Zbrodnia i kara
– Charakterystyka bohaterów
Rodion Romanowicz Raskolnikow
- 23-letni były student, który porzucił studia z powodu braku środków finansowych.
Wszystkie problemy powieści i skupiają się wokół zbrodni, którą on popełnił i kary, jaką zgotowało mu jego sumienie. Czyni to z
utworu powieść psychologiczną. Rodion żyje w strasznej nędzy, chodzi w łachmanach, często jest głodny. Jest to przystojny,
inteligentny, wrażliwy młodzieniec. Nędza boli go fizycznie i psychicznie. Cierpi z powodu tego, że matka i siostra żyją w
biedzie, by on mógł się uczyć. Dotkliwie cierpi, gdy przypuszcza, że siostra chce się poświęcić dla niego i wyjść za mąż za
Łużyna. Nie chce do tego dopuścić. Bezradność w beznadziejnej sytuacji podsuwa mu pomysł zbrodni, dokonanej na lichwiarce
Aldonie Iwanowej. Traktuje to jako sprawdzian - chce sobie dowieźć, że jest do tego czynu zdolny. Rozum podsuwa mu
argumenty, że ma prawo dokonać oczyszczenia społeczeństwa od “jednostki wszawej”, jaką jest, jego zdaniem, stara lichwiarka.
Jednocześnie od początku widać, że Rodion jest osobą wrażliwą na ludzką krzywdę i dobrą. Bezinteresownie pomaga
dziewczynie nagabywanej na ulicy, wysłuchuje zwierzeń Marmieładowa i współczuje mu, ostatnie kopiejki oddaje jego żonie,
opłaca jego pogrzeb.
Zbrodnię planuje drobiazgowo, przygotowuje narzędzie mordu, obserwuje mieszkania Aldony Iwanowy i jej siostry.
Jednocześnie w przygotowaniu morderstwa i dokonaniu go znaczną rolę odgrywa przypadek. Gdy pił herbatę w małej traktierni,
podsłuchał rozmowę studenta z oficerem o Aldonie, o tym, że źle traktuje i bije swoją siostrę, że jest chciwa i zła. W końcu
student powiedział, że: “by tę przeklętą babę zabił i obrabował” i nie czułby żadnych wyrzutów sumienia. “Zabij ją i weź jej
pieniądze, z tym, że następnie z ich pomocą poświęcisz się służbie dla całej ludzkości, dla dobra powszechnego: jak sądzisz, czy
tysiące drobnych czynów nie zmażą jednej drobniuteńkiej zbrodni?” - mówił student, a Raskolnikow słuchał tych słów jak
własnych myśli.
Przypadek zdecydował, że Raskolnikow dowiedział się, którego dnia Lizawieta wyjdzie w domu, także przypadek pomógł
Rodionowi dostać się do domu lichwiarki i opuścić miejsce zbrodni nie będąc zauważonym. Wreszcie przypadek spowodował, że
zabił Lizawietę.
Cały czas Rodion przeżywa ogromne napięcia psychiczne, jest w stanie chorobliwego rozdrażnienia przechodzącego prawie w
chorobę. Rozum dostarcza argumentów, że może zabić. Swoje argumenty Rodion przedstawił w artykule “O zbrodni…”
ogłoszonym w “Słowie Periodycznym” na dwa miesiące przed morderstwem. Podzielił w nim ludzi na “zwykłych” i
“niezwykłych”. Niezwykli mają prawo do zbrodni i wykroczeń, do łamania ustalonych norm, które stoją na drodze
urzeczywistnienia idei, jakie głoszą. Twierdzi, że tacy ludzie jak Solon, Mahomet, Napoleon tak właśnie zrobili - “ci
ustawodawcy i dobroczyńcy ludzkości najsrożej przelewali krew”. Jest to warunek postępu. Zgodnie z tą teorią Raskolnikow
uważa, że i on ma prawo zabić, jeśli pieniądze lichwiarki posłużą mu do zdobycia wiedzy, którą wykorzysta dla dobra innych.
