Dzeszcze dziwnych substancji spadających z nieba

background image

Dzeszcze dziwnych substancji

spadających z nieba

Liczne doniesienia mówią, że w sierpniu 1968 roku niezliczone tłumy widziały w dwóch różnych

miejscach w stanie São Paulo (południowa Brazylia) – Casapavie i São José dos Campos –
„spadające z nieba mięso”.

W Casapavie zdarzenie to widzieli pracownicy firmy budowlanej Pedro Marinho de Sousy, w

tym jeden z mieszkańców tej miejscowości, Vicente Rodrigues. Rodrigues twierdzi, że kawałki
mięsa miały wymiary około 20 na 5 cm. Jeden z nich uderzył go nawet w głowę. Zapewniał, że
niebo było wówczas zupełnie czyste i nie przelatywały na nim żadne samoloty ani ptaki.

Pracownicy firmy budowlanej byli przerażeni, widząc ociekające krwią kawałki mięsa spadające

wokół nich. (Doniesienie na temat tego zdarzenia zamieściła na swoich łamach gazeta Noticias
Populares
w numerze z 31 sierpnia 1968 roku). Gazeta podała, że przerażeni ludzie wołali: „To
musi być kara Niebios”.

Właściciel firmy budowlanej, Pedro Marinho de Sousa, powiedział:

„Dziś mamy święto i widzicie, co się stało. To na pewno dlatego, że zmusiłem dzisiaj swoich

ludzi do pracy!”

Właściciel udał się bezzwłocznie na posterunek policji, gdzie jego doniesienie potraktowano z

pewną obojętnością. Wrócił więc na miejsce, gdzie spadało mięso. W tym czasie wysłani tam
policjanci zbierali właśnie kawałki mięsa.

Dwaj reporterzy, Ronaldo Dias i jego kolega nazwiskiem Barreti, zbierali zeznania naocznych

świadków, uznawszy zapewne, że to poważna sprawa.

Inny pracownik firmy budowlanej, Vicente Borges de Siquiera, oświadczył:

„Te kawałki mięsa krwawiły. Miały ciemnobrązowy kolor i wyglądały jak wątroba.

Słyszałem, jak inni robotnicy krzyczeli, jako że cała załoga tłoczyła się w miejscu zdarzenia.
Spojrzałem w górę, ale nie dostrzegłem niczego nadzwyczajnego – żadnych samolotów bądź
ptaków. I to było najbardziej przerażające. Muszę przyznać, że trzęsły mi się nogi. Mięso było
dziwne, trochę jakby galaretowate. Spadało przez około dwie lub trzy minuty. Natychmiast po
spadnięciu zaczynało schnąć pod wpływem słońca. Nie miało żadnego zapachu!”

Po tym zdarzeniu, kiedy zapadł zmrok, wszyscy mieszkańcy tego rejonu zabarykadowali się w

swoich domach. Wszyscy byli przekonani, że ten „deszcz mięsa” był swego rodzaju ostrzeżeniem
bądź manifestacją diabła.

Dwadzieścia pięć dni później w tym samym rejonie ponownie spadł deszcz kawałków mięsa i

krwi. Tym razem świadkami były tysiące mieszkańców okręgu Santa Luzia położonego około 40
kilometrów od Eugenio de Mello, które leży między Casapavą i Piedade.

Zdarzenie miało miejsce w południe przy czystym niebie i w oślepiających promieniach słońca.

W tym czasie na polu ryżowym w pobliżu brzegu rzeki Paraiba przebywali robotnicy rolni. Nagle
jeden z nich, Armando Silva, zwrócił uwagę reszty na swoją koszulę, która była cała we krwi. W
tym samym momencie pozostali również zauważyli, że ich koszule są pokryte dziwnymi plamami.
Mocno zaniepokojeni tą sytuacją zaalarmowali okolicznych mieszkańców. Większość z nich
wyrażała identyczny pogląd do tego, jaki wcześniej wyrazili robotnicy firmy budowlanej, twierdząc,

background image

że kryły się za tym diabelskie moce.

Ten drugi deszcz mięsa i krwi trwał od trzech do czterech minut, zaś ogólna waga zebranych

kawałków mięsa wyniosła 3,5 kilograma.

