WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
NA
Ś
CIE
ś
KACH
NAUKI
W 1997 roku w serii ukazały si
ę
:
Krzysztof Ciesielski, Zdzisław Pogoda: Diamenty matematyki
Rudolf Kippenhahn: Na tropie tajemnic Sło
ń
ca
Ken Croswell: Alchemia nieba. Opowie
ść
o Drodze Mlecznej,
gwiazdach i astronomach
Francis Crick: Zdumiewaj
ą
ca Hipoteza, czyli nauka w poszukiwaniu
duszy
Robert Zubrin, Richard Wagner: Czas Marsa. Dlaczego i w jaki sposób
musimy skolonizowa
ć
Czerwon
ą
Planet
ę
Peter Coveney, Richard Highfieid: Granice zło
ż
ono
ś
ci. Poszukiwania
porz
ą
dku w chaotycznym
ś
wiecie
Roger Penrose: Makro
ś
wiat, mikro
ś
wiat i ludzki umysł
Susan Quinn:
ś
ycie Marii Curie
>-^^-sffV^-
W 1998 roku w serii ukazały si
ę
:
James Shreeve: Zagadka neandertalczyka. W poszukiwaniu rodowodu
współczesnego człowieka
Donald Goidsmith: Najwi
ę
ksza pomyłka Einsteina? Stała kosmologiczna
i inne niewiadome w fizyce Wszech
ś
wiata
Frank E. Manuel: Portret Izaaka Newtona
J. D. Macdougall: Krótka historia Ziemi. Góry, ssaki, ogie
ń
i lód
W przygotowaniu:
Michael White, )ohn Gribbin: Darwin.
ś
ywot uczonego
Igor Nowikow: Rzeka czasu
AMIR D. ACZEL
WIELKIE TWIERDZENIE
FERMATA
Rozwi
ą
zanie zagadki
starego matematycznego problemu
Przeło
ż
ył
Paweł Strzelecki
Prószy^ski i ^l<a
Warszawa 1998
Tytuł oryginału
FERMATS LAST THEOREM
Uniocking the Secret
of an Ancient Mathematical
Problem
Copyright(c)1996
by Amir D. Aczel
Ali rights reserved
Projekt okładki
Katarzyna A. jarnuszkiewicz
Zdj
ę
cie na okładce
Science Photo Library/EAST NEWS
Rysunki na podstawie
wydania ameryka
ń
skiego
Krzysztof Biatkowski
ISBN 83-7180-655-8
Wydawca
Prószy
ń
ski i S-ka
02-651 Warszawa,
ul. Gara
ż
owa 7
Druk i oprawa
Łódzka Drukarnia Dziełowa
Spółka Akcyjna
ul. Rewolucji 1905 r. nr 45, Łód
ź
Pierrre de Fermat (1601-1665).
SŁOWO WST
Ę
PNE
W czerwcu 1993 roku stary przyjaciel z Kalifornii, Tom
Schulte, odwiedził mnie w Bostonie. Siedzieli
ś
my
w słonecznej kawiarni na chodniku Newburry Street, a przed
nami stały napoje w wysokich, oszronionych szklankach. Tom
przerwał gł
ę
bokie rozmy
ś
lania nad niedawnym rozwodem,
zwrócił si
ę
w moj
ą
stron
ę
i rzekł: "Przy okazji, wła
ś
nie udowod-
niono wielkie twierdzenie Fermata". Pomy
ś
lałem,
ż
e to na pew-
no jaki
ś
nowy
ż
art, a Tom z powrotem zacz
ą
ł wpatrywa
ć
si
ę
w chodnik.
Dwadzie
ś
cia lat wcze
ś
niej Tom i ja byli
ś
my studentami ma-
tematyki na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i dzielili-
ś
my ten sam pokój w akademiku. Wielkie twierdzenie Fermata
było cz
ę
stym tematem naszych rozmów. Dyskutowali
ś
my te
ż
o funkcjach, zbiorach, ciałach i topologii. Kto był studentem
matematyki, nie sypiał wiele, gdy
ż
nasza droga
ż
yciowa je
ż
yła
si
ę
wprost od trudno
ś
ci. To wła
ś
nie odró
ż
niało nas od studen-
tów wi
ę
kszo
ś
ci innych dziedzin. Czasem nawet dr
ę
czyły nas
noc
ą
matematyczne koszmary - trzeba było udowodni
ć
to czy
inne twierdzenie, zanim nadejdzie ranek. Ale wielkie twierdze-
nie Fermata? Nikt nigdy nie wierzył,
ż
e zostanie udowodnione
za naszego
ż
ycia. Twierdzenie było tak trudne l tak wielu ludzi
próbowało si
ę
z nim zmierzy
ć
przez ponad trzysta lat. Mieli
ś
my
8 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
te
ż
ś
wiadomo
ść
,
ż
e poszukiwania dowodu doprowadziły do
rozwini
ę
cia nowych gał
ę
zi matematyki. Ale próby, jedna za
drug
ą
, wiodły donik
ą
d, a wielkie twierdzenie Fermata stało si
ę
symbolem nieosi
ą
galnego.
Pewnego razu owa aura nieosi
ą
galno
ś
ci i niemo
ż
no
ś
ci przy-
niosła ml nawet korzy
ść
. Było to par
ę
lat pó
ź
niej, równie
ż
w Berkeley, gdy uko
ń
czyłem ju
ż
matematyk
ę
i robiłem wła
ś
nie
magisterium z bada
ń
operacyjnych. Pewien arogant szykuj
ą
cy
doktorat z matematyki, nie
ś
wiadomy mojego przygotowania
w tej dziedzinie, zaoferował mi pomoc, gdy spotkali
ś
my si
ę
w miejscu wspólnego zamieszkania, w International House:
"Zajmuj
ę
si
ę
matematyk
ą
teoretyczn
ą
. Gdyby
ś
miał kiedykol-
wiek jakie
ś
zadanie z matematyki, którego nie umiesz rozwi
ą
-
za
ć
, wal do mnie jak w dym". Chciał odej
ść
, gdy powiedziałem:
"Hmmm, no tak... Jest co
ś
, w czym mógłby
ś
mi pomóc..."
Zwrócił si
ę
w moj
ą
stron
ę
, mówi
ą
c: "Jasne, poka
ż
, o co cho-
dzi", a Ja na rozpostartej serwetce (byli
ś
my wła
ś
nie w jadami)
napisałem powoli:
x" + y" = z" nie ma
ż
adnych rozwi
ą
za
ń
całkowitych
dodatnich, gdy n. jest wi
ę
ksze od 2.
"Od wczorajszego wieczoru usiłuj
ę
to udowodni
ć
" - powiedzia-
łem, podaj
ą
c mu serwetk
ę
. Widziałem, jak zbladł, a potem
burkn
ą
ł: "Wielkie twierdzenie Fermata". "Tak - odparłem. -
Zajmujesz si
ę
matematyk
ą
teoretyczn
ą
, czy mógłby
ś
mi po-
móc?" Nigdy wi
ę
cej nie ogl
ą
dałem Jego twarzy z bliska.
"Mówi
ę
powa
ż
nie - powiedział Tom, ko
ń
cz
ą
c drinka. - An-
drew Wiłe
ś
. Udowodnił wielkie twierdzenie Fermata w Cam-
bridge w zeszłym miesi
ą
cu. Zapami
ę
taj to nazwisko, jeszcze
o nim usłyszysz". Wieczorem Tom poleciał z powrotem do Kali-
fornii, a ja w ci
ą
gu nast
ę
pnych miesi
ę
cy przekonałem si
ę
,
ż
e
przyjaciel wcale ze mnie nie
ż
artował. Na moich oczach Wiłe
ś
najpierw był oklaskiwany i wychwalany, potem znaleziono
luk
ę
w jego dowodzie, potem wycofał si
ę
i ukrył na rok, by
wreszcie pojawi
ć
si
ę
znów z poprawionym dowodem.
Ś
ledz
ą
c t
ę
nieko
ń
cz
ą
c
ą
si
ę
opowie
ść
, dowiedziałem si
ę
równie
ż
,
ż
e Tom
SŁOWO WST
Ę
PNE • 9
nie miał racji. Zwraca
ć
uwag
ę
nale
ż
ało nie tylko na nazwisko
Andrew Wilesa. Powinienem był - albo raczej powinni
ś
my byli
wszyscy - wiedzie
ć
,
ż
e dowód wielkiego twierdzenia Fermata
wykracza daleko poza prac
ę
jednego matematyka. Na równi
z Wilesem laury nale
żą
si
ę
tak
ż
e Renowi Rlbetowi, Bany'emu
Mazurowi, Góro Shimurze, Yutace Taniyamie, Gerhardowi
Freyowi i wielu innym. Ta ksi
ąż
ka opowie Warn cał
ą
histori
ę
,
tak
ż
e t
ę
zakulisow
ą
, rozgrywaj
ą
c
ą
si
ę
z dala od
ś
wiateł sceny
l gazetowego zgiełku. B
ę
dzie to tak
ż
e historia intryg, podst
ę
pu
oraz zdrady.
Moje wtasne do
ś
wiadczenia z uprawianiem
matematyki mo
ż
na chyba najlepiej odda
ć
, porów-
nuj
ą
c je do zwiedzania ciemnego gmaszyska.
Wchodz
ę
do pierwszego pokoju; jest ciemno,
zupełnie ciemno. Drepcz
ę
w kotko i wpadam
na meble, dowiaduj
ą
c si
ę
stopniowo, gdzie s
ą
ustawione. Po jakich
ś
sze
ś
ciu miesi
ą
cach znaj-
duj
ę
wył
ą
cznik i naciskam go.
Ś
wiatło zalewa na-
gle wszystko i wreszcie mog
ę
zobaczy
ć
, gdzie je-
stem. A potem wchodz
ę
do nast
ę
pnego ciemnego
pokoju...
Tymi słowami profesor Andrew Wiłe
ś
opisywał swo-
je siedmioletnie poszukiwania matematycznego
ś
wi
ę
tego Graala.
Tu
ż
przed
ś
witem 23 czerwca 1993 roku profesor John
Conway przyszedł na pogr
ąż
ony w ciemno
ś
ciach Wydział
Matematyki Uniwersytetu w Princeton. Otworzył drzwi fronto-
we własnym kluczem i wbiegł szybko po schodach do swojego
gabinetu. W ci
ą
gu tygodni poprzedzaj
ą
cych wyjazd Jego kolegi,
Andrew Wilesa, do Anglii w
ś
wiatku matematyków uporczywie
kr
ąż
yły niejasne plotki. Conway oczekiwał wi
ę
c,
ż
e wydarzy si
ę
co
ś
wa
ż
nego (nie miał jednak poj
ę
cia co). Wł
ą
czył swój kompu-
ter l zasiadł do biurka, gapi
ą
c si
ę
w ekran. O 5:53 z drugiej
strony Atlantyku nadeszła lakoniczna wiadomo
ść
, przesłana
poczt
ą
elektroniczn
ą
: "Wiłe
ś
dowodzi WTF".
Cambridge, Anglia, czerwiec 1993
W drugiej połowie czerwca 1993 roku profesor Andrew Wiłe
ś
poleciał do Anglii. Wracał na Uniwersytet w Cambridge, gdzie
przed dwudziestu laty był doktorantem. Jego ówczesny promo-
tor, profesor John Coates, organizował w Cambridge konferen-
cj
ę
po
ś
wi
ę
con
ą
teorii Iwasawy, o której Wiłe
ś
wiedział bardzo
du
ż
o, jego doktorat bowiem dotyczył tego wła
ś
nie fragmentu
teorii liczb. Coates poprosił swego byłego studenta, by zechciał
12 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wygłosi
ć
na konferencji krótki, godzinny wykład na wybrany
przez siebie temat. Ku zaskoczeniu jego l pozostałych organi-
zatorów, zazwyczaj nie
ś
miały i niech
ę
tnie przemawiaj
ą
cy przed
publiczno
ś
ci
ą
Wiłe
ś
zapytał, czy nie mógłby na swe wyst
ą
pie-
nie dosta
ć
trzech godzin zamiast jednej.
Przybywaj
ą
c do Cambridge, czterdziestoletni Wiłe
ś
wygl
ą
dał
jak typowy matematyk: biała koszula z niestarannie podwini
ę
-
tymi r
ę
kawami, okulary w grubej, rogowej oprawie, nieporz
ą
d-
ne kosmyki rzedn
ą
cych, jasnych włosów. Wiłe
ś
urodził si
ę
w Cambridge l był to dla niego bardzo szczególny powrót do
domu, powrót poł
ą
czony ze spełnieniem dzieci
ę
cych marze
ń
.
W pogoni za tymi marzeniami Andrew Wiłe
ś
sp
ę
dził ostatnie
siedem lat
ż
ycia na własnym poddaszu niemal jak wi
ę
zie
ń
.
Miał jednak nadziej
ę
,
ż
e wyrzeczenia, lata zmaga
ń
i długie go-
dziny samotno
ś
ci sko
ń
cz
ą
si
ę
wkrótce, a on b
ę
dzie mógł wi
ę
cej
czasu sp
ę
dza
ć
z
ż
on
ą
i córkami, których przez siedem lat wła-
ś
ciwie prawie nie widywał. Rzadko pokazywał si
ę
na rodzin-
nych obiadach i podwieczorkach, a na kolacj
ę
zd
ąż
ał z ledwo-
ś
ci
ą
. Za to teraz czuł,
ż
e zbierze wszystkie nale
ż
ne mu laury.
Instytut Nauk Matematycznych sir Izaaka Newtona w Cam-
bridge otwarto niedługo przed przyjazdem profesora Wilesa,
który miał tam wygłosi
ć
trzygodzinne wykłady. Instytut jest
przestronny, poło
ż
ony w malowniczym otoczeniu w pewnej od-
legło
ś
ci od Uniwersytetu w Cambridge. Szerokie przestrzenie
na zewn
ą
trz sal wykładowych wyposa
ż
ono w mi
ę
kkie, wygod-
ne krzesła, zaprojektowane z my
ś
l
ą
, by panom matematykom
ułatwi
ć
nieformaln
ą
wymian
ę
pomysłów, a tym samym rozwi-
ja
ć
nauk
ę
.
Wiłe
ś
, cho
ć
znał wi
ę
kszo
ść
matematyków przybyłych ze
ś
wiata na bardzo specjalistyczn
ą
konferencj
ę
, trzymał si
ę
na
uboczu. Gdy kolegów zaciekawiło, dlaczego planuje tak długie
wyst
ą
pienie. Wiłe
ś
odpowiadał,
ż
e powinni sami przyj
ść
na je-
go wykłady po to,
ż
eby dowiedzie
ć
si
ę
, o czym b
ę
dzie mowa.
Była to tajemniczo
ść
niezwykła nawet jak na matematyka.
Wprawdzie przedstawiciele tej profesji cz
ę
sto pracuj
ą
samotnie
nad dowodami twierdze
ń
i wiadomo powszechnie,
ż
e nie s
ą
najbardziej towarzyskimi lud
ź
mi na
ś
wiecie, ale jednak wyni-
AMIR D, ACZEL • 13
kami swych bada
ń
zazwyczaj si
ę
dziel
ą
. Rezultaty swej pracy
matematycy rozprowadzaj
ą
bez ogranicze
ń
w formie tzw. pre-
printów (wydruków wst
ę
pnych), zbieraj
ą
c dzi
ę
ki temu komen-
tarze otoczenia, pomocne pó
ź
niej, gdy trzeba nada
ć
ostateczn
ą
form
ę
artykułowi tu
ż
przed opublikowaniem. Ale Wiłe
ś
nie
wr
ę
czał preprintów i nie dyskutował o swej pracy. Tytuł jego
wykładów: Formy modułowe, krzywe eliptyczne i reprezentacje
Galois nie pozwalał nawet specjalistom domy
ś
li
ć
si
ę
, w któr
ą
stron
ę
zmierza autor. W miar
ę
upływu czasu atmosfera g
ę
st-
niała od plotek.
Ju
ż
pierwszego dnia Wiłe
ś
nagrodził zainteresowanie dwu-
dziestu słuchaczy zebranych w skupieniu na jego wykładzie
nieoczekiwanym l pot
ęż
nym twierdzeniem, a przecie
ż
to byt
dopiero pocz
ą
tek. Zostały mu jeszcze dwa wykłady. Co miały
przynie
ść
? Dla wszystkich stało si
ę
jasne,
ż
e wykłady Wilesa
to miejsce, gdzie nale
ż
y bywa
ć
. Napi
ę
cie rosło w miar
ę
gro-
madzenia si
ę
w sali wykładowej tłumu wyczekuj
ą
cych mate-
matyków.
Drugiego dnia Wiłe
ś
zwi
ę
kszył tempo wykładu, przynosz
ą
c
ze sob
ą
ponad dwie
ś
cie stron zapełnionych wzorami i rachun-
kami; formułował nowe twierdzenia i ich długie, abstrakcyjne
dowody. Sala była wypełniona po brzegi. Wiłe
ś
znów nie dał ni-
komu pozna
ć
, dok
ą
d wła
ś
ciwie zmierza, pisz
ą
c beznami
ę
tnie
kred
ą
po tablicy. Gdy nadszedł czas na przerw
ę
, znikn
ą
ł z sali.
Nast
ę
pnego dnia, w
ś
rod
ę
23 czerwca 1993 roku, odbył si
ę
jego ostatni wykład. Zbli
ż
aj
ą
c si
ę
do sali wykładowej. Wiłe
ś
musiał torowa
ć
sobie drog
ę
w tłumie. Ludzie stali na zewn
ą
trz,
blokuj
ą
c wej
ś
cie, a sala p
ę
kała w szwach. Wiele osób miało ze
sob
ą
aparaty fotograficzne. Gdy Wiłe
ś
ponownie wypełniał ta-
blic
ę
nie ko
ń
cz
ą
cymi si
ę
wzorami l twierdzeniami, emocje si
ę
g-
n
ę
ły zenitu. "Wykład Wilesa mógł mie
ć
tylko jedn
ą
kulminacj
ę
,
tylko jedno zako
ń
czenie" - powiedział ml pó
ź
niej profesor Ken
Ribet z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Wiłe
ś
ko
ń
-
czył ostatnie linijki swego dowodu enigmatycznej i zawiłej hi-
potezy, tzw. hipotezy Shimury-Taniyamy. A potem dopisał
jeszcze jedn
ą
, ostatni
ą
ju
ż
linijk
ę
, zawieraj
ą
c
ą
przeformułowa-
n
ą
wersj
ę
twierdzenia sprzed stuleci, wersj
ę
, która, jak to udo-
14 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wodnił siedem lat wcze
ś
niej Ken Rlbet, wynikałaby z owej hi-
potezy. "I to dowodzi wielkiego twierdzenia Fermata - rzekł
skromnie. - My
ś
l
ę
,
ż
e na tym sko
ń
cz
ę
".
Przez moment na sali panowała pełna zdumienia cisza, po-
tem za
ś
wybuchły spontaniczne gromkie brawa. W błysku
fleszy wszyscy wstawali, by podej
ść
z gratulacjami do rozpro-
mienionego Wilesa. Par
ę
minut pó
ź
niej faksy l poczta elektro-
niczna na całym
ś
wiecie poinformowały o tym,
ż
e najsławniej-
szy problem matematyczny wszech czasów został wła
ś
nie
rozwi
ą
zany.
"Najbardziej nieoczekiwany był potop dziennikarzy, który
zalał nas nast
ę
pnego dnia" - wspominał profesor John Coates,
który zorganizował konferencj
ę
, nie maj
ą
c poj
ę
cia,
ż
e b
ę
dzie
ona scen
ą
tak znamienitych osi
ą
gni
ęć
. Na całym
ś
wiecie posy-
pał si
ę
istny grad gazetowych nagłówków, donosz
ą
cych o nie-
oczekiwanym przełomie. "New York Times" z 24 czerwca
1993 roku obwieszczał na pierwszej stronie: "Nareszcie okrzyk
•eureka!« w sprawie matematycznej tajemnicy sprzed stuleci".
"Washington Post" w du
ż
ym artykule nazwał Wilesa "pogrom-
c
ą
matematycznych smoków". Wsz
ę
dzie opisywano osob
ę
, któ-
ra najwyra
ź
niej rozwi
ą
zała problem matematyczny, opieraj
ą
cy
si
ę
ludzkim wysiłkom przez ponad 350 lat. W ci
ą
gu Jednej no-
cy spokojny i ceni
ą
cy sobie prywatno
ść
Andrew Wiłe
ś
trafił na
usta wszystkich.
Pierre de Fermat
Plerre de Fermat byt siedemnastowiecznym francuskim praw-
nikiem, a tak
ż
e miło
ś
nikiem matematyki. Z formalnego punk-
tu widzenia był "amatorem", poniewa
ż
na co dzie
ń
wykonywał
zawód prawnika. Niemniej
ż
yj
ą
cy na pocz
ą
tku dwudziestego
wieku znany historyk matematyki, E. T. Beli, trafnie nazwał
Fermata "ksi
ę
ciem amatorów". Jego zdaniem Fermat miał
w
ś
ród swych osi
ą
gni
ęć
wi
ę
cej wa
ż
nych rezultatów ni
ż
wi
ę
k-
szo
ść
współczesnych mu "zawodowych" matematyków. Beli
twierdził nawet,
ż
e Fermat to najbardziej płodny matematyk
AMIR-D. ACZEL • 15
siedemnastego stulecia; stulecia, które sk
ą
din
ą
d było aren
ą
działa
ń
kilku najt
ęż
szych matematycznych umysłów wszech
czasów.ł
Na trzyna
ś
cie lat przed urodzeniem slr Izaaka Newtona Fer-
mat rozwin
ą
ł podstawowe idee rachunku ró
ż
niczkowego. Było
to Jedno z jego najbardziej oszałamiaj
ą
cych osi
ą
gni
ęć
. Na ogół
bowiem uwa
ż
a si
ę
,
ż
e to Newton oraz współczesny mu Got-
tfried Wilhelm Leibniz stworzyli teori
ę
- zwan
ą
dzi
ś
rachun-
kiem ró
ż
niczkowym i całkowym - pozwalaj
ą
c
ą
na zastosowa-
nie matematyki do opisu ruchu, sił, przyspiesze
ń
, kształtu
orbit ciał niebieskich i innych zjawisk, które podlegaj
ą
ci
ą
-
głym zmianom.
Fermat fascynował si
ę
dziełami matematycznymi staro
ż
yt-
nych Greków. By
ć
mo
ż
e do swej koncepcji podstaw rachunku
ró
ż
niczkowego doszedł wła
ś
nie podczas studiowania prac kla-
syków matematyki greckiej, Archimedesa i Eudoksosa,
ż
yj
ą
-
cych odpowiednio w III i IV wieku p.n.e. Dzieła staro
ż
ytnych,
dost
ę
pne wówczas w łaci
ń
skim przekładzie, Fermat czytywał
w ka
ż
dej wolnej chwili. Jako zdolny prawnik pracował, je
ś
li
wolno tak powiedzie
ć
, na pełnym etacie, lecz du
ż
o czasu
po
ś
wi
ę
cał swemu hobby. Pasjonowały go próby uogólniania
dzieła staro
ż
ytnych i odnajdywanie nowego pi
ę
kna w ich zapo-
mnianych w ci
ą
gu wielu wieków odkryciach. Kiedy
ś
powie-
dział: "Znalazłem bardzo wiele niezmiernie pi
ę
knych twier-
dze
ń
". Owe twierdzenia Fermat miał zwyczaj notowa
ć
na
marginesach egzemplarzy tłumacze
ń
staro
ż
ytnych dzieł, które
do niego nale
ż
ały.
Fermat był synem Dominlque'a Fermata, handlarza skóra-
mi i zarazem drugiego konsula2 w mie
ś
cie Beaumont-de-Lo-
magne. Matk
ą
uczonego była Klara de Long, która pochodziła
z rodziny s
ę
dziowskiej. Fermat urodził si
ę
w sierpniu 1601 ro-
ku (ochrzczono go 20 sierpnia w Beaumont-de-Lomagne). Ro-
dzice wykształcili go na prawnika. Chodził do szkoły w Tulu-
1 E. T. Beli: Men of Mathematics. Simon and Schuster, Nowy Jork 1937, s. 56.
2 Mianem konsulów w ówczesnej Francji okre
ś
lano m.in. s
ę
dziów wybranych
Spomi
ę
dzy kupców (przyp. tłum.).
16 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Arichmcticorum Lib. II. 8$
tcrułlloqiudratorum,&Canoaes lidem bi
ć
etiam locum hłbebunt, vi mn.f.-
(luuitlł.
O^ASTl O VIII.
PnorOtiTYM qu*draium -T ON oftiS.yficł^^ayym
diu>derc,nduosquadr.(os. l ^^»s^e-n-^yl.^. i-
Impcratum l" vi 16. diuidnur «., .<«-',»-.,,»
in duos quadracos. Ponatur 'Bl»to^» ArtC A?j«» «(/low-
ptimus« O^Oportr- igicur 16 9p«ty»ret(. <^ i*5t>3i*' o 'BCy-rec
- l CL«q">l" e(rc ^"łdrato. JUwifuusfUlLC. ^Ili *Ut ^'a-
Finzo ouadralum a numens . - i i, o i -.'
quo(quot l.bucrit, cum dcfc- ^ "r ^ •'W^-^
cłu tot vnitaium quot conii- «9 ł»>«JMra>. <r
Ą
»MM r •nfa.y,i-
aet latus ipfiut ic. cfto a » N. ror^onfC*. ^(TU> <AfwnA(i4< n-
- 4. ipfe •gitur qu»dr3ius crit rt5r^<i'w^»»?łrV^^-
4 Q.-<- K. - K N. hxc «qiu- /" - .,- f i. --• , >
bunTur ynkaribu. .< -iCL o/•f(l•'^,/3 ^f* ^•,^W
Comniunisadiiciarur virimquc «<»» i wp»)A)»et tran <ftw»^(»ir
dcfetftus , & a fimilibu* aule- ^> ^,''ir[A«'-»Lł (('łr'] ł«JUia im
r.nturfiHulia. ficntJ Q«qu»- . ir^^-^"? W
lei ic N. & fic i N. 7 Entiei- ^~ ^ /' • ~t '-v-J
cnr altrr quadraionim T:-' . after "»" <aXyn(rtAB ^ Ac^.'»^«"
vcró '.','. & vtriufquc fumma cfl ifwm oyLSKt.fiuia.untC u. y-1 loaf
-.•r fen K. & vterque quidr»tui i^y^ y. ^ ^ww, o ^łfl^c
cft. "•'<! •'«a\ '"•
W •MfŁ'mm. i(a| o py rrr f.KCw
wtfJt.iSm. o A ffAfuwnfJi.iKw, 6 dS) f<So •uim3i'mc moSn u
MSfsiHfAT^HmfWi^ksir.iuu Kt»mi'-^ocw»p<t'y»y<5^.
Notka o wielkim twierdzeniu Fermata w wydaniu Arithmettki Diofantosa, opu-
blikowanym przez syna Fermata, Samuela. Oryginalnego egzemplarza ksi
ąż
ki
Diofantosa z odr
ę
cznym zapiskiem Fermata nigdy nie odnaleziono.
złe, a w 1631 roku, gdy miał trzydzie
ś
ci lat, został w tym mie-
ś
cie referendarzem. W tym samym roku o
ż
enił si
ę
z kuzynk
ą
swej matki, Louise Long. Wkrótce na
ś
wiat przyszło trzech sy-
nów i dwie córki. Prace ojca opublikował po jego
ś
mierci jeden
z synów, Clernent Samuel, wykonawca testamentu Fermata.
To wła
ś
nie z wydanej przez niego i przechowywanej do naszych
czasów ksi
ąż
ki, zawieraj
ą
cej prace uczonego, znamy sławne
wielkie twierdzenie Fermata. Clement Samuel de Fermat uznał
AMIR D. ACZEL • 17
nagryzmolone na marginesie twierdzenie za fakt wa
ż
ny i dodał
je do kolejnego wydania Jednego z tłumacze
ń
staro
ż
ytnych
dzieł.
Jak wynika z licznych opisów. Fermat wiódł
ż
ycie spokojne,
stabilne, wolne od nieoczekiwanych i gwałtownych zdarze
ń
.
Pracował godnie i uczciwie, w roku 1648 został mianowany na
wa
ż
ne stanowisko radcy królewskiego w parlamencie Tuluzy.3
Piastował Je a
ż
do
ś
mierci w 1665 roku. Bior
ą
c pod uwag
ę
ogrom pracy Fermata na rzecz Korony Francuskiej, słu
ż
b
ę
któ-
r
ą
pełnił umiej
ę
tnie, sumiennie i z oddaniem, wielu historyków
Jest zadziwionych,
ż
e starczało mu jeszcze czasu i sił umysłu
na uprawianie pierwszorz
ę
dnej matematyki, i to na du
żą
ska-
l
ę
. Jeden z ekspertów francuskich sugeruje nawet,
ż
e oficjalna
praca Fermata była cenn
ą
pomoc
ą
w jego matematycznych
studiach, do obowi
ą
zku bowiem francuskich radców parla-
mentarnych nale
ż
ało zmniejszenie do minimum liczby nieofi-
cjalnych kontaktów (po to, by unikn
ąć
pokusy łapownictwa
l innych przekupstw). Poniewa
ż
Fermat z pewno
ś
ci
ą
potrzebo-
wał odpr
ęż
enia po ci
ęż
kiej pracy, a
ż
ycie towarzyskie musiał
ograniczy
ć
, matematyka prawdopodobnie stała si
ę
dla
ń
po
żą
-
danym wytchnieniem. Pomysły zwi
ą
zane z rachunkiem ró
ż
-
niczkowym nie s
ą
bynajmniej jedynym osi
ą
gni
ę
ciem Fermata.
Dzi
ę
ki Fermatowi rozkwitła teoria liczb. Wa
ż
ne miejsce w tej
teorii zajmuje poj
ę
cie liczby pierwszej.
Liczby pierwsze
Liczby jeden, dwa i trzy s
ą
liczbami pierwszymi.4 Liczba cztery
nie jest pierwsza, bo jest iloczynem dwóch dwójek: 2x2=4.
Liczba pi
ęć
Jest pierwsza. Liczba sze
ść
nie jest pierwsza, ponie-
wa
ż
, podobnie jak cztery, jest iloczynem dwóch mniejszych
3 We Francji przed rewolucj
ą
1789 roku nazwa "parlament" oznaczała s
ą
d
(przyp. tłum.).
4 Zazwyczaj przyjmuje si
ę
,
ż
e liczba l nie jest ani pierwsza, ani zło
ż
ona - jest
to
kwestia do
ść
powszechnie stosowanej umowy, któr
ą
by
ć
mo
ż
e Czytelnik pami
ę
-
ta ze szkoły (przyp. tłum.).
18 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
liczb: 2x3=6. Siedem jest liczb
ą
pierwsz
ą
, osiem ni
ą
nie jest
(2x2x2=8), podobnie jak dziewi
ęć
(3 x 3 = 9) i dziesi
ęć
(2x5
= 10). Ale jedena
ś
cie znów jest liczb
ą
pierwsz
ą
, poniewa
ż
oprócz liii nie ma dwóch liczb naturalnych, których iloczyn
byłby równy 11. T
ę
wyliczank
ę
mo
ż
na przedłu
ż
y
ć
: 12 nie jest
liczb
ą
pierwsz
ą
, 13 jest, 14 nie jest, 15 nie jest, 16 nie jest, 17
jest l tak dalej. Nie wida
ć
tu
ż
adnej wyra
ź
nej struktury. Nie
mo
ż
na, na przykład, powiedzie
ć
,
ż
e co czwarta liczba jest
pierwsza; bardziej skomplikowanych prawidłowo
ś
ci te
ż
na
pierwszy rzut oka dostrzec si
ę
nie da. Ta sprawa fascynuje lu-
dzi od czasów staro
ż
ytnych. Liczby pierwsze odgrywaj
ą
w teorii
liczb Istotn
ą
rol
ę
l ów brak łatwej do zauwa
ż
enia struktury po-
woduje,
ż
e teoria liczb mo
ż
e si
ę
wydawa
ć
dziedzin
ą
niejednoli-
t
ą
. Z tej samej przyczyny problemy teorii liczb s
ą
izolowane
i trudne; ich zwi
ą
zki z Innymi gał
ę
ziami matematyki wydaj
ą
si
ę
nie zawsze jasne. Jak powiedział Bany Mazur: "Teoria liczb
produkuje bez wysiłku niezliczone problemy, które wygl
ą
daj
ą
słodko i niewinnie jak kusz
ą
ce kwiatki; mimo to w teorii liczb
a
ż
roi si
ę
od owadów, które czekaj
ą
tylko, by zwabi
ć
i uk
ą
si
ć
miło
ś
ników kwiatków, a ci, raz uk
ą
szeni, pobudzani s
ą
pó
ź
niej
do nadmiernych wysiłków".5
Sławny dopisek na marginesie
Fermata zauroczył czar liczb; odnajdywał w nich pi
ę
kno l zna-
czenie. Sformułował wiele twierdze
ń
teorii liczb. Jedno z nich
orzeka na przykład,
ż
e ka
ż
da liczba postaci 22n + l (dwa, pod-
niesione do pot
ę
gi o wykładniku równym dwa do pot
ę
gi n, do-
da
ć
jeden) jest liczb
ą
pierwsz
ą
. Pó
ź
niej odkryto,
ż
e to twierdze-
nie jest fałszywe. Istniej
ą
bowiem liczby, które spełniaj
ą
powy
ż
szy warunek, ale nie s
ą
pierwsze.
W
ś
ród łaci
ń
skich przekładów staro
ż
ytnych tekstów Fermat
szczególnie upodobał sobie ksi
ąż
k
ę
pod tytułem Arithmenca,
s Barry Mazur: Number Theory as Gadfiy, "American Mathematical Monthly"
98 (1991), s. 593.
AMIR D. ACZEL • 19
której autorem był grecki matematyk Diofantos,
ż
yj
ą
cy w III
wieku naszej ery. Na marginesie swojego egzemplarza dzieła
Diofantosa, obok zadania o rozkładaniu kwadratu liczby na
sum
ę
dwóch kwadratów. Fermat umie
ś
cił około 1637 roku na-
st
ę
puj
ą
cy dopisek po łacinie:
Wiadomo,
ż
e nie mo
ż
na rozło
ż
y
ć
sze
ś
cianu na dwa sze
ś
cia-
ny ani bikwadratu na dwa bikwadraty, ani
ż
adnej pot
ę
gi,
oprócz kwadratu, na dwie inne pot
ę
gi o tym samym wykład-
niku. Odkryłem prawdziwie cudowny dowód tego faktu, jed-
nak
ż
e ten margines jest zbyt w
ą
ski, by go zmie
ś
ci
ć
.
To tajemnicze zdanie zapewniło zaj
ę
cie wielu pokoleniom ma-
tematyków, próbuj
ą
cych zrekonstruowa
ć
"prawdziwie cudow-
ny dowód", który rzekomo Fermat znał. Twierdzenie,
ż
e cho
ć
niektóre kwadraty liczb całkowitych mo
ż
na przedstawi
ć
w po-
staci sumy kwadratów dwóch innych liczb całkowitych (na
przykład, kwadrat pi
ą
tki, czyli 25, Jest równy sumie kwadratu
czwórki - 16 - i kwadratu trójki - 9), a nie da si
ę
tego samego
zrobi
ć
z sze
ś
cianami ani
ż
adnymi wy
ż
szymi pot
ę
gami, wygl
ą
da
złudnie prosto. W pocz
ą
tkach XIX wieku wszystkie inne twier-
dzenia sformułowane przez Fermata były ju
ż
albo udowodnio-
ne, albo obalone. Do rozstrzygni
ę
cia pozostała tylko ta pozor-
nie niewinna kwestia. Nadano jej nazw
ę
wielkiego twierdzenia
Fermata.6 Czy istotnie było ono prawdziwe? Udzielenie twier-
dz
ą
cej odpowiedzi jest w naszym stuleciu zadaniem przekra-
czaj
ą
cym nawet mo
ż
liwo
ś
ci komputerów. Komputer potrafi
sprawdza
ć
twierdzenie dla bardzo du
ż
ych liczb, nie pomo
ż
e
jednak w sytuacji, gdy trzeba ustali
ć
prawdziwo
ść
czegokol-
wiek dla wszystkich liczb. Mo
ż
na wypróbowa
ć
miliardy liczb,
a l tak do sprawdzenia pozostanie ich niesko
ń
czenie wiele.
Wykładników te
ż
jest niesko
ń
czenie wiele. Dla uzasadnienia
wielkiego twierdzenia Fermata potrzebny jest matematyczny
dowód.
6 W literaturze angloj
ę
zycznej powszechnie u
ż
ywa si
ę
nazwy "ostatnie twierdze-
nie Fermata" (przyp. dum.).
20 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
W XIX wieku akademie nauk we Francji i Niemczech zaofe-
rowały nagrody dla autora dowodu. Od tej pory co roku tysi
ą
ce
matematyków i nawiedzonych amatorów wysyłało "dowody" do
czasopism matematycznych i wydaj
ą
cych os
ą
d ekspertów. Na
pró
ż
no.
Lipiec-sierpie
ń
1993:
wykrycie fatalnego przeoczenia
Gdy Wiłe
ś
schodził z podestu przy tablicy w ow
ą
pami
ę
tn
ą
czerwcow
ą
ś
rod
ę
, w
ś
ród matematyków panował ostro
ż
ny opty-
mizm. Wydawało si
ę
,
ż
e tajemnica sprzed 350 lat wreszcie
znalazła rozwi
ą
zanie. Długi dowód Wilesa, wymagaj
ą
cy stoso-
wania skomplikowanych poj
ęć
matematycznych i teorii nie
znanych nie tylko w czasach Fermata, lecz tak
ż
e przed nadej-
ś
ciem XX wieku, musiał by
ć
sprawdzony przez niezale
ż
nych
ekspertów. Prac
ę
wysłano do kilku czołowych specjalistów.
By
ć
mo
ż
e siedem lat samotnych wysiłków w pustelni na stry-
chu miało si
ę
wreszcie Wilesowi opłaci
ć
. Ale rado
ść
trwała
krótko: po paru tygodniach w rozumowaniu Wilesa wykryto
luk
ę
. Próbował j
ą
załata
ć
, ale luka nie chciała tak po prostu
znikn
ąć
. Peter Samak, matematyk z Princeton l bliski przyja-
ciel Wilesa, obserwował jego codzienne, pełne udr
ę
ki zmagania
z dowodem, który dwa miesi
ą
ce wcze
ś
niej został pokazany
w Cambridge całemu
ś
wiatu. "Było to tak, jakby Andrew pró-
bował uło
ż
y
ć
w pokoju za du
ż
y dywan - tłumaczył Samak. -
Naci
ą
gał go i dywan
ś
wietnie pasował z Jednej strony pokoju,
ale po drugiej stronie właził na
ś
cian
ę
; szedł wi
ę
c tam i
ś
ci
ą
gał
go w dół, a dywan wybrzuszał si
ę
w innym miejscu. Stwierdze-
nie, czy dywan ma rozmiar dopasowany do pokoju, czy nie,
przekraczało jego mo
ż
liwo
ś
ci". Wiłe
ś
wrócił na swój strych,
a reporterzy "New York Timesa" i inni przedstawiciele mediów
pozostawili go sam na sam z Jego zadaniem. Poniewa
ż
czas
płyn
ą
ł, a dowodu nie było, matematycy (i nie tylko) zacz
ę
li si
ę
zastanawia
ć
, czy w ogóle wielkie twierdzenie Fermata jest
prawdziwe. Wiłe
ś
zdołał wprawdzie na chwil
ę
przekona
ć
ś
wiat,
AMIR D. ACZEL • 21
ż
e posiadł cudowny dowód, lecz oto nagle ów dowód stał si
ę
nie bardziej rzeczywisty ni
ż
nie mieszcz
ą
cy si
ę
na zbyt w
ą
skim
marginesie, "prawdziwie cudowny dowód" samego Fermata.
Mi
ę
dzy Tygrysem i Eufratem,
około 2000 roku p. n. e.
Historia wielkiego twierdzenia Fermata jest o wiele starsza ni
ż
jego autor. Jest nawet starsza ni
ż
Diofantos, którego prace
Fermat próbował uogólnia
ć
. Pocz
ą
tki tego nieskomplikowanie
wygl
ą
daj
ą
cego, a mimo to gł
ę
bokiego twierdzenia s
ą
równie
stare jak ludzka cywilizacja. Ich korzenie si
ę
gaj
ą
kultury epoki
br
ą
zu, która rozwin
ę
ła si
ę
na
ż
yznych terenach mi
ę
dzy Tygry-
sem i Eufratem, w staro
ż
ytnym Babilonie (dzi
ś
Jest to teren
Iraku). I chocia
ż
wielkie twierdzenie Fermata jest abstrakcyjne
l nie ma
ż
adnych zastosowa
ń
w nauce, technice czy matema-
tyce - nawet w teorii liczb, swej kolebce - rodowód tego twier-
dzenia wi
ąż
e si
ę
z codziennym
ż
yciem ludu, który zamieszki-
wał Mezopotami
ę
około 2000 roku p.n.e.
Okres pomi
ę
dzy 2000 a 600 rokiem p.n.e. w dolinie Mezo-
potamii mo
ż
na nazwa
ć
er
ą
pa
ń
stwa babilo
ń
skiego. Był to
czas zadziwiaj
ą
cego rozwoju kulturowego, o czym
ś
wiadczy
m.in. stosowanie pisma, u
ż
ycie koła i pocz
ą
tki metalurgii. Do
nawadniania wielkich połaci ziemi mi
ę
dzy dwiema rzekami
wykorzystywano system kanałów. W miar
ę
rozkwitu cywiliza-
cji w
ż
yznej dolinie Babilonu, zamieszkuj
ą
cy tamte niziny
staro
ż
ytny lud nauczył si
ę
prowadzi
ć
handel i budowa
ć
mia-
sta, takie jak Babilon czy Ur (w którym urodził si
ę
biblijny
Abraham). Prymitywne formy pisma rozwin
ę
ły si
ę
zarówno
w Mezopotamii, jak i w dolinie Nilu znacznie wcze
ś
niej, bo ju
ż
w ko
ń
cu czwartego tysi
ą
clecia przed nasz
ą
er
ą
. W obfituj
ą
cej
w glin
ę
Mezopotamii znaki w kształcie klinów wyciskano
trzcinowym rylcem na glinianych tabliczkach, które pó
ź
niej
wypalano w piecu lub zostawiano, by stwardniały na sło
ń
cu.
Od kształtu znaków na tabliczkach pochodzi nazwa "pismo
klinowe". Pismo klinowe jest najstarsze w
ś
ród wszystkich
22 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
znanych odmian pisma, jakich kiedykolwiek u
ż
ywano na
ś
wiecie.
Rozwój handlu i budownictwa w Babilonie oraz staro
ż
ytnym
Egipcie przyniósł zapotrzebowanie na dokładne pomiary. Uczeni
obu tych społecze
ń
stw epoki br
ą
zu wiedzieli, jak oszacowa
ć
sto-
sunek obwodu kota do jego
ś
rednicy. Posługiwali si
ę
w tym celu
liczb
ą
blisk
ą
tej, któr
ą
dzi
ś
nazywamy n. Budowniczowie pot
ęż
-
nego zigguratu, biblijnej wie
ż
y Babel l wisz
ą
cych ogrodów Seml-
ramidy, jednego z siedmiu cudów staro
ż
ytnego
ś
wiata, musieli
zna
ć
sposoby obliczania pola powierzchni i obj
ę
to
ś
ci.
Bogactwo mierzy si
ę
w jednostkach
kwadratowych
W Babilonie rozwini
ę
to do
ść
skomplikowany system Uczenia,
o podstawie sze
ść
dziesi
ą
t. Dzi
ę
ki temu babilo
ń
scy in
ż
yniero-
wie i budowniczowie mogli oblicza
ć
wielko
ś
ci niezb
ę
dne w ich
codziennej pracy. Cho
ć
nie wida
ć
tego na pierwszy rzut oka,
kwadraty liczb pojawiaj
ą
si
ę
w
ż
yciu w naturalny sposób. Mo
ż
-
na powiedzie
ć
,
ż
e kwadraty liczb przedstawiaj
ą
bogactwo. Dla-
czego? Otó
ż
los rolnika zale
ż
y od ilo
ś
ci zebranych plonów. Plo-
ny zale
żą
z kolei od powierzchni, na której rolnik mo
ż
e sia
ć
.
Pole powierzchni to iloczyn długo
ś
ci i szeroko
ś
ci obsiewanego
zagonu - tu wła
ś
nie pojawiaj
ą
si
ę
kwadraty. Zagon o szeroko-
ś
ci i długo
ś
ci równej a ma pole powierzchni równe "a-kwadrat"
(a2). Zatem, przynajmniej w tym sensie, bogactwo mierzy si
ę
w jednostkach kwadratowych.
Babilo
ń
czycy chcieli wiedzie
ć
, kiedy mo
ż
na otrzyma
ć
kwa-i
drat liczby całkowitej, dodaj
ą
c kwadraty innych liczb całkowi-
tych. Rolnik, który miał jedno pole o powierzchni dwudziestu
pi
ę
ciu jednostek kwadratowych, mógł wymieni
ć
Je na dwa pola
w kształcie kwadratu: jedno licz
ą
ce szesna
ś
cie jednostek kwa-
dratowych i drugie, maj
ą
ce dziewi
ęć
jednostek kwadratowych.
Zatem pole pi
ęć
na pi
ęć
jednostek było warte tyle, co dwa pola:
Jedno cztery na cztery i jedno trzy na trzy. Ta wa
ż
na Informacja
pomagała w rozwi
ą
zywaniu praktycznych zagadnie
ń
. Dzisiaj za-
AMIR D. ACZEL • 23
pisaliby
ś
my ten zwi
ą
zek w postaci równania: 52 = 42 + 32.
Trójki takich liczb naturalnych, jak 3, 4 i 5, których kwadraty
spełniaj
ą
ów zwi
ą
zek, nazywamy trójkami pitagorejskimi na
cze
ść
legendarnego greckiego matematyka. Pitagorasa, cho
ć
wiadomo,
ż
e Babilo
ń
czycy znali takie trójki Ju
ż
ponad tysi
ą
c
lat przed urodzeniem sławnego uczonego. Przekonuje nas
o tym niezwykła gliniana tabliczka, pochodz
ą
ca mniej wi
ę
cej
z 1900 roku p.n.e.
Plimpton 322
Babilo
ń
czycy mieli na punkcie tabliczek swego rodzaju obse-
sj
ę
, a dzi
ę
ki prostej technologii pisma klinowego i obfito
ś
ci gli-
ny mogli ich stworzy
ć
wiele. Glina jest surowcem do
ść
trwałym
l dlatego wiele tabliczek zachowało si
ę
a
ż
do naszych czasów.
Podczas wykopalisk prowadzonych tylko w jednym miejscu,
w staro
ż
ytnym Nippur, odnaleziono ich ponad pi
ęć
dziesi
ą
t
tysi
ę
cy. Dzi
ś
znajduj
ą
si
ę
one w zbiorach muzeów w Yale,
Columbia i na uniwersytecie w Pensylwanii. Wielu z tych tabli-
czek nikt jeszcze nie przeczytał i nie rozszyfrował. W muzeal-
nych piwnicach zaczyna pokrywa
ć
je kurz.
W
ś
ród odczytanych tabliczek na szczególn
ą
uwag
ę
zasłu-
guje tabliczka, zwana Plimpton 322, znajduj
ą
ca si
ę
w mu-
zeum Uniwersytetu Columbia. Na cał
ą
jej zawarto
ść
składa
si
ę
pi
ę
tna
ś
cie trójek liczb. Pierwsza liczba ka
ż
dej trójki Jest
pełnym kwadratem, a zarazem sum
ą
dwóch pozostałych liczb
danej trójki, które te
ż
s
ą
pełnymi kwadratami. Zatem tablicz-
ka Plimpton 322 zawiera kwadraty liczb, tworz
ą
cych pi
ę
tna-
ś
cie trójek pitagorejsklch.7 S
ą
w
ś
ród nich m.ln. liczby
25 = 16 + 9, odpowiadaj
ą
ce najprostszej trójce pitagorej sklej
(5, 4, 3), a tak
ż
e 169 = 144 + 25, czyli 132 = 122 + 52. Na py-
7 Uwag
ę
społeczno
ś
ci naukowej na tabliczk
ę
Plimpton 322 i zaawansowany
poziom matematyki babilo
ń
skiej zwrócił w 1934 roku Otto Neugebauer. Do-
kładniejszy opis tych kwestii w j
ę
zyku polskim mo
ż
na odnale
źć
np. w pracach:
Marek Kordos: Wykłady z historii matematyki. WSiP, Warszawa 1994; Historio
matematyki, pod red. A. P. Juszkiewicza. PWN, Warszawa 1975.
