Meljean Brook
Falling for Anthony
34
Rozdzia
Rozdzia
Rozdzia
Rozdziałłłł 4
4
4
4
Strażnik może wybrać Wzniesienie w każdej chwili.
Jednak, gdy upłynie sto lat, może też wybrać Upadek,
alternatywę dodaną jako nagroda za usługi.
Zwój Doyen
Anthony ostrożnie wylądował na szczycie najwyższej iglicy miasta.
Dookoła niego rozciągał się Caelum - ogrom mieniących się budynków
i świątyń. Jego lśniące marmurowe kolumny i wieże wzbijały się do
błękitnego nieba, którego nigdy nie zaciemniały chmury.
Już nie unosił twarzy, by schwytać ciepło słońca, jak często robił to
w Anglii. Bez zimna i deszczu dla kontrastu, słoneczne promienie nie
były niczym więcej niż światłem. Teraz, gdy mógł widzieć wyraźnie w
ciemnościach nocy, nawet tego nie potrzebował.
Ale mógł latać i chociażby za to kochał niezmienne niebo.
Szczyt iglicy nie był dość szeroki żeby usiąść. Balansując na jednej
nodze, czekał, prądy powietrza opływały jego skrzydła.
Krawędź miasta migotała w oddali. To przyciągnęło jego spojrzenie,
jak zawsze to robiło. Ciemna linia oznaczyła nagły koniec skał z kości
słoniowej… Poza nią, ocean bez fal rozciągał się po horyzont. Zbadał
jego niekończącą się szerokość i głębokość, ale zarówno niebo i głębia
były puste i jego bezdźwięczne nurkowanie nie przeszkodziło niczemu
ani nikomu.
Ale Caelum bił i pulsował życiem. Za cichymi, marmurowymi
ścianami, tysiące Strażników obserwowało, czekało, chroniło.
Przechodzili przez Bramy i wracali z utrzymującymi się na ich
skrzydłach zapachami Ziemi.
Anthony nauczył się unikać tych, którzy niedawno wrócili.
Jak wszyscy nowi Strażnicy, musiał czekać prawie sto lat zanim
pozwolą mu swobodnie przechodzić przez Bramy: sto lat studiowania
jego nowych zdolności i szkolenia, jak zwalczać wrogów. Sto lat czasu
dla każdego, kogo znał, by umarł. Sto lat, by zapomnieć o potrzebie
bycia człowiekiem. Na razie jednak wspomnienia z jego przeszłości były
nadal bolesne i kuszące, i wolał się nimi nie torturować. To było
bezcelowe.
Nagle niespokojny, spojrzał w dal za krawędzią miasta, jego oczy
przeszukiwały ziemię poniżej. Chociaż był setki jardów nad ziemią,
widział każdą żyłę koloru w płytach dziedzińca, ale nie interesował się
kamieniami. Ruch blisko jednej z bram otwierającej się na dziedziniec
Meljean Brook
Falling for Anthony
35
pochwycił jego uwagę… dwóch Strażników trzymało się w intymnych
objęciach.
Dwóch mężczyzn, uświadomił sobie. Pocałowali się i, chociaż
Anthony’ego uderzyła łagodność, z jaką się dotykali, odwrócił wzrok. To
nie było niezwykłe w Caelum: natknąć się na kochanków na terenach
publicznych, ale nawet po ośmiu miesiącach, nie przyzwyczaił się do
aktów seksualnych między parami tej samej płci. W końcu jego szok i
wstręt zmalały do łagodnej niewygody, ale dochodził do wniosku, że był
i być może zawsze będzie produktem własnego wychowania.
Pomimo wszystkiego nie przyzwyczaił się również do pomysłu
mężczyzny i kobiety publicznie okazujących uczucia... Jeżeli członek
arystokratycznej elity angielskiej kiedykolwiek byłby tak śmiały,
zostałby wygnany ze społeczeństwa. Nawet, jeśli miałoby to miejsce za
zamkniętymi drzwiami, upublicznienie stosunków między nieżonatymi
kochankami mogłaby zrujnować parę.
Emily wiedziała o tym ryzyku, ale ciągle przyciskała wargi do jego
ust.
Przed tą nocą, marzył o jej dotyku niezliczoną ilość razy. Później,
oglądał się ze wstydem, że jego jedyna okazja na bycie z nią skończyła
się mechaniczną kopulacją, która żadnemu z nich nie przyniosła
przyjemności. Ciągle nie wiedział dlaczego go wybrała, ale bez względu
na przyczynę, ich połączenie zniszczyło jej idealistyczne oczekiwania.
Jej obraz, czerwonych oczu, tkaniny nasączonej jego nasieniem,
deklarującej, że jej wiara w miłość została zniszczona, przylgnął do jego
pamięci.
Nie. Potrząsnął głową, odganiając myśli o Emily i Londynie z
umysłu. Rozwodzenie się nad tym mogło go tylko unieszczęśliwiać,
prowadzi do frustracji i żalu. Tutaj, w Caelum, nie było tytułów i
posiadania, a wartość człowieka nie zależała od urodzenia. Miał tu
przed sobą mnóstwo życia i nie spędzi ich bolejąc nad przeszłością.
Z umyślnym wzruszaniem ramion, rozwinął skrzydła i skupił się na
ich wadze - były ciężkie, ale nie bardziej niż jedna z jego nóg czy rąk.
Posmakował wietrzyku na skórze i wciągnął sterylne powietrze głęboko
w płuca.
Wtedy złożył białe pióra mocno przy ciele i skoczył.
Miał otwarte oczy, gdy gnał ku ziemi. Wiatr przesunął się po nim,
rozrywając krótkie wiązania koszuli na jego talii. Dziko trzepoczący
brzeg ubrania trzasnął o jego pośladki, wyrywając z niego zaskoczony
śmiech, do którego połknięcia zmusił go po chwili pęd powietrza.
W ostatnim momencie, rozpostarł skrzydła szeroko. Złapały
powietrze i jego trajektoria zmieniła się ostro, z pionowej do poziomej.
Wysiłek gwałtownie napiął jego mięśnie i wysilił się, by utrzymać się w
górze, jakąś stopę ponad płytami dziedzińca. Jego kolana otarły się,
krzyknął z zaskoczenia i przewrócił się, z poślizgiem upadając do
silnych, przyodzianych nóg. Brązowa wełna lekko pachniała dymem.
Meljean Brook
Falling for Anthony
36
Nogi Hugh, uświadomił sobie Anthony z konsternacją, jako że leżał
na plecach, ogłuszony. Za ten wyczyn kaskaderski prawdopodobnie
zrobi mi sztywny wykład. Uśmiechnął się z rozbawieniem na tę myśl,
szczególnie, że wykład pochodziłby od kogoś, kto wyglądał bardzo
młodo, co najwyżej na osiemnaście lat. Twarz Hugh, otoczona przez
chłopięce loki, mogłaby należeć do młodzieńca na obrazie Botticellego,
a jednak jego oczy zdradzały prawdziwy wiek… były zbyt cierpliwe by
należeć nawet do najdojrzalszego chłopca.
