Pierwsząinajwspanialsząwłaściwościąnaturyjestruch,
któryjąnieustannienapędza.
Jednakżetenruchjestniczyminnym,
jaktylkociągłymnastępstwemzbrodni,
gdyżwłaśniedziękizbrodniomonagozachowuje.
MarkizdeSade[1]
[1]D.A.F.deSade,Justyna,czylinieszczęściacnoty,tłum.MarekBratuń,Łódź1987,s.58-59.
ROZDZIAŁ1
Mężczyzna,któryszedłwzdłużkanałuPålsundispojrzałwdółwciemnewody,zadrżałnieco.Czuł
sięniespokojnyiniepodob§ałomusięto,cowydarzyłosięwostatnimczasie.Zacząłniemalsądzić,że
popełnił wielki błąd. Ale było już za późno, aby coś z tym teraz zrobić, myśleć będzie później, kiedy
będziepowszystkim.Wkażdymraziedotrzymałswojejczęściumowy,niktniemógłpowiedziećinaczej.
Jednaktrudnobyłozignorowaćnieprzyjemneuczucie,któreczaiłosięwokolicyżołądka.Zerknąłdotyłu,
ale zobaczył tylko taksówkę, którą przyjechał, stojącą po drugiej stronie kanału, na Söder Mälarstrand.
Kierowcasiedziałiliczyłpieniądze,niezapalającjeszczelampkiznapisem„wolne”.
Padałdeszcz.Drobna,uporczywaizimnamżawka.Siąpiłonieprzerwanieodkilkudni,bokikanału
były błotniste, a brudnobrązowe sitowie zwisało nad wodą. Przy pomostach nadal cumowały łodzie,
czekając na wyciągnięcie. Mężczyzna nie mógł zrozumieć, że nie zrobiono tego zaraz po zakończeniu
sezonu,tylkoczekanodosamegokońca.Naglekanałmógłzamarznąć,awtedyjestjużzapóźno.Wetknął
ręcedokieszeniiprzeszedłobokpięknejdębowejłodzizbiałympokłademdziobowym.Właścicielnie
zatroszczył się nawet o zdjęcie siedzisk z kokpitu. Jak można zaniedbać łódź do takiego stopnia? Miał
ochotęwejśćnapokładizabraćjednązpoduszekdosiedzeniatylkopoto,bypokazaćwłaścicielowi,
jakie to głupie pozwalać takim skarbom leżeć na zewnątrz. Poszedł jednak dalej, ściągając jedynie
mocniej pasek wokół płaszcza. Wieczór nadszedł szybko, a mżawka sprawiła, że kanał był spowity
niebieskawąmgiełką,którapowodowała,żemężczyznamarzłjakpies.
Spojrzałnazegarek.Byłoniecopodziewiątejwieczoremipomimotejdośćwczesnejporyniebyło
w pobliżu ani jednego człowieka. Wielkie wierzby, które pochylały się w stronę powierzchni wody
i brak oświetlenia ulicznego robiły swoje. Nie było to miejsce dla samotnych dziewczynek na
wychodzenie z psem. Ale on sam nie miał żadnego wyboru, miejsce spotkania było ustalone i jeśli nie
pojawiłbysię,niepojawiłybysięrównieżżadnepieniądze.Zszedłzmostuwstronęklubużeglarskiego
Heleneborg. Tuż nad nim wyginało się imponujące przęsło mostu Västerbron, niczym ciemny łuk na tle
żółtegonieba.
Miejsce spotkania miało być przy postoju 22. Stała tam zacumowana piękna mahoniowa łódź
Petterssona[2] i kiedy mężczyzna zbliżał się do pomostu, ujrzał, że w kajucie motorówki świeci się
światło.Zatrzymałsię,próbujączajrzećprzezokno,alejedynecowidział,toczyjeśplecy.Zawołał,ale
nieotrzymałżadnejodpowiedziidlategowyszedłnamostek.Zawołałznowu,ostrożniestawiającstopę
narelingu,izrobiłkrokwdółdokokpitu.Łódźzakołysałasięiosobawkajucieodwróciłagłowę,po
czym natychmiast zgasiła światło. Zrobiło się czarno, że oko wykol, i mężczyzna z trudem rozróżniał
kształtywkajucie.Założył,żeosobawśrodkuwystraszyłasięiwłaśniemiałpowiedzieć,żetotylkoon,
kiedy coś mocno uderzyło go w głowę, tuż nad okiem. Najpierw pomyślał, że się poślizgnął, gdyż
podłogazimpetemwpadłananiegozogromnąprędkościąiprzezchwilęwydawałosię,żetowłaśnie
ona uderzyła go prosto w twarz. Ale w momencie, kiedy miał się podnieść na czworakach i spojrzeć
wgórę,zobaczyłżelaznąruręiniezdążyłnawetpowiedzieć,żektośgozkimśpomylił,gdyruratrafiła
go w głowę, na zawsze gasząc wszelkie możliwości rozmowy i wyjaśnienia. Te były wyłącznie dla
żyjących.
[2]Chodziotypdrewnianejłodzimotorowej.
ROZDZIAŁ2
Komisarz Axel Hake stał w kuchni i opierał się na swojej lasce. Miał szerokie ramiona, krótko
przystrzyżonewłosyibyłubranywgrubątweedowąmarynarkęidżinsy.
–No,idziesz?
Spojrzał na swoją siostrę Julię, która stała przy lustrze i próbowała uporządkować swoje
zmierzwione włosy. W odróżnieniu od swojego brata nie wyglądała szczególnie dobrze, ale miała
piękne, choć ironiczne oczy. Sama uważała, że przypomina rysunek przedszkolaka, na którym żadne
proporcjewłaściwiesięniezgadzały.Nosbyłkartoflowaty,ustatrochęzagrube,atwarznieconalana.
TerazJuliiHaketoniemartwiło,jejwielkąpasjąbyłożycieweterynarzawlasachTullinge,anabrak
mężczyznnigdynienarzekała.Pięknychmężczyzn.Innijejnawetnieobchodzili.Niektórzyinteresująsię
mężczyznami z poczuciem humoru, mężczyznami mającymi władzę, mężczyznami z ogładą. „Mnie
interesująprzystojnimężczyźni,poprostu”–zadeklarowałapewnegorazunonszalanckimtonem.
Tego dnia jednak Axel Hake podejrzewał, że coś jest nie tak, jak powinno. Julia znalazła nawet
starąszminkę,którąrozsmarowywałapowargachistroiłaminyprzedlustrem,takżeustawyglądałyjak
czerwonarana.
–ZagodzinęzabieramSiridoprzedszkola,więcmusiszsięzwijać–powiedziałizakołysałsięna
lasce.
Pojechałdoswojejsiostryzkilkomakartonamiczerwonegowina.Byłatoprzysługa,którąrobiłjej
od czasu do czasu, przede wszystkim żeby zobaczyć, jak się czuje tam, na wygnaniu. Miejsce było
odludne, położone w samym środku dużego, ciemnego lasu świerkowego i Hake uważał, że to niezbyt
fortunnemiejscezamieszkaniadlasamotnejkobiety,alejegosiostranigdysięniebała.Przeciwnie.Czuła
siębezpiecznie,gdywpobliżuniebyłozbytwieluludzi.
Nieco nieobecna odebrała kartony z winem, postawiła je na piecu, pokręciła się dookoła przez
chwilęiwymusiłanaAxeluobietnicę,żepodrzucijądomiejscaoddalonegokilkakilometrówdalej.Jej
landroverzłapałgumę,aonaniemiałaczasutegonaprawić.Zmieniałaubraniekilkarazy,abywkońcu
założyćswojąstarądżinsowąkurtkę.Wmiędzyczasieprzeglądałasięwlustrzewięcejniżkiedykolwiek
widział,bytorobiła.
Wkońcubyłagotowa,rzuciłaostatniespojrzeniewlustro,skuliłasięniecoiwyszłazdomu.Brat
szedł za nią, kulejąc. Nie był inwalidą, ale został postrzelony w kolano i miał trwałe uszkodzenie po
lekarskiejrobocie,którąHakeuważałzagraniczącązeznęcaniem.
–Szal–krzyknęłaJuliaiwpadłazpowrotemdośrodka.
Hake westchnął i poszedł dalej do swojego starego, zardzewiałego citroena. Usiadł na masce
i błądził wzrokiem. Klinika weterynaryjna Julii wyglądała na upadającą. Duży dom mieszkalny był
wprawdziewdobrymstanie,alestodołaizagrodybyłyjeśliniezaniedbane,towkażdymraziemarne.
Wytłumaczeniemsiostrybyłoto,żezwierzętaniemajążadnychpreferencjiestetycznychiżeklinika,która
główniezajmujesięrannymikońmi,psamiiinnymimałymizwierzętami,doskonalepełniswojąfunkcję.
DrzwiotworzyłysięponownieiJuliapojawiłasięzkolorowymszalemnaramionach,narzuconym
na dżinsową kurtkę. Zatrzymała się i spojrzała bratu prosto w twarz. Jej oczy koloru trawy morskiej
błyszczały,gdypatrzyłananiego.
–No–powiedziała.–Nadajęsię?
–Czyniemaszsięspotkaćtylkozezwykłymfacetemzwegańskiegokolektywu?
–Nadajęsię?–powtórzyłaostro.
Axel Hake kiwnął głową. Wyglądała aż za dobrze. Ale jednak się niepokoił. Przyprowadzała do
domuprzystojnych,bezwartościowychmężczyzn,odkądsięgałpamięcią.Itraktowałaichjakpowietrze,
co w jakiś sposób sprawiało, że jeszcze bardziej byli nią zainteresowani, ponieważ nie byli
przyzwyczajeni do takiego traktowania. Julii zdarzały się waśnie i swary i nie jeden raz Axel Hake
musiał interweniować. Jednak zawsze miał wrażenie, że ona wyjdzie z tego bez szwanku. Tym razem
jednakwydawałosię,żeJuliawpadłapouszy.Stałasięniepewna,jeszczebardziejkapryśnaniżzwykle,
gryzła się, że może jest za stara, aby mieć dzieci. Mężczyzna, w którym się zakochała, był właściwie
tylkodwudziestokilkuletnimchłopcemrosyjskiegopochodzenia,mieszkającymwwegańskimkolektywie,
który leżał jeszcze głębiej w świerkowym lesie niż klinika weterynaryjna. Hake nigdy go nie spotkał
i jedynym, co udało mu się podsłuchać, było to, że był blondynem i nie miał zarostu. Kiedy zapytał
oosobowośćchłopaka,Juliapopatrzyłananiegobezzrozumieniaizastanawiałasię,cotomadorzeczy.
Chłopakwyglądał,dolicha,jakgreckibóg…
MariannedeVriesiedziaławswoimpięknymzabytkowymmieszkaniunaLångholmenipróbowała
skupić myśli na przewodniku, który właśnie pisała. Opublikowała serię dobrze napisanych
inaszpikowanychfaktamiksiążek,którebyłykupowaneprzezwiernykrągczytelników.Terazjednakbyła
wkłopocie.Naglezłapałjąpisarskikurczinicnieukładałosiętak,jakchciała.Odprzyjaciółkidostała
radę, żeby nie wysilała się tak bardzo, tylko użyła Internetu, aby znaleźć informacje o miejscach,
októrychpisze.Marianneuważałatozaniemoralne.Aleposześciumiesiącachpisarskiejposuchyudała
siędosieciiwłaśnieznalazłaopispodróżywjęzykufrancuskim,którego,jaksądziła,żadenSzwednie
będzie czytał. Poświęciła dzień na tłumaczenie tekstu, który traktował o wizycie na targu ptaków
w Marrakeszu. „Kiedy ptaki kąpią się w piasku” miała nazwać dzieło, które miało być pierwszym
rozdziałemwjejksiążce.Aletenczynzdenerwowałjąizaniepokoił,wstydziłasiętrochęizdecydowała
siępójśćnadługispacer,żebyuspokoićnerwy.
Mariannepatrzyłanajesiennykrajobraz.Czubkiliściastychdrzewpłonęły,kiedyszłaprzedsiebie
Skutskepparvägen. Z każdym krokiem czuła, jak napięcie nieco odpuszcza, jak wyrzuty sumienia
zaczynająsłabnąć.Jednakobejrzałasięniespokojnie,wydawałosięjej,żektośzaglądajejprzezramię
iupominają,bynieoszukiwałaswoichczytelników.Przyspieszyła,abypozbyćsiętegouczucia.Tobył
jednak błąd, bo szybko poczuła się wypompowana i była zmuszona oprzeć się o otwartą drewnianą
bramęprzykanalePålsund.Podrugiejstroniedrewnianegopłotu,wzdłużkanałubiegłmostek.Wyszłana
niego.Zachowywałasięostrożnieiniechciała,byludziewidzielijąsapiącązwysiłku.
Westchnęła i spojrzała w wodę. Najpierw pomyślała, że ktoś stanął za nią, żeby przejrzeć się
w wodzie – tuż pod powierzchnią stał mężczyzna w płaszczu i wpatrywał się w nią pustymi oczami.
Dopierokiedyzobaczyłafalującewłosy,mlecznobiałeoczodołyizdeformowanątwarz,zrozumiała,żeto
martwyczłowiek,stojącymniejwięcejprosto.Zpoczątkuniemogłazrozumieć,jaktojestmożliwe,ale
potem zobaczyła wokół nóg mężczyzny łańcuch, który przytrzymywał go w miejscu. A chwilę później
wzdłuż kanału rozniósł się echem jej krzyk, aż do potężnych przęseł mostu Västerbron. Echem, które
wydawałosięniemiećkońca.
Kolektyw wegański leżał na polanie z szumiącymi świerkami naokoło. Główny budynek był dużą,
pomalowanąnażółtotrzypiętrowąwillązprzełomuwieków.BellmanowskażółćprzypominałaHakemu,
że kiedyś czytał o tym szwedzkim ciemnożółtym kolorze, który był bardzo powszechny na domach
i budynkach przez wiele wieków. Z boku domu znajdowały się jakieś szopy, a przed jedną z nich stał
szary bus volkswagen. Kiedy Hake zjechał z ronda, zobaczył starszego mężczyznę, który szedł w ich
stronę. Był około pięćdziesiątki i miał chudą twarz, duże krzaczaste brwi i kasztanowe włosy. Hake
spodziewał się jakiejś przypominającej guru osoby jako przywódcy kolektywu, ale ten mężczyzna
wyglądałbardziejjakmyśliwyniżfilozof.Juliakiwnęładoniegoimężczyznaskinąłgłową.
–CozEliną?–zapytałaJulia,kiedywysiedliz„cytryny”.
MężczyznaspojrzałczujnienaAxelaijegolaskę,zanimponownieutkwiłwzrokwJulii.
–Sądzę,żegorączkaspadła,alechybabędzienajlepiej,jeślisamasprawdzisz.
Juliaopowiadała,żejednazkolektywnychsuksięoszczeniłaipoważniesięrozchorowała,iżeona
byłazaniąodpowiedzialna.Totakpoznałaswojegotowarzysza.
–Yurijest?
Mężczyznaskinąłgłowąwstronęwejścia.
–Czuwanadnią.
Juliarozpromieniłasię,otworzyłabagażnikiwyjęłaswójweterynaryjnysprzęt.
–Notochybawejdę–powiedziałaispojrzałanaswojegobrata.
–Maksymalniedziesięćminut–uściśliłHake.
Juliakiwnęłagłowąipospieszyładośrodka.MężczyznazrobiłkrokwkierunkuAxelaiwyciągnął
dłoń.
–GustavLövenhjelm–przedstawiłsię.
–AxelHake.JestembratemJulii.
–Aha–powiedziałLövenhjelm.–Niejesteściespecjalniepodobni.
LustrowałHakegobezskrępowania.
–Nocóż–odparłAxel.–Nigdyniemożnataknaprawdęmiećpewności,alenasirodzicetwierdzą,
żetakjest.
Lövenhjelmuśmiechnąłsięnieco,zakołysałnapiętachirzuciłspojrzeniewstronędomu.
– W środku jest herbata ziołowa – powiedział. – Ale trzeba samemu sobie wziąć, kolektyw tak
działa.
Hake podziękował i poszedł w kierunku drzwi w tym samym czasie, kiedy dwie młode kobiety
przyjechałynarowerachizatrzymałysięprzedGustavemLövenhjelmem.Hakesłyszał,jaktenmówicoś
otym,żemająszczęście,żejestwłaśniemiejscewkolektywie.Resztyjużniesłyszał,gdyżjegokomórka
zaczęładzwonićwściekłymsygnałem.TobyłOskarLidman,jegopolicyjnykolega.
–Musiszprzyjść–powiedziałkrótkoLidman.–Mamyzwłokiwwodzie.
Hakewszedłdodomu,żebyposzukaćJulii.Wydawałomusię,żesłyszyjejgłoszdrugiegopiętra,
szedł więc w górę po szerokich schodach w stronę głosów. W jednym z pokojów Julia stała przed
młodymchłopcemzjasną,niemalprzypominającąalbinosatwarząikredowobiałymiwłosami.
–Zobaczę,Julio–mówiłchłopieczesłowiańskimakcentem.–Mamsporodozrobienia.
–Proszę–naciskałaJulia,aHakemuniepodobałsiętonwjejgłosie.Brzmiałulegleicukierkowo.
Chłopiec wziął jej twarz w swoje ręce i spojrzał na nią rozbawiony. Pocałował ją w czoło
iodepchnąłszorstkoodsiebie.Potemzerknąłnapsa,któryleżałnakocuzczteremaszczeniakamiprzy
swoimbrzuchu.
–JakwłaściwiejestzEliną?–zapytał.
WzrokJuliizawisłjeszczekilkasekundnatwarzychłopca,zanimkobietaspojrzałanapsa.
WtedyHakewykorzystałokazję,bysięujawnić.Jakgdybyakuratwszedłnagóręposchodachinie
widział,cosięwcześniejdziało.Yuripopatrzyłnaniegobadawczo.
– Muszę jechać, Julio. Dzwonił Oskar Lidman. Mam dyżur, a to jest pilne. Technicy są już na
miejscuzbrodni.
–Miejscuzbrodni–powtórzyłYuri.–Jesteśgliną?
–Nie–powiedziałAxelHake.–Jestempolicjantem,aty?
YuriuśmiechnąłsięniecopowściągliwieizerknąłnaJulię.
–WedługJuliijestemksięciemMyszkinem.Wiesz,zksiążkiDostojewskiego.
–Zatemidiotą.
Juliarzuciłabratunienawistnespojrzenie,aleYuriodpowiedziałspokojnie:
–Tochybaprawda.Chybajestemidiotą.
UśmiechnąłsiędoJulii.Byłtoolśniewającyuśmiech.
Oskar Lidman czekał na Hakego na dole przy kanale Pålsund. Technicy odgrodzili teren i kilku
ciekawskich stało za taśmą, próbując zobaczyć, co się stało. Zwłoki leżały za płachtą, która była
rozciągnięta, by fotografowie z prasy nie mieli szansy na zrobienie zdjęć zamordowanemu mężczyźnie.
JedenzreporterówrozmawiałzMariannedeVrie,któracichoopowiadała,cosięstało.KomisarzAxel
Hakepodszedłipopatrzyłnamężczyznęleżącegonaplastikowychnoszach.Jegotwarzbyłagroteskowo
nabrzmiała,ledwomożnabyłorozpoznaćrysy.Nawetciałospuchło,askórabyłagładkainiecotłusta.
Włosy miał rude, ale koloru oczu nie dało się określić. Ryby i podwodne zwierzęta wygryzły niemal
wcałościgałkioczne.
–Wiemy,kimonjest?–zapytałHake.
Oskar Lidman pokręcił głową i wsunął ręce do kieszeni kurtki. Był dużym mężczyzną, żeby nie
powiedziećgrubym,aleporuszałsięmiękkoiszybko,jeślibyłotrzeba.Możnabyłosiędomyślić,żejego
wielkąpasjąjesttaniec,gdyższedłrytmicznie,jakbypodążałzamelodiądosalsyalborumby.
–Niebędzieraczejzbyttrudnoztymtatuażem.
Wskazałpalcemnaleweramiędenata.Byłowytatuowanebiałymchińskimsmokiemzeskrzydłami
naczarnymtle.Wjednymroguznajdowałasięcyfradwa,apośrodkutatuażubyłczworokątpodzielony
nadwakolory,czerwonyizielony,zczymś,cowyglądałojakzłotypłomieńogniawcentralnymmiejscu.
Hakenigdyniewidziałczegośpodobnego.
–OilejestSzwedem–dodałLidman.
Chudymężczyznapodszedłdonich.ByłtolekarzsądowyBrandt.Skinąłlekkogłowąnapowitanie
obydwupolicjantów.
– Mogę już teraz powiedzieć, że nie da się ustalić czasu morderstwa, biorąc pod uwagę, że
z pewnością leżał w wodzie jakiś tydzień, a temperatura wody zmieniała się bardzo w ciągu tych
ostatnichdni.
Typowe,pomyślałHake.Oznaczałoto,żeniemożnazapytaćewentualnychpodejrzanych,czymają
alibi.
– Ale został zamordowany – ciągnął Brand swoim szorstkim głosem. – Ktoś uderzył go okrągłym
przedmiotemwczaszkę,dwa,możetrzyrazy.Żelaznąrurąalboczymśpodobnym.
–Więcbyłmartwy,zanimzostałzatopionywkanale?
BrandtspojrzałnaHakegozeźleukrywanązłośliwością.
–Codocholerymyślisz?Jakwidzisz,czaszkajestprzecieżniemalroztrzaskana.
–Alemógłprzecieżutonąćnajpierw,apóźniejmiećrozbitączaszkę–powiedziałHakespokojnie.
–Możesięprzecieżzdarzyć,żektośchcewyprowadzićnaswpole.NiezamierzałpozwolićBrandtowi
łapaćłatwychpunktów.
Nieodpowiadając,Brandtodwróciłsięiposzedłwstronękarawanu.
Hake ponownie spojrzał na zamordowanego mężczyznę. Łańcuch wokół kostki zostawił głębokie
śladywskórzeiwyraźniemożnabyłodostrzecbiałąpiszczelpodmetalowymilinkami.Stalowakotwica
przymocowanadołańcuchabyławystarczającociężka,byutrzymaćmężczyznęwmiejscu,podwodą.
–Pocozatapiaćgotutaj?
–Możetojestmiejscezbrodni–odparłLidman.
– To możliwe, ale dlaczego w ogóle go zatapiać? Dlaczego go po prostu nie wyrzucić? Jeśli nie
chcesię,abyciałozostałoznalezione,torzeczjasnaniepowinnosięrobićczegośtakiego,boprędzejczy
późniejktośjeodkryje.
–Aodkiedymordercystalisięmądrzy?–powiedziałgorzkoLidmanispojrzałwgóręnahałaśliwy
strop mostu Väster, a potem w dół na ziemię. Pod mostem nie rosło prawie nic, pleniły się tam tylko
stonogiigryzonie.Wszystkobyłorówniemartwejakosobanaplastikowejpłachcie.
Ponieważmiejsceznalezieniaciałaznajdowałosiędokładniepodtąmasywnąstalowąkonstrukcją,
spacerowiczechodzącypomościeniemogliwidziećtego,cosiędziałoprzypomoście.Poobustronach
kanałubyłynadalprzycumowanełodzie,alewiększośćznichzostałajużwciągnięta,panoszącsiępod
wielkimiplandekami.Niektórestałynaprzyczepach,innenadrewnianychstojakach.Wielesamochodów
było też zaparkowanych w okolicy, a niemal nad samą wodą stał biały, stary autobus z napisem:
„Wyłączonyzruchu”umieszczonymnadkabinąkierowcy.
AxelHakespojrzałnazegarek.
–Tobissonjeszczenieprzyszedł?
Lidmanpokręciłgłową.
–Kiedysiępojawi,możeszmupowiedzieć,żebyzkilkomaludźmizacząłpukaćdodrzwi.
– Będzie przeszczęśliwy – powiedział Lidman i rozejrzał się. Nie było jednak tak wielu domów
wtejokolicy.
Hakewskazałlaskąnadrugąstronękanału,wkierunkuwysokich,dużychkamienicczynszowychna
Lorensbergsgatan,powyżejSöderMälarstrand.
–Och,myślałemraczejotychtam–powiedział.–Zichokienprzecieżwidaćtomiejsce.
Lidman aż ścierpł. Mieszkały tam prawdopodobnie setki lokatorów, będzie to więc ogrom pracy.
Wolałby,abyHakesamdałTobiasowiTobissonowitozadanie.
Hake rzucił ostatnie spojrzenie na denata i odszedł do techników, by powiedzieć im, aby zaczęli
dokumentowaćmiejsceznalezieniazwłok.PotempowędrowałbezpośpiechuwzdłużkanałuPålsund,aż
doszedł do końca stoczni Mälar. Chciał przejść się sam przez chwilę, aby poczuć okolicę. Långholmen
byłopięknącząstkąSödermalmu.Niemalidylliczną,wktórejnawetmniejszedomyizakładywyglądały
zachęcająco,mimożewiedział,iżczłowieksiętamzaharowywał.Palnikspawalniczyzapalałsięigasł
wjednymzzakładówirozświetlałdużeoknowychodzącenapromenadę.Hakespojrzałnawodę.Coś
dręczyłogogłębokowświadomości,alenieumiałtegouchwycić.
OmiótłwzrokiemnabrzeżeRatusza,spojrzałdalej,wstronęRiddarholmeniwkońcukuwzgórzom
Söder. Pogrążył się w myślach o dzielnicy, w której teraz się znajdował. Södermalm tak bardzo się
zmieniło.Zpoczątkubyłatoprawdziwadzielnicarobotniczazespinnhus[3], browarami, wytwórniami
tranu i różnorakimi małymi zakładami przemysłowymi. Mrowiło się w niej od służących, gałganiarzy,
robotników zmianowych i rzemieślników. Znajdowały się tam domy rodzin wielodzietnych, więzienia
i gorzelnie, i to tam Gustaw Waza wypędzał chorych umysłowo i trędowatych. W ostatnich latach
dzielnica jednak otrzymała znacznie wyższy status, kiedy przeprowadzili się do niej dziennikarze,
działacze kulturalni i wszelkiego rodzaju artyści. Mieszkanie na Söder stało się modne, młodzież
pielgrzymowała tu, i roiło się tu od klubów, kawiarni i restauracji. Jednak wciąż Söder wydawało się
zupełnie dziwną częścią Sztokholmu. Może nieco uboższą od pozostałych dzielnic miasta, gdyż nadal
było tu pod dostatkiem małych przedsiębiorców, mechaników, lokali bokserskich i starych chałup.
Ponadto, to na Söder można było zobaczyć, że Sztokholm jest częścią archipelagu. Tam wychodziły na
światłodziennegranity,tamspadałyskałydowodyitamprzylgnęłymałechałupki,jakdomkirybackie
wzdłużzboczyodKatarzynydoMarii[4].
Hake odwrócił wzrok od Söder w stronę Kungsholmen. Po drugiej stronie wody widział ulicę
Chapmansgatan, na której mieszkał. Niedaleko stamtąd znajdowało się przedszkole jego córki Siri.
Dopierowówczastodręcząceuczucieztyługłowystałosiędlaniegojasne.Zatrzymałsięnagleizaklął.
– Siri – powiedział głośno. Spojrzał na zegarek i odkrył, że jest ponad godzinę spóźniony. Wyjął
komórkęizadzwoniłdoprzedszkola,aleliniabyłazajęta.Popędziłzpowrotemdoswojegosamochodu.
[3]LångholmensSpinnhus–więzieniedlabiednychibezdomnychkobietwLångholmen.
[4]Chodziodwakościoły–EleonoryKatarzynyavPfalziśw.MariiMagdaleny.
ROZDZIAŁ3
Hake obudził się wcześnie następnego dnia. Robił to zawsze, kiedy miał zabrać się za nowy
przypadek.Cośsięwnimjużuruchomiłoibyłzarównospięty,jakiciekawy–uczucie,zktórymbyłaż
nadto zaznajomiony. Czuł się jak koń pełnej krwi, wprowadzany do boksu startowego, który wie, o co
chodzi, ale mimo wszystko niezupełnie chce w tym uczestniczyć, tylko robi trudności i jest ogólnie
niechętny. Kiedy już bramki startowe idą w górę i wyścig się rozpoczyna, to co innego, ale czas przed
tymmomentemjestnajgorszy.
HannanadalspałaiAxelwiedział,żeupłyniesporoczasu,ażbędziemógłznowuuniejnocować.
Niechciałamiećgowswoimłóżku,kiedybyłwśrodkuśledztwaomorderstwo.Powiedziała,żeczuje,
jakby zapach krwi pozostawał na jego ubraniu po wizytach u patologów i na miejscach zbrodni.
Najpierwtrudnobyłomutozaakceptować,alepoprostutakzdecydowalisiężyć–wseparacji.Onmiał
swojemieszkanienaChapmansgatan,aonaswojeprzykościeleKungsholm.Hakeodwróciłsięnabok
ispojrzałnanią.Miałastaroświeckątwarz,niemalprzezroczystą,zpiegamiwokółnasadynosaiobfite
ustazniecopopękanymiwargami.WłosyopadałynapołowętwarzyiHakeodgarnąłjeostrożnieręką.
Wymruczała coś przez sen, a potem otworzyła jedno oko, prawie bezbarwne oko, które najpierw
popatrzyło na niego ostro, zanim odrobinę złagodniało. Pocałowała go pospiesznie w usta, po czym
odwróciłasięiponowniezasnęła.
Poprzedni wieczór był przyjemny. Hanna nie zrobiła afery, że przegapił odebranie Siri
z przedszkola. Córka także nic nie powiedziała, kiedy wreszcie się pojawił, spojrzała tylko na niego
odrobinęzmęczona,apotemwyszłazszatni,ubierającswójprochowiec.
–Powiemycośmamie?–zapytałaodniechcenia.
Weszła w ten wiek, kiedy chce się mieć tajemnice i odrobinę napięcia, by zobaczyć, gdzie
przebiegajągranice.
–Chybazrozumie–rzekłAxel.
–Janiejestemtakapewna–odpowiedziałaSiri.
Kiedy Hake wyszedł z bramy tego wczesnego ranka, padało. Okresowe opady ciągnące się
tygodniami. Cmentarz ze swoim żelaznym ogrodzeniem wyglądał groźnie w tej szarawej mgiełce.
Horyzont ograniczały duże kamienice i w dół, w stronę wody, ciemne ściany wydawały się zginać, by
ochronićsięprzeddeszczem.Hakeprzesuwałsięwzdłużfasaddomów,alaskasłużyłajakswegorodzaju
czułekwkaskadziedeszczuograniczającegowidoczność.
Wpołowiedroginakomisariatprzypomniałsobie,żemiałiśćdoMedycynySądowejidlategoteraz
przebijał się przez ostry wiatr z powrotem do swojego samochodu. Jazda tam była koszmarem. Trzeba
było uważać na ubrane na ciemno cienie, które nagle wkraczały po prostu na ulicę, zakładając, że są
widoczne wśród ulewnego deszczu; na samochody, które bez ostrzeżenia hamowały przed nim
gwałtownie,inakolejkiwijącesięcałądrogądoSolna.Zakląłcichoprzezzaciśniętezęby.
KiedywreszciedotarłdoZakładuMedycynySądowejizdjąłzsiebiepłaszcz,jegonastrójnaglesię
zmienił.Terazdlaodmianyirytowałgotensztucznyporządekiregularnośćpanującawsalach.Gładkie
powierzchnie ścian sprawiały sterylne wrażenie, połyskujące chłodnie ostro odbijały światło padające
zokna,aświeżowymytestołydoobdukcjistaływrzędzie,jakbybyłyelementemhalimaszynowej.Ale
taktobyło,kiedynoweśledztwomiałosięrozpocząć.Irytacjazawszebyławpogotowiu.
Hake podszedł do najodleglejszego stalowego stołu, gdzie Oskar Lidman stał razem z Brandtem
ipatrzyłnazwłoki.Wyglądałotoobscenicznie.Nietylkotospuchnięteciałoimarchewkowegokoloru
włosy łonowe, które kłębiły się w kroczu, nie tylko miażdżona rana głowy, która błyszczała teraz na
niebiesko,szczerzącsiędotego,copozostałozrudychwłosówpogoleniu,alenawetsampomysł,aby
położyćgolusieńkiegoczłowiekanatejbłyszczącejławienapokaz.Jakkawałekmartwegomięsa.To,że
potemBrandtdłubałwcieleibyłowidaćdużeszwynaklatcepiersiowej,wmiejscugdzieprzeszłapiła,
nieczyniłotegowszystkiegomniejniesmacznym.
–Niemażadnejwodywpłucach,awięczmarłodurazówczaszki–powiedziałBrandt,kiedyHake
sięzbliżył.–Dokładnietakjaksądziłem.
SpojrzałtriumfująconaHakego.
–Coświęcej?
Brandtwskazałnamiskę,wktórejleżałyjakieśnarządy.
–Kiepskawątroba.Mogętopowiedziećodręki–nagranicyalkoholowegostłuszczeniawątroby.
Ogólniebyłwzłymstanie.Aleniemiałwekrwianialkoholu,aninarkotyków.
–Czymożeszpowiedzieć,kiedyzmarł?
– Nie, i wątpię, aby ktoś inny mógł to zrobić. W wodzie było zimno i proces rozkładu postępuje
wtedyprzecieżwolniej.
–Podajmiprzynajmniejprzybliżonądatę.
–Niepróbuj.Niejestemjakimśjasnowidzem,tylkonaukowcem.
–Dwatygodnie,trzytygodnie?
Brandtjęknąłnieco,poczymwzruszyłramionami.
–Raczejdwa,aległowyniedam.
–Czymożeszpowiedziećwtakimrazie,ilemiałlat?
–Miałkondycjęsześćdziesięciolatka,alemyślę,żemiałokołoczterdziestki.
–Dlaczego?
– Żadnego powiększenia prostaty, jak u większości mężczyzn w tym wieku, zębów nie dosięgła
jeszczeparadontoza…
–Jakwyglądająplomby?
– Nie jestem ekspertem, ale w każdym razie nie wyglądają jak tradycyjne wschodnioeuropejskie
plomby.Niemazłotegozęba,jakwidać.
–Aurazy,odktórychzmarł?
–OlleSandstedtztechnicznegobyłtutajipowiedział,żenajprawdopodobniejbyłatożelaznarura.
Musiałabyćdośćdługa,bymiećtakąsiłę,żeczaszkapękła.
HakekiwnąłgłowąispojrzałnaLidmana,którypozwalałmiętówcewędrowaćzjednejstronyust
na drugą. Była to ostatnio jego mania, kolejna próba, by rzucić palenie. Wcześniej żuł zapałki, ale
wkońcujegożonamiaładośćznajdowaniawszędziewdomumokrych,połamanychkawałków.
– Musimy sfotografować twarz, bez względu na to, jak groteskowo wygląda. I chcę mieć też
zbliżenietegotatuażu.–Wskazałpalcemnaczarnobiałegosmoka.
– Nigdy nie widziałem czegoś podobnego – powiedział Brandt. – Nie wygląda ani na chińskiego,
aninazachodniego.Rzymskadwójkaichińskismok.
Pokręciłgłową.
Hake rzucił ostatnie spojrzenie na mężczyznę na stalowej ławie. Śmierć nigdy nie była twarzowa,
zwłaszczagdydotyczyłotozwłokznajdowanychwwodzie.
AxelHakeiOskarLidmanzjedlikaszankęwpolicyjnejkantynie,zanimweszlinagórędowydziału
i zaczęli urządzać pokój dowodzenia. Jeszcze za bardzo nie mieli z czym przyjść, ale laboratorium
postarało się już o zdjęcia i Lidman przymocowywał je na dużej tablicy. Były to zdjęcia zarówno
zobdukcji,jakizmiejscaznalezieniazwłok.
Drzwi otworzyły się i wszedł Tobias Tobisson. Wyglądał jak kreska przy boku cierpiącego na
nadwagęLidmana.Uczyniłcnotęzbyciawytrzymałymichudymipostrzegałsiebiesamegojakbiegacza
długodystansowego, który kilometr po kilometrze pokonywał ból i przez całą drogę utrzymywał tempo.
Pogardzał Lidmanem za jego zwiotczałą postawę, ale równocześnie obawiał się trochę inteligencji
i błyskotliwych komentarzy kolegi. Potrafiły trafić w sedno. Jak wtedy, gdy Lidman przyszedł
zpodsumowaniempokazującym,żeniebyłogowpracymniejniżTobissona,pomimojegoprzechwałek
otym,jakdobrzesięczujedziękićwiczeniomruchowym.
– Tu masz czarno na białym. Połowa twoich nieobecności jest wynikiem urazów sportowych.
Uszkodzonełękotkituizapaleniawięzadełtam.Ruchsięnieopłaca.
Tobissonowizabrakłojęzykawgębie.
Stanąłterazprzedtablicąipatrzyłnafotografie.Byłtopierwszyraz,kiedywidziałtegomężczyznę.
Odwróciłszybkowzrokiwyjąłnotatnik.
–Popukałemdodrzwiludziwczorajidzisiaj–powiedziałrzeczowo.–Niewiedząc,ojakiejporze
aninawetoktórymtygodniumająpamiętać.Niemającżadnegozdjęciafaceta.
–Ktoścoświdział?
Hake podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. Niebo przejaśniło się tuż po lunchu i na moment
słońceprawieprzedarłosięprzezchmury.Aletylkoprawie,gdyżchwileczkępóźniejznówzaczęłolać
jakzcebra.Terazniebobyłofioletowo-niebieskie,aHakesłyszał,jakwodachlupiezrynny,gwałtownie
wylewającsięnaasfalt.
–Widzieliwszystko,comożliwe.Wydajesię,żepołowaznichnierobinicinnegopozagapieniem
się przez okno całe boże dnie. Widzieli domniemanych złodziei łodzi, widzieli parę, która pieprzy się
w przerwach na lunch między wyciągniętymi łodziami. Widzieli różne tajemnicze osoby. Ale kiedy się
ichprzyciśnie,okazujesięczęsto,żechodziokogoś,kogochcąwsadzić.
Skrzywiłsię.
–Widzielićpunów,włóczęgów,łobuzówifrywolnekobiety,widzieli…
–Widzielizatemcośistotnego?–przerwałniecierpliwieLidmanicmoknąłswojąmiętówkę.
–Nie–odparłobcesowoTobisson.
– Możesz mimo wszystko wydrukować raport – powiedział Hake i odwrócił się do niego. –
Błądzimyprzecieżpoomacku,alenigdynicniewiadomo.
– Może ten zamordowany jest mężczyzną, który pieprzył tę kobietę w przerwie na lunch –
powiedziałLidman.–Zazdrosnymążmógłzanimiiść.
Tobisson uśmiechnął się do niego. Takim pewnym siebie uśmiechem kogoś wiedzącego, kto ma
CzarnegoPiotrusia.
–Niebardzo.Bylitamwkażdymrazieznowuprzedwczoraj.
Lidmanpodniósłsięipociągnąłzatyłspodni.
–Okej,alemożecoświdzieli.Jakbyniebyło,możewartodalejtopoprowadzić.
HakekiwnąłgłowąTobissonowi,którystęknąłciężko.
–Sprawdźich.
Wróciłiusiadłnakrawędzibiurka.
– Technicy zajmują się kotwicą i łańcuchem oraz ewentualnymi odciskami palców. Ty, Oskar,
sprawdźwśródnaszychkontaktów,czycośsłyszeliojakiejśegzekucji.
Mieli wielu kapusiów, którzy zwykle wiedzieli, że coś się szykowało pomiędzy różnymi
kryminalnymigrupami.Dotyczyłotozarównotakzwanejjugo-mafii[5],jakigangówmotocyklowych.
–Priorytetemjestoczywiścieustaleniejegotożsamości.
–Acotybędzieszrobił?–zapytałLidman.
–Pójdędonaszegoszefaipoinformujęgo–powiedziałHake.
–Mówiącoludziachbeztożsamości–dodałLidman.–NiewidziałemRilkegoodpowstaniaNilsa
Dacke[6].
Jednak Seymour Rilke był wyjątkowo w swoim biurze. Wprawdzie Hake musiał czekać
dwadzieściaminut,zanimzostałwpuszczonyprzezsekretarkęRilkego,alebyłatonormalnademonstracja
siłyszefapolicji.Doprawdy,niebyłdostępnyokażdejporze.
Hake usiadł naprzeciw tego małego człowieczka, który tronował za swoim okazałym biurkiem
i obracał pióro Mont Blanc między swoimi małymi dłońmi. Jego głowa była duża i wyglądała
nieproporcjonalniewstosunkudowąskichramionidrobnegociała.Dobrzeskrojonygarniturzkamgarnu
z chusteczką w kieszonce na piersi nadawał mu lalusiowaty wygląd, ale Hake nie dawał się zwieść.
SeymourRilkemiałzarównoprestiż,jakiambicje,coHakeparokrotniepoczułsamnasobie.
Hake położył zdjęcie z prosektorium na biurku komendanta. Rilke ani drgnął, kiedy zobaczył tę
napuchniętątwarz.Przyglądałsięjejrzeczowodługąchwilę.
–Ktotojest?
– Nie wiemy. Wiadomo tylko, że został zamordowany przed kilkoma tygodniami i zatopiony
wkanalePålsundzłańcuchemikotwicąwokółnogi.
–Szwed?
–Jakpowiedziałem,niewiemy.
Hake zawiesił laskę na poręczy krzesła, ale ta cały czas się zsuwała. W końcu wziął ją, postawił
między swoimi nogami i tak jakby oparł na niej brodę. Rilkemu nie podobała się ta poza. Dodawała
Hakemuautorytetu,któregoniepowinienmiećwtympokoju.
–Chciałbymopublikowaćzdjęcie–powiedziałHake.–Wszystkopójdziewtedyszybciej.
–Niemaotymmowy.Świadczyłobytotylkootym,żejesteśmykompletniezbiciztropuiniemamy
zczymiśćdalej.
–Chybatakmożnaopisaćnasząsytuację.
–Ochtam,możeciesięchybatrochęwysilić,zanimzrobimycośdrastycznego.Jawkażdymrazie
uważam,żetosprawaoniskimpriorytecie.
–Dlaczego?
–Wyglądatojakporachunkiwpółświatku.NienazywałosiętomiejscemstojącymwzatoceNybro
kiedyś,gdygrupyprzestępczepozbywałysięsiebienawzajem?
– Jak powiedziałem, nie mamy pojęcia, jakiego rodzaju jest to przestępstwo, poza tym, że chodzi
omorderstwo–odparłHakełagodnie.
– W każdym razie nie dostaniesz do tego więcej ludzi – powiedział Rilke, po czym odkręcił
zatyczkępióraizacząłpisać.
AudiencjabyłaskończonaiHakewstał.
– Czy morderstwo ma niski priorytet dlatego, że zdarzyło się na Södermalmie, a nie w jakiejś
lepszejdzielnicy?
SeymourRilkenawetnaniegoniespojrzał.
–NiebądźśmiesznyAxel–powiedział.
Axel Hake zadzwonił do drzwi swojego sąsiada Larsa Larssona-Varg. Były kustosz muzeum
otworzyłdrzwiikiwnąłrękąnaHakego.Byłubranywpomiętylnianygarnituribrudnyt-shirt.Nagłowie
miał małą aksamitną jarmułkę w kolorze czerwonym, a na nogach jakieś mocno znoszone espadryle.
Pokój był przeładowany bibelotami i obrazami, a na stole królowała duża gipsowa głowa Strindberga.
Tuż obok leżała para rękawic bokserskich, a w kryształowej karafce znajdowało się wino. Lars nalał
sobiekieliszekiwskazałgestemHakemu,któryjednakodmówił.
Hake pokazał zdjęcie tatuażu Larssonowi-Varg, który spojrzał na nie z zaciekawieniem. Lars był
ekspertemwdziedziniesztukirenesansowej,aleinteresowałygowszelkiegorodzajuzdjęcia.
–Interesujące–powiedziałipociągnąłłykwina.
–Topilne.
–Dajmikilkadni.
SpojrzałnaHakego.
–Czytotrup?
Hakekiwnąłgłową.
–Topowinnosięgoobedrzećzeskóryizachowaćtenfragmentztatuażem.
–Cholerniegroteskowo.
– Nie, ja naprawdę tak myślę. W japońskich muzeach znajduje się wiele pięknych wytatuowanych
skór. Całe plecy z dziełami różnych mistrzów. To przecież dzieła sztuki, do cholery. Muszą być
zachowanedlaprzyszłychpokoleń.
–Tegowkażdymrazieniebędziemyoskórowywać–powiedziałHakestanowczo.
–Jakuważasz.
Larsson-Vargdalejpatrzyłnafotografię.
–Terazmogępowiedziećjedynie,żetensmokjesttakzwanymsmokiemAnnam[7].
Podszedł do półki z książkami i zdjął jedną. Otworzył ją i wskazał na zdjęcie smoka, który nieco
przypominałmotywtatuażu.
–Zawszecoś–rzekłHake.–Zadzwońdomnie,gdybędzieszwiedziałwięcej.
Larsson-Varg nie słyszał, kiedy Hake wyszedł. Był pochłonięty zdjęciem i wyjął jakieś próbki
kolorów,którepołożyłobokniego.
–Tomożeprzedstawiaćzłoto,tentampłomień–mamrotałsamdosiebie.–Torobigododatkowo
ciekawym…
Hake szedł powoli spacerowym krokiem wzdłuż Skutskepparvägen na Långholmen. Cały teren był
oazą w środku Sztokholmu, z wodą jeziora Mälaren wokół. Stare więzienie było obecnie hotelem
konferencyjnym,chociażniektóreceleodstąpionoartystom.JednakHakenieszedłwtymkierunku,tylko
wdrugąstronę,kudawnejstoczniMälar.Byłabardziejosłoniętaprzedwzrokiemprzechodniówijeśli
zbrodnię popełniono w pobliżu miejsca znalezienia zwłok, przypuszczalnie powinno się zacząć od tej
stronywyspy,anieprzywięzieniu,zjegolicznymideptakamiiścieżkamidojoggingu.
Widział,jakmałełodzie,którejeszczeniezostaływyciągniętenazimę,stojąikołysząsięwswoich
cumach w tej kłębiącej się wodzie, która teraz, gdy deszcz rozlał plamy ropy po całym kanale, miała
niemalkoloropalu.Oparłlaskęobrezentleżącynałodzi,takżedeszczówkaspłynęłapopłótnie.Drżąc
zzimna,postawiłkołnierzpłaszczairozejrzałsiępolabiryncieprzyczep,przystaniiwszelakichrupieci.
Tak,tutajzpewnościąmożnabyłopopełnićmorderstwotak,żenikttegoniewidział.
PoprawejstronieodmostuPålsundstałpięknypomarańczowy,murowanydomzosobliwąnazwą
„Zguba”, dawna gospoda, która obecnie dawała schronienie różnego rodzaju stowarzyszeniom. Hake
wyjął notatnik, który zawsze miał przy sobie, i zanotował, by ją odwiedzić. Ktoś może coś zauważył.
Hake zawsze próbował uchwycić swoje pierwsze wrażenia. Często dawało to impulsy, być może
irracjonalnealbomałoznaczące,aleHakeufałiminotowałjestarannie.Jegopierwszyzapisekbrzmiał:
„szlakwodnywSztokholmie”.Zapisałto,ponieważczuł,żemiejsceznalezieniazwłokmiałoznaczenie,
żeistniałpowód,dlaktóregociałoznalezionowłaśniewtymkanale.Niewydawałosię,bymorderstwo
zostałopopełnionenaprzedmieściuiżektośpotemjechałzciałem,bywyrzucićjewłaśnietutaj.
Hake poszedł dalej i natknął się na małą ciężarówkę, która świszcząc, przejechała obok niego
wstronęmałegomostuPålsund,któryrozciągałsięnadkanałemiskutecznieprzeszkadzałdużymłodziom
wpływać.Hakeodwróciłsięipodszedłdociężarówki,wktórejsiedziałmężczyznaokołoczterdziestki.
Byłubranywbrudneciuchyroboczeimiałzapadłą,wymizerowanątwarz.Nagłowiemiałwyświechtaną
czapkę żeglarską z daszkiem, która zdawała się być wystawiona na zbyt wiele ulewnych deszczy.
OdwróciłobojętnywzrokkuHakemu.
–Dzieńdobry–powiedziałHake.–Policja.Czymogęzadaćkilkapytań?
Mężczyzna wyglądał na zrezygnowanego, jak gdyby spotkały go wszystkie nieszczęścia świata
naraz.
–Tocośkonkretnego?
–Znaleźliśmyzamordowanegomężczyznętamniżejwkanale.DokładniepodmostemVäster.
–Słyszałemotym,alenicniewiem.
Hakezauważył,żekołnierzbyłtłusty,akurtkazniszczona.Mężczyznawydawałsięnerwowy,ajego
sposób rozglądania się dookoła oraz jakieś niebieskie tatuaże na rękach zdradzały, że należał do grona
recydywistów.
–Jeździszchybatuwokółnaciężarówceiwidziszsporo,nieprawdaż?–powiedziałHake.
Mężczyznawzruszyłramionami.
–Widzęiniewidzę.Pilnujęswojegonosa.
Hakepodszedłbliżejinapotkałwpewiensposóbniewyraźnespojrzeniemężczyzny.Jakgdybyjego
wodnisteźreniceniemogływogólesięskupić.
–Pomagaszczasemwłaścicielomłodziwdoleprzykanalewyciągaćłodzie?
Mężczyznaskinąłgłową.
–Znaszwiększośćznich?
–Znaminieznam.
Hakewyjąłzdjęcieofiaryzwewnętrznejkieszeniipodałjekierowcyciężarówki.
–Widziałeśgokiedyśtutajwpobliżu?
–Kurwa–powiedziałmężczyzna,aleniemógłoderwaćoczuodzdjęcia.
– Jest może trochę spuchnięty, ale nie powinno być całkiem niemożliwe rozpoznanie go, jeśli
widziałosięgowcześniej.
Mężczyznaoddałfotografię.
–Jagowkażdymraziewcześniejniewidziałem.
Hakeschowałzdjęcie.
–KlubjachtowyHeleneborg,tam–powiedział.–Mająkogoś,ktotujestikontrolujełodzie?
–Kontrolujeiniekontroluje.Najlepszewtymmiejscujestto,żeniktgoniekontroluje.
Musiprzecieżbyćktoś,ktozajmujesięklubowymiłodziami.
–Właścicielełodzisamisiętymzajmują.
–Aleklubjachtowytochyba,docholery,klubjachtowy.
–Towkażdymrazieniemojadziałka.
–Ktośzgłosiłkradzieżkotwicyiprzynależącegodoniejłańcucha?
–Niezajmujęsię…
–Możecośsłyszałeś–przerwałmuHakeostro.
Tracił powoli cierpliwość i mężczyzna wzdrygnął się, jak gdyby ktoś go uderzył. Spojrzał w dół
zbocza,alenicniepowiedział.Hakeuznał,żeprzypominabojącegosięlaniapsa.
–Jeślinacośwpadniesz–powiedziałHakepojednawczoiwyjąłswojąwizytówkę–toodezwij
się. Nie zamierzamy pytać cię, ile zarabiasz na czarno, pomagając właścicielom łodzi wyciągać je.
Interesujenastylkomorderstwo.
Mężczyznaspojrzałnaniegodrętwo,nieodpowiadając.
–Notodzięki–zakończyłHake.
Właśniekiedymiałsięodwrócićiodejść,mężczyznanaglepowiedział:
–Jakaśfrancasiedziicałymidniamigapisięprzezokno,tam,wposiadłościHeleneborg.Myślę,że
toinwalidka.Alboteżjesttomaładziewczynka.Możeonacoświdziała.
Zrobiłgestwstronężeglarskiejczapki,jakbysalutował,zanimwrzuciłbiegiodjechałwkierunku
pochylni.
Hakespojrzałnadrugąstronękanału,gdziewskazałmężczyzna.Byłtamstary,otynkowanynażółto
murowany, dwupiętrowy dom, z dużym atelier na jednej ścianie szczytowej. Poszedł z powrotem przez
most,przekroczyłSöderMälarstrandizatrzymałsięprzygruzowymplacuprzeddomem.Spojrzałwgórę
na rzędy okien i za ciemną szybą bardzo wyraźnie zobaczył białą lalkowatą twarz. Hake nie znalazł
żadnego wejścia od przodu, więc obszedł dom dookoła, pomiędzy dwoma dużymi słupami bramy bez
wrót, i znalazł drzwi wejściowe z zamkiem szyfrowym. Dokładnie kiedy podszedł, zamek zabzyczał
iotworzyłsię.Hakepchnąłdrzwiiwszedłdośrodka.Zpiętrabyłosłychaćsłabygłos:
–Drugiepiętronaprawo.
DrzwidomieszkanianadrugimpiętrzebyłyjużotwarteiHakewszedłdojasnego,pięknegopokoju,
który był gustownie urządzony w żółtych i beżowych odcieniach. Mocno pachniało wodą różaną.
Syjamski kot z apatycznymi oczami spojrzał na niego przelotnie, zanim udał się do innego pokoju. Po
drugiejstronieszerokootwartychdrzwiznajdowałsięsalon,atużprzyokniesiedziaładrobnakobietana
wózkuinwalidzkim.Jednanogabyłaodciętatużpodkolanemispodnieodpiżamybyłypodpięteagrafką.
Na piżamę miała ubrany elegancki jedwabny szlafrok. Dopiero teraz Hake zobaczył, że to była stara
twarz,mocnoumalowana,alewtakisposób,żeprzypominałalalkę.Oczybyłyporcelanowoniebieskie,
apoliczkilekkoróżowenakościsto-białejtwarzy,jakgdybybyłotrochęzagorącowmieszkaniu,przez
co cera nieco nabrała koloru. Kobieta była bardzo delikatna i niemal zupełnie bez biustu, taki
miniaturowyczłowiek.
–LizziHammarlund–przedstawiłasię.–Telefonistka,zanimwariatnamnienajechał.
Miała wyraźnie południowy dialekt, który w parze z jasnym, prawie niewinnym głosem sprawiał
komicznewrażenie.
Hakeprzedstawiłsięirozejrzałsięwokółzafascynowany.WsaloniestaremeblezczasówLudwika
XIV mieszały się z komputerami, a na gustawiańskim stole stał profesjonalny sprzęt fotograficzny.
W sąsiednim pokoju, do którego drzwi były uchylone, dostrzegł małe dziecięce łóżko obok obszernej
toaletkizawalonejszminkamiiperfumamiorazlustrowzłotejramie.
–Nigdyniewychodzę–powiedziała.–Wszystkozamawiamstąd.PrzezInternet.Takżeprocenty.
Zrobiła gest w stronę eleganckiego kieliszka z likierem, który był do połowy wypity. Obok stała
butelkazielonegoChartreuse.
–Tonietyjesteś„Edmundem”?
–Nie,jestempolicjantem.
– Och, wszyscy twierdzą, że są zarówno jednym, jak i drugim. Ja pytałam głównie dlatego, że
„Edmund” wytropił mnie na czacie i napisał, że wpadnie mnie odwiedzić. Prawdopodobnie pedofil.
Udawałam,żemamdwanaścielat.
Śmiałasiębezopamiętania,ażzaczęłakaszleć.Nieprzeszkodziłotojejwyjąćsrebrnąpapierośnicę
izapalićpapierosa.Hakewyjąłlegitymację,aleLizziniespojrzałananią.
–Tomożnanadobrąsprawępodrobić,jakwszystkoinne.
–Możliwe.Alejanaprawdęjestempolicjantemiinteresujemnieto,comogłaświdzieć.
–Czytotenpaplawciężarówcepowiedział,żesiedziałamtuiszpiegowałamcałebożednie?
–Niedokładnietaksięwyraził.
Lizzi uśmiechnęła się szeroko. Także jej zęby miały niemal idealny kolor, zupełnie białe, i Hake
zastanawiał się, czy je również malowała. Nie potrafił rozstrzygnąć, czy miała trzydzieści, czy
sześćdziesiątlat,takmocnobyłauszminkowana.
– Mogę postawić moją ostatnią koronę, że on jest recydywistą. Widziałeś chyba dziary na jego
rękach?
Hakekiwnąłgłową.
–Iniemażadnychwątpliwości,żenieraztamwróci.Widziałamgo,jakrobi…
–Wyjaśniammorderstwo,Lizzi,więcwszystkoinnemusipójśćnormalnymikanałamipolicyjnymi.
Lizzi Hammarlund zamilkła gwałtownie, jak gdyby została spławiona, i odwróciła się do okna
wychodzącegonakanałPålsund.Pochwilizaczęłaznówmówićswoimszarpanymdziecinnymjęzykiem.
– Jasne, siedzę tu całymi dniami i szpieguję. Nie mam zbyt wiele czegoś innego do roboty. Ale
częstojestemtam,wcyberprzestrzeni,ikomunikujęsięzcałymświatem.
Przeciągnęłarękąpowłosach.Ciemnoczerwonepaznokcieniepasowałydotejmałejdziewczęcej
dłoni.
–Tomójsposób,żeby„zobaczy攜wiat.Podróżujędalekokażdegodniaitodocholerydużodalej,
niżtentamtirowieckiedykolwiekbył.SiedzenieikręceniesięwkółkopoLångholmencałymidniami,co
tojestzażycie?
Uśmiechnęłasiępowściągliwie.
–Omorderstwie–powiedziałHakeioparłsięnalasce.Nogazaczęłagobolećpospacerach.Jakby
czytającwmyślachHakego,Lizzipowiedziała:
–Usiądź.
Policjant usiadł na drewnianym krześle, które prawdopodobnie było miejscem kota – było pełne
sierści.
– Czy wiesz, że w tym domu mieszkali Alfred Nobel i jego ojciec? Brat wysadził samego siebie
iczterechinnychwpowietrzeprzypomocyolejuglicerynowegowjakichśbudynkachlaboratorium,które
leżałydużodalejnadziałce.GdybyAlfredzginął,uniknęlibyśmydynamituihistoriaświatawyglądałaby
zupełnie inaczej. Wszystko jest tylko przypadkiem i chaosem. Gdybym nie została przejechana przez
pieprzonego idiotę, leżałabym na plaży w Buenos Aires z moim szefem. Byliśmy w każdym razie
wdrodzetam,kiedynieborunęłowdół.
–Omorderstwie–zacząłznowuHake.
– Morderstwo, tak – zamyśliła się Lizzi. – Słyszałam o tym w radiu dziś rano. Widocznie gówno
wiecie.
– Oj tam, trochę chyba wiemy – odezwał się Hake i wyciągnął zdjęcie mężczyzny znalezionego
wkanale.
– Wygląda paskudniej niż ja – powiedziała z obrzydzeniem. – Ale nie poznaję go. Czy jest
Szwedem?
–Niewiemy.
–Otóżto,gównowiecie.
– Wiemy w każdym razie, że został zamordowany silnym uderzeniem w głowę, a potem zatopiony
wkanalePålsund.
–Zdjęcieniewieledaje,aletakiegorudzielcabymrozpoznała,gdybyprzebywałwtychokolicach.
Hakespojrzałnaniąodrobinęzawiedziony.
–Trzebapoprostusięwgryźć,powiedziałaLizziradośnie.–Iniepoddawaćsię.Życiejestjednak
tylko jedną długą kiełbasą gówna, z której trzeba brać kęs każdego dnia. Chodzi jednak o to, żeby
przełknąć.
Zrobiłagestwstronęswojejnogi.
–Popatrznamnie–ciągnęła.–Ledwomogęsamasięwyszczać,aniepieprzyłamsięodośmiulat.
Nawet pijaczkowie nie chcą tu przyjść i mnie przelecieć. Ale nie zamierzam się poddawać. Pewnego
dniaznajdękogośtamwsieci,miejmynadziejęmężczyznę,któryszukadokładniekogośtakiegojakja.
Jednonogiegobyłegotelefonistę.
Uśmiechnęłasięsarkastycznie.
–AlbosprawdzęNobla.
Wskazałagestemokno.
–Pośmiercibratakontynuowałjedynieeksperymentnabarce,tutaj,naMälaren.
Roześmiałasięswoimperlistymśmiechem,zanimrozedmapłuczakłułajątak,żezaczęłakaszleć.
Kiedyskończyła,spojrzałanaHakegoniewinnyminiebieskimioczami.
–Zresztą,dlaczegojesteścietakzainteresowanizmarłymi?Tomy,żyjącywaspotrzebujemy.
Kiedy Hake jechał przez Västerbron z powrotem na komisariat policji, spojrzał w dół na miejsce
znalezienia zwłok. Miejsce było wybrane starannie, z góry nie można było zobaczyć, gdzie mężczyzna
został zatopiony. Mżawka sprawiała, że Hake z najwyższego punktu prześwitu mostu nie mógł nawet
dojrzećRiddarholmenaniStarówki.Wycieraczkiwstarej„cytrynie”pracowałyfrenetycznie.
Inaczejbyłominionegolata.WyżutrzymywałsięnadSkandynawiąprzezkilkamiesięcyiwakacje
w Skagen były nadzwyczaj udane. Axel, Hanna i Siri wynajęli letni domek w pobliżu słynnego Hotelu
Bröndumnaduńskimpółnocnymwybrzeżu.Domzsypialnianympoddaszemidużympokojemdziennym
zwidokiemnamorze.Kąpalisięcałymidniamiprzypłytkiejplaży,chodzilinaspaceryalbopoprostu
przesiadywali na działce. Axel i Siri zbrązowieli jak pierniczki, Hanna ze swoim alabastrowo-białym
ciałem pozostała blada, z wyjątkiem twarzy, która trochę się zaczerwieniła, co czyniło piegi jeszcze
wyraźniejszymi.Sirinauczyłasięjeździćnadwukołowymrowerkuzkółkiempodporowym,aoniHanna
próbowali uczyć się duńskiego z pomocą rozmówek. Rywalizowali o poprawienie słownictwa
i intensywnie przepytywali się nawzajem wieczorami. Po godzinie dwunastej mieli mówić tylko po
duńsku.
–Duärsød[8]–powiedziałAxel.
–Skalvibola[9]–zapytałaHannaiuśmiechnęłasię.
I„bola”robiliprzezpółnocy.Hannasmakowałakrememdoopalaniaisłonąwodąidrapałagopo
plecachtak,żemusiałnosićbawełnianąkoszulęprzezkilkadni.Tejnocychciałamiećwięcejdzieci,tej
nocychciałamiećcałągromadkędzieci,zktórymimoglibysiękąpaćibawić.Niechciałaprzestaćsię
kochaćizasnęliszczęśliwiiwyczerpaniwswoichramionach.
Siri, która skończyła pięć lat, chciała uczyć się pływać. Widziała sztuczki swojego taty w wodzie
i chciała robić tak samo. Axelowi, który pływał zarówno kraulem, jak i brawurowo motylkiem, trudno
byłoprzekonaćją,żetozbytskomplikowanystylpływackidlamałejdziewczynki.KiedySiriwreszcie
zrozumiała,jakietotrudne,niechciaławogóleuczyćsiępływać.
WzamianzatoAxelpostanowił,żebędąbudowaćpapierowylatawiec,którymoglibypuszczaćna
plaży. Zakupili bambusowe patyki i papier, a Siri mogła pomalować latawca z pomocą Hanny. Była to
szalenie piękna kaskada kolorów, która przyniosłaby zaszczyt każdemu ekspresjoniście. Duże pola
czerwonegoizłotazkropkamiikółkamiiczymś,comiałoprzedstawiaćróżnezwierzęta.Kiedypapier
wysechł, Axel rozpiął go między mocnymi, skrzyżowanymi ze sobą bambusowymi patykami
iprzymocowałdługążyłkępośrodku.Otopowinienlataćwysoko.Poszligrupąwdół,nadmorze,gdzie
zawszewiałsilnywiatriprzygotowalisięnaswojąpierwsząpróbęlotu.
Axeltrzymałlinę.HannaiSiritrzymałylatawiec.Hakezacząłbiec,lekkokulejąc,ażpoczułopór
linyikrzyknął,żebypuściły.Latawiecprzeleciałnisko,zanimbezceregielirunąłprostowpiach.Axel
spojrzałnaHannę,którawzruszyłaramionami.
–Byłeśzawolny–powiedziałaSiri.
–Zrobimyjeszczejednąpróbę–postanowił.–Możemiałemzadługąlinę.
Zaczęliodnowa.Hakeprzylinie,HannaiSiriprzylatawcu.Axelbiegłilesiłzpodniesionąręką
i wzdrygnął się, kiedy one puściły latawca. Ten wzleciał w powietrze i Hake już miał wydać pisk
radości,kiedylatawieczacząłsiękołysać,bytużpotemznówrunąćnaziemię.
Hake podszedł do latawca. Bambusowe patyki były skrzywione, papier się podarł, a jego kolano
bolałojaknigdydotąd.
– Musisz biec jeszcze szybciej tato – powiedziała Siri oskarżycielsko, mimo że wiedziała
oniepełnosprawnościswojegoojca.
Możebyłtosposób,byodpłacićsięzapływanie.
Hakeusiadłnapiaskuiodetchnął.Wyjąłtaśmęmaskującąiłatałlatawcatam,gdziepapierpuścił.
Potemdodatkowoumocniłbambuskawałkiemżyłki.
–Jeśliktóraśzwaschcebiegać,tomożeciespokojnietorobić–powiedział.
Żadna nie czuła się wezwana. Axel wstał, a wiatr pochwycił latawiec, tak że trudno było go
utrzymać. Żadnej winy w siłach pogody w każdym razie nie było. Axel przypomniał sobie, że widział
program w telewizji o staruszkach, którzy puszczali latawce w Chinach. Żaden nie biegł szczególnie
szybko,byjewyciągnąćwpowietrze.NapotkałspojrzenieHanny.
–Poprostugowypuścimy–powiedziała,jakbyczytającwjegomyślach.
–Jeślidaszmuextrakuksańca,możesiępodniesie.
Hannakiwnęłagłową,aHakeodszedłtakdaleko,ażlinasięnapięła.
–Jesteściezemną?
Kiwnęływnapięciu.
–Raz,dwa,trzy–krzyknąłHakepodwiatripokuśtykałwzdłużskrajuwody.
HannaiSirirzuciłylatawiecwpowietrze,aletenstawiłopór.
Hakeposuwałsiędalejwzdłużplażyinieczułanimuszli,anikamienipodstopami,aninawetchora
noga nie dała o sobie znać. Pędził i potykał się, a latawiec dotrzymywał mu kroku, właściwie się nie
unosząc.Kręciłsięwokółwłasnejosiiwkońcuupadłkawałekdalejwwodę.HannaiSiriprzybiegły.
Brodziły w wodzie i wyciągnęły latawiec, podczas gdy Axel leżał, dysząc, na brzegu. Hanna trzymała
latawiec nad głową, brodząc w stronę lądu. Papier zmókł i kolory zaczęły spływać. Wyglądała pod
światłojakafrykańskaksiężniczka,czarnaismukła.
–Niedasię–powiedziałaSiri.
–Musimygonajpierwwysuszyć.
Szliniecoosowialiwgórędodomu.
Nadwydmamistałstarszy,żylastymężczyznaobokswojegoroweru.Miałnagłowiechustkędonosa
ikiwałdonich.Onipokiwalirównież,akiedyminęligo,zawołał:
–Denskalhaenkæmpehale.
Pomachaliiszlidalejwgórę.Hannapoddałasiępierwsza.
–Coonpowiedział?
–Sądziłem,żeznaszduński.
–Wkażdymraziepowiniencośmieć–powiedziałaHanna.
–Kæmpehale.
Było tylko kilkaset metrów od domu, kiedy Hanna puściła latawiec i zaczęła biec w stronę domu.
Hakekulałzanią.
Sirigapiłasięzanimi,nierozumiejąc,ipodniosłalatawiec.
Hannabyłapierwszawśrodkuwdomuipobiegładoregału,Hakebyłkrokzanią,alewspinałsię
ztrudemnapoddasze.
–Gdziedocholeryjestsłownik?–wołałapodnieconaHannaigrzebałaporegale.
Axelsądził,żewie,alesłownikaniebyłonagórzenapoddaszu.
Siriweszłaipopatrzyłananich.Położyłalatawiecdowyschnięcianawerandzie.
–Cowywłaściwierobicie?
Zatrzymalisię,wyścigsięskończył.
