0726 Pammi Tara Marzenia nowożeńców

background image
background image

TaraPammi

Marzenianowożeńców

Tłumaczenie:

MałgorzataDobrogojska

background image

ROZDZIAŁPIERWSZY

LeahHuntingtonbezsilnieopadłanaplastikowekrzesłoprzyswoimbiurku.Nogi

dosłownieugięłysiępodnią.Przedoczamiwciążmiałaczerwonąpieczęćnapoda-
niu,głoszącą„ODRZUCONE”.Jejszkicomdefinitywnieodwionoszansynareali-
zacjęinadziejeLeahrozwiałysięjakdym.Wdusznympowietrzuspływałapotem,
cichypomrukwiatrakapodsufitemszarpałjejnerwy,amięśniekarkumiałafatalnie
spięte.

PaniDuPont,menedżerkasprzedażydetalicznej,dałajejniecałedwamiesiącena

przygotowaniepierwszejkolekcji,apotejodmowiezostałyjejtylkogołeszkice.Po-
nieważtobyłajejwłasnakolekcja,wszystkomusiałazrobićsama,liczyłasięwięc
każdachwila.

Najważniejsze było pozyskanie funduszy na materiały. Potrzebowała mnóstwa

rzeczy,adostępudopieniędzywciążniemiała.Podniosłasłuchawkęiwybrałanu-
mer menedżera, z którym rozmawiała dwa dni wcześniej. Serce biło jej mocno
i szybko. Menedżer odebrał niemal od razu, jakby się spodziewał jej telefonu, ale
teżodpowiedziałkrótkoistanowczo.Bankniemożewykorzystaćfunduszupowier-
niczegojakozabezpieczeniapożyczki,ponieważpowiernikfunduszuniewyraziłna
tozgody.

Zatymwszystkimmógłstaćtylkojedenczłowiek.StavrosSporades.
Leahcisnęłasłuchawkąprzezpokójiwścieklekopłakrzesło,boleśnieuderza-

jącsięwnogę.

Jakdługojeszczebędziemusiałatoznosić?Jakdługomunatopozwoli?
Podniosłatelefonidrżącymipalcamiwybrałainnynumer.Zażądawyjaśnień,za-

żąda

Toniemiałosensu.Sekretarkaznówgrzeczniejąprzeprosizanieobecnośćsze-

fa.Takąodpowiedźotrzymywałaodroku,kiedytylkopróbowałasięznimskontak-
tować.ChoćobojemieszkaliwAtenach,możnabyłoodnieśćwrażenie,żeżyjąna
przeciwległychkrańcachplanety.

Niepomogłozagryzaniewargizaciskaniepięści.Niezdolnapowstrzymaćwyry-

wacychsięzpiersiłkań,rozpłakałasięboleśnie.

Musiztymskończyć.Musisięuwolnićzesmyczy,naktórejjątrzymał,kontrolu-

jąc każdy jej krok i każdy wybór, sam bez przeszkód korzystając z uroków życia.
Takasytuacjatrwałajużodpięciulat.

Obtarłałzyiotworzyławkomputerzewyszukanytegorankaartykułzkronikito-

warzyskiej.PartnerbiznesowyStavrosaisynchrzestnyjegoprzybranegoojcaDmi-
triKaregaswydawałprzycienaswoimjachcie.StavrosiDmitribyliskrojeninatę
samą modłę – obaj niezwykle atrakcyjni, choć bardzo różni, kontynuowali dzieło
dziadkaLeah,GiannisaKatrakisa,rozwijającKatrakisTextilespodkierunkiemjego
twórcy. Obaj uważali się za półbogów, a swoją wolę za prawo obowiązuce zwy-
kłychśmiertelników.

background image

Stavrosnienawidziłwszelkichprzyjęć,czegoLeahnigdyniepotrafiłazrozumieć,

jednakDmitrizpewnościątambędzie.Musisiętylkopostarać,bydekadenckiplay-
boy,zwykleotoczonywianuszkiempięknychkobiet,zauważyłjejobecnośćnapokła-
dzieswojejnajnowszejzabawki.Jużonasiępostaraprzyciągnąćjegouwagę.

Zdecydowanymkrokiemweszładosypialniiotworzyładrzwiszafy.Pomysłniebył

możenajlepszy,aleStavrosniepozostawiłjejwyboru.

Zawiła taksówkę i z dreszczem niepewności zaczęła przeglądać ubrania.

Wkońcuwyciągnęłazłotąjedwabnąsukienkę,jedynązmetkąprojektanta,jakazo-
stała jej z dawnych lat. Sukienka była wprost oburzaco skąpa. Praktycznie bez
pleców,cowykluczałowłożeniestanika.Dotegoobcisłaikrótka,odsłaniacanie-
malcałeuda.

Pięć lat wcześniej nosiła ją bez mrugnięcia okiem. Bez najmniejszego problemu

pokazywała każdy centymetr nagiej skóry i nie przeszkadzało jej, że wygląda nie-
przyzwoicie.Aterazbyłaojakieśdziesięćkilowiększa

Wolałasobieniewyobrażać,jakmusiaławtedywyglądać.
TamtejnocywłożyłająnaprośbęCalisty,którejchciałazrobićprzyjemność.Ate-

razpoprostuniemiałainnegociuchaodpowiedniegonadzisiejszeprzycie.

Spoconymidłońmiwciągnęłasukienkę,którawdodatkuokazałasięskandalicznie

krótka.Prawdęmówiąc,ledwozakrywałapośladki.

Tobyłnajbardziejnieprzyzwoitystrój,jakimiała,ibyławtejsukiencetamtejfe-

ralnejnocy,aleteżbyłtojedynystrój,którymógłjejdziśzagwarantowaćupragnio-
nespotkanie.

Pełnawątpliwości,weszładołazienkiispryskałatwarzzimnąwodą.
PrawdopodobnieStavroswpadnieszałibędzieniąjeszczebardziejgardził,oile

towogólemożliwe.Aleniemogłanadalznosićizolacji,jakąjejfundowałodpięciu
lat.

Niewytrzymategoanichwilidłużej.Cośmusiałosięzmienić.

Leah przylgnęła do skórzanego siedzenia taksówki, jakby miała zamiar zostać

tamnawieczność.Kierowcazerkałnaniąciekawie,alejejniepoganiał.

W końcu odetchnęła głęboko i wyjrzała przez brudną szybę. Marina była zatło-

czona, cumowało tam kilka jachtów oświetlonych zachodzącym słońcem. Choć
wszystkiebyłybardzookazałe,jedenwyraźniesięwyróżniał.

Zapłaciłakierowcyiwysiadła.Przeznastępnychkilkaminutstarałasięniemyśleć

i nawet się nie rozglądała. Wyprostowana, z podniesioną wysoko głową, podeszła
dopilnucegotrapuochroniarza.

Potężnymężczyznarozpoznałją,alezdradziłgotylkobłyskwoku,bopozatym

nawetniedrgnął.Leahwyniośleuniosłabrewibyłtojedynygest,najakizdołałasię
zdobyć.

Pięćostatnichlatspędziłajakopraktykantkawmałoznanymdomumody,zdala

odzainteresowaniamediów,wmiejscu,gdziejejnieznanoinikomuniezależało,by
sięczegośoniejdowiedzieć.

Zasypiała,budziłasię,szładopracy,wracała,jadłakolacjęiznówzasypiała,pilnie

obserwowanaprzezgospodynię,paniąKovlakis,którazpoleceniaStavrosadbała,
byLeahniestałasiębohaterkąkolejnegoskandalu.Aleniktniezapomniał,czego

background image

siędopuściłaicozrobiłStavros,żebyjąukarać.

Zwłaszczawśródosób,dlaktórychkażdejegosłowobyłoobjawieniem.
ChoćdlaLeahdługichjakwieczność,upłyłozaledwiekilkasekund,zanimmęż-

czyznaodsunąłsię,żebyjąprzepuścić.Wspartanajegowyciągniętejręceweszła
na pokład. Oszołomiona panucym zamieszaniem, na chwilę zapomniała, po co tu
przyszła. Kelnerzy w uniformach roznosili sampana. Przycie zdążyło się już roz-
kręcić, spoceni i pijani goście kleili się jedni do drugich. W powietrzu wibrowała
muzykaiLeahbezwiedniezakołysałasiędotaktu.

A więc wszystko, co słyszała o przyciach Dmitriego, było prawdą, a ponieważ

Stavrosstanowiłkompletneprzeciwieństwoprzyjaciela,zpewnościągotuniebę-
dzie.Onajednakmusisiępostarać,żebyjąrozpoznano,więcprzedewszystkimpo-
winna przyciągnąć uwagę gospodarza. Z uśmiechem na wyzywaco czerwonych
wargachruszyładobaru,usiadłanawysokimstołkuizawiłapierwszytegowie-
czorukoktajl.

Stavros Sporades był zdegustowany. Jego telefon zadzwonił już dziesiąty raz

wciąguostatnichpięciuminut,aonniemiałnajmniejszejochotyrujnowaćwieczoru
spędzanegozpięknąiinteligentnąkobietą.Kolejnetelefonybyłyjednakniepoko-
ce,więcuśmiechnąłsiędoHelenei,zanimodebrał,pociągnąłdługiłykszampana.

–Onajesttutaj–powiedziałDmitri.–Namoimjachcie.
ZaszokowanyStavrosopadłnaoparciefotela.SkoroDmitridoniegozadzwonił,

mogłochodzićotylkojednąkobietę.

Leah.
RelakswtowarzystwieHeleneoddaliłsięwnicość.
–Jesteśpewien?
Śmiechwsłuchawcezabrzmiałszyderczo.
–Rozpoznałemjąwdwieminuty.Tonapewnoona.Jestpijanaitańczy.
Pijanaitańczy
ZamiasttwarzyLeahprzedoczamistałamutwarzjegosiostry,Calisty,śmier-

telnie bladej i nieruchomej. Próbował jakoś sobie poradzić z jej przedwczesną
śmiercią,alegniewibezsilnośćwciążjeszczebyłybardzoświeżeisilne.

Powolischowałtelefon,przeprosiłHeleneiwyszedłzrestauracji.
„Niemamdoniejżadnychzastrzeżeń,panieSporades”,powiedziałaswoimnoso-

wym głosem o Leah pani Kovlakis w cotygodniowej rozmowie. „Nie do wiary, ale
bardzosięzmieniła”.

Czyżbymówiłamutylkoto,corzeczywiściechciałusłyszeć?
PokilkuminutachjegohelikopterlądowałnaluksusowymjachcieDmitriego.
–Gdziejest?
Przyjacielwskazałparkiettanecznynaniższympokładzie.
–Mógłbymjąkazaćzgarnąćochroniarzom,aletobytylkopogorszyłosytuację.
Stavroskiwnąłgłową,aleniepatrzyłmuwoczy.
Byłokrokodutratysamokontroli.Naszczęścietobyłtylkoalkohol,nienarkoty-

ki.Jednaknawszelkiwypadekwolałniepatrzećnaswojążonę,poślubionązakarę
ijakopokutę.

background image

NawetwpijanymoszołomieniuwywołanymprzeztrzykolejnedrinkiLeahwyczu-

ła,żeStavroswchodzinaparkiet.Jejciałoprzeszedłlodowatydreszcz,choćbryza
odmorzabyłaciepła.Potrząsnęłagłową,żebyodgonićmgłę,ipodniosławzrok.

Słynny,wykonanynaspecjalnezawienie,lśniący,szklanybar,dumajachtuDmi-

triego,pokazałsetkęodbićStavrosa.Wąskątwarzorzeźbionychrysach,klasycz-
nymprofilunosa,kształtnychwargachipłowychoczachocienionychdługimirzęsa-
mi.Wchwili,kiedyspotkalisięwzrokiem,jegooczyprzepełniałaczystanienawiść.

Leahzrobiłosięsłabo.
Drżąc, niekontrolowanie obła za kark dwudziestoparolatka, z którym tańczyła

przezostatnikwadrans.Choćmożeraczejtoonjąpodtrzymywał.

Naszczęściewidziałagojakprzezmgłę.Najchętniejwymazałabytęnoczpamię-

ci. Poruszała stopami w rytm muzyki, podczas gdy partner przesunął dłonie z jej
biodernaplecyiwkońcująobjął.

Nie mogła jednak zignorować zbieracych się wokół niej czarnych chmur, więc

wzięłagłębokioddech.Stavrosszedłkuniejprzeztłumspoconych,rozkołysanych
muzyką ciał, które rozstępowały się przed nim bez protestu. Wydawało się, że
wobliczuzbliżacejsięburzypowietrzestało.

Leahoderwałasięodpartneraipocałowałagowchłopięcodelikatnypoliczek.
–Przepraszam–szepła.
Niejegowina,żeniewiedział,kimonajest;gdybywiedział,nieodważyłbysięjej

dotknąć. Trzymałby się z daleka i traktowałby ją jak powietrze, tak jak postąpiła
większośćobecnych,kiedypojawiłsięDmitri.ByłaprzecieżLeahHuntingtonSpo-
rades,żonąStavrosaSporadesa,iżadeninnymężczyznaniemiałprawazbliżyćsię
doniej.Jejprzyjaciel,Alex,któryjakojedynynieodwróciłsięodniejijużpośmierci
Calistypróbowałsięzniąkontaktować,skończyłwwięzieniu,oskarżonynapodsta-
wiedowodówsfabrykowanychprzezStavrosaiDmitriego.

Natowspomnieniezatrzęsłaniątłumionafuria.Ależgonienawidziła
Żelaznadłońchwyciłająwtaliiioderwałaodpartnera.Możetojeszczenastola-

tek,pomyślała,samawwiekudwudziestujedenlatczującsiędziwniestaraizmę-
czona.

Inaczej niż chłopak, z którym tańczyła, mężczyzna był mocno umięśniony, bez-

względnietwardywzetknięciuzjejdrobnymciałem.Jakostatnitchórz,nieodwa-
żyłasięspojrzećmuwoczy.

Wypityalkoholwciążbuzowałjejwgłowie,kiedyjąpodniósłibezwolnąprzerzu-

ciłsobieprzezramię.Przezłzypatrzyłanaświat,nagleodwróconydogórynogami.
Rozlegacesięwokołoszeptybyłyjakciszaprzedburzą.

Dostała,czegochciała.
ZrobiłazsiebiewidowiskoizwróciłauwagęStavrosa.
Nicjednakniemogłojejodczulićnamiażdżącąpogardę,którązobaczyławjego

oczach.Zacisnęłamocnopowiekiizapadławalkoholowyniebyt.

Szarpłasięgwałtownie,kiedystrugilodowatejwodyuderzyływniązewszyst-

kichstron.Krzykłaispróbowałasięuwolnić,alespodlodowategoprysznicanie
byłoucieczki.

Drżącymidłońmiodgarłaztwarzymokrewłosy.Rzekomowodoodpornytuszdo

background image

rzęs poznaczył jej policzki i palce ciemnymi smugami. Nie musiała się odwracać.
Niemalnamacalnieczułaobecnośćswojegoprześladowcy,obserwucegojązezło-
śliwąsatysfakcją.Jegozachowanieniebyłodlaniejżadnymzaskoczeniem.

Wyciągnęła rękę i zakręciła kran. Nagle zapragnęła skulić się na dnie brodzika

izamknąćoczy.Alenawettoniemiałojejbyćdane.

–Wyjdźstamtąd.–Rozkazpowrotudoczyśćcauderzyłjąjakpoliczek.
Nawetpotychwszystkichlatachniemiałaodwagi,byspojrzećmuwoczy.
Aleniemogłasobiepozwolićnarozczulaniesięnadsobą.Niepotymwszystkim,

codziśzrobiła,byletylkogozobaczyć.

Przytrzymałasiękranuiztrudemstałananogach.Przestronnałazienkazda-

wałasięwirowaćwokółniej.

Nadgłowąmiałakryształowyżyrandol,podstopamipodłogęzciemnegodębu,za

oknemlśniłoniebieskiemorze.Powoliprzestałojejsiękręcićwgłowie.

Drżączwysiłku,wyszłazbrodzika,zostawiającmokreślady.
–Okryjsię.–Rzuciłjejręcznik.
Zanurzyłatwarzwbawełnianejmiękkości,wykorzystująctekilkasekundprywat-

ności.Jednakpogardawjegogłosiebyłazbytbolesna.

Zdecydowanymruchemodrzuciłaręcznik,którywydowałmunaramieniu.
–Dziękuję,mamsukienkę.Totwojawina,żeodsłaniawięcej,niżzasłania–odpar-

łabezczelnie.

Wodpowiedzismagnąłjązłymspojrzeniem.
–Nigdyniemogłaśzrozumieć,cojestdlaciebiedobre.
Zebrałanakarkumokrewłosyiwycisnęłaznichwodę,zmuszającsiędoobojęt-

ności,odktórejbyłajaknajdalsza.

–Tokwestiaalergiinaciebie.Wolałabymumrzećnazapaleniepłucniżzawdzię-

czaćcicokolwiek.

Czuła, jak bardzo jest zły, i nagle zalała ją fala strachu i wszystkich tych niedo-

brychuczuć,zktórymiwalczyłaprzezostatniedziesięćlat.Widoktychpełnychzło-
ścipłowychoczucośjejuświadomił.

Calista.
Calistamiałatakiesameoczy,aledobre,skłonnedouśmiechu,wabiącemężczyzn

niczympaczasieć.Myślenieoniejiotamtejnocysprawiało,żeżołądekściskałjej
sięwbolesnywęzeł.

Inicniemogłopomóc.Alepoprzezszokwywołanyspotkaniemprzebiłosiępewne

podejrzenie.Zadygotałainiemiałotonicwspólnegozjejmokrąsukienką.

–Stavros,ja
Jednąrękąprzytrzymałjązakark,palcamidrugiejobjąłpoliczek.
NiktnigdyniedotykałjejtakdługoMożedlategomiaławrażenie,żejegodłoń

palijejskórę.Idlategopragnęła,bytendotyktrwałitrwał.

Przynajmniejdokinieuświadomiłasobie,coonwłaściwierobi.
Sprawdzał,czyniemarozszerzonychźrenic,czyniebrałanarkotyków.
Spojrzałamuwoczyiszybkospuściławzrok.
–Niczegoniebrałam–szepłabłagalnymtonem.
–Pamiętamostatniraz,kiedytoodciebieusłyszałem–odparłsucho.
Tesłowaijegotonzmroziłyjądoszpikukości.Takbardzopragnęłajegoblisko-

background image

ści,alenajwyraźniejniemogłananiąliczyć.

–Mówięprawdę,wierzmi.
„Nigdy nie dotknęłam narkotyków”, chciała wykrzyczeć, tak jak tej nocy, kiedy

umarłaCalista,alechybanawetnieusłyszałjejpłaczliwegowyznania.

Terazuśmiechnąłsięchłodno.
– Trudno mi w to uwierzyć, skoro okłamałaś panią Kovlakis, wymknęłaś się

zdomu,pojawiłaśnajachcieDmitriego,znanegozdzikichprzyjęć,ipiłaśbezumia-
ru.

Jak zwykle, był uprzedzaco grzeczny. Tak jak i wcześniej, kiedy zawładnął jej

życiem.

„Możesz albo za mnie wyjść, albo iść do więzienia, Leah. Wybór należy do cie-

bie”.

–Przynajmniejudałomisięzwrócićtwojąuwagę,prawda?–spytała,uświadamia-

jącsobiezbytpóźno,żemusiępodkłada.

Choćwłaściwieniemiałazamiarutrzymaćtegowsekrecie.

background image

ROZDZIAŁDRUGI

–Słucham?
Stavroscofnąłsięgwałtownie,zmarszczyłbrwiizakląłpodnosem.
Po raz pierwszy w życiu zdarzyło mu się stracić przenikliwość, z której słynął

wateńskichkręgachbiznesu.Choćtylkonakilkasekund.

–Copowiedziałaś?
Odpowiedziałatwardymspojrzeniem.
–Wcałymtymtandetnymshowchodziłowyłącznieociebie,Stavros.Byłeśgłów-

nąijedynąnagrodą.Gdybyśchoćrazodebrałodemnietelefonczyprzeczytałjed-
negomejlaSkorotegoniezrobiłeś,musiałamsięzniżyćdotwoichstandardów.

– Moich standardów? – powtórzył, wystawiając nie najlepsze świadectwo swojej

inteligencji.

Cogorsza,kompletnieniepotrafiłsięskupić.Złotasukienkamiałaprawiekolor

jejskóryibyłatojaknajbardziejprawdziwaopalenizna.Wdodatkulecymateriał
układał się na jej smukłym ciele niezwykle erotycznie, stwarzając złudzenie nago-
ści.

Wyglądała tym atrakcyjniej, że wszystkie ślady dziewczęcej krągłości znikły.

Stałaprzednimkobieta,drobna,kruchaikompletnienieznajoma.

–Zapewnespodziewałbyśsiępomnieczegośpodobnego,prawda?Więcproszę,

towłaśniedostałeś.Iotojesteś,porazpierwszyodpięciulat,jakbyprzywołanyza-
klęciem.

Słysząctoniedorzecznesłowo„zaklęcie”,kompletnieoniemiał.
Odgarła za uszy długie, brązowe włosy, spryskując twarz kropelkami wody.

Każdyruchnosiłznamionaeleganckiejzmysłowości,niewyuczonej,leczjaknajbar-
dziejnaturalnej.

Zaślepiony irytacją i strachem, niepotrzebnie potraktował ją aż tak szorstko.

Świadomośćwłasnejniedoskonałościwprawiłagowfatalnynastrój.

–WyglądaszkoszmarnieCotyzesobązrobiłaś?–spytałopryskliwie.
Zachowała kamienną twarz, choć powieki drgnęły jej lekko. Miała tak szczupłą

twarz, że sarnie oczy wyglądały w niej jak mroczne jeziora. Ramiona też były
szczupłe,aleprzynajmniejwidaćwnichbyłomięśnie.

Oparładłońnabiodrzeiwysułajelekkodoprzodu,przezcomokrasukienka

jeszczepodkreśliłajejkształty.

–Niewierzę.Niepodobamcisię?Todziękitobietakschudłam.Jużnawetmodel-

kiprosząmnieowskazówki,afotografowieozgodęnazdjęcia

wiłaobojętnieiodpoczątkupodejrzewał,żejakzwyklepróbujegozmanipulo-

wać, ale co miałby zrobić? Zawsze była zepsutą, samolubną balangowiczką, nieli-
czącąsięznikimizniczym.

Poza tym strasznie go rozpraszała. Jeżeli pozwoli jej na dalsze prowokacje, nie

dziemógłnormalniemyśleć.Przedewszystkimtrzebajączymśokryć.

background image

Chwyciłjązarękę,pociągnąłdosypialniDmitriegoipchnąłnałóżko,asamzaj-

rzałdoszafy.Zdługiegoszeregukoszulnawieszakachwybrałjednąirzuciłjej.

–Włóżto.
Przyglądała mu się podparta na łokciu, długie opalone nogi i stopy w czarnych

sandałkach na wysokich obcasach interesuco kontrastowały z ciemnoczerwo
pościelą.

– Wyjaśnijmy sobie coś. Ubrałaś się jak prostytutka, upiłaś i przykleiłaś do tego

chłopaka,żebyzwrócićmojąuwagę?Amożedlatego,żeniepotrafiszżyćnormal-
niebezalkoholuinarkotyków?

Teraztoonacisnęławniegokoszulą,więcuchyliłsięgwałtownie.Jejoczywyda-

wałysięogromnewdelikatnymowalutwarzy.

– Próbowałam się z tobą skontaktować przez ponad rok. Gdybyś miał na tyle

przyzwoitości,żebynatozareagować,niemusiałabympostępowaćażtakdrastycz-
nie.Aalkoholwzięłamdoustporazpierwszyodpięciulat.Zupełniemnieniecią-
gnie.

–Sugerujesz,żetojaprowokowałemciędopicia?
Kiedynieodpowiedziała,odetchnąłgłęboko.Zanicniepozwoliwyprowadzićsię

zrównowagi

–Cieszęsię,żeztymskończyłaś.Choćniektórychnawykówtrudniejsiępozbyć

niż innych. Ty zawsze miałaś skłonności do szukania kozła ofiarnego i ukrywania
swojejsłabości.

Wzdrygnęłasięiodwróciłatwarz.
Nienawidziłnikczemnejsatysfakcji,jakąsprawiałmuwidokjejbladości.Todlate-

gotakdługoniechciałjejwidzieć.Jakimśsposobemodpoczątkuprowokowałago
dozaciekłościinikczemności,którychsięwstydził,bozawszemusięwydawało,że
tocechykompletnieniezgodnezjegocharakterem.

– Nie po to zrobiłam z siebie przedstawienie, żeby dyskutować z tobą o moich

wadach–powiedziałanonszalancko.

–Chętniecięwysłucham.Wyjaśnij,ococichodzi.
– Żeniąc się ze mną pomimo mojej fatalnej opinii, pokazałeś całemu światu, jaki

jesteś honorowy, i dotrzymałeś słowa danego Giannisowi. A potem przez pięć lat
kontrolowałeśkażdymójkrok.Chciałabymtozakończyć.

Wytrzymała jego spojrzenie i tylko pulsuca na szyi żyłka świadczyła o niezwy-

kłymnapięciu.Złożyładłonienakolanachijejnietypoweopanowaniezrobiłonanim
pewnewrażenie.

Byłajakwulkanwypełnionywrzącąlawą.
–Byćmożesamatodziśudaremniłaś.Jakmampozwolićciżyćwłasnymżyciem,

skoroznalazłemciępijaną,uwieszonąnajakimśdzieciaku?Wkrótkimczasiewró-
ciszdodawnychzwyczajów.Przycia,alkohol,narkotyki,nieodpowiednietowarzy-
stwoNiemogęnatopozwolić.

Całakrewodpłyłajejztwarzy.
–Odseparowałeśmnieodcałegoświata.Odciąłeśodprzyjaciół.Twoiszpiedzypil-

nująmniednieminocą.Ignorowałeśmojemejle,twojasekretarkazawszemnieod-
syłała.Zostałamtwoimwięźniem,niedałeśmiwyboru.

–Zawszejestjakiśwybór.Szkodatylko,żeprzywszystkichtwoichmożliwościach

background image

nigdyniepotrafiłaśdokonaćwłaściwego.

–Niemamzamiaruniczegoterazroztrząsać.Aniprzeszłości,aniteraźniejszości.

Interesujemniewyłącznieprzyszłość.

–Oczywiście–odparłsztywno.–Więcniemaszminicdopowiedzenia?
Pokręciłagłową.
–Mammnóstwopracyprzymojejkolekcji.Jużjestemspóźniona.Chcętylko,że-

byśzadzwoniłianulował

Sposób,wjakisiędoniejodwrócił,wzbudziłwniejobawę.
–NiewidziałaśmnieaniGiannisaodpięciulat.Niejesteśanitrochęciekawa?
–Czego?–szepłaniepewnie,drżącpodjegohipnotyzucymspojrzeniem.
Przyciągnąłjądosiebieiprzylgnęładoniegozwestchnieniem.Ichtwarzedzieliły

zaledwie centymetry. Mogła tylko obserwować, jak irytacja zmienia barwę jego
oczunaciemnozłotą.

–Choćbytego,jaksięmatwójdziadek,tymałaniewdzięcznico.–Odruchowoza-

cisnąłpalcenajejramionach.

Zabolałoispróbowałasięwyrwać.
–Czytozbytwiele,sądzić,żezainteresujeszsięzdrowiemczłowieka,któryoto-

czyłcięopiekąpośmiercitwojegoojca?

Odepchnęłagoiterazoddychałaciężko.
– Nie mam już szesnastu lat, więc przestań mnie strofować w ten sposób! I nie

muszę ci się tłumaczyć. Powiem tylko, że codziennie rozmawiam z piegniar
dziadka.

Nawidokniedowierzaniawjegospojrzeniupożałowałatychsłów.Odwróciłasię

ipodeszładominilodówkiwrogupokoju.Główniedlatego,żepotrzebowałaczasu,
żebysiępozbierać.Wzięłabutelkęwodyiwypiłajątakszybko,żegardłozdrętwia-
łojejzzimna.

–Odpięciulatniebyłaśuniegoanirazu.
MyśloodwiedzinachuGiannisabudziławniejmieszaneuczucia.Bardzochciała-

byznówzobaczyćtendobryuśmiechZdrugiejstronybałasiępanicznie,żemo-
głabystracićdziadka.Pięćlatwcześniejprzeszedłzawałitrzyoperacjebypassów.
AonawtakmłodymwiekuopłakałajużojcaiCalistę.Kolejnastratabyłabyniedo
zniesienia.

–Mojestosunkizdziadkiemtonietwojasprawa.
–Ztymsięniezgodzę.
–Nicmnietonieobchodzi.Pięćostatnichlatprzeżyłampodtwojedyktando.Wy-

bierałeś mi jedzenie, ciuchy i znajomych. Cokolwiek chciałeś we mnie zmienić, to
jużsięstało.Chcęzacząćżyćwłasnymżyciem,zrobićkarie–Woczachzaszkli-
łyjejsięłzy.–Dlaczegominiepozwalaszżyćnawłasnyrachunek?

–Napoczątek,nieżyczęsobietelefonówodDmitriegoztakimiinformacjamijak

dzisiaj.

–Jużcitowyjaśniłam.Przecieżsamnieodbierałbyśmoichtelefonówprzezkolej-

nedziesięćlat.

Miaładosyćjegonieustannejkontroli,decydowaniaojejkażdymkroku.Niemo-

gładłużejżyćpozbawionawolnościwyboru.

