Dr Paweł Kubicki
Instytut Europeistyki
Uniwersytet Jagielloński
Tożsamość Wrocławia. Czyli jak mieszkańcy Wrocławia konstruują swoje
miasto.
Artykuł ten poświęcony będzie analizie rekonstrukcji tożsamości Wrocławia – miasta,
które z wielu różnych powodów zmuszone zostało do poszukiwania i odkrywania swojej
tożsamości. W niniejszej analizie wykorzystywać będę dane uzyskane podczas badań
prowadzonych w ramach grantu RECON Reconstructing Democracy in Europe realizowanym
w ramach 6. Programu Ramowego w latach 2008-2009.
1
Wrocław jest typowym miastem post-migracyjnym, gdzie po II wojnie światowej
dokonała się niemal stuprocentowa wymiana ludności. Co istotne w tym kontekście, ludność
zasiedlająca Wrocław po 1945 roku nie była w żaden sposób zakorzeniona w regionie,
pochodziła z różnych regionów Polski, reprezentując znaczne zróżnicowanie społeczno-
kulturowo. Dlatego też historię miasta po 1945 roku można opisać w kategorii rytuału
przejścia zdefiniowanego przez Arnolda van Gennepa. Istotą tego rytuału jest zmiana statusu
społecznego jednostki bądź grupy społecznej, a sam rytuał dzieli się na trzy zasadnicze fazy:
separacji, liminalną i inkorporacji. Szczególne znaczenie van Gennep przypisuje sferze
limnialnej - granicznej, w której znajdują się jednostki lub grupy wyłączone ze swych
dotychczasowych ról, przy czym nowe role nie zostały im jeszcze przekazane. Pozostają one
niejako poza strukturą społeczną, dotychczasowe normy i wartości wynikające z pełnienia
poprzedniej roli już ich nie dotyczą, a nowe nie zostały jeszcze przekazane. Napięcia i
niepewność wynikająca z przebywania w sferze liminalnej unaoczniają potrzebę ładu,
kosmosu, tym samym przejście przez tę fazę rytuału wyraża wspólnotę moralną i wspólny
model świata, do którego dążyć powinni wszyscy uczestnicy danej społeczności, a która jest
1
Więcej na ten temat, gdzie Wrocław analizowany jest w kontekście porównawczym do Krakowa, można
przeczytać w: P. Kubicki, Galent M., Invisible revolution. How the urban way of life is transforming the
identities of Poles, (w:) Góra M., Mach Z. (red.) (Re)constructing Identity in Contemporary Europe, Oslo 2010.
symbolicznie potwierdzana rytuałem inkorporacji
2
. W przypadku Wrocławia sfera liminalna
trwał niemal 50 lat. Polscy migranci przeszli rytuał separacji, zostali odcięci od swoich
wiejskich korzeni i przesiedleni do obcej kulturowo i społecznie przestrzeni wielkiego miasta.
Problem jednak w tym, iż sam fakt zamieszkania we Wrocławiu nie spowodował, że
równolegle poczuli się oni obywatelami tego miasta. Przez całe dziesięciolecia mieszkańcy
Wrocławia żyli w swoistym zawieszeniu, w sferze liminalnej, pomiędzy dwoma kulturami –
rustykalną, często wyidealizowaną, mityczną kulturą kresową, a wyobcowaną niemiecką
kulturą wielkiego miasta. Napięcia w strukturze społecznej, problem konstruowania
tożsamości wynikający z liminalności, zostały dość dobrze opisane przez socjologów i
historyków badających rzeczywistość Wrocławia i Dolnego Śląska.
3
Dobrym przykładem tak
rozumianej liminalności są wypowiedzi respondentów:
Moja babcia jest zza Buga i tutaj (we Wrocławiu- przypis P.K.) czuje się jak rezydentka, bo
uważa, że jej ojczyzna jest tam. Mam mamę, czyli pokolenie, które studiowało w latach 70-
tych, z zerową świadomością, co to jest za miejsce (Wrocław), wrzuconych w taką czarną
dziurę, bo jak wiemy, w czasach komunizmu nie mówiono o historii miasta. Natomiast ja –
czyli to trzecie pokolenie, możemy powiedzieć, że to jest nasze miasto. Moja mama oglądając
sobie teraz miasto, jest z niego dumna i coraz bardziej zadowolona, natomiast mówi, że pół
życia przeżyła w mieście, które nie istniało, w takiej przestrzeni, której nie mieli jak oswoić.
