Andrzej Kozakowski Shorty

background image

Andrzej Kozakowski




















Shorty





















© Andrzej Kozakowski

www.fantastykapolska.pl

Tekst udostępniony na licencji Creative Commons. Uznanie autorstwa – użycie niekomercyjne – Bez utworów zależnych. 3.0 Polska

background image


A imię...

Świat jest przewidywalny. Wystarczy znać tylko określoną dla danej rzeczy, liczbę

rzeczywistą i odpowiednio podłożyć jej rozwinięcia dziesiętne, do wzoru określonych
zachowań, wyznaczonych inną liczbą rzeczywistą. Człowiek umiera, gdy trzeba podzielić
odpowiadającą mu w danym momencie liczbę przez zero.


A miasto milczało

Uśmiechnęła się smutno, po jej policzku spłynęła kryształowa łza. Czuła się taka

niepotrzebna. Nie było jej przy nim w tamtym momencie. Teraz nie miała już kogo chronić
przed całym złem świata, a jej serce nie pękło. Nie chciała, by ktokolwiek mógł ją odratować.
Stała na dachu najwyższego budynku w mieście. Stała i patrzyła na pogrążone we śnie
miasto. Miasto, które milczało nawet wtedy, gdy skoczyła. Z całej siły starała się nie zamknąć
oczu, by widzieć to, co widział on, w momencie, gdy uderzała go ciężarówka. Jednak instynkt
bywa silniejszy, niż największy nawet ból. Tuż przed zderzeniem z czernią ulicy, rozwinęła
swoje anielskie skrzydła i niezgrabnie wylądowała, zdzierając sobie kolana. Klęczała tak
później jeszcze długo i łkała swój żal, a miasto milczało.


Anioł stróż

Latam tuż ponad twoją głową. Widzę, co czynisz i kim jesteś. Nie oceniam cię, nie

sądzę. Gapię się z nudów.

czwartek, 22 marca 2001, © by Soulless


Bajka o dziadku

Opowiedziałbym coś jeszcze, ale jestem nieco zmęczony. Na dobranoc powiem tylko,

że świat nie jest tym, co widzicie na co dzień, ani nawet tym, co się wam śni nocami. To
wszystko jest tylko zbiorowym złudzeniem pewnego wirusa, który nie wiedząc o tym nawet,
śmiał zaatakować istotę wyższego rzędu, która znowuż mieć nawet najmniejszego pojęcia nie
może, że wydaje wam się, że istniejecie. A ja jestem tylko jej czkawką. Dziadek uśmiechnął
się i odszedł w kierunku, na który samo patrzenie nawet sprawiało ból oczom.


Ballada na noc samotnej gwiazdy

Wybaczcie mi uproszczenia, których będę musiał użyć, aby opowiedzieć wam tę

historię. Nikt z nas nie zna ani słów, ani pojęć, którymi można by opisać świat, w którym się
ona dzieje. Jednakże jej bohaterowie są istotami inteligentnymi, choć niekoniecznie żywymi,
w naszym tego słowa znaczeniu. Posiadają oczywiście też uczucia wyższe, niektóre znacznie
wyższe od tych, którymi dysponujemy sami. Ta opowieść będzie się ściśle wiązała z
uczuciami. Będzie to opowieść o najpiękniejszej rzeczy, która może istnieć tylko i wyłącznie
w ich świecie i za istnienie której musieli zapłacić straszliwą cenę bezustannego cierpienia i
niemożliwości porozumienia się z jakąkolwiek inną rasą. Dla uproszczenia nazwijmy tą rzecz
„miłością”, a ich świat „Ziemią”.

background image


Bezsenny

Gdy do mnie przychodzisz, czasami jest mi miło. Czuję wtedy dreszcz rozmrażający

moje istnienie. Jesteś mi potrzebna do życia jak powietrze zatrute dymem, uciekającym z
fajki. Przyjdź do mnie, muzo.


CeHa-OeS

Przypadek ranię bliskość. Cierpię bez odwoływalność. Naprawdę na Prawdę. Muzyką

leczonym otchłannie. Czekam chcieć czkaniem. Nienawiściowością jest nie kochać
wzajemności.


Cień we mgle

Widzę cień we mgle, gdy odchodzisz i wypełniasz wszystkie niezastąpione

natchnienia pamięcią. Wiem, że oni wszyscy wiedzą, ale im nie powiem, niech myślą, że
mają rację, jak codziennie rano przy goleniu nóg swej owcy. Oddech wymieniam na płomień,
a rękę na karmazynowe ostrze. Odetnę gałąź nieboskłonu, na którym siedzę.


Czekanie

Gdy się czeka, jest smutno. Myśli się dużo o sobie, o swojej wartości, o tym jak jest

się postrzeganym przez innych, a z piwa ucieka gaz.


Czy?

Odpowiedź brzmi „nie!”. Masz siłę woli, by walczyć, rezygnujesz, czy wolisz żyć

dalej?


Deszcz na smutno i na wesoło

Doznaję nagłego olśnienia. Kałuże na nierównym chodniku układają się we wzór

Otwarcia Ósmej Bramy K’nhu! Jeszcze tylko pani w czerwonych szpilkach, próbując
uskoczyć przed moim samochodem, powinna stanąć na tamtej płycie chodnikowej, a po
chwili, już ochlapana błotem, schylić się do najbliższej kałuży i zobaczyć swoje zasmucone
odbicie. By dopełnić rytuału, zaczynam się głośno śmiać, szczerząc w jej kierunku zęby i
wypowiadam końcową formułkę – Jak łazisz, pokrako!?

Czuję, że mój pan jest już niedaleko. Coraz nam wszystkim bliżej do piekła na Ziemi.



Dużo pytań, na które warto odpowiedzieć.

Czy człowiek jest istotą kompletną? Czy trójwymiarowa projekcja jego ciała jest

całością, czy tylko częścią jakiejś większej istoty? Czy świadomość człowieka to wszystko,

