Wielkie twierdzenie Feramta Amir D Aczel

background image

WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA



NA

Ś

CIE

ś

KACH

NAUKI
W 1997 roku w serii ukazały si

ę

:

Krzysztof Ciesielski, Zdzisław Pogoda: Diamenty matematyki
Rudolf Kippenhahn: Na tropie tajemnic Sło

ń

ca

Ken Croswell: Alchemia nieba. Opowie

ść

o Drodze Mlecznej,

gwiazdach i astronomach
Francis Crick: Zdumiewaj

ą

ca Hipoteza, czyli nauka w poszukiwaniu

duszy
Robert Zubrin, Richard Wagner: Czas Marsa. Dlaczego i w jaki sposób
musimy skolonizowa

ć

Czerwon

ą

Planet

ę

Peter Coveney, Richard Highfieid: Granice zło

ż

ono

ś

ci. Poszukiwania

porz

ą

dku w chaotycznym

ś

wiecie

Roger Penrose: Makro

ś

wiat, mikro

ś

wiat i ludzki umysł

Susan Quinn:

ś

ycie Marii Curie

>-^^-sffV^-
W 1998 roku w serii ukazały si

ę

:

James Shreeve: Zagadka neandertalczyka. W poszukiwaniu rodowodu
współczesnego człowieka
Donald Goidsmith: Najwi

ę

ksza pomyłka Einsteina? Stała kosmologiczna

i inne niewiadome w fizyce Wszech

ś

wiata

Frank E. Manuel: Portret Izaaka Newtona
J. D. Macdougall: Krótka historia Ziemi. Góry, ssaki, ogie

ń

i lód

W przygotowaniu:
Michael White, )ohn Gribbin: Darwin.

ś

ywot uczonego

Igor Nowikow: Rzeka czasu


AMIR D. ACZEL
WIELKIE TWIERDZENIE
FERMATA
Rozwi

ą

zanie zagadki

starego matematycznego problemu
Przeło

ż

Paweł Strzelecki
Prószy^ski i ^l<a
Warszawa 1998


Tytuł oryginału
FERMATS LAST THEOREM
Uniocking the Secret
of an Ancient Mathematical
Problem
Copyright(c)1996
by Amir D. Aczel
Ali rights reserved
Projekt okładki
Katarzyna A. jarnuszkiewicz
Zdj

ę

cie na okładce

Science Photo Library/EAST NEWS
Rysunki na podstawie
wydania ameryka

ń

skiego

Krzysztof Biatkowski
ISBN 83-7180-655-8
Wydawca

background image

Prószy

ń

ski i S-ka

02-651 Warszawa,
ul. Gara

ż

owa 7

Druk i oprawa
Łódzka Drukarnia Dziełowa
Spółka Akcyjna
ul. Rewolucji 1905 r. nr 45, Łód

ź





Pierrre de Fermat (1601-1665).


SŁOWO WST

Ę

PNE

W czerwcu 1993 roku stary przyjaciel z Kalifornii, Tom
Schulte, odwiedził mnie w Bostonie. Siedzieli

ś

my

w słonecznej kawiarni na chodniku Newburry Street, a przed
nami stały napoje w wysokich, oszronionych szklankach. Tom
przerwał gł

ę

bokie rozmy

ś

lania nad niedawnym rozwodem,

zwrócił si

ę

w moj

ą

stron

ę

i rzekł: "Przy okazji, wła

ś

nie udowod-

niono wielkie twierdzenie Fermata". Pomy

ś

lałem,

ż

e to na pew-

no jaki

ś

nowy

ż

art, a Tom z powrotem zacz

ą

ł wpatrywa

ć

si

ę

w chodnik.
Dwadzie

ś

cia lat wcze

ś

niej Tom i ja byli

ś

my studentami ma-

tematyki na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i dzielili-

ś

my ten sam pokój w akademiku. Wielkie twierdzenie Fermata

było cz

ę

stym tematem naszych rozmów. Dyskutowali

ś

my te

ż

o funkcjach, zbiorach, ciałach i topologii. Kto był studentem
matematyki, nie sypiał wiele, gdy

ż

nasza droga

ż

yciowa je

ż

yła

si

ę

wprost od trudno

ś

ci. To wła

ś

nie odró

ż

niało nas od studen-

tów wi

ę

kszo

ś

ci innych dziedzin. Czasem nawet dr

ę

czyły nas

noc

ą

matematyczne koszmary - trzeba było udowodni

ć

to czy

inne twierdzenie, zanim nadejdzie ranek. Ale wielkie twierdze-
nie Fermata? Nikt nigdy nie wierzył,

ż

e zostanie udowodnione

za naszego

ż

ycia. Twierdzenie było tak trudne l tak wielu ludzi

próbowało si

ę

z nim zmierzy

ć

przez ponad trzysta lat. Mieli

ś

my



8 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
te

ż

ś

wiadomo

ść

,

ż

e poszukiwania dowodu doprowadziły do

rozwini

ę

cia nowych gał

ę

zi matematyki. Ale próby, jedna za

drug

ą

, wiodły donik

ą

d, a wielkie twierdzenie Fermata stało si

ę

symbolem nieosi

ą

galnego.

Pewnego razu owa aura nieosi

ą

galno

ś

ci i niemo

ż

no

ś

ci przy-

niosła ml nawet korzy

ść

. Było to par

ę

lat pó

ź

niej, równie

ż

w Berkeley, gdy uko

ń

czyłem ju

ż

matematyk

ę

i robiłem wła

ś

nie

magisterium z bada

ń

operacyjnych. Pewien arogant szykuj

ą

cy

doktorat z matematyki, nie

ś

wiadomy mojego przygotowania

w tej dziedzinie, zaoferował mi pomoc, gdy spotkali

ś

my si

ę

w miejscu wspólnego zamieszkania, w International House:
"Zajmuj

ę

si

ę

matematyk

ą

teoretyczn

ą

. Gdyby

ś

miał kiedykol-

wiek jakie

ś

zadanie z matematyki, którego nie umiesz rozwi

ą

-

za

ć

, wal do mnie jak w dym". Chciał odej

ść

, gdy powiedziałem:

"Hmmm, no tak... Jest co

ś

, w czym mógłby

ś

mi pomóc..."

Zwrócił si

ę

w moj

ą

stron

ę

, mówi

ą

c: "Jasne, poka

ż

, o co cho-

dzi", a Ja na rozpostartej serwetce (byli

ś

my wła

ś

nie w jadami)

napisałem powoli:
x" + y" = z" nie ma

ż

adnych rozwi

ą

za

ń

całkowitych

dodatnich, gdy n. jest wi

ę

ksze od 2.

"Od wczorajszego wieczoru usiłuj

ę

to udowodni

ć

" - powiedzia-

background image

łem, podaj

ą

c mu serwetk

ę

. Widziałem, jak zbladł, a potem

burkn

ą

ł: "Wielkie twierdzenie Fermata". "Tak - odparłem. -

Zajmujesz si

ę

matematyk

ą

teoretyczn

ą

, czy mógłby

ś

mi po-

móc?" Nigdy wi

ę

cej nie ogl

ą

dałem Jego twarzy z bliska.

"Mówi

ę

powa

ż

nie - powiedział Tom, ko

ń

cz

ą

c drinka. - An-

drew Wiłe

ś

. Udowodnił wielkie twierdzenie Fermata w Cam-

bridge w zeszłym miesi

ą

cu. Zapami

ę

taj to nazwisko, jeszcze

o nim usłyszysz". Wieczorem Tom poleciał z powrotem do Kali-
fornii, a ja w ci

ą

gu nast

ę

pnych miesi

ę

cy przekonałem si

ę

,

ż

e

przyjaciel wcale ze mnie nie

ż

artował. Na moich oczach Wiłe

ś

najpierw był oklaskiwany i wychwalany, potem znaleziono
luk

ę

w jego dowodzie, potem wycofał si

ę

i ukrył na rok, by

wreszcie pojawi

ć

si

ę

znów z poprawionym dowodem.

Ś

ledz

ą

c t

ę

nieko

ń

cz

ą

c

ą

si

ę

opowie

ść

, dowiedziałem si

ę

równie

ż

,

ż

e Tom



SŁOWO WST

Ę

PNE • 9

nie miał racji. Zwraca

ć

uwag

ę

nale

ż

ało nie tylko na nazwisko

Andrew Wilesa. Powinienem był - albo raczej powinni

ś

my byli

wszyscy - wiedzie

ć

,

ż

e dowód wielkiego twierdzenia Fermata

wykracza daleko poza prac

ę

jednego matematyka. Na równi

z Wilesem laury nale

żą

si

ę

tak

ż

e Renowi Rlbetowi, Bany'emu

Mazurowi, Góro Shimurze, Yutace Taniyamie, Gerhardowi
Freyowi i wielu innym. Ta ksi

ąż

ka opowie Warn cał

ą

histori

ę

,

tak

ż

e t

ę

zakulisow

ą

, rozgrywaj

ą

c

ą

si

ę

z dala od

ś

wiateł sceny

l gazetowego zgiełku. B

ę

dzie to tak

ż

e historia intryg, podst

ę

pu

oraz zdrady.


Moje wtasne do

ś

wiadczenia z uprawianiem

matematyki mo

ż

na chyba najlepiej odda

ć

, porów-

nuj

ą

c je do zwiedzania ciemnego gmaszyska.

Wchodz

ę

do pierwszego pokoju; jest ciemno,

zupełnie ciemno. Drepcz

ę

w kotko i wpadam

na meble, dowiaduj

ą

c si

ę

stopniowo, gdzie s

ą

ustawione. Po jakich

ś

sze

ś

ciu miesi

ą

cach znaj-

duj

ę

wył

ą

cznik i naciskam go.

Ś

wiatło zalewa na-

gle wszystko i wreszcie mog

ę

zobaczy

ć

, gdzie je-

stem. A potem wchodz

ę

do nast

ę

pnego ciemnego

pokoju...
Tymi słowami profesor Andrew Wiłe

ś

opisywał swo-

je siedmioletnie poszukiwania matematycznego

ś

wi

ę

tego Graala.



Tu

ż

przed

ś

witem 23 czerwca 1993 roku profesor John

Conway przyszedł na pogr

ąż

ony w ciemno

ś

ciach Wydział

Matematyki Uniwersytetu w Princeton. Otworzył drzwi fronto-
we własnym kluczem i wbiegł szybko po schodach do swojego
gabinetu. W ci

ą

gu tygodni poprzedzaj

ą

cych wyjazd Jego kolegi,

Andrew Wilesa, do Anglii w

ś

wiatku matematyków uporczywie

kr

ąż

yły niejasne plotki. Conway oczekiwał wi

ę

c,

ż

e wydarzy si

ę

co

ś

wa

ż

nego (nie miał jednak poj

ę

cia co). Wł

ą

czył swój kompu-

ter l zasiadł do biurka, gapi

ą

c si

ę

w ekran. O 5:53 z drugiej

strony Atlantyku nadeszła lakoniczna wiadomo

ść

, przesłana

poczt

ą

elektroniczn

ą

: "Wiłe

ś

dowodzi WTF".

Cambridge, Anglia, czerwiec 1993
W drugiej połowie czerwca 1993 roku profesor Andrew Wiłe

ś

poleciał do Anglii. Wracał na Uniwersytet w Cambridge, gdzie
przed dwudziestu laty był doktorantem. Jego ówczesny promo-
tor, profesor John Coates, organizował w Cambridge konferen-

background image

cj

ę

po

ś

wi

ę

con

ą

teorii Iwasawy, o której Wiłe

ś

wiedział bardzo

du

ż

o, jego doktorat bowiem dotyczył tego wła

ś

nie fragmentu

teorii liczb. Coates poprosił swego byłego studenta, by zechciał


12 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wygłosi

ć

na konferencji krótki, godzinny wykład na wybrany

przez siebie temat. Ku zaskoczeniu jego l pozostałych organi-
zatorów, zazwyczaj nie

ś

miały i niech

ę

tnie przemawiaj

ą

cy przed

publiczno

ś

ci

ą

Wiłe

ś

zapytał, czy nie mógłby na swe wyst

ą

pie-

nie dosta

ć

trzech godzin zamiast jednej.

Przybywaj

ą

c do Cambridge, czterdziestoletni Wiłe

ś

wygl

ą

dał

jak typowy matematyk: biała koszula z niestarannie podwini

ę

-

tymi r

ę

kawami, okulary w grubej, rogowej oprawie, nieporz

ą

d-

ne kosmyki rzedn

ą

cych, jasnych włosów. Wiłe

ś

urodził si

ę

w Cambridge l był to dla niego bardzo szczególny powrót do
domu, powrót poł

ą

czony ze spełnieniem dzieci

ę

cych marze

ń

.

W pogoni za tymi marzeniami Andrew Wiłe

ś

sp

ę

dził ostatnie

siedem lat

ż

ycia na własnym poddaszu niemal jak wi

ę

zie

ń

.

Miał jednak nadziej

ę

,

ż

e wyrzeczenia, lata zmaga

ń

i długie go-

dziny samotno

ś

ci sko

ń

cz

ą

si

ę

wkrótce, a on b

ę

dzie mógł wi

ę

cej

czasu sp

ę

dza

ć

z

ż

on

ą

i córkami, których przez siedem lat wła-

ś

ciwie prawie nie widywał. Rzadko pokazywał si

ę

na rodzin-

nych obiadach i podwieczorkach, a na kolacj

ę

zd

ąż

ał z ledwo-

ś

ci

ą

. Za to teraz czuł,

ż

e zbierze wszystkie nale

ż

ne mu laury.

Instytut Nauk Matematycznych sir Izaaka Newtona w Cam-
bridge otwarto niedługo przed przyjazdem profesora Wilesa,
który miał tam wygłosi

ć

trzygodzinne wykłady. Instytut jest

przestronny, poło

ż

ony w malowniczym otoczeniu w pewnej od-

legło

ś

ci od Uniwersytetu w Cambridge. Szerokie przestrzenie

na zewn

ą

trz sal wykładowych wyposa

ż

ono w mi

ę

kkie, wygod-

ne krzesła, zaprojektowane z my

ś

l

ą

, by panom matematykom

ułatwi

ć

nieformaln

ą

wymian

ę

pomysłów, a tym samym rozwi-

ja

ć

nauk

ę

.

Wiłe

ś

, cho

ć

znał wi

ę

kszo

ść

matematyków przybyłych ze

ś

wiata na bardzo specjalistyczn

ą

konferencj

ę

, trzymał si

ę

na

uboczu. Gdy kolegów zaciekawiło, dlaczego planuje tak długie
wyst

ą

pienie. Wiłe

ś

odpowiadał,

ż

e powinni sami przyj

ść

na je-

go wykłady po to,

ż

eby dowiedzie

ć

si

ę

, o czym b

ę

dzie mowa.

Była to tajemniczo

ść

niezwykła nawet jak na matematyka.

Wprawdzie przedstawiciele tej profesji cz

ę

sto pracuj

ą

samotnie

nad dowodami twierdze

ń

i wiadomo powszechnie,

ż

e nie s

ą

najbardziej towarzyskimi lud

ź

mi na

ś

wiecie, ale jednak wyni-



AMIR D, ACZEL • 13
kami swych bada

ń

zazwyczaj si

ę

dziel

ą

. Rezultaty swej pracy

matematycy rozprowadzaj

ą

bez ogranicze

ń

w formie tzw. pre-

printów (wydruków wst

ę

pnych), zbieraj

ą

c dzi

ę

ki temu komen-

tarze otoczenia, pomocne pó

ź

niej, gdy trzeba nada

ć

ostateczn

ą

form

ę

artykułowi tu

ż

przed opublikowaniem. Ale Wiłe

ś

nie

wr

ę

czał preprintów i nie dyskutował o swej pracy. Tytuł jego

wykładów: Formy modułowe, krzywe eliptyczne i reprezentacje
Galois nie pozwalał nawet specjalistom domy

ś

li

ć

si

ę

, w któr

ą

stron

ę

zmierza autor. W miar

ę

upływu czasu atmosfera g

ę

st-

niała od plotek.
Ju

ż

pierwszego dnia Wiłe

ś

nagrodził zainteresowanie dwu-

dziestu słuchaczy zebranych w skupieniu na jego wykładzie
nieoczekiwanym l pot

ęż

nym twierdzeniem, a przecie

ż

to byt

dopiero pocz

ą

tek. Zostały mu jeszcze dwa wykłady. Co miały

przynie

ść

? Dla wszystkich stało si

ę

jasne,

ż

e wykłady Wilesa

background image

to miejsce, gdzie nale

ż

y bywa

ć

. Napi

ę

cie rosło w miar

ę

gro-

madzenia si

ę

w sali wykładowej tłumu wyczekuj

ą

cych mate-

matyków.
Drugiego dnia Wiłe

ś

zwi

ę

kszył tempo wykładu, przynosz

ą

c

ze sob

ą

ponad dwie

ś

cie stron zapełnionych wzorami i rachun-

kami; formułował nowe twierdzenia i ich długie, abstrakcyjne
dowody. Sala była wypełniona po brzegi. Wiłe

ś

znów nie dał ni-

komu pozna

ć

, dok

ą

d wła

ś

ciwie zmierza, pisz

ą

c beznami

ę

tnie

kred

ą

po tablicy. Gdy nadszedł czas na przerw

ę

, znikn

ą

ł z sali.

Nast

ę

pnego dnia, w

ś

rod

ę

23 czerwca 1993 roku, odbył si

ę

jego ostatni wykład. Zbli

ż

aj

ą

c si

ę

do sali wykładowej. Wiłe

ś

musiał torowa

ć

sobie drog

ę

w tłumie. Ludzie stali na zewn

ą

trz,

blokuj

ą

c wej

ś

cie, a sala p

ę

kała w szwach. Wiele osób miało ze

sob

ą

aparaty fotograficzne. Gdy Wiłe

ś

ponownie wypełniał ta-

blic

ę

nie ko

ń

cz

ą

cymi si

ę

wzorami l twierdzeniami, emocje si

ę

g-

n

ę

ły zenitu. "Wykład Wilesa mógł mie

ć

tylko jedn

ą

kulminacj

ę

,

tylko jedno zako

ń

czenie" - powiedział ml pó

ź

niej profesor Ken

Ribet z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Wiłe

ś

ko

ń

-

czył ostatnie linijki swego dowodu enigmatycznej i zawiłej hi-
potezy, tzw. hipotezy Shimury-Taniyamy. A potem dopisał
jeszcze jedn

ą

, ostatni

ą

ju

ż

linijk

ę

, zawieraj

ą

c

ą

przeformułowa-

n

ą

wersj

ę

twierdzenia sprzed stuleci, wersj

ę

, która, jak to udo-



14 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wodnił siedem lat wcze

ś

niej Ken Rlbet, wynikałaby z owej hi-

potezy. "I to dowodzi wielkiego twierdzenia Fermata - rzekł
skromnie. - My

ś

l

ę

,

ż

e na tym sko

ń

cz

ę

".

Przez moment na sali panowała pełna zdumienia cisza, po-
tem za

ś

wybuchły spontaniczne gromkie brawa. W błysku

fleszy wszyscy wstawali, by podej

ść

z gratulacjami do rozpro-

mienionego Wilesa. Par

ę

minut pó

ź

niej faksy l poczta elektro-

niczna na całym

ś

wiecie poinformowały o tym,

ż

e najsławniej-

szy problem matematyczny wszech czasów został wła

ś

nie

rozwi

ą

zany.

"Najbardziej nieoczekiwany był potop dziennikarzy, który
zalał nas nast

ę

pnego dnia" - wspominał profesor John Coates,

który zorganizował konferencj

ę

, nie maj

ą

c poj

ę

cia,

ż

e b

ę

dzie

ona scen

ą

tak znamienitych osi

ą

gni

ęć

. Na całym

ś

wiecie posy-

pał si

ę

istny grad gazetowych nagłówków, donosz

ą

cych o nie-

oczekiwanym przełomie. "New York Times" z 24 czerwca
1993 roku obwieszczał na pierwszej stronie: "Nareszcie okrzyk
•eureka!« w sprawie matematycznej tajemnicy sprzed stuleci".
"Washington Post" w du

ż

ym artykule nazwał Wilesa "pogrom-

c

ą

matematycznych smoków". Wsz

ę

dzie opisywano osob

ę

, któ-

ra najwyra

ź

niej rozwi

ą

zała problem matematyczny, opieraj

ą

cy

si

ę

ludzkim wysiłkom przez ponad 350 lat. W ci

ą

gu Jednej no-

cy spokojny i ceni

ą

cy sobie prywatno

ść

Andrew Wiłe

ś

trafił na

usta wszystkich.
Pierre de Fermat
Plerre de Fermat byt siedemnastowiecznym francuskim praw-
nikiem, a tak

ż

e miło

ś

nikiem matematyki. Z formalnego punk-

tu widzenia był "amatorem", poniewa

ż

na co dzie

ń

wykonywał

zawód prawnika. Niemniej

ż

yj

ą

cy na pocz

ą

tku dwudziestego

wieku znany historyk matematyki, E. T. Beli, trafnie nazwał
Fermata "ksi

ę

ciem amatorów". Jego zdaniem Fermat miał

w

ś

ród swych osi

ą

gni

ęć

wi

ę

cej wa

ż

nych rezultatów ni

ż

wi

ę

k-

szo

ść

współczesnych mu "zawodowych" matematyków. Beli

twierdził nawet,

ż

e Fermat to najbardziej płodny matematyk


background image

AMIR-D. ACZEL • 15
siedemnastego stulecia; stulecia, które sk

ą

din

ą

d było aren

ą

działa

ń

kilku najt

ęż

szych matematycznych umysłów wszech

czasów.ł
Na trzyna

ś

cie lat przed urodzeniem slr Izaaka Newtona Fer-

mat rozwin

ą

ł podstawowe idee rachunku ró

ż

niczkowego. Było

to Jedno z jego najbardziej oszałamiaj

ą

cych osi

ą

gni

ęć

. Na ogół

bowiem uwa

ż

a si

ę

,

ż

e to Newton oraz współczesny mu Got-

tfried Wilhelm Leibniz stworzyli teori

ę

- zwan

ą

dzi

ś

rachun-

kiem ró

ż

niczkowym i całkowym - pozwalaj

ą

c

ą

na zastosowa-

nie matematyki do opisu ruchu, sił, przyspiesze

ń

, kształtu

orbit ciał niebieskich i innych zjawisk, które podlegaj

ą

ci

ą

-

głym zmianom.
Fermat fascynował si

ę

dziełami matematycznymi staro

ż

yt-

nych Greków. By

ć

mo

ż

e do swej koncepcji podstaw rachunku

ż

niczkowego doszedł wła

ś

nie podczas studiowania prac kla-

syków matematyki greckiej, Archimedesa i Eudoksosa,

ż

yj

ą

-

cych odpowiednio w III i IV wieku p.n.e. Dzieła staro

ż

ytnych,

dost

ę

pne wówczas w łaci

ń

skim przekładzie, Fermat czytywał

w ka

ż

dej wolnej chwili. Jako zdolny prawnik pracował, je

ś

li

wolno tak powiedzie

ć

, na pełnym etacie, lecz du

ż

o czasu

po

ś

wi

ę

cał swemu hobby. Pasjonowały go próby uogólniania

dzieła staro

ż

ytnych i odnajdywanie nowego pi

ę

kna w ich zapo-

mnianych w ci

ą

gu wielu wieków odkryciach. Kiedy

ś

powie-

dział: "Znalazłem bardzo wiele niezmiernie pi

ę

knych twier-

dze

ń

". Owe twierdzenia Fermat miał zwyczaj notowa

ć

na

marginesach egzemplarzy tłumacze

ń

staro

ż

ytnych dzieł, które

do niego nale

ż

ały.

Fermat był synem Dominlque'a Fermata, handlarza skóra-
mi i zarazem drugiego konsula2 w mie

ś

cie Beaumont-de-Lo-

magne. Matk

ą

uczonego była Klara de Long, która pochodziła

z rodziny s

ę

dziowskiej. Fermat urodził si

ę

w sierpniu 1601 ro-

ku (ochrzczono go 20 sierpnia w Beaumont-de-Lomagne). Ro-
dzice wykształcili go na prawnika. Chodził do szkoły w Tulu-
1 E. T. Beli: Men of Mathematics. Simon and Schuster, Nowy Jork 1937, s. 56.
2 Mianem konsulów w ówczesnej Francji okre

ś

lano m.in. s

ę

dziów wybranych

Spomi

ę

dzy kupców (przyp. tłum.).



16 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Arichmcticorum Lib. II. 8$
tcrułlloqiudratorum,&Canoaes lidem bi

ć

etiam locum hłbebunt, vi mn.f.-

(luuitlł.
O^ASTl O VIII.
PnorOtiTYM qu*draium -T ON oftiS.yficł^^ayym
diu>derc,nduosquadr.(os. l ^^»s^e-n-^yl.^. i-
Impcratum l" vi 16. diuidnur «., .<«-',»-.,,»
in duos quadracos. Ponatur 'Bl»to^» ArtC A?j«» «(/low-
ptimus« O^Oportr- igicur 16 9p«ty»ret(. <^ i*5t>3i*' o 'BCy-rec
- l CL«q">l" e(rc ^"łdrato. JUwifuusfUlLC. ^Ili *Ut ^'a-
Finzo ouadralum a numens . - i i, o i -.'
quo(quot l.bucrit, cum dcfc- ^ "r ^ •'W^-^
cłu tot vnitaium quot conii- «9 ł»>«JMra>. <r

Ą

»MM r •nfa.y,i-

aet latus ipfiut ic. cfto a » N. ror^onfC*. ^(TU> <AfwnA(i4< n-
- 4. ipfe •gitur qu»dr3ius crit rt5r^<i'w^»»?łrV^^-
4 Q.-<- K. - K N. hxc «qiu- /" - .,- f i. --• , >
bunTur ynkaribu. .< -iCL o/•f(l•'^,/3 ^f* ^•,^W
Comniunisadiiciarur virimquc «<»» i wp»)A)»et tran <ftw»^(»ir
dcfetftus , & a fimilibu* aule- ^> ^,''ir[A«'-»Lł (('łr'] ł«JUia im
r.nturfiHulia. ficntJ Q«qu»- . ir^^-^"? W
lei ic N. & fic i N. 7 Entiei- ^~ ^ /' • ~t '-v-J

background image

cnr altrr quadraionim T:-' . after "»" <aXyn(rtAB ^ Ac^.'»^«"
vcró '.','. & vtriufquc fumma cfl ifwm oyLSKt.fiuia.untC u. y-1 loaf
-.•r fen K. & vterque quidr»tui i^y^ y. ^ ^ww, o ^łfl^c
cft. "•'<! •'«a\ '"•
W •MfŁ'mm. i(a| o py rrr f.KCw
wtfJt.iSm. o A ffAfuwnfJi.iKw, 6 dS) f<So •uim3i'mc moSn u
MSfsiHfAT^HmfWi^ksir.iuu Kt»mi'-^ocw»p<t'y»y<5^.
Notka o wielkim twierdzeniu Fermata w wydaniu Arithmettki Diofantosa, opu-
blikowanym przez syna Fermata, Samuela. Oryginalnego egzemplarza ksi

ąż

ki

Diofantosa z odr

ę

cznym zapiskiem Fermata nigdy nie odnaleziono.

złe, a w 1631 roku, gdy miał trzydzie

ś

ci lat, został w tym mie-

ś

cie referendarzem. W tym samym roku o

ż

enił si

ę

z kuzynk

ą

swej matki, Louise Long. Wkrótce na

ś

wiat przyszło trzech sy-

nów i dwie córki. Prace ojca opublikował po jego

ś

mierci jeden

z synów, Clernent Samuel, wykonawca testamentu Fermata.
To wła

ś

nie z wydanej przez niego i przechowywanej do naszych

czasów ksi

ąż

ki, zawieraj

ą

cej prace uczonego, znamy sławne

wielkie twierdzenie Fermata. Clement Samuel de Fermat uznał


AMIR D. ACZEL • 17
nagryzmolone na marginesie twierdzenie za fakt wa

ż

ny i dodał

je do kolejnego wydania Jednego z tłumacze

ń

staro

ż

ytnych

dzieł.
Jak wynika z licznych opisów. Fermat wiódł

ż

ycie spokojne,

stabilne, wolne od nieoczekiwanych i gwałtownych zdarze

ń

.

Pracował godnie i uczciwie, w roku 1648 został mianowany na
wa

ż

ne stanowisko radcy królewskiego w parlamencie Tuluzy.3

Piastował Je a

ż

do

ś

mierci w 1665 roku. Bior

ą

c pod uwag

ę

ogrom pracy Fermata na rzecz Korony Francuskiej, słu

ż

b

ę

któ-

r

ą

pełnił umiej

ę

tnie, sumiennie i z oddaniem, wielu historyków

Jest zadziwionych,

ż

e starczało mu jeszcze czasu i sił umysłu

na uprawianie pierwszorz

ę

dnej matematyki, i to na du

żą

ska-

l

ę

. Jeden z ekspertów francuskich sugeruje nawet,

ż

e oficjalna

praca Fermata była cenn

ą

pomoc

ą

w jego matematycznych

studiach, do obowi

ą

zku bowiem francuskich radców parla-

mentarnych nale

ż

ało zmniejszenie do minimum liczby nieofi-

cjalnych kontaktów (po to, by unikn

ąć

pokusy łapownictwa

l innych przekupstw). Poniewa

ż

Fermat z pewno

ś

ci

ą

potrzebo-

wał odpr

ęż

enia po ci

ęż

kiej pracy, a

ż

ycie towarzyskie musiał

ograniczy

ć

, matematyka prawdopodobnie stała si

ę

dla

ń

po

żą

-

danym wytchnieniem. Pomysły zwi

ą

zane z rachunkiem ró

ż

-

niczkowym nie s

ą

bynajmniej jedynym osi

ą

gni

ę

ciem Fermata.

Dzi

ę

ki Fermatowi rozkwitła teoria liczb. Wa

ż

ne miejsce w tej

teorii zajmuje poj

ę

cie liczby pierwszej.

Liczby pierwsze
Liczby jeden, dwa i trzy s

ą

liczbami pierwszymi.4 Liczba cztery

nie jest pierwsza, bo jest iloczynem dwóch dwójek: 2x2=4.
Liczba pi

ęć

Jest pierwsza. Liczba sze

ść

nie jest pierwsza, ponie-

wa

ż

, podobnie jak cztery, jest iloczynem dwóch mniejszych

3 We Francji przed rewolucj

ą

1789 roku nazwa "parlament" oznaczała s

ą

d

(przyp. tłum.).
4 Zazwyczaj przyjmuje si

ę

,

ż

e liczba l nie jest ani pierwsza, ani zło

ż

ona - jest

to
kwestia do

ść

powszechnie stosowanej umowy, któr

ą

by

ć

mo

ż

e Czytelnik pami

ę

-

ta ze szkoły (przyp. tłum.).


18 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
liczb: 2x3=6. Siedem jest liczb

ą

pierwsz

ą

, osiem ni

ą

nie jest

(2x2x2=8), podobnie jak dziewi

ęć

(3 x 3 = 9) i dziesi

ęć

(2x5

background image

= 10). Ale jedena

ś

cie znów jest liczb

ą

pierwsz

ą

, poniewa

ż

oprócz liii nie ma dwóch liczb naturalnych, których iloczyn
byłby równy 11. T

ę

wyliczank

ę

mo

ż

na przedłu

ż

y

ć

: 12 nie jest

liczb

ą

pierwsz

ą

, 13 jest, 14 nie jest, 15 nie jest, 16 nie jest, 17

jest l tak dalej. Nie wida

ć

tu

ż

adnej wyra

ź

nej struktury. Nie

mo

ż

na, na przykład, powiedzie

ć

,

ż

e co czwarta liczba jest

pierwsza; bardziej skomplikowanych prawidłowo

ś

ci te

ż

na

pierwszy rzut oka dostrzec si

ę

nie da. Ta sprawa fascynuje lu-

dzi od czasów staro

ż

ytnych. Liczby pierwsze odgrywaj

ą

w teorii

liczb Istotn

ą

rol

ę

l ów brak łatwej do zauwa

ż

enia struktury po-

woduje,

ż

e teoria liczb mo

ż

e si

ę

wydawa

ć

dziedzin

ą

niejednoli-

t

ą

. Z tej samej przyczyny problemy teorii liczb s

ą

izolowane

i trudne; ich zwi

ą

zki z Innymi gał

ę

ziami matematyki wydaj

ą

si

ę

nie zawsze jasne. Jak powiedział Bany Mazur: "Teoria liczb

produkuje bez wysiłku niezliczone problemy, które wygl

ą

daj

ą

słodko i niewinnie jak kusz

ą

ce kwiatki; mimo to w teorii liczb

a

ż

roi si

ę

od owadów, które czekaj

ą

tylko, by zwabi

ć

i uk

ą

si

ć

miło

ś

ników kwiatków, a ci, raz uk

ą

szeni, pobudzani s

ą

ź

niej

do nadmiernych wysiłków".5
Sławny dopisek na marginesie
Fermata zauroczył czar liczb; odnajdywał w nich pi

ę

kno l zna-

czenie. Sformułował wiele twierdze

ń

teorii liczb. Jedno z nich

orzeka na przykład,

ż

e ka

ż

da liczba postaci 22n + l (dwa, pod-

niesione do pot

ę

gi o wykładniku równym dwa do pot

ę

gi n, do-

da

ć

jeden) jest liczb

ą

pierwsz

ą

. Pó

ź

niej odkryto,

ż

e to twierdze-

nie jest fałszywe. Istniej

ą

bowiem liczby, które spełniaj

ą

powy

ż

szy warunek, ale nie s

ą

pierwsze.

W

ś

ród łaci

ń

skich przekładów staro

ż

ytnych tekstów Fermat

szczególnie upodobał sobie ksi

ąż

k

ę

pod tytułem Arithmenca,

s Barry Mazur: Number Theory as Gadfiy, "American Mathematical Monthly"
98 (1991), s. 593.


AMIR D. ACZEL • 19
której autorem był grecki matematyk Diofantos,

ż

yj

ą

cy w III

wieku naszej ery. Na marginesie swojego egzemplarza dzieła
Diofantosa, obok zadania o rozkładaniu kwadratu liczby na
sum

ę

dwóch kwadratów. Fermat umie

ś

cił około 1637 roku na-

st

ę

puj

ą

cy dopisek po łacinie:

Wiadomo,

ż

e nie mo

ż

na rozło

ż

y

ć

sze

ś

cianu na dwa sze

ś

cia-

ny ani bikwadratu na dwa bikwadraty, ani

ż

adnej pot

ę

gi,

oprócz kwadratu, na dwie inne pot

ę

gi o tym samym wykład-

niku. Odkryłem prawdziwie cudowny dowód tego faktu, jed-
nak

ż

e ten margines jest zbyt w

ą

ski, by go zmie

ś

ci

ć

.

To tajemnicze zdanie zapewniło zaj

ę

cie wielu pokoleniom ma-

tematyków, próbuj

ą

cych zrekonstruowa

ć

"prawdziwie cudow-

ny dowód", który rzekomo Fermat znał. Twierdzenie,

ż

e cho

ć

niektóre kwadraty liczb całkowitych mo

ż

na przedstawi

ć

w po-

staci sumy kwadratów dwóch innych liczb całkowitych (na
przykład, kwadrat pi

ą

tki, czyli 25, Jest równy sumie kwadratu

czwórki - 16 - i kwadratu trójki - 9), a nie da si

ę

tego samego

zrobi

ć

z sze

ś

cianami ani

ż

adnymi wy

ż

szymi pot

ę

gami, wygl

ą

da

złudnie prosto. W pocz

ą

tkach XIX wieku wszystkie inne twier-

dzenia sformułowane przez Fermata były ju

ż

albo udowodnio-

ne, albo obalone. Do rozstrzygni

ę

cia pozostała tylko ta pozor-

nie niewinna kwestia. Nadano jej nazw

ę

wielkiego twierdzenia

Fermata.6 Czy istotnie było ono prawdziwe? Udzielenie twier-
dz

ą

cej odpowiedzi jest w naszym stuleciu zadaniem przekra-

czaj

ą

cym nawet mo

ż

liwo

ś

ci komputerów. Komputer potrafi

sprawdza

ć

twierdzenie dla bardzo du

ż

ych liczb, nie pomo

ż

e

jednak w sytuacji, gdy trzeba ustali

ć

prawdziwo

ść

czegokol-

background image

wiek dla wszystkich liczb. Mo

ż

na wypróbowa

ć

miliardy liczb,

a l tak do sprawdzenia pozostanie ich niesko

ń

czenie wiele.

Wykładników te

ż

jest niesko

ń

czenie wiele. Dla uzasadnienia

wielkiego twierdzenia Fermata potrzebny jest matematyczny
dowód.
6 W literaturze angloj

ę

zycznej powszechnie u

ż

ywa si

ę

nazwy "ostatnie twierdze-

nie Fermata" (przyp. dum.).


20 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
W XIX wieku akademie nauk we Francji i Niemczech zaofe-
rowały nagrody dla autora dowodu. Od tej pory co roku tysi

ą

ce

matematyków i nawiedzonych amatorów wysyłało "dowody" do
czasopism matematycznych i wydaj

ą

cych os

ą

d ekspertów. Na

pró

ż

no.

Lipiec-sierpie

ń

1993:

wykrycie fatalnego przeoczenia
Gdy Wiłe

ś

schodził z podestu przy tablicy w ow

ą

pami

ę

tn

ą

czerwcow

ą

ś

rod

ę

, w

ś

ród matematyków panował ostro

ż

ny opty-

mizm. Wydawało si

ę

,

ż

e tajemnica sprzed 350 lat wreszcie

znalazła rozwi

ą

zanie. Długi dowód Wilesa, wymagaj

ą

cy stoso-

wania skomplikowanych poj

ęć

matematycznych i teorii nie

znanych nie tylko w czasach Fermata, lecz tak

ż

e przed nadej-

ś

ciem XX wieku, musiał by

ć

sprawdzony przez niezale

ż

nych

ekspertów. Prac

ę

wysłano do kilku czołowych specjalistów.

By

ć

mo

ż

e siedem lat samotnych wysiłków w pustelni na stry-

chu miało si

ę

wreszcie Wilesowi opłaci

ć

. Ale rado

ść

trwała

krótko: po paru tygodniach w rozumowaniu Wilesa wykryto
luk

ę

. Próbował j

ą

załata

ć

, ale luka nie chciała tak po prostu

znikn

ąć

. Peter Samak, matematyk z Princeton l bliski przyja-

ciel Wilesa, obserwował jego codzienne, pełne udr

ę

ki zmagania

z dowodem, który dwa miesi

ą

ce wcze

ś

niej został pokazany

w Cambridge całemu

ś

wiatu. "Było to tak, jakby Andrew pró-

bował uło

ż

y

ć

w pokoju za du

ż

y dywan - tłumaczył Samak. -

Naci

ą

gał go i dywan

ś

wietnie pasował z Jednej strony pokoju,

ale po drugiej stronie właził na

ś

cian

ę

; szedł wi

ę

c tam i

ś

ci

ą

gał

go w dół, a dywan wybrzuszał si

ę

w innym miejscu. Stwierdze-

nie, czy dywan ma rozmiar dopasowany do pokoju, czy nie,
przekraczało jego mo

ż

liwo

ś

ci". Wiłe

ś

wrócił na swój strych,

a reporterzy "New York Timesa" i inni przedstawiciele mediów
pozostawili go sam na sam z Jego zadaniem. Poniewa

ż

czas

płyn

ą

ł, a dowodu nie było, matematycy (i nie tylko) zacz

ę

li si

ę

zastanawia

ć

, czy w ogóle wielkie twierdzenie Fermata jest

prawdziwe. Wiłe

ś

zdołał wprawdzie na chwil

ę

przekona

ć

ś

wiat,



AMIR D. ACZEL • 21

ż

e posiadł cudowny dowód, lecz oto nagle ów dowód stał si

ę

nie bardziej rzeczywisty ni

ż

nie mieszcz

ą

cy si

ę

na zbyt w

ą

skim

marginesie, "prawdziwie cudowny dowód" samego Fermata.
Mi

ę

dzy Tygrysem i Eufratem,

około 2000 roku p. n. e.
Historia wielkiego twierdzenia Fermata jest o wiele starsza ni

ż

jego autor. Jest nawet starsza ni

ż

Diofantos, którego prace

Fermat próbował uogólnia

ć

. Pocz

ą

tki tego nieskomplikowanie

wygl

ą

daj

ą

cego, a mimo to gł

ę

bokiego twierdzenia s

ą

równie

stare jak ludzka cywilizacja. Ich korzenie si

ę

gaj

ą

kultury epoki

br

ą

zu, która rozwin

ę

ła si

ę

na

ż

yznych terenach mi

ę

dzy Tygry-

sem i Eufratem, w staro

ż

ytnym Babilonie (dzi

ś

Jest to teren

Iraku). I chocia

ż

wielkie twierdzenie Fermata jest abstrakcyjne

l nie ma

ż

adnych zastosowa

ń

w nauce, technice czy matema-

background image

tyce - nawet w teorii liczb, swej kolebce - rodowód tego twier-
dzenia wi

ąż

e si

ę

z codziennym

ż

yciem ludu, który zamieszki-

wał Mezopotami

ę

około 2000 roku p.n.e.

Okres pomi

ę

dzy 2000 a 600 rokiem p.n.e. w dolinie Mezo-

potamii mo

ż

na nazwa

ć

er

ą

pa

ń

stwa babilo

ń

skiego. Był to

czas zadziwiaj

ą

cego rozwoju kulturowego, o czym

ś

wiadczy

m.in. stosowanie pisma, u

ż

ycie koła i pocz

ą

tki metalurgii. Do

nawadniania wielkich połaci ziemi mi

ę

dzy dwiema rzekami

wykorzystywano system kanałów. W miar

ę

rozkwitu cywiliza-

cji w

ż

yznej dolinie Babilonu, zamieszkuj

ą

cy tamte niziny

staro

ż

ytny lud nauczył si

ę

prowadzi

ć

handel i budowa

ć

mia-

sta, takie jak Babilon czy Ur (w którym urodził si

ę

biblijny

Abraham). Prymitywne formy pisma rozwin

ę

ły si

ę

zarówno

w Mezopotamii, jak i w dolinie Nilu znacznie wcze

ś

niej, bo ju

ż

w ko

ń

cu czwartego tysi

ą

clecia przed nasz

ą

er

ą

. W obfituj

ą

cej

w glin

ę

Mezopotamii znaki w kształcie klinów wyciskano

trzcinowym rylcem na glinianych tabliczkach, które pó

ź

niej

wypalano w piecu lub zostawiano, by stwardniały na sło

ń

cu.

Od kształtu znaków na tabliczkach pochodzi nazwa "pismo
klinowe". Pismo klinowe jest najstarsze w

ś

ród wszystkich



22 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
znanych odmian pisma, jakich kiedykolwiek u

ż

ywano na

ś

wiecie.

Rozwój handlu i budownictwa w Babilonie oraz staro

ż

ytnym

Egipcie przyniósł zapotrzebowanie na dokładne pomiary. Uczeni
obu tych społecze

ń

stw epoki br

ą

zu wiedzieli, jak oszacowa

ć

sto-

sunek obwodu kota do jego

ś

rednicy. Posługiwali si

ę

w tym celu

liczb

ą

blisk

ą

tej, któr

ą

dzi

ś

nazywamy n. Budowniczowie pot

ęż

-

nego zigguratu, biblijnej wie

ż

y Babel l wisz

ą

cych ogrodów Seml-

ramidy, jednego z siedmiu cudów staro

ż

ytnego

ś

wiata, musieli

zna

ć

sposoby obliczania pola powierzchni i obj

ę

to

ś

ci.

Bogactwo mierzy si

ę

w jednostkach

kwadratowych
W Babilonie rozwini

ę

to do

ść

skomplikowany system Uczenia,

o podstawie sze

ść

dziesi

ą

t. Dzi

ę

ki temu babilo

ń

scy in

ż

yniero-

wie i budowniczowie mogli oblicza

ć

wielko

ś

ci niezb

ę

dne w ich

codziennej pracy. Cho

ć

nie wida

ć

tego na pierwszy rzut oka,

kwadraty liczb pojawiaj

ą

si

ę

w

ż

yciu w naturalny sposób. Mo

ż

-

na powiedzie

ć

,

ż

e kwadraty liczb przedstawiaj

ą

bogactwo. Dla-

czego? Otó

ż

los rolnika zale

ż

y od ilo

ś

ci zebranych plonów. Plo-

ny zale

żą

z kolei od powierzchni, na której rolnik mo

ż

e sia

ć

.

Pole powierzchni to iloczyn długo

ś

ci i szeroko

ś

ci obsiewanego

zagonu - tu wła

ś

nie pojawiaj

ą

si

ę

kwadraty. Zagon o szeroko-

ś

ci i długo

ś

ci równej a ma pole powierzchni równe "a-kwadrat"

(a2). Zatem, przynajmniej w tym sensie, bogactwo mierzy si

ę

w jednostkach kwadratowych.
Babilo

ń

czycy chcieli wiedzie

ć

, kiedy mo

ż

na otrzyma

ć

kwa-i

drat liczby całkowitej, dodaj

ą

c kwadraty innych liczb całkowi-

tych. Rolnik, który miał jedno pole o powierzchni dwudziestu
pi

ę

ciu jednostek kwadratowych, mógł wymieni

ć

Je na dwa pola

w kształcie kwadratu: jedno licz

ą

ce szesna

ś

cie jednostek kwa-

dratowych i drugie, maj

ą

ce dziewi

ęć

jednostek kwadratowych.

Zatem pole pi

ęć

na pi

ęć

jednostek było warte tyle, co dwa pola:

Jedno cztery na cztery i jedno trzy na trzy. Ta wa

ż

na Informacja

pomagała w rozwi

ą

zywaniu praktycznych zagadnie

ń

. Dzisiaj za-



AMIR D. ACZEL • 23
pisaliby

ś

my ten zwi

ą

zek w postaci równania: 52 = 42 + 32.

background image

Trójki takich liczb naturalnych, jak 3, 4 i 5, których kwadraty
spełniaj

ą

ów zwi

ą

zek, nazywamy trójkami pitagorejskimi na

cze

ść

legendarnego greckiego matematyka. Pitagorasa, cho

ć

wiadomo,

ż

e Babilo

ń

czycy znali takie trójki Ju

ż

ponad tysi

ą

c

lat przed urodzeniem sławnego uczonego. Przekonuje nas
o tym niezwykła gliniana tabliczka, pochodz

ą

ca mniej wi

ę

cej

z 1900 roku p.n.e.
Plimpton 322
Babilo

ń

czycy mieli na punkcie tabliczek swego rodzaju obse-

sj

ę

, a dzi

ę

ki prostej technologii pisma klinowego i obfito

ś

ci gli-

ny mogli ich stworzy

ć

wiele. Glina jest surowcem do

ść

trwałym

l dlatego wiele tabliczek zachowało si

ę

a

ż

do naszych czasów.

Podczas wykopalisk prowadzonych tylko w jednym miejscu,
w staro

ż

ytnym Nippur, odnaleziono ich ponad pi

ęć

dziesi

ą

t

tysi

ę

cy. Dzi

ś

znajduj

ą

si

ę

one w zbiorach muzeów w Yale,

Columbia i na uniwersytecie w Pensylwanii. Wielu z tych tabli-
czek nikt jeszcze nie przeczytał i nie rozszyfrował. W muzeal-
nych piwnicach zaczyna pokrywa

ć

je kurz.

W

ś

ród odczytanych tabliczek na szczególn

ą

uwag

ę

zasłu-

guje tabliczka, zwana Plimpton 322, znajduj

ą

ca si

ę

w mu-

zeum Uniwersytetu Columbia. Na cał

ą

jej zawarto

ść

składa

si

ę

pi

ę

tna

ś

cie trójek liczb. Pierwsza liczba ka

ż

dej trójki Jest

pełnym kwadratem, a zarazem sum

ą

dwóch pozostałych liczb

danej trójki, które te

ż

s

ą

pełnymi kwadratami. Zatem tablicz-

ka Plimpton 322 zawiera kwadraty liczb, tworz

ą

cych pi

ę

tna-

ś

cie trójek pitagorejsklch.7 S

ą

w

ś

ród nich m.ln. liczby

25 = 16 + 9, odpowiadaj

ą

ce najprostszej trójce pitagorej sklej

(5, 4, 3), a tak

ż

e 169 = 144 + 25, czyli 132 = 122 + 52. Na py-

7 Uwag

ę

społeczno

ś

ci naukowej na tabliczk

ę

Plimpton 322 i zaawansowany

poziom matematyki babilo

ń

skiej zwrócił w 1934 roku Otto Neugebauer. Do-

kładniejszy opis tych kwestii w j

ę

zyku polskim mo

ż

na odnale

źć

np. w pracach:

Marek Kordos: Wykłady z historii matematyki. WSiP, Warszawa 1994; Historio
matematyki, pod red. A. P. Juszkiewicza. PWN, Warszawa 1975.