Wygląd, przypomniał sobie, jest niemal zawsze mylący. To była
jedna z pierwszych lekcji, których się nauczył po przybyciu do Caelum
i jedna z najtrudniejszych do zaakceptowania. Jako medyk był
szkolony by wierzyć w to co widzi i działać odpowiednio. Jako Strażnik
musiał nauczyć się nie ufać temu co widzi, wraz z wieloma innymi
rzeczami, które brał za pewnik, gdy był człowiekiem.
Zamiast wykładu, jego mentor tylko patrzył na niego w dół w
zamyśleniu i powiedział:
- Być może powinniśmy przejść do lekcji o taktycznej, powietrznej
walce.
Niespodziewana odpowiedź na jego lekkomyślne nurkowanie,
łączone z dreszczem po stosunkowo pomyślnym lądowaniu, sprawiła,
że Anthony zatrząsł się ze śmiechu.
Spojrzenie Hugh się nie zmieniło, a jeśli nawet, to stało się jeszcze
bardziej spokojne. Patrzył jak Anthony się podniósł i czekał, aż jego
śmiech minie.
- Michael nas wezwał.
Anthony zatrzymał się w trakcie próby schowania koszuli. Michael
przekształcił go, przyniósł do Caelum i wtedy zostawił pod opieką
mentorów. Anthony nie oczekiwał, że znów zobaczy Strażnika, aż jego
sto lat minie i otrzyma pierwsze zadanie.
- Dlaczego?
Słaba dezaprobata, która wykrzywiła wargi Hugh była najsilniejszą
emocją, jaką Anthony kiedykolwiek u niego widział.
- Wysyła cię na misję.
Brwi Anthony zmarszczyły się, a po plecach przebiegł dreszcz
niepokoju.
- Na Ziemię?
Hugh nie odpowiedział, obracając się sztywno w stronę Sali.
Anthony został zmuszony, by pójść za nim na piechotę - Hugh wolał
chodzenie od latania, jak gdyby podróż do każdego miejsca była
pielgrzymką - i spacer dostarczył mu zbyt dużo czas by przypomnieć
sobie wszystkie powody, dla których chciałby wrócić na Ziemię i zbyt
mało, by znów je zapomnieć.
Rezydencja Michaela, podobnie jak większość budynków w Caelum,
nosiła niewątpliwy wpływ starożytnych Greków. Wysokie kolumny z
zawile rzeźbionymi wzorami stały wokół budynku niczym wartownicy.
Meljean Brook
Falling for Anthony
37
Na drzwiach, ogromny marmurowy fresk przedstawiła walkę Michaela
ze smokiem.
Anthony studiował wyrzeźbioną scenę podczas zwiedzania miasta i
był zadziwiony umiejętnościami artysty, który tak doskonale oddał w
kamieniu oblicze mężczyzny. Michael - nagi, bez skrzydeł i uzbrojony w
pojedynczy miecz - stał samotnie naprzeciw smoka. Za nim, armia
aniołów leżała pokonana. Dosiadająca smoka horda demonów
niecierpliwie oczekiwała zwycięstwa. Fresk schwytał moment tuż zanim
Michael cisnął mieczem w serce smoka… jego mięśnie napięły się z
wysiłku, spojrzenie było zdesperowane, ale też zdeterminowane.
Michael był wtedy człowiekiem, ale to jego triumf doprowadził do
stworzenia formacji Strażników. Pierwszy Strażnik, został Doyenem i
uznano go przywódcą. Chociaż każdy Strażnik miał równy głos w
Caelum, jeżeli Michael zamierzał rozbić tradycję i wysłać Anthony’ego
na Ziemię zanim jego trening zostanie ukończony, prawdopodobnie nie
byłoby sprzeciwów.
Chyba, że ten sprzeciw wyraziłby Anthony.
Strażnicy wysoko cenili wolną wolę, stawiając ją przed wszystkim
innym. Chociaż wybory czasami zostawały ograniczone, Michael nigdy
nie zmusiłby Anthony’ego, by zrobił cokolwiek czego ten by nie chciał.
Anthony mógł – i skłaniał się ku temu - odmówić wykonania misji,
kiedy ta zostanie zaoferowana. Decyzja ukoiła niepokój, który go nękał
i pozwoliła mu z ufnością wejść do sanktuarium Michaela.
Wnętrze było tak pałacowe jak Anthony oczekiwał, ale skalą
wydawało się mniejsze niż jego własna rezydencja. Przejścia i kolumny
dzieliły duży pojedynczy, otwarty pokój. Obszar miejsc siedzących na
przodzie trzymał elegancki wybór kanap, krzeseł i otoman. Ich style
mocno się różniły, podpis do wieku Michaela i zasięgu jego podróży, a
razem wydawały się zbyt miękkie, by odbijać charakter właściciela.
Anthony nie był zachwycony perspektywą rozmowy z pierwszym
Strażnikiem na kanapach i poduszkach, i poczuł ulgę, gdy Hugh
poprowadził go do zbrojowni na tyłach pokoju. Bronie wisiały na
ścianach: starożytne topory i pałki, miecze i włócznie, nowsza broń
palna. Podłoga została zostawiona pusta - w swoim apartamencie,
Anthony używał podobnej przestrzeni, by ćwiczyć umiejętności
szermiercze z Hugh. Jego mentor, wbrew jego mnisiemu wyglądowi, był
strasznym przeciwnikiem. Anthony wyobrażał sobie, że Michael był
niezwyciężony.
Doyen czekał na nich obok wystawy japońskich katan i rdzennych
aborygeńskich proc. Nosił białą, lnianą tunikę i luźne, pofałdowane
spodnie i zdecydował się zdematerializować swoje czarne skrzydła.
Skutek powinien mniej onieśmielać Anthony niż przy poprzednim
spotkaniu, gdy Strażnik był uskrzydlonym, nagim i jarzącym się
aniołem śmierci, ale jakimś sposobem jego wyciszony wygląd wydawał
się jeszcze bardziej imponujący w swojej prostocie.
Meljean Brook
Falling for Anthony
38
Anthony zastanowił się, czy efekt był umyślny. Czy Michael myślał,
że zastraszając, zmusi go do powrotu?
- Sześć miesięcy temu, nosferatu, którego spotkałeś w Hiszpanii
zabił trzech członków rodziny Ames-Beaumont - powiedział starszy
Strażnik bez wstępu. - Kilka tygodni temu, zaatakował pozostałą część
rodziny, ale nie odniósł sukcesu w swojej próbie zabicia ich. Schodzisz
z Hugh i pomagasz mu zniszczyć stworzenie, zanim znajdzie kolejną
okazję do ataku.
Gdyby go uderzył z pełną siłą, cios byłby mniej bolesny niż te słowa.
Anthony zatoczył się pod ich naporem i przemówił przez zdrętwiałe
wargi,
- Kto?
- Hrabia, Henry i Catherine – powiedział Hugh cicho.
Anthony wciągnął powietrze z sykiem, jego ulga, że Colin i Emily
przeżyli, natychmiast zatonęła w poczuciu winy… i, gdy w pełni do
tarło do niego oświadczenie Michaela, we wściekłości. Jego głos wręcz
nią ociekał.
