Budowa stadionów: radny nie musi wiedzieć. Ma poprzeć!
Szymon Bujalski
2011-07-05, ostatnia aktualizacja 2011-07-05 17:28
Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta
Na najbliższej sesji radni po raz kolejny będą decydować o przyszłości stadionów w naszym
mieście. I po raz kolejny ich wiedza w tej sprawie będzie bardzo skromna. Czy dlatego, że dla
władz Łodzi najlepszym radnym jest ten nieświadomy?
Na najbliższej sesji radni po raz kolejny będą decydować o przyszłości stadionów w naszym mieście. Po
raz kolejny ich wiedza w tej sprawie będzie bardzo skromna. Czy dlatego, że dla władz Łodzi najlepszym
radnym jest ten nieświadomy?
1 czerwca radni musieli zadecydować o zmianach w budżecie umożliwiających budowę stadionu
miejskiego przy al. Unii.
Nieświadomi radni, część I
Była to zmiana bardzo duża, bo zwiększająca wydatki na inwestycję z 80 do 207 mln zł. Niestety, równie
duża nie była wiedza radnych o tym, na co głosują. Dopiero dwa dni przed sesją wyszło bowiem na jaw,
że władze Łodzi obok stadionu planują wybudować również małą halę. Najpierw dowiedziała się o tym
komisja sportu, a dzień później - finansów. Radni tej drugiej planowanej autopoprawki postanowili nie
opiniować. - Według nas brakuje przesłanek, które pozwalałyby stwierdzić, że przedstawione prognozy
finansowe oparte są na wiarygodnych danych - tłumaczył Witold Rosset, przewodniczący komisji
finansów. Chwilę później lewica chciała cofnąć "nieprzygotowany projekt" pod obrady kilku komisji.
Do przegłosowania wniosku zabrakło dwóch głosów. - Wydaje się, że decyzja w tej sprawie już zapadła,
chociaż wciąż jest wiele wątpliwości, na które radnym nikt nie jest w stanie odpowiedzieć. Jednocześnie
dwa dni po zapoznaniu się z niepełnymi informacjami w tej sprawie mamy podjąć decyzję. Nie tak to
powinno wyglądać - nie ukrywał rozczarowania Bogusław Hubert z SLD.
6 i 7 lipca radni będą musieli zadecydować o zmianach w budżecie umożliwiających budowę stadionu przy
al. Piłsudskiego.
Nieświadomi radni, część II
Dwa dni wcześniej na komisji sportu na światło dzienne ponownie wyszły dziwne rzeczy. Okazuje się, że
władze Łodzi nie przygotowały jeszcze projektu uchwały, która miałaby zwiększyć wydatki na realizację
inwestycji na Widzewie. - Prace nad nim trwają. Mam nadzieję, że na najbliższej sesji uda się przedstawić
sensowną propozycję w tym zakresie - mówił Krzysztof Mączkowski, skarbnik miasta.
Okazało się również, że miasto chce wesprzeć inwestycję kwotą 120 mln zł, tymczasem klub oczekuje 40
mln więcej.
Dlaczego to wszystko piszę? By pokazać, jak w kwestii stadionów działają władze Łodzi. A jak widać -
działają potajemnie. W tym roku byłem przynajmniej na trzech komisjach sportu, na których miały być
omawiane kwestie stadionów. I tego przy al. Piłsudskiego, i tego przy al. Unii. Na każdej miejsca
przeznaczone dla władz miasta były puste. Czegoś nowego o stadionie Widzewa radni dowiedzieli się
dopiero w ostatni poniedziałek. Dwa dni przed sesją. Nie zdziwi mnie więc, jeśli znów padnie na niej
mnóstwo pytań, a radni będą mieć wiele wątpliwości. Tak samo jak nie zdziwi mnie, jeśli znowu nie
będzie osoby, która te wątpliwości rozwieje.
Świadome działanie?
Takie podejście miasta można uznać za lekceważące, ale według mnie jest ono w pełni świadome.
Tajemniczość rządzących można wytłumaczyć na dwa sposoby - władze Łodzi radnych uświadamiać albo
nie chcą, albo nie potrzebują.
W pierwszym przypadku magistrat wychodziłby z założenia, że im radny mniej wie o planach budowy
stadionów, tym mniejsze ryzyko, że znajdzie w nich błędy. A co za tym idzie - zmniejsza się ryzyko, że
zagłosuje przeciwko. W drugim przypadku wiedza radnego nie ma żadnego znaczenia, bo - tak jak mówił
Hubert - decyzja już zapadła. A radny na polecenie góry ma ją tylko przyklepać.
W obu przypadkach brak merytorycznej dyskusji spycha na dalszy plan to, co powinno być najważniejsze.
Czyli pewność, że podejmowane decyzje są słuszne.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź
dostęp: 9.07.2011 / 22:58:47