Ronaldo Dias, najwyższy rangą urzędnik na posterunku policji w Taubate, oświadczył, że Policja

Techniczna zleciła zbadanie mięsa ekspertowi z Regionalnej Komendy Policji w São Jose dos
Campos, która przesłała je z kolei do zakładu medycyny sądowej w São Paulo w celu
przeprowadzenia szczegółowej ekspertyzy. Na uwagę zasługuje fakt, że miejsce wystąpienia
drugiego opadu mięsa i krwi nie znajdowało się na linii korytarza powietrznego prowadzącego z
Rio de Jeneiro do São Paulo. To wyklucza możliwość, że mogły to być resztki ptaka zabitego przez
samolot. Co więcej, mięso spadało w różnych miejscach w obrębie powierzchni w kształcie koła.
Nie znaleziono żadnych kości lub piór.

Stanowe Laboratorium Anatomii, Patologii i Prawnej Mikroskopii w São Paulo wydało

komunikat w sprawie próbek zebranych w Bairro da Grama w okręgu Casapava i w Bairro do Paiol
w okręgu São Jose dos Campos, w którym mówi się, że mięso „pochodziło z ssaka płci żeńskiej”.

Powyższe ustalenia dotarły do policji w São Jose dos Campos 12 października. Protokół był

podpisany przez dra Ferdinando de Cjueiroz Costę, który opisuje mięso jako pochodzące z „serca i
nerek ssaka płci żeńskiej”.

Badanie ograniczyło się do tkanek. Aby dokładniej określić pochodzenie mięsa, należałoby

przeprowadzić bardziej szczegółową analizę. Zakład Medycyny Sądowej, który również przeprowa-
dził badania, nie ujawnił, do czego lub kogo należało to mięso.

Tak więc nie wiemy, czy to mięso pochodziło od zwierzęcia, czy człowieka.
Badając historie dotyczące tego rodzaju zjawisk – niezwykłych deszczy padających z nieba –

których zapis zająłby opasły tom, musimy w pierwszym rzędzie odwołać się do dwóch badaczy,
którzy sporo pisali na ten temat, tropiciela osobliwości, Charlesa Forta, oraz M.K. Jessupa, którego
głównym zainteresowaniem była astronomia, folklor, antropologia i UFO. Zarówno Fort, jak i
Jessup cytują liczne przypadki różnego rodzaju dziwnych deszczy i opadów – nie tylko mięsa i
krwi, ale całej gamy innych rzeczy i substancji, takich jak woda, ryby, węgorze, żaby, ropuchy,
węże, robaki, mrówki, grzyby, dachówki, płytki metalowe, gwoździe, kule, węgiel, „fosforyzujący
śnieg”, no i oczywiście szybko sublimujących tak zwanych „anielskich włosów”.

Wszystkie te substancje spadały oddzielnie lub w postaci deszczu – zawsze w doskonałych

warunkach pogodowych i przy absolutnie czystym niebie. W nielicznych przypadkach zostały
zebrane i zamknięte w szczelnych pojemnikach z przeznaczaniem do analizy. Kiedy je jednak
otwierano, wydobywał się z nich zwykle nieprzyjemny zapach.

Oficjalny nurt nauki uporczywie ignoruje te zjawiska, podobnie jak w XIX wieku uczyniła

Francuska Akademia Nauk odrzucając możliwość istnienia meteorów. Stwierdzono wówczas, że
francuskim wieśniakom, którzy twierdzili, że „widzieli spadające z nieba kamienie”, coś się
pomieszało w głowach. Podobnie było z francuskim przyrodnikiem, baronem Georgesem Cuvierem
(1769-1832), który wsławił się sformułowaniem praw anatomii porównawczej i opracował
podstawy paleontologii. On również kategorycznie oświadczył, że jest niemożliwe, aby kamienie
spadały z nieba, albowiem w niebie ich nie ma.

Ufolodzy i inni badacze od dawna sugerują, że takie substancje mogą być wyrzucane z UFO, a

kilku z nich okazało aż taką zuchwałość, że zasugerowało (podobnie jak sam to czynię od
czterdziestu lat), iż mięso i krew mogło należeć do zwierząt i ludzi, którzy zostali porwani z
powierzchni naszej planety!

Wydaje się, że istnieje dużo danych świadczących o występowaniu takich wydarzeń w

starożytności, kiedy to tego typu anomalie – niezwykłości, cuda, rodzenie się potworków, deszcze
kamieni etc. – były traktowane jako przejaw kryzysu w stosunkach między ludźmi i bogami –
oznaka zadowolenia lub niezadowolenia bogów z tego, co robią ludzie.