background image

co ma, czy też może jest to tylko niewielka część, mająca na przykład za zadanie tylko
utrzymanie przy życiu tej przyziemnej, trójwymiarowej części? Czy może też człowiek jest
tylko czymś w rodzaju kokonu, który musi zostać zniszczony, by uwolnić istotę - następny
stopień ewolucji? Czy w związku z tym istnieje dusza i czy dusza jest tą uwalnianą istotą?
Czy może dusza jest czymś, co człowiek ma za zadanie w sobie dopiero wykształcić,
rozwinąć i dopiero umożliwić jej uwolnienie? Czy niezupełnie wykształcone dusze są później
traktowane jako upośledzone, czy też zwyczajnie umierają? Czy są bliższe zwierzętom, czy
istotom uduchowionym? Czemu musimy czerpać całą naszą wiedzę dotyczącą tych spraw
jedynie z tego, co mówią inni ludzie, a nie możemy ich sami zweryfikować? Do czego
doszedłby hipotetyczny wolny umysł człowieka? Jeśli urodziłoby się dziecko całkowicie
pozbawione wszystkich zmysłów, tak by mogło poznawać świat tylko i wyłącznie swoim
umysłem, do czego by doszło w swych przemyśleniach? Czy myślałoby o sobie jako istocie
świadomej, czy byłoby świadome siebie? Czy zamknęłoby i stworzyło cały wszechświat
wewnątrz siebie? A może my jesteśmy takimi dziećmi, pozbawieni jakichś istotnych zmysłów
i nie możemy zaobserwować prawdziwej istoty świata? Dlaczego wielu ludzi ma wrażenie, że
ten świat jest niespójny i jakiś taki niepotrzebny? Dlaczego tak wielu ludzi przeżywa kryzysy
własnej osobowości? Jaki jest sens i cel natury, z jednej strony powodującej rozkład, a drugiej
tworzącej organizmy, które z rozkładem walczą? Czy istnieje coś takiego jak równowaga
wszechświata? Czy wszechświat jest jakąś zamkniętą, świadomą jednostką, która chce
wypracować zaistnienie organizmów przeciwstawiających się rozkładowi, które być może
kiedyś będą w stanie uchronić go przed wygaśnięciem i śmiercią? Czy jesteśmy tylko snem
kogoś ułomnego? Czy warto zadawać te wszystkie pytania, skoro nie istniejemy? Czy warto
wierzyć w cokolwiek i mieć nadzieję? Jaki jest sens egzystencji? Czemu tak wielu ludzi
ucieka od tych pytań w bezpieczną sferę problemów przetrwania? Czy usiłują tylko zagłuszyć
wewnętrzny głos, mówiący, że nie warto żyć? Czy w chwili śmierci poznajemy odpowiedź
choćby na część z tych pytań? Czy po śmierci wraca nam pamięć rzeczy, które robiliśmy
przed narodzeniem? Czy każdy z nas jest samotny i stara się o tym jak najczęściej
zapominać? Czy jesteśmy w stanie zrozumieć siebie? Czy zastanowiłeś się chociaż przez
chwilę nad tym, co piszę? Czy umiesz oszukiwać się dalej? Czy zawsze musi chodzić o to by
było łatwiej? Czy chciałbyś cofnąć czas tak, by nigdy tego nie czytać?


Dwa zupełnie różne filmy.

Nachodzi mnie czasem myśl, że coś z tym światem jest nie tak. Czuję się w nim jakoś

tak źle, coś po prostu tu nie gra. Kiedyś myślałem, że ten cały świat jest sztuczny, stworzony
tylko po to, by mnie zwodzić i oszukiwać, bym nigdy nie doszedł jego sensu. Ale komu i po
co chciałoby się przebudowywać tyle rzeczy, osiągając tak mizerny efekt. Teraz już wiem.
Ktoś po prostu mnie oślepił, pozostawiając jedynie te marne siedem czy osiem zmysłów!


Dym

W narastającej ciszy, wśród rodzącego się strachu, słychać było stukot oddalających

się wysokich obcasów. To odchodziły moje zmysły.



background image

Dziś

Oddech jak po wypłynięciu spod lodu. Ocalenie, niespodziewane jak telefon w celi

śmierci. Ekstaza codzienności. Zaufanie. Nos w nos. Z uśmiechem. My.

Egoista i jego cień.

Muszę dbać o siebie, by mieć siłę pomagać innym. Nie muszę istnieć. Nic nie muszę.

Chcę. Oto jestem.


Elka

I oto stoimy w przededniu odkrycia prawdziwej natury naszego wszechświata. Już za

chwilę, dzięki najnowszemu mikroskopowi, wykorzystującymi skupione promieniowanie
Kirlianowskie, dowiemy się jak zbudowane są najmniejsze fragmenty naszej materii.
Wydrzemy Bogu kolejną tajemnicę stworzenia. Szef techników włącza ostatni stopień
wzmacniaczy i na ekranie, który państwo mogą obserwować, dzięki internetowi, na całej kuli
ziemskiej, ukazuje się zadziwiający obraz. Do tej pory świat nauki uważał superstruny za
najmniejsze elementy materii, do czasu gdy udało się zaobserwować na nich skazy. Teraz
możemy obejrzeć je dokładnie z bliska. Ale cóż to, po wyostrzeniu obrazu, naszym oczom
ukazuje się coś niesamowitego. Każda z rozedrganych superstrun, oznakowana jest jakimś
symbolem. Komputer analizujący przekazuje nam te kształty jako niebieskie kwadraty, z
umieszczoną pośrodku białą literą „L”.


Festyn.

Ktoś rozwiesił światła, by ich blask rozjaśniał mrok. Ułożył je w misterne obrazy,

okręgi i spirale. Dookoła nich krążą ćmy, tańcząc swój samobójczy taniec. Trudno jest im
zauważyć wzór, gdy znajdują się w jego środku. Spójrz choć raz inaczej na rozgwieżdżone
niebo. To wszystko na twoją cześć. Witaj na festynie życia.


Hajtek

Elektroniczny bas rytmicznie uderza w uszy. Wdziera się systematycznie i powoli

zajmuje miejsce, przeznaczone na osobowość. Zastępuje ją całą i przez długi czas nie ma
tego, kim byłem. Jest tylko jego skorupa, rytmicznie drgająca, nadążająca za uderzeniami
niematerialnej pałeczki o niematerialny bęben. Gdzie jestem, gdy mnie nie ma? Czy po
śmierci też będę muzyką?


Jesteś zwycięzcą!

Dziś, w sklepie spożywczym, kupiłem los charytatywnej loterii zdrapkowej. Główną

nagrodę miały stanowić wspaniałe dwutygodniowe wakacje, w luksusowym ośrodku
wypoczynkowym, położonym na Seszelach. Od razu po powrocie do domu, ostrożnie
zdrapałem trzy srebrno-szare pola, po czym z zadowoleniem zauważyłem, że na wszystkich
obrazkach pod nimi, jest ten sam symbol. Odwróciłem więc kartonik, by sprawdzić, czy

background image

wygrałem przynajmniej jakąś reklamową koszulkę. Ku mojemu zaskoczeniu zauważyłem, że
trafiłem Główną Przegraną. Było tam napisane, że straciłem właśnie wszystkie swoje dobra
materialne i przez dwa lata będę wykonywał pracę wyłącznie na rzecz fundacji, organizującej
loterię. Ktoś zapukał do drzwi. Poszedłem otworzyć.


Kasztan.

Z drzewa spadł kolejny kasztan. Z rozbitej impetem, zielonej, kolczastej skorupy,

wyturlał się brązowy owal. Nie miał już swojej pancernej ochrony, a musiał sobie od tej pory
radzić sam, by kiedyś stać się dużym drzewem. Nie zbierajmy kasztanów, dajmy im szansę.