– Rozmawiałam z moim przyjacielem, Philipem. Jest prawnikiem. – Cofła się

background image

o krok i zebrała na odwagę. – Znam swoje prawa. Mam powody, żeby się z tobą
rozwieść.

–Rozwieść?
– Tak. Chcę się rozwieść i zerwać z tobą wszelkie kontakty. Jestem pewna, że

iciebieucieszytaperspektywa.Więcpoprostudajmysobieto,czegoobojechce-
my.

Lekkiuśmieszeknajegowargachniesięgnąłoczu.
–Oczywiście,maszswojeprawaiprawników.Alebezmojejzgodyprocespotrwa

latadziesięćalbowięcej

–Tylkootocichodzi?–Przytrzymałasiębrzegubiurka,żebyukryćdrżeniedło-

ni. – Chcesz mi kompletnie zrujnować życie, żeby uspokoić wyrzuty sumienia po
tym,cosięstałozCalistą?Naprawdężałuję,żetoniejazgiłamtamtejnocyza-
miastniej.Niestetysamożyczenieniczegoniezmieni.

Bochoćsamanigdywżyciunietknęłanarkotyków,pozwoliłanatoCaliście.Stąd

ogromnepoczuciewiny.

–Nigdyniechciałem,żebyśzgiłazamiastniej–odparł,zaszokowany.
Trudnobyłowtouwierzyć,alefaktfaktem,żeaniDmitri,aniLeah,aniCalista

niepotrafiliznieśćnarzucanychimprzezniegozasad.

Wyrwanazeświatawspomnień,pokręciłagłową.
–Jasne.Gdybymniezabrakło,ktostałbysięcelemtwoichsadystycznychinstynk-

tów?

–Możeszuważaćswojądziesięcioletniąobecnośćwmoimżyciuzasadyzmzmo-

jejstrony,alejanazwałbymtomasochizmem.

Odzawszewiedziała,cooniejmyśli,aleusłyszećtoodniegoZacisnęłapalcena

szklance z wodą, z trudem opanowując gwałtowne pragnienie ciśnięcia mu jej
wtwarz.

Ontymczasem,jakbyczytającwjejmyślach,obserwowałjązrozbawieniem.
–Tylkospróbuj.
Grycasatysfakcjawjegogłosiedotknęłajądożywego.Najwyraźniejoczekiwał

odniejdziecinnegonapaduzłości,aidziś,iprzeztewszystkielataspełniłaażzbyt
wielejegooczekiwań.Kiedyśkażdejegoostrzeżenie,żebyczegośnierobiła,trak-
towałajakwyzwanie.OdkądpojawiłasięwGrecji,wszystkorobiłamunaprzekór.

Nienawidzić Stavrosa, zwłaszcza gdy dawał jej do tego powody, było łatwiej niż

borykaćsięzwłasnymsmutkiemilękiem.

Ztymkoniec,postanowiła.Niedamutejsatysfakcji.
Przypomniałasobie,ocowtymwszystkimchodzi,iodetchnęłagłęboko.Byłoby

wspaniale,gdybyudałojejsięuzyskaćdostępdopieniędzy.Aletozpewnościąnie
dzieproste.

Ktoś inny pewnie chętnie wysłałby osobę, którą obarczał odpowiedzialnością za

śmierćwłasnejsiostry,nadrugikoniecświata,alenieStavros.Onzarazpopogrze-
bieCalistyożeniłsięzniąiprzejąłcałkowitąkontrolęnadjejżyciem.Międzyinny-
mizarządzałjejfunduszempowierniczym.

Kontrolowałją,alezdaleka.Przezpięćlatniezdołałasięznimspotkać.Miała

wtedytylkosiedemnaścielatitaparodiamałżeństwawłaściwienicdlaniejniezna-
czyła. Ale teraz zapragnęła w końcu nadać swojemu życiu sens i czerpać radość

background image

zpracy,któradawałajejtakogromnąsatysfakcję,czylizprojektowaniaubrań.

–Comamzrobić,żebyśudostępniłmitefundusze?
–Itaknigdynierobiszniczego,ocopoproszę–odparłgładko.
Ztrudempowstrzymałaogarniacąjąpanikę.
–Mojeżycieosobistenależydomnie.Mamprzyjaciół,którzywieledlamniezna-

czą,inapewnosięniezgodzęzerwaćtychznajomości.Kiedypoprzednioodciąłeś
mnieodmoichznajomychizacząłeśkontrolowaćmojeżycie,byłam

–Zbytnaćpana,żebyzauważyć,cosięwokółciebiedzieje?
Niebrałanawetśrodkówuspokajacych,przepisanychprzezlekarzapośmierci

ojca,aleniebyłosensuniczegotłumaczyć,skorowyrokzostałjużwydany.

Jejdręczycielobszedłbiurkoitylkoogromnymwysiłkiemwolizwalczyłachęćcof-

nięciasięokrokiutrzymaniabezpiecznegodystansu.Byłtakprzystojnyiaroganc-
ki,żezawszewjegoobecnościczułasięjakbrzydkiekaczątko.

Rozpięta pod szyją koszula ukazywała oliwkową skórę, na wyrazistej szczęce

widniałcieńzarostu,piękniewykrojonewargiprzyciągaływzrok.Trzydziestotrzy-
letni,byłodniejoprawiedekadęstarszy.Gdybylosbyłsprawiedliwszy,stworzyłby
gogrubymiłysym,aprzynajmniejtrochęmniejwspaniałym.Aleniebył.

– Skoro czekałaś pięć lat, jeszcze trzy miesiące nie zrobią większej różnicy.

AmożetenPhilipjestdlaciebiekimświęcejniżtylkoprawnikiem?

–Tylkoprzyjacielem.Ajeżelichcesznadalzaspokajaćswojechorepoczucieobo-

wiązku,wporządku.

Przymknęłaoczyioddychałagłęboko,ajegonagleogarnąłwstyd.Wciąguminio-

nychpięciulatniespotkałsięzniąanirazu.Nawetniezadzwonił.Powierzyłjąwy-
łącznejopiecepaniKovlakis.

PośmierciCalistyniemógłznieśćjejwidoku.
Zgodniezobietnicązałatwiłjejpraktykęwdomumody.Iożeniłsięznią,żebyją

chronićprzedłowcamiposagówiwłasnąlekkomyślnością.Dotrzymałobietnicyzło-
żonejGiannisowi,aletobyłtylkopierwszykrok.

Pozwolił,byzawładłynimsmutekiżal.Łatwobyłooniejzapomnieć,jeszczeła-

twiejtolerowaćjejobecnośćwswoimżyciu,bylenadystans.

Miałarację–totrwałozbytdługoinadszedłczas,byrozwiązaćtęszczególnąsy-

tuację.

–Wdomumodynauczyłamsięjużwszystkiego,comogłam,nawiązałamciekawe

kontakty.Chciałabymwyjechaćizacząćpracęnawłasnyrachunek.

Nie powinien był jej zostawiać na tak długo, nie powinien był dać jej szansy na

przejściedoofensywy.

–Dokądchciałabyśpojechać?
–MyślałamoNowymJorku.Ale
–NowyJorkitwójspadek!Jużsobietowyobrażam.
– Chciałabym zacząć od początku – kontynuowała – ale nawiązałam tu ciekawe

kontakty,poznałamdetalistówimodelkiprzychylnychtemu,coproponuję.Dlatego
postanowiłamzostać.Jednakkonieczniemuszęruszyćdoprzodu.Trendywmodzie
zmieniająsiębłyskawicznieiniewartoryzykować,żeludzieomniezapomną.

–Cotokonkretnieoznacza?
Oczyjejrozbłysły.

background image

– Chciałabym pracować jako wolny strzelec, zacząć od projektowania na za-

wienie. Znam kogoś, kto chciałby kupować moje rzeczy dla pewnego niewielkiego
sklepuwLondynie.

– Praca na własny rachunek to ryzykowne przedsięwzięcie, zwłaszcza w twojej

branży.Możezostałabyśjeszczewdomumody?

– Projektowałam ubrania przez całe dotychczasowe życie. Pracowałam w domu

modyprzezsiedemlatiniemamtamjuższansnarozwój.

–Nieznaszsięnaprowadzeniubiznesu.
–Tywyrosłeśnamałejfarmie,aDmitrisprzedawałnarkotyki,amożebyłalfon-

semZapomniałam.Wkażdymrazie,kiedyGianniswastuprzywiózł,wiedzieliście
obiznesiejeszczemniej.

Patrzyłnaniąwmilczeniuiniepotrafiłaodgadnąć,comyśli.
–Chciałabymwykorzystaćtęszansę,alepotrzebujępieniędzy,aniemamdostępu

do funduszu, doki ty go kontrolujesz. I nie będę miała, jeżeli nie odstąpisz od
roli

–Aha.–Uśmiechałsięznacząco.
Chętniedałabymuwtwarz,aleszkodabyłobyzaprzepaścićszansę.
–Więcotochodzi.Opieniądze.
–Owszem,opieniądze–odparła,naśladującjegosarkastycznyton.
Łatwomukpić,skorojesttaknieprzyzwoiciebogaty.
–Opieniądze,którezostawiłmimójojcieciktóreniemająnicwspólnegoztobą,

Giannisem,mojąmatkąiprzeklętymdziedzictwemKatrakisów.

–Dobrze.
Jakto?Miałobybyćtakłatwo?Odetchnęłagłęboko,niezwyklepodekscytowana.

Jaktylkozakończątospotkanie,zadzwonidoznajomejizawimateriałyiwypo-
sażeniepracowni.Trzebateżbędziezatrudnićkogośdopomocywszyciu

–Przedstawmiprojektswojejewentualnejdziałalności.Jeżeliuznamgozasen-

sowny–powiedziałtonemwskazucym,żeraczejtegonieprzewiduje–samwnie-
gozainwestuję.

Rozłoszczonaizraniona,Leahażsięzatrzęsła.Miałaochotęwrzeszczeć,rzucać

przedmiotami,zdemolowaćpomieszczenie.

– Nie chcę twoich pieniędzy. Nie chcę od ciebie niczego. Mam swoje pieniądze.

Jedyneczegochcę,tomócjewykorzystaćnarozwójmojejkariery,robićto,coko-
cham,ibyćniezależna.

–Trzebatobyłopowiedziećwcześniej.Rzeczywiście,niepowinienembyłzosta-

wićcięsamejnatakdługo.Terazpostaramsięnaprawićtęsytuację.

Momentalniezabrakłojejtchu.Cokolwiekwymyślił,nietegochciała.
–Comasznamyśli?
–KiedyprzyrzekłemGiannisowi,żebędęcięchronił,nawetprzedtobąsamą,to

niemiałobyćchwilowe.Przysięgałembyćprzytobie„dokiśmierćnasnierozłą-
czy”izamierzamdotrzymaćsłowa.Więcwyjaśnijmysobiedwierzeczy.–Jegorysy
sprawiały wrażenie wykutych w kamieniu, wypranych ze wszelkich emocji. – Ten
prawnik,twójprzyjaciel,powinienbyćmądrzejszyiniekręcićsiękołomojejżony.
Podrugie,jeszczedzisiajwprowadziszsiędomnie.

–Jakto?Dlaczego?

background image

–Bojużnajwyższyczas,żebyśmyzaczęliwspólneżycie.Acodotwojejkariery,

znajdziemydommodywLondynie,ParyżuczyMediolanie,którywypromujetwo
kolekcję.Jakomojejżonieniczegociniezabraknie.

background image

ROZDZIAŁTRZECI

Czołowydommodywypromujejejkolekcję?Niczegojejniezabrakniejakojego

żonie?

Jegożonie?
Podły żart! Zawsze lubił robić z niej idiotkę. Z drugiej strony Stavros Sporades

niezwykłniczegołatwoobiecywać.Więcskoroobiecał

Nagleogarnąłjąlęk.
Stavrospochyliłsiękuniej,alemuumknęła.
–Niezbliżajsiędomnie–szepła.
Chciałakrzyczeć,aleniezdobyłasięnanicgłośniejszegoniższept.
Nigdy jej nie wybaczy śmierci Calisty, nigdy nie da jej szansy. Będzie karał ich

obojeprzezresztężycia.

Na myśl, że miałaby faktycznie funkcjonować jako jego żona w dosłownym tego

słowaznaczeniu,zrobiłojejsięzimno.

– Przez te wszystkie lata nie myślałam o tym, że jestem mężatką, nie dbałam

omojąsamotność,outraconychprzyjaciół.Żyłamtak,jakbymuważała,żezasługu-
jęnakarę.AleterazNiezamierzamtakpoprostuakceptowaćtwoichpomysłów.
Złożępozewrozwodowy.

Tylko drobny tik policzka zdradził jego wzburzenie, ale on też nie miał zamiaru

siępoddać.

–Prawnicykosztu
Tenprotekcjonalnytonbyłniedozniesienia.
–Sprzedamsiebie,jeżelibędęmusiała.Zatydzieńwyprowadzęsięztegomiesz-

kaniaizłożęrezygnacjęwdomumody.WtedyzadzwoniędoPhilipaipowiemmu,co
planuję.

Ruszyładowyjścia,alezablokowałjejdrogę.
–Niejestemtwoimwrogiem,Leah.
Panika podpowiadała jej dziesiątki różnych dróg ucieczki, jedną bardziej despe-

rackąoddrugiej.

–Nie?ToniechBógmamniewswojejopiece,kiedyzmieniszzdanie.Jeżelitwoje

zbiry spróbują mnie dotknąć, pójdę do mediów i opowiem, jak mnie traktowałeś
przeztepięćlat.Niezawahamsiępowiedzieć,żebyłamtwoimwięźniem.Napew-
nochętnieposłuchająosadystycznychskłonnościachsłynnegoStavrosaSporadesa.

–Opiniamediównicmnienieobchodzi.
–Jakrazzacznąkopać,todogrzebiąsięcałejhistoriiotamtejnocyiCaliście.
Przedtembyłzły,aleterazwjegowzrokubyłatylkogorzkapogarda.Nicdziwne-

go,boonażywiładosiebiedokładnietakiesameuczucia.

–Jeżelitosięrozniesie,Giannis,którytakciękocha,będziezdruzgotany,widząc

nazwiskoKatrakisunurzanewbłocie.ZabijesztymswoimgłupimpomysłemiGian-
nisa,imoichdziadków.DodziśniemogąsobieporadzićześmierciąCalisty.

background image

–Przecieżjużdawnouznałeś,żejaniedbamonikogopozasobą–burkłazgo-

ryczą.

Niemogłazdradzić,jakbardzobolałjąbrakkontaktuzdziadkiem.Czułasięteż

winna,żetraktujeStavrosainstrumentalnie,aleniewidziałainnegowyjścia.

–JeżeliniechceszdopuścićdounurzanianazwiskKatrakisiSporadeswbłocie,

zgodziszsięnamojewarunki.

Bolałoją,żemusiałabyrzucićnaszalęspokójjedynejnaprawdęjejbliskiejosoby.

Nie mogłaby zranić dziadka, którego kochała całym sercem; już sama rozmowa
otymbyławystarczacoprzykra.Zależałojejjednak,byStavrosuwierzył,żejest
dotegozdolna.

–Chcę,żebyśmiprzekazałmojepieniądzeiprzestałkontrolowaćmojeżycie.Wy-

bórnależydociebie.

–Sądziłem,żewiem,jakbardzojesteśsamolubna,aleznowuudałocisięmnieza-

skoczyć.

Rezygnacja, z jaką to powiedział, sprawiła jej przykrość. Więc jednak uwierzył

wjejblef.Nieprzyniosłojejtoulgi,unaoczniłotylko,jakwyglądałobyjejżycieprzy
jegoboku.Dlategonawetniemusiałaudawać,żejestjejwszystkojedno.

–Tochybażadnanowość.Jeszczebędzieszmiwdzięczny,żesięusułamztwo-

jegożycia.

Topowiedziawszy,wybiegłazsypialniipomknęłakorytarzem.Nagłównympokła-

dzieusiadłanadeskachipodciągnęłakolanapodbrodę.Aco,jeżelionjednaknie
uwierzyłwjejgroźbę?

Usłyszałaczyjeśkrokiizadrżałazestrachu.Odruchowowyprostowałaramiona.

Niepozwoli,żebyzobaczyłjąwtakimstanie.Odgadłbyodrazu,żeblefowała.

Odetchnęłagłęboko,zebrałasięwsobieipodniosławzrok.
ZnadbaruparąkpiącychszarychoczuobserwowałjąDmitri.
–Witaj,Leah.
Zuśmiechempodałjejrękęipodniósłją.Przynimniemusiałasięstaraćbyćlep-

szą,niżbyła.Itakniczegotoniezmieniało.

–Świetniewyglądasz.–Dmitrizuznaniemprzesunąłponiejwzrokiem.
Po poprzedniej miażdżącej pogardzie ten prosty komplement podziałał na nią

uspokajaco.Wiedziaławprawdzie,żetojegociepłototylkozwodniczafasada,ale
toniemiałowtejchwiliznaczenia.

–Chodź,odwiozęciędodomu.Uniknieszaresztowaniazaobnażaniesięwmiej-

scupublicznym.Stavrosbędziemiwdzięczny.

–Gdybymunatymzależało,niewrzuciłbymniedotwojejwielkiejwanny.
Wodpowiedziroześmiałsięserdecznie.Tekilkarazy,kiedysięspotkali,zawsze

miałdlaniejciepłyuśmiech,szczeryalbofałszywy,coniebyłoznówtakieważne.

Po bezbrzeżnej pogardzie Stavrosa łakła przyjacielskiego traktowania, nawet

gdybytomiałabyćzjegostronytylkogra.Możemiałzazadaniewyciągnąćzniej
informacjeiprzekazaćjeprzyjacielowi?Wtejchwiliczułasięzbytzmęczonaisa-
motna,bysięnadtymzastanawiać.

–Brakowałomitwojegoostregojęzykaprzeztewszystkielata.
–Chciałabymmócpowiedziećtosamo,alebrakmitwojegouroku.
Wziąłjąpodrękęipoprowadziłposchodkach.

background image

–Maszzatoróżneinnetalenty.
Dopiero teraz poczuła się niepewnie. Dmitri z pewnością wiedział więcej, niż

zdradzał. I choć tak bardzo się różnili, jego przyjaźń ze Stavrosem była nienaru-
szalna,podobniejakprzywiązanieichobudoGiannisa.

Przybrałamaskęobojętnościipopatrzyłananiego.
–Niewiem,oczymmówisz.
–Słyszałemwasząrozmowę.
–Tonieładniepodsłuchiwać.
–Bałemsię,żecośsobienawzajemzrobicie–odparłbezmrugnięciaokiem.
Zakażdymrazem,kiedywidziałaGiannisazDmitrimalbozeStavrosem,boleśnie

doniejdocierało,żeonanigdynieosiągniezwłasnymdziadkiemtakiegostopniapo-
rozumienia.Iżetotylkojejwłasnawina.

–Towżadensposóbniedotyczyciebie,Dmitri.
–BardzoniebezpiecznieigraszzżyciemGiannisa.Tojużniejestktóreśztwoich

błazeństw,wymyślonych,żebydopiecStavrosowi.

Złościłoją,żezawszepotrafiłprzejrzećkażdyjejwybieg.
–Chcętylkoodzyskaćwolnośćiżyćwłasnymżyciem.Tobiesięudało,prawda?–

rzuciła.

Wciąż pamiętała to i owo z opowieści Calisty o życiu Dmitriego, zanim Giannis

wyrwałgolondyńskimulicom.

–Spróbujinaczej.Postarajsięzmienićdynamikęstosunkówmiędzywami.
–Jak?–szepłazałamucymsięgłosem.–Niedałmiwyboru.Dlategowybra-

łamblef,aleniewiem,czypotrafiętociągnąć.

–Zachowujeciesięoboje,jakbyściesięchcielinawzajemzniszczyć.
–Jamiałbymgozniszczyć?Trzymawrękuwszystkieasy.Jakzwyklezresztą.
Wdodatkuwpełnizdawałasobiesprawę,żesamadotegodoprowadziłaswoim

nieodpowiedzialnymzachowaniem.

Dziś mogła się posłużyć tylko groźbą zranienia Giannisa i panicznie się bała, że

zostaniedotegozmuszona.Dlategopowiedziałabłagalnie:

–JeżelinaprawdęjesteścieprzyjaciółmiizależycinaspokojuGiannisa,przekonaj

Stavrosa,żejużniepotrzebujęjegoopieki.Proszę,Dmitri.

DwadnipóźniejStavrosiDmitrispotkalisięnabokserskimsparringuwwykona-

nejnazawieniesaligimnastycznejprzyateńskimapartamencieDmitriego.

Teichspotkaniazaczęłysięprzedlaty,kiedyGiannisprzywiózłDmitriegodoAten

i Stavros zaproponował boksowanie dla rozładowywania jego nadmiaru energii.
Zwyczajprzetrwałażdodorosłościobu.

DziśjednaktoStavrosbyłspragnionykrwi.Choćmiłyjużdwadni,wciążjesz-

czenieprzetrawiłwzburzeniawywołanegospotkaniemzLeah.

„Przecieżjużuznałeś,żeniedbamonikogopozasobą”,powiedziałamuiniepo-

trafił tych słów zapomnieć. Wspominał bezczelne skrzywienie warg, zuchwałe
wzruszenieramionamizjednądłoniąopartąnachudymbiodrze,wilgotne,brązowe
włosywicesięwokółanielskiejtwarzy.Wprostniemógłuwierzyć,jakzachwyca-
conietaktownąistotąsięstała.

Ajaksięobruszyła,kiedyjejdotknął,bezżadnychzresztąukrytychintencji.

background image

Nawetjakonaiwnaszesnastolatkazawszebudziławnimniewłaściweinstynkty.
Aterazpodstępniepróbowałagosprowokowaćdoniegodnychzachowań.Zaklął

głośnoiruszyłdoataku.DopierozdumieniewoczachDmitriegoprzywróciłogodo
rzeczywistości.

– Proszę, proszę – rzucił przyjaciel z mrocznym rozbawieniem, masując bo

szczękę.–PunktdlaLeahHuntingtonSporades.

–Nierozumiem,ococichodzi.
Dmitrisięgnąłpobutelkęzwodą.
–Przezdziesięćlatnaszejznajomościnigdynieprzeszedłeśdoofensywy,więcdo-

myślamsię,żemiaławtymswójudział.

Wiedząc, jak bardzo spostrzegawczy potrafi być Dmitri, Stavros postanowił za-

kończyćspotkanie.Całeszczęście,żeprzyjaciel,dającdowódprzenikliwości,któ
taksobieuniegoceniłGiannis,wżadensposóbnieskomentowałostatniegowysko-
kuLeah.Stavrosniemiałjednakochotydyskutowaćznimaniznikiminnymnajej
temat.SzczękaDmitriegozaczynałasięjużmienićwszystkimikoloramitęczyiSta-
vrosczułsięwinny.

–Przyłóżsobielód–poradził,ruszającdowyjścia.
Dmitripowstrzymałgojeszcze.
–Zadalekosięwtymwszystkimposuwasz.
–Dajtemuspokój–odparł,choćdobrzewiedział,coprzyjacielmanamyśli.
–Robiszdużowięcej,niżoczekiwałodciebieGiannis.Pozwóljejżyćposwojemu.
Obaj przyjaciele zawdzięczali Giannisowi absolutnie wszystko. Byli tylko parą

młodychchuliganów,kiedywskazałimnowądrogężycia.Wzamianpoprosiłtylko
ojednoituStavrosspektakularniezawiódł.

–Naprawdęwybaczyłeśsobietowszystko?Amożecisięnieudało?
Z twarzy Dmitriego odpłyły wszystkie emocje, pozostawiając jedynie maskę

obojętności.

–Czywyglądam,jakbymprzezostatniedziesięćlatwymierzałsobiekarę?
Stavroswolałnieprzeciągaćtejdziwnejrozmowy.
–Dozobaczeniawprzyszłymtygodniu.
–Giannispoprosiłtylko,żebyśjąchronił
Zrezygnacjączekałnaciągdalszy.
–Aleto,cowidziałemdwadnitemuGdybywtedypowierzyłLeahmnie,uwiódł-

bymją,rozkochałwsobieiporzuciłpotygodniu.Dostałabydobrąlekcję.Alety

TymrazemStavrosniepotrafiłzapanowaćnadsobąiomalgoznównieuderzył.

Wyobrażenie uwiedzionej i porzuconej przez Dmitriego Leah doprowadziło go do
szału.

–Toniejestjakaślaleczkazktóregośztwoichprzyjęć,Dmitri.ToLeah.
Mojażona.
Kiedy stał się wobec niej taki zaborczy? Kiedy zmieniła się z kłopotu w kogoś

zdolnegowzbudzićtakgwałtowneuczucia?

–Ktobytopomyślał,żesłycyzżelaznejsamokontroliStavrosSporadesmoże

sięażtakrozkle–zakpiłDmitri.

–Dosyć.Jasięniewtrącamwtwojeżycie,nieoceniamtwoichposunięć.
–Leahtoniezwykłakobieta.Czyżbywkońcudotarłodociebie,jakajestatrakcyj-

background image

na?

–Dajspokój,boniewiem,czyjesteśjeszczemoimprzyjacielem,czywrogiem
Dmitrinawetniemrugnął.
– Jesteś najbardziej honorowym człowiekiem, jakiego znam. Doki cię nie spo-

tkałem,niewiedziałem,cotohonor.Aleto,jaktraktujeszLeah,martwiGiannisa.
Powinieneścośzdecydować.

–Jużtozrobiłem.Pięćlattemu.
–Todlaczegonatakdługozostawiłeśjąpodopiekąkogośinnego?Skoronapraw-

dę jest twoją żoną? Nie możesz trzymać was obojga w takim stanie zawieszenia.
Czytojakaśpokuta?

–Ajeżelionasięniezmieniła?
–Przynajmniejdajjejszansęisamsięprzekonaj.–Dmitriodwróciłsięnapięcie

iwyszedł.

Stavros już dziesiątki razy przemyśliwał wszystko, co usłyszał od przyjaciela.

Iczułsięcorazbardziejwinny.

Przezcałeżycieusiłowałbyćwporządkuwobecdziadków,Calisty,Giannisa.Jego

własnelękiczypragnieniaschodziłynaplandalszy.Zawszepostępowałwłaściwie
i wiedział, jak powinien postąpić teraz. Leah zasługiwała na szansę. A jednak, po
raz pierwszy w życiu, nie potrafił podjąć decyzji. Nigdy wcześniej nie czuł się tak
pogubiony.

Przed pięciu laty pozwolił, by górę nad uczuciem wzięło rozżalenie i pretensje,

aterazuczucieokazywałosięsłabością,zjakąniemusiałsobieradzićnigdywcze-
śniej.Otarłpotzczołaipopatrzyłnasiebiewlustrze.

Zawszekierowałsiętylkoodpowiedzialnościąipoczuciemobowiązku.Nicinikt

tegoniezmieni,zwłaszczajegoegoistycznaizuchwałażona.

background image

ROZDZIAŁCZWARTY

LeahstałanamałymbalkonieipatrzyłanaAteny.Byłojużpopiątej,więckafejki

i bary zaczynały się zapełniać miejscowymi i przyjezdnymi. W ciepłym powietrzu
rozbrzmiewał śmiech i grecki język. Zwykle potrafiła się tym cieszyć, dziś jednak
nicniebyłowstanierozproszyćjejniepokoju.

Westchnęła i wróciła do środka, między białe ściany, nieozdobione nawet naj-

mniejsząfotografią,izaczęłaspacerować.

Dlaczegonigdyniezdecydowałasięnaucieczkę?DlaczegonieporzuciłaStavrosa

iichżałosnegomałżeństwa?Pogodziłasięzżyciem,jakieznała,choćzdawałasobie
sprawę, że nigdy nie będzie mogła być z dziadkiem tak blisko, jak by pragnęła.
Zresztą, może to, co zgotował jej Stavros, było lepsze niż samotność w wielkim
świecie?

Nigdyniewybaczysobieroli,jakąodegraławtejogromnejtragedii,aledotamte-

go dnia nie miała pocia, że Calista bierze narkotyki. Poza tym nie mogła zrozu-
mieć,cotakiegobyłowStavrosie,żeprowokowałjądonajgorszychzachowań.

Wyciągnęła z szafy dawno nieużywaną torbę i zapakowała trochę ubrań. Przez

dwadniczekałacierpliwie,zgodniezradąPhilipa,żebynierobićnieprzemyślanych
ruchów,aleniemogłasięjużdoczekaćreakcjiStavrosa.Prawieniespałaibyłatym
ogromniezmęczona.Coztegowszystkiegowyniknie?Nowemieszkanieipracawy-
magałydefinitywnegozerwaniazprzeszłością.

Wzięładorękitelefoniwtymmomencierozległsięsygnałwiadomości.Byłaod

Stavrosa.

„Spotkajmysięzadziesięćminutwbarze.Jeżelinieprzyjdziesz,wejdęnagórę.

MamdlaCiebiepropozycję”.

Propozycję?Czymogłamuzaufać?
Namyślotym,żemógłbyzakłócićjejprywatność,odpisałapospiesznie:
„Zarazbędę.Dozobaczenia”.
Przepełnionabezpodstawnąnadzieją,właśniezamierzaławejśćpodprysznic,kie-

dytelefonznowuzapikał.

„Ubierzsięodpowiednio”,widniałonaekranie.
Zmocnobicymsercemoparłasięościanęłazienki.
Przyszedł,bowziąłjejblefzadobrąmonetę.Niemogłasięprzyznać,jakbardzo

jest przerażona. Noszenie maski osoby samolubnej i nieczułej, tak bardzo przez
niegopogardzanej,powodowało,żeimczęściejjąnakładała,tymbardziejsiętaka
stawała.

