PO CO NAM POJ
CIE
SPRAWIEDLIWO
!CI SPO"ECZNEJ?
Zacznijmy od bana ów. Ruina marksizmu nie oznacza automatycznie ruiny ca ej
tradycji socjalistycznej. W jakim sensie oznacza czy nie oznacza, zale!y to od
sensu, jaki s owu temu przypisujemy, a ci, którzy nadal "socjalizmu" jako
w asnego wyznania wiary si" trzymaj#, nie maj# z regu y ochoty rzeczy
wyja$ni%, prócz ja owych ogólników. Potrzebne s# zatem odró!nienia. K opot
polega na tym, !e fantazje na temat "praw historycznych" narzuci y wielu
ludziom sposób my$lenia, w którym "socjalizm" i "kapitalizm" s# to wzajem
symetrycznie przeciwstawne, globalne systemy. Symetrii jednakowo! nie ma.
Rynek (kapitalizm) rozwin# si" spontanicznie w wyniku rozkwitu handlu, nikt
go nie planowa , niepotrzebne te! mu by y wszechobejmuj#ce ideologie (cho%,
oczywi$cie, ideologiczne uzasadnienia rych o powsta y), podczas gdy socjalizm
by konstrukcj# ideologiczn#. U korzeni swoich kapitalizm jest to natura
ludzka w dzia aniu, to znaczy chciwo$%, podczas gdy socjalizm by prób#
instytucjonalizacji braterstwa. Projekt socjalizmu jako "alternatywnego
spo ecze&stwa", gdzie rynek jest zniesiony, a wszystko upa&stwowione, z natury
rzeczy, nie za$ skutkiem ubocznym okoliczno$ci i historycznych przypadków,
oblek si" w cia o jako totalitarne zniewolenie. Równie z owrogi jest pomys ,
!e mo!na ustanowi% równo$% doskona # $rodkami instytucjonalnego przymusu.
Znamy z dziejów ma e o$rodki równo$ci dobrowolnej, praktykowanej ju! to w
klasztorach, ju! to w $wieckich kooperatywach, lecz równo$% przymusowa wymaga
$rodków totalitarnych, a totalitaryzm zak ada skrajn# nierówno$% przynajmniej
w dobrach tak po!#danych, jak dost"p do informacji i uczestnictwo we w adzy.
Praktycznie równo$% w rozdziale dóbr materialnych jest niemo!ebna równie!,
kiedy w adza skupiona jest w r"kach nie poddanej kontroli oligarchii, tote! i
w tej dziedzinie nic cho%by odleg e podobnego do równo$ci nie istnia o w
krajach socjalistycznych. Ta równo$% jest przeto idea em samo-niszcz#cym.
Dlaczego pomys wszechobejmuj#cego planowania jest ekonomicznie katastrofalny
i niewykonalny, wiadomo równie!, a krytyki Hayeka i innych w tej sprawie
zosta y wybitnie potwierdzone empirycznie dziejami wszystkich krajów
socjalistycznych bez wyj#tku. Socjalizm w tym sensie polega na tym, !e ludziom
nie wolno podejmowa% !adnych spo ecznie u!ytecznych dzia a& inaczej ni! na
rozkaz pa&stwa. Wyniki znamy.
Tradycja socjalistyczna jest jednakowo! bogata i zró!nicowana i zawiera
pomys y rozmaite, do marksizmu bynajmniej si" nie sprowadza, a i sam marksizm
ma w#tki ró!ne, wzajem sprzeczne. Niektóre projekty socjalistyczne mia y, w
rzeczy samej, wbudowan# tendencj" totalitarn#; odnosi si" to do wi"kszo$ci
utopii renesansowych i o$wieceniowych, a w pewnym stopniu tak!e do Saint-
Simona. Inne stara y si" utrzyma% wiar" w cnoty demokratyczne. Równie! wtedy,
gdy socjalizm przesta by% niewinnym fantazjowaniem, a sta si" realnym ruchem
politycznym, nie wszystkie jego warianty zak ada y projekt tak poj"tego
"alternatywnego spo ecze&stwa" albo, gdy go nawet zak ada y, bra y go na serio
(st#d s awna krytyka Bemsteina pod adresem programu Erfurckiego: "cel
ostateczny" nijak si" ma do praktycznych reform).
