Włodzimierz I. Lenin
O stosunku partii
robotniczej do religii
Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)
WARSZAWA 2006
Włodzimierz I. Lenin – O stosunku partii robotniczej do religii (1909 rok)
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
- 2 -
www.skfm-uw.w.pl
Tekst Włodzimierz I. Lenina „O stosunku partii
robotniczej do religii” został po raz pierwszy
opublikowany w piśmie „Proletarij” nr 45 z 13 (26)
maja 1909 r.
Podstawa niniejszego wydania: Włodzimierz
Lenin, „Dzieła wszystkie”, tom 17, wyd. Książka i
Wiedza, Warszawa 1986.
Włodzimierz I. Lenin – O stosunku partii robotniczej do religii (1909 rok)
Przemówienie posła Surkowa w Dumie Państwowej w czasie debaty nad budżetem Synodu oraz
dyskusja w naszej frakcji w Dumie analizująca projekt tego przemówienia, które to materiały drukujemy
poniżej, wysunęły nadzwyczaj ważną i właśnie dziś aktualną kwestię
. Zainteresowanie wszystkim, co ma
związek z religią, niewątpliwie ogarnęło dziś szerokie koła „społeczeństwa" i przeniknęło również do
szeregów zbliżonej do ruchu robotniczego inteligencji, a także do pewnych kół robotniczych.
Socjaldemokracja powinna bezwzględnie publicznie przedstawić swój stosunek do religii.
Cały swój światopogląd opiera socjaldemokracja na socjalizmie naukowym, tj. na marksizmie.
Podstawą filozoficzną marksizmu, jak to niejednokrotnie deklarowali zarówno Marks, jak i Engels, jest
materializm dialektyczny, który przyswoił sobie historyczne tradycje materializmu wieku XVIII we Francji
i Feuerbacha (pierwsza połowa wieku XIX) w Niemczech – materializmu bezwzględnie ateistycznego,
zdecydowanie wrogiego wszelkiej religii. Przypomnijmy, że cały „Anty-Dühring" Engelsa, przeczytany
przez Marksa w rękopisie, demaskuje niekonsekwencję materializmu materialisty i ateisty Dühringa,
pozostawianie przezeń furtek dla religii i filozofii religijnej. Przypomnijmy, że Engels w swojej pracy o
Ludwiku Feuerbachu zarzuca mu, iż walczył z religią nie po to, by ją zniszczyć, lecz po to, by ją odnowić,
stworzyć nową, „wzniosłą” religię itp. Religia jest opium ludu – to powiedzenie Marksa stanowi kamień
węgielny całego światopoglądu marksistowskiego w sprawie religii
. Wszystkie współczesne religie i
kościoły, wszystkie i wszelkie organizacje religijne marksizm traktuje zawsze jako organy burżuazyjnej
reakcji, służące do obrony wyzysku i tumanienia klasy robotniczej.
Równocześnie jednak Engels niejednokrotnie potępiał ludzi, którzy chcieli być „bardziej lewicowi”
lub „bardziej rewolucyjni” niż socjaldemokracja i włączali do programu partii robotniczej bezpośrednie
uznanie ateizmu w sensie wypowiedzenia wojny religii. W roku 1874 Engels, omawiając słynny manifest
uchodźców Komuny, blankistów, którzy przebywali na emigracji w Londynie, traktuje jako nonsens ich
hałaśliwe proklamowanie wojny z religią, oświadczając, że tego rodzaju wypowiedzenie wojny stanowi
najlepszy sposób, by ożywić zainteresowanie dla religii i utrudnić rzeczywiste obumieranie religii. Engels
zarzuca blankistom brak zdolności zrozumienia tego, że jedynie walka klasowa mas robotniczych,
wszechstronnie wciągająca jak najszersze warstwy proletariatu do świadomie rewolucyjnej praktyki
społecznej, jest rzeczywiście zdolna wyzwolić uciskane masy z jarzma religii, podczas gdy proklamowanie
wojny z religią jako politycznego zadania partii robotniczej jest anarchistycznym frazesem
. Również w