- Sześć miesięcy? To zabiło ich sześć miesięcy temu i dopiero teraz
wysyłasz kogoś, by to zniszczył?
Michael nie odpowiedział na gniew młodego Strażnika, jego
spojrzenie było tak twarde i nieustępliwe jak zawsze. Rozumiejąc, że
Doyen nie czuł potrzeby usprawiedliwiania się, postąpił na przód
zaciskając pięści. Jeśli będzie musiał, wydusi z niego odpowiedzi i do
cholery z konsekwencjami.
- Nie byliśmy pewni, że jego celem była rodzina aż do ostatniego
ataku – odparł Hugh. Racjonalny ton jego mentora prześliznął się pod
gniewem Anthony’ego i zmusił go do zatrzymania się i posłuchania. –
Troje zginęło kiedy podpalił ich dom w Londynie. Chociaż usłyszeliśmy
raport o nosferatu w Londynie, nie łączyliśmy tych dwóch wydarzeń, aż
do dnia sprzed trzech tygodni. Byłem w tej rezydencji i odkryłem że
jego zapach był w każdym pokoju zarówno przed pożarem jaki i po.
Pożar. Nagłe łzy rozmazały wzrok Anthony’ego. Jeżeli nosferatu
zabiłby ich sam, ich strach i ból nie byłby mniejszy. Wściekłość, która
skupiła się na Michaelu przeniosła się na właściwy obiekt i spopieliła
zimno pod skórą.
Przypomniał sobie przyjemność w oczach stworzenia kiedy piło jego
krew, jego naleganie na zagłębienie się w jego pamięci. Jego zapach był
w każdym pokoju.
-Czego to szuka?
Aprobata błysnęła na twarzy Michaela na to pytanie, ale Anthony nie
troszczył się o to, co Doyen myślał. Musiało być w jego umyśle coś, co
sprowadziło tragedię na rodzinę i musiał to zatrzymać – a żeby to
osiągnąć musiał się dowiedzieć czego szukał nosferatu.
Co szczególnego było w jego wspomnieniach, które to stworzenie
przeszukało?
Meljean Brook
Falling for Anthony
39
- Mojego miecza – powiedział nagle Michael. – Który spłynął krwią w
obu zdarzeniach.
- Miecz z Drugiej Bitwy? – zaczął Anthony z zaskoczeniem. Gdy
Doyen skinął potwierdzająco, wydał krótki, niewesoły śmiech. Wysoko
ceniona relikwia Norbrige’a była bardziej wartościowa niż ten sądził.
Za młodym Strażnikiem ciało Hugh zesztywniało i spojrzał
oskarżycielsko na Doyena. Michael zwrócił spojrzenie, nie
przepraszające.
Chociaż zauważył tą wymianę spojrzeń, Anthony nie zastanawiał się
co spowodowało napięcie między mężczyznami. Dostał swoją
odpowiedź i chciał tracić więcej czasu na detale. Później będzie czas,
gdy nosferatu będzie martwe.
Obrócił się i dumnie ruszył do wyjścia.
- Zbiorę swoją broń i spotkam Hugh przy Centralnej Bramie za
dziesięć minut - powiedział. Bez czekania na odpowiedź, elegancko
przeszedł przez drzwi i wzniósł się do nieba.
Hugh milczał, dopóki nie upewnił się, że Anthony go nie usłyszy, ale
Michael uprzedził jego sprzeciw.
- Chciał wiedzieć. Znalazłem odpowiedź. Nie aprobujesz tego?
- Wszedłeś w jego umysł bez pozwolenia. Zachowałeś się nie lepiej
niż demon. Albo nosferatu, który to wszystko zaczął – potrząsnął
głową. – Nie robimy tak.
- Ty nie robisz – spojrzenie Doyena stwardniało. – Świat się zmienia,
Hugh. A siły Wyższe i Niższe razem z nim. Znalezienie miecza jest
zapowiedzią.
- Zapowiedź… A jednak wysyłasz nowicjusza? - Hugh złożył razem
ręce pod rękawami swojej szaty. Jego cicha postawa nie oszukała
Michaela, jednak odmawiał zdradzania gniewu przez słowo czy
spojrzenia. – Nie możesz mieć żadnego powodu, by włączać w to
Anthony’ego. Jego zażyłość z rodziną mogłaby być zaletą, ale to
przyniesie komplikacje nie do pokonania. Uczył się szybko, ale jego
brak treningu, jego nieznajomości demonów i nosferatu… nawet nie
odkrył jeszcze swojego Daru. Nie może przybrać przebrania przed tymi,
których zna i którzy myślą, że jest martwy!
- Sądzisz, że nie może zmieniać formy, bo jest zbyt przywiązany do
swoich wspomnień – odparł Michael. - Wysyłam go, ponieważ nie może
się zmieniać. Musi stawić czoło temu co zostawił za sobą bez
przebrania, bez kłamstw.
- To nieodpowiedzialna decyzja. Wystawiasz nas…
- Przekształcenie go było pomyłką – powiedział starszy Strażnik. – I
jeżeli teraz nie ześlę go na Ziemię, zniszczenie będzie nieodwracalne.
On nie może być Strażnikiem.
Hugh nie mógł ukryć szoku.
- Czy więc wysyłasz go na śmierć?
Meljean Brook
Falling for Anthony
40
- Nie zdawałem sobie sprawy, że tak nisko cenisz swoje umiejętności
mentora. Jeżeli nie nauczył się dość by utrzymać się przy życiu… -
Uśmiech Doyena oziębił pokój. – Czy chcesz więc by ktoś poszedł
zamiast ciebie? Odmawiasz w tym udziału?
- Nie – odparł Hugh, uważnym spojrzeniem mierząc drugiego
mężczyznę. – Co się wydarzyło między jego transformacją a dniem
dzisiejszym? Czego się dowiedziałeś?
Ku jego zaskoczeniu, Michael odwrócił wzrok.
- Twój Dar może mnie zmusić do odpowiedzenia prawdziwie. Ale jeśli
nie odpowiem, nie będzie to ani prawda ani kłamstwo.
Młodszy Strażnik wyciągnął dłonie z rękawów.
- Jeżeli Anthony umrze…
- Upadniesz? – Przerwał mu Doyen i zaśmiał się z prawdziwą
wesołością. – Nie. Nie zostawiłbyś przez to korpusu. Rozczarowujesz
mnie, Hugh. Czy będzie żył czy zginie, powinieneś mieć więcej wiary, że
wszystko ułoży się właściwie – uniósł dłoń w geście odprawy i obrócił
się do wystawy broni, ujmując saraceńskie ostrze. – Teraz, idź. Jeżeli
niecierpliwość i gniew Anthony’ego nadal płoną tak, jak gdy stąd
wychodził, może na ciebie nie zaczekać i samotnie przejść przez Bramę.
Mimo rozdrażnienia, Hugh nie tracił czasu na odpowiedź. Michael
miał rację: Anthony był całkiem nieprzygotowany, by pojawić się na
Ziemi jako Strażnik.
Meljean Brook
Falling for Anthony
41
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział 5
5
5
5
Dar Strażnika objawi mu się, kiedy będzie on na to gotowy.
