy (lub danych fenomenalnych), jest celowe i owocne ze względu na intencje, dla których
przeprowadza się analizy semantyczne, mianowicie ze względu na analizę, interpretację, wyjaśnianie
czy konstrukcję języków służących komunikacji, w szczególności języków nauki. Tutaj pytanie to nie
jest ani rozstrzygane, ani nawet dyskutowane. Nie posiada ono prostej odpowiedzi na tak lub nie, gdyż
jest to kwestia stopnia. Przeważająca większość filozofów, którzy przeprowadzali analizy
semantyczne oraz myśleli o odpowiednich narzędziach do swojej pracy — poczynając od Platona i
Arystotelesa, a jeśli chodzi o bardziej techniczny sposób oparty na współczesnej logice, od CS.
Peirce'a oraz Fregego - uznała byty abstrakcyjne To, oczywiście, nie stanowi dowodu. Mimo wszystko
semantyka w technicznym tego słowa znaczeniu znajduje się wciąż w początkowej fazie rozwoju i
musimy być przygotowani na zasadnicze zmiany w jej metodach. Przyjmijmy zatem, że
nominalistyczni krytycy mogą ewentualnie mieć rację. Lecz jeśli tak to będą musieli przedstawić
lepsze niż dotąd argumenty. Odwołanie się do ontologicznego wglądu nie wniesie zbyt wiele. Krytycy
ci będą musieli pokazać, że możliwe jest skonstruowanie semantycznej metody, która unika wszelkich
odniesień do bytów abstrakcyjnych i za pomocą prostszych środków osiąga zasadniczo te same wyniki
co inne metody.
Akceptacja lub odrzucenie abstrakcyjnych form językowych, podobnie jak każdej innej formy
językowej w dowolnej gałęzi nauki, w ostateczności będzie się rozstrzygać ze względu na ich
efektywność jako instrumentów, ze względu na stosunek uzyskanych rezultatów do ilości i złożoności
wymaganych wysiłków. Dogmatyczne dekretowanie zakazu pewnych form językowych, zamiast
sprawdzania ich z uwagi na sukcesy i porażki w praktycznym użyciu więcej niż bezcelowe, jest
stanowczo szkodliwe, albowiem może utrudniać postęp naukowy. Historia nauki pokazuje nam
przykłady takich zakazów, opierających się na uprzedzeniach pochodzenia religijnego,
mitologicznego, metafizycznego, bądź wywodzących się z jeszcze innych irracjonalnych źródeł, które
spowolniły rozwój na dłuższy bądź krótszy okres. Wyciągnijmy lekcję z historii. Zagwarantujmy tym,
którzy pracują w dowolnej dziedzinie badań, wolność posługiwania się jakąkolwiek formą wyrażeń,
która wyda się im pożyteczna. Prędzej czy później praca w tej dziedzinie doprowadzi do eliminacji
tych form, które nie spełniają użytecznych funkcji. Bądźmy ostrożni wysuwając twierdzenia oraz
krytyczni w ich sprawdzaniu, lecz tolerancyjni w dopuszczaniu form językowych.