Rozdział III
W roku 3509 firma o nazwie DNAmo wynalazła mężczyzn Shareem.
Byli wyżsi niż w przypadku konwencjonalnych mężczyzn. Byli silniejsi, mieli
niebieskie oczy, długie penisy, twarde tyłki. Wiedzieli jak doprowadzić kobietę do
ekstazy i jak dokładnie ją w niej utrzymać.
Byli poszukiwani przez bogate kobiety, które chciały dzikości w sypialni.
Shareem byli największym sukcesem DNAmo. Byli także jego upadkiem.
Shareem zostali przeszkoleni w każdej seksualnej sztuce znane
mężczyźnie i kobiecie. Byli oferowani w jednym z trzech poziomów - czysta
przyjemności zmysłowa, gry i wyuzdane zabawy albo ostateczne
barbarzyństwo... skompletowane z batem.
Shareem mógł wejść i zahipnotyzować kobietę swym głosem i dotykiem.
Mógł wypełnić powietrze endorfinami i feromonami, dzięki czemu kobiecie
topniały nogi.
Kobiety uwielbiały ich. Kobiety ich pragnęły. I w końcu, obawiały się ich.
Kiedyś mężczyźni rządzili światem Bor Narga. Legenda mówiła,, że gdy
planeta została po raz pierwszy skolonizowana dwa tysiące lat wcześniej,
koloniści zostali odcięci od swojej macierzystej planety na jakieś sto lat przez
burzę słoneczną i ostatecznie zostali porzuceni.
Mężczyźni, którzy zakwalifikowali się aby być kolonistami ze względu na
ich siłę, odporność i umiejętności przetrwania, wznieśli dominację. Kobiety, które
były równe na macierzystej planecie, ostatecznie uległy uległości.
Na Bor Narga siła oznaczała przetrwanie. Jeśli kobieta nie była
wystarczająco silna, by przetrwać na własną rękę, służyła mężczyźnie który był.
Ostatecznie, gdy mijały wieki i gdy podstawowe przeżycie było
zapewnione, wznowiła się kultura. Kobiety były pięknymi ozdobami i służyły
mężczyznom na kolanach.
W roku 2834, woja która zakończyła wszystkie wojny, wybiła większość
męskiej populacji. W tym czasie Bor Narga stała się planetą z którą należało się
liczyć - miała ma majątek, broń, naukę, sztukę.
Bor Narga wygrała wojnę, ale w brutalnym kosztem życia. Kobiety zostały
zmuszone do wyjścia ze swych szat i podjęcia prac, które pozostawili po sobie
mężczyźni.
I wtedy odkryły, że są w tym dobre.
Teraz mężczyźni pisali poezję i zajmowali się sztuką, praktyk stosowanych
na świecie, w którym zdominowała klasa przyjemności. Kobiety prowadziły rząd,
handel i uniwersytety.
I oddawały się Shareem.
Poziom pierwszy został stworzony, żeby kobiety czuły się dobrze. Dwójki
rozbawiały je i sprawiały, że się rumieniły, gdy przypominały sobie gry. Trójki
dotykały podstawowe instynkty o których nie chciały rozmawiać.
Następnie DNAmo, zaczerwienione powodzeniem, stworzyło Reesa.
Nie nazwali go Rees. Nazwali go R294E8S. Tylko Rees nazywał siebie
Reesem.
Wieść o nowym Shareem wyciekła i nagle każda firma DNA próbowała
dostać w swoje ręce tajemnicę R294E8S.
DNAmo robiło eksperymenty na R294E8S. Chcieli dokładnie się dowiedzieć
co mógł zrobić.
Naukowcy, głównie kobiety, dowiedziały się na własnej skórze co mógł i
co chciał zrobić - z nimi. Nad badaczką, która zgłosiła się by wejść do pokoju i
przebywać z Reesem sam na sam, zarówno się litowano jak i jej zazdroszczono.
Nauczył ich, jak mają się go bać.
Naukowcy martwili się o to co stworzyli. Zniszczyli swoje notatki.
Rozmawiali o zlikwidowaniu go.
Następnie Rees zniknął.
DNAmo, po długich, napiętych, tajnych poszukiwaniach zorientowało się,
że nie żyje. Lub jest poza planetą. Nie był to już ich problem.
Wkrótce potem jak rząd Bor Narga zakazał hodowli Shareem, DNAmo
zostało zmuszone do zaprzestania działalności.
Shareem, stworzeni z puli materiału genetycznego, wykonani dla seksu,
stali się tematem tabu. DNAmo zwrócił się przeciwko nim.
Kilkoro z nich podobno przeszło do podziemia, by żyć jak królowie z
kobietami, które ich czciły. Podobno niewielu opuściło planetę, chociaż zostało to
zabronione.
Rees przez cały czas żył na własną rękę.
Wszyscy zapomnieli o R294E8S.
Z wyjątkiem Reesa.
***
Kilka godzin po przybyciu do domu Talan, Rees był odziany tylko w swą
przepaskę i zmierzył się z Lady Petronellą w jej salonie. Zwróciła się do niego, by
z nim porozmawiać.
Rees mógł wrócić do domu. Jak powiedział Talan, Shareem nie byli
niewolnikami.
Z pewnością by odszedł, gdyby ktoś inny a nie Talan, ściągnął mu kaptur.
Ale jej niebieskie oczy wyrażały niespokojnie i wyglądała jak cholerna
nimfomanką.
Gdyby był ktoś inny, odszedłby. Został dla Talan.
Gdy ochroniarze uwolnili ręce Reesa, schludny, brodaty mężczyzna zwany
Matri, zabrał go do wystawnej łazienki.
Pomieszczenie zostało zbudowane tak, że przypominało mały, pieniący się
wodospad w lesie. Woda przelewała się przez skały i wpadła do głębokiego
basenu. Zieleń i holo-ściany dały mu poczucie kąpieli w chłodnym raju, chociaż
świergoczące ptaki działały mu na nerwy.
Podczas gdy się przygotowywał, Rees fantazjował o Talan, która leżała w
płynącej wodzie. Rozsunąłby jej nogi, pokazałby jej jak ta woda mogłaby być
przyjemna. Odsunął tą myśl aby wykorzystać ją w przyszłości.