Po dokonaniu zbrodni, sprawia wrażenie chorego, traci przytomność, majaczy. Nie może znieść rozmów na temat zabójstwa.
Rozpaczliwie czyści pokrwawione ubranie, ukrywa przedmioty zrabowane z domu Aldony Iwanowy, wreszcie zdradza się przed
różnymi rozmówcami. Depresja jego pogłębia się, opryskliwie traktuje matkę i siostrę, jest niesprawiedliwy wobec
pielęgnujących go: przyjaciela - Razumichina i lekarza - Zosimowa. Wyraźnie widać, że nie może znieść myśli, że popełnił
zbrodnię, choć sam przed sobą do tego się nie przyznaje. Jest bliski obłędu. Boi się, że zostanie odkryty, boi się śledczego
Porfirego Pietrowicza, który bawi się z nim jak kot z myszą, sugerując, że wiele wie i chcąc tym samym skłonić Raskolnikowa do
przyznania się.
Monologi wewnętrzne Rodiona są coraz bardziej porwane, chaotyczne, pełne emocji. Gardzi sobą, że nie jest dość twardy, by
znieść myśli dręczących go i zagłuszyć sumienie. Od obłędu ratuje go spotkanie Soni. Ta dziewczyna, głęboko przeżywająca swe
poniżenie, pomagająca macosze i rodzeństwu, poświęcająca się dla innych, a jednocześnie wierząca, bezgranicznie ufająca Bogu
i jego odbiciu w każdym człowieku, wzbudziła szacunek Rodiona. “Nie tobie się pokłoniłem, pokłoniłem się całemu cierpieniu
ludzkiemu.” - powiedział klękając przed Sonią. Scena ta świadczy o tym, że i w nim jest wiele wartości, o których zapomniał, gdy
zwątpił w istnienie Boga. W Soni dostrzegł osobę równie doświadczoną przez los co on, równie poniżoną. Postanowił się jej
zwierzyć, bo dłużej nie mógł sam dźwigać swego ciężaru. Sonia uznała go za najbardziej nieszczęśliwego z ludzi, obiecała, że go
nie opuści nigdy, że pójdzie za nim na katorgę. Rodion usiłuje wytłumaczyć Soni, dlaczego zabił, a ona nic nie rozumie, bo wie
jedno, że nie wolno zabijać, że człowieka nie można nazywać wszą, że istnieją przykazania i Bóg. Tą prostą wiarę chce przekazać
Rodionowi i obudzić w nim sumienie. Namawia go, by przeprosił Boga i ziemię, którą splugawił swym czynem i oddał się w ręce
sprawiedliwości. Jej zdaniem trzeba “przyjąć cierpienie i odkupić się przez nie.”
Rodion buntuje się, nie chce ulec, chce walczyć. Nie potępia się, że zabił, ale że zrobił to nieudolnie i nie umie z tą
świadomością żyć. Miłość Soni, a także i matki i siostry, spowodowała, że jednak postanowił się przyznać. Został skazany na
katorgę. Sonia pojechała za nim. Znosił zesłanie źle, chorowała jego duma, źle traktował Sonię: “jego zatwardziałe sumienie nie
znajdowało w przeszłości żadnej okropnej winy.” Nie czuł skruchy. Twierdził, że inni popełniają gorsze zbrodnie, winił się za
głupotę i za to, że nie popełnił samobójstwa. Gardził ludźmi, nienawidził ich, współwięźniowie nienawidzili jego. Wszyscy
lubili natomiast Sonię, a Rodion nie mógł tego zrozumieć. Dopiero gdy Sonia zachorowała, poczuł tęsknotę za nią i niepokój o
nią. Gdy przyszła padł do jej nóg, bo zrozumiał, że ją kocha, że nie może bez niej żyć. “Wskrzesiła ich miłość, serce każdego z
nich miało w sobie niewyczerpane źródło życia dla serca drugiego.” Zmartwychwstał przez miłość, zmienił swoje postępowanie
wobec innych, odrodził się.
