DR CHASAJ ALIJEW
KLUCZ DO SIEBIE
[materia
ły nadesłane; pozostałych danych nie dostarczono]
Dr Chasaj Alijew jest dagesta
ńskim psychiatrą i
psychoterapeut
ą, kieruje Ośrodkiem Autoregulacji
w rodzinnej Machaczkale. Prowadzi tak
że
O
środek Rozwoju Człowieka przy amerykańsko-
radzieckiej fundacji "Inicjatywa Kulturalna". W
maju 1990 r. na zaproszenie naszej redakcji
przebywa
ł w Polsce prowadząc kursy
autoregulacji wed
ług własnej metody. Dr Alijew
twierdzi,
że:
– W każdym z nas tkwią ogromne, rezerwowe
mo
żliwości, o których niewiele wiemy i nie
potrafimy ich spo
żytkować.
– Te możliwości stanowią coś w rodzaju
wewn
ętrznej, apteki, pigułki zdrowia, obecnej w
naszym organizmie.
– Można stosunkowo łatwo uruchamiać owe siły i
wykorzystywa
ć zgodnie z naszą wolą, dla
naszego dobra.
Dr Alijew opracowa
ł własną metodę autoregulacji,
umo
żliwiającą realizowanie celów, które sobie
stawiamy. W ksi
ążeczce omawia tę metodę,
podaje instrukta
ż jej opanowania oraz liczne
przyk
łady stosowania.
SPIS TREŚCI:
Od baletu do lotu w kosmos albo korzy
Od redakcji
Nasza kolejna ksi
ążeczka dalece odbiega od tego, do czego przyzwyczaiła Czytelników seria
"Biblioteczka Przyjació
łki". Tym razem nie towarzyszymy Wam w kuchni, nie instruujemy co do
sposobów szycia, dziergania czy urz
ądzania mieszkania. Zapraszamy Was natomiast na
pasjonuj
ącą wyprawę.
Dok
ąd? W pełne tajemniczości głębie samego siebie...
To przecie
ż tam właśnie, w obszarach naszej psychiki są przyczyny najrozmaitszych schorzeń i
dolegliwo
ści, utrudniających sprawne funkcjonowanie. Lekarze potwierdzają, że coraz więcej
pacjentów skar
ży się na rozmaite nerwice, depresje, rozstroje nerwowe, stany łękowe, trudności z
zasypianiem i zaburzania snu oraz na inne jeszcze problemy z samym sob
ą, z którymi nie sposób
si
ę uporać. Coraz częściej nerwy odmawiają nam posłuszeństwa, coraz łatwiej ulegamy rozmaitym
stresom, nie potrafimy si
ę przed nimi obronić, odreagować ich. Lekarze alarmują, że zastraszająco
ro
śnie liczba pacjentów z rozmaitymi chorobami psychosomatycznymi, czyli mającymi źródło w
naszej psychice a rozwijaj
ącymi się za naszą zgodą i pozwoleniem – chociaż, naturalnie –
nieu
świadomioną.
Có
ż nam w takich sytuacjach proponuje medycyna, gdy zwracamy się o ratunek?
Przede wszystkim
– tabletki. Nasenne, uspokajające, wyciszające, podnoszące nastrój.
Zupe
łnie inną drogę ukazuje dr Chasaj Alijew, autor niniejszej książeczki, będący naszym
przewodnikiem w poznawaniu samego siebie.
Przedstawmy autora. Jest dagesta
ńskim psychiatrą i psychoterapeutą, kieruje Ośrodkiem
Autoregulacji w rodzinnej Machaczkale. Prowadzi tak
że Ośrodek Rozwoju Człowieka przy
ameryka
ńsko-radzieckiej fundacji "Inicjatywa Kulturalna". W maju 1990 r. na zaproszenie naszej
redakcji przebywa
ł w Polsce prowadząc kursy autoregulacji według własnej metody. Dr Alijew
twierdzi,
że:
– W każdym z nas tkwią ogromne, rezerwowe możliwości, o których niewiele wiemy i nie potrafimy
ich spo
żytkować.
– Te możliwości stanowią coś w rodzaju naturalnej wewnętrznej apteki, pigułki zdrowia, obecnej w
naszym organizmie.
– Można stosunkowo łatwo uruchamiać owe siły i wykorzystywać zgodnie z naszą wolą, dla
naszego dobra.
Dr Alijew opracowa
ł własną metodę autoregulacji, umożliwiającą realizowanie celów które sobie
stawiamy. W ksi
ążeczce omawia tę metodę, podaje instruktaż jej opanowania oraz liczne przykłady
stosowania.
Zamieszczamy równie
ż komentarz polskiego psychologa, dra Jana Tyłki, dotyczący propozycji dr
Alijewa oraz g
łosy warszawskich uczestników kursów autoregulacji, prowadzonych przez dra
Alijewa. Nasi rozmówcy utrzymuj
ą, że ta metoda daje mnóstwo korzyści. Odpręża. Odstresowuje.
Znakomicie relaksuje. U
łatwia wyłączanie negatywnych myśli. Daje luz, wyciszenie. Wyzwala
energi
ę. A także – dodaje gibkości sylwetce. Pomaga zlikwidować ból. A nawet – zerwać z
na
łogiem, np, rzucić palenie papierosów.
Ostatnio coraz wi
ększą popularność zdobywają rozmaite techniki psychologiczne, stawiające sobie
podobne zadania: trening autogenny, joga, medytacje, DU (doskonalenie umys
łu) i inne. Metoda
dra Alijewa wydaje si
ę być najprostszą drogą do celu.
Autor zastrzega, ze niniejsza ksi
ążeczka me stanowi samouczka autoregulacja. W tym charakterze
ewentualnie mo
że ją wykorzystać jedynie lekarz-psyohiatra, psycholog czy terapeuta, ale w
żadnym wypadku – laik! Chyba, że – jak pisze dr Alijew – ów laik jest wybitnie zdolnym uczniem, a
w dodatku zna techniki psychologiczne. Bowiem reakcja poddawanego autoregulacji cz
łowieka
mo
że być aż tak silna, że wręcz niebezpieczna. I tylko spore doświadczenie terapeutyczne
umo
żliwi opanowanie sytuacji.
Zatem
– jakie korzyści odniesie Czytelnik z tej książeczki?
– Ci, którzy ukończyli kurs autoregulacji, wykorzystają instruktaż (przekazany im przez dra Alijewa.
– Ci, którzy znają różne techniki psychologiczne i swobodnie niani operują, mogą spróbować
"poszerzy
ć repertuar'' o nową metodę autoregulacji.
– Zaś pozostali spędzą po prostu kilka interesujących godzin krążąc w labiryncie naszej psychiki i
pod
świadomości. Przekonają się, jak niewiele wiemy o tych rozległych obszarach naszej
osobowo
ści oraz jak potężne rezerwy sił i możliwości pozostają tam zmagazynowane.
Mo
że więc warto poszukiwać sposobów ich uruchomienia i wykorzystania?
Życzymy przyjemnej lektury!
Słowo wstępne
Odwieczny dylemat "by
ć" czy "mieć" jawi się ze szczególną ostrością w ludzkiej egzystencji
naszych czasów, które kreuj
ąc na "przywódcę życia" przebiegłość (nazywaną chytrze zaradnością)
i pazerno
ść (zwaną operatywnością) zgubiły istotne wartości, jakimi są poczucie bezpieczeństwa,
wewn
ętrzna integracja i psychiczny (umysłowy i emocjonalny) spokój. Nie łatwo bowiem
ukierunkowa
ć swoją aktywność zarówno na "mieć" jak i "być". Wybór pierwszego wariantu istnienia,
to prawie konieczno
ść zaangażowania się w niekończącą się walkę o zdobywanie pozornych
warto
ści i mało znaczących celów, to życie w stałym pośpiechu i psychicznym napięciu. Walka "o
co
ś" łatwo staje się narkotykiem, wciąga i pozbawia człowieka możliwości obiektywnej oceny
warto
ści, jakie niewątpliwie istnieją w naszym życiu. Łatwo wtedy zagubić sens tego, co zawarte
jest w s
łowie "być", a co jest w zasadzie samą wartością. Nawet nie systematyczna i nie naukowa
obserwacja pozwala dostrzec,
że ten, kto więcej stara się być niż mieć łatwiej radzi sobie w życiu,
łatwiej przystosowuje się do zmiennych sytuacji życia, gdyż w jego "być" jest miejsce na
autorefleksj
ę, na zamyślenie się nad sobą i światem, na uporządkowanie wewnętrznych przeżyć.
Wspó
łczesność to nie tyle rywalizacja o przetrwanie (zabić żeby zjeść i żyć) co w epokach dawnych
by
ło źródłem naturalnego napięcia psycho-fizjologicznego organizmu ludzkiego, ale rywalizacja o
uznanie, presti
ż a najczęściej posiadanie dla samej satysfakcji posiadania, a to jest źródłem
licznych napi
ęć, niepokojów i frustracji, prowadzących do zaburzeń psychosomatycznej równowagi
(homeostazy) ustroju cz
łowieka.
Sens tego wywodu niezwykle mocno podkre
śla Henri von Lier w książce "Nowy wiek", gdzie autor
tworz
ąc wizję świata, w którym los człowieka będzie w jego rękach, jednocześnie wyraża swój
niepokój z powodu wewn
ętrznej dysharmonii współczesnego człowieka... "z całego poprzedniego
wywodu wida
ć, że człowiek współczesny jest nagi – nie nagi wspaniałą, dumną nagością Greków,
lecz obna
żony przez to. że brak mu atrybutów, oblicza, postawy"...
A dlaczego mu brak tych atrybutów? Brak jest pracy nad sob
ą. Pracujemy dla siebie, dla innych
(dla dzieci, wnuków, dla konta w banku), ale rzadko pracujemy nad sob
ą. Chcemy zrozumieć i
zdoby
ć świat, a jak mówi Kierkegaard "chcieć zrozumieć świat bez zrozumienia siebie – to
śmieszne".
Mo
że dlatego coraz częściej pojawiają się najprzeróżniejsze wydawnictwa, książki, poradniki –
"udoskonalacze", które jak "dieta cud" maj
ą podać gotowy przepis, jak z ciamajdy stać się
cz
łowiekiem czynu, z nieuka – błyskotliwym intelektualistą, z pełnego kompleksów nieudacznika -
pe
łnym werwy, pewności siebie amantem, zaś własną neurotyczną osobowość przekształcić w
harmonijnie funkcjonuj
ący, działający bez zgrzytów i zacięć mechanizm.
Pragnienie bycia doskona
łym jest czymś godnym pochwały i uznania, zwłaszcza gdy doskonałość
ta wyra
żać się ma nie tylko w zgrabnej sylwetce ciała, ale przede wszystkim w doskonałości
psychicznej, moralnej i duchowej cz
łowieka.
Pragnienie bycia zdrowym, unikanie cierpienia, eliminowanie zagro
żenia, to naturalny mechanizm
obrony ka
żdej żywej istoty.
Realizacja tych pragnie
ń jest w rzeczywistości trudna, tak trudna jak trudny jest proces uczenia się,
przyswajania wiedzy, kszta
łcenia dobrych nawyków, formowania właściwych postaw, eliminowania
b
łędów. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak trudno opanować wzburzenie, darować winę,
wybaczy
ć urazy. Dla niektórych z nas wydaje się to nie do osiągnięcia głównie dlatego, że nigdy nie
po
święcaliśmy więcej uwagi, energii a w związku z tym nie doświadczyliśmy satysfakcji z tego, że
ust
ąpiliśmy zamiast pokonać, wybaczyliśmy zamiast wziąć odwet.
Autor opracowania, który nosi wielce obiecuj
ący tytuł "Klucz do siebie", jest jednym z wielu, których
zagadnienie pracy nad sob
ą fascynuje, l mimo, że problem ten ujmuje psychofizjologicznie, nie brak
tu elementów duchowych, oraz typowych zagadnie
ń, charakterystycznych dla medycyny
behavioralnej, gdzie formy reagowania i zachowania cz
łowieka odnoszone są do zagadnień
zdrowia i choroby.
"Klucz do siebie" nie spe
łni jednak swego zadania, jeżeli czytelnik potraktuje w sposób
mechanistyczny jego tre
ść. W treści tej bowiem jest dużo nieścisłości, niedopowiedzeń, a za to
du
żo "nacisków" – sugestii o wartości, odrębności i wyjątkowej skuteczności proponowanej metody.
Jak Szanowny Czytelnik sam si
ę przekona, stosowanie metody dra Alijewa wymaga od
przeci
ętnego człowieka sporej wiedzy z zakresu psychologii i fizjologii (zwłaszcza neurofizjologii
mózgu), gdy
ż autor jest przedstawicielem szkoły, w której każde zjawisko życia psychicznego
odnoszone jest i wyja
śnione w oparciu o neurofizjologiczne procesy zachodzące w mózgu
cz
łowieka. Nie ułatwia to lektury, choć niewątpliwie przydaje jej "naukowego" charakteru.
Najbardziej warto
ściową jest ta część opracowania, w której autor stara się sformułować swoją
koncepcj
ę w postaci konkretnych ćwiczeń. Ćwiczenia te mają nauczyć przede wszystkim
wewn
ętrznej swobody – "automatycznego" zwolnienia psychofizycznych procesów, oszczędzania
energii i jej szybkiego odbudowywania (gromadzenia).
Nie jest to novum, gdy chodzi o cel, jaki ma zosta
ć osiągnięty dzięki ćwiczeniom, gdyż
wcze
śniejsze opracowanie znanego amerykańskiego kardiologa H. Bensona "Relaxation
Response", czy u nas prof. S. Sieka "Relaks i autosugestia" traktuj
ą o tym w sposób szczegółowy i
jasny. Nie nale
ży też do nowości baza, na której buduje swoją metodę Alijew. Hipnoza, a raczej
g
łęboka sugestia, do której odwołuje się autor "Klucza do siebie", mają wystarczająco bogatą
literatur
ę i zostały sprawdzone w procesach terapeutycznych różnych schorzeń.
Pozytywnym natomiast w tym, co proponuje Alijew jest to, co nazywa on "znalezieniem w
łaściwego
obrazu", który rozpoczyna autoregulacj
ę a w konsekwencji doprowadza do harmonii procesów
psychicznych i somatycznych. Wydaje si
ę, że to jest właśnie ów klucz, ale trudno będzie Tobie
samemu, Drogi Czytelniku, znale
źć go i wziąć do ręki bez pomocy psychologa, czy lekarza
psychiatry.
Je
żeli jednak ta książeczka sprawi, że zapragniesz bardziej "być" niż "mieć", i że Twoje "być"
b
ędzie stałym doskonaleniem życia, życia, w którym – nie inni ale Ty sam – decydujesz o sobie i
stanie swego zdrowia, trud pisz
ącego te słowa zostanie nagrodzony.
Dr JAN TYLKA
Z zaciśniętą pięścią na... tygrysa
Nag
ły powiew wiatru – i u człowieka momentalnie zmienia się napięcie naczyń krwionośnych w
mózgu, reguluj
ące ciśnienie krwi. Oto przykład działania naturalnej, automatycznej samoregulacji
organizmu, czyli tak zwanej homeostazy. Bioautomaty homeostatyczne s
łużą do utrzymania
normalnego funkcjonowania organizmu w ró
żnych, zmieniających się warunkach. Działają
niezale
żnie od ludzkiej świadomości.
Ta ksi
ążeczka traktuje o autoregulacji czyli o samoregulacji kierowanej, o metodzie świadomie-
wolicjonalnego sterowania procesami zachodz
ącymi tak w psychice jak i w całym organizmie.
Czy jest to w ogóle mo
żliwe?
Śledząc ewolucyjny rozwój człowieka zauważamy charakterystyczną prawidłowość: coraz więcej
funkcji organizmu podporz
ądkowuje się kierowaniu świadomie-wolicjonalnemu. Coraz bardziej
rozszerzaj
ą się możliwości świadomości – nie tylko jako twórczego organizatora zewnętrznej
dzia
łalności człowieka, ale również jako regulatora procesów wewnętrznych.
W zamierzch
łych czasach człowiek nie mógł dowolnie, kiedy zechciał, zgiąć palców w pięść. Czynił
to tylko wtedy, gdy np. napada
ł na niego tygrys. Wtedy palce zginały się "same", automatycznie, na
zasadzie reakcji obronno-odruchowej.
W miar
ę ewolucji człowiek zyskiwał zdolność zaciskania palców w dłoni w innych sytuacjach niż
bezpo
średnie zagrożenie przez tygrysa – aczkolwiek zapewnię pomagał mu w tym początkowo
przywo
ływany w wyobraźni wizerunek tego zwierzęcia. (Współczesny człowiek nie potrafi
rozszerzy
ć czy zwęzić źrenicy samym tylko wysiłkiem woli – musi pomóc sobie przywołując obraz
ostrego
światła lub ciemności. Tak więc na określonym etapie rozwoju nie obejdzie się bez
wsparcia ze strony wyobra
źni!)
Tak wi
ęc wraz z rozwojem człowieka obraz bodźca przestaje być potrzebny. Wystarcza sama siła
woli.
Na okre
ślonym poziomie rozwoju pojawiła się u człowieka potrzeba wykorzystania procesów
wewn
ętrznych do osiągania konkretnych celów. Oto kilka przykładów: ćwicząc pamięć można
szybciej i skuteczniej opanowa
ć język obcy, podporządkowawszy świadomej kontroli
termoregulacj
ę organizmu – przy przeziębieniu obejdzie się bez aspiryny. Można nauczyć się
pracowa
ć w upale – nie odczuwając zmęczenia.
Nadal jednak wi
ększością funkcji naszego organizmu kieruje zasada odruchowo-automatyczna.
Cz
łowiek nie jest na przykład w stanie świadomie regulować ciśnienia krwi czy znieczulać
konkretn
ą część ciała. Rezerwowe możliwości człowieka, czyli cały, skomplikowany a na razie nie
poddaj
ący się świadomie – wolicjonalnemu kierowaniu zespół mechanizmów wewnętrznych –
pozostaj
ą więc ogromne! Stanowią one potencjalne pole sterowania autoregulacji. Przyjęliśmy
bowiem,
że ewolucyjny rozwój człowieka przebiega od bioautomatycznej adaptacji do kierowania
świadomie-wolicjonalnego. Czyli autoregulacji. Możemy więc założyć, że nauczenie człowieka
autoregulacji s
łużyć będzie jego doskonaleniu, dostosowaniu do współczesnych warunków, w
których
żyjemy.
"W starych, dobrych czasach"
– pisze członek Akademii Nauk N.N. Mojsiejew – "ojcowie i dzieci
żyli, z zasady, w bardzo podobnych warunkach, które w ciągu życia jednego pokolenia ulegały
minimalnym zmianom. Teraz jest inaczej. W krajach rozwini
ętych dwa kolejne pokolenia żyją w
warunkach diametralnie odmiennych, co wynika z szybkiego rozwoju nauki i techniki oraz wzrostu
pot
ęgi cywilizacji. Życie nie wróci już do spokojnego, umiarkowanego rozwoju... A społeczeństwo
musi dostosowywa
ć się do nowych warunków".
W jaki sposób? Przede wszystkim poprzez doskonalenie funkcjonalnych mo
żliwości człowieka,
przez podnoszenie jego cech obronno-przystosowawczych.
Łatwiej to osiągnąć poprzez
intensywny trening samo
świadomości, zmierzający do objęcia kierowaniem własnych,
wewn
ętrznych, do tej pory przebiegających automatycznie reakcji.
Pomo
że nam w tym autoregulacja, która – moim zdaniem – stanie się w przyszłości nieodłączną
cz
ęścią ogólnej kultury człowieka.
W naszym burzliwym wieku ludzki bioautomat wyra
źnie się psuje. Pojawiają się objawy osłabienia
adaptacji, co wyra
ża, się wzrostem nerwic, bodźców stresogennych i chorób psychosomatycznych,
mi
ędzy innymi zawałów serca. Wobec tych zagrożeń życiową koniecznością staje się umiejętność
ingerencji w dzia
łanie naszego naturalnego automatu obronnego, przestawienie go od czasu do
czasu na "r
ęczne" kierowanie, udzielenie mu pomocy poprzez świadomie-wolicjonalną
samoregulacj
ę. Czyli przez kierowaną autoregulację.
Pod t
ą nazwą moja metoda została zatwierdzona przez Ministerstwo Zdrowia ZSRR oraz zalecona
do praktycznego zastosowana. Umo
żliwia ona obniżenie odpowiedzi na stres i zmęczenia u
cz
łowieka pracującego, zwiększenie jego zdolności do pracy oraz optymalizację procesów treningu
i nauczania. Znajduje tak
że zastosowanie w psychoprofilaktyce oraz w leczeniu schorzeń
psychosomatycznych i zaburze
ń nerwowo-psychicznych.
W dalszej cz
ęści książeczki metodę tę będziemy nazywać metodą autoregulacji (bez słowa
"kierowana").
W pocz
ątkowym etapie nazwałem moją metodę "kluczem". Ten termin był nawet wygodny. Na
przyk
ład w znakomitej klinice mikrochirurgii ocznej S.N. Fiodorowa, chorych przygotowanych do
operacji pytano: "Czy pan ma "klucz"? Je
śli pacjent posiadał klucz czyli opanowaną metodę
autoregulacji
śmiało zawieszano przygotowania przedoperacyjne, gdyż chory sam przeprowadzał
sobie znieczulenie oraz pozbywa
ł się lęku przed zabiegiem.
Przy pomocy proponowanej przeze mnie metody obni
żano zmęczenie pracowników, zatrudnionych
przy wykonywaniu monotonnych czynno
ści w zakładach przemysłu elektronicznego. W 1983 roku
w czasopi
śmie "Przemysł Elektroniczny" artykuł o autoregulacji ilustrowało zdjęcie robotnicy, która
odrzuciwszy g
łowę, śpi(!!!) przy mikroskopie na swoim stanowisku pracy. Dość niezwykły to widok!
Ta kobieta po up
ływie jednej – dwóch minut (wg własnego programu) automatycznie przebudzi się i
– wypoczęta i świeża – z energią przystąpi do pracy. W tym zakładzie umiejętność autoregulacji
posiad
ło kilkaset osób.
