ZNAK
04•2013
80
Studia
i odpowiedzialność
Dziś nie mówimy już o duchu ani
o doświadczeniu duchowym.
Wewnętrzna duchowa refleksja
zanikła, a wraz z nią zaczęły zanikać
także istotne dotąd pojęcia, jak:
szczęście, zastąpione przez sukces;
mądrość, wyparta przez cywilizację
wiedzy; teoria jako kontemplacja
i zachwyt nad prawdą, dobrem
i pięknem, usunięta przez teorię
rozumianą jako dająca się
zweryfikować, sprawnie działająca
hipoteza, przynosząca wymierne
technologiczne i ekonomiczne
skutki. Zniknęło też pojęcie ludzkiej
natury i sensu. Wreszcie – samo
pytanie o człowieka.
Tadeusz Gadacz
T
ytuł mojego artykułu stanowi nawiązanie
do słynnego wykładu współtwórcy szkoły
frankfurckiej Maxa Horkheimera Odpowie-
dzialność i studia wygłoszonego siedem lat po II wojnie
światowej. Kryzys współczesnego uniwersytetu jest
pochodną kryzysu człowieczeństwa europejskiego
1
.
Jedną z jego przyczyn stanowi zachwianie równowagi
między materialnym a duchowym wymiarem życia.
Rozkwit nauk przyrodniczych na przełomie XIX i XX w.,
który przyczynił się do coraz szybszego rozwoju uzdol-
nień technicznych, przyniósł także negatywne skutki.
Przyczynił się do powstania nowych form pozyty-
wizmu, przekonania, że jedyne kryterium poznania
stanowią dające się empirycznie zweryfikować pozy-
tywne fakty. W ten sposób powstał paradygmat scjen-
tyzmu. Rodzącą się wówczas nierównowagę między
naukami przyrodniczymi i mentalnością scjentystyczną
a naukami humanistycznymi dostrzegał Wilhelm Dil-
they. Tak jak nauki przyrodnicze zajmują się mate-
rialnym zewnętrznym światem przyrody, tak nauki
humanistyczne wewnętrznym światem duchowym
człowieka. Nauki humanistyczne nazwał Dilthey
Geisteswissenschaften, naukami o duchu.
Na przełomie XIX i XX w. pojęcie ducha było jeszcze
jednym z istotniejszych pojęć. We Francji powstał filozo-
ficzny nurt zwany filozofią ducha. Emmanuel Mounier,
Kontynuujemy zapoczątkowaną esejem Johna C. Sommerville’a
(„Znak” z lutego br.)* debatę o roli dzisiejszego uniwersytetu
oraz o znaczeniu argumentacji religijnej i humanistycznej dla
przyszłości kształcenia. W tym numerze głos prof. Tadeusza
Gadacza, w następnych kolejne wypowiedzi
idee
04•2013
ZNAK
81
francuski personalista, założył jedno z najważniej-
szych do dziś czasopism kulturalnych Francji „Esprit”
(„Duch”), a niemiecki filozof Rudolf Eucken, prawie
już całkowicie zapomniany, w 1908 r., jako pierwszy
spośród filozofów, otrzymał literacką Nagrodę Nobla
właśnie za filozofię ducha. Mówiąc o doświadczeniu
duchowym, myśliciele ci nie sprowadzali go jedynie
do wymiaru religijnego. Uznawali je za to, z którego
rodzi się wielka kultura, sztuka, doświadczenie war-
tości, sensów i celów. Już wtedy dostrzegano też zagro-
żenie wynikające z wypierania życia duchowego. 7 maja
1935 r. twórca fenomenologii Edmund Husserl wygłosił
w Wiedniu wykład Kryzys europejskiego człowieczeństwa
a filozofia. Nauki przyrodnicze, stwierdził w nim, opie-
rające się jedynie na obiektywnych faktach, nie odsła-
niają człowiekowi żadnych dających oparcie życiowych
powiązań, żadnych ideałów ani norm, które mogłyby
dać mu orientację. Nie wystarczy nam jedynie rozum
instrumentalny. Ten bowiem wie, co czym się czyni
i jak osiągać techniczne cele, nie potrafi jednak wskazać
człowiekowi sensu, dać mu egzystencjalnego oparcia.
