– Wielu ludzi uważa, że oni sami, ich związki albo ży-
cie powinny być idealne. Co takie myślenie powoduje?
K.M.: Napędza do zmian, ale może mieć aspekt dołują-
cy – kiedy porównujemy siebie z owym ideałem. Wówczas
bilans zawsze wychodzi ujemny. Taką tendencję mają osoby
w dzieciństwie przez rodziców kochane „warunkowo”. Dziec-
ko wiecznie aspiruje, próbuje dążyć do narzuconego mu wy-
śrubowanego ideału. Ma nadzieję, że mu się kiedyś uda za-
dowolić rodziców, zasłużyć na miłość. A jak wiemy, ideału nie
da się osiągnąć. Tacy dorośli wiecznie żyją wizją, że będzie do-
brze. Kiedyś. Kiedy już zdobędą nowe auto, nowego mężczy-
znę czy żonę, większy dom. I to „kiedyś” nie następuje nigdy.
Są wiecznie nienasyceni i niespełnieni.
W.E.: Wielu rodziców chce być rodzicami idealnymi.
A idealni rodzice muszą mieć dzieci idealne. Wtedy zaczyna
się przemoc.
K.M.: Co potem my musimy odkręcać w gabinetach. Bo
dziecko, które się całe życie uczyło na szóstki i udowodniło, że
rodzina jest idealna, że ono jest idealnym dzieckiem, musi się
jakoś pozbierać i zacząć normalnie żyć.
86 | zwierciadło | SIERPIEŃ
ŻYCIE WEWNĘTRZNE | ZNAKI
W.E.: Idealizm, a właściwie idealizowanie innych jest
niebezpieczną postawą w stosunkach między ludźmi. W ten
sposób wypieramy ze świadomości to, co w drugim człowieku
trudne, negatywne, naganne. Nie chcemy z powodu tej osoby
przeżywać rozczarowania, gniewu czy okazywać wobec niej
dezaprobaty, więc ją idealizujemy. Żyjemy w odrealnionej re-
lacji z odrealnioną osobą i za wszystko obwiniamy siebie.
Częstym źródłem niepowodzeń w związkach jest idealizo-
wanie miłości. Sami sobie zadajemy wiele bólu i cierpienia nie-
kończącym się czekaniem na idealną miłość z idealnym part-
nerem, zamiast zacząć żyć. Idealizujemy rodzinę. Uznajemy
ją za źródło wszelkich cnót: miłości, uczciwości, wsparcia, sza-
cunku, ciepła, patriotyzmu, a także najlepszej edukacji seksu-
alnej. Ale w rzeczywistości sytuacja wygląda bardzo smutno.
K.M.: Najwięcej wypadków jest w domu, najwięcej mor-
derstw w rodzinie, najwięcej przemocy, molestowania. Nie
chcemy tego widzieć, więc... idealizujemy dzieciństwo. Wszyscy
wzdychają, ach, cudne dzieciństwo, choć wiemy, że to bolesny
czas, pełen problemów nas przerastających. Oczywiście więk-
szość to jakoś przeżywa i nawet wychodzi na prostą, ale by mó-
wić, że to był szczęśliwy czas, należy ładnie wszystko wyprzeć.
W.E.: Idealizowanie to lukrowanie, zamiatanie pod dy-
wan, żeby ładnie wyglądało. Taka postawa uniemożliwia traf-
ną diagnozę, a tym samym jakiekolwiek skuteczne działanie
naprawcze.
Ale idealizowanie to nie idealizm, który ma dla mnie
w pierwszym odruchu pozytywne konotacje. Jest często ci-
chym i pokornym kultywowaniem jakiegoś ważnego marze-
nia, które wyznacza nasz życiowy azymut. Dzieje się tak, gdy
wiemy, że ideał jest nieosiągalny, ale potrzebujemy do niego
dążyć. To często uruchamia nasze działania w pozytywnym
kierunku.
K.M.: Postawa idealistyczna związana jest z tak zwany-
mi wartościami wyższymi, takimi jak honor, sumienie, mi-
łość, wiara, wspólnota, dobro, piękno... W tym sensie można
powiedzieć, że bardzo ważne jest, by ludzie mieli idee. Byli
idealistami.