Dar jest odbiciem ludzkiego życia Strażnika, ale nie zawsze tym mile widzianym.
Zwój Doyen.
- Nigdy nie rozmawialiśmy o tamtej nocy.
Colin rzucił Emily znaczące spojrzenie, więc nie mogła się nie
domyślić, o której nocy mówił, gdy zwrócił uwagę na konie. Mocny rytm
ich kopyt zwiększył się, gdy coś wymruczał. Emily owinęła koc wokół
bioder, wdzięczna, że rumieńce na jej policzkach mogła zrzucić na
zimno… Jeśli Colin mógł zobaczyć w ogóle ten kolor. Noc zapadała
szybko i dopiero, co zawrócili w długą jazdę prowadzącą do domu.
- Dlaczego chcesz mówić o tym teraz? - Założyła ręce na podołku i
gapiła się na linie guzików na przegubach rękawiczek. – Ledwie mogę
sobie wyobrazić, że w ogóle chcesz wracać do tego doświadczenia.
Powrót do domu, by znaleźć naszego ojca, brata i jego żonę martwych w
pożarze nie nadają się na temat do łatwej rozmowy.
- Nie. Chodzi mi o to było wcześniej tej nocy w hotelu, Emily. Gdzie,
przez przypadek, zdarzyło mi się, zobaczyć cię z…
Faeton przechylił się naprzód, gdy jeden z koni się spłoszył,
rozbijając płynny krok. Palce Colin zacisnęły na wodzach i wymówił
kilka uspokajających słów, zanim obejrzał się na Emily.
- Co cię skłoniło do tak nierozważnego zachowania? - Wyrzut ocienił
jego oczy, jak gdyby winił siebie za jej działania i to zawstydziło ją
bardziej niż mogłoby to zrobić jego rozczarowanie czy krytyka.
Została uratowana od natychmiastowej odpowiedzi, gdy konie
zarżały i podrzuciły głowami. Colin zamarł, jego spojrzenie przesunęło
się wzdłuż drzew ocieniających drogę.
Dreszcz skrępowania przeszedł kręgosłup Emily, ale nie
spowodowały tego ciemności. Jej nierozwaga nie przyniosła ruiny jej
rodzinie, ale mogła mieć niszczące skutki.
- Powiedziałam Anthony’emu, że jest niewłaściwy – wyznała.
- Anthony’emu? - Colin ściągnął wodze, gwałtownie zatrzymując
zaprzęg. Obrócił się na siedzeniu, by spojrzeć na ją, gniewnie zacisnął
usta. Mięsień w jego szczęce zadrgał. - Odrzuciłaś Ramsdella i poszłaś
do dziwki?
- Nie - Przełknęła przez zaciśnięte gardło. - On był pierwszy i
wysłałam go na śmierć, myśląc, że jest niegodny mojej uwagi.
Konie przestąpiły niespokojnie. Colin obrócił się od niej, klasnął
językiem i skoczyły naprzód gorliwie. Emily obserwował jego profil,
zastanawiając się czy kiedykolwiek uda jej się naprawić jego zdanie o
Meljean Brook
Falling for Anthony
42
niej, gdy tak beztrosko prowokowała swą ruinę i obraziła ich
przyjaciela.
Zamarła w zaskoczeniu, gdy zaśmiał się i zebrał wodze w jednej
ręce, a drugą owinął dookoła jej ramion i przycisnął ją bliżej.
- Em - powiedział z krzywym uśmiechem. - Ramsdell był
prawdopodobnie najszczęśliwszym człowiekiem w świecie, kiedy
umierał. Jeżeli musiałaś zrujnować się, przypuszczam, że powinienem
cieszyć się, że dałaś mojemu przyjacielowi tę jedną rzecz, o której śnił.
Nachyliła swoją twarz do jego piersi i nie mogła powstrzymać
chichotu, który podniósł się w jej gardle.
- To szokująca i niewłaściwa odpowiedź jak na brata.
- Jesteś moją siostrą – odparł, jak gdyby to było takie proste. - Twoja
reputacja pozostała nietknięta, więc jedyna osoba, której będziesz
musiała to wyjaśnić, będzie mężem, którego wybierasz. Oczywiście
torturowałaś się przeszłością… Nie będę jeszcze ci dokładał. Cofnę
rękę, jeśli cię ranię – spojrzał w dół. – Płaczesz w mój nowy płaszcz?
Naprawdę nie chcę go widzieć zniszczonego łzami.
Emily uśmiechnęła się.
- Nie, ja…
Konie wrzasnęły i wtedy Emily krzyknęła, gdy białe, nagie
stworzenie podniosło Colina i krew popłynęła z szyi jej brata. Wtedy
zbliżyło się do niej i poczuła jego zęby rozdzierające, zatapiające się…
Emily obudziła się, jej ręka automatycznie uniosła się do jej gardła,
ale gładka skóra wyszła na spotkanie jej palcom zamiast porwanego
ciała i krwi.
Koszmar, uświadomiła sobie, ale wiedza ta nie uspokoiła gonitwy jej
serca. Sny często ją nachodziły w minionych miesiącach, ale rzadko
była w stanie się z nich tak łatwo obudzić. Nie wiedziała czy to było
błogosławieństwo czy nie. Nagła świadomość była niemal tak
przerażająca jak uwięzienie w nich do końca.
Za kratą, węgle przesunęły się i upadły. Przetoczył się w ich stronę,
kładąc głowę na ramieniu i wpatrując się w cienie rzucane przez żar.
Zmęczenie osiadło na niej niczym koc, ale nie chciała znów zasypiać.
Chciała wstać z prowizorycznego łóżka i znaleźć brata zdrowego.
Ponieważ ta nadzieja malała z dnia na dzień, pozwoliła oczom się
zamknąć. Koszmary były bardziej pożądane od rzeczywistości, a minął
długi czas odkąd wierzyła w bajkowe szczęśliwe zakończenia czy cuda.
Ale być może…
Mimo, że zbeształa się za głupotę, podniosła się, wyraziła życzenie i
spojrzała na łóżko Colina.
Puste łóżko Colina.
Och, Boże. Łańcuchy leżały serpentynami na prześcieradłach,
kajdanki były otwarte. Mrugnęła, ale nic się nie zmieniło i nie obudziła
się.
Meljean Brook
Falling for Anthony
43
Jak otworzył łańcuchy? Czy uciekł z pokoju, czy chował się w
ciemności? Czy powinna go zawołać czy spróbować uciec? Czy
uciekając przyciągnie jego uwagę?
Jej bicie serca powoli i głośno rozbrzmiewało w jej uszach i walczyła
z paniką, która zaciemniła krawędzie jej wzroku. Oparła się
pragnieniu, by spojrzeć za siebie, w stronę kominka i garderoby. Nie
był tam chwilę temu i on nie był tam teraz, czekając, aż ona się
odwróci zanim ją chwyci.
Jej pokój był tylko cztery drzwi w dół holu i miały mocny zamek.
Podniosła się na nogi, to zajmie tylko kilka sekund…
Skrobiący, sunący hałas przerwał jej szalone przygotowania.
