"Kibice jako wspólnota niewidzialnej religii"
Przedstawiamy pierwsz publikacj uzyskan dla naszych Czytelników podczas
konferencji "Kibicowska Polska 2010". "Kibice jako wspólnota niewidzialnej religii" to
artyku naukowy autorstwa dr-a Dominika Antonowicza i ukasza Wrzesi skiego z
Instytutu Socjologii Uniwersytetu Miko aja Kopernika w Toruniu, na podstawie którego
powsta a przedstawiona na spotkaniu prezentacja.
Wszelkie pytania i opinie prosz zamieszcza w komentarzach pod artyku em, w razie
potrzeby zostan przekazane autorowi, który na pewno si do nich odniesie.
KIBICE JAKO WSPÓLNOTA NIEWIDZIALNEJ RELIGII
Przedmiotem rozwa
jest spo eczny fenomen kibicowania. Tekst podejmuje jego analiz
przy u yciu paradygmatu pozainstytucjonalnej czy te niewidzialnej religii Thomasa
Luckmanna. Autorzy odnajduj w idei klubu sportowego, jego barwach, godle oraz tradycji
ponowoczesn form
wi to ci, wokó której gromadz si liczni wyznawcy – kibice. Celem
artyku u jest (a) przedstawienie kibiców jako grupy niewidzialnej religii, która jednocze nie
dowodzi przemianom w formach religijno ci i realokacji sacrum poza tradycyjne struktury
ko cielne oraz (b) dokonanie typologii kibiców na podstawie stopnia i formy ich
zaanga owania we wspólnot niewidzialnej religii. Przyj cie perspektywy religijnej pomaga
w zrozumieniu spo ecznego zjawiska kibicowania, a tak e analizie kierunku zmian, jakim
ulega w wyniku post puj cej komercjalizacji sportu.
ówne poj cia: kibice, niewidzialna religia, sport, ponowoczesno , Luckmann.
Spo eczne zjawisko kibicowania (ang. fandom) jest integraln cz ci sportu do tego stopnia,
e w zasadzie trudno wspó cze nie wyobrazi sobie sportow rywalizacj bez ogl daj cych j
kibiców. Fizyczna rywalizacja istnia a od czasów staro ytnych, jednak e a do XIX wieku
mia a g ównie charakter indywidualny. Od zapa ników w staro ytnej Grecji, poprzez
rzymskich gladiatorów czy redniowiecznych rycerzy rywalizacja definiowana by a jako
walka dwojga ludzi (m czyzn) o zwyci stwo. Przyjmowa a ona formu jarmarcznej
rozrywki, gromadz c lokaln publiczno , spragnionych sensacji gapiów, którzy z
ciekawo ci, aczkolwiek bez znacz cego identyfikowania si z uczestnikami, obserwowali
sportow rywalizacj . By o to swego rodzaju objazdowe przedstawienie i nie ma dowodów,
eby publiczno w jaki szczególny sposób uto samia a si z bohaterami fizycznych
zmaga , czy wykazywa a zainteresowanie ich losami poza aren wyst pów. By y to raczej
od wi tne wydarzenia o charakterze odpustowych jarmarków, których g ównym zadaniem
by o zapewnienie taniej rozrywki licznie zgromadzonej publiczno ci. W tym aspekcie
prze omowym okaza o si powstanie gier zespo owych (pocz tkowo opartych na dru ynach
uniwersyteckich), organizacja regularnych rozgrywek, a przede wszystkim rozwój pi ki
no nej. W wymiarze instytucjonalnym towarzyszy y temu narodziny klubów sportowych,
lokalnych stowarzysze , które nada y sportowej rywalizacji zupe nie nowy, transcendentny
wymiar. O ile w dobie przedklubowej zjawisko kibicowania by o mocno spersonifikowane,
oparte na okazjonalnym kulcie herosów, a przede wszystkim ograniczone w czasie, o tyle
pojawienie si klubów sportowych nada o kibicowaniu abstrakcyjny i ponadczasowy wymiar.
Sport jest jednak fenomenem ery nowo ytnej, podobnie jak towarzysz ce mu zjawisko
kibicowania, które znacz co wykracza poza zwyk e zainteresowanie widzów sportow
rywalizacj , tworz c emocjonaln wi wokó abstrakcyjnej i transcendentnej idei klubu
sportowego. Dopinguj c jednego zawodnika, mo na by o zachwyca si jego si ,
sprawno ci czy szybko ci , ale ramy czasowe tego by y jednak ograniczone do czasu
trwania zawodniczej kariery. Nawet je li wybitna jednostka zdo
a skupi wokó siebie grup
oddanej publiczno ci, dezintegrowa a si ona wraz z ko cem kariery bohatera. Tymczasem
powstanie klubów sportowych zasadniczo odmieni o charakter zjawiska kibicowania, gdy
klub z natury jest instytucj d ugo trwaj
, je li nie bytem ponadczasowym. Mimo
nieustaj cej rotacji zawodników, trenerów i dzia aczy tworzy si pewna metafizyczna
przestrze , wokó której skupiaj si kibice.
Historia bada spo eczno ci kibiców i spo ecznego zjawiska kibicowania si ga po owy lat
sze dziesi tych ubieg ego stulecia, gdy chuliga skie wybryki na angielskich stadionach sta y
si zjawiskiem na tyle powszechnym i powa nym, e zacz y zagra
bezpiecze stwu
publicznemu. Ich fenomen wzbudza zainteresowanie badawcze g ównie ze wzgl du na
agresywne formy zachowania, st d wi kszo dotychczasowego dorobku naukowego
po wi cona
zosta a analizie zjawiska stadionowego chuliga stwa (np. Harrington 1968; Taylor 1971;
Giulianottiego 1993, 1995; Dunning, Murphy, Williams 1986, 1989; King 1999).
Dotychczasowy stan bada jest wprawdzie bogaty i ma charakter interdyscyplinarny, ale
podejmowane próby konceptualizacji spo ecznego zjawiska kibicowania przebiega y wedle
pewnych schematów. Po pierwsze (1), bardzo du o uwagi po wi cono zjawisku
stadionowego chuliga stwa, które cho spektakularne, znajduje si na jego marginesie. Po
drugie (2), w wi kszo ci bada skupiono si na opisie i systematyzacji spo ecznego wiata
kibiców, nie podejmuj c próby zrozumienia tego fenomenu. Po trzecie (3) wreszcie, badania
nad kibicami zosta y zdominowane przez analizy zachowa brytyjskich kibiców pi ki no nej,
którzy nie s przecie reprezentatywn grup dla ca ej zbiorowo ci.
W polskiej literaturze przedmiotu równie mo na zaobserwowa dominacj nurtu bada nad
zachowaniami chuliga skimi, ale na tle bada brytyjskich, niemieckich, holenderskich czy
oskich dorobek polskiej nauki jest w tym zakresie skromny. Warto w tym kontek cie
przywo
pionierskie prace Rados awa Kowalskiego Potomkowie Hooligana – Szalikowcy:
spo eczno-kulturowe ród a agresji widowisk sportowych (2002) oraz Przemys awa
Piotrowskiego Szalikowcy: o zachowaniach dewiacyjnych kibiców sportowych (2000) czy
artyku y Stanis awa Wanata (1993), Tomasza Sahaja (np. 2001, 2003). Pewien prze om w
studiach nad kibicami nast pi dopiero wraz z publikacj ksi ek Jerzego Duda y Fani-
chuligani. Rzecz o polskich kibolach (2004), a przede wszystkim pracy Tomasza Sahaja Fani
futbolowi. Historyczno-spo eczne studium zjawiska (2007). Tymczasem kibicowanie stanowi
zbyt powa ny fenomen, aby socjologia mog a zadowala si jedynie fragmentarycznymi
wyja nieniami ubocznych jego efektów (stadionowego chuliga stwa, fenomenu popularno ci
Adama Ma ysza czy Roberta Kubicy), albo – co gorsza – mog a pozostawa wobec niego
ca kowicie oboj tn , traktuj c go troch po macoszemu. Jest ono nie tylko istotne w
wymiarze spo ecznym, ale równie fascynuj ce w sensie badawczym. Otoczone murem
niezrozumienia tworzy trudnodost pn enklaw magicznego wiata, której nie sposób uj w
dominuj cy schemat kategorii poznawczych, a co czyni z niego jeden z bastionów
nieracjonalno ci, broni cych si przed globalnymi trendami modernizacyjnymi. Wi kszo
dotychczasowych analiz zjawiska kibicowania skupia a si na jego zewn trznym opisie oraz
próbach systematyzacji zachowa kibiców. Niniejsze studium (przyp. Badania nad kibicami
holenderskimi by y mo liwe dzi ki programowi stypendialnemu Fundacji na rzecz Nauki
Polskiej „Kolumb”.) mniejsze, jest spraw wewn trzn , a niekiedy wr cz intymn .podejmuje
prób zrozumienia spo ecznego wiata kibiców korzystaj c z metafory religijnej,
wychodz cej poza klasyczne schematy rozwa
nad zjawiskiem kibicowania za pomoc
wspó czynnika humanistycznego, czyli takiej w
ciwo ci badanego zjawiska, dzi ki której
„przedmioty teoretycznej refleksji s […] ju przedmiotami komu danymi w do wiadczeniu,
lub czyimi
wiadomymi czynno ciami” (Znaniecki 1988: 25). Wszystko to po to, aby
wykroczy poza utarte schematy analizy „z zewn trz” i zaproponowa u ycie paradygmatu
socjologii humanistycznej. Staje ona w opozycji do pozytywistycznej perspektywy, która nie
do , e sp yca a zjawisko kibicowania do aspektów zewn trznych (obserwowalnych z
oddali), to jeszcze ogranicza a zbiorowo kibiców wy cznie do osób demonstruj cych swoj
„kibicowato ”, pomijaj c tych, których zaanga owanie, cho nie
W tek cie nast puje odwo anie do metafory religii, która w polskim kontek cie wywo uje
jednoznaczne skojarzenia z liturgi i religijno ci w Ko ciele rzymskokatolickim. Nie jest to
zabieg przypadkowy, gdy metafory s
do porz dkowania wiata oraz – poprzez
odwo ania do wspólnej wiedzy – umo liwiaj równie lepsze poznanie jego z
ono ci.
