AA UFO w Alwernii

background image

UFO w Alwerni

Zjawisko to znajdowało się na niezbyt dużej wysokości nad ziemią (nieco powyżej dachów

bloków) i w nie większej odległości jak 500, najwyżej 1000 m od nich.

Państwo W. (dane zastrzeżone) mieszkają na osiedlu Chemików w bloku nr 1. Tej nocy byli sami

w domu, gdyż ich 18-letni syn Marek poszedł na dyskotekę. Późnym wieczorem pani W. poszła
spać, natomiast mąż trochę zdenerwowany opóźniającym się powrotem syna, chcąc zobaczyć czy
czasem nie wraca, przeszedł do drugiego pokoju, znajdującego się po stronie północno-zachodniej i
wyjrzał przez okno. Wzrok jego natychmiast przykuły dziwne światła na niebie, tworzące jak gdyby
spłaszczony okrąg. Cały „obiekt” zwężał się i rozszerzał a światełka znajdujące się na jego
obwodzie wirowały w lewą stronę. Niknął on na 3-4 minuty, po czym pojawiał się znowu,
przemieszczając się wolno w lewo i z powrotem do punktu, w którym został zauważony.

Świadek zauważył obiekt ok. godz. 00.30. Po ok. półgodzinnej obserwacji obudził żonę i dalej

„świetlisty krąg” obserwowali razem, ale nie była to obserwacja ciągła, gdyż co chwilę któreś z nich
odchodziło od okna, niepokojąc się nieobecnością syna. Poza kilkoma szczegółami pani W.
potwierdziła relację męża, dotyczącą wyglądu i zachowania się „obiektu”.

Ok. godz. 1.30. wrócił syn. Po udzieleniu mu ostrej reprymendy za tak późny powrót, nie

zwracając już uwagi na światła, wszyscy poszli spać. Nie wiedzą więc co się z tymi światłami dalej
stało.

Rys. 1. Widok obiektu w formie „obręczy z trapezów” w fazie zwężania (w trakcie rozszerzania średnica
jego wzrastała dwukrotnie), obserwowany przez chłopców i Marka W. Dla porównania obok
wyrysowano Księżyc.

W czasie gdy państwo W. obserwowali światła w kierunku pn-zach., mocno wystraszony

przebiegiem obserwacji Marek ruszył biegiem w stronę domu, patrząc co chwilę na światła, które
przesuwały się wraz z nim. Wydaje się jednak, że było to złudzenie spowodowane zmianą miejsca
obserwacji, kiedy bowiem świadek na moment przystanął, światła również się zatrzymały. W tym
czasie jednak nie myślał o tym, lecz zwiększył tempo biegu i zjawił się w domu ok. godz. 01.30.
Wtedy jak powiedział „usłyszał parę słów” od rodziców, więc postanowił nie mówić im co mu się
przydarzyło i poszedł spać. Rodzice również nie wspomnieli mu o swoich obserwacjach
zadowoleni, że syn wrócił „cały i zdrowy” i wreszcie mogą iść spać. Dopiero następnego dnia
opowiadając sobie nawzajem swe „Nocne przeżycia” doszli do wniosku, że widzieli to samo
zjawisko. Gdy obserwowali światła z okna swego mieszkania, Marek znajdował się w namiocie,
odległym o ok. 400 m od domu, usytuowanym również na os. Chemików, ale po jego wschodniej
stronie, w zaroślach za boiskiem. Nie poszedł on na dyskotekę, lecz postanowił pograć z kolegami

background image

w karty. W trakcie gry „przysnął”.

Kiedy obudził się ok. Godz. 01.15, spodziewając się awantury w domu, wyskoczył z namiotu i

ruszył szybko w stronę domu. Przeszedł ok. 20 m przez zarośla i gdy wyszedł na obszar porośnięty
trawą, zauważył na wysokości około 17 metrów wiszące pionowo nad nim światła w kształcie
„trapezów”, które wirowały na obwodzie elipsy. „Obiekt” kurczył się i rozszerzał. Po kilkuna-
stosekundowej obserwacji „świetlista elipsa” przemieściła się w kierunku wschodnim nad oddalone
o ok. 50 m pole i wyemitowała w kierunku ziemi promienie światła. Po ok. 7-10 sekundach owe
smugi znikły, a wraz z nimi obiekt, który w ułamku sekundy pojawił się nad odległym o ok. 250 m
blokiem.

Niesprawdzone relacje świadków wspominają, że „świetlisty krąg” widoczny był na niebie nad

Alwernią aż do godziny 03.00 nad ranem. Niestety, jak dotąd nie natrafiono bezpośrednio na osoby,
które obserwowałyby „obiekt” o tak wczesnej porze. Inne pogłoski mówiły o zakłóceniach w pracy
radioodbiornika gdzieś w Alwerni, oraz o świadkach obserwacji podobnych świateł w Spytko-
wicach, Babicach, Kwaczale, a także o istnieniu „wypalonego koła na ziemi” w Regulicach
Górnych – jednak jak dotychczas również nie natrafiono na bezpośrednich uczestników tych
zdarzeń. W przypadku obserwacji na os. Chemików istnieją co najmniej trzy grupy świadków:

1. kilku chłopców prowadzących obserwacje z terenu „boiska do koszykówki”, znajdującego

się w centralnej części os. Chemików;

2. państwo W. , prowadzący obserwację z mieszkania na IV piętrze bloku znajdującego się w

pn-zach. części osiedla;