24 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Fot. Columbia University. Rare Books and Manuscript Library.
tanie, z jakich powodów staro
ż
ytni Babilo
ń
czycy interesowali
si
ę
akurat tymi liczbami, historycy nie udzielaj
ą
zgodnych
odpowiedzi. Jedna z teorii głosi,
ż
e to zainteresowanie było
podyktowane czysto praktycznymi wzgl
ę
dami; argumentuje
si
ę
w niej,
ż
e Babilo
ń
czykom do oblicze
ń
w systemie sze
ść
-
dziesi
ą
tkowym wygodniej było u
ż
ywa
ć
liczb całkowitych ni
ż
ułamków, a ładne, pełne kwadraty liczb całkowitych przyda-
wały si
ę
do rozwi
ą
zywania praktycznych zada
ń
. Inni eksperci
s
ą
dz
ą
,
ż
e zainteresowanie kwadratami liczb całkowitych mog-
ło by
ć
po prostu przejawem zwykłej ciekawo
ś
ci. Niezale
ż
nie
od motywów, wydaje si
ę
,
ż
e tabliczka Plimpton 322 mogła słu-
ż
y
ć
- jako swego rodzaju pomoc dydaktyczna - do tłumacze-
nia uczniom rozwi
ą
za
ń
zada
ń
, w których wyst
ę
powały kwa-
draty liczb całkowitych. Babilo
ń
czycy bowiem nie rozwijali
ogólnych teorii rozwi
ą
zywania takich zada
ń
, lecz tworzyli ta-
bliczki z listami trójek odpowiednich liczb, a zadaniem
uczniów było opanowanie sposobu ich odczytywania i wyko-
rzystywania.
AMIR D, ACZEL • 25
Staro
ż
ytne sprzysi
ęż
enie czcicieli liczb
Pitagoras urodził si
ę
około 580 roku p. n. e. na greckiej wyspie
Samos.8 Zje
ź
dził staro
ż
ytny
ś
wiat wzdłu
ż
i wszerz; odwiedzał
Babilon, Egipt, mo
ż
e nawet Indie. Podczas swych podró
ż
y do
Babilonu Pitagoras nawi
ą
zał kontakty z tamtejszymi mate-
matykami i dowiedział si
ę
o badaniach liczb, które pó
ź
niej
nazwano na jego cze
ść
trójkami pitagorejskimi, a które znane
były wówczas babilo
ń
skim uczonym od ponad 1500 lat.
Pitagoras spotkał te
ż
twórców wspaniałych dzieł sztuki,
a matematyczne aspekty cudów architektury niew
ą
tpliwie
nie uszły jego uwadze. Zetkn
ą
ł si
ę
równie
ż
z filozofi
ą
i religia-
mi Wschodu.
Po powrocie do Grecji opu
ś
cił wysp
ę
Samos i przeniósł si
ę
do le
żą
cej na podeszwie "włoskiego buta" Krotony. Zwró
ć
my
uwag
ę
na ciekawostk
ę
: Pitagoras zapewne widział wi
ę
kszo
ść
z siedmiu cudów
ś
wiata. Jeden z nich,
ś
wi
ą
tynia Hery, znajdo-
wał si
ę
na jego rodzinnej wyspie Samos. Ruiny wspaniałej
ś
wi
ą
tyni - do dzi
ś
zachowała si
ę
tylko jedna samotna kolum-
na, która ocalała spo
ś
ród setek Innych - s
ą
siaduj
ą
obecnie
z nowoczesnym miastem Pythagorion, nazwanym tak na cze
ść
znamienitego obywatela wyspy. Po drugiej stronie cie
ś
niny,
kilka mil na północ wzdłu
ż
brzegu, na terenie dzisiejszej Turcji
stała ongi
ś
ś
wi
ą
tynia Artemidy w Efezie. Kolos Rodyjski znaj-
dował si
ę
o par
ę
kroków na południe od Samos; w Egipcie Pi-
tagoras widział tamtejsze piramidy i Sfinksa, a w Babilonie uj-
rzał niew
ą
tpliwie wisz
ą
ce ogrody Semiramidy.
Południowa cz
ęść
Półwyspu Apeni
ń
skiego, w tym Krotona,
w której osiedlił si
ę
Pitagoras, była w owym czasie cz
ęś
ci
ą
tzw.
Magna Graecia, czyli Wielkiej Grecji, obejmuj
ą
cej swym zasi
ę
-
giem liczne kolonie rozrzucone na wybrze
ż
ach wschodniej cz
ę
-
ś
ci basenu Morza
Ś
ródziemnego. Jedn
ą
z takich kolonii stano-
8 Istniej
ą
wprawdzie staro
ż
ytne biografie Pitagorasa, na przykład pióra Dioge-
nesa Laertiosa, lecz nie ma pełnej zgody co do tego, czy Pitagoras naprawd
ę
jest postaci
ą
historyczn
ą
; Arystoteles uwa
ż
ał Pitagorasa jedynie za personifika-
cj
ę
idei pitagorejskiej (przyp. tłum.).
26 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wiła pó
ź
niej Aleksandria - potomkowie ludno
ś
ci etnicznie
greckiej przetrwali w niej do pocz
ą
tków wieku dwudziestego.
Niedaleko Krotony poło
ż
one były Jaskinie licznych wyroczni,
w tym stawnej wyroczni delficklej, przepowiadaj
ą
cej (czy traf-
nie, to inna sprawa) losy ludzi i narodów.
Wszystko jest liczb
ą
Na jałowych, kamienistych, sk
ą
panych w bezlitosnym sło
ń
cu
terenach Półwyspu Apeni
ń
skiego Pitagoras zało
ż
ył tajemny
zwi
ą
zek, którego celem stało si
ę
studiowanie własno
ś
ci liczb.
Zgodnie z popularnym pogl
ą
dem członkowie tego zwi
ą
zku,
tak zwani pitagorejczycy, stworzyli - pracuj
ą
c w gł
ę
bokiej ta-
jemnicy - solidny kawał matematycznej wiedzy. Uwa
ż
a si
ę
,
ż
e
AMIR D. ACZEL • 27
pitagorejczycy wyznawali doktryn
ę
intelektualn
ą
, któr
ą
dobrze
streszcza ich motto: "wszystko jest liczb
ą
". Ró
ż
ne liczby, obda-
rzone wedle pitagorejczyków cechami magicznymi, były dla
nich przedmiotem swoistego kultu. W kr
ę
gu zainteresowa
ń
pitagorejczyków znalazły si
ę
m.in. liczby "doskonałe", pojawia-
j
ą
ce si
ę
tak
ż
e w badaniach uczonych
ś
redniowiecza i w mistycz-
nej
ż
ydowskiej Kabale. Liczba doskonała to liczba naturalna,
która jest sum
ą
wszystkich (nie licz
ą
c jej samej) swych dzielni-
ków. Najprostszy przykład stanowi szóstka, która jest iloczy-
nem trójki, dwójki i jedynki; w dodatku s
ą
to jej wszystkie (nie
licz
ą
c jej samej) dzielniki. Mamy wi
ę
c 6 = 3 x 2 x l. Zauwa
ż
my
jednak,
ż
e je
ś
li - zamiast mno
ż
y
ć
- dodamy te liczby, to wynik
si
ę
nie zmieni: 6=3+2+ l. To za
ś
oznacza,
ż
e szóstka jest licz-
b
ą
doskonał
ą
. Inn
ą
liczb
ą
doskonał
ą
jest 28, której dzielnikami
s
ą
l, 2, 4, 7 i 14; łatwo sprawdzi
ć
,
ż
e 28 = l + 2 + 4 + 7 + 14.
Pitagorejczycy wiedli ascetyczny tryb
ż
ycia, pełen rozlicz-
nych obwarowa
ń
i zasad. Nie Jedli na przykład bobu, gdy
ż
, ich
zdaniem, swym kształtem przypominał j
ą
dra. Ich zaabsorbo-
wanie liczbami miało charakter religijny; na religijnych pod-
stawach tak
ż
e opierał si
ę
rygorystycznie przez nich przestrze-
gany
ś
cisły wegetarianizm. Nie znamy wprawdzie
ż
adnych
dokumentów pisanych z czasów Pitagorasa, lecz wiele nieco
pó
ź
niejszych
ź
ródeł staro
ż
ytnych przedstawia dzieło mistrza
l jego uczniów, a sam Pitagoras uznawany jest za jednego
z najwi
ę
kszych matematyków staro
ż
ytnych. Przypisuje mu si
ę
odkrycie twierdzenia, zwanego dzi
ś
twierdzeniem Pitagorasa,
mówi
ą
cego o kwadratach długo
ś
ci boków trójk
ą
ta prostok
ą
t-
nego. Ma ono
ś
cisły zwi
ą
zek z trójkami pitagorejskimi, a po-
ś
rednio wi
ąż
e si
ę
te
ż
z młodszym o dwa tysi
ą
clecia wielkim
twierdzeniem Fermata.
Kwadrat przeciwprostok
ą
tnej Jest równy
sumie kwadratów pozostałych boków...
Samo twierdzenie znane było zapewne ju
ż
w Babilonie, Babl-
lo
ń
czycy bowiem wiedzieli o istnieniu trójek pitagorejsklch.
28 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Y2
Sformułowanie ogólnego zagadnienia geometrycznego, które
ma sens nie tylko wtedy, gdy długo
ś
ci boków s
ą
Liczbami natu-
ralnymi, przypisuje si
ę
jednak pitagorej czy koma. Twierdzenie
Pitagorasa (prosz
ę
spojrze
ć
na rysunek powy
ż
ej) głosi,
ż
e kwa-
drat długo
ś
ci przeciwprostok
ą
tnej jest równy sumie kwadra-
tów długo
ś
ci przyprostok
ą
tnych.
Gdy długo
ść
przeciwprostok
ą
tnej Jest liczb
ą
maturaln
ą
(na
przykład równ
ą
5), to mo
ż
e si
ę
zdarzy
ć
tak,
ż
e w
ś
ród dopusz-
czalnych przez twierdzenie Pitagorasa długo
ś
ci przyprostok
ą
t-
nych znajdziemy par
ę
liczb naturalnych (dla pi-
ą
tki rzeczywi-
ś
cie tak Jest - wystarczy wzi
ąć
trójk
ę
i czwórk
ę
). Innymi słowy,
je
ś
li długo
ś
ci boków trójk
ą
ta prostok
ą
tnego s
ą
l iczbami natu-
ralnymi, to tworz
ą
trójk
ę
pitagorejsk
ą
(i by
ć
mo
ż
=e znajduj
ą
si
ę
na tabliczce Plimpton 322, chocia
ż
nie jest to takie pewne,
albowiem ró
ż
nych trójek pitagorejskich Jest niesl-es
ń
czenie wie-
le, a wi
ę
c du
ż
o wi
ę
cej ni
ż
na sławnej tabliczce, która zawiera
ich zaledwie 15).
AMIR D. ACZEL • 29
000
0
0
0
0
0 0
0
0
0
0
0
0
0
Nawiasem mówi
ą
c, pitagorejczycy wiedzieli tak
ż
e,
ż
e kwa-
draty liczb naturalnych s
ą
sumami kolejnych liczb nieparzy-
stych: 22 = 4 = l + 3; 32 =9=1+3+5; 42 = 16 =1+3+5+7
itd. Ilustrowali t
ę
prawidłowo
ść
, rysuj
ą
c kółka układaj
ą
ce si
ę
w kwadratowy wzór. Gdy doło
ż
ymy nieparzyst
ą
liczb
ę
kółek,
umieszczaj
ą
c je wzdłu
ż
dwóch s
ą
siednich boków kwadratu,
powstanie nowy kwadrat.
Liczby naturalne, wymierne i co jeszcze?
Liczby całkowite, a tak
ż
e liczby wymierne (to znaczy liczby ta-
kie, jak 1/2, 1/3, 5/8, 147/1769 itp.) znane były w staro
ż
yt-
no
ś
ci zarówno w Egipcie, jak i Babilonie. Pitagorejczycy odkry-
li,
ż
e istniej
ą
jeszcze liczby niewymierne - nie mo
ż
na ich
zapisa
ć
w postaci ułamka o liczniku i mianowniku natural-
nym, za
ś
ich rozwini
ę
cia dziesi
ę
tne składaj
ą
si
ę
z niesko
ń
cze-
nie wielu chaotycznie, nieokresowo rozmieszczonych cyfr. Licz-
b
ą
niewymiern
ą
j est na przykład liczba K = 3,141592653...,
która wyra
ż
a stosunek obwodu koła do jego
ś
rednicy. W uło-
ż
eniu niesko
ń
czenie wielu cyfr, tworz
ą
cych rozwini
ę
cie dzie-
si
ę
tne liczby TI, nie wida
ć
ż
adnej regularno
ś
ci; wypisanie tych
wszystkich cyfr zaj
ę
łoby cał
ą
wieczno
ść
. Oszcz
ę
dzamy cenny
30 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
czas, u
ż
ywaj
ą
c jako symbolu greckiej litery n. Mo
ż
emy te
ż
po-
słu
ż
y
ć
si
ę
przybli
ż
eniem, wypisuj
ą
c sko
ń
czon
ą
liczb
ę
cyfr po
przecinku. W tej chwili, dzi
ę
ki zastosowaniu komputerów,
znamy ich miliony, a nawet miliardy, cho
ć
do wi
ę
kszo
ś
ci
praktycznych celów wystarczy kilka pocz
ą
tkowych.
Ró
ż
ne przybli
ż
enia liczby TC znane były ju
ż
Egipcjanom i Ba-
bilonczykom w drugim tysi
ą
cleciu przed nasz
ą
er
ą
. Zaintereso-
wanie t
ą
liczb
ą
wi
ąż
e si
ę
w naturalny sposób z wynalezieniem
kota. Przyjmowano,
ż
e n to nieco wi
ę
cej ni
ż
3. Co ciekawe, licz-
ba 7t oddaje te
ż
niektóre proporcje piramidy Cheopsa. Niejaw-
n
ą
wzmiank
ę
o n odnajdzie te
ż
uwa
ż
ny czytelnik Pierwszej
Ksi
ę
gi Królewskiej Starego Testamentu (l Kri 7, 23),
ś
ledz
ą
c
zawarty tam opis budowy kolistego zbiornika na wod
ę
. Z poda-
nych warto
ś
ci obwodu i
ś
rednicy mo
ż
emy wnioskowa
ć
,
ż
e
przyj
ę
ta przez Izraelitów warto
ść
n równała si
ę
, z grubsza bio-
r
ą
c, trzy.
Pitagorejczycy odkryli,
ż
e pierwiastek z dwóch jest licz-
b
ą
niewymiern
ą
. Stosuj
ą
c twierdzenie Pitagorasa do trój-
k
ą
ta prostok
ą
tnego o dwóch bokach jednostkowej długo-
ś
ci, stwierdzili,
ż
e długo
ść
przeciwprostok
ą
tnej takiego
trójk
ą
ta wyra
ż
a si
ę
dziwn
ą
liczb
ą
: jej kwadrat jest równy
dwójce. Potrafili precyzyjnie wykaza
ć
,
ż
e nie jest to ani licz-
ba całkowita, ani te
ż
ułamek (mówi
ą
c
ś
ci
ś
lej: iloraz dwóch
liczb naturalnych). Cyfry rozwini
ę
cia dziesi
ę
tnego pierwiast-
ka z dwóch nie powtarzaj
ą
si
ę
w
ż
aden regularny spo-
sób. Podobnie jak w przypadku TI, wypisanie wszystkich
cyfr rozwini
ę
cia trwałoby cał
ą
wieczno
ść
, tworz
ą
bo-
wiem one niesko
ń
czony, jedyny w swoim rodzaju ci
ą
g, w ni-
czym nie przypominaj
ą
cy ci
ą
gu takiego jak na przykład:
1,8571428571428571..., który przecie
ż
łatwo mo
ż
emy do-
kładnie opisa
ć
, nie wymieniaj
ą
c wcale jego wszystkich cyfr.
Ka
ż
da liczba, która ma okresowe rozwini
ę
cie dziesi
ę
tne
(w naszym przykładzie okres stanowi powtarzaj
ą
ca si
ę
zbit-
ka sze
ś
ciu cyfr 857142), jest liczb
ą
wymiern
ą
, czyli ilorazem
dwóch liczb naturalnych a l b, a to znaczy,
ż
e mo
ż
emy
j
ą
zapisa
ć
w postaci ułamka a/bo naturalnym liczniku
l mianowniku. Na przykład iloraz 13/7 jest równy liczbie
AMIR D. ACZEL • 31
1,8571428571428571... - sze
ś
ciocyfrowy ci
ą
g 857142 po-
wtarza si
ę
po przecinku w niesko
ń
czono
ść
.
Odkrycie niewymiemo
ś
ci pierwiastka z dwóch było dla pita-
gorejczyków - zagorzałych wielbicieli liczb - nieprzyjemn
ą
nie-
spodziank
ą
. Zaprzysi
ę
gli,
ż
e nie podziel
ą
si
ę
t
ą
wiadomo
ś
ci
ą
z nikim, kto nie byłby członkiem ich zwi
ą
zku. Tajemnicy nie
udało si
ę
Jednak zachowa
ć
. Jedna z legend głosi,
ż
e zdrajc
ę
,
który ujawnił
ś
wiatu sekret istnienia dziwnych liczb niewy-
miernych, Pitagoras skazał na
ś
mier
ć
przez utopienie i sam
wykonał wyrok.
Na osi liczbowej znajduj
ą
si
ę
liczby dwóch rodzajów: wy-
mierne i niewymierne. Razem wypełniaj
ą
one o
ś
liczbow
ą
szczelnie, nie pozostawiaj
ą
c najmniejszej dziurki. Liczby roz-
mieszczone s
ą
w bardzo, bardzo małych (niesko
ń
czenie ma-
łych) odst
ę
pach. Mówi si
ę
,
ż
e uło
ż
enie liczb niewymiernych
w
ś
ród liczb rzeczywistych jest g
ę
ste. Oznacza to,
ż
e ka
ż
dy,
cho
ć
by i najmniejszy, odcineczek osi liczbowej zawiera liczby
niewymierne. Co wi
ę
cej, w ka
ż
dym dowolnie małym otoczeniu
ka
ż
dej liczby wymiernej jest niesko
ń
czenie wiele liczb niewy-
miernych, a w ka
ż
dym dowolnie małym otoczeniu liczby nie-
wymiernej jest niesko
ń
czenie wiele liczb wymiernych. Mówi
ą
c
nieco inaczej, oba podzbiory osi liczbowej - a wi
ę
c liczby
wymierne i liczby niewymierne - s
ą
niesko
ń
czone i bardzo do-
kładnie nawzajem przemieszane. Okazuje si
ę
jednak,
ż
e nie-
sko
ń
czono
ś
ci mog
ą
by
ć
ró
ż
ne, a liczb niewymiernych jest
w pewnym sensie nieporównywalnie wi
ę
cej ni
ż
wymiernych.
W latach siedemdziesi
ą
tych XIX wieku udowodnił ten fakt
niemiecki matematyk Georg Cantor (1845-1918), który stwo-
rzył nauk
ę
o własno
ś
ciach zbiorów, tzw. teori
ę
mnogo
ś
ci.
Z pocz
ą
tku niewiele osób było skłonnych da
ć
wiar
ę
jego od-
kryciom. Autora teorii, pozwalaj
ą
cej okre
ś
li
ć
, ile jest liczb wy-
miernych, a ile niewymiernych, wyszydzał i o
ś
mieszał jego ar-
cywróg, Leopold Kronecker (1823-1891), znany ze swego
stwierdzenia: "Liczby naturalne stworzył dobry Bóg, reszta za
ś
Jest dziełem człowieka". Miało to znaczy
ć
,
ż
e liczby niewymier-
ne, takie Jak cho
ć
by pierwiastek z dwóch, nie istniej
ą
napraw-
d
ę
, lecz s
ą
jedynie idealnymi tworami naszej wyobra
ź
ni. Przy-
32 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Mi
ę
dzy dwiema dowolnymi liczbami wyinierryinl
le
ż
y Jaka
ś
liczba niewymierna.
i t U
o i ? 1 n 2
Liczby wymierne to ułamki o całkowitym liczniku l mianowniku.
pomnijmy: rzecz działa si
ę
ponad dwa tysi
ą
ce lat po odkry-
ciach pitagorejczyków! Oskar
ż
a si
ę
czasem Kr-oneckera o to,
ż
e z powodu jego wrogo
ś
ci Cantor nie obj
ą
ł presti
ż
owej profe-
sury na Uniwersytecie Berli
ń
skim i ostatecznie, po licznych
załamaniach nerwowych, sko
ń
czył w przytułku dla obł
ą
ka-
nych. Dzi
ś
wszyscy matematycy przyznaj
ą
racj
ę
Cantorowi
l zgodnie twierdz
ą
,
ż
e chocia
ż
oba zbiory, liczb wymiernych
l liczb niewymiernych, s
ą
niesko
ń
czone, to dr-ugi z nich jest
niesko
ń
czenie wiele razy wi
ę
kszy. Lecz czy staro
ż
ytni Grecy to
wszystko wiedzieli?9
Pitagorejskie dziedzictwo
Wa
ż
nym aspektem pitagorej sklej doktryny, ob ok uwielbienia
liczb, nakazów przestrzegania odpowiedniej ddiety oraz owia-
nych nimbem tajemnicy spotka
ń
i rytuałów, było tak
ż
e uzna-
nie studiów filozoficznych i matematycznych za moralny obo-
wi
ą
zek i cel
ż
ycia. Niektórzy twierdz
ą
,
ż
e słowa "filozofia" (czyli
umiłowanie m
ą
dro
ś
ci) i "matematyka" (pochod
ź
ą
ce od greckle-
9 Cantor w istocie poszedł du
ż
o dalej i postawił hipotez
ę
,
ż
e- nie istnieje
ż
aden
zbiór, który miałby istotnie wi
ę
cej elementów ni
ż
zbiór liczb* wymiernych i jed-
nocze
ś
nie istotnie mniej ni
ż
zbiór liczb niewymiernych. To zdanie nosi nazw
ę
hi-
potezy continuum. W 1963 roku Pauł Cohen udowodnił niezale
ż
no
ść
hipotezy
continuum. Oznacza to,
ż
e mo
ż
na bez obaw doł
ą
czy
ć
j
ą
do i nnych aksjomatów
teorii mnogo
ś
ci albo - równie dobrze - mo
ż
na przyj
ąć
za p ewnik,
ż
e hipoteza
continuum jest fałszywa. Istnienie takich alternatywnych matematycznych
ś
wiatów pozostaje jednym z najdziwniejszych faktów podsta-w matematyki.
AMIR D, ACZEL • 33
go mathem, co znaczy "uczy
ć
si
ę
" lut) "wiedzie
ć
") utworzył sam
Pitagoras, który zgł
ę
bianie wiedzy matematycznej traktował ja-
ko swego rodzaju d
ąż
enie do wolno
ś
ci i poznania harmonii
ś
wiata.
Pitagoras zmarł około 500 r. p.n.e., nie pozostawiaj
ą
c po so-
bie
ż
adnych dzieł utrwalonych na pi
ś
mie. Szkoła w Krotonie
uległa zniszczeniu, gdy grupa, rywalizuj
ą
ca z pitagorej czykaml
o polityczne wpływy, podczas niespodziewanego napadu wy-
mordowała wi
ę
kszo
ść
członków tej szkoły filozoficznej. Nielicz-
ni, którzy zdołali ocale
ć
, rozproszyli si
ę
po ówczesnym greckim
ś
wiecie wokół basenu Morza
Ś
ródziemnego, zabieraj
ą
c ze sob
ą
sw
ą
filozofi
ę
i mistyczn
ą
miło
ść
do liczb. W
ś
ród nowych
uczniów garstki uchod
ź
ców znalazł si
ę
m.in. Filolaos z Taren-
tu, studiuj
ą
cy matematyk
ę
i filozofi
ę
w szkole zało
ż
onej
w owym mie
ś
cie przez pitagorejczyków. Filolaos to pierwszy
z greckich filozofów, który spisał histori
ę
i osi
ą
gni
ę
cia zwi
ą
zku
pitagorejczyków. Wła
ś
nie z jego ksi
ąż
ki Platon poznawał,
a pó
ź
niej sam opisał pitagorejsk
ą
kosmologi
ę
, filozofi
ę
liczby
i mistycyzm.
Znakiem i symbolem zwi
ą
zku pitagorejskiego był penta-
gram, czyli pi
ę
cioramienna gwiazda wpisana w pi
ę
ciok
ą
t fo-
remny. Ramiona gwiazdy to przek
ą
tne pi
ę
ciok
ą
ta, które, prze-
cinaj
ą
c si
ę
, tworz
ą
nast
ę
pny, mniejszy pi
ę
ciok
ą
t foremny
(odwrócony do góry nogami). Gdy narysujemy przek
ą
tne
mniejszego pi
ę
ciok
ą
ta, utworz
ą
one jeszcze jeden pi
ę
ciok
ą
t
i tak dalej, w niesko
ń
czono
ść
. Pi
ę
ciok
ą
t foremny i gwiazda z je-
go przek
ą
tnych maj
ą
ciekawe własno
ś
ci, które pitagorejczycy
uznawali za magiczne. Punkt przeci
ę
cia dwóch przek
ą
tnych
dzieli ka
ż
d
ą
z nich na dwie nierówne cz
ęś
ci. Stosunek długo
ś
ci
całej przek
ą
tnej do długo
ś
ci wi
ę
kszego odcinka jest równy sto-
sunkowi długo
ś
ci wi
ę
kszego odcinka do długo
ś
ci mniejszego
odcinka. Ten sam stosunek długo
ś
ci odcinków powtarza si
ę
w kolejnych, coraz mniejszych pi
ę
ciok
ą
tach. Nazywa si
ę
go za-
zwyczaj współczynnikiem złotej proporcji (albo złotego podzia-
łu). Jest to liczba niewymierna 1,61803398... Gdy podzielimy
jedynk
ę
przez t
ę
liczb
ę
, to zostanie tylko cz
ęść
ułamkowa, czyli
0,61803398... Taki sam wynik otrzymaliby
ś
my, odejmuj
ą
c od
34 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
współczynnika złotej proporcji jedynk
ę
. Jak si
ę
przekonamy
nieco pó
ź
niej, złota proporcja wyst
ę
puje w ró
ż
nych zjawiskach
przyrodniczych, a oko ludzkie jest skłonne postrzega
ć
j
ą
jako
szczególnie pi
ę
kn
ą
. Współczynnik złotej proporcji jest granicz-
n
ą
warto
ś
ci
ą
stosunków kolejnych liczb Fibonacciego - sław-
nych liczb, które spotkamy ju
ż
wkrótce.
Czytelnik mo
ż
e sprawdzi
ć
,
ż
e współczynnik złotej proporcji
pojawia si
ę
w Interesuj
ą
cy sposób w wyniku wykonania serii
prostych działa
ń
na kalkulatorze. Trzeba mianowicie zacz
ąć
od
Jedynki, potem nacisn
ąć
trzy klawisze: +, l, =, pó
ź
niej klawisz
l/x, nast
ę
pnie znów trzy klawisze +, l, =, znowu l/xitd. Je
ś
li
tylko wystarczy nam cierpliwo
ś
ci, po kilkunastu krokach kal-
kulator zacznie wskazywa
ć
na przemian 1,618... l 0,618...
Wi
ę
ksza z tych liczb to wła
ś
nie współczynnik złotej proporcji,
równy w rzeczywisto
ś
ci połowie sumy jedynki i pierwiastka
kwadratowego z pi
ę
ciu. Mo
ż
na si
ę
o tym przekona
ć
, układaj
ą
c
i rozwi
ą
zuj
ą
c równanie opisuj
ą
ce złot
ą
proporcj
ę
. Z niewymier-
no
ś
ci pierwiastka kwadratowego z pi
ę
ciu wynika niewymier-
no
ść
współczynnika złotej proporcji (w do
ś
wiadczeniu z kalku-
latorem obserwujemy w istocie tylko Jego coraz dokładniejsze
wymierne przybli
ż
enia). Temu zjawisku przypatrzymy si
ę
jesz-
cze bli
ż
ej nieco pó
ź
niej.
Pitagorejczycy odkryli tak
ż
e,
ż
e je
ś
li stosunek długo
ś
ci
dwóch napi
ę
tych strun wyra
ż
a si
ę
niewielkimi liczbami natu-
ralnymi, to struny te wydaj
ą
d
ź
wi
ę
ki przyjemnie współbrzmi
ą
-
AMIR D. ACZEL • 35
ce. Według Arystotelesa pitagorejczycy wierzyli,
ż
e Wszech-
ś
wiat to przede wszystkim muzyka i liczby. Ich wiara w zasad
ę
,
zgodnie z któr
ą
wszystko jest liczb
ą
, miała swoje
ź
ródła w kon-
templacji harmonii, widocznej m.in. w muzyce czy geometrii.
Pitagorejczycy s
ą
dzili ponadto,
ż
e wszystkie podstawowe sto-
sunki w muzyce mo
ż
na opisa
ć
liczbami: l, 2, 3 i 4, które s
ą
przez to wa
ż
niejsze od innych. Suma tych liczb to 10; dlatego
wła
ś
nie liczymy w systemie dziesi
ę
tnym. Pitagorejczycy przed-
stawiali liczb
ę
10, rysuj
ą
c trójk
ą
t o nazwie tetraktys:10
O
o o
000
0000
Na tetraktys, uznany za
ś
wi
ę
to
ść
, pitagorejczycy składali
przysi
ę
gi. Nawiasem mówi
ą
c, Arystoteles, Owidiusz i wielu In-
nych klasycznych autorów podaje,
ż
e liczba dziesi
ęć
jest pod-
staw
ą
systemu liczenia dlatego,
ż
e człowiek ma dziesi
ęć
pal-
ców u r
ą
k. Przypomnijmy jednak,
ż
e Babllo
ń
czycy korzystali
z systemu liczenia o podstawie 60. Pewne
ś
lady innych syste-
mów liczenia przechowały si
ę
a
ż
do dzisiaj. Francuska nazwa
liczby 80 [au.atre-vin.gt, co znaczy "cztery dwudziestki"11) to
pozostało
ść
dawnego celtyckiego systemu liczenia, opartego
na liczbie 20.
10 D. Wells: Curious and Interesting Numbers. Penguin Books, Londyn 1987, s. 81.
11 Inne "dwudziestkowe" liczebniki s
ą
u
ż
ywane do dzi
ś
na przykład w j
ę
zyku
du
ń
skim (przyp. dum.).
36 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Napinanie liny. Nil i narodziny geometrii
Istotna cz
ęść
naszej wiedzy o matematyce staro
ż
ytnej Grecji
pochodzi z Elementów Euklidesa, który
ż
ył w Aleksandrii oko-
ło 300 roku p.n.e. Przypuszcza si
ę
,
ż
e pierwsze dwie ksi
ę
gi
Elementów składaj
ą
si
ę
w cało
ś
ci z rezultatów bada
ń
prowa-
dzonych przez Pitagorasa i członków jego tajemnego bractwa.
Matematyk
ę
w staro
ż
ytnej Grecji uprawiano z powodu jej
pi
ę
kna. Obiektem zainteresowa
ń
były przede wszystkim abs-
trakcyjne figury geometryczne. Grecy rozwin
ę
li pełn
ą
, aksjo-
matyczn
ą
teori
ę
geometrii, któr
ą
do dzi
ś
w niemal nie zmie-
nionym kształcie poznaj
ą
uczniowie szkół całego
ś
wiata.
W Istocie Elementy, czy te
ż
raczej to, co si
ę
z nich do dzi
ś
za-
chowało, uwa
ż
a si
ę
niekiedy za najwspanialszy podr
ę
cznik
wszech czasów.
Słynny historyk staro
ż
ytnej Grecji, Herodot, s
ą
dził,
ż
e geo-
metria powstała w staro
ż
ytnym Egipcie około 3000 lat p.n.e.,
na długo przed dokonaniami Greków z Aleksandrii i innych te-
renów. Opowiada on, jak wylewy Nilu niszczyły granice mi
ę
dzy
poło
ż
onymi w
ż
yznej delcie tej rzeki polami uprawnymi, co po-
wodowało,
ż
e trzeba było dokonywa
ć
skomplikowanych pomia-
rów. W tym celu miemiczowie rozwin
ę
li proste poj
ę
cia geome-
tryczne. W swoich Dziejach Herodot pisał o tym w sposób
nast
ę
puj
ą
cy:
Gdy rzeka zabrała komu
ś
cz
ęść
jego własno
ś
ci, król wysyłał
osoby dla zbadania i dokładnego wymierzenia wielko
ś
ci
owej straty. Praktyka ta doprowadziła, jak s
ą
dz
ę
, do po-
wstania w Egipcie geometrii, a stamt
ą
d przej
ę
li j
ą
Grecy.12
Geometria to badanie kształtów i figur, a wi
ę
c okr
ę
gów, li-
nii prostych, trójk
ą
tów, łuków, a tak
ż
e ich najró
ż
niejszych
przeci
ęć
i konfiguracji. Rozum podpowiada,
ż
e tego rodzaju
wiedza jest w miernictwie niezb
ę
dna. Egipskich geometrów
nazywano "napinaj
ą
cymi lin
ę
", bo linie proste, potrzebne za-
12 C. Boyer: A History of Mathematics. John Wiley & Sons, Nowy Jork 1968, s. 9.
AMIR D. ACZEL • 37
równo podczas budowy piramid i
ś
wi
ą
ty
ń
, jak l przy ponow-
nym wyznaczaniu zniszczonych granic mi
ę
dzy polami upraw-
nymi, wytyczano wła
ś
nie za pomoc
ą
lin. Przypuszcza si
ę
cza-
sem,
ż
e pocz
ą
tki geometrii mog
ą
by
ć
jeszcze starsze. W
ś
ród
znalezisk z epoki neolitu s
ą
przykłady przystawania i symetrii
rysunków. By
ć
mo
ż
e tam nale
ż
ałoby szuka
ć
pra
ź
ródeł egip-
skiej geometrii, któr
ą
po stuleciach odziedziczyli i wspaniale
rozwin
ę
li staro
ż
ytni Grecy. Rozpatrywane przez Babilo
ń
czy-
ków problemy mierzenia powierzchni pól uprawnych (co, jak
wiemy, prowadzi do pojawienia si
ę
trójek pitagorejskich) były
te
ż
zapewne przedmiotem zainteresowania Egipcjan, którzy -
obok zagadnie
ń
konstrukcyjnych, wynikłych przy budowie
piramid - musieli przecie
ż
roztrz
ą
sa
ć
podobne zadania zwi
ą
-
zane z rolnictwem. Niewykluczone wi
ę
c,
ż
e równie
ż
staro
ż
ytni
Egipcjanie wiedzieli o istnieniu trójek pitagorejskich. Jednak
to Grecy zmienili geometri
ę
w dziedzin
ę
rozwa
ż
a
ń
czysto ma-
tematycznych. Prócz twierdze
ń
formułowali oni bowiem tak
ż
e
dowody.
Co to jest twierdzenie?
Grecy wprowadzili i przekazali nam poj
ę
cie "twierdzenia".
Twierdzenie to (matematyczne) zdanie zaopatrzone w dowód.
Dowód twierdzenia polega na uzasadnieniu jego prawdziwo
ś
ci
w sposób tak
ś
cisły, by nie mógł podawa
ć
go w w
ą
tpliwo
ść
nikt, kto post
ę
puje zgodnie z regułami logiki i jest gotów uzna
ć
skromny zbiór najprostszych poj
ęć
i rz
ą
dz
ą
cych nimi podsta-
wowych zasad, czyli tak zwanych aksjomatów. Na pocz
ą
tku
pierwszej ksi
ę
gi Elementów Euklidesa podane s
ą
m.in. okre-
ś
lenia punktu i prostej, a tak
ż
e zdanie, z którego wynika,
ż
e
dwie proste równoległe si
ę
nie przecinaj
ą
. Wychodz
ą
c od ak-
sjomatów i buduj
ą
c ci
ą
gi logicznych rozwa
ż
a
ń
w rodzaju "je
ś
li
z A wynika B, a z B wynika C, to wówczas z A wynika C", Gre-
cy udowodnili wiele wa
ż
nych twierdze
ń
, opisuj
ą
cych geometri
ę
trójk
ą
tów, kwadratów, okr
ę
gów, kuł oraz najrozmaitszych wie-
lok
ą
tów czy wlelo
ś
cianów.
38 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
"Eureka! Eureka!"
Wielcy matematycy greccy, Eudoksos (IV wiek p.n.e.) i Archi-
medes (III wiek p.n.e.), rozszerzyli ludzk
ą
wiedz
ę
z zakresu
geometrii, proponuj
ą
c metod
ę
okre
ś
lania pól z wykorzysta-
niem wielko
ś
ci niesko
ń
czenie małych. Eudoksos z Knidos
(408-355 p.n.e.) był uczniem i przyjacielem Platona. Zbyt bied-
ny na to, by mieszka
ć
w ate
ń
skiej Akademii, osiedlił si
ę
w por-
towym mie
ś
cie Pireus, gdzie
ż
ycie było znacznie ta
ń
sze; stam-
t
ą
d ka
ż
dego dnia docierał do Akademii Plato
ń
skiej. Platon,
cho
ć
sam nie był matematykiem w
ś
cisłym znaczeniu tego sło-
wa, zach
ę
cał swych utalentowanych uczniów, takich jak Eu-
doksos, do prowadzenia bada
ń
matematycznych. Eudoksos
poznawał geometri
ę
zarówno w Grecji, jak i w Egipcie, do któ-
rego podró
ż
ował. Wprowadził do matematyki tzw. metod
ę
wy-
czerpywania, okre
ś
lan
ą
niekiedy mianem całkowania staro
ż
yt-
nych. Był to szalenie zmy
ś
lny sposób znajdowania pól figur
metod
ą
dodawania niesko
ń
czenie wielu pól coraz mniejszych
figur o szczególnie prostym kształcie. Na tym samym polega
w gruncie rzeczy współczesny rachunek całkowy - stosowane
w nim przej
ś
cia graniczne niewiele si
ę
ró
ż
ni
ą
od metody wy-
czerpywania Eudoksosa.
Najbardziej błyskotliwym matematykiem staro
ż
ytno
ś
ci oka-
zał si
ę
jednak bez w
ą
tpienia Archimedes (287-212 p.n.e.), któ-
ry
ż
ył w Syrakuzach na Sycylii. Archimedes, syn astronoma
Fidiasza, był tak
ż
e spokrewniony z królem Syrakuz, Heronem II.
Podobnie jak Eudoksos, Archimedes rozwijał metody oblicza-
nia pól i obj
ę
to
ś
ci. W jego dziełach mo
ż
na łatwo odnale
źć
ś
lady
pomysłów rodem z rachunku ró
ż
niczkowego i całkowego - był
jednym z prekursorów obu tych dziedzin. Archimedes intere-
sował si
ę
przede wszystkim czyst
ą
matematyk
ą
: liczbami, geo-
metri
ą
, polami figur geometrycznych Itd.; dobrze wiemy tak
ż
e
o jego osi
ą
gni
ę
ciach w zakresie zastosowa
ń
matematyki. Bar-
dzo znana anegdota13 dotyczy odkrycia przeze
ń
pierwszego
13 Anegdota ta była ch
ę
tnie opowiadana przez dziewi
ę
tnastowiecznych nauczy-
cieli dla ubarwienia postaci Archimedesa (przyp. tłum.).
AMIR D. ACZEL • 39
prawa hydrostatyki, zwanego te
ż
prawem Archimedesa. Mówi,
ono,
ż
e ciało zanurzone w cieczy traci na wadze tyle, ile wa
ż
y
wyparta przez nie ciecz. Oto historia odkrycia tego prawa;
W owych czasach
ż
ył w Syrakuzach nieuczciwy złotnik. Król
Heron zwrócił si
ę
do swego przyjaciela i krewnego, Archimede-
sa, z pro
ś
b
ą
o udowodnienie oszustwa czarno na białym.
Archimedes zacz
ą
ł
ś
ledztwo od badania utraty wagi przez
przedmioty zanurzone w wodzie, wykorzystuj
ą
c do ekspery-
mentów m.in. własne ciało. Cz
ęść
pomiarów przeprowadzał
w wannie podczas k
ą
pieli. Gdy odkrył swe prawo, wyskoczył
z wanny rozgor
ą
czkowany i biegł nago ulicami Syrakuz, woła-
j
ą
c: "Eureka! Eureka!" ("Znalazłem! Znalazłem!").
Archimedes wynalazł pono
ć
tak
ż
e
ś
rub
ę
, któr
ą
nazwano
jego imieniem. Kiedy kr
ę
ci si
ę
korbk
ą
tego urz
ą
dzenia, pom-
puje ono wod
ę
do góry. Po dzi
ś
dzie
ń
u
ż
ywaj
ą
go ubodzy wie-
ś
niacy w krajach na południowym wybrze
ż
u Morza
Ś
ród-
ziemnego.
W czasie obl
ęż
enia Syrakuz przez legiony rzymskie pod wo-
dz
ą
Marcellusa, w latach 214-212 p.n.e., król Heron po raz
kolejny poprosił znamienitego krewnego o pomoc. Archimedes
wykorzystał sw
ą
wiedz
ę
o działaniu d
ź
wigni i zbudował pot
ęż
-
ne katapulty. Dzi
ę
ki temu mieszka
ń
cy Syrakuz mogli dzielnie
odpiera
ć
ataki rzymskiej floty. Po pewnym czasie Marcellus
przegrupował siły i zdobył miasto z zaskoczenia. Tym razem
Archimedes nie był nawet
ś
wiadom,
ż
e wła
ś
nie trwa rzymski
atak; siedział spokojnie na pagórku l kre
ś
lił w piasku figury
geometryczne. Gdy nadszedł rzymski
ż
ołnierz i nast
ą
pił na Je-
go rysunek, Archimedes zerwał si
ę
z okrzykiem: "Nie dotykaj
moich kół!" Na te słowa zagniewany legionista dobył miecza
l zabił Archimedesa. Podobno w testamencie Archimedes za
ż
y-
czył sobie, by na jego grobie wyry
ć
figury, które szczególnie po-
dziwiał: walec i wpisan
ą
w niego kul
ę
. Zaniedbany i zapomnia-
ny grób odnalazł i odnowił po wielu latach rzymski mówca
Cyceron. Pó
ź
niej pyl wieków znów zrobił swoje. Dopiero
w 1963 roku, gdy w pobli
ż
u Syrakuz stawiano fundamenty no-
wego hotelu, robotnicy w jednym z wykopów ponownie odkryli
grób Archimedesa.
40 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Ulubione twierdzenie Archimedesa dotyczyło kuli wpisanej
w walec i głosiło,
ż
e powierzchnia boczna owego walca Jest
równa całkowitej powierzchni kuli. Ten rezultat Archimedes
zawarł w pracy O kuli i walcu. Przypuszczano,
ż
e praca ta zagi-
n
ę
ła, podobnie jak wi
ę
kszo
ść
tekstów staro
ż
ytnych. W roku
1906 du
ń
ski uczony J. L. Heiberg zasłyszał,
ż
e gdzie
ś
w Kon-
stantynopolu znajduje si
ę
pono
ć
wyblakły r
ę
kopis, sporz
ą
dzo-
ny na pergaminie, ze
ś
ladami tekstu matematycznego. Wybrał
si
ę
wi
ę
c do Konstantynopola i odnalazł 185 pergaminowych
kart. Badania naukowe potwierdziły,
ż
e była to pochodz
ą
ca
z X wieku kopia dzieła Archimedesa, pokryta pó
ź
niej, w XIII
wieku, tekstami prawosławnych modlitw.
Aleksandria, Egipt, około 250 roku n.e.
Około 250 roku n.e. mieszkał w Aleksandrii matematyk Diofan-
tos. O Jego
ż
yciu wiemy tyle tylko, ile wyczyta
ć
mo
ż
na z krótkiego
fragmentu, napisanego około stu lat po
ś
mierci Diofantosa, a za-
mieszczonego w zbiorze tekstów, zwanym Antologi
ą
Palaty
ń
sk
ą
.14
Przechodniu, pod tym nagrobkiem spoczywa Diofantos.
Dzi
ę
ki przedziwnym umiej
ę
tno
ś
ciom zmarłego jego wiek
zdradzi Cl ten głaz. Przez szóst
ą
cz
ęść
ż
ycia Bóg dozwolił mu
pozosta
ć
chłopcem. Gdy znów dwunasta cz
ęść
ż
ywota min
ę
-
ła, policzki jego okryła broda, a pó
ź
niej, gdy z kolei przebył
siódm
ą
cz
ęść
ż
ywota, zaznał słodyczy mał
ż
e
ń
stwa. Po pi
ę
ciu
latach
ż
ona powiła mu synka. Niestety, okrutny los prze-
znaczył temu dziecku
ż
ywot dwukrotnie krótszy ni
ż
ojcu,
który po
ś
mierci syna, przez ostatnie cztery lata swego
ż
y-
cia, szukał w
ś
ród liczb ukojenia w bólu. Znajd
ź
odpowiednie
liczby i powiedz, ile lat prze
ż
ył Diofantos.
(Kto rozwi
ąż
e nietrudne zadanie postawione w powy
ż
szym
tek
ś
cie, dowie si
ę
,
ż
e Diofantos
ż
ył 84 lata).
14 Przedruk wg Barry Mazur, op. cit.
AMIR D. ACZEL • 41
Nie jeste
ś
my dzi
ś
pewni, kiedy wła
ś
ciwie
ż
ył Diofantos. Zna-
my tylko dwa fakty pozwalaj
ą
ce w przybli
ż
eniu wyznaczy
ć
ten
okres. Po pierwsze, w swoich pracach Diofantos cytuje Hipsy-
klesa, który
ż
ył około 150 roku n.e. Po drugie, Diofantosa cytu-
je Teon z Aleksandrii. Za
ć
mienie Sło
ń
ca 16 czerwca 364 roku
miało miejsce za
ż
ycia Teona, a zatem Diofantos z pewno
ś
ci
ą
ż
ył przed rokiem 364, ale po roku 150. Historycy z pewn
ą
do-
wolno
ś
ci
ą
umieszczaj
ą
go w okolicach roku 250.
Diofantos napisał dzieło Arithmetica, w którym rozwin
ą
ł
pewne poj
ę
cia algebraiczne i zapocz
ą
tkował badania szczegól-
nego typu równa
ń
, zwanych dzi
ś
w matematyce równaniami
diofantycznymi. Do naszych czasów przetrwało tylko sze
ść
z pi
ę
tnastu tomów prac autorstwa Diofantosa; reszt
ę
strawił
po
ż
ar, który zniszczył wspaniał
ą
bibliotek
ę
aleksandryjsk
ą
i przechowywany w niej najznakomitszy ksi
ę
gozbiór staro
ż
yt-
no
ś
ci. Ocalałe tomy nale
ż
ały do najpó
ź
niej przetłumaczonych
greckich tekstów. Pierwszy znany przekład łaci
ń
ski został wy-
dany dopiero w 1575 roku, a Fermat był wła
ś
cicielem jednego
z egzemplarzy tłumaczenia Claude'a Bacheta wydanego
w 1621 roku. Sławny dopisek na marginesie drugiego tomu
został zainspirowany zadaniem 8, w którym chodziło o to, by
powiedzie
ć
, kiedy i jak mo
ż
na rozło
ż
y
ć
kwadrat liczby natural-
nej na sum
ę
dwóch kwadratów (Babilo
ń
czycy umieli to zrobi
ć
przynajmniej w niektórych przypadkach, a pitagorejczycy znali
ogólne rozwi
ą
zanie zadania).
Matematyczne osi
ą
gni
ę
cia Diofantosa i jego współczesnych
to ostatni przebłysk staro
ż
ytnej kultury greckiej, do
ż
ywaj
ą
cej
z wolna zmierzchu
ś
wietno
ś
ci.
Ba
ś
nie z tysi
ą
ca i jednej nocy
Gdy Europa - pustoszona przez wielk
ą
zaraz
ę
i pochłoni
ę
ta
bez reszty feudalnymi konfliktami i wojnami, które w imieniu
najró
ż
niejszych królów i ksi
ążą
t toczyli ich wasale - zajmowała
si
ę
organizowaniem kosztownych, siej
ą
cych
ś
mier
ć
wypraw
krzy
ż
owych, Arabowie rz
ą
dzili kwitn
ą
cym królestwem, rozci
ą
-
42 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
gaj
ą
cym si
ę
od Bliskiego Wschodu po Półwysep Iberyjski.
Obok swych osi
ą
gni
ęć
w medycynie, astronomii i sztuce Ara-
bowie rozwin
ę
li algebr
ę
. W roku 632 n.e. prorok Mahomet za-
ło
ż
ył islamskie pa
ń
stwo ze stolic
ą
w Mekce, która po dzi
ś
dzie
ń
pozostaje religijnym centrum islamu. Jego wojska niemal na-
tychmiast zaatakowały Cesarstwo Bizantyjskie. Po
ś
mierci Ma-
hometa, która miała miejsce w tym samym roku, kontynuowa-
no ofensyw
ę
. W ci
ą
gu zaledwie kilku lat łupem Arabów padły:
Damaszek, Jerozolima i wi
ę
kszo
ść
Mezopotamii. W roku 641
ten sam los spotkał Aleksandri
ę
, matematyczne centrum ów-
czesnego
ś
wiata. Około roku 750, po bitwie pod Poitiers, fala
wojen toczonych przez muzułmanów zarówno mi
ę
dzy sob
ą
, jak
l z reszt
ą
ś
wiata, opadła. W pa
ń
stwie arabskim zapanowała
zgoda mi
ę
dzy Arabami maroka
ń
skimi i pot
ęż
nym kalifatem
bagdadzkim.
