Katastrofa tunguska – wydarzenie z
, w
, na północ od
jeziora
na obszarach niezamieszkanych. Doszło tam wówczas do
, która powaliła drzewa w promieniu 40 km, widziana
była w promieniu 650 km, słyszana w promieniu 1000 km, zaś niezwykle
silny wstrząs zarejestrowały wówczas
wreszcie — dzięki szczególnemu położeniu
, wskutek odbijania światła przez pył, będący efektem eksplozji
— w wielu europejskich miastach zaobserwowano zjawisko „
”. Uderzenie było tak silne, że ówczesne
rosyjskie
pokazywały w jego rejonie drugi
Jest wiele niejasności dotyczących tej
, które nie pozwalają na
wyciągnięcie jednoznacznych wniosków. Wciąż do końca nie wiadomo,
co wywołało tak potężny wybuch. Inną niewyjaśnioną zagadką są różne
relacje świadków z rejonu rzeki
oraz z rejonu rzeki
; relacje te mówią m.in. o różnych kierunkach przemieszczania
się obiektu oraz o różnym czasie, w którym obiekt został
zaobserwowany. Świadkowie z okolic Angary mówią o wczesnym ranku,
Dolnej Tunguski — o popołudniu. Kolejną tajemnicę stanowi fakt
istnienia trzech wywałów drzew na terenie katastrofy, co także zdaje się
potwierdzać, iż katastrofa tunguska nie była dziełem jednego obiektu.
Obiekty te mogły mieć do 50 m średnicy.
Badania zjawiska
Brak bezpośrednich obserwacji katastrofy tunguskiej spowodował
powstanie wielu mniej lub bardziej prawdopodobnych
, mających
. Aby położyć kres różnym teoriom
i bezpodstawnym domniemaniom, w
— sowieckie środowisko akademickie postanowiło wysłać pierwszą
poważną
w rejon Podkamiennej Tunguzkiej.
Badania zostały przeprowadzone przez
. Po odnalezieniu w archiwalnej gazecie wiadomości o
wydarzeniu, uczony ów wyraził przypuszczenie, iż na obszar Syberii
spadł gigantyczny
, zbudowany z
. Chcąc znaleźć
dowody na poparcie tej tezy, Kulik długie lata prowadził badania w
strefie
. Poszukiwania ekspedycji Kulika
zakończyły się niepowodzeniem — nie znaleziono żadnych
pozostałości
, zawdzięczamy jej
jednak sporą ilość materiału fotograficznego, demonstrującego krajobraz
tajgi po katastrofie. Zdaniem czechosłowackiego astronoma
, który wyraził swoją opinię na temat ekspedycji w
, stanowi
to dowód, iż przyczyną katastrofy tunguskiej był
, którym był
Stanowisko to odbiło się szerokim i niespodziewanym echem w
światowych mediach, co spowodowało kolejną falę polemiki na temat
możliwych przyczyn katastrofy. Jedni (np. naukowiec
twierdzili, że w rejon Podkamiennej Tunguski spadła skalna
Inni przychylali się do koncepcji eksplodującego w powietrzu meteorytu
(co wyjaśniałoby brak krateru), radioaktywnej komety bądź też eksplozji
bagiennego gazu. Żadna z tych hipotez nie brała jednak pod uwagę
anomalii, z jakimi w obszarze tajgi zetknęła się ekspedycja Kulika i
późniejsze: wzrost na terenie katastrofy zdeformowanych drzew oraz
odnalezieniu kulek szkła o średnicy 1 mm, przypominających
Hipoteza Korlevica
w rejon katastrofy udała się ekspedycja naukowa
składająca się z badaczy rosyjskich, bułgarskich, francuskich i
szwedzkich, oraz Chorwata
. Ten ostatni, po
dziesięciu dniach pobierania próbek ziemi, oznajmił, że wyrobił
sobie pogląd na przyczynę i przebieg katastrofy tunguskiej.
Zdaniem Korlevica wybuch spowodowany został zderzeniem Ziemi
z meteorytem o wielkości porównywalnej z drapaczami chmur.
Dwadzieścia sekund po eksplozji na niewielkiej wysokości powstał
grzyb rozżarzonej pary wodnej o temperaturze 15 000 °C, który
"ugotował" całą strefę uderzenia – popiół i piasek stopiły się,
tworząc
— szklane kuleczki, odnalezione przez ekspedycję
Kulika. Według chorwackiego uczonego powstała
rozchodziła się równolegle do powierzchni ziemi, co
wyjaśnia, dlaczego zniszczenia lasów na powierzchni 2150 km²
miały nieregularny kształt, który widziany z góry
przypominał
. Korlevic wyjaśnił również nietypowy kształt
drzew, jakie rosną do dnia dzisiejszego w rejonie Podkamiennej
Tunguski — miałoby to być wynikiem opaleń powstałych wskutek
pożarów, jakie miały miejsce po upadku meteorytu.