24 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA


Fot. Columbia University. Rare Books and Manuscript Library.
tanie, z jakich powodów staro

ż

ytni Babilo

ń

czycy interesowali

si

ę

akurat tymi liczbami, historycy nie udzielaj

ą

zgodnych

odpowiedzi. Jedna z teorii głosi,

ż

e to zainteresowanie było

podyktowane czysto praktycznymi wzgl

ę

dami; argumentuje

si

ę

w niej,

ż

e Babilo

ń

czykom do oblicze

ń

w systemie sze

ść

-

dziesi

ą

tkowym wygodniej było u

ż

ywa

ć

liczb całkowitych ni

ż

ułamków, a ładne, pełne kwadraty liczb całkowitych przyda-
wały si

ę

do rozwi

ą

zywania praktycznych zada

ń

. Inni eksperci

s

ą

dz

ą

,

ż

e zainteresowanie kwadratami liczb całkowitych mog-

ło by

ć

po prostu przejawem zwykłej ciekawo

ś

ci. Niezale

ż

nie

od motywów, wydaje si

ę

,

ż

e tabliczka Plimpton 322 mogła słu-

ż

y

ć

- jako swego rodzaju pomoc dydaktyczna - do tłumacze-

nia uczniom rozwi

ą

za

ń

zada

ń

, w których wyst

ę

powały kwa-

draty liczb całkowitych. Babilo

ń

czycy bowiem nie rozwijali

ogólnych teorii rozwi

ą

zywania takich zada

ń

, lecz tworzyli ta-

bliczki z listami trójek odpowiednich liczb, a zadaniem
uczniów było opanowanie sposobu ich odczytywania i wyko-
rzystywania.


AMIR D, ACZEL • 25
Staro

ż

ytne sprzysi

ęż

enie czcicieli liczb

background image

Pitagoras urodził si

ę

około 580 roku p. n. e. na greckiej wyspie

Samos.8 Zje

ź

dził staro

ż

ytny

ś

wiat wzdłu

ż

i wszerz; odwiedzał

Babilon, Egipt, mo

ż

e nawet Indie. Podczas swych podró

ż

y do

Babilonu Pitagoras nawi

ą

zał kontakty z tamtejszymi mate-

matykami i dowiedział si

ę

o badaniach liczb, które pó

ź

niej

nazwano na jego cze

ść

trójkami pitagorejskimi, a które znane

były wówczas babilo

ń

skim uczonym od ponad 1500 lat.

Pitagoras spotkał te

ż

twórców wspaniałych dzieł sztuki,

a matematyczne aspekty cudów architektury niew

ą

tpliwie

nie uszły jego uwadze. Zetkn

ą

ł si

ę

równie

ż

z filozofi

ą

i religia-

mi Wschodu.
Po powrocie do Grecji opu

ś

cił wysp

ę

Samos i przeniósł si

ę

do le

żą

cej na podeszwie "włoskiego buta" Krotony. Zwró

ć

my

uwag

ę

na ciekawostk

ę

: Pitagoras zapewne widział wi

ę

kszo

ść

z siedmiu cudów

ś

wiata. Jeden z nich,

ś

wi

ą

tynia Hery, znajdo-

wał si

ę

na jego rodzinnej wyspie Samos. Ruiny wspaniałej

ś

wi

ą

tyni - do dzi

ś

zachowała si

ę

tylko jedna samotna kolum-

na, która ocalała spo

ś

ród setek Innych - s

ą

siaduj

ą

obecnie

z nowoczesnym miastem Pythagorion, nazwanym tak na cze

ść

znamienitego obywatela wyspy. Po drugiej stronie cie

ś

niny,

kilka mil na północ wzdłu

ż

brzegu, na terenie dzisiejszej Turcji

stała ongi

ś

ś

wi

ą

tynia Artemidy w Efezie. Kolos Rodyjski znaj-

dował si

ę

o par

ę

kroków na południe od Samos; w Egipcie Pi-

tagoras widział tamtejsze piramidy i Sfinksa, a w Babilonie uj-
rzał niew

ą

tpliwie wisz

ą

ce ogrody Semiramidy.

Południowa cz

ęść

Półwyspu Apeni

ń

skiego, w tym Krotona,

w której osiedlił si

ę

Pitagoras, była w owym czasie cz

ęś

ci

ą

tzw.

Magna Graecia, czyli Wielkiej Grecji, obejmuj

ą

cej swym zasi

ę

-

giem liczne kolonie rozrzucone na wybrze

ż

ach wschodniej cz

ę

-

ś

ci basenu Morza

Ś

ródziemnego. Jedn

ą

z takich kolonii stano-

8 Istniej

ą

wprawdzie staro

ż

ytne biografie Pitagorasa, na przykład pióra Dioge-

nesa Laertiosa, lecz nie ma pełnej zgody co do tego, czy Pitagoras naprawd

ę

jest postaci

ą

historyczn

ą

; Arystoteles uwa

ż

ał Pitagorasa jedynie za personifika-

cj

ę

idei pitagorejskiej (przyp. tłum.).



26 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA


wiła pó

ź

niej Aleksandria - potomkowie ludno

ś

ci etnicznie

greckiej przetrwali w niej do pocz

ą

tków wieku dwudziestego.

Niedaleko Krotony poło

ż

one były Jaskinie licznych wyroczni,

w tym stawnej wyroczni delficklej, przepowiadaj

ą

cej (czy traf-

nie, to inna sprawa) losy ludzi i narodów.
Wszystko jest liczb

ą

Na jałowych, kamienistych, sk

ą

panych w bezlitosnym sło

ń

cu

terenach Półwyspu Apeni

ń

skiego Pitagoras zało

ż

ył tajemny

zwi

ą

zek, którego celem stało si

ę

studiowanie własno

ś

ci liczb.

Zgodnie z popularnym pogl

ą

dem członkowie tego zwi

ą

zku,

tak zwani pitagorejczycy, stworzyli - pracuj

ą

c w gł

ę

bokiej ta-

jemnicy - solidny kawał matematycznej wiedzy. Uwa

ż

a si

ę

,

ż

e



AMIR D. ACZEL • 27
pitagorejczycy wyznawali doktryn

ę

intelektualn

ą

, któr

ą

dobrze

streszcza ich motto: "wszystko jest liczb

ą

". Ró

ż

ne liczby, obda-

rzone wedle pitagorejczyków cechami magicznymi, były dla
nich przedmiotem swoistego kultu. W kr

ę

gu zainteresowa

ń

pitagorejczyków znalazły si

ę

m.in. liczby "doskonałe", pojawia-

j

ą

ce si

ę

tak

ż

e w badaniach uczonych

ś

redniowiecza i w mistycz-

nej

ż

ydowskiej Kabale. Liczba doskonała to liczba naturalna,

background image

która jest sum

ą

wszystkich (nie licz

ą

c jej samej) swych dzielni-

ków. Najprostszy przykład stanowi szóstka, która jest iloczy-
nem trójki, dwójki i jedynki; w dodatku s

ą

to jej wszystkie (nie

licz

ą

c jej samej) dzielniki. Mamy wi

ę

c 6 = 3 x 2 x l. Zauwa

ż

my

jednak,

ż

e je

ś

li - zamiast mno

ż

y

ć

- dodamy te liczby, to wynik

si

ę

nie zmieni: 6=3+2+ l. To za

ś

oznacza,

ż

e szóstka jest licz-

b

ą

doskonał

ą

. Inn

ą

liczb

ą

doskonał

ą

jest 28, której dzielnikami

s

ą

l, 2, 4, 7 i 14; łatwo sprawdzi

ć

,

ż

e 28 = l + 2 + 4 + 7 + 14.

Pitagorejczycy wiedli ascetyczny tryb

ż

ycia, pełen rozlicz-

nych obwarowa

ń

i zasad. Nie Jedli na przykład bobu, gdy

ż

, ich

zdaniem, swym kształtem przypominał j

ą

dra. Ich zaabsorbo-

wanie liczbami miało charakter religijny; na religijnych pod-
stawach tak

ż

e opierał si

ę

rygorystycznie przez nich przestrze-

gany

ś

cisły wegetarianizm. Nie znamy wprawdzie

ż

adnych

dokumentów pisanych z czasów Pitagorasa, lecz wiele nieco

ź

niejszych

ź

ródeł staro

ż

ytnych przedstawia dzieło mistrza

l jego uczniów, a sam Pitagoras uznawany jest za jednego
z najwi

ę

kszych matematyków staro

ż

ytnych. Przypisuje mu si

ę

odkrycie twierdzenia, zwanego dzi

ś

twierdzeniem Pitagorasa,

mówi

ą

cego o kwadratach długo

ś

ci boków trójk

ą

ta prostok

ą

t-

nego. Ma ono

ś

cisły zwi

ą

zek z trójkami pitagorejskimi, a po-

ś

rednio wi

ąż

e si

ę

te

ż

z młodszym o dwa tysi

ą

clecia wielkim

twierdzeniem Fermata.
Kwadrat przeciwprostok

ą

tnej Jest równy

sumie kwadratów pozostałych boków...
Samo twierdzenie znane było zapewne ju

ż

w Babilonie, Babl-

lo

ń

czycy bowiem wiedzieli o istnieniu trójek pitagorejsklch.



28 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA


Y2
Sformułowanie ogólnego zagadnienia geometrycznego, które
ma sens nie tylko wtedy, gdy długo

ś

ci boków s

ą

Liczbami natu-

ralnymi, przypisuje si

ę

jednak pitagorej czy koma. Twierdzenie

Pitagorasa (prosz

ę

spojrze

ć

na rysunek powy

ż

ej) głosi,

ż

e kwa-

drat długo

ś

ci przeciwprostok

ą

tnej jest równy sumie kwadra-

tów długo

ś

ci przyprostok

ą

tnych.

Gdy długo

ść

przeciwprostok

ą

tnej Jest liczb

ą

maturaln

ą

(na

przykład równ

ą

5), to mo

ż

e si

ę

zdarzy

ć

tak,

ż

e w

ś

ród dopusz-

czalnych przez twierdzenie Pitagorasa długo

ś

ci przyprostok

ą

t-

nych znajdziemy par

ę

liczb naturalnych (dla pi-

ą

tki rzeczywi-

ś

cie tak Jest - wystarczy wzi

ąć

trójk

ę

i czwórk

ę

). Innymi słowy,

je

ś

li długo

ś

ci boków trójk

ą

ta prostok

ą

tnego s

ą

l iczbami natu-

ralnymi, to tworz

ą

trójk

ę

pitagorejsk

ą

(i by

ć

mo

ż

=e znajduj

ą

si

ę

na tabliczce Plimpton 322, chocia

ż

nie jest to takie pewne,

albowiem ró

ż

nych trójek pitagorejskich Jest niesl-es

ń

czenie wie-

le, a wi

ę

c du

ż

o wi

ę

cej ni

ż

na sławnej tabliczce, która zawiera

ich zaledwie 15).


AMIR D. ACZEL • 29
000

0
0
0
0

0 0

background image


0
0
0


0

0
0



0







Nawiasem mówi

ą

c, pitagorejczycy wiedzieli tak

ż

e,

ż

e kwa-

draty liczb naturalnych s

ą

sumami kolejnych liczb nieparzy-

stych: 22 = 4 = l + 3; 32 =9=1+3+5; 42 = 16 =1+3+5+7
itd. Ilustrowali t

ę

prawidłowo

ść

, rysuj

ą

c kółka układaj

ą

ce si

ę

w kwadratowy wzór. Gdy doło

ż

ymy nieparzyst

ą

liczb

ę

kółek,

umieszczaj

ą

c je wzdłu

ż

dwóch s

ą

siednich boków kwadratu,

powstanie nowy kwadrat.
Liczby naturalne, wymierne i co jeszcze?
Liczby całkowite, a tak

ż

e liczby wymierne (to znaczy liczby ta-

kie, jak 1/2, 1/3, 5/8, 147/1769 itp.) znane były w staro

ż

yt-

no

ś

ci zarówno w Egipcie, jak i Babilonie. Pitagorejczycy odkry-

li,

ż

e istniej

ą

jeszcze liczby niewymierne - nie mo

ż

na ich

zapisa

ć

w postaci ułamka o liczniku i mianowniku natural-

nym, za

ś

ich rozwini

ę

cia dziesi

ę

tne składaj

ą

si

ę

z niesko

ń

cze-

nie wielu chaotycznie, nieokresowo rozmieszczonych cyfr. Licz-
b

ą

niewymiern

ą

j est na przykład liczba K = 3,141592653...,

która wyra

ż

a stosunek obwodu koła do jego

ś

rednicy. W uło-

ż

eniu niesko

ń

czenie wielu cyfr, tworz

ą

cych rozwini

ę

cie dzie-

si

ę

tne liczby TI, nie wida

ć

ż

adnej regularno

ś

ci; wypisanie tych

wszystkich cyfr zaj

ę

łoby cał

ą

wieczno

ść

. Oszcz

ę

dzamy cenny



30 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
czas, u

ż

ywaj

ą

c jako symbolu greckiej litery n. Mo

ż

emy te

ż

po-

słu

ż

y

ć

si

ę

przybli

ż

eniem, wypisuj

ą

c sko

ń

czon

ą

liczb

ę

cyfr po

przecinku. W tej chwili, dzi

ę

ki zastosowaniu komputerów,

znamy ich miliony, a nawet miliardy, cho

ć

do wi

ę

kszo

ś

ci

praktycznych celów wystarczy kilka pocz

ą

tkowych.

ż

ne przybli

ż

enia liczby TC znane były ju

ż

Egipcjanom i Ba-

bilonczykom w drugim tysi

ą

cleciu przed nasz

ą

er

ą

. Zaintereso-

wanie t

ą

liczb

ą

wi

ąż

e si

ę

w naturalny sposób z wynalezieniem

kota. Przyjmowano,

ż

e n to nieco wi

ę

cej ni

ż

3. Co ciekawe, licz-

ba 7t oddaje te

ż

niektóre proporcje piramidy Cheopsa. Niejaw-

n

ą

wzmiank

ę

o n odnajdzie te

ż

uwa

ż

ny czytelnik Pierwszej

Ksi

ę

gi Królewskiej Starego Testamentu (l Kri 7, 23),

ś

ledz

ą

c

zawarty tam opis budowy kolistego zbiornika na wod

ę

. Z poda-

nych warto

ś

ci obwodu i

ś

rednicy mo

ż

emy wnioskowa

ć

,

ż

e

przyj

ę

ta przez Izraelitów warto

ść

n równała si

ę

, z grubsza bio-

r

ą

c, trzy.

Pitagorejczycy odkryli,

ż

e pierwiastek z dwóch jest licz-

background image

b

ą

niewymiern

ą

. Stosuj

ą

c twierdzenie Pitagorasa do trój-

k

ą

ta prostok

ą

tnego o dwóch bokach jednostkowej długo-

ś

ci, stwierdzili,

ż

e długo

ść

przeciwprostok

ą

tnej takiego

trójk

ą

ta wyra

ż

a si

ę

dziwn

ą

liczb

ą

: jej kwadrat jest równy

dwójce. Potrafili precyzyjnie wykaza

ć

,

ż

e nie jest to ani licz-

ba całkowita, ani te

ż

ułamek (mówi

ą

c

ś

ci

ś

lej: iloraz dwóch

liczb naturalnych). Cyfry rozwini

ę

cia dziesi

ę

tnego pierwiast-

ka z dwóch nie powtarzaj

ą

si

ę

w

ż

aden regularny spo-

sób. Podobnie jak w przypadku TI, wypisanie wszystkich
cyfr rozwini

ę

cia trwałoby cał

ą

wieczno

ść

, tworz

ą

bo-

wiem one niesko

ń

czony, jedyny w swoim rodzaju ci

ą

g, w ni-

czym nie przypominaj

ą

cy ci

ą

gu takiego jak na przykład:

1,8571428571428571..., który przecie

ż

łatwo mo

ż

emy do-

kładnie opisa

ć

, nie wymieniaj

ą

c wcale jego wszystkich cyfr.

Ka

ż

da liczba, która ma okresowe rozwini

ę

cie dziesi

ę

tne

(w naszym przykładzie okres stanowi powtarzaj

ą

ca si

ę

zbit-

ka sze

ś

ciu cyfr 857142), jest liczb

ą

wymiern

ą

, czyli ilorazem

dwóch liczb naturalnych a l b, a to znaczy,

ż

e mo

ż

emy

j

ą

zapisa

ć

w postaci ułamka a/bo naturalnym liczniku

l mianowniku. Na przykład iloraz 13/7 jest równy liczbie


AMIR D. ACZEL • 31
1,8571428571428571... - sze

ś

ciocyfrowy ci

ą

g 857142 po-

wtarza si

ę

po przecinku w niesko

ń

czono

ść

.

Odkrycie niewymiemo

ś

ci pierwiastka z dwóch było dla pita-

gorejczyków - zagorzałych wielbicieli liczb - nieprzyjemn

ą

nie-

spodziank

ą

. Zaprzysi

ę

gli,

ż

e nie podziel

ą

si

ę

t

ą

wiadomo

ś

ci

ą

z nikim, kto nie byłby członkiem ich zwi

ą

zku. Tajemnicy nie

udało si

ę

Jednak zachowa

ć

. Jedna z legend głosi,

ż

e zdrajc

ę

,

który ujawnił

ś

wiatu sekret istnienia dziwnych liczb niewy-

miernych, Pitagoras skazał na

ś

mier

ć

przez utopienie i sam

wykonał wyrok.
Na osi liczbowej znajduj

ą

si

ę

liczby dwóch rodzajów: wy-

mierne i niewymierne. Razem wypełniaj

ą

one o

ś

liczbow

ą

szczelnie, nie pozostawiaj

ą

c najmniejszej dziurki. Liczby roz-

mieszczone s

ą

w bardzo, bardzo małych (niesko

ń

czenie ma-

łych) odst

ę

pach. Mówi si

ę

,

ż

e uło

ż

enie liczb niewymiernych

w

ś

ród liczb rzeczywistych jest g

ę

ste. Oznacza to,

ż

e ka

ż

dy,

cho

ć

by i najmniejszy, odcineczek osi liczbowej zawiera liczby

niewymierne. Co wi

ę

cej, w ka

ż

dym dowolnie małym otoczeniu

ka

ż

dej liczby wymiernej jest niesko

ń

czenie wiele liczb niewy-

miernych, a w ka

ż

dym dowolnie małym otoczeniu liczby nie-

wymiernej jest niesko

ń

czenie wiele liczb wymiernych. Mówi

ą

c

nieco inaczej, oba podzbiory osi liczbowej - a wi

ę

c liczby

wymierne i liczby niewymierne - s

ą

niesko

ń

czone i bardzo do-

kładnie nawzajem przemieszane. Okazuje si

ę

jednak,

ż

e nie-

sko

ń

czono

ś

ci mog

ą

by

ć

ż

ne, a liczb niewymiernych jest

w pewnym sensie nieporównywalnie wi

ę

cej ni

ż

wymiernych.

W latach siedemdziesi

ą

tych XIX wieku udowodnił ten fakt

niemiecki matematyk Georg Cantor (1845-1918), który stwo-
rzył nauk

ę

o własno

ś

ciach zbiorów, tzw. teori

ę

mnogo

ś

ci.

Z pocz

ą

tku niewiele osób było skłonnych da

ć

wiar

ę

jego od-

kryciom. Autora teorii, pozwalaj

ą

cej okre

ś

li

ć

, ile jest liczb wy-

miernych, a ile niewymiernych, wyszydzał i o

ś

mieszał jego ar-

cywróg, Leopold Kronecker (1823-1891), znany ze swego
stwierdzenia: "Liczby naturalne stworzył dobry Bóg, reszta za

ś

Jest dziełem człowieka". Miało to znaczy

ć

,

ż

e liczby niewymier-

ne, takie Jak cho

ć

by pierwiastek z dwóch, nie istniej

ą

napraw-

d

ę

, lecz s

ą

jedynie idealnymi tworami naszej wyobra

ź

ni. Przy-

background image


32 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Mi

ę

dzy dwiema dowolnymi liczbami wyinierryinl

le

ż

y Jaka

ś

liczba niewymierna.

i t U
o i ? 1 n 2
Liczby wymierne to ułamki o całkowitym liczniku l mianowniku.
pomnijmy: rzecz działa si

ę

ponad dwa tysi

ą

ce lat po odkry-

ciach pitagorejczyków! Oskar

ż

a si

ę

czasem Kr-oneckera o to,

ż

e z powodu jego wrogo

ś

ci Cantor nie obj

ą

ł presti

ż

owej profe-

sury na Uniwersytecie Berli

ń

skim i ostatecznie, po licznych

załamaniach nerwowych, sko

ń

czył w przytułku dla obł

ą

ka-

nych. Dzi

ś

wszyscy matematycy przyznaj

ą

racj

ę

Cantorowi

l zgodnie twierdz

ą

,

ż

e chocia

ż

oba zbiory, liczb wymiernych

l liczb niewymiernych, s

ą

niesko

ń

czone, to dr-ugi z nich jest

niesko

ń

czenie wiele razy wi

ę

kszy. Lecz czy staro

ż

ytni Grecy to

wszystko wiedzieli?9
Pitagorejskie dziedzictwo
Wa

ż

nym aspektem pitagorej sklej doktryny, ob ok uwielbienia

liczb, nakazów przestrzegania odpowiedniej ddiety oraz owia-
nych nimbem tajemnicy spotka

ń

i rytuałów, było tak

ż

e uzna-

nie studiów filozoficznych i matematycznych za moralny obo-
wi

ą

zek i cel

ż

ycia. Niektórzy twierdz

ą

,

ż

e słowa "filozofia" (czyli

umiłowanie m

ą

dro

ś

ci) i "matematyka" (pochod

ź

ą

ce od greckle-

9 Cantor w istocie poszedł du

ż

o dalej i postawił hipotez

ę

,

ż

e- nie istnieje

ż

aden

zbiór, który miałby istotnie wi

ę

cej elementów ni

ż

zbiór liczb* wymiernych i jed-

nocze

ś

nie istotnie mniej ni

ż

zbiór liczb niewymiernych. To zdanie nosi nazw

ę

hi-

potezy continuum. W 1963 roku Pauł Cohen udowodnił niezale

ż

no

ść

hipotezy

continuum. Oznacza to,

ż

e mo

ż

na bez obaw doł

ą

czy

ć

j

ą

do i nnych aksjomatów

teorii mnogo

ś

ci albo - równie dobrze - mo

ż

na przyj

ąć

za p ewnik,

ż

e hipoteza

continuum jest fałszywa. Istnienie takich alternatywnych matematycznych

ś

wiatów pozostaje jednym z najdziwniejszych faktów podsta-w matematyki.



AMIR D, ACZEL • 33
go mathem, co znaczy "uczy

ć

si

ę

" lut) "wiedzie

ć

") utworzył sam

Pitagoras, który zgł

ę

bianie wiedzy matematycznej traktował ja-

ko swego rodzaju d

ąż

enie do wolno

ś

ci i poznania harmonii

ś

wiata.

Pitagoras zmarł około 500 r. p.n.e., nie pozostawiaj

ą

c po so-

bie

ż

adnych dzieł utrwalonych na pi

ś

mie. Szkoła w Krotonie

uległa zniszczeniu, gdy grupa, rywalizuj

ą

ca z pitagorej czykaml

o polityczne wpływy, podczas niespodziewanego napadu wy-
mordowała wi

ę

kszo

ść

członków tej szkoły filozoficznej. Nielicz-

ni, którzy zdołali ocale

ć

, rozproszyli si

ę

po ówczesnym greckim

ś

wiecie wokół basenu Morza

Ś

ródziemnego, zabieraj

ą

c ze sob

ą

sw

ą

filozofi

ę

i mistyczn

ą

miło

ść

do liczb. W

ś

ród nowych

uczniów garstki uchod

ź

ców znalazł si

ę

m.in. Filolaos z Taren-

tu, studiuj

ą

cy matematyk

ę

i filozofi

ę

w szkole zało

ż

onej

w owym mie

ś

cie przez pitagorejczyków. Filolaos to pierwszy

z greckich filozofów, który spisał histori

ę

i osi

ą

gni

ę

cia zwi

ą

zku

pitagorejczyków. Wła

ś

nie z jego ksi

ąż

ki Platon poznawał,

a pó

ź

niej sam opisał pitagorejsk

ą

kosmologi

ę

, filozofi

ę

liczby

i mistycyzm.
Znakiem i symbolem zwi

ą

zku pitagorejskiego był penta-

gram, czyli pi

ę

cioramienna gwiazda wpisana w pi

ę

ciok

ą

t fo-

remny. Ramiona gwiazdy to przek

ą

tne pi

ę

ciok

ą

ta, które, prze-

cinaj

ą

c si

ę

, tworz

ą

nast

ę

pny, mniejszy pi

ę

ciok

ą

t foremny

(odwrócony do góry nogami). Gdy narysujemy przek

ą

tne

mniejszego pi

ę

ciok

ą

ta, utworz

ą

one jeszcze jeden pi

ę

ciok

ą

t

background image

i tak dalej, w niesko

ń

czono

ść

. Pi

ę

ciok

ą

t foremny i gwiazda z je-

go przek

ą

tnych maj

ą

ciekawe własno

ś

ci, które pitagorejczycy

uznawali za magiczne. Punkt przeci

ę

cia dwóch przek

ą

tnych

dzieli ka

ż

d

ą

z nich na dwie nierówne cz

ęś

ci. Stosunek długo

ś

ci

całej przek

ą

tnej do długo

ś

ci wi

ę

kszego odcinka jest równy sto-

sunkowi długo

ś

ci wi

ę

kszego odcinka do długo

ś

ci mniejszego

odcinka. Ten sam stosunek długo

ś

ci odcinków powtarza si

ę

w kolejnych, coraz mniejszych pi

ę

ciok

ą

tach. Nazywa si

ę

go za-

zwyczaj współczynnikiem złotej proporcji (albo złotego podzia-
łu). Jest to liczba niewymierna 1,61803398... Gdy podzielimy
jedynk

ę

przez t

ę

liczb

ę

, to zostanie tylko cz

ęść

ułamkowa, czyli

0,61803398... Taki sam wynik otrzymaliby

ś

my, odejmuj

ą

c od



34 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA


współczynnika złotej proporcji jedynk

ę

. Jak si

ę

przekonamy

nieco pó

ź

niej, złota proporcja wyst

ę

puje w ró

ż

nych zjawiskach

przyrodniczych, a oko ludzkie jest skłonne postrzega

ć

j

ą

jako

szczególnie pi

ę

kn

ą

. Współczynnik złotej proporcji jest granicz-

n

ą

warto

ś

ci

ą

stosunków kolejnych liczb Fibonacciego - sław-

nych liczb, które spotkamy ju

ż

wkrótce.

Czytelnik mo

ż

e sprawdzi

ć

,

ż

e współczynnik złotej proporcji

pojawia si

ę

w Interesuj

ą

cy sposób w wyniku wykonania serii

prostych działa

ń

na kalkulatorze. Trzeba mianowicie zacz

ąć

od

Jedynki, potem nacisn

ąć

trzy klawisze: +, l, =, pó

ź

niej klawisz

l/x, nast

ę

pnie znów trzy klawisze +, l, =, znowu l/xitd. Je

ś

li

tylko wystarczy nam cierpliwo

ś

ci, po kilkunastu krokach kal-

kulator zacznie wskazywa

ć

na przemian 1,618... l 0,618...

Wi

ę

ksza z tych liczb to wła

ś

nie współczynnik złotej proporcji,

równy w rzeczywisto

ś

ci połowie sumy jedynki i pierwiastka

kwadratowego z pi

ę

ciu. Mo

ż

na si

ę

o tym przekona

ć

, układaj

ą

c

i rozwi

ą

zuj

ą

c równanie opisuj

ą

ce złot

ą

proporcj

ę

. Z niewymier-

no

ś

ci pierwiastka kwadratowego z pi

ę

ciu wynika niewymier-

no

ść

współczynnika złotej proporcji (w do

ś

wiadczeniu z kalku-

latorem obserwujemy w istocie tylko Jego coraz dokładniejsze
wymierne przybli

ż

enia). Temu zjawisku przypatrzymy si

ę

jesz-

cze bli

ż

ej nieco pó

ź

niej.

Pitagorejczycy odkryli tak

ż

e,

ż

e je

ś

li stosunek długo

ś

ci

dwóch napi

ę

tych strun wyra

ż

a si

ę

niewielkimi liczbami natu-

ralnymi, to struny te wydaj

ą

d

ź

wi

ę

ki przyjemnie współbrzmi

ą

-



AMIR D. ACZEL • 35
ce. Według Arystotelesa pitagorejczycy wierzyli,

ż

e Wszech-

ś

wiat to przede wszystkim muzyka i liczby. Ich wiara w zasad

ę

,

zgodnie z któr

ą

wszystko jest liczb

ą

, miała swoje

ź

ródła w kon-

templacji harmonii, widocznej m.in. w muzyce czy geometrii.
Pitagorejczycy s

ą

dzili ponadto,

ż

e wszystkie podstawowe sto-

sunki w muzyce mo

ż

na opisa

ć

liczbami: l, 2, 3 i 4, które s

ą

przez to wa

ż

niejsze od innych. Suma tych liczb to 10; dlatego

wła

ś

nie liczymy w systemie dziesi

ę

tnym. Pitagorejczycy przed-

stawiali liczb

ę

10, rysuj

ą

c trójk

ą

t o nazwie tetraktys:10

O
o o
000
0000
Na tetraktys, uznany za

ś

wi

ę

to

ść

, pitagorejczycy składali

przysi

ę

gi. Nawiasem mówi

ą

c, Arystoteles, Owidiusz i wielu In-

nych klasycznych autorów podaje,

ż

e liczba dziesi

ęć

jest pod-

background image

staw

ą

systemu liczenia dlatego,

ż

e człowiek ma dziesi

ęć

pal-

ców u r

ą

k. Przypomnijmy jednak,

ż

e Babllo

ń

czycy korzystali

z systemu liczenia o podstawie 60. Pewne

ś

lady innych syste-

mów liczenia przechowały si

ę

a

ż

do dzisiaj. Francuska nazwa

liczby 80 [au.atre-vin.gt, co znaczy "cztery dwudziestki"11) to
pozostało

ść

dawnego celtyckiego systemu liczenia, opartego

na liczbie 20.
10 D. Wells: Curious and Interesting Numbers. Penguin Books, Londyn 1987, s. 81.
11 Inne "dwudziestkowe" liczebniki s

ą

u

ż

ywane do dzi

ś

na przykład w j

ę

zyku

du

ń

skim (przyp. dum.).



36 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Napinanie liny. Nil i narodziny geometrii
Istotna cz

ęść

naszej wiedzy o matematyce staro

ż

ytnej Grecji

pochodzi z Elementów Euklidesa, który

ż

ył w Aleksandrii oko-

ło 300 roku p.n.e. Przypuszcza si

ę

,

ż

e pierwsze dwie ksi

ę

gi

Elementów składaj

ą

si

ę

w cało

ś

ci z rezultatów bada

ń

prowa-

dzonych przez Pitagorasa i członków jego tajemnego bractwa.
Matematyk

ę

w staro

ż

ytnej Grecji uprawiano z powodu jej

pi

ę

kna. Obiektem zainteresowa

ń

były przede wszystkim abs-

trakcyjne figury geometryczne. Grecy rozwin

ę

li pełn

ą

, aksjo-

matyczn

ą

teori

ę

geometrii, któr

ą

do dzi

ś

w niemal nie zmie-

nionym kształcie poznaj

ą

uczniowie szkół całego

ś

wiata.

W Istocie Elementy, czy te

ż

raczej to, co si

ę

z nich do dzi

ś

za-

chowało, uwa

ż

a si

ę

niekiedy za najwspanialszy podr

ę

cznik

wszech czasów.
Słynny historyk staro

ż

ytnej Grecji, Herodot, s

ą

dził,

ż

e geo-

metria powstała w staro

ż

ytnym Egipcie około 3000 lat p.n.e.,

na długo przed dokonaniami Greków z Aleksandrii i innych te-
renów. Opowiada on, jak wylewy Nilu niszczyły granice mi

ę

dzy

poło

ż

onymi w

ż

yznej delcie tej rzeki polami uprawnymi, co po-

wodowało,

ż

e trzeba było dokonywa

ć

skomplikowanych pomia-

rów. W tym celu miemiczowie rozwin

ę

li proste poj

ę

cia geome-

tryczne. W swoich Dziejach Herodot pisał o tym w sposób
nast

ę

puj

ą

cy:

Gdy rzeka zabrała komu

ś

cz

ęść

jego własno

ś

ci, król wysyłał

osoby dla zbadania i dokładnego wymierzenia wielko

ś

ci

owej straty. Praktyka ta doprowadziła, jak s

ą

dz

ę

, do po-

wstania w Egipcie geometrii, a stamt

ą

d przej

ę

li j

ą

Grecy.12

Geometria to badanie kształtów i figur, a wi

ę

c okr

ę

gów, li-

nii prostych, trójk

ą

tów, łuków, a tak

ż

e ich najró

ż

niejszych

przeci

ęć

i konfiguracji. Rozum podpowiada,

ż

e tego rodzaju

wiedza jest w miernictwie niezb

ę

dna. Egipskich geometrów

nazywano "napinaj

ą

cymi lin

ę

", bo linie proste, potrzebne za-

12 C. Boyer: A History of Mathematics. John Wiley & Sons, Nowy Jork 1968, s. 9.


AMIR D. ACZEL • 37
równo podczas budowy piramid i

ś

wi

ą

ty

ń

, jak l przy ponow-

nym wyznaczaniu zniszczonych granic mi

ę

dzy polami upraw-

nymi, wytyczano wła

ś

nie za pomoc

ą

lin. Przypuszcza si

ę

cza-

sem,

ż

e pocz

ą

tki geometrii mog

ą

by

ć

jeszcze starsze. W

ś

ród

znalezisk z epoki neolitu s

ą

przykłady przystawania i symetrii

rysunków. By

ć

mo

ż

e tam nale

ż

ałoby szuka

ć

pra

ź

ródeł egip-

skiej geometrii, któr

ą

po stuleciach odziedziczyli i wspaniale

rozwin

ę

li staro

ż

ytni Grecy. Rozpatrywane przez Babilo

ń

czy-

ków problemy mierzenia powierzchni pól uprawnych (co, jak
wiemy, prowadzi do pojawienia si

ę

trójek pitagorejskich) były

te

ż

zapewne przedmiotem zainteresowania Egipcjan, którzy -

obok zagadnie

ń

konstrukcyjnych, wynikłych przy budowie

background image

piramid - musieli przecie

ż

roztrz

ą

sa

ć

podobne zadania zwi

ą

-

zane z rolnictwem. Niewykluczone wi

ę

c,

ż

e równie

ż

staro

ż

ytni

Egipcjanie wiedzieli o istnieniu trójek pitagorejskich. Jednak
to Grecy zmienili geometri

ę

w dziedzin

ę

rozwa

ż

a

ń

czysto ma-

tematycznych. Prócz twierdze

ń

formułowali oni bowiem tak

ż

e

dowody.
Co to jest twierdzenie?
Grecy wprowadzili i przekazali nam poj

ę

cie "twierdzenia".

Twierdzenie to (matematyczne) zdanie zaopatrzone w dowód.
Dowód twierdzenia polega na uzasadnieniu jego prawdziwo

ś

ci

w sposób tak

ś

cisły, by nie mógł podawa

ć

go w w

ą

tpliwo

ść

nikt, kto post

ę

puje zgodnie z regułami logiki i jest gotów uzna

ć

skromny zbiór najprostszych poj

ęć

i rz

ą

dz

ą

cych nimi podsta-

wowych zasad, czyli tak zwanych aksjomatów. Na pocz

ą

tku

pierwszej ksi

ę

gi Elementów Euklidesa podane s

ą

m.in. okre-

ś

lenia punktu i prostej, a tak

ż

e zdanie, z którego wynika,

ż

e

dwie proste równoległe si

ę

nie przecinaj

ą

. Wychodz

ą

c od ak-

sjomatów i buduj

ą

c ci

ą

gi logicznych rozwa

ż

a

ń

w rodzaju "je

ś

li

z A wynika B, a z B wynika C, to wówczas z A wynika C", Gre-
cy udowodnili wiele wa

ż

nych twierdze

ń

, opisuj

ą

cych geometri

ę

trójk

ą

tów, kwadratów, okr

ę

gów, kuł oraz najrozmaitszych wie-

lok

ą

tów czy wlelo

ś

cianów.



38 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
"Eureka! Eureka!"
Wielcy matematycy greccy, Eudoksos (IV wiek p.n.e.) i Archi-
medes (III wiek p.n.e.), rozszerzyli ludzk

ą

wiedz

ę

z zakresu

geometrii, proponuj

ą

c metod

ę

okre

ś

lania pól z wykorzysta-

niem wielko

ś

ci niesko

ń

czenie małych. Eudoksos z Knidos

(408-355 p.n.e.) był uczniem i przyjacielem Platona. Zbyt bied-
ny na to, by mieszka

ć

w ate

ń

skiej Akademii, osiedlił si

ę

w por-

towym mie

ś

cie Pireus, gdzie

ż

ycie było znacznie ta

ń

sze; stam-

t

ą

d ka

ż

dego dnia docierał do Akademii Plato

ń

skiej. Platon,

cho

ć

sam nie był matematykiem w

ś

cisłym znaczeniu tego sło-

wa, zach

ę

cał swych utalentowanych uczniów, takich jak Eu-

doksos, do prowadzenia bada

ń

matematycznych. Eudoksos

poznawał geometri

ę

zarówno w Grecji, jak i w Egipcie, do któ-

rego podró

ż

ował. Wprowadził do matematyki tzw. metod

ę

wy-

czerpywania, okre

ś

lan

ą

niekiedy mianem całkowania staro

ż

yt-

nych. Był to szalenie zmy

ś

lny sposób znajdowania pól figur

metod

ą

dodawania niesko

ń

czenie wielu pól coraz mniejszych

figur o szczególnie prostym kształcie. Na tym samym polega
w gruncie rzeczy współczesny rachunek całkowy - stosowane
w nim przej

ś

cia graniczne niewiele si

ę

ż

ni

ą

od metody wy-

czerpywania Eudoksosa.
Najbardziej błyskotliwym matematykiem staro

ż

ytno

ś

ci oka-

zał si

ę

jednak bez w

ą

tpienia Archimedes (287-212 p.n.e.), któ-

ry

ż

ył w Syrakuzach na Sycylii. Archimedes, syn astronoma

Fidiasza, był tak

ż

e spokrewniony z królem Syrakuz, Heronem II.

Podobnie jak Eudoksos, Archimedes rozwijał metody oblicza-
nia pól i obj

ę

to

ś

ci. W jego dziełach mo

ż

na łatwo odnale

źć

ś

lady

pomysłów rodem z rachunku ró

ż

niczkowego i całkowego - był

jednym z prekursorów obu tych dziedzin. Archimedes intere-
sował si

ę

przede wszystkim czyst

ą

matematyk

ą

: liczbami, geo-

metri

ą

, polami figur geometrycznych Itd.; dobrze wiemy tak

ż

e

o jego osi

ą

gni

ę

ciach w zakresie zastosowa

ń

matematyki. Bar-

dzo znana anegdota13 dotyczy odkrycia przeze

ń

pierwszego

13 Anegdota ta była ch

ę

tnie opowiadana przez dziewi

ę

tnastowiecznych nauczy-

cieli dla ubarwienia postaci Archimedesa (przyp. tłum.).

background image


AMIR D. ACZEL • 39
prawa hydrostatyki, zwanego te

ż

prawem Archimedesa. Mówi,

ono,

ż

e ciało zanurzone w cieczy traci na wadze tyle, ile wa

ż

y

wyparta przez nie ciecz. Oto historia odkrycia tego prawa;
W owych czasach

ż

ył w Syrakuzach nieuczciwy złotnik. Król

Heron zwrócił si

ę

do swego przyjaciela i krewnego, Archimede-

sa, z pro

ś

b

ą

o udowodnienie oszustwa czarno na białym.

Archimedes zacz

ą

ł

ś

ledztwo od badania utraty wagi przez

przedmioty zanurzone w wodzie, wykorzystuj

ą

c do ekspery-

mentów m.in. własne ciało. Cz

ęść

pomiarów przeprowadzał

w wannie podczas k

ą

pieli. Gdy odkrył swe prawo, wyskoczył

z wanny rozgor

ą

czkowany i biegł nago ulicami Syrakuz, woła-

j

ą

c: "Eureka! Eureka!" ("Znalazłem! Znalazłem!").

Archimedes wynalazł pono

ć

tak

ż

e

ś

rub

ę

, któr

ą

nazwano

jego imieniem. Kiedy kr

ę

ci si

ę

korbk

ą

tego urz

ą

dzenia, pom-

puje ono wod

ę

do góry. Po dzi

ś

dzie

ń

u

ż

ywaj

ą

go ubodzy wie-

ś

niacy w krajach na południowym wybrze

ż

u Morza

Ś

ród-

ziemnego.
W czasie obl

ęż

enia Syrakuz przez legiony rzymskie pod wo-

dz

ą

Marcellusa, w latach 214-212 p.n.e., król Heron po raz

kolejny poprosił znamienitego krewnego o pomoc. Archimedes
wykorzystał sw

ą

wiedz

ę

o działaniu d

ź

wigni i zbudował pot

ęż

-

ne katapulty. Dzi

ę

ki temu mieszka

ń

cy Syrakuz mogli dzielnie

odpiera

ć

ataki rzymskiej floty. Po pewnym czasie Marcellus

przegrupował siły i zdobył miasto z zaskoczenia. Tym razem
Archimedes nie był nawet

ś

wiadom,

ż

e wła

ś

nie trwa rzymski

atak; siedział spokojnie na pagórku l kre

ś

lił w piasku figury

geometryczne. Gdy nadszedł rzymski

ż

ołnierz i nast

ą

pił na Je-

go rysunek, Archimedes zerwał si

ę

z okrzykiem: "Nie dotykaj

moich kół!" Na te słowa zagniewany legionista dobył miecza
l zabił Archimedesa. Podobno w testamencie Archimedes za

ż

y-

czył sobie, by na jego grobie wyry

ć

figury, które szczególnie po-

dziwiał: walec i wpisan

ą

w niego kul

ę

. Zaniedbany i zapomnia-

ny grób odnalazł i odnowił po wielu latach rzymski mówca
Cyceron. Pó

ź

niej pyl wieków znów zrobił swoje. Dopiero

w 1963 roku, gdy w pobli

ż

u Syrakuz stawiano fundamenty no-

wego hotelu, robotnicy w jednym z wykopów ponownie odkryli
grób Archimedesa.


40 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Ulubione twierdzenie Archimedesa dotyczyło kuli wpisanej
w walec i głosiło,

ż

e powierzchnia boczna owego walca Jest

równa całkowitej powierzchni kuli. Ten rezultat Archimedes
zawarł w pracy O kuli i walcu. Przypuszczano,

ż

e praca ta zagi-

n

ę

ła, podobnie jak wi

ę

kszo

ść

tekstów staro

ż

ytnych. W roku

1906 du

ń

ski uczony J. L. Heiberg zasłyszał,

ż

e gdzie

ś

w Kon-

stantynopolu znajduje si

ę

pono

ć

wyblakły r

ę

kopis, sporz

ą

dzo-

ny na pergaminie, ze

ś

ladami tekstu matematycznego. Wybrał

si

ę

wi

ę

c do Konstantynopola i odnalazł 185 pergaminowych

kart. Badania naukowe potwierdziły,

ż

e była to pochodz

ą

ca

z X wieku kopia dzieła Archimedesa, pokryta pó

ź

niej, w XIII

wieku, tekstami prawosławnych modlitw.
Aleksandria, Egipt, około 250 roku n.e.
Około 250 roku n.e. mieszkał w Aleksandrii matematyk Diofan-
tos. O Jego

ż

yciu wiemy tyle tylko, ile wyczyta

ć

mo

ż

na z krótkiego

fragmentu, napisanego około stu lat po

ś

mierci Diofantosa, a za-

mieszczonego w zbiorze tekstów, zwanym Antologi

ą

Palaty

ń

sk

ą

.14

Przechodniu, pod tym nagrobkiem spoczywa Diofantos.
Dzi

ę

ki przedziwnym umiej

ę

tno

ś

ciom zmarłego jego wiek

background image

zdradzi Cl ten głaz. Przez szóst

ą

cz

ęść

ż

ycia Bóg dozwolił mu

pozosta

ć

chłopcem. Gdy znów dwunasta cz

ęść

ż

ywota min

ę

-

ła, policzki jego okryła broda, a pó

ź

niej, gdy z kolei przebył

siódm

ą

cz

ęść

ż

ywota, zaznał słodyczy mał

ż

e

ń

stwa. Po pi

ę

ciu

latach

ż

ona powiła mu synka. Niestety, okrutny los prze-

znaczył temu dziecku

ż

ywot dwukrotnie krótszy ni

ż

ojcu,

który po

ś

mierci syna, przez ostatnie cztery lata swego

ż

y-

cia, szukał w

ś

ród liczb ukojenia w bólu. Znajd

ź

odpowiednie

liczby i powiedz, ile lat prze

ż

ył Diofantos.

(Kto rozwi

ąż

e nietrudne zadanie postawione w powy

ż

szym

tek

ś

cie, dowie si

ę

,

ż

e Diofantos

ż

ył 84 lata).

14 Przedruk wg Barry Mazur, op. cit.


AMIR D. ACZEL • 41
Nie jeste

ś

my dzi

ś

pewni, kiedy wła

ś

ciwie

ż

ył Diofantos. Zna-

my tylko dwa fakty pozwalaj

ą

ce w przybli

ż

eniu wyznaczy

ć

ten

okres. Po pierwsze, w swoich pracach Diofantos cytuje Hipsy-
klesa, który

ż

ył około 150 roku n.e. Po drugie, Diofantosa cytu-

je Teon z Aleksandrii. Za

ć

mienie Sło

ń

ca 16 czerwca 364 roku

miało miejsce za

ż

ycia Teona, a zatem Diofantos z pewno

ś

ci

ą

ż

ył przed rokiem 364, ale po roku 150. Historycy z pewn

ą

do-

wolno

ś

ci

ą

umieszczaj

ą

go w okolicach roku 250.

Diofantos napisał dzieło Arithmetica, w którym rozwin

ą

ł

pewne poj

ę

cia algebraiczne i zapocz

ą

tkował badania szczegól-

nego typu równa

ń

, zwanych dzi

ś

w matematyce równaniami

diofantycznymi. Do naszych czasów przetrwało tylko sze

ść

z pi

ę

tnastu tomów prac autorstwa Diofantosa; reszt

ę

strawił

po

ż

ar, który zniszczył wspaniał

ą

bibliotek

ę

aleksandryjsk

ą

i przechowywany w niej najznakomitszy ksi

ę

gozbiór staro

ż

yt-

no

ś

ci. Ocalałe tomy nale

ż

ały do najpó

ź

niej przetłumaczonych

greckich tekstów. Pierwszy znany przekład łaci

ń

ski został wy-

dany dopiero w 1575 roku, a Fermat był wła

ś

cicielem jednego

z egzemplarzy tłumaczenia Claude'a Bacheta wydanego
w 1621 roku. Sławny dopisek na marginesie drugiego tomu
został zainspirowany zadaniem 8, w którym chodziło o to, by
powiedzie

ć

, kiedy i jak mo

ż

na rozło

ż

y

ć

kwadrat liczby natural-

nej na sum

ę

dwóch kwadratów (Babilo

ń

czycy umieli to zrobi

ć

przynajmniej w niektórych przypadkach, a pitagorejczycy znali
ogólne rozwi

ą

zanie zadania).

Matematyczne osi

ą

gni

ę

cia Diofantosa i jego współczesnych

to ostatni przebłysk staro

ż

ytnej kultury greckiej, do

ż

ywaj

ą

cej

z wolna zmierzchu

ś

wietno

ś

ci.

Ba

ś

nie z tysi

ą

ca i jednej nocy

Gdy Europa - pustoszona przez wielk

ą

zaraz

ę

i pochłoni

ę

ta

bez reszty feudalnymi konfliktami i wojnami, które w imieniu
najró

ż

niejszych królów i ksi

ążą

t toczyli ich wasale - zajmowała

si

ę

organizowaniem kosztownych, siej

ą

cych

ś

mier

ć

wypraw

krzy

ż

owych, Arabowie rz

ą

dzili kwitn

ą

cym królestwem, rozci

ą

-



42 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
gaj

ą

cym si

ę

od Bliskiego Wschodu po Półwysep Iberyjski.

Obok swych osi

ą

gni

ęć

w medycynie, astronomii i sztuce Ara-

bowie rozwin

ę

li algebr

ę

. W roku 632 n.e. prorok Mahomet za-

ło

ż

ył islamskie pa

ń

stwo ze stolic

ą

w Mekce, która po dzi

ś

dzie

ń

pozostaje religijnym centrum islamu. Jego wojska niemal na-
tychmiast zaatakowały Cesarstwo Bizantyjskie. Po

ś

mierci Ma-

hometa, która miała miejsce w tym samym roku, kontynuowa-
no ofensyw

ę

. W ci

ą

gu zaledwie kilku lat łupem Arabów padły:

Damaszek, Jerozolima i wi

ę

kszo

ść

Mezopotamii. W roku 641

background image

ten sam los spotkał Aleksandri

ę

, matematyczne centrum ów-

czesnego

ś

wiata. Około roku 750, po bitwie pod Poitiers, fala

wojen toczonych przez muzułmanów zarówno mi

ę

dzy sob

ą

, jak

l z reszt

ą

ś

wiata, opadła. W pa

ń

stwie arabskim zapanowała

zgoda mi

ę

dzy Arabami maroka

ń

skimi i pot

ęż

nym kalifatem

bagdadzkim.
Bagdad stał si

ę

wówczas centrum matematycznym. Arabo-

wie przej

ę

li od ludów zamieszkuj

ą

cych podbite tereny nie tylko

wszelkie bogactwa materialne, lecz tak

ż

e idee matematyczne

i wiedz

ę

z zakresu astronomii. W okresie panowania kalifów

z rodu Abbasydów, na pocz

ą

tku IX wieku, napisane zostały Ba-

ś

nie z tysi

ą

ca i Jednej nocy, a wiele dzieł greckich, w tym Ele-

menty Euklidesa, przeło

ż

ono na arabski. Kalifowie stworzyli

w Bagdadzie wspaniały Dom Nauki, w którym pracowali uczeni
z Iranu, Syrii i Aleksandrii. Był w

ś

ród nich Muhammad ibn

Musa al-Chwarizmi (Mohamet, syn Musy z Chorezmu), który,
tak jak Euklides, zapewnił sobie sław

ę

po wsze czasy. Zapo

ż

y-

czaj

ą

c notacj

ę

(system symboli) l niektóre idee od Hindusów,

a geometryczn

ą

my

ś

l od Euklidesa, al-Chwarizmi pisał ksi

ę

gi

po

ś

wi

ę

cone arytmetyce i geometrii. Słowo "algorytm" jest znie-

kształcon

ą

form

ą

jego nazwiska, a termin "algebra" to fragment

tytułu najbardziej znanego dzieła al-Chwarizmiego: Hisab al-
-d

ż

abr wa'l mukabala, czyli Sztuka redukcji i przenoszenia.