Naszym przewodnikiem w socjologicznej podró y po wiecie kibiców b dzie koncepcja
niewidzialnej religii Thomasa Luckmanna (1996), sformu owana w prze omowej dla bada
nad religi ksi ce The Invisible Religion. Nawi zuj c do wcze niejszych prac takich
klasyków jak Emile Durkheim czy Max Weber, Luckmann zaproponowa bardzo szerok
definicj poj cia religia, usi uj c zawrze w niej mo liwie „najszersze spektrum tre ci
wierze i spo ecznych form, które wype niaj funkcje »religijne«” (Luckmann 1996: 13) i
odchodz c tym samym od jej w skiego, instytucjonalnego, niekiedy nawet ko cielnego
rozumienia. W „neoklasycznej” koncepcji religii jest równie miejsce dla kibiców jako grupy
niewidzialnej religii, zjednoczonej kultem czystej, pi knej, nieskazitelnej, a przede wszystkim
wi tej idei klubu. Ta ostatnia – nawi zuj c do frazeologii Luckmanna – staje si
transcendentnym wyrazem wi tego kosmosu, tworz cym „spo ecznie zobiektywizowane
systemy znaczeniowe, które odnosz si z jednej strony do wiata ycia codziennego, a z
drugiej do wiata, który jest do wiadczany jako transcendenduj cy ycie codzienne”
(Luckmann 1996: 77). Doskona ilustracj tego sakralnego wymiaru klubu jest Frantisek
Fikes – bohater filmu Jana H ebejka „Na z amanie karku” (przyp. „Na z amanie karku”
czeski film w re yserii Jana H ebejka, rok produkcji 2004, premiera w Polsce – 2007.) –
zagorza y kibic Sparty Praga. Jego oddanie jest tak wielkie, e w mieszkaniu stworzy swoisty
tarzyk (dos ownie i w przeno ni) ku czci swojego klubu i przed ka dym meczem kl ka
przed nim, aby wznosi mod y o wygran dla swojego klubu. Luckmann formu owa w asne
koncepcje w opozycji do dominuj cego do po owy lat siedemdziesi tych pogl du o rosn cej
sekularyzacji spo ecze stw przemys owych oraz zaniku zjawiska sacrum jako efektu
procesów modernizacyjnych. Wed ug niego okres sekularyzacji by przesz
ci , a w jego
miejsce nasta a epoka „ponownego zaczarowywania” czy „religii postmodernistycznej”, w
której sacrum nie tyle znika, ile przemieszcza si w spo ecznej rzeczywisto ci, wykraczaj c
poza sfer zdominowan przez wielkie zinstytucjonalizowane religie, czy mówi c szerzej
wymyka si spoza panowania organizacji religijnych. W adys aw Piwowarski (1996: 175)
okre la ten trend spo eczny mianem „przej cia od obiektywnego do subiektywnego
wiatopogl du, od wierno ci do niewierno ci wobec instytucji religijnych, od wierze do
wiary, a ostatecznie przej cie do prywatnej religijno ci rozmaicie rozumianej przez
socjologów, np. jako »religijno pozainstytucjonalna«, »religijno niewidzialna«,
»religijno anonimowa«”. Wed ug Luckmanna (1996: 9–10) wi ty kosmos ulega spo ecznej
obiektywizacji w procesie uzewn trzniania subiektywnych do wiadcze , których
internalizacja stanowi istotny element socjalizacji do religijnej wspólnoty. Dla niego cz owiek
transcenduje swoj biologiczn natur i w ten sposób dopiero staje si cz owiekiem, a religia
jest niczym wi cej ni tylko kompleksem wyobra
za wiatów, aktualizowanym w procesie
uspo ecznienia, w obiektywizacji subiektywnych do wiadcze . Proces ten ma jednak
charakter indywidualny i subiektywny, a jego uwie czeniem jest (cz sto nie w pe ni
wiadomione) poczucie przynale no ci do spo eczno ci kibicowskiej skupionej wokó
wi tych barw, tradycji i klubowego god a. To one staj si materialnym surogatem
transcendentnej mocy klubu, a jednocze nie jego symboliczn obecno ci w yciu
codziennym. Wyrazem ich sakralno ci jest kibicowski stosunek do flag, szalików, czapek,
koszulek w barwach klubowych, ale równie tre ci transparentów wywieszane przez kibiców
w formie swoistego credo: „Bóg, Honor, Apator”, „Dla was to tylko kolory, a dla nas to ca e
ycie”, „Wiara, która przetrwa a – Zag bie”, „Raków – The Religion”, „Przenaj wi tszy
Falubaz”. Analogicznie do instytucjonalnych religii, okre lanych równie mianem
ko cielnych, zbiorowo wierz cych jest liczna, a wi c i wewn trznie zró nicowana, a czy
wiara w symboliczn warto substancji materialnych (szalik klubowy, flaga, koszulka
itd.), niematerialnych
(hymn, tradycja, legendy klubowe, wspólna historia) oraz uczestnictwo w kulturze
normatywnej – przestrzeganie wi tych norm obowi zuj cych w religijnej grupie kibiców.
Warto symboliczna liturgicznych narz dzi jest dla kibiców ogromna i niekiedy przekracza
warto ludzkiego ycia, czego najlepszym dowodem s udokumentowane przypadki osób,
które straci y ycie b
zdrowie w obronie „barw klubowych”. W spo ecznym wiecie
kibiców zostaj wyniesieni do roli m czenników, a z
ona przez nich ofiara daje im
nie miertelno wed ug zasady ten yje, kto trwa w pami ci ywych. Przyk adem kibiców-
czenników jest 96 sympatyków Liverpool, którzy zgin li na Hillsborough Stadium w
Sheffield w 1989 roku, podczas pó fina owego meczu w Pucharze Anglii. Tablica z
nazwiskami ofiar zosta a wmurowana przy g ównym wej ciu na Anfield Road, a klub i kibice
w sposób szczególny wspominaj ich ka dego roku w rocznic tragedii (15 kwietnia). Na
polskich stadionach równie celebruje si kibiców-m czenników, demonstruj c ich
podobizny, pseudonimy na wielkich p ótnach, oddaj c im cze oraz publicznie gloryfikuj c
ich bohatersk postaw .
Namacalna obecno
wi tego kosmosu w yciu codziennym jest widoczna równie w
symbolicznej wojnie, toczonej mi dzy kibicami konkurencyjnych klubów, czyli grup
religijnych. Jest to przede wszystkim konfrontacja symboliczna, gdzie ostentacyjnie dokonuje
si profanacji obcych wi to ci – to znaczy palenia, deptania szalików, barw czy koszulek,
plucia na nie, a tak e wywieszenia zdobytych flag do góry nogami. To celowe dzia ania
zmierzaj ce do profanacji wi tych elementów innych grup religijnych, s
ce
demonstrowaniu wy szo ci i ziemskiej dominacji „naszego” wi tego kosmosu. Nie mia yby
one sensu, gdyby nie wiara w symboliczn moc barw klubowych czy herbu. Akt publicznej
profanacji symbolizuje pogard dla tego, co inni uwa aj za wi te, to wyraz najwi kszej z
mo liwych form upokorzenia konkurencyjnej grupy religijnej. Przemoc symboliczna jest
cz stym zjawiskiem na stadionach, a jej skrajnym przejawem jest dokonywanie rytualnego
niszczenia obcych „ wi to ci” w obecno ci cz onków innej grupy religijnej. Ich bierno i
niemoc ma dodatkowo wzmacnia si upokorzenia. Wojny mi dzy kibicami maj miejsce
bowiem g ównie w sferze symboli, a fizyczna przemoc pojawia si rzadko, jedynie w
sytuacjach skrajnych i zachodzi mi dzy grupami, które cz sto wykorzystuj religijn
nadbudow do realizacji w asnych celów, niekiedy nawet przest pczych. Dotyczy to zarówno
propagowania ideologii politycznych, jak równie wspierania inicjatyw bardziej
partykularnych, cz sto o charakterze kryminalnym. Potwierdza to sta y element stadionowych
pejza y w postaci transparentów o tre ci „pozdrowienia do wi zienia”, które maj
symbolizowa solidarno z kibicami przebywaj cymi w zak adach odosobnienia. W sferze
stadionowej ideologii to wyraz empatii z tymi, którzy ami c prawo bronili wi to ci, ale w
sferze realnej „kibicowska nadbudowa” stanowi jedynie fasad dzia
o zupe nie innym
charakterze. Przyk adów takich praktyk jest wiele, co potwierdza cho by historia Marka B.
ps. „Bizon”, sympatyka Motoru Lublin, który w czerwcu 2006 roku uczestniczy w bójce pod
dyskotek , w wyniku której zmar 20-letni student. Po tych wydarzeniach „Bizon” ukrywa
si , otrzyma jednak mentalne wsparcie od kibiców Motoru, którzy wywiesili gigantycznych
rozmiarów transparent „Bizon, jeste my
z tob ”. Spo eczno kibiców nie jest jednak wyj tkiem, bowiem wiele nowych ruchów
religijnych sta o si przykrywkami do prowadzenia dzia alno ci o charakterze politycznym,
biznesowym czy przest pczym. Nawet obecnie, w ramach tak zwanego ko cio a
instytucjonalnego, dzia a mnóstwo organizacji (Stella Maris, Lux Veritatis), które
wykorzystuj wiar dla za atwienia „ziemskich” przedsi wzi .
wi to czasu i miejsca
Obecno
wi tego kosmosu w yciu codziennym nie jest zwi zana wy cznie z kultem
przedmiotów sakralnych. Religijny charakter kibicowania wyra a si niemal w ka dym
aspekcie tego spo ecznego fenomenu, obecno logiki wi tego kosmosu w yciu codziennym
nie ogranicza si bynajmniej do meczu i nie zamyka terytorialnie w wi tynnym obszarze
stadionu. Transcendentny wiat kibiców wytycza lini demarkacyjn mi dzy sacrum i
profanum, wyznacza równie swoisty porz dek czasu na wzór liturgicznego kalendarza.
Poj cie sacrum i profanum wprowadzi do dyskursu naukowego Emile Durkheim, definiuj c
wszystko
co
wi te,
w
opozycji
do
wszystkiego
co
wieckie (Durkheim 1990: 32). Co niezwykle istotne, ow
wi to i wiecko musimy
rozpatrywa zawsze we wzajemnej relacji, a zakres wi to ci „jest niesko czenie zmienny,
zale ny od religii”. Innymi s owy, sacrum b
profanum nie przynale do rzeczy per se, ale
zawsze spo ecznie definiowalne. Rozró nienie tych dwóch sfer jest zasadniczo ostre, nie
sposób by jednocze nie elementem obu tych wiatów, ale podzia ten osadzony jest w
subiektywnym postrzeganiu rzeczywisto ci. Sfera sacrum jest, ujmuj c rzecz hierarchicznie
(tam e, s. 32–33), porz dkiem wa niejszym ni profanum, czyli uosobienie ycia
codziennego, ziemskiego, niedoskona ego. Zatem
rzeczy wi te to wszystko to, co spo ecznie traktowane jest jako element porz dku
ponadcz owieczego.
Czas odmierzany przez kibiców odbiega od kalendarza administracyjnego, a tworzy go cykl
prowadzenia sportowych rozgrywek, okre lany mianem sezonów. W wielu dyscyplinach
sportowych sezon rozpoczyna si pó nym latem, b
wczesn jesieni (sierpie –
pa dziernik), a ko czy si pó
wiosn (maj–czerwiec), czyli trwa zupe nie niezale nie od
roku kalendarzowego. Rozpocz cie i zako czenie sezonu wi tuje si w sposób szczególny,
bowiem
dla zbiorowo ci kibiców (tak e zawodników, dzia aczy itd.) jest to rodzaj wi ta
rozpoczynaj cego liturgiczny rok. Nie tylko zreszt kwestie czasu regulowane s przez wi ty
kosmos, wyznacza on równie porz dek przestrzenny. Centralnym punktem uspo ecznionej
religii jest stadion (hala, lodowisko) – obdarzone przez grup religijn szczególnym kultem
miejsce spotka kibiców i rytualnego odprawiania wspólnych obrz dów ku czci wi tej idei
klubu. Niektóre z tych wi tych miejsc, w których duch transcendencji miesza si z
codzienno ci , tak jak Anfield – stadion FC Liverpool, Stanford Bridge zespo u Chelsea czy
te Nou Camp w Barcelonie, sta y si swoistymi sanktuariami – miejscami owianymi
legend , budz cymi strach u wyst puj cych sportowców oraz ekscytacj w ród kibiców;
miejscami, do których pielgrzymuj nie tylko gorliwi wyznawcy danego klubu, ale równie
rzesze cz onków
innych niewidzialnych wspólnot religijnych kibiców. Podobnie jak wi tynie, których
architektura sprzyja ekspresji, uzewn trznianiu indywidualnych dozna , prze
, tak
stadiony, hale, lodowiska wype nione lud mi sprawiaj wra enie przyt aczaj cych obiektów,
z których wy ania si niesamowita pot ga t umu. Sprzyja to indywidualnej internalizacji
wi tego kosmosu, obiektywizacji subiektywnych dozna religijnych, prowadz c do
wytworzenia si atmosfery religijnej ekstazy, która – mówi c j zykiem Le Bona – zara a
um (Le Bon 2004). Jednak zgromadzeni na stadionie kibice nie s t umem w rozumieniu Le
Bona, w pewnych sytuacjach mog najwy ej t um tworzy . Co do zasady jednak, nie s
bezwiedn , bezkszta tn mas , któr ka dy mo e pokierowa w dowolnym kierunku.