3. Marek W. prowadzący obserwację ze wschodniej części osiedla.

Wszyscy oni zgodnie podają podobny wygląd, kształt, rozmiar i umiejscowienie świateł, oraz ich

przypuszczalną odległość i wysokość nad ziemią. „Obiekt” miał kształt lekko owalny, który
rozszerzał się i zwężał, tworząc prawie koło, w tej fazie osiągając wielkość zbliżoną do około
dwukrotnej wielkości Księżyca w pełni (w fazie rozszerzenia, wielkość była zbliżona do 5-krotnej
średnicy Księżyca). Nieco większe rozmiary podaje Marek, ale oglądał on światła z odległości ok.
17 i następnie 50 metrów, podczas gdy pozostali świadkowie z odległości kilkuset metrów. Światła
były widziane przez świadków w kierunku północnym (azymut 350-30° – chłopcy, 290-20° –
państwo W. , 290° – Marek w końcowej fazie obserwacji). Jedynie Marek W. obserwował światła w
zenicie, na wysokości ok. 17 metrów nad sobą, a następnie na azymucie 120° z odległości ok. 50 m.

background image

Rys. 2. Wygląd obiektu (tym razem „segmenty wyrysowano na planie koła), jaki widzieli rodzice Marka W.

Opierając się na ocenie Marka można stwierdzić, że rzeczywista średnica „kręgu świateł”

wynosiła ok. 80 metrów, a jeśli tę wartość odniesiemy do relacji pozostałych świadków okaże się,
że oglądali oni zjawisko z odległości ok. 500 m. Taką zresztą odległość podawali w przybliżeniu
chłopcy i państwo W.

„Obiekt” nie posiadał zwartej konstrukcji – co stwierdzili wszyscy świadkowie – lecz były to

pojedyncze światła, przemieszczające się po obwodzie elipsy lub lekko wydłużonego koła,
nachylonego do nich pod pewnym kątem. Wewnątrz, między wirującymi światłami widoczne były
bowiem gwiazdy, chmury i niebo, co potwierdził również Marek – obserwator największej ilości
szczegółów. Światła miały kształt „trapezów”, „kryształów”, „sześcianików”, jedynie pan W.
określił trochę inaczej ich wygląd, chociaż w sposób zbliżony. Rozmiar każdego z „trapezów”
oceniono na podstawie relacji Marka na ok. 20 m. Wszyscy byli zgodni co do koloru tych świateł –
biały, przymglony, lekko wpadający w jasnoniebieski.

Światła – „trapezy” ścieśniały i rozstępowały się w bardzo krótkim czasie – trwało to ok. 5-6

sekund. Cały czas wielkość poszczególnego segmentu „trapezu” była taka sama i wirowały one w
kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara – szybciej gdy średnica utworzonego przez nie
owalu się zmniejszała, wolnej natomiast gdy się powiększała. Całość przemieszczała się w lewo i
prawo o około 30°-40° i w stosunku do poprzedniego skrajnego położenia w ciągu minuty, cały
czas „pulsując”, znikając na parę minut i pojawiając się znowu, wciąż powtarzając te same ruchy.

Tylko w dwóch fazach zdarzenia „obiekt” obserwowano z niewielkiej odległości około 17

metrów gdy światła znajdowały się w zenicie nad Markiem W. Oprócz podanych powyżej
informacji świadek stwierdził również, że poszczególne „trapezy” były niezbyt wyraźne, o
rozmytych konturach, świeciły jasnobiałym światłem ale nie oświetlały ziemi. Między nimi i „w
środku, wewnątrz tej jak gdyby obręczy utworzonej ze świateł”, widoczne były niebo i gwiazdy, co
raczej wyklucza obecność jednego dużego obiektu o zwartej konstrukcji, chociaż całkowitej
pewności nie ma. Poza strachem świadek nie odnotował żadnego wpływu „świateł” na siebie.
„Trapezy” przez cały czas około dziesięciosekundowej obserwacji w tej fazie wirowały w lewo,
rozszerzając się i zwężając średnicę swego dośrodkowego ruchu.

Następnie „obiekt” przemieścił się nad odległe o ok. 50 m niewielkie pole (kierunek płd-

background image

wschodni, azymut 120°), gdzie zatrzymał się i wypuścił pionowo w kierunku ziemi smugi światła.
Smugi te wydobywały się z poszczególnych „trapezów” i również nie posiadały wyraźnych
konturów – były „zamglone i rozmazane”, tworząc wrażenie, iż jest to jedna szeroka smuga,
również jasnobiałej barwy. Czy sięgała ona ziemi, świadek nie zauważył, gdyż widok zasłaniała
rosnąca do wysokości około jednego metra roślinność. W tej fazie „obiekt” miał największą
średnicę i nie zawężał jej, unosząc się nieruchomo nad ziemią na wysokości około 17-20 m. Trwało
to około 6-7 sekund, po czym smugi zostały jak gdyby wciągnięte powoli do „trapezów”, po czym
te ostatnie znikły, zgasły. Po około 2-3 sekundach pojawiły się ponownie za oddalonym o około 250
m od świadka blokiem (azymut 290°), na największej wysokości nad ziemią.