roku 1877 w „Anty-Dühringu”, bezwzględnie potępiając najmniejsze ustępstwa Dühringa-filozofa na rzecz
idealizmu i religii, Engels nie mniej stanowczo potępia rzekomo rewolucyjną ideę Dühringa o zakazie
religii w społeczeństwie socjalistycznym. Wypowiadać tego rodzaju wojnę religii oznacza – jak powiada
Engels – „przebismarkować samego Bismarcka”, tj. powtórzyć niedorzeczność bismarkowskiej walki z
klerykałami (sławetna „walka o kulturę”, Kulturkampf, tj. walka Bismarcka w latach siedemdziesiątych
XIX wieku z niemiecką partią katolików, partią „centrum”, za pomocą policyjnych represji wobec
katolicyzmu). Tego rodzaju walką Bismarck jedynie umocnił wojujący klerykalizm katolików, jedynie
zaszkodził sprawie rzeczywistej kultury, ponieważ na pierwszy plan zamiast podziałów politycznych
wysunął podziały religijne, odwrócił uwagę pewnych warstw klasy robotniczej i demokracji od aktualnych
zadań walki klasowej i rewolucyjnej w kierunku najbardziej powierzchownego i fałszywego burżuazyjnego
antyklerykalizmu. Oskarżając Dühringa, który pragnął uchodzić za ultrarewolucjonistę, o chęć powtórzenia
w innej postaci tego samego bismarkowskiego głupstwa, Engels żądał od partii robotniczej, by umiała
cierpliwie pracować nad sprawą zorganizowania i uświadomienia proletariatu, sprawą, która prowadzi do
1
Mowa o wystąpieniu posła do III Dumy Państwowej, socjaldemokraty P. Surkowa podczas omawiania budżetu Synodu na
posiedzeniu Dumy w dniu 14 (27) kwietnia 1909 r. (patrz: Stienograficzeskij otczot III Gosudarstwiennoj dumy, II siessija,
czast' III, s. 2074). Dane o dyskusji nad projektem wystąpienia Surkowa na forum frakcji Dumy przytoczono w artykule
„Prienija w dumskoj socyał-diemokraticzeskoj frakcyi po woprosu ob otnoszenii socyał-diemokratii k rieligii”, opublikowanym
w nrze 45 gazety „Proletarij” z 13 (26) maja 1909 r. w rubryce „Iz partii”. – Red.
2
Por. K. Marks: „Przyczynek do heglowskiej filozofii prawa. Wstęp”, w: K. Marks, F. Engels: Dzieła, t. 1, Warszawa 1976, s.
458. – Red.
3
Por. F. Engels: „Literatura emigracyjna. II. Program blankistowskich uchodźców Komuny”, w: K. Marks, F. Engels: Dzieła, t.
18, Warszawa 1969, s. 585-594. – Red.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
- 3 -
www.skfm-uw.w.pl
Włodzimierz I. Lenin – O stosunku partii robotniczej do religii (1909 rok)
obumierania religii, a nie wdawała się w awanturnicze wojny polityczne z religią
. Ten punkt widzenia
przyswoiła sobie organicznie niemiecka socjaldemokracja, która opowiedziała się na przykład za wolnością
dla jezuitów, za wpuszczeniem ich do Niemiec, za zniesieniem wszelkich metod walki policyjnej z tą lub
inną religią. „Uznanie religii za sprawę prywatną” – słynny punkt programu erfurckiego (z 1891 roku) –
usankcjonował tę taktykę polityczną socjaldemokracji.
Taktyka ta zdążyła już obecnie stać się rutyną, zdążyła zrodzić nowe wypaczenie marksizmu w
kierunku przeciwnym, w kierunku oportunizmu. Zaczęto komentować tezę programu erfurckiego w tym
sensie, że my, socjaldemokracja, nasza partia, uważamy religię za sprawę prywatną, że dla nas, jako
socjaldemokratów, dla nas, jako partii, religia jest sprawą prywatną. Nie wszczynając bezpośredniej
polemiki z tym oportunistycznym poglądem Engels w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku uznał za
konieczne wystąpić przeciwko niemu w sposób zdecydowany nie w formie polemicznej, lecz pozytywnej.