Miałazejśćnadółzadziesięćminut,alezanimsiętampojawiła,upłyłodobre

półgodziny.Najwyraźniejteżkompletniezlekceważyłajegoostatniąwiadomość.

Włożyłajedwabną,brzoskwiniowąbluzkękoszulowąpodkreślacąkształtpiersi

i szorty odsłaniace zgrabne, opalone nogi, do tego rozpięty kardigan i długie do

background image

kolanskórzanebuty.Brązowewłosyspięławkucykiweszładobarudługim,rozko-
łysanymkrokiem.Tenobrazutrwaliłsięwniejednejmęskiejgłowie.

Poruszała się z gracją osoby przekonanej o własnej atrakcyjności. Nie była ani

trochę podobna do dawnej Leah, tej, którą poślubił, i wcale nie dlatego, że jakoś
specjalnie zyskała na urodzie. Wyglądała, jakby płonął w niej wewnętrzny ogień
inaprawdęprzyjemniebyłonaniąpatrzeć.

Czymówiłaprawdę?Czyrzeczywiściechodziłoojejkarierę,czyteżmożebyłato

zasługajakiegośmężczyzny?Natęmyślzawrzałownim.

Ostatnim mężczyzną, który się koło niej kręcił, był Alex Ralston, odsiaducy

obecniewyrokzaposiadanieidystrybucjęnarkotyków.

– Kiedy się nauczysz, że sprzeciw wobec mnie szkodzi tylko tobie? – spytał, za-

praszającjąnakrzesłooboksiebie.

Usiadła,skrzyżowałanogiiobdarzyłagoprzesłodzonymuśmiechem.
–Aty?Kiedysięnauczysz,żeniemożeszmirozkazywać?
Sercebiłojejmocno,alebardzosięstarałaniepokazaćzdenerwowania.
Stavrospodziękowałkelnerowi,aleonaprzywołałagozpowrotem.
–Jestemgłodna–powiedziałatonemwyjaśnienia.–Rzadkojadampozadomem,

więcniechchociażmamztegoprzyjemność.

Czekał w milczeniu, aż młody kelner pojawi się ponownie, a potem obserwował

zrosnącąfascynacją,jakLeahzamawiatrzyprzystawkiidwadaniagłówne,posłu-
gującsiębardzodobrymgreckim.

–Niebędęjadł–zastrzegł,kiedykelnerodszedł.
– Wiem. Jest piątek wieczorem i jesteś umówiony na kolację z Helene Petrou,

byłąkochanką,obecnieprzyjaciółką.

Przyszpiliłjąspojrzeniem.
–Skądotymwiesz?
–Philipmaswojeźródła.
–Iporadziłciotymwspomnieć?
–Wręczprzeciwnie.Zakazałmimówić,żecokolwiekoniejwiem–odparłaszcze-

rze.

Jejszczerośćkompletniegorozbroiła.Najwyraźniejbyłazupełniepozbawionain-

stynktusamozachowawczego.Jakmógłuwierzyć,żepotrafiosiebiezadbać?

–Więcdlaczegogonieposłuchałaś?
–Niechcęztobąwojny.Takpostanowiłam.Wspomniałamoniej,bobyłamzasko-

czona,słyszącjejnazwiskopotylulatach.Podobnospotykaszsięzniąregularnie
cotydzień.

–Czytodziwne,żespotykamsięzkobietą,którapodziwiam?–spytał,starannie

dobierającsłowa.

Kiwłagłową,usiłującnaniegoniepatrzeć.
Dlaczegoczułasięniepewnie?
– Pamiętam, że Calista dużo o was mówiła. Wspomniała, że jesteście dla siebie

stworzeni–powiedziała,błądzącwzrokiemwoddali.

Wjejspojrzeniubyłsmutek,któregoniewidziałnigdyprzedtem.Czyżbynapraw-

dęszczerzeopłakiwałaCalistę?

Leah zamrugała i skrzywiła się lekko, ale sztuczność tego gestu nie uszła jego

background image

uwadze.

–Gdybyśmysięrozwiedli,mógłbyśsięzniązwiązać.
–Chciałabyśtego?–spytał,zaskoczony.
–Tak.–Upiłałykwodyiprzyglądałamusięuważnie.–Wprawdzieżyczyłabymci,

żebyśchociażprzezjakiśczasczułsiętakjakjaprzezostatniepięćlat,alejeżeli
twojeszczęściemiałobybyćcenązamojąwolnośćtotak,chciałabymtego.

– To bardzo wielkoduszne z twojej strony. Dziwię się, że w ogóle ją pamiętasz.

Czycokolwiekztamtegookresu.

– Trudno byłoby zapomnieć. Bizneswoman, ikona mody, była modelka i, co naj-

ważniejsze, kobieta dorównuca wysokim standardom Stavrosa Sporadesa. –
Skrzywiłasięcynicznie.

–Sporooniejwiesz.
– To oczywiste. Miałam obsesję na jej punkcie – Odwróciła wzrok. – Odniosła

sukceswtakmłodymwieku–dokończyłapochwili.

Miałmglistewrażenie,żeniedokońcatochciałapowiedzieć,jednaknigdywcze-

śniejniewidziałjejtakprzygnębionej.Egoizm,którybudziłwnimtakąodrazę,da-
wałjejnadspodziewanąsiłę.Wyglądałototak,jakbystałazazasłoną,skrywa
jejemocjeprzedotaczacymświatem.

–Więccałetozawieniemiałotylkosprawićprzyjemnośćkelnerowi?
–Gdziesiępodziałytwojedobremaniery?
–Wszystkiemojedobrecechyznikają,kiedymamdoczynieniaztobą.
–Biegałamdzisiaj,więcchętniezjemwszystko.
KelnerprzyniósłzawionedaniaiLeahsięgnęłapowidelec.Zaczęłajeść,jed-

nakwpewnymmomencieodłożyłasztućce.

–Cotozapropozycja?–spytała.
–Proponujękompromis.
–Nic,cowcześniejsugerowałeś,niewyglądałonakompromis.Tozawszetwoja

wola,tylkoozdobionaładnymisłówkami.Taksamotraktowałeś

Podjegobadawczymspojrzeniemnieodważyłasiędokończyć.Znówsięgnęłapo

wideleciuciekławzrokiem.

–Kogo?
Krewetkasmakowałajaktrociny,więcpopiłająłykiemwody.
–MnieiCalistę,rzeczjasna.Mnóstworazy.Zabraniałeśwszystkiego,cotylkoza-

proponowała.

Jakwtedy,kiedyjegosiostrazapragnęłaprzezrokstudiowaćsztukęwParyżuczy

wyjechaćzLeahdoNowegoJorku.Albowtedy,kiedypostanowiłastanąćzabarem
wnocnymklubie,gdziepracowałjejprzyjaciel.

Kiedy się nie zgodził, dostała strasznego ataku wściekłości. Samo wspomnienie

wystarczyło,bykompletniezdołowaćLeah.Calistamiaładoniegoogromnepreten-
sje,aleniezdradzałasięztym.

–Naprzykład?–spytałStavros.–PosmutniałaśPowiedzmi,cocichodzipogło-

wie.

Zjegotonuwynikało,żenaprawdęchcesiędowiedzieć.
KiedyprzyjechaładoAten,miałzaledwiedwadzieścialat,alewciążpamiętałajak

bardzobyłobowiązkowyiodpowiedzialny.Idopieroteraz,porazpierwszywżyciu

background image

zastanowiłasię,conimkierowało.

–Dlaczegochceszwiedzieć?
Przezchwilęsądziła,żeniemógłuwierzyć,jakśmiałazapytać,alepochwilizmie-

niłazdanie.Chybaraczejnieotochodziło.Zaskoczona,zrozumiała,żetrudnomu
znaleźćodpowiedniesłowa.

–Jastarałemsiędaćjejwszystko,czegozapragnęła,alenigdyniemogłemzro-

zumieć, dlaczego posłuchała ciebie. Dlaczego nie zdołałem zapewnić jej bezpie-
czeństwa.

Cieńsmutkuwjegospojrzeniuprzywołałprzykrewspomnienia.
–Niewiem
–Nieoczekujęodciebieodpowiedzi,skorotowłaśnietywciągnęłaśjąwnarkoty-

ki.

Drgnęła,alebałasięodezwać,bosprawiałwrażenienieprzejednanego.Zupełnie

jakbysobienagleprzypomniał,jakbyniemogłomiędzynimibyćnicpróczpogardy.

Przygniecionaciężaremwspomnień,odłożyławidelec.
Pomimoswoichrozległychplanówiawanturniczejżyłki,Calistawdomunigdyna-

wet nie kiwła palcem. Natomiast Leah, której matka zmarła przy porodzie, od
najmłodszychlatpomagałaojcuwprowadzeniudomu.

„Mójświątobliwybratmaodtegosłużących”,mawiałaCalista,kiedyLeahpropo-

nowała,żebyposprzątaćalbocośugotować.

Miaławtedyszesnaścielat.CzydziślepiejrozumiałabysiostręStavrosa?
Towszystkonależałojużjednakdoprzeszłości,adlaniejnajważniejszabyłaprzy-

szłość.

–Powiedz,czegoodemnieoczekujesz.
Przyglądałjejsięprzezchwilę.
–Pomieszkajzemnąprzeztrzymiesiąceiudowodnij,żemogęcizaufać.
–Niemamowy–odparłagwałtownie.
–Tojedyne,nacomogęsięzgodzić.
–Icomiałabymrobićprzeztetrzymiesiące?
– Przekonaj mnie, że poważnie myślisz o karierze projektantki i że nie przepu-

ściszswojegospadkunajakieśmrzonki.

–Twojezaufaniejestnaprawdęinspiruce.
Nadalpatrzyłnaniątwardymwzrokiem.
– Daję ci wybór. Jeżeli zawiedziesz, nasze małżeństwo zostanie utrzymane

wmocy.Dokijednoznasnieumrze.

Natęmyślogarnąłjąchłód.Zdrugiejstrony,skoroStavroscotydzieńspotykał

sięzeswojąkochanką,raczejniewiązałswojejprzyszłościznią.

Przynimzawszeczułasięniewystarczacodobraiwcaledotegouczucianietę-

skniła.Gdybymielibyćzesobąnacodzień,życiestałobysięnieznośne.

–Rozumiem,żechciałbyśmniewidziećgrzeczną,słodką,posłuszną,jednymsło-

wempozbawionąwszelkiejosobowości?

Patrzyłnanią,marszczącczoło,alesięnieodzywał,więcmówiładalej.
–Obawiamsię,żewtedyniezechceszzemniezrezygnować.
Dopiero wtedy roześmiał się głośno. Leah słyszała ten dźwięk tak rzadko, że

wprostzaparłojejdechwpiersi.

background image

Tenniepowstrzymanyśmiechwywarłniezwykłewrażenienawszystkichgościach

kafejki. Kobieta przy stoliku obok zamarła z filiżanką w połowie drogi do ust
iutkwiławnimwzrok,inniteżprzyglądalimusięzaciekawieni.

Wciążjeszczeroześmiany,odgarnąłzczołakosmykczarnychwłosówiprzytym

geściezamigotałanapalcugruba,złotaobrączka.

Leahzrobiłosięprzykro.Niespodziewałasię,żewciążjąnosi.Toprzecieżona

wsułamunapalectensymbolpołączenianawieczność,któryokazałsiękajdana-
mi.

Dlaczegojąwciążnosi?CzymiałjąitamtegodnianajachcieDmitriego?Czyno-

siłjąprzezminionepięćlat?Towszystkobyłodosyćniepokoce.

Wzrokobcejkobietyteżspocząłnaobrączce.Widaćbyło,żepróbujeumiejsco-

wićLeahwżyciutegotakatrakcyjnegomężczyzny.Jejzaciekawieniebyłowprost
namacalne.

Aprzecieżnajprawdopodobniejwcaleniebyłodlaniejmiejscawjegożyciu,aob-

rączkamiałatylkoprzypominaćoobietnicyzłożonejGiannisowi.

Ciekawe,czyzdejmowałjąpodczasspotkańzHelene.Iciekawe,jakbytobyło

byćkobietą,którąszanował,wielbił,którejprzyrzekłcałkowiteoddanie.Czyjego
pasjasięgałarówniegłęboko,jakpoczucieobowiązku?

– Nawet gdybyś mnie miała nieodparcie pociągać – powiedział z wyraźną kpi

w głosie – podpisałbym dokumenty rozwodowe i umożliwił ci dostęp do pieniędzy.
Odzyskaszwolność.

Miałabywięcspędzićznimtrzymiesiące
–Wolnośćwyborusposobużyciatomojepodstawoweprawo,atyniejesteśmoim

panem.

– A jednak. Straciłaś prawo do decydowania o swoim życiu przez własną lekko-

myślność.Calistanieżyje,aGiannisomalnieumarłzpowoduzawału,któregobyłaś
przyczyną.Przyjmijtowkońcudowiadomości.

Wolała nie grzebać w przeszłości, bo to oznaczałoby wystawienie się na oce

człowieka, który nie tolerował słabości i nie znał lęków. Może śmiałby się z niej,
amożejejwspółczuł.

Awięcdobrze.
–Zgoda.Niechbędzie,jakchcesz.Popracujęnadodzyskaniemmoichpraw.
Nieodpowiedział,boniespodziewałsię,żeustąpitakszybko.Czytomogłoozna-

czaćprzyznaniesiędowiny?

Jegoaroganckieprzekonanie,żewiewszystkonajlepiej,irytowałojąodpierwsze-

gospotkania.Nigdynawetniespróbowałsobiewyobrazić,coonaczuje.Zakładał
pewnescenariuszeiwydawałpolecenia.

Terazwstałiwyciągnąłdoniejrękę.
–Zabierzmyto,czegobędzieszpotrzebowaćwnajbliższychdniach,aktośprzy-

wiezieresztętwoichrzeczypóźniej.

–Niespakujęsięwkilkaminut.Dajmikilkadni.
Niemogłatakpoprostuznimpójść.Potrzebowałaczasu,byprzyzwyczaićsiędo

tejmyśli.

Zerknąłnazegarek.
–Ktośnampomoże.Alemożemyzacząćodrazu.

background image

–Chceszmipomagaćwpakowaniu?
–Atodlaciebieproblem?
–Owszem.Niechcę,żebyśprzychodziłdomojegodomu.Wmieszkaniujestbała-

gan, znów będziesz mnie osądzał, znów usłyszę, że nie powinnam mieszkać sama
czycośrówniebzdurnego.

Miałczelnośćuśmiechnąćsiędoniej.Prawdziwymuśmiechem,ukazucymideal-

niebiałeirównezębyidołeczekwjednympoliczku.

–Acojeślipowiem,żetonieważne?
–Niechcę,żebyśdotykałmoichrzeczy.
–Jateżniemiałemochotyzapraszaćciędosiebie.
Ująłjązałokieć,zmuszając,żebywstała.
–Niczegoniedotknę.Będętylkopatrzył.
–Możetakcisięwydaje,aleniejesteśmoimwłaścicielem.
Przezcałyczasichznajomościusiłowałzawłaszczyćjejżycie.Niemiałapocia,

jakzdołaprzetrwaćtetrzymiesiące.

background image

ROZDZIAŁPIĄTY

Oczywiściekłamała.
Stavrosniewiedział,cozaszokowałogobardziej.Czyfakt,żekłamaławkwestii

taktrywialnej,czywidokjejmieszkania,którebardziejniżdomprzypominałowię-
ziennącelę.

Na myśl, że żyła w ten sposób przez bite pięć lat, aż się wzdrygnął. Dlaczego?

Wyglądałoto,jakbychciałaukaraćsamasiebie.CzyśmierćCalistyażtakbardzo
niąwstrząsnęła?Czynaprawdęjązmieniła?

Aniwsalonie,aniwmałejkuchniczysypialninicnieleżałonienamiejscu.Byłotu

tylko i wyłącznie to, czego potrzebowała. Wszystko czysto użytkowe, żadnych
ozdóbczybibelotów,ścianyśnieżnobiałe,takjakpamiętałsprzedpięciulat,kiedy
byłtuwtydzieńpoichślubie.

Wszystko świadczyło o ogromnej samotności, a mieszkaca tu dziewczyna zda-

wałasiętylkocieniemswojegodawnego„ja”.

Kiedysiętuwprowadziła,dostarczyłjejmasęrzeczy.Ubrania,buty,torebki,róż-

ne drobiazgi, których, zdaniem Helene, mogła potrzebować młoda kobieta. Posłał
jejnawetrzeczydawniejnależącedojejmatki,znalezionewrezydencjiGiannisapo
jegozawale.

Konsekwentnie odsyłała wszystko, uparcie odmawiając przycia czegokolwiek,

więcwkońcuprzestałpróbować.Niechciałanawetrzeczywłasnejmatki.

Odtamtejporyzwolniłsamsiebiezobowiązkuopiekinadnią,anawetpostarał

sięprzestaćzauważaćjejistnienie.

Ześciśniętymsercemwszedłzaniądosypialni.Przyłóżkustałaszafkanocna,na

niejpaczkachusteczek,długopis,kilkakartekpapieruimałafotografia,przypusz-
czalnieojca,bomiałpodobnejakonasarniebrązoweoczy.

Leahwyciągnęłazszafytorbę,jużwpołowiezapełnioną.
– Mam kogoś, kto pomógłby znieść rzeczy – powiedział Stavros od drzwi. – Ale

najwyraźniejtegoniepotrzebujesz.

–Takpomyślałam,żewłaściwienaczastegotestumogłabymzostaćtutaj
Rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu, coraz bardziej niepewny słuszności

własnegopomysłu,cobyłokompletnieirracjonalne,aleniepotrafiłnicnatopora-
dzić.

–Dlaczegoniechceszzamieszkaćumnie?
–Bonieuważamtegozadobrypomysł–odparła,ztrudemhamującrozdrażnie-

nie.–Nieznosiszmniezagrzechy,doktórychmogęsięprzyznaćtylkopoczęści.
I jesteś aroganckim hipokrytą – dodała drżąco, bezskutecznie próbując ukryć, że
jednakjestdlaniejważny.

Dawna Leah nigdy niczego nie ukrywała, nie walczyła z uczuciami. Pożała za

każdym młodzieńczym impulsem, aż doprowadziła do katastrofy. I pociągnęła za
sobąCalistę.

background image

–Więcuważasz,żemogłabyśnadalmieszkaćwtejnędznejdziurzejakjakaśmę-

czennica?

–Przecieżsamjądlamniewybrałeś.
– Nigdy nie chciałem, żebyś się czuła jak w więzieniu. Przysłałem ci wszystko,

czegomogłaśpotrzebować.

–Icomiałamztymzrobić?–Wrzuciładotorbyjeszczekilkarzeczyizapięłają.–

Niemamprzyjaciół,niemamrodziny

–Odlatodpychasznajbliższąciosobę.Niemogępojąć,dlaczego.
Zostawiłajegouwagębezkomentarzaimówiładalej:
– Nawet personel domu mody, ludzie, z którymi pracuję od pięciu lat, traktu

mnieztąmdlącąmieszankąniechęciiudawanegoszacunku.Niewiem,czyrzeczy-
wiście uważają moje rysunki za dobre, czy też tylko tak mówią, bo jestem Leah
Sporades,żoną,którejtenwielkiczłowiekwstydzisięprzedświatem.Ożeniłeśsię
zemną,chociażniemogłeśnamniepatrzeć,całowałeśmniewobecnościmediów
tylkopoto,żebyodstraszyćmoichprzyjaciół.Równiedobrzemogłeśmnieoznako-
wać,takjaktosięrobizbydłem.

–Leah
–Nie,Stavros.Miałamdziewiętnaścielat,straciłamjedynąprzyjaciółkę,aGian-

nisakuratwtedymiałzawał

–Iwciążniechceszgowidzieć–wtrącił.
Wciąż pamiętał prośbę Giannisa: „Proszę, nie rezygnuj z mojej Leah, Stavros.

Onajestbardzokrucha”.

Krucha?Toostatnie,comógłbyoniejpomyśleć.Niemogłausiedziećprzynimna-

wetpięciuminut,ajednakGianniswciążoniejmyślał.

Caładrżącazrozgoryczeniaiżaluciągnęła:
–Wciągudwóchdniodebrałeśmicałyświat.Zamknąłeśmnietutajiwyrzuciłeś

zpamięci.Nigdynieczułeśsięźleztym,żeprzymusiłeśdomałżeństwadziewiętna-
stolatkę?

Jejsłowacięłyjaknóżiupuszczałykrew.Przezpięćlatignorowałjejistnienie,po-

zwolił, by mieszkała jak w celi i wciąż okłamywał Giannisa, że z Leah wszystko
wporządku.Jakmógłpopełnićtakniewybaczalnebłędy?

–Odpowiedzmi.
–Nie,anitrochę.Zrobiłbymwszystko,żebycięodciągnąćodtegoklubowegoży-

cia,pełnegoalkoholuinarkotyków.

Tymrazemniezaprzeczyła.Przymknęłatylkooczyispuściłagłowę,atenintym-

nygestzbudziłwnimnieoczekiwanieciepłeuczucia.Wyglądaławtejchwiliniezwy-
klekuszącoinaglezapragnąłjąpocałować.Byłjużtegobardzoblisko,aledespe-
rackie pragnienie w jej spojrzeniu kazało mu się powstrzymać. Leah cofła się
okilkakrokówiodetchnęłagłęboko.

–Toterazzmierzsięzkonsekwencjamiswojegopostępowania–powiedziała.–Ja

napewnoniepomogęciuspokoićsumienia.

Tobyłanajbardziejdojrzałauwaga,jakąodniejusłyszał.Inagleuświadomiłsobie

zcałąwyrazistością,jakbardzozaniedbałswojeobowiązkiiprzyrzeczeniezłożone
Giannisowi.

–Maszrację–powiedział,ajejtwarzpojaśniała.–To,cozrobiłemtamtegodnia,

background image

miałopoważnekonsekwencje,doczegonigdyniechciałemsięprzyznać.

–Naprawdętosłyszę?–Brwipodjechałyjejnaczoło,aotwarteustaułożyłysię

wzdumione„o”.Woczachzabłysłorozbawienie,któreogromniedodałojejuroku.

Patrzyłnaniąpożądliwieiznajwyższymtrudemopanowałpragnieniemuśnięcia

palcamijejpełnychwarg.Nawszelkiwypadekcofnąłsięokrok.Niechtenniezdro-
wypociągdoniejbędziejegokarą.

–Pokażmiswojąpracownię–poprosił.

Tegosięniespodziewał.
ZupełniejakbyzasłonaoddzielacaLeahodresztyświatanaglesięuniosła.Cho-

dziłapopomieszczeniuznieśmiałymuśmiechem,muskająckolejneprzedmioty,zu-
pełnieinnaoddziewczyny,którazwyklepatrzyłananiegoztakogromnąniechęcią.

Przezwysokieoknawlewałysięstrugisłonecznegoświatła.Wszędzie,gdziekol-

wiekspojrzał,byłykolory,żywykontrastwstosunkudoresztymieszkania.

Wgłębiwisiałydwawieszakizgotowymiubraniami.Nastolestałastaramaszyna

doszycia.Jednąścianępokrywałyołówkoweszkice,ilustracjeiwykrojezmagazy-
nówmody.Nadrugiejumieszczonopróbkimateriałów,którychryzyleżałydosłow-
nie wszędzie, począwszy od chwiejnego stołu w kącie, zawalonego satyną, jedwa-
biemibawełną,praktyczniewszystkimimateriałami,któreznałpodziesięciulatach
wprzemyśletekstylnym.

Wzruszenieścisnęłogozagardło.
–Atadetalistka,októrejwspomniałaś,czymjestzainteresowana?
– Przygotowuję dla niej kolekcję wieczorową: sukienki koktajlowe, wieczorowe,

aukoronowaniemkolekcjibędziesukniaślubna.

–Todużopracyjaknajednąprojektant
–Iszwaczkęwjednym–dokończyła.–Wszystkorobięsamaitojestpodstawowa

zasadacałejmojejkolekcji.Chcędopilnowaćwszystkiegoodpoczątkudokońca.

Obszedłpomieszczenieidotknąłgórysukienkiwkolorzekościsłoniowej.
–Widziałaszkice?
–Nie,alerozmawiałyśmyonich.
–Toogromneryzykotworzyćcałąkolekcjępodgustjednejosoby
–Przyrzekłeśmicośdziesięćminuttemu.
–Dotrzymamobietnicy.Alejestemteżbiznesmenemiszefemgrupyfabrykodzie-

żowycheksportucychswojewyroby nacałyświat.Wskazuję citylkopewnenie-
bezpieczeństwa, tak samo jak zrobiłbym w przypadku każdej nowej inwestycji.
Nadmiarkreatywnościmożesięskończyćupadkiem.

–Alejanieodwzorowujęjejwizji.Toraczejmojewyobrażenietego,coonamana

myśli.–Odwróciłasiędoniegoizmarszczyłabrwi.–Wszystko,copróbowałamza-
projektowaćdladomumody,zostałowkońcuzmodyfikowanewedługichtrendów.
Chcę,żebytakolekcjabyłamoja.Dlategopotrzebujępieniędzynamateriały.

Pokiwałgłową.
–Chcęzestawieniaabsolutniewszystkichwydatków.
–Przyślęcimójarkuszkalkulacyjny.
–Maszjużgotowy?
–Zaskoczony?MamproblemzjednymsprzedawcązBrazylii.Wciążpodwyższa

background image

micenębawełny.

–Wtymmogęcipomóc–odparł,zprzyjemnościąobserwującblaskwjejoczach.

–Chciałabyśzatrudnićszwaczkę?

–Jeszczeniewtejchwili.
–Aletomnóstwopracyjaknajednąosobę.
–Mojąpierwsząkolekcjękonieczniechcęprzygotowaćsama.
–Dobrze.
Dostrzegłidoceniłjejdeterminację.Zresztązdawałsobiesprawę,żeitakniepo-

słuchałabywtejchwilijegorad.

–Wiesz,oczywiście–powiedziałtylko–żewtymbiznesienaprawdętrudnosię

przebić.Codzienniepowstająsetkinowychkolekcji.Ajaniewiem,czyrzeczywiście
maszdotegotalent.

– Zdaję sobie sprawę. Proszę cię tylko o szansę, o dostęp do możliwości, które

mam.

–Ajakcisięnieuda?
–Tobędzietylkomojaklęska.Albosukces.Tocoś,wcowkładamcałeserceinic

mnienieprzestraszy.

Słuchając jej, uzmysłowił sobie, jak mało wie o tej dziewczynie, którą pięć lat

wcześniejuznałzaswojeprzekleństwo.

background image

ROZDZIAŁSZÓSTY

TydzieńpóźniejLeahszłabiałą,piaszczystąplażąnależącądoposiadłościStavro-

sa na jednej z wysepek Morza Egejskiego, o dziesięć minut lotu helikopterem od
Aten.Takdługomieszkaławstolicy,aleniemiałapociaoskrawkuraju,jakimbyło
miejsce,którenazywałdomem.

Willa,umiejscowionapomiędzydwomawzgórzami,zniewalałaprostotą.Niebyło

tamlśniącegochromembarujaknajachcieDmitriegoaniżadnychakcesoriów,zwy-
kle spotykanych w rezydencjach bogaczy. Dom, w całości wykonany z kamienia,
miałbasenipiwnicęnawino.Byłownimmnóstwoprzestrzeniiświatła.

Bardzoprzypominałswojegowłaścicielaistanowiłautentycznyfragmentgreckiej

wsi.Alechoćciszęzakłócałtujedynieszumwiatru,ajedynymtowarzystwembyła
służba,Leahwcalenieczułasięsamotna.Botomiejscebyłoniezwykłe,azamiesz-
kucyjeludziemieliwsobieogromnyspokój.

Przypominając sobie teraz, jak bardzo obawiała się stałej obecności Stavrosa,

mogła się tylko uśmiechnąć. Było tu siedem sypialni z łazienkami, a choć Stavros
często pracował w domu, w niebieskich dżinsach i koszulce polo sprawiał dużo
mniejonieśmielacewrażenie.

Pierwszego ranka poderwał ją z łóżka dźwięk helikoptera. W bawełnianych

spodenkach i koszulce bez rękawów wybiegła na balkon. Stavros, w luźnej, białej
koszuliidżinsach,właśniewchodziłdodomu.Przystanąłispojrzałnanią,amorska
bryzatargałamuwłosy.Zbicymsercemisuchymizwrażeniawargamiumknęła
wzrokiemiwycofałasiędosypialni.

Teraz, wracając z plaży, pomachała do robotników wracacych do miasteczka

zwinnicy,gdzieniedość,żewciążwytwarzanowino,tojeszczestałokilkadomków
gościnnych, spora stajnia i padoki dla koni. Dziadkowie Stavrosa wciąż mieszkali
wtymmiasteczku,choćichwnukbyłznanymwcałejGrecjipotentatem.

Terazbyłojejbardzowstyd,żewspomniałaopójściudomediów.Nicdziwnego,

żezrobiłtakąpogardliwąminę.Skarciłasamasiebiewmyślachizaczęłabiec.

Od chwili kiedy oprowadził ją po posiadłości, pokochała pomysł biegania po wą-

skich,wicychsięścieżkach.Wpoprzednimtygodniuznalazłajedną,któraprowa-
dziłamiędzypadokamiiokrążałasad.

Pobiegła nią i zatrzymała się dopiero przy basenie, gdzie w smudze słonecznej

spoczywałnależakuStavros.Obokstałdrugileżak,anastolikuzeszklanymbla-
temustawionodużydzbanekzlemoniadą,talerzzowocamiidrugizserami.

