Gdzie si
ę podziało moje dzieciństwo
Redakcja Piotr
Żak
Projekt ok
ładki i opracowanie graficzne Maja Witecka
Korekta Joanna Kud
ła
Redakcja techniczna Adam Cedro
© Copyright by Charaktery Sp. z o.o.
Kielce 2003
ISBN 83 916092 4 3
Jest to pi
ąta publikacja Wydawnictwa Charaktery
25 512 Kielce ul Warszawska 6
tel/faks (041)344 43 21
e mail: charaktery@charaktery.com.pl
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
http://charaktery.onet.pl
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Spis tre
ści
Agnieszka Widera-Wysocza
ńska
Pijany dom czyli co dzieje si
ę z dzieckiem alkoholika
Marzenna Kuci
ńska
DDA czyli Doros
łe Dzieci Alkoholików
1 Kim s
ą
2 Gdy rodzic pije
3 Dom bez
ścian dzieci bez rodziców
4 Bohater maskotka niewidzialne dziecko
5 Zamro
żeni ludzie
6 Dziecko w d
żungli
6 Samotni z l
ęku
7 Pozwoli
ć zagoić się ranie
Dariusz Doli
ński
Pokusa silniejsza ni
ż rozum czyli dlaczego ludzie nie radzą sobie z nałogami
Alicja Senejko
Szczypta optymizmu czyli ro
żne wyjścia z sytuacji bez wyjścia
Zofia Milska-Wrzesi
ńska
Sam sobie na przekór czyli dlaczego sobie szkodzimy
Wiktor Osiaty
ński
Silna wola i inne bajki czyli mity o piciu alkoholu
Leszek A.Kapler, Beata Krzak
Kwestionariusz Kontroli Zachowa
ń
Przydatne adresy
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Dom pijany czyli co dzieje si
ę
z dzieckiem alkoholika
Agnieszka Widera-Wysocza
ńska
W latach sze
śćdziesiątych i siedemdziesiątych powoli stawało się jasne, że osoby mieszkające
z alkoholikiem zapadaj
ą na chorobę zwaną współuzależnieniem. W 1983 roku w Stanach
Zjednoczonych powsta
ło Narodowe Stowarzyszenie Dzieci Alkoholików, którego celem było i jest
wskazywanie i uznanie ich problemów oraz potrzeb. Poniewa
ż większość dzieci alkoholików
zachowuje si
ę w sposób społecznie akceptowany, ich problemy bywają niezauważane i ignorowane,
tak
że przez nich samych. Na ogół wyglądają tak dobrze, ubierają się tak elegancko i odnoszą takie
sukcesy, i
ż nie wydaje się, aby potrzebowali jakiejkolwiek pomocy. Skutecznie działa u nich
przymus samodzielnego radzenia sobie z ró
żnymi sytuacjami życiowymi i lęk przed ujawnieniem
własnych problemów. Tak naprawdę żyją uwięzieni w dramatycznej przeszłości i, czując smutek,
zadaj
ą sobie pytanie: Co stało się z moim dzieciństwem?
Doros
łe Dziecko Alkoholika to człowiek pochodzący z rodziny, w której alkohol był problemem
centralnym. Zbyt zaj
ęty w dzieciństwie walką o przetrwanie, w życiu dorosłym ma poczucie, że
nigdy nie by
ł dzieckiem. Pijani rodzice wymagali od niego zaspokajania potrzeb matki
;
ojca
i rodze
ństwa, dbania o nich i ochraniania ich. Gdy pijany rodzic tracił nad sobą kontrolę, dziecko
stawa
ło się coraz bardziej odpowiedzialne za niego, za siebie i sprawy domowe.
W takiej sytuacji niebezpiecznie jest czu
ć się dzieckiem. Aby się ochronić, dziecko alkoholika
buduje si
łę pozwalającą zachowywać się jak dorosły. W jednej rodzinie ochrania matkę bitą przez
ojca, w innej wspiera rodze
ństwo i pomaga mu przetrwać kolejną awanturę. Tam, gdzie alkoholizm
jest ukrywany, dziecko dba o rodzica, który ca
łą noc wymiotuje, bo znowu „zachorował na nerki”,
lub psychicznie walczy z wulgarnym, agresywnym albo ci
ągle nieobecnym rodzicem, nie odzywając
si
ę do niego bądź kłócąc się z nim. Dzieciństwo mija na walce, ochranianiu i udawaniu.
Jak wygl
ąda dom, w którym żyje aktywny alkoholik?
Coraz cz
ęściej dziecko zastanawia się, czy jego rodzice mają problemy z alkoholem, i namawia
ich do zaprzestania picia. Zdarza mu si
ę nie spać w nocy, całymi dniami przesiadywać w zamkniętym
pokoju, chce uciec z domu. Butelki z alkoholem znajduje w ró
żnych kątach mieszkania i w rozpaczy
chowa je lub wylewa alkohol do zlewu. Rodzic coraz cz
ęściej wraca pijany z przyjęcia albo ze
spotkania z kolegami. Chodzi po mieszkaniu rozebrany i niechlujny. Dziecko, czuj
ąc wstyd
i zak
łopotanie, rezygnuje z zabawy na podwórku lub zaproszenia znajomych do domu. Coraz częściej
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
martwi si
ę, że rodzice rozwiodą się z powodu picia, a jednocześnie marzy, żeby pijany rodzic
wyprowadzi
ł się albo żeby dom był tak normalny, jak domy innych dzieci.
Życie rodzinne dziecka alkoholika jest niespójne, niestabilne, nieprzewidywalne: coś, co jest
prawd
ą jednego dnia, nie jest nią dnia następnego. Pijany rodzic obiecuje coś synowi czy córce,
a potem zupe
łnie o tym nie pamięta. Gdy jest trzeźwy, może być kochającym rodzicem, gdy jest
pijany - gwa
łtownym, brutalnym lub nieobecnym. Dziecko nigdy nie wie, którą „osobę” spotka po
powrocie ze szko
ły.
Czy tym domem rz
ądzą jakieś reguły?
Podstawowym celem
życia takiej rodziny jest ukrycie, że przyczyną problemów są alkohol
i alkoholik, i wskazanie innego winnego. Jeden zestaw regu
ł, stworzony przez rodziców, sprowadza
si
ę do: „Nie mów”, „Nie czuj”, „Nie ufaj”. Przeznaczony jest dla dzieci i innych członków rodziny.
Rodzice tworz
ą go po to, by osiągnąć dominującą pozycję, wzbudzić lęk, wywołać poczucie winy
i wstydu, by móc pi
ć i utrzymać ten dysfunkcyjny stan rzeczy. Drugą grupę reguł tworzy dziecko.
Reaguje w ten sposób na regu
ły matki i ojca. Jego zestaw sprowadza się mniej więcej do takich
przekona
ń: „Jeżeli nie będę mówił, nikt nie będzie wiedział, co czuję, i nie zostanę zraniony”, „Jeżeli
nie b
ędę pytał, nie będę odrzucony”, „Jeżeli świetnie będę sobie radził sam, pozostawią mnie
w spokoju”, „Je
żeli będę niewidoczny, nic mi się nie stanie”, „Jeżeli będę uważny, nikt się na mnie
nie w
ścieknie”, „Gdy przestanę czuć, nie odczuję bólu”. Podstawowa zasada brzmi: „Muszę zrobić
wszystko, by by
ć tak bezpiecznym, jak to tylko możliwe”. Jednak za to bezpieczeństwo płaci się
wielk
ą cenę, i to przez całe życie.
Problemy Ma
łego Dziecka Alkoholika (MDA)
Ju
ż w wieku przedszkolnym u dziecka z rodziny alkoholowej występują objawy, po których
mo
żna rozpoznać, że przeżywa ono kryzysy związane z sytuacją w domu. Podświadome próby
poradzenia sobie z brakiem rodzicielstwa i próby ochrony siebie widoczne s
ą w przyjmowanych
przez dziecko rolach: bohatera, koz
ła ofiarnego, dziecka niewidzialnego i maskotki. Jak na ironię,
role te s
łużą przeciwstawnym celom. Dają narzędzia, dzięki którym dziecko może przetrwać
alkoholizm rodzica, ale jednocze
śnie maskują tę chorobę przed tymi, którzy mogliby pomóc. Dzieci
alkoholików mistrzowsko kamufluj
ą ból swojego serca.
U ma
łych dzieci z takich rodzin można zaobserwować ciągłe zmęczenie lub ospałość. U ponad
rocznego dziecka objawy te mog
ą być sygnałem problemów psychicznych, w tym depresji.
Powtarzaj
ące się koszmarne sny, sen przerywany, odmowa spania albo lęk przed nim w porze
poobiedniej drzemki - mog
ą wskazywać na potencjalne problemy rodzinne związane z alkoholem.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Mo
że pojawić się regresja w treningu czystości, ssanie palca czy obgryzanie paznokci. Zachowania te
zwi
ązane są z pobudzeniem, chorobą, załamaniem lub zalęknieniem.
Ci
ągły brak apetytu, wybrzydzanie w jedzeniu czy niedożywienie to też oznaki problemów.
Tak
że dzieci wychudzone, które jedzą tak, jakby ich żołądki były studniami bez dna, mogą cierpieć
z powodu zaniedbania alkoholowego. Kompulsywne jedzenie mo
że mieć swój początek w nawykach
nabytych ju
ż w pierwszym roku życia. Nadopiekuńcze lub nerwowe matki karmią swoje dzieci za
ka
żdym razem, gdy te płaczą. Przekarmianiem starają się zastąpić niemowlętom miłość, której nie
potrafi
ą dać. Czasami żywność staje się dla dzieci substytutem miłości, której nigdy nie zaznały od
rodziców alkoholików.
Dzieci alkoholików maj
ą problemy z dostosowaniem się do zmian w codziennych obowiązkach.
Kiedy jedno zaj
ęcie się kończy i przechodzi w drugie, mogą mieć trudności z przestawieniem się.
Nieoczekiwane wydarzenie powoduj
ące zmianę normalnego rozkładu codziennych zajęć może być
tak
że nadmiernie denerwujące i dezorganizujące.
Dzieci alkoholików zazwyczaj bawi
ą się w izolacji. W zabawach powtarzają to, co widziały
w domach rodzinnych: tematy alkoholowe, brutalne sceny agresji, bijatyki rodziców, win
ę i strach
przed opuszczeniem. Daje to przedszkolakom poczucie kontroli nad w
łasnymi lękami.
Nadmierna aktywno
ść wśród przedszkolaków jest głównym objawem alkoholizmu rodziców
i cz
ęstym objawem syndromu płodu alkoholowego. Dzieci takie mają kłopoty z utrzymaniem uwagi
i koncentracj
ą na jednej czynności. Są nadruchliwe, nerwowe, wybuchowe, mają częste napady złego
humoru i mog
ą nagle zmieniać zachowania na nietypowe. Nie mogą usiedzieć podczas opowiadania
krótkiej historyjki albo s
łuchania utworu muzycznego. Nie potrafią planować i dokończyć zajęć,
które rozpocz
ęły, nie mają cierpliwości i entuzjazmu do pracy w grupie nad jednym projektem,
wymagaj
ącym poświęcenia uwagi przez kilka dni. Boją się nieznanych ludzi lub nowych sytuacji.
A z drugiej strony nadmiernie lgn
ą do innych i przesadnie lękają się separacji.
Tak
że nagłe zmiany zachowania u małych dzieci mogą wskazywać na alkoholizm w ich
rodzinach. Na przyk
ład dziecko śmiałe nagle wycofuje się z kontaktu albo dziecko zalęknione nagle
zaczyna odgrywa
ć znaczącą rolę w grupie społecznej.
Niestety Ma
łe Dzieci Alkoholików, przeżywające takie problemy w życiu codziennym,
w wi
ększości przypadków pozostają niezauważone, chyba, że narozrabiają. Jednakże nawet wtedy
doro
śli z reguły koncentrują się na objawach, a nie na problemach leżących u ich podłoża, i nie
udzielaj
ą dzieciom właściwej pomocy. W takiej sytuacji warto pamiętać, że lata przedszkolne są
fundamentem doros
łego życia.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Co dzieje si
ę z dzieckiem alkoholika, gdy dorasta?
Dzieci z rodzin z problemem alkoholowym maj
ą wielkie trudności w okresie dorastania.
Alkoholik wp
ływa destrukcyjnie na umysły i emocje członków rodziny. Lekcje z dzieciństwa
„dobrze pami
ętamy” w `````````życiu dorosłym. Jeżeli dziecko zostaje zranione przez rodzica, od
którego zale
ży i którego kocha najbardziej, sądzi, że jest złe, niegodne miłości i szacunku. W ten
sposób uczy si
ę nie ufać sobie i innym. Rozpoczyna samotne życie. Odcina się od swoich uczuć,
wypiera potrzeby. Uczy si
ę udawać i kłamać nawet wtedy, gdy może mówić prawdę. Miłość oznacza
dla niego dbanie o kogo
ś i zapominanie o własnych potrzebach. Spontaniczność jest nieracjonalna,
złość równa się agresji.
Doros
łe Dzieci Alkoholików, gdy mają ciepłego i kochającego partnera, z którym mogą czuć się
bezpiecznie, tocz
ą w sobie „wojnę” z wrogami z przeszłości i na aktualne domowe sprawy reagują
tak jak w dzieci
ństwie. Nadal czują pustkę, nie ufają, izolują się. DDA nie wierzy, aby dobra relacja
mog
ła trwać dłuższy czas, dlatego podświadomie dąży do jej zakończenia, ale bez ludzi czuje się
pusty i zal
ękniony. Dlatego zrobi wszystko, by kontrolować sytuację. Życie ma toczyć się zgodnie
z ustalonym przez niego planem. Sytuacje prze
żywane w domu rodzinnym wykształciły w nim
zaradno
ść i nadmierną odpowiedzialność, nauczył się „czytać ludzi”. Dzięki tym cechom osiąga
wielkie sukcesy w pracy zawodowej i buduje swoj
ą karierę. Jednak te same zdolności nie pozwalają
mu budowa
ć szczęśliwej rodziny.
Je
żeli spotyka się dwoje ludzi pochodzących z rodziny alkoholowej, wtedy problem narasta ze
zdwojon
ą siłą, ponieważ oni nie wiedzą, co czują, nie ufają i nie mówią wprost, podświadomie
walcz
ą ze sobą, czują pustkę i są nieszczęśliwi, chociaż odnoszą sukcesy. Te cechy przekazują swoim
dzieciom i nast
ępnym pokoleniom.
Jakie s
ą typowe problemy Dorosłych Dzieci Alkoholików?
W rodzinie alkoholowej dorasta si
ę z poczuciem niejasności, winy, złości, wstydu i strachu. Jest
to ca
łkowicie normalna reakcja na nienormalną sytuację. Osoby, które wstydziły się za swoich
rodziców, w
życiu dorosłym wstydzą się za swojego partnera. Czują się winne za sytuację w domu.
Maj
ą skłonność do śmiertelnej powagi, są trudne we współpracy. Raczej rzadko przeżywają radość
i relaks.
Ludzie, którzy b
ędąc dziećmi, nie mieli poczucia własnej wartości, są tacy sami w życiu
doros
łym, oceniają siebie i innych bezlitośnie. Szukają potwierdzenia siebie na zewnątrz. Nie
przyjmuj
ą pomocy innych i ze wszystkim chcą radzić sobie samodzielnie. Muszą być najlepsi.
Trudno im jest by
ć elastycznymi. Gdy coś idzie nie po ich myśli, czują lęk i często nie kończą
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
rozpocz
ętych spraw. Z trudem przychodzi im mówienie o sobie, ponieważ dotychczas musieli być
niewidoczni. S
ą lojalni wobec ludzi, którym się to nie należy. Życie nie ma dla nich większego sensu.
Widz
ą świat albo w czarnych, albo w białych barwach. Mając poczucie nieadekwatności, muszą
domy
ślać się, co jest normalne, a co nie. Gdy zaczynają pić, jest to dla nich szokiem. Badania
pokazuj
ą, że od 40 do 60 proc. dzieci dorastających w rodzinie alkoholowej staje się alkoholikami
w
życiu dorosłym. Mogą też cierpieć z powodu współuzależnienia od małżonka alkoholika. Jeżeli
oboje rodzice pili, dziecko nie do
świadczyło bezpiecznej i stabilnej opieki. W dorosłym życiu taka
osoba jest znacznie bardziej podatna na uzale
żnienia. Zazwyczaj wcześniej upija się po raz pierwszy
i ma wi
ęcej problemów z kontrolowaniem swojego zachowania. Trzeba podkreślić, że nie wszystkie
dzieci alkoholików do
świadczają identycznych, emocjonalnych i fizycznych, konsekwencji.
Wielki wp
ływ na zachowania DDA ma również to, czy w dzieciństwie doznali przemocy
seksualnej lub fizycznej. Je
śli tak się stało, później cierpią z powodu zaburzeń pamięci, deficytów
w koncentracji uwagi, zaburze
ń jedzenia, problemów seksualnych, lęków, koszmarów nocnych,
nag
łych i niezrozumiałych wspomnień, poważnych trudności w nawiązywaniu bliskich kontaktów
z lud
źmi, prób samobójczych, także z powodu nawracającej i narastającej depresji.
Zdrowie dzieci alkoholików
Stres kumulowany wewn
ątrz ciała dziecka alkoholika w istotny sposób wpływa na jego zdrowie.
Obok problemów emocjonalnych i poznawczych oraz trudno
ści w funkcjonowaniu społecznym,
pojawiaj
ą się poważne problemy zdrowotne. Dzieci alkoholików - częściej niż dzieci z innych rodzin
- narzekaj
ą na bóle głowy i brzucha, nudności, rozstrój żołądka, zmęczenie i znużenie. Zazwyczaj
lekarze nie znajduj
ą fizycznych uzasadnień tych dolegliwości. Dzieci z rodzin alkoholowych częściej
choruj
ą na astmę i anemię, częściej się przeziębiają i cierpią na alergie, mają też zaburzenia jedzenia.
Te ostatnie, pojawiaj
ące się już we wczesnym dzieciństwie, nasilają się w życiu dorosłym. Jedzenie
jest sposobem radzenia sobie z niskim poczuciem w
łasnej wartości. Kompulsywne jedzenie może
by
ć także związane z ukrywaną złością do osoby, która wyrządziła krzywdę. Uczęszczanie na różne
programy odchudzaj
ące jest nieskuteczne albo daje krótkotrwałe efekty.
U dzieci alkoholików zwi
ększa się ryzyko wystąpienia chorób sercowo-naczyniowych, nagłych
zmian w ci
śnieniu krwi i tempie akcji serca. Wśród tych dzieci częściej też występuje osobowość
typu A. Ludzie doro
śli z osobowością typu A, pochodzący z rodzin alkoholowych, są niecierpliwi,
dzia
łają pospiesznie, agresywnie i z wrogością wobec innych, bez przerwy z kimś współzawodniczą.
Anga
żują się w karierę zawodową i mniej interesują się innymi ludźmi. Mają niskie poczucie własnej
warto
ści, małe poczucie bezpieczeństwa, zbyt nisko, wręcz nierealistycznie oceniają swoje
osi
ągnięcia. Osobowość typu A badacze zaobserwowali już u pięcioletnich dzieci alkoholików, chcą-
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
cych pozyska
ć uwagę i uczucie rodzica niecierpliwego, ignorującego kontakt emocjonalny, wrogo
nastawionego, nadkontroluj
ącego i karzącego. Takie dzieci próbują sobie poradzić z dysfunkcyjną
i chaotyczn
ą sytuacją rodzinną, przyjmując rolę bohatera, czyli dziecka, które musi być dobre we
wszystkim.
Dzieci poddane dzia
łaniu alkoholu w życiu płodowym
Przeprowadzone przez mnie badania wskazuj
ą, że znacznie więcej i znacznie poważniejsze
zdrowotne konsekwencje pojawiaj
ą się u DDA, gdy osobą uzależnioną była matka. Jeżeli podczas
ci
ąży piła dużo alkoholu, mogła doprowadzić do nieodwracalnych zaburzeń emocjonalnych
i intelektualnych spowodowanych trwa
łym uszkodzeniem układu nerwowego, czyli Alkoholowym
Syndromem P
łodowym (Fetal Alcohol Syndrome). Do poważnego uszkodzenia mózgu, spowolnienia
rozwoju fizycznego i umys
łowego może dojść nawet wtedy, jeśli matka w czasie ciąży tylko raz
pozwoli
ła sobie na wypicie dużej ilości alkoholu. Dzieci z FAS mają poważne problemy z zabu-
rzeniami koncentracji, samokontroli, samo
świadomości, osobowości, emocjonalności, zdolności
poznawczych, mowy, abstrakcyjnego my
ślenia, procesów wyobraźni i pamięci. Są nadpobudliwe,
impulsywne i dra
żliwe, wrogo nastawione do świata. Mają zniekształcenia twarzy, mało ważą.
Cz
ęsto zapadają na choroby serca i defekty nerek, miewają problemy z oczami i ze słuchem, a także
ataki padaczki.
Nie u wszystkich dzieci poddanych dzia
łaniu alkoholu w życiu płodowym rozwija się pełny FAS.
U niektórych mamy do czynienia z tzw. P
łodowymi Skutkami Alkoholowymi (Fetal Alcohol
Effects). Chocia
ż nie widać u nich zewnętrznych nieprawidłowości, bardzo poważne są pierwotne
uszkodzenia mózgu. Poniewa
ż wyglądają normalnie, otoczenie oczekuje od nich takiego samego
zachowania. To natomiast prowadzi do wtórnych uszkodze
ń psychicznych, będących rezultatem nie-
prawid
łowego radzenia sobie z podstawowymi zaburzeniami.
Mi
ędzy 12 a 51 rokiem życia osoby z FAE mają problemy ze zdrowiem psychicznym,
przerywaj
ą szkołę, popadają w konflikty z prawem, trafiają do więzienia, przejawiają nieprawidłowe
zachowania seksualne, maj
ą problemy z alkoholem (ponad 50 proc. kobiet i 70 proc. mężczyzn
z FAE), nie potrafi
ą samodzielnie żyć (gotować, robić zakupów, prać), nie umieją znaleźć sobie
pracy czy jej utrzyma
ć.
Dzieci z FAS i FAE nigdy w pe
łni nie zdrowieją. Jednak wczesna interwencja medyczna może
pomóc ludziom z FAS w rozwijaniu funkcjonowania motorycznego, zdolno
ści intelektualnych,
koncentracji uwagi i relacji z rówie
śnikami; a ludziom z FAE w problemach ze zdrowiem
psychicznym, w problemach szkolnych, z prawem i w uzale
żnieniach. Leczenie należy jednak
rozpocz
ąć przed upływem 10, czy 12 roku życia dziecka. Potem jest już za późno.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Od czego zale
żą konsekwencje psychologiczne ponoszone przez DDA?
Od indywidualnej historii dzieci
ństwa każdej osoby, od tego, kto pił w rodzinie i jak zachowywał
si
ę wobec dziecka i innych domowników. Pojawiające się u dzieci szkodliwe skutki alkoholizmu
rodzica zwi
ązane są ze sposobem picia, z finansową niestabilnością rodziny, kłopotami z prawem,
brakiem blisko
ści, wsparcia i rozmów, z mniejszą zdolnością do rozwiązywania konfliktów,
przemoc
ą pojawiającą się w rodzinie, karami zbyt okrutnymi w stosunku do przewinień, z zaburzoną
kultur
ą i rytuałami rodzinnymi, które pozbawiają dziecko regularnych posiłków, wspólnych udanych
wakacji, niedzielnych wyjazdów, wspólnych wieczorów czy odwiedzin u znajomych i rodziny.
Istotn
ą rolę odgrywa zły model rodzicielstwa, zaburzający role przyjmowane przez dziecko w ro-
dzinie i
środowisku, niejasny system wartości i nieprawidłowa edukacja życiowa.
Wa
żna jest również liczba dzieci i kolejność urodzenia. Im dziecko młodsze i im dłużej żyje
z rodzicami uzale
żnionymi, tym poważniejsze konsekwencje dorastania w rodzinie alkoholowej
ponosi. Dziecko starsze mo
że widzieć wyraźnie alkoholizm rodzica, młodsze absolutnie się z tym nie
zgadza. Jedno mo
że pamiętać same horrory, drugie głównie przyjemne rzeczy. Znaczenie ma także
status ekonomiczny rodziny i to, czy mia
ła miejsce przemoc fizyczna i seksualna.
Istotne jest te
ż, czy partner osoby uzależnionej leczy się ze swego współuzależnienia, czy dba
o swoje zdrowie i czy dziecko spotka
ło osoby wspierające. Wielkie znaczenie mają również
temperament i odporno
ść psychiczna, umiejętności społeczne i przekonanie o możliwości wpływania
na w
łasny los.
Jaki jest najlepszy sposób dbania o siebie, gdy pojawiaj
ą się problemy?
Aby dziecko alkoholika rozpocz
ęło proces zdrowienia, najpierw musi sobie uświadomić, że ma
specyficzn
ą podatność psychologiczną i genetyczną na problemy emocjonalne i uzależnienia. Musi
po
łączyć przeszłość z aktualnymi kłopotami życiowymi. Taka świadomość często rodzi się
przypadkowo, na przyk
ład pod wpływem artykułu w gazecie, wykładu czy podczas uczestnictwa
w warsztacie („To przecie
ż jestem ja!”). Zdrowienie wymaga ujawnienia dramatów przeszłości, odre-
agowania uczu
ć związanych z doznanymi krzywdami i zaplanowania na nowo aktualnego życia.
Daje mo
żliwość zbudowania wewnętrznego świata niezależnego od dysfunkcyjnej rodziny. Dorosłe
Dziecko Alkoholika nigdy nie b
ędzie do końca wyleczone, ale ma wielką szansę na rozwój dający
spokój i rado
ść w życiu. Aby je uzyskać, trzeba wziąć udział w terapii indywidualnej i grupowej,
a potem w sytuacjach kryzysowych korzysta
ć z pomocy innych ludzi i profesjonalistów. Trzeba
wierzy
ć, że zmiana jest możliwa.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Zagro
żenia w procesie zdrowienia
W procesie zdrowienia pojawiaj
ą się kryzysy wynikające z reguł stworzonych w dzieciństwie.
Dzieci w ró
żny sposób reagują na urazy emocjonalne, fizyczne czy seksualne. Jedne wyraźnie
dostrzegaj
ą alkoholizm rodziców, inne go nie zauważają lub nie chcą widzieć. Poważniejsze kłopoty
w
życiu mają ludzie wychowywani w rodzinach alkoholowych, w których udawano, że nic się nie
dzieje, albo zabraniano mówi
ć o chorobie. W związku z tym przestali oni wierzyć własnym oczom
i uszom, w
łasnej intuicji i rozsądkowi, stracili też zaufanie do ludzi.
W ka
żdym z tych przypadków zarówno rodzic alkoholik, jak i rodzic współuzależniony
zachowuje si
ę w sposób podważający w dziecku wiarę w bezpieczeństwo, sens i dobroć tego świata.
Kłopoty pojawiają się, gdy dorosły niewiele pamięta z przeszłości i dlatego nie chce sięgać do
wspomnie
ń. Energię wykorzystuje do blokowania uczuć i przez to ogranicza zmiany w swoim życiu.
W takim przypadku pierwszym wyzwalaj
ącym doświadczeniem w procesie zdrowienia będzie
uzyskanie wgl
ądu we własną przeszłość oraz w problemy wynikające z dzieciństwa. Uwalnia się
wtedy si
łę i odzyskuje wolność. Demony przeszłości zostają zdetronizowane.
Zdrowienie
łączy się też z rezygnacją z ochraniania alkoholika i osoby współuzależnionej.
Jednak wtedy pojawia si
ę ryzyko oskarżeń o zachowania zimne, zdystansowane, okrutne
i egoistyczne. Wzmaga to poczucie nielojalno
ści wobec rodziców i związane z nim poczucie winy
wobec nich. Spotykaj
ąc się z zimną reakcją lub gwałtownym zaprzeczeniem, DDA dokonuje
bolesnego odkrycia,
że najbliżsi nie chcą go słuchać, oskarżają o kłamstwo i zdradę. Słyszy
komentarze podwa
żające sens terapii. Stąd już tylko krok, by przestał dbać o własne zdrowie.