Mianowicie: Engels uczynił to w formie oświadczenia specjalnie przezeń podkreślonego, że
socjaldemokracja uważa religię za sprawę prywatną w stosunku do państwa, lecz bynajmniej nie w
stosunku do siebie, nie w stosunku do marksizmu, nie w stosunku do partii robotniczej
Taka jest strona zewnętrzna historii wypowiedzi Marksa i Engelsa w kwestii religii. Dla ludzi,
którzy traktują marksizm niedbale, dla ludzi nie umiejących lub nie chcących myśleć historia ta jest
kłębkiem bezmyślnych sprzeczności i wahań marksizmu: ot, jakaś tam niby mieszanina „konsekwentnego”
ateizmu i „pobłażliwości” dla religii, jakieś „pozbawione zasad” wahania miedzy r-r-rewolucyjną wojną z
bogiem a tchórzliwą chęcią „przypodobania się” wierzącym robotnikom, obawa odstraszenia ich itd. itp. W
literaturze frazesowiczów anarchistycznych można znaleźć niemało tego typu wycieczek pod adresem
marksizmu.
Ale kto jest w stanie choć trochę poważnie odnosić się do marksizmu, wniknąć w jego podstawy
filozoficzne oraz w doświadczenie międzynarodowej socjaldemokracji, ten z łatwością dostrzeże, że taktyka
marksizmu w stosunku do religii jest głęboko konsekwentna i przemyślana przez Marksa i Engelsa, że to,
co dyletanci lub nieucy uważają za wahania, wynika wprost i nieuchronnie z materializmu dialektycznego.
Byłoby wielkim błędem sądzić, że pozorne „umiarkowanie” marksizmu w stosunku do religii tłumaczy się
tak zwanymi względami „taktycznymi” w sensie chęci „nieodstraszenia” itp. Przeciwnie, linia polityczna
marksizmu również w tej kwestii jest nierozerwalnie związana z jego podstawami filozoficznymi.
Marksizm – to materializm. Jako taki jest on tak samo nieubłaganie wrogi religii, jak materializm
encyklopedystów XVIII wieku lub materializm Feuerbacha. To nie ulega wątpliwości. Ale materializm
dialektyczny Marksa i Engelsa idzie dalej niż encyklopedyści i Feuerbach i rozciąga filozofię
materialistyczną na dziedzinę historii, na dziedzinę nauk społecznych. Powinniśmy walczyć z religią. Jest to
abecadło całego materializmu, a więc również marksizmu. Ale marksizm nie jest materializmem, który
zatrzymał się na abecadle. Marksizm idzie dalej. Mówi on: należy umieć walczyć z religią, w tym zaś celu
trzeba materialistycznie wyjaśnić źródła wiary i religii wśród mas. Walki z religią nie wolno ograniczać do
abstrakcyjno-ideologicznej propagandy, nie wolno jej sprowadzać do takiej propagandy; walkę tę należy
powiązać z konkretną praktyką ruchu klasowego, który zmierza do usunięcia społecznych korzeni religii.
Dlaczego religia utrzymuje się wśród zacofanych warstw proletariatu miejskiego, wśród szerokich warstw
półproletariatu, a także wśród mas chłopstwa? Wskutek ciemnoty ludu – odpowiada burżuazyjny
postępowiec, radykał albo burżuazyjny materialista. A więc – precz z religią, niech żyje ateizm, naszym
głównym zadaniem jest rozpowszechnianie poglądów ateistycznych. Marksista powiada: nieprawda. Taki
pogląd – to powierzchowne, burżuazyjnie ograniczone kulturnictwo. Taki pogląd tłumaczy korzenie religii
nie dość wnikliwie, nie materialistycznie, lecz idealistycznie. We współczesnych krajach kapitalistycznych
są to korzenie przede wszystkim społeczne. Społeczny ucisk mas pracujących, ich pozorna całkowita
bezradność wobec ślepych sił kapitalizmu, który co dzień i co godzinę sprawia po tysiąckroć więcej
najokrutniejszych cierpień, najbardziej dzikich męczarni zwykłym ludziom pracy niż wszelkie
4
Por. F. Engels: „Anty-Dühring”, w: K. Marks, F. Engels: Dzieła, t. 20, Warszawa 1972, s. 354. – Red.