Wła

ś

nie z tej ksi

ąż

ki Europa miała si

ę

ź

niej po raz pierwszy

uczy

ć

gał

ę

zi matematyki, zwanej algebr

ą

. Idee algebraiczne

tkwi

ą

ju

ż

wprawdzie w Arithmetice Diofantosa, lecz Al-d

ż

abr,

która prezentuje kompletne rozwi

ą

zania równa

ń

liniowych

i kwadratowych, bardziej bezpo

ś

rednio wi

ąż

e si

ę

z dzisiejsz

ą

al-



AMIR D. ACZEL • 43
gebr

ą

. Znamienne,

ż

e szkolna nauka algebry nadal rozpoczyna

si

ę

od redukcji wyrazów podobnych l przenoszenia wyrazów -

ze zmienionym znakiem - na drug

ą

stron

ę

równania.

Algebr

ę

i geometri

ę

, jak niemal wszystkie zreszt

ą

gał

ę

zie

matematyki, ł

ą

cz

ą

liczne zwi

ą

zki. W dwudziestym wieku na

styku obu tych dziedzin rozwin

ę

ła si

ę

tzw. geometria algebraicz-

na. Bogata sie

ć

powi

ą

za

ń

mi

ę

dzy teoriami nale

żą

cymi do ró

ż

-

nych gał

ę

zi matematyki otworzyła Wllesowi drog

ę

do dowodu

wielkiego twierdzenia Fermata.

Ś

redniowieczny kupiec i złota proporcja

Kilka stuleci pó

ź

niej, w roku 1225, problem poszukiwania tró-

jek pitagorejskich stał si

ę

powodem napisania kolejnej ksi

ąż

ki:

Liber

ą

uadratorum. Jej autorem był kupiec, Leonardo z Pizy

(ok. 1170-1250), znany lepiej jako Fibonacci, czyli "syn Bonac-
ciego". Fibonacci urodził si

ę

w Pizie. Podczas wypełnionego

handlowymi podró

ż

ami

ż

ycia mieszkał m.in. w Konstantyno-

polu i Afryce Północnej, odwiedził Prowansj

ę

, Sycyli

ę

, Egipt

i Syri

ę

oraz wiele innych terenów poło

ż

onych w basenie Morza

Ś

ródziemnego. Dzi

ę

ki kontaktom z ówczesnymi elitami intelek-

tualnymi poznał idee matematyczne Arabów, a tak

ż

e kultur

ę

greck

ą

i rzymsk

ą

. Gdy cesarz Fryderyk II przybył do Pizy, Fibo-

nacci został wprowadzony na jego dwór i znalazł si

ę

w bezpo-

ś

rednim otoczeniu cesarza.

Oprócz Liber quadratorum Fibonacci znany jest tak

ż

e jako

autor ksi

ąż

ki Liber abaci. Zadanie o trójk

ą

tach pitagorejskich

z ksi

ąż

ki Fibonacciego pojawia si

ę

tak

ż

e w bizantyjskim r

ę

ko-

pisie z XI wieku, który obecnie znajduje si

ę

w bibliotece Stare-

go Pałacu w Istambule. By

ć

mo

ż

e to tylko zbieg okoliczno

ś

ci,

wiele wskazuje jednak na to,

ż

e Fibonacci mógł widzie

ć

ów r

ę

-

kopis podczas jednej ze swych podró

ż

y do Konstantynopola.

background image

Niew

ą

tpliwie najwi

ę

kszy rozgłos zapewnił Fibonacciemu

sławny ci

ą

g liczb, nazwanych od jego nazwiska liczbami Fibo-

nacciego. Liczby te pojawiaj

ą

si

ę

w zwi

ą

zku z nast

ę

puj

ą

cym

zadaniem z Liber abaci.


44 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Ile par królików mo

ż

na wyhodowa

ć

w ci

ą

gu roku, je

ś

li na

pocz

ą

tku roku mamy Jedn

ą

par

ę

małych królików, ka

ż

da

za

ś

para staje si

ę

płodna po miesi

ą

cu i potem po upływie

ka

ż

dego miesi

ą

ca rodzi jedn

ą

par

ę

?

W ci

ą

gu Fibonacciego, do którego prowadzi rozwi

ą

zanie zada-

nia o królikach, ka

ż

dy wyraz jest sum

ą

dwóch wyrazów po-

przednich. Pierwsze dwa wyrazy to jedynki, a po nich - zgodnie
z powy

ż

szym przepisem - nast

ę

puj

ą

: 2, 3, 5, 8, 13, 21, 34, 55,

89, 144, ...
Mo

ż

na oczywi

ś

cie zapomnie

ć

o królikach i wzi

ąć

pod lup

ę

wi

ę

cej wyrazów ci

ą

gu, ni

ż

Jest miesi

ę

cy w roku. Oka

ż

e si

ę

wte-

dy,

ż

e ci

ą

g Fibonacciego charakteryzuje si

ę

istotnymi i nieocze-

kiwanymi własno

ś

ciami. Na przykład kolejne stosunki s

ą

sied-

nich wyrazów ci

ą

gu Fibonacciego, czyli liczby 1/1, 2/1, 3/2,

5/3, 8/5, 13/8, 21/13, 34/21, 55/34, 89/55, 144/89,
233/144 itd., w zadziwiaj

ą

cy sposób zbli

ż

aj

ą

si

ę

coraz to bar-

dziej i bardziej do współczynnika złotej proporcji - liczby
(l + \/5^)/2. Rozwini

ę

cia dziesi

ę

tne tych wła

ś

nie liczb (i ich od-

wrotno

ś

ci) widzieli

ś

my Ju

ż

wcze

ś

niej, podczas zabawy z kalku-

latorem i naprzemiennego wciskania klawiszy +, l, = oraz l lx.
Ci

ą

g Fibonacciego wyst

ę

puje powszechnie w przyrodzie. Li

ś

cie

na gał

ą

zkach rosn

ą

w odst

ę

pach, których stosunki odpowiadaj

ą

w przybli

ż

eniu stosunkom liczb Fibonacciego. Liczby Fibonac-

ciego kryj

ą

si

ę

tak

ż

e w kwiatach: jak si

ę

okazuje, na bardzo wie-

lu kwiatach wyst

ę

puje stała liczba płatków: 3, 5, 8, 13, 21, 34,

55 lub 89. Lilie maj

ą

trzy płatki. Jaskry pi

ęć

, wiele ostró

ż

ek

osiem, nagietki trzyna

ś

cie, astry dwadzie

ś

cia jeden, a stokrotki -

trzydzie

ś

ci cztery, pi

ęć

dziesi

ą

t pi

ęć

lub osiemdziesi

ą

t dziewi

ęć

.

Liczby Fibonacciego pojawiaj

ą

si

ę

te

ż

w kwiatach słoneczni-

ków. Małe ziarenka na tarczy słonecznika układaj

ą

si

ę

w spiral-

ne wzory. Cz

ęść

spiral zwija si

ę

zgodnie z kierunkiem ruchu

wskazówek zegara, cz

ęść

- w stron

ę

przeciwn

ą

. Liczba spiral bie-

gn

ą

cych do

ś

rodka zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek ze-

gara jest zazwyczaj równa trzydzie

ś

ci cztery. W przeciwn

ą

stron

ę

skr

ę

ca si

ę

w takim przypadku pi

ęć

dziesi

ą

t pi

ęć

spiral. Czasem

odpowiednia para liczb to pi

ęć

dziesi

ą

t pi

ęć

i osiemdziesi

ą

t dzie-



AMIR D. ACZEL • 45


Przedrukowano za zgod

ą

Basie Books.

wle

ć

, a nawet osiemdziesi

ą

t dziewi

ęć

i sto czterdzie

ś

ci cztery.

Wszystkie te pary to kolejne liczby Fibonacciego. łan Stewart
w swojej ksi

ąż

ce zatytułowanej Liczby natury podaje,

ż

e promie-

nie wychodz

ą

ce ze

ś

rodka tarczy słonecznika do kolejno zawi

ą

zu-

j

ą

cych si

ę

nasionek tworz

ą

k

ą

t bliski 137,5° (mniejszy z dwóch

k

ą

tów, które otrzymujemy, dokonuj

ą

c złotego podziału 360 stop-

ni). Nasze oko dostrzega za

ś

raczej nie dług

ą

, ciasno zwini

ę

t

ą

spi-

ral

ę

, wzdłu

ż

której kolejno układaj

ą

si

ę

ziarenka, lecz dwie rodzi-

ny spiral lu

ź

niejszych, skr

ę

conych w ró

ż

nych kierunkach.15

Gdy narysujemy tzw. złoty prostok

ą

t (taki, którego boki two-

rz

ą

złot

ą

proporcj

ę

) i odetniemy od niego kwadrat, to otrzyma-

my mniejszy złoty prostok

ą

t, podobny do du

ż

ego prostok

ą

ta

background image

wyj

ś

ciowego: jego boki równie

ż

b

ę

d

ą

tworzy

ć

złot

ą

proporcj

ę

.

Z mniejszym prostok

ą

tem mo

ż

na post

ą

pi

ć

tak samo; gdy ode-

tniemy ode

ń

kwadrat, pozostanie złoty prostok

ą

t. Post

ę

puj

ą

c

tak dalej, osi

ą

gamy cały czas ten sam efekt. Spirala poprowa-

dzona przez kolejne wierzchołki odcinanych kwadratów jest
łudz

ą

co podobna do tych, które dostrzec mo

ż

na w muszlach,

w deseniach utworzonych przez nasiona słonecznika czy
w uło

ż

eniu li

ś

ci na gał

ą

zkach.

Złoty prostok

ą

t ma proporcje zwracaj

ą

ce uwag

ę

i miłe dla

oka, a złota proporcja wyst

ę

puje nie tylko w naturze, lecz tak

ż

e

-jako klasyczny ideał pi

ę

kna - w sztuce. Jest w tym wszystkim

co

ś

boskiego; w rzeczy samej, prezesem działaj

ą

cego współcze

ś

-

15 łan Stewart: Liczby natury. CIS, Warszawa 1996, s. 163.


46 * WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA


nie Towarzystwa Fibonacciego jest ksi

ą

dz, a główn

ą

kwater

ą

-

Kolegium

ś

w. Marii w Kalifornii. Towarzystwo Fibonacciego sta-

wia sobie za cel poszukiwanie przykładów wyst

ę

powania złotej

proporcji i liczb Fibonacciego w przyrodzie, sztuce i architektu-
rze. Przy

ś

wieca tym poszukiwaniom wiara,

ż

e złoty stosunek to

dar Boga dla

ś

wiata. W roli ideału pi

ę

kna złota proporcja poja-

wia si

ę

w takich miejscach, jak na przykład Partenon w Ate-

nach. Stosunek długo

ś

ci Partenonu do jego wysoko

ś

ci tak

ż

e

równa si

ę

w przybli

ż

eniu współczynnikowi złotej proporcji.

Wielka piramida w Gizie, zbudowana wieleset lat przed po-
wstaniem greckiego Partenonu, ma stosunek wysoko

ś

ci

ś

ciany

do połowy boku podstawy równy współczynnikowi złotej pro-
porcji. Egipski papirus Rhinda mówi o "

ś

wi

ę

tym stosunku".

W staro

ż

ytnych rze

ź

bach przedstawiaj

ą

cych ludzkie postacie

l na renesansowych obrazach mo

ż

na si

ę

doszuka

ć

złotych (bo-

skich) proporcji.
Złotej proporcji jako ideału pi

ę

kna poszukiwano nie tylko

w kwiatach czy architekturze. Jeden z członków Towarzystwa
Fibonacciego opisał jaki

ś

czas temu w li

ś

cie, jak kto

ś

w poszu-

kiwaniu złotych proporcji poprosił kilkana

ś

cie mał

ż

e

ń

stw

o udział w eksperymencie: m

ąż

mierzył, na jakiej wysoko

ś

ci

znajduje si

ę

p

ę

pek

ż

ony, a otrzyman

ą

warto

ść

dzielił przez

wzrost

ż

ony. Autor listu zarzekał si

ę

,

ż

e wszystkie pary otrzy-

mały wynik bliski 0,618. ;, ,


AMIR D. ACZEL • 47


Ate

ń

ski Partenon.

Poszukiwacze rzeczy nieznanych
Do

ś

redniowiecznej Europy matematyka wkroczyła dzi

ę

ki pra-

com Fibonacciego, a tak

ż

e dziełom al-Chwarizmiego, docieraj

ą

-

cym na nasz kontynent przez Hiszpani

ę

, która wówczas

w cz

ęś

ci nale

ż

ała do

ś

wiata arabskiego. Głównym tematem

ówczesnej algebry było rozwi

ą

zywanie równa

ń

i znajdowanie

niewiadomych wielko

ś

ci. I dzi

ś

w szkole oznaczamy niewiado-

m

ą

literk

ą

x i próbujemy rozwi

ą

zywa

ć

równania,

ż

eby dowie-

dzie

ć

si

ę

, jaka wła

ś

ciwie jest warto

ść

owego iksa. Posłu

ż

my si

ę

przykładem pro

ś

ciutklego równania x - 5 = O i znajd

ź

my war-

to

ść

niewiadomej, wykonuj

ą

c nieskomplikowane operacje ma-

tematyczne. Dodajmy najpierw 5 do obu stron równania; po le-
wej stronie otrzymamy: x - 5 + 5, a po prawej: 0+5. Zatem

background image

lewa strona jest równa x, a prawa 5. Oczywi

ś

cie, obie strony s

ą

nadal równe, a wi

ę

c (jak zreszt

ą

mo

ż

na było w tym przypadku

zgadn

ąć

od razu) x = 5. Arabowie w czasach al-Chwarizmiego

nazywali niewiadom

ą

wielko

ść

shai, co po arabsku oznacza

"rzecz". Rozwi

ą

zuj

ą

c równania. Arabowie poszukiwali wi

ę

c nie-



48 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
znanych, niewiadomych rzeczy (podobnie jak my przed chwil

ą

szukali

ś

my nieznanej warto

ś

ci x). Gdy te idee dotarły do Euro-

py, arabskie słowo shai przeło

ż

ono na łacin

ę

. Po łacinie "rzecz"

to res, a po włosku - coso. Poniewa

ż

pierwsi algebraicy w Euro-

pie byli Włochami, wi

ę

c do algebry przylgn

ę

ła na pewien czas

nazwa ars cossica, a do uprawiaj

ą

cych j

ą

matematyków -

wspólne miano Cossisti,16 dlatego

ż

e rozwi

ą

zuj

ą

c równania,

zajmowali si

ę

oni przecie

ż

poszukiwaniem nieznanej cosa.17

Tak jak w Babilonie trzy i pół tysi

ą

clecia wcze

ś

niej, w

ś

red-

niowieczu i na pocz

ą

tku renesansu matematyki u

ż

ywano

przede wszystkim Jako narz

ę

dzia pomocnego w handlu. W spo-

łeczno

ś

ciach zajmuj

ą

cych si

ę

w coraz wi

ę

kszym stopniu hand-

lem problemy wyznaczania zysków, kosztów, kursów wymiany
stawały si

ę

z dnia na dzie

ń

bardzo wa

ż

ne. Niekiedy mo

ż

na by-

ło ujmowa

ć

rzecz matematycznie, a to wymagało rozwi

ą

zania

odpowiedniego równania. Włoscy "poszukiwacze rzeczy nie-
znanych", Luca Pacioli (1445-1514), Girolamo Cardano
(1501-1576), Nicolo Fontana (1500-1557), nosz

ą

cy przydomek

Tartaglia (co znaczy J

ą

kała), a wraz z nimi inni mistrzowie roz-

wi

ą

zywania zada

ń

, pozostaj

ą

c w słu

ż

bie u mo

ż

nych tego

ś

wia-

ta, konkurowali ze sob

ą

podczas specjalnych turniejów, wyko-

rzystuj

ą

c potwierdzon

ą

ź

niej sukcesami umiej

ę

tno

ść

pokonywania abstrakcyjnych problemów jako swego rodzaju
reklam

ę

. Poniewa

ż

o mo

ż

nych protektorów i klientów trzeba

było walczy

ć

z konkurencj

ą

, wi

ę

c owi matematycy wkładali

sporo wysiłków i trudu w rozwi

ą

zywanie problemów nowych

i trudnych, w

ś

ród których znalazły si

ę

równania trzeciego

stopnia, tj. równania, w których niewiadoma "rzecz" (nasz x),
pojawia si

ę

w trzeciej pot

ę

dze jako x3. Tak

ż

e w owych czasach

16 Terminy o zbli

ż

onym

ź

ródłosłowie upowszechniły si

ę

tak

ż

e w ówczesnej niem-

czy

ź

nie. U jednego z niemieckich die Cossisten, Johanna Widmanna, około 1460

roku pojawiła si

ę

nazwa Regel Algebr

ę

oder Cosse, a Christoph Rudolf f wydał

w 1525 roku w Strasburgu ksi

ąż

k

ę

zatytułowan

ą

Szybki i pi

ę

kny rachunek za po-

moc

ą

wymy

ś

lnych reguł algebry zwykle nazywanej Coss. Zob. te

ż

Historia matema-

tyki, pod red. A. P. Juszkiewicza. PWN, Warszawa 1975 (przyp. tłum.).
17 Michael Mahoney: The Mathematical Career of Pierre de Fermat. Princeton
Uniyersity Press, Princeton 1994, s. 4.


AMIR D. ACZEL • 49
dzi

ę

ki znajomo

ś

ci metod rozwi

ą

zywania problemów teoretycz-

nych zostawało si

ę

cenionym i poszukiwanym ekspertem, spe-

cjalizuj

ą

cym si

ę

w bardziej praktycznych zagadnieniach.

Na pocz

ą

tku XVI wieku Tartaglia odkrył sposób rozwi

ą

zywa-

nia równa

ń

trzeciego stopnia i zachował go w sekrecie, by

utrzyma

ć

przewag

ę

nad konkurentami na przynosz

ą

cym spore

zyski rynku rozwi

ą

zywania zada

ń

. Gdy Tartaglia wygrał turniej

matematyczny, Cardano wymógł na nim, by podzielił si

ę

sw

ą

wiedz

ą

. Tartaglia zgodził si

ę

nauczy

ć

go metody rozwi

ą

zywania

równa

ń

trzeciego stopnia, pod warunkiem

ż

e Cardano docho-

wa tajemnicy przed całym

ś

wiatem. Gdy jednak Cardano

dowiedział si

ę

ź

niej o tym samym sposobie od innego z "po-

szukiwaczy", Scippione del Ferro (1456-1526), przyj

ą

ł natych-

background image

miast,

ż

e Tartaglia nauczył si

ę

wzorów na pierwiastki równa

ń

trzeciego stopnia wła

ś

nie od del Ferro. Uznał wobec tego,

ż

e

jest zwolniony od obowi

ą

zku dochowania tajemnicy, i opubli-

kował wszystko w swojej ksi

ąż

ce Ars magna, któr

ą

wydal

w 1545 roku. Tartaglia poczuł si

ę

zdradzony i wszcz

ą

ł z Carda-

no gwałtowny spór, w ostatnich latach

ż

ycia wiele czasu po-

ś

wi

ę

caj

ą

c na obmawianie niedawnego przyjaciela. Udało mu

si

ę

w ten sposób zaszkodzi

ć

reputacji Cardano.

Włoskich "poszukiwaczy nieznanych rzeczy" uwa

ż

a si

ę

na

ogół za matematyków nie tak wysokiego lotu, jak staro

ż

ytnych

Greków. Zajmowanie si

ę

praktycznymi problemami w pogoni

za pieni

ą

dzem oraz osobiste, niekonstruktywne swary i kłótnie

powstrzymywały ich od prowadzenia bada

ń

naukowych dykto-

wanych ciekawo

ś

ci

ą

i poszukiwaniem pi

ę

kna. Dlatego te

ż

ci

badacze nie rozwin

ę

li zamkni

ę

tych, aksjomatycznych i abs-

trakcyjnych teorii; w poszukiwaniu tego rodzaju matematyki
wci

ąż

nale

ż

ało wraca

ć

do prac staro

ż

ytnych Greków. I wła

ś

nie

do tego doszło w nast

ę

pnym stuleciu.

Renesansowe poszukiwania wiedzy staro

ż

ytnych

Od czasów Diofantosa min

ę

ło trzyna

ś

cie stuleci.

Ś

wiat

ś

red-

niowieczny ust

ą

pił pod naporem renesansu l nadchodz

ą

cej



50 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wraz z nim nowej epoki. Po nocy

ś

redniowiecza Europa obu-

dziła si

ę

spragniona wiedzy; uczeni zmieniali zainteresowania

l zaczynali zwraca

ć

uwag

ę

na klasyczne dzieła staro

ż

ytnych.

W nieustaj

ą

cej pogoni za wiedz

ą

i o

ś

wieceniem wszelkie zacho-

wane ksi

ąż

ki staro

ż

ytne tłumaczono na łacin

ę

, j

ę

zyk ludzi wy-

kształconych. Francuski szlachcic, Ciaude Bachet, był tłuma-
czem

ż

ywo zainteresowanym matematyk

ą

. Gdy wpadła mu

w r

ę

ce napisana po grecku Arithmetica Diofantosa, nie zwleka-

j

ą

c przeło

ż

ył j

ą

i wydał w 1621 roku w Pary

ż

u pod tytułem

Diophantini Alexandrmi arithmeticorum libri sex. Jeden z eg-
zemplarzy wła

ś

nie tego wydania trafił nieco pó

ź

niej do prywat-

nej biblioteki Fermata.
Wielkie twierdzenie Fermata głosi,

ż

e je

ś

li Jako wykładnik

pot

ę

gi we

ź

miemy jak

ą

kolwiek liczb

ę

naturaln

ą

wi

ę

ksz

ą

od

dwójki, to z pewno

ś

ci

ą

nie znajdziemy

ż

adnych odpowiedników

trójek pitagorejskich. Suma dwóch sze

ś

cianów liczb natural-

nych nigdy nie b

ę

dzie pełnym sze

ś

cianem, suma czwartych

pot

ę

g nie b

ę

dzie czwart

ą

pot

ę

g

ą

, podobnie rzecz si

ę

ma z pi

ą

ty-

mi, szóstymi i pozostałymi wy

ż

szymi pot

ę

gami. Jak wła

ś

ciwie

Fermat mógł na to wpa

ść

?

Kwadraty, sze

ś

ciany i wy

ż

sze wymiary

Twierdzenie to zdanie wyposa

ż

one w dowód. Fermat napisał

wprawdzie,

ż

e zna "prawdziwie cudowny dowód" swego twier-

dzenia, ale je

ś

li nie zobaczy si

ę

l nie sprawdzi dowodu takiego

czy innego zdania, nie mo

ż

na go w

ż

adnym razie nazywa

ć

twier-

dzeniem. Zdanie mo

ż

e przekazywa

ć

prawd

ę

niezwykle wa

ż

n

ą

,

nie

ść

znacz

ą

ce i gł

ę

bokie tre

ś

ci, ale dopóki nie znamy dowodu

Jego prawdziwo

ś

ci, musimy nazywa

ć

je hipotez

ą

. Gdy si

ę

hipote-

z

ę

udowodni, zmienia si

ę

ona w twierdzenie (lub lemat, je

ś

li Jest

tylko pomocniczym faktem, słu

żą

cym do udowodnienia innego,

ę

bszego twierdzenia). Proste konsekwencje wypływaj

ą

ce

z udowodnionego twierdzenia nazywa si

ę

wnioskami.

Fermat sformułował wiele hipotez. Jedna z nich orzekała,

ż

e ka

ż

da liczba postaci 22" + l jest liczb

ą

pierwsz

ą

. "Nie Jest to



AMIR D. ACZEL • 1S1

background image

twierdzenie, bo nikt nie podał dowodu prawdziwo

ś

ci; wr

ę

cz

przeciwnie, w nast

ę

pnym wieku sławny szwajcarski matem-a-

tyk Leonard Euler (1707-1783) udowodnił,

ż

e jest to hipoteka

fałszywa.18 Nie było zatem powodu, by wierzy

ć

bezkrytyczmie

w prawdziwo

ść

wielkiego twierdzenia Fermata - była to

w ko

ń

cu jedynie hipoteza, by

ć

mo

ż

e prawdziwa, a by

ć

mo.

ż

e

fałszywa.
Wielkie twierdzenie Fermata okazałoby si

ę

fałszywe, gdy~by

ktokolwiek wskazał wykładnik pot

ę

gi n, wi

ę

kszy od 2, oraz tr-zy

liczby naturalne o, b, i c spełniaj

ą

ce zale

ż

no

ść

a" + b" = c". Ta-

kiego przykładu nikomu nie udało si

ę

Jednak znale

źć

(ch o

ć

w pó

ź

niejszych próbach znalezienia dowodu wa

ż

n

ą

rol

ę

odie-

grało przypuszczenie,

ż

e takie liczby a, b, c oraz n istniej

ą

). BMa

pocz

ą

tku lat dziewi

ęć

dziesi

ą

tych naszego wieku wiadomo by3o,

ż

e dla wykładników n mniejszych od czterech milionów ma

pewno znale

źć

nie mo

ż

na odpowiedniej trójki liczb a, b, c, co

oczywi

ś

cie nie gwarantowało jeszcze wcale,

ż

e pewnego dala

kto

ś

nie poda kontrprzykładu (bior

ą

c pod uwag

ę

wi

ę

kszy wy-

kładnik). Twierdzenie nale

ż

ało udowodni

ć

dla wszystkich •wy-

kładników.
Sam Fermat umiał udowodni

ć

swe wielkie twierdzenie dla

n = 4. U

ż

ył w tym celu pomysłowej metody (tzw. metody spad-

ku lub niesko

ń

czonej regresji) i wykazał,

ż

e nie ma trójki

liczb naturalnych a, b oraz c, które spełniałyby równanie
a4 + b4 = c4.19 Wiedział on te

ż

,

ż

e z istnienia rozwi

ą

zania dla

wykładnika n wynika istnienie rozwi

ą

zania dla wszystki ch

wykładników, które s

ą

dzielnikami n.20 Aby zatem udowod-

ni

ć

,

ż

e nie ma rozwi

ą

za

ń

, wystarczy rozpatrywa

ć

jedynie te

18 Ju

ż

dla n = 5 otrzymujemy liczb

ę

zło

ż

on

ą

4 294 967 297 (przyp. dum.).

19 W istocie Fermat udowodnił,

ż

e nie istnieje trójk

ą

t prostok

ą

tny, który

miai.łby
boki długo

ś

ci całkowitej i pole, b

ę

d

ą

ce kwadratem liczby całkowitej. Z jego do-

wodu wypływał wniosek nieco mocniejszy od wielkiego twierdzenia Ferm-ata
dla n = 4, a mianowicie,

ż

e równanie a4 + 64 = c2 nie ma rozwi

ą

za

ń

w

ś

ród ILczb

naturalnych (przyp. tłum.).
20 Mówi

ą

c inaczej: z prawdziwo

ś

ci wielkiego twierdzenia Fermata dla pewn"ego

wykładnika k wynika jego prawdziwo

ść

dla wszystkich wykładników, które s

ą

wielokrotno

ś

ciami k (przyp. ttum.).



52 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wykładniki wi

ę

ksze od 2, które s

ą

liczbami pierwszymi (to

znaczy nie dziel

ą

si

ę

przez

ż

adn

ą

liczb

ę

naturaln

ą

ż

n

ą

od

jedynki i od nich samych). Kilka pocz

ą

tkowych liczb pierw-

szych wi

ę

kszych od 2 to: 3, 5, 7, 11, 13, 17, 19 - ka

ż

da z nich

dzieli si

ę

bez reszty wył

ą

cznie przez jedynk

ę

i przez sam

ą

sie-

bie. Przykład liczby, która nie jest pierwsza, to 6, która dzieli
si

ę

bez reszty nie tylko przez l i 6, ale tak

ż

e przez 2 i 3. Fer-

mat umiał udowodni

ć

swoje twierdzenie równie

ż

dla n = 3.

W przypadku n = 3 i n = 4 dowód podał tak

ż

e, niezale

ż

nie od

Fermata, Leonard Euler.
W 1828 roku Peter Gustaw Lejeune Dirichlet udowodnił,

ż

e

teza wielkiego twierdzenia Fermata zachodzi dla n = 5. Jego
wynik powtórzył w 1830 roku Adrien Marie Legendre. Gabriel
Lam

ę

i Henri Lebesgue (1875-1947), który poprawił Jego bł

ę

-

dy z 1840 roku, stwierdzili,

ż

e teza twierdzenia jest prawdzi-

wa dla n = 7. Zatem po upływie dwustu lat od chwili, gdy
Fermat dopisał swoj

ą

sławn

ą

uwag

ę

na marginesie dzieła

Diofantosa, jego twierdzenie było udowodnione tylko dla wy-
kładników 3, 4, 5, 6 i 7 (i dla ich wielokrotno

ś

ci). Do niesko

ń

-

czono

ś

ci droga była z tego miejsca daleka, a udowodnienie

background image

prawdziwo

ś

ci twierdzenia dla ka

ż

dego wykładnika n wymaga-

ło jej pokonania. Spraw

ę

mógłby rozstrzygn

ąć

jedynie ogólny

dowód, który potwierdzałby prawdziwo

ść

twierdzenia dla

wszystkich, dowolnie du

ż

ych wykładników. Takiego nie-

uchwytnego, ogólnego dowodu poszukiwało wielu matematy-
ków, znajduj

ą

c, niestety, dowody prawdziwe tylko dla po-

szczególnych wykładników.
Pierwszy rachmistrz o

ś

wiecenia

Rachmistrz to osoba doskonale radz

ą

ca sobie z obliczeniami,

obmy

ś

laj

ą

ca metody ich prowadzenia. Niew

ą

tpliwie Jedn

ą

z ta-

kich osób był płodny matematyk szwajcarski Leonard Euler,
o którym mówiono,

ż

e rachowanie przychodzi mu równie ła-

two, jak innym oddychanie. Lecz Euler byt nie tylko chodz

ą

-

cym kalkulatorem. To najbardziej produktywny naukowiec


AMIR D. ACZEL • 53t
szwajcarski wszech czasów; autor tylu tomów dzieł matema-
tycznych,

ż

e rz

ą

d szwajcarski ustanowił specjalny fundusz poo

to, aby zebra

ć

wszystkie jego prace. Podobno zdarzało mu si

ę

?

produkowa

ć

artykuły matematyczne podczas przerw mi

ę

dzy?

kolejnymi wezwaniami na obiad, rozbrzmiewaj

ą

cymi w jego

du

ż

ym domostwie.

Leonard Euler urodził si

ę

w Bazylei 15 kwietnia 1707 roku..

W nast

ę

pnym roku jego rodzina przeniosła si

ę

na wie

ś

, do

miejscowo

ś

ci Riechen, gdzie ojciec został pastorem obrz

ą

dku^

kalwi

ń

skiego. Gdy młody Leonard chodził do szkoły, ojciec za-

ch

ę

cał go do studiowania teologii, by z biegiem czasu mógFl

zaj

ąć

jego miejsce i zosta

ć

wiejskim pastorem. Lecz Euler wy-

kazywał przede wszystkim uzdolnienia matematyczne. Opieko-
wał si

ę

nim Jan Bemoulli, dobrze wówczas znany matematyl-i

szwajcarski. Daniel i Mikołaj Bemoulli, młodsi członkowie po--
t

ęż

nego matematycznego rodu Bernoullich, zaprzyja

ź

nili si

ęę

z Leonardom i przekonali jego rodziców, by pozwolili synowi -
maj

ą

cemu zadatki na wielkiego uczonego - zajmowa

ć

si

ę

ma--

tematyk

ą

. Leonard równocze

ś

nie z matematyk

ą

nadal studio -

wał teologi

ę

i przez całe

ż

ycie pozostał człowiekiem bardzo reli--

gijnym.
W ówczesnej Europie, inaczej ni

ż

dzisiaj, badania naukowe

rozwijano głównie poza uniwersytetami, na których zajmowa--
no si

ę

przede wszystkim nauczaniem - aktywno

ść

innego ro-

dzaju nie zostawało wiele czasu. W osiemnastym stuleciu ba_-
dania naukowe prowadzone były w pierwszym rz

ę

dzLe

w królewskich akademiach naukowych. Monarchowie wspie--
raii najlepszych uczonych w poszukiwaniach wiedzy. Cze

ś

ć

bada

ń

miała charakter stosowany i pomagała rz

ą

dz

ą

cym

umacnia

ć

pozycj

ę

pa

ń

stwa, którym władali. Były te

ż

badani a

podstawowe, teoretyczne; prowadzono je nie ze wzgl

ę

du n a

bezpo

ś

rednie korzy

ś

ci, lecz z my

ś

l

ą

o poszerzeniu granic ludzs-

klej wiedzy. O

ś

wieceni monarchowie hojnie wspierali takie ba-

dania, a uczeni pracuj

ą

cy w akademiach mogli wie

ść

wygodnie

ż

ycie.

Po uko

ń

czeniu na uniwersytecie w Bazylei studiów mate-

matycznych, a tak

ż

e teologii l hebrajskiego, Euler wyst

ą

p*!!



54 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
o przyznanie mu profesury. Pomimo wielkich osi

ą

gni

ęć

, który-

mi ju

ż

si

ę

mógł pochwali

ć

, jego pro

ś

b

ę

odrzucono. Tymczasem

jego dwaj przyjaciele. Daniel i Mikołaj, zostali zatrudnieni Jako
matematycy w Królewskiej Akademii Nauk w Sankt Petersbur-

background image

gu w Rosji. Obaj pozostali w kontakcie z Eulerem i obiecali
mu,

ż

e spróbuj

ą

go jako

ś

do siebie

ś

ci

ą

gn

ąć

. Pewnego dnia

młodzi Bernoulli napisali do Eulera list, informuj

ą

c go,

ż

e

zwolniło si

ę

wła

ś

nie jedno z miejsc w sekcji medycznej peters-

burskiej akademii. Medycyn

ą

si

ę

wprawdzie Euler nie intere-

sował, lecz desperacko poszukiwał pracy, a poza tym miał na-
dziej

ę

,

ż

e w ten sposób doł

ą

czy do przyjaciół, którzy w Rosji

mieli wspaniałe stanowiska l mogli zajmowa

ć

si

ę

wył

ą

cznie

własnymi badaniami.
Matematyk

ę

Euler dostrzegał w ka

ż

dej dziedzinie, któr

ą

si

ę

zajmował, a wi

ę

c równie

ż

w medycynie. Badania fizjologii

ucha doprowadziły go do skonstruowania matematycznego
modelu rozchodzenia si

ę

fal. W ka

ż

dym razie, zaproszenie

do Sankt Petersburga wkrótce nadeszło i w roku 1727 Euler
doł

ą

czył do obu swych przyjaciół. Niedługo potem, po

ś

mier-

ci Katarzyny,

ż

ony Piotra Wielkiego, pot

ęż

nej wspomo

ż

yciel-

kl i opiekunki bada

ń

naukowych, w Akademii zapanował

chaos. Korzystaj

ą

c z powstałego zamieszania Leonard Euler

zdołał jako

ś

opu

ś

ci

ć

sekcj

ę

medyczn

ą

i przenie

ść

si

ę

na na-

le

ż

ne mu sk

ą

din

ą

d miejsce w sekcji matematycznej. Przez

sze

ść

lat starał si

ę

pozosta

ć

w cieniu i ograniczał wszelkie

kontakty towarzyskie,

ż

eby jego podst

ę

p nie wyszedł na jaw.

Przez cały czas jednak nieustannie pracował, produkuj

ą

c

całe tomy artykułów matematycznych najwy

ż

szej klasy.

W 1733 roku został mianowany na jedno z czołowych stano-
wisk matematycznych w Akademii. Euler najwyra

ź

niej nale-

ż

ał do osób, które umiej

ą

pracowa

ć

zawsze i wsz

ę

dzie. Jego

rodzina systematycznie si

ę

powi

ę

kszała i zdarzało si

ę

,

ż

e

uprawiał matematyk

ę

, kołysz

ą

c jednocze

ś

nie które

ś

ze swo-

ich dzieci.
Gdy władz

ę

w Rosji obj

ę

ła bratanica Piotra Wielkiego, Anna

Iwanowa, rozpocz

ą

ł si

ę

okres terroru. Izoluj

ą

c si

ę

od zewn

ę

trz-

nego

ś

wiata, Euler na dziesi

ęć

lat znów pogr

ąż

ył si

ę

w pracy.



AMIR D. ACZEL • 55
W tym czasie zajmował si

ę

mi

ę

dzy innymi trudnym zagadnie-

niem z zakresu astronomii, za którego rozwi

ą

zanie oferowano

w Pary

ż

u nagrod

ę

. Paru matematyków wyst

ą

piło do Akademii

z pro

ś

b

ą

o kilkumiesi

ę

czne urlopy,

ż

eby móc nad tym zagad-

nieniem pracowa

ć

. Leonard Euler znalazł rozwi

ą

zanie w ci

ą

gu

trzech dni. Za długie okresy koncentracji i wysiłku musiał jed-
nak zapłaci

ć

: o

ś

lepł na prawe oko.

Nieco pó

ź

niej Euler przeniósł si

ę

do Niemiec, by pracowa

ć

w Akademii Berli

ń

skiej. Towarzystwo Niemców, lubi

ą

cych

niezno

ś

nie długie filozoficzne dysputy, nie odpowiadało mu

zbytnio. Tote

ż

gdy w 1766 roku panuj

ą

ca wówczas w Rosji

caryca Katarzyna Wielka zaprosiła go znów do Sankt Peters-
burga, Euler był niezwykle szcz

ęś

liwy z nadarzaj

ą

cej si

ę

oka-

zji do powrotu. W owym czasie na dworze Katarzyny przeby-
wał Denis Diderot, filozof znany ze swych ateistycznych
przekona

ń

. Cesarzowa poprosiła Eulera,

ż

eby spierał si

ę

z Di-

derotem o istnienie Boga. Diderotowi za

ś

powiedziano,

ż

e

sławny matematyk zna dowód na istnienie Boga. Gdy Euler
zbli

ż

ył si

ę

do Diderota i z powag

ą

na twarzy wypalił: "Panie,

a + b/n = x, a. wi

ę

c Bóg istnieje", Diderot, który o matematyce

nie miał zielonego poj

ę

cia, zrejterował i natychmiast wrócił do

Francji.
Wkrótce po powrocie do Rosji Euler o

ś

lepł na drugie oko.

Mimo to nadal uprawiał matematyk

ę

, korzystaj

ą

c podczas pi-

sania prac z pomocy synów.

Ś

lepota zwi

ę

kszyła jego zdolno

ś

ci

background image

do wykonywania w pami

ę

ci skomplikowanych rachunków. Ba-

dania naukowe prowadził Euler jeszcze przez 17 lat. Zmarł
podczas zabawy z wnukiem w 1783 roku.
Wiele spo

ś

ród współcze

ś

nie stosowanych oznacze

ń

ma-

tematycznych zawdzi

ę

czamy wła

ś

nie Eulerowi. To on za-

cz

ą

ł na przykład u

ż

ywa

ć

litery i dla oznaczenia pierwiastka

kwadratowego z -1. Euler darzył szczególnym uwielbieniem
pewien wzór matematyczny, który uznawał za najpi

ę

kniej-

szy i polecił nawet umie

ś

ci

ć

go nad wej

ś

ciem do Akademii.

Ów wzór to:
e"1 + l = O.


56 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Wyst

ę

puj

ą

w nim Oli. fundamentalne w naszym systemie li-

czenia; wyst

ę

puj

ą

te

ż

trzy działania, dodawanie, mno

ż

enie

i pot

ę

gowanie; dwie słynne liczby niewymierne, e i n, oraz licz-

ba i, jednostka osi urojonej, a oprócz tego wzór jest po prostu
mity dla oka. Czego mo

ż

na chcie

ć

wi

ę

cej?

Siedem mostów w Królewcu
Euler był wprost niewiarygodnym wizjonerem. Pionierskie pra-
ce dotycz

ą

ce liczb zespolonych (i gał

ę

zi matematyki, zwanej

dzi

ś

analiz

ą

zespolon

ą

) nie s

ą

bynajmniej jedynym jego orygi-

nalnym wkładem do matematyki. Euler zapocz

ą

tkował rów-

nie

ż

badania w dziedzinie, która w naszym stuleciu stała si

ę

nieodzownym składnikiem wykształcenia ka

ż

dego matematy-

ka, a tak

ż

e narz

ę

dziem wykorzystywanym podczas prób roz-

wi

ą

zania zagadki Fermata. T

ą

dziedzin

ą

jest topologia, teoria

odwołuj

ą

ca si

ę

do geometrycznej wyobra

ź

ni, rozpatruj

ą

ca figu-

ry przestrzenne i te ich własno

ś

ci, które nie zmieniaj

ą

si

ę

przy

przekształceniach ci

ą

głych. Topologia polega na badaniu

kształtów i form, obdarzonych cz

ę

stokro

ć

zawiłymi, nieoczeki-

wanymi własno

ś

ciami geometrycznymi i mog

ą

cych wykracza

ć

z naszego zwykłego, trójwymiarowego

ś

wiata w wymiar czwar-

ty, pi

ą

ty, ósmy czy jedenasty. Zetkniemy si

ę

jeszcze z t

ą

fascy-

nuj

ą

c

ą

dziedzin

ą

podczas omawiania współczesnego podej

ś

cia

do wielkiego twierdzenia Fermata. Topologia, mimo

ż

e wydaje

si

ę

zupełnie nie zwi

ą

zana z zagadnieniem Fermata, ma wielkie

znaczenie dla jego zrozumienia i rozwi

ą

zania.

Wkład Eulera do topologii, wyprzedzaj

ą

cy o dobre sto kilka-

dziesi

ą

t lat rozwój tej dziedziny, to rozwi

ą

zanie słynnego zada-

nia o siedmiu mostach królewieckich. Wła

ś

nie ta łamigłówka

wzbudziła zainteresowanie topologi

ą

.21 W czasach Eulera pły-

21 Zadanie o siedmiu mostach w Królewcu uwa

ż

a si

ę

na ogót raczej za pocz

ą

tek

teorii grafów, cho

ć

zwi

ą

zków z topologi

ą

te

ż

mo

ż

na si

ę

tu doszukiwa

ć

. Do teorii

grafów zalicza si

ę

tak

ż

e omawiane dalej przez Autora zagadnienie czterech

barw (przyp. tium.).


AMIR D. ACZEL • 57


n

ą

c

ą

przez Królewiec Pregoł

ę

przecinało siedem mostów, roz-

mieszczonych tak, jak pokazuje powy

ż

szy rysunek.

Euler postawił pytanie, czy mo

ż

na pój

ść

na taki spacer,

ż

e-

by po ka

ż

dym mo

ś

cie przej

ść

dokładnie raz. Okazuje si

ę

,

ż

e

nie mo

ż

na tego zrobi

ć

. Z zadaniem o siedmiu mostach blisko

wi

ążą

si

ę

te

ż

ż

norodne zagadnienia o kolorowaniu map;

próbowano je rozwi

ą

za

ć

w XIX i XX wieku. Wyobra

ź

my sobie

kartografa, który kre

ś

li map

ę

ś

wiata. Ka

ż

de dwa pa

ń

stwa ma-

j

ą

ce wspólny odcinek granicy powinny by

ć

na tej mapie poko-

background image

lorowane innymi barwami,

ż

eby ułatwi

ć

rozró

ż

nianie s

ą

sia-

dów. Tym samym kolorem mo

ż

na pomalowa

ć

pa

ń

stwa

odległe, które wspólnej granicy nie maj

ą

. Pytanie brzmi: jaka

jest najmniejsza z mo

ż

liwych liczba kolorów, których nale

ż

y

u

ż

y

ć

do pomalowania mapy zgodnie z powy

ż

szymi regułami?

Jest to oczywi

ś

cie problem ogólny - w rozwi

ą

zaniu nie nale

ż

y

si

ę

sugerowa

ć

aktualnym wygl

ą

dem mapy politycznej

ś

wiata.

W istocie chodzi o to, by wskaza

ć

, jaka jest najmniejsza liczba

kolorów, która wystarczy do pomalowania dowolnej mapy na
płaszczy

ź

nie (lub globusie) ze sko

ń

czon

ą

liczb

ą

pa

ń

stw. Pól

ż

artem, pół serio mo

ż

na powiedzie

ć

,

ż

e przy dzisiejszym powi-

kłaniu granic na terenie dawnej Jugosławii czy na Bliskim
Wschodzie, ten ogólny problem ma te

ż

pewne praktyczne za-

stosowania.
Z matematycznego punktu widzenia zagadnienie barw na-
le

ż

y do szeroko rozumianej topologii. W pa

ź

dzierniku 1852 ro-

ku Francis Guthrie, student uniwersytetu w Londynie, zajmo-
wał si

ę

kolorowaniem poszczególnych hrabstw na mapie



58 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Anglii i zastanawiał si

ę

, z ilu barw nale

ż

y w tym celu skorzy-

sta

ć

. Stwierdził,

ż

e cztery barwy wystarcz

ą

- a skoro wystar-

czaj

ą

do pokolorowania mapy Anglii, to dlaczego nie miałyby

wystarczy

ć

do pokolorowania zupełnie dowolnej mapy? W ro-

ku 1879 udowodniono,

ż

e cztery barwy Istotnie wystarcz

ą

.22

ź

niej jednak w dowodzie został wykryty bł

ą

d23 i dopiero

w roku 1976 dwaj matematycy, Kenneth Appel oraz Wolfgang
Haken, rozwi

ą

zali problem, który przez ten czas zyskał sobie

nazw

ę

zagadnienia czterech barw. Ich dowód budzi liczne

kontrowersje po dzi

ś

dzie

ń

, opiera si

ę

bowiem nie tylko na

logicznym rozumowaniu, lecz tak

ż

e - i to w znacznym stopniu

- na wynikach działania skomplikowanego programu kompu-
terowego.
Gauss, genialny niemiecki uczony
Kwesti

ę

rzekomego bł

ę

du w podanym przez Eulera dowodzie

wielkiego twierdzenia Fermata dla n = 3 wyja

ś

nił Cari Frie-

drich Gauss (1777-1855). Podczas gdy wi

ę

kszo

ść

renomowa-

nych matematyków owych czasów wywodziła si

ę

z Francji,

Gauss, bez w

ą

tpienia najwi

ę

kszy matematyk dziewi

ę

tnastego

stulecia - a by

ć

mo

ż

e w całej historii matematyki - był Niem-

cem z krwi i ko

ś

ci. W istocie nigdy, cho

ć

by nawet na krótko,

nie wyjechał z Niemiec. Dziadek Gaussa był bardzo biednym
chłopem, a ojciec - robotnikiem w Brunszwiku. Ojciec obcho-
dził si

ę

z synem szorstko, za to matka starała si

ę

go chroni

ć

l wspiera

ć

. Młodym Gaussem opiekował si

ę

te

ż

wuj Friedrich,

brat jego matki Dorothei. Wuj, który wyrobił sobie pozycj

ę

w bran

ż

y włókienniczej, był zamo

ż

niejszy od rodziców Carla.

Pewnego razu trzyletni Car! obserwował, jak jego wuj dodaje
długie kolumny liczb w ksi

ę

dze handlowej. "Prosz

ę

wuja -

22 Zrobił to najpierw Arthur Bray Kempe, londy

ń

ski adwokat, a po nim Peter

Guthrie Tait (przyp. tłum.).
23 Znalazł go w 1891 roku Percy John Heawood, dowodz

ą

c przy okazji,

ż

e mini-

malna liczba barw, która wystarczy do pomalowania dowolnej mapy na torusie,
czyli na d

ę

tce rowerowej, wynosi siedem (przyp. tłum.).