Jezioro Czeko
oświadczyło, że odnalazło krater powstały w wyniku
uderzenia dużego meteorytu lub fragmentu komety w
powierzchnię Ziemi
. Według nich kraterem
znajdujące się 8 km
na północny zachód od wyznaczonego dotychczas
epicentrum, a więc w kierunku zgodnym z zeznaniami
świadków zdarzenia oraz kierunku załamania drzew.
Jezioro owalnym kształtem odróżnia się od
pozostałych zbiorników w okolicy, a na jego dnie
włoscy badacze natrafili na odłamki skalne lub
sprasowane osady denne, będące prawdopodobnie
pozostałościami meteorytu. Zbiornik nie jest
zaznaczony na żadnej z map obszaru sprzed
Odkrycie Włochów skrytykował doktor
. Stwierdził, iż niecka zbiornika nie
ma cech charakterystycznych dla poimpaktowego
krateru, a w jego pobliżu rosną ponadstuletnie drzewa
Meteoryt tunguski nad Czelabińskiem
Tytuł NIE jest pomyłką. Podobieństwo wybuchu meteoru
nad Czelabińskiem i katastrofy tunguskiej z 1908 roku jest
uderzające. Czy wczorajsze wydarzenie wyjaśni zagadkę
sprzed prawie 105 lat?
W obu przypadkach doszło do wybuchu obiektu, który
nadleciał z Kosmosu. Eksplozja miała miejsce na dużej
wysokości. Była bardzo silna i widać ją było z odległości
setek kilometrów. Spowodowała wielkie zniszczenia na
powierzchni Ziemi.
Czelabińsk sprząta po meteorycie
Moc eksplozji meteorytu nad Uralem wynosiła 500 kiloton, czyli był
on 30 razy silniejszy od siły rażenia bomby jądrowej, która
zniszczyła Hiroszimę. Takie dane przytaczają specjaliści z
Narodowej Agencji Aeronautyki i Przestrzeni Kosmicznej Stanów
Zjednoczonych - NASA. Według ich ocen, średnica ciała
kosmicznego przy jego wejściu do atmosfery wynosiła 17 metrów, a
masa - 10 tysięcy ton. Lot meteorytu od chwili wejścia do atmosfery
do jego zniszczenia trwał 32,5 sekundy. Do wybuchu doszło na
wysokości około 20 kilometrów nad powierzchnią Ziemni. Lot ciała
niebieskiego – jaskrawej, świecącej się kuli z długim warkoczem
białego dymu, obserwowali w piątek mieszkańcy Baszkirii,
obwodów tiumeńskiego, kurgańskiego, swierdłowskiego,
czelabińskiego w Rosji, a także północnych terenów Kazachstanu.
Meteoryt eksplodował na niebie nad Czelabińskiem, tam również
zanotowano największe szkody. Nad ranem w sobotę jedną trzecią
wybitych przez falę uderzeniową szyb okiennych odtworzono.
Przed poniedziałkiem mają być uporządkowane wszystkie żłobki,
przedszkola i szkoły, -poinformował rozgłośnię „Głos Rosji" szef
serwisu prasowego uralskiego regionalnego centrum rosyjskiego
MSN Wadim Griebiennikow:
Na terytorium obwodu czelabińskiego uszkodzonych zostało 3724
budynków. Z tego 671 - to instytucje oświatowe. W sumie fala
uderzeniowa wybiła około 200 tysięcy metrów kwadratowych szkła
okiennego. Obecnie główne naciski kładzie się na prace przy
odbudowie zniszczeń. W Czelabińsku pracuje 320 brygad. Napływa
pomoc z innych obwodów. W tej chwili liczba osób, które zwróciły
się o pomoc lekarską, wynosi 1147, z tego 50 osób znalazło się w
szpitalach. Nie było pacjentów w stanie ciężkim, w stanie średnio
ciężkim znajdują się dwie osoby. Jedną kobietę przetransportowano
do Moskwy na pokładzie specjalnego samolotu MSN. 7 samolotów
z powietrza zbadało terytorium wzdłuż trasy lotu meteorytu – w
trakcie tych prac na powierzchni ziemi nie znaleziono żadnych jego
odłamków. Przypuszczalnie ciało niebieskie nie składało się z
kamienia czy żelaza, lecz było z lodu, - powiedział pracownik
naukowy
Instytutu Astronomii Rosyjskiej Akademii Nauk Władysław Leonow:
Był to bolid: czyli zjawisko atmosferyczne, które można obserwować z
ziemi przy wejściu do atmosfery. Najprawdopodobniej, było to jądro
komety, ponieważ zniszczenia spowodowała fala uderzeniowa. Meteoryt
nie pozostawił po sobie żadnych śladów. Tak więc musiało to być ciało o
składzie komety, przy tym komety pierwszego pokolenia. Chodzi o oto,
że składają się one tylko z lodu, związków nietrwałych i pyłu, które w
pełnym zakresie znikają po uderzeniu na szybkości kosmicznej z
towarzyszeniem charakterystycznego wybuchu.