Bagdad stał si
ę
wówczas centrum matematycznym. Arabo-
wie przej
ę
li od ludów zamieszkuj
ą
cych podbite tereny nie tylko
wszelkie bogactwa materialne, lecz tak
ż
e idee matematyczne
i wiedz
ę
z zakresu astronomii. W okresie panowania kalifów
z rodu Abbasydów, na pocz
ą
tku IX wieku, napisane zostały Ba-
ś
nie z tysi
ą
ca i Jednej nocy, a wiele dzieł greckich, w tym Ele-
menty Euklidesa, przeło
ż
ono na arabski. Kalifowie stworzyli
w Bagdadzie wspaniały Dom Nauki, w którym pracowali uczeni
z Iranu, Syrii i Aleksandrii. Był w
ś
ród nich Muhammad ibn
Musa al-Chwarizmi (Mohamet, syn Musy z Chorezmu), który,
tak jak Euklides, zapewnił sobie sław
ę
po wsze czasy. Zapo
ż
y-
czaj
ą
c notacj
ę
(system symboli) l niektóre idee od Hindusów,
a geometryczn
ą
my
ś
l od Euklidesa, al-Chwarizmi pisał ksi
ę
gi
po
ś
wi
ę
cone arytmetyce i geometrii. Słowo "algorytm" jest znie-
kształcon
ą
form
ą
jego nazwiska, a termin "algebra" to fragment
tytułu najbardziej znanego dzieła al-Chwarizmiego: Hisab al-
-d
ż
abr wa'l mukabala, czyli Sztuka redukcji i przenoszenia.
Wła
ś
nie z tej ksi
ąż
ki Europa miała si
ę
pó
ź
niej po raz pierwszy
uczy
ć
gał
ę
zi matematyki, zwanej algebr
ą
. Idee algebraiczne
tkwi
ą
ju
ż
wprawdzie w Arithmetice Diofantosa, lecz Al-d
ż
abr,
która prezentuje kompletne rozwi
ą
zania równa
ń
liniowych
i kwadratowych, bardziej bezpo
ś
rednio wi
ąż
e si
ę
z dzisiejsz
ą
al-
AMIR D. ACZEL • 43
gebr
ą
. Znamienne,
ż
e szkolna nauka algebry nadal rozpoczyna
si
ę
od redukcji wyrazów podobnych l przenoszenia wyrazów -
ze zmienionym znakiem - na drug
ą
stron
ę
równania.
Algebr
ę
i geometri
ę
, jak niemal wszystkie zreszt
ą
gał
ę
zie
matematyki, ł
ą
cz
ą
liczne zwi
ą
zki. W dwudziestym wieku na
styku obu tych dziedzin rozwin
ę
ła si
ę
tzw. geometria algebraicz-
na. Bogata sie
ć
powi
ą
za
ń
mi
ę
dzy teoriami nale
żą
cymi do ró
ż
-
nych gał
ę
zi matematyki otworzyła Wllesowi drog
ę
do dowodu
wielkiego twierdzenia Fermata.
Ś
redniowieczny kupiec i złota proporcja
Kilka stuleci pó
ź
niej, w roku 1225, problem poszukiwania tró-
jek pitagorejskich stał si
ę
powodem napisania kolejnej ksi
ąż
ki:
Liber
ą
uadratorum. Jej autorem był kupiec, Leonardo z Pizy
(ok. 1170-1250), znany lepiej jako Fibonacci, czyli "syn Bonac-
ciego". Fibonacci urodził si
ę
w Pizie. Podczas wypełnionego
handlowymi podró
ż
ami
ż
ycia mieszkał m.in. w Konstantyno-
polu i Afryce Północnej, odwiedził Prowansj
ę
, Sycyli
ę
, Egipt
i Syri
ę
oraz wiele innych terenów poło
ż
onych w basenie Morza
Ś
ródziemnego. Dzi
ę
ki kontaktom z ówczesnymi elitami intelek-
tualnymi poznał idee matematyczne Arabów, a tak
ż
e kultur
ę
greck
ą
i rzymsk
ą
. Gdy cesarz Fryderyk II przybył do Pizy, Fibo-
nacci został wprowadzony na jego dwór i znalazł si
ę
w bezpo-
ś
rednim otoczeniu cesarza.
Oprócz Liber quadratorum Fibonacci znany jest tak
ż
e jako
autor ksi
ąż
ki Liber abaci. Zadanie o trójk
ą
tach pitagorejskich
z ksi
ąż
ki Fibonacciego pojawia si
ę
tak
ż
e w bizantyjskim r
ę
ko-
pisie z XI wieku, który obecnie znajduje si
ę
w bibliotece Stare-
go Pałacu w Istambule. By
ć
mo
ż
e to tylko zbieg okoliczno
ś
ci,
wiele wskazuje jednak na to,
ż
e Fibonacci mógł widzie
ć
ów r
ę
-
kopis podczas jednej ze swych podró
ż
y do Konstantynopola.
Niew
ą
tpliwie najwi
ę
kszy rozgłos zapewnił Fibonacciemu
sławny ci
ą
g liczb, nazwanych od jego nazwiska liczbami Fibo-
nacciego. Liczby te pojawiaj
ą
si
ę
w zwi
ą
zku z nast
ę
puj
ą
cym
zadaniem z Liber abaci.
44 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Ile par królików mo
ż
na wyhodowa
ć
w ci
ą
gu roku, je
ś
li na
pocz
ą
tku roku mamy Jedn
ą
par
ę
małych królików, ka
ż
da
za
ś
para staje si
ę
płodna po miesi
ą
cu i potem po upływie
ka
ż
dego miesi
ą
ca rodzi jedn
ą
par
ę
?
W ci
ą
gu Fibonacciego, do którego prowadzi rozwi
ą
zanie zada-
nia o królikach, ka
ż
dy wyraz jest sum
ą
dwóch wyrazów po-
przednich. Pierwsze dwa wyrazy to jedynki, a po nich - zgodnie
z powy
ż
szym przepisem - nast
ę
puj
ą
: 2, 3, 5, 8, 13, 21, 34, 55,
89, 144, ...
Mo
ż
na oczywi
ś
cie zapomnie
ć
o królikach i wzi
ąć
pod lup
ę
wi
ę
cej wyrazów ci
ą
gu, ni
ż
Jest miesi
ę
cy w roku. Oka
ż
e si
ę
wte-
dy,
ż
e ci
ą
g Fibonacciego charakteryzuje si
ę
istotnymi i nieocze-
kiwanymi własno
ś
ciami. Na przykład kolejne stosunki s
ą
sied-
nich wyrazów ci
ą
gu Fibonacciego, czyli liczby 1/1, 2/1, 3/2,
5/3, 8/5, 13/8, 21/13, 34/21, 55/34, 89/55, 144/89,
233/144 itd., w zadziwiaj
ą
cy sposób zbli
ż
aj
ą
si
ę
coraz to bar-
dziej i bardziej do współczynnika złotej proporcji - liczby
(l + \/5^)/2. Rozwini
ę
cia dziesi
ę
tne tych wła
ś
nie liczb (i ich od-
wrotno
ś
ci) widzieli
ś
my Ju
ż
wcze
ś
niej, podczas zabawy z kalku-
latorem i naprzemiennego wciskania klawiszy +, l, = oraz l lx.
Ci
ą
g Fibonacciego wyst
ę
puje powszechnie w przyrodzie. Li
ś
cie
na gał
ą
zkach rosn
ą
w odst
ę
pach, których stosunki odpowiadaj
ą
w przybli
ż
eniu stosunkom liczb Fibonacciego. Liczby Fibonac-
ciego kryj
ą
si
ę
tak
ż
e w kwiatach: jak si
ę
okazuje, na bardzo wie-
lu kwiatach wyst
ę
puje stała liczba płatków: 3, 5, 8, 13, 21, 34,
55 lub 89. Lilie maj
ą
trzy płatki. Jaskry pi
ęć
, wiele ostró
ż
ek
osiem, nagietki trzyna
ś
cie, astry dwadzie
ś
cia jeden, a stokrotki -
trzydzie
ś
ci cztery, pi
ęć
dziesi
ą
t pi
ęć
lub osiemdziesi
ą
t dziewi
ęć
.
Liczby Fibonacciego pojawiaj
ą
si
ę
te
ż
w kwiatach słoneczni-
ków. Małe ziarenka na tarczy słonecznika układaj
ą
si
ę
w spiral-
ne wzory. Cz
ęść
spiral zwija si
ę
zgodnie z kierunkiem ruchu
wskazówek zegara, cz
ęść
- w stron
ę
przeciwn
ą
. Liczba spiral bie-
gn
ą
cych do
ś
rodka zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek ze-
gara jest zazwyczaj równa trzydzie
ś
ci cztery. W przeciwn
ą
stron
ę
skr
ę
ca si
ę
w takim przypadku pi
ęć
dziesi
ą
t pi
ęć
spiral. Czasem
odpowiednia para liczb to pi
ęć
dziesi
ą
t pi
ęć
i osiemdziesi
ą
t dzie-
AMIR D. ACZEL • 45
Przedrukowano za zgod
ą
Basie Books.
wle
ć
, a nawet osiemdziesi
ą
t dziewi
ęć
i sto czterdzie
ś
ci cztery.
Wszystkie te pary to kolejne liczby Fibonacciego. łan Stewart
w swojej ksi
ąż
ce zatytułowanej Liczby natury podaje,
ż
e promie-
nie wychodz
ą
ce ze
ś
rodka tarczy słonecznika do kolejno zawi
ą
zu-
j
ą
cych si
ę
nasionek tworz
ą
k
ą
t bliski 137,5° (mniejszy z dwóch
k
ą
tów, które otrzymujemy, dokonuj
ą
c złotego podziału 360 stop-
ni). Nasze oko dostrzega za
ś
raczej nie dług
ą
, ciasno zwini
ę
t
ą
spi-
ral
ę
, wzdłu
ż
której kolejno układaj
ą
si
ę
ziarenka, lecz dwie rodzi-
ny spiral lu
ź
niejszych, skr
ę
conych w ró
ż
nych kierunkach.15
Gdy narysujemy tzw. złoty prostok
ą
t (taki, którego boki two-
rz
ą
złot
ą
proporcj
ę
) i odetniemy od niego kwadrat, to otrzyma-
my mniejszy złoty prostok
ą
t, podobny do du
ż
ego prostok
ą
ta
wyj
ś
ciowego: jego boki równie
ż
b
ę
d
ą
tworzy
ć
złot
ą
proporcj
ę
.
Z mniejszym prostok
ą
tem mo
ż
na post
ą
pi
ć
tak samo; gdy ode-
tniemy ode
ń
kwadrat, pozostanie złoty prostok
ą
t. Post
ę
puj
ą
c
tak dalej, osi
ą
gamy cały czas ten sam efekt. Spirala poprowa-
dzona przez kolejne wierzchołki odcinanych kwadratów jest
łudz
ą
co podobna do tych, które dostrzec mo
ż
na w muszlach,
w deseniach utworzonych przez nasiona słonecznika czy
w uło
ż
eniu li
ś
ci na gał
ą
zkach.
Złoty prostok
ą
t ma proporcje zwracaj
ą
ce uwag
ę
i miłe dla
oka, a złota proporcja wyst
ę
puje nie tylko w naturze, lecz tak
ż
e
-jako klasyczny ideał pi
ę
kna - w sztuce. Jest w tym wszystkim
co
ś
boskiego; w rzeczy samej, prezesem działaj
ą
cego współcze
ś
-
15 łan Stewart: Liczby natury. CIS, Warszawa 1996, s. 163.
46 * WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
nie Towarzystwa Fibonacciego jest ksi
ą
dz, a główn
ą
kwater
ą
-
Kolegium
ś
w. Marii w Kalifornii. Towarzystwo Fibonacciego sta-
wia sobie za cel poszukiwanie przykładów wyst
ę
powania złotej
proporcji i liczb Fibonacciego w przyrodzie, sztuce i architektu-
rze. Przy
ś
wieca tym poszukiwaniom wiara,
ż
e złoty stosunek to
dar Boga dla
ś
wiata. W roli ideału pi
ę
kna złota proporcja poja-
wia si
ę
w takich miejscach, jak na przykład Partenon w Ate-
nach. Stosunek długo
ś
ci Partenonu do jego wysoko
ś
ci tak
ż
e
równa si
ę
w przybli
ż
eniu współczynnikowi złotej proporcji.
Wielka piramida w Gizie, zbudowana wieleset lat przed po-
wstaniem greckiego Partenonu, ma stosunek wysoko
ś
ci
ś
ciany
do połowy boku podstawy równy współczynnikowi złotej pro-
porcji. Egipski papirus Rhinda mówi o "
ś
wi
ę
tym stosunku".
W staro
ż
ytnych rze
ź
bach przedstawiaj
ą
cych ludzkie postacie
l na renesansowych obrazach mo
ż
na si
ę
doszuka
ć
złotych (bo-
skich) proporcji.
Złotej proporcji jako ideału pi
ę
kna poszukiwano nie tylko
w kwiatach czy architekturze. Jeden z członków Towarzystwa
Fibonacciego opisał jaki
ś
czas temu w li
ś
cie, jak kto
ś
w poszu-
kiwaniu złotych proporcji poprosił kilkana
ś
cie mał
ż
e
ń
stw
o udział w eksperymencie: m
ąż
mierzył, na jakiej wysoko
ś
ci
znajduje si
ę
p
ę
pek
ż
ony, a otrzyman
ą
warto
ść
dzielił przez
wzrost
ż
ony. Autor listu zarzekał si
ę
,
ż
e wszystkie pary otrzy-
mały wynik bliski 0,618. ;, ,
AMIR D. ACZEL • 47
Ate
ń
ski Partenon.
Poszukiwacze rzeczy nieznanych
Do
ś
redniowiecznej Europy matematyka wkroczyła dzi
ę
ki pra-
com Fibonacciego, a tak
ż
e dziełom al-Chwarizmiego, docieraj
ą
-
cym na nasz kontynent przez Hiszpani
ę
, która wówczas
w cz
ęś
ci nale
ż
ała do
ś
wiata arabskiego. Głównym tematem
ówczesnej algebry było rozwi
ą
zywanie równa
ń
i znajdowanie
niewiadomych wielko
ś
ci. I dzi
ś
w szkole oznaczamy niewiado-
m
ą
literk
ą
x i próbujemy rozwi
ą
zywa
ć
równania,
ż
eby dowie-
dzie
ć
si
ę
, jaka wła
ś
ciwie jest warto
ść
owego iksa. Posłu
ż
my si
ę
przykładem pro
ś
ciutklego równania x - 5 = O i znajd
ź
my war-
to
ść
niewiadomej, wykonuj
ą
c nieskomplikowane operacje ma-
tematyczne. Dodajmy najpierw 5 do obu stron równania; po le-
wej stronie otrzymamy: x - 5 + 5, a po prawej: 0+5. Zatem
lewa strona jest równa x, a prawa 5. Oczywi
ś
cie, obie strony s
ą
nadal równe, a wi
ę
c (jak zreszt
ą
mo
ż
na było w tym przypadku
zgadn
ąć
od razu) x = 5. Arabowie w czasach al-Chwarizmiego
nazywali niewiadom
ą
wielko
ść
shai, co po arabsku oznacza
"rzecz". Rozwi
ą
zuj
ą
c równania. Arabowie poszukiwali wi
ę
c nie-
48 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
znanych, niewiadomych rzeczy (podobnie jak my przed chwil
ą
szukali
ś
my nieznanej warto
ś
ci x). Gdy te idee dotarły do Euro-
py, arabskie słowo shai przeło
ż
ono na łacin
ę
. Po łacinie "rzecz"
to res, a po włosku - coso. Poniewa
ż
pierwsi algebraicy w Euro-
pie byli Włochami, wi
ę
c do algebry przylgn
ę
ła na pewien czas
nazwa ars cossica, a do uprawiaj
ą
cych j
ą
matematyków -
wspólne miano Cossisti,16 dlatego
ż
e rozwi
ą
zuj
ą
c równania,
zajmowali si
ę
oni przecie
ż
poszukiwaniem nieznanej cosa.17
Tak jak w Babilonie trzy i pół tysi
ą
clecia wcze
ś
niej, w
ś
red-
niowieczu i na pocz
ą
tku renesansu matematyki u
ż
ywano
przede wszystkim Jako narz
ę
dzia pomocnego w handlu. W spo-
łeczno
ś
ciach zajmuj
ą
cych si
ę
w coraz wi
ę
kszym stopniu hand-
lem problemy wyznaczania zysków, kosztów, kursów wymiany
stawały si
ę
z dnia na dzie
ń
bardzo wa
ż
ne. Niekiedy mo
ż
na by-
ło ujmowa
ć
rzecz matematycznie, a to wymagało rozwi
ą
zania
odpowiedniego równania. Włoscy "poszukiwacze rzeczy nie-
znanych", Luca Pacioli (1445-1514), Girolamo Cardano
(1501-1576), Nicolo Fontana (1500-1557), nosz
ą
cy przydomek
Tartaglia (co znaczy J
ą
kała), a wraz z nimi inni mistrzowie roz-
wi
ą
zywania zada
ń
, pozostaj
ą
c w słu
ż
bie u mo
ż
nych tego
ś
wia-
ta, konkurowali ze sob
ą
podczas specjalnych turniejów, wyko-
rzystuj
ą
c potwierdzon
ą
pó
ź
niej sukcesami umiej
ę
tno
ść
pokonywania abstrakcyjnych problemów jako swego rodzaju
reklam
ę
. Poniewa
ż
o mo
ż
nych protektorów i klientów trzeba
było walczy
ć
z konkurencj
ą
, wi
ę
c owi matematycy wkładali
sporo wysiłków i trudu w rozwi
ą
zywanie problemów nowych
i trudnych, w
ś
ród których znalazły si
ę
równania trzeciego
stopnia, tj. równania, w których niewiadoma "rzecz" (nasz x),
pojawia si
ę
w trzeciej pot
ę
dze jako x3. Tak
ż
e w owych czasach
16 Terminy o zbli
ż
onym
ź
ródłosłowie upowszechniły si
ę
tak
ż
e w ówczesnej niem-
czy
ź
nie. U jednego z niemieckich die Cossisten, Johanna Widmanna, około 1460
roku pojawiła si
ę
nazwa Regel Algebr
ę
oder Cosse, a Christoph Rudolf f wydał
w 1525 roku w Strasburgu ksi
ąż
k
ę
zatytułowan
ą
Szybki i pi
ę
kny rachunek za po-
moc
ą
wymy
ś
lnych reguł algebry zwykle nazywanej Coss. Zob. te
ż
Historia matema-
tyki, pod red. A. P. Juszkiewicza. PWN, Warszawa 1975 (przyp. tłum.).
17 Michael Mahoney: The Mathematical Career of Pierre de Fermat. Princeton
Uniyersity Press, Princeton 1994, s. 4.
AMIR D. ACZEL • 49
dzi
ę
ki znajomo
ś
ci metod rozwi
ą
zywania problemów teoretycz-
nych zostawało si
ę
cenionym i poszukiwanym ekspertem, spe-
cjalizuj
ą
cym si
ę
w bardziej praktycznych zagadnieniach.
Na pocz
ą
tku XVI wieku Tartaglia odkrył sposób rozwi
ą
zywa-
nia równa
ń
trzeciego stopnia i zachował go w sekrecie, by
utrzyma
ć
przewag
ę
nad konkurentami na przynosz
ą
cym spore
zyski rynku rozwi
ą
zywania zada
ń
. Gdy Tartaglia wygrał turniej
matematyczny, Cardano wymógł na nim, by podzielił si
ę
sw
ą
wiedz
ą
. Tartaglia zgodził si
ę
nauczy
ć
go metody rozwi
ą
zywania
równa
ń
trzeciego stopnia, pod warunkiem
ż
e Cardano docho-
wa tajemnicy przed całym
ś
wiatem. Gdy jednak Cardano
dowiedział si
ę
pó
ź
niej o tym samym sposobie od innego z "po-
szukiwaczy", Scippione del Ferro (1456-1526), przyj
ą
ł natych-
miast,
ż
e Tartaglia nauczył si
ę
wzorów na pierwiastki równa
ń
trzeciego stopnia wła
ś
nie od del Ferro. Uznał wobec tego,
ż
e
jest zwolniony od obowi
ą
zku dochowania tajemnicy, i opubli-
kował wszystko w swojej ksi
ąż
ce Ars magna, któr
ą
wydal
w 1545 roku. Tartaglia poczuł si
ę
zdradzony i wszcz
ą
ł z Carda-
no gwałtowny spór, w ostatnich latach
ż
ycia wiele czasu po-
ś
wi
ę
caj
ą
c na obmawianie niedawnego przyjaciela. Udało mu
si
ę
w ten sposób zaszkodzi
ć
reputacji Cardano.
Włoskich "poszukiwaczy nieznanych rzeczy" uwa
ż
a si
ę
na
ogół za matematyków nie tak wysokiego lotu, jak staro
ż
ytnych
Greków. Zajmowanie si
ę
praktycznymi problemami w pogoni
za pieni
ą
dzem oraz osobiste, niekonstruktywne swary i kłótnie
powstrzymywały ich od prowadzenia bada
ń
naukowych dykto-
wanych ciekawo
ś
ci
ą
i poszukiwaniem pi
ę
kna. Dlatego te
ż
ci
badacze nie rozwin
ę
li zamkni
ę
tych, aksjomatycznych i abs-
trakcyjnych teorii; w poszukiwaniu tego rodzaju matematyki
wci
ąż
nale
ż
ało wraca
ć
do prac staro
ż
ytnych Greków. I wła
ś
nie
do tego doszło w nast
ę
pnym stuleciu.
Renesansowe poszukiwania wiedzy staro
ż
ytnych
Od czasów Diofantosa min
ę
ło trzyna
ś
cie stuleci.
Ś
wiat
ś
red-
niowieczny ust
ą
pił pod naporem renesansu l nadchodz
ą
cej
50 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wraz z nim nowej epoki. Po nocy
ś
redniowiecza Europa obu-
dziła si
ę
spragniona wiedzy; uczeni zmieniali zainteresowania
l zaczynali zwraca
ć
uwag
ę
na klasyczne dzieła staro
ż
ytnych.
W nieustaj
ą
cej pogoni za wiedz
ą
i o
ś
wieceniem wszelkie zacho-
wane ksi
ąż
ki staro
ż
ytne tłumaczono na łacin
ę
, j
ę
zyk ludzi wy-
kształconych. Francuski szlachcic, Ciaude Bachet, był tłuma-
czem
ż
ywo zainteresowanym matematyk
ą
. Gdy wpadła mu
w r
ę
ce napisana po grecku Arithmetica Diofantosa, nie zwleka-
j
ą
c przeło
ż
ył j
ą
i wydał w 1621 roku w Pary
ż
u pod tytułem
Diophantini Alexandrmi arithmeticorum libri sex. Jeden z eg-
zemplarzy wła
ś
nie tego wydania trafił nieco pó
ź
niej do prywat-
nej biblioteki Fermata.
Wielkie twierdzenie Fermata głosi,
ż
e je
ś
li Jako wykładnik
pot
ę
gi we
ź
miemy jak
ą
kolwiek liczb
ę
naturaln
ą
wi
ę
ksz
ą
od
dwójki, to z pewno
ś
ci
ą
nie znajdziemy
ż
adnych odpowiedników
trójek pitagorejskich. Suma dwóch sze
ś
cianów liczb natural-
nych nigdy nie b
ę
dzie pełnym sze
ś
cianem, suma czwartych
pot
ę
g nie b
ę
dzie czwart
ą
pot
ę
g
ą
, podobnie rzecz si
ę
ma z pi
ą
ty-
mi, szóstymi i pozostałymi wy
ż
szymi pot
ę
gami. Jak wła
ś
ciwie
Fermat mógł na to wpa
ść
?
Kwadraty, sze
ś
ciany i wy
ż
sze wymiary
Twierdzenie to zdanie wyposa
ż
one w dowód. Fermat napisał
wprawdzie,
ż
e zna "prawdziwie cudowny dowód" swego twier-
dzenia, ale je
ś
li nie zobaczy si
ę
l nie sprawdzi dowodu takiego
czy innego zdania, nie mo
ż
na go w
ż
adnym razie nazywa
ć
twier-
dzeniem. Zdanie mo
ż
e przekazywa
ć
prawd
ę
niezwykle wa
ż
n
ą
,
nie
ść
znacz
ą
ce i gł
ę
bokie tre
ś
ci, ale dopóki nie znamy dowodu
Jego prawdziwo
ś
ci, musimy nazywa
ć
je hipotez
ą
. Gdy si
ę
hipote-
z
ę
udowodni, zmienia si
ę
ona w twierdzenie (lub lemat, je
ś
li Jest
tylko pomocniczym faktem, słu
żą
cym do udowodnienia innego,
gł
ę
bszego twierdzenia). Proste konsekwencje wypływaj
ą
ce
z udowodnionego twierdzenia nazywa si
ę
wnioskami.
Fermat sformułował wiele hipotez. Jedna z nich orzekała,
ż
e ka
ż
da liczba postaci 22" + l jest liczb
ą
pierwsz
ą
. "Nie Jest to
AMIR D. ACZEL • 1S1
twierdzenie, bo nikt nie podał dowodu prawdziwo
ś
ci; wr
ę
cz
przeciwnie, w nast
ę
pnym wieku sławny szwajcarski matem-a-
tyk Leonard Euler (1707-1783) udowodnił,
ż
e jest to hipoteka
fałszywa.18 Nie było zatem powodu, by wierzy
ć
bezkrytyczmie
w prawdziwo
ść
wielkiego twierdzenia Fermata - była to
w ko
ń
cu jedynie hipoteza, by
ć
mo
ż
e prawdziwa, a by
ć
mo.
ż
e
fałszywa.
Wielkie twierdzenie Fermata okazałoby si
ę
fałszywe, gdy~by
ktokolwiek wskazał wykładnik pot
ę
gi n, wi
ę
kszy od 2, oraz tr-zy
liczby naturalne o, b, i c spełniaj
ą
ce zale
ż
no
ść
a" + b" = c". Ta-
kiego przykładu nikomu nie udało si
ę
Jednak znale
źć
(ch o
ć
w pó
ź
niejszych próbach znalezienia dowodu wa
ż
n
ą
rol
ę
odie-
grało przypuszczenie,
ż
e takie liczby a, b, c oraz n istniej
ą
). BMa
pocz
ą
tku lat dziewi
ęć
dziesi
ą
tych naszego wieku wiadomo by3o,
ż
e dla wykładników n mniejszych od czterech milionów ma
pewno znale
źć
nie mo
ż
na odpowiedniej trójki liczb a, b, c, co
oczywi
ś
cie nie gwarantowało jeszcze wcale,
ż
e pewnego dala
kto
ś
nie poda kontrprzykładu (bior
ą
c pod uwag
ę
wi
ę
kszy wy-
kładnik). Twierdzenie nale
ż
ało udowodni
ć
dla wszystkich •wy-
kładników.
Sam Fermat umiał udowodni
ć
swe wielkie twierdzenie dla
n = 4. U
ż
ył w tym celu pomysłowej metody (tzw. metody spad-
ku lub niesko
ń
czonej regresji) i wykazał,
ż
e nie ma trójki
liczb naturalnych a, b oraz c, które spełniałyby równanie
a4 + b4 = c4.19 Wiedział on te
ż
,
ż
e z istnienia rozwi
ą
zania dla
wykładnika n wynika istnienie rozwi
ą
zania dla wszystki ch
wykładników, które s
ą
dzielnikami n.20 Aby zatem udowod-
ni
ć
,
ż
e nie ma rozwi
ą
za
ń
, wystarczy rozpatrywa
ć
jedynie te
18 Ju
ż
dla n = 5 otrzymujemy liczb
ę
zło
ż
on
ą
4 294 967 297 (przyp. dum.).
19 W istocie Fermat udowodnił,
ż
e nie istnieje trójk
ą
t prostok
ą
tny, który
miai.łby
boki długo
ś
ci całkowitej i pole, b
ę
d
ą
ce kwadratem liczby całkowitej. Z jego do-
wodu wypływał wniosek nieco mocniejszy od wielkiego twierdzenia Ferm-ata
dla n = 4, a mianowicie,
ż
e równanie a4 + 64 = c2 nie ma rozwi
ą
za
ń
w
ś
ród ILczb
naturalnych (przyp. tłum.).
20 Mówi
ą
c inaczej: z prawdziwo
ś
ci wielkiego twierdzenia Fermata dla pewn"ego
wykładnika k wynika jego prawdziwo
ść
dla wszystkich wykładników, które s
ą
wielokrotno
ś
ciami k (przyp. ttum.).
52 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
wykładniki wi
ę
ksze od 2, które s
ą
liczbami pierwszymi (to
znaczy nie dziel
ą
si
ę
przez
ż
adn
ą
liczb
ę
naturaln
ą
ró
ż
n
ą
od
jedynki i od nich samych). Kilka pocz
ą
tkowych liczb pierw-
szych wi
ę
kszych od 2 to: 3, 5, 7, 11, 13, 17, 19 - ka
ż
da z nich
dzieli si
ę
bez reszty wył
ą
cznie przez jedynk
ę
i przez sam
ą
sie-
bie. Przykład liczby, która nie jest pierwsza, to 6, która dzieli
si
ę
bez reszty nie tylko przez l i 6, ale tak
ż
e przez 2 i 3. Fer-
mat umiał udowodni
ć
swoje twierdzenie równie
ż
dla n = 3.
W przypadku n = 3 i n = 4 dowód podał tak
ż
e, niezale
ż
nie od
Fermata, Leonard Euler.
W 1828 roku Peter Gustaw Lejeune Dirichlet udowodnił,
ż
e
teza wielkiego twierdzenia Fermata zachodzi dla n = 5. Jego
wynik powtórzył w 1830 roku Adrien Marie Legendre. Gabriel
Lam
ę
i Henri Lebesgue (1875-1947), który poprawił Jego bł
ę
-
dy z 1840 roku, stwierdzili,
ż
e teza twierdzenia jest prawdzi-
wa dla n = 7. Zatem po upływie dwustu lat od chwili, gdy
Fermat dopisał swoj
ą
sławn
ą
uwag
ę
na marginesie dzieła
Diofantosa, jego twierdzenie było udowodnione tylko dla wy-
kładników 3, 4, 5, 6 i 7 (i dla ich wielokrotno
ś
ci). Do niesko
ń
-
czono
ś
ci droga była z tego miejsca daleka, a udowodnienie
prawdziwo
ś
ci twierdzenia dla ka
ż
dego wykładnika n wymaga-
ło jej pokonania. Spraw
ę
mógłby rozstrzygn
ąć
jedynie ogólny
dowód, który potwierdzałby prawdziwo
ść
twierdzenia dla
wszystkich, dowolnie du
ż
ych wykładników. Takiego nie-
uchwytnego, ogólnego dowodu poszukiwało wielu matematy-
ków, znajduj
ą
c, niestety, dowody prawdziwe tylko dla po-
szczególnych wykładników.
Pierwszy rachmistrz o
ś
wiecenia
Rachmistrz to osoba doskonale radz
ą
ca sobie z obliczeniami,
obmy
ś
laj
ą
ca metody ich prowadzenia. Niew
ą
tpliwie Jedn
ą
z ta-
kich osób był płodny matematyk szwajcarski Leonard Euler,
o którym mówiono,
ż
e rachowanie przychodzi mu równie ła-
two, jak innym oddychanie. Lecz Euler byt nie tylko chodz
ą
-
cym kalkulatorem. To najbardziej produktywny naukowiec
AMIR D. ACZEL • 53t
szwajcarski wszech czasów; autor tylu tomów dzieł matema-
tycznych,
ż
e rz
ą
d szwajcarski ustanowił specjalny fundusz poo
to, aby zebra
ć
wszystkie jego prace. Podobno zdarzało mu si
ę
?
produkowa
ć
artykuły matematyczne podczas przerw mi
ę
dzy?
kolejnymi wezwaniami na obiad, rozbrzmiewaj
ą
cymi w jego
du
ż
ym domostwie.
Leonard Euler urodził si
ę
w Bazylei 15 kwietnia 1707 roku..
W nast
ę
pnym roku jego rodzina przeniosła si
ę
na wie
ś
, do
miejscowo
ś
ci Riechen, gdzie ojciec został pastorem obrz
ą
dku^
kalwi
ń
skiego. Gdy młody Leonard chodził do szkoły, ojciec za-
ch
ę
cał go do studiowania teologii, by z biegiem czasu mógFl
zaj
ąć
jego miejsce i zosta
ć
wiejskim pastorem. Lecz Euler wy-
kazywał przede wszystkim uzdolnienia matematyczne. Opieko-
wał si
ę
nim Jan Bemoulli, dobrze wówczas znany matematyl-i
szwajcarski. Daniel i Mikołaj Bemoulli, młodsi członkowie po--
t
ęż
nego matematycznego rodu Bernoullich, zaprzyja
ź
nili si
ęę
z Leonardom i przekonali jego rodziców, by pozwolili synowi -
maj
ą
cemu zadatki na wielkiego uczonego - zajmowa
ć
si
ę
ma--
tematyk
ą
. Leonard równocze
ś
nie z matematyk
ą
nadal studio -
wał teologi
ę
i przez całe
ż
ycie pozostał człowiekiem bardzo reli--
gijnym.
W ówczesnej Europie, inaczej ni
ż
dzisiaj, badania naukowe
rozwijano głównie poza uniwersytetami, na których zajmowa--
no si
ę
przede wszystkim nauczaniem - aktywno
ść
innego ro-
dzaju nie zostawało wiele czasu. W osiemnastym stuleciu ba_-
dania naukowe prowadzone były w pierwszym rz
ę
dzLe
w królewskich akademiach naukowych. Monarchowie wspie--
raii najlepszych uczonych w poszukiwaniach wiedzy. Cze
ś
ć
bada
ń
miała charakter stosowany i pomagała rz
ą
dz
ą
cym
umacnia
ć
pozycj
ę
pa
ń
stwa, którym władali. Były te
ż
badani a
podstawowe, teoretyczne; prowadzono je nie ze wzgl
ę
du n a
bezpo
ś
rednie korzy
ś
ci, lecz z my
ś
l
ą
o poszerzeniu granic ludzs-
klej wiedzy. O
ś
wieceni monarchowie hojnie wspierali takie ba-
dania, a uczeni pracuj
ą
cy w akademiach mogli wie
ść
wygodnie
ż
ycie.
Po uko
ń
czeniu na uniwersytecie w Bazylei studiów mate-
matycznych, a tak
ż
e teologii l hebrajskiego, Euler wyst
ą
p*!!
54 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
o przyznanie mu profesury. Pomimo wielkich osi
ą
gni
ęć
, który-
mi ju
ż
si
ę
mógł pochwali
ć
, jego pro
ś
b
ę
odrzucono. Tymczasem
jego dwaj przyjaciele. Daniel i Mikołaj, zostali zatrudnieni Jako
matematycy w Królewskiej Akademii Nauk w Sankt Petersbur-
gu w Rosji. Obaj pozostali w kontakcie z Eulerem i obiecali
mu,
ż
e spróbuj
ą
go jako
ś
do siebie
ś
ci
ą
gn
ąć
. Pewnego dnia
młodzi Bernoulli napisali do Eulera list, informuj
ą
c go,
ż
e
zwolniło si
ę
wła
ś
nie jedno z miejsc w sekcji medycznej peters-
burskiej akademii. Medycyn
ą
si
ę
wprawdzie Euler nie intere-
sował, lecz desperacko poszukiwał pracy, a poza tym miał na-
dziej
ę
,
ż
e w ten sposób doł
ą
czy do przyjaciół, którzy w Rosji
mieli wspaniałe stanowiska l mogli zajmowa
ć
si
ę
wył
ą
cznie
własnymi badaniami.
Matematyk
ę
Euler dostrzegał w ka
ż
dej dziedzinie, któr
ą
si
ę
zajmował, a wi
ę
c równie
ż
w medycynie. Badania fizjologii
ucha doprowadziły go do skonstruowania matematycznego
modelu rozchodzenia si
ę
fal. W ka
ż
dym razie, zaproszenie
do Sankt Petersburga wkrótce nadeszło i w roku 1727 Euler
doł
ą
czył do obu swych przyjaciół. Niedługo potem, po
ś
mier-
ci Katarzyny,
ż
ony Piotra Wielkiego, pot
ęż
nej wspomo
ż
yciel-
kl i opiekunki bada
ń
naukowych, w Akademii zapanował
chaos. Korzystaj
ą
c z powstałego zamieszania Leonard Euler
zdołał jako
ś
opu
ś
ci
ć
sekcj
ę
medyczn
ą
i przenie
ść
si
ę
na na-
le
ż
ne mu sk
ą
din
ą
d miejsce w sekcji matematycznej. Przez
sze
ść
lat starał si
ę
pozosta
ć
w cieniu i ograniczał wszelkie
kontakty towarzyskie,
ż
eby jego podst
ę
p nie wyszedł na jaw.
Przez cały czas jednak nieustannie pracował, produkuj
ą
c
całe tomy artykułów matematycznych najwy
ż
szej klasy.
W 1733 roku został mianowany na jedno z czołowych stano-
wisk matematycznych w Akademii. Euler najwyra
ź
niej nale-
ż
ał do osób, które umiej
ą
pracowa
ć
zawsze i wsz
ę
dzie. Jego
rodzina systematycznie si
ę
powi
ę
kszała i zdarzało si
ę
,
ż
e
uprawiał matematyk
ę
, kołysz
ą
c jednocze
ś
nie które
ś
ze swo-
ich dzieci.
Gdy władz
ę
w Rosji obj
ę
ła bratanica Piotra Wielkiego, Anna
Iwanowa, rozpocz
ą
ł si
ę
okres terroru. Izoluj
ą
c si
ę
od zewn
ę
trz-
nego
ś
wiata, Euler na dziesi
ęć
lat znów pogr
ąż
ył si
ę
w pracy.
AMIR D. ACZEL • 55
W tym czasie zajmował si
ę
mi
ę
dzy innymi trudnym zagadnie-
niem z zakresu astronomii, za którego rozwi
ą
zanie oferowano
w Pary
ż
u nagrod
ę
. Paru matematyków wyst
ą
piło do Akademii
z pro
ś
b
ą
o kilkumiesi
ę
czne urlopy,
ż
eby móc nad tym zagad-
nieniem pracowa
ć
. Leonard Euler znalazł rozwi
ą
zanie w ci
ą
gu
trzech dni. Za długie okresy koncentracji i wysiłku musiał jed-
nak zapłaci
ć
: o
ś
lepł na prawe oko.
Nieco pó
ź
niej Euler przeniósł si
ę
do Niemiec, by pracowa
ć
w Akademii Berli
ń
skiej. Towarzystwo Niemców, lubi
ą
cych
niezno
ś
nie długie filozoficzne dysputy, nie odpowiadało mu
zbytnio. Tote
ż
gdy w 1766 roku panuj
ą
ca wówczas w Rosji
caryca Katarzyna Wielka zaprosiła go znów do Sankt Peters-
burga, Euler był niezwykle szcz
ęś
liwy z nadarzaj
ą
cej si
ę
oka-
zji do powrotu. W owym czasie na dworze Katarzyny przeby-
wał Denis Diderot, filozof znany ze swych ateistycznych
przekona
ń
. Cesarzowa poprosiła Eulera,
ż
eby spierał si
ę
z Di-
derotem o istnienie Boga. Diderotowi za
ś
powiedziano,
ż
e
sławny matematyk zna dowód na istnienie Boga. Gdy Euler
zbli
ż
ył si
ę
do Diderota i z powag
ą
na twarzy wypalił: "Panie,
a + b/n = x, a. wi
ę
c Bóg istnieje", Diderot, który o matematyce
nie miał zielonego poj
ę
cia, zrejterował i natychmiast wrócił do
Francji.
Wkrótce po powrocie do Rosji Euler o
ś
lepł na drugie oko.
Mimo to nadal uprawiał matematyk
ę
, korzystaj
ą
c podczas pi-
sania prac z pomocy synów.
Ś
lepota zwi
ę
kszyła jego zdolno
ś
ci
do wykonywania w pami
ę
ci skomplikowanych rachunków. Ba-
dania naukowe prowadził Euler jeszcze przez 17 lat. Zmarł
podczas zabawy z wnukiem w 1783 roku.
Wiele spo
ś
ród współcze
ś
nie stosowanych oznacze
ń
ma-
tematycznych zawdzi
ę
czamy wła
ś
nie Eulerowi. To on za-
cz
ą
ł na przykład u
ż
ywa
ć
litery i dla oznaczenia pierwiastka
kwadratowego z -1. Euler darzył szczególnym uwielbieniem
pewien wzór matematyczny, który uznawał za najpi
ę
kniej-
szy i polecił nawet umie
ś
ci
ć
go nad wej
ś
ciem do Akademii.
Ów wzór to:
e"1 + l = O.
56 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Wyst
ę
puj
ą
w nim Oli. fundamentalne w naszym systemie li-
czenia; wyst
ę
puj
ą
te
ż
trzy działania, dodawanie, mno
ż
enie
i pot
ę
gowanie; dwie słynne liczby niewymierne, e i n, oraz licz-
ba i, jednostka osi urojonej, a oprócz tego wzór jest po prostu
mity dla oka. Czego mo
ż
na chcie
ć
wi
ę
cej?
Siedem mostów w Królewcu
Euler był wprost niewiarygodnym wizjonerem. Pionierskie pra-
ce dotycz
ą
ce liczb zespolonych (i gał
ę
zi matematyki, zwanej
dzi
ś
analiz
ą
zespolon
ą
) nie s
ą
bynajmniej jedynym jego orygi-
nalnym wkładem do matematyki. Euler zapocz
ą
tkował rów-
nie
ż
badania w dziedzinie, która w naszym stuleciu stała si
ę
nieodzownym składnikiem wykształcenia ka
ż
dego matematy-
ka, a tak
ż
e narz
ę
dziem wykorzystywanym podczas prób roz-
wi
ą
zania zagadki Fermata. T
ą
dziedzin
ą
jest topologia, teoria
odwołuj
ą
ca si
ę
do geometrycznej wyobra
ź
ni, rozpatruj
ą
ca figu-
ry przestrzenne i te ich własno
ś
ci, które nie zmieniaj
ą
si
ę
przy
przekształceniach ci
ą
głych. Topologia polega na badaniu
kształtów i form, obdarzonych cz
ę
stokro
ć
zawiłymi, nieoczeki-
wanymi własno
ś
ciami geometrycznymi i mog
ą
cych wykracza
ć
z naszego zwykłego, trójwymiarowego
ś
wiata w wymiar czwar-
ty, pi
ą
ty, ósmy czy jedenasty. Zetkniemy si
ę
jeszcze z t
ą
fascy-
nuj
ą
c
ą
dziedzin
ą
podczas omawiania współczesnego podej
ś
cia
do wielkiego twierdzenia Fermata. Topologia, mimo
ż
e wydaje
si
ę
zupełnie nie zwi
ą
zana z zagadnieniem Fermata, ma wielkie
znaczenie dla jego zrozumienia i rozwi
ą
zania.
Wkład Eulera do topologii, wyprzedzaj
ą
cy o dobre sto kilka-
dziesi
ą
t lat rozwój tej dziedziny, to rozwi
ą
zanie słynnego zada-
nia o siedmiu mostach królewieckich. Wła
ś
nie ta łamigłówka
wzbudziła zainteresowanie topologi
ą
.21 W czasach Eulera pły-
21 Zadanie o siedmiu mostach w Królewcu uwa
ż
a si
ę
na ogót raczej za pocz
ą
tek
teorii grafów, cho
ć
zwi
ą
zków z topologi
ą
te
ż
mo
ż
na si
ę
tu doszukiwa
ć
. Do teorii
grafów zalicza si
ę
tak
ż
e omawiane dalej przez Autora zagadnienie czterech
barw (przyp. tium.).
AMIR D. ACZEL • 57
n
ą
c
ą
przez Królewiec Pregoł
ę
przecinało siedem mostów, roz-
mieszczonych tak, jak pokazuje powy
ż
szy rysunek.
Euler postawił pytanie, czy mo
ż
na pój
ść
na taki spacer,
ż
e-
by po ka
ż
dym mo
ś
cie przej
ść
dokładnie raz. Okazuje si
ę
,
ż
e
nie mo
ż
na tego zrobi
ć
. Z zadaniem o siedmiu mostach blisko
wi
ążą
si
ę
te
ż
ró
ż
norodne zagadnienia o kolorowaniu map;
próbowano je rozwi
ą
za
ć
w XIX i XX wieku. Wyobra
ź
my sobie
kartografa, który kre
ś
li map
ę
ś
wiata. Ka
ż
de dwa pa
ń
stwa ma-
j
ą
ce wspólny odcinek granicy powinny by
ć
na tej mapie poko-
lorowane innymi barwami,
ż
eby ułatwi
ć
rozró
ż
nianie s
ą
sia-
dów. Tym samym kolorem mo
ż
na pomalowa
ć
pa
ń
stwa
odległe, które wspólnej granicy nie maj
ą
. Pytanie brzmi: jaka
jest najmniejsza z mo
ż
liwych liczba kolorów, których nale
ż
y
u
ż
y
ć
do pomalowania mapy zgodnie z powy
ż
szymi regułami?
Jest to oczywi
ś
cie problem ogólny - w rozwi
ą
zaniu nie nale
ż
y
si
ę
sugerowa
ć
aktualnym wygl
ą
dem mapy politycznej
ś
wiata.
W istocie chodzi o to, by wskaza
ć
, jaka jest najmniejsza liczba
kolorów, która wystarczy do pomalowania dowolnej mapy na
płaszczy
ź
nie (lub globusie) ze sko
ń
czon
ą
liczb
ą
pa
ń
stw. Pól
ż
artem, pół serio mo
ż
na powiedzie
ć
,
ż
e przy dzisiejszym powi-
kłaniu granic na terenie dawnej Jugosławii czy na Bliskim
Wschodzie, ten ogólny problem ma te
ż
pewne praktyczne za-
stosowania.
Z matematycznego punktu widzenia zagadnienie barw na-
le
ż
y do szeroko rozumianej topologii. W pa
ź
dzierniku 1852 ro-
ku Francis Guthrie, student uniwersytetu w Londynie, zajmo-
wał si
ę
kolorowaniem poszczególnych hrabstw na mapie
58 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Anglii i zastanawiał si
ę
, z ilu barw nale
ż
y w tym celu skorzy-
sta
ć
. Stwierdził,
ż
e cztery barwy wystarcz
ą
- a skoro wystar-
czaj
ą
do pokolorowania mapy Anglii, to dlaczego nie miałyby
wystarczy
ć
do pokolorowania zupełnie dowolnej mapy? W ro-
ku 1879 udowodniono,
ż
e cztery barwy Istotnie wystarcz
ą
.22
Pó
ź
niej jednak w dowodzie został wykryty bł
ą
d23 i dopiero
w roku 1976 dwaj matematycy, Kenneth Appel oraz Wolfgang
Haken, rozwi
ą
zali problem, który przez ten czas zyskał sobie
nazw
ę
zagadnienia czterech barw. Ich dowód budzi liczne
kontrowersje po dzi
ś
dzie
ń
, opiera si
ę
bowiem nie tylko na
logicznym rozumowaniu, lecz tak
ż
e - i to w znacznym stopniu
- na wynikach działania skomplikowanego programu kompu-
terowego.
Gauss, genialny niemiecki uczony
Kwesti
ę
rzekomego bł
ę
du w podanym przez Eulera dowodzie
wielkiego twierdzenia Fermata dla n = 3 wyja
ś
nił Cari Frie-
drich Gauss (1777-1855). Podczas gdy wi
ę
kszo
ść
renomowa-
nych matematyków owych czasów wywodziła si
ę
z Francji,
Gauss, bez w
ą
tpienia najwi
ę
kszy matematyk dziewi
ę
tnastego
stulecia - a by
ć
mo
ż
e w całej historii matematyki - był Niem-
cem z krwi i ko
ś
ci. W istocie nigdy, cho
ć
by nawet na krótko,
nie wyjechał z Niemiec. Dziadek Gaussa był bardzo biednym
chłopem, a ojciec - robotnikiem w Brunszwiku. Ojciec obcho-
dził si
ę
z synem szorstko, za to matka starała si
ę
go chroni
ć
l wspiera
ć
. Młodym Gaussem opiekował si
ę
te
ż
wuj Friedrich,
brat jego matki Dorothei. Wuj, który wyrobił sobie pozycj
ę
w bran
ż
y włókienniczej, był zamo
ż
niejszy od rodziców Carla.
Pewnego razu trzyletni Car! obserwował, jak jego wuj dodaje
długie kolumny liczb w ksi
ę
dze handlowej. "Prosz
ę
wuja -
22 Zrobił to najpierw Arthur Bray Kempe, londy
ń
ski adwokat, a po nim Peter
Guthrie Tait (przyp. tłum.).
23 Znalazł go w 1891 roku Percy John Heawood, dowodz
ą
c przy okazji,
ż
e mini-
malna liczba barw, która wystarczy do pomalowania dowolnej mapy na torusie,
czyli na d
ę
tce rowerowej, wynosi siedem (przyp. tłum.).