Człowiek według Husserla jest istotą celową: „żyjąc
w skończoności (…) kieruje się całym swym życiem
ku biegunom nieskończoności”
2
. Nauka zapomniała
jednak o świecie ducha. Husserl był przekonany, że prze-
zwyciężenie kryzysu możliwe jest tylko przez powrót
do doświadczenia duchowego. Pisał: „Istnieją tylko
dwa wyjścia z kryzysu europejskiego sposobu istnienia:
upadek Europy przez wyobcowanie ze swego własnego
racjonalnego sensu życiowego, popadnięcie we wro-
gość wobec ducha i barbarzyństwo albo też odrodzenie
Europy z ducha filozofii przez heroizm rozumu prze-
zwyciężającego ostatecznie naturalizm. Największym
niebezpieczeństwem dla Europy jest zmęczenie. Jeżeli
jako »dobrzy Europejczycy« będziemy walczyć z tym
niebezpieczeństwem nad niebezpieczeństwami z takim
męstwem, które nie lęka się również walki nieskoń-
czonej, to wtedy z niszczącego pożaru niewiary, z wez-
branego ognia zwątpienia w ogólnoludzkie posłan-
nictwo Zachodu, z popiołów wielkiego zmęczenia
powstanie feniks nowego uduchowienia i skierowania
życia ku wnętrzu, jak rękojmia wielkiej i odległej przy-
szłości człowieka, gdyż tylko duch jest nieśmiertelny”
3
.
Wydarzenia II wojny światowej zakwestionowały opty-
mizm Husserla, a jego diagnoza okazała się zbyt późna.
Po wojnie uczeń Husserla Hans-Georg Gadamer
dojrzał jeszcze głębszy wymiar kryzysu w przekształ-
ceniu nauki w gałąź przedsiębiorczości: „Zinstytucjo-
nalizowanie nauki i doprowadzenie jej do postaci pew-
nego przedsięwzięcia produkcyjnego (Betrieb) należy
do związku życia ekonomicznego i społecznego w epoce
industrializacji. Nauka jest nie tylko przedsięwzię-
ciem produkcyjnym, ale ponadto wszystkie elementy
sprawcze nowoczesnego życia są zorganizowane jak
przedsiębiorstwo produkcyjne. Jednostka z jej okre-
śloną efektywnością jest wpasowana w większą przed-
siębiorczą całość, która z kolei ma w wysoce wyspecja-
lizowanej organizacji nowoczesnej pracy dokładnie
przewidzianą funkcję, pełnioną jednak bez osobistego
zainteresowania całością”
4
. Max Horkheimer, współ-
twórca szkoły frankfurckiej, w wykładzie Odpowie-
dzialność i studia stwierdził: „Technika bierze w posia-
danie nie tylko ludzkie ciała, ale i dusze. Jak w teorii
ekonomicznej mówi się czasem o zasłonie pieniądza,
tak można by dzisiaj mówić o zasłonie technicznej.
Marzeniem cywilizowanych nie jest już zbawiony świat,
nawet nie baśniowa kraina mlekiem i miodem płynąca
(…) lecz kolejne auto lub telewizor”
5
. Podobną diagnozę
sformułował kilka lat wcześniej Karl Jaspers: „Tech-
nika dysponuje zawsze tylko tym, co mechanicznie
uchwytne. Przekształca swój przedmiot w mechanizm,
a więc w aparat i w maszynę. (…) Taka absolutyzacja
momentu technicznego nie docenia jednak rzeczy-
wistości, która wszędzie wymaga czegoś więcej niż
techniki, choć we wszelkim działaniu tkwi jakaś tech-
nika jako założenie, a mechanizm dostarcza niejako
tylko kośćca. Kultywowanie i hodowanie w odniesieniu
do natury, wychowywanie i komunikowanie w odnie-
sieniu do człowieka, wytwarzanie dzieł duchowych,
a nawet samo wynajdywanie, nie mogą przebiegać
zgodnie z regułami techniki. Fałszywe jest przekonanie,
że dzięki technice powstanie to, co można stworzyć
tylko na gruncie żywego ducha”
6
.
Jeżeli pomimo znamion kryzysu pojęcie ducha
dominowało jeszcze w pierwszych dekadach XX w.,
obecnie zniknęło zupełnie z naszego myślenia i języka.
Nie mówimy już o duchu ani o doświadczeniu duchowym.