AMIR D. ACZEL • 59
przerwał Cari - w tych rachunkach jest bł

ą

d". Pocz

ą

wszy od

tego dnia zdumiony wuj robił wszystko, by umo

ż

liwi

ć

młode-

mu geniuszowi zdobycie nale

ż

nego wykształcenia. Chocia

ż

background image

w szkole Gauss zapowiadał si

ę

nadzwyczaj obiecuj

ą

co, jego za-

chowanie pozostawiało czasem wiele do

ż

yczenia. Pewnego

dnia nauczyciel za kar

ę

polecił Gaussowi zosta

ć

w klasie i zna-

le

źć

sum

ę

wszystkich liczb od l do 100, podczas gdy reszta

uczniów poszła bawi

ć

si

ę

na

ś

wie

ż

ym powietrzu. Po dwóch mi-

nutach dziesi

ę

cioletni Gauss beztrosko przył

ą

czył si

ę

do zaba-

wy kolegów. Nauczyciel wrzasn

ą

ł w

ś

ciekle: "Cari Friedrich! Czy

mam cl

ę

ukara

ć

surowiej?! Powiedziałem ci,

ż

e masz siedzie

ć

w klasie, a

ż

sko

ń

czysz dodawa

ć

wszystkie liczby!" "Ale

ż

ju

ż

sko

ń

czyłem - odparł Gauss. - Tu jest odpowied

ź

". Z tymi słowy

Gauss wr

ę

czył nauczycielowi skrawek papieru z napisan

ą

na

nim liczb

ą

5050, czyli prawidłow

ą

odpowiedzi

ą

. Najwidoczniej

Gauss wpadł na pomysł, by wypisa

ć

dwa rz

ą

dki zawieraj

ą

ce

po 101 liczb:
O l 2 3 ... 97 98 99 100
100 99 98 97 ... 3 2 1 0,
a nast

ę

pnie zauwa

ż

ył,

ż

e suma liczb w ka

ż

dej kolumience jest

równa 100. Kolumienek jest 101, zatem suma wszystkich wy-
pisanych liczb wynosi 101x100 =10100. A suma liczb w ka

ż

-

dym rz

ą

dku to wła

ś

nie suma, któr

ą

Gauss miał obliczy

ć

(suma

wszystkich liczb od l do 100). Poniewa

ż

potrzebny jest tylko

jeden z dwóch rz

ą

dków, wi

ę

c trzeba wzi

ąć

połow

ę

z 10100,

czyli 5050. Bardzo proste, pomy

ś

lał. Nauczyciel wzi

ą

ł sobie

ow

ą

lekcj

ę

do serca i nigdy wi

ę

cej nie kazał Gaussowi rozwi

ą

-

zywa

ć

za kar

ę

zada

ń

matematycznych.

Pi

ę

tnastoletni Gauss zyskał uznanie ksi

ę

cia Brunszwiku

l dzi

ę

ki ufundowanemu przez niego stypendium mógł uko

ń

-

czy

ć

renomowany uniwersytet w Getyndze. Tam wła

ś

nie, 30

marca 1796 roku, zapisał pierwsz

ą

stron

ę

w swoim słynnym

dzienniku. Dziennik miał tylko dziewi

ę

tna

ś

cie stron, na któ-

rych Gauss pomie

ś

cił 146 zwi

ę

złych notatek o najwa

ż

niej-

szych wynikach swoich prac. Jak pó

ź

niej stwierdzono, ró

ż

ne



60 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
zapiski w dzienniku Gaussa wyprzedzały wi

ę

kszo

ść

nowych,

wa

ż

nych pomysłów i osi

ą

gni

ęć

, opublikowanych przez mate-

matyków ko

ń

ca XVIII wieku i pierwszej połowy XIX wieku.

Dziennik ujrzał

ś

wiatło dzienne dopiero w 1898 roku, kiedy

odnaleziono go w domu wnuka Gaussa w miejscowo

ś

ci

Hamlin.
Wyniki Gaussa w teorii liczb, o których w regularnie pro-
wadzonej korespondencji informował kolegów po fachu, mia-
ły ogromne znaczenie dla podejmowanych przez wielu mate-
matyków prób udowodnienia wielkiego twierdzenia Fermata.
Cz

ęść

tych rezultatów mo

ż

na odnale

źć

w ksi

ąż

ce Gaussa,

któr

ą

opublikował po łacinie w 1801 roku, gdy miał 24 lata.

Ksi

ąż

ka ta, Disqu.lsition.es arithmeticae, została nast

ę

pnie

przeło

ż

ona na francuski i w 1807 roku wydana w Pary

ż

u,

gdzie cieszyła si

ę

du

ż

ym zainteresowaniem. Uznawano j

ą

za

dzieło geniusza. Gauss dedykował j

ą

swemu dobroczy

ń

cy,

ksi

ę

ciu Brunszwiku.

Gauss był równie

ż

wybitnym znawc

ą

j

ę

zyków klasycznych.

Ju

ż

wst

ę

puj

ą

c na uniwersytet, po mistrzowsku posługiwał si

ę

łacin

ą

.

Zainteresowanie filologi

ą

wywołało swego rodzaju kryzys

w jego karierze: rozmy

ś

lał, czy ma zajmowa

ć

si

ę

studiowaniem

j

ę

zyków, czy te

ż

raczej matematyk

ą

. Punkt zwrotny nast

ą

pił

30 marca 1796 roku. Z jego dziennika dowiadujemy si

ę

,

ż

e te-

go wła

ś

nie dnia młody człowiek postanowił po

ś

wi

ę

ci

ć

si

ę

mate-

matyce. Gauss wniósł istotny wkład do wielu gał

ę

zi matematy-

background image

ki oraz statystyki. Jest m.in. autorem pomysłowej metody
najmniejszych kwadratów, pozwalaj

ą

cej znale

źć

prost

ą

najle-

piej pasuj

ą

c

ą

do zbioru wyników pomiaru czy eksperymentu.

Zawsze jednak uwa

ż

ał,

ż

e sercem wszelakiej matematyki jest

teoria liczb.
Dlaczego najwi

ę

kszy geniusz matematyczny

ś

wiata nigdy

nie próbował dowodzi

ć

wielkiego twierdzenia Fermata? Przy-

jaciel Gaussa, astronom H. W. M. Olbers, poinformował go
w li

ś

cie napisanym 7 marca 1816 roku w Bremie,

ż

e Paryska

Akademia Nauk wyznaczyła poka

ź

n

ą

nagrod

ę

dla tego, kto

udowodni (lub obali) wielkie twierdzenie Fermata. Gaussowi


AMIR D. ACZEL • 61
z pewno

ś

ci^. si

ę

ta sumka przyda, troskliwie podpowiadał

przyjaciel. W owym czasie, jak zreszt

ą

podczas całej swej ka-

riery naukowej, Gauss korzystał z finansowego wsparcia
ksi

ę

cia Brunszwiku i dzi

ę

ki temu mógł zajmowa

ć

si

ę

mate-

matyk

ą

bez konieczno

ś

ci poszukiwania dodatkowej pracy.

Niemniej do zamo

ż

no

ś

ci było mu daleko; tymczasem, zgodnie

z sugesti

ą

Olbersa,

ż

aden inny matematyk nie mógł si

ę

z nim

równa

ć

umiej

ę

tno

ś

ciami i do

ś

wiadczeniem. "Uwa

ż

am wi

ę

c za

słuszne, drogi Gaussie, by

ś

si

ę

tym problemem zaj

ą

ł" - ko

ń

-

czył Olbers.
Gauss Jednak nie dał si

ę

skusi

ć

. Prawdopodobnie wiedział,

jak złudne jest wielkie twierdzenie Fermata. Obdarzony genial-
n

ą

głow

ą

,

ś

wietnie znaj

ą

cy teori

ę

liczb, mógł by

ć

jedynym ma-

tematykiem w Europie zdaj

ą

cym sobie spraw

ę

z tego, jak trud-

no b

ę

dzie poda

ć

dowód. Dwa tygodnie pó

ź

niej, w odpowiedzi

na list Olbersa, Gauss zakomunikował mu swoje zdanie na te-
mat wielkiego twierdzenia Fermata: "Jestem Ci niezmiernie
wdzi

ę

czny za wie

ś

ci o paryskiej nagrodzie. Musz

ę

jednak wy-

zna

ć

,

ż

e twierdzenie Fermata, jako rezultat izolowany, intere-

suje mnie w bardzo niewielkim stopniu. Podobnych stwierdze

ń

mógłbym z łatwo

ś

ci

ą

poda

ć

mnóstwo i nikt nie potrafiłby ich

ani udowodni

ć

, ani obali

ć

". Jak na ironi

ę

losu, Gauss wniósł

wielki wkład do gał

ę

zi matematyki, zwanej analiz

ą

zespolon

ą

~

dziedziny, która wyrosła z prowadzonych przez Eulera bada

ń

liczb urojonych i zespolonych. Te za

ś

liczby miały w XX wieku

odegra

ć

decyduj

ą

c

ą

rol

ę

w zrozumieniu kontekstu wielkiego

twierdzenia Fermata.
Liczby urojone i zespolone
Ciało liczb zespolonych tworzy si

ę

, wrzucaj

ą

c do jednego wor-

ka liczby rzeczywiste i liczby urojone; oba rodzaje liczb znał ju

ż

Euler. Na trop liczb zespolonych matematycy wpadli, próbuj

ą

c

rozwi

ą

za

ć

równania typu: x2 + l = O. "W rzeczywisto

ś

ci" to pro-

ste równanie nie ma rozwi

ą

za

ń

, nie Istnieje bowiem

ż

adna licz-

ba rzeczywista, której kwadrat byłby równy -l (tyle wła

ś

nie



62 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
trzeba doda

ć

do jedynki,

ż

eby otrzyma

ć

zero). Gdyby

ś

my jed-

nak umówili si

ę

,

ż

e istnieje liczba równa pierwiastkowi kwa-

dratowemu z -l, to - cho

ć

nie byłaby to oczywi

ś

cie liczba rze-

czywista - mogliby

ś

my powy

ż

sze równanie rozwi

ą

za

ć

.

W taki oto sposób wychodzimy poza o

ś

liczbow

ą

i dorzuca-

my do naszego worka z liczbami liczby urojone, czyli rzeczywi-
ste wielokrotno

ś

ci pierwiastka kwadratowego z -l, oznaczane-

go symbolem L Liczby urojone umieszczamy na ich własnej osi
liczbowej, prostopadłej do osi rzeczywistej. Obie osie razem
tworz

ą

układ współrz

ę

dnych na płaszczy

ź

nie zespolonej, poka-

background image

zany na rysunku poni

ż

ej. Płaszczyzna zespolona ma wiele za-

skakuj

ą

cych własno

ś

ci - na przykład Jej obrót o 90 stopni

odpowiada mno

ż

eniu przez i.



Mno

żą

c przez (, obracamy płaszczyzn

ę

o k

ą

t prosty w kierunku przeciwnym

do ruchu wskazówek zegara.
Płaszczyzna zespolona jest najmniejszym ciałem liczbowym,
zawieraj

ą

cym rozwi

ą

zania wszystkich równa

ń

kwadratowych



AMIR D. ACZEL • 63
o współczynnikach rzeczywistych. Jest te

ż

narz

ę

dziem niewia-

rygodnie wprost u

ż

ytecznym w zastosowaniach matematyki

w ró

ż

nych dziedzinach, m.in. w elektronice i mechanice pły-

nów. W roku 1811, wyprzedzaj

ą

c sw

ą

epok

ę

o kilka dziesi

ę

cio-

leci, Gauss studiował własno

ś

ci funkcji zdefiniowanych na

płaszczy

ź

nie zespolonej. Odkrył wówczas zadziwiaj

ą

ce własno-

ś

ci tak zwanych funkcji analitycznych, stwierdzaj

ą

c,

ż

e s

ą

one

niezwykle regularne, a obliczenia z ich pomoc

ą

mo

ż

na wyko-

nywa

ć

bardzo zgrabnie i elegancko. Funkcje analityczne za-

chowuj

ą

k

ą

ty mi

ę

dzy krzywymi na płaszczy

ź

nie; t

ę

własno

ść

i Jej konsekwencje zacz

ę

to intensywnie bada

ć

w naszym stule-

ciu. Pewne funkcje analityczne, tak zwane formy modułowe,
miały odegra

ć

kluczow

ą

rol

ę

w nowych podej

ś

ciach do proble-

mu Fermata.
W swojej skromno

ś

ci Gauss nie opublikował owych impo-

nuj

ą

cych wyników. Wspomniał tylko o nich w li

ś

cie do przyja-

ciela, Friedricha Wilhelma Bessela (1784-1846). Gdy po wielu
latach teoria pojawiła si

ę

znów, nikt nie wi

ą

zał jej z nazwi-

skiem Gaussa. Zasługi za odkrycia dotycz

ą

ce funkcji anali-

tycznych, które Gauss rozumiał tak dobrze, przypadły w udziale
innym matematykom.
Sophie Germain
Pewnego dnia Gauss dostał list, pod którym podpisał si

ę

nieja-

ki "Monsleur Leblanc". Leblanc był zafascynowany ksi

ąż

k

ą

Gaussa Disquisitiones arthmeticae i przysłał jej autorowi swoje
wyniki z zakresu arytmetyki teoretycznej. Pod wpływem na-
wi

ą

zanej korespondencji Gauss nabrał szacunku dla pana Le-

blanca i jego matematycznych osi

ą

gni

ęć

. Uznanie nie zmalało,

gdy Gauss odkrył,

ż

e jego korespondent nie nazywa si

ę

wcale

Leblanc, a w dodatku

ż

aden z niego "Monsieur". Osóbk

ą

pisz

ą

-

c

ą

pełne erudycji listy o matematyce była Sophie Germain

(1776-1831), jedna z bardzo nielicznych w owym czasie kobiet
uprawiaj

ą

cych t

ę

dziedzin

ę

wiedzy. Gauss, po wykryciu pod-

st

ę

pu, pisał do niej tak:



64 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Jak

ż

e mam Pani opisa

ć

podziw i zdumienie, które ogarn

ę

ły

mnie, gdy stwierdziłem,

ż

e mój godzien szacunku korespon-

dent, Mr. Leblanc, zmienił si

ę

w osob

ę

tak znamienit

ą

, tak

promienny przykład czego

ś

, w co trudno mi do tej pory było

uwierzy

ć

...

(Te słowa kierowane do Sophie Germain zostały napisane
w Brunszwiku w dniu urodzin Gaussa;

ś

wiadczy o tym fran-

cuskie zako

ń

czenie listu: Bronsute ce 30 avril 1807 jow de ma

naissance).
Sophie Germain ukryła si

ę

pod m

ę

skim nazwiskiem, by unik-

n

ąć

powszechnych w owych czasach uprzedze

ń

wobec uprawia-

j

ą

cych nauk

ę

kobiet i na serio zainteresowa

ć

Gaussa. Podj

ę

ła

background image

jedn

ą

z najpowa

ż

niejszych prób udowodnienia wielkiego twier-

dzenia Fermata i poczyniła znacz

ą

ce post

ę

py. Twierdzenie So-

phie Germain, dzi

ę

ki któremu jego autorka zdobyła spore uzna-

nie, głosi w najprostszej wersji,

ż

e je

ś

li dla wykładnika p = 5

Istnieje trójka liczb tworz

ą

cych rozwi

ą

zanie równania Fermata,

to iloczyn tych liczb dzieli si

ę

przez 5.24 Twierdzenie to, jak po-

kazała Sophie Germain w 1823 roku, zachodzi dla wszystkich
p nazywanych obecnie liczbami pierwszymi Sophie Germain,
czyli dla takich wykładników pierwszych p, dla których 2p + l
te

ż

jest liczb

ą

pierwsz

ą

(np. dla p = 11 lub p = 23, ale nie dla

p = 13). Dzi

ę

ki temu w dowodzie wielkiego twierdzenia Fermata

mo

ż

na rozró

ż

ni

ć

dwa przypadki: tak zwany przypadek pierwszy,

gdy

ż

adna z trójki liczb b

ę

d

ą

cych rozwi

ą

zaniem równania Fer-

mata nie dzieli si

ę

przez wykładnik p, oraz przypadek drugi, gdy

która

ś

z tych liczb jest podzielna przez p. Wykorzystuj

ą

c wa

ż

ny

wynik Sophie Germain, nietrudno jest, po niewielkich modyfika-
cjach rozumowania, udowodni

ć

,

ż

e dla nie przekraczaj

ą

cych

100 wykładników pierwszych p wielkie twierdzenie Fermata mo-

ż

e by

ć

fałszywe jedynie w drugim przypadku.25

24 Je

ś

li w dodatku zało

ż

ymy,

ż

e owe trzy liczby s

ą

wzgl

ę

dnie pierwsze, co w ni-

czym nie zmniejsza ogólno

ś

ci rozumowania, to przez 5 dzieli si

ę

dokładnie jedna

z nich (przyp. tłum.).
25 Harold M. Edwards: Fermat's Last Theorem. Springer-Verlag, Nowy Jork
1977,s. 61-73.


AMIR D, ACZEL • 65
Sophie Germain zmuszona była ujawni

ć

sw

ą

to

ż

samo

ść

,

gdy Gauss poprosił przyjaciela "Leblanca" o przysług

ę

. Działo

si

ę

to w roku 1807, kiedy Napoleon okupował Niemcy. Francu-

zi nało

ż

yli wówczas na Niemców surowe kontrybucje wojenne,

okre

ś

laj

ą

c sum

ę

przypadaj

ą

c

ą

ka

ż

demu do zapłacenia wedle

tego, jak postrzegali jego zamo

ż

no

ść

i pozycj

ę

. Gauss, jako

gruba ryba nauki, wybitny astronom i matematyk z Getyngi,
miał spłaci

ć

2000 franków, co przekraczało jego mo

ż

liwo

ś

ci.

Paru francuskich matematyków, którzy przyja

ź

nili si

ę

z wiel-

kim uczonym, zaoferowało sw

ą

pomoc, on jednak odmówił

przyj

ę

cia ich pieni

ę

dzy.

Gauss chciał, by kto

ś

wstawił si

ę

za nim u francuskiego ge-

nerała Pemety'ego, stacjonuj

ą

cego w Hanowerze. Napisał wi

ę

c

do swego przyjaciela "Leblanca", pytaj

ą

c, czy ten nie mógłby

skontaktowa

ć

si

ę

z francuskim generałem w jego imieniu. Gdy

Sophie Germain z rado

ś

ci

ą

zastosowała si

ę

do tej pro

ś

by, jej

to

ż

samo

ść

wyszła na Jaw. Gauss (jak wida

ć

z jego listu - pełen

emocji) podtrzymał korespondencj

ę

, która z czasem obj

ę

ła wie-

le matematycznych tematów. Niestety, obydwoje nigdy si

ę

nie

spotkali. Sophie Germain zmarła w Pary

ż

u w 1831 roku, za-

nim Uniwersytet w Getyndze zd

ąż

ył przyzna

ć

jej honorowy

doktorat, do którego rekomendował j

ą

Gauss.

Obok swego wkładu do prób udowodnienia wielkiego
twierdzenia Fermata, Sophie Germain ma na koncie wiele
osi

ą

gni

ęć

, mi

ę

dzy innymi w zakresie teorii liczb, ale nie tyl-

ko. Aktywnie zajmowała si

ę

równie

ż

teori

ą

plastyczno

ś

ci

oraz akustyk

ą

, a tak

ż

e innymi gał

ę

ziami matematyki czystej

l stosowanej.
Jasna kometa 1811 roku
Gauss prowadził wa

ż

ne badania astronomiczne, zmierzaj

ą

ce

mi

ę

dzy innymi do okre

ś

lenia orbit planet. 22 sierpnia 1811 ro-

ku zaobserwował po raz pierwszy komet

ę

, która była ledwo wi-

doczna na nocnym niebie. Umiał dokładnie wyznaczy

ć

jej tra-

jektori

ę

. Gdy po pewnym czasie kometa zacz

ę

ła jasno

ś

wieci

ć

background image



66 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
na niebie, pro

ś

ci, n

ę

kani wojnami mieszka

ń

cy Europy ch

ę

tnie

widzieli w niej znak niebios, przepowiadaj

ą

cy rychły upadek

Napoleona. Gauss natomiast obserwował, jak potwierdzaj

ą

si

ę

Jego przewidywania - kometa poruszała si

ę

po orbicie, któr

ą

obliczył z du

żą

dokładno

ś

ci

ą

. Okazało si

ę

jednak,

ż

e w prze-

s

ą

dnych opowie

ś

ciach niewykształconych mieszka

ń

ców na-

szego globu tkwiło równie

ż

ziarenko prawdy: w nast

ę

pnym ro-

ku Napoleon poniósł kl

ę

sk

ę

i musiał wycofa

ć

swe wojska

z Rosji. Gaussa to nawet bawiło. Po tym, jak Francuzi zdarli
z niego i jego rodaków niemal ostatni grosz, wcale si

ę

nie

zmartwił, widz

ą

c Napoleona na kolanach.

Ucze

ń

Norweski matematyk Niels Henrik Abel przyjechał do Pary

ż

a

w pa

ź

dzierniku 1826 roku. Próbował tam nawi

ą

za

ć

kontakty

z innymi kolegami po fachu, poniewa

ż

stolica Francji była

w owym czasie prawdziw

ą

Mekk

ą

matematyków. Do osób naj-

bardziej imponuj

ą

cych Abelowi nale

ż

ał Peter Gustaw Lejeune

Dirichlet (1805-1859), Prusak, który te

ż

odwiedzał Pary

ż

i z sympati

ą

odnosił si

ę

do młodego Norwega, bior

ą

c go pocz

ą

t-

kowo za rodaka z Prus. Abelowi szczególnie spodobało si

ę

to,

ż

e Dirichlet podał dowód wielkiego twierdzenia Fermata dla

n = 5. Pisał o tym w li

ś

cie do jednego z przyjaciół, wspomina-

j

ą

c,

ż

e ten sam wynik powtórzył Adrien Marie Legendre

(1752-1833), wedle opisu Abela człowiek niebywale uprzejmy
l bardzo stary. Legendre udowodnił twierdzenie Fermata dla
n = 5 niezale

ż

nie od Dlrlchleta, dwa lata pó

ź

niej od niego. Nie-

stety, podobne odkrycia zdarzały mu si

ę

cz

ę

sto - wiele jego

spó

ź

nionych prac wypierały nowocze

ś

niejsze dzieła młodszych

matematyków.
Dirichlet był przyjacielem i uczniem Gaussa. Nakład słynnej
ksi

ąż

ki Gaussa, Disqu.isition.es arithmeticae, wyczerpał si

ę

wkrótce po jej opublikowaniu. Nawet matematykom pracuj

ą

-

cym w tej samej co Gauss dziedzinie trudno było zdoby

ć

eg-

zemplarz na własno

ść

. A wielu posiadaczy ksi

ąż

ki i tak nie ro-



AMIR D. ACZEL • 67
zumiało jej do ko

ń

ca. Dirichlet nale

ż

ał do tych szcz

ęś

liwców,

którzy mieli swój egzemplarz. Uczony prawie si

ę

z nim nie roz-

stawał. Ksi

ąż

ka towarzyszyła mu w licznych podró

ż

ach po ca-

łym kontynencie, do Pary

ż

a, Rzymu l innych miast. Dirichlet

dosłownie sypiał z Disquisitiones pod poduszk

ą

. Dzieło Gaussa

nazywano czasem patetycznie ksi

ę

g

ą

siedmiu piecz

ę

ci. Je

ś

li

si

ę

z tym zgodzi

ć

, to utalentowany Dirichlet wiedział niew

ą

tpli-

wie, jak te piecz

ę

cie przełama

ć

. Zrobił wi

ę

cej ni

ż

ktokolwiek In-

ny, by wyja

ś

ni

ć

i wytłumaczy

ć

całemu

ś

wiatu zawarto

ść

dzieła

swego mistrza.
Poza nagła

ś

nianiem i wyja

ś

nianiem tre

ś

ci Disquisitiones

oraz podaniem dowodu wielkiego twierdzenia Fermata dla wy-
kładnika n = 5, Dirichlet udowodnił wiele innych twierdze

ń

.

Jeden z ciekawszych rezultatów jego bada

ń

dotyczy ci

ą

gu aryt-

metycznego postaci: a, a + b. a + 2b, a + 3b, a + 4b, ... i tak da-
lej, przy czym obie liczby a l b s

ą

całkowite l nie maj

ą

wspólne-

go dzielnika wi

ę

kszego od jedynki (tzn. mog

ą

to by

ć

np. 2 i 3

albo 3 l 5. albo 6 i 35, nie mog

ą

za

ś

by

ć

np. 2 i 4, dlatego

ż

e

obie dziel

ą

si

ę

przez 2, ani 6 l 9, które maj

ą

wspólny dzielnik

3). Otó

ż

Dirichlet udowodnił,

ż

e w ka

ż

dym ci

ą

gu tej postaci

wyst

ę

puje niesko

ń

czenie wiele liczb pierwszych. Zadziwiaj

ą

-

background image

cym składnikiem jego dowodu było wykorzystanie metod ana-
lizy matematycznej, wa

ż

nej gał

ę

zi matematyki, która zawiera

w sobie m.ln. rachunek ró

ż

niczkowy i całkowy. W analizie ma-

my do czynienia z obiektami ci

ą

głymi, z funkcjami okre

ś

lony-

mi na contlnuum elementów osi liczbowej. Wydaje si

ę

to bar-

dzo odległe od dyskretnego

ś

wiata liczb całkowitych l liczb

pierwszych - królestwa teorii liczb.
W naszym stuleciu podobny most mi

ę

dzy odległymi z pozo-

ru gał

ę

ziami matematyki zapowiedział nowoczesne spojrzenie

na twierdzenie Fermata, spojrzenie ukoronowane pó

ź

niej do-

wodem. Dirichlet był jednym ze

ś

miałych pionierów, jednocz

ą

-

cych odległe gał

ę

zie matematyki.

W pó

ź

niejszym czasie ucze

ń

odziedziczył stanowisko swego

mistrza. Gdy Gauss zmarł w 1855 roku, Dirichleta spotkał
wielki zaszczyt: opu

ś

cił on presti

ż

ow

ą

posad

ę

w Berlinie, by

zast

ą

pi

ć

Gaussa w Getyndze.



68 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Matematycy Napoleona
Cesarz Francuzów kochał matematyków, chocia

ż

sam nie

był jednym z nich.26 Bliskie kontakty ł

ą

czyły go w szczegól-

no

ś

ci z Gaspardem Monge'em (1746-1818) oraz Josephem

Fourierem (1768-1830). W 1798 roku Napoleon zabrał obu
panów do Egiptu, aby pomogli .cywilizowa

ć

" ten staro

ż

ytny

kraj.
Fourier urodził si

ę

w Auxerre, we Francji, 21 marca 1768

roku. Gdy miał osiem lat, został sierot

ą

. Miejscowy biskup po-

mógł mu dosta

ć

si

ę

do szkoły wojskowej. Ju

ż

w wieku lat dwu-

nastu Fourier wykazywał wielkie zdolno

ś

ci. Zap

ę

dzano go do

pisania tekstów kaza

ń

dla dostojników ko

ś

cielnych z Pary

ż

a,

a ci wygłaszali Je nast

ę

pnie jako swoje własne. Wielka Rewolu-

cja Francuska z 1789 roku oszcz

ę

dziła Fourierowi sp

ę

dzenia

reszty

ż

ycia w zakonnej sukni. Został matematykiem i entuzja-

stycznym stronnikiem rewolucji. Okres jakobi

ń

skiego terroru,

który wkrótce nast

ą

pił, Fourier uznał za odpychaj

ą

co brutal-

ny. Wykorzystywał elokwencj

ę

, wykształcon

ą

przez lata pisa-

nia kaza

ń

, głosz

ą

c swój sprzeciw wobec okrucie

ń

stwa. Talent

ś

wietnego mówcy przydawał mu si

ę

tak

ż

e w nauczaniu mate-

matyki w najlepszych szkołach Pary

ż

a.

Fourier interesował si

ę

In

ż

ynieri

ą

, matematyk

ą

stosowan

ą

l fizyk

ą

. W słynnej Ecole Polytechmque prowadził rozległe ba-

dania naukowe w tych dziedzinach. Wiele spo

ś

ród jego prac

dost

ą

piło zaszczytu prezentacji w Akademii Nauk. Rosn

ą

c

ą

sław

ą

Fouriera zainteresował si

ę

sam Napoleon i w 1798 roku

zaprosił go na pokład okr

ę

tu flagowego, płyn

ą

cego na czele

zło

ż

onej z pi

ę

ciuset jednostek floty francuskiej, kieruj

ą

cej si

ę

do Egiptu. Fourier nale

ż

ał do tzw. Legionu Kultury, którego

zadaniem było "obdarzy

ć

naród egipski wszelkimi dobrodziej-

stwami cywilizacji europejskiej". Armada Inwazyjna miała
nie

ść

nie tylko podbój, ale i kultur

ę

...

26 Ten s

ą

d Autora jest dla Napoleona nieco krzywdz

ą

cy. W elementarnej geo-

metrii płaskiej znane jest tzw. twierdzenie Napoleona; czym

ś

podobnym nie mo-

g

ą

si

ę

siczyci

ć

Clinton, Jelcyn, Chirac czy Kwa

ś

niewski (przyp. tłum.).



AMIR D. ACZEL • 69
W Egipcie obaj matematycy zało

ż

yli Instytut Egipski, a Fou-

rier wrócił do Francji dopiero po czterech latach, w roku 1802,
by zosta

ć

prefektem regionu poło

ż

onego wokół Grenoble.

Przedsi

ę

wzi

ą

ł tam wiele po

ż

ytecznych inicjatyw, takich jak

background image

osuszenie bagien l zwalczanie malarii. Mimo nawału pracy
Fourier, matematyk, który stał si

ę

administratorem, znajdował

jakim

ś

cudem czas na twórcz

ą

, znakomitej jako

ś

ci prac

ę

na-

ukow

ą

. Arcydziełem Fouriera jest matematyczna teoria prze-

wodnictwa cieplnego, udzielaj

ą

ca odpowiedzi na wa

ż

ne pyta-

nie: jak rozchodzi si

ę

ciepło? Za to dokonanie uczony otrzymał

w 1812 roku Grand Prix Paryskie] Akademii Nauk. Cz

ęść

jego

prac opierała si

ę

na eksperymentach, które przeprowadził na

pustyni podczas lat sp

ę

dzonych w Egipcie. Niektórzy z jego

przyjaciół s

ą

dzili,

ż

e owe eksperymenty - a w szczególno

ś

ci

poddawanie si

ę

działaniu rozpalonego upałem powietrza w za-

mkni

ę

tych pomieszczeniach - spowodowały jego przedwczesn

ą

ś

mier

ć

w wieku 62 lat.

Ostatnie lata

ż

ycia Fourier sp

ę

dził, snuj

ą

c opowie

ś

ci o Na-

poleonie i historii swojej z nim znajomo

ś

ci, zarówno podczas

pobytu w Egipcie, jak i pó

ź

niej, po ucieczce Napoleona z Elby.

Unie

ś

miertelniła go jednak nie przyja

źń

z cesarzem, ale prace

o rozchodzeniu si

ę

ciepła i stworzona przeze

ń

teoria funkcji

okresowych. Odpowiedni szereg funkcji okresowych, który
mo

ż

na wykorzysta

ć

do przybli

ż

ania innej funkcji lub szacowa-

nia jej warto

ś

ci, nazywamy szeregiem Fouriera.

Funkcje okresowe
Najprostszego przykładu funkcji okresowej dostarcza tradycyj-
ny zegarek. Minuta po minucie du

ż

a wskazówka okr

ąż

a tar-

cz

ę

, by po godzinie wróci

ć

do miejsca, z którego rozpoczynała

w

ę

drówk

ę

. Potem wszystko zaczyna si

ę

od nowa; po kolejnych

sze

ść

dziesi

ę

ciu minutach wskazówka znów powraca w to samo

miejsce. (Oczywi

ś

cie, w miar

ę

upływu kolejnych godzin mała

wskazówka zmienia swoje poło

ż

enie na tarczy zegarka). Poło-

ż

enie wskazówki minutowej na tarczy zegarka to okresowa



70 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
funkcja czasu. Jej okres stanowi równo sze

ść

dziesi

ą

t minut.

Mo

ż

na powiedzie

ć

,

ż

e przestrze

ń

wszystkich minut

ś

wiata -

niesko

ń

czenie wielu minut, które upłyn

ą

od teraz do wieczno-

ś

ci - jest nakładana przez du

żą

wskazówk

ę

na tarcz

ę

zegarka,

zupełnie tak, jak nitka nawija si

ę

na szpulk

ę

:



Zastanówmy si

ę

teraz nad innym przykładem i przypatrzmy

si

ę

p

ę

dz

ą

cej po torach lokomotywie. Rami

ę

, przekazuj

ą

ce nap

ę

d

z silnika na koło, porusza si

ę

wci

ąż

w gór

ę

i w dół, gdy koło si

ę

obraca. Po ka

ż

dym pełnym obrocie koła rami

ę

powraca do pozy-

cji wyj

ś

ciowej -jego ruch te

ż

jest okresowy. Je

ś

li przyjmiemy,

ż

e

promie

ń

koła lokomotywy ma jednostkow

ą

długo

ść

, to wówczas

odległo

ść

ko

ń

ca ramienia od poziomej płaszczyzny zawieraj

ą

cej

o

ś

wyra

ż

a si

ę

za pomoc

ą

funkcji sinus. (To jedna z elementar-

nych funkcji okresowych, o których uczymy si

ę

w szkole). Za

pomoc

ą

cosinusa mo

ż

na okre

ś

li

ć

odległo

ść

ko

ń

ca ramienia od

przechodz

ą

cej przez o

ś

płaszczyzny pionowej. Zarówno sinus,

jak i cosinus s

ą

funkcjami k

ą

ta mi

ę

dzy poziom

ą

lini

ą

przebiega-

j

ą

c

ą

przez

ś

rodki kół lokomotywy a promieniem poprowadzo-

nym do ko

ń

ca ramienia.

Gdy poci

ą

g porusza si

ę

do przodu, stoj

ą

cy obserwator widzi,

jak koniec ramienia zakre

ś

la falist

ą

krzyw

ą

, podobn

ą

do wi-

docznej na rysunku na nast

ę

pnej stronie. Krzywa ta jest okre-

sowa. Okres to 360 stopni, co odpowiada pełnemu obrotowi
koła. Z pocz

ą

tku koniec ramienia znajduje si

ę

na umownej wy-


background image

AMIR D. ACZEL • 71


soko

ś

ci zerowej, potem wznosi si

ę

po grzbiecie falistej krzywej

na wysoko

ść

jeden, nast

ę

pnie z powrotem opada do zera l ni-

ż

ej, a

ż

do minus jedynki, a na koniec w

ę

druje w gór

ę

, do zera.

Potem cały cykl zaczyna si

ę

od nowa.

Fourier odkrył,

ż

e prawie wszystkie w miar

ę

porz

ą

dne funk-

cje mo

ż

na z dowoln

ą

dokładno

ś

ci

ą

przybli

ż

a

ć

sumami wielu

(teoretycznie niesko

ń

czenie wielu, gdy chcemy osi

ą

gn

ąć

do-

kładno

ść

niemal doskonał

ą

) sinusów i cosinusów. Mówi o tynu

sławne twierdzenie o szeregach Fouriera. Rozwini

ę

cie dowolnej!

funkcji w sum

ę

wielu sinusów i cosinusów stosuje si

ę

w mate-

matyce w bardzo wielu sytuacjach, gdy wyra

ż

enie, z którymi

mamy do czynienia, jest zawiłe i trudne do zbadania - nato-
miast suma wielu sinusów i cosinusów, pomno

ż

onych przez

odpowiednio dobrane współczynniki, łatwo poddaje si

ę

rozma-

itym manipulacjom l obliczeniom. Jest to szczególnie praktycz--
ne, gdy do oblicze

ń

wykorzystujemy komputer. Dziedzina ma -

tematyki, któr

ą

nazywa si

ę

analiz

ą

numeryczn

ą

, zajmuje sia

ę

technikami sprawnego obliczania warto

ś

ci najró

ż

niejszycin

funkcji i wyra

ż

e

ń

. Istotn

ą

cz

ęś

ci

ą

analizy numerycznej jes-t

tzw. analiza fourierowska. Za pomoc

ą

rozwini

ęć

w szeregi Fom-

riera bada ona skomplikowane problemy, których rozwi

ą

zani a

nie wyra

ż

aj

ą

si

ę

prostymi, jawnymi wzorami. Po pionierskic

ż

h

pracach Fouriera zacz

ę

to te

ż

stosowa

ć

rozwini

ę

cia, wykorzy-

stuj

ą

ce inne, stosunkowo proste funkcje, głównie rozmaite

wielomiany (to znaczy sumy rosn

ą

cych pot

ę

g zmiennej: kwa-

dratów, sze

ś

cianów Itd.). Gdy obliczamy na kalkulatorze pierr-

wiastek kwadratowy z jakiej

ś

liczby, to poznajemy w istocie

tylko jego przybli

ż

enie znalezione tego rodzaju metod

ą

.



72 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Zło

ż

one z sinusów i cosinusów szeregi Fouriera s

ą

szczegól-

nie przydatne do badania zjawisk, w których sumy funkcji
okresowych pojawiaj

ą

si

ę

tak czy Inaczej w naturalny sposób.

Dotyczy to na przykład muzyki. Utwór muzyczny mo

ż

na rozło-

ż

y

ć

na składowe, proste d

ź

wi

ę

ki. Przypływy i odpływy morza

czy kolejne fazy Ksi

ęż

yca to te

ż

zjawiska okresowe.

Cho

ć

zastosowa

ń

szeregów Fouriera do opisu zjawisk natu-

ralnych oraz w ró

ż

norodnych technikach obliczeniowych nie

mo

ż

na w

ż

adnym razie przemilcze

ć

, naprawd

ę

zaskakuj

ą

ce jest

dopiero to,

ż

e zarówno szeregów Fouriera, jak i analizy fourie-

rowskiej u

ż

ywa si

ę

w czystej matematyce, która nigdy nie nale-

ż

ała do kr

ę

gu głównych zainteresowa

ń

Fouriera. W XX wieku

Góro Shimura wykorzystał szeregi Fouriera w swoich pracach
teorioliczbowych jako swego rodzaju narz

ę

dzie do przenoszenia

obiektów matematycznych z jednego obszaru w inny. (Przypo-
mnijmy: dowód hipotezy Shimury to samo sedno dowodu wiel-
kiego twierdzenia Fermata). Dzi

ę

ki badaniu przedłu

ż

e

ń

funkcji

okresowych na płaszczyzn

ę

zespolon

ą

- ł

ą

cz

ą

cemu dwie gał

ę

zie

analizy matematycznej - inny uczony francuski, Henri Poin-
care, doszedł na pocz

ą

tku XX wieku do odkrycia funkcji auto-

morficznych oraz form modułowych, które pó

ź

niej miały decy-

duj

ą

cy wpływ na losy wielkiego twierdzenia Fermata.

Kulawy dowód Lamego
Pierwszego marca 1847 roku, na posiedzeniu Paryskiej Akade-
mii Nauk, matematyk Gabriel Lam

ę

27 (1795-1870), szalenie

podekscytowany, obwie

ś

cił wszystkim,

ż

e znalazł dowód wiel-

kiego twierdzenia Fermata dla ogólnego przypadku. Przedtem

background image

badano Jedynie przypadki pojedynczych wykładników n; do-
wód był znany dla n = 3, 4, 5, 6 i 7. Lam

ę

zaproponował ogólne

podej

ś

cie do zagadnienia Fermata, które -jak s

ą

dził - powinno

by

ć

prawdziwe dla dowolnego wykładnika n. Jego metoda pole-

27 Nieprzetłumaczalna gra słów: pozbawione akcentu nad e nazwisko "Lam

ę

"

i angielskie słowo "kulawy" wygl

ą

daj

ą

identycznie (prayp. dum.).



AMIR D. ACZEL • 73
gala na tym, by wykorzystuj

ą

c liczby zespolone, rozło

ż

y

ć

lew

ą

stron

ę

rozpatrywanego równania (x" + y") na iloczyn czynni-

ków liniowych. Lam

ę

stwierdził te

ż

skromnie,

ż

e sława powin-

na spłyn

ąć

nie tylko na niego, gdy

ż

wspomnianej metody na-

uczył si

ę

przy innej okazji od Josepha Liouville'a (1809-1882).

Llouville jednak wszedł na mównic

ę

bezpo

ś

rednio po Łamem

l kategorycznie odmówił przyj

ę

cia jakichkolwiek pochwał.

Stwierdził ze spokojem,

ż

e Lam

ę

wcale nie udowodnił wielkiego

twierdzenia Fermata, bowiem zastosowany przeze

ń

rozkład na

czynniki wcale nie jest jednoznaczny (to znaczy,

ż

e mo

ż

na go

wykona

ć

na wiele sposobów), a zatem nie prowadzi do rozwi

ą

-

zania. Była to wi

ę

c próba odwa

ż

na i pełna fantazji, i

ś

cie kawa-

leryjska, tyle

ż

e - jak wiele innych - zupełnie bezowocna. Jed-

nak

ż

e z samego pomysłu, by zapisa

ć

lew

ą

stron

ę

równania-

w postaci iloczynu n czynników liniowych, uczyniono powtór-
ny u

ż

ytek.

Liczby idealne
Jako drugi rozkładu na czynniki spróbował Ernst EduarcB
Kummer (1810-1893), człowiek, który do rozwi

ą

zania proble-

mu Fermata w przypadku ogólnym zbli

ż

ył si

ę

bardziej ni

ż

kto-

kolwiek z jemu współczesnych. W istocie Kummer, próbuj

ą

c

udowodni

ć

wielkie twierdzenie Fermata, stworzył now

ą

teori

ę

matematyczn

ą

, tzw. teori

ę

liczb idealnych.

Matka Kummera owdowiała, gdy miał on zaledwie trzy lata_,
l wykształcenie syna musiała okupi

ć

ci

ęż

k

ą

prac

ą

. W wieku la_t

osiemnastu młody Kummer wst

ą

pił na Uniwersytet w Hall«^

w Niemczech z zamiarem studiowania teologii i przygotowania
si

ę

do

ż

ycia w słu

ż

bie Ko

ś

cioła. Pewien dalekowzroczny profe--

sor matematyki, entuzjastycznie podchodz

ą

cy do algebry i teon-

rii liczb, zdołał zainteresowa

ć

tymi dziedzinami Kummera, tem

za

ś

wkrótce porzucił teologi

ę

dla matematyki. Podczas trzecie;-

go roku studiów rozwi

ą

zał trudny problem matematyczny, z. a

który oferowano nagrod

ę

. Dzi

ę

ki temu sukcesowi zdobył

doktorat z matematyki w wieku dwudziestu jeden lat.


74 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Mimo to Kummer nie mógł znale

źć

pracy na

ż

adnym z nie-

mieckich uniwersytetów i musiał zadowoli

ć

si

ę

posad

ą

nauczy-

ciela w szkole

ś

redniej, do której sam kiedy

ś

chodził. Nauczy-

cielem był przez dziesi

ęć

lat, prowadz

ą

c jednocze

ś

nie rozliczne

badania naukowe, które cz

ęś

ciowo publikował, a cz

ęś

ciowo

opisywał w listach kierowanych do czołowych matematyków.
Przyjaciele zdawali sobie oczywi

ś

cie spraw

ę

,

ż

e los utalentowa-

nego matematyka, zmuszonego do wykonywania zawodu na-
uczyciela w szkole

ś

redniej, jest niewesoły. Dzi

ę

ki wstawien-

nictwu i pomocy kilku wpływowych matematyków Kummer
otrzymał profesur

ę

na Uniwersytecie we Wrocławiu. W rok

ź

niej zmarł Gauss. Jego miejsce w Getyndze zaj

ą

ł Dirlchlet,

opuszczaj

ą

c sw

ą

katedr

ę

na słynnym Uniwersytecie Berli

ń

-

skim. Kummera wybrano, by zast

ą

pił Dirichleta w Berlinie.

Piastował to stanowisko a

ż

do emerytury.

background image

Kummer zajmował si

ę

najró

ż

niejszymi zagadnieniami mate-

matycznymi, od bardzo abstrakcyjnych do bardzo praktycz-
nych - pracował nawet nad zastosowaniami matematyki do
techniki wojennej. Najwi

ę

ksz

ą

sław

ę

przyniosły mu jednak

szeroko zakrojone prace nad wielkim twierdzeniem Fermata.
Zajmował si

ę

nim tak jak sławny francuski matematyk Augu-

stin Louis Cauchy (1789-1857), któremu wielokrotnie wyda-
wało si

ę

,

ż

e wpadł na trop ogólnego rozwi

ą

zania problemu Fer-

mata. Lecz Cauchy był te

ż

niecierpliwy i niedbały; za ka

ż

dym

razem okazywało si

ę

,

ż

e problem jest daleko trudniejszy ni

ż

przypuszczał: liczbom po prostu brakowało własno

ś

ci, których

do swych rozumowa

ń

potrzebował Cauchy. Z czasem wi

ę

c

Cauchy porzucił wielkie twierdzenie Fermata i zaj

ą

ł si

ę

innymi

zagadnieniami.
Kummer, owładni

ę

ty natr

ę

tnymi my

ś

lami o wielkim twier-

dzeniu Fermata, kroczył z pocz

ą

tku szlakiem daremnych usi-

łowa

ń

Cauchy'ego. Nie porzucił jednak nadziei, gdy raz za ra-

zem okazywało si

ę

,

ż

e u

ż

ywanym przeze

ń

ciałom liczbowym

brakuje tej czy innej własno

ś

ci. Zamiast rozpacza

ć

, stworzył

inne, nowe liczby, które miały niezb

ę

dne cechy. Nazwał je licz-

bami idealnymi. W ten sposób Kummer, wychodz

ą

c od zera,

zbudował zupełnie now

ą

teori

ę

i wykorzystywał j

ą

, próbuj

ą

c



AMIR D, ACZEL • 75.
udowodni

ć

wielkie twierdzenie Fermata. W pewnym momencie-

Kummer my

ś

lał nawet,

ż

e wreszcie znalazł ogólny dowód. Oka-

zało si

ę

, niestety,

ż

e cel pozostał poza zasi

ę

giem jego stara

ń

.

Niemniej Kummer, atakuj

ą

c problem Fermata, poczynił ol-

brzymie post

ę

py. Dzi

ę

ki zastosowaniu swoich liczb idealnych

zdołał udowodni

ć

wielkie twierdzenie Fermata dla wszystklcn

wykładników nale

żą

cych do bardzo obszernej klasy tak zw

ą

-

nych regularnych liczb pierwszych. Na przykład w

ś

ród liczba

pierwszych mniejszych od 100 nie s

ą

regularne tylko trzy: 37",

59 i 67. Tym samym wiadomo było,

ż

e twierdzenie zachodzi

równie

ż

dla ka

ż

dego z niesko

ń

czenie wielu wykładników, któr' e

dziel

ą

si

ę

cho

ć

by przez jedn

ą

z regularnych liczb pierwszych.218

Liczby nieregularne wymkn

ę

ły si

ę

z sieci rozwa

ż

a

ń

Kummera.

Nieco pó

ź

niej rozpracował on jednak oddzielnie przypadki nie-

których nieregularnych liczb pierwszych, w tym wspomniame
37, 59 i 67. W efekcie, pod koniec lat pi

ęć

dziesi

ą

tych XIX wie-

ku, dzi

ę

ki niewiarygodnemu przełomowi, dokonanemu przez

Kummera, wiadomo było,

ż

e wielkie twierdzenie Fermata jest

prawdziwe dla wszystkich wykładników mniejszych od 100
(l dla niesko

ń

czonego zbioru wykładników zło

ż

onego z wszys-t-

kich wielokrotno

ś

ci liczb pierwszych mniejszych od 100). Cho

ć

nie był to wymarzony ogólny dowód, a prawdziwo

ść

twierdz-e-

nia pozostawała nie rozstrzygni

ę

ta dla niesko

ń

czenie wielu

wykładników, prace Kummera nale

ż

y uzna

ć

za istotne osi.

ą

-

gni

ę

cie.

W 1816 roku Francuska Akademia Nauk ufundowała n^a-
grod

ę

dla tego, kto udowodni wielkie twierdzenie Fermata.

W roku 1850 Akademia ponowiła propozycj

ę

, oferuj

ą

c złcoty

medal i sum

ę

3000 franków matematykowi, który po<ia

dowód wielkiego twierdzenia Fermata. W roku 1856 zdecydo-
wano nagrod

ę

wycofa

ć

, nie wydawało si

ę

bowiem,

ż

eby roz-

wi

ą

zanie problemu Fermata miało si

ę

pojawi

ć

w bliskiej przy-

szło

ś

ci. Zamiast tego Akademia postanowiła,

ż

e nagrod

ę

",za

28 Do dzi

ś

nie wiemy, czy regularnych liczb pierwszych jest niesko

ń

czenie wi-

ele;
pewne jest natomiast to,

ż

e nieregularnych liczb pierwszych jest niesko

ń

czenie

background image

wiele, co udowodnil w 1915 roku K. L. Jensen (przyp. tłum.).


76 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
przepi

ę

kne badania liczb zespolonych, utworzonych z pier-

wiastków z jedynki i liczb całkowitych" otrzyma Ernst Eduard
Kummer. I tak oto Kummer dostał nagrod

ę

, o któr

ą

si

ę

wcale

nie ubiegał.
Kummer niestrudzenie kontynuował próby znalezienia do-
wodu wielkiego twierdzenia Fermata. Zaprzestał ich dopiero
w 1874 roku. Kummer był równie

ż

autorem pionierskich

prac z geometrii przestrzeni czterowymiarowej. Niektóre
z uzyskanych przez niego wyników stosowane s

ą

obecnie

w mechanice kwantowej, jednej z gał

ę

zi współczesnej fizyki.