Zgromadzeni na stadionie kibice to wspólnota religijna, po czona kultem wi tej idei klubu,
maj ca swoich religijnych przewodników, czekaj ca na ich sygna , pod aj ca za ich g osem.
um kibiców nie jest lepy i mimo towarzysz cych mu skrajnych emocji nie da si ponie
ka demu, a nagromadzona si a emocji jest wyra nie ukierunkowana na gloryfikacj
wi tego
kosmosu. Sportowa publiczno – mimo licznych podobie stw do t umu – ró ni si tym, e
doskonale rozpoznaje hierarchi i na pewno nie da si poprowadzi ka demu, kto zechce ni
pokierowa . W ród kibiców bowiem istniej jednostki czy nawet ca e grupy powszechnie
rozpoznawalne i ciesz ce si nadzwyczajnym szacunkiem. Pe ni rol swoistych kap anów, o
czym wiadczy przyk ad kibiców jednego z argenty skich klubów i opis zachowania
pozosta ych kibiców, w sytuacji gdy grupa najzagorzalszych kibiców wchodzi na stadion:
„Sektor by ju gotowy na przyj cie hinchadas, czyli najgor tszych fanatyków! Weszli na
stadion zwart grup , z wielk pomp , wraz z rytmem b bnów i innych instrumentów. […]
Ca y m yn rozst puje si wówczas na boki, robi c im przej cie” („To My Kibice Plus” 2008:
7).
Zbiorowo kibiców bardziej przypomina pe ne ekstazy zgromadzenie wiernych podczas
religijnych uroczysto ci, bo wspólnota religijna kibiców skupiona na stadionie to osoby
szukaj ce sposobno ci uzewn trznienia uczu religijnych, wspó tworzenia
zobiektywizowanych form religijno ci, do wiadczenia zobiektywizowanych, namacalnych
wi zi wspólnotowych, które uzewn trzniaj si g ównie podczas rytualnych obrz dów.
Przestrzenne skupienie stwarza poczucie niewiarygodnej, cz sto wr cz magicznej si y, która
sprawia, e uczucie wspólnotowo ci góruje nad ludzkim indywiduum, a to co czy kibiców
we wspólnot , dominuje nad tym, co ró ni zbiorowo .
Mecz jako obrz d liturgiczny
Sportowe wydarzenie jest dla kibiców form obrz du liturgicznego, podczas którego maj oni
mo liwo spo ecznej obiektywizacji wi tego kosmosu. Miejsce kibicowskich obrz dów
wymaga szczególnego miejsca – sanktua - rium. Wprawdzie dotychczasowa literatura wiele
miejsca po wi ca analogiom sportowych wydarze do spektakli teatralnych, nawi zuj c
zarówno do sportowej rywalizacji w okresie staro ytnym, jak i do wspó czesnego uj cia
sportu jako zjawiska zmierzaj cego w kierunku popkultury, stawiaj cego coraz wi kszy
nacisk na form przekazu, rozrywk , medialno (Morse 2003). Tak zwany modern sport
organizowany jest na potrzeby widzów, zw aszcza telewizyjnych, tak aby podnie jego
rynkow atrakcyjno (por. Gwó
red. 2003). Medialno – mierzona w euro lub dolarach –
sta a si celem samym w sobie, wymuszaj c niekiedy zmian regu sportowej rywalizacji w
niektórych dyscyplinach (tenisie sto owym, siatkówce, koszykówce). Metafora widowiska
sportowego jako teatru ma jednak istotne ograniczenia. Sprowadza ona udzia publiczno ci w
widowisku sportowym do wa nej (teatr w zasadzie nie istnieje bez publiczno ci), ale
wy cznie biernej roli. Tymczasem rozbudowany spo ecznie wiat kibiców pokazuje, e
sprowadzenie kibiców sportowych do roli teatralnej publiczno ci nie pozwala zrozumie
osobliwo ci oraz irracjonalno ci ich zachowania. Co najwy ej spektaklem mo na nazwa
mecze reprezentacji narodowych, konkurs skoków narciarskich, wy cigi Formu y 1, a przede
wszystkim igrzyska olimpijskie, gdzie sportowa rywalizacja nie posiada wymiaru klubowego.
Tam natomiast, gdzie pojawia si idea klubu i symbolizuj ce j barwy – symbole, tam
teatralna inscenizacja zmienia si w liturgiczne obrz dy, a teatralni widzowie w religijn
grup . Spektakl sportowy posiada wiele istotnych cech widowiska teatralnego, jednak gdy
analizie podda si kibiców – integralny element sportowego widowiska, wówczas stosowanie
tej metafory oka e si nietrafne. Publiczno teatralna to w gruncie rzeczy bezimienna,
bezkszta tna i w du ej mierze przypadkowa zbiorowo po czona pragnieniem obcowania ze
sztuk , która jednak nie jest w stanie wytworzy
adnych emocjonalnych wi zi. W tym sensie
ró ni si od kibiców, których na stadion przyprowadzi a nie tyle mi
do sportu jako
takiego, ile przede wszystkim mi
do w asnego klubu, g bokie poczucie identyfikacji.
Nawet najzagorzalszy sympatyk sztuki teatralnej po kilku kiepsko zagranych spektaklach w
swoim ulubionym teatrze najprawdopodobniej zrezygnuje z pój cia na nast pny. Uzna to
najpewniej za strat czasu, gdy jest mi
nikiem dobrego warsztatu aktorskiego, kunsztu
re ysera i ciekawych scenariuszy. Kibice – szczególnie najwierniejsi – post puj ca kowicie
odmiennie. Obecni s cia em i duchem bez wzgl du na poziom widowiska, bez wzgl du na
poziom sportowej rywalizacji, niewa ne jest dla nich, czy klub gra w I czy w IV lidze,
bowiem wierno i lojalno to jedne z najwi kszych warto ci kibiców. Emocjonalne
uczestnictwo w sportowych wydarzeniach nie musi zreszt oznacza konieczno ci fizycznej
obecno ci, bowiem niepowtarzalny rodzaj empatii jednoczy ludzi i buduje magiczne poczucie
wspólnoty równie w sensie wirtualnym. Na dowód tego wystarczy przypomnie rozsianych
po wszystkich kontynentach kibiców polskich klubów, którzy niezale nie od pory dnia/nocy
ledz wyniki swoich dru yn, g boko prze ywaj ich wzloty oraz upadki. Dlatego
wydarzenia sportowe – g ównie te o charakterze klubowym – bardziej przypominaj
publiczn , zbiorow form kultu religijnego, odbywaj
si wedle okre lonych zasad, ani eli
udzia w spektaklu teatralnym.
Sam mecz jest wydarzeniem niecodziennym, podczas którego zanika konwencjonalne
poczucie miejsca i czasu. Sportowe zawody wprowadzaj now , unikaln czasoprzestrzenn
logik . Podczas trwania meczu konwencjonalny czas staje w miejscu, a wszyscy uczestnicy
spektaklu adaptuj si do czasu meczowego. Stadiony, hale czy lodowiska przeistaczaj si w
miejsca, gdzie odmierzanie czasu jest bardzo wa ne, ale zyskuje specyficzny rytm – czas
dzieli si na sety, kwarty, tercje czy nawet biegi, nast puje zjawisko dylatacji czasu. W
koszykówce czy w hokeju na lodzie wyst puje nawet fenomenalne zjawisko zatrzymywania
czasu, które w wiecie rzeczywistym w ogóle nie istnieje (por. Heinemann 1989). Wszystko
to sprzyja kszta towaniu si nowego (cho krótkotrwa ego) magicznego porz dku, którego
ównym wymiarem jest zacieranie tradycyjnych ról spo eczno-zawodowych. Mo na
powiedzie , e w pewnym sensie relacje i zale no ci wiata zewn trznego ulegaj
czasowemu zawieszeniu, zanika tradycyjny hierarchiczny porz dek, a w jego miejsce tworzy
si egalitarna wspólnota. Mo liwo prze ywania emocji w tym samym miejscu i czasie
powoduje, e z obcej i dalece anonimowej zbiorowo ci kibice staj si duchow jedno ci ,
symbolicznie podtrzymywan poprzez jednakowy ubiór, wspólny piew itd. Podczas meczu
kibice tworz mityczn (krótkotrwa ) jedno . Stadion – obok wi ty – staje si
wyj tkowym miejscem, gdzie ujawnia si niekwestionowany prymat kolektywu nad
jednostk , które wi e si z magicznym poczuciem wspólnoty, unikatowym w
zatomizowanym, zmaterializowanym i skrajnie indywidualistycznym wiecie. Kibice cz sto
podejmuj przy tym dzia ania zwi zane z obron
wi tych miejsc, takich jak stadion.
Widzialna magia niewidzialnej religii
Niewidzialna religia posiada nadprzyrodzon moc nadawania sensu ziemskiemu yciu, a
uczestnictwo we wspólnocie kibiców doskonale s
y jako forma spo ecznej inkluzji. Wiara
w klub, podobnie jak w wiara w si transcendentn , mo e mie ogromn moc oddzia ywania,
mo e – w sensie metaforycznym – dzia
cuda. Fenomen kibicowania najdok adniej oddaje
dopiero analiza studium przypadku osób, dla których sta o si ono tre ci
ycia, nada o mu
ca kowicie nowy sens. Tylko wiara w transcendentn si mo e pokona cierpienie zwi zane
z kalectwem, a udzia w praktykach religijnych stwarza mo liwo dozna natury
ekstatycznej i (przynajmniej temporalnie) wyj cia poza zamkni ty wiat ludzkich ogranicze .
Kibicowanie jest w du ej mierze zjawiskiem natury psychologicznej, prywatn religi , której
spo eczna moc jest jednak porównywalna do wierze w tradycyjnym tego s owa znaczeniu.
Marcin Kaczorowski, niewidomy kibic ódzkiego Widzewa – który przez lata (mimo
niepe nosprawno ci) doje
na mecze swojej dru yny a z Suwa k – w ten oto sposób
opisuje w asne prze ycie zwi zane z kibicowaniem: czuj si Widzewiakiem. Uwielbiam
piew kibiców. Cudowna jest atmosfera na widzewskim stadionie [...]. Fenomen zjawiska
kibicowania jest niewyt umaczalny w kategoriach racjonalnych, co udowadnia przyk ad
wspomnianego powy ej Marcina, który o ród ach swego kibicowaniu mówi w sposób
bardzo bezpo redni [...] bo kocham Widzew [...]. Znamienne i mistyczne s jednak jego inne
owa, odnosz ce si do niewidzialnej wiary Marcina jako osoby niewidomej. Tak naprawd
to ja widz , widz wi cej ni by komukolwiek mog o si wydawa . Widz sercem i w snach.
Nie ma nocy, eby co mi si nie przy ni o. Wtedy widz Widzew. Mo na je uzna jako
odwa
, a jednocze nie niezwykle wymown deklaracj wiary (Jó wiak 2001;
Derdzikowski i Wiewiórski 2008).
Na przyk adzie kibiców zmagaj cych si z fizyczn niepe nosprawno ci , maj cych cz sto
trudno ci z normalnym funkcjonowaniem w spo ecze stwie, wida jak bardzo wa
rol
odgrywa uczestnictwo we wspólnocie kibiców. Rola tej wspólnoty bardzo przypomina
wspólnot religijn . Dla wspólnoty – zjednoczonej kultem dru yny – niepe nosprawno nie
jest przeszkod , przeciwnie, oparta na silnych wi ziach zbiorowo nie tylko akceptuje, ale
równie wspiera swoich cz onków. Dotyczy to przede wszystkim pomocy w uczestnictwie w
praktykach religijnych – wyjazdach na mecze, spotkaniach kibiców, ale cz sto przenosi si
te na inne obszary. Zakorzeniona we wspólnocie uczu i warto ci zbiorowo kibiców
sprzyja powstawaniu silnych emocjonalnych wi zi, a tym samym u atwia osobom spo ecznie,
ekonomicznie czy fizycznie niepe nosprawnym pe ne uczestnictwo w yciu spo ecznym. Dla
wielu ludzi spo ecznie, ekonomicznie czy fizycznie upo ledzonych wspólnota o charakterze
religijnym jest miejscem, gdzie mog nawi za trwa e wi zi spo eczne, zosta dostrze onym i
zaakceptowanym takimi, jakimi s , a przede wszystkim mog poczu si pe noprawnymi
cz onami wspólnoty. Aktywno we wspólnocie kibiców staje si dla nich nie tylko okazj
zbli enia do sacrum, ale równie form osobistego spe nienia. „Adam [Kujawa], mimo e
zmaga si z ci
chorob , znalaz w sobie do si y by rozkr ci gliwicki fanklub Ruchu
[Chorzów] […] Nie mamy tam atwego ycia, bo przecie wiadomo, e Gliwice to nie jest
niebieskie miasto. Z jednej strony kibic Piasta [Gliwice], z drugiej Górnika [Zabrze], ale jako
dajemy rad . Stara gwardia si trzyma. Ci ludzie je
na Ruch od kilkunastu lat. Mamy
asne szale, w
nie przygotowujemy si do produkcji koszulek” (Todur 2008).