–Tamtenwujekpowiedziałcoś,czegoniezrozumieliśmy–powiedziałaHanna.
–Kæmpehale–odpowiedziałaSirizodpowiedniąduńskąwymową.Opanowaładyftongilepiejniż
AxeliHannainaśladowałabeztroskoinnedziecinaplaży.
–Nowłaśnie.
–Kæmpeniejestempewna–powiedziałaSiri.–Alehalewiem,cotojest.
Skierowałarękędotyłuipodniosłaswójkońskiogon.
–Tojesthestehale.
–Ogon–krzyknęliHakeiHannanaraz.Latawiecpotrzebujekæmpe–ogona.Olbrzymiegoogona.
Terazprzypomniałsobie,żewielelatawcówmiałodługiogon.
Ten mały ogonek, który zrobił, był najwyraźniej niewystarczający. Rozpoczął tworzenie go, wziął
linę i przywiązywał do niej kokardki i inne błyskotki. Z tyłu przymocował mnóstwo materiałowych
tasiemek.
Kiedy latawiec wysechł i ogon był na miejscu, poszli znów na plażę, drżąc z podniecenia. Hake
chwiejnym krokiem poszedł z liną, Hanna i Siri rzuciły latawca w powietrze. Ten zakołysał się
ipoczątkowowyglądał,jakbyspadał,aleodbiłinaglewzbiłsięwpowietrze.
Axelczułszarpnięciezalinę,alatawiecpoprostuwznosiłsięiwznosił.Wisiałwpowietrzudaleko
nad wodą. Hanna i Siri podeszły do niego, promieniejąc radością, i Siri przejęła linę latawca. Hanna
iAxelobjęlisięnawzajemramionamizaszyjeitańczyliwkoło.
–Kæmpehale,kæmpehale–krzyczeli.
Siriposłałaimtylkouroczystespojrzenie,zanimzafascynowanaposzybowałalatawcawzdłużplaży
Skagen.
Hake uśmiechnął się na to wspomnienie, ale przypomniał sobie również, że ledwo wstał z łóżka
następnego dnia i musiał zażywać leki przeciwzapalne przez tydzień, aby zmniejszyć obrzęk kolana.
Duńskilekarzpotrząsnąłtylkobezzrozumieniagłowąimruknął:
–OgDeskalværeenpolitimand[10].
Siripodniosłaoczyznadswojejkolorowanki.
–Toznaczygliniarz–powiedziałanonszalancko.
Hake skręcił z Scheelegatan i zaparkował przed komisariatem. Naciągnął płaszcz nad głowę
iposzedłprzezdeszczwstronęwejścia.
[5]SlangoweokreślenieosóbpochodzącychzbyłejJugosławii.
[6]PowstanieNilsaDacke–powstaniechłopskiepodwodząNilsaDackew1542roku.
[7]HistorycznaczęśćWietnamu.
[8]Jesteśsłodka.
[9]Będziemysiępieprzyć?
[10]Itomabyćpolicjant.
ROZDZIAŁ4
W pokoju dowodzenia siedział Tobisson i sporządzał raport z przesłuchania. Miał ze sobą innego
policjantaprzyprzesłuchaniu,jaktobyłoprzyjęte,aleniedyskutowałznim.Hakepowiesiłswójmokry
płaszcz do wyschnięcia i obserwował Tobissona. Według niego Tobisson był przeciętnym policjantem.
Wprawdziemiałdoskonałąkondycję,onijegodziewczynabiegaliprzecieżniemalcodziennie,zdawał
wszystkietestyiawansowałnainspektorarazdwa.Byłpozatymdośćanalityczny.Alejegoprzeciętność
jako policjanta polegała na tym, że często chciał poniżyć przesłuchiwanego, upokorzyć albo w każdym
razie sprawić, by podejrzanemu było nieprzyjemnie. Wtedy pewność siebie Tobissona rosła, co mogło
byćfatalne,gdyżnagleprzesłuchiwanyzamykałsięwsobieimilkł.Tenbrakkalibrowaniasprawiał,że
Tobissonkonieckońcówniebyłnaprawdędobrympolicjantem.TerazHakeobawiałsię,żeTobissonbyć
możewystraszyłczęśćtych,którzymoglicoświdzieć.
–DlaczegoniegadałeśzludźmizposiadłościHeleneborg?
Tobissonniepodniósłoczu,pisałintensywnie.
–Tobisson!
Kolega spojrzał w górę. Hake zauważył, że jego twarz nieco zbielała i że oczy stały się odrobinę
zamgloneipuste.
–Zrobiłemto–powiedziałgłucho.
–LizziHammarlund?
Tobissonkiwnąłgłową.
–Niepisnęłaotymanisłowa.
–Możeszprzeczytaćtutaj.–Podałjedenzpapierów,którewydrukował.–Jeśliminiewierzysz.
Hakewziąłkartkęizobaczył,żebyłotoprawidłoweprzesłuchanieHammarlund.
–Dziwne.Nicniepowiedziałaotym,żejużbyłaprzesłuchiwana.
–Dziwne?To,żelalkowatakaleka,któratylkosiedziigapisięcałymidniami,chcemiećgościa?
Uważam,żebardziejdziwnejestto,żeoficerkryminalnyjaktyniekonsultujesięzeswoimkolegą,zanim
gooskarżyoniewykonywanieswojejpracy.
Hakepowiesiłswojąlaskęnaoparciuiusiadł.
–Maszrację–rzekł.–Przepraszam.
ZaciśnięteszczękiTobissonaażchodziłypodnapiętąskórą,alenicniepowiedział.Miałwłaściwie
tylko dwa rodzaje nastroju. Albo był wkurzony, albo był bardzo wkurzony. Teraz chodziło o to drugie
iHakewiedział,żeresztadniabędzietrudna.
Kiedy Oskar Lidman wszedł późnym popołudniem, żaden z nich nie wypowiedział ani słowa do
siebie.
–Cześćwesołki–powiedziałLidmanirzuciłnastółteczkę.–Rozumiem,żejestemwyczekiwany.
Spojrzałnaswoichkolegów.
–Przestaniemysiębawić„wciszę”iprzejdziemyprzezto,comamy?
Hakekiwnąłgłowąiwstał.Podszedłdotablicyiwskazałpalcemnazdjęciezamordowanego.
– Mamy niezidentyfikowane zwłoki faceta w wieku około czterdziestu lat. Został zamordowany
kilkoma uderzeniami w czaszkę. Wprowadziliśmy odciski palców, ale nie trafiliśmy na nic. Co może
oznaczać,żeniebyłwcześniejkarany.Alboteż,żejestobcokrajowcem.
Hakewskazałnazdjęcietatuażu.
–Manaramieniutajemniczytatuażizostałzatopionywwodzie,złańcuchemwokółnogiikotwicą,
która miała utrzymać go na dole. Nikt, zdaje się, nie widział zbrodni. Żadne rozmowy z ewentualnymi
świadkaminicniedały.
RzuciłspojrzenienaTobissona,któryzimnospojrzałnaniego.
–WedługOllegoSandstedtakotwicajestzwykłągalwanizowanąstalowąkotwicą.Możnatakąkupić
wszędzie. Na przystaniach albo u handlarzy łodziami. Z pewnością także przez Internet. Osobiście
uważam, że została ukradziona jakiemuś właścicielowi małej łodzi w okolicy. Poleciłem
Guldbrandsenowipostaraćsięolistęwszystkich,którzymająmiejscedlałodziprzyPålsundet.
–Guldbrandsen?Mieliśmyprzecieżniemiećżadnychdodatkowychludzi.
Lidmanjużmiałciągnąćdalej,gdydostrzegłspojrzenieHakego.
–Ach,wielkiwódzotymniewie.
Hakewzruszyłramionami.
–DopókiGuldbrandsenniewybieranadgodzin,sądzę,żechybamożepopracowaćznami.Niemoże
byćpodwójnejlojalnościwśledztwieomorderstwo.Albojestsięwśrodku,albopozaśledztwem.
Ale nie był pewien. Zaryzykował. Jeśli Rilke by się o tym dowiedział, mógłby narobić sporo
kłopotów.
– Napisałem też list do właścicieli łodzi i poprosiłem ich o sprawdzenie, czy ktoś zgubił swoją
kotwicę.
–Noicoztego?–zapytałzrozdrażnieniemTobisson.–Ktośukradłkotwicę.
–No–powiedziałHake.–Mogąprzecieżbyćodciskipalcównałodzi,zktórejjąukradziono.
Spojrzał znowu na fotografię zamordowanego. Nie myślał już, że wygląda groteskowo. Jakby się
przyzwyczaił.Taspuchniętatwarz,tezamkniętepowiekiitaniebieskawabarwaskórywydawałysięjuż
niemal dobrze znane. Zastanawiał się, czy to tak człowiek stopniowo oswaja się z okropnościami. Że
prógpowoli,alebezwątpieniaobniżasięprzykażdejperwersji,którejczłowiekjestświadkiem,także
wkońcustajesięodpornynawszystko.Alboblasé.
–Mamprzeczucie,żemiejscezbrodniimiejsceznalezieniazwłokleżąbliskosiebie.
Tobissonprychnął.NieznosiłuHakegoprzeczuwaniaróżnychrzeczy.
–Nieodbierasiękomuśżyciawmieszkaniu,abypotemzawieźćgonaprzystańwcentrum.Wtakim
przypadkuwyrzucasięgowjakimśodludnymmiejscuwzdłużwybrzeża.
–Pytanie,cotozamiejscezbrodni–rzekłLidman.–Napokładziełodziczygdzieśnalądzie.
–Musimypoczekaćnaraporttechniczny–powiedziałHake.–Maszcoś,Lidman?
–Sprawdziłemunaszychinformatorów.BranconiewienicożadnejegzekucjiwśródJugosłowian.
A Tom mówi, że właśnie teraz kluby motocyklowe nie chcą się wychylać. Było zbyt dużo prasy
okryminalnychwyskokach.Niewiedziałwkażdymrazienic,aonpowinienwiedzieć,bojeździznimi
niemalcodziennie.
Hake wyjął zdjęcie, które fotograf policyjny zrobił miejscu znalezienia zwłok i spojrzał na nie.
DostrzegłzaparkowanynieopodalparkingupodmostemVästerbiałyzniszczonyautobus.
–Czyktośsprawdzałtamtenautobus?–zapytał.
–Niemawkażdymrazienicotymwżadnymraporcie–oświadczyłLidman.
Hake zaczął po drugiej stronie kanału Pålsund, przy żółtej willi, w której mieszkała Lizzi
Hammarlund.Rzuciłspojrzeniewstronęjejokienizobaczył,jaksiedzizpapierosemwręceiwpatruje
sięwwieczór.Lubwekrankomputera.Domyślałsię,żejestmocnoumalowana,takabyniemożnabyło
zgadnąć wieku, i robi sobie samej zdjęcia, które później wysyła w sieci. Prawdopodobnie były
pornograficzne,atomałeciałoinieistniejącepiersisprawiały,żewielupedofilomciekłaślinka.Hake
wcześniej uważał, że pedofile są po prostu zboczonymi ludźmi, którzy popełniają przestępstwo. Jak
gwałcicielealbocimaltretującyżony.Aleodkiedymiałdziecko,wszystkosięzmieniłoiobecnieczuł
bezwzględnąnienawiśćdotegotypuprzestępców.Toniebyłotylkoto,żeofiaramibyłyniewinnedzieci,
które zostały zdradzone i oszukane przez dorosłych. Według policyjnego psychologa ten rodzaj
wykroczenia doprowadzał do takiego zaburzenia w dziecięcym świecie emocjonalnym, że później, już
jakodorośliludzie,ofiarymiałytrudności,byznaleźćidaćmiłość.WedługHakegobyłotoprawiejak
morderstwo.
Spojrzał w stronę Långholmen po drugiej stronie kanału. Było prawie niemożliwe, aby coś
rozróżnić,nawetjeślideszczzrobiłsobieprzerwęwostatnichgodzinach.Ciemnecieniedrzew,plandeki
i prześwit mostu sprawiały, że wszystko wyglądało jak plątanina rupieci. Hake założył, że morderstwo
nie miało miejsca w świetle dziennym i jeśli było to przed dwoma czy trzema tygodniami, ciemność
powinnamiećpodobnenatężeniejaktegowieczoru.
Hake przeszedł przez most i szedł dalej w stronę miejsca znalezienia zwłok. Nie spotkał żadnych
spacerowiczówanimieszkańcówwychodzącychzpsami.LudzieunikaliraczejLångholmenotejporze.
Skręciłwstronękanałuipomostów,otoczonychpłotemzdrewnianąbramą.Hakemiałszczęście,brama
byłaotwarta,przeszedłprzezniąiposzedłdalejwzdłużpomostów.Cumowaniamałychłodziskrzypiały
lekko,pozatymbyłocicho.Gdybyktośkrzyczałalbowołałopomoc,zpewnościąbyłobytosłychaćna
całą okolicę, ale kiedy nikogo nie było wieczorami na zewnątrz, morderca mógł jednak podjąć ryzyko.
Albo też pierwsze uderzenie w głowę było wystarczające, aby zniweczyć wszelkie próby wzywania
pomocy.Hakeodwróciłwzrokwstronęlądu.Ozmierzchustaryautobusbłyszczałnabiało.
Hakezostawiłpomostyipodszedłdoautobusu.Woknachtkwiłytektury,ajedynewejściebyłopo
prawej stronie, naprzeciwko miejsca kierowcy. Hake nacisnął klamkę i drzwi zaskakująco łatwo się
rozsunęły. Z pomocą laski wszedł po wysokich stopniach, a potem dalej do środka autobusu. Fotel
kierowcy nie był używany od dawna i był pokryty szczurzymi odchodami i starym papierem. Między
siedzeniemszoferaawnętrzemautobusuznajdowałysiędodatkowedrzwizesklejki.Hakespróbowałje
otworzyć, ale zauważył, że są zamknięte. Nacisnął na nie barkiem, co sprawiło, że ustąpiły odrobinę.
Wtedy włożył laskę w szparę i wyważył powoli drzwi. Nie było w nich żadnego zamka, ale ktoś
postawiłciężkąskrzynkępodrugiejstronie,abyzablokowaćdrzwiprzedotwarciem.
Uderzyłgociężkiodórpotuimoczu.WśrodkuautobusubyłociemnoiHakeposuwałsiędalejpo
omacku. Jedynie słaby blask od przedniej szyby sączył się do środka i Hakemu trudno było się
orientowaćwprzestrzeni.Oczywiściepowinienbyłwziąćzesobąlatarkę,alebyłojużzapóźno,byteraz
o tym myśleć. Krzesełka w autobusie zostały wyrwane, a zamiast tego po obu stronach znajdowały się
koje.Abyznaleźćoparcie,Hakechwyciłsięzajednąiszedłostrożniewgłąbautobusu.Naglepoczułcoś
twardegonakolanie.Spojrzałwdółiodkryłnaostrzonybagnet.
–Anikrokudalej–powiedziałzachrypniętygłos.
Hake stał nieruchomo. Zapaliła się latarka i zaświeciła mu w twarz. Został oślepiony i podniósł
rękędooczu.
–Czegochcesz?–zapytałgłos.
–Zabierzbagnet.
Aleostreostrzedźgałojeszczemocniejjegochorekolano.
–Czegochcesz?–powtórzyłgłos.–Niematunicdowzięcia.
–Jestempolicjantem,badamsprawęmorderstwa.
Naciskbagnetuzelżałniecoiciemnapostaćusiadłanakoi.Jednoramięporuszyłosięwciemności
iwautobusierozbłysłoświatło.Tomałalampkanagazolrzucałajasny,białyblasknamężczyznęokoło
pięćdziesięciu lat, z długimi włosami i brodą. Śmierdział potem i starym przepiciem i był owinięty
wojskowym kocem. Ręce miał spuchnięte i pokryte strupami. Żółte paznokcie przypominały bardziej
pazury.NiezabrałbagnetuizerkałprzymrużonymioczaminaHakego,którycałyczasstałnieruchomo.
–Zjeżdżaj,zanimwyjdęzsiebie.
–Zapomnij–powiedziałHakeiusiadłnakoinaprzeciwkomężczyzny.
Tenpomachałbagnetemprzedtwarząpolicjanta.
–Niezbliżajsię,mówięci.
–Niezamierzamciniczrobić.
–Czegowięcchcesz?
–Informacji–powiedziałHakeirozejrzałsię.
Próbowałrozeznaćsię,czywautobusiesąjakieśplamykrwi,aleniedałosiętegookreślić.Cały
autobus był pełen plam tu i ówdzie. Całkiem z tyłu znajdowała się mała kuchenka. Na podłodze stały
plastikowebutelkizdenaturatem.Niektórepełne,inneopróżnione.Ogółemautobusmiałkilkanaściekoi,
aletylkojednaznichbyłazamieszkana,pozostałeniemiałynawetmateracy.Całyautobusbyłbrudnyod
podłogiposufitijedynąozdobąbyłyjakieśobrazyBuddynajednejześcian.Byłotoidealnemiejscedo
popełnieniazbrodni.
–Niemamcinicdopowiedzenia–rzekłmężczyzna.
Szukałpoomackuczegośpodkocemiwyjąłplastikowypojemnikzczerwonawącieczą.Pociągnął
porządnyłykiobserwowałHakegopodejrzliwymwzrokiem.
–Jakdługotumieszkasz?
–Odzeszłegolata.
–Czyjjesttenautobus?
– Został opuszczony przez kolektyw na początku lata. Mieli jechać do Katmandu, ale jeden po
drugimdalinogę.Wkońcuciostatnizabraliswojemateraceispieprzyli.Wtedywprowadziłemsięja.
–Szpiegowałeśich?
–Zawszemamoczętaotwartenanowemożliwości.
–Niewidziałeśnikogozwytatuowanymsmokiem?
Mężczyznapokręciłgłową.
–Nie,oilepamiętam.
Hakewyjąłzdjęciezamordowanegomężczyznyipokazał.
–Zabierzto!Niechcętegowidzieć.Dostanęparanoi.
Zamknąłoczy,wstrząsnąłcałymciałemipociągnąłkolejnyłyk.
Jegotwarzbyłapopielata,wzrokrozbiegany.
–Zatem,niewidziałeśgo?
–Zwariowałeś.Myślisz,żepływampodwodą?
–Mamnamyśli,kiedyżył.
Mężczyznapokręciłgłową.
–Iniebyłogowtychokolicach,ztegocopamiętasz?
–Zanimzostałzamordowany–nie.
Oczymuzalśniły.
–Wieszomorderstwie?
–Jużpowiedziałem.Mamoczętaotwarte.
– Widocznie nie cały czas – powiedział Hake kwaśno. – W przeciwnym razie byłbyś chyba
świadkiem.
–Kładęsięspaćwcześnie,jakzauważyłeś.Potrzebujęsnudlaurody.
Zaśmiałsięznówchrapliwieiskierowałkanisterdoust.Hakepoczułgryzącysmróddenaturatu.
–Próbujeszodebraćsobieżycie?–zapytałHake.–Takijestplan?
–Ech,jajużjestemmartwy,więctotrochęzbędnezajęcie.
Coś czarnego pojawiło się w jego spojrzeniu, zamknął na chwilę powieki i wetknął bagnet pod
wojskowykoc.
–Myślę,żenajlepiejbędzie,jeśliterazpójdziesz,zanimstanęsięsentymentalnyiopowiemhistorię
mojegożycia.
–Jestażtakźle?
–Gorzej.Gorzejniżkiedykolwiekmógłbyśsądzić…
Hakepomyślał,żechybamarację.Wstał.Oparłsięnalasceiposzedłwstronęwyjścia.
–Nienaśleszchybanikogonamnie,co?Jakiegośpieprzonegosocjalnegoalboco.
–Nie,aletechnicyprzyjdątuisprawdzą.Szukamyplamkrwiitympodobnychśladów.
–Jedynakrew,którasiętuznajduje,tomojawłasna.
–Tegosiędowiemy.
Nagle mężczyzna wyskoczył, chwycił mocno za szyję Hakego i przycisnął bagnet do jego krzyża.
Trzymałgowżelaznymuścisku.Hakenieruszałsię.Smródodmężczyznybyłwstrętny.
–Gdybymbyłmordercą,niewyszedłbyśstąd.Kapujesz?
–Puść–powiedziałHake.Zaczynałmiećtrudnościzoddychaniem.
– Mieszkałem w tym pieprzonym przytułku dla mężczyzn i nie chcę tam wracać. Chcę być sam
iznalazłemmojewymarzonemiejsce.
RozluźniłtrochęucisknatchawicęHakego.
–Niechcięszlag,jeślimnietamwsadzisz.Mamwielkąochotępoderżnąćcigardłotylkopoto,by
byćpobezpiecznejstronie.
ZabrałbagnetzjegoplecówiprzycisnąłgozatodogardłaHakego.
–Puść–powiedziałHake,charcząc.
–Wprzeciwnymraziecosięstanie?
– Przyskrzynię cię. Trafisz prawdopodobnie na oddział dla szaleńców z dwudziestoma innymi
wariatami.Bezalkoholu.Jedynąrozrywkąbędąkrzykitwoichwspółpacjentówponocach.
–Tomożerówniedobrzebędzie,jakpodetnę.
–Niezdążysz.
–Jesteśpewien?
BagnetbyłtużpodjabłkiemAdama.
–Całkiempewien.
Mężczyzna syknął coś i puścił Hakego. Popchnął go tak, że na mgnienie oka stracił równowagę,
zanim znalazł podparcie w jednej z koi. Hake odwrócił się i spojrzał w oczy mężczyzny. Emanowały
całkowitąobojętnością.
–Zobaczymy,ilejestwarttwójgliniarskihonor–powiedziałiowinąłkocwokółciała.
Kiedy Hake wrócił do domu na Chapmansgatan, wziął gorącą kąpiel. Smród z ubrań i ciała był
wyraźny po wizycie w tym białym autobusie. Nalał sobie kieliszek czerwonego wina i postawił go na
krawędzi wanny, po czym zanurzył się w gorącej wodzie i zamknął oczy. Nie myślał o mężczyźnie
wbiałymautobusieaniteżotym,ktomógłbyćmordercą.MyślałoHannieiSiri.Żerezygnowałznich,
aby wystawiać się na jedno szaleństwo za drugim. Po co? Wcześniej wiedział to z taką pewnością.
Chciał sprawiedliwości. Nawet dla zmarłych. Teraz nie był już taki pewien. I może Rilke miał rację.
Możebyłytowewnętrzneporachunkiludziztakzwanegopółświatkaiwrezultacieludzkośćpozbyłasię
jeszcze jednej świni. Ale tylko może. Axel Hake bardzo dobrze wiedział, że gdyby człowiek zaczął
sprzeniewierzać się prawom i przepisom, korupcja wkrótce byłaby faktem. Zaczynało się pobłażać
wszystkiemu,comożliwe.Ustalano„porządekdziobania”ijakzwykletocinajsłabsiprzegrywali.Hake
upił łyk czerwonego wina. Po drugiej stronie krawędzi wanny stały plastikowa kaczka Siri i jej
lodołamacz, Ymer, a obok niego szampon do włosów Barnängen i słonowodne mydło, które mogło
pływać.Przedwczorajkąpalisięrazemwtejwannie.Dzisiajmusiszorowaćsiędoczysta,abypozbyć
siętejkwaśnejwonipijaństwaimoczu…
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Było po jedenastej. Hake wziął ręcznik, owinął go wokół bioder
iwyszedłzłazienki.Wyjrzałprzezwizjer.NazewnątrzstałLarsLarsson-Vargibębniłwdrzwi.
–Wiem,żejesteśwśrodku,widziałem,kiedyprzyszedłeś.
HakeotworzyłdrzwiiLarsson-Vargposłałmupełnepodziwuspojrzenie.
–Ażniemożnauwierzyć,kiedywidzisięciebiekulejącego–powiedział.
–Uwierzyćwco?
–Żejesteśtakdobrzezbudowany.Podnosiszciężary?
–Pływam.
–Jateż,alejatakiniejestem.
Poklepałswójciąglerosnący,wydatnybrzuszek.
–Stylmotylkowy–powiedziałHake,jakgdybytobyłolepszewytłumaczenie.
Ubrałszlafrok.LarsLarsson-Vargwszedłdosalonuiusiadłnakanapie.Położyłzdjęcietatuażuna
stolikuipopukałwnie.Hakespojrzałnabiałegochińskiegosmokanaczarnymtle.Nadwukolorowym
czerwono-zielonymczworokąciezzabarwionymnazłotopłomieniemogniawśrodku.
–LegiaCudzoziemska–powiedziałLarsson-Varg.
Hakepodszedłbliżej.
–Itoniebylejakioddział.Tamtadwójkaprzygłowiesmokaoznaczadrugiregiment.
Hake usiadł w swoim fotelu i spojrzał na kustosza, który tego dnia był ubrany w workowate
terylenowespodnieihawajskąkoszulę.OdkądwyleciałzMuzeumNarodowego,ogoliłgłowę,zapuścił
długąbrodęizacząłsięubieraćwcorazbardziejjaskrawokoloroweubrania.Protestprzeciwkostaremu
biurokratycznemu życiu. Miał wielkie życiowe zadanie, aby w jakiś sposób złamać swego byłego
pracodawcę. Właśnie teraz zajmował się badaniem, czy nie mogłyby istnieć odciski na wiszącym
w muzeum obrazie „Sprzysiężenie Claudiusa Civilisa” Rembrandta, ponieważ słyszał, że można było
znaleźć odciski palców na farbie malarskiej na starszych obrazach. Dałby sobie rękę uciąć, by
udowodnić,żeobrazniezostałnamalowanyprzezRembrandtaispędziłlatowAmsterdamie,abyszukać
odciskówpalcówtegoholenderskiegomistrza.
–Słucham–powiedziałHake.
– Drugi regiment jest pułkiem zagranicznych żołnierzy-spadochroniarzy. Teraz nazywają się REP,
dawniej nazywali się C.R.A.P. – co odpowiadało Commandos de Recherche et d’Action dans le
Profondeur.Jestempewien,żety,Axel,znającfrancuski,rozumiesz.
Hakekiwnąłgłową.
– To najbardziej prestiżowy i profesjonalny regiment w Legii Cudzoziemskiej. Są kształceni na
Korsyce i nie wolno im opuszczać wyspy przez pierwszy rok. Obowiązuje żelazna dyscyplina i biada
temu,ktonielubiwcinaćdrutakolczastegonaśniadanie.WcześniejbylitamgłównieNiemcyiAnglicy,
obecniejestdużoRosjan.Człowiekuczysięboksować,wspinaćizabijać.
Trąciłzdjęcietatuażu.
–Tojestsymbolregimentu.SmokzAnnam,naktóregośladwpadłemodpoczątku,ipłonącygranat
nakolorowympolu.
DopieroterazHakedostrzegł,żetastylizowanapochodniamożeprzedstawiaćgranat.
– Granat ma siedem płomieni ognia i jest symbolem całej Legii Cudzoziemskiej, dokładnie jak
koloroweczerwono-zielonepole.Zielonydlanadziei,aczerwonydlawyrzeczenia.
–Dobrarobota–powiedziałHake.–Chceszcoś?
–Copijesz?
–CôtesduRhône.
– Musi wystarczyć. A potem opowiem ci, jak idzie ze znalezieniem odcisków palców na starych
obrazach.Policjachybateżmożemiećztegopożytek.
Hakeposzedłpobutelkęwinaizrozumiał,żenocbędziebardzodługa.
ROZDZIAŁ5
Komenda policji w Sztokholmie mieściła się nie tylko w jednym gmachu gmachu, ale w wielu
budynkach, z których wszystkie zlokalizowane były w kwartale Kronoberg. Były tam przykłady wielu
różnych stylów: od starego, wyjątkowo pompatycznego pierwszego komisariatu, zbudowanego tuż po
przełomiewiekówwtakzwanymstylupruskim-barokowymalboimperialnym,zwieżyczkamiibasztami
– sposobem zamanifestowania władzy – do ostatnich dobudówek w prawdziwym duchu lat
siedemdziesiątych,zmałymiokienkamiizamkniętąfasadąbezozdobników.Wdeszczowydzień,jakten,
żółtawybudynekzprzełomuwiekówprzypominałzamczyskozprawdziwegozdarzenia,aciężkiefasady
otaczające większą część policji wyglądały jak mury więzienne. W obrębie tego terenu znajdował się
terazareszt,aresztKronoberg,alewydawałosię,jakbyarchitekcibudynkuchcielizasygnalizowaćraczej
hasło: „Obcym wstęp wzbroniony” niż: „Stąd nikt nie wychodzi”. W głębi tego ogromnego terenu stał
brunatnawyratuszwciężkimstylusecesyjnym.Nicdziwnego,żeprzejściełącząceKomendęzRatuszem
nazywano„dróżkąwestchnień”.Całyterentchnąłposępnościąiarchitekturaniepomagałałagodzićtego
wrażenia.Nadomiarwszystkiego,budowanybyłwielkibudynektechnicznynadawnymdziedzińcu,gdzie
natychmiastwyciętowszystkieklony,takżeniewielkazieleń,któratuistniała,zniknęłabezpowrotnie.
Wiercono i wysadzano wszystko wokół całego kompleksu i kiedy Oskar Lidman przyszedł, był
wstrasznymnastroju.TrzasnąłdrzwiamiigapiłsięnaAxelaHakegoiTobissona.
– Teraz te sukinsyny zburzyły także starą restaurację policyjną. Kto, kurwa, o to prosił? Co to
śpiewał Olle Adolphson? „Wnet dostaje się człowiek w koszmar ze szkła i betonu. Siedzi tam potem,
wiwatujeimyśli,żekoszulajestciasna”.
–Jesteśtam!–dopełniłTobisson.
Lidmanusiadłciężkonakrześle.
– A chłopakom całkowicie brakuje empatii. Nierozumiejące spojrzenia, kiedy poprosi się ich
opomoc.Cholera,kiedyjabyłemchłopakiem,musiałosiębiegaćikupowaćcygarydlaojca,mlekodla
matkiigazetędlasąsiada.Niebyłogadania!Terazoferujesięimstówę,żebyposprzątaliswójpokój,oni
biorąpieniądze,apokójnadalwyglądajaklegowiskoKlanuNiedźwiedziaJaskiniowego[11].
Lidman miał dwóch „bezwartościowych chłopaków”, jak ich nazywał, z poprzedniego związku.
Wyjąłmiętówkęipozwoliłjejrozpuścićsięwustach.
– Poza tym zamykają klub samby, mój i mojej żony. Ukradkiem podniesiono czynsz, jedzenie
inapojedrożeją.Czyobecnieniemanicświętego?
– Przestań – powiedział Hake, który był już zmęczony. Siedział do późna w nocy, stanowczo za
długo, i słuchał dygresji Larsa Larssona-Varg o tej nowej technice używania odcisków palców do
ustalania autentyczności starszego malarstwa. Potem wcześnie wstał i poinformował swoich kolegów
opochodzeniutatuażu.PozatymmiałporannespotkaniezRilkem,któretylkogoprzygnębiło.Komendant
niewidziałżadnegopowodu,byzwiększyćgotowość,jeślichodziłoomorderstwo,izaznaczyłwyraźnie,
że Guldbrandsen nie będzie więcej dostępny. Hake uszedł cało z ostrzeżeniem, ale czuł się
niesprawiedliwiepotraktowany.Abyzapomniećoirytacji,sprawdziłszwedzkierejestrywposzukiwaniu
kogoś,ktobyłwLegiiCudzoziemskiej,alenikogonieznalazł.Potemnawetpodzwoniłporejoniepolicji,
byzdobyćinformacjeoosobachzaginionych.Trzymałlistę.
– Zniknięcie nie jest przestępstwem, jak większość sądzi. Właściwie dopóki nie dojdzie do
przestępstwa,niejesttosprawąpolicji.Alepomagamy,kiedymamyczas.
–Któregoniemamy–powiedziałTobisson.
–Nie,idlategolistajestdośćdługa,mimożeusunąłemwszystkiezaginionekobiety.
Dałkażdemukopię.
–Musimysiępodzielićipodzwonićdotych,którzyposzukujątychludzi.Każdyweźmiecztery.Jest
dwanaście zgłoszeń w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Dalej się nie cofamy. Jeden z tych czterech,
których biorę na siebie, jest Rosjaninem. Victor Jevtjenko. Jest zgłoszony przez urząd imigracyjny jako
zaginiony.Czekałnadecyzjęowydaleniu.Żadnegorysopisuniemieli.Mamkontaktwtychkręgach.
Lidmanspojrzałnaniegozezdziwieniem.
–SiostraznaRosjanina–wyjaśniłHake.–Zaczynamy,migiem.
Julia Hake przekopywała swoje grządki, kiedy Axel skręcił na podwórze. Deszcz przestał padać
iwpowietrzubyłmartwyspokój.KiedyjednakHakewysiadłzsamochodu,nadszedłnaglegwałtowny
powiew, poryw, który przetoczył się wzdłuż wierzchołków świerków i rozszedł przez krzaki agrestu,
potem przez trawę, aż do siostry, której czarny szal powiewał wokół głowy tak, że wyglądała jak
muzułmankapracującanapolu.Spuściłaszaliodwróciłasiędoniego.Wyglądałanawyczerpaną.Oczy
kolorutrawymorskiejbyłymatowe,austatworzyłyróżowąkreskę.
–ChciałbymporozmawiaćzYurim–powiedział.
–Oczym?
–Tosprawasłużbowa.
Wsunęłaszpadelgłębokowziemięiwytarłaręceodżinsy.
–Nieszukaszchybaczegośnaniego,co?
–Totylkozapytanie.Zresztą,jakonsięnazywaopróczYuri?
–Sarkis.YuriSarkis.
–Dzięki.
Juliakiwnęłagłowąiposzławstronędomu.
–Nakuchnijestkawa.Potrzebujętrochęczasu.
I tym razem minęło dużo czasu, zanim Julia uznała, że jest gotowa ze swoim wyglądem. Dżinsy
zastąpiła jasnożółtą, pastelową spódnicą, kolorem, którego nigdy wcześniej nie nosiła, ubrała też
skórzanąkurtkęwmodnymfasonie.Znitamiwzdłużrękawów.Jejtwarzzmieniłasięzapomocąpudru
imaskary.Hakeuważał,żewyglądastarzej,alezpewnościąnietakibyłzamiar.Jużmiałwyjść,kiedy
złapałago,trzymająctwarztylkokilkacentymetrówodniego.
–Przyrzeknij,żetonieoniegochodzi!
–Nie,przecieżpowiedziałem.
–Przyrzeknij!
Hake przyrzekł i dopiero wtedy rozluźniła się na chwilę. Wsiadła do samochodu, po czym
odwróciłalusterkowstecznetak,bymóczobaczyćswojątwarzipoprawićwłosy.KiedyHakeprzejechał
kawałekizbliżalisiędokolektywuwegańskiego,Juliastałasięznówpoirytowanaispięta.
–Czytorzeczywiściekonieczne,abygowciągaćwtwojepoczynania?
–Chodziomorderstwo–powiedziałHakekrótko.
–Onnicotymniewie.
Hake nie odpowiedział. Zaparkował samochód przy szczytowej ścianie dużego domu i wysiadł.
Kilku młodych ludzi około dwudziestu lat stało i dyskutowało na werandzie. Wyglądali anonimowo,
ubraniwciężkietrzewiki,dżinsyiciemnekurtkiprzeciwwiatrowezkapturami.Hakemuprzyszłonamyśl
stadokawek.Podszedłdorozmawiających.
–JestYuriwśrodku?
Skinęli krótko głowami i kontynuowali rozmowę półgłosem. Julia zaczekała z nimi, rzucając
niespokojnespojrzeniezaswoimbratem,kiedywchodziłdośrodka.
W domu pachniało jedzeniem, a z odtwarzacza CD słychać było rockową muzykę. Te dwie
dziewczyny, które widział kilka dni wcześniej, zmywały naczynia i wyglądały na znudzone. Hake
mozolnie wchodził po schodach na górę do pokoju Yuriego. Kiedy otworzył drzwi, Yuri i Gustav
Lövenhjelm stali i rozmawiali z poważnymi minami. Lövenhjelm podniósł wzrok, kiedy Hake wszedł.
Spojrzeniebyłoprzenikliweiwpewiensposóbnieprzejednane.
–Chwileczkę–powiedziałsurowoinadalrozmawiałcichozmłodymRosjaninem.
Hakestanąłwdrzwiach.DopieroterazYurispojrzałnaniego,alejegowzrokpowróciłprostodo
Lövenhjelma.KiedyHakewidziałgoostatnio,Rosjaninmiałkontrolęnadsytuacjąiroztaczałcałyswój
urok.Terazstałtamzezwieszonągłową,kiwałrazporazipatrzyłwpodłogę.Wyglądałototak,jakby
młodybokserotrzymywałinstrukcjeodswojegotrenera.
RozmowawkrótcesięskończyłaiGustavLövenhjelmpodszedłdoHakego.
–Jesteśtuznowuzeswojąsiostrą?
–Właściwienie,aleonajestzemną.ZamierzałemzamienićparęsłówzYurim.
Rosjaninpodniósłoczy,kiedyusłyszałswojeimię,inagleztegozagubionegochłopcazmieniłsię
wmłodegomężczyznęzpozycją.
Lövenhjelm spojrzał nieco niezdecydowanie na Hakego, zapewne spodziewając się jakiegoś
wytłumaczenia,aleHakeniezamierzałbraćudziałuwtejgrzeowładzę,którapanowaławkolektywie,
i nie powiedział nic więcej. Była to sprawa służbowa i Hake nie zamierzał prosić o pozwolenie, aby
porozmawiać z kimkolwiek, ktokolwiek by to był. Kiwnął krótko głową Lövenhjelmowi i podszedł do
Yuriego.Lövenhjelmstałjeszczeprzezchwilę,alepotemopuściłpokój.
– Myślałem, że może mógłbyś mi pomóc – powiedział Hake do Rosjanina. – Wyjaśniam sprawę
morderstwa.
Yuri był ubrany w gruby wełniany sweter, workowate bawełniane spodnie, a na głowie miał
pewnegorodzajumyckęzczarnegojedwabiu,którasprawiała,żejegojasnewłosywyglądałynajeszcze
jaśniejsze. Hake zastanawiał się, czy tańczył wcześniej balet, gdyż stał w pozie z jedną stopą na ukos
przeddrugą,jaktoczęstonieświadomierobiątancerze.
–Przyszedłeśdoniewłaściwegoczłowieka–powiedziałYuriswoimsłowiańskimakcentem.
HakewyjąłzdjęciemężczyznyzkanałuPålsund.
–Dlaczegoontakwygląda?–zapytałYurioburzony.
–Nieżyje.
–Tak,aletwarzjestprzecieżtaka…
Szukałsłowa.
–Taka…tłusta–powiedziałwkońcu.–Jakbyduża.
–Leżałwwodzie.Znaszgo?
–Dlaczegomiałbymgoznać?
Szukał wzrokiem za plecami Hakego, jakby miał nadzieję, że Lövenhjelm wróci i przyjdzie
zodsieczą.
–MożebyćRosjaninem.
–JestokołostopięćdziesiątmilionówRosjan.
Zrobiłgestrezygnacji.
–NiewSztokholmie–powiedziałHake.
Yuriuspokoiłsięiutkwiłwnimswojechabroweoczy.
–Nigdywcześniejgoniewidziałem.
–Alespotykaszczasemswoichrodakówtu,wSzwecji?
–Niemogęodmówić.
–Zaprzeczyć.
Yurinierozumiał.
–Mówisię:niemogętemuzaprzeczyć.
Yuri już miał otworzyć usta, kiedy Hake przerwał mu, po tym jak rzucił okiem na kartkę, którą
wyłowiłzkieszeni.
–MówicicośnazwiskoVictorJevtjenko?
–Victor…co?–zapytałRosjaniniprzełknąłślinę.
–Jevtjenko.Iusłyszałeśtozapierwszymrazem.
Yuripokręciłgłową.
–DlaczegomiałbymznaćtegoVictora?
–Tomożeonjestnazdjęciu.
Yuriprzeciągnąłrękąpotwarzy.Hakeponowniemiałwrażenie,żepróbujezyskaćnaczasie.
–Powiedziałem,żenieznammężczyznynazdjęciu.Chciałbymgoznać,boterazwszystkobyłoby…
rozjaśnione.
–Masznamyśli–wyjaśnione?
CośtwardegopojawiłosięwspojrzeniuYuriego.
–Całyczasstaramsiępoprawićmójszwedzki.
–Todlategociępoprawiam–odparłHake.
–Istniejąróżnesposobypoprawiania.
– Nie zagłębiajmy się w to. Zatem nigdy nie widziałeś mężczyzny i nigdy nie słyszałeś o żadnym
VictorzeJevtjenko.Zgadzasię?
Yurikiwnąłgłową.Kolorywróciłymunatwarz.Hakeoparłsięnalasceischowałkartkę.
– Jeśli to ma coś wspólnego z tym, że spotykam się z twoją siostrą, to uważam, że zachowujesz
się…
Szukałsłowa,niechciałpowiedziećźle.
Hakenadalstał.
–Tak?
–Głupio–powiedziałwkońcuYuri.
HakesiedziałwsamochodzieiczekałnaJulię,podczasgdyonaobejmowałaswojegorosyjskiego
towarzyszazabaw.YuripatrzyłnaniegoznadramieniaJulii,aleHakeudawał,żetegoniewidzi.
–Powiedział,żebyłeśimpertynenckiwobecniego–rzekłaJulia,kiedyzostawilizasobąkolektyw.
–Czytonaprawdębyłokonieczne?
Hake widział w lusterku wstecznym, że Gustav Lövenhjelm wyszedł z willi z przełomu wieków.
RozmawiałzYurim,którykręciłgłową.Kilkoromłodychludzistałowstadachiwydawałosięczekaćna
instrukcje.
–Słyszałeś?
Juliaodwróciłasiędoniego.
–Spytałam,czysłyszałeś.
–Tak,słyszałem.
–Prosiłamcięprzecież,abyśznimniezadzierał.Cowłaściwiejestztobą?Jaktylkomamfaceta,
wtrącaszsięwjakiśsposób.
Hake jechał dalej z zaciśniętymi zębami. Świerkowy las był gęsty i leśna droga prowadząca do
domu Julii była kręta. Pobocza zaczęły się obsuwać po wszystkich deszczach i droga była błotnista
iśliska.Hakejechałpowoli,wpatrującsięprzedsiebie.Juliarozcierałasobieręceinieświadomieraz
porazpoprawiaławłosy.Byłazajętawłasnymimyślamiinaglepowiedziałacicho,niemalsmutno:
–Właściwiebyłotak,odkądzaczęłamspotykaćsięzchłopakami.Naglepojawiasięmłodszybrat
imówistarszejsiostrze,zkimmabyć.
–Terazjesteśniesprawiedliwa,Julio.
Dotarli do bocznej drogi prowadzącej w dół do podwórza kliniki, Hake skręcił i zatrzymał
„cytrynę”przeddomem.
–Aletyniewidzisz,żetojestwzór?
–Niesądzę,żetakbyło.
Hakepozwolił,bymotorchodził,chciałodjechać.
–Musimydojśćdosednasprawy.
–Niemażadnegosednadodochodzenia.
–Dlaczegowięcbyłototakpierońskoważne,żebypojechaćtaminaciskaćgo?
Hake zawahał się, popatrzył na nią przez długą chwilę i przeciągnął ręką po krótko ściętych
włosach.
–Dlaczego?–upierałasię.
Pochyliłsięnadniąiotworzyłjejdrzwi.
–Dlatego–zaczął–dlatego,żetojestśledztwowsprawieomorderstwo.Jeszczetegoniepojęłaś?
Twójchłopakmógłbyćpomocny.Niebył,aleniemogłemtegowiedziećzgóry.
–Myślęjednak,żezadzierałeśprzednimnosa–powiedziałanaburmuszonaJulia.
Axel Hake czuł się nieswojo, jadąc w stronę Kungsholmen. Nie dlatego, że Julia powtórzyła, że
wtrącasiędojejromansów.Któregośrazuinterweniował,gdyżjegosiostrazostałapobitaprzezswojego
kochanka,aleoskarżenie,żezawszesięwtrącał,byłotylkododatkowymznakiem,żeniebyładokońca
zrównoważona. Nie, nieswój był policjant w nim, który był milszy niż powinien wobec tego Yuriego.
Powinien był go zabrać na komisariat, gdyż czuł, że Rosjanin wiedział więcej, niż powiedział. Hake
zastanawiał się, jak daleko można zajść z lojalnością wobec kogoś, kogo się kocha. Albo raczej jak
dalekoon,komisarzkryminalnyAxelHake,mógłposunąćsię,zanimosiągnieprzełom.Wzdrygnąłsię.
W ostatnim czasie zaczął rozmyślać nad pojęciami takimi, jak miłość i lojalność. Co właściwie
oznaczają te słowa? Jak porównać miłość do dziecka z miłością do dorosłego? Czy lojalnością było
zawsze stać po stronie bliskich kochanych, czy też lepiej było nie chronić ich, pozwalać im dostawać
lanie i sprawiać, by brali odpowiedzialność za swoje własne postępowanie? Może w ten sposób
bardziejbysięrozwijali?Kiedykrążyłwokółtegojakkotwokółgorącejkaszy,topytaniestapiałosię
zawsze z pytaniem przez duże P. Czy Hanna naprawdę go kocha? Czy to było wiarygodne, że nagle
potrafiła stracić całe zainteresowanie nim, ledwo widywać go przez wiele dni, aby potem po prostu
wypłynąć na powierzchnię i kochać i uśmiechać się, jakby nic się nie stało, podczas gdy on leżał
bezsennieprzezwielenocypodrząd,zastanawiającsię,czywszystkosięskończyło?
Czasami Lidman patrzył na niego z odrobiną niesmaku, gdy czarne kręgi pod oczami stawały się
nieco zbyt wyraźne. Lidman był bardzo racjonalnym człowiekiem, który uważał, że Hake jest szalony,
pozwalającHannietraktowaćsięwtakisposób.Lidmansądził,żedotańcazawszetrzebadwojgaiże
partnerkawtańcuzawszepodążazamężczyzną.Niebyłototrudne,awszystkoinnebyłonaopak.
Axelniebyłpewien,ktoprowadziłwjegozwiązku.CowłaściwiemielizHannąwspólnego?On
byłnieustanniezajętyswojąpracąwpolicji,lubiłczytaćichodzićnawyścigikonnewwolnymczasie.
Hanna rysowała swoje meble i często bywała u stolarzy i dostawców. Kochała siedzieć z kieliszkiem
wina do późna w nocy i rozmawiać o wszystkim i o niczym. O plotkach z Nowego Jorku, gdzie
mieszkała, o czasach, gdy była głodującą studentką projektowania w Kopenhadze, o dawnych kolegach
i o pomysłach, które miała. Hake słuchał, ale nie był naprawdę zaangażowany. Żył w pewien sposób
wteraźniejszościirzadkomyślałoczasiespędzonymwParyżu,kiedybyłmłodympolicjantem,oswoich
rodzicachnaszkierowejwysepce,odawnychprzyjaciołach.Alenajbardziejniepokoiłogoto,żeHanna
nagle może mu po prostu zniknąć. Kilka nocy wcześniej, tuż po tym, jak się kochali, podniosła się na
łokciuipowiedziałazmęczonymgłosem,patrzącnaniegopustymioczami:
–Czytowłaśnietakiegożyciaczłowiekchce?
Hakeniezrozumiał,comiałanamyśli,alezamknąłjąwswoichobjęciachikołysałczule.
–Oczywiście,żetak.
Wtedywróciłotrochężyciawjejniemalbezbarwneoczy,abladatwarzbłyszczaławciemności.
–MusiszmiotymprzypominaćAxel–powiedziaławkońcuiniemaluczepiłasięgo.–Musiszmi
przypominać…
KiedyHakewszedłdopokojudowodzenia,zarównoTobisson,jakiLidmanjużtamsiedzieli.
–JakposzłozRosjaninem?–natychmiastzapytałLidman.
–Żadnegobranianawędkę–powiedziałHake.
Zdjąłpłaszcz,powiesiłgo,pokuśtykałdoswojegokrzesłaiusiadł.
–Umnieteżnie–powiedziałTobissson.–Siedziałemprzezgodzinęigadałemzjakąśstarąbabąze
Smålandii,którapowiedziała,żejejsynmieszkającywSztokholmienieodezwałsięjakzwykle.
Lidmansiedział,wyczekując,issałswojąmiętówkę.
– Z tych pozostałych jeden wrócił – powiedział Tobisson. Jeden odezwał się z zagranicy, a jeden
znajdujesięwkostnicy.Ataksercawmetrze,alebyłbezdowoduosobistegoczyprawajazdy.Jegożona
poszłatamidopierocogozidentyfikowała.
HakepatrzyłprzenikliwienaLidmana.
–Nogadaj,Oskar–powiedział.–Niesiedźtakinieczekajnanas.
Lidmanuśmiechnąłsięniecoiczytałwswoichpapierach.
–HarryStenman.HandlarzsamochodamizSöder.
Najwyraźniejrozkoszowałsięsytuacjąitrzymaniempozostałychwnapięciu.
–I?
–Czterdzieścitrzylata.
–Oskar,docholery!
–ByłwLegiiCudzoziemskiejdziesięćlattemu.WyszkolonywdrugimregimencienaKorsyce.
–Skąddocholerytowiesz?
Tobissonczułsięniemalobrażony.
– Dlatego, że ma tatuaż na prawym ramieniu, który przedstawia chińskiego smoka z cyfrą dwa
wlewymrogu.
W pokoju zrobiło się cicho. Szyby dzwoniły lekko, kiedy wiatr rozpędzał się wzdłuż Bergsgatan.
Hake podniósł się, podszedł do Lidmana i spojrzał w jego kartki. Czytał rysopis, który podała żona
mężczyzny,UllaStenman.
–Jestnapisane,żejestteżrudy.Albobył,chybaczastakpowiedzieć.
Popatrzyłponuronaobupozostałych.
[11]OdwołaniedopierwszegotomuDzieciZiemi–cyklupowieściowegoautorstwaJeanMarieAuel.
ROZDZIAŁ6
Ulla Stenman stała w bramie przed kostnicą i czekała, kiedy Hake i Lidman nadeszli. Miała
ciemnoniebieskieoczyibrudnoszarącerę.Wyglądałanabezgraniczniezmęczoną,takjakwyglądaktoś,
kto stracił wszelką nadzieję. Podeszli i przedstawili się, ale ona wydawała się nawet nie słyszeć, co
powiedzieli. Jak zombie weszła za nimi do tej połyskującej metalem sali z wykafelkowaną podłogą
i ostrym, bezlitosnym światłem elektrycznym. Zawahała się przed widokiem zwłok na stalowym stole
i dopiero gdy Hake powiedział kilka pocieszających słów, zmusiła się do podejścia. Prześcieradło
opuszczonodopołowyikiedyodsłoniłsiętorszmarłegomężczyzny,wzięłagłębokioddech,zachwiała
sięicofnęłaokrok.
–Muszęzapytaćzewzględówformalnych,paniStenman.Czytopanimąż?
Kiwnęła tylko lekko i przygryzła mocno wargę. Tak mocno, że strużka krwi spłynęła po brodzie.
Onawydawałasiętegoniezauważać.
–Czyon…Czyonbardzocierpiał?
To były pierwsze słowa, które w ogóle wypowiedziała, odkąd się spotkali, oprócz krótkiej
prezentacji.Wgłosiezawierałsiębezgranicznyból.
–Nie.Prawdopodobniepierwszeuderzenieodrazugozabiło.
OdwróciłagłowękuHakemu.
–Jakmożnazrobićcośtakiego?
–Myteżotopytamy.Alezłonigdyniejestspokojne.
Usłyszał,jakpatetycznietozabrzmiało,ipróbowałtozatuszować.
–Mamnamyśli,żezłozawszejestbrutalneiniczegoinnegoniemożnasięspodziewać.
TozabrzmiałojeszczegorzejiHakepostanowiłjużnicwięcejniemówić.
UllaStenmanodwróciłasięodkatafalkuipokręciłagłową.
–BiednyHarry.Biedny,biednyHarry.
Niektórzyludzie,którzyprzychodzilidokostnicynaidentyfikację,mieliwzwyczajuzałamywaćsię
i płakać niepohamowanie, niektórzy z trudem przełykali ślinę i nie pozwalali ani jednemu dźwiękowi
przejśćprzezswojezaciśnięteusta.Potembylitacy,którzyniemoglizrozumieć,cosięstałoichkochanej
córcelubmężowi.Ciniezdołaliprzyjąćichśmierciiwydawalisięniemalnieporuszeni.Alebólmusi
prędzejczypóźniejujśćimimożeidzieprzezjakiśczasokrężnądrogą,wcześniejczypóźniejdaosobie
znać. Być może w snach, może w nieopisanej tęsknocie, ale w końcu musi wyjść na powierzchnię
i eksplodować. Jeszcze inni wściekali się, krzyczeli, wręcz wydzierali się i oskarżali wszystko
iwszystkichoto,żebylitaknieprzygotowani,patrzącwprzerażającąotchłańśmierci.
Hakewolałtyptychpłaczących,którzyokazywaliodrazuswojeuczucia.Cimoglipóźniejpomóc
policjiinformacjamiiniebylicałkowiciezamknięciwswoimbólu.UllaStenmanszlochałaiHakeobjął
jązaramiona.
–Dowiemysię,ktotozrobiłpanimężowi–powiedziałłagodnie.
Kiwnęła niepocieszona, wyjęła chusteczkę i trzymała ją przy twarzy. Nie przepraszała za swój
smutek. Powoli poszła w stronę wyjścia. Płaszcz był odrobinę wyświechtany, a buty znoszone. Hake
wiedział,żeniemożenicwięcejzrobićiwyszedłtylkozaniącichodoczekającejtaksówki.
Lidmanprzyszedł,stanąłobokniegoiobajpatrzyli,jaksamochódznikaspodkostnicy.
–Wkażdymrazieterazwiemy,kimonjest–powiedziałHake.–Inapoważniemożnazacząćpracę
śledczą.
Zapalił papierosa. Nie palił często, ale w taki dzień było to pilnie potrzebnym sposobem na
odwócenieuwagi.
–Musimypoczekaćzdzień,abyjąprzesłuchać–powiedziałiwydmuchałdym.
Dotknęła ich powaga i nie mówili do siebie wiele po drodze z kostnicy. Kiedy weszli do pokoju
dowodzenia,Tobissonstałprzyoknieipatrzyłnazewnątrz.Deszczuderzałmocnooasfaltidużekałuże
tworzyły się na chodnikach tak, że przechodnie musieli schodzić na jezdnię ze swoimi otwartymi
parasolami pod wiatr. Wyglądało to niebezpiecznie. W innych okolicznościach Tobisson lubił deszcz.
Często jeździł rowerem na komisariat, ubrany w ognisty wodoodporny komplet, by go było widać,
i rozkoszował się, gdy deszcz smagał mu twarz, a on rzeczywiście musiał walczyć z pagórkami
wmieście.Dlaniegojazdadopracybyłajaktrening.
Stał teraz i myślał o seksie. Często to robił. Ktoś powiedział, że intelektualista to ten, który
przynajmniejpiętnaścieminutdziennieniemyślioseksie.Tobissonzastanawiałsię,czyonrzeczywiście
należał do tej kategorii. Powodem tych ostrych myśli było to, że właśnie przeprowadził wywiad
z dziewczyną, która zwykle uprawiała seks ze swoim szefem na Långholmen. Wydawała się niemal
apatyczna,kiedymówilioromansie,cozkoleijegowprawiłowzakłopotanie.
– Börje lubi to ze mną robić – powiedziała obojętnym głosem. – Czasami jest zimno jak diabli
iwtedytylkomuobciągam.Aleczasemmożegowsadzić.
–Acotysądzisz?–zapytałTobisson.–Lubiszto?
Wyglądałatak,jakbyuważałapytaniezanieuzasadnione.Wzruszyłatylkoramionami.
–Börjejestmiły–powiedziała.
–Nieotopytałem.Lubiszto,corobisz?
–Nierozumiem,copolicjamadotego.
–Odpowiedzpoprostunapytanie.
Przeciągnęłarękąpowłosach,apotemspojrzałananiegoznamysłem.
–Todośćfajne–odezwałasięwkońcu.
–Nie:przyjemne?
Ponowniewydawałasięnierozumiećpytania.
–Tofajne,kiedywracamyzpowrotemdopracyiniktniewie,corobiliśmynoi…
Tobisson poddał się, mimo że przeczuwał, że dziewczyna była wykorzystywana przez swojego
szefa.Aleakuratteraztoniebyłajegosprawa.
Dziewczyna tak czy owak nie widziała nic podejrzanego. Ale oni często stali w jakimś
odosobnionymmiejscu,więcniebyłoteżwielu,którzyichwidzieli.Tobissonniemiałsercapowiedzieć,
że pół miasta ich widziało i że to jeden z jej kolegów z pracy zadzwonił, kiedy napisano w gazetach
oświadkachprzykanalePålsund.
Tobissonodrzuciłmyśliodziewczynieiusiadłnaswoimkrześle.
–TobyłHarryStenman?
Hakekiwnąłgłową.
–Ryczała?Pytamowdowę.
Niktniemiałsiłyodpowiedzieć.OskarLidmanpodszedłdoswojegobiurkaiwyjąłteczkę.
–Tojestto,cozdobyłemoHarrymStenmaniewczoraj.
Otworzyłją.
– Był w Legii Cudzoziemskiej, gdzie został wyszkolony na komandosa-spadochroniarza. Jak
rozumiem,byłtakżepilotemiwykonywałlotyzwiadowczenalżejszychsamolotach.Wostatnimczasie
był handlarzem samochodów w Söder. Samochody sprzedawane są w dużym garażu na Ringvägen.
„SamochodyHarry’ego”.AlewszyscynazywajągoRed.Matochybazwiązekzwłosami.
Przekartkowałjeszczetrochę.
–Niewiemyjeszcze,jaksięmająinteresy,alewkażdymrazieniebyłwkolizjizprawem,tona
pewnodlategoniemieliśmyżadnegodopasowaniawodciskachpalców.
–Mapracowników?–zapytałHake.
–RickStenman,prawdopodobniejegobrat.UllaStenmanzajmujesięksięgowościąiumowami.
Podniósłwzrok.
–Ktochcezamordowaćuczciwegosprzedawcęsamochodów?
–Istniejątacy?–zapytałTobisson.–Przypuszczalniesprzedałzepsutysamochódkomuś,ktopotem
chciałsięzemścić.
–Samwtowierzysz?–zapytałLidmanszyderczo.
–MusimyporozmawiaćzUlląStenmanointeresachiewentualnychwrogach–powiedziałHake.–
Dotegoczasuzbierzmyfakty.Cowłaściwiewiemy?
– Dostaliśmy raport od Ollego Sandstedta. Nie było w każdym razie żadnej krwi w tym białym
autobusie,więcmiejscezbrodnijestgdzieśindziej.Iżadenzwłaścicieliłodzinieodezwałsięodnośnie
tej ukradzionej kotwicy. Żadne nowe informacje od świadków nie przyszły, więc można spokojnie
powiedzieć,żegównomamy.
–Dziewczyna,którapieprzysięzeswoimszefem,niewidziaławkażdymrazienicpodejrzanego–
powiedziałTobisson.
Zaczął się już odrobinę niecierpliwić. Wiedział dokładnie, co będzie robił ze swoją dziewczyną
Wendelą,kiedywrócidodomu.Możenastojąco,takrobiłatotainnapara.
Nikt nie skomentował jego informacji i każdy pogrążył się w swoich własnych myślach. Wtedy
drzwisięotworzyłyiszefpolicjiSeymourRilkestanąłwnich,spoglądającnaswoichpodwładnych.
–Byłotucichoispokojnie–powiedział.–Niepracujecie?
Hake obserwował go zimnym wzrokiem. Rilke był ubrany w leżący jak ulał tweedowy garnitur
w kolorze szarym i brązowym. Włosy były wypomadowane i uczesane w fale nad głową. Małe rączki
trzymałymałąskórzanąaktówkęnadokumenty.Poklepałją.
–Idędoministerstwapoinformowaćnaszychpolitykówotym,czymsięzajmujemy.Zrobiłemplan
cięć,któryichzadowoli.
–Czyzadowoliwobectegonas?–zapytałniewinnieHake.
Rilkeniespieszyłsięzodpowiedzią.Pozwolił,byjegospojrzeniewędrowałomiędzynimi.
–Tosąciężkieczasy,moipanowie–powiedział.–Wszyscymusządołożyćswojącegiełkę.Także
policja.
–Alestatystykaprzestępstwpokazuje,żepotrzebujemywięcejpolicjantów,niemniej–powiedział
Lidman.
–Sądzę,żemamdobryprzeglądtego,cojestpotrzebne,aconie–powiedziałRilkesucho.–Tutaj
wwydzialewkażdymraziewygląda,żejestspokojnie.
–Nicotymniewiesz–powiedziałHake.
Rilke wzdrygnął się, ale nie chciał rzucać wyzwania Axelowi Hake w obecności innych.
Najlepszym miejscem, by utrzeć Hakemu nosa, było własne biuro Rilkego. Zrobił sobie notatkę
w głowie, aby wezwać komisarza później w tym tygodniu i stłamsić go. Coś z pewnością wymyśli.
WprawdzieAxelHakebyłzdolnympolicjantem,alebyłpozbawionyszacunkuinadłuższąmetętegotypu
jednostka nie była dobra dla ducha koleżeńskości. Miał nadzieję, że Hake pewnego dnia popełni
prawdziwy błąd. Błąd dość poważny, by można było go zawiesić albo przenieść. Dawniej poważne
wykroczenie mogło oznaczać, że wyższy funkcjonariusz policji musiał zacząć znów patrolować ulice.
Rilkeniemiałbynicprzeciwkotemu,byteczasywróciły.
Hakespojrzałnaniegowyzywająco.
–Chciałeścośszczególnego,pozatym,żebyprzyjśćtuiopowiedziećnam,żeniepracujemy?
Rilkeutkwiłwnimponurespojrzenie.
– Chciałem wiedzieć, jak daleko zaszliście ze śledztwem. Gazety przecież podchwyciły to i chcę
miećimcośdopowiedzenia.
Obecnie on sam był odpowiedzialny za media. Nie uważał, żeby policja potrzebowała jakiegoś
specjalnego rzecznika prasowego. Wzywał komisarza Bolindera tylko wówczas, jeśli było to coś
szczególnienieprzyjemnegoalbogdypolicjabyłapodobstrzałemkrytyki.
– Właśnie otrzymaliśmy potwierdzenie jego tożsamości – powiedział Hake. – Zostawię raport
wtwoimbiurze.
–Jegożonazidentyfikowałagojakąśgodzinętemu–uzupełniłLidman.
–Wtakimrazie,dlaczegonieprzesłuchaliścieżony?
–Tomusizaczekaćdojutra.Onapotrzebujetrochęczasu,byprzetrawićwrażeniazkostnicy.
Rilkeprychnął.
–Nicdziwnego,żenicniedziejesięwtymbudynku.
Potrząsnąłgłowąiposzedłsobie.
Axel Hake nie był religijny, ale znajdował czasem pocieszenie w jakichś cytatach z biblii, które
pamiętałodczasówszkolnych.JedencytatzKoheleta,któryszczególniedobrzeutkwiłmuwpamięci,był
otym,żewszystkomaswójczas.Czasrzucaniakamieniiczasichzbierania,czaspieszczotcielesnych
iczaswstrzymywaniasięodnich.Terazbyłtakiczas,kiedymusiałwstrzymywaćsięodobejmowania.
Nie dlatego, że Hanna i on przestali się kochać, ale to nie przychodziło spontanicznie jak wtedy, kiedy
ludzieżyjąbliskosiebie,dzieńinoc.Tastopa,wyciąganapodkołdrątużprzedtym,nimczłowiekzaśnie,
była niczym czułek, by później móc wzbudzić gwałtowniejsze namiętności. Albo poranny seks, nieco
oszukany, aby rozpocząć dzień. Teraz nie było tego w zasięgu ręki i tak miało pozostać, aż morderca
będzie złapany, a porządek przywrócony. Hake pomyślał, że to może była najlepsza marchewka, jeśli
chodzi o łapanie przestępców – policjanci, którzy tęsknili za powrotem do codziennego życia. Inni
oczywiścieniemielitakjakHake,alezpewnościąbyłowięcejkobietniżHannaSergel,którenielubiły
mieszaćmiłościimorderstwa.
Hake oczywiście próbował wpływać na stanowisko Hanny, ale bez rezultatu. Była pod tym
względemnieugięta.Równocześnieuważał,żebyłoprzyjemniemiećswojewłasnemieszkanie,wktórym
mógł się skoncentrować na pracy, kiedy była najbardziej intensywna. Oczywiście nawet wtedy musiał
wziąć na siebie część odpowiedzialności za Siri, ale w niektóre wieczory mógł całkowicie oddać się
swoimśledztwom.
Tego wieczoru, po ponurej wizycie Rilkego, Hanna, Siri i Axel jedli razem kolację. Hake kupił
chińskiegofastfooda,adotegowypilibutelkęwina.UłożylirazemSiridosnu,akiedyAxelmiałiśćdo
domu na Chapmansgatan, Hanna poprosiła go, by został trochę dłużej. Wydawała się przygaszona,
główniesiedziałaidłubaławjedzeniu.
– Jesteś zadowolony ze swojego życia? – zapytała, kiedy zostali sami, siedzieli na kanapie i pili
kawę.
To było wielkie i niespodziewane pytanie i Hake zupełnie nie wiedział, co ma odpowiedzieć.
Niewątpliwiebyłzadowolony,alewszystkomogłobyćprzecieżlepsze.Terazodpowiedziałjednaktylko
krótkie„tak”.
–Aty?
Uśmiechnęłasięswoimniecokrzywymuśmiechemidługocałowałagowszyję.
–Takdługo,jakmogębyćztobą,jestwszystkodobrze–powiedziaławkońcu.
–Wtoniemusiszchybanigdywątpić.
–Wszystkomożesięprzecieżzdarzyć–odparłaogólnikowo.
–Myśliszoczymśszczególnym?
–Nie.
–Opowiedz,nadczymrozmyślasz.
Podniosłasięzsofy,podeszładooknaiwyjrzaławkierunkukościoła.Jegokarolińskakampanila
byłasłabooświetlonaiwdeszczowejmglewyglądałototak,jakbyunosiłasięwprzestworzach.
–Możeniezawszebędziemyszlirównymkrokiem–rzekławkońcu.–Możedorastamynierówno,
jednorozwijasięwinnysposób.Możewięcejzniszczymy,niżmożemydać.
Hakeniebardzorozumiał.
–Ech–powiedziała–zapomnijotym.Chcesztrochęcalvadosdokawy?
Nie czekając na odpowiedź, wyszła do kuchni i przyniosła butelkę francuskiego jabłkowego
winiaku.Nalaładlakażdegokieliszek.
–Tilllykke[12]–powiedziałanienagannąduńszczyzną.
Haketakżewzniósłtoast,aleonazasiałaziarnoniepewności.Miałnadzieję,żeplonbędziemarny,
żeniepokójoto,coonawłaściwiechciałapowiedzieć,pójdziewzapomnienie.
Koheletkołatałmusiępogłowie,kiedyszedłdodomuwzdłużHantverkargatan.Jaktobyło?Tak,
czasrozdzieraniaiczaszszywania,czasmilczeniaiczasmówienia…
Kiedy wrócił do domu, nastawił „Le temps de l’amour” Françoise Hardy i wyjął wszystkie
dokumenty,któremiałwzwiązkuześledztwem.Odzeznańświadkówiprotokołówobdukcji,dodanych
Harry’egoStenmana.Notowałiczytał.PonieważmiałnapisaćraportdlaRilkegonastępnegodnia,chciał
byćtakoczytany,jaktylkomógł.Kiedyprzeszedłprzezpołowęinformacjiodświadków,zasnąłnasofie.
Jegomodelżaglowcastałwokniezrozpostartymiżaglami.Zbudowałgo,kiedybyłmały,ibyłreliktem
czasuniewinności.Czasu,któryterazwydawałsiębardziejodległyniżkiedykolwiek.
[12]Naszczęście.