W jednym z du
żych zakładów przemysłowych w Armenii powstał Ośrodek Nauki Autoregulacji, do
którego przychodzi
ły grupy pracowników. W celu wypoczynku, ale także dla opanowania nawyku
odreagowywania (roz
ładowania), który wykorzystywali potem w stosownym momencie przy
warsztacie pracy. Stan autoregulacji jako
środek psychoterapeutyczny jest bowiem znacznie
po
żyteczniejszy niż zwykły odpoczynek. Stosujący go pracownicy odczuwali mniejsze zmęczenie,
pozbywali si
ę bólów głowy, a wieczorami, w domu mogli swobodnie oglądać telewizję lub czytać
bez towarzysz
ącego zwykle napięcia i "piasku w oczach".
Zastosowanie autoregulacji mo
żemy porównać z psychoterapeutycznym seansem u lekarza. Tyle,
że nie trzeba chodzić do kliniki; gdyż każdy jest psychoterapeutą dla siebie. Naturalnie – jeśli
opanowa
ł sztukę odbudowywania sił organizmu przy pomocy własnej woli!
Autoregulacja jest z natury rzeczy uniwersalna i mo
że być wykorzystana jako pożyteczny
instrument w dowolnej dziedzinie
życia i działałności człowieka. Ale szczególnie przydatna okazuje
si
ę w przypadkach, gdy organizmowi stawiane są zwiększone wymagania. Nie przypadkowo
metod
ą autoregulacji interesują się ludzie chorzy, pragnący szybszego wyleczenia oraz zdrowi
ludzie, których praca zwi
ązana jest z dużym napięciem umysłowym lub wysiłkiem fizycznym,
Naucza
ć autoregulacji ma prawo wyłącznie lekarz-psychoterapeuta, który przeszedł specjalne
przygotowanie.
Wobec tego
– zapyta Czytelnik – dla kogo jest ta książeczka?
Na pewno nie nale
ży jej traktować jako samouczka autoregulacji
Tym niemniej masz j
ą Czytelniku przed sobą. Spróbuję więc wytłumaczyć sens jej wydania,
wychodz
ący poza ramy zastosowania użytkowego. Otóż wielu z nas w rozmaitych sytuacjach
do
świadcza psychicznego dyskomfortu. Może to być związane z brakiem wychowania, manier, a
tak
że z głębszymi przyczynami typu brak wewnętrznej integracji, czy właściwościami psychiki.
Ka
żdy może przytoczyć niejedną sytuację, kiedy nie wiedział, co powiedzieć, jak postąpić, albo nie
wytrzyma
ł, zdenerwował się i narobił głupstw... Dla ludzi szczególnie wrażliwych, takie na pozór nic
nie znacz
ące przypadki, urastają do rangi dramatu, a bywa że nawet zamieniają się w tragedię.
Przyczyna tkwi w braku kultury psychicznej, co w dzisiejszych czasach stanowi wr
ęcz nagminną
u
łomność. Niektóre osoby uczestniczą (za niemałe pieniądze!) w seansach u psychologów. Pragną
t
ą drogą dowartościować się, nabrać wiary w siebie, nauczyć się nie tracić zbytniej ilości duchowej
energii na prze
żywanie mało ważnych zdarzeń. Jesteśmy świadkami, jak najrozmaitsze traktaty o
jodze, czy chi
ńskiej gimnastyce jak przewodniki i poradniki lecznicze – z niezmiennym
powodzeniem w
ędrują z rąk do rąk. Bo obiecują znalezienie się w stanie nirwany, godną
pozazdroszczenia d
ługowieczność, a nawet nieśmiertelność! "Nawiedzeni" zrzeszają się w
towarzystwa, by wspólnie uczy
ć się metod medytacji, relaksacji itd. Z pasją średniowiecznych
czarnoksi
ężników poszukują sensu życia, doprowadzając je czasami do absurdu, gdyż lektury
cz
ęsto odwodzą ich od samego życia.
Istnieje tak
że niemało literatury dotyczącej treningu autogennego. Z tych źródeł można zaczerpnąć
wiadomo
ści, mówiąc o innych rodzajach i metodach autoregulacji oraz opanować pożyteczne
ćwiczenia uzdrawiające.
Czym w takim razie ró
żni się moja metoda autoregulacji od innych? Dlaczego stawia się tak
wysokie wymagania przy jej popularyzacji?
Rzecz w tym,
że proponowana przeze mnie metoda opiera się na częściowym wykorzystaniu
elementów hipnotechniki, Zastosowanie hipnozy przy nauce autoregulacji wymaga kontroli
medycznej. Zapewnia jednocze
śnie niezwykle wysoką, w porównaniu z innymi metodami, szybkość
jej opanowania.
W ksi
ążce znajdziecie kilka praktycznych sposobów zastosowania metody. Na przykład jak pozbyć
si
ę nadmiernego napięcia lub zmęczenia, szybko odzyskać utracone siły.
Ksi
ążka ta ma służyć tym, którzy zechcą zapoznać się z metodą autoregulacji i posługiwać się nią
jako instrumentem w celu pomy
ślnego osiągnięcia twórczych i życiowych celów, dla zachowania
zdrowia i d
ługowieczności. Ma ona również służyć specjalistom, którzy zajmują się , problemami
autoregulacji. Trzeba pami
ętać, że autoregulacja – chociaż bardzo prosta w opanowaniu w
stosunku do innych metod i systemów
– nie jest żadną czarodziejską pałeczką, ale metodą
medyczn
ą, wymagającą konsekwentnej pracy i zaufania.
Od baletu do lotu w kosmos albo korzyści z autoregulacji
– Jeśli czujesz się zmęczony intensywną pracą umysłową lub fizyczną, a na wypoczynek czy sen
nie masz warunków ani czasu
– przy pomocy autoregulacji szybko odzyskasz siłę. Nawet nie
odchodz
ąc ze swego miejsca pracy.
– Za pomocą autoregulacji organizm bez trudu przechodzi od jednego typu działalności do innego,
– Autoregulacja pomoże Ci pozbyć się emocji negatywnych.
– Możesz wykorzystać tę metodę do szybszej realizacji znanych form sugestii (stosowanych np. w
autotreningu), takich jak: relaksuj
ąca ("odprężam się, oddycham, czuję ciepło i przyjemną
senno
ść..."), dająca komfort ("czuję się doskonale, mam dużo siły") tonizująca ("jestem pełen
rado
ści i energii, gotów do pracy..."), regulująca i inne.
– Autoregulacja przyśpieszy przyswojenie nawyków profesjonalnych oraz pomoże skutecznie i
szybko opanowa
ć dowolny nowy typ działalności – od baletu do treningu organizmu przed lotem
kosmicznym.
– Pomoże Ci także w mniejszym stopniu ulegać chorobom, podtrzymywać dobrą sprawność, a w
koniecznym przypadku
– zmobilizować wszystkie siły do wykonania na przykład rekordowego
skoku, albo do pokonania sytuacji stresowych czy depresji.
– Po opanowaniu nawyków autoregulacji pomożesz lekarzowi w trakcie kuracji, wykonując
zalecane przez niego
ćwiczenia psychofizjologiczne i psychoterapeutyczne autosugestie. Za
pomoc
ą autoregulacji zwiększysz siły obronne organizmu, co wzmocni efekt leczenia.
– Przy postanowieniu, by rzucić palenie, albo pozbyć się innych, szkodliwych nałogów
autoregulacja doskonale wesprze si
łę Twojej woli.
Stanowi ona bowiem rodzaj instrumentu, który pozwoli Ci rozwin
ąć w żądanym kierunku Twoje
wolicjonalne, twórcze, fizyczne i adaptacyjne (obronno-przystosowawcze) mo
żliwości.
Od najm
łodszych lat marzysz o tym, by kierować sobą, być panem własnych słów i postępków,
samemu kszta
łtować charakter. Autoregulacja pomoże Ci nastroić cały organizm w kierunku
osi
ągnięcia tych celów.
Jest taki szczególny stan...
... w którym oddycha si
ę lekko i swobodnie. Wszystko wewnątrz jakby się uwalnia. Trudno to
wyrazi
ć słowami, gdyż każdy może odczuwać ten stan inaczej. Jest to jednak zawsze zadziwiająco
przyjemna harmonia w organizmie, równowaga duszy i cia
ła. Głowa staje się jakby "pusta",
żadnych myśli, nie chce się na nic zwracać uwagi. Całe ciało wypoczywa, gromadzi siły.
Objawy tego stanu czasami powstaj
ą same. Na przykład, gdy człowiek bardzo się zmęczył i potem
siedzi osowia
ły, bezmyślnie wpatrując się w jeden punkt. Mózg uruchamia wtedy reakcje obronno-
odtwarzaj
ące, przełączające ze straty sił do ich gromadzenia.
Inny przyk
ład: biegacz wyczerpawszy siły, czyni ostatni wysiłek przed metą – i nagle następuje u
niego "drugi oddech": l
żej oddycha, ciało staje się niezwykle lekkie, bieg wydaje się przyjemny do
tego stopnia,
że teraz zawodnik już mógłby biec i biec. Bowiem u niego pod naporem krytycznego
obci
ążenia odruchowo, automatycznie włączył się szczególny stan odbudowy, zadziałał mechanizm
ekonomicznego wykorzystania energii.
Czasami ten stan harmonii w
łącza się we śnie, szczególnie u dzieci, które wtedy "latają".
Jest to zawsze stan komfortu wewn
ętrznego, kiedy prawdziwie, naturalnie i głęboko oddychasz.
Niewa
żne, z jakich przyczyn i za pomocą jakich sposobów powstaje ten szczególny,
psychofizyczny stan. Zaistniawszy
– odbudowuje zniszczone lub naruszone funkcje
neuropsychiczne i fizjologiczne, leczy i odm
ładza organizm.
Do osi
ągnięcia tego zadziwiającego, życiodajnego stanu dążą jogowie i buddyści, nazywając go
nirwan
ą. Ma on jeszcze kilka innych określeń: medytacja Wielkie Nic, stan okultystyczny, stan zen,
stan mistyczny, autohipnoza, pogr
ążenie autogenne... My nazywamy go stanem autoregulacji bez
wzgl
ędu na różnorodność metod osiągania tego stanu – chodzi o to samo. Różne są jedynie
sposoby jego wywo
ływania oraz ukierunkowanie praktycznego zastosowania.
W naszej metodzie autoregulacji
– w porównaniu z innymi, znanymi metodami – osiągnięcie
po
żądanego stanu następuje niezwykle szybko, a jego zastosowanie może być uniwersalne.
Oto przyk
ład: jeśli w treningu autogennym autoregulacja jest wywoływana w warunkach
rozlu
źnienia nerwowo-mięśniowego, w nieruchomej, wygodnej pozycji – to autoregulacja,
stosowana wed
ług mojej metody nastąpi nawet w pozycji stojącej na jednej nodze i na dodatek w
ruchu. Osi
ągnąwszy już ten szczególny stan, człowiek może wykorzystać go do nauki nowego
ta
ńca, pisania na rzekomej maszynie, utrwalenia nawyków prowadzenia samochodu lub samolotu,
skakania z wyimaginowanym spadochronem, wywo
ływania stanu nieważkości przed lotem w
kosmos czy wykonywania skomplikowanych
ćwiczeń fizycznych.
Niekiedy w stanie autoregulacji powstaj
ą zdumiewające doznania. Pojawia się nie tylko naturalny
oddech, lecz i niezwykle przyjemne uczucie b
łogostanu, euforii duchowej. Chce się śpiewać, latać!
Jakby spad
ł kamień z piersi... Święto duszy! A potem świeża głowa, jasna myśl. Poprzednie
zm
ęczenie i przeżycia przechodzą jak ręką odjął. Tryskasz energią, chęcią do pracy.
W tym stanie w mózgu (który, jak ustalili biochemicy, jest równie
ż gruczołem) wytwarzają się ważne
dla normalnej pracy organizmu hormony oraz tak zwane endomorfiny
– czyli narkotyki wewnętrzne.
Tworz
ą one podstawę emocji pozytywnych, terapeutycznie oddziaływują na pracę narządów, a
tak
że uczestniczą w wewnętrznych mechanizmach adaptacji i znieczulenia.
Cz
łowiek potrzebuje od czasu do czasu doświadczyć tego naturalnego stanu wyzwolenia
duchowego. Cz
ęsto sięga wtedy po sztuczne sposoby uwolnienia, czyli po papierosy, alkohol czy
narkotyki. Nie wie,
że używki hamują wytworzenie tych substancji w organizmie, których obecność
warunkuje ów b
łogostan. Przecież syndrom abstynencki czyli głód narkotyczny,, straszne bóle
"
łamania", występujące u narkomanów – to nic innego jak wynik stłumienia produkcji wewnętrznych
analgetyków!
Jeden z narkomanów po opanowaniu autoregulacji, zacz
ął ją stosować w celu wywołania u siebie
euforii bez u
życia narkotyków. Wkrótce mógł wyzwolić się z nałogu. To samo doświadczenie
przeprowadzono z alkoholikami, którzy pod kierunkiem lekarza, wywo
ływali za pomocą
autoregulacji stan oszo
łomienia. A ściślej stan komfortu psychicznego, wióry w siebie,
wewn
ętrznego luzu, dobrego nastroju, towarzyszącego im zazwyczaj w stanie upojenia
alkoholowego. W ten sposób stymulowali produkcj
ę endomorfin, co pozwoliło uwolnić się od
zgubnego na
łogu. Doświadczenia te stały się podstawą oryginalnej metodyki leczenia alkoholizmu
metod
ą autoregulacji.
Uczucie wyzwolenia wewn
ętrznego doskonale wyraziła aktorka Ludmiła Kasatkina. Na spotkaniu
zorganizowanym w lutym 1988 roku do
świadczywszy stanu autoregulacji powiedziała:
– Przez tyle lat dążyłam do tej swobody, l w końcu ją osiągnęłam!
– A co to za swoboda? – zapytał ją wtedy Michaił Ulianow.
– Widzisz Misza, wszyscy na mnie patrzą, a ja stoję z wyciągniętymi rękoma, jak ptak, w takiej
swobodnej pozycji i jest mi wszystko jedno!
Umiej
ętność autoregulacji przydaje się bardzo ludziom teatru. Aktorom pomaga wcielić się w rolę,
W naszych czasach cz
łowiek szczególnie potrzebuje odzyskania wiary w siebie i we własne siły.
Codziennie s
łyszymy bowiem o zagrożeniach wojną atomową. Katastrofą ekologiczną.
Nieub
łaganym pochodem AIDS. Wszystko to – chcemy czy nie – odkłada się w naszej
pod
świadomości, w komórkach pamięci i stamtąd prowadzi swoją niszczycielską działalność.
Trac
ąc wiarę w jutro, człowiek staje się niespokojny, nerwowy, pozbywa się naturalnej zdolności
mobilizacji si
ł w momencie zagrożenia.
Oto jeden z charakterystycznych przyk
ładów. Kobieta, która całkiem niedawno występowała w
telewizji w grupie osób, ko
ńczących kurs nauki autoregulacji, po katastrofie samochodowej znalazła
si
ę w szpitalu na oddziale urazowym. Lekarzy uprzedzono, że chora jest zdolna obchodzić się bez
leków znieczulaj
ących. Cała w gipsie i bandażach, z cierpiącą miną, nie zgadzała się jednak w
żaden sposób na wywołanie stanu autoregulacji dla pozbycia się bólu: – "Nie mogę, nie potrafię.
Róbcie zastrzyki! W ko
ńcu wyraziła zgodę, ale pod warunkiem, że lekarz, który uczył ją
autoregulacji
– będzie stal obok. Stanął. Pacjentka w mgnieniu oka wywołała u siebie właściwy
stan, po kilku chwilach ból min
ął a ona sama przeobraziła się, otworzyła oczy, chwyciła za lusterko
i... zacz
ęła poprawiać urodę!
Moja refleksja: oto do czego przyzwyczaili
śmy się: – obok nas bezwzględnie musi znaleźć się jakiś
kierownik czy naczelnik! Przestali
śmy bowiem wierzyć w siebie... Tę wiarę trzeba wzmacniać
wszelkimi sposobami. Pomo
że nam w tym autoregulacja – specyficzne narzędzie kształtowania
siebie.
Reasumuj
ąc: w czym tkwi istota tego szczególnego stanu, który wywołuje autoregulacja? Jest to –
moim zdaniem
– głęboki związek duszy z ciałem. To połączenie ducha z materią, więź psychiki z
fizjologi
ą w sanskrycie nazywa się "joga" co znaczy związek, więź.
Punkt oparcia
– to więź wewnętrzna. Opanowawszy ją, można wywoływać u siebie procesy odnowy
wyprzedzaj
ąc krytyczne momenty obciążenia i przemęczenia. Zechcesz, by ręce stały się lżejsze –
s
ą, szybujesz nimi; chcesz poprawić oddech – już oddychasz lekko i swobodnie; zapragnąłeś, by w
czasie upa
łu stało się nieco chłodniej – oto odczucie upału mija, postanowiłeś się uspokoić – masz
spokój.
Między snem a jawą
W tym specyficznym stanie wszystkie systemy mózgu s
ą jakby odblokowane, gotowe do nowego
prze
łączenia się w zależności od komendy – czyli wskazówki woli. Człowiek czuje wtedy
wewn
ętrzną, przyjemną pustkę, odosobnienie od świata i od siebie, równowagę duchową i fizyczną.
Nie ma rzeczy wa
żnych i mniej ważnych. Chce się trwać i wypoczywać nie reagując na nic.
Ta przyjemna równowaga jest stanem, w którym dusza i cia
ło wypoczywają, l w tym czasie
organizm wykazuje zwi
ększoną gotowość do realizacji każdego pragnienia, reaguje na każdy
wysi
łek woli. Zażyczyłeś sobie np. odbyć przejażdżkę na rowerze lub popływać w rzece – nagle
r
ęce i nogi włączają się w ruch, odpowiednio zmienia się rytm oddychania i praca serca, czujesz
nawet wiatr, wiej
ący prosto w twarz. Dookoła siebie czujesz wodę. Nawet ptaki mogą ćwierkać na
wyros
łych nie wiadomo skąd drzewach...
W tym specyficznie naturalnym stanie mo
żesz wysiłkiem woli przełączać wewnętrzne procesy
organizmu. To naprawd
ę jest możliwe! Taki szczególny stan świadomości (a dokładniej psychiki, a
jeszcze
ściślej – stan psychofizjologiczny) jest znany od dawna pod nazwą "hipnozy".
Jednak
że my zajmujemy się autoregulacją – czyli tym, w jaki sposób człowiek może opanować ten
stan samodzielnie. W celu realizacji w
łasnych pragnień, a nie komend, wydawanych przez
hipnotyzera.
Chocia
ż – podłoże mechanizmu hipnozy i autoregulacji jest identyczne! Udowodniłem ten punkt
widzenia praktycznie tym,
że tysiące ludzi uczą się nowej metody autoregulacji za pomocą sugestii
hipnotycznych. Ca
ła różnica między hipnozą a moją metodą polega na tym, że do wywołania stanu
hipnozy konieczny jest hipnozyter. Za
ś przy autoregulacji człowiek sam kontroluje i kieruje swoimi
procesami hipnotycznymi. Za pomoc
ą autoregulacji człowiek jest w stanie robić ze sobą to
wszystko, co wykonywa
łby kierowany przez hipnotyzera – tyle, że sam sobą kieruje.
Przypomnijmy raz jeszcze, jak to siedzimy w chwili zm
ęczenia, osowiali wpatrując się w jeden
punkt. Wtedy w g
łębi naszego mózgu zachodzi proces przemieszczenia energii z miejsc bardziej
napi
ętych do mniej napiętych. Mózg odpoczywa i regeneruje swoje siły. W chwilach zmęczenia ta
reakcja mózgu nast
ępuje samoczynnie, bez udziału naszej woli. Autoregulacja umożliwia świadome
w
łączanie tej obronno-regenerującej reakcji mózgu. Dzięki opanowaniu tej metody stajemy się
zdolni w odpowiednim czasie wyprzedza
ć uczucie zmęczenia, chronić system nerwowy przed
nadmiernym obci
ążeniem, czyli dbać o zdrowie i należytą kondycję
Objawy szczególnego stanu neutralnego pojawiaj
ą się za każdym razem, gdy działalność mózgu
"prze
łącza się" z jednego systemu pracy na drugi. Na przykład, przed samym zaśnięciem albo
rankiem, w momencie przebudzenia
– znajdujemy się w takim stanie pośrednim, kiedy już nie
śpimy, ale jeszcze nie zupełnie przebudziliśmy się. Ten stan pośredni między snem a
przebudzeniem najbardziej sprzyja autosugestii. Ma on warto
ść uzdrawiającą, psychoterapeuci
zalecaj
ą nieraz pacjentom, by nauczyli się odróżniać ów stan i potem wykorzystywać go w celu
autosugestii. Autoregulacja znakomicie u
łatwi takie działanie.
Stan "mi
ędzy snem a jawą" jest doskonale znany w hipnologii. Charakteryzuje się nim pierwsze,
wst
ępne stadium hipnozy, kiedy pacjent odczuwa lekką senność, oszołomienie i gotowość do
podporz
ądkowania się głosowi oraz działaniom hipnotyzera. To jeszcze nie jest hipnoza – ale już
gotowo
ść do stanu hipnotycznego: psychika i organizm pacjenta zaczyna być całkowicie
podporz
ądkowany komendom z zewnątrz. , Z punktu widzenia nauki stan neutralny można
przedstawi
ć następująco, wyobraźmy sobie, że zazwyczaj w mózgu nieprzerwanie trwa
konfrontacja konkuruj
ących ze sobą sygnałów: widzę przedmiot, dotykam go, słyszę dźwięk przy
postukiwaniu i tak dalej. Sygna
ły te, pochodzące z różnych analizatorów (wzroku, słuchu) albo
rejestruj
ą postrzegany przedmiot, albo go odrzucają. Jeśli któryś z analizatorów nie potwierdzi
sygna
łów innego, ale na przykład zaprzeczy mu (powiedzmy, że palec przechodzi przez szklankę
jak przez pust
ą przestrzeń), włączają się wtedy inne, dodatkowe układy analizatorów, sprawdzające
wzajemnie swoje dane. Mózg eksperymentuje. Tak wygl
ąda uproszczony model zwyczajnej pracy
naszego mózgu.
