Jak oszczędzić na jedzeniu 1000 zł miesięcznie, cz 1

background image

Jak oszczędzić na jedzeniu 1000 zł miesięcznie?

[CYKL "WYBORCZEJ" - CZ. 1]

Marta Piątkowska
02.06.2014

JAK ŻYĆ OSZCZĘDNIE? Robią jogurt i makaron. Mrożą i kiszą. Polują na promocje. Kupują

online. I jedzą tylko sezonowe produkty. Dzięki temu mają na studia, wakacje i inne przyjemności.

Sprawdźcie, jak oni to robią.

Przeciętna polska czteroosobowa rodzina wydaje na jedzenie trochę ponad 1 tys. zł. To jedna

czwarta dochodów i najpoważniejszy wydatek w budżecie - podaje GUS.

W ciągu ostatnich ośmiu lat ceny jedzenia i napojów bezalkoholowych wzrosły o jedną trzecią. Więcej

płacimy przede wszystkim za mięso, wędliny, tłuszcze, sery, mleko, jaja i chleb. Świeże ryby stały się
towarem luksusowym. Nasza reakcja jest naturalna - zaciskamy pasa i przestajem

y kupować to, na co - w

naszym mniemaniu -

nas nie stać.

Nasi bohaterowie, praktycy, udowadniają, że stać by nas było na dużo więcej, nawet na produkty luksusowe,
gdybyśmy przy zakupach spożywczych kierowali się jakąś stałą zasadą oszczędzania.

Robię, nie kupuję


Marlena, 42 lata. Nie pracuje, zajmuje się domem. Na jedzenie dla czteroosobowej rodziny wydaje 1,2 tys. zł
miesięcznie (oszczędza ponad 800 zł).

background image

- W domu nie piekę tylko chleba, bo nie mam ręki do zakwasu, a drożdżowy nam nie smakuje. Robię za to jogurt,
kefir, masło, makaron, wędliny i sery. Wychodzi dwa razy taniej niż w sklepie, chociaż kupuję wszystkie składniki.

Jogurt robię w starym termosie. Do litra mleka pasteryzowanego (ok. 2 zł) - w folii lub w butelkach - dodaję mały
jogurt naturalny. Ważne, żeby nie był zagęszczony mlekiem w proszku, ale miał jak najwięcej żywych kultur
bakterii. Wybieram ten z najdłuższą datą ważności, bo wtedy bakterie są najbardziej żywotne i jogurt wychodzi
gęsty. Mleko podgrzewam na małym ogniu do temperatury ok. 50-60 stopni (w takiej daje się utrzymać palec
przez 10 sekund). Dodaję jogurt, mieszam, wlewam do termosu i zostawiam na noc. Rano jest domowy jogurt,
delikatniejszy w smaku niż kupny. Ale rzadszy. Litr kosztuje mnie 3 zł, dwa razy taniej od kupnego.

Jogurt odcedzony przez gazę daje serek kanapkowy - wychodzi go ok. 30 dkg za 3 zł (w sklepie musiałabym
zapłacić od 4 do nawet 8 zł). Lekko podgotowany i zakwaszony sokiem z cytryny jogurt daje biały ser. Na kilogram
twarogu potrzebuję 3 litrów mleka i 3 jogurtów (ok. 10 zł). Ale za taki twaróg w sklepie musiałabym dać 15 zł.

Na ilustracjach - pięć
najpopularniejszych sposobów
oszczędzania.

Z białego sera posypanego sodą i odstawionego na jakiś czas, a potem podsmażonego, robię ser topiony. Jeśli w
trakcie podgrzewania doda się do niego dwa jajka, stwardnieje i będzie jak żółty. Jeśli ktoś chce, żeby miał kolor
jak ze sklepu, to musi wmieszać same żółtka, najlepiej cztery. Koszt takiego domowego sera to maksymalnie 13 zł
za kilogram (w sklepie - prawie dwa razy tyle). Używam go nawet do pizzy.

Masła jemy niewiele. Na bazarku kupuję tłustą śmietanę w woreczkach. Pół litra kosztuje niecałe 3 zł. Ubijam ją
mikserem na średnich obrotach. Z litra wychodzi ok. 20 dag masła i dwie szklanki maślanki. Na tym nie
oszczędzam, ale za to wiem, co jem. Zawsze się wtedy zastanawiam, co jest w tym kupnym maśle, że jest takie
tanie.