W yciu ka dego cz onka wspólnoty istotny jest moment pierwszego doznania sacrum. Ró ne
jego formy. Lektura kibicowskich pami tników wskazuje na szczególny charakter
pierwszego meczu na stadionie, czasami pierwszego meczu wyjazdowego, gdy odczuwa si
magiczn si wspólnoty. Oto jak jeden z kibiców opisuje swój pierwszy mecz: „Pami tam
swoj pierwsz wypraw na mecz, chocia by o to tak dawno, e mam wra enie, jakby to
by y ca e wieki. Ale takich rzeczy si nie zapomina. Pami tam kas , obskurn i tandetn .
Pami tam, e bilet kosztowa na tamte czasy mieszne pieni dze, zw aszcza, e korzysta em z
dobrodziejstwa ulgi. Pami tam bilet, wistek papieru jako ci niewiele lepszej od papieru
toaletowego, z obowi zkow piecz tk z cen i przeciwnikiem. Mam go do dzi i traktuj z
szacunkiem nale nym relikwii” („To my kibice” nr 11 (74) listopad 2007, s. 54). Bardzo
cz sto jest tak, e na pierwszy mecz zabieranym jest si przez kogo z rodziny: ojca, dziadka,
wuja b
najbli szych kolegów. Socjalizacja religijna nast puje w ramach grup pierwotnych,
to one w swoisty sposób przekazuj podstawy doktryny. Tak relacjonuje to
czterdziestoo mioletni kibic angielskiego zespo u Milwall, z którym rozmawia Danny Dyer3:
Na pierwszy mecz zabra mnie ojciec. Potem kibicowa em klubowi – to by a religia – i wci
jest. („Wojny na stadionach – odcinek Anglia”). Mo e to jednak by tak e spot - kanie
cz owieka g boko wierz cego, a w zasadzie jego osobiste wiadectwo wiary. Adam Kujawa
„[…] gdy mia 13 lat, trafi do o rodka rehabilitacyjnego w Miko owie, gdzie skierowano go,
aby nauczy si
w wiecie pe nym barier, a zakocha si w Ruchu. W
nie tam pozna
ab ”, starego kibica niebieskich – bez r ki, z potrzaskanym kr gos upem, ale niebieskim
sercem” (Todur 2008: 7). Taka radykalna przemiana duchowa wi
ca si z do wiadczeniem
sacrum na trwale odciska pi tno na biografii ka dego kibica. To wewn trzna rewolucja
empirycznej i psy chologicznej osobowo ci cz owieka (rozumu, woli, uczuciowo ci, a nawet
pod wiadomo ci) wokó duchowego centrum, to wydarzenie metafizyczne, ale równie
antropologiczne, które obejmuje ca ego cz owieka, gdy w procesie nawrócenia staje si on
kim innym. Dla wielu s to wr cz „nowe narodziny”, których konsekwencj jest poczucie
empatii i przynale no ci do wielkiej wspólnoty religijnej. 3 Wojny na stadionach (The Real
Football Factories International) to cykl dokumentalnych filmów, wyprodukowanych przez
Discovery Channel).
Kibice reprezentacji
Osobnym aspektem kibicowania s spotkania reprezentacji narodowej. W rodowisku fanów
reprezentacja narodowa pe ni bardzo wa
rol , ale nie jest przedmiotem kultu takim jak
klub. Kibicowanie reprezentacji wynika z poczucia przynale no ci do wspólnoty narodowej i
przez to odwo uje si do zupe niej innej sfery, do sfery uczu patriotycznych. W tym sensie
wi to barw, poczucie wspólnoty wynika z kulturowego dziedzictwa, wspólnej historii oraz
tradycji. Sport stwarza jedynie sposobno do symbolicznego wyra ania dumy narodowej,
jest przy tym jedn z wielu takich sposobno ci. Podczas meczów mi dzypa stwowych
pojawia si symbolika narodowa w postaci hymnu, flagi i god a. Rozgrywki sportowe sta y
si w okresie powojennym p aszczyzn rywalizacji mi dzy pa stwami, a sukcesy na arenie
sportowej sta y si cz ci polityki globalnej. Punktem kulminacyjnym s wielkie imprezy
mi dzynarodowe, jak mistrzostwa Europy, wiata oraz igrzyska olimpijskie, które pod
wzgl dem rozg osu s globalnymi spektaklami medialnymi. Staj si centrum
zainteresowania niemal wszystkich, zw aszcza gdy reprezentacja narodowa odnosi w nich
sukcesy. To potrzeba sukcesu, nie za sportowa rywalizacja gromadzi miliony ludzi przed
telewizorami. wiadczy o tym popularno i ogl dalno meczów reprezentacji pi ki r cznej
podczas Mistrzostw wiata w Chorwacji w 2009 roku, która pocz tkowo wynosi a kilkaset
tysi cy, by na koniec turnieju osi gn ponad pi milionów. Kibicowanie w trakcie wielkich
imprez sportowych, których popularno to wypadkowa szans na sukces, patriotyzmu, mody i
efekt dzia ania „przemys u” marketingowego, a wypisywanie na flagach narodowych nazw
firm i produktów, czenie patriotyzmu z piciem okre lonej marki piwa stanowi najlepszy
obraz tego rodzaju przedsi wzi . Wprowadzaj c koncepcj kibiców jako wspólnoty
religijnej odnosimy si do grupy ludzi, których czy poczucie wspólnoty oraz wiara w jej
sakralny wymiar. Przynale no do klubowej grupy religijnej niewiele ma wspólnego z
kibicowaniem reprezentacji, bowiem kibice reprezentacji nie tworz
adnej nowej wspólnoty,
przeciwnie, odzwierciedlaj przynale no do wspólnoty politycznej (niezale nie od
zainteresowania sportem), a wydarzenia sportowe pozwalaj im to jedynie zamanifestowa .
Kibicowanie klubowi nie stoi w sprzeczno ci ze wspieraniem reprezentacji, ale – jak ju
wcze niej zaznaczyli my – odwo uje si do zupe nie odmiennych uczu i wspólnoty
politycznej. Trudno jest definiowa kibiców reprezentacji mianem wspólnoty religijnej, skoro
mecze narodowej reprezentacji anga uj emocjonalnie nie tylko kibiców sportowych, ale
równie miliony ludzi, których sport w zasadzie nie interesuje. Nie zmienia to faktu, e kibice
reprezentacji cz sto s cz onkami klubowych wspólnot o charakterze religijnym, tylko na czas
meczów reprezentacji ich religijna przynale no jest „zawieszana” i skromniej
eksponowana. W praktyce oznacza to wywieszanie na meczach mi dzypa stwowych flag
narodowych z nadrukami nazw klubów. Kibicowanie reprezentacji mo na zatem traktowa
jako pochodn przynale no ci do wspólnoty narodowej, nie za jej fundament, jak to si
dzieje w przypadku przynale no ci do klubowej wspólnoty kibiców4.
Relacje pomi dzy wspieraniem reprezentacji i kibicowaniem klubowi nie maj jednak
charakteru wy cznie akademickiej debaty i tylko pozornie przynale no do obu grup wydaje
si bezkolizyjna. Przeciwnie, coraz cz stszym zjawiskiem we wspó czesnym sporcie jest
konflikt wewn trzny pomi dzy poczuciem przynale no ci do wspólnoty klubowej a
cz onkostwem we wspólnocie politycznej. Naród tworzy bardziej trwa wspólnot polityczn
ani eli wspólnota klubowych kibiców. Socjalizacja polityczna jest silniejsza, wieloaspektowa,
a uczucia patriotyczne buduje si od dzieci stwa nie tylko w rodowisku domowym, ale
równie poprzez instytucjonalnie rozbudowany system edukacyjno-wychowawczy. Prymat
to samo ci narodowej nad przynale no ci do wspólnoty kibiców zdaje si by oczywistym i
widoczny jest w sportach zespo owych, gdy kibicowanie ma wymiar do abstrakcyjny, tak
jak abstrakcyjna wydaje si kategoria narodu. Prymat wspólnoty politycznej nad niewidzialn
religi klubow traci moc, gdy poza rywalizacj dru ynow (klubow ) odbywa si równie
indywidualna, tak jak na przyk ad w zawodach
lowych. O ile w przypadku dru ynowych
mistrzostw wiata poczucie solidarno ci narodowej jest bardzo silne, Polacy kibicuj
Polakom, Anglicy Anglikom itd., o tyle w przypadku rywalizacji indywidualnej – w której
zawodnicy reprezentuj przede wszystkim siebie, a potem dopiero kraj – poczucie
identyfikacji wspólnoty z zawodnikami klubowymi bywa niekiedy silniejsze, ani eli poczucie
identyfikacji z rodakami. Przyk adów tego typu postaw mo na przytacza wiele, np. kibice
Unii Leszno w sposób szczególny wspieraj , równie w konfrontacji z polskimi
lowcami,
Australijczyka Leigha Adamsa, ikon leszczy skiego klubu, lokalnego bohatera i symbol
wierno ci klubowym barwom. Kibice z Bydgoszczy z kolei darz ogromn sympati
Andreasa Jonssona – szwedzkiego
lowca, który zawsze demonstruje silnie wi zy z
Bydgoszcz (gdzie zreszt mieszka) i wielokrotnie daj 4 Z drugiej strony – gdyby wzi
przyk ad ostatnich mistrzostw Europy w pi ce no nej – to du e grono osób zasiadaj cych na
trybunach by a przypadkowe, bowiem (cho by w przypadku meczów reprezentacji Polski)
wi kszo biletów dystrybuowana by a w sposób zakulisowy (poprzez terenowe struktury
PZPN) albo trafi a do zwi zkowych, reprezentacyjnych czy ligowych sponsorów. Udzia w
meczach pi karskiej reprezentacji sta si nobliwym przywilejem dla najbogatszych lub tych z
dobrymi koneksjami. Polska jest skrajnym przyk adem niejasnych regu w dystrybucji
biletów, ale podobne mechanizmy funkcjonuj równie w innych krajach. temu wyraz,
kibicuj c mu w rozgrywkach Speedway Grand Prix. Podobnie jest równie z kibicowaniem
odemu Rosjaninowi Emilowi Sajfutdinowowi, który od pocz tku swojej
lowej kariery
zwi zany jest z Poloni Bydgoszcz i przez wielu kibiców traktowany jako „swój ch opak”.
