plikus pl Gdzie sie podzialo moje dziecinstwo nowy

background image

Gdzie si

ę podziało moje dzieciństwo

Redakcja Piotr

Żak

Projekt ok

ładki i opracowanie graficzne Maja Witecka

Korekta Joanna Kud

ła

Redakcja techniczna Adam Cedro

© Copyright by Charaktery Sp. z o.o.

Kielce 2003

ISBN 83 916092 4 3

Jest to pi

ąta publikacja Wydawnictwa Charaktery

25 512 Kielce ul Warszawska 6
tel/faks (041)344 43 21
e mail: charaktery@charaktery.com.pl

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

http://charaktery.onet.pl

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Spis tre

ści

Agnieszka Widera-Wysocza

ńska

Pijany dom czyli co dzieje si

ę z dzieckiem alkoholika

Marzenna Kuci

ńska

DDA czyli Doros

łe Dzieci Alkoholików

1 Kim s

ą

2 Gdy rodzic pije
3 Dom bez

ścian dzieci bez rodziców

4 Bohater maskotka niewidzialne dziecko
5 Zamro

żeni ludzie

6 Dziecko w d

żungli

6 Samotni z l

ęku

7 Pozwoli

ć zagoić się ranie

Dariusz Doli

ński

Pokusa silniejsza ni

ż rozum czyli dlaczego ludzie nie radzą sobie z nałogami

Alicja Senejko
Szczypta optymizmu czyli ro

żne wyjścia z sytuacji bez wyjścia

Zofia Milska-Wrzesi

ńska

Sam sobie na przekór czyli dlaczego sobie szkodzimy

Wiktor Osiaty

ński

Silna wola i inne bajki czyli mity o piciu alkoholu

Leszek A.Kapler, Beata Krzak
Kwestionariusz Kontroli Zachowa

ń

Przydatne adresy

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Dom pijany czyli co dzieje si

ę

z dzieckiem alkoholika

Agnieszka Widera-Wysocza

ńska

W latach sze

śćdziesiątych i siedemdziesiątych powoli stawało się jasne, że osoby mieszkające

z alkoholikiem zapadaj

ą na chorobę zwaną współuzależnieniem. W 1983 roku w Stanach

Zjednoczonych powsta

ło Narodowe Stowarzyszenie Dzieci Alkoholików, którego celem było i jest

wskazywanie i uznanie ich problemów oraz potrzeb. Poniewa

ż większość dzieci alkoholików

zachowuje si

ę w sposób społecznie akceptowany, ich problemy bywają niezauważane i ignorowane,

tak

że przez nich samych. Na ogół wyglądają tak dobrze, ubierają się tak elegancko i odnoszą takie

sukcesy, i

ż nie wydaje się, aby potrzebowali jakiejkolwiek pomocy. Skutecznie działa u nich

przymus samodzielnego radzenia sobie z ró

żnymi sytuacjami życiowymi i lęk przed ujawnieniem

własnych problemów. Tak naprawdę żyją uwięzieni w dramatycznej przeszłości i, czując smutek,
zadaj

ą sobie pytanie: Co stało się z moim dzieciństwem?

Doros

łe Dziecko Alkoholika to człowiek pochodzący z rodziny, w której alkohol był problemem

centralnym. Zbyt zaj

ęty w dzieciństwie walką o przetrwanie, w życiu dorosłym ma poczucie, że

nigdy nie by

ł dzieckiem. Pijani rodzice wymagali od niego zaspokajania potrzeb matki

;

ojca

i rodze

ństwa, dbania o nich i ochraniania ich. Gdy pijany rodzic tracił nad sobą kontrolę, dziecko

stawa

ło się coraz bardziej odpowiedzialne za niego, za siebie i sprawy domowe.

W takiej sytuacji niebezpiecznie jest czu

ć się dzieckiem. Aby się ochronić, dziecko alkoholika

buduje si

łę pozwalającą zachowywać się jak dorosły. W jednej rodzinie ochrania matkę bitą przez

ojca, w innej wspiera rodze

ństwo i pomaga mu przetrwać kolejną awanturę. Tam, gdzie alkoholizm

jest ukrywany, dziecko dba o rodzica, który ca

łą noc wymiotuje, bo znowu „zachorował na nerki”,

lub psychicznie walczy z wulgarnym, agresywnym albo ci

ągle nieobecnym rodzicem, nie odzywając

si

ę do niego bądź kłócąc się z nim. Dzieciństwo mija na walce, ochranianiu i udawaniu.

Jak wygl

ąda dom, w którym żyje aktywny alkoholik?

Coraz cz

ęściej dziecko zastanawia się, czy jego rodzice mają problemy z alkoholem, i namawia

ich do zaprzestania picia. Zdarza mu si

ę nie spać w nocy, całymi dniami przesiadywać w zamkniętym

pokoju, chce uciec z domu. Butelki z alkoholem znajduje w ró

żnych kątach mieszkania i w rozpaczy

chowa je lub wylewa alkohol do zlewu. Rodzic coraz cz

ęściej wraca pijany z przyjęcia albo ze

spotkania z kolegami. Chodzi po mieszkaniu rozebrany i niechlujny. Dziecko, czuj

ąc wstyd

i zak

łopotanie, rezygnuje z zabawy na podwórku lub zaproszenia znajomych do domu. Coraz częściej

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

martwi si

ę, że rodzice rozwiodą się z powodu picia, a jednocześnie marzy, żeby pijany rodzic

wyprowadzi

ł się albo żeby dom był tak normalny, jak domy innych dzieci.

Życie rodzinne dziecka alkoholika jest niespójne, niestabilne, nieprzewidywalne: coś, co jest

prawd

ą jednego dnia, nie jest nią dnia następnego. Pijany rodzic obiecuje coś synowi czy córce,

a potem zupe

łnie o tym nie pamięta. Gdy jest trzeźwy, może być kochającym rodzicem, gdy jest

pijany - gwa

łtownym, brutalnym lub nieobecnym. Dziecko nigdy nie wie, którą „osobę” spotka po

powrocie ze szko

ły.

Czy tym domem rz

ądzą jakieś reguły?

Podstawowym celem

życia takiej rodziny jest ukrycie, że przyczyną problemów są alkohol

i alkoholik, i wskazanie innego winnego. Jeden zestaw regu

ł, stworzony przez rodziców, sprowadza

si

ę do: „Nie mów”, „Nie czuj”, „Nie ufaj”. Przeznaczony jest dla dzieci i innych członków rodziny.

Rodzice tworz

ą go po to, by osiągnąć dominującą pozycję, wzbudzić lęk, wywołać poczucie winy

i wstydu, by móc pi

ć i utrzymać ten dysfunkcyjny stan rzeczy. Drugą grupę reguł tworzy dziecko.

Reaguje w ten sposób na regu

ły matki i ojca. Jego zestaw sprowadza się mniej więcej do takich

przekona

ń: „Jeżeli nie będę mówił, nikt nie będzie wiedział, co czuję, i nie zostanę zraniony”, „Jeżeli

nie b

ędę pytał, nie będę odrzucony”, „Jeżeli świetnie będę sobie radził sam, pozostawią mnie

w spokoju”, „Je

żeli będę niewidoczny, nic mi się nie stanie”, „Jeżeli będę uważny, nikt się na mnie

nie w

ścieknie”, „Gdy przestanę czuć, nie odczuję bólu”. Podstawowa zasada brzmi: „Muszę zrobić

wszystko, by by

ć tak bezpiecznym, jak to tylko możliwe”. Jednak za to bezpieczeństwo płaci się

wielk

ą cenę, i to przez całe życie.

Problemy Ma

łego Dziecka Alkoholika (MDA)

Ju

ż w wieku przedszkolnym u dziecka z rodziny alkoholowej występują objawy, po których

mo

żna rozpoznać, że przeżywa ono kryzysy związane z sytuacją w domu. Podświadome próby

poradzenia sobie z brakiem rodzicielstwa i próby ochrony siebie widoczne s

ą w przyjmowanych

przez dziecko rolach: bohatera, koz

ła ofiarnego, dziecka niewidzialnego i maskotki. Jak na ironię,

role te s

łużą przeciwstawnym celom. Dają narzędzia, dzięki którym dziecko może przetrwać

alkoholizm rodzica, ale jednocze

śnie maskują tę chorobę przed tymi, którzy mogliby pomóc. Dzieci

alkoholików mistrzowsko kamufluj

ą ból swojego serca.

U ma

łych dzieci z takich rodzin można zaobserwować ciągłe zmęczenie lub ospałość. U ponad

rocznego dziecka objawy te mog

ą być sygnałem problemów psychicznych, w tym depresji.

Powtarzaj

ące się koszmarne sny, sen przerywany, odmowa spania albo lęk przed nim w porze

poobiedniej drzemki - mog

ą wskazywać na potencjalne problemy rodzinne związane z alkoholem.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Mo

że pojawić się regresja w treningu czystości, ssanie palca czy obgryzanie paznokci. Zachowania te

zwi

ązane są z pobudzeniem, chorobą, załamaniem lub zalęknieniem.

Ci

ągły brak apetytu, wybrzydzanie w jedzeniu czy niedożywienie to też oznaki problemów.

Tak

że dzieci wychudzone, które jedzą tak, jakby ich żołądki były studniami bez dna, mogą cierpieć

z powodu zaniedbania alkoholowego. Kompulsywne jedzenie mo

że mieć swój początek w nawykach

nabytych ju

ż w pierwszym roku życia. Nadopiekuńcze lub nerwowe matki karmią swoje dzieci za

ka

żdym razem, gdy te płaczą. Przekarmianiem starają się zastąpić niemowlętom miłość, której nie

potrafi

ą dać. Czasami żywność staje się dla dzieci substytutem miłości, której nigdy nie zaznały od

rodziców alkoholików.
Dzieci alkoholików maj

ą problemy z dostosowaniem się do zmian w codziennych obowiązkach.

Kiedy jedno zaj

ęcie się kończy i przechodzi w drugie, mogą mieć trudności z przestawieniem się.

Nieoczekiwane wydarzenie powoduj

ące zmianę normalnego rozkładu codziennych zajęć może być

tak

że nadmiernie denerwujące i dezorganizujące.

Dzieci alkoholików zazwyczaj bawi

ą się w izolacji. W zabawach powtarzają to, co widziały

w domach rodzinnych: tematy alkoholowe, brutalne sceny agresji, bijatyki rodziców, win

ę i strach

przed opuszczeniem. Daje to przedszkolakom poczucie kontroli nad w

łasnymi lękami.

Nadmierna aktywno

ść wśród przedszkolaków jest głównym objawem alkoholizmu rodziców

i cz

ęstym objawem syndromu płodu alkoholowego. Dzieci takie mają kłopoty z utrzymaniem uwagi

i koncentracj

ą na jednej czynności. Są nadruchliwe, nerwowe, wybuchowe, mają częste napady złego

humoru i mog

ą nagle zmieniać zachowania na nietypowe. Nie mogą usiedzieć podczas opowiadania

krótkiej historyjki albo s

łuchania utworu muzycznego. Nie potrafią planować i dokończyć zajęć,

które rozpocz

ęły, nie mają cierpliwości i entuzjazmu do pracy w grupie nad jednym projektem,

wymagaj

ącym poświęcenia uwagi przez kilka dni. Boją się nieznanych ludzi lub nowych sytuacji.

A z drugiej strony nadmiernie lgn

ą do innych i przesadnie lękają się separacji.

Tak

że nagłe zmiany zachowania u małych dzieci mogą wskazywać na alkoholizm w ich

rodzinach. Na przyk

ład dziecko śmiałe nagle wycofuje się z kontaktu albo dziecko zalęknione nagle

zaczyna odgrywa

ć znaczącą rolę w grupie społecznej.

Niestety Ma

łe Dzieci Alkoholików, przeżywające takie problemy w życiu codziennym,

w wi

ększości przypadków pozostają niezauważone, chyba, że narozrabiają. Jednakże nawet wtedy

doro

śli z reguły koncentrują się na objawach, a nie na problemach leżących u ich podłoża, i nie

udzielaj

ą dzieciom właściwej pomocy. W takiej sytuacji warto pamiętać, że lata przedszkolne są

fundamentem doros

łego życia.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Co dzieje si

ę z dzieckiem alkoholika, gdy dorasta?

Dzieci z rodzin z problemem alkoholowym maj

ą wielkie trudności w okresie dorastania.

Alkoholik wp

ływa destrukcyjnie na umysły i emocje członków rodziny. Lekcje z dzieciństwa

„dobrze pami

ętamy” w `````````życiu dorosłym. Jeżeli dziecko zostaje zranione przez rodzica, od

którego zale

ży i którego kocha najbardziej, sądzi, że jest złe, niegodne miłości i szacunku. W ten

sposób uczy si

ę nie ufać sobie i innym. Rozpoczyna samotne życie. Odcina się od swoich uczuć,

wypiera potrzeby. Uczy si

ę udawać i kłamać nawet wtedy, gdy może mówić prawdę. Miłość oznacza

dla niego dbanie o kogo

ś i zapominanie o własnych potrzebach. Spontaniczność jest nieracjonalna,

złość równa się agresji.
Doros

łe Dzieci Alkoholików, gdy mają ciepłego i kochającego partnera, z którym mogą czuć się

bezpiecznie, tocz

ą w sobie „wojnę” z wrogami z przeszłości i na aktualne domowe sprawy reagują

tak jak w dzieci

ństwie. Nadal czują pustkę, nie ufają, izolują się. DDA nie wierzy, aby dobra relacja

mog

ła trwać dłuższy czas, dlatego podświadomie dąży do jej zakończenia, ale bez ludzi czuje się

pusty i zal

ękniony. Dlatego zrobi wszystko, by kontrolować sytuację. Życie ma toczyć się zgodnie

z ustalonym przez niego planem. Sytuacje prze

żywane w domu rodzinnym wykształciły w nim

zaradno

ść i nadmierną odpowiedzialność, nauczył się „czytać ludzi”. Dzięki tym cechom osiąga

wielkie sukcesy w pracy zawodowej i buduje swoj

ą karierę. Jednak te same zdolności nie pozwalają

mu budowa

ć szczęśliwej rodziny.

Je

żeli spotyka się dwoje ludzi pochodzących z rodziny alkoholowej, wtedy problem narasta ze

zdwojon

ą siłą, ponieważ oni nie wiedzą, co czują, nie ufają i nie mówią wprost, podświadomie

walcz

ą ze sobą, czują pustkę i są nieszczęśliwi, chociaż odnoszą sukcesy. Te cechy przekazują swoim

dzieciom i nast

ępnym pokoleniom.

Jakie s

ą typowe problemy Dorosłych Dzieci Alkoholików?

W rodzinie alkoholowej dorasta si

ę z poczuciem niejasności, winy, złości, wstydu i strachu. Jest

to ca

łkowicie normalna reakcja na nienormalną sytuację. Osoby, które wstydziły się za swoich

rodziców, w

życiu dorosłym wstydzą się za swojego partnera. Czują się winne za sytuację w domu.

Maj

ą skłonność do śmiertelnej powagi, są trudne we współpracy. Raczej rzadko przeżywają radość

i relaks.
Ludzie, którzy b

ędąc dziećmi, nie mieli poczucia własnej wartości, są tacy sami w życiu

doros

łym, oceniają siebie i innych bezlitośnie. Szukają potwierdzenia siebie na zewnątrz. Nie

przyjmuj

ą pomocy innych i ze wszystkim chcą radzić sobie samodzielnie. Muszą być najlepsi.

Trudno im jest by

ć elastycznymi. Gdy coś idzie nie po ich myśli, czują lęk i często nie kończą

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

rozpocz

ętych spraw. Z trudem przychodzi im mówienie o sobie, ponieważ dotychczas musieli być

niewidoczni. S

ą lojalni wobec ludzi, którym się to nie należy. Życie nie ma dla nich większego sensu.

Widz

ą świat albo w czarnych, albo w białych barwach. Mając poczucie nieadekwatności, muszą

domy

ślać się, co jest normalne, a co nie. Gdy zaczynają pić, jest to dla nich szokiem. Badania

pokazuj

ą, że od 40 do 60 proc. dzieci dorastających w rodzinie alkoholowej staje się alkoholikami

w

życiu dorosłym. Mogą też cierpieć z powodu współuzależnienia od małżonka alkoholika. Jeżeli

oboje rodzice pili, dziecko nie do

świadczyło bezpiecznej i stabilnej opieki. W dorosłym życiu taka

osoba jest znacznie bardziej podatna na uzale

żnienia. Zazwyczaj wcześniej upija się po raz pierwszy

i ma wi

ęcej problemów z kontrolowaniem swojego zachowania. Trzeba podkreślić, że nie wszystkie

dzieci alkoholików do

świadczają identycznych, emocjonalnych i fizycznych, konsekwencji.

Wielki wp

ływ na zachowania DDA ma również to, czy w dzieciństwie doznali przemocy

seksualnej lub fizycznej. Je

śli tak się stało, później cierpią z powodu zaburzeń pamięci, deficytów

w koncentracji uwagi, zaburze

ń jedzenia, problemów seksualnych, lęków, koszmarów nocnych,

nag

łych i niezrozumiałych wspomnień, poważnych trudności w nawiązywaniu bliskich kontaktów

z lud

źmi, prób samobójczych, także z powodu nawracającej i narastającej depresji.

Zdrowie dzieci alkoholików
Stres kumulowany wewn

ątrz ciała dziecka alkoholika w istotny sposób wpływa na jego zdrowie.

Obok problemów emocjonalnych i poznawczych oraz trudno

ści w funkcjonowaniu społecznym,

pojawiaj

ą się poważne problemy zdrowotne. Dzieci alkoholików - częściej niż dzieci z innych rodzin

- narzekaj

ą na bóle głowy i brzucha, nudności, rozstrój żołądka, zmęczenie i znużenie. Zazwyczaj

lekarze nie znajduj

ą fizycznych uzasadnień tych dolegliwości. Dzieci z rodzin alkoholowych częściej

choruj

ą na astmę i anemię, częściej się przeziębiają i cierpią na alergie, mają też zaburzenia jedzenia.

Te ostatnie, pojawiaj

ące się już we wczesnym dzieciństwie, nasilają się w życiu dorosłym. Jedzenie

jest sposobem radzenia sobie z niskim poczuciem w

łasnej wartości. Kompulsywne jedzenie może

by

ć także związane z ukrywaną złością do osoby, która wyrządziła krzywdę. Uczęszczanie na różne

programy odchudzaj

ące jest nieskuteczne albo daje krótkotrwałe efekty.

U dzieci alkoholików zwi

ększa się ryzyko wystąpienia chorób sercowo-naczyniowych, nagłych

zmian w ci

śnieniu krwi i tempie akcji serca. Wśród tych dzieci częściej też występuje osobowość

typu A. Ludzie doro

śli z osobowością typu A, pochodzący z rodzin alkoholowych, są niecierpliwi,

dzia

łają pospiesznie, agresywnie i z wrogością wobec innych, bez przerwy z kimś współzawodniczą.

Anga

żują się w karierę zawodową i mniej interesują się innymi ludźmi. Mają niskie poczucie własnej

warto

ści, małe poczucie bezpieczeństwa, zbyt nisko, wręcz nierealistycznie oceniają swoje

osi

ągnięcia. Osobowość typu A badacze zaobserwowali już u pięcioletnich dzieci alkoholików, chcą-

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

cych pozyska

ć uwagę i uczucie rodzica niecierpliwego, ignorującego kontakt emocjonalny, wrogo

nastawionego, nadkontroluj

ącego i karzącego. Takie dzieci próbują sobie poradzić z dysfunkcyjną

i chaotyczn

ą sytuacją rodzinną, przyjmując rolę bohatera, czyli dziecka, które musi być dobre we

wszystkim.

Dzieci poddane dzia

łaniu alkoholu w życiu płodowym

Przeprowadzone przez mnie badania wskazuj

ą, że znacznie więcej i znacznie poważniejsze

zdrowotne konsekwencje pojawiaj

ą się u DDA, gdy osobą uzależnioną była matka. Jeżeli podczas

ci

ąży piła dużo alkoholu, mogła doprowadzić do nieodwracalnych zaburzeń emocjonalnych

i intelektualnych spowodowanych trwa

łym uszkodzeniem układu nerwowego, czyli Alkoholowym

Syndromem P

łodowym (Fetal Alcohol Syndrome). Do poważnego uszkodzenia mózgu, spowolnienia

rozwoju fizycznego i umys

łowego może dojść nawet wtedy, jeśli matka w czasie ciąży tylko raz

pozwoli

ła sobie na wypicie dużej ilości alkoholu. Dzieci z FAS mają poważne problemy z zabu-

rzeniami koncentracji, samokontroli, samo

świadomości, osobowości, emocjonalności, zdolności

poznawczych, mowy, abstrakcyjnego my

ślenia, procesów wyobraźni i pamięci. Są nadpobudliwe,

impulsywne i dra

żliwe, wrogo nastawione do świata. Mają zniekształcenia twarzy, mało ważą.

Cz

ęsto zapadają na choroby serca i defekty nerek, miewają problemy z oczami i ze słuchem, a także

ataki padaczki.
Nie u wszystkich dzieci poddanych dzia

łaniu alkoholu w życiu płodowym rozwija się pełny FAS.

U niektórych mamy do czynienia z tzw. P

łodowymi Skutkami Alkoholowymi (Fetal Alcohol

Effects). Chocia

ż nie widać u nich zewnętrznych nieprawidłowości, bardzo poważne są pierwotne

uszkodzenia mózgu. Poniewa

ż wyglądają normalnie, otoczenie oczekuje od nich takiego samego

zachowania. To natomiast prowadzi do wtórnych uszkodze

ń psychicznych, będących rezultatem nie-

prawid

łowego radzenia sobie z podstawowymi zaburzeniami.

Mi

ędzy 12 a 51 rokiem życia osoby z FAE mają problemy ze zdrowiem psychicznym,

przerywaj

ą szkołę, popadają w konflikty z prawem, trafiają do więzienia, przejawiają nieprawidłowe

zachowania seksualne, maj

ą problemy z alkoholem (ponad 50 proc. kobiet i 70 proc. mężczyzn

z FAE), nie potrafi

ą samodzielnie żyć (gotować, robić zakupów, prać), nie umieją znaleźć sobie

pracy czy jej utrzyma

ć.

Dzieci z FAS i FAE nigdy w pe

łni nie zdrowieją. Jednak wczesna interwencja medyczna może

pomóc ludziom z FAS w rozwijaniu funkcjonowania motorycznego, zdolno

ści intelektualnych,

koncentracji uwagi i relacji z rówie

śnikami; a ludziom z FAE w problemach ze zdrowiem

psychicznym, w problemach szkolnych, z prawem i w uzale

żnieniach. Leczenie należy jednak

rozpocz

ąć przed upływem 10, czy 12 roku życia dziecka. Potem jest już za późno.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Od czego zale

żą konsekwencje psychologiczne ponoszone przez DDA?

Od indywidualnej historii dzieci

ństwa każdej osoby, od tego, kto pił w rodzinie i jak zachowywał

si

ę wobec dziecka i innych domowników. Pojawiające się u dzieci szkodliwe skutki alkoholizmu

rodzica zwi

ązane są ze sposobem picia, z finansową niestabilnością rodziny, kłopotami z prawem,

brakiem blisko

ści, wsparcia i rozmów, z mniejszą zdolnością do rozwiązywania konfliktów,

przemoc

ą pojawiającą się w rodzinie, karami zbyt okrutnymi w stosunku do przewinień, z zaburzoną

kultur

ą i rytuałami rodzinnymi, które pozbawiają dziecko regularnych posiłków, wspólnych udanych

wakacji, niedzielnych wyjazdów, wspólnych wieczorów czy odwiedzin u znajomych i rodziny.
Istotn

ą rolę odgrywa zły model rodzicielstwa, zaburzający role przyjmowane przez dziecko w ro-

dzinie i

środowisku, niejasny system wartości i nieprawidłowa edukacja życiowa.

Wa

żna jest również liczba dzieci i kolejność urodzenia. Im dziecko młodsze i im dłużej żyje

z rodzicami uzale

żnionymi, tym poważniejsze konsekwencje dorastania w rodzinie alkoholowej

ponosi. Dziecko starsze mo

że widzieć wyraźnie alkoholizm rodzica, młodsze absolutnie się z tym nie

zgadza. Jedno mo

że pamiętać same horrory, drugie głównie przyjemne rzeczy. Znaczenie ma także

status ekonomiczny rodziny i to, czy mia

ła miejsce przemoc fizyczna i seksualna.

Istotne jest te

ż, czy partner osoby uzależnionej leczy się ze swego współuzależnienia, czy dba

o swoje zdrowie i czy dziecko spotka

ło osoby wspierające. Wielkie znaczenie mają również

temperament i odporno

ść psychiczna, umiejętności społeczne i przekonanie o możliwości wpływania

na w

łasny los.

Jaki jest najlepszy sposób dbania o siebie, gdy pojawiaj

ą się problemy?

Aby dziecko alkoholika rozpocz

ęło proces zdrowienia, najpierw musi sobie uświadomić, że ma

specyficzn

ą podatność psychologiczną i genetyczną na problemy emocjonalne i uzależnienia. Musi

po

łączyć przeszłość z aktualnymi kłopotami życiowymi. Taka świadomość często rodzi się

przypadkowo, na przyk

ład pod wpływem artykułu w gazecie, wykładu czy podczas uczestnictwa

w warsztacie („To przecie

ż jestem ja!”). Zdrowienie wymaga ujawnienia dramatów przeszłości, odre-

agowania uczu

ć związanych z doznanymi krzywdami i zaplanowania na nowo aktualnego życia.

Daje mo

żliwość zbudowania wewnętrznego świata niezależnego od dysfunkcyjnej rodziny. Dorosłe

Dziecko Alkoholika nigdy nie b

ędzie do końca wyleczone, ale ma wielką szansę na rozwój dający

spokój i rado

ść w życiu. Aby je uzyskać, trzeba wziąć udział w terapii indywidualnej i grupowej,

a potem w sytuacjach kryzysowych korzysta

ć z pomocy innych ludzi i profesjonalistów. Trzeba

wierzy

ć, że zmiana jest możliwa.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Zagro

żenia w procesie zdrowienia

W procesie zdrowienia pojawiaj

ą się kryzysy wynikające z reguł stworzonych w dzieciństwie.

Dzieci w ró

żny sposób reagują na urazy emocjonalne, fizyczne czy seksualne. Jedne wyraźnie

dostrzegaj

ą alkoholizm rodziców, inne go nie zauważają lub nie chcą widzieć. Poważniejsze kłopoty

w

życiu mają ludzie wychowywani w rodzinach alkoholowych, w których udawano, że nic się nie

dzieje, albo zabraniano mówi

ć o chorobie. W związku z tym przestali oni wierzyć własnym oczom

i uszom, w

łasnej intuicji i rozsądkowi, stracili też zaufanie do ludzi.

W ka

żdym z tych przypadków zarówno rodzic alkoholik, jak i rodzic współuzależniony

zachowuje si

ę w sposób podważający w dziecku wiarę w bezpieczeństwo, sens i dobroć tego świata.

Kłopoty pojawiają się, gdy dorosły niewiele pamięta z przeszłości i dlatego nie chce sięgać do
wspomnie

ń. Energię wykorzystuje do blokowania uczuć i przez to ogranicza zmiany w swoim życiu.

W takim przypadku pierwszym wyzwalaj

ącym doświadczeniem w procesie zdrowienia będzie

uzyskanie wgl

ądu we własną przeszłość oraz w problemy wynikające z dzieciństwa. Uwalnia się

wtedy si

łę i odzyskuje wolność. Demony przeszłości zostają zdetronizowane.

Zdrowienie

łączy się też z rezygnacją z ochraniania alkoholika i osoby współuzależnionej.

Jednak wtedy pojawia si

ę ryzyko oskarżeń o zachowania zimne, zdystansowane, okrutne

i egoistyczne. Wzmaga to poczucie nielojalno

ści wobec rodziców i związane z nim poczucie winy

wobec nich. Spotykaj

ąc się z zimną reakcją lub gwałtownym zaprzeczeniem, DDA dokonuje

bolesnego odkrycia,

że najbliżsi nie chcą go słuchać, oskarżają o kłamstwo i zdradę. Słyszy

komentarze podwa

żające sens terapii. Stąd już tylko krok, by przestał dbać o własne zdrowie.