AMIR D. ACZEL • 59
przerwał Cari - w tych rachunkach jest bł
ą
d". Pocz
ą
wszy od
tego dnia zdumiony wuj robił wszystko, by umo
ż
liwi
ć
młode-
mu geniuszowi zdobycie nale
ż
nego wykształcenia. Chocia
ż
w szkole Gauss zapowiadał si
ę
nadzwyczaj obiecuj
ą
co, jego za-
chowanie pozostawiało czasem wiele do
ż
yczenia. Pewnego
dnia nauczyciel za kar
ę
polecił Gaussowi zosta
ć
w klasie i zna-
le
źć
sum
ę
wszystkich liczb od l do 100, podczas gdy reszta
uczniów poszła bawi
ć
si
ę
na
ś
wie
ż
ym powietrzu. Po dwóch mi-
nutach dziesi
ę
cioletni Gauss beztrosko przył
ą
czył si
ę
do zaba-
wy kolegów. Nauczyciel wrzasn
ą
ł w
ś
ciekle: "Cari Friedrich! Czy
mam cl
ę
ukara
ć
surowiej?! Powiedziałem ci,
ż
e masz siedzie
ć
w klasie, a
ż
sko
ń
czysz dodawa
ć
wszystkie liczby!" "Ale
ż
ju
ż
sko
ń
czyłem - odparł Gauss. - Tu jest odpowied
ź
". Z tymi słowy
Gauss wr
ę
czył nauczycielowi skrawek papieru z napisan
ą
na
nim liczb
ą
5050, czyli prawidłow
ą
odpowiedzi
ą
. Najwidoczniej
Gauss wpadł na pomysł, by wypisa
ć
dwa rz
ą
dki zawieraj
ą
ce
po 101 liczb:
O l 2 3 ... 97 98 99 100
100 99 98 97 ... 3 2 1 0,
a nast
ę
pnie zauwa
ż
ył,
ż
e suma liczb w ka
ż
dej kolumience jest
równa 100. Kolumienek jest 101, zatem suma wszystkich wy-
pisanych liczb wynosi 101x100 =10100. A suma liczb w ka
ż
-
dym rz
ą
dku to wła
ś
nie suma, któr
ą
Gauss miał obliczy
ć
(suma
wszystkich liczb od l do 100). Poniewa
ż
potrzebny jest tylko
jeden z dwóch rz
ą
dków, wi
ę
c trzeba wzi
ąć
połow
ę
z 10100,
czyli 5050. Bardzo proste, pomy
ś
lał. Nauczyciel wzi
ą
ł sobie
ow
ą
lekcj
ę
do serca i nigdy wi
ę
cej nie kazał Gaussowi rozwi
ą
-
zywa
ć
za kar
ę
zada
ń
matematycznych.
Pi
ę
tnastoletni Gauss zyskał uznanie ksi
ę
cia Brunszwiku
l dzi
ę
ki ufundowanemu przez niego stypendium mógł uko
ń
-
czy
ć
renomowany uniwersytet w Getyndze. Tam wła
ś
nie, 30
marca 1796 roku, zapisał pierwsz
ą
stron
ę
w swoim słynnym
dzienniku. Dziennik miał tylko dziewi
ę
tna
ś
cie stron, na któ-
rych Gauss pomie
ś
cił 146 zwi
ę
złych notatek o najwa
ż
niej-
szych wynikach swoich prac. Jak pó
ź
niej stwierdzono, ró
ż
ne
60 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
zapiski w dzienniku Gaussa wyprzedzały wi
ę
kszo
ść
nowych,
wa
ż
nych pomysłów i osi
ą
gni
ęć
, opublikowanych przez mate-
matyków ko
ń
ca XVIII wieku i pierwszej połowy XIX wieku.
Dziennik ujrzał
ś
wiatło dzienne dopiero w 1898 roku, kiedy
odnaleziono go w domu wnuka Gaussa w miejscowo
ś
ci
Hamlin.
Wyniki Gaussa w teorii liczb, o których w regularnie pro-
wadzonej korespondencji informował kolegów po fachu, mia-
ły ogromne znaczenie dla podejmowanych przez wielu mate-
matyków prób udowodnienia wielkiego twierdzenia Fermata.
Cz
ęść
tych rezultatów mo
ż
na odnale
źć
w ksi
ąż
ce Gaussa,
któr
ą
opublikował po łacinie w 1801 roku, gdy miał 24 lata.
Ksi
ąż
ka ta, Disqu.lsition.es arithmeticae, została nast
ę
pnie
przeło
ż
ona na francuski i w 1807 roku wydana w Pary
ż
u,
gdzie cieszyła si
ę
du
ż
ym zainteresowaniem. Uznawano j
ą
za
dzieło geniusza. Gauss dedykował j
ą
swemu dobroczy
ń
cy,
ksi
ę
ciu Brunszwiku.
Gauss był równie
ż
wybitnym znawc
ą
j
ę
zyków klasycznych.
Ju
ż
wst
ę
puj
ą
c na uniwersytet, po mistrzowsku posługiwał si
ę
łacin
ą
.
Zainteresowanie filologi
ą
wywołało swego rodzaju kryzys
w jego karierze: rozmy
ś
lał, czy ma zajmowa
ć
si
ę
studiowaniem
j
ę
zyków, czy te
ż
raczej matematyk
ą
. Punkt zwrotny nast
ą
pił
30 marca 1796 roku. Z jego dziennika dowiadujemy si
ę
,
ż
e te-
go wła
ś
nie dnia młody człowiek postanowił po
ś
wi
ę
ci
ć
si
ę
mate-
matyce. Gauss wniósł istotny wkład do wielu gał
ę
zi matematy-
ki oraz statystyki. Jest m.in. autorem pomysłowej metody
najmniejszych kwadratów, pozwalaj
ą
cej znale
źć
prost
ą
najle-
piej pasuj
ą
c
ą
do zbioru wyników pomiaru czy eksperymentu.
Zawsze jednak uwa
ż
ał,
ż
e sercem wszelakiej matematyki jest
teoria liczb.
Dlaczego najwi
ę
kszy geniusz matematyczny
ś
wiata nigdy
nie próbował dowodzi
ć
wielkiego twierdzenia Fermata? Przy-
jaciel Gaussa, astronom H. W. M. Olbers, poinformował go
w li
ś
cie napisanym 7 marca 1816 roku w Bremie,
ż
e Paryska
Akademia Nauk wyznaczyła poka
ź
n
ą
nagrod
ę
dla tego, kto
udowodni (lub obali) wielkie twierdzenie Fermata. Gaussowi
AMIR D. ACZEL • 61
z pewno
ś
ci^. si
ę
ta sumka przyda, troskliwie podpowiadał
przyjaciel. W owym czasie, jak zreszt
ą
podczas całej swej ka-
riery naukowej, Gauss korzystał z finansowego wsparcia
ksi
ę
cia Brunszwiku i dzi
ę
ki temu mógł zajmowa
ć
si
ę
mate-
matyk
ą
bez konieczno
ś
ci poszukiwania dodatkowej pracy.
Niemniej do zamo
ż
no
ś
ci było mu daleko; tymczasem, zgodnie
z sugesti
ą
Olbersa,
ż
aden inny matematyk nie mógł si
ę
z nim
równa
ć
umiej
ę
tno
ś
ciami i do
ś
wiadczeniem. "Uwa
ż
am wi
ę
c za
słuszne, drogi Gaussie, by
ś
si
ę
tym problemem zaj
ą
ł" - ko
ń
-
czył Olbers.
Gauss Jednak nie dał si
ę
skusi
ć
. Prawdopodobnie wiedział,
jak złudne jest wielkie twierdzenie Fermata. Obdarzony genial-
n
ą
głow
ą
,
ś
wietnie znaj
ą
cy teori
ę
liczb, mógł by
ć
jedynym ma-
tematykiem w Europie zdaj
ą
cym sobie spraw
ę
z tego, jak trud-
no b
ę
dzie poda
ć
dowód. Dwa tygodnie pó
ź
niej, w odpowiedzi
na list Olbersa, Gauss zakomunikował mu swoje zdanie na te-
mat wielkiego twierdzenia Fermata: "Jestem Ci niezmiernie
wdzi
ę
czny za wie
ś
ci o paryskiej nagrodzie. Musz
ę
jednak wy-
zna
ć
,
ż
e twierdzenie Fermata, jako rezultat izolowany, intere-
suje mnie w bardzo niewielkim stopniu. Podobnych stwierdze
ń
mógłbym z łatwo
ś
ci
ą
poda
ć
mnóstwo i nikt nie potrafiłby ich
ani udowodni
ć
, ani obali
ć
". Jak na ironi
ę
losu, Gauss wniósł
wielki wkład do gał
ę
zi matematyki, zwanej analiz
ą
zespolon
ą
~
dziedziny, która wyrosła z prowadzonych przez Eulera bada
ń
liczb urojonych i zespolonych. Te za
ś
liczby miały w XX wieku
odegra
ć
decyduj
ą
c
ą
rol
ę
w zrozumieniu kontekstu wielkiego
twierdzenia Fermata.
Liczby urojone i zespolone
Ciało liczb zespolonych tworzy si
ę
, wrzucaj
ą
c do jednego wor-
ka liczby rzeczywiste i liczby urojone; oba rodzaje liczb znał ju
ż
Euler. Na trop liczb zespolonych matematycy wpadli, próbuj
ą
c
rozwi
ą
za
ć
równania typu: x2 + l = O. "W rzeczywisto
ś
ci" to pro-
ste równanie nie ma rozwi
ą
za
ń
, nie Istnieje bowiem
ż
adna licz-
ba rzeczywista, której kwadrat byłby równy -l (tyle wła
ś
nie
62 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
trzeba doda
ć
do jedynki,
ż
eby otrzyma
ć
zero). Gdyby
ś
my jed-
nak umówili si
ę
,
ż
e istnieje liczba równa pierwiastkowi kwa-
dratowemu z -l, to - cho
ć
nie byłaby to oczywi
ś
cie liczba rze-
czywista - mogliby
ś
my powy
ż
sze równanie rozwi
ą
za
ć
.
W taki oto sposób wychodzimy poza o
ś
liczbow
ą
i dorzuca-
my do naszego worka z liczbami liczby urojone, czyli rzeczywi-
ste wielokrotno
ś
ci pierwiastka kwadratowego z -l, oznaczane-
go symbolem L Liczby urojone umieszczamy na ich własnej osi
liczbowej, prostopadłej do osi rzeczywistej. Obie osie razem
tworz
ą
układ współrz
ę
dnych na płaszczy
ź
nie zespolonej, poka-
zany na rysunku poni
ż
ej. Płaszczyzna zespolona ma wiele za-
skakuj
ą
cych własno
ś
ci - na przykład Jej obrót o 90 stopni
odpowiada mno
ż
eniu przez i.
Mno
żą
c przez (, obracamy płaszczyzn
ę
o k
ą
t prosty w kierunku przeciwnym
do ruchu wskazówek zegara.
Płaszczyzna zespolona jest najmniejszym ciałem liczbowym,
zawieraj
ą
cym rozwi
ą
zania wszystkich równa
ń
kwadratowych
AMIR D. ACZEL • 63
o współczynnikach rzeczywistych. Jest te
ż
narz
ę
dziem niewia-
rygodnie wprost u
ż
ytecznym w zastosowaniach matematyki
w ró
ż
nych dziedzinach, m.in. w elektronice i mechanice pły-
nów. W roku 1811, wyprzedzaj
ą
c sw
ą
epok
ę
o kilka dziesi
ę
cio-
leci, Gauss studiował własno
ś
ci funkcji zdefiniowanych na
płaszczy
ź
nie zespolonej. Odkrył wówczas zadziwiaj
ą
ce własno-
ś
ci tak zwanych funkcji analitycznych, stwierdzaj
ą
c,
ż
e s
ą
one
niezwykle regularne, a obliczenia z ich pomoc
ą
mo
ż
na wyko-
nywa
ć
bardzo zgrabnie i elegancko. Funkcje analityczne za-
chowuj
ą
k
ą
ty mi
ę
dzy krzywymi na płaszczy
ź
nie; t
ę
własno
ść
i Jej konsekwencje zacz
ę
to intensywnie bada
ć
w naszym stule-
ciu. Pewne funkcje analityczne, tak zwane formy modułowe,
miały odegra
ć
kluczow
ą
rol
ę
w nowych podej
ś
ciach do proble-
mu Fermata.
W swojej skromno
ś
ci Gauss nie opublikował owych impo-
nuj
ą
cych wyników. Wspomniał tylko o nich w li
ś
cie do przyja-
ciela, Friedricha Wilhelma Bessela (1784-1846). Gdy po wielu
latach teoria pojawiła si
ę
znów, nikt nie wi
ą
zał jej z nazwi-
skiem Gaussa. Zasługi za odkrycia dotycz
ą
ce funkcji anali-
tycznych, które Gauss rozumiał tak dobrze, przypadły w udziale
innym matematykom.
Sophie Germain
Pewnego dnia Gauss dostał list, pod którym podpisał si
ę
nieja-
ki "Monsleur Leblanc". Leblanc był zafascynowany ksi
ąż
k
ą
Gaussa Disquisitiones arthmeticae i przysłał jej autorowi swoje
wyniki z zakresu arytmetyki teoretycznej. Pod wpływem na-
wi
ą
zanej korespondencji Gauss nabrał szacunku dla pana Le-
blanca i jego matematycznych osi
ą
gni
ęć
. Uznanie nie zmalało,
gdy Gauss odkrył,
ż
e jego korespondent nie nazywa si
ę
wcale
Leblanc, a w dodatku
ż
aden z niego "Monsieur". Osóbk
ą
pisz
ą
-
c
ą
pełne erudycji listy o matematyce była Sophie Germain
(1776-1831), jedna z bardzo nielicznych w owym czasie kobiet
uprawiaj
ą
cych t
ę
dziedzin
ę
wiedzy. Gauss, po wykryciu pod-
st
ę
pu, pisał do niej tak:
64 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Jak
ż
e mam Pani opisa
ć
podziw i zdumienie, które ogarn
ę
ły
mnie, gdy stwierdziłem,
ż
e mój godzien szacunku korespon-
dent, Mr. Leblanc, zmienił si
ę
w osob
ę
tak znamienit
ą
, tak
promienny przykład czego
ś
, w co trudno mi do tej pory było
uwierzy
ć
...
(Te słowa kierowane do Sophie Germain zostały napisane
w Brunszwiku w dniu urodzin Gaussa;
ś
wiadczy o tym fran-
cuskie zako
ń
czenie listu: Bronsute ce 30 avril 1807 jow de ma
naissance).
Sophie Germain ukryła si
ę
pod m
ę
skim nazwiskiem, by unik-
n
ąć
powszechnych w owych czasach uprzedze
ń
wobec uprawia-
j
ą
cych nauk
ę
kobiet i na serio zainteresowa
ć
Gaussa. Podj
ę
ła
jedn
ą
z najpowa
ż
niejszych prób udowodnienia wielkiego twier-
dzenia Fermata i poczyniła znacz
ą
ce post
ę
py. Twierdzenie So-
phie Germain, dzi
ę
ki któremu jego autorka zdobyła spore uzna-
nie, głosi w najprostszej wersji,
ż
e je
ś
li dla wykładnika p = 5
Istnieje trójka liczb tworz
ą
cych rozwi
ą
zanie równania Fermata,
to iloczyn tych liczb dzieli si
ę
przez 5.24 Twierdzenie to, jak po-
kazała Sophie Germain w 1823 roku, zachodzi dla wszystkich
p nazywanych obecnie liczbami pierwszymi Sophie Germain,
czyli dla takich wykładników pierwszych p, dla których 2p + l
te
ż
jest liczb
ą
pierwsz
ą
(np. dla p = 11 lub p = 23, ale nie dla
p = 13). Dzi
ę
ki temu w dowodzie wielkiego twierdzenia Fermata
mo
ż
na rozró
ż
ni
ć
dwa przypadki: tak zwany przypadek pierwszy,
gdy
ż
adna z trójki liczb b
ę
d
ą
cych rozwi
ą
zaniem równania Fer-
mata nie dzieli si
ę
przez wykładnik p, oraz przypadek drugi, gdy
która
ś
z tych liczb jest podzielna przez p. Wykorzystuj
ą
c wa
ż
ny
wynik Sophie Germain, nietrudno jest, po niewielkich modyfika-
cjach rozumowania, udowodni
ć
,
ż
e dla nie przekraczaj
ą
cych
100 wykładników pierwszych p wielkie twierdzenie Fermata mo-
ż
e by
ć
fałszywe jedynie w drugim przypadku.25
24 Je
ś
li w dodatku zało
ż
ymy,
ż
e owe trzy liczby s
ą
wzgl
ę
dnie pierwsze, co w ni-
czym nie zmniejsza ogólno
ś
ci rozumowania, to przez 5 dzieli si
ę
dokładnie jedna
z nich (przyp. tłum.).
25 Harold M. Edwards: Fermat's Last Theorem. Springer-Verlag, Nowy Jork
1977,s. 61-73.
AMIR D, ACZEL • 65
Sophie Germain zmuszona była ujawni
ć
sw
ą
to
ż
samo
ść
,
gdy Gauss poprosił przyjaciela "Leblanca" o przysług
ę
. Działo
si
ę
to w roku 1807, kiedy Napoleon okupował Niemcy. Francu-
zi nało
ż
yli wówczas na Niemców surowe kontrybucje wojenne,
okre
ś
laj
ą
c sum
ę
przypadaj
ą
c
ą
ka
ż
demu do zapłacenia wedle
tego, jak postrzegali jego zamo
ż
no
ść
i pozycj
ę
. Gauss, jako
gruba ryba nauki, wybitny astronom i matematyk z Getyngi,
miał spłaci
ć
2000 franków, co przekraczało jego mo
ż
liwo
ś
ci.
Paru francuskich matematyków, którzy przyja
ź
nili si
ę
z wiel-
kim uczonym, zaoferowało sw
ą
pomoc, on jednak odmówił
przyj
ę
cia ich pieni
ę
dzy.
Gauss chciał, by kto
ś
wstawił si
ę
za nim u francuskiego ge-
nerała Pemety'ego, stacjonuj
ą
cego w Hanowerze. Napisał wi
ę
c
do swego przyjaciela "Leblanca", pytaj
ą
c, czy ten nie mógłby
skontaktowa
ć
si
ę
z francuskim generałem w jego imieniu. Gdy
Sophie Germain z rado
ś
ci
ą
zastosowała si
ę
do tej pro
ś
by, jej
to
ż
samo
ść
wyszła na Jaw. Gauss (jak wida
ć
z jego listu - pełen
emocji) podtrzymał korespondencj
ę
, która z czasem obj
ę
ła wie-
le matematycznych tematów. Niestety, obydwoje nigdy si
ę
nie
spotkali. Sophie Germain zmarła w Pary
ż
u w 1831 roku, za-
nim Uniwersytet w Getyndze zd
ąż
ył przyzna
ć
jej honorowy
doktorat, do którego rekomendował j
ą
Gauss.
Obok swego wkładu do prób udowodnienia wielkiego
twierdzenia Fermata, Sophie Germain ma na koncie wiele
osi
ą
gni
ęć
, mi
ę
dzy innymi w zakresie teorii liczb, ale nie tyl-
ko. Aktywnie zajmowała si
ę
równie
ż
teori
ą
plastyczno
ś
ci
oraz akustyk
ą
, a tak
ż
e innymi gał
ę
ziami matematyki czystej
l stosowanej.
Jasna kometa 1811 roku
Gauss prowadził wa
ż
ne badania astronomiczne, zmierzaj
ą
ce
mi
ę
dzy innymi do okre
ś
lenia orbit planet. 22 sierpnia 1811 ro-
ku zaobserwował po raz pierwszy komet
ę
, która była ledwo wi-
doczna na nocnym niebie. Umiał dokładnie wyznaczy
ć
jej tra-
jektori
ę
. Gdy po pewnym czasie kometa zacz
ę
ła jasno
ś
wieci
ć
66 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
na niebie, pro
ś
ci, n
ę
kani wojnami mieszka
ń
cy Europy ch
ę
tnie
widzieli w niej znak niebios, przepowiadaj
ą
cy rychły upadek
Napoleona. Gauss natomiast obserwował, jak potwierdzaj
ą
si
ę
Jego przewidywania - kometa poruszała si
ę
po orbicie, któr
ą
obliczył z du
żą
dokładno
ś
ci
ą
. Okazało si
ę
jednak,
ż
e w prze-
s
ą
dnych opowie
ś
ciach niewykształconych mieszka
ń
ców na-
szego globu tkwiło równie
ż
ziarenko prawdy: w nast
ę
pnym ro-
ku Napoleon poniósł kl
ę
sk
ę
i musiał wycofa
ć
swe wojska
z Rosji. Gaussa to nawet bawiło. Po tym, jak Francuzi zdarli
z niego i jego rodaków niemal ostatni grosz, wcale si
ę
nie
zmartwił, widz
ą
c Napoleona na kolanach.
Ucze
ń
Norweski matematyk Niels Henrik Abel przyjechał do Pary
ż
a
w pa
ź
dzierniku 1826 roku. Próbował tam nawi
ą
za
ć
kontakty
z innymi kolegami po fachu, poniewa
ż
stolica Francji była
w owym czasie prawdziw
ą
Mekk
ą
matematyków. Do osób naj-
bardziej imponuj
ą
cych Abelowi nale
ż
ał Peter Gustaw Lejeune
Dirichlet (1805-1859), Prusak, który te
ż
odwiedzał Pary
ż
i z sympati
ą
odnosił si
ę
do młodego Norwega, bior
ą
c go pocz
ą
t-
kowo za rodaka z Prus. Abelowi szczególnie spodobało si
ę
to,
ż
e Dirichlet podał dowód wielkiego twierdzenia Fermata dla
n = 5. Pisał o tym w li
ś
cie do jednego z przyjaciół, wspomina-
j
ą
c,
ż
e ten sam wynik powtórzył Adrien Marie Legendre
(1752-1833), wedle opisu Abela człowiek niebywale uprzejmy
l bardzo stary. Legendre udowodnił twierdzenie Fermata dla
n = 5 niezale
ż
nie od Dlrlchleta, dwa lata pó
ź
niej od niego. Nie-
stety, podobne odkrycia zdarzały mu si
ę
cz
ę
sto - wiele jego
spó
ź
nionych prac wypierały nowocze
ś
niejsze dzieła młodszych
matematyków.
Dirichlet był przyjacielem i uczniem Gaussa. Nakład słynnej
ksi
ąż
ki Gaussa, Disqu.isition.es arithmeticae, wyczerpał si
ę
wkrótce po jej opublikowaniu. Nawet matematykom pracuj
ą
-
cym w tej samej co Gauss dziedzinie trudno było zdoby
ć
eg-
zemplarz na własno
ść
. A wielu posiadaczy ksi
ąż
ki i tak nie ro-
AMIR D. ACZEL • 67
zumiało jej do ko
ń
ca. Dirichlet nale
ż
ał do tych szcz
ęś
liwców,
którzy mieli swój egzemplarz. Uczony prawie si
ę
z nim nie roz-
stawał. Ksi
ąż
ka towarzyszyła mu w licznych podró
ż
ach po ca-
łym kontynencie, do Pary
ż
a, Rzymu l innych miast. Dirichlet
dosłownie sypiał z Disquisitiones pod poduszk
ą
. Dzieło Gaussa
nazywano czasem patetycznie ksi
ę
g
ą
siedmiu piecz
ę
ci. Je
ś
li
si
ę
z tym zgodzi
ć
, to utalentowany Dirichlet wiedział niew
ą
tpli-
wie, jak te piecz
ę
cie przełama
ć
. Zrobił wi
ę
cej ni
ż
ktokolwiek In-
ny, by wyja
ś
ni
ć
i wytłumaczy
ć
całemu
ś
wiatu zawarto
ść
dzieła
swego mistrza.
Poza nagła
ś
nianiem i wyja
ś
nianiem tre
ś
ci Disquisitiones
oraz podaniem dowodu wielkiego twierdzenia Fermata dla wy-
kładnika n = 5, Dirichlet udowodnił wiele innych twierdze
ń
.
Jeden z ciekawszych rezultatów jego bada
ń
dotyczy ci
ą
gu aryt-
metycznego postaci: a, a + b. a + 2b, a + 3b, a + 4b, ... i tak da-
lej, przy czym obie liczby a l b s
ą
całkowite l nie maj
ą
wspólne-
go dzielnika wi
ę
kszego od jedynki (tzn. mog
ą
to by
ć
np. 2 i 3
albo 3 l 5. albo 6 i 35, nie mog
ą
za
ś
by
ć
np. 2 i 4, dlatego
ż
e
obie dziel
ą
si
ę
przez 2, ani 6 l 9, które maj
ą
wspólny dzielnik
3). Otó
ż
Dirichlet udowodnił,
ż
e w ka
ż
dym ci
ą
gu tej postaci
wyst
ę
puje niesko
ń
czenie wiele liczb pierwszych. Zadziwiaj
ą
-
cym składnikiem jego dowodu było wykorzystanie metod ana-
lizy matematycznej, wa
ż
nej gał
ę
zi matematyki, która zawiera
w sobie m.ln. rachunek ró
ż
niczkowy i całkowy. W analizie ma-
my do czynienia z obiektami ci
ą
głymi, z funkcjami okre
ś
lony-
mi na contlnuum elementów osi liczbowej. Wydaje si
ę
to bar-
dzo odległe od dyskretnego
ś
wiata liczb całkowitych l liczb
pierwszych - królestwa teorii liczb.
W naszym stuleciu podobny most mi
ę
dzy odległymi z pozo-
ru gał
ę
ziami matematyki zapowiedział nowoczesne spojrzenie
na twierdzenie Fermata, spojrzenie ukoronowane pó
ź
niej do-
wodem. Dirichlet był jednym ze
ś
miałych pionierów, jednocz
ą
-
cych odległe gał
ę
zie matematyki.
W pó
ź
niejszym czasie ucze
ń
odziedziczył stanowisko swego
mistrza. Gdy Gauss zmarł w 1855 roku, Dirichleta spotkał
wielki zaszczyt: opu
ś
cił on presti
ż
ow
ą
posad
ę
w Berlinie, by
zast
ą
pi
ć
Gaussa w Getyndze.
68 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Matematycy Napoleona
Cesarz Francuzów kochał matematyków, chocia
ż
sam nie
był jednym z nich.26 Bliskie kontakty ł
ą
czyły go w szczegól-
no
ś
ci z Gaspardem Monge'em (1746-1818) oraz Josephem
Fourierem (1768-1830). W 1798 roku Napoleon zabrał obu
panów do Egiptu, aby pomogli .cywilizowa
ć
" ten staro
ż
ytny
kraj.
Fourier urodził si
ę
w Auxerre, we Francji, 21 marca 1768
roku. Gdy miał osiem lat, został sierot
ą
. Miejscowy biskup po-
mógł mu dosta
ć
si
ę
do szkoły wojskowej. Ju
ż
w wieku lat dwu-
nastu Fourier wykazywał wielkie zdolno
ś
ci. Zap
ę
dzano go do
pisania tekstów kaza
ń
dla dostojników ko
ś
cielnych z Pary
ż
a,
a ci wygłaszali Je nast
ę
pnie jako swoje własne. Wielka Rewolu-
cja Francuska z 1789 roku oszcz
ę
dziła Fourierowi sp
ę
dzenia
reszty
ż
ycia w zakonnej sukni. Został matematykiem i entuzja-
stycznym stronnikiem rewolucji. Okres jakobi
ń
skiego terroru,
który wkrótce nast
ą
pił, Fourier uznał za odpychaj
ą
co brutal-
ny. Wykorzystywał elokwencj
ę
, wykształcon
ą
przez lata pisa-
nia kaza
ń
, głosz
ą
c swój sprzeciw wobec okrucie
ń
stwa. Talent
ś
wietnego mówcy przydawał mu si
ę
tak
ż
e w nauczaniu mate-
matyki w najlepszych szkołach Pary
ż
a.
Fourier interesował si
ę
In
ż
ynieri
ą
, matematyk
ą
stosowan
ą
l fizyk
ą
. W słynnej Ecole Polytechmque prowadził rozległe ba-
dania naukowe w tych dziedzinach. Wiele spo
ś
ród jego prac
dost
ą
piło zaszczytu prezentacji w Akademii Nauk. Rosn
ą
c
ą
sław
ą
Fouriera zainteresował si
ę
sam Napoleon i w 1798 roku
zaprosił go na pokład okr
ę
tu flagowego, płyn
ą
cego na czele
zło
ż
onej z pi
ę
ciuset jednostek floty francuskiej, kieruj
ą
cej si
ę
do Egiptu. Fourier nale
ż
ał do tzw. Legionu Kultury, którego
zadaniem było "obdarzy
ć
naród egipski wszelkimi dobrodziej-
stwami cywilizacji europejskiej". Armada Inwazyjna miała
nie
ść
nie tylko podbój, ale i kultur
ę
...
26 Ten s
ą
d Autora jest dla Napoleona nieco krzywdz
ą
cy. W elementarnej geo-
metrii płaskiej znane jest tzw. twierdzenie Napoleona; czym
ś
podobnym nie mo-
g
ą
si
ę
siczyci
ć
Clinton, Jelcyn, Chirac czy Kwa
ś
niewski (przyp. tłum.).
AMIR D. ACZEL • 69
W Egipcie obaj matematycy zało
ż
yli Instytut Egipski, a Fou-
rier wrócił do Francji dopiero po czterech latach, w roku 1802,
by zosta
ć
prefektem regionu poło
ż
onego wokół Grenoble.
Przedsi
ę
wzi
ą
ł tam wiele po
ż
ytecznych inicjatyw, takich jak
osuszenie bagien l zwalczanie malarii. Mimo nawału pracy
Fourier, matematyk, który stał si
ę
administratorem, znajdował
jakim
ś
cudem czas na twórcz
ą
, znakomitej jako
ś
ci prac
ę
na-
ukow
ą
. Arcydziełem Fouriera jest matematyczna teoria prze-
wodnictwa cieplnego, udzielaj
ą
ca odpowiedzi na wa
ż
ne pyta-
nie: jak rozchodzi si
ę
ciepło? Za to dokonanie uczony otrzymał
w 1812 roku Grand Prix Paryskie] Akademii Nauk. Cz
ęść
jego
prac opierała si
ę
na eksperymentach, które przeprowadził na
pustyni podczas lat sp
ę
dzonych w Egipcie. Niektórzy z jego
przyjaciół s
ą
dzili,
ż
e owe eksperymenty - a w szczególno
ś
ci
poddawanie si
ę
działaniu rozpalonego upałem powietrza w za-
mkni
ę
tych pomieszczeniach - spowodowały jego przedwczesn
ą
ś
mier
ć
w wieku 62 lat.
Ostatnie lata
ż
ycia Fourier sp
ę
dził, snuj
ą
c opowie
ś
ci o Na-
poleonie i historii swojej z nim znajomo
ś
ci, zarówno podczas
pobytu w Egipcie, jak i pó
ź
niej, po ucieczce Napoleona z Elby.
Unie
ś
miertelniła go jednak nie przyja
źń
z cesarzem, ale prace
o rozchodzeniu si
ę
ciepła i stworzona przeze
ń
teoria funkcji
okresowych. Odpowiedni szereg funkcji okresowych, który
mo
ż
na wykorzysta
ć
do przybli
ż
ania innej funkcji lub szacowa-
nia jej warto
ś
ci, nazywamy szeregiem Fouriera.
Funkcje okresowe
Najprostszego przykładu funkcji okresowej dostarcza tradycyj-
ny zegarek. Minuta po minucie du
ż
a wskazówka okr
ąż
a tar-
cz
ę
, by po godzinie wróci
ć
do miejsca, z którego rozpoczynała
w
ę
drówk
ę
. Potem wszystko zaczyna si
ę
od nowa; po kolejnych
sze
ść
dziesi
ę
ciu minutach wskazówka znów powraca w to samo
miejsce. (Oczywi
ś
cie, w miar
ę
upływu kolejnych godzin mała
wskazówka zmienia swoje poło
ż
enie na tarczy zegarka). Poło-
ż
enie wskazówki minutowej na tarczy zegarka to okresowa
70 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
funkcja czasu. Jej okres stanowi równo sze
ść
dziesi
ą
t minut.
Mo
ż
na powiedzie
ć
,
ż
e przestrze
ń
wszystkich minut
ś
wiata -
niesko
ń
czenie wielu minut, które upłyn
ą
od teraz do wieczno-
ś
ci - jest nakładana przez du
żą
wskazówk
ę
na tarcz
ę
zegarka,
zupełnie tak, jak nitka nawija si
ę
na szpulk
ę
:
Zastanówmy si
ę
teraz nad innym przykładem i przypatrzmy
si
ę
p
ę
dz
ą
cej po torach lokomotywie. Rami
ę
, przekazuj
ą
ce nap
ę
d
z silnika na koło, porusza si
ę
wci
ąż
w gór
ę
i w dół, gdy koło si
ę
obraca. Po ka
ż
dym pełnym obrocie koła rami
ę
powraca do pozy-
cji wyj
ś
ciowej -jego ruch te
ż
jest okresowy. Je
ś
li przyjmiemy,
ż
e
promie
ń
koła lokomotywy ma jednostkow
ą
długo
ść
, to wówczas
odległo
ść
ko
ń
ca ramienia od poziomej płaszczyzny zawieraj
ą
cej
o
ś
wyra
ż
a si
ę
za pomoc
ą
funkcji sinus. (To jedna z elementar-
nych funkcji okresowych, o których uczymy si
ę
w szkole). Za
pomoc
ą
cosinusa mo
ż
na okre
ś
li
ć
odległo
ść
ko
ń
ca ramienia od
przechodz
ą
cej przez o
ś
płaszczyzny pionowej. Zarówno sinus,
jak i cosinus s
ą
funkcjami k
ą
ta mi
ę
dzy poziom
ą
lini
ą
przebiega-
j
ą
c
ą
przez
ś
rodki kół lokomotywy a promieniem poprowadzo-
nym do ko
ń
ca ramienia.
Gdy poci
ą
g porusza si
ę
do przodu, stoj
ą
cy obserwator widzi,
jak koniec ramienia zakre
ś
la falist
ą
krzyw
ą
, podobn
ą
do wi-
docznej na rysunku na nast
ę
pnej stronie. Krzywa ta jest okre-
sowa. Okres to 360 stopni, co odpowiada pełnemu obrotowi
koła. Z pocz
ą
tku koniec ramienia znajduje si
ę
na umownej wy-
AMIR D. ACZEL • 71
soko
ś
ci zerowej, potem wznosi si
ę
po grzbiecie falistej krzywej
na wysoko
ść
jeden, nast
ę
pnie z powrotem opada do zera l ni-
ż
ej, a
ż
do minus jedynki, a na koniec w
ę
druje w gór
ę
, do zera.
Potem cały cykl zaczyna si
ę
od nowa.
Fourier odkrył,
ż
e prawie wszystkie w miar
ę
porz
ą
dne funk-
cje mo
ż
na z dowoln
ą
dokładno
ś
ci
ą
przybli
ż
a
ć
sumami wielu
(teoretycznie niesko
ń
czenie wielu, gdy chcemy osi
ą
gn
ąć
do-
kładno
ść
niemal doskonał
ą
) sinusów i cosinusów. Mówi o tynu
sławne twierdzenie o szeregach Fouriera. Rozwini
ę
cie dowolnej!
funkcji w sum
ę
wielu sinusów i cosinusów stosuje si
ę
w mate-
matyce w bardzo wielu sytuacjach, gdy wyra
ż
enie, z którymi
mamy do czynienia, jest zawiłe i trudne do zbadania - nato-
miast suma wielu sinusów i cosinusów, pomno
ż
onych przez
odpowiednio dobrane współczynniki, łatwo poddaje si
ę
rozma-
itym manipulacjom l obliczeniom. Jest to szczególnie praktycz--
ne, gdy do oblicze
ń
wykorzystujemy komputer. Dziedzina ma -
tematyki, któr
ą
nazywa si
ę
analiz
ą
numeryczn
ą
, zajmuje sia
ę
technikami sprawnego obliczania warto
ś
ci najró
ż
niejszycin
funkcji i wyra
ż
e
ń
. Istotn
ą
cz
ęś
ci
ą
analizy numerycznej jes-t
tzw. analiza fourierowska. Za pomoc
ą
rozwini
ęć
w szeregi Fom-
riera bada ona skomplikowane problemy, których rozwi
ą
zani a
nie wyra
ż
aj
ą
si
ę
prostymi, jawnymi wzorami. Po pionierskic
ż
h
pracach Fouriera zacz
ę
to te
ż
stosowa
ć
rozwini
ę
cia, wykorzy-
stuj
ą
ce inne, stosunkowo proste funkcje, głównie rozmaite
wielomiany (to znaczy sumy rosn
ą
cych pot
ę
g zmiennej: kwa-
dratów, sze
ś
cianów Itd.). Gdy obliczamy na kalkulatorze pierr-
wiastek kwadratowy z jakiej
ś
liczby, to poznajemy w istocie
tylko jego przybli
ż
enie znalezione tego rodzaju metod
ą
.
72 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Zło
ż
one z sinusów i cosinusów szeregi Fouriera s
ą
szczegól-
nie przydatne do badania zjawisk, w których sumy funkcji
okresowych pojawiaj
ą
si
ę
tak czy Inaczej w naturalny sposób.
Dotyczy to na przykład muzyki. Utwór muzyczny mo
ż
na rozło-
ż
y
ć
na składowe, proste d
ź
wi
ę
ki. Przypływy i odpływy morza
czy kolejne fazy Ksi
ęż
yca to te
ż
zjawiska okresowe.
Cho
ć
zastosowa
ń
szeregów Fouriera do opisu zjawisk natu-
ralnych oraz w ró
ż
norodnych technikach obliczeniowych nie
mo
ż
na w
ż
adnym razie przemilcze
ć
, naprawd
ę
zaskakuj
ą
ce jest
dopiero to,
ż
e zarówno szeregów Fouriera, jak i analizy fourie-
rowskiej u
ż
ywa si
ę
w czystej matematyce, która nigdy nie nale-
ż
ała do kr
ę
gu głównych zainteresowa
ń
Fouriera. W XX wieku
Góro Shimura wykorzystał szeregi Fouriera w swoich pracach
teorioliczbowych jako swego rodzaju narz
ę
dzie do przenoszenia
obiektów matematycznych z jednego obszaru w inny. (Przypo-
mnijmy: dowód hipotezy Shimury to samo sedno dowodu wiel-
kiego twierdzenia Fermata). Dzi
ę
ki badaniu przedłu
ż
e
ń
funkcji
okresowych na płaszczyzn
ę
zespolon
ą
- ł
ą
cz
ą
cemu dwie gał
ę
zie
analizy matematycznej - inny uczony francuski, Henri Poin-
care, doszedł na pocz
ą
tku XX wieku do odkrycia funkcji auto-
morficznych oraz form modułowych, które pó
ź
niej miały decy-
duj
ą
cy wpływ na losy wielkiego twierdzenia Fermata.
Kulawy dowód Lamego
Pierwszego marca 1847 roku, na posiedzeniu Paryskiej Akade-
mii Nauk, matematyk Gabriel Lam
ę
27 (1795-1870), szalenie
podekscytowany, obwie
ś
cił wszystkim,
ż
e znalazł dowód wiel-
kiego twierdzenia Fermata dla ogólnego przypadku. Przedtem
badano Jedynie przypadki pojedynczych wykładników n; do-
wód był znany dla n = 3, 4, 5, 6 i 7. Lam
ę
zaproponował ogólne
podej
ś
cie do zagadnienia Fermata, które -jak s
ą
dził - powinno
by
ć
prawdziwe dla dowolnego wykładnika n. Jego metoda pole-
27 Nieprzetłumaczalna gra słów: pozbawione akcentu nad e nazwisko "Lam
ę
"
i angielskie słowo "kulawy" wygl
ą
daj
ą
identycznie (prayp. dum.).
AMIR D. ACZEL • 73
gala na tym, by wykorzystuj
ą
c liczby zespolone, rozło
ż
y
ć
lew
ą
stron
ę
rozpatrywanego równania (x" + y") na iloczyn czynni-
ków liniowych. Lam
ę
stwierdził te
ż
skromnie,
ż
e sława powin-
na spłyn
ąć
nie tylko na niego, gdy
ż
wspomnianej metody na-
uczył si
ę
przy innej okazji od Josepha Liouville'a (1809-1882).
Llouville jednak wszedł na mównic
ę
bezpo
ś
rednio po Łamem
l kategorycznie odmówił przyj
ę
cia jakichkolwiek pochwał.
Stwierdził ze spokojem,
ż
e Lam
ę
wcale nie udowodnił wielkiego
twierdzenia Fermata, bowiem zastosowany przeze
ń
rozkład na
czynniki wcale nie jest jednoznaczny (to znaczy,
ż
e mo
ż
na go
wykona
ć
na wiele sposobów), a zatem nie prowadzi do rozwi
ą
-
zania. Była to wi
ę
c próba odwa
ż
na i pełna fantazji, i
ś
cie kawa-
leryjska, tyle
ż
e - jak wiele innych - zupełnie bezowocna. Jed-
nak
ż
e z samego pomysłu, by zapisa
ć
lew
ą
stron
ę
równania-
w postaci iloczynu n czynników liniowych, uczyniono powtór-
ny u
ż
ytek.
Liczby idealne
Jako drugi rozkładu na czynniki spróbował Ernst EduarcB
Kummer (1810-1893), człowiek, który do rozwi
ą
zania proble-
mu Fermata w przypadku ogólnym zbli
ż
ył si
ę
bardziej ni
ż
kto-
kolwiek z jemu współczesnych. W istocie Kummer, próbuj
ą
c
udowodni
ć
wielkie twierdzenie Fermata, stworzył now
ą
teori
ę
matematyczn
ą
, tzw. teori
ę
liczb idealnych.
Matka Kummera owdowiała, gdy miał on zaledwie trzy lata_,
l wykształcenie syna musiała okupi
ć
ci
ęż
k
ą
prac
ą
. W wieku la_t
osiemnastu młody Kummer wst
ą
pił na Uniwersytet w Hall«^
w Niemczech z zamiarem studiowania teologii i przygotowania
si
ę
do
ż
ycia w słu
ż
bie Ko
ś
cioła. Pewien dalekowzroczny profe--
sor matematyki, entuzjastycznie podchodz
ą
cy do algebry i teon-
rii liczb, zdołał zainteresowa
ć
tymi dziedzinami Kummera, tem
za
ś
wkrótce porzucił teologi
ę
dla matematyki. Podczas trzecie;-
go roku studiów rozwi
ą
zał trudny problem matematyczny, z. a
który oferowano nagrod
ę
. Dzi
ę
ki temu sukcesowi zdobył
doktorat z matematyki w wieku dwudziestu jeden lat.
74 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Mimo to Kummer nie mógł znale
źć
pracy na
ż
adnym z nie-
mieckich uniwersytetów i musiał zadowoli
ć
si
ę
posad
ą
nauczy-
ciela w szkole
ś
redniej, do której sam kiedy
ś
chodził. Nauczy-
cielem był przez dziesi
ęć
lat, prowadz
ą
c jednocze
ś
nie rozliczne
badania naukowe, które cz
ęś
ciowo publikował, a cz
ęś
ciowo
opisywał w listach kierowanych do czołowych matematyków.
Przyjaciele zdawali sobie oczywi
ś
cie spraw
ę
,
ż
e los utalentowa-
nego matematyka, zmuszonego do wykonywania zawodu na-
uczyciela w szkole
ś
redniej, jest niewesoły. Dzi
ę
ki wstawien-
nictwu i pomocy kilku wpływowych matematyków Kummer
otrzymał profesur
ę
na Uniwersytecie we Wrocławiu. W rok
pó
ź
niej zmarł Gauss. Jego miejsce w Getyndze zaj
ą
ł Dirlchlet,
opuszczaj
ą
c sw
ą
katedr
ę
na słynnym Uniwersytecie Berli
ń
-
skim. Kummera wybrano, by zast
ą
pił Dirichleta w Berlinie.
Piastował to stanowisko a
ż
do emerytury.
Kummer zajmował si
ę
najró
ż
niejszymi zagadnieniami mate-
matycznymi, od bardzo abstrakcyjnych do bardzo praktycz-
nych - pracował nawet nad zastosowaniami matematyki do
techniki wojennej. Najwi
ę
ksz
ą
sław
ę
przyniosły mu jednak
szeroko zakrojone prace nad wielkim twierdzeniem Fermata.
Zajmował si
ę
nim tak jak sławny francuski matematyk Augu-
stin Louis Cauchy (1789-1857), któremu wielokrotnie wyda-
wało si
ę
,
ż
e wpadł na trop ogólnego rozwi
ą
zania problemu Fer-
mata. Lecz Cauchy był te
ż
niecierpliwy i niedbały; za ka
ż
dym
razem okazywało si
ę
,
ż
e problem jest daleko trudniejszy ni
ż
przypuszczał: liczbom po prostu brakowało własno
ś
ci, których
do swych rozumowa
ń
potrzebował Cauchy. Z czasem wi
ę
c
Cauchy porzucił wielkie twierdzenie Fermata i zaj
ą
ł si
ę
innymi
zagadnieniami.
Kummer, owładni
ę
ty natr
ę
tnymi my
ś
lami o wielkim twier-
dzeniu Fermata, kroczył z pocz
ą
tku szlakiem daremnych usi-
łowa
ń
Cauchy'ego. Nie porzucił jednak nadziei, gdy raz za ra-
zem okazywało si
ę
,
ż
e u
ż
ywanym przeze
ń
ciałom liczbowym
brakuje tej czy innej własno
ś
ci. Zamiast rozpacza
ć
, stworzył
inne, nowe liczby, które miały niezb
ę
dne cechy. Nazwał je licz-
bami idealnymi. W ten sposób Kummer, wychodz
ą
c od zera,
zbudował zupełnie now
ą
teori
ę
i wykorzystywał j
ą
, próbuj
ą
c
AMIR D, ACZEL • 75.
udowodni
ć
wielkie twierdzenie Fermata. W pewnym momencie-
Kummer my
ś
lał nawet,
ż
e wreszcie znalazł ogólny dowód. Oka-
zało si
ę
, niestety,
ż
e cel pozostał poza zasi
ę
giem jego stara
ń
.
Niemniej Kummer, atakuj
ą
c problem Fermata, poczynił ol-
brzymie post
ę
py. Dzi
ę
ki zastosowaniu swoich liczb idealnych
zdołał udowodni
ć
wielkie twierdzenie Fermata dla wszystklcn
wykładników nale
żą
cych do bardzo obszernej klasy tak zw
ą
-
nych regularnych liczb pierwszych. Na przykład w
ś
ród liczba
pierwszych mniejszych od 100 nie s
ą
regularne tylko trzy: 37",
59 i 67. Tym samym wiadomo było,
ż
e twierdzenie zachodzi
równie
ż
dla ka
ż
dego z niesko
ń
czenie wielu wykładników, któr' e
dziel
ą
si
ę
cho
ć
by przez jedn
ą
z regularnych liczb pierwszych.218
Liczby nieregularne wymkn
ę
ły si
ę
z sieci rozwa
ż
a
ń
Kummera.
Nieco pó
ź
niej rozpracował on jednak oddzielnie przypadki nie-
których nieregularnych liczb pierwszych, w tym wspomniame
37, 59 i 67. W efekcie, pod koniec lat pi
ęć
dziesi
ą
tych XIX wie-
ku, dzi
ę
ki niewiarygodnemu przełomowi, dokonanemu przez
Kummera, wiadomo było,
ż
e wielkie twierdzenie Fermata jest
prawdziwe dla wszystkich wykładników mniejszych od 100
(l dla niesko
ń
czonego zbioru wykładników zło
ż
onego z wszys-t-
kich wielokrotno
ś
ci liczb pierwszych mniejszych od 100). Cho
ć
nie był to wymarzony ogólny dowód, a prawdziwo
ść
twierdz-e-
nia pozostawała nie rozstrzygni
ę
ta dla niesko
ń
czenie wielu
wykładników, prace Kummera nale
ż
y uzna
ć
za istotne osi.
ą
-
gni
ę
cie.
W 1816 roku Francuska Akademia Nauk ufundowała n^a-
grod
ę
dla tego, kto udowodni wielkie twierdzenie Fermata.
W roku 1850 Akademia ponowiła propozycj
ę
, oferuj
ą
c złcoty
medal i sum
ę
3000 franków matematykowi, który po<ia
dowód wielkiego twierdzenia Fermata. W roku 1856 zdecydo-
wano nagrod
ę
wycofa
ć
, nie wydawało si
ę
bowiem,
ż
eby roz-
wi
ą
zanie problemu Fermata miało si
ę
pojawi
ć
w bliskiej przy-
szło
ś
ci. Zamiast tego Akademia postanowiła,
ż
e nagrod
ę
",za
28 Do dzi
ś
nie wiemy, czy regularnych liczb pierwszych jest niesko
ń
czenie wi-
ele;
pewne jest natomiast to,
ż
e nieregularnych liczb pierwszych jest niesko
ń
czenie
wiele, co udowodnil w 1915 roku K. L. Jensen (przyp. tłum.).
76 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
przepi
ę
kne badania liczb zespolonych, utworzonych z pier-
wiastków z jedynki i liczb całkowitych" otrzyma Ernst Eduard
Kummer. I tak oto Kummer dostał nagrod
ę
, o któr
ą
si
ę
wcale
nie ubiegał.