Nic wi c dziwnego, e w mistrzostwach wiata juniorów na
lu to w
nie jemu – a nie
rywalizuj cym z nim Polakom – najbardziej kibicowali. W tych przypadkach bardzo
wyra nie uzewn trzni a si ogromna si a klubowej wspólnoty religijnej, która w pewnych
sytuacjach mo e dominowa nad poczuciem solidarno ci narodowej, zw aszcza e ta ostatnia
nabiera coraz bardziej umownego charakteru (jednym z polskich
lowców je
cych w
cyklu Speedway Grand Prix jest Norweg z polskim paszportem Rune Holta). Mo na jednak
przyj , e rosn ca umowno „narodowo ci” cz onków reprezentacji (Emanuel Olisadebe,
Roger Guereiro, Joseph McNaull) mo e powodowa pewien dysonans i kwestia
jednoczesnego przynale enia do wspólnoty politycznej i wspólnoty niewidzialnej religii
dzie nios a ze sob istotne problemy to samo ciowe, których nie da si rozwi za w prosty
sposób (por. King 2000).
wi ty ko ció grzesznych ludzi
W du ych wspólnotach religijnych gromadz cych dziesi tki tysi cy kibiców, naturalnie
wykszta ca si grupa przywódców kibicowskich, pe ni ca funkcj duchownych, t umacz cych
logik
wi tego kosmosu na prosty j zyk zwyk ych ludzi. To oni stoj , a w zasadzie stawiaj
siebie w roli stra ników zinstytucjonalizowanego „oficjalnego” modelu religii, który „zawiera
przedstawienie wi tego kosmosu i definicje procedur zajmowania si nim, ale równie
interpretacje roli Ko cio a (i ekspertów religijnych) w relacjach pomi dzy jednostk a
kosmosem i innymi instytucjami spo ecznymi” (Luckmann 1996: 110). Dla kibiców
zawodnicy, trenerzy s jedynie temporalnym, z natury swej przemijaj cym, niedoskona ym
oraz grzesznym urzeczywistnieniem wi tej, nieskazitelnej i nie miertelnej idei klubu. Jak
zauwa
Luckmann (1996: 135) w pewnym sensie Ko ció jest mniej lub bardziej
„doskona ” historyczn artykulacj
wi tego kosmosu, reprezentuj cego hierarchi znacze
w wiatopogl dzie. Ich obecno jest niezb dna do odprawiania rytualnych obrz dów,
bowiem to oni dost pili zaszczytu d wigania wi tego ognia, co nie uwalnia ich spod silnej
kontroli ludu bo ego, którego przedstawiciele dbaj o wierno doktrynie. Problem okre lenia
tego, co jest zgodne z oficjalnym modelem religii, bywa cz sto kwesti sporów w obr bie
grup religijnych, w której nierzadko padaj oskar enia o „zdrad ”, „nieprawomy lno ” czy
wr cz „herezj ”. W przypadku grup kibiców oficjalna doktryna nie jest nigdzie spisywana, a
o zgodno ci z ni decyduj cz sto osoby obdarzone najwi kszym zaufaniem, które mo na
okre li m drcami. Wspólnota kibiców cz sto nie posiada formalnej hierarchii albo hierarchia
ta jest podwa ana przez innych jej cz onków, którzy samozwa czo og aszaj si stra nikami
wiary. Zdarzaj si sytuacje, gdy grupa religijna uzna, e jakie dzia ania s sprzeczne z
doktryn , prowadzi to wówczas do silnego oporu, a nawet bojkotu wyst pów dru yny.
Przyk adem to potwierdzaj cym jest konflikt pomi dzy du
cz ci kibiców warszawskiej
Legii a jej w
cicielem (firm ITI), który doprowadzi do bojkotu przez znaczn grup
kibiców spotka rozgrywanych na stadionie przy ul. azienkowskiej. Inny przypadek dotyczy
kibiców klubu Zawisza Bydgoszcz, który w sezonie 2005/2006 wyst powa w IV lidze. W
tym samym czasie do Bydgoszczy przeniesiono niespodziewanie drugoligow dru yn
pi karsk „Kujawiak” z niedalekiego W oc awka, która w firmie „Hydrobudowa” mia a
solidne podstawy finansowe oraz organizacyjne, a tym samym realne sportowe perspektywy,
aby walczy o awans do najwy szej klasy rozgrywkowej. W
ciciel „Kujawiaka” postanowi
po prostu przenie swój klub do Bydgoszczy; powo
sportow spó
akcyjn Zawisza
Bydgoszcz S.A. i liczy na to, e w wi kszym mie cie atwiej mu b dzie stworzy pi karsk
pot
, ani eli w znacznie mniejszym i ubo szym W oc awku. Najwierniejsi kibice Zawiszy
stanowczo jednak si temu sprzeciwili, zacz li prowadzi otwart walk z w adzami miasta,
sympatykami sportu zwanymi w dalszej cz ci tekstu „kibicami ateistami” oraz w
cicielem,
który poha bi
wi
dla nich nazw ich klubu, czyni c ze przedmiot umowy handlowej.
Nie by o dla nich wa ne, e mogliby chodzi na mecze w wy szej klasie rozgrywkowej,
ogl da widowiska bardziej interesuj ce ze sportowego punktu widzenia. Ci najzagorzalsi
nadal chodzili na mecze prowadzone przez Stowarzyszenie Pi karskie Zawisza, które
kontynuowa o pi karskie zmagania w IV lidze! Wówczas to bardzo popularne w Bydgoszczy
sta o si has o: Zawisza jest jeden – IV-ligowy, nie dla z odziei z Hydrobudowy! Has o to
zreszt pojawi o si na wi kszo ci polskich stadionów pi karskich, bowiem kibice innych
dru yn wywieszali je na znak solidarno ci z kibicami walcz cymi o zaprzestanie profanacji
klubowej wi to ci. Przyk adów spo ecznych konfliktów wywo anych zderzeniem warto ci
religijnego wiata kibiców z silnie racjonalnym i sekularyzowanym otoczeniem spo ecznym
mo na wskaza znacznie wi cej. S one szczególnie widoczne w kontek cie nasilaj cych si
zjawisk modernizacyjnych w sporcie, gdy tradycyjne formy kibicowania zostaj wypierane
przez konsumenckie oblicze sportowego sympatyka, a kibicowanie (podobnie jak inne religie)
zmienia si pod wp ywem urynkowienia sportu, gdzie klienci wybieraj tylko to, co im
wygodne, odrzucaj c to, co wymaga od nich po wi cenia. Konflikty kibiców z zarz dem
klubu s w wiecie sportu codzienno ci , bowiem klub stanowi uosobienie wi tego ko cio a
grzesznych ludzi. W historii sportu by o zreszt wiele sytuacji, w których to kibice odmawiali
zawodnikom prawa do noszenia god a klubu, oskar aj c ich o bezczeszczenie poprzez brak
nale ytego zaanga owania w sportow rywalizacj . Na tym tle dochodzi o nawet do aktów
przemocy symbolicznej, np. kiedy to kibice chorwackiego klubu – Dinama Zagrzeb –
wtargn li na trening i zdj li z pi karzy swojego klubu koszulki i spodenki twierdz c, e s
niegodni ich nosi .
Skrajnym przyk adem wi tokradztwa jest opuszczenie klubu i przeniesienie do najwi kszego
wroga, do czenie do grona kap anów innej grupy religijnej. Jest to rodzaj zdrady po czony z
symbolicznym aktem ekskomuniki; zawodnik, który porzuci zaszczyt bycia cz ci klubu,
okazuje pogard nie tylko zgromadzeniu wiernych, ale przede wszystkim wi tej tradycji. We
wspó czesnym sporcie zdominowanym przez pieni dze i pe nym pogardy dla tradycji równie
takie zdarzenia maj miejsce. Najbardziej kontrowersyjne dotycz transferów pi karskich i –
zw aszcza w grupach religijnych o du ym oddzia ywaniu wi tego kosmosu na ycie
wieckie – s traktowane jako haniebne i niewybaczalne. W magicznym wiecie kibiców to
wierno i lojalno s przyk adem bohaterstwa, a przej cie do lokalnego rywala czy
opuszczenie klubu w potrzebie dla rozwoju indywidualnej kariery (w obu przypadkach istotne
okoliczno ci transferu) traktowane jest jako przejaw pogardy dla warto ci, które w
magicznym wiecie kibiców uznawane s za najwa niejsze. Postawa kibiców w stosunku do
transferów bardziej widoczna jest w tworzeniu mitologii wokó postaci uznanych za godne
klubowej wi to ci, które w ci gu ca ej kariery wykazywa y si lojalno ci i przywi zaniem
do klubu. To one otaczane s szczególnym rodzajem czci, a kult ten mo na porówna jedynie
do kultu wi tych w Ko ciele rzymskokatolickim. Dotyczy to nie tylko sportowców, ale
odnosi si do szerokiego grona osób zwi zanych z klubem, które swoje ycie po wi ci y dla
niego, po miertnie albo jeszcze za ycia staj c si jego symbolami. Przyk adów takich
legendarnych postaci, które zyska y status wi tych, jest wiele. Dla przyk adu kibice Legii
Warszawa czcz Kazimierza Deyn , kibice toru skiego Apatora gloryfikuj posta
szwedzkiego
lowca Pera Jonssona, sympatycy w oc awskiej dru yny koszykarskiej
nadzwyczajnym szacunkiem darz Igora Griszczuka, a fani ódzkiego Widzewa zamierzaj w
sposób szczególny upami tni posta legendarnego dzia acza Ludwika Sobolewskiego.
Typologia kibiców jako cz onków grupy religijnej
Zbiorowo kibiców jest liczna i wewn trznie zró nicowana, ale przyj cie perspektywy
religijnej pozwala oderwa si od utartych schematów klasyfikacji dzielenia sportowej
widowni na: (a) kibiców i pseudokibiców czy te (b) ultrasów, chuliganów i pikników.
Wcze niejsze ustalenia uprawniaj nas do tego, aby spojrze na kibiców z perspektywy
religijnej, a zaproponowana przez nas typologia pozwoli lepiej zrozumie zjawisko
kibicowania, wykraczaj c poza utarte klasyfikacje, które po pierwsze maj publicystyczny
charakter, a po drugie odwo uj si wy cznie do oceny zewn trznych przejawów zachowa .
Proponujemy wi c kontynuowa metaforyczne uj cie kibiców jako cz onków grupy religijnej
i wprowadzi typologi kibiców opart na dwóch kryteriach: poziomie zaanga owania i
formie kultu. Prezentowana poni ej typologia jest wynikiem bada (obserwacji uczestnicz cej
oraz wywiadów swobodnych) prowadzonych od 2001 roku w ród kibiców w Polsce, Anglii
oraz Holandii. Ponadto oparta zosta a na analizie tre ci publikowanych i niepublikowanych
pami tników kibicowskich oraz internetowych forów. W wyniku analizy zgromadzonego
materia u uda o si wyodr bni sze zasadniczych typów idealnych kibiców: (1)
fundamentali ci, (2) ortodoksi, (3) ma ej wiary, (4) wierz cy niepraktykuj cy, (5) dewoci oraz
(6) atei ci.
Pierwsz wyodr bnion kategori s kibice fundamentali ci – grupa kibiców ca kowicie,
bezwarunkowo i fanatycznie oddana swojemu klubowi. Zewn trzne formy fundamentalizmu
kibicowskiego s ró ne w zale no ci od kraju i klubu. Fanatyzm kibiców wydaje si wi kszy
i bardziej spektakularny w kulturach po udniowych (Ameryka Po udniowa oraz kraje
po udniowej Europy), cho kibiców fundamentalistów nie brakuje równie w Skandynawii.
Zewn trzn form identyfikacji kibiców fanatyków by przez wiele lat tatua , tradycyjny
symbol wierno ci klubowi, który od lat sze dziesi tych XX wieku uchodzi za symbol
przynale no ci do elitarnej grupy najbardziej fanatycznych wyznawców. Tradycja tatua u
dotyczy a zw aszcza klubów z Wysp Brytyjskich, gdzie narodzi o si nowo ytne zjawisko
kibicowania. Z czasem dost pno tatua y wzros a, a ich wykonywaniem zacz li zajmowa
si profesjonali ci, którzy w dwie godziny mog na ciele wytatuowa herb dowolnego klubu
sportowego, je li tylko posiadaj odpowiedni wzór. We wspó czesnym rodowisku kibiców
tatua e s bardziej istotne, gdy symbolizuj ma e, prowincjonalne kluby, nieb
ce cz ci
kultury masowej, ani te markami produktów telewizyjnych.