Jako wędliny jemy głównie pieczony schab i karkówkę. Kupuję więcej, kiedy jest promocja, i mrożę. Szynkę przed
pieczeniem marynuję około tygodnia w lodówce, w zalewie z soli peklowej, liści laurowych i czosnku. Piekę w
rękawie. Wychodzi soczysta i różowa jak ze sklepu, a tańsza dwukrotnie. Zamiast 30 zł - 15 zł.

Zioła i zieleninę kanapkową hoduję w doniczce na parapecie. Z trzech cebul za 1 zł mam szczypiorek, który skubię
przez miesiąc. Z czterech małych pietruszek (2 zł) - natkę do zup i sałatek. Nasiona rzeżuchy kupiłam hurtowo w
dyskoncie, kiedy była przecena (paczka po 58 gr). Doskonale zastępuje rzodkiewkę. W słoikach na wacie i gazie
mam też hodowlę kiełków. Paczka specjalnych nasion do kiełkowania w sklepie internetowym kosztuje nie więcej
niż 3 zł. Dodaję je do past z białego sera, jajek i ryby. Dzięki temu zimą, kiedy ogórki, pomidory i papryka są drogie
i niesmaczne, zawsze mam co położyć na chlebie. Dzięki domowemu ogródkowi oszczędzam miesięcznie ok. 100
zł.

background image

Wbrew pozorom nie siedzę cały czas w kuchni. Najwięcej czasu zajmuje zagniatanie makaronu, bo ok. 20 minut
(10 dkg mąki, jajko i 1-2 łyżki wody), ale to robi za mnie robot. Mąkę kupuję w dyskoncie za mniej niż 1,5 zł, jajka -
4,99 zł za 10 sztuk. Składniki na porcję obiadową kosztują nas 2,5 zł. Złotówkę mniej niż paczka Lubelli.

Metodę na oszczędzanie odkryłam dwa lata temu, kiedy przeszłam na dietę Dukana. Tak poznałam sposób na
robienie żółtego i smażonego sera. Wtedy na moim parapecie zagościły też szczypiorek, rzeżucha i kiełki.
Oczywiście, raz na jakiś czas kupujemy gotowe rzeczy w sklepie, ale teraz wszystko wydaje nam się za słodkie lub
za słone. Z tego powodu przestaliśmy też jeść na mieście. Moje dwie nastoletnie córki są wręcz dumne z tego, jak
się żywimy.

Kupuję online


Piotr, 34 lata, grafik komputerowy, mieszka sam. Na jedzenie wydaje ok. 1,1 tys. zł (oszczędza do 1 tys.).

Jestem jedzeniowym zakupoholikiem. Z wakacji nie przywożę zdjęć, ale przepisy, oliwy, sery i przyprawy. Jeszcze
rok temu robienie zakupów spożywczych to było moje hobby. Spędzałem godziny między półkami w delikatesach,
czytając etykiety produktów i zastanawiając się, co mogę z nich przyrządzić.

Kiedy zaczynało mi brakować miejsca w szafkach w kuchni, robiłem remanent i wyrzucałem wszystko, co straciło
datę ważności. Wiem, że to okropne, ale raz w ten sposób zapełniłem dwa 60-litrowe worki na śmieci. Jak to
możliwe? Mam słabość do promocji. Jeśli widziałem włoski makaron przeceniony z 12 na 7 zł, to wrzucałem do
koszyka kilka paczek, nie sprawdzając daty. To samo z kaszami, ryżem do sushi, dżemami, ciastkami itd.

Wybawieniem okazał się dzień, w którym złamałem nogę. Zostałem unieruchomiony w domu na ponad dwa
miesiące. Zakupy musiałem zacząć robić online. Zdecydowałem się na internetową wersję delikatesów, w których
bywałem kilka razy w tygodniu.

Po pierwszych zakupach przeżyłem szok. Kupiłem wszystko, czego potrzebowałem na tydzień, a rachunek wyniósł
niecałe 200 zł - połowę tego, ile płaciłem zazwyczaj przy kasie. Byłem przekonany, że o czymś zapomniałem, ale
okazało się, że nie.

Kolejne zakupy i ta sama historia. A potem następne i następne.