Zagra

żająca w procesie zdrowienia dzieci alkoholików jest też ich chęć do zajmowania się rodziną,

a nie sob

ą. „Wyzwalanie” rodziców może być ucieczką od zajmowania się swoimi trudnościami.

Tymczasem trzeba sobie u

świadomić, że nie zmieni się rodziców i że własne wyzdrowienie nie

zale

ży od stanu zdrowia rodziny.

Innym sygna

łem ostrzegającym, że pojawia się zniechęcenie, jest tendencja do przypisywania

rodzinie alkoholowej wszystkich k

łopotów życiowych lub nie przypisywanie żadnego. Po prostu

trzeba zrozumie

ć, że żadne ekstremum nie pomaga i że z dzieciństwa wyniosło się nie tylko krzywdę

i ból, ale i ogromn

ą siłę do budowania własnego życia.

Gdy dominuj

ącymi przeżyciami towarzyszącymi zdrowieniu są lęk i ból, spowodowane

wzrastaj

ącą świadomością sytuacji życiowej, wówczas pojawia się niepokój, że nastąpiło po-

gorszenie i nale

ży szybko zakończyć pracę nad sobą. W rzeczywistości ten lęk powinien być

drogowskazem w procesie zdrowienia, wskazuj

ącym na problemy do rozwiązania.

Podczas procesu zdrowienia pojawiaj

ą się momenty złego samopoczucia. Leczonego przytłaczają

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

zarówno nowe,

świeżo odkryte rzeczy, jak i te, które jeszcze pozostały do odkrycia. Ma ochotę

powiedzie

ć: „Dosyć, nie poczuję się już lepiej, kończę to”. Czuje się izolowany, nagle przekonuje

si

ę, że nie ma przyjaciela, z którym może porozmawiać. Ciągłe krytykuje siebie i innych. Dręczy go

powracaj

ące silne uczucie depresji i niepokoju lub brak bezpieczeństwa. Nie może spać. Nadużywa

alkoholu albo innych

środków zmieniających świadomość. Ogarnia go uczucie beznadziejności.

W procesie zdrowienia wyra

źnie ujawnia się jego lęk przed zaufaniem drugiemu człowiekowi, przed

blisko

ścią i intymnością. Użyteczne są tu zasady uczenia się nowych relacji poprzez podejmowanie

ryzyka i poznawanie innych ludzi „krok po kroku”.
„Spocz

ęcie na laurach” po dokonaniu w sobie zasadniczych zmian i wytyczeniu celów na

przysz

łość jest ostatnim zagrożeniem dla rozwoju. Aby zdrowieć, trzeba być stale zaangażowanym

w utrwalanie przemian. Obserwowanie siebie staje si

ę częścią życia, pomaga odpowiednio wcześnie

zauwa

żyć „czerwone światło”, które sygnalizuje, że dziecko alkoholika powinno intensywniej niż

zwykle zadba

ć o siebie, często z pomocą wykwalifikowanego specjalisty.

Czy mo

żna rozwijać się bez przeżywania wewnętrznych kryzysów? Raczej nie. Na proces

rozwoju cz

łowieka zazwyczaj składają się dwa kroki do przodu i jeden do tylu. Ten ostatni dostarcza

informacji zwrotnych wa

żnych dla dalszego rozwoju i wzmacniania efektów uczenia się. Ponadto

codzienne

życie często jest nieprzewidywalne i pojawiają się w nim kryzysy, z których chcemy

wychodzi

ć tak, by maksymalizować swoje wewnętrzne możliwości.

Agnieszka Widera-Wysocza

ńska

Agnieszka Widera-Wysocza

ńska jest doktorem psychologii, adiunktem Zakładu Psychologii

Klinicznej w Instytucie Psychologu Uniwersytetu Wroc

ławskiego. Od 16 lat prowadzi terapię dla

osób, które dozna

ły urazu chronicznego w dzieciństwie, a także szkoli profesjonalistów w zakresie

diagnozy i terapii. Jej pasj

ą są podróże.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

DDA
czyli Doros

łe Dzieci Alkoholików

Marzenna Kuci

ńska

1. Kim s

ą

Doros

łe Dzieci Alkoholików (DDA) to ludzie, którzy wychowywali się w rodzinach naduży-

waj

ących alkoholu. Gdy byli dziećmi, musieli zbyt wcześnie dorosnąć. Są dorośli, a nadal w głębi

siebie pozostaj

ą dziećmi. Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (i nie

tylko) szacuje,

że w Polsce żyje prawie 4 miliony dzieci, których rodzice nadużywają alkoholu,

i oko

ło 1,5 miliona dzieci alkoholików. Kiedy dorosną, część z nich zacznie pić, część zwiąże się

z osobami uzale

żnionymi, a pozostałe będą starannie unikać myślenia o tym, co wydarzyło się w ich

dzieci

ństwie. Z moich szacunków wynika, iż Dorosłe Dzieci Alkoholików stanowią około 40 proc.

doros

łej populacji Polaków.

Do

świadczenia wyniesione z rodziny alkoholowej mocno rzutują na bliskie kontakty w życiu

doros

łym. Prawie połowa z tych DDA, którzy zgłaszają się po poradę psychologiczną, nie decyduje

si

ę na zalegalizowany związek, a jedna trzecia zawieranych przez nich małżeństw kończy się

rozwodem. To znacznie wi

ęcej niż wśród ogółu Polaków. Dorosłe Dzieci Alkoholików boją się

przede wszystkim powtórzenia we w

łasnym związku tego, co działo się w ich domu rodzinnym.

Du

ża część jest głęboko przekonana, że w małżeństwie można się tylko krzywdzić.

Bliskie zwi

ązki to także relacje z własnymi dziećmi. DDA często mają kłopoty z odnalezieniem

si

ę w roli rodzica. Wielu z nich rozpoczyna terapię właśnie z powodu problemów ze swoimi dziećmi.

Obawiaj

ą się, że je skrzywdzą, wnosząc do wychowania doświadczenia z domu. Czasem nie potrafią

z nimi rozmawia

ć. Mają kłopot z właściwą oceną tego, czy problemy ich syna albo córki są

„normalne”, czy te

ż powinny być niepokojącym sygnałem. W niektórych DDA własne dzieci budzą

agresj

ę. Trudno im się powstrzymać przed krzykiem, groźbami czy uderzeniem. Jednocześnie mają

świadomość, że to nie dziecko zawiniło, że agresja bierze się gdzieś z głębi ich samych. Szukają
pomocy dla siebie, aby nie krzywdzi

ć własnych dzieci.

Wielu DDA nie decyduje si

ę na to, żeby mieć dzieci (ponad połowa uczestniczących w terapii),

albo podejmuje tak

ą decyzję późno, po trzydziestym roku życia. Gdzieś głęboko tkwi w nich lęk, że

dla ich syna czy córki

życie okaże się równie okrutne, jak dla nich samych.

Cz

ęść DDA rezygnuje z własnego życia osobistego, ponieważ przyjmują, że ich podstawowym

zadaniem

życiowym jest opiekowanie się mamą albo tatą, a często nawet czuwanie, by nawzajem nie

zrobili sobie krzywdy. Niekoniecznie mieszkaj

ą z rodzicami, a rodzice wcale nie są ludźmi

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

schorowanymi ani bardzo starymi. Spotka

ć można i takich DDA, którzy mają własne rodziny, ale

ka

żdy weekend, święta i wakacje spędzają z rodzicami. Zdarzają się także rodziny, w których

wszystkie doros

łe, trzydziesto- czy czterdziestoletnie, „dzieci” mieszkają z rodzicami.

W trakcie terapii okazuje si

ę, że część DDA ma mocno zakodowane, choć rzadko uświadamiane

poczucie,

że ich podstawową rolą życiową jest „być dobrym dzieckiem”: „mąż (żona) to nie rodzina;

rodzina to rodzice, dziecko, brat”. Odkrycie,

że być dobrą córką czy dobrym synem” jest znacznie

wa

żniejsze niż być dobrą żoną albo dobrym mężem”, zazwyczaj zmienia zupełnie porządek świata.

Szczególnie dotyczy to kobiet. S

ą zaskoczone, jak łatwo zaprzepaścić dom i rodzinę, kiedy

podstawowa odpowied

ź na pytanie: „kim jestem?”, brzmi: „córką”.

Zwykle wi

ęź Dorosłych Dzieci Alkoholików z rodzicami o jest bardzo silna, choć kontakty nie

zawsze uk

ładają się dobrze. Najczęściej DDA skarżą się, że tak naprawdę nie potrafią rozmawiać

z matk

ą czy z ojcem. Niechętnie jeżdżą do domu rodzinnego, bo czują tam napięcie, niepokój

i bezradno

ść. Czasami mówią wręcz o nienawiści do któregoś z rodziców. Przerażeniem napawa je

my

śl, że będą musiały z nimi zamieszkać, kiedy staną się oni niedołężni.

Mo

żemy wyróżnić kilka typów Dorosłych Dzieci Alkoholików: wyobcowani, smutni,

skrzywdzeni, uzale

żnieni, współuzależnieni, odnoszący sukcesy, z poczuciem niższości.

Wyobcowani najcz

ęściej nie zdają sobie sprawy, że to, co przeżyli w domu rodzinnym, ma nadal

wp

ływ na ich życie i samopoczucie. Po prostu uważają się za innych, bardziej skomplikowanych lub

popl

ątanych wewnętrznie. Zazdroszczą innym słabszych napięć wewnętrznych, mniejszej liczby

dylematów i konfliktów, mniejszych wewn

ętrznych obciążeń, o wiele rzadziej pojawiającego się

poczucia smutku i osamotnienia. W sytuacjach spo

łecznych bardzo silnie kontrolują się. Mają po-

czucie,

że ludzie z pewnością ich oceniają, i to niekorzystnie.

Wielu DDA leczy si

ę z powodu depresji. To smutni. Biorą kolejne specyfiki, które nie przynoszą

ulgi ani nie zmniejszaj

ą przygnębienia. Czasem przychodzą do psychologa, szukając zrozumienia

siebie i rozwi

ązania problemów, a także potwierdzenia, że z nimi wszystko w porządku. Zwykle

ko

ńczą na pierwszej wizycie. Boją się ruszyć to, co jakoś przyschło, przycichło. Po co znów ma

bole

ć? Ich wspomnienia pełne są doświadczeń utraty czegoś lub kogoś. Mówią o braku uwagi i braku

fizycznego bezpiecze

ństwa, o głodzie czy opuszczeniu. Dramaty i koszmary z okresu dzieciństwa

staj

ą się w życiu dorosłym źródłem niewypowiedzianego bólu i smutku, których nie ukoi tabletka.

Ale s

ą również DDA uświadamiający sobie, jak bardzo zostali skrzywdzeni tym, co działo się

w domu, gdy byli dzie

ćmi. Noszą w sobie żal, rozgoryczenie, złość, a nawet nienawiść: najczęściej

w stosunku do tego z rodziców, który pi

ł, ale czasem również wobec tego, który choć nie pił, także

krzywdzi

ł. Pozostają w pozycji ofiary nawet wtedy, gdy sprawcy już nie ma, lub też nie jest już

w stanie nic z

łego zrobić. Czują się pokrzywdzeni i przez pryzmat swojej krzywdy postrzegają świat

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

i ludzi.
Istnieje tak

że grupa takich DDA, którzy sami zaczęli pić nałogowo. Sięgnęli po alkohol, bo na

przyk

ład próbowali poradzić sobie z trudnościami. Choć boleśnie pamiętają dzieciństwo

podporz

ądkowane rytmom picia i niepicia, dorosłe życie układają tak samo. Teraz to oni są

najwa

żniejsi, a życie rodzinne toczy się wokół ich picia i niepicia.

Niektóre Doros

łe Dzieci Alkoholików, przyzwyczajone w dzieciństwie do zajmowania się

innymi i pomagania najbli

ższym (matce, bo ma za dużo obowiązków; ojcu, bo sam nie jest w stanie

czego

ś zrobić; rodzeństwu, bo jest mniejsze lub bardziej nieporadne), wikłają się w związki

z osobami, którymi trzeba si

ę opiekować (np. z osobami uzależnionymi, z głębokimi problemami).

Życie z partnerem, który nie wymaga opieki czy poświęcenia, uważają za nudne, zbyt poukładane.
Wielu DDA pracuje na odpowiedzialnych, dobrze wynagradzanych stanowiskach i odnosi
sukcesy zawodowe. Potrafi

ą jednak pracować równie efektywnie w zamian za przysłowiowe dobre

słowo. Zaskakująco dobrze rozwiązują trudne zadania w sytuacji stresu i pod presją. Zwykle nie mają
problemów z wywi

ązywaniem się ze swoich obowiązków. Nie boją się trudnych zadań ani ryzyka.

Są odpowiedzialni i nie rezygnują łatwo. Dbają o potwierdzanie swoich kompetencji, ucząc się
i podejmuj

ąc nowe wyzwania. W efekcie są zwykle bardzo dobrymi i mało wymagającymi

pracownikami.

Świetnie też potrafią radzić sobie z publicznymi prezentacjami - nikt nie widzi ich

silnego napi

ęcia czy lęku przed oceną. Ludzie podziwiają często ich opanowanie i spokój

zewn

ętrzny, nie zdając sobie sprawy z tego, jak sprzeczne jest to, co widzą, z tym, co dzieje się „w

środku” tych ludzi.
Poczucie ni

ższości i niekompetencji towarzyszące Dorosłym Dzieciom Alkoholików zazwyczaj

odzywa si

ę w kontakcie z innymi osobami. Składa się na nie kilka czynników: kiepski obraz siebie

wyniesiony z wczesnego dzieci

ństwa, brak dobrych doświadczeń w bliskich relacjach z ludźmi i brak

podstawowych umiej

ętności interpersonalnych (rozmawianie, nawiązywanie bliskich kontaktów,

rozwi

ązywanie konfliktów czy nieporozumień). Rzadko za poczuciem niższości u DDA stoi brak

wykszta

łcenia czy nie radzenie sobie w życiu. Ponad połowa osób zgłaszających się na terapię ma

wykszta

łcenie średnie, a 40 proc. wyższe. Otoczenie najczęściej postrzega Dorosłe Dzieci

Alkoholików jako ludzi dobrze radz

ących sobie w życiu, bez większych problemów.

Mo

żna z tym żyć

By

ć DDA to rzeczywiście niezbyt przyjemne. Nie jestem chyba w najgorszej sytuacji - przecież nie

pij

ę. I co z tego? Te wieczne konflikty wewnętrzne, niepokoje i wahania. To jest rzeczywiście

koszmar.
Moja matka uciek

ła od ojca, gdy miałam 10 lat, a mój brat 4. Uciekła, bo się nad nią fizycznie

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

zn

ęcał. Nie wiem dlaczego, ale matka zrobiła sobie wtedy ze mnie koleżankę. Nie powinno się

obarcza

ć dzieci takimi problemami. Wystarczyło mi już to, że pod jej nieobecność zajmowałam się

bratem i ca

łym domem. Jednocześnie chodziłam przecież do szkoły. Miałam być tym „dobrym

dzieckiem”.
Gdy mia

łam 25 lat, wyszłam za mąż. Teraz już wiem, dlaczego za alkoholika. Scenariusz się

powtórzy

ł. Teraz to nie moja matka obrywała, ale ja. Znalazłam jednak siłę, żeby odejść od męża.

By

łam wtedy wrakiem człowieka. Pomógł mi znajomy psychiatra. Wytłumaczył, że to nie moja wina -

bo oczywi

ście obwiniałam za wszystko siebie. Zmieniłam pracę. Pracowałam po W godzin dziennie.

Pojawi

ły się większe pieniądze, inni ludzie; niedawno uzyskałam pierwszy certyfikat z angielskiego.

Doros

łe Dzieci Alkoholików często odnoszą sukcesy, bo ciężką pracą rekompensują sobie

nieudane

życie i kompleksy. Nie widzę w tym nic złego - tylko trzeba to robić z umiarem. Na poczucie

ni

ższości i niekompetencji znalazłam sposób - czytać. Dużo i wszystko. Im więcej, tym lepiej. Uczyć

si

ę i rozwijać.

Niestety, nie mam dobrego kontaktu z matk

ą. Wyczuwam, że wciąż ma do mnie o coś pretensje.

Ale to ona boi si

ę porozmawiać. Zachowuje się, jakby była zazdrosna. Nie wiem, o co. Nie czuję nie-

nawi

ści do ojca - to biedny, słaby człowiek.

Wiem jedno - nie dam si

ę skrzywdzić po raz trzeci. Choćbym miała zostać sama do końca życia.

Ból i l

ęk zostały. Tego nic nie zmieni. Można z tym żyć. Najważniejszy dla mnie jest fakt, że w końcu

uświadomiłam to sobie. Myślę, że dam sobie radę bez psychoterapii. Boję się jej. O DDA powinno się
du

żo mówić i pisać. Bo to bardzo ważne. Ważne nie tylko dla DDA, lecz również dla osób, które

z nimi

żyją - pozwoli im lepiej zrozumieć tych ludzi.

El

żbieta z Warszawy

Moje paradoksy
Wydaje mi si

ę to swego rodzaju paradoksem, że ja, dorosły człowiek, nie potrafię pokierować

swoim

życiem, lecz żyję według schematu, który wyrył się w mojej psychice, a który nie daje mi

satysfakcji. Patrz

ąc z boku, ktoś może pomyśleć, że mam fajne życie. Mieszkam z mamą i siostrą,

które s

ą w porządku. Gdy wracam z pracy, obiad mam już gotowy, podany. Żadnych kłopotów,

żadnych obowiązków. W pracy słyszę same pochwały: młoda, ładna, inteligentna. Czegóż można
wi

ęcej chcieć? No właśnie - czego? Szkoda, że to wszystko to tylko pozory, ze nie jest to takie proste,

jak by si

ę wydawało. Nikt nie wie, jak bardzo rozdarta wewnętrznie jest ta dziewczyna z ładnym

uśmiechem (czyli ja), jak niepewna siebie i swojej wartości. Prawie nigdy się nie skarży, ze wszystkim
sobie poradzi, to, co na zewn

ątrz i wewnątrz, to dwa różne światy, ale wiem o tym tylko ja i staram

si

ę o tym nie myśleć, bo boję się, że faktycznie zwariuję. Dobra mina do złej gry - to wiośnie moja

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

gra, moje

życie.

Ola z Bydgoszczy

Pobo

żne życzenia, realne lęki

Tata, alkoholik, nie pije od dwóch lat, ale to nie znaczy,

że życie z nim jawi się w różowych

barwach. S

ądziłam zawsze, że gdy on przestanie pić, moje problemy znikną. Jednak tak się nie stało.

Moje problemy emocjonalne najbardziej ujawni

ły się w kontaktach z moim chłopakiem. Nie mogę

sobie poradzi

ć z moim często wybuchowym i nieprzewidywalnym zachowaniem, które najbardziej

odczuwa w

łaśnie mój partner.

Nie opuszcza mnie my

śl, że powielę historię naszej rodziny, że w przyszłości to ja będę osobą

wspó

łuzależnioną, tak jak moja mama. Choć nie mam powodów, by tak myśleć, to jednak ta myśl

mnie nie opuszcza.
Chcia

łabym życzyć wszystkim DDA, aby nauczyli się odizolować swoje problemy od problemów

alkoholika. Niech nasze

życie będzie kierowane przez nas samych, bez ciągłego odwracania się

w przesz

łość, która przecież nie była kolorowa. Niech problemy alkoholika będą jego problemami.

My mamy swoje

życie i swoje problemy.

Ka

śka

2. Gdy rodzic pije
Przed trzydziestu laty w Stanach Zjednoczonych pojawi

ł się ruch osób, które odkryły wiele

wspólnego w swoim

życiu. Te wspólne cechy wiązały się nie tyle z tym, jacy byli, ile z ich rodzinami

pochodzenia.

Źródłem wielu cech Dorosłych Dzieci Alkoholików są doświadczenia związane

z wychowywaniem si

ę w specyficznym systemie, jakim jest rodzina z problemem alkoholowym.

Wayne Kritsberg uwa

ża, że niezależnie od tego, czy w rodzinie jest czynny alkoholik, czy leczy się,

czy te

ż został z niej usunięty - rodzina alkoholowa to rodzina dysfunkcyjna. Jak taka rodzina wpływa

na rozwijaj

ące się w niej dziecko?

Dzieci

ństwo jest okresem kluczowym dla rozwoju naszej tożsamości. Doświadczając własnej

bezradno

ści, dziecko musi przejść od symbiotycznej do niezależnej relacji z rodzicami, ucząc się po

drodze wielu umiej

ętności niezbędnych do przetrwania i do ułożenia sobie życia tak, by czuć się

szcz

ęśliwym i spełnionym. W rodzinie zaspokajającej emocjonalne potrzeby dziecka i innych

cz

łonków oraz mającej jasne zasady i reguły, dzieci rozwijają spójną, silną tożsamość, a także

umiej

ętność takiego współżycia z ludźmi, które pozwoli im realizować siebie.

Inaczej jest w rodzinie alkoholowej. W sytuacji permanentnego kryzysu zwi

ązanego z ciągłym

nadu

żywaniem alkoholu przez matkę czy ojca, przetrwanie systemu rodzinnego staje pod znakiem

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

zapytania. Ca

ła rodzina musi przystosować się do sytuacji, gdy co najmniej jedno z rodziców bywa

wy

łączone z zaspokajania potrzeb rodziny, na przykład przez swoją nieobecność fizyczną - ponieważ

gdzie

ś pije, lub psychiczną - kiedy jest w domu, ale pijane. Tego typu kryzys trwa zazwyczaj wiele

lat. Niepij

ący członkowie rodziny żyją w chronicznym stresie. Wymusza on zwykle zachowania,

które - cho

ć trudne lub raniące - pozwalają przetrwać kryzys.

Atmosfera
domu
alkoholowego
pe

łna

jest
swoistego
napi

ęcia.

Wi

ąże

si

ę

ono

z nieprzewidywalno

ścią tego, co się zdarzy, z oczekiwaniem na wybuch i na to, w jakim stanie wróci

pij

ący rodzic. Rodzina funkcjonuje inaczej, kiedy jest on pijany, a inaczej, kiedy jest trzeźwy: „Gdy

by

ł trzeźwy, zabierał mnie w różne miejsca. Dzięki niemu obejrzałam najlepsze sztuki. Ale gdy

wraca

ł pijany, strasznie się go wstydziłam. Był wulgarny i chamski, zawsze wtedy dochodziło do

awantur”.
Czasem to napi

ęcie i oczekiwanie na wybuch związane jest paradoksalnie, z zachowaniem

rodzica, który nie pije: Ojciec, pijany, k

ładł się spać i po prostu go nie było. Za to tej kobiety nie

rozumiem: wieczne pretensje o wszystko. Gdy wraca

ła z pracy i słyszałem trzask furtki, żołądek

podchodzi

ł mi do gardła. Wiedziałem, że zaraz będzie o coś zła i że mi się oberwie, choć nie sposób

przewidzie

ć za co”. Partner osoby pijącej staje się czasem wulkanem złości tryskającej na

wszystkich, tak

że na dzieci. Dzieje się tak, ponieważ nie radzi on sobie z negatywnymi uczuciami

i kosztami, które wi

ążą się z piciem partnera. Dzieci nierzadko wręcz prowokują wybuch w nadziei,

że jeśli matka wyładuje się na nich, to nie będzie awantury z ojcem.
Z czasem w rodzinie narastaj

ą złość, żal i pretensje. Coraz częściej zdarzają się kłótnie. Dziecko

do

świadcza wtedy głębokiego niepokoju - poprzez empatyczne przejmowanie nastroju osoby, z którą

jest zwi

ązane. Doświadcza także silnego lęku, gdy słyszy podniesione, agresywne głosy swoich

bliskich, nawet je

żeli jeszcze nie rozumie tego, co mówią. Kiedy już rozumie i słyszy pełne

nienawi

ści słowa - rodzą się w nim trudne uczucia związane z poczuciem własnej niemocy,

skrzywdzenia i zagro

żenia.

Dzieci s

ą świadkami kłótni. Widzą, jak rodzice robią krzywdę sobie. Często same doświadczają

ich agresji. Do

świadczenia te wpływają na ich obraz świata i siebie: świat zapisuje się im jako

zagra

żający i nieprzewidywalny, najbliższe osoby, które powinny być wsparciem i obrońcami, stają

si

ę agresorami, a siebie dziecko widzi jako kogoś bezsilnego. Z badań Witolda Skrzypczyka („Dzieci

alkoholików - zdarzenia traumatyczne”,

Łódź 2000) przeprowadzonych w latach

???

wynika,

że

świadkami przemocy w rodzinie alkoholowej było dwoje z trojga badanych dzieci. Zdarza się, że
dziecko w rodzinie alkoholowej staje si

ę obiektem przemocy. Sprawcą najczęściej jest ktoś bliski.

Wszystkie dzieci w rodzinach alkoholowych do

świadczają zaniedbania emocjonalnego. Czują się

opuszczone, pomimo

że rodzice są obecni i zaspokajają fizyczne potrzeby dziecka. Rodzice bowiem

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

zawsze koncentruj

ą się na czymś innym: na alkoholu, na tym, że partner pije, na utrzymaniu rodziny.

Jednak w odczuciu dziecka nigdy nie bywa tak,

że ono jest na tyle ważne, by rodzice skupili się

jedynie na nim. Czuje,

że nie powinno zawracać głowy sobą ani swoimi potrzebami, że nie może

sprawia

ć kłopotów. Sądzi, że musi zachowywać się tak, jakby było osobą dojrzałą do wspierania

rodziców w

życiowych problemach, a nie dzieckiem, które ich potrzebuje.

Bezpo

średnią konsekwencją emocjonalnego opuszczenia jest niskie poczucie własnej wartości,

czy wr

ęcz bezwartościowości. Dziecko czuje, że rodzice potrzebują nie dziecka, lecz kogoś, kto

będzie im pomagać w tym, z czym sobie nie radzą. Spycha zatem w głąb swoje potrzeby i emocje,
ucz

ąc się, jak ich nie okazywać, a w efekcie, jak nie pokazywać siebie. Stara się stać kimś takim,

kogo potrzebuje rodzina.
A skutki? Dzieci wychowywane w domach alkoholowych prze

żywają niemal zawsze (80 proc.)

złość lub nienawiść do rodzica. Ponad połowa z nich mówi o poczuciu osamotnienia, aż 40 proc.
przyznaje si

ę do strachu przed rodzicem i do poczucia wstydu za niego. Co czwarte nosi w sobie

poczucie winy, czuj

ąc się odpowiedzialne za złą sytuację w domu. Po latach dorosłe już dzieci

alkoholików, pytane o uczucia zwi

ązane z dzieciństwem, mówią o złości, gniewie, agresji lub buncie,

a tak

że o lęku, wewnętrznym bólu, niekiedy tez o wewnętrznej pustce. W dzieciństwie kształtują się

ich negatywne przekonania na swój temat - „jestem bezwarto

ściowy”, „jestem głupi”, „jestem słaby”

- adekwatne nie do realnych cech, ale do tego, jak czuli si

ę w dzieciństwie. Postanawiają oni wtedy:

„Nigdy nie b

ędę mieć dzieci, żeby nie przeżywały tego co ja” albo „Nigdy się nie ożenię”. A to po

latach skutkuje trudno

ściami w znalezieniu partnera lub problemami z zajściem w ciążę.

Przesz

łość jak kulawy pies

Najpierw nie mia

łam dzieciństwa... Wychowywałam się w domu, w którym awantury były na

porz

ądku dziennym. Słowa wypluwane z nienawiścią, ze złością, z krzykiem... Nieprzespane noce,

ściskanie koło serca, strach i wściekłość narastająca z każdą awanturą. Obelgi, poniżanie, nawet
bójki. Wstyd przed kole

żankami za własnego ojca, który wygląda jak najgorszy łachmyta, od którego

cuchnie, i który le

ży na trawniku przed blokiem. Bezsilne łkanie w poduszkę, szczelne zamknięcie

w swoim w

łasnym świecie marzeń i fantazji.