Rzeczy by y ja$niejsze przed pierwsz# wojn# $wiatow# w Europie. Socjali$ci, w
praktycznych fragmentach swych aspiracji, chcieli powszechnych i bezpo$rednich
wyborów, powszechnego i przymusowego szkolnictwa, spo ecznej s u!by zdrowia,
progresywnych podatków, religijnej tolerancji, lecz szko y $wieckiej,
zniesienia narodowej, rasowej i religijnej dyskryminacji, równo$ci kobiet,
wolno$ci prasy i zgromadze&, prawnej regulacji warunków pracy, systemu
ubezpiecze& socjalnych; walczyli z militaryzmem i szowinizmem. Wszystko
zmieni o si" po pierwszej wojnie, kiedy to s owo "socjalizm" (a w znacznym
stopniu równie! "lewica") zosta o niemal (nie ca kiem jednak) zmonopolizowane
przez tatarski re!ym Leninowski, który wi"kszo$% tych !#da& obróci w ich
100
przeciwie&stwo, a wi"kszo$%, z drugiej strony, zosta a faktycznie wprowadzona
w !ycie stopniowo w krajach demokratycznych, !yj#cych w gospodarce rynkowej.
Nie-totalitarne ruchy socjalistyczne cierpia y na ideologiczne zahamowania i
nie mia y na ogó odwagi, by konsekwentnie demaskowa% i zwalcza% najbardziej
despotyczny i morderczy system polityczny w XX wieku, poza narodowym
socjalizmem niemieckim, jako !e by to, mimo wszystko, rodzaj socjalizmu i
zdobi si" nieprzerwanie frazeologi# internacjonalistyczn# i humanistyczn#
wyniesion# z socjalistycznej tradycji; tyrania leninowska skutecznie ukrad a
s owo. By y w$ród socjalistów-demokratów wyj#tki, które nie poddawa y si" tym
zahamowaniom, lecz nieliczne.
Ruchy socjalistyczne (w odró!nieniu od Leninowskich) odegra y jednak wielk# i
w ca o$ci zbawienn# rol" w rozwoju cywilizacji europejskiej; odmieni y
krajobraz polityczny na lepsze i przyczyni y si" do ró!nych reform, bez
których pa&stwo opieku&cze, jakim je znamy, jest nie do pomy$lenia i które
wi"kszo$% ludzi traktuje jako rzecz nie do kwestionowania. Z owrogie marzenia
o spo ecze&stwie alternatywnym, o ekonomii bez rynku, czy nawet bez pieni#dza,
wiara we wszechobejmuj#ce planowanie, za ama y si", przynajmniej na najbli!sz#
przysz o$%; czy kiedy$ totalitarne si y w nowej formie nie powróc# w wyniku
przemian kulturalnych, nie wiemy. Nie nale!a oby jednak!e cieszy% si" z tego,
gdyby to za amanie unicestwi o ca kiem !ywotno$% tradycji socjalistycznej w
takim stopniu, !e skutkiem by by tryumf socjal-darwinizmu jako ideologii
panuj#cej. Powtarzam to, co wielu ju! mówi o: nigdy nie b"dziemy !yli w
spo ecze&stwie bezkonfliktowym; jest to za o!one w samej wolno$ci naszych
dzia a& i w tym, !e pragnienia nasze i potrzeby s# nieograniczone, a st#d
musz# si" wzajem zderza%.