Odpoczywacymężczyznamiałzamknięteoczyimogłagospokojniepoobserwo-

wać. Ciekawie było móc tak na niego patrzeć, nie czując na sobie wzgardliwego
spojrzenia.

Zauważyła,żezdążyłjużodcisnąćnatymmiejscuswojepiętno.Mieszkańcymia-

steczkawychwalaligopodniebiosa,akobiety,odkądusłyszały,kimjest,patrzyłyna
niązszacunkiem.Czułaspoczywacąnasobieodpowiedzialnośćzanoszeniejego

background image

nazwiska,agdybyjeszczemogłabyćkobietą,którąszanowałiktórejpragnąłTa
myślwprawiałająwdrżenie.

Rozpiętakoszulaodsłaniałaoliwkowąskórę,spodnieopinałyumięśnioneuda.Ten

kuszący widok budził w niej dawno zapomniane dreszcze i zalewał żarem, tak że
miałaochotęposzukaćukojeniawbasenie.

Z trudem oderwała od niego wzrok, cofła się o krok i wtedy usłyszała swoje

imię.

–Noijakciminąłtydzień,Leah?–zapytał,zoczamiwciążzamkniętymi.–usiądź

tuiopowiedzmiwszystko.

Powoli otworzył oczy i przesunął po niej wzrokiem z tak niezwykłą intensywno-

ścią,żezpewnościązauważyłkażdyszczegół,naprzykładjejrumieniec.Mogłatyl-
komiećnadzieję,żezłożytonakarbbiegania.

Przesuładłoniąpoczole,szukającpretekstudoodmowy.
–Jestemspocona,muszęwziąćprysznic–powiedziałachropawo,odwracającsię,

żebyodejść.

– Rosa powiedziała mi, że zwykle pływasz po bieganiu. Nie zmieniaj tego ze

względunamnie.Przecieżchybasięmnienieboisz?

–Oczywiście,żenie–odparłanatychmiast.
Uniósłpytacobrwi,apotemobdarowałjąprawdziwym,ciepłymuśmiechem.
Znienawidzącymjej,kwestionucymjejwartośćjakoczłowieka,myślącymoniej

jak najgorzej potrafiła sobie poradzić. Ale to, co właśnie prezentował, zupełnie
przekraczałojejmożliwości.

Niemamowy,żebypokazałamusięwbikini.
–Biegałamdziśdłużej,niżzamierzałam–powiedziała.–Darujęsobiepływanie.
Zaczęłasięodwracać,żebyodejść,kiedyusłyszałapytanie.
–Ciekawjestem,jakcisiępodobadom.
Zatrzymała się w pół obrotu i pośliznęła na wilgotnych płytkach, ale on w oka-

mgnieniu znalazł się przy niej i podtrzymał, chroniąc przed upadkiem. Zetknięcie
ztymsilnymigocymciałemzaparłojejdechwpiersi.

–Niccisięniestało?
–Nie,wszystkowporządku–odparła,alebyłatakrozstrojona,żepodpowiekami

zakręciłyjejsięłzy.

Stałobokwmilczeniu,wciążprzytrzymującjązabiodra,aonaniemiałaodwagi

odwrócićsięispojrzećmuwoczy.Bałasię,żezobaczytamtensamogień,który
płonąłwniej,albocierpliwąobojętność,aniebyłagotowaaninajedno,aninadru-
gie.

Odsułasięodniego,korzystajączpretekstusięgnięciapolemoniadę.
–Zupełnieniedzisiejszy,dalekioddwudziestegopierwszegowieku.
Taknaprawdę,totuporazpierwszywżyciuczułasięjakwdomu,mogłazapo-

mniećobolesnejprzeszłościiperspektywiesamotnejprzyszłości.Aleniepotrafiła
siędotegoprzyznać,niepotrafiłapokonaćmurumiędzynimi.

–Wkażdymraziepasujedociebie–dodałazgryźliwie.–Raczejsurowyinieprzy-

stępny.

– To samo mówi Dmitri. Twierdzi, że nie może znieść wszechogarniacej ciszy.

Rozumiem,żecisięniepodoba?

background image

Zmarszczyłabrwi,próbującodnaleźćprawdziwysenstegopytania.
–Jawolałabymcośbardziejnowoczesnego,jakjachtDmitriegoalbotojegoka-

walerskiegniazdkowAtenach.

Dlaczego kłamstwo przychodziło jej tak łatwo? Widziała mieszkanie Dmitriego

razjeden,tobezduszneibezbarwneokropieństwopełnestaliichromu.

–Tujesttrochęzbytsamotniejaknamójgust.
–Tak?
–Cóż
Ściągnąłbrwiipomyślała,żeustąpiiodeślejądotamtegotandetnegomieszkania

ipaniKovlakis.Natęmyślzrobiłojejsięogromniesmutno.

Nieodrywającodniejwzroku,dopiłjejlemoniadęipowoliodstawiłszklankę.
–Niewierzęci,mojaśliczna.
Zupełnieniewiedziała,jakzareagowaćnatęintymność.
–Comasznamyśli?–spytaładrżąco.
– Kłamiesz – stwierdził, ale bez złości. – W przeszłości bywałem wystarczaco

arogancki,bybraćkażdetwojesłowozadobrąmonetę.Dlategouznałaś,żełatwo
mnąmanipulować.Jeszczeniewiem,dlaczegotorobisz,alesiędowiem.

–Myślę,żekochasztendom.Niepotrzebniebrałemdziśjeepa,takczęstomusie-

liśmysięzatrzymywać.Wszyscyjużznajątwojeimię,każdymaotobiecośdopo-
wiedzenia. Rosa nawet stwierdziła, że nigdy nie spotkała tak pracowitej i uroczej
młodejkobiety.

– To oczywiste, że muszę być dla niej miła. Zaczarowała mnie tą dekadenc

czarnąkawąibaklawą.

–Pytanietylko,wilukwestiachkłamałaś–kontynuował,jakbysięwogólenieod-

zywała.

Czyjejwyraźnyból,kiedywspominałaCalistę,byłprawdziwy?Przezcałyminiony

tydzieńobracałwpamięciswojekolejnespotkaniazLeah.Zastanawiałsię,dlacze-
gozrobiłatakwielezrzeczy,którychjejzabronił,jaktomożliwe,żewciążopłakuje
jegosiostręiczemuprzeztylelatniechciaławidziećGiannisa.

Kłamała,mówiącomieszkaniu,kłamaładziśnatematjegodomu.Choćzapewne,

pomyślałsfrustrowany,byłyiniebezpieczneprawdy,którychnigdyniepoznał.Zmu-
siłsiędouśmiechuidotknąłjejramienia.

Usztywniłasięnatychmiast,aonprzezchwilęwalczyłzprzemożnympragnieniem

wyegzekwowaniaswoichmałżeńskichprawjakniecywilizowanycham.Wtymmo-
mencieniemyślałoobowiązkachaniotym,cosłuszne.Poprostuchciałsprawić,by
tamałaegoistka,którąpoślubiłiktórakarmiłagotylkokłamstwami,pokazałamu,
jakajestnaprawdę.

–Więctwójprzyjacielprawnikodwiedziłcięwśrodę?
–ManaimięPhilip–odparłazrezygnacją.–Byłwściekły,bowyjechałamztobą,

niesłuchającjegorad.Uważa,żezgodziłamsięzbytłatwo.

–Ajamyślę,żeonzaczynarozumieć,żeniedobierzesiędotwojejfortuny.
–Uważasz,żeprzyjaźnisięzemnątylkodlatego?
–Owszem.Twójmatekzawszeprzyciągałtegotypumężczyzn.
Westchnęła,alenierozzłościłasię,takjakoczekiwał.

background image

–Oczywiścietynajlepiejznaszludzkieintencje.
–PoprostuznamPhilipaCosgrovelepiejniżty.Zdążyłjużzerwaćdwanarzeczeń-

stwa–jednozbogatąAmerykanką,adrugiezksiężniczkązpołudniowoamerykań-
skiegopaństewka.Miałteżromanszeswojąklientką.

Popatrzyłananiegowzrokiemrozzłoszczonejkotki.
–Kazałeśgośledzić?
–Uważam,żepowinnaśznaćprawdęonim.
–Ojegożyciuprywatnym?Jestmoimprzyjacielemiprawnikiem,niekochankiem.

A ty jesteś hipokrytą. Ciekawa jestem, czy mówisz swoim kochankom, że masz
żonę,którąukrywaszprzedświatem?

–Każdy,ktosięliczy,wie,żemamżonę.Przynajmniejniemuszęsięopędzaćod

kobietzainteresowanychmałżeństwem

Słuchałabezmrugnięciaokiem.
–Jesteśodrażacy.
Pogrywaniezniątaksamojakonapogrywałaznimbyłowciągace.Zzacieka-

wieniemobserwowałzmienneemocjepojawiacesięnajejtwarzy.Wtejchwilinie
mogłagookłamać.Przecieżniebyłoniczłegowtym,żechciałwziąćwłasnążonę
dołóżka.

–Skoropytałaś
–Wcalenie.
–Zachowałaśsięjakjędzowata,zazdrosnażona.Właśnieotakiejmarzyłem.
Zbladła,awoczachpojawiłysięłzy.Natenwidokzrobiłomusięprzykro.Niepo-

trzebniebyłtakiostry.

–Leah
–Nienawidzęcię.Nienawidzętego,żemnietutrzymasz.Itego,żemasznieogra-

niczonąwładzęnadmoimżyciem.Itego,żejestemzbytwielkimtchórzem,bycisię
przeciwstawić.Imojejdaremnejnadziei,żektóregośdniazmieniszzdanie.Zapomi-
nam,żechceszmnietylkokarać,isiebieteż,zato,cosięstałozCalistą.Botak
jest,prawda?Dlaciebieliczysiętylkoto,cosłuszne,nicinnegocięnieobchodzi

Rzuciłamuzdesperowanespojrzenie,przetarłaoczypięściamiiwymaszerowała

zpokoju.

Jejsłowagozabolały,bowcaleniezamierzałjejzranić.Nigdytegoniechciał.
WprawdzieczułsiębezsilnywkwestiijejwpływunaCalistę,nierozumiałodrzu-

ceniamiłościGianniego,miałjejzazłe,żeprzypieczętowałajegoloswchwili,gdy
weszławjegożycie,alenigdyniechciałjejzranić.

Jednaknajwyraźniejrobiłtobezprzerwy.
Giannis uratował go przed biedą i pustką, a on w rewanżu uczynił życie jego

wnuczkinieznośnym.

Nieporzuciswoichobowiązków,aleteżniechceznówzranićLeah.

Leahusiadłanapodłodzepodścianąswojejpracowni.Niemogłauwierzyć,żeaż

takzdradziłasamasiebie.Nieobeszłojejnawetto,żeStavroskazałśledzićPhilipa,
ani to, czego się dowiedział. Ale kiedy nazwał ją wiedźmowatą, zazdrosną żoną,
właśnietakwyobraziłasobieichprzyszłość.Jakgdybyonnigdyniemiałjejnapraw-
dępoznać.

background image

Wstała,sięgnęłapodzbanekzwodą,nalałaszklankęiwypiładuszkiem.
Toniemogłobyćtakieważne.Przecieżwkrótceodniegoodejdzie.Niewolnojej

traktowaćtegotakemocjonalnie.Powinnazaakceptowaćgotakimjakimjest,boje-
żeliniebędzieostrożna,samaskażesięnajegotowarzystwoprzezresztężycia.

Jeżeliteraztrochęodpuści,tymłatwiejsięodniegouwolni.
WiadomośćopoprzednichzwiązkachPhilipaniezrobiłananiejwiększegowraże-

nia. Zawsze interesował ją tylko jeden jedyny mężczyzna. I wciąż tylko on mógł
przyspieszyć rytm jej serca, tylko on mógł wzbudzić w niej żal, że tak bardzo do
niegoniepasuje.

PrzeznastępnytydzieńLeahprawieniesypiała.Detalistka,paniDuPont,chciała

umówićsięzniąnaspotkanieizobaczyćgotowączęśćkolekcji.Rozmowa,wktórej
musiała wyjaśnić, gdzie teraz mieszka, i reakcja jej rozmówczyni na fakt, że jest
żoną tekstylnego magnata, okazała się okropnie niezręczna. Zupełnie jakby nagle
zmieniłasięjejwartośćjakoprojektantki.Nadobreczynazłe,Leahniemiałapo-
cia.

WkrótcepotejrozmowieLeahskończyłaszyćtrzypierwszesukienki,rozżalona

naStavrosa,żetakjejtowszystkoskomplikował.

Wieczorem po telefonie pani DuPont w pracowni Leah pojawiła się szwaczka,

Anna.Okazałasięnietylkoutalentowana,aleinastawionaentuzjastycznie,także
wsumieLeahbyłabardzozadowolonazjejobecności.

W końcu trzy gotowe sukienki wisiały na wieszakach, a dziewczęta sprzątły

pracownięnaprzybyciegościa.Leahwielezaryzykowała,alejejmarzeniewkońcu
miałoszansęsięspełnić.

Bardzo też chciała pokazać Stavrosowi, że naprawdę ma talent i potrafi ciężko

pracować.Niechbydostrzegł,żezdolnościamiideterminacjąwcalemunieustępu-
je.

WizytapaniDuPontmiałasięodbyćtegowieczoru.
Pomimo swoich licznych spotkań Stavros przez cały dzień myślał tylko o Leah.

Otym,jakbardzosiędenerwowała,jakdługopracowała,ajadałatylkodlatego,że
Rosajądotegoprzymuszała.

Przez te dwa tygodnie mógł tylko podziwiać jej zaangażowanie i oddanie pracy.

Aostatniegowieczoru,kiedysięzorientował,żeznówniezjadłakolacji,poszedłdo
pracowni.

Stanąłwproguiobserwował,jakLeahupinasukienkęnaAnnie,któraniemaldo-

równującmuwzrostem,byładoskonałąmodelką.Długadokolansukienkazczer-
wonegojedwabiuleżałananiejdoskonale.Prostaiszykowna,dodaładziewczynie
wyrafinowania,któregoniemiaławcześniej.

Teraz,kiedyprzezdwa tygodnieobserwowałLeahprzy pracy,niemiałżadnych

wątpliwościcodojejtalentu.

Chwilę po szóstej wieczorem helikopter wydował na terenie posiadłości i Sta-

vrospospieszyłwprostdopracowni.Jużzdalekazobaczyłwoknieświatło.

Leahsiedziałaprzystole,zgłowąopartąnadłoniach.Usłyszał,jakwzdycharoz-

dzieraco,izobaczyłdrżenieszczupłychramion.

background image

Zobaczył,jakwyrywakartkizeszkicownika,gnieciejeirzucanapodłogę.
Musiałagousłyszeć,boodwróciłasięgwałtownie.
–Przykromi,Anno,alewnajbliższejprzyszłościniebędęmiaładlaciebiepracy
Zanimsięzorientowała,żetoon,zdążyłjeszczezobaczyćnajejtwarzyprzygnę-

bienieirozczarowanie,któreszybkozmieniłysięwrezerwę.

–Myślałam,żetoAnna.
–Jakposzło?–Niepotrafiłsiępowstrzymaćprzedzadaniempytania.
Bezradniewzruszyłaramionamiiodwróciławzrok.Pochwiliznównaniegospoj-

rzała.

– Miałeś rację – powiedziała z goryczą. – Nic jej się nie podobało. Pewno się

ztegoucieszysz

–Miałbymsięucieszyć,żetwojezaangażowanieiciężkapracaposzłynamarne?
Teraz sprawiała wrażenie zawstydzonej. Chyba naprawdę wierzyła w jego złą

wolę.Aleczykiedykolwiekdałjejpowód,bymyślałainaczej?

–Ocoposzło?–spytał.
–Toznaczy?
–Dlaczegojeodrzuciła?Podałacipowód?
Jejmilczeniewkońcugozirytowało.
–Próbujęrozmawiać,nieatakujęcięprzecież.
–Uznała,żesązbytwyrafinowanedlaklienteliodwiedzacejjejbutiki.„Zbytna-

stawionenaznanychibogatych,jaktwójmąż”,takdokładniesięwyraziła.

NawidokżadnejzrzeczypaniDuPontniezamierzałazmienićzdania.Leahbyła

głębokorozczarowana.Czyżbycałyjejwysiłekmiałpójśćnamarne?

–Ijakiemaszdalszeplany?–spytał,wyrywającjązzamyślenia.
To,żepytałtakgrzecznie,czyniłojejklęskęjeszczebardziejrealną.Zakażdym

razemkiedyrozmawialiojejpracy,wyczuwaławnimautentycznezainteresowanie,
inaglepoczułasięjakniewdzięcznica.Podniosłanotesipokazałamuuwagę,któ
zapisaławcześniej.

–Zrobiłam,jakradziłeś.Długorozmawiałyśmyojejoczekiwaniach.Będęmusiała

zacząćwszystkoodpoczątku.

–Odeszłaśzdomumody,bochciałaśurzeczywistnićwłasnąwizję.
–Tak.Alewtedymusiałabymporzucićzwykłegoklientaizaufaćswojejwizji.
Wyciągnąłsięnakrześle,skrzyżowałdługienogiizabębniłpalcamiwstół.
–Ibyłabyśgotowazaryzykować?WidziałemAnnęwczerwonejsukience–dodał,

kiedy nie odpowiedziała. – Uważam, że masz talent. I nie zapominaj, że masz też
bogategomęża,gotowegocięwesprzeć.Zaufajmiidziałaj!

Patrzyłananiego,zaskoczona,aleiogarniętanadzieją.Otomężczyzna,którego

zwodziłaipogardzałaprzezlata,ofiarowywałjejwspaniałąszansę.

background image

ROZDZIAŁSIÓDMY

Leahwygładziłamateriałbeżowejsatynowejsukienkiiwestchnęłacicho.Sukien-

kazmetkąznanegoprojektanta,wybranaprzezstylistkę,niebyławsumieażtaka
brzydka.

Niestety,klasycznadopasowanagórairozkloszowanaspódniczkarażącokłóciły

sięzjejstylem.Zwłosamizebranymidotyłu,zkaszmirowymszalemnaramionach,
czułasiępoprostuźleiobco.Ciężkibrylantowynaszyjnik-obrożabyłzimnyinie-
przyjazny.Niemogłasiępozbyćwrażenia,żewysysazniejciepło.

Stavros siedział po drugiej stronie szerokiej kabiny, pochylony nad laptopem.

Leahodpięłapasiprzespacerowałasiętamizpowrotemwzdłużkabiny.

Odkąddostarczonojejzawionemateriały,pracowałatakdużo,żerozbolałyją

plecy. Do tego każdego wieczoru miała spotkanie, czasem umówione przez nią
samą, czasem przez Stavrosa, który nadal nie zaniedbywał swoich obowiązków
opiekuna.Spotkałasięzgrafikiem,znanymjejjeszczezpracywdomumody,który
zaprojektowałjejstronęinternetową,atakżezkrawcową,któraprzybyładomia-
steczka,bopodobniejakAnnausłyszałaoLeahichciałazniąpracować,iwkońcu
zprawnikiem,którymiałsięzająćprawnąochronąjejmarkiiformalnościamizwią-
zanymizzałożeniemfirmy.

Nawidokpapierufirmowegozwłasnymnazwiskiemomalsięnierozpłakała.Oj-

ciecbyłbyzniejdumny,taksamoGiannis,gdybytylkowiedzieli.KatrakisTextiles,
dziś światowe imperium, powstało z małego sklepiku dziesiątki lat wcześniej. Na
raziejednakniechciałaryzykowaćspotkaniazdziadkiem.

Stavrostowarzyszyłjejpodczaswszystkichtychspotkańi,choćniezabierałgło-

su,byłamuwdzięcznazatomilczącewsparcie.

–Maszjużlogo?–zagadnął,alepytaniezawisłowpowietrzu.
LogologonieuchronnieprzywodziłonamyślCalistę.Miałytakwielewspólnych

planów.Towłaśnieprzyjaciółkanawiłają,byzaufaławłasnymzdolnościom,iza-
inspirowała,byrozwiłaskrzydła.Naswojeosiemnasteurodzinywłożyłastrójza-
projektowanyprzezLeahiolśniłazebranychgości.

OtrząsnęłasięzzamyśleniaipodałaStavrosowiprojektwykonanyzpomocągra-

fika–stylizowaneLiCsplecionerazem.

–„Leah&Calista”–wyszeptała.
Bała się jego reakcji, ale nie mogła zrezygnować, skoro wszystkie jej nadzieje

iradościbyłyzwiązanezimieniemzmarłejprzyjaciółki.JeżeliStavrossięniezgo-
dzi,wszystkosięzawali.

Nieodezwałsięjednak,niepochwaliłaniniezganił.Patrzyłnaniątylkozdziw-

nymblaskiemwoczach,ażobojezatracilisięwtymspojrzeniu.

Czekacyprawnikwkońcuodkaszlnąłiczarprysł.
Potamtymdniunadbasenemustaliłasięmiędzynimipewnarutyna.Każdegowie-

czorupopowrociezpracyprzychodziłdopracowniirozmawialinatematjegoalbo

background image

jejpracyjakparagrzecznychnieznajomych,staranieomijającwszelkiemniejbez-
piecznetematy.

Wciągutygodniapoczyniłaznacznepostępy,apodkoniecdniabolałyjąnietylko

plecy,aleipalce.Padałanałóżkokompletniewyczerpana.

Chwilami nachodziło ją wrażenie, że to wszystko jest jakieś nierzeczywiste. Ale

jakdługoonchciałinwestowaćwjejprzyszłość,byłazdecydowanazachowaćspo-
kój.

Kiedypoprzedniegoranaprzyszedłdopracowniizaproponowałwspólnywyjazd,

argumentując,żepotrzebujeprzerwypowyczerpucymtygodniu,chętniesięzgo-
dziła,choćniebezpewnych,niewielkichzresztą,wątpliwości.

Bezmrugnięciaokiemprzyławiadomość,żewezmąudziałwniewielkimparty,

wyjazdpotrwatydzieńiżezawiłdlaniejstylistkę.

To ostanie sprawiło jej przykrość, bo chyba oznaczało, że nie podoba mu się jej

styl, ale tylko zgodnie pokiwała głową i podziękowała mu. Tak postąpiłaby miła
iugodowaLeah,jakąchciałwniejwidzieć.

No i lecieli jego odrzutowcem, otoczeni luksusem przestronnej kabiny, wysłanej

kremowym,puszystymdywanemiwyposażonejwkrólewskichrozmiarówłoże.Jed-
nakLeahmarzyłatylkootym,bywetknąćpalcewewłosyirozburzyćmisternąfry-
zuręułożonąprzezstylistkę.Masywnykokuwierałjąwkarkiciążyłnaobolałych
ramionach.

Kiedystewardesazaproponowaładrinka,poprosiłaowodęiaspirynę.
–Źlesięczujesz?–spytałStavros.–Przezostatniągodzinęstraszniesiękręciłaś

–dodał,kiedynieodpowiedziała.

–Jeżeliciprzeszkadzam
–Dajspokój.Choćrazpoprostuodpowiedznapytanie.
–JaŹlesięczujęwtymuczesaniuiwtejsukience.Mamwrażenie
–Jakie?–dopytywałsiętonempomiędzyrozbawieniemizaciekawieniem.
Łykłaprzyniesionąaspirynęipopiławodą.
–Odpowiedz–poprosił.
–Mamwrażenie,żeniewyglądamjakja,tylkotwojawersjamnie.
–Mojawersja?–powtórzył,zaskoczony.–Nierozumiem.Wyjaśnijmito.
–WtymubraniuibiżuteriijestemLeahSporades,skromnaiposłusznażonasza-

nowanego miliardera Stavrosa Sporadesa. Nie istnieję jako ja. To wszystko twoja
własność.

Zesztywniał,apowietrzewokółnichzrobiłosięciężkie.
–Nierozumiem.
–Widocznietakmniepostrzegawybranaprzezciebiestylistka.
Uważniejprzyjrzałsięsukience.
–Rzeczywiście–zgodziłsię.–Tozupełnienietwójstyl.
Pokiwała głową, zastanawiając się, dlaczego właściwie nie przemilczała całej

sprawy.Dlaczegozawszemusiałasięwystawićnalinięstrzału?

– Uważasz, że stylistka wybrana przez kogoś z moich pracowników chciała cię

przedstawićjakomojąskromnąiposłusznążonę,opierającsięnamojejwizji?

–Tak.
–Dlaczegowięcsięnatozgodziłaś?

background image

– Zaangażowałeś całą armię, żeby mnie ubrać na to przycie. Pomyślałam, i to

chyba logiczne, że nie podoba ci się mój styl. Podobnie jak nie podoba ci się mój
sposóbżycia.

–Niechodzioto,żetwójstylmisięniepodoba,aletwojeubraniasądośćmarne

gatunkowo

–Preferujęstylcyganerii–wtrąciłachłodno.
– Muszę przyznać, że zawsze wyglądasz bardzo seksowne i wyrafinowanie.

I choć pewnie mam na sumieniu różne grzechy, nigdy ci nie narzucałem ubierania
siętakczyinaczej.

Wtakimrazie,pomyślała,stylistka,podobniejakwieleinnychosób,uznała,żesię

mniewstydziszipostarałasię,żebymchoćnachwilęstałasięciebiewarta.

Błyskwjegooczachkazałjejpowstrzymaćsięodkomentarza.
–Powiedzmipoprostu,dlaczegosięzgodziłaś.
Wiłasiębezradniepodjegouważnymspojrzeniem.
–Staramsiębyćposłuszna
Wybuchnąłśmiechemisłowazamarłyjejnawargach.Atmosferawkabiniezmie-

niłasięradykalnie.

–Kiedysięśmiejesz,odrazujesteśbardziejludzki.
–Wprzeciwieństwiedokosmity?
–Wprzeciwieństwiedoczłowieka,którybyłzawszesztywny,autokratycznyikie-

rował się wyłącznie poczuciem obowiązku i odpowiedzialności. Kiedy ostatni raz
zrobiłeś coś, bo tego chciałeś, a nie bo czułeś, że powinieneś? Coś, co może jest
szalone, ale bardzo przyjemne? Coś, co cię pochłania bez reszty, doki tego nie
osiągniesz?

Wjegooczachpojawiłosięleniwezainteresowanie.
–Aty?–odparł.–Kiedyzrobiłaścośtakiego?
Przejechałajęzykiempowysuszonychwargach.
– Wczoraj. Zjadłam na raz pół sernika, który upiekła dla mnie Rosa. Smakował

niebiańsko.

–Nieliczeniesięzprzyszłościąiotaczacyminasludźmitowybór,któryniesie

zesobąpoważnekonsekwencje.

–Naprzykład?
Wzruszyłramionamiimilczał.Najwyraźniejczasnaszczerośćprzeminął.
–Jaktomożliwe,żezDmitrimjesteścietakimibliskimiprzyjaciółmi,ajednaknie

udałomusięciebiezdemoralizować?–spytała.

–Możemnieniemożnazdemoralizować
Bardzo prowokuce stwierdzenie, którego nie da się pozostawić bez komenta-

rza.

–Możetylkodlatego,żeprawdziwapokusajeszczenienadeszła?
Jakimś cudem przebywanie w jego towarzystwie pozwalało jej zapomnieć

owszystkichlękachikłopotach.

Terazchwyciłjązaręceipociągnąłnafoteloboksiebie.
–Dajmytemuspokój.Strasznieintensywniepracowałaśwtymtygodniu.
–Samnierobiszniczegoinnego.
–Owszem,alemojezacianiesątakwyczerpucefizycznie.Rosawspomniała,

background image

żeczęstosięgimnastykujeszibiegasz.Tobardzodobrze.

–Jakwidzisz,potrafięosiebiezadbać.
– Nigdy nie twierdziłem, że nie potrafisz. Ale potrafić, a chcieć to nie zawsze

idziewparze.–Patrzyłnaniąznietypowymwahaniem.–Wieszzaangażowałem
tę,jaktonazywasz,armię,bopomyślałem,żebędzieciprzyjemnie,jeżelirazktoś,
dla odmiany, zajmie się tobą. Że chętnie pokażesz się w towarzystwie. Skoro mó-
wisz,żemojaposiadłośćleżywśrodkuniczego

Niemogłanieprzyznaćprzedsamąsobą,żebardzopotrzebowałachoćbyodrobi-

ny uwagi i dobroci. Dlatego powinna mu podziękować. W rezultacie jednak tylko
pokiwałagłowąiwstała,czującsięwewłasnejskórzejakwięzień.

DużowygodniejbyłobymócnienawidzićStavrosa,bojegodobroćnaruszałafun-

damentjejdotychczasowegożycia.

–Cotozauroczystość?Dlaczegomamytamzostaćażtydzień?
– Pięćdziesiąta rocznica założenia Katrakis Textiles. Dziś mamy wielką galę dla

uczczenia tego, co Giannis osiągnął w ciągu tych pięćdziesięciu lat, a resztę tygo-
dniaspędzimyznim.

KatrakisTextiles–dziedzictwoGiannisadlaDmitriego,Stavrosaidlaniej.
–Niechcęwtymuczestniczyć.
–Niewierzęci.
Wpanicezacisnęładłoniewpięści.
–Naprawdę,uwierzmi.TyiDmitribędziecietammilewidziani,alejaProszę,

zawróćmyiodwieźmniedodomu.

Nawetniedrgnął.
–Niemamowy.Możezapomniałemotymwspomnieć,aletojedenzwarunków,

jakiemusiszspełnić,żebyodzyskaćwolność.