Zbrodnia i kara to niezwykła powieść. Jest to drobiazgowa analiza człowieka, który egoistycznie uwierzył w swój rozum i
poczuł się przez to lepszym od innych. Zapomniał, że ma uczucia, serce, stłumił w sobie miłość do ludzi. Zgubiła go duma,
przyznane sobie prawo do sądzenia innych. Odrzucił uznane wartości i stworzył sobie własną moralność. Zbłądził bardzo, ale
odnalazł drogę dzięki Soni i dzięki jej miłości.
Powieść niesie ze sobą wielkie, uniwersalne przesłanie: nie ma żadnego usprawiedliwienia, uzasadnienia dla zabójstwa. To
najcięższy z grzechów. Ani względy polityczne, ani ideologie, ani teorie o powszechnej szczęśliwości, ani nawet wzgląd na dobro
innych nie zwalniają z przestrzegania przykazania: Nie zabijaj.
Rodzina Marmieładowów
- Dzieje tej rodziny mogłyby zapełnić całą powieść. Rodion Raskolnikow spotyka Marmieładowa w
niechlujnej szynkowni. Ten ubogi były radca, alkoholik, zmusza go do wysłuchania zwierzeń. Opowiada przede wszystkim o
swojej żonie Katarzynie, nazywa ją damą, chwali jej wykształcenie i maniery. Stopniowo poznajemy nieudane pierwsze
małżeństwo Katarzyny Iwanowy, nędzę tej kobiety, gdy po śmierci męża w więzieniu, została sama z dwójką dzieci. Wtedy
Marmieładow, sam wdowiec, ożenił się z nią i zdobył się nawet na to, że przez rok nie pił. Ale po roku zaczął się staczać. Tracił
każdą posadę z powodu nadużywania alkoholu. Mimo, że Katarzyna Iwanowa była porywcza, często źle traktowała Sonię, córkę
Marmieładowa z pierwszego małżeństwa, wdowiec mówi o niej z szacunkiem i miłością.
Marmieładow szczególnie cierpi z tego powodu, że nie zapewnił Soni wykształcenia i dlatego dziewczyna nie mogła znaleźć
uczciwej pracy i poszła na ulicę. Nawet z powodu Soni nie oskarża Katarzyny Iwanowy, mimo że to ona bezpośrednio popchnęła
Sonię na tę drogę. Odtąd właściwie Sonia utrzymywała rodzinę, a ojciec jeszcze wyciągał od niej pieniądze na wódkę. Ze
wzruszeniem wspomina Marmieładow jak serdecznie traktowały go żona i dzieci, gdy przed pięcioma tygodniami dostał znowu
pracę. Dogadzały mu, kupiły nowe ubranie. Krótko trwało szczęście - opowiada alkoholik. Przed pięcioma dniami okradł własną
rodzinę, przepił wszystko, nawet ubranie i jeszcze poszedł do Soni po pieniądze na poprawiny. Pięć dni pił, nie pokazywał się w
domu, a teraz brudny i nieszczęśliwy zwierza się Raskolnikowi.
Tragiczne jest to, że on wszystko rozumie. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, do czego doprowadził rodzinę, że dzieci przez
niego są głodne, że żona jest chora na suchoty, a córka została prostytutką. Głęboko odczuwa swój upadek. Gdy Rodion
odprowadzał go do domu, Marmieładow płakał, że nie boi się gniewu żony, a jej oczu, wypieków i płaczu dzieci. Pozwalał żonie
się bić i jeszcze dziękował jej za razy.
Widząc nędzę tej rodziny, Rodion położył na parapecie ostatnie miedziaki, jakie posiadał. Za kilka dni, gdy Marmieładow wpadł
pod koła powozu, Raskolnikow oddał Katarzynie 25 rubli, które właśnie przysłała mu matka. Katarzyna Iwanowa za te pieniądze
urządziła pogrzeb i stypę, na którą zaprosiła także Rodiona. Wtedy bohater po raz pierwszy zobaczył Sonię. Po pogrzebie i stypie
biedna Katarzyna Iwanowa uroiła sobie, że poprzebiera dzieci, by chodząc po ulicach, śpiewając i tańcząc zarabiały na życie. Już
wcześniej zdarzały jej się urojenia, żyła w świecie fantazji i majaków. Przerażone dzieci, zmuszone przez nią do śpiewu i tańca, i
ona sama, kaszląca i krzycząca, stanowiły szokujące widowisko. W trakcie “występu” Katarzyna dostała krwotoku i wkrótce
potem zmarła. Gdyby nie pomoc Swidrygajłowa, który umieścił dzieci w sierocińcu, a Soni dał trochę pieniędzy, nieszczęsna
dziewczyna musiałaby opiekować się rodzeństwem, co przerastało jej siły i możliwości.
