György Lukács
Marksizm a historia
literatury
Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)
WARSZAWA 2006
György Lukács – Marksizm a historia literatury (1922 rok)
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
- 2 -
www.skfm-uw.w.pl
Artykuł György Lukácsa „Marksizm a historia
literatury” („Marxismus und Literaturgeschichte”)
został opublikowany w piśmie „Die Rote Fahne” z
13 października 1922 roku.
Podstawa niniejszego wydania: „Pisma krytyczno-
teoretyczne Georga Lukácsa 1908-1932”, wybór
Stefan Morawski, wyd. Instytut Kultury, Warszawa
1994.
Przełożył z języka niemieckiego Ryszard Turczyn.
György Lukács – Marksizm a historia literatury (1922 rok)
„Die Rote Fahne” z 25 sierpnia zamieściła niezwykle interesujący artykuł na powyższy temat.
Zważywszy na doniosłość tego problemu, a zarazem na niejasności wokół niego narosłe, nie będzie chyba
rzeczą zbędną uzupełnienie zaprezentowanego wywodu pewnymi uwagami.
I
Klasowy sens l'art pour l'art
Autor wychodzi od zanegowania tezy „sztuki dla sztuki”. Dostrzega w niej podobną broń
ideologiczną burżuazji, jak w uwolnionej od tendencyjności nauce. Nie jest to oczywiście niesłuszne, choć
nieco zbyt arbitralnie powiedziane, to znaczy nie wyczerpuje bynajmniej klasowego sensu samej teorii. Nie
wolno bowiem zapominać, że teoria „sztuki dla sztuki” w żadnym razie nie była pierwotnym hasłem
burżuazyjnego ujęcia literatury. Wprost przeciwnie: literatura burżuazyjna powstała jako sztuka tendencyjna
w opozycji do sztuki epoki feudalno-absolutystycznej i dopiero stosunkowo późno – po raz pierwszy w
okresie weimarskim Goethego i Schillera – pojawiła się teoria „czystej”, uwolnionej od tendencyjności
sztuki, dochodząc potem do pełnego rozkwitu w Paryżu po rewolucji 1848 roku oraz równolegle w Anglii
(kiedy francuski i angielski romantyzm, przypomnijmy choćby V. Hugo, Byrona, Shelley'a i in., był jeszcze
bardzo wyraźnie sztuką tendencyjną). Dopiero pod koniec XIX w. teoria ta nabierze istotnego znaczenia,
chociaż bynajmniej nie pokrywa się w pełni z praktyką największych pisarzy tego okresu: Zoli i Ibsena,
Tołstoja i Dostojewskiego.
Jeśli przyjrzeć się teraz bliżej owemu rozwojowi pojmowania literatury w aspekcie ewolucji klasy
mieszczańskiej, od razu staje się jasne, że „sztuka dla sztuki” jest oznaką schyłkowości burżuazji, dowodem
na to, że w najlepszych i najdoskonalszych przedstawicielach tej klasy zachwiana została wiara we własne
ideały klasowe. Oczywiście owo zachwianie wiary nie oznacza bynajmniej odwrócenia się od całego
burżuazyjnego społeczeństwa ani też pełnego rozpoznania tendencji społecznych, które poza nie wiodą.
Formy odczuwania bowiem, formy życia, określające treść ich utworów, pozostały te same. Stały się one
jedynie – wskutek utraty wiary w ich zdolność przekształcenia świata – puste w środku, czysto formalne;
stały się one samą „literacką” formą. Teoria „sztuki dla sztuki” jest tylko wyrazem rozpoczynającego się
właśnie procesu odchodzenia najlepszych umysłów burżuazji od ogólnej drogi rozwoju ich własnej klasy. Z
punktu widzenia klasy rewolucyjnego proletariatu tendencja ta jest oczywiście reakcyjna. Dla proletariatu
jako postępowej klasy społecznej (tak jak dla postępowej i rewolucyjnej klasy mieszczańskiej XVIII w.)
sztuka jest zawsze klasowa, tendencyjna, w niej manifestuje się cel walki danej klasy. Z punktu widzenia
klasy mieszczańskiej zjawisko to świadczy o zachodzącym już procesie ideologicznego rozpadu.
Słuszność takiego podejścia można by oczywiście uzasadnić jedynie na drodze obszernej i
konkretnej analizy całego zjawiska. Kilka przykładów może jednak co nieco wyjaśnić ów stan rzeczy.