Nie jestem jednak gotów z tego powodu odrzuca% jako bezsensownego poj"cia
"sprawiedliwo$ci spo ecznej", jakkolwiek by oby ono wzgardzone przez Hayeka i
jego wyznawców. Z pewno$ci# nie jest to poj"cie ekonomiczne, bo chocia!
przyj"cie go, w s abszej czy silniejszej wersji, mia oby skutki ekonomiczne,
to jednak rodzaju tych skutków niepodobna ze& wydedukowa% z przybli!on# cho%by
dok adno$ci#. Jest to poj"cie moralne i zdefiniowa% go w kategoriach
ekonomicznych nie ma sposobu. Nie zak ada te!, inaczej ni! poj"cie
sprawiedliwo$ci tout court zak ada o od czasów Arystotelesa, wzajemnego
uznania zaanga!owanych stron. Nie mo!na z tego poj"cia wyprowadzi% wniosków co
do tego, jaki system podatkowy w danych warunkach jest po!#dany i ekonomicznie
zdrowy, ani jakie $wiadczenia spo eczne s# dobrze uzasadnione, ani na czym
powinna polega% polityka budownictwa mieszkaniowego, ani jakie maj# by%
rodzaje i rozmiary pomocy udzielanej przez kraje zamo!ne krajom biednym itd.
Niezdolno$% tego poj"cia do wy onienia dobrze okre$lonej polityki gospodarczej
nie jest wszelako powodem do jego zaniechania. Poj"cie to, nale!#ce zarówno do
tradycji socjalistycznej, jak te! do nauki spo ecznej Ko$cio a, u!ywane jest w
sposób niedba y i nie zawsze do godziwych celów. Prawd# jest, !e gdy sieje
s yszy, cz"sto oznacza ono tyle, co "dajcie mi pieni#dze!" i !e nieraz s u!y
jako narz"dzie agresywnego !ebractwa, tak i! sprowadza si" do roszcze&,
podnoszonych przez jednostki i ca e spo eczno$ci, które nie chc# czy nie
umiej# ponosi% odpowiedzialno$ci za w asne !ycie i mniemaj#, !e s# upowa!nione
do !ycia paso!ytniczego, do korzystania z wysi ku innych. Jednak!e, jak
antyczne porzekad o g osi, nadu!ycia nie znosz# u!ycia.
Poj"cie sprawiedliwo$ci spo ecznej jest mgliste i dzieli t" mglisto$% z
wieloma normatywnymi ideami (samo jest te! normatywne), jak na przyk ad
poj"cie godno$ci ludzkiej. Trudno zdefiniowa%, co to jest ludzka godno$%, nie
jest to empiryczne znalezisko, lecz bez niego jeste$my w k opocie, gdy
usi ujemy odpowiedzie% na proste pytanie: dlaczego niewolnictwo jest z e? Przy
ca ej swojej mglisto$ci poj"cie godno$ci ludzkiej jest dostatecznie dobre, by
si" z takim pytaniem upora%. Ono tak!e by o nadu!ywane do celów niedobrych:
filozofia Marksa - jak to nieraz marksi$ci wyja$niali - oparta by a na
romantycznej wierze, !e w gospodarce rynkowej ludzie wyzbywaj# si" swojej
101
godno$ci i cz owiecze&stwa, bo zmuszeni s# sprzedawa% w asne !ycie, energi" i
uzdolnienia jako towary na rynku. Mora : znie$% rynek. A jednak ten u!ytek
czyniony z idei godno$ci nie niszczy jej i nie pozbawia prawomocno$ci.