Mam taką koleżankę, która jak była w USA i jak jej pytali skąd jest, to odpowiadała, że z
Wrocławia i to jest to, a ze starszego pokolenia raczej nikt by tak nie powiedział. (M/W/21).
Ja myślę, że moja babcia nie jest u siebie, moja babcia pochodzi ze Lwowa, żyje cały czas
zatopiona we wspomnieniach. Ja myślę, że to jest inne pokolenie, tak jak ja jestem urodzony w
81 roku, na miesiąc przed stanem wojennym i myślę, że mój rocznik i ludzie powiedzmy w
okolicach trzydziestki, którzy się tutaj wychowali, czują się u siebie - we Wrocławiu i to widać
dopiero w trzecim pokoleniu. (M/W/17)
Myślę, że tak, moi dziadkowie nie czuli, że to jest ich miasto, moja babcia cały czas mówił, że
jest ze wschodu, żeby tam wróciła chętnie. Dziadek w sumie nie, może dlatego, że
odbudowywał Wrocław po wojnie, był budowlańcem, więc pewnie jak się buduje coś to rośnie
do tego większe przywiązanie. Rodzice urodzili się tutaj i czuli się pełnoprawnymi
2
A. van Gennep, Obrzędy przejścia, Warszawa 2006
3
Por. N. Davies, R. Moorhouse, Microkosmos. Portret miasta środkowoeuropejskiego, Kraków 2002., D.
Niedźwiedzki, Odzyskiwanie miasta. Władza i tożsamość społeczna, Kraków 2000., Z. Mach, Niechciane
miasta. Migracja i tożsamość społeczna, Kraków 1998., G. Thum, Obce miasto. Wrocław 1945 i potem,
Wrocław 2005.
wrocławianami, może w związku z polityką nie znali tak bardzo tej przeszłości niemieckiej
Wrocławia. Moje pokolenie poznało dopiero tą historię, ale rodzice też już poznali, dużo się o
tym mówiło w telewizji, pojawiło się dużo publikacji o Wrocławiu, zdjęcia stare. Myślę, że
wzrost tej prawdziwej wiedzy o Wrocławiu, takiej tożsamości nastał dopiero teraz. (MW19).
W klasycznej wersji rytuału przejścia, integracja grupy, poczucie wykrystalizowanej
tożsamości, podkreślane jest w sposób symboliczny poprzez rytuał inkorporacji, często
przyjmujący
znamiona
mitu
początku,
pozwalającego
przezwyciężyć
niepokój
egzystencjonalny i nadającego sens ludzkiej egzystencji. W przypadku Wrocławia mit ten
odgrywa niezwykle istotną rolę w procesie rekonstruowania tożsamości, symbolizuje koniec
rytuału przejścia: od migrantów „niechcianego miasta” do obywateli „odzyskanego miasta”.
Mieszkańcy miasta dość powszechnie wskazują na dwa symboliczna wydarzenia noszące
znamiona mitu początku, które pozwoliły im po raz pierwszy poczuć się zintegrowaną
społecznością i zaczęli postrzegać siebie jako świadomych obywateli swojego miasta.
Pierwszym i najważniejszym symbolem była wielka powódź z 1997 roku. To
bezwątpienia kluczowe wydarzenie dla lokalnej społeczności, wskazywane przez wszystkich
respondentów w trakcie badań terenowych
4
. Podczas powodzi mieszkańcy po raz pierwszy w
historii poczuli wzajemną solidarność i zaufanie, pozwalającą spojrzeć im na Wrocław jak na
„swoje” miasto. Doświadczenie powodzi miało w tym przypadku podwójne znaczenie. Obok,
dość oczywistych z socjologicznego punktu widzenia, mechanizmów generujących
solidarność grupową, współdziałanie, itp., niezwykle istotny był fakt, iż mieszkańcy przestali
postrzegać dziedzictwo miasta w kategoriach dychotomii: polskie – niemiecki, a zaczęli
widzieć dziedzictwo „ich” miasta – Wrocławia. Jedna z respondentek tak wspomina okres
powodzi: W czasie powodzi ludzie walczyli z żywiołem ramię w ramię, po raz pierwszy
poczuli że są zjednoczenia, że tworzą jedną społeczność całego Wrocławia. Po tej zwycięskiej
„bitwie” poczuliśmy, że przedwojenne dziedzictwo Wrocławia nie jest już postrzegane jako
obce. Niemieckie dziedzictwo miasta stało się naszym dziedzictwem (M/W/12). Mniej więcej
od tego okresu datuje się też wzmożone zainteresowanie historią miasta. Co
charakterystyczne, większość Wrocławian historią swojego miasta zaczęła się interesować
stosunkowo niedawno: Odkryłam niemieckie dziedzictwo Wrocławia kiedy byłam już dorosła,
kiedy wróciłam do Wrocławia po 9 latach mieszkania w Krakowie (M/W/08). Mimo, że w
szkole byłam prymuską, nie miałam zupełnie pojęcia o historii Wrocławia. Historie
4
Na fakt ten zwracają uwagę także wrocławscy socjologowie, szczególnie w książce J. Pluta, P. Żuk, (red.) My
Wrocławianie. Społeczna przestrzeń miasta., Wrocław 2006.