Wyró nikiem kibiców fanatyków jest sposób zaanga owania w ycie klubu. Nie pozostaj
oni bowiem jedynie biernymi obserwatorami sportowych zmaga , ale staj si ich cz ci . W
czasie meczów, które maj charakter liturgii, pe ni rol liturgicznej s
by o tarza. Dotyczy
to zw aszcza kibiców zrzeszonych w grupach kieruj cych dopingiem, tworz cych opraw
wi kow oraz choreograficzn , a tak e ochraniaj cych flagi oraz inne wi te insygnia.
Zorganizowany doping, efektowna choreografia, transparenty, chóralne piewy powoduj , e
pozornie zwyk e wydarzenie – rywalizacja sportowa – nabiera i cie mistycznego charakteru.
Poza zaanga owaniem w liturgiczn s
o tarza fundamentalistów wyró nia (przede
wszystkim) radykalizm pogl dów zachowa oraz postaw. Fundamentali ci nie musz by
osobami g boko wierz cymi, cz sto si zdarza, e gdy przestaj intensywnie anga owa si
w sprawy klubowe, to zupe nie odchodz ze wspólnoty religijnej. Wydaje si , e bardziej, ni
wiara w klub, do wspólnoty religijnej przyci ga ich zaanga owanie, aktywno , mo liwo
dzia ania, wreszcie wyj tkowe poczucie wspólnoty.
Fundamentalistom towarzyszy g bokie przekonanie o w asnej wyj tkowo ci, misji oraz
wierno ortodoksji. Kibiców o sk onno ciach fundamentalnych charakteryzuje g bokie
poczucie bycia „prawdziwymi” wyznawcami i nierzadko oskar aj , a nawet odmawiaj
innym – mniej zaanga owanym grupom – okre lania siebie mianem kibiców. Ich mentalno
i sposób my lenia zawarta jest w apokaliptycznych s owach w. Jana Znam twoje czyny, e
ani zimny, ani gor cy nie jeste . Oby by zimny albo gor cy! A tak, skoro jeste letni i ani
gor cy ani zimny, chc Ci wyrzuci z moich ust. (Ap. 3, 15–16). Prost konsekwencj tego
jest jawny brak akceptacji, a wr cz wrogo wobec wszelkiej inno ci, to jest przede
wszystkim wobec kibiców innych dru yn, czyli cz onków innej grupy religijnej, wyznaj cej
inne bóstwo, ale równie mniej zaanga owanych cz onków w asnej grupy religijnej, którzy
cz sto oskar ani s o niewystarczaj
gorliwo w oddawaniu czci bóstwu. W kibicowskim
argonie tacy kibice okre lani s (nieco pogardliwie) mianem pikników, gdy w spektaklu
sportowym nie odgrywaj
adnej szczególnej roli, a uczestnictwo w meczu traktuj jako
form rozrywki.
Codzienne ycie kibiców fundamentalistów ca kowicie podporz dkowane jest aktywno ci
kibicowskiej, a ró ni si od ycia pozosta ych kibiców tym, czym wed ug Maksa Webera
(por. 1994: 100–104) ró ni a si wiara protestantów od katolików – ci pierwsi mieli my le o
Bogu nieustannie, a drudzy wy cznie od wi tnie. Dla fanatyków uczestnictwo w meczach,
przygotowanie do tych spektakli, jest istotnym elementem buduj cym to samo . Ich
spo eczne rodowisko, kr g najbli szych znajomych oraz przyjació tworz osoby, które s
cz onkami tej samej grupy religijnej, kibicuj temu samemu klubowi, cz sto s to
wspó towarzysze, równie fanatycy (por. Mathias 1991). Wspólnotowe wi zi tworzone w
ramach grupy religijnej kibiców s cz sto jedynymi tak silnymi wi zami, jakie udaje im si
zawi za , a grupa kibiców to jedyna wspólnota, której czuj si cz onkami. Szczególnie
istotne jest tutaj równie subiektywne poczucie roli, jak klub odgrywa w ich yciu. Kibic
brazylijskiego klubu Gremio Porto Alegre zapytany o to, jak wa ny jest dla niego klub,
odpowiada: Gremio to moja religia, moje ycie, bez niego jestem nikim („Wojny na
stadionach. Brazylia”).
Fundamentalni kibice potrafi si wzajemnie nienawidzi , ale równolegle czy ich walka z
religijn oboj tno ci , a przede wszystkim z sekularyzowanym wiatem zewn trznym.
Fanatycy cz sto sceptycznie i bez szacunku odnosz si do mniej zaanga owanych
wyznawców w asnej religii. Fundamentalistów czy empatyczna wi i wzajemnie
umacniane poczucie kibicowskiej awangardy. wiadcz o tym liczne przyk ady solidarno ci
pomi dzy fundamentalistami ró nych grup religijnych, zarówno ultrasowych (wstrzymywanie
dopingu na znak protestu przeciwko niewpuszczaniu kibiców go ci na trybuny albo
rekwirowaniu im materia ów pirotechnicznych), a przede wszystkim chuliga skich
(wzajemna pomoc przy wymykaniu si policyjnym eskortom).
Drugim typem idealnym kibiców s ortodoksi. S to kibice „g boko wierz cy”, silnie
zaanga owani emocjonalnie w ycie wspólnoty religijnej, uznaj cy klub, jego herb oraz
barwy za wi to , a stadion za pewnego rodzaju sanktuarium. Ich wiara jest silna, ale oni
sami nie musz by cz ci liturgicznej s
by. Natomiast gorliwo sytuuje ich w kr gu
najbardziej gorliwych wyznawców, stwarzaj c subiektywne poczucie roli stra ników
wi tego ognia. W przeciwie stwie do fundamentalistów nie cechuje ich tak daleki
radykalizm postaw, nie przypisuj sobie równie mocy wykluczania ze wspólnoty religijnej
innych kibiców. Zabieraj g os jedynie w najwa niejszych dla klubu kwestiach, zwykle
pozostaj c w cieniu, ale gdy ortodoksja jest zagro ona, wówczas (cz sto wspólnie z
fundamentalistami) podejmuj dzia ania w celu ochrony tego co wi te. Nie zmienia to faktu,
e przez fundamentalistów (zw aszcza chuliganów i ultrasów) s traktowani jako pikniki, co
odnosi si do ich zewn trznej religijno ci, ale emocjonalne zaanga owanie, poczucie
przynale no ci stawia ich w gronie najbardziej gorliwych wyznawców. Mniejszy radykalizm
sprawia, e sk onni s akceptowa jako wspó wyznawców równie mniej zaanga owanych
kibiców jako cz onków tej samej grupy religii. Nie ma wi c tutaj charakterystycznego dla
fundamentalistów wykluczania niezaanga owanych kibiców ze spo eczno ci kibicowskiej, ale
próba wci gni cia jak najwi kszej liczby osób w celu wspólnego uczestnictwa w obrz dach.
W tym sensie ortodoksi s znacznie bardziej otwarci na ludzi ni fundamentali ci, których
poczucie awangardowo ci prowadzi do swoistego autoizolacjonizmu.
Ortodoksi nie przypisuj sobie prawa do bycia jedynymi prawdziwymi wyznawcami i
spadkobiercami wi tej tradycji. U ywaj c j zyka socjologii religii mo na powiedzie , e
kibice g boko wierz cy traktuj cz onkostwo w religijnej wspólnocie kibiców jako element
sfery prywatnej. Oznacza to, e w znacznie mniejszym stopniu uzewn trzniaj oni swoj
wiar oraz mniej ostentacyjnie manifestuj publicznie swoj przynale no do wspólnoty
religijnej, co jednak nie znaczy, e musz by kibicami s abszej wiary. Dla kibiców
ortodoksów przynale no do religijnej grupy kibiców jest ogromnie istotnym, ale nie
najwa niejszym elementem w yciu, dla nich istnieje ycie poza wspólnot kibiców. Wielu z
nas ma rodziny, dzieci. Kilka osób wyjecha o na studia, cz
na Wyspy. Dosz o do sytuacji,
e opraw szykowa y 2–3 osoby („To My Kibice” nr 3 (78) 2008, s. 30). Uczestnicz oni w
rytualnych spotkaniach i nabo
stwach, ale kibicowanie nie stanowi tre ci ich ycia, nie jest
tak e g ówn charakterystyk konstytuuj
ich osobowo ciow to samo . W praktyce ich
zaanga owanie przejawia si w uczestnictwie w rytualnych nabo
stwach, towarzyszeniu
zespo owi zarówno podczas spotka na w asnym stadionie, jak równie podczas meczów
wyjazdowych. W
nie owo podró owanie za dru yn , obecno wsz dzie tam, gdzie jest
reprezentuj ca go dru yna, jest swoistym kibicowskim wyznaniem wiary. Taka aktywno
wymaga odwagi i po wi cenia, b
c form podró owania i g oszenia dobrej nowiny w ród
wrogo nastawionych innowierców. St d u kibiców ortodoksów bierze si prometeizm,
poczucie bycia stra nikiem ortodoksji.
Kibiców ortodoksów charakteryzuje niski poziom tolerancji dla kibiców innych dru yn.
Akceptuj fakt ich istnienia, ale uznaj ich bóstwa za gorsze, mniej wi te. Bierze si on
ównie z do wiadczenia w pielgrzymowaniu za w asn dru yn i konfrontacji z agresj
(zarówno symboliczn , jak fizyczn ) ze strony kibiców miejscowych dru yn. W wiecie
kibicowskim, kibice go ci traktowani s jako konkurencyjna (cz sto równie wroga) grupa
religijna, fizycznie zasiadaj w odseparowanym miejscu, oddzielonym od kibiców
miejscowych p otem, siatk , a cz sto nawet dodatkowym sektorem buforowym.
Organizatorzy widowisk sportowych czyni wszystko, aby nie dochodzi o do fizycznego
kontaktu mi dzy kibicami rywalizuj cych ze sob dru yn. Przyjmuje si , e s to dwie grupy
religijne, które oddaj kult konkurencyjnym bóstwom. Trzeba jednak zaznaczy , e mimo
niskiej tolerancji kibiców wobec wyznawców klubowych bóstw kibice ortodoksi rzadko
posuwaj si do przemocy fizycznej, ewentualn agresj wyra aj g ównie symbolicznie.
Trzeci kategori cz onków grupy religijnej kibiców s kibice ma ej wiary. Cech ich
wyró niaj
jest mniejsza gorliwo , du a tolerancja dla innowierców i biblijna „letnio ”.
Dla kibiców ma ej wiary sakralno idei klubu nie jest ju tak oczywista, a prymat w asnego
klubu nad innymi nie jest wcale absolutny. Czuj si oni wprawdzie cz onkami wspólnoty
religijnej, ale ich stosunek do wi tej tradycji klubu jest oboj tny, przez co w mniejszym
stopniu identyfikuj si z klubowymi barwami i tradycj , a bardziej ukierunkowani s na
tera niejszo . Kibice ma ej wiary szybko akceptuj now (sponsorsk ) nazw klubu, nie
przywi zuj szczególnej wagi do tradycji, a obiektem ich kultu s zwykle aktualnie
wyst puj cy zawodnicy. Dzieje si tak, bo w kibicowaniu nie dostrzegaj g bszej idei, a w
swoim kibicowskim zachowaniu s do pragmatyczni – gdy dru yna sromotnie przegrywa
albo mecz jest transmitowany w telewizji, pozostaj w domu. Jednak ich ekumenizm wyra a
si przede wszystkim w stosunku do kibiców innych dru yn, niezale nie od tego komu
kibicuj . Prezentuj oni niespotykane u innych kategorii kibiców zrozumienie dla
innowierców i szacunek dla ich odmienno ci, w tym sensie mo na ich równie nazwa
ekumenicznymi. Gdyby ich klub nie istnia albo, gdyby wyst powa w innej dyscyplinie,
wówczas z pewno ci kibicowaliby innemu.