W stanie neutralnym nie wyst
ępuje analiza. Wszystko, co nas otacza, nabiera takiego samego
znaczenia. Psychika cz
łowieka została podporządkowana gotowości postrzegania rzeczywistości z
okre
ślonego, zaprogramowanego punktu widzenia. Na przykład człowiek w stanie hipnotycznym
otrzyma
ł od hipnotyzera komendę, że wszystko co go otacza, jest koloru różowego. W jego
organizmie nie wyst
ępują żadne sygnały przeciwstawiające się. Zasadę ich konkurencyjnej
konfrontacji zamieni
ła zasada podporządkowania otrzymanym wytycznym. Wszystkie analizatory
prze
łączyły się na jeden kierunek – fazę, przestrojoną na jedną falę: mózg wybierze z ogromnej
liczby sygna
łów tylko te, które potwierdzają i realizują przyjętą komendę: że cały świat jest różowy.
Inne sygna
ły ulegają zablokowaniu.
Wyobra
źcie sobie teraz, że w chwili uogólnienia komendy – z całego różnorodnego,
niesko
ńczonego świata wewnętrznego człowieka intensywnie syntetyzuje się informacja,
skierowana tylko na jeden, zadany temat. Z blokad
ą wszystkiego, co temu przeszkadza. Ten
ukierunkowany stan, w którym zamiast wielu konkuruj
ących ze sobą ognisk pobudzenia – w
strukturze kory mózgowej formuje si
ę jednokierunkowy mechanizm organizacji działalności
psychicznej nazywany faz
ą albo stanem fazowym. Tak, na przykład, zakochany młodzieniec,
cokolwiek robi, o czymkolwiek my
śli – wszystkie jego myśli i tak skierowane są na obiekt
uwielbienia!
Wywo
łanie niezbędnej fazy, w której ulegają mobilizacji wszystkie siły organizmu – jest możliwe
jedynie poprzez stan neutralny.
Fain
ę G., która opanowała autoregulację, poproszono, by wywołała u siebie specyficzny stan, w
którym b
ędzie wzlatującym ptakiem. Tylko przez jedną minutę! Faina siedziała na krześle.
Osi
ągnąwszy stan "wzleciała": ręce przesunęły się na boki lekko i płynnie. Twarz stała się
zachwycaj
ąco piękna (w ogóle w stanie autoregulacji spada napięcie nerwowe i twarze kobiet
ods
łaniają zdumiewającą urodę!) Jej oddech stał się harmonijny, co dało się zauważyć po zgodnym
rytmie piersi, tu
łowia i rąk. Nagle kibić Fainy gwałtownie się wygięła, ramiona zamachały, jedno – w
gór
ę, drugie – w dół, a potem ręce opadły. Odetchnęła spokojniej, otworzyła oczy. Kilka sekund
siedzia
ła nieporuszona, po czym doszła do siebie, uśmiechnęła się i powiedziała:
– Jak wspaniale! Tak cudownie jeszcze nigdy nie było! Wzgórza pode mną, i stogi siana, takie
male
ńkie. Nic nie musiałam wymyślać, obraz powstał sam...
Opowiadaj
ąc doznania Faina trzyma ręce jakoś dziwnie, nieruchomo na kolanach, dłonie wygięte w
bok, jak u gryfa.
– A to co? – pytam wskazując na jej ręce.
– Co to? – drgnęła, zbladła, potrząsnęła rękami, roztarła dłonie. Tego sobie "nie zadałam", one
same si
ę tak ułożyły!
Co si
ę stało? Otóż ograniczenie czasu do jednej minuty, przeszkodziło w organizacji pracy mózgu.
A oto inny przypadek. Po kursie autoregulacji przybieg
ła do nas jedna z kobiet, lekarka. Była w
panice:
– Boję się, że mimo woli dam polecenie sercu, by się zatrzymało -a ono posłucha! Wczoraj po
zaj
ęciach spróbowałam poeksperymentować w domu. Wyobraziłam sobie, że jestem Szalapinem.
Nagle plecy wyprostowa
ły się, a głos zagrzmiał basem. Całą noc trzęsłam się ze strachu, że
wydam niebezpieczny rozkaz, by moje serce si
ę zatrzymało i ono posłucha!
Wyja
śniliśmy jej, że to niemożliwe. Z dwu powodów. Autoregulacja jest bowiem sprawą woli, żeby
wywo
łać autoregulację potrzeba wysiłku woli – po pierwsze. Po drugie zaś – wszystkie negatywne
idee, przecz
ące instynktowi samozachowawczemu, są nieświadomie neutralizowane w procesie
autoregulacji.
Je
śli w hipnozie można za pomocą cudzej woli, działającej z zewnątrz, narzucić wstrętne lub
bolesne odczucia, na przyk
ład oparzenia przy pożarze – to za pomocą autoregulacji wywołać coś
takiego przychodzi znacznie trudniej.
Wracajmy jednak do naszego stanu neutralnego. Tym razem spróbujmy go uj
ąć z punktu widzenia
psychofizjologii. Wyobra
źmy sobie korę mózgową. Zazwyczaj nieprzerwanie trwa w niej
konkurencja wielu ognisk pobudzenia
– dominant. Te pobudzenia nawzajem neutralizują swój
wp
ływ na przebieg wewnętrznych, fizjologicznych procesów organizmu. Ponieważ proces myślowy
nie jest skr
ępowany procesami fizjologicznymi – możemy podejmować twórcze decyzje. Procesy
psychiczne s
ą jakby autonomiczne, przebiegają swobodnie, niezależnie od procesów
fizjologicznych. Tak dzieje si
ę normalnie.
Stan neutralny to ca
łkiem inna sprawa.
Podczas niego kora mózgowa jest "zrelaksowana". Dlatego nawet najmniejszy wysi
łek woli
pobudza aktywno
ść mózgu, rozprzestrzeniającą się na wszystkie strefy. Wpływ tych stref zależy od
tre
ści wskazówki psychologicznej: zasugerowałeś, że chcesz śpiewać jak Szalapin – włączają się
struktury mózgu, zwi
ązane ze śpiewem. Zasugerowałeś coś innego -aktywizują się inne odcinki
mózgu. To zjawisko nazywamy logiczn
ą aktywnością dominant albo kierowanym stanem fazowym.
Podleczysz się sam!
W ko
ńcu lat siedemdziesiątych po ukończeniu Dagestańskiego Instytutu Medycznego pracowałem
jako lekarz internista w miejskim szpitalu w Machaczkale. W tym czasie zajmowa
łem się
syntezowaniem procesów akupunktury i hipnozy. Wtedy w
łaśnie odkryto nowy, wcześniej nieznany
nauce fenomen: reakcj
ę punktów akupunktury można było włączać bez bezpośredniego bodźca
fizycznego! Zwykle czyniono to za pomoc
ą igły, prądu elektrycznego, masażu laserem czy innych
narz
ędzi. Okazało się, że można oddziaływać na punkty sugestią hipnotyczną, wyjątkowo
skuteczn
ą.
Zazwyczaj podczas wykonywania akupunktury, kryterium trafienia ig
ły w punkt stanowi zespól
charakterystycznych odczu
ć pacjenta: łomotanie, rozpieranie, osowiałość, ciężkość, ciepło, czy
przebieganie pr
ądu elektrycznego. Te odczucia nie powinny mieć charakteru miejscowego (pod
samym ko
ńcem igły można odczuwać po prostu ból) – ale odrzutowy, promieniujący,
przypominaj
ący działanie prądu.
Odczucie pr
ądu podczas zabiegów akupunktury powinno być bardzo wyraźne. Na przykład przy
leczeniu zapalenia rdzeniowych korzonków l
ędźwiowych kręgosłupa często wykorzystuje się punkt
w okolicy po
śladka "Chuań-tjao". Przy dokładnym trafieniu w niego "bije" na całym odcinku nerwu
kulszowego, jak sznurem po nodze: od miejsca uk
łucia aż do pięty, a nawet od palców nogi. Wtedy
zdarzaj
ą się cudowne efekty akupunktury.
Pami
ętam, że w gabinecie, w którym przyjmowałem, było bardzo ciasno. Chorzy rozdzielili się więc
na dwie grupy
– żeńską i męską. W skład grupy żeńskiej wchodziły przede wszystkim staruszki.
Ca
ły gabinet babć. Dziś wyleczysz im korzonki, jutro przyjdą z bólem zęba. Będą ciągle
przychodzi
ć. Dla kontaktu z ludźmi, dla towarzystwa. Dla mnie – kiedy wejdę w trans – znika
poj
ęcie wieku. Komuś trzeba wkłuć igły, kogoś wprowadzić w krótką hipnozę. Mówię do babulki:
– Droga moja, tutaj cię odremontujemy i uczynimy jak nową. Odmłodzimy!
Babcie siedz
ą zadowolone niczym uczennice w szkole. Zaprzyjaźniły się ze sobą. Któraś w czyjejś
potrzebie chodzi do rady narodowej, inna za
łatwia nowej przyjaciółce sprawy emerytalne. Mówi
jedna z nich:
– Wracam po seansie do domu. Sąsiadki, moje rówieśnice jak zwykle siedzą na ławkach. A mnie
tak lekko! Po prostu chce mi si
ę obok nich przelecieć!
Kiedy
ś w podręczniku jogi przeczytałem wskazówkę, że aby pozbyć się, bólu głowy, należy
wywo
łać uczucie ciepła w odcinku poniżej kolan. Tak. przecież w tej strefie znajduje się znany
cudowny punkt Izu-sa
ń-li! Ten punkt wykorzystuje się przy leczeniu prawie stu chorób.
Ogólnowzmacniaj
ące działanie tego punktu jest szeroko znane. Jak głosi legenda -Chińczycy raz
na pó
ł roku, podczas nowiu, przypalają go profilaktycznie piołunowym papierosem. Ten punkt jest
rzeczywi
ście ważny przy bólach głowy. Jeżeli tak – byłoby celowe sugerować choremu w hipnozie
wywo
łanie w tym punkcie odczucia prądu.
W ten sposób zacz
ęła powstawać metoda hipnotycznego oddziaływania na punkty odruchogenne,
przewidziane do wykorzystania jako aktywne, po
średnie ogniwo między korą mózgową człowieka a
wewn
ętrznymi narządami jego organizmu. Pracując jednocześnie w dwóch dziedzinach, w terapii
odruchowej i hipnozie, doszed
łem więc do ich syntezy jakościowej.
Publicysta W.A. Agronowski, zapoznawszy si
ę z moją metodą, zwaną sygnalną terapią odruchową,
tak j
ą opisał:
"...Alijew przeprowadzaj
ąc w klinice kolejny seans hipnozy leczniczej, postanowił sprawdzić pewną
ide
ę od dawna "chodzącą" mu po głowie. W tym celu odczekał, kiedy chorzy pogrążyli się we śnie,
da
ł każdemu z nich flamaster, wydając jednakowe polecenie: – Czujecie, jak od palców nóg do góry
idzie energia, przypominaj
ąca słaby prąd. Ta energia leczy waszą chorobę. Rysujcie flamastrem
drog
ę którą ona przebiega! Rysujcie!" – zamarł w oczekiwaniu, ciekaw, co chorzy uczynią. A oni, po
prostu zacz
ęli rysować flamastrami linie na skórze. Kiedy Alijew obejrzał je dokładnie, nie mógł
uwierzy
ć swoim oczom: linie idealnie zgadzały się z punktami akupunktury! Przy czym u każdego
chorego "zahacza
ły" dokładnie o te punkty, które "odpowiadały" jego chorobie! Ten, kto –
przypu
śćmy – miał wrzód żołądka, rysował według punktów, nakłuwanych właśnie przy tej
chorobie. Ten za
ś, kto cierpiał na zapalenie korzonków, zaznaczał punkty, zwykle pobudzane przy
zapaleniu, A wszystko to
– zwróćcie uwagę – przebiegało we śnie! Ludzie, którzy wykonywali jego
polecenie, nie mieli poj
ęcia o istnieniu atlasu akupunktury i nigdy nie byli leczeni igłami...
Innymi s
łowy – Alijew mógł posadzić przed sobą dziesięć, sto, albo tysiąc osób, uśpić tych, którzy
s
ą podatni na hipnozę, potem "przepuścić" przez nich "prąd" i na tym uważać swoją misję za
sko
ńczoną, przynajmniej do momentu, kiedy przyjdzie pacjentów budzić. Ludzie sami się
zdiagnozuj
ą (i to bezbłędnie, bo kierunkowskazem jest chory narząd – a on nigdy się nie myli! (i
sami si
ę podleczą) przy tym z solidnością, o jakiej nie śniło się lekarzom!)
– Słuchaj mojej komendy! – wykrzykiwałby Chasaj Alijew stojąc przed mikrofonem na jakimś
stutysi
ęcznym stadionie. Do seansu... gotuj się! Prąd...!
Ju
ż słyszę śmiech oficjeli z urzędowych gabinetów, gdy Alijew zgłaszał się do nich z tym
"numerem"..."
W przytoczonych przyk
ładach działała autoregulacja. Naturalnie – na razie włączana przez
hipnotyczn
ą reakcję organizmu automatyczna, odruchowa.
Kierowana autoregulacja pojawi
ła się nieco później, kiedy lotnik-kasmonauta A.G. Nikolajew
zaproponowa
ł, bym pomyślał nad tym, co zrobić, by dla włączenia punktów nie trzeba było
hipnotyzowa
ć kosmonautów na odległość, przez systemy łączności. Jak nauczyć kosmonautów
samodzielnie w
łączać u siebie punkty leczniczo-wzmacniające?
W klinice, na kolejnym seansie psychoterapii pr
ądem zaproponowałem jednemu z pacjentów, by
odtworzy
ł z pamięci doświadczone przed chwilą odczucia. Kiedy pacjent usiłował skoncentrować
si
ę na tym zadaniu, nieoczekiwanie dla samego siebie (dla mnie też!) ponownie popadł w sen
hipnotyczny, podczas którego realizowa
ły się pożądane reakcje. Pomyśałem, że opanowawszy
autohipnoz
ę, mógłby nastawić się on na wywołanie nie tylko odczuwania prądu, ale także innych
reakcji organizmu.
Moja decyzja by
ła słuszna. Wystarczyło rozdzielić dwa stadia: przyjęcie komendy oraz jej
automatyczn
ą, odruchową realizację przez organizm. Dzięki temu podziałowi przestała bowiem
istnie
ć sprzeczność, hamująca świadomie-wolicjonaIną autoregulację. Wykorzystując właściwie
autohipnoz
ę, człowiek nie staje się po prostu "śpiącym robotem", ale zachowuje swobodę twórczej
realizacji zadanych polece
ń. Zamiast poleceń hipnotyzera może także wykorzystywać swoje własne
wskazówki.
Pozostaje tylko nauczy
ć go kierowanej autohipnozy.
Z pocz
ątku było tak: hipnotyzowałem pacjenta zwykłymi, klasycznymi metodami. W hipnozie
sugerowa
łem, że teraz sam może w odpowiednim momencie z łatwością wprowadzić się w stan
hipnotyczny. I pos
ługując się nim zdolny jest realizować własne cele. Należy wyobrazić je sobie w
formie obrazu
żądanych zmian w organizmie, bezpośrednio przed włączeniem reżimu autoregulacji.
Dla u
łatwienia włączenia samodzielnie wywoływanego stanu hipnotycznego, dodatkowo
sugerowa
łem pacjentowi, że autohipnoza nastąpi automatycznie. Wystarczy, że policzy w myśli do
pi
ęciu patrząc w jeden punkt – i przebudzi się w dokładnie ustalonym momencie.
Ta metoda opanowania
świadomie-wolicjonalnej autohipnozy jest znacznie dostępniejsza dla
pacjenta, ni
ż np. system treningu jogi, oparty na opracowaniu określonych, nieruchomych pozycji i
specjalnych sposobów oddychania oraz koncentracji uwagi
– co nie każdy jest w stanie opanować.
Po oko
ło dwu-trzech powtórkach takiego kursu około 30 procent pacjentów utrwala sobie nawyk
autoregulacji do tego stopnia,
że potrafią posługiwać się nim przez wiele lat. A nawet samodzielnie
go rozwija
ć.
Tak wygl
ąda – w skrócie – podstawowa zasada uczenia się autoregulacji za pomocą hipnozy.
Mnóstwo niuansów i wa
żnych elementów tego procesu pozostaje w zakresie profesjonalnej
kompetencji lekarza-specjalisty.
Przypominam,
że uczenie przy pomocy hipnozy nie jest niczym nowym. Tak na przykład, hipnozę
stosuje si
ę już dawno przy intensywnym opanowaniu profesjonalnych nawyków. Czytaliśmy, że w
Pary
żu utworzono laboratorium, w którym w ciągu pięciu czy sześciu godzinnych seansów
mo
żna nauczyć się szybkiego pisania na maszynie, prowadzenia samochodu, a teraz opracowuje
si
ę tam nawet kurs kierowania sportowym samolotem! Czyż to nie cudowne – przespałeś się pięć
godzin w przyjemnym, uzdrawiaj
ącym stanie – i lataj ile dusza zapragnie!
Dzi
ęki hipnozie szybkość uczenia wzrasta dlatego, że cała uwaga uczącego się jest skupiona na
dzia
łaniu instruktażowym, które łatwo rozprzestrzenia się na mechanizmy mózgowe.
Zastosowanie klasycznej hipnozy w celu nauki autoregulacji mia
ło miejsce – jak już pisałem – na
pocz
ątku. Niestety – nie jest szeroko dostępne.
W tym miejscu entuzja
ści treningu autogennego wykrzykną:
– No i dali się złapać we własne sieci, nowatorzy! Klucz Alijewa pasuje tylko wybranym, podatnym
na hipnoz
ę osobnikom. A nasz autotrening służy wszystkim!
Zaraz! Zaraz! Przecie
ż badanie osób szybko uczących się autotreningu wykazało, że najefektywniej
opanowuj
ą tę metodę ludzie, podatni także na hipnozę! Pozostali – chociaż pragną i starają się –
nie mog
ą osiągnąć tego stanu. Ponadto zastosowanie autotreningu jest ograniczone i oderwane od
prawdziwego, aktywnego
życia człowieka. Wyobraźmy bowiem sobie, że człowiek pracuje w
zwyk
łym rytmie w fabryce. A tu proponują mu, żeby się położył, rozluźnił i ogrzał prawą nogę. To
jest po prostu niemo
żliwe, niewykonalne! Zaś w możliwościach autoregulacji kryją się ogromne
perspektywy rozwoju cz
łowieka.
Przywołać właściwy obraz
We
źmy do ręki nitkę z wiszącą na jej końcu kulką. Zakryjmy oczy i wyobraźmy sobie, że kulka
zatacza ko
ło albo kołysze się po prostej ruchem wahadłowym. Nastąpi prosta reakcja
psychomotoryczna, w której psychomotoryczn
ą szeroko wykorzystuje się w celu określenia stopnia
palce mimo woli powtarza
ć będą obraz ruchu. Tę lub podobną reakcję sugestii przy hipnozie. Jeśli
reakcja zachodzi
– pacjent będzie podatny na hipnozę.
Jednak
że wcześniej nie wiedziano, że jeśli pacjentowi pozwolić przez pewien czas pozostawać w
ćwiczeniu psychomotorycznym – zagłębi się on w stan hipnotyczny. Albo jeśli zaproponować mu
zatrzymanie uwagi na jakim
ś obrazie i uczyni to z powodzeniem – znów może znaleźć się w stanie
hipnozy. Ten odkryty przeze mnie fenomen leg
ł u podstaw opracowywanego systemu przyswajania
autoregulacji. Rzecz ca
ła polega na tym, jak dla danego, konkretnego pacjenta znaleźć ten
optymalny, odpowiadaj
ący jego stanowi psychicznemu w danym momencie kluczowy obraz, który
bez trudu utrwali i który nast
ępnie stanie się hipnogenny.
Oto i ca
ła nauka, w której najistotniejszą rolę spełnia lekarz, jego twórcze poszukiwania oraz cechy
odkrywczego a zarazem i przenikliwego psychologa!
Najprostszym obrazem dla wi
ększości ludzi, łatwo dającym się skontrolować zarówno przez
lekarza, jak i przez pacjenta
– jest w naszym systemie nauczania obraz wyciągniętych przed sobą
r
ąk, które łączą się i rozchodzą. Nie trzeba pacjentowi zasłaniać oczu, niech patrzy i podziwia jak
r
ęce same chodzą. Zdziwienie wywołuje dodatkowa podpora emocjonalna – lekki efekt
psychologiczny, którego energia jest niezb
ędna do włączenia całościowej reakcji mózgowej
przej
ścia w stan hipnozy. Kiedy pacjent już osiągnął ten stan. zaczynamy mu sugerować, że teraz,
przy powtórzeniu, mo
że wywołać ten sam stan bez pomocy z zewnątrz. A jedynie przez włączenie
wyuczonej reakcji psychomotorycznej.
Do nauki autoregulacji nale
ży przygotować się psychologicznie. Na przykład popatrzeć, jak to robią
inni, którzy ju
ż tę sztukę opanowali. czerpać natchnienie z ich sukcesów.
Przed
ćwiczeniem pacjent powinien być odprężony, wewnętrznie spokojny i zachowywać się tak,
jakby to by
ła zabawa, podczas której nie odpowiada się za błędy, a wszystkie reakcje i wrażenia są
szczere,
Oto system
ćwiczeń, stosowanych zwykle przez lekarzy Ośrodka Autoregulacji podczas nauki
metody i podczas jej demonstrowania,
Ćwiczenie 1
Przy wykonywaniu tego i innych
ćwiczeń, jak również całego cyklu nauki, można zastosować
zasad
ę sugestii pośredniej. Działa ona silniej niż bezpośrednie podawanie instrukcji i wskazówek.
W tym celu to, co lekarz chce powiedzie
ć uczącemu się, przekazuje obecnym w taki sposób, jak
gdyby komentowa
ł procesy. Jeśli pacjent jest sam, lekarz zwraca się do niego tak, jakby na jego
przyk
ładzie ukazywał prawidłowy dla wszystkich przebieg procesów.
Lekarz prosi, by
ćwiczący wyciągnął ramiona i trzymał je przed sobą bez napięcia. Nie powinny one
zbiega
ć się. Oczy mogą być otwarte. W tej pozycji u wszystkich ręce mają tendencję przesuwania
si
ę na boki. Zatrzymuje je jedynie stan napięcia. Uczący nie powinien napinać mięśni i
przeszkadza
ć rękom. Niech się rozejdą na boki. Im szerzej, tym lepiej. Lekkie jak piórka.
Lekarz podpowiada, by nie porusza
ć umyślnie rękami, l nie należy sobie niczego sugerować.
Wystarczy nie przeszkadza
ć. Ręce pójdą same. To automat.