Wykonał połączenie z Rio za pomocą terminalu w łazience. Rio warknął na
niego, ale obiecał się nie wychylać, dopóki Rees ponownie się z nim nie
skontaktuje. Pilotka frachtowca i tak była niepewna.
Teraz Rees zmierzył się z Lady Pet, zastanawiając się co chciała mu
powiedzieć. Był umyty, naoliwiony, zaszczepiony. Gotowy.
- Talan jest moją przybraną córką - zaczęła Lady Pet.- Ale kocham ją jak
swoją własną córkę. Znalazłam ją porzuconą, gdy miała zaledwie sześć miesięcy.
Rees rozłożył ręce, czekał, aby usłyszeć historię życia Talan.
- Zabrałam ją do środka - Lady Pet kontynuowała.- Ta biedna kruszynka
była głodna. Przeskanowałam jej DNA i odkryłam, że była wysoko urodzona i kim
byli jej rodzice. Zostali zabici przez wirus detox, nie wiem czy pamiętasz, ale
przejawił się na statku kosmicznym i otarł się o wszystkich na pokładzie.
Wojskowi postanowili wysadzić statek, więc nawet gdyby ktoś przeżył... W
każdym razie, przypuszczam, że ten, kto został wyznaczony do opieki nad
dzieckiem już tego nie chciał i zostawił ją w schronisku dla dzieci. Zobaczyłam ją
tak, gdy wykonywałam tam pracę charytatywną, biedulka. Nigdy sama nie
miałam swoich dzieci i Talan stała się mi droga. Wiesz, jest w celibacie.
Rees skinął głową.
- Nosi strój.
- Tak - Lady Pet wykazała cierpliwość.- Jest z tego bardzo dumna.
Bogowie tylko wiedzą dlaczego. Posłałam ją do najlepszych szkół, ale nauczyła
się tylko jak być chłodną. To dzisiejszy sposób w naszym
oświeconym
społeczeństwie.
Taa, te dzieciaki,
pomyślał Rees.
Już się nie kręcą i nie przeszkadzają jak za
starych czasów.
- Talan wybrała celibat - powiedziała Lady Pet.- Ale wyjaśniła mi, że chce
zobaczyć, za czym mogłaby zatęsknić.
Rees uśmiechnął się.
- Jak eksperyment badawczy.
Rees już dostrzegł w jaki sposób umysł Talan pracował. I był
przyzwyczajony do bycia eksperymentem badawczym.
- Dokładnie. Ale nie chcę, żebyś był wzorem dla niej. Chcę, żebyś odwrócił
sytuację wobec niej i pokazał jej dokładnie z czego rezygnuje. Chcę, żeby w pełni
zrozumiała do czego jej ciało jest stworzone. Zasługuje by wiedzieć.
Rees skinął głową.
- Chcesz, żebym ją pieprzył tak dobrze, że nigdy nie będzie chciała z tego
zrezygnować.
- Chcę, żebyś zapoznał ją z tym, jak czuć się dobrze. Ta filozofia, której
oddaje cześć stara się ją zawstydzić za to, że ma piersi.
Rees przetarł palcami swój naoliwiony biceps, zahaczając palcami cienki,
czarny łańcuch.
- Sądzę, że będę w stanie to naprawić.
Uśmiech Lady Pet poszerzył się.
- Wierzę, że będziesz mógł. Idź z Matrim. Pokaże ci komorę, którą chcę,
aby użył. Poślę tam Talan.
Drzwi za nim otwarły się, unosząc powietrze nad jego nagim ciałem,
Odwrócił się i poszedł za majordomusem do pokoju.
Kiedy szli przez chłodny korytarz, Rees zastanawiał się co Metri myślał o
Lady Petronelli, która uprowadziła go dla przyjemności Talan. Ten mężczyzna
przywdział zrezygnowaną minę, jakby myśląc, że
kobiety będą kobietami.
Pokój do którego zaprowadził go Metri nie był łazienką, był kolejnym holo-
pokojem. Ten był pusty, gdy weszli. Metri pokazał mu panel, z którego Rees
mógł wybrać jedną z pięciu opcji.
Mógł wybrać lasy z delikatnym wodospadem, róg kameralnej restauracji,
kwiecisty ogród z czynną fontanną, taras z widokiem na górskie jezioro i chatki,
na które delikatnie opadał śnieg.
Ponieważ Bor Narga była pustynną planetą, większość ludzi nalegała na
sceny, które były chłodne, choć pokryte śniegiem drzewa były zbyt zimne dla
Reesa. Nie chciał, żeby Talan się przeziębiła.
Kiedy Metri odszedł, Rees wybrał las. Powietrze było chłodne i lekko
wilgotne od zraszającego wodospadu.
Na „drzewie” znalazł hak, z które zwisała para kajdanek. Uśmiechnął się.
Lady Petronella była dokładna.
Mógłby skuć Talan, delikatnie zdejmować z niej ubrania, uruchomić swój
język na jej ciele, w tym piersi za które miała się wstydzić według filozofów.
Zastanawiał się jak smakowała. Jego penis już był twardy. Drzwi
ponownie otworzyły się w szepcie. Odwrócił się z szybciej bijącym sercem.
Talan usunęła swoje trzywarstwowe zewnętrzne szaty i stanęła w sukni
bez rękawów, która związana była w talii. Została wykonana z materiału
blokującego słońce, dość grubego, ale nadal były pod nim zarysowane jej
krągłości. Jej rude włosy spadały w dół pleców falami.
Jej ramiona były nieco pulchne i pewnie nie rozumiała, dlaczego uważała,
że były piękne.
- Zamknij drzwi - powiedział.
Zamknęła je.
- Zrozumiesz, dlaczego poprosiłam Lady Petronellę, żeby cię znalazła.
- Powiedziała mi.
Chodź trochę bliżej, kochanie.
Zrobiła krok do przodu.
- Wybrałam cię, bo cię poznałam i wydajesz się być miły. Może dlatego. A
może dlatego, że była to twoja sztuczka z feromonami.
Bliżej niż to, maleńka.
- To tylko działa w pewnej odległości. Słabnie, gdy wychodzisz. To nie
zaklęcie miłości.
Wzięła kolejny krok.