Wraz z zanikiem wewnętrznej duchowej refleksji zaczęły
znikać istotne dotąd pojęcia, jak: szczęście, zastąpione
przez sukces; mądrość, wyparta przez cywilizację wiedzy;
teoria, w źródłowym rozumieniu greckim, jako kon-
templacja i zachwyt nad prawdą, dobrem i pięknem,
usunięta przez teorię rozumianą jako dająca się zwe-
ryfikować, sprawnie działająca hipoteza, przynosząca
wymierne technologiczne i ekonomiczne skutki. Znik-
ZNAK
04•2013
82
nęło pojecie ludzkiej natury i sensu. Przede wszystkim
jednak zniknęło samo pytanie o człowieka. Obecnie już
nie stawiamy Kantowskich pytań: co mogę wiedzieć?
Co powinienem czynić? Czego mogę się spodziewać? Kim
jest człowiek? Na pierwsze z nich odpowiadała zawsze
wiedza techniczna. Jej celem jest dominacja nad przy-
rodą i społeczeństwem. Na pytanie drugie odpowiadała
wiedza metafizyczna, etyka i aksjologia. Jej celem jest
określenie sfery prawd i wartości, do których człowiek
powinien dążyć. Natomiast na pytanie trzecie odpowiada
wiedza religijna. Jej zadaniem jest poszukiwanie sensu
i ocalenia poprzez relację z Bytem Najwyższym. Prze-
jawem obecnego kryzysu jest absolutyzacja pierwszego
typu wiedzy, a więc wiedzy technicznej. Żyjemy w stanie
radykalnej nierównowagi. Stare pytania zostały wyparte
przez nowe: czemu służy wiedza? Jak być sprawnym
i skutecznym? Jak zmienić przyszłość? A wraz z zanikiem
pytania: Kim jest człowiek?, zniknęło także pytanie, jak
słusznie pisze John C. Sommerville, o dobro człowieka.
Kryzys ducha został obecnie wzmocniony przez
prymat wartości materialnych (hedonistycznych, utyli-
tarnych) i witalnych nad wyższymi od nich wartościami
etycznymi, intelektualnymi i estetycznymi. Prymat
tych pierwszych związany jest z rozwojem cywilizacji.
Wyzwala ona bowiem, pod postacią dążenia do przy-
jemności, chęci zysku i posiadania, awansu, wygody,
długiego i sprawnego życia, energie twórcze konieczne
do coraz szybszego i sprawniejszego jego rozwoju. Jeśli
jednak te dążenia nie są podporządkowane warto-
ściom wyższym, estetycznym, intelektualnym, przede
wszystkim moralnym, tendencje do realizacji jedynie
wartości niższych mogą doprowadzić do radykalnego
egoizmu jednostkowego i społecznego, a także do zaha-
mowania pełnego rozwoju człowieka. Współczesne
oblicze „czasów marnych” polega na przyćmieniu war-
tości wyższych przez wartości niższe, tak jakby życie
człowieka sprowadzało się jedynie do sfery przyjem-
ności, użyteczności i witalności.
Uniwersytet był zawsze miejscem kształcenia. Tym-
czasem także kształcenie przybrało obecnie techno-
logiczną postać. Zostało zredukowane do nabywania
wymiernych kompetencji, umiejętności i kwalifikacji.
Trudno podważać znaczenia tych umiejętności, kom-
petencji i kwalifikacji koniecznych do życia we współ-
czesnej cywilizacji technicznej. Tak rozumiane kształ-
cenie musi być jednak uzupełnione o wymiar egzy-
stencjalny, duchowy, rozumiany jeszcze przez starych
pedagogów. Celem kształcenia nie są i nie mogą być
pierwszorzędnie żadne zewnętrzne cele. Nie ma ono
przygotowywać jedynie do rynku pracy. Jest uposaże-
niem w wiedzę, moralne wartości, egzystencjalne sensy
jako punkty oparcia, estetyczne przeżycia, które mają
wystarczyć człowiekowi na całe życie. Kształcenie jest
przede wszystkim wznoszeniem się do poziomu czło-
wieczeństwa. Istotą kształcenia jest kształtowanie bytu
ludzkiego, pozyskiwanie nowych sposobów samorozu-
mienia. Hans-Georg Gadamer, pisząc w Prawdzie i meto-
dzie o kształceniu, powrócił do starej tradycji mistycznej.
Według niej człowiek nosi w sobie Boży obraz, na któ-
rego podobieństwo został stworzony. Takie znaczenie
pozostało jeszcze w niemieckim Bildung (od Bild – obraz).