Schwyciła oddech ze szlochem, jej ciało napięło się, gdy jej brat chwycił
nogę łóżka i podciągnął się i go zobaczyła. Jego twarz była przyciśnięta
do podłogi. Nie sądziła, żeby ją zauważył. Powoli pełznął dookoła
krawędzi łóżka na łokciach i brzuchu, wciskając palce w pled z każdym
pociągnięciem naprzód. Jego nogi ślizgały się za nim i wydał kocie
miauczenie, kiedy kolano uderzyło w podłogę.
Patetyczna scena przedarła sie przez jej łzy. Chciała mu pomóc, ale
ryzyko było zbyt wielkie, jego słabość zbyt zwodnicza. Lepiej opuścić
pokój i zamknąć za sobą drzwi… Rano znów przykuje go do łóżka i
spróbuje odkryć, jak się uwolnił
Chociaż podjęła racjonalną decyzję, to zabrało kilka chwil, by
wzmocniła swoją odwagę. Wtedy zebrała w górę spódnicę i pobiegła
sprintem do drzwi.
Zauważyła moment, gdy ją zobaczył. Usłyszała warczenie, ale
naciskała już klamkę.
Drzwi się nie otworzyły.
Krzyknęła w konsternacji, pewna, ze nie były zamknięte, gdy
zasypiała. Ale nie traciła czasu na rozwiązywanie tej tajemnicy,
okręciła się i uciekła do garderoby. Nie zamykała się, ale mogłaby
podeprzeć drzwi krzesłem.
Nie zdołała. W połowie pokoju, Colin rzucił się na nią i powalił ją na
kosz z węglem obok kraty kominka. Zawartość rozsypała się z brzękiem
i eksplozją czarnego kurzu. Sięgnęła na ślepo po żelazny pogrzebacz,
leżący obok paleniska.
Schwycił jej dziko sięgającą rękę, szarpiąc ją do siebie. Ból,
nieznośny i gorący, przeszył jej ramię i wrzasnęła.
Jego palce poszarpały jej dekolt, jego paznokcie zdrapały jej skórę w
długich bruzdach. Zamierzyła się na niego wolną ręką, ze zdrętwieniem
poznając, że nadchodzi jej śmierć. Uspokoiła się i pozwoliła temu
przyjść.
Jego głowa opadła, zimny oddech na jej skórze. Zamknęła oczy przy
ukąszeniu, modląc się, że to było szybkie… modląc się, żeby to było
ostateczne. Nie chciała się stać tym, co on.
Meljean Brook
Falling for Anthony
44
- Colin - Czy wymówiła to słowo, jako apel czy aby przebaczyć na tej
rzeczy, która miała twarz jej brata, ale umysł zwierzęcia, nie wiedziała.
Ale jej głos musiał dotknąć jakiegoś ostatniego kawałka
człowieczeństwa w nim. Jego masa przesunęła się, zmalała… I, chociaż
czekała w agonii, ukąszenie nie nadeszło. Pełna nadziei i
przestraszona, otworzyła oczy.
I spojrzała w twarz martwego człowieka.
Anthony Ramsdell zawinął dłonie wokół szczęki Colina i trzymał te
ostre zęby daleko od jej szyi. Obok niego, młodzieniec w szacie mnicha
odrywał palce Colina od jej sukienki.
Anthony posłał jej krzywy, szeroki uśmiech.
- Wy dwoje jesteś trochę za starzy, żeby tak walczyć, nieprawdaż?
Para białych, pierzastych skrzydeł falowała delikatnie za nim.
Kiedy umarłam? Zastanowiła się Emily, ale wtedy Colin usiłując
przeciwstawić się pogromcom, szarpnął jej ramieniem. Wrzasnęła i
miłosierna ciemność zalała ból.
Colin walczył dziko, ale po tym, gdy odciągnęli go od Emily, Anthony
i Hugh już nie musieli być z nim delikatni. Hugh chwycił i rzucił Colina
z powrotem na łóżko, i zapiął kajdanki dookoła jego przegubu, zanim
wampir zdołał się poruszyć. Przyjaciel skrzeczał w furii, pociągając
łańcuchami.
Anthony zostawił Colina dla Hugh. Starszy Strażnik na pewno mógł
poradzić sobie z wampirem, szczególnie na pół zagłodzonym.
Podnosząc Emily z podłogi, zaniósł ją w dół holu do pokoju, który
zapamiętał, jako należący do niej.
Tak nadal widocznie było, chociaż Anthony nigdy nie wchodził do
sypialni Emily, romantyczna śmietanka i róże doskonale pasowały do
dziewczyny, którą znał.
Chyba, że nie była już tą dziewczyną, przypomniał siebie.
Z westchnieniem, położył ją na łóżku, spoglądając pobieżnie w dół jej
ciała ku najgorszym zranieniom. Ślady pazurów na jej obojczyku były
krwawe i brudne, kurz z węgla osiadł na nich i potrzebowały
oczyszczenia. Wybita ręka wymagała jego natychmiastowej uwagi,
byłoby lepiej, zająć się tym, gdy była nieprzytomna.
Zakasał rękawy, uśmiechając się ponuro. Przez lata, czuł się urażony
koniecznością nauki medycyny, a kiedy został wysłany na Półwysep-
okolicznościami, w których nauczył się wojennej medycyny. Zranienia
Emily nie były tak poważne jak te, które widział podczas wojny, ale
nigdy tak bardzo się nie cieszył, że miał wiedzę mogącą komuś pomóc.
Zajęło tylko chwilę, by zerwać z niej sukienkę, ujawniając białą
koszulę. Jego ręce były pewne i mocne na jej ramieniu, pomocna była
jego zwiększona wrażliwość i siła. Pisnęła, kiedy on pchnął staw na
miejsce, ale nie odzyskała świadomości. Znalazł dzban wody i
umywalkę na jej stoliku nocnym. Użył tego i szmatki, by oczyścić
Meljean Brook
Falling for Anthony
45
zadrapania i jednej z jej koszul nocnych, by zrobić prymitywne
ubranie.
Więcej czarnego kurzu przykryło lewą stronę jej twarzy i delikatnie
starł go, zostawiając czysty ślad wilgoci na porcelanowej skórze.
Wytropił krzywiznę jej warg, były bardziej miękkie niż zapamiętał i
nagle zechciał obudzić ją, żeby zobaczyć jej uśmiech. Chciał schwytać
każde wyrażenie, jakie mogły stworzyć jej ruchliwe rysy, znaleźć jej
skazy i ogłosić, że są ujmujące, uczcić jej zapach, dotknięcie, głos.
Hugh ostrzegł go zanim przeszli Bramę, że jacyś Strażnicy stali się
zauroczeni po powrocie na Ziemię… Sterylność Caelum nie
przygotowała ich na uczuciowy szturm. To mogło zasypać albo
zniewolić ich wzmocnione zmysły, czyniąc ich bezradnymi, aż nauczyli
się dostosowywać.
Determinacja Anthony, by dotrzeć do Beaumont Court powstrzymała
go od zauważania otoczenia. Gdy wszedł do domu, w końcu zrozumiał,
dlaczego ostrzeżenie Hugh było konieczne. Jego zmysły natychmiast
zostały nastawione na każdy ruch Emily, każdy jej oddech. Kiedy
zapłakała, całe jego siły pochłonęło trzymanie się od niej z daleka.