–Niemożesz–Oburzenieażniązatrzęsło.
–Uspokójsięipowiedzmi,ocochodzi.
Podniosłagłowęispojrzałamuprostowoczy.
– Nie chcę mieć nic wspólnego z Giannisem i jego dziedzictwem. Odrzucił moją

mamętylkodlatego,żezakochałasięwmoimtacie.Nawetnieprzyszedłnajejpo-
grzeb,atatynigdyniezaakceptował.

–Byłtymwszystkimzdruzgotanyipewnosięniespodziewał,żetwojamamaoka-

żesięrównieupartajakon.Wtakichsytuacjachtrudnozawrócićzrazobranejdro-
gi.

–CiebieiDmitriegopokochałbardziej,niżkiedykolwiekkochałmamęczymnie.

Wziąłmniedosiebietylkodlatego,żeniemógłpostąpićinaczejpośmiercimojego
taty.

–Myślę,żepróbowałnaprawićswojedawnebłędy.
Pokręciłagłową,chcącznaleźćwłaściwesłowa.
– Zrobił ze mną to, co nie udało mu się z mamą. Zrujnował mi życie, wplątując

w nie ciebie. Zmusił cię, żebyś się ze mną ożenił, i w ten sposób odebrał mi wol-
ność.

–Doniczegomnieniezmuszał.Poprostubyłemmucoświnienzatowszystko,co

dlamniezrobił.Zaakceptowałbymkażdepoświęcenie

Szarpłasię,jakbyjąuderzył.

background image

Tobyłoprzykre,Alenierozumiałjejijużchybanigdyniezrozumie.Czyżbypomi-

mociągłychanimozjiinieufnościjednakpragnęłajegoakceptacji?

–Oczywiście–powiedziaładrżąco.–PotężnyGiannisKatrakiswyciągnąłswoich

przybranychsynówzbiedyiuczyniłichkrólamiswojegoimperium.Jakwtejsytu-
acjiszanowanyStavrosSporades,któryzrobiłbydlaniegowszystko,mógłodwić
poślubieniajegookropnejwnuczkiIczyjeżycieległowruinie?

Nieodpowiedział,aonamówiładalej.
–PrzysłużyłeśsięGiannisowikosztemmnieitoniejestwporządku
–Nierozumiesz,jakonbardzotęskni
–Atyrozumiesz?Potrafiszzrozumiećuczuciailęki?NawetśmierćCalistyrów-

nałasiędlaciebietylkoniepowodzeniu.Tęskniłeśzanią?Czykiedykolwiekznaczy-
ładlaciebiecoświęcejniżtylkoodpowiedzialność?

Milczał,alewyglądałnaudręczonego.
–Opiekowałemsięniąoddzieciństwa
–Tak,opiekowałeśsięnią,kupowałeśubraniaibiżuterię,aleczyjąkiedykolwiek

kochałeś? Czy Giannis znaczy dla ciebie coś więcej niż tylko dług do spłacenia?
Aja?Czyniejestemtylkokarązatwojebłędy?Jeżeliwogólemaszserce,tochyba
zkamienia.

Niezwracałauwaginajegowidocznerozdrażnienie,bochciałagozranićzato,

żejąsprowokowałdoszczerości.Straciłaojca,potemCalistę–kiedyichzabrakło,
zostałaniepocieszonaibardzo,bardzosamotna.Jednakjakośsobieporadziła,zna-
lazłacoś,wcomogławłożyćserceiduszę.Alebałasięryzykowaćprzywiązaniedo
dziadka,bonieprzeżyłabykolejnejstraty.

–Jakśmieszosądzaćmnie,skorosamazawszemyślałaśtylkoosobie?
–Śmiem.Tyniemaszżadnychwątpliwościaniobaw,nicniepowstrzymujecięod

postępowaniazgodnegoztwoimkodeksemmoralnym.Przynajmniejnieudawaj,że
Gianniscośdlaciebieznaczy.

–Giannisjestjakojciec,któregonigdyniemiałem.Byłdlamnielepsząmatką,niż

ta,któraodnasodeszła.Byłmojącałąrodzinąiprzyjacielem,wciążjestdlamnie
wszystkim. Gdyby nie on, spędziłbym życie w nędzy i niedoli. Dlatego zrobiłbym
wszystko,comożesprawićmuradość.

To był zaskakucy wybuch. Przepełnione bólem wyznanie czyniło oskarżenia

Leahbezzasadnymi.Skororzeczywiścieniemógłliczyćnarodziców,jegodetermi-
nacjawydawałasiędużobardziejzrozumiała.

W powietrzu zawisło ciężkie milczenie. Stavros przetarł palcami oczy i dopiero

terazzauważyła,jakbardzojestzmęczony,wręczudręczony.

–Twojezdanienatentematjestbezznaczenia.Nawetjeżeliuważasz,żezrujno-

wał ci życie, ja wiem, że zawsze chciał cię tylko chronić, także przed tobą samą.
Dlatego dziś wieczorem nie tylko zachowasz się jak wnuczka i spadkobierczyni
Giannisa Katrakisa, ale spędzisz z nim kilka następnych dni i okażesz mu głębo
wdzięcznośćiszacunek.Jeżelipotrafiszocenić,cojestdlaciebiedobre,amyślę,że
potrafisz,tomnieposłuchasz.

background image

ROZDZIAŁÓSMY

Leahspoglądałazdużegobalkonunaterenotaczacydomjejdziadka.
Rozstawiono tam duże namioty, między nimi biły w górę barwnie podświetlone

fontanny, stoły uginały się pod ciężarem pyszności. Z głośników umieszczonych
wpobliżudomusączyłasięłagodnamuzyka.

Ztłumudobiegałyśmiechyigreckiepozdrowienia.Ponaddwiesetkigościskłada-

łyżyczeniaGiannisowialbowychwalałyStavrosaiDmitriego.

Najwyraźniejjejdziadekniemógłwybraćlepszychspadkobiercówswojejfortuny.

Onabyłatuoutsiderką,ciekawostką,nieznajomą,choćotaczalijąludzie,którzydo-
brzeznalijejmatkę.Awinęzatomogłaprzypisaćtylkosobie.

Kiedywysiadłazlimuzyny,wspartaoramięStavrosa,odniosławrażenie,żecały

światznieruchomiał.Wciszyszłaprzezrozstępucysiętłum,wzrokiemszukając
dziadka.

– Na razie odpoczywa – szepnął jej Stavros i dopiero wtedy odważyła się ode-

tchnąć.

Nogiugięłysiępodniąibyłabyupadła,gdybyjejniepodtrzymał.
Od tamtych chwil miła już godzina i teraz czekała na Giannisa, wspominając

wszystko,cowydarzyłosięwjejżyciuwciąguminionychdziesięciulat.

Niebyławdomudziadkaodprawieośmiulat,bowolałazamieszkaćzeStavro-

semiCalistą,jużnadługoprzedślubem.Wielkidommiałwsobiepodobnyspokój
jakdomostwoStavrosanawyspie.

KiedyStavrosprzywiózłjądodomu,dziadekbyłwobecniejotwartyikochacy.

Miała tylko piętnaście lat i była pogrążona w smutku po nagłej śmierci ojca, zbyt
przygnębiona,byodpowiadaćGiannisowiczymświęcejniżpółsłówkami.Aleonsię
nie poddawał. Poprosił Stavrosa, by następnym razem przywiózł ze sobą Calistę.
Miał rację. Calista, zuchwała i wesoła, potrafiła dotrzeć do Leah i zrozumieć jej
smutek.

ILeahnigdysobieniewyobrażała,żejąstraci.Przygniecionaciężaremśmierci

przyjaciółkiidecyzjąStavrosa,niechciałanawetspojrzećnaGiannisa.Uznała,że
niekochającgoiunikającnawiązaniawięzi,niebędziecierpiećzpowodujegoodej-
ścia.InawetkiedyGianniswydobrzałpozawale,onawciążniechciałagowidzieć.

Stavrosmiałrację.Naprawdęzachowywałasięsamolubnie.Byłatchórzem,sku-

pionymwyłącznienaunikaniucierpienia.

Nagle coś przerwało jej zadumę. Poczuła, że nie jest już sama i odwróciła się

gwałtownie.

Staliwdrzwiach,Stavrosokrokztyłu,dziadekprzypatrywałjejsięuważnie.
–Podejdźtu,dziecko,niechcisięprzyjrzę.
Jegogłosjednocześniełagodnyichropawyrozbrzmiałwciszy.Jakbypociągnięta

niewidzialnąnicią,zwacymdzikosercem,zrobiłakilkakrokówwjegokierunku.

–Jesteśdoniejterazbardzopodobna.WyglądaszzupełniejakmojaślicznaIoan-

background image

the.Witajwdomu,Leah.

Itakpoprostu,wtejjednejchwiliopadłyzniejwszystkiezasłony,runąłmur,któ-

rywokółsiebiezbudowała.

Łzy płyły niepowstrzymanie, kiedy podbiegła do niego i zarzuciła mu ręce na

szyję,łaknąccałymsercemjegobezwarunkowejakceptacji.

Giannisbyłtakkruchyidrobny,żegdybyniepomocStavrosa,przewrócilibysię

oboje.

–Takbardzomiprzykro–wyszeptała,czującobezwładniacąpustkę.
Jakmogłaprzeztylelatodmawiaćimobojguswojejmiłości?Dziadektrzymałją

wmocnymuścisku.Pachniałtakjakdawniej,sosnowympłynempogoleniu.

–Cicho,niepłacz,kochanie.
Kiedyznówzaczęłazauważaćotoczenie,Giannissiedziałwfotelu,aonaklęczała

przed nim. Kamienna posadzka wbijała jej się w kolana. Zawstydzona i smutna,
ukryłatwarznajegokolanach,aontrzymałdłonienajejgłowieiszeptałsłowapo-
cieszenia.Pomimooszołomieniawiedziała,żeStavroszostawiłichsamych.Podnio-
słagłowęipalcamiobtarłałzyzpoliczków.

–Jestemokropnymtchórzem.Zawszemyślałamtylkoosobie.
Pokręciłgłowąizamknąłjejdłońwswojej.
–Gdybyrzeczywiścietakbyło,niebyłobyciętudzisiaj.
Niebyłoby,gdybynieStavros.Alepomimożezdawałasobieztegosprawęitak

bardzocieszyłasięzespotkaniazdziadkiem,niepotrafiłaczućwdzięczności.Jesz-
czenie.

PróbującznaleźćLeah,Stavrosprzemierzałpokójzapokojem,awspomnieniejej

płaczunieprzestawałogoprześladować.Miłyjużponaddwiegodziny,odkądją
zostawiłzdziadkiem,alewciążniebyłwstaniepozbieraćmyśli.

KiedyGiannisprzywiózłgoprzedlatydotegodomu,dopieropodobrymmiesiącu

nauczyłsięjegorozkładu.Terazznówprzeklinałjegoogrom.

Wiedziałodpiegniarki,żeGiannisjużgodzinętemuwróciłdoswojejsypialni,co

oznaczało,żeLeahmogłabyćgdziekolwiek.

Znowu miał poczucie klęski, tak jak po śmierci Calisty. Czy dziś nie zażądał od

swojejmłodejżonyzbytwiele?Dlaczegopłakałatakrozdzieraco?Jejreakcjana
widokdziadkanaprawdęnimwstrząsnęła.

Wkońcuznalazłjąwciemnympokojumuzycznym.Siedziaławmilczeniujakcień.

Ioanthegrywałatunafortepianie,jakzczułościąopowiadałmuGiannis.

Wchodząc,przekręciłwłącznikipokójzalałomiękkieświatłozkryształowegoży-

randola. Zobaczył ją półleżącą na szezlongu, w pomiętej sukience, z kieliszkiem
czerwonegowinawdłoni.Namałymstolikuobokstaławpołowiepełnabutelka.

–Niebędęrozmawiaćowinie,pogniecionejsukienceaniomoimobecnymżyciu.

Jestemboleśnieżywaitopowinnociwystarczyć.

Misternąfryzurę,którajej siętakniepodobała, miałazburzonąi rozpuszczone

włosyokalałyjejtwarz.Podpuchnięteoczyiopuszczonekącikiwargwyglądałybar-
dzosmutno.Bezmakijażusprawiaławrażeniemłodszej,niepewnej,bardzosamot-
nejichybaprzestraszonej.

–Schowałaśsiętuprzedemną?

background image

–Aczytocośzmieni,jeżelipowiem,żetak?
Wpomiętej,poplamionejodklęczeniaipłaczusukiencewyglądałatakżałośnie,że

naglezapragnąłjąpocieszyć,musnąćpalcamidelikatnyobojczyk,przycisnąćwargi
dopulsucejnaszyiżyłki.

Powinienbyćzadowolony,żepostąpiła,jakjejradził,iodnowiławięźzdziadkiem.

Szkodatylko,żetakdużojątokosztowało.

Wsunąłdłoniedokieszenispodniioparłsięoframugę.
–Jużniewyglądaszjakmojawersjaciebie.Raczejjakty.Nawettęniepasu

dociebiesukienkęudałocisiępodporządkowaćswojejwoli.

–Cieszęsię–powiedziała,aleniebyłowniejradości.–Naprawdęnieznudziłoci

sięjeszczekierowaniekażdymmoimkrokiem?

Wyzwaniewjejgłosiekazałobymusięuśmiechnąć,gdybymógłjejwpełniuwie-

rzyć.Gdybyniesłyszałwjejgłosiedrżenia,którestarałasięukryć.Gdybyniedo-
strzegłwniejbóluitęsknotynawidokGiannisa.

Jednakwciążniemógłbyćpewnyjejnastrojuani,cogorsza,własnychintencji.
–Dlaczegowciążpróbujeszmniesprowokować?
Zatopiławzrokwkieliszkuimiałwrażenie,żechętniebysięprzednimukryła.Że

wcaleniechciała,żebyjątakąoglądał.

–Poprostuchciałabym,żebyśmniezostawiłsamą.–Takjaksięobawiał,potwier-

dziłajegopodejrzenia.–Niejestemwstanieznieśćtwojejanalizymojegopostępo-
waniaiosądu.–Nawetmówiącto,wciążniepatrzyłamuwoczy.

Czyżby naprawdę tak bardzo jej dokuczył? Czy zachował się jak nieczułe mon-

strum?Czyzawszesiętakwstosunkudoniejodnosił?

Pracował niezwykle ciężko na małej farmie swojego dziadka, próbując zastąpić

zaniedbucego ich ojca, bo obawiał się, że oboje z Calistą zostaną wyrzuceni na
ulicę. Pamiętał dziwny spokój tamtej nocy, kiedy babcia powiedziała im, że matka
niewróci.Kiedysiędowiedział,żeojciecnieżyje,nieuroniłnawetłzy.Myślałwte-
dytylkootym,żebyochronićCalistę.

Odkąd pamiętał, myślał tylko o tej małej dziewczynce, która towarzyszyła mu

wszędzie, odkąd nauczyła się chodzić, przytulała go, całowała i przychodziła ze
skargą,kiedysięskaleczyła.

Byłapełnaufności,aonzupełnieniewiedział,coztymzrobić.Niewiedział,jak

jejodpłacićzatoprzytulanie,niewiedział,cojejpowiedzieć.Więcrobił,comógł.
Chroniłjąizaopatrywał,wcosiędało.

Leahzapytała,czywogólekochałCalistę.Czyżbyiwtymmiałarację?
Kiedyjąstracił,byłrozżalony,zdezorientowany,wybityzrównowagi.Niepotrafił

poskładaćmyśli,więcprzestałmyśleć,azająłsiędziałaniem.

SkupiłsięnachronieniuLeah,ajednocześniewymierzałimobojgukarę,coprzy-

nosiłomuperwersyjnąulgę.

Dopieroterazzacząłdoniegodocieraćsensjejsłów.
Instynktostrzegałgo,żepowinienodniejodejść,pókijeszczemożegoranićtylko

ostrymisłowami.Powinienzwrócićjejwolność,odejśćinieoglądaćsięzasiebie.

Ajednakniepotrafił.Bocośdoniejczuł.
–Powiedz,czytonienawiśćdomniekazałacisiętrzymaćzdalaodGiannisa?
Spojrzałananiegoiwyczytałzjejwzrokusatysfakcję.

background image

–Gdybymtylkomogłabyćpewna,żetocisprawiprzykrość,pozwoliłabymcitak

myśleć.

–Ażtakbardzojesteśspragnionamojejkrwi?
–Tak.
Taprostaodpowiedźprzełagodreszczem.Tobyłotak,jakbyspotkaniezGian-

nisempozbawiłojąmaski.

–Jesteśzadowolony?Podniosłamswojąwartośćwtwoichoczach?
–Odkiedytomojaopiniamadlaciebieznaczenie?
Zerwałasiętakgwałtownie,żerozpuszczonewłosyzawirowaływokółtwarzy.
–Wieszco?Zapomnijotym.Nicmnienieobchodzi,czyjestciprzykro.Wogóle

mnienieobchodzisz.Zrobiłam,cochciałeś.Giannisjestspokojnyiszczęśliwy.Ode-
grałamrolędziedziczkiikochacejwnuczki,więcjestemokrokbliżejdoodzyska-
niawolności.Itylkotomnieinteresuje.Powiedzmi,cojeszczemamzrobić,żebym
nigdywięcejniemusiałaztobąrozmawiać.

Maskawróciłaiznówbroniłamudostępudoprawdziwejsiebie.
Odwróciła się, ale nie zdążyła umknąć, bo chwycił ją za rękę, po raz pierwszy

wżyciuulegającbezresztyemocjom.

–Kogosięboisz,Leah?Mnieczymożesiebie?
– Nie boję się ciebie – odparła bojowo, ale z jej zachowania wyczytał, że trafił

wsedno.

–Więcspójrzmiwoczy–zażądał,kierowanygwałtownąpotrzebąudowodnienia,

żejegoopiniajestdlaniejważna.

PodobniejaksamaLeahzaczęłabyćważnadlaniego

Niemogłapozwolić,żebyjejdotykałaniżebyjącałował.Botakłatwocośmogło

wniejpęknąć,awtedywyznałabymucałąprawdęoswojejnieznośnejsamotności.

Gdybymupozwoliłazobaczyćprawdziwąsiebie,niemiałabysięjużgdzieprzed

nimschronić.Aczuła,żeniewolnojejdopuścićgoblisko.

–Dlaczegosiętakzachowujesz?
Wmilczeniuibezskuteczniepróbowałamusięwyrwać.
–Czegoodemniechcesz?–spytaławkońcu.
–Zawszechciałemtylkoprawdy.–Delikatniebłądziłpalcamipojejkarku.–Ale

tegominiedasz.Więcwezmęodciebieto,comogę.

W jego dotyku i spojrzeniu była obietnica wszystkiego, czego kiedykolwiek pra-

gnęła.Aleniemogłaustąpić.

–Niechcę.Ja
–Wtejkwestiinieumieszkłamać.–Przyłożyłpalcedopulsucejpodskórążyły.

– Puls cię zdradza. I oczy. A nawet wargi. – Musnął długimi palcami jej policzek
iprzyciągnąłjąbliżej.

Biodremotarłasięojegoudoiprzeszyłjążar.Jakmiałamusięoprzeć,kiedytak

naniąpatrzyłidotykałwładczo?

–Jużniedługoniebędętwojążoną
Uśmiechnąłsiędrapieżnie.
–Wtejchwiliwciążjesteśmoja.Chcęjednegopocałunkuzawszystkiekłopoty,ja-

kiemisprawiłaś,zawszystkoto,czegomiodmawiasz

background image

Wywróciłjejżyciedogórynogami,ateraztosamorobiłzjejsercem.
Niepocałowałjejjednak,tylkoczekał,ażonatozrobi,corzeczywiściesięstało,

bojużdłużejniemogłaznieśćtegonapięcia.

Jegowargibyłytwardeigoceimilionyiskiereksplodowaływjejgłowie.
Apotemodwróciłsięiodszedł.Takpoprostu.Któregośdniauwolnijąodmałżeń-

skichwięzów.Byłotymprzekonany,choćwciążczułnawargachjejsmak.

background image

ROZDZIAŁDZIEWIĄTY

Dlaczegojąpocałował?
TopytaniedręczyłoLeahbezkońca.
Idlaczegotakmusięłatwopoddała?
Kiedy zamykała oczy, wciąż słyszała jego przyspieszony oddech i miękko wyma-

wianesłowa

Drżącymidłońmipróbowałakroićmateriał,alewkońcuzcichymokrzykiemupu-

ściłanożyce.Jużwiedziała,żeniezrobidziśnic,cowymagaskupienia

Tiul,zktóregomiałauszyćpodszewkędosukniślubnej,byłnajdroższymzmate-

riałówzawionychdojejkolekcji,alenaszczęściezmarnowałatylkomałykawa-
łek.

Od przycia upłynął już ponad tydzień. Następnego wieczoru Stavros wyjechał.

Domyślałasię,żewpływnatomiałichpocałunek.Teraz,kiedynaniąpatrzył,było
wjegospojrzeniucośnowego–jakaśniezwykłaintensywność.

Zdjęła z wieszaka ciemnoczerwoną sukienkę koktajlową, usiadła przy maszynie

izaczęłająobbiać.

Byłabardzozadowolona,żeudałojejsięprzekonaćStavrosa,bywiększośćmate-

riałówprzesłanodorezydencjidziadka.Gdybyniemogłapracować,aninachwi
nieprzestawałabyonimmyśleć.

Niepotrafiłaprzejśćdoporządkunadjegoarogancjąichłodem.Byłojejtakbar-

dzowstydentuzjastycznejodpowiedzinatamtenpocałunek,żeniemogłapokonać
frustracji.

Chciałagonienawidzićinienawidziłazatęchłodnądeterminację,alejednocze-

śniedziękiniemupoczuła,żeżyje.

Kiedypatrzyłnaniązgocympragnieniemwtychpłowychoczach,kiedymiała

wrażenie,żemogłabydotrzećdojegownętrzatakłatwobyłouwierzyć,żetrak-
towałjąjakrównąsobie.

Cobyłonajgłupsząrzecząnaświecie,skoromiałkochankęwAtenachiprawdo-

podobniebyłterazuniej.Dobrawtymwszystkimbyłatylkomożliwośćpodgonienia
robotyispędzaniaczasuzdziadkiem.

PokilkunieznośnychdniachGianniswkońcusięnadniąulitowałipoprosił,żeby

mupokazałasukienkęzeswojejkolekcji.Uznałjązapiękną,aprojektantkęzanie-
zwykle utalentowaną i prorokował jej wzięcie szturmem świata mody. Orzekł
zdumą,żeprojektowaniestrojówmająwekrwi.Tapochwała,choćtrochęprzesad-
na,sprawiłajejogromnąprzyjemność.

Co dzień zjadali razem śniadanie i lunch, a potem szli na przechadzkę wokół

domu.Czasemgraliwjednązgierplanszowych,którychjąnauczył,czasemrozma-
wialiojejprojektach.PowstrzymywalisięnatomiastodrozmówoStavrosieistatu-
siejejmałżeństwa.

Potakdługimokresie,kiedytakbardzobałasiępodobnejbliskości,błyskawicznie

background image

nawiązałasięmiędzynimisilnawięź.Sprzyjałytemudługie,leniwegreckiepopołu-
dnia spędzane na pogawędkach albo trwaniu w wygodnym milczeniu. Czasem on
przysypiał,aonaszkicowałanoweprojekty.Tenwspólnyczasbyłdlaniejbezcenny.
Dziadekwciążbyłniesfornyjakmłodychłopakimiałwielkieserce.

Parne dni z wolna ustępowały coraz chłodniejszym, a obawy Leah znikły i w jej

sercu zapanowała radość. Było to tak niezwykłe, że czasem spoglądała na siebie
wlustrze,zastanawiającsię,czyniewyglądainaczej.

Sygnałtelefonuuświadomiłjej,żeczasnalunchzGiannisem.
Czas, który na życzenie Stavrosa miała z nim spędzić, szybko dobiegał końca,

iLeahuświadomiłasobie,żeniepotrafisięznimrozstać.

Stavrosunikałjej,aledzwoniłkażdegowieczoruipytałodziadka.
Tamtegowieczorucośsięmiędzynimizmieniło,aleniewiedziała,czynadobre,

czynazłe.

drującprzezdziedziniec,westchnęła.Wciążpróbowałagonienawidzić,alenie

ulegałowątpliwości,żegdybynieon,niespędziłabytegocudownegoczasuzGian-
nisem.

LeahznalazłaGiannisanapatio,zktóregorozciągałsięwidoknabezkresnewy-

brzeże.Daszeknadstołemdawałochronęprzedpacym,greckimsłońcem.Poca-
łowaładziadkawpoliczekiusiadłaobok.

Niewielkistóługinałsięodróżnobarwnych,smakowitychpyszności.
–Niemówiłeś,żemamydziśświęto–powiedziała,rozkładającserwetkęnakola-

nach.–Gdybymwiedziała,niejadłabymśniadaniaipobiegałabymdłużej.

–Jedz–odparłGiannis.–Żadenmężczyznanielubiwystacychkości.
Włożyładoustkawałekpuszystegociasta.
– Żaden mężczyzna nie jest, jak na razie, zainteresowany twoją wnuczką, więc

niemasięczymprzejmować.

Odpoprzedniegotygodniatakieprzerzucaniesięuwagamistałosięmiędzynimi

rodzajemswoistejgry.TymrazemjednakGiannissięnieuśmiechnął.

–Onjesttwoimmężem,dziecko.Chybamutegonieodwisz?
Kęsciastautkwiłjejwgardle.Rozkaszlałasięipopiłagolemoniadą.
–Niechcęrujnowaćpopołudniarozmowąotym.
– Twoja matka nie żyje. Calista nie żyje. Wiem od Stavrosa, że utrzymujesz się

sama.Możerozmowazestarymczłowiekiemjakościpomoże?

Jegoprzesłodzonytonkazałjejsięuśmiechnąć.
–Niechcęrozmawiaćojegoprawachwynikacychzfaktumałżeństwa,dziadku.
–Chcesznowoczesnegomałżeństwaijatorozumiem.Alemartwięsięociebie.

Widzęwtwoichoczach,żedokuczacisamotność.

Toprawda,byłasamotnaodlat.DlategotakłatwouległadotykowiStavrosa.
–Leah?
Nie miała serca odwić mu tej rozmowy. Co dziwne, nie potrafiła być zła na

Giannisa,choćtoondałStarosowiwładzęnadnią,miałanatomiastmnóstwożalu
dotegodrugiego.

Powolizaczynałazdawaćsobiesprawę,żetotylkozasłona,którawdodatkuza-

czynałamiećdziury.

background image

Dziadekścisnąłjązarękęinaglemówieniezaczęłosprawiaćjejtrudność.
–Stavrosijatoskomplikowane.Jakmogęmyślećonimiszanowaćgojakomo-

jegomęża,skoroonwciążtraktujemniejakdziecko?

–Takajegonatura,żechcechronićosoby,któreuważazabliskie.
Mnie z pewnością za bliską nie uważa, pomyślała, ale nie powiedziała tego.

Zresztą,cozaróżnica?

–Mamwrażenie,żetojedyne,copotrafi.Nigdyniewidziałam,żebysięśmiałczy

żebykogośpotrzebował.Poprostuniemasłabychpunktów.

Choćwtedy,kiedyjąpocałował,wyglądałjakośinaczej,jakbybezbronniewłaśnie.
–Wygląda,jakbysięurodziłzwdrukowanymgotowymzestawemzasad,według

którychpowinnoprzebiegaćżycie.

WoczachGiannisazapaliłsięjakiśbłysk.
–Stavrosonicnieprosi,niebierzeniczegodlasiebie.Tylkodaje.
Byłowtychsłowachwieleprawdy,nawetbardzowiele.Rzeczywiścienigdynicze-

godlasiebieniechciał.Zawszedlakogoś–dlaniej,CalistyczyGiannisa,czasem
Dmitriego.Nigdydlasiebie.

Trudnojejbyłouporaćsięztąświadomością,więcpowiedziałaszorstko:
–Wydajemisię,żeonniemiewasłabości.Prawdopodobniezabroniłbykucharzo-

wimnieobsługiwać,gdybyzobaczył,żenajpierwzjadamdeser.

Giannisuśmiechnąłsiękącikamiwarg.
–Powiedziałaśmuto?
Pokiwałagłową,aonśmiałsiędługoiserdecznie.Wkońcu,widzącjejniepokój,

powiedział:

–Śmiechwtwoimtowarzystwiedobrzemirobi.Iwciążwierzęwtwojemałżeń-

stwo.Jesteśwłaśnietąosobą,którejpotrzebujeStavros.Iviceversa,typotrzebu-
jeszjego.Jeżelisiępostarasz,odkryjeszwnimwspaniałegoczłowieka.

Niemogłanieprzyznaćchoćbytylkoprzedsamąsobą,żeintencjeStavrosaza-

wszebyłyczyste.

Jakbytobyło,móczwierzyćmusięzeswoichlęków?Zaufaćmu?Daćichzwiąz-

kowiszansę?Byćkobietą,którejonzaufa?

Udającnonszalancję,odktórejbyłajaknajdalsza,zerkłanaGiannisa,któryob-

serwowałjązzaciekawieniem.Widziałajegopytacywzrok,dostrzegławahanie.
Inagleniemogłajużdłużejznieśćukrywaniaprzednimprawdy.

Przełknęłajedzenieichwyciłagozarękę.
– Nie brałam narkotyków tamtej nocy. Nigdy w życiu ich nie brałam. Wiem, że

sprawiłamciból,ale–Słowauwięzłyjejwgardle,więctylkoprzycisnęłaczołodo
jegodłoni.

Jakmiaławyrazićsłowamiswójirracjonalnylęk?
Odgłos lekkich kroków powiedział jej, że Stavros wrócił. Momentalnie puściła

dłońGiannisaiwyprostowałasięnakrześle.