Wrocławia zaczęłam odkrywać dopiero kiedy mieszkałam w Berlinie, byłam w prawdziwym
szoku, że tu prawie wszystko jest takie same (M/W/09). Wymazywanie z pamięci niemieckiej
historii miasta było efektem propagandy PRL, tworzącej obrazy niemieckiej kultury jako
antytetycznie obcej czy wręcz śmiertelnie wrogiej. W efekcie mieszkańcy na długie lata
wyparli ze zbiorowej pamięci niemieckie dziedzictwo miasta. Sytuacja zaczęła się zupełnie
zmieniać po powodzi, gdy Wrocławianie zaczęli tworzyć zintegrowaną społeczność i kiedy
potomkowie wiejskich osadników poczuli się prawdziwymi obywatelami tego miasta. W
takim przypadku ujawnia się doskonale znany, opisany przez Erica Hobsbawna mechanizm
„wynajdowanej tradycji”.
5
Tożsamość społeczna nigdy nie powstaje w próżni, potrzebuje
narracji, ram odniesienia. Dlatego też Wrocławianie aby legitymizować swoją nową
mieszczańską tożsamość, zaczęli wynajdywać, czy może lepiej, odkrywać mieszczańskie
tradycje przedwojennego Lwowa i Breslau – dwóch miast, które w sensie społeczno-
kulturowym już nie istnieją, a które dla mieszkańców uosabiają Wrocławia ideał kultury
mieszczańskiej. Znakomicie oddają to wypowiedzi respondentów, którzy dla opisania
ciągłości z przedwojennymi mieszkańcami miasta używają kategorii „my”; Wrocław jest
mieszczański, przecież raptem 70 lat temu BYLIŚMY (podkreślenie P.K.) jedną ze stolic
Rzeszy (M/W/04). Jeśli popatrzymy na przedwojenne fotografie, to Kraków wygląda na nich
jak małe prowincjonalne miasteczko; drewniane budynki, błoto na ulicach (…) Natomiast
Wrocław był wtedy prawdziwym miastem; wspaniałe budynki, szerokie ulice, świetnie ubrani
ludzie (…) Te różnice są do dziś silnie obecne między tymi miastami, Kraków jest bardzo
prowincjonalny, zamknięty, podczas gdy Wrocław dzięki kosmopolitycznym wpływom Lwowa
i Breslau jest otwarty i dynamiczny (M/W/08). Ludzie we Wrocławiu zawsze byli otwarci i
kreatywni (…) Kiedy w 1913 roku MY budowaliśmy Halę Stulecia – symbol modernizmu, w
tym samym czasie w Poznaniu budowano pseudo-gotycki zameczek – typowy symbol
zacofania (M/W/12). Znakomita większość respondentów z dumą podkreślała też, że co
najmniej jeden z przodków pochodzi ze Lwowa, miasta, które w polskiej tradycji stanowi
ideał mieszczańskiego pluralizmu kulturowego, tolerancji i otwartości. Oba miasta Lwów i
Breslau w rzeczywistość już nie istnieją, stanowią jednak atrakcyjne narracje dla obecnych
mieszkańców Wrocławia, uważających siebie za spadkobierców miejskich tradycji tych
miast.
5
Por. E. Hobsbawm, Wprowadzenie. Wynajdywanie tradycji, [w:] Tradycja wynaleziona, E. Hobsbawm, T.
Ranger (red.), Kraków 2008.