Podobnie mgliste jest poj"cie sprawiedliwo$ci spo ecznej; mog o by% i by o
zatrudnione jako narz"dzie socjalizmu totalitarnego, a jednak jest
dostatecznie dobre, by przeciwstawi% si" doktrynie, wedle której !ycie
spo eczne najlepiej jest urz#dzone, gdy opiera si" na zasadzie: kto nie umie
p ywa%, niech tonie. Poj"cie to nale!y do kategorii po$redniej mi"dzy
wezwaniem do dobroczynno$ci a poj"ciem sprawiedliwo$ci tout court; nie jest
tym samym, co sprawiedliwo$%, bo nie musi zak ada%, jak wspomniano, idei
wzajemno$ci; nie jest jednak, po prostu, zach"t# do dobroczynno$ci, bo
zak ada, cho%by w sposób s abo zdefiniowany, !e pewne roszczenia mog# by%
podnoszone prawomocnie (czego nie ma w zjawisku !ebraniny). Nie !#da
absurdalnie doskona ej równo$ci, ale zach"ca przynajmniej do takiej
dystrybucji dochodów, by uczyni% zno$nym !ycie ludzi bezradnych; nie obiecuje
przymusem ustanowionego braterstwa powszechnego, ale zach"ca do takich
inicjatyw i takiej formy samorz#dno$ci, z których wy ania si" rozumienie przez
ludzi i akceptacja wspólnoty interesów, tak!e tych, co wymagaj# wychowania
moralnego. Poj"cie sprawiedliwo$ci spo ecznej zak ada, !e jest taka rzecz, jak
wspólny los ludzki, w którym ka!dy z nas uczestniczy, i !e sama idea ludzko$ci
ma sens nie tylko jako kategoria zoologiczna, ale równie! moralna. By% mo!e
spo ecze&stwo oparte na ca kiem czystych i konsekwentnie stosowanych regu ach
liberalizmu ekonomicznego by oby bardziej produktywne. Ale mo!liwe jest tak!e,
!e ogólny standard biologiczny ludzko$ci by by wy!szy, gdyby nie by o
medycyny, bo tylko najlepiej przystosowani by prze!ywali; nie !#da jednak
nikt, o ile wiem, likwidacji medycyny (oprócz, by% mo!e, Ivana Ilicha, lecz to
z innych powodów). Dowiedzione jest, !e gospodarka bez rynku schodzi na psy (w
"realnym socjalizmie", jak zauwa!ano nieraz, nie by o w a$ciwie ekonomii,
tylko polityka gospodarcza), ale uznaje si" do$% powszechnie, !e rynek nie
za atwia samoczynnie wielu wa!nych ludzkich problemów i roszcze&. Poj"cie
sprawiedliwo$ci spo ecznej jest potrzebne, by usprawiedliwi% wiar" - która nie
wydaje mi si" ekstrawagancka - !e jest ludzko$%, nie tylko jednostki, !e
ludzko$%, w zgodzie z tradycj# kantowsk#, jest kategori# moraln# i !e ludzko$%
ma obowi#zki wzgl"dem swoich cz onków i segmentów.
Socjalizm jako filozofia moralna zak ada ide" braterstwa ludzkiego.
Braterstwo ustanowione instytucjonalnie ko&czy si" tyrani# totalitarn#, której
nie wystarcza, by ludzie byli potulni, bierni i nigdy si" w adzy nie
sprzeciwiali, ale !#da, by byli aktywnymi wspólnikami tyranii pod gro'b# kar.
Ten socjalizm jest królestwem k amstwa. Nie jest to wszak!e powód, by porzuci%
ide" braterstwa ludzkiego nie jako czego$, co mo!e by% ustanowione za pomoc#
odpowiedniej technologii, nie jako zadanie do wykonania, ale jako co$, co
kierunek wskazuje. Jako projekt "alternatywnego spo ecze&stwa" idea
socjalistyczna jest martwa albo mo!e si" urzeczywistni% tylko w postaci
w asnej karykatury, nie jest jednak martwa jako wola, jako preferencyjna
solidarno$% z upo$ledzonymi i prze$ladowanymi, jako opozycja wzgl"dem socjal-
darwinizmu, jako $wiate ko, które dobrze jest mie% przed oczyma, by
przynajmniej chroni o nas przed wiar#, !e najlepszym modelem zbiorowego !ycia
jest mechaniczna eliminacja s abych.
To prawda, !e wyznawców socjal-darwinizmu (zarówno jako twierdzenia
historycznego, jak te! normatywnej doktryny) rzadko dzi$ mo!na spotka%, lecz
chyba mi"dzy innymi dlatego, !e idea sprawiedliwo$ci spo ecznej, niekoniecznie
pod t# w a$nie nazw#, znacznie si" upowszechni a (zbyteczne dodawa%, !e ró!ne
rodzaje pomocy i dobroczynno$ci s# tak!e motywowane wzgl"dami
instrumentalnymi, politycznymi).