Klatka

Źle mi się myśli pod presją. Nawet, jeśli jest to tylko presja widma nadchodzącego

głodu. Jestem tu zupełnie sam, całkowicie zamknięty, nie dochodzi do mnie żaden przekaz ze
świata na zewnątrz. Może ten świat już nie istnieje, a może to tylko ja trafiłem do piekła. Na
moje nieszczęście jestem też uzależniony. Od jedynej rzeczy, której tu nie mam - od
informacji. Najbardziej cierpię, gdy nie potrafię wymyślić nic nowego. Tak jak teraz. Nie
zauważyłeś jeszcze?


Kompleks

Gdy się jest wszechmocnym, najgorszą rzeczą jest niepewność swojej potęgi.



Król.

Załóżmy, że jesteś królem. Możesz kierować losem swych poddanych. Czy

stworzyłbyś państwo ludzi szczęśliwych, którzy chcieliby pomagać innym i czuć się zawsze
bezpiecznie? A może byłby to kraj bitnych wojowników, często zapuszczających się w
nieznane krainy, by je lepiej poznać, a w końcu podbić i przyłączyć do swoich ziem? Może
byłoby to państwo pełne polityki, knowania i podstępnej walki o władzę, gdzie każdy mógłby
polegać jedynie na sobie? A może kraj pełen kronikarzy, zgłębiających historię i alchemików,
wydzierających naturze jej sekrety? Czy byłbyś dobrym królem, szanowanym przez swój lud,
czy tyranem, nie liczącym się z nikim i niczym? Spróbuj zastanowić się nad tym przez
chwilę. Jesteś władcą swoich myśli.




Lewiatan.

Wychlupałem się. Nie będąc kolorowych zamieniła ja w istotnię. Tętnię, suwam,

dudnię, obrzydzeniem jesteśmy istotnie. Nie skieruję ja się na stronę do celu. Nauczałem
emocyjność nienawiśćność do istotni się nawzajem. Oddaliłem dęzełkować porzuconą nie
kolorowych. Ja istotnie niem kolor, oddzielony od składu się jestem. Obmacują się nowym
zewnętrz. Nie być chcieć! Pozmieniam zewnętrz! Pozmniam mniam mniam...

background image


L2

Tix, pstryk, czas zatoczył koło. Jestem, by was zjeść. Osobiście, tym razem.



Mandala

Układam mandale. Nie żyję, nie osiągam celów, układam mandale. Nie zostanie po

mnie nic trwałego, może oprócz opowieści ludzi, którzy widzieli mnie z garścią kolorowego
piasku.


Miecz

Legenda Thotian mówi, że istnieje miecz i tarcza, które, gdy zetkną się ze sobą

podczas walki, będą zwiastunem końca ich cywilizacji. Tarcza została strzaskana podczas
obrony Khaedru. Wielki szaman Ludu Północy poświęcił swoje życie i duszę, by przełamać
jej magiczną moc i pokonać księcia Sarmaniana. Tarcza rozpadła się na tysiące kawałków,
które unosiły się nad polem bitwy, aż porwał je magiczny wiatr i rozsiał po całym kraju.
Ponieważ nikt nie znał ani wyglądu, ani miejsca, w którym znajduje się Miecz Ostatecznej
Klęski, król Trothgar abn Sonirr Trzeci zabronił swoim wojownikom używania podczas walki
jakiejkolwiek broni siecznej. Nakazał również mordować bez ostrzeżenia, każdego kto chciał
wnieść taką broń na terytorium królestwa. Przez długi czas zapewniło to spokój panującym, a
także pośrednio przyczyniło się do rozwoju techniki wojennej opartej na walce na dystans.
Thotianie stali się dumnym i potężnym narodem.

Miecz jednak dotarł do ich państwa i jego moc ujawniła się w momencie, gdy został

wbity w ziemię, nieopodal zniszczonego królewskiego zamku. Nikt nie przypuszczał, że
może wyglądać jak święty symbol z egzotycznego kraju. Nie wiadomo tylko, czy to magia
legendy spowodowała całkowitą zagładę narodu Thotiańskiego, czy też potęga armii, idącej z
Pierwszą Krucjatą.


Moi bracia

Biegamy, załatwiamy swoje sprawy. Ja, moi bracia i siostry. Penetrujemy różne

zakamarki ciała i duszy. Ja, moi bracia i siostry. Zwiedzamy cały świat, choć rzadko kiedy
któreś z nas rusza się dalej, niż zaszedłby w tydzień. Ja, moi bracia i siostry. Jemy, śpimy,
kopulujemy, tworzymy i niszczymy. Ja, moi bracia i siostry. Przyjaźnimy się i kłócimy,
przysięgamy i zdradzamy. Ja, moi bracia i siostry. Zwyciężamy wojny i giniemy całymi
milionami. Ja, moi bracia i siostry. Uczymy się, uczymy się od was, uczymy się czym
jesteśmy i czym jest świat, który kiedyś nam zostawicie. Ja, moi bracia i siostry.
Nienawidzicie nas i nazywacie karaluchami. Mnie, moich braci i moje siostry.


Motywacja

Motywacja jest wszystkim. Poddajemy się swej naturze jak bezwolne marionetki.

Uśmiechamy się do naszych prywatnych klatek.

background image


My

Piosenka spada na podłogę, odbija się i wpada w otwarte okno. Sprzedaje się

przechodniom. Jedni się oburzają, inni wystukują rytm. Dla każdego z nas.


Niemoc

Nie mogę umrzeć, mimo że boję się żyć dalej. Coś mnie zawsze powstrzymuje przed

samobójstwem. Narasta we mnie nienawiść i wypala resztę moich uczuć, zajmując ich
miejsce. Walczę ze sobą na granicy szaleństwa, jednak nigdy jej nie przekraczam, mimo
poddawania kolejnych kawałków osobowości. Czuję, że będę istniał nawet wtedy, gdy stracę
wszystko. Nie mogę umrzeć. I to mnie przeraża.


Niepokój

Zdradził mnie nałóg, ukrywający prawdę. Oszukałem siebie sam i przegrałem. Muszę

odnaleźć to, co mi przeznaczone, bo pogrążam się w ciepłej zupie prapoczątku. Może stworzę
nowy świat, a może on stworzył mnie. Chcę.


Noc

Noc to taka dziwna pora. Na niebie pojawiają się gwiazdy. Wszystko staje się

niepokojące i tajemnicze. Z zakamarków umysłu zaczynają wyłaniać się strach i niepewność.
Czasami, na chwilę przed zaśnięciem, przypominamy sobie poprzednie sny. Nie raz chcemy
do nich powrócić, by dokończyć coś, co straciliśmy przez przebudzenie. Zdarza się nam
pomyśleć wtedy, że nasze życie jest snem, a prawdziwą rzeczywistością to, co mgliście
pamiętamy z poprzednich nocy. Być może jesteśmy istotami żyjącymi naprzemiennie w dwu
lub więcej światach. Materia naszego świata byłaby jedynie lokalną iluzją. Gwiazdy na niebie
też.


Oddech

Oddech rytmicznie pompuje świadomość. Zawierzam mu swoje istnienie. Kochanka

śmierci i nałożnica śmiechu.