Zagra
żająca w procesie zdrowienia dzieci alkoholików jest też ich chęć do zajmowania się rodziną,
a nie sob
ą. „Wyzwalanie” rodziców może być ucieczką od zajmowania się swoimi trudnościami.
Tymczasem trzeba sobie u
świadomić, że nie zmieni się rodziców i że własne wyzdrowienie nie
zale
ży od stanu zdrowia rodziny.
Innym sygna
łem ostrzegającym, że pojawia się zniechęcenie, jest tendencja do przypisywania
rodzinie alkoholowej wszystkich k
łopotów życiowych lub nie przypisywanie żadnego. Po prostu
trzeba zrozumie
ć, że żadne ekstremum nie pomaga i że z dzieciństwa wyniosło się nie tylko krzywdę
i ból, ale i ogromn
ą siłę do budowania własnego życia.
Gdy dominuj
ącymi przeżyciami towarzyszącymi zdrowieniu są lęk i ból, spowodowane
wzrastaj
ącą świadomością sytuacji życiowej, wówczas pojawia się niepokój, że nastąpiło po-
gorszenie i nale
ży szybko zakończyć pracę nad sobą. W rzeczywistości ten lęk powinien być
drogowskazem w procesie zdrowienia, wskazuj
ącym na problemy do rozwiązania.
Podczas procesu zdrowienia pojawiaj
ą się momenty złego samopoczucia. Leczonego przytłaczają
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
zarówno nowe,
świeżo odkryte rzeczy, jak i te, które jeszcze pozostały do odkrycia. Ma ochotę
powiedzie
ć: „Dosyć, nie poczuję się już lepiej, kończę to”. Czuje się izolowany, nagle przekonuje
si
ę, że nie ma przyjaciela, z którym może porozmawiać. Ciągłe krytykuje siebie i innych. Dręczy go
powracaj
ące silne uczucie depresji i niepokoju lub brak bezpieczeństwa. Nie może spać. Nadużywa
alkoholu albo innych
środków zmieniających świadomość. Ogarnia go uczucie beznadziejności.
W procesie zdrowienia wyra
źnie ujawnia się jego lęk przed zaufaniem drugiemu człowiekowi, przed
blisko
ścią i intymnością. Użyteczne są tu zasady uczenia się nowych relacji poprzez podejmowanie
ryzyka i poznawanie innych ludzi „krok po kroku”.
„Spocz
ęcie na laurach” po dokonaniu w sobie zasadniczych zmian i wytyczeniu celów na
przysz
łość jest ostatnim zagrożeniem dla rozwoju. Aby zdrowieć, trzeba być stale zaangażowanym
w utrwalanie przemian. Obserwowanie siebie staje si
ę częścią życia, pomaga odpowiednio wcześnie
zauwa
żyć „czerwone światło”, które sygnalizuje, że dziecko alkoholika powinno intensywniej niż
zwykle zadba
ć o siebie, często z pomocą wykwalifikowanego specjalisty.
Czy mo
żna rozwijać się bez przeżywania wewnętrznych kryzysów? Raczej nie. Na proces
rozwoju cz
łowieka zazwyczaj składają się dwa kroki do przodu i jeden do tylu. Ten ostatni dostarcza
informacji zwrotnych wa
żnych dla dalszego rozwoju i wzmacniania efektów uczenia się. Ponadto
codzienne
życie często jest nieprzewidywalne i pojawiają się w nim kryzysy, z których chcemy
wychodzi
ć tak, by maksymalizować swoje wewnętrzne możliwości.
Agnieszka Widera-Wysocza
ńska
Agnieszka Widera-Wysocza
ńska jest doktorem psychologii, adiunktem Zakładu Psychologii
Klinicznej w Instytucie Psychologu Uniwersytetu Wroc
ławskiego. Od 16 lat prowadzi terapię dla
osób, które dozna
ły urazu chronicznego w dzieciństwie, a także szkoli profesjonalistów w zakresie
diagnozy i terapii. Jej pasj
ą są podróże.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
DDA
czyli Doros
łe Dzieci Alkoholików
Marzenna Kuci
ńska
1. Kim s
ą
Doros
łe Dzieci Alkoholików (DDA) to ludzie, którzy wychowywali się w rodzinach naduży-
waj
ących alkoholu. Gdy byli dziećmi, musieli zbyt wcześnie dorosnąć. Są dorośli, a nadal w głębi
siebie pozostaj
ą dziećmi. Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (i nie
tylko) szacuje,
że w Polsce żyje prawie 4 miliony dzieci, których rodzice nadużywają alkoholu,
i oko
ło 1,5 miliona dzieci alkoholików. Kiedy dorosną, część z nich zacznie pić, część zwiąże się
z osobami uzale
żnionymi, a pozostałe będą starannie unikać myślenia o tym, co wydarzyło się w ich
dzieci
ństwie. Z moich szacunków wynika, iż Dorosłe Dzieci Alkoholików stanowią około 40 proc.
doros
łej populacji Polaków.
Do
świadczenia wyniesione z rodziny alkoholowej mocno rzutują na bliskie kontakty w życiu
doros
łym. Prawie połowa z tych DDA, którzy zgłaszają się po poradę psychologiczną, nie decyduje
si
ę na zalegalizowany związek, a jedna trzecia zawieranych przez nich małżeństw kończy się
rozwodem. To znacznie wi
ęcej niż wśród ogółu Polaków. Dorosłe Dzieci Alkoholików boją się
przede wszystkim powtórzenia we w
łasnym związku tego, co działo się w ich domu rodzinnym.
Du
ża część jest głęboko przekonana, że w małżeństwie można się tylko krzywdzić.
Bliskie zwi
ązki to także relacje z własnymi dziećmi. DDA często mają kłopoty z odnalezieniem
si
ę w roli rodzica. Wielu z nich rozpoczyna terapię właśnie z powodu problemów ze swoimi dziećmi.
Obawiaj
ą się, że je skrzywdzą, wnosząc do wychowania doświadczenia z domu. Czasem nie potrafią
z nimi rozmawia
ć. Mają kłopot z właściwą oceną tego, czy problemy ich syna albo córki są
„normalne”, czy te
ż powinny być niepokojącym sygnałem. W niektórych DDA własne dzieci budzą
agresj
ę. Trudno im się powstrzymać przed krzykiem, groźbami czy uderzeniem. Jednocześnie mają
świadomość, że to nie dziecko zawiniło, że agresja bierze się gdzieś z głębi ich samych. Szukają
pomocy dla siebie, aby nie krzywdzi
ć własnych dzieci.
Wielu DDA nie decyduje si
ę na to, żeby mieć dzieci (ponad połowa uczestniczących w terapii),
albo podejmuje tak
ą decyzję późno, po trzydziestym roku życia. Gdzieś głęboko tkwi w nich lęk, że
dla ich syna czy córki
życie okaże się równie okrutne, jak dla nich samych.
Cz
ęść DDA rezygnuje z własnego życia osobistego, ponieważ przyjmują, że ich podstawowym
zadaniem
życiowym jest opiekowanie się mamą albo tatą, a często nawet czuwanie, by nawzajem nie
zrobili sobie krzywdy. Niekoniecznie mieszkaj
ą z rodzicami, a rodzice wcale nie są ludźmi
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
schorowanymi ani bardzo starymi. Spotka
ć można i takich DDA, którzy mają własne rodziny, ale
ka
żdy weekend, święta i wakacje spędzają z rodzicami. Zdarzają się także rodziny, w których
wszystkie doros
łe, trzydziesto- czy czterdziestoletnie, „dzieci” mieszkają z rodzicami.
W trakcie terapii okazuje si
ę, że część DDA ma mocno zakodowane, choć rzadko uświadamiane
poczucie,
że ich podstawową rolą życiową jest „być dobrym dzieckiem”: „mąż (żona) to nie rodzina;
rodzina to rodzice, dziecko, brat”. Odkrycie,
że być dobrą córką czy dobrym synem” jest znacznie
wa
żniejsze niż być dobrą żoną albo dobrym mężem”, zazwyczaj zmienia zupełnie porządek świata.
Szczególnie dotyczy to kobiet. S
ą zaskoczone, jak łatwo zaprzepaścić dom i rodzinę, kiedy
podstawowa odpowied
ź na pytanie: „kim jestem?”, brzmi: „córką”.
Zwykle wi
ęź Dorosłych Dzieci Alkoholików z rodzicami o jest bardzo silna, choć kontakty nie
zawsze uk
ładają się dobrze. Najczęściej DDA skarżą się, że tak naprawdę nie potrafią rozmawiać
z matk
ą czy z ojcem. Niechętnie jeżdżą do domu rodzinnego, bo czują tam napięcie, niepokój
i bezradno
ść. Czasami mówią wręcz o nienawiści do któregoś z rodziców. Przerażeniem napawa je
my
śl, że będą musiały z nimi zamieszkać, kiedy staną się oni niedołężni.
Mo
żemy wyróżnić kilka typów Dorosłych Dzieci Alkoholików: wyobcowani, smutni,
skrzywdzeni, uzale
żnieni, współuzależnieni, odnoszący sukcesy, z poczuciem niższości.
Wyobcowani najcz
ęściej nie zdają sobie sprawy, że to, co przeżyli w domu rodzinnym, ma nadal
wp
ływ na ich życie i samopoczucie. Po prostu uważają się za innych, bardziej skomplikowanych lub
popl
ątanych wewnętrznie. Zazdroszczą innym słabszych napięć wewnętrznych, mniejszej liczby
dylematów i konfliktów, mniejszych wewn
ętrznych obciążeń, o wiele rzadziej pojawiającego się
poczucia smutku i osamotnienia. W sytuacjach spo
łecznych bardzo silnie kontrolują się. Mają po-
czucie,
że ludzie z pewnością ich oceniają, i to niekorzystnie.
Wielu DDA leczy si
ę z powodu depresji. To smutni. Biorą kolejne specyfiki, które nie przynoszą
ulgi ani nie zmniejszaj
ą przygnębienia. Czasem przychodzą do psychologa, szukając zrozumienia
siebie i rozwi
ązania problemów, a także potwierdzenia, że z nimi wszystko w porządku. Zwykle
ko
ńczą na pierwszej wizycie. Boją się ruszyć to, co jakoś przyschło, przycichło. Po co znów ma
bole
ć? Ich wspomnienia pełne są doświadczeń utraty czegoś lub kogoś. Mówią o braku uwagi i braku
fizycznego bezpiecze
ństwa, o głodzie czy opuszczeniu. Dramaty i koszmary z okresu dzieciństwa
staj
ą się w życiu dorosłym źródłem niewypowiedzianego bólu i smutku, których nie ukoi tabletka.
Ale s
ą również DDA uświadamiający sobie, jak bardzo zostali skrzywdzeni tym, co działo się
w domu, gdy byli dzie
ćmi. Noszą w sobie żal, rozgoryczenie, złość, a nawet nienawiść: najczęściej
w stosunku do tego z rodziców, który pi
ł, ale czasem również wobec tego, który choć nie pił, także
krzywdzi
ł. Pozostają w pozycji ofiary nawet wtedy, gdy sprawcy już nie ma, lub też nie jest już
w stanie nic z
łego zrobić. Czują się pokrzywdzeni i przez pryzmat swojej krzywdy postrzegają świat
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
i ludzi.
Istnieje tak
że grupa takich DDA, którzy sami zaczęli pić nałogowo. Sięgnęli po alkohol, bo na
przyk
ład próbowali poradzić sobie z trudnościami. Choć boleśnie pamiętają dzieciństwo
podporz
ądkowane rytmom picia i niepicia, dorosłe życie układają tak samo. Teraz to oni są
najwa
żniejsi, a życie rodzinne toczy się wokół ich picia i niepicia.
Niektóre Doros
łe Dzieci Alkoholików, przyzwyczajone w dzieciństwie do zajmowania się
innymi i pomagania najbli
ższym (matce, bo ma za dużo obowiązków; ojcu, bo sam nie jest w stanie
czego
ś zrobić; rodzeństwu, bo jest mniejsze lub bardziej nieporadne), wikłają się w związki
z osobami, którymi trzeba si
ę opiekować (np. z osobami uzależnionymi, z głębokimi problemami).
Życie z partnerem, który nie wymaga opieki czy poświęcenia, uważają za nudne, zbyt poukładane.
Wielu DDA pracuje na odpowiedzialnych, dobrze wynagradzanych stanowiskach i odnosi
sukcesy zawodowe. Potrafi
ą jednak pracować równie efektywnie w zamian za przysłowiowe dobre
słowo. Zaskakująco dobrze rozwiązują trudne zadania w sytuacji stresu i pod presją. Zwykle nie mają
problemów z wywi
ązywaniem się ze swoich obowiązków. Nie boją się trudnych zadań ani ryzyka.
Są odpowiedzialni i nie rezygnują łatwo. Dbają o potwierdzanie swoich kompetencji, ucząc się
i podejmuj
ąc nowe wyzwania. W efekcie są zwykle bardzo dobrymi i mało wymagającymi
pracownikami.
Świetnie też potrafią radzić sobie z publicznymi prezentacjami - nikt nie widzi ich
silnego napi
ęcia czy lęku przed oceną. Ludzie podziwiają często ich opanowanie i spokój
zewn
ętrzny, nie zdając sobie sprawy z tego, jak sprzeczne jest to, co widzą, z tym, co dzieje się „w
środku” tych ludzi.
Poczucie ni
ższości i niekompetencji towarzyszące Dorosłym Dzieciom Alkoholików zazwyczaj
odzywa si
ę w kontakcie z innymi osobami. Składa się na nie kilka czynników: kiepski obraz siebie
wyniesiony z wczesnego dzieci
ństwa, brak dobrych doświadczeń w bliskich relacjach z ludźmi i brak
podstawowych umiej
ętności interpersonalnych (rozmawianie, nawiązywanie bliskich kontaktów,
rozwi
ązywanie konfliktów czy nieporozumień). Rzadko za poczuciem niższości u DDA stoi brak
wykszta
łcenia czy nie radzenie sobie w życiu. Ponad połowa osób zgłaszających się na terapię ma
wykszta
łcenie średnie, a 40 proc. wyższe. Otoczenie najczęściej postrzega Dorosłe Dzieci
Alkoholików jako ludzi dobrze radz
ących sobie w życiu, bez większych problemów.
Mo
żna z tym żyć
By
ć DDA to rzeczywiście niezbyt przyjemne. Nie jestem chyba w najgorszej sytuacji - przecież nie
pij
ę. I co z tego? Te wieczne konflikty wewnętrzne, niepokoje i wahania. To jest rzeczywiście
koszmar.
Moja matka uciek
ła od ojca, gdy miałam 10 lat, a mój brat 4. Uciekła, bo się nad nią fizycznie
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
zn
ęcał. Nie wiem dlaczego, ale matka zrobiła sobie wtedy ze mnie koleżankę. Nie powinno się
obarcza
ć dzieci takimi problemami. Wystarczyło mi już to, że pod jej nieobecność zajmowałam się
bratem i ca
łym domem. Jednocześnie chodziłam przecież do szkoły. Miałam być tym „dobrym
dzieckiem”.
Gdy mia
łam 25 lat, wyszłam za mąż. Teraz już wiem, dlaczego za alkoholika. Scenariusz się
powtórzy
ł. Teraz to nie moja matka obrywała, ale ja. Znalazłam jednak siłę, żeby odejść od męża.
By
łam wtedy wrakiem człowieka. Pomógł mi znajomy psychiatra. Wytłumaczył, że to nie moja wina -
bo oczywi
ście obwiniałam za wszystko siebie. Zmieniłam pracę. Pracowałam po W godzin dziennie.
Pojawi
ły się większe pieniądze, inni ludzie; niedawno uzyskałam pierwszy certyfikat z angielskiego.
Doros
łe Dzieci Alkoholików często odnoszą sukcesy, bo ciężką pracą rekompensują sobie
nieudane
życie i kompleksy. Nie widzę w tym nic złego - tylko trzeba to robić z umiarem. Na poczucie
ni
ższości i niekompetencji znalazłam sposób - czytać. Dużo i wszystko. Im więcej, tym lepiej. Uczyć
si
ę i rozwijać.
Niestety, nie mam dobrego kontaktu z matk
ą. Wyczuwam, że wciąż ma do mnie o coś pretensje.
Ale to ona boi si
ę porozmawiać. Zachowuje się, jakby była zazdrosna. Nie wiem, o co. Nie czuję nie-
nawi
ści do ojca - to biedny, słaby człowiek.
Wiem jedno - nie dam si
ę skrzywdzić po raz trzeci. Choćbym miała zostać sama do końca życia.
Ból i l
ęk zostały. Tego nic nie zmieni. Można z tym żyć. Najważniejszy dla mnie jest fakt, że w końcu
uświadomiłam to sobie. Myślę, że dam sobie radę bez psychoterapii. Boję się jej. O DDA powinno się
du
żo mówić i pisać. Bo to bardzo ważne. Ważne nie tylko dla DDA, lecz również dla osób, które
z nimi
żyją - pozwoli im lepiej zrozumieć tych ludzi.
El
żbieta z Warszawy
Moje paradoksy
Wydaje mi si
ę to swego rodzaju paradoksem, że ja, dorosły człowiek, nie potrafię pokierować
swoim
życiem, lecz żyję według schematu, który wyrył się w mojej psychice, a który nie daje mi
satysfakcji. Patrz
ąc z boku, ktoś może pomyśleć, że mam fajne życie. Mieszkam z mamą i siostrą,
które s
ą w porządku. Gdy wracam z pracy, obiad mam już gotowy, podany. Żadnych kłopotów,
żadnych obowiązków. W pracy słyszę same pochwały: młoda, ładna, inteligentna. Czegóż można
wi
ęcej chcieć? No właśnie - czego? Szkoda, że to wszystko to tylko pozory, ze nie jest to takie proste,
jak by si
ę wydawało. Nikt nie wie, jak bardzo rozdarta wewnętrznie jest ta dziewczyna z ładnym
uśmiechem (czyli ja), jak niepewna siebie i swojej wartości. Prawie nigdy się nie skarży, ze wszystkim
sobie poradzi, to, co na zewn
ątrz i wewnątrz, to dwa różne światy, ale wiem o tym tylko ja i staram
si
ę o tym nie myśleć, bo boję się, że faktycznie zwariuję. Dobra mina do złej gry - to wiośnie moja
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
gra, moje
życie.
Ola z Bydgoszczy
Pobo
żne życzenia, realne lęki
Tata, alkoholik, nie pije od dwóch lat, ale to nie znaczy,
że życie z nim jawi się w różowych
barwach. S
ądziłam zawsze, że gdy on przestanie pić, moje problemy znikną. Jednak tak się nie stało.
Moje problemy emocjonalne najbardziej ujawni
ły się w kontaktach z moim chłopakiem. Nie mogę
sobie poradzi
ć z moim często wybuchowym i nieprzewidywalnym zachowaniem, które najbardziej
odczuwa w
łaśnie mój partner.
Nie opuszcza mnie my
śl, że powielę historię naszej rodziny, że w przyszłości to ja będę osobą
wspó
łuzależnioną, tak jak moja mama. Choć nie mam powodów, by tak myśleć, to jednak ta myśl
mnie nie opuszcza.
Chcia
łabym życzyć wszystkim DDA, aby nauczyli się odizolować swoje problemy od problemów
alkoholika. Niech nasze
życie będzie kierowane przez nas samych, bez ciągłego odwracania się
w przesz
łość, która przecież nie była kolorowa. Niech problemy alkoholika będą jego problemami.
My mamy swoje
życie i swoje problemy.
Ka
śka
2. Gdy rodzic pije
Przed trzydziestu laty w Stanach Zjednoczonych pojawi
ł się ruch osób, które odkryły wiele
wspólnego w swoim
życiu. Te wspólne cechy wiązały się nie tyle z tym, jacy byli, ile z ich rodzinami
pochodzenia.
Źródłem wielu cech Dorosłych Dzieci Alkoholików są doświadczenia związane
z wychowywaniem si
ę w specyficznym systemie, jakim jest rodzina z problemem alkoholowym.
Wayne Kritsberg uwa
ża, że niezależnie od tego, czy w rodzinie jest czynny alkoholik, czy leczy się,
czy te
ż został z niej usunięty - rodzina alkoholowa to rodzina dysfunkcyjna. Jak taka rodzina wpływa
na rozwijaj
ące się w niej dziecko?
Dzieci
ństwo jest okresem kluczowym dla rozwoju naszej tożsamości. Doświadczając własnej
bezradno
ści, dziecko musi przejść od symbiotycznej do niezależnej relacji z rodzicami, ucząc się po
drodze wielu umiej
ętności niezbędnych do przetrwania i do ułożenia sobie życia tak, by czuć się
szcz
ęśliwym i spełnionym. W rodzinie zaspokajającej emocjonalne potrzeby dziecka i innych
cz
łonków oraz mającej jasne zasady i reguły, dzieci rozwijają spójną, silną tożsamość, a także
umiej
ętność takiego współżycia z ludźmi, które pozwoli im realizować siebie.
Inaczej jest w rodzinie alkoholowej. W sytuacji permanentnego kryzysu zwi
ązanego z ciągłym
nadu
żywaniem alkoholu przez matkę czy ojca, przetrwanie systemu rodzinnego staje pod znakiem
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
zapytania. Ca
ła rodzina musi przystosować się do sytuacji, gdy co najmniej jedno z rodziców bywa
wy
łączone z zaspokajania potrzeb rodziny, na przykład przez swoją nieobecność fizyczną - ponieważ
gdzie
ś pije, lub psychiczną - kiedy jest w domu, ale pijane. Tego typu kryzys trwa zazwyczaj wiele
lat. Niepij
ący członkowie rodziny żyją w chronicznym stresie. Wymusza on zwykle zachowania,
które - cho
ć trudne lub raniące - pozwalają przetrwać kryzys.
Atmosfera
domu
alkoholowego
pe
łna
jest
swoistego
napi
ęcia.
Wi
ąże
si
ę
ono
z nieprzewidywalno
ścią tego, co się zdarzy, z oczekiwaniem na wybuch i na to, w jakim stanie wróci
pij
ący rodzic. Rodzina funkcjonuje inaczej, kiedy jest on pijany, a inaczej, kiedy jest trzeźwy: „Gdy
by
ł trzeźwy, zabierał mnie w różne miejsca. Dzięki niemu obejrzałam najlepsze sztuki. Ale gdy
wraca
ł pijany, strasznie się go wstydziłam. Był wulgarny i chamski, zawsze wtedy dochodziło do
awantur”.
Czasem to napi
ęcie i oczekiwanie na wybuch związane jest paradoksalnie, z zachowaniem
rodzica, który nie pije: Ojciec, pijany, k
ładł się spać i po prostu go nie było. Za to tej kobiety nie
rozumiem: wieczne pretensje o wszystko. Gdy wraca
ła z pracy i słyszałem trzask furtki, żołądek
podchodzi
ł mi do gardła. Wiedziałem, że zaraz będzie o coś zła i że mi się oberwie, choć nie sposób
przewidzie
ć za co”. Partner osoby pijącej staje się czasem wulkanem złości tryskającej na
wszystkich, tak
że na dzieci. Dzieje się tak, ponieważ nie radzi on sobie z negatywnymi uczuciami
i kosztami, które wi
ążą się z piciem partnera. Dzieci nierzadko wręcz prowokują wybuch w nadziei,
że jeśli matka wyładuje się na nich, to nie będzie awantury z ojcem.
Z czasem w rodzinie narastaj
ą złość, żal i pretensje. Coraz częściej zdarzają się kłótnie. Dziecko
do
świadcza wtedy głębokiego niepokoju - poprzez empatyczne przejmowanie nastroju osoby, z którą
jest zwi
ązane. Doświadcza także silnego lęku, gdy słyszy podniesione, agresywne głosy swoich
bliskich, nawet je
żeli jeszcze nie rozumie tego, co mówią. Kiedy już rozumie i słyszy pełne
nienawi
ści słowa - rodzą się w nim trudne uczucia związane z poczuciem własnej niemocy,
skrzywdzenia i zagro
żenia.
Dzieci s
ą świadkami kłótni. Widzą, jak rodzice robią krzywdę sobie. Często same doświadczają
ich agresji. Do
świadczenia te wpływają na ich obraz świata i siebie: świat zapisuje się im jako
zagra
żający i nieprzewidywalny, najbliższe osoby, które powinny być wsparciem i obrońcami, stają
si
ę agresorami, a siebie dziecko widzi jako kogoś bezsilnego. Z badań Witolda Skrzypczyka („Dzieci
alkoholików - zdarzenia traumatyczne”,
Łódź 2000) przeprowadzonych w latach
???
wynika,
że
świadkami przemocy w rodzinie alkoholowej było dwoje z trojga badanych dzieci. Zdarza się, że
dziecko w rodzinie alkoholowej staje si
ę obiektem przemocy. Sprawcą najczęściej jest ktoś bliski.
Wszystkie dzieci w rodzinach alkoholowych do
świadczają zaniedbania emocjonalnego. Czują się
opuszczone, pomimo
że rodzice są obecni i zaspokajają fizyczne potrzeby dziecka. Rodzice bowiem
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
zawsze koncentruj
ą się na czymś innym: na alkoholu, na tym, że partner pije, na utrzymaniu rodziny.
Jednak w odczuciu dziecka nigdy nie bywa tak,
że ono jest na tyle ważne, by rodzice skupili się
jedynie na nim. Czuje,
że nie powinno zawracać głowy sobą ani swoimi potrzebami, że nie może
sprawia
ć kłopotów. Sądzi, że musi zachowywać się tak, jakby było osobą dojrzałą do wspierania
rodziców w
życiowych problemach, a nie dzieckiem, które ich potrzebuje.
Bezpo
średnią konsekwencją emocjonalnego opuszczenia jest niskie poczucie własnej wartości,
czy wr
ęcz bezwartościowości. Dziecko czuje, że rodzice potrzebują nie dziecka, lecz kogoś, kto
będzie im pomagać w tym, z czym sobie nie radzą. Spycha zatem w głąb swoje potrzeby i emocje,
ucz
ąc się, jak ich nie okazywać, a w efekcie, jak nie pokazywać siebie. Stara się stać kimś takim,
kogo potrzebuje rodzina.
A skutki? Dzieci wychowywane w domach alkoholowych prze
żywają niemal zawsze (80 proc.)
złość lub nienawiść do rodzica. Ponad połowa z nich mówi o poczuciu osamotnienia, aż 40 proc.
przyznaje si
ę do strachu przed rodzicem i do poczucia wstydu za niego. Co czwarte nosi w sobie
poczucie winy, czuj
ąc się odpowiedzialne za złą sytuację w domu. Po latach dorosłe już dzieci
alkoholików, pytane o uczucia zwi
ązane z dzieciństwem, mówią o złości, gniewie, agresji lub buncie,
a tak
że o lęku, wewnętrznym bólu, niekiedy tez o wewnętrznej pustce. W dzieciństwie kształtują się
ich negatywne przekonania na swój temat - „jestem bezwarto
ściowy”, „jestem głupi”, „jestem słaby”
- adekwatne nie do realnych cech, ale do tego, jak czuli si
ę w dzieciństwie. Postanawiają oni wtedy:
„Nigdy nie b
ędę mieć dzieci, żeby nie przeżywały tego co ja” albo „Nigdy się nie ożenię”. A to po
latach skutkuje trudno
ściami w znalezieniu partnera lub problemami z zajściem w ciążę.
Przesz
łość jak kulawy pies
Najpierw nie mia
łam dzieciństwa... Wychowywałam się w domu, w którym awantury były na
porz
ądku dziennym. Słowa wypluwane z nienawiścią, ze złością, z krzykiem... Nieprzespane noce,
ściskanie koło serca, strach i wściekłość narastająca z każdą awanturą. Obelgi, poniżanie, nawet
bójki. Wstyd przed kole
żankami za własnego ojca, który wygląda jak najgorszy łachmyta, od którego
cuchnie, i który le
ży na trawniku przed blokiem. Bezsilne łkanie w poduszkę, szczelne zamknięcie
w swoim w
łasnym świecie marzeń i fantazji.