Tata, alkoholik, doprowadzi

ł do ruiny wszystkich nas - mamę, mnie i brata. W domu nigdy nie

by

ło ciepła, normalnych świąt, spokoju. Bez względu na stan ojca zawsze, w najgłębszych

zakamarkach czai

ł się niepokój. Niepokój, który na drobne kawałki rozszarpywał pojedyncze, rzadkie

chwile rado

ści i szczęścia.

Potem by

ło trudne dojrzewanie. Znerwicowana mama, która zaczęła leczyć depresję, wybrała

sobie córk

ę na powiernicę. Obarczała mnie swoimi troskami, bo uważała, ze jestem genialnym dziec-

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

kiem - taka zrównowa

żona, inteligentna. I ja też częściej stawałam się rozjemcą podczas awantur.

Tato, si

ęgając coraz bardziej dna, jedynie mnie słuchał, więc ja go uspokajałam i prowadziłam do

łóżka, by zasnął.
Nigdy nie zazna

łam prawdziwej miłości. Nie wiem, co to znaczy normalny dom, z gorącym

obiadem na czas, z drugim

śniadaniem szykowanym przez mamę do szkoły. Od kiedy pamiętam,

by

łam pozostawiona sama sobie, wymagano ode mnie dojrzałości ponad mój wiek.

Teraz wreszcie wyjecha

łam. Studiuję w Krakowie. Powoli spełniam swoje marzenia, ale wiem, że

nie odetn

ę się od swojej przeszłości. Ciągnie się za mną jak pies z kulawą nogą. Taka ucieczka

niczego przecie

ż nie rozwiązuje. Mam mocno nadszarpnięte nerwy, poturbowaną osobowość. Nie

potrafi

ę zaufać ludziom, nie wierzę w przyjaźń, uciekam od mężczyzn. Mam wrażenie, że ludzie

potrafi

ą tylko krzywdzić.

Marta z Krakowa

Pijany idea

ł

Alkohol pij

ą w nadmiarze także ludzie na tzw. poziomie. Forma tego „alkoholizmu” może być

okresowa. Nigdy nie wiadomo, kiedy „to” mo

że nastąpić i jak długo potrwa. Jak w tym wszystkim

czuje si

ę dziecko, dla którego pijący rodzic jest jednocześnie wielkim autorytetem, osobą ważną,

cenion

ą przez innych, osobą mądrą, od której inni czerpią wiedzę, doświadczenie, wzorce?

A z drugiej strony... pijane „co

ś”, co zostaje z tego wielkiego człowieka po kolejnym niepotrzebnym

kieliszku. Jak trudno jest wytworzy

ć sobie obraz najważniejszego w życiu człowieka, który ma dwa

jak

że różne oblicza. Nie wiadomo, czy po przyjściu do domu spotka się osobę, do której można iść

z ka

żdym problemem czy zmartwieniem, od której otrzyma się dobre słowo i mądrą radę - ojca

trze

źwego, czy też spotka się chodzącą od okna do okna mamę, która stara się nie pokazać dzieciom,

że coś jest nie tak, której trzęsą się ręce, gdy podaje obiad, ale pyta z uśmiechem: „Co było dzisiaj
w szkole?”. A my, staraj

ąc się nie poruszać tematu tabu, także udajemy, że nic się nie dzieje. A tak

naprawd

ę czekamy, czy nie zadzwoni telefon (wypadek) albo czyjaś zniecierpliwiona żona („weźcie

tego pijaka”), a mo

że do drzwi zapuka kolega i powie: „Twój tata leży w parku pod krzakiem, niech

go kto

ś podniesie”.

Jaki ba

łagan tworzy się w umyśle takiego dziecka? Niby wszystko jest dobrze, ale tylko czasami.

Jak odpowiada

ć na pytania koleżanek: „Dlaczego twój ojciec pije, przecież to taki mądry

cz

łowiek?”? Ojciec ma być wzorem do naśladowania, a pije w pracy. A kiedy wypije za dużo,

nabiera odwagi i wyst

ępuje publicznie, wygłasza mądre kwestie, tak żeby na pewno wszyscy go

zobaczyli. A dziecko szuka k

ąta, w którym nikt go nie będzie widział, i myśli, jakie cuda mogą

sprawi

ć, by nikt o tym jutro nie pamiętał.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Danuta

3. Dom bez

ścian, dzieci bez rodziców

Kiedy w rodzinie alkoholowej pojawia si

ę dziecko, zwykle pojawia się również nadzieja na

zmian

ę. Niestety partner osoby pijącej szybko przekonuje się, że spoczywa na nim nie tylko

obowi

ązek wychowania dziecka, ale i wszelkie inne obowiązki domowe, a nierzadko również

finansowe utrzymanie powi

ększonej rodziny. W takich okolicznościach musi skoncentrować swoje

wysi

łki na wszystkich tych sprawach, którymi w innych rodzinach zazwyczaj zajmują się dwie

osoby.
Powszechnie wiadomo, i

ż rozwijające się dziecko potrzebuje częstego kontaktu z rodzicami.

Jednak niewielu z nas u

świadamia sobie, że dziecko, którego rodzic pije, ma go o połowę mniej:

mniej czasu sp

ędzanego w kontakcie fizycznym, na zabawie, czytaniu książek czy spacerze; mniej

czasu na obserwacj

ę bliskiej dorosłej osoby, kiedy tak wiele dzieci się uczą; mniej rozmów

i blisko

ści. Jest to rodzaj zaniedbania emocjonalnego, które pojawia się niezależnie od tego, że matka

i ojciec mog

ą bardzo kochać dziecko. Gdy taki siedmiolatek idzie do szkoły, może mieć mniej

umiej

ętności interpersonalnych niż jego rówieśnicy, bo znacznie mniej czasu niż oni spędzał

w bezpo

średnim kontakcie ze swoimi rodzicami.

Niektórzy nie maj

ą doświadczeń w kontaktach z rodzicami w ogóle albo prawie w ogóle. Mówią

na przyk

ład: „Ojca prawie nie pamiętam. Zwykle pił z kolegami poza domem lub spał pijany. Mama

pracowa

ła w sklepie od świtu do zmroku i też jej nie było”. Inni opowiadają o dzieciństwie u babci

czy cioci, a nawet w domu dziecka. Wiele osób sp

ędzało czas w szkole lub na podwórku, ucząc się

praw rz

ądzących światem społecznym od sąsiadów, nauczycieli bądź kolegów.

Ale wa

żny jest nie tylko wspólnie spędzany czas, lecz również jakość tego kontaktu, czyli

stosunek rodziców do dziecka. Zale

żność między naszym myśleniem o sobie a stosunkiem matki

i ojca do nas, gdy byli

śmy dziećmi, opisał Carl Rogers. Jego zdaniem dla kształtowania się poczucia

wewn

ętrznego „ja” istotny jest właśnie stosunek rodziców do dziecka, a zwłaszcza okazywanie przez

nich aprobaty i wsparcia. Dzi

ęki temu dziecko uczy się aprobować to, jakie jest, i włączać nowe

do

świadczenia siebie w obręb „ja”. Pochwały ze strony matki i ojca stają się podstawą jego poczucia

własnej wartości. Gdy rodzice chwalą dziecko za to, co robi, pojawia się zgodność doświadczenia
z ”ja”
i poczucie
wewn

ętrznej spójności.

A poczucie
wewn

ętrznej spójności

i posiadanie

pozytywnego wizerunku siebie to - wed

ług Rogersa - dwie składowe silnej tożsamości.

Co si

ę dzieje z dzieckiem wychowywanym w rodzinie alkoholowej, które często nie doświadcza

aprobaty i wsparcia ze strony rodziców? Jego potrzeby s

ą zazwyczaj niezauważane lub ograniczane

do podstawowych, poniewa

ż innych nikt nie ma czasu zauważyć. Dziecko słyszy, że musi być

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

samodzielne, musi pomaga

ć mamusi i tatusiowi, którym jest ciężko. Dobrze byłoby również, gdyby

zbyt wiele nie potrzebowa

ło, gdyż inne sprawy i potrzeby rodziny są ważniejsze. I najlepiej niech nie

mówi o swoich potrzebach, bo przecie

ż mama zadba o nie na tyle, na ile zdoła. A jeśli usłyszy, że syn

albo córka potrzebuje wi

ęcej, niż ona może dać, będzie jej przykro. Dziecko wychowujące się

w rodzinie alkoholowej uczy si

ę zatem ignorowania własnych potrzeb, nie nabywa umiejętności ich

rozpoznawania i zaspokajania - zwykle przechodzi subtelny trening w rozpoznawaniu i zaspokajaniu
potrzeb swoich rodziców. Wys

łuchuje ich zwierzeń i problemów, pomaga w obowiązkach do-

mowych, rozwi

ązuje sytuacje kryzysowe: „Tylko ja potrafiłam go uspokoić. Mówiłam mamie, by

zabra

ła dzieciaki i zamknęła drzwi. Bałam się strasznie, bo bywał bardzo agresywny, ale potrafiłam

z nim rozmawia

ć jakoś tak, że pomarudził i kładł się spać”.

Pierwotne tre

ści zawarte w naszym wewnętrznym obrazie siebie są wynikiem tego, jak

do

świadczamy siebie i jak jesteśmy traktowani przez rodziców. Dziecko nieakceptowane,

niezauwa

żane czy krzywdzone doświadcza siebie jako człowieka cierpiącego z powodu zaniedbań

i krzywd, opuszczonego i bezwarto

ściowego. W taki też sposób zaczyna myśleć o sobie i tak się

czuje, gdy pozostaje samo z sob

ą (np. jestem bezradny, głupi, bezwartościowy, niczego nie potrafię).

Poniewa

ż żadne dziecko nie jest w rzeczywistości głupie, bezwartościowe i pozbawione możliwości

rozwoju, pojawia si

ę niespójność pomiędzy „ja” a doświadczeniami, które dowodzą jego zaradności,

posiadanych umiej

ętności czy wrodzonych zdolności. Jednakże ta część „ja” w obliczu

wewn

ętrznego konfliktu (Jaki jestem naprawdę: taki, jak mówią rodzice, czy taki, jak się zacho-

wuj

ę?) pozostaje ukryta w nieświadomości.

Utrwaleniu
takiego
fa

łszywego

obrazu
„ja”
sprzyja
równie

ż

regu

ła

zaprzeczania,

charakterystyczna dla systemu rodziny alkoholowej. Alkoholik zaprzecza swojemu uzale

żnieniu,

a jego partner nie przyznaje si

ę, że nie radzi sobie z sytuacją picia małżonka - więc dziecko

otrzymuje przekaz: „To nieprawda, co widzisz, my

ślisz i czujesz”. Wielokrotnie widzi pijanego ojca

i s

łyszy, jak matka mówi na przykład: „On jest chory”, „Jest zmęczony” albo „Dobrze się bawi”.

Dostrzega,

że matka jest zła, ale ona uparcie twierdzi, że to tylko zmęczenie: „Ja zła?! Jakbyś ty cały

dzie

ń przestał na nogach, a potem musiał się użerać z pijakiem, też byłbyś zmęczony!”. Dziecko

przestaje zatem dawa

ć wiarę swoim zmysłom, bo wielokrotnie mówiono mu, że było inaczej, niż

słyszało, widziało i czuło. Brak zaufania do własnego postrzegania może po łatach sprawiać, że DDA
jako jedyni nie b

ędą pewni, czy od kogoś czuć alkohol, czy prawidłowo rozpoznają stan emocjonalny

drugiej osoby.
Regu

ła zaprzeczania znajduje również zastosowanie w świecie wewnętrznym: myśli i uczuć.

Kiedy dziecko z rodziny alkoholowej pozwoli sobie na wyra

żenie swoich gwałtownych uczuć,

mówi

ąc na przykład: „Nienawidzę go” - zwykle słyszy:

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

„Nie wolno ci tak mówi

ć. To twój ojciec. Ojca należy kochać”. A kiedy rozpacza, bo zostało

skarcone „za nic”, matka wspiera je s

łowami: „Tak naprawdę tatuś cię kocha, chce żebyś wyrósł na

dobrego cz

łowieka”.

Je

śli dziecko nauczy się nie ufać sobie, czyli temu, co postrzega, odczuwa i myśli - traci

wewn

ętrzne punkty orientacyjne i zaczyna kierować się czymś lub kimś zewnętrznym. Będzie to

niepij

ący rodzic, religia, inni ludzie albo cokolwiek, od czego można się uzależnić.

Wytworzenie wi

ęzi z matką i ojcem, przeżycie pierwotnej zależności, w której zostaną

zaspokojone potrzeby dziecka, a która go nie zniewoli, lecz pozwoli si

ę rozwinąć - jest bardzo silną

potrzeb

ą. Zwykle dziecko związuje się silniej z jednym z rodziców. W rodzinach alkoholowych

w naturalny sposób sp

ędza ono więcej czasu z niepijącym rodzicem. To on lepiej rozumie i zaspokaja

jego potrzeby. Zdarza si

ę jednak dość często, że dziecko związuje się mocniej z rodzicem pijącym,

jako bardziej przewidywalnym i mniej rani

ącym. Niepijący może reagować na kryzys rodzinny

ci

ągłą złością, przelewaną na domowników. A usiłując utrzymać pod kontrolą sytuację rodzinną,

nierzadko odwo

ływać się będzie do manipulacji emocjami i zachowaniami dzieci: „Jak możesz mi to

robi

ć?! Chcesz mnie do grobu wpędzić! Lekarz powiedział, że nie mogę się denerwować”.

Czasem zdarza si

ę tak, że dziecko nie może wytworzyć realnej więzi z żadnym z rodziców, gdyż

oboje s

ą zbyt nieobecni lub raniący. Wówczas idealizuje sobie jedno z nich i wytwarza taką

wyobra

żoną więź z wyidealizowanym obiektem. Oto opisy pijących rodziców, zaniedbujących swe

dzieci, do pó

źnej starości domagających się, by życie dzieci kręciło się wokół nich: „Moja matka jest

wspania

łą osobą. Zawsze nas kochała i chciała dla nas jak najlepiej. Właściwie poświęciła dla nas

swoje

życie. Jej było trudniej niż nam”; „Ojciec był cudowny, zabierał mnie do teatru i uczył słuchać

muzyki. Dzi

ęki niemu poznałam wiele sławnych osób. Czytał mi książki, bawiliśmy się razem”.

Wi

ęzi, które udaje się stworzyć z rodzicami w rodzinie alkoholowej, przypominają huśtawkę:

bardzo blisko - bardzo daleko. Rodzic, gdy sam potrzebuje blisko

ści, powierza dziecku swoje

problemy i tajemnice, nie zawsze adekwatne do jego wieku. Gdy nie potrzebuje blisko

ści, wyznacza

granic

ę - „Dzieci i ryby głosu nie mają”, „Nie pyskuj” - nie licząc się z potrzebami syna czy córki.

A takie sytuacje ucz

ą dziecko o nieprzewidywalności w relacji z rodzicami i tego, że w bliskości

łatwiej zranić. Otwartość, zaufanie i bliskość stają się jedynie instrumentami do zaspokojenia
cudzych potrzeb, nie s

ą zaś sposobem na zbudowanie bliskiego związku.

Zgodnie z koncepcj

ą Rogersa, dziecko w rodzinie alkoholowej - pozbawione aprobaty, wsparcia

i realnych informacji na temat tego, jakie jest - musi wykszta

łcić strukturę „ja” będącą źródłem

zaburze

ń i dysfunkcji. Po pierwsze dlatego, że brak jest podstaw kształtujących poczucie własnej

warto

ści lub tworzone są podstawy do negatywnej samooceny, niezgodnej z rzeczywistym obrazem

dziecka. Po drugie, pojawia si

ę rozbieżność pomiędzy „ja” a doświadczeniem, a istotna część

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

realnego do

świadczania „ja” pozostaje w nieświadomości. Po trzecie, następuje zniekształcenie

i niespójno

ść obrazu siebie, będąca źródłem ciągłego niepokoju i dysonansu. I wreszcie po czwarte,

nast

ępuje zablokowanie lub utrudnienie rozwoju „ja”, ze względu na niedopuszczanie do

świadomości ważnych doświadczeń tegoż „ja” (np. przeżywania złości, zazdrości czy lęku).
Dziecko wzrastaj

ące w chaotycznych regułach rodziny alkoholowej uczy się nie mówić o sobie,

o swoich potrzebach i o tym, co dzieje si

ę w domu. A po doświadczeniach w pierwotnych relacjach,

Doros

łe Dzieci Alkoholików starają się nie ufać nikomu. Ich wewnętrzna tożsamość zbudowana jest

wokó

ł tego, jacy powinni być, gdyż jacy są - nie wiedzą. Czasem spotykają kogoś, kto wydaje się

dawa

ć szansę na prawdziwie bliski związek, w którym możliwe będą pełna akceptacja

i bezwarunkowa mi

łość. Ponieważ DDA nie potrafi budować bliskości i związku, zatraca się w nim

bezgranicznie, ujawniaj

ąc dziecięce - wyparte wcześniej - emocje i pragnienia.

Andrzej ma 30 lat, dobr

ą pracę i własne mieszkanie. Przełożeni go cenią, a podwładni lubią, gdyż

jest sprawiedliwy, kompetentny i pracowity. Jedynym jego problemem s

ą związki z kobietami.

Chcia

łby założyć rodzinę, ale wciąż wybiera niewłaściwe kobiety: pijące, bez pracy albo zdradzające

swych partnerów. Tak naprawd

ę pogardza nimi, ale mimo to „pakuje się” w romans za romansem.

Jest mi

ło, póki ma poczucie, że nie zależy mu na kobiecie. Sytuacja zmienia się po mniej więcej

trzech miesi

ącach. Ku swemu zaskoczeniu, Andrzej zawsze angażuje się mocno. Kiedy nie ma przy

nim kobiety, któr

ą darzy uczuciem, czuje się opuszczony, zaniedbany i zdradzany. Zaczyna robić jej

wymówki. Potem codzienno

ścią są prowokowane przez niego kłótnie. W końcu kobieta odchodzi,

a on powoli - cierpi

ąc, ale i czując ulgę - wraca do równowagi emocjonalnej.

Andrzej dorasta

ł w rodzinie, w której ojciec nadużywał alkoholu. Ktoś zapyta: „A co to ma

wspólnego z jego perypetiami mi

łosnymi?”. Otóż w swojej rodzinie Andrzej czuł się podobnie.

Kiedy ojciec pi

ł, matka czyniła z syna swojego powiernika i sojusznika. Buntowała go przeciwko

zaniedbuj

ącemu ją mężowi. Ale ojciec przestawał pić, a wówczas matka nie potrzebowała już syna.

W rozmowach z m

ężem zdradzała tajemnice powierzone jej przez chłopca. Wyjeżdżali - jak zgodne

ma

łżeństwo - na romantyczne weekendy. Ciągle gdzieś wychodzili. Andrzej czuł się oszukany

i opuszczony. A matka wci

ąż nadskakiwała ojcu i zachowywała się tak, jakby nic się nie stało - syn

nie znosi

ł jej takiej. Gdy ojciec pił, Andrzej czuł, że ma matkę, choć ona była nieszczęśliwa.

Mój s

łownik wyrazów codziennych

Dom? Ale ja nie rozumiem tego s

łowa, tak samo jak słów: rodzina, miłość, dziękuję, proszę,

przepraszam. Nie ma ich w moim s

łowniku, ale doskonale znam znaczenie wyrażeń: spier..., wynocha

z domu, nie chc

ę oglądać waszych mord.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Mam 21 lat. To jest ma

ło, ale jednocześnie dużo. Bardzo wcześnie musiałam dorosnąć.

Dzieci

ństwo? O tak, było - i to jakie! Wybuchowe! Codzienne czekanie na pijanego ojca, który nie

potrafi sam rozwi

ązać sobie butów. Czekanie na awantury, na wyzwiska: szmato, darmozjadzie

jeden, wypier... mi z domu, zamorduj

ę was.

Nie mog

łam mieć przyjaciół. Nie wolno, zabroniono. Co noc modliłam się o śmierć, nie chciałam

takiego

życia. Życia, w którym zastanawiałam się, o co dzisiaj będzie awantura: o nieumyty talerz,

o sukienk

ę, czy może tak po prostu, bo jest za cicho.

DDA z Krasnegostawu

Nie chc

ę nienawiści

Kiedy by

łam dzieckiem, miałam dwa życia. Ich rytm i długość określał Tata. To On dawał im

pocz

ątek i koniec. Gdy pił, byliśmy rodziną alkoholową, a ja byłam dzieckiem alkoholika. Gdy nie pił,

byli

śmy standardową polską rodziną: 2+2, a ja - córką tatusia. Gdy pił - nienawidziłam Go, gdy nie

pi

ł - kochałam, wierząc całym sercem, że już nigdy pić nie będzie. Bo każdy ciąg picia kończył się

przyrzeczeniem,

że to był ostatni raz. Ostatnich razów było kilkaset.

Gdy Tata nie pi

ł, świat był piękny. Chodziliśmy na basen i do kina, przynosił mamie kwiaty,

ca

łymi nocami stał w peerelowskich kolejkach po czekolady dla nas. I nie rozumiałam, dlaczego

jednym kieliszkiem wódki odbiera

ł nam to wszystko.

Potem Tata odszed

ł. Miałam 15 lat. I nadal nic nie rozumiałam. Teraz mam 25 lat. Własną

rodzin

ę i własne życie. I zaczęłam rozumieć. Już teraz wiem, że były problemy, z którymi Tata nie

móg

ł sobie poradzić, sprawy, które Go przerosły. Teraz pamiętam tylko te dobre chwile.

Z perspektywy czasu oceniam,

że moje dzieciństwo nie było złe, było na swój sposób szczęśliwe.

Wypar

łam to wszystko, co mnie raniło. Bo jaki sens ma pielęgnowanie w sobie nienawiści?

Ewa

Przegl

ądałam się w butelkach

Nigdy nie us

łyszałam pochwały z ust ojca, zawsze rozkazywał. Stawiał mi wysoko poprzeczkę,

wi

ęc myślałam, że jestem leniwa, słaba i głupia. Gdy zaczynał pić, nie mogłam wyjść na podwórko,

bo dzieciaki

śmiały się ze mnie. Było mi wstyd, że mój tata pije.

Z biegiem czasu, gdy rozumia

łam więcej, mama zaczęła mi się zwierzać. Pytała, co ma zrobić,

i oczekiwa

ła odpowiedzi. Przez ojca alkoholika zostałam pozbawiona tego, co dla dziecka

najwa

żniejsze, beztroskiego dzieciństwa - gdyż zawsze dawały o sobie znać niepewność i strach, że

wróci do domu nietrze

źwy. Zamiast przeglądać się w oczach taty, przeglądałam się w jego butelkach

po wódce.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Zdaj

ę sobie sprawę, ze powinnam się zwrócić do specjalisty. A co będzie, jeśli osoba, która ma

mi pomóc, zawiedzie mnie? Nie chc

ę zostać zraniona kolejny raz.

Nastolatka z Rzeszowa

4. Bohater, maskotka, niewidzialne dziecko
Rodzina to system, którego podstawowym celem jest rozwój wszystkich jego cz

łonków. Gdy

prawid

łowo funkcjonuje, poszczególni członkowie w sposób elastyczny wypełniają określone role

służące zaspokojeniu jej potrzeb. Ale ten sprawny mechanizm przestaje takim być, jeśli ktoś
z doros

łych nadużywa alkoholu. Wraz z nasileniem kryzysu rodzinnego staje się on coraz bardziej

chaotyczny i niestabilny, mi

ędzy innymi dlatego, że jedno lub oboje rodzice przestają wypełniać

swoje role. Aby rodzina przetrwa

ła, konieczne jest znalezienie takiej struktury, której jednym

z elementów s

ą sztywno określone role. Wtedy zachowania członków rodziny stają się przewi-

dywalne i bezpieczne. Im bardziej system rodzinny zdominowany jest przez nadmierne picie jednego
z doros

łych, tym jego reguły są sztywniejsze i bardziej rygorystyczne.

Wymienianie jedynie kilku ról to nadmierne uproszczenie. Opisz

ę je jednak, gdyż pozwalają

zrozumie

ć istotę oraz konsekwencje funkcjonowania w roli służącej systemowi rodzinnemu, a nie

jednostce.
„Bohater rodzinny” to dziecko, które dostarcza rodzinie poczucia warto

ści, dumy i sukcesu.

Zwykle bierze na siebie ró

żne obowiązki i świetnie sobie z nimi radzi. Ponieważ znaczna ich część to

sprawy doros

łych (np. gotowanie, sprzątanie, wychowywanie młodszego rodzeństwa), bohater staje

si

ę „małym dorosłym”: dzielny, opanowany, pełen poświęcenia i gotowości do rezygnacji z siebie dla

innych. Dalsza rodzina, znajomi i s

ąsiedzi często z zazdrością patrzą na takie dziecko, chwalą je

i podziwiaj

ą. Dzięki bohaterowi rodzina może poczuć się dobrze, bo przecież wychowała tak

odpowiedzialnego i odnosz

ącego sukcesy młodego człowieka.

Tylko czasem kto

ś zauważy, że bohater to bardzo skryte dziecko, wiecznie niezadowolone

z siebie i z tego, co osi

ągnęło. „Bohater rodzinny” wciąż bywa napięty, ponieważ obawia się, że ktoś

wreszcie odkryje, i

ż wcale nie jest takim, jak widać na zewnątrz. Towarzyszy mu przy tym poczucie

bezwarto

ściowości. Czuje się nieszczęśliwy, zaniedbany i osamotniony. Jego rola w rodzinie to być

odpowiedzialnym doros

łym. Ale dziecko, które nie przeszło pełnego cyklu dorastania i dojrzewania,

nie jest w stanie sprosta

ć takiemu wyzwaniu. Dzieci jednak bardzo szybko uczą się poprzez

modelowanie i na

śladownictwo, co pozwala im przekonująco odgrywać daną rolę, choć wewnętrznie

nie s

ą do niej przygotowane.

„Koz

łem ofiarnym” też zazwyczaj jest dziecko. Dzięki niemu rodzina może odwrócić uwagę od

swoich rzeczywistych problemów. Traktuje bowiem dziecko jako swoisty obiekt zast

ępczy, na

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

którym mo

żna się skoncentrować i wyładować negatywne uczucia. „Kozioł ofiarny” jest z pozoru

przeciwie

ństwem „bohatera rodzinnego”. Dorośli postrzegają takie dziecko jako nieodpowiedzialne

i trudne, przynosz

ące swoim zachowaniem kłopoty i problemy. Często kiepsko się uczy, wcześnie

si

ęga po używki, wpada w tzw. złe towarzystwo. Wobec rodziców jest zwykle bezczelne

i aroganckie. W ten sposób wyra

ża bowiem negatywne emocje, jakie członkowie rodziny odreago-

wuj

ą na nim.

„Kozio

ł ofiarny” może być jednak zadziwiająco podobny do „bohatera rodzinnego”: tak jak on

potrafi wzi

ąć odpowiedzialność za to, co dzieje się w rodzinie. Ale bohater bierze na siebie

odpowiedzialno

ść za pozytywny wizerunek rodziny, zaś kozioł - za negatywny. Dzieci w obu rolach

prze

żywają lęk, poczucie odrzucenia, osamotnienia i skrzywdzenia. U „kozła ofiarnego” czasem

pojawia si

ę również uczucie nienawiści do świata i ludzi, którzy nie dają mu żadnej szansy na bycie

dobrym, a tak

że uczucie zazdrości i niedoceniania.