Pulcheria Raskolnikowa
- matka Rodiona i Duni, bardzo kocha syna, przeczuwa, że stało się coś złego, choć syn i córka robią
wszystko, by ukryć przed nią prawdę. Po wyjeździe Rodii na zesłanie, jego matka zapada na chorobę nerwową i umiera.
Dunia - Awdotia Romanowa Raskolnikowa
- siostra Rodiona. Zdarzenia z jej życia poznajemy z listu matki do Rodiona.
Matka opowiada co spotkało Dunię w domu Swidrygajłowów, gdzie była guwernantką. Arkadiusz Swidrygajłow zalecał się do
Duni, czynił jej niedwuznaczne propozycje, co spowodowało, że Marfa Pietrowna wyrzuciła Dunię z pracy i rozpowiedziała o jej
złym prowadzeniu się. Dunia straciła jedyne co miała, dobre imię. Matka pisze, że zniosła to z niezwykłym hartem. Swidrygajłow
przedstawił żonie oczywisty dowód, że Dunia jest niewinna: list, który Dunia napisała do niego z wymówkami, iż nastaje na jej
cześć i ze zdecydowanym odrzuceniem wszelkich propozycji. Marfa Pietrowna, chodząc po domach znajomych, odwołała
wszystko złe, co o Duni mówiła. Drugą sprawą, o której pisze matka w swoim liście, są plany Duni, by wyjść za mąż za Piotra
Łużyna. Rodion wywnioskował z listu, że ani matce, ani Duni Łużyn się nie podoba, że razi podstępnością, wyniosłością i
próżnością, ale Dunia chce wyjść za niego, by pomóc bratu i zapewnić matce spokojną starość. Raskolnikow nie chce dopuścić
do tego, by siostra sprzedawała się dla niego, tym bardziej, że w trakcie wizyty u niego Łużyn nie zrobił na nim dobrego
wrażenia. Rodion rozmyślnie go obraził. Dodatkowo oburzyło go to, że Łużyn dla matki i siostry wynajął pokój w bardzo podłym
pensjonacie, a sam zamieszkał w dużo lepszej dzielnicy.
Dokładniej poznajemy Dunię, gdy przyszła z matką odwiedzić brata. Niewiele mówiła, tylko mu się przyglądała. Sprawiała
wrażenie niezwykle rozumnej, rozsądnej osoby, która więcej rozumie niż dostrzega. Wzruszający jest fakt, że to rodzeństwo
rozumie się bez słów - Rodion od razu wiedział jak wstrętny jest Duni Łużyn, że małżeństwo to jest dla niej poświęceniem. Dunia
rozumiała, że z bratem dzieje się coś strasznego, że dręczą go zmory, przerastające jego wytrzymałość. Dostojewski opisuje
Dunię tak: “… była bardzo ładna: wysoka, nad podziw zgrabna, silna, pewna siebie, co przebijało ze wszystkich jej ruchów,
wcale jednak nie uszczuplając ich miękkiego wdzięku. (…) Włosy miała ciemnoblond (…) oczy prawie czarne, błyszczące, dumne,
a zarazem, chwilami pełne niezwykłej dobroci.” Trudno się dziwić, że zakochał się w niej Swidrygajłow, a Razumichin - kolega
brata, od pierwszego wejrzenia zapałał do niej prawdziwą namiętnością.