Idea ta nie musi wcale zak ada%, !e wszystko, co sprzyja równo$ci, zas uguje
na poparcie, jako !e fatalnie by oby traktowa% równo$% po jakobi&sku, jako cel
samoistny, niezale!ny od dobrobytu ludzi i zbiorowo$ci; nie ma !adnego prawa,
102
moc# którego im wi"cej równo$ci, tym lepiej ludziom, w szczególno$ci tym
socjalnie upo$ledzonym, si" !yje. Gdyby równo$% by a dobrem samoistnym i
zwierzchnim, nale!a oby uzna%, !e trzeba j# popiera% równie! wtedy, gdy
wynikiem b"dzie pauperyzacja wszystkich, w #czaj#c najubo!szych.
We'my najprostszy przyk ad: progresj" podatkow#. Z zasady, i! ludzie o
wy!szych dochodach powinni odpowiednio wi"cej przyczynia% si" do wydatków
publicznych, wynika tylko, !e maj# oni odpowiednio wi"cej p aci% w liczbach
absolutnych, nie za$ tak!e w proporcji do dochodu. Libera owie radykalni
argumentuj# w zwi#zku z tym, !e progresywna stopa podatkowa jest arbitraln#
konfiskat# i sprzeciwia si" zasadzie poszanowania legalnie nabytej w asno$ci;
jest ona tak!e, wedle innego argumentu, niezgodna z ide# sprawiedliwo$ci tout
court, mianowicie z norm# !#daj#c# równego traktowania obywateli w pa&stwie
praworz#dnym. Milton Friedman za$ twierdzi, !e gdyby w Stanach Zjednoczonych
by a równa ("p aska") stopa podatkowa bez niezliczonych i skomplikowanych ulg,
pa&stwo mia oby te same, co teraz, dochody przy stopie 17%, przy czym jedyna
klasa ludzi, która by na takiej reformie straci a, byliby to buchalterzy i
prawnicy podatkowi. Jak Friedman to wykalkulowa , tego nie wiem, nie wiem
wi"c, czy ma racj". Je$li wszelako za o!y%, !e ma racj", to w rzeczy samej nie
ma !adnego powodu, by progresywn# stop" podatkow# utrzymywa%. Z drugiej
strony, ta progresja, skoro ju! raz zosta a wprowadzona, jest nies ychanie
trudna do usuni"cia, niezale!nie od argumentów, gdy! nacisk spo eczny,
wynikaj#cy nie z racjonalnych rachub, ale z zawi$ci ("dlaczego tamci maj# tak
du!o, a ja ma o?") b"dzie zawsze silny; zawi$% za$ jest emocj#, która
produkuje szczególnie du!o energii. Przy za o!eniu jednak!e, !e Friedman racji
nie ma i !e progresywna stopa podatkowa (przynajmniej w pewnych granicach,
wiadomo bowiem, !e w nadmiarze powoduje z e skutki gospodarcze) przyczynia si"
w sposób znacz#cy do polepszenia losu upo$ledzonych jest ona uzasadniona
w a$nie ide# sprawiedliwo$ci spo ecznej, chocia! prawd# jest nadal, !e gwa ci
tradycyjn# zasad" sprawiedliwo$ci.