Kiedy wrzasnęła, on użył całej tej siły, by do niej dotrzeć.
Pogładził kciukiem jej rzęsy, były długie i gęste, bladozłote. śadne łzy
nie pokrywały teraz bruzdami jej policzków, chociaż ciało dookoła jej
oczu było czułe i spuchnięte.
Były jedynymi znakami napięcia, które widział. Pomimo straty,
pomimo ciężaru, który spoczął na niej, pozostała silna. Nigdy nie
wyobrażał sobie, że dziewczyna pełna marzeń stanie się kobietą ze
stalowym kręgosłupem. Odkąd dowiedział się o ataku nosferatu na
Colina, obwiniał się o to, że nie zdołał wypełnić przysięgi, za to, że
zostawił ją samą… ale ona go nie potrzebowała.
Poza chwilą, oczywiście, kiedy brat usiłował rozszarpać jej gardło.
Jego spojrzenie wróciło do ubrania ponad jej piersiami. Krew już
przeciekła przez cienki materiał. Frustracja sprawiła, że zacisnął zęby.
Potrzebował lepszych środków… i kilku służących, by pomóc
znajdywać czyste szmatki i zmieniać wodę. Ponieważ nie miał żadnej z
tych rzeczy, rozpruł długie prześcieradło, by zastąpić koszulę nocną i
przykrył skaleczenia. Zmarszczył brwi na ich obszarpane krawędzie i
głębokość. Zostaną blizny, fizyczne przypomnienie jej terroru.
Instynktownie, zechciał by jej ciało naprawiło się, wyobraził sobie
skórę zamykającą się i leczącą tym samym sposobem, jakim tworzył
swoje ubranie i skrzydła i przycisnął dłoń do jej rany.
Cofnął rękę, gdy zapłonęła przy jej skórze. Ból przeszył dłoń, ale pod
nią została gładka, nieuszkodzona skóra, która sprawiła, że zaczął
przeklinać z zaskoczenia.
Jego krzyk sprowadził Hugh natychmiast do drzwi i Anthony poczuł
absurdalne pragnienie, dowiedzieć się, czy jego mentor właściwie biegł
od drugiego pokoju czy tylko poszedł bardzo szybko.
Meljean Brook
Falling for Anthony
46
Stłumił pytanie szerokim uśmiechem.
- Sądzę, że odkryłem naturę mojego Daru.
Hugh popatrzył na rękę Anthony’ego, potem na Emily leżącą na
łóżku.
- Budzenie nieprzytomnych kobiet?
- Nie, uzdrawianie… - przerwał i spojrzał na dziewczynę. Jej oczy
nadal były zamknięte. – Zażartowałeś! – Powiedział z niedowierzaniem.
Hugh patrzył na niego niezmiennie.
- Ledwie. Wyrażałem nadzieję: potrzebujemy jej przytomnej. Ta
sytuacja jest bardziej skomplikowana niż sądziliśmy. Zachowanie
Colina nie jest skutkiem głodu. Nie został do końca przemieniony.
Serce młodszego Strażnika załomotało.
- Więc nie możemy zabić nosferatu. Musi to skończyć.
- Tak.
- Czy możemy zaufać, że to zrobi?
Hugh rzucił mu spojrzenie z wyrzutem i podszedł powoli do łóżka, by
popatrzeć w dół na Emily.
- Oczywiście, że nie. Nosferatu są nawet bardziej zdradzieckie niż
demony. I, chociaż demony są związane prawem, by nie zabijać ludzi,
nosferatu nie są. Nie zawahałby się przed zamordowaniem Colina. -
Prawie z roztargnieniem, dotknął doskonale uzdrowionej skóry Emily. –
Co prowadzi mnie do naszego kolejnego problemu.
Anthony oderwał oczy od palców drugiego mężczyzny i zwalczył
zaborcze pragnienie, usunięcia ręki Strażnika z piersi Emily.
- A tym problemem jest? - spytał.
- Lilith – wypuścił długie, cierpiętnicze westchnienie i włożył rękę do
szaty. - Demon.
Meljean Brook
Falling for Anthony
47
Rozdział
Rozdział
Rozdział
Rozdział 6
6
6
6
Ludzkie motywy rzadko są tak proste jak się wydają,
ich działania zaprawione są przez miriady emocji i myśli.
Demony nazywają je - chciwością, żądzą, zawiścią - ale te płytkie słowa
nie mogą oddać sprawiedliwości ludzkiemu sercu.
Strażnicy muszą się nauczyć odczytywać tę złożoność.
Zwój Doyen.
Emily próbowała dalej spać, zagłębiając się w otaczające ją ciepło. To
było tak dawno temu, kiedy ostatni raz czuła się chroniona. Otaczające
ją ramiona były silne, a nucący w ucho głos znajomy.
Ale uporczywy ból w ramieniu nie pozwolił jej odpocząć, podobnie jak
podświadome przerażenie. Coś poszło strasznie źle.
Powoli wynurzyła się ze snu. Nucenie, które ją uśpiło ucichło,
trzymające ręce napięły się, jak gdyby w oczekiwaniu na jej
przebudzenie i wtedy odsunęły się.
Ręce Anthony’ego. Anthony Ramsdell ją uratował.
Być może przestała wierzyć w cuda zbyt wcześnie.
Kiedy otworzyła oczy, leżała na swoim łóżku, owinięta w koc.
Poduszki podpierały jej ramiona i głowę, i musiała obrócić się tylko
nieznacznie, by go zobaczyć.
Anthony odchylił się z powrotem ku wezgłowiu, wyciągając przed
siebie długie nogi. Czuła nacisk jego uda na jej biodro, jakby cofnął się
z niestosownego objęcia, ale nie mógł zupełnie zrezygnować z
wszelkiego fizycznego kontaktu.
Jego skrzydła zniknęły i niepewność na jego twarzy sprawiła, że
zachciało jej się płakać.
Uśmiechnęła się zamiast tego.
- Przypuszczam, że to było zbyt wiele, spodziewać się, że właśnie
trafiłam do Nieba.
Zacisnął wargi razem, jak gdyby powstrzymywał śmiech. Zawsze to
robił - szczególnie, kiedy był przy niej. Nigdy nie spieszył się z
odpowiedzią, zawsze powstrzymywał się przed roześmianiem, jak gdyby
nie ufał siebie na tyle, by powiedzieć coś albo zareagować
spontanicznie.
Skorzystała z tego teraz i wspomnienie uczynku sprawiło, że
spłonęła ze wstydu. Zmusiła się, by dodać:
- Pomimo wszystko kobiety, które kompromitują niewinnych
mężczyzn są kiepskimi kandydatkami na święte.
Jak na przeprosiny za niewłaściwy czyn, nie było to zbyt dobre… ale,
gdy kąciki jego oczu uniosły się w rozbawieniu, uznała, że to docenił.
Meljean Brook
Falling for Anthony
48
- Przepraszam, że umarłem i nie mogłem wrócić, by zreformować
pewną rozhukaną dziewczynę, jak obiecałem – odparł poważnie.