O charakterze Duni świadczy to, jak rozprawiła się z Łużynem, gdy zażądał od niej zerwania z bratem. Doprowadziła do
konfrontacji, poprosiła by Łużyn powiedział, czym Rodion go obraził, oświadczyła, że muszą się pogodzić, bo ona nie może
wybierać między narzeczonym a bratem. Uznała to za sprawę zasadniczą i sprawdzian szacunku Piotra Pietrowicza do niej i jej
potrzeb, sprawdzian, czy narzeczonemu na niej zależy.
Jest mądra, niewiele mówi, lecz wyraża się dobitnie. Promieniuje od niej królewska godność. Gdy przekonała się, że Łużyn
kłamie, gdy ośmielił się też zrobić wymówki jej matce, a wreszcie, gdy okazało się, że chce nimi rządzić i rozkazywać im,
błyskawicznie zdecydowała i pokazała mu drzwi. Dowodem jak bardzo kochała brata i chciała mu pomóc, była decyzja, by
spotkać się ze Swidrygajłowem, który obiecał coś o Rodionie powiedzieć. A przecież bała się bardzo tego człowieka, gardziła
nim. Przyszła na spotkanie sama, poszła z nim do jego pokoju, zdając sobie sprawę jak ryzykuje. Swidrygajłow, który podsłuchał
rozmowy Rodiona z Sonią i wiedział o zbrodni popełnionej przez Raskolnikowa, postanowił powiedzieć o tym Duni i złożyć
propozycję ratowania brata, by zyskać przychylność dziewczyny. Obiecał pieniądze, paszport, wyjazd za granicę za miłość Duni.
Gdy Dunia odrzuciła wszelkie propozycje, padło słowo “przemoc” i dziewczyna spostrzegła, że znalazła się w pułapce - w
pustym domu, sam na sam z mężczyzną i w dodatku dobrowolnie tu przyszła. Wyjęła z kieszeni pistolet, strzeliła, zraniła
Swidrygajłowa, ale nie zdecydowała się go zabić, odrzuciła broń błagając, by ją puścił. On też zrezygnował, gdy Dunia
odpowiedziała, że nigdy go nie pokocha. Ileż Dunia miała odwagi, godności, prawości i poczucia moralnego! Nie wdawała się
w żadne targi z człowiekiem, którym gardziła, niczego mu nie obiecywała, by ratować brata i siebie.
Ze straszną tajemnicą Rodiona w sercu poszła do niego. Wcześniej była u Soni i obie czekały na niego z lękiem, że poszedł
odebrać sobie życie. I znowu w pół słowa rozumieją się, Dunia wierzy, że nie jest podły, że pragnie odkupić winę, a tylko walczy
z nim jeszcze duma z chęcią przyznania się. Dunia współczuje bratu, nie odtrąca go z odrazą, choć jest przerażona. Rodion
jeszcze raz próbuje tłumaczyć, że inni więcej krwi przelewają, a cieszą się sławą i uznaniem, a jemu się nie udało, więc musi
ponieść karę. Było jej bardzo ciężko, ale kochała go. Po procesie i zesłaniu Rodiona zaopiekowała się matką, wyszła za mąż za
Razumichina, stale pisała do brata i podtrzymywała go na duchu. Nie kieruje się nigdy przesądami, czy uprzedzeniami, o czym
świadczy jej stosunek do Soni. Zawsze wie jak postąpić, umie wyważać między głosem serca i rozumu. Bezgranicznie kocha
matkę i brata. Jest zdolna do poświęceń, a także pełna dumy i godności.
Arkadiusz Swidrygajłow
to dziwny człowiek, mieszanina dobrych odruchów i złych instynktów. Początkowe jego dzieje
splecione z historią Duni, poznajemy z listu Pulcherii Raskolnikow do syna. Później sam przyjeżdża do Petersburga, odwiedza
Rodiona, bo chce spotkać się z Dunią, by zakomunikować jej, że Marfa Pietrowna umarła, a w testamencie zapisała Duni trzy
tysiące rubli. Sam Swidrygajłow gotów jest dołożyć dziesięć tysięcy, bo Dunię kocha, czuje, że ją skrzywdził i nie chce dopuścić
do jej małżeństwa z Łużynem. Jest w nim jakiś niepokój, a także nihilizm. Nie ufa nikomu, nie wierzy w ludzką
bezinteresowność, wiecznie się nudzi i szuka rozrywek.