ROZDZIAŁ7
Tobyłjedenztakichporanków,któregotylkomiastonawodziemożeuświadczyć.Byłowilgotno,
od Bałtyku nadciągała mgła i drobny deszcz sączył się z ciemnego nieba. Budynki zmieniły się
w niekształtną masę i kiedy Hake z Lidmanem jechali wzdłuż Ringvägen, trudno było dostrzec numery
ulic.Znaleźli„SamochodyHarry’ego”tużprzedKatarinaBangata,kawałekodwjazdudoBjurholmsplan.
Hakedobrzeznałtęokolicę.Mieszkałtam,kiedystudiowałprawoipodługichnocachwkuwaniamiał
w zwyczaju iść na spacer w dół do Hammarbyhamnen. Teren był wówczas niezabudowany, a jakiegoś
Vintertullstorg,jaktosięteraznazywa,niebyłowtymczasie.Jedynieplątaninamagazynówiskładów.
Miał fuchę w porcie i nosił ciężkie, śliskie worki soli, aż plecy nie były w stanie więcej znieść.
Wspominał jednak ten czas z radością. Było wielu oryginałów, którzy nie chcieli mieć stałego
zatrudnienia, tylko brali prace dorywcze tu i tam. Jedli w baraku, który stał w miejscu, gdzie teraz są
wytworne apartamenty z widokiem na brukowany kanał. Cena czasu, pomyślał Hake. Wyburzaj dla
bogatych.Niewątpliwieobszarstałsięładny,aletostarepoczucieportuicharakter,zostały,rzeczjasna,
utracone.
Hakeuważał,żewieleprzepadłoztejprawdziwejatmosferySöder.Zwłaszczażekiedyburzono,to
burzono z nawiązką. Obszar wokół stacji południowej, ze swoim pagórkowatym terenem, starymi
domami i nasypami kolejowymi, został zaledwie w ciągu paru lat przekształcony w olbrzymie miasto
w mieście. Tam, gdzie szły tory kolejowe i gdzie pełno było pociągów towarowych, lokomotyw
i wagonów, wznosiło się teraz osiedle z wieżowcami, parkami i tak zwanym łukiem Bofilla,
monumentalnymtworemnadającymultranowoczesnegocharakterucałemuobszarowi.Atam,gdziestały
fabryki, małe przedsiębiorstwa i firmy samochodowe, obecnie znajdowały się multipleks kinowy
i biurowce ze stali i szkła. Hakemu brakowało trochę tego poczucia wolności, którego dawniej tu
doświadczał.Aletanowageneracja,którawprowadziłasiędoSöder,zupełniesiętymnieinteresowała.
Oniniepamiętali,jakbyłowcześniej,ibylizadowoleni,żeichdzielnicatakżemanowoczesnycharakter.
Zjazd do „Samochodów Harry’ego” był zabłocony, a biuro, w którym prowadzono interesy,
znajdowałosięzaszybą,któraodbardzodawnaniebyłaczyszczona.Garażbyłwpołowiewypełniony
samochodami,którepamiętałylepszeczasy,zpewnościąniebyłosamochodu,któryprzejechałmniejniż
piętnaścietysięcymil.HakeiLidmanweszlidobiura,wktórymwykładzinadywanowabyłazatęchłaod
wciągniętej wilgoci. Za przetartym biurkiem siedziała Ulla Stenman i przeglądała jakieś dokumenty.
Spojrzałananichiodłożyłateczkę.
–Chceciekawy?
Hakerzuciłszybkiespojrzenienaekspresdokawyzawierającyjakąśczarnąmaź,którawydawała
się stać tam od poprzedniego dnia, i powiedział, że już pił. Lidman wyjął notatnik, a Hake usiadł na
jednym z biurowych krzeseł, które były dostępne. Na jednym końcu pokoju stało stare amerykańskie
siedzenie samochodowe, które funkcjonowało jako kanapa, na drugim znajdowała się metalowa szafka
służącajakoarchiwum.
– Przepraszamy, że przeszkadzamy – rzekł Hake. – Ale im więcej czasu mija, tym trudniej będzie
znaleźćmordercępanimęża.
Lidmanpopewnymwahaniuusiadłnachwiejącymsiękrześleiwyjąłswojepudełkozmiętówkami.
WyciągnąłjedoUlliStenman,tajednakodmówiła.
–Przedewszystkimchcemywiedzieć,czymapanijakieśpodejrzenie,ktomógłchciećzamordować
panimęża.
UllaStenmanpokręciłagłową.
–Mójmążbyłlubianyprzezwszystkich.Oilemiwiadomo,niemiałżadnychwrogów.
–Długobyliściemałżeństwem?–wtrąciłLidman.
–Pięćlat,coobecniechybanależyuważaćzadługo.
Skrzywiłasięnieco.
–Czas,zanimsięspotkaliście.Mówiłcośonim?
–Nierozumiem–zaczęłaUllaStenman.
–ByłprzecieżwLegiiCudzoziemskiejimożeprzeżyłtoiowo,comogłoprzysporzyćmuwrogów.
–Nigdyotymniewspomniał.Tobyłojakmrocznyrozdziałwjegożyciu.
–Nigdyniebyłnatakichspotkaniach,naktórestarzylegioniścizazwyczajjeżdżą?
–Jakpowiedziałam,prawdopodobnienajchętniejzapomniałbyotymczasie.Ztego,cowiem,nigdy
niespotykałsięztymi,zktórymisłużył.
Hake obserwował kobietę po drugiej stronie biurka. Nadal miała to pęknięte spojrzenie, ale jej
brudnoszara cera była umalowana odrobiną różu i doszła do tego para kolczyków. Włosy były równie
pozbawioneblaskujakwcześniej,alestaraspódnicazostaławymienionanadżinsy.
–Jeśliprzejdziemydointeresów–rzekłHake–tojakjestznimi?
UllaStenmanzrobiłagestwstronęteczkiikłębowiskapapierówleżącychprzednią.
–Przeglądamjeteraz,alewzasadziesąwporządku.
–Tonietyjeprowadzisz?–zapytałLidman.
–Tak,alewostatnichtygodniach,kiedyzniknąłRed–totakwszyscynazywaliHarry’ego–niebyło
łatwo. Red miał swój własny system i głównie mówił mi, co powinnam robić. Kiedy zniknął,
próbowałamwykombinować,jakontorobił.Jeszczeniejestemtegopewna.
–Macieoczywiścierewidenta.
–Jasne.Onwiewszystkooksięgowości,alegównoocodziennejrutynie.
Dogarażuprzyplątałsięklient.Mężczyznaokołoczterdziestki,ubranywpłaszczprzeciwdeszczowy
i buty z cholewami. Spojrzał w stronę szklanej budki, zawahał się, ale poszedł potem dalej do drzwi
biura.UllaStenmanpodniosłasięiotworzyładrzwi.
–Wczymmogępomóc?
–PowinnobyćAudi87–powiedziałmężczyzna.
–Chwileczkę–odparła,podeszłazpowrotemdobiurkainacisnęłaguzikinterkomu.
–Rick?Możeszprzyjśćdogarażu?Mamyklienta.
Ponownieusiadła.
–Ointeresach–powiedziałLidman.
–Mieliśmychybanaszewzlotyiupadki,takjakwszyscyinni.
–To,comieliśmynamyśli…–zacząłHakeipatrzyłprzezszybę,jakmężczyznaokołotrzydziestki
wyszedłzgarażuipodszedłdoklienta.Byłwąskiwbiodrach,ubranywczarnedżinsyiskórzanąkurtkę.
Miałdługiejasnoblondwłosy.Wyglądałbardziejjakgwiazdarockaniżsprzedawcasamochodów.
–To,comieliśmynamyśli,toczyktośzwaszychpartnerówbiznesowychmógłmiećcośwspólnego
zmorderstwem.
UllaStenmanpokręciłagłową.
–Niebyłwiniennikomupieniędzy?
Hakewidział,żepytaniezrodziłowniejniepewność.Próbowałaukryćto,wstając,podchodzącdo
ekspresu i nalewając filiżankę kawy plecami do nich. Potem odwróciła się i spojrzała na nich znad
krawędzinaczynia.
–Niesądzę,żebyinteresymogłymiećcośwspólnegozmorderstwem.Niktznaszychznajomychnie
zabiłbyRedainiezatopiłgopotemwkanale.Tomógłzrobićtylkochoryczłowiek.
–Istniejąprzecieżtorpedy,któremogąwykonywaćzabójstwanazlecenie–wtrąciłLidman.
–Nikt,kogoznamy,niezrobiłbyczegośtakiego.
–Ktośtowkażdymraziezrobił–powiedziałgorzkoLidman.
Hakepochyliłsiędoprzoduwstronękobietyiuchwyciłjejspojrzenie.
–To,ocopytałem,toczybyłwinienkomuśpieniądze?
Ponowniepojawiłosiętowahanie,zanimusiadłaispojrzałananiegorozpaczliwie.
–ByłwinienpieniądzeDannemuDurantowi.
–Ktotojest?
–Jeden…znajomywinteresach.Pożyczyłnampieniądze,kiedybyłonamciężko.
–Ile?
–Czterystatysięcy–powiedziałaUllaStenman.
Audizaryczałoiprzejechałoobokbudkinajazdępróbną,zklientemzakierownicąiRickiemobok.
–GdziemieszkaDanneDurant?
–Wszędziepotrochu.Aleostatniomieszkałna„Laurze”przystoczniMälar.
StoczniaMälarnawschodnimcypluLångholmenmiałakorzeniewsiedemnastymwieku.Samteren
składał się z mieszaniny wyciągniętych łodzi, pracowni, szop i magazynów. Były tam zakłady
spawalnicze, firmy sprzedające śruby okrętowe i warsztaty marynistyczne. Były wypucowane silniki
łodzi, jeden przy drugim z zardzewiałymi kupami złomu. Były tam tony rupieci, które nie należały do
nikogo i których nikt nie chciał. Przy betonowym nabrzeżu kanału Pålsund królowała „Polfors” – łódź
szkoleniowanależącadoSzkołyMarynarzy,adalejzprzoduznajdowałasięśrutownia,gdziestałokilka
rowerówopartychościanę.
Axel Hake nie miał żadnego bezpośredniego związku z Långholmen. Od dziecka pamiętał je tylko
jakowyspę–więzienie.Kiedybyłstarszyizacząłpracowaćjakopolicjant,jeździłzeswojąówczesną
dziewczyną na zachodni cypel kąpać się. Zabierali ze sobą szafranowe ciasteczka i wino i kąpiel była
poczytywanazaspontanicznąkąpielnago.Tobyłybeztroskiedni.Terazbyłyinneczasy,pomyślałHake,
kiedyoniLidmanwysiedlizsamochoduprzystoczniiszliwzdłużkamiennegonabrzeża.Niedostrzegali
żadnych ludzi i szli dalej obok długiego białego budynku, w którym znajdowało się kilka małych
przedsiębiorstw. Wiał zimny wiatr od otwartych wód i w ostatnich godzinach temperatura spadła
konkretnie. Dalej z przodu dostrzegli więcej łodzi, przy dokach stoczni. Większość z nich była
mniejszymi statkami, począwszy od holowników, do łodzi pasażerskich dla transportu po archipelagu.
Międzyjakimiśszkutamiistatkiemnurkowymstała„Laura”,zardzewiała,żółtawabarka,którapamiętała
lepsze czasy. Od dawna nie była miniowana i farba złuszczyła się wzdłuż linii wody. Zarówno na
pokładzie dziobowym, jak i rufowym znajdowały się dobudówki, na samym mostku kapitańskim była
stłuczonaszyba,awinnymoknietkwiłkawałekdykty.
Ponieważ nie było żadnego trapu, Lidman musiał przeskoczyć na śliski pokład. Potem odebrał
Hakego,którymocnotrzymałsięzalaskęipraktyczniezostałwniesionynapokładprzezswojegokolegę.
Podeszli ostrożnie do drzwi kabiny i zapukali. Nikt nie otworzył. Hake wołał kilka razy, spróbował
otworzyć drzwi, które jednak były zamknięte, po czym obszedł dookoła tego zaniedbanego statku, by
zobaczyć,czyjestjeszczedodatkowewejście.Ztyłumostkukapitańskiegobyłystalowedrzwi,aleteteż
były zamknięte na nową, solidną kłódkę. Lidman zajrzał do środka przez brudne szyby. Wewnątrz był
stary,częściowozniszczonysalon,zkilkomatylkopluszowymifotelamiitaflowanymregałem.Zamiast
tegobyłystertymateriałówbudowlanychijakieśrozkładanedrewnianestoły.
–Onnaprawdętumieszka?–zapytałLidman.
Hakezajrzałdośrodka.
–Kajutyleżąchybapodpokładem,alebezsprzeczniewyglądatonadośćzgniłe.
–Towydajesiępływającymmiejscemkatastrofy.Nigdybymtymniepojechałanipożeglował,czy
jaktam,docholery,tonazywają,kiedyjedziesięnamorzu–powiedziałLidmanzdecydowanie.
Warkot sprawił, że się odwrócili. Hake rozpoznał ciężarówkę i jej anemicznego kierowcę, który
zatrzymałsięnanadbrzeżu.
–NiemaDannego–powiedział.–Prysnąłgodzinętemu.
–Niewiesz,gdzieonjest?
Kierowca ciężarówki zawahał się i Hake zastanawiał się, czy ta stara gra pantomimy znów się
zacznie.Alekierowcapogładziłsiępobrodzieispojrzałpsimioczaminakomisarza.
–Miałzesobąswojątorbębokserską.
–Torbębokserską?–zapytałLidman.
–Ontrenujeboks–potwierdziłmężczyzna.–WHammarbyIF.LokalleżynaKocksgatan…
–…dwadzieściacztery–uzupełniłHake.–Wiem,gdzietojest.
Axel Hake dobrze znał klub bokserski na Kocksgatan, w pobliżu Folkungagatan. Dawniej nazywał
sięSparta,alepotemHammarbyprzejęłotenstarysławnyzwiązeksportowy.Haketrenowałiboksował
siętam,kiedychodziłnaswojeszkoleniepolicyjne.Klubbyłotwartytylkowieczorami,alebylipisarze
i artyści, którym pozwolono korzystać z lokalu nawet w środku dnia. Dotyczyło to widocznie także
DannegoDuranta.
To w tym małym lokalu piętro niżej, w zwykłym domu czynszowym, Hake po raz pierwszy został
znokautowany.Fin,zktórymmiałsparing,potraktowałtowszystkostanowczozbytpoważnieiHakesiadł
poprostupoktórejśrundziepodłodze,odczuwającmdłości.TrenerRistobyłwściekłynaFina,aleHake
czuł się po prostu zawstydzony. Nie dostrzegł prawego sierpowego, który nadszedł z wielką siłą. Nie
poczułgonawetlądującegonabrodzie.Byłatojednakpożytecznalekcja,aHakezaprzyjaźniłsiępóźniej
z Finem i mógł nauczyć się od niego tego silnego uderzenia. Szwedzcy bokserzy uważali sierpowy za
nienowoczesny. Jedynym, co obowiązywało, były proste ciosy, hak i inny podbródkowy. Dlatego tak
wielu się na to nacinało. Kiedy Hake dobrze opanował cios, był on bardzo przydatny w ostrzejszych
meczachsparingowych.Kiedyużywałciosu,którylądowałzniszczycielskąsiłąnaszczęceprzeciwnika,
jegorywalebylirówniezdziwienijakontamtegopierwszegorazu.
Hake otworzył drzwi do lokalu i wszedł z Lidmanem depczącym mu po piętach. Pachniało starym
potem i mazidłami. Lidman zmarszczył nos. Wszystko, co łączyło się ze sportem, sprawiało, że miał
mdłości. Ponieważ miał przyzwoitą kondycję dzięki tańczeniu, lekarz policyjny nie mógł zmusić go do
udziału w ćwiczeniach ruchowych na sali gimnastycznej. Klub bokserski był pusty, wyjątek stanowił
mężczyzna około czterdziestopięcioletni, który stał i uderzał mocno w worek z piaskiem. Mężczyzna
rzucił na nich okiem, po czym kontynuował ciosy. Lokal był wyposażony w ring sparingowy zajmujący
większość przestrzeni oraz różnego rodzaju gruszki bokserskie, worki treningowe i inne przyrządy do
ćwiczeń.Naścianachznajdowałysięlustrawielkościczłowiekaawgłębimieściłosięmałebiuro.Po
kolejnymspojrzeniunaHakegoiLidmanamężczyznazatrzymałsięipopatrzyłnanichpoirytowany.
–Właściwieterazniejestotwarte.
–SzukamyDannegoDuranta.
–Cochcecieodniego?
Zdjąłrękawicebokserskieiodgarnąłwłosydotyłu.Wyglądałnawytrenowanego,bezuncjitłuszczu
na krępym, nagim torsie. Bawełniane workowate spodnie były zupełnie przepocone. Był mniej więcej
równiewysokijakHakeimiałtaksamoczujneoczy.
–Czytoty?–zapytałHake.
Mężczyzna podszedł do torby treningowej i wyjął napój energetyczny, który wypił, zanim
odpowiedział.
–Ajeślijestem?
–Policja–powiedziałHakeipokazałswojąlegitymację.
Mężczyznarzuciłnaniąpobieżnieokiem,apotemobserwowałHakego,wycierającswojespocone
ciałoręcznikiem.
–JestemDanneDurant–odparł.–Ocochodzi?
–HarryStenman.Red.
–Wrócił?
–Skąd?–zapytałLidman.
–UllaiRickpowiedzieli,żewyjechał.
–Tak,doHadesu–odparłLidman.
Danne,nierozumiejąc,spojrzałnategotłustegoinspektorapolicji.
–Onnieżyje.Zostałzamordowany–uzupełniłHake.
Szukałreakcjinatwarzymężczyzny,aleostrerysyniezdradzałyaniśladuemocji.
–Kiedy?
–Kilkatygodnitemu.
Dannepołożyłręczniknaławce,poczymusiadł.
–Nicotymniesłyszałem.
– My nie wiedzieliśmy o tym aż do przedwczoraj. Ktoś rozbił mu czaszkę i zatopił go w kanale
Pålsund.Niedalekoodmiejsca,gdziemieszkasz.
Dannepopatrzyłnanichspokojnieizzadumą.
–Jestemwjakiśsposóbpodejrzany?
–Natymetapiewszyscysą.
–Możeciemnieskreślić–odparłDanneDurant.–Niemiałemżadnegopowodu,byodbieraćżycie
Redowi.
–Niemiałeś?–zapytałLidman.
Nie podobała mu się nonszalancka odpowiedź boksera. Nie lubił ludzi, którzy mieli się na
baczności,kiedybyliprzesłuchiwaniprzezpolicję.
Dannepokręciłgłową.
–Nie–powiedziałcichoispokojnie.
Hakepodszedłbliżejistanąłprzednim.
–Słyszeliśmy,żebyłciwinienczterystatysięcykoron.
–Ktotopowiedział?
–Toniemaznaczenia,aletomotywrówniedobryjakinny.
–Dlaczego?Jeślionjestmiwinienpieniądze,toniemaraczejżadnegopowodu,abyodbieraćmu
życie.
–Możeniemógłzapłacić,zaczęliściesiękłócićiuderzyłeśgowgłowę.
–Janigdynietracękontroli–powiedziałDannepewnysiebie.–Przepraszam.
Podniósłsię,poszedłdoszatniirozebrałsiędonaga.HakeiLidmanruszylizanim.Dannezbadał
swojeciało,pomasowałmięśniełydekiwziąłbutelkęszamponustojącąnaławce.
–Możecieszpiegować,jeślichcecie.
Uśmiechnąłsiędonich,zanimwszedłpodprysznic.
Lidman wściekł się, ale Hake przytrzymał go za ramię. Mężczyzna widocznie rozkoszował się
prowokowanieminnychitejradościHakeniezamierzałmudać.
Poczekali, aż Danne skończył brać prysznic i wysuszył się. Po porządnym nasmarowaniu maścią
i nałożeniu plastra na jeden knykieć zaczął się ubierać. Były to nierzucające się w oczy ubrania,
grafitowo szary krawat w srebrne prążki do grafitowego garnituru. Z małego skórzanego futerału wyjął
dwa pierścionki, które włożył na palce, a potem zapiął zegarek Rolex wokół nadgarstka. Kiedy już
skończył,wyjąłstalowygrzebień,którymprzeciągnąłpowłosach.Wkońcuwyciągnąłbutelkęwodypo
goleniuiwsmarowałwpoliczkiibrodę.Poprawiłkrawatdolustra.
Hake i Lidman stali w milczeniu i patrzyli niezbyt zainteresowani, a Lidman skorzystał nawet
zokazji,byziewnąć.
–Jestcośjeszcze?–zapytałwkońcuDanneDurant.
–Cozrobiszzpieniędzmiteraz,kiedyHarryStenmanniemożezapłacić?
–Zawszesąsposoby.
–Jakie?
–Naprawdę,nicwamdotego.
Wziąłswojąsportowątorbę.
–Aterazmuszęzgasićizamknąć,więcjeśliniechceciezostaćwciemności,ażinniprzyjdąokoło
szóstej,najlepiejbędzie,jeślipójdzieciezemną.
Wyszli za Dannem na Kocksgatan, gdzie ten podszedł do złotego mercedesa. Wrzucił torbę do
bagażnika.
–Chcecie,żebywasgdzieśpodrzucić?
–Nie.Aleodezwiemysię.Odnośniealibiiinnychrzeczy.
–Zróbcieto–powiedziałDanne,poczymwsiadłdosamochoduiodjechał.
Alibibyłoprzecieżbezcelowe,dopókiniewiedzieli,kiedyHarryStenmanzostałpozbawionyżycia.
Ale nie wiedział tego Danne Durant. Zawsze coś, gdyż rozmowa nie dała nic, co mogłoby posunąć
śledztwodoprzodu.
–Szlag–powiedziałHake,kiedysiedzieliwsamochodziewdrodzedokomendywKungsholmen.
–Tak,cozacholernytyp–rzekłLidman.
–NiemamnamyśliDannego.Pomyślałem,żemusimymiećzdjęcieHarry’egoStenmana,którenie
jestzdjęciemzkostnicy.
ZawróciłsamochódipojechałzpowrotemdogarażunaRingvägen.Rickwszklanejbudcesiedział
z nogami na biurku i z parą freestyle’owych słuchawek na uszach. Rudoblond głowa poruszała się
rytmicznie w górę i w dół w takt muzyki. Nie zmienił pozycji, kiedy weszli do biura, i z wielkim
poświęceniempodniósłjednązesłuchawek.
–SzukamyUlli–powiedziałHake.
–Wyszłajużdzisiaj.
–Jesteśmyzpolicji.
Ściągnąłsłuchawkitak,żewisiałynaszyi.
–Czegochcecie?
–Gdzieonamieszka?
Rickchwyciłdługopisikartkęizacząłzapisywaćadres.
–TojestnaMariaberget–powiedział.
Hakezobaczył,żeRickmapłynny,abyniepowiedziećeleganckicharakterpisma.Zastanawiałsię,
czy niedbały i niechlujny styl Ricka był tylko fasadą. Że właściwie był efektywnym i sumiennym
sprzedawcą.Kiedybylituwcześniej,niezajęłomuwieleczasu,abywziąćtegopotencjalnegokupcado
samochodunajazdępróbną.
–Dzięki–powiedziałHake,kiedydostałkarteczkę.
–Niemazaco.
–Maszjakąśteorię,dlaczegotwójbratzostałzamordowany?
Rickodłożyłspokojniedługopisnabiurkoispojrzałnanichnieporuszony.
–Sądzę,żetobyłapomyłka.
– Pomyłka? – zapytał Lidman, a jego głos obniżył się o oktawę, jak zawsze, kiedy Lidman był
poirytowany.
–Tak,onipomyliliczłowieka.
–Jacyoni?
–Jacykolwiektobyli.Sądzili,żeRedtoktośinny.
–Itojesttwojateoria?
–Maciezatemjakąślepszą?
Powiedziałtouprzejmieianitrochęwyzywająco.
–Wiemy,żebyłwinienludziompieniądze.
– Nic o tym nie wiem. Ja tylko obracam samochodami. Ale wiem, że Red był lubiany przez
wszystkich.Zawszemiałdobresłowoidlatychpostawionychwysoko,inisko.Iztego,cowiem,nigdy
niebyłwkonflikciezprawem.Byłzręcznymbiznesmenem.
–Któryzostałzamordowanyprzezpomyłkę?
–Takwkażdymraziemyślę.
–Jakdługotutajpracujesz?–zapytałHake.
–Odkiedyotworzył,siedem,osiemlattemu.Toonmnienauczyłwszystkiego.
–Aleniewiesz,żebyłwinienludziompieniądze,mimożebyłeśtuprzezwszystkietelata?
Pokręciłgłową.
– Jak powiedziałem. Nigdy nie wtrącałem się do jego interesów ani prywatnego życia. Dopóki
dostawałemmojąpensję,byłemzadowolony.Ajeślizastanawiaciesię,coonimsądziłem,towmoich
oczachbyłprawdziwymbohaterem.
–Alleluja–powiedziałLidmanidostałmałegoszturchańcaodHakego.
– A jeśli zastanawiacie się, czy go opłakuję – powiedział Rick, nie mrugnąwszy nawet okiem na
obrazęLidmana–totak.Aletoosobisteuczucie,zktórympolicjaniemanicwspólnego.
–Alechceszchyba,żebyśmyzłapalimordercę?
Rickspojrzałnanichniemalzprzygnębieniem.
–Redprzeztoniewróci–powiedziałpoprostu.
PojechalinaBastugatan38,gdziemieszkałaUlla,wtakzwanymMälarborgen,gigantycznymdomu
czynszowym z żelaznymi balkonami, wieżyczkami i basztami, stojącym na szczycie Mariaberget,
w zgromadzeniu Marii Magdaleny. Został zbudowany pod koniec dziewiętnastego wieku w narodowo-
romantycznym stylu. Hake pamiętał, że Lars Larsson-Varg wskazał go kiedyś od strony Kungsholmen
i powiedział, że tam mieszkał Eugène Jansson, malarz z przełomu wieków. Jego obrazy Sztokholmu
o zmierzchu nadały mu przydomek „niebieskiego malarza”, ale nagminnie był nazywany Świetlnym
Janssonem.Weszliprzezwielkąbramę,apotemprzezpodwórzedowejścia.Wizytówkiprzydrzwiach
głosiły, że Stenmanowie mieszkają na czwartym piętrze. Wyjechali na górę starą, rozklekotaną windą
izadzwonilidodrzwi.UllaStenmanotworzyłaiwyglądałanazdziwioną.Miałatesamestare,znoszone
dżinsyisweter,awłosy,oiletomożliwe,byłyjeszczebardziejzmierzwioneniżostatnio.Wskazałaim
drogędosalonu.
Nagleotworzyłsięprzednimizachwycającywidokzdużegookna.Kiedywchodziłosięodulicy,
niemożnabyłoprzeczuwać,żedomstoinazboczu,którewychodzinaSöderMälarstrand,bezżadnych
innych domów pomiędzy. Teraz rozpościerał się miejski krajobraz, który był nie do pobicia,
gdziekolwiekwSztokholmiesięmieszkało.CałyRiddarholmsfjärdenleżałponiżej,zeswoimiszkutami,
barkami,statkamiparowymi,imożnabyłozobaczyćStareMiasto,City,Klarę,RatusziKungsholmenza
jednymzamachem.Wemglekolorystapiałysięwceglanoczerwony,ochręizieleńmiedziową.Możliwe,
żepóźniejpodwieczórwszystkospowijałabłękitnapoświata,aleterazkolorybyłynasyconepastelami
i wyraźne. Kilka łabędzi podniosło się z wody i odleciało w stronę Långholmen, gdzie można było
dostrzec„Laurę”stojącąprzystoczniowymnabrzeżu.
–RozmawialiściezDannem?–zapytałakobietaizaproponowałamiejscenawytartejsofie.Oile
widokbyłzachwycający,toniedotyczyłotoumeblowania.Byłoszareiponure.Meblewydawałysiębyć
ustawione na chybił trafił, a telewizor stojący w rogu był stary. Jakieś porcelanowe koty stały w niszy
okiennej, a ściany były gołe, niemal jak na starym plakacie reklamowym Volvo, który głosił, że świat
Volvotrwanajdłużej.
–Rozmawialiśmyznim,aleniedowiedzieliśmysięniczegoistotnego–powiedziałHake.
Masował swoje kolano. Ból nasilił się od chodzenia w górę i w dół po schodach, podjazdach do
garażu i na pokład łodzi. Lekko ćmiący ból, który nie wydawał się pochodzić od samego kolana, ale
częścipozakością.
–Chybategomożnasiębyłospodziewać–rzekłaUlla.
– Powiedział, że na pewno będzie mógł znaleźć sposób, aby odzyskać te pożyczone pieniądze.
Wiesz,comógłmiećnamyśli?
Wzruszyłaramionami.
–Jeślisądzi,żejamamjakieś,tosięmyli.
– Więc pożyczka nie jest na firmę samochodową – zapytał Lidman, nie odwracając twarzy w jej
stronę.
Nie mógł oderwać się od widoku. Cholera, jak inni potrafili się urządzić. On sam mieszkał
wmieszkaniunaVasastan,zwidokiemnazniszczonepodwórko,gdzieświatłowydawałosięnigdynie
daćradydosięgnąć.
–Nie,tobyłaprywatnapożyczkaHarry’ego.
–Nacopożyczasięczterystatysięcyzprywatnychwzględów?
–NiebyłamzaznajomionazesprawamiReda.
–Och,musieliściechybajednakdyskutować–powiedziałHake.
UllaStenmanszarpałanerwowozasweter.
–NiechcęmiećkłopotówzewentualnymisprawamifinansowymiReda.
–Jużmaszkłopoty.Zostałzamordowany.
– Chcę powiedzieć, że sądzę, że były mu potrzebne aby kupować samochody. Ale transakcje nie
zawszeszłyprzezfirmę.
–Toznaczynaczarno.
–Niechcęsięwięcejwypowiadaćotym,boniewiemnapewno.Czytonaprawdęważne?
–Natymetapieniewiemydokładnie,cojestważne,aconie–odrzekłHakeiwstał.
Potrzebowałporuszaćnogą,aimwięcejsiedział,tymbardziejkolanobolało.
–Aleteczterystatysięcykoronwydajesięzpewnościąbyćczymśdozbadania.Odkogokupował
samochody?
–Odkogosiętylkodało.Osóbprywatnych,importerazNiemiec.Magazynówupadłościowych.
–Kupowałkradzionesamochody?
–Posłuchajno.Mójmążzostałzamordowany,ajanieczujęsięszczególniedobrze.Ostatnie,czego
bymchciała,tooczerniaćgoinsynuacjamiojakiejśprzestępczejdziałalności.
Axel Hake od razu się wycofał. Nie chciał mieć jej za wroga, tylko za skłonnego do współpracy
partnerawtrakcieśledztwa.
–Przepraszam–powiedział.–WłaściwieprzyszliśmypozdjęcieHarry’ego.
–Jakiegorodzajuzdjęcie?
–Jakiekolwiek.Potrzebujemygodoewentualnegoprzesłuchiwaniaświadków.
Ulla Stenman kiwnęła głową, wstała i poszła do drugiego pokoju. Szybko wróciła z pudełkiem,
z którego zdjęła wieczko. Podała je Hakemu, który zaczął szukać wśród zdjęć. Pamiętał tę spuchniętą
twarznazdjęciupośmiertnymiuważał,żetookropnewidziećteraztegosamegomężczyznęnazdjęciach
za życia. Ale śmierć nie była, jak mówią, nigdy piękna. Stał teraz Harry Stenman tam na zdjęciach
iuśmiechałsiędokamery,nieprzeczuwając,jakbrutalnylosgoczekał.Naniektórychznichbyłrazem
z Ullą, na niektórych sam. Zdjęcie, które Hake wybrał, było zdjęciem kolorowym, gdzie stał z nagim
torsem na piaszczystej plaży i gdzie tatuaż Legii Cudzoziemskiej był widoczny ostro i wyraźnie.
Dokładniewmomencie,kiedymieliwyjść,LidmanodwróciłsiędoUlli.
–CzyRickiHarrybylizesobąwdobrychrelacjach?
–Oczywiście,byliprzecieżbraćmi.
–NiesłyszałaśoKainieiAblu?–powiedziałLidman,zanimpoczłapałzadrzwi.
– Czy to Harry Stenman? – zapytał Tobisson i podniósł zdjęcie, które Hake rzucił na jego biurko.
Hakekiwnąłgłowąipatrzył,jakkolegawzamyśleniustudiujefotografię.
– Musi być wielu, którzy chcą się zemścić – powiedział Tobisson niemal sam do siebie. – Chcę
powiedzieć… że kształcił się w grupie komandosów. Byli zamieszani w wojny na Bałkanach. Wiecie
przecież,cosiętamdziało.Morderstwa,tortury,gwałty.
–Rozwińto–powiedziałHake.–PrzefaksujzdjęcieHarry’egoStenmanadokwaterygłównejLegii
wCalvi.
– Naprawdę w to wierzysz? – zapytał Lidman. – Że pomogą policji? Legia Cudzoziemska jest
przecieżzamkniętymzwiązkiem,którynieudzielażadnychinformacjioswoich.Nawetfrancuskapolicja
niematamżadnegowglądu.
Hake przypomniał sobie nagle swojego przyjaciela ze służby w Paryżu, Raymonda. Awansował
teraz,dokładniejakHake,ipowinienbyćwstaniepomóc.
HakezapisałnumernakarteczceipodałjąTobissonowi.
–Zadzwońtam.PozdrówodemnieiprzekażRaymondowiwszystkieinformacje,jakiemamy.
Widział,żeTobissonbyłnaprawdęzainteresowany,awtedymożnabyłoliczyćnato,żesięwysili.
LegiaCudzoziemskabyłamitycznąorganizacją,októrejmłodzimężczyźnimarzyli,chcącsięzaciągnąć,
by później wrócić jako twarde, dobrze wyszkolone maszyny bojowe. Hake miał poczucie, że Tobisson
jakonastolatekzpewnościąfantazjowałotym,bybyćlegionistą.Byłczłowiekiemtegotypu.
Teraz,jesieniąwieczornaciemnośćnadchodziłacorazwcześniej.KiedyHakeprzyszedłdodomuna
ChapmansgatanwKungsholmen,mostVästerbyłwidocznytylkojakociemnyłuknarysowanytuszemna
tle intensywnie szarego nieba. W środku w mieszkaniu mrugała automatyczna sekretarka. To dzwoniła
jegosiostraJulia.Chciałaporozmawiaćznimoczymśważnym,comiałozwiązekzprzestępczością.Nie
powiedziała,ocochodziłoalezaproponowała,abyprzyjechałnazajutrz.Nadchodzącejnocymiaładyżur
iniebyłaosiągalna.
Hakeniebyłgłodny,tylkoprzygotowałswójprzysmak,czarną,mocnąkawęznieosolonymmasłem
i dwie kromki żytniego chleba z serem roquefor. Dokerzy w Dunkierce jedli to jako śniadanie i kiedy
przeprowadziłsięzFrancji,zabrałnawykzesobądodomu.Usiadłprzystolekuchennym,zfrancuskim
magazynem hippicznym Paris-Turf do towarzystwa, i zagłębił się w listach wyników. Konie i gra były
jego pasją, ale minął już jakiś czas, odkąd był na torze wyścigowym i grał. Tęsknił za tym. To było
niczymbalsamnaduszę.Nicniemogłowkraśćsiędojegoświadomości,kiedyobserwowałkonieiich
czar.Byłotopełneprzeżycieianikłopotymiłosne,aniobciążeniepracąniemogłygopowstrzymaćod
rozkoszowaniasięprzedstawieniem.
Naglezadzwoniłdzwonekdodrzwi.Hakezastanawiałsię,ktotomożebyć.PrawdopodobnieLars
Larsson-Varg, który chce przedyskutować swoje teorie o tym, jak najlepiej złamać Muzeum Narodowe.
Alekiedyotworzył,nazewnątrzstałyHannaiSiri.Uśmiechałysięwyczekująco.Siriwyciągnęłaręce,
aonwziąłjąwramiona.
–Mamapowiedziała,żetęsknizatobą,iwtedyjapowiedziałam,żemożemychybacięodwiedzić.
Hake uniósł brwi ku Hannie, która skinęła głową niemal zażenowana. Hanna rzadko chciała
okazywać,żenieradzisobiezewszystkimisytuacjami.
–Aty?–zapytałHakeswojącórkę.
–Byłamzmuszonaiśćznią.
Spojrzała poważnie na Hakego, zanim wybuchła szyderczym śmiechem. Właśnie odkryła poczucie
humoruiżemożnaprzekręcaćpojęciatak,żebybyłotozabawne.Czasamitowychodziło,czasaminie.
Terazzauważyła,żeżartsięudałichodziłapotemidowcipkowałacaływieczór,ażbyłaporakłaśćsię
spać.Hakeułożyłjądosnuiprzeczytałbajkę,słyszącrównocześnie,jakHannachodziwokółiprzegląda
jego półki z książkami. Zastanawiał się, czego szuka. Kiedy pół godziny później wyszedł z sypialni,
siedziałanakanapieiwertowałaParis-Turf.
–Jakdługotrwanauczeniesięfrancuskiegonaprawdęporządnie?–zapytała.
–Tooczywiściezależyodtego,jakiemasiępodstawy.
Sam uczył się przez dwa semestry francuskiego w liceum, ale dopiero podczas służby we
francuskiejpolicjirzeczywiścieopanowałtenjęzyk.
–Jeśliumiesiętylkotaksobie–powiedziała.
Złożyłagazetęipołożyłająnastolikuprzysofie.
–Rozumiemwprawdzie,cojestnapisane,aleniewszystko.
– Rok może. To zależy od tego, jak pilnym się jest. Potem ważne jest, żeby rozmawiać, nie tylko
czytaćirozumieć.Aco?
–Nicszczególnego.Poprostubyłobyfajnienauczyćsięfrancuskiego.
–Możeszwziąćprywatnelekcjeumnie.
Hanna spojrzała na niego łagodnie. Miała czarną, prostą sukienkę, której ramiączko zsuwało się
iktórecałyczaspoprawiała.
–Chciałbyś?–zapytała.
–Możemyzacząćodćwiczeńkonwersacyjnych.TakjakrobiliśmywDanii.
–Tobyłoprzecieżdlazabawy.
–Zatemterazjestnapoważnie?
Nieodpowiedziała,tylkowyciągnęłaręcedoniego,dokładniejakSiri.
–Chodź–powiedziała.
Podszedł i usiadł obok niej. Wzięła go w swoje ramiona i szukała jego ust. Smakowała miętową
czekoladą i winem. Żartobliwie ściągała go na kanapę, a on pozwolił się ciągnąć. Zwrócił uwagę na
maływirwłosównakarku,któregoniewidziałwcześniej.Pieściłjejpiersiibiodra,aonatrzymałago
trochę mocniej. Kiedy odszukał jej spojrzenie, było ciepłe i chętne. Kochali się na kanapie, ale zanim
zasnąłobokniej,miałwrażenie,żejednaknieprzyszłazewzględunaniego.
ROZDZIAŁ8
Burza zaczęła się już w nocy. Hakego obudził hałas. Na palcach wyszedł w ciemność i wystawił
głowę przez okno. Deszcz lał jak z cebra. Przy moście Väster błyskawica rozświetliła cały obszar,
a woda, która była jak gruba, czarna masa, w jednej zamrożonej chwili przeobraziła się w metaliczne
lustro.Jakwtedy,gdyrobisięzdjęciezfleszemiwszystkonaglestajesięostreiwyraźne.Widział,jak
deszcz rozbija się o powierzchnię wody i zostawia za sobą kręgi i rozpryski, widział na moście
samochód, który najpierw wydawał się czarny, ale który przy następnym błysku okazał się być
ciemnoczerwony. Zamknął okno i wślizgnął się ponownie do łóżka, ale nie mógł zasnąć. Przez chwilę
przewracałsięzbokunabok,poczymznowuwstał.Usiadłnaddochodzeniemiprzeglądnąłwszystko,co
mieli, ale nie znalazł żadnego wzoru, wszystko było po prostu wyrwanymi z kontekstu wątkami.
W nadziei, że znajdzie nowe pomysły, postanowił spróbować uporządkować wszystkie fakty dotyczące
motywów,ofiaryisposobupostępowania,alebezrezultatu.Okołoszóstejczułsięzupełniepustyizrobił
filiżankękawy.
Godzinę później siedział w pokoju dowodzenia i gapił się przez okno. Były momenty, w których
śledztwostałowmiejscu.Niebyłowtymnicdziwnego,zdarzałosiętoczęsto.Aleuważał,żezatrzymali
się na długo, nie zacząwszy nawet analizować kręgu znajomych Harry’ego Stenmana ani nie znajdując
niczego,comogłospowodowaćtakbrutalnyczynjakten,bynajpierwzatłuckogośżelaznąrurą,apotem
utopićciałowkanale.Potrzebowałwięcejludzi,aleRilkeokreśliłsięwyraźnie.
Poszedłdodochodzeniówki,pogadaćzeswoimikolegamistamtąd.Znalibranżęsamochodową,ale
niemielinicbezpośrednionaHarry’egoStenmana.Występowałonnatomiastwdochodzeniudotyczącym
skradzionych samochodów, w którym mocno podejrzewani o udział byli jacyś Rosjanie.
Dochodzeniówkamiałaszajkę podnadzorem,ale policjanciniewydobyli jeszczeniczegokonkretnego.
Mielicierpliwośćiczas,bynadzorowaćpodejrzanychprzestępców,aleHakenie.Zkażdymdniemtrop
stygłijeślisprawaniezostałarozwiązanawpierwszymmiesiącu,toprawdopodobieństwo,żewogóle
zostanierozwiązana,drastyczniemalało.DostaładresweFrihamnen,gdzieprzesiadywałjedenrosyjski
eksporter samochodów o nazwisku Maxim Olgakov. Dostał także jakieś papiery z informacjami, które
dochodzeniówkawydobyłaoOlgakovie.
AxelHakewziął„cytrynę”ipojechałdoFrihamnen.Wielkiemagazynywzdłużkamiennegonabrzeża
mieściły wszelkiego rodzaju małe przedsiębiorstwa i firmy. Tam robiono reklamy filmowe, jak
iradiowe.Tambyływystawysztukiimagazynyowoców.Wszędziestaływielkiekonteneryzawierające
wszystko, od jedzenia w puszkach do samochodów. W jednym z magazynów przy dużym pirsie
znajdowałosięprzedsiębiorstwoInterexport.Czerwonagwiazdanaszyldzienadfirmąwisiałaniecona
bakier,abiuro,doktóregowkroczyłHake,byłocałkowiciewbrązie.Brązoweskórzanemeble,brązowe
regały,brązowawykładzina.Wszystkowyglądałonazużyte,wszystkowyglądałonanietrwałe.Jakgdyby
człowiek naprawdę nie dowierzał, że zostanie tu zbyt długo i dlatego nie zadawał sobie żadnego trudu
przy wyposażaniu wnętrza. Mężczyzna za biurkiem ubrany był w brązowy garnitur, ale na głowie miał
zielony wytłuszczony zamszowy kapelusz. Był wysoki, z szeroką ospowatą twarzą. Oczy były zielone,
anajegopalcachtkwiłydużezłotepierścionkiisygnety.
Hakeprzedstawiłsię.Mężczyznaspojrzałnaniegozchytrąminąipowędrowałwzrokiemodgłowy
Hakegodojegolaski.
–WMoskwiemógłbyśpracowaćjakostróżnaparkingu–powiedziałMaximOlgakov.–Niechcę
byćniemiły,alepolicjantzlaskąniemiałbyszans,byawansować.Pozatymobywatelepostrzegalibyto
jakokpinę,żekalekamanadnimiczuwać.Jakbyimnarzuconocośwybrakowanego.
–Jaktwojesamochody,chyba–powiedziałcierpkoHake–AleterazniejesteśmywMoskwie,aja
tu,wSztokholmie,wyjaśniamsprawęmorderstwa.
–Nierozumiem,cotomazemnąwspólnego–powiedziałOlgakov.
Nadalwyglądałnarozbawionego.
–Zamordowanybyłhandlarzemsamochodówimybadamykrągjegoznajomych.
–Nicotymniewiem.
–Przecieżniesłyszałeśnawet,okimmówię.
–Mamnamyślito,żenieznamnikogo,ktozostałzamordowany.
Obróciłdużymsygnetemiodchyliłsięnakrześle.Zatrzeszczałoononiepokojącopodjegowielkim
ciałem.
–HarryStenman–powiedziałHake.
–Nieznamgo.
–NazywanogoRed.
–Red,Blue,Black.Nieznamgo.
Ponowniewróciłmunatwarztenpewnysiebieszyderczyuśmiech.
–Czycośjeszcze?Jestemteraztrochęzajęty.
Sięgnąłpotelefon.WtymsamymmomencieHakeuderzyłwjegorękętak,żesłuchawkawypadła.
Coś zmieniło się w oczach Olgakova. Stały się nagle bardzo ciemne, intensywne. Hake napotkał jego
spojrzenie,nierobiącuniku.
– Nie słyszałeś, co powiedziałem, Maxim? To jest śledztwo w sprawie morderstwa. To nie jest
żadnazabawa,wktórątyijabędziemygrać.
UsiadłnakrześlenaprzeciwkoRosjanina.
–CowieszoRedzieijegointeresach?
–Nicniewiem.Nierozumiem,dlaczegowtensposóbszykanujeszbiednegohandlowca?
Głos był teraz nadąsany, spojrzenie bez zrozumienia. Ale wszystko wydawało się należeć do gry.
Szelmostwobyłocałkiemblisko.
Hakewyjąłjakieśpapieryzwewnętrznejkieszeni.
– Sprawdziłem twoje deklaracje podatkowe – powiedział spokojnie. – Sprzedałeś dwadzieścia
sześć samochodów w zeszłym roku. Szesnaście w tym roku. Deklarujesz siedemdziesiąt dwa tysiące
i masz willę w Bromma, mercedesa i małe mieszkanie na Östermalm. Jak to jest możliwe przy takim
dochodzie?
Widział, jak Olgakov wzdrygnął się, kiedy wymienił mieszkanie. Posłał wdzięczną myśl koledze,
którydałmuinformacje.
–Wiemyotym.Wiemyotwojejkochance…Ricie,któratammieszka.
Olgakovpokusiłsięouśmiech,którywyglądałjednakbardziejjakgrymas.
–Toniezbrodniamiećkochankę.
–Posłuchamy,cotwojażonaotymsądzi.
–Wyskurwysyny…
Podniósłsiędopołowyzkrzesła,aleopadłzpowrotem,kiedyzobaczyłzdecydowanąminęHakego.
–Widzieliśmytakżewtwoichdokumentach,żerobiłeśinteresyz„SamochodamiHarry’ego”.
–Okej–powiedziałOlgakov.–SpotkałemRedakilkarazy.Tożadneprzestępstwo.
Hakenicnieodrzekł,pozbierałswojepapiery.Olgakovzajęczałwkońcugłośno.
–Cochceszwiedzieć?
–OinteresachReda.
–Itozostaniemiędzynami?
–Nie,jeślitomacośwspólnegozmorderstwem.
Olgakovrozważałprzezchwilęzaiprzeciw,zanimzacząłmówić.
–Redbyłdrobnymhandlarzem–powiedział.–Miałzłąreputacjęwśródnas,eksporterów.
–Dlaczego?
–Postrzegałsamsiebiejakopewnegorodzajużołnierza.Próbowałbyćtwardy.Dokładniejakty.
Olgakovuśmiechnąłsięgadzimuśmiechem.
–Zawszekręciłzpieniędzmiiwkońcuniktniechciałznimrobićinteresów.
–Alehandlowałkradzionymisamochodami?
–Możekiedyś.Niewiemnapewno.
–Możewydmuchałjakiegośrosyjskiegoeksporteraojedenrazzadużo?
Olgakovpokręciłsmutnogłową.
–KomisarzuHake,myjesteśmybiznesmenami,niemordercami.Myzłoiliśmymuskóręraz,apotem
nic takiego więcej nie było. Nietrudno znaleźć kogoś z kijem baseballowym, kto przyjdzie odwiedzić
kogoś,ktopróbujegraćtwardego.
SpojrzałniewinnienaHakego.
– Nikt, mówię nikt w naszych kręgach, nie zamordowałby go dla jakichś starych używanych
samochodów. Spróbuj to zrozumieć. Gdyby to się rozeszło, nie moglibyśmy robić dłużej interesów.
Wszyscybysięnasbali,ategoniechcemy.PolicjawRosjisięnasboi,aletutajstaramysiębyćmili.
Niechcemyzrobićpolicjikrzywdy,chociażbyśmymogli.
Pozwolił,bysłowawybrzmiały.
–Aterazjestkoniectwojejwizyty,Hake.Janaprawdęniemamwięcejczasudlaciebie.
WyprostowałsięmaksymalnieispojrzałwdółnaHakego.
–Redbyłmałąrybką,awiesz,cosięrobizmałymirybkami?
Hakemilczał.
–Małerybkiwypuszczasięzpowrotemdomorza–powiedziałOlgakovnauczycielskimtonem.
AxelHakepojechałdodomunaChapmansgatanizjadłlunch.Spaghettizczosnkiemisardelkami.
Na wierzch trochę tartego parmezanu. Sztuczką było, aby rozetrzeć sardele w gorącej oliwie, którą
późniejwylewałosięnaspaghetti.Jadł,stojącwkuchni.Myślałotejrosyjskiejmafiieksportowej.Czy
Harry Stenman nie mógł jednak być solą w oku tych tak zwanych biznesmenów? Groził im. Albo
szantażował. To było oczywiście całkiem możliwe, gdyż nie uwierzył w ani jedno słowo z tego, co
opowiedział mu Rosjanin. Ale dlaczego w takim razie chcieli ukryć Harry’ego Stenmana w wodzie
wokółLångholmen?NiemiałżadnejodpowiedziinastawiłCDzutworamiSerge’aGainsbourga.Kiedy
słuchał francuskiej muzyki, zawsze myślał, że pokój się zmienił. Że stał się w jakiś sposób jaśniejszy
iwiększy.Hannapowiedziała,żetoprawdopodobniezależałoodtego,żeczaswParyżubyłjegoczasem
wolności, czasem bez żadnej realnej odpowiedzialności. Dlatego kojarzył zawsze francuską muzykę
zwolnościąiintensywniejszymodczuwaniemżycia.Tomogłobyćprawdą,czaswParyżubyłzarówno
zabawny,jakiinteresujący.AlenietęskniłzaFrancjąinaczejniżjakturysta.Możekiedybędziestarszy,
możemałemieszkaniewParyżualbomurowanydomwProwansji.Alenigdyniewyszłotopozafantazje.
Wyszedł do salonu i zobaczył, że kilka książek zostało wyjętych z biblioteczki i teraz ziała tam czarna
dziura.Wiedział,cotobyłyzaksiążki.TamzazwyczajstałyjegoksiążkioParyżu.TotylkoHannamogła
jewziąć,aledlaczegonicniepowiedziała?Wtymsamymmomenciezadzwoniłtelefon.TobyłaJulia.
Zastanawiałasię,gdzieonsię,docholery,podziewa.
Stałajakzwykleiczekałananiegoprzedklinikąweterynaryjną.Prawdopodobniejejpiesusłyszał
nadjeżdżający samochód i ostrzegł ją. Miała ponure rysy wokół kącików ust i kiwnęła tylko krótko
głową, kiedy wysiadł i przywitał się. Wszedł za nią do domu, w którym pachniało kawą i świeżym
pieczywem.Kiedyzapytał,czyzaczęłabyćdomatorką,syknęłatylko,zastanawiającsię,cowtymzłego.
Możebyłapora,abyzaczęłabyćtrochęmacierzyńska?Hakeuspokoiłsięnieco,kiedyzobaczył,żeJulia
tylkopodpiekławpiecukilkazamrożonychbułeczek.
Inaczejniżzwykle,pokójbyłczystyischludny,aniebieskobiałyobrus,któregowcześniejtamnie
było, zdobił kuchenny stół. Było też parę nowych doniczek, a regał, z którego normalnie wylewały się
książkiiczasopisma,zostałuporządkowany.Pilikawęirozmawialiotymiowym.Otymjakmiewasię
Siri. Siostra nie pytała nigdy o Hannę, była surowa dla tej chłodnej kobiety z przeźroczystymi,
bezbarwnymi oczami. Uważała, że Axel jest wart lepszego losu. W końcu wyjawiła, co leżało jej na
sercu. Chciała wiedzieć, czy było przestępstwem wiedzieć coś, co mogło być czynem przestępczym.
Hake zastanawiał się, czy to coś z Yurim, ale Julia temu zaprzeczyła. To było coś innego. Hake chciał
wiedzieć,cotojest,aleJuliabyłaniekonkretna,mówiąc,żetotylkohipotetycznepytanie.
–Tojasne,żenależyzgłosićprzestępstwo–rzekł.
–Alemożejeszczeniezostałoonopopełnione–odpowiedziaławymijająco.
–Zatemjesttotymwiększypowód,abyopowiedzieć,cowiesz.
–Jesteśbeznadziejny–odparłazawiedziona.–Surowy.Musząistniećszarestrefy.
–Cotojest,cotywiesz?
–Jużpowiedziałam–rzekłaJulia.–Totylkoprzypuszczenieinickonkretnego.
Niech szlag trafi bycie policjantem, pomyślał Hake. Nie dość, że człowiek jest ostatnim punktem
kontaktowym dla wszystkich obywateli, to ma także być ostatnim punktem kontaktowym dla swojej
rodzinyiswoichprzyjaciół.BalansowaćmiędzykomisarzemkryminalnymHakem,przyjacielemAxelem
albownajgorszymwypadkustarymAxelem.Ludzieważylisłowa,gdydoniegomówili,ponieważczuli,
że to nie jest tylko prywatna osoba, ale także osoba urzędowa, z którą rozmawiają. Często byli wobec
niegopodejrzliwi,żemimowszystkojestgliniarzem,którymógłbyichskrzywdzić.Hannaniemiałatego
nastawienia.OnawogóleniepisnęłaanisłowadopolicjantaAxelaHake.Wszystkobyłoprywatne,ale
onwiedział,żejednakjestostatnimprzyczółkiemikotwicąwichzwiązku.Tasztuka,abybyćzarówno
zabezpieczeniemdlawszystkichobywateli,którzypotrzebowalijegopomocy,jakrównieżostojąrodziny,
była często czymś więcej, niż mógł unieść. Czasami potrzebował odpocząć, być nieodpowiedzialnym,
grać. Ale wiedział, że to nigdy nie zostałoby zaakceptowane i dlatego był w jakiś sposób więźniem
swojejwłasnejroli.
Odrzuciłteponuremyśliispojrzałnasiostrę.Siedziałacichaipowściągliwa.Uświadomiłsobie,
że nie zajdą dalej. Julia wyszła za nim ubrana jedynie w t-shirt z nałożonym na niego szalem.
Obserwowała go, kiedy z trudem wsiadał za kierownicę, a potem pomachała drętwo, gdy skręcał na
drogę. Widziała jego powściągliwą twarz, gdy siedział samotny w samochodzie, zanim ten zniknął
wświerkowymlesie.Onjestprawdziwymsamotnikiem,pomyślała.Eremitąiindywidualistą,któryżyje
na wybranym przez siebie wygnaniu. Ze swoją wyczekującą postawą wywoływał w ludziach
niepewność. Ze swoim twardym wizerunkiem sprawiał, że inni czuli się nieswojo. Dobrze dla jego
zawodu, źle dla jego życia społecznego. Julia zastanawiała się, czy on miał jakichś prawdziwych
przyjaciół.Niemogłasobieprzypomniećżadnychosób,którepowracaływjegożyciu.Jegonajlepszym
przyjacielembyłaprawdopodobnieHanna,acotobyłzaprzyjaciel?Alboteżbyłatoonasama,acoto
było za życie, gdzie siostra była jego najlepszym przyjacielem? Julia owinęła się mocniej szalem. No
a ja? – pomyślała w końcu. Kto jest moim najlepszym przyjacielem? Uśmiechnęła się krzywo, bo
wiedziała,żeniemiałażadnego.Zawszetowiedziała.Wewszystkimchodziłoozwierzęta.Azwierzęta
były wierne i oddane. Miała jednak kochanków, a ich należy się wystrzegać w roli najlepszych
przyjaciół.
KiedyHakewrócił,wpokojudowodzeniasiedziałzarównoTobiasTobisson,jakiOskarLidman.
Na dużej białej tablicy tkwiły zdjęcia z obdukcji, razem ze zrobionym dziesięć lat wcześniej zdjęciem
Redaznagimtorsem,szczerzącegosiędoaparatufotograficznego,dumnegozeswojegotatuażu.Byłytam
protokółzautopsjiitechniczneanalizykotwicyiłańcucha,fotografiezmiejscaznalezieniazwłok,atakże
kilka zdjęć z białego autobusu oraz lista tego, co znaleźli w pobliżu miejsca odkrycia, co nie było za
bardzoczymś,zaczymmożnaiśćdalej,ponieważtysiącespacerowiczówminęłotomiejsce.Tkwiłytam
również zdjęcia Ulli Stenman i Dannego Duranta. Hake opowiedział swoim kolegom o poczynaniach
MaximaOlgakovaiReda.Lidmanpokręciłgłową.
–JeśliHarryStenmansprzedawałsamochodynielegalnie,towtakimrazierobiłtocholernieźle–
powiedział.–Popatrztutaj.
Miałprzedsobąplikpapierów.Złapałgoswoimigrubymipalcamiipotrząsnąłnim.
–Wygrzebałemjezurzędupodatkowego.
Wyglądałniemaljakbybrałogoobrzydzenie,jakbypapierybyłyubabrane.
–Gorszegogniazdaszczurówniż„SamochodyHarry’ego”niema.Wszystkojestzaniedbane.Firma
jest zasypana wezwaniami do zapłaty, dostawcami, którzy nie otrzymali swoich pieniędzy, klientami,
którzy zostali oszukani. Potem są inne długi na lewo i prawo. Czynsz za garaż jest nieuregulowany od
wielumiesięcy.KartakredytowanaStatoiljestnieopłacona,mimożezatankowałsetkilitrów.
–Ależadnegoaktuoskarżenia?
–Jeszczenie,wszystkiemłynynajpierwmieląkilkaobrotów.
–Alewtakimrazietoniemogłotrwaćdługo–powiedziałHake.
–Półroku.
–Aprzedtem?
–Byłoraczej„jedendodanyijedenwpamięci”ztego,cowidzę.Alebezzaniedbania.
Hakeusiadłigapiłsięwsufit.
–Myśliszto,coja–powiedziałLidman.
Hakeskinąłlekko.
Tobissonposłałimcierpkiespojrzenie.Nienawidził,kiedyHakeiLidmanrozmawialiponadjego
głową.Toniebyłofair.ŻeLidmanrobiłto,abybrylować,niebyłożadnychwątpliwości.Jeślichodziło
o Hakego, Tobisson miał bardziej sprzeczne uczucia. Nie uważał, że Hake był dobrym szefem, jeśli
wykluczał niektórych ze wspólnoty i niemal umyślnie utrzymywał wodoszczelną gródź między swoimi
ludźmi. Wydawało się, jakby Hake nie doceniał go, ale on na pewno pokaże, kto jest najlepszy, jeśli
chodziouzyskiwanieinformacjimogącychprzyspieszyćdochodzenie.
–Myślisz,co?–powiedziałzirytacją.
Hakespojrzałnaniegospokojnie.
–Żezacząłzaniedbywaćfirmę,ponieważzajmowałsięwiększymirzeczami.
–Albodlatego,żewszystkomożewydawałosiętaktotalniebeznadziejne–odparłTobisson,który
niezamierzałpozwolićswoimkolegomsięlekceważyć.
–Niesądzę–powiedziałLidman.–PożyczaczterystatysięcyodDuranta.Naco?Niewiemy,ale
z pewnością nie po to, by spłacić swoje długi. Może ma na warsztacie interes z Rosjanami. Może to
bierze w łeb. Może zamierza zacząć w innej branży i potrzebuje zainwestować w magazyn. Może
narkotyki.
–Możejestszantażowany–powiedziałTobisson.–Imusiwybulić.Pozwalafirmiezejśćnapsy,tak
bywyglądało,żeniemawięcej.
Obydwajjegokoledzyspojrzeliniecozdziwieninaniegoikiwnęligłowami.
–Brawo–powiedziałHake.–Cośwtymjest.
–Jaknatowpadłeś?–zapytałironicznieLidman.
Nie miał wysokiego mniemania o Tobissonie. Był z natury podejrzliwy wobec wytrenowanych,
ostrzyżonychnajeżapolicjantów,którzychodzilitrochęzamocnojakwkieracie.
Tobisson nie odpowiedział. Stanął przy oknie z rękami na plecach, jak stary nauczyciel. Kiedy
wyjrzał na zewnątrz, spostrzegł, że po raz pierwszy od dawna nie pada. Niebo między dachami było
niebieskie i bez jednej chmurki. Domy wydawały się otrzymać nową fasadę, od płaskiego szaro-
brązowego frontu do złotej, żywej elewacji z gzymsami i reliefami. Nawet okna błyszczały w świetle
słonecznymiludzienaulicach,bezochronyparasoliipłaszczyprzeciwdeszczowych,sięniespieszyli.
Wałęsalisię,zatrzymywaliprzedoknamiwystawowymiiwydawalisięmiećcałyczasświata.Tobisson
sam czuł się dobrze i miasto odzwierciedlało w jakiś sposób jego nastrój. Odwrócił się do swoich
kolegówispojrzałnanich.Uważaliście,żetobyłodobrzepowiedziane,pomyślał.Zatemdowieciesię,
cojeszczemamwzanadrzu.
ROZDZIAŁ9
HarryStenmanzostałpochowanynastępnegodniaiAxelHakebyłtamrazemzOskaremLidmanem,
aby zobaczyć, kto odprowadzi go do grobu. Ulla Stenman stała sama. Nie miała żadnego welonu ani
żadnejspecjalnejżałobnejsukienki,tylkoprostyczarnypłaszcz,spodktóregowyłaniałasięciemnoszara
spódnica. Nieco dalej za nią stał brat Reda, Rick, w czarnym skórzanym płaszczu. Wyglądał na niemal
znudzonegoipatrzyłcałyczasnazegarek.Ksiądzpróbowałrobić,cowjegomocy,abyludzieworszaku
pochylili głowy i okazali jakąś formę żalu, ale po chwili zdał sobie sprawę, że to niemożliwe,
iwymamrotałtylkoswojąlitanię.MaximOlgakovrównieżtambył,podobniejakDanneDurant.Żaden
znichniemiałczarnegostroju.Olgakovbyłjakzwykleubranynabrązowo,aDannemiałdyskretnyszary
garnitur.Jeszczekilkaosóbzgromadziłosięwokółgrobu,aleHakenierozpoznałżadnejznich.Zrobili
jednak wszystkim zdjęcia, co mogło później bardzo się przydać w trakcie śledztwa. Zwrócił uwagę na
dwóchmężczyzn,którzybylidosiebiepodobni,podeszlidogroburazemipołożyliswojebukiety.Hake
spojrzałwkierunkuUlli,któraniechciałaspotkaćjegowzroku.Powiedział,żeprzyjdą,aonaniemiała
żadnychobiekcji.
– Możecie robić, co chcecie, tylko znajdźcie tego, który zrobił to Redowi. Nie sądzę jednak, że
znajdzieciegowśródnaszychprzyjaciół.Tegosiępoprostunierobikomuś,kogosięzna.
Hakewidział,żerobiłosiętozanadtoczęsto,bywierzyćwsłowaodoskonałościprzyjaciół.
WdrodzezcmentarzaHakedogoniłOlgakova.
–Tylkojednopytanie.
Maxim Olgakov, który był tak dobry, by nie nosić swojego zatłuszczonego zamszowego kapelusza
podczasceremonii,nasadziłgozpowrotemnałepetynęiprzystanął.
–Znaszkogoś,ktonazywasięVictorJevtjenko?–zapytałHake.
Tobyłyczczedomysły,alewszystkiegotrzebaspróbować.
OlgakovspojrzałniemalzdumionynaHakego.
– Mój drogi komisarzu – powiedział Olgakov sztywno. – Gdyby policja w jakiś sposób kiedyś
zczymśmipomogła,możemógłbymodpowiedziećnatwojepytanie.Alejabyłemprzezwaszwalczany,
odkąd przyjechałem tutaj, i dlatego istnieje tylko jedna odpowiedź na to pytanie. Nie, nie znam nikogo
otymnazwisku.Mogęnatomiastzaoferowaćcidwadzieściatysięcyza„cytrynę”.
–Niesprzedajesięswoichkumpli–powiedziałHake.
–Nie,otóżto–powiedziałOlgakoviodszedł.
Hake spędzał wieczór w towarzystwie Siri. Hanna była w Saltsjöbaden u swojej mamy, kobiety,
która uważała, że jej córka wybrała niewłaściwego człowieka. Jego akcje nie poszły w górę, kiedy
podczas sztywnej kolacji przypadkowo wspomniał tatę, przedsiębiorcę prowadzącego własną
działalność,któryponownieożeniłsięzmłodsząkobietą.Potymbłędzieminęłymiesiące,zanimznów
zostałzaproszonydotejwielkiejwilli.Siriuważała,żebabciajestszorstkaitrochęsiębałatejskąpej
damy.Miałotoswojeźródłowtym,żebabciamiałarazobcinaćSiripaznokcieunógiuważała,żejest
rozpieszczona,mówiąc,żetoboli.OdtegoczasutylkoHakemógłobcinaćmałejpaznokcieipotraktował
to zadanie honorowo. Najpierw kąpali się razem, aż paznokcie były miękkie, potem wykonywany był
masaż stóp, zanim nożyczki miały zrobić swoje. Tego wieczoru wypożyczyli po raz enty „Pippi
Pończoszankę” na wideo. Siri nigdy nie miała jej dość i Hake zastanawiał się, ile dziewczynek
wzmocniłoswojąosobowośćdziękitemufantastycznemustworzeniu.
Hake dał Siri całusa w usta na dobranoc i poczuł ten świeży jabłkowy oddech, który mają tylko
dzieci. Później, kiedy stają się trochę starsze, zapach znika, a wtedy w jakiś sposób kończy się czas
niewinności. O ile kiedykolwiek istniał czas niewinności. Siri zasnęła zadowolona i czysta ze swoim
pluszakiemwobjęciach,zniszczonymszmacianymkrólikiemzdługimiuszami.
Hake usiadł na kanapie, czytał swoją francuską gazetę o wyścigach i sączył kieliszek wina. Nagle
zadzwoniłdzwonekdodrzwi.
–Wiem,żejesteśwdomu–powiedziałLarsLarsson-Varginacisnąłklamkę.
Hakeposzedłiotworzył,ajegosąsiadpomachałplikiemdokumentów.
–Śpi?
Hakekiwnąłizastanawiałsię,czytenstarykustoszprzykładauchodopodłogiisłucha,coonirobią
w mieszkaniu poniżej. Kiedy przez dłuższą chwilę nie słyszał głosu Siri, schodził na dół, najczęściej
zaledwie kilka minut po tym, jak Hake położył ją do snu. Hake nalał mu kieliszek wina i spojrzał na
zdjęciaidokumenty,któreLarsson-Vargmiałzesobą.
– Nowe odkrycia – powiedział. – Uważa się, że znaleziono odcisk kciuka na trzech z najbardziej
znanychmalowidełRembrandta.Takich,którewiadomo,żezostaływykonaneprzezniego.
Obdarzył Hakego znaczącym spojrzeniem. Jego przekonanie, że obraz Rembrandta w Muzeum
Narodowymbyłfałszywy,niemogłonawetpodlegaćdyskusji.
–Tutaj.
Wskazałnajakieśpowiększeniaodciskukciuka,któryodnalezionowwyschniętejfarbiemalarskiej
natrzechobrazach.
–KciuksamegoRemmiego.Rozumiesz,cotooznacza?
Hakenierozumiał.
–CzasamijesteśmęczącyAxel–powiedziałLarsson-Vargniecierpliwie.–Toznaczyoczywiście,
że jeśli tego kciuka nie ma na „Sprzysiężeniu Claudiusa Civilisa”, to świadczy to o tym, że on go nie
dotykał.Aprzedewszystkim,żegoniemalował.