Także w Biblii znajdujemy oznaki „gniewu bożego” (patrz Księga Rodzaju 6.13 i 19.24). Cuda

były postrzegane przez ludzi jako znak zadowolenia lub niezadowolenia bogów z postępowania
ludzi. Wszelkiego rodzaju aberracje traktowano zwykle jako wyraz niezadowolenia określonego
bóstwa i dotyczyły jakiegoś miejsca, wydarzenia lub osoby. Było to zrozumiałe, albowiem
jakakolwiek innowacja, zmiana czegokolwiek, co było traktowane przez Rzymian i inne starożytne

background image

społeczności jako idealne, postrzegano jako atak na „normalność”, czyli możliwość nastania chaosu.

Jako przykład gniewu bożego możemy przytoczyć słowa zapisane w Księdze Rodzaju (6.12-13):

„Gdy Bóg widział, iż ziemia jest skażona, że wszyscy ludzie postępują na ziemi niegodziwie,

rzekł do Noego: «Postanowiłem położyć kres istnieniu wszystkich ludzi, bo ziemia jest pełna
wykroczeń przeciw mnie; zatem zniszczę ich wraz z ziemią»”.

W tej samej księdze (19.24) czytamy opis niezadowolenia Boga z deprawacji panującej w

Sodomie i Gomorze:

„A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana (z nieba)”.

Księga Wyklętych Charlesa Forta

Charles Fort był pierwszym, który zajął się zbieraniem danych i traktował to zjawisko jako

powszechnie występujące niezależnie od miejsca i kultury. Podkreślał, że już w XVII wieku
donoszono o zjawiskach podobnych do opisanych w Biblii. Powiada na przykład, że Akademia
Francuska posiada dokumenty, z których wynika, iż w roku 1669 na region Chatillion-sur-Seine
spadła gęsta i lepka, czerwonawa substancja. W tym samym roku pola tego regionu pokryły się
ciemnożółtą substancją opisaną jako „makabryczne masło”. Podobną relację odnotowano w roku
1829 i dotyczyła ona wydarzenia, do którego doszło w Iranie, gdzie nieznana substancja spadła z
nieba i została zjedzona przez zwierzęta. Substancja była bez smaku i niektórzy ludzie mieszali ją z
ciastem i jedli.

Dziwne francuskie ludowe wierzenie głosi, że „ropuchy pojawiają się tylko wtedy, gdy pada

deszcz” – czyżby była to oznaka widywania deszczy ropuch?

W sierpniu 1804 roku w pobliżu Tuluzy ludzie obserwowali deszcz małych żab spadających z

gęstej chmury, która utworzyła się nagle na czystym niebie (sprawozdanie z tej obserwacji znajduje
się w Comptes Rendus).

Podobne zdarzenie miało miejsce w Singapurze w roku 1861, kiedy to po trzęsieniu ziemi i

oberwaniu chmury, które trwało sześć dni, w miejscowych kałużach i stawach położonych na
terenie około 20 hektarów, odkryto dużą liczbę ryb, wśród których znalazł się gatunek
pozbawionego łuski zębacza. Świadkiem tego wydarzenia był francuski przyrodnik Francois de
Castelnau. Kiedy zapytał miejscowych, skąd wzięła się ta ryba, wskazali na niebo.

W innym przypadku, do którego doszło 15 kwietnia 1857 roku w Kabie na Węgrzech, na ziemię

spadła substancja, która zawierała coś, co przypominało „skamieniały wosk”. (Opis tego zdarzenia
podaje Philosophical Magazine).

W czasie gwałtownej burzy śnieżnej w roku 1868 na obszar o wymiarach 80 na 16 kilometrów

położony w prowincji Ontario w Kanadzie spadło około 500 ton ciemnej substancji. Po analizie
okazało się, że jest to „materia roślinna w stanie zaawansowanego rozkładu”. Byli też tacy, którzy
utrzymywali, że jest to, po prostu, zboże.

16 i 17 października 1846 roku we Francji spadły „czerwone deszcze”. Według licznych

doniesień kolor tej substancji był identyczny z barwą krwi, zaś dwóch chemików znalazło w niej
ciała podobne do tych, jakie są składnikami krwi, zmieszane z 35 procentami materii organicznej.