Porównując powiedzmy Don Carlosa Schillera z jego Wallensteinem i przypatrzywszy się bliżej roli i
losowi jego jak najbardziej własnego typu bohatera (markiz Posa w pierwszym, Max Piccolomini w drugim
przypadku), dostrzec można wyraźną różnicę. Schillerowski typ bohatera jest rewolucyjnym wyrazem klasy
mieszczańskiej. Bunt Carla Moora wyraża w literacko-myślowej formie pewne istotne odczucia, które
pchnęły do czynu rewolucyjną inteligencję Wielkiej Rewolucji Francuskiej. (Nie jest przypadkiem ani
nieporozumieniem, że Konwent nadał Schillerowi tytuł obywatela Republiki Francuskiej; słusznie
upatrywano w nim ideologa rewolucji.) Markiz Posa zaś walczy o realizację ogólnych żądań rewolucyjnego
mieszczaństwa, o wolność myśli; również jego abstrakcyjnie-okrutny, naiwnie makiaweliczny sposób walki
silnie przypomina metody działania wielu bohaterów i przywódców z okresu Wielkiej Rewolucji
Francuskiej, aczkolwiek zewnętrzne formy, jakie ta walka przybiera, odzwierciedlają małostkowość
feudalnego absolutyzmu ówczesnych Niemiec. Max Piccolomini w uczuciach i sposobie myślenia jest
bliskim krewnym Carla Moora i Markiza Posy. Ale nie ma już rewolucyjnych celów, o które mógłby
walczyć. Jego idealizm, jego zapał, jego entuzjazm stały się puste. Marzy już jedynie o Prawdzie i Pięknie –
w sensie ogólnym. Pozbawiona duszy i sensu rzeczywistość, którą, podobnie jak jego starsi bracia, pragnie
zwalczać, pod każdym względem ma nad nim przewagę. Poeta, który go stworzył, pogodził się z nim jako
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
- 3 -
www.skfm-uw.w.pl
György Lukács – Marksizm a historia literatury (1922 rok)
odporną na zmiany formą. Dlatego też Max Piccolomini nie jest już centralnym punktem sztuki, jak to było
w przypadku Carla Moora i Markiza Posy; spadł do roli postaci epizodycznej. Jego przeznaczeniem nie jest
już wyraźna, otwarta walka o wspomniane ideały, lecz bezpodstawne marzenie o nich, marzenie, które
zakończyć może jedynie rozpaczliwa i bezsensowna śmierć, „umieranie w pięknie”.
Pomiędzy Don Carlosem a Wallensteinem stoi rok 1793 i 1794. Apogeum rewolucji burżuazyjnej
wyrażające się „terrorem” – i przerażenie klasy mieszczańskiej konsekwencjami zastosowania jej własnej
broni, konsekwencjami jej własnej walki. Jej pogodzenie się z formą władzy monarchii militarystycznej,
aby przeforsować rzeczywiste ekonomiczne interesy klasowe burżuazji, sprzeczne z interesami feudalnego
absolutyzmu – i proletariatu. Z ideałów, które miały zmienić świat, została jedynie ideologia gospodarczego
rozwoju kapitalizmu.
Ów pesymizm, owa niewiara, ów brak korzeni we własnej klasie nie był jeszcze w pełni
uświadomiony w ruchu l'art pour l'art okresu niemieckiego klasycyzmu. Jeśli jednak spojrzymy na wielkich
zwolenników tej teorii z połowy wieku XIX, to sytuacja jest już o wiele jaśniejsza. Wystarczy wspomnieć
tylko największych, Flauberta i Baudelaire'a. Flaubert ze swym sposobem odczuwania jest
przedstawicielem pokoleń, które w czasie rewolucji z 1830 i 1848 roku, w imię tradycji wielkiej
rewolucyjnej epoki, niejasno i zaciekle burzyły się przeciwko „nowej Francji”, przeciwko kompromisowi
różnorakich grup kapitalistów z wszelkiego rodzaju militarystycznym absolutyzmem. Dał on wyraz tej
swojej nienawiści w kolejnych powieściach (najpiękniej w Szkole uczuć). Ponieważ jednak nienawiść ta
miała czysto negatywny charakter, ponieważ nie była zdolna przeciwstawić znienawidzonej teraźniejszości
czegoś pozytywnego, odczucie to musiało siłą rzeczy wyrazić się w formie czysto estetycznej negacji
brzydoty tegoż życia. Z oporu Flauberta przeciwko formom życia jego własnej klasy zrodziła się
romantyczno-pesymistyczna teoria l'art pour l'art.
I tak, w odniesieniu do burżuazji – przykłady takie można by bowiem mnożyć w nieskończoność –
również w sferze ideologii sprawdziły się słowa Marksa, „że wszystkie środki kształtowania, jakie
wytworzyła, buntują się przeciw jej własnej cywilizacji, że sama obala wszystkie bóstwa, które stworzyła”.
Jeśli idzie o proletariat – powtórzmy ponownie – konkluzja ta nie zmienia faktu, że musi on odrzucić teorię
sztuki dla sztuki jako reakcyjną teorię ginącej burżuazji. Jeśli jednak ma zająć wobec niej właściwe
stanowisko, to musi prawidłowo odczytać cały ów fenomen w kontekście konkretnej rzeczywistości i
znaczenia jego klasowej treści dla burżuazji.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
- 4 -
www.skfm-uw.w.pl