Jay Friedman, Equipment - Size does matter, Jan 8, 2004,
tłum. Łukasz Michalski
128. Sprzęt - Wielkość ma znaczenie
Equipment - Size does matter
Jay Friedman, styczeń 2004
Miesiąc temu obiecałem opowiedzieć tym, jak i dlaczego wybrałem wyposażenie, na
którym obecnie gram. Pewnie nie będę go używał wiecznie, ale na razie jestem
zadowolony. W czasach studenckich zaczynałem na ustniku wykonanym dla mnie przez
Renolda Schilke, w roku 1958. Mówił, że zastosował specjalny kształt kielicha, któremu dał
nazwę Geffert, od nazwiska byłego pierwszego puzonisty Chicago Symphony. Ustnik miał
wielkość 6
½
AL, ale był bardziej lejkowaty. Później zmieniłem brzeg na taki, jaki miał mój
nauczyciel, Robert Lambert. Rant był średniej szerokości i miał profil zaokrąglony, a nie
płaski i ostry, jaki mają niektóre ustniki Bacha. Ten ustnik później nazwano Schilke 51B,
chociaż w tamtych czasach nie udało im się dokładnie skopiować rozmiaru wylotu
(backbore); wyszedł im mniejszy niż oryginał. Na tym ustniku grałem przez 25 lat.
Na początku lat osiemdziesiątych zacząłem eksperymentować z większymi ustnikami,
zawsze starając się, aby miały ten sam brzeg (rant). Ostatecznie skończyłem na 4G. Wtedy
stało się coś dziwnego. Poproszono mnie, żebym zagrał 3 symfonię Mahlera z orkiestrą
Atlanta Symphony, na otwarcie sezonu. Do tego utworu zawsze używałem 3G, więc
miesiąc przed występem zacząłem na nim ćwiczyć. Po powrocie nie potrafiłem już wrócić
do 4G. Stwierdziłem, że 3G pasuje do mojej twarzy i daje mi dźwięk, którego
podświadomie szukałem przez całe życie. Nigdy bym tego nie odkrył, gdybym nie miał go
na buzi przez czas dłuższy; mogłem stwierdzić, że nie da się go porównać z niczym, do
czego byłem przyzwyczajony. Mam nadzieję, że wszyscy wyciągniecie lekcję z mojego
doświadczenia.
Następnie zaprojektowałem ustnik bardzo podobny 3G, mający te cechy, które lubię.
Dla lepszego skupienia dźwięku w górnym rejestrze zrobiłem mniejszy wylot, dołożyłem
kontur mojego starego rantu (brzegu) i kształt kielicha taki, jak w kielichu ustnika Gefferta.
Gram na nim obecnie (2004), wytwarza go Parke Mouthpiece Center of California. Kilku
muzyków w USA i w Europie używa tego ustnika.
51B został moim ustnikiem Bolero. To jakby pomniejszona wersja mojego codziennego
ustnika, przeznaczona dla utworów, które wymagają mniejszego dźwięku. Kiedyś
wydawało mi się, że nie powinienem grać na dużym ustniku, ponieważ byłoby to ze szkodą
dla śpiewności mojego brzmienia, ale po latach zrozumiałem, że sprzęt ma niewiele
wspólnego ze śpiewnością. To zależy od sposobu, w jaki używasz powietrza. Myślałem też,
że pierwszy puzonista powinien tak dobierać sprzęt, by koncentrować się na górnym
rejestrze. Teraz uważam, że można być puzonistą „wielopoziomowym”, choć sprawy się
nieco skomplikowały. Kiedyś miałem tak mocny górny rejestr, że z żadną pozycją literatury
nie miałem problemów kondycyjnych. Teraz muszę znacznie ciężej pracować, aby brzmieć
dobrze w całej skali, szczególnie w średnicy i na dole. Ale to jest z korzyścią dla mnie. Nie
mam żadnych problemów ze skupieniem dźwięku, ponieważ zawsze byłem fanatykiem
tego. Chciałbym, by było nas więcej, szczególnie wśród puzonistów basowych. Wszystko,
co grają cicho, ma dziurę w brzmieniu. To NIE jest wielki dźwięk!