W przypadku owych trzech niezależnych grup obserwatorów, które widziały manewry świateł na

niebie w godzinach 22.15 do 01.30, żadna nie prowadziła obserwacji ciągłej lecz odbywały się one
z dłuższymi bądź krótszymi przerwami. Dlatego też dokładna rekonstrukcja przebiegu zdarzeń, z
dokładnością choćby do kilku minut, jest utrudniona. Nikt nie przeprowadzał obserwacji z
zegarkiem w ręku, w związku z czym trudno skorelować ich czasookresy w nawiązaniu do
położenia „obiektu” w określonym miejscu w przestrzeni. Tym bardziej, że ruchy własne i manewry
„obiektu” wielokrotnie się powtarzały. Zadania tego nie ułatwia w szczególności fakt, że nie można
skonfrontować relacji Marka W. ze sprawozdaniem grupy chłopców, gdyż jak wynika z podanych
czasów, gdy Marek W. widział „obiekt”, chłopcy już dawno zakończyli swoją obserwację.

W oparciu o relację świadków i przeprowadzone czynności rejestracyjne można założyć, że

pierwszymi obserwatorami była grupa chłopców, znajdująca się na wolnej przestrzeni między
blokami, którzy zauważyli zjawisko około godziny 22.15. Ciągłą obserwację świateł prowadzili oni
przez około 15 minut, potem uwagę swoją poświęcając im jedynie chwilami, co trwało do godz.
23.00. Co działo się z „"obiektem” w godz. Od 23.00 – 00.30 możemy jedynie się domyślać, gdyż
nie dysponujemy relacjami z tego okresu czasu. Ok. godz. 00.30 światła zostały zauważone przez
pana W., który najpierw sam, a następnie z żoną, prowadzili ich obserwację aż do godz.01.30.
Również i w tym przypadku nie była to obserwacja ciągła, lecz prowadzona z przerwami. Jest to
szczególnie istotne w kontekście relacji Marka i jego CE-1, które miało miejsce ok. Godz.01.15 –
01.20. Trwało ono nie dłużej niż ok. 30 sekund, tym niemniej interesujące byłoby ustalenie, czy w
tym samym czasie państwo W. widzieli również światła, czy też nie. Logiczna wydaje się ta druga
wersja, ale jeśli ją przyjmiemy, może ona świadczyć o pewnej „inteligencji” czyli zamierzonym
ruchu „obiektu”, a zatem i jego pojawienia się nad Alwernią. Dlaczego? Spróbujmy przeprowadzić
taką oto analizę przebiegu całego zdarzenia.

background image

Rys. 3. Widok obiektu (o pozornej średnicy 10 cm) ze smugami, obserwowany przez Marka W. z
odległości około 50 metrów.

Światła pojawiają się na niebie Alwerni w niedzielę po godz. 22.00 i są obserwowane przez

wielu świadków. Załóżmy (!), że są one obserwowane przez cały okres czasu (pomijając oczywiście
kilkuminutowe fazy ich znikania) aż do godziny 01.30 (lub 3.00 – jeśli przyjmiemy informacje
niesprawdzone). Jest zrozumiałe, że skupiają uwagę mieszkańców, zarówno tych, którzy sami przez
przypadek dostrzegli światła, jak i ich sąsiadów, powiadomionych o zjawisku przez wcześniejszych
obserwatorów. Tworzy to atmosferę „lokalnej sensacji”, nawet jeżeli większość z obserwatorów
tłumaczy sobie obecność świateł na niebie efektami laserowymi dyskoteki w Tenczynku. Kto
pierwszy wpadł na tak kuriozalny pomysł i czy wyjaśnienie to jest prawidłowe? Śmiem wątpić,
mimo iż nie udało mi się do tej pory ustalić, czy owej nocy w Tenczynku były urządzane „pokazy
laserowe” czy też nie. Ale czy to w ogóle konieczne?

Oba te miasta dzieli przecież dość duża odległość, okazały Grzbiet Tenczyński: dwa wzniesienia

i dwie doliny, do pokazu musiałaby więc zostać użyta jakaś szczególna aparatura, jakiej próżno by
szukać nie tylko w Polsce... Poza tym musiałaby ona być wykorzystana tylko raz, tej jednej, jedynej
nocy, bowiem ani tydzień wcześniej ani później (pan W. specjalnie w kolejną niedzielę penetrował
niebo) żadnych świateł na niebie nie zaobserwowano. Azymuty podane przez świadków określają
lokalizację świateł na 290-30°, co ewentualnie podpadało by pod wersję „świateł laserowych”
dyskoteki w Tenczynku (który w stosunku do Alwerni leży na azymucie 30°). Istnieje jednak małe
„ale”...

Marek W. widział „obiekt” zaledwie na wysokości około 17 metrów nad ziemią, a więc znacznie

poniżej najwyższych wzniesień terenu od strony Tenczynka i co najistotniejsze – począwszy od
godziny 22.15 osiągnął on – po raz pierwszy i jedyny tej nocy co też nie jest bez znaczenia – tak
niski pułap i właśnie wtedy z „trapezów” wyemitowane zostały dwie świetliste smugi. Czy nie za
dużo tych „przypadków”? Tak więc relacja Marka W. niemal na pewno obala hipotezę „świateł
laserowych”. Czyżby to pojawienie się świateł na niewielkiej wysokości nad Markiem W., a

background image

następnie nad polem było celowe? Zapewne tak. Czymkolwiek ów „obiekt” był, można przypusz-
czać, że „zaskoczenie” wywołane nagłym pojawieniem się samotnego człowieka o tak później
porze wywołało określoną reakcję – chęć przyjrzenia mu się z bliska, zbadania jego reakcji. A może
chodziło o wystraszenie go, by jak najszybciej uciekł do domu, gdyż znajdował się zbyt blisko pola,
które po chwili zostało oświetlone? No właśnie – po co?