Analogiczny sens kształcenia odnalazł Gadamer u Pla-
tona i Hegla – jako wznoszenie się przez człowieka
do uniwersalnego poziomu człowieczeństwa
7
. „Każda
poszczególna jednostka, która ze swej przyrodniczej
istoty wznosi się ku temu, co duchowe – pisał – znajduje
w języku, zwyczajach, organizacjach swego narodu już
z góry daną substancję, którą – niczym w przypadku
nauki mówienia – ma sobie przyswoić. Tak oto poszcze-
gólna jednostka znajduje się zawsze na drodze kształ-
cenia…”
8
. Horkheimer dodawał do tego, że kształcenie
„powinno być poznaniem tego, co obchodzi nas jako
ludzi, a nie tylko jako członków społeczeństwa przemy-
słowego”
9
.
Ma ono zatem charakter harmonijny i cało-
ściowy. Nie może ograniczać się jedynie do umiejętności
porozumiewania się w języku angielskim i obsługiwania
komputerów czy tabletów. Musi dokonywać się poprzez
przekaz kulturowy, gdyż to wielkie dzieła kultury euro-
pejskiej, wielkie wzorce moralne odsłaniają sens czło-
wieczeństwa i sens życia.
Kształcenie jest wewnętrzną formacją, kształ-
towaniem humanitaryzmu. „Po tej grozie, która się
niedawno wydarzyła, i na przekór jej – podkreślał
Horkheimer – nie mogę porzucić nadziei, że nie tylko
w pierwszym okresie po katastrofie, ale i w nadchodzą-
cych dziesięcioleciach owa zapomniana już postawa
stanie się znów celem kształcenia uniwersyteckiego.
Ograniczenie studiów do nabywania umiejętności (…)
nie wystarczy. Sędzia pozbawiony empatii oznacza
śmierć sprawiedliwości”
10
. Kształcenie jest zatem
stanem ducha, który pozostaje nawet wówczas, gdy
człowiek zapomni o wszystkich nabytych kompeten-
cjach i sprawnościach, nawet wówczas gdy rozpadną
się wszystkie formy życia społecznego.
Jeszcze do nie dawna uniwersytet był miejscem
tak rozumianego kształcenia. Rację ma Sommerville,
idee
04•2013
ZNAK
83
twierdząc, że dla zdobycia jedynie umiejętności zawo-
dowych i dostosowania się do rynku pracy uniwersytet
jest zbędny. Niezbędny jednak jest dla wykształcenia,
osiągnięcia kompetencji społecznych i życia. Przed
jakimi dylematami zatem staje obecnie uniwersytet?
W którą stronę zmierza?
Świadomi pewnych uproszczeń, sformułujmy
kilka istotnych, radykalnych alternatyw.
Czy uni-
wersytet jest jeszcze świątynią, czy też powinniśmy
pogodzić się z tym, że musi stać się przedsiębiorstwem,
elementem światowej gospodarki i gry rynkowej? Przez
„uniwersytet świątynię” rozumiem uniwersytet jako
miejsce szczególne, wyjęte z codzienności, żyjące mocą
szczególnych praw, ze względu na szcze-
gólny i jedyny w życiu czas przeznaczony
na studia. Miejsce niezależnego myślenia,
dochodzenia do prawdy, refleksji, ćwi-
czenia duchowego, zachwytu, kształcenia,
które każdy zdobywa dla samego siebie,
a nie tylko dla potrzeb rynku pracy i zdol-
ności funkcjonowania we współczesnej
cywilizacji technicznej.