Uwierzyłjej.
Uświadomieniesobietegokazałomuprzystanąć.
Niebrałanarkotykówinigdynieposzłabydomediówzeswojąhistorią,niepró-

bowałabyułatwićsobierozwodu,wciągającjegoiGiannisawjakiśbrudnyskandal.

background image

Blefowała, a on dał się nabrać. Uwierzył w każde kłamstwo, jakie mu kiedykol-

wiekpowiedziała.Iwymyśliłsobieswojąwłasnąteorię,jaktosprowadziłajegona-
iwnąsiostręzprostejdrogiiwkońcunawiładospróbowanianarkotyków.

JeżelijednaktonieLeahbyłaprowodyrką,tocosięstało?Dotejporysądził,że

śmierćCalistyzprzedawkowaniaiprzeżycieLeahtobyłczystyprzypadek.

Jednak tak nie było. Jakiegokolwiek wyboru dokonała tamtej nocy jego siostra,

zrobiłatonawłasnyrachunek.

CzyżbyCalistyteżnieznał?
Zanimzdążyłzniknąćzpolawidzenia,Gianniskiwnąłnaniegozuśmiechem.
–Chodźdonas,synu.
Usiadłoboknichinałożyłsobiejedzenie.DopierowtedyLeahnaniegospojrzała.
Musiał przyznać, że pociąga go jak żadna inna kobieta. Przez te kilka dni nie-

obecności nic się nie zmieniło. Czy ważniejszy był fakt, że była jego żoną, czy że
byłapoprostusobą,Leah–śliczną,zdecydowaną,żywiołową–tegoniewiedział.

Wiedział tylko, że wymyka się wszelkim jego ocenom, że bezwzględnie dąży do

swojegocelu,przyokazjinieodwołalniezmieniającjegożycie.

Aleniemógłpozwolićjejodejść,przynajmniejdokiniepoznałprawdynatemat

ichobu:CalistyiLeah.

Pozatymmiałogromnąochotęznówskosztowaćjejsmakowitychwarg.
Tym razem zamierzał dać sobie spokój z poczuciem obowiązku i sięgnąć po to,

czegopragnąłnajmocniej.

Teraz uśmiechła się miło, co głównie miało uspokoić Giannisa, który powoli

dźwignąłsięzkrzesłaisięgnąłpolaskę.Oniteżwstali,aledziadektylkomachnął
ręką.

– Czas, żebym odpoczął, ale wy jeszcze posiedźcie. – Mrugnął do nich i zniknął

wdomu.

Jak zareaguje Giannis, kiedy w końcu się rozstaną? Czy Stavros wspomniał mu

otychplanach?

KiedyGianniszniknął,Leahchciałapożyćjegośladem,aleStavrosjąpowstrzy-

mał.

–Zostań,proszę.
Impulspchacyjądoucieczkiszybkoprzeminąłiniepotrafiłaodwićtejspo-

kojnejprośbie.Siedziaławięcwmilczeniu,obserwującgospodnawpółopuszczo-
nych powiek. W oliwnym gaju śpiewały ptaki i szumiały liście, poruszane morską
bryzą.Wprzyrodziepanowałaharmoniaitylkojejsercetłukłosięboleśniewpier-
si.

Niespodziewaniedlasamejsiebiezaskniłazajegodotykiem,zapragnęłazapo-

mniećokłamstwachiuprzedzeniach,ofiarowaćiprzyjąćczułość.Tymbardziejże,
choć jak zwykle ubrany w garnitur, wyglądał jakoś mniej formalnie. Górne guziki
koszulibyłyrozpięte,awłosymiałpotargane.

–Jaktamtwojakolekcja?
Przywołanadorzeczywistości,ztrudemznajdowaławłaściwesłowa.
– Bardzo dobrze. Skończyłam projekt ostatniej sukni. Ale wciąż się boję, że nie

dzietakwspaniała,jakbymchciała.

background image

–Tosukniaślubna?
–Tak.Przymierzałamsiędoniejcałymigodzinami,aleniepotrafiłamsięzdecydo-

waćnacięcie.

–Denerwujeszsię?–spytałciepło.
–Tak–odparłapoprostu.–Wiesz,togwóźdźmojejkolekcji,aledlamnieznaczy

dużowięcej.Sukniaślubnatodziśsymbolstatusuibogactwa.Natenjedendzień
kobietastajesiękimś,obyciukimmarzyłacałeżycie.

Przysunąłsiębliżejigładziłjąpodłoni.
–Toznaczy?
–Piękna,wyjątkowa,kochana.–Wysuładłońspodjegodłoniiuśmiechłasię

dosiebie.–Niezależnieodwieku,tegodniadlategojedynegomężczyznystajesię
centrumwszechświata.Tendzieńtopocząteknowejdrogiżycia,obietnicaSuknia
ślubnasymbolizujewszystkietenadzieje.

Milczał, więc odwróciła się, zobaczyła w jego oczach ból i nagłe wspomnienie

szarpłojązaserce.

Onasamabrałaślubwkoszmarnejsukiencezkremowegojedwabiu,zbytopiętej

na jej młodzieńczo pulchnej sylwetce. Świadkucy im Dmitri zachował kamien
twarz,Giannisleżałwszpitalu.Ona,zdruzgotanaśmierciąCalisty,niebyławstanie
sobie wyobrazić horroru, jaki szykował dla niej Stavros, ale bała się przyszłości
inienawidziłasiebiesamej.

–Przynajmniejchciałabym,żebymojakolekcjabyłaodbieranawtensposób.Bo

rzeczywiściemaszrację.Wtejbranżypojawiasiętylenowychtwarzy,żeniełatwo
sięwybić

–Daszsobieradę.Jawciebiewierzę.–Objąłjejtwarzobiemadłońmiipopatrzył

woczy.

–Topewnodlaciebieokropnienudne–spróbowałajeszcze.
–Czyżbymniezasługiwałnaprawdęnawetwtejkwestii?–Przykucnąłprzedjej

krzesłemiwziąłjązarękę.Czułośćwjegowzrokuosłabiłajejmechanizmyobron-
ne.

–Niekłam,mówiącoczymś,cojestdlaciebietakistotne,nieodbierajznaczenia

temu,copłynieprostozserca

–Ja
–Czyteżotymmarzyłaś?Czyślubbyłdlaciebieważny?
Pokiwałagłową.
–Tak.Naprawdęwierzyłam,żeuświęcazwiązek.Mójojciecnigdynieznałam

mamyizawszemisięwydawało,żejakaśczęśćjegoodeszłarazemznią.Wiedzia-
łam,żemniekocha,alejegosercebyłoprzyniej.Kiedy,dorastając,widzisztaką
miłość,zaczynaszwierzyćwjejsiłę.Imasznadzieję,żeteżtoprzeżyjesz,nawetje-
żeliwiesz–Wzruszyłaramionami,niechcącodkryćsięjeszczebardziej.

– Bardzo mi przykro, że zniszczyłem twoje marzenia – powiedział. – Ale byłaś

takalekkomyślnaMusiałembronićtwojegomajątkuprzednaciągaczamii

–Mnąsamą,oczywiście–uzupełniła,alebezzłośliwości.
Nie mogła kłamać, że rozgrzesza go z tego wszystkiego. Nawet rozumiała, dla-

czegotakpostąpił,alejegoprzeprosinyporuszyłyjakąśukrytąstrunę.

–Wszystkomiałobyćinaczej,alejużdawnopogodziłamsięztym,żeżycieróżnie

background image

sięukłada.Damsobieradę.

Pokiwałgłowąiwstał.
–Jazatytułujeszswojąkolekcję?
–„Nowypoczątek”.
– Podoba mi się – powiedział szczerze. – Wyczuwam w tobie pasję i wierzę, że

wszystkopójdziepotwojejmyśli.

–Naprawdęwtowierzysz?
–Tak.Zcałegoserca.
NagleprzypomniałjejsięzasłyszanyfragmentrozmowymiędzynimaGiannisem.

DziadekpytałStavrosaokontaktyznajwiększymidomamimody,aoncierpliwewy-
jaśniał,ktobyłyskłonnewypromowaćmarkęnieznanegoprojektanta.

Zdecydowanymruchemodsułakrzesłoiwstała.
–Jestemcibardzowdzięcznazatęwzruszacąwiaręwemnie,aleniemogębez

końcaobracaćsięwbezpiecznymświecie,którystworzyliściedlamnieobajzGian-
nisem. Nie mogę się zgodzić na korzystanie z waszych wpływów. A jeżeli twoje
przeprosiny były szczere, jeżeli coś się naprawdę zmieniło w twoim sposobie po-
strzeganiamnie,toprzestańcienaspółkęukładaćmojeżycie

–Giannisrobito,bomunatobiezależy
– Sukces, który będę zawdzięczała byciu jego wnuczką albo twoją żoną, na za-

wszeodbierzemiradośćztego,corobię.Tegodlamniechcesz?Niechtobędzie
sukcesalboporażka,alemojawłasna.Proszę,wytłumacztoGiannisowi.

–Jeżelijeszczetegoniezauważyłaś,twójdziadekmażelaznąwolę
–Aletylkotyjedenpotrafiłeśmuwmówić,żeumieszchodzićpowodzie.
Uśmiechnąłsięipokiwałgłową.
–Cośjeszcze?
Zauważył,żesięzawahała.
–Mów.Skoroodważyłaśsięnanajważniejsze
–Szukałamrożnychpokazówmodynaświecieijedenszczególniemniezaintere-

sowałOddziesięjutrowieczoremwAtenach.Niebędzietamznanychprojek-
tantówaniwielkichmarek.TwojaHeleneigrupkajejpodobnychikonmodyocenią
chętnychdozaprezentowaniaswoichpomysłów.Przygotowałamaplikację,ale

Czekałcierpliwie.
–Opłatazaudziałjestdosyćwysoka,apozatymodkażdegoprzytegowymaga-

nabędzierekomendacjaodktóregośzkoordynatorówpokazu.

Zjegooczuwyczytałarezerwęiwspółczucie.
–Helenejestjednąztychniewieluniezależnychosób,któreniepoprąciebietyl-

konamojąprośbę.Właściwie,tomojepoparcieraczejobniżytwojąwartośćwjej
oczach.

Czyjużzawszebędzieoceniałjąniżej,niżnatozasługuje?Ajeżelitak,kogoinne-

gopozasobąmiałabyzatowinić?Tylkodlaczegotakbardzojątobolało?

–Nieotochodzi.Chciałabymtylko,żebyśmniejejprzedstawił.Mamnadzieję,że

mojakolekcjaprzewisamazasiebieizyskajejaprobatę.

– Z pewnością uda nam się powić kilka minut przed rozpoczęciem pokazu. –

Wstałipopatrzyłnaniązuśmiechem.–Alewrewanżuchciałbymcięocośprosić.

Skoroprosił,anierozkazywał,tonajwyraźniejzmieniłswójstosunekdoniej.Ija-

background image

kikolwiekbyłtegopowód,stałsiędlaniejjeszczebardziejniebezpieczny,botrud-
niejmusiębyłooprzeć.

Przedtamtymdawnym,bezskrupułównarzucacymswojąwolę,mogłasiębro-

nićnienawiścią,przedtymnowymniemiałaszans.Gdybyznimzostała,pokochała
go,apotemstraciła,tobyłobyniedozniesienia.

–Cotakiego?–spytaławkońcu.
–Przedpokazemchciałbymcizadaćkilkapytań,ajeżeliodpowieszmiszczerze,

przedstawięcięHelenealbo

–Albo?–powtórzyłapytaco.
–Jeżeliniezechceszpowiedziećprawdy,topozwoliszsiępocałować.Cotynato?
–Jużmiudowodniłeś,żeniepotrafięcisięoprzeć.Więcpoco?
–Chciałbymtego.Botylkokiedycięcałuję,jesteśsobą.PoznamcięzHelene,ale

chcęodciebiealboprawdy,albopocałunku.Możeszwybierać.

Dała się złapać. Skusiła los, utrzymując, że interesuje go tylko i wyłącznie obo-

wiązek.

–Agdybymtojacięocośzapytała?
– Ja cię nigdy nie okłamałem. Jeżeli jednak zadasz mi pytanie, a ja nie powiem

prawdy,będzieszmogłamniecałować,ilebędzieszchciała.

–Bardzodziękuję,alenie.
Odwróciłasięiumknęładopracowni,zastanawiającsię,conaglewniegowstąpi-

ło.

Sukniaślubnaniebyłajeszczegotowa,alemogłazaprezentowaćnapokazietrzy

inne sukienki. Pospiesznie wyciągnęła je z plastikowych opakowań, by sprawdzić,
czynietrzebanicpoprawić.Kilkagodzinpóźniejzapakowałajezpowrotemizasu-
ła suwaki. Z bicym sercem wyła jeszcze inną sukienkę. Tę uszyła dla siebie
prawierokwcześniej.Krójbyłprosty,aleśmiały,sukienkazpewnościąmogładużo
powiedziećoswojejprojektantce.Ponamyślepostanowiławłożyćjąnapokaz.

TanocmogłasięokazaćniebezpiecznapodwielomawzględamiiLeahskrycieza-

skniłazaczasem,kiedymieszkałasama.Przypuszczała,żeniezdołaszczerzeod-
powiedzieć na pytania Stavrosa i przyjdzie jej się zmierzyć z jego pocałunkami.
Wzięładorękigrzebieńistałaprzedlustrem.Kuswojemuzdumieniu,zobaczyła
tamodbicieosobyszczęśliwej.

background image

ROZDZIAŁDZIESIĄTY

NastępnegowieczoruStavrosobserwowałwychodzącązdomuLeah.Zaprojekto-

wana przez nią sukienka miała czarną górę na ramiączkach, ale sam dół biały.
Zprzodukończyłasięsporonadkolanem,aleztyłusięgaładokostek.Strójuzupeł-
niałyczółenkawzwierzęcemotywy.Wsumiesukienkabyłaprostaielegancka.Le-
cymateriałpodkreślałpozbawionestanikapiersi.Byłaumalowana;przydymione
cienieiciemnoczerwonaszminkauczyniłyzniejsyrenę.Gęste,rozpuszczonewłosy
okalałyzażowionepoliczki.

Nagleprzestałomuzależećnaprawdzie,chciałtylkomócjącałowaćbezkońca.

Porazpierwszywżyciuczułsięzagubiony,niezastanawiałsię,cosłuszne,aconie.
Wiedziałtylko,żenadewszystkopotrzebujeuśmiechuLeah,botylkoprzyniejczuł,
żeżyjenaprawdę.

–Hej–powiedziała,stającprzednim.
Kiwnąłgłową,zafascynowanyjejuśmiechem.Sprawiaławrażeniepodekscytowa-

nej,anawetszczęśliwejiczuł,żeporazpierwszyoddłuższegoczasuzrobiłcośdo-
brego.

Wskazałanaschody.
–Zapakowałamkilkarzeczyzmojejkolekcji.Pomożeszmijezanieśćdosamocho-

du?

Odwróciłasię,alezatrzymałją,kładącjejdłońnaramieniu.
–Wspanialewyglądasz.
Wodpowiedziuśmiechłasięnieśmiało.
–Dziękuję.Toteżmójprojekt.
–Wyrafinowanyidotegobardzoseksowny.Gratulacje.

Dokiniedotarlidocelu,Leahniebyławstaniesiedziećspokojnie,acodopiero

myśleć.ObecnośćStavrosaijegowyraźnypodziwdodawałyjejenergii.

Wkońcumaseratizatrzymałosięprzedkilkusetletnimhoteleminatychmiastpod-

biegłdonichumundurowanyboy.Jednakwtymmomenciedrzwisamochoduzostały
zablokowane.

–Cosiędzieje?–ZdumionaLeahzmarszczyłabrwi.
–Czasnamojepierwszepytanie.
Podjegobadawczymwzrokiemprzeszedłjądreszcz.
–Teraz?Przecieżzarazmampokazaćmojeprojektygrupieprofesjonalistów,któ-

rzywjednejchwilimogąmniepogrzebaćalbowyróżnić.Tonieczasnajakieśgier-
ki,wktórychitakjestembezszans

–O!Takdużomaszdoukrycia?
Tozamknęłojejusta.
–No,dobrze.Pytaj.
–Conaprawdęsądziszomoimdomu?

background image

–Surowyiwyizolowany,takjakty.
Skłamałaautomatycznieiwłaściwiedopieropochwilizdałasobieztegosprawę.
–Kłamiesz–odpowiedziałnatychmiast.
Miękkimruchemotoczyłjąramieniemipocałował.Lewarekwbijałjejsięwbok,

byłacałaskręconawjednąstronę,ależarjegowargkazałjejzapomniećowszyst-
kichniedogodnościach.

Nie było w tym pocałunku delikatnego uwodzenia, nie było próby dominowania,

tylkosięgnięciepoczystą,obezwładniacąprzyjemność.

Wkońcuzabrakłojejtchuikompletnieodurzonazdołaławyszeptać:
– Dobrze, kłamałam. Uwielbiam twój dom. To najpiękniejsze i najpogodniejsze

miejscepodsłońcem.NawetrezydencjaGiannisaniemożesięznimrównać.

Jegomilczeniebyłobardzowymowne.
–Żałuj,żeniepokazałemcimojejsypialni.
Spotkalisięwzrokiem.
–Torturowaniemniewtensposóbsprawiaciprzyjemność,prawda?–wyszepta-

ła.

Blokadadrzwiodskoczyłazkliknięciem.
–Tonicwporównaniuztorturami,jakiezadawałaśmiodlat.
Nie znajdując sensownej odpowiedzi, odwróciła się i wysiadła z samochodu na

drżącychnogach.Stavrosdogoniłją,trzymającnaramieniutorbyzsukienkami.

– Uśmiechnij się. Zobaczysz, będą zachwyceni. – W jego spojrzeniu była tylko

szczerość.–Nieżartowałbymztego,cojestdlaciebietakieważne.

–Skądtapewność,żemisięuda?
–Przeztewszystkielatadużoprzedemnąukrywałaś,alekiedywszedłemdotwo-

jejpracowni,odrazupoczułemtwojąenergię,twojąpasję.Ludzieciępokochają,to
pewne.

Podwpływemimpulsuobłagoipocałowaławpoliczek.Jeżelionwierzywspeł-

nieniejejmarzeń,tojużpołowasukcesu.

StavrosprzedstawiłjąHeleneiwziąłkieliszekszampanaodkelnera.Wspaniale

byłoobserwowaćreakcjęLeahnatowszystko,cosiędziałonaokoło.

Wciążczułdelikatnydotykjejwargnapoliczkuitobyłocudownewspomnienie.
Salabankietowa,gdziepodawanodrinkiiprzeski,byłapełnaprojektantów,ak-

torówiikonmody,jednejwspanialszejniżkolejna.AjednaktoLeahśledziłgłodnym
wzrokiem,apotemprzecisnąłsięprzeztłum,odnalazłjąiprzedstawiłjeszczekilku
osobom. Ze słodko-gorzkim uczuciem słuchał, jak przedstawia się jako Leah Hun-
tington, zerkając na niego spod oka. Jednak niezależnie od własnych odczuć nie
mógłjejzabronićbyciasobąwtenwyjątkowywieczór.

Wróciładoniegodoaudytoriumpółgodzinyprzedrozpoczęciempokazu.Wbrą-

zowychoczachmiałaradość,jakiejnigdyjeszczeuniejniewidział.

–Teraz,kiedywłaściwiejestjużzapóźno,zaczynamdostrzegaćdobrestronyby-

ciatwojążoną.Maszsporemożliwości

Natychmiastpomyślałotym,jakbardzomusiałojejbyćprzykro,kiedynietrakto-

wałichmałżeństwapoważnie.Alewtejchwiliniemógłznieśćtychwspomnień.

Wziąłztacyprzechodzącegokelneramałefrancuskieciasteczkoiwsunąłjejdo

background image

ust.Oblizaławargi,aprzyokazjiczubkijegopalców,conatychmiastwprawiłogo
wstanpodniecenia.WtejchwiliwidziałisłyszałwyłącznieLeah.Złapałjązarękę,
pociągnąłzaszerokąkolumnęipocałowałdzikoizachłannie.

–Niezadałeśpytania–szepła,uroczozmieszanaizarumieniona.
–Niemożeszoblizywaćmężczyźniepalcówioczekiwać,żezachowasięracjonal-

nie.

Kiedyzaproponowałtęgrę,sądził,żewystarczymupocałunek,terazjednakwca-

leniebyłotymprzekonany.

–Och!Następnymrazembędęotympamiętać.
Byłomiędzynimicośtakiego,coniedawałosięracjonalniewyjaśnić.
–Wtakimraziejazadamcipytanie.
–Zróbtoodrazu,bozachwilęskończysiępokaz.
–JakmożeszmnietakcałowaćijednocześniebyćzHelene?Ajeżeli
–Powiedzto,Leah.
–Jeżelizechceszsięzemnąkochać?Cowtedy?
–Chciałabyśtego?
–Nieotochodzi.Obiecałeśmiprawdę.Gdybycośsiępomiędzynamiwydarzy-

łoUstaliszosobnezasadydlakażdegoznas?

–Okłamujeszsamasiebie,więcniewiem,czypotrafiszznieśćmojąprawdę.
–Tak.
–TamtegodnianajachcieDmitriegomiałemnamyśliprzysięgęślubną.Odkądsię

pobraliśmy,nigdyjejniezłamałem.NiedotknąłemHeleneaniżadnejinnejkobiety.
Iniezrobiętego,przynajmniejdokinoszętwojąobrączkę,dokijestemtwoim
żem.

Byłabyupadła,gdybyjejniepodtrzymał.Światzawirowałjejprzedoczami.
–Toniemożliwe.Kłamiesz
Jegomilczenieszarpałojejnerwy.
Alewiedziała,żeStavrosniekłamał.Nigdy.Zawszedotrzymywałsłowa.Żyłwe-

długzasadkodeksuhonorowego,którybyłdlaniegowszystkim.

Aonaniechciałastracićdlaniegogłowy.Niechciałabyćporównywanadoniego

izawszewypadaćgorzej.Bowtedylękbyjąprzytłoczył.

–Miłopięćlat,Stavros.Żadenmężczyznabytegoniewytrzymał
–Niejestemkażdym–odparł.–SłowodaneGiannisowijestdlamnieważne.To

prawda, że cię zaniedbywałem i nie traktowałem jak żonę, ale nasze małżeństwo
zawsze było zobowiązaniem, którego zamierzałem dotrzymać. Więc czekałem, aż
dorośniesz.Miałemnadzieję,żesięzmienisz.Uważałem,żepowinienem

–Ukształtowaćmnietak,żebymcidorównała?–Znówzaczynałabyćzła.
–Nie.Raczej,żepowinienemdaćnamobojguczasCozresztąokazałosięnie-

potrzebne.

Przeztekilkalatmarzyła,bydostrzegł,jakajestnaprawdę.Aleteraz,kiedysię

towreszciestało,poczułasięobnażonaiprzestraszona.

Zholudobiegłydźwiękiświadcząceotym,żezaczynasiępokaz.
–Niezdążęnapokaz.–Odwróciłasię,żebypójśćwtamtąstronę,alepowstrzy-

małjąiprzyciągnąłdosiebie.

–OpowiedzmioCaliście.

background image

–Aleja
Przytrzymałjązabrodęispojrzałwoczy.
– Bardzo bym chciał poznać prawdę. Jeżeli rzeczywiście nie brałaś narkotyków,

niemogłaśjejdotegonawić.

Nawspomnienietamtejnocypoczułałzypodpowiekami.
–Byłamnakażdymparty,któregomizabroniłeś,piłamiflirtowałamzchłopakami,

którzymnienicnieobchodzili,tylkopoto,żebycięrozzłościć.Wydawałampienią-
dze tylko dlatego, że mi tego zakazałeś, ale nigdy nie dotknęłam narkotyków. Nie
znałamtychludziniemiałampocia,skądCalistajewzięła.Gdybymwiedziała

Dostrzegłwjejoczachpoczuciewinyiniemusiałpytać,dlaczegonigdymuotym

niemówiła.

Itakbyjejnieuwierzył.Obolały,zamknąłsięwswoimwłasnymświecie,gdzieli-

czyłasiętylkojegoporażka.ByłpewienwinyLeah,aCalistęuznałzabezgrzeszną.

–Dlaczegosprawiałaśwrażeniewinnej?
–Bokilkadniwcześniejpożyczyłamjejpieniądze.Byłamwściekanaciebie,żenie

pozwoliłeś mi jechać do Nowego Jorku. Nienawidziłam cię. I kiedy Calista powie-
działa,żepotrzebujegotówki,anaciebieniemożeliczyć,oddałamjejwszystko,co
miałam.

Drżała,więcobjąłjąmocnymuściskiemitaktrwali.
CalistawzięłapieniądzeodLeah,wiedząc,żetobymusięniepodobało.Pewnie

nawetzdawałasobiesprawę,żegdybywiedział,miałbydoLeahpretensje.Dlacze-
gotozrobiła?

Więcjednakzupełnienieznałwłasnejsiostry.Leahmiałaracjętakżeiwtejkwe-

stii.Taświadomośćciążyłamujakołów.

Leahbyłoprzykropatrzeć,jakStavroscierpiizamykasięwsobie.Rzeczywiście

był dla nich obu twardy, ale Calista nigdy nie poskarżyła mu się ani słowem. Przy
nimbyłainnymczłowiekiem.Kochaca,uśmiechnięta,posłusznaTerazżałowała,
żewtedynieposzładoniegoinieopowiedziałamuwszystkiego,skoronajwyraźniej
Calistamiałakłopoty,możenawetbyławdepresji.

ByćmożetasytuacjaspowodowałanasilenieniechęciCalistydobrata.Czułalęk

i bezsilność, a ponieważ wciąż przeżywała śmierć ojca, Stavros stanowił wygodny
celdlajejżalu.

Niechciałajednakteraztegomówić,bymuniedokładaćzmartwienia.
Byłtwardy,upartyiarogancki,alenaswójsposóbkochałsiostrę.Próbowałtrzy-

maćLeahzdalaodniej,boobawiałsięjejzłegowpływu.Możnapowiedzieć,żedał
jejwszystko,tylkojejniewysłuchał.

Noaleprzecieżterazniemogłamutegopowiedzieć.Calistamiałakłopotynadłu-

go,zanimLeahpojawiłasięwjejżyciu.Itoona,anieLeah,podejmowaławszystkie
decyzje.

WkońcuCalistaodeszłainicjużniemożnazrobić.Niewartogrzebaćwbrudnej

prawdzie. Leah stłumiła chęć tłumaczenia wszystkiego, zebrała się na odwa
ispojrzałaStavrosowiwoczy.

– Myślę, że nie była nieszczęśliwa. Z pewnością nienawidziła twoich zasad tak

samojakja.Aleciękochała.

background image

Milczał. Czy wiedział, że w środku cała się trzęsła? Poprzednio okłamywała go,

żebychronićsiebie.Tymrazemchroniłajego.

–Cokolwiekwzięłatamtejnocy,tomusiałobyćjednorazowe.Pewniechciałatylko

spróbować.Bardzomiprzykro,żedałamjejtepieniądze.

–Miałaśdziewiętnaścielat,ajaSmutnomi,żetaktrudnobyłociprzyjśćztym

domnie.Zawszeszukałemwinywtobie,ograniczałemtwojąwolność

–Dlaczego?
Znienawidziła go za to, że tak ją kontrolował, chciał zmienić. Dlatego ukrywała

przednimprawdęoCaliście.Wtedyniechciałajużsięnikimprzejmowaćitakdo-
brzezagrała,żejejuwierzył.

Toonzacząłtęwojnęmiędzynimi,aleonająpodsycała,żebyukryćpociągdonie-

go,zwalczyćryzyko,jakimbyłdlajejuczuć.Teraztosobieuświadomiła.

–Dlaczegomnietakbardzonienawidziłeś?
–Nienienawidziłemcię.
–Napoczątkumyślałam,żetodlatego,żeGiannisprzywiózłmnietutaj,atynie

chciałeś, żebym odziedziczyła jego fortunę. Ale to przecież ty i Dmitri zostaliście
dziedzicami.Więcdlaczego?

Naglejakbysięprzedniązamknął.
–Myliłemsię.Czytoniewystarczy?
–Nie.Mamprawowiedzieć.Ja
–To,jaksięzachowywałaś,jakzaniedbywałaśGiannisa,kogośmiprzypominało.

Aletożadnawymówka

–Kogo?–Niemogłaniezapytać,zwłaszczateraz,kiedybyłatakbliskozrozumie-

niago.

– Mojego ojca. Troszczył się tylko o siebie i swojego następnego drinka. Moja

matkazamiastgowyrzucićizająćsiędziećmi,poprostuodeszła.Nieliczyłemsię
dla niej ani ja, ani Calista. Zostawiła nas z dziadkami, którzy nie mieli warunków,
żeby nas wychowywać. Mieli tylko małą farmę. Ja jakoś sobie radziłem, ale Cali-
staPrzezcałedniewysiadywałaprzybramieiczekałanarodziców,apotem,któ-
regośdniadostaliśmywiadomośćowypadkusamochodowymojca.Pomyślałem,że
todlaniejbłogosławieństwo.Akiedyumarł,byłemwdzięczny,żeonaniebędziejuż
cierpieć.

Todużowyjaśniało.
–ApotemzabrałcięGiannis?
–Tak.Byłmoimojcemchrzestnym.Dziadekpowiadomiłgośmiercimojegoojca.