„Kozio

ł ofiarny” ma zapewnić dobre samopoczucie rodzinie, która może zrzucić na niego

odpowiedzialno

ść za wszystko: to nie my jesteśmy źli, to on jest trudnym dzieckiem, łobuzem, wpadł

w z

łe towarzystwo itd. Za każdym razem, gdy trafiają do mnie pacjenci funkcjonujący kiedyś w tej

roli w swoich rodzinach, zadziwia mnie, jak niewielki wp

ływ na takie zachowanie miał ich

temperament czy osobowo

ść. Co prawda zdarza się

;

że kozłami zostają dzieci, które

temperamentalnie maj

ą większą łatwość wyrażania złości bądź buntu, ale nie jest to wcale regułą.

Za poprawianie nastroju i humoru rodziny odpowiada „dziecko-maskotka”. Na jego widok
pojawiaj

ą się uśmiechy na twarzach, domownicy rozluźniają się i uspokajają. Często staje się ono

domowym antidotum na kryzysowe chwile: „Uspokój ojca, ciebie pos

łucha”. Rodzice lubią

popisywa

ć się maskotką przed innymi. Jednocześnie - bez względu na wiek - traktują ją jak osobę

niedojrza

łą, niewiele rozumiejącą z tego, co się wokół niej dzieje.

Kiedy maskotka musi poradzi

ć sobie z czyjąś złością czy wściekłością, wobec których bezsilni są

doro

śli domownicy - tak naprawdę jest przestraszona i napięta. Ma poczucie, że jeśli nie może

poprawi

ć komuś nastroju, staje się niepotrzebna jak porzucona przytulanka.

Dziecko „niewidzialne” (zwane tak

że dzieckiem we mgle lub dzieckiem zagubionym) zachowuje

si

ę tak, jakby go nie było. Godzinami potrafi zajmować się sobą. Nie sprawia kłopotów

wychowawczych, zwykle niczego nie chce. W kontaktach spo

łecznych jest wycofane, czasem

uznawane za nie

śmiałe. Robi wszystko, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Czasem udaje mu się to na

tyle dobrze,

że wychowuje się w swoistej izolacji społecznej, pomimo ludzi wokół. Takiemu dziecku

brakuje podstawowych umiej

ętności interpersonalnych: nawiązywania kontaktu, wyrażania swoich

potrzeb czy wspó

łpracy z innymi. W szkole wyraźnie odbiega od swoich rówieśników poziomem

umiej

ętności społecznych.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

„Niewidzialne” dziecko czuje si

ę bezwartościowe, niegodne uwagi innych i osamotnione. Ale

równocze

śnie jest zagniewane, iż nikt nie zwraca na nie uwagi. Jego zachowaniem kieruje poczucie,

że najlepiej by się stało, gdyby go nie było.
Kiedy w trakcie terapii pacjenci pracuj

ą nad identyfikacją własnych ról w ich rodzinach, często

pytaj

ą, czy możliwe jest połączenie kilku ról. Odpowiedź brzmi: tak. John Bradshaw pisze, że jeśli

jeden z rodziców nie wype

łnia swojej roli z jakiegokolwiek powodu (jest pijany, nieobecny, chory

itd.), zwykle które

ś z dzieci wchodzi w jego rolę. Gdy rodzina potrzebuje sukcesu, dziecko będzie

bohaterem. Je

żeli potrzeba kogoś, kto weźmie na siebie odpowiedzialność za dziejące się w niej zło -

stanie si

ę kozłem. W rodzinie wielodzietnej każde z dzieci może wypełniać inną rolę. Ale kiedy na

przyk

ład najstarsze odchodzi z domu, zwykle kolejne przejmuje jego rolę, porzucając

dotychczasow

ą. To pokazuje, jak ważną potrzebę rodziny zaspokaja dana rola i jak silnie związana

jest ona z systemem rodzinnym, a nie z cechami dziecka.
Przyjmuj

ąc określoną rolę, młody człowiek uczy się, jakie uczucia ma wyrażać, a jakich nie.

„Bohater rodzinny” ma prezentowa

ć swoją kompetencję i odpowiedzialność, „kozioł ofiarny” - złość,

„dziecko-maskotka” powinno mie

ć zawsze dobry nastrój, a „niewidzialne” musi być samowy-

starczalne. Oznacza to,

że dzieci muszą rozwijać cechy w jakiś sposób potrzebne rodzinie, zaś ukryć

te, które s

ą w niej niepożądane. I tak bohater może skrywać wewnątrz strach i osamotnienie, kozioł -

swoje mocne strony, maskotka - smutek, a niewidzialne - w

ściekłość. W ten sposób przyjęta przez

dziecko rola staje si

ę jego zewnętrznym „ja”, pod którym skrywa, jakie jest naprawdę. Zewnętrzne

„ja” to forma obrony, sposób na przetrwanie w dysfunkcyjnym systemie rodzinnym, sposób na bycie
kochanym, na przyci

ągnięcie uwagi, nadzieja na zaspokojenie podstawowych dziecięcych potrzeb.

Inn

ą konsekwencją poświęcenia własnego „ja” na rzecz stabilności rodziny bywa częste u DDA

prze

świadczenie: „Nie ja jestem ważny - ważniejsza jest grupa (rodzina, klasa, zespół w pracy itp.)”.

Towarzyszy temu nawyk dbania o potrzeby innych, o grup

ę, z którą taki człowiek się identyfikuje.

Kim naprawd

ę jestem? Jakie są moje mocne strony, a jakie słabe? To najczęstsze pytania,

z jakimi DDA przychodz

ą na terapię. Zadają je z dużym niepokojem. Obawiają się, że może prawdą

jest to, co s

łyszeli od bliskich w chwilach złości: że są bezwartościowi, niegodni zainteresowania

i pokochania. W mojej praktyce klinicznej nie zdarzy

ło się, by prawda o osobie była tak okrutna, jak

jej l

ęki i wewnętrzne przekonania. Aby jednak znaleźć odpowiedzi na powyższe pytania, trzeba

uświadomić sobie, w jakiej roli byłem lub nadal jestem - i przestać w niej funkcjonować.

Moje prawo do

życia

Wychowa

łam się w rodzinie alkoholika - tkwiłam w koszmarze przez 30 lat. Czułam się

opuszczona przez ca

ły świat. W tym wszystkim sama, wspierająca mamusię, wysłuchująca jej

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

cierpi

ętniczych lamentów, wywodów o jej ciężkim życiu, przyjmująca całe jej cierpienie na siebie;

ca

ły jej ból i nieudane życie.

Wybaczy

łam ojcu - był chory, był alkoholikiem. Czuję żal do mamy; pewnie nieświadomie, ale

ci

ągnęła mnie za sobą w to piekło, zrobiła sobie ze mnie powiernicę, choć miałam niewiele lat.

Próbowa

łam z mamą rozmawiać na ten temat. Nic z tego nie wychodzi, bo ona uważa, że to ona

mia

ła ciężkie życie, a ja przecież byłam tylko (!) dzieckiem, więc nie mogłam tego wszystkiego

odczuwa

ć. Uważa, że starała się, bym miała szczęśliwe dzieciństwo. Nie wiem, jak poradzić sobie

z uczuciami do mamy. Wiem,

że to moja matka - ale dlaczego mnie pogrąża, nie widzi mojego bólu.

Liczy si

ę tylko jej cierpienie. A gdzie jestem ja?! Zawsze byłam cichą, potulną córunią. Czy ja nie

mam prawa

żyć po swojemu? Mam.

El

żbieta z Radomska

Tata wraca

ł pijany

Mam 18 lat. Wracaj

ąc myślami do dzieciństwa, widzę ojca, który wracał z pracy pijany. Czasem

potulnie szed

ł spać, ale częściej robił awantury: krzyczał, wyzywał mamę i wszystkich naokoło. Nie

używał przemocy fizycznej, chociaż często tym groził. Ojca uspokajałam ja albo mój młodszy brat,
tymczasem mama, siedz

ąc w moim pokoju, płakała. Ją także musieliśmy pocieszać. Czasami

dochodzi

ło do tego, że ojciec chciał mamie „coś” zrobić, na przykład uderzyć ją w twarz - wtedy

stawali

śmy pomiędzy nimi, trzymając im ręce. Wręcz prosiliśmy, aby się uspokoili.

Dwoje ma

łych, bezbronnych dzieci, potrzebujących miłości, wsparcia, poczucia bezpieczeństwa,

odpowiedzialnych za swoich rodziców. Czy taka jest rola dziecka?
Dla mnie najgorsze by

ło napięcie przed przyjściem ojca. Ja i brat wiedzieliśmy, że skoro

dotychczas nie wróci

ł, pewnie wróci pod wpływem alkoholu, ale nie mówiliśmy o tym. Uważam, że

tylko pog

łębialiśmy w sobie uczucie strachu, krzywdy, cierpienia i bezradności. Ja, jako starsza,

czu

łam się odpowiedzialna także za brata. Próbowałam go jakoś pocieszyć.

Czuwa

łam nawet w nocy, ponieważ zdarzało się, że ojciec budził się i krzyki zaczynały się od

nowa A rano musia

łam przecież wstać, iść do szkoły i oczywiście udawać, że wszystko jest

w porz

ądku, że żyję w szczęśliwej rodzinie.

Ojciec nie pije od czterech lat, poniewa

ż jest chory. Leczy się u psychiatry. W domu da się

wyczu

ć ogromne napięcie, żal, złość i poczucie krzywdy. Nadal o tym nie rozmawiamy. W ogóle mało

ze sob

ą rozmawiamy.

Przechodz

ę teraz ciężki okres przeżywania swoich uczuć, od których nie można uciec.

Uświadomiłam sobie także, że przeżycia z dzieciństwa mają bardzo duży wpływ na moje kontakty
z lud

źmi, jednak teraz mogę to zmienić. Nie miałam wpływu na zdarzenia w moim domu, ale mam

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

wp

ływ na moje teraźniejsze życie. To ja nadaję mu sens.

Dziewczyna z O

ławy

5. Zamro

żeni ludzie

Wi

ększość Dorosłych Dzieci Alkoholików doświadcza problemów emocjonalnych. Jedni leczą

si

ę z powodu nawracającej depresji, inni z powodu nerwicy. Są tacy, którzy przychodzą do

psychoterapeuty i mówi

ą: „Nic nie czuję” lub „Mam kochającą rodzinę i wszystko mi się dobrze

uk

łada, ale wciąż wraca do mnie to, co czułem w domu: lęk, że to wszystko stracę, złość bez powodu.

Nie rozumiem tego”. Timmen L. Cer-mak i Jacques Rutzky pisz

ą („Czas uzdrowić swoje życie”,

1996): „Uczucia same w sobie rzadko bywaj

ą źródłem problemów. Jest nim natomiast niewłaściwy

stosunek do uczu

ć, który powoduje, że traumatyczne przeżycia nie przestają prześladować ludzi

w ich dalszym

życiu”.

Dzieci, które wychowywa

ły się w rodzinach, gdzie nadużywano alkoholu, przechodzą swoisty

trening w sposobach radzenia sobie z emocjami. Zdarza si

ę, że już we wczesnym okresie swojego

życia narażone są na bardzo silne doświadczenia emocjonalne, pomimo że ich mechanizmy obronne
nie s

ą jeszcze zbyt dojrzale. Do tych doświadczeń wywołujących ekstremalne emocje można zaliczyć

mi

ędzy innymi kłótnie (krzyki, bójki najbliższych i wyzwiska), zaniedbanie podstawowych potrzeb

fizycznych (np. g

łód, zimno, nie zmieniane pieluszki) czy poczucie zagrożenia. Dziecko w takich

sytuacjach prze

żywa mieszankę trudnych uczuć, takich jak lęk, gniew i bezradność. Zwykle

pozostaje z nimi samo, gdy

ż najbliższych nie ma lub są sprawcami sytuacji wywołującej ten

nieprzyjemny stan. Do

świadcza poczucia krzywdy, choć najczęściej nie uświadamia sobie tego.

Dziecko radzi sobie z prze

żywanym stanem różnie, w zależności od temperamentu i stopnia

dojrza

łości jego mechanizmów obronnych.

Zdaniem Jerzego Mellibrudy („Pu

łapka nie wybaczonej krzywdy”, 1997), im wcześniej wżyciu

dziecka mia

ły miejsce takie doświadczenia, tym wyraźniejsze jest ukształtowanie się jednego

z dwóch sposobów obchodzenia si

ę z emocjami: zamrożenia lub nadwrażliwości emocjonalnej.

Niektóre dzieci na silny krzyk czy nag

łe zagrożenie reagują zastygnięciem. Inne potrafią zamrozić

reakcj

ę emocjonalną, jakby jej nie było. W każdym razie na zewnątrz nie widać przeżywanego stanu.

Takie dzieci szybko ucz

ą się, że lepiej nic nie czuć, gdyż uczucia są bolesne i przeszkadzają

w dzia

łaniu. Odcięcie emocji, zamrożenie ciała tak, by nie pojawiły się w zachowaniu żadne czytelne

reakcje, u

łatwia dziecku poradzenie sobie w sytuacji zagrażającej.

Inne dzieci, czuj

ąc napięcie (a sytuacji wywołujących je jest w rodzinach alkoholowych wiele),

natychmiast wyra

żają je na zewnątrz płaczem albo krzykiem. Często są postrzegane jako

nadpobudliwe lub nadwra

żliwe emocjonalnie. Silne napięcie może znajdować ujście w czynnościach

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

kompulsywnych czy w innych objawach nerwicowych. Czasem dzieci takie trafiaj

ą wcześnie do

psychologa i mog

ą być leczone z powodu silnej nerwicy.

Niektóre dzieci radz

ą sobie z trudnymi emocjami, zamieniając je na łatwiejsze do przeżywania.

Adam jest na przyk

ład chronicznym złośnikiem - gdy czuje się niepewnie, gdy bywa wystraszony

albo zm

ęczony, natychmiast popada w złość. Bogdana natomiast wszyscy postrzegają jako

zal

ęknionego i niepewnego, ponieważ strach to jedyna reakcja, jaką ujawnia. Dopiero na terapii

ka

żdy z nich odkrywa bogactwo przeżywanych stanów. Manipulowanie doznawanymi uczuciami

chroni ich od prze

żywania tego, czego nie chcą doświadczać.

Typowymi sposobami radzenia sobie przez dzieci z rodzin alkoholowych z trudnymi emocjami
są: zepchnięcie uczuć do podświadomości, pomniejszanie ich lub zaprzeczanie, nie rozpoznawanie
ich (nie nazywanie) i mylenie z my

ślami (np. „Czuję, że nie chcecie ze mną rozmawiać i mnie nie

lubicie”). A owe trudne emocje to najcz

ęściej wstyd, poczucie winy, gniew, smutek i strach.

Uczucia wstydu najsilniej do

świadczają ludzie, którzy wychowywali się w rodzinach

zaburzonych w sposób widoczny dla otoczenia - kiedy wszyscy widzieli pijanego ojca i wiedzieli,
z jakiej rodziny si

ę pochodzi. Czasem takie osoby czują się napiętnowane, skażone faktem, że ich

rodzic pi

ł. Dlatego tak trudno im, mimo oczywistych faktów, nazwać swojego ojca alkoholikiem.

Zastanawiaj

ą się: „Bo w jakim świetle to mnie stawia?”.

Cz

ęsto dziecko alkoholików przeżywa także swoiste poczucie odpowiedzialności za nałóg

rodzica. My

śli, że ojciec pije, gdyż ono jest niegrzeczne, źle się uczy lub coś robi nie tak. Zdarza się,

że tego typu zarzuty słyszy od bliskich, co wzmacnia poczucie winy.
Kiedy DDA zaczynaj

ą przyglądać się swoim doświadczeniom z dzieciństwa, zwykle pojawia się

lęk: lęk przed wspomnieniami, lęk zapamiętany z groźnych sytuacji, lęk przed tym, co odkryją
o sobie. Ludzie ró

żnią się poziomem lęku,

a

le doro

śli, którzy wychowywali się w rodzinach alkoholo-

wych, nosz

ą go w sobie dużo. Nie zawsze jest on widoczny. Często bywa starannie ukrywany

i pojawia si

ę jedynie w bliskich związkach. Może też być zamieniany na inne uczucie, na przykład

złość, która daje więcej energii i siły, pomaga radzić sobie z bezradnością. W dzieciństwie lęk był
niejednokrotnie podstawow

ą informacją o zagrożeniu, pozwalającą go uniknąć. Niestety w życiu

doros

łym częściej pojawia się w postaci fobii, lęków przed autorytetami i przełożonymi, co znacznie

utrudnia dojrza

łe funkcjonowanie.

Gniew jest naturaln

ą reakcją na krzywdę naszych bliskich. Zatem kiedy DDA uświadamia sobie

własne krzywdy i zaniedbania, pojawiają się poczucie niesprawiedliwości, bunt przeciwko temu, co
kiedy

ś się stało, i różne odmiany gniewu. Praca z uczuciem gniewu jest trudna. Ludzie, którzy

wiedz

ą, co się dzieje, gdy ktoś przeżywa negatywne emocje w sposób niekontrolowany, zwykle

unikaj

ą wszelkiej złości. Kojarzą ją z agresją i przemocą. Trudno im uwierzyć, że złość czy gniew

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

mog

ą wnosić cokolwiek konstruktywnego. I rzadko łączą swoją melancholię z uczuciem, którego -

jak twierdz

ą - nie czują.

Chyba wszystkie Doros

łe Dzieci Alkoholików znają uczucie zalegającego smutku. Niewiele

z nich leczy si

ę jednak z powodu depresji. Smutek bezpowrotnej straty, dziecięce rozżalenie, kiedy

najch

ętniej schowałoby się pod kołdrą przed całym światem, i poczucie osamotnienia - związane są

z jak

ąś formą opuszczenia, której się doznało. Dziecko czuje się opuszczone, gdy ma niepełną

rodzin

ę, ale także gdy długo jest samo w domu albo gdy permanentnie nie ma nikogo, kto

po

święciłby mu czas i uwagę. Każdy z nas nosi wspomnienia, które wywołują w nim głęboki smutek.

DDA maj

ą takich wspomnień dużo.

Wiele Doros

łych Dzieci Alkoholików wyraża przekonanie, że uczucia można w pełni

kontrolowa

ć. Przeświadczenie: wszystko albo nic (albo mam całkowitą kontrolę, czyli to

;

co czuj

ę,

zale

ży jedynie od mojej woli, albo nie mam żadnej kontroli nad swoimi emocjami) - jest jednak

złudzeniem. Pełna samokontrola i brak samokontroli w sferze uczuć to bieguny braku tych samych
umiej

ętności: adekwatnego korzystania z własnej sfery emocjonalnej. Możliwa jest oczywiście kon-

trola

świadomości i wyrażania uczuć. Ale nie można kontrolować pojawiania się uczuć. Zwiększając

świadomość tego, co się przeżywa, można to wyrazić albo nie - zgodnie ze swoją wolą.
Efektem zmian w reakcjach emocjonalnych u dzieci z rodzin alkoholowych bywa postawa
obronna wobec

życia i ludzi. Człowiek taki żyje w ciągłym napięciu, które wiąże się z przekonaniem,

że świat i ludzie są do niego wrogo nastawieni, a on nie ma na to wpływu. Może tylko trwać
w ci

ągłym oczekiwaniu na coś nieprzyjemnego, co na pewno się wydarzy (np. atak, nieszczęście,

agresja). Celem takiej osoby jest przetrwanie. Trudno jej by

ć otwartą i ufną. To oznacza dla niej

bezradno

ść i wystawienie się na atak.

DDA nie maj

ą złudzeń

Oboje z m

ężem jesteśmy DDA Mamy ponad 40 lat i tamte problemy nie powinny już mieć wpływu

na nasze

życie. Zastanawiam się, co - pomimo starań - pozostało. Pozostał łęk przed bliskością, aby

znowu nie zosta

ć zranionym, oszukanym.

Ja, cho

ć jestem osobą z natury otwartą i towarzyską, mam bardzo wielu znajomych, wiele

kole

żanek, ale nie przyjaciół. Słowa „przyjaciel” używam bardzo rzadko, obawiam się go. Nadałam

mu takie znaczenie,

że nikt, łącznie ze mną, nie byłby mu w stanie sprostać. Mąż, który jest typem

samotnika, cho

ć osobą bardzo uczuciową, ma jednego bliskiego kolegę. Mam wrażenie, ze woli

rzeczy od ludzi, poniewa

ż one są przewidywalne.

Jest co

ś, co moim zdaniem szczególnie wyróżnia DDA - to brak złudzeń. Zbyt wcześnie zostaliśmy

odarci z niewinno

ści. Zobaczyliśmy ciemną stronę natury ludzkiej, gdy nie byliśmy do tego zupełnie

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

przygotowani, nie wykszta

łciliśmy żadnych mechanizmów

OBRONNYCH.

DDA z Tych

Próbuj

ę radzić sobie sama

My

ślałam, że przeszłość mam już za sobą. Jednak gdy mój mąż zaczął nadużywać alkoholu,

zacz

ęłam mieć koszmary, bałam się, że scenariusz życia mojej mamy zostanie powtórzony. Po roku

uda

łam się do poradni dla osób uzależnionych. Tam dowiedziałam się, że jestem DDA. W ośrodku

przesz

łam terapię dla współuzależnionych i drugą dla osób nie radzących sobie ze złością. Chciałam

pój

ść na terapię DDA, jednak termin kolidował z moimi zajęciami. Próbuję radzić sobie sama, ale

mam problemy ze swoj

ą osobowością. Nie wiem, czego chcę. Chcę mieć dziecko, a gdy zbliża się

jajeczkowanie, ju

ż nie chcę; chcę być sama, a za chwilę nie wyobrażam sobie samotności; itd.

Co robi

ć, by to zmienić? Jak pogodzić człowieka, którym jestem na zewnątrz, z tym w środku?

Jak w takim stanie

żyć, jak zachować normalność? Jak pozbyć się tego smutku, napięcia i strachu?

Nie chc

ę, by wszyscy wiedzieli, że jestem DDA. Boję się, że ludzie zaczną mnie traktować i oceniać

inaczej. Nie potrzebuj

ę litości czy wyrozumiałości. Potrzebuję pomocy. Jak sobie z tym radzić? Dziu-

ra bezradno

ści pożera mnie coraz bardziej.

Wioletta ze Szczecina

Historie si

ę powtarzają

Mam 36 lat. Jestem DDA. Pi

ęcioro mojego rodzeństwa też. Ojciec zmarł trzy lata temu. Powód -

nadu

żywanie alkoholu Matka bardzo cierpiała, ale tkwiła w tym chorym związku. W naszym życiu

przeplata

ły się: nauka, ciężka praca, opiekowanie się rodzeństwem i oczekiwanie, w jakim stanie

przyjdzie do domu „kochany tatu

ś”. Najczęściej wracał pijany. Ciągle awantury, bicie matki i tego

z nas, które si

ę nawinęło pod rękę, rozbijanie mebli. Molestowanie nas dziewcząt. Matka wiedziała

o tym, lecz by

ła bierna. Zimą ucieczki w mróz, śnieg - boso. Wiele razy wchodziłam na strych i przez

okienko w dachu wypatrywa

łam, w jakim stanie ojciec wraca z pracy. Kiedy widziałam, jakim

krokiem idzie, trz

ęsłam się ze strachu: co będzie? co dzisiaj zrobi?

Jak na ironi

ę, mimo wcześniejszych przyrzeczeń mojego rodzeństwa, że nie podzielimy losu

matki, historie si

ę powtarzają. Obydwie siostry mają mężów alkoholików. Brat jest alkoholikiem.

Cierpi jego rodzina, on te

ż, jednak nie przyjmuje tego do wiadomości. Moim młodszym braciom

i mnie si

ę udało. Ale problemy moich sióstr są moimi problemami. Próby rozmów na temat pomocy

ko

ńczą się złością. Przez moje chore ambicje chcę robić wszystko najlepiej. Nienawidzę kłótni,

agresji i wszelkiego z

ła. Chcę przed tym uciec. Ale dokąd?

Irena z Torunia

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

6. Dziecko w d

żungli

My

ślenie Dorosłych Dzieci Alkoholików w zasadzie nie odbiega od normy, trudno mówić

o patologii czy trwa

łych zmianach. Czasami można nawet powiedzieć, iż DDA cechuje wyjątkowa

trze

źwość myślenia w sytuacjach stresowych i ekstremalnych. Potrafią podejmować dobre decyzje

i trafnie analizowa

ć sytuację, podczas gdy innym przeszkadzają w tym silne napięcie lub emocje. Ta

cecha my

ślenia DDA ujawnia się zwłaszcza w sytuacjach konkretnych zadań i wyzwań życiowych,

na przyk

ład w życiu zawodowym. Inaczej jest w sytuacjach społecznych, w myśleniu o sobie albo

o swojej relacji ze

światem. W tych obszarach myślenie DDA cechuje schematyczność

i kompulsywno

ść: przekonania i myśli ukształtowane na bazie doświadczeń z dzieciństwa wracają

w formie natr

ętnych myśli, kierując zachowaniem dorosłego człowieka.

Sposoby postrzegania

świata i siebie z trudem poddają się zmianie w wyniku nabywania nowych

do

świadczeń - podobnie jak u osób po traumie, których myśli dotyczące urazowego doświadczenia

i przekonania ukszta

łtowane pod jego wpływem są bardzo odporne na zmianę. Prawdopodobnie ma

to zwi

ązek z pamięcią autobiograficzną, leżącą u podstaw naszego myślenia o sobie, o innych i o

świecie. W niej znajdują się pewne skrypty, czyli przekonania. Tworzą się one w wyniku
wielokrotnego zetkni

ęcia się z taką samą sekwencją wydarzeń, co sprawia, że sytuacja ta ulega

uogólnieniu i my

ślimy, że jest typowa. Aby zrozumieć myślenie charakterystyczne dla DDA,

musimy poszuka

ć odpowiedzi na pytanie, z jakimi sekwencjami wydarzeń, sytuacji i relacji spotyka

si

ę dziecko w rodzinie, w której nadużywa się alkoholu, co w wyniku tych doświadczeń staje się dla

niego typowe.
Świat widziany oczami dziecka alkoholika jest niebezpieczny, bo nieprzewidywalny. To, co
wydarzy si

ę w najbliższym otoczeniu, w dużym stopniu zależy od tego, czy rodzic będzie pijany, czy

te

ż trzeźwy, i w jakim nastroju będzie drugi z opiekunów. Nieprzewidywalność otoczenia najczęściej

wi

ąże się dla dziecka z tzw. obiektami społecznymi, czyli z ludźmi. Obiekty nieożywione, na

przyk

ład dom, meble, zabawki bądź podwórko, mogą stać się symbolem stałości i trwania. Niestety,

ta sta

łość czasem również bywa niszczona. Podeptane w ferworze awantury zabawki, zniszczone

meble, konieczno

ść kolejnej przeprowadzki lub brak swojego miejsca - to często normalność dla

dziecka z rodziny alkoholowej.
Nieprzewidywalno

ści świata doświadczają nie tylko dzieci z rodzin alkoholowych, w których

wyst

ępowała przemoc. Pojawia się ona także wtedy, gdy mamy do czynienia z różnego rodzaju

zaniedbaniami. Pami

ętam rodzeństwo, które miało jedne długie spodnie i parę ciepłych butów. Nosili

je na zmian

ę. Często któreś z tych dzieci nie pojawiało się w szkole, ponieważ drugie wyszło

wcze

śniej i nie wróciło

;

gdy nadesz

ła pora wyjścia drugiego. Koledzy śmiali się z rodzeństwa.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Pewnie niektórzy czytelnicy uznaj

ą ten przykład za ekstremalny. Ale dla mnie bulwersujące było to

;

że u progu XXI wieku w ogóle zdarzyła się ta historia. Za to większość DDA zna z własnego
do

świadczenia historie zawiedzionych nadziei i zburzenia porządku dnia codziennego czy świąt,

podobne do tej: „Niedzielny poranek. Le

żę w łóżku i myślę o tym, co dziś się wydarzy: zjemy

śniadanie wspólnie, co zdarza się jedynie w niedzielę, pójdziemy razem do kościoła - może spotkam
tam kogo

ś znajomego i umówię się na popołudnie. I nagle słyszę zza drzwi podniesiony głos matki;

ojciec jest jeszcze pijany po wczorajszym, a ona przywo

łuje go do porządku. Epitety: »ty skur.. choć

w niedziel

ę mógłbyś...«, »a co ty kur... sobie myślisz« - wciskają mnie pod poduszkę. Pewnie słyszą

je s

ąsiedzi. Nie pójdziemy do kościoła, chyba że ja sama. Nie będzie wspólnego śniadania ani obiadu.