Kolejnym symbolem końca rytuału przejścia była rewitalizacja Rynku na przełomie
XX i XXI wieku. W tym przypadku istotna jest nie tylko poprawa estetyki miejsca, ale przede
wszystkim tworzenie agory – przestrzeni publicznej, stanowiącej esencję kultury miejskiej.
Wrocław, zupełnie zniszczony w czasie działań wojennych, po 1945 roku był sukcesywnie
odbudowywany, jednak do końca XX wieku nie posiadał symbolicznego centrum, jakie w
historycznych miastach wypełniał rynek. Rynek w mieście pełnił zawsze podwójne funkcję
6
.
Poza funkcjami centrum administracyjnego i handlowego, wypełniał także istotne funkcje
symboliczne. W tym aspekcie centrum jest przede wszystkim symbolicznym odwzorowaniem
całego miasta, które ze swojej natury jest heterogeniczne. Jednak aby miasto mogło tworzyć
zwartą tożsamość potrzebuje silnego symbolu łączącego mieszkańców. W historycznych,
lokowanych w średniowieczu miasta, centrum wyznacza rynek, który tworzy przestrzeń
publiczną – metaforyczną agorę, miejsce gdzie można deliberować miasto. Jest również
głównym „salonem miejski”, gdzie można publicznie potwierdzać swoje statusy społeczne i
co chyba najważniejsze, jest także jednym z najistotniejszych wyróżników miasta, swoistym
landmarkiem. Dlatego też rewitalizacja Rynku stanowiła tak istotne znaczenie dla
mieszkańców miasta. Po zniszczeniach II wojny światowej Wrocław został odbudowany,
jednak wciąż nie posiadał symbolicznego centrum jako metafory duszy i serca miasta.
Wypowiedzi respondentów oddają w pełni tę sytuację, mieszkańcy pytani o centrum, miejsce
gdzie toczy się życie miasta bez wahania i z dumą wskazują na Rynek:, Tak widać, to jak
najbardziej właśnie to jest takie centralne miejsce. Jak we Wrocławiu mówi się „centrum” to
każdy w tej chwili myśli o jednym miejscu - o Rynku. Rynek jest miejscem spotkań, jest
miejscem rozrywki i kulturalnych doznań. Jak wszyscy mówiąc „gdzie idziemy na piwo”, to
mówiąc to prawie zawsze i prawie wszyscy mają na myśli że idziemy na piwo do Rynku lub
okolic. W mojej firmie miejscem spotkań po ciężkiej pracy jest najczęściej Rynek, przede
wszystkim Rynek. Kolacje, obiady - to po to jest Rynek. To jest rzeczywiście autentyczne
centralnie miejsce, miejsce które pełni tą funkcję centralną. (MW20). Co istotne w tym
kontekście, mieszkańcy Wrocławia doskonale pamiętają, że jeszcze kilkanaście lat temu
trudno było Rynek opisać w kategoriach wizytówki miasta i jego symbolicznego centrum:
Kiedy na początku lat 90–tych wróciłam z kolorowego Zachodu byłam w zupełnym szoku. Na
6
Por.; P. Kubicki, Ł. Piekarska-Duraj The Square and Political Ideology. An Anthropological Perspective [w :]
Places d´Europe, places pour l´Europe. Squares of Europe, Squares for Europe, F. Mancuso, K. Kowalski
(red.), Krakow 2007.
Rynku znajdował się wtedy tylko jedna obrzydliwa restauracja, a cała okolica po 17.00
pustoszała zupełnie (M/W/11).
Symboliczne wydarzenia, będące zwieńczeniem rytuału przejścia sprawiają, że
mieszkańcy mają poczucie, iż odzyskali miasto w sensie symbolicznym i co ważne, sami
stworzyli jego narracje. To z kolei skutkuje coraz większym zainteresowaniem przeszłością
miasta, do tej pory lękliwie wypieraną z oficjalnego dyskursu. Historia Wrocławia natomiast
uczy przede wszystkim zmienności i płynności granic i dominujących dyskursów. Im bardziej
mieszkańcy miasta odkrywają jego przeszłość, tym bardziej stają się świadomi, że nie ma, tak
charakterystycznych dla etnicznych dyskursów, „odwiecznych” i „uświęconych” praw.