Innym przyk adem jest ameryka&ska tak zwana akcja afirmatywna, zgodnie z któr#
te cz"$ci populacji, które, jak ludzie czarni i kobiety, z ró!nych powodów
historycznych, kulturalnych, mia y ma y lub znikomy udzia w !yciu publicznym
i utrudniony awans !yciowy, nie powinny by% traktowane wedle tych samych
kryteriów, co inni, ale korzysta% z pewnych przywilejów, które maj# nadrobi%
wielopokoleniowe zakumulowane upo$ledzenia. Jak si" odnie$% do takich !#da&? Z
jednej strony, zarówno liczne ustawy, jak i regu y naturalnej sprawiedliwo$ci
ka!# nie zwraca% uwagi na ras" lub p e% czy to w rozdziale dobroczynno$ci, czy
w awansach, wyró!nieniach i ocenach ("$lepota na kolory"). (amanie tych zasad
mo!e uchodzi% za rasizm lub (okropne s owo) "seksizm". Z drugiej strony,
regu a zalecaj#ca podejmowanie osobnego wysi ku, specyficznie skoncentrowanego
na historycznie upo$ledzonych segmentach ludno$ci, wydaje si" rozs#dna. Znowu
konflikt dwóch zasad, z których jedna odnosi si" do jednostki (traktowanie
ka!dego wedle tych samych norm), druga za$ do zbiorowo$ci. Otó! wydaje si", !e
jest rozs#dne, by taki osobny wysi ek by w rzeczy samej podejmowany po to,
by, na przyk ad, poprawia% poziom szkolnictwa w czarnych dzielnicach miast
ameryka&skich (co jest nies ychanie trudne z wielu powodów), nie za$ traktowa%
wszystkie szko y jednakowo. Ale niektórym przywódcom czarnych to nie
wystarcza: chcieliby ustanowienia systemu "kwot", na mocy którego proporcja
czarnych na ró!nych po!#danych szczeblach !ycia spo ecznego by aby równa
proporcji ludzi czarnych w danej zbiorowo$ci. Wynika oby z tego, na przyk ad,
!e je$li w pewnej metropolii po owa ludno$ci jest czarna, to równie! po owa
profesorów na uniwersytetach tej metropolii ma by% czarna; absurdalno$%
takiego rasistowskiego !#dania nie wymaga dowodów. Wszyscy, którzy byli czynni
na uniwersytetach ameryka&skich, wiedz# o tym, !e studentów czarnych traktuje
si" cz"sto nieco ulgowo, podobnie zauwa!y% mo!na wielki zapa w poszukiwaniu
kobiet i ludzi czarnych na stanowiska akademickie, przy czym kryteria s# i w
tym wypadku w jakim$ stopniu zani!one. "W jakim$ stopniu" - jest to zalecenie
103
mo!liwe do przyj"cia pod dwoma warunkami, mianowicie, po pierwsze, !e stopie&
ten jest niewielki, i po drugie, rzecz nie jest instytucjonalnie
zagwarantowana ustawami czy rozporz#dzeniami. Gdyby by o inaczej, gdyby rasowe
albo feministyczne kryteria by y u!ywane na mocy prawa, albo stopie& ulg by
zbyt wysoki, !ycie akademickie zosta oby zrujnowane, a ofiarami byliby
szczególnie najlepsi z uprzywilejowanej populacji, ka!dy by by bowiem
podejrzany o to, !e nie za zas ugi czy zdolno$ci w asne, ale za kolor skóry
czy p e% dosta , na przyk ad, jakie$ dyplomy czy stanowiska (pami"tamy, na
polskich uczelniach "punkty za pochodzenie spo eczne", chocia!, wedle moich
do$wiadcze&, rzecz nie by a na tyle zaawansowana, by wyrz#dzi% znaczne szkody,
a spo eczno$% akademicka broni a si" ró!nymi sposobami przeciwko tej anty-
kulturalnej zasadzie).
Oto dwa przyk ady, które mog# pokaza%, !e, z jednej strony, mo!na has o
sprawiedliwo$ci spo ecznej - jak wszystkie dobre has a - obróci% w z owrogi
nonsens, lecz, z drugiej, wyrzeka% si" tego has a, przy ca ej jego mglisto$ci,
nie nale!y, bez niego bowiem straciliby$my $wiadomo$% naszej przynale!no$ci do
ludzkiej zbiorowo$ci, która jest - mimo wszystkich wojen, rzezi, konfliktów i
star% -cia em moralnie zdefiniowanym, a $wiadomo$% ta czyni nas lud'mi.
104