5
Por. F. Engels: „Wprowadzenie do pracy «Wojna domowa we Francji»”, w: K. Marks, F. Engels: Dzieła, t. 22, Warszawa
1971, s. 231. – Red.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
- 4 -
www.skfm-uw.w.pl
Włodzimierz I. Lenin – O stosunku partii robotniczej do religii (1909 rok)
nadzwyczajne wydarzenia, jak wojny, trzęsienia ziemi itd. – oto w czym tkwią najgłębsze, współczesne
korzenie religii. „Strach stworzył bogów”. Strach wobec ślepej siły kapitału, która jest ślepa, gdyż masy
ludowe nie mogą jej przeniknąć, która na każdym kroku życia proletariusza i drobnego posiadacza grozi
przyniesieniem i przynosi mu „nagłą”, „nieoczekiwaną”, „przypadkową” ruinę, zgubę, śmierć głodową,
czyni zeń nędzarza, paupra, prostytutkę – oto owe korzenie współczesnej religii, które przede wszystkim i
nade wszystko winien mieć na uwadze materialista, jeśli nie chce pozostawać materialistą na poziomie
przedszkola. Żadna uświadamiająca książka nie wykorzeni religii wśród mas zahukanych przez
kapitalistyczną katorgę, uzależnionych od ślepych, niszczycielskich sił kapitalizmu, dopóki same te masy
nie nauczą się społem, w sposób zorganizowany, planowo i świadomie walczyć z tymi korzeniami religii, z
panowaniem kapitału we wszystkich jego postaciach.
Czy wynika stąd, że książka uświadamiająca, wymierzona przeciwko religii jest szkodliwa lub
zbyteczna? Nie. Wynika stąd zgoła coś innego. Wynika stąd, że ateistyczna propaganda socjaldemokracji
winna być podporządkowana jej głównemu zadaniu: rozwijaniu walki klasowej wyzyskiwanych mas
przeciwko wyzyskiwaczom.
Człowiek, który nie wniknął w podstawy materializmu dialektycznego, tj. filozofii Marksa i
Engelsa, może nie zrozumieć (lub co najmniej nie zrozumieć od razu) tego twierdzenia. Jakże to?
Podporządkować propagowanie idei, głoszenie określonych idei, walkę z tym wrogiem kultury i postępu,
który utrzymuje się w ciągu tysiącleci (tj. z religią) – walce klasowej, tj. walce o określone cele praktyczne
w dziedzinie ekonomicznej i politycznej?
Tego rodzaju zarzut należy do rzędu utartych zarzutów wysuwanych przeciw marksizmowi,
świadczących o absolutnym niezrozumieniu dialektyki Marksa. Sprzeczność wprawiająca w zakłopotanie
tych, którzy występują z podobnymi zarzutami, jest żywą sprzecznością samego życia, to znaczy
sprzecznością dialektyczną, nie zaś sprzecznością w słowach, zmyśloną. Oddzielać absolutną, nieprzebytą
granicą teoretyczną propagandę ateizmu – czyli podważanie wierzeń religijnych wśród określonych warstw
proletariatu – od powodzenia, przebiegu, warunków walki klasowej tych warstw – znaczy rozumować
niedialektycznie, czynić z tego, co jest granicą ruchomą, względną, granicę absolutną – znaczy przemocą
rozrywać to, co jest nierozerwalnie związane z realną rzeczywistością. Weźmy przykład. Proletariat danego
obwodu i danej gałęzi przemysłu dzieli się, przypuśćmy, na czołową warstwę dość świadomych
socjaldemokratów, którzy oczywiście są ateistami, oraz na robotników dość zacofanych, związanych
jeszcze ze wsią i chłopstwem, którzy wierzą w boga, chodzą do kościoła albo nawet ulegają bezpośrednim
wpływom miejscowego duchownego, który, dajmy na to, organizuje chrześcijański związek robotniczy.
