SIOUXSIE AND THE BANSHEES Superstition
****
Niektórzy artyści lubią robić niespodzianki swoim fanom. Są one tym przyjemniejsze, że nie zaskakują jednorazowo, lecz pozostawiają dłogotrwałe błogie uczucie
satysfakcji. Taką niespodzianką jest najnowszy album Siouxsie And The Banshees, "Superstition". Jest on niespodzianką podwójną. Nie dość, że ukazał się bez
zapowiedzi, to jeszcze rozwiał wszelkie obawy, że zespół nie powtórzy płyty tak wspaniałej, poetyckiej, jak "Peepshow". Wkrótce po zrealizowaniu "Peepshow" w
zespole zaczęły narastać nieporozumienia i Siouxsie zdecydowala się na dłuższe wakacje. W tym czasie reaktywowała The Creatures (duet z Budgiem) i wydała
interesującą płytę "Boomerang". Minął kolejny rok, lecz wciąż nie docierały do nas żadne wieści z obozu The Banshees. Jak się okazało, zespół bynajmniej nie
próżnował. Mimo wcześniejszych animozji muzycy weszli do studia w tym samym składzie, w którym zrealizowali "Peepshow". Powstała płyta bardzo podobna,
równie delikatna i nastrojowa, chociaż utworów tak uroczych jak Rhapsody na niej zabrakło. Jednakże stare powiedzonko brzmi: nie co dzień jest niedziela. Tym
bardziej, że nie ma co narzekać.Singlowy przebój Kiss Them For Me otwiera album w niemalże... beatlesowskim nastroju (kłaniają się Baby You're Richman i
Tomorrow Never Knows). Po nim następuje motoryczoy, typowy dla The Banshees utwór Fear Of The Unknown, po czym zaczyna sią Wielka Uczta Duchowa:
najpierw przebojowa i pełna ekspresji piosenka Cry, a zaraz po niej dwie perełki - najbardziej psychodeliczna ze wszystkich i chyba najlepsza na płycie kompozycja
Drifter oraz cudowna ballada Litte Sister. Aż trudno uwierzyć, że Siouxsie śpiewała kiedyś punk rock. W takim nastrojowym, onirycznym repertuarze czuje się
doskonale, a my razem z nią. Bardzo dobre wrażenie robią też Silly Thing i The Ghost In You, a także Softly (utwór ten przywołuje dawne klimaty 4AD).
"Superstition" nie przejdzie do historii rocka, gdyż jest w najlepszym razie lustrzanym odbiciem "Peepshow". Ale cieszyć będzie fanów Siouxsie And The Banshees
przez wiele miesięcy.
TOMASZ BEKSINSKI
Tylko Rock 9/1991