Magdalena Korzekwa
Pojednanie i wybaczenie
Jezus uczy nas miłości mądrej i dlatego chrześcijanin
ma prawo do obrony przed krzywdzicielem.
Krzywda doznana od bliskich
Gdy krzywdzi nas ktoś obcy, wtedy jest dla nas oczywiste, że mamy prawo się bronić. Jeśli na
przykład, pracodawca nie wypłaca nam pensji albo sąsiad uszkodził nam ogrodzenie, wtedy wiemy,
że możemy zwrócić się o pomoc do odpowiednich instytucji, z policją i sądem włącznie. Sprawa się
komplikuje, gdy krzywdzicielem jest ktoś z krewnych albo z dobrych znajomych. Jeszcze trudniej
jest się bronić przed kimś bliskim wtedy, gdy krzywda nie jest wymierna i gdy jej główną miarą jest
nasze cierpienie. Im silniejsza jest więź z krzywdzicielem, tym bardziej boli jego niewłaściwe
zachowanie i tym trudniej znieść związane z tym cierpienie, a jednocześnie tym większe
przeżywamy rozterki co do tego, czy w ogóle, a jeśli tak, to na ile, kiedy i w jaki sposób powinniśmy
się bronić. Jeśli nasze cierpienie nie wynika ze złej woli kogoś z bliskich, a jedynie z tego, że on nas
w czymś nie rozumie, wtedy zwykle krzywdzący nas człowiek sam zauważa nasze cierpienie i swój
błąd, serdecznie przeprasza i wyciąga wnioski na przyszłość. Jednak co robić wtedy, gdy
krzywdziciel to ktoś bliski, kto nie reaguje na nasze słowa ani cierpienia?
Prawo do skutecznej obrony
Chrystus uczy nas mądrej miłości. On sam stanowczo bronił się przed krzywdzicielami: przed
tymi, którzy chcieli strącić Go ze skały, przed tymi, którzy przyszli aresztować go w Ogrójcu, przed
żołnierzem, który Go uderzył w twarz, przed Annaszem, Kajfaszem, Piłatem. Kto kocha na wzór
Jezusa, ten wie, że powinien stanowczo się bronić wobec krzywdziciela. Pobłażanie czy tolerancja
wobec kogoś, kto nas krzywdzi, oznacza zgodę na bycie krzywdzonym i wprowadza w błąd
krzywdziciela, gdyż może on wierzyć w to, że akceptujemy jego postawę. Kto nie broni się przed
krzywdzicielem, ten nie kocha krzywdziciela, gdyż ułatwia mu wyrządzanie kolejnej krzywdy i
brnięcie w zło. To właśnie dlatego Kościół przyznaje krzywdzonej osobie prawo do obrony
skutecznej, do separacji małżeńskiej włącznie. Natomiast prawo świeckie przyznaje nam jedynie
prawo do obrony koniecznej, a to w praktyce oznacza, że krzywdziciel jest bardziej chroniony niż
jego ofiara. Dopóki ktoś błądzi, krzywdzi nas i nie wzrusza się naszym cierpieniem, nie pozostaje
nam nic innego, jak coraz bardziej stanowcza obrona. Chrześcijanin nie mści się, nie odpowiada
złem na zło, ale też nie pozwala sprowadzać siebie do roli biernej i bezradnej ofiary.
Jak przeprosić?
Obrona przestaje być potrzebna dopiero wtedy, gdy krzywdziciel przychodzi do nas, uznaje swój
błąd, przeprasza nas i pragnie zamknąć swoją złą przeszłość. W przypowieści o dłużniku (por. Mt 18,
23-35) Jezus precyzyjnie wyjaśnia, do czego zobowiązany jest krzywdziciel, który się nawraca. Otóż
powinien on przyjść do nas z własnej inicjatywy (!), okazać ból i żal z powodu zła, które nam
wyrządził i cierpienia, które nam zadał. Powinien dokładnie opisać krzywdy, które nam wyrządził,
przeprosić oraz wyjaśnić, w jaki sposób będzie te krzywdy wynagradzał. Wszystkie te kroki
potrzebne są ofierze, by mogła uwierzyć w przemianę krzywdziciela, ale potrzebne są też
krzywdzicielowi, by już nie wracał do popełnionego zła.