Jednak na razie uczeni i ratownicy nie tracą nadziei na znalezienie
odłamków meteorytu. Między innymi, wywołuje zainteresowanie luka w
powłoce lodowej na jeziorze Czebarkul niedaleko Czelabińska. Otwór
ten ma okrągły kształt o przekroju około sześciu metrów. Niedaleko
znaleziono kilka czarnych odłamków, które z wyglądu przypominają
odłamki skały. Do zbadania jeziora wysłano ekipę nurków.
Jak podaje w dzisiejszym artykule „Los Angeles Times” w swym
stałym dziale „Nauka”, wg. naukowców z NASA, cytuję:
„…obiektem, który wczoraj spadł nad Rosją był ‚malutki asteroid’”
Opinia ta została ujawniona na konferencji prasowej w piątek
(czasu lokalnego). Poinformowano również o szacunkowej
wielkości tego ‚malutkiego asteroida’, który miał mieć średnicę
około 45 metrów, ważyć przynajmniej 10.000 ton, a przemieszczać
się z prędkością 40.000 mil na godzinę.
Obiekt tego typu odparowuje 15 kilometrów nad powierzchnią
Ziemi, powodując jednocześnie falę uderzeniową, która uruchomiła
globalną sieć urządzeń akustycznych, zainstalowanych w celu
wykrywania próbnych wybuchów jądrowych.
„Siła eksplozji towarzysząca wczorajszemu upadkowi asteroidy w
rejonie Czelabińska porównywalna jest do siły wybuchu bomby
jądrowej o mocy 300 do 500 kiloton, co odpowiada jednocześnie
sile używanych obecnie bomb jądrowych”- tak poinformował Bill
Cooke, szef Biura Ochrony Środowiska z NASA Marshall Space
Flight Center w Huntsville, Alabama.
Naukowcy z NASA twierdzą, że obiekt ten pochodzi z pasa
planetoid krążących na orbicie pomiędzy Marsem a Jowiszem,
który to pas krążących po tej orbicie odłamków kosmicznych, jest
pozostałością, z początków tworzenia się układu słonecznego.
Asteroid ten najprawdopodobniej oddzielił się od pasa pozostałych
asteroid już rok temu, zanim wczoraj spadł na Ziemię w okolicach
Czelabińska.
Fakt, że asteroida uderzy w tym samym dniu, gdy zbliżał się do
Ziemi inny asteroid znany jako 2012DA14 jest zwykłym
przypadkiem i nie wiązał się z jego pojawieniem, gdyż asteroid ten
leciał zupełnie innym kursem i znacznie szybciej niż 2012DA14- tak
przekonywał inny naukowiec z NASA Jet Propulsion Laboratory w
La Canada Flintridge; Paul Chodas.
Powodem, dla którego nie został zauważony wcześniej wczorajszy
asteroid było to, że:
„…dosłownie ukazał się nagle w czasie wschodu Słońca, a jak
wiadomo teleskopy nie widzą w ciągu dnia”- dodał wspomniany
wcześniej Bill Cooke.
NASA prowadzi obecnie międzynarodowe badania mające na celu
śledzenie i wykrywanie większych asteroid, które mogą stanowić
potencjalne zagrożenie, tak aby zidentyfikować je z co najmniej
95% skutecznością. Te zaś, które są mniejsze są znacznie
trudniejsze do zauważenia i to stwarza obecnie poważny problem.
Tak to przedstawiło NASA, a jaka jest prawda, może ujawni się
niebawem?
Nie wiadomo więc - mini asteroida, czy jadro komety?
Jedna z ostatnich informacji z portalu Głos Rosji mówi, że
w zbadanym przez płetwonurków jeziorze Czebarkul też nie
znaleziono odłamków meteorytu. Ciekawe, czy uda się w
końcu wyjaśnić, co zaszło nad Czelabińskiem, a jeśli tak, to
czy rzuci to światło na sprawę katastrofy tunguskiej?