Fantazja ludzka nie zna granic, szczególnie jeśli chodzi o zdarzenia ufologiczne. I chociaż wstyd

przyznać, że w tym wypadku nawet nieokiełzana fantazja staje bezsilna, to przecież istnieją również
fakty, a one świadczą o tym, że ukazanie się „świecącego kręgu” na niebie Alwerni miało jednak
jakiś ukryty cel, o którym jak na razie, nie można powiedzieć nic pewnego. Wspomniałem wyżej,
że nie dysponuję relacjami świadków odnośnie obserwacji świateł o północy. To fakt, ale właśnie w
tym czasie... północ, nie chciało mu się spać, gdyż jak stwierdził, „przespał się” wcześniej. Około
godziny 00.20 poczuł „wewnętrzny impuls” jak gdyby nakaz wyjścia na zewnątrz. Nie mogąc mu
się oprzeć, wyszedł z mieszkania (jego matka już spała) i zatrzymując się tuż za drzwiami
wejściowymi na niewielkim ganku, w odległości około 70 m, ujrzał stojący na polu bądź unoszący
się tuż nad ziemią dziwny obiekt. W niewielkiej odległości przed nim widniały trzy sylwetki
postaci, które wolno szły w jego kierunku.

Konieczne jest tu słowo wyjaśnienia. Dom świadka znajduje się w południowo-zachodniej części

Alwerni, na obrzeżach miasta, gdzie większość terenów zajmują pola, a pojedyncze zabudowania
dzielą od siebie kilkusetmetrowe odległości. Miejsce zdarzenia znajduje się w niecce terenowej, z
dwóch stron otoczonej drzewami, z trzeciej zaś (północnej) wznoszącym się terenem. To
ukształtowanie jest istotne, o czym wspomnę w dalszej części opracowania.

Powróćmy do Józefa B., który zaskoczony niezwykłym widokiem stał w miejscu, obserwując

obiekt i zbliżające się doń postacie. Wokół panował gęsty mrok utrudniający widoczność, mimo to
zauważył on, że w pewnej chwili każda z istot podniosła w gorę rękę, jak gdyby w geście
pozdrowienia i wtedy na ich dłoniach pojawiły się „skaczące iskry”. Jednocześnie drogą telepatycz-
ną świadek odebrał przekaz: „Chodź do nas”, który został następnie kilkakrotnie powtórzony. W
tym czasie istoty kontynuowały marsz i przechodząc przez płytką nieckę, zatrzymały się w
odległości ok. 20 m od Józefa B.. Powiedział on wtedy, że nigdzie nie pójdzie i żeby dali mu
spokój, bo jutro bierze rentę, a ma sporo długów do oddania. Nie czekając na reakcje postaci na
swoje słowa, wbiegł do domu z zamiarem obudzenia matki, aby – jak powiedział – mieć
dodatkowego świadka „owego niezwykłego wydarzenia”.

Jego zamiar nie powiódł się jednak, gdyż rozbudzona w środku nocy kobieta nie bardzo

wiedziała o co chodzi i nie chciała wyjść z domu. Wyszedł więc przed dom powtórnie sam. Postacie
znajdowały się już wtedy w odległości ok. 50 m, po drugiej stronie rowu i jakby wcześniej nic się
nie stało, zmierzały prosto w kierunku obiektu. Po kilku sekundach, gdy znalazły się w jego
bezpośredniej bliskości, nagle znikły obserwatorowi z oczu. Obiekt wzniósł się pionowo w górę na
wysokość ok. 10 metrów, lekko się przechylił, poleciał kilkanaście metrów w kierunku zachodnim,
przechylił w druga stronę, skierował na wschód, a następnie na północ oddalając się od świadka.

Jak wspomniałem, teren w tym kierunku wznosi się, dlatego też prawdopodobnie z tego powodu

obiekt od razu wzniósł się ponad okoliczne wzniesienia dla lepszej widoczności najbliższej okolicy
i dopiero później wybrano kierunek, w którym się oddalił. Gdy znajdował się w odległości kilkuset
metrów od obserwatora, na chwilę się zatrzymał. Jego blask nieco przygasł, a na korpusie przez
krótką chwilę pojawiały się takie same iskry, jak uprzednio widziane na dłoniach istot. W tym
momencie Józef B. otrzymał telepatycznie jeszcze jedną wiadomość: „My tu jeszcze wrócimy”. W
kilka sekund później obiekt odleciał kierując się na północ i wkrótce znikł na horyzoncie.

Powyższy opis jest oczywiście wielkim skrótem z przebiegu całego obfitującego w wiele

szczegółów zdarzenia. Wiele fragmentów pomijam, co nie znaczy, iż nie są one ważne. Tutaj jednak
nie ma potrzeby ich przytaczać, bowiem są one interesujące jedynie dla analityków, którzy zajmują
się badaniami porównawczymi. Także w dalszej części ograniczę się jedynie do prezentacji danych
ogólnych, dotyczących wyglądu obiektu oraz l i czasu trwania zdarzenia.