Pacjent niech patrzy na r
ęce i analizuje, co się z nimi dzieje. To wyzwala go z napięcia. Jeśli lekarz
potrafi
ł wyjaśnić pacjentowi istotę ćwiczenia, a on przyjął konieczność rozchodzenia się rąk jako
reakcj
ę prawidłową – będzie pomagać sobie w znalezieniu stanu neutralności, czyli takiego, który
nie przeszkadza ruchom r
ąk.
A lekarzowi poprawi
ł się nastrój i jego glos nabrał pewności. Przecież on też nie jest wolny od
emocji l Powstaje efekt wzmacniaj
ącego sprzężenia zwrotnego.
R
ęce zaczynają rozchodzić się szybciejl
Lekarz próbuje doda
ć pacjentowi otuchy, chwali go za zdolność koncentracji na właściwej reakcji.
Mówi,
że wkrótce opanuje autoregulację. Wzmacnia reakcję sugestiami: "Wspaniale– rozchodzą
si
ę ręce! Bardzo dobrze! Znakomicie!"
Je
śli są przy tym widzowie, słowa lekarza mogą być skierowane do nich oddziaływując jak silna,
po
średnia sugestia. Można powiedzieć: – Spójrzcie, jak coraz szybciej rozchodzą mu się ręce, stają
si
ę coraz lżejsze. Poprawia się samopoczucie. Z każdym ćwiczeniem reakcja staje się głębsza!
Je
żeli w trakcie pierwszego ćwiczenia ręce jakiegoś wyjątkowo odpornego osobnika nie rozeszły
si
ę – proponuję rozłożyć je świadomie.
Kolejne
ćwiczenie przeprowadza się bezpośrednio po pierwszym.
Ćwiczenie 2
Je
żeli ręce rozeszły się – bardzo dobrze!
U niektórych pacjentów ju
ż podczas tej czynności psychomotorycznej powstaje głęboki stan
neutralny. Nawet ich oczy zaczynaj
ą się zamykać. Jeśli pozostają otwarte – stają się nieruchome.
Nie nale
ży zachęcać do zamykania oczu, gdyż nie zachodzi taka potrzeba.
Gdy pacjent usi
łuje zrzucić narastające odrętwienie, proponuję, żeby tego nie robił. Mówię: – Niech
stan si
ę pogłębia. Im głębszy, tym pożyteczniejszy dla zdrowia i nauki. Tym przyjemniejszy!
Pog
łębienie stanu realizuje się drugim poleceniem. Słownie formułuje się obraz, że ręce zaczynają
si
ę schodzić, przyciągać. Temu procesowi towarzyszą sugestie wzmacniające: – Ręce przesuwają
si
ę prędzej! Proponuje się patrzeć na zbliżające się do siebie ręce. Widok automatycznie
poruszaj
ących się rąk zajmuje uwagę pacjenta, stwarza efekt emocjonalny, konieczny dla rozwoju
stanu szczególnego.
Ćwiczenie 3
W trakcie wykonywania dwóch pierwszych
ćwiczeń uwaga uczącego coraz bardziej się skupia na
zbli
żających się do siebie rękach. Tworzy się sztuka uwagi. Ten punkt uwagi należy wykorzystać do
rozwoju tworz
ącego się stanu. Można wzmocnić wrażenie obrazu w ten sposób, że dłoń lekarza
znajduje si
ę w przypuszczalnym środku zbliżenia rąk. Dalej mówi: – Ręce wraz z tułowiem idą za
moja d
łonią! I cofa się, jakby przyciągając swoją ręką uwagę pacjenta, starając się niczym jej nie
zak
łócić.
Je
żeli lekarz znajduje się w odległości od pacjenta, wszystko to wyraża jedynie słowami.
R
ęce i cały tułów pacjenta "pociągnęło" naprzód. Powstała silna emocjonalna podpora! Tułów
przesun
ął się! (l jak po tym można nie pogłębiać swego stanu!) Kiedy tułów przesunął się do przodu
sk
łaniając się za dłonią lekarza, reakcję nasila się wzmacniającymi replikami: – Wspaniale, teraz
zaw
ładnie pan swoim organizmem. Ma pan doskonałe samopoczucie, znakomitą pamięć, uwagę i
jasno
ść umysłu, znakomicie pan sypia! Ciągnie pana do przodu, nogi same się przesuwają!
(Prosz
ę zwrócić uwagę, że lekarz stosuje ten zabieg w celu psychoterapeutycznym, szczególnie w
tej cz
ęści ćwiczenia, przy której obserwuje się u pacjenta zwiększoną reakcję na sugestię). Nogi
pacjenta jakby chcia
ły oderwać się od podłogi i – przy dobrej reakcji – wykonują kroki do przodu.
Je
śli – przy niedostatecznie pogłębionym stanie nie zachodzi oczekiwana reakcja – można
przerwa
ć ćwiczenie i przejść do kolejnego. Ale można również powtarzać to samo kilka razy.
dopóki nogi nie przesun
ą się, a wywołany stan się nie pogłębi za pośrednictwem wykonanego
ruchu.
Ćwiczenie 4
Kiedy ju
ż uczący przesunął się do przodu, lekarz sugeruje, że teraz tułów zacznie skłaniać się w
przeciwn
ą stronę – do tyłu. Przy czym lekarz może swoją dłoń zbliżyć do pacjenta, jakby
naciskaj
ąc, popychając go na odległość – w celu wzmocnienia obrazu. Jego dłoń, oczywiście nie
wydziela przy tym
żadnego mistycznego czy magnetycznego promieniowania. Gest jest silnym
narz
ędziem oddziaływania na najgłębsze pokłady psychiki ludzkiej. Tułów pacjenta zaczyna
sk
łaniać się do tyłu. Lekarz podchodzi do niego i asekuruje, by nie upadł.
Ćwiczenie 5
Kiedy tu
łów przesunął się do tyłu, lekarz musi wykazać całe swe psychologiczne i pedagogiczne
mistrzostwo. Informuje pacjenta,
że jego ciało zgina się do tyłu a kręgosłup – jak elastyczna struna
– "wędruje" coraz niżej, ciągnąc do pozycji "mostka"! Ciało pacjenta zaczyna się naprężać. Jeśli
pod wp
ływem dodatkowych sugestii zgina się coraz bardziej – sukces!
W tym miejscu zaczyna si
ę ukierunkowaną, intensywną naukę: – Teraz możecie sami wywołać
g
łęboki stan specjalny, potrzebny do osiągnięcia autoregulacji. Siedząc, stojąc, leżąc, w hałasie i
ciszy, w ka
żdych warunkach możecie natychmiast włączyć u siebie pożądany stan i wykorzystać go
do wypoczynku, nastrojenia si
ę do pracy, poprawy samopoczucia i w innych celach. Z każdym
nast
ępnym ćwiczeniem stan się pogłębia i sprzyja poprawie ogólnego samopoczucia. Przed
wyj
ściem z niego zawsze czuje się świeżość w całym ciele i jasność myśli!
Trwa psychoterapia: ka
żda sekunda znajdowania się w stanie autoregulacji jest na wagę złota!
A oto kilka innych wariantów form sugestii:
– W stanie autoregulacji poprawia się stan całego
organizmu. Wszystko, co przedtem nie by
ło w porządku – dochodzi do normy. Takie jest prawo
natury. Jakiegokolwiek zadania si
ę podejmiecie – wszystko prowadzi do poprawy zdrowia!
Albo: Wyj
ście ze stanu autoregulacji powinno następować zawsze z odświeżoną głową! Jak po
zimnym prysznicu !
Ściślej mówiąc, najpierw sauna, a potem zimny, orzeźwiający natrysk! Będzie w
was wi
ęcej życia!
Dalej lekarz prosi, by pacjent po kilku sekundach sam wyszed
ł ze stanu. Aby przeciągnij się i
wykona
ł kilka ćwiczeń gimnastycznych, jak po głębokim, nocnym śnie.
Inne ćwiczenia
W zale
żności od sytuacji, gdy na przykład jakieś ćwiczenie się nie udało, można wykonać inne. Nie
wa
żne jakie, ważne – by znaleźć właściwe. Należy wypróbować wiele programów, by trafić
wreszcie na ten w
łaściwy. Przy czym po zastosowaniu kolejnego programu należy odczekać chwilę
na oczekiwany wynik. Czas reakcji mo
że przebiegać różnie – od 1 do 5-3 sekund. Najczęściej
bardziej aktywnie realizuj
ą się te zaprogramowane reakcje, które natrafiają w organizmie na
ukszta
łtowane wcześniej stereotypy.
Na przyk
ład lekarz mówi do pacjenta: – Proszę stanąć prosto, postarać się być zupełnie pasywnym
i jakby z boku obserwowa
ć, na jaki program ciało będzie reagować aktywnie i automatycznie. Przy
tym prosz
ę nic sobie nie sugerować, po prostu tylko obserwować!
Gdy jakie
ś ćwiczenie się nie udało można spróbować wykonać inne.
Przy którym
ś poleceniu nogi czy ręce, ramiona lub głowa zaczynają nagle reagować...
Potem lekarz zaczyna dawa
ć polecenia: – Wasze ręce już nie są waszymi rękoma. To ręce
automobilisty, prowadz
ącego samochód. Przed nim ostry zakręt w prawo. Popatrzmy co robią ręce.
Prosz
ę im nie przeszkadzać, a tylko je obserwować!
Lekarz prosi, by to
ćwiczenie wykonywać powoli.
Przypu
śćmy jednak, że ręce nie wykonały zadania, gdyż pacjent nigdy nie doświadczył podobnego
stanu, jako
że nie umie prowadzić samochodu. Wobec tego przywołuje się inny obraz. Na przykład
siatkarza, przygotowuj
ącego się do zagrywki. Dobrze, jeśli przedtem rękom i tułowiu pacjenta
nada
ć odpowiednią pozycję. Wtedy efekt może być lepszy.
Mo
żna także posłużyć się obrazem tenisisty. Albo pływaka, przepływającego wezbraną rzekę.
Rowerzysty, ci
ężarowca, boksera, szermierza, spadochroniarza i tak dalej.
Przy którym
ś poleceniu nogi czy ręce. ramiona lub głowa, a być może i oddech nagle zaczyna
reagowa
ć. Ręce na przykład, zaczynają pływać, palce poruszają się, jakby pisały na jakiejś
rzekomej maszynie. Efekty mog
ą być najróżniejsze. Coś zaczęło się dziać! Z zasady reakcję
wywo
łuje obraz działania znany z życia codziennego.
Kiedy lekarz zauwa
ży początek reakcji, zaczyna ją rozwijać mówiąc pacjentowi słowa pełne
zach
ęty, zapewniając, ze z każdą sekundą reakcja się wzmacnia. W ten sposób sprzyja wywołaniu
żądanego stanu. Następnie u pacjenta włącza się całościowa reakcja mózgu – następuje głęboki
stan specjalny.
W ko
ńcu – wykorzystując fantazję twórczą, zdolność obserwacji i wytrwałość – lekarz znajduje
pierwszy klucz stanu, w którym nast
ępuje wypracowanie nawyku autoregulacji.
Przedstawiona zasada ró
żni się nowym podejściem od znanej metody sugestii, stosowanej przy
hipnozie przede wszystkim tym,
że zamiast wielokrotnego powtarzania czy "wbijania" jakiejś
formu
łki sugestii proponuje się pacjentowi kalejdoskop obrazów w celu wywołania obrazu
indukuj
ącego (wzbudzającego), który w odpowiedzi włączy aktywną reakcję A tym samym wywoła
po
żądany stan.
Je
żeli podczas treningu udały się pacjentowi pierwsze ćwiczenia, można wywołać uczucie lotu lub
inne, daj
ące poczucie komfortu i wewnętrznej swobody
Uczucie lotu. U pacjenta wzlatuj
ą ręce, zaczyna naturalnie oddychać. Czasami pojawia się stan
euforii.
A je
śli ręce nie reagują? Nie trzeba skupiać na tym uwagi ćwiczącego. Należy szukać innej sugestii,
która wywo
ła pożądaną reakcję. L
Mo
żliwości stosowania metody autoregulacji są ogromne.
Je
śli należało znaleźć pierwszy klucz w celu wywołana początkowego stanu, by pacjent nabył
do
świadczenia – to drugi klucz jest mu potrzebny do samodzielnego wywołania tego stanu.
Obydwa klucze mog
ą być identyczne. Stereotyp działania (w rodzaju rozchodzenia się i łączenia
r
ąk), który wywołał stan pierwotny, może zostać wykorzystany do włączenia reżimu autoregulacji.
Wystarczy utrwali
ć kolejność czynności.
Osobisty klucz mo
żna zmodyfikować. Na przykład sprowadzić go do formy liczenia w myśli do
pi
ęciu, przy spełnieniu warunku, że wzrok pacjenta jest skierowany w jeden punkt. Albo liczenia do
dziesi
ęciu – przy trzech skinieniach głowy... Wszystko jedno. W celu włączenia reżimu autoregulacji
mo
żna stworzyć dowolny rytuał, który przyswaja się w początkowym stanie drogą sugestii. A potem
ju
ż przez samodzielne powtarzanie ćwiczeń. W końcu pacjent może go także zmienić sam, na
w
łasne życzenie. Wywołuje autoregulacje kluczem już znanym i wydaje nowe polecenie,
wyobra
żając sobie sposób działania oraz reakcję, jakiej od siebie oczekuje.
Mo
żliwości autoregulacji rozwijają się w różnych kierunkach. Na przykład bywa, że pacjent bez
trudno
ści wywołuje stan szczególny w pozycji stojącej (tak, jak się uczył), ale w pozycji siedzącej
ju
ż nie może tego uczynić. W takim przypadku będąc w stanie autoregulacji powinien obrazowo
przedstawi
ć sobie wywoływanie żądanego stanu w pozycji siedzącej.
A w
łaściwie – po co to wszystko? Po co człowiekowi ten szczególny stan neutralny? – zapyta
Czytelnik.
W stanie neutralnym znika parali
żujący strach przed prawdopodobnym popełnieniem błędu.
Pomy
ślcie, dlaczego człowiek nie może przejść po równoważni nad przepaścią, podczas gdy na
ziemi zrobi to bez trudu? Dlatego,
że zbyt wysoka odpowiedzialność rozdziela uwagę między celem
a sposobem jego osi
ągnięcia – czyli krokiem, który w rzeczywistości jest czynnością automatyczną.
Automat blokuje si
ę wskutek ingerencji człowieka. Aby krok był lekki, bez napięcia – uwagę należy
skupi
ć wyłącznie na celu.
Postawiwszy sobie cel nale
ży jakby odsunąć się na bok, nie przeszkadzać automatom. Wówczas
organizm uruchomi te reakcje, które gwarantuj
ą rozwiązanie postawionego zadania. W stanie
neutralnym ka
żda idea nabiera siły programu dla mózgu i rozprzestrzenia się na cały organizm.
Poniewa
ż w tym stanie trudno tworzyć idee i w ogóle mieć życzenia, program należy przemyśleć
przed zastosowaniem klucza do stanu specjalnego.
Schemat jest prosty:
świadomość wysyła zamówienie, stan neutralny odłącza wszystko co
przeszkadza w
łączając zarazem wszystko co sprzyja temu celowi – ze świadomego i
nie
świadomego doświadczenia człowieka.
Rozpatrzmy to na elementarnym przyk
ładzie (już zresztą przytaczanym). Wyciągnijmy obie ręce
przed siebie, ale tak, by si
ę wzajemnie dotykały, a przy tym były rozluźnione. Spróbujmy
przedstawi
ć sobie ideę (obraz), że ręce rozchodzą się na boki. Nie trzeba sobie niczego
sugerowa
ć. Ręce same zaczną się rozchodzić, gdy tylko pojawi się chociażby częściowy stan
neutralny
– warunek materializacji energii wyobrażenia. Poczekajcie chwilę, nie śpiesząc się, nie
troszcz
ąc o to, czy ćwiczenie wyjdzie czy też nie, nie zwracając uwagi na hałas, bez napięcia.
Próbujcie by
ć neutralni, oderwani, pasywni. Kiedy tylko wystąpi element "pustki lub odosobnienia,
r
ęce zaczną się rozchodzić według życzenia.
Widzicie czym moja metoda ró
żni się od znanych metod autosugestii? Nie trzeba w napięciu
"wbija
ć" sobie do głowy, albo nieustannie powtarzać jakichś formułek, zaklęć. Zamiast tego na luzie
dajemy zadanie, które zostanie wykonane.
Mistrzowie jogi daj
ą taką radę: jeśli praca nie idzie, oderwijcie się od niej, a podświadomość
podsunie potrzebn
ą odpowiedź. Każdy może przytoczyć męczący proces przypominania,
znajduj
ącego się na końcu języka nazwiska. Co wtedy zrobić? Przestać myśleć na ten temat i
oderwa
ć się a potrzebne nazwisko samo się przypomni.
W stanie neutralnym w
łącza się wewnętrzna "apteka" organizmu. Wszystko co było nie w porządku
– uszkodzone funkcjonalnie lub zniszczone – dąży do odbudowy. Wystarczy kilka minut dziennie
takiej nietrudnej gimnastyki leczniczej
– a za miesiąc nagromadzi się w Was tyle sił, jakbyście
dopiero co wrócili z sanatorium.
Je
żeli podczas ćwiczenia ręce nie rozeszły się, znaczy, że utrzymuje się napięcie, czyli stosunek do
oczekiwanej czynno
ści. Występuje refleksja, przeszkadzająca automatom w wykonaniu aktu
psychomotorycznego. Spróbujcie wi
ęc wykonać inne ćwiczenie. Na przykład łączenie rąk. Jeśli
ruch nast
ąpi, nie strząsajcie powstałego przy tym uczucia odrętwienia, które sygnalizuje, że narasta
stan neutralny. Jest wi
ęc wam potrzebne. Potem mogą zacząć kleić się oczy. Nie przeszkadzajcie,
niech si
ę zamkną. Jeśli nie, niech zostaną otwarte. Tu nie wolno robić niczego na siłę!
Czasami bywa tak; r
ęce poszły a potem nieoczekiwanie się zatrzymały. O co chodzi? Po prostu
wcze
śniej nie nakreśliliście programu, co powinno dalej nastąpić i znaleźliście się w stanie
nieokre
ślonym. Pamiętajcie, że w reżimie neutralnym nie jest możliwe podejmowanie żadnych
decyzji
– proces myślowy toczy się wyłącznie w normalnym stanie. Teraz wykonajmy ćwiczenia
pos
ługując się własnym ciałem. Stańcie prosto, nogi w rozkroku na szerokości ramion, ręce wzdłuż
tu
łowia, swobodnie. Głowę odrzućcie nieco do tyłu, bez napięcia. Jeśli chcecie, oczy niech
pozostan
ą otwarte. A teraz wyobraźcie sobie, że tułów ciągnie do przodu i postarajcie się zapaść w
oboj
ętność, w pustkę. Nie spieszcie się! Każdy, w zależności od stanu wyjściowego ma swój
w
łasny próg reagowania – głębię, czas pogrążania się. Na ogół wynosi on od 1 do 3 min.
Teraz wyobra
źcie sobie, że tułów ciągnie w tył. Potem w lewo, a potem w prawo. Dalej wyobraźcie
sobie,
że jesteście bokserem, następnie, że znajdujecie się na rzece, potem za kierownicą i tak
dalej. Do
świadczcie różnych sposobów. Nie śpieszcie się, nie bądźcie napięci, po prostu stójcie i
obserwujcie, jak organizm reaguje na ten czy inny program. Na który
ś może reagować – poruszą
si
ę ręce lub ramiona, pociągnie nogę czy głowę. Najważniejsze to znaleźć ten właściwy obraz, który
rozpoczyna autoregulacj
ę. A przez nią – do harmonii! W człowieku drzemie szereg czynników
świadomych albo nieświadomych, które przeszkadzają w nauce wywoływania stanu neutralnego.
Na przyk
ład, gdy uczymy pacjenta w pozycji stojącej, zapewniamy go, że nikt nie przewraca się
podczas
ćwiczenia – co od razu pozbawia go strachu, nieświadomie przeszkadzającego w nauce.
Potem powtarzamy,
że w stanie autoregulacji mózg bardziej koncentruje się, tyle, że nie na
przypadkowym ha
łasie czy myślach, lecz na postawionym zadaniu. To również pozbawia napięcia.
Czasami u skrajnie wyczerpanych nerwowo i fizycznie ludzi, po pierwszych
ćwiczeniach
treningowych obserwuje si
ę zjawisko senności. A przecież przed wyjściem ze stanu "zamawiali" oni
"natrysk orze
źwiający". To ich mózg kontynuuje gromadzenie sił – nawet po formalnym wyjściu ze
stanu. W tym w
łaśnie tkwi siła autoregulacji – orientującej się na indywidualne potrzeby organizmu.
W takim przypadku trzeba pozosta
ć w stanie autoregulacji 10-15 minut by "wyspać się" jak należy.
Na drugich lub trzecich zaj
ęciach senność już nie wystąpi.
Je
śli spróbowaliście wykonać proponowane ćwiczenie raz i drugi – i nic z tego nie wyszło, nie
martwcie si
ę! Jutro powtórzycie je jeszcze kilka razy. Być może z powodzeniem. Przecież
zaliczyli
ście tekst szkoleniowy!
Powtarzamy lekcję
Czym ró
żni się metoda autoregulacji od zwykłego i znanego wszystkim wolicjonalnego
samoregulowania? Czy nie wystarczy wytyczy
ć dokładny cel i postępować zgodnie z nim?
Po pierwsze: autoregulacja wprowadza wewn
ętrzną harmonię i jakby nas wyzwala – co jest
źródłem równowagi duchowej.
Po drugie: stosuj
ąc moją metodę otrzymujemy do dyspozycji całościowa, pełniejszą realizację
regulowania wolicjonalnego, z pod
łączeniem wszystkich potencjalnych możliwości psychiki oraz
ca
łego organizmu.
W programie nale
ży dokładnie ustalić czas znajdowania się w reżimie autoregulacji. Jeśli
powiedzia
łem sobie w myśli lub przedstawiłem obrazowo: jedna minuta – nie muszę już się
pilnowa
ć! Mój – oraz każdego z nas – zegar pracuje bowiem z precyzją budzika. Dokładnie po 60-
ciu sekundach oczy automatycznie si
ę otworzą i powrócimy do normalności.