W.E.: Ale tu pojawiają się pułapki. Szczególnie gdy zmie-
niamy ideał w ideologię i zaczyna nam się wydawać, że ideał
można zadekretować, z góry go ludziom narzucić i wcielać
w życie. Historia jest pełna przykładów idei, które realizowa-
ne na siłę zamieniały się nieuchronnie w żałosne karykatury:
na przykład komunizm, nacjonalizm, nazizm czy klerykalizm.
Bo ideał bywa osiągalny jedynie w wewnętrznym, duchowym
wymiarze człowieka.
K.M.: Każdy człowiek, który sobie zadaje pytanie o sens
świata, życia, ociera się o idealizm. Wcześnie straciłam wia-
rę w katolicyzm i stałam się „materialistką”. Liczył się real,
bezpośrednie doznanie. Po jakimś czasie stwierdziłam, że
takie podejście mnie bardzo ogranicza. I wróciłam na łono
SIERPIEŃ zwierciadło | 87
Witamy
w idealnym świecie
Idealny facet, idealny dom, idealna praca. Ideał rodziny, ideał matki
Polki, Polaka patrioty. Ideał Miłości, Dobra, Boga... Ideały są siłą
napędową naszego życia, ale też zmorą tego świata, skoro pod ich
sztandarem dokonano największych zbrodni.
Czy ludzkość dorosła do idealizmu?
– Tatiana Cichocka pyta
Katarzynę Miller
i Wojciecha Eichelbergera
ZdjĘcIA zosia zija
Człowiek o niskim poczuciu wartości
i dużym potencjale wielkości jest w stanie
utożsamić się z ideą i uznać siebie za
proroka, wysłannika.
Taki idealizm
jest maczugą albo kijem
bejsbolowym ego
Wojciech Eichelberger
Katarzyna Miller
88 | zwierciadło | SIERPIEŃ
ŻYCIE WEWNĘTRZNE | ZNAKI
Zdjęcia: xxxxxxx
SIERPIEŃ zwierciadło | 89
Zdjęcia: xxxxxxx
idealizmu. W filozoficznym sensie oznacza to, że oprócz ży-
cia tu i teraz jest jakaś tajemnica, coś nieznanego, czego nie
możemy dojrzeć, dotknąć. Życie z takim nastawieniem jest
głębsze, szersze, wyższe. Poczułam wielką ulgę.
– Ideału z założenia nie powinno się móc osiągnąć. Co
by było, gdybyśmy go tak osiągnęli?
W.E.: Nuda i bezruch nie do zniesienia!
K.M.: Śmierć za życia. Jak by to było, gdyby jedna róża
kwitła wiecznie? Nie więdła. Na co nam inne róże, ogrod-
nictwo, starania... Jeśli ona jest zawsze, my nie mamy nic do
zrobienia. Całe szczęście jest tylko idea róży, prawda? I my ją
podziwiamy, chcemy, by owa idea się uzewnętrzniała ciągle
i ciągle. Uwielbiam to zdanie Gertrudy Stein: róża jest różą
jest różą jest różą. Piękne. Odkrywcze. Głębokie.
W.E.: Czysty zen.
K.M.: I mamy w sobie tę ideę. Wszyscy wiemy, czym jest
róża. W tym sensie wszyscy jesteśmy idealistami. Nogi mamy
zanurzone w materii, głowę w chmurach, niebiosach, których
nie sięgamy.
W.E.: Idealizm i materializm to skrajności, które intuicyj-
nie odbieramy jako paranoidalnie zafałszowany obraz świata.
Dlatego nazwanie kogoś idealistą brzmi lekceważąco i obraź-
liwie, ale także nazwanie kogoś materialistą brzmi obraźliwie
i trochę groźnie.
– Mnie się wydaje, że idealista mimo wszystko brzmi
lepiej.
K.M.: Bo materialista każdego wykorzysta, a idealista
odda ostatnią koszulę?
W.E.: Idealizm jako skrajność, jako tendencja do przeby-
wania wyłącznie w chmurach, nie jest dobrym sposobem na
życie, odcina nas od konkretności istnienia. Z kolei materia-
lizm też pozbawia nas równie ważnego aspektu istnienia. Co
nam zostaje w takim razie? Jak w jednym spojrzeniu w każdej
rzeczy zobaczyć jednocześnie jedno i drugie?