Czy jednak uniwersytet, jak słyszymy
z różnych stron, nie powinien przemienić się
w sprawnie funkcjonujące przedsiębiorstwo,
nie tylko nowocześnie zarządzane i pod-
porządkowane ekonomicznemu rachun-
kowi, ale całkowicie dostosowane do potrzeb
światowej przedsiębiorczości z jej ekonomizacją, zarzą-
dzaniem i ryzykiem? Co w związku z tym z wolnością
i autonomią myślenia, jeśli ma być ono w coraz większym
stopniu finansowo zależne od rynku? Czy niezależna
myśl ma stać się sprawą prywatną? Co z twórczością
w myśleniu, która wymaga czasu, ciszy, a nie nastawienia
na produkcję punktów do naukowych i ekonomicznych
statystyk? Uniwersytet w Królewcu stworzył niegdyś
bardzo dogodne warunki do myślenia Immanuelowi
Kantowi. Po objęciu katedry Kant przez dziesięć lat nie
opublikował żadnej ważnej pracy. Po dziesięciu latach
wydał w końcu Krytykę czystego rozumu. Na obecnym
uniwersytecie zostałby dwukrotnie negatywnie oce-
niony jako całkowicie bezproduktywny. Kim zatem
ma być przyszły profesor: mistrzem, mędrcem, świad-
kiem wzorców kultury, intelektualnym i moralnym auto-
rytetem, jak w „uniwersytecie świątyni”, czy jedynie
sprawnym menedżerem zarządzającym wiedzą, jej
pomnażaniem i technicznym przekazem, jak w „uni-
wersytecie przedsiębiorstwie”? A może profesorem
fantomem obecnym jedynie w Internecie? Czy da się
pogodzić ideę „uniwersytetu przedsiębiorstwa” i „uni-
wersytetu świątyni”? Trudno iść pod prąd ekonomii,
zarządzaniu, sprawności. Czy jednak myślenie o uniwer-
sytecie jedynie w tych kategoriach nie zagraża klasycznie
rozumianemu kształceniu i twórczym poszukiwaniom?
„Uniwersytet przedsiębiorstwo” przekształca
się na naszych oczach w benthamowski Panoptikon,
miejsce permanentnej biurokratycznej kontroli. „Uni-
wersytet Panoptikon” oparty jest na założeniu, że da
się zmierzyć efekty myślenia i zaplanować to, o czym
się będzie myślało w najbliższej przyszłości, jakby dało
się z góry określić, co przyjdzie nam na myśl i co będzie
godne myślenia. „Uniwersytet Panoptikon” realizuje
marzenia biurokratów, których dotąd nie udało się
nikomu zrealizować: w jaki sposób posadzić pisarzy
do biurek i rozliczać ich z wierszówki? Ostatnie lata
wprowadziły na uczelnie nie tylko system boloński,
ale także nowe procedury: grantowe, ochrony danych
osobowych, krajowych ram kształcenia, komisje rekru-
tacyjne i jakości kształcenia, analizy karier absol-
wentów itd., itp. Wszystkie te coraz liczniejsze reguły
spadają jako obowiązki na wciąż te same grupy pra-
cowników naukowych, którzy mają wrażenie zawęża-
jącej się w coraz większym stopniu szczeliny między
nieustannym planowaniem i sprawozdawczością.
Pamiętam przed laty ks. prof. Józefa Tischnera, który
w czasie stanu wojennego przyszedł na pierwsze semi-
narium z książką. Otworzył ją i powiedział, że to Feno-
menologia ducha Hegla i że w tym semestrze właśnie
to dzieło będziemy czytać i interpretować. Dzisiaj nie
przeprowadziłby tego seminarium. Najpierw musiałby
Studia i odpowiedzialność
Tadeusz Gadacz
Kryzys ducha został obecnie
wzmocniony przez prymat
wartości materialnych
(hedonistycznych, utylitarnych)
i witalnych nad wyższymi od
nich wartościami etycznymi,
intelektualnymi i estetycznymi
ZNAK
04•2013
84
określić, czy będzie to konwersatorium czy ćwiczenia,
na żywo czy na platformie cyfrowej. Rozpisać je deta-
licznie na godziny, określić kompetencje, kwalifikacje
i umiejętności, opisać profil absolwenta, przydzielić
punkty ECTS. Uzyskać zatwierdzenie Rady Instytutu,
Rady Wydziału, pozyskać grupę 20 studentów. Czy
wykształcenie było wtedy mniej efektywne? Nie sądzę.
Było więcej czasu na myślenie, rozmowę, nauczanie.
„Uniwersytet Panoptikum” wypiera skutecznie „uni-
wersytet świątynię” oparty na wspólnocie akademic-
kiej i zaufaniu.