–Niejestemtegopewny–powiedziałHake.–Wsprawiekarnejniewystarczy,żeczegośniema.
–Tojeszczeniejestsprawakarna–rzekłtajemniczoLarsson-Varg.
–Jeszcze?
– Dopiero kiedy wyłożę wszystkie dowody, będzie rzeczywiście sprawa karna. Jakie
odszkodowania mogą być wymierzane. Ja sam złożę pozew i zażądam pieniędzy za wszystkie opłaty
wstępu, które muzeum pobrało za fałszywą deklarację towaru. Każdy jeden odwiedzający zapłacił za
wstęp,abyzobaczyćwłaśnietenobraz.Jeśliwszyscyzrobiąjakja,muzeumwybuliastronomicznesumy.
Obrazbyłprzecieżwnim,odkiedyzostałoonootwartew1866roku.
Zapadł się w fotelu, zamknął oczy i delektował się w duchu efektami, jakie przyniesie jego
demaskacja.
– A jak dobierzesz się do zbadania obrazu w pogoni za odciskami palców? – zapytał Hake
zniepokojem,gdyżobawiałsięnajgorszego.
Larsson-Vargniespieszyłsię,zanimotworzyłznówoczyispojrzałniewinnienaHakego.
– Myślę, że dobrze jest mieć policję po swojej stronie przy takich operacjach. Ty także mógłbyś
zdobyćczęśćchwały,kiedywszystkowyjdzienajaw.
–Cotozaoperacje?
– Macie chyba wytrychy i takie tam? Macie chyba plany alarmów i wiecie, jak się je wyłącza,
nieprawdaż?
–ZamierzaszdokonaćwłamaniadoMuzeumNarodowego?
–Czytonaprawdęwłamanie,kiedymasięzesobąpolicję?
–Tyniemaszżadnejpolicjizesobą,Lars.
–Myślałem,żetyija…
–Żartujesz?
Larsson-Vargwyglądałnaodrobinęzbitegoztropu.Nicnieposzłotak,jaksobiezaplanował.
–Mógłbyśwkażdymrazietrzymaćwartę.
–Lars…
–Okej,okej.Jeśliupieraszsię,żeniechceszuczestniczyć…
Wzruszyłramionami.
–Mójdrogiwyrzuconykustoszu.Bochybataktojest?Zostałeśwylanyzmuzeumiterazchceszsię
mścić?
Larsson-Vargnieodpowiedział.
–Jakkolwiekbybyło,jestemśledczymdosprawmorderstw.Alejestemteżpolicjantemiostrzegam
cię przed opowiadaniem o ewentualnych przestępstwach, bez względu na to, jak dobrymi przyjaciółmi
jesteśmy.
– Axel – rzekł jego gość z westchnieniem. – Jesteś na prostej drodze do stania się formalistą
i karierowiczem. Wkrótce chyba mnie aresztujesz, jeśli zaproszę cię na butelkę przeszmuglowanego
alkoholuwmoimwłasnymmieszkaniu.
–Tonietosamo.
–Jesteśwkażdymraziebeznadziejny–oznajmiłurażonyLarsson-Varg.
Zgarnąłdokupyswojedokumentyipodniósłsię.Jegoczerwonasukmanaiobszernelnianespodnie
sprawiały,żewyglądałjakcyrkowiec.
–Alejabędęwalczyćdalej.Samotnie,jakzawsze.
–Niezróbtylkonicgłupiego–powiedziałHake.
ŚmiechLarsaLarssona-Vargodprowadziłgozadrzwi.
Ledwo kustosz zniknął, kiedy klucz wsunął się w drzwi i weszła Hanna. Przywitała się krótko
iposzłaprostodosalonu,gdzienalaładużykieliszekwina,którywypiłajednymduszkiem.
–Nazdrowie–powiedziałHake.
Hannaskrzywiłasiętylko,zanimnalałasobiewięcejwina.
–Pokłóciłyściesię?
Patrzyłananiegonieskończeniedługo,wkońcusięodezwała:
–Czykiedykolwiekbałeśsię,żebędzieszprzypominaćswoichrodziców?
KiedyśchybaHakezastanawiałsięnadalkoholizmemswojegoojcaireumatyzmemwrękachmamy,
alenigdysięniebał.
–Cóż–zaczął.
–Jasięboję,Axel.
–Aletyprzecieżnicanicjejnieprzypominasz.
– No, prawdopodobnie stanę się taka jak ona. Zgorzkniała, uprzedzona i odczuwająca szczególną
przyjemność,kiedyinnymcośidzieźle.
–Tejstronywkażdymrazieniewidziałemuciebie–powiedziałczule.
– Jesteś miły – odrzekła i usiadła obok niego, obejmując go za ramiona – ale zostawisz mnie,
dokładniejaktatazostawiłją.
–Hanna,docholery…
–Ciii….–powiedziałaipocałowałagomocnowusta.
Hakeuwolniłsięispojrzałnanią.
–Cosięwłaściwiestało?
–Siedziałamtamwsalonieiobserwowałammamę,kiedyostronawijałanatematwadwszystkich
innych,iwtejsamejchwilizobaczyłamsiebiesamątaką,zakilkalat.Trochęchudąwszyi,ztrochęza
mocno ufarbowanymi włosami, z nieco zbyt wieloma klejnotami i pierścionkami. Piersi były zapadłe,
aniebieskieżyłynarękachbyłyjakczarnekreskirobionetuszemnapergaminie.
Pochyliłagłowękuniemu.
–Ipomyślałam,żetakaniechcębyć,prędzejpójdęwmorze.
–Przyjaciółkomoja–powiedziałHakemiękko.–Takanigdyniebędziesz.
Spojrzałananiegobadawczymwzrokiem.
–Będę–rzekła.–Aletynigdymnietakiejniezobaczysz.
–Coprzeztorozumiesz?
Pokręciłasmutnogłowąispojrzałapustymwzrokiemprzedsiebie.
–Zimnomi,Axel–powiedziała.–Zimnomi…
Lidman i Hake następnego dnia jechali „cytryną” na Ringvägen. Światło wyglądało z góry nad
budynkami, a ulice były pełne opadłych liści w złocie i czerwieni. Lidman siedział skulony w swoim
wielkim płaszczu i gapił się przed siebie. Jego żona wyjechała na kongres, a to oznaczało, że nie miał
z kim dzielić swoich wielkich pasji – jedzenia i tańca. Żadnego prywatnego kontaktu z Tobissonem
iHakemniechciałmieć.Tobissonijegochudykoczkodanjedlichybagłówniekoręiotręby,aspędzanie
wieczoruzlekcjaminatematżywieniaigimnastykitoniebyłocoś,nacoLidmanzamierzałsięnarażać.
AHakenigdyniewykazywałżadnychoznak,żechciałbytowarzystwaswojegokolegiwwolnymczasie.
Poprzedniego wieczoru Lidman zastanawiał się, czy pójść do klubu tanecznego samemu i potańczyć
trochęzinnymi,alewiedział,żewtakimprzypadkuskończyłobysiętowknajpieznadmiaremalkoholu,
a kac tak go przygnębiał, że aktualnie ledwo go wytrzymywał. Lepiej zatem siedzieć w domu,
rozwiązywaćkrzyżówkiizakopaćsięwpracy,ażdopowrotużony.
Hake zaparkował przy „Samochodach Harry’ego” i zeszli rampą garażową w dół do biura. Ulla
Stenmansiedziałaprzybiurkuwszklanejbudcezjakimiśpapieramiikalkulatoremprzedsobą.Spojrzała
nanichprzelotnie,wbiłakilkacyfripoprosiłaich,byusiedli.Lidmanwyjąłswojąteczkęzdokumentami
iprzekartkowywałjechwilęwmilczeniu,poczymodchrząknął.
–Przyjrzeliśmysięwaszyminteresomwciąguostatniegorokuitorzeczywiścieniewyglądajasno–
powiedziałnieśmiało.
UllaStenmanuniosłabrwi.
–Jeślimamznaleźćjednojedynesłowo,któretoopisuje,tojesttobankructwo.
Ulla popatrzyła posępnie na obu policjantów. Gruby Lidman, ze swoim mlaskaniem i swoim
wielkim płaszczem, który Red z pewnością nazwałby matą wybuchową. No i komisarz ze swoją laską
iuporczywymspojrzeniem.
– Zaczynam to rozumieć – powiedziała w końcu i zrobiła gest w stronę papierów i teczek. –
Sądziłam,żeRedpłaciłrachunkinabieżąco,aletaktoniewygląda.
–Cozamierzaszzrobić?–zapytałHake.
–Acojestopróczbankructwa?
–Wiesz,dlaczegotakzaniedbywałinteresywciąguostatniegopółrocza?
Pokręciłagłową.
–Aleprzecieżpracowałaśwtymbiurze.
–Ondbałointeresy,japilnowałam,żebysamochodymiałyubezpieczenia,prawdziwedokumenty,
bybyłyzapłaconeiżebyogłoszeniaikontaktyzklientamifunkcjonowały.
Zrobiłagestrezygnacji.
–Takchciał.
Lidmansprawdził,czyistnieliprzedsiębiorcy,którzymogliwpaśćwprawdziwetarapatyzpowodu
niedbalstwaHarry’egoStenmanazfakturamiipłatnościami,alenieznalazłnicsensacyjnego.
Rickwjechałdogarażustarąmazdą,zaparkował,zajmującminimummiejsca,iwszedłdobiura.Był
ubrany w zbyt cienką jak na tę pogodę skórzaną marynarkę. Przeciągnął ręką po rudoblond czuprynie,
przywitałsięistanąłwdrzwiach.
–Inadalniemaszżadnegopomysłu,ktomógłzamordowaćtwojegomęża?–zapytałHake.
PosłałaRickowidługiespojrzenie,zanimpopatrzyłanapolicjantów.
–ZaczynamcorazbardziejprzychylaćsiędoteoriiRicka,żepomyliliczłowieka.
–Jacyoni?
–Ci,którzytozrobili,oczywiście.
Hakeusłyszałlekkąirytacjęwjejgłosie.
–Cowtakimraziezrobiszzpieniędzmi,którejesteściewinniDannemuDurantowi?
– To nie ja ani nie firma je pożyczyliśmy, mówiłam. To Harry. Ja nie mam żadnych prywatnych
pieniędzy.
–Inadalnieodkryłaś,coHarrymógłznimizrobić,teraz,kiedyjestoczywiste,żenieużyłichna
spłaceniedługów?
Pokręciłagłową.HakeodwróciłsiędoRicka.
–Niemampojęcia.
–Niezainwestowałichw…narkotykialbojakąśinnądziałalnośćhandlową?
–Rednigdyniezrobiłbyczegośtakiego–powiedziałaUllaStenman.
–Onbyłrównymfacetem–odezwałsięRick.–Dlaczegonamniewierzycie?Macieuprzedzenia
wstosunkudosprzedawcówużywanychsamochodów?
–Podążamywszystkimimożliwymitropami–powiedziałHakespokojnie.–Tojestpracapolicji.
Jeśliniewiecie,nacozużyłteczterystatysięcy,którepożyczył,toprzecieżniemieliściejegozaufania,
czyżnie?Zatemmusimygrzebaćwtymsami.
ZarównoUlla,jakiRickstali,niewiedząc,coodpowiedzieć,aLidmanpozwolił,byzapadłacisza.
To był stary policyjny trick, pozwolić ciszy działać tak, że ktoś w końcu czuł się w obowiązku coś
powiedzieć.Ullawstałaiprzeciągnęłarękamipobiodrach,abywygładzićspódnicę.
–Sprawdziłamwszystkienaszekontaitychczterystutysięcynawettamniebyło–rzekła.
–Niemógłmiećzatemjakiśtajnychkont?
–Dlaczego?
–Ponieważzajmowałsięczymś,coniechciał,abyktośinnyzobaczył,tooczywiste–powiedział
Lidmanzirytacją.
–Janiewiempoprostu,cotomiałobybyć.
–Niebyłofiarąjakiegośszantażu?
UllapokręciłagłowąispojrzałanaRicka,któryzrezygnacjąwzruszyłramionami.
–No,aDanneDurant?Wogólesięodezwał?
–Byłnapogrzebie–powiedziałaUlla.–Złożyłkondolencje.
–Nicwięcej?
–Nie.
Ponownie usiadła i obracała swoją obrączkę. Hake obserwował ją cały czas i próbował znaleźć
wzór, kiedy czuła się naciskana, albo kiedy była niepewna, ale jeszcze nie zauważył żadnego
szczególnegozachowania.Tego,żeobracałaobrączkę,niewidziałwcześniej.
–JakwtakimrazieHarrypoznałDannegoDuranta?
–Bylikolegamioddawna–powiedziałaniejasno.
–Odponadpiętnastulat–rzekłRick.–Pamiętamgo,kiedymiałsklepzantykaminaGotlandsgatan.
RickposłałUllispojrzenie,onapokręciłalekkogłową.
–Robiliwcześniejinteresy?
– Oni zawsze robili i załatwiali sprawy razem – powiedział Rick. – Przez chwilę mieli wspólnie
firmęprzeprowadzkową.
–Cowięcsięzniąstało?
–Splajtowała.
PonowniepojawiłasięwymianaspojrzeńmiędzyRickiemaUlląStenman.Hakezastanawiałsię,co
tooznacza.Wydawałosię,jakbyRickchciałpowiedziećcoś,aleUllategoniechciała.Nastąpiłachwila
rozproszenia, kiedy zszedł klient i Rick wyszedł powiedzieć, że mają dzisiaj zamknięte. Kiedy wrócił,
rzekłodwróconydoUlli:
–Uważamjednak,żepowinnaśpowiedziećotym,Ulla.
–Oczym?–zapytałOskarLidmanipochyliłsiędoprzodutak,żekrzesłopodnimzatrzeszczało.
Ullawzruszyławkońcuramionami.
–Prawdopodobniemanamyślito,żeDanneDurantijabyliśmyparą,zanimwyszłamzaHarry’ego
–odparła.
–Pieprzonadziwka–powiedziałLidman,kiedywyjechalizfirmysamochodowej.–Dlaczegonie
powiedziałanicwcześniej?
Hake jechał wzdłuż Ringvägen, skręcił przy Hornsgatan i później dalej wzdłuż Bergsunds Strand
wstronęLångholmen.
UllaStenmanzastanawiałasiępoprostu,czytonaprawdęmogłobyćistotne,kiedyzapytalijąoto.
Opowiedziała, że związek Dannego i jej powoli się wypalał, kiedy zakochała się w Harrym. Kilka
miesięcy później się pobrali. Według niej, Danne nie urządzał żadnych scen, nie był tego typu
człowiekiem,jeślijejwierzyć.Zaakceptowałtenfaktipozostaliprzyjaciółmi.
–Gdybystraciłnadsobąpanowanie,kiedygozostawiłam,tobyłbychybazatłukłHarry’egowtedy–
powiedziała.
–Więcjestdotegozdolny?–zapytałLidman.
Zaprzeczyłatemuitakżenieuwierzyła,byDannenadal,potylulatach,mógłbybyćzazdrosnyalbo
żywićurazędoHarry’ego.
– I nie pożyczyłby Harry’emu żadnych czterystu tysięcy, gdyby go nienawidził – wtrącił Rick. On
wkażdymrazieniezauważyłżadnejzmianywrelacjiobukolegówwinteresach.
Ale Hake wiedział, że zazdrość może narastać i w pewnych okolicznościach wyzwolić przemoc
imorderstwo.Pełnobyłotakichprzypadkówwrejestrzepolicyjnym.
–Niemożnajejzamknąćzazatajeniefaktów?–zapytałLidman,kiedyHakeprzejechałprzezmost
doLångholmenijechałdalejwstronęstoczniMälar,gdziestałałódźDannegoDuranta„Laura”.
–Czemumiałobytosłużyć?Wtedyonazamkniesięwsobiejeszczebardziej.
Lidman mruknął coś sam do siebie i wysiadł z samochodu, kiedy Hake zatrzymał się na nabrzeżu
przy stoczni Mälar. Łódź stała w tym samym miejscu co wcześniej, ale w bladym dziennym świetle
wyglądałanajeszczebardziejzniszczoną,niżkiedyostatniotambyli.Płatyrdzyświeciłynaczerwono,
a brud na oknach wydawał się nieprzenikniony. Weszli na pokład i zapukali do drzwi. Radio zostało
wyłączoneiusłyszeli,jakktośwchodzipotrapienapokład.OtworzyłysiędrzwiiDanneDurantspojrzał
naobupolicjantów.
–Ocoterazznowuchodzi?
Hakepoprosił,bypozwoliłimwejśćiDanneniechętnieichwpuścił.Przeszliprzezrozwalającysię
salon i zeszli w dół trapu na niższy pokład. Tam otworzyła się nagle elegancka, przypominająca loft
przestrzeń. Było czysto i ładnie, komplet sof w stylu Chippendale stał na jednym końcu, a brązowe
dębowe regały pokrywały jedną gródź. Był tam duży stolik, zawalony książkami o architekturze
iantykach,anapodłodzeleżałyantycznedywany.Całypokójprzypominałmieszkaniekapitanasprzedstu
lat.Togustownewyposażeniemożnabyłowytłumaczyćtym,żeDannebyłkiedyśsprzedawcąantyków.
– Człowiek nie chce się przecież afiszować tym, że pod pokładem jest elegancja – powiedział,
kiedy zobaczył zdziwione spojrzenia policjantów. – Cała hołota, która zagląda do środka, widzi tylko
zniszczonysalonzkilkomaskładanymistołami,nicwartegokradzieży.Usiadłwfotelu.
–Alenieprzyszliścietutajpodziwiaćmojegogustuwumeblowaniu,co?
– Jak wiesz, badamy morderstwo Harry’ego Stenmana – powiedział Lidman. – Sprawdzamy krąg
jegoznajomychiwostatnimczasiewielerazywypłynęłotwojenazwisko.Właśniedowiedzieliśmysię,
żeUllaStenmanrzuciłaciędlaHarry’ego.
Lidman spojrzał z uśmiechem na Dannego, był mistrzem w irytowaniu ludzi swoimi grubiańskimi
stwierdzeniami.
–Powiedziałato?
DannepopatrzyłnaHakego,którynadalnieotworzyłust.
–Dokładnietakpowiedziała–podjąłnanowoLidman.–Chybajejniewystarczałeś.
DannezbladłniecoiHakezauważył,jaksprzeczneuczuciawnimszaleją.Zjednejstronypoprosić
Lidmana,byposzedłdojasnejcholery,zdrugiejstronyniestracićsamokontroli,któranajwyraźniejbyła
takadlaniegoważna.
Danne podniósł się, podszedł do małej lodówki i wyjął wodę mineralną Ramlösa. Nalał sobie
szklankę,nieproponującnicpozostałym.SpojrzałznadkrawędziszklankinaHakego.
–Staramysięrozwiązaćsprawębrutalnegomorderstwa–powiedziałHake.–Todziałanamczasem
nanerwy.Niepowinieneśbraćnamtegozazłe.
Danneponownieusiadłipopijałmałymiłykamiźródlanąwodę.
–Ullaijabyliśmyparą,alepodkonieczwiązkuUllaspotkałaHarry’ego.Szczerzemówiąc,trochę
miulżyło.Ullamatendencjędorozmawiania,niemającnicistotnegodopowiedzenia.
–Więczerwaniebyłoinicjatywąobustron–stwierdziłHakewyrozumiale.
Dannekiwnąłgłową.
–Iniepodjęliścieponownierelacji?
–Tobyłobydośćbezsensowne.
–Zcałąpewnością?
Dannespojrzałtylkonaniegozrozbawieniem.
–Acowieszorosyjskimeksporciesamochodów?–zapytałHaketymsamymstonowanymgłosem.
Pytaniebyłozupełnienieoczekiwaneiwidział,żeDannezostałprzyłapany.
–Wiem,że…nic.Dlaczegomiałbymcoświedzieć?
–Wiemy,żeHarrybyłwmieszanywtędziałalność.
–Harry,tak.
– Pożyczyłeś mu przecież czterysta tysięcy. Może opowiadał ci, że zostaną użyte na działalność
handlowązRosjanami.
–Powiedziałemwcześniej,żeniewiem,nacochciałjewykorzystać.
–Onpoprostuzapytał,czymożepożyczyćpieniądze,typowiedziałeś„tak”,inierozmawialiście
więcejotym?
–Mniejwięcej–powiedziałDanne.–Znałemgodwadzieścialatiniemusiałrozliczaćsięprzede
mną,nacomuonesąpotrzebne.
–Atymiałeśczterystatysięcy,taksobieleżące?–zapytałLidman.
– Jestem fartownym biznesmenem. Postrzegałem to jako inwestycję. Red miał spłacić pożyczkę
zodsetkami.
NaglerozległosięszuranienazewnątrzłodziiDannewyglądałnalekkozaniepokojonego.
–Czekasznakogoś?–zapytałHake.
Dannepokręciłgłową.
TerazHakesłyszał,żektośchodzipopokładzieipróbujepociągnąćzadrzwi.Podniósłsięszybko,
wziąłlaskę i kulejączaczął wspinać siępo trapie. Pchnął drzwido salonu ipodszedł szybko do okna.
Kiedy zobaczył postać, która szybko zniknęła za łodzią, zdecydował się pójść za nią. Zimny jesienny
wiatruderzyłgo,kiedywyszedłnapokładiHakezatrzymałsięprzezmoment,omiatającwzrokiemteren
wzdłuż stoczni. Nikt się nie ruszał. Jak tylko noga pozwoliła, przekroczył przez burtę i zszedł na
nadbrzeże,alenadalniewidziałżadnegośladupostaci.Pospieszyłdalejwzdłużłodziizaszopąfabryki
pojawiłsiękierowcaciężarówki.
–Czytotybyłeśnapokładziełodziprzedchwilą?–zawołałHake.
Mężczyznapokręciłgłową.
–Ktośtambył.
Mężczyzna zrobił głową gest w stronę holownika, który stał kilka miejsc dalej. Hake podszedł do
statku.Niewidziałnikogo,alekiedyodwróciłsięwstronękierowcytira,tenpokiwałtwierdzącogłową.
Hake wszedł na pokład i zdążył właśnie pojąć, że ktoś próbuje zejść na dół przez otwór na dziobie.
Dotarł tam dokładnie w momencie, kiedy klapa zatrzasnęła się ponownie i szarpnął ją mocno. Kiedy
spojrzałwdół,byłotamczarnojakwsmoleizupełniecicho.
–Wychodź,tynadole–zawołałHake,aleniktsięniepokazał.
Hake odłożył laskę i zaczął stąpać w dół po małej drabince. Napływał ku niemu kwaśny odór
zbutwiałychliniceratowychubrań.Światłozlukudawałowystarczająceoświetlenie,bymógłwidzieć,
gdziestawiastopy,iwkońcuznalazłsięnadolepodpokładem.
–Pokażsię–powiedziałwciemność.
Nikt nie odpowiedział, Hake szedł po omacku, uderzył w worek do przechowywania, wypełniony
linami i cumami, i wszedł na śliską plandekę. W tej samej chwili poczuł, że ktoś jest blisko niego,
wyciągnąłnaośleprękęizłapałzasweter.Właścicielswetradrgnąłicofnąłsięjeszczegłębiej.Hake
stracił uchwyt, ale rzucił się niespodziewanie do przodu; w swetrze pojawiło się ciało i wkrótce obaj
leżelinapodłodze.Ledwonanowoporządniezłapałzasweter,gdyzrozumiał,ktotojest.
–Cotytu,docholery,robisz?
Odóralkoholubijącyodmężczyznyzbiałegoautobusubyłniemalniedozniesienia.
–Puśćmnie–jęknął.
– Wychodź – powiedział Hake i pociągnął mężczyznę w stronę trapu. Zdawało się, że całkowicie
zeszłozniegopowietrzeiszedłposłuszniewgóręnadzióbłodzi.
Hakewidział,żemężczyznadrży,pijackieranyzagoiłysięnieco,całajegopostaćwyglądałatak,że
ażżalpatrzeć.
–Dlaczegonasszpiegowałeś?
Mężczyznaoblizałspękanewargi.
–Nieszpiegowałem–powiedział.–Miałemtylkosprawdzić,czyDannejestwśrodku.
–Znaszgo?
–Dajemidychęodczasudoczasu.
Hakepuściłmężczyznę.
–Jaksięnazywasz?
–Leffe.
–TylkoLeffe?
– Nazywają mnie Leffe Skarpeta, bo mam czasami tak usmarowane stopy, ale nazywam się
Alderson.
Próbowałsięuśmiechnąć,alebyłtojedynieobrzydliwygrymas.
–ChodźzemnąnałódźDannego,toporozmawiamywięcej.
Leffewyraźniezbladłipotrząsnąłgwałtowniegłową.
–Nigdy.Prędzejwskoczędomorza.
–Boiszsięgo?
–Niemówmu,żetojabyłemnazewnątrz–prosiłLeffe.
Znowuzadrżałirozejrzałsięrozpaczliwiedookoła.
–Okej–powiedziałHake.–Uspokójsięteraz.
AleLeffeniezamierzałsięuspokoić.Całyczassięruszał,jegogłowapodskakiwaławgóręiwdół,
jakbyzwariował,iHakezastanawiałsię,zaniepokojony,czyniedostajedelirium.
Odeszlidalejodholownika,wkierunku„Laury”.
– I nie widziałeś nic więcej, co dotyczy morderstwa Harry’ego Stenmana? – zapytał Hake, kiedy
zbliżalisiędostatkuDannego.
– Nic. I zostaw mnie w spokoju. Ani nie widziałem, ani nie słyszałem nic, co ma związek z tym
morderstwem.
ZnowuzadrżałizacząłbiectruchtemwdalodłodziDannegoistoczniMälar.Hakepatrzyłzanim
przezchwilę,zanimwszedłnapokład„Laury”.
–Ktotobył?–zapytałDanne,kiedyHakewróciłnaniższypokład.
–Niewidziałemgo–powiedział.
–Go?–zapytałLidman.–Sądziłem,żetoUllaStenmanbyławdrodzetutajnachwilęmiłosnych
igraszek,alezobaczyłanasidaładrapaka.
HakeobserwowałDannegoDuranta,alejegotwarzbyłazupełniebezwyrazuiniewydawałsięani
czućulgi,anibyćzmartwionymfaktem,żeHakeniewidział,ktotobył.
–Możepodsłuchiwał–powiedziałHake,kiedywyjechalizLångholmenwstronękomendypolicji.
–Aledlaczegomiałbytorobić?
–AlboteżmiałspotkaćsięzDannemwjakiejśsprawie,alekiedyzobaczyłpolicję,wycofałsię–
uznałLidman.
– Facet jednak wyglądał na śmiertelnie przerażonego i prosił mnie, żebym nie wspominał o nim
Dannemu.
– Jest w tym coś podejrzanego – powiedział Lidman i przyjrzał się Hakemu. Uważał, że kolega
szarpie, prowadząc. Hake wprawdzie miał specjalnie skonstruowane sprzęgło, ale wydawało się, że
ledwomożepodnieśćkolano,zmieniającbiegi.
–Jakzkolanem?–zapytał.
–Jestokej–powiedziałHakeizacisnąłzęby.
Ale kiedy dotarli do komendy, poszedł do toalety i wsmarował w kolano maść przeciwzapalną
i połknął przeciwbólową tabletkę. Kolano niepokojąco spuchło i Hake przeklinał sam siebie, że nie
potrafiłnauczyćsięnieobciążaćgowspinaniemibieganiem.
Kiedy wszedł do pokoju dowodzenia, Tobisson siedział i czekał na niego. Wyglądał niepokojąco
spokojnie. Nie był ubrany w swoje zwyczajne ubrania sportowe, ale miał nowo zakupiony zamszowy
płaszczzfutrzanymkołnierzem.
–Tak?–zapytałHake.
–Niechciałminicpowiedzieć,zanimtyniewrócisz–powiedziałLidman.
Uważał, że Tobisson w swoim nowym zamszowym płaszczu wygląda jak alfons z lat
siedemdziesiątych.Jedyne,czegobrakowało,tofutrzanejczapki.
–Poprostupoto,byuniknąćwyciąganiategodwarazy–powiedziałTobissoniwstał.Pogrzebał
wswojejteczcenadokumentyiwyjąłzdjęcie,któreprzyczepiłnatablicyobokinnychfotografii.Byłoto
zdjęcieczterechmężczyznwmundurachLegiiCudzoziemskiej.HarryStenmanzsunąłzczołaswojąbiałą
czapkęodmunduru,tęsłynnąképi blanc z osłoną na kark, i patrzył poważnie w aparat. Po jego lewej
stronie stał mężczyzna w jego wieku, z karabinem na ramieniu, a po jego prawej stali dwaj inni
mężczyźni,obydwajmłodsi,podobnidosiebie,mieliszareoczyimięsistenosy.Hakerozpoznałwnich
tychzcmentarza.
–HarryStenmaniprzyjacielewSarajewie–powiedziałTobisson.–Tenpolewejstronienazywał
się Kurre Oskarsson. Zmarł tam. Powszechnie uważano, że to Harry Stenman nie posłuchał rozkazu
idlategowszedłprostowzasadzkę.Zostałzwolniony,bezsprzeciwu.Cidwajinni,braciaNilsiGöran
Hemmestazostaliiwrócilidodomudopierolatemtegoroku.BylizatemwLegiiprzezprawiepiętnaście
lat.
Spojrzałzzadowoleniemnaobuswoichkolegów.
ROZDZIAŁ10
Domek kempingowy leżał na wyspie Värmdö. Był w połowie wybudowany na czarno, w połowie
legalnie. Początkowo tylko mały domek, który został postawiony na początku lat pięćdziesiątych, kiedy
działki były tanie, ale później rozbudowany o dodatkowe sypialnie, małą altanę z dachem i kilka
przybudówek. Roiło się od tego typu domków kempingowych na obszarze Sztokholmu, ale ten tutaj
wyglądał na wyjątkowo niechlujny. Domek był brązowy z zielonym dachem z papy, farba łuszczyła się
wokół okien i, jak się wydawało, nikt nie zajmował się nim przez wiele lat. Przez zarośnięty ogród,
zjegosękatymijabłoniami,biegławcześniejdrogadodomu,aleterazjejprawieniebyłowidać,jedynie
wgłębienienaśrodkutrawnikazdradzało,żeistniała.
HakezatrzymałsamochódprzedskrzynkąnalistyzledworozpoznawalnymnazwiskiemHemmesta
i patrzył się w stronę domku kempingowego. Nie świeciło się w oknach, mimo że na zewnątrz było
pochmurnoiciemno.HakespojrzałnaTobissona,którywzruszyłramionami.
–Tojedynyadres,jakiistnieje–powiedział.
Tobisson zrobił bardzo dobrą podstawową robotę. Jego kontakt z Raymondem dał mu nazwiska
Szwedów w Legii Cudzoziemskiej. Wydobył także to, że byli w Bośni na początku lat
dziewięćdziesiątych, a nawet znalazł mamę zmarłego Kurrego Oskarssona, która pożyczyła mu zdjęcie
przyjaciół.
– Mówiłam Kurremu, żeby nie jechał – powiedziała. – Ale nie słuchał. Kto słucha swojej starej
matki?
Byłatomaładamazoczamijakziarnkapieprzu,któreintensywnieprzyglądałysięTobissonowi.
– Przypominał trochę ciebie – powiedziała. – Wytrzymały i uparty. Właściwie chciał być
policjantem,alezrobiłparęgłupstwibyłkaranyzapobicie,więcsięniedało.
WestchnęładowspomnieńiTobissonzrozumiał,żeniebyłojejlekkopodczasdorastaniasyna.
– Jego ojciec zwiał, kiedy Kurre miał trzy lata, i niektórzy mówią, że właśnie chłopcy bez ojców
stają się szczególnie skłonni do przemocy. Ja sama uważam, że to tkwi w genach. Jego ojciec był
łajdakiem i awanturnikiem. Nigdy nie zostawiał niczego w spokoju, tylko zawsze musiał rzucać
wyzwanie.Tychybaniejesteśtaki,co?
Tobisson poczuł zimne ciarki wzdłuż kręgosłupa, kiedy został zaskoczony tym bezpośrednim
pytaniem. Wendela miała w zwyczaju oskarżać go o to, że nigdy naprawdę nie potrafi dać za wygraną
wrzeczachnieistotnych.Ontymczasemprzyrzekłkobiecie,żebynajmniejniejesttaki.
PodeszładokomodyiwyszukałazdjęcieprzyjaciółzSarajewa.
–Tamcibraciabyliniewątpliwieprawdziwymitwardzielami–powiedziała,podającmufotografię.
TenRedbyłtypemprzywódcy,sprawiał,żechłopcyrobili,cochciał.
–Maszmożejakieślistyodsyna?
Spojrzałananiegozasmucona.
–Wiesz,Kurremiałtrudnościzczytaniemipisaniem,tonazywasięjakośspecjalnie,więcmyślę,
że wstydził się pisać. Dostałam kiedyś jakąś widokówkę, ale nie sądzę, że on sam ją napisał. Ja
wkażdymrazienierozpoznałamjegocharakterupisma.
–SkądwięcwiedziałaśoRedzieibraciach?
–Istniejewynalazek,którynazywasiętelefonem–powiedziałarozbawiona.–Dzwoniłdośćczęsto.
Posmutniałanamoment,alepotemznówsięuśmiechnęła.
–Onnaprawdęlubiłswoichprzyjaciół–dodała.–Dobrzesięznimiczuł.Szczególniezbraćmi.
–RównieżzHarrymStenmanem?
–Och,podziwiałgo.Onbyłprzecieżichszefem,byłwSomaliiimiałdużedoświadczenie.Aleja
sądzę,żebył…śliski.
–Więcspotkałaśgo?
Kiwnęłagłową.
–Przyszedłizłożyłkondolencje,ubranywciemnygarnituribiałąkoszulę.Zostawiłzielonyberet
mojego syna z drugiego regimentu w Legii i powiedział, że czuł odpowiedzialność, jako przełożony
Kurrego, aby odszukać jego rodzinę. Powiedział, że Kurre był jednym z najodważniejszych mężczyzn,
jakichspotkał,iżerozmawialiozałożeniurazemfirmy,kiedywypełniąkontrakty.Aleitakgównowto
uwierzyłam.Kurrebymiwtakimrazieotympowiedział.
–Opowiedział,jakzginąłtwójsyn?–zapytałTobisson.
– Powiedział, że zginął w walce, że snajper go trafił. Dostałam też list kondolencyjny z Legii
Cudzoziemskiej,zmniejwięcejtakąsamąśpiewką.Alejużwtedywiedziałam,żetonieprawda.
–Jakto?
Wokółustpojawiłysięjejponurerysy.
– Bracia byli już w domu na urlopie i odwiedzili mnie. Powiedzieli, że to była wina Harry’ego
Stenmana,żepoprowadziłichwzasadzkę,mimożemiałwyraźnerozkazy,bynicnierobić.
SzukaławzrokuTobissona,wpatrywałasięintensywnieciemnymioczami,kiedypowiedziała:
–To,żeStenmannieżyje,wydajesięterazwjakiśsposóbsprawiedliwe.
–Zostałzamordowany–powiedziałTobisson.
–Właściwykoniecdlakogośtakiegojakon…
HakeiTobissontrzymalisięścieżkimiędzyjabłoniami.Doszedłichsłabyzapachzgniłychowoców,
które spadły z drzew. W powietrzu było chłodno, a od wody wiał spokojny wietrzyk. Obszar domków
letniskowych leżał odizolowany i w żadnych oknach w innych domkach nie świeciło się światło. Hake
podszedł do drzwi i zapukał mocno. Słyszał ze środka dźwięki, kroki, które następnie ustały. Nikt nie
podszedł do drzwi. Hake zapukał ponownie i w oknie tuż obok drzwi pojawiła się twarz, aby potem
zrobićunik.
–Policja–powiedziałHakenacałygłos.
Nagle zza węgła wystąpił mężczyzna. Był ubrany w spodnie moro i zieloną wojskową kurtkę.
Trzymałśrutówkęwycelowanąwnich.Byłtojedenzbraci.
–Nieruszajrękami–powiedziałposkańsku[13].
W tym samym czasie otworzyły się drzwi i drugi brat wyszedł z nożem myśliwskim w ręce. Miał
dresowespodnieikamizelkęnanarzędzianałożonąnagrubysweter.
Hakespojrzałnanich.Obydwajmieligranitoweoczy,jakbyniebyłownichżadnegoświatła.Hake
trzymałręcenieruchomoikołysałsięociężalenalasce.
–Mamnadzieję,żemasznatolicencję–powiedziałdobratazestrzelbą.
Bracia posłali sobie nawzajem szybkie spojrzenia. Ten ze strzelbą skinął głową, a ten drugi
podszedłdoHakegoiprzeszukałgo,zanimzrobiłtosamozTobissonem.
–Jesteśmyzpolicji–rzekłznówHake.
–Takmówisz–powiedziałtenznożemmyśliwskim,stojąctużprzynim.
Wyciągnął portfel Hakego i wyjął legitymację. Lustrował ją, poskrobał kciukiem o plastik i oddał
zpowrotemrazemzportfelem.
–Sągliniarzami,Nils.
NilsHemmestanadaltrzymałstrzelbęskierowanąwichstronę,zawahałsię,aleopuściłodrobinę
lufę.
–Czegodocholerychcecie,co?–zapytał.
–ChcemyzwamiporozmawiaćoHarrymStenmanie.
–Niemamywamonimnicdopowiedzenia.
Hakeprzybliżyłsięokrokdomężczyzny,poczułwilgotnawyzapachjegociałainieświeżyoddech.
– Nie wiem, czy zrozumiałeś, ale jesteśmy z policji, a to w tym kraju oznacza, że mamy prawo
przesłuchiwaćludzi,kiedychodziośledztwo.
–Itakniemamynicwamdopowiedzenia–odparłdrugibrat,aHakepochwyciłjegospojrzenie,
którewydawałosięcałkiemobojętne.
–Otymdecydujęja,ijeślinieschowasztejbroni,zabierzemycięstąd.
–Ajakmiałobytosięstać?
GöranHemmestazakołysałsięnapiętach.
– Nie – powiedział ostro Hake do Tobissona, gdyż czuł, że kolega zamierza podjąć próbę
obezwładnieniadrugiegobrata.–Nieteraz!
NilsHemmestanadalstał,machającnonszalanckostrzelbąodprawejdolewej.
–No,spróbuj–powiedziałflegmatycznie.
– Wejdziemy teraz do środka i porozmawiamy o tym, zamiast stać tu na zewnątrz i paplać –
powiedział Hake i przepchnął się obok Görana Hemmesty. Bracia nadal stali, podobnie jak Tobisson.
Nilsobserwowałgo.
–Naprawdęsądziłeś,żemiałbyśszansę?–rzekłniemalzaciekawiony.
–Tojeszczeniekoniec–powiedziałTobissonspokojnie.
W środku w domku śmierdziało szczurami i można było ponadto wyczuć ten specjalny zapach
letniegodomku,powodowanytym,żegrzejnikprzyciągadosiebiemałekłębkikurzu,któresięspalają.
Ku zdziwieniu Hakego było dobrze posprzątane i talerze były pomyte, prawdopodobnie była to
konieczność dla mężczyzn o paramilitarnej przeszłości, aby zawsze utrzymywać porządek. W pokoju
dziennym były dwa zaścielone łóżka. Wzdłuż ściany stał niski regał ze zdjęciami i pamiątkami z Legii
Cudzoziemskiej,książkamiipłytami.Radiotranzystorowegrałolekkąmuzykę.
Pozostali weszli za Hakem do pokoju, a bracia stanęli przy drzwiach i obserwowali obydwu
policjantów.
–Zacznijgadać–odezwałsięNilsHemmesta,którywydawałsiębyćstarszymznich,aleniewiele
ichróżniło,zarównopodwzględemwzrostu,jakiwyglądu.
Hakepokuśtykałdokrzesłaiusiadł.
–Siadać–rozkazał.
Braciazawahalisię,alepotemusiedli,takjakTobisson.Poczułpewnąulgę,kiedynietarasowali
drzwiwyjściowych.Hakewyjąłdokument,którymozolnierozłożył.
–NilsiGöranHemmesta,urodzeniwLöddeköping.Karaniwzwiązkuzprzestępcządziałalnością
lokalnegoklubumotocyklowego.Warunkowywyrok.ZwerbowanidoLegiiCudzoziemskiejpiętnaścielat
temu.Zwolnienizesłużbywmajuiodtegoczasumieszkajątutaj.Obydwajbezrobotni.
Spojrzałnanich.
–Zczegożyjecie?
–Naprawdęcościdotego?–zapytałGöranHemmesta.
Hakepopatrzyłnaniegoprzeciągle.Przyszłomunamyślpojęcie„białahołota”.
– Długo byliście za granicą, więc mogę zaakceptować to, że nie wiecie wszystkiego o prawie
i przepisach szwedzkich, ale pozwól, że ujmę to tak: kieruję śledztwem o morderstwo i możemy
porozmawiaćtutaj,jakdorośliludzie,alboteżmożemypojechaćnakomendęitamsiętymzająć.Wybór
należydowas.
Braciaposłalisobienawzajemspojrzenia,iwtedy,tylkonaułameksekundy,wichszarychoczach
pojawiłsięjakiśsygnał.NilsodwróciłsiędoHakego.
– Otrzymaliśmy odprawę z Legii – powiedział. – A w jakim kontekście figurujemy w śledztwie
omorderstwo?
Jego skański dialekt był szczególnie warczący, prawdopodobnie dlatego, że mówił po francusku
przezostaniepiętnaścielat.
–DotyczytomorderstwaHarry’egoStenmana,aletozpewnościąwiecie.
–Niemamyztymnicwspólnego.
–Tegozamierzamsiędowiedzieć–powiedziałHakestanowczo.
–Cochceszwiedzieć?
–SpotkaliścieHarry’egopopowrociedodomu?
–Odwiedziliśmygo.
–Cosięstało?
–Nic.Poprostugrzecznościowawizyta.
–Ucieszyłsię,żewaswidzi?
–Dlaczegomiałbysięniecieszyć?
Ponownieprzyszłatakwaśna,martwaodpowiedźpytaniemnapytanie,jakgdybykwestionowalinie
tylkozwykłąkonwersację,alecałeżycie.Jakbynieczułość,zktórąspotkalisięwcześniejwżyciu,była
stanemstałymiwszystkietwierdzenianależałoreplikować,odpowiadającpytaniemnapytanie.Nicnie
szłogładkotymdwómżołnierzom.Byłotowciałach,oczach,iniebyłoniczymnowym,tylkoistniałotam
oddawna.
–Dlatego,żeoskarżyliściegooto,żestałzaśmiertelnympostrzeleniemKurregoOskarssona.
–Ktotakpowiedział?
–MamaKurrego–wtrąciłTobisson.
Nils zawahał się, położył swoje duże, spierzchłe dłonie na udach i pochylił się do przodu ku
Hakemu.
– Red był takim, co sądzi, że jest mądry. Ukrywał ważne informacje przed swoimi kolegami, to
samo dotyczyło kartek żywnościowych i płatności. Sam nigdy nie podejmował żadnego ryzyka, tylko
pozwalałwszystkiminnymtorobić.Krótkomówiąc,byłprawdziwąświnią.
Oczy Nilsa spotkały się teraz z oczami Hakego i głęboko w środku Axel dostrzegł okruch
samozadowolenia.
–Naszezadanieniebyłousankcjonowanenawyższymszczeblu,aletegoniewiedzieliśmy.Zamiast
tego miało ono związek z własnymi, prywatnymi interesami Reda z jugosłowiańską mafią. Chodziło
obenzynę.Redznalazłmałydwusilnikowysamolot,którymlatałzładunkiem.AlewysłałKurrego,aby
wybadałmagazynfabryki,wktórymzamierzałrobićinteres.JugosłowianiemielidośćpociągnięćReda
iniezamierzalipatyczkowaćsięznim,alezamiastzaniegozginąłKurre.
–Byłnaszymnajlepszymkumplem–powiedziałniespodziewanieGöran.Idokładniewmomencie,
kiedy to mówił, wydawało się, że pożałował tego, jakby powiedział za dużo. Aby wyjaśnić,
kontynuował:
– Tam ważne jest, że można polegać na sobie nawzajem. Na Kurrem można było. Z Redem to już
innasprawa.
– Wymuszaliście od Harry’ego Stenmana pieniądze, kiedy wróciliście do domu? – zapytał nagle
Tobisson.Przyszłomunamyślteczterystatysięcy,którepoprosturozwiałysięjakdym.
NilsodwróciłsiędoTobissona.
–Wydajeszsiężebraćoto–powiedział.
–Żebraćoco?
–Żebydostaćporządnąnauczkę.
–JakdostałRed?
Szczęki pracowały w twarzy Nilsa. Wielkie dłonie zacisnęły się i postawił stopy mocno na
podłodze,jakgdybyprzygotowywałsiędoskoku.
–CopowiedziałHarryStenman,kiedysięuniegopojawiliście?–zapytałszybkoHake.
Minęłachwila,zanimNilsrozluźniłsięodrobinę.
–Powiedział,żebyćmożemadlanaszajęcie–odparłwkońcu.
–Zaoferowałwampracę?
Kiwnęligłowami.
–Ijakabyławaszaodpowiedź?
–Żetoprzemyślimy.
–Alewięcejniemieliścieodniegowiadomości?
Przezułameksekundypatrzylinasiebienawzajem,poczympokręciligłowami.Hakenadalzadawał
pytania,alebyłojasne,żebraciauważają,żepowiedzielidośćiodtejporyzichstronypadałyjedynie
jednosylabowe odpowiedzi. Po chwili Hake miał dość, podniósł się i podziękował za rozmowę.
Zamierzał wrócić, gdyby okazało się to konieczne. Bracia nie odpowiedzieli. Nils szukał wzrokiem
Tobissona,alenieudawałomusięgoprzygwoździć.Jednakkiedymiałzamknąćzanimidrzwi,znalazł
siętużobokTobissona.
–Anytime,gliniarzu–powiedziałcicho.
Tobissonodwróciłsięnatychmiastichwyciłmężczyznęzaprzódkoszuli.
–Czytobyłagroźba?
NilsspojrzałprzezjegoramięnaHakego,którybyłwdrodzedosamochodu.
–Wejdźnachwilę,bądźtakmiły–powiedziałpotemzgrymasemszaleństwanatwarzy.
Tobissonodepchnąłgo.
–Youwish–odparłkrótko.
Wjeżdżali do miasta, dokładnie w chwili, gdy zaczęły się pojawiać wieczorne światła. Wzdłuż
Stadsgården widzieli zapalające się latarnie przy Gröna Lund i na pokładzie statku „af Chapman” przy
Skeppsholmen. Woda była czarna jak jedwabny obrus poruszający się lekko na wietrze. Winda
Stadsgårdshissenniejeździłajużpodgórę,alewmiejscu,gdziedawniejsiędoniejwsiadało,wmałym
domkuzdrewna,malarzmiałswojeatelierzwidokiemnacałewejściedoSkeppsbron.PrzyJärngraven,
obok śluz, było ciemno i mroczno, ale nieco dalej, w stronę Starego Miasta i jego średniowiecznych
zaułków, wszystko znów wyglądało zachęcająco. Taki w pewien sposób był Sztokholm. Zarówno
dramatyczny,jakiprzytulny.Zarównobrutalny,jakipiękny.Ruch,jaktowgodzinachszczytu,właśnie
sięzaczął,iobecnieniegrałożadnejroli,czyjechałosięzpółnocy,czyzpołudnia–kolejkiciągnęłysię
wobukierunkach.
Hakeczułsiędziwniespokojnypomimospotkaniazbraćmi.Niebałsię,kiedyNilspojawiłsięze
swoją śrutówką, zamiast tego ogarnęło go coś innego – zimnego i wyrachowanego. Stał wystarczająco
bliskoGörana,bywybićlaskąnóżmyśliwskizjegodłoniipotemwziąćgojakoosłonę.Byłatojednak
tylko przelotna chwila, kiedy rozważał tę taktykę, sekundę później poczuł, że może rozwiązać impas,
przejmując dowództwo nad sytuacją. Szybko uświadomił sobie, że oni byli żołnierzami,
przyzwyczajonymidotego,byimrozkazywać,iżeautorytarnapostawaichniesprowokuje.Przeciwnie.
Tegorodzajuludziestawalisięnieprzewidywalniwniepewnychsytuacjach.
Nie wiedział jednak naprawdę, co ma myśleć o braciach. Ich wyobcowanie było tak wyraźne, że
tylko od nich samych zależało, czy zrobią coś sprzecznego z prawem, czy nie. Byli całkowicie
nieustraszeniwobecstrażnikówspołeczeństwa,byćmożetakżewobecewentualnychkonsekwencji.Była
to oczywiście niebezpieczna dla życia kombinacja. Czy rzeczywiście spotkali się z Harrym tylko jeden
raz,odkiedywrócili?Iczychodziłotylkooofertępracy?Hakewątpił.
Tobissonsiedziałwfotelupasażeraikipiałnienawiścią.Dałbycokolwiekzato,bymócbyćsamna
sam z Nilsem Hemmestą. Bez broni. Trenował wysokie kopnięcia na lekcjach karate i siedział teraz,
fantazjującotym,bytrafićwsamśrodektejszczerzącejsiętwarzy.
RuchzelżałniecoprzyStarymMieście,anaHantverkargatanszłogładkoażdokomendypolicji.
–Niebyłobydobrze,gdybyśmyichzgarnęli?–zapytałTobisson,kiedywysiadłzsamochodu.
–Youwish–powiedziałHakeiuśmiechnąłsiędoniego.
Dobry humor Hakego utrzymywał się, kiedy odebrał Siri z przedszkola i szedł z nią spacerem do
domu, do mieszkania Hanny. Nie wróciła jeszcze, ale mimo to postanowili zacząć kolację. Ukochaną
potrawąSiribyłospaghettizkrewetkami,aterazbyłanatyleduża,żemogłatowarzyszyćprzygotowaniu
jedzenia.StałanamałymkrzesełkuwkuchniirozkazywałaHakemu.
–Niezapomnij…czosnku,tato.
Po kolacji Siri poszła do swojego pokoju i bawiła się sama ze sobą. Robiła to naturalnie, bez
marudzenia, i był to prawdziwy dar. Zarówno dla rodziców, jak i dla niej samej. Umiejętność
zachowania wewnętrznego spokoju i siedzenia samej przez chwilę, wybierania zabawek i książek
pomimo wszystkich wrażeń i impulsów z głośnego przedszkola, była błogosławieństwem. Hake stał
wdrzwiachprzezchwilęipatrzyłnanią,zanimwszedłdosalonuiwłączyłtelewizor.Nastolikuprzy
sofie leżały jakieś książki. Podniósł je. Były to książki, których brakowało w jego regale, książki
o Paryżu. Nadal był zbity z tropu, dlaczego Hanna zabrała je, nie pytając go o to? Może był to tylko
przypadek,alezHannąniemalnicniebyłoprzypadkiem.Jejtrochęchłodnainiemalobojętnapostawa
życiowa była tylko fasadą. W gruncie rzeczy była osobą w najwyższym stopniu planującą i dokładnie
wiedziała,corobi.
Hake usiadł na kanapie i miał nadzieję, że Hanna niedługo wróci do domu, chciał iść na tor
wyścigowy.Alewróciłastanowczozapóźno,bymógłzdążyćdokoniiwzamianzatospędziliwieczór
razem.Przedwyjściempoczułsięjednakzmuszonypodjąćtematksiążek.
–Wiesz,teksiążki.Dlaczegoniezapytałaśmnie,zanimjewzięłaś?
–Jakieksiążki?
–TeoParyżu.Czyteżwzięłaświęcej?
Zatrzymałasięwruchuiprzechyliłagłowęnabok.
–Panpolicjantjestnasłużbie,jaksłyszę.
–Zastanawiałemsiętylko,dlaczegoniezapytałaśmnie,zanimjewzięłaś.
Wyglądałanatrochępoczuwającąsiędowinyikiedyodprowadziłagodoprzedpokoju,założyłamu
ręcenaszyję.Jejustaszukałyjegoszyi,aonwciągałzapachjejwłosów.
–Niewiem,dlaczegojezabrałam,Axel.Niewiem,czytodlatego,żeParyżzawszejesttylkotwoim
miastemijaczułamsięwjakiśsposóbzazdrosnaichciałamsięczegośonimnauczyć.Czyteżbyłampo
prostuciekawa,coczytasz,kiedyjesteśsam.Wybaczmi.
Hakepowiedział„dobranoc”ipowędrowałpowoliwstronęChapmansgatan.Przeklinałsamsiebie,
że w ogóle poruszył kwestię tych pierońskich książek. Cytrynowe światło z latarni ulicznych przy
Kungsholms Kyrkoplan rozsiewało przyjazny blask na drzewa i ulice, oświetlona fasada imponującego
budynku Landstingu wyglądała jak zaproszenie na przyjęcie, ale Hake był przygnębiony. Nie przez
książki,tylkodlatego,żeonakłamałaicałowałagorównocześniewszyję.Wydawałosiętopocałunkiem
Judasza, gdyż ani przez sekundę nie wierzył w jej wyjaśnienie, że była zazdrosna, albo że chciała
wiedzieć, co czyta. Gdyby miała uczciwe zamiary, nie szukałaby tak płytkich wymówek. Skręcił przy
PontonjärgataniprzezchwilęzamierzałiśćdoChińczykaiwziąćkarafkęwina,aleniepotrzebowałtego
rodzajupociechywłaśnieteraz.Potrzebowałodpowiedzi,abybyćwlepszymnastroju,alewiedział,że
tychodpowiedziniedostanie.Możezczasem.Alenieteraz,kiedyichpotrzebował.
Niezdążyłdojśćdalejniżtylkowejśćdomieszkania,kiedyzadzwoniłtelefon.Podniósłsłuchawkę
w nadziei, że to może Hanna, która zamierza wprost powiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi, ale
zamiasttegousłyszał,jakjasnydziewczęcygłosmówi,żepamiętacoś,comożemogłobybyćpomocne.
Zajęło mu chwilę, by rozpoznać głos i uzmysłowić sobie, że to dzwoni Lizzi Hammarlund. Obiecał
przyjśćtakszybko,jaktomożliwe.
Kiedy wszedł do mieszkania w starej kamiennej willi, uderzyło go po raz kolejny, jak jest ono
piękne.Światłolampy,padającenadrewnianąpodłogę,ujawniało,żejestonaświeżofroterowana,słaby
zapach wosku nadal unosił się w pokoju, razem z aromatem wody różanej. Dopiero teraz zobaczył
również, że u sufitu wisi kryształowy żyrandol, a jego pryzmaty wysyłały eksplozje kolorów na ściany.
W drugim końcu pokoju stała komoda w stylu empire, a na niej naręcze róż. Nad nią wisiał portret
wzłotejramie.Lizzisiedziałaprzyokniewsalonieipaliła.Pokiwałamuswojąlalkowatąręką.Twarz
byłarównieumalowananabiało,jakwcześniej,awłosypodpięłakilkomawytwornymikołeczkami,co
sprawiało,żewyglądałajakmałagejsza.
–Wejdź,komisarzu–powiedziała.
Hake miał nadzieję, że naprawdę ma coś do opowiedzenia. Że jej samotność nie była powodem
rozmowytelefonicznej.Usiadłnakrześleipowiesiłlaskęnaoparciu.Przysprzęciefotograficznymleżało
kilka zdjęć, pornograficznych zdjęć nagiej Lizzi w różnych absurdalnych pozach. Było też sporo
rekwizytów–miś,lalkaipararóżowychskarpetek.Nawetkotbyłnazdjęciu.Hakezastanawiałsię,czy
umyślniewystawiłazdjęcia,żebyonjezobaczył.Napotkałjejspojrzenie.Byłownimcośswawolnego.
–Chceszcośdopicia?
Hakepokręciłgłową.
– Sam jesteś sobie winien – powiedziała Lizzi i nalała swojego zielonego napoju. – Nawiasem
mówiąc,corobiłeśkilkawieczorówwcześniejprzytymbiałymautobusie?
–Więcwidziałaśmnie?
Wzruszyłanonszalanckoramionami.SpodkimonawysunęłasiębiałaskóraiHakezobaczył,żeLizzi
miała jakieś brzydkie ślady poparzeń po papierosach tuż nad biustem. Były przymalowane, ale Hake
umiałrozpoznaćoparzenia.
–Widzę–powiedziała.
–Tobyłasprawapolicyjna.Znaszgo?
–Nie,wprowadziłsiędoOverlandExpresslatem.
–OverlandExpress?
–Taknazywasiętenbiałyautobus.
–Skądtowiesz?
–Ach,mamswojeźródła.
–Wieszteżjakonsięnazywa?
– Nie, ale jest dość interesujący. Czasami stroi się. Tak, jakby to nie był ten sam chłopak. Ma
kowbojskie buty, czyste dżinsy i zamszową kurtkę z frędzlami. Wykąpany i ogolony. Uchyla drzwi
autobusu i sprawdza, czy ktoś go widzi, zanim się wymknie. Potem prostuje się i idzie w stronę mostu
Pålsund.
–Dziewczyna?–zapytałHake.
–Taksądzę.
–Niewidziałaś,żebytamprzychodziłakiedyśdziewczyna?
–Onaprawdopodobnieniewie,gdzieonmieszka.Tybyśpowiedział?
–Raczejnie–odparł.–Dzwoniłaś…
– Właśnie. Dzwoniłam z czymś, co może być interesujące dla twojego śledztwa. To było chyba
miesiąctemu,jaksiedziałamtutajiwyglądałamnazewnątrz.Naglezobaczyłamtaksówkęzatrzymującą
siętamwdoleprzymościePålsund.
Wskazaławkierunkukanału.
–Padałotegowieczoruipamiętamtozdarzenie,ponieważpasażerwysiadłbezparasolaiprzeszedł
przezmost.
–Widziałaśgo?
Lizzipokręciłagłową.
–Byłociemno.Tamniemaprzecieżżadnejlatarni.Miałręcewkieszeniachdużegopłaszczaiszedł
pochylony do przodu. Taksówkarz siedział jeszcze chwilę i liczył pieniądze. Jego widziałam za to
wyraźnie,gdyżmiałzapalonewewnątrzświatło.
–Jakwyglądał?
Wzruszyłaramionami.
–Sądzę,żetewszystkieczarnuchywyglądajątaksamo.Ciemnoskórzy,zposępnymitwarzami,ale
tenmiałbiałepasmowewłosach,jakmewiegówno.Kiedyskończyłliczyć,zapaliłkogutaiodjechał.
–Widziałaś,dokądposzedłtendrugi?
–Nie,niebyłamzainteresowana.Pamiętamtylko,żepomyślałam,żetogłupieniewziąćtaksówkiaż
domiejsca,gdziesięmadotrzeć.Dlaczegoszedłostatnikawałekprzezmostwdeszczu?
–Tak,możnasięzastanawiać.
–Cosądzisz?
Hakeniewiedział.
–Aleinformacjamożebyćważna?
Spojrzałananiegopełnanadziei.
–Taksądzę.
–Więcwkażdymrazieprzydałamsięnacoś?
–Absolutnie.
–Uśmiechnijsięzatemchoćtrochę,sknero.
Hakezdobyłsięnauśmiechipoklepałjąporęce.
– Żadnych palców w jedzeniu – powiedziała poważnie i zabrała rękę. – Dość widziałam, jak
zerkałeśnatamtezdjęcia.Maszochotę?
–Naciebie?
–Kogoinnego?
Aleniespodziewałasiężadnejodpowiedzi,zobaczyła,cobyłodozobaczeniawoczachHakego,po
czympotoczyłasiędomałejsypialniizatrzasnęładrzwi.Hakepodniósłsięipodszedłdonich.
–Lizzi,wyjdź.Naprawdębyłaśogromniepomocna.
Wymamrotałacośzwnętrzapokoju.
–Comówisz?
–Nieprzychodźtuwięcej,pieprzonygliniarzu.Jawiem,nacowy,mężczyźni,lecicie,alejesteście
tacykurewskotchórzliwi.
–Lizzi…
Ale jedyne, co usłyszał, to jakieś gwałtowne szlochanie. Zostawił ją i zszedł na podwórze.
Wieczornychłódbyłwilgotny,kiedyciągnąłodkanału.Hakezauważył,żebrakujemuguzikawpłaszczu
i przytrzymywał go jedną ręką, podczas gdy drugą trzymał odrobinę kurczowo laskę. Spojrzał w górę
w okno kamiennej willi, ale Lizzi tam nie siedziała. Było mu trochę niedobrze i miał nadzieję, że nie
będziekojarzyćwodyróżanejznieszczęściem.Zawszelubiłróżeichciałwdalszymciągumóccieszyć
siętymzapachem.
[13]Dialekt,którymmówisięwszwedzkimregionieSkåne.
ROZDZIAŁ11
Po skontaktowaniu się z różnymi firmami taksówkowymi i poproszeniu ich o sprawdzenie swoich
komputerów, udało się Hakemu w końcu zlokalizować kierowcę taksówki, który miał kurs na Söder
Mälarstrand wieczorem, dwudziestego dziewiątego września. Nazywał się Muhammed Hafez
i odpowiadał opisowi Lizzi. Spotkali się w nocnej kafejce na Folkungagatan. Hafez był niski jak Hake
i miał białe pasmo włosów. Była to zmiana pigmentowa, prawdopodobnie spowodowana uderzeniem.
Hakezapytałgookurs.
– Oczywiście, że pamiętam. To był rudowłosy facet, który jechał na Söder Mälarstrand. Kiedy
zapytałem, jaki numer, powiedział tylko, że mogę zatrzymać się przy moście Pålsund. Pomyślałem, że
brzmitotrochędziwnieipoczułemsięnieswojo.Niematamprzecieżżadnychludzi.Pozatymwyglądał
na dość wyczerpanego i siedział z rękami głęboko wsadzonymi w kieszenie. Zastanawiałem się nawet,
czytrzymałbroń.Kiedywysiadł,przyznam,żepoczułemulgę.
–Powiedziałcośpodczasjazdy?
–Nie.Akiedypróbowałemzagadać,nieodpowiedział.Byłzajętywłasnymimyślami.
–Kobieta,któracięwidziała,powiedziała,żesiedziałeśjeszczechwilępotym,jakonwysiadł.
Hafezkiwnąłgłową.
–Zastanawiałemsiętrochę,dokądpójdzie,więcpatrzyłemzanim.Mamnamyśli,żejeślimieszka
się na Långholmen, to chyba jedzie się, do diabła, przez most, zwłaszcza kiedy pada, prawda?
Pomyślałemwięc,żemożepójdziewdółdoktórejśzłodzi.Niewszystkieprzecieżbyływciągnięte.
–Poszedłnajakąśłódź?–zapytałznapięciemHake.
–Tak,dodiabła.WszedłnapokładłodziPetterssona.
–Chodź–powiedziałHake.
Przejechali przez kanał i zatrzymali się przy stoczni Mälar. Lidman stał i czekał na nich tuż przy
ognistymmurowanymbudynku„Zguby”.Miałnasobieswójciemnyprochowiecikiedystałtam,wśród
jesiennychliścinaścieżceiczarnychdrzew,którerozczapierzałysięjakrysunkituszem,Hakepomyślał,
że przypomina inspektora z minionych czasów. Takiego mrukliwego, ciężkiego faceta, który łapał
łajdakówswojąsiłąfizycznąinienawidziłpisaćraportów.
Lidman nadal był urażony, że nie mógł towarzyszyć im do braci Hemmesta, ale Tobisson zrobił
podstawowąrobotęibyłodobrze,bykontynuowałtęczęśćśledztwa.PozatymTobissonpracowałpełną
parą,jeślichodziośladLegii,znienawidziłtychdwóchbraciażdoszpikukościiobracałkażdągrudkę
ziemi,byzobaczyć,cospodniejwyjdzie.Czasamitakiezaangażowaniemogłobyćniszczącedlapracy
policyjnej, ale Hake sądził, że w tym przypadku będzie to zaletą. Lidman był bystry i był bardziej
potrzebny,kiedychodziłoorozważneoszacowaniesytuacji.
Hakeprzedstawiłkolegętaksówkarzowi,anastępnieposzlirazemwstronęłukumostu.Hafezrzucił
spojrzenienaSöderMälarstrand,abyuzyskaćpunktodniesienia,apotemwszedłnapomostiwdółdo
wody.Rozejrzałsiędookoła.Niebyłotamżadnejłodzi.
–Tobyłotutaj–powiedziałispojrzałnadrugąstronękanału,zanimkiwnąłpotwierdzającogłową.
–TobyłatakamahoniowałódźPetterssona,zmałymioknamikajut.
–Zpewnościąterazjąwyciągnęli–powiedziałLidman.
Hake wziął ze sobą Hafeza, szli dookoła, między wyciągniętymi łodziami, które królowały pod
dużymiplandekami.
–Ijesteśpewien,żerozpoznałbyśją?
Hafezwzruszyłniecoramionamiiposzlidalej.Chodziliodłodzidołodzi.Lidmanzacząłnadrugim
końcu.Pochwilizawołał.
–Chodźcie!
Poszlitam,aLidmanściągnąłplandekęzmahoniowejłodziPetterssona.Wodaspłynęłapojejboku
iHakecofnąłsięokrok,abysięniezmoczyć.Hafezpatrzyłnałódźprzezdługąchwilę.
–Nie–powiedział.–Tonieta.Tajestbiałana…Jaksiętoznowunazywa?Kakpicie.
–Kokpicie–powiedziałLidman.
–Tadrugabyłazielona.
–Iwidziałeśtowwieczornymświetle,chociażpadało?
–Widziałem–powiedziałzdumąHafez.
ZpomocąHakegoLidmanponownienaciągnąłplandekę.Taksówkarzspojrzałnazegarek.
–Muszęteraznamojązmianę–powiedział.
Przeszlisięponownieostatnirazdomiejscacumowaniałodzi.Miałonumer22.
–Tutajzatem–powiedziałLidmanzmałymbłyskiemwoku.
–Widziałem–odparłkrótkoHafeziposzedłdoswojejtaksówki.
Lidman i Hake chodzili wokół jeszcze chwilę, ale nie wpadli na nic. Lidman wpatrywał się
zafascynowany w potężne przęsło mostu. Ogromne nity i betonowy fundament utrzymywały most na
miejscu w podłożu skalnym. Krążyły historie o tym, że w całej przestrzeni wewnątrz mostu Väster
znajdująsięprzejścia,aleonwtoniewierzył.
–Okej,miejscecumowania22–powiedziałpotym,jakprzestudiowałmostprzezkilkaminut.
Hakespojrzałwstronębiałegoautobusu,któryzamieszkiwałLeffe.Poszedłtamizapukał,alenikt
nieotworzył.Lidmanpodszedłdoniego.
–Sądzisz,żeoncoświe?
Hakewzruszyłramionami.
–Sądzę,żemacałkiemdobrąkontrolęnadtym,cosiętutajdzieje.
Obszedł autobus dookoła i próbował zajrzeć do środka przez okna, ale wielkie tektury, które tam
tkwiły,uniemożliwiałymuto.Zapukałponownie,aleniktniewyszedłotworzyć.Hakeomiótłwzrokiem
okolicę, aby zobaczyć, czy Leffe nie siedzi i nie szpieguje za jakimś krzakiem albo rogiem domu, ale
nikogonieodkrył.
PoszlizpowrotemwzdłużSkutskepparvägeniwłaśniemieliwsiąśćdosamochodu,kiedykierowca
ciężarówki nadjechał z terenu zakładów przemysłowych. Hake stanął na drodze i podniósł rękę.
Mężczyznazatrzymałtira.NigdyniepatrzyłprostonaHakego,tylkowjakiśpunkttużzanim.
–Miejscecumowania22–powiedziałHake.
–Tak,coznim?
–Ktomatamswojąłódź?
–Dwudziestkadwójka–powiedziałipośliniłwargi.–Niemamzazwyczajnicznimdoczynienia.
–Aktoma?
–Mamnamyśli,żetejłodziniewyciągam.
–Ktowięctorobi?
– Mam na myśli, że nikt tego nie robi. Dyrektor Bergman ma miejsce na wyspie Skarpö, dokąd
płynieizostawiaswojąłódź,kiedysezonsięskończy.
–DyrektorBergman?
–Tak,jeślimasznamyślitęłódźPetterssonazzielonąkabiną?