- Jesteś Shareem na poziomie pierwszym?
- Nie.
- Poziom drugi to gry, prawda?
- Tak.
- Nie znam się zbytnio na grach - powiedziała.
- Nie martw się, nauczę się.
Prawie jesteś, kochanie.
Wzięła trzeci krok a następnie zrobiła się śmielsza i zrobiła czwarty.
- Chcę, żebyś zrozumiał...
Rees uśmiechnął się.
- Dziękuję.
Mógł poruszać się szybko. Chwycił ją za nadgarstki i przypiął je nad jej
głową, zanim mogła wypuścić z siebie ciężkie, pytające westchnienie.
Zamknął kajdanki wokół jej nadgarstków i była tam, z rękoma wysoko
uniesionymi, wypiętymi piersiami, ustami wilgotnymi i rozchylonymi.
Pochylił się i polizał te usta od początku do końca. Smakowały wspaniale.
Oto, gdzie zaczyna się zabawa.
Serce Talan biło szybko i mocno. Jej usta płonęły w miejscach w których
jego język je głaskał.
Jej ramiona były rozciągnięte nad głową niezbyt wysoko, ale nie mogła się
uwolnić.
- Dlaczego to zrobiłeś?- spytała.
Pochylił się blisko.
- Żebyś nie uciekła.
Ładnie pachniał po swej kąpieli. Jego blond włosy były ciemne i nadal
lśniące od wody.
- Nie ucieknę - powiedziała.
- Nie wierzę ci.
Uciekłaby, gdyby uwolnił ją w tej minucie? Nie sądziła. Stała zakorzeniona
na miejscu, pewnie nadal by stała z uniesionymi rękami gdyby odpiął kajdany.
Jej uda już były kremowo mokre. Jeśliby uciekła, na nic by się to zdało.
Musiałaby dotykać sama siebie dla uwolnienia, jak czytała w dzienniku Lady
Ursuli.
Wyobraziła sobie jak jej palce osiadają w jej mokrych fałdkach. Wydała z
siebie westchnienie.
Jego ciało przycisnęło jej do holo-drzewa. Jego skóra była gorąca i
pachniała mydłem.
- O czym myślisz?
- O dotykaniu - szepnęła.
- Dotykaniu czego?
- Siebie. Moją...
- Twoją?
- Moją łechtaczkę - powiedziała pospiesznie.
- Twoją cipkę - dokończył z ustami przy jej policzku. Jego rzęsy opadły w
dół.- Powiedz to.
Przełknęła, zamykając oczy. Mogła nie dopuszczać do siebie jego twarzy i
jego bladych warg blisko siebie, ale nie mogła odciąć się od jego ciała. Było
twarde, ciepłe i bardzo chciała je pocałować.
- Powiedz to - powtórzył.
- Moją cipkę - Talan powiedziała te słowa w pośpiechu.
- Twoją słodką, kremową cipkę.
Przełknęła.
- Moją słodką, kremową cipkę.
- Która jest mokra od pożądania mnie?
- Tak, wierzę, że tak.
Ku jej zaskoczeniu zachichotał. Otworzyła oczy. Miał szelmowski uśmiech.
Był ciepły nie zimny czy okrutny. Lubiła na niego patrzeć. Próbowała się lekko
uśmiechnąć.
Jego twarz się zmieniła. Zrobił krok do tyłu, zdjął przepaskę i rzucił ją na
bok.
Nigdy wcześniej nie widziała tyłka mężczyzny, aż zobaczyła jego. Także
nigdy nie widziała przodu mężczyzny.
Aż do teraz. Jego penis był
ogromny.
Wystawał prosto z jego bioder,
główka była przekrwiona i pełna. Krawędź biegła wokół czubka, gdzie spotkała
się z resztą wału.
Miała nagłą, przytłaczającą ochotę dotknąć, zobaczyć jak to jest go czuć.
Napięła się na kajdanki.
Zamknął swoją rękę wokół penisa.
- On cię chce - powiedział.
Chcę go
. Ta myśl przebiegła po jej umyśle zanim zdążyła się powstrzymać.
Jej pachwina stanęła w ogniu. Kobieta w celibacie z Drogi nie powinna myśleć o
takich rzeczach, nie powinna czuć.
Cóż, teraz było inaczej.
- Powiedz mi jeszcze raz o poziomach - wymamrotała.- Co tak naprawdę
oznaczają?
Rees potarł kciukiem wokół czubka swego penisa.
- Poziom pierwszy to zmysłowość. Wszystko co zmysłowe, jak dotyk
tkaniny lub łańcucha na skórze. Albo uczucie mnie w tobie, pełno i ciasno.
Gorące otwarcie Talan już zaczęło się rozszerzać. Chciało go w każdy
sposób, chciało go wciągnąć do środka i tam trzymać.
- A poziom drugi?
- Gry. Jak założenie ci kajdanek. Drażnienie cię aż dojdziesz, potem
wycofywanie się. Doprowadzenie cię do szaleństwa.
Mógł to zrobić. Oczekiwał tego z niecierpliwością.
- A... poziom trzeci?
- Nic na co jesteś gotowa.
Zadrżała.
- Nie jestem jeszcze gotowa nawet na to.
- Owszem, jesteś.
- Skąd wiesz?
- Mogę to wyczuć. Powietrze jest gęste od twoich feromonów. Chcesz
mnie. W taki sposób wiem, że jesteś gotowa.
W szybkim ruchu rozwiązał pas na jej talii, upuścił go na podłogę.
Odczepił klamry, które trzymały jej suknię na miejscu na jej ramionach. Mogła
tylko obserwować, bezradna aby zapobiec temu.
Nie chciała mu przeszkodzić
.
Nagle chciała być bez sukienki z jego dłońmi na
swym ciele.
Suknia zsunęła się do jej stóp. Pod spodem nosiła halkę - prostą, białą i
jedwabną. Zawsze ją lubiła, była to jedyna seksowna rzecz na jaką sobie
pozwoliła. Tkanina sprawiała wrażenie, jakby ja pieściła.
- Masz piękne piersi - powiedział. Uszczypnął jeden sutek, pociągnął go ku
sobie.- Miły i pełny - powiedział.- Mam zamiar ssać je do krwi.
