Rewitalizacja Łodzi na zakręcie. Czy pokonamy
problemy? [ANALIZA]
SZYMON BUJALSKI
11.12.2015 01:00
Rewitalizacja obszarowa jeszcze się nie rozkręciła, a już napotyka ogromne problemy.
Jeśli się z nimi nie uporamy, o odnowie Łodzi możemy zapomnieć.
Na początek najkrócej jak można: z rewitalizacją w Łodzi nie jest tak, jak być powinno.
To bardzo smutna, ale nieunikniona ocena. Owszem, możemy przez kolejne miesiące żyć
mitem, że jesteśmy pionierem rewitalizacji, a wszystko, co w jej zakresie robimy, jest
wspaniałe. Można też dalej okłamywać się, że ewentualne poślizgi czy braki są efektem
"czynników niezależnych", które w argumentacji władz naszego miasta są wytłumaczeniem na
całe zło spotykające Łódź. Albo możemy spojrzeć prawdzie w oczy.
Źle wytyczony obszar?
Taką próbę podjął Borys Martela. Społecznik z Fundacji Miejski Kolektyw w obszernym
tekście tłumaczył, dlaczego miasto źle zabrało się za wytyczenie obszaru zdegradowanego i
obszaru rewitalizacji. Do ich ustalenia niezbędne jest wyznaczenie miejsc, w których kumulują
się negatywne zjawiska społeczne (ubóstwo, bezrobocie, przestępczość, niski poziom edukacji
czy niewielkie uczestnictwo w kulturze i w życiu publicznym). By je znaleźć, potrzebne są
odpowiednie diagnozy. A tych brak. To, na czym opierało się miasto, uznając za obszar
zdegradowany całą Strefę Wielkomiejską, to zdecydowanie za mało. W przyjętych przez radę
dokumentach o problemach społecznych pisze się bowiem co najwyżej powierzchownie.
Zresztą samo uznanie za obszar zdegradowany całej SW jest mocno dyskusyjne. Zrównanie
Politechniki Łódzkiej, Piotrkowskiej czy Galerii Łódzkiej z Włókienniczą czy Wschodnią po
prostu nie przejdzie. Co zastanawia/bawi/przeraża (niepotrzebne skreślić), świadomość źle
wytyczonego obszaru jest zapisana w dokumentach magistratu. Na potrzeby rewitalizacyjnego
pilotażu wykonano m.in. szereg analiz. Jedna z nich dotyczy zagrożeń dla rewitalizacji. Jako
pierwsze podano... "niewykorzystanie do wyznaczenia obszaru przestrzennej diagnozy zjawisk
kryzysowych w mieście".
"Granice obszaru rewitalizacji, wyznaczone w Założeniach Programu Rewitalizacji Łodzi
2020+, nie wynikały z gruntownej, wieloaspektowej analizy rozkładu przestrzennego zjawisk
kryzysowych w mieście, ani z kompleksowej analizy potencjału obszaru zdegradowanego
(wykorzystano natomiast diagnozy - o różnym stopniu szczegółowości i aktualności -
sporządzone w trakcie przygotowywania innych dokumentów strategicznych miasta). Takie
podejście uzasadniono potrzebą bezzwłocznej poprawy stanu Strefy Wielkomiejskiej w Łodzi.
Podjęta decyzja jest zgodna ze strategicznymi celami miasta. Może się jednak wiązać
z pominięciem miejsc o większej koncentracji zjawisk kryzysowych, niż wyznaczony
obszar. Brak oparcia decyzji na przestrzennej, wieloaspektowej diagnozie sytuacji w mieście
ogranicza możliwości odpowiadania na argumenty interesariuszy kwestionujących przebieg
wyznaczonych granic obszaru" - napisano w raporcie.
Mimo braku diagnoz uchwałę wytyczającą obszar zdegradowany przedstawiono. Ktoś nie
przeczytał raportu z analiz? Ktoś nie połączył faktów? Bez względu na to, która odpowiedź jest
prawidłowa, uchwałę trzeba poprawić.
Z moich informacji wynika, że w magistracie na szczęście wreszcie zdano sobie z tego sprawę.
I zlecono stworzenie nowych granic obszaru zdegradowanego. Tzw. delimitacja zajmie co
najmniej kilka tygodni. Będzie robiona przez samych urzędników, bez wynajmowania
zewnętrznej firmy. A uchwała ma być przygotowana zgodnie z wszystkimi wytycznymi.