Sk
ąd my to znamy? Przecież wszyscy mają tę naturalną zdolność, daną przez naturę. Tylko należy
nauczy
ć się posługiwać nią, opanować i rozszerzyć rejony jej zastosowania. Stawszy się
świadomie – wolicjonalną, będzie znacznie silniejszą, uniwersalniejszą, nadającą się do stosowania
w najró
żniejszych celach.
W ten oto sposób trening z pomoc
ą autoregulacji sprzyja przyśpieszonemu rozwojowi
uniwersalnych zwi
ązków między psychiką a organizmem.
Có
ż to za związki?
Wiadomo,
że jeśli trenujemy, na przykład, wytrzymałość na mróz poprzez hartowanie – ta
adaptacyjna funkcja organizmu w ko
ńcu wystąpi. To samo nastąpi, jeśli będziemy trenować
budzenie rankiem, o okre
ślone] godzinie.
Lecz trening, realizuj
ący różne zadania, może zajmować nam dużo czasu. Tym więcej, im więcej
zada
ń sobie stawiamy. W takim przypadku autoregulacja przyśpieszy realizację najróżniejszych
zaplanowanych celów.
Zaplanowali
ście słodko zasnąć po napiętym dniu pracy i przebudzić się wypoczętym o szóstej rano.
W
łączcie system autoregulacji i życzcie sobie dobrej nocy! Wyobraźcie sobie, że o szóstej rano
oczy same si
ę otworzą. Gdy tylko o tym pomyślicie, organizm zacznie pracować według zadanego
programu. Je
śli w ten sposób potrenujecie przez kilka dni, wytworzy się przyzwyczajenie do
spokojnego zasypiania i budzenia si
ę wypoczętym w każdych warunkach. Włączenie programu
b
ędzie za każdym razem szybsze, by w końcu przejść w nawyk: nie będziecie nawet musieli
wywo
ływać stanu autoregulacji – wystarczy tylko chęć.
To samo b
ędzie dziać się w innych przypadkach. Dwa, trzy razy wywołujecie żądaną reakcję (na
przyk
ład, rozgrzanie się podczas mrozu czy pozbycie się bólu głowy) za pomocą reżimu
autoregulacji
– i zadziałały związki, zachodzące miedzy waszym życzeniem a systemami
wykonawczymi organizmu!
Jedne zwi
ązki będą powstawały szybciej, inne wolniej. Nie powinno to zniechęcać, cała rzecz
polega na treningu.
Je
żeli jednak żądana reakcja nie następuje – pamiętajcie o trzech zasadach autoregulacji.
Zasada pierwsza. Stan autoregulacji jest stanem równowagi mi
ędzy psychicznymi i fizjologicznymi
funkcjami organizmu, podczas niego odpoczywa dusza i cia
ło. Jeśli dany stan nie włącza się od
razu, NIE
ŚPIESZCIE SIĘ, spróbujcie jeszcze i jeszcze raz. Podczas kiedy próbujecie wywołać
stan
– mózg z intensywnych wrażeń dnia przełącza się w kierunku przez was pożądanym.
Po okre
ślonym treningu stan autoregulacji będzie włączać się od razu przy pierwszym wysiłku woli.
By
ć może – zadanie, które chcecie realizować przy pomocy reżimu autoregulacji, jest dla was
nowe, niezwykle lub zbyt odpowiedzialne. Popatrzcie na to zadanie z innej perspektywy. Nie tak,
jak ogl
ąda się szczyt przed wspinaczką, ale tak, jakbyście grali w interesującą grę dziecięcą.
Zasada druga. W re
żimie autoregulacji psychika i organizm znajdują się w położeniu,
przypominaj
ącym przełączanie szybkości w samochodzie na "neutralną", gdy jeszcze działa
energia poprzedniego momentu. A wy chcecie j
ą pokonać, przełączając w określonym kierunku.
Dlatego pami
ętajcie o inercji stanu wyjściowego swojego systemu nerwowego. Pokonuje się ją
g
łębią reżimu autoregulacji i ostrym, pobudzającym obrazem oczekiwanego rezultatu. Na przykład,
je
śli znaleźliście się w depresji, poprawa samopoczucia nastąpi tylko wtedy, kiedy zastosowawszy
wol
ę i wyobraźnię twórczą, sformułujecie żądany obraz stanu aktywnego. Reżim autoregulacji
nagrodzi wasze, wolicjonalne i twórcze wysi
łki materializując je.
Dla wewn
ętrznej natury organizmu trzeba formułować zadanie w języku duszy, to znaczy w
najnaturalniejszym j
ęzyku zamierzeń wewnętrznych. Jeden wykorzystuje obrazy wizualne, inny woli
wskazówki my
ślowe. Prędko nauczycie się wyczuwać ten język, za pomocą którego nasza
świadomość porozumiewa się z nieświadomymi mechanizmami. Opanowawszy je możesz stać się
prawdziwym PANEM swego organizmu!
Okre
ślcie dokładnie swoje cele! Zanim wstąpicie w królestwo autoregulacji, MUSICIE WIEDZIEĆ
CZEGO CHCECIE!
W przypadku, gdy zaplanowane zadanie jest okre
ślone niedostatecznie, głębia reżimu autoregulacji
si
ę obniża.
Zasada trzecia. Przy pos
ługiwaniu się autoregulacją należy wiedzieć, że istnieją zarówno zależne
od nas jak i wegetatywne funkcje organizmu, Te pierwsze mo
żna zmusić do działania jedynie
wysi
łkiem woli, zaś do włączenia wegetatywnych (typu ciśnienie, termoregulacja, wydzielanie potu
itp.) trzeba wywo
łać obraz bodźców, odpowiadających tym funkcjom.
Tak na przyk
ład obraz wypitej filiżanki kawy wywoła w reżimie autoregulacji u niskociśnieniowca
zwi
ększenie napięcia, a obraz zażytej tabletki może usunąć atak choroby wieńcowej – jeżeli
oczywi
ście to lekarstwo przedtem pomagało.
W TEN SPOSÓB UAKTYWNIAJ
Ą SIĘ I PODPORZĄDKOWUJĄ ŻĄDANIOM WOLI INNE,
PRZEDTEM NIEZALE
ŻNE OD NIEJ FUNKCJE WCZEŚNIEJ PRZEŻYTE STANY, WRAŻENIA.
REAKCJE FIZJOLOGICZNE I NAWYKI.
Autoregulacja s
łuży więc rozwojowi związków między wolą a nieświadomymi mechanizmami
organizmu.
Bez bólu
Mówi
ąc o fenomenach autoregulacji, w pierwszej kolejności mamy na myśli umiejętność obniżania
progu odczuwania bólu. Na przyk
ład pozbywania się bólu głowy, zęba czy serca. W stanie
szczególnym mo
żna znieczulić praktycznie każdą część ciała. Demonstrując efekty znieczulania w
grupie ucz
ących się autoregulacji, ochotnicy wywołują u siebie stan szczególny i dają organizmowi,
przyk
ładowo, następujący program: "Ręka (szczęka, ząb) stała się nieczuła na ból, odrętwiała".
Przy tym wskazane jest pogr
ążenie się w stanie neutralnym jak najgłębiej, by nie przeszkadzać
organizmowi w syntetyzowaniu
żądanej reakcji zwrotnej. Nie należy przy tym mieszać się do
procesu jej realizacji, nie rozmy
ślać jak i dlaczego odpowiednia reakcja powinna zadziałać i jak w
ogóle zachodzi znieczulenie, l czy zajdzie? Je
śli tak ukierunkujemy świadomość – automatyczna
reakcja zablokuje si
ę, jako, że z jednej strony automaty otrzymają zadanie typu ",,", zaś z drugiej –
typu "nie",
Mo
żna, jeśli się chce, wykorzystać sprzyjające efektowi obrazy wyobrażeń ze swojego
do
świadczenia życiowego. Na przykład, jak to kiedyś znieczulano mi stłuczenie chloroetylem, albo
z
ąb za pomocą zastrzyku. Obrazy te odruchowo ożywiają w pamięci organizmu ślady dawnych
reakcji.
A oto kilka przyk
ładów wykorzystana autoregulacji w celach leczniczych i profilaktycznych.
Nagromadzili
śmy dostatecznie duże doświadczenie jeśli chodzi o zabiegi chirurgiczne wykonywane
z pomoc
ą autoregulacji. Uczyliśmy pacjentów, by sami przygotowywali się do operacji. W klinice
mikrochirurgii ocznej u profesora S.N. Fiodorowa przeprowadzany by
ł następujący eksperyment.
Chorzy przychodzili do kliniki o pi
ątej wieczorem. Od 7.00 do 8,30 poddawali się psychoterapii
grupowej, to jest w stanie hipnozy uczyli si
ę autoregulacji. W następnym dniu, o 10-tej rano byli
operowani.
Przy uczeniu g
łówną uwagę poświęcano temu, by chorzy w przededniu operacji mogli poprawić
swój nocny sen, a bezpo
średnio przed zabiegiem samodzielnie zagłębić się w stan głębokiej
relaksacji i drzemki.
Bardzo wa
żne okazało się nie tylko znieczulenie, ale także pozbycie się strachu przed zabiegiem.
Od tego w niema
łym stopniu zależy stan i zachowanie chorego podczas operacji. Przekonaliśmy
si
ę, że człowiek postawiony na progu krytycznej sytuacji emocjonalnej (tj. tuż przed operacją)
szybciej si
ę uczył,
Oko
ło 30-40% z ogólnej liczby chorych, których uczyliśmy autoregulacji, już po pierwszym
ćwiczeniu mogli rankiem samodzielnie zagłębić się w potrzebny stan i przebywać w nim podczas
operacji, a nawet po niej
– od trzydziestu minut do kilku godzin. Jest to bardzo korzystne dla okresu
rehabilitacji i przy
śpiesza wyzdrowienie. Pozostali pacjenci albo nie w pełni poddawali się nauce,
albo nie do ko
ńca wierzyli w swoje możliwości.
Wszyscy chirurdzy, pracuj
ący w tym dniu przy operacjach, a i sam profesor Fiodorow zauważyli, że
chorzy, którzy opanowali autoregulacj
ę, w porównaniu do innych byli spokojniejsi w czasie zabiegu i
mieli "mi
ękkie" oczy. Rzecz jasna – pacjentom, którzy sami wywoływali u siebie stan relaksacji, nie
podawano
żadnych preparatów uspakajających ani znieczulających.
W erewa
ńskim szpitalu republikańskim przeprowadzono około stu chirurgicznych operacji
otolaryngologicznych z zastosowaniem autoregulacji. Niektórzy chorzy nauczyli si
ę kierować swoim
stanem ,,,
że nawet po wyjściu ze szpitala, z własnej inicjatywy, wykorzystywali tę umiejętność w
ró
żnych dziedzinach. Udane pokonanie stresu podczas zabiegu upewniło ich co do pożytku z
umiej
ętności wywoływania stanu autoregulacji, a operacja stała się czynnikiem wzmacniającym
efekt nauczania. Jeden z pacjentów po wyzdrowieniu stosowa
ł nawet autoregulację w czasie... gry
w szachy!
Znana gimnastyczka Olga Korbut, do
świadczywszy stanu autoregulacji opowiedziała mi, że
wykonuj
ąc w tym stanie ćwiczenia gimnastyczne, może prześledzić system przygotowania
mi
ęśniowego, co umożliwia doskonalenie mistrzostwa technicznego.
Kierownik katedry chorób otolaryngologicznych Dagesta
ńskiego Instytutu Medycznego doktor nauk
medycznych, profesor M.S. Micha
łowski tak określa efekt stosowania autoregulacji.
"Pracownicy O
środka Autoregulacji z powodzeniem nauczyli wywoływać ten stan u 127 chorych z
ró
żnymi chorobami otolaryngologicznymi, jak również chorych przygotowujących się do operacji.
Wszyscy pacjenci, którzy przeszli kurs nauczania w programie obowi
ązkowym, nauczyli się nie
odczuwa
ć bólu bez znieczulenia. Opanowanie nawyku kierowania stanem psychoemocjonalnym
pozwala chorym normalnie, g
łęboko spać w noc przed zabiegiem chirurgicznym, bez zażywania
leków. A nast
ępnie zaprogramować stan spokoju, nieodczuwania strachu po przebudzeniu oraz
podczas operacji".
Jeden z moich przyjació
ł wywoływał stan specjalny gwoli pozbycia się siwizny, l wyobraźcie sobie –
wysz
ło! Po miesiącu jego włosy pociemniały!
S
ądzę, że zainteresuje Czytelnika rozmowa pisarza Wladimira Stolarowa z Ludmiłą P., która
opanowa
ła metodę wywoływania stanu autoregulacji. Kobieta ma 39 lat, jest mężatką, wychowuje
dwóch synów, pracuje w zak
ładzie przemysłowym jako robotnica.
W
ładimir Stolarow: Co Panią skłoniło do nauczenia się autoregulacji?
Ludmi
ła P.: Zainteresowanie metodą Na brak zdrowia raczej nie skarżyłam się. Tyle, że pod koniec
dnia pracy odczuwa
łam silne zmęczenie. Mimo to zmuszałam się do wykonywania prac domowych.
W.S.: Jak szybko opanowa
ła Pani "klucz"?
L.P.: Je
śli dobrze pamiętam, w ciągu 3-5 seansów, trwających po pół godziny.
W.S.: Czy Pani mo
że porównać stan poprzedni z obecnym?
L.P.: Po pierwsze by
łam bardzo wybuchowa i obrażalska. Teraz, jur od 5 lat maż nie usłyszał ode
mnie ostrego s
łowa, l zupełnie zapomniałam, co to takiego obrażać się na ludzi. Po drugie – byłam
ponad miar
ę wrażliwa. Synowie wychodzą bawić się, a ja miejsca nie mogę sobie znaleźć. Różne
g
łupie myśli pchają się do głowy. Teraz tego już nie ma. Autoregulacją pomagałam sobie również w
krytycznych momentach. Kiedy
ś upadłam, poślizgnąwszy się na lodzie. Miałam torsje i silny ból
g
łowy. W domu położyłam się, wywołałam stan neutralny i wyobraziłam sobie, że z tyłu głowy
pod
łączono mi elektrody, by przepuścić przez nie prąd.
W.S.: A dlaczego z ty
łu głowy? L.P.: Nie wiem, pewnie dlatego, że tam mnie bolało.
W.S.: l pomog
ło?
L.P.: Najpierw poczu
łam ciepło wędrujące od karku do nosa. Potem ból zaczął słabnąć. W ciągu
nocy wywo
łałam ten stan ze trzy razy.
W.S.: A co z oparzeniem?
L.P.: Wiedzia
łam, że przy oparzeniu ulega zniszczeniu struktura skóry. A dla jej odbudowy
potrzebny jest silny dop
ływ krwi. Wywołałam stan neutralny, wyobraziłam sobie cyrkulację krwi w
nogach. Wtedy cz
ęściej wywoływałam stan niż przy wstrząsie, dzięki temu nie miałam bąbli. A po
trzech dniach i zaczerwienienie przesz
ło. Teraz nie ma żadnych śladów.
W.S.: A ból z
ęba może Pani zlikwidować?
L.P.: Co te
ż Pan mówi! Oczywiście, że nie!
W.S.: Dlaczego?
L.P.: Bo w to nie wierze.
W.S.: Ale przecie
ż nie próbowała Pani!
L.P.: Po co, je
śli nie wierzei W.S.: Czy zdaje sobie Pani sprawę, że brakiem wiary ogranicza Pani
swoje mo
żliwości? L.P.: Rozumiem, ale nic na to nie poradzę, że nie wierzę!
W.S.; Je
śli Pani opanowała klucz, czy może Pani przekazać to komuś? Ściślej, czy może Pani
nauczy
ć inną osobę posługiwać się nim?
L.P. Oczywi
ście. Nauczyłam męża. Inna sprawa, że jemu idzie gorzej. Alijewa trzeba poprosić.
Nauczy
łam krewnych. Starszego syna – ma 15 lat. Zrobiłam to bez pozwolenia Alijewa. Bardzo
chcia
łam im pomóc.
W.S.: Do czego zdolny jest syn?
L.P.: Wchodzi w stan neutralny i ta
ńczy młodzieżowe tańce, break na przykład. A normalnie, w
zwyk
łym stanie, mówi, że się wstydzi i traci rytm.
W.S.: Czy nie zauwa
żyła Pani u siebie jakichś nowych zdolności i możliwości po opanowaniu
klucza?
L.P.: Nie, co mo
że zajść nowego u kobiety, która ma na głowie rodzinę? Nie, Chyba tylko tyle, że
nieraz pozbawiam bliskich bólu g
łowy.
W.S.: W jaki sposób?
L.P.: Wyobra
żam sobie, że w koniuszkach palców czuję prąd, jak ukłucia igiełek. Kładę prawą rękę
na karku chorego, lew
ą zaś na czole i lekko przechylam jego głowę w tył. Prawdą jest, że sama
powinnam by
ć w stanie. Wtedy lepiej czuję co należy robić.
W.S.: l rzeczywi
ście ból ustępował?
LP.: Jeszcze nie zdarzy
ło się, abym nie pomogła!
Oczywi
ście – w sytuacjach takich, jak opisane – pojawia się inna kwestia: czy człowiek, który
opanowa
ł klucz do kierowanego stanu, może użyć go do wyrządzenia krzywdy?
Rozmowy z by
łymi pacjentami wskazują, że ludzie dobrze wyuczeni, z utrwalonym nawykiem,
mog
ą wywoływać u siebie najróżnorodniejsze reakcje. Do tej pory nie było jednak przypadku, by
cz
łowiek postawił przed sobą zadanie realizacji zła. Jestem pewien, że stan harmonii neutralizuje
takie polecenia. Jak
że mogłoby być inaczej? Harmonia to szczęście, to znaczy – zdrowie duchowe.
A co za tym idzie, nie zawaham si
ę użyć wielkich słów, ogólna humanizacja.
A oto jeszcze jeden krótki zapis z dziennika W
ładimira Stolarowa:
"Przyjechali go
ście z Tbilisi. Dwie starsze damy: Anna Grigoriewna Owsiannikowa – była aktorka i
Maria Aronowa W
łasowa, emerytowana lekarka. Anna Grigoriewna zapytała autora metody
kierowanej autoregulacji.
– Czy Pan sam ma klucz do stanu neutralnego?
– Nie mam – uśmiechnął się doktor Alijew.
– Jeśli nie mam dziesięciu rubli, a ktoś prosi o nie, czy mogę spełnić tę prośbę?
– Oczywiście, że nie.
– Niejeden człowiek życie poświęcił, by nauczyć się kierować sobą. Najtęższe umysły ludzkości
szuka
ły drogi...
– To znaczy, że nie szukały jej tam, gdzie trzeba.
– Zgodzi się Pan – rozmówczyni nie dawała za wygraną – że nauczyć człowieka tego w ciągu
dziesi
ęciu seansów – to brzmi niepoważnie? Doktor Alijew zbliżył się do niej:
– Proszę wstać.
Po kilku minutach Anna Grigoriewna zag
łębiła się w fazę. Po pięciu minutach samodzielnie
powtórzy
ła ten stan, Oczy jej błyszczały.
– Zrozumiała Pani? – zapytał doktor.
– Tak. Dziękuję – skłoniła się Anna Grigoriewna..."
W
śród fenomenów autoregulacji można znaleźć masę ciekawych przykładów.
Mój przyjaciel (nie b
ędę wymieniać nazwiska) zazwyczaj cierpiał podczas urodzin i innych
uroczysto
ści, bo alkohol wywoływał u niego silną alergię. – Wyzwól mnie z tego – poprosił kiedyś.
Zahipnotyzowa
łem go i zasugerowałem, że żadnej alergii już nie będzie mieć. Po paru tygodniach
spotykam przyjaciela, a on prosi bym go ponownie zahipnotyzowa
ł j "zmienił płytę". Okazuje się, że
picie tak go poci
ąga, iż stało się to nie do wytrzymania!
Nauczy
łem go autoregulacji. Podczas pierwszej lekcji wywołał u siebie obraz wypitego wina – i
naturalnie
– żadnej towarzyszącej temu alergii. Potem wyobraził sobie, że alkohol wywołuje silną
alergi
ę wraz z mdłościami. Reakcja włączyła się. Teraz – powiedziałem – od ciebie zależy, czy
b
ędziesz pić czy nie. Dysponujesz instrumentem za i przeciw.
Przyjaciel okaza
ł się człowiekiem z charakterem. Więcej nie pił.
Jeden z moich uczniów, lekarz, opowiada
ł, że pewnego razu jego pacjentka na propozycję
wywo
łania u siebie stanu autoregulacji w celu otrzymania wrażenia przyjemnego wypoczynku –
zareagowa
ła w następujący sposób: źrenice rozszerzyły się, oddech przyśpieszył, na policzkach
pojawi
ły się rumieńce i (o Boże!) zaczęła automatycznie podnosić rzekomą strzykawkę do żyły...
Okaza
ło się, że była kiedyś narkomanką. Lekarz zasugerował jej w tym momencie, że od tej pory
uczucie przyjemno
ści będzie niezależne od narkotyku. Pod kontrolą lekarza kilkakrotnie powtórzyła
wchodzenie w stan autoregulacji bez czynno
ści z rzekomym narkotykiem. Potem sama trenowała
autoregulacj
ę i po kilku miesiącach pokonała zależność od narkotyków.
Rozpocz
ęliśmy pracę na oddziale ginekologicznym w Republikańskim Szpitalu Klinicznym miasta
Machaczka
ły. Oto skrócona opinia o wynikach tej pracy, wydana przez kierownika katedry
po
łożnictwa i ginekologii Dagestańskiego Instytutu Medycznego, doktora nauk medycznych
profesora M.A, Omarowa.
"Wszystkie poddane szkoleniu kobiety przejawia
ły dużą aktywność w opanowaniu programu,
d
ążyły do utrwalenia nawyków i samodzielnego ich wykorzystania. U wszystkich kobiet chorych i
ci
ężarnych stwierdzono wyraźny efekt terapeutyczny, polegający na komforcie samopoczucia i
poprawie snu.
Metoda autoregulacji u
łatwia przygotowanie ciężarnych do rodzenia".
Dla pracowników O
środka Autoregulacji najciekawsza okazała się właśnie praca z kobietami
ci
ężarnymi. Chętnie i szybko opanowują one klucz i z zadowoleniem wypoczywają w "nirwanie".
Nie bez podstaw uwa
ża się, że kobieta ciężarna powinna znajdować się w stanie błogości
duchowej.