Przyjaciółka, która jest psychologiem, powiedziała, że to dlatego, że przestałem kupować oczami. Opisy
produktów na stronie internetowej są mało atrakcyjne. Nie mijam na każdym kroku promocji. Jeżeli chcę kupić
makaron, nie przechodzę obok regału z musli, więc "przypadkiem" nie wpadają mi do koszyka.

Nie powiem, żebym pokochał tę metodę od razu, ale po dwóch miesiącach doceniłem oszczędność czasu i
pieniędzy, jaką ze sobą niesie. Dzięki niej w portfelu zostaje mi nawet 1 tys. zł miesięcznie. Narzuciłem sobie taką
dyscyplinę, że fizycznie w sklepie bywam tylko raz i to w tygodniu przed wypłatą, kiedy wiem, że muszę się
pilnować.

Szukam promocji


Beata, 36 lat, fakturzystka. Pięcioosobowa rodzina, na jedzenie wydają 1,4 tys. zł miesięcznie (oszczędza 150 zł).

Trzy lata temu mąż stracił pracę i musieliśmy przez cztery miesiące utrzymywać się z mojej niewielkiej pensji.
Wszystko, czego się wtedy nauczyłam, praktykuję do dziś, kiedy nasza sytuacja jest już stabilna.

background image


Przede wszystkim kupuję tylko to, co mam na kartce. A na kartce wpisuję tylko to, co znalazło się w gazetkach
promocyjnych w danym tygodniu (są w internecie, na stronach sklepów). W wyborze produktów specjalnie się nie
ograniczamy. Kupujemy i słodycze, i napoje, nie tylko rzeczy pierwszej potrzeby.

Przeglądam tylko oferty sklepów, które mam po drodze. Jeżeli gdzieś musiałabym pojechać chociażby kilometr
dalej, rezygnuję.

Podstawowe produkty - masło, wędliny, sery, serki, jogurty, mleko, jajka, mięso, wybrane warzywa i owoce -
zawsze są w promocji. Jak nie w Tesco, to w Lidlu. Jak nie w Lidlu, to w Biedronce. Nie jesteśmy przywiązani do
jednej marki i smaku. Jedyna stała pozycja to chleb, który kupuję w piekarni blisko domu.

Ostatnio zrobiłam zapas wody, bo dwie zgrzewki były w cenie jednej. Kupiłam cztery i zaoszczędziłam 16 zł.
Półkilogramowa tacka piersi z kurczaka kosztowała 6 zł zamiast 8 zł.

W tym tygodniu kupię m.in. masło przecenione z 4,99 na 3,89 zł, ser gouda po 17 zł zamiast 24 zł za kilogram,
ptasie mleczko za 9 zł zamiast 12 zł, łopatkę bez kości za 10 zł za kilogram, szparagi za 5 zł, kalafiora za 2 zł, jogurty
przecenione z 2,3 zł na 1,8 zł.

W przypadku produktów promowanych w gazetkach nie ma problemu z datą ważności.

W zeszłym roku przez kwartał liczyłam, ile dzięki temu zaoszczędzam. Wyszło mi, że ok. 150 zł miesięcznie. To 1,8
tys. zł rocznie.

Metoda sprawdza się, jeśli ma się pamięć do cen i np. kojarzy, że chociaż Tesco sprzedaje parówki w promocji, to
np. w Lidlu i bez promocji są tańsze.

Nie wyrzucam


Aleksandra, 52 lata, księgowa. Mieszka sama, na jedzenie wydaje 600 zł miesięcznie (oszczędza 150 zł).

- W polskich sklepach ciężko znaleźć produkty dla jednoosobowego gospodarstwa. Nie lubię codziennie jeść tego
samego, ale jeśli kupię np. trzy serki kanapkowe i napocznę je w tym samym czasie, to w końcu nie zdążę ich zjeść
i połowę wyrzucę. To samo dotyczy śmietany, paczkowanej wędliny, sałat.

Dlatego staram się kupować produkty podzielone na osobno zapakowane porcje. W ten sposób kupuję np.
parówki jedynki Indykpolu, serki topione czy kanapkowe. Są nieco droższe, ale wiem, że nic się nie zmarnuje.

background image

Śmietanę, sery pleśniowe, masło, wędlinę, sery żółte, chleb - mrożę. To, co płynne, pakuję w małe pojemniczki po
serkach owocowych dla dzieci albo w foremkę do kostek lodu. W podobny sposób traktuję zioła, które drobno
posiekane zalewam wodą. W zupie czy sosie smakują jak świeże.