Dlaczego nie zrobiono tak od razu? Z jednej strony zbyt długo wierzono, że przygotowana
przez Marka Janiaka mapka ze Strategii Przestrzennego Rozwoju Łodzi wystarczy.
Przekonanie, że wyznaczony w niej obszar SW spełnia ustawowe wymogi, może okazać się
błędne. Z drugiej strony... nie do końca wierzono, że ustawa o rewitalizacji zostanie podpisana
przez prezydenta Andrzeja Dudę. A przez to część prac, do których powinno się porządnie
przyłożyć, robiono powierzchownie. Lub nie robiono ich w ogóle. - Smutne jest to, że trzeba
wykonać krok w tył. Pocieszające, że chęć poprawy naprawdę istnieje - słyszę w urzędzie.
"Zaprojektuj i wybuduj" błędem
Lista problemów jest jednak znacznie dłuższa. Kolejny dotyczy zamówienia dokumentacji pod
rewitalizację. Choć przetarg ogłoszono w lipcu, zakończono go dopiero w tym tygodniu.
Powodem było odwołanie jednego z oferentów (firmy Egis Polska Inżynieria) do Krajowej Izby
Odwoławczej, która w całości uznała jej zarzuty.
W efekcie Zarząd Dróg i Transportu umowy na pierwsze cztery priorytetowe kwartały podpisał
dopiero 30 listopada, a na pozostałe cztery - w czwartek. Ponad dwa miesiące po planowanym
terminie. Firmy na przygotowanie dokumentów mają dziewięć miesięcy. To oznacza, że
oddadzą je we wrześniu. Później trzeba będzie ogłosić przetargi na wykonawstwo, czyli
najbardziej zauważalną, bo inwestycyjną część rewitalizacji. Ta rozpocznie się więc dopiero
w 2017 roku, a nie jak mówiono do tej pory - w 2016.
O przetargu na dokumentację warto wspomnieć z jeszcze jednego powodu: jego ogłoszenie na
tak wczesnym etapie część "znawców tematu" uznaje za poważny błąd. - To tak, jakbym nie
miał jeszcze projektu na dom, ale już zamawiał jego budowę - słyszę w UMŁ. Zbytni pośpiech
rodzi z kolei uzasadnioną obawę: co z wartą 27 mln zł dokumentacją pod konkretne kwartały,
jeśli obszar rewitalizacji zostanie zmieniony?
Przykładów złego podejścia do rewitalizacji jest więcej. Ten najbardziej bolesny to decyzja
o robieniu jej w ramach systemu "zaprojektuj i wybuduj". To tak, jakby naprawiać zegarek
młotkiem. - Ten model stosuje się do remontu dróg, budowy bloku czy drogi dojazdowej, a nie
tak kompleksowego i złożonego procesu, jakim jest rewitalizacja. No, chyba że postrzegamy
rewitalizację właśnie jako remonty. Ale przecież nie tak to miało wyglądać - mówi mi jeden
z ekspertów.
I kontynuuje: - "Zaprojektuj i wybuduj" oznaczać będzie też większe koszty. Wiadomo, że
podczas tak kompleksowej pracy może wyjść wiele nieprzewidzianych sytuacji, jak na przykład
odkrycie w zabytku polichromii. To będzie wiązać się z wyższymi wydatkami. Takich rzeczy
nie do przewidzenia jest więcej. Wykonawca zabezpieczy się, oczekując za swoje prace więcej
pieniędzy. By w razie czego nie stanął na placu budowy w połowie prac.
I jeszcze coś: robienie rewitalizacji tak dużymi kawałkami oznacza, że największe szanse na
ich zdobycie mają najwięksi gracze na rynku. Mniejsze firmy z Łodzi, jeśli się nie zorganizują,
mogą zostać pominięte. A przecież wspieranie lokalnej przedsiębiorczości to także jeden
z aspektów rewitalizacji.
Znamienn. Niedawno odeszli z niego Jarosław Ogrodowski i Karolina Musielak. Społecznicy
wywodzący się z ruchów miejskich znaleźli pracę w Instytucie Rozwoju Miast. W magistracie
razem z Hanną Gill-Piątek i Ewą Grabarczyk mieli odpowiadać za ludzką twarz rewitalizacji.