Przypuśćmy następnie, że walka ekonomiczna w tej miejscowości doprowadziła do strajku. Marksista
powinien na pierwszym miejscu postawić powodzenie ruchu strajkowego, powinien w tej walce stanowczo
przeciwdziałać podziałowi robotników na ateistów i chrześcijan, zdecydowanie walczyć przeciwko takiemu
podziałowi. Głoszenie ateizmu może w takich warunkach okazać się i zbyteczne, i szkodliwe, nie z punktu
widzenia kołtuńskich obaw przed odstraszeniem warstw zacofanych, przed utratą mandatu przy wyborach
itp., lecz z punktu widzenia rzeczywistego postępu walki klasowej, która w warunkach współczesnego
społeczeństwa kapitalistycznego po stokroć lepiej doprowadzi robotników-chrześcijan do socjaldemokracji i
ateizmu niż sama propaganda ateistyczna. Głosiciel ateizmu w takiej chwili i w takich warunkach działałby
jedynie na rękę popu i popom, którzy niczego bardziej nie pragną, jak zastąpienia podziału robotników
według ich stosunku do strajku przez podział według ich stosunku do wiary w boga. Anarchista, głosząc
wojnę z bogiem za wszelką cenę, w praktyce pomógłby popom i burżuazji (jak zresztą zawsze anarchiści
faktycznie pomagają burżuazji). Marksista winien być materialistą, tzn. wrogiem religii, ale materialistą
dialektycznym, tzn. stawiającym sprawę walki z religią nie abstrakcyjnie, nie na gruncie oderwanej,
wyłącznie teoretycznej, zawsze jednakiej propagandy, lecz konkretnie, na gruncie walki klasowej, która
toczy się w rzeczywistości i która wychowuje masy najbardziej i najlepiej. Marksista winien umieć
uwzględniać całokształt konkretnej sytuacji, zawsze znajdować granicę między anarchizmem a
oportunizmem (granica ta jest względna, ruchoma, zmienna, ale granica ta istnieje), nie wpadać ani w
abstrakcyjny, deklaratywny, w rzeczywistości czczy „rewolucjonizm” anarchisty, ani w kołtuństwo i
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
- 5 -
www.skfm-uw.w.pl
Włodzimierz I. Lenin – O stosunku partii robotniczej do religii (1909 rok)
oportunizm drobnomieszczanina lub liberalnego inteligenta, który tchórzy przed walką z religią, zapomina o
tym swoim zadaniu, godzi się z wiarą w boga, kieruje się nie interesami walki klasowej, lecz małostkowym,
nędznym wyrachowaniem: nie obrazić, nie odepchnąć, nie przestraszyć – kieruje się arcymądrą zasadą: „żyj
i pozwól żyć innym” itd. itp.
Z tego punktu widzenia należy rozwiązywać wszystkie szczegółowe zagadnienia dotyczące
stosunku socjaldemokracji do religii. Na przykład, często ludzie zadają pytanie, czy duchowny może być
członkiem partii socjaldemokratycznej, i zazwyczaj na to pytanie dają bez jakichkolwiek zastrzeżeń
odpowiedź twierdzącą, powołując się na doświadczenie europejskich partii socjaldemokratycznych. Ale
doświadczenie to powstało nie tylko wskutek stosowania doktryny marksizmu w ruchu robotniczym, lecz
również na gruncie szczególnych, historycznych warunków Zachodu, których nie ma w Rosji (niżej
zajmiemy się tymi warunkami), toteż odpowiedź bezwarunkowo twierdząca jest tu niesłuszna. Nie można
raz na zawsze i niezależnie od okoliczności oświadczyć, że duchowni nie mogą być członkami partii
socjaldemokratycznej, ale nie można też raz na zawsze wysuwać zasady odwrotnej. Jeśli duchowny zbliża
się do nas w celu wspólnej pracy politycznej i sumiennie wykonuje pracę partyjną, nie występując przeciw
programowi partyjnemu, to możemy go przyjąć w szeregi socjaldemokratów, albowiem sprzeczność ducha i
podstaw naszego programu z przekonaniami religijnymi duchownego mogłyby w takich warunkach tylko
dotyczyć jego samego, być jego osobistą sprzecznością, egzaminować zaś swoich członków, czy między
ich poglądami a programem partii nie ma sprzeczności, organizacja polityczna nie może. Ale podobny
wypadek, rzecz jasna, mógłby być rzadkim wyjątkiem nawet w Europie, w Rosji zaś jest już zupełnie mało
prawdopodobny. I gdyby na przykład duchowny wstąpił do partii socjaldemokratycznej i rozpoczął w tej
partii, jako swoją główną i niemal jedyną pracę, aktywne głoszenie swoich poglądów religijnych, wówczas
partia musiałaby bezwzględnie usunąć go ze swych szeregów. Winniśmy nie tylko dopuszczać, ale
szczególnie usilnie przyciągać do partii socjaldemokratycznej wszystkich robotników zachowujących wiarę
w boga, występujemy bezwzględnie przeciwko najmniejszemu nawet obrażaniu ich przekonań religijnych,
ale przyciągamy ich w celu wychowania w duchu naszego programu, nie zaś dla aktywnej walki z tym
programem. Wewnątrz partii dopuszczamy swobodę poglądów, lecz w pewnych granicach, określonych
wolnością stowarzyszania się: nie jesteśmy obowiązani iść w jednym szeregu z aktywnymi głosicielami
poglądów odrzucanych przez większość partii.