Kummer niestrudzenie kontynuował próby znalezienia do-
wodu wielkiego twierdzenia Fermata. Zaprzestał ich dopiero
w 1874 roku. Kummer był równie
ż
autorem pionierskich
prac z geometrii przestrzeni czterowymiarowej. Niektóre
z uzyskanych przez niego wyników stosowane s
ą
obecnie
w mechanice kwantowej, jednej z gał
ę
zi współczesnej fizyki.
W roku 1893, po przekroczeniu osiemdziesi
ą
tki, Kummer
zmarł na gryp
ę
.
Samo wprowadzenie liczb idealnyc.h jest przez matematy-
ków uznawane za wi
ę
kszy sukces Kummera ni
ż
ich zastoso-
wanie do cz
ęś
ciowego rozwi
ą
zania zagadnienia Fermata. Fakt
powstania tej warto
ś
ciowej teorii wskutek prób udowodnienia
wielkiego twierdzenia Fermata obrazuje prawidłowo
ść
ogólniej-
sz
ą
: zmaganie z jednym problemem mo
ż
e prowadzi
ć
do rozwo-
ju zupełnie nowych dziedzin nauki. W istocie, teoria liczb ide-
alnych Kummera stała si
ę
pocz
ą
tkiem współczesnej teorii
obiektów, zwanych ideałami. Bez niej nie byłoby dwudziesto-
wiecznych prac Wilesa i innych matematyków, zajmuj
ą
cych
si
ę
zagadnieniem Fermata.
Kolejna nagroda
W 1908 roku w Niemczech ufundowano dla autora ogólnego
dowodu wielkiego twierdzenia Fermata tzw. nagrod
ę
Wolfskehia
w wysoko
ś
ci stu tysi
ę
cy marek. W pierwszym roku od ustano-
wienia nagrody pojawiło si
ę
621 "rozwi
ą
za
ń
". Wszystkie zawie-
rały bł
ę
dy. W kolejnych latach podejmowano kolejne setki i ty-
si
ą
ce podobnych prób. W latach dwudziestych naszego wieku,
wskutek panuj
ą
cej w Niemczech hiperinflacji, realna warto
ść
sumy 100 000 marek spadła niemal do zera. Mimo to fałszywe
dowody wielkiego twierdzenia Fermata nadal napływały szero-
k
ą
fal
ą
.
AMIR D. ACZEL • 77
Geometria bez Euklidesa
Wiek XIX przyniósł w matematyce wiele nowych osi
ą
gni
ęć
. W
ę
-
gier, Janos Bolyai (1802-1860), i Rosjanin, Mikołaj Iwanowicz-
Łobaczewski (1793-1856), zmienili oblicze geometrii. Odrzucili.
tzw. pi
ą
ty postulat Euklidesa, który głosił,
ż
e dwie proste rów--
nolegle na płaszczy
ź
nie nie przecinaj
ą
si
ę
, i niezale
ż
nie od sie-
bie zbudowali
ś
wiat nowej geometrii, pod wieloma wzgl
ę
dami!
podobny do euklidesowego, lecz dopuszczaj
ą
cy, by proste rów-
noległe przecinały si
ę
w niesko
ń
czono
ś
ci. Z geometri
ą
tego ro-
dzaju mamy do czynienia cho
ć
by w przypadku sfery. Dobregco
przykładu dostarcza powierzchnia globu ziemskiego. Rol
ę
pro-
stych odgrywaj
ą
na sferze łuki wielkich kół, na przykład połu-
dniki. Łatwo zaobserwowa
ć
,
ż
e w pobli
ż
u równika ró
ż
ne połu-
dniki s
ą
równoległe. Gdy jednak pow
ę
drujemy wzdłu
ż
nich aS,
do bieguna północnego, zauwa
ż
ymy,
ż
e si
ę
tam one spotkaj
ą
.
Wiele sytuacji, które przed nadej
ś
ciem geometrii nieeuklideso-
wej wydawało si
ę
niejasnych i tajemniczych, mo
ż
na obecnie zei
jej pomoc
ą
opisa
ć
i wytłumaczy
ć
.
Tragiczne dzieje twórcy niezwykłej teorii
Algebra abstrakcyjna, dziedzina matematyki, której korzenie
si
ę
gaj
ą
dobrze znanej, słu
żą
cej do rozwi
ą
zywania prostyc:h
równa
ń
algebry szkolnej, narodziła si
ę
w XIX wieku. Do alges-
78 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
bry abstrakcyjnej zalicza si
ę
mi
ę
dzy innymi wspaniał
ą
teori
ę
Galois.
Evariste Galois urodził si
ę
w 1811 roku pod Pary
ż
em, w ma-
łej mie
ś
cinie Bourg-la-Reine.29 Jego ojciec był burmistrzem
miasteczka i jednocze
ś
nie zagorzałym republikaninem. Młody
Evariste od pocz
ą
tku stykał si
ę
z Ideałami wolno
ś
ci i demokra-
cji. Niestety, niemal cała Francja w owym czasie zmierzała
w przeciwnym kierunku. Wielka Rewolucja Francuska prze-
szła ju
ż
do historii, podobnie Jak dokonania Napoleona. Nie
wszystkie marzenia o wolno
ś
ci, równo
ś
ci i braterstwie zostały
spełnione. Rój ali
ś
ci cieszyli si
ę
z powrotu do
ż
ycia publicznego
we Francji, na której tronie znów zasiadał jeden z Burbonów,
rz
ą
dz
ą
c tym razem wspólnie z przedstawicielami ludu.
ś
ycie Evariste'a przesi
ą
kni
ę
te było wzniosłymi Ideałami re-
wolucji. Wygłaszał o nich nawet publiczne, porywaj
ą
ce mowy,
a równocze
ś
nie był genialnym matematykiem o niezrównanych
mo
ż
liwo
ś
ciach. Jako nastolatek wchłaniał teorie algebraiczne
równie szybko i łatwo, jak najznakomitsi ówcze
ś
ni matematy-
cy. B
ę
d
ą
c jeszcze chłopcem, stworzył własn
ą
, pełn
ą
teori
ę
ma-
tematyczn
ą
, znan
ą
dzi
ś
jako teoria Galois. Niestety, podczas
tragicznie krótkiego
ż
ycia nie dane mu było cieszy
ć
si
ę
uzna-
niem Innych.
Galois chodził do szkoły z internatem. Noce, które jego kole-
dzy smacznie przesypiali, sp
ę
dzał, spisuj
ą
c sw
ą
teori
ę
. Gotowy
r
ę
kopis wysłał do Francuskiej Akademii Nauk, do Cauchy'ego,
z nadziej
ą
,
ż
e ten pomo
ż
e mu w opublikowaniu dotychczaso-
wych wyników bada
ń
. Cauchy był jednak nie tylko człowie-
kiem niezwykle zaj
ę
tym; był te
ż
arogancki i niedbały. Błyskot-
liwa praca Galois trafiła nieczytana do kosza.
Galois spróbował jeszcze raz, z podobnym skutkiem. W tym
czasie oblał te
ż
egzaminy wst
ę
pne do Ecole Polytechnique, któ-
ra wykształciła wi
ę
kszo
ść
słynnych matematyków fran-
cuskich. Galois zazwyczaj pracował nad matematyk
ą
, u
ż
ywa-
j
ą
c jedynie własnej głowy. Nic nie notował l nie zapisywał, do-
29 Miasteczko to znajduje si
ę
przy drodze do Tuluzy, dzi
ś
niedaleko lotniska
Orły
(przyp. tłum.).
AMIR D, ACZEL • 7S»
póki nie miał w głowie gotowego wyniku. Koncentrował si
ę
ra-
czej na ideach, ni
ż
na detalach, do których, prawd
ę
powie--
dziawszy, nie miał zbytniej cierpliwo
ś
ci i uznawał je za mato
Interesuj
ą
ce. Naprawd
ę
ciekawiły go wielkie pomysły, pi
ę
knoo
rozległych teorii. Nic dziwnego,
ż
e kto
ś
taki nie czuł si
ę
najle -
piej, odpowiadaj
ą
c przy tablicy na szczegółowe pytania. Z te=j
wła
ś
nie przyczyny dwukrotnie nie udało mu si
ę
dosta
ć
do wy-
marzonej szkoły. Dwukrotnie postawiony pod tablic
ą
ś
rednio
radził sobie z zapisywaniem rozumowa
ń
i Irytował si
ę
, pytan^y
o detale, które po prostu uznawał za niewa
ż
ne. Było to tragiczs-
ne nieporozumienie: niewiarygodnie inteligentnego młodeg.o
człowieka przepytywali daleko mniej uzdolnieni egzaminatoo-
rzy, bior
ą
c niech
ęć
do podawania banalnych szczegółów za
niewiedz
ę
. Gdy Galois zdał sobie spraw
ę
,
ż
e za chwil
ę
obieg e
egzamin po raz drugi (i ostatni, poniewa
ż
wi
ę
cej razy nie wolnio
było zdawa
ć
), a wrota Ecole Polytechnique zamkn
ą
si
ę
prze-d
nim na zawsze, cisn
ą
ł
ś
cierk
ą
do tablicy w twarz jednego z eg-
zaminatorów.
Pozostała mu druga pod wzgl
ę
dem atrakcyjno
ś
ci uczelnia,
Ecole Normale. Lecz nawet tam nie wiodło mu si
ę
dobrze. O*]-
ciec Galois, burmistrz Bourg-la-Reine, był w miasteczk-u
obiektem klerykalnych Intryg. Pewien pozbawiony skrupułów
ksi
ą
dz rozpowszechniał pornograficzne wierszydła, sygnuj
ą
c _je
nazwiskiem burmistrza. Po paru miesi
ą
cach prze
ś
ladowa
ń
oj-
ciec Galois stracił pewno
ść
siebie l nabrał przekonania,
ż
e ca_ly
ś
wiat sprzysi
ą
gł si
ę
przeciw niemu. Trac
ą
c stopniowo kontaikt
z rzeczywisto
ś
ci
ą
, pojechał do Pary
ż
a. Tam, w mieszkandu
o par
ę
ulic od miejsca, gdzie studiował jego syn, popełnił s a-
mobójstwo. Po tej tragedii młody Galois nigdy ju
ż
nie doszesdl
do siebie. Zdesperowany przegran
ą
spraw
ą
rewolucji 1830 r-o-
ku, sfrustrowany działaniami dyrektora Ecole, którego uwa
ż
sał
za poplecznika rojalistów i kleryka! ów, Galois napisał zjadinwy,
krytykuj
ą
cy dyrektora list. Wpadł na ten pomysł po trzech
dniach ulicznych zamieszek, kiedy to studenci całego Pary
ż
a
burzyli si
ę
przeciwko re
ż
imowi. Galois i jego koledzy, nie rrno-
g
ą
c wdrapa
ć
si
ę
na wysoki płot, uwi
ę
zieni byli przez jaki
ś
cz:as
na terenie uczelni. Rozzłoszczony Galois wysłał swój ci
ę
ty, p3o-
80 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
mienny list krytykuj
ą
cy dyrektora do "Gazette des Ecoles".
Zyskał tyle,
ż
e go z uczelni wydalono. Nie zra
ż
ony tym Galols
napisał do "Gazette" drugi list, wzywaj
ą
c studentów uczelni,
by stan
ę
li po stronie honoru i sumienia. Odzewu nie było.
Wyrzucony z uczelni Galois próbował z pocz
ą
tku dawa
ć
pry-
watne lekcje. Maj
ą
c ledwie dziewi
ę
tna
ś
cie lat, chciał poza mu-
rami francuskich szkół uczy
ć
własnych teorii matematycz-
nych. Nie znalazł jednak ch
ę
tnych do pobierania nauki - jego
teorie były zbyt zaawansowane, a on sam wyprzedzał o wiele
lat sw
ą
epok
ę
.
Stoj
ą
c przed niepewn
ą
przyszło
ś
ci
ą
, jakby dotkni
ę
ty jakim
ś
przekle
ń
stwem, które nie pozwalało mu zdobywa
ć
rzetelnego
wykształcenia w normalny sposób, zdesperowany Galois wst
ą
-
pił do oddziałów artylerii francuskiej Gwardii Narodowej.
W Gwardii Narodowej, dowodzonej niegdy
ś
przez samego La-
fayette'a, wielu młodych ludzi nastawionych było liberalnie
i wyznawało pogl
ą
dy polityczne zbli
ż
one do Galois. Słu
żą
c
w Gwardii, Galois spróbował po raz ostatni opublikowa
ć
wyni-
ki swych prac. Napisał artykuł po
ś
wi
ę
cony ogólnym własno-
ś
ciom rozwi
ą
za
ń
równa
ń
wielomianowych - dzi
ś
uznawany za
opis
ś
wietnej teorii Galois - i posłał go do Francuskiej Akade-
mii Nauk, na r
ę
ce Simeona-Denisa Poissona (1781-1840). Po-
Isson prac
ę
przeczytał, lecz stwierdził,
ż
e jest "niezrozumiała".
Jeszcze raz si
ę
okazało,
ż
e dzłewi
ę
tnastolatek przerósł mate-
matyków francuskich starszej generacji tak bardzo,
ż
e nie byli
oni w stanie ogarn
ąć
jego nowych, efektownych teorii. Po tym
do
ś
wiadczeniu Galois postanowił porzuci
ć
matematyk
ę
i zo-
sta
ć
zawodowym rewolucjonist
ą
. Powiedział podobno,
ż
e je
ś
li
do zaanga
ż
owania ludzi w rewolucj
ę
potrzebne jest jakie
ś
spe-
cjalne ciało, to on mo
ż
e ofiarowa
ć
własne.
Dziewi
ą
tego maja 1831 roku dwustu młodych republikanów
urz
ą
dziło bankiet, by protestowa
ć
przeciw królewskiemu roz-
kazowi, rozwi
ą
zuj
ą
cemu oddziały artylerii Gwardii Narodowej.
Pito za zdrowie bohaterów Wielkiej Rewolucji Francuskiej i za
rewolucj
ę
1830 roku. W pewnym momencie Galois wstał
l wzniósł toast: POLU- Louis Philippe! za ksi
ę
cia Orleanu i ówcze-
snego króla Francji. Wymawiaj
ą
c te słowa i wznosz
ą
c jedn
ą
r
ę
-
AMIR D. ACZEL • 81
k
ą
kielich, w drugiej r
ę
ce Galois trzymał wysoko otwarty nó
ż
kieszonkowy. Poniewa
ż
francuskie pour mo
ż
e znaczy
ć
zarówno
"za", jak i "na" lub "dla", wi
ę
c całe zdarzenie zostało potrakto-
wane jako zagro
ż
enie
ż
ycia króla. Nast
ę
pnego dnia Galois zo-
stał aresztowany.
Podczas sprawy o spowodowanie zagro
ż
enia
ż
ycia monarchy
adwokat Galois utrzymywał,
ż
e jego klient powiedział w rzeczy-
wisto
ś
ci: "Dla Ludwika Filipa, gdyby okazał si
ę
zdrajc
ą
". Po-
twierdziły to zeznania niektórych zaprzyja
ź
nionych z Galois ar-
tylerzystów, a s
ę
dziowie przysi
ę
gli uznali go za niewinnego.
Galois spokojnie zabrał swój scyzoryk ze stolika z dowodami,
zło
ż
ył go i schował do kieszeni, odchodz
ą
c jako wolny czło-
wiek. Niestety, wolno
ś
ci
ą
nie cieszył si
ę
zbyt długo. Po miesi
ą
-
cu aresztowano go jako "niebezpiecznego republikanina"
i przetrzymywano bez postawienia konkretnego zarzutu w wi
ę
-
zieniu, poszukuj
ą
c jednocze
ś
nie czego
ś
, o co mo
ż
na by go
oskar
ż
y
ć
. W ko
ń
cu wytoczono mu proces o noszenie munduru
rozwi
ą
zanych oddziałów artylerii. Galois został skazany na
sze
ść
miesi
ę
cy wi
ę
zienia. Rojali
ś
ci cieszyli si
ę
,
ż
e w ko
ń
cu uda-
ło si
ę
usun
ąć
dwudziestolatka, uznanego za gro
ź
nego wroga
systemu. Po pewnym czasie Galois został zwolniony warunko-
wo. To, co si
ę
stało pó
ź
niej, wci
ąż
budzi w
ą
tpliwo
ś
ci. B
ę
d
ą
c na
zwolnieniu warunkowym, Galois poznał młod
ą
kobiet
ę
, w któ-
rej si
ę
zakochał. Niektórzy s
ą
dz
ą
,
ż
e wpadł w pułapk
ę
zasta-
wion
ą
przez wrogich mu rojalistów, chc
ą
cych raz na zawsze-
poło
ż
y
ć
kres jego rewolucyjnej działalno
ś
ci. W ka
ż
dym razie
zwi
ą
zał si
ę
z kobiet
ą
o w
ą
tpliwej reputacji (une co
ą
uette de boy
etage]. Gdy zostali kochankami, zjawił si
ę
pewien rojalista, by-
"ratowa
ć
zagro
ż
ony honor" i wyzwał Galois na pojedynek. Mło-
dy matematyk znalazł si
ę
w sytuacji bez wyj
ś
cia. Próbował:
wszelkimi sposobami wyperswadowa
ć
przeciwnikowi pojedy-
nek. Na pró
ż
no.
W nocy przed pojedynkiem Galois napisał kilka listów. Owe=
listy do przyjaciół zdaj
ą
si
ę
potwierdza
ć
tez
ę
,
ż
e Galois padtt
ofiar
ą
uknutej przez rojalistów intrygi. Sam twierdził,
ż
e wy-
zwali go na pojedynek dwaj rojali
ś
ci, którzy wymogli na ninu
słowo honoru, by nie wspomniał o całej sprawie republika
ń
-
82 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
skim przyjaciołom: "Zgin
ę
jako ofiara niesławnej kokietki. Moje
ż
ycie ga
ś
nie przez
ż
ałosn
ą
burd
ę
. Czemu
ż
umiera
ć
dla rzeczy
równie banalnej, czemu
ż
umiera
ć
z równie nikczemnego powo-
du!" Lecz wi
ę
kszo
ść
ostatniej nocy przed pojedynkiem Galois
po
ś
wi
ę
cił na staranne przelewanie na papier swej matematycz-
nej teorii. Wysłał J
ą
przyjacielowi, Auguste'owl Chevalierowl.
O
ś
wicie 30 maja 1832 roku Galois stan
ą
ł na ubitej ziemi na-
przeciw swego adwersarza. Dostał postrzał w brzuch i pozosta-
wiony w agonii le
ż
ał samotnie na polu. Nikt nie zatroszczył si
ę
o lekarza. Dopiero jaki
ś
wie
ś
niak odnalazł go i zawiózł do szpi-
tala, gdzie Galois umarł nazajutrz rano. Nie miał Jeszcze dwu-
dziestu jeden lat.
W roku 1846 matematyk Joseph Liouvllle zredagował
i wydał drukiem notatki Evarlste'a Galois, opisuj
ą
ce niezwy-
kle interesuj
ą
c
ą
teori
ę
. Półtora wieku pó
ź
niej teoria Galois
miała sta
ć
si
ę
jednym z kluczy do wielkiego twierdzenia
Fermata.
Kolejna ofiara
Niedbalstwo l arogancja Cauchy'ego zrujnowały
ż
ycie co naj-
mniej jeszcze jednemu błyskotliwemu matematykowi. Niels
Henrik Abel (1802-1829) był synem pastora z norweskiej
miejscowo
ś
ci Findó. Gdy miał szesna
ś
cie lat, nauczyciel za-
ch
ę
cił go do przeczytania sławnych Disquisitiones Gaussa.
Abelowi udało si
ę
nawet uzupełni
ć
szczegóły w niektórych do-
wodach. Lecz w dwa lata pó
ź
niej zmarł jego ojciec. Młody Abel
musiał zawiesi
ć
na jaki
ś
czas studia matematyczne i zaj
ąć
si
ę
na powa
ż
nie utrzymywaniem rodziny. Mimo wielu trudno
ś
ci,
zdołał odrobin
ę
czasu po
ś
wi
ę
ca
ć
matematyce. Gdy miał dzie-
wi
ę
tna
ś
cie lat, dokonał nawet znacz
ą
cego matematycznego
odkrycia.
W roku 1824 opublikował prac
ę
, w której udowodnił,
ż
e roz-
wi
ą
za
ń
równania wielomianowego pi
ą
tego stopnia nie mo
ż
na
wyrazi
ć
poprzez współczynniki równania
ż
adnym wzorem ogól-
nym, polegaj
ą
cym na wykonywaniu sko
ń
czonej liczby działa
ń
AMIR D. ACZEL • 83
arytmetycznych i pierwiastkowa
ń
. Rozwi
ą
zał tym samym jeden-
z najsłynniejszych otwartych problemów ówczesnej matematy-
ki. Niemniej jednak utalentowany młodzieniec ci
ą
gle nie mógł:
zdoby
ć
ż
adnej stałej akademickiej posady, której sk
ą
din
ą
d-
bardzo potrzebował, by zapewni
ć
rodzinie
ś
rodki do
ż
ycia. Po-
słał wi
ę
c swe wyniki Cauchy'emu, z pro
ś
b
ą
o opini
ę
i ewentual-
n
ą
pomoc w ich opublikowaniu. Jednak
ż
e Cauchy artykuł:
Abela, zawieraj
ą
cy twierdzenia nadzwyczaj ogólne i wa
ż
ne, po»
prostu zgubił. Gdy po paru latach praca ukazała si
ę
drukiem,.
na pomaganie Abelowi było ju
ż
za pó
ź
no. W 1829 roku zmarli
on na gru
ź
lic
ę
, spowodowan
ą
przez n
ę
dz
ę
, w jak
ą
popadtt
wspieraj
ą
c rodzin
ę
, która znajdowała si
ę
w skrajnie trudnymi
poło
ż
eniu. W dwa dni po jego
ś
mierci przyszedł zaadresowanym
do niego list z informacj
ą
,
ż
e przyznano mu profesur
ę
na Uni-
wersytecie Berli
ń
skim.
Pisane mał
ą
liter
ą
słowo "abelowy" to dzi
ś
powszechnie-
przez matematyków u
ż
ywany przymiotnik. Poj
ę
cie grupy abe-
Iowej - w której wynik działania, umownie zwanego mno
ż
e-
niem, nie zale
ż
y od kolejno
ś
ci czynników - zajmuje poczesne;
miejsce we współczesnej algebrze; odegrało ono te
ż
rol
ę
?
w ostatecznym rozwi
ą
zaniu zagadnienia Fermata. Jeszcze bar-
dziej abstrakcyjnymi tworami s
ą
rozmaito
ś
ci abelowe, równieS
wykorzystywane we współczesnych podej
ś
ciach do dowodm
wielkiego twierdzenia Fermata.
Ideały Dedekinda
Dziedzictwo Carla Friedricha Gaussa przetrwało stulecia. Jed-
nym z najsłynniejszych matematycznych spadkobierców
Gaussa był Richard Dedekind (1831-1916), urodzony równie
ż
w Brunszwiku, tym samym mie
ś
cie, z którego pochodził wielkil
mistrz. Dedekind jednak, w przeciwie
ń
stwie do Gaussa-,
w dzieci
ń
stwie nie wykazywał ani zainteresowa
ń
, ani specjał -
nych uzdolnie
ń
w dziedzinie matematyki. Bardziej zajmowały
go fizyka i chemia, a matematyk
ę
traktował jedynie jako nauk^
słu
ż
ebn
ą
wobec tych dziedzin wiedzy. W wieku siedemnastL-i
84 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
lat Dedekind zacz
ą
ł ucz
ę
szcza
ć
do Liceum Karoliny, tej samej
szkoły, w której podstawy matematycznego wykształcenia ode-
brał Gauss. W znacz
ą
cy sposób wpłyn
ę
ło to na jego przyszło
ść
.
Skierował sw
ą
uwag
ę
ku matematyce i w
ś
lad za owym zainte-
resowaniem pojechał do Getyngi, gdzie wykładał Gauss. To
z jego r
ą
k w 1852 roku dwudziestojednoletni Dedekind otrzy-
mał doktorat. Mistrz stwierdził,
ż
e po
ś
wi
ę
cona analizie mate-
matycznej dysertacja ucznia Jest "w pełni zadowalaj
ą
ca". Nie
był to wielki komplement. W istocie geniusz Dedekinda nie za-
cz
ą
ł si
ę
jeszcze przejawia
ć
.
W roku 1854 Dedekind otrzymał w Getyndze posad
ę
wykła-
dowcy. Gdy w 1855 roku zmarł Gauss, a z Berlina przybył na
jego miejsce Dirichlet, Dedekind pilnie chodził na wszystkie je-
go wykłady, a tak
ż
e zredagował pionierski traktat Dirichleta,
po
ś
wi
ę
cony teorii liczb, dodaj
ą
c don suplement oparty na jego
własnych pracach. Suplement zawierał zarys rozwini
ę
tej przez
Dedekinda teorii liczb algebraicznych - to znaczy rozwi
ą
za
ń
równa
ń
wielomianowych z wymiernymi współczynnikami.
W skład zbioru liczb algebraicznych wchodz
ą
obok liczb wy-
miernych tak
ż
e na przykład pierwiastki kwadratowe czy sze-
ś
cienne z liczb naturalnych. Powstaj
ą
ce przy okazji studiowa-
nia rozmaitych równa
ń
ciała liczbowe, zawarte w zbiorze liczb
algebraicznych, odgrywaj
ą
wa
ż
n
ą
rol
ę
w badaniu równania
Fermata. Dedekind stworzył wi
ę
c istotny dział teorii liczb.
Najwi
ę
kszym wkładem Dedekinda do współczesnych bada
ń
po
ś
wi
ę
conych wielkiemu twierdzeniu Fermata była rozwini
ę
ta
przeze
ń
teoria ideałów - czysto abstrakcyjnych odpowiedników
liczb idealnych Kummera. Ideały, w stulecie po ich wprowa-
dzeniu przez Dedekinda, natchn
ę
ły Barry'ego Mazura. Z prac
Mazura czerpał pó
ź
niej pomysły Andrew Wiłe
ś
.
W roku akademickim 1857/58 Richard Dedekind poprowa-
dził pierwszy wykład teorii Galois. Dedekind pojmował mate-
matyk
ę
w sposób szalenie abstrakcyjny. Teori
ę
grup wzniósł
w zasadzie na ten sam poziom, na którym w dzisiejszych cza-
sach uczy si
ę
jej studentów. Warsztat algebry abstrakcyjnej
umo
ż
liwił dwudziestowieczny atak na problem Fermata. Prze-
łomowy wykład Dedekinda, po
ś
wi
ę
cony teorii Galois (na który
AMIR D. ACZEL • 85
chodziło tylko dwóch studentów), był wa
ż
nym krokiem w tym
kierunku.
Pó
ź
niej w karierze Dedekinda nast
ą
pił dziwny zwrot. Wyje-
chał z Getyngi, by obj
ąć
posad
ę
w Zurychu, a stamt
ą
d po pi
ę
-
ciu latach, w 1862 roku, wrócił do Brunszwiku, gdzie nast
ę
p-
nie przez pi
ęć
dziesi
ą
t lat wykładał na politechnice. Nikt nie
zdołał przekonuj
ą
co wyja
ś
ni
ć
, dlaczego
ś
wietny matematyk,
który wprowadził algebr
ę
na niewiarygodnie wysoki poziom
abstrakcji i ogólno
ś
ci, porzucił nagle jedn
ą
z najbardziej pre-
sti
ż
owych posad profesorskich w całej Europie, by przez reszt
ę
ż
ycia uczy
ć
na mało znanej politechnice. Dedekind nigdy si
ę
nie o
ż
enił. Przez wiele lat mieszkał razem z siostr
ą
. Zmarł
w 1916 roku, zachowuj
ą
c do ostatnich dni przenikliwy, aktyw-
ny umysł.
Fin de siecle
Pod koniec XIX wieku
ż
ył we Francji matematyk obdarzony"
wlelkimi zdolno
ś
ciami w nadspodziewanie wielu rozmaitych
dziedzinach. Rozległa wiedza Henn Poincarego (1854-1912)
si
ę
gała równie
ż
poza matematyk
ę
. Pocz
ą
wszy od roku 1902,
gdy był ju
ż
bardzo sławnym uczonym, pisał popularne ksi
ą
-
ż
eczki o matematyce. Znajome, tanie, mi
ę
kkie okładki mo
ż
nai.
było dostrzec w kafejkach i parkach całego Pary
ż
a, w r
ę
kach*
ludzi w najró
ż
niejszym wieku.
Poincare pochodził z rodziny o wielkich tradycjach. Jego ku-
zyn, Raymond Poincare, piastował podczas pierwszej wojnyy
ś
wiatowej godno
ść
prezydenta Francji. Inni członkowie rodu tefi
zajmowali we Francji wa
ż
ne stanowiska rz
ą
dowe i publiczne.
Ju
ż
w dzieci
ń
stwie Henri odznaczał si
ę
wspaniał
ą
pami
ę
ci
ą
..
Mógł recytowa
ć
od wskazanej strony dowoln
ą
ksi
ąż
k
ę
, któr
ą
wła
ś
nie czytał. Legendarne było równie
ż
jego roztargnienie .
Pewnego razu pewien fi
ń
ski matematyk przebył dług
ą
drog
ę
do
Pary
ż
a, by spotka
ć
Poincarego i przedyskutowa
ć
z nim ró
ż
ne
matematyczne kwestie. W przedpokoju go
ść
oczekiwał na wej-
ś
cie do gabinetu Poincarego bite trzy godziny. W tym cz
ą
stce
86 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
roztargniony Francuz przechadzał si
ę
w zamy
ś
leniu w t
ę
i z powrotem - miał taki zwyczaj przez całe swoje zawodowe
ż
y-
cie. W ko
ń
cu Poincare wyjrzał do przedpokoju i wykrzykn
ą
ł:
"Prosz
ę
Pana, Pan mi przeszkadza!" Na te słowa go
ść
pospiesz-
nie wyjechał i nigdy wi
ę
cej go w Pary
ż
u nie widziano.
Błyskotliwe talenty Poincarego dostrze
ż
ono ju
ż
w szkole
podstawowej. Poniewa
ż
jednak był szalenie wszechstronny -
jak prawdziwy człowiek renesansu - jego szczególne uzdolnie-
nia matematyczne jeszcze si
ę
nie ujawniły. W młodym wieku
wyró
ż
niał si
ę
przede wszystkim
ś
wietnym piórem. Nauczyciel,
który odkrył jego zdolno
ś
ci i wspierał ich rozkwit, pieczołowicie
przechowywał jego szkolne wypracowania. W pewnym momen-
cie troskliwy nauczyciel musiał jednak przestrzec młodego ge-
niusza: "Nie rób tego, prosz
ę
, tak dobrze... Spróbuj by
ć
bar-
dziej pospolity". T
ę
propozycj
ę
składał nie bez powodu.
Francuski system o
ś
wiatowy najwyra
ź
niej wyci
ą
gn
ą
ł pewne
wnioski z nieszcz
ęść
Galois sprzed półwiecza - nauczyciele
stwierdzili,
ż
e utalentowani uczniowie cz
ę
stokro
ć
ponosz
ą
kl
ę
-
ski przed obliczem zimnych, pozbawionych wyobra
ź
ni egzami-
natorów. Nauczyciel Poincarego szczerze si
ę
obawiał,
ż
e Henri
jest wystarczaj
ą
co błyskotliwy, by obla
ć
egzaminy wst
ę
pne.
Ju
ż
jako dziecko Poincare był roztargniony. Cz
ę
sto przepadały
mu posiłki - nie przychodził w por
ę
, bo nie pami
ę
tał, czy jadł
ju
ż
, czy nie.
Młody Poincare interesował si
ę
przedmiotami klasycznymi
i nauczył si
ę
znakomicie pisa
ć
. Jako nastolatek zacz
ą
ł si
ę
inte-
resowa
ć
matematyk
ą
i błyskawicznie osi
ą
gn
ą
ł doskonały po-
ziom. Rozwi
ą
zywał problemy wył
ą
cznie w pami
ę
ci, krocz
ą
c po
pokoju; dopiero pó
ź
niej siadał i bardzo niecierpliwie wszystko
zapisywał. Podobny był w tym do Galois i Eulera. Gdy wreszcie
Poincare przyst
ą
pił do egzaminów wst
ę
pnych na Ecole Poty-
technique, niewiele brakowało, a nie zdałby egzaminu z mate-
matyki, zgodnie z dawnymi obawami nauczyciela z podsta-
wówki. Przepuszczono go jednak wył
ą
cznie dlatego,
ż
e -
w wieku siedemnastu lat! - cieszył si
ę
Ju
ż
jako matematyk ta-
kim uznaniem, i
ż
nikt z egzaminatorów nie o
ś
mielił si
ę
go ob-
la
ć
. "Gdyby to nie był Poincar
ć
, tylko ktokolwiek inny, to do-
AMIR D. ACZEL . 87
stałby pałk
ę
" - zadeklarował przewodnicz
ą
cy komisji egzami-
nacyjnej, podejmuj
ą
c decyzj
ę
o wpuszczeniu w mury Ecole Po-
lytechnique studenta, który miał zosta
ć
najsławniejszym fran-
cuskim matematykiem swoich czasów.
Poincare jest autorem dziesi
ą
tek ksi
ąż
ek po
ś
wi
ę
conych ma-
tematyce, fizyce matematycznej, astronomii i popularyzacji na-
uki. Napisał grubo ponad pi
ęć
set stron prac naukowych o no-
wych poj
ę
ciach, które wprowadził do matematyki. Wniósł
bardzo znacz
ą
cy wkład do zapocz
ą
tkowanej przez Eulera topo-
logii. Jego wyniki były na tyle istotne,
ż
e cz
ę
sto za wła
ś
ciwy
pocz
ą
tek topologii uznaje si
ę
dopiero rok 1895, dat
ę
wydania
dzieła Poincarego pod tytułem Anałysis situs. Topologia (bada-
nie kształtów, powierzchni, funkcji ci
ą
głych) była niezb
ę
dna
dla podj
ę
tej u schyłku XX wieku próby udowodnienia wielkie-
go twierdzenia Fermata. Znacznie wa
ż
niejsz
ą
rol
ę
w tych pró-
bach odegrała jednak inna dziedzina zapocz
ą
tkowana równie
ż
przez Poincarego.
Formy modułowe
Poincare badał własno
ś
ci funkcji okresowych, takich jak si-
nusy i cosinusy Fouriera, nie na prostej rzeczywistej, jak ro-
bił to Fourier, lecz na płaszczy
ź
nie zespolonej. Funkcja si-
nus, oznaczana sin x, okre
ś
la pionow
ą
współrz
ę
dn
ą
punktu
poło
ż
onego na okr
ę
gu o promieniu długo
ś
ci l, gdy k
ą
t mi
ę
-
dzy promieniem wodz
ą
cym owego punktu a prost
ą
poziom
ą
jest równy x. Sinus to funkcja okresowa: jej warto
ś
ci powta-
rzaj
ą
si
ę
nieustannie, gdy k
ą
t wzrasta o wielokrotno
ść
zasad-
niczego okresu funkcji - 360°. Okresowo
ść
to swego rodzaju
symetria.
Poincare badał płaszczyzn
ę
zespolon
ą
, zawieraj
ą
c
ą
na osi
poziomej liczby rzeczywiste, a na osi pionowej - liczby urojone.
W tym przypadku mo
ż
na rozpatrywa
ć
funkcje, które s
ą
,
okresowe w dwóch kierunkach, na przykład wzdłu
ż
osi rzeczy-
wistej i urojonej. Warto
ś
ci takich funkcji powtarzaj
ą
si
ę
w nie-
sko
ń
czenie wielu równoległobokach tworz
ą
cych na płaszczy
ź
-
88 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
nie zespolonej uko
ś
n
ą
kratk
ę
, przedstawion
ą
na poni
ż
szym ry-
sunku.
Poincare poszedł dalej i postulował istnienie funkcji o jesz-
cze szerszym wachlarzu symetrii. Miały to by
ć
funkcje, które
nie zmieniaj
ą
warto
ś
ci, gdy zmienn
ą
zespolon
ą
z b
ę
dziemy
przekształca
ć
według przepisu f[z) ->f((az + b)/(cz + d)). Ró
ż
-
nych podstawie
ń
tej postaci mo
ż
e by
ć
niesko
ń
czenie wiele.
Liczby a, b, c, d, uło
ż
one w macierz (kwadratow
ą
tabel
ę
2x2),
tworz
ą
obiekt algebraiczny, zwany grup
ą
. Porz
ą
dek wykonywa-
nia podstawie
ń
nie gra roli; funkcja f jest niezmiennicza wzgl
ę
-
dem owej grupy przekształce
ń
. Takie dziwne, niesamowite
funkcje Poincare nazwał formami automorflcznymi.
Formy automorficzne skrywaj
ą
w sobie liczne wewn
ę
trzne
symetrie; zaiste, to twory bardzo, bardzo niezwykłe. Poincare
nie był do ko
ń
ca przekonany o ich istnieniu. Opisuj
ą
c swoj
ą
prac
ę
, opowiadał,
ż
e przez dwa tygodnie co rano po przebudze-
niu zasiadał na par
ę
godzin przy biurku i próbował przekona
ć
sam siebie,
ż
e formy automorficzne, które wymy
ś
lił, nie mog
ą
Istnie
ć
. Pi
ę
tnastego dnia zdał sobie spraw
ę
,
ż
e si
ę
mylił. Te
dziwne, trudne do wyobra
ż
enia i ogarni
ę
cia rozumem funkcje
naprawd
ę
istniały. Poincar
ć
wprowadził te
ż
nieco ogólniejsze,
jeszcze bardziej skomplikowane, formy modułowe. Formy mo-
dułowe maj
ą
racj
ę
bytu na górnej połówce płaszczyzny zespo-
lonej, w
ś
wiecie geometrii hiperbolicznej, a wi
ę
c w dziwnej
przestrzeni, gdzie zamiast reguł Euklidesa obowi
ą
zuj
ą
reguły
AMIR D. ACZEL . 89
Bolyala i Łobaczewsklego. Przez ka
ż
dy punkt górnej półplasz-
czyzny przechodzi wiele "prostych" równoległych do "prostej"
danej.
Dziwne formy modułowe odznaczaj
ą
si
ę
w
ś
wiecie geome-
trii hiperbolicznej nieoczekiwanie licznymi symetriami, do
których nale
żą
na przykład przesuni
ę
cia czy branie odwrot-
no
ś
ci liczby zespolonej. Na rysunku poni
ż
ej przedstawiony
jest wykorzystuj
ą
cy te symetrie parkieta
ż
górnej półpłaszczy-
90 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
zny. W hiperbolicznym
ś
wiecie wszystkie "wielok
ą
ty" s
ą
iden-
tyczne.
Poincare wkrótce porzucił obdarzone symetriami formy au-
tomorficzne i jeszcze bardziej zawiłe formy modułowe, by za-
j
ąć
si
ę
inn
ą
matematyk
ą
. Zaprz
ą
tała go masa zagadnie
ń
, cz
ę
-
stokro
ć
po kilka naraz z ró
ż
nych dziedzin; nie miał czasu
przesiadywa
ć
, kontempluj
ą
c pi
ę
kno tylko jednego rodzaju
trudno wyobra
ż
alnych i niesko
ń
czenie symetrycznych obiek-
tów. I chocia
ż
tego nie wiedział, zasiał jedno z ziaren, z które-
go miał kiedy
ś
wykiełkowa
ć
ostateczny dowód wielkiego
twierdzenia Fermata.
Nieoczekiwane skojarzenie z obwarzankiem
W 1922 roku angielski matematyk Louis J. Mordell odkrył co
ś
,
co wskazało na dziwny zwi
ą
zek mi
ę
dzy topologi
ą
i rozwi
ą
zania-
mi równa
ń
algebraicznych. Przedmiotem zainteresowania topo-
logii s
ą
ró
ż
norodne przestrzenie i powierzchnie. (Gdy topolog
mówi "powierzchnia", czasem ma na my
ś
li dwuwymiarowy
obiekt umieszczony w trójwymiarowym
ś
wiecie, podobny do
klasycznych figur rozwa
ż
anych w geometrii staro
ż
ytnych Gre-
ków, czasem za
ś
chodzi mu o do
ść
niezwykły twór poło
ż
ony
w przestrzeni o wi
ę
kszej liczbie wymiarów). Topologia bada włas-
no
ś
ci tych przestrzeni i okre
ś
lonych na nich przekształce
ń
ci
ą
-
głych. Mordell natrafił na fragment topologii, dotycz
ą
cy po-
wierzchni w przestrzeni trójwymiarowej. Jedn
ą
z najprostszych
powierzchni stanowi sfera, na przykład powierzchnia piłki do
koszykówki. Piłka Jest wprawdzie trójwymiarowa, ale jej nie-
sko
ń
czenie cienka powierzchnia to obiekt jedynie dwuwymiaro-
wy. We
ź
my teraz pod uwag
ę
kul
ę
ziemsk
ą
. Cała Ziemia jest trój-
wymiarowa -
ż
eby umiejscowi
ć
dowolny jej punkt (czy to na
powierzchni, czy wewn
ą
trz globu), trzeba poda
ć
trzy współrz
ę
d-
ne: długo
ść
i szeroko
ść
geograficzn
ą
oraz gł
ę
boko
ść
pod po-
wierzchni
ą
. Pozbawiona gł
ę
boko
ś
ci powierzchnia Ziemi jest jed-
nak dwuwymiarowa. By okre
ś
li
ć
poło
ż
enie dowolnego punktu,
wystarczy poda
ć
dwie liczby: długo
ść
i szeroko
ść
geograficzn
ą
.
AMIR D. ACZEL • 91
genus = O
genus = 1
genus = 2
Dwuwymiarowe powierzchnie w trójwymiarowej przestrzeni
mo
ż
na rozró
ż
nia
ć
, podaj
ą
c ich genus (albo inaczej rodzaj). Ge-
nus to liczba dziur w powierzchni. Genus sfery, w której nie
ma
ż
adnych dziur, równa si
ę
zero. Obwarzanek ma w
ś
rodku
jedn
ą
dziur
ę
. Zatem powierzchnia obwarzanka (któr
ą
matema-
tycy nazywaj
ą
torusem) ma genus równy jeden. Gdy mówimy
"dziura", mamy na my
ś
li otwór na wylot, przez który mo
ż
na by
na przykład przewlec nitk
ę
. Powierzchnia fili
ż
anki z dwojgiem
uszu ma w sobie dwie dziury na wylot. Zatem jej genus jeat-
równy dwa.
Powierzchni
ę
ustalonego genusu mo
ż
na w sposób wzajem-
nie jednoznaczny i ci
ą
gły przekształci
ć
na dowoln
ą
, inn
ą
po-
wierzchni
ę
tego samego genusu. Wystarczy sobie wyobrazi
ć
,
ż
e
obie s
ą
wykonane z niesko
ń
czenie rozci
ą
gliwej gumy. Je
ś
li jed-
funkcja ci
ą
gła
funkcja nieci
ą
gta
92 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
nak chcemy przekształci
ć
powierzchni
ę
jednego genusu w po-
wierzchni
ę
genusu innego rodzaju, to musimy niektóre dziury
stworzy
ć
lub zniszczy
ć
. Nie mo
ż
na tego dokona
ć
jednocze
ś
nie
w sposób i ró
ż
nowarto
ś
ciowy, i ci
ą
gły, bo zmiana liczby dziur
wymaga albo meci
ą
głego rozdzierania powierzchni, albo nie-
ró
ż
nowarto
ś
ciowego sklejania Jej ró
ż
nych punktów.
Wró
ć
my jednak do Mordella. Otó
ż
wpadł on na trop dziwnej,
całkowicie nieoczekiwanej zale
ż
no
ś
ci: liczby dziur (genusu) po-
wierzchni odpowiadaj
ą
cej przestrzeni rozwi
ą
za
ń
równania za-
le
żą
tylko od tego, czy równanie ma sko
ń
czenie, czy te
ż
nie-
sko
ń
czenie wiele rozwi
ą
za
ń
. Otó
ż
je
ś
li powierzchnia opisana
przez równanie, le
żą
ca w pewnej do
ść
specjalnej przestrzeni,
tak zwanej dwuwymiarowej zespolonej przestrzeni rzutowej,
ma przynajmniej dwie dziury (czyli genus równy dwa lub wi
ę
-
cej), to wtedy równanie posiada w
ś
ród liczb całkowitych tylko
sko
ń
czenie wiele istotnie ró
ż
nych rozwi
ą
za
ń
. Odkrycia tego
Mordell nie umiał, niestety, udowodni
ć
. Zacz
ę
to je wi
ę
c nazy-
wa
ć
hipotez
ą
Mordella.
Dowód Faltingsa
W 1983 roku dwudziestosiedmioletni matematyk niemiecki,
Gerd Faltings, pracuj
ą
cy wówczas na Uniwersytecie w Wup-
pertalu, udowodnił hipotez
ę
Mordella. Faltings nie interesował
si
ę
wielkim twierdzeniem Fermata, uwa
ż
aj
ą
c je za izolowany
problem teorii liczb. Mimo to z Jego niezwykle pomysłowego do-
wodu, wykorzystuj
ą
cego pot
ęż
n
ą
dwudziestowieczn
ą
maszyne-
ri
ę
geometrii algebraicznej, wypływały wa
ż
ne wnioski, zmienia-
j
ą
ce status quo wielkiego twierdzenia Fermata. Powierzchnia
opisana równaniem Fermata ma dla n wi
ę
kszych od 3 genus
co najmniej równy 2. Zatem z prawdziwo
ś
ci hipotezy Mordella
jasno wynika,
ż
e je
ś
li w ogóle istniej
ą
trójki liczb całkowitych
spełniaj
ą
ce to równanie, to jest Ich tylko sko
ń
czenie wiele.30
30 Przy ustalonym wykładniku n i przy zało
ż
eniu,
ż
e liczby wchodz
ą
ce w skład
trójki nie maj
ą
wspólnych dzielników (przyp. dum.).
AMIR D. ACZEL • 9.3
Ów pocieszaj
ą
cy wynik uzmysłowił przynajmniej,
ż
e liczba roz;-
wi
ą
za
ń
jest ograniczona. Wkrótce potem dwaj matematycy,
Granville i Heath-Brown, skorzystali z wyniku Faltingsa, by
udowodni
ć
,
ż
e je
ś
li w ogóle istniej
ą
rozwi
ą
zania równania Fer~-
mata, to ich liczba nie ro
ś
nie wraz ze wzrostem wykładnika m.
Pokazali oni,
ż
e gdy n ro
ś
nie nieograniczenie, to w
ś
ród wykładl-
ników mniejszych od n jest niemal sto procent takich, dla któ-
rych wielkie twierdzenie Fermata zachodzi.
Innymi słowy, okazało si
ę
,
ż
e wielkie twierdzenie Fermat.a
jest "niemal zawsze" prawdziwe. Je
ś
li istniałyby rozwl
ą
zani«a
równania Fermata (to znaczy w przypadku, gdyby wielkie twier"-
dzenie Fermata okazało si
ę
Jednak fałszywe), to byłoby ich, p. o
pierwsze, "niewiele", a po drugie - istniałyby tylko dla "niewie--
lu" wykładników. Zatem status wielkiego twierdzenia Fermatsa
w roku 1983 przedstawiał si
ę
nast
ę
puj
ą
co. Twierdzenie byt" o
udowodnione dla wszystkich wykładników n nie przekraczaj
ą
-
cych miliona (w 1992 roku t
ę
granic
ę
podniesiono do czterecBi
milionów). Dla wi
ę
kszych wykładników n wiadomo było,
ż
e Je
ś
li!
w ogóle istniej
ą
rozwi
ą
zania równania Fermata, to jest ich mat'o
- w pewnym sensie tym mniej, im wi
ę
kszy jest wykładnik.
Tajemniczy grecki generał o zabawnym nazwisku!
Istniej
ą
cale tuziny
ś
wietnych ksi
ąż
ek o matematyce, wyda-
nych we Francji i napisanych po francusku przez niejakieg.o
Nicolasa Bourbakiego. W swoim czasie
ż
ył grecki generał no-
sz
ą
cy nazwisko Bourbaki (1816-1897); w 1862 roku oferowa-
no mu tron grecki, ale odmówił. Generał odegrał wa
ż
n
ą
rolL
ę
w wojnie francusko-pruskiej i dzi
ę
ki temu ma pomnik we fran-
cuskim mie
ś
cie Nancy. Kłopot polega na tym,
ż
e generał Bouir-
bakl z matematyk
ą
nie miał nic wspólnego l nigdy nie napisał
ż
adnej ksi
ąż
ki - ani matematycznej, ani jakiejkolwiek inneJ.
Kto wi
ę
c jest autorem licznych tomów, opatrzonych na okładce
Jego nazwiskiem?