Doskonale pokazują to analizy zawarte w bardzo popularnej i dobrze przyjętej we Wrocławiu
pracy niemieckiego historyka Georga Thuma Obce miasto. Wrocław 1945 i potem. Autor
zajmując się problemem pamięci społecznej Wrocławia po 1945 roku, zrekonstruował proces
mitologizacji przestrzeni miasta. Przez cały XX wiek, nazwy ulic i placów zmieniały się we
Wrocławiu aż pięciokrotnie, legitymizując różne reżimy, bazujące na odmiennych
wartościach: II Rzeszę Niemiecką do 1918, Republikę Weimarską do 1933, III Rzeszę do
1945, PRL do 1989 i wreszcie demokratyczną III RP
7
. Podobnie Norman Davies, w swojej
monumentalnej historii Wrocławia Mikrokosmos. Portret miasta środkowoeuropejskiego,
patrząc z perspektywy długiego trwania, zwraca uwagę, że miasto w niemal tysiącletniej
historii należało do różnych państw i kontekstów kulturowych. Co istotne, zmiana granic
politycznych pociągała za sobą także zmianę nazwy miasta – kluczową dla jego tożsamości,
od piastowskiej Wrotizla poprzez czeski Vretslav, austriacki Presslaw i niemiecki Breslau,
kończąc na współczesnym Wrocławiu
8
. W związku z tym mieszkańcy Wrocławia stają się
świadomi zmienności dyskursów, tego, że nie ma rzeczy uświęconych i niezmiennych,
zwłaszcza w kontekście państwa narodowego. Dlatego też potrafią z łatwością unikać
myślenia w kategoriach binarnych opozycji, tak charakterystycznych dla epoki modernizmu i
nie myślą o swoim mieście jako dychotomii: polskie – niemieckie. Mają świadomość, że nie
istnie coś takiego jak monolityczna kultura niemiecka, tak samo jak monolityczna kultura
polska, a obie są heterogeniczne i produkują wiele dyskursów i narracji. Sytuacja taka
modelowo wpisuje się w opisywany przez francuskiego filozofa F. Lyotarda kryzys wielkich
narracji.
9
7
G. Thum, Obce miasto. Wrocław 1945 i potem, Wrocław 2005, s. 285-327
8
N. Davies, R. Moorhouse, Microkosmos. Portret miasta środkowoeuropejskieg, Kraków 2002.
9
F. Lyotard, Kondycja ponowoczesna, Warszawa 1997.
Na bazie postmodernistycznych teorii, dla określenia tożsamości ponowoczesnego
miasta we współczesnych studiach miejskich używa się pojęcia palimpsestu – jako opisu
miejsca, gdzie każdy może zostawić swój ślad, jednak nikt nie może już w pełni kontrolować
symbolicznych obrazów miasta. Jak pisze Ewa Rewers „palimpsest, jako figura
ponowoczesnego miasta oraz ponowoczesnej koncepcji tożsamości, kwestionuje samą postać
konstruktora, posiadacza tego kto wie. Palimpsest należy bowiem do wszystkich, którzy
zostawili na nim swój ślad, lecz nikt nie ogarnia całości zapisu, ponieważ zapisuje tylko jedną
jego warstwę, a kolejne stadia inicjuje raczej przypadek, niż rozum. Palimpsest odwraca też
skutecznie uwagę od idei centrum, środka, serca, istoty, wskazuje na rozproszenie samego
posiadania (tożsamości miasta) i jego nieciągły charakter.”
10
Tak rozumiany palimpsest
doskonale oddają słowa jednego z respondentów; Wrocław tworzyli ludzie z wielu narodów i
kultur. Rynek zaprojektowali Czesi, najlepszą infrastrukturę zrobili Niemcy, więc może
moglibyśmy dodać coś do miasta od siebie. (M/W/06). Inny respondent pytany o postawy
wobec przywracania wielokulturowego dziedzictwa w przestrzeni miasta, mówił; W tym
mieście od wieków żyli przedstawiciele różnych kultur i narodów, więc czego nie mają mieć
prawa do budowania pomników upamiętniających ich dziedzictwo. Ja ma tylko jedno
zastrzeżenie, niech one będą estetyczne (…). Ostatnio postawiono pomnik upamiętniający
polskie dziedzictwo miasta i on wygląda fatalnie.
11
(M/W/04).