Obiekt miał kształt czaszy (półkuli), świecącej intensywnym, fosforyzującym światłem,

natomiast pod nią znajdował się ciemny fragment obiektu, być może również, choć w mniejszym
stopniu wyokrąglony (w formie wycinka kuli), którego obserwator z powodu panujących dookoła
ciemności, nie mógł niestety dokładnie rozróżnić. Najprawdopodobniej był to więc typowy
„latający dysk”, którego średnicę ocenił na około 6 m, natomiast wysokość na około 2 m, „w części

background image

świecącej” i około 1 do 1.5 m „w części zacienionej”. Na jego korpusie nie zauważył on żadnych
szczegółów w rodzaju „okienek”, „drzwi”, światełek, występów, etc. – wydawała się ona być
jednolita i gładka.

Obiekt najprawdopodobniej nie spoczywał na ziemi (bezpośrednio czy też na podporach) lecz

unosił się tuż nad nią, na wysokości około 50-100 cm, gdyż zarówno ani świadek następnego dnia
ani ja podczas wizji lokalnej 3 września czyli w 42 dni po opisywanych zdarzeniach nie znaleźliśmy
żadnych śladów na trawie. Podczas kolejnego pobytu na miejscu zdarzenia w dniu 1 października
stwierdziłem, że teren ten został zaorany. Wspominam o tym mimo woli, gdyż ta wiadomość może
zainteresować tych badaczy, którzy niejednokrotnie stwierdzali, że bliskie spotkania z reguły
następują w miejscach, które w krótkim czasie zmieniają się nie do poznania, co też często
uniemożliwia przeprowadzenie pomiarów fotogrametrycznych, o jakich marzą naukowcy lubujący
się w badaniach podstawowych przy użyciu „szkiełka i oka”. Można by odnieść wrażenie, jakby
ktoś z góry wiedział, że może liczyć na w miarę szybkie zatarcie śladów jego pobytu na ziemi.

Przez cały czas trwania obserwacji obiekt nie zmieniał swego kształtu i koloru. Nie rozświetlał

okolicy a jego kontury były jedynie lekko „rozmazane”. Podczas stanu „dysk” pojaśniał, a po
pionowym wolnym wzniesieniu się na wysokość ok. 10 m lekko przechylił. Manewr ten powtórzył
się przy zmianie kierunku lotu, z zachodniego na wschodni. Tym razem przechylił się on w drugą
stronę, przyjmując pozycję, w jakiej przemieszczają się w przestrzeni. Gdy zawisł nieruchomo w
powietrzu jego blask lekko przybladł, a w pewnym fragmencie jego „świecącej części” zaczęły
pojawiać się „przeskakujące iskry”, następnie iskry znikły, a obiekt odleciał w kierunku północnym,
znikając świadkowi z oczu.

Istoty zostały zauważone przez Józefa B. natychmiast po jego wyjściu z domu, gdy znajdowały

się w odległości ok. 50 m od niego. Obserwowane trzy postacie, które były ustawione obok siebie,
w jednym szeregu, wolno zmierzały w jego kierunku. Wzrost ich wynosił ok. 1.30 m. W ciemno-
ściach nocy nie sposób było rozróżnić szczegółów ich ubioru. Józef B. stwierdził jedynie, iż były
one jednakowe u wszystkich istot i prawdopodobnie miały kolor stali. Po chwili marszu istoty
kolejno zaczęły unosić prawą rękę na wysokość głowy i wtedy na ich dłoniach pojawiły się
„skaczące iskry”, a mężczyzna zaczął odbierać telepatycznie słowa: „Chodź z nami”, które zostały
powtórzone 5-6-cio krotnie.

Kontaktując się w ten sposób ze świadkiem, istoty nie przerywały swej marszruty, pokonując

odległość ok. 30 m i przechodząc niewielki rów. W chwili gdy go przechodziły były widoczne tylko
ich głowy i górne części sylwetki, musiały więc one stąpać po ziemi lub unosić się tuż nad nią.

UFO w kształcie „czaszy”, widziany przez Józefa B. w trakcie bliskiego spotkania z jego załogą. Linia
przerywana obrazuje trajektorię oddalającego się obiektu. Natomiast „gwiazdka” miejsce, w którym on
się znajdowal, gdy świadek zauważył charakterystyczne „iskrzenie”.

background image

Prawdopodobniejsza wydaje się być wersja pierwsza, bowiem Józef B. określił ich sposób

poruszania się jako „normalny chód, krokami. Chociaż nie stwierdzono żadnych śladów istot,
faktem jest, że grunt w tym miejscu jest twardy a trawa niewysoka. Gdy istoty przeszły rów,
zatrzymały się. W tym momencie znajdowały się w odległości ok. 20 m od Józefa B., stojącego
nieruchomo z rękami opuszczonymi wzdłuż ciała. Jednak Józef B., mocno już wystraszony,
zarówno zaistnieniem jak i przebiegiem nocnego zdarzenia – bliskością istot, jak i odebranym
przezeń „zaproszeniem”, nie zwracając specjalnej uwagi na szczegóły ich wyglądu i tłumacząc swą
odmowę chęcią otrzymania renty, oddania długów, etc. (co nota bene było kłamstwem, gdyż nie
miał otrzymać renty następnego dnia lecz nieco później), wbiegł do domu, chcąc mieć dodatko-
wego świadka – swoją matkę. Zdawał sobie bowiem sprawę – jak stwierdził – z niezwykłości
swego przeżycia i przypuszczał, że nikt w nie nie uwierzy.

Nie mogąc nakłonić matki do wyjścia, po upływie ok. 15 sekund wyszedł powtórnie przed dom

sam. Istoty zwrócone tyłem były już wtedy w odległości ok. 50 m od niego, zmierzając do stojącego
w odległości ok. 70 m od domu obiektu. Po chwili znikły na tle „ciemnej części” obiektu, gdzie
najprawdopodobniej znajdowało się niezauważone przez Józefa B. wejście. Prawie natychmiast
obiekt wystartował.