Pozorne przeprosiny
Zwykle krzywdziciel nie chce uznać swoich błędów, by uniknąć wysiłku nawrócenia i
zadośćuczynienia. Gdy już uzna swoje winy — choćby w wyniku stanowczej obrony, na jaką zdobywa
się krzywdzona osoba — to zwykle łatwiej powie o tym sobie i Bogu niż temu, kogo skrzywdził. Nie
każdy krzywdziciel ma odwagę wyznać swoją winę wprost i bez próby jej umniejszania. Właśnie
dlatego nie każde przeprosiny przynoszą ulgę. Niektóre mogą być pozorne i powodować dodatkowe
cierpienie u skrzywdzonej osoby. Dotyczy to przeprosin, które są ogólne albo tak sformułowane, że
bardziej są usprawiedliwianiem krzywdziciela niż rzeczywistą prośbą o przebaczenie. Przeprosiny
powinny dotyczyć konkretnych sytuacji, słów i gestów. Jeśli mąż przeprasza żonę jednym zdaniem
za wszelkie zło, które jej wyrządził w ciągu ostatniego roku (chociażby powtarzał takie ogólnikowe
przeprosiny wiele razy), to one nie wystarczą do pojednania. Sformułowanie „przepraszam za
wszystko” nie jest dobrym sposobem na odbudowanie radosnych relacji. Jeszcze gorsze jest
sformułowanie typu: „przepraszam, jeśli Cię skrzywdziłem”, gdyż wtedy krzywdziciel poddaje w
wątpliwość swoje winy. Przeprosiny i zadośćuczynienie powinny być adekwatne do wielkości
wyrządzonej krzywdy i zadanego cierpienia
Warunki pojednania
Przebaczyć mogę każdemu, ale pojednać się mogę tylko z tym, kto z bólem i wprost uznał
wszystkie swoje błędy oraz przestał mnie krzywdzić. Jezus wyjaśnia, że powinienem nawet wiele
razy przebaczyć krzywdzicielowi, pod warunkiem, że stwierdza „Żałuję tego” (Łk 17, 4).
Krzywdziciel może prosić o przebaczenie kogoś bliskiego dopiero wtedy, gdy zaczyna kochać, a kto
przebacza, ten czyni to nie z obowiązku lecz z miłości. Może być tak, że krzywdziciel nigdy nie
przeprosi. W takiej sytuacji krzywdzona osoba powinna przebaczyć w sercu minione krzywdy,
których doznała. Jednak o akcie przebaczenia nie powinna informować winowajcy dopóki nie
przeprosi on za swoje winy. To, kiedy wybaczam, zależy ode mnie i od mojej miłości. Natomiast to,
czy i kiedy mówię krzywdzicielowi o tym, że wybaczyłem, zależy od jego postawy! Jeśli przeprasza
mnie jedynie ogólnikowo, albo nie zmienia swego sposobu myślenia i postępowania, to powinienem
wstrzymać się z mówieniem o wybaczeniu: dla dobra własnego i dla dobra krzywdziciela, by nie
ułatwiać mu oszukiwania samego siebie. Pełne pojednanie możliwe jest tylko z inicjatywy
krzywdziciela. Wybaczenie nie oznacza zapomnienia. Jest to szczególnie ważne w sytuacji, w której
krzywdziciel nie uznaje swoich win i nadal próbuje krzywdzić. Wtedy krzywdzonej osobie nie
pozostaje nic innego, jak bronić się przed krzywdą tu i teraz. Zwykle w takich sytuacjach skuteczna
obrona wiąże się z koniecznością zerwania bezpośredniego kontaktu z krzywdzicielem. Wybaczyć to
kochać i żyć radośnie, mimo świadomości, że istnieją ludzie, którzy nie kochają lecz krzywdzą.
Bóg pomaga w wybaczeniu!
Bóg pozwolił się przybić do krzyża po to, by już nikt z ludzi nie zadawał cierpienia bliźniemu, lecz
byśmy odnosili się do siebie nawzajem z taką miłością, jaką pokochał nas Chrystus. Bóg przyszedł do
nas osobiście po to, by Jego radość w nas była i by była pełna (por. J 16, 24). Przeprosiny,
wybaczenie i pojednanie przynoszą pełny owoc wtedy, gdy prowadzą do sytuacji, w której
krzywdziciel i jego ofiara zaczynają żyć w większej miłości i radości niż przed pojawieniem się
krzywdy i cierpienia. Siła oraz odwaga potrzebne krzywdzicielowi do uznania własnych błędów, do
przeproszenia skrzywdzonej osoby i do nawrócenia płynie z odzyskanej więzi z Bogiem. Podobnie
siła oraz odwaga potrzebne osobie skrzywdzonej po to, by szczerze wybaczyć i nie wracać już do
bolesnej przeszłości, płynie z trwania w serdecznej przyjaźni z Bogiem i z wdzięczności za Jego
cierpliwe miłosierdzie względem każdego z nas. Właśnie dlatego o przepraszaniu, wybaczaniu i
pojednaniu powinniśmy najpierw rozmawiać z Bogiem. To On podpowiada nam najmądrzejsze
sposoby pokonywania bolesnej przeszłości, a także najpewniejsze sposoby budowania radosnej
teraźniejszości.
opr. mg/mg