Warzywa też wybieram mrożone, nawet latem. Biorę tyle, ile potrzebuję, reszta wraca do lodówki. Mają te same
wartości odżywcze co świeże, a mam pewność, że nie zżółkną, zanim wrzucę je do garnka. Nauczyłam się nie
ulegać promocjom. Co z tego, że kupię wiaderko oryginalnego włoskiego mascarpone przecenione z 16 na 9 zł,
skoro nie zdążę go zjeść przed upływem terminu ważności? Kiedyś się na to łapałam. Dokupiłam biszkopty, kakao.
Zrobiłam całą blachę tiramisu. Łączny koszt - ok. 25 zł. Połowa wylądowała w koszu, bo po trzech dniach nie
miałam już na nie ochoty, poza tym krem przeszedł aromatami z lodówki.

Nie wyrzucając, oszczędzam ok. 150 zł miesięcznie.

Menu na tydzień


Bożena, sprzedawca, 50 lat. Za jedzenie dla trzech osób płaci około 1 tys. zł miesięcznie (oszczędza 500 zł).

Przestawienie się na metodę planowania posiłków było koszmarem, bo całe życie gotowałam spontanicznie, ale
efekty są oszałamiające. Wprowadziłam ją pod wpływem lektury forum o oszczędzaniu, kiedy szukałam sposobu
na uzbieranie pieniędzy na czesne za studia syna. W porównaniu z poprzednimi latami miesięcznie oszczędzamy
nawet 500 zł.

Duże zakupy robimy w sobotę, więc w piątek wieczorem układam menu na cały tydzień.

Dzięki planowaniu posiłków wiem dokładnie, co mam kupić w supermarkecie, i potem nie muszę w panice biec do
osiedlowego, drogiego sklepu, kiedy czegoś zapomnę. Mały kubek śmietany kosztuje tu 3 zł. W markecie, ten sam
- 1,8 zł. Puszka kukurydzy - 5,5 zł, w markecie - 2,4 zł, bo to produkt sprzedawany z ich logo.


Nie ulegam też promocjom, taką narzuciłam
sobie dyscyplinę. Nie kusi mnie kurczak za
4,99 zł za kilogram, jeżeli nie mam go w tym
tygodniu na liście.

W weekend piekę ciasto, wychodzi
niedrogo: blacha drożdżowego z kruszonką -
ok. 6 zł, jeśli dodam brzoskwinie z puszki -
10 zł. Murzynek - 9 zł, i to tylko wtedy, kiedy
poleję ciasto rozpuszczoną czekoladą, a nie
kakao z cukrem. Szarlotka to mniej więcej
10 zł.

Wcześniej na słodycze wydawaliśmy nawet
150 zł miesięcznie, teraz najwyżej 40. I
oboje z mężem schudliśmy po kilka
kilogramów.

background image

Mrożę, kiszę, robię weki


Ewa, 45 lat, zajmuje się domem. Na jedzenie dla pięcioosobowej rodziny wydaje 1 tys. zł miesięcznie (oszczędza
500 zł).


Najważniejszym urządzeniem w moim domu jest 200-litrowa zamrażarka, a pomieszczeniem - spiżarnia.

Jeśli mięso jest w dobrej cenie, kupuję od razu 10 kg. Ostatnio upolowałam schab bez kości za 10,99 zł, prawie
dwa razy taniej niż normalnie. Starczy nam do jesieni. Upchnęłam go między uwielbianymi przez dzieci paluszkami
rybnymi (zostało 15 z 20 opakowań, przeceniono je z 8 na 4 zł, więc wykupiłam wszystkie, jakie były w sklepie),
trzema kurczakami w całości i niezliczoną liczbą torebek z truskawkami, wiśniami, śliwkami, papryką, pieczarkami,
dynią, kalafiorem i poszatkowaną włoszczyzną. Mamy na wsi rodzinę, która dzieli się swoimi plonami. Za to my
latem przyjeżdżamy z synami i pomagamy w zbiorach.

Dzięki temu, że mogę magazynować jedzenie, po pierwsze, nic mi się nie marnuje, po drugie, maksymalnie
wykorzystuję okazje. W zeszłym roku przed wakacjami kupiłam trzy tacki jogurtów, które miały dzień ważności.
Łącznie 60 kubeczków po 28 gr. Zamroziłam i dzieciaki miały lody.