Inny przykład: czy można we wszelkich warunkach w jednakowym stopniu potępiać członków
partii socjaldemokratycznej za oświadczenie: „socjalizm – to moja religia” oraz za głoszenie poglądów
odpowiadających temu oświadczeniu? Nie. Mamy tu do czynienia z niewątpliwym odstępstwem od
marksizmu (a więc i od socjalizmu), ale znaczenie tego odstępstwa, jego, że tak powiem, ciężar gatunkowy
może być różny w różnych okolicznościach: jeśli agitator albo człowiek przemawiający do robotników
wyraża się w ten sposób po to, by go lepiej zrozumiano, by od tego rozpocząć swoje wywody, by dobitniej
podkreślić swoje poglądy w terminach najbardziej przyjętych wśród nieuświadomionych mas – to jedna
sprawa; co innego zaś, gdy pisarz zaczyna głosić „bogotwórstwo” lub socjalizm bogotwórczy (na przykład
w duchu naszego Łunaczarskiego i ski). O ile w pierwszym wypadku potępienie mogłoby być czepianiem
się lub nawet niewłaściwym krępowaniem swobody agitatora, swobody „pedagogicznego” oddziaływania,
o tyle w drugim wypadku partyjne potępienie jest konieczne i obowiązujące. Twierdzenie: „socjalizm jest
religią” stanowi dla pewnych ludzi formę przejścia od religii do socjalizmu, dla innych – od socjalizmu do
religii.
Przejdźmy obecnie do warunków, które na Zachodzie zrodziły oportunistyczną interpretację tezy:
„uznanie religii za sprawę prywatną”. Oczywiście działa tu wpływ przyczyn ogólnych, rodzących
oportunizm w ogóle, jako poświęcenie dla chwilowych korzyści podstawowych interesów ruchu
robotniczego. Partia proletariatu domaga się od państwa uznania religii za sprawę prywatną, nie uważając
bynajmniej za „sprawę prywatną” zagadnienia walki z tym opium ludu, walki z przesądami religijnymi itd.
Oportuniści wypaczają sprawę w taki sposób, jakoby socjaldemokratyczna partia uważała religię za sprawę
prywatną!
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
- 6 -
www.skfm-uw.w.pl
Włodzimierz I. Lenin – O stosunku partii robotniczej do religii (1909 rok)
Ale oprócz zwykłego oportunistycznego wypaczenia (zupełnie nie wyjaśnionego w dyskusji naszej
frakcji w Dumie nad przemówieniem w sprawie religii) istnieją specjalne warunki historyczne, które
spowodowały dzisiejszą, jeśli można się tak wyrazić, nadmierną obojętność europejskich socjaldemokratów
wobec zagadnienia religii. Są to warunki dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, zadanie walki z religią jest
historycznym zadaniem rewolucyjnej burżuazji i na Zachodzie zadanie to w znacznym stopniu wykonała
(lub wykonywała) demokracja burżuazyjna w epoce swoich rewolucji lub swoich ataków na feudalizm i
średniowiecze. Zarówno we Francji, jak w Niemczech istnieje tradycja burżuazyjnej wojny z religią,
wszczętej na długo przed socjalizmem (encyklopedyści, Feuerbach). W Rosji, odpowiednio do warunków
naszej burżuazyjno-demokratycznej rewolucji, również i to zadanie spada prawie całkowicie na barki klasy
robotniczej. Demokracja drobnomieszczańska (narodnicka) uczyniła u nas pod tym względem niezbyt wiele
(jak mniemają nowo upieczeni czarnosecinni kadeci lub kadeccy czarnosecińcy z „Wiech”
), lecz zbyt mało
w porównaniu z Europą.