Tata, alkoholik, doprowadzi
ł do ruiny wszystkich nas - mamę, mnie i brata. W domu nigdy nie
by
ło ciepła, normalnych świąt, spokoju. Bez względu na stan ojca zawsze, w najgłębszych
zakamarkach czai
ł się niepokój. Niepokój, który na drobne kawałki rozszarpywał pojedyncze, rzadkie
chwile rado
ści i szczęścia.
Potem by
ło trudne dojrzewanie. Znerwicowana mama, która zaczęła leczyć depresję, wybrała
sobie córk
ę na powiernicę. Obarczała mnie swoimi troskami, bo uważała, ze jestem genialnym dziec-
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
kiem - taka zrównowa
żona, inteligentna. I ja też częściej stawałam się rozjemcą podczas awantur.
Tato, si
ęgając coraz bardziej dna, jedynie mnie słuchał, więc ja go uspokajałam i prowadziłam do
łóżka, by zasnął.
Nigdy nie zazna
łam prawdziwej miłości. Nie wiem, co to znaczy normalny dom, z gorącym
obiadem na czas, z drugim
śniadaniem szykowanym przez mamę do szkoły. Od kiedy pamiętam,
by
łam pozostawiona sama sobie, wymagano ode mnie dojrzałości ponad mój wiek.
Teraz wreszcie wyjecha
łam. Studiuję w Krakowie. Powoli spełniam swoje marzenia, ale wiem, że
nie odetn
ę się od swojej przeszłości. Ciągnie się za mną jak pies z kulawą nogą. Taka ucieczka
niczego przecie
ż nie rozwiązuje. Mam mocno nadszarpnięte nerwy, poturbowaną osobowość. Nie
potrafi
ę zaufać ludziom, nie wierzę w przyjaźń, uciekam od mężczyzn. Mam wrażenie, że ludzie
potrafi
ą tylko krzywdzić.
Marta z Krakowa
Pijany idea
ł
Alkohol pij
ą w nadmiarze także ludzie na tzw. poziomie. Forma tego „alkoholizmu” może być
okresowa. Nigdy nie wiadomo, kiedy „to” mo
że nastąpić i jak długo potrwa. Jak w tym wszystkim
czuje si
ę dziecko, dla którego pijący rodzic jest jednocześnie wielkim autorytetem, osobą ważną,
cenion
ą przez innych, osobą mądrą, od której inni czerpią wiedzę, doświadczenie, wzorce?
A z drugiej strony... pijane „co
ś”, co zostaje z tego wielkiego człowieka po kolejnym niepotrzebnym
kieliszku. Jak trudno jest wytworzy
ć sobie obraz najważniejszego w życiu człowieka, który ma dwa
jak
że różne oblicza. Nie wiadomo, czy po przyjściu do domu spotka się osobę, do której można iść
z ka
żdym problemem czy zmartwieniem, od której otrzyma się dobre słowo i mądrą radę - ojca
trze
źwego, czy też spotka się chodzącą od okna do okna mamę, która stara się nie pokazać dzieciom,
że coś jest nie tak, której trzęsą się ręce, gdy podaje obiad, ale pyta z uśmiechem: „Co było dzisiaj
w szkole?”. A my, staraj
ąc się nie poruszać tematu tabu, także udajemy, że nic się nie dzieje. A tak
naprawd
ę czekamy, czy nie zadzwoni telefon (wypadek) albo czyjaś zniecierpliwiona żona („weźcie
tego pijaka”), a mo
że do drzwi zapuka kolega i powie: „Twój tata leży w parku pod krzakiem, niech
go kto
ś podniesie”.
Jaki ba
łagan tworzy się w umyśle takiego dziecka? Niby wszystko jest dobrze, ale tylko czasami.
Jak odpowiada
ć na pytania koleżanek: „Dlaczego twój ojciec pije, przecież to taki mądry
cz
łowiek?”? Ojciec ma być wzorem do naśladowania, a pije w pracy. A kiedy wypije za dużo,
nabiera odwagi i wyst
ępuje publicznie, wygłasza mądre kwestie, tak żeby na pewno wszyscy go
zobaczyli. A dziecko szuka k
ąta, w którym nikt go nie będzie widział, i myśli, jakie cuda mogą
sprawi
ć, by nikt o tym jutro nie pamiętał.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Danuta
3. Dom bez
ścian, dzieci bez rodziców
Kiedy w rodzinie alkoholowej pojawia si
ę dziecko, zwykle pojawia się również nadzieja na
zmian
ę. Niestety partner osoby pijącej szybko przekonuje się, że spoczywa na nim nie tylko
obowi
ązek wychowania dziecka, ale i wszelkie inne obowiązki domowe, a nierzadko również
finansowe utrzymanie powi
ększonej rodziny. W takich okolicznościach musi skoncentrować swoje
wysi
łki na wszystkich tych sprawach, którymi w innych rodzinach zazwyczaj zajmują się dwie
osoby.
Powszechnie wiadomo, i
ż rozwijające się dziecko potrzebuje częstego kontaktu z rodzicami.
Jednak niewielu z nas u
świadamia sobie, że dziecko, którego rodzic pije, ma go o połowę mniej:
mniej czasu sp
ędzanego w kontakcie fizycznym, na zabawie, czytaniu książek czy spacerze; mniej
czasu na obserwacj
ę bliskiej dorosłej osoby, kiedy tak wiele dzieci się uczą; mniej rozmów
i blisko
ści. Jest to rodzaj zaniedbania emocjonalnego, które pojawia się niezależnie od tego, że matka
i ojciec mog
ą bardzo kochać dziecko. Gdy taki siedmiolatek idzie do szkoły, może mieć mniej
umiej
ętności interpersonalnych niż jego rówieśnicy, bo znacznie mniej czasu niż oni spędzał
w bezpo
średnim kontakcie ze swoimi rodzicami.
Niektórzy nie maj
ą doświadczeń w kontaktach z rodzicami w ogóle albo prawie w ogóle. Mówią
na przyk
ład: „Ojca prawie nie pamiętam. Zwykle pił z kolegami poza domem lub spał pijany. Mama
pracowa
ła w sklepie od świtu do zmroku i też jej nie było”. Inni opowiadają o dzieciństwie u babci
czy cioci, a nawet w domu dziecka. Wiele osób sp
ędzało czas w szkole lub na podwórku, ucząc się
praw rz
ądzących światem społecznym od sąsiadów, nauczycieli bądź kolegów.
Ale wa
żny jest nie tylko wspólnie spędzany czas, lecz również jakość tego kontaktu, czyli
stosunek rodziców do dziecka. Zale
żność między naszym myśleniem o sobie a stosunkiem matki
i ojca do nas, gdy byli
śmy dziećmi, opisał Carl Rogers. Jego zdaniem dla kształtowania się poczucia
wewn
ętrznego „ja” istotny jest właśnie stosunek rodziców do dziecka, a zwłaszcza okazywanie przez
nich aprobaty i wsparcia. Dzi
ęki temu dziecko uczy się aprobować to, jakie jest, i włączać nowe
do
świadczenia siebie w obręb „ja”. Pochwały ze strony matki i ojca stają się podstawą jego poczucia
własnej wartości. Gdy rodzice chwalą dziecko za to, co robi, pojawia się zgodność doświadczenia
z ”ja”
i poczucie
wewn
ętrznej spójności.
A poczucie
wewn
ętrznej spójności
i posiadanie
pozytywnego wizerunku siebie to - wed
ług Rogersa - dwie składowe silnej tożsamości.
Co si
ę dzieje z dzieckiem wychowywanym w rodzinie alkoholowej, które często nie doświadcza
aprobaty i wsparcia ze strony rodziców? Jego potrzeby s
ą zazwyczaj niezauważane lub ograniczane
do podstawowych, poniewa
ż innych nikt nie ma czasu zauważyć. Dziecko słyszy, że musi być
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
samodzielne, musi pomaga
ć mamusi i tatusiowi, którym jest ciężko. Dobrze byłoby również, gdyby
zbyt wiele nie potrzebowa
ło, gdyż inne sprawy i potrzeby rodziny są ważniejsze. I najlepiej niech nie
mówi o swoich potrzebach, bo przecie
ż mama zadba o nie na tyle, na ile zdoła. A jeśli usłyszy, że syn
albo córka potrzebuje wi
ęcej, niż ona może dać, będzie jej przykro. Dziecko wychowujące się
w rodzinie alkoholowej uczy si
ę zatem ignorowania własnych potrzeb, nie nabywa umiejętności ich
rozpoznawania i zaspokajania - zwykle przechodzi subtelny trening w rozpoznawaniu i zaspokajaniu
potrzeb swoich rodziców. Wys
łuchuje ich zwierzeń i problemów, pomaga w obowiązkach do-
mowych, rozwi
ązuje sytuacje kryzysowe: „Tylko ja potrafiłam go uspokoić. Mówiłam mamie, by
zabra
ła dzieciaki i zamknęła drzwi. Bałam się strasznie, bo bywał bardzo agresywny, ale potrafiłam
z nim rozmawia
ć jakoś tak, że pomarudził i kładł się spać”.
Pierwotne tre
ści zawarte w naszym wewnętrznym obrazie siebie są wynikiem tego, jak
do
świadczamy siebie i jak jesteśmy traktowani przez rodziców. Dziecko nieakceptowane,
niezauwa
żane czy krzywdzone doświadcza siebie jako człowieka cierpiącego z powodu zaniedbań
i krzywd, opuszczonego i bezwarto
ściowego. W taki też sposób zaczyna myśleć o sobie i tak się
czuje, gdy pozostaje samo z sob
ą (np. jestem bezradny, głupi, bezwartościowy, niczego nie potrafię).
Poniewa
ż żadne dziecko nie jest w rzeczywistości głupie, bezwartościowe i pozbawione możliwości
rozwoju, pojawia si
ę niespójność pomiędzy „ja” a doświadczeniami, które dowodzą jego zaradności,
posiadanych umiej
ętności czy wrodzonych zdolności. Jednakże ta część „ja” w obliczu
wewn
ętrznego konfliktu (Jaki jestem naprawdę: taki, jak mówią rodzice, czy taki, jak się zacho-
wuj
ę?) pozostaje ukryta w nieświadomości.
Utrwaleniu
takiego
fa
łszywego
obrazu
„ja”
sprzyja
równie
ż
regu
ła
zaprzeczania,
charakterystyczna dla systemu rodziny alkoholowej. Alkoholik zaprzecza swojemu uzale
żnieniu,
a jego partner nie przyznaje si
ę, że nie radzi sobie z sytuacją picia małżonka - więc dziecko
otrzymuje przekaz: „To nieprawda, co widzisz, my
ślisz i czujesz”. Wielokrotnie widzi pijanego ojca
i s
łyszy, jak matka mówi na przykład: „On jest chory”, „Jest zmęczony” albo „Dobrze się bawi”.
Dostrzega,
że matka jest zła, ale ona uparcie twierdzi, że to tylko zmęczenie: „Ja zła?! Jakbyś ty cały
dzie
ń przestał na nogach, a potem musiał się użerać z pijakiem, też byłbyś zmęczony!”. Dziecko
przestaje zatem dawa
ć wiarę swoim zmysłom, bo wielokrotnie mówiono mu, że było inaczej, niż
słyszało, widziało i czuło. Brak zaufania do własnego postrzegania może po łatach sprawiać, że DDA
jako jedyni nie b
ędą pewni, czy od kogoś czuć alkohol, czy prawidłowo rozpoznają stan emocjonalny
drugiej osoby.
Regu
ła zaprzeczania znajduje również zastosowanie w świecie wewnętrznym: myśli i uczuć.
Kiedy dziecko z rodziny alkoholowej pozwoli sobie na wyra
żenie swoich gwałtownych uczuć,
mówi
ąc na przykład: „Nienawidzę go” - zwykle słyszy:
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
„Nie wolno ci tak mówi
ć. To twój ojciec. Ojca należy kochać”. A kiedy rozpacza, bo zostało
skarcone „za nic”, matka wspiera je s
łowami: „Tak naprawdę tatuś cię kocha, chce żebyś wyrósł na
dobrego cz
łowieka”.
Je
śli dziecko nauczy się nie ufać sobie, czyli temu, co postrzega, odczuwa i myśli - traci
wewn
ętrzne punkty orientacyjne i zaczyna kierować się czymś lub kimś zewnętrznym. Będzie to
niepij
ący rodzic, religia, inni ludzie albo cokolwiek, od czego można się uzależnić.
Wytworzenie wi
ęzi z matką i ojcem, przeżycie pierwotnej zależności, w której zostaną
zaspokojone potrzeby dziecka, a która go nie zniewoli, lecz pozwoli si
ę rozwinąć - jest bardzo silną
potrzeb
ą. Zwykle dziecko związuje się silniej z jednym z rodziców. W rodzinach alkoholowych
w naturalny sposób sp
ędza ono więcej czasu z niepijącym rodzicem. To on lepiej rozumie i zaspokaja
jego potrzeby. Zdarza si
ę jednak dość często, że dziecko związuje się mocniej z rodzicem pijącym,
jako bardziej przewidywalnym i mniej rani
ącym. Niepijący może reagować na kryzys rodzinny
ci
ągłą złością, przelewaną na domowników. A usiłując utrzymać pod kontrolą sytuację rodzinną,
nierzadko odwo
ływać się będzie do manipulacji emocjami i zachowaniami dzieci: „Jak możesz mi to
robi
ć?! Chcesz mnie do grobu wpędzić! Lekarz powiedział, że nie mogę się denerwować”.
Czasem zdarza si
ę tak, że dziecko nie może wytworzyć realnej więzi z żadnym z rodziców, gdyż
oboje s
ą zbyt nieobecni lub raniący. Wówczas idealizuje sobie jedno z nich i wytwarza taką
wyobra
żoną więź z wyidealizowanym obiektem. Oto opisy pijących rodziców, zaniedbujących swe
dzieci, do pó
źnej starości domagających się, by życie dzieci kręciło się wokół nich: „Moja matka jest
wspania
łą osobą. Zawsze nas kochała i chciała dla nas jak najlepiej. Właściwie poświęciła dla nas
swoje
życie. Jej było trudniej niż nam”; „Ojciec był cudowny, zabierał mnie do teatru i uczył słuchać
muzyki. Dzi
ęki niemu poznałam wiele sławnych osób. Czytał mi książki, bawiliśmy się razem”.
Wi
ęzi, które udaje się stworzyć z rodzicami w rodzinie alkoholowej, przypominają huśtawkę:
bardzo blisko - bardzo daleko. Rodzic, gdy sam potrzebuje blisko
ści, powierza dziecku swoje
problemy i tajemnice, nie zawsze adekwatne do jego wieku. Gdy nie potrzebuje blisko
ści, wyznacza
granic
ę - „Dzieci i ryby głosu nie mają”, „Nie pyskuj” - nie licząc się z potrzebami syna czy córki.
A takie sytuacje ucz
ą dziecko o nieprzewidywalności w relacji z rodzicami i tego, że w bliskości
łatwiej zranić. Otwartość, zaufanie i bliskość stają się jedynie instrumentami do zaspokojenia
cudzych potrzeb, nie s
ą zaś sposobem na zbudowanie bliskiego związku.
Zgodnie z koncepcj
ą Rogersa, dziecko w rodzinie alkoholowej - pozbawione aprobaty, wsparcia
i realnych informacji na temat tego, jakie jest - musi wykszta
łcić strukturę „ja” będącą źródłem
zaburze
ń i dysfunkcji. Po pierwsze dlatego, że brak jest podstaw kształtujących poczucie własnej
warto
ści lub tworzone są podstawy do negatywnej samooceny, niezgodnej z rzeczywistym obrazem
dziecka. Po drugie, pojawia si
ę rozbieżność pomiędzy „ja” a doświadczeniem, a istotna część
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
realnego do
świadczania „ja” pozostaje w nieświadomości. Po trzecie, następuje zniekształcenie
i niespójno
ść obrazu siebie, będąca źródłem ciągłego niepokoju i dysonansu. I wreszcie po czwarte,
nast
ępuje zablokowanie lub utrudnienie rozwoju „ja”, ze względu na niedopuszczanie do
świadomości ważnych doświadczeń tegoż „ja” (np. przeżywania złości, zazdrości czy lęku).
Dziecko wzrastaj
ące w chaotycznych regułach rodziny alkoholowej uczy się nie mówić o sobie,
o swoich potrzebach i o tym, co dzieje si
ę w domu. A po doświadczeniach w pierwotnych relacjach,
Doros
łe Dzieci Alkoholików starają się nie ufać nikomu. Ich wewnętrzna tożsamość zbudowana jest
wokó
ł tego, jacy powinni być, gdyż jacy są - nie wiedzą. Czasem spotykają kogoś, kto wydaje się
dawa
ć szansę na prawdziwie bliski związek, w którym możliwe będą pełna akceptacja
i bezwarunkowa mi
łość. Ponieważ DDA nie potrafi budować bliskości i związku, zatraca się w nim
bezgranicznie, ujawniaj
ąc dziecięce - wyparte wcześniej - emocje i pragnienia.
Andrzej ma 30 lat, dobr
ą pracę i własne mieszkanie. Przełożeni go cenią, a podwładni lubią, gdyż
jest sprawiedliwy, kompetentny i pracowity. Jedynym jego problemem s
ą związki z kobietami.
Chcia
łby założyć rodzinę, ale wciąż wybiera niewłaściwe kobiety: pijące, bez pracy albo zdradzające
swych partnerów. Tak naprawd
ę pogardza nimi, ale mimo to „pakuje się” w romans za romansem.
Jest mi
ło, póki ma poczucie, że nie zależy mu na kobiecie. Sytuacja zmienia się po mniej więcej
trzech miesi
ącach. Ku swemu zaskoczeniu, Andrzej zawsze angażuje się mocno. Kiedy nie ma przy
nim kobiety, któr
ą darzy uczuciem, czuje się opuszczony, zaniedbany i zdradzany. Zaczyna robić jej
wymówki. Potem codzienno
ścią są prowokowane przez niego kłótnie. W końcu kobieta odchodzi,
a on powoli - cierpi
ąc, ale i czując ulgę - wraca do równowagi emocjonalnej.
Andrzej dorasta
ł w rodzinie, w której ojciec nadużywał alkoholu. Ktoś zapyta: „A co to ma
wspólnego z jego perypetiami mi
łosnymi?”. Otóż w swojej rodzinie Andrzej czuł się podobnie.
Kiedy ojciec pi
ł, matka czyniła z syna swojego powiernika i sojusznika. Buntowała go przeciwko
zaniedbuj
ącemu ją mężowi. Ale ojciec przestawał pić, a wówczas matka nie potrzebowała już syna.
W rozmowach z m
ężem zdradzała tajemnice powierzone jej przez chłopca. Wyjeżdżali - jak zgodne
ma
łżeństwo - na romantyczne weekendy. Ciągle gdzieś wychodzili. Andrzej czuł się oszukany
i opuszczony. A matka wci
ąż nadskakiwała ojcu i zachowywała się tak, jakby nic się nie stało - syn
nie znosi
ł jej takiej. Gdy ojciec pił, Andrzej czuł, że ma matkę, choć ona była nieszczęśliwa.
Mój s
łownik wyrazów codziennych
Dom? Ale ja nie rozumiem tego s
łowa, tak samo jak słów: rodzina, miłość, dziękuję, proszę,
przepraszam. Nie ma ich w moim s
łowniku, ale doskonale znam znaczenie wyrażeń: spier..., wynocha
z domu, nie chc
ę oglądać waszych mord.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Mam 21 lat. To jest ma
ło, ale jednocześnie dużo. Bardzo wcześnie musiałam dorosnąć.
Dzieci
ństwo? O tak, było - i to jakie! Wybuchowe! Codzienne czekanie na pijanego ojca, który nie
potrafi sam rozwi
ązać sobie butów. Czekanie na awantury, na wyzwiska: szmato, darmozjadzie
jeden, wypier... mi z domu, zamorduj
ę was.
Nie mog
łam mieć przyjaciół. Nie wolno, zabroniono. Co noc modliłam się o śmierć, nie chciałam
takiego
życia. Życia, w którym zastanawiałam się, o co dzisiaj będzie awantura: o nieumyty talerz,
o sukienk
ę, czy może tak po prostu, bo jest za cicho.
DDA z Krasnegostawu
Nie chc
ę nienawiści
Kiedy by
łam dzieckiem, miałam dwa życia. Ich rytm i długość określał Tata. To On dawał im
pocz
ątek i koniec. Gdy pił, byliśmy rodziną alkoholową, a ja byłam dzieckiem alkoholika. Gdy nie pił,
byli
śmy standardową polską rodziną: 2+2, a ja - córką tatusia. Gdy pił - nienawidziłam Go, gdy nie
pi
ł - kochałam, wierząc całym sercem, że już nigdy pić nie będzie. Bo każdy ciąg picia kończył się
przyrzeczeniem,
że to był ostatni raz. Ostatnich razów było kilkaset.
Gdy Tata nie pi
ł, świat był piękny. Chodziliśmy na basen i do kina, przynosił mamie kwiaty,
ca
łymi nocami stał w peerelowskich kolejkach po czekolady dla nas. I nie rozumiałam, dlaczego
jednym kieliszkiem wódki odbiera
ł nam to wszystko.
Potem Tata odszed
ł. Miałam 15 lat. I nadal nic nie rozumiałam. Teraz mam 25 lat. Własną
rodzin
ę i własne życie. I zaczęłam rozumieć. Już teraz wiem, że były problemy, z którymi Tata nie
móg
ł sobie poradzić, sprawy, które Go przerosły. Teraz pamiętam tylko te dobre chwile.
Z perspektywy czasu oceniam,
że moje dzieciństwo nie było złe, było na swój sposób szczęśliwe.
Wypar
łam to wszystko, co mnie raniło. Bo jaki sens ma pielęgnowanie w sobie nienawiści?
Ewa
Przegl
ądałam się w butelkach
Nigdy nie us
łyszałam pochwały z ust ojca, zawsze rozkazywał. Stawiał mi wysoko poprzeczkę,
wi
ęc myślałam, że jestem leniwa, słaba i głupia. Gdy zaczynał pić, nie mogłam wyjść na podwórko,
bo dzieciaki
śmiały się ze mnie. Było mi wstyd, że mój tata pije.
Z biegiem czasu, gdy rozumia
łam więcej, mama zaczęła mi się zwierzać. Pytała, co ma zrobić,
i oczekiwa
ła odpowiedzi. Przez ojca alkoholika zostałam pozbawiona tego, co dla dziecka
najwa
żniejsze, beztroskiego dzieciństwa - gdyż zawsze dawały o sobie znać niepewność i strach, że
wróci do domu nietrze
źwy. Zamiast przeglądać się w oczach taty, przeglądałam się w jego butelkach
po wódce.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Zdaj
ę sobie sprawę, ze powinnam się zwrócić do specjalisty. A co będzie, jeśli osoba, która ma
mi pomóc, zawiedzie mnie? Nie chc
ę zostać zraniona kolejny raz.
Nastolatka z Rzeszowa
4. Bohater, maskotka, niewidzialne dziecko
Rodzina to system, którego podstawowym celem jest rozwój wszystkich jego cz
łonków. Gdy
prawid
łowo funkcjonuje, poszczególni członkowie w sposób elastyczny wypełniają określone role
służące zaspokojeniu jej potrzeb. Ale ten sprawny mechanizm przestaje takim być, jeśli ktoś
z doros
łych nadużywa alkoholu. Wraz z nasileniem kryzysu rodzinnego staje się on coraz bardziej
chaotyczny i niestabilny, mi
ędzy innymi dlatego, że jedno lub oboje rodzice przestają wypełniać
swoje role. Aby rodzina przetrwa
ła, konieczne jest znalezienie takiej struktury, której jednym
z elementów s
ą sztywno określone role. Wtedy zachowania członków rodziny stają się przewi-
dywalne i bezpieczne. Im bardziej system rodzinny zdominowany jest przez nadmierne picie jednego
z doros
łych, tym jego reguły są sztywniejsze i bardziej rygorystyczne.
Wymienianie jedynie kilku ról to nadmierne uproszczenie. Opisz
ę je jednak, gdyż pozwalają
zrozumie
ć istotę oraz konsekwencje funkcjonowania w roli służącej systemowi rodzinnemu, a nie
jednostce.
„Bohater rodzinny” to dziecko, które dostarcza rodzinie poczucia warto
ści, dumy i sukcesu.
Zwykle bierze na siebie ró
żne obowiązki i świetnie sobie z nimi radzi. Ponieważ znaczna ich część to
sprawy doros
łych (np. gotowanie, sprzątanie, wychowywanie młodszego rodzeństwa), bohater staje
si
ę „małym dorosłym”: dzielny, opanowany, pełen poświęcenia i gotowości do rezygnacji z siebie dla
innych. Dalsza rodzina, znajomi i s
ąsiedzi często z zazdrością patrzą na takie dziecko, chwalą je
i podziwiaj
ą. Dzięki bohaterowi rodzina może poczuć się dobrze, bo przecież wychowała tak
odpowiedzialnego i odnosz
ącego sukcesy młodego człowieka.
Tylko czasem kto
ś zauważy, że bohater to bardzo skryte dziecko, wiecznie niezadowolone
z siebie i z tego, co osi
ągnęło. „Bohater rodzinny” wciąż bywa napięty, ponieważ obawia się, że ktoś
wreszcie odkryje, i
ż wcale nie jest takim, jak widać na zewnątrz. Towarzyszy mu przy tym poczucie
bezwarto
ściowości. Czuje się nieszczęśliwy, zaniedbany i osamotniony. Jego rola w rodzinie to być
odpowiedzialnym doros
łym. Ale dziecko, które nie przeszło pełnego cyklu dorastania i dojrzewania,
nie jest w stanie sprosta
ć takiemu wyzwaniu. Dzieci jednak bardzo szybko uczą się poprzez
modelowanie i na
śladownictwo, co pozwala im przekonująco odgrywać daną rolę, choć wewnętrznie
nie s
ą do niej przygotowane.
„Koz
łem ofiarnym” też zazwyczaj jest dziecko. Dzięki niemu rodzina może odwrócić uwagę od
swoich rzeczywistych problemów. Traktuje bowiem dziecko jako swoisty obiekt zast
ępczy, na
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
którym mo
żna się skoncentrować i wyładować negatywne uczucia. „Kozioł ofiarny” jest z pozoru
przeciwie
ństwem „bohatera rodzinnego”. Dorośli postrzegają takie dziecko jako nieodpowiedzialne
i trudne, przynosz
ące swoim zachowaniem kłopoty i problemy. Często kiepsko się uczy, wcześnie
si
ęga po używki, wpada w tzw. złe towarzystwo. Wobec rodziców jest zwykle bezczelne
i aroganckie. W ten sposób wyra
ża bowiem negatywne emocje, jakie członkowie rodziny odreago-
wuj
ą na nim.
„Kozio
ł ofiarny” może być jednak zadziwiająco podobny do „bohatera rodzinnego”: tak jak on
potrafi wzi
ąć odpowiedzialność za to, co dzieje się w rodzinie. Ale bohater bierze na siebie
odpowiedzialno
ść za pozytywny wizerunek rodziny, zaś kozioł - za negatywny. Dzieci w obu rolach
prze
żywają lęk, poczucie odrzucenia, osamotnienia i skrzywdzenia. U „kozła ofiarnego” czasem
pojawia si
ę również uczucie nienawiści do świata i ludzi, którzy nie dają mu żadnej szansy na bycie
dobrym, a tak
że uczucie zazdrości i niedoceniania.