W spiżarni trzymam własne dżemy, powidła, musy jabłkowe, kompoty, miody. Wiaderka z kiszonymi ogórkami i
kapustą, marynowane sałatki, grzyby, przeciery pomidorowe, cukinie. Gdyby wybuchła wojna, zapasów mamy na
rok.

W zeszłym roku łubianka truskawek kosztowała 7 zł. Z tej ilości można zrobić jakieś siedem słoików dżemu. Jeśli
dostaję truskawki, jeden słoik kosztuje mnie 50 gr (cukier i gaz), jeśli kupuję - ok. 1,5 zł. W sklepie za dżem
zapłaciłabym 5 zł.

Kiszona kapusta zimą potrafi kosztować nawet 5 zł za kilogram. W sezonie za świeżą płaci się 30 gr, za
poszatkowaną - 50 gr. Samodzielne ukiszenie wymaga tylko dosypania soli i chłodnego pomieszczenia, w którym
kapusta będzie przechowywana.

Do sklepu chodzę przed zamknięciem


Halina, 42 lata, fryzjerka. Samotnie wychowuje córkę i syna. Na jedzenie wydaje 700 zł (oszczędza do 200 zł).

Zakupy staram się robić późnym wieczorem, czyli około 20. Wtedy w dyskontach są przeceny na warzywa, nabiał,
paczkowane mięso i wędliny, którym kończy się data ważności. Zdarzyło mi się już kupić opakowanie pieczarek
przecenione z 4,99 zł na 99 gr, kalafiora za 69 gr, kilogram marchewki za 49 gr czy pęczek dymki za 29 gr. Mięso
najczęściej przeceniane jest o 25 proc., a według daty na opakowaniu można je jeszcze spokojnie jeść przez trzy,
cztery dni. W ten sposób np. za 80 dkg fileta z indyka płacę 12 zł zamiast 16 zł i mam kotlety na kilka dni.

Raz udało mi się zrobić zakupy, które w całości składały się z przecenionych produktów. Za dwie reklamówki
wypchane warzywami, makaronem, mięsem, masłem i pomidorami w puszcze zapłaciłam 35 zł. Jedliśmy to przez
tydzień.

Suma oszczędności zależy od liczby okazji. Może to być nawet 200 zł w miesiącu. Najwięcej promocji jest latem,
bo ludzie wyjeżdżają na wakacje i towar nie schodzi jak w ciągu roku.

background image

Nie jemy na mieście


Malwina, 27 lat, przedstawiciel handlowy. Razem z partnerem na jedzenie wydają ok. 1,2 tys. zł (oszczędzają 300
zł).


Tuż po przeprowadzce do Warszawy nie miałam pracy, więc oszczędzaliśmy na wszystkim. Najłatwiej było na
jedzeniu. Wtedy nauczyłam się, żeby w torebce mieć zawsze coś, co pozwoli szybko zaspokoić głód.

Zamiast kupować zapiekankę, kebab czy hamburgera (koszt: 5 do 10 zł), sięgałam po suchary beskidzkie, które
kupowałam za złotówkę z groszami w markecie. Wciąż są na mojej stałej liście zakupów i dbam o to, żeby mieć
przynajmniej dwa ze sobą. Pakuję je w zawiązywane torebki, do których zawsze wsypuję też garść orzechów i
migdałów. Biorę również jabłka, bułki z ziarnami z dobrej piekarni, które można skubać na raty, batony
czekoladowe, pojedynczo pakowane kabanosy, banany.

Dzięki temu rozwiązaniu na mieście jemy tylko wtedy, kiedy planowo wybieramy się do restauracji. Miesięcznie
we dwójkę oszczędzamy w ten sposób mniej więcej 300 zł.

Sezonowo, tanio i krajowo


Dominika, 33 lata, nauczycielka. Miesięczny budżet dla dwóch osób na jedzenie to ok. 1,2 tys. zł (latem
oszczędzają 300 zł).


Jem tylko sezonowe produkty. Teraz np. pojawiły się w sklepach arbuzy, które uwielbiam, ale za kilogram trzeba
zapłacić 2-3 zł. Nie wiem, jak smakują, bo ich nie kupuję. Skuszę się na nie pewnie dopiero za 2-3 tygodnie, kiedy
cena spadnie poniżej 2 zł. Zajadać się będę latem, gdy będą kosztowały ok. 1 zł za kilogram.