Powyższe wielkości i odległości zostały podane przez świadka podczas rozmowy i następnie w

większości potwierdzone w trakcie wykonywania pomiarów podczas wizji lokalnej w terenie,
można więc je przyjąć za rzeczywiste. Potwierdzenie tych ustaleń było możliwe z dużą
dokładnością, bowiem miejsce zdarzenia posiada kilka charakterystycznych „punktów odniesienia”
(słup wysokiego napięcia, brzoza, rów, głaz narzutowy – patrz szkic), co ułatwiło pomiary i ocenę.
Większe problemy stwarzało ustalenie czasu trwania poszczególnych faz zdarzenia, gdyż był środek
nocy, a świadek zaskoczony przebiegiem wypadków nie spojrzał na zegarek. Odtwarzając
poszczególne etapy zdarzenia na podstawie relacji świadka przyjąłem w przybliżeniu następujące
czasy ich trwania:

0-30 s – pojawienie się „nakazu”; wyjście z domu; zauważenie obiektu i postaci;
0-10 s – obserwacja idących istot;
10-30 s – pojawienie się „skaczących iskier” na dłoniach postaci i ich dojście do rowu (w tym
telepatyczny odbiór „przekazu”);
30-40 s – przejście istot przez rów oraz ich zatrzymanie się;
40-60 s – wejście świadka do domu i próba obudzenia matki;
60-70 s – powtórne wyjście świadka przed dom; obserwacja istot idących w stronę obiektu;
90-105 s – zatrzymanie się obiektu w miejscu i obserwacja „iskrzenia” na jego powierzchni;
70-75 s – „zniknięcie” istot; start obiektu;
105-120 s – odlot i zniknięcie obiektu na horyzoncie.

Można więc przyjąć, iż zdarzenie trwało ok. 2 minut, w tym ok. 45-50 sekund – obserwacja istot,

przy czym ok. 20 sekund miał miejsce „kontakt” telepatyczny z Józefem B.

background image

Obserwacje w Alwerni

NL – 23/24.07.95r. (22.15 do 01.30) CE III – 24.07.95r. (00.20 do 00.30) CE I – 24.07.95r. (01.15 do
01.20) CE III – 24.07.95r. ( ok. 21.00.)

Mimo odlotu obiektu „nocny incydent w Alwerni” jeszcze się nie skończył, ale o tym Józef B. na

razie jeszcze nie wiedział. Mimo znacznego podekscytowania swym przeżyciem, w ciągu dnia czyli
w poniedziałek, wykonywał zwykłe codzienne czynności, a wieczorem udał się do pobliskiego
motelu „U Włodarza”, gdzie wypił dwa piwa. Ok. godz. 21.00 postanowił wrócić do domu. Gdy
skręcił z asfaltowego odcinka ulicy Różanej na żwirową drogę (patrz szkic), po przejściu ok. 50 m
usłyszał kobiecy głos wołający: „Panie B. (tu padło nazwisko świadka), niech się pan zatrzyma. My
chcemy z panem porozmawiać!”

Głos dobiegł z tyłu, odwrócił się więc i na zakończeniu asfaltowego odcinka ulicy zauważył

stojącą w mroku szczupłą i niezbyt wysoką ludzką sylwetkę. Sądząc, że jest to mieszkająca w
pobliżu sąsiadka, powiedział, że skoro ma do niego jakiś „interes”, niech podejdzie bliżej. W
odpowiedzi usłyszał: „Nam nie wolno się pokazywać”, po czym postać cofnęła się nieco w jeszcze
większy mrok (droga na tym odcinku nie jest oświetlona, jedynie w odległości ok. 50 m za świad-
kiem paliła się lampa) i znikła.

Już podczas tej fazy zdarzenia Józef B. odczuł lekki niepokój, gdyż rzekoma „sąsiadka” dziwnie

kojarzyła mu się z wyglądem widzianych kilkadziesiąt godzin wcześniej istot. Zarówno pod
względem ogólnego wyglądu, ubioru jak i niskiego wzrostu. Ponadto zastanowiło go, że ten Ktoś
zwracał się w liczbie mnogiej: „my”, „nam”. Nie miał jednak zbyt wiele czasu na zastanawianie się
nad tym, ponieważ gdy tylko postać znikła w mroku, na niebie na wysokości ok. 200 m, nad
znajdującym się w odległości ok. 150 od Józefa B. domem pojawiła się świetlista kula wielkości 1.5
średnicy Księżyca w pełni, o kolorze „fosforyzującym” ,lekko wpadającym w fiolet, z której
wyemanował snop światła, oświetlający jego i drogę na której stał, w promieniu ok. 3 metrów.

Jednocześnie żwir znajdujący się na drodze zaczął „podskakiwać” na wysokość ok. 50 cm Józef

B. odruchowo zaczął również przestępować z nogi na nogę i podskakiwać, po czym dobrze już

background image

wystraszony pobiegł do domu (w kierunku zachodnim, a więc przeciwnym do miejsca, w którym
znajdował się obiekt i uprzednio postać). Gdy tylko odwrócił się i zaczął biec, smuga światła znikła.