Kolejny czynnik wpływający na wyjątkową narrację Wrocławia to relacje centrum –
peryferie. Specyficzna historia miasta sprawiała, że w dyskursie narodowym przez długi czas
lokowało się ono raczej na jego peryferiach. Poczucie peryferyjności wzmacniał także fakt
położenia miasta na terenach przygranicznych, co w przypadku zamkniętych granic doby
PRL i fatalnych połączeń z reszta kraju, pogłębiało peryferyjność miasta. Sytuacja zmieniła
się radykalnie wraz z dominacją dyskursu miast sieciowych. Paradoksalnie, wszystko to co
wpływało na peryferyjność Wrocławia w kontekście państwa narodowego, okazało się być
jego atutem w kontekście globalizacji i integracji europejskiej. Dziś, w powszechnym
odczuciu mieszkańców, Wrocław położony jest w centrum Europy. W rzeczywistości miasto
jest lepiej skomunikowane z ważnymi europejskimi metropoliami: Pragą, Berlinem czy
Wiedniem niż z Warszawą. I to jest właśnie piękne, że Wrocław nie potrzebuje Warszawy.
Centralne położenie w Polsce sprawiało, że najważniejsza była Warszawa i co się okazało
10
E. Rewers Post-polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta, Kraków 2005, s. 303-304.
11
Chodzi tu o pomnik króla Bolesława Chrobrego mający upamiętniać włączenie Wrocławia w struktury
piastowskiego państwa polskiego. Pomnik został odsłonięty w 2007 roku i jest dość powszechnie krytykowany
przede wszystkim z powodów estetycznych.
gdy weszliśmy do Unii Europejskiej?, że centralne położenie jest tutaj, we Wrocławiu. My
leżymy w środku Europy, blisko są Niemcy i Czechy. Nagle okazało się, że to Wrocław może
być tak samo dobrą lokalizacją a w niektórych przypadkach lepszą niż np. Warszawa i
dlaczego LG ulokowało tutaj swoje zakłady - bo ma autostradę połączoną z Niemcami, mają
blisko do Czech. (WM20).
Specyficzna historia Wrocławia, która sprawiała problemy z konstruowaniem
tożsamości miasta w ramach homogenicznego etnicznego państwa narodowego, stała się
cennym atutem w pluralistycznym dyskursie europejskim. W gospodarce opartej na wiedzy
oraz produkcji i wymianie symboli, miasto jako takie stało się towarem, który wymaga
promocji i dobrego opakowania, głównie po to aby zachęcić turystów do przyjazdu a
kreatywnych i dynamicznych pracowników do osiedlenia się oraz przyciągnąć kapitał
inwestycyjny. Doskonale pokazują to studia niezwykle popularnego dziś Richarda Floridy,
który w swojej książce The Rise of the Creative Class udowadnia, że najdynamiczniej
rozwijać się będą te miast, gdzie mieszkają najbardziej kreatywne jednostki, a miasto
cechować będzie tzw. 3T: Technologia, Talent, Tolerancja.
12
Jednak aby przyciągnąć takich
mieszkańców, miasto musi zaoferować obok wysokiego standardu życia i szerokiej gamy
rozrywek, przede wszystkim pluralizm i tolerancję, gdyż najbardziej kreatywni są ci, którzy
nie dają się zaklasyfikować do jednego dominującego wzoru kulturowego. Innymi słowy
miasto musi stosować w praktyce politykę wielokulturowości szanując i promując
odmienność i kreatywność. Dlatego też w strategiach promocji miast tak często i chętnie
dodaje się do nazwy miasta przymiotnik „wielokulturowe”, co w domyśle ma wysyłać
czytelny komunikat, że miasto jest tolerancyjne i kreatywne. Pragmatyczni wrocławscy
mieszczanie doskonale wiedzą, że wielokulturowe dziedzictwo miasta stanowi realną wartość,
którą da się wymienić na konkretne korzyści: Wydaje mi się, że ta niemiecka historia wpływa
na bogactwo tego miasta. Podam panu taki przykład: nasz Uniwersytet Wrocławski został
zakwalifikowany w jakimś rankingu jako jeden z najlepszych na świecie, dlatego, że z tego
uniwersytetu było kilku, czy kilkunastu noblistów i wtedy się nie zastanawiamy, że to nie było
za czasów Wrocławia, tylko Breslau, ale oni byli z Uniwersytetu Wrocławskiego. (M/W/25).