Ich odejście potwierdza, że z rewitalizacją najlepiej nie jest. A skoro dwóch osób już nie ma,
to rodzi się pytanie, czy na nich się skończy? Jeśli biuro ds. rewitalizacji uszczupli się jeszcze
o Gill-Piątek, to społeczna część rewitalizacji ucierpi na tym ogromnie. A to wydaje się niestety
prawdopodobne.
Co szykuje PiS dla Łodzi?
Jakby tego było mało, Łódź musi radzić sobie nie tylko z wewnętrznymi problemami. A te
zewnętrzne znacząco mogą się odbić zarówno na planie rewitalizacji, jak i budżecie. Miasto od
dawna mówiło o wydaniu na rewitalizację nawet 4 mld zł, ale to wersja bardzo optymistyczna,
a wręcz bajka. Realne miało być przynajmniej 1,2 mld zł na odnowę ośmiu priorytetowych
obszarów, Księżego Młyna czy dalszą przebudowę EC1. Ale i ta kwota może okazać się
nieosiągalna.
Powód? Konflikt na linii prezydent Hanna Zdanowska - marszałek Witold Stępień. Niedawna
próba zmiany marszałka, zakończona porażką frakcji Zdanowskiej, współpracę utrudni jeszcze
bardziej. A to w praktyce skończy się zapewne tym, że obiecane przez rząd i prezydent 104 mln
euro na rewitalizację czterech z ośmiu obszarów nie będą nam przyznane - jak przekonywano
- poza konkursem. Będziemy więc musieli ubiegać się o nie wraz z innymi miastami. I wiedząc,
jak złe relacje mamy z urzędem przy al. Piłsudskiego, nie możemy być pewni ich zdobycia. To
o tyle istotne, że chodzi między innymi o obszar nr 1, którego sercem jest Włókiennicza, a od
którego rewitalizacja miała się rozpocząć. Czy przeprowadzki tamtejszych lokatorów, które
przecież już trwają, okażą się bezcelowe?
Teoretycznie pewni możemy być 678 mln zł na rewitalizację pozostałych czterech obszarów,
Księżego Młyna i kilku ważnych obiektów w mieście. Ale tylko teoretycznie. Pytałem
marszałka Stępnia kilka dni przed wyborami do parlamentu, czy ewentualna zmiana rządu
może wpłynąć na przyznanie pieniędzy. - Rzeczywistości nigdy nie da się przewidzieć. Można
spodziewać się różnych szalonych pomysłów. Nie wiem, jakie będzie miał PiS. Widziałem
natomiast już kilka umów zawieranych na różnym szczeblu, które nie były realizowane -
odpowiedział Stępień.
Tak naprawdę nikt nie da uciąć sobie ręki, że kiedyś wydawałoby się pewne pieniądze do Łodzi
ostatecznie trafią. Zwłaszcza że już wiadomo, że PiS szykuje dla naszego miasta własny
program. Jak zapowiedział minister Piotr Gliński, który był w Łodzi jedynką, dla naszego
miasta planowany jest "program rewitalizacji przestrzenno-architektonicznej oraz społeczno-
kulturowej". Na ile będzie odbiegać od dotychczasowych ustaleń? I na ile PiS będzie chciał
rewitalizować Łódź na swoją modłę? O tym dopiero się przekonamy.
Pewne jest to, że własnymi siłami rewitalizacji nie podołamy. Magdalena Rek-Woźniak,
socjolog z Uniwersytetu Łódzkiego, podaje przykłady fińskiego Tampere i hiszpańskiego
Bilbao, które udaną odbudowę mają za sobą. - W obu przypadkach kluczowe znaczenie miało
strategiczne planowanie na szczeblu centralnym. Własnymi siłami mieszkańców i władz miasta
nie da się rozwiązać głębokich problemów strukturalnych - tłumaczy socjolog.
Nie wszystko zależy więc od nas. Jeśli „zewnętrzne siły” nam nie pomogą, rewitalizacja nie
uda się nawet w połowie. Najpierw musimy jednak pomóc sobie sami. Jeśli tego nie zrobimy,
rewitalizacja nie uda się w ogóle.
Chyba że - jak to było do tej pory - uznamy za nią remonty dróg i budynków. Wtedy faktycznie
miano lidera rewitalizacji będzie nam się należeć. Ale czy o to chodzi?
Źródło:
http://lodz.wyborcza.pl/lodz/1,35153,19325911,rewitalizacja-lodzi-na-zakrecie-czy-
pokonamy-problemy-analiza.html
Dostęp: 11 grudnia 2015