Nie jest to regu , ale cz sto dystans kibiców ma ej wiary bierze si z tego, e s oni przede
wszystkim sympatykami danej dyscypliny sportu, a w drugiej kolejno ci sympatykami
asnego klubu. Przynale no do grupy religijnej jest jednak raczej wynikiem (rodzinnych,
dzielnicowych) tradycji czy te wp ywu grupy kole
skiej ani eli wiary w nieprzemijaj
wi to idei klubu. Mo na ich przyrówna do osób stoj cych w przedsionku ko cio a, które
zawsze obecne na niedzielnej mszy, rzadko kiedy jednak przekraczaj próg ko cielnej
kruchty. Ujmuj c rzecz zwi le – nie anga uj si zbytnio emocjonalnie. W ich przypadku
regularne ucz szczanie na niedzielne nabo
stwa bierze si z bezrefleksyjnej rutyny, presji
otoczenia czy wzgl dów towarzyskich, co nie zmienia faktu, e z czasem buduje pewne
poczucie wi zi ze wspólnot wierz
. Kibice ma ej wiary aktywnie uczestnicz w rytualnych
obrz dkach meczowych zarówno u siebie, jak i (rzadziej) na wyje dzie, jednak nigdy nie
zasiadaj w sektorze dla kibiców przyjezdnych, gdzie obecno wymaga zaanga owania.
Czwart kategori kibiców s kibice wierz cy, ale niepraktykuj cy. Podobnie jak ortodoksi
oni równie czuj si cz ci klubu, bardzo silnie si z nim identyfikuj , ale nie uczestnicz
bezpo rednio w sportowych zawodach z dwóch powodów: z wyboru albo z konieczno ci.
Poziom wtajemniczenia wierz cych, niepraktykuj cych mo e by ró ny. Generalnie jednak s
to kibice emocjonalnie zaanga owani, nie ró ni cy si znacz co od g boko wierz cych pod
wzgl dem emocjonalnego zaanga owania. Uto samiaj si oni z klubem, czuj si cz ci
religijnej grupy kibiców. To, co ich wyró nia, to brak uczestnictwa w sportowych rytua ach.
Cz
kibiców nie znosi nadmiernej obrz dowo ci, stadionowej atmosfery igrzysk, festynu,
wspólnych piewów, meksyka skiej fali, uk adanej z kartonów bogatej choreografii czy
zapachu wiec dymnych. Ludyczno sportu, rozdmuchana ceremonia ich odstrasza,
zw aszcza, e dla nich uczestnictwo w religijnych obrz dach ma charakter indywidualnego
kontaktu z sacrum bez obecno ci wspólnoty. Jest to swego rodzaju przejaw procesów
indywidualizuj cych religi . Kibice tacy, cho silnie zaanga owani duchowo, to fizycznie
nieobecni w obrz dach staj si uciele nieniem has a Wiara tak! Ko ció nie! Dla nich
kibicowanie, szczególnie w trakcie meczu, jest swego rodzaju intymnym spotkaniem z
sacrum, a to niezwyk e osobiste spotkanie nosi znamiona niemal e mistyczne, wi c mo liwe
do zaistnienia poza formalnymi strukturami organizacji religijnej.
Nieobecno w rytualnych nabo
stwach mo e by efektem zwyk ej fizycznej
niemo liwo ci uczestnictwa w widowisku sportowym ze wzgl du na odleg e miejsce pracy,
zamieszkania czy kalectwo. Kibicowanie na odleg
nie jest zjawiskiem ani nowym ani
rzadkim, ale dzi ki wspó czesnym zdobyczom techniki obecnie du o powszechniejszym.
Przypomina to troch s uchanie nabo
stwa przez radio albo ogl danie go w telewizji.
Przeprowadzono wiele bada na temat kibicowania „na odleg
” i dzi ki temu istnieje
bogata literatura na ten temat (Nash 2000). W dobie globalizacji znacznie atwiej jednoczy
si z ukochan dru yn , nawet b
c w odleg
ci kilku tysi cy kilometrów. Natomiast
uczestnictwo w sportowych zawodach przyjmuje wówczas charakter pielgrzymki do Mekki,
odbywanej sporadycznie, ale z nale yt nobliwo ci .
Pi
kategori s kibice dewoci, a ich wiara przejawia si w ostentacyjnym demonstrowaniu
przynale no ci do wspólnoty religijnej. Trzeba przy tym pami ta , e do wiadczenie religijne
mo na rozpatrywa w dwóch wymiarach: wewn trznym – g bszym oraz zewn trznym –
spo ecznie i kulturowo uwarunkowanym. O ile jednak wiara religijna d
y do ujawnienia si
na zewn trz i w zasadzie trudno jest mówi o wierze bez religijno ci, o tyle znane s zjawiska
religijno ci nieoparte na wierze. To rozró nienie jest szczególnie wa ne przy rozwa aniach
nad kategori kibiców-dewotów. W zasadzie ich religijna aktywno ogranicza si do sfery
zewn trznej, bowiem w przeciwie stwie do kibiców wierz cych, ale niepraktykuj cych,
dewoci stanowi grup praktykuj
, ale nie (do ko ca) wierz
. W religijnej wspólnocie
kibiców wyró niaj si bogactwem wszelkiego rodzaju gad etów, sezonowym uczestnictwem
w zawodach sportowych. Dla dewotów uczestnictwo we wspólnocie religijnej ogranicza si
do niedzielnego, cz sto nieregularnego uczestnictwa w meczu i s
y raczej pokazaniu si .
Dewoci nie do , e swoj gorliwo ograniczaj do nieregularnych wypraw na stadion, to
cz onkami wspólnoty religijnej s bardziej zewn trznie ni wewn trznie. Nie s zwi zani
emocjonalnie z klubem, z jego nazw i tradycj , ale je li zdecyduj si wybra na mecz
swojej (najcz ciej lokalnej) dru yny, to brak wiary staraj si odkupi w sferze zewn trznej
poprzez demonstracje dewocjonaliów – koszulek, czapeczek, znaczków itd. Mo na
skonstatowa , e tylko w sferze symbolicznej staj si na chwil cz onkami wspólnoty
religijnej, zw aszcza wtedy, gdy ta wi tuje okres najwi kszych tryumfów. Faktycznie, ich
uczestnictwo w grupie religijnej jest w gruncie rzeczy powierzchowne i sprowadza si do
zewn trznych form wyra ania kultu religijnego pozbawionego wi kszej refleksji. Widoczne
to jest szczególnie przy zmianie nazwy, znaku czy barw klubu (z tradycyjnych na
sponsorskie); kibicom dewotom nie robi to zreszt szczególnie wielkiej ró nicy, bowiem nie
przywi zuj si do „detali”.
W wiecie religijnym kibiców dewocjonalia pe ni bardzo istotn funkcj , a sprzeda
prawdziwych (magicznych) dewocjonaliów zajmuj si specjalne instytucje – oficjalne sklepy
klubowe. Analogicznie do wiata religijnego, poza „oficjalnym obiegiem dewocjonaliów”,
którym przypisuje si moc niemal sakraln , istnieje ca y szereg „nieoficjalnych”
dewocjonaliów, czyli zwyk ych podróbek. Magiczna warto dewocjonaliów
wykorzystywana jest bezwzgl dnie przez ich producentów oraz sprzedawców w celach
komercyjnych. Ceny oficjalnych pami tek klubowych s bardzo wysokie i niewspó miernie
wysokie do ich materialnej warto ci. Cena klubowej koszulki mo e wynosi 40 euro, cho jej
materialny odpowiednik – markowa koszulka tej samej renomowanej firmy, jednak bez znaku
klubowego, kosztuje nawet dziesi razy mniej.
Kibiców dewotów nie mo na myli z kibicami ma ej wiary. Cho na pierwszy rzut oka grupy
te wydaj si podobne, to jednak ró nica mi dzy nimi jest do znaczna. Kryterium zasadza
si na stopniu postrzegania klubu jako sacrum. Jak ju zaznaczono, kibiców ma ej wiary
mo na porówna do osób, które stoj z ty u Ko cio a. Nie anga uj si specjalnie w
wyznawanie wiary, jednak stosunkowo systematycznie uczestnicz w obrz dach. Gdzie
podskórnie wierz by mo e, e jest tam ukryty element wi to ci, z natury sceptyczni, staj
jednak na uboczu, a eby w razie pomy ki nie narazi si na zbyt du e rozgoryczenie.
Trzymaj c si tej analogii, kibiców dewotów mo na porówna do tych, którzy w czasie
liturgii chc by postrzegani jako osoby gorliwe, siedz mo liwe najbli ej o tarza, a po
nabo
stwie po piesznie przepychaj si pomi dzy staruszkami, eby jak najszybciej
znale si w domu na obiedzie. Kieruje nimi w takim kultywowaniu wiary nie przemo ne
przekonanie o sakralno ci klubu, ale pewien rodzaj mody. Gad ety maj tu s
kreowaniu
asnej to samo ci poprzez najbardziej widoczne – wizualne – elementy kultu. Jednak e po
meczu szalik l duje w koszu z brudn bielizn albo w szafce na buty. Spektakl bowiem si
zako czy , a ycie toczy si nadal.
Ostatni wyodr bnion kategori kibiców s atei ci. Nie s oni cz onkami wspólnoty
religijnej kibiców, ale s wa nym punktem odniesienia w analizach spo ecznego fenomenu
kibicowania. Bez nich zrozumienie fenomenu religijnej grupy kibiców wydaje si trudne, a
nawet niemo liwe. Najpro ciej rzecz ujmuj c s to kibice sportu, którzy nie identyfikuj si z
adnym klubem, nie czuj si absolutnie cz ci jakiejkolwiek wspólnoty, ale uwa aj siebie
za znawców kibiców i sportu. W zasadzie wszelkie poczucie wspólnotowo ci jest im obce,
bowiem ona ich ogranicza, zakotwicza w kolektywie, zabiera wolno . Atei ci to
indywiduali ci, którzy nie lubi si z niczym i z nikim wi za , s typowymi konsumentami
sportu, ceni komfort, a w asne zaanga owanie ograniczaj do jednorazowego aktu
konsumpcji okre lonej dawki rozrywki (za któr p ac ). Patrz oni na klubowe
zaanga owanie z dystansem i parafrazuj c s owa niemieckiego filozofa widz w nim swego
rodzaju opium dla ludu. Dla sportowych ateistów identyfikacja z jakim klubem (cz sto
lokalnym), wierno barwom klubowym, kultywowanie tradycji, budowanie wi zi w ramach
wspólnoty kibiców jest zaprzeczeniem ponowoczesnej ideologii konsumenckiego
niezaanga owania (Bauman 2007). Nie s to jednak klasyczni sportowi laicy, którzy ze
sportem i kibicowaniem nie maj nic wspólnego, yj c niejako obok tego zjawiska. Atei ci
znaj si na sporcie, potrafi doceni pi kno i jego nieprzewidywalno , ale nie s w stanie
(nie chc ) wykszta ci wi zi emocjonalnych z adnym (zw aszcza lokalnym) klubem.
Uwa aj si za koneserów sportu, fascynuj si rozgrywkami ligi mistrzów, siatkarsk lig
wiatow , mistrzostwami wiata w pi ce r cznej, skokami Adama Ma ysza oraz jazd Roberta
Kubicy. Na mecze lokalnej dru yny ucz szczaj sporadycznie i przyjmuj postaw
zdystansowan , czasami nawet prze miewcz , przy okazji narzekaj c na s aby poziom
spotkania, kiepsk widoczno i brak mo liwo ci obejrzenia powtórek. Atei ci wyra aj
fundamentalne niezrozumienie dla ekscytacji kibiców oraz lokalnych dziennikarzy
dokonaniami zespo u, którego sporadycznych zwyci stw nikt nigdy w telewizji nie zobaczy,
bo albo wyst puje on w ni szej lidze albo uprawia dyscyplin niszow . Afirmacja maksymy
niech wygra lepszy wskazuje na rozrywkowo- estetyczne przes anki obecno ci na meczach. Z
tego powodu s oni or downikami komercjalizacji sportu, przyznawania „dzikich kart”
gwarantuj cych uczestnictwo najbogatszym w profesjonalnych ligach oraz przenoszenia
klubów z ma ych do wi kszych miast, gdzie istnieje wi kszy potencja rozwojowy.