Złapała oddech w pozornej obrazie, a później zaczęła się śmiać.
Dobrze było pozwolić niepokojowi odejść na chwilę… ale ten moment
skończył się dużo za wcześnie i śmiech zgasł z westchnieniem.
Podniosła się, trzymając koc przy piersi nieuszkodzonym ramieniem.
Musiał ją widzieć w negliżu, ale wydawało się ważne, by utrzymać
przynajmniej jakieś pozory skromności przed nim, szczególnie, jeśli
stał się tym, co podejrzewała.
Myśląc o skrzydłach, które widziała, pociągnęła przykrycie wyższej.
Ból w drugim ramieniu zapłonął i skrzywiła się. Zauważając jego
zainteresowane spojrzenie, spytała:
- Czy to jest złamane?
- Nie. Zostało przemieszczone. Będzie bolało przez pewien czas.
Chyba, że mogę to uzdrowić - dodał.
Coś w jego tonie zwęziło jej oczy. Tego lata, Robert użył tego samego
tonu, kiedy obiecał pokazać jej sztuczkę, której nauczył swojego
kucyka. Buchał dumą we własnym sprycie. Skończyło się to błotem w
jej włosach i na tyle ulubionego stroju jeździeckiego.
- Chyba, że możesz to uzdrowić? – powtórzyła podejrzliwie.
Pokiwał głową i włosy spadły mu do oczu. Musiała oprzeć się
pragnieniu, by ułożyć je z powrotem. Zacisnęła palce ciaśniej na kocu,
by dać zajęcie nieuszkodzonej ręce, by go nie dotknąć, nie upewnić się,
że jest prawdziwy.
Patrzył na nią ostrożnie.
- Czy potrzebujesz znów zemdleć? Wiem, że to dużo, do przyjęcia,
ale…
Zmierzyła go niedowierzającym spojrzeniem i nie zaczekała, aż
skończy.
- Pół mojej rodziny umarło sześć miesięcy temu. Od tego czasu, mój
brat i ja zostaliśmy zaatakowani przez potwora, a ten potwór został
pogoniony przez czerwonoskórą, latającą kobietę z mieczem. Musiałam
odesłać swoją służbę dla ich bezpieczeństwa, bo mój brat sam stał się
jakimś potworem. To jest za dużo do przyjęcia. Odkrycie, że mój
martwy przyjaciel stał się aniołem tym nie jest.
Jego wargi zacisnęły się znów, ale dodał:
- Nie jestem aniołem.
Umilkła i przyjrzała mu się dokładnie pierwszy raz. Jego włosy były
jak nieporządne i zbyt długie jak zawsze, i nadal miały głęboki,
kasztanowy odcień brązu. Podwinął rękawy, odsłaniając silne, opalone
przedramiona, porośnięte jasnymi włoskami. Chociaż jego koszula nie
była pięknym, śnieżnobiałym odzieniem, nie nosił płaszcza ani
krawatu, by to przykryć. Powinna była zrozumieć, że jego odkryte,
męskie gardło było zbyt nieskromne dla Nieba… a bryczesy
Meljean Brook
Falling for Anthony
49
przylegające do jego szczupłych, umięśnionych ud były wręcz
nieprzyzwoite.
Dlaczego nigdy przedtem nie zauważyła, jak śliczne były jego oczy?
Zdawały się płonąc niebieskim ogniem, a jego szeroki uśmiech
sprawiał, że jej serce podskakiwało.
- Jesteś wystarczająco piękny, by być - powiedziała śmiało i
ucieszyła się rumieńcem, który przelał się przez jego policzki - ale twoja
odzież prawdopodobnie przeżyła zbyt dużo, by być upragnioną.
- Colin zawsze twierdził, że krawiecka doskonałość stoi tuż za
pobożnością - powiedział.
Na wzmiance o bracie, Emily nie mogła ukryć smutku za
uśmiechem. Nie próbowała.
- Czy możesz go uzdrowić? - powiedziała i zrobił jej się przykro, gdy
jego dobry humor znikł.
- Nie.
Westchnęła.
- Co z nim zrobimy?
Podniósł rękę i dotknął jej policzka. Obróciła twarz w jego dłoni,
bojąc się zobaczyć odpowiedź w jego oczach.
- Hugh pilnuje go teraz. Nie jestem pewny czy możemy mu pomóc,
ale zrobimy wszystko, co możemy - Przechylił jej podbródek, więc znów
musiała patrzeć na niego - Jeżeli znajdziemy stworzenie, które to
zrobiło, Colin będzie żył… ale nigdy nie będzie już człowiekiem.
- Czym on będzie? Taki jak ty? - Nie mogłaby powstrzymać pełnej
nadziei nuty w głosie. Czymkolwiek był Anthony, było to lepsze niż to,
czym stał się Colin.
- Nie. Będzie wampirem – odparł, a kiedy jej warga zadrżała na jego
odpowiedź, wygładził ją kciukiem. Trzymał jej spojrzenie swoim. -
Będzie sobą, przeważnie. Nie będzie zły, Emily… nie będzie taki jak,
nosferatu, który cię zaatakował.
Wypuściła głęboki, drżący oddech. Była tak przestraszona, że Colin
umrze, musi umrzeć, że nigdy nie pozwoliła siebie rozważyć
alternatywy.
A jednak alternatywa była możliwa - może nie doskonała, ale taka,
którą mogła zaakceptować.
Pomyślała, że szczęście ją opuściło, ale nagle wrzało w niej niczym
woda i spłukiwało smutek i wstyd, który trzymały jej duszę zdrętwiałą.
Impulsywnie pocałowała jego kciuk, potem zniżyła podbródek i
przycisnęła usta do innego miejsca na jego dłoni..
Kiedy patrzał na nią z zaskoczeniem, podskoczyła na kolanach i
złożyła serdeczny pocałunek na jego ustach. Jej ramię zaprotestowało
przeciw ruchowi, ale jej twarz była bardzo radosna, gdy cofnęła się i
powiedziała: - Mogłabym całować cię zawsze za to, co właśnie mi dałeś.
Uniósł brwi, ale zrujnował efekt tego krzywym, szerokim uśmiechem.
- Więc zrób to.
Meljean Brook
Falling for Anthony
50
Jego odpowiedź poszerzyła jej uśmiech, pomimo zakłopotania.
Oprócz jego wahania, gdy pierwszy raz go ujrzała, jego postawa była
bardziej pewna siebie niż pamiętała. To nie była arogancja, ale
spokojne zaufanie, które zostawiło ją niepewną, wstrząśniętą.
Pomimo zakłopotania, spróbowała wymyślić jakąś bystrą odpowiedź.
Jej spojrzenie opadło do jego ust, gorąco rozlało się po podbrzuszu i
zostawiło ją niemą.
Nagłe milczenie musiało go zaalarmować.
- Emily? Czy to twoje ramię? Chcesz, bym spróbował to uzdrowić?
Pokiwała głupio głową, wdzięczna, że dał jej usprawiedliwienie. Nie
chciała się przyznać, że miała nieodpartą ochotę, by przesunąć
pocałunkami od jego ust do szokująco odsłoniętej szyi. Chciała go tam
posmakować, przesunąć językiem w dół linii po każdej stronie szyi.