Będzie całodzienna awantura albo nabrzmiała cisza”.
Nieprzewidywalno

ść

świata

powtarzaj

ąca

si

ę

w do

świadczeniu

dziecka
owocuje

ukszta

łtowaniem się w jego wewnętrznych przekonaniach myśli typu: świat jest wrogi; świat jest

dżunglą, w której trudno przetrwać; świat jest tak urządzony, że nie ma sensu nic planować, bo
wszystkie plany zostaj

ą zburzone; muszę coś zrobić, by on (ona) czuł się dobrze; muszę coś zrobić,

by oni nie zrobili sobie krzywdy.
Dziecko, obserwuj

ąc na co dzień relacje między rodzicami, a także ich relacje z innymi, tworzy

swoje podstawowe przekonania i skrypty

życiowe dotyczące tego, jak wyglądają relacje między

lud

źmi. Najczęściej rodziny alkoholowe są dość zamknięte i rzadko utrzymują kontakty

z kimkolwiek. S

ąsiadów, kolegów z pracy i dalszą rodzinę traktują jak obcych, obawiając się, że

bli

ższe relacje z nimi ujawnią, iż w rodzinie jest problem alkoholowy. Często dzieci są pouczane, by

trzyma

ły się z daleka od obcych. Słyszą, jak rodzice mówią na przykład: „Ludzie krzywdzą”;

„Lepiej,

żeby inni nie wiedzieli o nas zbyt dużo”. A przekazy i nastawienia tego typu wyniesione

z domu sprawiaj

ą, że dzieci alkoholików zachowują dystans wobec osób spoza rodziny. Jeżeli żyją

w ma

łym środowisku i sąsiedzi czy znajomi mogą zobaczyć pijanego rodzica albo usłyszeć awanturę,

kontakty z nimi staj

ą się dodatkowym źródłem stresu: „Co odpowiem, jeśli zapyta mnie, czy to mój

ojciec?”. Dzieci alkoholików podczas spotka

ń z innymi często czują zażenowanie, zawstydzenie bądź

nie

śmiałość. Uczucia te również oddalają je od innych ludzi, podobnie jak braki w umiejętnościach

interpersonalnych. Kiedy w doros

łości wchodzą w nowe środowisko lub kogoś poznają, w głowie

pojawiaj

ą im się myśli w rodzaju: na pewno źle mnie ocenią; lepiej się zbytnio nie spoufalać; trzeba

si

ę mieć na baczności, bo ludzie manipulują i wykorzystują.

Rodzajem bliskich relacji s

ą na przykład relacje między mężem i żoną, dzieckiem i rodzicem czy

rodze

ństwem. Schematy tego, jak mają one wyglądać i jak je budować, tworzymy na bazie dwóch

źródeł związanych z rodziną pochodzenia: naszych osobistych relacji z najbliższymi i obserwując ich
wzajemne relacje. Dziecko wychowuj

ące się w rodzinie, w której alkohol jest codziennością, widzi,

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

iż bliskości między rodzicami nie ma lub pojawia się ona w sposób zaskakujący. Obserwując matkę
i ojca, zastanawia si

ę: „Po co oni są ze sobą. Przecież męczą się razem”. Często w związkach

alkoholowych nie istniej

ą pozytywne wzajemne uczucia, czułość czy przyjemność z bycia razem.

Zamiast tego du

żo jest wzajemnych pretensji, poczucia skrzywdzenia i różnych odmian złości.

Jednak s

ą także chwile, kiedy ku zaskoczeniu otoczenia pojawia się jakiś kształt bliskości. Na

przyk

ład wtedy, gdy matka mówi: „Nie mogę się z nim rozwieść, bo go kocham”; gdy mąż przynosi

jej kwiaty i przeprasza za to, co si

ę zdarzyło; gdy tworzą wspólny front: „My jesteśmy rodzicami

i masz robi

ć tak, jak my każemy”. Bliskość w związkach z osobą uzależnioną zwykle oznacza

wzajemne krzywdzenie si

ę oraz oscylowanie między bardzo dużą bliskością i jej brakiem:

nierozmawianie ze sob

ą tygodniami lub wielogodzinna kłótnia, mówienie o miłości lub o nienawiści.

Cz

ęsto doświadczenie DDA mówi, że być blisko to być komuś potrzebnym. Bliskość nie oznacza

wówczas wzajemnej otwarto

ści i zaufania, odpowiedzi na potrzeby obu stron: „Ważna jest jedynie ta

druga osoba, ja jestem wa

żny o tyle, o ile jestem jej potrzebny”. Wiele Dorosłych Dzieci Alkoholi-

ków czerpie zadowolenie z pracy i z rodziny, gdy

ż czują się tam potrzebne. Nie ma w tym

oczywi

ście nic złego, ale warto sobie czasem zadać pytanie: „Co ja mam z tych relacji poza tym, że

czuj

ę się potrzebna?”. DDA nierzadko również myślą o bliskich relacjach na przykład tak: „Bliskość

nie jest czym

ś, co można zbudować. Jest czymś, co się zdarza. A to, czy się zdarzy, nie zależy ode

mnie”; „Blisko

ść oznacza ranienie się i przekraczanie granic. Jest zatem niebezpieczna”; „Kiedy się

kocha, nale

ży wszystko wybaczyć. Miłość wszystko usprawiedliwia”.

Dziecko w rodzinie alkoholowej, próbuj

ąc swoich sił, szybko przekonuje się, że jest bezradne

i s

łabe - zarówno wobec świata zewnętrznego, jak i wobec tego, co dzieje się w domu.

Do

świadczenie bezradności może sprawić, iż będzie starało się udowodnić wszystkim, jakie jest

zaradne. Mo

że również zaowocować syndromem wyuczonej bezradności, gdy dziecko nawet nie

próbuje podejmowa

ć wysiłków adekwatnych do jego możliwości, ponieważ głęboko w nim tkwi

przekonanie: „I tak mi nie wyjdzie, nie jestem wstanie tego zrobi

ć”. Na terapii często proszę Dorosłe

Dzieci Alkoholików o zebranie zda

ń na swój temat, które słyszeli w dzieciństwie. Otrzymujemy

wówczas niepokrywaj

ące się obrazy, odzwierciedlające raczej to, jakimi ktoś chciał ich widzieć, a nie

to, jacy byli. Obraz siebie DDA jest swoistym kola

żem: tekstów ważnych osób, roli, w jakiej

funkcjonowa

ło w rodzinie, i tego, jak doświadczało siebie, będąc dzieckiem. Doświadczanie siebie to

istotne spoiwo tego kola

żu, gdyż zawiera skrypty typu: jestem słaby; jestem samotny; jestem

niewa

żny; jestem bezsilny.

Na szcz

ęście nie wszystkie głęboko ukryte, podświadome przekonania Dorosłych Dzieci

Alkoholików na swój temat s

ą negatywne. Gdyby tak było, nie byliby w stanie normalnie żyć. Jednak

negatywna jest du

ża część owych przekonań, co sprawia, że DDA opisują siebie raczej negatywnie,

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

koncentruj

ąc się na swoich wadach, nie wierząc w swoje siły i przymioty. Taki rodzaj myślenia

o sobie wywo

łuje smutek, przygnębienie, poczucie beznadziejności i zwątpienie we własne

mo

żliwości. W różnych odmianach konstelację tych cech odnajduję u większości DDA zgłaszających

si

ę na terapię. Nie zawsze jest ona widoczna na pierwszy rzut oka, gdyż wielu z nich pokazuje światu

mask

ę pewności siebie, zaradności i niezależności.

Podsumowuj

ąc schematy poznawcze, jakie wytwarzają się w dziecku pod wpływem

żnorodnych doświadczeń związanych z dzieciństwem spędzonym w rodzinie alkoholowej, można

nakre

ślić obraz świata widziany oczami bezradnego, osamotnionego i zaniedbanego dziecka: Świat

jest gro

źny, nieprzyjazny, lub wręcz wrogi. Ludzie są w nim nieobliczalni. Pod wpływem alkoholu

bądź nieopanowanych emocji krzywdzą i wykorzystują. Albo będąc słabymi, stają się ofiarami
innych. Blisko

ść z nimi jawi się jako coś pożądanego, ale także zagrażającego, gdyż zawsze ktoś jest

skrzywdzonym, a kto

ś inny krzywdzącym. Przed ludźmi i światem należy się zatem bronić. Jeśli nie

potrafi

ę obejść się bez świata i ludzi, to znaczy, że jestem słaby, bezradny i podatny na skrzywdzenie.

A

ż korci mnie, by przeciwstawiając się tej trudnej wizji, stworzyć inny obraz świata - widziany

oczami dziecka, przy którym stoi silny i zaradny rodzic. Ten

świat jest przyjazny, a dziecko czuje się

bezpieczne. Ludzie zachowuj

ą się zawsze tak, jak powinni. Żyją w zgodzie ze sobą i z innymi,

szanuj

ą się wzajemnie i są gotowi nieść pomoc. Wiele dzieci alkoholików marzy o takim świecie.

Wyobra

żają sobie kochającą rodzinę, jaką mieliby, gdyby rodzic nie pił...

Zmiana schematów poznawczych i przekona

ń ukształtowanych przez dzieciństwo w rodzinie

alkoholowej jest niezb

ędna, gdyż nie są one adekwatne do doświadczania świata w dorosłości.

Zwykle bywaj

ą również źródłem głębokiego smutku i leżą u podstaw strategii życiowych

dopasowanych do nakre

ślonej wyżej wizji, która nie przystaje do aktualnej rzeczywistości. Aby

odnale

źć swoje własne skrypty w tej sprawie, trzeba przeanalizować osobiste doświadczenia, relacje

i wspomnienia. Nale

ży o tym pamiętać, ponieważ każdy z nas jest inny. A ja, pisząc o pewnych

wspólnych cechach my

ślenia DDA, dokonuję uogólnień, i co za tym idzie - wielu uproszczeń.

Wa

żne, by tej analizy nie dokonywać w samotności, jak kiedyś, gdy byliśmy dziećmi...

Walcz

ę z przeszłością

Moja babcia wysz

ła za mąż za człowieka, który stał się alkoholikiem. Przeżyła z nim ponad 60

lat.

Żadna z trzech córek z tego związku nie ułożyła sobie życia. Dzisiaj te trzy niemłode już kobiety

są zamknięte w sobie, wrogo nastawione do świata. Moja mama wyszła za alkoholika. Ojciec pływał
na statkach dalekomorskich. Rejsy trwa

ły kilka miesięcy. Gdy wracał - pił. Teraz mam z nim

sporadyczny kontakt, raczej mu wspó

łczuję. Z mamą też nie miałam dobrego kontaktu, ale uważałam

ją za świętą. Nawet gdy powodowana swoją złością bardzo mnie raniła.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Swoje

życie zaczęłam układać tuż przed trzydziestką. Mogę powiedzieć, że mi się udało. Mój mąż

to dobry, m

ądry mężczyzna. Ale nawet on nie potrafi zrozumieć tej mieszanki lęku, nieprzystosowania

i niedowarto

ściowania, jaka mną targa - to na pewno wpływa na jakość naszego życia. Mamy dwoje

dzieci,

życie koncentruje się wokół nich. Tamte problemy zostały odsunięte, jakoś przysypane.

A przecie

ż wiem, że to wszystko we mnie jest. Teraz najbardziej mnie bolą kontakty z mamą. Jest

zimna, a mnie to boli. Czuj

ę, jak mnie to ogranicza, zabiera energię. Radzę sobie lepiej niż kilka lat

temu, ale ci

ągle walczę z demonami przeszłości. I wiem, że muszę się zmierzyć z nimi do końca.

Marzanna

Jestem szcz

ęśliwy

Jestem studentem prawa na Uniwersytecie Warszawskim. W tym roku rozpoczynam tak

że studia

na filozofii. Jestem szcz

ęśliwym człowiekiem. Od ponad trzech lat mieszkam z moimi dziadkami.

Wyprowadzi

łem się z domu rodziców na stałe, bo życie z ojcem było dla mnie nie do wytrzymania.

Ju

ż w liceum bardzo bałem się ludzi, także tych zwyczajnych, spacerujących po chodniku.

Lękałem się, że mogą mnie skrzywdzić. Nie byłem w stanie zaprezentować publicznie swojego zdania
z powodu ogromnego zdenerwowania, które przychodzi

ło już na samą myśl, że będę musiał coś

powiedzie

ć, chociażby na forum klasy. Moje poczucie własnej wartości było bardzo niskie. Zacząłem

ucieka

ć w swój świat. Gdy byłem młodszy, był to świat książek. Później wewnątrz siebie byłem tak

rozdygotany,

że nie mogłem skupić się nawet na tyle, aby czytać. Gdy książki zastąpiłem komputerem

i grami komputerowymi, sko

ńczyło się to uzależnieniem od nich. Choć wewnątrz mnie panował

kompletny chaos, to na zewn

ątrz właściwie tego nie okazywałem. Wszak nauczono mnie, że mężczyźni

nie p

łaczą (niestety zapomniałem, jak to się robi, a szkoda...).

Pewnego dnia, a mia

łem wtedy chyba 16 lat, coś we mnie pękło. Poczułem, że nie mam już sił

dalej tak

żyć. Najpierw zdobyłem się na to, by porozmawiać o swoich problemach z koleżanką

z klasy. Po tej rozmowie zrozumia

łem, że potrzebuję pomocy. W tym czasie mój ojciec podjął

nieskuteczne leczenie w AA, a ja do

łączyłem do grupki dzieci alkoholików, które spotkały się

z psychologiem. Z jakich

ś powodów po pól roku zrezygnowałem z terapii, choć na pewno przynosiła

dobre rezultaty. Wkrótce trafi

łem do młodzieżowej wspólnoty chrześcijańskiej. Myślę, że to działający

przez ni

ą dobry Pan Bóg tak naprawdę pomógł mi powrócić do normalnego życia.

Istnia

ło jeszcze wiele innych pozytywnych czynników. Po pierwsze, przeprowadziłem się do

dziadków, gdzie mia

łem coś, czego wcześniej nie doświadczyłem - spokój. Po drugie, jestem z natury

ogromnym optymist

ą. Pamiętam, że w najtrudniejszych dla mnie chwilach myślałem o tym, że za kilka

lat b

ędzie lepiej, ze kiedyś będę mógł sam decydować o swoim, życiu, ze założę szczęśliwą rodzinę.

Po trzecie, mia

łem (i mam) to ogromne szczęście, że spotkałem na swej drodze wspaniałych ludzi, od

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

których nauczy

łem się, jak wielkim darem jest rozmowa z drugim człowiekiem. Po czwarte, chyba

jestem troch

ę uparty. Opowieść moja ma optymistyczne zakończenie, choć tak naprawdę jest to

koniec rozdzia

łu, a nie książki. Cieszę się, że moje życie jest, jakie jest. Cieszę się z rzeczy, które mam

i których nie mam. Jestem ca

łkowitym alkoholowo-nikotynowym abstynentem. Nie gram już w gry

komputerowe. Moje relacje z ojcem, który nie pije od ponad dwóch lat, kszta

łtują się poprawnie.

Kilka lat temu, kiedy le

żał w szpitalu, wybaczyłem mu wszystko, choć on sam nigdy o wybaczenie nie

prosi

ł. Uświadamiam sobie teraz, ze moje bolesne doświadczenia zahartowały mnie od zewnątrz, ale

od wewn

ątrz uwrażliwiły. Może były potrzebne?

Jakub z Warszawy

7. Samotni z l

ęku

Wśród Dorosłych Dzieci Alkoholików pragnienie bycia kochanym idzie często w parze z lękiem
przed odrzuceniem. Prze

żywają oni dużo wewnętrznych obaw przed zbliżeniem się do kogoś i przed

za

łożeniem rodziny. Jedna z osób sformułowała to tak: „Spotykałam się z mężczyzną. Nie chciałam

si

ę zakochać, a jednocześnie pragnęłam mieć kogoś na całe życie. Bałam się. Byłam rozbita,

rozdwojona. Nie pami

ętam, co myślałam o sobie, ale chyba nie najlepiej. Nie wiedziałam, co robić.

W ko

ńcu po paru spotkaniach zerwałam. To było ponad moje siły”.

Moi pacjenci cz

ęsto boją się powtórzenia we własnym związku tego, co działo się w ich domach

rodzinnych, w których niepij

ący partner miał obowiązków za dwoje, a w zamian otrzymywał

awantury i wyzwiska. W efekcie takich do

świadczeń DDA pełni są wątpliwości, czy warto

ryzykowa

ć zawarcie małżeństwa: „Mój partner daje mi oparcie, w dodatku chce, abym za niego

wysz

ła. A ja nie wiem, czego chcę: boję się, że go stracę, i boję się za niego wyjść. Skąd mogę

wiedzie

ć, że wszystko będzie dobrze? Najgorsze jest to, że nie potrafię podjąć żadnej decyzji - ani

o sko

ńczeniu tego związku, ani o małżeństwie”.

Niemal wszystkie Doros

łe Dzieci Alkoholików noszą w sobie głęboko ukryte przekonanie, że

w ma

łżeństwie można się tylko krzywdzić. Trudno im się zbliżyć do innych osób, gdyż w ich

do

świadczeniu bliskość jest zagrażająca. Z kolei jej brak i uporczywe utrzymywanie dystansu

sprawiaj

ą, że małżeństwo często nie daje im satysfakcji.

Niektórzy DDA s

ą przekonani, że związek rodziców nie był udany, bo „matka nie umiała sobie

z nim radzi

ć”. Jeśli wierzą również, że sami lepiej potrafiliby ułożyć sobie życie z alkoholikiem, to

st

ąd prosta droga do wchodzenia w tzw. trudne związki, zwykle z partnerami uzależnionymi. Wielu

DDA trwa w zwi

ązkach, które są dla nich źródłem cierpienia. Ich partnerami bywają alkoholicy,

na

łogowi hazardziści, ludzie notorycznie niewierni itd. Zdarzyło mi się na przykład spotkać osoby,

które

żyły od lat w związku heteroseksualnym z homoseksualistami i nie zdawały sobie z tego

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

sprawy. Siebie wini

ły za to, że „coś się między nami nie układa”.

Niektórzy z moich pacjentów zdaj

ą sobie sprawę, że rozpoczęcie terapii prawdopodobnie zmieni

ich spojrzenie na w

łasne małżeństwo. Ci, którym zależy na związku, zwykle otwarcie mówią

o swoich obawach, a pó

źniej potrafią wykorzystać to nowe spojrzenie do uzdrowienia relacji. Gorzej

z tymi, którzy tkwi

ą w przekonaniu, że ich małżeństwa są bardzo dobre i że nic nie jest w stanie im

zaszkodzi

ć. Niemal za każdym razem po kilku tygodniach terapii zauważają, jak fałszywy był to

obraz. Zaczynaj

ą dostrzegać to, co się wokół nich dzieje. Przekonują się na przykład, że partnerzy od

dawna maj

ą kogoś innego albo w jakiś sposób (np. finansowo lub emocjonalnie) wykorzystują ich.

Doros

łe Dzieci Alkoholików chyba nieco częściej niż inni nieadekwatnie postrzegają swoich

partnerów. Je

śli ich idealizują, wówczas nie widzą wad albo usprawiedliwiają je (podobnie jak

niegdy

ś ich matki usprawiedliwiały ojców: „Pije, ale przecież kocha mnie i dzieci”). Natomiast gdy

deprecjonuj

ą partnerów, widzą w nich same wady. Ku temu skłaniają się osoby, które od dłuższego

czasu doznaj

ą od towarzyszy życia krzywdy lub zaniedbania i straciły nadzieję na zmianę tych

relacji, ale nie potrafi

ą bądź nie chcą zrezygnować ze związku.

DDA cz

ęsto nie potrafią (to wpływ sytuacji w domach rodzinnych) nawiązywać pierwszego

kontaktu z innymi, mówi

ć o sobie i o swoich potrzebach, znaleźć kompromisu między tym, czego

chc

ą oni, a tym, czego pragną ich partnerzy. Nie potrafią także słuchać i mówić tak, by się

porozumie

ć, rozwiązywać trudnych sytuacji, radzić sobie z emocjami itd. Nieumiejętność wyrażenia

tego, co si

ę czuje, może doprowadzić do niedomówień, z których wyrastają wzajemne urazy, żale

i pretensje. O

żywa wówczas dobrze znane z dzieciństwa poczucie krzywdy: „Ludzie są podli,

skrzywdz

ą mnie, jeśli tylko pozwolę im być zbyt blisko”, a także przekonanie, że za wszelką cenę nie

wolno ulec.
Aby unikn

ąć takich sytuacji, DDA muszą nauczyć się tego wszystkiego, czego zwykle uczą się

dzieci: wyra

żania potrzeb, nazywania uczuć, rozmawiania i słuchania, nawiązywania pierwszego

kontaktu. Zwykle z takimi umiej

ętnościami wchodzimy w pierwsze nastoletnie związki. Wtedy przy-

chodzi czas na rozwijanie tych do

świadczeń w relacjach z inną płcią. Gdy stworzymy pierwszy stały

zwi

ązek, wówczas odkrywamy i uczymy się umiejętności ważnych dla utrzymania i pogłębiania

zwi

ązku. Myślę tutaj o okazywaniu wzajemnej czułości i akceptacji, trosce o partnera, empatycznym

rozumieniu go i wzajemnym wspieraniu si

ę. Czy jestem w stanie stworzyć zdrowy związek, mimo iż

jestem DDA? - to jedno z cz

ęstych pytań, jakie słyszę, gdy w czasie terapii zaczynają się rozmowy

o zwi

ązkach. Kryje się za nim obawa przed brakiem zdolności do kochania i bycia kochanym.

Przyczynami trudno

ści Dorosłych Dzieci Alkoholików w związkach nie są jednak ograniczenia ich

potencja

łu, ale brak pewnego rodzaju ważnych doświadczeń, niezbędnych do nauczenia się, co to

znaczy blisko

ść, na czym polega budowanie związku i jak go utrzymać. Oznacza to, że DDA są

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

w pe

łni zdolni do miłości, lecz muszą w sobie tę zdolność dostrzec i rozwinąć ją. Droga do tego

wiedzie poprzez nauczenie si

ę, jak akceptować siebie.

Przed laty Zofia Milska-Wrzosi

ńska zwróciła uwagę, że stworzenie dobrego związku jest jednym

z kilku najwa

żniejszych, ale i najtrudniejszych zadań życiowych człowieka. Z pewnością łatwiej je

zrealizowa

ć tym, którzy wychowywali się, patrząc na dobre związki swoich rodziców - ale zawsze

jest to trudne. DDA nie s

ą tutaj wyjątkiem.

Jest ju

ż za późno

Mam 24 lata i jestem DDA. Wiem o tym od kilku lat. Ale niewiele wynika dla mnie z tej wiedzy.
Świadomość, że jestem DDA, wcale nie pozwala mi uporać się z problemami, wcale w tym nie po-
maga; kusi tylko,

żeby wszelkie zło „zwalić” na pochodzenie z rodziny alkoholowej. Czy mam do tego

prawo? Wydaje mi si

ę, że nie. I rodzi to ogromne poczucie winy (towarzyszy mi ono chyba od za-

wsze), a tak

że ogromny, paraliżujący wstyd, który nie znika nawet wtedy, gdy jestem daleko od

„domu”, gdzie nikt mnie nie zna i o niczym nie wie. I jeszcze ta bezsilno

ść - taka obezwładniająca: że

nie mam nad niczym kontroli,

że mogę tylko z bólem patrzeć, jak czas przecieka mi przez palce, jak

życie przechodzi gdzieś obok.
Jestem sama. Zupe

łnie sama. Czy to ich wina? Czy może moja, tylko i wyłącznie moja? Może nie

zas

ługuję na nic dobrego. Tak po prostu. Na miłość, na przyjaźń, na uwagę i troskę. Może to za dużo.

Po prostu.
Nigdy i nigdzie nie szuka

łam pomocy. Nie sądziłam, ze ktoś może mi ją dać, że to cokolwiek

zmieni. I dalej tak s

ądzę, a poza tym już za późno, już nie warto. I nawet nie wiem, czy mam siłę do

kogo

ś się zwrócić o pomoc. Wstydzę się, boję? Może.

„Żyję” dalej z rodzicami, w milczeniu, w nienawiści. Zaczynam pić. Schemat? Może. Tylko nie
wiem, jak d

ługo tak jeszcze można. Brakuje mi już sił, wszystko jest takie trudne, zbyt bolesne. Czuję

si

ę winna, że nienawidzę wszystkich, którzy według mnie żyją normalnie - mają domy, rodziny,

przyjació

ł i po prostu żyją.

Właściwie nie wiem, po co to piszę. Może tylko po to, by ktoś to przeczytał. Nawet jeżeli nigdy mi
nie pomo

że.

I. z

Żywca

Zwyk

łe życie DDA

Jak wygl

ąda moje życie? Myślę, że jak standardowe życie DDA. Mam 20 lat, ale czuję się jakbym

mia

ła 40. Na zewnątrz przykładna rodzina: mama, tata, brat, pies, samochód, no i ja. Szybko

doros

łam. Nie mogę darować sobie dzieciństwa, które widzę jak przez mgłę. Ojciec uczynił moje

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

dzieci

ństwo piekłem. Wieczne awantury, sceny, których nie chcę pamiętać. Nie umiem przestać

nienawidzi

ć, nie umiem zrozumieć, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Ciekawy jest fakt, że z dzieciństwa

ma

ło pamiętam. Pamiętam podwórko, koleżanki, przedszkole, dom (?): awantury, krzyki, strach...

Matka wprowadzi

ła mnie, małe dziecko, bardzo szybko w świat dorosłych, niezrozumiałych zasad

i problemów. Uczyni

ła mnie spowiednikiem, powiernikiem swoich problemów i tajemnic. Pytała, co

ma zrobi

ć, jak zareagować.

Z bratem nie mam w ogóle kontaktu:

żyje własnym życiem, z boku od tego wszystkiego. Może to

jego sposób na przetrwanie.
Tak wygl

ąda moja rodzina, a ja czuję się jak klocek nie pasujący do całej układanki.

Aga z Radomia

Samotny w

śród ludzi

Kiedy si

ę to zaczęło, nie wiem. Coraz częściej widziałem pijanego ojca. Matka nie rozmawiała ze

mn

ą o tym. Czasami myślę, że może chciała mnie w jakiś sposób chronić, ale zaraz przypominam

sobie, jak wys

łała mnie razem z ojcem do człowieka, dla którego robił formę do odlewania zabawki -

żebym go pilnował. Pamiętam tylko, że wszyscy mężczyźni, którzy tam byli, częstowali ojca wódką,
a mnie by

ło tak strasznie wstyd.

Wreszcie ojciec przesta

ł pić. Poszedł do lekarza, brał jakieś proszki. A ja? Nikt ze mną nie

rozmawia

ł, nie pytał, co czuję, czy w ogóle coś czuję. Jakby to zupełnie nie dotyczyło mnie, jakby

mnie nie by

ło. Przyzwyczaiłem się, że zainteresowanie ojca ograniczało się do pytania: Jak tam

w szkole? A gdy studiowa

łem: Jak tam na zajęciach? Pamiętam strach, że mogę zrobić coś, co nie

spodoba si

ę rodzicom. Szczególnie matce. Wtedy myślałem, że to ja jestem zły. Teraz widzę, że byłem

akceptowany i kochany, gdy robi

łem to, co chciała matka.

I tak mija

ły lata. Zacząłem pracować. Potem zacząłem pić. Ożeniłem się i piłem dalej. Potem

picie przeszkadza

ło mi w pracy, więc tylko piłem. W pracy mieli mnie już dość. Kazali mi się zwolnić.