Bieg do domu zajął mu ok. 30 sekund. Gdy był już ok. 10 m od budynku zwolnił nieco i wtedy

ujrzał kulę po raz drugi. Tkwiła ona w tym samym lub prawie tym samym co uprzednio miejscu i
ponownie wyemanowała snop światła, który objął jego postać. Trwało to jednak krótko, po czym
światło zgasło. Ale to wystarczyło by Józef B. zdążył wejść do domu zatrzaskując drzwi i do
następnego dnia nie wychodził już na zewnątrz. Nie widział więc, co dalej stało się z obiektem.

Również czas trwania tej fazy przeżyć Józefa B. można podać jedynie w przybliżeniu, a

poszczególne jej etapy najprawdopodobniej trwały:

0-5 s – usłyszenie „kobiecego głosu”;
5-20 s – obserwacja postaci i jej zniknięcie;
20-30 s – pojawienie się obiektu (oświetlenie Józefa B. snopem światła, obserwacja „skaczące-

go żwiru”) do momentu ucieczki z miejsca zdarzenia;

30-60 s – bieg świadka w kierunku domu; w tym:
60-65 s – spojrzenie na kulę i oświetlenie Józefa B. snopem światła;
60-70 s – wbiegnięcie świadka do domu.

W przybliżeniu więc to kolejne zdarzenie trwało ok. jednej minuty, w tym obserwacja „istoty”

ok. 15 sekund.

Ocena zdarzeń i wnioski

O obserwacji „świetlistych kręgów” na niebie w Alwerni dowiedziałem się od Katarzyny Kiety –

redaktorki „Gazety Krakowskiej”, która z kolei informację otrzymała od Rafała Zielińskiego,
ufologa-amatora, posiadającego w Alwerni rodzinę. W dniu 5 sierpnia wspólnie z p. Katarzyną
przeprowadziliśmy rejestrację w miejscu zdarzenia, której efektem był m.in. jej artykuł „UFO nad
Alwernią?” opublikowany w „Gazecie Krakowskiej” nr 185 z 11 sierpnia 1995 r. Jak wspominałem
uprzednio, osoby z którymi rozmawialiśmy wspominały o istnieniu śladów po lądowaniu
istniejących rzekomo w okolicach Regulic. Idąc tym tropem, dzięki pomocy Rafała Zielińskiego,
udało się dotrzeć do Józefa B. z którym rozmowę i częściową rejestrację zdarzenia
przeprowadziliśmy w dniu 3 września 1995 r. Wizje lokalną na miejscu zdarzenia przeprowadziłem
również w dniach 14 września i 1 października. Obecnie trwają końcowe czynności rejestracyjne,
do ustalenia pozostało bowiem jeszcze kilka mniej istotnych ale w ogólności ważnych szczegółów.

Mimo posiadania dość obszernego materiału na temat zdarzeń w Alwerni, które miały miejsce w

dniach 23 i 24 lipca 1995 r. Wiele szczegółów pozostaje wciąż niejasnych. Główną przyczyną tego
stanu rzeczy jest wciąż zbyt mała liczba znanych świadków oraz brak dokładnych ustaleń odnośnie
czasu trwania poszczególnych faz zdarzenia. Fakt ten nie pozwala na dokładnie uściślenie przebiegu
zjawiska, a co najważniejsze korelacji między obserwacją „kręgu świetlnego” przez inne osoby oraz
obiektu w kształcie dysku, o którym relacjonował Józef B. Czy mógł to być jeden i ten sam obiekt?
Należy raczej w to wątpić, zarówno ze względu na ich odmienny wygląd (relacje Marka W. i Józefa
B., którzy widzieli obiekty z niewielkiej odległości), jak i wykonywane manewry, sposób
poruszania się.

Zaryzykowałbym twierdzenie, że były to dwa obiekty, które ściśle „współdziałały” ze sobą.

Widoczny na znacznej przestrzeni „krąg świetlny” miał za zadanie przyciągnąć uwagę okolicznych
mieszkańców i stworzyć w ten sposób „wolne pole” obiektowi, którego załoga zamierzała nawiązać
kontakt z Józefem B. Jakiego rodzaju miał być ten kontakt – nie wiadomo. Można jednak założyć,
iż przewidywał on pobyt mężczyzny na pokładzie obiektu, o czym świadczyłyby słowa istot „Chodź
z nami”. Misja nie powiodła się wskutek jego odmowy, ale „istoty” nie dały za wygraną, informując
a jednocześnie uprzedzając go, że „Jeszcze tu wrócą”.

background image

Jak stwierdził w rozmowie Józef B., słowa te zrozumiał właściwie, ale sądził, że będzie znów

świadkiem „czegoś” (obserwacji obiektu, istot, „kontaktu”...) za rok czy dziesięć lat, ale nie w tym
samym dniu, po upływie niespełna 21 godzin! W dodatku o tak niespodziewanym przebiegu, który
– w przeciwieństwie do pierwszego zdarzenia – całkowicie go wystraszył.

Należy zastanowić się nad wiarygodnością świadków. Ocena jest prosta w przypadku obserwa-

torów „świecącego kręgu”. Było ich wielu i chociaż niektórzy z nich znali się nawzajem wątpić
należy aby zmyślili całą historię. Byli zgodni prawie we wszystkich szczegółach dotyczących
kształtu i zachowania świateł, wydaje się niemożliwe, aby tak duża grupa osób (co najmniej
kilkanaście) zgodziła się na udział w mistyfikacji. Wszyscy z którymi rozmawiałem zastrzegli
anonimowość, w tym również „główny bohater” tej części zdarzenia – Marek W., brak więc
motywów: olbrzymi wkład pracy przy wymyśleniu przebiegu zdarzenia i ustaleniu szczegółów,
przy niewiadomych efektach (w końcu prasa mogła okazać brak zainteresowania „tematem”).
Ponadto to nie świadkowie powiadomili reporterkę „Gazety Krakowskiej”, lecz Rafał Zieliński,
który nie był obserwatorem, a o zdarzeniach w Alwerni dowiedział się przez przypadek będąc u
rodziny.