Odpowiedzi na to pytanie nale
ż
y szuka
ć
w beztroskim, rados-
nym
ż
yciu Pary
ż
a w dwudziestoleciu mi
ę
dzywojennym, kledły
94 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Hemingway, Picasso l Matisse, jak wielu innych mieszka
ń
ców
tego miasta, uwielbiali przesiadywa
ć
w kawiarniach, spotyka
ć
przyjaciół, przygl
ą
da
ć
si
ę
przypadkowym przechodniom i sa-
memu by
ć
przedmiotem ludzkich obserwacji. W owym czasie,
w otoczeniu kafejek Dzielnicy Łaci
ń
skiej l na Sorbonie,
ż
ycie
t
ę
tniło te
ż
w
ś
ród barwnej społeczno
ś
ci matematyków. Profeso-
rowie uniwersytetu równie
ż
lubili spotyka
ć
przyjaciół i w do-
brej kawiarni na bulwarze St. Michel, przy fili
ż
ance kawy
z mlekiem lub szklaneczce any
ż
ówki, o dwa kroki od pi
ę
knych
Ogrodów Luksemburskich, podyskutowa
ć
... o matematyce.
Paryska wiosna inspirowała pisarzy, artystów l matematyków.
Wyobra
ź
my sobie,
ż
e w słoneczny dzie
ń
zebrała si
ę
w przy-
jemnej kafejce grupa
ż
ywo rozprawiaj
ą
cych matematyków.
Podczas ognistych dysput o subtelno
ś
ciach takiej czy innej
teorii pojawiło si
ę
stopniowo uczucie braterstwa. Heming-
wayowi, który pisał,
ż
e lubił pracowa
ć
w kawiarni, hała
ś
liwe
rozmowy zapewne by przeszkadzały, zmuszaj
ą
c go do przenie-
sienia si
ę
do Jednej z knajpek rezerwowych, ju
ż
nie tak przez
niego lubianych. Kto jednak zwracałby uwag
ę
na samotnego
brodacza w k
ą
cie? Matematycy ceni
ą
sobie własne towarzy-
stwo i upojn
ą
atmosfer
ę
kawiarni pełnej kolegów po fachu,
mówi
ą
cych tym samym, symbolicznym J
ę
zykiem liczb, funkcji
i przestrzeni. "Tak wła
ś
nie musieli si
ę
czu
ć
pitagorejczycy, roz-
prawiaj
ą
c o matematyce" - rzucił by
ć
mo
ż
e Jeden z seniorów,
wznosz
ą
c kieliszek w toa
ś
cie. "No tak, ale oni nie pijali any-
ż
ówki" - odparł kto
ś
inny, wzbudzaj
ą
c salw
ę
ś
miechu. "Mogli-
by
ś
my pój
ść
ich
ś
ladem - rzekł pierwszy z rozmówców. - Dla-
czego wła
ś
ciwie nie stworzymy własnego bractwa? Naturalnie
w tajemnicy". Dookoła zabrzmiały głosy poparcia. Kto
ś
wpadł
na pomysł, by posłu
ż
y
ć
si
ę
nazwiskiem starego generała Bour-
bakiego - by
ć
mo
ż
e dlatego,
ż
e w owym czasie na Wydziale Ma-
tematyki na Sorbonie panował obyczaj zapraszania co roku za-
wodowego aktora, który audytorium profesorów i studentów
przedstawiał si
ę
jako Nicolas Bourbaki i - operuj
ą
c matema-
tycznym
ż
argonem - wygłaszał nast
ę
pnie długi, dwuznaczny
monolog. Publiczno
ść
bawiła si
ę
na ogół
ś
wietnie, gdy
ż
w bo-
gatych współczesnych teoriach matematycznych u
ż
ywa si
ę
do
AMIR D. ACZEL • 95
zwi
ę
złego opisu ró
ż
nych poj
ęć
bardzo wielu słów, cz
ę
sto w zna-
czeniu zupełnie odmiennym od potocznego. Jednym z takich!
słów jest przymiotnik "g
ę
sty". Zdanie,
ż
e "zbiór liczb wymier-
nych jest g
ę
sty w
ś
ród liczb rzeczywistych", znaczy, i
ż
w ka
ż
-
dym otoczeniu dowolnej liczby (zarówno wymiernej, Jak i nie-
wymiernej) znajduj
ą
si
ę
liczby wymierne. W codziennym
ż
yciu-i
słowo "g
ę
sty" ma wiele innych znacze
ń
.
Doktoranci wydziałów matematyki równie
ż
i dzi
ś
w chwilachł
braku lepszego zaj
ę
cia zabawiaj
ą
si
ę
słownymi grami, opowia-
daj
ą
c na przykład histori
ę
dywizora, który ma odwiedzi
ć
pew-
n
ą
rozmaito
ść
i sprawdzi
ć
, czy wszystkie snopy s
ą
wiotkie, czy
te
ż
mi
ę
kkie (słowa "dywizor", "rozmaito
ść
", "snop", "wiotki"*,
"mi
ę
kki" maj
ą
w matematyce
ś
ci
ś
le okre
ś
lone znaczenie, dale--
kie od ewentualnych skojarze
ń
Czytelnika, nie posiadaj
ą
ceg«o
wy
ż
szego wykształcenia w tej dziedzinie).31
Ksi
ąż
ki napisane wspólnie przez matematyków z owego
francuskiego stowarzyszenia nosz
ą
na okładce nazwisko Nico»-
lasa Bourbakiego. Równocze
ś
nie zainicjowano seminariunm
Bourbakiego, na którym cz
ę
sto omawiane były nowe idee i teo-
rie matematyczne. Członkostwo w stowarzyszeniu było z załoa-
ż
enia anonimowe, a zasług
ę
za uzyskane razem wyniki przypa-
sywano nie konkretnym osobom wymienionym z nazwisksa,
lecz wła
ś
nie Bourbakiemu.
Członkom stowarzyszenia Bourbakiego daleko jednak był: o
do pitagorejczyków. Wprawdzie autorem podr
ę
czników mienił
si
ę
Bourbaki, lecz wyniki bada
ń
, czyli twierdzenia i ich dowodly
- maj
ą
ce z reguły wi
ę
kszy wpływ na presti
ż
i pozycj
ę
matema-
tyka ni
ż
napisane przeze
ń
ksi
ąż
ki - podpisywali własnymi na-
zwiskami ci członkowie grupy, do których dane osi
ą
gni
ę
cie
w istocie nale
ż
ało. Jednym z pierwszych członków stowarzy-
szenia był Andre Well (1906-), który pó
ź
niej przeniósł si
ę
dio
Stanów Zjednoczonych, do sławnego Institute for Advance-d
31 Angielska gra słów w oryginale: beautiful Poły Nomifil who meets a smooth
ope-
rator Curly Pi, traci po polsku swój urok. W naszym kraju specjalistami w dzBe-
dzinie słownych zabaw z terminologi
ą
matematyczn
ą
s
ą
tradycyjnie studenci
Uniwersytetu Jagiello
ń
skiego, pisz
ą
cy cale opowiadania zło
ż
one wyl
ą
czm.ie
z dwuznacznych zda
ń
, naje
ż
onych niezrozumiałym
ż
argonem (przyp. tłum.).
96 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Study w Princeton. Jego nazwisko zawsze pojawiało si
ę
w po-
bli
ż
u wa
ż
nej hipotezy, prowadz
ą
cej do rozwi
ą
zania problemu
Fermata.
Do zało
ż
ycieli bractwa Bourbakiego nale
ż
ał tak
ż
e Jean
Dieudonne, który - podobnie Jak wi
ę
kszo
ść
pozostałych człon-
ków tego towarzystwa "tylko dla Francuzów" - przeniósł si
ę
z czasem na ziele
ń
sze pastwiska uniwersytetów ameryka
ń
-
skich. Dieudonne, główny autor wielu spo
ś
ród ksi
ąż
ek podpi-
sanych przez Bourbakiego,
ś
wietnie uosabia starcie indywidual-
nych ambicji bourbakistów z ich d
ąż
eniem do zachowania
anonimowo
ś
ci członków stowarzyszenia. Pewnego razu Dieu-
donne opublikował prac
ę
podpisan
ą
nazwiskiem Bourbakiego.
Jak si
ę
okazało, praca zawierała bł
ą
d, wi
ę
c Dieudonne napisał
notk
ę
zatytułowan
ą
"O pewnym bł
ę
dzie N. Bourbakiego" i pod-
pisał j
ą
własnym nazwiskiem.32
Nieco schizofreniczny charakter stowarzyszenia (wszyscy je-
go członkowie byli Francuzami, ale wi
ę
kszo
ść
z nich mieszkała
w Stanach Zjednoczonych) przejawiał si
ę
te
ż
w adresie do kore-
spondencji, umieszczanym przez Bourbakiego w publikacjach.
Zazwyczaj wynika z niego,
ż
e autor, Nicolas Bourbaki, pracuje
na uniwersytecie w nie istniej
ą
cym mie
ś
cie Nancago, którego
nazwa bierze swój pocz
ą
tek od francuskiego Nancy, a ko
ń
ców-
k
ę
od Chicago. Bourbaki publikuje jednak wył
ą
cznie po fran-
cusku, a gdy spotykaj
ą
si
ę
członkowie stowarzyszenia (zazwy-
czaj dzieje si
ę
to w jednym z francuskich kurortów), bywa,
ż
e
rozmowa toczy si
ę
nawet w specyficznym
ż
argonie paryskich
studentów. W
ż
ycie owych matematyków francuskich, miesz-
kaj
ą
cych w Ameryce, wkroczył szowinizm. Andre Weił, jeden
z zało
ż
ycieli grupy bourbakistów, opublikował wprawdzie wiele
Istotnych prac po angielsku, ale jego Dziel
ą
zebrane, maj
ą
ce
pewien zwi
ą
zek z hipotez
ą
, z której wynika wielkie twierdzenie
Fermata, ukazały si
ę
ju
ż
po francusku, jako Oeuures.33 W wy-
32 Wi
ę
kszo
ść
powszechnie znanych faktów o sekretnym towarzystwie Bourba-
kiego pochodzi z artykułu Paula R. Halmosa: Nicolas Bourbaki, "Scientific
American", t. 196, maj 1957, s. 88-97.
33 Andre Weił: Oeuures, t. I-III. Springer-Verlag, Pary
ż
1979.
AMIR D. ACZEL • 97
niku niezwykłych działa
ń
Weila skrzywdzony został jeden
z pierwszoplanowych aktorów naszej historii, czego Well nie
chciał zreszt
ą
uzna
ć
.
Trzeba przyzna
ć
,
ż
e członkowie towarzystwa Bourbakiego
byli obdarzeni poczuciem humoru. Przed około czterdziestu la-
ty do Ameryka
ń
skiego Towarzystwa Matematycznego (Ameri-
can Mathematical Society, w skrócie AMS) wpłyn
ę
ło podanie
Nicolasa Bourbakiego z pro
ś
b
ą
o przyj
ę
cie w poczet członków.
Niewzruszony sekretarz towarzystwa odpisał,
ż
e je
ś
li Bourbaki
chce zosta
ć
członkiem AMS, musi ubiega
ć
si
ę
o członkostwo
jako instytucja (z czym, oczywi
ś
cie, wi
ą
zały si
ę
du
ż
o -wy
ż
sze
składki). Na ten list Bourbaki nie odpowiedział.
Krzywe eliptyczne
Zagadnienia diofantyczne, wi
ążą
ce si
ę
z równaniami podobny-
mi do tych, które w III wieku naszej ery rozpatrywał Diofantos,
w XX wieku stały si
ę
przedmiotem intensywnych bada
ń
, pro-
wadzonych m.ln. z u
ż
yciem obiektów, które matematyk nazywa
krzywymi eliptycznymi. Krzywe eliptyczne wbrew pozorom nie-
wiele maj
ą
wspólnego z elipsami. Najpierw, w dziewi
ę
tnastym
stuleciu u
ż
ywano ich w zwi
ą
zku z tzw. funkcjami eliptycznymi,
wymy
ś
lonymi z kolei po to, by ułatwi
ć
obliczanie obwodu elip-
sy. Jak w przypadku wielu ró
ż
nych innowacji w matematyce,
pionierem w tej dziedzinie był nie kto inny, tylko Gauss.
Cho
ć
nazwa zdaje si
ę
sugerowa
ć
co innego, krzywe eliptycz-
ne nie s
ą
ani elipsami, ani funkcjami eliptycznymi. Mówi
ą
c
najpro
ś
ciej, s
ą
wielomianami trzeciego stopnia zale
ż
nymi od
dwóch zmiennych; fachowcy widz
ą
krzywe eliptyczne w napi-
sach postaci y2 = ox3 + Łyc2 + c, gdzie liczby a, b i c s
ą
całkowi-
te lub wymierne. Przykłady krzywych eliptycznych pokazuj
ą
rysunki.34
34 Wg artykułu Kennetha A. Ribeta i Briana Hayesa: Fermat's Last Theorem
and Modern Arithmetic, "American Scientist", t. 82, marzec-kwiecie
ń
1994,
s. 144-156.
98 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Gdy spogl
ą
damy na punkty wymierne na krzywej eliptycz-
nej - czyli tylko na te pary liczb wymiernych [x. y), spełniaj
ą
ce
powy
ż
sze równanie, w których zarówno x, jak i y s
ą
liczbami
wymiernymi (
ż
adnych niewymierno
ś
ci w rodzaju n czy pier-
wiastka z dwóch do rozwa
ż
a
ń
nie dopuszczamy) - okazuje si
ę
,
AMIR D. ACZEL • 99*
ż
e owe punkty tworz
ą
grup
ę
. Znaczy to,
ż
e maj
ą
one ciekawe-
własno
ś
ci. Dwa rozwi
ą
zania mo
ż
na w pewnym sensie "doda
ć
",.
a wynik te
ż
b
ę
dzie rozwi
ą
zaniem (a wi
ę
c punktem krzywej).-
Specjali
ś
ci w dziedzinie teorii liczb fascynuj
ą
si
ę
krzywymi!
eliptycznymi, dzi
ę
ki nim bowiem mog
ą
rozwikła
ć
wiele proble-
mów dotycz
ą
cych ró
ż
norodnych równa
ń
i ich rozwi
ą
za
ń
. Krzy-
we eliptyczne stanowi
ą
w teorii liczb jedno z najpot
ęż
niejszychi
narz
ę
dzi badawczych.35
Dziwna hipoteza wisi w powietrzu
Eksperci w dziedzinie teorii liczb, studiuj
ą
cy krzywe eliptycz-
ne, wiedzieli od pewnego czasu,
ż
e niektóre z nich s
ą
modulo-
we. Innymi słowy, niektóre krzywe eliptyczne zwi
ą
zane byty/
w szczególny sposób z formami modułowymi, z płaszczyzn
ą
ze-
spolon
ą
l niezwykle symetrycznymi funkcjami w przestrze
ń
:!
hiperbollcznej. Charakter oraz przyczyny tego zwi
ą
zku pozo-
stawały jednak niejasne. To wszystko stało si
ę
przedmiotem
zainteresowania matematyki bardzo zawiłej nawet dla specjali-
stów. Jej bogat
ą
, niezwykle harmonijn
ą
struktur
ę
wewn
ę
trzn
ą
niełatwo było zrozumie
ć
. Te krzywe eliptyczne, o których wie-
dziano,
ż
e s
ą
modułowe, miały ciekawe własno
ś
ci. Dlaczegóz
by wi
ę
c nie postawi
ć
ś
miałej hipotezy,
ż
e wszystkie krzywe?
eliptyczne s
ą
modułowe?
Aby zrozumie
ć
, na czym polega Istota modułowo
ś
ci, poj
ę
cia
dotycz
ą
cego nieeuklidesowej geometrii górnej półpłaszczyzny -
ś
wiata, w którym symetrie odbiegaj
ą
bardzo daleko od
codziennych przyzwyczaje
ń
naszej wyobra
ź
ni - wygodnie jes t
posłu
ż
y
ć
si
ę
prost
ą
analogi
ą
. Rozpatrzmy dla przykładu krzy-
w
ą
, która wcale nie jest eliptyczna; zamiast równania trzeciego
stopnia mamy tylko równanie kwadratowe. Nasza krzywa.
to zwykły okr
ą
g. Równanie okr
ę
gu o promieniu a i
ś
rodki-i
le
żą
cym w pocz
ą
tku układu współrz
ę
dnych ma posta
ć
3S Dobrym wprowadzeniem do tematu jest ksi
ąż
ka Josepha H. Silvermana i Jol-i-
na Tate'a: Rational Points on Elliptic Curves. Springer-Verlag, Nowy Jork 1992.
100 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
x1 + y2 = a2. We
ź
my teraz dwie nieskomplikowane funkcje
okresowe zmiennej t: x = a cos t oraz y = a sin t. Mo
ż
na je
wstawi
ć
do równania okr
ę
gu w miejsce xi y i nic złego si
ę
nie
stanie. B
ę
dzie tak, jakby
ś
my pomno
ż
yli obie strony znanej to
ż
-
samo
ś
ci trygonometrycznej cos2 t + sin2 t = l przez liczb
ę
a2.
W tym sensie równanie okr
ę
gu jest modułowe.
Modułowa krzywa eliptyczna to poj
ę
cie ogólniejsze, otrzyma-
ne dzi
ę
ki przeniesieniu powy
ż
szego prostego pomysłu na
płaszczyzn
ę
zespolon
ą
, w
ś
wiat geometrii nieeuklidesowej. Ro-
l
ę
sinusa i cosinusa -
ś
wietnie znanych funkcji okresowych,
a zarazem symetrii wzgl
ę
dem jednej zmiennej t - przejmuj
ą
tu
formy modułowe (lub automorficzne), kryj
ą
ce w sobie symetrie
wzgl
ę
dem znacznie bogatszego zestawu skomplikowanych
przekształce
ń
, maj
ą
cych posta
ć
f [z] ->f((az + b)/(cz + d)).
Tokio, Japonia, pocz
ą
tek lat pi
ęć
dziesi
ą
tych
Na pocz
ą
tku lat pi
ęć
dziesi
ą
tych naszego wieku Japonia była
krajem podnosz
ą
cym si
ę
stopniowo z wojennych zniszcze
ń
.
Nikt ju
ż
nie głodował, ale niemal wszyscy nadal byli biedni;
przeci
ę
tny Japo
ń
czyk ci
ęż
ko zmagał si
ę
z codzienno
ś
ci
ą
, pró-
buj
ą
c prze
ż
y
ć
kolejny dzie
ń
, tydzie
ń
czy miesi
ą
c. Mimo to
odbudowywano z gruzów fabryki, otwierano na powrót przed-
si
ę
biorstwa i ubijano nowe interesy. Z nadziej
ą
patrzono
w przyszło
ść
.
W tym czasie
ż
ycie uniwersyteckie w Japonii te
ż
było nieła-
twe. Studenci zaciekle współzawodniczyli ze sob
ą
: dobre stop-
nie oznaczały lepsz
ą
prac
ę
po zrobieniu dyplomu. Ta reguła
dotyczyła zwłaszcza doktorantów specjalizuj
ą
cych si
ę
w czystej
matematyce, albowiem etatów na uniwersytetach, mimo ni-
skiej płacy, brakowało dla wszystkich ch
ę
tnych. Jednym z ta-
kich doktorantów był Yutaka Taniyama. Urodził si
ę
12 listopa-
da 1927 roku Jako najmłodsze, ósme z kolei dziecko w rodzinie
prowincjonalnego lekarza w mie
ś
cie Kisai, poło
ż
onym około 50
kilometrów od Tokio. W młodo
ś
ci zacz
ą
ł studiowa
ć
matematy-
k
ę
, a
ś
ci
ś
lej mówi
ą
c, geometri
ę
zespolon
ą
rozmaito
ś
ci abelo-
AMIR D. ACZEL • 10 1
wych. Wiedziano wówczas o tej trudnej dziedzinie niewiel e
i Taniyama napotykał w swej pracy mnóstwo trudno
ś
ci. C. o
gorsza, przekonał si
ę
,
ż
e wszelkie porady starszych profesorów?
Uniwersytetu Tokijskiego s
ą
niemal całkowicie bezu
ż
yteczne.
Do ka
ż
dego drobiazgu musiał dochodzi
ć
samodzielnie; kolejme
kroki swoich bada
ń
matematycznych opisywał, u
ż
ywaj
ą
c czte-
rech chi
ń
skich znaków, które oznaczaj
ą
"ci
ęż
k
ą
walk
ę
" i "gorz-
kie zmagania".
ś
ycie młodego Yutaki Taniyamy nie było usłanie
ró
ż
ami.
Taniyama zakwaterował si
ę
w jednopokojowym mieszkaniiu
o powierzchni około 9 metrów kwadratowych. Na ka
ż
dej kom-
dygnacji budynku była tylko jedna toaleta, wspólna dHa
wszystkich mieszka
ń
ców pi
ę
tra.
ś
eby si
ę
wyk
ą
pa
ć
, Taniyama
musiał chodzi
ć
do odległej ła
ź
ni publicznej. Podły i n
ę
dzny bu-
dynek mieszkalny, stoj
ą
cy przy ruchliwej ulicy, o dwa kroki od
wiaduktu kolejowego, po którym co kilka minut przeje
ż
d
ż
-ał
poci
ą
g, jak na ironi
ę
był nazywany "Will
ą
Spokojnych Gon"".
Zapewne dlatego, by łatwiej si
ę
skoncentrowa
ć
na badaniac:h,
młody Yutaka pracował głównie w nocy, cz
ę
sto kład
ą
c si
ę
odo
łó
ż
ka dopiero o szóstej rano, gdy rozpoczynał si
ę
kolejny, hała»
ś
-
llwy dzie
ń
. Prawie codziennie, z wyj
ą
tkiem letnich upałów, Ta-
niyama nosił ten sam niebiesko-zielony garnitur z metalicz-
nym połyskiem. Jak wyja
ś
nił swemu bliskiemu przyj aclelo'\.-vi,
Góro Shimurze, jego ojciec kupił ów materiał okazyjnie, nne-
zwykle tanio, od handlarza starzyzny. Niestety, nikt w całej n-o-
dzinie nie miał ochoty na
ś
wiec
ą
ce ubranie. Yutaka, który mi
ę
dbał zbytnio o swój wygl
ą
d, zgłosił si
ę
w ko
ń
cu na ochotnilrfa.
Z materiału uszyto mu garnitur, który stał si
ę
jego codzien-
nym strojem.
Taniyama uko
ń
czył Uniwersytet Tokijski w 1953 roku l do-
stał na tamtejszym Wydziale Matematyki posad
ę
asysten-ta.
Jego przyjaciel Shimura uko
ń
czył uniwersytet rok wcze
ś
miej
i zajmował podobne stanowisko na Wydziale Pedagogicznym,
po drugiej stronie kampusu. Ich przyja
źń
zapocz
ą
tkował Inst,
który jeden z nich napisał do drugiego, prosz
ą
c o zwrot do bi-
blioteki egzemplarza czasopisma matematycznego, interesuj
ą
-
cego, jak si
ę
okazało, obu młodych ludzi. Cz
ę
sto jadali razem
102
WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Tokio, rok 1955. Matematycy w tramwaju, w drodze na konferencj
ę
. Od lewej:
T. Tamagawa, J.-P. Serre, Y. Taniyama l A. Well.
w niedrogich restauracyjkach, które serwowały podobno stop-
niowo zdobywaj
ą
ce w Japonii popularno
ść
dania kuchni za-
chodniej, w rodzaju na przykład duszonego ozorka.36
W owym czasie w Japonii pozostało niewielu dobrych mate-
matyków. Kto tylko zdobył nieco uznania i renomy, natych-
miast próbował przenie
ść
si
ę
na Jaki
ś
uniwersytet ameryka
ń
-
ski czy europejski, poniewa
ż
i matematycy cieszyli si
ę
tam
wi
ę
ksz
ą
reputacj
ą
l w dodatku mo
ż
na było nawi
ą
za
ć
kontakty
z lud
ź
mi prowadz
ą
cymi badania w tej samej dziedzinie. Takie
wi
ę
zy s
ą
wa
ż
ne, gdy usiłuje si
ę
zgł
ę
bia
ć
ezoteryczne obszary
wiedzy, o których wiadomo niewiele lub zgoła nic. By utworzy
ć
zal
ąż
ek kontaktów naukowych z lud
ź
mi, którzy wiedzieli co
nieco o dziedzinie ich zainteresowa
ń
, dwaj młodzi przyjaciele
zorganizowali we wrze
ś
niu 1955 roku Tokijskie Sympozjum
Algebraicznej Teorii Liczb. Niektóre wygłoszone podczas tej
małej konferencji stwierdzenia miały przez długi czas pozosta
ć
niejasne, by - koniec ko
ń
ców - po prawie czterdziestu latach
doprowadzi
ć
do rezultatów wielkiej wagi, a tak
ż
e do ostrych
kontrowersji.
36 Wi
ę
kszo
ść
informacji o
ż
yciu Yutaki Taniyamy pochodzi z artykułu: Góro Slu-
niura, Yataka Taniyama and His Time: Very Personal Recollections, "Bulledn
of the London Mathematical Society", tom 21 (1989), s. 184-196.
AMIR D. ACZEL • 10 3
Pełen nadziei pocz
ą
tek
Obaj przyjaciele wypełnili niezb
ę
dne papiery l formularze-,
wynaj
ę
li odpowiednie pomieszczenia i wysłali zaproszenia doo
tych matematyków japo
ń
skich i zagranicznych, których spo -
dziewali si
ę
zainteresowa
ć
tematem konferencji. Na li
ś
cie za-
proszonych znalazł si
ę
Andre Well, który w owym czasie wyje -
chał Ju
ż
z Francji i został profesorem na Uniwersytecie
w Chicago. Pi
ęć
lat wcze
ś
niej, podczas Mi
ę
dzynarodowego
Kongresu Matematyków, Well zwrócił uwag
ę
społeczno
ś
ci ma-
tematycznej na nieznan
ą
hipotez
ę
niejakiego Hassego, doty-
cz
ą
c
ą
"funkcji dzeta na rozmaito
ś
ci nad ciałem liczbowym" .
Niejasne przypuszczenie niosło w sobie tre
ś
ci interesuj
ą
ce dla.
badaczy teorii liczb. Well najwyra
ź
niej kolekcjonował ró
ż
ne hi-
potetyczne pomysły dotycz
ą
ce teorii liczb; ten akurat umie
ś
ciB
w swych Dziełach zebranych, przypisuj
ą
c zasług
ę
jego sformu-
łowania Hassemu.
Dzi
ę
ki zainteresowaniu ró
ż
nymi rezultatami bada
ń
w owej
dziedzinie, Well był dla Shimury l Taniyamy atrakcyjnym go-
ś
ciem. Ucieszyli si
ę
obaj, gdy przyj
ą
ł zaproszenie do udziałm
w Ich konferencji. W Tokio oczekiwano te
ż
Innego cudzoziem-
ca, młodszego od Weila matematyka francuskiego, Jean-Pier-
re'a Serre'a. Nie byt on jeszcze wówczas członkiem towarzy-
stwa Bourbakiego, przyjmowano bowiem do niego tylko*
matematyków bardzo dobrze znanych; miał on jednak zosta
ć
-
bourbakist
ą
ju
ż
wkrótce. Serre, opisywany przez niektórych-
matematyków jako ambitny i zaciekły wyczynowiec, przyje-
chał na tokijskie sympozjum, by dowiedzie
ć
si
ę
tyle, ile si
ę
tyl-
ko da. Japo
ń
czycy o teorii liczb wiedzieli sporo, a niektóre wy-
niki publikowali w pracach dost
ę
pnych tylko po japo
ń
sku.
skrywaj
ą
c je tym samym przed reszt
ą
ś
wiata. Nadarzała si
ę
wi
ę
c wspaniała okazja,
ż
eby pozna
ć
owe rezultaty, tym bar-
dziej
ż
e oficjalnym j
ę
zykiem konferencji miał by
ć
angielski.
W gronie konferencyjnych go
ś
ci Serre był jednym z niewielu
cudzoziemców orientuj
ą
cych si
ę
w prezentowanej tematyce.
Sprawozdanie z konferencji ukazało si
ę
tylko po Japo
ń
ski!.
Gdy wi
ę
c dwadzie
ś
cia lat pó
ź
niej Serre zwrócił uwag^ na nie-
104 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
które wydarzenia z tokijsklego sympozjum,
ś
wiat poznał po-
cz
ą
tkowo jego wersj
ę
, a nie t
ę
, któr
ą
zapisano w japo
ń
skich
sprawozdaniach.
Sprawozdania zawieraj
ą
trzydzie
ś
ci sze
ść
problemów. Pro-
blemy o numerach 10, 11, 12 i 13, zapisane przez Yutak
ę
Ta-
niyam
ę
, tworzyły wspólnie pewn
ą
hipotez
ę
o funkcjach typu
dzeta, przypominaj
ą
c
ą
nieco idee Hassego. Wydawało si
ę
,
ż
e
Taniyama chce w jaki
ś
sposób powi
ą
za
ć
funkcje automorficz-
ne na płaszczy
ź
nie zespolonej z funkcj
ą
typu dzeta, okre
ś
lon
ą
na krzywej eliptycznej. W tych usiłowaniach było co
ś
tajemni-
czego: dlaczegó
ż
dowolna krzywa eliptyczna miała by
ć
w jaki
ś
sposób powi
ą
zana z czym
ś
na płaszczy
ź
nie zespolonej?
"Przepraszam, co Pan powiedział...?"
Hipoteza, wypływaj
ą
ca z owych czterech problemów, była
mglista; Taniyama sformułował je niezbyt Jasno, zapewne dla-
tego,
ż
e nie był do ko
ń
ca pewien. Jakiego wła
ś
ciwie zwi
ą
zku
chciałby si
ę
doszuka
ć
. Ale tkwił tam rdze
ń
pomysłu; swego ro-
dzaju intuicja, instynktowne przeczucie,
ż
e funkcje automor-
ficzne zmiennej zespolonej i ich bogate symetrie s
ą
w jaki
ś
sposób zwi
ą
zane z równaniami diofantycznymi. Z pewno
ś
ci
ą
nie było to oczywiste. Taniyama próbował odnale
źć
ukryte
przej
ś
cie, ł
ą
cz
ą
ce dwie bardzo odległe gał
ę
zie matematyki.
Andre Weił chciał dokładnie wiedzie
ć
, co wła
ś
ciwie Taniy-
ama miał na my
ś
li. Jak mo
ż
na wyczyta
ć
w protokole z obrad
konferencji, opublikowanym ł
ą
cznie z Japo
ń
skimi sprawozda-
niami, pewnego dnia odbyta si
ę
nast
ę
puj
ą
ca wymiana zda
ń
obu panów:37
WEIŁ: Czy s
ą
dzi Pan,
ż
e wszystkie funkcje eliptyczne s
ą
uni-
formizowane przez funkcje modułowe?
TANIYAMA: Same funkcje modułowe nie wystarcz
ą
. My
ś
l
ę
,
ż
e
potrzebne s
ą
inne, specjalne typy funkcji automorflcznych.
37 Zob. japo
ń
skie czasopismo "Sugaku" z maja 1956 roku, s. 227-231. •
AMIR D. ACZEL • 1 05
WEIŁ: Oczywi
ś
cie, z niektórymi zapewne mo
ż
na sobie w ten
sposób poradzi
ć
. W ogólnym przypadku wygl
ą
daj
ą
o»ne
jednak tajemniczo i zupełnie Inaczej.
Z tej rozmowy wynikaj
ą
jasno dwie sprawy. Po pierwsze, TTa-
nlyama mówił,
ż
e z krzywymi eliptycznymi wi
ążą
si
ę
raczej
"funkcje automorficzne", a nie "same funkcje modułowe". Po
drugie, Weił nie wierzył, by w ogólnym przypadku taki zwi
ą
zsek
mógł mie
ć
miejsce. Pó
ź
niej ow
ą
niewiar
ę
Weił wyra
ż
ał znaczmie
dobitniej, dlatego jeszcze bardziej zaskakuje fakt,
ż
e to wła
ś
mie
jego nazwisko zostało w ko
ń
cu przypisane do hipotezy, kto-rej
ani sam nie postawił, ani nigdy w Jej prawdziwo
ść
nie wierz=ył.
Jednak
ż
e koleje losu bywaj
ą
nieoczekiwane; w przyszłoa
ś
ci
miały wyj
ść
na jaw jeszcze dziwniejsze wydarzenia.
Na to, by owe sprawy nabrały wagi, trzeba było odczelsa
ć
kilkadziesi
ą
t lat. Współcze
ś
ni historycy nauki oddaliby wie=le,
ż
eby szczegółowo pozna
ć
tre
ść
wypowiedzi l my
ś
li Taniyanny.
Lecz, niestety, Taniyama, podobnie jak wielu innych młodych
matematycznych geniuszy, sko
ń
czył
ż
ycie młodo l tragicznie-.
Po paru latach Góro Shimura wyjechał z Tokio, najpierw do
Pary
ż
a, a potem do Institute for Advanced Study w Princeton.
Obaj przyjaciele regularnie ze sob
ą
korespondowali. We wrzae
ś
-
niu 1958 roku Góro Shimura otrzymał od Yutaki Taniyaany
ostatni list. Rankiem 17 listopada 1958, pi
ęć
dni po jego trzy-
dziestych pierwszych urodzinach, Yutak
ę
Taniyam
ę
znalezio»no
w mieszkaniu martwego. Na biurku le
ż
ał list po
ż
egnalny.
Hipoteza Shimury
Od tokijskiej konferencji upłyn
ę
ło dziesi
ęć
lat. Góro Shimmra
swoje badania w teorii liczb, koncentruj
ą
ce si
ę
na funkcji d:ze-
ta i krzywych eliptycznych, prowadził teraz w Princeton. Zrro-
zumiał, w których miejscach mylił si
ę
nie
ż
yj
ą
cy przyjacilel,
l dzi
ę
ki własnym badaniom oraz poszukiwaniu harmonii skzry-
tej we wn
ę
trzu matematyki doszedł do hipotezy innej,
ś
milel-
szej, dobitnej sformułowanej. Jego hipoteza głosiła,
ż
e ka
ż
da
106 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
krzywa eliptyczna nad ciałem liczb wymiernych Jest uniformi-
zowana przez pewn
ą
form
ę
modułow
ą
. Formy modułowe s
ą
na
płaszczy
ź
nie zespolonej tworami bardziej konkretnymi ni
ż
funkcje automorficzne, z których chciał korzysta
ć
Taniyama.
Shimura dokonał te
ż
kilku innych wa
ż
nych zmian i poprawek,
mi
ę
dzy innymi doprecyzował,
ż
e dziedzin
ę
powinny stanowi
ć
liczby wymierne.
Hipotez
ę
Shimury mo
ż
na spróbowa
ć
wyja
ś
ni
ć
, wykorzystu-
j
ą
c taki oto rysunek:
Je
ś
li zwiniemy płaszczyzn
ę
zespolon
ą
w torus, czyli tak, by
otrzyma
ć
powierzchni
ę
obwarzanka z rysunku,38 to owa po-
wierzchnia skrywa
ć
b
ę
dzie w sobie wszystkie krzywe eliptycz-'
ne nad liczbami wymiernymi. Ka
ż
da taka krzywa odpowiada
z kolei pewnemu rozwi
ą
zaniu równania diofantycznego. Je
ś
li
istniałoby rozwi
ą
zanie równania Fermata, x" + y" = z", to od-
powiadaj
ą
ca mu krzywa eliptyczna te
ż
byłaby ukryta w na-
szym torusie. Ten fakt miał pó
ź
niej odegra
ć
wa
ż
n
ą
rol
ę
w do-
wodzie wielkiego twierdzenia Fermata. Shimura postawił
hipotez
ę
,
ż
e ka
ż
da krzywa eliptyczna o współczynnikach wy-
miernych ma "kole
ż
ank
ę
" na rozpatrywanej przez Poincarego
górnej półpłaszczy
ź
nie, wyposa
ż
onej w nieeuklidesow
ą
, hiper-
38 Trzeba sobie wyobrazi
ć
,
ż
e najpierw zwijamy płaszczyzn
ę
w bardzo dług
ą
rurk
ę
,
a potem jeden koniec rurki wkładamy w drugi i zwijamy dalej, jakby
ś
my chcieli
z kawałka gumowego w
ęż
a zrobi
ć
kółko przypominaj
ą
ce d
ę
tk
ę
(przyp. dum.).
AMIR D. ACZEL • 10'7
bollczn
ą
geometri
ę
. .Kole
ż
ank
ą
" danej krzywej eliptycznej miaa-
ła by
ć
konkretna funkcja zmiennej zespolonej, nieczuła na do-
konywanie najró
ż
niejszych (wspomnianych ju
ż
nieco wcze-
ś
niej) podstawie
ń
postaci z -> [a
ż
+ b)/(cz + d), tworz
ą
cych h
grup
ę
o nieoczekiwanie bogatej symetrii. Wszystko to było ba«--
dzo techniczne, szalenie skomplikowane i - jak przez kilkra
dziesi
ę
cioleci s
ą
dziło wielu matematyków - nie do udowodnie-
nia w daj
ą
cej si
ę
przewidzie
ć
przyszło
ś
ci.
Hipotez
ę
Shimury mo
ż
na pokaza
ć
w sposób nieco bardzitej
obrazowy l uzna
ć
,
ż
e ka
ż
da krzywa eliptyczna jest czym
ś
w ro-
dzaju czubka góry lodowej, widocznego nad powierzchni
ą
wo-
dy. Pod wod
ą
za
ś
kryje si
ę
zawiła struktura.
ś
eby udowodnB
ć
hipotez
ę
, nale
ż
ało wykaza
ć
,
ż
e ka
ż
da góra lodowa ma cz
ę
S
ć
podwodn
ą
. Wiedziano wprawdzie,
ż
e wiele gór lodowych talc
ą
podwodn
ą
cz
ęść
posiada, ale poniewa
ż
gór lodowych było niee-
sko
ń
czenie wiele, wi
ę
c nie dawało si
ę
, ot tak, po kolei, obejrze
ć
ka
ż
dej od spodu. Nale
ż
ało znale
źć
ogóln
ą
reguł
ę
, z której wyn-1-
kałoby,
ż
e góra lodowa bez podwodnej cz
ęś
ci nie mo
ż
e po pro-
stu istnie
ć
. I wła
ś
nie podanie takiego ogólnego dowodu matae-
matycy uwa
ż
ali za niezwykle trudn
ą
rzecz.
Intryga i zdrada
Na pocz
ą
tku lat sze
ść
dziesi
ą
tych, na przyj
ę
ciu w Institute fcor
Advanced Study w Princeton, Góro Shimura i Jean-Piera-e
Serre spotkali si
ę
powtórnie. Według Shimury Serre zbli
ż
ył s.i
ę
do niego z do
ść
aroganck
ą
min
ą
. "Nie s
ą
dz
ę
, by Pana wyniDri
o krzywych modułowych były w jakikolwiek sposób po
ż
ytecz-
ne - powiedział. - Nie mo
ż
na Ich przecie
ż
zastosowa
ć
do ka_
ź
-
dej krzywej eliptycznej". W odpowiedzi Shimura dokładn-le
sformułował sw
ą
hipotez
ę
: "Taka krzywa, jak przypuszczani!,
zawsze jest uniformizowana przez pewn
ą
krzyw
ą
moduło-
w
ą
".39 Nieco pó
ź
niej Serre zło
ż
ył relacj
ę
ze swojej rozmowy
39 Shimura sformułował zatem sw
ą
hipotez
ę
; dziel
ą
c si
ę
ni
ą
po raz pierwszy, uf.
al,
ż
e Serre uzna go za jej autora.
108 . WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
z Shimur
ą
Weilowi, który na przyj
ę
ciu nie był, lecz, jako jeden
z pracowników Instytutu, mieszkał w pobli
ż
u. Zaintrygowany
Weił odwiedził potem Shimur
ę
. "Czy Pan naprawd
ę
to powie-
dział?" - zapytał. "Tak - odparł Shimura. - Nie s
ą
dzi Pan,
ż
e to
prawdopodobne?" Po dziesi
ę
ciu latach od pierwszego spotka-
nia z Taniyam
ą
Andre Weił nadal nie wierzył w prawdziwo
ść
którejkolwiek wersji hipotezy. Odparł: "Nie widz
ę
niczego, co
ś
wiadczyłoby o nieprawdziwo
ś
ci tej hipotezy, oba bowiem
zbiory s
ą
przeliczalne; nie widz
ę
jednak niczego, co przema-
wiałoby na Jej korzy
ść
". Wypowiedziane przy tej okazji przez
Weila słowa Serge Lang, matematyk z Yale University, który
tak zwan
ą
"teczk
ę
Shimury-Taniyamy", zawieraj
ą
c
ą
kopie
dwóch tuzinów listów i jego własne do nich komentarze, roz-
powszechnił w
ś
ród około pi
ęć
dziesi
ę
ciu matematyków na ca-
łym
ś
wiecie okre
ś
lił pó
ź
niej jako "bezmy
ś
lne" i "głupie". To, co
Weił odpowiedział Shimurze, było równoznaczne mniej wi
ę
cej
nast
ę
puj
ą
cemu stwierdzeniu: Je
ś
li w pokoju znajduje si
ę
sie-
dem kobiet i siedmiu m
ęż
czyzn, a Pan twierdzi,
ż
e to siedem
mał
ż
e
ń
stw, to nie widz
ę
w tym od razu sprzeczno
ś
ci, poniewa
ż
liczba m
ęż
czyzn zgadza si
ę
z liczb
ą
kobiet. Nie dostrzegam
jednak równie
ż
niczego, co
ś
wiadczyłoby za pa
ń
sk
ą
hipotez
ą
-
by
ć
mo
ż
e to sami kawalerowie i same panny. Lang nazwał t
ę
wypowied
ź
głupi
ą
zapewne dlatego,
ż
e argument, polegaj
ą
cy
na liczeniu, nie znajdował tu wcale zastosowania. "Przeliczal-
ny" znaczy bowiem z grubsza tyle, co "niesko
ń
czony, lecz da-
j
ą
cy si
ę
policzy
ć
" (]'ak na przykład zbiór wszystkich liczb natu-
ralnych: l, 2, 3, 4, ...), a ustawianie w pary dwóch takich
niesko
ń
czonych kolekcji rozmaitych obiektów nie nale
ż
y do
prostych zada
ń
.
W ka
ż
dym razie było oczywiste,
ż
e Andre Well nie wierzył
w prawdziwo
ść
snutych przez Shimur
ę
teorii. Przyznał pó
ź
-
niej,
ż
e wspomniana rozmowa - mniejsza o to, czy głupia
i bezmy
ś
lna, czy te
ż
nie - istotnie miała miejsce, a nawet j
ą
zacytował. Zdarzyło si
ę
to jednak dopiero w roku 1979, kiedy
Weił napisał:40
40 Andr
ć
Weił: Oeuwes, op. cit., t. m, s. 450.
AMIR D. ACZEL • 109
Quelques annees plus tarci, a Princeton, Shimura me deman-
da sije trouuais plausible que toute courbe ellipti
ą
ue sur
Q jut con.ten.ue dans lejacobienne d'une courbe deflnie par
une sous-groupe de congruence du groupe modulaire;je lut
repondis, ii me semble, que je n'y uoyais pas d'empeche'
ment, puisque l'un et 1'autre ensemble est denombrable, ma-
Isje ne uoyais rien non plus qui parlat enfaveur de cette hy-
pothese.
[Kilka lat pó
ź
niej, w Princeton, Shimura zapytał mnie, czy
uwa
ż
am za prawdopodobne,
ż
e ka
ż
da krzywa eliptyczna nad
Q zawiera si
ę
w jakobianie krzywej wyznaczonej przez podgru-
p
ę
kongruencji grupy modułowej; odpowiedziałem mu,
ż
e, jak
mi si
ę
wydaje, nie dostrzegam przeszkód, poniewa
ż
jeden
i drugi zbiór jest przeliczalny, lecz nie widz
ę
te
ż
niczego, co
przemawiałoby za ow
ą
hipotez
ą
).
Niemniej nawet wówczas Weił, pisz
ą
c o stwierdzeniu, które
Jest hipotez
ą
Shimury, wolał u
ż
y
ć
zwrotu "Shimura zapytał
mnie", a nie "Shimura powiedział mi". Weił opublikował kilka
prac na zbli
ż
one tematy; chocia
ż
sam nie wierzył w teori
ę
Shi-
mury, jego nazwisko zacz
ę
to z ni
ą
ł
ą
czy
ć
. Wielu matematyków
ten bł
ą
d powielało, powołuj
ą
c si
ę
we własnych artykułach na
stwierdzenia zawarte w pracach kolegów. Bł
ę
dne cytowania
mo
ż
na napotka
ć
do dzi
ś
; nie znaj
ą
cy historii autorzy pisz
ą
o hipotezie Taniyamy-Weila zamiast o hipotezie Shimury-Ta-
niyamy. Weilowi najwidoczniej podobało si
ę
to poł
ą
czenie jego
nazwiska z niejasnym, lecz pi
ę
knym przypuszczeniem; sam
wprawdzie w jego prawdziwo
ść
nie wierzył, lecz wedle os
ą
du
wi
ę
kszo
ś
ci matematyków niezb
ę
dne dowody miały pojawi
ć
si
ę
pewnego dnia w odległej przyszło
ś
ci.
W miar
ę
upływu kolejnych dziesi
ę
cioleci znajdowano coraz
wi
ę
cej poszlak,
ś
wiadcz
ą
cych o istnieniu tajemniczego zwi
ą
z-
ku. Hipoteza, gdy si
ę
j
ą
udowodni, zmienia si
ę
w solidn
ą
mate-
matyczn
ą
teori
ę
. Weił prowadził badania w dziedzinach przyle-
gaj
ą
cych do hipotezy, a uzyskiwane przez niego matematyczne
wyniki nigdy nie byty zbyt odległe od teorii form modułowych
na płaszczy
ź
nie zespolonej i krzywych eliptycznych odpowla-
110 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
daj
ą
cych równaniom diofantycznym. I mimo
ż
e z pewno
ś
ci
ą
wiedział o kluczowej roli Shimury, nie wspominał o niej przez
blisko dwadzie
ś
cia lat. Potem bez wi
ę
kszych ceregieli napo-
mkn
ą
ł o Shimurze w przypadkowej rozmowie i - niemal prze-
lotnie - wymienił jego nazwisko w jednej ze swych opublikowa-
nych prac. Równocze
ś
nie we Francji Serre pracował bardzo
aktywnie, dokładaj
ą
c wszelkich stara
ń
, by powi
ą
za
ć
z hipotez
ą
nazwisko Andre Weila, a nie Góro Shimury.
"
Ć
wiczenie dla zainteresowanego Czytelnika"
W 1967 roku Andre Weił napisał po niemiecku artykuł,41
w którym znalazły si
ę
nast
ę
puj
ą
ce słowa:
Ob sich diese Dtnge immer, d.h.fu.rJede uber Q deftnierte Ku-
rve C, so uerhalten, scheint im. Moment noch problematisch
zu sein und mag dem interessierten Leser als Ubungsaufga-
be empfohten werden.
(Czy tak si
ę
sprawy maj
ą
, tzn. czy jest tak dla ka
ż
dej krzywej
C okre
ś
lonej nad Q, wydaje si
ę
w chwili obecnej problematycz-
ne i mo
ż
e by
ć
ć
wiczeniem dla zainteresowanego Czytelnika].
Akapit ten mówi o krzywych eliptycznych nad liczbami wy-
miernymi (zbiór wszystkich liczb wymiernych matematycy na
całym
ś
wiecie oznaczaj
ą
liter
ą
Q), a słowa so uerhalten odno-
sz
ą
si
ę
do tego, czy krzywe s
ą
modułowe, czy te
ż
nie. A zatem
Weił pisze o hipotezie Shimury, po raz kolejny nie wymieniaj
ą
c
nazwiska jej autora (wspomniał o nim dopiero 12 lat pó
ź
niej,
a i wówczas, jak pokazali
ś
my przed chwil
ą
, u
ż
ył nie do ko
ń
ca
prawdziwych słów "Shimura zapytał mnie"). W pracy opubliko-
wanej w "Mathematische Annalen" Well mówi o hipotezie,
ż
e
Jest "problematyczna", by zaraz potem zrobi
ć
co
ś
dziwnego -
uczyni
ć
j
ą
ć
wiczeniem dla zainteresowanego Czytelnika (und
41 Andre Weił: Ober die Bestimmung Dirichletscher Reihen durch Funktional-
gleichungen, "Mathematische Annalen", tom 168 (1967), s. 165-172.'
Ą
MIR D. ACZEL •111
mag dem interessierten Leser als Ubungsaufgabe empfohie-n
werden). Próby rozwi
ą
zania owego
ć
wiczenia dla "zaintereso-
wanego Czytelnika" miały zaj
ąć
jednemu z naj
ś
wietniej szy
ć
h
matematyków
ś
wiata siedem lat pracy w samotno
ś
ci. Kiedły
matematyk nazywa co
ś
ć
wiczeniem (Ubungsaufgabe), zwykle
zna rozwi
ą
zanie problemu i nie tyle wierzy, co wie z cał
ą
pevw-
no
ś
ci
ą
,
ż
e przytoczone stwierdzenie jest prawdziwe, a nie, jai.k
napisał Weił, "problematyczne".