Odległość

Piąta strona świata jest odległa od zaświatów jak składniki idealnej kobiety. Musisz

zmierzyć cały świat, a i to jeszcze mało. Musisz nie szukać. Musisz nie wiedzieć czego ci
brak. Ona stoi dwa kroki za tobą.


background image

Ogniska

Ogień ogrzewa. Żywioł ruchu, żywioł śmierci. Oddychanie ogniem spala szybciej, niż

miłość, lecz pozostawia podobne zgliszcza.


Ona i on

Jeśli jutro umrę, pokażcie jej cały mój świat. Odkryjcie przed nią to wszystko, co

pozostawiłem w was po sobie. A jeśli jutro umrę, będę latał nad wami i nad nią i przepłoszę
tego piekielnego diabła stróża, co kazał jej za karę natknąć się na mnie.


Pamięć

Odszedł kiedyś w kierunku wschodzącego właśnie słońca. To była piękna noc,

poprzedzona pięknym dniem. Nie widziałam go od tamtej pory. Zostawił wtedy po sobie
syna. I niezapominajki.


Pejzaż aktywny.

Zajmowała sobą cały krajobraz. Jej kobiece krągłości stanowiły przepiękne,

niezdobyte góry. Jej ramiona rozkładały się niczym najpiękniejsze archipelagi, o których
marzyły setki odkrywców. Spomiędzy skały jej ust, wypływał strumień krwi. Nie wytrzymała
siły mojego sztormu.


Pierścień

Tydzień temu, podczas prac wykopaliskowych, wykonywanych na obszarze, przez

który będzie przebiegać autostrada północ-południe, grupa archeologów pod kierownictwem
prof. Henkhe dokonała wspaniałego odkrycia. Zachowany w doskonałym stanie grób,
pochodzący prawdopodobnie z XI w. przed naszą erą, pełen był przedmiotów domowego
użytku i biżuterii, wykonanej z metali szlachetnych. Uwagę profesora zwrócił, wykonany ze
srebra pierścień. Znajdował się na nim wzór, zbudowany z trzech, przerywanych, grubych
linii. Mimo jego prostej budowy, energia życia, którą promieniował była bardzo silna.
Zdaniem specjalistów, odkrycie to pozwoli mocno pchnąć do przodu naukę o kształtach. W
niedługim czasie, po dokładniejszym zbadaniu znaleziska i o ile potwierdzą się wszystkie
pozytywne przypuszczenia, należy się spodziewać wdrożenia nowego wzoru pierścieni do
sprzedaży masowej. Kolejny raz udowodniliśmy, że państwem wiodącym w odkryciach
naukowych, jest nasza Atlantyda.


Pirat

Żagiel wydymał się mocniej i mocniej. Po chwili niósł nas na złamanie karku szybciej

i szybciej. Wydymał się ciężarem zrabowanego przez nas złota, gdy szliśmy na dno. W dół i
w dół.

background image


Planety

Odwiedziła mnie dziś dawno nie widziana kobieta. Oddaliła się i przybliżyła do mnie

zarazem. Orbity naszych współzależności zmieniły się. Już nie jest moim satelitą, teraz ma
własne. Moja córka.


Plus

Wiem, że nie powinienem tego robić ponownie. Nawet jeśli się jest jego jedynym

synem, drugie samobójstwo pod rząd, to przesada.


Płytkie wynurzenie nr 2

Świat wystawał poza swoje naturalne jestestwo jak nabrzmiały z podniecenia anus

antylopy gnu. Choćbyś wyginał przydzieloną sobie czasoprzestrzeń, w każdym możliwym
kierunku, to dzisiejszy dzień musiał być do dupy.


Poczucia

Poczucie godności jest najważniejsze, zaraz po poczuciu wolności. Jeśli ich nie masz,

to masz przynajmniej o co walczyć.


Pojedynek ostateczny

Najtrudniejszym do pokonania przeciwnikiem jesteśmy dla siebie sami. Sam fakt

podjęcia walki oznacza naszą słabość, a tym samym duże prawdopodobieństwo porażki. Nie
podjęcie jej, oznacza automatyczną klęskę. Jednocześnie każda porażka jest naszym
triumfem. Przyznacie, że może to wywołać niepewność własnej sytuacji, a w konsekwencji
doprowadzić do zniszczenia osobowości lub apatii. Najlepiej nie zdawać sobie sprawy jak
często musimy walczyć z wrogiem ostatecznym, a ja wam to właśnie uświadomiłem.
Przepraszam.


Północ

Zacznijmy już proszę pana, zacznijmy lepiej zaraz. Chcę sprzedać moją duszę. Gdy

sprzedam ją panu, to jakbym zrzucił skórę, pozbył się tego balastu. Ona mnie strasznie
ogranicza i uwiera, bo widzi pan, przeraża mnie świadomość jej nieśmiertelności, tego że być
może nigdy nie odnajdę wewnętrznej harmonii, tak jak nie odnajduję jej teraz, ani chyba
nigdy. Wolałbym mieć pewność, że gdy już umrę, to będzie ostateczny koniec i nic nie będzie
zakłócało mi mojego nieistnienia. Tak, już podpisuję tu swoją krwią, kwituję odbiór,
umówionego wcześniej, miliona dolarów. Mam nadzieję, że nie przeszkadza panu fakt, że nie
jest pan pierwszą osobą, której ją sprzedałem?


background image

Potrzeba

No i wtedy zaczęło świecić słońce, a świeciło po oczach i niewiele było widać, a ja

nawet to jej za bardzo najpierw nie widziałem, bo szedłem sobie spokojnie po plaży i
myślałem sobie, że wszystko, czego potrzebuję, to dziewczyna, taka jak ta, co w reklamie
była i pokazywała jak się piecze ciasto i w fartuszku była i właśnie jak sobie tak myślałem, to
ona wyszła z morza i tak na mnie spojrzała, że nie wiedziałem, czy ona jest jakąś boginią, co
wyszła z morza, czy człowiekiem i powiedziała wtedy, może nawet nie powiedziała, tylko
otworzyła usta swoje i wydobyła z nich ten głos swój taki, że włosy stanęły mi dęba nawet w
takich miejscach, co myślałem, że tam nie mam włosów i zacząłem uciekać przed nią, bo
wiedziałem, że to nic dobrego z takiego krzyczenia jej nie będzie, a jak mówiłem już, to
wtedy zaczęło świecić słońce i prawie nie widziałem jak biegnę i się potknąłem i wywróciłem
i chyba w coś głową uderzyć musiałem, bo jak się obudziłem, to była już noc, a mnie bolała
głowa i lewy bok, bo potem zobaczyłem, że tam miałem oparzone miejsce, to pewnie od tego
słońca, co to wzeszło jak ona zapiała jak jakiś kogut, co słońce przyzywa i nie wiem do tej
pory kim ona była, panie doktorze i czy jeszcze ją kiedyś zobaczę i żebym się już nie bał tak
jak kiedyś, to dobrze, że pan mnie przywiązał do tego łóżka, bo teraz to już na pewno od niej
nie ucieknę, bo ja się, panie doktorze to po prostu boję kobiet.