W roku 1893, po przekroczeniu osiemdziesi

ą

tki, Kummer

zmarł na gryp

ę

.

Samo wprowadzenie liczb idealnyc.h jest przez matematy-
ków uznawane za wi

ę

kszy sukces Kummera ni

ż

ich zastoso-

wanie do cz

ęś

ciowego rozwi

ą

zania zagadnienia Fermata. Fakt

powstania tej warto

ś

ciowej teorii wskutek prób udowodnienia

wielkiego twierdzenia Fermata obrazuje prawidłowo

ść

ogólniej-

sz

ą

: zmaganie z jednym problemem mo

ż

e prowadzi

ć

do rozwo-

ju zupełnie nowych dziedzin nauki. W istocie, teoria liczb ide-
alnych Kummera stała si

ę

pocz

ą

tkiem współczesnej teorii

obiektów, zwanych ideałami. Bez niej nie byłoby dwudziesto-
wiecznych prac Wilesa i innych matematyków, zajmuj

ą

cych

si

ę

zagadnieniem Fermata.

Kolejna nagroda
W 1908 roku w Niemczech ufundowano dla autora ogólnego
dowodu wielkiego twierdzenia Fermata tzw. nagrod

ę

Wolfskehia

w wysoko

ś

ci stu tysi

ę

cy marek. W pierwszym roku od ustano-

wienia nagrody pojawiło si

ę

621 "rozwi

ą

za

ń

". Wszystkie zawie-

rały bł

ę

dy. W kolejnych latach podejmowano kolejne setki i ty-

si

ą

ce podobnych prób. W latach dwudziestych naszego wieku,

wskutek panuj

ą

cej w Niemczech hiperinflacji, realna warto

ść

sumy 100 000 marek spadła niemal do zera. Mimo to fałszywe
dowody wielkiego twierdzenia Fermata nadal napływały szero-
k

ą

fal

ą

.



AMIR D. ACZEL • 77
Geometria bez Euklidesa
Wiek XIX przyniósł w matematyce wiele nowych osi

ą

gni

ęć

. W

ę

-

gier, Janos Bolyai (1802-1860), i Rosjanin, Mikołaj Iwanowicz-
Łobaczewski (1793-1856), zmienili oblicze geometrii. Odrzucili.
tzw. pi

ą

ty postulat Euklidesa, który głosił,

ż

e dwie proste rów--

nolegle na płaszczy

ź

nie nie przecinaj

ą

si

ę

, i niezale

ż

nie od sie-

bie zbudowali

ś

wiat nowej geometrii, pod wieloma wzgl

ę

dami!

podobny do euklidesowego, lecz dopuszczaj

ą

cy, by proste rów-

noległe przecinały si

ę

w niesko

ń

czono

ś

ci. Z geometri

ą

tego ro-

dzaju mamy do czynienia cho

ć

by w przypadku sfery. Dobregco

przykładu dostarcza powierzchnia globu ziemskiego. Rol

ę

pro-

stych odgrywaj

ą

na sferze łuki wielkich kół, na przykład połu-

dniki. Łatwo zaobserwowa

ć

,

ż

e w pobli

ż

u równika ró

ż

ne połu-

dniki s

ą

równoległe. Gdy jednak pow

ę

drujemy wzdłu

ż

nich aS,

do bieguna północnego, zauwa

ż

ymy,

ż

e si

ę

tam one spotkaj

ą

.

Wiele sytuacji, które przed nadej

ś

ciem geometrii nieeuklideso-

wej wydawało si

ę

niejasnych i tajemniczych, mo

ż

na obecnie zei

jej pomoc

ą

opisa

ć

i wytłumaczy

ć

.


background image

Tragiczne dzieje twórcy niezwykłej teorii
Algebra abstrakcyjna, dziedzina matematyki, której korzenie
si

ę

gaj

ą

dobrze znanej, słu

żą

cej do rozwi

ą

zywania prostyc:h

równa

ń

algebry szkolnej, narodziła si

ę

w XIX wieku. Do alges-



78 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
bry abstrakcyjnej zalicza si

ę

mi

ę

dzy innymi wspaniał

ą

teori

ę

Galois.
Evariste Galois urodził si

ę

w 1811 roku pod Pary

ż

em, w ma-

łej mie

ś

cinie Bourg-la-Reine.29 Jego ojciec był burmistrzem

miasteczka i jednocze

ś

nie zagorzałym republikaninem. Młody

Evariste od pocz

ą

tku stykał si

ę

z Ideałami wolno

ś

ci i demokra-

cji. Niestety, niemal cała Francja w owym czasie zmierzała
w przeciwnym kierunku. Wielka Rewolucja Francuska prze-
szła ju

ż

do historii, podobnie Jak dokonania Napoleona. Nie

wszystkie marzenia o wolno

ś

ci, równo

ś

ci i braterstwie zostały

spełnione. Rój ali

ś

ci cieszyli si

ę

z powrotu do

ż

ycia publicznego

we Francji, na której tronie znów zasiadał jeden z Burbonów,
rz

ą

dz

ą

c tym razem wspólnie z przedstawicielami ludu.

ś

ycie Evariste'a przesi

ą

kni

ę

te było wzniosłymi Ideałami re-

wolucji. Wygłaszał o nich nawet publiczne, porywaj

ą

ce mowy,

a równocze

ś

nie był genialnym matematykiem o niezrównanych

mo

ż

liwo

ś

ciach. Jako nastolatek wchłaniał teorie algebraiczne

równie szybko i łatwo, jak najznakomitsi ówcze

ś

ni matematy-

cy. B

ę

d

ą

c jeszcze chłopcem, stworzył własn

ą

, pełn

ą

teori

ę

ma-

tematyczn

ą

, znan

ą

dzi

ś

jako teoria Galois. Niestety, podczas

tragicznie krótkiego

ż

ycia nie dane mu było cieszy

ć

si

ę

uzna-

niem Innych.
Galois chodził do szkoły z internatem. Noce, które jego kole-
dzy smacznie przesypiali, sp

ę

dzał, spisuj

ą

c sw

ą

teori

ę

. Gotowy

r

ę

kopis wysłał do Francuskiej Akademii Nauk, do Cauchy'ego,

z nadziej

ą

,

ż

e ten pomo

ż

e mu w opublikowaniu dotychczaso-

wych wyników bada

ń

. Cauchy był jednak nie tylko człowie-

kiem niezwykle zaj

ę

tym; był te

ż

arogancki i niedbały. Błyskot-

liwa praca Galois trafiła nieczytana do kosza.
Galois spróbował jeszcze raz, z podobnym skutkiem. W tym
czasie oblał te

ż

egzaminy wst

ę

pne do Ecole Polytechnique, któ-

ra wykształciła wi

ę

kszo

ść

słynnych matematyków fran-

cuskich. Galois zazwyczaj pracował nad matematyk

ą

, u

ż

ywa-

j

ą

c jedynie własnej głowy. Nic nie notował l nie zapisywał, do-

29 Miasteczko to znajduje si

ę

przy drodze do Tuluzy, dzi

ś

niedaleko lotniska

Orły
(przyp. tłum.).


AMIR D, ACZEL • 7S»
póki nie miał w głowie gotowego wyniku. Koncentrował si

ę

ra-

czej na ideach, ni

ż

na detalach, do których, prawd

ę

powie--

dziawszy, nie miał zbytniej cierpliwo

ś

ci i uznawał je za mato

Interesuj

ą

ce. Naprawd

ę

ciekawiły go wielkie pomysły, pi

ę

knoo

rozległych teorii. Nic dziwnego,

ż

e kto

ś

taki nie czuł si

ę

najle -

piej, odpowiadaj

ą

c przy tablicy na szczegółowe pytania. Z te=j

wła

ś

nie przyczyny dwukrotnie nie udało mu si

ę

dosta

ć

do wy-

marzonej szkoły. Dwukrotnie postawiony pod tablic

ą

ś

rednio

radził sobie z zapisywaniem rozumowa

ń

i Irytował si

ę

, pytan^y

o detale, które po prostu uznawał za niewa

ż

ne. Było to tragiczs-

ne nieporozumienie: niewiarygodnie inteligentnego młodeg.o
człowieka przepytywali daleko mniej uzdolnieni egzaminatoo-
rzy, bior

ą

c niech

ęć

do podawania banalnych szczegółów za

niewiedz

ę

. Gdy Galois zdał sobie spraw

ę

,

ż

e za chwil

ę

obieg e

background image

egzamin po raz drugi (i ostatni, poniewa

ż

wi

ę

cej razy nie wolnio

było zdawa

ć

), a wrota Ecole Polytechnique zamkn

ą

si

ę

prze-d

nim na zawsze, cisn

ą

ł

ś

cierk

ą

do tablicy w twarz jednego z eg-

zaminatorów.
Pozostała mu druga pod wzgl

ę

dem atrakcyjno

ś

ci uczelnia,

Ecole Normale. Lecz nawet tam nie wiodło mu si

ę

dobrze. O*]-

ciec Galois, burmistrz Bourg-la-Reine, był w miasteczk-u
obiektem klerykalnych Intryg. Pewien pozbawiony skrupułów
ksi

ą

dz rozpowszechniał pornograficzne wierszydła, sygnuj

ą

c _je

nazwiskiem burmistrza. Po paru miesi

ą

cach prze

ś

ladowa

ń

oj-

ciec Galois stracił pewno

ść

siebie l nabrał przekonania,

ż

e ca_ly

ś

wiat sprzysi

ą

gł si

ę

przeciw niemu. Trac

ą

c stopniowo kontaikt

z rzeczywisto

ś

ci

ą

, pojechał do Pary

ż

a. Tam, w mieszkandu

o par

ę

ulic od miejsca, gdzie studiował jego syn, popełnił s a-

mobójstwo. Po tej tragedii młody Galois nigdy ju

ż

nie doszesdl

do siebie. Zdesperowany przegran

ą

spraw

ą

rewolucji 1830 r-o-

ku, sfrustrowany działaniami dyrektora Ecole, którego uwa

ż

sał

za poplecznika rojalistów i kleryka! ów, Galois napisał zjadinwy,
krytykuj

ą

cy dyrektora list. Wpadł na ten pomysł po trzech

dniach ulicznych zamieszek, kiedy to studenci całego Pary

ż

a

burzyli si

ę

przeciwko re

ż

imowi. Galois i jego koledzy, nie rrno-

g

ą

c wdrapa

ć

si

ę

na wysoki płot, uwi

ę

zieni byli przez jaki

ś

cz:as

na terenie uczelni. Rozzłoszczony Galois wysłał swój ci

ę

ty, p3o-



80 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
mienny list krytykuj

ą

cy dyrektora do "Gazette des Ecoles".

Zyskał tyle,

ż

e go z uczelni wydalono. Nie zra

ż

ony tym Galols

napisał do "Gazette" drugi list, wzywaj

ą

c studentów uczelni,

by stan

ę

li po stronie honoru i sumienia. Odzewu nie było.

Wyrzucony z uczelni Galois próbował z pocz

ą

tku dawa

ć

pry-

watne lekcje. Maj

ą

c ledwie dziewi

ę

tna

ś

cie lat, chciał poza mu-

rami francuskich szkół uczy

ć

własnych teorii matematycz-

nych. Nie znalazł jednak ch

ę

tnych do pobierania nauki - jego

teorie były zbyt zaawansowane, a on sam wyprzedzał o wiele
lat sw

ą

epok

ę

.

Stoj

ą

c przed niepewn

ą

przyszło

ś

ci

ą

, jakby dotkni

ę

ty jakim

ś

przekle

ń

stwem, które nie pozwalało mu zdobywa

ć

rzetelnego

wykształcenia w normalny sposób, zdesperowany Galois wst

ą

-

pił do oddziałów artylerii francuskiej Gwardii Narodowej.
W Gwardii Narodowej, dowodzonej niegdy

ś

przez samego La-

fayette'a, wielu młodych ludzi nastawionych było liberalnie
i wyznawało pogl

ą

dy polityczne zbli

ż

one do Galois. Słu

żą

c

w Gwardii, Galois spróbował po raz ostatni opublikowa

ć

wyni-

ki swych prac. Napisał artykuł po

ś

wi

ę

cony ogólnym własno-

ś

ciom rozwi

ą

za

ń

równa

ń

wielomianowych - dzi

ś

uznawany za

opis

ś

wietnej teorii Galois - i posłał go do Francuskiej Akade-

mii Nauk, na r

ę

ce Simeona-Denisa Poissona (1781-1840). Po-

Isson prac

ę

przeczytał, lecz stwierdził,

ż

e jest "niezrozumiała".

Jeszcze raz si

ę

okazało,

ż

e dzłewi

ę

tnastolatek przerósł mate-

matyków francuskich starszej generacji tak bardzo,

ż

e nie byli

oni w stanie ogarn

ąć

jego nowych, efektownych teorii. Po tym

do

ś

wiadczeniu Galois postanowił porzuci

ć

matematyk

ę

i zo-

sta

ć

zawodowym rewolucjonist

ą

. Powiedział podobno,

ż

e je

ś

li

do zaanga

ż

owania ludzi w rewolucj

ę

potrzebne jest jakie

ś

spe-

cjalne ciało, to on mo

ż

e ofiarowa

ć

własne.

Dziewi

ą

tego maja 1831 roku dwustu młodych republikanów

urz

ą

dziło bankiet, by protestowa

ć

przeciw królewskiemu roz-

kazowi, rozwi

ą

zuj

ą

cemu oddziały artylerii Gwardii Narodowej.

Pito za zdrowie bohaterów Wielkiej Rewolucji Francuskiej i za
rewolucj

ę

1830 roku. W pewnym momencie Galois wstał

background image

l wzniósł toast: POLU- Louis Philippe! za ksi

ę

cia Orleanu i ówcze-

snego króla Francji. Wymawiaj

ą

c te słowa i wznosz

ą

c jedn

ą

r

ę

-



AMIR D. ACZEL • 81
k

ą

kielich, w drugiej r

ę

ce Galois trzymał wysoko otwarty nó

ż

kieszonkowy. Poniewa

ż

francuskie pour mo

ż

e znaczy

ć

zarówno

"za", jak i "na" lub "dla", wi

ę

c całe zdarzenie zostało potrakto-

wane jako zagro

ż

enie

ż

ycia króla. Nast

ę

pnego dnia Galois zo-

stał aresztowany.
Podczas sprawy o spowodowanie zagro

ż

enia

ż

ycia monarchy

adwokat Galois utrzymywał,

ż

e jego klient powiedział w rzeczy-

wisto

ś

ci: "Dla Ludwika Filipa, gdyby okazał si

ę

zdrajc

ą

". Po-

twierdziły to zeznania niektórych zaprzyja

ź

nionych z Galois ar-

tylerzystów, a s

ę

dziowie przysi

ę

gli uznali go za niewinnego.

Galois spokojnie zabrał swój scyzoryk ze stolika z dowodami,
zło

ż

ył go i schował do kieszeni, odchodz

ą

c jako wolny czło-

wiek. Niestety, wolno

ś

ci

ą

nie cieszył si

ę

zbyt długo. Po miesi

ą

-

cu aresztowano go jako "niebezpiecznego republikanina"
i przetrzymywano bez postawienia konkretnego zarzutu w wi

ę

-

zieniu, poszukuj

ą

c jednocze

ś

nie czego

ś

, o co mo

ż

na by go

oskar

ż

y

ć

. W ko

ń

cu wytoczono mu proces o noszenie munduru

rozwi

ą

zanych oddziałów artylerii. Galois został skazany na

sze

ść

miesi

ę

cy wi

ę

zienia. Rojali

ś

ci cieszyli si

ę

,

ż

e w ko

ń

cu uda-

ło si

ę

usun

ąć

dwudziestolatka, uznanego za gro

ź

nego wroga

systemu. Po pewnym czasie Galois został zwolniony warunko-
wo. To, co si

ę

stało pó

ź

niej, wci

ąż

budzi w

ą

tpliwo

ś

ci. B

ę

d

ą

c na

zwolnieniu warunkowym, Galois poznał młod

ą

kobiet

ę

, w któ-

rej si

ę

zakochał. Niektórzy s

ą

dz

ą

,

ż

e wpadł w pułapk

ę

zasta-

wion

ą

przez wrogich mu rojalistów, chc

ą

cych raz na zawsze-

poło

ż

y

ć

kres jego rewolucyjnej działalno

ś

ci. W ka

ż

dym razie

zwi

ą

zał si

ę

z kobiet

ą

o w

ą

tpliwej reputacji (une co

ą

uette de boy

etage]. Gdy zostali kochankami, zjawił si

ę

pewien rojalista, by-

"ratowa

ć

zagro

ż

ony honor" i wyzwał Galois na pojedynek. Mło-

dy matematyk znalazł si

ę

w sytuacji bez wyj

ś

cia. Próbował:

wszelkimi sposobami wyperswadowa

ć

przeciwnikowi pojedy-

nek. Na pró

ż

no.

W nocy przed pojedynkiem Galois napisał kilka listów. Owe=
listy do przyjaciół zdaj

ą

si

ę

potwierdza

ć

tez

ę

,

ż

e Galois padtt

ofiar

ą

uknutej przez rojalistów intrygi. Sam twierdził,

ż

e wy-

zwali go na pojedynek dwaj rojali

ś

ci, którzy wymogli na ninu

słowo honoru, by nie wspomniał o całej sprawie republika

ń

-



82 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
skim przyjaciołom: "Zgin

ę

jako ofiara niesławnej kokietki. Moje

ż

ycie ga

ś

nie przez

ż

ałosn

ą

burd

ę

. Czemu

ż

umiera

ć

dla rzeczy

równie banalnej, czemu

ż

umiera

ć

z równie nikczemnego powo-

du!" Lecz wi

ę

kszo

ść

ostatniej nocy przed pojedynkiem Galois

po

ś

wi

ę

cił na staranne przelewanie na papier swej matematycz-

nej teorii. Wysłał J

ą

przyjacielowi, Auguste'owl Chevalierowl.

O

ś

wicie 30 maja 1832 roku Galois stan

ą

ł na ubitej ziemi na-

przeciw swego adwersarza. Dostał postrzał w brzuch i pozosta-
wiony w agonii le

ż

ał samotnie na polu. Nikt nie zatroszczył si

ę

o lekarza. Dopiero jaki

ś

wie

ś

niak odnalazł go i zawiózł do szpi-

tala, gdzie Galois umarł nazajutrz rano. Nie miał Jeszcze dwu-
dziestu jeden lat.
W roku 1846 matematyk Joseph Liouvllle zredagował
i wydał drukiem notatki Evarlste'a Galois, opisuj

ą

ce niezwy-

kle interesuj

ą

c

ą

teori

ę

. Półtora wieku pó

ź

niej teoria Galois

miała sta

ć

si

ę

jednym z kluczy do wielkiego twierdzenia

background image

Fermata.
Kolejna ofiara
Niedbalstwo l arogancja Cauchy'ego zrujnowały

ż

ycie co naj-

mniej jeszcze jednemu błyskotliwemu matematykowi. Niels
Henrik Abel (1802-1829) był synem pastora z norweskiej
miejscowo

ś

ci Findó. Gdy miał szesna

ś

cie lat, nauczyciel za-

ch

ę

cił go do przeczytania sławnych Disquisitiones Gaussa.

Abelowi udało si

ę

nawet uzupełni

ć

szczegóły w niektórych do-

wodach. Lecz w dwa lata pó

ź

niej zmarł jego ojciec. Młody Abel

musiał zawiesi

ć

na jaki

ś

czas studia matematyczne i zaj

ąć

si

ę

na powa

ż

nie utrzymywaniem rodziny. Mimo wielu trudno

ś

ci,

zdołał odrobin

ę

czasu po

ś

wi

ę

ca

ć

matematyce. Gdy miał dzie-

wi

ę

tna

ś

cie lat, dokonał nawet znacz

ą

cego matematycznego

odkrycia.
W roku 1824 opublikował prac

ę

, w której udowodnił,

ż

e roz-

wi

ą

za

ń

równania wielomianowego pi

ą

tego stopnia nie mo

ż

na

wyrazi

ć

poprzez współczynniki równania

ż

adnym wzorem ogól-

nym, polegaj

ą

cym na wykonywaniu sko

ń

czonej liczby działa

ń



AMIR D. ACZEL • 83
arytmetycznych i pierwiastkowa

ń

. Rozwi

ą

zał tym samym jeden-

z najsłynniejszych otwartych problemów ówczesnej matematy-
ki. Niemniej jednak utalentowany młodzieniec ci

ą

gle nie mógł:

zdoby

ć

ż

adnej stałej akademickiej posady, której sk

ą

din

ą

d-

bardzo potrzebował, by zapewni

ć

rodzinie

ś

rodki do

ż

ycia. Po-

słał wi

ę

c swe wyniki Cauchy'emu, z pro

ś

b

ą

o opini

ę

i ewentual-

n

ą

pomoc w ich opublikowaniu. Jednak

ż

e Cauchy artykuł:

Abela, zawieraj

ą

cy twierdzenia nadzwyczaj ogólne i wa

ż

ne, po»

prostu zgubił. Gdy po paru latach praca ukazała si

ę

drukiem,.

na pomaganie Abelowi było ju

ż

za pó

ź

no. W 1829 roku zmarli

on na gru

ź

lic

ę

, spowodowan

ą

przez n

ę

dz

ę

, w jak

ą

popadtt

wspieraj

ą

c rodzin

ę

, która znajdowała si

ę

w skrajnie trudnymi

poło

ż

eniu. W dwa dni po jego

ś

mierci przyszedł zaadresowanym

do niego list z informacj

ą

,

ż

e przyznano mu profesur

ę

na Uni-

wersytecie Berli

ń

skim.

Pisane mał

ą

liter

ą

słowo "abelowy" to dzi

ś

powszechnie-

przez matematyków u

ż

ywany przymiotnik. Poj

ę

cie grupy abe-

Iowej - w której wynik działania, umownie zwanego mno

ż

e-

niem, nie zale

ż

y od kolejno

ś

ci czynników - zajmuje poczesne;

miejsce we współczesnej algebrze; odegrało ono te

ż

rol

ę

?

w ostatecznym rozwi

ą

zaniu zagadnienia Fermata. Jeszcze bar-

dziej abstrakcyjnymi tworami s

ą

rozmaito

ś

ci abelowe, równieS

wykorzystywane we współczesnych podej

ś

ciach do dowodm

wielkiego twierdzenia Fermata.
Ideały Dedekinda
Dziedzictwo Carla Friedricha Gaussa przetrwało stulecia. Jed-
nym z najsłynniejszych matematycznych spadkobierców
Gaussa był Richard Dedekind (1831-1916), urodzony równie

ż

w Brunszwiku, tym samym mie

ś

cie, z którego pochodził wielkil

mistrz. Dedekind jednak, w przeciwie

ń

stwie do Gaussa-,

w dzieci

ń

stwie nie wykazywał ani zainteresowa

ń

, ani specjał -

nych uzdolnie

ń

w dziedzinie matematyki. Bardziej zajmowały

go fizyka i chemia, a matematyk

ę

traktował jedynie jako nauk^

słu

ż

ebn

ą

wobec tych dziedzin wiedzy. W wieku siedemnastL-i



84 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
lat Dedekind zacz

ą

ł ucz

ę

szcza

ć

do Liceum Karoliny, tej samej

szkoły, w której podstawy matematycznego wykształcenia ode-
brał Gauss. W znacz

ą

cy sposób wpłyn

ę

ło to na jego przyszło

ść

.

background image

Skierował sw

ą

uwag

ę

ku matematyce i w

ś

lad za owym zainte-

resowaniem pojechał do Getyngi, gdzie wykładał Gauss. To
z jego r

ą

k w 1852 roku dwudziestojednoletni Dedekind otrzy-

mał doktorat. Mistrz stwierdził,

ż

e po

ś

wi

ę

cona analizie mate-

matycznej dysertacja ucznia Jest "w pełni zadowalaj

ą

ca". Nie

był to wielki komplement. W istocie geniusz Dedekinda nie za-
cz

ą

ł si

ę

jeszcze przejawia

ć

.

W roku 1854 Dedekind otrzymał w Getyndze posad

ę

wykła-

dowcy. Gdy w 1855 roku zmarł Gauss, a z Berlina przybył na
jego miejsce Dirichlet, Dedekind pilnie chodził na wszystkie je-
go wykłady, a tak

ż

e zredagował pionierski traktat Dirichleta,

po

ś

wi

ę

cony teorii liczb, dodaj

ą

c don suplement oparty na jego

własnych pracach. Suplement zawierał zarys rozwini

ę

tej przez

Dedekinda teorii liczb algebraicznych - to znaczy rozwi

ą

za

ń

równa

ń

wielomianowych z wymiernymi współczynnikami.

W skład zbioru liczb algebraicznych wchodz

ą

obok liczb wy-

miernych tak

ż

e na przykład pierwiastki kwadratowe czy sze-

ś

cienne z liczb naturalnych. Powstaj

ą

ce przy okazji studiowa-

nia rozmaitych równa

ń

ciała liczbowe, zawarte w zbiorze liczb

algebraicznych, odgrywaj

ą

wa

ż

n

ą

rol

ę

w badaniu równania

Fermata. Dedekind stworzył wi

ę

c istotny dział teorii liczb.

Najwi

ę

kszym wkładem Dedekinda do współczesnych bada

ń

po

ś

wi

ę

conych wielkiemu twierdzeniu Fermata była rozwini

ę

ta

przeze

ń

teoria ideałów - czysto abstrakcyjnych odpowiedników

liczb idealnych Kummera. Ideały, w stulecie po ich wprowa-
dzeniu przez Dedekinda, natchn

ę

ły Barry'ego Mazura. Z prac

Mazura czerpał pó

ź

niej pomysły Andrew Wiłe

ś

.

W roku akademickim 1857/58 Richard Dedekind poprowa-
dził pierwszy wykład teorii Galois. Dedekind pojmował mate-
matyk

ę

w sposób szalenie abstrakcyjny. Teori

ę

grup wzniósł

w zasadzie na ten sam poziom, na którym w dzisiejszych cza-
sach uczy si

ę

jej studentów. Warsztat algebry abstrakcyjnej

umo

ż

liwił dwudziestowieczny atak na problem Fermata. Prze-

łomowy wykład Dedekinda, po

ś

wi

ę

cony teorii Galois (na który



AMIR D. ACZEL • 85
chodziło tylko dwóch studentów), był wa

ż

nym krokiem w tym

kierunku.

ź

niej w karierze Dedekinda nast

ą

pił dziwny zwrot. Wyje-

chał z Getyngi, by obj

ąć

posad

ę

w Zurychu, a stamt

ą

d po pi

ę

-

ciu latach, w 1862 roku, wrócił do Brunszwiku, gdzie nast

ę

p-

nie przez pi

ęć

dziesi

ą

t lat wykładał na politechnice. Nikt nie

zdołał przekonuj

ą

co wyja

ś

ni

ć

, dlaczego

ś

wietny matematyk,

który wprowadził algebr

ę

na niewiarygodnie wysoki poziom

abstrakcji i ogólno

ś

ci, porzucił nagle jedn

ą

z najbardziej pre-

sti

ż

owych posad profesorskich w całej Europie, by przez reszt

ę

ż

ycia uczy

ć

na mało znanej politechnice. Dedekind nigdy si

ę

nie o

ż

enił. Przez wiele lat mieszkał razem z siostr

ą

. Zmarł

w 1916 roku, zachowuj

ą

c do ostatnich dni przenikliwy, aktyw-

ny umysł.
Fin de siecle
Pod koniec XIX wieku

ż

ył we Francji matematyk obdarzony"

wlelkimi zdolno

ś

ciami w nadspodziewanie wielu rozmaitych

dziedzinach. Rozległa wiedza Henn Poincarego (1854-1912)
si

ę

gała równie

ż

poza matematyk

ę

. Pocz

ą

wszy od roku 1902,

gdy był ju

ż

bardzo sławnym uczonym, pisał popularne ksi

ą

-

ż

eczki o matematyce. Znajome, tanie, mi

ę

kkie okładki mo

ż

nai.

było dostrzec w kafejkach i parkach całego Pary

ż

a, w r

ę

kach*

ludzi w najró

ż

niejszym wieku.

Poincare pochodził z rodziny o wielkich tradycjach. Jego ku-

background image

zyn, Raymond Poincare, piastował podczas pierwszej wojnyy

ś

wiatowej godno

ść

prezydenta Francji. Inni członkowie rodu tefi

zajmowali we Francji wa

ż

ne stanowiska rz

ą

dowe i publiczne.

Ju

ż

w dzieci

ń

stwie Henri odznaczał si

ę

wspaniał

ą

pami

ę

ci

ą

..

Mógł recytowa

ć

od wskazanej strony dowoln

ą

ksi

ąż

k

ę

, któr

ą

wła

ś

nie czytał. Legendarne było równie

ż

jego roztargnienie .

Pewnego razu pewien fi

ń

ski matematyk przebył dług

ą

drog

ę

do

Pary

ż

a, by spotka

ć

Poincarego i przedyskutowa

ć

z nim ró

ż

ne

matematyczne kwestie. W przedpokoju go

ść

oczekiwał na wej-

ś

cie do gabinetu Poincarego bite trzy godziny. W tym cz

ą

stce



86 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
roztargniony Francuz przechadzał si

ę

w zamy

ś

leniu w t

ę

i z powrotem - miał taki zwyczaj przez całe swoje zawodowe

ż

y-

cie. W ko

ń

cu Poincare wyjrzał do przedpokoju i wykrzykn

ą

ł:

"Prosz

ę

Pana, Pan mi przeszkadza!" Na te słowa go

ść

pospiesz-

nie wyjechał i nigdy wi

ę

cej go w Pary

ż

u nie widziano.

Błyskotliwe talenty Poincarego dostrze

ż

ono ju

ż

w szkole

podstawowej. Poniewa

ż

jednak był szalenie wszechstronny -

jak prawdziwy człowiek renesansu - jego szczególne uzdolnie-
nia matematyczne jeszcze si

ę

nie ujawniły. W młodym wieku

wyró

ż

niał si

ę

przede wszystkim

ś

wietnym piórem. Nauczyciel,

który odkrył jego zdolno

ś

ci i wspierał ich rozkwit, pieczołowicie

przechowywał jego szkolne wypracowania. W pewnym momen-
cie troskliwy nauczyciel musiał jednak przestrzec młodego ge-
niusza: "Nie rób tego, prosz

ę

, tak dobrze... Spróbuj by

ć

bar-

dziej pospolity". T

ę

propozycj

ę

składał nie bez powodu.

Francuski system o

ś

wiatowy najwyra

ź

niej wyci

ą

gn

ą

ł pewne

wnioski z nieszcz

ęść

Galois sprzed półwiecza - nauczyciele

stwierdzili,

ż

e utalentowani uczniowie cz

ę

stokro

ć

ponosz

ą

kl

ę

-

ski przed obliczem zimnych, pozbawionych wyobra

ź

ni egzami-

natorów. Nauczyciel Poincarego szczerze si

ę

obawiał,

ż

e Henri

jest wystarczaj

ą

co błyskotliwy, by obla

ć

egzaminy wst

ę

pne.

Ju

ż

jako dziecko Poincare był roztargniony. Cz

ę

sto przepadały

mu posiłki - nie przychodził w por

ę

, bo nie pami

ę

tał, czy jadł

ju

ż

, czy nie.

Młody Poincare interesował si

ę

przedmiotami klasycznymi

i nauczył si

ę

znakomicie pisa

ć

. Jako nastolatek zacz

ą

ł si

ę

inte-

resowa

ć

matematyk

ą

i błyskawicznie osi

ą

gn

ą

ł doskonały po-

ziom. Rozwi

ą

zywał problemy wył

ą

cznie w pami

ę

ci, krocz

ą

c po

pokoju; dopiero pó

ź

niej siadał i bardzo niecierpliwie wszystko

zapisywał. Podobny był w tym do Galois i Eulera. Gdy wreszcie
Poincare przyst

ą

pił do egzaminów wst

ę

pnych na Ecole Poty-

technique, niewiele brakowało, a nie zdałby egzaminu z mate-
matyki, zgodnie z dawnymi obawami nauczyciela z podsta-
wówki. Przepuszczono go jednak wył

ą

cznie dlatego,

ż

e -

w wieku siedemnastu lat! - cieszył si

ę

Ju

ż

jako matematyk ta-

kim uznaniem, i

ż

nikt z egzaminatorów nie o

ś

mielił si

ę

go ob-

la

ć

. "Gdyby to nie był Poincar

ć

, tylko ktokolwiek inny, to do-



AMIR D. ACZEL . 87
stałby pałk

ę

" - zadeklarował przewodnicz

ą

cy komisji egzami-

nacyjnej, podejmuj

ą

c decyzj

ę

o wpuszczeniu w mury Ecole Po-

lytechnique studenta, który miał zosta

ć

najsławniejszym fran-

cuskim matematykiem swoich czasów.
Poincare jest autorem dziesi

ą

tek ksi

ąż

ek po

ś

wi

ę

conych ma-

tematyce, fizyce matematycznej, astronomii i popularyzacji na-
uki. Napisał grubo ponad pi

ęć

set stron prac naukowych o no-

wych poj

ę

ciach, które wprowadził do matematyki. Wniósł

background image

bardzo znacz

ą

cy wkład do zapocz

ą

tkowanej przez Eulera topo-

logii. Jego wyniki były na tyle istotne,

ż

e cz

ę

sto za wła

ś

ciwy

pocz

ą

tek topologii uznaje si

ę

dopiero rok 1895, dat

ę

wydania

dzieła Poincarego pod tytułem Anałysis situs. Topologia (bada-
nie kształtów, powierzchni, funkcji ci

ą

głych) była niezb

ę

dna

dla podj

ę

tej u schyłku XX wieku próby udowodnienia wielkie-

go twierdzenia Fermata. Znacznie wa

ż

niejsz

ą

rol

ę

w tych pró-

bach odegrała jednak inna dziedzina zapocz

ą

tkowana równie

ż

przez Poincarego.
Formy modułowe
Poincare badał własno

ś

ci funkcji okresowych, takich jak si-

nusy i cosinusy Fouriera, nie na prostej rzeczywistej, jak ro-
bił to Fourier, lecz na płaszczy

ź

nie zespolonej. Funkcja si-

nus, oznaczana sin x, okre

ś

la pionow

ą

współrz

ę

dn

ą

punktu

poło

ż

onego na okr

ę

gu o promieniu długo

ś

ci l, gdy k

ą

t mi

ę

-

dzy promieniem wodz

ą

cym owego punktu a prost

ą

poziom

ą

jest równy x. Sinus to funkcja okresowa: jej warto

ś

ci powta-

rzaj

ą

si

ę

nieustannie, gdy k

ą

t wzrasta o wielokrotno

ść

zasad-

niczego okresu funkcji - 360°. Okresowo

ść

to swego rodzaju

symetria.
Poincare badał płaszczyzn

ę

zespolon

ą

, zawieraj

ą

c

ą

na osi

poziomej liczby rzeczywiste, a na osi pionowej - liczby urojone.
W tym przypadku mo

ż

na rozpatrywa

ć

funkcje, które s

ą

,

okresowe w dwóch kierunkach, na przykład wzdłu

ż

osi rzeczy-

wistej i urojonej. Warto

ś

ci takich funkcji powtarzaj

ą

si

ę

w nie-

sko

ń

czenie wielu równoległobokach tworz

ą

cych na płaszczy

ź

-



88 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
nie zespolonej uko

ś

n

ą

kratk

ę

, przedstawion

ą

na poni

ż

szym ry-

sunku.


Poincare poszedł dalej i postulował istnienie funkcji o jesz-
cze szerszym wachlarzu symetrii. Miały to by

ć

funkcje, które

nie zmieniaj

ą

warto

ś

ci, gdy zmienn

ą

zespolon

ą

z b

ę

dziemy

przekształca

ć

według przepisu f[z) ->f((az + b)/(cz + d)). Ró

ż

-

nych podstawie

ń

tej postaci mo

ż

e by

ć

niesko

ń

czenie wiele.

Liczby a, b, c, d, uło

ż

one w macierz (kwadratow

ą

tabel

ę

2x2),

tworz

ą

obiekt algebraiczny, zwany grup

ą

. Porz

ą

dek wykonywa-

nia podstawie

ń

nie gra roli; funkcja f jest niezmiennicza wzgl

ę

-

dem owej grupy przekształce

ń

. Takie dziwne, niesamowite

funkcje Poincare nazwał formami automorflcznymi.
Formy automorficzne skrywaj

ą

w sobie liczne wewn

ę

trzne

symetrie; zaiste, to twory bardzo, bardzo niezwykłe. Poincare
nie był do ko

ń

ca przekonany o ich istnieniu. Opisuj

ą

c swoj

ą

prac

ę

, opowiadał,

ż

e przez dwa tygodnie co rano po przebudze-

niu zasiadał na par

ę

godzin przy biurku i próbował przekona

ć

sam siebie,

ż

e formy automorficzne, które wymy

ś

lił, nie mog

ą

Istnie

ć

. Pi

ę

tnastego dnia zdał sobie spraw

ę

,

ż

e si

ę

mylił. Te

dziwne, trudne do wyobra

ż

enia i ogarni

ę

cia rozumem funkcje

naprawd

ę

istniały. Poincar

ć

wprowadził te

ż

nieco ogólniejsze,

jeszcze bardziej skomplikowane, formy modułowe. Formy mo-
dułowe maj

ą

racj

ę

bytu na górnej połówce płaszczyzny zespo-

lonej, w

ś

wiecie geometrii hiperbolicznej, a wi

ę

c w dziwnej

przestrzeni, gdzie zamiast reguł Euklidesa obowi

ą

zuj

ą

reguły



AMIR D. ACZEL . 89
Bolyala i Łobaczewsklego. Przez ka

ż

dy punkt górnej półplasz-

czyzny przechodzi wiele "prostych" równoległych do "prostej"

background image

danej.
Dziwne formy modułowe odznaczaj

ą

si

ę

w

ś

wiecie geome-

trii hiperbolicznej nieoczekiwanie licznymi symetriami, do
których nale

żą

na przykład przesuni

ę

cia czy branie odwrot-

no

ś

ci liczby zespolonej. Na rysunku poni

ż

ej przedstawiony

jest wykorzystuj

ą

cy te symetrie parkieta

ż

górnej półpłaszczy-





90 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
zny. W hiperbolicznym

ś

wiecie wszystkie "wielok

ą

ty" s

ą

iden-

tyczne.
Poincare wkrótce porzucił obdarzone symetriami formy au-
tomorficzne i jeszcze bardziej zawiłe formy modułowe, by za-
j

ąć

si

ę

inn

ą

matematyk

ą

. Zaprz

ą

tała go masa zagadnie

ń

, cz

ę

-

stokro

ć

po kilka naraz z ró

ż

nych dziedzin; nie miał czasu

przesiadywa

ć

, kontempluj

ą

c pi

ę

kno tylko jednego rodzaju

trudno wyobra

ż

alnych i niesko

ń

czenie symetrycznych obiek-

tów. I chocia

ż

tego nie wiedział, zasiał jedno z ziaren, z które-

go miał kiedy

ś

wykiełkowa

ć

ostateczny dowód wielkiego

twierdzenia Fermata.
Nieoczekiwane skojarzenie z obwarzankiem
W 1922 roku angielski matematyk Louis J. Mordell odkrył co

ś

,

co wskazało na dziwny zwi

ą

zek mi

ę

dzy topologi

ą

i rozwi

ą

zania-

mi równa

ń

algebraicznych. Przedmiotem zainteresowania topo-

logii s

ą

ż

norodne przestrzenie i powierzchnie. (Gdy topolog

mówi "powierzchnia", czasem ma na my

ś

li dwuwymiarowy

obiekt umieszczony w trójwymiarowym

ś

wiecie, podobny do

klasycznych figur rozwa

ż

anych w geometrii staro

ż

ytnych Gre-

ków, czasem za

ś

chodzi mu o do

ść

niezwykły twór poło

ż

ony

w przestrzeni o wi

ę

kszej liczbie wymiarów). Topologia bada włas-

no

ś

ci tych przestrzeni i okre

ś

lonych na nich przekształce

ń

ci

ą

-

głych. Mordell natrafił na fragment topologii, dotycz

ą

cy po-

wierzchni w przestrzeni trójwymiarowej. Jedn

ą

z najprostszych

powierzchni stanowi sfera, na przykład powierzchnia piłki do
koszykówki. Piłka Jest wprawdzie trójwymiarowa, ale jej nie-
sko

ń

czenie cienka powierzchnia to obiekt jedynie dwuwymiaro-

wy. We

ź

my teraz pod uwag

ę

kul

ę

ziemsk

ą

. Cała Ziemia jest trój-

wymiarowa -

ż

eby umiejscowi

ć

dowolny jej punkt (czy to na

powierzchni, czy wewn

ą

trz globu), trzeba poda

ć

trzy współrz

ę

d-

ne: długo

ść

i szeroko

ść

geograficzn

ą

oraz gł

ę

boko

ść

pod po-

wierzchni

ą

. Pozbawiona gł

ę

boko

ś

ci powierzchnia Ziemi jest jed-

nak dwuwymiarowa. By okre

ś

li

ć

poło

ż

enie dowolnego punktu,

wystarczy poda

ć

dwie liczby: długo

ść

i szeroko

ść

geograficzn

ą

.



AMIR D. ACZEL • 91


genus = O
genus = 1
genus = 2
Dwuwymiarowe powierzchnie w trójwymiarowej przestrzeni
mo

ż

na rozró

ż

nia

ć

, podaj

ą

c ich genus (albo inaczej rodzaj). Ge-

nus to liczba dziur w powierzchni. Genus sfery, w której nie
ma

ż

adnych dziur, równa si

ę

zero. Obwarzanek ma w

ś

rodku

jedn

ą

dziur

ę

. Zatem powierzchnia obwarzanka (któr

ą

matema-

tycy nazywaj

ą

torusem) ma genus równy jeden. Gdy mówimy

"dziura", mamy na my

ś

li otwór na wylot, przez który mo

ż

na by

na przykład przewlec nitk

ę

. Powierzchnia fili

ż

anki z dwojgiem

background image

uszu ma w sobie dwie dziury na wylot. Zatem jej genus jeat-
równy dwa.
Powierzchni

ę

ustalonego genusu mo

ż

na w sposób wzajem-

nie jednoznaczny i ci

ą

gły przekształci

ć

na dowoln

ą

, inn

ą

po-

wierzchni

ę

tego samego genusu. Wystarczy sobie wyobrazi

ć

,

ż

e

obie s

ą

wykonane z niesko

ń

czenie rozci

ą

gliwej gumy. Je

ś

li jed-





funkcja ci

ą

gła

funkcja nieci

ą

gta



92 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
nak chcemy przekształci

ć

powierzchni

ę

jednego genusu w po-

wierzchni

ę

genusu innego rodzaju, to musimy niektóre dziury

stworzy

ć

lub zniszczy

ć

. Nie mo

ż

na tego dokona

ć

jednocze

ś

nie

w sposób i ró

ż

nowarto

ś

ciowy, i ci

ą

gły, bo zmiana liczby dziur

wymaga albo meci

ą

głego rozdzierania powierzchni, albo nie-

ż

nowarto

ś

ciowego sklejania Jej ró

ż

nych punktów.

Wró

ć

my jednak do Mordella. Otó

ż

wpadł on na trop dziwnej,

całkowicie nieoczekiwanej zale

ż

no

ś

ci: liczby dziur (genusu) po-

wierzchni odpowiadaj

ą

cej przestrzeni rozwi

ą

za

ń

równania za-

le

żą

tylko od tego, czy równanie ma sko

ń

czenie, czy te

ż

nie-

sko

ń

czenie wiele rozwi

ą

za

ń

. Otó

ż

je

ś

li powierzchnia opisana

przez równanie, le

żą

ca w pewnej do

ść

specjalnej przestrzeni,

tak zwanej dwuwymiarowej zespolonej przestrzeni rzutowej,
ma przynajmniej dwie dziury (czyli genus równy dwa lub wi

ę

-

cej), to wtedy równanie posiada w

ś

ród liczb całkowitych tylko

sko

ń

czenie wiele istotnie ró

ż

nych rozwi

ą

za

ń

. Odkrycia tego

Mordell nie umiał, niestety, udowodni

ć

. Zacz

ę

to je wi

ę

c nazy-

wa

ć

hipotez

ą

Mordella.

Dowód Faltingsa
W 1983 roku dwudziestosiedmioletni matematyk niemiecki,
Gerd Faltings, pracuj

ą

cy wówczas na Uniwersytecie w Wup-

pertalu, udowodnił hipotez

ę

Mordella. Faltings nie interesował

si

ę

wielkim twierdzeniem Fermata, uwa

ż

aj

ą

c je za izolowany

problem teorii liczb. Mimo to z Jego niezwykle pomysłowego do-
wodu, wykorzystuj

ą

cego pot

ęż

n

ą

dwudziestowieczn

ą

maszyne-

ri

ę

geometrii algebraicznej, wypływały wa

ż

ne wnioski, zmienia-

j

ą

ce status quo wielkiego twierdzenia Fermata. Powierzchnia

opisana równaniem Fermata ma dla n wi

ę

kszych od 3 genus

co najmniej równy 2. Zatem z prawdziwo

ś

ci hipotezy Mordella

jasno wynika,

ż

e je

ś

li w ogóle istniej

ą

trójki liczb całkowitych

spełniaj

ą

ce to równanie, to jest Ich tylko sko

ń

czenie wiele.30

30 Przy ustalonym wykładniku n i przy zało

ż

eniu,

ż

e liczby wchodz

ą

ce w skład

trójki nie maj

ą

wspólnych dzielników (przyp. dum.).



AMIR D. ACZEL • 9.3
Ów pocieszaj

ą

cy wynik uzmysłowił przynajmniej,

ż

e liczba roz;-

wi

ą

za

ń

jest ograniczona. Wkrótce potem dwaj matematycy,

Granville i Heath-Brown, skorzystali z wyniku Faltingsa, by
udowodni

ć

,

ż

e je

ś

li w ogóle istniej

ą

rozwi

ą

zania równania Fer~-

mata, to ich liczba nie ro

ś

nie wraz ze wzrostem wykładnika m.

Pokazali oni,

ż

e gdy n ro

ś

nie nieograniczenie, to w

ś

ród wykładl-

ników mniejszych od n jest niemal sto procent takich, dla któ-
rych wielkie twierdzenie Fermata zachodzi.
Innymi słowy, okazało si

ę

,

ż

e wielkie twierdzenie Fermat.a

jest "niemal zawsze" prawdziwe. Je

ś

li istniałyby rozwl

ą

zani«a

background image

równania Fermata (to znaczy w przypadku, gdyby wielkie twier"-
dzenie Fermata okazało si

ę

Jednak fałszywe), to byłoby ich, p. o

pierwsze, "niewiele", a po drugie - istniałyby tylko dla "niewie--
lu" wykładników. Zatem status wielkiego twierdzenia Fermatsa
w roku 1983 przedstawiał si

ę

nast

ę

puj

ą

co. Twierdzenie byt" o

udowodnione dla wszystkich wykładników n nie przekraczaj

ą

-

cych miliona (w 1992 roku t

ę

granic

ę

podniesiono do czterecBi

milionów). Dla wi

ę

kszych wykładników n wiadomo było,

ż

e Je

ś

li!

w ogóle istniej

ą

rozwi

ą

zania równania Fermata, to jest ich mat'o

- w pewnym sensie tym mniej, im wi

ę

kszy jest wykładnik.

Tajemniczy grecki generał o zabawnym nazwisku!
Istniej

ą

cale tuziny

ś

wietnych ksi

ąż

ek o matematyce, wyda-

nych we Francji i napisanych po francusku przez niejakieg.o
Nicolasa Bourbakiego. W swoim czasie

ż

ył grecki generał no-

sz

ą

cy nazwisko Bourbaki (1816-1897); w 1862 roku oferowa-

no mu tron grecki, ale odmówił. Generał odegrał wa

ż

n

ą

rolL

ę

w wojnie francusko-pruskiej i dzi

ę

ki temu ma pomnik we fran-

cuskim mie

ś

cie Nancy. Kłopot polega na tym,

ż

e generał Bouir-

bakl z matematyk

ą

nie miał nic wspólnego l nigdy nie napisał

ż

adnej ksi

ąż

ki - ani matematycznej, ani jakiejkolwiek inneJ.

Kto wi

ę

c jest autorem licznych tomów, opatrzonych na okładce

Jego nazwiskiem?
Odpowiedzi na to pytanie nale

ż

y szuka

ć

w beztroskim, rados-

nym

ż

yciu Pary

ż

a w dwudziestoleciu mi

ę

dzywojennym, kledły



94 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Hemingway, Picasso l Matisse, jak wielu innych mieszka

ń

ców

tego miasta, uwielbiali przesiadywa

ć

w kawiarniach, spotyka

ć

przyjaciół, przygl

ą

da

ć

si

ę

przypadkowym przechodniom i sa-

memu by

ć

przedmiotem ludzkich obserwacji. W owym czasie,

w otoczeniu kafejek Dzielnicy Łaci

ń

skiej l na Sorbonie,

ż

ycie

t

ę

tniło te

ż

w

ś

ród barwnej społeczno

ś

ci matematyków. Profeso-

rowie uniwersytetu równie

ż

lubili spotyka

ć

przyjaciół i w do-

brej kawiarni na bulwarze St. Michel, przy fili

ż

ance kawy

z mlekiem lub szklaneczce any

ż

ówki, o dwa kroki od pi

ę

knych

Ogrodów Luksemburskich, podyskutowa

ć

... o matematyce.