„Kozio
ł ofiarny” ma zapewnić dobre samopoczucie rodzinie, która może zrzucić na niego
odpowiedzialno
ść za wszystko: to nie my jesteśmy źli, to on jest trudnym dzieckiem, łobuzem, wpadł
w z
łe towarzystwo itd. Za każdym razem, gdy trafiają do mnie pacjenci funkcjonujący kiedyś w tej
roli w swoich rodzinach, zadziwia mnie, jak niewielki wp
ływ na takie zachowanie miał ich
temperament czy osobowo
ść. Co prawda zdarza się
;
że kozłami zostają dzieci, które
temperamentalnie maj
ą większą łatwość wyrażania złości bądź buntu, ale nie jest to wcale regułą.
Za poprawianie nastroju i humoru rodziny odpowiada „dziecko-maskotka”. Na jego widok
pojawiaj
ą się uśmiechy na twarzach, domownicy rozluźniają się i uspokajają. Często staje się ono
domowym antidotum na kryzysowe chwile: „Uspokój ojca, ciebie pos
łucha”. Rodzice lubią
popisywa
ć się maskotką przed innymi. Jednocześnie - bez względu na wiek - traktują ją jak osobę
niedojrza
łą, niewiele rozumiejącą z tego, co się wokół niej dzieje.
Kiedy maskotka musi poradzi
ć sobie z czyjąś złością czy wściekłością, wobec których bezsilni są
doro
śli domownicy - tak naprawdę jest przestraszona i napięta. Ma poczucie, że jeśli nie może
poprawi
ć komuś nastroju, staje się niepotrzebna jak porzucona przytulanka.
Dziecko „niewidzialne” (zwane tak
że dzieckiem we mgle lub dzieckiem zagubionym) zachowuje
si
ę tak, jakby go nie było. Godzinami potrafi zajmować się sobą. Nie sprawia kłopotów
wychowawczych, zwykle niczego nie chce. W kontaktach spo
łecznych jest wycofane, czasem
uznawane za nie
śmiałe. Robi wszystko, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Czasem udaje mu się to na
tyle dobrze,
że wychowuje się w swoistej izolacji społecznej, pomimo ludzi wokół. Takiemu dziecku
brakuje podstawowych umiej
ętności interpersonalnych: nawiązywania kontaktu, wyrażania swoich
potrzeb czy wspó
łpracy z innymi. W szkole wyraźnie odbiega od swoich rówieśników poziomem
umiej
ętności społecznych.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
„Niewidzialne” dziecko czuje si
ę bezwartościowe, niegodne uwagi innych i osamotnione. Ale
równocze
śnie jest zagniewane, iż nikt nie zwraca na nie uwagi. Jego zachowaniem kieruje poczucie,
że najlepiej by się stało, gdyby go nie było.
Kiedy w trakcie terapii pacjenci pracuj
ą nad identyfikacją własnych ról w ich rodzinach, często
pytaj
ą, czy możliwe jest połączenie kilku ról. Odpowiedź brzmi: tak. John Bradshaw pisze, że jeśli
jeden z rodziców nie wype
łnia swojej roli z jakiegokolwiek powodu (jest pijany, nieobecny, chory
itd.), zwykle które
ś z dzieci wchodzi w jego rolę. Gdy rodzina potrzebuje sukcesu, dziecko będzie
bohaterem. Je
żeli potrzeba kogoś, kto weźmie na siebie odpowiedzialność za dziejące się w niej zło -
stanie si
ę kozłem. W rodzinie wielodzietnej każde z dzieci może wypełniać inną rolę. Ale kiedy na
przyk
ład najstarsze odchodzi z domu, zwykle kolejne przejmuje jego rolę, porzucając
dotychczasow
ą. To pokazuje, jak ważną potrzebę rodziny zaspokaja dana rola i jak silnie związana
jest ona z systemem rodzinnym, a nie z cechami dziecka.
Przyjmuj
ąc określoną rolę, młody człowiek uczy się, jakie uczucia ma wyrażać, a jakich nie.
„Bohater rodzinny” ma prezentowa
ć swoją kompetencję i odpowiedzialność, „kozioł ofiarny” - złość,
„dziecko-maskotka” powinno mie
ć zawsze dobry nastrój, a „niewidzialne” musi być samowy-
starczalne. Oznacza to,
że dzieci muszą rozwijać cechy w jakiś sposób potrzebne rodzinie, zaś ukryć
te, które s
ą w niej niepożądane. I tak bohater może skrywać wewnątrz strach i osamotnienie, kozioł -
swoje mocne strony, maskotka - smutek, a niewidzialne - w
ściekłość. W ten sposób przyjęta przez
dziecko rola staje si
ę jego zewnętrznym „ja”, pod którym skrywa, jakie jest naprawdę. Zewnętrzne
„ja” to forma obrony, sposób na przetrwanie w dysfunkcyjnym systemie rodzinnym, sposób na bycie
kochanym, na przyci
ągnięcie uwagi, nadzieja na zaspokojenie podstawowych dziecięcych potrzeb.
Inn
ą konsekwencją poświęcenia własnego „ja” na rzecz stabilności rodziny bywa częste u DDA
prze
świadczenie: „Nie ja jestem ważny - ważniejsza jest grupa (rodzina, klasa, zespół w pracy itp.)”.
Towarzyszy temu nawyk dbania o potrzeby innych, o grup
ę, z którą taki człowiek się identyfikuje.
Kim naprawd
ę jestem? Jakie są moje mocne strony, a jakie słabe? To najczęstsze pytania,
z jakimi DDA przychodz
ą na terapię. Zadają je z dużym niepokojem. Obawiają się, że może prawdą
jest to, co s
łyszeli od bliskich w chwilach złości: że są bezwartościowi, niegodni zainteresowania
i pokochania. W mojej praktyce klinicznej nie zdarzy
ło się, by prawda o osobie była tak okrutna, jak
jej l
ęki i wewnętrzne przekonania. Aby jednak znaleźć odpowiedzi na powyższe pytania, trzeba
uświadomić sobie, w jakiej roli byłem lub nadal jestem - i przestać w niej funkcjonować.
Moje prawo do
życia
Wychowa
łam się w rodzinie alkoholika - tkwiłam w koszmarze przez 30 lat. Czułam się
opuszczona przez ca
ły świat. W tym wszystkim sama, wspierająca mamusię, wysłuchująca jej
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
cierpi
ętniczych lamentów, wywodów o jej ciężkim życiu, przyjmująca całe jej cierpienie na siebie;
ca
ły jej ból i nieudane życie.
Wybaczy
łam ojcu - był chory, był alkoholikiem. Czuję żal do mamy; pewnie nieświadomie, ale
ci
ągnęła mnie za sobą w to piekło, zrobiła sobie ze mnie powiernicę, choć miałam niewiele lat.
Próbowa
łam z mamą rozmawiać na ten temat. Nic z tego nie wychodzi, bo ona uważa, że to ona
mia
ła ciężkie życie, a ja przecież byłam tylko (!) dzieckiem, więc nie mogłam tego wszystkiego
odczuwa
ć. Uważa, że starała się, bym miała szczęśliwe dzieciństwo. Nie wiem, jak poradzić sobie
z uczuciami do mamy. Wiem,
że to moja matka - ale dlaczego mnie pogrąża, nie widzi mojego bólu.
Liczy si
ę tylko jej cierpienie. A gdzie jestem ja?! Zawsze byłam cichą, potulną córunią. Czy ja nie
mam prawa
żyć po swojemu? Mam.
El
żbieta z Radomska
Tata wraca
ł pijany
Mam 18 lat. Wracaj
ąc myślami do dzieciństwa, widzę ojca, który wracał z pracy pijany. Czasem
potulnie szed
ł spać, ale częściej robił awantury: krzyczał, wyzywał mamę i wszystkich naokoło. Nie
używał przemocy fizycznej, chociaż często tym groził. Ojca uspokajałam ja albo mój młodszy brat,
tymczasem mama, siedz
ąc w moim pokoju, płakała. Ją także musieliśmy pocieszać. Czasami
dochodzi
ło do tego, że ojciec chciał mamie „coś” zrobić, na przykład uderzyć ją w twarz - wtedy
stawali
śmy pomiędzy nimi, trzymając im ręce. Wręcz prosiliśmy, aby się uspokoili.
Dwoje ma
łych, bezbronnych dzieci, potrzebujących miłości, wsparcia, poczucia bezpieczeństwa,
odpowiedzialnych za swoich rodziców. Czy taka jest rola dziecka?
Dla mnie najgorsze by
ło napięcie przed przyjściem ojca. Ja i brat wiedzieliśmy, że skoro
dotychczas nie wróci
ł, pewnie wróci pod wpływem alkoholu, ale nie mówiliśmy o tym. Uważam, że
tylko pog
łębialiśmy w sobie uczucie strachu, krzywdy, cierpienia i bezradności. Ja, jako starsza,
czu
łam się odpowiedzialna także za brata. Próbowałam go jakoś pocieszyć.
Czuwa
łam nawet w nocy, ponieważ zdarzało się, że ojciec budził się i krzyki zaczynały się od
nowa A rano musia
łam przecież wstać, iść do szkoły i oczywiście udawać, że wszystko jest
w porz
ądku, że żyję w szczęśliwej rodzinie.
Ojciec nie pije od czterech lat, poniewa
ż jest chory. Leczy się u psychiatry. W domu da się
wyczu
ć ogromne napięcie, żal, złość i poczucie krzywdy. Nadal o tym nie rozmawiamy. W ogóle mało
ze sob
ą rozmawiamy.
Przechodz
ę teraz ciężki okres przeżywania swoich uczuć, od których nie można uciec.
Uświadomiłam sobie także, że przeżycia z dzieciństwa mają bardzo duży wpływ na moje kontakty
z lud
źmi, jednak teraz mogę to zmienić. Nie miałam wpływu na zdarzenia w moim domu, ale mam
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
wp
ływ na moje teraźniejsze życie. To ja nadaję mu sens.
Dziewczyna z O
ławy
5. Zamro
żeni ludzie
Wi
ększość Dorosłych Dzieci Alkoholików doświadcza problemów emocjonalnych. Jedni leczą
si
ę z powodu nawracającej depresji, inni z powodu nerwicy. Są tacy, którzy przychodzą do
psychoterapeuty i mówi
ą: „Nic nie czuję” lub „Mam kochającą rodzinę i wszystko mi się dobrze
uk
łada, ale wciąż wraca do mnie to, co czułem w domu: lęk, że to wszystko stracę, złość bez powodu.
Nie rozumiem tego”. Timmen L. Cer-mak i Jacques Rutzky pisz
ą („Czas uzdrowić swoje życie”,
1996): „Uczucia same w sobie rzadko bywaj
ą źródłem problemów. Jest nim natomiast niewłaściwy
stosunek do uczu
ć, który powoduje, że traumatyczne przeżycia nie przestają prześladować ludzi
w ich dalszym
życiu”.
Dzieci, które wychowywa
ły się w rodzinach, gdzie nadużywano alkoholu, przechodzą swoisty
trening w sposobach radzenia sobie z emocjami. Zdarza si
ę, że już we wczesnym okresie swojego
życia narażone są na bardzo silne doświadczenia emocjonalne, pomimo że ich mechanizmy obronne
nie s
ą jeszcze zbyt dojrzale. Do tych doświadczeń wywołujących ekstremalne emocje można zaliczyć
mi
ędzy innymi kłótnie (krzyki, bójki najbliższych i wyzwiska), zaniedbanie podstawowych potrzeb
fizycznych (np. g
łód, zimno, nie zmieniane pieluszki) czy poczucie zagrożenia. Dziecko w takich
sytuacjach prze
żywa mieszankę trudnych uczuć, takich jak lęk, gniew i bezradność. Zwykle
pozostaje z nimi samo, gdy
ż najbliższych nie ma lub są sprawcami sytuacji wywołującej ten
nieprzyjemny stan. Do
świadcza poczucia krzywdy, choć najczęściej nie uświadamia sobie tego.
Dziecko radzi sobie z prze
żywanym stanem różnie, w zależności od temperamentu i stopnia
dojrza
łości jego mechanizmów obronnych.
Zdaniem Jerzego Mellibrudy („Pu
łapka nie wybaczonej krzywdy”, 1997), im wcześniej wżyciu
dziecka mia
ły miejsce takie doświadczenia, tym wyraźniejsze jest ukształtowanie się jednego
z dwóch sposobów obchodzenia si
ę z emocjami: zamrożenia lub nadwrażliwości emocjonalnej.
Niektóre dzieci na silny krzyk czy nag
łe zagrożenie reagują zastygnięciem. Inne potrafią zamrozić
reakcj
ę emocjonalną, jakby jej nie było. W każdym razie na zewnątrz nie widać przeżywanego stanu.
Takie dzieci szybko ucz
ą się, że lepiej nic nie czuć, gdyż uczucia są bolesne i przeszkadzają
w dzia
łaniu. Odcięcie emocji, zamrożenie ciała tak, by nie pojawiły się w zachowaniu żadne czytelne
reakcje, u
łatwia dziecku poradzenie sobie w sytuacji zagrażającej.
Inne dzieci, czuj
ąc napięcie (a sytuacji wywołujących je jest w rodzinach alkoholowych wiele),
natychmiast wyra
żają je na zewnątrz płaczem albo krzykiem. Często są postrzegane jako
nadpobudliwe lub nadwra
żliwe emocjonalnie. Silne napięcie może znajdować ujście w czynnościach
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
kompulsywnych czy w innych objawach nerwicowych. Czasem dzieci takie trafiaj
ą wcześnie do
psychologa i mog
ą być leczone z powodu silnej nerwicy.
Niektóre dzieci radz
ą sobie z trudnymi emocjami, zamieniając je na łatwiejsze do przeżywania.
Adam jest na przyk
ład chronicznym złośnikiem - gdy czuje się niepewnie, gdy bywa wystraszony
albo zm
ęczony, natychmiast popada w złość. Bogdana natomiast wszyscy postrzegają jako
zal
ęknionego i niepewnego, ponieważ strach to jedyna reakcja, jaką ujawnia. Dopiero na terapii
ka
żdy z nich odkrywa bogactwo przeżywanych stanów. Manipulowanie doznawanymi uczuciami
chroni ich od prze
żywania tego, czego nie chcą doświadczać.
Typowymi sposobami radzenia sobie przez dzieci z rodzin alkoholowych z trudnymi emocjami
są: zepchnięcie uczuć do podświadomości, pomniejszanie ich lub zaprzeczanie, nie rozpoznawanie
ich (nie nazywanie) i mylenie z my
ślami (np. „Czuję, że nie chcecie ze mną rozmawiać i mnie nie
lubicie”). A owe trudne emocje to najcz
ęściej wstyd, poczucie winy, gniew, smutek i strach.
Uczucia wstydu najsilniej do
świadczają ludzie, którzy wychowywali się w rodzinach
zaburzonych w sposób widoczny dla otoczenia - kiedy wszyscy widzieli pijanego ojca i wiedzieli,
z jakiej rodziny si
ę pochodzi. Czasem takie osoby czują się napiętnowane, skażone faktem, że ich
rodzic pi
ł. Dlatego tak trudno im, mimo oczywistych faktów, nazwać swojego ojca alkoholikiem.
Zastanawiaj
ą się: „Bo w jakim świetle to mnie stawia?”.
Cz
ęsto dziecko alkoholików przeżywa także swoiste poczucie odpowiedzialności za nałóg
rodzica. My
śli, że ojciec pije, gdyż ono jest niegrzeczne, źle się uczy lub coś robi nie tak. Zdarza się,
że tego typu zarzuty słyszy od bliskich, co wzmacnia poczucie winy.
Kiedy DDA zaczynaj
ą przyglądać się swoim doświadczeniom z dzieciństwa, zwykle pojawia się
lęk: lęk przed wspomnieniami, lęk zapamiętany z groźnych sytuacji, lęk przed tym, co odkryją
o sobie. Ludzie ró
żnią się poziomem lęku,
a
le doro
śli, którzy wychowywali się w rodzinach alkoholo-
wych, nosz
ą go w sobie dużo. Nie zawsze jest on widoczny. Często bywa starannie ukrywany
i pojawia si
ę jedynie w bliskich związkach. Może też być zamieniany na inne uczucie, na przykład
złość, która daje więcej energii i siły, pomaga radzić sobie z bezradnością. W dzieciństwie lęk był
niejednokrotnie podstawow
ą informacją o zagrożeniu, pozwalającą go uniknąć. Niestety w życiu
doros
łym częściej pojawia się w postaci fobii, lęków przed autorytetami i przełożonymi, co znacznie
utrudnia dojrza
łe funkcjonowanie.
Gniew jest naturaln
ą reakcją na krzywdę naszych bliskich. Zatem kiedy DDA uświadamia sobie
własne krzywdy i zaniedbania, pojawiają się poczucie niesprawiedliwości, bunt przeciwko temu, co
kiedy
ś się stało, i różne odmiany gniewu. Praca z uczuciem gniewu jest trudna. Ludzie, którzy
wiedz
ą, co się dzieje, gdy ktoś przeżywa negatywne emocje w sposób niekontrolowany, zwykle
unikaj
ą wszelkiej złości. Kojarzą ją z agresją i przemocą. Trudno im uwierzyć, że złość czy gniew
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
mog
ą wnosić cokolwiek konstruktywnego. I rzadko łączą swoją melancholię z uczuciem, którego -
jak twierdz
ą - nie czują.
Chyba wszystkie Doros
łe Dzieci Alkoholików znają uczucie zalegającego smutku. Niewiele
z nich leczy si
ę jednak z powodu depresji. Smutek bezpowrotnej straty, dziecięce rozżalenie, kiedy
najch
ętniej schowałoby się pod kołdrą przed całym światem, i poczucie osamotnienia - związane są
z jak
ąś formą opuszczenia, której się doznało. Dziecko czuje się opuszczone, gdy ma niepełną
rodzin
ę, ale także gdy długo jest samo w domu albo gdy permanentnie nie ma nikogo, kto
po
święciłby mu czas i uwagę. Każdy z nas nosi wspomnienia, które wywołują w nim głęboki smutek.
DDA maj
ą takich wspomnień dużo.
Wiele Doros
łych Dzieci Alkoholików wyraża przekonanie, że uczucia można w pełni
kontrolowa
ć. Przeświadczenie: wszystko albo nic (albo mam całkowitą kontrolę, czyli to
;
co czuj
ę,
zale
ży jedynie od mojej woli, albo nie mam żadnej kontroli nad swoimi emocjami) - jest jednak
złudzeniem. Pełna samokontrola i brak samokontroli w sferze uczuć to bieguny braku tych samych
umiej
ętności: adekwatnego korzystania z własnej sfery emocjonalnej. Możliwa jest oczywiście kon-
trola
świadomości i wyrażania uczuć. Ale nie można kontrolować pojawiania się uczuć. Zwiększając
świadomość tego, co się przeżywa, można to wyrazić albo nie - zgodnie ze swoją wolą.
Efektem zmian w reakcjach emocjonalnych u dzieci z rodzin alkoholowych bywa postawa
obronna wobec
życia i ludzi. Człowiek taki żyje w ciągłym napięciu, które wiąże się z przekonaniem,
że świat i ludzie są do niego wrogo nastawieni, a on nie ma na to wpływu. Może tylko trwać
w ci
ągłym oczekiwaniu na coś nieprzyjemnego, co na pewno się wydarzy (np. atak, nieszczęście,
agresja). Celem takiej osoby jest przetrwanie. Trudno jej by
ć otwartą i ufną. To oznacza dla niej
bezradno
ść i wystawienie się na atak.
DDA nie maj
ą złudzeń
Oboje z m
ężem jesteśmy DDA Mamy ponad 40 lat i tamte problemy nie powinny już mieć wpływu
na nasze
życie. Zastanawiam się, co - pomimo starań - pozostało. Pozostał łęk przed bliskością, aby
znowu nie zosta
ć zranionym, oszukanym.
Ja, cho
ć jestem osobą z natury otwartą i towarzyską, mam bardzo wielu znajomych, wiele
kole
żanek, ale nie przyjaciół. Słowa „przyjaciel” używam bardzo rzadko, obawiam się go. Nadałam
mu takie znaczenie,
że nikt, łącznie ze mną, nie byłby mu w stanie sprostać. Mąż, który jest typem
samotnika, cho
ć osobą bardzo uczuciową, ma jednego bliskiego kolegę. Mam wrażenie, ze woli
rzeczy od ludzi, poniewa
ż one są przewidywalne.
Jest co
ś, co moim zdaniem szczególnie wyróżnia DDA - to brak złudzeń. Zbyt wcześnie zostaliśmy
odarci z niewinno
ści. Zobaczyliśmy ciemną stronę natury ludzkiej, gdy nie byliśmy do tego zupełnie
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
przygotowani, nie wykszta
łciliśmy żadnych mechanizmów
OBRONNYCH.
DDA z Tych
Próbuj
ę radzić sobie sama
My
ślałam, że przeszłość mam już za sobą. Jednak gdy mój mąż zaczął nadużywać alkoholu,
zacz
ęłam mieć koszmary, bałam się, że scenariusz życia mojej mamy zostanie powtórzony. Po roku
uda
łam się do poradni dla osób uzależnionych. Tam dowiedziałam się, że jestem DDA. W ośrodku
przesz
łam terapię dla współuzależnionych i drugą dla osób nie radzących sobie ze złością. Chciałam
pój
ść na terapię DDA, jednak termin kolidował z moimi zajęciami. Próbuję radzić sobie sama, ale
mam problemy ze swoj
ą osobowością. Nie wiem, czego chcę. Chcę mieć dziecko, a gdy zbliża się
jajeczkowanie, ju
ż nie chcę; chcę być sama, a za chwilę nie wyobrażam sobie samotności; itd.
Co robi
ć, by to zmienić? Jak pogodzić człowieka, którym jestem na zewnątrz, z tym w środku?
Jak w takim stanie
żyć, jak zachować normalność? Jak pozbyć się tego smutku, napięcia i strachu?
Nie chc
ę, by wszyscy wiedzieli, że jestem DDA. Boję się, że ludzie zaczną mnie traktować i oceniać
inaczej. Nie potrzebuj
ę litości czy wyrozumiałości. Potrzebuję pomocy. Jak sobie z tym radzić? Dziu-
ra bezradno
ści pożera mnie coraz bardziej.
Wioletta ze Szczecina
Historie si
ę powtarzają
Mam 36 lat. Jestem DDA. Pi
ęcioro mojego rodzeństwa też. Ojciec zmarł trzy lata temu. Powód -
nadu
żywanie alkoholu Matka bardzo cierpiała, ale tkwiła w tym chorym związku. W naszym życiu
przeplata
ły się: nauka, ciężka praca, opiekowanie się rodzeństwem i oczekiwanie, w jakim stanie
przyjdzie do domu „kochany tatu
ś”. Najczęściej wracał pijany. Ciągle awantury, bicie matki i tego
z nas, które si
ę nawinęło pod rękę, rozbijanie mebli. Molestowanie nas dziewcząt. Matka wiedziała
o tym, lecz by
ła bierna. Zimą ucieczki w mróz, śnieg - boso. Wiele razy wchodziłam na strych i przez
okienko w dachu wypatrywa
łam, w jakim stanie ojciec wraca z pracy. Kiedy widziałam, jakim
krokiem idzie, trz
ęsłam się ze strachu: co będzie? co dzisiaj zrobi?
Jak na ironi
ę, mimo wcześniejszych przyrzeczeń mojego rodzeństwa, że nie podzielimy losu
matki, historie si
ę powtarzają. Obydwie siostry mają mężów alkoholików. Brat jest alkoholikiem.
Cierpi jego rodzina, on te
ż, jednak nie przyjmuje tego do wiadomości. Moim młodszym braciom
i mnie si
ę udało. Ale problemy moich sióstr są moimi problemami. Próby rozmów na temat pomocy
ko
ńczą się złością. Przez moje chore ambicje chcę robić wszystko najlepiej. Nienawidzę kłótni,
agresji i wszelkiego z
ła. Chcę przed tym uciec. Ale dokąd?
Irena z Torunia
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
6. Dziecko w d
żungli
My
ślenie Dorosłych Dzieci Alkoholików w zasadzie nie odbiega od normy, trudno mówić
o patologii czy trwa
łych zmianach. Czasami można nawet powiedzieć, iż DDA cechuje wyjątkowa
trze
źwość myślenia w sytuacjach stresowych i ekstremalnych. Potrafią podejmować dobre decyzje
i trafnie analizowa
ć sytuację, podczas gdy innym przeszkadzają w tym silne napięcie lub emocje. Ta
cecha my
ślenia DDA ujawnia się zwłaszcza w sytuacjach konkretnych zadań i wyzwań życiowych,
na przyk
ład w życiu zawodowym. Inaczej jest w sytuacjach społecznych, w myśleniu o sobie albo
o swojej relacji ze
światem. W tych obszarach myślenie DDA cechuje schematyczność
i kompulsywno
ść: przekonania i myśli ukształtowane na bazie doświadczeń z dzieciństwa wracają
w formie natr
ętnych myśli, kierując zachowaniem dorosłego człowieka.
Sposoby postrzegania
świata i siebie z trudem poddają się zmianie w wyniku nabywania nowych
do
świadczeń - podobnie jak u osób po traumie, których myśli dotyczące urazowego doświadczenia
i przekonania ukszta
łtowane pod jego wpływem są bardzo odporne na zmianę. Prawdopodobnie ma
to zwi
ązek z pamięcią autobiograficzną, leżącą u podstaw naszego myślenia o sobie, o innych i o
świecie. W niej znajdują się pewne skrypty, czyli przekonania. Tworzą się one w wyniku
wielokrotnego zetkni
ęcia się z taką samą sekwencją wydarzeń, co sprawia, że sytuacja ta ulega
uogólnieniu i my
ślimy, że jest typowa. Aby zrozumieć myślenie charakterystyczne dla DDA,
musimy poszuka
ć odpowiedzi na pytanie, z jakimi sekwencjami wydarzeń, sytuacji i relacji spotyka
si
ę dziecko w rodzinie, w której nadużywa się alkoholu, co w wyniku tych doświadczeń staje się dla
niego typowe.
Świat widziany oczami dziecka alkoholika jest niebezpieczny, bo nieprzewidywalny. To, co
wydarzy si
ę w najbliższym otoczeniu, w dużym stopniu zależy od tego, czy rodzic będzie pijany, czy
te
ż trzeźwy, i w jakim nastroju będzie drugi z opiekunów. Nieprzewidywalność otoczenia najczęściej
wi
ąże się dla dziecka z tzw. obiektami społecznymi, czyli z ludźmi. Obiekty nieożywione, na
przyk
ład dom, meble, zabawki bądź podwórko, mogą stać się symbolem stałości i trwania. Niestety,
ta sta
łość czasem również bywa niszczona. Podeptane w ferworze awantury zabawki, zniszczone
meble, konieczno
ść kolejnej przeprowadzki lub brak swojego miejsca - to często normalność dla
dziecka z rodziny alkoholowej.
Nieprzewidywalno
ści świata doświadczają nie tylko dzieci z rodzin alkoholowych, w których
wyst
ępowała przemoc. Pojawia się ona także wtedy, gdy mamy do czynienia z różnego rodzaju
zaniedbaniami. Pami
ętam rodzeństwo, które miało jedne długie spodnie i parę ciepłych butów. Nosili
je na zmian
ę. Często któreś z tych dzieci nie pojawiało się w szkole, ponieważ drugie wyszło
wcze
śniej i nie wróciło
;
gdy nadesz
ła pora wyjścia drugiego. Koledzy śmiali się z rodzeństwa.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Pewnie niektórzy czytelnicy uznaj
ą ten przykład za ekstremalny. Ale dla mnie bulwersujące było to
;
że u progu XXI wieku w ogóle zdarzyła się ta historia. Za to większość DDA zna z własnego
do
świadczenia historie zawiedzionych nadziei i zburzenia porządku dnia codziennego czy świąt,
podobne do tej: „Niedzielny poranek. Le
żę w łóżku i myślę o tym, co dziś się wydarzy: zjemy
śniadanie wspólnie, co zdarza się jedynie w niedzielę, pójdziemy razem do kościoła - może spotkam
tam kogo
ś znajomego i umówię się na popołudnie. I nagle słyszę zza drzwi podniesiony głos matki;
ojciec jest jeszcze pijany po wczorajszym, a ona przywo
łuje go do porządku. Epitety: »ty skur.. choć
w niedziel
ę mógłbyś...«, »a co ty kur... sobie myślisz« - wciskają mnie pod poduszkę. Pewnie słyszą
je s
ąsiedzi. Nie pójdziemy do kościoła, chyba że ja sama. Nie będzie wspólnego śniadania ani obiadu.