BardzochciałemzabraćCalistęzesobą,aleGiannispowiedział,żemiałproblemy
zwłasnącórkąinieczujesięnasiłachznówczegośpodobnegoprzeżywać.Obieca-
łem siostrze, że po nią wrócę. I wróciłem ale dwa lata zabrało mi przekonanie
Giannisa.

–Jakabyła,kiedywróciłeś?
Zmarszczyłbrwiizastanawiałsięprzezchwilę.
–Dlaczegootopytasz?
–Nieważne–odparła.
Calistapowiedziałajejkiedyś,żeniemożerozczarowaćbrata.Czybałasię,żeon

jednakniewróci?Bałasięwyjawićmuprawdęosobie?

background image

LeahobłaStavrosaipocałowała.Chybapowiedzielisobiejużwszystko.
Podobnie jak poprzednio, to on przerwał pocałunek i delikatnie pogłaskał kciu-

kiemjejwargi.

–Niechcę,żebyśprzegapiłapokaz.Idź,alejeszczewrócimydotejrozmowy.
Wtychsłowachbrzmiaływszelkiemożliweobietnice.
Pobiegładoaudytoriumiodszukałaswojemiejsce.Wtaktrytmicznejmuzykipo

wybiegu przechadzały się modelki w kolejnych kreacjach. Leah jednak niewiele
ztegowidziała.Stavrosnieusiadłobokniejibyławdzięcznazatochoćbychwilowe
odroczeniespotkania.

Teraz żałowała, że wyciągnęła z niego to wszystko. Wolałaby nie widzieć bez-

bronnegowyrazuwjegooczachibólu,kiedywspominałrodziców.

Wygodniej było nie rozumieć, dlaczego był taki, jaki był. W ogóle niepotrzebnie

wstąpiłanatędrogę.

Bowchwili,kiedygozrozumiała,zapragnęłagomocno,wręczszaleńczo.
Skoro potrafił uszanować przysięgę złożoną niedojrzałej dziewczynie, to co bę-

dzieteraz,kiedyzdradziłjejswojelęki,aonapostanowiładaćichzwiązkowiszan-
sę?

Bonaglezapragnęłazdobyćjegomiłośćiszacunekbardziejniżcokolwiekinnego.

background image

ROZDZIAŁJEDENASTY

Kiedy Leah tego rana otworzyła oczy w swojej słonecznej sypialni, wiedziała od

razu,żetendzieńbędzieinnyodwszystkichminionych.

Pomimojejstarań,żebywszystkoukryć,Stavrosnareszciepoznałprawdęoniej.

Uwierzył,żenigdywżyciuniedotknęłanarkotyków,wiedział,jakwieledlaniejzna-
czyGiannisikarierawświeciemody.

Spotkaniazludźmi,którzychcielizniąpowić,zakończyładopierokołodrugiej

nadranem,aleprzeztencałyczasStavrosnieopuszczałjejmyśli.

Zmęczona psychicznie i fizycznie, ale i podbudowana pozytywnym odbiorem jej

projektów przez Helene, zasnęła, jak tylko znaleźli się w samochodzie i Stavros
uruchomiłsilnik.

To była najlepsza i najważniejsza noc w jej życiu. Już nie musiała się przed nim

kryćirozmawiałaznimjakrównyzrównym.

Odgarła włosy z twarzy i podeszła do okna. Bardzo chciała go już zobaczyć,

więc wypała się błyskawicznie i ubrała w żółtą bluzkę bez rękawów i długą,
zwiewną spódnicę. Wilgotne włosy splotła w warkocz, wsuła stopy w wygodne
czółenkaizbiegłanadół.

Dopieronaostatnichstopniachzdałasobiesprawę,żewdomupanujenienatural-

nacisza.

NawidokStavrosa,podopaleniznąbladegojakśmierć,wkoszulizpoprzedniego

dnia,zrozpiętymkołnierzykiemizawiniętymirękawami,osłabłaimocnochwyciła
siębalustrady.

Tymczasem z pokoju dziadka wyłonił się Dmitri o zaczerwienionych oczach,

zwpołowiepustąbutelkąszkockiejwręku.Spojrzałnaniąiruszyłdalej,odwraca-
jącwzrok.Sprawiałwrażeniekompletnierozbitego,wprzeciwieństwiedoStavro-
sa,któregochybatylkożelaznawolatrzymaławkarbach.

–Cosięstało?–niemalkrzykła,akiedynieodpowiedział,rzuciłasięwdółpo

schodach.

Wpadłamuwobciaizałomotałapięściamiwpierś.
–Mów!
Przyciągnąłjądosiebieiprzytuliłmocno,takmocno,żezakręciłojejsięgłowie

izabrakłotchu.Potempoluzowałuścisk,kciukiempodniósłjejbrodędogóryipopa-
trzyłwoczy.

–Bardzomiprzykro,kochanie.Gianniszmarł.
Wpatrywałasięwniegoprzezchwilę,niemogącpojąćtychstrasznychsłów.
–Nie–szepłairozpłakałasięboleśnie.
–Popatrznamnie–poprosiłpochwili,takczule,żeposłuchała.–Gianniszmarł

uśmiechnięty.Powiedział,żeciękochaijestszczęśliwy,żespędziliścietekilkadni
razem.Odkądgoznałem,nigdyniewidziałemwnimtakiegospokoju.Totygotak
obdarowałaś.

background image

– Dlaczego mnie nie obudziliście? – Odepchnęła go, rozżalona i zbolała. – Był

moimdziadkiem.Powinnamprzynimbyć,taksamojaktyiDmitri.

Delikatnieobtarłjejzapłakaneoczy.
–Prosił,żebycięniebudzić.Powiedział,żewswoimkrótkimżyciumiałaśjużdo-

syćpożegnań.

Przełykającłzy,odwróciłasięipobiegłanagórę.
Giannis ją rozumiał i on też. Obaj dobrze wiedzieli, ile ją kosztowało rozstanie

znim,ateraz,kiedynatakkrótkostałsięośrodkiemjejżycia,odszedł,skazującją
nawiecznątęsknotę.

Po raz pierwszy w życiu nie chciała być sama. Zapragnęła wsparcia mężczyzny,

októrymtakdługomarzyła.Zapragnęławziąćwszystko,comógłjejdać,towszyst-
ko,ocodotychczasbałasiępoprosić.

Byłjużwieczór,kiedyStavroswróciłdodomuGiannisa.Przystanąłwprzestron-

nym foyer i przypomniał sobie Leah stocą na ostatnim stopniu schodów, z wyra-
zemogromnegobóluilękuwoczach.

Nigdyjeszczejejtakiejniewidział.Niesłyszałtakdesperackiegotonuwjejgło-

sie.Wciągukilkuostatnichtygodnizaakceptowałfakt,żemyliłsięcodoniejwtak
wielusprawach.Wciążjednakniebyłaninajotębliższyzrozumieniajej.

Nagle zapragnął osuszyć jej łzy, odegnać smutek i to wszystko nie miało nic

wspólnegozobowiązkiem.

Tegowieczoruciszabyłainnaniżwcześniej.Zrobiłwszystko,ocoprosiłgoGian-

nis. Przygotowania do pogrzebu, który miał się odbyć za kilka dni, zostały zakoń-
czone.

WłaśniemiałspytaćgospodynięoLeah,kiedyonasamastaławprogujegoga-

binetu,ocierajączaczerwienioneoczy.Żółtytop,takwesołytegoranka,byłzmięty
iposzarzały.Włosymiałapotargane,podoczamiwidniałyciemnekręgi.

–Czekałaśnamnie?
Odgarławłosyztwarzy.Wyglądałabardzobezbronnieiseksowniezarazem.
–Tak.
Aleonbyłkompletnieniezdolnydojakiegokolwiekmyśleniaczydziałania.Utrata

jedynegoczłowieka,którygokochałizawszesięstarałzrozumieć,dotknęłagonie-
zwykleboleśnie.Iczułsiętaksłaby,jakbysilniejszypowiewwiatrumógłgoprze-
wrócić.

Musiałsięzachwiać,boLeahomalsięnieprzewróciła,próbującgopodtrzymać.

Jejoczyprzepełnionebyłytroskąiwspółczuciem.

–Musiszbyćstraszniezmęczony.Usiadłeśchoćnachwilęodwczoraj?
Bezskuteczniepróbowałsiępozbierać.
–Trochęsnuiwszystkobędziedobrze.Chciałaścośodemnie?
Czyżbypostanowiławyjechać?Cozrobi,jeżeliotopoprosi?
Trzymiesiąceprawiemiły,aonzkażdymdniemutwierdzałsięprzekonaniu,że

niepotrafisięzniąrozstać.

–Toteraznieważne.Chodź,odprowadzęciędopokoju.
–Złamieszsiępodmoimciężarem.
–Niejestemtakasłaba,najakąwyglądam.Pozatym,kiedyostatniocośjadłeś?

background image

Możecicośprzygotuję?

–Ugotujeszmicoś?
–Niebędzietoobiadztrzechdań,alemożegrillowanakanapkazserem?
Kuszącapropozycja.Wogólewszystkowniejbyłokuszące.
–Niejestemgłodny–powiedziałposępnieizacząłrozpinaćkoszulę.–Tyteżpo-

winnaśsiępołożyć.

–Itakniezasnę.Nigdyniemogłam–odparła.
Zukłuciembólupomyślał,żejaknaswójwiekwidziałazbytdużośmierci.Podob-

niejakon.Więcjednakcośichłączyło.

Wyglądała w tej chwili bardzo bezbronnie. Zapragnął wziąć ją w ramiona i po-

trzebowałcałejsiływoli,żebysiępowstrzymać.

–Przykromi,kochanieDziśniemogęcipomóc.
– Ja niczego nie chcę. Tylko nie widziałam cię cały dzień, a kiedy dzwoniłam,

wciążsłyszałam,żejesteśzaty.

Rzeczywiście,uprzedziłsekretarkę,żebygozniąniełączyła.
–Miałemdużospraw.
Pokiwałagłową.
–Chciałamtylkospytać,jaksięczujesz.Iprzeprosić.
–Zaco?
–Zamojezachowaniedziśrano.Zato,żewciążcięatakowałam.
Zmusiłsiędouśmiechu.
–Jakośtoprzeżyję.
–Zapomniałam,ileGiannisdlaciebieznaczył.
–Naprawdęnietrzeba.–Nieczułsięnasiłachjejsłuchać.
–No,dobrze–powiedziałazesmutkiem.–Wkażdymrazie,kiedyprzestałampła-

kaćiwzięłamprysznic,poszłamcięszukać.WróciłDmitriiniechciałmniezosta-
wić,chociażzapewniałam,żedamsobieradę.Totygoprzysłałeś,prawda?

Dziś nie mógłby sobie zaufać, gdyby miał ją blisko. Wzruszył ramionami, a ona

wiładalej.

–Dmitripowiedział,żeprzezcałąnocnieodezwałeśsięanisłowem.Iżetomoże

potrwać następne dni albo tygodnie. Że tak samo było po śmierci Calisty. Jedyne
słowa,jakiewtedywypowiedziałeś,tobyłaprzysięgamałżeńska.

Przeszłośćnaglezaczęłagoosaczać.
–PrzeklętyDmitri.Lepiejbyłoby,gdybymilczał.
–Wolałbyś,żebymcięnadaluważałazatakiegobezdusznego,jaksięwtedywy-

dawałeś?

–Niepowinienciętymobarczać
–Tymogłeśpostawićmojeżycienagłowie,bochceszmniechronić–odparła,wy-

raźnienieszczęśliwa.–Alejaniemamprawawiedzieć,cosięztobądzieje?

–Mnienietrzebachronić.
–Nigdyniechciałeśsięznikimpodzielićbólemalboradością?
–Nie.
– Nie potrafię tego zrozumieć. A dziś, kiedy straciliśmy człowieka, który zrobił

wszystko, co możliwe, żeby nas ze sobą związać, tym bardziej się na to nie zga-
dzam.Atenzwiązek,doktóregocięzmusił

background image

–Powtarzamciporazkolejny,żedoniczegomnieniezmuszał.
Naprawdęniechciałjejzranić.Iniemógłpozwolić,bypomyślała,żeniechcejej

w swoim życiu. Był pewien, że jeszcze tylko dzięki niej pozostaje przy zdrowych
zmysłach.Igwałtowniezapragnąłwziąćto,comiaładozaoferowania,izagubićsię
wniejbezpamięci.

–Giannispowiedział,żejapotrzebujęciebietaksamomocno,jaktypotrzebujesz

mnie.

Zamknąłoczyipróbowałoddychaćspokojnie.
–Obojeuznaliśmy,żesiępomylił,prawda?Okazałosię,żewszystkiemojepomy-

słybyłynietrafione,żebardzosięmyliłemcodociebie.Iviceversa,janiepotrze-
bujęciebiewmoimżyciu.Tobyłotylkonieziszczalnemarzeniestaregoczłowieka.

–Jakśmiesztakmówić!–krzykła.–Niewolnoci!
–Proszęcię,odejdź–poprosił,bomiałwrażenie,żejejbliskośćniepozwalamu

oddychać.

Ale jego uparta, samowolna żona nigdy go nie słuchała. Teraz też. Ujęła jego

twarzwobiedłonieipopatrzyławoczy.

– Tak bardzo cię kochał – Musnęła palcami jego wargi. – Kiedy pierwszy raz

przyjechałamdoGrecji,wciążmiotobieopowiadał,ażzzazdrościowasząbliskość
znienawidziłamcię.Byłzciebiedumnyikiedyotobiemówił,oczymusięświeciły.
Zawszemiteżpowtarzał,żenigdyniechciałeśniczegodlasiebie.

Przytuliłapliczekdojegopoliczkaiobłagowpasie.
–Niechcębyćdziśsama.Iniezostawięciebiesamego,nawetjeżelisiędomnie

nie odezwiesz ani słowem. Tak bardzo ci współczuję – dodała jeszcze. – Byłeś dla
niegobardzoważny.Iopiekowałeśsięnimlepiejniżjegowłasnarodzina.

Tesłowazburzyłyostatnibastionjegooporu.Popięciulatachwstrzemięźliwości

niebyłwstaniedłużejsiękontrolować.Takdługonikogoniepotrzebował,alewtej
chwilitojużbyłaprzeszłość.

Potemleżeliwtuleniwsiebie,zmęczeniiszczęśliwi.
–Powiedzcoś–szepnąłwkońcu.
–Hmm
–Dobrzesięczujesz?
–Chcęjeszcze,chcęwięcejciebie–wymruczaławjegopierś.
Wybuchnąłśmiechemipocałowałjązachłannie.
–Dopierozaczęliśmy,mojamiła.Wszystkoprzednami–zapewniłjązuśmiechem.

PrzeznastępnetygodnieLeahbyłabardzozata.Tamtejszalonejnocypoprosiła

go,żebywrócilidodomunawyspie.Zrobiłato,kiedybylipodprysznicem.Tenro-
dzajintymnościcieszyłjątaksamomocnojakseks.Szybkosobieuświadomiła,że
każdachwilaspędzonazeStavrosemuczyjączegośnowegoosobie.

Następnego dnia rano wrócili do rezydencji. I dopiero kiedy jej rzeczy zostały

przeniesione do jego sypialni, uświadomiła sobie, że to miejsce rzeczywiście stało
sięjejprawdziwymdomem.

DostałazaproszenienaTydzieńModyNiezależnejwewrześniuwNowymJorku.

Kiedy powiedziała Stavrosowi o telefonie od Helene, rozpromienił się z dumy

background image

istwierdził,żewcalegotoniedziwi.

PokilkuspotkaniachzHelene,atakżezinnymidyrektoramidomówmody,okaza-

łosię,żezawienianajejkolekcjęprzekroczyłyjejnajśmielszeoczekiwaniaimu-
siaładodaćdoniejjeszczeczterykolejneprojekty.

Pracowała po dwanaście do czternastu godzin na dobę, żeby skończyć na czas,

ikolekcjaokazałasięjeszczelepsza,niżsięspodziewała.Modelkiprzychodziłyna
próbyniemalcodziennieimiałaterazdwieasystentkidopomocyprzywykańczaniu.

Wieczoramipadałazwyczerpania,amyślenieoprzyszłościodkładałanapóźniej.

Biegałapoterenieposiadłościipracowałatakgorączkowo,żektóregośdnia,kiedy
omalniezemdlaławpracowni,Stavrossiłązamknąłjąwswojejsypialniikazałwy-
począć.

Wciąż jednak najprzyjemniejsze były noce. Magiczne, goce i namiętne noce

znajwspanialszymmężczyznapodsłońcem.

Wzałożeniukażdaznichmiałauśmierzyćgłóddługichlatoczekiwanianasiebie

nawzajem.Bezwzględunato,októrejwróciłzAten,nawetjeżeliLeahopuszczała
pracowniępopółnocy,zawszeszlirazemdołóżka.

Czasem, zbyt zmęczeni, by się kochać, zasypiali wtuleni w siebie, a czasem ko-

chalisięoświcie.Byłnienasycony,zaborczy,ajegodotyk–silnieuzależniacy.

KtóregośrazumusiałzostaćnanocwAtenach,ająogarładziwnapanika.Czu-

łasię,jakbystraciłaracjębytu.Ranozniespokojnegosnuwyrwałjąszumhelikop-
tera.Czekała,żebydoniejprzyszedł.

Ranekminął,nadeszłopołudnie,potemwieczór,aonwciążbyłzaty.
Jakdotąd,niechciałrozmawiaćanioprzeszłości,anioprzyszłości.Unikałtematu

albozaczynałjąuwodzić.Ażebyłatchórzem,pozwalałamunato.Ulegałaciepłu
jegoramion,żarowipieszczot,namiętności.

–Jesteśszczęśliwy?–spytałaktóregośranka,kiedyprzyniósłjejśniadaniedołóż-

ka.

Wziąłjąwobciaipocałowałtakczule,żedooczunapłyłyjejłzy.
–Niewiem,coznaczyszczęście–powiedziałwjejwłosy.
Pytanie chyba go poruszyło, ale oczarowana pieszczotami, nie zwróciła na to

uwagi.

–Alenigdynieczułemsiębardziejżywy–dodał.
Dopieroterazpomyślała,żebyłowtejodpowiedzicośniepokocego.
Tak minął prawie miesiąc. I pojawił się lęk o przyszłość. Co też przyniesie im

obojgu?

OdkilkutygodninapomykałaowyjeździedoParyżananiewielkipokazmody,na

któryplanowaławysłaćjąHelene.Toprzypominałonakłuwaniebańki,wktórejżyli,
aleitakpróbowała.Prędzejczypóźniejmusielisięzniejwydostać,aonachciała,
żebywkońcuzgodziłsięujawnićichzwiązekprzedświatem.

Wkońcu,nadzieńprzedpokazem,ustąpiłizaskoczyłją,przychodzącdoniejwie-

czorem.AprzeztydzieńspędzonywParyżuwszystkiewątpliwościcodoichrelacji
zupełniezniejwyparowały.

Wyciągałagonawycieczkipoprzepięknymmieście,aonzakażdymrazem,kiedy

mu przychodziła ochota, namawiał ją na powrót do hotelu przy Champs-Elysées.
Dużozaczęsto,mawiałaześmiechem.

background image

Ale nie odwiła mu ani razu. Najwidoczniej była równie uzależniona od niego,

jakonwydawałsięodniej.

ByliwParyżuodtygodnia,kiedyktóregoświeczoruktośgłośnozapukałdodrzwi

ichapartamentu.

Leahparskłaśmiechemiukryłatwarznaramieniukochanka,aonkontynuował

pieszczoty.Wpewnymmomenciepoczuła,żesięusztywnił.

Wtedyionatousłyszała–odgłoskrokówzbliżacychsiędosypialni.
Stavros błyskawiczne wciągnął spodenki, a ją nakrył prześcieradłem. W tym sa-

mymmomenciedrzwisypialniotworzyłysięgwałtownie.

Opartyoframugę,leniwieuśmiechniętyDmitrilustrowałichwzrokiem.
Stavroszakląłszpetnie.
–Chybajużcałkiemzapomniałeśodobrychmanierach?
DmitriuśmiechnąłsięzrozbawieniemimrugnąłdoLeah.
–Zewszystkichtwoichstrojówwtymjestcizdecydowanienajlepiej.
Różnilisięjakogieńiwoda,aonanigdyniepotrafiłazrozumiećichnienaruszalnej

przyjaźni.Wiedziała,żeDmitrichciałsięznimispotkaćjużwzeszłymmiesiącu,ale
Stavros wciąż odmawiał, nie troszcząc się nawet o wiarygodną wymówkę. Miała
wrażenie,żepoprostuniechciał,byDmitrizobaczyłichjakoparę.

Czyżbynadalsięjejwstydził?Tobyłobolesneprzypuszczenieistarałasięniedo-

puszczaćgodosiebie.

A może uważał ich związek za tymczasowy? I nie chciał się nim chwalić przed

swoimnajbliższymprzyjacielem?

–Niechciałemwamprzeszkadzać–przeciągnąłDmitri,zupełnieniezrażonyzłym

humorem Stavrosa. – Tak skutecznie znikłeś z horyzontu, że musiałem prawie
uwieśćtwojąsekretarkę,żebysiędowiedzieć,gdziecięszukać.Toniepodobnedo
ciebie.Twójpersonelzaczynapodejrzewać,żenieżyjesz.

StavrosodwróciłsiędoLeah.
–Możepójdzieszsięubrać?
–Powinnategoposłuchać.Nieprzyszedłemtubezpowodu.
–Cosięstało?
–AlexRalstonpokazałsiędziśnamoimjachcie.Mojaochronapróbowałagoza-

trzymać,aleimsięnieudało.

Leahprzeszedłlodowatydreszczizadygotała.Stavrosobjąłjąiprzytulił.
AlexbyłchłopakiemCalisty.Rozstawalisięwielokrotnieiznówdosiebiewracali.
–AlexPrzecieżpośmierciCalistytrafiłdowięzienia
– Stwierdziliśmy, że to on sprzedawał narkotyki tamtego dnia. Miał długi staż

wposiadaniusubstancjizabronionych–wyjaśniłDmitri.

MiłyiuroczyAlex?AonaStavrosauważałazamonstrum
–Idźsięubrać,Leah.Musimypowićwczteryoczy.
Spanikowana,nieodezwałasięanisłowem,kiedyDmitriuścisnąłjąnapożegna-

nie.

CzegopotychwszystkichlatachmógłchciećAlex?

background image

ROZDZIAŁDWUNASTY

Stavros spodziewał się, że w końcu coś przerwie trwacą od miesiąca sielan

iwyrwiegozestanuodrealnienia,wjakimżyliobojezLeah.

Przewidywał, że ekscytacja z powodu kochania się z nią zblaknie, że wszystkie

cudowne przeżycia związane z jej obecnością, śmiechem, humorem, pasją, z jaką
musięoddawała,wkońcuprzeminą.

Przypuszczał,żeradośćzbyciarazemwygaśnie,boprzecieżwżyciutocodobre

niemożetrwaćwiecznie.Przynajmniejniewjegożyciu.

Nigdyniebyłownimtyleradości,śmiechuiemocji,jakiestałysięjegoudziałem

wciąguostatniegomiesiąca.Niebyłodręczącegogłodu,desperackiegopragnienia
czerpaniapełnymigarściamiipacejpotrzebykontroli,żebyniezostaćniewolni-
kiemtychwszystkichprzyjemności.

Nie przypuszczał jednak, że to się stanie w ten sposób. Że jego serce zostanie

odarte ze wszystkiego i zostanie z marzeniami. Że spadnie na niego lawina bólu
istrachu.

Dmitriopowiedziałmuwszystkoiobajuznali,żeniemainnegowyjścia,jakzgo-

dzićsięnażądanieAlexaRalstona,któryżyczyłsobievideorozmowyzeStavrosem.

Rozmowawłaśniesięzakończyła,aStavroswciążniepotrafiłsięotrząsnąć.Mdli-

łogonawspomnienietego,cousłyszałnatematCalisty.Miałwrażenie,żerozma-
wiaojakiejśobcejosobie,aniewłasnejsiostrze.

Okazałosię,żecałajegowiedzaoniejsprowadzałasiędokłamstw,uparciepod-

trzymywanychprzezLeah.Choćprzecieżprosił,bypowiedziałamuprawdę.

–Stavros?–Dimtripatrzyłnaniegopytaco.
–Znajdźgokoniecznie.Niemożepójśćztymdomediów.ChodzioCalistę.Nie

mogępozwolić,byzostałaoczernionawtensposób.

–Powstrzymamgo,bądźspokojny.Aletonietwojawina.CalistaCokolwiekRal-

stononiejpowiedział,niemogłeświedzieć.Zrobiłeś,comogłeś,żebyjejpomóc.

–Powinienembyłwiedzieć.Miałatyleproblemów,aja
–Niektórymniemożnapomóc.Giannismówił,żekiedywaszamatkaodeszła,Ca-

listabyłajeszczedzieckiem.Niebyłeśwstaniedaćjejtego,czegopotrzebowała.

–Potrzebowałamiłości,ajanieumiałemkochać.Nieumiałemwtedy,nieumiem

iteraz.

Dmitripobladłiwpatrywałsięwniegowmilczeniu.
–Niejesteświnientemu,jakonasięzachowywała–powiedziałwkońcu.
–Bardzobymchciał,żebytobyłotakiełatwe.–Wyrozumiałośćprzyjacielazaczy-

nałabudzićwnimsprzeciw.

NagleprzypomniałymusięwypowiedzianewgniewiesłowaLeah:„Jeżeliwogóle

maszserce,tozkamienia”.

Miała rację. Tylko czy już się taki urodził, czy też w ten sposób się opancerzył

przeciwkoobojętnościrodziców?

background image

NigdynierozumiałCalisty,nigdynieprzedarłsięprzezmaskę,którąnosiłanaco

dzień,nigdynierozumiałjejlęków,bólu,radości.Zakażdymrazem,kiedywspomi-
nałarodziców,kiedyokazywałaniepewność,mobilizowałjądodziałaniaitłumaczył,
żebezrodzicówjestimlepiej.Boniechciałwracaćdoprzeszłości,niechciał,żeby
rodzicestalisięczęściąichnowegożycia.

Dlategozamykałsięnajejsmutekicierpienie.Iwjakimśmomencieprzyłado

wiadomości,zresztąpodobniejakLeah,żeniemożenaniegoliczyć,żeonnigdynie
zrozumie.Iżeniepotrafikochać.

Itakobojętnośćrodzicówodebrałamuwszystko.
GdybynawetzdobyłsięnawybaczenieLeahkłamstw,comógłbyjejdać?Prędzej

czypóźniejzorientowałabysię,żejestniezdolnydomiłości.Żenieumiejejanida-
wać,anibrać.

Miłydwiegodziny,zanimwróciłdosiebie.Leahomalnieoszalała,próbującsię

domyślić,cosiędzieje.Jednospojrzeniewjegooczywystarczyło,byśmiertelniesię
przeraziła.

–Pakujsię.ZakilkagodzinleciszdoNowegoJorku.
–Jakto?Pokazjestdopierozakilkadni
Stałokrokodniej,alewydawałsiębardzodaleki.Iczemunawetnaniąniepa-

trzył?

–Lepiej,żebyśbyławNowymJorku,niżtu,gdziesiękręciRalston.Tymbardziej

żejestpodejrzaniezainteresowanynaszymisprawami.

–Alewszystkiemojerzeczy
Zadzwoniłjegotelefonidopierowtedynaniąspojrzał.
–Dopilnuję,żebyRosazapakowaławszystkojaknajstaranniej.
Rosamiałapakowaćjejrzeczy,onasamamiałaleciećdoNowegoJorku.Wszyst-

kodziałosiętakszybko

Wpatrywałasięwpustąprzestrzeń,którąprzedchwilązajmowałStavros.Szok

powolimijał,ustępującmiejscapanice.

Niebezpieczniebliskałezznalazłagowgabineciezzapieracymdechwidokiem

na wieżę Eiffla. Rozmawiał przez telefon, ale tym razem ani na chwilę nie spuścił
zniejwzroku.Dopieroterazzauważyła,jakijestblady.Ponurarezygnacjawjego
spojrzeniu była nie do zniesienia. Wyglądał, jakby stracił coś niezwykle cennego
albozupełniesiępoddał.

Kiedysięrozłączył,natychmiastznalazłasięprzynim.
–Powieszmiwkońcu,cosiędzieje?
–Niechcę,żebyśzostaławplątanawtębrudnąhistorię.Jeżeliniepowstrzymam

Ralstona przed sprzedaniem naszej historii do mediów, zacznie traktować życie
moje,Calistyitwojejakżyłęzłota.Lepiejbędzie,jeżelipojedzieszdoNowegoJor-
ku,ajadopilnuję,żebyciętamnieznalazł.

–Chcęzostaćztobąiwewszystkimcipomóc.Dlaczegomnieodsyłasz?
Wtejchwilibyłzupełnieniepodobnydoczłowieka,zktórymsiękochała,śmiała

iktóregocałowała.Zachowywałsięjakobcy,abyćmożenawetjaktendawny,znie-
nawidzonyprzezniąStavros.

Ześciśniętymsercemobeszładużebiurkoistałatak,żebymusiałnaniąspoj-

rzeć.Popatrzyłamuwoczyipołożyładłonienapiersi.

background image

–Znówzrobiłamcośnietak?
Spróbowałjąodsunąć,alemuniepozwoliła.
–Powiedzmi,ocochodzi,albo
–Alboco?Wymyślisznowekłamstwo?Wygrałaś.–Stałsztywnojakposąg,pozba-

wionyuczućisłabości.–Podpiszędokumentyrozwodowe,dostanieszswojepienią-
dzeiznówbędzieszLeahHuntington.–Przesunąłponiejgłodnymwzrokiemimiała
wrażenie, że jednak nie jest tak obojętny, jak mogło się wydawać, ale szarpie się
taksamojakona.