Paryska wiosna inspirowała pisarzy, artystów l matematyków.
Wyobra

ź

my sobie,

ż

e w słoneczny dzie

ń

zebrała si

ę

w przy-

jemnej kafejce grupa

ż

ywo rozprawiaj

ą

cych matematyków.

Podczas ognistych dysput o subtelno

ś

ciach takiej czy innej

teorii pojawiło si

ę

stopniowo uczucie braterstwa. Heming-

wayowi, który pisał,

ż

e lubił pracowa

ć

w kawiarni, hała

ś

liwe

rozmowy zapewne by przeszkadzały, zmuszaj

ą

c go do przenie-

sienia si

ę

do Jednej z knajpek rezerwowych, ju

ż

nie tak przez

niego lubianych. Kto jednak zwracałby uwag

ę

na samotnego

brodacza w k

ą

cie? Matematycy ceni

ą

sobie własne towarzy-

stwo i upojn

ą

atmosfer

ę

kawiarni pełnej kolegów po fachu,

mówi

ą

cych tym samym, symbolicznym J

ę

zykiem liczb, funkcji

i przestrzeni. "Tak wła

ś

nie musieli si

ę

czu

ć

pitagorejczycy, roz-

prawiaj

ą

c o matematyce" - rzucił by

ć

mo

ż

e Jeden z seniorów,

wznosz

ą

c kieliszek w toa

ś

cie. "No tak, ale oni nie pijali any-

ż

ówki" - odparł kto

ś

inny, wzbudzaj

ą

c salw

ę

ś

miechu. "Mogli-

by

ś

my pój

ść

ich

ś

ladem - rzekł pierwszy z rozmówców. - Dla-

czego wła

ś

ciwie nie stworzymy własnego bractwa? Naturalnie

w tajemnicy". Dookoła zabrzmiały głosy poparcia. Kto

ś

wpadł

na pomysł, by posłu

ż

y

ć

si

ę

nazwiskiem starego generała Bour-

bakiego - by

ć

mo

ż

e dlatego,

ż

e w owym czasie na Wydziale Ma-

tematyki na Sorbonie panował obyczaj zapraszania co roku za-
wodowego aktora, który audytorium profesorów i studentów
przedstawiał si

ę

jako Nicolas Bourbaki i - operuj

ą

c matema-

background image

tycznym

ż

argonem - wygłaszał nast

ę

pnie długi, dwuznaczny

monolog. Publiczno

ść

bawiła si

ę

na ogół

ś

wietnie, gdy

ż

w bo-

gatych współczesnych teoriach matematycznych u

ż

ywa si

ę

do



AMIR D. ACZEL • 95
zwi

ę

złego opisu ró

ż

nych poj

ęć

bardzo wielu słów, cz

ę

sto w zna-

czeniu zupełnie odmiennym od potocznego. Jednym z takich!
słów jest przymiotnik "g

ę

sty". Zdanie,

ż

e "zbiór liczb wymier-

nych jest g

ę

sty w

ś

ród liczb rzeczywistych", znaczy, i

ż

w ka

ż

-

dym otoczeniu dowolnej liczby (zarówno wymiernej, Jak i nie-
wymiernej) znajduj

ą

si

ę

liczby wymierne. W codziennym

ż

yciu-i

słowo "g

ę

sty" ma wiele innych znacze

ń

.

Doktoranci wydziałów matematyki równie

ż

i dzi

ś

w chwilachł

braku lepszego zaj

ę

cia zabawiaj

ą

si

ę

słownymi grami, opowia-

daj

ą

c na przykład histori

ę

dywizora, który ma odwiedzi

ć

pew-

n

ą

rozmaito

ść

i sprawdzi

ć

, czy wszystkie snopy s

ą

wiotkie, czy

te

ż

mi

ę

kkie (słowa "dywizor", "rozmaito

ść

", "snop", "wiotki"*,

"mi

ę

kki" maj

ą

w matematyce

ś

ci

ś

le okre

ś

lone znaczenie, dale--

kie od ewentualnych skojarze

ń

Czytelnika, nie posiadaj

ą

ceg«o

wy

ż

szego wykształcenia w tej dziedzinie).31

Ksi

ąż

ki napisane wspólnie przez matematyków z owego

francuskiego stowarzyszenia nosz

ą

na okładce nazwisko Nico»-

lasa Bourbakiego. Równocze

ś

nie zainicjowano seminariunm

Bourbakiego, na którym cz

ę

sto omawiane były nowe idee i teo-

rie matematyczne. Członkostwo w stowarzyszeniu było z załoa-

ż

enia anonimowe, a zasług

ę

za uzyskane razem wyniki przypa-

sywano nie konkretnym osobom wymienionym z nazwisksa,
lecz wła

ś

nie Bourbakiemu.

Członkom stowarzyszenia Bourbakiego daleko jednak był: o
do pitagorejczyków. Wprawdzie autorem podr

ę

czników mienił

si

ę

Bourbaki, lecz wyniki bada

ń

, czyli twierdzenia i ich dowodly

- maj

ą

ce z reguły wi

ę

kszy wpływ na presti

ż

i pozycj

ę

matema-

tyka ni

ż

napisane przeze

ń

ksi

ąż

ki - podpisywali własnymi na-

zwiskami ci członkowie grupy, do których dane osi

ą

gni

ę

cie

w istocie nale

ż

ało. Jednym z pierwszych członków stowarzy-

szenia był Andre Well (1906-), który pó

ź

niej przeniósł si

ę

dio

Stanów Zjednoczonych, do sławnego Institute for Advance-d
31 Angielska gra słów w oryginale: beautiful Poły Nomifil who meets a smooth
ope-
rator Curly Pi, traci po polsku swój urok. W naszym kraju specjalistami w dzBe-
dzinie słownych zabaw z terminologi

ą

matematyczn

ą

s

ą

tradycyjnie studenci

Uniwersytetu Jagiello

ń

skiego, pisz

ą

cy cale opowiadania zło

ż

one wyl

ą

czm.ie

z dwuznacznych zda

ń

, naje

ż

onych niezrozumiałym

ż

argonem (przyp. tłum.).



96 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Study w Princeton. Jego nazwisko zawsze pojawiało si

ę

w po-

bli

ż

u wa

ż

nej hipotezy, prowadz

ą

cej do rozwi

ą

zania problemu

Fermata.
Do zało

ż

ycieli bractwa Bourbakiego nale

ż

ał tak

ż

e Jean

Dieudonne, który - podobnie Jak wi

ę

kszo

ść

pozostałych człon-

ków tego towarzystwa "tylko dla Francuzów" - przeniósł si

ę

z czasem na ziele

ń

sze pastwiska uniwersytetów ameryka

ń

-

skich. Dieudonne, główny autor wielu spo

ś

ród ksi

ąż

ek podpi-

sanych przez Bourbakiego,

ś

wietnie uosabia starcie indywidual-

nych ambicji bourbakistów z ich d

ąż

eniem do zachowania

anonimowo

ś

ci członków stowarzyszenia. Pewnego razu Dieu-

donne opublikował prac

ę

podpisan

ą

nazwiskiem Bourbakiego.

Jak si

ę

okazało, praca zawierała bł

ą

d, wi

ę

c Dieudonne napisał

notk

ę

zatytułowan

ą

"O pewnym bł

ę

dzie N. Bourbakiego" i pod-

background image

pisał j

ą

własnym nazwiskiem.32

Nieco schizofreniczny charakter stowarzyszenia (wszyscy je-
go członkowie byli Francuzami, ale wi

ę

kszo

ść

z nich mieszkała

w Stanach Zjednoczonych) przejawiał si

ę

te

ż

w adresie do kore-

spondencji, umieszczanym przez Bourbakiego w publikacjach.
Zazwyczaj wynika z niego,

ż

e autor, Nicolas Bourbaki, pracuje

na uniwersytecie w nie istniej

ą

cym mie

ś

cie Nancago, którego

nazwa bierze swój pocz

ą

tek od francuskiego Nancy, a ko

ń

ców-

k

ę

od Chicago. Bourbaki publikuje jednak wył

ą

cznie po fran-

cusku, a gdy spotykaj

ą

si

ę

członkowie stowarzyszenia (zazwy-

czaj dzieje si

ę

to w jednym z francuskich kurortów), bywa,

ż

e

rozmowa toczy si

ę

nawet w specyficznym

ż

argonie paryskich

studentów. W

ż

ycie owych matematyków francuskich, miesz-

kaj

ą

cych w Ameryce, wkroczył szowinizm. Andre Weił, jeden

z zało

ż

ycieli grupy bourbakistów, opublikował wprawdzie wiele

Istotnych prac po angielsku, ale jego Dziel

ą

zebrane, maj

ą

ce

pewien zwi

ą

zek z hipotez

ą

, z której wynika wielkie twierdzenie

Fermata, ukazały si

ę

ju

ż

po francusku, jako Oeuures.33 W wy-

32 Wi

ę

kszo

ść

powszechnie znanych faktów o sekretnym towarzystwie Bourba-

kiego pochodzi z artykułu Paula R. Halmosa: Nicolas Bourbaki, "Scientific
American", t. 196, maj 1957, s. 88-97.
33 Andre Weił: Oeuures, t. I-III. Springer-Verlag, Pary

ż

1979.



AMIR D. ACZEL • 97
niku niezwykłych działa

ń

Weila skrzywdzony został jeden

z pierwszoplanowych aktorów naszej historii, czego Well nie
chciał zreszt

ą

uzna

ć

.

Trzeba przyzna

ć

,

ż

e członkowie towarzystwa Bourbakiego

byli obdarzeni poczuciem humoru. Przed około czterdziestu la-
ty do Ameryka

ń

skiego Towarzystwa Matematycznego (Ameri-

can Mathematical Society, w skrócie AMS) wpłyn

ę

ło podanie

Nicolasa Bourbakiego z pro

ś

b

ą

o przyj

ę

cie w poczet członków.

Niewzruszony sekretarz towarzystwa odpisał,

ż

e je

ś

li Bourbaki

chce zosta

ć

członkiem AMS, musi ubiega

ć

si

ę

o członkostwo

jako instytucja (z czym, oczywi

ś

cie, wi

ą

zały si

ę

du

ż

o -wy

ż

sze

składki). Na ten list Bourbaki nie odpowiedział.
Krzywe eliptyczne
Zagadnienia diofantyczne, wi

ążą

ce si

ę

z równaniami podobny-

mi do tych, które w III wieku naszej ery rozpatrywał Diofantos,
w XX wieku stały si

ę

przedmiotem intensywnych bada

ń

, pro-

wadzonych m.ln. z u

ż

yciem obiektów, które matematyk nazywa

krzywymi eliptycznymi. Krzywe eliptyczne wbrew pozorom nie-
wiele maj

ą

wspólnego z elipsami. Najpierw, w dziewi

ę

tnastym

stuleciu u

ż

ywano ich w zwi

ą

zku z tzw. funkcjami eliptycznymi,

wymy

ś

lonymi z kolei po to, by ułatwi

ć

obliczanie obwodu elip-

sy. Jak w przypadku wielu ró

ż

nych innowacji w matematyce,

pionierem w tej dziedzinie był nie kto inny, tylko Gauss.
Cho

ć

nazwa zdaje si

ę

sugerowa

ć

co innego, krzywe eliptycz-

ne nie s

ą

ani elipsami, ani funkcjami eliptycznymi. Mówi

ą

c

najpro

ś

ciej, s

ą

wielomianami trzeciego stopnia zale

ż

nymi od

dwóch zmiennych; fachowcy widz

ą

krzywe eliptyczne w napi-

sach postaci y2 = ox3 + Łyc2 + c, gdzie liczby a, b i c s

ą

całkowi-

te lub wymierne. Przykłady krzywych eliptycznych pokazuj

ą

rysunki.34
34 Wg artykułu Kennetha A. Ribeta i Briana Hayesa: Fermat's Last Theorem
and Modern Arithmetic, "American Scientist", t. 82, marzec-kwiecie

ń

1994,

s. 144-156.


98 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA

background image



Gdy spogl

ą

damy na punkty wymierne na krzywej eliptycz-

nej - czyli tylko na te pary liczb wymiernych [x. y), spełniaj

ą

ce

powy

ż

sze równanie, w których zarówno x, jak i y s

ą

liczbami

wymiernymi (

ż

adnych niewymierno

ś

ci w rodzaju n czy pier-

wiastka z dwóch do rozwa

ż

a

ń

nie dopuszczamy) - okazuje si

ę

,



AMIR D. ACZEL • 99*

ż

e owe punkty tworz

ą

grup

ę

. Znaczy to,

ż

e maj

ą

one ciekawe-

własno

ś

ci. Dwa rozwi

ą

zania mo

ż

na w pewnym sensie "doda

ć

",.

a wynik te

ż

b

ę

dzie rozwi

ą

zaniem (a wi

ę

c punktem krzywej).-

Specjali

ś

ci w dziedzinie teorii liczb fascynuj

ą

si

ę

krzywymi!

eliptycznymi, dzi

ę

ki nim bowiem mog

ą

rozwikła

ć

wiele proble-

mów dotycz

ą

cych ró

ż

norodnych równa

ń

i ich rozwi

ą

za

ń

. Krzy-

we eliptyczne stanowi

ą

w teorii liczb jedno z najpot

ęż

niejszychi

narz

ę

dzi badawczych.35

Dziwna hipoteza wisi w powietrzu
Eksperci w dziedzinie teorii liczb, studiuj

ą

cy krzywe eliptycz-

ne, wiedzieli od pewnego czasu,

ż

e niektóre z nich s

ą

modulo-

we. Innymi słowy, niektóre krzywe eliptyczne zwi

ą

zane byty/

w szczególny sposób z formami modułowymi, z płaszczyzn

ą

ze-

spolon

ą

l niezwykle symetrycznymi funkcjami w przestrze

ń

:!

hiperbollcznej. Charakter oraz przyczyny tego zwi

ą

zku pozo-

stawały jednak niejasne. To wszystko stało si

ę

przedmiotem

zainteresowania matematyki bardzo zawiłej nawet dla specjali-
stów. Jej bogat

ą

, niezwykle harmonijn

ą

struktur

ę

wewn

ę

trzn

ą

niełatwo było zrozumie

ć

. Te krzywe eliptyczne, o których wie-

dziano,

ż

e s

ą

modułowe, miały ciekawe własno

ś

ci. Dlaczegóz

by wi

ę

c nie postawi

ć

ś

miałej hipotezy,

ż

e wszystkie krzywe?

eliptyczne s

ą

modułowe?

Aby zrozumie

ć

, na czym polega Istota modułowo

ś

ci, poj

ę

cia

dotycz

ą

cego nieeuklidesowej geometrii górnej półpłaszczyzny -

ś

wiata, w którym symetrie odbiegaj

ą

bardzo daleko od

codziennych przyzwyczaje

ń

naszej wyobra

ź

ni - wygodnie jes t

posłu

ż

y

ć

si

ę

prost

ą

analogi

ą

. Rozpatrzmy dla przykładu krzy-

w

ą

, która wcale nie jest eliptyczna; zamiast równania trzeciego

stopnia mamy tylko równanie kwadratowe. Nasza krzywa.
to zwykły okr

ą

g. Równanie okr

ę

gu o promieniu a i

ś

rodki-i

le

żą

cym w pocz

ą

tku układu współrz

ę

dnych ma posta

ć

3S Dobrym wprowadzeniem do tematu jest ksi

ąż

ka Josepha H. Silvermana i Jol-i-

na Tate'a: Rational Points on Elliptic Curves. Springer-Verlag, Nowy Jork 1992.


100 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
x1 + y2 = a2. We

ź

my teraz dwie nieskomplikowane funkcje

okresowe zmiennej t: x = a cos t oraz y = a sin t. Mo

ż

na je

wstawi

ć

do równania okr

ę

gu w miejsce xi y i nic złego si

ę

nie

stanie. B

ę

dzie tak, jakby

ś

my pomno

ż

yli obie strony znanej to

ż

-

samo

ś

ci trygonometrycznej cos2 t + sin2 t = l przez liczb

ę

a2.

W tym sensie równanie okr

ę

gu jest modułowe.

Modułowa krzywa eliptyczna to poj

ę

cie ogólniejsze, otrzyma-

ne dzi

ę

ki przeniesieniu powy

ż

szego prostego pomysłu na

płaszczyzn

ę

zespolon

ą

, w

ś

wiat geometrii nieeuklidesowej. Ro-

l

ę

sinusa i cosinusa -

ś

wietnie znanych funkcji okresowych,

a zarazem symetrii wzgl

ę

dem jednej zmiennej t - przejmuj

ą

tu

formy modułowe (lub automorficzne), kryj

ą

ce w sobie symetrie

wzgl

ę

dem znacznie bogatszego zestawu skomplikowanych

przekształce

ń

, maj

ą

cych posta

ć

f [z] ->f((az + b)/(cz + d)).

Tokio, Japonia, pocz

ą

tek lat pi

ęć

dziesi

ą

tych

background image

Na pocz

ą

tku lat pi

ęć

dziesi

ą

tych naszego wieku Japonia była

krajem podnosz

ą

cym si

ę

stopniowo z wojennych zniszcze

ń

.

Nikt ju

ż

nie głodował, ale niemal wszyscy nadal byli biedni;

przeci

ę

tny Japo

ń

czyk ci

ęż

ko zmagał si

ę

z codzienno

ś

ci

ą

, pró-

buj

ą

c prze

ż

y

ć

kolejny dzie

ń

, tydzie

ń

czy miesi

ą

c. Mimo to

odbudowywano z gruzów fabryki, otwierano na powrót przed-
si

ę

biorstwa i ubijano nowe interesy. Z nadziej

ą

patrzono

w przyszło

ść

.

W tym czasie

ż

ycie uniwersyteckie w Japonii te

ż

było nieła-

twe. Studenci zaciekle współzawodniczyli ze sob

ą

: dobre stop-

nie oznaczały lepsz

ą

prac

ę

po zrobieniu dyplomu. Ta reguła

dotyczyła zwłaszcza doktorantów specjalizuj

ą

cych si

ę

w czystej

matematyce, albowiem etatów na uniwersytetach, mimo ni-
skiej płacy, brakowało dla wszystkich ch

ę

tnych. Jednym z ta-

kich doktorantów był Yutaka Taniyama. Urodził si

ę

12 listopa-

da 1927 roku Jako najmłodsze, ósme z kolei dziecko w rodzinie
prowincjonalnego lekarza w mie

ś

cie Kisai, poło

ż

onym około 50

kilometrów od Tokio. W młodo

ś

ci zacz

ą

ł studiowa

ć

matematy-

k

ę

, a

ś

ci

ś

lej mówi

ą

c, geometri

ę

zespolon

ą

rozmaito

ś

ci abelo-



AMIR D. ACZEL • 10 1
wych. Wiedziano wówczas o tej trudnej dziedzinie niewiel e
i Taniyama napotykał w swej pracy mnóstwo trudno

ś

ci. C. o

gorsza, przekonał si

ę

,

ż

e wszelkie porady starszych profesorów?

Uniwersytetu Tokijskiego s

ą

niemal całkowicie bezu

ż

yteczne.

Do ka

ż

dego drobiazgu musiał dochodzi

ć

samodzielnie; kolejme

kroki swoich bada

ń

matematycznych opisywał, u

ż

ywaj

ą

c czte-

rech chi

ń

skich znaków, które oznaczaj

ą

"ci

ęż

k

ą

walk

ę

" i "gorz-

kie zmagania".

ś

ycie młodego Yutaki Taniyamy nie było usłanie

ż

ami.

Taniyama zakwaterował si

ę

w jednopokojowym mieszkaniiu

o powierzchni około 9 metrów kwadratowych. Na ka

ż

dej kom-

dygnacji budynku była tylko jedna toaleta, wspólna dHa
wszystkich mieszka

ń

ców pi

ę

tra.

ś

eby si

ę

wyk

ą

pa

ć

, Taniyama

musiał chodzi

ć

do odległej ła

ź

ni publicznej. Podły i n

ę

dzny bu-

dynek mieszkalny, stoj

ą

cy przy ruchliwej ulicy, o dwa kroki od

wiaduktu kolejowego, po którym co kilka minut przeje

ż

d

ż

-ał

poci

ą

g, jak na ironi

ę

był nazywany "Will

ą

Spokojnych Gon"".

Zapewne dlatego, by łatwiej si

ę

skoncentrowa

ć

na badaniac:h,

młody Yutaka pracował głównie w nocy, cz

ę

sto kład

ą

c si

ę

odo

łó

ż

ka dopiero o szóstej rano, gdy rozpoczynał si

ę

kolejny, hała»

ś

-

llwy dzie

ń

. Prawie codziennie, z wyj

ą

tkiem letnich upałów, Ta-

niyama nosił ten sam niebiesko-zielony garnitur z metalicz-
nym połyskiem. Jak wyja

ś

nił swemu bliskiemu przyj aclelo'\.-vi,

Góro Shimurze, jego ojciec kupił ów materiał okazyjnie, nne-
zwykle tanio, od handlarza starzyzny. Niestety, nikt w całej n-o-
dzinie nie miał ochoty na

ś

wiec

ą

ce ubranie. Yutaka, który mi

ę

dbał zbytnio o swój wygl

ą

d, zgłosił si

ę

w ko

ń

cu na ochotnilrfa.

Z materiału uszyto mu garnitur, który stał si

ę

jego codzien-

nym strojem.
Taniyama uko

ń

czył Uniwersytet Tokijski w 1953 roku l do-

stał na tamtejszym Wydziale Matematyki posad

ę

asysten-ta.

Jego przyjaciel Shimura uko

ń

czył uniwersytet rok wcze

ś

miej

i zajmował podobne stanowisko na Wydziale Pedagogicznym,
po drugiej stronie kampusu. Ich przyja

źń

zapocz

ą

tkował Inst,

który jeden z nich napisał do drugiego, prosz

ą

c o zwrot do bi-

blioteki egzemplarza czasopisma matematycznego, interesuj

ą

-

cego, jak si

ę

okazało, obu młodych ludzi. Cz

ę

sto jadali razem


background image

102
WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA


Tokio, rok 1955. Matematycy w tramwaju, w drodze na konferencj

ę

. Od lewej:

T. Tamagawa, J.-P. Serre, Y. Taniyama l A. Well.
w niedrogich restauracyjkach, które serwowały podobno stop-
niowo zdobywaj

ą

ce w Japonii popularno

ść

dania kuchni za-

chodniej, w rodzaju na przykład duszonego ozorka.36
W owym czasie w Japonii pozostało niewielu dobrych mate-
matyków. Kto tylko zdobył nieco uznania i renomy, natych-
miast próbował przenie

ść

si

ę

na Jaki

ś

uniwersytet ameryka

ń

-

ski czy europejski, poniewa

ż

i matematycy cieszyli si

ę

tam

wi

ę

ksz

ą

reputacj

ą

l w dodatku mo

ż

na było nawi

ą

za

ć

kontakty

z lud

ź

mi prowadz

ą

cymi badania w tej samej dziedzinie. Takie

wi

ę

zy s

ą

wa

ż

ne, gdy usiłuje si

ę

zgł

ę

bia

ć

ezoteryczne obszary

wiedzy, o których wiadomo niewiele lub zgoła nic. By utworzy

ć

zal

ąż

ek kontaktów naukowych z lud

ź

mi, którzy wiedzieli co

nieco o dziedzinie ich zainteresowa

ń

, dwaj młodzi przyjaciele

zorganizowali we wrze

ś

niu 1955 roku Tokijskie Sympozjum

Algebraicznej Teorii Liczb. Niektóre wygłoszone podczas tej
małej konferencji stwierdzenia miały przez długi czas pozosta

ć

niejasne, by - koniec ko

ń

ców - po prawie czterdziestu latach

doprowadzi

ć

do rezultatów wielkiej wagi, a tak

ż

e do ostrych

kontrowersji.
36 Wi

ę

kszo

ść

informacji o

ż

yciu Yutaki Taniyamy pochodzi z artykułu: Góro Slu-

niura, Yataka Taniyama and His Time: Very Personal Recollections, "Bulledn
of the London Mathematical Society", tom 21 (1989), s. 184-196.


AMIR D. ACZEL • 10 3
Pełen nadziei pocz

ą

tek

Obaj przyjaciele wypełnili niezb

ę

dne papiery l formularze-,

wynaj

ę

li odpowiednie pomieszczenia i wysłali zaproszenia doo

tych matematyków japo

ń

skich i zagranicznych, których spo -

dziewali si

ę

zainteresowa

ć

tematem konferencji. Na li

ś

cie za-

proszonych znalazł si

ę

Andre Well, który w owym czasie wyje -

chał Ju

ż

z Francji i został profesorem na Uniwersytecie

w Chicago. Pi

ęć

lat wcze

ś

niej, podczas Mi

ę

dzynarodowego

Kongresu Matematyków, Well zwrócił uwag

ę

społeczno

ś

ci ma-

tematycznej na nieznan

ą

hipotez

ę

niejakiego Hassego, doty-

cz

ą

c

ą

"funkcji dzeta na rozmaito

ś

ci nad ciałem liczbowym" .

Niejasne przypuszczenie niosło w sobie tre

ś

ci interesuj

ą

ce dla.

badaczy teorii liczb. Well najwyra

ź

niej kolekcjonował ró

ż

ne hi-

potetyczne pomysły dotycz

ą

ce teorii liczb; ten akurat umie

ś

ciB

w swych Dziełach zebranych, przypisuj

ą

c zasług

ę

jego sformu-

łowania Hassemu.
Dzi

ę

ki zainteresowaniu ró

ż

nymi rezultatami bada

ń

w owej

dziedzinie, Well był dla Shimury l Taniyamy atrakcyjnym go-

ś

ciem. Ucieszyli si

ę

obaj, gdy przyj

ą

ł zaproszenie do udziałm

w Ich konferencji. W Tokio oczekiwano te

ż

Innego cudzoziem-

ca, młodszego od Weila matematyka francuskiego, Jean-Pier-
re'a Serre'a. Nie byt on jeszcze wówczas członkiem towarzy-
stwa Bourbakiego, przyjmowano bowiem do niego tylko*
matematyków bardzo dobrze znanych; miał on jednak zosta

ć

-

bourbakist

ą

ju

ż

wkrótce. Serre, opisywany przez niektórych-

matematyków jako ambitny i zaciekły wyczynowiec, przyje-
chał na tokijskie sympozjum, by dowiedzie

ć

si

ę

tyle, ile si

ę

tyl-

ko da. Japo

ń

czycy o teorii liczb wiedzieli sporo, a niektóre wy-

niki publikowali w pracach dost

ę

pnych tylko po japo

ń

sku.

skrywaj

ą

c je tym samym przed reszt

ą

ś

wiata. Nadarzała si

ę

background image

wi

ę

c wspaniała okazja,

ż

eby pozna

ć

owe rezultaty, tym bar-

dziej

ż

e oficjalnym j

ę

zykiem konferencji miał by

ć

angielski.

W gronie konferencyjnych go

ś

ci Serre był jednym z niewielu

cudzoziemców orientuj

ą

cych si

ę

w prezentowanej tematyce.

Sprawozdanie z konferencji ukazało si

ę

tylko po Japo

ń

ski!.

Gdy wi

ę

c dwadzie

ś

cia lat pó

ź

niej Serre zwrócił uwag^ na nie-



104 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
które wydarzenia z tokijsklego sympozjum,

ś

wiat poznał po-

cz

ą

tkowo jego wersj

ę

, a nie t

ę

, któr

ą

zapisano w japo

ń

skich

sprawozdaniach.
Sprawozdania zawieraj

ą

trzydzie

ś

ci sze

ść

problemów. Pro-

blemy o numerach 10, 11, 12 i 13, zapisane przez Yutak

ę

Ta-

niyam

ę

, tworzyły wspólnie pewn

ą

hipotez

ę

o funkcjach typu

dzeta, przypominaj

ą

c

ą

nieco idee Hassego. Wydawało si

ę

,

ż

e

Taniyama chce w jaki

ś

sposób powi

ą

za

ć

funkcje automorficz-

ne na płaszczy

ź

nie zespolonej z funkcj

ą

typu dzeta, okre

ś

lon

ą

na krzywej eliptycznej. W tych usiłowaniach było co

ś

tajemni-

czego: dlaczegó

ż

dowolna krzywa eliptyczna miała by

ć

w jaki

ś

sposób powi

ą

zana z czym

ś

na płaszczy

ź

nie zespolonej?

"Przepraszam, co Pan powiedział...?"
Hipoteza, wypływaj

ą

ca z owych czterech problemów, była

mglista; Taniyama sformułował je niezbyt Jasno, zapewne dla-
tego,

ż

e nie był do ko

ń

ca pewien. Jakiego wła

ś

ciwie zwi

ą

zku

chciałby si

ę

doszuka

ć

. Ale tkwił tam rdze

ń

pomysłu; swego ro-

dzaju intuicja, instynktowne przeczucie,

ż

e funkcje automor-

ficzne zmiennej zespolonej i ich bogate symetrie s

ą

w jaki

ś

sposób zwi

ą

zane z równaniami diofantycznymi. Z pewno

ś

ci

ą

nie było to oczywiste. Taniyama próbował odnale

źć

ukryte

przej

ś

cie, ł

ą

cz

ą

ce dwie bardzo odległe gał

ę

zie matematyki.

Andre Weił chciał dokładnie wiedzie

ć

, co wła

ś

ciwie Taniy-

ama miał na my

ś

li. Jak mo

ż

na wyczyta

ć

w protokole z obrad

konferencji, opublikowanym ł

ą

cznie z Japo

ń

skimi sprawozda-

niami, pewnego dnia odbyta si

ę

nast

ę

puj

ą

ca wymiana zda

ń

obu panów:37
WEIŁ: Czy s

ą

dzi Pan,

ż

e wszystkie funkcje eliptyczne s

ą

uni-

formizowane przez funkcje modułowe?
TANIYAMA: Same funkcje modułowe nie wystarcz

ą

. My

ś

l

ę

,

ż

e

potrzebne s

ą

inne, specjalne typy funkcji automorflcznych.

37 Zob. japo

ń

skie czasopismo "Sugaku" z maja 1956 roku, s. 227-231. •



AMIR D. ACZEL • 1 05
WEIŁ: Oczywi

ś

cie, z niektórymi zapewne mo

ż

na sobie w ten

sposób poradzi

ć

. W ogólnym przypadku wygl

ą

daj

ą

o»ne

jednak tajemniczo i zupełnie Inaczej.
Z tej rozmowy wynikaj

ą

jasno dwie sprawy. Po pierwsze, TTa-

nlyama mówił,

ż

e z krzywymi eliptycznymi wi

ążą

si

ę

raczej

"funkcje automorficzne", a nie "same funkcje modułowe". Po
drugie, Weił nie wierzył, by w ogólnym przypadku taki zwi

ą

zsek

mógł mie

ć

miejsce. Pó

ź

niej ow

ą

niewiar

ę

Weił wyra

ż

ał znaczmie

dobitniej, dlatego jeszcze bardziej zaskakuje fakt,

ż

e to wła

ś

mie

jego nazwisko zostało w ko

ń

cu przypisane do hipotezy, kto-rej

ani sam nie postawił, ani nigdy w Jej prawdziwo

ść

nie wierz=ył.

Jednak

ż

e koleje losu bywaj

ą

nieoczekiwane; w przyszłoa

ś

ci

miały wyj

ść

na jaw jeszcze dziwniejsze wydarzenia.

Na to, by owe sprawy nabrały wagi, trzeba było odczelsa

ć

kilkadziesi

ą

t lat. Współcze

ś

ni historycy nauki oddaliby wie=le,

ż

eby szczegółowo pozna

ć

tre

ść

wypowiedzi l my

ś

li Taniyanny.

Lecz, niestety, Taniyama, podobnie jak wielu innych młodych

background image

matematycznych geniuszy, sko

ń

czył

ż

ycie młodo l tragicznie-.

Po paru latach Góro Shimura wyjechał z Tokio, najpierw do
Pary

ż

a, a potem do Institute for Advanced Study w Princeton.

Obaj przyjaciele regularnie ze sob

ą

korespondowali. We wrzae

ś

-

niu 1958 roku Góro Shimura otrzymał od Yutaki Taniyaany
ostatni list. Rankiem 17 listopada 1958, pi

ęć

dni po jego trzy-

dziestych pierwszych urodzinach, Yutak

ę

Taniyam

ę

znalezio»no

w mieszkaniu martwego. Na biurku le

ż

ał list po

ż

egnalny.

Hipoteza Shimury
Od tokijskiej konferencji upłyn

ę

ło dziesi

ęć

lat. Góro Shimmra

swoje badania w teorii liczb, koncentruj

ą

ce si

ę

na funkcji d:ze-

ta i krzywych eliptycznych, prowadził teraz w Princeton. Zrro-
zumiał, w których miejscach mylił si

ę

nie

ż

yj

ą

cy przyjacilel,

l dzi

ę

ki własnym badaniom oraz poszukiwaniu harmonii skzry-

tej we wn

ę

trzu matematyki doszedł do hipotezy innej,

ś

milel-

szej, dobitnej sformułowanej. Jego hipoteza głosiła,

ż

e ka

ż

da



106 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
krzywa eliptyczna nad ciałem liczb wymiernych Jest uniformi-
zowana przez pewn

ą

form

ę

modułow

ą

. Formy modułowe s

ą

na

płaszczy

ź

nie zespolonej tworami bardziej konkretnymi ni

ż

funkcje automorficzne, z których chciał korzysta

ć

Taniyama.

Shimura dokonał te

ż

kilku innych wa

ż

nych zmian i poprawek,

mi

ę

dzy innymi doprecyzował,

ż

e dziedzin

ę

powinny stanowi

ć

liczby wymierne.
Hipotez

ę

Shimury mo

ż

na spróbowa

ć

wyja

ś

ni

ć

, wykorzystu-

j

ą

c taki oto rysunek:



Je

ś

li zwiniemy płaszczyzn

ę

zespolon

ą

w torus, czyli tak, by

otrzyma

ć

powierzchni

ę

obwarzanka z rysunku,38 to owa po-

wierzchnia skrywa

ć

b

ę

dzie w sobie wszystkie krzywe eliptycz-'

ne nad liczbami wymiernymi. Ka

ż

da taka krzywa odpowiada

z kolei pewnemu rozwi

ą

zaniu równania diofantycznego. Je

ś

li

istniałoby rozwi

ą

zanie równania Fermata, x" + y" = z", to od-

powiadaj

ą

ca mu krzywa eliptyczna te

ż

byłaby ukryta w na-

szym torusie. Ten fakt miał pó

ź

niej odegra

ć

wa

ż

n

ą

rol

ę

w do-

wodzie wielkiego twierdzenia Fermata. Shimura postawił
hipotez

ę

,

ż

e ka

ż

da krzywa eliptyczna o współczynnikach wy-

miernych ma "kole

ż

ank

ę

" na rozpatrywanej przez Poincarego

górnej półpłaszczy

ź

nie, wyposa

ż

onej w nieeuklidesow

ą

, hiper-

38 Trzeba sobie wyobrazi

ć

,

ż

e najpierw zwijamy płaszczyzn

ę

w bardzo dług

ą

rurk

ę

,

a potem jeden koniec rurki wkładamy w drugi i zwijamy dalej, jakby

ś

my chcieli

z kawałka gumowego w

ęż

a zrobi

ć

kółko przypominaj

ą

ce d

ę

tk

ę

(przyp. dum.).



AMIR D. ACZEL • 10'7
bollczn

ą

geometri

ę

. .Kole

ż

ank

ą

" danej krzywej eliptycznej miaa-

ła by

ć

konkretna funkcja zmiennej zespolonej, nieczuła na do-

konywanie najró

ż

niejszych (wspomnianych ju

ż

nieco wcze-

ś

niej) podstawie

ń

postaci z -> [a

ż

+ b)/(cz + d), tworz

ą

cych h

grup

ę

o nieoczekiwanie bogatej symetrii. Wszystko to było ba«--

dzo techniczne, szalenie skomplikowane i - jak przez kilkra
dziesi

ę

cioleci s

ą

dziło wielu matematyków - nie do udowodnie-

nia w daj

ą

cej si

ę

przewidzie

ć

przyszło

ś

ci.

Hipotez

ę

Shimury mo

ż

na pokaza

ć

w sposób nieco bardzitej

obrazowy l uzna

ć

,

ż

e ka

ż

da krzywa eliptyczna jest czym

ś

w ro-

dzaju czubka góry lodowej, widocznego nad powierzchni

ą

wo-

dy. Pod wod

ą

za

ś

kryje si

ę

zawiła struktura.

ś

eby udowodnB

ć

hipotez

ę

, nale

ż

ało wykaza

ć

,

ż

e ka

ż

da góra lodowa ma cz

ę

S

ć

background image

podwodn

ą

. Wiedziano wprawdzie,

ż

e wiele gór lodowych talc

ą

podwodn

ą

cz

ęść

posiada, ale poniewa

ż

gór lodowych było niee-

sko

ń

czenie wiele, wi

ę

c nie dawało si

ę

, ot tak, po kolei, obejrze

ć

ka

ż

dej od spodu. Nale

ż

ało znale

źć

ogóln

ą

reguł

ę

, z której wyn-1-

kałoby,

ż

e góra lodowa bez podwodnej cz

ęś

ci nie mo

ż

e po pro-

stu istnie

ć

. I wła

ś

nie podanie takiego ogólnego dowodu matae-

matycy uwa

ż

ali za niezwykle trudn

ą

rzecz.

Intryga i zdrada
Na pocz

ą

tku lat sze

ść

dziesi

ą

tych, na przyj

ę

ciu w Institute fcor

Advanced Study w Princeton, Góro Shimura i Jean-Piera-e
Serre spotkali si

ę

powtórnie. Według Shimury Serre zbli

ż

ył s.i

ę

do niego z do

ść

aroganck

ą

min

ą

. "Nie s

ą

dz

ę

, by Pana wyniDri

o krzywych modułowych były w jakikolwiek sposób po

ż

ytecz-

ne - powiedział. - Nie mo

ż

na Ich przecie

ż

zastosowa

ć

do ka_

ź

-

dej krzywej eliptycznej". W odpowiedzi Shimura dokładn-le
sformułował sw

ą

hipotez

ę

: "Taka krzywa, jak przypuszczani!,

zawsze jest uniformizowana przez pewn

ą

krzyw

ą

moduło-

w

ą

".39 Nieco pó

ź

niej Serre zło

ż

ył relacj

ę

ze swojej rozmowy

39 Shimura sformułował zatem sw

ą

hipotez

ę

; dziel

ą

c si

ę

ni

ą

po raz pierwszy, uf.

al,

ż

e Serre uzna go za jej autora.



108 . WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
z Shimur

ą

Weilowi, który na przyj

ę

ciu nie był, lecz, jako jeden

z pracowników Instytutu, mieszkał w pobli

ż

u. Zaintrygowany

Weił odwiedził potem Shimur

ę

. "Czy Pan naprawd

ę

to powie-

dział?" - zapytał. "Tak - odparł Shimura. - Nie s

ą

dzi Pan,

ż

e to

prawdopodobne?" Po dziesi

ę

ciu latach od pierwszego spotka-

nia z Taniyam

ą

Andre Weił nadal nie wierzył w prawdziwo

ść

którejkolwiek wersji hipotezy. Odparł: "Nie widz

ę

niczego, co

ś

wiadczyłoby o nieprawdziwo

ś

ci tej hipotezy, oba bowiem

zbiory s

ą

przeliczalne; nie widz

ę

jednak niczego, co przema-

wiałoby na Jej korzy

ść

". Wypowiedziane przy tej okazji przez

Weila słowa Serge Lang, matematyk z Yale University, który
tak zwan

ą

"teczk

ę

Shimury-Taniyamy", zawieraj

ą

c

ą

kopie

dwóch tuzinów listów i jego własne do nich komentarze, roz-
powszechnił w

ś

ród około pi

ęć

dziesi

ę

ciu matematyków na ca-

łym

ś

wiecie okre

ś

lił pó

ź

niej jako "bezmy

ś

lne" i "głupie". To, co

Weił odpowiedział Shimurze, było równoznaczne mniej wi

ę

cej

nast

ę

puj

ą

cemu stwierdzeniu: Je

ś

li w pokoju znajduje si

ę

sie-

dem kobiet i siedmiu m

ęż

czyzn, a Pan twierdzi,

ż

e to siedem

mał

ż

e

ń

stw, to nie widz

ę

w tym od razu sprzeczno

ś

ci, poniewa

ż

liczba m

ęż

czyzn zgadza si

ę

z liczb

ą

kobiet. Nie dostrzegam

jednak równie

ż

niczego, co

ś

wiadczyłoby za pa

ń

sk

ą

hipotez

ą

-

by

ć

mo

ż

e to sami kawalerowie i same panny. Lang nazwał t

ę

wypowied

ź

głupi

ą

zapewne dlatego,

ż

e argument, polegaj

ą

cy

na liczeniu, nie znajdował tu wcale zastosowania. "Przeliczal-
ny" znaczy bowiem z grubsza tyle, co "niesko

ń

czony, lecz da-

j

ą

cy si

ę

policzy

ć

" (]'ak na przykład zbiór wszystkich liczb natu-

ralnych: l, 2, 3, 4, ...), a ustawianie w pary dwóch takich
niesko

ń

czonych kolekcji rozmaitych obiektów nie nale

ż

y do

prostych zada

ń

.

W ka

ż

dym razie było oczywiste,

ż

e Andre Well nie wierzył

w prawdziwo

ść

snutych przez Shimur

ę

teorii. Przyznał pó

ź

-

niej,

ż

e wspomniana rozmowa - mniejsza o to, czy głupia

i bezmy

ś

lna, czy te

ż

nie - istotnie miała miejsce, a nawet j

ą

zacytował. Zdarzyło si

ę

to jednak dopiero w roku 1979, kiedy

Weił napisał:40
40 Andr

ć

Weił: Oeuwes, op. cit., t. m, s. 450.

background image


AMIR D. ACZEL • 109
Quelques annees plus tarci, a Princeton, Shimura me deman-
da sije trouuais plausible que toute courbe ellipti

ą

ue sur

Q jut con.ten.ue dans lejacobienne d'une courbe deflnie par
une sous-groupe de congruence du groupe modulaire;je lut
repondis, ii me semble, que je n'y uoyais pas d'empeche'
ment, puisque l'un et 1'autre ensemble est denombrable, ma-
Isje ne uoyais rien non plus qui parlat enfaveur de cette hy-
pothese.
[Kilka lat pó

ź

niej, w Princeton, Shimura zapytał mnie, czy

uwa

ż

am za prawdopodobne,

ż

e ka

ż

da krzywa eliptyczna nad

Q zawiera si

ę

w jakobianie krzywej wyznaczonej przez podgru-

p

ę

kongruencji grupy modułowej; odpowiedziałem mu,

ż

e, jak

mi si

ę

wydaje, nie dostrzegam przeszkód, poniewa

ż

jeden

i drugi zbiór jest przeliczalny, lecz nie widz

ę

te

ż

niczego, co

przemawiałoby za ow

ą

hipotez

ą

).

Niemniej nawet wówczas Weił, pisz

ą

c o stwierdzeniu, które

Jest hipotez

ą

Shimury, wolał u

ż

y

ć

zwrotu "Shimura zapytał

mnie", a nie "Shimura powiedział mi". Weił opublikował kilka
prac na zbli

ż

one tematy; chocia

ż

sam nie wierzył w teori

ę

Shi-

mury, jego nazwisko zacz

ę

to z ni

ą

ł

ą

czy

ć

. Wielu matematyków

ten bł

ą

d powielało, powołuj

ą

c si

ę

we własnych artykułach na

stwierdzenia zawarte w pracach kolegów. Bł

ę

dne cytowania

mo

ż

na napotka

ć

do dzi

ś

; nie znaj

ą

cy historii autorzy pisz

ą

o hipotezie Taniyamy-Weila zamiast o hipotezie Shimury-Ta-
niyamy. Weilowi najwidoczniej podobało si

ę

to poł

ą

czenie jego

nazwiska z niejasnym, lecz pi

ę

knym przypuszczeniem; sam

wprawdzie w jego prawdziwo

ść

nie wierzył, lecz wedle os

ą

du

wi

ę

kszo

ś

ci matematyków niezb

ę

dne dowody miały pojawi

ć

si

ę

pewnego dnia w odległej przyszło

ś

ci.

W miar

ę

upływu kolejnych dziesi

ę

cioleci znajdowano coraz

wi

ę

cej poszlak,

ś

wiadcz

ą

cych o istnieniu tajemniczego zwi

ą

z-

ku. Hipoteza, gdy si

ę

j

ą

udowodni, zmienia si

ę

w solidn

ą

mate-

matyczn

ą

teori

ę

. Weił prowadził badania w dziedzinach przyle-

gaj

ą

cych do hipotezy, a uzyskiwane przez niego matematyczne

wyniki nigdy nie byty zbyt odległe od teorii form modułowych
na płaszczy

ź

nie zespolonej i krzywych eliptycznych odpowla-



110 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
daj

ą

cych równaniom diofantycznym. I mimo

ż

e z pewno

ś

ci

ą

wiedział o kluczowej roli Shimury, nie wspominał o niej przez
blisko dwadzie

ś

cia lat. Potem bez wi

ę

kszych ceregieli napo-

mkn

ą

ł o Shimurze w przypadkowej rozmowie i - niemal prze-

lotnie - wymienił jego nazwisko w jednej ze swych opublikowa-
nych prac. Równocze

ś

nie we Francji Serre pracował bardzo

aktywnie, dokładaj

ą

c wszelkich stara

ń

, by powi

ą

za

ć

z hipotez

ą

nazwisko Andre Weila, a nie Góro Shimury.
"

Ć

wiczenie dla zainteresowanego Czytelnika"

W 1967 roku Andre Weił napisał po niemiecku artykuł,41
w którym znalazły si

ę

nast

ę

puj

ą

ce słowa:

Ob sich diese Dtnge immer, d.h.fu.rJede uber Q deftnierte Ku-
rve C, so uerhalten, scheint im. Moment noch problematisch
zu sein und mag dem interessierten Leser als Ubungsaufga-
be empfohten werden.
(Czy tak si

ę

sprawy maj

ą

, tzn. czy jest tak dla ka

ż

dej krzywej

C okre

ś

lonej nad Q, wydaje si

ę

w chwili obecnej problematycz-

ne i mo

ż

e by

ć

ć

wiczeniem dla zainteresowanego Czytelnika].

Akapit ten mówi o krzywych eliptycznych nad liczbami wy-
miernymi (zbiór wszystkich liczb wymiernych matematycy na

background image

całym

ś

wiecie oznaczaj

ą

liter

ą

Q), a słowa so uerhalten odno-

sz

ą

si

ę

do tego, czy krzywe s

ą

modułowe, czy te

ż

nie. A zatem

Weił pisze o hipotezie Shimury, po raz kolejny nie wymieniaj

ą

c

nazwiska jej autora (wspomniał o nim dopiero 12 lat pó

ź

niej,

a i wówczas, jak pokazali

ś

my przed chwil

ą

, u

ż

ył nie do ko

ń

ca

prawdziwych słów "Shimura zapytał mnie"). W pracy opubliko-
wanej w "Mathematische Annalen" Well mówi o hipotezie,

ż

e

Jest "problematyczna", by zaraz potem zrobi

ć

co

ś

dziwnego -

uczyni

ć

j

ą

ć

wiczeniem dla zainteresowanego Czytelnika (und

41 Andre Weił: Ober die Bestimmung Dirichletscher Reihen durch Funktional-
gleichungen, "Mathematische Annalen", tom 168 (1967), s. 165-172.'