Że nie należy opowiadać przy niej żadnych koszmarnych przypadków czy historii. Grupa
uczonych ameryka
ńskich z uniwersytetu w Północnej Karolinie przeprowadziła badania,
potwierdzaj
ące tę mądrość ludową. Okazało się, że dziecko – zanim przyjdzie na świat – przyswaja
pewne informacje o
świecie zewnętrznym. Kształtowanie się psychiki dziecka na poziomie
embrionalnym zale
ży od sposobu myślenia matki, jej stanu duchowego, przeżywanych emocji
pozytywnych i wra
żeń.
Niech mnie nazw
ą utopistą, ale jestem pewien, że podstawową działalność człowieka – pracę –
mo
żna przekształcić w źródło jego zdrowia! Oczywiście – jeśli będzie to ulubiona praca, w której
cz
łowiek znajduje możliwość realizacji swoich zdolności twórczych. Płynące z tego zadowolenie
moralne b
ędzie sprzyjać ogólnej harmonii pracownika.
Jednak i obecnie autoregulacja pozwol
ą pracownikowi skutecznie adaptować się do warunków
dzia
łalności, zaś technologowi doskonalić proces technologiczny ze szczególnym zwróceniem
uwagi na adaptacyjne zdolno
ści pracowników. Wzajemne wysiłki socjologów, psychologów i
medyków, jak równie
ż innych specjalistów, zajmujących się pracą – za pomocą autoregulacji mogą
zbli
żyć proces pracy do pożytecznego obciążenia treningowego.
My
ślę, że stanowisko pracy może stać się swojego rodzaju boiskiem sportowym, a zakład pracy –
fabryk
ą zdrowia. Oczywiście – przy spełnieniu warunku prawidłowej działalności zakładowych służb
ekologicznych.
Nauk
ę autoregulacji w zakładach pracy zwykle zaczyna się od dyrektora lub jego zastępcy. Uczy
si
ę ich, jak pozbywać się emocji negatywnych i nadmiernego napięcia stresogennego. Jak
utrzymywa
ć dobre samopoczucie oraz opanować umiejętność większego koncentrowania się na
problemach, wymagaj
ących podejmowania szybkich decyzji, A także – szybszego i głębszego
zasypiania po dniu pracy. Zgodzicie si
ę, że wszystko to w jakiś sposób pomoże wyeliminować
atmosfer
ę nerwowości, panującą w większości zakładów, w których z zasady właśnie szef narzuca
styl pracy.
Po opanowaniu autoregulacji przez dyrekcj
ę zajmujemy się załogą.
Przeprowadzamy dyskusj
ę o istocie autoregulacji, układamy grafik zajęć, przyjmując zapisy do
poszczególnych grup. Pierwsze dwa, trzy dni zaj
ęć wypełnia psychoterapia grupowa. Kursantom
sugeruje si
ę poprawę samopoczucia ogólnego, zmniejszenie zmęczenia, podwyższenie stopnia
zdolno
ści do pracy, poprawę snu. Obiecuje się, że ich samopoczucie będzie poprawiać się z
ka
żdym następnym zajęciem...
W procesie opanowania klucza sugeruje si
ę, że stan autoregulacji jest stanem leczniczym, w
którym zaczyna dzia
łać nasza wewnętrzna "apteka". Organizm przełącza się na fale głębokiego
wypoczynku i odbudowy si
ł, uzdrawiającego nastroju, człowiek odczuwa przyjemny komfort,
przyp
ływ sił witalnych, zaczyna swobodnie oddychać, Po wyjściu ze stanu szczególnego zaleca się
wykonanie kilku
ćwiczeń fizycznych, podobnie jak po przebudzeniu. Środkami sugestii pobudza się
tak
że do zajęć gimnastycznych i odzwyczajania się od szkodliwych nałogów.
Kursanci przygotowuj
ący się do samodzielnego włączenia autoregulacji muszą – jak przy ważnym
zabiegu leczniczym
– znajdować się pod wpływem emocji pozytywnych. Poleca się wykorzystanie
klucza w celu wypoczynku, w zale
żności od potrzeb organizmu. Częstotliwość stosowania
autoregulacji ustala lekarz podczas indywidualnych konsultacji, zalecaj
ąc odtwarzać w reżimie
autoregulacji te obrazy i stany, które zwykle polepszaj
ą samopoczucie (spacer po lesie, sauna,
prysznic...).
W wyniku zastosowania autoregulacji u znakomitej wi
ększości pracowników jednego z zakładów
przemys
łu elektronicznego nastąpiło znaczne polepszenie ogólnego samopoczucia,
charakteryzuj
ące się obniżeniem napięcia psychicznego i zmęczenia, ustabilizowaniem poziomu
ci
śnienia oraz zmniejszeniem skarg na bóle głowy, depresje i zaburzenia snu.
Odnotowano równie
ż wyraźną poprawę klimatu psychologicznego w grupach uczestniczących we
wspólnych zaj
ęciach i dążących do osiągnięcia tego samego celu.
Do fenomenów autoregulacji mo
żna odnieść także znane zjawiska z dziedziny hipnozy. Wszystko,
co mo
żna zrobić pod hipnozą, da się także wykonać za pomocą autoregulacji, bez pomocy
hipnotyzera. Ta ca
ła ogromna dziedzina znajduje się obecnie w stadium badań.
Przy pomocy stanu specjalnego mo
żna także odtwarzać i rozwijać naturalne, niezwykłe możliwości,
obserwowane u ludzi. Przyk
ładem niech będzie mój przyjaciel z Armenii, Samuel Garibian, znany z
fenomenalnej pami
ęci. Będąc w dobrej formie zapamiętuje od razu dwa tysiące słów i może je
cytowa
ć od początku do końca, ze środka, albo od wskazanego miejsca. Tę zdolność można
rozwin
ąć u każdego – oczywiście w określonym stopniu.
W
łączanie odpowiednich odruchów charakteryzują doświadczenia przeprowadzane w autoregulacji.
Podobnie zreszt
ą jak i w stanie hipnozy. Czasem mnie pytają, czy śpiew, taniec i inne wykonywane
wtedy czynno
ści nie są tylko zwykłą imitacją? Przecież nie tak znów trudno wyobrazić sobie siebie
jako kogo
ś innego! Na tak postawione pytanie odpowiadam: A czy aktor może zagrać znieczulenie
podczas operacji chirurgicznej?
Ta zdolno
ść do samodzielnego znieczulania w stanie autoregulacji jest jakby dokumentem,
potwierdzaj
ącym obiektywność fazowego stanu pracy mózgu.
Drugim potwierdzaj
ącym to dokumentem jest włączanie w stanie specjalnym odruchów, których
istnienia cz
łowiek nawet się nie domyślał.
Przyk
ład: neurologia zna test Babińskiego, kiedy to przeciąga się igłą po podeszwie stopy. U
doros
łych mimowolne łaskotanie wywołuje odruch zgięcia i zaciśnięcia palców, u dzieci – na
odwrót, palce napinaj
ą się i rozchodzą na boki. Jeżeli dorosłemu zasugerować w hipnozie, że jest w
wieku niemowl
ęcym – włączy się u niego odruch rozczapierzania palców.
Chc
ę jeszcze raz podkreślić: im głębszy stan neutralny, tym człowiek nabywa większe możliwości.
Spotyka si
ę pacjentów, którzy bardzo chcą wywołać głęboki stan, ale nawet przy wydatnej pomocy
lekarza to im nie wychodzi. S
ą i tacy, którzy już natychmiast, w pierwszych minutach nauki mogą
wywo
łać stan i zachować tę zdolność na długi okres. Kiedy nauczysz się pływać – nie stracisz tej
umiej
ętności. Trzeba tylko trenować, szlifować technikę. Z własnego doświadczenia mogę
powiedzie
ć, że mniej więcej sześćdziesiąt procent ogólnej liczby ćwiczących opanowuje metodę w
ci
ągu dziesięciu godzinnych zajęć. Z pozostałymi trzeba dłużej popracować.
Nasuwa si
ę pytanie, czy bywają ludzie, którzy w ogóle nie są zdolni do opanowania autoregulacji?
Czy ka
żdy może nauczyć się kierowania swoimi procesami hipnotycznymi? Przecież mówi się, że
istniej
ą ludzie podatni i nie podatni na hipnozę... Sam jestem lekarzem psychiatrą i oddałem ponad
dwadzie
ścia lat pracy hipnozie klinicznej i eksperymentalnej. I ja sam – będąc autorem metody
autoregulacji
– nie posiadam klucza! Chociaż wielokrotnie próbowałem – nie udało mi się siebie
zahipnotyzowa
ć. Nie potrafili tego dokonać także moi uczniowie. A więc?
Paradoksalno
ść mojego przypadku tkwi nie w tym, że znalazłem się w klasycznej sytuacji szewca,
który chodzi bez butów. Po prostu dane mi raz w m
łodości krótkie doświadczenie hipnozy
natychmiast zosta
ło poddane analizie twórczej, która nieprzerwanie, do tej pory trwa i ze
spontanicznej sta
ła się zawodową. Ot i cała tajemnica mojej odporności! Jestem więc pechowcem
w podporz
ądkowaniu się hipnozie, aczkolwiek sądzę, że należę do ludzi podatnych na ten zabieg.
Ciekawy przypadek obserwowali
śmy na Marinie – dziewczynie, która pasjonowała się jogą.
Przyjecha
ła do nas z Moskwy, by wypróbować moją metodę.
Marina w
żaden sposób nie mogła wejść w stan specjalny w określonym przez siebie czasie. Daje
dwie minuty
– realizuje w półtorej, daje jedną – realizuje po upływie trzech. A bardzo chciała
opanowa
ć dokładny czas. Wyjaśniliśmy jej, że półminutowe odchylenia nie mają znaczenia. Czas
trwania stanu koryguje sam mózg w zale
żności od samopoczucia. Bardziej zmęczony dąży do
przed
łużenia stanu.
– Nie! – mówi – Chcę, by wszystko było dokładne! Następnego dnia przychodzi do laboratorium i
oznajmia:
– Nareszcie posiadłam dar dokładnego określania czasu bez zegarka! Wczoraj trenowałam przez
ca
ły wieczór i, jeśli chcecie, powiem która godzina.
– Proszę, powiedz – zebrali się wokół niej pracownicy laboratorium. , – Piętnaście po dziesiątej –
odpowiada Marina.
Wszyscy popatrzyli na zegarki
– zgadza się!
W ten sposób bawili
śmy się pół dnia. Marina określała godzinę – zawsze dokładnie. Ktoś
zaproponowa
ł, by zdjęła zegarek.
– Przecież nie mam zegarka – zaśmiała się Marina – myślicie, że przyszłam was okłamywać?
Po kilku godzinach zbieraj
ąc się do odejścia Marina zapytała:
– Która godzina?
Wszyscy roze
śmieli się, a Marina puknęła się w głowę:
– Zupełnie zapomniałam, że umiem określać czas bez zegarka. Podała dokładną godzinę!
Ostrożnie
Elena Polakowa, mistrzyni sportu ZSRR w tenisie, doktorantka laboratorium psychologii opowiada:
– Przyjechałam do Machaczkały z prośbą o naukę autoregulacji.
Chcia
łam wykorzystać ją dla sportowców, przygotowujących się do Igrzysk Olimpijskich w Seulu.
Podczas zaj
ęć poczułam obejmujące mnie uczucie unoszenia się w powietrzu, mimowolnie
pop
łynęły mi łzy z oczu, oddech stał się głęboki, równy i silny.
Nast
ępne zajęcia były wyjątkowo ciekawe. Znalazłszy się w stanie neutralnym, zapragnęłam
przedstawi
ć "taniec ognia" (skąd nagle wzięła się u mnie ta nazwa, oraz samo wyobrażenie tańca?)
Widowisko okaza
ło się – jak mi potem opowiadano – nieco niezwykłe, ale piękne.
Nie mog
ę powiedzieć, abym była człowiekiem, pełnym wiary w siebie. Nie lubię również
wyst
ępować przed żadną publicznością. A jednak w Machaczkale przyszło mi nie tylko
demonstrowa
ć znane "sztuczki" w rodzaju znieczulania dłoni, "mostka", wykonanego między
dwoma krzes
łami czy "odrętwienia" – ale i komentować swoje wrażenia tak przy niewielkich
audytoriach, jak i w ogromnych, przepe
łnionych salach instytutów, fabryk, szkół. Ani krztyny
zdenerwowania
– tylko przyjemne uczucie spokoju i pewności, władania czymś nadzwyczajnym i
rado
ść, że mogę ogarnąć tym wszystkich, którzy mnie widzą i słyszą.
Od dawna interesuj
ę się różnymi interpretacjami treningu autogennego, medytacją i hipnozą. Żadna
z tych metod nie wywo
łała u mnie tak silnych i ostrych reakcji jak metoda autoregulacji. Wszędzie
czu
ło się jakiś brak zakończenia myśli, idei i zamiast łatwości – trudność osiągnięcia oraz
krótkotrwa
łość upragnionego efektu.
Wykorzystywa
łam metodę autoregulacji głównie dla siebie: żeby szybko odpocząć, mocno
zasypia
ć, kilkakrotnie likwidowałam ból zęba i głowy. Raz zastosowałam autoregulację do
kszta
łtowania stanu psychicznego podczas zawodów tenisowych. Udało mi się "wyciągnąć"
zupe
łnie beznadziejny mecz, który już przegrywałam – i zostałam zwyciężczynią.
Kiedy
ś zdarzył się bardzo dziwny przypadek, który skłonił mnie do myślenia także o
niebezpiecze
ństwach, wynikających z lekkomyślnego stosowania metody autoregulacji. Pewnego
razu przed snem, jak zwykle, postanowi
łam zastosować metodę w celu szybszego zaśnięcia.
By
łam jednak tak zmęczona, że nie chciało mi się wymyślać programu do realizacji w stanie
neutralnym. Zdecydowa
łam dać pełną swobodę mimowolnym ruchom rąk i nóg, wyobraziłam sobie
po prostu brak kontroli tych ruchów. Po wyj
ściu ze stanu od razu położyłam się spać i zasnęłam.
Rano umy
łam się i weszłam do pokoju po jakąś rzecz i nagle poczułam, że nie tylko nie mogę jej
wzi
ąć, ale nie jestem w stanie Uczynić nawet kroku. Ogarnął mnie strach, nie mogłam utrzymać
równowagi i tak niezr
ęcznie upadłam na podłogę, że dotkliwie się uderzyłam. Ból od razu
doprowadzi
ł mnie do przytomności, doczołgałam się jakoś do łóżka, położyłam się i zaczęłam
analizowa
ć zaistniałą sytuację. Dobrze, że był akurat dzień wolny od pracy, nie trzeba było nigdzie
si
ę śpieszyć. Kiedy w końcu znalazłam przyczynę tak silnego rozkoordynowania, spróbowałam
pozby
ć się go znowu poprzez stan neutralny, ale się nie udało. Dopiero wieczorem złamałam opór
niepos
łusznych rąk i nóg. Cały poprzedzający dzień spędziłam w mękach, aby dobrze postawić
nog
ę, aby zrobić kilka kroków, z trudem, drżącą ręką podnosiłam do ust filiżankę i kilkakrotnie
prosi
łam mamę, by zrobiła mi masaż. Nie będę opisywać przerażenia rodziców, kiedy zobaczyli co
si
ę dzieje...
Po tym zdarzeniu za ka
żdym razem dokładnie planowałam program ruchowy przed zastosowaniem
klucza do stanu kierowanego. Innymi programami nie pos
ługiwałam się, nie było takiej potrzeby.
Ćwiczenie z odczuciem lotu stawało się coraz bardziej powierzchowne, szczególnie po tym, jak
zacz
ęłam wątpić w siebie. Teraz wykorzystuję klucz do poprawy techniki uderzeń piłki w tenisie, a i
to niezmiernie rzadko".
Na czym polega stan neutralny? To co
ś pośredniego między czujnym snem a jawą, takie lekkie
zamroczenie. Metoda autoregulacji sprzyja momentalnemu zag
łębieniu się w ten stan, podczas
kiedy w treningu autogennym, psychomi
ęśniowym, psychotonicznym i innych rodzajach treningów i
medytacji osi
ąga się go nie od razu, jest nietrwały, szybko przechodzi w sen i wymaga
systematycznych, d
ługich zajęć.
G
łębia autoregulacji bywa cechą indywidualną Nawet u tego samego człowieka różni się w
zale
żności od chwilowego nastroju i napięcia fizycznego, chociaż z czasem poddaje się regulacji.
Autoregulacja odkrywa w nas tak
że możliwości twórcze. W ostatnim czasie pojawiła się niezwykła u
mnie jasno
ść myślenia i przekazywania myśli. Tylko w ten sposób mogę wyjaśnić tempo, w jakim
napisa
łam referat naukowy na VII Międzynarodowy Kongres Psychologii Sportu, który odbył się w
Singapurze w sierpniu 1989 roku. By
łam zmuszona przedstawić swój referat dzień po tym, kiedy
dowiedzia
łam się, że mam go napisać, przetłumaczyć oraz wygłosić – i to w języku angielskim!
Wieczorem referat by
ł już gotów, a noc i ranek przeznaczyłam na tłumaczenie. Oczywiście,
pomog
ła mi znajomość przedmiotu oraz języka angielskiego. A autoregulacji zawdzięczam
niezwyk
łą wprost zdolność do pracy i koncentracji nad referatem.
"A trzecia pieśń – pieśni pozostałe..."
Przypomnijmy, jak przeprowadza si
ę seanse spirytystyczne. Medium poleca obecnym położyć
ko
ńce palców na brzegu talerzyka i przyzywa jakiegoś ducha, by odpowiadał na pytania. W
udanych przypadkach talerzyk zaczyna wirowa
ć. Najprawdopodobniej poddaje się niewidocznym,
psychomotorycznym popychaniom palców uczestników seansu. Nie
świadome impulsy od ludzi są
przekazywane przez palce na talerzyk, zmuszaj
ąc do wirowania narysowaną na nim strzałką w
kierunku wypisanych liter. Kiedy wyraz ju
ż jakby się układał, talerzyk – rzeczywiście – zaczyna
wirowa
ć coraz szybciej. Bo podporządkowuje się zintegrowanym, nieświadomym impulsom całego
zebranego towarzystwa.
Na tej zasadzie pracuj
ą – jak mi się wydaje – różdżkarze, szukający za pomocą różdżki wody pod
ziemi
ą. Różdżka w ich ręku, podporządkowując się niewidocznym sygnałom psychomotorycznym i
odbijaj
ąc je pokazuje, gdzie się znajduje woda. Organizm człowieka porównać można tu do
kompasu w polu magnetycznym.
A czemu
żby nie? Przecież osoby z zaburzeniami wegetatywno-naczyniowymi odbierają gwałtowne
zmiany pogody jak barometr. Prawdopodobnie zespó
ł przyrządów, którymi posługują się
bioenergoterapeuci, wykorzystuje analogiczne zjawisko. Na przyk
ład – używając ramki z cienkich
osi znajomy lekarz okre
śla miejsce zaburzeń w organizmie pacjenta. Gdy zbliża ramkę do chorego
miejsca, ona zaczyna si
ę obracać w jego rękach. To samo można powiedzieć o obrączce, za
pomoc
ą której określa się ciśnienie krwi. Taką obrączkę, wiszącą na nitce, trzyma się nad ręka
chorego i obserwuje, o ile odchyla si
ę ona od oznaczonej w myśli podziałce na tej ręce. Na tym
polega ca
ły eksperyment.
Sk
ąd się bierze wyczucie u medium? Najprawdopodobniej w każdym z nas, w zależności od tego,
na Ile jeste
śmy rozluźnieni, mózg jest zdolny łowić niezauważalne sygnały przekazywane przez
pacjenta: charakter oddechu, ró
żnicę wielkości źrenic, mikroreakcję na nieoczekiwany dźwięk lub
światło, stopień zahamowania podczas odpowiedzi na pytania, gotowość do powstania i wykonania
jakiego
ś ruchu, poziom ogólnej pobudliwości systemu nerwowego i tak dalej. Na podstawie
nie
świadomej analizy całego zespołu tego typu sygnałów syntetyzuje się w nas jakaś ocena stanu
pacjenta. Jednak, by t
ę podprogową dla naszej świadomości analizę oceny zdrowia pacjenta
uczyni
ć prawdopodobną, należy ją w jakiś sposób ukazać. Temu celowi służą pośrednicy między
naszym odczuciem intuicyjnym a analiz
ą świadomą: różdżka, obrączka czy ramka. Przypomina to
troch
ę psychiatryczny test Rorscharcha, na którym są naniesione różne, kolorowe plamy, a pacjent
odbiera je w formie bliskich mu kszta
łtów, na przykład łabędzia, orła, psa, czy kobiety. W ten
sposób ods
łania swoje podświadome życzenia.
Jak wielkie jest nasze pod
świadome "JA"! Zawiera doświadczenie osobiste oraz te, przekazane
przez poprzednie pokolenia, do
świadczenia naszych praszczurów oraz doświadczenia zespołowe.
Zapewne i staro
żytne wyrocznie, przepowiadając przyszłość, popadały w szczególny stan i za
pomoc
ą znanych sobie sposobów "puszczały luzem" swoje podświadome "JA". W starych księgach
opisano na przyk
ład, jak to wygłaszającemu przepowiednię kapłanowi rozszerzają się źrenice i
twarz nabiera wyrazu wyobcowania, a po seansie wraca do normalnego wygl
ądu. Niczym z innego
świata do rzeczywistości. My powiedzielibyśmy, że wychodzi z reżimu autoregulacji, pozbywszy się
oszo
łomienia.
Jestem pewien,
że niektórym bioenergoterapeutom niepotrzebne są ramki czy obrączki,
wystarczaj
ą własne ręce. Jeżeli diagnozujący znajduje się choćby częściowo w stanie fazowym
(który mo
że włączać się u niego w wyniku treningu lub spontanicznie, za pomocą własnych
zabiegów) wtedy jego r
ęce poruszają się mniej lub bardziej dokładnie w kierunku chorego narządu,
kierowane przez opisany wy
żej mechanizm podświadomej oceny stanu chorego. Dodajmy do tego
do
świadczenie diagnostyczne oraz reakcje pacjenta, które mimowolnie się odsłaniają podczas
manipulowania r
ękami – i widzimy, że zaczyna omiatać mechanizm dynamicznej korekcji
zachowania bioenergoterapeuty. W
łącza się coś w rodzaju biologicznego sprzężenia zwrotnego.