Poszed

łem do lekarza. Brałem antikol, wszywałem sobie esperal kilka lat z rzędu. Żaden z lekarzy,

u których by

łem, nie spytał, czy może spróbowałbym jakiejś formy terapii, czy chciałbym poroz-

mawia

ć. Znowu nikt ze mną nie rozmawiał. Dalej nic tak naprawdę nie wiedziałem o chorobie

alkoholowej.
Żona właśnie kupiła nowy numer „Charakterów”, w którym jest artykuł z cyklu o DDA. Czytając
te teksty, w wielu miejscach odnajduj

ę siebie, czuję, że to o mnie. Tak będzie z wieloma osobami,

które je przeczytaj

ą: zobaczą, że nie są sami, że są ludzie, którzy chcą i umieją pomóc w walce

z chorob

ą alkoholową.

Jacek z Warszawy

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Mój najwi

ększy błąd

Najwi

ększym błędem, jaki popełniłam, była wiara, że jestem wolna od przeszłości.

Przekonywa

łam samą siebie, ze moja siła i pewna dojrzałość pokonają bariery. Sądziłam, ze moje

do

świadczenie tylko mnie wzmocni i pozwoli realnie patrzeć na rzeczywistość Niestety nie wzięłam

pod uwag

ę najważniejszej rzeczy, a mianowicie tego, ze jestem dzieckiem alkoholika. Wspaniała

mama, przyjaciele, spe

łnienie w pracy zawodowej - to nie wymaże negatywnych doznań

z dzieci

ństwa. Alkoholik dokonuje spustoszenia w życiu emocjonalnym każdego członka rodziny.

Uderza w podstawowy sk

ładnik ludzkiej osobowości - w uczucia. W efekcie następuje zaburzenie

poczucia w

łasnej wartości, bezpieczeństwa, zaufania, wiary w normalny związek.

Mam za sob

ą nieudany związek. Przyczyną był oczywiście alkohol. Zarówno mój partner, jak i ja

doskonale znali

śmy ten problem, ale zignorowaliśmy fakt, że wpłynął on na nasze życie.

Zniszczyli

śmy miłość, bo jedno chciało być silniejsze, bardziej niezależne od drugiego. Tak naprawdę

wcale nie o to chodz

iło. Pogubiliśmy się, nie pytając nikogo, a przede wszystkim siebie, o drogę.

Marta z Tucholi

8. Pozwoli

ć zagoić się ranie

Pierwszy krok do zmiany to u

świadomienie sobie, kim jestem i w jaki sposób sytuacja rodzinna

zwi

ązana z nadużywaniem alkoholu przez rodzica wpłynęła na mnie i moje życie. Wiele Dorosłych

Dzieci Alkoholików przez lata boryka si

ę na przykład z depresją czy lękami, myśląc: „Coś ze mną

jest nie tak” - i nie widz

ą związku tych stanów z nadużywaniem alkoholu przez bliską osobę, kiedy

byli dzie

ćmi. Póki tak się dzieje, zmiana jest trudna.

Czasem lektura artyku

łu o Dorosłych Dzieciach Alkoholików lub film w telewizji może kogoś

sk

łonić do odkrycia, że jest DDA. Gdy oglądamy historię skrzywdzonego dziecka albo czytamy

o tym, co dzieje si

ę w rodzinie alkoholowej, łatwiej nam dostrzec, że doświadczaliśmy czegoś

podobnego. Je

śli pojawiają się myśli tego typu, to wchodzimy w etap kontemplacji, czyli

zastanawiania si

ę, na ile w moich problemach odzwierciedla się to, co charakterystyczne dla

Doros

łych Dzieci Alkoholików. Ci, którzy zaczynają identyfikować siebie jako DDA, dostrzegają

nadziej

ę na to, że możliwa jest zmiana ich samopoczucia i sposobu życia.

Zanim jednak przyst

ąpimy do zmiany, potrzebujemy się do niej przygotować. Zwykle na

pocz

ątku sprawdzamy, jak można to zrobić, na przykład rozmawiamy ze znajomymi, którzy odbyli

ju

ż terapię DDA, albo sięgamy po poradniki dla DDA. Wiele osób udaje się wówczas do psychologa,

żeby porozmawiać, czy w ich przypadku psychoterapia jest konieczna. Wszystkie te sposoby są
dobre, by wst

ępnie rozeznać się, ile wysiłku kosztować nas będzie zmiana i czy warta jest tego wy-

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

si

łku. Niektórzy odkrywają, że choć są DDA, wcale nie chcą się zmieniać, ponieważ żyje im się

ca

łkiem dobrze. Inni są zadziwieni bólem pojawiającym się w nich, gdy tylko zaczynają rozmawiać

o swoich dawnych relacjach z rodzicami.
Je

śli w wyniku lektury lub rozmów o DDA zaczynasz myśleć: „To możliwe, abym czuł się

radosny, abym czu

ł się dobrze z ludźmi, żebym założył rodzinę i cieszył się z bycia z moimi bliskimi,

żebym czuł wewnętrzny spokój i pewność siebie” - to znaczy, że rozpoczynasz swój wewnętrzny
proces zmiany.
Do prowadzonych przeze mnie grup terapeutycznych trafiaj

ą zwykle osoby w tej fazie: już

świadome bycia DDA, z nadzieją na zmianę. Często jeszcze nie do końca wiedzą, co chcą zmienić,
i dlatego we wst

ępnym etapie terapii ważne jest pogłębienie zrozumienia, w jaki sposób konkretne

do

świadczenia z przeszłości wpłynęły na ich przekonania, zachowania i sposoby radzenia sobie

z

życiem i ludźmi. Przydatne są tutaj różne formy pogłębionej psychoedukacji, pozwalające

zrozumie

ć, jak funkcjonowała nasza rodzina, gdy byliśmy dziećmi, i jak to wpłynęło na nasz rozwój

oraz to, kim jeste

śmy dziś. Psychoedukacja musi mieć element autodiagnozy i dawać możliwość

podzielenia si

ę osobistymi odkryciami uczestników. Tematy pracy psychoterapeutycznej w tej fazie

mog

ą być wprowadzane przez prowadzącego lub spontanicznie wyłaniać się z procesu grupowego.

Obie strategie pracy wymagaj

ą od prowadzącego dużej wrażliwości na potrzeby, których grupa

i uczestnicy na tym etapie cz

ęsto nie potrafią wyrazić.

Wa

żne są również nowe pozytywne doświadczenia związane z ludźmi. Grupa pozwala poczuć

si

ę podobnym do innych, zrozumianym, wysłuchanym, zaakceptowanym. Te doświadczenia

naj

łatwiej zdobyć w grupie terapeutycznej, choć podobną rolę może odegrać grupa samopomocowa.

W grupie osoby ucz

ą się takiego bycia razem, które służy ich rozwojowi. Spełnia to rolę treningu

umiej

ętności interpersonalnych, których nabywanie jest możliwe, gdy przebywamy w grupie

o jasnych i zdrowych regu

łach, dającej wsparcie, akceptującej odmienność i potrzeby uczestników.

W takiej grupie

łatwo o otwartość i pojawianie się silnych uczuć związanych z trudnymi

wspomnieniami czy wydarzeniami z

życia. Ważne jest nie tylko ich przypomnienie i zwierzenie się

z nich innym ludziom, ale tak

że zmiana sposobu, w jaki wydarzenie zapisało się w nas. Często nasze

wspomnienie jest

źródłem trudnych emocji, nie zagojoną raną. Terapia ma pozwolić jej zagoić się

tak, by nie wp

ływała już na nasze codzienne życie. Na tym etapie ważne jest znalezienie nowych

rozwi

ązań tych sytuacji relacji, z którymi sobie nie radziliśmy (lub radziliśmy sobie w sposób, który

nam samym si

ę nie podobał), adekwatnych do naszego wieku, poziomu naszego rozwoju

i mo

żliwości.

Istot

ą tej fazy psychoterapii DDA jest zmiana obrazu siebie zmierzająca w kierunku bardziej

realnego i pozytywnego postrzegania w

łasnej osoby - jako bardziej dorosłej, niezależnej, posiadającej

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

znacznie wi

ęcej zasobów niż w okresie dzieciństwa. Trzeba skoncentrować się na tych doświadcze-

niach z przesz

łości, które utrudniają lub uniemożliwiają korzystanie z aktualnego potencjału. Zmianie

ulegaj

ą schematy myślenia i przeżywania. Wśród osób, które już założyły własne rodziny, wzrasta

tak

że świadomość tego, jak dotychczasowe zachowania i uwikłanie w rodzinę pierwotną wpływa na

ich bliskich. Pojawia si

ę poczucie, że mogą zmienić siebie i swoje życie. Wzrasta też świadomość

tego, co konkretnie chc

ą zmienić.

Przychodzi czas na planowanie i przeprowadzanie realnych, a drobnych zmian w

życiu.

Zaczynamy od drobnych zmian, poniewa

ż jest to dobry sposób, aby przekonać się, na ile wymyślona

przez nas zmiana sprawdzi si

ę w rzeczywistości. Jeśli się sprawdzi - to wykonujemy kolejne kroki.

Je

śli nie - musimy weryfikować swoje plany.

Rol

ą terapeuty i grupy na tym etapie pracy jest wspieranie osobistych planów poszczególnych

osób. Optymalne interwencje s

łużą nagradzaniu zmian, które się udały, wnikliwej analizie trudności

i zaplanowaniu nowej zmiany tam, gdzie poprzednia si

ę nie powiodła.

Osi

ągnięcie stabilnej zmiany osobistej, jak wy mika z badań i obserwacji klinicznych, trwa około

dwóch lat. Czas pracy grupy psychoterapeutycznej to zwykle okres od 6 do 12 miesi

ęcy. Oznacza to,

że w tym czasie możliwe jest przeprowadzenie zmiany wewnętrznej, czyli uświadomienie sobie, co
potrzebujmy zmieni

ć, jak możemy to zrobić, i rozpoczęcie planowania zmiany, na której nam zależy.

Od tego, na ile g

łęboko uda się przeprowadzić ten etap zmiany, zależą dalsze efekty terapii.

Bezpo

średnio po terapii uczestnicy wprowadzają drobne zmiany. Potem decydują się na kolejne.

Zwykle rok lub dwa po terapii pojawiaj

ą się sygnały wskazujące na zmianę nastawienia do świata, do

życia i do siebie.
Z bada

ń, które prowadzimy, sprawdzając efekty psychoterapii w ośrodku, wynika, że osoby po

terapii obserwuj

ą u siebie pozytywne zmiany w wielu obszarach. Przede wszystkim zmienia się ich

postrzeganie siebie w relacjach z innymi: czuj

ą się pewniejsi, spokojniejsi, bardziej świadomi swojej

warto

ści i swoich kompetencji. Jest to związane ze wzrostem poczucia emocjonalnej stabilności,

które osoby te czasem opisuj

ą jako wewnętrzny spokój. Zaczynają częściej mówić o sobie po-

zytywnie i z dba

łością odnosić się do siebie. Po terapii zwiększa się u nich również gotowość do

wzi

ęcia odpowiedzialności za swoje życie i poczucie, że mogą żyć tak, jak potrzebują i jak chcą.

Oznacza to zwykle istotne zmiany

życiowe, na przykład ograniczenie relacji z tymi, którzy krzywdzą,

zbli

żenie się do osób, które wspierają, zakładanie stałych związków, a także inne „inwestycje”

osobiste.
DDA po terapii doceniaj

ą swoją umiejętność dystansowania się od wielu spraw, w tym także od

swoich s

łabości. Dobrze czują się także ze swoją gotowością do wprowadzania zmian w życiu -

nape

łnia ich to energią i entuzjazmem. Czerpią również zadowolenie ze wspierających kontaktów

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

z innymi - inaczej ni

ż na początku, kiedy poszukiwanie pomocy u innych postrzegali jako coś

negatywnego. DDA po terapii cz

ęściej też czują, że radzą sobie ze swoimi emocjami. Istotnie

zmniejszaj

ą się także występujące u nich wcześniej objawy psychopatologiczne. Wzrasta zaś

poczucie,

że są w stanie dobrze radzić sobie w życiu i mają siły, aby to robić - aby żyć szczęśliwie.

Marzenna Kuci

ńska

Marzenna Kuci

ńska kieruje Ośrodkiem Psychoterapeutycznym Instytutu Psychologu Zdrowia

PTP w Warszawie. Zajmuje si

ę psychoterapią DDA.

Ma

46

lat, m

ęża i 10-letnią córkę.

Sam nie dasz rady
Problem DDA dotyczy równie

ż mnie. Mam tę świadomość i próbuję coś z tym robić. Ale

przera

żające jest to, ilu DDA żyje wokół nas. Oni cierpią, nie wiedząc nawet, dlaczego tak się dzieje.

Wielu ludzi uwa

ża, że psychoterapia, grupy wsparcia itp. to coś nienormalnego. Spotykam się

z takimi opiniami. Na szcz

ęście jest ich coraz mniej, a będzie jeszcze mniej, gdy problem będzie

nag

łaśniany.

Je

żeli już do kogoś dotarło, że jest DDA, i uważa, że sam poradzi sobie z problemem - to nic

bardziej myl

ącego. Nie poradzi sobie sam, żeby nie wiem co To na terapii odkopuje się to, co

zakopane, op

łakuje się to, czego się nie dostało w dzieciństwie, i przeżywa się smutek. Po dłuższym

czasie mo

że przyjdzie przebaczenie dla naszych rodziców. Przyjdzie ukojenie, radość, normalne

życie. Wiem, bo sama przeszłam O terapię DDA - przeszłam ją, żeby nie zwariować, żeby wiedzieć,
co 8. jest czarne, a co bia

łe, żeby się dowiedzieć, kim jestem i jaka jestem. Dziś spokojniej i pewniej

st

ąpam po ziemi. Wiem, czego chcę od O życia. Wiem, czego oczekują ode mnie moje dzieci. To tak,

jakby mi

Q

kto

ś podarował „nowe oczy” i ”nowe uszy”. Jestem szczęśliwa.

Halina z Tomaszowa

Tak bardzo chc

ę pójść na spacer

Mam 23 lata i jestem DDA. Zrozumia

łam to dopiero rok temu, kiedy trafiłam do psychologa,

który stwierdzi

ł u mnie agorafobię z napadami lęku. Kiedy usłyszałam, co mi jest, nie miałam pojęcia

o tej chorobie i o tym, sk

ąd się wzięła. Dopiero z czasem, kiedy zaczęłam regularnie spotykać się

z moim terapeut

ą, uświadomiłam sobie, co się ze mną dzieje. Zaczęłam dostrzegać rzeczy, o których

wcze

śniej nie wiedziałam albo nie chciałam wiedzieć. To dzięki psychologowi odkryłam, kim tak

naprawd

ę są moi rodzice i jaką krzywdę mi wyrządzili. Uważam, że to tylko dzięki nim mam tę fobię

i od ponad roku siedz

ę w domu. To przez nich jestem dzisiaj sama jak palec, zamknięta w czterech

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

ścianach, i nie mogę pójść do pracy, nie mogę kontynuować nauki.
Czasami zastanawiam si

ę, czy ten koszmar kiedyś się skończy. Tak bardzo bym chciała pójść

gdzie

ś z przyjaciółmi, zdać maturę, którą stale odkładam na później, pójść na studia, które są moim

marzeniem...
Jedyn

ą osobą, która mnie wspiera, jest psycholog. Wiem, że na tym właśnie polega jego praca,

ale i tak si

ę cieszę, że do niego trafiłam. Bardzo go polubiłam. Dziękuję mu za to, że jest.

Ca

ły czas wierzę, że nadejdzie kiedyś taki dzień, kiedy będę na tyle silna psychicznie, aby

zrealizowa

ć swoje marzenia, ze będę mogła w końcu cieszyć się życiem.

M. z Bydgoszczy

Smutek w szcz

ęściu

Mam 30 lat. Jestem DDA. Mam wspania

łego, kochającego męża i cudownego, mądrego syna.

Jestem nieszcz

ęśliwa. Dlaczego? Bo każdy mój dzień to walka. Budzę się i zasypiam z waleniem ser-

ca, czasem my

ślę, że słyszą je sąsiedzi za ścianą. Moje serce - pełne lęków, strachu, bólu, bezsilności.

Gdyby kula ziemska by

ła płaska, biegłabym tak długo, aż by mnie pochłonął wszechświat.

I by

łoby cudownie. Bez poczucia, że wszyscy na mnie patrzą i śmieją się, tak jakbym nosiła koszulkę

z napisem: „Moi rodzice s

ą alkoholikami i dlatego jestem nikim”. Bez uczucia żalu i pytań:

„Dlaczego tobie si

ę to przytrafiło?”.

Nadzieja. Od dwóch miesi

ęcy leczę depresję, za kilka dni po raz czwarty pójdę na spotkanie

grupy wsparcia DDA. Spotkam tam „swoich” ludzi, oni si

ę ze mnie nie śmieją. Nadzieja - że zrzucę

kiedy

ś z siebie tę „koszulkę”. Chciałabym wierzyć, że wygram tę walkę, zacznę się uśmiechać do syna

i kiedy

ś będę w stanie powiedzieć: „Życie jest piękne”. Może...

Sylwia ze Szczecina

Chc

ę zrozumieć i pomóc

Od kilku lat w ramach praktyk wakacyjnych uczestnicz

ę w tzw. Oazach - piętnastodniowych

rekolekcjach. W ka

żdej grupie oazowej pojawiają się problemy związane z sytuacją w domu. Duża

cz

ęść dzieci doświadcza różnych form patologii, wśród których króluje problem alkoholowy. W ciągu

pi

ętnastu dni nikt nie jest w stanie zmienić życia człowieka, czy też naprawić tego, co przez wiele lat

by

ło „psute” w domu. Jednak można spróbować zasiać dobre ziarno. Interesuję się psychologią,

mam pewn

ą wiedzę z tej dziedziny. Ale w dziedzinie „problemu alkoholowego” nie jest to wiedza

pe

łna i do końca ułożona. Cykl artykułów w ”Charakterach” pomógł mi lepiej przygotować się na

spotkanie z lud

źmi, którzy w jakiś sposób związani są z nadużywaniem alkoholu. Aczkolwiek wiem, iż

sam przeprowadza

ć terapii nigdy nie będę.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Ryszard z Parady

ża

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Pokusa silniejsza ni

ż rozum,

czyli dlaczego ludzie nie radz

ą sobie z nałogami

Dariusz Soli

ński

Ronald Reagan, by

ły prezydent Stanów Zjednoczonych, nie cieszył się opinią wybitnego

intelektualisty. Ameryka

ńscy studenci mawiali o nim nawet, że nie jest w stanie równocześnie iść

i

żuć gumy. Czynności te, każda z osobna, wymagają bowiem od niego pełnej koncentracji. W istocie

umiej

ętność równoczesnego wykonywania różnych działań jest koniecznością każdego żywego

organizmu. Organizm najbardziej z

łożony - człowiek - wykonuje w każdej chwili wiele działań

jednocze

śnie. Na przykład oddycha, poci się, myśli, spogląda na zegarek i idzie. Czasami zdarza się

jednak,

że człowiek musi wybierać między dwoma różnymi działaniami: nie może równocześnie

napi

ć się wódki i nie pić alkoholu, powstrzymać się od palenia i rozkoszować się wdychanym

dymem, zjada

ć wielkiego ciastka z górą bitej śmietany i utrzymywać surowej diety. We właściwych

wyborach pomagaj

ą nam podmiotowe mechanizmy samoregulacyjne.

Prawid

łowa samoregulacja to proces, w którym to, co sam podmiot uznaje za „obiektywnie”

wa

żniejsze, bierze górę nad tym, co uznaje za mniej ważne. Oczywiście nie zawsze człowiek

si

ęgający po kieliszek alkoholu, po papierosa czy wysokokaloryczne ciastko musi odczuwać

jakikolwiek konflikt decyzyjny.
Zdarza si

ę jednak, że robi to niejako wbrew sobie, ma świadomość, że postępuje niewłaściwie,

a potem

żałuje swego czynu. W takim właśnie przypadku mamy do czynienia z procesem zaburzenia

podmiotowej samoregulacji. Na

łóg jest klasycznym przykładem takiego zaburzenia: osoba czuje, że

gór

ę w jej działaniach biorą impulsy, pokusy, chwilowe chęci, a przegrywają prawdziwe wartości

i cenione przez ni

ą standardy.

Dlaczego ludzie nie potrafi

ą poradzić sobie z własnymi nałogami? Powodów jest oczywiście

wiele. Tak wiele,

że nawet nie podejmuję się tu wymienienia wszystkich. Skoncentruję się tylko na

tych, które maj

ą związek z zaburzeniami samoregulacji.

Samoregulacja wi

ąże się z posiadaniem przez działający podmiot (człowieka) pewnych

standardów - wizji tego, „jak powinno by

ć”. W grę wchodzą wizje zarówno na temat tego, jaki stan

by

łby najlepszy (optymalny), jak i tego, jaki stan uznać można za „jeszcze dopuszczalny”. Aby owe

standardy mog

ły efektywnie wpływać na podejmowane przez podmiot decyzje, musi on ukie-

runkowa

ć na nie swoją uwagę, zdawać sobie sprawę, że podjęcie określonego działania oznaczać

będzie wystąpienie rozbieżności między tymi standardami a stanem faktycznym. Jeśli zaś roz-
bie

żność taka już wystąpi, koncentracja na niej powinna motywować podmiot do jej usunięcia. Tak

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

wi

ęc odchudzająca się osoba, zanim sięgnie po ciasteczko, powinna pomyśleć, że działanie takie jest

w konflikcie z akceptowanymi przez ni

ą standardami własnej sylwetki. Jeśli natomiast już ciasteczko

zjad

ła, to myślenie o oddaleniu się od standardów powinno zmotywować ją do spalenia kalorii, na

przyk

ład do intensywnej przebieżki wokół domu. Problemem, jaki często dosięga osoby pozostające

pod wp

ływem nałogów, jest jednak tak zwane niedostateczne monitorowanie. Po papierosa,

ciasteczko, piwo czy

żeton w kasynie sięgają one bowiem zazwyczaj mechanicznie i bezrefleksyjnie.

Nie zastanawiaj

ą się nad tym, w jakiej relacji do akceptowanych przez nie standardów pozostają takie

dzia

łania. Standardy zaś przybierają w takim przypadku formę utajoną i nie spełniają swoich funkcji.

Sprawowanie efektywnej samoregulacji wymaga pewnego wysi

łku. Roy Baumeister udowodnił

w serii pomys

łowych eksperymentów, że właściwie każda forma podmiotowej samoregulacji wiąże

si

ę z utratą energii. W jednym z nich osoby badane proszone były o przybycie do laboratorium na

czczo. W laboratorium unosi

ł się wspaniały zapach dopiero co upieczonych ciasteczek

czekoladowych. Na stole sta

ła misa z tymi ciasteczkami i druga, wypełniona rzodkiewkami. W zależ-

no

ści od warunków eksperymentalnych, badanych zachęcano do zjedzenia kilku ciasteczek, prosząc

o niesi

ęganie po rzodkiewki, lub do zjedzenia kilku rzodkiewek, prosząc o nie sięganie po ciasteczka.

Po przedstawieniu tej instrukcji eksperymentator wychodzi

ł, pozostawiając badanego samego w la-

boratorium. O ile rezygnacja z rzodkiewek by

ła dla osób badanych bardzo łatwa, o tyle

powstrzymywanie si

ę od sięgnięcia po wspaniale pachnące ciasteczka było mało przyjemnym i - jak

zak

ładał Baumeister - wyczerpującym energetycznie przezwyciężeniem pokusy. Następnie obie

grupy uczestników eksperymentu poproszono o rozwi

ązywanie anagramów. Mniej wysiłku w to

zadanie w

łożyły osoby, które wcześniej zwalczały w sobie pokusę sięgnięcia po zakazane ciasteczko.

Zdaniem Baumeistera brakowa

ło im już na to energii.

Wyczerpanie energii nierzadko towarzyszy na

łogowcom. Niezwykle często muszą oni bowiem

zwalcza

ć pokusy sięgania po „zakazane owoce”. Męczyć mogą ich również niepowodzenia

zawodowe, zawody mi

łosne, kłopoty finansowe, a także hałas czy kłopoty ze snem. Wszystko to

sprawia,

że w kluczowym momencie często po prostu brakuje im energii, by powiedzieć „nie”.

Wspomniane zm

ęczenie wiąże się też zwykle ze złym nastrojem. Ulegnięcie pokusie oznacza

wprawdzie w bardziej odleg

łej przyszłości przeżywanie silnych negatywnych emocji (poczucia winy,

wstydu, w

łasnej niskiej wartości itp.), ale w krótkiej perspektywie czasowej wiąże się

z dostarczeniem sobie emocjonalnej przyjemno

ści wynikającej z zapalenia papierosa, wypicia piwa

czy si

ęgnięcia po wielki krem sułtański. W artykule opublikowanym w ”Journal of Personality and

Social Psychology” Dianne Tice i jej wspó

łpracownicy udowadniają, że ludzie bardzo często ulegają

żnym pokusom, ponieważ sądzą, że dzięki temu poprawią sobie nastrój. Grupie badanych Tice

przekazywa

ła (nieprawdziwą) informację, że ich zły nastrój jest niezmienny - będzie się przez jakiś

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

czas utrzymywa

ł bez względu na to, jakie działania podejmą. Okazało się, że osoby, które

otrzymywa

ły taką właśnie informację, zdecydowanie rzadziej ulegały różnym pokusom.

Standardy, jakimi kieruj

ą się ludzie w swoim codziennym funkcjonowaniu, nie dotyczą, rzecz

jasna, tylko kwestii zwi

ązanych z powstrzymywaniem się od pokus kojarzonych z nałogami.

Wi

ększość osób chce mieć dobre zdanie o swoich kompetencjach i pragnie, aby korzystnie oceniali je

inni. Paradoksalnie takie potrzeby mog

ą w pewnych warunkach narażać ludzi na popadniecie

w na

łóg. Edward Jones i Steven Berglas mówią, że ludzie skłonni są czasem do przejawiania działań,

które zmniejszaj

ą ich szansę na osiągnięcie sukcesu, ale zarazem pozwalają im tak wyjaśnić

ewentualn

ą porażkę, by mogli zachować dobre mniemanie o sobie i pozytywny image w oczach

innych. Pój

ście na egzamin na tak zwanym kacu czy pod wpływem narkotyku w oczywisty sposób

zmniejsza szans

ę na sukces. Zarazem jednak dostarcza takiego wytłumaczenia ewentualnego

niepowodzenia, które nie obci

ąża samooceny. Egzaminowany nie musi mówić sobie: „Nie zdałem,

bo jestem ma

ło inteligentny”. Nie pomyślą tak też o nim inni. Wszyscy przecież wiedzą, że nie zdał,

bo by

ł skacowany, lub też znajdował się pod wpływem narkotyku. Badania pokazują, że do takich

dzia

łań - Jones i Berglas nazywają je samoutrudnieniowymi skłonni są przede wszystkim ludzie,

których samoocena jest niepewna. Dzia

łania takie nie muszą wprawdzie polegać na sięganiu po

alkohol czy narkotyki (cz

ęsto przybierają po prostu formę niewkładania wysiłku w przygotowanie się

do zadania), ale je

śli tak właśnie się dzieje, mogą niepostrzeżenie przerodzić się w nałóg. Zdaniem

Berglasa wielu starzej

ących się sportowców i aktorów sięga po alkohol najpierw wybiórczo, by

broni

ć swej samooceny, a potem niepostrzeżenie piją przy każdej bez mała okazji.