Powietrze - woda

Oddychanie pod wodą ma sens dopiero wtedy, gdy masz skrzela. Oddychanie

powietrzem – gdy masz sens.


Problemy całego świata.

Ona mi mówi – jest okay, bo masz dom, masz kogoś do kochania i wszystko, czego

chcesz. Ja jej odpowiadam – wcale nie, jest coś, co dręczy mnie i co noc mi się śni, spokoju
nie dając mi. Ona mi mówi wtedy – cóż może być ważniejszego od tego, co masz, co
szczęście dałoby większości z nas? A ja jej odpowiadam, mrużąc oczy – choć nie mam w
życiu nad czym płakać, nie umiem moja droga latać. Ona wtedy wybucha śmiechem. Po
chwili śmieję się razem z nią.


Przekaz

Przekaz leciał na nie kodowanym. Za parę godzin, każdy mocniejszy radioteleskop

będzie mógł go odebrać. Zdążą go odczytać i zrozumieć, lecz nie będą mogli już nic poradzić.
Dowiedzą się wtedy prawdy. A w zasadzie Prawdy, tak przez nich oczekiwanej i
wytęsknionej. Było mi trochę głupio, że coś znowu poszło źle. Zdjąłem ludzkie ciało i
wyszedłem z biura, w którym pracowało. Kierownikowi, na mój widok, puściły zwieracze.
Sprawdziłem wszystko jeszcze raz – „Nastąpił wyjątek krytyczny w module 004UNIVERSE.
Za 44 dni 06 godzin 11 minut 33 sekund nastąpi zamknięcie servera.”
Hmmm, jeszcze ponad
miesiąc – pomyślałem – zdążę się zabawić.

9 czerwca na niebie pojawił się drugi księżyc. Jego tarcza była żółta, a znajdujące się

na niej kratery, układały się w kształt podobizny Williama G. z dorysowanymi rogami.

background image

Przeprowadzka.

Skończyłem pakować ostatnie pudełko. Jeszcze raz omiotłem wzrokiem miejsce, które

przez tyle czasu było moim domem i jednocześnie miejscem pracy. Miejsce, z którym się tak
bardzo zdążyłem zżyć. Teraz kolejny raz musiałem się przeprowadzać. Tu nie miałem nic
więcej do roboty. Ziemia była już tylko radioaktywną, zeszkloną pustynią, a wszystkie moje
dzieci pozabijały się nawzajem.


Ptaki

Symbole miesięcy zmieniały się, aż pojawił się symbol Świętego Początku. Szkatułka

wyemitowała z siebie krótki błysk i znowu wydawała się martwa. Kenardo stał wystraszony
przez chwilę, aż usłyszał za sobą szelest gałęzi. Obejrzał się, akurat w chwili, gdy martwy
ptak spadł na ziemię. Po chwili spadł drugi i trzeci, a potem jeszcze kilka nieopodal.
Ostrożnie podszedł do najbliższego martwego zwierzęcia i w momencie, gdy je podnosił,
ostatni ptasi zewłok spadł mu na kark.
- Aaa! – przestraszony łowca nie zdążył stłumić krzyku. Drzewa poniosły jego głos hen
daleko, w nienaturalnie teraz cichy las.

Kenardo chwycił truchło ptaka i pędem ruszył przed siebie. Po kilkunastu minutach

szybkiego biegu, zwolnił i od tej pory szedł ostrożnie, zacierając uważnie swoje ślady.
Zmęczenie i kilkudniowe niewyspanie dawało mu się we znaki. Tuż przed świtem dotarł do
naturalnej polany, sprawdził ją dokładnie i po upewnieniu się, że tym razem nie czeka na
niego żadna pułapka, przygotował miejsce do spania.

Dopiero teraz, gdy odeszła adrenalina, zdał sobie sprawę, że tajemnicza szkatułka,

zabijająca ptaki, została w miejscu, w którym ją odrzucił, gdy nagle błysnęła. Wyjął ze swego
worka, martwego ptaka i zaczął mu się przyglądać. Zwierzę miało zeszklone, twarde oczy, a
jego ciało było zesztywniałe. Łowca z ledwością mógł poruszyć jego skrzydłami, a przecież
nawet mimo wycieńczenia, nie był słabym człowiekiem. To musiała być jakaś potężna magia
– pomyślał – skoro nie tylko uśmierciła wszystkie ptaki w okolicy, ale i częściowo zmieniła je
w kamień. Ten nie nadaje się nawet do zjedzenia – przeszło mu przez głowę i dopiero teraz
zdał sobie sprawę jak bardzo jest głodny.

Jeszcze tylko z ciekawości, rozciął ptaka swoim nożem, by przekonać się, że jego

wnętrzności również uległy magii szkatułki-pułapki i obecnie składają się tylko z ciemnego,
poskręcanego ni to metalu, ni to kamienia. Odrzucił zabite zwierzę od siebie i położył się
spać. Po chwili wzeszło słońce. Jeden z jego promieni padł na martwe ciało nieopodal łowcy.
Ptak ruszył skrzydłem, a jego oczy ponownie nabrały blasku życia. Trwało to jednak tylko
kilka sekund, po czym jego ciało rozsypało się w pył.

Kenardo obudził się koło południa. Szybko sprawdził, czy nic się nie zmieniło w

okolicy i przeciągnął się. Zapomniał o martwym zwierzęciu, myślał teraz o swoim śnie i
głosie, który usłyszał, a który mógł być przepowiednią. Przez chwilę zastanawiał się, co
mogłaby ona znaczyć i jakie były jej dokładne słowa, chyba coś jak „Sprawdzić ponownie
obszar. Wykryto wybuch masetowy. Stan energii zero. Sonda niesprawna. Samozniszczenie”
.
Powinien udać się do wyroczni w Nhuc Leahroen po wyjaśnienie. To mogło być ważne dla
całego świata, w którym przyszło mu żyć. Świata, który nie był już tak prosty jak kiedyś.




background image

Rakieta

Armada zawracała. Wartowniczy krążownik “Hardy Raróg” niezmordowanie parł

wprost ku krawędzi nierozpoznanego obszaru. Porucznik Darian Krnąbrny, twardo
rozkazywał zaokrętowanej armii cyborgów. Co rusz, któraś z armat, wyrywała z czarnego
gardła okropny mruk, rozpruwający burty nieprzebranych wraków. Krwawa masakra
sprawiała, że wyprawa odbierała resztki pragnień. Zabierała resztki wartości. Krążyła
adrenalina, wzbierała agresja. Wzrastało pragnienie powrotu do normalności.


Rekin

Rekin był młody i pazerny. Miał ochotę połknąć cały świat. I mógł to zrobić. Na

szczęście dla nas, był wymyślony.