Jeśli pracujesz na stałe w orkiestrze, to decyzję o wyborze ustnika powinieneś
powiązać z salą, w której grasz. Jeśli grałbym w wielkiej sali, to mógłbym użyć mniejszego
ustnika, ponieważ nie musiałbym wytwarzać tak dużo ciepła od razu; mógłbym skorzystać
z pomocy akustyki. Sala Chicago Symphony jest sucha i surowo brzmiąca. Musimy sami
wytwarzać większość brzmiącego rezonansu; wymusza to unikanie jakichkolwiek ostrych
Jay Friedman, Equipment - Size does matter, Jan 8, 2004,
tłum. Łukasz Michalski
krawędzi dźwięku. Tu nasuwa się pytanie o rodzaj wybieranego sprzętu: ten najłatwiejszy
do grania, czy ten najlepiej brzmiący. Najczęściej to nie jest ten sam sprzęt. Jak już
wcześniej powiedziałem, instrumenty w stylu amerykańskim mają ogromną zdolność do
skupiania dźwięku w głośniejszej dynamice i tracenia rdzenia w cichszej. Naszym zadaniem
jest odwrócenie tej tendencji. Może ci imponować, że Twoje fortissimo kruszy mury, ale to
nie jest muzyka. Staraj się powstrzymywać hormony. Szkoda, że nikt mi tego nie
powiedział, kiedy zaczynałem grać. Dążę do tego, by grać takim możliwie największym
brzmieniem, które da się skupić w średniej i cichej dynamice.
Gram na puzonie Bach 42G, z wentylem Thayera i lekkim suwakiem 50. Używam
suwaka 50 dlatego, że ułatwia swobodne dęcie, a to właśnie lubię w instrumencie. Nie chcę
brzmieć, jak puzon basowy i nawet nie mógłbym, gdybym próbował. Chcę uzyskać
możliwie najmniejszy opór; szukam suwaka i dźwięcznika o żywym, odzywającym się
natychmiast brzmieniu
– a przede wszystkim zapewniających całkowitą swobodę dęcia.
Na zakończenie tego artykułu chcę przedstawić kilka słów komentarza na temat nagrań
CSO dla London Records z Georgiem Solti, z lat 70' i 80'. Według mnie, kiepskim
pomysłem jest próba oceny brzmienia orkiestry Chicago Symphony na podstawie tych
nagrań, a zwłaszcza jej sekcji blaszanej. London Records nigdy nie było zainteresowane
uchwyceniem naturalnego brzmienia CSO. Mieli wcześniej przygotowaną koncepcję
brzmienia, którą zdecydowali się narzucić orkiestrze Zespół skupił się na ostrej, kanciastej
akustyce w głucho dudniącej przestrzeni z nadmiernie silnym pogłosem. Większość tych
nagrań zarejestrowano w Medinah Temple, która nigdy nie była przeznaczona do muzyki,
raczej do występów cyrkowych.
Pamiętam, że sekcję waltorni usadzono o co najmniej 15 metrów dalej niż trąbki
i puzony, aby uzyskać efekciarskie wrażenie stereo. Nagrania tych sesji przyniosły ostry,
szorstki i kanciasty dźwięk, który w żaden sposób nie reprezentuje CSO, szczególnie sekcji
blaszanej.
Solti był świetnym dyrygentem, ale nie był w stanie- lub nie chciał nakłonić
londyńczyków z wytwórni Decca, by przedstawili wierny obraz dźwiękowy wielkiej
orkiestry. Pamiętam, jaki był nieszczęśliwy z powodu brzmienia pierwszego nagrania
V symfonii Mahlera. Chciał anulować nagranie, ale było już za późno.
W ostatnich latach wielokrotnie narzekaliśmy w blasze na odwzorowanie naszego
brzmienia w nagraniach robionych przez firmę Decca z Londynu. Solti jednak zawsze
mówił: „Posłuchajcie ostatniego nagrania, myślę, że będziecie bardzo zadowoleni”. Nie
muszę dodawać, że nie byliśmy. Aby usłyszeć prawdziwy obraz brzmienia blachy CSO,
należy wrócić do nagrań płytowych sprzed dekady London Decca, lub jeszcze lepiej
posłuchać nagrań z koncertów na żywo.
Jednym z moich ulubionych nagrań CSO (trudnym do znalezienia) jest, nagrana dla
RCA, 2 symfonia Carla Nielsena pod dyrekcją Mortona Goulda. Być może to najbardziej
ekscytujące nagranie, jakie kiedykolwiek zrobiliśmy. Są tam znakomite partie niskiej blachy,
grane przez panów Kleinhammera i Jacobsa.
Przyjemności!
Download Nielsen2.mp3
Oryginał:
http://jayfriedman.net/articles/equipment_-_size_does_matter