OlleSandstedt,głównytechnikkryminalny,byłnałogowymnikotynistą.Palceprawejdłonipożółkły
od długotrwałego nadużywania, a ataki kaszlu były przewlekłe. Poza tym krótko mógł wytrzymać bez
zaciągania się dymem i miał pewnego rodzaju dyspensę na palenie w swoim służbowym pokoju.
InspektorBHPpowiedział„nie”,alewtedySandstedtbezceregielioznajmił,żesięzwolnizeskutkiem
natychmiastowym.Ponieważbyłuważanyzanieodzownegopracownika,dostał,cochciał.
JechałterazzaHakemiLidmanemwsamochodzietechników,wdrodzenaSkarpözaVaxholm.Ktoś
napisał, że Archipelag Sztokholmski był światem z tysiąca kawałków, małych okruchów rozsianych
wogromnymmorzu,aSkarpöbyłojednymznich.NajpierwtrzebabyłowziąćpromzVaxholmdoRindö,
abypotemdostaćsięnawyspęprzezmałymost.Wszędzienawyspiebogactwoprzeplatałosięzbiedą,
dużewillezprzełomuwiekówzmałymidomkamiletniskowymiichatkami.Wyspamiaławcześniejswój
własnysklepwielobranżowyidomparafialny,aletenczasjużsięskończył.
LidmansiedziałzopisemtrasyikierowałHakem,którytakżemiałokonasamochódSandstedta,by
sięnawzajemniezgubić.Zakażdymrazem,kiedypatrzyłwlusterkowsteczne,widziałOllegosiedzącego
ze świeżo zapalonym papierosem w ręce. Skręcili na skrzyżowaniu i zjechali w stronę Skarpövik tuż
przedczymś,conazywanoDługimMostem.Pododatkowychkilkuzakrętachbylinadwodą,przyposesji
dyrektora Bergmana. Był to żółty drewniany dom ze szklaną werandą i czerwonym dachem. Niżej przy
pomoście stał domek na łodzie w tym samym kolorze i stylu, a przy kładce stała łódź Petterssona ze
swojązielonąkabiną.SamBergman,facetokołopięćdziesiątki,ubranywlodenowypłaszczirobionąna
drutach czapkę, kiwał do nich z działki, przed którą stało zaparkowane BMW. Był w trakcie grabienia
liści,atużobokniego,nieodstępującgonakrok,szłakobietawjegowieku,takżeubranawlodenowy
płaszcz,zkapeluszemwpepitkęizbierałaliściedoczarnejplastikowejtorby.
Hake i jego koledzy wysiedli z samochodów i przedstawili się. Ani pan, ani pani Bergman nie
wiedzieliomorderstwie,niebyłonicotymwichdziennejgazecie,agazetwieczornychnieczytali.Pani
Bergmanzaoferowała,żenastawikawę,apolicjancipodziękowaliizeszlidołodzirazemzjejmężem.
– Naprawdę nie pojmuję, co to morderstwo ma wspólnego z moją łodzią – powiedział Bergman
iuniósłkrzaczastebrwitak,żetworzyłynaczoleliterę„M”.
– Jak powiedziałem przez telefon, świadek widział zamordowanego na pokładzie twojej łodzi –
powiedziałHakeizrobiłostrożnykroknamostek.
–Alecoonmiałbynaniejrobić?–zapytałBergman.
–Tegoniewiemy.
Bergmanwyglądałnaniezadowolonegozodpowiedzi.
–Masznadalkotwicę?–zapytałHake,kiedydoszlidołodzi.
–Naprawdęniewiem,mamprzecieżbojęzarównotu,jakiwPålsund.Prawiewcalenieużywam
kotwicy.
–Możeszsprawdzić?
Bergman wszedł pierwszy na pokład, potem Sandstedt ze swoim asystentem, mężczyzną w wieku
około trzydziestu pięciu lat, który z pewnością umrze od biernego palenia. Był duży i silny i Hake
podejrzewał, że Sandstedt wykorzystywał go tylko do noszenia sprzętu, który był ciężki i kłopotliwy.
Całe badanie Sandstedt chciał robić sam. Lidman także wszedł na pokład, ale Hake nadal stał na
pomoście–niezamierzałskakaćpojakichśśliskichstatkach.Bergmanzanurkowałdokajutyiwyszedł
niemalnatychmiast.
–Jakiśsukinsynukradłkotwicę–rzekł.
–Możeszjąodebraćunas–powiedziałSandstedt.–Mywkażdymrazieskończyliśmyznią.Ajeśli
tobyłakotwicaBreeze?
TaksądziłBergman.Sandstedtrozejrzałsiędookołapołodzi.
–Dużoosóbbyłonapokładzie?
–Odkiedy?
–Od…lata?
Bergman zastanowił się i doszedł do wniosku, że na łodzi od tego czasu mogło być około
dwudziestuosób.Mieliimprezęrakowąnaławcenarufie,toconajmniejosiemosób.Ichsynpożyczałją
kilkarazyipływałwokółwyspyzeswoimikolegami.
Sandstedt pokręcił głową, wyłowił papierosa i zaciągnął się głęboko. Rzucił okiem na Hakego,
którywzruszyłramionami.
–Musimymiećodciskipalcówwszystkichosób,Olle–powiedział.
–Myślisz,żetegoniewiem…
Hakebyłjednakbardzozadowolony.Mielichybawreszciemiejscezbrodni,wkażdymrazietona
pokład tej łodzi wszedł Harry Stenman wieczorem dwudziestego dziewiątego września. Spojrzał na
wodę. Para łabędzi leżała w szuwarach, a po drugiej stronie cieśniny krzyczało kilka kaczek. Natura
rzadko była dzika w archipelagu, zwykle nieoswojone morze było hamowane przez wszystkie wyspy
iwysepkiiotrzymywałoniemalidylliczneobramowanie.Dramatycznawtejcieśniniebyłajedyniestara
fortecaOskar-Fredriksborgleżącanaprzeciwko,podrugiejstronie.
–Axel–zawołałSandstedt.–Sądzę,żecośmamy.
Trzymałdziwną,fluorescencyjnąlampębliskopodłogi,klęczącnaczworakach.
–Cotakiego?–zapytałHakeipodszedłbliżej.
–Krew–oświadczyłSandstedtdramatycznieipodniósłsięzklęczek.
–Chceszzabraćłódź?
–Zdecydowanie.
DyrektorBergmanuniósłbrwi.
–Musimyzabraćłódźdobadaniatechnicznego–powiedziałHake.
–Dostanę…odszkodowaniezato?
–Niesądzę.
–Alecośsięchybanależy.Zakłóciliścieprzecież,żetakpowiem,mójczaspracy.Utraconydochód,
taktosięchybanazywa?
– Pewne rzeczy trzeba poświęcić w służbie społeczeństwu – rzekł Lidman, który uwielbiał
zajmowaćsiękrnąbrnymiludźmi.
–Społeczeństwo–prychnąłBergman,abrwiposzły,oiletomożliwe,jeszczewyżej.
–Dopomócwśledztwieomorderstwo,takbyobywatele,toznaczyty,moglispaćbezpieczniej,jest
społecznymobowiązkiem.
–Janiepotrzebujężadnejochronyodżadnegospołeczeństwa.
–Twojałódźjestchybamiejscemzbrodni–powiedziałLidmanrzeczowo.–Tomożeoznaczać,że
jesteśalbomożeszbyćwtowmieszany.
–Jestempodejrzany?–zapytałBergman.
–Natymetapiewszyscysą.
–Ale…
–Może to teżoznaczać, że byćmoże jesteś następną ofiarą.Albo twoja żona.Albo twój syn. Kto
wie?
Bergman zbladł, ale nic nie odpowiedział. Jego żona wyszła na werandę i zawołała, że kawa jest
gotowa.Poszlipowoliwstronędomu.
Bergmannarzekał,żemusiwziąćwolne,kiedybędązabieraćłódźpolicyjnąprzyczepąiodwozićją
do badania technicznego. A co się stanie, jeśli łódź zostanie uszkodzona podczas transportu? Hake
tłumaczył, że zrobią zdjęcia i nagrają wideo łodzi przed badaniem i po nim i że oczywiście
zrekompensują ewentualne szkody, które spowodują. Bergman próbował znaleźć luki w procedurach
policyjnych,podczasgdyHakestarałsięcierpliwiekierowaćrozmowęnaśledztwo.AleBergmanowie
nie znali żadnego Harry’ego Stenmana i absolutnie nie kupili od niego żadnego używanego samochodu.
Nieznalirównieżinnychczłonkówklubujachtowego,trzymalisięsamiimieliwłasnegronoprzyjaciół.
Hakedostałnumerdosyna,któryuczyłsięwWyższejSzkoleEkonomicznej.Zapewniali,żeontakżenie
znanikogo,ktomiałbycośwspólnegozmorderstwem.
–Tegojednakchybaniemożeciewiedzieć–powiedziałuszczypliwieLidman.
Pan i pani Bergman siedzieli w milczeniu, aż Hake wstał, podziękował za kawę i obiecał
skontaktowaćsięponownieodnośniezabraniałodzi.
Później w ciągu dnia pojechali do syndyka masy upadłościowej „Samochodów Harry’ego”,
starszego adwokata, siedzącego w pokoju wypełnionym teczkami. Zakomunikował, że nikt nie będzie
mógłzarobićnabankructwie.Samochodywgarażubyłyobłożonezakazemsprzedażyiniepozostawało
wfirmiewieledóbrwpostacigotówki,wierzytelnościczyruchomości.UllaStenmanzachowywałasię
poprawnie, była chętna do współpracy pomimo smutku i tej ekonomicznej katastrofy. Mieszkanie na
Bastugatan było mieszkaniem lokatorskim na jej nazwisko i nie mogło być wzięte w zastaw, więc
przynajmniejniebyłazostawionanalodzie.RickStenmanmiałnależnąmiesięcznąpensjęitępowinien
otrzymać, ale potem miała być zwykła rozprawa, komu dostanie się coś z masy upadłościowej.
Samochody,którepozostawaływmagazynie,miałyzostaćsprzedanenaaukcjiitammożedasięznaleźć
coś atrakcyjnego, ale Hake nie sądził, by to był wystarczający motyw i odrzucił sprawdzanie
ewentualnych kupców. Adwokat powiedział, że na tak wczesnym etapie śledztwa nie może ocenić, czy
miałomiejscejakieśprzestępstwo,aleodezwiesię,jaktylkoodkryjecoś,comogłobybyćinteresujące
dlapolicji.
Kiedywrócilinakomendę,HakeodszukałSeymouraRilkego,abyzdaćraportipoprosićowięcej
zasobów.Aleotrzymałtęsamąodpowiedź,cowcześniej,żadnegowzmocnienianiemogąoczekiwać.
–Zresztą,ktośdzwoniłdomniewsprawiełodzi,któramabyćskonfiskowana–powiedziałRilke,
właśniekiedyHakemiałwyjść.
–Tak?
–Czytonaprawdębyłokonieczne?
Hakezatrzymałsięwdrzwiach.
–Cóż–powiedział.–Jakmyślisz?
–Pytamprzecieżciebie,Axel.
–Aleznaszprzecieżmojąocenę.Łódźjestskonfiskowana.
Rilkespojrzałnaniegoniewinnie.
–Możetobyłoodrobinępochopne.
–Dlaczego?
– Jesteś przecież często… prowokowany przez tak zwaną klasę posiadającą. Zachowujesz się…
niezgrabnie.
–Maszjakiśprzykład,żezaniedbałemsięwsłużbie?
TongłosuHakegobyłteraztakgłuchy,żesłowaniemalzostaływyszeptane.
–Wiesz,comamnamyśli.Tekompleksyniższejklasyzaciemniajączasamitwójosąd.
–Niemożesztegorozwinąć?Podaćjakieśprzypadki?Tobyłobyinteresujące.
Zrobiłkrokdopokoju.
–Nielubięwkażdymrazieotrzymywaćskargnamoichludzi.Towszystko.
Hakespojrzałchłodnonaszefa.
– Mogę cię poinformować, że łódź według wszelkiego prawdopodobieństwa jest miejscem
morderstwa. Musi zostać dokładnie zbadana przez naszych techników kryminalnych. Tak pracujemy.
Samozabraniejesttakżenawideo,jeślichceszzobaczyć,czywszystkoprzebiegłoprawidłowo.
– Mogłeś chyba tylko nałożyć jakąś taśmę wokół łodzi na letnisku, tak żeby nie mogli wejść na
pokład.
–Jakąśtaśmę?–zapytałHake.
–Tak,czytotakiedziwne?
– Tak, to cholernie dziwne i byłoby praktycznie niedopełnieniem obowiązków służbowych przeze
mnie.
–Niesądzę.Jesttowkażdymrazienieprzyjemne,kiedypolicjadostajeskargiodspołeczeństwa.
–Masznamyśliodzwierzchnictwa?
Rilkezamierzałcośpowiedzieć,alezaniechałtego.
–WdodatkuBergmanowieniesąskreślenijakopotencjalnisprawcy,tomimowszystkonaichłodzi
prawdopodobniemiałomiejscemorderstwo.
Rilkenieodpowiedział.
–Jakieśjeszczeskargi,októrychpowinienemwiedziećwmojejdalszejpracy?
–Odezwęsięwtakimprzypadku…
Hakeczułzimnypotspływającywzdłużkręgosłupaizwielkimtrudemudałomusięwyjśćzpokoju,
nie rzucając się na tego aroganckiego komendanta policji. Idąc korytarzem, uderzył kilka razy laską
o ścianę. Otworzyły się drzwi i wyjrzał przez nie komisarz Bolinder. Obserwował Hakego
zzaciekawieniem,zanimuśmiechnąłsięnieco.Jakgdybyzrozumiałkontekst.
–Rilkeżyje?–zapytał,zanimznówzamknąłdrzwi.
Hakepływał.ZawszetakbyłopospotkaniuzRilkem,kiedyczułsięgorszy.Potrzebowałoczyścić
się i potrzebował się zmęczyć. Pływał wyjątkowo długo i zakończył sesję w basenie ponad dwustoma
metramimotylkiem.Jegoramionadrżałylekkozwysiłku,kiedyjechałnatorwyścigowy.Straciłpięćset
koron na koniu, na którego wcześniej obiecywał sobie nigdy nie stawiać. Jego ocena była zaślepiona
emocjamiiuważał,żeSeymourRilkejestmuterazwinnypięćsetkoron.
Dopierokiedywróciłdodomuiusiadłnasofiezkieliszkiemczerwonegowina,jegociałoiumysł
wróciłydonormy.Wyjąłswójnotatnikizapisałwersalikami,żenigdyniedasięsprowokowaćswojemu
szefowi. NIGDY! Że morderstwo jest najcięższą zbrodnią, największym grzechem i że on, Axel Hake,
jest nastawiony na łapanie tych złoczyńców, którzy takie zbrodnie popełnili. A w tej sytuacji dać się
wciągnąć w grę o władzę przełożonego, który mógł narazić na szwank tę misję, było niemal
niewybaczalnie nieprofesjonalne. Odchylił się do tyłu na sofie i sączył wino. W tym samym momencie
zdałsobiesprawę,żeaniprzezsekundęniebędzieumiałzachowywaćsięprofesjonalniewstosunkudo
takichludzijakRilke.
Wsobotę,którabyładniemWszystkichŚwiętych,wziąłzesobąSirinacmentarzAdolfaFredrika,
cmentarz w środku miasta, otoczony jedynie prostym żelaznym płotem na cokole z kamienia. Hake był
tam, aby w parku umarłych[14] zapalić świeczkę dla swoich dziadków od strony ojca, których zawsze
lubił.Wswoimtestamenciezażądali,bypochowaćichnatymsamymcmentarzu,coBrantingaiPalmego,
ikiedyumarlidziesięćlattemu,Hakedopilnował,abytaksięstało.Byliwierniruchowirobotniczemu
przez całe swoje życie, a Hake siedział godzinami i słuchał ich, jak opowiadali o wszystkich
niesprawiedliwościach,któredotykałyzwykłychludzi.Miałlekkiepodejrzenie,żetostamtądwzięłosię
jegopoczuciesprawiedliwości.Niebyłotowkażdymrazieodojcapijusa,tegobyłpewien.
– Mama powiedziała, że tutaj leży wujek, który nazywa się tak samo jak ona – powiedziała Siri,
która zaczęła się ożywiać, widząc wszystkie te piękne światła rozjaśniające ścieżki i groby. Wszędzie
leżały kwiaty, a większość znajdowała się przy grobie zamordowanego premiera. Hake zabrał ją do
białego nagrobka rzeźbiarza Johana Tobiasa Sergela i Siri rozpoznała na kamieniu litery ze swojej
własnej skrzynki na listy. Wyglądała na dumną, chociaż nie byli spokrewnieni, i chciała wiedzieć,
dlaczego ona nie nazywa się Sergel jak mama. Hake powiedział tylko, że tak kiedyś zdecydowali i że
może przyjąć nazwisko swojej mamy, kiedy będzie większa. Szli wzdłuż chrzęszczącej pod stopami
żwirowejścieżkiiHakeczułjakzwyklenacmentarzuswegorodzajuspokój.
Siriuważała,żetodziwne,żedziadkowietatyniemajążadnegowłasnegonagrobka.Hakewyjaśnił,
żetegochcieliiżeibeztegomożnaopłakiwaćswoichzmarłych.Stałprzezchwilęzpochylonągłową
iSiriprzejęłasiętąpowagąiniemarudziła,tylkorównieżpochyliłagłowę.Wsamochodzie,wdrodze
dodomunaKungsholmenwyszłonajaw,żeonatakczyowakchcetakikamień,aHakepodejrzewał,że
chciałatakżemiećnanimnazwiskoSergel.
ZjedlikolacjęuHanny,którazostaławdomu,abypracowaćnadnowąkolekcjąmeblidziecięcych
dla międzynarodowego konsorcjum meblowego. Hake dostrzegł, że była jakby nieobecna, a ona
usprawiedliwiała się po jedzeniu. Chciała skończyć jakieś szkice, które zaczęła. Hake wykąpał
dziewczynkaiprzeczytałbajkęnadobranoc.Zanimdoszedłdopołowy,Sirizasnęła.
Na zewnątrz deszcz bił o szybę i krople tworzyły małe, maleńkie błyszczące gwiazdy w odbiciu
ulicznychświateł.Zegarkościelnybiłsmętnie,aruchulicznyszumiałgłuchowtępaździernikowąnoc.
[14]Parkumarłych(szw.Minneslund)–szczególnemiejscenacmentarzu,gdziechowasięlubrozsypujeprochypokremacji.Członkowie
rodzinyniewiedzą,gdzieprochypochowanolubrozsypano,gdyżpochówekzawszeodbywasiębezobecnościkrewnych.
ROZDZIAŁ12
WponiedziałekpojawiłsięczerwonookiOlleSandstedt.Pracowałcaływeekendijegoszylkretowe
okulary wydawały się brudne, ubranie pomięte i wyglądał, jakby marzł. Hake był przekonany, że nie
zmrużyłoka.Sandstedtwymachiwałjakimiśpapierami.
–Krewnałodzizgadzasięzkrwiązamordowanego.
–Zcałąpewnością?
Sandstedtkiwnąłgłową.
Hake wziął od niego materiały i przejrzał je szybko. Popatrzył na Sandstedta, który sennie mrugał
oczami.
–HurradlaOllego–powiedział.
Sandstedtuśmiechnąłsięsłabo.
–Idźterazdodomuipołóżsię.Niechcęcięwidziećwcześniejniżpojutrze.
Techniksądowywyszukał paczkępapierosów,powiedział „cześć”iwyszedł. Wdrzwiachnatknął
sięnaLidmanaiTobissona,aleledwonanichspojrzał.
–Torturowałeśgo?–zastanawiałsięnagłosLidman,kiedySandstedtzniknąłwgłębikorytarza.
–KrewHarry’egopasujedotejzłodzi–powiedziałHake.
–I?–rzekłTobisson.
–Tooznacza,żezcałymprawdopodobieństwemmamymiejscezbrodniiczasmorderstwa.
–I?
–Żeodterazobowiązujealibinawieczór,wktórympopełnionomorderstwo.
–Podejrzewałemto–powiedziałTobissoniopadłnakrzesło.
–Powinieneśbyćzadowolony–odparłHake.–Terazmaszszansęznówspotkaćswoichkolegów
zLegiiCudzoziemskiej.
Tymrazemniepojechalidodomkuletniskowego,tylkodwajbraciazostaliwezwaninakomisariat
następnegodnia.Byliubraniwswojeparamilitarneubrania,zielonewojskowekurtki,dzianinoweczapki
i kamuflażowe spodnie. Jeden z braci szedł zawsze kawałek za drugim i nieco z boku. Jak partyzanci,
którzyprzedostająsięprzezmiastoiniechcązostaćzastrzelenirównocześnie.Kiedyweszlidokomendy
policji,niewyglądaliwnajmniejszymstopniunazagubionych.Spojrzeniamiprzeprowadzilirekonesans
ikiedydostrzegliHakego,któryszedłpoich,niewykazaliżadnychoznakrozpoznania,tylkopodeszlido
niego i przywitali się. Nic, co robili, nie wydawało się przypadkowe, wszystko zdawało się być
zaplanowane.Mieliplandziałanianakażdyewentualnyprzebiegwydarzeń.
Hake zabrał ich do pokoju przesłuchań, gdzie siedzieli Tobisson i Lidman. Kiedy weszli, Lidman
spojrzał na nich zaciekawiony, ale oni rzucili mu tylko przelotne spojrzenie. Ocenili szybko, które
miejsce jest dla nich najlepsze, i usiedli najbliżej wyjścia. Nils Hemmesta nie spuszczał wzroku
zTobissonaprzezwielesekund,podczasgdytentylkoudawałznudzonego.
–Proszę,usiądźcie,żebyśmymoglizacząćprzesłuchanie.
NilsspojrzałnaHakego.
– Jak to, przesłuchanie? Powiedziałeś, że chcesz po prostu więcej informacji, kiedy rozmawiałem
ztobąprzeztelefon.
–Musiałeśźleusłyszeć–powiedziałHaketrzeźwo.
–Nieusłyszałemźle–odrzekłNils.
SpojrzałpodejrzliwienaHakego,którynastawiłmagnetofon.
–Nieoddawajmysięterazdzieleniuwłosanaczworo–powiedziałHake.–Jesteśmytupoto,aby
rzucićświatłonaniektóreokolicznościdotyczącemorderstwanaHarrymStenmanie.
Braciazrozumieli,żezostalizmanipulowaniirozglądalisięniepewniewokół.
–To,czymjesteśmyzainteresowani,tocorobiliściewieczoremiwnocydwudziestegodziewiątego
września.
–Niepamiętam–powiedziałostroNils.–Jesteśmyocośpodejrzani?
–Tozależychybatrochęodtego,coodpowiecienapytania.
–Jateżniepamiętam–odparłGöran.
–Toprzecieżniewięcejniżmiesiąctemu.Spróbujizastanówsię,nawetjeślitotrudne.
To Oskar Lidman pogardliwym tonem dawał do zrozumienia, że ma do czynienia z parą
niedorozwiniętych. Nils świdrował go wzrokiem i najwyraźniej znalazł jeszcze jednego do
nienawidzenia.
–Spróbujcie–powiedziałHakełagodnie.–Chodziomorderstwo.
–NiemamynicwspólnegozzamordowaniemReda–odparłNils.–Taktrudnotozrozumieć?
–Padałotegowieczoru.Byłwtorek.
Bracia spojrzeli na siebie nawzajem. Hake widział, że mają kod na wszystko, ale nie potrafił go
złamać.Nilschwyciłsięzapłatekucha,tomogłobyćto.Göranciągnąłzapalecserdeczny,toteżmogło
byćto.Tomogłobyćcokolwiek.
–No?
Nilsprzeciągnąłrękąpowłosach.
–Byliśmywtedywdomkukempingowym–powiedzielijedenprzezdrugiego.
–Jacyśświadkowie?
–On–odrzeklijednogłośnieiwskazalijedennadrugiego.
Głęboko w szarych oczach Nilsa Hemmesta, tuż za nienawiścią, znajdował się okruch czegoś, co
Haketłumaczyłjakointeligencję.Musiałprzypominaćsobie,żebybyćostrożnym,gdyżtenmężczyznanie
byłżadnymwiejskimkrólikiemzchowuwsobnego.
–Niktnieprzechodziłobok?
–Nie.
–Oglądaliścietelewizję?
–Niemamytelewizora.
–Pamiętaciezatem,corobiliście?
–Słuchaliśmyradia,czytaliśmy.
–Jakiśspecjalnyprogramwradiu?
–ZazwyczajmamyRadioFrance.Czasamikoledzyprzesyłająprzezniepozdrowienia.
–Słyszeliściecoś,comożepotwierdzić,żewtedygosłuchaliście?
Wzruszyliramionami.
–Niedzwoniliściedonikogo?–zapytałHake.
Pokręciligłowami.
–Anidowaszychrodziców?
Hake wiedział, że nie żyją, ale także, że złożyli zawiadomienie na policję na własnych synów za
kradzieżpieniędzyibiżuterii,aonmusiznaleźćsłabepunktywichpancerzu.
–Nieżyją–powiedziałGörancicho.
–Przykromi–odparłHake.
–Namnie–odrzekłNils.
Zrobiłosięcicho.Lidmanprzestałssaćswojąmiętówkę.
–Dlaczegonie?–spytałłagodnieHake.
–Tobie,kurwa,nicdotego.
–Bylidlawaswredni?
Ponowniezaległacisza.Nilsniechciałżadnegowspółczuciaiprzerwałjąpokrótkiejchwili.
–Tobyłyświnie.
–JakHarryStenman?
–Tak,jakHarryStenman.
–Jemuteżżyczyliścieśmierci?
Nilspokręciłtylkogłową.
–NieucząwaswLegiiCudzoziemskiejzabijać?–zapytałnagleTobisson.–Nieszkoląkierowania
waszejwrodzonejnienawiścinainnychludzi?
Nils spojrzał najpierw na Tobissona, potem na Lidmana, który siedział tam, gruby i ociężały,
awkońcunaHakegoijegolaskę.Pogardawyzierałazjegooczu.
– W Legii Cudzoziemskiej szkolono nas na komandosów-spadochroniarzy, którzy mogą być
wprowadzeniwogniskazapalnenacałymświecie.Podlegamyarmiifrancuskiejiniejesteśmyżadnymi
najemnikami. W Somalii i Bośni mieliśmy tylko zadania gwarantujące pokój. Pod dowództwem ONZ.
HarryStenmanbyłświnią,gdyżnierespektowałtego,tylkorobiłinteresypodpłaszczykiemnaszejflagi
iwciągnąłwtoKurregoOskarssona.ToskończyłosięśmierciąKurrego.
Znówobserwowałtrzechpolicjantów.
–ToRedbyłtypemmordercy,niemy.
–Więcwyjesteścietylkodwomaniewinnymichłopcami?
– Jesteśmy mężczyznami. Jesteśmy żołnierzami, którzy stawiają na pierwszym miejscu honor
ipoświęcenie.PrzysięgaliśmytoprzednaszymitowarzyszamiwLegii.Alerozpoznajemyświnie,kiedy
je widzimy. I jeszcze jedno, wasze śmieszne uprzedzenia do nas i wasze manipulacje budzą po prostu
śmiech.Aty,Tobisson,nieprzetrwałbyśtamjednegotygodnia.Jakieszczęście,żenigdyniewstąpiłeśdo
LegiiCudzoziemskiej,mimożezpewnościąfantazjowałeśotym.
Tobissonwyraźniezbladł.
– A teraz jestem tym zmęczony. Powiedzieliśmy, gdzie się znajdowaliśmy i co robiliśmy tego
wieczoru,ajeślichcecieiśćdalej,tomożecietozrobićprzezadwokata.
SpojrzałnaHakego.
– Wiemy w każdym razie nieco, jak to społeczeństwo funkcjonuje, chociaż nie było nas długo
wdomu.
Podniósł się, a brat poszedł za jego przykładem. W drzwiach Nils odwrócił się i popatrzył na
Tobissona.Wskazałnaniegomasywnympalcem.
–Spotkamysię,bądźpewien.
Uśmiechnąłsiępowściągliwieizniknął.
–Bierzich–powiedziałLidmandoTobissona.–Ugryź.
Ale Tobisson nie był rozbawiony. Czuł lodowaty dreszcz wzdłuż kręgosłupa i po raz pierwszy od
dawna się bał. Jakby był bezbronny. Jak gdyby cały trening karate i wszystkie ćwiczenia
wytrzymałościowe były tylko otoczką, jedynie sposobem, aby wmówić sobie pewność siebie, jeśli
chodzioprzemocikonflikty.Akiedydochodziłodospotkaniazprawdziwymzłem,człowiekbyłitak
nieomal bezradny. Próbował otrząsnąć się z tego uczucia, ale szkoda już została wyrządzona. Wstał,
podszedłdomagnetofonuipowiedział:
–Przesłuchaniezakończonoogodziniejedenastejtrzydzieścipięć.
Wyłączyłgoipomyślał,żewnajbliższymczasiemusisięmiećnabaczności.
Hakezauważył,żefigęmają.Wprzypadkubracitoświadekmiałznaczenie.To,żektośichwidział
tego wieczoru w mieście, aby ich alibi upadło. Dopiero wtedy mógł pójść dalej. Mógł oczywiście
pozwolićichśledzić,abyzobaczyć,czycośsięwydarzy,alezałożył,żeniktniebyłwystarczającodobry,
by uniknąć odkrycia, a na to nie chciał narażać swoich ludzi. Niezależnie od przemowy Nilsa o Legii
Cudzoziemskiejcimężczyźnibyliśmiertelnieniebezpieczniiwyszkolenidotego,byzabijać.
KontynuowaliprzesłuchanieDannegoDurantanajegołodzi.Oświadczył,żebyłwdomuwieczorem
dwudziestego dziewiątego września, ale nie miał żadnych świadków. Sam nawet uważał, że czuje się
dziwnie, wiedząc, iż Red został zamordowany zaledwie kilkaset metrów stąd, a on o niczym nie
wiedział.AxelHakepomyślał,żetowięcejniżdziwneuczucie,totakżedziwnyzbiegokoliczności.Hake
maglował go najlepiej jak umiał, ale Danne był przebiegły i wiedział aż zbyt dobrze, jakie policja ma
uprawnienia.
Hakewstawałkilkarazyichodziłwokółnałodzi,abyutrzymaćciepło,mimokurtkiigolfu.Zwrócił
uwagę na to, że za każdym razem, kiedy to robi, Danne obserwuje go ukradkiem. Z zainteresowaniem
śledził ruchy Hakego, jak używa laski, ile może przejść bez niej, jak się podpiera. Hake czuł się jak
zwierzyna,którąktośzimnoocenia,abyzdobyćwiedzęprzedrozpoczęciemsezonułowieckiego.Kiedy
opuściłłódź,uznał,żeniewyciągnąłniczprzesłuchania.Nicprzydatnegowkażdymrazie.
Nawet Rick Stenman był tego fatalnego wieczoru sam w domu, bez świadków. Oczywiście
zastanawiałsię,cosięstało,kiedyRedniepojawiłsięwbiurzenastępnegodnia,alecośtakiegozwykło
się zdarzać. Red miał swój własny terminarz, a Rick nie był tym, który go kwestionował. Zaśmiał się
tylkonerwowoiprzeciągnąłrękąporudoblondwłosach,kiedyLidmanzapytałgo,czybałsięswojego
brata.
– Miał temperament i był cholernie dumny – powiedział Rick. – Ale nigdy się nie bałem. Był
przecieżmoimdobroczyńcą.Bezniegowszystkoposzłobywdiabły.
PorazkolejnyHakebyłzdziwionytympostrzeganiemprzezRickaswojegostarszegobrata,niemal
jak świętego. Nie podobali mu się również wszyscy ci mężczyźni, którym brakowało alibi na wieczór
morderstwa.Naironięzakrawałoto,żeontakżebyłsamwdomutegowieczoru.Pamiętał,żepadało,że
zamierzał jechać do koni, ale rozmyślił się w ostatniej sekundzie. Oczywiście wygrał koń, na którego
zamierzałpostawić,itodlategopamiętałtenwieczórtakdokładnie.Zamiasttegozwinąłsięnakanapie,
czytał książkę o francuskich koniach rozpłodowych i fantazjował o kupieniu klaczy i pokryciu jej
ciekawym francuskim ogierem, który nie byłby taki drogi, ale miałby dobre pochodzenie. Zamierzał
zadzwonić do Hanny, ale wiedział, że ma w domu na kolacji jakichś kolegów ze szkoły projektowania
izrezygnował.Summasummarumontakżeniemiałżadnychświadkównato,gdziebyłtegowieczoru.
Kiedy Rick wyszedł z komendy, Hake przypomniał Lidmanowi, że musi sprawdzić rachunki
telefoniczneReda.GodzinępóźniejLidmanwróciłiopowiedział,żeRedmiałkomórkęnakartę,której
rozmów nie mogli wyśledzić, jeśli nie dotrą do jego karty SIM. Ale nie znaleźli żadnego telefonu
komórkowegowśródjegorzeczyidlategobyłotobeznadziejnezadanie.
Hake zadzwonił do Ulli Stenman, aby umówić spotkanie, ale ona wyjechała do swoich rodziców
wVärmlandimiaławrócićdodomudopierozakilkadni.
Lidman przesłuchiwał Bergmanów, oni jednak mieli alibi na ten wieczór. Byli w Båstad razem ze
swoimsynem,więcmoglizostaćskreśleni.
PopracyHakeposzedłprostododomu.Widział,żeświecisięuLarsaLarssona-Vargiprzezchwilę
myślał,bywejśćdoniegonakieliszek.Ostatnio,kiedysięwidzieli,kustoszwyszedłprzecieżwafekcie
i Hake czuł potrzebę sprowadzenia ich przyjaźni znów na właściwe tory. Ale kiedy spojrzał w górę
wokno,Larsson-Vargstałtamiobserwowałgo.Hakepomachał,jednaksąsiadspojrzałtylkonaniego
zimnoiodwróciłsięgwałtownieodokna.
Pojechali, kiedy zapadła wieczorna ciemność. Było ich tylko pięcioro w busie, i Julia Hake
siedziała całkiem z tyłu, tuż przy Yurim. Lövenhjelm prowadził, a tych dwóch innych chłopaków Julia
widziałatylkoprzelotnie,kiedyodwiedzałakolektywwegański.Celnieleżałtakdaleko,tylkogodzinę
jazdysamochodem.Juliaczułasięzarównopodekscytowana,jakinieconiespokojna.Nigdywcześniej
nie przeżywała czegoś takiego i nadal nie wiedziała, czy dobrze robi. Yuri przyszedł do niej tuż po
lunchu. Wypili kawę, a potem kochali się. Jego wąskie biodra i delikatne ciało w bladym
popołudniowym świetle sprawiały, że była chora z tęsknoty. Z Yurim robiła rzeczy, których nie robiła
zżadnyminnymmężczyzną.Spalipotemciasnospleceniprzezgodzinę,zanimznówzaczęli.Tymrazem
był oddanym i delikatnym kochankiem i Julia sprawiła, że podczas aktu mówił po rosyjsku. Nikłe,
nieznaczneszeptyrozlegałysięwciemnympokojuibrzmiałyzarównopoetycko,jakiczule.
Później Lövenhjelm przyjechał volkswagenem busem i zabrał ich. Odciągnął Yuriego na stronę
i rozmawiał z nim po cichu, a Rosjanin kiwał z powagą głową. Julia wolałaby wiedzieć, o czym
rozmawiali,aleniechciałapytać.Takdługo,jakdługosiedziałtużprzyniejwbusie,byłazadowolona
i od czasu do czasu ściskała jego rękę i otrzymywała lekkie uściśnięcie z powrotem. Jak tajemniczy
sygnał Morse’a między dwojgiem kochanków. Po bitej godzinie jazdy zatrzymali się na skraju lasu, tuż
przypoboczuzgłębokimrowemkanału.Jedenzchłopakówzapaliłlatarkęipoświeciłnamapę,zanim
wyszli.
Gustav Lövenhjelm prowadził grupę, a Julia trzymała się blisko Yuriego. Był to głęboki las
świerkowyiwpobliżuniebyłożadnychzabudowań.Szumlasuitupottrzewikówblokowaływszystkie
dźwięki i dopiero kiedy byli bardzo blisko celu, Julia mogła rozróżnić skomlenie i stłumiony krzyk.
Lövenhjelm podniósł rękę, a oni zatrzymali się za nim. Jeden z chłopaków zsunął swoją czapkę tak, że
tylkooczywwyciętychotworachbłyszczaływciemności.Samdotarłdodomumieszkalnego,któryleżał
w całkowitej ciemności. Z tyłu wyłaniały się długie rzędy klatek z norkami. Chłopak przykucnął,
zbliżającsiędodomu,iprzywarłdościany,zanimpowolipochyliłsięizajrzałdośrodkaprzezokno.
Pokręcił głową w stronę pozostałych, udał się do tyłu i podszedł potem do szczytu domu i dał znak
reszcie,żedrogawolna.
Zsunęlikażdyswojąkominiarkęizakradlisięzwartągrupądoklatek.Juliamiałamałykoszykdla
kotawrękuiparęgrubychrękawic.Kiedydotarlidoszereguklatekfarmynorek,Juliaotworzyłajeden
zboksówiwyjęładwienorki,któreumieściławkoszu.Małe,silnezwierzątkapróbowałyjąugryźć,ale
kiedy odkryły, że to nie pomaga, dały za wygraną. Kiedy dała znak, że gotowe, tamci ruszyli otwierać
resztę klatek, i morze popielatych stworzeń wypłynęło w las. Nie trwało długo, zanim wszystkie norki
byływypuszczoneiJuliapoczułaukłuciewyrzutusumienia.Jejzadaniem,jakoweterynarza,byłochronić
zwierzęta, a wiedziała, że wiele z tych norek nigdy nie poradzi sobie na wolności. Staną się ofiarami
drapieżników,noiniebyłyuczonesamezdobywaćpożywienie.Odrzuciłatemyśli.Tojednakbyłodla
ich własnego dobra, wiedziała, że norki w przeciwnym razie zostałyby wysłane do garbarni na
przedwczesnąśmierć.
Czuła,jakwieleznichwpadałonajejnogi,anorkiwkoszykunawoływałyinne.Odwróciłagłowę,
by zobaczyć, gdzie ten drugi chłopak się znajduje, i odkryła, że stoi i filmuje całą akcję. Uniósł kciuk
w stronę Gustava Lövenhjelma, który kiwnął głową i krzyknął, żeby uciekali. Yuri podszedł do Julii
ipocałowałjąmocnowusta,zanimruszylizpowrotemtąsamądrogą,którąprzyszli.Kołobusazdjęli
zsiebiekominiarkiiwszyscywydawalisiępodnieceni.Juliatrzymaławgórzekoszzobiemanorkami
imówiładonichprzyjaźnie.Chłopak,któryfilmował,zrobiłzbliżenienaniąinorki.
W drodze do domu Gustav Lövenhjelm puścił butelkę wina między uczestników i chwalił ich za
odważne zachowanie. Julia wzięła łyk i poczuła ciepło rozprzestrzeniające się w ciele. Była dość
wyczerpana, ale jednak w jakiś sposób szczęśliwa. Wszystko było jak wielka przygoda, a obecność
Yuriegotakbliskoprzyczyniałasięrzeczjasnadopodniecenia.Byłaniecorozczarowana,kiedyYurinie
mógł zostać na noc, powiedział, że mają wysłać e-maile do innych aktywistów praw zwierząt i że to
zajmie dużo czasu, zanim skończą. Obiecała trzymać norki w ukryciu, a Lövenhjelm powiedział, że
wkrótceznówsięzniąskontaktują.
Dopiero, kiedy bus odjechał i otoczyła ją ciemność, pomyślała, jak to wszystko było absurdalne.
Spojrzałananorkiwkocimkoszyku,zanimposzładostajniiwpuściłajedowiększejklatki.Popodaniu
imporcjirybiejpaszy,którązawczasukupiła,weszładodomuiusiadłanadrewnianymkrześlewkuchni.
Porazpierwszyoddawnaczułasięnieskończeniesamotna.
ROZDZIAŁ13
Mężczyzna,któryczekałnaHakegoprzedjegobiurem,miałokołopięćdziesiątki,ubranybyłwszary
płaszcz,podpachąniósłaktówkę.Miałrzadkiewłosy,wąską,kościstątwarziniecokrzywynos.Oczy
były czujne, z długimi rzęsami, jak u kobiety. Przedstawił się jako Tage Lennartsson, członek komisji
badającejsprawę.Głosmiałdonośnyispokojny,ajegochudapostaćniepasowaładotegogłębokiego
basu. Hake wpuścił go i poprosił, by usiadł. Mężczyzna zadzwonił dzień wcześniej i zażyczył sobie
rozmowyodnośniemorderstwaHarry’egoStenmana,więcejniechciałpowiedziećprzeztelefon.
–Miałeśdlamnieinformacje–powiedziałHakewyczekująco.
Mężczyznakiwnąłgłowąiotworzyłswojąaktówkę.Wyjąłjakieśdokumentyipołożyłjenabiurku.
Hakespojrzałnanieszybko.
–Ubezpieczenienażycie–powiedziałzdziwiony.
–Tak–rzekłTageLennartsson.–Jeśliprzeczytaszostatniąstronę,tozobaczyszkwotę.
Hake przerzucił kartki i zobaczył, że ubezpieczenie było wystawione na Harry’ego Stenmana i że
sumaopiewałanadwamilionykoron.JakoświadczeniobiorcawidniałaUllaStenman.
–Będziebogata–powiedziałHake.
– Kiedy chodzi o morderstwo i tak duże kwoty, chcemy być pewni, że wszystko idzie zgodnie
zprawem.
–Mogętozrozumieć.
–Onaniejestpodejrzana?
–Prowadzimyśledztwoija,rzeczjasna,niemogęotymopowiadać.
Śledczyubezpieczeniowywestchnąłgłośnoizatrzepotałrzęsami.Pociągnąłnosem.
–Tojestprzecieżdośćszczególne–powiedział.
–Rozumiemwaszniepokój–odrzekłHake.–Aletoniemanicwspólnegozpracąpolicji.
–Alechybatakdużasumajestdośćdobrymmotywem?
– Absolutnie, ale śledztwo jest nadal sprawą policji. Jeśli podejrzewacie oszustwo
ubezpieczeniowe,musicietozgłosić.
–Tojestto,copróbujęzbadać,alebezwaszejpomocyniejesttotakiełatwe.
–Kiedypodpisałubezpieczenie?
– Rok temu. Składka jest oczywiście wysoka, ale on nie był taki stary i nic nie wydawało się
podejrzane.Żadnychchorób,niczegowrejestrzekarnym.
–Ipłaciłskładkiterminowo?
TageLennartssonkiwnąłgłową.
–Itoniebyłowzajemneubezpieczenienażycie?
–Nie,UllaStenmanwogóleniejestubezpieczona.
– Nie mogę wam pomóc – powiedział Hake. – Mogę jedynie powiedzieć, że nikt jeszcze nie jest
aresztowanyanizatrzymanyzamorderstwo.
–Żadnegopodejrzanego?
Hakeuśmiechnąłsięnieco.
–Jakpowiedziałem,zachowujemytodlasiebie,pókico.
Lennartssonniewyglądałwprawdzienaniezadowolonego,alechybaliczyłnawięcej.Wstał.
– To dużo pieniędzy nawet dla dużej firmy ubezpieczeniowej, jak nasza, więc muszę zbadać
wszystkiemożliweokoliczności,zanimwypłacimytękwotę.
–Zadzwońdomnie,jeśliznajdzieszcoś,comożenamsięprzydać–powiedziałHakeiwyciągnął
dłoń.Lennartssonująłjąispojrzałprosząconaniego.
–Aletymnieniepoinformujesz?
–Niemogę,aleodezwęsię,gdytylkoaresztujemyalbooskarżymykogoś.
Hakeodprowadziłśledczegoubezpieczeniowegoiwszedłpotemdopokojudowodzenia,wktórym
siedziałLidmaniwałkowałinformacjeosprawie.
–Chodź–powiedziałHake.
UllaStenmanstanęłanaśrodkupokojuirozłożyłaręce.
–Dowiedziałamsięotymwczoraj–powiedziała.
Axel Hake i Lidman popatrzyli na nią bez słowa. Wydawała się zdenerwowana, a oni doszli do
porozumienia,żepozwoląjejmówić.
–Tobyłszok.
Takiradosny,pomyślałHake.Uporządkowałamieszkanieodostatniegoczasuipozbyłasięstarego
telewizoraiplakatuześciany.Zamiasttegopokójbyłwypełnionykwiatami,anapodłodzeleżałnowy
dywan w śmiały wzór. Na ścianie wisiał obraz, którego Hake nie widział wcześniej, motyw morski
w złotej ramie. Światło z okna oświetlało mieszkanie, a stare zasłony były zdjęte. Sama Ulla także się
wyszykowała. Żadnych matowych włosów i znoszonych ubrań. Teraz miała na sobie skórzaną mini
spódniczkęipłomiennysweterekzangory.Zniknęłajejanemicznośćiwyglądała,jakbyprzeszłakurację
odmładzającą. Stała cicho i patrzyła na obu policjantów, którzy nie wychodzili z żadnym kolejnym
pytaniem.
–Toznaczy,niewiedziałam,żeHarrywykupiłjakieśubezpieczenienażycie–powiedziałaniemal
błagalnie.–Niepisnąłotymanisłowa.
Hakezastanawiałsię,czytorzeczywiściemogłobyćprawdą.
–Tomożebrzmitrochęniewiarygodnie,aletakwkażdymraziebyło–powtarzałajednoitosamo
Ulla.
PatrzyłatonaHakego,tonaLidmana.
–Jeślimyślicie,żezabiłamgodlapolisynażycie,tosięmylicie.
Wyszładokuchni,nalałaszklankęwodyiwróciłazpowrotemdopokoju.Uspokoiłasięnieco.
– Nie zamierzam proponować wam kawy, bo wychodziłam, kiedy przyszliście. – Poszła w stronę
przedpokojuizdjęłapłaszcz.
–No,powiedzciecoś!
Spojrzałananichzirytowana.
–Jakidziezfirmąsamochodową?
– Syndyk masy upadłościowej wszystkim się teraz zajmuje. Ja mam to w dupie. To było dziecko
Reda,aterazonnieżyjei…
–Tyjesteśodwamilionybogatsza–wtrąciłLidman.
Włożyłapłaszcz.
–Jagoniezabiłam.
–Możnaprzecieżkogośnająć–powiedziałHake.
Spojrzałananiegosztywno.
–Idźciejuż,niemamnicwięcejdopowiedzenia.
Właśniemiałaotworzyćdrzwi,kiedyHakepołożyłswojądłońnajejdłoni.
–Chwileczkętylko.
Skurczyłasiętrochę,jakbyzawszepoddawałasię,kiedyktośbyłuparty.
–Nasnajbardziejinteresujeto,corobiłaświeczoremdwudziestegodziewiątegowrześnia.
–Dwudziestegodziewiątegowrześnia?
–Naszedochodzeniewskazuje,żeprawdopodobniewtedyHarryzostałzamordowany.
Zrobiłakrokdotyłu,wsunęłaręcewkieszeniepłaszczaipochyliłalekkogłowę.
–Ale…totegowieczoruHarryniewróciłdodomu–powiedziaławkońcu.–Miałtylkozamknąć
firmę, ja wyszłam kilka godzin wcześniej. Ale on nigdy nie przyszedł. Dzień później zgłosiłam jego
zaginięcie.
–Właśnie.Gdziebyłaśwtedy?
–Tutaj–powiedziałaszybko.–Byłamtutaj.
–Sama?
–Tak,czekałamprzecieżnaHarry’ego.Tobyłaokropnanoc.Wielerazymiałamwrażenie,żestoi
wdrzwiach,aletoprzecieżbyłotylkoprzywidzenie.
HakespojrzałnaLidmana,którywzruszyłramionami.Obydwajzdawalisobiesprawę,żeniezajdą
dużodalej.Hakerzuciłostatniespojrzenieprzezoknoipomyślał,żeztegomieszkanianaprawdęmożna
dosięgnąćwzrokiemażdostoczniMälarimostuPålsundsbron.Jeślibyławtozamieszana,abyłatutaj,
tomogłaśledzićprzebiegwydarzeńzeswojegosalonu.
–Dziękujęzatem–powiedziałwkońcuHakeiopuścilirazemmieszkanie.
Kiedy wyszli na ulicę, Ulla Stenman wsiadła do starego opla. Kiwnęła głową obu policjantom,
zanimodjechała.
–Cosądzisz?–zapytałHake.
–Niewiem–odpowiedziałLidman.
SkręcilinaTimmermansgatan,naktórejkońcumożnabyłopopatrzećnazatokęRiddarfjärden.Stali
tamchwilęipodziwialiwidok.DrogaprowadziławdółkuzjazdowinaSöderMälarstrandiposzlinią
bez pośpiechu. Odwrócili się i spojrzeli w górę, w stronę ogromnego, ceglastoczerwonego zamku
Mälarborgen,którywpopołudniowymświetleżarzyłsięnaszczyciegóryirzucałpotężnycieńnazbocze
poniżej. Wyglądał jak zamek-widmo, tak odmienny od pozostałych budynków w okolicy – przeważnie
starychzabytkowychdomówiniskichkamienic.
–Obserwacja?–zapytałLidman,kiedyobeszlidomiwrócilizpowrotemdofrontu.
AxelHakekiwnąłstanowczogłową.
Zaczęto więc operację śledzenia. Musiało się to odbywać w ich wolnym czasie ze względu na
nieugięty opór Rilkego, aby wprowadzić więcej pracowników. Pierwszą zmianę wzięli Tobisson
i Lidman, ale wtedy Ulla Stenman w ogóle nie wychodziła. Jednak ktoś w robionej na drutach czapce
wszedłprzezbramę.Niewidzieligozbytwyraźnie,czapkabyłagłębokonaciągniętanauszy,akołnierz
płaszczapostawiony,więcrozpoznanietejosobyniebyłomożliwe.Możetobyłtylkolokator.
Lidman uskarżał się na Tobissona. Uważał, że ten chodzi na wysokich obrotach, wzdryga się
zpowodunajmniejszejdrobnostkiiuważa,żejestprześladowany.
–Pozatymtensukinsynmiałzesobądużytermoskawy,mimożeobecniemusiwiedzieć,żekawa
jest moczopędna i że musi się biegać raz po raz na sikanie. Więc nie można przecież tego, do cholery,
robićpodczasobserwacji.
Hake potraktował lekko te oskarżenia. Tobisson z kolei narzekał na zapach ciała Lidmana i jego
podjadanieróżnychciasticzekolad.
–Facetprzecieżzajesięnaśmierć–mówiłTobisson.–Pęknieodśrodka.Człowieknieczujesię
bezpiecznie z policjantem, który nie mógłby przyjść na ratunek w razie potrzeby, i który nie mógłby
przebiecdziesięciumetrów,niezatrzymującsię,byzłapaćoddech.
Hakepozwoliłimwziąćjeszczejednązmianę,zanimprzerwałwspółpracę.Równieżtegowieczoru
nie wydarzyło się nic specjalnego. Ulla była w domu cały wieczór, a żaden mężczyzna w robionej na
drutach czapce się nie pojawił. Następnego wieczoru Hake zmienił Tobissona przed Mälarborgen na
Bastugatan.Tobissonwyglądałtak,jakbypoczułulgę,kiedywysiadłzsamochoduiszepnął,żeLidman
makolejnąmanię.Lukrecjowewęże.Hakeusiadłwaucieipokilkuapatycznychodpowiedziachzrobiło
sięcicho,takcichojakmogłobyćzuwaginadźwiękiwydawaneprzezzajadającegosięLidmana.
Hake wytrzymał pół godziny, potem wyszedł z samochodu i poszedł na Timmermansgatan, która
skręcałaodBastugatanobokdomu.
Były tam jeszcze dwa wyjścia i Hake zastanawiał się, czy zobaczyliby Ullę Stenman, gdyby
wychodziłatądrogą.Poszedłzpowrotemdoautaistwierdził,żeniemożliwebyłowydostaćsiętądrogą,
nie będąc widzianym. Ale podejrzenie obudziło się w nim i Hake wrócił na przecznicę, a potem dalej
wdółwzgórzatak,żedoszedłdofrontutegoogromnegobudynku,piętrzącegosięnatlenocnegonieba.
Hake zaczął liczyć kondygnacje i spojrzał w okna Ulli Stenman. Światło było zgaszone. Pospieszył
zpowrotemdoLidmanawsamochodzie.
–Jesteścałkiempewien,żeonajestwśrodku?
–Weszłatrzygodzinytemu–powiedziałLidman.
Hake wyjechał windą na górę do Ulli Stenman i zadzwonił do drzwi. Nikt nie wyszedł otworzyć
iHakezakląłcichodosiebie.Wróciłdoauta.
–Mogławaswidzieć?–zapytał.
– Mogła i nie mogła. Wszystko jest możliwe, szczególnie że Tobisson wyskakiwał z i do
samochodu.
–Niemajejwdomuiżadenzwasniewidział,bywychodziła.
–Możeprzecieżbyćujakiegośsąsiada.
–Gasisięświatło,jeśliidziesiędosąsiada?
Lidmanpopatrzyłnaniegozadumany.
–Gasisięświatło,gdysięwie,żepolicjaczłowiekaszpieguje?
–Innymisłowyonaniewie,żejąobserwujemy.
–Alemainnewyjścienazewnątrz?
Hakekiwnął.
–Poczekajmy–powiedział.
Siedzieli jeszcze trzy godziny, ale Ulla Stenman się nie pojawiła. W międzyczasie Lidman zużył
swójzapaslukrecjowychwężyimiętówek.HakezszedłnaHornsgatanikupiłkiełbasęipuréedlanich
obu, a kiedy zjedli, zrobił nową rundę do frontu domu. Gdy spojrzał w górę w okna Ulli, zobaczył, że
światłosiępali.UsiadłobokLidmana.
– Możemy teraz stąd jechać, wróciła do domu – powiedział. – Nie sądzę, że będzie jeszcze
wychodzićtegowieczoru.
Lidman wrzucił bieg i odjechał. Hake splótł ręce na karku i spojrzał w sufit. Ulla Stenman miała
zatem drogę z i do domu, której nie można było obserwować ani z Bastugatan, ani z przecznicy.
Dlaczego?Czułasięścigana?Niechciała,abyktośmógłwiedzieć,czyjestpozadomem,czywdomu?
Może było prostsze wyjaśnienie, może miała skrót, który lepiej jej odpowiadał niż wychodzenie przez
główną bramę. Hake zamierzał dowiedzieć się tego, ale nie chciał jej konfrontować, mieli przewagę,
jeśli jeszcze nie wiedziała, że jest obserwowana. Następnego dnia, już w świetle dziennym, sprawdzi
wszystkieinnemożliwościwyjścia.
Spojrzał na zewnątrz przez przednią szybę. Miło było nie musieć prowadzić, tylko po prostu
pozwolić miastu przepływać obok. Sztokholm nocą był innym miastem niż za dnia. Niemal wyludniony
żyłjednakwprawiemagicznysposób.Światłaneonówwzdłużulicwydawałysiękuszące,żółtelatarnie
przyjezdninadawałymiastuzarównorozświetlonego,jakimrocznegonastroju.Wszystkowydawałosię
spokojne. Żadnej przemocy. Ale Hake wiedział, że to iluzja. Pod powierzchnią wrzało z nienawiści
iagresji.Podpowierzchniąkryłysięprawdyoludzkiejnaturze.
Tobias Tobisson miał właśnie włożyć klucz do zamka bramy wejściowej, kiedy zobaczył, jak na
szybępadacień.Odwróciłsięszybkoiprawdopodobnietouratowałomużycie,gdyżżelaznaruratrafiła
wbokgłowyizsunęłasięnajegoramięzgwałtownąsiłą.Tobissonpoczułścierpnięteramięismakkrwi
w ustach. Upadł na kolana i próbował spojrzeć w górę. Dostrzegł kogoś w kominiarce, jeszcze raz
podnoszącegorurę,aleprzetoczyłsięnabokiruratrafiławłokieć.Wydawałomusię,żesłyszy,jakten
pęka, i zobaczył przed sobą kość wystającą przez skórę i odsłonięte wszystkie ścięgna. Nagle ujrzał
samego siebie, transportowanego jako martwy pakunek do lekarza sądowego Brandta, który zważył
i zmierzył go, wyjął wnętrzności i mózg i położył je w zimnych miskach ze stali nierdzewnej. Zdążył
pomyśleć,żeniechceleżećnastalowymstolenawidokupublicznym.
Ostatkiemsiłkopnąłipoczuł,żestopanawiązałakontaktznogąnapastnika.Tenupadłnakolanatuż
obok Tobissona i kiedy miał znów podnieść żelazną rurę, odsłonił się jego nadgarstek. Z jakiegoś
niewytłumaczalnego powodu słowa Oskara Lidmana odbiły się echem w głowie Tobissona. Ugryź.
Ugryź. Pochylił się szybko i ugryzł nadgarstek z całą siłą. Przez nudności i uderzenia krwi do głowy
usłyszałgłośnykrzyk,zanimramięwyrwałosięzjegoszczęk.
Napastnik ponownie go przewrócił, a rura tańczyła po nim. Tobisson skulił się jak piłka i ledwie
czuł, kiedy rura trafiła w ramię i kontynuowała w dół, w bok. Wiatrówka przyjęła część uderzeń, ale
policjantzacząłjużzapadaćsięwciągliwy,lepkistan,wktórymkażdyruchposuwasięwzwolnionym
tempie, a każdy oddech wydaje się niemal niemożliwym zadaniem. Spojrzał w stronę szyby w bramie
izdałomusię,żewśrodkutakżektośstoiiczekananiego,aleniebyłpewien.Mógłtobyćnapastnik,
któregopostaćodbijałasięwszybiedrzwi.Podczaskilkustraszliwychsekundczekałnaostatecznycios,
ale ten nigdy nie nadszedł. Wydawało mu się, że słyszy kogoś krzyczącego z okna z góry i kroki
oddalającesięztegomiejsca.Terazwszystkozaczęłowirowaćszybciejiszybciejiostatnie,cowidział,
zanimstraciłprzytomnośćbyłjegowłasnyzegarekubabranykrwią.
Tobisson był nadal nieprzytomny, kiedy Axel Hake przyszedł do szpitala w środku nocy. Został
obudzony przez dyżurnego, który opowiedział, co się stało. Pomimo kilku filiżanek kawy nie czuł, że
naprawdęsięobudził.NiezadzwoniłdoLidmana,ponieważpomyślał,żekolegapotrzebujetylesnu,ile
sięda,jeślimajądaćradękontynuowaćobserwację.
Hake rozpoznał dziewczynę Tobissona, Wendelę, siedzącą w poczekalni na pogotowiu. Skinął do
niejgłową,wyglądałananieprzeciętniezmęczoną.Jejoczybyłyczerwoneodpłaczu,anosspierzchnięty
odwszystkichchusteczek,wktóresiąkała.
–Musieliczekaćnaniego–powiedziałacicho.–Czułsięniespokojnyoddłuższegoczasu.
–Niespokojny?Oco?
–Niewiem,niechciałtegopowiedzieć,alerazporazsięodwracałisprawdzałczęstoprzezokno.
Hakeusiadłobokniej.
–Czywiesz,czyktoświdziałnapad?
–Wedługpatrolu,któryprzyjechałrazemzkaretką,wieleosóbsłyszałowrzaskzulicyiwyjrzałona
zewnątrz. Ale ten, który go pobił, zniknął w bramie, więc nikt nie mógł nic dostrzec. Prawdopodobnie
napastnikzszedłnadółdopiwnicy,apotemwyszedłnazewnątrznatylnepodwórze,gdziemamytrzepak
dodywanów.
Pokręciłagłową.
–Ktochciałgozabić?
AxelHakemógłwyobrazićsobiewieleodpowiedzinatopytanie.Tobissonjakopolicjantnarobił
sobiewrogówwśródszereguprzestępców.Byłowielu,którzyprzysięgali,żepewnegopięknegodniago
„dopadną”.Wrzeczywistościjednakzdarzałosięwyjątkoworzadko,byktośrzucałsięnapolicjanta.Ale
byływidoczniewyjątki.
–Niewiem–powiedziałHake.–Alezamierzamsiętegodowiedzieć.
Wendelaspojrzałananiegowyczekująco.Nieznalisięprawie,spotkalisiętylkokilkarazy,kiedy
czekała na Tobissona przed komendą policji. Znów popatrzyła na Hakego. Wyglądał na spokojnego,
niemal opieszałego. Tobias zarówno go nienawidził, jak i szanował, wiedziała to. Był atrakcyjny
wuroczobrzydkisposób–jegonoszespłaszczonymgrzbietemipełneustaniebyłyniczym,czymmożna
się chełpić. Ale w połączeniu z tymi czujnymi oczami i silnie zaznaczoną brodą nie wyglądały tak źle.
Mogłazauważyć,żeonsamjesttegozupełnienieświadomy,couważałazatwarzowe.
–Maszjakieśpodejrzenie,ktotomógłbyć?–zapytała.
–Nie.Niebyłoichdwóch?
–Niktnicniewidział,ponieważtensukinsynzniknąłwklatceschodowej.
Hake nie zamierzał spekulować, tylko poczekać, aż Tobisson się obudzi. On, jeśli ktokolwiek,
powinienwiedzieć.
Lekarz podszedł do nich i Hake wstał i przedstawił się. Lekarz pokazał mu pokój, w którym
Tobisson leżał pod respiratorem, z mnóstwem przewodów w ciele. Hake dostrzegł, że głowa była
zabandażowana,łokiećzagipsowany,atwarzsinaiopuchnięta.
–Towszystkozrobiłażelaznarura–powiedziałlekarz.–Złamaniekościczaszkijestpoważne,ale
niezagrażażyciu.Łokiećjestpękniętyizdjęciarentgenowskiepokazują,żewcałejokolicyznajdująsię
odłamkikości.Musimyzająćsiętymkrokpokroku,teraznajważniejszejest,żebysięobudził.Matakże
złamanyobojczykidużesiniakinaplecachiszyi.Dziwnejestto,żemiałkrewwustach,ależadnychran,
więcniewiemy,skądonapochodzi.
Hakepodziękowałmu,pożegnałsięzWendelą,któradrzemaławpoczekalni,iwyszedłwczesnym
świtem. Jeszcze się nie rozjaśniło, ale poranny ruch drogowy się zaczął i od korków w powietrzu stał
pióropuszbiałegodymuzrurwydechowych.
Pokój dowodzenia był pusty, kiedy Hake przyszedł do komisariatu. W oczekiwaniu na Lidmana
przejrzałporannąpocztę,którazawierałamiędzyinnymilistodsyndykamasyupadłościowej.Otworzył
goiprzeczytał,żeudałoimsięuniknąćbankructwa.FirmaonazwieInterexport,wposiadaniuMaxima
Olgakova, kupiła „Samochody Harry’ego” i rozliczyła się ze wszystkimi dłużnikami, więc nie było
żadnego powodu, aby syndyk poświęcał więcej czasu tej sprawie. Chciał tylko poinformować policję
o rozwoju sytuacji. Hake zastanawiał się przez chwilę nad tym, co to mogło oznaczać, ale nie mógł
wpaśćnanickonkretnego.Trudnobyłomudostrzecjakiśmotywmorderstwazpowodutejsprawy,oile
nieistniałyukryteaktywaw„SamochodachHarry’ego”.
Hake nadal czuł się senny i zdecydował się pójść popływać, zanim przyjdzie pora, aby napisać
raportdlaRilkego.Alezmęczeniezmorzyłogo,zamknąłpowolioczyizapadłwprzyjemnypółsen.
Yuri nie był miły przez cały wieczór. Kochali się, ale ten łagodny kochanek zniknął jak kamfora
i jego miejsce zajął dużo bardziej brutalny i wymagający mężczyzna. Julia niechętnie godziła się na
rzeczy, które w zasadzie uważała za upokarzające. Czuła się brzydka, a Yuri czasami patrzył na nią
zmieszaninąobrzydzeniaipogardy.Próbowałapieścićgo,aleonopryskliwieodrzuciłwszystkietakie
próby. Próbowała powiedzieć, że była głęboko przygnębiona po akcji przeciwko właścicielowi farmy
norek.Czytaławgazecie,żeleżywszpitalupotym,jakdostałatakusercanawidokzniszczeń.AleYuri
jejniesłuchał,powiedziałtylko,żedobrzemutak,temudręczycielowizwierząt.Akiedynapomknęła,że
niechcebraćwtymwięcejudziału,stałsięgroźny.Wcisnąłjejwrękęampułkiipowiedział,żezrobi
terazto,coobiecała,wprzeciwnymrazie…
–Wprzeciwnymrazieco?–odparła.
Jegobladatwarzalbinosazesztywniałanamaskę,aodpowiedźprzyszłajakosyk:
–Wprzeciwnymraziebyćmożezabierzeciępolicja.Cofnietwojeuprawnienia.
Najpierwniezrozumiała.
– Mamy film wideo z tobą, tuż po akcji, kiedy masz norki w koszyku – powiedział. – I może on
zostaćwysłanyzarównodowładz,jakidoprasy.
–Żartujesz–spróbowała.
AleYurinieżartował.Miałgrobowąminęidopierowtedyzrozumiała,jakibłądpopełniła,zadając
sięzgrupądziałania.Jejuprawnieniaweterynaryjnemogłyłatwozostaćcofnięte,jeśliprzyczyniłasiędo
okrucieństwawobeczwierząt,co–jakuważałowielu–pociągałazasobąakcjaznorkami.
Juliaweszładonorekidałaimjedzenie.Próbowałamyślećoczymśinnymniżto,jakzawiedziona
się czuje. Potem wróciła do kuchni i nagle, jak z jakiegoś źródła, wyszedł mocny dźwięk, lament,
gwałtowny odgłos, który wyrwał wszystkie stłumione uczucia, jakie nosiła w sobie przez ostatnie dni.
Przerodził się w ryk, który utrzymywał się, aż ona, pąsowa na twarzy, nie złapała więcej powietrza.
Załamałasięiupadłanapodłogę.Szlochała,pojawiłosiękilkałez,potemdzikipłacz.Niebyłtopłacz
dzieckaanidorosłego.Brzmiał,jakgdybypochodziłoddręczonegozwierzęcia.
ROZDZIAŁ14
Leffe Skarpeta obudził się raptownie w białym autobusie. Wydawało mu się, że słyszy kroki na
zewnątrzipoomackuszukałbagnetu.Usiadłinasłuchiwał,alenieusłyszałnicwięcej.Zdenerwowany
położył się ponownie, próbując oddychać powoli. Była to sztuczka, na którą wpadł kiedyś, kiedy
naprawdę się bał: jeśli człowiek stara się oddychać powoli, strach po chwili odpuszcza. Jego serce
właśniewróciłodonormalnegorytmu,kiedyznówusłyszałkroki.Ściągnąłzsiebiewojskowykocipo
omacku odszukał kanister z alkoholem. Przystawił go do ust i pozwolił, by nierektyfikowany spirytus
ześlizgnąłsięwgardło.Szczypałoporządnie,iwziąłkolejnydużyłyk.Szlag,żeparanojamiałanadejść
wtensposóbiznówgozaskoczyć.Aonsądził,żekoszmarysięskończyły,żebędziemógłspotykaćsię
zPią,niebędączbytpijanym.Alejeślitakbędziedalej,wszystkoznówpójdziewdiabły.Koszmar,który
doprowadził go do ucieczki z Marginesu[15] do autobusu do Katmandu, wracał. Koszmar, który nie
chciałustąpić,mimożenieposzedłdogliniarza,mimożewyraźniepokazał,żeniejestżadnymkapusiem.
Bałsię,czuł,żejestwniebezpieczeństwie,ajednakniemógłniczrobić.Cobypomogłopójściedo
gliniarza?Nieuwierzylibymu,zaszylibygoalbo,cogorsze,położylibygonajakimśodwyku.Albo,tak
jakostatnio,kiedymiałznimidoczynienia,sponiewieralibygowjakiejścelidlapijaków,bozarzygał
dyżurnego policjanta. Chciał sam zająć się sobą i po prostu mieć spokój, czy to tak trudno było
zrozumieć?