Jest taka stara anegdota o profesorze matematyki, którzy,
omawiaj
ą
c pewne poj
ę
cie podczas wykładu, mówi: "to jest
oczywiste". Studenci patrz
ą
po sobie zakłopotani, rzecz bo-
wiem wcale nie Jest oczywista, i wreszcie jeden z nich o
ś
miela
si
ę
zapyta
ć
: "Dlaczego?" Profesor na to zaczyna co
ś
rysowa
ć
zawzi
ę
cie jedn
ą
r
ę
k
ą
i pisa
ć
na brze
ż
ku tablicy, zasłaniaj
ą
c li-
tery i formuły drug
ą
r
ę
k
ą
, a gdy mu brak miejsca, szybko
wszystko
ś
ciera. Po mniej wi
ę
cej dziesi
ę
ciu minutach bazgra-
nia ukradkiem profesor
ś
ciera tablic
ę
do czysta i obwieszcza
zdumionym studentom: "Tak, to było oczywiste".
Kłamstwo
W latach siedemdziesi
ą
tych problemy Taniyamy, sformuł o-
wane podczas tokijskiej konferencji, zostały upowszechnLo-
ne. Równocze
ś
nie, poniewa
ż
Well pisał o tej hipotezie (w któ-
r
ą
w
ą
tpił), modułowe krzywe eliptyczne zacz
ę
to nazyw-a
ć
"krzywymi Weila". Gdy na Zachodzie poznano lepiej problemy
Taniyamy, hipoteza dotycz
ą
ca modułowo
ś
ci krzywych elLp-
tycznych zyskała nazw
ę
"hipotezy Taniyamy-Weila"; o nazwi-
sku Shimury nawet nie wspominano. Od kiedy jednak poja-
wiło si
ę
nazwisko Taniyamy, Weił zacz
ą
ł t
ę
pi
ć
wszellile
hipotezy na ten temat. W 1979 roku wyraził swój sprzeciw
wobec "tak zwanej hipotezy Mordella o równaniach dlofai.n-
tycznych" (zaledwie cztery lata pó
ź
niej udowodnił j
ą
Ge-rd
Faltings), mówi
ą
c: "Byłoby miło, gdyby okazało si
ę
to pra_w-
d
ą
, i wolałbym si
ę
zało
ż
y
ć
,
ż
e jest to prawda, a nie fałsz. S
ą
to jednak tylko pobo
ż
ne
ż
yczenia, nie ma bowiem nawet
112 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
strz
ę
pka dowodu - ani za, ani przeciw". Niemniej równie
ż
i wówczas Weił si
ę
mylił. Matematycy rosyjscy, mi
ę
dzy Inny-
mi Szafarewicz i Parszyn, ju
ż
na pocz
ą
tku lat siedemdziesi
ą
-
tych otrzymywali rezultaty, które mogty
ś
wiadczy
ć
o prawdzi-
wo
ś
ci hipotezy Mordella. W roku 1983 Gerd Faltings
najzwyczajniej w
ś
wiecie t
ę
hipotez
ę
udowodnił, pokazuj
ą
c
tym samym,
ż
e wielkie twierdzenie Fermata jest "prawie za-
wsze prawdziwe".
Gdy Andre Weił wytoczył wojn
ę
wszelkim nie udowodnio-
nym przypuszczeniom, a z hipotez
ą
, zwan
ą
teraz przez wielu
matematyków hipotez
ą
Taniyamy-Weila, wi
ą
zano ju
ż
nie tylko
jego nazwisko, w Pary
ż
u Serre dokładał stara
ń
, by nazwiska
Shimury nikt nadal z owym s
ą
dem nie ł
ą
czył. W 1986 roku, na
przyj
ę
ciu zorganizowanym na Uniwersytecie Kalifornijskim
w Berkeley, Jean-Pierre Serre przy
ś
wiadkach powiedział Ser-
ge'owi Langowi,
ż
e Andre Weił wspomniał o rozmowie, któr
ą
w swoim czasie odbył z Shimur
ą
. Według Serre'a, Weił powie-
dział mu o nast
ę
puj
ą
cej wymianie zda
ń
:
WEIŁ: Dlaczego Taniyama s
ą
dził,
ż
e wszystkie krzywe elip-
tyczne s
ą
modułowe?
SHIMUR
Ą
: Sam mu Pan tak powiedział, a potem Pan zapo-
mniał.
W tym momencie Lang, który sam bezwiednie u
ż
ywał nazw
"krzywa Weila" i "hipoteza Taniyamy-Weila", zacz
ą
ł co
ś
podej-
rzewa
ć
. Postanowił pozna
ć
prawd
ę
i niezwłocznie napisał
zarówno do Weila, jak i do Shimury, a potem do Serre'a. Shi-
mur
ą
zdecydowanie zaprzeczył, jakoby taka rozmowa kiedy-
kolwiek si
ę
odbyła, podaj
ą
c obfite uzasadnienie swego stano-
wiska. Well nie odpowiedział od razu, Serre za
ś
w swojej
odpowiedzi skrytykował podj
ę
te przez Langa próby ustalenia
do prawdy. Na seminarium zorganizowanym przez towarzy-
stwo Bourbakiego w czerwcu 1995 roku Serre wci
ąż
jeszcze,
mówi
ą
c o "hipotezie Taniyamy-Weila", opuszczał nazwisko jej
prawdziwego autora, który przed trzydziestu laty obdarzył go
zaufaniem i powierzył swe przypuszczenia.
AMIR D. ACZEL .113
Well odpowiedział dopiero po drugiej próbie nawi
ą
zania
kontaktu. Oto jego list:42
3 grudnia 19SS6
Drogi Panie Lang,
Nie przypominam sobie w tej chwili, kiedy i gdzie otrzyma-
łem pa
ń
ski list z dnia 9 sierpnia. Gdy si
ę
to stało, zaprz
ą
t-
ni
ę
ty byłem (i nadal jestem) daleko wa
ż
niejszymi sprawami!.
Pa
ń
skimi sugestiami, jakobym kiedykolwiek usiłował p>o-
mniejszy
ć
zasługi przypadaj
ą
ce w udziale Taniyamle l Srni-
murze, mog
ę
by
ć
jedynie gł
ę
boko oburzony. Ciesz
ę
si
ę
,
ż
re,
podobnie jak ja, podziwia Pan tych uczonych.
Opowie
ś
ci o rozmowach sprzed lat bywaj
ą
ź
ródłem nieporo-
zumie
ń
. Postanowił Pan uzna
ć
je za
ź
ródło historyczne, kt-ó-
rym nie s
ą
. W najlepszym razie to anegdoty. Co si
ę
tyc:zy
kontrowersji, któr
ą
zdecydował si
ę
Pan podnie
ść
, listy Shi-
mury kład
ą
jej, moim zdaniem, kres.
Je
ś
li za
ś
chodzi o przypisywanie nazwisk poj
ę
ciom, twier-
dzeniom czy (?] hipotezom, cz
ę
sto podkre
ś
lałem,
ż
e (a) g*<ly
jakie
ś
nazwisko ł
ą
czy si
ę
z, powiedzmy, konkretnym poj|
ę
-
clem, nie znaczy to nigdy,
ż
e autor, o którym mowa, mflał
z tym poj
ę
ciem cokolwiek wspólnego; znacznie cz
ęś
ciej jest
wr
ę
cz przeciwnie. Pitagoras ze "swoim" twierdzeniem
i Fuchs z funkcjami Fuchsa maj
ą
nie wi
ę
cej wspólnego mi
ź
August Comte z ulic
ą
Augusta Comte'a; (b) nazwiska cz
ę
s-to,
całkiem zreszt
ą
słusznie, zast
ę
powane s
ą
przez bardz-iej
wła
ś
ciwe nazwy; ci
ą
g Leraya-Koszula nazywany jest obecmie
ci
ą
giem spektralnym (zgodnie z tym, co swego czasu Sieg^el
powiedział Erdósowi, nawet przymiotnik "abelowy" pisze ssie
teraz mał
ą
liter
ą
).
42 List Weila do Langa oraz opis chronologii wielu z przedstawionych tu wyda-
rze
ń
, w tym liczne prywatne rozmowy i listy, mo
ż
na odnale
źć
w artykule Ser-
ge'a Langa: Some History of the Taniyama-Shimura Conjecture, "Notices ot the
American Mathematical Society", listopad 1995, s. 1301-1307. Jest zasług
ą
Lan-
ga,
ż
e ten artykuł i "teczka Taniyamy-Shimury", któr
ą
rozpowszechniał w
ś
ród
matematyków przez 10 lat, zaczynaj
ą
wreszcie przywraca
ć
Góro Shimurze uzna-
nie, które mu si
ę
słusznie nale
ż
y.
114 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Dlaczego nie miałbym od czasu do czasu robi
ć
"głupich", jak
raczy Pan mówi
ć
, uwag? Cho
ć
istotnie, wyra
ż
aj
ą
c w 1979
roku pewien sceptycyzm wobec hipotezy Mordella, byłem
"poza" - nie wiedziałem wówczas nic o pracach Rosjan (Par-
szyn itd.), prowadzonych w tym kierunku. Je
ś
li mog
ę
mle
ć
co
ś
na swoje usprawiedliwienie, to chyba tylko to,
ż
e gdy
w 1972 roku wiodłem z Szafarewiczem długie rozmowy,
o
ż
adnej z owych prac słowem nie wspomniał.
Z nale
ż
nym szacunkiem,
A. Well
P.S. Je
ś
li zechce Pan przepu
ś
ci
ć
ten list przez sw
ą
kopiark
ę
,
prosz
ę
czu
ć
si
ę
do tego upowa
ż
nionym. Ciekaw jestem, co
firma Xerox pocz
ę
łaby bez Pana i podobnych osób.
W gł
ę
bi Czarnego Lasu, jesie
ń
1984
Podczas gdy w Berkeley, New Haven, Princeton i po drugiej
stronie Atlantyku, w Pary
ż
u, toczyły si
ę
w
ś
ciekłe spory o au-
torstwo hipotezy Shimury-Taniyamy, w gł
ę
bi Czarnego Lasu,
w południowo-zachodnich Niemczech, wydarzyło si
ę
co
ś
zupeł-
nie nieoczekiwanego.
Gerhard Frey zrobił dyplom na Uniwersytecie w Tybindze,
a doktorat na Uniwersytecie w Heidelbergu, gdzie, b
ę
d
ą
c pod
wpływem prac Hassego i Weila, studiował teori
ę
liczb. Freya
fascynowało wzajemne oddziaływanie teorii liczb i geometrii al-
gebraicznej, dziedziny matematyki rozwini
ę
tej w ostatnim pół-
wieczu. Interesował si
ę
on te
ż
geometri
ą
arytmetyczn
ą
. To wła-
ś
nie zwi
ą
zki mi
ę
dzy teori
ą
liczb i nowszymi dziedzinami,
geometri
ą
arytmetyczn
ą
i algebraiczn
ą
, doprowadziły go do do-
wodu zaskakuj
ą
cego twierdzenia. W latach siedemdziesi
ą
tych
Frey zajmował si
ę
intensywnie krzywymi algebraicznymi i rów-
naniami diofantycznymi. W roku 1978 przeczytał artykuł Bar-
ry'ego Mazura z Uniwersytetu Harvarda, zatytułowany "Krzywe
modułowe i ideał Elsensteina", i przez jaki
ś
czas był nim bar-
dzo poruszony, podobnie jak wielu innych specjalistów w dzie-
AMIR D, ACZEL • 1 15
dzinie teorii liczb, w tym Kenneth Rlbet z Berkeley l Andnew
Wiłe
ś
z Princeton. Nabrał przekonania,
ż
e powinien bardzo po-
wa
ż
nie pomy
ś
le
ć
o zastosowaniach teorii krzywych modu ło-
wych i reprezentacji Galols w teorii krzywych eliptycznych.
Stwierdził,
ż
e takie rozwa
ż
ania w niemal nieunikniony spossób
prowadz
ą
do zagadnie
ń
diofantycznych, blisko zwi
ą
zanych
z równaniami Fermata. Ów nagły i pot
ęż
ny przebłysk intuiicji
Frey próbował wykorzysta
ć
i doprecyzowa
ć
.
W 1981 roku Frey sp
ę
dził par
ę
tygodni na Uniwersytecie
Harvarda, odbywaj
ą
c kilka dyskusji z Barrym Mazurem. WLele
rzeczy zdołał dzi
ę
ki tym rozmowom wyja
ś
ni
ć
. G
ę
sta mgła, spo-
wijaj
ą
ca trudne do uchwycenia zwi
ą
zki równa
ń
podobnych do
równania Fermata z formami modułowymi l krzywymi eliptycz-
nymi, zaczynała si
ę
z wolna rozst
ę
powa
ć
. Frey pojechał ma-
st
ę
pnie do Berkeley, gdzie rozmawiał z Kenem Ribetem, błys-
kotliwym specjalist
ą
w zakresie teorii liczb, który w swoim
czasie uko
ń
czył Uniwersytet Harvarda i wspólnie z Mazur-em
pracował nad zbli
ż
onymi zagadnieniami. Z Berkeley Frey rpo-
wrócii do ojczystych Niemiec. W trzy lata pó
ź
niej otrzymał za-
proszenie do wygłoszenia wykładu w Oberwolfach, miejscowro-
ś
ci zagubionej po
ś
ród wzgórz Czarnego Lasu.
W Oberwolfach mie
ś
ci si
ę
matematyczne centrum konfe-
rencyjne, poło
ż
one w pi
ę
knej, spokojnej okolicy, z dala od
miast i zaludniaj
ą
cych je tłumów. Ka
ż
dego roku odbywa si
ę
tam około pi
ęć
dziesi
ę
ciu mi
ę
dzynarodowych konferencji, po-
ś
wi
ę
conych ró
ż
nym dziedzinom matematyki. Aby mie
ć
w Obe-
rwolfach wykład czy cho
ć
by po prostu uczestniczy
ć
w j
ę
drnym
ze spotka
ń
, nale
ż
y wpierw otrzyma
ć
zaproszenie. W centr-um
dokłada si
ę
wszelkich stara
ń
, by ekspertom z ró
ż
nych krajów
ułatwi
ć
wymian
ę
pomysłów. W 1984 roku Gerhard Frey, p»od-
czas swego wykładu na zorganizowanej tam konferencji z tteo-
rii liczb, wygłosił twierdzenie z pozoru zwariowane. Z wypeł-
nionych wzorami, powielonych i rozdawanych uczestnilcom
notatek najwyra
ź
niej wynikało,
ż
e je
ś
li hipoteza Shimury-Ta-
niyamy rzeczywi
ś
cie jest prawdziwa, to zachodzi tak
ż
e wie Ikle
twierdzenie Fermata. Na pierwszy rzut oka zdawało si
ę
,
ż
e nie
ma w tym ani za grosz sensu. Gdy Ken Ribet po raz pierwszy
116 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
dowiedział si
ę
o twierdzeniu Freya, s
ą
dził,
ż
e to
ż
art - có
ż
bo-
wiem modułowo
ść
krzywych eliptycznych mo
ż
e mle
ć
wspólne-
go z wielkim twierdzeniem Fermata? Wi
ę
cej o tym dziwnym
stwierdzeniu nie my
ś
lał i wrócił do swych codziennych zaj
ęć
.
Lecz wypowied
ź
Freya, pozbawiona dowodu i Jakby niepełna.
zainteresowała kilka osób w Pary
ż
u i gdzie indziej. Jean-Pier-
re Serre napisał list do matematyka o nazwisku J.-F. Mestre.
List dotarł do wiadomo
ś
ci publicznej, a wówczas Serre opubli-
kował artykuł powtarzaj
ą
cy hipotezy zawarte w li
ś
cie do Me-
stre'a.43
Twierdzenie Ribeta
Ken Rlbet, który z pocz
ą
tku uznał wszystko za
ż
art, zacz
ą
ł
my
ś
le
ć
o hipotezach Serre'a l doszedł do wniosku,
ż
e przypo-
minaj
ą
mu one kilka my
ś
l
nania Fermata xf1 + y" = z" w zbiorze
liczb całkowitych dodatnich. Owemu rozwi
ą
zaniu, czyli trójce
liczb a, b i c, odpowiada pewna krzywa eliptyczna. Frey wypi-
sał ogóln
ą
posta
ć
równania takiej krzywej utworzonej z rozwi
ą
-
zania równania Fermata. Hipoteza, zaprezentowana przeze
ń
w Oberwolfach, orzekała,
ż
e ta akurat krzywa eliptyczna, dzi
ś
43 Jean-Pierre Serre: Lettre a J.-F. Mestre. Przedruk w: Current Trends in
Arith-
metical Algebraic Geometry, "American Mathematical Society", Proyidence RI,
1987,s. 263-268.
AMIR D, ACZEL . -117
nazywana krzyw
ą
Freya, jest bardzo osobliwym zjawiskiem;
w rzeczy samej na tyle dziwnym,
ż
e nie mogłaby Istnie
ć
. Co
wa
ż
niejsze, krzywa eliptyczna, któr
ą
mo
ż
na by skonstruowa
ć
w razie fałszywo
ś
ci wielkiego twierdzenia Fermata, z pewno-
ś
ci
ą
nie była modułowa. A gdyby za prawdziw
ą
uzna
ć
hipottez
ę
Shimury-Taniyamy, to wszystkie krzywe eliptyczne musiałaby
by
ć
modułowe. Krzywa eliptyczna, która nie jest moduło~wa,
nie mogłaby zatem istnie
ć
. Wynikałoby wi
ę
c st
ą
d,
ż
e krzywa
Freya - krzywa eliptyczna, która ma bardzo wiele dziwn^ych
własno
ś
ci i nie jest przy tym modułowa - nie mo
ż
e istnie
ć
. Za-
tem nie mo
ż
e by
ć
tak
ż
e rozwi
ą
za
ń
równania Fermata. Ozna-
czałoby to,
ż
e wielkie twierdzenie Fermata (które głosi przecie
ż
,
ż
e rozwi
ą
za
ń
nie ma, o ile wykładnik Jest wi
ę
kszy od 2) jest
prawdziwe. Był to skomplikowany ci
ą
g implikacji, ale do loagikl
pewnego rodzaju dowodów matematycznych pasował dosko-
nale. Chodzi tu o rozumowanie w nast
ę
puj
ą
cej postaci: z A
wynika B, a wi
ę
c, je
ś
li B nie jest prawdziwe, to równie
ż
A» nie
mo
ż
e by
ć
prawdziwe. Kłopot polegał jednak na tym,
ż
e w rozu-
mowaniu brakowało jednego ogniwa. Dlatego mówi
ć
mo
ż
na
było jedynie o kolejnej hipotezie - tym razem o hipotezie F-reya
- głosz
ą
cej,
ż
e z prawdziwo
ś
ci hipotezy Shimury-Taniyamy" wy-
nika wielkie twierdzenie Fermata. Dwa kolejne przypuszcz-enia
sformułowane przez Serre'a w li
ś
cie do Mestre'a pozw oliły
Kenowi Ribetowi o hipotezie Freya my
ś
le
ć
w sposób ba-rdzo
konkretny.
Ken Rlbet nigdy przedtem nie zajmował si
ę
wielkim twier-
dzeniem Fermata. Zaczynał od studiowania chemii na 'Uni-
wersytecie Browna; jednak pod wpływem swego opiekruna,
Kennetha F. Irelanda, zwrócił si
ę
w stron
ę
matematyki i zain-
teresował funkcjami typu dzeta i teori
ą
liczb. Wielkie twierdze-
nie Fermata lekcewa
ż
ył jako "jeden z tych problemów, o któ-
rych nic ju
ż
naprawd
ę
wa
ż
nego powiedzie
ć
si
ę
nie da". Wielu
matematyków podzielało ten pogl
ą
d, gdy
ż
problemy teorii liczb
cz
ę
sto s
ą
izolowane, nie ł
ą
cz
ą
ich jednolite schematy i ni-e wi-
da
ć
kryj
ą
cych si
ę
za nimi ogólnych zasad l prawidłowo
ś
ci- Nie-
mniej, w losach wielkiego twierdzenia Fermata zawarte zostały
kawałki wła
ś
ciwie całej historii matematyki, od zarania cywlll-
118 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
zacji a
ż
do naszych czasów. Ostateczne rozwi
ą
zanie problemu
te
ż
wymagało poł
ą
czenia w jedno rozległych dziedzin: teorii
liczb, algebry, analizy, geometrii i topologii, praktycznie wi
ę
c
niemal całej matematyki.
Rlbet zacz
ą
ł nast
ę
pnie pracowa
ć
nad doktoratem z matema-
tyki na Uniwersytecie Harvarda. Tam - z pocz
ą
tku po
ś
rednio,
a potem, bli
ż
ej ko
ń
ca studiów doktoranckich, bezpo
ś
rednio -
trafił pod skrzydła Barry'ego Mazura, wielkiego geometry, spe-
cjalisty w dziedzinie teorii liczb i wizjonera inspiruj
ą
cego
wszystkich matematyków w najmniejszym cho
ć
by stopniu za-
anga
ż
owanych w wysiłki zmierzaj
ą
ce do udowodnienia wielkie-
go twierdzenia Fermata. Praca Mazura po
ś
wi
ę
cona ideałowi
Eisensteina przenosiła na grunt współczesnej matematyki
i geometrii algebraicznej dziewi
ę
tnastowieczn
ą
, rozwini
ę
t
ą
przez Emsta Kummera, teori
ę
liczb idealnych, proponuj
ą
c no-
we, geometryczne podej
ś
cie do teorii liczb.44
Ken Rlbet został koniec ko
ń
ców profesorem matematyki na
Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i zacz
ą
ł prowadzi
ć
badania w dziedzinie teorii liczb. W 1985 roku usłyszał
o Freyu i Jego "szale
ń
czym" pogl
ą
dzie,
ż
e je
ś
li istniałoby roz-
wi
ą
zanie równania Fermata (czyli gdyby wielkie twierdzenie
Fermata było fałszywe), to mo
ż
na by z jego pomoc
ą
skonstru-
owa
ć
dziwaczn
ą
krzyw
ą
. Owa krzywa Freya byłaby eliptycz-
na, lecz nie modułowa. Skojarzona z ni
ą
para hipotez zawar-
tych w li
ś
cie Serre'a do Mestre'a spowodowała,
ż
e Ribet
zacz
ą
ł powa
ż
nie my
ś
le
ć
o udowodnieniu hipotezy Freya.
I chocia
ż
wielkim twierdzeniem Fermata naprawd
ę
si
ę
nie in-
teresował, zdawał sobie spraw
ę
z tego,
ż
e jest to pal
ą
cy pro-
blem, w dodatku mieszcz
ą
cy si
ę
w kr
ę
gu tematów dobrze mu
znanych. W ci
ą
gu tygodnia od 18 do 24 sierpnia 1985 roku
Rlbet uczestniczył w konferencji z geometrii arytmetycznej
l algebraicznej w Arcata, w Kalifornii. Zacz
ą
ł rozmy
ś
la
ć
o hi-
potezie Freya i problem ten zaprz
ą
tał jego głow
ę
przez cały
nast
ę
pny rok. Gdy na pocz
ą
tku lata 1986 roku uwolnił si
ę
od
44 Barry Mazur: Modular Curves and the Eisenstein Ideał, The Matematical Pu-
blications of IHES, tom 47 (1977), s. 33-186.
AMIR D, ACZEL • 119
obowi
ą
zków dydaktycznych w Berkeley, poleciał do Nieimlec,
gdzie miał prowadzi
ć
badania naukowe w Instytucie Mlaxa
Plancka, sławnym na cały
ś
wiat o
ś
rodku matematyczn^ym.
Wkrótce po przybyciu do Instytutu dokonał wielkiego prz:eło-
mu. Mógł teraz przeprowadzi
ć
prawie kompletny dowód h-lpo-
tezy Freya.
W rozumowaniu nadal jednak brakowało kilku szczegó łów,
które nale
ż
ało dopracowa
ć
. Wkrótce po powrocie do Berlseley
Rlbet wpadł przypadkowo na Barry'ego Mazura, który przyje-
chał akurat z Uniwersytetu Harvarda. "Chod
ź
my na kaw
ę
,
Barry" - zaproponował Ribet. Pow
ę
drowali wspólnie do poopu-
larnej kawiarni w pobli
ż
u kampusu Uniwersytetu Kalifo mij-
skiego. Popijaj
ą
c kaw
ę
z mlekiem, Ribet zwierzył si
ę
Mazurowi:
"Próbuj
ę
uogólni
ć
to, co zrobiłem wcze
ś
niej,
ż
eby udowodni
ć
hipotez
ę
Freya. Nie mog
ę
si
ę
upora
ć
tylko z t
ą
jedn
ą
rzecz
ą
...".
Mazur rzucił okiem na podsuni
ę
te przez Rlbeta formuły. "Ale
przecie
ż
ju
ż
to zrobiłe
ś
, Ken - odparł. - Musisz tylko dorzuci
ć
ten drobiazg, przeprowadzi
ć
powtórnie całe rozumowanie^ l po
wszystkim!" Zamy
ś
lony Ribet spojrzał na Mazura, na sw
ą
fili-
ż
ank
ę
z kaw
ą
l jeszcze raz, z niedowierzaniem, na Mazura.
"Masz
ś
wi
ę
t
ą
racj
ę
!" - zawołał. Nieco pó
ź
niej wrócił do s-wego
gabinetu, by dopracowa
ć
do ko
ń
ca dowód. "Ken wpadł nsa ka-
pitalny pomysł" - opowiadał potem z szerokim u
ś
miechem Ma-
zur, opisuj
ą
c zr
ę
czny, ju
ż
opublikowany i znany w mat-ema-
tycznym
ś
wiecie dowód Kena Ribeta.
Ribet sformułował i udowodnił twierdzenie, które glosi-ło,
ż
e
je
ś
li prawdziwa jest hipoteza Shimury-Tantyamy, to, jako bez-
po
ś
redni wniosek, wypływa z niej natychmiast wielkie twier-
dzenie Fermata. Człowiek, który jedynie rok wcze
ś
nie) u^wa
ż
ał
sugesti
ę
Freya za
ż
art, udowodnił teraz,
ż
e to nie
ż
aden dow-
cip, tylko matematyczna rzeczywisto
ść
. Drzwi do protolemu
Fermata, umo
ż
liwiaj
ą
ce atak z wykorzystaniem całego ar-sena-
łu nowoczesnych metod geometrii algebraicznej i arytm«etycz-
nej, zostały szeroko otwarte.
Ś
wiat potrzebował teraz tylko
kogo
ś
, kto udowodniłby pozornie nieosi
ą
galn
ą
hipoteze
ę
Shi-
mury-Tantyamy. Wielkie twierdzenie Fermata byłoby wó-wczas
prawdziwe.
120 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Dzieci
ę
ce marzenie
Andrew Wiłe
ś
był człowiekiem, który chciał to wła
ś
nie zrobi
ć
.
Gdy miał dziesi
ęć
lat, poszedł do biblioteki publicznej w swoim
miasteczku w Anglii i zajrzał do ksi
ąż
ki o matematyce. Prze-
czytał w niej o wielkim twierdzeniu Fermata. Twierdzenie było
w ksi
ąż
ce przedstawione tak prosto,
ż
e jego tre
ść
mogło zrozu-
mie
ć
dziecko. Oddajmy zreszt
ą
głos samemu Wilesowi:
Było tam napisane,
ż
e nigdy nie znajd
ą
si
ę
takie liczby x,
y i z,
ż
e x3 + y3 = z3.
ś
eby nie wiem jak wytrwale szuka
ć
,
nigdy, przenigdy si
ę
takich liczb nie znajdzie. I było te
ż
napi-
sane,
ż
e tak samo jest dla .x4 + y4 = Z4 i dla .x5 + y5 = z5, i tak
dalej... Wydawało si
ę
to takie proste, a autor ksi
ąż
ki twier-
dził,
ż
e przez ponad trzysta lat nikt nie zdołał tego udowod-
ni
ć
. Zapragn
ą
łem wi
ę
c znale
źć
dowód...
W latach siedemdziesi
ą
tych Andrew Wiłe
ś
wst
ą
pił na uni-
wersytet. Gdy sko
ń
czył studia, przyj
ę
to go na Wydział Mate-
matyki w Cambridge, gdzie pod opiek
ą
Johna Coatesa zacz
ą
ł
pracowa
ć
nad doktoratem. Marzenie swego dzieci
ń
stwa, by
udowodni
ć
wielkie twierdzenie Fermata, Wiłe
ś
musiał porzu-
ci
ć
. Badania nad tym problemem nieuchronnie okazałyby si
ę
strat
ą
czasu, na któr
ą
nie mógłby sobie pozwoli
ć
ż
aden dok-
torant. A poza tym, jaki
ż
promotor zgodziłby si
ę
opiekowa
ć
studentem pracuj
ą
cym nad tak
ą
starodawn
ą
łamigłówk
ą
,
wci
ąż
nie rozwi
ą
zan
ą
mimo trzystuletnich wysiłków n
ą
j-
ś
wietniej szych umysłów
ś
wiata? W latach siedemdziesi
ą
tych
naszego wieku Fermat stał si
ę
niemodny. Prawdziwie gor
ą
-
cym tematem bada
ń
, tematem "w dobrym tonie", były wów-
czas w teorii liczb krzywe eliptyczne. Adrew Wiłe
ś
zacz
ą
ł wi
ę
c
po
ś
wi
ę
ca
ć
swój czas na badania krzywych eliptycznych
oraz dziedziny, zwanej teori
ą
Iwasawy. Napisał prac
ę
doktor-
sk
ą
, a po jej obronie otrzymał posad
ę
na Wydziale Matematy-
ki Uniwersytetu w Princeton l przeniósł si
ę
do Stanów Zjed-
noczonych, by nadal bada
ć
krzywe eliptyczne i zgł
ę
bia
ć
teori
ę
Iwasawy.
A.MIR D. ACZEL • 121
Dawny ogie
ń
bucha nowym
ż
arem
Był ciepły letni wieczór, a Andrew Wiłe
ś
s
ą
czył wła
ś
nie mro
ż
om
ą
herbat
ę
w domu przyjaciela. Nagle, w
ś
rodku rozmowy, przyj a-
ciel rzekł: ,A tak przy okazji, czy słyszałe
ś
,
ż
e Ken Ribet wła
ś
rale
udowodnił hipotez
ę
epsilonow
ą
?" Mianem hipotezy epsilono\wej
specjali
ś
ci od teorii liczb okre
ś
lali mi
ę
dzy sob
ą
zmodyfikowała
przez Serre'a wersj
ę
hipotezy Freya, mówi
ą
c
ą
o zwi
ą
zku pomti
ę
-
dzy wielkim twierdzeniem Fermata i hipotez
ą
Shimury-Tamyya-
my. Wilesa przeszył pr
ą
d. Czuł w tamtej chwili,
ż
e jego
ż
ycie asie
zmienia. Dawne dzieci
ę
ce marzenia, by udowodni
ć
wlell-rie
twierdzenie Fermata, marzenia, które przyszło mu porzuci
ć
na
rzecz "rozs
ą
dniej szych" bada
ń
naukowych, powróciły naggie
z niewiarygodn
ą
sił
ą
. Wrócił do domu l zacz
ą
ł my
ś
le
ć
nad tym,
w jaki sposób udowodni
ć
hipotez
ę
Shimury-Taniyamy.
"Przez pierwszych kilka lat - zwierzył si
ę
pó
ź
niej - nie mi.la-
łem
ż
adnej konkurencji; wiedziałem bowiem,
ż
e nikt, wł
ą
cza-
j
ą
c w to mnie samego, nie ma poj
ę
cia, od czego zacz
ąć
". WLIes
postanowił pracowa
ć
samotnie i w całkowitej tajemnicy. "Ule
mo
ż
na si
ę
skupi
ć
, gdy kibiców jest zbyt wielu, a odkryl-em
szybko,
ż
e wystarczy tylko słówkiem wspomnie
ć
o Fermacie,
by natychmiast wzbudzi
ć
niezdrowe zainteresowanie". Oczywi-
ś
cie, zdolnych, utalentowanych matematyków nie braku-ije,
szczególnie w takich miejscach jak Princeton. Istnieje powa
ż
ne
niebezpiecze
ń
stwo,
ż
e rozpocz
ę
t
ą
przez nas prac
ę
uko
ń
czy
kto
ś
inny, w dodatku robi
ą
c to lepiej od nas.
W ka
ż
dym razie Wiłe
ś
zamkn
ą
ł si
ę
w swym gabinecie na
strychu i zabrał do pracy. Porzucił wszelkie inne projekty ba-
dawcze,
ż
eby swój czas w cało
ś
ci przeznaczy
ć
na problem Fer-
mata. Zamierzał zu
ż
ytkowa
ć
cał
ą
pot
ę
g
ę
maszynerii współczes-
nej algebry, geometrii, analizy l innych gał
ę
zi matematyki.
Planował wykorzysta
ć
wa
ż
ne rezultaty matematyczne, uzyska-
ne zarówno przez współczesnych mu badaczy, jak i przez jjego
historycznych poprzedników. Chciał u
ż
y
ć
zr
ę
cznych metod
z dowodów Ribeta, pragn
ą
ł wł
ą
czy
ć
do pracy teorie Barry-'ego
Mazura oraz idee Shimury, Freya, Serre'a, Andr
ć
Weila i w&elu,
wielu innych matematyków.
122 . WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Wielko
ść
Wilesa, jak powie pó
ź
niej Gerhard Frey, polegała
na tym,
ż
e wierzył w to, co robi, podczas gdy praktycznie
ż
aden
matematyk na
ś
wiecie nie s
ą
dził,
ż
eby w XX wieku ktokolwiek
był w stanie udowodni
ć
hipotez
ę
Shimury-Taniyamy.
Andrew Wiłe
ś
wiedział,
ż
e aby udowodni
ć
hipotez
ę
Shimury-
-Taniyamy, musi wykaza
ć
, ii ka
ż
da krzywa eliptyczna jest mo-
dułowa; musi udowodni
ć
, i
ż
ka
ż
da krzywa eliptyczna, której
punkty le
żą
na powierzchni obwarzanka, jest w istocie form
ą
modułow
ą
w przebraniu. Powierzchnia obwarzanka miała Jak-
by skrywa
ć
w sobie t
ę
przestrze
ń
obdarzonych zawiłymi syme-
triami obiektów rodem z płaszczyzny zespolonej, które nazywa
si
ę
formami modułowymi. Nikt nie wiedział, jak wykaza
ć
ist-
nienie tak dziwnego zwi
ą
zku mi
ę
dzy tworami na pozór tak bar-
dzo ró
ż
nymi.
Wiłe
ś
doszedł do wniosku,
ż
e najlepiej b
ę
dzie spróbowa
ć
po-
liczy
ć
, ile jest krzywych eliptycznych, nast
ę
pnie za
ś
policzy
ć
,
Ile Jest modułowych krzywych eliptycznych, a na koniec
sprawdzi
ć
, czy jest ich tyle samo. Byłoby wtedy wiadomo,
ż
e
krzywe eliptyczne i modułowe krzywe eliptyczne to jedno i to
samo (a zatem ka
ż
da krzywa eliptyczna rzeczywi
ś
cie jest mo-
dułowa, jak orzeka hipoteza Shimury-Taniyamy).
Ponadto, Wiłe
ś
u
ś
wiadamiał sobie dwie kwestie. Po pierw-
sze, nie musiał wcale dowodzi
ć
hipotezy Shimury-Taniyamy
w całej ogólno
ś
ci, lecz tylko w szczególnym przypadku, dla se-
mistabllnych krzywych eliptycznych o współczynnikach wy-
miernych. Wykazanie,
ż
e hipoteza zachodzi dla tej nieco
niniejszej klasy krzywych eliptycznych, w zupełno
ś
ci wystar-
czyłoby do uzasadnienia wielkiego twierdzenia Fermata.
Po drugie. Wiłe
ś
wiedział,
ż
e zwykłe "liczenie" na nic si
ę
nie
przyda - miał bowiem do czynienia ze zbiorami niesko
ń
czony-
mi. Zbiór semistabilnych krzywych eliptycznych jest niesko
ń
-
czony. Ró
ż
nym wymiernym współczynnikom postaci a/b,
gdzie a i b s
ą
liczbami całkowitymi, odpowiadaj
ą
ró
ż
ne krzywe
eliptyczne (nad liczbami wymiernymi). Poniewa
ż
liczb wymier-
nych jest niesko
ń
czenie wiele (licznik a i mianownik b ka
ż
de-
go współczynnika mo
ż
na dowolnie wybiera
ć
spo
ś
ród niesko
ń
-
czenie wielu liczb l, 2, 3, 4, ...), niesko
ń
czenie wiele jest tak
ż
e
AMIR D. ACZEL • 1123
krzywych eliptycznych. Zatem liczenie jako takie nic tu mi
ę
pomo
ż
e.
Du
ż
y problem podzieli
ć
na kilka mniejszych
Wiłe
ś
my
ś
lał,
ż
e mógłby spróbowa
ć
skupi
ć
uwag
ę
na mniej-
szych problemach, po jednym naraz. By
ć
mo
ż
e byłby wówc^zas
w stanie przypatrze
ć
si
ę
mniejszym klasom krzywych eliptycz-
nych l sprawdzi
ć
, co si
ę
da z nimi zrobi
ć
. Wydawało si
ę
,
ż
ejjest
to nie najgorsze podej
ś
cie, poniewa
ż
w ten sposób mógł zrrnie-
rza
ć
do celu krok po kroku, stopniowo ogarniaj
ą
c ró
ż
ne klasy.
Przede wszystkim wiedziano ju
ż
wówczas,
ż
e niektóre krzywe
eliptyczne s
ą
modułowe (wynikało to z wa
ż
nych rezultatów ba-
da
ń
, uzyskanych przez innych specjalistów od teorii licazb).
Wkrótce jednak Andrew Wiłe
ś
zdał sobie spraw
ę
,
ż
e sa-mo
przypatrywanie si
ę
ró
ż
nym krzywym eliptycznym i wynajdywa-
nie dla ka
ż
dej z nich z osobna "kole
ż
anki" do pary w
ś
ród form
modułowych nie jest zapewne najlepsz
ą
drog
ą
- miał w koncu
do czynienia ze zbiorami niesko
ń
czonymi. W istocie, nie zmaj-
dowal si
ę
bli
ż
ej rozwi
ą
zania ni
ż
sceptyczny Andre Weił, który
kategorycznie o
ś
wiadczał: "Nie widz
ę
nic, co stałoby na prze-
szkodzie, oba bowiem zbiory s
ą
przeliczalne [to znaczy mie-
sko
ń
czone i tego samego "rozmiaru", co zbiór liczb całkowitych
czy wymiernych, za
ś
du
ż
o mniejsze ni
ż
na przykład zbiór
wszystkich liczb niewymiernych lub jakikolwiek inny zbnór
mocy continuum], nie widz
ę
te
ż
jednak niczego, co przemaka-
łoby na korzy
ść
tej hipotezy..." Po dwóch latach w
ę
drówki do-
nik
ą
d Wiłe
ś
spróbował nowego podej
ś
cia. Pomy
ś
lał,
ż
e mógłby
zast
ą
pi
ć
krzywe eliptyczne ich reprezentacjami Galois, a forrmy
modułowe dobiera
ć
potem do tych reprezentacji.
Pomysł, cho
ć
nie do ko
ń
ca oryginalny, był
ś
wietny. Za tym
posuni
ę
ciem kryje si
ę
ciekawa zasada. Otó
ż
specjali
ś
ci w dizie-
dzinie teorii liczb zajmuj
ą
si
ę
znajdowaniem rozwi
ą
za
ń
równa
ń
takich jak na przykład równanie Fermata. Matematyczna teo-
ria ciał liczbowych umieszcza ów problem w kontek
ś
cie roz-sze-
124 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
r
ż
e
ń
ciał. Ciała s
ą
wielkimi, cz
ę
sto niesko
ń
czonymi kolekcjami
elementów, niełatwo poddaj
ą
cymi si
ę
analizie. By temu zara-
dzi
ć
, specjali
ś
ci nierzadko wykorzystuj
ą
stworzon
ą
przez Eva-
riste'a Galois tak zwan
ą
teori
ę
Galols, by przeło
ż
y
ć
problemy
ze skomplikowanego j
ę
zyka ciał na prostszy j
ę
zyk obiektów
znanych pod nazw
ą
grup. Grupa cz
ę
sto jest generowana przez
sko
ń
czony (a nie niesko
ń
czony) zbiór elementów. Wykorzysta-
nie teorii Galois pozwala zatem specjalistom od teorii liczb
przenie
ść
rozwa
ż
ania z niesko
ń
czonej kolekcji na tak
ą
, która
jest w pełni wyznaczona przez sko
ń
czony zbiór generatorów.
To przesuni
ę
cie problemu w inny obszar stanowi olbrzymi
krok naprzód, poniewa
ż
ze sko
ń
czonym zbiorem generatorów
grupy mo
ż
na sobie radzi
ć
nieporównanie łatwiej ni
ż
z niesko
ń
-
czonym zbiorem elementów ciała. Ju
ż
cho
ć
by samo liczenie
ma sens tylko dla zbiorów sko
ń
czonych.
Wydawało si
ę
z pocz
ą
tku,
ż
e to podej
ś
cie działa dla niektó-
rych klas krzywych eliptycznych. Był to swego rodzaju prze-
tom. Tymczasem po upływie kolejnego roku Wiłe
ś
znów stan
ą
ł
w miejscu.
Praca Flacha
Andrew Wiłe
ś
próbował teraz ustawi
ć
w pary elementy dwóch
zbiorów: form modułowych i reprezentacji Galois, odpowiada-
j
ą
cych semistabilnym krzywym eliptycznym; wszystko to
w tym celu, by sprawdzi
ć
,
ż
e s
ą
one takie same. W tej pracy
posługiwał si
ę
tzw. horyzontaln
ą
teori
ą
Iwasawy, dziedzin
ą
,
z której napisał doktorat l w której czuł si
ę
ekspertem. Próbo-
wał z niej korzysta
ć
po to, by uzyska
ć
wzór na liczb
ę
klas ide-
ałów, rezultat potrzebny mu do "liczenia". Znów jednak stan
ą
ł
przez murem. Nic z tego, co robił, nie przybli
ż
ało go do rozwi
ą
-
zania.
Latem 1991 roku Wiłe
ś
uczestniczył w konferencji w Bosto-
nie, gdzie spotkał swego byłego promotora z Cambridge, Johna
Coatesa. Profesor Coates powiedział Wilesowi,
ż
e jeden z jego
studentów, Matthlas Flach, bazuj
ą
c na wcze
ś
niejszych pra-
AMIR D. ACZEL • 125
cach matematyka rosyjskiego o nazwisku Koływagin, podczsas
próby dowodu wzoru na liczb
ę
klas Ideałów obmy
ś
lił i sko n-
struował tzw. system Eulera (nazywany tak od nazwiska Le-
onarda Eulera). Tego wła
ś
nie potrzebował Wiłe
ś
do swego do-
wodu hipotezy Shimury-Taniyamy (pod warunkiem,
ż
e
potrafiłby cz
ęś
ciowe wyniki Flacha rozszerzy
ć
tak, by otrzynua
ć
pełny wzór na liczb
ę
klas ideałów). Coates, mówi
ą
c Wlleso»wi
o pracy Flacha, wprawił go w dobry nastrój. "Było to skrojo»ne
na miar
ę
mojego problemu" - powiedział Wiłe
ś
; zupełnie tak,
jakby Matthlas Flach cał
ą
t
ę
prac
ę
wykonał wył
ą
cznie dla n-ie-
go. Wiłe
ś
natychmiast zarzucił dotychczasowe próby u
ż
ycia
horyzontalnej teorii Iwasawy, by na całe dnie i noce pogr
ą
Sy
ć
si
ę
w pracach Koływagina i Flacha. Gdyby si
ę
okazało,
ż
e
stworzony przez nich "system Eulera" naprawd
ę
działa, WLłes
mógłby mie
ć
nadziej
ę
,
ż
e dostanie do r
ę
ki wzór na liczb
ę
kJas
ideałów, a hipoteza Shimury-Taniyamy zostanie udowodnicona
dla semistabilnych krzywych eliptycznych. To wystarczy, by
udowodni
ć
wielkie twierdzenie Fermata.
Była to jednak ci
ęż
ka praca, wykraczaj
ą
ca poza tak dób r
żę
Wilesowi znan
ą
teori
ę
Iwasawy. Wiłe
ś
zacz
ą
ł coraz cz
ęś
ciej "od-
czuwa
ć
potrzeb
ę
znalezienia kogo
ś
, z kim mógłby poroznna-
wla
ć
. Szukał powiernika, który sprawdziłby, jak daleko Wfiles
po
ż
eglował na nieznanych wodach, a jednocze
ś
nie nie zdraodzll
si
ę
przed nikim ani słowem.
Dobry przyjaciel
Wiłe
ś
musiał w ko
ń
cu podj
ąć
decyzj
ę
l zdecydowa
ć
si
ę
, czy
ma nadal utrzymywa
ć
wszystko w tajemnicy, jak robił to ju
ż
od dawna, czy te
ż
złama
ć
swe postanowienie i zacz
ąć
rozn-na-
wia
ć
z kim
ś
dobrze si
ę
znaj
ą
cym na teorii liczb? Zdecydował
ostatecznie,
ż
e zachowuj
ą
c tajemnic
ę
, nie post
ą
pi najlepiej.
Jak sam mówił, mo
ż
na całe
ż
ycie pracowa
ć
nad jakim
ś
pro-
blemem i nigdy nie ujrze
ć
tego efektów. Potrzeba pokazania
notatek innej osobie przewa
ż
yła wi
ę
c w ko
ń
cu nad silnym
pragnieniem zachowania wszystkiego tylko dla siebie. Piozo-
126 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
stało jednak pytanie: kto? Kto jest godzien zaufania, kto do-
chowa tajemnicy?
W styczniu 1993 roku, po sze
ś
ciu latach samotnej pracy,
gł
ę
boko zakonspirowany Wiłe
ś
nawi
ą
zał pierwszy kontakt.
Zwrócił si
ę
do profesora Nicka Katza, jednego ze swych kole-
gów na Wydziale Matematyki w Princeton. Katz
ś
wietnie znał
si
ę
na wielu teoriach wchodz
ą
cych do arsenału
ś
rodków wy-
korzystywanych w dowodzie wzoru na liczb
ę
klas Ideałów. Co
wa
ż
niejsze, wygl
ą
dało na to,
ż
e mo
ż
na mu było bezgranicznie
ufa
ć
; nigdy nie zdradziłby, co Andrew Wiłe
ś
zamierza zrobi
ć
.
Ta ocena, jak si
ę
pó
ź
niej okazało, była trafna. Nick Katz trzy-
mał j
ę
zyk za z
ę
bami cały czas, przez wszystkie miesi
ą
ce
współpracy z Wilesem, a
ż
do ko
ń
ca przedsi
ę
wzi
ę
cia. Ich
wspólni koledzy w małym matematycznym
ś
wiatku w Prince-
ton nie podejrzewali niczego ani przez chwil
ę
, nawet wówczas,
gdy widzieli obu przyjaciół, wiod
ą
cych gdzie
ś
w k
ą
ciku słyn-
nego Commons Room
ś
ciszone, wielogodzinne rozmowy przy
kawie.
Lecz Andrew Wiłe
ś
nadal si
ę
martwił,
ż
e kto
ś
mógłby
odgadn
ąć
, nad czym wła
ś
nie pracuje. Nie chciał ryzykowa
ć
.
Uknuł wi
ę
c plan maj
ą
cy na celu ukrycie tego,
ż
e bardzo inten-
sywnie pracuje nad "czym
ś
" wspólnie z Nickiem Katzem.
W wiosennym semestrze 1993 zaoferował nowy wykład mono-
graficzny dla doktorantów, wykład, na który Nick Katz miał
chodzi
ć
jako jeden ze słuchaczy, co pozwoliłoby im obu praco-
wa
ć
wspólnie, nie budz
ą
c podejrze
ń
innych. Tak przynajmniej
powiedział Wiłe
ś
. Doktoranci nie b
ę
d
ą
mogli podejrzewa
ć
,
ż
e
za tre
ś
ci
ą
wykładów kryje si
ę
droga do wielkiego twierdzenia
Fermata, a Wiłe
ś
, przy pomocy swego dobrego przyjaciela Katza,
b
ę
dzie mógł u
ż
y
ć
ich mózgów do wyszukiwania ewentualnych
słabych punktów rozumowania.
Pojawiły si
ę
ogłoszenia o wykładzie, którego przedmiotem
miały by
ć
"obliczenia dla krzywych eliptycznych", tytuł wystar-
czaj
ą
co niewinny, by nikt niczego nie podejrzewał. Na pierw-
szych zaj
ę
ciach profesor Wiłe
ś
powiedział,
ż
e celem wykładów
b
ę
dzie zaprezentowanie i studiowanie pewnej nowej pracy
Matthiasa Flacha, dotycz
ą
cej wzoru na liczb
ę
klas ideałów.
Ą
MIR D ACZEL • 127
O Fermacie czy Shimurze nie padło ani jedno słowo; nikt n:le
mógł przeczuwa
ć
, ze wzór na liczb
ę
klas ideałów był kluczo-
wym punktem dowodu wielkiego twierdzenia Fermata. I nilkt
nie miał poj
ę
cia,
ż
e prawdziwym celem wykładów nie bySo
uczenie doktorantów matematyki, lecz umo
ż
liwienie Wileso\-vl
l Katzowi wspólnej l nie budz
ą
cej podejrze
ń
kolegów pracy nead
owym problemem, przy jednoczesnym wykorzystaniu niczego
nie podejrzewaj
ą
cych doktorantów do sprawdzania niektórych
oblicze
ń
.
