14 sty, 11:46
Okraść szefa to nie grzech?
Tagi:
firma
,
praca
,
pracownik
,
pracodawca
Jedni zaczynają niewinnie od drukowania na firmowym papierze i
telefonowania na koszt pracodawcy. Inni wynoszą z firmy nawet
papier toaletowy. Ci najbardziej zachłanni stosują już bardziej
wyrafinowane metody, na przykład wynosząc sprzęt komputerowy
w butach. Mniejsze lub większe grzeszki na sumieniu ma co trzeci
pracownik w Polsce. Dlaczego? Bo uważa, że mu się należy.
Jak wynika z badania CBOS aż jedna trzecia Polaków korzysta w pracy ze
służbowego telefonu, faksu, papieru czy innych materiałów firmowych w prywatnych celach. Jednak
pracownicy często łaszą się na mniej oczywiste łupy. Papier, który można ukraść z firmy, to nie tylko ten do
drukarki. Dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Kielcach podejrzany jest o kradzież ze szkoły
papieru… toaletowego! Oprócz tego prawdopodobnie wynosił również ręczniki papierowe i mydło. Teraz
dyrektor będzie tłumaczył się przed sądem za kradzież o wartości 335 zł.
Z kolei 20-letni pracownik z Sierakowa w województwie lubuskim był jeszcze bardziej bezczelny, bo okradł
swojego pracodawcę aż dwa razy. Najpierw ukradł paliwo z samochodu firmowego. Został złapany, a
pracodawca skierował sprawę do sądu, który wymierzył oskarżonemu grzywnę. Pracodawca był wyrozumiały
i przyjął złodzieja z powrotem do pracy. Jednak po pewnym czasie ten znów ukradł, tym razem prostownik
wart 400 zł. Policji tłumaczył, że ukradł, ponieważ potrzebował pieniędzy na spłatę grzywny.
Dużo bardziej obłowił się pewien łodzianin, który przez miesiąc wynosił części komputerowe z linii
produkcyjnej w montowni laptopów, w której pracował. Bez problemu przechodził przez bramki kontrolne,
ponieważ łupy wynosił w… butach. W ten sposób udało mu się ukraść sprzęt o wartości około 35 tys. zł.
Złodziej tłumaczył, że kradł, ponieważ potrzebował pieniędzy na spłatę kredytu.
Pracownicy fabryki firmy Sharp pod Toruniem mieli trudniejsze zadanie, kiedy wynosili telewizory, bo trudno
schować je w butach. Ale udawało się. Ukradli 150 telewizorów o wartości 250 tys. zł. Jednak to wciąż mało w
porównaniu do strat szczecińskiego Kauflandu, z którego pracownicy ukradli towar o wartości 700 tys. zł. W
Zgorzelcu natomiast sprzedawczyni sklepu Żabka również liczyła na wielkie zyski, tyle, że z loterii. Ukradła
1053 losy-zdrapki o wartości prawie 2 tys. zł.
Ale pracownicy nie tylko kradną fanty, z firmy wyprowadzają również pieniądze. Przykład jeden z wielu:
likwidator szkód, który okradał towarzystwo ubezpieczeniowe w Kielcach, przychodził do firmy w nocy,
wymyślał fikcyjne szkody i przelewał odszkodowania na konta swoich wspólników spoza firmy. W ten sposób
udało mu się wyprowadzić z firmy około 200 tys. zł.
Zobacz materiał wideo:
Okraść szefa to nie grzech? - Biznes w Onet.pl
http://biznes.onet.pl/,0,4110279,drukuj
1 z 3
2011-01-17 12:51
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
»
Czytaj dalej na stronie 2: Chroń informacje, nie papier i długopisy...
Ciąg dalszy artykułu...
Co najgorsze, wielu pracowników wcale nie wstydzi się tego, że kradnie, przeciwnie, lubią się tym
przechwalać. - Znajomy, pracując w fabryce drobiu, kradł kilka kilogramów piersi dziennie. Podobnie jak i inni
pracownicy, i jeszcze się tym chwalił przed znajomymi, jaki dobry pracownik z niego jest. Jak go wywalili
wreszcie, to teraz pracuje w hipermarkecie i kradnie, co się da, tzn. dokładnie żre na miejscu, bo chyba go
kiedyś przyłapali i nie wynosi już. Ale żre ile się da, a później się chwali, że dzisiaj zjadł kg bananów, szynkę
całą, ileś kiełbasy, ileś winogron, ileś serów itd. – pisze na forum internauta. - Ale on nie kradnie, on jest
dobrym przykładnym katolikiem (co tydzień msza, co miesiąc spowiedź), on bierze to, co jemu się należy (w
jego wyobraźni). Bo on nie gorszy od takiego Niemca na przykład, co od niego więcej zarabia, a robi to samo.
