abp Marceli Lefebvre
Co to jest liberalizm?
Wolność nie jest na początku lecz na końcu. To nie korzenie, lecz kwiaty i owoce.
Karol Maurras
Istnieje pewne dzieło, które szczególnie polecam tym, którzy pragną poznać liberalizm konkretnie i
całkowicie, aby potem przygotowywać wykłady na temat liberalizmu. Dzieło to przeznaczone jest
dla tych, którzy posiadają pewne doświadczenie z tym błędem, z jego intrygami, dla tych, którzy
mają zwyczaj „myśleć liberalnie”, nawet jeśli są to katolicy przywiązani do tradycji. Dzieło to
przeznaczone jest dla tych, którzy nie są świadomi głębokości penetracji naszego społeczeństwa i
rodzin przez liberalizm.
Łatwo zauważyć, że „zaawansowany liberalizm” Giscarda d’Estaing w okolicach roku 1975
przywiódł Francję do socjalizmu; ale uważa się w dobrej wierze, że „prawo liberalne” może nas
obronić przed uciskiem totalitaryzmu. Ludzie o dobrych intencjach tak naprawdę nie wiedzą czy
powinni aprobować, czy uważać za błędną „liberalizację aborcji”. Ale byliby gotowi do podpisania
petycji domagającej się liberalizacji eutanazji. W gruncie rzeczy, wszystko, co opatrzone jest
etykietą wolności, przez dwa wieki było otaczane aurą prestiżu, właściwą takiemu słowu, które
oznacza świętość. Ale, mimo to, właśnie przez to słowo giniemy. To liberalizm dotknął swoim
jadem zarówno świeckie społeczeństwo, jak i Kościół. W związku z tym otwórzmy tę książkę, o
której mówię: Liberalizm i katolicyzm autorstwa ojca Roussel, opublikowaną w 1926 r.
Przeczytajmy stronę, która opisuje liberalizm w sposób bardziej konkretny (str. 14 16), dodając
niewielkich rozmiarów komentarz:
Liberał to fanatyk na rzecz niezależności, który wychwala ją w każdej dziedzinie, aż do
granic absurdu.
Mamy więc definicję liberalizmu. Zobaczmy, jakie ma zastosowania, jakich rodzajów wolności się
domaga.
1. Niezależność prawdy i dobra w stosunku do rzeczy: mowa o relatywistycznej
filozofii zmienności i stawania się. Niezależność intelektu w stosunku do jej
przedmiotu: będąc niezależnym, rozum nie może poddać się badanemu przedmiotowi:
to on tworzy przedmiot; stąd radykalna ewolucja prawdy; relatywistyczny
subiektywizm.
Podkreślam dwa kluczowe słowa: subiektywizm i ewolucja.
Subiektywizm oznacza wprowadzenie wolności do intelektu, podczas gdy szlachetność intelektu
zakłada poddanie się przedmiotowi, to jest zgodność podmiotu myślącego z poznawanym
przedmiotem. Intelekt działa na podobnej zasadzie jak aparat fotograficzny; musi on precyzyjnie
odtwarzać rzeczywistość. Jego perfekcja zasadza się na wierności w stosunku do rzeczywistości. Z
tej właśnie przyczyny prawda definiowana jest jako zgodność intelektu z rzeczą. Prawda jest tą
jakością myśli, która pozostaje w zgodzie z rzeczą, z tym co jest. To nie intelekt tworzy rzeczy; to
rzeczy narzucają się intelektowi, takie jakie są. W związku z tym, prawda tego, co się twierdzi
zależy od tego, co jest; czyli rzeczy obiektywnej. Osoba poszukująca prawdy musi wyrzec się
siebie, wyrzec się wszelkich tworów własnego umysłu, wyrzec się „wymyślania” prawdy.
Odwrotnie w subiektywizmie, to rozum tworzy prawdę: mamy poddanie podmiotowi przedmiotu!
Podmiot staje się centrum wszystkich rzeczy. Rzeczy nie są już tym, czym były, ale tym, czym
myślę, że są. W takim przypadku człowiek pozbywa się prawdy zgodnie ze swoim gustem. W
filozofii błąd ten nosi miano idealizmu, a w terminologii moralnej, społecznej, politycznej i
religijnej zwany jest liberalizmem. W rezultacie prawda będzie się różnić w zależności od
poszczególnych osób i grup społecznych. Prawda jest dzielona według potrzeb. Nikt nie może
twierdzić, że posiada prawdę wyłączną; prawda jest wciąż tworzona i jest ona celem nieustannych
poszukiwań. Podejście to stoi w całkowitej sprzeczności z nauką Pana Jezusa Chrystusa i Jego
Kościoła.