Nagleusłyszałłomotwdrzwiwejścioweiwstał.Alkoholsprawił,żesięzachwiałimusiałzłapać
się za jedną z pryczy, aby się oprzeć. Potem kroki znów wróciły. Szły dookoła autobusu, teraz mógł to
usłyszeć wyraźnie. Wyjął bagnet z łóżka i podszedł do drzwi ze sklejki. Szarpnął je i wyciągnął broń.
Byłociemno,aleszybkozrozumiał,żenikogotamniema.Możetobylitylkojacyśchłopcy,którzychcieli
kogoś pozaczepiać i sprejowali autobus albo odkręcali lusterko wsteczne, albo obojętnie, cholera wie.
Jużżałował,żepiłtakgwałtownie,czuł,żekręcimusięniecowgłowie.Tekturywoknachsprawiały,że
nikt nie dał rady zajrzeć do środka, ale on też nie mógł wyjrzeć na zewnątrz. Podszedł do miejsca
kierowcy,usiadłciężkozakierownicą,wyciągnąłsiędoprzoduizacząłoddzieraćjednąztektur.Samje
tam umieszczał, więc wiedział, że były porządnie przymocowane klejem do szkła, ale w każdym razie
małądziurępowiniendaćradęzrobić,abyzobaczyć,ktojestnazewnątrz.Wepchnąłbagnetpodkrawędź
tekturyipodważyłmałyotwórtak,żemógłprzezniegowyjrzeć.Byłociemnoitrudnobyłocokolwiek
dostrzec.Alenaglepojawiłsięcień.Cień,którytrzymałcośwręce.Wyglądałotojakkanisterzbenzyną.
Cieńrozchlapywałbenzynęwokółcałegoautobusu.Trwałochwilę,nimLeffeuświadomiłsobie,cosię
stanie.
–Cotydocholerywyprawiasz?–krzyknął.
Cień odwrócił się. Był w kominiarce naciągniętej na twarz. Najpierw Leffe pomyślał, że to
śmieszniewyglądainaszłagoochota,bysięroześmiać,alewtymsamymmomencieuderzyłgozapach
benzyny i nagle Leffe zlodowaciał. I otrzeźwiał. Ponownie załomotał w szybę, ale cień skończył
wylewać, wyjął zapalniczkę i rzucił ją w stronę autobusu. Silny blask światła buchnął przed przednią
szybą,acieńzniknąłzpolawidzeniaLeffego.
Ogień rozprzestrzenił się szybko i dym zaczął buchać do kabiny kierowcy. Leffe doszedł do ładu
znogami,wstałizatoczyłsięwstronędrzwi.Zanimdosięgnąłklamki,przewróciłsięiuderzyłopodłogę
autobusu.Nieczułżadnegobólu,aleupadekmusiałbyćmocny,gdyżzobaczył,żedostałkrwotokuznosa.
Kabina coraz bardziej wypełniała się dymem, a on pełzł po podłodze, aż chwycił klamkę drzwi
wejściowych. Nacisnął ją i popchnął ramieniem, jak miał w zwyczaju robić. Ale drzwi były jak
przyspawane. Nie poddały się ani o cal. Spróbował ponownie i w tym samym momencie zobaczył, że
zaczęło się palić wnętrze autobusu, i że duży płomień ognia buchnął tam, gdzie miał swój skład
zdenaturatem.Tosprawiło,żeogieńjeszczebardziejnabrałrozpęduiwkrótcejegowojskowykocstanął
wpłomieniach.
Leffespróbowałznowusforsowaćdrzwi,alebyłynajwyraźniejzablokowane.Dymszczypałwoczy
i Leffe zaczął gwałtownie kaszleć. Zmagał się, by dojść do pozycji stojącej i poszedł z powrotem na
miejsce kierowcy, gdzie z mozołem usiadł. Mimo że czuł, jak siły z niego uciekają, wierzył nadal, że
będzie mógł się wydostać. Odchylił się do tyłu w fotelu kierowcy, podniósł nogi i kopnął w przednią
szybę.Stopyzdrętwiały,aleszybapozostałanienaruszona.Jeszczerazuniósłnogiikopnąłtakmocno,jak
mógłwtekturęiwydawałosię,żetatrochęsiępoddaje.Czuł,jakkrewznosaspływapobrodzieijak
traciprzytomnośćoddymu,alegdybydałradęwykopaćszybę,mógłbysięwydostać.
Znów odchylił się w fotelu, podniósł nogi tak wysoko, jak tylko mógł, i wysilił się ile zdołał.
Trafieniebyłoprecyzyjne,poczułwibracjeażwkręgosłupieiusłyszał,jakszybadajezawygranąwzdłuż
zaczepu. Kopnął znowu i nagle cała przednia szyba poluzowała się i ześlizgnęła po masce. Papierowa
osłona zsunęła się razem z nią i wtedy Leffe zobaczył, że cała maska stoi w płomieniach i że powiew
wiatru, który powstał, kiedy szyba się poluzowała, sprawił, że ogień znów nabrał porządnego tempa
i popłynął przez autobus. Wściekłe gorąco uderzyło go w twarz i Leffe obejrzał się. Cały autobus był
terazwpłomieniachiniebyłojużżadnegowyjścianazewnątrz.
Osunąłsięnapodłogę,gdziejeszczebyłaodrobinatlenu,ipomyślał,żebyłcholernymidiotą,iżnie
opowiedział,cowidział.Kurewskowielkimidiotą.Widział,jakzapalasięnogawkajegospodniimiał
nadzieję, że to wkrótce się skończy. Ale tak nie było. Ból, który go wypełnił, kiedy skóra zaczęła się
palić, był nie do zniesienia. Próbował krzyczeć ile sił, ale dostał tylko gwałtownego ataku kaszlu
iostatnie,copomyślał,tożenakońcuzawiódłgonawetjegowłasnykrzyk.
Axel Hake sądził, że właśnie zasnął, kiedy zadzwonił telefon. On i Oskar Lidman przejrzeli cały
materiałwciągudnia.Wypisalialibiimotywyisposobydziałania,wszystkiemożliweluźnepomysły,
kto mógł być winny morderstwa Harry’ego Stenmana i ewentualne związki z napaścią na Tobiasa.
Sprawdziliwszystkiefakty,aHakegrzebałgłębiejigłębiejiwkońcuuznał,żenicniewidzi.Dosłownie
nic, gdyż pod koniec dnia pracy nie mógł skupić wzroku z powodu zmęczenia. Zszedł na dół i pływał
przez godzinę w basenie, aby zebrać nową energię, ale kiedy wyszedł na górę i zobaczył cierpkie
spojrzenieLidmana,zrozumiał,żenicsięniezmieniło.Nadalwyglądałfatalnie.
Wytrzymałdosiódmejipotem,słaniającsię,wróciłdodomu.Dokładnieprzeddrzwiamizłapałcoś
w rodzaju drugiego oddechu i nie czuł się wystarczająco zmęczony, by próbować spać. Wypił kilka
filiżanekgorącejkawyiczytałprzezchwilę.Opierwszejnadalbyłzupełnierozbudzony,jednakposzedł
położyć się, wyłącznie po to, aby wstać pół godziny później i usiąść, aby przeczytać to, co napisali
wciągudnia.Wpółdoczwartejwreszciepoczułsięzmęczonyiznówwszedłdosypialni.Pototylko,by
teraz,godzinępóźniej,zostaćobudzonymprzezdyżurnego,któryopowiedziałospalonymautobusie.
Hake napełnił termos kawą i pojechał do Långholmen. Pierwsze, co zobaczył, wysiadając
z samochodu, był czarny stalowy szkielet białego autobusu. Był mocno oświetlony lampami techników.
Smród spalonej gumy i blachy uderzył go, kiedy podszedł do Ollego Sandstedta, stojącego nieopodal
wraku.
– Nie podchodź za blisko – powiedział technik sądowy. – Nadal jest rozżarzony do czerwoności.
Niemożemyzrobićzadużo,zanimporządnienieostygnie.
HakeczułciepłojużzkilkudziesięciumetrówodOverlandExpressu.
–Ktośwnimbył?–zapytał.
Sandstedtkiwnąłgłowąiwskazałpalcemnamiejscekierowcy.
– Tam z przodu ktoś leży na podłodze, tyle w każdym razie udało nam się zobaczyć. Ale jest
całkowiciespalony.
–Możeprzewróciłjakąśświeczkępopijakuipodpaliłcałyautobus.
SandstedtchwyciłHakegoiidącnaokoło,podszedłdoautobusuzdrugiejstrony.Wskazałnadrzwi.
–Tamwdrzwiachtkwiłom.Jestwsadzonytak,żebyniktniemógłwyjśćześrodka.Ataknaoko
wyglądanato,żeogieńnadszedłrównocześniezewszystkichstron,więcsądzę,żektośwylałbenzynę
dookołaautobusuipóźniejpodpalił.
–Podpalenie?
– Specjaliści badający przyczyny pożaru muszą to chyba sprawdzić, ale w każdym razie takie jest
mojezdanie.
Hake odetchnął ciężko. Jeszcze jedno brutalne morderstwo do wyjaśnienia. Zabójstwo, które
zcałymprawdopodobieństwemmiałozwiązekzmorderstwemHarry’egoStenmana.
OlleSandstedtspojrzałnaniegoprzenikliwie.
– Nie możesz tu nic zrobić, Axel. To zajmie godziny, zanim wpuszczę jakichś techników do
autobusu.
Hake wydawał się nie słyszeć. Był jakby w swoim własnym dzwonie nurkowym, w którym czas
iprzestrzeńwydawałysięnieistnieć.
–Rilkeniedamiwięcejludzi–powiedziałniejasno.
–Idźdodomuipołóżsię,zanimszlagmnietrafi–rzekłSandstedtizapaliłpapierosa.Ostatniraz
zerknął przymrużonymi oczami na Hakego przez swoje brudne, szylkretowe okulary, zanim stamtąd
odszedł.
Hakezostał.Potemzacząłgrzebaćwkieszeni.
–Termos–powiedziałgłośno.
Poszedł powoli do samochodu, otworzył drzwi i na próżno szukał termosu z kawą. Nagle poddał
się. Czuł się tak, jakby wszystkie siły z niego uszły. Skulił się i położył w poprzek przednich siedzeń.
Zamknąłnachwilęoczy,alewśrodkunadalczułkołaczącąpustkę.Usiadł,spojrzałostatnirazwstronę
zniszczonego przez ogień autobusu, zanim obrócił rozrusznik i odjechał w kierunku mostu Pålsund.
Wydawało mu się, że wszystko zlewa się w zamazaną, szarą masę i był zmuszony zatrzymać się przed
stocznią Mälar. Wyłączył zapłon i odchylił się. W następnej sekundzie zasnął z rękami w kieszeniach
igłowąopartąoprzedniąszybę.
Przyjechała nocnym pociągiem, a on spotkał ją na peronie. Usiedli w kawiarni z marmurowymi
stołami,wypilikilkakieliszkówwinaizjedli,każdeswojąkanapkę.Późniejonzaniósłjejwalizkędo
małego, obskurnego hotelu tuż za Gare du Nord. Znajdowało się tam żelazne łóżko, mała umywalka
ipopękanybidet.Wkąciestałodużebiurko,którebyłostanowczozbytdużedlatakiegomałegopokoju
iprawdopodobniezostałozakupionenaaukcji.Tapetyzaczęłyłuszczyćsięwrogu,acieniuteńkiezasłony
wpuszczaływszystkieświatłanocy.
Nie powiedzieli do siebie zbyt wiele, tylko natychmiast wślizgnęli się do skrzypiącego łóżka
i kochali się. Rankiem ona, naga i smukła, stanęła przy oknie, by zobaczyć przebijający się świt nad
pustymi wagonami pociągów i lokomotywami na ślepych torach. Hake właśnie miał powiedzieć, jak
bardzojąkocha,kiedyktośzapukałgłośnododrzwi.Próbowałsłuchać,cogłosmówi,aletenmówiłpo
szwedzkuiHakenierozumiał,dlaczegoktośmiałbymówićdoniegoposzwedzkuwParyżu.Ktośznów
zapukał mocno i Axel czuł, jak jego irytacja rośnie. Teraz mógł rozróżnić, co głos mówi. Słowa były
zrozumiałe,aleonjednaknicnierozumiał.
–Niemożesztutajstać–powiedziałgłos.
Już miał zapytać, dlaczego nie może tam stać, kiedy obraz Hanny zniknął pod światło, a on usiadł
w aucie prosto jak drut. Pukanie w przednią szybę było mocne i bezlitosne. Hake odwrócił głowę
izobaczył,żekierowcatirastoitużprzyjegosamochodzieipuka.Hakeopuściłszybę.
–Niemożesztutajstać–powiedziałponowniemężczyzna.–Niewjadęaniniewyjadęciężarówką.
Hakezobaczył,żestanąłprzedskrzydłamibramystocznidokładnietak,żeniedałosięichotworzyć.
Zapaliłsamochód,odjechałnaparkingiwysiadł.Spojrzałnazegarekispostrzegł,żejestsiódmarano.
Czułsięzmarzniętyispięty.Cotobyłzasen,któryśnił?CośoHannie.
KilkarazyzabiłręcedlarozgrzewkiiposzedłwzdłużSkutskepparvägendalejwstronęłukumostu
Västerbron.Nazewnątrzwciążbyłociemno,alenawschodziepokazałasięjużsmugaświatła.Równe,
płaskie światło, bez cieni. Drzewa zrzuciły z siebie swoje ogniste płaszcze i liście leżały jak
pomarańczowapodłogapodciemnymipniami.Hakepodszedłdotechników,którzyterazbyliwśrodku
spalonegoautobusuipobieralipróbkiorazfotografowali.OlleSandstedtnadaltambyłistałpochylony
nadczymś,coleżałonaplastikowejpłachcie.ByłytoszczątkiczłowiekaiHakepodszedłdoniego.
–Byłchybasamwśrodku?–zapytał.
Sandstedtkiwnąłgłową.
–Jak,cholera,możnazobaczyć,ktotomógłbyć?
– Och, to nie będzie chyba takie trudne. Dwa palce zostały, prawdopodobnie jedna ręka była pod
ciałem,kiedysięspalił.
Sandstedtpowiedział„spaliłsię”,jakbytochodziłooświeczkę.
– Poza tym została w nim krew, zachowały się jakieś kosmyki włosów i wszystkie zęby. To nie
będzietrudne.Znałeśgo?
–Nie,tegoniemogęstwierdzić.NazywałsięLeffeAlderson,alepowszechnienazywanybyłLeffe
Skarpeta.Rozmawiałemznimkilkarazy.Wydawałsięprzestraszonyalbonerwowy.Alkoholik.Pytałem
go,czywidziałcośdziwnegowokolicach,kiedyStenmanzostałzamordowany,aleniewidziałnic.
– Oni często mają złe doświadczenia z policją – powiedział Sandstedt, jakby on sam do niej nie
należał. – Często przecież są pijani jak bela i trudni w obchodzeniu się z nimi i przewracają się
iuderzająwcelachdlapijaków.
To ostatnie powiedział bez cienia ironii. Był poszukiwaczem faktów, który nie pozwalał sobie na
mieszanieuczućiosądówzeswojąmetodycznąpracą.
– Nie było go tutaj, kiedy badaliśmy autobus poprzednim razem, więc nigdy go nie spotkałem –
dodałSandstedt.
–Znaleźliściecośszczególnego?Coś,nacozwróciłeśuwagępoprzednimrazem?
–Nie,większośćrzeczyzostałazniszczona.
Zrobiłgestwstronętego,copozostałozbiałegoautobusu.
–Szukaszczegośspecjalnego?
–Tylkotego,cozwykle.Komórkialbonotesuzadresami,możliwe,żemiałdziewczynę.
–Nie,większośćtopopiół.Bagnetznaleźliśmy.Tomożebyćciekawe?
–Niesądzę–powiedziałHake.–Jestraczejzbytlekki,bygoużyćdorozbiciaczaszkiHarry’ego
Stenmana.
–Zpewnością.Nie,tochybabyłażelaznarura,takiejsiłynieuzyskasiębagnetem.
–Niemusiszzatemmarnowaćnaniegowięcejczasu–powiedziałHakeiposzedłzpowrotemdo
samochodu.
Kiedy miał wsiąść, zobaczył, że u Lizzi się świeci. Wyciągnął komórkę i wybrał jej numer.
Odpowiedziała po chwili, a on zapytał, czy może przyjść i zadać kilka pytań. Odrzekła oficjalnie, że
może.
Lizziprzyjęłagojużwdrzwiach.ByłajakzwyklestarannieumalowanaiHakezastanawiałsię,jak
dawno wstała. Albo czy spała w makijażu. Była ubrana w elegancką, przetykaną złotem sukienkę
z wysokim kołnierzem, jak mała cesarzowa, a we włosach miała ufarbowane kilka srebrnych pasemek.
Wskazała gestem kanapę w salonie i Hake usiadł, opierając laskę o sofę. Drzwi do pokoju z kamerą
i sprzętem były zamknięte. Hake czuł, że jakaś granica została przekroczona i że to koniec poufnych
rozmów.
–Przypuszczam,żewidziałaś,cosięstałozautobusem–powiedziałnawstępie.
Kiwnęłagłową.
–Niewidziałaś,kiedysiępalił?
–Nie.
–Toważne,Lizzi.KtośroznieciłogieńgoiLeffeSkarpetazginąłtamwśrodku.Podpalenie.
–Ja…fotografowałamcałąnoc.
–Iniewyjrzałaśnazewnątrzanijedenraz?
Zakręciładookoławózkiemipojechaławstronędrzwidopokojuobok.Jechałaprostonanie,aone
odrazusięotworzyły.Hakewstałiposzedłzanią.Lizziwskazałanaokno.Gęsta,zaciemniającazasłona
byłazaciągnięta.
–Niedasięprzezniąwyjrzećnazewnątrz.Aniteżzajrzećdośrodka,jeśliotochodzi.
–Kiedyzatemzobaczyłaś,żeautobusspłonął?
–Dziśrano,okołoszóstej.Wzięłamwtedyfiliżankęherbatydosalonuiwyjrzałam.Aleciebietam
niewidziałam.
–Spałemwtedy–odparłkrótkoHake.
–Ijesteściepewni,żeonniezrobiłczegośniezdarnieiniepodpaliłsięsam?
–Ktośwetknąłłomnazewnątrzdrzwitak,żeonniemógłwyjść.
–Mieszkanietutajzaczynabyćniebezpieczne–powiedziała.–Pytaniebrzmi,ktobędzienastępną
ofiarą?
–Ten,ktowieto,cowiedziałLeffe.
Spojrzałnaniąprzenikliwie.AleLizzipokręciłatylkogłową.
–Niewidziałamnic,comogłobybyćdlamniegroźne.
–Leffechybamyślałtaksamo.
–Próbujeszmnieprzestraszyć?
–Nie,alenawolnościjestmorderca,któryniecofniesięprzedniczym.
Przezchwilęmilczeli.Pokójbyłciepły,azapachwodyróżanejczyniłgodusznym.
–Znajdźgowięc–powiedziałazmocą.
–Alboją–rzekłHake.
Lizziuśmiechnęłasiękrzywo.
–Cherchezlafemme[16]–powiedziałaperfekcyjnymfrancuskim.
Hake czuł się przemarznięty, kiedy opuścił Södermalm i pojechał do Hanny po skończonym dniu
pracy.
–Pachnieszdymem–powiedziała,kiedywkroczyłdoprzedpokojuipowiesiłswójpłaszcz.–Byłeś
nabarbecue?
Hake nie miał serca opowiedzieć, co było grillowane, tylko sam powąchał płaszcz i udawał
zaskoczonego.
–Nie,alejedliśmylunchwrestauracji,któraobsługiwałakominiarzy.
Nagle, w całym swoim zmęczeniu, wybuchnął głośnym śmiechem. Cała ta sytuacja i kłamstwo
zkoniecznościbyłytakabsurdalne,żeniemógłsiępowstrzymać.Hannaspojrzałananiegozdziwiona.
–Powiedziałamcośśmiesznego?
Hakeznowuzachichotałiwszedłdopokoju.Siriwyszłazeswojegopokojuispojrzałanarodziców.
–Opowiedziałeśzabawnąhistorię?
Wprzedszkoluopowiadaliśmiesznehistoryjkiimimożepołowazopowieściwypadała,dzieciitak
żywiołowosięznichśmiały.
–Nie,tobyłotylkocoś,oczympomyślałem–powiedziałHakeipocałowałjąwczoło.
–Jaznamjedną–rzekłaSiri.
Skoncentrowałasięiniemalzawstydziła,kiedycałauwagazostałaskierowanananią.
–Czywiecie,żemasiębardzodobrywzrok,jeślijesięmarchewki?–powiedziaławkońcu.
Spojrzałananich:
–Terazmaciezapytać:„Adlaczego?”!
–Adlaczego?–zapytaliHakeiHannachórem.
–Awidzieliściekiedyśkrólikawokularach?–odrzekłaSiri.
ByłacałkowiciepoważnaiHakedostrzegłwniejzalążekprawdziwejkomediantki.
Hake i Hanna roześmiali się z rozbawieniem i dopiero wtedy Siri uśmiechnęła się nieco
zwyższością.
–Świetne,co?
Byłotonowesłowo,któregosięnauczyłaiktóreciąglesprawdzała.
Później wieczorem Hake i Hanna siedzieli na kanapie przed piecem kaflowym i pili koniak.
Odhaczylidrzwiczki,adrewnobrzozowepłonęło,szumiącswojątrzaskającąpiosenkę.Hakeuważał,że
Hanna wydaje się nieco smutna. Nie przygnębiona, ale raczej jakby przeżywała coś w rodzaju męki.
Trwałotocaływieczóriwydawałosię,żenicniemożetegozmienić.Żadenżart,żadnepieszczoty.
–Cociwłaściwiejest?–zapytałiobjąłjąramieniem.
Odwróciłaswojąjasnątwarzkuniemuiwtedymógłzobaczyć,żewokółjejustpojawiłasięrysa
napięcia.
–Jestdobrze–powiedziała.
–Naprawdę?
Kiwnęłazroztargnieniemiznówspojrzaławogień.
– Śniłem o tobie w nocy – powiedział. – Byliśmy w Paryżu i wzięliśmy dość obskurny hotel.
O świcie stanęłaś przy oknie i patrzyłaś na zewnątrz na dworzec i pociągi. Ja nadal leżałem w łóżku
iobserwowałemcię.
Hannawypiładużyłyk,pochyliłasiędoprzoduiwzięłamandarynkę.Obierałająpowoli.
–Śniszproroczesny?–zapytała.
–Ktośobudziłmnie,zanimzrozumiałem,ocochodzi.
Pozwoliła,byćwiartkamandarynkizniknęłajejwustachispojrzałananiegoniemalzdziwiona.
–Nierozumiesztego?
–Nie,naprawdęnie.
–Stałamodwróconaplecamidociebie,prawda?
–Notak.
Odstawiłakieliszekiprzyciągnęłagodosiebie.
–BiednyAxel–powiedziałaipocałowałago.–Biedny,biednyAxel.
Hakemuniepodobałysiętesłowa.Ostatniosłyszałjewkostnicy,kiedyUllaStenmanpowiedziała
tosamooswoimmężu.
–Zamiasttegoopowiedz,cotoznaczy.Takbędziełatwiej–powiedziałHake.
Pokręciłatylkogłowąiprzeciągnęłarękąpojegoszczecinowatejgłowie.
–Niemożemyzrobićczegośwtenweekend,Axel?Tylkomytroje.Zjeśćobiadwjakimśdobrym
miejscu,pójśćdojakiegośmuzeum.
–Chętnie–odpowiedział.
Uśmiechnęłasięuśmiechem,którysięgałażdooczu,aleHakeczuł,żestraciłwątek,żebyłocoś,co
powinienrozwinąć,alecoterazpowolizanikało.Cośośnie,cośojejsmutku.Alepocałunkistałysię
intensywniejszeijejciepłeciałoichętneustarozwiaływszystkiemyśli,jakiemiał.
ROZDZIAŁ15
Axel Hake pomyślał, że miasto w jakiś sposób popadło w pewnego rodzaju chroniczną szarość.
Śniegjeszczenienadszedł,nadulicamiikanałamileżałatylkobłotnista,deszczowabłona.Cienierobiły
się coraz dłuższe i dłuższe, i wydawało się, że słońce nie daje rady dźwignąć się nad horyzontem.
Wszystkostałosięciemnoszare;szarejakstonoga,szarejakwróbel.Adzieńledwowyprzedzałporanek,
zanim zaczynało się popołudnie z jeszcze jednym niuansem szarości. Gołębioszarym, ołowianoszarym.
Później pozostawał tylko wieczór, a ten nadchodził kompletnie za wcześnie w swoim czarnoszarym
płaszczu. Smolistoszaro, dziegciowoszaro. Domy również przyjęły taką samą skalę kolorów. To, co
wcześniej było ceglastoczerwone i morelowe, a nawet w kolorze morskiej zieleni, zamieniało się
wbrudnoszarefasadyianijednoodbicieniebyłowidocznewoknach.Tak,jakbyktośprzykryłjegrubą
powłoką,któraniewpuszczałażadnegoświatła.Nawetdrzewa,którezaledwiekilkatygodniwcześniej
płonęły czerwienią i złotem, były teraz bezlistne i wyciągały swoje czarne nagie gałęzie ku ciemnemu
niebu.
Axel Hake i Oskar Lidman siedzieli w samochodzie przed domem Ulli Stenman na Bastugatan
i obserwowali. Mieli krótkofalówkę pod ręką, a Hake umieścił policjanta na podeście powyżej
mieszkania Ulli. Nagle w radiu coś zatrzeszczało i głos wyszeptał, że ona wychodzi. Hake natychmiast
wysiadł z samochodu i udał się tak szybko, jak mógł, na tyły tego dużego kompleksu kamienic
czynszowych. Jeśli Ulla zamierzała się wymknąć, Hake założył, że szła przez korytarz piwnicy do
następnejbramy,abypotemprzedostaćsięprzezżelazneogrodzenietak,żewychodziłapodrugiejstronie
domu.Hakezobaczyłmałystojaknaroweryzdachemzblachyfalistejistanąłtam,chroniącsięprzed
siąpiącym drobnym deszczem. Miał dobry widok na wszystkie wyjścia, poza jednym, które leżało po
drugiejstronie,wkierunkuTimmermansgatan,aletambyłOskarLidman.
Hake nie musiał długo czekać. Drzwi otworzyły się i Ulla Stenman, ubrana w płaszcz
przeciwdeszczowy i oliwkowe spodnie, wyszła. Szła szybko wzdłuż ściany, nie oglądając się, wspięła
się przez płot i poszła dalej w dół wzgórza prowadzącego do Monteliusvägen. Hake szedł za nią
wpewnejodległości.UllaStenmanspieszyławstronęKattgränd,apotemwdółwkierunkuHornsgatan.
Hakezatrzymałsięprzyszczyciekamienicy,dającjejniewielkąprzewagę.Szłazdecydowanymkrokiem
wzdłuż Hornsgatan, aż doszła do budki telefonicznej usytuowanej w niszy ogrodu Bysistäppan. Weszła
izadzwoniła.
HakewybrałwejściedoMariahallentużprzypodjeździezSöderMälarstrand.Stanąłprzydrzwiach
i obserwował ją. Mówiła i gestykulowała, a następnie odłożyła słuchawkę. Kiedy wyszła, spojrzała
wgóręnaciężkieoddeszczuniebo,owinęłasięciaśniejpłaszczemiposzławstronęmiejsca,wktórym
stałHake.Zakląłcichoiwłaśniezdążyłodwrócićgłowę,gdyUllaweszładosklepu.Niewidziałago,
tylkominęławodległościzaledwiekilkumetrów.
KiedyUllaStenmanzniknęławsklepie,Hakeskorzystałzokazji,bywyjść.Paniwkasiepopatrzyła
na niego podejrzliwie, ale on zignorował jej spojrzenia i poszedł za węgieł, skąd mógł zajrzeć przez
oknozdrugiejstrony.UllaStenmankupiłakilkabułeczekcynamonowych,apotemwyszła.Właśniegdy
HakezamierzałpowiadomićLidmana,żezejdziedosamochodu,zobaczyłjąskręcającąwprawoiidącą
zpowrotemdomieszkania.
Hake ponownie poszedł za nią w odpowiedniej odległości, a ona weszła tą samą drogą, którą
wyszła. Przez żelazne ogrodzenie na podwórze i potem w dół do piwnicy, aby następnie dostać się do
swojejklatkischodowej.Hakeruszyłnaokołodomudosamochodu.Byłprzemoczonyiwściekły,żenie
wziąłzesobąparasola.
–No?–zapytałLidman.
– Wymknęła się po drugiej stronie domu – powiedział. – Potem poszła do budki telefonicznej
izadzwoniła.
–Pójdziemynagórępogadaćznią?
Hakepokręciłgłową.
–Sądzę,żepozwolimyjejwierzyć,żemożeużywaćtamtejdrogi,kiedychce.Nieujawnimytego.
–Więcznowupozostajetylkoczekać?
Lidmanbyłbezgraniczniezmęczonytymśledzeniemwystawiającymcierpliwośćnapróbę.
–Kupiłaciastka.Myślę,żeoczekujekogoś.
–Kogo?
Hake nie wiedział, ale ten ktoś raczej powinien wkrótce się pojawić. Spojrzał na zegarek. Było
niecopodrugiej.Zapółgodzinywyjdzieznowuistanienastrażypoddachemstojakanarowery,gdyż
założył,żetenktośniebędziewchodziłodfrontu.
Wyszedł nieco wcześniej, na szczęście, gdyż właśnie zdążył przejść dookoła na tyły zamku
Mälarborgen, kiedy zobaczył, że ktoś wspina się przez ogrodzenie i wchodzi na podwórze. Próbował
zwiększyćtempo,alezboczebyłośliskieiwgrząskimbłocielaskaniełapałaporządnieprzyczepności.
Dokładniewmomencie,gdypodszedłdopłotu,drzwidopiwnicyznówsięzatrzasnęły.Hakewróciłdo
samochodu, wziął krótkofalówkę od Lidmana i skontaktował się z policjantem w środku w domu. Ten
niczegoniezauważył,tylkotyle,żedrzwirazcichosięotworzyły.Hakewestchnąłipoprosiłgo,bysię
odezwał,kiedyktośznówbędziewychodzić.Upłynęłokilkagodzin,zanimwradiuzatrzeszczało.
–Ktośterazwyszedł–szepnąłpolicjant.
Hake otworzył drzwi samochodu i popędził. Otworzył parasol, ale tym razem nie doszedł do tyłu
domu.ZamiasttegozszedłwdółwstronęKattgrändiczekałtamnagościaUlli.Przyjąłzapewnik,żeten
przyjechałmetremiżeniezamierzałudaćsięwdółkuSöderMälarstrand.Następniejednakprzyszłomu
namyśl,żemożnazaparkowaćnaTorkelKnutssonsgatan,naprzeciwkoMünchenbryggeriet[17]idlatego
zszedł w stronę Monteliusvägen. I bardzo słusznie. Plecy mężczyzny znikały, przesuwając się w dół po
drewnianychschodach,wkierunkugłębokiejrozpadlinyprzyprzedłużeniuulicyTorkelKnutssonsgatan.
Hake przyspieszył kroku i cały czas doganiał gościa Ulli. Ale nagle kolano nie poradziło sobie
z obciążeniami na schodach i Hake upadł. Poślizgnął się na żwirze i wylądował na przemokniętym
trawniku,poktórymjeszczekawałeksunął,zanimsięzatrzymał.Upadając,upuściłlaskę,izobaczył,żeta
leżyupodstawydrewnianychschodów.Płaszczbyłzupełnieubrudzony,anoganienadążałazanim,kiedy
próbowałsiępodnieść.Zacząłwlecsiękulasce,akażdepociągnięcienogamibyłowysiłkiem.
Gość Ulli doszedł do ulicy poniżej grzbietu wzgórza, kiedy Hake wreszcie chwycił laskę i był
w stanie się podnieść. Nie dowierzał już nodze i był zmuszony iść ostrożnie, kiedy wznowił pościg.
PoniżejschodówstałzaparkowanysamochódiHakezdałsobiesprawę,żeniezdążyzejśćnadół,zanim
gośćodjedzie.Zawahałsię,alepotemrzuciłlaskęwstronęsamochodu.Tamtenwłaśniemiałwsiąść,gdy
laskatrafiławdachautazostrymhukiemiodbiłasięwdółnaulicę.Zeskonfundowanąminąmężczyzna
podniósłjąirozejrzałsiędookoła,alenikogoniebyłowpobliżu.Podniósłwzrok,aleHakezniknąłjuż
ijedynym,comężczyznamógłzobaczyć,byłbokgóryikawałektrawnika.Gośćuniósłlaskę,obróciłnią
ispojrzałpotemnadachsamochodu.Byłatamporządnarysa.WtymsamymmomencieHakedotarłdo
niego.
–Sekundkę–powiedział.–Tomojalaska.
GośćobróciłsięiHakemógłterazwyraźniezobaczyćjegotwarz.ByłtoRickStenman.
– Co ty tu robisz? – zapytał i spojrzał zdziwiony na Hakego. – I czy to ty rzuciłeś to na mój
samochód?
–Chodźtutaj–powiedziałHakeiwyrwałmulaskę.–Musimyporozmawiać.
Usiedliwradiowozie,którymLidmanzjechałnadółizaparkowałprzedMünchenbryggeriet.Rick
na tylnym siedzeniu, a Lidman i Hake z przodu. Obydwaj policjanci przewiesili się przez oparcie
iobserwowaliRicka,którywydawałsięskupionyipatrzyłtonajednego,tonadrugiego,bezmrugnięcia
okiem,niewykazującnajmniejszegodyskomfortuzpowodutejsytuacji.
–Niepowinniściesięwytłumaczyć?–zapytałiodgarnąłrudoblondwłosyzczoła.Byłprzystojnym
młodym człowiekiem, miał czyste rysy i delikatną twarz. Jego brwi były tak jasne, że niemal
nieistniejące, i sprawiały, że czoło wyglądało na wyższe. Usta miał szerokie i kiedy się uśmiechał,
wyłaniały się dwa zęby dużo dłuższe od pozostałych, nadając jego twarzy szelmowski wygląd. Hake
potrafiłzrozumieć,jeślimiałpowodzenieupłcipięknej.
–Niemacowyjaśniać.Todotyczynormalnejpracypolicjiiwzwiązkuztymnatknęliśmysięteraz
naciebie.
–MusieliścieszpiegowaćUllę,prawda?
–Jużpowiedziałem–rzekłHake.–Naszemetodyśledczeniesąwłasnościąpubliczną.
–Rzuciłeśprzecież,docholery,laskęwdachmojegosamochodu.Zapłaciszzato.
–Tobyłwypadek.Poślizgnąłemsięilaskawyleciałamizrękiispadłanatwójsamochód.
Rickpokręciłgłową.
–Żetytakpotrafisz–powiedziałcicho.
–CorobiłeśuUlli?–przerwałLidman.
Miał problem z nieszanującymi nikogo mężczyznami, którzy uważali, że mają wszelkie prawa na
świecie,ależadnychpowinności.
–Byłemnakawie–powiedziałRickStenman.–Czytoprzestępstwo?
–Spałeśzniąteż?–zapytałLidmaniwetknąłmiętówkęwusta.
Ale prowokacja nie odniosła skutku, bezrzęsne powieki Ricka nawet nie drgnęły. Patrzył
uporczywienaLidmana.
– Ulla Stenman straciła swojego męża w brutalnych okolicznościach. Czuje się zagubiona
izmęczonaipotrzebujepocieszenia.Jakoprzyjacielikolegazpracypomagamjejwtejsytuacji.
–Pytałem,czyzniąspałeś–powiedziałLidmanostro.
Miałjeszczewiększyproblemzkrasomówcząckliwością.
–Nie,onajest,docholery,wdowąpomoimbracie.Czywynicnierozumiecie?
–Dlaczegozatemsiętamskradałeś?–zapytałHake.
Porazpierwszysięzawahał.
–Ullategochciała.
–Dlaczego?
–Powiedziała,żewidziałaobceosobykręcącesiępookolicy.Niewiedziała,czytobylipolicjanci,
śledczyubezpieczeniowi,czymożejacyśludziezprzeszłościReda.
–Ktomógłbytobyć?
–NiemampojęciaiUllaprawdopodobnieteżnie,aleuważa,żetocholernienieprzyjemneidlatego
chciała, żebym wszedł i wyszedł przez korytarz piwnicy. Nie chciała, żeby ktoś wiedział, kiedy jest
wdomu,akiedypozanim.
–Atyodrazutrafiłeś–powiedziałgorzkoLidman.
–Opisałatamtenskrót,kiedypoprosiłamnie,żebymdzisiajprzyszedł–odparłRick.–Nieznałem
gowcześniej.
Hake nie był pewien, czy wierzy Rickowi Stenmanowi i zastanawiał się, co to za osoby Ulla
zauważyła. W każdym razie nie Lidmana i jego samego, tego był pewien. A kiedy Tobisson nadal
uczestniczyłwśledzeniu,onawogólesięniepokazała.
–Gdziebyłeśprzedwczorajwnocy?–zapytałnieoczekiwanieHake.
Rickniespodziewałsiętegopytaniaistraciłnasekundęgłowę.
–Wdomu,taksądzę.
–Sądzisz?
–Byłemwdomu.
–Świadkowie?
Rickpokręciłgłową.
–SłyszałeśoLeffeSkarpecie?
–Nie.Ktotojest?
Hakenieodpowiedział,niechciałnicopowiadaćobcymopodpaleniu.
–Wobectego,czywieszoubezpieczeniunażycieHarry’ego?
Rickkiwnąłgłową.
–Zdziwiłeśsię?
–Nieszczególnie.Redzabezpieczałswoichukochanychbliskich.
–Aletyniezyskałeśnicnajegośmierci?
Rick zamierzał coś powiedzieć, bo jego twarz straciła nieco ze swojego jasnoczerwonego koloru,
aleszybkowróciłdorównowagi.
–Nie,jegośmierćjestdlamniewielkimnieszczęściem–powiedziałzopanowaniem.
– O ile nie podłączysz się teraz do Ulli i nie dostaniesz części pieniędzy z ubezpieczenia –
insynuowałLidman.
RickuśmiechnąłsiękrzywodoLidmana,otworzyłdrzwisamochoduispojrzałnapolicjantów.
– Wydaje się, że skończymy teraz – powiedział. – W przeciwnym razie musiałbym mieć ze sobą
adwokata.Tozaczynaprzecieżprzypominaćzwykłeszykany.
SpojrzałnaHakego.
–Atybędzieszmusiałzapłacićzaprzelakierowaniemojegodachu.
Następniewyszedłiprzeszedłprzezulicędoswojegosamochodu.
LidmanodwróciłsiędoHakego.
–Terazjesteśmyspaleni,jeślichodziośledzenie–powiedziałzpewnąulgąwgłosie.–Onpogada
zUllą.
–Nigdyniejesteśmyspaleni–odparłzdecydowanieHake.
Lidman uruchomił samochód, zjechał w kierunku Söder Mälarstrand i skręcił w stronę Slussen,
najbardziej zawiłego węzła drogowego w Sztokholmie. Hake był brudny, bolało go kolano i poprosił
Lidmana,byzawiózłgododomu.Kolegazakląłcicho,ponieważtooznaczało,żebyłzmuszonyzawrócić
na ślimaku Slussen. Teraz nie za bardzo mu się to udało – zamiast tego wyjechali na most Skeppsbron
iLidmanmusiałjechaćsolidnymobjazdem,zanimmógłwypuścićHakegonaChapmansgatan.
Z wielkim trudem Hake wydostał się ze samochodu. Lidman patrzył za nim ze współczuciem, gdy
ten, kulejąc, zniknął za bramą. Jakich to miał pomocników: kalekę i połamanego biegacza
długodystansowego.
Hakeleżałnałóżkuidawałodpocząćswojemukolanu.Nasmarowałjebalsamemtygrysimigrzało
gomiło.Słyszałprzejeżdżająceoboksamochodyijakieśdziecikrzyczącewdrodzedodomuzeszkoły.
Światłoprzenikałoprzezzaciągniętezasłony.MyślałoHannie.Cozaszłomiędzynimi?Cosprawiło,że
Hannacorazbardziejibardziejodsuwałasięodniego?Byławprawdzieobecna,alejakbyzapadałasię
w sobie na długie chwile, a to sprawiało, że on zaczął uprawiać formę samokontroli, której nie lubił.
Zacząłuspokajaćją,kiedywłaściwiechciałkrzyczećipotrząsaćnią.Zapaliłpapierosa,cobyłouniego
rzadkie,ipozwoliłbydymwiłsięnasufit.Spotkałakogośinnego?Niewierzyłwto,onanieuciekała,
tylko po prostu powoli zapadała się na jego oczach. Traciła nagle swoją odwagę życiową
i usprawiedliwiała się tym, że czuje się zmęczona. A potem pomiędzy tymi stanami pojawiała się
pewnego rodzaju uczepiająca się, gwałtowna potrzeba bliskości i seksu. Wszystko to było cholernie
konfundujące. Może powinna porozmawiać z psychologiem, ale Hake bał się, że nadinterpretował stan
jejumysłu,bosambyłzestresowanyiprzepracowany.
Zostało trochę zimnej kawy na nocnym stoliku i wypił łyk, obserwując wzory światła na suficie.
Kiedy właściwie zaczęły się jej zmiany nastroju? Powrócił myślami do czasu tuż po lecie w Skagen
idoszedłdowniosku,żechybazaczęłysięjakiśtydzieńpoichpowrociedodomu.Cosięwtedystało?
Zaciągnął się głęboko i pozwolił dymowi sączyć się przez kącik ust. Nie był jakimś nałogowym
palaczem,więcraczyłsięluksusemzabawydymem,pozwalającmuwybieraćróżnedrogiwyjścia,albo
teżrobiłkółkozdymuiwydmuchiwałjepopokoju.Nie,niewydarzyłosięnicspecjalnego,dnibiegły
jak zwykle, a nocom niczego nie brakowało, kiedy byli razem. W każdym razie chciała być z nim i jej
propozycja, by spędzić cały dzień razem, z obiadem i wizytą w muzeum, była krokiem we właściwym
kierunku.Oilenicniestanieimnadrodze.
Usiadłnabrzegułóżkaisprawdziłnogę.Kolanotrzymało,mimożeporządniekłuło,kiedypróbował
wstać. W mieszkaniu powyżej Lars Larsson-Varg chodził tam i z powrotem, a gdy później zadzwonił
dzwonekdodrzwi,Hakesądził,żetomożebyćkustosz,którychceprzerwaćtoponurenapięciepowstałe
międzynimi.AletonieLarsstałwdrzwiach,tylkoJulia.Zdenerwowanaprzepchnęłasięobokniegodo
salonu.
–Maszwino?–zapytała.
Hake poszedł do kuchni i nalał jej kieliszek. Obserwował ukradkiem swoją siostrę. Wyglądała na
wyczerpaną. Jej twarz była nabrzmiała, a na głowie Julia miała czerwoną spiczastą czapkę, która
konkurowałazkoloremtwarzy.Ubrałasięniechlujnie,grubabawełnianakoszulawystawałaspodswetra,
adużaskórzanakurtkabyłaniezapięta.Podałjejkieliszek,aonaspojrzałananiegozwdzięcznością,ale
niepiła.Tak,jakbytylkochciałamiećcośdotrzymania.
–Jestemwtarapatach–powiedziała.–Kurewskichtarapatach.
–Zerwał?
Spojrzałananiegoponuro.
–Przeciwnie.
–Przeciwnie?
–Tak,chcebyćzemnąwięcejniżkiedykolwiek,iczęściowotojestproblemem.
–Niewiem,jakjamógłbymciwtympomóc.
Uważał,żetowydajesiędziwne.Nienawidziłaprzecież,gdywtrącałsiędojejromansów.
– Jeśli możesz skończyć zadawać takie głupkowate pytania, to opowiem – powiedziała siadając
izrobiłarównocześniegest,abyontakżeusiadł.
–Zresztą,mogęcizrobićzastrzykwtokolano–dodała,kiedyzobaczyła,zjakimwysiłkiemjejbrat
podszedłdofotela.–Zkoguciegogrzebienia.
–Koguciegogrzebienia?
–Tak,tyjakograczwieszdobrze,żekoniewyścigoweciąglemusządostawaćzastrzykizkoguciego
grzebienia.Tojestśrodek,abystawywytrzymałyzbytdużeobciążenie.
Czytał o tym kiedyś w czasopiśmie fachowym. Brzmiało to makabrycznie, ale było uważane przez
większośćweterynarzyzagodnezastępstwokortyzonu.
–Czekam–powiedziałiusiadł.
JuliaupiłamałyłykispojrzałanaHakegoznadbrzegukieliszka.
–BrałamudziałwwypuszczeniutychnorekzaNorrtälje–powiedziała.
Hakeniewiedziałnicotymwydarzeniu.
–Byłootymwgazecie.
–Okej.
–Alenierozumiesz?Jestemweterynarzemiochronazwierzątjestmoimgłównymzadaniem.Tamte
norkinieporadząsobiesamodzielnie.Niesąnauczone,bysamezdobywaćpożywienie.To,cozrobiłam,
jestpewnegorodzajuznęcaniemsięnadzwierzętami.
Axel Hake niemal poczuł ulgę. Myślał, że powód, z jakim przyszła, to coś gorszego, coś
przestępczego,coś,comiałozwiązekzRosjaninem.
– Czy to nie jest po prostu pytanie o formę? – powiedział ostrożnie. – One są chyba bardziej
dręczonewswoichklatkach,bypotempójśćprostodorzeźniiprzemysłufutrzarskiego.Cotozażycie?
Spojrzała na czerwony napój w kieliszku i obróciła nim tak, że mogła w nim uchwycić promyk
światła.
–Tonietylkoto–powiedziałacicho.–Wzięłamdwieznorekzesobądodomu,dokliniki.Gustav
Lövenhjelm i ci inni chcą, żebym podała norkom świerzb. Dostałam kilka ampułek, które zawierają
infekcję.Umieścimyjepotemudwóchinnychhodowcównorekiwtensposóbzarazimyichkolonie.
–Nieróbtego–powiedziałHake.–Tojużpójdziezadaleko.
–Powiedziałamprzecież,żejestemwkurewskichtarapatach.
–Wyrzućampułkiipowiedz:„nie”–odparł.
–Tonietylkoto.
–Yuricięzostawi,jeślitegoniezrobisz?
–Gdybytobyłotakieproste.
Jejpiękneoczybyłypełnebólu,kiedyspojrzałananiego.
–Niejestempewien,czyrozumiem.
– Nie, jak cholera mógłbyś to zrobić. Nie opowiedziałam przecież wszystkiego. Mianowicie, oni
posługująsięszantażem.
–Jakto?
– Mają film wideo ze mną, kiedy wypuszczam norki i kiedy zabieram te dwie. Później, gdy
zdjęliśmykominiarki,filmowalitylkomnie,niepozostałych.Grożą,żewyśląfilmpolicji,atooznacza,
żezostanąmicofnięteuprawnienia.
Hake czuł, jak narasta w nim złość i nie mógł usiedzieć w miejscu. Wstał, podszedł do okna
i odwrócił się potem gwałtownie, tak że stojący na parapecie miniaturowy żaglowiec, który zrobił
ręcznie,zleciałnapodłogę.Hakenawetnaniegoniespojrzał.
–Cozaskurwysyny–powiedziałsurowo.
Chwyciłlaskęiobszedłpokójdookoła.Potemzatrzymałsięnagleispojrzałnanią.
–SłyszałaśkiedyśnazwiskoLeffeSkarpeta?
Juliapokręciłagłową.
–Słyszałaśotym,żektóryśzczłonkówkolektywumieszkałkiedyśwOverlandExpressie?
–Nie.
–Yuriteżnie?
–Nie.
Hakezamilkł.
–Czymożeszmipomóc?–zapytałaJuliażałośnie.
Zastanowiłsię,apotemskinąłpoważniegłową.
[17]Dawnybudynekbrowaru,obecniecentrumkonferencyjne.
ROZDZIAŁ16
Olle Sandstedt czekał następnego dnia na Hakego, gdy ten wszedł do pokoju dowodzenia. Oskar
Lidmanjużtambyłiaktualizowałwszystkiefakty.Sandstedtrzuciłnastółteczkę.
– To Leffe Alderson zginął w płomieniach w autobusie – powiedział. – Specjaliści badający
przyczynypożaruzrobilirekonstrukcjęprzebieguogniaidoszlidotego,żeautobuspodpalonozzewnątrz.
Że ktoś prawdopodobnie rozlał benzynę dookoła pojazdu i potem zapalił. Łom po zewnętrznej stronie
drzwipotwierdza,żechodziopodpalenie,iżepodpalaczniechciał,byLeffemiałszansęwyjść.
Hake kiwnął głową. Zatem było potwierdzone, jeszcze jedno morderstwo i nowe śledztwo, do
któregotrzebasięzabraćnapoważnie.Wziąłkubekkawy,podszedłdooknaiwyjrzałnazewnątrz.Czuł,
że zaczyna się uginać pod ciężarem. Dwa morderstwa, no i problem Julii, który musi spróbować
rozwiązać.Nazewnątrzzaczęłosięrozjaśniaćimiałnadzieję,żetobędzieznośnydzień.
– Szukałem ofiary w naszych rejestrach i przez opiekę społeczną – rzekł Lidman. – Ostatnim
adresem był hotel kawalerski Margines na Söder. I to tam opieka społeczna wysyłała zasiłek, mimo że
Leffemieszkałwautobusie.
–Musimytampojechać–odparłHakeirzuciłostatniespojrzenieprzezokno.
Naglezobaczył,żeHannajestwdrodzedobudynkupolicji.
– Chwileczkę – powiedział i zszedł na dół do recepcji. Ale Hanna nigdy nie weszła do budynku,
tylkoprzeszłaobok.Hakepopędziłprzezdrzwiizdążyłzrozumieć,żeonaidziedonastępnegobudynku,
wktórymmieścisiębiuropaszportowe.Przezchwilęzamierzałpójśćzanią,alezamiasttegoposzedłna
góręiubrałpłaszcz.Postanowiłzapytaćjąpóźniej,alecałądrogędohotelukawalerskiegozastanawiał
się,cotozasprawętammiała.Oilewiedział,niepotrzebowaliodnawiaćpaszportówwłaśnieteraz.
Hotel kawalerski Margines był sześciopiętrowym budynkiem z lat pięćdziesiątych, z prostymi
liniami i konwencjonalnymi oknami. Był używany w pierwszej kolejności jako tymczasowe miejsce
zamieszkania dla osób, które znalazły się po „ciemnej” stronie społeczeństwa: nałogowców,
przestępców, bezdomnych i chorych psychicznie. Większość porzuciła wszystkie próby życia
wprzyzwoitości,wszystkiepróbyreadaptacji,ponieważcośwnichpękło.Częstoprzyczynąbyłamiłość,
któraichzłamała,kobiety,któreichopuściły,dzieci,którezobaczyłyichsłabośćiniechciałymiećznimi
nicdoczynienia,koledzyzpracy,którzyunikaliich,gdyżwjakiśsposóbbyliinni.Takjakstadozwierząt
porzucasłabszegolubrannego.
Ci, którzy mieszkali w Marginesie, doświadczyli w ten lub w inny sposób społecznego
socjaldarwinizmuiniezdaliegzaminu.Kiedypilialbopodniecalisię,moglibyćźliidiabelscy.Ktośpo
pijaku odpiłował stopę koledze, żeby dostać jego but, a inny sprzedał swoje dziecko pedofilom.
Wszystkobyłomożliwe,gdyczłowiekbyłporządnieotępiałyigłębokowpiekle.Alekiedybyłtrzeźwy,
kiedy znieczulenie puszczało, był w takim człowieku zagubiony chłopak albo dziewczyna, nigdy nie
dostrzegany,nigdyniekochany,iktórybyłzmuszonystaćsiętaktwardym,żeniktniechciałsiędoniego
zbliżyć.
Hake i Lidman podeszli do recepcji, gdzie młody człowiek stał, czytając codzienną gazetę. Był
wysokiichudy,prawdopodobniestudent,którysobiedorabiał.SpojrzałnaHakegoiLidmana,zrozumiał,
żenienależądozwyczajnejklienteli,ipowolizłożyłgazetę.
–Czymogęjakośpomóc?–powiedział,jakbybyłkierownikiemsaliwrestauracji.
– Policja kryminalna – rzekł Hake i pokazał swoją legitymację. – Chodzi o jednego z waszych
byłychlokatorów.LeffegoAldersona.
Studentzastanowiłsię.
–Wyprowadziłsięlatem–powiedział–aleniezostawiłnowegoadresu.
–Słyszeliśmy,żewkażdymrazietutajdostajepocztę.
Sprawdziłrejestr,apotemkiwnął.
–Ktosiętymzajmuje?Ty?
Chłopakuśmiechnąłsięniecopowściągliwie.
–Nie,tonienaszezadanie.Myitakmamydośćzajęć.
–Samtuprzychodziłiodbierałpocztę?
–Niedostawałzbytdużolistów,aletoGurraVikensięnimizajmował.
–Nadaltumieszka?
–Dwudziestkasiódemka.Drugiepiętro.Niemawzwyczajuwychodzić.
Weszli na górę po schodach, winda była nieczynna, i poszli dalej brudnozielonymi chodnikami
z linoleum, aż do drzwi dwadzieścia siedem. Świetlówka migała nad nimi nieregularnie, a na środku
drzwi było pokaźne pęknięcie, jak gdyby ktoś próbował wkopać je do środka. Zapukali, ale nikt nie
odpowiedział. Chwycili za klamkę i drzwi się otworzyły. Pokój, do którego weszli, miał dwa łóżka
iśmierdziałdymempapierosowymorazpotem.NajpierwHakesądził,żepokójjestpusty,aletużobok
toaletywwytartymfotelusiedziałdużymężczyznaiwmilczeniugapiłsięnanich.Brzuchwylewałsię
spod szlafroka, a podwójny podbródek trząsł się, gdy mężczyzna ruszał głową. Miał długie, tłuste,
szpakowate włosy, które zwisały na purpurowy byczy kark. Ale pomimo tej purpurowości twarz była
chorobliwieblada,ciężkieworkiwisiałypodoczami,austabyłycałkowiciebezbarwne.
–Niewłaściwedrzwi–powiedziałmężczyznamechanicznie,jakbymówiłtotysiącerazywcześniej.
–Stormenleżypiętrowyżej.
–Gurra?–zapytałHake.–Jesteśmyzpolicji.
–Tochybawidzę,aleGurrazwiałzmiastai…
–ChodzioLeffegoSkarpetę–powiedziałszybkoLidman.
Rozpoznawał lawiranta, kiedy takiego widział. Ogólnie rzecz biorąc, większość ludzi była
lawirantami, uważał Lidman. Wliczając w to samego siebie. Ale były różnice w stopniach. Ten
mężczyznatutaj,zeswojąchorąkonstytucjąiswymimartwymirybimioczkami,należałdotychcięższych
przypadków.Byłczłowiekiem,którynigdyniewziąłbynasiebieżadnejodpowiedzialnościzanic.
–Nieznamgo–powiedziałmężczyzna.
–NiejesteświęcGurrąVikenem?
Powielkimoporzeprzyznał,żetorzeczywiściejegoimię.
–Ztego,cowiemy,zajmujeszsięjegopocztą.Jegoprzedterminowąemeryturą.
– Nie zrobiłem nic nielegalnego – powiedział Gurra Viken i poślinił wargi. – Dostał każde jedno
öre.Każdylist.
–Dużobyłolistów?
Mężczyznaprychnął.
–Ktochciałbypisaćdotegopajaca?Nie,tobyłytylkooficjalnepisma.
–Mieszkałtu?
–Wtympudle.
Mężczyznawskazałnałóżkoprzyoknie.
–Najlepszywidokwmieście.
Zaśmiał się tak gwałtownie, że całe jego sadło się zatrzęsło. Za oknem nie było widać nic, tylko
ścianęprzeciwpożarową.
–Niepozostałyżadnejegorzeczy?
–Dlaczegomiałybyzostać?Wszystko,coposiadał,mieściłosięwzepsutejwalizce.
Spojrzałnanichpodejrzliwie.
–Jeślisądzicie,żejazwędziłemjego…
–Nieinteresujemysiętobą–powiedziałkategorycznieLidman.
TowydawałosięuspokoićGurrę.
–Zresztą,coonzrobił?
–Niezrobiłtakdużo–powiedziałLidman.–Iteżniezawielezrobi,bozginąłwpłomieniachkilka
dnitemu.
TwarzGurregoanidrgnęła.Tak,jakbyjużdawnotemuprzestałcokolwiekodczuwać.
– Mówiłem, że nie powinien trzymać tej cholernej kopcącej kuchenki spirytusowej w autobusie –
powiedziałGurra.
–Więcspotykałeśsięznim?
–Chodziłemdoautobusuzforsą.
–Dlaczegowłaściwiesiętamprzeprowadził?–zapytałHake.
GurraVikenwzruszyłswoimitłustymiramionami.
– Chlał za dużo i narobił tylko bigosu. W końcu wyrzucili go, a on nie wydawał się mieć nic
przeciwkotemu.
–Wiesz,dlaczegozacząłtakgwałtowniepićwłaśnielatem?
–Niemampojęcia.Toniemojabroszka.
–Jaksądzisz,ktowiedziałotym,żewprowadziłsiędoautobusu?
Gurra rozważał, czy warto gadać dalej, ale potem znów wzruszył ramionami. Gest, który
z pewnością wykonywał setki razy dziennie. Pewnego rodzaju tik, który oznaczał: nie wiem nic i nie
obchodzimnieto.
–Większośćtych,którzytumieszkają,izktórymizazwyczajchlałwknajpie.
–Jakzwęszyłautobus?
–Widział,jakzostałopuszczonyprzezjakichśhippisówiwprowadziłsię.Wtedyniewiedział,że
DanneDurantjestwłaścicielemautobusu.
–DanneDurant?
–Tak.Musiciechybaznaćtegopieprzonegolichwiarza–syknął.
Porazpierwszypojawiłosięcośwjegowzroku,comożnabyłonazwaćzaangażowaniem.
–Wiecie,tościerwo,cowyrywawykolejeńcówjakosłupywfirmach-krzakach.
LidmanspojrzałprzelotnienaHakego,zanimzapytał.
–CzyLeffebyłsłupemwjakiejśfirmiefasadowej?
–Tojasne,żebył…
Nie znaleźli Dannego na „Laurze” – według kierowcy ciężarówki trenował jak zwykle. Hake
iLidmanpojechalinaKocksgatanizeszliwdółdomałegolokalubokserskiego.Musieliprzesuwaćsię
po omacku po schodach, bo oświetlenie nie działało. Kiedy otworzyli drzwi, oślepiło ich światło
idopieropochwilimoglizobaczyćDannegoDurantatańczącegowokółwringuiwalczącegozcieniem.
Posłał im tylko krótkie spojrzenie, a potem kontynuował swój trening. Hake podszedł do ringu
i obserwował Dannego. Poruszał się miękko i dynamicznie. Uderzał luźno swoje haki i ciosy proste,
cofałsię,kuliłiwybuchałpotemseriąuderzeń.
–Dobrze–powiedziałHake–alegardajestniewystarczająca.Szczególniepolewejstronie.
Dannezatrzymałsięnachwileczkę.
–Niewiesz,oczymmówisz.
–Ależtak.
–Zatemwejdźnaringipokaż.
Hakeoparłsięoliny.
–Tylkowtedy,jeśliodpowiesznakilkapytań.
NiewielkiuśmiechrozlałsięnaustachDannego.
–Deal–rzekł.
HakeprzeszedłmiędzylinamiipodałLidmanowilaskę.TenspojrzałprzerażonynaHakego,który
zdjąłzsiebiepłaszcz,marynarkęikoszulę,irzuciłubranianakrzesłowjednymroguringu.
–Axel,docholery…
Danne poszedł i przyniósł parę rękawic dla Hakego i poinstruował Lidmana, aby sprawdzał czas.
Trzyminutowerundy.
Hakewszedłnaśrodekringu,uderzyłkilkaciosówwpowietrzuispojrzałnaDannego.
–Okej–powiedział.–Byłeśwłaścicielemautobusu,któryspłonął?
–Taa–odparłDanne.
–Jakąmieliścieumowę,tyiLeffeSkarpeta?
–Niewiem,oczymmówisz.
Zaczął krążyć wokół Hakego, który początkowo stał w miejscu. Wiedział, że nie jest zdolny do
zbytniegoporuszaniasię,apozatymbyłotrudnodobraćsiędokogoś,ktostałzupełnienieruchomo.Ale
Dannenaprawdęumiałsięboksować,podszedłszybkodoHakegoizadałkilkaporządnychciosówprzez
jego gardę. Hake poczuł smak krwi w ustach, warga musiała pęknąć. Zaczął myśleć, że popełnił duży
błąd.
–Słyszeliśmy,żezałatwiaszsłupydofirm-krzaków–powiedziałzdyszany.
Danne uderzył hakiem, który przeszedł pod gardą i trafił w podbródek. Hake zakołysał się, ale
skontrowałjabem,którymdotknąłbokgłowyDannego.
–Udowodnijto–rzekłDanneinatarłnaHakego,którymógłpoczućostryzapachmazidłaipomady
dowłosów.Dostałdwaciężkieciosywnerkiibyłzmuszonypróbowaćsięwycofać.AleDannetrzymał
siębliskoniegoiuderzyłkombinacją,któraskończyłasięciężkimprawymciosemtużpodokiemHakego.
Axelpoczuł,żeskórapękłaiżebędziemiałprawdziwąśliwępodokiem.Oddałciężkiprawycios,który
trafiłDannegowczoło.
–Dobrze–powiedziałiuśmiechnąłsięlekko.
Hakezacząłsięporządniepocić.Niewątpliwiemiałkondycję,alebrezentnaringubyłciężki,nawet
jeśliHakenieruszałsiętakdużo,iciosygoosłabiały.Pomyślał,żetoidiotyczne,żeniemaochronyna
zęby,gdyżDanneDurantuderzałmocno.
–LeffeSkarpetabyłsłupemwtakiejfirmie?–wysapałHake.–Tobyłaumowa,którąznimmiałeś?
Mieszkanie gratis w autobusie w zamian za to, że podpisał kilka papierów i widniał jako właściciel
jakichśdeficytowychspółek?
OczyDannegozwęziłysię,aonsamwyprowadziłdwaciężkieciosy.Pierwszyprzyjęłarękawica,
ale drugi trafił w policzek. Hake zachwiał się, kolano dało za wygraną i stracił równowagę. Lidman
właśniemiałpowiedzieć,żerundawkrótcesięskończy,kiedyzobaczyłjakDanne,nieubłaganienatarłna
Hakego, który stracił równowagę. Pchnął go tak, że ten zatoczył się na liny ringu, i uderzał wściekle
grademciosówwgłowęHakego.
–Dingdong–krzyknąłLidman.–Koniecrundy.
Ale Danne nie słuchał, miał swojego przeciwnika na linach. Kolano nie wytrzymało dłużej, lecz
Hake musiał chwycić się liny jedną ręką, co obnażyło całą stronę twarzy na atak. Po tym, jak Danne
przywalił dwa prawe sierpowe, Hake mógł jedynie z trudem utrzymać się na nogach. Danne podszedł
bliżejiwpatrywałsięmuwoczy.Hakeledwomógłodróżnićtwarzprzedsobąizaczęłogomdlić.Nagle
Danne Durant zrobił krok do tyłu i porządnie uderzył go w środek twarzy. Hake osunął się na brezent,
aDannezostawiłgotam.RzuciłokiemnaLidmana,zanimwyszedłzringu.
–Zadzwoń,gliniarzu–powiedział.
LidmanpodszedłdoHakego,pomógłmustanąćnanogiizawlókłgonakrzesłowroguringu.Hake
krwawiłobficiezustinosa.
–Cotydocholerywyprawiasz?–zapytałwściekleLidman.
Hakeuśmiechnąłsięnieznacznie,wziąłręcznikwiszącynalinachiwytarłtwarz.
–Jestotwartynaciosyzlewejstrony–powiedział.
Komisarz Elmer Branting wpatrywał się zafascynowany w twarz Axela Hakego. Warga była
pęknięta,naczoleznajdowałasięnierównagula,apodokiemliliowywylew.Hakeprzykładałdorany
plastikową torebkę wypełnioną lodem, aby zapobiec obrzękowi. Branting cieszył się, że pracuje
wWydzialedosprawPrzestępstwGospodarczych,aniewWydzialeZabójstw.
–Wyciągnąłemdlaciebiedokumenty–powiedział.
Położyłnabiurkuteczkę,poktórąHakezmozołemsięgnął.
Branting zastanawiał się, co faceta spotkało, ale kiedy zapytał, Hake tylko zbył to wymówką, że
potknąłsięiuderzył.
Hakewziąłteczkęiotworzyłją.
–DanneDurantjestznanywnaszychkręgach,alenieudałosięnamgooskarżyć.Jeszcze.Uważam,
żetotylkokwestiaczasu.
Hakeuniósłbrwi.
– Tak, jego nazwisko pojawia się zarówno w jednym, jak i w drugim kontekście – powiedział
Branting.–Fałszywefaktury,wynajembezkontraktu,działalnośćpożyczkowa,noito,codostałeśwtej
teczce.Przegląddziałalnościfirmfasadowych.
–Zatem,jakijestproblem?Mamnamyśliproblemzwsadzeniemgo.
–Onnigdyniczegoniepodpisuje.Wszystkietransakcjepożyczkowezawieranesąustnie.Wszystkie
„perswazje”sąwerbalne.
–Iniktniesypie?
Brantingpokręciłgłową.
–Jaktowłaściwiewygląda?–zapytałHake.–Pracatakiegosłupa.
–Toproste.Zakładasięfirmę-krzak.Jakowłaścicielaigłównegoodpowiedzialnegozadziałalność
wystawiasiępijaka.Zawynagrodzeniem.Onpodpisuje.Późniejkupujesięinnąfirmęijąsięogołaca.
Kiedy dochodzi do oskarżenia, pijak widnieje w dokumentach jako główny właściciel, a on ma co
najwyżejtymczasowyadres,aleprzedewszystkimniemazłamanegogrosza.Pieniędzyniema,więcnikt
nie zapłaci. Społeczeństwo, a przede wszystkim podatnicy, tracą ogromne sumy na tego rodzaju
oszustwach.
–Ajeślisięgowtedyoskarży?
–Świadkamisąprzecieżczęstoalkoholicy,którychwiarygodnośćjestzerowa.Obrońcarozerwałby
prokuratoranakawałki,jeślitenzbudowałbyswójaktoskarżenianaktórejśztychruin.Ajeślizaciągnie
się go przed sąd, wszyscy przecież będą mogli zobaczyć, że on nic nie rozumie ani nie ma z tym
wszystkim nic wspólnego. Słup jest często w niezwykle złym stanie i psychiatra może go raz-dwa
uwolnić.Toprzecieżdlategozostałwybrany.
–PrzezDannegoDuranta?
ElmerBrantingskinąłgłową.
–Onzdajesięmiećkontrolęnadcałątąklientelą.Znaich,mówisię,żenawetsięznimiprzyjaźni.
Spotkałeśgokiedyś?
Hakeuśmiechnąłsięodrobinę,aBrantingniemógłzrozumieć,dlaczegotomiałobyćtakiezabawne.
–Mogęteżpowiedzieć,żeautobusbyłnależycieubezpieczony.Dużo,dużoponadto,ilebyłwart.
Hakekiwnąłgłową.Durantbyłczłowiekiem,któryniezostawiałnicprzypadkowi.
–CzyLeffeAldersonbyłsłupemwjakiejśfirmiefasadowej?–zapytał.
–Szukałemnazwiska,kiedypoprosiłeśmnieotodziśrano.Wszystkojestwteczce.Byłsłupemdla
trzechfirm.Wszystkiewtrakcierozpatrywania.
Brantingwestchnął.
–Ateraznieżyje–powiedział.–Bardzodogodnie.
–Zamordowany–odparłHake.–Zostałzamordowany…
Hake szedł sztywno przez korytarze w stronę pokoju dowodzenia. Bolało go całe ciało i czuł, że
twarz jest opuchnięta i gorąca. Następnego dnia miał spotkać się z Hanną i Siri i żywił nadzieję, że
będzie czuł się wtedy lepiej. Lidman uważał, że był idiotą, ale Hake chciał wyczuć Dannego Duranta.