Czy trudno było tu oddychać?
- W takim razie usuniesz moją błonę dziewiczą?
Zatrzymał się.
- Co?
- Miałam zamiar pójść do kliniki Ministerstwa Rodzin w przeciągu kilku
tygodni. Aby moja błona została usunięta. Po moich zajęciach. Ale jeśli ją
usuniesz, zrezygnuję z tego spotkania.
Patrzył na nią.
- Usunąć?
- Tak.
- Oznacza to, że nadal ją masz?
- Tak.
Jego oczy spojrzały gdzieś w dal.
- Mmm. Cipka o smaku wiśni.
- Masz kwalifikacje żeby ją usunąć?
Pochylił się, oparł obie ręce po obu jej stronach.
- Tak, Talan, jestem wykwalifikowany, żeby ją usunąć.
- Masz zamiar zrobić to teraz?
Jej ciało zaczerwieniło się. Wiedziała, że przebije jej błonę dziewiczą
poprzez zanurzenie w niej swego długiego penisa. Główka będzie wnikać do jej
wnętrza, ciało z ciałem.
Droga Gwiazd ciężko walczyła z jego Shareem-dotykiem i chemikaliów,
które wysyłał do jej mózgu.
- Chcę, żebyś zrobił to teraz - usłyszała samą siebie jak szepcze.
- Dobrze.
Wrócił do pieszczenia jej piersi. Jej sutki zaróżowiły się, mrowił i były
gorące. Znowu ją polizał, śledząc swym językiem linię jej szczęki.
- Kiedy to zrobisz?- spytała.
Wplótł rękę w jej włosy, pociągając jej głowę do tyłu.
- Kiedy będę gotowy.
Jego twardy jak kamień penis wbił się w jej brzuch.
- Ależ ty jesteś gotowy, teraz - powiedziała.
Uśmiechnął się.
- Zrozum coś, kochanie. Nie ważne ile razy będziesz tego żądać, nie ważne
ile razy będziesz prosić, będę się z tobą pieprzył kiedy zechcę. W porządku?
Jego oddech był ostry i bardzo piekący. Potrząsnęła wszystkim.
- Tak. Dobrze. Proszę o wybaczenie.
Posłał jej kolejne specyficzne spojrzenie.
- Nie mogę tego zrobić, jeśli masz zamiar rozśmieszać mnie co pięć minut.
Wpatrzyła się w niego.
- Dlaczego miałabym cię rozśmieszyć?
Zmierzył ją od dołu po górę zaciskając usta.
- Widzę, że będziemy musieli zacząć od samiuteńkiego początku.
- Przykro mi. Nigdy nie przeszłam żadnego szkolenia w tym zakresie.
Uśmiechnął się.
- Na bogów, jesteś bezcenna - nie brzmiał na zirytowanego, tylko na
rozbawionego.
- Ministerstwo nie oferuje zajęć w tej dziedzinie - wyjaśniła.
Prześledził jej policzek, jego dotyk był delikatny.
- Jest więcej do przeżycia niż zajęcia, Talan. Ale nie martw się, będę
twoim nauczycielem - odwrócił wzrok, jego spojrzenie było odległe.- Dzięki
bogom, że wcześniej nie zobaczyłaś Rio - mruknął.
- Rio? Kto to jest Rio?
Rees znowu skupił na niej swoją uwagę.
- Mój przyjaciel. Poziom trzeci.
- Powiesz mi kiedyś coś o poziomie trzecim?
- Powiem. Mógłbym nawet cię mu przedstawić - znowu się do niej
przysunął.- Ale nie teraz. Teraz musisz nauczyć się poziomu pierwszego.
Jej serce przyspieszyło.
- Zmysłowość.
- Zmysłowość - przygryzł płatek jej ucha.- Lubisz zajęcia, więc to będzie
twoja klasa. Ja jestem nauczycielem. Musisz zrobić wszystko co ci powiem,
rozumiesz?
Skinęła głową.
- Myślę, że tak.
- Kiedy powiem ci, że masz coś zrobić, odpowiesz „tak nauczycielu”.
- Dobrze.
Uniósł brew na nią. Jej usta uformowały słowa:
- Tak, nauczycielu.
- Dobrze - przesunął swe usta po jej czole.- Sądzę, że dziewczyna w tym
pokoju chce być przelecona. Co o tym sądzisz?
- Tak, nauczycielu.
- Sądzę, że ona chce dostać klapsa a następnie pieprzona.
- Co?- zaczęła.
Rees poniósł głowę uśmiechając się.
- Przepraszam, to poziom drugi - owinął ręce wokół jej talii, jego dłonie
były ciepłe przez jedwab.- Powrót do poziomu pierwszego.
Zadrżała. Już poziom pierwszy doprowadzał ją do szaleństwa. Chciała go.
Chciała go bardzo, nie ważne co mówiła Droga Gwiazdy. I nie zamierzał jej
pozwolić na to, by go miała. To nie było sprawiedliwe.
Pochylił się okręcił język po jej piersi przez jedwab. Jej serce zabiło
mocniej i była wypełniona wrażeniami, których nigdy wcześniej nie doświadczyła.
- To przyjemne.
- Prawda, maleńka?- mruknął.
- Tak. Tak, to bardzo przyjemne.
- Tak, co?
Przełknęła.
- Tak, nauczycielu.
Wyszeptał coś do niej a następnie zaczął ją głaskać swoim językiem. Miał
zamknięte oczy a jego usta poruszały się gdy ssał ją przez halkę.
Będę ssał cię do krwi
.
Te słowa powinny ją przestraszyć. Więc dlaczego ją
pobudziły?
Jęknęła, wygięła się w łuk wpychając swą pierś głębiej w jego usta.
- To jest to, maleńka.
Jego oczy były ciężkie, twarz zaczerwieniona. Przeniósł obie ręce na jej
talię, pieszcząc jej krągłości, a następnie przeniósł się do jej pośladków. Jego
ręce były ciepłe, gdy gładził ją przez jedwab.
- A co to jest?
- Moje pośladki - powiedziała.
Zaśmiał się.
- Twój słodki tyłeczek.
Chwyciła się swojej odwagi.
- Mój słodki tyłeczek.