Takie samo podejście mam do cukinii, pomidorów i bakłażanów w styczniu. Są drogie i bez smaku. Na przykład w
styczniu cukinia, w zależności od sklepu, kosztowała od 8 do 16 zł. W marcu można było kupić ją od 6 zł. Teraz w
dyskontach jej cena nie przekracza 5 zł. A latem, kiedy pojawi się polska, będzie za grosze.

Jedyne pomidory, które zimą nie smakują jak papierowa pulpa, to pomidorki koktajlowe. Niestety,
półkilogramowe opakowanie kosztuje wtedy nawet 18 zł. Teraz, kiedy w promocji można je upolować nawet za 7
zł, kupuję je od czasu do czasu.

Przy wyborze warzyw i owoców kieruję się głównie krajem ich pochodzenia. Jeśli coś jest polskie, biorę. Dlatego
zimą jemy głównie kapustę, selery, marchewkę, buraki, pory, dynię.

Wbrew pozorom warzywa korzeniowe nie są nudne i można je przyrządzać na wiele sposobów. W internecie
znajduję mnóstwo przepisów, np. na curry z marchewki czy kotlety brokułowo-jaglane.

Dodatkowo ratujemy się mrożonkami, te - w miarę możliwości - również wybieram polskie.

Nie kupuję małosolnych ogórków, ale robię je sama. To trwa chwilę, a przebicie na cenie jest nawet trzykrotne.

Wiadomo, że są warzywa, które trzeba kupić jako młode, bo potem tracą swój smak, np. botwinę, młodą kapustę
czy czosnek. Ale na nie też nie rzucam się w pierwszych tygodniach, od kiedy się pojawią. Botwina wtedy jest
mała, a buraczki wielkości paznokcia nie dają ani koloru, ani smaku. Wystarczy poczekać trzy tygodnie i w tej
samej cenie dostaje się dwa razy większy pęczek. To samo dotyczy pozostałych warzyw. Młoda kapusta na

background image

początku kwietnia kosztowała 7 zł za główkę wielkości dwóch piłek do tenisa. Teraz za 4 zł dostaję niemal dwa
razy więcej.

Dzięki spadkowi cen latem, kiedy sezon na większość warzyw i owoców jest w pełni, na jedzenie wydajemy jeszcze
mniej, bo ok. 900 zł miesięcznie. Wciąż najwięcej kosztują nas ryby, na tych nie da się oszczędzać.

Trzy dni wegetariańskie


Konrad, 38 lat, pracuje z w banku. Razem z żoną wychowuje dwoje dzieci. Na jedzenie wydają ok. 1,3 tys. zł
(oszczędzają 200 zł).


W poniedziałek, środę i piątek jemy bezmięsne obiady. Żona robi wtedy naleśniki z serem lub dżemem, kopytka z
sosem grzybowym, kotlety ziemniaczane, pierogi z soczewicą, knedle lub makaron z sosem pomidorowym. W
sezonie - leczo lub bigos z grzybami. Koszt takiego obiadu dla całej rodziny to mniej więcej 10 zł. Kiedy jemy
mięso, koszt rośnie do 25-35 zł.

Łatwo policzyć, że dzięki jarskim obiadom w naszej kieszeni zostaje minimum 200 zł miesięcznie. Dokładnie tyle,
ile płacimy za leki dla najmłodszej córki.

Liczy się wielkość


Aldona, 36 lat, urzędniczka. Na jedzenie dla trzyosobowej rodziny wydaje 1,5 tys. zł (oszczędza ok. 240 zł).

- Jemy świeże ryby, cielęcinę, chudą wołowinę, dziczyznę. Nie raz na miesiąc, tylko wtedy, kiedy mamy ochotę.
Zasada jest jedna - porcja mięsa na osobę to 10-15 dag, nie więcej. Na oko to kotlet odpowiadający wielkością talii
kart. Podpatrzyłam to u znajomej dietetyczki.


Odkąd zaczęłam niemal z aptekarską precyzją
ważyć mięso przed przyrządzeniem, jemy go o
połowę mniej. Na przykład do niedawna
kilogram łososia starczał nam na jeden obiad, a
to, co zostało, lądowało w sałatce albo sosie do
makaronu. Teraz mam z niego dwa obiady i np.
gęstą zupę rybną na dwa dni.