Ale
– co należy podkreślić – realizuje się ono na poziomie psychicznym, nie zaś na poziomie
jakiego
ś mitycznego biopola. Jak bowiem inaczej wyjaśnić fakt, że oddziaływanie rąk praktykuje się
nawet na odleg
łość tysiąca kilometrów, przez telewizję? Jest to psychoterapia działaniem, z natury
rzeczy najstarsza metoda terapeutyczna. Poddani jej pacjenci faktycznie bywaj
ą uleczeni! Jeśli –
oczywi
ście – cierpieli na chorobę, która daje się wyleczyć za pomocą psychoterapii. Oraz jeśli są
podatni na sugesti
ę. W trakcie takiej kuracji pacjenci mogą nieoczekiwanie dla siebie odczuć
zdenerwowanie albo rozlu
źnienie, coś niby ukłucia czy też ciepło oraz uczucie chłodu,
rozchodz
ącego się po całym ciele.
Pewnego razu wyg
łaszałem wykład w republikańskim szpitalu psychiatrycznym w Rydze, podczas
którego demonstrowa
łem lekarzom osiągnięcia współczesnej psychoterapii. Po wykładzie kilku
lekarzy nauczy
ło się wywoływać stan autoregulacji. A mnie do swojego "laboratorium" zaprosił
bioenergoterapeuta. Pokaza
ł chorych, których z powodzeniem leczył "biopolem". Robił to tak: za
pomoc
ą galwanometru mierzył choremu różnicę potencjałów elektrycznego oporu skóry lewej i
prawej r
ęki. Odchylenie wskazówki sygnalizuje, że chory jest psychicznie gotów do leczenia.
Terapeuta ustawia
ł chorego przed sobą i koncentrował się do tego stopnia, że na czoło
wyst
ępowały mu krople potu, przesuwał ręce wzdłuż ciała chorego, czasami zatrzymując je w
pewnych odcinkach, silnie wdycha
ł i wydychał powietrze, potrząsając przy tym rękami – jakby
pozbywa
ł się przejętej przez siebie choroby.
Bioenergoterapeuta zaprezentowa
ł mi pacjentkę, która bardzo mocno odczuwała dobroczynny
wp
ływ tych zabiegów. Wcześniej leczyła się w tej samej klinice za pomocą medykamentów – bez
powodzenia! Teraz, zadowolona i wdzi
ęczna, zamknąwszy oczy oczekiwała magicznych prądów.
Kiedy zabieg dobieg
ł końca, poprosiłem, by opisała co odczuwała. Opowiedziała, że miejscami
czu
ła ukłucia, potem nagle ciepło, rozlewające się po całym ciele, a potem – gdy
bioenergoterapeuta zacz
ął w napięciu przesuwać rękę po jej głowie – poczuła, że głowa uwolniła
si
ę od jakiegoś ciężaru i od razu przestała boleć. Teraz czuje się jak nowo narodzona.
Tymczasem lekarze z zainteresowaniem obserwowali nas. Jak to oceni Alijew? Niedawno twierdzi
ł,
że "biopole" to psychoterapia, inaczej mówiąc – sugestia. A podczas tego zabiegu
bioenergoterapeuta nie zastosowa
ł przecież żadnej sugestii, nie powiedział nawet jednego słowa!
Poprosi
łem kobietę, by stanęła plecami do mnie i zamknęła oczy, a w trakcie wykonywanych
przeze mnie czynno
ści komentowała swoje odczucia. Wykonałem za jej plecami kilka nic nie
znacz
ących gestów (by wyobraziła sobie, że coś się dzieje) i cichutko, by tego nie zauważyła,
odszed
łem na bok. Odwróciłem się nawet do niej plecami, dla większe) pewności i zamarłem w
milczeniu.
– Czuję prądy! – oznajmiła pacjentka – jakaś fala przeszła, z dołu do góry po całym ciele.
Oddech staje si
ę ciężki, a teraz się uwalnia. Głowa robi się coraz cięższa, czuję senność. Teraz
senno
ść przeszła, a w głowie się rozjaśniło. Kiedy znowu zbliżyłem się i poprosiłem, by otworzyła
oczy, powiedzia
ła, że czuje się bardzo dobrze!
Lekarze, obserwuj
ący ten zabieg zrozumieli, że u pacjentki zadziałały nieświadomie wytyczne
reakcje. Ale bioenergoterapeuta tego nie zrozumia
ł. Żwawo podszedł do mnie i – jak koledze –
u
ścisnął dłoń:
– Nie pomyliłem się – powiedział – ma pan bardzo silne biopole! Ale wracajmy do autoregulacji.
Zapami
ętajcie:
– Stan autoregulacji to sposób realizacji celów, które człowiek sam sobie wyznacza.
– Uczący się powinien zwrócić uwagę na dwa momenty:
Pierwszy: je
żeli po jednym z czterech podanych przeze mnie ćwiczeń poczuliście niedyspozycję,
s
łabość – musicie ustalić jej źródła. Zwróćcie się do lekarza. Bowiem metoda autoregulacji – jak
rentgen
– ujawnia stan organizmu.
I drugi: pó
źniej, kiedy nauczycie się kierować sobą za pomocą woli, nigdy nie zapominajcie o
przygotowaniu tak zwanego stanu wyj
ściowego, obejmującego:
1. Czysty, jasny,
świeży umysł.
2. Rze
śkość, lekkość ciała.
3. "A trzecia pie
śń – pieśni pozostałe" – jak mówi jeden z wierszy Rasuła Gamzatowa. Czyli Wasze
indywidualne, szczególne
życzenia t przykazy dla organizmu.
Co wydarzyło się Mendelejewowi?
Najwi
ększą trudność w naszej metodzie sprawia znalezienie obrazu. za pomocą którego włącza się
stan, niezb
ędny do opanowania autoregulacji.
Odk
ąd pamiętam, szukam tego obrazu.
Jak w kilku s
łowach wyjaśnić pacjentowi, co powinien czuć w stanie specjalnym?
W procesie pracy obraz ten stopniowo konkretyzuje si
ę, staje się jaśniejszy, dostępniejszy. Kiedy
stanie si
ę zupełnie jasny, wielu potrafi znaleźć klucz do autoregulacji,
Poszukiwania tego obrazu odbywaj
ą się w najróżniejszych sytuacjach. W tym celu pytam swoich
pacjentów, którzy ju
ż doświadczyli stanu szczególnego – co w nim jest najbardziej
charakterystyczne? Do czego jest podobny? Jak to mo
żna wyjaśnić w dwóch słowach? Bowiem –
jak s
łusznie zauważył Kurt Vonnegut: – "Nie jest uczonym, kto nie potrafi dziecku wyjaśnić na
palcach istoty swojej pracy".
Ludzie ró
żnie opisują swój stan. Jeśli człowiek był nastawiony na to, że wywoła uczucie senności,
stan neutralny zabarwi si
ę tym odcieniem. Jeżeli nastroił się na lekkość i świeżość – będzie właśnie
taki.
U debiutantów podczas pierwszych samodzielnych
ćwiczeń zagłębiania się w stan w pozycji
stoj
ącej, nierzadko występuje kołysanie ciała. Grozi tu niebezpieczeństwo nieświadomego upadku.
Czysty stan neutralny nie wyst
ępuje. Nawet kiedy człowiek chce po prostu odpocząć w tym stanie,
mimowolnie nastraja swój mózg na realizacj
ę programu, który kojarzy się z wyobrażeniami o
odpoczynku.
Kiedy
ś powstała myśl następującego eksperymentu: jeśli uczącym się trudno z początku
samodzielnie opracowywa
ć programy, stosowne do różnych celów – niech spróbują w ogóle nie
tworzy
ć żadnych programów. Poobserwujmy, co zrobi sam organizm.
Mieli
śmy pacjenta, któremu odkleiła się siatkówka. Po operacji prawie wrócił do normy. Ale to
"prawie" by
ło jeszcze odczuwalne dla oka. Młody człowiek przyjechał z daleka z nadzieją że
pomo
że mu autoregulacja. Kilka dni opracowywał w stanie szczególnym rekomendowane zadania:
samopoczucie ogólne si
ę poprawia, będzie lepiej widzieć, w okolicy oczu odczuwa przyjemne
przyp
ływy raz ciepła, raz chłodu (stymulujące odżywianie narządu wzroku)... l faktycznie
sprawdzian wykaza
ł, że wzrok pacjenta poprawił się, jak również samopoczucie ogólne oraz nastrój.
Wyznaczyli
śmy więc mu inne zadanie: nie formułować żadnych poleceń! Spróbować być
oboj
ętnym: niech się stanie, co ma się stać. Spróbował. Wszedł w stan niczego nie oczekując. (Nie
wyobra
żam sobie, jak to jest w ogóle możliwe, ale kto tego doświadczył, utrzymuje, że jest
mo
żliwe). Pacjent zapewniał nas później, że rzeczywiście niczego nie oczekiwał, l nieoczekiwanie
ujrza
ł oko.
Tak, oko! Du
że, niebieskie oko... Bezpośrednio przed nim. W przestrzeni. Ze wszystkimi
szczegó
łami.
I w tym momencie
– według jego słów – uwolnił się od czegoś (Od czego? Przecież sam przedtem
zapewnia
ł, że czuje się po seansach doskonale!). Ale uwolnił się. Powiedział, że poprawa, jaka
nast
ąpiła po tym zabiegu, jest znacznie wyraźniejsza od poprzednich!
Zygmunt Freud prawdopodobnie powiedzia
łby o realizacji wypartych zadań. Zresztą – nie wiem...
Próbowali
śmy prowadzić doświadczenia z innymi pacjentami, efekty były, ale niejednoznaczne. Tę
dziedzin
ę należy jeszcze dokładnie zbadać. Mój znajomy poeta powiedział, że po kilku dniach zajęć
autoregulacji zauwa
żył wyraźny przypływ natchnienia: – Widzę, że odpowiedzi – czyli poetyckie
obrazy, szybciej przychodz
ą mi do głowy, jeśli w trakcie pisania odpoczywam kilka minut w reżimie
autoregulacji!
Czy
ż nie coś podobnego wydarzyło się Mendelejewowi, który odkrył swoją tablicę "we śnie"? Jego
mózg, nieprzerwanie pracuj
ący nad próblemem, wyzwolił się, syntetyzując nagromadzone wrażenia
i wyodr
ębnił to, co najważniejsze.
W stanie neutralnym nast
ępuje nie tylko odbudowa zniszczonych komórek mózgu i uspokojenie
pobudzonych Zachodzi równie
ż neutralizacja stereotypów, które przeszkadzają twórczości,
nast
ępuje ich uwolnienie.
Pytano mnie, czy cz
łowiek, znajdujący się w stanie natchnienia twórczego, nie jest przypadkiem w
hipnozie?
A czemu
ż by nie? Przecież właśnie stan fazowy charakteryzuje się tym, że przy niewielkim wysiłku
mo
żna otrzymać duże efekty! Czyż stanu natchnienia twórczego nie cechuje duża efektywność,
znacznie wy
ższa od normalnego poziomu? l czy w tym stanie, jak na skinienie czarodziejskiej
ró
żdżki, nie przypomina się nagle wszystko co ma związek z przedmiotem, bez względu na to jak
g
łęboko byłoby ukryte w pamięci? l czyż w stanie twórczej ekstazy człowiek nie jest
skoncentrowany wy
łącznie na tym, co stanowi przedmiot jego działalności, nie zwracając uwagi na
otoczenie?
Nabra
łem was! W stanie natchnienia twórczego hipnozy nie ma i być nie może! Twórczość
warunkuje my
śl wyzwolona, nie obciążona żadnym połączeniem ze zmianami fizjologicznymi w
organizmie, W hipnozie, jak wiemy, polecenia s
ą realizowane. Za każdym razem, kiedy człowiek
pomy
śli o cieple, robi mu się ciepło, pomyśli o locie, jego ciało próbuje wzlecieć. Ta materialna
reakcja, towarzysz
ąca myślom, sprowadza szybkość i swobodę myśli do poziomu pracy systemów
fizjologicznych i narz
ądów organizmu.
Nawet w metodyce uczenia szybkiego czytania próbuje si
ę odłączyć proces czytania od
towarzysz
ącego mu mechanizmu wewnętrznego wypowiadania słów, mechanizmu, którego praca
hamuje psychiczn
ą szybkość czytania. A więc dążenie do twórczości to dążenie do wyzwolenia
my
śli od wszelkich mechanizmów materialnych. DIatego proces twórczy nie może być hipnozą, ale
rzeczywistym stanem rozwoju i harmonii, ukierunkowanym na poszukiwania.
Wcze
śniej mówiliśmy ponadto, że w hipnozie człowiek nie może myśleć! Z tego też względu
oddzielili
śmy w autoregulacji stadium twórczego przyjęcia rozwiązania (opracowanie zadania) od
stadium jego odruchowo-automatycznego wykonania!
Mój przyjaciel, Sergiej Walentynowicz Pietuchow, doktor nauk, opowiedzia
ł mi następującą historię.
Pewnego razu, kiedy bola
ło go gardło, zastosował metodę autoregulacji. Swojemu organizmowi
wyznaczy
ł zadanie: żeby przeszła angina! l nagie wygięło go jak zawodowego gimnastyka,
przykucn
ął, struny głosowe napięły się, wyciągnął na zewnątrz język, oczy szeroko otworzyły się.
Nieoczekiwanie znalaz
ł się w klasycznej "pozie lwa" z indyjskiej jogi – pozycji, którą jogowie
zalecaj
ą przy leczeniu anginy
Sk
ąd się to u niego wzięło? Przecież nie miał pojęcia o szczegółach.
Ale... Jogowie zapewniaj
ą, że prawa psychofizjologii są takie same dla wszystkich. Prawa te były
wyliczane przez jogów od tysi
ącleci. Być może, organizm ma jakąś swoją logikę? l ona "wyrabia
si
ę" w reżimie autoregulacji? A może i tak, że o "pozie lwa" Pietuchow kiedyś czytał. I teraz ta
wiedza zaktywizowa
ła się podświadomie w jego pamięci.
Sam Sergiej Walentynowicz uwa
ża, że z autoregulacją związana jest przyszłość ludzkości. Mieć
takiego przyjaciela i wspó
łpracownika jest -nie kryję – wspaniale! Zwłaszcza, że koledzy –
psychoterapeuci nie rozpieszczaj
ą mnie uznaniem dla prac w tej naszej wspólnej dziedzinie.
Kiedy
ś zwróciłem się do leningradzkiego profesora z propozycją współpracy, ponieważ wydawało
mi si
ę, że nasze prace zmierzają w jednym kierunku. Profesor sugerował choremu w hipnozie
popraw
ę samopoczucia. Poznawszy jego doświadczenia zaproponowałem: – Czy nie zechciałby
pan wykszta
łcić u tego chorego nawyku, przy pomocy którego mógłby samodzielnie kontynuować
leczenie? W sytuacji gdy pan by
łby nieobecny, gdzieś w służbowej podróży?
Pomy
ślicie pewnie, że profesor wykrzyknął: – Eureka!
– No, cóż – powiedział szanowny profesor – I ten kierunek ma, prawdopodobnie, prawo znaleźć się
w
śród innych... I podobnie, jak inny profesor, wygłosił mi ogólnorozwojowy wykład o znaczeniu
psychoterapii w procesie uzdrawiania ludzi...
Jestem przekonany,
że autoregulacji można uczyć przede wszystkim ludzi, którzy posiadają
zdolno
ść do samodzielnego znajdowania dziedzin jej zastosowania. Oni pełniej realizują tak
potencjalne mo
żliwości własne, jak i metody autoregulacji.
Jak tabletka zdrowia
Grupa pacjentów czeka na kurs autoregulacji. Chorzy i zdrowi, w ró
żnym wieku. Powinienem im
wyja
śnić, czym jest ta metoda. Nauczyć posługiwać się nią. Aby potem to, czego się nauczyli, nie
zawis
ło w powietrzu. Często tak bywa, że człowiek kończy kurs, a potem brak mu motywacji i
wszystko zmarnowane... Tak jest np. z zaj
ęciami gimnastycznymi, z jogą, z autotreningiem, z
j
ęzykami obcymi oraz wielu innymi umiejętnościami.
Siedzi grupa. Debiutanci. Powinni by
ć nie tylko leczeni, ale i opanować nawyki, pożyteczne dla
zdrowia.
Dagesta
ński Ośrodek Autoregulacji jest zakładem nowego typu, w którym obok leczenia uczymy i
rozwijamy pacjentów. Cz
łowiek powinien wychodzić od nas nie tylko podkurowany, ale też
wyedukowany, jak pó
źniej utrzymywać dobrą kondycję. Nauczamy więc ich metody autoregulacji.
Powtarzam: jest ona po
żyteczna we wszystkich dziedzinach życia i działalności. Dlatego nasz
zak
ład jest ośrodkiem, centrum, a me na przykład oddziałem w klinice czy szpitalu. Tam pracują
lekarze, wykorzystuj
ący do leczenia chorych autoregulację łącznie z innymi metodami
terapeutycznymi. Tutaj, w O
środku Autoregulacji specjaliści muszą być także psychologami,
pedagogami, socjologami, a nawet filozofami
– co zresztą mieści się w moim przekonaniu – w
dzia
łalności lekarza, w systemie jego pracy...
Przychodz
ą do nas sportowcy, pragnący nauczyć się szybkiej odbudowy sił, pedagodzy – ze
zdenerwowania trac
ący głos przed audytorium, pracownicy zatrudnieni przy monotonnej pracy,
przem
ęczeni, dyrektorzy przedsiębiorstw, którzy pragną nauczyć się chociaż przez kika minut
wy
łączenia się od nacisku tysiąca problemów. Słowem – przychodzą ludzie najróżniejszych
zawodów.
A je
żeli się nie uda? Przecież obiecywali!
Jak
że nie obiecać, kiedy nie wymyślono skuteczniejszych recept dla zachęcenia pacjenta? A bez
optymizmu lekarza oraz pacjenta nie b
ędzie potrzebnego kontaktu emocjonalnego. A on musi
zaistnie
ć!
Rezultatem nauki w o
środku powinna być nie tylko wiedza teoretyczna, lecz i nawyki praktyczne.
Specyficzne, których nie mo
żna nabyć poprzez mechaniczne powtarzanie. Można je opanować
tylko w stanie specjalnym
– w stanie autoregulacji, co jest znacznie bardziej skomplikowane.
Oto na przyk
ład pacjent, który zgłosił się na leczenie, cierpi na zapalenie korzonków rdzeniowych.
Nale
ży zacząć od uwolnienia go od bólu, bo w tym stanie nie będzie uważnym uczniem. W
O
środku Autoregulacji jest pracownik, który się tym zajmuje. Ściślej mówiąc – potrafi to każdy i
jeden mo
że zastąpić drugiego, ale podstawowa odpowiedzialność spoczywa na specjaliście od
terapii odruchowej l oczywi
ście, na kierowniku ośrodka. Jak zresztą we wszystkich innych
przypadkach...
Podczas nauki, je
śli zachodzi potrzeba, stosuje się akupunkturę w połączeniu z innymi metodami
leczenia. Na przyk
ład masażem, pulsowaniem cieplnym, terapią manualną i innymi. Wszystko to
przygotowuje pacjenta do w
łaściwego przeszkolenia.
Ju
ż od dawna wiadomo, że im lepiej czuje się człowiek, tym jest zdolniejszy do nauki. Szczególnie,
gdy udziela jej lekarz, który poprawi
ł jego samopoczucie, czym zdobył pełne zaufanie.
Sam lekarz podczas pracy równie
ż powinien – mało! – musi dobrze się czuć! W przeciwnym
przypadku nie wywo
ła u pacjenta obrazu zdrowia! Bez wyrazistego, sugestywnego obrazu zdrowia
– pacjent zdrowieje trudniej. Nawet przy przeprowadzeniu zabiegów fizjologicznych. Stare to
prawdy, ale
– niestety – w klinikach rzadko brane pod uwagę. Zresztą – jak może być inaczej, skoro
samo pomieszczenie szpitalne, w swoim obecnym statystycznym wariancie, ju
ż wywołuje obraz
choroby?
Wi
ększość ludzi – niestety – nawet nie potrafi sobie wyobrazić, jak powinien wyglądać zdrowy
cz
łowiek. Jakie powinien mieć oczy, chód, oddech, intonację... W przyszłości – mam nadzieję –
O
środek Autoregulacji będzie tak zbudowany, by już przy wejściu pacjent zaczynał lżej oddychać!
By przypomina
ł mu ziemię obiecaną, gdzie można się oczyścić, wyzdrowieć, pokrzepić duszę,
porozumie
ć z ludźmi. A nawet – być może – podjąć jakieś ważne decyzje. A już na pewno nauczyć
si
ę zdrowego obrazu życia.
Ten nasz przysz
łościowy ośrodek zdrowego życia powinien znajdować się na łonie przyrody, której
kontemplowanie ju
ż samo w sobie jest psychoterapią! Będzie sala sportowa i oddziały
przeznaczone na wst
ępne zabiegi leczniczo-ozdrawiające.
Je
żeli człowiek wspaniale się czuje i wykorzystując stan specjalny, utrwala to samopoczucie w
pami
ęci, potem będzie zdolny posługując się autoregulacją wywołać u siebie dobrą formę.
W takim przypadku metoda dzia
łać będzie jak zakonserwowana w organizmie tabletka zdrowia!
Za pomoc
ą autoregulacji można wywoływać wszystko to, co kiedyś pomogło w uzyskaniu dobrego
samopoczucia czy nastroju. Mo
żna na przykład wspomnieć najpiękniejszy dzień, kiedy byłeś w
doskona
łym nastroju. Kiedy wszystko się udawało. Kipiałeś wtedy energią. Wszyscy patrzyli
wy
łącznie na ciebie!
W stanie specjalnym mo
żna pomarzyć o tym, jakimi chcielibyśmy widzieć siebie, wyobrazić sobie
upragniony nastrój, wyraz twarzy, chód! ! organizm zacznie nastraja
ć się na falę naszego ideału.
Święte prawo człowieka do marzeń w stanie autoregulacji przekształca się w możliwość
samotworzenia, a ca
łe bogactwo wrażeń życiowych – w instrument uzdrawiający i przedłużający
życie.
