Object 1
PAP, mak/09:59
Premier Iraku: zakaz kandydowania nie wpłynie na frekwencję
Premier Iraku Al-Maliki, fot. PAP
PAP
Premier Iraku Nuri al-Maliki w wywiadzie udzielonym w niedzielę agencji Associated Press
ocenił, że zakaz kandydowania w wyborach osób podejrzanych o powiązania z reżimem
Saddama Husajna jest uprawniony i nie wpłynie na udział ludności sunnickiej w głosowaniu.
Na tydzień przed zapowiedzianymi na 7 marca wyborami parlamentarnymi Maliki zadeklarował, że
w tej chwili nie widzi potrzeby, aby amerykańscy żołnierze pozostali w jego kraju dłużej niż do
2011 roku, kiedy planowane jest ich całkowite wycofanie.
Maliki, który doszedł do władzy w 2006 roku jako kandydat umiarkowany, nadzorował proces
przywracania w Iraku względnej stabilności. Jednak w nadchodzących wyborach czeka go twarda
walka z konkurentami - pisze AP.
Decyzja o tym, by wykluczyć z wyborów około 400 kandydatów, w tym dwóch wpływowych
polityków sunnickich, na wiele tygodni zdominowała debaty polityczne w Iraku i odzwierciedla
głębokie różnice wyznaniowe, które wciąż dzielą kraj.
- To nigdy nie wpłynie na frekwencję sunnitów w wyborach. Decyzję taką podjęto, ponieważ
niektórzy z tych ludzi jawnie propagowali idee partii Baas - twierdzi Maliki.
Mniejszość sunnicka, z której wywodziła się większość przywódców Baas, była wzburzona tą
decyzją, która ich zdaniem ma na celu niesprawiedliwie odsunąć na bok sunnickich przywódców.
Zapytany, czy zamierza poprosić, aby część amerykańskich sił stacjonujących obecnie w Iraku
pozostała tam po 2011 roku, kiedy zaplanowane jest ich wycofanie, odparł, że nie boi się poprosić o
żołnierzy, jeśli będą potrzebni, ale jego zdaniem nie będzie to konieczne.
- Nie zapominajmy, że Irak obowiązuje strategiczne porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi
dotyczące bezpieczeństwa i Irak postrzega je jako gwarancję partnerstwa na kilku poziomach. Jeśli
Irak znajdzie się w sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa, może poprosić o pomoc - powiedział.
1 / 2
- Jednak moja ocena jako premiera i moja wiedza o budowaniu irackich sił bezpieczeństwa oraz
pomoc udzielona przez Stany Zjednoczone w budowaniu irackiej armii i policji wskazują, że nie
będzie nam to potrzebne - przekonywał.
Iracki premier powiedział również, że dochodzi do wielu zagranicznych ingerencji w proces
wyborczy w jego kraju, ale nie wskazał konkretnie, o jakie państwa chodzi. Kandydaci z różnych
partii politycznych podejrzewają ingerencje ze strony sąsiednich krajów, takich jak Iran czy Arabia
Saudyjska - pisze AP.
Prawdopodobnie żadna z partii politycznych czy sojuszy nie zdobędzie w nadchodzących wyborach
znacznej większości. Po wyborach nastąpi zatem okres wzmożonych negocjacji politycznych i
budowania koalicji.
Maliki zadeklarował, że jeśli jego ugrupowanie wygra wybory i jemu zostanie powierzone zadanie
stworzenia nowego rządu, będzie próbował znaleźć partnerów oddanych idei "jedności narodowej".
http://wiadomosci.onet.pl/2134910,12,1,1,,item.html
dostęp: 1.03.2010 / 12:07:03
2 / 2