Ą

MIR D. ACZEL •111

mag dem interessierten Leser als Ubungsaufgabe empfohie-n
werden). Próby rozwi

ą

zania owego

ć

wiczenia dla "zaintereso-

wanego Czytelnika" miały zaj

ąć

jednemu z naj

ś

wietniej szy

ć

h

matematyków

ś

wiata siedem lat pracy w samotno

ś

ci. Kiedły

matematyk nazywa co

ś

ć

wiczeniem (Ubungsaufgabe), zwykle

zna rozwi

ą

zanie problemu i nie tyle wierzy, co wie z cał

ą

pevw-

no

ś

ci

ą

,

ż

e przytoczone stwierdzenie jest prawdziwe, a nie, jai.k

napisał Weił, "problematyczne".
Jest taka stara anegdota o profesorze matematyki, którzy,
omawiaj

ą

c pewne poj

ę

cie podczas wykładu, mówi: "to jest

oczywiste". Studenci patrz

ą

po sobie zakłopotani, rzecz bo-

wiem wcale nie Jest oczywista, i wreszcie jeden z nich o

ś

miela

si

ę

zapyta

ć

: "Dlaczego?" Profesor na to zaczyna co

ś

rysowa

ć

zawzi

ę

cie jedn

ą

r

ę

k

ą

i pisa

ć

na brze

ż

ku tablicy, zasłaniaj

ą

c li-

tery i formuły drug

ą

r

ę

k

ą

, a gdy mu brak miejsca, szybko

wszystko

ś

ciera. Po mniej wi

ę

cej dziesi

ę

ciu minutach bazgra-

nia ukradkiem profesor

ś

ciera tablic

ę

do czysta i obwieszcza

zdumionym studentom: "Tak, to było oczywiste".
Kłamstwo
W latach siedemdziesi

ą

tych problemy Taniyamy, sformuł o-

wane podczas tokijskiej konferencji, zostały upowszechnLo-
ne. Równocze

ś

nie, poniewa

ż

Well pisał o tej hipotezie (w któ-

r

ą

w

ą

tpił), modułowe krzywe eliptyczne zacz

ę

to nazyw-a

ć

"krzywymi Weila". Gdy na Zachodzie poznano lepiej problemy
Taniyamy, hipoteza dotycz

ą

ca modułowo

ś

ci krzywych elLp-

tycznych zyskała nazw

ę

"hipotezy Taniyamy-Weila"; o nazwi-

sku Shimury nawet nie wspominano. Od kiedy jednak poja-
wiło si

ę

nazwisko Taniyamy, Weił zacz

ą

ł t

ę

pi

ć

wszellile

hipotezy na ten temat. W 1979 roku wyraził swój sprzeciw
wobec "tak zwanej hipotezy Mordella o równaniach dlofai.n-
tycznych" (zaledwie cztery lata pó

ź

niej udowodnił j

ą

Ge-rd

Faltings), mówi

ą

c: "Byłoby miło, gdyby okazało si

ę

to pra_w-

d

ą

, i wolałbym si

ę

zało

ż

y

ć

,

ż

e jest to prawda, a nie fałsz. S

ą

to jednak tylko pobo

ż

ne

ż

yczenia, nie ma bowiem nawet



112 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
strz

ę

pka dowodu - ani za, ani przeciw". Niemniej równie

ż

i wówczas Weił si

ę

mylił. Matematycy rosyjscy, mi

ę

dzy Inny-

mi Szafarewicz i Parszyn, ju

ż

na pocz

ą

tku lat siedemdziesi

ą

-

tych otrzymywali rezultaty, które mogty

ś

wiadczy

ć

o prawdzi-

wo

ś

ci hipotezy Mordella. W roku 1983 Gerd Faltings

najzwyczajniej w

ś

wiecie t

ę

hipotez

ę

udowodnił, pokazuj

ą

c

tym samym,

ż

e wielkie twierdzenie Fermata jest "prawie za-

wsze prawdziwe".
Gdy Andre Weił wytoczył wojn

ę

wszelkim nie udowodnio-

nym przypuszczeniom, a z hipotez

ą

, zwan

ą

teraz przez wielu

background image

matematyków hipotez

ą

Taniyamy-Weila, wi

ą

zano ju

ż

nie tylko

jego nazwisko, w Pary

ż

u Serre dokładał stara

ń

, by nazwiska

Shimury nikt nadal z owym s

ą

dem nie ł

ą

czył. W 1986 roku, na

przyj

ę

ciu zorganizowanym na Uniwersytecie Kalifornijskim

w Berkeley, Jean-Pierre Serre przy

ś

wiadkach powiedział Ser-

ge'owi Langowi,

ż

e Andre Weił wspomniał o rozmowie, któr

ą

w swoim czasie odbył z Shimur

ą

. Według Serre'a, Weił powie-

dział mu o nast

ę

puj

ą

cej wymianie zda

ń

:

WEIŁ: Dlaczego Taniyama s

ą

dził,

ż

e wszystkie krzywe elip-

tyczne s

ą

modułowe?

SHIMUR

Ą

: Sam mu Pan tak powiedział, a potem Pan zapo-

mniał.
W tym momencie Lang, który sam bezwiednie u

ż

ywał nazw

"krzywa Weila" i "hipoteza Taniyamy-Weila", zacz

ą

ł co

ś

podej-

rzewa

ć

. Postanowił pozna

ć

prawd

ę

i niezwłocznie napisał

zarówno do Weila, jak i do Shimury, a potem do Serre'a. Shi-
mur

ą

zdecydowanie zaprzeczył, jakoby taka rozmowa kiedy-

kolwiek si

ę

odbyła, podaj

ą

c obfite uzasadnienie swego stano-

wiska. Well nie odpowiedział od razu, Serre za

ś

w swojej

odpowiedzi skrytykował podj

ę

te przez Langa próby ustalenia

do prawdy. Na seminarium zorganizowanym przez towarzy-
stwo Bourbakiego w czerwcu 1995 roku Serre wci

ąż

jeszcze,

mówi

ą

c o "hipotezie Taniyamy-Weila", opuszczał nazwisko jej

prawdziwego autora, który przed trzydziestu laty obdarzył go
zaufaniem i powierzył swe przypuszczenia.


AMIR D. ACZEL .113
Well odpowiedział dopiero po drugiej próbie nawi

ą

zania

kontaktu. Oto jego list:42
3 grudnia 19SS6
Drogi Panie Lang,
Nie przypominam sobie w tej chwili, kiedy i gdzie otrzyma-
łem pa

ń

ski list z dnia 9 sierpnia. Gdy si

ę

to stało, zaprz

ą

t-

ni

ę

ty byłem (i nadal jestem) daleko wa

ż

niejszymi sprawami!.

Pa

ń

skimi sugestiami, jakobym kiedykolwiek usiłował p>o-

mniejszy

ć

zasługi przypadaj

ą

ce w udziale Taniyamle l Srni-

murze, mog

ę

by

ć

jedynie gł

ę

boko oburzony. Ciesz

ę

si

ę

,

ż

re,

podobnie jak ja, podziwia Pan tych uczonych.
Opowie

ś

ci o rozmowach sprzed lat bywaj

ą

ź

ródłem nieporo-

zumie

ń

. Postanowił Pan uzna

ć

je za

ź

ródło historyczne, kt-ó-

rym nie s

ą

. W najlepszym razie to anegdoty. Co si

ę

tyc:zy

kontrowersji, któr

ą

zdecydował si

ę

Pan podnie

ść

, listy Shi-

mury kład

ą

jej, moim zdaniem, kres.

Je

ś

li za

ś

chodzi o przypisywanie nazwisk poj

ę

ciom, twier-

dzeniom czy (?] hipotezom, cz

ę

sto podkre

ś

lałem,

ż

e (a) g*<ly

jakie

ś

nazwisko ł

ą

czy si

ę

z, powiedzmy, konkretnym poj|

ę

-

clem, nie znaczy to nigdy,

ż

e autor, o którym mowa, mflał

z tym poj

ę

ciem cokolwiek wspólnego; znacznie cz

ęś

ciej jest

wr

ę

cz przeciwnie. Pitagoras ze "swoim" twierdzeniem

i Fuchs z funkcjami Fuchsa maj

ą

nie wi

ę

cej wspólnego mi

ź

August Comte z ulic

ą

Augusta Comte'a; (b) nazwiska cz

ę

s-to,

całkiem zreszt

ą

słusznie, zast

ę

powane s

ą

przez bardz-iej

wła

ś

ciwe nazwy; ci

ą

g Leraya-Koszula nazywany jest obecmie

ci

ą

giem spektralnym (zgodnie z tym, co swego czasu Sieg^el

powiedział Erdósowi, nawet przymiotnik "abelowy" pisze ssie
teraz mał

ą

liter

ą

).

42 List Weila do Langa oraz opis chronologii wielu z przedstawionych tu wyda-
rze

ń

, w tym liczne prywatne rozmowy i listy, mo

ż

na odnale

źć

w artykule Ser-

ge'a Langa: Some History of the Taniyama-Shimura Conjecture, "Notices ot the
American Mathematical Society", listopad 1995, s. 1301-1307. Jest zasług

ą

Lan-

background image

ga,

ż

e ten artykuł i "teczka Taniyamy-Shimury", któr

ą

rozpowszechniał w

ś

ród

matematyków przez 10 lat, zaczynaj

ą

wreszcie przywraca

ć

Góro Shimurze uzna-

nie, które mu si

ę

słusznie nale

ż

y.



114 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Dlaczego nie miałbym od czasu do czasu robi

ć

"głupich", jak

raczy Pan mówi

ć

, uwag? Cho

ć

istotnie, wyra

ż

aj

ą

c w 1979

roku pewien sceptycyzm wobec hipotezy Mordella, byłem
"poza" - nie wiedziałem wówczas nic o pracach Rosjan (Par-
szyn itd.), prowadzonych w tym kierunku. Je

ś

li mog

ę

mle

ć

co

ś

na swoje usprawiedliwienie, to chyba tylko to,

ż

e gdy

w 1972 roku wiodłem z Szafarewiczem długie rozmowy,
o

ż

adnej z owych prac słowem nie wspomniał.

Z nale

ż

nym szacunkiem,

A. Well
P.S. Je

ś

li zechce Pan przepu

ś

ci

ć

ten list przez sw

ą

kopiark

ę

,

prosz

ę

czu

ć

si

ę

do tego upowa

ż

nionym. Ciekaw jestem, co

firma Xerox pocz

ę

łaby bez Pana i podobnych osób.

W gł

ę

bi Czarnego Lasu, jesie

ń

1984

Podczas gdy w Berkeley, New Haven, Princeton i po drugiej
stronie Atlantyku, w Pary

ż

u, toczyły si

ę

w

ś

ciekłe spory o au-

torstwo hipotezy Shimury-Taniyamy, w gł

ę

bi Czarnego Lasu,

w południowo-zachodnich Niemczech, wydarzyło si

ę

co

ś

zupeł-

nie nieoczekiwanego.
Gerhard Frey zrobił dyplom na Uniwersytecie w Tybindze,
a doktorat na Uniwersytecie w Heidelbergu, gdzie, b

ę

d

ą

c pod

wpływem prac Hassego i Weila, studiował teori

ę

liczb. Freya

fascynowało wzajemne oddziaływanie teorii liczb i geometrii al-
gebraicznej, dziedziny matematyki rozwini

ę

tej w ostatnim pół-

wieczu. Interesował si

ę

on te

ż

geometri

ą

arytmetyczn

ą

. To wła-

ś

nie zwi

ą

zki mi

ę

dzy teori

ą

liczb i nowszymi dziedzinami,

geometri

ą

arytmetyczn

ą

i algebraiczn

ą

, doprowadziły go do do-

wodu zaskakuj

ą

cego twierdzenia. W latach siedemdziesi

ą

tych

Frey zajmował si

ę

intensywnie krzywymi algebraicznymi i rów-

naniami diofantycznymi. W roku 1978 przeczytał artykuł Bar-
ry'ego Mazura z Uniwersytetu Harvarda, zatytułowany "Krzywe
modułowe i ideał Elsensteina", i przez jaki

ś

czas był nim bar-

dzo poruszony, podobnie jak wielu innych specjalistów w dzie-


AMIR D, ACZEL • 1 15
dzinie teorii liczb, w tym Kenneth Rlbet z Berkeley l Andnew
Wiłe

ś

z Princeton. Nabrał przekonania,

ż

e powinien bardzo po-

wa

ż

nie pomy

ś

le

ć

o zastosowaniach teorii krzywych modu ło-

wych i reprezentacji Galols w teorii krzywych eliptycznych.
Stwierdził,

ż

e takie rozwa

ż

ania w niemal nieunikniony spossób

prowadz

ą

do zagadnie

ń

diofantycznych, blisko zwi

ą

zanych

z równaniami Fermata. Ów nagły i pot

ęż

ny przebłysk intuiicji

Frey próbował wykorzysta

ć

i doprecyzowa

ć

.

W 1981 roku Frey sp

ę

dził par

ę

tygodni na Uniwersytecie

Harvarda, odbywaj

ą

c kilka dyskusji z Barrym Mazurem. WLele

rzeczy zdołał dzi

ę

ki tym rozmowom wyja

ś

ni

ć

. G

ę

sta mgła, spo-

wijaj

ą

ca trudne do uchwycenia zwi

ą

zki równa

ń

podobnych do

równania Fermata z formami modułowymi l krzywymi eliptycz-
nymi, zaczynała si

ę

z wolna rozst

ę

powa

ć

. Frey pojechał ma-

st

ę

pnie do Berkeley, gdzie rozmawiał z Kenem Ribetem, błys-

kotliwym specjalist

ą

w zakresie teorii liczb, który w swoim

czasie uko

ń

czył Uniwersytet Harvarda i wspólnie z Mazur-em

pracował nad zbli

ż

onymi zagadnieniami. Z Berkeley Frey rpo-

wrócii do ojczystych Niemiec. W trzy lata pó

ź

niej otrzymał za-

background image

proszenie do wygłoszenia wykładu w Oberwolfach, miejscowro-

ś

ci zagubionej po

ś

ród wzgórz Czarnego Lasu.

W Oberwolfach mie

ś

ci si

ę

matematyczne centrum konfe-

rencyjne, poło

ż

one w pi

ę

knej, spokojnej okolicy, z dala od

miast i zaludniaj

ą

cych je tłumów. Ka

ż

dego roku odbywa si

ę

tam około pi

ęć

dziesi

ę

ciu mi

ę

dzynarodowych konferencji, po-

ś

wi

ę

conych ró

ż

nym dziedzinom matematyki. Aby mie

ć

w Obe-

rwolfach wykład czy cho

ć

by po prostu uczestniczy

ć

w j

ę

drnym

ze spotka

ń

, nale

ż

y wpierw otrzyma

ć

zaproszenie. W centr-um

dokłada si

ę

wszelkich stara

ń

, by ekspertom z ró

ż

nych krajów

ułatwi

ć

wymian

ę

pomysłów. W 1984 roku Gerhard Frey, p»od-

czas swego wykładu na zorganizowanej tam konferencji z tteo-
rii liczb, wygłosił twierdzenie z pozoru zwariowane. Z wypeł-
nionych wzorami, powielonych i rozdawanych uczestnilcom
notatek najwyra

ź

niej wynikało,

ż

e je

ś

li hipoteza Shimury-Ta-

niyamy rzeczywi

ś

cie jest prawdziwa, to zachodzi tak

ż

e wie Ikle

twierdzenie Fermata. Na pierwszy rzut oka zdawało si

ę

,

ż

e nie

ma w tym ani za grosz sensu. Gdy Ken Ribet po raz pierwszy


116 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
dowiedział si

ę

o twierdzeniu Freya, s

ą

dził,

ż

e to

ż

art - có

ż

bo-

wiem modułowo

ść

krzywych eliptycznych mo

ż

e mle

ć

wspólne-

go z wielkim twierdzeniem Fermata? Wi

ę

cej o tym dziwnym

stwierdzeniu nie my

ś

lał i wrócił do swych codziennych zaj

ęć

.

Lecz wypowied

ź

Freya, pozbawiona dowodu i Jakby niepełna.

zainteresowała kilka osób w Pary

ż

u i gdzie indziej. Jean-Pier-

re Serre napisał list do matematyka o nazwisku J.-F. Mestre.
List dotarł do wiadomo

ś

ci publicznej, a wówczas Serre opubli-

kował artykuł powtarzaj

ą

cy hipotezy zawarte w li

ś

cie do Me-

stre'a.43
Twierdzenie Ribeta
Ken Rlbet, który z pocz

ą

tku uznał wszystko za

ż

art, zacz

ą

ł

my

ś

le

ć

o hipotezach Serre'a l doszedł do wniosku,

ż

e przypo-

minaj

ą

mu one kilka my

ś

l

nania Fermata xf1 + y" = z" w zbiorze
liczb całkowitych dodatnich. Owemu rozwi

ą

zaniu, czyli trójce

liczb a, b i c, odpowiada pewna krzywa eliptyczna. Frey wypi-
sał ogóln

ą

posta

ć

równania takiej krzywej utworzonej z rozwi

ą

-

zania równania Fermata. Hipoteza, zaprezentowana przeze

ń

w Oberwolfach, orzekała,

ż

e ta akurat krzywa eliptyczna, dzi

ś

43 Jean-Pierre Serre: Lettre a J.-F. Mestre. Przedruk w: Current Trends in
Arith-
metical Algebraic Geometry, "American Mathematical Society", Proyidence RI,
1987,s. 263-268.


AMIR D, ACZEL . -117
nazywana krzyw

ą

Freya, jest bardzo osobliwym zjawiskiem;

w rzeczy samej na tyle dziwnym,

ż

e nie mogłaby Istnie

ć

. Co

wa

ż

niejsze, krzywa eliptyczna, któr

ą

mo

ż

na by skonstruowa

ć

w razie fałszywo

ś

ci wielkiego twierdzenia Fermata, z pewno-

ś

ci

ą

nie była modułowa. A gdyby za prawdziw

ą

uzna

ć

hipottez

ę

Shimury-Taniyamy, to wszystkie krzywe eliptyczne musiałaby
by

ć

modułowe. Krzywa eliptyczna, która nie jest moduło~wa,

nie mogłaby zatem istnie

ć

. Wynikałoby wi

ę

c st

ą

d,

ż

e krzywa

Freya - krzywa eliptyczna, która ma bardzo wiele dziwn^ych
własno

ś

ci i nie jest przy tym modułowa - nie mo

ż

e istnie

ć

. Za-

tem nie mo

ż

e by

ć

tak

ż

e rozwi

ą

za

ń

równania Fermata. Ozna-

czałoby to,

ż

e wielkie twierdzenie Fermata (które głosi przecie

ż

,

ż

e rozwi

ą

za

ń

nie ma, o ile wykładnik Jest wi

ę

kszy od 2) jest

background image

prawdziwe. Był to skomplikowany ci

ą

g implikacji, ale do loagikl

pewnego rodzaju dowodów matematycznych pasował dosko-
nale. Chodzi tu o rozumowanie w nast

ę

puj

ą

cej postaci: z A

wynika B, a wi

ę

c, je

ś

li B nie jest prawdziwe, to równie

ż

A» nie

mo

ż

e by

ć

prawdziwe. Kłopot polegał jednak na tym,

ż

e w rozu-

mowaniu brakowało jednego ogniwa. Dlatego mówi

ć

mo

ż

na

było jedynie o kolejnej hipotezie - tym razem o hipotezie F-reya
- głosz

ą

cej,

ż

e z prawdziwo

ś

ci hipotezy Shimury-Taniyamy" wy-

nika wielkie twierdzenie Fermata. Dwa kolejne przypuszcz-enia
sformułowane przez Serre'a w li

ś

cie do Mestre'a pozw oliły

Kenowi Ribetowi o hipotezie Freya my

ś

le

ć

w sposób ba-rdzo

konkretny.
Ken Rlbet nigdy przedtem nie zajmował si

ę

wielkim twier-

dzeniem Fermata. Zaczynał od studiowania chemii na 'Uni-
wersytecie Browna; jednak pod wpływem swego opiekruna,
Kennetha F. Irelanda, zwrócił si

ę

w stron

ę

matematyki i zain-

teresował funkcjami typu dzeta i teori

ą

liczb. Wielkie twierdze-

nie Fermata lekcewa

ż

ył jako "jeden z tych problemów, o któ-

rych nic ju

ż

naprawd

ę

wa

ż

nego powiedzie

ć

si

ę

nie da". Wielu

matematyków podzielało ten pogl

ą

d, gdy

ż

problemy teorii liczb

cz

ę

sto s

ą

izolowane, nie ł

ą

cz

ą

ich jednolite schematy i ni-e wi-

da

ć

kryj

ą

cych si

ę

za nimi ogólnych zasad l prawidłowo

ś

ci- Nie-

mniej, w losach wielkiego twierdzenia Fermata zawarte zostały
kawałki wła

ś

ciwie całej historii matematyki, od zarania cywlll-



118 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
zacji a

ż

do naszych czasów. Ostateczne rozwi

ą

zanie problemu

te

ż

wymagało poł

ą

czenia w jedno rozległych dziedzin: teorii

liczb, algebry, analizy, geometrii i topologii, praktycznie wi

ę

c

niemal całej matematyki.
Rlbet zacz

ą

ł nast

ę

pnie pracowa

ć

nad doktoratem z matema-

tyki na Uniwersytecie Harvarda. Tam - z pocz

ą

tku po

ś

rednio,

a potem, bli

ż

ej ko

ń

ca studiów doktoranckich, bezpo

ś

rednio -

trafił pod skrzydła Barry'ego Mazura, wielkiego geometry, spe-
cjalisty w dziedzinie teorii liczb i wizjonera inspiruj

ą

cego

wszystkich matematyków w najmniejszym cho

ć

by stopniu za-

anga

ż

owanych w wysiłki zmierzaj

ą

ce do udowodnienia wielkie-

go twierdzenia Fermata. Praca Mazura po

ś

wi

ę

cona ideałowi

Eisensteina przenosiła na grunt współczesnej matematyki
i geometrii algebraicznej dziewi

ę

tnastowieczn

ą

, rozwini

ę

t

ą

przez Emsta Kummera, teori

ę

liczb idealnych, proponuj

ą

c no-

we, geometryczne podej

ś

cie do teorii liczb.44

Ken Rlbet został koniec ko

ń

ców profesorem matematyki na

Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i zacz

ą

ł prowadzi

ć

badania w dziedzinie teorii liczb. W 1985 roku usłyszał
o Freyu i Jego "szale

ń

czym" pogl

ą

dzie,

ż

e je

ś

li istniałoby roz-

wi

ą

zanie równania Fermata (czyli gdyby wielkie twierdzenie

Fermata było fałszywe), to mo

ż

na by z jego pomoc

ą

skonstru-

owa

ć

dziwaczn

ą

krzyw

ą

. Owa krzywa Freya byłaby eliptycz-

na, lecz nie modułowa. Skojarzona z ni

ą

para hipotez zawar-

tych w li

ś

cie Serre'a do Mestre'a spowodowała,

ż

e Ribet

zacz

ą

ł powa

ż

nie my

ś

le

ć

o udowodnieniu hipotezy Freya.

I chocia

ż

wielkim twierdzeniem Fermata naprawd

ę

si

ę

nie in-

teresował, zdawał sobie spraw

ę

z tego,

ż

e jest to pal

ą

cy pro-

blem, w dodatku mieszcz

ą

cy si

ę

w kr

ę

gu tematów dobrze mu

znanych. W ci

ą

gu tygodnia od 18 do 24 sierpnia 1985 roku

Rlbet uczestniczył w konferencji z geometrii arytmetycznej
l algebraicznej w Arcata, w Kalifornii. Zacz

ą

ł rozmy

ś

la

ć

o hi-

potezie Freya i problem ten zaprz

ą

tał jego głow

ę

przez cały

nast

ę

pny rok. Gdy na pocz

ą

tku lata 1986 roku uwolnił si

ę

od

background image

44 Barry Mazur: Modular Curves and the Eisenstein Ideał, The Matematical Pu-
blications of IHES, tom 47 (1977), s. 33-186.


AMIR D, ACZEL • 119
obowi

ą

zków dydaktycznych w Berkeley, poleciał do Nieimlec,

gdzie miał prowadzi

ć

badania naukowe w Instytucie Mlaxa

Plancka, sławnym na cały

ś

wiat o

ś

rodku matematyczn^ym.

Wkrótce po przybyciu do Instytutu dokonał wielkiego prz:eło-
mu. Mógł teraz przeprowadzi

ć

prawie kompletny dowód h-lpo-

tezy Freya.
W rozumowaniu nadal jednak brakowało kilku szczegó łów,
które nale

ż

ało dopracowa

ć

. Wkrótce po powrocie do Berlseley

Rlbet wpadł przypadkowo na Barry'ego Mazura, który przyje-
chał akurat z Uniwersytetu Harvarda. "Chod

ź

my na kaw

ę

,

Barry" - zaproponował Ribet. Pow

ę

drowali wspólnie do poopu-

larnej kawiarni w pobli

ż

u kampusu Uniwersytetu Kalifo mij-

skiego. Popijaj

ą

c kaw

ę

z mlekiem, Ribet zwierzył si

ę

Mazurowi:

"Próbuj

ę

uogólni

ć

to, co zrobiłem wcze

ś

niej,

ż

eby udowodni

ć

hipotez

ę

Freya. Nie mog

ę

si

ę

upora

ć

tylko z t

ą

jedn

ą

rzecz

ą

...".

Mazur rzucił okiem na podsuni

ę

te przez Rlbeta formuły. "Ale

przecie

ż

ju

ż

to zrobiłe

ś

, Ken - odparł. - Musisz tylko dorzuci

ć

ten drobiazg, przeprowadzi

ć

powtórnie całe rozumowanie^ l po

wszystkim!" Zamy

ś

lony Ribet spojrzał na Mazura, na sw

ą

fili-

ż

ank

ę

z kaw

ą

l jeszcze raz, z niedowierzaniem, na Mazura.

"Masz

ś

wi

ę

t

ą

racj

ę

!" - zawołał. Nieco pó

ź

niej wrócił do s-wego

gabinetu, by dopracowa

ć

do ko

ń

ca dowód. "Ken wpadł nsa ka-

pitalny pomysł" - opowiadał potem z szerokim u

ś

miechem Ma-

zur, opisuj

ą

c zr

ę

czny, ju

ż

opublikowany i znany w mat-ema-

tycznym

ś

wiecie dowód Kena Ribeta.

Ribet sformułował i udowodnił twierdzenie, które glosi-ło,

ż

e

je

ś

li prawdziwa jest hipoteza Shimury-Tantyamy, to, jako bez-

po

ś

redni wniosek, wypływa z niej natychmiast wielkie twier-

dzenie Fermata. Człowiek, który jedynie rok wcze

ś

nie) u^wa

ż

sugesti

ę

Freya za

ż

art, udowodnił teraz,

ż

e to nie

ż

aden dow-

cip, tylko matematyczna rzeczywisto

ść

. Drzwi do protolemu

Fermata, umo

ż

liwiaj

ą

ce atak z wykorzystaniem całego ar-sena-

łu nowoczesnych metod geometrii algebraicznej i arytm«etycz-
nej, zostały szeroko otwarte.

Ś

wiat potrzebował teraz tylko

kogo

ś

, kto udowodniłby pozornie nieosi

ą

galn

ą

hipoteze

ę

Shi-

mury-Tantyamy. Wielkie twierdzenie Fermata byłoby wó-wczas
prawdziwe.


120 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Dzieci

ę

ce marzenie

Andrew Wiłe

ś

był człowiekiem, który chciał to wła

ś

nie zrobi

ć

.

Gdy miał dziesi

ęć

lat, poszedł do biblioteki publicznej w swoim

miasteczku w Anglii i zajrzał do ksi

ąż

ki o matematyce. Prze-

czytał w niej o wielkim twierdzeniu Fermata. Twierdzenie było
w ksi

ąż

ce przedstawione tak prosto,

ż

e jego tre

ść

mogło zrozu-

mie

ć

dziecko. Oddajmy zreszt

ą

głos samemu Wilesowi:

Było tam napisane,

ż

e nigdy nie znajd

ą

si

ę

takie liczby x,

y i z,

ż

e x3 + y3 = z3.

ś

eby nie wiem jak wytrwale szuka

ć

,

nigdy, przenigdy si

ę

takich liczb nie znajdzie. I było te

ż

napi-

sane,

ż

e tak samo jest dla .x4 + y4 = Z4 i dla .x5 + y5 = z5, i tak

dalej... Wydawało si

ę

to takie proste, a autor ksi

ąż

ki twier-

dził,

ż

e przez ponad trzysta lat nikt nie zdołał tego udowod-

ni

ć

. Zapragn

ą

łem wi

ę

c znale

źć

dowód...

W latach siedemdziesi

ą

tych Andrew Wiłe

ś

wst

ą

pił na uni-

wersytet. Gdy sko

ń

czył studia, przyj

ę

to go na Wydział Mate-

background image

matyki w Cambridge, gdzie pod opiek

ą

Johna Coatesa zacz

ą

ł

pracowa

ć

nad doktoratem. Marzenie swego dzieci

ń

stwa, by

udowodni

ć

wielkie twierdzenie Fermata, Wiłe

ś

musiał porzu-

ci

ć

. Badania nad tym problemem nieuchronnie okazałyby si

ę

strat

ą

czasu, na któr

ą

nie mógłby sobie pozwoli

ć

ż

aden dok-

torant. A poza tym, jaki

ż

promotor zgodziłby si

ę

opiekowa

ć

studentem pracuj

ą

cym nad tak

ą

starodawn

ą

łamigłówk

ą

,

wci

ąż

nie rozwi

ą

zan

ą

mimo trzystuletnich wysiłków n

ą

j-

ś

wietniej szych umysłów

ś

wiata? W latach siedemdziesi

ą

tych

naszego wieku Fermat stał si

ę

niemodny. Prawdziwie gor

ą

-

cym tematem bada

ń

, tematem "w dobrym tonie", były wów-

czas w teorii liczb krzywe eliptyczne. Adrew Wiłe

ś

zacz

ą

ł wi

ę

c

po

ś

wi

ę

ca

ć

swój czas na badania krzywych eliptycznych

oraz dziedziny, zwanej teori

ą

Iwasawy. Napisał prac

ę

doktor-

sk

ą

, a po jej obronie otrzymał posad

ę

na Wydziale Matematy-

ki Uniwersytetu w Princeton l przeniósł si

ę

do Stanów Zjed-

noczonych, by nadal bada

ć

krzywe eliptyczne i zgł

ę

bia

ć

teori

ę

Iwasawy.



A.MIR D. ACZEL • 121
Dawny ogie

ń

bucha nowym

ż

arem

Był ciepły letni wieczór, a Andrew Wiłe

ś

s

ą

czył wła

ś

nie mro

ż

om

ą

herbat

ę

w domu przyjaciela. Nagle, w

ś

rodku rozmowy, przyj a-

ciel rzekł: ,A tak przy okazji, czy słyszałe

ś

,

ż

e Ken Ribet wła

ś

rale

udowodnił hipotez

ę

epsilonow

ą

?" Mianem hipotezy epsilono\wej

specjali

ś

ci od teorii liczb okre

ś

lali mi

ę

dzy sob

ą

zmodyfikowała

przez Serre'a wersj

ę

hipotezy Freya, mówi

ą

c

ą

o zwi

ą

zku pomti

ę

-

dzy wielkim twierdzeniem Fermata i hipotez

ą

Shimury-Tamyya-

my. Wilesa przeszył pr

ą

d. Czuł w tamtej chwili,

ż

e jego

ż

ycie asie

zmienia. Dawne dzieci

ę

ce marzenia, by udowodni

ć

wlell-rie

twierdzenie Fermata, marzenia, które przyszło mu porzuci

ć

na

rzecz "rozs

ą

dniej szych" bada

ń

naukowych, powróciły naggie

z niewiarygodn

ą

sił

ą

. Wrócił do domu l zacz

ą

ł my

ś

le

ć

nad tym,

w jaki sposób udowodni

ć

hipotez

ę

Shimury-Taniyamy.

"Przez pierwszych kilka lat - zwierzył si

ę

ź

niej - nie mi.la-

łem

ż

adnej konkurencji; wiedziałem bowiem,

ż

e nikt, wł

ą

cza-

j

ą

c w to mnie samego, nie ma poj

ę

cia, od czego zacz

ąć

". WLIes

postanowił pracowa

ć

samotnie i w całkowitej tajemnicy. "Ule

mo

ż

na si

ę

skupi

ć

, gdy kibiców jest zbyt wielu, a odkryl-em

szybko,

ż

e wystarczy tylko słówkiem wspomnie

ć

o Fermacie,

by natychmiast wzbudzi

ć

niezdrowe zainteresowanie". Oczywi-

ś

cie, zdolnych, utalentowanych matematyków nie braku-ije,

szczególnie w takich miejscach jak Princeton. Istnieje powa

ż

ne

niebezpiecze

ń

stwo,

ż

e rozpocz

ę

t

ą

przez nas prac

ę

uko

ń

czy

kto

ś

inny, w dodatku robi

ą

c to lepiej od nas.

W ka

ż

dym razie Wiłe

ś

zamkn

ą

ł si

ę

w swym gabinecie na

strychu i zabrał do pracy. Porzucił wszelkie inne projekty ba-
dawcze,

ż

eby swój czas w cało

ś

ci przeznaczy

ć

na problem Fer-

mata. Zamierzał zu

ż

ytkowa

ć

cał

ą

pot

ę

g

ę

maszynerii współczes-

nej algebry, geometrii, analizy l innych gał

ę

zi matematyki.

Planował wykorzysta

ć

wa

ż

ne rezultaty matematyczne, uzyska-

ne zarówno przez współczesnych mu badaczy, jak i przez jjego
historycznych poprzedników. Chciał u

ż

y

ć

zr

ę

cznych metod

z dowodów Ribeta, pragn

ą

ł wł

ą

czy

ć

do pracy teorie Barry-'ego

Mazura oraz idee Shimury, Freya, Serre'a, Andr

ć

Weila i w&elu,

wielu innych matematyków.


122 . WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Wielko

ść

Wilesa, jak powie pó

ź

niej Gerhard Frey, polegała

background image

na tym,

ż

e wierzył w to, co robi, podczas gdy praktycznie

ż

aden

matematyk na

ś

wiecie nie s

ą

dził,

ż

eby w XX wieku ktokolwiek

był w stanie udowodni

ć

hipotez

ę

Shimury-Taniyamy.

Andrew Wiłe

ś

wiedział,

ż

e aby udowodni

ć

hipotez

ę

Shimury-

-Taniyamy, musi wykaza

ć

, ii ka

ż

da krzywa eliptyczna jest mo-

dułowa; musi udowodni

ć

, i

ż

ka

ż

da krzywa eliptyczna, której

punkty le

żą

na powierzchni obwarzanka, jest w istocie form

ą

modułow

ą

w przebraniu. Powierzchnia obwarzanka miała Jak-

by skrywa

ć

w sobie t

ę

przestrze

ń

obdarzonych zawiłymi syme-

triami obiektów rodem z płaszczyzny zespolonej, które nazywa
si

ę

formami modułowymi. Nikt nie wiedział, jak wykaza

ć

ist-

nienie tak dziwnego zwi

ą

zku mi

ę

dzy tworami na pozór tak bar-

dzo ró

ż

nymi.

Wiłe

ś

doszedł do wniosku,

ż

e najlepiej b

ę

dzie spróbowa

ć

po-

liczy

ć

, ile jest krzywych eliptycznych, nast

ę

pnie za

ś

policzy

ć

,

Ile Jest modułowych krzywych eliptycznych, a na koniec
sprawdzi

ć

, czy jest ich tyle samo. Byłoby wtedy wiadomo,

ż

e

krzywe eliptyczne i modułowe krzywe eliptyczne to jedno i to
samo (a zatem ka

ż

da krzywa eliptyczna rzeczywi

ś

cie jest mo-

dułowa, jak orzeka hipoteza Shimury-Taniyamy).
Ponadto, Wiłe

ś

u

ś

wiadamiał sobie dwie kwestie. Po pierw-

sze, nie musiał wcale dowodzi

ć

hipotezy Shimury-Taniyamy

w całej ogólno

ś

ci, lecz tylko w szczególnym przypadku, dla se-

mistabllnych krzywych eliptycznych o współczynnikach wy-
miernych. Wykazanie,

ż

e hipoteza zachodzi dla tej nieco

niniejszej klasy krzywych eliptycznych, w zupełno

ś

ci wystar-

czyłoby do uzasadnienia wielkiego twierdzenia Fermata.
Po drugie. Wiłe

ś

wiedział,

ż

e zwykłe "liczenie" na nic si

ę

nie

przyda - miał bowiem do czynienia ze zbiorami niesko

ń

czony-

mi. Zbiór semistabilnych krzywych eliptycznych jest niesko

ń

-

czony. Ró

ż

nym wymiernym współczynnikom postaci a/b,

gdzie a i b s

ą

liczbami całkowitymi, odpowiadaj

ą

ż

ne krzywe

eliptyczne (nad liczbami wymiernymi). Poniewa

ż

liczb wymier-

nych jest niesko

ń

czenie wiele (licznik a i mianownik b ka

ż

de-

go współczynnika mo

ż

na dowolnie wybiera

ć

spo

ś

ród niesko

ń

-

czenie wielu liczb l, 2, 3, 4, ...), niesko

ń

czenie wiele jest tak

ż

e



AMIR D. ACZEL • 1123
krzywych eliptycznych. Zatem liczenie jako takie nic tu mi

ę

pomo

ż

e.

Du

ż

y problem podzieli

ć

na kilka mniejszych
Wiłe

ś

my

ś

lał,

ż

e mógłby spróbowa

ć

skupi

ć

uwag

ę

na mniej-

szych problemach, po jednym naraz. By

ć

mo

ż

e byłby wówc^zas

w stanie przypatrze

ć

si

ę

mniejszym klasom krzywych eliptycz-

nych l sprawdzi

ć

, co si

ę

da z nimi zrobi

ć

. Wydawało si

ę

,

ż

ejjest

to nie najgorsze podej

ś

cie, poniewa

ż

w ten sposób mógł zrrnie-

rza

ć

do celu krok po kroku, stopniowo ogarniaj

ą

c ró

ż

ne klasy.

Przede wszystkim wiedziano ju

ż

wówczas,

ż

e niektóre krzywe

eliptyczne s

ą

modułowe (wynikało to z wa

ż

nych rezultatów ba-

da

ń

, uzyskanych przez innych specjalistów od teorii licazb).

Wkrótce jednak Andrew Wiłe

ś

zdał sobie spraw

ę

,

ż

e sa-mo

przypatrywanie si

ę

ż

nym krzywym eliptycznym i wynajdywa-

nie dla ka

ż

dej z nich z osobna "kole

ż

anki" do pary w

ś

ród form

modułowych nie jest zapewne najlepsz

ą

drog

ą

- miał w koncu

do czynienia ze zbiorami niesko

ń

czonymi. W istocie, nie zmaj-

dowal si

ę

bli

ż

ej rozwi

ą

zania ni

ż

sceptyczny Andre Weił, który

kategorycznie o

ś

wiadczał: "Nie widz

ę

nic, co stałoby na prze-

szkodzie, oba bowiem zbiory s

ą

przeliczalne [to znaczy mie-

sko

ń

czone i tego samego "rozmiaru", co zbiór liczb całkowitych

background image

czy wymiernych, za

ś

du

ż

o mniejsze ni

ż

na przykład zbiór

wszystkich liczb niewymiernych lub jakikolwiek inny zbnór
mocy continuum], nie widz

ę

te

ż

jednak niczego, co przemaka-

łoby na korzy

ść

tej hipotezy..." Po dwóch latach w

ę

drówki do-

nik

ą

d Wiłe

ś

spróbował nowego podej

ś

cia. Pomy

ś

lał,

ż

e mógłby

zast

ą

pi

ć

krzywe eliptyczne ich reprezentacjami Galois, a forrmy

modułowe dobiera

ć

potem do tych reprezentacji.

Pomysł, cho

ć

nie do ko

ń

ca oryginalny, był

ś

wietny. Za tym

posuni

ę

ciem kryje si

ę

ciekawa zasada. Otó

ż

specjali

ś

ci w dizie-

dzinie teorii liczb zajmuj

ą

si

ę

znajdowaniem rozwi

ą

za

ń

równa

ń

takich jak na przykład równanie Fermata. Matematyczna teo-
ria ciał liczbowych umieszcza ów problem w kontek

ś

cie roz-sze-



124 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
r

ż

e

ń

ciał. Ciała s

ą

wielkimi, cz

ę

sto niesko

ń

czonymi kolekcjami

elementów, niełatwo poddaj

ą

cymi si

ę

analizie. By temu zara-

dzi

ć

, specjali

ś

ci nierzadko wykorzystuj

ą

stworzon

ą

przez Eva-

riste'a Galois tak zwan

ą

teori

ę

Galols, by przeło

ż

y

ć

problemy

ze skomplikowanego j

ę

zyka ciał na prostszy j

ę

zyk obiektów

znanych pod nazw

ą

grup. Grupa cz

ę

sto jest generowana przez

sko

ń

czony (a nie niesko

ń

czony) zbiór elementów. Wykorzysta-

nie teorii Galois pozwala zatem specjalistom od teorii liczb
przenie

ść

rozwa

ż

ania z niesko

ń

czonej kolekcji na tak

ą

, która

jest w pełni wyznaczona przez sko

ń

czony zbiór generatorów.

To przesuni

ę

cie problemu w inny obszar stanowi olbrzymi

krok naprzód, poniewa

ż

ze sko

ń

czonym zbiorem generatorów

grupy mo

ż

na sobie radzi

ć

nieporównanie łatwiej ni

ż

z niesko

ń

-

czonym zbiorem elementów ciała. Ju

ż

cho

ć

by samo liczenie

ma sens tylko dla zbiorów sko

ń

czonych.

Wydawało si

ę

z pocz

ą

tku,

ż

e to podej

ś

cie działa dla niektó-

rych klas krzywych eliptycznych. Był to swego rodzaju prze-
tom. Tymczasem po upływie kolejnego roku Wiłe

ś

znów stan

ą

ł

w miejscu.
Praca Flacha
Andrew Wiłe

ś

próbował teraz ustawi

ć

w pary elementy dwóch

zbiorów: form modułowych i reprezentacji Galois, odpowiada-
j

ą

cych semistabilnym krzywym eliptycznym; wszystko to

w tym celu, by sprawdzi

ć

,

ż

e s

ą

one takie same. W tej pracy

posługiwał si

ę

tzw. horyzontaln

ą

teori

ą

Iwasawy, dziedzin

ą

,

z której napisał doktorat l w której czuł si

ę

ekspertem. Próbo-

wał z niej korzysta

ć

po to, by uzyska

ć

wzór na liczb

ę

klas ide-

ałów, rezultat potrzebny mu do "liczenia". Znów jednak stan

ą

ł

przez murem. Nic z tego, co robił, nie przybli

ż

ało go do rozwi

ą

-

zania.
Latem 1991 roku Wiłe

ś

uczestniczył w konferencji w Bosto-

nie, gdzie spotkał swego byłego promotora z Cambridge, Johna
Coatesa. Profesor Coates powiedział Wilesowi,

ż

e jeden z jego

studentów, Matthlas Flach, bazuj

ą

c na wcze

ś

niejszych pra-



AMIR D. ACZEL • 125
cach matematyka rosyjskiego o nazwisku Koływagin, podczsas
próby dowodu wzoru na liczb

ę

klas Ideałów obmy

ś

lił i sko n-

struował tzw. system Eulera (nazywany tak od nazwiska Le-
onarda Eulera). Tego wła

ś

nie potrzebował Wiłe

ś

do swego do-

wodu hipotezy Shimury-Taniyamy (pod warunkiem,

ż

e

potrafiłby cz

ęś

ciowe wyniki Flacha rozszerzy

ć

tak, by otrzynua

ć

pełny wzór na liczb

ę

klas ideałów). Coates, mówi

ą

c Wlleso»wi

o pracy Flacha, wprawił go w dobry nastrój. "Było to skrojo»ne
na miar

ę

mojego problemu" - powiedział Wiłe

ś

; zupełnie tak,

background image

jakby Matthlas Flach cał

ą

t

ę

prac

ę

wykonał wył

ą

cznie dla n-ie-

go. Wiłe

ś

natychmiast zarzucił dotychczasowe próby u

ż

ycia

horyzontalnej teorii Iwasawy, by na całe dnie i noce pogr

ą

Sy

ć

si

ę

w pracach Koływagina i Flacha. Gdyby si

ę

okazało,

ż

e

stworzony przez nich "system Eulera" naprawd

ę

działa, WLłes

mógłby mie

ć

nadziej

ę

,

ż

e dostanie do r

ę

ki wzór na liczb

ę

kJas

ideałów, a hipoteza Shimury-Taniyamy zostanie udowodnicona
dla semistabilnych krzywych eliptycznych. To wystarczy, by
udowodni

ć

wielkie twierdzenie Fermata.

Była to jednak ci

ęż

ka praca, wykraczaj

ą

ca poza tak dób r

żę

Wilesowi znan

ą

teori

ę

Iwasawy. Wiłe

ś

zacz

ą

ł coraz cz

ęś

ciej "od-

czuwa

ć

potrzeb

ę

znalezienia kogo

ś

, z kim mógłby poroznna-

wla

ć

. Szukał powiernika, który sprawdziłby, jak daleko Wfiles

po

ż

eglował na nieznanych wodach, a jednocze

ś

nie nie zdraodzll

si

ę

przed nikim ani słowem.

Dobry przyjaciel
Wiłe

ś

musiał w ko

ń

cu podj

ąć

decyzj

ę

l zdecydowa

ć

si

ę

, czy

ma nadal utrzymywa

ć

wszystko w tajemnicy, jak robił to ju

ż

od dawna, czy te

ż

złama

ć

swe postanowienie i zacz

ąć

rozn-na-

wia

ć

z kim

ś

dobrze si

ę

znaj

ą

cym na teorii liczb? Zdecydował

ostatecznie,

ż

e zachowuj

ą

c tajemnic

ę

, nie post

ą

pi najlepiej.

Jak sam mówił, mo

ż

na całe

ż

ycie pracowa

ć

nad jakim

ś

pro-

blemem i nigdy nie ujrze

ć

tego efektów. Potrzeba pokazania

notatek innej osobie przewa

ż

yła wi

ę

c w ko

ń

cu nad silnym

pragnieniem zachowania wszystkiego tylko dla siebie. Piozo-


126 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
stało jednak pytanie: kto? Kto jest godzien zaufania, kto do-
chowa tajemnicy?
W styczniu 1993 roku, po sze

ś

ciu latach samotnej pracy,

ę

boko zakonspirowany Wiłe

ś

nawi

ą

zał pierwszy kontakt.

Zwrócił si

ę

do profesora Nicka Katza, jednego ze swych kole-

gów na Wydziale Matematyki w Princeton. Katz

ś

wietnie znał

si

ę

na wielu teoriach wchodz

ą

cych do arsenału

ś

rodków wy-

korzystywanych w dowodzie wzoru na liczb

ę

klas Ideałów. Co

wa

ż

niejsze, wygl

ą

dało na to,

ż

e mo

ż

na mu było bezgranicznie

ufa

ć

; nigdy nie zdradziłby, co Andrew Wiłe

ś

zamierza zrobi

ć

.

Ta ocena, jak si

ę

ź

niej okazało, była trafna. Nick Katz trzy-

mał j

ę

zyk za z

ę

bami cały czas, przez wszystkie miesi

ą

ce

współpracy z Wilesem, a

ż

do ko

ń

ca przedsi

ę

wzi

ę

cia. Ich

wspólni koledzy w małym matematycznym

ś

wiatku w Prince-

ton nie podejrzewali niczego ani przez chwil

ę

, nawet wówczas,

gdy widzieli obu przyjaciół, wiod

ą

cych gdzie

ś

w k

ą

ciku słyn-

nego Commons Room

ś

ciszone, wielogodzinne rozmowy przy

kawie.
Lecz Andrew Wiłe

ś

nadal si

ę

martwił,

ż

e kto

ś

mógłby

odgadn

ąć

, nad czym wła

ś

nie pracuje. Nie chciał ryzykowa

ć

.

Uknuł wi

ę

c plan maj

ą

cy na celu ukrycie tego,

ż

e bardzo inten-

sywnie pracuje nad "czym

ś

" wspólnie z Nickiem Katzem.

W wiosennym semestrze 1993 zaoferował nowy wykład mono-
graficzny dla doktorantów, wykład, na który Nick Katz miał
chodzi

ć

jako jeden ze słuchaczy, co pozwoliłoby im obu praco-

wa

ć

wspólnie, nie budz

ą

c podejrze

ń

innych. Tak przynajmniej

powiedział Wiłe

ś

. Doktoranci nie b

ę

d

ą

mogli podejrzewa

ć

,

ż

e

za tre

ś

ci

ą

wykładów kryje si

ę

droga do wielkiego twierdzenia

Fermata, a Wiłe

ś

, przy pomocy swego dobrego przyjaciela Katza,

b

ę

dzie mógł u

ż

y

ć

ich mózgów do wyszukiwania ewentualnych

słabych punktów rozumowania.
Pojawiły si

ę

ogłoszenia o wykładzie, którego przedmiotem

miały by

ć

"obliczenia dla krzywych eliptycznych", tytuł wystar-

background image

czaj

ą

co niewinny, by nikt niczego nie podejrzewał. Na pierw-

szych zaj

ę

ciach profesor Wiłe

ś

powiedział,

ż

e celem wykładów

b

ę

dzie zaprezentowanie i studiowanie pewnej nowej pracy

Matthiasa Flacha, dotycz

ą

cej wzoru na liczb

ę

klas ideałów.


Ą

MIR D ACZEL • 127

O Fermacie czy Shimurze nie padło ani jedno słowo; nikt n:le
mógł przeczuwa

ć

, ze wzór na liczb

ę

klas ideałów był kluczo-

wym punktem dowodu wielkiego twierdzenia Fermata. I nilkt
nie miał poj

ę

cia,

ż

e prawdziwym celem wykładów nie bySo

uczenie doktorantów matematyki, lecz umo

ż

liwienie Wileso\-vl

l Katzowi wspólnej l nie budz

ą

cej podejrze

ń

kolegów pracy nead

owym problemem, przy jednoczesnym wykorzystaniu niczego
nie podejrzewaj

ą

cych doktorantów do sprawdzania niektórych

oblicze

ń

.

Jednak

ż

e po paru tygodniach wszyscy doktoranci stopniowo

opuszczali zaj

ę

cia. Nie mogli dotrzyma

ć

kroku wykładom, kt-ó-

re nie miały jasno okre

ś

lonego celu. Jedynym "studentenn",

który zdawał si

ę

wiedzie

ć

cokolwiek i aktywnie uczestniczmy!

w wykładach, był drugi profesor matematyki, siedz

ą

cy w ławice

obok nich. Tak wi

ę

c po pewnym czasie Nick Katz został jeoiy-

nym słuchaczem. Ale Wiłe

ś

najzwyczajniej w

ś

wiecie kontyn-zi-

ewał wykłady, korzystaj

ą

c z nich, by krok po kroku wypis, a

ć

na tablicy cały swój długi dowód wzoru na liczb

ę

klas ideałó~w,

podczas gdy Nick Katz na kolejnych zaj

ę

ciach sprawdzał pao-

szczególne fragmenty rozumowania.
Wykłady nie ujawniły

ż

adnych bł

ę

dów. Wydawało si

ę

,

ż

e cflo-

wód wzoru na liczb

ę

klas ideałów działa bez zarzutu, a WiUes

jest na najlepszej drodze do rozwi

ą

zania problemu Fermałta.