Grupa pacjentów czeka na kurs autoregulacji Chorzy i zdrowi, ludzie w ró
żnym wieku. Patrzą na
mnie. Jestem lekarzem. Aby oni byli szcz
ęśliwsi – ja powinienem czuć się bardzo dobrze!
Piszą do nas...
Po opublikowaniu w radzieckiej prasie artyku
łów o mojej metodzie, pozwalającej człowiekowi
kierowa
ć swoim, organizmem, a zwłaszcza po zademonstrowaniu tej metody w telewizji napłynęły
listy od osób, pragn
ących nabyć te niecodzienne przecież umiejętności.
Niestety
– w artykułach prasowych nie wszystko podano dokładnie i naukowo. Jako lekarz
musia
łem więc mieć się na baczności, gdyż czytelnicy odnieśli wrażenie, że autoregulacja jest
czarodziejsk
ą różdżką, panaceum na wszystkie nieszczęścia. Mimo dalszych publikacji, które
podkre
ślały, że ta metoda zalicza się do metod psychoterapeutycznych i porównywały istotę jej
dzia
łania z treningiem autogennym – w listach zwracano się do nas nawet z takimi problemami,
których rozwi
ązanie w żaden sposób nie wchodziło w "kompetencje" autoregulacji!
W listach zaniepokoi
ła mnie również bardzo często spotykana wiara autorów w to, że autoregulację
mo
żna opanować w ciągu pół godziny. Dla tej "pół godziny" dziesiątki ludzi zrywały się z miejsca
porzuciwszy wszystkie sprawy i w
ędrowały z różnych stron do Machaczkały, nie uzgadniając nawet
z nami terminu przyjazdu.
Sk
ąd się wzięło owe "pół godziny"?
W
łaśnie stamtąd, z artykułów prasowych. W jednym z nich porównywano czas opanowania
zag
łębiania się w stan za pomocą treningu autogennego oraz autoregulacji. Istotnie, w autotreningu
ten stan szczególny osi
ąga się po miesiącach ćwiczeń a metodą autoregulacji w szeregu
przypadków
– nawet w ciągu pół godziny! W tym "szeregu przypadków" wielu czytelników od razu
widzi siebie!
– A nie da się tego dokonać w dwadzieścia minut? – zainteresował się ktoś z sali podczas kursu.
Nawet nauka jazdy na rowerze poch
łania więcej czasu – odpowiedziałem. – Oczywiście, w
niektórych przypadkach to si
ę zdarza, ale przecież cała rzecz nie sprowadza się do rekordów!
Istota rzeczy
– powtarzam – polega na nauczeniu człowieka kierować nadzwyczaj skomplikowaną
maszyn
ą własnego organizmu! A tu wskazana jest ostrożność. To jest przecież organizm ludzki, to
jest
życie!
Dlatego
– niezależnie od ewentualnie możliwej "pół godziny" – aby opanować autoregulację, należy
przej
ść pełen kurs zajęć, składający się z 8-10 zespołów zabiegów, połączonych z przygotowaniem
teoretycznym "zasady wchodzenia w stan".
A ponadto pami
ętajcie, że:
NIE WYSTARCZY NAUCZY
Ć SIĘ WYWOŁYWAĆ STAN SPECJALNY, TRZEBA UMIEĆ
W
ŁAŚCIWIE SIĘ NIM POSŁUGIWAĆ!
Du
żą część listów napisali chorzy lub ich krewni. Przedstawiali przeróżne dolegliwości – od
przyt
ępienia słuchu u pięciomiesięcznego dziecka do ciężkich chorób nowotworowych. Wszyscy
prosili o pomoc. Niestety
– tych oczekiwań nie spełniamy.
Pisali tak
że ludzie, cierpiący na różnego rodzaju nerwice. Skarżyli się na obniżoną wydajność
pracy, na zm
ęczenie. Oczywiście, im ewentualnie moglibyśmy pomóc.
Autoregulacj
ę chcą opanować młodzi ludzie, starając się rzucić palenie. Oraz narkomani i rodzice
narkomanów. Takim pacjentom
– sądzę – również moglibyśmy pomóc.
Pisz
ą do nas ludzie, często już nie najmłodsi ale chorobliwie nieśmiali. Z tego powodu – sądzą –
nie u
łożyli sobie życia, albo rozpadła się ich rodzina. To też są nasi potencjalni pacjenci.
W
śród piszących duży procent stanowią ludzie, przygotowujący się do poważnych zmian w życiu.
Chcieliby opanowa
ć autoregulację, by zwiększyć odporność nerwową przed czekającymi ich
obci
ążeniami, zmianą rytmu życia i działalności. Tu autoregulacja może okazać się przydatna.
Interesuje si
ę nią także wielu sportowców, pracujących nad poprawą wyników. Piszą debiutanci,
mistrzowie oraz trenerzy, poszukuj
ący optymalnego podejścia do uczniów. Tutaj – według mnie –
bez autoregulacji wr
ęcz nie osiągnie się wyższego poziomu.
Pisz
ą do nas ludzie pragnący szybko nauczyć się języków obcych lub przyswoić inną wiedzę.
Autoregulacja mo
że im pomóc.
Otrzymujemy tak
że oferty współpracy z zakładami przemysłowymi. By zmniejszyć zmęczenie i
zachorowalno
ść pracowników, wykonujących napiętą, stresującą, monotonną pracę. Uważam, że w
systemie intensywnego wytwarzania, który silnie obci
ąża psychiczny aparat człowieka
autoregulacja jest bezwzgl
ędnie potrzebna.
Przyje
żdżają do nas lekarze i psycholodzy, pragnący wzbogacić swój arsenał metod o jeszcze
jedn
ą metodę profilaktyki i leczenia chorób. Marzyłoby się nam, by każdy lekarz wiedział, czym jest
autoregulacja, oraz aby lekarze-psychoterapeuci pos
ługiwali się nią profesjonalnie! Przecież każdy
psychoterapeuta próbuje uczy
ć swoich chorych autoregulacji – w ten czy inny sposób. Dlaczego nie
mia
łby stosować mojej metody?
Zapami
ętałem cztery charakterystyczne listy:
"Ten klucz jest mi bardzo potrzebny!!!"
– pisze dziesięcioletnia dziewczynka (proszę zwrócić uwagę
na trzy wykrzykniki),
Drugi list napisa
ł do redakcji "Komsomolskiej Prawdy" docent, wykładowca uczelni medycznej.
Żądał przerwania w prasie procesu "ogłupiania" studentów medycyny, którym – według jego słów –
kr
ęci się w głowie od reklamowanych wszelkiego rodzaju pseudonaukowych metod, obiecujących
jakoby uwolnienie ludzko
ści od wszelakich nieszczęść. ,,To klucz bez prawa przekazu!" – kończy
list (dwadzie
ścia stron .maszynopisu!) docent.
Autor trzeciego listu by
ł jakimś oryginałem. Po przeczytaniu w artykule o tzw. obręczy cieplnej,
pomagaj
ącej w opanowaniu stanu, ,,nagrzewa!" głowę przez 10-15 minut dziennie. Czuł się
doskonale, wygrywa
ł w tenisa oraz w szachy, tworzył trzy razy tyle wierszy co zazwyczaj. Bardzo
mi dzi
ękował za to wzbogacenie weny twórczej. Tragikomizm tej sytuacji oraz jej
niebezpiecze
ństwo polegało na tym, że w artykule nie podawałem ani istoty, ani sposobu działania
nowego wynalazku, zwanego "biegn
ącą falą cieplną". Ani też żadnych wskazówek, w jaki sposób
osi
ąga się ten stan!
I, na koniec, ostatni z niezwyk
łych listów. Ten wydał mi się straszny.
Ma
łolat, który przeczytał w artykule o wyrabianiu nawyku autoregulacji drogą warunkowo-
odruchowego programowania, stwierdza,
że już widział w kinie, w jaki sposób programuje się ludzi.
Po takim zaprogramowaniu ludzie jedz
ą trawę, zamieniają się w roboty oraz w zwierzęta. Nie
podejmuj
ę się komentować tego listu i analizować różnicy między treścią znanego filmu "Martwy
sezon" a metod
ą autoregulacji. Różnica jest zasadnicza.
Cz
ęsto uczestnicy kursu pytają, w jaki sposób nastroić się za pomocą autoregulacji na
przy
śpieszone opanowanie języka obcego? Co należy wyobrazić sobie w stanie specjalnym? Albo:
co nale
ży wyobrazić sobie w reżimie autoregulacji – by przestał boleć ząb?
Odpowiadam:
– nie należy sobie wyobrażać niczego szczególnego, jeśli to sprawia trudność.
Nale
ży umieć wywołać głęboki stan neutralny, a potrzebna reakcja sama powstanie – jeśli tylko
zosta
ł wytyczony cel.
Wi
ększość naszych pacjentów – niestety – nie jest w stanie wywołać głębokiego pogrążenia się w
stan szczególny. Osi
ągnięcie mniejszej lub większej głębi wiąże się z wyjściowym stanem
organizmu oraz z samym zadaniem. Czasami, kiedy zadanie okazuje si
ę zbyt odpowiedzialne,
potrzebna w
łaściwa głębia pozostaje nieosiągalna. Przeszkadza bowiem w tym zdenerwowanie,
napi
ęcie i inne czynniki emocjonalne.
(A na bol
ący ząb polecam wypraktykowany od pokoleń sposób – wizytę u dentysty! – przyp. red.)-
Spokój i wola
Je
śli spytacie, do jakiej szkoły siebie zaliczam, odpowiem tak: w mojej wyobraźni istnieją dwie
szko
ły. Pierwsza – gdy człowiek, określiwszy swój cel pragnie jak najszybciej go zrealizować, a
pracuj
ąc zwraca się ku specjalistycznej literaturze i fachowcom. Druga – gdy człowiek najpierw
uczy si
ę być pracownikiem naukowym, studiuje odpowiednią literaturę zdobywając informacje, a
potem b
ędąc specjalistą, zwraca się ku interesującemu go zagadnieniu, próbując je rozwiązać.
Siebie zaliczam do pierwszej szko
ły. Do praktyków.
Co za
ś tyczy się wykształcenia – od dziecka połykałem książki. Brat gonił na podwórku za piłką, a
ja le
żałem na tapczanie i czytałem, czytałem... Głównie fantastykę. Później książki z dziedziny
psychologii, medycyny i filozofii. Potem, gdzie
ś od trzeciego czy czwartego roku studiów, w ogóle
przesta
łem czytać literaturę specjalistyczną. Muszę przyznać, że z jakiegoś powodu mnie drażniła.
Chcia
łem sam myśleć. Dlatego zerwałem ze wszystkimi, istniejącymi formalnie szkołami w zakresie
psychofizjologii, psychoterapii i odruchoterapii.
Pozwoli
ło mi to nie ograniczać się istniejącymi systemami poglądów i kierunków.
Przekona
łem się, że jest dobrze, gdy sam lekarz tryska życiem, jest wesoły, życzliwy i pewny
siebie. Wtedy i pacjent czeka, by lekarz pomóg
ł mu stać się takim jak on. A więc lekarzu, wylecz się
sam!
Tak, oczywi
ście – bez realizacji tej zmiany podejścia w medycynie – autoregulacja zamienia się w
cha
łturę. Tu nie można oderwać teorii od praktyki!
Je
śli nauczymy człowieka autoregulacji, to znaczy rozwiniemy jego zdolność do realizacji własnych
decyzji, idei, marze
ń – konstruktywny rozwój zdolności twórczych stanie się niezbędną częścią
kultury ogólnoludzkiej, gwarantem pozytywnego rozwoju spo
łeczeństwa.
Takie dostrzegam perspektywy...
Cz
ęściowo znajdują już one jakąś formę realizacji dzięki współpracy z radziecko-amerykańską
fundacj
ą "Inicjatywa Kulturalna". Celem oficjalnym tej fundacji jest finansowe wspomaganie
perspektywicznych projektów z dziedziny kultury. Fundacja uwa
ża, że najbardziej narażeni na
przeciwno
ści losu bywają ludzie, zajmujący się twórczością. Myśl twórcza jest przecież tak ulotna,
że ulega rozbiciu już przy samej próbie jej zatrzymania i wyrażenia.
Za pomoc
ą autoregulacji chciałbym opracować metodę, która pozwoli człowiekowi wyrazić swoją
my
śl twórczą w trakcie jej rozwoju. Będzie to bardzo pożyteczne.
Fundacja popiera projekty twórcze, zwi
ązane z perspektywą rozwoju człowieka w społeczeństwie.
Przy siedzibie fundacji wydzielono pomieszczenie, urz
ądzone zgodnie z wymogami nowoczesnej
techniki, niezb
ędnej do przeprowadzania leczniczo-uzdrawiających zabiegów przygotowawczych
oraz procesu opanowania autoregulacji. Grupa kursantów b
ędzie składać się z twórczo aktywnych
osób, w ró
żnym wieku i rozmaitych zawodów.
W ten sposób zamierzamy wykona
ć wielki skok jakościowy w dziele rozwoju metody autoregulacji.
Dzisiaj cz
łowiek egzystuje w krytycznych warunkach, bo w konflikcie z naturą. Przedtem chroniła go
przyroda. Tote
ż Fundacja Ekologiczna ZSRR przygotowuje razem z nami program przygotowania
lekarzy w dziedzinie nowego kierunku uzdrawiania
– ekomedycyny, podstawą której będą przede
wszystkim metody leczenia bez stosowania medykamentów i
– oczywiście – autoregulacja.
T
ą metodą zaczynają się interesować przedstawiciele najróżnorodniejszych kierunków,
stowarzysze
ń, związków, jak również grup twórczych, działających na rzecz rozwoju człowieka.
Niedawno odby
ł się w Baden-Baden (RFN) drugi Międzynarodowy Kongres Badań Systemowych,
Informatyki i Cybernetyki, w którym uczestniczy
łem 2 ramienia Fundacji "Inicjatywa Kulturalna".
Zamiast jednego zaplanowanego wyk
ładu o autoregulacji, wygłosiłem cztery. Metoda autoregulacji
bardzo zainteresowa
ła uczestników Kongresu.
Zatem
– raz jeszcze najdostępniejszym i najprostszym językiem wyraźmy istotę autoregulacji.
Jak si
ę stroi – na przykład fortepian? Co jest do tego potrzebne? Cisza, aby słyszeć dźwięki, l
kamerton, który pomo
że w nastrojeniu strun.
Przy autoregulacji rol
ę ciszy gra "neutralny" psychofizjologiczny stan, nawyk wytworzony i
rozwini
ęty za pomocą specjalnego szkolenia. A rolę kamertonu gra obraz – cel. Wasza wola.
Stwórzcie cisz
ę... Weźcie kamerton...
I, jak powiedzia
ł poeta: – ,,Na świecie nie ma szczęścia. Jest spokój i wola!..."
Spokój i Wola!
Post scriptum
Mówi
ą warszawscy pacjenci dra Chasaja Alijewa, którzy uczestniczyli w prowadzonych przez niego
(w maju 1990 r.) w naszej redakcji kursach autoregulacji:
– Od dawna interesuję się różnymi technikami relaksacji, uwalniania organizmu ze stresu.
Wszystkie znane mi dot
ąd metody mają się do tego, czego uczył nas dr Alijew tak, jak noc do dnia!
– Zmęczenie kleiło mi oczy zmuszając do kładzenia się spać zaraz po dzienniku telewizyjnym.
Dzi
ęki opanowaniu metody autoregulacji dra Alijewa bez problemu czytam teraz książki do północy,
a rano wstaj
ę rześka i wypoczęta. Przestałam już także wypijać morze kawy, gdyż opanowałam
skuteczniejszy sposób odpr
ężania się, nabierania sił.
– Bardzo wysoko oceniam fachowe kwalifikacje dra Alijewa. Widać, że ma duże doświadczenie
kliniczne w pracy z pacjentami. Potrafi bowiem da
ć uczestnikom kursu gwarancję bezpieczeństwa.
Rozmaite techniki psychologiczne, stosowane na ludziach wywo
łują czasami tak silne reakcje, że
a
ż niebezpieczne, laik sobie z tym nie poradzi.
– Zakres wiedzy i kompetencje dra Alijewa wykraczają znacznie poza tradycyjne metody leczenia.
Jest on i psychiatr
ą, i psychologiem, i hipnotyzerem, stosuje sugestię, posługuje się akupunkturą i
kr
ęglarstwem. Tak szeroki zakres technik umożliwia mu całościowe podejście do pacjenta, potrafi
uruchomi
ć to, co w procesie leczenia jest najważniejsze: autoregulację organizmu. Uczy człowieka,
daje mu sposób radzenia sobie z w
łasnymi problemami. Zrywa tym samym z obowiązującą
powszechnie w medycynie zasad
ą bierności: pacjent nie bierze odpowiedzialności za leczenie,
zrzucaj
ąc ją całkowicie na lekarza, na tabletkę, na zastrzyk... Sam chory pozostaje jedynie
przedmiotem ró
żnorakich oddziaływań, którym się poddaje i... czeka na rezultat!
– Dr Alijew nauczył nas techniki psychologicznej, dzięki której możemy rozwijać osobowość,
panowa
ć nad własnym organizmem oraz kształtować psychikę w pozytywnym kierunku. Technika
dra Alijewa dzia
ła bardzo głęboko, zmieniając właściwie całą fizjologię człowieka Nie spotkałem w
Polsce pracuj
ącego w ten sposób terapeuty, chociaż każdy psycholog czy psychiatra posługuje się
autoregulacj
ą.
– Czasami wyjaśnienia dra Alijewa brzmią zbyt fizjologiczno-materialistycznie, sprowadzają
wszelkie procesy, zachodz
ące w psychice, wyłącznie do neurofizjologii. Ale do czego ma się
odwo
łać? Gdyby operował pojęciem duszy – zarzucono by mu brak naukowości. Gdyby stosował
tok rozumowania Chi
ńczyków czy Hindusów – po prostu by go wyśmiano...
– Opuszczamy kurs, prowadzony przez dra Alijewa, jakby w jakimś transie. Wydaje się, że
tryskamy energi
ą, że jesteśmy jak nigdy rozluźnieni, zrelaksowani. Ta euforia, ten luz...
Podejrzewam,
że jest to jedynie skutek sugestii, którą dr Alijew się posługuje. No, cóż – czas
poka
że, czy działała na nas siła sugestii – czy siła medycyny...
– Metodę dra Alijewa uważam za rewelacyjną. Wyzwala ona ukrytą w nas energię, której sami
nigdy nie potrafiliby
śmy obudzić ani wykorzystać. Drzemałaby więc w nas, a my nawet nie
wiedzieliby
śmy o jej istnieniu, o możliwościach, jakie stwarza.
– Regulacja dra Alijewa bardziej mi odpowiada niż trening autogenny czy DU (doskonalenie
umys
łu).
– Dr Alijew wytłumaczył nam, że choroba wypływa z naszej głowy za naszą wiedzą i wolą. I ze tą
sam
ą drogą można ją cofnąć.
– Od lat leczę nerwicę odwiedzając różnych lekarzy. Wczoraj, po raz pierwszy od... nie pamiętam
ju
ż, odkąd – odniosłam, sukces: wprowadziłam się w stan neutralny i zasnęłam bez zażywania
nasennej tabletki.
– Osiągnęłam nie znany mi dotąd luz, wyciszenie, odprężenie. To bardzo dużo!
– Przyszłam na kurs z czystej ciekawości. Chciałam zobaczyć, co robi dr Alijew, ale osobiście nie
zamierza
łam niczemu się poddawać. Zaprę się i już, moje ręce ani drgną! Ręce okazały jednak
pos
łuszeństwo poleceniom dra Alijewa i rozeszły się na boki ku mojemu kompletnemu zaskoczeniu.
Nauczy
łam się autoregulacji i zamierzam ją wykorzystać w osiągnięciu dwu konkretnych celów. Po
pierwsze
– by codziennie intensywnie gimnastykować się, rozruszać wszystkie mięśnie – bez
uczucia bólu. Tak, jak to robili
śmy podczas zajęć. Taka gimnastyka, do której nie mogę się jakoś
zmobilizowa
ć oraz przed stosowaniem której powstrzymuje mnie strach przed obolałymi potem
mi
ęśniami – pozwoli mi utrzymać szczupłą, wysportowaną sylwetkę. Cel drugi: poważnie
ograniczy
ć liczbę wypalanych papierosów. Po lekkiej hipnozie, zastosowanej przez dra Alijewa,
d
ługo nie ciągnęło mnie do palenia, a potem dobrze znane "Carmeny" nagle zaczęły pozostawiać
jaki
ś obcy, metaliczny smak na języku... A może nawet uda mi się porzucić nałóg?
– Po seansach czuję się błogo, przyjemnie, wracam do domu jak na skrzydłach!
– Sukces! Już potrafię się niczym nie denerwować!
– Na zajęcia, prowadzone przez dra Alijewa, przychodzi sporo znerwicowanych osób, mających
k
łopoty z zaśnięciem, rozstrojonych nerwowo, łatwo popadających w depresję, o obniżonych
nastrojach i w ogóle nie umiej
ących uporać się z własnymi lękami, z nieśmiałością, z rozmaitymi
problemami. Có
ż ofiaruje im medycyna? Przede wszystkim tabletki. Nasenne, wyciszające,
uspakajaj
ące, podnoszące nastrój. Dopiero dr Alijew nauczył ich, jak obywać się bez pigułek, jak
zast
ąpić chemię "specyfikami z własnej, wewnętrznej apteki", czyli jak uruchomić siły, drzemiące w
ka
żdym z nas.
– Szkoda, że propozycje dra Alijewa spotkały się z minimalnym zainteresowaniem polskich lekarzy i
psychologów. Obawiam si
ę, że wielu spośród uczestników jego kursów zacznie na własną rękę, w
rozmaitych grupach, stosuj
ących terapie naturalne – posługiwać się metodą autoregulacji. Pół
biedy, gdy sami praktykuj
ą na sobie, w końcu po to chodzili na kurs, by się czegoś nauczyć. Ale
je
żeli przyjdzie im do głowy uczyć innych ludzi autoregulacji według dra Alijewa? Uprzedzam, że
mo
że to robić jedynie człowiek odpowiedzialny, wiedzący, co może się dziać z pacjentem i znający
techniki radzenia sobie z owymi gro
źnymi nieraz, innym razem szokującymi reakcjami.
– Zapraszając dra Alijewa zrobiliście kawał dobrej roboty. Proszę, umożliwcie nam częstszy kontakt
z tym dobrym lekarzem i sympatycznym cz
łowiekiem.