Poczuć, czy nosi w sobie nienawiść do policji, poczuć, jak reaguje, kiedy zostaje sprowokowany.
Rozstrzygnąć,czytowgruncierzeczytwardymężczyzna,czypółpsychopata,którypomiataalkoholikami,
żeby samemu czuć, że żyje. Hake nie dostał żadnej jednoznacznej odpowiedzi na ringu, ale w każdym
razie Danne nie żywił jakiejś gwałtownej nienawiści do policji. Rozłożył Hakego spokojnie
i metodycznie. Zmiażdżył jego obronę. Potem, pod prysznicem, nie zamienili wiele słów. Danne jak
zwyklewsmarowałwsiebieróżneolejki.ZerkałnieconaHakegoizpewnościązastanawiałsię,cotoza
dziwny policjant, który – będąc półkaleką – jednak wszedł bez mrugnięcia okiem na ring, by uzyskać
odpowiedzinakilkapytań.WłaśniekiedyDannemiałodejść,Hakezagrodziłmudrogę.
– Nie skończyłem jeszcze z moimi pytaniami – powiedział. – Ale muszę lepiej się przygotować.
Jesteśgotowynarewanż?
Danne przez moment wyglądał na zaskoczonego, ale potem kiwnął głową i przepchnął się obok
Hakego.
–Każdegodniatygodnia–powiedziałiwyszedł.
KiedyHakewszedłdopokojudowodzenia,OskarLidmansiedział,pijąckawę.
–Cholera,jaktywyglądasz–stwierdził,dodającmuotuchy.–CowięcpowiedziałBranting?
– Że Durant wyrywał słupy i że przez dłuższy czas parał się wszelkimi możliwymi podejrzanymi
interesami.ŻeLeffeSkarpetabyłwłaścicielemtrzechfirm.
Otworzyłteczkę.
–ObservandumAB,KilensFörvaltningsABiBaltimoreKontrastAB.
Lidmanzakołysałsięnakrześle.
–WięcLeffewiedziałzadużo?
–Zpewnością.
–AgdziewtymjestHarryStenman?
–Mógłbyćprawdziwymwłaścicielemktórejśzfirm.Albowszystkich.Pożyczyłpieniądzeimoże
zainwestowałwsiećfirm-krzaków.
–ADanne?
–Niewiem,czyonjesttumózgiem,czymożetoktośinny.
–Masznamyślito,żeonpozwalastaćnafronciezarównoLeffemu,jakiHarry’emuStenmanowi,
akiedypotemwszystkobierzewłeb,pozbywasięich?
TegoHakeniewiedział.
–HarrymógłpołączyćsięzRosjanami,żebywymanewrowaćDannego–zaproponował.
Lidmanwpatrywałsięwsufit.
–AbraciaHemmesta?
–Możeonisąmięśniamitegowszystkiego.Nieczuli.Nieubłagani.Twardzijakkamienie.
–Jesttylkojednarzecz,któramnieokropnieirytuje–powiedziałOskarLidman.
–Wiem–rzekłHakeipodniósłswojątorebkęzlodem,którąprzyłożyłdopodbitegooka.
–Wiesz?
–Tak,jeślimasznamyśliubezpieczenienażycie.
ROZDZIAŁ17
WniedzielęHake,HannaiSiriwkońcumoglibyćrazemcałydzień.KiedyHakeprzyszedłizabrał
je, Hanna tylko rzuciła krótkie spojrzenie na jego twarz i pocałowała go delikatnie w opuchliznę pod
okiem.
–Mójkochany,kochanypolicjant–powiedziała.
Zjedli lunch w Blå Porten na Djurgården, otwartej rodzinnej restauracji w pobliżu Gröna Lund.
Przedtem byli w Skansenie[18] i Siri mogła pogłaskać pytona, pozwoliła pająkowi wspinać się po
swojej ręce i zachwycała się zabawami fok. Odpuściła nawet nieco wobec taty, dobrego pływaka,
i chciała szybko iść do domu, do wanny, żeby bawić się w fokę. Po lunchu poszli do Junibacken[19]
ispotkaliwszystkichbohaterówSiri:Pippi,MadikęiEmila.Wautobusie,wdrodzedodomu,Siriucięła
sobiepopołudniowądrzemkęnakolanachHakego,aHannaoparłagłowęnajegoramieniuiteżzamknęła
oczy.
Hake patrzył na miasto, które przetaczało się obok za oknem autobusu. To była typowa niedziela.
Rodziny wyszły ze swoimi dziećmi, a samotni poszli na długie spacery. Żółte budynki Skeppsholmen
lśniłypomiędzyciemnymidrzewami.Demonstracjabezdomnychzatrzymałaautobusnakilkaminut,mimo
że nie było tak wielu, którzy ją poparli. Hake zastanawiał się, czy Leffe Skarpeta dołączyłby do takiej
demonstracji.Przypuszczalnienie,alejacyśodrzucenispotkalisięwkońcuiposzliwpochodzie.Hanna
obudziłasięiobserwowałago.
–Szukaszprzestępców–rzekłaipoklepałaczulejegodłoń.
Już w domu spędził godzinę w wannie z Siri i jej foczymi sztuczkami. Kiedy zabawa była
skończona, na stole stało jedzenie – rostbef z pieczonymi ziemniakami. Potem Siri chciała obejrzeć
wtelewizjiprogramdladzieci,awtymczasieHakeiHannazmywalinaczynia.
–Widziałemcięprzykomendzieprzedwczoraj–powiedziałiwytarłtalerz.
Hannastałaodwrócona,więcniewidziałwyrazujejtwarzy.
–Przedwczoraj?
–Tak,byłaśtamwięcejrazy?
–Nie.
–Zatemmusiszchybawiedzieć,kiedytambyłaś?
–Oczywiście,żewiem.Tylkosiętrochę…zagmatwałam.
Hakewstawiłwytartytalerzdoszafkiiczekał.
–Odwiedziłamkolegę–powiedziała.
–Wbiurzepaszportowym?
–Tak.Niemożnamiećtamznajomych?
–Jasne,żemożna,poprostuniewiedziałemotym.
–Naprawdęświetnie,żeniewszystkowiesz–powiedziałakwaśnoHanna.
–Myślę,żekłamiesz.
–Dlaczego?
–Teżsięzastanawiam.
Podałamuostatnitalerz.
– Odwiedziłam kolegę, a jeśli mi nie wierzysz, to sądzę, że jesteś bezczelny. Co ty właściwie
wyprawiasz?
–Zastanawiamsięnaprawdęnadtymsamym.Cotydocholerywyprawiasz?
Czuł,żewszystkowymykamusięspodkontroli.Żecałytenwspaniałydzieńzakończysiękatastrofą
i że to on puścił to wszystko w ruch. Ale trudno było mu się wycofać, kiedy zrobiło się poważnie.
Zawsze tak miał. Hanna powiedziała raz, że jest jak borsuk, który gryzie, aż zatrzeszczy łamana kość
zdobyczy.Dźwięktegotrzaskubyłjedynąrzeczą,którejsłuchał,wedługniej.
–Przestań–powiedziała.–Poważnie.
–Jaknazywasiękolega?–zapytałHake.
Wyciągnęłazatyczkęzezlewozmywaka,wzięłaodniegoręcznikiwytarłaręce.
–Słyszałaś?
–Tynaprawdęmyślisz,żezamierzamodpowiedziećnatopytanie?
–Dlaczegonie?
–Jeślitysamtegonierozumiesz,tojaniepotrafięwytłumaczyć.
Wyszłazkuchni,aHakeposzedłzanią.
–Znaleźliśmysięwmartwympunkcie,Hanno,anajprościejjestpoprostupowiedzieć,ktotobył
inicwięcejotym.
–Nieakceptujętegoipowinieneśtojużwiedzieć.
–Nieakceptujeszczego?
Odwróciłasięgwałtownie.Widział,żejestnaprawdęwkurzona.
–Ciebie,jakoprowadzącegoprzesłuchanie,imnie,jakooskarżonej.Poprostutegonieznoszę.
–Masznamyśligliniarzawemnie?
–Nie,mamnamyśliidiotęwtobie–powiedziałaiweszładosypialni.
Hake powlókł się za nią. Jeszcze nie słyszał chrzęstu kości i był w jakiś sposób niezadowolony
zsytuacji.Czuł,żechceczegoświęcej.Aleniedostałtego.Kiedywszedłdopokoju,Hannapowiedziała
zimno,żemożejużiśćdodomu.
–Hanna,dojasnejcholery–zacząłHake.–Musimychybamócrozmawiaćowszystkim.
– Dlaczego? Istnieje coś, co nazywa się prywatnością i respektem, a ty przekroczyłeś dzisiaj tę
granicęinaprawdęniechcęmiećztobąnicwięcejdoczynienia.
–Dzisiaj?
–Idźjuż.
Zamknęłamuprzednosemdrzwidosypialni.Zamierzałjeznówotworzyć,alenaglepoczuł,żecała
wola walki z niego wyciekła. Wszedł do łazienki i ochlapał twarz zimną wodą. Co on właściwie
wyprawia?Skądsięwzięłatapodejrzliwość,którasprawiała,żeniepotrafiłodpuścić,kiedyubzdurał
sobie,żektośkłamie?Wiedział,żechodzioszacunek.Szacunekdlaniego.Żeniechcebyćokłamywany
prosto w oczy. Gapił się na samego siebie w lustrze. Głupio wyglądał ze swoją spuchniętą twarzą
i pękniętą wargą, ze swoimi zmęczonymi oczami i krzywym uśmiechem. Wyglądał jak kloszard, i miał
wielką ochotę po prostu wyjść z domu i położyć się na ulicy. Ale wziął się w garść, poszedł do Siri
isiedziałtamprzezchwilę,zanimpożegnałsięiodszedł.
Czuł się nieswojo, wracając do swojego domu. Wszystko wydawało się szare i ponure.
Hantverkargatanleżałaopuszczonaibrudna.BudynekLandstinguwyglądałjakupiornyzamekzeswoimi
pustymi, czarnymi oknami na tle białej fasady. Jakby miał wybite zęby. Sklep 7-Eleven na wzgórzu
wyglądał jak klinika, z silnymi świetlówkami i ciężką stalową ladą. Kiedy schodził w stronę
Pontonjärparken,wielkiedrzewaszumiałyzłowieszczonatleczarnegozboczagóry.Dzień,któryzaczął
się tak dobrze, i dalej ciągnął się tak dobrze, skończył się niemal katastrofą. Niewątpliwie był
impertynencki, ale miał nurtujące go poczucie, że jednak miał rację. Że Hanna skłamała o przyjacielu
wkomendzie.
Kiedy wszedł do mieszkania, zobaczył, że automatyczna sekretarka mruga. To Julia, która
opowiedziała,żedałanorkikolektywowi,ależeniezaraziłaichświerzbem.Powiedziałanatomiast,żeto
zrobiłaionibyliterazzezwierzętamiwdrodzenainnąfarmęnorekwÖstergötland.Powiedziałaim,że
jest chora i w ten sposób uniknęła jakiegokolwiek udziału. Dom jest zatem pusty – było to jej ostatnie
zdanie, po czym odłożyła słuchawkę. Hake spojrzał na zegarek. Była dziewiąta. Okej, siostrzyczko,
pomyślał.Rozumiem.Przebrałsięiwłożyłnasiebiewiatrówkę,czarnedżinsyidzianinowączapkę.Miał
latarkę i komplet narzędzi w samochodzie. Ostatnią rzeczą, jaką wsadził sobie do kieszeni, była
służbowabroń.
Zaparkował samochód w świerkowym zagajniku, kilkaset metrów od domu. Potem wziął torbę
z narzędziami oraz latarkę i, kucając, przemknął naokoło domu, na jego tyły. Budynek wydawał się
opuszczony,anazewnątrzniepozostawionożadnegooświetlenia.Zaczęłomocnowiaćiuporczywyszum
świerków sprawiał, że kroków Hakego na żwirowej ścieżce nie było słychać. Z tyłu było kuchenne
wejście.Dodomuprowadziłyzwyczajnedrzwizornamentowąszybą.Hakepostawiłtorbę,wyjąłnóżdo
cięcia szkła i taśmę maskującą. Nożem zrobił kółko, przymocował w dwóch miejscach u góry taśmę
i wybił szybę. Ostrożnie wsadził rękę przez dziurę i otworzył drzwi. Z kuchni doszedł go ostry zapach
fasoli i przypraw. Zapalił latarkę i poświecił wzdłuż ścian kuchni. Słoiki wypełnione suszonymi
grzybami,konfituramiimarynatamistałyrzędemnapółkach.Wokniepostawionebyłydoniczkizziołami
i pomidorami. Na zlewozmywaku królował duży rozdrabniacz odpadów, a poniżej było wiadro, gdzie
robiono użytek ze wszystkich obierków i innych resztek warzyw z posiłków. Hake wszedł do salonu
ipoświeciłwstronęschodówprowadzącychnagórędopokojuYuriego–totammiałzacząćszukaćtaśm
wideo z Julią. Kiedy mozolnie wspiął się na drugie piętro, przypomniał sobie nagle tego chorego psa.
Zaklął cicho i uchylił drzwi. Bardzo słusznie – tuż za drzwiami stał pies i pokazywał zęby. Zaszczekał
iwarknąłgłucho.
–Jużdobrze,Elina–powiedziałipchnąłdrzwi.
Poprzednim razem, kiedy tam był, widział, że to labrador, a to nie są prawdziwe psy stróżujące.
Założył,żedokolektywuprzychodziłowieluobcychludziiżepieszostałwyszkolony,abynieszczekać
na każdego, kto się pojawi. Rzeczywiście, kiedy labradorka usłyszała swoje imię, uspokoiła się
i pomerdała ogonem. Hake poklepał ją i powiedział kilka rozweselających słów. Elina poszła
zpowrotemdoswoichmłodych,którełaziływokółpokocuwgłębipokoju.Hakepoświeciłlatarką.Na
jednej długiej stronie pokoju, obok łóżka, znajdowała się szafka. Wyciągał szufladę za szufladą
ioświetlałje.Leżałotamwszystko,comożliwe,odrosyjskichmonet,doprezerwatyw.Ależadnejtaśmy
wideo. Odwrócił latarkę i zobaczył telewizor na małej półeczce. Pod nim znajdował się zbiór kaset
wideo, ale Hake sądził raczej, że ta taśma, której szuka, jest mniejszego formatu, do mniejszej kamery
wideo.
Zawiedzionyopuściłpokój,poszedłwzdłużkorytarzaiotworzyłnowedrzwi.Wyglądałonato,żeto
pokój Gustava Lövenhjelma, pachniało tytoniem i starymi książkami. Ściany były pokryte regałami,
wszystkie przepełnione książkami, czasopismami i skoroszytami. Hake podszedł do biurka i pociągnął
boczneszuflady.Byłyzamknięte.Wtedywyjąłśrubokrętiwyłamałzamekzsilnymtrzaskiem.Psu,który
poszedłzanim,niespodobałsiędźwiękizaszczekał.Hakeuciszyłsukęsyknięciemiwyciągnąłszufladę.
Leżałotammnóstwodokumentów.Podniósłjedeniprzejrzałgoszybko.Byłytodanenaukowenatemat
raka jelita grubego i innych chorób, których można było uniknąć dzięki diecie wegańskiej. Wyciągnął
następnąszufladęitamleżałowieletaśmwideomniejszegoformatu.Jużmiałjewsadzićdotorby,kiedy
nagle zapaliło się światło i w drzwiach stanęła dziewczyna ubrana jedynie w t-shirt i majtki. Była to
jedna z dziewczyn, które ubiegały się o członkostwo w kolektywie, kiedy tu przyjechał za pierwszym
razem.
–Ocotudocholerychodzi?–zapytała.
Wydawała się zupełnie nieustraszona i Hake wiedział, że jest spalony, więc równie dobrze mógł
przeprowadzićakcję.Spokojniewsadziłfilmywideodotorby.
–Policja–powiedziałautorytatywnie.
–Niemaszdocholeryżadnegoprawawłamywaćsięikraśćstądrzeczy–powiedziaładziewczyna.
Podeszła do telefonu na biurku i zaczęła wybierać numer. Hake bez ceregieli wyciągnął kabel.
Dopieroterazdooczudziewczynywślizgnęłasięniepewność.Byłaprzyzwyczajonadoobchodzeniasię
zpolicjąiznałaswojeprawa,aletentwardymężczyznazranaminatwarzyiuporczywymspojrzeniem,
tobyłocoinnego.
–Kimwłaściwiejesteś?–spytałaniepewnie.
–Pieprzto.Gdybymbyłtobą,prysnąłbymstądmigiem.Jadajęcitylkojednąszansę.
Podszedłbliżejiposłałjejzimnespojrzenie.
–Twoikumpleparająsięszantażem,atogroziwięzieniemdolatdwóch.Wiem,żewłaśnieterazsą
wdrodze,abydokonaćkolejnychprzestępstw.
Widział,żeonawie,cowłaśnierobiątamci.
–Społeczeństwodopuszczaznęcanienadzwierzętamii…
–Cicho!–powiedziałHake.–Społeczeństwojestzarównomoje,jakitwoje,nietylkomoje.Ata
aferazszantażemtocoś,odczegoty–powinnaśbyćdośćmądra–bytrzymaćsięzdaleka.
–Cozaszantaż?
–Skoroonicitegonieopowiedzieli,towidocznieniezyskałaśichzaufania.
–GustavLövenhjelmjestszanowanymnaukowcemiufam,żewie,cojestdobredlakolektywu.
–Zatemjesteśbezmózga–powiedziałHakeizamknąłsuwaktorby.–Czycałydowcipniepolega
natym,żebybyćsamodzielnyminiedaćsięwodzićzanos?Następnymrazemzechceprzespaćsięztobą
wsłużbiepracynaukowo-badawczej,awtedybędzietrudnopowiedzieć„nie”.
Wzdrygnęłasię,iHakezrozumiał,żetomożejużsięstało.
– Daję ci dwie możliwości – powiedział. – Spływaj, a nie dołączysz do żadnego policyjnego
śledztwa. Albo zostań i poskarż swojemu naukowcowi, a zostaniesz wciągnięta w plątaninę kłamstw
iprzestępstw.
–Jestemlojalna–powiedziałaurażona.
–Zpewnością–odparłHake.–Lojalnapoprzemieszkaniutukilkutygodniibrakutakiegozaufania,
aby wiedzieć, co się dzieje. Podczas wojny nazywano takich jak ty mięsem armatnim. Składano was
wofierzedlawielkiejsprawy.
Hakezszedłnadółposchodach.Dziewczynanadalstałaipatrzyłazanimzagubiona.Niewiedział,
czy blef odniósł skutek i nie był też pewien, czy w przypadku postępowania sądowego dałby radę
obronić swoje zachowanie. To było zwyczajne włamanie, to była normalna kradzież. Innymi słowy
popełniłprzestępstwo.Dladobrejsprawy,aletobyłowłaśnieto,coweganiezawszemówilioswoich
akcjach. Wyszedł w nocną ciemność i poszedł do samochodu. Las wciąż śpiewał swoją szeleszczącą
piosenkę.Wierzchołkiświerkówpochylałysiękuswoimsąsiadom,abywnastępnejsekundziestaćznów
prostoisamotnie.KiedyHakeprzekręciłzapłon,przedsamochodempopędziłzając.Nasekundęutknął
wstożkuświatła,zanimkontynuowałdalsządrogęprzezpole.
Kiedy Hake zaparkował na Chapmansgatan około trzeciej w nocy, jego odwaga zmalała. Przed
domemstałradiowóz.Niesądził,bydziewczynazdążyłazłożyćjakieśdoniesienie.Raczejpomyślał,że
popełnione zostało jeszcze jedno morderstwo i że czekają, aż on wróci do domu. Wyłączył komórkę
przedwłamaniemijeszczeniewłączyłjej,bysprawdzićwiadomości.
Otworzyłbramęiszedłciężkimkrokiemwstronęwindy,będącejwdrodzenadół.Kiedystanęłana
parterze,wyszłozniejdwóchpolicjantów,którychHakeznał.MiędzysobąmieliLarsaLarssona-Varg.
Sąsiad był pijany i w swojej czarnej sukmanie i czarnej jedwabnej jarmułce wyglądał jak arcykapłan.
ZatrzymałsięprzedHakem.
–Mogłeśmipomóc,Axel–powiedział.
Hakespojrzałpytająconapolicjantów.Stanietam,ztorbąpełnąskradzionychrzeczysprawiało,że
czułsięjeszczebardziejnieswojo.
–ZamknąłsięwkibelkuwMuzeumNarodowym–powiedziałpolicjant,który,jakHakepamiętał,
nazywał się Fridell. – Potem wymknął się po zamknięciu i zmierzał do sali Rembrandta, kiedy kamera
nadzoruwychwyciłagoiwłączyłsięalarm.Firmaochroniarskawysłałasamochód,aleonwydostałsię
z budynku przez okno w piwnicy i prysnął. Kustosz, który oglądał taśmę z nadzoru, potrafił go
zidentyfikować,noiprzyjechaliśmygozabrać.
Wzruszyłramionami.
–Stawiałniewielkiopór,włożyłjakieśstarerękawicebokserskie,żebyniezrobićnamzbytdużej
krzywdy,jakpowiedział.
Fridellskrzywiłsię.
–Alejaktylkozbliżyliśmysię,odrazusiępoddał.
–Zawszecoś–rzekłHakedoLarssona-Varg.–Przemocwobecfunkcjonariuszabyłabyszczególnie
poważna.
– Miałem tylko zabezpieczyć kilka odcisków palców na „Sprzysiężeniu Claudiusa Civilisa” –
powiedziałzrezygnacjąLarsson-Varg.–Zawiodłeśmnie,Axel,iwieszotym.
–Niemogępopełnićprzestępstwa,Lars,nawetdlaprzyjaciela.
–Niemożesz?–WzrokLarssona-VargbyłprzenikliwyiHakebyłzmuszonyzrobićunik.
–Właśnie–powiedziałLarsson-Vargztriumfem.–Właśnie.
Policjancizabraligodoradiowozu,aHakepojechałnagórędoswojegomieszkania.Dopieroteraz
poczuł,jakbardzojestzmęczony.Odstawiłtorbęwholuipozwolił,bykurtkaspadłanapodłogęrazem
zwłóczkowączapką.Trzewikizsunąłwsypialni,alewięcejniezdjąłzsiebie.Padłnałóżko.
[18]PierwszywSzwecjiskanseniogródzoologiczny,usytuowanynawyspieDjurgårdenwSztokholmie.
[19]MuzeumpostacizksiążekdladzieciAstridLindgren.
ROZDZIAŁ18
Gustav Lövenhjelm i Yuri przyszli do Julii Hake wcześnie rano. Kiedy otworzyła, wtargnęli bez
słowa i zaczęli przeszukiwać dom. Byli brudni i mieli czerwone oczy po nocnej akcji. Kiedy Julia
zapytała, co wyprawiają, jako odpowiedź otrzymała tylko urażone spojrzenie Yuriego. Zrobiła sobie
kawę i usiadła, żeby przeczytać poranną gazetę. Po chwili zeszli z piętra i Lövenhjelm usiadł
naprzeciwkoniej.
– Więc to tylko twój brat nas odwiedził – powiedział i wbił w nią wzrok. Było to intensywne,
niemalhipnotycznespojrzenie.
Juliapopatrzyłananiegospokojnie.
–Niewiem,oczymmówisz.
–Ależtak,wiesz.Sądziłem,żestoiszponaszejstronie,przeciwkodręczeniuzwierząt.
–Wiesz,żetak.Praktykujętocodzienniewmojejpracy.
PrzezsekundęLövenhjelmwyglądałniepewnie.Wcześniejledwozwracałnaniąuwagęipostrzegał
jątylkojakonarzędziedoswoichcelów.Teraznagleuświadomiłsobie,żebyłauczciwainiebałasię.
–Powiedzmu,żejaniepozwolę,żebyktośsiędomniewłamywał–rzekłipodniósłsię.
– Możesz mu właściwie zupełnie sam to powiedzieć – odparła Julia. – I uważam, że powinieneś
przeprosićzato,żewtargnąłeśtuiwęszyłeśwmoichrzeczach.
Yuristałwdrzwiachiobserwowałją.
–TaksięniemówidoGustava–powiedziałsurowo.
– Pocałuj mnie w dupę – rzekła Julia i wstała. – Wynoście się stąd, zanim naprawdę krew mnie
zaleje.
Yuriniewierzył,żedobrzesłyszał.
–Jakmożeszpowiedzieć…
–Jakmogępowiedziećco,tymałypajacu?
Wjejoczachkolorutrawymorskiejbłysnęło.
– Jak mogę powiedzieć, że potraktowaliście mnie jak gówno i robiliście to za moimi plecami?
Uprawialiścieszantażibawiliściesięzemną?Jakmogętopowiedzieć?
–Uspokójsięjuż–rzekłYuri.
–Czytotwójguruwysłałcię,abyśmnieuwiódł,takżebyściemogliprzeprowadzaćwaszeakcje?
–Niemusisznatoodpowiadać,Yuri–powiedziałLövenhjelm.–Chodź,idziemy.
–Idźterazzapanem–rzekłaJuliapogardliwie.–Dalej,aport!
Yuri zacisnął pięści. Jego duma ucierpiała, a on sam wyszedł wściekły z pokoju. Lövenhjelm
odwróciłsięwdrzwiach.
–Tenorkiwnocy…Byłychybazarażone?
–Pożyjemy,zobaczymy–powiedziałaJulia.
–Właśnie–odparłbeznamiętnieLövenhjelm.–Pożyjemy,zobaczymy…
AxelHakeprzeglądałfilmywideowpracy.Jedynąsfilmowanąakcjąbyłata,podczasktórejwidać
twarzJulii,aleniepozostałychuczestników.Innetaśmybyłytylkomasąnagranychnawideoodczytów,
które Gustav Lövenhjelm wygłaszał w całym kraju. Hake stwierdził, że taśmy są bezwartościowe. Nie
mógłużyćichwżadnympostępowaniusądowym.Dowodybyłykradzione,azatemnieważne,ijedyne,co
byłowidocznenazdjęciach,tojegosiostra.Hakezastanawiałsię,czyGustavLövenhjelmtorozumiał.
OskarLidmanwszedłwmomencie,gdyzadzwoniłtelefon.TobyłaLizziHammarlund.Miałacośdo
powiedzenia.
Zdjęcie było należycie ostre. Kobieta stała dokładnie pod mostem Väster i wpatrywała się
wspalonywrakOverlandExpressu.Byłaubranawgabardynowypłaszczzpaskiemściągniętymwokół
talii, tak że można było zobaczyć, jaka jest chuda. Jej twarz wyglądała na steraną, ale mimo to Hake
sądził,żeniemiaławięcejniżtrzydzieścilat.
–Kiedyjezrobiłaś?–zapytałHake.
LizziHammarlundsiedziaławwózkuijakzwyklebyłaeleganckoumalowana.Tegodniamiałana
sobiedopasowanykostium.MałaczarnarzeczodChanel.Hakerozpoznałlogo.
–Przedwczoraj.
Lidmanwziąłzdjęcieistudiowałjedokładnie.
–Tochybajejrowerstoiopartytam,przypodporzemostu–powiedział.
Lizziobdarzyłagospojrzeniempełnympodziwu.
– Zgadza się – rzekła i wyciągnęła jeszcze jedno zdjęcie. Ukazywało kobietę, która odjeżdżała
roweremzmiejscazbrodni.
–Czylimieszkadośćblisko–powiedziałLidman.
–Gdzietygoznalazłeś,Hake?–zapytałaLizzi.
Lidman spojrzał na tę małą istotę na wózku inwalidzkim, która siedziała z papierosem w jednym
rękuizielonkawymdrinkiemwdrugim.
–Jestemjegopsemprzewodnikiem–powiedział,aLizzizaśmiałasięradośnie.
–Możemiałbyśochotęprzyjśćkiedyśmnieodwiedzić.Bezślepego.
–Może–powiedziałLidman.
Byćmożezrobiłbyto,byłniąwyraźniezafascynowany,aponieważaniodrobinęniebyłsfiksowany
na punkcie ciała, nie zwracał uwagi na to, że była tak niewielkiego wzrostu. Tylko noga stanowiła
przeszkodę.Lizziniemogłatańczyć,iwtympunkciedlaLidmanazawszeprzebiegałazapora.
–Jakonawygląda?–przerwałHakeiwyciągnąłzdjęcie.
LizziprzeniosławzrokzLidmanaispojrzałanafotografię.
–Alkoholiczka–powiedziała.
–Itwoimzdaniemtojesttakobieta,doktórejLeffechodziłczasami?
–Stałaiopłakiwała–odparłaLizziswoimsłabymgłosem.–Długo.Todziękitemuzdążyłamwyjąć
aparatipstryknąćjejfotkę.Ioblizywaławargiwtakisposób,jaktorobiąnaprawdęspragnieniludzie.
Jestalbobyłaalkoholiczką,jestemtegoabsolutniepewna.
Lizzi pokazała, jak robiła kobieta, mieląc językiem po wargach. Potem spojrzała intensywnie na
Lidmana,któryzatrzymałwzroknajejustach.
– Tak, no to wiemy w każdym razie, gdzie mamy zacząć – powiedział Hake i wsadził sobie do
kieszenizdjęcie.
–WMOPS-ie?
–Wmonopolowym.Oileniemieszkadalekostąd.
WmonopolowymprzyulicyRosenlundsgatanchwyciło,kiedypokazalizdjęciekobiety.
–TojestPia–powiedziałaekspedientka.
–Wiesz,jakmananazwisko?
–Zrobiłacoś?
–Nie.Nazwisko?
–NazywaliśmyjąPiaAperitifalboPiaTif,bozawszekupujewinonaaperitif.RositaiKir.
–Aleniewiesz,jakmananazwisko?
–Nie.
–Wiesz,gdziemieszka?
Ekspedientkapokręciłagłową.
–AlemawzwyczajuprzesiadywaćwPiątce,ztymiinnymiztowarzystwanierobów.
HakeiLidmanpodziękowaliiposzlizaróg,gdzieznajdowałasięPiątka–starylokalwklasycznym
piwiarnianymstylu.Kiedyweszli,natychmiastodkryliPię,siedzącąprzyoknierazemzjakimiśfacetami
istarsząkobietą.Hakepodszedłdoniejizapytał,czymogązamienićzniąkilkasłów.Zlustrowałaich
zgórynadółiwestchnęła.
– Trzymajcie mi miejsce – powiedziała i wyszła z Hakem i Lidmanem z lokalu. Usiedli
w zaparkowanej w pobliżu „cytrynie” Hakego. Pia miała wyrazistą, pociągłą twarz, a jej oczy były
bardzo niebieskie, jak jagody. Podpięła włosy grzebieniem z kości, a pod gabardynowym płaszczem
miaładżinsyisweter.Palcebyłydługieipełnetaniejbiżuterii.Naserdecznympalcukrólowałogromny,
zielonykawałekszkła,anaśrodkowymznajdowałsiępierścionekztrupiączaszką.
–ChodzioLeffego–powiedziałHake,kiedyusiedli.
Piapokiwałagłowązesmutnymioczami.
–Ktomógłchciećgozamordować?
–Niemampojęcia.
–Aleznałaśgodośćdobrze,prawda?
–Znałamgo,aledopierolatemzostaliśmy…Zostaliśmyparą.Niemampojęcia,corobiłwcześniej.
–Nigdyniewspominał,żeczujesięzagrożony,albożektośgośledzi?
Uśmiechszybkoprzesunąłsiępojejtwarzy.
– Wszyscy pijacy czują się prześladowani – powiedziała. – Albo szaleni. Często słusznie, gdyż
zawszewcośsięwplątują.
–ItozrobiłLeffe?
– Wiem tylko, że wszystko szło dobrze, kiedy Leffe mieszkał w Marginesie. Zachowywał się
przyzwoicie,jateż,jeśliotochodzi,apotemlatempoprostuzacząłsięczegoścholerniebać.Nicnie
powiedział, ale zaczął ostro pić. Ja nie dałam rady z tymi zwrotami i zostawiłam go. Za jednym
zamachem został też wyrzucony z hotelu. Próbował mieszkać u mnie kilka dni, ale ja nie chciałam
jakiegośrasowegopijaczynyjakostałegogościa.Wprowadziłsiędotegoautobusuiwszystkoszłodość
przyzwoiciedokońcawrześnia,gdyznówstałsięniespokojny.Odtegoczasutrudnobyłoznimdojśćdo
ładu. Niekiedy brał się w garść, był ogolony i zadbany i przychodził do mnie do domu albo też
spotykaliśmysięwPiątce.Nawiasemmówiąc,czytotyjesteśAxelHake?
–Tak?
–Powiedział,żegoodwiedziłeś,iwydawałosię,żezamierzasięztobąskontaktować,alepotem
się ugiął i stwierdził, że to i tak nie warto. On faktycznie nienawidził glin. Powiedział, że sprali go
ojedenrazzadużowcelidlapijaków.
–Niewiesz,czegochciałodemnie?
Pokręciłagłową.
–Mieliśmypewnegorodzajuumowę–powiedziałaPia.–Żebynieładowaćmasygównaibiedyna
siebienawzajem.Żebyutrzymywaćwłasneżyciezdalaodtego,cobyłonaszewspólne.
–Itodziałało?
–Oczywiście–rzekłaironicznie.–Zostałprzecieżupieczony.
–Rozmawiałjeszczezkimśinnym?
–Wostatnimczasiebyłdośćsamotny,stałsięniemożliwyzeswoimbezwzględnymchlaniem.Mam
namyślito,żewszyscymogąwpaśćwporządnetarapaty,aletobyłotakcholerniedesperackie.
–Aleniekiedygolubiłaś–powiedziałHake.
Cośjasnegopojawiłosięwjejspojrzeniuikiwnęłagłową.
–Onwzasadziebyłświetnymchłopakiem.Piętnaścielattemugrałwzespolerockowym,którego
zazwyczajchodziłamsłuchać.Paramounts.Śpiewałiuważałam,żejestnajbardziejbombowymfacetem
wmieście.
Hakenigdyniesłyszałotakimzespole.
–ZnaszDannegoDuranta?–zapytał.
–Wiem,ktotojest–powiedziałaPiazgrymasem.
–Coonimsądzisz?
–Jestśliski–odparłapochwilinamysłu.–Śliskijakwęgorz.
–ZaskoczyłemLeffego,kiedymyszkowałwpobliżu„Laury”.Byłśmiertelnieprzerażony,żewsypię
goprzedDannem.
Piauśmiechnęłasięponuro.
–PewniemiałbuchnąćalkoholDannemu,wiem,żeczasamitorobił,kiedybyłcholerniespragniony.
–CzyDannemógłspalićLeffego?
–Tylkowtedy,jeśliautobusbyłubezpieczonynatysiącekoron–powiedziałazzadumą.
Weszli do pokoju dowodzenia i przyczepili zdjęcie Pii Tif na tablicy wśród innych. Lidman
przyniósłkawęiterazHakeniechętniepiłtęspalonąbreję.
– Leffe Skarpeta słyszy albo widzi, albo dowiaduje się czegoś, co sprawia, że robi w gacie ze
strachu–zacząłLidmaniusiadłnaswoimulubionymkrześle.
– Zaczyna pić – ciągnął Hake. – Tak gwałtownie, że zostaje wyrzucony z hotelu kawalerskiego
i przeprowadza się do tego białego autobusu. Tam idzie dobrze jakiś czas, aż znów dostaje paranoi
i zaczyna nową rundę wzdłuż nabrzeża mgieł[20]. To ostatnie ma miejsce w tym czasie, gdy Harry
Stenmanzostajezamordowany.Pytaniewięcbrzmi,czytopierwszezdarzenie,kiedydostajepietra,ma
cośwspólnegozmorderstwemHarry’ego,czytoosobnyprzypadek?
– Ja sądzę, że to wszystko się wiąże – powiedział Lidman stanowczo – chociaż Harry żył, w tym
pierwszymokresie.
–Atowygórowaneubezpieczenieautobusu?–zapytałHake.
– Dwie pieczenie na jednym ogniu – rzekł Lidman. – Uciszyć Leffego i dostać pieniądze
zubezpieczenia.
–Zawszetepieprzonepieniądzezpolisy–odparłHake.
–Chcesz,żebymznówśledziłUllęStenman?
–Rickzpewnościąpowiedziałjej,żejąobserwowaliśmy.Weźmytoodinnejstrony.
–Sądzisz,żeRickjestjejkochankiem?
Hakewzruszyłramionami.
–Jataksądzę–powiedziałLidman.
–Mniewkażdymrazietrudnowyobrazićjąsobiemordującąswojegomężaipotempodkładającą
ogieńpodautobus.Cośtusięniezgadza.
– Rick mógł oczywiście to zrobić – powiedział Lidman nieco zirytowany. Uważał, że to dość
oczywiste.
– W takim razie podejmuje cholerne ryzyko. Zrobić to wszystko dla kobiety. Ona może się nim
znużyć,awtedyzostaniebezgroszaizdwomamorderstwaminasumieniu.
–Ludziepodejmowaliryzykodlanieskończeniemniejszychrzeczy,Axel–odparłponuroLidman.
Hakedostałtelefonprzedpołudniemnastępnegodnia.Odrazurozpoznałgłos,aletrudnomubyłogo
umiejscowić,byłotozbytnieprawdopodobne.Pokilkustandardowychfrazesachkrzyknął.
–Tobisson!
Tak,tobyłTobiasTobisson,któryobudziłsięichciałrozmawiaćzeswoimszefem.Hakewziąłze
sobą Lidmana do „cytryny” i pojechali do szpitala Danderyds, po tym jak najpierw zatrzymali się przy
kwiaciarniikupilisolidnąwiązankę.Odwagaopuściłaichnieco,kiedyzobaczyli,żeTobissonnadaljest
podłączonydoróżnychaparatówzdługimiwężami,iżeleżyzzamkniętymioczami.Alejaktylkoweszli
krokdalejdopokoju,powiekizatrzepotałylekko,poczymsięotworzyły.Tobissonspojrzałnanich.
–Rozwiązaliściesprawę?–zapytałsłabo.
Kiedypokręciligłowami,uśmiechnąłsięlekko.
–Pieprzeniamatorzy.Nieradziciesobiewidoczniebezemnie.
Hakewstawiłkwiatydostalowegowazonuipodszedłbliżejłóżka.Zobaczył,żepokaźnesiniakina
twarzyiramionachbyłyterazżółtaweiżeprocesgojeniabyłwtoku.
–Jaksięczujesz?–zapytał.
Tobissonzamknąłnachwilkęoczyiodetchnąłciężko.
– Jestem całkiem do kitu – rzekł. – Ciągłe bóle głowy i mdłości. Zanim was zarzygam, chciałem
powiedzieć,żepamiętam,żeugryzłemtegosukinsyna,którytrzymałżelaznąrurę.
–Byłoichwięcej?
– Nie jestem pewien, wydawało mi się, że ktoś stoi też w środku, w bramie, ale to mogło być
lustrzaneodbicie,mogłobyćteżtak,żezacząłemwidziećpodwójnie.
Głos zamarł i Tobisson zaczął się robić zielony na twarzy. Hake zadzwonił po pielęgniarkę, która
rzuciła szybkie spojrzenie na swojego pacjenta, a potem natychmiast wyrzuciła obu policjantów na
zewnątrz.
– Gryzłem mocno jak cholera – to było ostatnie, co powiedział Tobisson, zanim jego siły się
wyczerpałyizamknąłoczy.
Hake pomyślał, że miło opuścić otoczenie szpitalne, i kiedy wyszli, stał długą chwilę i po prostu
wdychałjesiennepowietrze.PopatrzyłnaLidmana.
–Wierzyszmu?
Lidmanzawahałsięprzezchwilkę,zanimkiwnąłgłową.
–Czegośtakiegosobieczłowiekniewymyśla,pozatymmiałkrewwustach,októrejpochodzeniu
lekarzniewiedział.
Wzięli ze sobą jeszcze dwóch policjantów, kiedy pojechali do domku letniskowego braci
Hemmesta.Hakeniechciałryzykować.Zacząłzapadaćzmrokidomekbyłspowitymgłą.Kilkaptaków,
które jeszcze nie odleciały, śpiewało samotnie na wiśni, gdzieś dalej przy drodze. Wysiedli
z samochodów i podążyli ścieżką w górę, prosto do domku letniskowego. Hake podszedł do drzwi
izapukał,aletymrazemzapowiedziałswojeprzybycie,krzycząc,żetoHakezpolicji.Pochwiliuchyliły
się drzwi. Göran Hemmesta wyjrzał na zewnątrz i omiótł wzrokiem Lidmana oraz dwóch innych
policjantów.
–Coznowuteraz?–powiedziałswoimburkliwymskańskimdialektem.
–Nilstakżejestwśrodku?
Göranspojrzałnaniegochytrze.
–Boco?
–Chcemyporozmawiaćzwamiobydwoma.
Göranponowniepopatrzyłnaobudobrzezbudowanychpolicjantów,zmierzyłichwzrokiem.
–Jestemtu–powiedziałNilszanimi.
Stałniecorozkraczony,niemalkołyszącsięnanogach,awręcetrzymałkijbaseballowy.Napotkał
spojrzenieHakegoiuśmiechnąłsiękrzywo.
–Więcmaszzesobąwsparcie?
–Tak,gdybyokazałosiękonieczne–odrzekłHake.
NilspociągnąłzaswójpłatekuchaiGöranotworzyłniecodrzwi.
–Zatemnajlepiejbędzie,jeśliwejdziecie–powiedział.
Weszli wszyscy razem i usiedli w pokoju dziennym. Obydwaj policjanci stanęli przy drzwiach
izałożyliręcenapiersi.
–Tomusisięskończyć–powiedziałNils,kiedyusiedli.–Niepodobanamsię,żeprzychodzicie
tutajbezuprzedzenia.Toprowokująceimożebyćniebezpieczne.Dlawas.
–Jakto?–zapytałniewinnieLidman.
Nilsledworaczyłnaniegospojrzeć.
–Więcmaszzesobąkomika–powiedział.
–Tobissonniemógłprzyjść–rzekłHakepoważnie.
Studiowałwyraztwarzybraci.Anidrgnęły.
–LeżywszpitaluDanderyds.
–Dlaczego?Żonagopobiła?
Obydwajwybuchnęliśmiechem,aGöranowitrudnobyłoprzestać.
Hakepochyliłsięszybkokuniemuizłapałgozaramię.Göranbyłzaskoczonyiprzezkilkasekund
wydawałsiębyćsparaliżowany.Hakepodciągnąłrękawkoszulitak,żeodsłoniłosięprzedramię.
–Coty,kurwa,wyprawiasz?–zawołałGöran.
Nilswstał,aleHakeprzycisnąłlaskędojegopiersi.
–Siadaj,topoważnasprawa.
Nilsażdoostatkawahałsię,alepotemusiadł.CośwtonieHakegosprawiło,żesięzmieszał.Hake
znówodwróciłsiędoGörana.
–Podwińterazdrugirękaw–powiedział.
–Wkurwiaszmnie…
Hake znów pochylił się szybko w jego stronę i podciągnął rękaw z tą samą niecierpliwością, jak
kiedy ma się do czynienia z niesfornym dzieckiem. Göran pozwolił na to, a Nils gwałtownie wciągnął
powietrze. Żyła pulsowała mu na skroni, a granitowe oczy zrobiły się czarne. Hake spojrzał na
przedramionaGörana.Niebyłotamżadnegośladuugryzienia.OdwróciłsiędoNilsa.
–Chcę,żebyśzrobiłtosamo–powiedziałHake.–Chcęzobaczyćtwojeprzedramiona.
–Nigdywżyciu–powiedziałNils,któryodzyskałcośzeswojejnonszalanckiejpewnościsiebie.
– Więc cię przytrzymamy – odparł Hake. – Jak powiedziałem, to nie jest żadna zabawa, nie ma
z czego się śmiać. Policjant leży w szpitalu i walczy ze śmiercią. Został połamany żelazną rurą albo
kijembaseballowym.
Obydwajpolicjanciprzydrzwiachzrobilikrokdośrodkapokoju.
HakespojrzałnaNilsa.
– Jeśli nie brałeś udziału w tym występku, to po prostu pokażesz przedramiona i wszystko będzie
wjaknajlepszymporządku.
– To nie byliśmy my – odparł Nils. – I dlaczego to takie ważne, żeby pokazać przedramiona?
Jesteściezboczeni?
–Poprostujepokaż–powiedziałHake.
NilsrzuciłGöranowispojrzenie.Tenopuściłrękawy.
–Niewarto,Nils–rzekł.
Nilsobejrzałsięostatnirazipodwinąłrękawykoszuli.
–Jeśliszukaszukłućigłą,tomysięczymśtakimniezajmujemy–oznajmił.
Hakespojrzałnajegoprzedramiona.Tamteżniebyłożadnychśladówugryzienia.Podniósłsię.
–Dziękizawspółpracę–powiedziałuprzejmie.
PopatrzyłnaNilsa.
–Niebyłochybaczegosiębać.
–Typieprzona…
–Co?
–Półfiguro–powiedziałNils.
W pokoju zrobiło się cicho. Policjanci i Lidman popatrzyli na siebie nawzajem. Nils zrobił krok
wstronęHakego,aGöranwstał.Grzejniktrzaskałnieregularnie,apompagłuchobuczałagdzieśwdomu.
Hakezakołysałsięciężkonalasceiuśmiechnąłodrobinęsamdosiebie.
–Byłjedenidiota,którypostrzeliłmniewkolanotak,żestałemsiętaki–powiedziałspokojnie.
SpojrzałnaNilsaHemmestę.
–Teraznieżyje–dodał.
ZrobiłkrokwstronęNilsa.
–Przesuńsięteraz,chybażejeszczecośchceszpowiedzieć?
Stali zaledwie kilka decymetrów od siebie. Nils mógł wyraźnie zobaczyć zmaltretowaną twarz
Hakego,mimożeopuchliznazeszłaijedynieżółto-zieloneprzebarwieniepozostałopodokiem.Niebał
sięnikogo,zawszetakbyło.Grożonomuiostrzeliwanogoibrałudziałwbójkachtakwielerazy,żenie
pamiętał już wszystkich starć. Ale tego twardego policjanta nie był pewien. Tego typu kompletnie nie
znał.Byłskonfundowanyinanowoszukałwzrokuswojegobrata.Tenponowniepokręciłgłową.
–Niewarto,Nils.
InagleNilsHemmestazrobiłkrokwbokiprzepuściłHakegooboksiebie.Wmomencie,kiedyten
miałprzejść,byłylegionistawyciągnąłrękęizatrzymałgo.
–Możeszprzynajmniejpowiedzieć,dlaczegomieliśmypokazaćprzedramiona?–odezwałsię.
–Tobissonugryzłjednegozesprawcówwrękę–powiedziałHake.
–Mnieniktniegryzie–odparłNils.
RamiębyłozaledwiekilkacentymetrówodtwarzyHakego.
–Niebądźzbytpewien–rzekłHakeiostrożniezdjąłjegorękęzfutrynydrzwi.
[20] Nawiązanie do francuskiego filmu Ludzie za mgłą (fr. Le Quai des brumes)– po szwedzku tytuł brzmi Dimmornas kaj – dosł.
nabrzeżemgieł.
ROZDZIAŁ19
– Uff – powiedział Oskar Lidman, kiedy usiedli w samochodzie w drodze do domu, i przesunął
palcempodkołnierzykiem.
Mimożebyliweczterech,niebyłpewien,jakskończyłobysięwyjścieprzybezpośrednimstarciu.
Obydwaj policjanci na tylnym siedzeniu także wyglądali tak, jakby poczuli znaczną ulgę. Hake siedział
pochłoniętywłasnymimyślami.Pomyślał,żezostałwciągniętywcoś,nadczymstraciłkontrolę.Stałsię
borsukiem,kiedybraciarzucilimuwyzwanie,iniepotrafiłpuścićuścisku.Nie,zanimniezatrzeszczało.
Poszłodobrze,aleteraz,jużpotym,uważał,żebyłzłympolicjantem.
–Tonieoni–powiedział.
–NiepobiliTobissona?
–NiezamordowaliStenmanaiLeffegoAldersona–odparłHake.–Sąskłonnidoprzemocy,aleoni
nigdyniespalilibyLeffego,topoprostuniewichstylu.Onikonfrontująsięzludźmi,toichśrodowisko.
Oninieczająsięnainnych.
– Nadal przecież to oni mogli zamordować Stenmana. Morderstwo Aldersona to może być coś
innego.
–Wszystkosięzesobąwiąże,Oskar–powiedziałHake.–Jestemtegopewien.
Oparłgłowęozimnąszybęboczną.Czułniewyraźnemdłościibyłniezmierniezmęczony.Napięcie
byłowyczerpująceitęskniłzagorącąkąpielą.WyjąłkomórkęiwybrałnumerdoOllegoSandstedta.
– Olle? Tu Axel Hake. Cześć. Pamiętasz, czy można było zobaczyć, czy Leffe Alderson miał ślad
ugryzienianaręce?Byłyzwęglone?Wiemto,alemożemożnatojednakdostrzecwjakiśsposób.Cotoza
sposób?
Hakeczułsięogromniegłupi.
–Nie,janiewiem.Tobyłtylkopomysł.Dziękujęicześć.
Wyłączyłtelefon.Lidmanrzuciłmuironicznespojrzenie.
–Sądzisz,żetoLeffepobiłTobissona?
–Wszystkojestmożliwe–powiedziałniejasnoHake.
–Tenpijak?
– Kiedy trzymał bagnet na moich krzyżach, ręka mu nie zadrżała. A bogowie raczą wiedzieć, co
zdesperowaniludziepotrafiązrobićzapieniądze.
W recepcji komendy otrzymał wiadomość, że Seymour Rilke go szukał. Poszedł do pokoju
komendanta i musiał tradycyjnie zaczekać te przewidziane minuty, zanim został wpuszczony. Rilke
poprosił,byusiadłiuśmiechnąłsięniecodoniego.
–Jakidzieśledztwo?–zapytał.
Trzymałdłoniezłożoneiwyglądał,jakbymierzyłswojepalce.
–Walczymy–rzekłHake.–Dostanieszaktualizacjęladadzień.
–Zatemidzieźle?
–OdkiedystraciliśmyTobissona,wszystkoidzieprzecieżdużobardziejtopornie.
–Aletonietylkoto,co?
Powiedziałtotaknonszalancko,żeHakezacząłprzeczuwaćcośzłego.CoRilkemiałwzanadrzu?
–Comasznamyśli?–zapytał.
– Zajmujesz się też czymś innym, to dlatego nie możecie nic wskórać. Nie jesteś wystarczająco
skupionynazadaniu.
–Jasne,żejestem.Poświęcamcałednie,abyrozwiązaćmorderstwo.
–Alezpewnościąnienoce.
Podniósłpapierzbiurka.
– Dostałem na ciebie doniesienie od doktora Lövenhjelma. Włamałeś się do jego mieszkania
i ukradłeś kasety wideo, które są ważne dla jego pracy. Pisze w swoim zgłoszeniu, że część materiału
dotyczytwojejsiostry.Doktordługopodejrzewał,żetwojasiostrazajmujesięnielegalnądziałalnością.
Wypuszczaniem norek, między innymi, a on sfilmował taką akcję, żeby zdobyć dowód. Te dowody ty
najwyraźniejukradłeś.
Hake siedział cicho. Zatem Gustav Lövenhjelm wykalkulował, że Hake nie mógł użyć taśm wideo
przeciwkoniemu,ponieważJuliazostałabywtedywtowszystkowciągnięta.
–GustavLövenhjelmjestkłamcąiszarlatanem–odparłHake.
–Jestbardzopoważanymnaukowcemiekspertemwkwestiachochronyprawzwierząt.Pozatym,to
nietylkoonzłożyłdoniesienienaciebie.Pewnadziewczyna,MajaSalander,powiedziała,żejejgroziłeś,
kiedydokonywałeśtegowłamania.
Rilkeodłożyłdokumentnaswojeeleganckiebiurko.
–Czymtysiędocholeryzajmujesz,Axel?
–Śledztwemomorderstwo.
– Nie możesz w nim brać udziału – powiedział Rilke, nie bez pewnego triumfu w głosie. – Moje
zaufaniedociebiesięwyczerpało.
– Więc gdybym ja złożył na ciebie za coś doniesienie, na fałszywych podstawach, zostaniesz
natychmiastpozbawionyswoichobowiązkówwoczekiwaniunarozpatrzenie?
–Tonietosamo.
Hakewstał.
–Cośjeszcze?
–PoprosiłemkomisarzaBolindera,żebyprzejąłsprawę–powiedziałRilke.–Lidmanzostaniejego
inspektorem i kilku innych. Dołożymy teraz wszelkich starań. Mamy do czynienia z podwójnym
morderstwemisprawamanajwyższypriorytet.Jakwiesz.
Hakemuwydawałosię,żewoczachszefapolicjidostrzegłbłysk.
–Kurwatwojamać–powiedziałHake.
–Co?
–Tycholerna…półfiguro.
Wykuśtykałzpokojuimocnozatrzasnąłzasobądrzwi.
AxelHakeczułsiędziwniespokojny,kiedywyszedłzbudynkupolicji.Krótkipopołudniowydeszcz
wymył miasto do czysta i Hake pomyślał, że widzi je nowymi oczami. Tak, jakby włączył wycieraczki
inagleodkrył,dokądzmierza.Lidmanwściekłsię,kiedywróciłodRilkego.Nienaszefapolicji,tylko
naniego.
–Cotydocholeryterazwyprawiasz,Axel?–wyrzuciłzsiebie.–Włamanie?
–Oniparalisięszantażem,Oskar–odparłHakeizebrałswojerzeczyzpokojudowodzenia.Był
zawieszonynatrzytygodniewoczekiwaniunarozpatrzenieiniechciał,byjegorzeczytamleżałyteraz,
kiedy sprawę przejął Bolinder. Nie było tego dużo, laptop, teczka z przemyśleniami na temat anatomii
zbrodni.Oczywiście,musiałzostawićrzeczy,któremiałycośwspólnegoześledztwem,aletouważałza
własnośćprywatną.
Lidmanśledziłgowzrokiem.
–Cobędzieszrobić?–powiedziałwkońcu.
Hakewzruszyłramionami.Niewiedział.
–Możepowinieneśskorzystaćzokazjiizoperowaćkolano–zaproponowałLidman.
– Mam sześćdziesiąt procent szans, że w wyniku operacji zostanę ze sztywną nogą. Przy tak
kiepskichszansachniegram.
Lidmanśledziłkażdyjegoruch.KiedyHakemiałjużwyjść,uśmiechnąłsięipowiedział:
–Niezamierzasztegoodpuścić,czyżnie?
Hake nie odpowiedział, tylko wyszedł w tę piękną pogodę. Obrał drogę obok mieszkania Hanny.
Rozmawiali tylko przez telefon kilka razy od czasu, jak skoczyli sobie do gardeł, i Hanna brzmiała
wyczekującoizdystansem.Zamierzałwejśćnagórę,przeprosićipowiedzieć,żejestwolnyprzezkilka
tygodni,więcterazmogąbyćdużowięcejrazem.Miałnadzieję,żetozrobiróżnicę.
Nikt nie otworzył, kiedy zadzwonił do drzwi, więc użył swojego własnego klucza i wszedł.
W środku było duszno. Duże okna wychodzące na kościół Kungsholm wpuszczały przez cały dzień
światłosłoneczne,aleniktniewietrzył.Podszedłdojednegozokieniotworzyłje.Chłodnywiatromiótł
pokoje.Hakestałprzezchwilęwsłońcuipoprostusięnimrozkoszował.Towłaśnietakiepowinnobyć
życie,pomyślał.
Miał ochotę na kieliszek wina i wziął butelkę ze stojaka na wino. Potem wysuwał jedną szufladę
kuchenną za drugą w poszukiwaniu korkociągu. Nagle coś zobaczył. Była to brązowa koperta z Urzędu
Migracji. Hake otworzył ją z walącym sercem. To była odpowiedź na kilka pytań, które Hanna Sergel
skierowała do urzędu. Nie, dziecko nie potrzebuje paszportu, żeby wyjechać do Francji, ponieważ
SzwecjajestaktualniewUniiEuropejskiej.Nie,należymiećpodpisyobojgarodziców,jeśliemigrujesię
doFrancjiizabierasięzesobądziecko,nadktórymobojerodzicówsprawujewspólnąopiekę.
Hakepoczułzimnypotspływającypoplecach.Wydawałomusię,żekuchniazaczęłasięruszaćibył
zmuszony chwycić się zlewozmywaka, żeby zyskać oparcie. Hanna zamierzała więc wyemigrować do
Francji, prawdopodobnie do Paryża. I widocznie nie zamierzała mu o tym powiedzieć. Nie mógł tego
zrozumieć. Było to zupełnie niepojęte. Co ona do cholery myślała? Robił się coraz bardziej wściekły.
Wrzuciłlistdoszufladywkuchni,zatrzasnąłjązhukiem,odstawiłzpowrotembutelkęwinaizamknął
okno.Niechciał,byHannazauważyła,żetubył.Musiwyjśćstąd,zanimsięudusi.Musipomyśleć.
Spieszyłsię,schodzącposchodach.Właśniewtedyzobaczył,żeHannaiSiriwchodząprzezbramę.
Pozostał na klatce, ponieważ wiedział, że zawsze używają windy. Z podestu schodów mógł je obie
obserwować.HannatrzymałaSirizarękę.Uśmiechałysiędosiebieiśmiały.Hakeuważał,żeuśmiech
Hannywydajesięfałszywy,żejejszerokie,pełneustawyglądająokrutnie.AkiedypodniosłaSiritak,że
tamogławcisnąćguzikwindy,pomyślał,żecaławydajesięsztuczna.Przesadnieczuła.Kiedyweszłydo
windyipojechałynagórę,usiadłciężkonakamiennymschodku,gapiącsięprzedsiebie.
Julia zaparkowała swojego land rovera za górą przy ogrodzie kolektywu wegańskiego. Z trudem
weszłanaszczyt,apotemsiedziałacałegodzinyzakilkomaświerkamiiprzezlornetkępatrzyławdółna
gospodarstwo. Nie było wielkiego ruchu w tym czasie. Przy jakiejś okazji ktoś wyszedł i poszedł do
volkswagena-busa i zapakował coś do niego. Ale to nie był Yuri. I oto ni stąd, ni zowąd, pół godziny
później,drzwiotworzyłysięiwszyscynarazwyszli.Juliawidziałaprzezlornetkę,żeYuriteżbyłznimi.
Przeciągnął się jak kot, który właśnie się obudził. Gustav Lövenhjelm objął go za ramiona i potrząsnął
nimlekko,kiedyszliwstronęauta.
Z przodu przy busie Gustav Lövenhjelm zaczął mówić i Julia widziała, jak członkowie kolektywu
stoją z pochylonymi głowami, słuchając instrukcji lidera. Potem kiwnęli i wsiedli tylnymi drzwiami.
GustavLövenhjelmusiadłzakierownicąiodjechali.
Kiedy bus zniknął za zakrętem, Julia poczłapała w dół z tyłu góry i wylądowała z łoskotem na
poboczu, gdzie zaparkowała samochód. Odczekała dziesięć minut, zanim odpaliła silnik, i wjechała na
terenogrodudużej,żółtej,drewnianejwilli.Wzięłazesobątorbęzesprzętemweterynaryjnym,podeszła
dodrzwiizadzwoniła.PochwilinadeszłaMajaSalanderiotworzyła.Wyglądałananiecospeszoną.
–Oniodjechalikilkaminuttemu–powiedziała.–Nikogoterazniemawdomu.
–Nieszkodzi–odparłaJuliaiprzepchnęłasięobokdziewczyny.
–Niewiem,czytosięimspodoba–powiedziałaniepewnieMaja.
–Dlaczegomiałobysięimniespodobać?
–Twójbratwłamałsięprzecieżtutaj,noibyłateżinnaawantura.ZYurim.
–Niemamnicwspólnegozmoimbratem.Tojegoodpowiedzialność.Atodrugietobyłotylkomałe
nieporozumieniekochanków–powiedziałalekko.
Przeszłaprzezpokójiruszyłanagóręposchodach.
–Cobędzieszrobić?–zapytałapodejrzliwieMaja.
–Acodocholerymyślisz?
Juliaspojrzałasurowonadziewczynę.
–Ja…niewiem.
– Jestem weterynarzem, czyż nie? To taki ktoś, kto jest odpowiedzialny za ochronę zwierząt,
prawda?Atychybadbaszoto?Czyteżprzyszłaśdokolektywutylkoposeks?
Majazaczerwieniłasięmocno.
–Niemaszżadnegoprawa…
–Posłuchajnowobectego.JestemodpowiedzialnazaElinęijejszczeniaki.Znajdująsięwmoim
rejonie. Opiekowałam się nimi cały czas i nie zamierzam odpuścić tego zadania, ponieważ wy tutaj
kręcicieiwyprawiaciewszystko,cotylkomożliwe.
MajaSalanderskuliłasięodrobinę.
JuliaweszładopokojuYuriego,gdzieleżałpieszeswoimiszczeniakami.Majaposzłazanią.
– W każdym razie będzie najlepiej, jeśli zadzwonię do Gustava na jego komórkę – powiedziała,
stającwdrzwiach.
–Cielę–odparłakategorycznieJulia.–Czytyjesteśtylkogłupimcielęciemszukającymprzywódcy,
którysiętobązaopiekuje?
–Powiedział,żemamdzwonić,jeślibędziedziałosięcośdziwnegopodjegonieobecność.
–Tochybadocholerynicdziwnego–powiedziałaJulia.–Szczeniakimająbyćszczepione,imoim
zadaniemjestdopilnować,abytozostałozrobione.Nieprzejmujeszsięnimi?
–Oczywiście,żetak!
– Idź więc i nastaw dużą balię wody na piecu i zawołaj, gdy się zagotuje. Chyba, że nie chcesz
pomóc?
–Jasne,żechcę.
Wyszła z pokoju i zeszła po schodach. Julia podkradła się do drzwi i uchyliła je. Słyszała
pobrzękiwanie z kuchni. Potem przeszła szybko przez pokój i odsunęła łóżko Yuriego. W samym kącie
znajdowała się luźna deska podłogi. Raz, kiedy Yuri myślał, że ona śpi, widziała, że on ma tam swoją
kryjówkę. Wyjęła teraz nóż i podniosła deskę. Nie była to żadna duża dziura, ale dołek był na tyle
głęboki, że można było umieścić w nim trochę różnych przedmiotów. Wyjęła plik banknotów. Była to
dość pokaźna suma dolarów. Następnie wyłowiła książkę z adresami, pełną nazwisk ludzi z całego
świata i adresów kolektywów i grup działania. W końcu wyciągnęła to, czego szukała. Paszport.
Odłożyła inne rzeczy, ale paszport zatrzymała. Później wsadziła deskę na miejsce, wstawiła łóżko,
odeszładopsówipoklepałaje.
–Dostałyścieprzecieżwaszzastrzykzeszczepionkąkilkatygodnitemu,więcniepotrzebujecienic
więcej–powiedziałacicho.
PochwiliprzyszłaMajaSalanderzdużymgarnkiemgorącejwody.Wyglądałanadośćdumną.Może
znalazłanowegopsaprzewodnika,pomyślałaJulia.
–Możeszpostawićtotamiumyćszczeniakiwodązmydłem.Zaszczepiłamje,alepotrzebująbyć
wymyte.Możnaręcznikiem.
Maja zrobiła, jak jej powiedziano, a Julia udawała, że zapisuje coś w swojej książce pacjentów.
Spojrzała na dziewczynę, która skoncentrowana myła jednego szczeniaka po drugim. Chyba nie
zaszkodzi,żebędątrochęczystsze,pomyślałaJuliaizatrzasnęłaswojąksiążkę.
Axel Hake siedział na kamiennym schodku przez godzinę, zanim poszedł do domu, wypił butelkę
winaizasnąłnasofie.Spałdługoidopierokołopiątejnastępnegodniaobudziłsięzblaszanymsmakiem
w ustach i ciężkimi powiekami. Ponieważ wiedział, że nie wytrzyma tego, by po prostu się szwendać,
wziąłsamochódipojechałdoRickaStenmana.MieszkałprzyTantolundenwjednymztychogromnych,
wygiętychdomówzwidokiemnajezioroMälarenilasyÅrsta.
Rick wyszedł około ósmej i usiadł w swojej mazdzie. Pojechał na Ringvägen, a Hake za nim,
oczywiście utrzymując odpowiednią odległość. Minęli Eriksdalshallen i pojechali dalej w stronę
Götgatan, przecięli ją i kontynuowali jazdę w kierunku Södermannagatan. Ale zanim Rick dojechał do
niej, zawrócił i przejechał na drugą stronę, by stanąć przed „Samochodami Harry’ego”. Zaparkował,
otworzyłgarażwłasnymikluczamiiwszedłdośrodka.
Hakezatrzymałsię,niecoskonfundowany.Czyfirmasamochodowaniezostałasprzedana?Siedział
nadal w samochodzie i czekał. Po chwili podjechała taksówka i wysiadł Maxim Olgakov. On także
otworzyłwłasnymikluczamiizniknąłwśrodku.
Hakewysiadł,kupiłkilkabułeczek,seripomidoraiposzedłzpowrotemdosamochodu,żebyzjeść
swojesamotneśniadanie.
W porze lunchu z garażu wyszli zarówno Olgakov, jak i Rick. Wsiedli do samochodu Ricka
i odjechali. Hake był tuż za nimi. Przy Folkungagatan Rick wypuścił Olgakova i pojechał dalej w dół,
wzdłuż Katarinavägen. Następny przystanek był przy windzie Katariny, gdzie stała i czekała młoda
kobieta. Hake jej nie rozpoznał. Była w wieku Ricka, w ładnym płaszczu, miała krótko ścięte włosy.
PojechaliślimakiemSlussen,wgóręnaHornsgatanidalejwstronęMariatorget.Prawdopodobniejadą
do Ulli Stenman, pomyślał Hake. Ale Rick nie skręcił w stronę Bastugatan, tylko pojechał jeszcze
kawałek na Hornsgatan i zatrzymał się przed restauracją. Hake zaparkował tuż za nim. Widział, jak
weszlidolokaluisiedziałprzezchwilę,zastanawiającsię,comarobić.Późniejciekawośćwzięłagórę.
Poszedł ostrożnie w stronę restauracji, przeszedł obok, ale przez duże okna rzucił do środka szybkie
spojrzenie.Kujegouldze,Ricksiedziałplecamidookien.Hakezatrzymałsięprzeddrzwiamiiudawał,
żeczytawywieszoneprzywejściumenu,jednocześniezaglądającwgłąblokalu.Ricksiedziałpochylony
nadstołemitrzymałkobietęzarękę.Patrzyłananiegozmiłością.Onzgiąłsięnadstołemipocałowałją
czule,zanimodchyliłsiędotyłu.Kobietauśmiechnęłasiędoniegoipogłaskałagopopoliczku.
Hake wrócił do samochodu. Bez wątpienia widział zakochaną parę gołąbków. Nie było nic
sztucznego w ich zainteresowaniu sobą nawzajem. Hake usiadł w samochodzie i zamknął oczy. Nadal
czułwustachmdłysmakpowinie,akolanobolałogoodciągłegosiedzenia.
TozatemnieRickbyłkochankiemUlliStenman.Musitobyćktośinny.Alekto?Zapalił„cytrynę”
iodjechał.Wtymsamymmomenciejużwiedział,kogomusiodwiedzić.
ROZDZIAŁ20
Hake zszedł do lokalu bokserskiego, nie mając pewności, jak Danne zareaguje. Musiał
improwizować.DanneDurantniewydawałsięspecjalniezdziwiony,kiedyHakezadzwoniłiumówiłsię
znim.
–Jesteśmilewidzianykażdegodniatygodnia,żebydostaćwgębę–powiedziałtylko.