Historycznie rzecz ujmując, wyzwolenie podmiotu w stosunku do przedmiotu (do tego, co jest)
zawdzięczamy czterem osobom. Luter na początku zaprzeczył autorytetowi Magisterium Kościoła
i uznał jedynie Biblię. Odrzucając wszelkich pośredników miedzy człowiekiem a Bogiem,
wprowadził koncepcję swobodnej interpretacji. Luter rozpoczął od błędnego pojęcia biblijnego
natchnienia: natchnienia indywidualnego! Kartezjusz, a po nim Kant dokonali systematyzacji
subiektywizmu: intelekt jest uwięziony sam w sobie, zna on jedynie swoje własne myśli. Są to
kartezjuszowskie „myślę” i kantowskie „kategorie”. Rzeczy same w sobie są niepoznawalne.
Ostatecznie Rousseau: wyzwolony od przedmiotu, utraciwszy zdrowy rozsądek, podmiot staje
bezbronny w obliczu opinii publicznej. Myślenie jednostki traci swą tożsamość wobec opinii
publicznej, przez którą rozumie się poglądy wszystkich lub większości. Opinia ta jest kształtowana
za pomocą technik dynamiki grupy, będących dziełem mediów, które znajdują się w rękach
finansjery, polityków, wolnomularzy, itd. Siłą własnego rozpędu intelektualny liberalizm przeradza
się w totalitaryzm myśli. Po odrzuceniu przedmiotu doświadczamy zaniku podmiotu, który staje się
wystarczająco dojrzały, aby być poddany wszelkim formom niewolnictwa. Subiektywizm, głosząc
pochwałę wolności myślenia, faktycznie miażdży ją.
Drugim wyróżnikiem intelektualnego liberalizmu, jak już wspomnieliśmy, jest ewolucja.
Odrzucając poddanie się rzeczywistości, liberał musi odrzucić niezmienną istotę rzeczy. Nie ma dla
niego natury rzeczy, nie ma niezmiennej natury człowieka rządzonej jasno określonymi prawami
ustanowionymi przez Stwórcę. Człowiek znajduje się w stanie bezustannej postępowej ewolucji,
człowiek dnia wczorajszego nie jest człowiekiem dnia dzisiejszego; popadamy tu w relatywizm. Co
więcej, człowiek sam stwarza siebie. Jest autorem swoich własnych praw, które musi ciągle
dostosowywać do jednego niezmiennego prawa pożądanego postepu. Następnie mamy
ewolucjonizm, we wszelkich przejawach: biologicznym (Lamarck i Darwin), intelektualnym
(racjonalizm wraz z jego mitem o niekończącym się postępie ludzkiego rozumu), moralnym
(wyzwolenie od wszelkich „tabu”), polityczno-religijnym (wyzwolenie społeczeństw w stosunku do
Jezusa Chrystusa).
Szczyty ewolucyjnego delirium osiąga ojciec Teilhard de Chardin (1881–1955), który twierdzi, w
imię pseudonauki i pseudomistycyzmu, że materia staje się duchem, natura staje się
nadprzyrodzona, ludzkość staje się Chrystusem: potrójne pomieszanie ewolucyjnego monizmu,
który jest nie do pogodzenia z wiarą katolicką.
Dla wiary, ewolucja to śmierć. Głosząc ewolucję Kościoła pragną ewolucji wiary. „Należy poddać
się Kościołowi żyjącemu, Kościołowi dnia dzisiejszego” – tak pisano do mnie z Rzymu w połowie
lat siedemdziesiątych, tak jakby Kościół dzisiejszy nie powinien być taki sam, jak Kościół
wczorajszy. W odpowiedzi napisałem: „Przy takich założeniach, jutro nie będzie tego, co mówimy
dzisiaj!”. Ludzie ci nie posiadają koncepcji prawdy i przedmiotu. Oni są modernistami.
2. Niezależność woli w stosunku do intelektu: samowolna i ślepa siła – wola – w ogóle
nie musi brać pod uwagę osądów rozumu; wola tworzy dobro tak samo, jak rozum rodzi
prawdę.
Jednym słowem, jest dowolność: Sic volo, sic jubeo, sit pro ratione voluntas! Taka jest moja wola,
tak rozkazuję, niech wola moja będzie moim rozumem!
3. Niezależność sumienia w stosunku do zasady obiektywnej i do prawa: sumienie
ustanawia siebie najwyższym prawem moralności.
Według liberała, prawo ogranicza wolność i narzuca na nią różne pęta, przede wszystkim moralne:
obowiązki; a w końcu fizyczne: sankcje. Prawo i jego ograniczenia stoją w opozycji do ludzkiej
godności i sumienia. Liberał miesza wolność z pozwoleniem. To Nasz Pan Jezus Chrystus jest
żyjącym Prawem, gdyż On jest Słowem Bożym, które wskaże nam, w jak głębokiej sprzeczności
pozostaje liberał w stosunku do Niego.
4. Niezależność anarchicznych władz uczuciowych w stosunku do rozumu: jest to
charakterystyczna cecha romantyzmu, wroga prymatu rozumu.
Romantyk czerpie przyjemność z tworzenia sloganów; potępia on przemoc, przesądy, fanatyzm,
integryzm, rasizm, gdyż słowa te wywołują wyobraźnię i ludzkie namiętności. W tym samym
duchu, romantyk czyni siebie apostołem pokoju, wolności, tolerancji i pluralizmu.