Był złotym młodzieńcem, szulerem, narobił długów. Z kłopotów wyciągnęła go Marfa Pietrowa, ożenił się z nią i wyjechał na
wieś. Żona kochała go, była zazdrosna, kłócili się często. Krążyły o nim plotki, że był moralnym sprawcą samobójstwa 15-letniej
dziewczynki, parobka Filka, a także potem, że zabił własną żonę. On sam lekceważy te pogłoski, ale przyznaje, że zdradzał żonę
z dziewkami służebnymi, a także, że zdarzało się, że ją bił.
Wobec Duni nie czuje się winny, ale chce jej pomóc. Według niego nie ma różnicy między przyjęciem pieniędzy od niego, a
wyjściem za mąż za Łużyna. Raz oświadcza Rodionowi, że już Duni nie kocha i znalazł sobie 16-letnią narzeczoną, to znowu
wyznaje Duni gorącą miłość i gotowość ratowania Rodiona. Jest zmienny, kapryśny, kieruje się nastrojami, nie zasadami.
Przypadek zrządził, że mieszkał obok Soni i podsłuchał jej rozmowy z Raskolnikowem. Tak poznał jego tajemnicę, a także
rodzinne problemy dziewczyny. Gdy zmarła Katarzyna Iwanowa, pokrył koszty pogrzebu, umieścił trójkę dzieci w sierocińcu,
dał każdemu po 1500 rubli, a także pewną sumę Soni, by wyciągnąć ją z rynsztoka. Był dobroczyńcą obcej mu rodziny.
Rodionowi oświadczył nonszalancko, że w ten sposób rozporządził pieniędzmi, których Dunia nie chciała. Jest więc niewątpliwie
człowiekiem dobrym, ale ta dobroć nie wynika z przekonań moralnych, a z kaprysu.
Nie przeszkadza mu to być rozpustnikiem i lubieżnikiem. Przyznaje, że lubi małe dziewczynki, że nie umie być wierny. Czyni
dobro a nie wierzy w dobre intencje innych, jest cyniczny i amoralny. Marzy o Duni, kocha ją, ale potrafi jednocześnie
zaplanować wciągnięcie jej w pułapkę i zgwałcenie, jeśli będzie okazja. Raz bierze w nim górę dobro, to znów zło. Odtrącony
przez Dunię popełnia samobójstwo. Nie umie żyć, nie widzi celu w życiu, bo zwątpił w siebie, w innych, w sens świata.
Marfa Pietrowna
- żona Swidrygajłowa, występuje właściwie tylko w opowieściach Arkadiusza Swidrygajłowa i Pulcherii
Raskolnikow. Pojawia się w powieści jako duch, który towarzyszy mężowi w czasie jego podróży do Petersburga i w samym
mieście.
Piotr Pietrowicz Łużyn
- adorator Duni. Jest on ograniczony, skąpy, ponury i nadęty. Pragnie ożenić się z Dunią, ubogą
panną, by ją całkowicie od siebie uzależnić. Uroił sobie, że taka żona będzie bezgranicznie wierna, cicha i potulna, a on będzie
nią manipulował i ją dręczył.
Porfiry Pietrowicz
- sędzia śledczy. Przede wszystkim jest psychologiem, niezwykle inteligentnym i przebiegłym.
Rozszyfrowuje tajemnicę Rodiona przy pomocy pytań, rozmów, logicznego myślenia i wnioskowania. Doprowadza do jego
przyznania się. Rozumie skomplikowaną psychikę Raskolnikowa, nie potępia go, nie osądza, a sugeruje, że przyznając się może
uzyskać łagodniejszy wyrok. Nie przekreśla go, ale wskazuje mu drogę. Daje szansę i poucza, że ma jeszcze przed sobą życie po
odpokutowaniu za popełnioną zbrodnię.