Jednak
ż
e po paru tygodniach wszyscy doktoranci stopniowo
opuszczali zaj
ę
cia. Nie mogli dotrzyma
ć
kroku wykładom, kt-ó-
re nie miały jasno okre
ś
lonego celu. Jedynym "studentenn",
który zdawał si
ę
wiedzie
ć
cokolwiek i aktywnie uczestniczmy!
w wykładach, był drugi profesor matematyki, siedz
ą
cy w ławice
obok nich. Tak wi
ę
c po pewnym czasie Nick Katz został jeoiy-
nym słuchaczem. Ale Wiłe
ś
najzwyczajniej w
ś
wiecie kontyn-zi-
ewał wykłady, korzystaj
ą
c z nich, by krok po kroku wypis, a
ć
na tablicy cały swój długi dowód wzoru na liczb
ę
klas ideałó~w,
podczas gdy Nick Katz na kolejnych zaj
ę
ciach sprawdzał pao-
szczególne fragmenty rozumowania.
Wykłady nie ujawniły
ż
adnych bł
ę
dów. Wydawało si
ę
,
ż
e cflo-
wód wzoru na liczb
ę
klas ideałów działa bez zarzutu, a WiUes
jest na najlepszej drodze do rozwi
ą
zania problemu Fermałta.
I tak, pó
ź
n
ą
wiosn
ą
roku 1993, gdy wykład zbli
ż
ał si
ę
do kai
ń
-
ca, Andrew Wiłe
ś
niemal zako
ń
czył sw
ą
prac
ę
. Zmagał si
ę
jesz-
cze tylko z jedn
ą
, jedyn
ą
, ostatni
ą
przeszkod
ą
. Umiał wpra_w-
dzie udowodni
ć
,
ż
e prawie wszystkie krzywe eliptyczne s
ą
modułowe, lecz kilka z nich nadal wymykało si
ę
z ła
ń
cucha ar-
gumentów. S
ą
dził,
ż
e wkrótce pokona owe trudno
ś
ci l, ogólnie
rzecz bior
ą
c, byt w optymistycznym nastroju. Wiłe
ś
czuł,
ż
e
nadeszła pora, by porozmawia
ć
z jeszcze jedn
ą
osob
ą
, l tym
samym spróbowa
ć
nieco lepiej zrozumie
ć
ostatni
ą
stój gac
ą
przed nim trudno
ść
. Zwrócił si
ę
wi
ę
c do profesora Petera S.ar-
naka, innego kolegi na Wydziale Matematyki w Princeton
l równie
ż
zobowi
ą
zał go do zachowania tajemnicy. "S
ą
dz
ę
,
ż
e
wkrótce doko
ń
cz
ę
dowód wielkiego twierdzenia Fermata" - yo-
wiedział zdumionemu Samakowi.
128 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
"Było to co
ś
niewiarygodnego - wspominał pó
ź
niej Samak. -
Czułem si
ę
osłupiały, rozradowany, wytr
ą
cony z równowagi.
Chc
ę
powiedzie
ć
... pami
ę
tam,
ż
e tamtej nocy po prostu nie
mogłem spa
ć
". Tak wi
ę
c teraz ju
ż
dwóch kolegów próbowało
pomóc Wllesowi w doko
ń
czeniu dowodu. I mimo
ż
e nikt nie
domy
ś
lał si
ę
, nad czym wła
ś
ciwie cała trójka pracuje, przecie
ż
ludzie zacz
ę
li co
ś
zauwa
ż
a
ć
. A Sarnak, cho
ć
zaklinał si
ę
,
ż
e
nikt si
ę
od niego niczego nie dowiedział, przyznał pó
ź
niej, i
ż
tu
i ówdzie poczynił "by
ć
mo
ż
e kilka aluzji..."
Ostatni kawałek układanki
W maju 1993 roku Andrew Wiłe
ś
przesiadywał samotnie przy
biurku. Z wolna ogarniała go frustracja. Wydawało si
ę
,
ż
e do
schwytania tych kilku wymykaj
ą
cych si
ę
z zarzuconej sieci
krzywych eliptycznych nie zbli
ż
ył si
ę
ani o włos. Najzwyczaj-
niej nie mógł udowodni
ć
,
ż
e s
ą
modułowe. A przecie
ż
potrze-
bował to potwierdzi
ć
, by wykaza
ć
,
ż
e wszystkie (semistabilne)
krzywe eliptyczne s
ą
modułowe i tym samym udowodni
ć
wiel-
kie twierdzenie Fermata. Rozwa
ż
enie wi
ę
kszo
ś
ci semistabil-
nych krzywych eliptycznych było samo w sobie wspaniałym
matematycznym wynikiem, ale nie wystarczało do osi
ą
gni
ę
cia
celu. By odrobin
ę
odetchn
ąć
od intensywnych, prowadz
ą
cych
donik
ą
d poszukiwa
ń
. Wiłe
ś
si
ę
gn
ą
ł po star
ą
prac
ę
wielkiego
mistrza, Barry'ego Mazura z Uniwersytetu Harvarda. Niektóre
odkrycia Mazura w teorii liczb były przełomowe; jego wyniki
Inspirowały wielu ekspertów w tej dziedzinie, w tym Ribeta
l Freya, których prace wytyczyły drog
ę
Wilesowl. Artykuł Ma-
zura, który Wiłe
ś
czytał teraz powtórnie, stanowił rozszerzenie
teorii ideałów, maj
ą
cej swe pocz
ą
tki w pracach Dedekinda
l Kummera, a rozwijanej nast
ę
pnie przez innego dziewi
ę
tna-
stowiecznego matematyka, Ferdinanda Gottholda Eisenstelna
(1823-1852). Eisenstein, mimo
ż
e zmarł młodo, dokonał
w teorii liczb wielkich odkry
ć
. Podobno, Gauss powiedział
kiedy
ś
,
ż
e było "tylko trzech epokowych matematyków: Archl-
medes, Newton i Eisenstein".
AMIR D. ACZEL • -129
Jedna z linijek w po
ś
wi
ę
conej ideałowi Eisenstelna praacy
Mazura45 przykuła teraz uwag
ę
Wilesa. Mazur najwyra
ź
miej
twierdził,
ż
e mo
ż
na przeł
ą
czy
ć
si
ę
z jednego zbioru krzywych
eliptycznych na inny. "Przeł
ą
cznik" wykorzystywał liczby
pierwsze. Mazur twierdził,
ż
e gdy si
ę
ma do czynienia z krrzy-
wymi eliptycznymi zwi
ą
zanymi z liczb
ą
trzy, mo
ż
na prze-
kształci
ć
je w taki sposób, by dało si
ę
studiowa
ć
ich wias no-
ś
ci, wykorzystuj
ą
c pi
ą
tk
ę
zamiast trójki. Wła
ś
nie taki'ego
"przeł
ą
cznika" z trójki na pi
ą
tk
ę
potrzebował Wiłe
ś
. Utlcn
ą
ł
w miejscu, nie mog
ą
c udowodni
ć
,
ż
e krzywe eliptyczne p ew-
nej klasy, zwi
ą
zane z liczb
ą
trzy, s
ą
modułowe. I oto Ma-zur
orzekał,
ż
e wystarczy u
ż
y
ć
czarodziejskiej ró
ż
d
ż
ki i zmienia
ć
Je
w krzywe zwi
ą
zane z inn
ą
liczb
ą
pierwsz
ą
, mianowicie z Licz-
b
ą
pi
ęć
. A owe krzywe zwi
ą
zane z pi
ą
tk
ą
, jak ju
ż
wcze
ś
rniej
Wiłe
ś
udowodnił, s
ą
modułowe. Zatem cała sztuka polegała
na zastosowaniu "przeł
ą
cznika" z trójki na pi
ą
tk
ę
. Wrzucało
si
ę
do niego sprawiaj
ą
ce kłopoty krzywe eliptyczne zwi
ą
z-ane
z trójk
ą
, a wyjmowało krzywe zwi
ą
zane z pi
ą
tk
ą
, o któr-ych
wiadomo ju
ż
było,
ż
e s
ą
modułowe. Po raz kolejny
ś
wietny
pomysł innego matematyka pomógł Wilesowi obej
ść
prze-
szkod
ę
z pozoru nie do pokonania. Andrew Wiłe
ś
uko
ń
-czył
wreszcie swe dzieło i w dodatku zrobił to w znakomitym mo-
mencie.
W nast
ę
pnym miesi
ą
cu, w czerwcu, jego były promotor JTohn
Coates b
ę
dzie go
ś
cił w Cambridge uczestników konferencjiL po-
ś
wi
ę
conej teorii liczb. Z pewno
ś
ci
ą
przyjad
ą
wówczas wszystkie
matematyczne sławy. Cambridge było rodzinnym miastem- Wl-
lesa; wła
ś
nie tam obronił doktorat. Czy
ż
nie byłoby znakomi-
cie, gdyby przedstawił swój dowód wielkiego twierdzenia Fer-
mata w tym miejscu? Wiłe
ś
prowadził teraz wy
ś
cig z czasem.
Musiał zredagowa
ć
i spisa
ć
cały swój dowód prawdziwo
ść
;! hi-
potezy Shimury-Taniyamy dla semistabilnych krzywych -elip-
tycznych. Wynikało z niego,
ż
e krzywa Freya nie istnieje. S3ioro
za
ś
nie istnieje krzywa Freya, to nie istniej
ą
te
ż
rozwi
ąż
; ania
równania Fermata dla n > 2, a zatem wielkie twierdzenie
45 Barry Mazur, op. cit.
130 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Fermata Jest udowodnione. Przepisany na czysto dowód zaj
ą
ł
Wllesowi 200 stron. Sko
ń
czył prac
ę
akurat w por
ę
, by zd
ąż
y
ć
na samolot do Anglii. I na zako
ń
czenie ostatniego ze swych wy-
kładów na konferencji w Cambridge stan
ą
ł dumnie i zwyci
ę
sko
w
ś
ród gło
ś
nych braw, reporterów l błysku fleszy.
Co było potem?
Przyszła teraz pora na recenzje. Nowy wynik matematyczny
(a wła
ś
ciwie ka
ż
de odkrycie naukowe) składa si
ę
zwykle do pu-
blikacji w "recenzowanym czasopi
ś
mie". Takie recenzowane cza-
sopisma okre
ś
laj
ą
poziom. Jaki powinny mie
ć
publikowane pra-
ce naukowców. Zadaniem redakcji czasopisma jest wysłanie
przedło
ż
onego materiału do innych specjalistów w odpowiedniej
dziedzinie, którzy oceniaj
ą
zawarto
ść
pracy, sprawdzaj
ą
, czy jest
ona poprawna i czy stanowi godzien opublikowania wkład w na-
uk
ę
. Recenzowane artykuły w czasopismach to w
ż
yciu uniwer-
sytetów l akademii chleb powszedni. Od liczby l jako
ś
ci produ-
kowanych przez uczonego artykułów w recenzowanych
czasopismach zale
żą
stanowiska, profesura, awanse, wreszcie
wysoko
ść
wynagrodzenia ł podwy
ż
ki.
Andrew Wiłe
ś
wybrał Jednak inn
ą
drog
ę
. Zamiast zło
ż
y
ć
swój dowód do publikacji w profesjonalnym matematycznym
czasopi
ś
mie - co zrobiłby na jego miejscu niemal ka
ż
dy - za-
prezentował go na konferencji. Powody po temu były zapewne
dwojakie. Przez wszystkie lata pracy nad dowodem Wilesowi
towarzyszyła obsesja zachowania tajemnicy. Gdyby zło
ż
ył
dowód w jakim
ś
czasopi
ś
mie, wysłano by go do kilku recen-
zentów wybranych przez redakcj
ę
, a jeden z nich lub który
ś
z redaktorów mógłby co
ś
ujawni
ć
. Wiłe
ś
obawiał si
ę
te
ż
praw-
dopodobnie,
ż
e kto
ś
, kto przeczytałby zło
ż
ony do publikacji do-
wód, mógłby dokona
ć
kradzie
ż
y i wysła
ć
go do publikacji po-
wtórnie, pod własnym nazwiskiem. To si
ę
, niestety, w
ż
yciu
akademickim zdarza. Drugi powód wi
ą
zał si
ę
z pierwszym.
Wiłe
ś
chciał, by prezentacji dowodu w Cambridge towarzyszyło
narastaj
ą
ce napi
ę
cie i ciekawo
ść
słuchaczy.
AMIR D. ACZEL • 131
Lecz mimo to, mimo zaprezentowania rezultatów na konfe-
rencji, praca Wilesa musiała by
ć
poddana recenzji. Jego Ikole-
dzy po fachu, Inni specjali
ś
ci w dziedzinie teorii liczb, bied
ą
brn
ąć
przez dowód i wpatrywa
ć
si
ę
we
ń
linijka po linijce, by
potwierdzi
ć
, czy rzeczywi
ś
cie Wiłe
ś
udowodnił to, co sobi«e za-
mierzył.
Nad przepa
ś
ci
ą
Dwustustronicow
ą
prac
ę
Wilesa wysłano do kilku czoło\-vych
ekspertów w dziedzinie teorii liczb. Niektórzy z nich szybko wy-
razili zaniepokojenie, lecz ogólnie rzecz bior
ą
c matemaatycy
uwa
ż
ali,
ż
e dowód najprawdopodobniej jest poprawny. Trzeba
było jednak poczeka
ć
na werdykt ekspertów. "O tak! - powie-
dział Ken Rlbet, gdy zapytałem go, czy wierzył w prawdzr-wo
ść
dowodu Wilesa. - Nie mogłem zrozumie
ć
tego, co niektórzy
mówili wkrótce po przeczytaniu dowodu, a mianowicie,
ż
*e nie
ma tam
ż
adnego systemu Eulera".
W
ś
ród ekspertów wybranych do prze
ś
ledzenia dowodu ^Vlle-
sa znalazł si
ę
jego przyjaciel z Princeton, Nick Katz. Przez- dwa
nieprzerwane miesi
ą
ce, lipiec l sierpie
ń
1993 roku, prorfesor
Katz zajmował si
ę
wył
ą
cznie studiowaniem dowodu. Codzien-
nie zasiadał przy biurku i powoli wczytywał si
ę
w ka
ż
d
ą
linijk
ę
,
ka
ż
dy matematyczny znaczek, ka
ż
d
ą
implikacj
ę
, by upe-wni
ć
si
ę
, czy wszystko ma sens i czy rzeczywi
ś
cie ka
ż
dy czytaj
ą
cy
dowód matematyk zaakceptowałby go bez zastrze
ż
e
ń
. Ra-z czy
dwa dziennie Katz wysyłał do Wilesa, który tego lata przebywał
poza Princeton, poczt
ą
elektroniczn
ą
li
ś
cik, pytaj
ą
c: "Co miasz
na my
ś
li w tej i tej linijce, na tej i na tej stronie?" albo "Disacze-
go ta implikacja wynika z poprzedniej? Nie rozumiem". Wiłe
ś
wysyłał swoje odpowiedzi poczt
ą
elektroniczn
ą
albo, je
ś
li trze-
ba było poda
ć
wi
ę
cej szczegółów, faksem.
Pewnego dnia, po przebrni
ę
ciu przez mniej wi
ę
cej dwie trze-
cie długiego maszynopisu Wilesa, Katz napotkał problem.
Z pocz
ą
tku wygl
ą
dało to raczej niewinnie, jak jedna z wielu
kwestii, na które Wiłe
ś
poprzednio odpowiedział ku jego p"ełne-
132 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
mu zadowoleniu. Lecz tym razem stało si
ę
inaczej. W
ą
tpliwo
ś
ci
Katza Wiłe
ś
próbował wyja
ś
ni
ć
korzystaj
ą
c z poczty elektro-
nicznej. Katz jednak musiał wystuka
ć
na swojej klawiaturze
odpowied
ź
: "Nadal tego nie rozumiem, Andrew". Tym razem
Wiłe
ś
wysłał faks, próbuj
ą
c powi
ą
za
ć
wszystko w logiczn
ą
ca-
ło
ść
. Katz ci
ą
gle nie był przekonany. Co
ś
najzwyczajniej było
nie w porz
ą
dku, dokładnie w miejscu, które Wiłe
ś
i Katz sta-
rannie sprawdzili wiosn
ą
, gdy Wiłe
ś
prowadził swój "wykład".
Wszelkie niejasno
ś
ci i zmarszczki powinny ulec ju
ż
wygładze-
niu, lecz najwidoczniej luka w rozumowaniu Wilesa umkn
ę
ła
uwadze ich obu. Mo
ż
e gdyby doktoranci do ko
ń
ca słuchali wy-
kładów, jeden z nich u
ś
wiadomiłby dwójce matematyków,
ż
e
co
ś
Jest nie tak...
Mniej wi
ę
cej w tym samym czasie, gdy Katz znalazł bł
ą
d, in-
ni matematycy w ró
ż
nych miejscach
ś
wiata wychwycili ten
sam kłopotliwy moment w dowodzie Wilesa. Po prostu nie było
tu
ż
adnego systemu Eulera i cała maszyneria nie chciała dzia-
ła
ć
. Bez systemu Eulera, który miał podobno by
ć
uogólnie-
niem wcze
ś
niejszych prac Flacha i Koływagina, trudno mówi
ć
o wzorze na liczb
ę
klas ideałów. Bez wzoru na liczb
ę
klas ide-
ałów nie dawało si
ę
"ustawia
ć
w pary" form modułowych i re-
prezentacji Galois krzywych eliptycznych, a wi
ę
c nie było uza-
sadnienia hipotezy Shimury-Taniyamy. A skoro nic nie
wiadomo o prawdziwo
ś
ci hipotezy Shimury-Taniyamy, to nie
ma dowodu wielkiego twierdzenia Fermata... Krótko mówi
ą
c,
z powodu luki w systemie Eulera cała konstrukcja waliła si
ę
niczym domek z kart.
Agonia
Zakłopotany, zdenerwowany, zły, sfrustrowany i upokorzony
Andrew Wiłe
ś
wrócił do Princeton jesieni
ą
1993 roku. Obiecał
ś
wiatu dowód wielkiego twierdzenia Fermata, a okazało si
ę
,
ż
e
nie jest w stanie go dostarczy
ć
. W matematyce, jak w niemal
ka
ż
dej dziedzinie, nie wr
ę
cza si
ę
nagród pocieszenia; "srebr-
nych medalistów" spotyka zapomnienie. Str
ą
cony ze szczytu
AMIR D. ACZEL • 133
Wiłe
ś
trafił z powrotem na swój strych, próbuj
ą
c poprawie do-
wód. "
ś
ył wtedy jak kto
ś
, kto ukrywa przed
ś
wiatem tajemmlc
ę
- wspominał Nick Katz. - S
ą
dz
ę
,
ż
e w tej roli musiał si
ę
czu
ć
bardzo niezr
ę
cznie". Pomóc Wllesowi próbowali koledzy, mi
ę
-
dzy innymi jego były student, Richard Taylor, który mczył
w Cambridge, lecz przybył do Princeton wesprze
ć
Wilesa -^v je-
go próbach załatania dowodu.
"Przez pierwsze siedem lat pracy w całkowitej samotno
ś
ci
cieszyłem si
ę
ka
ż
d
ą
chwil
ą
- wspominał Wiłe
ś
- bez wzgl
ę
du
na to, jak trudne czy niemo
ż
liwe z pozoru do pokonania na-
potykałem przeszkody. Teraz jednak przyszło mi upra_wia
ć
matematyk
ę
publicznie, w nazbyt odsłoni
ę
ty sposób; z pew-
no
ś
ci
ą
nie było to w moim stylu. Nie chciałbym kiedykolwiek
do
ś
wiadcza
ć
tego powtórnie". Tymczasem przykre do
ś
wiad-
czenia wci
ąż
trwały. Richard Taylor, któremu sko
ń
czył si
ę
urlop naukowy, wrócił do Cambridge, a Wiłe
ś
nadal ni e wi-
dział
ś
wiatła w tunelu. Spojrzenia jego kolegów wyra
ż
ały mie-
szanin
ę
niecierpliwo
ś
ci, nadziel i lito
ś
ci, a jego clerpieni.e do-
strzegali wszyscy dookoła. Ludzie chcieli wiedzie
ć
; ctnciell
usłysze
ć
dobr
ą
nowin
ę
, lecz zapyta
ć
, jak Wiłe
ś
radzi -sobie
z dowodem, nie o
ś
mielał si
ę
nikt. Zarówno jego wydziaH, jak
l cały
ś
wiat zamarli w oczekiwaniu. W nocy 4 grudnia 1993 ro-
ku Wiłe
ś
wysłał poczt
ą
elektroniczn
ą
list do abonentów kom-
puterowej listy adresowej Sci.math, w
ś
ród których bytto te
ż
kilkunastu specjalistów w dziedzinie teorii liczb i innycł-i ma-
tematyków:
Z uwagi na liczne spekulacje w kwestii stanu moich, prac
nad hipotez
ą
Shimury-Taniyamy i wielkim twierdze-niem
Fermata składam krótk
ą
relacj
ę
, jak si
ę
sprawy maj
ą
.. Pod-
czas recenzowania wypłyn
ę
ło kilka problemów; wi
ę
k-szo
ść
z nich została wyja
ś
niona, lecz Jednego nie zdołałenn roz-
strzygn
ąć
... Ufam,
ż
e w niedalekiej przyszło
ś
ci b
ę
d
ę
w stanie
uko
ń
czy
ć
prac
ę
, wykorzystuj
ą
c pomysły, które omówiłem
podczas wykładów w Cambridge. Mój maszynopis wymaga
jeszcze du
ż
ego nakładu pracy i z tego wzgl
ę
du nie nadaje si
ę
do rozpowszechnienia w postaci preprintu. Podczas wykła-
134 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
dów w Princeton, które rozpoczn
ę
w lutym, przedstawi
ę
mo-
j
ą
prac
ę
w cało
ś
ci.
Andrew Wiłe
ś
Post niortem
Optymizm Andrew Wilesa był przedwczesny. Zaplanowane na
Uniwersytecie w Princeton wykłady nie przyniosły
ż
adnego
rozwi
ą
zania. Gdy od krótkotrwałego triumfu w Cambridge mi-
n
ą
ł ponad rok, Andrew Wiłe
ś
bliski był porzucenia wszelkiej
nadziei i zapomnienia o swym kalekim dowodzie.
W poniedziałek rano, 19 wrze
ś
nia 1994 roku, Wiłe
ś
sie-
dział przy swoim zasłanym stertami papierów biurku na Uni-
wersytecie w Princeton. Postanowił,
ż
e zanim ci
ś
nie wszystko
precz i porzuci wszelk
ą
nadziej
ę
, zerknie jeszcze po raz ostat-
ni na swój dowód. Chciał dokładnie zrozumie
ć
, dlaczego nie
mógł skonstruowa
ć
systemu Eulera. Chciał wiedzie
ć
- cho
ć
-
by dla własnej satysfakcji - dlaczego poniósł pora
ż
k
ę
; chciał
precyzyjnie okre
ś
li
ć
w dowodzie ten techniczny szczegół, któ-
ry powodował,
ż
e wszystko si
ę
waliło. Czuł,
ż
e je
ś
li ma si
ę
podda
ć
, to przynajmniej nale
ż
y mu si
ę
wyja
ś
nienie, dlaczego
si
ę
pomylił.
Wiłe
ś
studiował rozło
ż
one na biurku papiery, koncentruj
ą
c
si
ę
bardzo mocno przez niemal dwadzie
ś
cia minut. I wtedy na-
gle zobaczył jak na dłoni, dlaczego dowód nie działa. Zrozumiał
wreszcie, gdzie tkwił bł
ą
d. "To była najwa
ż
niejsza chwila w ca-
łym moim zawodowym
ż
yciu - opisywał pó
ź
niej to uczucie. -
Nagle, zupełnie nieoczekiwanie, naszło mnie to niewiarygodne
objawienie. Nic, co kiedykolwiek jeszcze zrobi
ę
, nie b
ę
dzie
ju
ż
..." W tym momencie głos Wilesa zadr
ż
ał ze wzruszenia,
a w jego oku wezbrała łza.46 To, co Wiłe
ś
zrozumiał w owej
brzemiennej w skutki chwili, było "tak nieopisanie pi
ę
kne, tak
46 Nie jest to literacka metafora; Izy w oczach Wilesa istotnie zarejestrowała
ka-
mera telewizji BBC podczas kr
ę
cenia zdj
ęć
do programu, o którym Autor wspo-
mina w posiowiu (przyp. tłum.).
AMIR D. ACZEL - 135
eleganckie l proste... A ja tylko wpatrywałem si
ę
w to, ^ełen
niedowierzania". Wiłe
ś
zrozumiał,
ż
e system Eulera zawodzi
z tej samej przyczyny, dzi
ę
ki której mogłoby zadziała
ć
podej-
ś
cie wykorzystuj
ą
ce horyzontaln
ą
teori
ę
Iwasawy, zaniec-hane
przeze
ń
trzy lata wcze
ś
niej. Długo wpatrywał si
ę
w swoj
ą
i pra-
c
ę
. Pomy
ś
lał,
ż
e chyba
ś
ni, bo wszystko wygl
ą
dało zbyt pi
ę
k-
nie, by mogło by
ć
prawdziwe. Pó
ź
niej jednak mówił,
ż
e wszyst-
ko wygl
ą
dało zbyt pi
ę
knie, by mogło by
ć
fałszywe. Odisrycle
było tak pot
ęż
ne i tak pi
ę
kne,
ż
e po prostu musiało by
ć
yraw-
dziwe.
Wiłe
ś
spacerował po wydziale przez kilka godzin. Nie wie-
dział, czy to jawa, czy sen. Co pewien czas wracał do swego
biurka, zerkn
ąć
, czyjego fantastyczne znalezisko nadal jest na
miejscu. Było. Poszedł wi
ę
c do domu. Musiał si
ę
przespało; by
ć
mo
ż
e rano odnajdzie w nowym rozumowaniu jak
ąś
luk
ę
. Rok
ż
ycia pod presj
ą
wywieran
ą
przez cały
ś
wiat, rok pełen frustru-
j
ą
cych, nieudanych prób zachwiał wiar
ą
Wilesa we własn e siły.
Rano wrócił do biurka; niezwykły klejnot znaleziony poprzed-
niego dnia nadal tam był. Po prostu czekał na niego.
Wiłe
ś
przepisał na czysto nowy dowód, oparty na skorygo-
wanym podej
ś
ciu, wykorzystuj
ą
cym horyzontaln
ą
teoric
ę
Iwa-
sawy. Wszystkie kawałki układanki wreszcie znalazły si
ę
na
swoich miejscach. Podej
ś
cie, którego u
ż
ywał przed trzemsa laty,
było poprawne. Wiedział o tym dlatego,
ż
e droga Flacha i- Koły-
wagina, któr
ą
jednocze
ś
nie próbował kroczy
ć
, zawiodła g^o do-
nik
ą
d. Maszynopis pracy był gotowy do wysyłki. Wiłe
ś
w- rado-
snym nastroju siedział przy klawiaturze swojego komp utera.
Po nitkach paj
ę
czyny Intemetu biegły w
ś
wiat, do innych ma-
tematyków, jednobrzmi
ą
ce wiadomo
ś
ci: "Spodziewaj si
ę
-w naj-
bli
ż
szych dniach przesyłki ekspresowej".
Jak obiecał swemu przyjacielowi Richardowi Taylorow?!, któ-
ry przybył z Anglii specjalnie po to, by pomóc mu popra'wl
ć
je-
go dowód, nowa praca, koryguj
ą
ca sposób wykorzystania teorii
Iwasawy, była podpisana nazwiskami ich obu, cho
ć
faktycznie
Wiłe
ś
otrzymał wynik ju
ż
po wyje
ź
dzie Taylora. W nast
ę
pnych
paru tygodniach matematycy, którzy dostali od Wilesa uzupeł-
nion
ą
wersj
ę
prac z Cambridge, sprawdzali wszystkie szczegó-
136 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
ty. Nikt nie znalazł
ż
adnego bł
ę
du. Wiłe
ś
tym razem skorzystał
ze zwyczajowego sposobu prezentowania wyników matema-
tycznych. Zamiast robi
ć
to samo, co półtora roku wcze
ś
niej
w Cambridge, wysłał obie prace do redakcji profesjonalnego
czasopisma, "Annals of Mathematics"47, gdzie mogły zosta
ć
poddane recenzji Innych matematyków. Recenzje zabrały kilka
miesi
ę
cy, lecz tym razem nie znaleziono
ż
adnych usterek.
Majowy numer "Annals of Mathematics" z 1995 roku zawiera
pierwotn
ą
prac
ę
Wilesa z Cambridge oraz prac
ę
z poprawkami
Taylora i Wilesa.48
Wielkie twierdzenie Fermata mo
ż
na wreszcie zostawi
ć
w spokoju.
Czy Fermat znal dowód?
Andrew Wiłe
ś
opisuje swój dowód Jako "dowód dwudziesto-
wieczny". Wiłe
ś
wykorzystał osi
ą
gni
ę
cia wielu matematyków
XX wieku; spo
ż
ytkował te
ż
jednak prace kilku uczonych
ż
yj
ą
-
cych wcze
ś
niej. Wszystkie niezliczone elementy monumental-
nej konstrukcji Wilesa istniej
ą
dzi
ę
ki wkładowi innych mate-
matyków. Tak wi
ę
c przeprowadzony przez Wilesa dowód
wielkiego twierdzenia Fermata jest w pewnym sensie osi
ą
gni
ę
-
ciem sporej grupy matematyków XX wieku, a tak
ż
e ich po-
przedników, którzy zmagali si
ę
z problemem od czasów Fermata.
47 "Annals of Mathematics" uznawane jest powszechnie przez matematyków,
obok szwedzkiego "Acta Mathematica", za najlepsze na
ś
wiecie czasopismo;
opini
ę
t
ę
potwierdzaj
ą
wyniki indeksu cytowa
ń
(przyp. tłum.).
48 Pierwsza i wa
ż
niejsza z obu prac - Andrew Wiłe
ś
: Modular Elliptic Curves
and Fermat's Last Theorem, "Annals of Mathematics", tom 142 (1995),
s. 443-551 - przytacza na pocz
ą
tku łaci
ń
ski tekst marginesowej notki Fermata
ze sformułowaniem jego twierdzenia: Cubum autem in duos cubos aut
ą
uadrato-
ą
uadratum in duos quadratoquadratos, et generaliter nullam in infinitum ultra
quadratum potestatem in duos eiusdem nominis fas est dwidere: cuius rei demon-
strationem mirabilem sane detexi. Hanc marginis exiguitas non caperet. Pierre de
Fermat. Cały nakład "Annals of Mathematics" sprzedano na pniu jeszcze przed
dat
ą
publikacji, a czasopismo po raz pierwszy nało
ż
yło dodatkow
ą
opłat
ę
w wy-
soko
ś
ci 14 dolarów za numer.
AMIR D. ACZEL • 137
Wedle Wilesa, Fermat nie mógł zna
ć
tego dowodu, gdy uimiesz-
czał sw
ą
sławn
ą
notk
ę
na marginesie tłumacze
ń
Badieta.
Cho
ć
by dlatego,
ż
e hipoteza Shimury-Taniyamy nie istailala
przed nadej
ś
ciem XX wieku. Ale czy Fermat nie mógł mle
ć
na
my
ś
li innego dowodu?
Odpowied
ź
brzmi: prawdopodobnie nie. Nie wiemy je-dnak
tego na pewno i nigdy wiedzie
ć
nie b
ę
dziemy. Z jednej sLrony,
po zapisaniu swego twierdzenia na marginesie Fermat pn-ze
ż
ył
jeszcze 28 lat i nigdy wi
ę
cej nie wspomniał o tym ani sto wem.
By
ć
mo
ż
e wi
ę
c wiedział,
ż
e nie potrafi poda
ć
dowodu. Mó-gł te
ż
bł
ę
dnie s
ą
dzi
ć
,
ż
e metod
ę
spadku, u
ż
yt
ą
przeze
ń
w nie trud-
nym dowodzie dla n = 4, da si
ę
zastosowa
ć
do rozpatrzenia
przypadku ogólnego. A mo
ż
e po prostu zapomniał o twierdze-
niu i zaj
ą
ł si
ę
innymi sprawami.
Udowodnienie twierdzenia w taki sposób, w jaki to w 1-ro
ń
cu
zrobiono w latach dziewi
ęć
dziesi
ą
tych naszego stulecia, wyma-
gało wiedzy matematycznej znacznie szerszej ni
ż
ta, któr
ą
mógł dysponowa
ć
Fermat. Gł
ę
boka natura twierdzenia polega
nie tylko na tym,
ż
e jego historia rozpi
ę
ta jest w czasie nównie
szeroko, jak historia naszej cywilizacji. Ostateczne rozwi
ą
zanie
problemu wymagało zaprz
ę
gni
ę
cia - i w pewnym sensie- zjed-
noczenia - całej pot
ę
gi matematyki. To wła
ś
nie owo zjedmocze-
nie całkowicie z pozoru odmiennych dziedzin umo
ż
liwiło
w ko
ń
cu pokonanie problemu. I mimo
ż
e to Andrew Wił es był
osob
ą
, która wykonała ogromn
ą
, wie
ń
cz
ą
c
ą
dzieło, kortcow
ą
cz
ęść
pracy nad twierdzeniem, dowodz
ą
c potrzebnej d o jego
uzasadnienia hipotezy Shimury-Taniyamy, cale przedsi
ę
wzi
ę
-
cie stało si
ę
udziałem wielu osób. To dzi
ę
ki wkładowi praicy ich
wszystkich rozwi
ą
zanie w ogóle było mo
ż
liwe. Bez prac Emsta
Kummera nie byłoby teorii Ideałów, a bez ideałów nie isttniała-
by praca Barry'ego Mazura. Bez dokona
ń
Mazura nie byłoby
hipotezy Freya, a bez tej kluczowej hipotezy, bez dokonanego
przez Serre'a jej u
ś
ci
ś
lenia, Ribet nie udowodniłby,
ż
e z 1-iipote-
zy Shimury-Taniyamy wynika wielkie twierdzenie Ferrmata.
Wydaje si
ę
wreszcie,
ż
e
ż
aden dowód wielkiego twi erdze-
nia Fermata nie byłby mo
ż
liwy bez hipotezy, wysi-mi
ę
tej
w 1955 roku na pami
ę
tnym tokijskim sympozjum przez
138 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
Od lewej: John Coates, Andrew Wiłe
ś
, Ken Rlbet l Kar! Rubin bezpo
ś
rednio po
historycznym wykładzie Wilesa w Cambridge
ś
wi
ę
tuj
ą
sukces.
Yutak
ę
Taniyam
ę
, a pó
ź
niej udoskonalonej i doprecyzowanej
przez Góro Shimur
ę
. Ale mo
ż
e to nie do ko
ń
ca prawda?
Fermat oczywi
ś
cie nie mógł postawi
ć
równie dalekosi
ęż
nej
hipotezy, spinaj
ą
cej w jedno dwie bardzo ró
ż
ne gał
ę
zie mate-
matyki. Ale sk
ą
d my to wiemy? A mo
ż
e jednak mógł? Nic nie
jest pewne. Potrafimy tylko powiedzie
ć
,
ż
e twierdzenie zostało
w ko
ń
cu udowodnione, a ka
ż
dy, najmniejszy nawet szczegół
w dowodzie został obejrzany i sprawdzony przez dziesi
ą
tki ma-
tematyków na całym
ś
wiecie. Lecz sam fakt,
ż
e istniej
ą
cy do-
wód jest szalenie zaawansowany i skomplikowany technicznie,
nie oznacza, i
ż
nie mo
ż
na znale
źć
dowodu prostszego. W isto-
cie, Rlbet w jednej ze swoich prac wskazuje kierunek wiod
ą
cy
by
ć
mo
ż
e do dowodu wielkiego twierdzenia Fermata z pomini
ę
-
ciem dowodu hipotezy Shimury-Taniyamy. Niewykluczone,
ż
e
Fermat znał wiele faktów nale
żą
cych do pot
ęż
nej, "współcze-
snej" matematyki, a tylko
ś
lad po tym zagin
ą
ł (kopii dzieł Dio-
fantosa w tłumaczeniu Bacheta, w której przypuszczalnie
umie
ś
cił swój dopisek na marginesie, nigdy przecie
ż
nie odna-
leziono). Czy wi
ę
c Fermat rzeczywi
ś
cie odkrył "prawdziwie cu-
downy" dowód swego twierdzenia, dowód nie mieszcz
ą
cy si
ę
na
marginesie ksi
ąż
ki, pozostanie na zawsze jego tajemnic
ą
.
OD AUTORA
Pisz
ą
c t
ę
ksi
ąż
eczk
ę
, zaczerpn
ą
łem wiele wiadomo
ś
ci hi-
storycznych z ró
ż
nych
ź
ródeł. W
ś
ród nich najpesiniej-
szym, najbardziej oryginalnym była moja ulubiona kssi
ąż
ka
E. T. Bella Men of Mathematics (nie podoba mi si
ę
jedm-ak jej
myl
ą
cy, pełen seksizmu tytuł - w
ś
ród bohaterów Bella s
ą
dwie
kobiety; ksi
ąż
ka pochodzi z roku 1937). Najwyra
ź
niej u»ni hi-
storycy matematyki czerpali gar
ś
ciami Informacje z Bellał., wi
ę
c
nie b
ę
d
ę
ich tu wymieniał z nazwiska. Wszystkie
ź
ródła s
ą
wy-
mienione w przypisach. Skorzystałem ponadto z artykułów
Jocełyn Savani z Uniwersytetu w Princeton ("Princeton W^eekły
Bulletin", 6 wrze
ś
nia 1993). Dzi
ę
kuj
ę
jej tak
ż
e za przesłamie mi
kopii programu BBC, po
ś
wi
ę
conego wielkiemu twierdzeniu
Fermata.
C. J. Mozzochiemu wdzi
ę
czny jestem za zdj
ę
cia mate-maty-
ków, uczestnicz
ą
cych w tworzeniu dowodu wielkiego twi-erdze-
nia Fermata. Bardzo gor
ą
co dzi
ę
kuj
ę
profesorowi Kennethowi
A. Ribetowi z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley za po-
uczaj
ą
ce wywiady i wiele cennych informacji o jego pracach,
które zostały wykorzystane podczas przeprowadzania dcowodu
twierdzenia Fermata. Gł
ę
boko wdzi
ę
czny Jestem profesorowi
Góro Shimurze z Uniwersytetu w Princeton za po
ś
wi
ę
cony mi
czas l dost
ę
p do niezwykle wa
ż
nych Informacji o jego pracach
140 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
l hipotezie, bez której nie byłoby dowodu wielkiego twierdzenia
Fermata. Dzi
ę
kuj
ę
te
ż
profesorowi Gerhardowi Freyowi z Uni-
wersytetu w Essen w Niemczech za prowokuj
ą
ce wywiady
l gł
ę
bokie przemy
ś
lenia. Podzi
ę
kowania za tłumaczenie mi
wa
ż
nych poj
ęć
geometrii i teorii liczb nale
żą
si
ę
profesorowi
Barry'emu Mazurowi z Uniwersytetu Harvarda. Wszelkie bł
ę
-
dy, które Czytelnik zdoła w ksi
ąż
ce odnale
źć
, s
ą
zawinione wy-
ł
ą
cznie przeze mnie.
Memu wydawcy, Johnowi Oakesowi, dzi
ę
kuj
ę
za zach
ę
t
ę
l wsparcie. Dzi
ę
kuj
ę
te
ż
Jill EHyn Riley l Kathryn Belden z wy-
dawnictwa Four Walls Eight Windows. Na koniec wyrazy gł
ę
-
bokiej wdzi
ę
czno
ś
ci otrzymuje moja
ż
ona, Debra.
INDEKS
Abel, Niels Henrik 66, 82-83
abelowe grupy 83
- rozmaito
ś
ci 83
aksjomaty 37
Al-Chwarizmi. Mohamet Ibn Musa 42
algebra 42-43, 47-50
- abstrakcyjna 77-78
algebraiczne liczby 84
algorytm 42
Ameryka
ń
skie Towarzystwo
Matematyczne 97
analityczne funkcje 63
analiza 67
- numeryczna 71
- zespolona 56, 61-63
Analysis situs (Poincare) 87
.Annals of Mathematlcs" 136
Archimedes 15, 38-40
Archimedesa
ś
ruba 39
Arithmetica (Diofantos) 16, 18-19,41,
50
Ars magna (Cardano) 49
Arystoteles 35
automorflczne formy 88, 104-105
Babilon 21-24
babilo
ń
ski system Uczenia 22-23
Bachet, Ciaude 50
Beli, E. T. 14
Bemoulll, Daniel 53, 54
Bemoulli, Jan 53
Bemoulli, Mikołaj 53, 54
Bessel, Friedrich Wilhelm 63
Bolyai, Janos 77
Bourbakl, Nicolas 93-97, 103
Cantor, Georg31
Cardano, Girolamo 48-49
Cauchy, Augustin Louls 74, 78., 82-83
Chevaller, Auguste 82
ciało liczb zespolonych 61
Coates.John 11, 14, 120, 125,. 129
Conway, John 11
Cossisti (Cossisten) 48-49
Cycero 39
Dedekind, Richard 83-85
Diderot. Denis 55
Dieudonne, Jean 96
Diofantos 16, 19, 40-41, 50
Dirlchlet, Peter Gustav Le)eunee 52,
66-67, 74,84-85
Disquisitione arithmetlcae (Gamss) 60,
66-67, 82
dowód
- hipotezy Freya 119
142 • WIELKIE TWIERDZENIE FERMATA
- hipotezy Shimuty-TanIyamy
121-130
Dzieje (Herodot) 36
Elsenstein, Ferdinand Gotthold
128-129
Elsenstelna Idea} 114
Elementy (Euklides) 36, 37
Eudoksos z Knidos 15, 38-39
Euklides 36, 37
Euler, Leonard 51, 52-58
Eulera system 125, 132, 134-I3B
Faltings. Gerd 92, 111
Fermat, element Samuel de 16
Fermat, Domlnlque 15
Fermat, Plerre de 14-17, 18, 50, 51,
136-138
Ferro, Scipplone del 49
Fibonacci (Leonardo z Pizy) 43
Fibonacciego liczby (Fibonacciego ci
ą
gi
44-45
Fibonacciego Towarzystwo 46
Fllolaos z Tarentu 33
Flach, Matthlas 124-125, 126
Fourier, Joseph 68-72
Fouriera szeregi 71-72
fourierowska analiza 72
Francuska Akademia Nauk 75
Frey. Gerhard 114-119, 122
funkcje
- analityczne 63
- automorflczne 88, 104-105
- dzeta 103, 104, 105
- okresowe 69-72
- zdefiniowane na plaszczy
ź
nie
zespolonej 62-63
Galols teoria 78-80, 85, 115, 123-124
Galols, Evariste 78-82, 124
Gauss, Cari Friedrich 58-61, 63-66.
67, 88, 84,97,128
genus91-92
geometria
- algebraiczna 43, 114
- arytmetyczna 114
- euklidesowa 37
- nieeuklidesowa 77, 88-89
- pocz
ą
tki 36-37
Germain, Sophle 63-65
grupy macierzowe 88
Guthrie, Francis 57
Helberg, J. L. 40
Herodot 36
Heron II, król Syrakuz 38-39
hipoteza 50
- epsilonowa 121
horyzonatalna teoria Iwasawy 124, 135
ideały 84
Ireland, Kenneth F. 117
Katz, Nick 126-127. 131-132
kometa 65-66
Kronecker, Leopold 31-32
krzywe eliptyczne 97-100, 120
- funkcje dzeta na krzywych
eliptycznych 104-105
- nad ciałem liczb wymiernych
105-106
- przetaczanie 129
- semistabilne 122-130
- zwi
ą
zek z formami modułowymi
99-100,104-105, 106-110,
122-130
Kummer, Emst Eduard 73-76
Lam
ę
, Gabriel 52, 72-73
Lang, Serge 108, 112-113
Lebesgue, Henri 52
Legendre, Adrien-Marie 52, 66
Leibniz. Gottfried Wilhelm von 15
lemat 50
Liber abaci (Fibonacci) 43
Liber quadratorum (Fibonacci) 43
liczby doskonale 27
- idealne 74
- pierwsze nieregularne 75
-urojone 56, 61-66
-wymierne 30-31
Liouville, Joseph 73, 82 ;
INDEKS • 143
Łobaczewski, Mikołaj Iwanowicz 77
Mahomet 42
Marcellus 39
Mazur, Barry 18. 84, 115. 118-119, 129
Mestre.J.-F. 116
metoda spadku 51
- wyczerpywania 38
Mezopotamia 21-24
modułowe formy 63, 88-90, 99-100,
104, 105,106-110, 115
modulowo
ść
99
Monge, Gaspard 68
Mordell, LoulsJ. 90-92
Mordella hipoteza 92, 111
Newton, Izaak 15
O fculi (walcu (Archimedcs) 40
Olbers. H. W. M. 60-61
Owidiusz 35
Pacioli, Luca 48
Partenon 47
pentagram 23-24
Pitagoras 23, 25-27, 33
Pitagorasa twierdzenie 27-29
pitagorejczycy 28-30, 32-35
pttagorejskie trójki 22-24, 28
Platon 33. 38
ptaszczyzna zespolona 62
Poincare, Henri 85-90, 106
Poisson, Simeon-Denis 80
prawo Archimedesa (pierwsze prawo
hydrostatykl) 39
rachunek całkowy 38
- ró
ż
niczkowy 38
Rlbet, Kenneth 13-14, 115, 116-119,
131.138
równania diofantyczne 41, 97, 114
- trzeciego stopnia 48-49
Samak, Peter 20, 127-128
semistabilne krzywe eliptyczne
122-129
Serre, Jean-Pierre 103, 107-108, 110,
112. 116,121
Shimura, Góro 72, 102, 105-1" 07
Shimury-Taniyamy hipoteza 105-107
-dowód 121-130
Stewart. łan 45
Taniyama, Yutaka 100-105
TartagUa (Fontana Nicolo) 48-°49
Taylor, Richard 133, 137
teoria liczb 60, 65, 115, 117
tetraktys 35
Tokijskie Sympozjum Algebraicznej
Teorii Liczb 102-105
topologia 56, 90
torus91
twierdzenie 37
Well, Andre 95-96, 102, 103,
104-105,108-114, 123
Weila krzywe 111
wielkie twierdzenie Fermata
- Gauss o wielkim twierdzeniu!
Fermata 60-61
- nagrody oferowane za dowócB 75, 76
-notka na marginesie 16. 18-1S, 41, 138
- próby udowodnienia 19-20, 50-52,
72-73.74-76
- twierdzenie Sophie Gennain 64
- zwi
ą
zki z równaniami
diofantycznymi 115
Wiłe
ś
, Andrew 115
- luka w dowodzie 20-21, 13L--136
- wykłady na konferencji w Cambridge
11-14.129-130
- zainteresowanie wielkim
twierdzeniem Fermata 120-122
Wolsfkehia nagroda 76
wzór na liczb
ę
klas ideałów 124-125,
126
zadanie o siedmiu mostach
królewlecklch 56-58
zagadnienie czterech barw 57"
złota proporcja (złoty podział) 33-35,
44-46
NA
Ś
CIE
ś
KACH
NAUKI
W 1995 roku w serii ukazały si
ę
:
Igor Nowikow; Czarne dziury i Wszech
ś
wiat
Marcin Ryszkiewicz: Ziemia i
ż
ycie. Rozwa
ż
ania o ewolucji i ekologii
Roger Highfieid, Pauł Carter: Prywatne
ż
ycie Alberta Einsteina
Frank Drak
ę
, Dava Sobel: Czy jest tam kto? Nauka w poszukiwaniu
cywilizacji pozaziemskich
James D. Watson: Podwójna helisa. Historia odkrycia struktury DNA
Michio Kaku: Hiperprzestrze
ń
. Naukowa podró
ż
przez wszech
ś
wiaty
równoległe, p
ę
tle czasowe i dziesi
ą
ty wymiar
jane Goodal l: Przez dziurk
ę
od klucza. 30 lat obserwacji szympansów
nad potokiem Combe
Jerzy Sikorski: Prywatne
ż
ycie Mikołaja Kopernika
Peter Ward: Kres ewolucji. Dinozaury, wielkie wymierania
i bioró
ź
norodnos
ć
George Gamow: Pan Tompkins w Krainie Czarów
W 1996 roku w serii ukazały si
ę
Leon Lederman, Dick Teresi: Boska Cz
ą
stka. Je
ś
li Wszech
ś
wiat
jest odpowiedzi
ą
, jak brzmi pytanie^
Stanisław M, Ufam: Przygody matematyka
Richard Dawkins: Samolubny gen
John D. Barrow: 71 razy drzwi. Szkice o liczeniu, my
ś
leniu i istnieniu
Harry Y. McSween, Jr.: Od gwiezdnego pyłu do planet.
Geologiczna podró
ż
przez Układ Słoneczny
Jay Ingram: Płon
ą
cy dom. Odkrywaj
ą
c tajemnice mózgu
Lawrence M. Krauss: Fizyka podró
ż
y mi
ę
dzygwiezdnych
CarI Sagan: Bł
ę
kitna kropka. Człowiek i jego miejsce w kosmosie