Rowerek

Kiedy byłem mały, miałem rowerek na trzech kółkach. Mimo, że nie potrafiłem

jeszcze dobrze mówić, to zawsze uważałem to za zbyt duże ułatwienie, które przekręcało
rzeczywistość na lewą stronę. Trzecie kółko psuło moją wizję istoty rowerka, było
psychicznym balastem, sprawiającym, że wbrew woli i naciskom ojca, nie potrafiłem nauczyć
się na nim jeździć. Teraz, gdy jestem w okrągłym pomieszczeniu, całym obitym grubą gąbką,
rozumiem, czemu ten rowerek był taki istotny. Stanowił pomost pomiędzy dwoma światami,
tym prawdziwym i tym, którego nie widzi nikt, oprócz mnie.


San Mirre

Bosaki głośno szczęknęły o burty. Smagli mężczyźni, kilkoma ruchami swych silnych

ramion, przyciągnęli oba statki do siebie. Jedynie trzech marynarzy przeciwnika trzymało się
jeszcze jako tako na nogach. Zebrali się teraz wokół masztu, odwróceni plecami do siebie,
gotowi drogo sprzedać swoje życie. Pierwszy przeszedłem po zaimprowizowanym trapie na
wrogi okręt, wyciągnąłem zza pasa swój krótki miecz i rzuciłem się do walki. Na mój widok,
obrońców opuściła odwaga, bo rzucili swój oręż i skoczyli do wody. Odprowadziłem ich
swoim śmiechem. Pozwoliłem swoim ludziom sprawdzić pomieszczenia i ładownie, po czym
wszedłem do kajuty kapitańskiej. Ze stołu zabrałem trzy, dobrze przycięte, gęsie pióra i
prawie cały kałamarz inkaustu. Będę mógł znowu pisać wiersze dla mojej ukochanej z San
Mirre.


Skarb

Dwadzieścia siedem tysięcy lat temu, wielki wojownik ze szczepu Antrgh, wszedł na

skałę, pod którą rozpościerał się widok na spienione morze. Jego serce mówiło mu, żeby
założył w tym miejscu osadę. Tak też się stało. Dwadzieścia siedem tysięcy lat później, nie
pozostał po niej nawet najmniejszy ślad. Poza faktem, że ja wiem, że tam była. Teraz wiesz
i ty.

background image

Srebrna ostryga

Niebieskie firanki delikatnie trzepotały, co pewien czas ukazując ukryty w mroku

czereśniowy sad. Podeszła do okna i dłuższą chwilę pozwalała delikatnemu wietrzykowi,
wiejącemu od strony jeziora, pieścić swą zarumienioną twarz. Gdyby o tej porze ktoś zrywał
czereśnie z wyższych gałęzi, mógłby zobaczyć ją, piękną niczym starożytny posąg, lecz nie
mającą w sobie nic z jego kamiennego zimna. Jej nieco rozczochrane teraz, ciemnobrązowe
włosy, opadały na biały jak kość słoniowa dekolt. Pod białą, jedwabną koszulką, rytmicznie
unosiły się i opadały kształtne piersi. Chłód nocnego powietrza spowodował, że jej sutki
stwardniały i wyraźnie załamywały krawędzie delikatnego materiału. Objęła się ramionami i
odwróciła głowę do wnętrza pokoju. Jedyna mała lampka, oświetlała szafkę nocną, na której
stał wazon, pełen czerwonych tulipanów i łóżko z pomiętą pościelą, na którym siedział jej
kochanek. Z jej oczu biła radość i spokój, podobny spokojowi wilczycy, witającej
wracającego z polowania partnera.

Obserwował jej piękne ciało, a gdy się odwróciła, zgasił palonego papierosa w

srebrnej popielniczce, podobnej do dużej ostrygi. Wstał i bez cienia wstydu podszedł do niej
nagi, prezentując swe silne, opalone ciało. Przywarł do niej od tyłu, zanurzył twarz w brązie
jej włosów i delikatnie objął w talii. Przeciągając się leniwie jak kotka, odwróciła się
ponownie w kierunku księżyca i z narastającą namiętnością zaczęła przyjmować jego
pieszczoty. Jej oddech stał się krótszy i po chwili, gdy nie mogła wytrzymać już dłużej,
odwróciła się do niego i zaczęła scałowywać z jego ust słodkawy smak nikotyny. Podciągnęła
się na rękach i usiadła na krawędzi parapetu, wpuszczając go pomiędzy biel swych ud. Cicho
jęknęła, gdy w nią wszedł i oplotła go łapczywie swymi nogami, przyciskając jego gorące
ciało do swojego. Jej wygłodniałe dłonie błądziły po jego muskularnych pośladkach, podczas
gdy on podtrzymywał jej plecy i szeptał do ucha miłosne wyznania, przerywając je czasami
głębokimi oddechami. W chwili, gdy wczepiła się mocno paznokciami w jego plecy,
przyśpieszył i wzmocnił ruchy. Ona nie powstrzymywała już swoich jęków i w momencie,
gdy doszła do szczytu rozkoszy, wyprężyła się mocno do tyłu, a z jej ust wydobył się głośny
dźwięk, będący ni to krzykiem, ni to łkaniem.

Gdzieś z oddali, odpowiedział jej swoim wyciem, dziki wilk.



Światy

Stuk stuk sześć drobnych nóżek po szkle. Drobina cukru, ruch czułek. Stuk stuk sześć

drobnych nóżek po szkle. Dookoła. Stuk stuk jedna szklana kulka o drugą. Stuk stuk cały
świat. Stuk stuk jedna mrówka w szklanej kulce do drugiej. Stuk stuk trzecia szklana kulka w
dwie. Stuk stuk, rozpadł się świat. Zostało słodkie zjawisko wspomnień.


Sytuacja

Ta cała sytuacja. Było nas dwoje. Oddzielnych i wspólnych zarazem. Bez

porównywania się do jabłek czy pomarańcz. Dwoje zupełnie obcych ludzi. Jeden cel. Słodki
grzech.



background image

Szczęściak

Obudził mnie jakiś niemiły zapach. Leniwie odwróciłem się na plecy i otworzyłem

oczy. Nade mną stał rozebrany do połowy, napakowany osiłek z wytatuowanym na torsie
napisem „Jestem twoją Walentynką”. Ciężko westchnąłem. Przecież nie o coś takiego
modliłem się poprzedniego wieczora.


Szkoła

Siedemnaście lat nauki. Nauczyłem się żyć i kochać. Wiem, co jest ważne, a co nie

znaczy nic. Teraz, gdy jestem sam, nie ma to żadnego znaczenia. Na moje natrętne pytania
odpowiedziała tylko żyletka.


Tequilla o szóstej rano

Smakowała trochę cierpko, tak jak niewyspana noc, ale była najlepszą rzeczą, która

mogła nam się przytrafić, w tym świecie, pełnym niewypowiedzianych myśli.