Amożepoprostudesperacjakazałajejuczepićsiętejnadziei?
–NiccięjużniewiążeanizemnąanizKatrakisTextiles.
Nogiugięłysiępodniąimusiałasięchwycićbrzegubiurka.Walczączełzami,od-

dychałaciężko.

–Czymsobieznówzasłużyłamnakarę?
–Toniekara.Towolnośćdlanasobojga.Giannisodszedł,atyudowodniłaśponad

wszelką wątpliwość, że potrafisz sama o siebie zadbać. Co zostanie z naszego
związku,oilewogólemożnagotaknazwać,jeżeliodpadniemójobowiązekitwoje
kłamstwa?

–Ostatnimiesiąc
–Ostatnimiesiąctobyłtylkoseks.Pięćlatwstrzemięźliwościitytozamiesza-

łobywgłowiekażdemumężczyźnie,nawettakiemuzkamiennymsercemjakja.

Dlaczegotaksięstarałunieważnićtenwspólnyczas,spłycićto,coichpołączyło?

Niemogłategozrozumiećinagleogarnąłjąlęk,bouświadomiłasobie,jaksięza-
cząłtenferalnywieczór.

–CopowiedziałAlex?
–Zagroził,żepójdziedomediówzhistoriąCalistyijejbratapotwora,któryjąza-

niedbał, a potem poślubił dziedziczkę fortuny. Ma jej zdjęcia i dużo pikantnych
szczełów.Przycia,alkohol,mężczyźniNaprawdęnieznałemwłasnejsiostry.
Aletyowszystkimwiedziałaś?–Oskarżycielskiwzrokpaliłjakogień.

–Błagała,żebycinicniemówić.Zawszekiedyodkrywałeśjakieśnaszeprzewiny,

prosiła, żebym ją kryła, jeszcze ten jeden raz. Przy tobie i dla ciebie chciała być
idealna. Bardzo się bała, że mogłaby stracić twoją miłość. A ja aż do tamtej nocy
niezdawałamsobiesprawy,jakbyłozniąźle.Byłammłoda,niemiałampocia,co
bierze.Powinnamcibyłapowiedzieć

–Rozumiem,żewtedybyłocitrudno,aleostatnio?Kiedyprosiłemcięoprawdę?

Dlaczegomijejodwiłaś?Pocokłamaćpotylulatach?Bałaśsiękaryzajejuczyn-
ki?Wciążjeszczemyślisztylkoosobie?

Serce waliło jej jak młotem, nogi drżały. Najbardziej na świecie pragnęła znów

znaleźć się w jego ramionach, zobaczyć jego uśmiech, zrobić coś, co wymaże ten
bolesnywyrazzjegooczu.

Izupełnienagledotarładoniejprawda.Wtymmajestatycznymhoteluwjednym

znajpiękniejszychmiastświatazrozumiała,żekochaStavrosa.

Jeszcze kilka miesięcy temu zareagowałaby histerią. Teraz jednak zdała sobie

sprawę,żemaniepowtarzalnąszansęnażyciezewspaniałymmężczyzną.

Bo przecież mimo całego zła, które dotknęło go w dzieciństwie, wypełnił wzięty

na barki obowiązek, potrafił ją pocieszyć, dbać o nią, kochać i dodawać odwagi,

background image

choćniesłowami,tylkoczynami.

Calista bardzo się pomyliła, nie ufając mu i wątpiąc w jego miłość. Ona też go

w ogóle nie znała. Ale Leah w końcu go zrozumiała, w końcu dotarło do niej, jak
skomplikowanym,choćdobrymihonorowymczłowiekiemjestjejmąż.

Azrozumienieoznaczałomiłość,botrudnoniepokochaćpodobnejszlachetności,

poczuciaobowiązku,życiawzgodziezwłasnymsumieniem.

– Wydawało mi się, że po tych wszystkich latach przyczyny śmierci Calisty nie

mająjużwiększegoznaczenia.Zwłaszczaże

–Zwłaszczażejużprawiedostałaś,czegochciałaś–dokończyłzanią.
–Wcalenie–odparła,ztrudemhamującrozdrażnienie.–Zwłaszczażewkońcu

zobaczyłeśmnietaką,jakajestemnaprawdę,ipozwoliłeśmiodkryćprawdęoto-
bie. Uznałam więc, że lepiej zostawić przeszłość tam, gdzie jej miejsce. Pomyśla-
łam

–Zawszetylkotyitwojepotrzeby,czynietak?
–Owszem,przezlatatakwłaśniebyło.OdkądprzyjechałamdoAten,starałamsię

chronić przed cierpieniem przede wszystkim siebie. Ale to się zmieniło. Pierwszy
razwżyciuskłamałamzmyśląnieosobie,aleotobie.Chciałamcioszczędzićbólu,
jakimusiałocisprawićpoznanieprawdyoCaliście.Skłamałam,bominatobiezale-
ży.Bototydałeśmiodwagędożyciabezstrachu.Boniemogłamcięniepokochać.

Znówukryłsięzamaskąiwyglądało,żetylkosprawiłamujeszczewiększąprzy-

krość.

–Powiedzcoś–poprosiła.
–Dodziśniezdawałemsobiesprawy,jakbardzodosiebieniepasujemy.Nawet

gdybyśmychcielitokontynuować,wciążbędziemysiętylkoranić.

–Niewyobrażamsobienicgorszego,niżwłaśnierobisz.
– Dlatego ta farsa, którą nazywamy małżeństwem, musi się zakończyć – powie-

działpodługiejchwili.–Jesteśwolna.Żegnaj,Leah.

PowyjeździeLeahporazpierwszy,odkądGiannisprzywiózłgodoAten,Stavros

niewróciłdopracy.NieodpowiadałnatelefonyDmitriegoikazałasystentceodwo-
łać wszystkie spotkania. Od szefa swojej ochrony dowiedział się, że pewien pod-
stępny kuzyn Giannisa, który nie mógł się pogodzić z faktem, że Stavros i Dmitri
mieliwiększośćudziałówwradzienadzorczejfirmy,planujedokonaćprzecia.

Stavros,wiedzionyprzeklętympoczuciemobowiązku,niemógłsiępoddać.Przez

ponaddziesięćlatobajzDmitrimbudowalipogęfirmy,poświęcającsiętejpracy
bezreszty,bochcieli,żebydziedzictwoGiannisazyskałonaznaczeniu,aleteżdla-
tego,żetodawałoimpoczuciebezpieczeństwaicelowościżycia.

Terazjednakbyłomuwszystkojednoiniemiałbynicprzeciwkotemu,gdybyca-

łośćrozsypałasięwprochipył.Pragnąłjedyniepokazaćfigęreszcieświataiznik-
nąć.Itakteżzrobił.Ukryłsięwswojejrezydencji.

Jednakwszędzie,gdziesięobcił,znajdowałśladyLeah.Wszyscy,odpracowni-

kówwinnicypokrawcowe,pytali,czyLeahzawojowałaNowyJorkikiedywraca.
Przemierzałścieżki,którymilubiłabiegać,iwciążtrafiałnaporozkładanewcałym
domudrobiazgi.Byławszechobecna.Wjakiśsposóbstałasięczęściąjegosamego.

Spokój, który tu zawsze znajdował, zasady, których przestrzegał przez całe do-

background image

tychczasoweżycie,wszystkouległozaburzeniu,aonsamczułsiępustywśrodku.
TakjakbyLeahtchnęławniegożycie,nauczyłagokochaćiśmiaćsię,apotemode-
szła,zabierająctowszystkozesobą.

Wciążdopadałygowspomnieniaojca,matki,Calistyiichsmutnegodzieciństwa.

sknił za dziecięcą beztroską, jaka nigdy nie była jego udziałem. Całymi dniami
przesiadywałwgabineciealbowpustejpracowniLeah.

Iwciążwracałydoniegojejsłowa:„Pierwszyrazwżyciuskłamałamzmyśląnie

osobie,aleotobie.Chciałamcioszczędzićbólu,jakimusiałocisprawićpoznanie
prawdyoCaliście.Skłamałam,bominatobiezależy.Bototydałeśmiodwagędo
życiabezstrachu,boniemogłamcięniepokochać”.

Leahgokochałaichciałachronić.Niktnigdyniemyślałonimwtensposób.
Leah,któraniechciałazostawićgosamegownocpośmierciGiannisa,zniewin

nadziejąwypytywała,czyjestszczęśliwy,kochałasięznimztakogromnąpasją,nie
pozwalałamuzaprzeczyćichbliskości,trzymałagowobciach,kiedyprzyznał,że
niepamięta,jakwyglądałaichmatka.Leah,którawierzyławświętośćmałżeństwa.

Takobietabyławarta,żebyoniąwalczyć,byławartamężczyzny,jakimmógłby

być.Dziękiniejpoznałsmakszczęścia,aterazcierpiałpojejstracie.

To dzięki niej pokochał pierwszy raz w życiu i poznał uczucia, przed którymi

wcześniejuciekał.Iterazznówzapragnąłmiećjąprzysobie.Niechciałiniepotra-
fiłjużbyćjakautomat.

WchwilidojmucegoosamotnieniawyznałGiannisowi,żemyliłsięcoLeahiże

zrujnowałjejżycie.StocywobliczuśmierciGiannisuśmiechnąłsięipowiedział,
żeLeahgopotrzebujeiżeon,Stavros,jestjejwart.Towspomnienieusułowcień
wszystkiewątpliwości.

PięćlattemuniezasługiwałnaLeah.
Aleteraz,potymwszystkimcorazemprzeżyli,obojezasługiwalinaszczęście.Po

latachmyśleniaoinnychnadszedłczas,bypomyślećosobie.

Naglepoczuł,żemusijejtonatychmiastpowiedziećiniemógłznieść,żejesttak

daleko,kiedyonkochajątakbardzo.

background image

ROZDZIAŁTRZYNASTY

Kolekcja Leah na Tygodniu Mody Niezależnej w Nowym Jorku odniosła nadspo-

dziewanysukces.Jejprojektyokreślanojakonowoczesne,niezwykłe,wyrafinowa-
ne.WostatnimtygodniuzaradąHelenezainwestowaławprzygotowaniekatalogu
zprojektami,którydawałkupucymimagazynommodylepszywglądwjejmożli-
wości.

PoszaleńczychdwóchtygodniachwróciładoAten.Kiedyzapukaładodrzwipani

Kovlakis i poprosiła o klucze do swojego dawnego mieszkania, dostała je natych-
miast.Dawnastrażniczkabyławzruszonaizachwyconajejpowrotem.

Ledwo co jedząc, spała przez niemal tydzień, potem coraz częściej zaczęła wy-

czekucospoglądaćnatelefoniuświadomiłasobie,żeczekanawiadomośćodSta-
vrosa.

Niemogłasiępogodzićzmyślą,żetakdefinitywniezniązerwał.Czyżbynapraw-

dękompletnienicdlaniegonieznaczyła?

Płakałatakdługo,żewkońcupoczułaodrazędosamejsiebie.Żebysięczymśza-

jąć i nie myśleć, zabrała się za sprzątanie mieszkania i Dmitri omal nie wyłamał
drzwi,kiedynieusłyszałajegopukania.

Zaprosiłjąnalunchikarmił,dokinienajadłasięnatydzień,apotemdługowy-

pytywał,czyjejczegośniepotrzebuje.

–Czytooncięprzysłał?–spytała,żałośniezdesperowana.
–Nie–odparłzbezlitosnąszczerością.–Chybarzeczywiściemuudowodniłaś,że

potrafiszosiebiezadbać.

Słowa,którekiedyśpowitałabyzradością,terazzaciążyłyjejjakołów.
Wkońcuznówsięrozpłakała,aonwzdychałiprzytulałją.Potemspytał,jakza-

mierzawykorzystaćswojątakciężkowywalczonąwolność.Chybaniechcespędzić
reszty życia jako porzucona żona Stavrosa Sopradesa, ukrywając się przed świa-
tem?

Miałrację.NiepototakzawzięciewalczyłazeStavrosem,żebyterazpozwolić

muzwyciężyć.Jużbyłapewna,żeniezostaniejegocieniem.

Miałaprzedsobącałeżycie.Mogłazdecydować,gdziebędziemieszkaćipraco-

wać,kogozatrudni,coprzygotujedokolekcjizimowejijakączęśćspadkuzainwe-
stujewbiznes,acozostawinagorszeczasy.Niespędziżycianajakimśzapyziałym
kawałkuziemitylkodlatego,żetumieszkałStavros.

W końcu miała wolność dokonywania własnych wyborów, o którą tak walczyła,

ibyłatoświadomośćupajaca.

Niejedendommodyzabiegałowspółpracęznią,ale,nieskoradokompromisów,

odwiła wszystkim. W końcu do niej dotarło, że jest akcjonariuszem w firmie
dziadkaimaprawodoczęścijegodziedzictwa.

KiedyweszładolegendarnychbiurKatrakisTextileswAtenach,bywziąćudział

w swoim pierwszym zebraniu rady nadzorczej, na myśl o spotkaniu ze Stavrosem

background image

sercezabiłojejniespokojnie.

Jegonieobecnośćajejobecnośćspowodowałazamieszanie,którewywołałozło-

śliwyuśmiechDmitriego.Niebrakowałodyskretnychimniejdyskretnychkomenta-
rzynatematichtrójki,acogorsza,takżejejmałżeństwa.

Przetrwanie tego dnia okazało się dla niej niezwykle trudne. Tym bardziej że

otrzymała wiadomość od asystenta Stavrosa, że chciałby się z nią spotkać naza-
jutrz,zanimwyjedziedoMediolanu.

Przypuszczała,żechodziopodpisanedokumentówrozwodowych.Czylijednakpo

pięciulatachichzwiązekmiałzostaćanulowany.Obojeodzyskająwolność.Ijużnig-
dyniebędzienależałdoniej.

Tejnocydługoprzewracałasiębezsennie,apotemśniłaonimiobudziłasięnie-

pocieszona,żejużnigdyniezaśniewjegoramionach.

Wkońcujednakuznała,żeskoropoznałjąprawdziwąinieuwierzyłwnajwiększą

prawdę, jaką kiedykolwiek powiedziała, widocznie na nią nie zasługuje, co w jej
własnychuszachzabrzmiałojakpłytkiekłamstwo.

PrzybyładobiuraStavrosapunktualnieodziesiątejtrzydzieści.Dopieronadra-

nemzapadławmęczącysen,awskutekbezsennejnocybolałajągłowaiczułasię
rozbita.

Kiedyujęłaklamkęiotworzyładrzwi,czułasięszczególnieżądnajegokrwi,jak

kiedyśładnietoujął.

Tymczasemwpokojunie byłonikogo.Jejwysokie obcasystukałyo marmuro

posadzkę,kiedyobchodziłagodookoła.Wpewnejchwiliprzeszedłjądreszcziod-
wróciłasięgwałtownie.

Stavrosstałwwejściudoczęściprywatnejiprzyglądałjejsięznieprzeniknionym

wyrazemtwarzy.

Wyglądałtakjakzwykle,nienagannieeleganckiiarogancki.Tylkowoczachmiał

smutekiniepewność.Ubranybyłwdżinsyiszarąkoszulę,podkreślacezgrab
sylwetkę i muskularną pierś. Wręcz nieprzyzwoicie przystojny, pociągał ją wciąż
ztąsamąobezwładniacąsiłą,choćprzecieżmiałagonienawidzić.

Przezkilkachwilśledzilisięwzajemniegłodnymwzrokiem.
–Podobnochceszwybudowaćfabrykę?Znalazłemodpowiedniemiejsce.
Wystarczyłsamjegowidok,byzakręciłojejsięwgłowie,aterazjeszczeito.To

miałybyćpierwszesłowa,jakiedoniejpowiedział?Żadnego„witaj”czyinnegopo-
zdrowienia?

– Nie potrzebuję twojej pomocy – rzuciła nonszalancko. – Miałam się spotkać

zprawnikiem.

–Toniepotrzebne.
–Wtakimraziepocomnietuściągnąłeś?Dokumentymogłampodpisaćbeztwo-

jego udziału. A może po prostu zdążyłeś się już uzależnić od mojego błagania
owszystko?Opieniądze,seks,odrobinęzaufaniaizrozumienia?

– Nie przypominam sobie – odparł z bladym uśmiechem – żebyś mnie błagała

oseks.

–Możeszniepamiętać.Najwyraźniejtoniemiałodlaciebiewiększegoznaczenia

niż ulga po pięciu latach – Na widok wyrazu jego twarzy słowa zamarły jej na

background image

wargach.

– Pamiętam każdą chwilę, tylko nie to, żebyś mnie błagała. Pamiętam wszystkie

noceidnieteż.Flirtowałaśzemną,prowokowałaśiuwodziłaśajabyłemtwoim
chętnymniewolnikiem.

–Wychodzę.–Zdecydowanymkrokiemskierowałasiędodrzwi.
Tojegodziwacznezachowaniebyłotrudnedozinterpretowania.
Drzwiokazałysięniedostępne,bojesobązastawił.
–Słyszałem,żebyłaśnaspotkaniuradynadzorczej.Dmitriwspomniał,żenarobi-

łaśniezłegozamieszania.Podobnoszłaśjakburza.

MogłabyćtylkoszczerzewdzięcznaDmitriemu,żeniewspomniałmuojejdespe-

rackimatakupłaczu.

–Dziwiszsię?Jużnigdyniebędęjaktchórzuciekałaodtegocomoje.Postanowi-

łam, że zostanę w Atenach. Nie będę się ukrywała gdzieś w świecie, jakby fiasko
naszegomałżeństwabyłomojąwiną.Iniedamcisięprzymusićdoniczego,czego
niezechcę.

Sprawiałwrażenieudręczonego,wargimiałboleśniezaciśnięte.
–Zmuszenieciędomałżeństwabyłonajwiększymbłędemmojegożycia.Napraw-

dętrudnomi

Nawet nie zdawała sobie sprawy, kiedy rzuciła się na niego. Całą swoją masą

ipięściamiwepchnęłagowgłąbprywatnejczęściapartamentu.Działałapodwpły-
wem bólu, rozżalenia i wszechogarniacego pragnienia. Atakowała go wściekle,
apotwarzypłyłyjejłzy.

Jakśmiałzadzwonić?Jakśmiałjązranić,skorowiedział,żechciałagochronić?Ja

mógłbyćtakbezlitosny,wiedząc,żejejnanimzależy?

–Naprawdę,kochanie?–spytał,kiedyuderzyłagowżołądekiuświadomiłasobie,

żenaniegokrzyczy.–Naprawdęcinamniezależy?

Niezamierzałategopowtarzać,niebędziebłagaćojegomiłość,naktórąprze-

cieżwsposóbtakoczywistyzasługiwała.

–Leah,proszę,spójrznamnie–powtarzałbłagalnie,aleonaniepotrafiłaprze-

stać.

Bałasię,żejeżeliprzestanie,toonzniknie,aonasięobudziiuświadomisobie,że

tobyłsen.Iznówzostanietakboleśniesamotna.

– Tak mi przykro, kochanie – wyszeptał, nawet nie próbując jej powstrzymać. –

Takmiprzykro,żecięodesłałem,zamiastcięwysłuchać.

–Jesteśłajdakiembezsercaipowinnamcięnienawidzić–oznajmiłaiuderzyłago

razjeszcze,ażwkońcuobojeupadlinałóżko.

–Chcę,żebyśpodpisałtedokumentyiraznazawszewyniósłsięzmojegożycia.

Niechcęcięjużnigdywidzieć.

–Niemogę–powiedziałzżalem.
–Nienawidzęcię–przypomniałamu,jednocześniedesperackozanimtęskniąc.
Niechciałażadnegoinnegomężczyzny.Liczyłsiętylkoonjeden.
Zamknęłaoczy,żebypowstrzymaćłzy,imusnęławargamijegousta.
Znajomy smaki i zapach przeszyły ją dreszczem. Całowała go delikatnie, a ich

sercabiływzgodnymrytmie.

–Bardzozatobątęskniłem–zwierzyłsiędrżąco.Jegowargimuskałyjejmiękko

background image

idelikatnie,jakbypytającopozwolenie.–Proszę,kochanie,nieodrzucajmniete-
raz.Niepotrafiębezciebieżyć.Dokitymijejnieprzyniosłaś,nieznałemmiłości,
więcskoromijądałaś,tomijejnieodbieraj.

Niepotrafiłasiędłużejopieraćipozwoliłamunapocałunki,przesyconedesperac-

kimpragnieniemiżarem.

– Daj mi nadzieję, powiedz, że jeszcze cię nie straciłem. Obiecaj, że nauczysz

mniekochać.Niczegoinnegoniepragnę.–Kiedymilczała,wyszeptał:–Kochamcię,
Leah.

Powoliotworzyłaoczy.Szczerośćwjegospojrzeniuniemogłabudzićwątpliwości.

Sprawiałwrażeniezupełniebezbronnego.Nigdywcześniejniewidziałagotakim.

– Odesłałeś mnie, nie poświęcając choćby jednej myśli moim uczuciom. Nie mo-

głamuwierzyć,żezachowałeśsiętakokrutnie.Takłatwociprzyszłozłamaćmiser-
ce,odrzucićmojąmiłość–powiedziałazdrżeniem.

–To,czegosiędowiedziałemoCaliście,kompletniemniezałamało.Sądziłem,że

nie potrafię kochać cię tak, jak na to zasługujesz. Nie potrafiłem rozpoznać wła-
snychuczuć.

– Ale ja widzę twoją miłość. Może nie umiałeś wyrazić jej słowami, nie dzieliłeś

sięmyślami,aledziałałeś.Twojeczynymówiąsamezasiebie.Potrafiszobdarowy-
wać czułością, okazywać troskę, nawet jeżeli twoja arogancja chwilami może do-
prowadzićdoszału.

Obrysowałpalcamikonturjejwargztakączułością,żewstrzymałaoddech.
–Nigdynieprzestanęciękochać.
Drżącymizewzruszeniadłońmidotknęłajegobrwiiodgarławłosyzoczu.
–Kiedyjesteśprzymnie,niczegosięnieboję.Chcemisiężyć.Żyćikochaćcie-

bie.

–Więczróbmyto.Żyjmyikochajmysię.
Kiwłagłowąischowałatwarzwzagłębieniujegoramienia,przepełnionajedno-

cześnieeuforiąiobawą.Trwalitakprzezchwilę,apotemzsunąłsięzłóżkaiukląkł
przednią.

Wjegowzrokubyłotyleuczucia,żeniemogłapowstrzymaćłez.
–Czywyjdzieszzamniejeszczeraz,Leah?–spytał,ajegowargimuskałyjej.–

Chceszzemnąspędzićresztężycia?

Wtuliłasięwniego,jakbysięmiałanigdynieoderwać.
–Tak,wyjdęzaciebie.Jutro,jeżelizdołasztozorganizować.
–Nie,jutronie–odparł,ujmującjejtwarzwobiedłonie.
–Dlaczego?Maszwątpliwości?
–NieAlechciałbym,żebyśmiałaślub,ojakimzawszemarzyłaś.Chciałbymcię

przedtem zaprosić na kilka randek i zrobić to wszystko, co się zwykle robi przed
ślubem.Chcę,żebyśmiałatyleczasu,ilebędzieszpotrzebować,adotegomomen-
tu–Spojrzałjejwoczyzmiłościąinaglezrozumiała,doczegozmierza.Wodpo-
wiedziprzylgnęładoniegodesperacko.

–Nie,jużnigdybezciebieniezasnę.Niezniosę,jeślibędzieszsięupierał
–Będziemysięwidywalicodziennie,alechcę,żebyśtotywybraładzień,wktó-

rymzostanieszmojążoną.

Widziała w jego oczach, jak bardzo było to dla niego ważne. Miała zostać jego

background image

żoną,kiedybędzienatogotowa.

–Trzymiesiące–zaproponowała.–Ustalmyterminzatrzymiesiące,aleniepóź-

niej.Niemamtwojejcierpliwościanitaksilnejwoli

–Silnawola,powiadasz?Tylkowyobrażenieciebieidącejdomniewtwojejprze-

pięknejsukniślubnejpozwolimiprzetrwaćtenczas.

background image

EPILOG

Trzymiesiącepóźniej

Stavrosnieprzypuszczał,żetetrzymiesiącebędąsięwydawaćwiecznością.Za-

proponowałtakierozwiązaniepodwpływemimpulsu,aleprzyznawał,żedotykanie
i całowanie Leah bez doprowadzenia do spełnienia było prawdziwym ćwiczeniem
woli.

Zdrugiejstronybyłbardzozadowolony,żezdecydowalisięzaczekać.Bodlacu-

downejLeahwartobyłoprzezwyciężyćkażdątrudność.

Wciepłypaździernikowywieczórczekałnaniąwtowarzystwieprawiesetkigo-

ści. Rezydencja Giannisa została pięknie udekorowana, a on stał pod sklepionym
wejściemdoogrodu.Liliewpełnymrozkwicieprzesycałypowietrzecudownymaro-
matem,naniebielśniłnieskalanybłękit.

Większość gości przyszła zobaczyć jego uroczą narzeczoną, której projekty

wstrząsnęły światem mody. Były wśród nich modelki, z którymi pracowała przez
ostatnie miesiące, mieszkańcy rezydencji i pracownicy należącej do Leah fabryki.
Przyszli,bypodziękowaćzajejszczodrość,dobroć,oddanieilojalność.

Iwkońcunadszedłdzień,kiedymieliusankcjonowaćwięźzrodzonązmiłościira-

dości.CieniemnatymniemaldoskonałymdniukładłosiętylkowspomnienieCalisty.
Jakbardzocieszyłabysiędziśichszczęściem

TymczasemjednakszłakuniemuLeahwspartanaramieniuDmitriego.Najejwi-

dokserceomalniewyrwałomusięzpiersi.

Takjakmuobiecała,miałanasobiewłasnąkreację–suknięślubnązjejpierwszej

kolekcji.Wyglądałaprzepięknie,kruchoidelikatnie.

Długie włosy zebrała w stylowy koński ogon, w uszach lśniły perłowe kolczyki –

prezentodGiannisa,awyjątkowoskromnasukniazkoronekijedwabiunieodsła-
niała ani kawałka ciała. Prosty krój podkreślał smukłą sylwetkę i długie, zgrabne
nogi.

Zastanawiałsię,czysukienkajesttakskromnazewzględunaniego.Czysądziła,

żeniespodobamusięjednazjejśmiałych,seksownychkreacji?

Wystarczyło jedno spojrzenie w jej przepastne, przepełnione miłością oczy, by

rozwiać wszelkie wątpliwości, gdyby je nawet miał. Nie można było wątpić w jej
szczęście.

Przezminionetrzymiesiąceodwiedziliniezliczonefabrykiubrańnacałymświe-

cie,uczylisięsiebienawzajemizakochiwaliwsobiecorazmocniej.Noi,oczywi-
ście,czekalinatenwyjątkowydzień.

Nawidokbezmiarumiłościwjejoczach,jegoświatsięzakołysał,akiedypocało-

wałaDmitriegowpoliczekipodałamurękę,przyciągnąłjąblisko.

–Kochamcię,najdroższa–wyszeptał,nieczekając,ażksiądzzacznieceremonię.
Wodpowiedzidotknęładrżącymipalcamijegopoliczka,jakbysprawdzając,czyto

background image

naprawdęon.

–Niemogęsiędoczekaćnocy–szepła,awoczachigrałyjejpsotneiskierki.

Dopierodużopóźniej,przyokazjirobieniazdjęć,zauważyłwreszcietyłjejsukien-

ki.Naprośbęfotografaobciłasiępowoli,zewstydliwymuśmiechemnawargach.

Sukienkaniemiałapleców,awycięciesięgałoniemaldopośladków,maskowane

jedynierzędembiałychguzikówwzdłużkręgosłupa,udacychzapięcie.

Widokgładkiej,nagiejskórymomentalnierozpaliłwnimżar.Zuśmiechempomy-

ślał,żejegocudownażonanigdynieprzestaniegozaskakiwać.

– Gotowa na noc poślubną? – Przesunął palcami po nagiej skórze i pocałował ją

delikatnie.

Zadygotałaiprzylgnęładoniego.
–Podobacisięsukienka?
Kiwnąłgłowąiwziąłjąnaręce.Kiedyszlidowejściadodomu,gościewiwatowali

głośno.

–Sukienkajestcudowna.Izgóryprzepraszam.
–Zaco?
–Gdybymzdejmującjązciebie,uszkodziłtedelikatneguziczki.
Roześmiałasięradośnieitenśmiechdotarłdogłębijegoserca.Przeniósłjąprzez

prógipocałował.

–Jesteśmojanazawsze.
–Atymój.–Zżaremoddałamupocałunek.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pammi Tara Sztuka uwodzenia
Pammi Tara Genialna hakerka
Pammi Tara Zakochać się w żonie
Pammi Tara Dom w San Francisco
Pammi Tara Serce nie sługa
0617 Pammi Tara Nowojorska skandalistka1
0611 Pammi Tara Ślubna niespodzianka
Tara Pammi Czyja to dziewczyna
Czy to koniec czy początek Tara Pammi
Tara Pammi Na ciebie czekałam
Tara Pammi Czy to koniec czy początek
226 Macaluso Pamela Nowozency 01 Wesele marzen
ZIZEK SLAVOJ, Zizek Slavoj Tybet w więzieniu marzeń
Michaels Leigh Sprzedaj mi marzenie
Gdy marzenia stają się rzeczywistością Etnografia wykopalisk archeologicznych
Ananasowe marzenie
Marzenaie, teksty
Szkoła marzeń, Pedagogiczne

więcej podobnych podstron