K.M.: Mnie się podoba pragmatyzm i utylitaryzm. Życie
pożyteczne, humanistyczne, związane z człowiekiem.
– A realizm? Mówi się: bądź realistą, popatrz trzeźwo.
W.E.: Realista też coś gubi. Bezcenną odrobinę szaleń-
stwa, zdolność do podejmowania ryzyka, zapamiętywania
się w czymś. Jak w przypowieści o budowie świątyni. Filozof
się przechadza i zauważa trzech mężczyzn ociosujących ka-
mienne bloki. Choć ociosują ten sam kamień za te same pie-
niądze, mają zupełnie inne miny. Pierwszy ma zaciętą twarz,
wali młotem nieskładnie, z całej siły. Co robisz, człowieku?
– pyta filozof. Nie widzisz? Haruję jak wół na tej budowie, żeby
zarobić na chleb dla rodziny. To materialista. Drugi z wniebo-
wziętą miną pracuje kiepsko, bo popatruje w niebo, a nie na
dłuto. A co ty robisz? – pyta filozof. Jak to, nie widzisz? Buduję
Dom Boży. To idealista. Trzeci ze spokojem i uwagą ciosa ka-
mień. A co ty robisz? Po prostu ociosuję kamień – odpowiada.
– A to kto?
W.E.: To ten, który przekracza materializm i idealizm
z pełnym zaangażowaniem, oddając się całym sobą temu, co
robi. Nie idealizuje, nie dewaluuje, nie racjonalizuje swego
działania. Nie oddziela siebie od tego, co robi.
K.M.: Niebezpieczne jest to, że idee rodzą się w głowie,
głowę mamy natomiast wysoko ponad wnętrznościami,
bardzo często więc między tym, co myślimy, a tym, co czujemy,
nie ma kontaktu. Jest dużo ludzi typu „pierwsi od moral-
ności”, którzy potępiają wolne związki, a sami zdradzają
partnerów. Nie ma konsekwencji między ich pogląda-
mi a czynami. Idea zasłania i usprawiedliwia wszystko.
To rozszczepienie.
W.E.: Pewien student zapytał pewnego razu wykładow-
cę filozofii: Czy pan jest szczęśliwy? Czy filozofia przyniosła
panu szczęście? Kolego, czy widział pan kiedyś, żeby drogo-
wskaz szedł drogą, którą wskazuje? – odpowiedział wykła-
dowca. Można i tak. Ale czyż nie lepiej być wędrowcem niż
tylko drogowskazem?
K.M.: Gdy ktoś z założenia nie idzie drogą, którą wskazu-
je, to czysty cynizm.
W.E.: Choć paradoksalnie lepszy bywa cynik, który jest ze
sobą w kontakcie, bo można do niego jakoś dotrzeć, przeko-
nać go do zmiany zachowań, niż idealista, który jest zupełnie
rozszczepiony. Tak jak pewien nasz polityk, który powiedział
o sobie, że jest samym dobrem.
K.M.: To czyste zakłamanie. Prawdziwsze jest stwier-
dzenie, że mamy w sobie i diabła, i anioła. A jeszcze pośrod-
ku zwykłego człowieka, bo przecież nie wszystko w nas jest
czystym złem albo dobrem. Mamy w sobie sporą szarą strefę
normalności. Człowiek, który sobie nie zdaje sprawy z tego,
że ma w sobie potencjał zła, nie chce tego o sobie wiedzieć,
jest niebezpieczny. Bo kiedy owo zło czyni, wypiera to.
W.E.: Takiemu „idealiście” wydaje się, że wszystko,
co robi w imię idei, jest dobrem.
– Zbrodnie religijne mają takie właśnie podłoże.