Również Józef B. wydaje się być osobą wiarygodną, z kilku co najmniej względów. Po pierwsze,

zastrzegł anonimowość, ponadto o swoim przeżyciu opowiedział jedynie najbliższej rodzinie. Po
opublikowaniu w „Gazecie Krakowskiej” artykułu o obserwacji „kręgu świetlnego” w Alwerni
zamierzał skontaktować się ze mną (mój adres podany był przy artykule), gdyż w pewien sposób
czuł się „zagubiony” po kontakcie z Nieznanym. Udało mi się jednak dotrzeć do Niego wcześniej.

Sposób w jaki relacjonował on swoje przeżycia był charakterystyczny dla osób, które realnie

przeżyły „zdarzenie ufologiczne”. Nie próbował ubarwiać swoich przeżyć i przebiegu obu zdarzeń,
a jeśli nie pamiętał lub nie zwrócił na coś uwagi, mówił o tym wprost. Jest trochę zainteresowany
ufologią i posiada pewien zakres wiedzy na ten temat – mogłoby to stwarzać wrażenie, że wymyślił
całą historię. Ale dlaczego w takim razie wprowadził do niej elementy całkiem lub prawie w Polsce
nieznane szerszemu ogółowi? Skąd czerpał o nich wiedzę? Co skłoniło go do wprowadzenia
elementu „iskier” w trakcie kontaktu telepatycznego – tego nie mógł przeczytać w dostępnej
ogólnie polskiej literaturze ufologicznej. Dlaczego przebieg jego przeżycia posiada tak złożoną
fabułę, przecież mógł wymyśleć coś bardziej prostszego i wiarygodniejszego. Jest jeszcze sporo
innych szczegółów wskazujących na prawdziwość jego słów i osobiście nie sądzę, aby jego relacja
była zmyślona.

Reasumując – można z całą pewnością założyć, że w Alwerni w dniach 23 i 24 lipca 1995 r.

miało miejsce złożone „zjawisko ufologiczne”, na które złożyły się NL, CE-I i dwukrotnie CE-III
(CE-III-C i CE-III-D). Obserwowane były trzy rodzaje obiektów i cztery nieznane istoty. W świetle
dotychczasowych ustaleń wydaje się, iż na obecnym etapie rejestracji nie można uznać za
całkowicie zakończoną, gdyż istnieje jeszcze sporo pytań, na które nie ma odpowiedzi. Znany jest
również tylko niewielki procent świadków. Szczególnie wskazane byłoby definitywne wyjaśnienie
sprawy domniemanych świateł laserowych dyskoteki w Tenczynku, oraz nawiązanie kontaktu z
ewentualnymi świadkami obserwacji świateł w nocy z 23 na 24 lipca z okolic położonych na północ
od Alwerni. Być może ktoś z tamtejszych mieszkańców przeczyta niniejsze opracowanie i
zdecyduje się na opisanie swojej obserwacji.

Wracając jeszcze do pytania: Czy obserwowany „krąg świetlny” był w rzeczywistości „prawdzi-

wym” UFO czy też mogły to być światła laserowe dyskoteki w Tenczynku?

Jak już wspomniałem, śmiem wątpić w wyjaśnienie „laserowe”, chociażby ze względu na relację

Marka W., który widział światła na niewielkiej wysokości nad sobą, a następnie na kierunku 120°,
w którym światła laserowe z Tenczynka ze względu na ukształtowanie terenu, również nie mogły
być widoczne.

W ostatnim czasie w Polsce pojawiło się wiele relacji o obserwacjach „świetlistych kręgów”,

które w każdym przypadku usiłowano wyjaśnić „pokazami świateł laserowych z dyskotek”. Tak
było m.in. w przypadku obserwacji przeprowadzonych w rejonie jednostki wojskowej w
Nadarzycach, o czym szeroko rozpisywała się prasa. Czy jednak jest to jedyne możliwe wyjaśnienie
i – co najważniejsze – czy można je uznać za w pełni miarodajne?

Autor: Bronisław Rzepecki


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
AA UFO i Jackowski
AA UFO w lesie
AA UFO wzywa pomocy
AA UFO w sztuce na przestrzeni wieków
AA UFO nad ZSRR
AA UFO diabelski spisek
AA UFO nad Danią
Metabolizm AA 2003 2
Czy amerykańscy astronauci widzieli UFO
Bliskie spotkania UFO z samolotami, =- CZYTADLA -=, UFOpedia
ŚLADEM MISTRZÓW CZASU, Tajemnice wszechświata. 2012 oraz UFO, Nibiru 2012
niezależne media, PARAPSYCHOLOGIA, UFO, KOSMOS, niewyjaśnione
Rząd niszczy tajne archiwa poświęcone UFO, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
(f) sprawozdanie do cw 3 (2014 2015) aa
aa therapy ja i mama
19 Dodatki nagroda laskerow i duchowni o AA
STUDENCI, AA, Fudała
Piec form przemocy wedlug materialy-1, AA, Inne

więcej podobnych podstron