Będzie całodzienna awantura albo nabrzmiała cisza”.
Nieprzewidywalno
ść
świata
powtarzaj
ąca
si
ę
w do
świadczeniu
dziecka
owocuje
ukszta
łtowaniem się w jego wewnętrznych przekonaniach myśli typu: świat jest wrogi; świat jest
dżunglą, w której trudno przetrwać; świat jest tak urządzony, że nie ma sensu nic planować, bo
wszystkie plany zostaj
ą zburzone; muszę coś zrobić, by on (ona) czuł się dobrze; muszę coś zrobić,
by oni nie zrobili sobie krzywdy.
Dziecko, obserwuj
ąc na co dzień relacje między rodzicami, a także ich relacje z innymi, tworzy
swoje podstawowe przekonania i skrypty
życiowe dotyczące tego, jak wyglądają relacje między
lud
źmi. Najczęściej rodziny alkoholowe są dość zamknięte i rzadko utrzymują kontakty
z kimkolwiek. S
ąsiadów, kolegów z pracy i dalszą rodzinę traktują jak obcych, obawiając się, że
bli
ższe relacje z nimi ujawnią, iż w rodzinie jest problem alkoholowy. Często dzieci są pouczane, by
trzyma
ły się z daleka od obcych. Słyszą, jak rodzice mówią na przykład: „Ludzie krzywdzą”;
„Lepiej,
żeby inni nie wiedzieli o nas zbyt dużo”. A przekazy i nastawienia tego typu wyniesione
z domu sprawiaj
ą, że dzieci alkoholików zachowują dystans wobec osób spoza rodziny. Jeżeli żyją
w ma
łym środowisku i sąsiedzi czy znajomi mogą zobaczyć pijanego rodzica albo usłyszeć awanturę,
kontakty z nimi staj
ą się dodatkowym źródłem stresu: „Co odpowiem, jeśli zapyta mnie, czy to mój
ojciec?”. Dzieci alkoholików podczas spotka
ń z innymi często czują zażenowanie, zawstydzenie bądź
nie
śmiałość. Uczucia te również oddalają je od innych ludzi, podobnie jak braki w umiejętnościach
interpersonalnych. Kiedy w doros
łości wchodzą w nowe środowisko lub kogoś poznają, w głowie
pojawiaj
ą im się myśli w rodzaju: na pewno źle mnie ocenią; lepiej się zbytnio nie spoufalać; trzeba
si
ę mieć na baczności, bo ludzie manipulują i wykorzystują.
Rodzajem bliskich relacji s
ą na przykład relacje między mężem i żoną, dzieckiem i rodzicem czy
rodze
ństwem. Schematy tego, jak mają one wyglądać i jak je budować, tworzymy na bazie dwóch
źródeł związanych z rodziną pochodzenia: naszych osobistych relacji z najbliższymi i obserwując ich
wzajemne relacje. Dziecko wychowuj
ące się w rodzinie, w której alkohol jest codziennością, widzi,
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
iż bliskości między rodzicami nie ma lub pojawia się ona w sposób zaskakujący. Obserwując matkę
i ojca, zastanawia si
ę: „Po co oni są ze sobą. Przecież męczą się razem”. Często w związkach
alkoholowych nie istniej
ą pozytywne wzajemne uczucia, czułość czy przyjemność z bycia razem.
Zamiast tego du
żo jest wzajemnych pretensji, poczucia skrzywdzenia i różnych odmian złości.
Jednak s
ą także chwile, kiedy ku zaskoczeniu otoczenia pojawia się jakiś kształt bliskości. Na
przyk
ład wtedy, gdy matka mówi: „Nie mogę się z nim rozwieść, bo go kocham”; gdy mąż przynosi
jej kwiaty i przeprasza za to, co si
ę zdarzyło; gdy tworzą wspólny front: „My jesteśmy rodzicami
i masz robi
ć tak, jak my każemy”. Bliskość w związkach z osobą uzależnioną zwykle oznacza
wzajemne krzywdzenie si
ę oraz oscylowanie między bardzo dużą bliskością i jej brakiem:
nierozmawianie ze sob
ą tygodniami lub wielogodzinna kłótnia, mówienie o miłości lub o nienawiści.
Cz
ęsto doświadczenie DDA mówi, że być blisko to być komuś potrzebnym. Bliskość nie oznacza
wówczas wzajemnej otwarto
ści i zaufania, odpowiedzi na potrzeby obu stron: „Ważna jest jedynie ta
druga osoba, ja jestem wa
żny o tyle, o ile jestem jej potrzebny”. Wiele Dorosłych Dzieci Alkoholi-
ków czerpie zadowolenie z pracy i z rodziny, gdy
ż czują się tam potrzebne. Nie ma w tym
oczywi
ście nic złego, ale warto sobie czasem zadać pytanie: „Co ja mam z tych relacji poza tym, że
czuj
ę się potrzebna?”. DDA nierzadko również myślą o bliskich relacjach na przykład tak: „Bliskość
nie jest czym
ś, co można zbudować. Jest czymś, co się zdarza. A to, czy się zdarzy, nie zależy ode
mnie”; „Blisko
ść oznacza ranienie się i przekraczanie granic. Jest zatem niebezpieczna”; „Kiedy się
kocha, nale
ży wszystko wybaczyć. Miłość wszystko usprawiedliwia”.
Dziecko w rodzinie alkoholowej, próbuj
ąc swoich sił, szybko przekonuje się, że jest bezradne
i s
łabe - zarówno wobec świata zewnętrznego, jak i wobec tego, co dzieje się w domu.
Do
świadczenie bezradności może sprawić, iż będzie starało się udowodnić wszystkim, jakie jest
zaradne. Mo
że również zaowocować syndromem wyuczonej bezradności, gdy dziecko nawet nie
próbuje podejmowa
ć wysiłków adekwatnych do jego możliwości, ponieważ głęboko w nim tkwi
przekonanie: „I tak mi nie wyjdzie, nie jestem wstanie tego zrobi
ć”. Na terapii często proszę Dorosłe
Dzieci Alkoholików o zebranie zda
ń na swój temat, które słyszeli w dzieciństwie. Otrzymujemy
wówczas niepokrywaj
ące się obrazy, odzwierciedlające raczej to, jakimi ktoś chciał ich widzieć, a nie
to, jacy byli. Obraz siebie DDA jest swoistym kola
żem: tekstów ważnych osób, roli, w jakiej
funkcjonowa
ło w rodzinie, i tego, jak doświadczało siebie, będąc dzieckiem. Doświadczanie siebie to
istotne spoiwo tego kola
żu, gdyż zawiera skrypty typu: jestem słaby; jestem samotny; jestem
niewa
żny; jestem bezsilny.
Na szcz
ęście nie wszystkie głęboko ukryte, podświadome przekonania Dorosłych Dzieci
Alkoholików na swój temat s
ą negatywne. Gdyby tak było, nie byliby w stanie normalnie żyć. Jednak
negatywna jest du
ża część owych przekonań, co sprawia, że DDA opisują siebie raczej negatywnie,
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
koncentruj
ąc się na swoich wadach, nie wierząc w swoje siły i przymioty. Taki rodzaj myślenia
o sobie wywo
łuje smutek, przygnębienie, poczucie beznadziejności i zwątpienie we własne
mo
żliwości. W różnych odmianach konstelację tych cech odnajduję u większości DDA zgłaszających
si
ę na terapię. Nie zawsze jest ona widoczna na pierwszy rzut oka, gdyż wielu z nich pokazuje światu
mask
ę pewności siebie, zaradności i niezależności.
Podsumowuj
ąc schematy poznawcze, jakie wytwarzają się w dziecku pod wpływem
ró
żnorodnych doświadczeń związanych z dzieciństwem spędzonym w rodzinie alkoholowej, można
nakre
ślić obraz świata widziany oczami bezradnego, osamotnionego i zaniedbanego dziecka: Świat
jest gro
źny, nieprzyjazny, lub wręcz wrogi. Ludzie są w nim nieobliczalni. Pod wpływem alkoholu
bądź nieopanowanych emocji krzywdzą i wykorzystują. Albo będąc słabymi, stają się ofiarami
innych. Blisko
ść z nimi jawi się jako coś pożądanego, ale także zagrażającego, gdyż zawsze ktoś jest
skrzywdzonym, a kto
ś inny krzywdzącym. Przed ludźmi i światem należy się zatem bronić. Jeśli nie
potrafi
ę obejść się bez świata i ludzi, to znaczy, że jestem słaby, bezradny i podatny na skrzywdzenie.
A
ż korci mnie, by przeciwstawiając się tej trudnej wizji, stworzyć inny obraz świata - widziany
oczami dziecka, przy którym stoi silny i zaradny rodzic. Ten
świat jest przyjazny, a dziecko czuje się
bezpieczne. Ludzie zachowuj
ą się zawsze tak, jak powinni. Żyją w zgodzie ze sobą i z innymi,
szanuj
ą się wzajemnie i są gotowi nieść pomoc. Wiele dzieci alkoholików marzy o takim świecie.
Wyobra
żają sobie kochającą rodzinę, jaką mieliby, gdyby rodzic nie pił...
Zmiana schematów poznawczych i przekona
ń ukształtowanych przez dzieciństwo w rodzinie
alkoholowej jest niezb
ędna, gdyż nie są one adekwatne do doświadczania świata w dorosłości.
Zwykle bywaj
ą również źródłem głębokiego smutku i leżą u podstaw strategii życiowych
dopasowanych do nakre
ślonej wyżej wizji, która nie przystaje do aktualnej rzeczywistości. Aby
odnale
źć swoje własne skrypty w tej sprawie, trzeba przeanalizować osobiste doświadczenia, relacje
i wspomnienia. Nale
ży o tym pamiętać, ponieważ każdy z nas jest inny. A ja, pisząc o pewnych
wspólnych cechach my
ślenia DDA, dokonuję uogólnień, i co za tym idzie - wielu uproszczeń.
Wa
żne, by tej analizy nie dokonywać w samotności, jak kiedyś, gdy byliśmy dziećmi...
Walcz
ę z przeszłością
Moja babcia wysz
ła za mąż za człowieka, który stał się alkoholikiem. Przeżyła z nim ponad 60
lat.
Żadna z trzech córek z tego związku nie ułożyła sobie życia. Dzisiaj te trzy niemłode już kobiety
są zamknięte w sobie, wrogo nastawione do świata. Moja mama wyszła za alkoholika. Ojciec pływał
na statkach dalekomorskich. Rejsy trwa
ły kilka miesięcy. Gdy wracał - pił. Teraz mam z nim
sporadyczny kontakt, raczej mu wspó
łczuję. Z mamą też nie miałam dobrego kontaktu, ale uważałam
ją za świętą. Nawet gdy powodowana swoją złością bardzo mnie raniła.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Swoje
życie zaczęłam układać tuż przed trzydziestką. Mogę powiedzieć, że mi się udało. Mój mąż
to dobry, m
ądry mężczyzna. Ale nawet on nie potrafi zrozumieć tej mieszanki lęku, nieprzystosowania
i niedowarto
ściowania, jaka mną targa - to na pewno wpływa na jakość naszego życia. Mamy dwoje
dzieci,
życie koncentruje się wokół nich. Tamte problemy zostały odsunięte, jakoś przysypane.
A przecie
ż wiem, że to wszystko we mnie jest. Teraz najbardziej mnie bolą kontakty z mamą. Jest
zimna, a mnie to boli. Czuj
ę, jak mnie to ogranicza, zabiera energię. Radzę sobie lepiej niż kilka lat
temu, ale ci
ągle walczę z demonami przeszłości. I wiem, że muszę się zmierzyć z nimi do końca.
Marzanna
Jestem szcz
ęśliwy
Jestem studentem prawa na Uniwersytecie Warszawskim. W tym roku rozpoczynam tak
że studia
na filozofii. Jestem szcz
ęśliwym człowiekiem. Od ponad trzech lat mieszkam z moimi dziadkami.
Wyprowadzi
łem się z domu rodziców na stałe, bo życie z ojcem było dla mnie nie do wytrzymania.
Ju
ż w liceum bardzo bałem się ludzi, także tych zwyczajnych, spacerujących po chodniku.
Lękałem się, że mogą mnie skrzywdzić. Nie byłem w stanie zaprezentować publicznie swojego zdania
z powodu ogromnego zdenerwowania, które przychodzi
ło już na samą myśl, że będę musiał coś
powiedzie
ć, chociażby na forum klasy. Moje poczucie własnej wartości było bardzo niskie. Zacząłem
ucieka
ć w swój świat. Gdy byłem młodszy, był to świat książek. Później wewnątrz siebie byłem tak
rozdygotany,
że nie mogłem skupić się nawet na tyle, aby czytać. Gdy książki zastąpiłem komputerem
i grami komputerowymi, sko
ńczyło się to uzależnieniem od nich. Choć wewnątrz mnie panował
kompletny chaos, to na zewn
ątrz właściwie tego nie okazywałem. Wszak nauczono mnie, że mężczyźni
nie p
łaczą (niestety zapomniałem, jak to się robi, a szkoda...).
Pewnego dnia, a mia
łem wtedy chyba 16 lat, coś we mnie pękło. Poczułem, że nie mam już sił
dalej tak
żyć. Najpierw zdobyłem się na to, by porozmawiać o swoich problemach z koleżanką
z klasy. Po tej rozmowie zrozumia
łem, że potrzebuję pomocy. W tym czasie mój ojciec podjął
nieskuteczne leczenie w AA, a ja do
łączyłem do grupki dzieci alkoholików, które spotkały się
z psychologiem. Z jakich
ś powodów po pól roku zrezygnowałem z terapii, choć na pewno przynosiła
dobre rezultaty. Wkrótce trafi
łem do młodzieżowej wspólnoty chrześcijańskiej. Myślę, że to działający
przez ni
ą dobry Pan Bóg tak naprawdę pomógł mi powrócić do normalnego życia.
Istnia
ło jeszcze wiele innych pozytywnych czynników. Po pierwsze, przeprowadziłem się do
dziadków, gdzie mia
łem coś, czego wcześniej nie doświadczyłem - spokój. Po drugie, jestem z natury
ogromnym optymist
ą. Pamiętam, że w najtrudniejszych dla mnie chwilach myślałem o tym, że za kilka
lat b
ędzie lepiej, ze kiedyś będę mógł sam decydować o swoim, życiu, ze założę szczęśliwą rodzinę.
Po trzecie, mia
łem (i mam) to ogromne szczęście, że spotkałem na swej drodze wspaniałych ludzi, od
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
których nauczy
łem się, jak wielkim darem jest rozmowa z drugim człowiekiem. Po czwarte, chyba
jestem troch
ę uparty. Opowieść moja ma optymistyczne zakończenie, choć tak naprawdę jest to
koniec rozdzia
łu, a nie książki. Cieszę się, że moje życie jest, jakie jest. Cieszę się z rzeczy, które mam
i których nie mam. Jestem ca
łkowitym alkoholowo-nikotynowym abstynentem. Nie gram już w gry
komputerowe. Moje relacje z ojcem, który nie pije od ponad dwóch lat, kszta
łtują się poprawnie.
Kilka lat temu, kiedy le
żał w szpitalu, wybaczyłem mu wszystko, choć on sam nigdy o wybaczenie nie
prosi
ł. Uświadamiam sobie teraz, ze moje bolesne doświadczenia zahartowały mnie od zewnątrz, ale
od wewn
ątrz uwrażliwiły. Może były potrzebne?
Jakub z Warszawy
7. Samotni z l
ęku
Wśród Dorosłych Dzieci Alkoholików pragnienie bycia kochanym idzie często w parze z lękiem
przed odrzuceniem. Prze
żywają oni dużo wewnętrznych obaw przed zbliżeniem się do kogoś i przed
za
łożeniem rodziny. Jedna z osób sformułowała to tak: „Spotykałam się z mężczyzną. Nie chciałam
si
ę zakochać, a jednocześnie pragnęłam mieć kogoś na całe życie. Bałam się. Byłam rozbita,
rozdwojona. Nie pami
ętam, co myślałam o sobie, ale chyba nie najlepiej. Nie wiedziałam, co robić.
W ko
ńcu po paru spotkaniach zerwałam. To było ponad moje siły”.
Moi pacjenci cz
ęsto boją się powtórzenia we własnym związku tego, co działo się w ich domach
rodzinnych, w których niepij
ący partner miał obowiązków za dwoje, a w zamian otrzymywał
awantury i wyzwiska. W efekcie takich do
świadczeń DDA pełni są wątpliwości, czy warto
ryzykowa
ć zawarcie małżeństwa: „Mój partner daje mi oparcie, w dodatku chce, abym za niego
wysz
ła. A ja nie wiem, czego chcę: boję się, że go stracę, i boję się za niego wyjść. Skąd mogę
wiedzie
ć, że wszystko będzie dobrze? Najgorsze jest to, że nie potrafię podjąć żadnej decyzji - ani
o sko
ńczeniu tego związku, ani o małżeństwie”.
Niemal wszystkie Doros
łe Dzieci Alkoholików noszą w sobie głęboko ukryte przekonanie, że
w ma
łżeństwie można się tylko krzywdzić. Trudno im się zbliżyć do innych osób, gdyż w ich
do
świadczeniu bliskość jest zagrażająca. Z kolei jej brak i uporczywe utrzymywanie dystansu
sprawiaj
ą, że małżeństwo często nie daje im satysfakcji.
Niektórzy DDA s
ą przekonani, że związek rodziców nie był udany, bo „matka nie umiała sobie
z nim radzi
ć”. Jeśli wierzą również, że sami lepiej potrafiliby ułożyć sobie życie z alkoholikiem, to
st
ąd prosta droga do wchodzenia w tzw. trudne związki, zwykle z partnerami uzależnionymi. Wielu
DDA trwa w zwi
ązkach, które są dla nich źródłem cierpienia. Ich partnerami bywają alkoholicy,
na
łogowi hazardziści, ludzie notorycznie niewierni itd. Zdarzyło mi się na przykład spotkać osoby,
które
żyły od lat w związku heteroseksualnym z homoseksualistami i nie zdawały sobie z tego
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
sprawy. Siebie wini
ły za to, że „coś się między nami nie układa”.
Niektórzy z moich pacjentów zdaj
ą sobie sprawę, że rozpoczęcie terapii prawdopodobnie zmieni
ich spojrzenie na w
łasne małżeństwo. Ci, którym zależy na związku, zwykle otwarcie mówią
o swoich obawach, a pó
źniej potrafią wykorzystać to nowe spojrzenie do uzdrowienia relacji. Gorzej
z tymi, którzy tkwi
ą w przekonaniu, że ich małżeństwa są bardzo dobre i że nic nie jest w stanie im
zaszkodzi
ć. Niemal za każdym razem po kilku tygodniach terapii zauważają, jak fałszywy był to
obraz. Zaczynaj
ą dostrzegać to, co się wokół nich dzieje. Przekonują się na przykład, że partnerzy od
dawna maj
ą kogoś innego albo w jakiś sposób (np. finansowo lub emocjonalnie) wykorzystują ich.
Doros
łe Dzieci Alkoholików chyba nieco częściej niż inni nieadekwatnie postrzegają swoich
partnerów. Je
śli ich idealizują, wówczas nie widzą wad albo usprawiedliwiają je (podobnie jak
niegdy
ś ich matki usprawiedliwiały ojców: „Pije, ale przecież kocha mnie i dzieci”). Natomiast gdy
deprecjonuj
ą partnerów, widzą w nich same wady. Ku temu skłaniają się osoby, które od dłuższego
czasu doznaj
ą od towarzyszy życia krzywdy lub zaniedbania i straciły nadzieję na zmianę tych
relacji, ale nie potrafi
ą bądź nie chcą zrezygnować ze związku.
DDA cz
ęsto nie potrafią (to wpływ sytuacji w domach rodzinnych) nawiązywać pierwszego
kontaktu z innymi, mówi
ć o sobie i o swoich potrzebach, znaleźć kompromisu między tym, czego
chc
ą oni, a tym, czego pragną ich partnerzy. Nie potrafią także słuchać i mówić tak, by się
porozumie
ć, rozwiązywać trudnych sytuacji, radzić sobie z emocjami itd. Nieumiejętność wyrażenia
tego, co si
ę czuje, może doprowadzić do niedomówień, z których wyrastają wzajemne urazy, żale
i pretensje. O
żywa wówczas dobrze znane z dzieciństwa poczucie krzywdy: „Ludzie są podli,
skrzywdz
ą mnie, jeśli tylko pozwolę im być zbyt blisko”, a także przekonanie, że za wszelką cenę nie
wolno ulec.
Aby unikn
ąć takich sytuacji, DDA muszą nauczyć się tego wszystkiego, czego zwykle uczą się
dzieci: wyra
żania potrzeb, nazywania uczuć, rozmawiania i słuchania, nawiązywania pierwszego
kontaktu. Zwykle z takimi umiej
ętnościami wchodzimy w pierwsze nastoletnie związki. Wtedy przy-
chodzi czas na rozwijanie tych do
świadczeń w relacjach z inną płcią. Gdy stworzymy pierwszy stały
zwi
ązek, wówczas odkrywamy i uczymy się umiejętności ważnych dla utrzymania i pogłębiania
zwi
ązku. Myślę tutaj o okazywaniu wzajemnej czułości i akceptacji, trosce o partnera, empatycznym
rozumieniu go i wzajemnym wspieraniu si
ę. Czy jestem w stanie stworzyć zdrowy związek, mimo iż
jestem DDA? - to jedno z cz
ęstych pytań, jakie słyszę, gdy w czasie terapii zaczynają się rozmowy
o zwi
ązkach. Kryje się za nim obawa przed brakiem zdolności do kochania i bycia kochanym.
Przyczynami trudno
ści Dorosłych Dzieci Alkoholików w związkach nie są jednak ograniczenia ich
potencja
łu, ale brak pewnego rodzaju ważnych doświadczeń, niezbędnych do nauczenia się, co to
znaczy blisko
ść, na czym polega budowanie związku i jak go utrzymać. Oznacza to, że DDA są
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
w pe
łni zdolni do miłości, lecz muszą w sobie tę zdolność dostrzec i rozwinąć ją. Droga do tego
wiedzie poprzez nauczenie si
ę, jak akceptować siebie.
Przed laty Zofia Milska-Wrzosi
ńska zwróciła uwagę, że stworzenie dobrego związku jest jednym
z kilku najwa
żniejszych, ale i najtrudniejszych zadań życiowych człowieka. Z pewnością łatwiej je
zrealizowa
ć tym, którzy wychowywali się, patrząc na dobre związki swoich rodziców - ale zawsze
jest to trudne. DDA nie s
ą tutaj wyjątkiem.
Jest ju
ż za późno
Mam 24 lata i jestem DDA. Wiem o tym od kilku lat. Ale niewiele wynika dla mnie z tej wiedzy.
Świadomość, że jestem DDA, wcale nie pozwala mi uporać się z problemami, wcale w tym nie po-
maga; kusi tylko,
żeby wszelkie zło „zwalić” na pochodzenie z rodziny alkoholowej. Czy mam do tego
prawo? Wydaje mi si
ę, że nie. I rodzi to ogromne poczucie winy (towarzyszy mi ono chyba od za-
wsze), a tak
że ogromny, paraliżujący wstyd, który nie znika nawet wtedy, gdy jestem daleko od
„domu”, gdzie nikt mnie nie zna i o niczym nie wie. I jeszcze ta bezsilno
ść - taka obezwładniająca: że
nie mam nad niczym kontroli,
że mogę tylko z bólem patrzeć, jak czas przecieka mi przez palce, jak
życie przechodzi gdzieś obok.
Jestem sama. Zupe
łnie sama. Czy to ich wina? Czy może moja, tylko i wyłącznie moja? Może nie
zas
ługuję na nic dobrego. Tak po prostu. Na miłość, na przyjaźń, na uwagę i troskę. Może to za dużo.
Po prostu.
Nigdy i nigdzie nie szuka
łam pomocy. Nie sądziłam, ze ktoś może mi ją dać, że to cokolwiek
zmieni. I dalej tak s
ądzę, a poza tym już za późno, już nie warto. I nawet nie wiem, czy mam siłę do
kogo
ś się zwrócić o pomoc. Wstydzę się, boję? Może.
„Żyję” dalej z rodzicami, w milczeniu, w nienawiści. Zaczynam pić. Schemat? Może. Tylko nie
wiem, jak d
ługo tak jeszcze można. Brakuje mi już sił, wszystko jest takie trudne, zbyt bolesne. Czuję
si
ę winna, że nienawidzę wszystkich, którzy według mnie żyją normalnie - mają domy, rodziny,
przyjació
ł i po prostu żyją.
Właściwie nie wiem, po co to piszę. Może tylko po to, by ktoś to przeczytał. Nawet jeżeli nigdy mi
nie pomo
że.
I. z
Żywca
Zwyk
łe życie DDA
Jak wygl
ąda moje życie? Myślę, że jak standardowe życie DDA. Mam 20 lat, ale czuję się jakbym
mia
ła 40. Na zewnątrz przykładna rodzina: mama, tata, brat, pies, samochód, no i ja. Szybko
doros
łam. Nie mogę darować sobie dzieciństwa, które widzę jak przez mgłę. Ojciec uczynił moje
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
dzieci
ństwo piekłem. Wieczne awantury, sceny, których nie chcę pamiętać. Nie umiem przestać
nienawidzi
ć, nie umiem zrozumieć, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Ciekawy jest fakt, że z dzieciństwa
ma
ło pamiętam. Pamiętam podwórko, koleżanki, przedszkole, dom (?): awantury, krzyki, strach...
Matka wprowadzi
ła mnie, małe dziecko, bardzo szybko w świat dorosłych, niezrozumiałych zasad
i problemów. Uczyni
ła mnie spowiednikiem, powiernikiem swoich problemów i tajemnic. Pytała, co
ma zrobi
ć, jak zareagować.
Z bratem nie mam w ogóle kontaktu:
żyje własnym życiem, z boku od tego wszystkiego. Może to
jego sposób na przetrwanie.
Tak wygl
ąda moja rodzina, a ja czuję się jak klocek nie pasujący do całej układanki.
Aga z Radomia
Samotny w
śród ludzi
Kiedy si
ę to zaczęło, nie wiem. Coraz częściej widziałem pijanego ojca. Matka nie rozmawiała ze
mn
ą o tym. Czasami myślę, że może chciała mnie w jakiś sposób chronić, ale zaraz przypominam
sobie, jak wys
łała mnie razem z ojcem do człowieka, dla którego robił formę do odlewania zabawki -
żebym go pilnował. Pamiętam tylko, że wszyscy mężczyźni, którzy tam byli, częstowali ojca wódką,
a mnie by
ło tak strasznie wstyd.
Wreszcie ojciec przesta
ł pić. Poszedł do lekarza, brał jakieś proszki. A ja? Nikt ze mną nie
rozmawia
ł, nie pytał, co czuję, czy w ogóle coś czuję. Jakby to zupełnie nie dotyczyło mnie, jakby
mnie nie by
ło. Przyzwyczaiłem się, że zainteresowanie ojca ograniczało się do pytania: Jak tam
w szkole? A gdy studiowa
łem: Jak tam na zajęciach? Pamiętam strach, że mogę zrobić coś, co nie
spodoba si
ę rodzicom. Szczególnie matce. Wtedy myślałem, że to ja jestem zły. Teraz widzę, że byłem
akceptowany i kochany, gdy robi
łem to, co chciała matka.