Tym samym wielokulturowość i tolerancja stają się nie tylko postulatami normatywnymi, ale
dobrami, które można wymieniać na realny wzrost poziomu życia i dochodów, stają się
warunkiem efektywnego rozwoju miasta we współczesnej gospodarce, stymulowanej poprzez
12
R. Florida, The Rise of the Creative Class, New York 2002, s. 249-266.
przepływy ludzi, idei i kapitału. Poniższy cytat dobrze obrazuje aktualną sytuację
zróżnicowania kulturowego we Wrocławiu i dynamiczne zmiany zachodzące w tym zakresie,
będące wynikiem włączania się Wrocławia w globalną sieć miast: Otóż, byłam na takim
fajnym programie rocznym w Berlinie, miałam koleżankę Bułgarkę, która dowiedziawszy się,
że jestem z Wrocławia powiedziała „och, słuchaj, mój chłopak jest z Wrocławia, jest
Koreańczykiem, mieszka we Wrocławiu, bo jest pastorem dla społeczności koreańskiej”. I w
ten sposób ja się właściwie dowiedziałam, że ta społeczność jest na tyle duża, że ma swoich
duchownych. A tak naprawdę to w ogóle ich nie widać. (M/W/22).
Specyfika Wrocławia, jego otwartość i tolerancja jest podkreślana zwłaszcza poprzez
odniesienia do ksenofobicznych postaw prezentowanych w innych regionach Polski,
szczególnie przez przedstawicieli mniejszości narodowych mieszkających we Wrocławiu.
Liderka folkowego zespołu ukraińskiego tak wspomina swój wyjazd na festiwal kultury
ukraińskiej do Przemyśla; W Przemyślu pierwszy raz spotkałam się z taką agresją ze strony
polskiej w sensie narodowościowym. (…) Wtedy będąc tam z zespołem ludowym, w którym
występowałam chodziliśmy pod obstawą na obiady. Zapomniałam ściągnąć plakietkę, to
goniło mnie trzech skinów, wyzywając od k…, dziwek, więc krótko mówiąc, biegłam tak
szybko jak nigdy. Staliśmy w budynku, a pod budynkiem faceci z patykami i tak dalej, groźby,
okrzyki, wychodzenie na wszystkie posiłki pod obstawą, rzucanie kamieni do pokojów i tak
dalej (M/W/31). Przedstawicielka gminy żydowskiej: Ja tutaj mogę wobec swoich znajomych,
albo nieznajomych się obnażać, wpisywać „judaizm” w zakładce „religia”, bo wiem, że we
Wrocławiu nic mi się nie stanie z tego powodu, ale ludzie, którzy mieszkają w Krakowie, w
Łodzi są o wiele bardziej ostrożni. (…) Ja się boje Krakowa, jak chodzę po Krakowie to nawet
na Kazimierzu się nie czuje bezpiecznie. Mamy taką zabawę – ponieważ Izraelczycy uważają,
że w Polsce Żydów nie ma – to jak widzimy wycieczkę żydowska to krzyczymy do nich różne
słowa żydowskie, takie powitania, żeby wiedzieli, że my wiemy o co chodzi, że być może
jesteśmy Żydami, ale jesteśmy stąd. To jest w zasadzie jedyny moment, w którym manifestuje,
że jestem Żydówką. Nie czuje się tam bezpiecznie, ciągle trwam w jakimś poczuciu
zagrożenia. (W/M/24). Polka pracująca dla stowarzyszenia mniejszości niemieckiej:
Natomiast, tej ksenofobii chyba nie ma nawet wobec tych grup, które przyjeżdżają z Niemiec i
moja teoria jest to, że nikt się tutaj (we Wrocławiu – P. K.) tych ludzi nie boi, bo oni
przyjeżdżają tutaj od 20 lat. (…) Nie było jednak precedensu, że ktoś np. chce sobie
mieszkanie odzyskiwać, albo dom. Więc oni są tutaj cały czas obecni, więc te antyniemieckie
hasła Kaczyńskich tu raczej nie znajdują odzew to Kongresówka, bo niestety Warszawa tych
Niemców zna i to niestety z tych lat 1939 – 1945, nigdy wcześniej, nigdy potem, pomijając
pierwszą część zaborów kiedy była w Prusach. I stąd to są takie bardzo generalizujące
wypowiedzi bazujące głównie na doświadczeniach wojennych. Natomiast tutaj istnieje ta
wspólna historia obu narodów, która się jakoś intensywniej toczy obok siebie. Istnieją też
inicjatywy dążące do porozumienia. (M/W/22). Dlatego też na tle reszty Polski mieszkańcy
Wrocławia mają silne poczucie, że mieszkają w wyjątkowo otwartym i tolerancyjnym
mieście. Ksenofobia prowincjonalnej Polski wykracza zupełnie poza wrocławski dyskurs: Dla
mnie tutaj we Wrocławiu to Radio Maryja…. nigdy nie słyszałam go w innym kontekście, jak
po prostu przytyczki do dowcipów. Więc nie znam nikogo, kto by naprawdę słuchał Radia
Maryja i w ogóle zaczynam się zastanawiać, czy istnieją ludzie, którzy naprawdę słuchają
Radia Maryja, czy tylko my nabijamy się z tego zbierając materiały do dowcipów, zwiększamy
im słuchalność? (M/W/31). Dumę z tej specyficznej tożsamości Wrocławia najlepiej oddają
słowa przedstawicielki gminy żydowskiej: my jesteśmy tą prawdziwą polskością, wszyscy inni
próbują dopiero dorosnąć do nas, bo my – przez to, że nasza ludność jest wymieszana –
mówimy czystą polszczyzną, nie mamy żadnych gwar ani nic takiego, nie mamy jako jedyni
obiekcji i my wiemy w jakim kierunku powinna Polska podążać. Tak, to jest Polska za 20 lat,
ten nasz Wrocław… Wierzę w to, że całą Polska za 20 lat będzie wyglądać tak jak Wrocław.