W wi

ększości terapii uzależnień przyjmuje się tak zwaną opcję zerową. Alkoholikowi nie wolno

si

ęgnąć po choćby jedną szklankę piwa, narkoman nie ma prawa do ani jednego skręta, hazardzista

powinien zapomnie

ć nawet o totolotku. Pozornie taka opcja zerowa jest rozwiązaniem ze wszech

miar s

łusznym. Każdy, komu na sercu leży własna szczupła sylwetka, wie z doświadczenia, że jeśli

ma si

ę przed sobą talerz pełen ciasteczek, to jedynym sposobem, aby ich nie zjeść, jest

powstrzymanie si

ę od sięgnięcia po pierwsze. Zjedzenie owego pierwszego ciasteczka sprawia

bowiem,

że sięgamy bezwiednie po drugie, trzecie, czwarte... by w końcu stwierdzić, że nie ma sensu

zostawia

ć na talerzu tych kilku ostatnich. Choć więc zjedzenie jednego tylko ciastka samo w sobie

nie jest przecie

ż naganne, lepiej jest nie sięgać po nie. Alkoholik też by nie cierpiał, gdyby wypił

jedno piwo czy kieliszek koniaku. Problem w tym,

że i tu uruchamia się efekt śnieżnej kuli. Nie

ko

ńczy się na jednym kuflu czy kieliszku. Co gorsza, nie kończy się na dwóch, czy też trzech... Opcja

zerowa, skuteczna jako standard samoregulacji, okazuje si

ę mieć jednak swoje poważne minusy

wtedy, gdy jest podstaw

ą terapii. Praktycy leczenia alkoholizmu bądź narkomanii wiedzą doskonale,

jak zatrwa

żająco mało skuteczna jest większość programów terapeutycznych. Większość

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

alkoholików i narkomanów wraca do na

łogu. Jedną z przyczyn może być właśnie przeświadczenie

o bezwzgl

ędnym zakazie sięgania po zakazany owoc. Taki standard jest bardzo trudny do

osi

ągnięcia. Tak trudny, że w wielu przypadkach nałogowiec dochodzi do wniosku, że nie ma szans

na wyzdrowienie. Co gorsza, jakiekolwiek niepowodzenie powoduje poczucie totalnej kl

ęski,

beznadziei i braku perspektyw. Alkoholik, któremu zdarzy

ło się sięgnięcie po kieliszek, dochodzi do

wniosku,

że wszystko zostało stracone} Wypił, przegrał. Nie ma więc znaczenia, czy teraz będzie pił

do wieczora, do rana, czy te

ż przez kilka następnych dni. Narkoman, który nie wytrzymał i zapalił

„marych

ę”, może dojść do wniosku, że znów przekroczył granicę i znalazł się po ciemnej stronie. Te-

raz ju

ż nie ma znaczenia, czy napełni on lufkę kawałkiem „ziela”, czy też przerzuci się na heroinę.

Terapeuci coraz cz

ęściej zdają sobie sprawę z pułapek tkwiących w opcji zerowej. Dlatego też

coraz wi

ększe zainteresowanie budzą programy odchodzące od tej idei. Alkoholicy uczeni są między

innymi kontrolowanego picia - by na przyk

ład nauczyć się wypijać jedno piwo i na tym

poprzestawa

ć. Jeśli zaś zdarzy im się „pójść w cug”, to oczywiście nie można przejść nad tym do

porz

ądku dziennego, ale nie należy też dochodzić do wniosku, że wszystko (to jest cały

dotychczasowy trud walki z na

łogiem) zostało stracone. Choć programy tego typu nie są jeszcze

powszechne, wiele wskazuje na to,

że są znacznie bardziej skuteczne od tradycyjnych.

Dariusz Doli

ński

Dariusz Doli

ński jest profesorem Uniwersytetu Opolskiego i Szkoły Wyższej Psychologii

Spo

łecznej. Specjalizuje się w psychologii zachowań społecznych, psychologii emocji i motywacji.

Przewodniczy Komitetowi Nauk Psychologicznych PAN. Lubi literatur

ę piękną i rocka

Ma 44 lata,

żonę i córkę.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Szczypta optymizmu,
czyli ró

żne wyjścia z sytuacji bez wyjścia.

Alicja Senejko

Przy rozmaitych okazjach sobie i znajomym ludziom (przynajmniej tym najbli

ższym) życzymy

szcz

ęśliwego życia, bez trosk i zagrożeń. Niektórzy wierzą, że to możliwe. Psychologia nazywa ich

nierealistycznymi optymistami. Ten nierealistyczny optymizm traktuje si

ę jako atrybucję obronną,

będącą przejawem ucieczki od problemów zagrażających spokojowi ducha, jako brak przygotowania
do przyj

ęcia życia takim, jakie jest obiektywnie, z jego blaskami i cieniami, ze śmiercią w tle czy -

jak
powiedzia

łby

Viktor
Franki,
austriacki
psychoterapeuta
i filozof,
wi

ęzień

obozu

koncentracyjnego - z okre

śloną dawką cierpienia, którą każdy z nas ma przypisaną.

Jednak pesymistyczna postawa wobec

życia nie jest ani bardziej realistyczna niż nierealistyczny

optymizm, ani te

ż nie przygotowuje lepiej do zmagania się z trudem istnienia. Zwracają na to uwagę

psychologowie spo

łeczni (m.in. Dariusz Doliński w książce „Orientacja defensywna”). Pesymiści są

wprawdzie lepiej przygotowani na ewentualno

ść jakiegoś nieszczęścia, ale umyka im wiele okazji

życiowych, które optymiści bez trudu wykorzystują. Pesymista ma bowiem za mało wiary w sukces,
jest zbyt sceptyczny i nieufny,

żeby włączyć się w realizację szansy podsuwanej przez okoliczności.

Natomiast optymistyczna postawa wobec

życia, wyrażająca się w przekonaniu, że teraźniejszość

i przysz

łość należą do nas, działa jak samosprawdzające się proroctwo - prowokuje rzeczywistość do

spe

łnienia zamierzeń. Ale nawet najbardziej nierealistyczny z nierealistycznych optymistów nie jest

w stanie zakl

ąć losu, by ustrzec się zagrożeń. On również musi zmagać się z życiem, zetknąć

z niechcian

ą stroną egzystencji. Nie jest ona zarezerwowana wyłącznie dla pesymistów - byłoby to

rzeczywi

ście wysoce niesprawiedliwe.

W psychologii, czyli tam, gdzie subiektywno

ść odgrywa tak wielką rolę, na pełną sprawiedliwość

nie ma jednak miejsca. Nie cierpimy po równo, cierpienie nie jest ka

żdemu z nas przydzielone w tym

samym wymiarze - mi

ędzy innymi dlatego, że różnie postrzegamy i interpretujemy sytuacje, nawet te

trudne, czy wr

ęcz zagrażające. Różnimy się więc oceną sytuacji, na co już dwadzieścia, trzydzieści

lat temu zwróci

ło uwagę wielu psychologów, na przykład prof. Richard S. Lazarus i prof. Wiesław

Łukaszewski. Tę samą sytuację jedni z nas ocenią jako całkiem naturalną, a inni jako zagrażającą,
utrudniaj

ącą, czy wręcz uniemożliwiającą realizację tego, co dla nich najważniejsze. Różnice

w ocenach wynikaj

ą oczywiście z wielu czynników podmiotowych i sytuacyjnych. Na przykład im

wi

ęcej mamy celów i wartości dla nas istotnych, których osiągnięcie jest zagrożone, im bardziej

jeste

śmy wrażliwi, lękliwi, pesymistyczni, mamy zaniżone poczucie własnej wartości itp. - tym

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

łatwiej zaliczymy daną sytuację w poczet zagrażających. Dlatego też rozwód dla jednej osoby to
wielkie nieszcz

ęście, zaś dla innej wygodny i naturalny sposób regulowania stosunków

mi

ędzyludzkich w sytuacji, gdy kobieta i mężczyzna nie widzą możliwości dalszego wspólnego

życia.
A zatem nie wszystkie sytuacje potocznie uznawane za zagra

żające są nimi w subiektywnym

odczuciu konkretnych osób. Jednak zdaniem niektórych psychologów, mi

ędzy innymi Lennarta

Leviego
i Mariann

ę

Frankenhauser
z Uniwersytetu
Sztokholmskiego,
istniej

ą

obiektywne,

uniwersalne zagro

żenia i stresory, które oceniane są tak samo, niezależnie od specyfiki oceniających

je ludzi. Do takich uniwersalnych zagro

żeń zaliczają na przykład kataklizmy.

Prowadzi

łam badania dotyczące ustosunkowania się do powodzi jako zagrożenia oraz reakcji na

ten kataklizm, w których uczestniczy

ła młodzież mieszkająca we wrocławskiej dzielnicy Kozanów.

W 1997 roku powód

ź na prawie trzy tygodnie uwięziła tych młodych ludzi w mieszkaniach. Wyniki

pokaza

ły, że wszyscy oni traktowali kataklizm jako silne zagrożenie, ale część młodzieży postrzegała

go równocze

śnie jako wyzwanie. Tak więc subiektywne oceny sytuacji, mimo jej jednoznaczności,

żnią się.

żnice w ocenach dotyczą także treściowej charakterystyki zagrożeń, czyli tego, jakie

konkretne zagro

żenia skłonni jesteśmy dostrzegać i co wpływa na to szczególne uwrażliwienie na

okre

ślone zagrożenia. Z badań (również moich) wynika, że wiek może determinować wyczulenie na

pewne kategorie zagro

żeń. Na przykład czternasto- czy piętnastolatki najwięcej niebezpieczeństw

dostrzegaj

ą w sferze incydentów społecznych (zaczepianie na ulicy przez nieznajomych, wymuszanie

pieni

ędzy, kradzieże itp.). Z kolei dla dziewiętnasto- i dwudziestolatków najczęstszymi zagrożeniami

są trudności szkolne, zaś incydentów społecznych w ogóle nie oceniają oni w kategoriach zagrożeń.
Badana m

łodzież różniła się także w postrzeganiu problemów egzystencjalnych (kłopotów

z samookre

śleniem, lęku przed śmiercią, trudności w odnalezieniu sensu życia itp.). Dla czternasto-

i pi

ętnastolatków ten obszar zagadnień nie jest jeszcze tak istotny jak dla starszej młodzieży i dla

doros

łych. Problemy egzystencjalne nie stanowiły więc dla nich żadnego zagrożenia. Młodzież

najstarsza wskazywa

ła na nie znacznie częściej, choć i w tej grupie dominowały zagrożenia

do

świadczane w szkole, w rodzinie, w kontaktach z sympatią czy z kolegami.

Na to, jakie zagro

żenia skłonni jesteśmy dostrzegać, wpływają również nasze doświadczenia,

głównie te z wczesnego dzieciństwa. Podkreślają to psychoanalitycy, z Zygmuntem Freudem na
czele. Istotna jest cz

ęstość doświadczanych zagrożeń, ich rodzaj oraz stopień traumatyczności. Wielu

z nas - zdaniem austriackiego psychoterapeuty Erwina Ringela, zajmuj

ącego się problemem

samobójstw - ma swój s

łaby punkt, czyli rodzaj zagrożeń analogiczny do tych, których najczęściej

do

świadczaliśmy w dzieciństwie, lub do tych, które przez szczególną traumatyczność wycisnęły

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

pi

ętno na naszym życiu, gdy byliśmy dziećmi. Właśnie ten rodzaj zagrożeń najszybciej

identyfikujemy, a ci najbardziej przewra

żliwieni potrafią dostrzec je nawet tam, gdzie ich nie ma.

Równie

ż aktualnie doświadczane kłopoty przyczyniają się do swoistej fiksacji i do szybkiego

interpretowania ich w kategoriach zagro

żenia. Zależności te ilustrują wyniki kierowanych przeze

mnie bada

ń. Diagnozowaliśmy percepcję zagrożeń i reakcję na nie u młodzieży z rodzin

z problemem alkoholowym i u zdeprawowanych dziewcz

ąt z ośrodka wychowawczego. Okazało się,

ze m

łodzi ludzie z rodzin alkoholowych doświadczali zdecydowanie więcej zagrożeń związanych

z k

łopotami rodzinnymi, a dziewczęta z ośrodka - z incydentami społecznymi i problemami towarzy-

skimi. A zatem badani dostrzegali zagro

żenia najczęściej w tych obszarach życia, które były ich piętą

achillesow

ą.

Jak reagujemy na nieszcz

ęścia, które nam się przytrafiają? Zależy to od oceny zagrożenia. Jeżeli

wydarzenie jest dla nas równocze

śnie zagrożeniem i wyzwaniem, jesteśmy w stanie uruchomić

wi

ęcej naszych konstruktywnych reakcji niż osoby, dla których to samo wydarzenie jest jedynie

zagro

żeniem. Tak wskazują wyniki wspominanych już badań przeprowadzonych wśród wro-

cławskich powodzian. Badani postrzegający powódź jako silne zagrożenie i wyzwanie częściej niż
pozostali stosowali konstruktywne formy obrony, tzn. wykonywali czynno

ści, które (moim zdaniem)

dzi

ęki swoim rezultatom mają moc wspierania procesów rozwojowych. Na przykład rozważali

z bliskimi, w jaki sposób przezwyci

ężyć zagrożenie, albo próbowali różnych sposobów radzenia

sobie dostosowanych do sytuacji. M

łodzież, którą powódź nie tylko przerażała, ale i mobilizowała,

stosowa

ła więcej obron konstruktywnych (w porównaniu ze swoimi jedynie przerażonymi

rówie

śnikami) i więcej niekonstruktywnych obron psychologicznych. W myśl mojego, funkcjonalno-

czynno

ściowego ujęcia obrony psychologicznej, niekonstruktywne obrony to takie, które swoimi

rezultatami nie wspieraj

ą rozwoju, a jedynie pomagają przystosować się do zaistniałej sytuacji.

Mo

żna do nich zaliczyć wyparcie, czyli umotywowane zapominanie o zagrożeniu, celowe unikanie

sytuacji i osób kojarz

ących się z zagrożeniem, czy też intensywne wykonywanie jakiejkolwiek

czynno

ści „odrywającej” choćby czasowo od zmartwienia.

Wyniki te przecz

ą dosyć silnie zakorzenionemu w psychologii przekonaniu, że albo stosujemy

racjonalne, czyli zaradcze sposoby przezwyci

ężania trudnych sytuacji, albo nieracjonalne, czyli

obronne. Nie tylko moje badania dowodz

ą (podobne przekonanie na temat skuteczności obron

wyra

ża ostatnio np. amerykańska psycholog Julie K. Norem), że najlepiej wychodzą z sytuacji

zagro

żenia ludzie stosujący jednocześnie obrony zarówno racjonalne, jak i nieracjonalne,

konstruktywne, jak i niekonstruktywne.
Ciekaw

ą postawę wobec doświadczanych cierpień i zagrożeń zaproponował Franki w swojej

logoterapii: trzeba obdarza

ć cierpienie sensem, ażeby w ten sposób uniknąć rozpaczy jako

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

bezsensownego cierpienia. Twierdzi

ł, że nadamy sens cierpieniu, jeżeli je poświęcimy czemuś lub

komu

ś poza nami - gdy na przykład będziemy przekonani, że nasze cierpienie uchroni naszych

najbli

ższych (tak może myśleć żona kochająca męża alkoholika, lecz separująca się od niego dla

dobra dzieci). W ten sposób cierpienie stanie si

ę bardziej znośne, łatwiejsze do zaakceptowania.

W niektórych sytuacjach zagro

żenia, na przykład w poważnej chorobie, możemy wykorzystać

nieco inne techniki radzenia sobie z nimi. Z bada

ń Shelley E. Taylor z Uniwersytetu Kalifornijskiego

(rozwijaj

ącej teorię porównań społecznych Leona Festingera w zastosowaniu do stresujących

wydarze

ń życiowych) wynika, że często stosujemy wtedy porównania społeczne. W tych sytuacjach

pe

łnią one funkcje obronne. Mogą to być porównania „w górę”, tzn. z lepszymi od nas, lub „w dół”,

czyli z tymi, którzy s

ą w gorszej od nas sytuacji - choć jedni i drudzy chorują równie poważnie jak

my. Porównania „w gór

ę” pomagają nam odzyskać nadzieję na wyzdrowienie (skoro osoba, z którą

si

ę porównujemy, wyzdrowiała, to i my mamy tę szansę), stanowią drogowskaz, w jaki sposób

dzia

łać, aby znaleźć się w podobnej, uprzywilejowanej sytuacji. Z kolei porównania z osobami

będącymi w gorszym niż my położeniu (bardziej chorymi) pomagają nam stwierdzić, że nie jest
jeszcze z nami tak

źle, że możemy z tej sytuacji wyjść obronną ręką.

Inn

ą techniką radzenia sobie w zagrażających sytuacjach, zwłaszcza w takich, które wiążą się

z weryfikacj

ą naszych kompetencji i niepewnym sukcesem (np. przed trudnym egzaminem), jest tzw.

strategia samoutrudniania (okre

ślili ją tak amerykańscy psychologowie Edward E. Jones i Steven C.

Berglas). Pozorna nieracjonalno

ść polega tu na tym, ze zamiast ułatwiać sobie radzenie w zaistniałej

sytuacji, jeszcze bardziej j

ą komplikujemy, co w efekcie czasami przekształca niepewny sukces

w prawdopodobn

ą porażkę. Jeżeli bowiem przed trudnym i ważnym dla nas egzaminem

uczestniczymy w ca

łonocnej imprezie, to rezultaty mogą być opłakane. Jednak czasami,

z psychologicznego punktu widzenia, samoutrudnianie mo

że okazać się dla nas korzystne. W sytuacji

pora

żki zawsze przecież można zrzucić winę na niedyspozycję spowodowaną nocną imprezą.

Natomiast w sytuacji sukcesu przypadnie nam chwa

ła, bo mimo niedyspozycji wyszliśmy z opresji

zwyci

ęsko, a to dowodzi, jacy jesteśmy wspaniali, wielcy intelektem i duchem.

Wiele bada

ń wskazuje, że styl naszego mocowania się z uciążliwościami życia zależy również od

cech osobowo

ści, między innymi od samooceny i rodzaju motywacji. Im bardziej nasza motywacja

jest egoistyczna (im bardziej w naszym systemie motywacyjnym przewa

żają motywy osobiste), tym

bardziej za poniesione pora

żki skłonni jesteśmy winić czynniki zewnętrzne, zwłaszcza najbliższe

otoczenie. Zawy

żona samoocena w powiązaniu z tego rodzaju osobistą motywacją przyczynia się

dodatkowo do swoistego uporu, niebrania pod uwag

ę faktu, że sytuacja nas przerasta, że nie ma szans

na jej przezwyci

ężenie. L. J. Bożowicz i M. S. Nejmark, rosyjskie badaczki zajmujące się w latach

60. ukierunkowaniem osobowo

ści, powiedziałyby, że cechuje nas wtedy „afekt nieadekwatności”.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Z uporem i bez efektu mocujemy si

ę z tą wyraźnie nie na naszą miarę sytuacją, podczas, gdy

najrozs

ądniej byłoby uznać własną słabość i zrezygnować z bezowocnych prób, oszczędzając energię

na dzia

łania i sytuacje bardziej dostosowane do naszych możliwości.

Niestety istniej

ą sytuacje, które w psychologii nazywa się krytycznymi i do których nie

przygotuj

ą nas nawet najlepsze treningi czy warsztaty ani własna inteligencja. Chodzi tu na przykład

o nieuleczaln

ą chorobę albo o śmierć bliskiej osoby. Niektórzy badacze (np. amerykański psycholog

kliniczny F. C. Shontz, badaj

ący sytuacje krytyczne) twierdzą, że można wyróżnić swoiste etapy

do

świadczania sytuacji krytycznych, rozpoczynające się fazą wstępną, tj. bagatelizowaniem,

ignorowaniem pierwszych zwiastunów nieszcz

ęścia. Szok, gniew i depresja to kolejne etapy

prze

żywania sytuacji krytycznych. Pogodzenie się z sytuacją jest etapem ostatnim. W przebrnięciu

przez nie najlepiej pomog

ą osoby bliskie, które wspierać nas będą fizycznie i duchowo. Często

właśnie dzięki nim wychodzimy bezpiecznie z zakrętu życiowego, powracamy do równowagi.
A zatem nasza dba

łość o najbliższych w sytuacjach normalnych, pielęgnowanie związków

intymnych, rodzinnych czy przyjacielskich to nie tylko przejaw zdrowia psychicznego, ale równie

ż

sposób na budowanie bezpiecze

ństwa życiowego, przygotowywanie najpewniejszego muru

obronnego na wypadek najgorszych nieszcz

ęść. Strategia liczenia wyłącznie na siebie może się

bowiem w sytuacjach krytycznych okaza

ć katastrofalna.

G

łębokie poczucie osamotnienia w połączeniu z ciężarem doświadczanej sytuacji krytycznej

bywa dla niejednego z nas nie do zniesienia, przekracza nasz

ą wytrzymałość. Konsekwencją jest

zazwyczaj poczucie bezradno

ści i bezsensu życia, brak siły i ochoty, by dalej mocować się z życiem.

Alicja Senejko

Alicja Senejko jest doktorem psychologu, adiunktem Instytutu Psychologu Uniwersytetu
Wroc

ławskiego. Bada przede wszystkim psychologiczne strategie obronne człowieka oraz

zagadnienia z pogranicza psychologu rozwoju i psychologii spo

łecznej. Opublikowała wiele prac

z tego zakresu. Za najwa

żniejsze uważa: Aktywność obronna dzieci (1995), Theoretical issues

connected with psychological defence (w
1996) Lubi przyrod

ę zwłaszcza kwiaty.

Psychology m a Changing Europ

ę, BEEPG, London

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Sam sobie na przekór,
czyli dlaczego sobie szkodzimy.

Zofia Milska-Wrzosi

ńska

Zdarzy

ło mi się niedawno rozmawiać z panem, który skarżył się, że jego trzy kolejne partnerki

życiowe (w tym dwie żony) były - jak mówił - dziecinne, bierne i nieskłonne do samodzielności. Mój
rozmówca prze

żył z tego powodu trzykrotne rozczarowanie, bo zawsze chciał związać się z kobietą

niezale

żną, która dzieliłaby z nim odpowiedzialność za los związku. Spytałam nietaktownie, jak to

si

ę stało, że trzykrotnie wybrał sobie partnerki zupełnie niezgodnie z własnymi oczekiwaniami. Takie

postawienie sprawy zirytowa

ło mężczyznę: „Sugeruje pani, że ja celowo miałbym wybierać sobie

jakie

ś trujące bluszcze? A niby dlaczego? Nie jestem żadnym masochistą i zawsze szukałem kobiety,

która b

ędzie mnie akceptować, ale nie uwiesi się na szyi. Nie wiem, dlaczego to się nie udaje. Może

mi

ędzy mężczyzną a kobietą jest za duża różnica płci? Albo może ze wszystkimi kobietami po ślubie

co

ś się robi takiego?”. Pod koniec imprezy, na której rozmawialiśmy, dostrzegłam go zatopionego

w pogaw

ędce z młodszą od niego o jakieś 15 lat dziewczyną. Ona, z oczyma pełnymi zachwytu,

ch

łonęła relację o jego ostatnich sukcesach. On, niesiony falą jej podziwu, coraz bardziej wchodził

w rol

ę wszechmocnego autorytetu. Prawdopodobnie za kilka lat - a może miesięcy - opowie mi, że

kolejna kobieta okaza

ła się nastawionym konsumpcyjnie, niedojrzałym stworzonkiem, z którym nie

sposób stworzy

ć partnerskiej relacji.

Widzimy wokó

ł ludzi, którzy utrudniają sobie życie, powtarzając wciąż te same zachowania,

wchodz

ąc w kolejne niszczące związki, a przy tym trwają w przekonaniu, że przyczyny leżą poza

nimi,

że nie mają oni żadnego wpływu na koleje swojego losu. Z dogodnej pozycji obserwatora

zadajemy sobie pytanie, dlaczego uporczywie powtarzaj

ą te same błędy i ponownie wracają do

punktu, w którym byli ju

ż wielokrotnie i obiecywali sobie, że nigdy więcej. Wydaje się to niepojęte.

Bo przecie

ż o ile związek z ostro pijącym narzeczonym można uznać za skutek młodzieńczego

niedo

świadczenia, to trudniej zrozumieć, że ratunkiem z opresji, jaką są te niefortunne zaręczyny, jest

szybki

ślub z damskim bokserem, a kolejne wyzwolenie niesie użalający się nad sobą i ciągle

za

ćpany kochanek. Pierwsza w życiu zawodowym pyskówka z przełożonym może wynikać

z niezrozumienia regu

ł gry. Ale jeśli powtarza się na kolejnych posadach, z których ambitny

specjalista notorycznie wylatuje z hukiem, to jego t

łumaczenie, że po prostu nie ma szczęścia do

szefów, nie wydaje si

ę wiarygodne. Ciągłe odtwarzanie własnych niepowodzeń jest od dawna

obszarem zainteresowania psychoterapii, która proponuje rozmaite koncepcje zrozumienia pozornie

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

bezsensownego zjawiska, polegaj

ącego na tym, że ludzie robią wciąż od nowa to samo, a następnie

cierpi

ą w wyniku skutków swoich działań.

Niektórzy powtarzaj

ą niszczące dla siebie zachowania, bo nie potrafią się wyrzec

towarzysz

ących im przyjemności czy ulgi w napięciu. To model uzależnienia typowy dla alkoholika

bądź narkomana, ale nieograniczający się do więzi z substancją chemiczną. Czasem przyjemnością
jest ulga zwi

ązana z rozładowaniem emocji. Ktoś może przeżywać tak wiele złości, że nie

powstrzymuje si

ę przed jej brutalnym wyrażeniem, chociaż wie, że spotka go za to kara: wyrzucenie

z pracy, definitywne odej

ście żony i dzieci, czy wręcz odwieszenie wyroku skazującego.

Przyjemno

ść związana z rozładowaniem agresji jest tu większa niż obawa przed konsekwencjami.

Nie nale

ży jednak sądzić, że agresor nie kontroluje swojego zachowania. Przeciwnie, na ogół

starannie dobiera obiekty, na których mo

że bezkarnie wyładować złość. Kiedy konsultowałam

kobiet

ę robiącą od czasu do czasu dramatyczne sceny swojemu znękanemu mężowi, dowodziła ona,

że absolutnie nie może powstrzymać ataku brutalnej furii, gdy ktoś jej się sprzeciwia. Zauważyłam,
że jednak nie wybuchła złością chwilę wcześniej w recepcji ośrodka, gdy twierdzono, że jest zapisana
na zupe

łnie inną godzinę, niż sądzi. Spojrzała na mnie jak na osobę niespełna rozumu i odrzekła:

„Przecie

ż państwo wezwaliby karetkę, gdybym tutaj zachowała się tak jak w domu!”.

Dla niektórych najprostszym sposobem roz

ładowania napięcia jest seks. Tacy ludzie są wciąż od

nowa ofiarami w

łasnych, nagłych impulsów erotycznych. Niemożność oparcia się im spowodowała

w znanym mi z konsultacji przypadku,

że kochający, oddany mąż, którego poprzednie małżeństwo

rozpad

ło się z powodu ustawicznych zdrad, wdał się w przelotną przygodę z ogólnie dostępną

kole

żanką z pracy, a czasami także (jak mówił: „Gdy miałem ciężki czas w firmie”) odwiedzał

agencje towarzyskie. Kiedy sprawa wysz

ła na jaw, mężczyzna był zaskoczony, że żona poważnie

my

śli o rozwodzie. „Przecież to było bez znaczenia, jak wejście do toalety. Ja po prostu czasem

jestem taki wk...,

że muszę się rozładować, nawet chyba wolałbym, żeby gdzieś niedaleko była

strzelnica sportowa. No ale nie ma, to co mam robi

ć...” - tłumaczył.

Wci

ąż ponawiane destrukcyjne zachowania seksualne lub agresywne jako sposób rozładowania

trudnego do zniesienia napi

ęcia są typowe dla osób o strukturze osobowości typu borderline. Ale

bywaj

ą nałogowe przyjemności bardziej wyrafinowane psychologicznie niż seks i agresja. Na

przyk

ład niektóre kobiety mogą uporczywie wybierać sobie na partnerów mężczyzn z marginesu, źle

funkcjonuj

ących społecznie, ponieważ daje im to poczucie szczególnej misji, a notoryczne porażki

w nawracaniu „z

łych chłopców” potęgują tylko poczucie własnej wyższości moralnej.