I tak mija
ły lata. Zacząłem pracować. Potem zacząłem pić. Ożeniłem się i piłem dalej. Potem
picie przeszkadza
ło mi w pracy, więc tylko piłem. W pracy mieli mnie już dość. Kazali mi się zwolnić.
Poszed
łem do lekarza. Brałem antikol, wszywałem sobie esperal kilka lat z rzędu. Żaden z lekarzy,
u których by
łem, nie spytał, czy może spróbowałbym jakiejś formy terapii, czy chciałbym poroz-
mawia
ć. Znowu nikt ze mną nie rozmawiał. Dalej nic tak naprawdę nie wiedziałem o chorobie
alkoholowej.
Żona właśnie kupiła nowy numer „Charakterów”, w którym jest artykuł z cyklu o DDA. Czytając
te teksty, w wielu miejscach odnajduj
ę siebie, czuję, że to o mnie. Tak będzie z wieloma osobami,
które je przeczytaj
ą: zobaczą, że nie są sami, że są ludzie, którzy chcą i umieją pomóc w walce
z chorob
ą alkoholową.
Jacek z Warszawy
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Mój najwi
ększy błąd
Najwi
ększym błędem, jaki popełniłam, była wiara, że jestem wolna od przeszłości.
Przekonywa
łam samą siebie, ze moja siła i pewna dojrzałość pokonają bariery. Sądziłam, ze moje
do
świadczenie tylko mnie wzmocni i pozwoli realnie patrzeć na rzeczywistość Niestety nie wzięłam
pod uwag
ę najważniejszej rzeczy, a mianowicie tego, ze jestem dzieckiem alkoholika. Wspaniała
mama, przyjaciele, spe
łnienie w pracy zawodowej - to nie wymaże negatywnych doznań
z dzieci
ństwa. Alkoholik dokonuje spustoszenia w życiu emocjonalnym każdego członka rodziny.
Uderza w podstawowy sk
ładnik ludzkiej osobowości - w uczucia. W efekcie następuje zaburzenie
poczucia w
łasnej wartości, bezpieczeństwa, zaufania, wiary w normalny związek.
Mam za sob
ą nieudany związek. Przyczyną był oczywiście alkohol. Zarówno mój partner, jak i ja
doskonale znali
śmy ten problem, ale zignorowaliśmy fakt, że wpłynął on na nasze życie.
Zniszczyli
śmy miłość, bo jedno chciało być silniejsze, bardziej niezależne od drugiego. Tak naprawdę
wcale nie o to chodz
iło. Pogubiliśmy się, nie pytając nikogo, a przede wszystkim siebie, o drogę.
Marta z Tucholi
8. Pozwoli
ć zagoić się ranie
Pierwszy krok do zmiany to u
świadomienie sobie, kim jestem i w jaki sposób sytuacja rodzinna
zwi
ązana z nadużywaniem alkoholu przez rodzica wpłynęła na mnie i moje życie. Wiele Dorosłych
Dzieci Alkoholików przez lata boryka si
ę na przykład z depresją czy lękami, myśląc: „Coś ze mną
jest nie tak” - i nie widz
ą związku tych stanów z nadużywaniem alkoholu przez bliską osobę, kiedy
byli dzie
ćmi. Póki tak się dzieje, zmiana jest trudna.
Czasem lektura artyku
łu o Dorosłych Dzieciach Alkoholików lub film w telewizji może kogoś
sk
łonić do odkrycia, że jest DDA. Gdy oglądamy historię skrzywdzonego dziecka albo czytamy
o tym, co dzieje si
ę w rodzinie alkoholowej, łatwiej nam dostrzec, że doświadczaliśmy czegoś
podobnego. Je
śli pojawiają się myśli tego typu, to wchodzimy w etap kontemplacji, czyli
zastanawiania si
ę, na ile w moich problemach odzwierciedla się to, co charakterystyczne dla
Doros
łych Dzieci Alkoholików. Ci, którzy zaczynają identyfikować siebie jako DDA, dostrzegają
nadziej
ę na to, że możliwa jest zmiana ich samopoczucia i sposobu życia.
Zanim jednak przyst
ąpimy do zmiany, potrzebujemy się do niej przygotować. Zwykle na
pocz
ątku sprawdzamy, jak można to zrobić, na przykład rozmawiamy ze znajomymi, którzy odbyli
ju
ż terapię DDA, albo sięgamy po poradniki dla DDA. Wiele osób udaje się wówczas do psychologa,
żeby porozmawiać, czy w ich przypadku psychoterapia jest konieczna. Wszystkie te sposoby są
dobre, by wst
ępnie rozeznać się, ile wysiłku kosztować nas będzie zmiana i czy warta jest tego wy-
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
si
łku. Niektórzy odkrywają, że choć są DDA, wcale nie chcą się zmieniać, ponieważ żyje im się
ca
łkiem dobrze. Inni są zadziwieni bólem pojawiającym się w nich, gdy tylko zaczynają rozmawiać
o swoich dawnych relacjach z rodzicami.
Je
śli w wyniku lektury lub rozmów o DDA zaczynasz myśleć: „To możliwe, abym czuł się
radosny, abym czu
ł się dobrze z ludźmi, żebym założył rodzinę i cieszył się z bycia z moimi bliskimi,
żebym czuł wewnętrzny spokój i pewność siebie” - to znaczy, że rozpoczynasz swój wewnętrzny
proces zmiany.
Do prowadzonych przeze mnie grup terapeutycznych trafiaj
ą zwykle osoby w tej fazie: już
świadome bycia DDA, z nadzieją na zmianę. Często jeszcze nie do końca wiedzą, co chcą zmienić,
i dlatego we wst
ępnym etapie terapii ważne jest pogłębienie zrozumienia, w jaki sposób konkretne
do
świadczenia z przeszłości wpłynęły na ich przekonania, zachowania i sposoby radzenia sobie
z
życiem i ludźmi. Przydatne są tutaj różne formy pogłębionej psychoedukacji, pozwalające
zrozumie
ć, jak funkcjonowała nasza rodzina, gdy byliśmy dziećmi, i jak to wpłynęło na nasz rozwój
oraz to, kim jeste
śmy dziś. Psychoedukacja musi mieć element autodiagnozy i dawać możliwość
podzielenia si
ę osobistymi odkryciami uczestników. Tematy pracy psychoterapeutycznej w tej fazie
mog
ą być wprowadzane przez prowadzącego lub spontanicznie wyłaniać się z procesu grupowego.
Obie strategie pracy wymagaj
ą od prowadzącego dużej wrażliwości na potrzeby, których grupa
i uczestnicy na tym etapie cz
ęsto nie potrafią wyrazić.
Wa
żne są również nowe pozytywne doświadczenia związane z ludźmi. Grupa pozwala poczuć
si
ę podobnym do innych, zrozumianym, wysłuchanym, zaakceptowanym. Te doświadczenia
naj
łatwiej zdobyć w grupie terapeutycznej, choć podobną rolę może odegrać grupa samopomocowa.
W grupie osoby ucz
ą się takiego bycia razem, które służy ich rozwojowi. Spełnia to rolę treningu
umiej
ętności interpersonalnych, których nabywanie jest możliwe, gdy przebywamy w grupie
o jasnych i zdrowych regu
łach, dającej wsparcie, akceptującej odmienność i potrzeby uczestników.
W takiej grupie
łatwo o otwartość i pojawianie się silnych uczuć związanych z trudnymi
wspomnieniami czy wydarzeniami z
życia. Ważne jest nie tylko ich przypomnienie i zwierzenie się
z nich innym ludziom, ale tak
że zmiana sposobu, w jaki wydarzenie zapisało się w nas. Często nasze
wspomnienie jest
źródłem trudnych emocji, nie zagojoną raną. Terapia ma pozwolić jej zagoić się
tak, by nie wp
ływała już na nasze codzienne życie. Na tym etapie ważne jest znalezienie nowych
rozwi
ązań tych sytuacji relacji, z którymi sobie nie radziliśmy (lub radziliśmy sobie w sposób, który
nam samym si
ę nie podobał), adekwatnych do naszego wieku, poziomu naszego rozwoju
i mo
żliwości.
Istot
ą tej fazy psychoterapii DDA jest zmiana obrazu siebie zmierzająca w kierunku bardziej
realnego i pozytywnego postrzegania w
łasnej osoby - jako bardziej dorosłej, niezależnej, posiadającej
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
znacznie wi
ęcej zasobów niż w okresie dzieciństwa. Trzeba skoncentrować się na tych doświadcze-
niach z przesz
łości, które utrudniają lub uniemożliwiają korzystanie z aktualnego potencjału. Zmianie
ulegaj
ą schematy myślenia i przeżywania. Wśród osób, które już założyły własne rodziny, wzrasta
tak
że świadomość tego, jak dotychczasowe zachowania i uwikłanie w rodzinę pierwotną wpływa na
ich bliskich. Pojawia si
ę poczucie, że mogą zmienić siebie i swoje życie. Wzrasta też świadomość
tego, co konkretnie chc
ą zmienić.
Przychodzi czas na planowanie i przeprowadzanie realnych, a drobnych zmian w
życiu.
Zaczynamy od drobnych zmian, poniewa
ż jest to dobry sposób, aby przekonać się, na ile wymyślona
przez nas zmiana sprawdzi si
ę w rzeczywistości. Jeśli się sprawdzi - to wykonujemy kolejne kroki.
Je
śli nie - musimy weryfikować swoje plany.
Rol
ą terapeuty i grupy na tym etapie pracy jest wspieranie osobistych planów poszczególnych
osób. Optymalne interwencje s
łużą nagradzaniu zmian, które się udały, wnikliwej analizie trudności
i zaplanowaniu nowej zmiany tam, gdzie poprzednia si
ę nie powiodła.
Osi
ągnięcie stabilnej zmiany osobistej, jak wy mika z badań i obserwacji klinicznych, trwa około
dwóch lat. Czas pracy grupy psychoterapeutycznej to zwykle okres od 6 do 12 miesi
ęcy. Oznacza to,
że w tym czasie możliwe jest przeprowadzenie zmiany wewnętrznej, czyli uświadomienie sobie, co
potrzebujmy zmieni
ć, jak możemy to zrobić, i rozpoczęcie planowania zmiany, na której nam zależy.
Od tego, na ile g
łęboko uda się przeprowadzić ten etap zmiany, zależą dalsze efekty terapii.
Bezpo
średnio po terapii uczestnicy wprowadzają drobne zmiany. Potem decydują się na kolejne.
Zwykle rok lub dwa po terapii pojawiaj
ą się sygnały wskazujące na zmianę nastawienia do świata, do
życia i do siebie.
Z bada
ń, które prowadzimy, sprawdzając efekty psychoterapii w ośrodku, wynika, że osoby po
terapii obserwuj
ą u siebie pozytywne zmiany w wielu obszarach. Przede wszystkim zmienia się ich
postrzeganie siebie w relacjach z innymi: czuj
ą się pewniejsi, spokojniejsi, bardziej świadomi swojej
warto
ści i swoich kompetencji. Jest to związane ze wzrostem poczucia emocjonalnej stabilności,
które osoby te czasem opisuj
ą jako wewnętrzny spokój. Zaczynają częściej mówić o sobie po-
zytywnie i z dba
łością odnosić się do siebie. Po terapii zwiększa się u nich również gotowość do
wzi
ęcia odpowiedzialności za swoje życie i poczucie, że mogą żyć tak, jak potrzebują i jak chcą.
Oznacza to zwykle istotne zmiany
życiowe, na przykład ograniczenie relacji z tymi, którzy krzywdzą,
zbli
żenie się do osób, które wspierają, zakładanie stałych związków, a także inne „inwestycje”
osobiste.
DDA po terapii doceniaj
ą swoją umiejętność dystansowania się od wielu spraw, w tym także od
swoich s
łabości. Dobrze czują się także ze swoją gotowością do wprowadzania zmian w życiu -
nape
łnia ich to energią i entuzjazmem. Czerpią również zadowolenie ze wspierających kontaktów
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
z innymi - inaczej ni
ż na początku, kiedy poszukiwanie pomocy u innych postrzegali jako coś
negatywnego. DDA po terapii cz
ęściej też czują, że radzą sobie ze swoimi emocjami. Istotnie
zmniejszaj
ą się także występujące u nich wcześniej objawy psychopatologiczne. Wzrasta zaś
poczucie,
że są w stanie dobrze radzić sobie w życiu i mają siły, aby to robić - aby żyć szczęśliwie.
Marzenna Kuci
ńska
Marzenna Kuci
ńska kieruje Ośrodkiem Psychoterapeutycznym Instytutu Psychologu Zdrowia
PTP w Warszawie. Zajmuje si
ę psychoterapią DDA.
Ma
46
lat, m
ęża i 10-letnią córkę.
Sam nie dasz rady
Problem DDA dotyczy równie
ż mnie. Mam tę świadomość i próbuję coś z tym robić. Ale
przera
żające jest to, ilu DDA żyje wokół nas. Oni cierpią, nie wiedząc nawet, dlaczego tak się dzieje.
Wielu ludzi uwa
ża, że psychoterapia, grupy wsparcia itp. to coś nienormalnego. Spotykam się
z takimi opiniami. Na szcz
ęście jest ich coraz mniej, a będzie jeszcze mniej, gdy problem będzie
nag
łaśniany.
Je
żeli już do kogoś dotarło, że jest DDA, i uważa, że sam poradzi sobie z problemem - to nic
bardziej myl
ącego. Nie poradzi sobie sam, żeby nie wiem co To na terapii odkopuje się to, co
zakopane, op
łakuje się to, czego się nie dostało w dzieciństwie, i przeżywa się smutek. Po dłuższym
czasie mo
że przyjdzie przebaczenie dla naszych rodziców. Przyjdzie ukojenie, radość, normalne
życie. Wiem, bo sama przeszłam O terapię DDA - przeszłam ją, żeby nie zwariować, żeby wiedzieć,
co 8. jest czarne, a co bia
łe, żeby się dowiedzieć, kim jestem i jaka jestem. Dziś spokojniej i pewniej
st
ąpam po ziemi. Wiem, czego chcę od O życia. Wiem, czego oczekują ode mnie moje dzieci. To tak,
jakby mi
Q
kto
ś podarował „nowe oczy” i ”nowe uszy”. Jestem szczęśliwa.
Halina z Tomaszowa
Tak bardzo chc
ę pójść na spacer
Mam 23 lata i jestem DDA. Zrozumia
łam to dopiero rok temu, kiedy trafiłam do psychologa,
który stwierdzi
ł u mnie agorafobię z napadami lęku. Kiedy usłyszałam, co mi jest, nie miałam pojęcia
o tej chorobie i o tym, sk
ąd się wzięła. Dopiero z czasem, kiedy zaczęłam regularnie spotykać się
z moim terapeut
ą, uświadomiłam sobie, co się ze mną dzieje. Zaczęłam dostrzegać rzeczy, o których
wcze
śniej nie wiedziałam albo nie chciałam wiedzieć. To dzięki psychologowi odkryłam, kim tak
naprawd
ę są moi rodzice i jaką krzywdę mi wyrządzili. Uważam, że to tylko dzięki nim mam tę fobię
i od ponad roku siedz
ę w domu. To przez nich jestem dzisiaj sama jak palec, zamknięta w czterech
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
ścianach, i nie mogę pójść do pracy, nie mogę kontynuować nauki.
Czasami zastanawiam si
ę, czy ten koszmar kiedyś się skończy. Tak bardzo bym chciała pójść
gdzie
ś z przyjaciółmi, zdać maturę, którą stale odkładam na później, pójść na studia, które są moim
marzeniem...
Jedyn
ą osobą, która mnie wspiera, jest psycholog. Wiem, że na tym właśnie polega jego praca,
ale i tak si
ę cieszę, że do niego trafiłam. Bardzo go polubiłam. Dziękuję mu za to, że jest.
Ca
ły czas wierzę, że nadejdzie kiedyś taki dzień, kiedy będę na tyle silna psychicznie, aby
zrealizowa
ć swoje marzenia, ze będę mogła w końcu cieszyć się życiem.
M. z Bydgoszczy
Smutek w szcz
ęściu
Mam 30 lat. Jestem DDA. Mam wspania
łego, kochającego męża i cudownego, mądrego syna.
Jestem nieszcz
ęśliwa. Dlaczego? Bo każdy mój dzień to walka. Budzę się i zasypiam z waleniem ser-
ca, czasem my
ślę, że słyszą je sąsiedzi za ścianą. Moje serce - pełne lęków, strachu, bólu, bezsilności.
Gdyby kula ziemska by
ła płaska, biegłabym tak długo, aż by mnie pochłonął wszechświat.
I by
łoby cudownie. Bez poczucia, że wszyscy na mnie patrzą i śmieją się, tak jakbym nosiła koszulkę
z napisem: „Moi rodzice s
ą alkoholikami i dlatego jestem nikim”. Bez uczucia żalu i pytań:
„Dlaczego tobie si
ę to przytrafiło?”.
Nadzieja. Od dwóch miesi
ęcy leczę depresję, za kilka dni po raz czwarty pójdę na spotkanie
grupy wsparcia DDA. Spotkam tam „swoich” ludzi, oni si
ę ze mnie nie śmieją. Nadzieja - że zrzucę
kiedy
ś z siebie tę „koszulkę”. Chciałabym wierzyć, że wygram tę walkę, zacznę się uśmiechać do syna
i kiedy
ś będę w stanie powiedzieć: „Życie jest piękne”. Może...
Sylwia ze Szczecina
Chc
ę zrozumieć i pomóc
Od kilku lat w ramach praktyk wakacyjnych uczestnicz
ę w tzw. Oazach - piętnastodniowych
rekolekcjach. W ka
żdej grupie oazowej pojawiają się problemy związane z sytuacją w domu. Duża
cz
ęść dzieci doświadcza różnych form patologii, wśród których króluje problem alkoholowy. W ciągu
pi
ętnastu dni nikt nie jest w stanie zmienić życia człowieka, czy też naprawić tego, co przez wiele lat
by
ło „psute” w domu. Jednak można spróbować zasiać dobre ziarno. Interesuję się psychologią,
mam pewn
ą wiedzę z tej dziedziny. Ale w dziedzinie „problemu alkoholowego” nie jest to wiedza
pe
łna i do końca ułożona. Cykl artykułów w ”Charakterach” pomógł mi lepiej przygotować się na
spotkanie z lud
źmi, którzy w jakiś sposób związani są z nadużywaniem alkoholu. Aczkolwiek wiem, iż
sam przeprowadza
ć terapii nigdy nie będę.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Ryszard z Parady
ża
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Pokusa silniejsza ni
ż rozum,
czyli dlaczego ludzie nie radz
ą sobie z nałogami
Dariusz Soli
ński
Ronald Reagan, by
ły prezydent Stanów Zjednoczonych, nie cieszył się opinią wybitnego
intelektualisty. Ameryka
ńscy studenci mawiali o nim nawet, że nie jest w stanie równocześnie iść
i
żuć gumy. Czynności te, każda z osobna, wymagają bowiem od niego pełnej koncentracji. W istocie
umiej
ętność równoczesnego wykonywania różnych działań jest koniecznością każdego żywego
organizmu. Organizm najbardziej z
łożony - człowiek - wykonuje w każdej chwili wiele działań
jednocze
śnie. Na przykład oddycha, poci się, myśli, spogląda na zegarek i idzie. Czasami zdarza się
jednak,
że człowiek musi wybierać między dwoma różnymi działaniami: nie może równocześnie
napi
ć się wódki i nie pić alkoholu, powstrzymać się od palenia i rozkoszować się wdychanym
dymem, zjada
ć wielkiego ciastka z górą bitej śmietany i utrzymywać surowej diety. We właściwych
wyborach pomagaj
ą nam podmiotowe mechanizmy samoregulacyjne.
Prawid
łowa samoregulacja to proces, w którym to, co sam podmiot uznaje za „obiektywnie”
wa
żniejsze, bierze górę nad tym, co uznaje za mniej ważne. Oczywiście nie zawsze człowiek
si
ęgający po kieliszek alkoholu, po papierosa czy wysokokaloryczne ciastko musi odczuwać
jakikolwiek konflikt decyzyjny.
Zdarza si
ę jednak, że robi to niejako wbrew sobie, ma świadomość, że postępuje niewłaściwie,
a potem
żałuje swego czynu. W takim właśnie przypadku mamy do czynienia z procesem zaburzenia
podmiotowej samoregulacji. Na
łóg jest klasycznym przykładem takiego zaburzenia: osoba czuje, że
gór
ę w jej działaniach biorą impulsy, pokusy, chwilowe chęci, a przegrywają prawdziwe wartości
i cenione przez ni
ą standardy.
Dlaczego ludzie nie potrafi
ą poradzić sobie z własnymi nałogami? Powodów jest oczywiście
wiele. Tak wiele,
że nawet nie podejmuję się tu wymienienia wszystkich. Skoncentruję się tylko na
tych, które maj
ą związek z zaburzeniami samoregulacji.
Samoregulacja wi
ąże się z posiadaniem przez działający podmiot (człowieka) pewnych
standardów - wizji tego, „jak powinno by
ć”. W grę wchodzą wizje zarówno na temat tego, jaki stan
by
łby najlepszy (optymalny), jak i tego, jaki stan uznać można za „jeszcze dopuszczalny”. Aby owe
standardy mog
ły efektywnie wpływać na podejmowane przez podmiot decyzje, musi on ukie-
runkowa
ć na nie swoją uwagę, zdawać sobie sprawę, że podjęcie określonego działania oznaczać
będzie wystąpienie rozbieżności między tymi standardami a stanem faktycznym. Jeśli zaś roz-
bie
żność taka już wystąpi, koncentracja na niej powinna motywować podmiot do jej usunięcia. Tak
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
wi
ęc odchudzająca się osoba, zanim sięgnie po ciasteczko, powinna pomyśleć, że działanie takie jest
w konflikcie z akceptowanymi przez ni
ą standardami własnej sylwetki. Jeśli natomiast już ciasteczko
zjad
ła, to myślenie o oddaleniu się od standardów powinno zmotywować ją do spalenia kalorii, na
przyk
ład do intensywnej przebieżki wokół domu. Problemem, jaki często dosięga osoby pozostające
pod wp
ływem nałogów, jest jednak tak zwane niedostateczne monitorowanie. Po papierosa,
ciasteczko, piwo czy
żeton w kasynie sięgają one bowiem zazwyczaj mechanicznie i bezrefleksyjnie.
Nie zastanawiaj
ą się nad tym, w jakiej relacji do akceptowanych przez nie standardów pozostają takie
dzia
łania. Standardy zaś przybierają w takim przypadku formę utajoną i nie spełniają swoich funkcji.
Sprawowanie efektywnej samoregulacji wymaga pewnego wysi
łku. Roy Baumeister udowodnił
w serii pomys
łowych eksperymentów, że właściwie każda forma podmiotowej samoregulacji wiąże
si
ę z utratą energii. W jednym z nich osoby badane proszone były o przybycie do laboratorium na
czczo. W laboratorium unosi
ł się wspaniały zapach dopiero co upieczonych ciasteczek
czekoladowych. Na stole sta
ła misa z tymi ciasteczkami i druga, wypełniona rzodkiewkami. W zależ-
no
ści od warunków eksperymentalnych, badanych zachęcano do zjedzenia kilku ciasteczek, prosząc
o niesi
ęganie po rzodkiewki, lub do zjedzenia kilku rzodkiewek, prosząc o nie sięganie po ciasteczka.
Po przedstawieniu tej instrukcji eksperymentator wychodzi
ł, pozostawiając badanego samego w la-
boratorium. O ile rezygnacja z rzodkiewek by
ła dla osób badanych bardzo łatwa, o tyle
powstrzymywanie si
ę od sięgnięcia po wspaniale pachnące ciasteczka było mało przyjemnym i - jak
zak
ładał Baumeister - wyczerpującym energetycznie przezwyciężeniem pokusy. Następnie obie
grupy uczestników eksperymentu poproszono o rozwi
ązywanie anagramów. Mniej wysiłku w to
zadanie w
łożyły osoby, które wcześniej zwalczały w sobie pokusę sięgnięcia po zakazane ciasteczko.
Zdaniem Baumeistera brakowa
ło im już na to energii.
Wyczerpanie energii nierzadko towarzyszy na
łogowcom. Niezwykle często muszą oni bowiem
zwalcza
ć pokusy sięgania po „zakazane owoce”. Męczyć mogą ich również niepowodzenia
zawodowe, zawody mi
łosne, kłopoty finansowe, a także hałas czy kłopoty ze snem. Wszystko to
sprawia,
że w kluczowym momencie często po prostu brakuje im energii, by powiedzieć „nie”.
Wspomniane zm
ęczenie wiąże się też zwykle ze złym nastrojem. Ulegnięcie pokusie oznacza
wprawdzie w bardziej odleg
łej przyszłości przeżywanie silnych negatywnych emocji (poczucia winy,
wstydu, w
łasnej niskiej wartości itp.), ale w krótkiej perspektywie czasowej wiąże się
z dostarczeniem sobie emocjonalnej przyjemno
ści wynikającej z zapalenia papierosa, wypicia piwa
czy si
ęgnięcia po wielki krem sułtański. W artykule opublikowanym w ”Journal of Personality and
Social Psychology” Dianne Tice i jej wspó
łpracownicy udowadniają, że ludzie bardzo często ulegają
ró
żnym pokusom, ponieważ sądzą, że dzięki temu poprawią sobie nastrój. Grupie badanych Tice
przekazywa
ła (nieprawdziwą) informację, że ich zły nastrój jest niezmienny - będzie się przez jakiś
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
czas utrzymywa
ł bez względu na to, jakie działania podejmą. Okazało się, że osoby, które
otrzymywa
ły taką właśnie informację, zdecydowanie rzadziej ulegały różnym pokusom.
Standardy, jakimi kieruj
ą się ludzie w swoim codziennym funkcjonowaniu, nie dotyczą, rzecz
jasna, tylko kwestii zwi
ązanych z powstrzymywaniem się od pokus kojarzonych z nałogami.
Wi
ększość osób chce mieć dobre zdanie o swoich kompetencjach i pragnie, aby korzystnie oceniali je
inni. Paradoksalnie takie potrzeby mog
ą w pewnych warunkach narażać ludzi na popadniecie
w na
łóg. Edward Jones i Steven Berglas mówią, że ludzie skłonni są czasem do przejawiania działań,
które zmniejszaj
ą ich szansę na osiągnięcie sukcesu, ale zarazem pozwalają im tak wyjaśnić
ewentualn
ą porażkę, by mogli zachować dobre mniemanie o sobie i pozytywny image w oczach
innych. Pój
ście na egzamin na tak zwanym kacu czy pod wpływem narkotyku w oczywisty sposób
zmniejsza szans
ę na sukces. Zarazem jednak dostarcza takiego wytłumaczenia ewentualnego
niepowodzenia, które nie obci
ąża samooceny. Egzaminowany nie musi mówić sobie: „Nie zdałem,
bo jestem ma
ło inteligentny”. Nie pomyślą tak też o nim inni. Wszyscy przecież wiedzą, że nie zdał,
bo by
ł skacowany, lub też znajdował się pod wpływem narkotyku. Badania pokazują, że do takich
dzia
łań - Jones i Berglas nazywają je samoutrudnieniowymi skłonni są przede wszystkim ludzie,
których samoocena jest niepewna. Dzia
łania takie nie muszą wprawdzie polegać na sięganiu po
alkohol czy narkotyki (cz
ęsto przybierają po prostu formę niewkładania wysiłku w przygotowanie się
do zadania), ale je
śli tak właśnie się dzieje, mogą niepostrzeżenie przerodzić się w nałóg. Zdaniem
Berglasa wielu starzej
ących się sportowców i aktorów sięga po alkohol najpierw wybiórczo, by
broni
ć swej samooceny, a potem niepostrzeżenie piją przy każdej bez mała okazji.