Jego oczy rozszerzyły się.
- Dobra dziewczynka - jego ręce przesuwały się w zwolnionym tempie.-
Twój tyłeczek, który chcę zbić. Naprawdę chcę. Ale nie zrobię tego. Jeszcze nie
teraz.
Jej brzuch skręcił się, gdy o tym pomyślała.
Zacisnął palce na rozszczepie jej pośladków przez ubranie. Pogładził całą
drogę w dół, wpychając jedwab w malutką drogę do jej dziurki.
- Mam zamiar wejść tu pewnego dnia. Moim palcem i językiem.
- Naprawdę?
- Tak, naprawdę. I moim penisem. Chciałabyś mieć mojego penisa w
swoim tyłeczku?
Przełknęła.
- Nie wiem. To poziom pierwszy?
- Maleńka, rozśmieszasz mnie cały czas. Nie, nie poziom pierwszy. Ale i
tak chcę to zrobić.
Zadrżała na całym ciele.
- Przerażam cię, serduszko?
Przycisnął ją do siebie. Oparła głowę o jego ramię, pragnąc uwolnić się z
kajdan i go przytulić.
- Troszkę - odpowiedziała.
- Cii - powiedział w jej włosy.- Nie ma się czego bać. Będzie to
przyjemność, czysta i prosta. Właśnie po to zostałem stworzony.
Oparła się o niego, kochając jego zapach, dotyk jego nagiej skóry pod
policzkiem. Słyszała bicie jego serca - bum, bum, bum - szybkie i
podekscytowane. Jego skóra była gorąca, wilgotna od poty, choć pokój posiadał
regulację temperatury.
Kochała bycie blisko niego. Gdyby tylko mogli po prostu to zrobić...
- Dlaczego zdecydowałeś się dzisiaj zostać?- spytała.
- Hmm? Ponieważ gdy cię wcześniej zobaczyłem, pomyślałem, że jesteś
piękna.
- W holo-bloku.
- W holo-bloku. Tak bardzo chciałem cię wziąć, maleńka.
Przypomniała sobie niski aksamit jego głosu, jedwabny dźwięk jego
samogłosek gdy ją prosił, by z nim została tego dnia.
- Dlaczego mnie chcesz?- spytała.
- Bo jesteś piękna.
- Nie jestem piękna. Jestem... pulchna.
- Jesteś idealna.
Nie w porównaniu z Lady Pet, która przechodzi przez operacje, by pozbyć się swojej
pulchności.
- Wtedy byś to zrobił?- spytała.- Gdybym cię o to poprosiła?
- Prawdopodobnie - Rees mruknął.- Chciałem cię tak bardzo, dziewczynko.
Nadal chcę.
Pochyliła się i pocałowała jego obojczyk. Poczuła jak jego penis
podskakuje na jej brzuchu.
- Jest inaczej, skoro już teraz wiesz dlaczego cię chcę?
- Tak.
Przeszło przez nią rozczarowanie.
- Chciałabym...
- Czego być chciała?
Chciałabym, żebyśmy byli tylko ty i ja i nic między nami. I żeby było to prawdziwe.
- Chciałabym się tak nie bać - dokończyła.
- Nie bój się, Talan.
Znowu ukryła twarz w jego piersi.
- Kiedy mówisz do mnie w taki sposób, to się nie boję.
- To dlatego, że mój głos został stworzony by cię uspokoić - spojrzał na
nią pociemniałymi oczyma.- Ale powinnaś się mnie bać, kochanie. Powinnaś się
bać tych wszystkich rzeczy, które chcę ci zrobić.
Dopiero co jej powiedział, że
nie
ma się bać.
- Nie rozumiem...
Na krótko przycisnął swe usta do jej. Jej otworzyły się, chcąc więcej.
- Zrobię co ty i twoja Lady Petronella chcecie, nauczę cię jak to jest być z
mężczyzną - jego oczy zabłyszczały.- Ale to, co ja chcę zrobić - to co
ja
chcę
zrobić... - przygryzł jej ucho.- Chcę cię zerżnąć w każdy sposób jaki jest tylko
możliwy.
Jej serce popędziło.
- Naprawdę? Kiedy to zrobisz?
Wyprostował się, odsuwając swój destrukcyjny kontakt z dala.
- Nie teraz. Dostałaś już wystarczająco dużo.
Zawołała w rozczarowaniu.
- Nie, nie dostałam. Naprawdę nie dostałam.
Posłał jej twarde spojrzenie.
- Powiedziałem, że masz dość. Ja jestem nauczycielem, ty jesteś uczniem.
Prawda?
- Tak, nauczycielu.
Pochylił się, podniósł przepaskę którą rzucił. Nie miała pojęcia jak ją
zmieści na swoim wielkim, twardym penisie.
Nie próbował.
- Mam zamiar cię uwolnić i stąd wyjść. Jeśli chcesz satysfakcji, będziesz
musiała to zrobić sama. W rzeczywistości to twoja praca domowa. Nie wyjdziesz
z tego miejsca, dopóki nie doprowadzisz siebie do krzyku. Jasne?
Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma. Jej ciało czołgało się z
potrzeby.
- Ja...
Wrócił do niej, chwycił jej szczękę między kciukiem a palcami.
- Spytałem czy to jasne.
- Tak. Nauczycielu - wydyszała.
- Dobrze. Teraz dobranoc.
Odwrócił się i ruszył dalej. Patrzyła na jego tyłek, mocny i ściśnięty, jego
zwężające się plecy, szerokie, mocne ramiona.
Teraz, gdy przestał mówić, pokój był zbyt cichy. Miękka strużka wody
powiew sztucznego powietrza w drzewach nigdy nie będzie tak kojący jak jego
ciemny głos.
Kiedy dotarł do drzwi, podniósł kontroler z półki. Sądziła, że zadziała to
wobec hologramu, ale gdy nacisnął guzik, jej kajdany nagle się zwolniły.
Jej ramiona opadły, pół obolałe, pół mrowiące. Stała tam, pocierając sobie
nadgarstki.
- Doprowadź się do krzyku, Talan - poradził.
Otworzył drzwi, posłał jej całusa i wyszedł z pokoju. Nagi. Metri zemdleje.