Z drugiej strony tradycja burżuazyjnej wojny z religią potrafiła zrodzić w Europie specyficznie
burżuazyjne wypaczenie tej wojny przez anarchizm, który – jak to już od dawna i wielokrotnie wyjaśniali
marksiści – stoi na gruncie światopoglądu burżuazyjnego mimo całej „zaciekłości” swoich ataków
przeciwko burżuazji. Anarchiści i blankiści w krajach romańskich, Most (który, nawiasem mówiąc, był
uczniem Dühringa) i ska w Niemczech, anarchiści w latach osiemdziesiątych w Austrii doprowadzili do nec
plus ultra frazes rewolucyjny w walce z religią. Nic dziwnego, że europejscy socjaldemokraci korygując
anarchistów przeginają pałkę. Jest to zrozumiałe i do pewnego stopnia uzasadnione, ale nam,
socjaldemokratom rosyjskim, nie godzi się zapominać o specyficznych warunkach historycznych Zachodu.
Po drugie, na Zachodzie, po zakończeniu narodowych rewolucji burżuazyjnych, po wprowadzeniu
mniej lub bardziej pełnej wolności wyznania, kwestia walki demokracji z religią została już do tego stopnia
zepchnięta historycznie na drugi plan przez walkę demokracji burżuazyjnej z socjalizmem, że rządy
burżuazyjne świadomie usiłowały odwrócić uwagę mas od socjalizmu przez zorganizowanie quasi-
liberalnej „wyprawy” przeciw klerykalizmowi. Taki charakter miał zarówno Kulturkampf w Niemczech, jak
i walka burżuazyjnych republikanów z klerykalizmem we Francji. Burżuazyjny antyklerykalizm jako środek
odwrócenia uwagi mas robotniczych od socjalizmu – oto co na Zachodzie poprzedziło rozpowszechnienie
wśród socjaldemokratów ich dzisiejszej „obojętności” wobec walki z religią. I znów jest to zrozumiałe i
uzasadnione, ponieważ burżuazyjnemu i bismarkowskiemu antyklerykalizmowi socjaldemokraci powinni
byli przeciwstawić właśnie podporządkowanie walki z religią walce o socjalizm.
W Rosji warunki są zupełnie inne. Proletariat jest wodzem naszej rewolucji burżuazyjno-
demokratycznej. Jego partia powinna być wodzem ideowym w walce z wszelkim średniowieczem, między
innymi zaś również ze starą oficjalną religią i z wszelkimi próbami jej odnowienia lub ugruntowania na
nową albo inną modłę itd. Dlatego też, jeżeli Engels stosunkowo łagodnie korygował oportunizm
niemieckich socjaldemokratów, którzy na miejsce żądania partii robotniczej, by państwo uznało religię za
sprawę prywatną, podsuwali uznanie religii za sprawę prywatną dla samych socjaldemokratów i partii
socjaldemokratycznej, to jest rzeczą zrozumiałą, że przejmowanie przez oportunistów rosyjskich tego
niemieckiego wypaczenia spotkałoby się ze strony Engelsa ze stokroć ostrzejszym potępieniem.
6
„Wiechy” – zbiór artykułów czołowych publicystów partii kadetów, przedstawicieli kontrrewolucyjnej burżuazji liberalnej: N.
Bierdiajewa, S. Bułhakowa, S. Franka, M. Gerszenzona, A. Izgojewa, B. Kistiakowskiego i P. Struwego. Ukazał się w Moskwie
wiosną 1909 r. W swoich artykułach o inteligencji rosyjskiej „wiechiści” usiłowali zbezcześcić rewolucyjno-demokratyczne
tradycje ruchu wyzwoleńczego w Rosji, szkalowali poglądy i działalność W. Bielińskiego, N. Czernyszewskiego, N.