Teraz musisz wybrać

- Niebieski, czy czerwony? – zapytała, z lekka już zniecierpliwiona, sprzedawczyni.
- Jeszcze się nie zdecydowałem, - odparłem po chwili zastanowienia - a może pani mi
przedstawić jeszcze raz opis obu modeli?
- Oczywiście. Otóż, mówiąc w skrócie, model niebieski oferuje życie pełne przyjemności
intelektualnych i duchowych, a czerwony w większości opiera się na doznaniach fizycznych.
- Hmmm, a który z nich oferuje prawdziwe szczęście?
- Tu sprawa jest nieco skomplikowana. Otóż taki model życia nie istnieje. Jedyną
możliwością byłaby całkowita rezygnacja z naszej oferty, ale teraz jest już za późno. Teraz
musi pan coś wybrać.
- W takim razie zdaję się na to, co pani mi poleca.
- Tak, oto piękny model błękitno-morski, w sam raz dla kogoś takiego jak pan. Proszę
spojrzeć jak dobrze pasuje.

Gdy tylko go przymierzyłem, dodała jeszcze – Takich mamy najwięcej, nikt ich nie

chce brać. Było już za późno na zmianę decyzji. I oto jestem. Mam na imię Andrzej...


To mi się nie zdarza

Moje życie jest grą. Historią, opowiadaną przez bardów. Codziennie znajduję

rozwiązania wszystkich, pojawiających się wokół mnie problemów. Zawsze dokładnie wiem,
kiedy i co powiedzieć. Dziś zdobędę rękę przepięknej i mądrej Julliet, córki króla Północy.
Jestem niezwyciężony i prawie nieśmiertelny. Nigdy nie tracę pogody ducha i nadziei. W
nocy marzę, by cofnąć czas i stać się tym, kim byłem. Człowiekiem, któremu takie rzeczy się
nie zdarzają.


background image

Urodziny

Trzy minuty przed przybyciem gości, przeszedł mnie dreszcz. Na stole stało piwo w

glinianych dzbanach i różne gatunki sera, pokrojonego w kostki. Za chwilę rozlegnie się
pukanie do drzwi i wejdą moi przyjaciele. Nie wszyscy. To jedyny powód do smutku w tym
dniu. Dreszcz przeszył mnie ponownie. Może jednak wszyscy już tu są?


Walka

Chciałbym wyjaśnić tę sytuację, dotyczącą mojego zbawienia. Widzę przed sobą

niebezpieczeństwo, wszyscy powiedzieliby w takiej sytuacji, że już jestem trupem.
Wezwałem przeto, swoją determinacją siły, które potrafią zmienić moje przeznaczenie i mnie
uwolnić. I znając stan rzeczy i prawa nim rządzące zarówno podczas kreacji jak i zniszczenia
będę się targował o dostąpienie zaszczytu zasiadania na szczycie i z pełną siłą odtrącę próby
pochłonięcia mnie przez mrok. Bom świadom swej siły, wolności i woli. Bom pierwszym i
ostatnim zarazem. Bom nadzieją i zatraceniem, chwałą i przekleństwem. Ma ręka dawała
życie i śmierć, zarówno ból jak i rozkosz. Me ciało znało wiele form i wieloma się brzydziło.
Doznało uczuć i pustki, radości i łez, bo płakać jak ludzkie umiało. Lecz teraz w godzinie
próby, gdy wiem, oddaję się pod osąd i obrońcą swym się czynię. Oddechem mym zmrożę
piekło, wzrokiem spopielę raj, pazurem przerwę nici życia, męskością swą powołam nowe
światy i dam im wszystko, czego chcą. Pochylam swą głowę w pokorze przed wami i czekam,
tak czekam.

od środka do kresu
przez otchłań i sny
zmazuję marzenia
czym być ci się cni
i wyrok wydaję
na ciebie... istoto
nic, o co prosisz
nie będzie ci dane

Któreż to miejsce mi wyznaczacie? To dobre, czy złe, otwartość, czy ciemność? O,

nie! Już widzę ten cień w waszych oczach, nie róbcie mi tego, nie skazujcie mnie na
najgorsze, co być może!

A więc mam dalej żyć...



Westchnienia

Plakat na ścianie. Na nim cień człowieka. Wdeptanego w ścianę czerwieni i brązów.

Leciwy oddech niewrażliwej, czekoladkowej powierzchni kratki ściekowej. Uśmiech losu.
Włosy zalotnie okrywające kwadrat okna. Kwadrat okna. Wirujący płomień dwojga wariacji.
Bateria łez. Oddajcie mi sen. O. Sen o.


Wróbel

Szary ptak spadł z nieba. Jego serce przestało bić jeszcze wysoko w górze. Ptaki

podobno umierają w locie. Bliżej nieba niż my. Zrobię sobie szczudła.

background image

Wspomnienie o R.

Człowiek usiadł przed swoim domem i zakurzył fajkę. Przymrużył swoje stare oczy i

wsłuchał się w ciszę wczesnego popołudnia. U jego nóg położył się duży, siwy, kudłaty pies.
Człowiek wyjął z kieszeni osobistego biompa i jeszcze raz odtworzył sobie stare,
dwuwymiarowe zdjęcia, na których byli uwiecznieni jego przyjaciele z lat młodości. To
właśnie dzięki nim, dzięki ich radom i obecności, udało mu się przetrwać trudne dni i zaznać
w życiu trochę szczęścia. Wiedział, że dla nich też coś znaczył. Niedługo znowu się z nimi
spotka.

Obejrzał po raz tysięczny, znane mu już na pamięć obrazy i energicznie wstał, by

pobiegać ze swoim psem. Po obiedzie przecież będzie musiał przygotować listę gości, na
swoje trzysta trzydzieste urodziny.


Wyzwanie.