Nie kradnie, bo to jemu się należy, jak za komuny – dodaje forumowicz.
Chroń informacje, nie papier i długopisy
Jeszcze bardziej dotkliwe kradzieże nie dotyczą sprzętu firmowego ani nawet pieniędzy, ale informacji, które
zwykle są najcenniejszym dobrem w przedsiębiorstwie. Jedna z firm papierniczych przegrywała przetarg za
przetargiem. Co ciekawe, przegrywała zawsze z tym samym konkurentem, a różnica w cenie była bardzo
mała. W końcu szefowie firmy zorientowali się, że nie może to być przypadek i coś jest nie tak, zatrudnili
informatyków śledczych i okazało się, że rzeczywiście jeden z pracowników sprzedawał konkurencji
informacje, dotyczące cen ofert przetargowych. Złodziej był wyjątkowo sprytny, ponieważ tajnych informacji
nie przekazywał wprost, ale wykorzystywał do tego grę sieciową, której był wielkim fanem.
Jak wynika z badań Infosecurity Europe, co trzeci pracownik, który ma dostęp do tzw. wrażliwych danych
firmy, gotów jest je ukraść i odsprzedać konkurencji. Pozostali twierdzą, że bez gratyfikacji na poziomie
miliona funtów nie podjęliby ryzyka kradzieży. 2 proc. badanych gotowa byłaby na taką kradzież jedynie w
zamian za wystawną kolację. Najbardziej niepokojące jest jednak to, że 68 proc. ankietowanych pracowników
twierdziła, że taka kradzież danych kluczowych dla firmy nie byłaby dla nich większym problemem.
Kradniemy coraz więcej
Aż 9 na 10 firm w Polsce jest regularnie okradanych przez swoich pracowników – wynika z raportu firmy
doradczej Euler Hermes za 2009 rok. Jest coraz gorzej, ponieważ jeszcze rok wcześniej tylko połowa firm
deklarowała, że doświadczyła sprzeniewierzenia ze strony pracowników. Najpowszechniejsze w firmach są
kradzieże, które stanowią 45 proc. wszystkich sprzeniewierzeń, w dalszej kolejności są przywłaszczenia, które
stanowią 21 proc. oraz oszustwa (18 proc.). Istotne są również kradzieże danych osobowych, do których
przyznaje się 6 proc. firm.
Najczęściej sprzeniewierzenia mają miejsce w działach sprzedaży. W 2009 roku ponad 35 proc. pracowników
tych działów dokonała sprzeniewierzenia. Bardzo zagrożone są również działy zakupów i zaopatrzenia oraz
działy finansów. Jakie straty notują firmy z powodu kradzieży pracowniczych? Według badania firmy Euler
Hermes najczęściej straty nie przekraczają 50 tys. zł – deklaruje tak 36 proc. firm. Prawie tyle samo
przedsiębiorstw (34 proc.) deklaruje straty na poziomie od 50 do 100 tys. zł.
- W Polsce przyzwolenie dla takiego procederu jest nadal bardzo wysokie. Najczęściej mamy do czynienia z
sytuacją wprowadzania systemu walki z nadużyciami dopiero w przypadku dużej straty. Małe straty oraz ich
brak nie stanowią wystarczającego impulsu zainteresowania się tym tematem. Taka sytuacja skłania do
działania potencjalnych sprawców, którzy wykorzystują braki w procedurach oraz innych zabezpieczeniach
chroniących majątek firmy – uważa Bartosz Pikuła, kierownik Biura Ubezpieczenia Ryzyka Sprzeniewierzenia
w Euler Hermes.
Czytaj również: "Jak kradniemy gaz, prąd i wodę?"
Zobacz materiał wideo pt.: "Kradzież czy nie kradzież?"
Okraść szefa to nie grzech? - Biznes w Onet.pl
http://biznes.onet.pl/,0,4110279,drukuj
2 z 3
2011-01-17 12:51
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Czytaj dalej na stronie 3: Dlaczego kradniemy? To przez "niewolniczy wyzysk"...
Ciąg dalszy artykułu...
Kradzieże pracownicze są bardzo dużym problemem w handlu detalicznym. To właśnie pracownicy sklepów
kradną więcej niż sami klienci! Od 1 lipca 2009 roku do 30 czerwca 2010 roku pracownicy europejskich
sklepów wynieśli towar o wartości 400 mln
euro
– wynika z raportu The Global Retail Theft Baromert,
przygotowywanego corocznie przez firmę Checkpoint. Polacy są na czwartym miejscu pod względem wielkości
kradzieży pracowniczych, powodując 34,1 proc. strat z tego tytułu. Wyprzedza nas tylko Wielka Brytania,
gdzie pracownicy są odpowiedzialni za 36,8 proc. kradzieży, Rosja (36,5 proc.) oraz Słowacja (36,3 proc.). Co
ciekawe, jeśli chodzi o kradzieże dokonywane przez klientów, Polacy są jednymi z najuczciwszych w Europie.