W wi
ększości terapii uzależnień przyjmuje się tak zwaną opcję zerową. Alkoholikowi nie wolno
si
ęgnąć po choćby jedną szklankę piwa, narkoman nie ma prawa do ani jednego skręta, hazardzista
powinien zapomnie
ć nawet o totolotku. Pozornie taka opcja zerowa jest rozwiązaniem ze wszech
miar s
łusznym. Każdy, komu na sercu leży własna szczupła sylwetka, wie z doświadczenia, że jeśli
ma si
ę przed sobą talerz pełen ciasteczek, to jedynym sposobem, aby ich nie zjeść, jest
powstrzymanie si
ę od sięgnięcia po pierwsze. Zjedzenie owego pierwszego ciasteczka sprawia
bowiem,
że sięgamy bezwiednie po drugie, trzecie, czwarte... by w końcu stwierdzić, że nie ma sensu
zostawia
ć na talerzu tych kilku ostatnich. Choć więc zjedzenie jednego tylko ciastka samo w sobie
nie jest przecie
ż naganne, lepiej jest nie sięgać po nie. Alkoholik też by nie cierpiał, gdyby wypił
jedno piwo czy kieliszek koniaku. Problem w tym,
że i tu uruchamia się efekt śnieżnej kuli. Nie
ko
ńczy się na jednym kuflu czy kieliszku. Co gorsza, nie kończy się na dwóch, czy też trzech... Opcja
zerowa, skuteczna jako standard samoregulacji, okazuje si
ę mieć jednak swoje poważne minusy
wtedy, gdy jest podstaw
ą terapii. Praktycy leczenia alkoholizmu bądź narkomanii wiedzą doskonale,
jak zatrwa
żająco mało skuteczna jest większość programów terapeutycznych. Większość
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
alkoholików i narkomanów wraca do na
łogu. Jedną z przyczyn może być właśnie przeświadczenie
o bezwzgl
ędnym zakazie sięgania po zakazany owoc. Taki standard jest bardzo trudny do
osi
ągnięcia. Tak trudny, że w wielu przypadkach nałogowiec dochodzi do wniosku, że nie ma szans
na wyzdrowienie. Co gorsza, jakiekolwiek niepowodzenie powoduje poczucie totalnej kl
ęski,
beznadziei i braku perspektyw. Alkoholik, któremu zdarzy
ło się sięgnięcie po kieliszek, dochodzi do
wniosku,
że wszystko zostało stracone} Wypił, przegrał. Nie ma więc znaczenia, czy teraz będzie pił
do wieczora, do rana, czy te
ż przez kilka następnych dni. Narkoman, który nie wytrzymał i zapalił
„marych
ę”, może dojść do wniosku, że znów przekroczył granicę i znalazł się po ciemnej stronie. Te-
raz ju
ż nie ma znaczenia, czy napełni on lufkę kawałkiem „ziela”, czy też przerzuci się na heroinę.
Terapeuci coraz cz
ęściej zdają sobie sprawę z pułapek tkwiących w opcji zerowej. Dlatego też
coraz wi
ększe zainteresowanie budzą programy odchodzące od tej idei. Alkoholicy uczeni są między
innymi kontrolowanego picia - by na przyk
ład nauczyć się wypijać jedno piwo i na tym
poprzestawa
ć. Jeśli zaś zdarzy im się „pójść w cug”, to oczywiście nie można przejść nad tym do
porz
ądku dziennego, ale nie należy też dochodzić do wniosku, że wszystko (to jest cały
dotychczasowy trud walki z na
łogiem) zostało stracone. Choć programy tego typu nie są jeszcze
powszechne, wiele wskazuje na to,
że są znacznie bardziej skuteczne od tradycyjnych.
Dariusz Doli
ński
Dariusz Doli
ński jest profesorem Uniwersytetu Opolskiego i Szkoły Wyższej Psychologii
Spo
łecznej. Specjalizuje się w psychologii zachowań społecznych, psychologii emocji i motywacji.
Przewodniczy Komitetowi Nauk Psychologicznych PAN. Lubi literatur
ę piękną i rocka
Ma 44 lata,
żonę i córkę.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Szczypta optymizmu,
czyli ró
żne wyjścia z sytuacji bez wyjścia.
Alicja Senejko
Przy rozmaitych okazjach sobie i znajomym ludziom (przynajmniej tym najbli
ższym) życzymy
szcz
ęśliwego życia, bez trosk i zagrożeń. Niektórzy wierzą, że to możliwe. Psychologia nazywa ich
nierealistycznymi optymistami. Ten nierealistyczny optymizm traktuje si
ę jako atrybucję obronną,
będącą przejawem ucieczki od problemów zagrażających spokojowi ducha, jako brak przygotowania
do przyj
ęcia życia takim, jakie jest obiektywnie, z jego blaskami i cieniami, ze śmiercią w tle czy -
jak
powiedzia
łby
Viktor
Franki,
austriacki
psychoterapeuta
i filozof,
wi
ęzień
obozu
koncentracyjnego - z okre
śloną dawką cierpienia, którą każdy z nas ma przypisaną.
Jednak pesymistyczna postawa wobec
życia nie jest ani bardziej realistyczna niż nierealistyczny
optymizm, ani te
ż nie przygotowuje lepiej do zmagania się z trudem istnienia. Zwracają na to uwagę
psychologowie spo
łeczni (m.in. Dariusz Doliński w książce „Orientacja defensywna”). Pesymiści są
wprawdzie lepiej przygotowani na ewentualno
ść jakiegoś nieszczęścia, ale umyka im wiele okazji
życiowych, które optymiści bez trudu wykorzystują. Pesymista ma bowiem za mało wiary w sukces,
jest zbyt sceptyczny i nieufny,
żeby włączyć się w realizację szansy podsuwanej przez okoliczności.
Natomiast optymistyczna postawa wobec
życia, wyrażająca się w przekonaniu, że teraźniejszość
i przysz
łość należą do nas, działa jak samosprawdzające się proroctwo - prowokuje rzeczywistość do
spe
łnienia zamierzeń. Ale nawet najbardziej nierealistyczny z nierealistycznych optymistów nie jest
w stanie zakl
ąć losu, by ustrzec się zagrożeń. On również musi zmagać się z życiem, zetknąć
z niechcian
ą stroną egzystencji. Nie jest ona zarezerwowana wyłącznie dla pesymistów - byłoby to
rzeczywi
ście wysoce niesprawiedliwe.
W psychologii, czyli tam, gdzie subiektywno
ść odgrywa tak wielką rolę, na pełną sprawiedliwość
nie ma jednak miejsca. Nie cierpimy po równo, cierpienie nie jest ka
żdemu z nas przydzielone w tym
samym wymiarze - mi
ędzy innymi dlatego, że różnie postrzegamy i interpretujemy sytuacje, nawet te
trudne, czy wr
ęcz zagrażające. Różnimy się więc oceną sytuacji, na co już dwadzieścia, trzydzieści
lat temu zwróci
ło uwagę wielu psychologów, na przykład prof. Richard S. Lazarus i prof. Wiesław
Łukaszewski. Tę samą sytuację jedni z nas ocenią jako całkiem naturalną, a inni jako zagrażającą,
utrudniaj
ącą, czy wręcz uniemożliwiającą realizację tego, co dla nich najważniejsze. Różnice
w ocenach wynikaj
ą oczywiście z wielu czynników podmiotowych i sytuacyjnych. Na przykład im
wi
ęcej mamy celów i wartości dla nas istotnych, których osiągnięcie jest zagrożone, im bardziej
jeste
śmy wrażliwi, lękliwi, pesymistyczni, mamy zaniżone poczucie własnej wartości itp. - tym
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
łatwiej zaliczymy daną sytuację w poczet zagrażających. Dlatego też rozwód dla jednej osoby to
wielkie nieszcz
ęście, zaś dla innej wygodny i naturalny sposób regulowania stosunków
mi
ędzyludzkich w sytuacji, gdy kobieta i mężczyzna nie widzą możliwości dalszego wspólnego
życia.
A zatem nie wszystkie sytuacje potocznie uznawane za zagra
żające są nimi w subiektywnym
odczuciu konkretnych osób. Jednak zdaniem niektórych psychologów, mi
ędzy innymi Lennarta
Leviego
i Mariann
ę
Frankenhauser
z Uniwersytetu
Sztokholmskiego,
istniej
ą
obiektywne,
uniwersalne zagro
żenia i stresory, które oceniane są tak samo, niezależnie od specyfiki oceniających
je ludzi. Do takich uniwersalnych zagro
żeń zaliczają na przykład kataklizmy.
Prowadzi
łam badania dotyczące ustosunkowania się do powodzi jako zagrożenia oraz reakcji na
ten kataklizm, w których uczestniczy
ła młodzież mieszkająca we wrocławskiej dzielnicy Kozanów.
W 1997 roku powód
ź na prawie trzy tygodnie uwięziła tych młodych ludzi w mieszkaniach. Wyniki
pokaza
ły, że wszyscy oni traktowali kataklizm jako silne zagrożenie, ale część młodzieży postrzegała
go równocze
śnie jako wyzwanie. Tak więc subiektywne oceny sytuacji, mimo jej jednoznaczności,
ró
żnią się.
Ró
żnice w ocenach dotyczą także treściowej charakterystyki zagrożeń, czyli tego, jakie
konkretne zagro
żenia skłonni jesteśmy dostrzegać i co wpływa na to szczególne uwrażliwienie na
okre
ślone zagrożenia. Z badań (również moich) wynika, że wiek może determinować wyczulenie na
pewne kategorie zagro
żeń. Na przykład czternasto- czy piętnastolatki najwięcej niebezpieczeństw
dostrzegaj
ą w sferze incydentów społecznych (zaczepianie na ulicy przez nieznajomych, wymuszanie
pieni
ędzy, kradzieże itp.). Z kolei dla dziewiętnasto- i dwudziestolatków najczęstszymi zagrożeniami
są trudności szkolne, zaś incydentów społecznych w ogóle nie oceniają oni w kategoriach zagrożeń.
Badana m
łodzież różniła się także w postrzeganiu problemów egzystencjalnych (kłopotów
z samookre
śleniem, lęku przed śmiercią, trudności w odnalezieniu sensu życia itp.). Dla czternasto-
i pi
ętnastolatków ten obszar zagadnień nie jest jeszcze tak istotny jak dla starszej młodzieży i dla
doros
łych. Problemy egzystencjalne nie stanowiły więc dla nich żadnego zagrożenia. Młodzież
najstarsza wskazywa
ła na nie znacznie częściej, choć i w tej grupie dominowały zagrożenia
do
świadczane w szkole, w rodzinie, w kontaktach z sympatią czy z kolegami.
Na to, jakie zagro
żenia skłonni jesteśmy dostrzegać, wpływają również nasze doświadczenia,
głównie te z wczesnego dzieciństwa. Podkreślają to psychoanalitycy, z Zygmuntem Freudem na
czele. Istotna jest cz
ęstość doświadczanych zagrożeń, ich rodzaj oraz stopień traumatyczności. Wielu
z nas - zdaniem austriackiego psychoterapeuty Erwina Ringela, zajmuj
ącego się problemem
samobójstw - ma swój s
łaby punkt, czyli rodzaj zagrożeń analogiczny do tych, których najczęściej
do
świadczaliśmy w dzieciństwie, lub do tych, które przez szczególną traumatyczność wycisnęły
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
pi
ętno na naszym życiu, gdy byliśmy dziećmi. Właśnie ten rodzaj zagrożeń najszybciej
identyfikujemy, a ci najbardziej przewra
żliwieni potrafią dostrzec je nawet tam, gdzie ich nie ma.
Równie
ż aktualnie doświadczane kłopoty przyczyniają się do swoistej fiksacji i do szybkiego
interpretowania ich w kategoriach zagro
żenia. Zależności te ilustrują wyniki kierowanych przeze
mnie bada
ń. Diagnozowaliśmy percepcję zagrożeń i reakcję na nie u młodzieży z rodzin
z problemem alkoholowym i u zdeprawowanych dziewcz
ąt z ośrodka wychowawczego. Okazało się,
ze m
łodzi ludzie z rodzin alkoholowych doświadczali zdecydowanie więcej zagrożeń związanych
z k
łopotami rodzinnymi, a dziewczęta z ośrodka - z incydentami społecznymi i problemami towarzy-
skimi. A zatem badani dostrzegali zagro
żenia najczęściej w tych obszarach życia, które były ich piętą
achillesow
ą.
Jak reagujemy na nieszcz
ęścia, które nam się przytrafiają? Zależy to od oceny zagrożenia. Jeżeli
wydarzenie jest dla nas równocze
śnie zagrożeniem i wyzwaniem, jesteśmy w stanie uruchomić
wi
ęcej naszych konstruktywnych reakcji niż osoby, dla których to samo wydarzenie jest jedynie
zagro
żeniem. Tak wskazują wyniki wspominanych już badań przeprowadzonych wśród wro-
cławskich powodzian. Badani postrzegający powódź jako silne zagrożenie i wyzwanie częściej niż
pozostali stosowali konstruktywne formy obrony, tzn. wykonywali czynno
ści, które (moim zdaniem)
dzi
ęki swoim rezultatom mają moc wspierania procesów rozwojowych. Na przykład rozważali
z bliskimi, w jaki sposób przezwyci
ężyć zagrożenie, albo próbowali różnych sposobów radzenia
sobie dostosowanych do sytuacji. M
łodzież, którą powódź nie tylko przerażała, ale i mobilizowała,
stosowa
ła więcej obron konstruktywnych (w porównaniu ze swoimi jedynie przerażonymi
rówie
śnikami) i więcej niekonstruktywnych obron psychologicznych. W myśl mojego, funkcjonalno-
czynno
ściowego ujęcia obrony psychologicznej, niekonstruktywne obrony to takie, które swoimi
rezultatami nie wspieraj
ą rozwoju, a jedynie pomagają przystosować się do zaistniałej sytuacji.
Mo
żna do nich zaliczyć wyparcie, czyli umotywowane zapominanie o zagrożeniu, celowe unikanie
sytuacji i osób kojarz
ących się z zagrożeniem, czy też intensywne wykonywanie jakiejkolwiek
czynno
ści „odrywającej” choćby czasowo od zmartwienia.
Wyniki te przecz
ą dosyć silnie zakorzenionemu w psychologii przekonaniu, że albo stosujemy
racjonalne, czyli zaradcze sposoby przezwyci
ężania trudnych sytuacji, albo nieracjonalne, czyli
obronne. Nie tylko moje badania dowodz
ą (podobne przekonanie na temat skuteczności obron
wyra
ża ostatnio np. amerykańska psycholog Julie K. Norem), że najlepiej wychodzą z sytuacji
zagro
żenia ludzie stosujący jednocześnie obrony zarówno racjonalne, jak i nieracjonalne,
konstruktywne, jak i niekonstruktywne.
Ciekaw
ą postawę wobec doświadczanych cierpień i zagrożeń zaproponował Franki w swojej
logoterapii: trzeba obdarza
ć cierpienie sensem, ażeby w ten sposób uniknąć rozpaczy jako
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
bezsensownego cierpienia. Twierdzi
ł, że nadamy sens cierpieniu, jeżeli je poświęcimy czemuś lub
komu
ś poza nami - gdy na przykład będziemy przekonani, że nasze cierpienie uchroni naszych
najbli
ższych (tak może myśleć żona kochająca męża alkoholika, lecz separująca się od niego dla
dobra dzieci). W ten sposób cierpienie stanie si
ę bardziej znośne, łatwiejsze do zaakceptowania.
W niektórych sytuacjach zagro
żenia, na przykład w poważnej chorobie, możemy wykorzystać
nieco inne techniki radzenia sobie z nimi. Z bada
ń Shelley E. Taylor z Uniwersytetu Kalifornijskiego
(rozwijaj
ącej teorię porównań społecznych Leona Festingera w zastosowaniu do stresujących
wydarze
ń życiowych) wynika, że często stosujemy wtedy porównania społeczne. W tych sytuacjach
pe
łnią one funkcje obronne. Mogą to być porównania „w górę”, tzn. z lepszymi od nas, lub „w dół”,
czyli z tymi, którzy s
ą w gorszej od nas sytuacji - choć jedni i drudzy chorują równie poważnie jak
my. Porównania „w gór
ę” pomagają nam odzyskać nadzieję na wyzdrowienie (skoro osoba, z którą
si
ę porównujemy, wyzdrowiała, to i my mamy tę szansę), stanowią drogowskaz, w jaki sposób
dzia
łać, aby znaleźć się w podobnej, uprzywilejowanej sytuacji. Z kolei porównania z osobami
będącymi w gorszym niż my położeniu (bardziej chorymi) pomagają nam stwierdzić, że nie jest
jeszcze z nami tak
źle, że możemy z tej sytuacji wyjść obronną ręką.
Inn
ą techniką radzenia sobie w zagrażających sytuacjach, zwłaszcza w takich, które wiążą się
z weryfikacj
ą naszych kompetencji i niepewnym sukcesem (np. przed trudnym egzaminem), jest tzw.
strategia samoutrudniania (okre
ślili ją tak amerykańscy psychologowie Edward E. Jones i Steven C.
Berglas). Pozorna nieracjonalno
ść polega tu na tym, ze zamiast ułatwiać sobie radzenie w zaistniałej
sytuacji, jeszcze bardziej j
ą komplikujemy, co w efekcie czasami przekształca niepewny sukces
w prawdopodobn
ą porażkę. Jeżeli bowiem przed trudnym i ważnym dla nas egzaminem
uczestniczymy w ca
łonocnej imprezie, to rezultaty mogą być opłakane. Jednak czasami,
z psychologicznego punktu widzenia, samoutrudnianie mo
że okazać się dla nas korzystne. W sytuacji
pora
żki zawsze przecież można zrzucić winę na niedyspozycję spowodowaną nocną imprezą.
Natomiast w sytuacji sukcesu przypadnie nam chwa
ła, bo mimo niedyspozycji wyszliśmy z opresji
zwyci
ęsko, a to dowodzi, jacy jesteśmy wspaniali, wielcy intelektem i duchem.
Wiele bada
ń wskazuje, że styl naszego mocowania się z uciążliwościami życia zależy również od
cech osobowo
ści, między innymi od samooceny i rodzaju motywacji. Im bardziej nasza motywacja
jest egoistyczna (im bardziej w naszym systemie motywacyjnym przewa
żają motywy osobiste), tym
bardziej za poniesione pora
żki skłonni jesteśmy winić czynniki zewnętrzne, zwłaszcza najbliższe
otoczenie. Zawy
żona samoocena w powiązaniu z tego rodzaju osobistą motywacją przyczynia się
dodatkowo do swoistego uporu, niebrania pod uwag
ę faktu, że sytuacja nas przerasta, że nie ma szans
na jej przezwyci
ężenie. L. J. Bożowicz i M. S. Nejmark, rosyjskie badaczki zajmujące się w latach
60. ukierunkowaniem osobowo
ści, powiedziałyby, że cechuje nas wtedy „afekt nieadekwatności”.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Z uporem i bez efektu mocujemy si
ę z tą wyraźnie nie na naszą miarę sytuacją, podczas, gdy
najrozs
ądniej byłoby uznać własną słabość i zrezygnować z bezowocnych prób, oszczędzając energię
na dzia
łania i sytuacje bardziej dostosowane do naszych możliwości.
Niestety istniej
ą sytuacje, które w psychologii nazywa się krytycznymi i do których nie
przygotuj
ą nas nawet najlepsze treningi czy warsztaty ani własna inteligencja. Chodzi tu na przykład
o nieuleczaln
ą chorobę albo o śmierć bliskiej osoby. Niektórzy badacze (np. amerykański psycholog
kliniczny F. C. Shontz, badaj
ący sytuacje krytyczne) twierdzą, że można wyróżnić swoiste etapy
do
świadczania sytuacji krytycznych, rozpoczynające się fazą wstępną, tj. bagatelizowaniem,
ignorowaniem pierwszych zwiastunów nieszcz
ęścia. Szok, gniew i depresja to kolejne etapy
prze
żywania sytuacji krytycznych. Pogodzenie się z sytuacją jest etapem ostatnim. W przebrnięciu
przez nie najlepiej pomog
ą osoby bliskie, które wspierać nas będą fizycznie i duchowo. Często
właśnie dzięki nim wychodzimy bezpiecznie z zakrętu życiowego, powracamy do równowagi.
A zatem nasza dba
łość o najbliższych w sytuacjach normalnych, pielęgnowanie związków
intymnych, rodzinnych czy przyjacielskich to nie tylko przejaw zdrowia psychicznego, ale równie
ż
sposób na budowanie bezpiecze
ństwa życiowego, przygotowywanie najpewniejszego muru
obronnego na wypadek najgorszych nieszcz
ęść. Strategia liczenia wyłącznie na siebie może się
bowiem w sytuacjach krytycznych okaza
ć katastrofalna.
G
łębokie poczucie osamotnienia w połączeniu z ciężarem doświadczanej sytuacji krytycznej
bywa dla niejednego z nas nie do zniesienia, przekracza nasz
ą wytrzymałość. Konsekwencją jest
zazwyczaj poczucie bezradno
ści i bezsensu życia, brak siły i ochoty, by dalej mocować się z życiem.
Alicja Senejko
Alicja Senejko jest doktorem psychologu, adiunktem Instytutu Psychologu Uniwersytetu
Wroc
ławskiego. Bada przede wszystkim psychologiczne strategie obronne człowieka oraz
zagadnienia z pogranicza psychologu rozwoju i psychologii spo
łecznej. Opublikowała wiele prac
z tego zakresu. Za najwa
żniejsze uważa: Aktywność obronna dzieci (1995), Theoretical issues
connected with psychological defence (w
1996) Lubi przyrod
ę zwłaszcza kwiaty.
Psychology m a Changing Europ
ę, BEEPG, London
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Sam sobie na przekór,
czyli dlaczego sobie szkodzimy.
Zofia Milska-Wrzosi
ńska
Zdarzy
ło mi się niedawno rozmawiać z panem, który skarżył się, że jego trzy kolejne partnerki
życiowe (w tym dwie żony) były - jak mówił - dziecinne, bierne i nieskłonne do samodzielności. Mój
rozmówca prze
żył z tego powodu trzykrotne rozczarowanie, bo zawsze chciał związać się z kobietą
niezale
żną, która dzieliłaby z nim odpowiedzialność za los związku. Spytałam nietaktownie, jak to
si
ę stało, że trzykrotnie wybrał sobie partnerki zupełnie niezgodnie z własnymi oczekiwaniami. Takie
postawienie sprawy zirytowa
ło mężczyznę: „Sugeruje pani, że ja celowo miałbym wybierać sobie
jakie
ś trujące bluszcze? A niby dlaczego? Nie jestem żadnym masochistą i zawsze szukałem kobiety,
która b
ędzie mnie akceptować, ale nie uwiesi się na szyi. Nie wiem, dlaczego to się nie udaje. Może
mi
ędzy mężczyzną a kobietą jest za duża różnica płci? Albo może ze wszystkimi kobietami po ślubie
co
ś się robi takiego?”. Pod koniec imprezy, na której rozmawialiśmy, dostrzegłam go zatopionego
w pogaw
ędce z młodszą od niego o jakieś 15 lat dziewczyną. Ona, z oczyma pełnymi zachwytu,
ch
łonęła relację o jego ostatnich sukcesach. On, niesiony falą jej podziwu, coraz bardziej wchodził
w rol
ę wszechmocnego autorytetu. Prawdopodobnie za kilka lat - a może miesięcy - opowie mi, że
kolejna kobieta okaza
ła się nastawionym konsumpcyjnie, niedojrzałym stworzonkiem, z którym nie
sposób stworzy
ć partnerskiej relacji.
Widzimy wokó
ł ludzi, którzy utrudniają sobie życie, powtarzając wciąż te same zachowania,
wchodz
ąc w kolejne niszczące związki, a przy tym trwają w przekonaniu, że przyczyny leżą poza
nimi,
że nie mają oni żadnego wpływu na koleje swojego losu. Z dogodnej pozycji obserwatora
zadajemy sobie pytanie, dlaczego uporczywie powtarzaj
ą te same błędy i ponownie wracają do
punktu, w którym byli ju
ż wielokrotnie i obiecywali sobie, że nigdy więcej. Wydaje się to niepojęte.
Bo przecie
ż o ile związek z ostro pijącym narzeczonym można uznać za skutek młodzieńczego
niedo
świadczenia, to trudniej zrozumieć, że ratunkiem z opresji, jaką są te niefortunne zaręczyny, jest
szybki
ślub z damskim bokserem, a kolejne wyzwolenie niesie użalający się nad sobą i ciągle
za
ćpany kochanek. Pierwsza w życiu zawodowym pyskówka z przełożonym może wynikać
z niezrozumienia regu
ł gry. Ale jeśli powtarza się na kolejnych posadach, z których ambitny
specjalista notorycznie wylatuje z hukiem, to jego t
łumaczenie, że po prostu nie ma szczęścia do
szefów, nie wydaje si
ę wiarygodne. Ciągłe odtwarzanie własnych niepowodzeń jest od dawna
obszarem zainteresowania psychoterapii, która proponuje rozmaite koncepcje zrozumienia pozornie
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
bezsensownego zjawiska, polegaj
ącego na tym, że ludzie robią wciąż od nowa to samo, a następnie
cierpi
ą w wyniku skutków swoich działań.
Niektórzy powtarzaj
ą niszczące dla siebie zachowania, bo nie potrafią się wyrzec
towarzysz
ących im przyjemności czy ulgi w napięciu. To model uzależnienia typowy dla alkoholika
bądź narkomana, ale nieograniczający się do więzi z substancją chemiczną. Czasem przyjemnością
jest ulga zwi
ązana z rozładowaniem emocji. Ktoś może przeżywać tak wiele złości, że nie
powstrzymuje si
ę przed jej brutalnym wyrażeniem, chociaż wie, że spotka go za to kara: wyrzucenie
z pracy, definitywne odej
ście żony i dzieci, czy wręcz odwieszenie wyroku skazującego.
Przyjemno
ść związana z rozładowaniem agresji jest tu większa niż obawa przed konsekwencjami.
Nie nale
ży jednak sądzić, że agresor nie kontroluje swojego zachowania. Przeciwnie, na ogół
starannie dobiera obiekty, na których mo
że bezkarnie wyładować złość. Kiedy konsultowałam
kobiet
ę robiącą od czasu do czasu dramatyczne sceny swojemu znękanemu mężowi, dowodziła ona,
że absolutnie nie może powstrzymać ataku brutalnej furii, gdy ktoś jej się sprzeciwia. Zauważyłam,
że jednak nie wybuchła złością chwilę wcześniej w recepcji ośrodka, gdy twierdzono, że jest zapisana
na zupe
łnie inną godzinę, niż sądzi. Spojrzała na mnie jak na osobę niespełna rozumu i odrzekła:
„Przecie
ż państwo wezwaliby karetkę, gdybym tutaj zachowała się tak jak w domu!”.
Dla niektórych najprostszym sposobem roz
ładowania napięcia jest seks. Tacy ludzie są wciąż od
nowa ofiarami w
łasnych, nagłych impulsów erotycznych. Niemożność oparcia się im spowodowała
w znanym mi z konsultacji przypadku,
że kochający, oddany mąż, którego poprzednie małżeństwo
rozpad
ło się z powodu ustawicznych zdrad, wdał się w przelotną przygodę z ogólnie dostępną
kole
żanką z pracy, a czasami także (jak mówił: „Gdy miałem ciężki czas w firmie”) odwiedzał
agencje towarzyskie. Kiedy sprawa wysz
ła na jaw, mężczyzna był zaskoczony, że żona poważnie
my
śli o rozwodzie. „Przecież to było bez znaczenia, jak wejście do toalety. Ja po prostu czasem
jestem taki wk...,
że muszę się rozładować, nawet chyba wolałbym, żeby gdzieś niedaleko była
strzelnica sportowa. No ale nie ma, to co mam robi
ć...” - tłumaczył.