Dobrolubowa, D. Pisariewa i rzucali kalumnie na ruch rewolucyjny 1905 r., dziękując rządowi carskiemu za to, że „za pomocą
bagnetów i więzień” uratował burżuazję „przed wściekłością ludu”. Krytyczną analizę i ocenę polityczną zbioru kadeckich
czarnosecińców Lenin dał w artykule „O «Wiechach»” (patrz Dzieła, t. 16, Warszawa 1957, ss. 118-127). Porównując program
filozoficzny i publicystyczny zbioru z programem czarnosecinnej gazety „Moskowskije Wiedomosti”, Lenin nazwał „Wiechy”
„encyklopedią liberalnego renegactwa”, „nieprzerwanym potokiem reakcyjnych pomyj wylanych na demokrację”. W
Centralnym Archiwum Partyjnym Instytutu Marksizmu-Leninizmu przy KC KPZR znajduje się egzemplarz zbioru „Wiechy” z
licznymi uwagami Lenina. – Red.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
- 7 -
www.skfm-uw.w.pl
Włodzimierz I. Lenin – O stosunku partii robotniczej do religii (1909 rok)
Oświadczając z trybuny Dumy, że religia jest opium ludu, nasza frakcja postąpiła zupełnie słusznie i
w ten sposób stworzyła precedens, który winien posłużyć za podstawę wszystkich wystąpień
socjaldemokratów rosyjskich w kwestii religii. Czy należało posunąć się dalej, rozwijając jeszcze bardziej
szczegółowo wnioski ateistyczne? Sądzimy, że nie. Mogłoby to stworzyć groźbę, że polityczna partia
proletariatu przesadza w walce z religią, mogłoby to prowadzić do zacierania granic między burżuazyjną a
socjalistyczną walką z religią. Pierwsze zadanie, które frakcja socjaldemokratyczna powinna była wykonać
w czarnosecinnej Dumie, zostało z honorem wykonane.
Drugie zadanie – i bodaj czy nie najważniejsze dla socjaldemokratów – wyjaśnienie klasowej roli
kościoła i duchowieństwa w popieraniu czarnosecinnego rządu i burżuazji w jej walce z klasą robotniczą –
także zostało z honorem wykonane. Oczywiście na ten temat można jeszcze powiedzieć bardzo wiele i
socjaldemokraci znajdą materiał, by w następnych wystąpieniach uzupełnić przemówienie tow. Surkowa;
niemniej przemówienie jego było doskonałe i rozpowszechnienie go przez wszystkie organizacje partyjne
jest bezpośrednim obowiązkiem naszej partii.
Trzecie zadanie – należało bardzo gruntownie wyjaśnić właściwy sens tak często wypaczanego
przez oportunistów niemieckich twierdzenia: „uznanie religii za sprawę prywatną”. Tego, niestety, tow.
Surkow nie zrobił. Jest to tym bardziej godne pożałowania, że w poprzedniej działalności frakcji został już
popełniony w tej sprawie błąd przez tow. Biełousowa, na który w swoim czasie zwrócił uwagę „Proletarij”
Dyskusja we frakcji wykazuje, że spór na temat ateizmu przesłonił w niej kwestię właściwej interpretacji
sławetnego żądania uznania religii za sprawę prywatną. Nie będziemy winili samego tylko tow. Surkowa za
błąd popełniony przez całą frakcję. Co więcej, przyznajemy wprost, że w tym wypadku winę ponosi cała
partia, która nie dość tę kwestię wyjaśniała, niedostatecznie przygotowała w umysłach socjaldemokratów
grunt do zrozumienia znaczenia uwagi Engelsa pod adresem oportunistów niemieckich. Dyskusja we frakcji
wykazuje, że miało tu właśnie miejsce niedostateczne zrozumienie sprawy, bynajmniej zaś nie chęć
nieliczenia się z nauką Marksa, i jesteśmy przekonani, że błąd ten zostanie naprawiony w następnych
wystąpieniach frakcji.
Ogólnie biorąc, powtarzamy, przemówienie tow. Surkowa jest doskonałe i powinno być
rozpowszechniane przez wszystkie organizacje. Dyskusją nad tym przemówieniem frakcja dowiodła, że z
całą sumiennością wykonała swój socjaldemokratyczny obowiązek. Pozostaje wyrazić życzenie, by częściej
w prasie partyjnej ukazywały się korespondencje o dyskusjach wewnątrz frakcji, dla zapoznania partii z
trudną pracą wewnętrzną wykonywaną przez frakcję, a także dla zbliżenia frakcji z partią i ustalenia
ideowej jedności między nimi.
7
Błąd posła T. Biełousowa polegał na tym, że podczas omawiania budżetu Synodu na posiedzeniu III Dumy Państwowej w
dniu 22 marca (4 kwietnia) 1908 r. zgłosił wniosek przejścia do kolejnych spraw, uznając religię za „prywatną sprawę każdego
poszczególnego człowieka”. Błąd sformułowania Biełousowa został omówiony w artykule wstępnym nru 28 gazety „Proletarij”
z dnia 2 (15) kwietnia 1908 r. – Red.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
- 8 -
www.skfm-uw.w.pl