Przywi zanie do barw klubowych, poszanowanie tradycji i lojalno s im obce, s
przejawem nieracjonalno ci i za ciankowego oporu wobec trendów nowoczesno ci. Kibice
atei ci patrz na wspólnot religijn kibiców klubowych jak na op tanych cz onków sekty,
pozbawionych integralnych przymiotów nowoczesno ci: racjonalno ci czy elastyczno ci.
Natomiast atei ci jawi si cz onkom religijnej grupy kibiców jako klasyczny przejaw
zsekularyzowanego sportu, pozbawionego warto ci (innych ni komercyjne) i sprowadzonego
do czystej postaci biznesu. Punkt widzenia ateistów oddaje Piotr Kowalczuk (2007), który w
artykule o wiele mówi cym tytule Igrzyska b aznów na amach dziennika „Rzeczpospolita”
tak oto podsumowa zaanga owanie kibiców, których w naszej typologii zdefiniowali my
jako fundamentalistów: „Ideologia czy raczej religia ultrasa jest stosunkowo prosta i
przypomina sposób my lenia agresywnej sekty. Wydaje im si , e s sol futbolu i
depozytariuszami futbolowych warto ci. Podczas meczu swemu bóstwu – dru ynie i jej
pi karzom – ultrasi oddaj cze hymnami, portretami, transparentami i nierzadko przepi kn
scenografi . S ze swoj dru yn na meczach wyjazdowych i treningach. Ale gdy ich dru yna
walczy na boisku z rywalami, oni prowadz z równym zaci ciem swoj wojn ” .
Modern sport, czyli proces sekularyzacji niewidzialnej religii kibiców
Analogicznie jak w przypadku tradycyjnych religii, równie w niewidzialnej religii kibiców
widoczne s procesy sekularyzacyjne okre lane mianem modern sport, polegaj ce na
racjonalizacji widowisk sportowych i uczynieniu z religijnej mitologii dochodowego
przedsi wzi cia. S
y temu modernizacja stadionów na wzór hal kinowych multipleksów
(patrz: King 1998a). Ich celem jest uczynienie z nich komercyjnego spektaklu na wzór (w
zale no ci od dyscypliny sportowej) plebejskiego teatru, rewii czy wr cz cyrku, w którym
publiczno ma pe ni rol konsumentów, p ac cych za mo liwo ogl dania, a w zasadzie
konsumowania sztuki. Jak pisze Carlton Brick (2007: 162) „stadionowa atmosfera podlega
odgórnej organizacji, natomiast istotny element sportowego widowiska – spontaniczno –
jest ograniczony, a nawet zostaje zagubiony”.
Procesy modernizacyjne s w sporcie bardzo silne. Jednym z wielu ich przejawów jest
widoczna sekularyzacja (wr cz profanacja) sportowych sanktuariów, polegaj ca na
ytkowaniu stadionów – czyli obiektów o charakterze religijnym – przez dwa lub wi cej
kluby sportowe. Bior c pod uwag fakt, e religijne spo eczno ci dwóch klubów z jednego
miasta rzadko yj w symbiozie, to pomys rozgrywana meczu na wspólnym stadionie mo na
przyrówna do propozycji, aby irlandzcy katolicy i protestanci korzystali z jednej wi tyni w
samym centrum Belfastu. Przyk adów takich wspó
ytkowanych stadionów jest wiele,
cho by Allianz Arena w Monachium czy Stadion Olimpijski w Rzymie, gdzie ze wzgl dów
komercyjnych dwie od wieków yj ce w stanie wojny grupy religijne dziel wspólne
sanktuarium. Jednocze nie mo na wskaza wiele przyk adów, gdzie mimo silnej presji
ekonomicznej, dwa kluby graj niejako obok siebie, tak jak to dzieje si w Liverpoolu, gdzie
stadiony dwóch wielkich klubów, FC Liverpool i Evertonu, a jednocze nie sanktuaria dla
dziesi tek, je eli nie setek tysi cy kibiców wyznawców obu religii znajduj si dos ownie w
odleg
ci 300 metrów od siebie. Mimo geograficznej blisko ci nie dopuszcza si nawet
mo liwo ci rozgrywania spotka na wspólnym stadionie ze wzgl du na sakralny charakter
obiektów. Natomiast dwa rywalizuj ce kluby z Mediolanu: Inter i AC Milan rozgrywaj
swoje mecze na jednym obiekcie5, który jednak przez obie grupy religijne nazywany jest
zupe nie odmiennie – dla kibiców Interu jest to Stadio Giuseppe Meazza, natomiast dla
sympatyków Milanu to Stadio San Siro. Mo na powiedzie , e mimo fizycznej wspólnoty –
w sferze kultury symbolicznej – ten sam stadion sta si elementem dwóch odr bnych
wi tych kosmosów, w których jest 5 Powodem takiego stanu rzeczy by ogromna bieda na
prze omie XIX i XX wieku we W oszech, która nie pozwala a na wybudowanie dwóch
odr bnych obiektów sportowych. on dla cz onków obu religijnych wspólnot zupe nie czym
innym, odmiennym sanktuarium. Niedostrzegalno sakralno ci obiektów sportowych
powoduje, e od czasu do czasu równie w Polsce pojawiaj si pomys y, aby kluby z
jednego miasta (w ramach oszcz dno ci) rozgrywa y mecze na wspólnym stadionie, na
przyk ad w odzi (Widzew oraz KS) czy Warszawie (Polonia oraz Legia), budz one jednak
ród kibiców kontestacje, a nawet wywo uj objawy agresji. Podsumowuj c kwesti
wi tych miejsc trzeba podkre li , e legendarne stadiony wielkich klubów pi karskich staj
si powoli swego rodzaju parkami rozrywki na wzór Disneylandu, gdzie niemal wszystko
podporz dkowane jest wygodzie turystów, a sanktuarium przeistacza si w jeden wielki
kompleks pami tkarsko-us ugowy. Pozostaje tylko pami ta , e wykorzystanie miejsc kultu
religijnego do celów komercyjnych jest zjawiskiem do powszechnym, a przyk ad Lichenia
dowodzi, e obecnym równie w Polsce.
Transfery zawodników i trenerów s najbardziej wyrazistym aspektem komercjalizacji sportu.
Zawodnicy przychodz i odchodz , bo – poza nielicznymi wyj tkami – kluby sta y si dla
nich wy cznie miejscem pracy. Bohaterowie stadionów nie znaj ich historii, nie szanuj
tradycji, czasami nawet dobrze nie wiedz , do jakiego klubu zostali sprzedani, tak jak
zawodnik FC Liverpoolu Javier Mascherano, który na inauguracyjnej konferencji prasowej
opowiada , jaki jest dumny z bycia „czerwonym diab em”, cho to okre lenie rywala
Liverpoolu – Manchesteru United. Ten przejaw ignorancji i dyletanctwa symbolizuje
stosunek wielu zawodowych sportowców do klubów, barw, historii i tradycji. Dla wi kszo ci
kibiców wierz cych g boko w sens wspólnoty niewidzialnej religii zawodnicy to tylko
„kopacze”, „grajki” (pi karze) czy „kolarze” (o
lowcach), ma e tryby w wielkiej maszynie,
które dzisiaj s , a jutro zostan sprzedani do innego klubu. Ich los w gruncie rzeczy pozostaje
kibicom oboj tny, cho bez w tpienia publiczno sportowa posiada swoich ulubie ców,
których odej cie wywo uje szczególne emocje.
Co do zasady, transfery nie s przez kibiców negowane, raczej przyjmowane jako z o
konieczne. S zawodnicy (Jerzy Dudek), którzy mimo odej cia ze swoich klubów (Feyenoord
Rotterdam, Liverpool FC) ciesz si ogromnym szacunkiem kibiców, ale równocze nie s
zawodnicy tacy jak Dennis Law (przeszed z Manchester United do Manchester City), Luis
Figo (przeszed z Barcelony do Realu Madryt), Roberto Baggio (transfer z Fiorentiny do
Juventusu), powszechnie uznawani s za zdrajców i wi tokradców. Dla religijnej wspólnoty
kibiców najwa niejszy jest klub i wyra nie oddzielaj jego sakralno od z natury u omnych,
grzesznych i niedoskona ych zawodników, ale dla nowoczesnych konsumentów us ug
rozrywkowych kwestia transferów jest w zasadzie drugorz dna. Trzeba jednak pami ta , e
sekularyzacja sportu powoduje, i sportowi konsumenci cz sto przychodz na mecze bez
poczucia oraz szacunku dla wi to ci klubu i z lubo ci oklaskuj kolejnych „z otych
cielców” – bohaterów sportowej popkultury.
Na koniec trzeba wspomnie , e w rodowisku najbardziej radykalnych kibiców, ostrej
krytyce poddawane s wielkie sportowe imprezy, które staj si powoli uciele nieniem
nowoczesnego, skomercjalizowanego sportu. Komercjalizacja tych przedsi wzi niszczy
szlachetn ide czystej rywalizacji. Na pierwszy plan wysuwaj si pieni dze, w trakcie
mistrzostw Europy czy wiata coraz cz ciej mówi si o tym, ile mo na na organizacji
turnieju
zarobi , jakie inwestycje nale y wykona i mierzy si finansowe korzy ci. Pojawiaj si
pomys y, aby mecze ligi angielskiej rozgrywa w Chinach czy Japonii, po to by zwi kszy
liczb sprzedawanych gad etów. Dla cz onków wspólnoty niewidzialnej religii, klubowych
kibiców oznacza to daleko posuni
profanacj , dlatego cz
z nich protestuje przeciwko
takim praktykom. Ich dzia anie, cho szlachetne, przegrywa w starciu z turbokapitalizmem
(por. Luttwak 2000). Wspó czesny sport staje si produktem kultury masowej, wzgl dnie
tani i lekk telewizyjn rozrywk dla wszystkich, to doskona y interes, na którym mo na
zarabia miliony. Wielkie imprezy sportowe zaczynaj przypomina spektakularne gale, rauty
z czerwonymi dywanami, gdzie sportowa rywalizacja staje si t em dla towarzysko-
biznesowych spotka . Zjawisko okre lane mianem modern sport zmierza do sekularyzacji
sportu i pozbawienia go magicznego czy religijnego charakteru.
Podsumowanie
Spo eczne zjawisko kibicowania wpisuje si w konteksty religii pozainstytucjonalnej czy te
religii niewidzialnej, staj c si jednak – przez swoje pograniczne usytuowanie – obszarem
trudno dost pnym badawczo zarówno dla socjologii sportu, jak i socjologii religii. Uj cie
fenomenu kibicowania w kategoriach religijnych przeczy twierdzeniom, jakoby
spo ecze stwa przemys owe stawa y si coraz mniej religijne, a ich cz onkowie wiedli ycie,
w którym coraz mniej jest prawdziwego, autentycznego znaczenia. Analiza zjawiska
kibicowania pokazuje, e zmianie ulegaj jedynie formy religijno ci i realokacja sacrum poza
tradycyjne struktury ko cielne. Jednocze nie przyj cie perspektywy religijnej w badaniach
nad spo ecznym wiatem kibiców nie tylko zdaje si potwierdza ustalenia Luckmanna o
istnieniu nowych, niewidzialnych form religii, ale – co dla prowadzonej analizy jest znacznie
bardziej
istotne – pozwala uchwyci „humanistyczne” aspekty fenomenu kibicowania, które
dotychczas pozostaj c gdzie na jego obrze ach wymyka y si procesowi poznania
naukowego.
OPUBLIKOWANO W: STUDIA SOC JOLOGICZNE 2009, 1 (192), s.115-149