Teraz Danne stał w ringu i gimnastykował się przy linach. Przysiady, rozciąganie i trochę walki
z cieniem. Hake miał ze sobą ochraniacz zębów i ubranie na zmianę. Włożył szorty, t-shirt i buty do
biegania. Po zawiązaniu jako tako rękawic bokserskich ruszył w stronę ringu. Danne uśmiechnął się
nieco, kiedy zobaczył wyposażenie Hakego i rozbawiony śledził go wzrokiem. Dopiero kiedy Hake
wkroczyłnaring,spoważniał.Obróciłgłowąirozciągnąłramiona,wramachostatniegoprzygotowania.
–TotyjesteśkochankiemUlliStenman,co?–odezwałsięnagleHake.–Tochybatyużywasztego
tajnegowejścia,kiedyjąodwiedzasz?
Wszedłnaśrodekringu.Dannepodszedłdoniegozpodniesionymirękawicami.
–Skądtytowziąłeś?
ZacząłdokładniejakpoprzednimrazemkrążyćwokółHakego.
–Mamyswojeźródła–powiedziałHaketajemniczo.
Danne nie uderzył w głowę, zmienił taktykę, uderzył w ciało. Cios trafił tuż pod żebra i był
natychmiastodczuwalny.Hakezrozumiał,żeDannezamierzagozmęczyćciosamiwciało,zanimzajmie
siębiciemwgłowę.
– Gówno wiecie – powiedział Danne i uderzył kombinacją, którą Hakemu tylko w połowie udało
się zablokować. Dwa z ciosów weszły w splot słoneczny i sprawiły, że ciężko nabierał oddech.
Skontrował dwoma uderzeniami w głowę Dannego, ale ten zszedł elegancko na bok i ciosy nie trafiły.
Hakenadalstałciężkonaśrodkuringu,niechciałryzykować,żekolanoznówsięugnie.Przynastępnym
ataku Dannego rzucił lewym ciosem, który trafił przeciwnika w bok głowy, ale sam dostał mocne
uderzenie w ciało po lewej stronie i stracił na moment powietrze. Danne nie naciskał, chciał, by to
wszystkobyłodługim,bolesnymprocesem,ażdoklęski.Hakeodzyskałoddech.
–TyiUlla–powiedział.–Iubezpieczenienażycienadwamiliony.
Danne podszedł szybko do niego, zadał dwa ciosy, które Hake zablokował i trafiły w klincz. Ich
twarzebyłyzaledwiekilkacentymetrówodsiebieiHakemógłczućoddechDannego.
–Redbyłmoimkumplem–powiedziałDanneiwymierzyłmocnycioswbrzuchHakego.–Onija
boksowaliśmysiętutaj.
UderzyłjeszczejednymciosemiHakemusiałspróbowaćodejśćodniego,gdyżzacząłjużtracićsiły
po tych ciężkich razach w ciało. Odepchnął Dannego, który wrócił jak gumka do wciągania i uderzył
dwomamocnymiciosamiwgłowęHakego.Axelzachwiałsię,aleniestraciłrównowagi.Dyszałciężko
zotwartymiustami.
–Pozatymbyłprzyzwoitymbokserem,niewtakiejzłejformie,jakty,typieprzonyłgarzu–odparł
Danne.
Rzuciłhakiemzmańkuta,któregoHakemuudałosięuniknąć,alektóryotarłsięobrodęzgwałtowną
siłą.Hakecofnąłsięnaliny,gdzieDanneodciąłmudrogęizacząłgobombardowaćgrademciosów.
–Śmierdziszstarymprzepiciemilękiem.DokładniejakLeffeSkarpetaijegokumple.
Hakepróbowałsięosłaniać,aleniebyłwystarczającoszybki.Zginałciałozjednejstronynadrugą,
aleuderzeniaitaktrafiały.
–ZatemHarryniepił?
Ledwomógłwydobyćzsiebiesłowa.Jakgdybyniewystarczałopowietrza.
–Sporadycznie.Troszczyłsięoswojeciało.Dokładniejakja.
DwauderzeniatrafiłyHakegowtwarzipoczuł,jakznosalecikrew.
–Jasne–dyszałHake.–Byliściebliźniaczymiduszamiiteraz,kiedynieżyje,typrzejmujeszżonę.
W spojrzeniu Dannego pojawiło się coś złego i uderzył dwoma hakami w głowę Axela. Ten
pierwszy trafił i Hakemu przez okamgnienie zdawało się, że cały pokój wiruje. Ten drugi zablokował
lewymprostym.Tobyłtenmoment,naktóryczekał.Obróciłcałeciałozgwałtownąsiłąiwyprowadził
ten opatentowany sierpowy, który trafił jego przeciwnika w środek skroni. Danne w jednej chwili
zatrzymałswójatak,spojrzeniezgasło,sekundępóźniejugięłysięnogiiDannerunąłprostonabrezent.
Leżał zupełnie nieruchomo. Hake zdjął szybko jedną rękawicę, pochylił się i wyjął ochraniacz na zęby
zustDannegotak,bysięnieudusił.Późniejusiadłnakrześlewroguringu,patrząc,jakDannedochodzi
dosiebie.Totrwało.
Najpierw podniósł powieki. Później próbował zorientować się, gdzie jest. Hake wiedział, że
wkrótcenadejdąmdłości.Danneusiadł,próbowałsiępodnieść,aleprasnąłnabok,zanimudałomusię
stanąć na nogach. Spojrzał odrobinę zmieszany na Hakego. Właśnie miał coś powiedzieć, kiedy nagle
dostałmdłościipopędziłdotoalety.
Hake poszedł do szatni i przebrał się. Ponieważ zamierzał pójść na basen, nie przejmował się
prysznicem.ChwilępóźniejwyszedłDanneiusiadłnaławceobokHakego.Zwiesiłniecogłowę.
–Tobyłopiekielne–powiedziałsłabo.–Gdzie,dodiabła,nauczyłeśsiętegociosu?
–Tutaj–odparłHake.–OdjednegoFina.
–Więcpoprostumnieprzetrzymałeś?
–Chciałemzdobyćniecoinformacji,zanimzgaszęświatło.
–Noidostałeśje?
Hakespojrzałnaniegopusto.
–Może–powiedział.
Hakepływałpowoliipozwalał,byciałoopływaławodabasenu.Czułsięnieważkiirozkoszował
się długimi pociągnięciami. Po tym, jak zakończył pływanie kilkoma długościami basenu motylkiem,
usiadł w saunie. Danne tym razem nie dotarł tak mocno do jego twarzy. Krwawienie z nosa ustało,
aopuchliznanapoliczkuniewyglądałatakgroźnie.Gorzejbyłozciałem,czułsięzbitynakwaśnejabłko
iniezrobiłosięlepiejteraz,kiedywyszedłzbasenuiwodanieunosiłajużjegociała.WypiłRamlösa,
oparł głowę o panel w saunie i myślał o Dannem i Ulli. O Ricku i Leffem, i Olgakovie. O braciach
Hemmesta. Uważał, że zaczyna widzieć wzór, ale nie był pewien. Więcej kawałków musi trafić na
miejsce, zanim zrozumie cały przebieg wydarzeń. Ale teraz się spieszyło, a on nie miał już dostępu do
policji.Wziąłprysznicipoczułsiętrochęlepiej,ubrałsiępowoliipomyślał,żewkrótcewybijegodzina
konfrontacji.Nawielesposobów.
ZacząłodHanny.Wyglądałananiecozdziwioną,kiedywpuszczałagodomieszkania.Kujegouldze
byłasama,Sirinadalbyławprzedszkolu.Hakeobserwowałją,kiedyrobiłakawęwkuchni.Miałana
sobieczarnąkoszulęiczarnedżinsy,idostrzegł,żeodostatniegoczasuznacznieschudła.Jejwłosybyły
podpięte w węzeł na karku, a klamra ze szkła trzymała go na miejscu. Twarz była, o ile to możliwe,
jeszcze bledsza niż zwykle i wydawało się, że jej ręka drży nieco, kiedy nalewała czarnego naparu do
dwóchkubków.Czuła,żeonjąobserwuje.
–Napatrzyłeśsię?–zapytałaipodałamujedenkubek.
–Jesteśpiękna–powiedział.
Skrzywiłasię.
–Jesteśwszystkim,czegopragnęiczegochcę.
Uniosłabrwi.
–Jesteśtą,zktórąchcębyć,bawićsięisiękochać.Którachcę,bywychowałamojedziecko.
–Piękniepowiedziane.
Hakeskinąłgłowązpowagąinapotkałjejspojrzenie.Jasneoczypatrzyłynaniegobadawczo.
–Ale?–zapytała.
–Żadnegoale.Poprostustwierdzenie.
Popijałamałymiłykamikawęipatrzyłananiegowyczekującoznadbrzegukubka.
–WięcniemożeszpoprostuwziąćSiriiwyjechaćzagranicę.
Zesztywniałaioparłasięozlewozmywak.Nieskończeniepowoliodstawiałakubekzkawą.Światło
zaoknemsączyłosiędośrodkaiukładałosięwaureolęwokółjejbrązowychwłosów.Wyglądałajak
upadłyanioł.
–Naprawdęsądzisz,żezrobiłabymto?
–Niewiem.Niewiemwłaściwienicotwoichplanach.
Zawahałasię,alepotemkiwnęłagłową.
–Jesteśpolicjantem,więczakładam,żewęszyłeśtrochęwokół.
Hakepił.Kawabyłanadalwrząca,aleonledwoczuł,żeparzywjęzyk.
– Byłam w dołku od dłuższego czasu, Axel – powiedziała. – Nie sądzę, że mogę coś wskórać
w pracy. Szwedzki rynek wydaje mi się zamknięty. Z pewnością będzie zadanie tu i tam, ale żadne
właściwe wyzwanie. Ubiegłego lata dostałam propozycję od francuskiej firmy w Paryżu. Brzmiała
obiecująco.Jednakwarunkiembyłoto,żebympracowałatam,bliskonich.
–WięczaczęłaśczytaćoParyżuwmoichksiążkach?
–Chciałampoznaćfakty,chciałamdowiedziećsię,czymożnatammiećdzieci,chciałampoprostu
wiedzieć,ocochodzi.
–Iniemogłaśmiotymopowiedzieć?
–Alenicniebyłoustalone,wszystkotobyłytylkoluźneplany.
Spojrzałananiegozrozgoryczeniem.
– Poza tym, to ty nie byłeś tak naprawdę dostępny w ciągu ostatnich miesięcy. We wszystkim
chodziłotylkootwojąpracę!
–Mamwrażenie,jakbyśrobiłacośzamoimiplecami.
–Porozmawiałabymoczywiścieztobą,gdybypojawiłosięcośważnego.
–Aniepojawiłosię?
–Jeszczenie.
–Coprzeztorozumiesz?
–Niewiemjuż,czegochcę.
Podeszła bliżej i wzięła go za rękę. Miał ochotę cofnąć ją, jego poczucie wykluczenia nadal było
silne,alepozwoliłjejnato.
– Axel. Kocham cię. Kocham Siri. Wszystko, co pięknie powiedziałeś o mnie wcześniej, ja mogę
powiedziećotobie.Alenieczujęsiędobrzeztym,jakjestteraz.
–AParyżmożesprawić,żepoczujeszsięlepiej?
Słyszał,jakprzygnębiającotobrzmiało.
–Niewiem.
–Kiedywięcbędzieszwiedzieć?
–Niedasiętegopowiedziećtakprostozmostu.
–Sądzę,żejapotrzebujętowiedziećdośćszybko.
– Rozumiem to – rzekła miękko. – Wszystko jest teraz takie niejasne i ja muszę porządnie to
przemyśleć.
–Kiedy?–zapytałHake.
–Wkrótce–powiedziałaiobjęłago.–Wkrótce…
Musiałsiętymzadowolić.Alekiedyodszedłstamtąd,czułjednak,żenieuzyskałżadnejjasnościco
dotego,coczekajegoijegorodzinę.Wszystkobyłoniejasne,wszystkoopierałosięnanieprecyzyjnych
odpowiedziach.Alewiedział,żenigdyniemożnanaciskaćHanny.Wtedytylkosięodsuwa.Popełniłten
błąd wiele razy wcześniej, i skończyło się to tylko tym, że musiał zaczynać od początku i próbować
jakiejś innej metody. W jakiś sposób piłka zawsze jednak lądowała po jej stronie. Prawdopodobnie to
tak wyglądała anatomia miłości. Ktoś zawsze był w pozycji rządzącej i żadne normalne reguły nie
obowiązywały.Ktośzawszemiałoparcie,aktośzawszejetracił.Alecobyłoalternatywą?Staćtak,ze
swojązachowanądumąiwidziećswojąukochanąznikającąwdali.Szedłpogrążonygłębokowmyślach
nagórędoswojegomieszkaniailedwozauważył,żeJuliasiedzinaschodachobokdrzwiwejściowych.
–Cześć–powiedziała.–Wyglądaszjakpieszpodkulonymogonem.Pozatymkrwawiszznosa.
Przeciągnąłrękąpodnosemizobaczyłsmugękrwinawierzchudłoni.
–Wejdź–powiedziałiotworzyłdrzwi.
Hake obserwował swoją siostrę ukradkiem, podczas gdy ona wieszała płaszcz. Pomyślał, że
wygląda bardziej świeżo. Precz poszedł przesadzony makijaż, młodzieżowe ciuchy i zadumane
spojrzenie.
Juliaweszładosalonuiusiadła.Oparłasięniemalleniwienasofieispojrzałanaswojegobrata.
Co się stało z twarzą? Był trochę spuchnięty z jednej strony i miał żółtozieloną obwódkę pod jednym
okiem. Jego wygląd przypominał jej o tych latach, kiedy trenował boks i zawsze miał ślady na twarzy,
kiedygospotykała.Wielusądziło,żejegoniecoszerokiikrzywynosbyłrezultatemtamtychćwiczeń,ale
Juliawiedziała,żedostałhuśtawkąwgrzbietnosa,kiedybyłmały.Towłaściwietenzniekształconynos
nadawał twarzy charakteru. Sprawiał, że Axel wyglądał jak stanowczy mężczyzna, którym był. Brat
usiadłnaprzeciwkoniej.
–Zakładam,żetoniejesttylkokurtuazyjnawizyta–powiedział.
Julia poszperała w swojej torbie na ramię i położyła coś na stole. Był to rosyjski paszport. Hake
otworzyłgoizobaczył,żetodokumentYuriego.Miałtąsamąaroganckąminęnazdjęciu,naktórąHake
zwróciłuwagęwrzeczywistości.
–Spójrznanazwisko–powiedziałaJulia.
Najpierwbyłonapisanecyrylicą,alepodspodembyłyliteryzachodnie:VictorJevtjenko.
–Gdzietoznalazłaś?
–Podjegołóżkiem.
–Niebędziemutegobrakowało?
–Zpewnością.
Uśmiechnęłasiędoniego,tymniecolekceważącymuśmiechem,któryznaczniedodawałjejuroku.
Hake odetchnął. W każdym razie była znów na właściwej drodze, pomimo oszukaństwa Yuriego
iwszystkiegotego,copociągałazasobąpoturbowanapewnośćsiebieiżal.
–Więcjestringare[21]–powiedziałHake.
–Co?
– Ringare. To w „końskim” języku. Kiedy rywalizuje się z koniem, który właściwie jest innym
koniem.Częstolepszymi,gdynapotykasięsłabszyopór,możnabyćpewnym,żetenkońwygra.Iwtedy
sięgra.ByłprzypadekwVärmland,gdziezamalowanobiałenogikonia,abytenprzypominałtego,który
znajdował się na dowodzie tożsamości dołączanym do konia, gdy weterynarz na torze ogląda go przed
wyścigami.Zaczęłopadać,farbaspłynęłaiwpadli.
Juliazaśmiałasięradośnie.
–Cośjeszczepowinienemwiedzieć?–zapytałHake.
Juliazawahałasię,poczymwestchnęła.
– Sądzę, że Gustav Lövenhjelm może być nieco zadurzony w Yurim. To trochę za dużo rozmów
wczteryoczyitrochęzadużodotknięćiobejmowaniazaramionachłopaka,bytowydawałosięcałkiem
właściwe.Aleniejestempewna.MożeontylkobardzolubiYuriego.
Zamgliłysięjejoczy.
–Tołatwedozrobienia–powiedziałacicho.
Hakewsadziłpaszportdokieszeni.
–Toniemażadnegoznaczenia,czyjesttak,czyinaczej–powiedział.–Najważniejszejestto,że
LövenhjelmjestprzywiązanydoYuriego.LubVictora.
Juliakiwnęłagłową.
– Ale mimo oszustwa Yuriego, to on właściwie jest tylko skonsternowanym chłopcem i w jakiś
sposóbniewinnym–powiedziała.
–Niewinny–rzekłHake.–Tobardzomocnesłowo.Ktowłaściwiejestniewinny?
Hakezaparkował„cytrynę”tużprzezwejściemdożółtejwillizprzełomuwieków.Kilkuczłonków
kolektywubyłowogrodzieinaprawiałopłotbiegnącywokółnowonasadzonychgrządek.Popatrzylina
niego wrogo. Hake wysiadł z samochodu i poszedł w stronę domu. Zawahał się, czy powinien
zadzwonić,alepotemchwyciłpoprostuzaklamkęiwszedł.Znówspotkałsięztymzapachemherbaty
ziołowejikwaszonychwarzyw.Lubiłgo.Nadawałmiejscupoczuciaswojskości.Hakeprzeszedłprzez
duży pokój dzienny w stronę schodów. Ktoś wyjrzał przez drzwi kuchenne. Była to dziewczyna, którą
spotkałtamtejnocy,MajaSalander.Jejoczybyłyczerwoneodpłaczuiwyglądałażałośnie,stojąctamze
swoimręcznikiem.
–Cześć–powiedział.–Wiesz,gdzieprzebywaLövenhjelm?
– To wszystko wasza wina – powiedziała Maja. – Twoja i twojej siostry. Czemu do cholery
przychodzicietuwłaśnie,kiedyjatujestem?
–Możewykalkulowaliśmyto–powiedziałHakełagodnie.
Spojrzałananiegoznamysłem,zanimpokręciłagłową.
–Nie,niepierwszymrazem.Wtedyniewiedziałeś,żetuzostałam.
–Juliachybawiedziała.Onaznaczłonków.
–Dostałamsłużbęwkuchninadwatygodnie,bojąwpuściłam.Comiałamzrobić?Zabićją?
–Prawdopodobnie.
Uśmiechnęłasięniespodziewanieiweszłazpowrotemdokuchni.
Hakeruszyłnagóręposchodachidotarłdopodestu.DrzwiotworzyłysięiwyszedłYuri.Zatrzymał
sięgwałtownie.
–Czegotuterazchcesz?
–SzukamLövenhjelma.
–Onszukaciebie?
Hakepokręciłgłową.
–Niejesteśtulubiany–powiedziałYuri.–Będzielepiej,jeślisobiepójdziesz.
Hake przeszedł obok niego do pokoju Lövenhjelma i zamknął za sobą drzwi. Yuri nadal stał
ikompletnieniewiedział,jakmasięzachować.Lövenhjelmsiedziałprzyswoimbiurkuipisałwjakimś
dzienniku.Odłożyłpowolipióro,kiedyzobaczył,ktowszedł.
– Nie ma żadnego sensu apelować do mnie – powiedział. – Popełniłeś błąd i musisz za niego
zapłacić.
Hake podszedł i usiadł na krawędzi biurka, a laskę położył na udach. Spojrzał z góry na
Lövenhjelma,któryspokojnieodepchnąłkrzesłoodrobinędotyłu,byniesiedziećtakblisko.Hakewyjął
paszportitrzymałgoprzedoczamiGustavaLövenhjelma.
– Victor Jevtjenko – powiedział. – Alias Yuri Sarkis. Zgłoszony w obozie dla uchodźców jako
zaginiony.
GustavLövenhjelmzbladł.
–Jeślipolicjagozłapie,Yuriopuścikrajinigdywięcejniewróci.
Lövenhjelm spojrzał na paszport i na Hakego, a potem znów na paszport. Otworzyły się drzwi
iwszedłYuri.
–Potrzebujeszpomocy,Gustavie?
Lövenhjelmpokręciłgłową.
–Wszystkodobrze,Yuri.
Rosjaninnadalstałipatrzyłnaobumężczyzntak,jakbyprzeczuwał,żeichrozmowadotyczyjego.
–Napewno?
–Napewno.
Yuriwycofałsięzpokojuizamknąłdrzwi.Lövenhjelmskuliłsięnieco.
–Więcpolicjajeszczenicniewie?–zapytałostrożnie.
–Tylkoja.Alesądzę,żerozumiesz,cochcęodciebiewzamianzato.–Pomachałpaszportem.
–Tojestszantaż.
–Właśnie.Dokładniejakwobecmojejsiostry.
Lövenhjelmwstał.Miałprosteplecyjakżołnierzibyłwytrenowany,mimoswegowieku.Jegoręce
niebyłyzwykłymirękamiurzędnika,byłysilneinaznaczoneskrzętnąpracąwogrodzieilesie.
– Jakie mam gwarancje, że nie doniesiesz na Yuriego, nawet jeśli wycofam moje doniesienie na
ciebie?
–Zupełnieżadnych.Tylkomojesłowo.
Lövenhjelmkiwnąłlekkogłową.
–Mamwięcpolegaćnapolicjancie-przestępcy.Towpewiensposóbśmiechuwarte.
–Ależmożeszsięśmiać.
Lövenhjelmsięnieroześmiał.Patrzyłzadumanyprzezokno.
–Mamczasdonamysłu?
–Upłynął.Żadnychwięcejmanipulacjiztwojejstrony.ŻadnychpróbukryciaYuriego.Zostajętutaj,
ażdostanęwiadomość.Albodzwoniszdoprokuratoraiwycofujeszswójdonosnamnieteraz,alboteżja
dzwonię na policję, aby natychmiast przyjechali tu i zabrali Yuriego. To będzie dla mnie przyjemność,
pilnowaćgodotegoczasu.
Lövenhjelm wetknął ręce głęboko w kieszenie i spojrzał na podłogę. Hake przypuszczał, że
sprawdzawszystkieprzychodzącemunamyślmożliwości.GdybywydałYuriego,innidowiedzielibysię
otymijegoetycznewychowaniepozostałobybezpokrycia.Wydaćtowarzysza,gdyżchciałosięukarać
policjanta.Lövenhjelmrozważałzpewnościątakżeszansenato,abydoprowadzićdoskazaniaHakego.
To może nie być takie łatwe. Oskarżyciel być może umorzyłby śledztwo po krótkim wstępnym
dochodzeniu.Noibyćmoże–tonajważniejsze–coznaczydlaniegoYuri?TamHakeniemiałwstępu.
Może był on brakującym synem. Może to coś innego, bardziej intymnego. Może uczeń, wobec którego
żywiłnadzieję,żeprzejmiedziałalność.Namiędzynarodowymszczeblu.
–Okej–powiedziałLövenhjelm.–Zrobięto.
Podszedł do telefonu, zadzwonił do prokuratora i wycofał swoje doniesienie. Jako wytłumaczenie
podał,żetobyłopochopneiżewróci,jeślibędziemiałpowody.Kiedywłaśniemiałodłożyćsłuchawkę,
Hakewziąłjąodniego.Zapytał,zkimrozmawiał,agdydostałpotwierdzenie,żetoprokuratura,odłożył
słuchawkę.
–Zadowolonyteraz?–zapytałLövenhjelm.
– Nie robię tego ze względu na mnie – powiedział zimno Hake. – Robię to dla mojej siostry.
Obiecałem jej kilka tygodni temu, że nie będę zadzierał z Yurim i tej obietnicy zamierzam dotrzymać,
chociażzachowaliściesięwobecniejjakświnie.
Podniósłpaszport.
–Todostaniesz,kiedyotrzymampotwierdzenie,żezgłoszeniezostałowycofane.
Pospieszył do samochodu i odjechał stamtąd z ulgą. Pustułka o brązowo błyszczących piórach
przemknęławzdłużskrajulasu,apotemsiadłanakalenicy,skądmajestatyczniepilnowałaswojejpolany.
Patrzyła w stronę kilku przemarzniętych postaci, które stały, okopując ziemię tam, gdzie świerkowy las
przepuszczałostatniepromieniedziennegoświatła.
[21]Szwedzkieokreśleniekoniaofałszywejtożsamości,podstawionegonielegalniewwyścigu.
ROZDZIAŁ21
W nocy w jego snach pojawiało się słowo „szantaż” i kiedy już się obudził, ubrał się szybko
ipojechałwstronęSöder.
Tego wczesnego ranka znalazł Pię w Piątce. Siedziała z „elitą trunkową” i piła kawę. Wszyscy
czekali,ażotworząmonopolowynaRosenlundsgatan.Hakepoprosił,byposzłaznimnaspacer,aleona
nie chciała wychodzić, więc przenieśli się do stolika w głębi kawiarni. Wyglądało na to, że nie spała
całąnoc:jejoczybyłypuste,akacciągletrzymał.
–Niemożemypogadaćpóźniej?–poprosiła.–Czujęsięterazdośćoklapnięta.
–Potrzebujęszybkotylkokilkuinformacji–powiedziałHake.
Kiwnęłazrezygnowana.
–Myślisz,żeLeffezajmowałsięjakimśszantażem?
Uśmiechnęła się słabo i gestem wskazała pozostałych w lokalu. Siedziało tam dwóch młodych
chłopaków, którzy wyglądali na zupełnie wykończonych, starszy, dobrze ubrany mężczyzna, który
nieustanniegładziłsiępobrodzieinerwowopoprawiałkrawat,noizniszczonakobieta,któragapiłasię
wkubekkawy.
–TakibyłteżLeffe.Onnigdyniewytrzymywałciśnienia.
–Aletytak?
–Tylkoczasami–powiedziałagłucho.–Wpozostałychmomentachjestemtakajakoni.
ZerknęłanaHakegoprzymrużonymioczami:
– Uważasz, że moglibyśmy wykombinować szantaż, mając na uwadze wszystko, co oznacza
trzymanienerwównawodzy?
–Tomożetobyłobłędem,ontegoniewykombinował.
Pokręciłagłową.
– Leffe był raczej po części mitomanem, jak wielu innych pijaków, ale nie okłamywał samego
siebie,żezczymśdasobieradęalbonie.LekkosięprzestraszyłitodlategowyniósłsięzMarginesu,tak
sądzę,chociażnigdyniepowiedziałtegootwarcie.
–Czegosiębał?
– Nie wiem, powiedziałam, ale myślę, że to może mieć coś wspólnego z jego kolegą Walterem
Klumem.
Wyjrzałazzadumąprzezoknowstronęświtającegozimowegoporanka.
–WalterwyniósłsięzMarginesuktóregośdnia.ZazwyczajprzestawałzLeffem.Potemwidywali
sięcorazrzadziej,apotemjednegodniaLeffezacząłgwałtowniechlać,jakciopowiadałam.Takmocno,
że go wyrzucili. Sądzę, że Walter chciał go wciągnąć w coś, czego nie mógł wytrzymać, i dlatego się
wystraszyłizacząłpić.Powiedziałrazpopijaku,żeWaltersięustawił.
–GdziewięcterazjestWalter?
–Włóczysię.Onnigdyniebyłznami,tobyłkumpelLeffego.MożewróciłdoMarginesu.
AleWalteraniebyłowMarginesie.Wyprowadziłsięprzedlatem,aci,cosięwyprowadzali,nie
mieliwzwyczajuwracać–wedługGurryVikena,którysiedziałniemaldokładniewtymsamymmiejscu,
co przy poprzedniej wizycie Hakego. Ubrany w ten sam szlafrok i z tym samym tłustym brzuchem
wylewającymsięznadspodnipiżamy.
–Walterniebyłżadnymprawdziwymgraczem,byłrównieostrożnyjakLeffe–powiedziałGurra.–
Jechał do swojej matki w Smålandii, jak tylko coś robiło się kłopotliwe. Ona była jego wiecznym
backup’em.
–Niewiesz,gdziewSmålandii?
Pokręciłgłową.Podwójnepodbródkitrzęsłysię,abyczykarkzrobiłsięczerwony.
–Alejednojestpewne.WalternigdyniespaliłbyLeffego.Jeślitaksądzisz–onniemiałdotego
nerwów.
Hake pojechał do szpitala Danderyds i poszedł na ten nowy oddział, na który został przeniesiony
Tobisson. Wendela siedziała, przerzucając magazyn sportowy, i przywitała się, kiedy Hake wszedł.
ZerknąłnaTobissona,któryleżał,gapiącsięwprostprzedsiebie.Schudłjeszczebardziej,aletwarznie
wyglądała na tak martwą, jak wcześniej. Opuchlizny zeszły, a bandaż wokół głowy był zdjęty. Połowa
głowybyłaogolonaibyłtamrządciemnoniebieskichszwów.
–Jakztobą?–zapytałHake.
–Ajak,kurwa,myślisz?
–Tobias–powiedziałazniezadowoleniemWendela.
Ale Hake wolał spotkać się ze wściekłym Tobissonem niż z tym odurzonym lekami
iniezainteresowanym.
–Przypominaszsobie,jakdostałeślistęzaginionychosób?
–Tak?
– Pamiętam, że powiedziałeś coś o czyjejś matce w Smålandii, z którą siedziałeś i długo
rozmawiałeś.
– Jej syn się nie odzywał. Sądzę, że policja przyjmuje około trzydziestu tysięcy takich telefonów
każdegoroku.
–Aleonazgłosiłajegozaginięcie,prawda?Takdalekoniezachodziraczejwiększośćznich?
TobissonspojrzałzmęczonynaHakego.
–Doczegozmierzasz?–zapytał.
–Niepamiętasznazwiskakobiety?Albosyna?
Tobissonzamknąłoczyimyślał.
–Byłonietypowe,pamiętam.Brzmiałotrochęzniemiecka.
PulsHakegoprzyspieszył.
–Spróbuj–powiedział.
–Próbuję,chybarozumiesz!
–Tobias!–powiedziałaznówWendela.
TobissonspojrzałnaHakegozbłyskiemwkącikuoka.
–Toraczejpotrwa,zanimwrócędopracy.Albododomu–powiedziałznacząco.
–Cośniemieckiego?
–PrammalboKlam,albocośwtymrodzaju.
–Noaimię?
– Walter, tak sądzę. Mam krewnego, który nazywa się Walter i jest Niemcem, więc to
prawdopodobnie stąd wziąłem ten niemiecki pomysł. Ale matka nie miała obcego akcentu. Mówiła
czystymjakdzwonsmålandzkim.
–WalterKlum?–zapytałHake.
–Właśnie–odparłTobisson.–Coznim?
–Niewiemdokładnie,alesądzę,żeposiadainformacjenatematLeffegoSkarpety.Mieszkalirazem
whotelukawalerskimMargines.
PrzepełnionymyślamiotajemniczymzniknięciuWalteraKluma,Hakepojechałnakomendępolicji
i zaparkował przed budynkiem. Teren wyglądał jak jeden wielki plac budowy z rusztowaniami z rur
ifoliąbudowlanąwszędzie.Chmurabetonowegopyłusprawiała,żetrudnobyłooddychać.Hakewszedł
na górę do pokoju dowodzenia, w którym Lidman, Guldbrandsen i komisarz Bolinder siedzieli razem
zjeszczekilkomapolicjantami.Wyglądalinazaskoczonych.Hakepodniósłręcewgeściezaprzeczenia.
–Wprawdziewycofalidoniesienienamnie,alejeszczeniewróciłem.Jestsięzawieszonym,tosię
jest.
–Niemasiępoczuciahumoru,tosięma,jakbyłoraznapisanew„Blandaren”[22]–odparłLidman.
BolinderspojrzałpowściągliwienaHakego.Byłoschłymipoprawnymkomisarzem,zktórymHake
wcześniejpracował.
–Czegochcesz?–zapytał.
–ZamierzałemzamienićkilkasłówzOskarem.
Lidmanwstał.
– Nie możesz prowadzić śledztwa na boku, Axel – powiedział Bolinder, kiedy policjanci szli do
drzwi.–Wszystko,cowiesz,musiprzejśćprzeztenpokój.
Hakenieprzejmowałsięodpowiedzią,tylkopociągnąłzesobąLidmanakawałekdalejnakorytarz.
–Potrzebujętwojejpomocy–rzekłHake.
–Słyszałeś,coBolinderpowiedział–odparłLidmanostrożnie.
–Dajspokój,Oskar.Tomożebyćważne.
Lidmanpokręciłgłową.
–Sorry–odparł.–Tyzrobiłbyśtosamonamoimmiejscu.
–Zrobiłbym?
–Niemożnamiećpodwójnejlojalnościwśledztwieomorderstwo.Samtopowiedziałeś.Albojest
sięwśrodku,albopozaśledztwem.Tyjesteśpoza,ajazamierzamnadalbyćwśrodku.
–Okej–powiedziałHakeiodszedłstamtąd.
–Axel–zawołałzanimLidman.–Tonicosobistego.
Kipiąc w środku ze złości, Hake pojechał do domu. Zadzwonił do wydziału osób poszukiwanych
idowiedziałsię,żezgłoszenieozaginięciuWalteraKlumazostałowycofane.Hakepodziękowałidostał
numertelefonudomamyWaltera.Zadzwonił,aleniebyłoodpowiedzi.
Więczaginionysynwrócił.Axelzastanawiałsię,gdzieonsiępodziewał.MożewSmålandii,jeśli
wierzyćsłowomGurry.Hakeusiadłciężkonakanapieipoczuł,jakjestzmęczony.Zmęczonywszystkim
iwszystkimi.Zmęczonybrakiemkoleżeństwaizmęczonylabiryntemmiłości.Czułsięopuszczony.Czuł
siępusty.
Zadzwonił dzwonek do drzwi i Hake poszedł otworzyć. Na zewnątrz stał Lars Larsson-Varg.
Trzymałwręcezdjęcie.Byłotozdjęcietatuażu.
–Pomyślałem,żetooddam–powiedziałnieśmiało.
Hakewziąłfotografię.
–Wejdź–odparł.
Larsson-Vargwkroczyłdosalonu.
–Chciałemteżskorzystaćzokazji,abyprzeprosić–powiedział.–Tobyłoniewybaczalnezmojej
strony, by prosić cię o branie udziału we włamaniu. Jesteś uczciwym, rzetelnym policjantem i wstydzę
się,żepróbowałemskłonićcię,abyśrobiłcośzaplecamitwoichkolegówiniezważałnaswojeetyczne
zasady.
–Spokojnie–rzekłHake.–Zapominamyotym.
–Mamnadzieję,żedaszradęmiwybaczyć.
–Jakpowiedziałem,zapominamychwilowoomojejetycepolicyjnej.
Wyszedł do kuchni i przyniósł butelkę wina oraz dwa kieliszki. Larsson-Varg usiadł i dostał
kieliszekdoręki.
–Będęmusiałzapłacićkaręzamójwybryk–powiedział.–Wysoką.Alenicwięcejponadtonie
będzie.Mimowszystkoprzecieżukryłemsiętylkowmuzeuminiepróbowałemniczegoukraść.
–Iniezamierzaszpodjąćjakiejśnowejpróby?
–Mamtamterazzakazwstępu.
Hakezauważył,żeuciekłwzrokiem.
–Nieróbtego–powiedziałHake.–Niewarto.
–Jestempewien,żetonieRembrandtnamalowałobraz.Izamierzamtegodowieść.Wtenlubinny
sposób.Ajakidzieztymśledztwemomorderstwo?
Hake nie zamierzał mówić, że został zawieszony, to nie była właściwa sytuacja, więc powiedział
tylko,żetowystawiającecierpliwośćnapróbę,topornepuzzle,któremuszązostaćułożone.
–Zastanawiamsię,ktozrobiłtentatuaż?–powiedziałLarsson-Varg.–Jestbardzoładny.
–Niezamierzaszchybasięwytatuować?
LarsLarsson-VargspojrzałszelmowskonaHakego.
– Wyobraź sobie część „Sprzysiężenia Claudiusa Civilisa” na plecach albo na piersiach. Może
wódz ze swoim jednym okiem i mieczem w gotowości? A obecnie można też przecież tatuować złotą
farbą,todawniejniebyłomożliwe.Wyobraźsobiekoronękrólewskąwholenderskimzłotymtonie.Nie
mówię:złotytonRembrandta,jakzauważyłeś.
Wskazałpalcemnazdjęcietatuażu.
–Takasamazłotafarbajaknagranacienatymtatuażu.
Hake miał nadzieję, że Lars Larsson-Varg nie zrealizuje swoich pomysłów. Po jeszcze jednej
butelce wina, która w większości została wypita przez byłego kustosza, ten, zataczając się, poszedł do
swojego mieszkania. Hake odchylił się do tyłu i pozwolił myślom biec wolno. Nagle usiadł prosto jak
świeca.
–Kurwa–powiedziałgłośno.
Podniósłsięipowędrowałwokółpomieszkaniu.
–Kurwa!
Żeteżniepomyślałotymwcześniej.Toprzecieżtakmusiałobyć.Usiadłprzybiurku,wyjąłswój
notatnikizacząłpisać.Imwięcejpisał,tymwyraźniejszastawałasięukładanka.Zamknąłnotesiwyjrzał
z zadumą przez okno. Właśnie tak musiało to być. Pokręcił głową. Teraz nagle widział wszystko przed
sobą w wyraźnym świetle. Całkiem pewny nie był, było jeszcze kilka rzeczy, które musiał zrobić, aby
wszystkopotwierdzić.
[22]Szwedzkimagazynhumorystyczny.
ROZDZIAŁ22
Noc nie była łagodna dla Axela Hakego. Trudno było mu zasnąć. Myśli kłębiły się w czaszce.
Obudziłsię,zasnąłponownie,apotempopadłwpewnegorodzajupółodrętwienie.Zaspanywstał,wziął
prysznic tylko po to, by odkryć, że jest trzecia w nocy. Poszedł więc i znów się położył i złapał kilka
godzin snu, zanim zadzwonił budzik. Wypił szybką kawę, nim wyruszył w drogę na swoją pierwszą
wizytę.
Kiedyotworzyłdrzwidomałegopokoiku,zobaczyłtylkobiałągóręleżącąnałóżku.Kawałbiałego
mięsa, który, gdy jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności, ukształtował się w ludzkie ciało. Brudna
roletabyłazaciągnięta,asmródobrzydliwy.Hakepodszedłdołóżkaizapaliłlampkęprzywezgłowiu.
Potrząsnąłmężczyzną.OczyGurryVikenabyłytylkoparąwąskichszpar.
–Codocholery–powiedział,podniósłsięnałokciuizamrugałpodświatło.
–Tylkojednopytanie–odparłHake.
–Spadaj–powiedziałGurraiznówzamknąłoczy.
Hake ponownie nim potrząsnął, a ta wielka bryła mięsa próbowała wyrwać się z jego uchwytu.
Gurraszukałrękąpodłóżkiem,tamgdzieleżałabutelka,aleHakeodepchnąłjąnabokstopą.Pochyliłsię
nadśmierdzącym,tłustymciałemGurry.
–CzyWaltermiałtatuaż?–niemalszepnął.
–Tatuaż?
–Tak?Miałjakiegośrodzajutatuażnaciele?
GurraVikenznówotworzyłmałeświńskieoczka.
–Nie.Niebyłwytatuowany.
–Jesteśpewny?
–Absolutniepewny.Idźterazdojasnejcholery.
OdwróciłsięplecamidoHakego.
–Aninawetjakichśkropekwłóczęgi[23]narękach?
–Nie,powiedziałem.Niebyłwytatuowany!
Hakenachyliłsiędojegouchaiszepnąłcoś.GurraVikenjęknąłsłabo.
–Tak,miał–powiedział.–Otomogłeśzapytaćkogokolwiek.
Hake podniósł się, zgasił lampę i wyszedł z hotelu kawalerskiego. Poranne światło było ostre
iprzenikliwe.Wnocyspadłpierwszyśniegileżałterazpudrowobiałynachodnikachidachach.Drogi
były już przejezdne i zostawiły brązowe smugi w środku bieli. Było tak, jakby miasto przeszło lifting
iwyglądałomłodziej.
Hake pojechał do Ollego Sandstedta. Główny technik siedział przy mikroskopie w swoim
laboratorium.PaliłjakzwykleiskinąłgłowąHakemu,gdytenwszedł.
–Niejesteśzawieszony?
–No.
–Aleitakchceszinformacji?
–Właśnie.Możeszmipomóc?
Sandstedtspojrzałnaniegoznadgrubychokularów.
–Tozależy,czegotodotyczy.
–ChciałbymponownieprzeczytaćprotokółsekcjizwłokHarry’egoStenmana.
–Dlaczego?
–Potrzebujępotwierdzićkilkarzeczy.
–Ijamamsiętymzadowolić?
–Narazie.
Sandstedt podniósł się od stołu warsztatowego i podszedł do aluminiowej szafy, z której wysunął
długąszufladę.Pogrzebałwniejchwilę,upuściłpopiółzpeta,zanimwyjąłteczkę.Otworzyłją.
–Tutaj–powiedziałipodałjąHakemu.–Aleniemożeszjejzabraćzesobą.
Hake usiadł na biurowym krześle i przeczytał cały raport. Zrobił kilka notatek w swoim notesie,
zanimwstałipołożyłteczkęnabiurkuSandstedta.
–Dziękuję–powiedział.
–Dowiedziałeśsiętego,czegochciałeś?
Hake pokiwał z zadumą głową i właśnie miał iść, kiedy zadzwoniła komórka. Był to śledczy
ubezpieczeniowy Tage Lennartsson. Poinformował, że wypłacili pieniądze z ubezpieczenia i że sprawa
zostałazakończona,jeślichodzionich.ŻadnychmalwersacjiniemożnabyłodowieśćwstosunkudoUlli
Stenmanilegalniemiałaprawodoubezpieczenianażycieswojegomęża.
–Kurwamać–rzuciłHakeiwyłączyłtelefon.
Pospieszyłdosamochodu,zadzwoniłdoLidmana,alebezodpowiedzi.Wtedyzadzwoniłdopokoju
dowodzenia,nikogojednaktamniebyło.Zakląłcichopodnosemizapaliłsamochód.
UllaStenmanprzeglądałasięwlustrze.Założyłaspodniewkolorzeskorupekjajek,beżowąlnianą
marynarkę od Armaniego i jedwabny szal w kolorze cynobru jako akcent do tych bardziej dyskretnych
barw.Włosymiałaufarbowanenablondiwycieniowanewedługnajnowszejmody.Czułasięatrakcyjna
i pewna siebie. To ten czas, te ostatnie miesiące, kiedy nie była pewna i bała się, były straszne. Ale
wczorajpieniądzewreszcieprzyszłyiuważała,żeporaznowuzacząćżyć.Pierwszym,cozrobiła,było
pozbyciesięmysichwłosów.PotemwycieczkadoNK[24]iostatni,aleniemniejważnykrok,telefondo
ukochanego. Stanęła na środku pokoju i rozejrzała się. Wszystko wyglądało dobrze. Walizka była
spakowana,apieniądzezabezpieczone.Wszystkoposzłozgodniezplanem.
Axel Hake jechał z szaleńczą prędkością przez miasto. Na moście Väster pchnął kierowcę, który
później próbował ścigać go w dół całej Hornsgatan, ale został w tyle przy Ringvägen, gdzie Hake
przejechał na czerwonym świetle. Skręcił w stronę Bastugatan i był zmuszony jechać kawałek po
chodniku,abyominąćsamochód,którywlókłsię,polującnamiejsceparkingowe.Hakewjechałwmałą
przecznicęzbokuMälarborgenipostawiłsamochódnaśrodkuulicy.Pospieszyłdotrzydziestkiósemki,
wyjechał windą na piętro Ulli Stenman i zadzwonił do drzwi. Nikt nie otworzył. Zadzwonił ponownie
inasłuchiwałdźwiękówześrodka,zuchemprzyłożonymdodrzwiwejściowych,alenicniebyłosłychać
iniktnieotworzył.
Bracia Hemmesta byli w domku letniskowym i pakowali swój nieliczny dobytek. Wojskowe torby
stały starannie ustawione w rzędzie na kuchennym stole. Byli ubrani w lekkie, tropikalne garnitury,
wybieralisiętam,gdziegorąco.Göranpołożyłnawierzchuswojeradionakrótkiefale,słuchałgoczęsto
i zawsze chciał być na bieżąco z sytuacją na świecie. Nils zamknął w spiżarni swój nóż myśliwski
iswojąstrzelbę.Leżałyzawiniętewodpornąnawilgoćceratę,nasamymdoleskrzynkizziemniakami.
Kiedy wrócą, chciał, by broń była natychmiast gotowa do użytku. Mały wynajęty samochód czekał
zaparkowany na zewnątrz. Göran rozejrzał się ostatni raz po domku. Pora była ruszać, a nie wiedział,
kiedyznówtuwrócą.Obydwajbraciawzięliswojetorbyiwyszlizdomku.
RickStenmanstałrazemzMaximemOlgakovemwgarażu.Kilkanowychsamochodówdotarłotego
poranka.Nowerejestryzostałyzałożone,nowikliencisięodezwali.Tobędziecośzupełnieinnegoniż
wcześniej. Ale nie zamierzał zostawać na długo. Wypatrzył samochód, który miał zamiar pożyczyć
w chwili, gdy Maxim pójdzie na lunch. Srebrny mercedes, który przejechał zaledwie kilka tysięcy mil.
RickpatrzyłwyczekująconaOlgakova.
Danne Durant był zdenerwowany. Nie zdarzało się to często, ale teraz nadeszła chwila prawdy.
Przezoknokabinywyjrzałwstronękamiennegonabrzeżaizniszczonegootoczeniastoczni.Latembyłto
niemal idylliczny obszar, ale teraz, z zimową pluchą, nie było nic pastoralnego w tych zardzewiałych
łodziach,spawarkachiobranychzliścidrzewach.Śniegleżałnaplandekachinapokładachtworzyłysię
dużekałuże.Danneusłyszałnadjeżdżającysamochódiwyjrzałprzezokno.
Axel Hake otworzył drzwi wejściowe po kilku próbach i wszedł do mieszkania na Bastugatan.
Sprawdziłszybko,żeUlliniemawdomu,apotemmetodyczniezacząłprzeszukiwaćmieszkanie.
Nie znalazł nic wartościowego – ani w sypialni, ani w salonie. Przeszukał wszystkie garderoby,
szufladywkuchniiinneschowki,alebezrezultatu.Takczyowakwyczuwałinstynktownie,żecośjest
nietak,żecoświsiwpowietrzuiżeczasujestniewiele.Podniósłsłuchawkętelefonuinacisnąłklawisz
powtarzania w nadziei, że Ulla wykonała jakiś ważny telefon, ale numer prowadził do salonu
fryzjerskiego. Hake podszedł do dużego okna i spojrzał na Sztokholm. Na lewo leżał kanał Pålsund
i Långholmen ze stocznią Mälar na cyplu, na prawo Stare Miasto, a pomiędzy nimi Riddarfjärden.
PowinienczekaćnaUllęStenman,czyonawyfrunęła?Pogładziłrękąwłosyioparłsięciężkonalasce.
Traciłgruntimusiałdziałać.ZadzwoniłdoOskaraLidmana.
– Tu Axel – powiedział – i to cholernie pilne. Sprawdź, czy Ulla Stenman wybrała pieniądze
zkonta,naktórewpłaciłajefirmaubezpieczeniowa.
–Muszę…
–Teraz–odparłHake.–Zadzwońdomnieodrazu!
PodziesięciuminutachLidmanoddzwonił.
–Niemaichnajejkoncie–powiedział.
Hakezakląłcicho.
–Ocochodzi?
–UllaStenmanwyjeżdżazkrajuzpieniędzmi,więcmusiciezaalarmowaćwszystkiepunktykontroli
granicznej.
–Jestsama?
–Nie,matowarzyszypodróży.
–Iluzatem?
–Jednegoalbodwóch.Niejestemcałkiempewien.
–Tobędziecholernaoperacjai…
–Topilne,Oskar.Możesztozrobić?
–MuszęnajpierwporozmawiaćzBolinderem.
Hakezawahałsię.
–Zróbto,aleuruchomtoszybko,teraztokwestiaminut.
Wyłączyłkomórkęiwtedywpadłnato,jakoniprawdopodobnietozrobią.Pospieszyłzmieszkania
do samochodu. Sam musi tam pojechać, nie był pewien, czy Bolinder będzie w ogóle pomocny, jeśli
ubzdura sobie, że Hake po prostu jest zdesperowany. Zastartował, zjechał w dół Hornsgatan i dalej,
wstronęmostuVäster.
[23] Chodzi o luffarprickar – trzy wytatuowane kropki między kciukiem a palcem wskazującym w kształcie V, aby mogły być ukryte po
złączeniupalców.WSzwecjikojarzonezżeglarzami,recydywistamiiwłóczęgami.
[24]Znanasiećdomówtowarowych.
ROZDZIAŁ23
Axel Hake zaparkował przy szopie z blachy falistej tak, że samochodu nie było widać od przodu.
Poszedł do hangaru, który mieścił także niewielkie biuro. Mężczyzna siedzący za szybą spojrzał na
Hakego,kiedytenwszedł.
–Ktojestodpowiedzialnyzazezwolenianalotdlaprywatnychsamolotów?–zapytał.
–Tojasiętymzajmuję.Chceszsięczegośdowiedzieć?
Hakewyjąłswojąlegitymację.
–Policjakryminalna–powiedział.–Topilne.Czymaszinformacjeotym,ktobędziestąddzisiaj
startować?
–Oczywiście.
Zalogował się do komputera i wyciągnął listę zezwoleń na starty i lądowania. Hake stanął za nim
ispojrzałwspis:
–Citutaj–powiedziałiwskazałpalcemnajednonazwisko.–Gdzieonisiępodziewają?
Mężczyznapopatrzyłnazegarek.
– Są gotowi do odlotu za kilka minut – odparł. – Ale muszą mieć pozwolenie na start, a ja mogę
temuzapobiec.
–Sądzę,żemajątowdupie.
–Aletakprzecieżniemożnarobić.Bezpieczeństwalotówniemożnaprzecieżnarażaćnaszwank.
Brommajestcałkiemdużymlotniskiem.
Wyglądałnaoburzonego.
–Myślę,żeonipodejmątoryzyko,jeślibędąmusieli.CooznaczaB2357?
–StojąwhangarzeB.
–Gdzieonjest?
–Dwabudynkidalej.
Hake wypadł z biura. Wiało mocno, kiedy okrążał pierwszy hangar. Śnieg roztopił się na pasie
startowymilądowisku,amałysamolotpasażerskilądował,kiedyHakeodchodziłwstronęhangaruB,
przy którego szczytowej ścianie stał zaparkowany wynajęty samochód. Hake dostrzegł ciągnik
zmierzającydohangaruipodejrzewał,żetoten,którymawyciągnąćsamolotnamiejscestartu.Poszedł
za nim i wszedł do mniejszego hangaru, w którym stało kilkanaście prywatnych samolotów. Traktor
podjechał do pomalowanej na czerwono-biało Cessny, a od strony pasażera stała Ulla Stenman
iładowaławalizkę.Hakepodszedłdoniej.Kiedybyłtużobok,odwróciłasięizbladła.
–Co,docholery–powiedziała,gdygozobaczyła.
–Musimyporozmawiać–odparłHake.
–Zapomnij.Niemamczasu.
–Chodziomorderstwo,więcraczejmusiszzaczekać.
Oblizała wargi i stanowczo zbyt późno Hake zauważył, że zerka mu przez ramię. Ściągnął barki
i odwrócił się na bok. Uderzenie ciężkim kluczem francuskim trafiło go w plecy, zamiast w głowę.
Poleciał do przodu i wylądował na czworakach. Następny cios trafił go w krzyże i poczuł, jakby
rozżarzone noże kłuły jego ciało. Przetoczył się po betonowej podłodze i zobaczył mężczyznę
podnoszącegoznówkluczfrancuski.
Hake czuł, jak jego kończyny powoli cierpną. Musi uciec przed następnym uderzeniem,
wprzeciwnymraziebędzieponim.Mężczyznazamordowałjużdwarazyiniecofniesięprzedtym,by
zrobićtoznowu.Kluczzostałponownieuniesiony,aHakeztrudemwtoczyłsiępodCessnętak,żecios
trafił w biodro. Wydawało się, że coś trzasnęło i ból sprawił, że Hake na kilka sekund stracił
przytomność. Morderca pojawił się za nim i ponownie uniósł klucz francuski. Ale cios trafił w bok
barku,aHakepróbowałwczołgaćsięgłębiejpodsamolot.
Obecnie był niemal bezsilny i ledwo dawał radę stawiać opór, kiedy morderca złapał go za nogi,
wyciągnął na podłogę hangaru i podniósł klucz z zamiarem dobicia. Światło z otworu hangaru
uniemożliwiałodostrzeżeniewyrazutwarzynapastnika,aleHakezastanawiałsię,czysięnieuśmiecha.
OstatkiemsiłHakedosięgnąłswojejlaskiiuderzyłniąwnogimężczyzny.LaskapękłaiAxelusłyszał,
jakmordercaśmiejesię,kopiącnabokjejkawałki.
Tobyłataprzerwanaoddech,którejHakepotrzebował.Kiedyzobaczył,jakkluczfrancuskizbliża
sięzgwałtownąsiłądojegogłowy,wyjąłswojąbrońsłużbowąistrzeliłnapastnikowiwśrodekklatki
piersiowej. Klucz francuski upadł z łoskotem na podłogę, a krzyk Ulli Stenman wypełnił hangar. Hake
zobaczył ślad po ugryzieniu na ramieniu przeciwnika w momencie, gdy ten padał. Oczy wydawały się
toczyćwgłowieitylkobiałkabyływidoczne,zanimmordercastraciłprzytomność.
UllaStenmanrzuciłasięobokniegoizaczęłagwałtowniepłakać.
–Red–lamentowała–Red…
HakepodniósłsięnanogiispojrzałnaHarry’egoStenmana,któryleżałikrwawiłnakolanieswojej
Ulli.Hakegoogarnęłygwałtownemdłościioparłsięoskrzydłosamolotu.Żebymtylkoniezemdlałteraz,
pomyślał. Hangar zaczął wirować, ale Hake zdążył zrozumieć, że Lidman nadchodzi z kilkoma
policjantami,zanimrunąłiwszystkosczerniało.
Haketrafiłnatensamoddział,coTobiasTobisson.Biodrobyłopęknięte,awdolnejczęścipleców
byłpokaźnywylew.
Tobisson chciał wszystko wiedzieć i Hake wyjaśniał, jak wpadł na to, że to tylko Harry Stenman
mógłstaćzatymwszystkim.
– Pierwszy sygnał nadszedł, gdy boksowałem się z Dannem. Powiedział, że Red miał dobrą
kondycjęiżepiłumiarkowanie.Alezwłokiwwodziemiałykondycjęsześćdziesięciolatkaiczęściowo
zniszczonąwątrobęodciągłegopicia.Potembyłotoztatuażem.
–Tatuażem?
– Mój kolega Lars Larsson-Varg powiedział, że złoto w tatuażach jest relatywnie niedawno
wymyśloną farbą, z którą wcześniej się nie udawało. Ale tatuaż Harry’ego miał przecież więcej niż
dziesięćlat.Wtedyzrozumiałem,żetatuażzwłokmusiałbyćświeżozrobiony.Kiedypóźniejzapytałem
GurręwMarginesie,czyWalterKlumbyłrudy,iotrzymałempotwierdzenie,byłemniemalpewien,żeto
nieHarryStenmanzostałzamordowany,tylkoWalterKlum.
Tobissonpozwolił,bytowszystkowryłomusięwpamięć.
– Harry wybrał swojego sobowtóra, ponieważ był naturalnie rudy i trochę do niego podobny.
Szczególniepotym,jakprzeleżałwwodziejakiśczas.WalterKlumbyłpijakiem,którymiałwzwyczaju
wałęsać się po Söder. Harry wyszukał go i przekonał, by wyprowadził się z Marginesu i zapadł pod
ziemięnakilkamiesięcy.Obiecałmupokaźnąsumępieniędzy,alezażądał,abyzrobiłtatuaż,żebydostać
pieniądze.
Stenmanciągniewymyślonąhistorięotym,żechodzitylkooto,bypokazaćsięznagimtorsemprzy
jakiejś okazji, aby kogoś oszukać i nic więcej. Waltera, który był słupem w firmie fasadowej
iczymkolwiekjeszcze,gównoobchodzi,comusizrobić,byletylkodostaćpieniądze.Ukrywasięzatem,
ale nie umie trzymać się z daleka od swojego kumpla, Leffego. Zakrada się czasami do jego autobusu
irazempiją.Redwidzitoibyćmożeobserwujetakżemnie,gdyktóregośrazuodnajdujęLeffegopotym,
jakznaleźliśmyzwłokiwwodzie.Sądzi,żeWalterpowiedziałzadużoLeffemuiżetenmożezamierza
cośsypnąć.Abynicniewyciekło,paliautobus.
–AletypokazałeśprzecieżzdjęcietegozmarłegoWalteraLeffemu?
Hakepołożyłpoduszkępodplecyikiwnąłlekkogłową.
– Leffe nienawidził policjantów, nie zamierzał powiedzieć zbyt wiele, a poza tym porządnie się
wystraszył,kiedyWalterzostałzamordowany.Niechciałbyćwnicwciągniętyitrafićnaprzesłuchanie,
abyćmożedodomuopieki.KiedyWalterzapadłsiępodziemię,Leffezacząłprzecieżsolidniepić,może
jużwtedysądził,żejegokoleśzostałwyeliminowany.AlepóźniejWaltersiępojawiłiprzechwalałsię,
żebędziepiekielniebogaty,kiedybędziepowszystkim.
–WięcRedpostarałsięosobowtóra.
–Ringare…
–…któregopóźniejmordujenapokładziełodziPetterssonaitopiwkanalePålsund.Iwszystkopo
to,abywydostaćubezpieczenienażyciezasamegosiebie?
Hakekiwnąłgłową.Czułsięosłabionyirozpalonygorączką.Motywzubezpieczeniemnażyciebył
krystalicznie czysty, ale nadal nie rozumiał, dlaczego Harry Stenman wybrał zniknięcie tak nagle. Albo
możepoprostuniepotrafiłmyślećjasno.
–AledlaczegokanałPålsund?–usłyszałpytanieTobissona.
–Tobyłoto,couważałemprzezcałyczaszatakiedziwne.Jeśliczłowiekchcesiękogośpozbyć,to
nie wyrzuca go w samym środku Sztokholmu. Ale Red przecież chciał, żebyśmy znaleźli Waltera. Tak,
wszystkoopierałosięnatym,żegoznaleźliśmy.
–Tobyłocholerneryzyko.Odciskipalcówmogłyprzecieżujawnić,ktotobył.
–HarryStenmanprzygotowałsięskrupulatnie.WybrałWaltera,ponieważnigdywcześniejniebył
karany.Dlategojegoodciskówpalcówniebyłownaszymrejestrze.
–BiednyWalter–powiedziałTobisson.–Najpierwżyćmartwymżyciem,apotemumrzećjakoktoś
inny…
– Dzwoniłem do jego mamy, która absolutnie nie wycofała zgłoszenia o zaginięciu. Ktoś inny to
zrobił.PrawdopodobnieHarry.
Tobissonpodniósłsięzłóżkaiprzeciągnąłsię.
–ADanneDurantniebyłwplątanyanitrochę?
–Możedomyślałsięczegoś,alepożyczyłczterystatysięcykoronwzamianzaobietnicęotrzymania
zpowrotempięciusettysięcy.Niezamierzałpomagaćpolicji,bowtedytepieniądzeposzłybyzdymem.
ZanimUllawyjechałanalotnisko,pojechałanajegołódźizwróciłapieniądze.Powiedziałatopodczas
przesłuchania.
–Teczterystatysięcybyłopoto,byzapłacićWalterowiiprzygotowaćucieczkę?
Hakekiwnąłgłową.Ukryciesięnigdyniebyłotanie,aCessnęzpewnościąwynająłnadłuższyczas.
Wedługtego,cowydobyłLidman,byliwdrodzedodomu,którywynajęliwProwansji.
–No,acicholernibracia?
–OnipojechalizpowrotemnaKorsykę,bytamznówsięzaciągnąć.Niewytrzymalichybakręcącej
sięwokółnichmasypolicji.
–WięctoHarryzakradłsięzamnąimniepobił?
– Tak. Potwierdza to ślad ugryzienia na jego ręce. Chciał, żebyś przestał śledzić Ullę. Był
z pewnością u niej na Bastugatan cały czas. A poza tym przez ten atak rzucił pośrednio podejrzenia na
braci.Gdybyśgonieugryzł,pewniewsadzilibyśmyichdokiciaitrafilibyśmynazłytrop.
–MógłbymzłapaćtegoNilsa,gdybynaprawdębyłotrzeba–powiedziałTobissonizacisnąłpięści.
Hakeniewierzyłwtoanisekundę,aleprzymknąłnatooczy.
–ARicknicniewiedział?
– Nie, to by nie zadziałało. Był przywiązany do swojego brata i z pewnością próbowałby go
odwiedzić.WzamianzatopracujeterazuOlgakova,alewtejmaszyneriiniewątpliwiezgrzyta.Rickma
w zwyczaju pożyczać bez pozwolenia samochody, aby zaimponować swojej dziewczynie, a to drażni
Olgakova.Ostatniobyłtosrebrnymerc,któregoRickowiudałosięrozbić,cosprawiło,żesiępokłócili.
–ABromma?–zapytałTobisson,podchodzączpowrotemdołóżka.
Nadal kręciło mu się w głowie, kiedy za długo był na nogach. Lekarz powiedział, że to było
poważnewstrząśnieniemózgu,ależewrócidopełnizdrowia.Tobissonniebyłrówniepewien.
–Harrybyłprzecieżwyszkolonympilotem,wykonywałmisjezwiadowczedlaLegii,apozatymna
czarnoprzewoziłsamolotembenzynęwBośni.Jeślimiałbywydostaćsięzkrajuniezauważony,tomałym
śmigłowcem.
Ale na to Hake wpadł w ostatniej sekundzie. Oparł głowę o wezgłowie łóżka i pomyślał, że
wszystkomaswójczas.Jednegodnianiewiesięnic,anastępnegowidzisięwszystkowinnymświetle.
Gorzej było z Harrym Stenmanem. Jednego dnia był uznany za zmarłego, następnego odsiadywał
wwięzieniudożywocie.GdybykulaHakegotrafiłatrochębardziejnalewo,przeszyłabyserce,awtedy
mógłbyćmartwyporazdrugi,aleterazsięuratował.
Otworzyły się drzwi i wszedł Oskar Lidman z pudełkiem czekoladek, które natychmiast otworzył.
Zwielkąstarannościąwybrałkostkę,zanimpoczęstowałpozostałych.
–Harryzacząłgadać–powiedział,pałaszująckawałek.–Wiecie,jaktosięzaczęło?
Obydwajpozostalibylicicho.
–Bałsię.BałsiębraciHemmesta.
SpojrzałzzadumąnaTobissona.
–Oniwidocznieznająsztukęzastraszania.
Tobissonspuściłwzrok.
–Kontynuuj–powiedziałniecierpliwieHake.
–Zadzwonilidoniegowzeszłymrokuirzeczywiście,kiedysiężegnali,powiedzieliprostozmostu,
że zamierzają pomścić swojego kumpla. Nie wyjawili, kiedy ani jak, chcieli, aby nigdy nie czuł się
nazbytbezpieczny.Miałjednakumrzeć.
–Iwtedyzaplanowałswojewłasnezniknięcie?–zapytałHake.
Lidmankiwnąłgłową.
– On i Ulla spacerowali jednego wieczoru przy przystani Hammarby. Zobaczyli mężczyznę
zataczającegosięprzynabrzeżu.ByłpodobnydoHarry’egoiUllanażartypowiedziała,żetomógłbybyć
on.Towtedypojawiłasięideauniknięciategociągłegozagrożenia.
HarryprzekonałWalteraiwysłałgodoDanii,abyzrobiłtatuaż.Dowiedziałsię,żejeśliczłowiek
matakwyraźnyznakrozpoznawczyjaktatuaż,towystarczyidentyfikacjakogośbliskiego.Wtedypolicja
nieidziedalejiprzykładowoniedomagasiękartystomatologicznejalbozrobieniatestówDNA.
– Ale popełnił błąd z tatuażem. Klum dostał złoto w granacie zamiast żółtego, jak miał Harry –
powiedziałHake.
– Walter miał ze sobą w Danii zdjęcie tatuażu Harry’ego i tatuażysta sądził, że to było złote, nie
żółte.
–Niewszystkozłoto,cosięświeci–powiedziałTobisson.
–Nadalzastanawiamsię,dlaczegotostałosięwłaśniewPålsundet–rzekłHake.
GrubepalceLidmanaznówbyływpudełkuczekoladek.Jakgdybyomiatałzawartośćdłonią,zanim
rękazanurkowałaiwyłowiłakostkęczekolady.
– Nie powiedział tego wprost, ale podejrzewam, że chciał, by Danne został wsadzony za
morderstwo,bowtedy niepotrzebowałbyzwracać pożyczonychpieniędzy.Był zdesperowanyigotowy
spalićwszystkiemosty.
–Cipieprzenibracia–powiedziałgłuchoTobisson.–Oniwnajwyższymstopniusąwspółwinni.
Dlaczegozamiasttegoniezałatwiłich?
–Ponieważwiedział,jacysądobrzy–odparłspokojnieHake.
–Zatemwwięzieniuteżniejestchybabezpieczny.
Tobisson wyjrzał z rozmarzeniem przez okno. Niemal życzył sobie, by wrócili, aby on mógł ich
złapać.Nadaltrudnobyłomuprzetrawićto,żegoprzestraszyliażdoszpikukości.
Lidmanzawahałsię,wziąłostatniąkostkęczekolady,apotemnakryłpudełkowieczkiem.
–Musiciechłopakiprzestaćwyjadaćcałączekoladę–powiedział.–Musiwystarczyćnajakiśczas.
Uśmiechnął się do nich i wsunął ręce do kieszeni swojego wielkiego płaszcza, jakby po to, by
powstrzymaćsamegosiebieprzedwyjedzeniemcałejbombonierki.
NastępnegodniaHannaiSiriprzyszłyzwizytą.Sirizbadałabandażenabiodrzeiplecach,podczas
gdyHannastałaprzyoknieipatrzyłanazewnątrz.Nagleodwróciłasięispojrzałananiego.
–JadędoParyża–powiedziała.
Hakepoczuł,jakodwagagoopuściłaiżeniejestwstanieprotestować.
–Dwatygodnienapoczątek.
–JabędęuciociJuliiibędęasystentkąweterynarza–dodałaSiriradośnie.
Hake patrzył pustym wzrokiem przed siebie. Wszystko było takie mętne. Wszyscy byli fałszywymi
końminatorzeżycia.GdzieśwoddaliusłyszałznówgłosHanny.
–Chcę,żebyśpojechałzemną.Kiedybędzieszzdrowy.Kiedybędzieszmiećczas.
Podeszłaipocałowałagowusta.
–Potrzebujęcię–powiedziała.
Jej oczy odrobinę błyszczały. Potem Hanna stawała się coraz bardziej zamazana i w końcu Hake
zamknął oczy. Ona jednak nadal pozostała przed oczami. Naga i smukła stała przy oknie w Paryżu, by
zobaczyć świt przebijający się nad pustymi wagonami pociągów i lokomotywami na ślepych torach.
Wydawałomusię,żeunosisięmiędzyrzeczywistościąasnem,iżeczassięzatrzymał.
Tak, czas, pomyślał. Wszystko miało swój czas. Czas, by żyć, czas, by umierać. Czas rzucania
kamieniiczasichzbierania,czaspieszczotcielesnychiczaswstrzymywaniasięodnich.
Hakezastanawiałsię,jaktowłaściwiebędzieznim.
TableofContents
Kartatytułowa
Cytat
ROZDZIAŁ1
ROZDZIAŁ2
ROZDZIAŁ3
ROZDZIAŁ4
ROZDZIAŁ5
ROZDZIAŁ6
ROZDZIAŁ7
ROZDZIAŁ8
ROZDZIAŁ9
ROZDZIAŁ10
ROZDZIAŁ11
ROZDZIAŁ12
ROZDZIAŁ13
ROZDZIAŁ14
ROZDZIAŁ15
ROZDZIAŁ16
ROZDZIAŁ17
ROZDZIAŁ18
ROZDZIAŁ19
ROZDZIAŁ20
ROZDZIAŁ21
ROZDZIAŁ22
ROZDZIAŁ23