I tak, pó

ź

n

ą

wiosn

ą

roku 1993, gdy wykład zbli

ż

ał si

ę

do kai

ń

-

ca, Andrew Wiłe

ś

niemal zako

ń

czył sw

ą

prac

ę

. Zmagał si

ę

jesz-

cze tylko z jedn

ą

, jedyn

ą

, ostatni

ą

przeszkod

ą

. Umiał wpra_w-

dzie udowodni

ć

,

ż

e prawie wszystkie krzywe eliptyczne s

ą

modułowe, lecz kilka z nich nadal wymykało si

ę

z ła

ń

cucha ar-

gumentów. S

ą

dził,

ż

e wkrótce pokona owe trudno

ś

ci l, ogólnie

rzecz bior

ą

c, byt w optymistycznym nastroju. Wiłe

ś

czuł,

ż

e

nadeszła pora, by porozmawia

ć

z jeszcze jedn

ą

osob

ą

, l tym

samym spróbowa

ć

nieco lepiej zrozumie

ć

ostatni

ą

stój gac

ą

przed nim trudno

ść

. Zwrócił si

ę

wi

ę

c do profesora Petera S.ar-

naka, innego kolegi na Wydziale Matematyki w Princeton
l równie

ż

zobowi

ą

zał go do zachowania tajemnicy. "S

ą

dz

ę

,

ż

e

wkrótce doko

ń

cz

ę

dowód wielkiego twierdzenia Fermata" - yo-

wiedział zdumionemu Samakowi.


128 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
"Było to co

ś

niewiarygodnego - wspominał pó

ź

niej Samak. -

Czułem si

ę

osłupiały, rozradowany, wytr

ą

cony z równowagi.

Chc

ę

powiedzie

ć

... pami

ę

tam,

ż

e tamtej nocy po prostu nie

mogłem spa

ć

". Tak wi

ę

c teraz ju

ż

dwóch kolegów próbowało

pomóc Wllesowi w doko

ń

czeniu dowodu. I mimo

ż

e nikt nie

domy

ś

lał si

ę

, nad czym wła

ś

ciwie cała trójka pracuje, przecie

ż

ludzie zacz

ę

li co

ś

zauwa

ż

a

ć

. A Sarnak, cho

ć

zaklinał si

ę

,

ż

e

nikt si

ę

od niego niczego nie dowiedział, przyznał pó

ź

niej, i

ż

tu

i ówdzie poczynił "by

ć

mo

ż

e kilka aluzji..."

Ostatni kawałek układanki
W maju 1993 roku Andrew Wiłe

ś

przesiadywał samotnie przy

biurku. Z wolna ogarniała go frustracja. Wydawało si

ę

,

ż

e do

schwytania tych kilku wymykaj

ą

cych si

ę

z zarzuconej sieci

krzywych eliptycznych nie zbli

ż

ył si

ę

ani o włos. Najzwyczaj-

background image

niej nie mógł udowodni

ć

,

ż

e s

ą

modułowe. A przecie

ż

potrze-

bował to potwierdzi

ć

, by wykaza

ć

,

ż

e wszystkie (semistabilne)

krzywe eliptyczne s

ą

modułowe i tym samym udowodni

ć

wiel-

kie twierdzenie Fermata. Rozwa

ż

enie wi

ę

kszo

ś

ci semistabil-

nych krzywych eliptycznych było samo w sobie wspaniałym
matematycznym wynikiem, ale nie wystarczało do osi

ą

gni

ę

cia

celu. By odrobin

ę

odetchn

ąć

od intensywnych, prowadz

ą

cych

donik

ą

d poszukiwa

ń

. Wiłe

ś

si

ę

gn

ą

ł po star

ą

prac

ę

wielkiego

mistrza, Barry'ego Mazura z Uniwersytetu Harvarda. Niektóre
odkrycia Mazura w teorii liczb były przełomowe; jego wyniki
Inspirowały wielu ekspertów w tej dziedzinie, w tym Ribeta
l Freya, których prace wytyczyły drog

ę

Wilesowl. Artykuł Ma-

zura, który Wiłe

ś

czytał teraz powtórnie, stanowił rozszerzenie

teorii ideałów, maj

ą

cej swe pocz

ą

tki w pracach Dedekinda

l Kummera, a rozwijanej nast

ę

pnie przez innego dziewi

ę

tna-

stowiecznego matematyka, Ferdinanda Gottholda Eisenstelna
(1823-1852). Eisenstein, mimo

ż

e zmarł młodo, dokonał

w teorii liczb wielkich odkry

ć

. Podobno, Gauss powiedział

kiedy

ś

,

ż

e było "tylko trzech epokowych matematyków: Archl-

medes, Newton i Eisenstein".


AMIR D. ACZEL • -129
Jedna z linijek w po

ś

wi

ę

conej ideałowi Eisenstelna praacy

Mazura45 przykuła teraz uwag

ę

Wilesa. Mazur najwyra

ź

miej

twierdził,

ż

e mo

ż

na przeł

ą

czy

ć

si

ę

z jednego zbioru krzywych

eliptycznych na inny. "Przeł

ą

cznik" wykorzystywał liczby

pierwsze. Mazur twierdził,

ż

e gdy si

ę

ma do czynienia z krrzy-

wymi eliptycznymi zwi

ą

zanymi z liczb

ą

trzy, mo

ż

na prze-

kształci

ć

je w taki sposób, by dało si

ę

studiowa

ć

ich wias no-

ś

ci, wykorzystuj

ą

c pi

ą

tk

ę

zamiast trójki. Wła

ś

nie taki'ego

"przeł

ą

cznika" z trójki na pi

ą

tk

ę

potrzebował Wiłe

ś

. Utlcn

ą

ł

w miejscu, nie mog

ą

c udowodni

ć

,

ż

e krzywe eliptyczne p ew-

nej klasy, zwi

ą

zane z liczb

ą

trzy, s

ą

modułowe. I oto Ma-zur

orzekał,

ż

e wystarczy u

ż

y

ć

czarodziejskiej ró

ż

d

ż

ki i zmienia

ć

Je

w krzywe zwi

ą

zane z inn

ą

liczb

ą

pierwsz

ą

, mianowicie z Licz-

b

ą

pi

ęć

. A owe krzywe zwi

ą

zane z pi

ą

tk

ą

, jak ju

ż

wcze

ś

rniej

Wiłe

ś

udowodnił, s

ą

modułowe. Zatem cała sztuka polegała

na zastosowaniu "przeł

ą

cznika" z trójki na pi

ą

tk

ę

. Wrzucało

si

ę

do niego sprawiaj

ą

ce kłopoty krzywe eliptyczne zwi

ą

z-ane

z trójk

ą

, a wyjmowało krzywe zwi

ą

zane z pi

ą

tk

ą

, o któr-ych

wiadomo ju

ż

było,

ż

e s

ą

modułowe. Po raz kolejny

ś

wietny

pomysł innego matematyka pomógł Wilesowi obej

ść

prze-

szkod

ę

z pozoru nie do pokonania. Andrew Wiłe

ś

uko

ń

-czył

wreszcie swe dzieło i w dodatku zrobił to w znakomitym mo-
mencie.
W nast

ę

pnym miesi

ą

cu, w czerwcu, jego były promotor JTohn

Coates b

ę

dzie go

ś

cił w Cambridge uczestników konferencjiL po-

ś

wi

ę

conej teorii liczb. Z pewno

ś

ci

ą

przyjad

ą

wówczas wszystkie

matematyczne sławy. Cambridge było rodzinnym miastem- Wl-
lesa; wła

ś

nie tam obronił doktorat. Czy

ż

nie byłoby znakomi-

cie, gdyby przedstawił swój dowód wielkiego twierdzenia Fer-
mata w tym miejscu? Wiłe

ś

prowadził teraz wy

ś

cig z czasem.

Musiał zredagowa

ć

i spisa

ć

cały swój dowód prawdziwo

ść

;! hi-

potezy Shimury-Taniyamy dla semistabilnych krzywych -elip-
tycznych. Wynikało z niego,

ż

e krzywa Freya nie istnieje. S3ioro

za

ś

nie istnieje krzywa Freya, to nie istniej

ą

te

ż

rozwi

ąż

; ania

równania Fermata dla n > 2, a zatem wielkie twierdzenie
45 Barry Mazur, op. cit.

background image

130 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Fermata Jest udowodnione. Przepisany na czysto dowód zaj

ą

ł

Wllesowi 200 stron. Sko

ń

czył prac

ę

akurat w por

ę

, by zd

ąż

y

ć

na samolot do Anglii. I na zako

ń

czenie ostatniego ze swych wy-

kładów na konferencji w Cambridge stan

ą

ł dumnie i zwyci

ę

sko

w

ś

ród gło

ś

nych braw, reporterów l błysku fleszy.

Co było potem?
Przyszła teraz pora na recenzje. Nowy wynik matematyczny
(a wła

ś

ciwie ka

ż

de odkrycie naukowe) składa si

ę

zwykle do pu-

blikacji w "recenzowanym czasopi

ś

mie". Takie recenzowane cza-

sopisma okre

ś

laj

ą

poziom. Jaki powinny mie

ć

publikowane pra-

ce naukowców. Zadaniem redakcji czasopisma jest wysłanie
przedło

ż

onego materiału do innych specjalistów w odpowiedniej

dziedzinie, którzy oceniaj

ą

zawarto

ść

pracy, sprawdzaj

ą

, czy jest

ona poprawna i czy stanowi godzien opublikowania wkład w na-
uk

ę

. Recenzowane artykuły w czasopismach to w

ż

yciu uniwer-

sytetów l akademii chleb powszedni. Od liczby l jako

ś

ci produ-

kowanych przez uczonego artykułów w recenzowanych
czasopismach zale

żą

stanowiska, profesura, awanse, wreszcie

wysoko

ść

wynagrodzenia ł podwy

ż

ki.

Andrew Wiłe

ś

wybrał Jednak inn

ą

drog

ę

. Zamiast zło

ż

y

ć

swój dowód do publikacji w profesjonalnym matematycznym
czasopi

ś

mie - co zrobiłby na jego miejscu niemal ka

ż

dy - za-

prezentował go na konferencji. Powody po temu były zapewne
dwojakie. Przez wszystkie lata pracy nad dowodem Wilesowi
towarzyszyła obsesja zachowania tajemnicy. Gdyby zło

ż

dowód w jakim

ś

czasopi

ś

mie, wysłano by go do kilku recen-

zentów wybranych przez redakcj

ę

, a jeden z nich lub który

ś

z redaktorów mógłby co

ś

ujawni

ć

. Wiłe

ś

obawiał si

ę

te

ż

praw-

dopodobnie,

ż

e kto

ś

, kto przeczytałby zło

ż

ony do publikacji do-

wód, mógłby dokona

ć

kradzie

ż

y i wysła

ć

go do publikacji po-

wtórnie, pod własnym nazwiskiem. To si

ę

, niestety, w

ż

yciu

akademickim zdarza. Drugi powód wi

ą

zał si

ę

z pierwszym.

Wiłe

ś

chciał, by prezentacji dowodu w Cambridge towarzyszyło

narastaj

ą

ce napi

ę

cie i ciekawo

ść

słuchaczy.



AMIR D. ACZEL • 131
Lecz mimo to, mimo zaprezentowania rezultatów na konfe-
rencji, praca Wilesa musiała by

ć

poddana recenzji. Jego Ikole-

dzy po fachu, Inni specjali

ś

ci w dziedzinie teorii liczb, bied

ą

brn

ąć

przez dowód i wpatrywa

ć

si

ę

we

ń

linijka po linijce, by

potwierdzi

ć

, czy rzeczywi

ś

cie Wiłe

ś

udowodnił to, co sobi«e za-

mierzył.
Nad przepa

ś

ci

ą

Dwustustronicow

ą

prac

ę

Wilesa wysłano do kilku czoło\-vych

ekspertów w dziedzinie teorii liczb. Niektórzy z nich szybko wy-
razili zaniepokojenie, lecz ogólnie rzecz bior

ą

c matemaatycy

uwa

ż

ali,

ż

e dowód najprawdopodobniej jest poprawny. Trzeba

było jednak poczeka

ć

na werdykt ekspertów. "O tak! - powie-

dział Ken Rlbet, gdy zapytałem go, czy wierzył w prawdzr-wo

ść

dowodu Wilesa. - Nie mogłem zrozumie

ć

tego, co niektórzy

mówili wkrótce po przeczytaniu dowodu, a mianowicie,

ż

*e nie

ma tam

ż

adnego systemu Eulera".

W

ś

ród ekspertów wybranych do prze

ś

ledzenia dowodu ^Vlle-

sa znalazł si

ę

jego przyjaciel z Princeton, Nick Katz. Przez- dwa

nieprzerwane miesi

ą

ce, lipiec l sierpie

ń

1993 roku, prorfesor

Katz zajmował si

ę

wył

ą

cznie studiowaniem dowodu. Codzien-

nie zasiadał przy biurku i powoli wczytywał si

ę

w ka

ż

d

ą

linijk

ę

,

ka

ż

dy matematyczny znaczek, ka

ż

d

ą

implikacj

ę

, by upe-wni

ć

si

ę

, czy wszystko ma sens i czy rzeczywi

ś

cie ka

ż

dy czytaj

ą

cy

background image

dowód matematyk zaakceptowałby go bez zastrze

ż

e

ń

. Ra-z czy

dwa dziennie Katz wysyłał do Wilesa, który tego lata przebywał
poza Princeton, poczt

ą

elektroniczn

ą

li

ś

cik, pytaj

ą

c: "Co miasz

na my

ś

li w tej i tej linijce, na tej i na tej stronie?" albo "Disacze-

go ta implikacja wynika z poprzedniej? Nie rozumiem". Wiłe

ś

wysyłał swoje odpowiedzi poczt

ą

elektroniczn

ą

albo, je

ś

li trze-

ba było poda

ć

wi

ę

cej szczegółów, faksem.

Pewnego dnia, po przebrni

ę

ciu przez mniej wi

ę

cej dwie trze-

cie długiego maszynopisu Wilesa, Katz napotkał problem.
Z pocz

ą

tku wygl

ą

dało to raczej niewinnie, jak jedna z wielu

kwestii, na które Wiłe

ś

poprzednio odpowiedział ku jego p"ełne-



132 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
mu zadowoleniu. Lecz tym razem stało si

ę

inaczej. W

ą

tpliwo

ś

ci

Katza Wiłe

ś

próbował wyja

ś

ni

ć

korzystaj

ą

c z poczty elektro-

nicznej. Katz jednak musiał wystuka

ć

na swojej klawiaturze

odpowied

ź

: "Nadal tego nie rozumiem, Andrew". Tym razem

Wiłe

ś

wysłał faks, próbuj

ą

c powi

ą

za

ć

wszystko w logiczn

ą

ca-

ło

ść

. Katz ci

ą

gle nie był przekonany. Co

ś

najzwyczajniej było

nie w porz

ą

dku, dokładnie w miejscu, które Wiłe

ś

i Katz sta-

rannie sprawdzili wiosn

ą

, gdy Wiłe

ś

prowadził swój "wykład".

Wszelkie niejasno

ś

ci i zmarszczki powinny ulec ju

ż

wygładze-

niu, lecz najwidoczniej luka w rozumowaniu Wilesa umkn

ę

ła

uwadze ich obu. Mo

ż

e gdyby doktoranci do ko

ń

ca słuchali wy-

kładów, jeden z nich u

ś

wiadomiłby dwójce matematyków,

ż

e

co

ś

Jest nie tak...

Mniej wi

ę

cej w tym samym czasie, gdy Katz znalazł bł

ą

d, in-

ni matematycy w ró

ż

nych miejscach

ś

wiata wychwycili ten

sam kłopotliwy moment w dowodzie Wilesa. Po prostu nie było
tu

ż

adnego systemu Eulera i cała maszyneria nie chciała dzia-

ła

ć

. Bez systemu Eulera, który miał podobno by

ć

uogólnie-

niem wcze

ś

niejszych prac Flacha i Koływagina, trudno mówi

ć

o wzorze na liczb

ę

klas ideałów. Bez wzoru na liczb

ę

klas ide-

ałów nie dawało si

ę

"ustawia

ć

w pary" form modułowych i re-

prezentacji Galois krzywych eliptycznych, a wi

ę

c nie było uza-

sadnienia hipotezy Shimury-Taniyamy. A skoro nic nie
wiadomo o prawdziwo

ś

ci hipotezy Shimury-Taniyamy, to nie

ma dowodu wielkiego twierdzenia Fermata... Krótko mówi

ą

c,

z powodu luki w systemie Eulera cała konstrukcja waliła si

ę

niczym domek z kart.
Agonia
Zakłopotany, zdenerwowany, zły, sfrustrowany i upokorzony
Andrew Wiłe

ś

wrócił do Princeton jesieni

ą

1993 roku. Obiecał

ś

wiatu dowód wielkiego twierdzenia Fermata, a okazało si

ę

,

ż

e

nie jest w stanie go dostarczy

ć

. W matematyce, jak w niemal

ka

ż

dej dziedzinie, nie wr

ę

cza si

ę

nagród pocieszenia; "srebr-

nych medalistów" spotyka zapomnienie. Str

ą

cony ze szczytu



AMIR D. ACZEL • 133
Wiłe

ś

trafił z powrotem na swój strych, próbuj

ą

c poprawie do-

wód. "

ś

ył wtedy jak kto

ś

, kto ukrywa przed

ś

wiatem tajemmlc

ę

- wspominał Nick Katz. - S

ą

dz

ę

,

ż

e w tej roli musiał si

ę

czu

ć

bardzo niezr

ę

cznie". Pomóc Wllesowi próbowali koledzy, mi

ę

-

dzy innymi jego były student, Richard Taylor, który mczył
w Cambridge, lecz przybył do Princeton wesprze

ć

Wilesa -^v je-

go próbach załatania dowodu.
"Przez pierwsze siedem lat pracy w całkowitej samotno

ś

ci

cieszyłem si

ę

ka

ż

d

ą

chwil

ą

- wspominał Wiłe

ś

- bez wzgl

ę

du

na to, jak trudne czy niemo

ż

liwe z pozoru do pokonania na-

background image

potykałem przeszkody. Teraz jednak przyszło mi upra_wia

ć

matematyk

ę

publicznie, w nazbyt odsłoni

ę

ty sposób; z pew-

no

ś

ci

ą

nie było to w moim stylu. Nie chciałbym kiedykolwiek

do

ś

wiadcza

ć

tego powtórnie". Tymczasem przykre do

ś

wiad-

czenia wci

ąż

trwały. Richard Taylor, któremu sko

ń

czył si

ę

urlop naukowy, wrócił do Cambridge, a Wiłe

ś

nadal ni e wi-

dział

ś

wiatła w tunelu. Spojrzenia jego kolegów wyra

ż

ały mie-

szanin

ę

niecierpliwo

ś

ci, nadziel i lito

ś

ci, a jego clerpieni.e do-

strzegali wszyscy dookoła. Ludzie chcieli wiedzie

ć

; ctnciell

usłysze

ć

dobr

ą

nowin

ę

, lecz zapyta

ć

, jak Wiłe

ś

radzi -sobie

z dowodem, nie o

ś

mielał si

ę

nikt. Zarówno jego wydziaH, jak

l cały

ś

wiat zamarli w oczekiwaniu. W nocy 4 grudnia 1993 ro-

ku Wiłe

ś

wysłał poczt

ą

elektroniczn

ą

list do abonentów kom-

puterowej listy adresowej Sci.math, w

ś

ród których bytto te

ż

kilkunastu specjalistów w dziedzinie teorii liczb i innycł-i ma-
tematyków:
Z uwagi na liczne spekulacje w kwestii stanu moich, prac
nad hipotez

ą

Shimury-Taniyamy i wielkim twierdze-niem

Fermata składam krótk

ą

relacj

ę

, jak si

ę

sprawy maj

ą

.. Pod-

czas recenzowania wypłyn

ę

ło kilka problemów; wi

ę

k-szo

ść

z nich została wyja

ś

niona, lecz Jednego nie zdołałenn roz-

strzygn

ąć

... Ufam,

ż

e w niedalekiej przyszło

ś

ci b

ę

d

ę

w stanie

uko

ń

czy

ć

prac

ę

, wykorzystuj

ą

c pomysły, które omówiłem

podczas wykładów w Cambridge. Mój maszynopis wymaga
jeszcze du

ż

ego nakładu pracy i z tego wzgl

ę

du nie nadaje si

ę

do rozpowszechnienia w postaci preprintu. Podczas wykła-


134 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
dów w Princeton, które rozpoczn

ę

w lutym, przedstawi

ę

mo-

j

ą

prac

ę

w cało

ś

ci.

Andrew Wiłe

ś

Post niortem
Optymizm Andrew Wilesa był przedwczesny. Zaplanowane na
Uniwersytecie w Princeton wykłady nie przyniosły

ż

adnego

rozwi

ą

zania. Gdy od krótkotrwałego triumfu w Cambridge mi-

n

ą

ł ponad rok, Andrew Wiłe

ś

bliski był porzucenia wszelkiej

nadziei i zapomnienia o swym kalekim dowodzie.
W poniedziałek rano, 19 wrze

ś

nia 1994 roku, Wiłe

ś

sie-

dział przy swoim zasłanym stertami papierów biurku na Uni-
wersytecie w Princeton. Postanowił,

ż

e zanim ci

ś

nie wszystko

precz i porzuci wszelk

ą

nadziej

ę

, zerknie jeszcze po raz ostat-

ni na swój dowód. Chciał dokładnie zrozumie

ć

, dlaczego nie

mógł skonstruowa

ć

systemu Eulera. Chciał wiedzie

ć

- cho

ć

-

by dla własnej satysfakcji - dlaczego poniósł pora

ż

k

ę

; chciał

precyzyjnie okre

ś

li

ć

w dowodzie ten techniczny szczegół, któ-

ry powodował,

ż

e wszystko si

ę

waliło. Czuł,

ż

e je

ś

li ma si

ę

podda

ć

, to przynajmniej nale

ż

y mu si

ę

wyja

ś

nienie, dlaczego

si

ę

pomylił.

Wiłe

ś

studiował rozło

ż

one na biurku papiery, koncentruj

ą

c

si

ę

bardzo mocno przez niemal dwadzie

ś

cia minut. I wtedy na-

gle zobaczył jak na dłoni, dlaczego dowód nie działa. Zrozumiał
wreszcie, gdzie tkwił bł

ą

d. "To była najwa

ż

niejsza chwila w ca-

łym moim zawodowym

ż

yciu - opisywał pó

ź

niej to uczucie. -

Nagle, zupełnie nieoczekiwanie, naszło mnie to niewiarygodne
objawienie. Nic, co kiedykolwiek jeszcze zrobi

ę

, nie b

ę

dzie

ju

ż

..." W tym momencie głos Wilesa zadr

ż

ał ze wzruszenia,

a w jego oku wezbrała łza.46 To, co Wiłe

ś

zrozumiał w owej

brzemiennej w skutki chwili, było "tak nieopisanie pi

ę

kne, tak

46 Nie jest to literacka metafora; Izy w oczach Wilesa istotnie zarejestrowała
ka-

background image

mera telewizji BBC podczas kr

ę

cenia zdj

ęć

do programu, o którym Autor wspo-

mina w posiowiu (przyp. tłum.).


AMIR D. ACZEL - 135
eleganckie l proste... A ja tylko wpatrywałem si

ę

w to, ^ełen

niedowierzania". Wiłe

ś

zrozumiał,

ż

e system Eulera zawodzi

z tej samej przyczyny, dzi

ę

ki której mogłoby zadziała

ć

podej-

ś

cie wykorzystuj

ą

ce horyzontaln

ą

teori

ę

Iwasawy, zaniec-hane

przeze

ń

trzy lata wcze

ś

niej. Długo wpatrywał si

ę

w swoj

ą

i pra-

c

ę

. Pomy

ś

lał,

ż

e chyba

ś

ni, bo wszystko wygl

ą

dało zbyt pi

ę

k-

nie, by mogło by

ć

prawdziwe. Pó

ź

niej jednak mówił,

ż

e wszyst-

ko wygl

ą

dało zbyt pi

ę

knie, by mogło by

ć

fałszywe. Odisrycle

było tak pot

ęż

ne i tak pi

ę

kne,

ż

e po prostu musiało by

ć

yraw-

dziwe.
Wiłe

ś

spacerował po wydziale przez kilka godzin. Nie wie-

dział, czy to jawa, czy sen. Co pewien czas wracał do swego
biurka, zerkn

ąć

, czyjego fantastyczne znalezisko nadal jest na

miejscu. Było. Poszedł wi

ę

c do domu. Musiał si

ę

przespało; by

ć

mo

ż

e rano odnajdzie w nowym rozumowaniu jak

ąś

luk

ę

. Rok

ż

ycia pod presj

ą

wywieran

ą

przez cały

ś

wiat, rok pełen frustru-

j

ą

cych, nieudanych prób zachwiał wiar

ą

Wilesa we własn e siły.

Rano wrócił do biurka; niezwykły klejnot znaleziony poprzed-
niego dnia nadal tam był. Po prostu czekał na niego.
Wiłe

ś

przepisał na czysto nowy dowód, oparty na skorygo-

wanym podej

ś

ciu, wykorzystuj

ą

cym horyzontaln

ą

teoric

ę

Iwa-

sawy. Wszystkie kawałki układanki wreszcie znalazły si

ę

na

swoich miejscach. Podej

ś

cie, którego u

ż

ywał przed trzemsa laty,

było poprawne. Wiedział o tym dlatego,

ż

e droga Flacha i- Koły-

wagina, któr

ą

jednocze

ś

nie próbował kroczy

ć

, zawiodła g^o do-

nik

ą

d. Maszynopis pracy był gotowy do wysyłki. Wiłe

ś

w- rado-

snym nastroju siedział przy klawiaturze swojego komp utera.
Po nitkach paj

ę

czyny Intemetu biegły w

ś

wiat, do innych ma-

tematyków, jednobrzmi

ą

ce wiadomo

ś

ci: "Spodziewaj si

ę

-w naj-

bli

ż

szych dniach przesyłki ekspresowej".

Jak obiecał swemu przyjacielowi Richardowi Taylorow?!, któ-
ry przybył z Anglii specjalnie po to, by pomóc mu popra'wl

ć

je-

go dowód, nowa praca, koryguj

ą

ca sposób wykorzystania teorii

Iwasawy, była podpisana nazwiskami ich obu, cho

ć

faktycznie

Wiłe

ś

otrzymał wynik ju

ż

po wyje

ź

dzie Taylora. W nast

ę

pnych

paru tygodniach matematycy, którzy dostali od Wilesa uzupeł-
nion

ą

wersj

ę

prac z Cambridge, sprawdzali wszystkie szczegó-



136 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
ty. Nikt nie znalazł

ż

adnego bł

ę

du. Wiłe

ś

tym razem skorzystał

ze zwyczajowego sposobu prezentowania wyników matema-
tycznych. Zamiast robi

ć

to samo, co półtora roku wcze

ś

niej

w Cambridge, wysłał obie prace do redakcji profesjonalnego
czasopisma, "Annals of Mathematics"47, gdzie mogły zosta

ć

poddane recenzji Innych matematyków. Recenzje zabrały kilka
miesi

ę

cy, lecz tym razem nie znaleziono

ż

adnych usterek.

Majowy numer "Annals of Mathematics" z 1995 roku zawiera
pierwotn

ą

prac

ę

Wilesa z Cambridge oraz prac

ę

z poprawkami

Taylora i Wilesa.48
Wielkie twierdzenie Fermata mo

ż

na wreszcie zostawi

ć

w spokoju.
Czy Fermat znal dowód?
Andrew Wiłe

ś

opisuje swój dowód Jako "dowód dwudziesto-

wieczny". Wiłe

ś

wykorzystał osi

ą

gni

ę

cia wielu matematyków

XX wieku; spo

ż

ytkował te

ż

jednak prace kilku uczonych

ż

yj

ą

-

background image

cych wcze

ś

niej. Wszystkie niezliczone elementy monumental-

nej konstrukcji Wilesa istniej

ą

dzi

ę

ki wkładowi innych mate-

matyków. Tak wi

ę

c przeprowadzony przez Wilesa dowód

wielkiego twierdzenia Fermata jest w pewnym sensie osi

ą

gni

ę

-

ciem sporej grupy matematyków XX wieku, a tak

ż

e ich po-

przedników, którzy zmagali si

ę

z problemem od czasów Fermata.

47 "Annals of Mathematics" uznawane jest powszechnie przez matematyków,
obok szwedzkiego "Acta Mathematica", za najlepsze na

ś

wiecie czasopismo;

opini

ę

t

ę

potwierdzaj

ą

wyniki indeksu cytowa

ń

(przyp. tłum.).

48 Pierwsza i wa

ż

niejsza z obu prac - Andrew Wiłe

ś

: Modular Elliptic Curves

and Fermat's Last Theorem, "Annals of Mathematics", tom 142 (1995),
s. 443-551 - przytacza na pocz

ą

tku łaci

ń

ski tekst marginesowej notki Fermata

ze sformułowaniem jego twierdzenia: Cubum autem in duos cubos aut

ą

uadrato-

ą

uadratum in duos quadratoquadratos, et generaliter nullam in infinitum ultra

quadratum potestatem in duos eiusdem nominis fas est dwidere: cuius rei demon-
strationem mirabilem sane detexi. Hanc marginis exiguitas non caperet. Pierre de
Fermat. Cały nakład "Annals of Mathematics" sprzedano na pniu jeszcze przed
dat

ą

publikacji, a czasopismo po raz pierwszy nało

ż

yło dodatkow

ą

opłat

ę

w wy-

soko

ś

ci 14 dolarów za numer.



AMIR D. ACZEL • 137
Wedle Wilesa, Fermat nie mógł zna

ć

tego dowodu, gdy uimiesz-

czał sw

ą

sławn

ą

notk

ę

na marginesie tłumacze

ń

Badieta.

Cho

ć

by dlatego,

ż

e hipoteza Shimury-Taniyamy nie istailala

przed nadej

ś

ciem XX wieku. Ale czy Fermat nie mógł mle

ć

na

my

ś

li innego dowodu?

Odpowied

ź

brzmi: prawdopodobnie nie. Nie wiemy je-dnak

tego na pewno i nigdy wiedzie

ć

nie b

ę

dziemy. Z jednej sLrony,

po zapisaniu swego twierdzenia na marginesie Fermat pn-ze

ż

jeszcze 28 lat i nigdy wi

ę

cej nie wspomniał o tym ani sto wem.

By

ć

mo

ż

e wi

ę

c wiedział,

ż

e nie potrafi poda

ć

dowodu. Mó-gł te

ż

ę

dnie s

ą

dzi

ć

,

ż

e metod

ę

spadku, u

ż

yt

ą

przeze

ń

w nie trud-

nym dowodzie dla n = 4, da si

ę

zastosowa

ć

do rozpatrzenia

przypadku ogólnego. A mo

ż

e po prostu zapomniał o twierdze-

niu i zaj

ą

ł si

ę

innymi sprawami.

Udowodnienie twierdzenia w taki sposób, w jaki to w 1-ro

ń

cu

zrobiono w latach dziewi

ęć

dziesi

ą

tych naszego stulecia, wyma-

gało wiedzy matematycznej znacznie szerszej ni

ż

ta, któr

ą

mógł dysponowa

ć

Fermat. Gł

ę

boka natura twierdzenia polega

nie tylko na tym,

ż

e jego historia rozpi

ę

ta jest w czasie nównie

szeroko, jak historia naszej cywilizacji. Ostateczne rozwi

ą

zanie

problemu wymagało zaprz

ę

gni

ę

cia - i w pewnym sensie- zjed-

noczenia - całej pot

ę

gi matematyki. To wła

ś

nie owo zjedmocze-

nie całkowicie z pozoru odmiennych dziedzin umo

ż

liwiło

w ko

ń

cu pokonanie problemu. I mimo

ż

e to Andrew Wił es był

osob

ą

, która wykonała ogromn

ą

, wie

ń

cz

ą

c

ą

dzieło, kortcow

ą

cz

ęść

pracy nad twierdzeniem, dowodz

ą

c potrzebnej d o jego

uzasadnienia hipotezy Shimury-Taniyamy, cale przedsi

ę

wzi

ę

-

cie stało si

ę

udziałem wielu osób. To dzi

ę

ki wkładowi praicy ich

wszystkich rozwi

ą

zanie w ogóle było mo

ż

liwe. Bez prac Emsta

Kummera nie byłoby teorii Ideałów, a bez ideałów nie isttniała-
by praca Barry'ego Mazura. Bez dokona

ń

Mazura nie byłoby

hipotezy Freya, a bez tej kluczowej hipotezy, bez dokonanego
przez Serre'a jej u

ś

ci

ś

lenia, Ribet nie udowodniłby,

ż

e z 1-iipote-

zy Shimury-Taniyamy wynika wielkie twierdzenie Ferrmata.
Wydaje si

ę

wreszcie,

ż

e

ż

aden dowód wielkiego twi erdze-

nia Fermata nie byłby mo

ż

liwy bez hipotezy, wysi-mi

ę

tej

w 1955 roku na pami

ę

tnym tokijskim sympozjum przez


background image

138 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA


Od lewej: John Coates, Andrew Wiłe

ś

, Ken Rlbet l Kar! Rubin bezpo

ś

rednio po

historycznym wykładzie Wilesa w Cambridge

ś

wi

ę

tuj

ą

sukces.

Yutak

ę

Taniyam

ę

, a pó

ź

niej udoskonalonej i doprecyzowanej

przez Góro Shimur

ę

. Ale mo

ż

e to nie do ko

ń

ca prawda?

Fermat oczywi

ś

cie nie mógł postawi

ć

równie dalekosi

ęż

nej

hipotezy, spinaj

ą

cej w jedno dwie bardzo ró

ż

ne gał

ę

zie mate-

matyki. Ale sk

ą

d my to wiemy? A mo

ż

e jednak mógł? Nic nie

jest pewne. Potrafimy tylko powiedzie

ć

,

ż

e twierdzenie zostało

w ko

ń

cu udowodnione, a ka

ż

dy, najmniejszy nawet szczegół

w dowodzie został obejrzany i sprawdzony przez dziesi

ą

tki ma-

tematyków na całym

ś

wiecie. Lecz sam fakt,

ż

e istniej

ą

cy do-

wód jest szalenie zaawansowany i skomplikowany technicznie,
nie oznacza, i

ż

nie mo

ż

na znale

źć

dowodu prostszego. W isto-

cie, Rlbet w jednej ze swoich prac wskazuje kierunek wiod

ą

cy

by

ć

mo

ż

e do dowodu wielkiego twierdzenia Fermata z pomini

ę

-

ciem dowodu hipotezy Shimury-Taniyamy. Niewykluczone,

ż

e

Fermat znał wiele faktów nale

żą

cych do pot

ęż

nej, "współcze-

snej" matematyki, a tylko

ś

lad po tym zagin

ą

ł (kopii dzieł Dio-

fantosa w tłumaczeniu Bacheta, w której przypuszczalnie
umie

ś

cił swój dopisek na marginesie, nigdy przecie

ż

nie odna-

leziono). Czy wi

ę

c Fermat rzeczywi

ś

cie odkrył "prawdziwie cu-

downy" dowód swego twierdzenia, dowód nie mieszcz

ą

cy si

ę

na

marginesie ksi

ąż

ki, pozostanie na zawsze jego tajemnic

ą

.



OD AUTORA
Pisz

ą

c t

ę

ksi

ąż

eczk

ę

, zaczerpn

ą

łem wiele wiadomo

ś

ci hi-

storycznych z ró

ż

nych

ź

ródeł. W

ś

ród nich najpesiniej-

szym, najbardziej oryginalnym była moja ulubiona kssi

ąż

ka

E. T. Bella Men of Mathematics (nie podoba mi si

ę

jedm-ak jej

myl

ą

cy, pełen seksizmu tytuł - w

ś

ród bohaterów Bella s

ą

dwie

kobiety; ksi

ąż

ka pochodzi z roku 1937). Najwyra

ź

niej u»ni hi-

storycy matematyki czerpali gar

ś

ciami Informacje z Bellał., wi

ę

c

nie b

ę

d

ę

ich tu wymieniał z nazwiska. Wszystkie

ź

ródła s

ą

wy-

mienione w przypisach. Skorzystałem ponadto z artykułów
Jocełyn Savani z Uniwersytetu w Princeton ("Princeton W^eekły
Bulletin", 6 wrze

ś

nia 1993). Dzi

ę

kuj

ę

jej tak

ż

e za przesłamie mi

kopii programu BBC, po

ś

wi

ę

conego wielkiemu twierdzeniu

Fermata.
C. J. Mozzochiemu wdzi

ę

czny jestem za zdj

ę

cia mate-maty-

ków, uczestnicz

ą

cych w tworzeniu dowodu wielkiego twi-erdze-

nia Fermata. Bardzo gor

ą

co dzi

ę

kuj

ę

profesorowi Kennethowi

A. Ribetowi z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley za po-
uczaj

ą

ce wywiady i wiele cennych informacji o jego pracach,

które zostały wykorzystane podczas przeprowadzania dcowodu
twierdzenia Fermata. Gł

ę

boko wdzi

ę

czny Jestem profesorowi

Góro Shimurze z Uniwersytetu w Princeton za po

ś

wi

ę

cony mi

czas l dost

ę

p do niezwykle wa

ż

nych Informacji o jego pracach



140 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
l hipotezie, bez której nie byłoby dowodu wielkiego twierdzenia
Fermata. Dzi

ę

kuj

ę

te

ż

profesorowi Gerhardowi Freyowi z Uni-

wersytetu w Essen w Niemczech za prowokuj

ą

ce wywiady

l gł

ę

bokie przemy

ś

lenia. Podzi

ę

kowania za tłumaczenie mi

wa

ż

nych poj

ęć

geometrii i teorii liczb nale

żą

si

ę

profesorowi

Barry'emu Mazurowi z Uniwersytetu Harvarda. Wszelkie bł

ę

-

dy, które Czytelnik zdoła w ksi

ąż

ce odnale

źć

, s

ą

zawinione wy-

background image

ł

ą

cznie przeze mnie.

Memu wydawcy, Johnowi Oakesowi, dzi

ę

kuj

ę

za zach

ę

t

ę

l wsparcie. Dzi

ę

kuj

ę

te

ż

Jill EHyn Riley l Kathryn Belden z wy-

dawnictwa Four Walls Eight Windows. Na koniec wyrazy gł

ę

-

bokiej wdzi

ę

czno

ś

ci otrzymuje moja

ż

ona, Debra.



INDEKS
Abel, Niels Henrik 66, 82-83
abelowe grupy 83
- rozmaito

ś

ci 83

aksjomaty 37
Al-Chwarizmi. Mohamet Ibn Musa 42
algebra 42-43, 47-50
- abstrakcyjna 77-78
algebraiczne liczby 84
algorytm 42
Ameryka

ń

skie Towarzystwo

Matematyczne 97
analityczne funkcje 63
analiza 67
- numeryczna 71
- zespolona 56, 61-63
Analysis situs (Poincare) 87
.Annals of Mathematlcs" 136
Archimedes 15, 38-40
Archimedesa

ś

ruba 39

Arithmetica (Diofantos) 16, 18-19,41,
50
Ars magna (Cardano) 49
Arystoteles 35
automorflczne formy 88, 104-105
Babilon 21-24
babilo

ń

ski system Uczenia 22-23

Bachet, Ciaude 50
Beli, E. T. 14
Bemoulll, Daniel 53, 54
Bemoulli, Jan 53
Bemoulli, Mikołaj 53, 54
Bessel, Friedrich Wilhelm 63
Bolyai, Janos 77
Bourbakl, Nicolas 93-97, 103
Cantor, Georg31
Cardano, Girolamo 48-49
Cauchy, Augustin Louls 74, 78., 82-83
Chevaller, Auguste 82
ciało liczb zespolonych 61
Coates.John 11, 14, 120, 125,. 129
Conway, John 11
Cossisti (Cossisten) 48-49
Cycero 39
Dedekind, Richard 83-85
Diderot. Denis 55
Dieudonne, Jean 96
Diofantos 16, 19, 40-41, 50
Dirlchlet, Peter Gustav Le)eunee 52,
66-67, 74,84-85
Disquisitione arithmetlcae (Gamss) 60,
66-67, 82
dowód
- hipotezy Freya 119

background image



142 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
- hipotezy Shimuty-TanIyamy
121-130
Dzieje (Herodot) 36
Elsenstein, Ferdinand Gotthold
128-129
Elsenstelna Idea} 114
Elementy (Euklides) 36, 37
Eudoksos z Knidos 15, 38-39
Euklides 36, 37
Euler, Leonard 51, 52-58
Eulera system 125, 132, 134-I3B
Faltings. Gerd 92, 111
Fermat, element Samuel de 16
Fermat, Domlnlque 15
Fermat, Plerre de 14-17, 18, 50, 51,
136-138
Ferro, Scipplone del 49
Fibonacci (Leonardo z Pizy) 43
Fibonacciego liczby (Fibonacciego ci

ą

gi

44-45
Fibonacciego Towarzystwo 46
Fllolaos z Tarentu 33
Flach, Matthlas 124-125, 126
Fourier, Joseph 68-72
Fouriera szeregi 71-72
fourierowska analiza 72
Francuska Akademia Nauk 75
Frey. Gerhard 114-119, 122
funkcje
- analityczne 63
- automorflczne 88, 104-105
- dzeta 103, 104, 105
- okresowe 69-72
- zdefiniowane na plaszczy

ź

nie

zespolonej 62-63
Galols teoria 78-80, 85, 115, 123-124
Galols, Evariste 78-82, 124
Gauss, Cari Friedrich 58-61, 63-66.
67, 88, 84,97,128
genus91-92
geometria
- algebraiczna 43, 114
- arytmetyczna 114
- euklidesowa 37
- nieeuklidesowa 77, 88-89
- pocz

ą

tki 36-37

Germain, Sophle 63-65
grupy macierzowe 88
Guthrie, Francis 57
Helberg, J. L. 40
Herodot 36
Heron II, król Syrakuz 38-39
hipoteza 50
- epsilonowa 121
horyzonatalna teoria Iwasawy 124, 135
ideały 84
Ireland, Kenneth F. 117
Katz, Nick 126-127. 131-132

background image

kometa 65-66
Kronecker, Leopold 31-32
krzywe eliptyczne 97-100, 120
- funkcje dzeta na krzywych
eliptycznych 104-105
- nad ciałem liczb wymiernych
105-106
- przetaczanie 129
- semistabilne 122-130
- zwi

ą

zek z formami modułowymi

99-100,104-105, 106-110,
122-130
Kummer, Emst Eduard 73-76
Lam

ę

, Gabriel 52, 72-73

Lang, Serge 108, 112-113
Lebesgue, Henri 52
Legendre, Adrien-Marie 52, 66
Leibniz. Gottfried Wilhelm von 15
lemat 50
Liber abaci (Fibonacci) 43
Liber quadratorum (Fibonacci) 43
liczby doskonale 27
- idealne 74
- pierwsze nieregularne 75
-urojone 56, 61-66
-wymierne 30-31
Liouville, Joseph 73, 82 ;


INDEKS • 143
Łobaczewski, Mikołaj Iwanowicz 77
Mahomet 42
Marcellus 39
Mazur, Barry 18. 84, 115. 118-119, 129
Mestre.J.-F. 116
metoda spadku 51
- wyczerpywania 38
Mezopotamia 21-24
modułowe formy 63, 88-90, 99-100,
104, 105,106-110, 115
modulowo

ść

99

Monge, Gaspard 68
Mordell, LoulsJ. 90-92
Mordella hipoteza 92, 111
Newton, Izaak 15
O fculi (walcu (Archimedcs) 40
Olbers. H. W. M. 60-61
Owidiusz 35
Pacioli, Luca 48
Partenon 47
pentagram 23-24
Pitagoras 23, 25-27, 33
Pitagorasa twierdzenie 27-29
pitagorejczycy 28-30, 32-35
pttagorejskie trójki 22-24, 28
Platon 33. 38
ptaszczyzna zespolona 62
Poincare, Henri 85-90, 106
Poisson, Simeon-Denis 80
prawo Archimedesa (pierwsze prawo
hydrostatykl) 39

background image

rachunek całkowy 38
- ró

ż

niczkowy 38

Rlbet, Kenneth 13-14, 115, 116-119,
131.138
równania diofantyczne 41, 97, 114
- trzeciego stopnia 48-49
Samak, Peter 20, 127-128
semistabilne krzywe eliptyczne
122-129
Serre, Jean-Pierre 103, 107-108, 110,
112. 116,121
Shimura, Góro 72, 102, 105-1" 07
Shimury-Taniyamy hipoteza 105-107
-dowód 121-130
Stewart. łan 45
Taniyama, Yutaka 100-105
TartagUa (Fontana Nicolo) 48-°49
Taylor, Richard 133, 137
teoria liczb 60, 65, 115, 117
tetraktys 35
Tokijskie Sympozjum Algebraicznej
Teorii Liczb 102-105
topologia 56, 90
torus91
twierdzenie 37
Well, Andre 95-96, 102, 103,
104-105,108-114, 123
Weila krzywe 111
wielkie twierdzenie Fermata
- Gauss o wielkim twierdzeniu!
Fermata 60-61
- nagrody oferowane za dowócB 75, 76
-notka na marginesie 16. 18-1S, 41, 138
- próby udowodnienia 19-20, 50-52,
72-73.74-76
- twierdzenie Sophie Gennain 64
- zwi

ą

zki z równaniami

diofantycznymi 115
Wiłe

ś

, Andrew 115

- luka w dowodzie 20-21, 13L--136
- wykłady na konferencji w Cambridge
11-14.129-130
- zainteresowanie wielkim
twierdzeniem Fermata 120-122
Wolsfkehia nagroda 76
wzór na liczb

ę

klas ideałów 124-125,

126
zadanie o siedmiu mostach
królewlecklch 56-58
zagadnienie czterech barw 57"
złota proporcja (złoty podział) 33-35,
44-46




NA

Ś

CIE

ś

KACH

NAUKI
W 1995 roku w serii ukazały si

ę

:

Igor Nowikow; Czarne dziury i Wszech

ś

wiat

Marcin Ryszkiewicz: Ziemia i

ż

ycie. Rozwa

ż

ania o ewolucji i ekologii

background image

Roger Highfieid, Pauł Carter: Prywatne

ż

ycie Alberta Einsteina

Frank Drak

ę

, Dava Sobel: Czy jest tam kto? Nauka w poszukiwaniu

cywilizacji pozaziemskich
James D. Watson: Podwójna helisa. Historia odkrycia struktury DNA
Michio Kaku: Hiperprzestrze

ń

. Naukowa podró

ż

przez wszech

ś

wiaty

równoległe, p

ę

tle czasowe i dziesi

ą

ty wymiar

jane Goodal l: Przez dziurk

ę

od klucza. 30 lat obserwacji szympansów

nad potokiem Combe
Jerzy Sikorski: Prywatne

ż

ycie Mikołaja Kopernika

Peter Ward: Kres ewolucji. Dinozaury, wielkie wymierania
i bioró

ź

norodnos

ć

George Gamow: Pan Tompkins w Krainie Czarów
W 1996 roku w serii ukazały si

ę

Leon Lederman, Dick Teresi: Boska Cz

ą

stka. Je

ś

li Wszech

ś

wiat

jest odpowiedzi

ą

, jak brzmi pytanie^

Stanisław M, Ufam: Przygody matematyka
Richard Dawkins: Samolubny gen
John D. Barrow: 71 razy drzwi. Szkice o liczeniu, my

ś

leniu i istnieniu

Harry Y. McSween, Jr.: Od gwiezdnego pyłu do planet.
Geologiczna podró

ż

przez Układ Słoneczny

Jay Ingram: Płon

ą

cy dom. Odkrywaj

ą

c tajemnice mózgu

Lawrence M. Krauss: Fizyka podró

ż

y mi

ę

dzygwiezdnych

CarI Sagan: Bł

ę

kitna kropka. Człowiek i jego miejsce w kosmosie



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Aczel Amir D Wielkie twierdzenie Fermata
Aczel Amir Wielkie twierdzenie Fermata
1990 13 Blokada wielkiej twierdzy
Amir D Aczel Prawdopodobieństwo = 1
Ryszard Rogiński Blokada wielkiej twierdzy
4 PPOO Prawa wielkich liczb i twierdzenia graniczne(1)
06 Wyklad 6 cz II Prawa wielkich liczb i twierdzenia graniczneid 6439
06 Wyklad 6. cz. II Prawa wielkich liczb i twierdzenia graniczne
Cykl 'Świat Czarownic ~ Wielkie Poruszenie I' tom II 'Morska Twierdza'
Aczel Amir D Prawdopodobieństwo = 1
Krol i jego twierdze Fryderyk Wielki i pruskie fortyfikacje stale w latach 17401786 Podruczny Grzeg
Norton Andre ŚC 3 02 Wielkie Poruszenie Morska Twierdza
5 tydzień, V Niedziela Wielkiego postu C
Tales twierdzenie

więcej podobnych podstron