(M/W/24).
Podsumowując, należy podkreślić, że fakt odzyskiwania tożsamości miasta wpływa
niezwykle mobilizująco na jego mieszkańców, którzy wykazują się wyjątkowymi, jak na
skalę Polski, zasobami kapitału społecznego i kulturowego oraz zaufania społecznego.
Dlatego też Wrocław jest bezwątpienia jednym z liderów procesu modernizacji i europeizacji
polskiego społeczeństwa. Tak jak uczy na swoim przykładzie, wielokulturowość miasta jest
grą, w której nie ma przegranych, a zyskać mogą wszyscy. W efekcie widać istotne zmiany
postaw wobec miasta i tego co ono konotuje. Miasto i pluralistyczna kultura miejska,
tradycyjnie postrzegana jako obca w polskim kanonie wartości, dziś staje się wartością samą
w sobie, atrakcyjną płaszczyzną dla tworzenia tożsamości. Pozwala to na rekonstruowanie
tożsamości narodowej, która niegdyś silnie ekskluzywna i oparta wyłącznie o treści etniczne,
staje się coraz bardziej obywatelska, otwarta. Historia miasta pokazuje, że jego wyjątkowe
właściwość sprzyjają kreowaniu nowych, atrakcyjnych tożsamości Wrocław, jako jedno z
nielicznych miast polskich ma dziś wszelkie predyspozycje, aby stawać się znaczącym
elementem europejskiej sieci miast, w ramach której kształtuje się współczesna tożsamość
europejska.
Bibliografia:
1. N.
Davies, R. Moorhouse, Microkosmos. Portret miasta środkowoeuropejskiego,
Kraków 2002
;
2. A. van Gennep, Obrzędy przejścia, Warszawa 2006;
3. E. Hobsbawm, Wprowadzenie. Wynajdywanie tradycji, [w:] Tradycja wynaleziona, E.
Hobsbawm, T. Ranger
(red.), Kraków 2008;
4. F. Lyotard, Kondycja ponowoczesna, Warszawa 1997;
5. P. Kubicki, Ł. Piekarska-Duraj The Square and Political Ideology. An Anthropological
Perspective [w :] Places d´Europe, places pour l´Europe. Squares of Europe, Squares
for Europe, F. Mancuso, K. Kowalski (red.), Krakow 2007;
6. P. Kubicki, Galent M., Invisible revolution. How the urban way of life is transforming
the identities of Poles, (w:) Góra M., Mach Z. (red.) (Re)constructing Identity in
Contemporary Europe, Oslo 2010;
7. Z. Mach, Niechciane miasta. Migracja i tożsamość społeczna, Kraków 1998;
8. D. Niedźwiedzki, Odzyskiwanie miasta. Władza i tożsamość społeczna, Kraków 2000;
9. J. Pluta, P. Żuk, (red.) My Wrocławianie. Społeczna przestrzeń miasta., Wrocław
2006;
10. E. Rewers Post-polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta, Kraków 2005;
11. R. Florida, The Rise of the Creative Class, New York 2002;
12. G. Thum, Obce miasto. Wrocław 1945 i potem, Wrocław 2005.