Drzwi zamknęły się i Talan została sama.
Tętniła w potrzebie, krzyczała nią. Otworzył coś w jej środku, mieszaninę
pożarów których nigdy wcześniej nie doświadczyła.
Upadła na kolana na wilgotną holo-ziemię. Mogła jedynie myśleć o jego
rękach na niej, jego usta na jej, jego głosie, który nakazał jej powiedzenie
rzeczy, o których nigdy nie marzyła.
Wsunęła dłoń między uda szklanki swej pachwiny. Była śliska i gorąca a
jej palce zaczęły się dobrowolnie ocierać o jej szparkę.
Nie była pewna co ma robić, ale zaczęła trzeć, i trzeć i tak rozpoczęło się
uwolnienie.
Rozdział IV
Rees dotarł do sypialni którą mu wskazali bez spotkania kogokolwiek.
Lady Pet musiała powiedzieć służbie, żeby się zmyli.
Komora była zwykła, choć wygodna, sypialnia służącego. Miał łóżko, szafę
na swoje rzeczy i monitor. Malutki, przylegający pokój zawierał same
niezbędności. Nie było tego wiele, ale nadal było lepiej niż to, co dali mu DNAmo.
W DNAmo się go obawiali.
Wszedł do pokoju, rzucił przepaskę na pryczę i starał się powiedzieć
swojemu penisowi, żeby się uspokoił.
Nie posłuchał go.
Na bogów, potrzebował tej dziewczyny. Musiał zagrzebać siebie w niej i
dość, dojść i jeszcze raz dojść.
Zacisnął pięści. Jego penis zachowywał się jak jeden z tych magicznych
mieczy z legend, które posmakowały bitwę zanim zostały odsłonięte.
Podpowiadał mu, że musi posmakować jej cipkę, zanim go schowa.
Zacisnął wokół niego rękę. Zabił i szarpnął się, chcąc ją.
Pamiętał jak jego dłonie przesuwały się po jej ciepłym ciepłym ciele w
jedwabiu, krótki, złudny smak jej języka, tęsknotę którą mógł wyczuć i poczuć w
powietrzu.
Jeśli chcesz satysfakcji, będziesz musiała to zrobić sama
,
powiedział jej jakby go
to nie obchodziło.
Oddałby wszystko, żeby tam wrócić, rozciągnąć jej nogi i znaleźć jej
uwolnienie dla niej.
Była tam sama, z rękami wypełnionymi kremem, drżąca i szlochająca gdy
dotykała sama siebie.
Spojrzał w monitor. Przypomniał sobie, że widział mały, okrągły obiektyw
blisko sufitu w holo-pokoju. Sądził, że dla bezpieczeństwa.
Znalazł pilota i włączył monitor. Bawiąc się nieco, znalazł częstotliwość
kamer wewnątrz domu. Znalazł tą jedną w holo-pokoju.
Talan nadal tam była.
Klęczała na podłodze, jej jedwabna halka była przesunięta powyżej jej
bioder, jej piękne rude włosy opadały na jej ramiona. Jej oczy były zamknięte.
Jej usta rozchyliły się, jej piersi podnosiły w szybkich oddechach. Pocierała
swoją prawą ręką o cipkę, jęcząc z przyjemności. Jej palce błyszczały.
Spójrz na to wszystko, co wyszło. Słodka dziewczynka, chcę tego spróbować.
Wyobraził sobie swój język między jej udami, krem wypełniający jego
usta. Jego dłoń poruszyła się na jego penisie.
Tak, maleńka, pocieraj mocno.
Jej lewa ręka bawiła się jej piersiami przez jedwab, gmerając nieco, jakby
nie wiedziała jak.
- No dalej, maleńka - powiedział do monitora.
Tak jakby go słyszała, potarła szybciej. Jej cichy płacz wzrósł.
Rees pocierał swojego penisa. Mrowił i bił.
- Pień się dla mnie, maleńka. Mój penis skacze do ciebie.
Poszła dalej. Znalazł przycisk i mógł powiększyć obraz z nią. Skupił się na
jej ręce, patrzył jak wpycha palce do środka, patrzył ja unosiły się jej biodra gdy
to robiła.
- To mój penis, Talan. Mój penis w tobie, taki twardy.
Wyobraził to sobie, jej gorące fałdki ściskające go mocno. Była dziewicą.
Byłaby taka ciasna, tak mocno jak w swym tyłeczku.
Zaczęła krzyczeć. Zaintrygowało ją to, otworzyła oczy. Wepchnęła mocno
obie dłonie w swoje krocze, jednocześnie kontynuując bolesne uderzenia o jej
łechtaczkę. Jej biodra poruszały się, niewielkie, kobiece odgłosy uciekły jej z ust.
W swoim pokoju Rees także doszedł. Wyobraził sobie jak wytryskuje
wewnątrz niej. Jego własne biodra poruszyły się, jakby była wokół niego
owinięta.
Polizał swoje ramię, degustując swą gorącą skórę i chcąc, żeby to była jej.
W holo-pokoju, Talan leżała na klepisku, jej włosy były wilgotne od wilgoci
i potu, jej ręka nadal była przyciśnięta do jej łechtaczki.
Teraz była wyciszona, jej wzdychnięcia kurczyły się do małych
westchnień. Leżała tam z małym uśmiechem na twarzy, jej oczy promieniały
zachwytem.
Na bogów, pragnął ją teraz trzymać w swych ramionach.
Pocałowałaby go delikatnie, owinęła wokół niego swe ramiona i
trzymałaby go blisko.
Nie powinien jej zostawiać, ale jego natura chciała ją nieco po torturować.
Więc kto tutaj jest torturowany?
Drżąc jak nigdy wcześniej, wycisnął buziaka na czubkach swych palców i
dotknął nimi ekran.
Rankiem Rees znalazł ogród. Prawdziwy. Dotarł do niego przez labirynt
korytarzy, przechodząc przez nieoznakowane drzwi.
Holo-plenerowe sceny wyglądały i sprawiały odczucie realnych, ale nigdy
nie były doskonałe. Cienie byłby błędne albo woda nie taka, albo piasek miałby
złą temperaturę.