Dlaczego kradniemy? To przez „niewolniczy wyzysk”
- Zacznijmy dyskusje od sprawy okradania pracowników!!! Kryzys wymyślony i wykreowany przez
pracodawców stał się dyżurnym pretekstem i uzasadnieniem niewolniczego wyzysku pracowników, a to w
końcu nic innego jak kradzież!!! – twierdzi internauta o nicku krzyslav. - Jeszcze kilka lat temu w dobie hossy,
kiedy to pracownicy dyktowali warunki, nikt o problemie nie wspominał. Dobrze opłacany i traktowany
pracownik nie kradnie!!! Czuje się współwłaścicielem firmy i dba o swoje miejsce pracy. Wyznawcom
niewidzialnej ręki rynku uświadamiam, że gdyby pracownik, któremu powierza się firmowe tajemnice lub
majątek zarabiał proporcjonalnie do ich wartości, do głowy by mu nie przyszło ich kraść. Chytry dwa razy
traci – podkreśla krzyslav. - Jak długo chciwi pracodawcy nie zrozumieją, że lojalność ma cenę – będą ponosić
straty!!! A może taniej jest godziwie ludzi opłacać??? Kiedy geszefciarze dorosną do bycia biznesmenami,
problem sam zniknie! A tak, świecąc sami przykładem, wychowują kolejne pokolenia złodziei – dodaje
internauta.
Tę bardzo ostrą analizę potwierdza psycholog społeczny prof. Zbigniew Nęcki. - Do drobnych kradzieży w
firmach przyznaje się około 30 proc. pracowników. Wynika to głównie z percepcji firmy jako nieuczciwej.
Skoro firma mnie nie szanuje, nie docenia, oszukuje, to moja kradzież jest w porządku, bo jest tylko
wyrównaniem rachunków – uważa prof. Nęcki. Zdaniem profesora drugim powodem jest poczucie
niezadowolenia z pracy oraz brak identyfikacji z firmą, którą postrzegamy jako obcą. - Pracownicy,
dopuszczając się drobnych nieuczciwości, czują się jak Janosiki, zabierają bogatej firmie, żeby dać biednemu,
czyli sobie – dodaje prof. Zbigniew Nęcki.
Trzecim powodem jest również to, że w Polsce wciąż jeszcze jest niewysoki poziom etyki, a tym, co nas
hamuje, jest jedynie lęk przed przyłapaniem, a nie wewnętrzny system wartości. - To ryzyko przyłapania w
firmach jest niższe niż gdziekolwiek indziej, bo złodziej zna środowisko, w którym działa. Tak samo jest w
sklepach, w których częściej kradzieży dokonują pracownicy, a nie klienci, bo pracownik ponosi mniejsze
ryzyko wpadki – mówi prof. Nęcki.
Pozostaje jeszcze jeden powód, dla którego okradamy swoich szefów. - W czasach PRL-u to, co było wspólne,
było niczyje, więc obowiązywała zasada bierz jak możesz. Do dziś nam Polakom pozostało jeszcze takie
przekonanie, że własność wspólna to własność niczyja, dlatego, choć nie znam żadnych danych na ten temat,
myślę, że w czasie 20 lat niewiele się w tej kwestii zmieniło – mówi prof. Nęcki.
Nieco bardziej optymistycznie sprawę kradzieży w firmach widzi Piotr Rogowiecki z organizacji Pracodawcy
RP. - Wydaje mi się, że świadomość pracowników, że firma jest dobrem wspólnym, wzrasta i będzie
wzrastać. Oczywiście zdarzają się przypadki wynoszenia z biur długopisów czy koszulek z logo firmy. Znam
też przypadek pracownika, który pracując w fabryce farb i lakierów, wynosił z firmy te produkty i sprzedając
je nieźle dorabiał do pensji. Nie znam jednak skali takich kradzieży i myślę, że nie należy generalizować, że
wszyscy pracownicy to złodzieje, bo tak z pewnością nie jest – mówi Rogowiecki.
Czytaj również: "Co Polacy kradną w sklepach?"
Zobacz materiał wideo pt.: "Kradzież czy nie kradzież?"
Agata Kołodziej
Źródło:
OnetBiznes
Copyright 1996-2011 Grupa Onet.pl SA
Okraść szefa to nie grzech? - Biznes w Onet.pl
http://biznes.onet.pl/,0,4110279,drukuj
3 z 3
2011-01-17 12:51
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.