W.E.: Inkwizycja, wyprawy krzyżowe, wojny religijne,
nawracanie, rewolucje moralne i kulturowe – to nic innego
jak mordowanie milionów ludzi w imię zideologizowanego,
paranoidalnie wykoślawionego dobra. Utopijne ideologie są
przekleństwem naszego świata. Taka pseudoideowość w spo-
sób nieunikniony zamienić się musi w cynizm. Bo zabijając
i krzywdząc innych, czyli czyniąc zło w imię idei dobra, de-
moralizujemy się i jak powietrza potrzebujemy cynicznych
i paranoidalnych uzasadnień naszego postępowania.
K.M.: W dodatku nadal mamy na ustach i sztandarach
miłość, miłosierdzie, Boga, postęp...
W.E.: W psychiatrii „idealizm” nazywa się ideą nadwar-
tościową. Człowiek, który się nią kieruje, ma niczym nieza-
chwiane poczucie racji i misji. Jego decyzje i zachowania nie
podlegają żadnej dyskusji i nie poddają się żadnej korekcie.
To z takiego stanu umysłu rodzą się wszelkie fanatyzmy
i fundamentalizmy.
K.M.: Dlatego lgną do nich umysły proste, które chcą się
czymś posłużyć, podeprzeć, a nie musieć argumentować, słu-
chać, rozumieć, widzieć.
– Tęsknota za prostym rozgraniczeniem, że tak zna-
czy tak, a nie oznacza nie, bez światłocienia, przydarza
się każdemu...
W.E.: Świadomy człowiek wie, że to niespełniony ideał. Ale
dla wielu ludzi kuszące jest najprostsze rozwiązanie w świecie
pełnym niejednoznaczności, coraz bardziej skomplikowanym.
Można z góry wiedzieć, co dobre, a co złe, przestać myśleć
i czuć i pozbyć się niewygodnego przecież sumienia.
K.M.: Mój szef mawiał na to: cztery cegły w głowie i do
tego ułożone w kwadrat. Żadna zmiana nie jest możliwa.
Taki idealizm jest maczugą albo kijem bejsbolowym ego. Ideą
przez łeb i koniec. W dodatku trup ma się słać gęsto. Aż sami
zostaniemy na tym polu.
W.E.: Pewien generał, który zdobywał ostatnią twierdzę
katarów, przybiega do biskupa i pyta: Jak odróżnić naszych od
katarów? A duchowny na to: Zabijajcie wszystkich, Pan Bóg
ich odróżni.
K.M.: To przykład największego niebezpieczeństwa drze-
miącego w idealizmie. Pychy. Człowiek o niskim poczuciu
wartości i dużym potencjale wielkości jest w stanie utożsamić
się z ideą i uznać siebie za proroka, wysłannika.
W.E.: Wręcz za uosobienie idei, za jej czystą emanację.
Wtedy tragedia gotowa. Zawsze znajdą się inni opętani, któ-
rzy się podłączą i pójdą „czynić dobro”, naprawiać gwałtem
świat i innych.
– Dlaczego świat się temu poddaje?
K.M.: Bo gdy ktoś idzie przebojem, machając pałą, zwykle
zdąży zrobić wiele złego, zanim ci wszyscy pełni wątpliwości
i pytań pozbierają się wewnętrznie i staną do walki. Chodzi
o to, że ci, którzy myślą, zadają pytania, są w innym miejscu
niż ci, którzy znają wszystkie odpowiedzi. Ci drudzy nie tracą
energii i czasu na dywagacje i rozważania. Oni działają i nie
mają wątpliwości.
– Co możemy zrobić?
K.M.: Uratujemy się, jeśli będziemy sobie zdawać sprawę,
że idee są jedynie lampami, które świecą z wysoka i oświetlają
nam drogę, nie są celem ostatecznym.
W.E.: Gwiazdy marzeń i ideałów są po to, aby wyzna-
czały kurs, a nie po to, aby je chwytać, przywłaszczać sobie
i więzić. Gdy w wystarczającym stopniu zrealizujemy nasz
ideał w swoim wewnętrznym świecie, to wiele z tego, co wy-
dawało się nam dotąd zwykłe, banalne, trudne i wymagające
natychmiastowej zmiany, ukaże swoje idealne oblicze.
c
Uratujemy się,
jeśli będziemy sobie
zdawać sprawę, że idee
są jedynie lampami,
które świecą z wysoka
i oświetlają nam drogę,
nie są celem
ostatecznym
Tatiana Cichocka