Wci
ąż ponawiane destrukcyjne zachowania seksualne lub agresywne jako sposób rozładowania
trudnego do zniesienia napi
ęcia są typowe dla osób o strukturze osobowości typu borderline. Ale
bywaj
ą nałogowe przyjemności bardziej wyrafinowane psychologicznie niż seks i agresja. Na
przyk
ład niektóre kobiety mogą uporczywie wybierać sobie na partnerów mężczyzn z marginesu, źle
funkcjonuj
ących społecznie, ponieważ daje im to poczucie szczególnej misji, a notoryczne porażki
w nawracaniu „z
łych chłopców” potęgują tylko poczucie własnej wyższości moralnej.
Przymus powtarzania destrukcyjnych dzia
łań i związków może łączyć się z trudnością
w przeprowadzeniu zmiany. Je
żeli od lat funkcjonujemy w układach, w których traktowani jesteśmy
jak przedmiot, to mo
że nam być bardzo trudno zdecydować się na przekształcenie swoich relacji,
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
cho
ćbyśmy czuli, że trochę nam w nich ciasno. Z kolei ci, którzy zawsze są gotowi brać na siebie
wszelkie obowi
ązki, nie wyobrażają sobie, jak żyliby bez tego obciążenia. I na wszelki wypadek
wol
ą nie próbować. Przyczyną niszczenia siebie jest tu lęk przed czymś nowym, co zakłóciłoby naszą
odwieczn
ą równowagę psychiczną. Takie osoby w odpowiedzi na wszelkie próby perswazji
demonstruj
ą nieograniczone możliwości gry w „Tak, ale”. Mówią na przykład: „Próbowałam
powiedzie
ć mężowi, dokąd chcę jechać na wakacje, ale on tylko mnie wyśmiał. To co mogę więcej
zrobi
ć, gdy on i tak mnie nie traktuje poważnie?”, „Łatwo ci radzić, żebym nie wyręczał całego
dzia
łu i nie siedział po godzinach. Ale jak nie będzie zrobione na czas, to na kogo spadnie
odpowiedzialno
ść? Jasne, że na mnie. Myślisz, że przy takiej sytuacji na rynku pracy mogę sobie na
to pozwoli
ć?”.
Tu pojawiaj
ą się dalsze pytania:
Dlaczego powtarzamy akurat takie, a nie inne zachowania? Dlaczego w
łaśnie realizacja
destrukcyjnych wzorców daje nam ulg
ę, przyjemność czy poczucie bezpieczeństwa? Wciąż aktualna
pozostaje odpowied
ź Ronalda Fairbairna, wybitnego psychoterapeuty z kręgu tzw. relacji z obiektem.
Twierdzi
ł on, że to, czego doświadczamy w trakcie naszych relacji wczesnodziecięcych, traktujemy
jak wszechobowi
ązujące prawa, które sobie przyswajamy na zawsze. Jeśli zatem sukcesy są jedynym
sposobem, w jaki ma
ły chłopczyk może zdobyć uwagę matki, to chłopczyk ten jako dorosły
mężczyzna będzie starał się imponować kobietom swoimi osiągnięciami w nadziei, że w nagrodę
otocz
ą go one wytęsknioną matczyną troską. Najmłodsza córka, która nauczyła się, że jej rolą
w rodzinie jest bycie roz
ładowującą napięcia maskotką, może grać rolę głupiutkiej trzpiotki przez
wiele lat, nie bacz
ąc, jak bardzo jej to szkodzi.
Oczywi
ście obrazy rodzinnych postaci, utrwalone na taśmach dziecięcej pamięci, nie zawsze są
obiektywne. Je
śli kilkuletni chłopiec podsłuchiwał nocne awantury swoich krewkich rodziców, dla
których nie by
ło dobrego seksu bez kłótni, to może mylnie czuć, że mama i tata nienawidzą się i chcą
sobie zrobi
ć coś złego. W latach 80. ubiegłego wieku wielu mężczyzn wyjeżdżało na kilka lat za
granic
ę, by pracować na utrzymanie rodziny. Ich dzieci mogły emocjonalnie przeżywać to jako
opuszczenie i uznawa
ć tatę za kogoś, na kim nie można polegać, choć w rzeczywistości był on
odpowiedzialnym i kochaj
ącym ojcem rodziny. Ale nawet niezgodna z prawdą utrwalona wizja jest
emocjonalnie silna i wp
ływa na nasze życie.
Uwewn
ętrznione w dzieciństwie wyobrażenie o świecie ma czarodziejską moc sprawczą - świat
staje si
ę taki, jaki myślimy, że jest. Kobieta - córka agresywnego, nieprzewidywalnego ojca, który
zn
ęcał się nad nią i jej matką - zachowuje w sobie jego wewnętrzny obraz, a siebie przeżywa jako
bezradn
ą dziewczynkę, zdaną na łaskę i niełaskę wszechmocnego pana i władcy. W rezultacie jej
kolejni partnerzy to szczególna galeria drani, lub te
ż zwykłych mężczyzn, których do draństwa
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
nie
świadomie prowokowała.
Jeste
śmy w dramatyczny sposób wierni naszym złym postaciom z dzieciństwa - i to jedno ze
źródeł błędnego koła naszych nieszczęść. Nie chcemy, by kochał nas i akceptował byle kto, ale
koniecznie taki brutalny sukinsyn jak kochany tatu
ś albo wyniosła Królowa Śniegu, podobna do
idealizowanej mamusi. Dokonujemy cudów, by uszcz
ęśliwić smutną, wycofaną dziewczynę,
wzbudzaj
ącą w nas wspomnienie depresyjnej, niedostępnej emocjonalnie matki, którą niegdyś na
pró
żno próbowaliśmy zadowolić. Marzymy, że nasza miłość i troska zrobi supermana
z wystraszonego ch
łopaka, jota w jotę podobnego do terroryzowanego przez matkę ojca, który nigdy
nie potrafi
ł stanąć w naszej obronie. Bo dopiero wtedy, gdy właśnie ktoś taki (a nie ci wszyscy
dzielni, mili ch
łopcy i dobre, otwarte dziewczyny, trafiający się nam w życiu} nas pokocha, zły czar
zostanie odwrócony. A je
śli przez niedopatrzenie zwiążemy się z osobą, z którą możliwy jest dobry,
spokojny zwi
ązek, to nasze niespełnienie skłoni nas do szukania alternatywnych, niewłaściwych
i frustruj
ących obiektów. Oczywiście dorobimy do tego romantyczną ideologię o spotkaniu
wyczekiwanej bratniej duszy czy jedynej prawdziwej mi
łości, dla której trzeba wszystko poświęcić.
Mamy te
ż inne sposoby niszczenia satysfakcjonujących relacji. Jeśli pojawi się w dorosłym życiu
kto
ś bardziej obiecujący niż zapamiętane przez nas zawodne obiekty z dzieciństwa, to z całym
impetem mo
żemy zacząć od niego żądać tego, co nie było nam niegdyś dane. Osierocona przez ojca
w dzieci
ństwie młoda kobieta może od kochającego męża wymagać tak wiele zewnętrznych, często
drugorz
ędnych przejawów miłości („Nie popatrzyłeś mi w oczy, jak się ze mną żegnałeś przed
wyj
ściem do pracy! Już mnie nie kochasz!”), że on - znękany jej roszczeniowym nienasyceniem -
zacznie si
ę od niej odsuwać, co ona przeżyje jako dramat ponownego opuszczenia. W ten sposób
kto
ś, kto na początku wcale nie miał cech uwewnętrznionego, złego wczesnodziecięcego obiektu,
stopniowo przybierze jego posta
ć i odegra tę niewdzięczną rolę.
Codzienna autodestrukcja to odgrywanie wci
ąż od nowa dziecięcych dramatów i niezdolność
dostrze
żenia, że świat nie jest taki sam, jaki był w naszym domu rodzinnym, a my jesteśmy już
doro
śli i nie musimy wiecznie powtarzać tej samej roli. Robimy to, co kiedyś było optymalnym
sposobem przetrwania w specyficznych okoliczno
ściach naszego dzieciństwa.
Dziewczynka wykorzystywana seksualnie przez ojca nauczy
ła się, że potulność jest jedynym
sposobem unikni
ęcia przemocy, a nawet zyskania pewnych łask. W dorosłym życiu będzie godziła
si
ę na niszczące układy z mężczyznami, bo to da jej nadzieję na przetrwanie, a być może na jakąś
form
ę kontro-li nad męską agresją. Najstarszy syn, od którego rodzice oczekiwali przedwczesnej
odpowiedzialno
ści i dojrzałości, będzie wciąż brał na siebie nie swoje zobowiązania i wszystkich
wyr
ęczał - aż trafi do szpitala z wy padniętym dyskiem.
Dobre dzieci
ństwo daje wolność budowania różnorodnych związków, bez przymusu dosłownego
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
powtórzenia znanego z dzieci
ństwa modelu relacji. Złe dzieciństwo trzyma w kleszczach
wyuczonych automatycznych zachowa
ń, które są powtarzane znowu i znowu. Przeszłość trzyma nas
na uwi
ęzi. Czasem nie tylko odtwarzamy w dorosłym życiu destrukcyjne minione więzi, ale nawet
prze
żywamy je wciąż od nowa w relacji z rodzicami czy rodzeństwem. Tak zwana rodzina pierwotna
pozostaje podstawowym uk
ładem odniesienia. Na przykład dla czterdziestoletniego mężczyzny,
który nigdy nie zosta
ł zaakceptowany przez swojego surowego ojca, wciąż najważniejszą - lecz
nieosi
ągalną - łaską jest aprobata siedemdziesięcioletniego taty, a nie miłość żony czy uznanie
zawodowe. Doros
ła kobieta może przeżywać pretensje matki o błahe zapomnienie znacznie boleśniej
ni
ż na przykład to, że córeczka jest przedszkolnym kozłem ofiarnym i codziennie ma koszmary
senne. Takie osoby ca
łe życie pragną miłości rodzica i wciąż się przekonują, że jej nie dostaną. Im
bardziej nie dostaj
ą, tym bardziej o nią walczą.
Psychoterapeuta wypowiadaj
ący się na temat ludzkiego cierpienia nieuchronnie, prędzej czy
pó
źniej, jest konfrontowany z punktującym pytaniem: „No dobrze, takie są mechanizmy i przyczyny,
ale w ko
ńcu co nam z teorii? Czy coś się da na to poradzić?”. Odpowiedź nie jest łatwa. Bo jeśli
powtarzanie tego samego dramatu stanowi wyraz nigdy niespe
łnionej, ale wciąż żywej nadziei
opartej na ju
ż nieadekwatnej wizji świata
;
to aby dramat si
ę skończył, musimy zrezygnować zarówno
z owej nadziei, jak i z dotychczasowego rozumienia
życia Jest to bolesny, trudny proces pożegnania
si
ę z nieziszczalną ułudą.
Zofia Milska-Wrzosi
ńska
Zofia
Milska-Wrzosi
ńska
jest
psychologiem
i psychoterapeut
ą
Kieruje
Laboratorium
Psychoedukacji w Warszawie.
Napisa
ła książkę o relacjach między kobietami i mężczyznami „Bezradnik”.
Ma m
ęża i czworo dzieci.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Silna wola i inne bajki, czyli mity o piciu alkoholu.
Wiktor Osiaty
ński
Czy cz
ęstotliwość picia jest dowodem uzależnienia?
Tak i nie. Codzienne picie kieliszka wina do obiadu nie jest uzale
żnieniem. Ale częste picie
wi
ększej ilości alkoholu to dość poważny sygnał uzależnienia. Zwłaszcza częste upijanie się może
by
ć objawem tej choroby. Pamiętajmy: każdy alkoholik może przerwać picie na jakiś czas. Trudno
mu jednak wytrzyma
ć bez picia, toteż wcześniej czy później znowu sięga po alkohol. A wówczas
nieuchronnie, chocia
ż nie zawsze od razu - znów zacznie się upijać.
Alkoholicy cz
ęsto mają przerwy w piciu. Są im one „potrzebne”, gdyż organizm nie wytrzymuje
ci
ągłego picia. Przerwy te nie świadczą jednak o tym, że ktoś nie jest alkoholikiem. Jeśli kończą się
one powrotem do destrukcyjnego i niekontrolowanego picia, stanowi
ą stuprocentowy dowód
uzale
żnienia.
Czy mo
żna pić w sposób kontrolowany i czy to oznacza, że nie ma uzależnienia?
Mo
żna. Większość ludzi pije alkohol właśnie w sposób kontrolowany i nie popada
w uzale
żnienie. Uzależnia się jedynie 10-15 proc. spożywających go. Istotą uzależnienia jest właśnie
utrata kontroli nad cz
ęstotliwością i ilością wypijanego alkoholu. Dlatego alkoholizm nazywa się
niekiedy „chorob
ą kontroli”.
Utrata kontroli przybiera dwie formy. Po pierwsze, cz
łowiek uzależniony sięga po alkohol, choć
obieca
ł sobie i innym, że tego nie zrobi. Po drugie, uzależniony traci kontrolę nad ilością wypijanego
alkoholu, gdy tylko zacznie pi
ć. Ktoś na przykład umówił się, że pójdzie wieczorem z żoną do
te
ściów, i postanowił być trzeźwy. Po południu wstąpił jednak na piwo, „bo przecież jedno nie
zaszkodzi”. Ale wypiwszy je, poczu
ł nieodpartą chęć dalszego picia, wypił więc drugie, trzecie - i w
ko
ńcu się upił. Kiedy indziej poszedł na przyjęcie, obiecując sobie (lub komuś), że tym razem się nie
upije. Postanowi
ł wypić tylko jeden kieliszek, ale gdy go wypił, nie mógł się powstrzymać przed
nast
ępnymi i znów przebrał miarę.
Alkoholik dramatycznie walczy o przywrócenie kontroli, a tak
że o to, by dowieść innym i sobie,
że jej nie utracił. W tym celu czasem rzuca picie na dłuższy czas. Na przykład w sierpniu w polskich
ko
ściołach wielu ludzi ślubuje, że nie będą spożywać alkoholu. We wrześniu podejmują picie w naj-
lepsze, uznaj
ąc, że skoro wytrzymali cały miesiąc, to znaczy, że nie mają problemu. W istocie niemal
ka
żdy alkoholik może przez długi czas nie pić w ogóle. Nie może jednak przez długi czas pić
ograniczonych dawek alkoholu. Tote
ż prawdziwy test na alkoholizm nie polega na tym, by w ogóle
nie pi
ć, lecz na tym, by pić przez długi czas na przykład tylko jeden kieliszek wina. Człowiek
nieuzale
żniony nie będzie miał z tym większych trudności. Uzależniony nie podoła takiemu
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
ograniczeniu; wcze
śniej czy później po jednym kieliszku wypije drugi, potem trzeci i następny, aż do
upicia si
ę. To właśnie jest niezaprzeczalny dowód uzależnienia i braku kontroli nad piciem alkoholu.
Czy silna wola i mocna g
łowa chronią przed chorobą?
Tak zwana mocna g
łowa jest jednym z głównych ostrzeżeń przed możliwością uzależnienia.
Alkohol jest trucizn
ą, przed którą normalny zdrowy organizm broni się. Wpływa on również na
rozregulowanie kontroli w centralnym uk
ładzie nerwowym, więc zdrowy człowiek po jego wypiciu
ma zawroty g
łowy, trudniej mu mówić, robi głupstwa. Człowiek z ”mocną głową” toleruje większe
ilo
ści alkoholu. Oznacza to najczęściej, że jego organizm jest bardziej odporny na truciznę, jaką jest
alkohol. Taki cz
łowiek może wypić dużo więcej niż inni, ale alkohol w jego organizmie działa
identycznie: pozostaje trucizn
ą. Spożywanie większej ilości trucizny musi więc powodować większe
spustoszenie.
Najcz
ęściej bywa tak, że posiadacz „mocnej głowy” przez jakiś czas będzie całkiem nieźle
funkcjonowa
ł po alkoholu, ale - jeśli nie zginie w bójce, w wypadku albo nie umrze na zawał bądź
inn
ą chorobę spowodowaną nadużywaniem alkoholu - po latach głowa mu osłabnie. Wtedy będzie
upija
ł się coraz mniejszą ilością trunku, a ponieważ głód alkoholu i objawy odstawienia nasilą się nie
do wytrzymania - b
ędzie upijać się coraz częściej, czasem nawet po kilka razy dziennie.
Silna wola jest w przypadku alkoholizmu raczej zdradliwym poj
ęciem. Alkoholicy na ogół
wykazuj
ą bardzo silną wolę w działaniach, które służą piciu: potrafią w środku nocy w nieznanym
mie
ście wytrwale szukać piwa czy wina aż do skutku. Nie mają natomiast woli - ani silnej, ani słabej
- wobec samego alkoholu lub innego
środka, od którego są uzależnieni. Na tym właśnie polega
uzale
żnienie. A jednocześnie alkoholik walczy uporczywie, choć beznadziejnie, o udowodnienie
sobie i
światu, że jednak tę wolę posiada. Stąd bezskutecznie ponawiane obietnice i próby
kontrolowanego picia. St
ąd wymyślny niekiedy system zaprzeczeń, który pomaga wyszukiwać inne
przyczyny picia ni
ż po prostu alkoholizm. Nieprzypadkowo Pierwszy Krok Anonimowych
Alkoholików mówi o uznaniu bezsilno
ści (czyli braku siły i woli] wobec alkoholu. Gdy zrobi się ten
„pierwszy krok”, trzeba wci
ąż wyrabiać w sobie silną wolę, żeby wytrwale realizować program
zmian osobistych niezb
ędnych do tego, by najpierw w ogóle wytrwać w trzeźwości, a później żyć
normalnie bez alkoholu.
Piwo jest czy nie jest alkoholem?
Jest. Bez
żadnej dyskusji. Nikt nie upija się wódką, winem czy piwem, ale alkoholem zawartym
w wódce, winie, piwie i w innych napojach alkoholowych. Nikt nie uzale
żnia się od wódki, likieru,
koniaku lub piwa, lecz od alkoholu w nich zawartego. Mit,
że piwo to nie alkohol, jest zgubny. To on
sprawia,
że coraz więcej młodych ludzi pije coraz więcej piwa.
Wiktor Osiaty
ński
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Wiktor
Osiaty
ński
jest
prawnikiem
i socjologiem
profesorem
porównawczego
konstytucjonalizmu i praw cz
łowieka na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie i w
Warszawie oraz na Uniwersytecie w Chicago. W roku 1989 za
łożył Komisję Edukacji w Dziedzinie
Alkoholizmu i Innych
Uzale
żnień Fundacji im Stefana Batorego Kierował nią do 1999 roku. Napisał książkę na temat
alkoholizmu - „Grzech czy choroba?„
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Wiele zachowa
ń, które sprawiają przyjemność, może uzyskać cechy uzależnienia. Trudno jest
dok
ładnie określić TEN moment, ale można w przybliżeniu zbadać, jaki jest stopień zagrożenia
uzale
żnieniem.
Kwestionariusz Kontroli Zachowa
ń
Wybierz takie zachowanie, o którym wiesz,
że trudno jest (byłoby) Ci się od niego powstrzymać,
mimo
że są ku temu powody. Nazwij to zachowanie i zakreśl jedną z pięciu możliwości:
0 - nie zdarza si
ę nigdy lub zdarza się tylko sporadycznie, w pojedynczych przypadkach
1 - zdarza si
ę rzadko (znacznie mniej niż połowa przypadków)
2 - zdarza si
ę często (około połowa przypadków)
3 - zdarza si
ę bardzo często (znacznie więcej niż połowa przypadków)
4 - zdarza si
ę zawsze lub sporadyczne są przypadki, gdy się nie zdarza
1. Próby przerwania lub zaprzestania tego zachowania przeze mnie ko
ńczą się porażką. 0 12 3 4
2. Niepowodzenie w powstrzymaniu si
ę od tego zachowania wywołuje moją rezygnację ze
stawiania sobie dalszych granic w kontrolowaniu jego cz
ęstotliwości. 0 12 3 4
3. Mam trudno
ści w rozstrzygnięciu, czy moje zachowanie jest „raczej korzystne”, czy „raczej
szkodliwe”. 0 12 3 4
4. Niektóre znacz
ące osoby w moim życiu oceniały to zachowanie jako szkodliwe, a inne jako
korzystne. 0 12 3 4
5. Zastanawiam si
ę nad tym, czy powinienem to zachowanie akceptować, czy nie. 0 12 3 4
6. Podejmuj
ę to zachowanie bez zastanowienia. 0 12 3 4
7. Nie mam si
ły, aby powstrzymać się od tego zachowania.0 12 3 4
8. Ch
ęć angażowania się w to zachowanie rośnie w miarę jego kontynuowania. 0 12 3 4
9.
Łatwiej jest mi powstrzymać się od tego zachowania, niż przerwać je w toku. 0 12 3 4
10. Podejmuj
ę to zachowanie, by zatracić się lub odpuścić sobie. 0 12 3 4
11. Mia
łem powody do powstrzymania się od tego zachowania i mogłem to zrobić, ale
świadomie z tego zrezygnowałem. 0 12 3 4
12. Podejmowa
łem to zachowanie wyłącznie dla doraźnej przyjemności, nie zastanawiając się, co
będzie jutro. 0 12 3 4
13. To zachowanie okaza
ło się dla mnie pomocne w pewnej sytuacji i wiem, że nadal będzie
pomocne w innych sytuacjach. 0 12 3 4
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
14. Jestem w stanie
wyeliminowa
ć wszelkie niepowodzenia
w zapanowaniu nad tym
zachowaniem, mimo powtarzaj
ących się porażek. 0 12 3 4
15. Nawet najsilniejsza pokusa podj
ęcia tego zachowania nie będzie miała na mnie żadnego
wp
ływu, jeżeli nie będę tego chciał. 0 12 3 4
16. My
ślę, że „wszystko zależy od mojej woli”. 0 12 3 4
17. My
ślę, że „zdecydowanie radzę sobie lepiej niż inni ludzie”.0 12 3 4
18. Nie mog
ę doczekać się końca pracy lub ważnych zajęć, by podjąć to zachowanie. 0 12 3 4
19. Jestem niespokojny, rozdra
żniony i zły, kiedy nie mogę zrealizować tego zachowania. 0 12 3
4
20. Kiedy jestem zm
ęczony lub odczuwam silny stres i napięcie, trudniej jest mi kontrolować to
zachowanie. 0 12 3 4
21. Poniewa
ż wiele osób wokół mnie to robi, trudno jest mi powstrzymać się od tego
zachowania. 0 12 3 4
22. Podejmuj
ę to zachowanie, ponieważ pokusa, by to robić, jest naprawdę duża. 0 12 3 4
23. Nie widz
ę w tym zachowaniu absolutnie nic złego. 0 12 3 4
24. Nawet g
łód i zmęczenie nie powstrzymują mnie od tego zachowania. 0 12 3 4
25. Uwa
żam, że to zachowanie daje mi dużo korzyści, więc mogę je kontynuować, nawet jeśli źle
si
ę czuję fizycznie. 0 12 3 4
26. Trudno jest mi zrezygnowa
ć z tego zachowania na rzecz jakichś innych, bardziej odległych
korzy
ści. 0 12 3 4
27. Je
śli dłużej nie korzystam z tego zachowania, to moje samopoczucie się pogarsza. 0 12 3 4
28. Najlepiej czuj
ę się wtedy, kiedy to robię. 0 12 3 4
29. Podejmuj
ę to zachowanie, aby rozładować napięcie. 0 12 3 4
30. Tu
ż przed podjęciem tego zachowania odczuwam silne specyficzne podniecenie. 0 12 3 4
31. Moment rozpocz
ęcia tego zachowania przynosi mi ulgę lub szczególne zadowolenie. 0 12 3
4
32. Kiedy my
ślę o tym zachowaniu, pojawia się przymus podjęcia go jak najszybciej. 0 12 3 4
33. Gdy podejmuj
ę to zachowanie, okazuje się, że aby osiągnąć pełne zadowolenie, potrzebuję go
w wi
ększej dawce niż poprzednio. 0 12 3 4
34.
Świadomość tego, że zachowanie mi szkodzi, nie powstrzymuje mnie od jego powtarzania. 0
12 3 4
Interpretacja wyników:
Je
żeli w stwierdzeniach 1, 5, 6, 7, 10, 11, 18, 19, 20, 23, 27, 29, 32, 33, 34 (w co najmniej kilku
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
z nich) uzyska
łeś wyniki 1 i więcej, to znaczy, że wybrane przez Ciebie zachowanie ma pewne cechy
na
łogowości. Pozostałe stwierdzenia odnoszą się do różnych czynników skłaniających do
nadu
żywania tego zachowania. Jeżeli uzyskałeś w nich wynik 3 i więcej - przy wynikach 0
w stwierdzeniach dotycz
ących nałogowości (to te wyżej wymienione) - oznacza to, że może
znajdujesz si
ę na drodze do uzależnienia.
Leszek A Kapler, Beata Krzak
Leszek A Kapler i Beata Krzak s
ą psychoterapeutami. Pracują w Instytucie Psychologii Zdrowia
w Warszawie.
Pomoc DDA obejmuje dwa nurty. Po pierwsze, mo
żna włączyć się w grupę samopomocową,
w której nie ma terapeuty. Takie grupy powstaj
ą przy poradniach dla AA, czasem przy poradniach
odwykowych. Po drugie, mo
żna zgłosić się na profesjonalną psychoterapię, ale nie jest ona dostępna
we wszystkich województwach.
Najlepszym
źródłem informacji na ten temat będą Wojewódzkie Ośrodki Terapii Uzależnień
i Wspó
łuzależnień, których adresy znajdują się w lokalnych książkach telefonicznych. Terapia
prowadzona „pod skrzyd
łami” WOTUW jest bezpłatna.
Informacji udziela tak
że Instytut Psychologii Zdrowia (Warszawa-Włochy, ul. Gęślarska 3; tel.:
022 863 90 97, 022 863 87 38; www.ipz.edu.pl). Wi
ększość świadczeń IPZ również jest bezpłatna.
Instytut Psychologii Zdrowia prowadzi te
ż specjalistyczne szkolenia dla terapeutów, którzy chcieliby
pracowa
ć z Dorosłymi Dziećmi Alkoholików.
DDA szukaj
ący pomocy mogą również skorzystać z terapii w prywatnych gabinetach. Muszą je
znale
źć na własną rękę.
W Internecie istnieje nieoficjalna strona Doros
łych Dzieci Alkoholików. Oto jej adres:
dda.w.interia.pl
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Nota bibliograficzna
Wszystkie teksty z ksi
ążki „Gdzie się podziało moje dzieciństwo” są poprawionymi przedrukami
artyku
łów opublikowanych w ”Charakterach” w łatach 1999-2003 (tytuły zostały zmienione).
Agnieszka Widera-Wysocza
ńska, Gdzie się podziało moje dzieciństwo, „Charaktery” nr 3/2001
Marzenna Kuci
ńska - cykl tekstów poświęconych DDA, które ukazywały się w ”Charakterach” od nr
8/2002 do nr 3/2003 Dariusz Doli
ński, Pokusa silniejsza niż rozum, „Charaktery” nr 9/2001 Alicja
Senejko, Ró
żne wyjścia z sytuacji bez wyjścia, „Charaktery” nr 6/2001 Zofia Milska-Wrzosińska,
Sam sobie na przekór, „Charaktery” nr 9/2003 Wiktor Osiaty
ński, Silna wola i inne bajki,
„Charaktery” nr 9/2001 Kwestionariusz Kontroli Zachowa
ń, „Charaktery” nr 9/2001.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.
Kim s
ą Dorosłe Dzieci Alkoholików?
Co dzieje si
ę w rodzinach alkoholików?
Jakie role pe
łnią w nich dzieci?
Co dzieje si
ę z dzieckiem alkoholika, gdy dorasta?
Jakie s
ą typowe problemy Dorosłych Dzieci Alkoholików?
Gdzie i jakiej pomocy szuka
ć powinni DDA?
Na te i wiele innych pyta
ń odpowiada najnowsza książka Wydawnictwa „Charaktery”.
Zgromadzone w niej teksty wybitnych specjalistów pomog
ą Dorosłym Dzieciom Alkoholików
zrozumie
ć źródło ich problemów, a dzięki temu zrozumieć również siebie.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com). Please register to remove this message.