Inną substancją, która często pojawiała się w doniesieniach mówiących o opadach z nieba, jest

lód. W samej Wielkiej Brytanii przypadków tego typu było bez liku. No i oczywiście często spadał
on z latających pojazdów. Wśród astronomów panuje opinia, że opady lodu mogą pochodzić z
komet. Takie kawałki opadającego lodu często bywają niebezpiecznie dużych rozmiarów. Rankiem
11 lipca 1997 roku jeden taki odłamek spadł w Campinas w stanie São Paulo w Brazylii. Według
różnych szacunków jego ciężar wynosił od 100 do 300 kilogramów. Następnie, po czterech dniach
w innej części stanu São Paulo spadł kolejny blok lodu, tym razem o wadze 50 kilogramów. Oba

background image

bloki zostały poddane analizie w Rolniczym Ośrodku Badań Energii Jądrowej na Uniwersytecie São
Paulo, w następstwie której wysunięto wniosek, że lód pochodzi z meteorytów, aczkolwiek w
dalszej części uzasadnienia mówi się, że „nie istnieją nigdzie na świecie dane mówiące o
podobnych przypadkach; to unikalny przypadek nie dający się dopasować do żadnych istniejących
wzorców”. Najwyraźniej piszący te słowa nigdy nie zajrzeli do książek Charlesa Forta!

Następna teoria, którą wysunięto, głosiła, że ten lód powstał ze scalenia się drobin gradu, lecz

pogląd ten szybko odrzucono, ponieważ niebo było w czasie zdarzenia zupełnie czyste, całkowicie
bezchmurne. Brano, oczywiście, pod uwagę popularną teorię, mówiącą, że lód został zrzucony z
samolotu, ale nie doszukano się żadnych danych mówiących o przelocie w tamtym rejonie
samolotu, w czasie gdy to wydarzenie miało miejsce. Oczywiście wywiązała się również dyskusja
na temat możliwości pochodzenia tego lodu z komety Hale-Boppa.

Najważniejszym jednak – przypuszczalnie słusznym – wnioskiem autorstwa Nelsona Travicka z

Obserwatorium São Paulo Americana, który wyłonił się z tej dyskusji, było to, że skoro ten lód nie
zawierał śladów materii organicznej, poza śladowymi ilościami wapnia, żelaza, tytanu, chromu,
niklu i miedzi i ponieważ był to głównie węglan wapnia (białe ciało stałe) oraz węglan żelaza (o
ciemnym kolorze), musiał on pochodzić z jądra niedawno powstałej komety, która wyparowała
niemal w całości w ziemskiej atmosferze.

Eksperci z Ośrodka Badań Rolniczych stworzyli nowy termin: „hydrometeoryt” – zaś chemik

Marcos Eberlin podkreślił, że woda w blokach lodu nie zawierała żadnych mikroorganizmów,
przeto w żadnym przypadku nie mogła być ziemskiego pochodzenia. To wyklucza jego zdaniem
jakąkolwiek mistyfikację. „Aby wyprodukować taką wodę, należałoby poddać destylacji
zamarzniętą wodę w warunkach braku grawitacji lub swobodnego spadania”. Wielu astronomom
nie podoba się jednak termin „hydrometeoryt” i z uporem odrzucają pogląd, że lód pochodzi z
kosmosu.

Z różnych części świata pochodzą opowieści o dziwnych skałach. W magazynie Science (nr z 9

marca 1899 roku) ukazał się artykuł na temat bloku wapienia znalezionego w pobliżu Middleburga
na Florydzie. Autor, jak to już nieraz bywało, wysuwa wniosek, że nie może on pochodzić z
kosmosu, ponieważ w kosmosie nie ma wapienia.

W październiku 1909 roku w pobliżu Braintree w hrabstwie Essex w Anglii spadł odłamek

metalu, który przekazano do zbadania ekspertowi British Museum, nazwiskiem Fletcher. Ekspert
ów oświadczył, że jest to „sztucznie wytopione żelazo”.

Według doniesień pochodzących ze Związku Radzieckiego w roku 1947 na Syberii spadły 23

tony meteorytów składających się głównie z żelaza.

M.K. Jessup

Jessup był z całą pewnością jednym z najznamienitszych amerykańskich badaczy, którzy pisali o

problemie „Opadów z Nieba”. Jak już nieraz to powtarzałem, jestem pewny, że jego „samobójstwo”
zostało „wymuszone na nim” przez siły, którym nie podobało się to, co robi i ma do powiedzenia.
Podobnie było w przypadku Jamesa McDonalda i wielu innych. Na uwagę zasługuje również to, jak
szybko to, czego dokonał, zniknęło z pola widzenia badań UFO. Już chyba nigdy nie usłyszymy
jego nazwiska ani odwołań do jego prac. Podobnie ma się sprawa z innym badaczem, Leonardem
Stringfieldem, który dawno temu przeprowadził podstawowe badania w sprawie katastrofy w
Roswell.