Na talerzach przybyło nam za to warzyw, które

często podaję na ciepło. Prawdę mówiąc, oszczędność pieniędzy to efekt uboczny, bo naszą intencją była zmiana
nawyków żywieniowych. Zakupy robię raz w tygodniu. Przy kasie zostawiam jednorazowo o blisko 60 zł mniej,
tylko dzięki zmniejszeniu porcji mięsa.

Wyciskam w domu


Sylwia, 24 lata, pracownik biurowy. Na jedzenie wydaje ok. 450 zł miesięcznie (oszczędza 170 zł).

Codziennie w firmowym bufecie kupowałam świeżo wyciskany sok z pomarańczy. Koszt: 11 zł za spory kubek.
Miesięcznie to 220 zł, czyli połowa mojego budżetu na jedzenie.

background image


Od kiedy dostałam od mamy blender, przygotowuję sok w domu. Owoce kupuję pakowane w siatki po 1,5 albo 2
kg. Są małe, ale soczyste. Płacę za nie średnio 5 zł. Kiedy jest promocja, kupuję więcej.

Do przygotowania szklanki soku zużywam najwyżej trzy owoce. Czasem rozcieńczam wodą, jeżeli pomarańcze są
bardzo słodkie. Sok wlewam do bidonu. I zabieram do pracy. Moje wydatki na tę przyjemność z 220 zł spadły do
50 zł.

Nie kupuję markowych


Alicja, 50 lat, rencistka. Za jedzenie dla trzech osób płaci około 1 tys. zł miesięcznie (oszczędza ok. 80 zł).

Oprzytomniałam, kiedy za kilogram kaszy pęczak zapłaciłam w dyskoncie tyle, ile za 40 dag takiego samego
pęczaku znanej firmy w markecie. Od tej pory produkty takie jak fasola, kasze, ryż, groch czy soczewica kupuję w
tanich sklepach. Są albo o połowę tańsze, albo jest ich dwa razy więcej. Nie zauważyłam różnicy w jakości ziaren.

Podobnie jest z mrożonkami. Regularnie kupuję brokuły, zielony groszek, brukselkę, kalafiora, fasolkę szparagową
i marchewkę z groszkiem. Wybieram te z logo supermarketu. Warzywa są może nieco mniejsze niż w przypadku
znanych firm, ale nie spotkałam jeszcze uszkodzonych czy zepsutych. Czasem w fasolce trafi się ogonek albo
kawałek gałązki, ale co to za problem. A kosztują dużo mniej. Na przykład za mrożony zielony groszek płacę
niecałe 3 zł zamiast prawie 6 zł. Oszczędność na pozostałych produktach jest zbliżona.

Codziennie gotuję zupę, więc zarówno rośliny strączkowe, jak i warzywa schodzą u nas w ilościach hurtowych. W
porównaniu z poprzednimi latami, kiedy zakupy robiłam w marketach, w naszej kieszeni zostaje ok. 80 zł.



Cały tekst:

http://wyborcza.pl/1,87648,16076160,Jak_oszczedzic_na_jedzeniu_1000_zl_miesiecznie___CYKL.html


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
BOSSA Jak oszczędzić na podatku Belki
Jak oszczędzić na ogrzewaniu
Jak oszczędzają na nas producenci
Tania jazda samochodem czyli 98 cennych rad, jak oszczędzić 576 zł rocznie na benzynie albo dowoln
Grunty i roboty ziemne - cz.1, Jak budować na torfach, Jak budować na torfach
Jak wygrać 1000 zł tygodniowo w lotto, Systemy LOTTO
JAK OSZCZEDZIC TRANSFER NA SCIAGANIU FILMOW
Jak stworzyć stronę internetową za mniej niż 1000 zł
Jak oszczedzic transfer na sciaganiu filmow
Oszuści dla 1000 zł oszczędności odpuszczają
Jak zarobić 1000 zł w jeden dzień
Jak ściągać na maturze
Jak zarobić na kryzysie
Zostań milionerem! Jak zarabiać na własnej stronie WWW
Wyprawa na polanę z 1000 letnim dębem, ZHP - przydatne dokumenty, Zbiórki pojedyncze
Śniadanie w formie bufetu -jak walczyć z wynoszeniem jedzenia, Prace i ściągi, gastronomia
Jak zrobić na klawiaturze taki znak jak serce lub inne fajne rzeczy Zapytaj onet

więcej podobnych podstron