5. Niezależność ciała w stosunku do duszy, zwierzęcej natury w stosunku do rozumu –
czyli radykalne odrzucenie ludzkich wartości.
Tu wychwalają seksualność, dokonują jej sakralizacji. Odwracają porządek dwóch skrajnych celów
małżeństwa (prokreacji i wychowania z jednej strony, i zaspokojenia pożądania z drugiej), uznając,
iż celem pierwszorzędnym jest przyjemność cielesna i „samozaspokojenie dwojga małżonków” lub
też dwojga „partnerów”. Prowadzi to do zniszczenia małżeństwa i rodziny, nie wspominając już o
zboczeniach, które przekształcają sanktuarium małżeństwa w biologiczne laboratorium, lub czynią
z nienarodzonych niemowląt lukratywny składnik przemysłu kosmetycznego („Fideliter” nr 47).
6. Niezależność teraźniejszości w stosunku do przeszłości, stąd pogarda tradycji i chorobliwe
umiłowanie nowości pod pretekstem postępu.
Jest to jedna z przyczyn, którą święty Pius X przypisuje modernizmowi:
Wydaje się Nam, iż przyczyny dalsze można zredukować do tylko dwóch: „ciekawości”
i „pychy”. Ciekawość, jako taka, jeżeli nie jest kierowana rozumem, wystarcza do
uzasadnienia wszystkich błędów. To opinia Naszego poprzednika, Grzegorza XVI,
który pisał: „Jest to żałosne widowisko, gdy widzi się jak dalece może zajść rozum
ludzki, gdy otworzyć drogę duchowi nowości” (encyklika Pascendi, 8 IX 1907 r.).
7. Niezależność jednostki w stosunku do całości społeczeństwa, wszelkiej władzy
naturalnej i hierarchii: niezależność dzieci od rodziców, kobiet od mężów (wyzwolenie
kobiet), pracownika wobec pracodawcy, klasy pracującej w stosunku do klasy
burżuazyjnej (walka klas).
Polityczny i społeczny liberalizm to panowanie indywidualizmu. Podstawową komórką liberalizmu
jest jednostka (Daniel Raffard de Brienne, Le deuxieme etendard, str. 25). Jednostka uważa się za
„absolutny podmiot prawa” („prawa człowieka”), któremu nie zadaje się pytań o obowiązki wobec
Stwórcy, zwierzchnika lub innych stworzeń, lub, ponad wszystko, wobec Praw Bożych. Liberalizm
sprawia, że wszystkie naturalne hierarchie społeczne zanikają. Czyniąc to, jednostka staje się
ostatecznie samotna i bezbronna wobec tłumu, którego jest tylko wymiennym elementem, który ją
całkowicie wchłonął.
Społeczna nauka Kościoła, wręcz przeciwnie, głosi, że społeczeństwo nie jest bezkształtną masą
jednostek (Pius XII, Bożonarodzeniowe Orędzie Radiowe dla całego świata, 24 XII 1944 r.), lecz
zorganizowany organizm skoordynowanych i hierarchicznie zorganizowanych grup społecznych:
rodzin, warsztatów i sklepów, profesjonalnych korporacji, a wreszcie państwa. Korporacje jednoczą
pracodawców i pracowników tego samego zawodu w celu ochrony i promocji ich własnych
interesów. Klasy społeczne nie są zantagonizowane, lecz naturalnie się uzupełniają (Leon XIII,
encyklika Rerum novarum, 15 V 1891). Prawo o nazwie Le Chapelier z 14 czerwca 1791,
zakazując stowarzyszeń, położyło kres korporacjom, które były instrumentem pokoju społecznego
od średniowiecza. Prawo to było owocem liberalnego indywidualizmu, lecz, zamiast wyzwolenia
robotników, dokonało ich zmiażdżenia. A kiedy w XIX wieku aktywa liberalnej burżuazji
zniszczyły bezkształtną masę robotniczą, która stała się proletariatem, znaleziono rozwiązanie,
dzięki inicjatywie socjalistów, aby zgromadzić robotników w związkach zawodowych. Te jednak
pogorszyły jeszcze tę społeczną wojnę, rozszerzając pozorną sprzeczność kapitału i proletariatu na
całe społeczeństwo. Wiadomo, że ta właśnie sprzeczność, czy też „walka klas” dała początek
marksistowskiej teorii dialektycznego materializmu: tak, że fałszywy problem społeczny stworzył
fałszywy system: komunizm (Pius XI, encyklika Divini Redemptoris, 19 III 1937 r., #15). Teraz, od
czasów Lenina, walka klas, dzięki komunistom, stała się uprzywilejowaną bronią komunistycznej
rewolucji (tamże, #9).
Oprzyjmy się zatem na niezaprzeczalnej historycznej i filozoficznej prawdzie: liberalizm, poprzez
swoją naturalną skłonność, wiedzie do totalitaryzmu i rewolucji komunistycznej. Jednym słowem,
stanowi on duszę wszystkich nowoczesnych rewolucji, a także samej Rewolucji Francuskiej. Ω