Ale to było zupełnie prawdziwe. Drzewa rosły wzdłuż linii ogrodzenia,
nlokując ogród od rzeczywistości surowej ulicy. Cień baldachimu odcinał ciepło
słońca, miły zapach bogatej ziemi i przemokniętej trawy unosił się w powietrzu.
Róża oplotła kratę i pięła się ku drzewom, ich czerwone i żółte kwiaty rozsiewały
perfumy w powietrzu.
Rees patrzył z podziwem. Nigdy wcześniej nie widział prawdziwego
ogrodu. Zastanawiał się jak go utrzymali na pustynnych piaskach, dopóki nie
dostrzegł owadów odbijających się o niewidzialne pole powyżej.
Jak to było mieć tyle pieniędzy, że można było sobie pozwolić na stały
ogród? Talan nie tylko żyła w ogromny, przypominającym labirynt domu ze
wszelkimi wygodami, ale mogła wyjść na zewnątrz i nadal ciepło i piasek był
trzymany w ryzach.
Właśnie w taki sposób dorastała Talan. Uprzywilejowana, rozpieszczona,
jej wszystkie potrzeby zostały spełnione. A przecież nie była zepsuta i chciwa,
jaka mogłaby być.
Była słodka jak wiosenne słońce. Jej skóra była radością dla dotyku, jej
krzyki były najbardziej ekscytującym dźwiękiem jaki kiedykolwiek słyszał.
Uśmiechnął się. Stał się poetycki. Rio umarłby ze śmiechu.
Rees przeszedł przez drogę pokrytą rozrzuconymi liśćmi do przeciwległych
drzwi, rozkoszując się chłodną radością ogrodu. Żaden znak lub pole siłowe nie
zabroniły mu tam chodzić, więc był zdziwiony, że był otwarty dla wszystkich
domowników.
Drzwi po drugiej stronie prowadziły do jadalni. Pomieszczenie miało jasną,
szklaną ścianę, tak, że ci w środku mogli patrzeć na ładny ogród. Drzwi stały
otworem.
Ludzie w jadalni, Metri i Talan, nie widzieli jak nadchodzi. Byli zbyt zajęci
kłóceniem się.
- Nie ma powodu dla którego nie mógłby zjeść posiłku razem z nami,
Metri - powiedziała Talan.- Dlaczego miałby jeść ze służącymi? Nie jest sługą nie
bardziej niż ty.
Metri zrobił się jasnoczerwony za brodę. Musiało być dla niego haniebną
klęską, że wpakowała go do tej samej kategorii wraz z jednym z Shareem.
- Lady Petronella sobie tego nie życzy.
- Powiedziała, że tego nie chce?
- Nie w tak wielu słowach. Ale Shareem nie dzielą stoły z wysoko
urodzonymi paniami. Nie powinno tak być.
- Wysoko urodzone panie nawet nie powinni z nimi rozmawiać. W takim
razie mamy być hipokrytami i udawać, że go tu nie ma?
Metri wyglądał na rozdrażnionego.
Biedny człowiek.
Rees wszedł do jadalni. Metri od razu zesztywniał.
- Słyszałem - powiedział Rees.- Twój majordomus ma rację, Talan.
Shareem nie powinien siedzieć przy stole z wysoko urodzonymi paniami.
Twarz Talan rozkwitła jasnym różem. Jej oczy rozświetliły się, gdy to
zrobiła. Przypomniał sobie dotyk jej skóry pod dłońmi, słony smak jej ust. Miała
ogromne możliwości dla przyjemności. Ledwie co słyszał.
- Zabawne - Talan powiedziała bez tchu.- Usiądź obok mnie, Rees.
Słodka dziewczyna.
Była tak hojna, czy próbowała się umieścić na swoim
miejscu swojego obronnego majordomusa?
- Proszę - powiedziała. Przesunęła się na krzesło obok siebie i poklepała
poprzednie.
Rees mrugnął do niej, posłał przepraszające spojrzenie Metriemu i usiadł.
Przynajmniej Metri nie musiał się martwić o to, czy Rees jest nagi. Rees
znalazł, gdy wstał i się umył, czystą, izolowaną tunikę i ciemno niebieski
zewnętrzny płaszcz z drobno tkanym pasem. Włożył to wszystko, myśląc o tym,
że życie jak bogaty chłopiec nie było takie złe.
Jedzenie było już na stole, trzymane w cieple lub chłodzie we własnych
zaprogramowanych naczyniach. Talan zagryzła kawałek jasnopomarańczowego
owocu z cieplarni. Jej miękkie usta zamknęły się wokół niego, gdy delikatnie go
ssała.
Patrzył na nią przez chwilę, ciesząc się tym.
Potem sięgnął po swoją własną miskę z owocami i pokrył je śmietaną. Jej
feromony ciążyły w powietrzu. To i patrzenie na nią jak ssie owoc, sprawiło że
jego sztywny, tętniący penis stał się jeszcze twardszy.
Doprowadzała go do szaleństwa.
Ale nie działo się tak tylko przez jej feromony. To była ona. Gdy patrzył na
nią przez monitor ostatniej nocy, żaden jej feromon nie dosięgnął go w odległej
części domu. Podniecił się na sam jej widok, jak pocierała się aby dojść dla
niego.
Owoce i śmietana także dały mu dobry pomysł.
Metri opuścił pokój. Prawdopodobnie po to, by się położyć i nie
przejmować się swoim szokiem na Shareem w jadalni.
- Dobrze spałeś?- Talan spytała Reesa.
Rees ugryzł owoc. Sok wypełnił jego usta.
- Nie bardzo.
- Dlaczego?- spojrzała na niego dotknięta.- Łóżko było niewygodne? Pokój
za gorący? Powiedziałam Metriemu, by dostosował temperaturę...
- Pokój jest w porządku. Spędziłem noc myśląc o tym, jakby to o wiele
lepiej było być w łóżku razem z tobą.
Jej twarz zaróżowiła się.
Dlaczego to powiedział? Był tutaj, by ją wyszkolić, uwolnić ją od jej obaw
o seksie. Nie paplać jak młodzieniec, który ją chciał.
Sytuacja szybko się pogarszała. Powinien odejść.
Ale jeśli by odszedł, Talan po prostu zatrudniłaby innego Shareem. Ten
Shareem dotykałby ją, nauczałby ją...