Czy uniwersytet może być, jak był jeszcze do nie-
dawna, biblioteką, czy też musimy się pogodzić z tym,
że staje się on pasażem. W „uniwersytecie bibliotece”
centralnym miejscem jest biblioteka, miejsce refleksji,
lektury, głębokiego zaangażowania. „Uniwersytet pasaż”
to miejsce jedynie chwilowego pobytu przy okazji przej-
ścia z domu do pracy i z pracy do domu, z pracy bądź
domu na inny fakultet i z innego fakultetu, na kursy
i z kursów. „Uniwersytet pasaż” nie jest miejscem kształ-
cenia, lecz miejscem zaliczania punktów koniecznych
do uzyskania dyplomu i budowy CV pod kątem rynku
pracy. „Uniwersytet pasaż” pływa w „płynnej nowo-
czesności”. Wszystko jest w nim chwilowe, zmienne
i płytkie. Można jedynie zastanawiać się, czy to brak
zaangażowania, które tworzy tożsamość angażują-
cych się i tożsamość celu zaangażowania jest przy-
czyną „płynnej nowoczesności”, w tym „uniwersytetu
pasażu”, czy też odwrotnie, to płynna nowoczesność
i stanowiący jej część „uniwersytet pasaż” powoduje
brak głębszego zaangażowania, a przez to rozmycie
zarówno tożsamości słabo, chwilowo i powierzchownie
zaangażowanych, jak i celów, do których dążą. W „uni-
wersytecie pasażu” wszystko jest zmienne i chwilowe
(ustawy, rozporządzenia, systemy ocen, autorytety,
notatki studenckie krążące w Internecie).
Czy uniwersytet powinien służyć prawdzie czy
społeczeństwu? Na czym jednak powinna polegać
ta służba? Czy na uleganiu najniższym gustom spo-
łecznym, demokracji bezpośredniej narzucającej swe
przekonania i zasady na internetowych forach i ulicach
czy na wychowywaniu społeczeństwa? Czy uniwersytet
ma pełnić funkcję autorytetu, czy ma godzić się na coraz
dalsze obniżanie wymogów kształcenia, by zrealizować
ideał równości? Czy ma bronić wzorców, kanonów, kul-
tury języka, czy też poddać się społecznej presji? Komu
ma służyć uniwersytet – prawdzie czy społeczeństwu?
Według prof. Kazimierza Twardowskiego zadaniem
uniwersytetu jest dochodzenie do prawd naukowych
i krzewienie umiejętności ich dochodzenia. Czy w dal-
szym ciągu obowiązują nas powinności uniwersytetu
przez niego wyłożone?
Odpowiedzi na te alternatywy związane są z odpo-
wiedzią na pytanie: kim jest człowiek i na czym polega
jego dobro? Czy ma ono być określane przez społeczne
i kulturowe mody, zapotrzebowania rynku pracy,
ekonomiczne możliwości, politykę? Czy też jego okre-
ślenie powinno wymagać namysłu nad europejską tra-
dycją kultury i myśli? Rzecz w tym, że aktualnie uni-
wersytet w coraz mniejszym stopniu stwarza warunki
do tego, by takie pytania stawiać i usiłować na nie
odpowiadać.
1
Termin wprowadzony przez Edmunda Husserla. W tej części
opieram się na przeredagowanych fragmentach mojej publikacji
Kryzys człowieczeństwa europejskiego, „Charaktery” 2012, nr 3,
s. 108–113.
2
E. Husserl, Kryzys europejskiego człowieczeństwa a filozofia, tłum.
J. Sidorek, Warszawa 1993, s. 20.
3
Tamże, s. 51.
4
H.-G. Gadamer, Teoria, etyka, edukacja. Eseje wybrane, tłum.
zbiorowe, Warszawa 2008, s. 55.
5
M. Horkheimer, Odpowiedzialność i studia, przekład translatoryjny
pod kierunkiem H. Walentynowicz, „Kronos” 2011, nr 2, s. 241.
6
K. Jaspers, O źródle i celu historii, tłum. J. Marzęcki, Kęty 2006,
s. 120.
7
Tamże, s. 39.
8
Tamże, s. 41.
9
M. Horkheimer, Odpowiedzialność i studia, dz. cyt., s. 240.
10
Tamże, s. 245.
TadEuSZ GadaCZ – filozof, dyrektor Instytutu i Socjologii uP
w Krakowie, wykładowca Collegium Civitas. Ostatnio opublikował
dwa pierwsze tomy Historii filozofii XX w. (2009)
* Miesięcznik „Znak” nr 693 (luty 2013)
do nabycia w wersji drukowanej i elektronicznej
na
www.miesiecznik.znak.com.pl
idee
Studia i odpowiedzialność
Tadeusz Gadacz