Przymus powtarzania destrukcyjnych dzia

łań i związków może łączyć się z trudnością

w przeprowadzeniu zmiany. Je

żeli od lat funkcjonujemy w układach, w których traktowani jesteśmy

jak przedmiot, to mo

że nam być bardzo trudno zdecydować się na przekształcenie swoich relacji,

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

cho

ćbyśmy czuli, że trochę nam w nich ciasno. Z kolei ci, którzy zawsze są gotowi brać na siebie

wszelkie obowi

ązki, nie wyobrażają sobie, jak żyliby bez tego obciążenia. I na wszelki wypadek

wol

ą nie próbować. Przyczyną niszczenia siebie jest tu lęk przed czymś nowym, co zakłóciłoby naszą

odwieczn

ą równowagę psychiczną. Takie osoby w odpowiedzi na wszelkie próby perswazji

demonstruj

ą nieograniczone możliwości gry w „Tak, ale”. Mówią na przykład: „Próbowałam

powiedzie

ć mężowi, dokąd chcę jechać na wakacje, ale on tylko mnie wyśmiał. To co mogę więcej

zrobi

ć, gdy on i tak mnie nie traktuje poważnie?”, „Łatwo ci radzić, żebym nie wyręczał całego

dzia

łu i nie siedział po godzinach. Ale jak nie będzie zrobione na czas, to na kogo spadnie

odpowiedzialno

ść? Jasne, że na mnie. Myślisz, że przy takiej sytuacji na rynku pracy mogę sobie na

to pozwoli

ć?”.

Tu pojawiaj

ą się dalsze pytania:

Dlaczego powtarzamy akurat takie, a nie inne zachowania? Dlaczego w

łaśnie realizacja

destrukcyjnych wzorców daje nam ulg

ę, przyjemność czy poczucie bezpieczeństwa? Wciąż aktualna

pozostaje odpowied

ź Ronalda Fairbairna, wybitnego psychoterapeuty z kręgu tzw. relacji z obiektem.

Twierdzi

ł on, że to, czego doświadczamy w trakcie naszych relacji wczesnodziecięcych, traktujemy

jak wszechobowi

ązujące prawa, które sobie przyswajamy na zawsze. Jeśli zatem sukcesy są jedynym

sposobem, w jaki ma

ły chłopczyk może zdobyć uwagę matki, to chłopczyk ten jako dorosły

mężczyzna będzie starał się imponować kobietom swoimi osiągnięciami w nadziei, że w nagrodę
otocz

ą go one wytęsknioną matczyną troską. Najmłodsza córka, która nauczyła się, że jej rolą

w rodzinie jest bycie roz

ładowującą napięcia maskotką, może grać rolę głupiutkiej trzpiotki przez

wiele lat, nie bacz

ąc, jak bardzo jej to szkodzi.

Oczywi

ście obrazy rodzinnych postaci, utrwalone na taśmach dziecięcej pamięci, nie zawsze są

obiektywne. Je

śli kilkuletni chłopiec podsłuchiwał nocne awantury swoich krewkich rodziców, dla

których nie by

ło dobrego seksu bez kłótni, to może mylnie czuć, że mama i tata nienawidzą się i chcą

sobie zrobi

ć coś złego. W latach 80. ubiegłego wieku wielu mężczyzn wyjeżdżało na kilka lat za

granic

ę, by pracować na utrzymanie rodziny. Ich dzieci mogły emocjonalnie przeżywać to jako

opuszczenie i uznawa

ć tatę za kogoś, na kim nie można polegać, choć w rzeczywistości był on

odpowiedzialnym i kochaj

ącym ojcem rodziny. Ale nawet niezgodna z prawdą utrwalona wizja jest

emocjonalnie silna i wp

ływa na nasze życie.

Uwewn

ętrznione w dzieciństwie wyobrażenie o świecie ma czarodziejską moc sprawczą - świat

staje si

ę taki, jaki myślimy, że jest. Kobieta - córka agresywnego, nieprzewidywalnego ojca, który

zn

ęcał się nad nią i jej matką - zachowuje w sobie jego wewnętrzny obraz, a siebie przeżywa jako

bezradn

ą dziewczynkę, zdaną na łaskę i niełaskę wszechmocnego pana i władcy. W rezultacie jej

kolejni partnerzy to szczególna galeria drani, lub te

ż zwykłych mężczyzn, których do draństwa

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

nie

świadomie prowokowała.

Jeste

śmy w dramatyczny sposób wierni naszym złym postaciom z dzieciństwa - i to jedno ze

źródeł błędnego koła naszych nieszczęść. Nie chcemy, by kochał nas i akceptował byle kto, ale
koniecznie taki brutalny sukinsyn jak kochany tatu

ś albo wyniosła Królowa Śniegu, podobna do

idealizowanej mamusi. Dokonujemy cudów, by uszcz

ęśliwić smutną, wycofaną dziewczynę,

wzbudzaj

ącą w nas wspomnienie depresyjnej, niedostępnej emocjonalnie matki, którą niegdyś na

pró

żno próbowaliśmy zadowolić. Marzymy, że nasza miłość i troska zrobi supermana

z wystraszonego ch

łopaka, jota w jotę podobnego do terroryzowanego przez matkę ojca, który nigdy

nie potrafi

ł stanąć w naszej obronie. Bo dopiero wtedy, gdy właśnie ktoś taki (a nie ci wszyscy

dzielni, mili ch

łopcy i dobre, otwarte dziewczyny, trafiający się nam w życiu} nas pokocha, zły czar

zostanie odwrócony. A je

śli przez niedopatrzenie zwiążemy się z osobą, z którą możliwy jest dobry,

spokojny zwi

ązek, to nasze niespełnienie skłoni nas do szukania alternatywnych, niewłaściwych

i frustruj

ących obiektów. Oczywiście dorobimy do tego romantyczną ideologię o spotkaniu

wyczekiwanej bratniej duszy czy jedynej prawdziwej mi

łości, dla której trzeba wszystko poświęcić.

Mamy te

ż inne sposoby niszczenia satysfakcjonujących relacji. Jeśli pojawi się w dorosłym życiu

kto

ś bardziej obiecujący niż zapamiętane przez nas zawodne obiekty z dzieciństwa, to z całym

impetem mo

żemy zacząć od niego żądać tego, co nie było nam niegdyś dane. Osierocona przez ojca

w dzieci

ństwie młoda kobieta może od kochającego męża wymagać tak wiele zewnętrznych, często

drugorz

ędnych przejawów miłości („Nie popatrzyłeś mi w oczy, jak się ze mną żegnałeś przed

wyj

ściem do pracy! Już mnie nie kochasz!”), że on - znękany jej roszczeniowym nienasyceniem -

zacznie si

ę od niej odsuwać, co ona przeżyje jako dramat ponownego opuszczenia. W ten sposób

kto

ś, kto na początku wcale nie miał cech uwewnętrznionego, złego wczesnodziecięcego obiektu,

stopniowo przybierze jego posta

ć i odegra tę niewdzięczną rolę.

Codzienna autodestrukcja to odgrywanie wci

ąż od nowa dziecięcych dramatów i niezdolność

dostrze

żenia, że świat nie jest taki sam, jaki był w naszym domu rodzinnym, a my jesteśmy już

doro

śli i nie musimy wiecznie powtarzać tej samej roli. Robimy to, co kiedyś było optymalnym

sposobem przetrwania w specyficznych okoliczno

ściach naszego dzieciństwa.

Dziewczynka wykorzystywana seksualnie przez ojca nauczy

ła się, że potulność jest jedynym

sposobem unikni

ęcia przemocy, a nawet zyskania pewnych łask. W dorosłym życiu będzie godziła

si

ę na niszczące układy z mężczyznami, bo to da jej nadzieję na przetrwanie, a być może na jakąś

form

ę kontro-li nad męską agresją. Najstarszy syn, od którego rodzice oczekiwali przedwczesnej

odpowiedzialno

ści i dojrzałości, będzie wciąż brał na siebie nie swoje zobowiązania i wszystkich

wyr

ęczał - aż trafi do szpitala z wy padniętym dyskiem.

Dobre dzieci

ństwo daje wolność budowania różnorodnych związków, bez przymusu dosłownego

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

powtórzenia znanego z dzieci

ństwa modelu relacji. Złe dzieciństwo trzyma w kleszczach

wyuczonych automatycznych zachowa

ń, które są powtarzane znowu i znowu. Przeszłość trzyma nas

na uwi

ęzi. Czasem nie tylko odtwarzamy w dorosłym życiu destrukcyjne minione więzi, ale nawet

prze

żywamy je wciąż od nowa w relacji z rodzicami czy rodzeństwem. Tak zwana rodzina pierwotna

pozostaje podstawowym uk

ładem odniesienia. Na przykład dla czterdziestoletniego mężczyzny,

który nigdy nie zosta

ł zaakceptowany przez swojego surowego ojca, wciąż najważniejszą - lecz

nieosi

ągalną - łaską jest aprobata siedemdziesięcioletniego taty, a nie miłość żony czy uznanie

zawodowe. Doros

ła kobieta może przeżywać pretensje matki o błahe zapomnienie znacznie boleśniej

ni

ż na przykład to, że córeczka jest przedszkolnym kozłem ofiarnym i codziennie ma koszmary

senne. Takie osoby ca

łe życie pragną miłości rodzica i wciąż się przekonują, że jej nie dostaną. Im

bardziej nie dostaj

ą, tym bardziej o nią walczą.

Psychoterapeuta wypowiadaj

ący się na temat ludzkiego cierpienia nieuchronnie, prędzej czy

źniej, jest konfrontowany z punktującym pytaniem: „No dobrze, takie są mechanizmy i przyczyny,

ale w ko

ńcu co nam z teorii? Czy coś się da na to poradzić?”. Odpowiedź nie jest łatwa. Bo jeśli

powtarzanie tego samego dramatu stanowi wyraz nigdy niespe

łnionej, ale wciąż żywej nadziei

opartej na ju

ż nieadekwatnej wizji świata

;

to aby dramat si

ę skończył, musimy zrezygnować zarówno

z owej nadziei, jak i z dotychczasowego rozumienia

życia Jest to bolesny, trudny proces pożegnania

si

ę z nieziszczalną ułudą.

Zofia Milska-Wrzosi

ńska

Zofia

Milska-Wrzosi

ńska

jest

psychologiem

i psychoterapeut

ą

Kieruje

Laboratorium

Psychoedukacji w Warszawie.
Napisa

ła książkę o relacjach między kobietami i mężczyznami „Bezradnik”.

Ma m

ęża i czworo dzieci.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Silna wola i inne bajki, czyli mity o piciu alkoholu.

Wiktor Osiaty

ński

Czy cz

ęstotliwość picia jest dowodem uzależnienia?

Tak i nie. Codzienne picie kieliszka wina do obiadu nie jest uzale

żnieniem. Ale częste picie

wi

ększej ilości alkoholu to dość poważny sygnał uzależnienia. Zwłaszcza częste upijanie się może

by

ć objawem tej choroby. Pamiętajmy: każdy alkoholik może przerwać picie na jakiś czas. Trudno

mu jednak wytrzyma

ć bez picia, toteż wcześniej czy później znowu sięga po alkohol. A wówczas

nieuchronnie, chocia

ż nie zawsze od razu - znów zacznie się upijać.

Alkoholicy cz

ęsto mają przerwy w piciu. Są im one „potrzebne”, gdyż organizm nie wytrzymuje

ci

ągłego picia. Przerwy te nie świadczą jednak o tym, że ktoś nie jest alkoholikiem. Jeśli kończą się

one powrotem do destrukcyjnego i niekontrolowanego picia, stanowi

ą stuprocentowy dowód

uzale

żnienia.

Czy mo

żna pić w sposób kontrolowany i czy to oznacza, że nie ma uzależnienia?

Mo

żna. Większość ludzi pije alkohol właśnie w sposób kontrolowany i nie popada

w uzale

żnienie. Uzależnia się jedynie 10-15 proc. spożywających go. Istotą uzależnienia jest właśnie

utrata kontroli nad cz

ęstotliwością i ilością wypijanego alkoholu. Dlatego alkoholizm nazywa się

niekiedy „chorob

ą kontroli”.

Utrata kontroli przybiera dwie formy. Po pierwsze, cz

łowiek uzależniony sięga po alkohol, choć

obieca

ł sobie i innym, że tego nie zrobi. Po drugie, uzależniony traci kontrolę nad ilością wypijanego

alkoholu, gdy tylko zacznie pi

ć. Ktoś na przykład umówił się, że pójdzie wieczorem z żoną do

te

ściów, i postanowił być trzeźwy. Po południu wstąpił jednak na piwo, „bo przecież jedno nie

zaszkodzi”. Ale wypiwszy je, poczu

ł nieodpartą chęć dalszego picia, wypił więc drugie, trzecie - i w

ko

ńcu się upił. Kiedy indziej poszedł na przyjęcie, obiecując sobie (lub komuś), że tym razem się nie

upije. Postanowi

ł wypić tylko jeden kieliszek, ale gdy go wypił, nie mógł się powstrzymać przed

nast

ępnymi i znów przebrał miarę.

Alkoholik dramatycznie walczy o przywrócenie kontroli, a tak

że o to, by dowieść innym i sobie,

że jej nie utracił. W tym celu czasem rzuca picie na dłuższy czas. Na przykład w sierpniu w polskich
ko

ściołach wielu ludzi ślubuje, że nie będą spożywać alkoholu. We wrześniu podejmują picie w naj-

lepsze, uznaj

ąc, że skoro wytrzymali cały miesiąc, to znaczy, że nie mają problemu. W istocie niemal

ka

żdy alkoholik może przez długi czas nie pić w ogóle. Nie może jednak przez długi czas pić

ograniczonych dawek alkoholu. Tote

ż prawdziwy test na alkoholizm nie polega na tym, by w ogóle

nie pi

ć, lecz na tym, by pić przez długi czas na przykład tylko jeden kieliszek wina. Człowiek

nieuzale

żniony nie będzie miał z tym większych trudności. Uzależniony nie podoła takiemu

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

ograniczeniu; wcze

śniej czy później po jednym kieliszku wypije drugi, potem trzeci i następny, aż do

upicia si

ę. To właśnie jest niezaprzeczalny dowód uzależnienia i braku kontroli nad piciem alkoholu.

Czy silna wola i mocna g

łowa chronią przed chorobą?

Tak zwana mocna g

łowa jest jednym z głównych ostrzeżeń przed możliwością uzależnienia.

Alkohol jest trucizn

ą, przed którą normalny zdrowy organizm broni się. Wpływa on również na

rozregulowanie kontroli w centralnym uk

ładzie nerwowym, więc zdrowy człowiek po jego wypiciu

ma zawroty g

łowy, trudniej mu mówić, robi głupstwa. Człowiek z ”mocną głową” toleruje większe

ilo

ści alkoholu. Oznacza to najczęściej, że jego organizm jest bardziej odporny na truciznę, jaką jest

alkohol. Taki cz

łowiek może wypić dużo więcej niż inni, ale alkohol w jego organizmie działa

identycznie: pozostaje trucizn

ą. Spożywanie większej ilości trucizny musi więc powodować większe

spustoszenie.
Najcz

ęściej bywa tak, że posiadacz „mocnej głowy” przez jakiś czas będzie całkiem nieźle

funkcjonowa

ł po alkoholu, ale - jeśli nie zginie w bójce, w wypadku albo nie umrze na zawał bądź

inn

ą chorobę spowodowaną nadużywaniem alkoholu - po latach głowa mu osłabnie. Wtedy będzie

upija

ł się coraz mniejszą ilością trunku, a ponieważ głód alkoholu i objawy odstawienia nasilą się nie

do wytrzymania - b

ędzie upijać się coraz częściej, czasem nawet po kilka razy dziennie.

Silna wola jest w przypadku alkoholizmu raczej zdradliwym poj

ęciem. Alkoholicy na ogół

wykazuj

ą bardzo silną wolę w działaniach, które służą piciu: potrafią w środku nocy w nieznanym

mie

ście wytrwale szukać piwa czy wina aż do skutku. Nie mają natomiast woli - ani silnej, ani słabej

- wobec samego alkoholu lub innego

środka, od którego są uzależnieni. Na tym właśnie polega

uzale

żnienie. A jednocześnie alkoholik walczy uporczywie, choć beznadziejnie, o udowodnienie

sobie i

światu, że jednak tę wolę posiada. Stąd bezskutecznie ponawiane obietnice i próby

kontrolowanego picia. St

ąd wymyślny niekiedy system zaprzeczeń, który pomaga wyszukiwać inne

przyczyny picia ni

ż po prostu alkoholizm. Nieprzypadkowo Pierwszy Krok Anonimowych

Alkoholików mówi o uznaniu bezsilno

ści (czyli braku siły i woli] wobec alkoholu. Gdy zrobi się ten

„pierwszy krok”, trzeba wci

ąż wyrabiać w sobie silną wolę, żeby wytrwale realizować program

zmian osobistych niezb

ędnych do tego, by najpierw w ogóle wytrwać w trzeźwości, a później żyć

normalnie bez alkoholu.
Piwo jest czy nie jest alkoholem?
Jest. Bez

żadnej dyskusji. Nikt nie upija się wódką, winem czy piwem, ale alkoholem zawartym

w wódce, winie, piwie i w innych napojach alkoholowych. Nikt nie uzale

żnia się od wódki, likieru,

koniaku lub piwa, lecz od alkoholu w nich zawartego. Mit,

że piwo to nie alkohol, jest zgubny. To on

sprawia,

że coraz więcej młodych ludzi pije coraz więcej piwa.

Wiktor Osiaty

ński

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Wiktor

Osiaty

ński

jest

prawnikiem

i socjologiem

profesorem

porównawczego

konstytucjonalizmu i praw cz

łowieka na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie i w

Warszawie oraz na Uniwersytecie w Chicago. W roku 1989 za

łożył Komisję Edukacji w Dziedzinie

Alkoholizmu i Innych
Uzale

żnień Fundacji im Stefana Batorego Kierował nią do 1999 roku. Napisał książkę na temat

alkoholizmu - „Grzech czy choroba?„

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Wiele zachowa

ń, które sprawiają przyjemność, może uzyskać cechy uzależnienia. Trudno jest

dok

ładnie określić TEN moment, ale można w przybliżeniu zbadać, jaki jest stopień zagrożenia

uzale

żnieniem.

Kwestionariusz Kontroli Zachowa

ń

Wybierz takie zachowanie, o którym wiesz,

że trudno jest (byłoby) Ci się od niego powstrzymać,

mimo

że są ku temu powody. Nazwij to zachowanie i zakreśl jedną z pięciu możliwości:

0 - nie zdarza si

ę nigdy lub zdarza się tylko sporadycznie, w pojedynczych przypadkach

1 - zdarza si

ę rzadko (znacznie mniej niż połowa przypadków)

2 - zdarza si

ę często (około połowa przypadków)

3 - zdarza si

ę bardzo często (znacznie więcej niż połowa przypadków)

4 - zdarza si

ę zawsze lub sporadyczne są przypadki, gdy się nie zdarza

1. Próby przerwania lub zaprzestania tego zachowania przeze mnie ko

ńczą się porażką. 0 12 3 4

2. Niepowodzenie w powstrzymaniu si

ę od tego zachowania wywołuje moją rezygnację ze

stawiania sobie dalszych granic w kontrolowaniu jego cz

ęstotliwości. 0 12 3 4

3. Mam trudno

ści w rozstrzygnięciu, czy moje zachowanie jest „raczej korzystne”, czy „raczej

szkodliwe”. 0 12 3 4
4. Niektóre znacz

ące osoby w moim życiu oceniały to zachowanie jako szkodliwe, a inne jako

korzystne. 0 12 3 4
5. Zastanawiam si

ę nad tym, czy powinienem to zachowanie akceptować, czy nie. 0 12 3 4

6. Podejmuj

ę to zachowanie bez zastanowienia. 0 12 3 4

7. Nie mam si

ły, aby powstrzymać się od tego zachowania.0 12 3 4

8. Ch

ęć angażowania się w to zachowanie rośnie w miarę jego kontynuowania. 0 12 3 4

9.

Łatwiej jest mi powstrzymać się od tego zachowania, niż przerwać je w toku. 0 12 3 4

10. Podejmuj

ę to zachowanie, by zatracić się lub odpuścić sobie. 0 12 3 4

11. Mia

łem powody do powstrzymania się od tego zachowania i mogłem to zrobić, ale

świadomie z tego zrezygnowałem. 0 12 3 4
12. Podejmowa

łem to zachowanie wyłącznie dla doraźnej przyjemności, nie zastanawiając się, co

będzie jutro. 0 12 3 4
13. To zachowanie okaza

ło się dla mnie pomocne w pewnej sytuacji i wiem, że nadal będzie

pomocne w innych sytuacjach. 0 12 3 4

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

14. Jestem w stanie

wyeliminowa

ć wszelkie niepowodzenia

w zapanowaniu nad tym

zachowaniem, mimo powtarzaj

ących się porażek. 0 12 3 4

15. Nawet najsilniejsza pokusa podj

ęcia tego zachowania nie będzie miała na mnie żadnego

wp

ływu, jeżeli nie będę tego chciał. 0 12 3 4

16. My

ślę, że „wszystko zależy od mojej woli”. 0 12 3 4

17. My

ślę, że „zdecydowanie radzę sobie lepiej niż inni ludzie”.0 12 3 4

18. Nie mog

ę doczekać się końca pracy lub ważnych zajęć, by podjąć to zachowanie. 0 12 3 4

19. Jestem niespokojny, rozdra

żniony i zły, kiedy nie mogę zrealizować tego zachowania. 0 12 3

4
20. Kiedy jestem zm

ęczony lub odczuwam silny stres i napięcie, trudniej jest mi kontrolować to

zachowanie. 0 12 3 4
21. Poniewa

ż wiele osób wokół mnie to robi, trudno jest mi powstrzymać się od tego

zachowania. 0 12 3 4
22. Podejmuj

ę to zachowanie, ponieważ pokusa, by to robić, jest naprawdę duża. 0 12 3 4

23. Nie widz

ę w tym zachowaniu absolutnie nic złego. 0 12 3 4

24. Nawet g

łód i zmęczenie nie powstrzymują mnie od tego zachowania. 0 12 3 4

25. Uwa

żam, że to zachowanie daje mi dużo korzyści, więc mogę je kontynuować, nawet jeśli źle

si

ę czuję fizycznie. 0 12 3 4

26. Trudno jest mi zrezygnowa

ć z tego zachowania na rzecz jakichś innych, bardziej odległych

korzy

ści. 0 12 3 4

27. Je

śli dłużej nie korzystam z tego zachowania, to moje samopoczucie się pogarsza. 0 12 3 4

28. Najlepiej czuj

ę się wtedy, kiedy to robię. 0 12 3 4

29. Podejmuj

ę to zachowanie, aby rozładować napięcie. 0 12 3 4

30. Tu

ż przed podjęciem tego zachowania odczuwam silne specyficzne podniecenie. 0 12 3 4

31. Moment rozpocz

ęcia tego zachowania przynosi mi ulgę lub szczególne zadowolenie. 0 12 3

4
32. Kiedy my

ślę o tym zachowaniu, pojawia się przymus podjęcia go jak najszybciej. 0 12 3 4

33. Gdy podejmuj

ę to zachowanie, okazuje się, że aby osiągnąć pełne zadowolenie, potrzebuję go

w wi

ększej dawce niż poprzednio. 0 12 3 4

34.

Świadomość tego, że zachowanie mi szkodzi, nie powstrzymuje mnie od jego powtarzania. 0

12 3 4

Interpretacja wyników:
Je

żeli w stwierdzeniach 1, 5, 6, 7, 10, 11, 18, 19, 20, 23, 27, 29, 32, 33, 34 (w co najmniej kilku

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

z nich) uzyska

łeś wyniki 1 i więcej, to znaczy, że wybrane przez Ciebie zachowanie ma pewne cechy

na

łogowości. Pozostałe stwierdzenia odnoszą się do różnych czynników skłaniających do

nadu

żywania tego zachowania. Jeżeli uzyskałeś w nich wynik 3 i więcej - przy wynikach 0

w stwierdzeniach dotycz

ących nałogowości (to te wyżej wymienione) - oznacza to, że może

znajdujesz si

ę na drodze do uzależnienia.

Leszek A Kapler, Beata Krzak
Leszek A Kapler i Beata Krzak s

ą psychoterapeutami. Pracują w Instytucie Psychologii Zdrowia

w Warszawie.

Pomoc DDA obejmuje dwa nurty. Po pierwsze, mo

żna włączyć się w grupę samopomocową,

w której nie ma terapeuty. Takie grupy powstaj

ą przy poradniach dla AA, czasem przy poradniach

odwykowych. Po drugie, mo

żna zgłosić się na profesjonalną psychoterapię, ale nie jest ona dostępna

we wszystkich województwach.
Najlepszym

źródłem informacji na ten temat będą Wojewódzkie Ośrodki Terapii Uzależnień

i Wspó

łuzależnień, których adresy znajdują się w lokalnych książkach telefonicznych. Terapia

prowadzona „pod skrzyd

łami” WOTUW jest bezpłatna.

Informacji udziela tak

że Instytut Psychologii Zdrowia (Warszawa-Włochy, ul. Gęślarska 3; tel.:

022 863 90 97, 022 863 87 38; www.ipz.edu.pl). Wi

ększość świadczeń IPZ również jest bezpłatna.

Instytut Psychologii Zdrowia prowadzi te

ż specjalistyczne szkolenia dla terapeutów, którzy chcieliby

pracowa

ć z Dorosłymi Dziećmi Alkoholików.

DDA szukaj

ący pomocy mogą również skorzystać z terapii w prywatnych gabinetach. Muszą je

znale

źć na własną rękę.

W Internecie istnieje nieoficjalna strona Doros

łych Dzieci Alkoholików. Oto jej adres:

dda.w.interia.pl

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Nota bibliograficzna

Wszystkie teksty z ksi

ążki „Gdzie się podziało moje dzieciństwo” są poprawionymi przedrukami

artyku

łów opublikowanych w ”Charakterach” w łatach 1999-2003 (tytuły zostały zmienione).

Agnieszka Widera-Wysocza

ńska, Gdzie się podziało moje dzieciństwo, „Charaktery” nr 3/2001

Marzenna Kuci

ńska - cykl tekstów poświęconych DDA, które ukazywały się w ”Charakterach” od nr

8/2002 do nr 3/2003 Dariusz Doli

ński, Pokusa silniejsza niż rozum, „Charaktery” nr 9/2001 Alicja

Senejko, Ró

żne wyjścia z sytuacji bez wyjścia, „Charaktery” nr 6/2001 Zofia Milska-Wrzosińska,

Sam sobie na przekór, „Charaktery” nr 9/2003 Wiktor Osiaty

ński, Silna wola i inne bajki,

„Charaktery” nr 9/2001 Kwestionariusz Kontroli Zachowa

ń, „Charaktery” nr 9/2001.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.

background image

Kim s

ą Dorosłe Dzieci Alkoholików?

Co dzieje si

ę w rodzinach alkoholików?

Jakie role pe

łnią w nich dzieci?

Co dzieje si

ę z dzieckiem alkoholika, gdy dorasta?

Jakie s

ą typowe problemy Dorosłych Dzieci Alkoholików?

Gdzie i jakiej pomocy szuka

ć powinni DDA?

moja Nadzieja Mielec

Na te i wiele innych pyta

ń odpowiada najnowsza książka Wydawnictwa „Charaktery”.

Zgromadzone w niej teksty wybitnych specjalistów pomog

ą Dorosłym Dzieciom Alkoholików

zrozumie

ć źródło ich problemów, a dzięki temu zrozumieć również siebie.

Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Gdzie sie podzialo moje dziecinstwo
Gdzie sie podzialo moje dziecinstwo
Gdzie się podziało moje dzieciństwo (problemy alkoholizmu)
Gdzie się podziało moje dzieciństwo DDA
Gdzie sie podzialo moje dziecinstwo
Gdzie sie podzialo moje dziecinstwo
Gdzie sie podzialo moje dziecinstwo
Gdzie sie podzialo moje dziecinstwo
Gdzie sie podzialo moje dziecinstwo
Gdzie sie podziało moje dzieciństwo
żak Piotr Gdzie się podziało moje dzieciństwo

więcej podobnych podstron