Nie!
nadeszła wybuchowa myśl.
Moja.
Usłyszał sardoniczny śmiech w głębi swego umysłu.
Twoja? Jesteś Reesem.
Jeśli naprawdę chcesz być miły dla tej kobiety, wyjdziesz tego ranka i zostawić ją w spokoju.
Pieprzyć to.
- Zrobiłam co mi powiedziałeś - Talan powiedziała nieśmiało.
Rees zanurzył truskawki ze szklarni w gęstej śmietanie i włożył je do ust.
- Co to było?
- Dotykałam siebie - zamknęła oczy, wciągnęła oddech, który uniósł jej
piersi pod grubym ubraniem.- Nigdy nie czułam czegoś takiego.
- Wiem. Widziałem cię.
Jej oczy rozszerzyły się.
- Widziałeś mnie?
- Na monitorze. Obserwowałem cię - przeżuł truskawki, przełknął.- Jesteś
dobrą dziewczyną. Nie będę musiał cię ukarać. Jeszcze nie.
Jej usta zaokrągliły się w różowe „o”.
Spokojnie chłopcze
,
powiedział głos w jego wnętrzu.
Trzymaj się poziomu
pierwszego
.
- Co chcesz zrobić dzisiejszego ranka?- spytał ją, starając się, aby jego
głos brzmiał normalnie.
- Lady Pet wyszła do sklepu - odpowiedziała, trochę bez tchu.- Myślałam,
żeby się pouczyć.
- Dobry pomysł. Tak, pouczmy się.
Zarumieniła się.
- Miałam na myśli moje teksty. Filozofę.
- Mmm. Brzmi nudno.
- Och nie, to dość interesujące. O tym jak uwolnić swój umysł od ciała i
stać się wyłącznie intelektem. Brak emocji, żadnych uczuć które ciągnęłyby cię w
dół.
Po raz kolejny ugryzł owoc, ciesząc się jego smakiem.
- Ale twój umysł jest zawsze połączony z ciałem - powiedział.- No chyba
że odetniesz swoją głowę.
- Nie bądź głupi. Nie masz pojęcia jaka wolność i szczęście pochodzi od
czystego intelektu.
Spojrzał na nią uważnie.
- Czy to jak rozkosz, którą czułaś zeszłej nocy?
Zarumieniła się.
- To co innego. Nie nauczyłam się jeszcze dyscypliny, aby odciąć się od
mojego ciała. To jeden z powodów dla których chciałam cię tu sprowadzić. Aby
dowiedzieć się, jak się oprzeć. Chcę dyscypliny. Nie chcę...- urwała, spoglądając
zakłopotana.
- Być jak ja?- Rees pokręcił głową.- Talan, nigdy nie będziesz w stanie
oddzielić swojego intelektu od ciała. Musisz nauczyć się cieszyć swoim ciałem,
nauczyć się żyć w nim każdą chwilę. Nie oddzielać się od niego.
- Jesteś Shareem. Mówisz tak, bo tak zostałeś wyszkolony.
- Nie nauczyłem się tego dorastając w DNAmo. To co wiem, nauczyłem się
dzięki przetrwaniu. Nauczyłem się słuchać swego ciała, ale nie pozwalac mu, aby
dyktował moje życie -
przynajmniej aż do teraz
, naśmiewał się głos.- Ale gdybym
próbował oddzielić swoje myśli od mojego ciała, byłbym martwy.
Spojrzała zdziwiona.
- Dorastałeś tam? Ale DNAmo zakończyło swoją działalność dwadzieścia
lat temu.
- Shareem starzeją się powoli - wyjaśnił Rees. Szczególnie R294E8S. Było
to jednym z eksperymentów, aby rozwinąć jego życie, spowalniając proces
starzenia się, nawet bardziej niż u większości Shareem.
Jej oczy wypełniły się ciekawością. Otworzyła usta, by zadać więcej pytać,
ale nagle ciśnienie w domu zmieniło się.
Ranne słońce zniknęło, zgładzone przez grubą, żółtą chmurę, która
nawiedziła dom pełną siłą.
Przez chwilę Rees czuł się jakby ktoś ponaglał niewidzialny ciężar nad
czubkiem jego głowy. Następnie pola chroniące dom dostosowały się do zmiany
ciśnienia powietrza i uczucie odeszło.
- Burza piaskowa - Talan powiedziała z niepokojem.- Nie miała uderzyć
przed tym południem.
Rees podziwiał spokój, w jaki gospodarstwo domowe przyjęło nadejście
śmiertelnej burzy. W Pas City, gdzie mieszkał Rio i Judith miała swój bar,
pozamykaliby wszystkie drzwi i siedzieli pod ścianami z okładem tkanin nad
twarzami aż burza minie.
Każdy wpuszczał do środka kogokolwiek z ulicy. Była to nieopisana reguła.
Tutaj dom funkcjonował jak zwykle. Niewielka zmiana ciśnienia była tylko
potwierdzeniem, że śmiertelna burza szalała na zewnątrz.
Talan z zaniepokojonym spojrzeniem na twarzy, wstała od stołu i
nacisnęła na przycisk, by zadzwonić do Metriego. Przybył po zaledwie kilku
chwilach.
- Lady Petronella jest na zewnątrz - powiedziała.- Nic jej nie jest?
Metri skinął głową w uspokajającym geście.
- Jest w domu Lady Miri. Zadzwoniła do mnie jakieś pięć minut temu.
Powiedziała, że nic jej nie jest.
Talan spojrzała z ulgą i oddaliła majordomusa.
Rees zauważył, że się martwiła. Lady Pet była dziwnym typem kobiety,
żeby być opiekunką Talan i ich tok myślenia był pełen sprzeczności, ale Talan
dbała o nią. Tak bardzo, że jej pierwszą myślą po dostrzeżeniu burzy piaskowej
była troska o bezpieczeństwo Lady Pet.
Zastanawiał się jakie by to było uczucie, gdyby tak się skupiła na nim.
Wymykało się to spod kontroli.
Wyrwał z misek śmietanę i złoty owoc.
- Czas na lekcję, Talan - powiedział, po czym odszedł od niej i z wrócił do
ogrodu.