Piloci słyszeli alarm, ale nie mogli zareagowad?
"Nasz Dziennik" dotarł do pilotów latających na Tu-154. Twierdzą oni, że przebieg zdarzeo
na lotnisku w Smoleosku wskazuje raczej na poważne uszkodzenie prezydenckiej maszyny,
a nie błąd załogi samolotu.
Zdaniem pilotów to, co stało się na ostatnim etapie lotu, nie było podejściem do lądowania,
tylko wynikiem tego, co zdarzyło się wcześniej. Ich zdaniem z pozostawionych śladów
wynika, że samolot nad samą ziemią zawadził o drzewo, ale brakuje informacji, czy już
wcześniej mógł nie mied sterowności.
Jak powiedzieli gazecie lotnicy - można wnioskowad, że piloci prezydenckiej maszyny
wiedzieli, na jakiej byli wysokości, byli nawet o tym ostrzegani, bo według nieoficjalnych
informacji czarna skrzynka rozbitego samolotu zarejestrowała głośny dźwięk alarmowy, który
rozbrzmiewał w kabinie pilotów przez 30 sekund. Najwyraźniej jednak nie mogli oni
zareagowad.
Piloci zwracają też uwagę na szereg innych wątpliwości, jakie pojawiają się po tragedii pod
Smoleoskiem. Z analizy przebiegu dotychczasowych katastrof z udziałem Tupolewów wynika
między innymi, że wiele z nich było wynikiem awarii drugiego silnika, który następnie niszczył
instalację hydrauliczną odpowiadającą za sterowanie samolotem - czytamy w "Naszym
Dzienniku".
http://media.wp.pl/kat,1022941,wid,12223235,wiadomosc.html