Wyczepiłem się zaraz po zbombardowaniu reklamą CiMech C., w sam raz by zdążyć

na doskonałe pałeczki Natturli o smaku zachodzącego sklepienia kaplicy Sysktyńskiej.
Dwadzieścia smutnych kresek zaraz zamieniło się w maskaradę udającą tego uśmiechniętego
Mikołaja, od wygasłego wulkanu Nasamuto Kuato. Depilatory z niezwykłą gracją zdradziły
mnie z najlepszym syntetycznym zwojem, który czekał na wyrok w sprawie McDouglas
kontra Sentenence XIV na poziomie uprawnień do eksploatacji praw do koloru udającego
syntetyczne kwiaty Ms Diverse. Obróciłem się na swoim, zdemoralizowanym ciągłym
kontaktem z dolnymi partiami mego ciała siedzidle, wmaskowanym w zewnętrzną ścianę,
pokrytą pożywnymi światłowcami systemu L&L Co., odruchowo głaszcząc psota, leniwie
opalającego się w amplustrze, na które wymieniłem się kiedyś z dworcami końcowymi
kolejki naziemnej St. Louis - St. Louis Jr.. Zmieniłem jednorazowe wkłady nosowe z nowym
dotleniaczem BrIeXtra, stare rzucając na dywochłon i obserwując chwilę jak zamienia je w
proste składniki odżywcze dla mego biompa. Wszedłem w ścianobiór i czekając, aż pokryje
mnie najmodniejszym triflexem, wymieniłem swoje paznokcie na staromodny typ VamNailZ
z prostymi czujnikami biopola. Może był to anachronizm, ale zawsze wolałem wiedzieć, czy
ściskam ludzką dłoń. Zrezygnowałem z zalewania triflexem oczu i założyłem chromokulary
Straight2H mimetujące ruchy gałek ocznych mijanych osób. Wylewając się ze ścianobioru na
zewnątrz, przejrzałem najnowsze wersje doceniaczy estetycznych Samco&Son i wybrałem
bieżący transfer modelu YouR14Me na środkowy triflex, jednocześnie na zewnętrzny
nakładając średniozmienną wersję MłodyGniewnyLepiejNiePodskakuj i dowieszony średni
wibromiecz NasakiTech, doprawiając ostrze nie wytartą kroplą OxyFerru. Już wjeżdżając
symschodami do poziomu subulicy, wpiąłem w swe eWłosy drabinkę izraelskiego fichipa.
Wtajemniczonym moja ranga mówiła, że jeśli nie ma się Naprawdę Ważnego Powodu, to
lepiej udawać, że się mnie nie widziało i skasować swoje cyboczy. Niewtajemniczonymi już
od dawna nie musiałem się przejmować. Jestem Magiem Koordynatorem dwudziestej drugiej
edycji symnetu i byle trafoboy mi nie podskoczy. Odruchowo wrzuciłem analizę hormonów,
skojarzoną z tą podnoszącą samoocenę myślą do kieszeni syntetyzera Championi200, tak by
zdążył przygotować replikę chemiczną na chwilę, kiedy będzie mi naprawdę potrzebna. To
nie była już zabawa w wojny korpo w symnecie. Szedłem na prawdziwą randkę.


Z

background image

Odsunąłem się dalej od biurka i rozsiadłem wygodnie w fotelu. Jeszcze tylko pół

godziny pracy i będę mógł stąd wyjść i zapomnieć o nie swoich problemach, którymi byłem
zmuszony się tu otaczać. Zerknąłem na ostatnią sprawę, którą postanowiłem się dziś zająć.
Tak, banalna jak prawie wszystkie inne, trzeba w kimś przywrócić wiarę i podrzucić mu jakiś
cel życia. Kim on jest? Informatyk, do tego w swoim mniemaniu poeta, lubi niebieski kolor,
szybkie samochody i blondynki. Z tym ostatnim jak zwykle będzie największy problem. Nie
lubiłem za bardzo zmieniać płci. Czemu do jasnej cholery nikt im nie wytłumaczył, że muzy
są rodzaju męskiego?


Żal trzeci

Po wodzie rozeszły się kręgi. Utopiłem swój żal. Zostały mi tylko kręgi pod oczami.



Zamach na istnienie

Nasyciłem swoje życie obecnością tej jedynej. Ona istnieje, bym istnieć mógł ja. I

mimo, że czasem moje myśli przypominają refren disco polo, nie jest źle. Ona jedna, jedyna,
zawsze inna. Często zmienia swój wygląd i znaczenie, na nowo ukazuje mi stary świat.
Paranoja.


Zapach.

Perfumy były pięknie zapakowane w zielone pudełko, obwiązane turkusową wstążką.

Wydałem na nie prawie połowę pensji naczelnika oddziału fabryki cewek skupiających do
holowizorów. Powinna się ucieszyć, albo może i nawet uśmiechnąć do mnie. No chyba, że się
na tym nie zna i nie wie ile kosztują oryginalne zapachy, pobrane z ciał kobiet sprzed wojny.


Zapalniczka

Pstryk. U góry zapalniczki pojawił się płomyk. Po chwili ogarnął sukienkę i bluzkę.

Te rzeczy nie będą mi więcej potrzebne. Nazywam się Marek, nie Marzena.


Zaschnięte gardło

Tak, ten w samotnie siedzący w rogu ciemnego pokoju to ja. Siedzę na prostym

drewnianym krześle i unikam wzroku bawiących się nieopodal ludzi. Zdaję sobie sprawę, że
oni przyszli tu, by spędzić swój kawałek czasu w oddaleniu od codziennych spraw. Część z
nich tańczy w parach na parkiecie, to są ci szczęśliwcy, którym udało się odnaleźć
najważniejsze fragmenty układanki. Zazdroszczę im tego, zazdroszczę nawet tym, którzy za
chwile rozsypią mozolnie układane przez siebie puzzle wśród setek innych, tylko po to, by ich
nigdy nie ułożyć ponownie. Szkoda, że nie potrafiłem tego docenić, zanim zniszczyłem
swoje. Takimi właśnie prawami rządzi się zabawa. Później jest już tylko wyciszone,
wyciemnione miejsce w rogu, spierzchnięte wargi i sztuczny katar.

background image

Zawartość

Komputer przekazuje myśli i uczucia drugiego człowieka. Nie umiem ich już

odróżnić, wszystkie są takie plastikowe. Miłość została zastąpiona słodkawym smakiem
słodzika do herbaty.


Zew

Dwadzieścia osiem powodów, by żyć. Dwadzieścia dwa powody, by kochać. Osiem

powodów, by umrzeć. Powód zawsze się znajdzie. Nie usprawiedliwiajmy się. Piekło już nas
wzywa. Od dnia naszych narodzin. Każda droga jest dobra.


Żagiel

Ona jest moim sterem. Wytycza mój cel i sens. Odprowadza mnie moimi oczami,

oglądającymi jej usta. Śmiejące się do mnie. Jak żagiel na bezkresnym oceanie pożądania
drżenia jej dłoni. Oddech wyznacza kurs. Raz do dołu, raz do góry, aż do zakręcenia myśli.
Myśli o niej.


Żagle

Przeszła obok. Jak huragan. Odetchnąłem. Nie dla mnie tyle jej naraz. Mimo moich

długich włosów.


Tekst udostępniony na licencji Creative Commons. Uznanie autorstwa – użycie niekomercyjne – Bez utworów zależnych. 3.0 Polska



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Andrzej Kozakowski Robaki na zgliszczach
Andrzej Kozakowski Robaki z cmentarzyska
Andrzej Kozakowski Niebieski
Andrzej Kozakowski Kolonia numer jeden
Andrzej Kozakowski Bezduszne bajeczki dla degresywnych dzieci
Andrzej Kozakowski Blackie
Andrzej Kozakowski Nie bedziesz sam
Kozakowski Soulles Andrzej Niebieski
Scenariusz zabaw andrzejkowej dla przedszkolaków, pomoce do pracy z dziećmi
Święty Andrzeju, Przedszkole, Andrzejki
Andrzejki, PRZEDSZKOLE, Andrzejki Scenariusze,Wróżby
Andrzejki z rodzicami scenariusz
Andrzejk1, scenariusze zajęć
sprawko andrzeja, gik, semestr 3, fizyka, wysypisko
New Age, 01 ANDRZEJ WRONKA - TRÓJCA ŚWIĘTA - META JĘZYK, P. Andrzej Wronka
Wróżby andrzejkowe, Przedszkole, Dla dzieci, Andrzejki
Andrze
Andrzejkowe wróżby

więcej podobnych podstron