Pisząc na temat „Opadów z Nieba” Jessup śmiało zasugerował, że we wszechświecie mogą

istnieć gatunki posiadające olbrzymie tankowce, podobne do tych, które przewożą benzynę i ropę
na Ziemi. Wysunął również przypuszczenie, że mogą istnieć istoty, które hodują w olbrzymich
hydroponicznych kosmicznych tankowcach własne rośliny lub zwierzęta.

Jednym z najbardziej zagadkowych problemów jest częste występowanie dużych opadów na

znacznej powierzchni pojedynczych gatunków ryb, żab lub innych stworzeń. Można oczywiście
przekonywać, że te zdarzenia wynikają z wiatrów o sile cyklonu, które unoszą z ziemi dużą liczbę
żywych stworzeń i przenoszą je w powietrzu, aby w końcu zrzucić je w innym miejscu. Czemu
jednak, pytał Jessup, nigdy nie spotykamy razem różnych gatunków stworzeń? Czemu zawsze są

background image

tylko żaby, ropuchy lub jeden gatunek ryb? Odpowiedź Jessupa na te pytania brzmiała:
hydroponiczny supertankowiec. Sugerował on, że te zrzuty mają miejsce w czasie jego sprzątania,
dokonywania zmiany jego zawartości lub po upływie „daty spożycia”.

Podobnie jak wcześniej Charles Fort Jessup długo i głęboko zastanawiał się nad opadami mięsa i

krwi. Jego wniosek i w tym przypadku brzmiał: „kosmiczne tankowce”. Słyszeliśmy już wiele
mętnych przypuszczeń co do sposobów odżywiania się różnych obcych ras, które odwiedzają naszą
planetę. Słyszeliśmy na przykład, i to nieraz, o rasie, której system trawienny do tego stopnia różni
się od naszego, że jest zdolny do przyjmowania wyłącznie pokarmów płynnych i że wchłania je
poprzez zanurzenie w nich rąk.

Wszyscy słyszeliśmy o chupacabrach z licznych doniesień z Meksyku i Puerto Rico, których

autorzy widzieli, jak chupacabry były opuszczane a następnie wciągane do ogromnych NOLi przy
pomocy podobnych do rury wiązek światła.

Sprytni Chińczycy od stuleci używają udomowionego ptaka morskiego, kormorana. Siedzi on

sobie na dziobie łodzi z pierścieniem na szyi i łowi ryby, które musi zwracać, bo nie przechodzą
przez pierścień. No i mamy kolację! Oczywiście, kormoran również dostaje swój posiłek po zdjęciu
mu z szyi pierścienia.

Przypuszczam, że chupacabra jest prawdopodobnie niewielkim, wysoko wyspecjalizowanym,

sztucznym tworem, robotem skonstruowanym do wykonywania specjalnego zadania, którym jest
pobieranie krwi i dostarczanie jej swoim panom. Chupacabra to taki kosmiczny kormoran!
Ciekawe, czy podobnie jak kormoran dostaje swoją działkę?

Wiem, że takie poglądy nie są mile widziane, więc z góry przepraszam wszystkich, że

ośmieliłem się je wyartykułować. Ostatecznie mamy jeszcze „wolność słowa” i właśnie z niej
korzystam.

Autor: Gordon Creighton
Magazyn UFO NR 2 (50) IV-VI 2002


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Chemiczne smugi Trucizna spadająca z nieba
Przepowiednia z La Salette spełniona ryby spadają z nieba 2
Pieniądze spadają im z nieba
Kiedy z nieba spadają ryby
(2,3) Działania nieporządane, toksytczne leków Metabolizm, czynniki wpływające na działanie substanc
Szkol Substancje i preparaty chemiczne
Substancje odurzające(1)
Psychiatria W4 28 04 2014 Zaburzenia spowodowane substancjami psychoaktywnymi
Eadine Betty Po Schodach Do Nieba
19 Substancje toksyczne
5 3 Rozpuszczalność substancji
zmiany w oznakowaniu substancji i preparatów chcemicznych

więcej podobnych podstron