Być może nie było aż takiej różnicy między wampirem a jego siostrą.
Obróciła się, by ukryć niepewność, pokazując mu plecy. Pozwoliła
opaść kocu, który zsunął się do jej łona, dostarczając mu lepszego
dostępu do jej ramienia.
Jej zwykła koszulka. Pod szerokim rękawem halki widziała
stłuczenie, które już uformowało się pod skórą. Było kilka więcej w dół
długości jej ręki i ona nagle poczuła się zakłopotana, odsłonięta… nie
przez bieliznę, ale przez lęk, że on zobaczyłby jej niepowodzenie w tych
znakach. Anthony widocznie był wystarczająco silny, by przeciwstawić
się jej śmierci i…
- Na chwilę, przestałam z nim walczyć - przyznała cicho. - Prawie
zrezygnowałam.
Ruch materaca zasygnalizował jej jego ruch, gdy klęknął za nią. Jego
ciało wydawało promieniste ciepło. Pamiętając komfort, jaki czuła,
kiedy się obudziła, chciała odchylić się z powrotem ku niemu, pozwolić
mu podeprzeć ją jego mocną siłą.
- Zrobiłaś to - Jego głos był niski, jego palce delikatne, gdy zagłębił je
lekko w jej ramieniu.
Oddech syknął między jej zaciśniętymi zębami, szepnął przeprosiny i
cofnął rękę.
Mimo bólu, musiała uśmiechnąć się do jego długiego,
rozczarowanego westchnienia.
- Nie zadziałało?
- Nie. Spróbuję znów za moment… Dopiero co odkryłem ten dar.
Przesuwając w koło, popatrzała na niego z ciekawością.
- Co masz na myśli?
Jego spojrzenie opadło do jej piersi.
- Kiedy uzdrowiłem ślady pazurów Colina na tobie, to był pierwszy
raz.
Z poczuciem cudu, dotknęła swojego obojczyka. Zapomniała o
zadrapaniach. Spojrzała na dół, szukając jakiegoś ich znaku… ale poza
małą łzą i plamą krwi na dekolcie koszulki nie było żadnego.
Meljean Brook
Falling for Anthony
51
- Dziękuję – powiedziała z opóźnieniem.
Czuła, jak jego spojrzenie przesuwa się na wysokości jej piersi. śar w
tym spojrzeniu, sprawił że jej sutki stwardniały pod miękkim lnem.
Spojrzał w górze, mały uśmiech tańczący w kącikach jego ust jeszcze
raz przypomniał jej o różnicy w jego zachowaniu.
Wcześniej nigdy nie popatrzałby na nią z takim rażącym
zainteresowaniem, ani tak otwarcie nie rozkoszował się jej reakcją.
Czymkolwiek się stał, na pewno nie był aniołem.
Trzymała się tej myśli i spróbowała przesunąć uwagę od jego
wyrzeźbionych ust do czegoś mniej… drażniącego. Czegoś
bezpiecznego. Czegoś co nie miałoby nic wspólnego z gorącem,
potrzebą i dezorientującym poczuciem, że wszystko co do tej pory
wiedziała o pożądaniu, rozpada się wokół niej.
- Opowiedz mi o aniołach – wyrzuciła z siebie.
Jego oczy się zwęziły, jak gdyby wyczuł, że uciekała od niego.
Ale jego ton był spokojny, gdy powiedział.
- Nie znam żadnego. Hugh i ja jesteśmy Strażnikami.
Czekała chwilę, po czym zamrugała.
- Och – odparła. – Oczywiście. Strażnicy.
Patrzył na nią z zaskoczeniem, a potem uśmiechnął się.
- Nie chciałem ci za wiele mówić, ale wyciągasz ze mnie każdy
kawałek informacji. Muszę powiedzieć, że nieźle to przyjęłaś.
- Mam bratanka – powiedziała sucho.
Na jej porównanie go do dwunastolatka, skrzywił się, jakby zjadł coś
kwaśnego.
Chciała zlizać ten wyraz z tych bardzo dorosłych ust. Z głębokim
westchnieniem, podpowiedziała:
- Strażnicy?
Patrzył przez nią na chwilę intensywnie, aż nerwowo oblizała wargi.
Podążając za tym ruchem wzrokiem, odparł:
- Strażnicy są mężczyznami i kobietami, którzy zostali wybrani by
chronić ludzi przed demonami i stworzeniami takimi, jak nosferatu.
Nie jesteśmy aniołami, chociaż powiedziano mi, że mamy podobne
zdolności i moce jak oni.
- Takie jak?
- Jestem silny, szybki – napotkał wzrokiem jej spojrzenie. Zarys
gęstych, ciemnych rzęs podkreślił wstrząsający błękit jego tęczówek. –
Mogę zmaterializować skrzydła i polecieć – To powiedział tęsknym
tonem.
Spróbowała, wyobrazić sobie go wznoszącego się przez powietrze i
poczuła ukłucie zawiści i niewiary. Ale widziała jego skrzydła. Nie
mogłaby w niego wątpić.
- I możesz uzdrawiać - powiedziała.
Podniósł rękę do jej ramienia. Jego twarz przybrała skupiony
wyraz… potem z frustracją cofnął rękę.
Meljean Brook
Falling for Anthony
52
- Nie zawsze - Jego rzęsy elegancko opadły, gdy patrzył na swoje
pięści i kontynuował miękko - Nie każdy Strażnik może uzdrawiać…
każdy ma szczególne dary. Mój mentor, na przykład, jest Prawdą. Jest
bardzo trudno, jeżeli nie niemożliwie, nałgać mu. Niestety - dodał
ostatnie słowo ze smutnym uśmiechem.
Zapamiętała młodzieńca, który była z nim i jego dziwny ubiór.
- Twój mentor - on jest duchownym? Jest taki młody!
Ramiona Anthony’ego zatrzęsły się ze śmiechem.
- Słyszałem od innych Strażników, że Hugh był albo nowicjuszem
albo skrybą podczas rządów Króla Johna. Nie wiem na pewno,
jednakże… nigdy nie opowiedział mi swojej historii.
Ponieważ mogła łatwo wyobrazić sobie Hugh zgiętego nad
pergaminem albo oświeconym rękopisem, pokiwała głową.
- Więc się nie starzejesz?
- Nie. Nasze siły rozwijają się i powiększają z czasem. Strażnicy mogą
nie tylko tworzyć ubrania i skrzydła, jak ja, ale też całkiem zmieniać
kształt.
Przyjrzała się jego bryczesom, skórzanym butom i luźnej koszuli.
- Twoje ubranie jest iluzją? – Zalał ją rumieniec na myśl o nim
siedzącym koło niej nagim, jeśli nie liczyć sztuczki. Palce ją
zaswędziały, żeby sięgnąć i sprawdzić to.
- Są prawdziwe – uśmiechnął się, jakby czytał jej w myślach. –
Rzeczy, które są mi znajome są łatwe do utworzenia. Takie których
bardzo chcę, jak skrzydła, też. Ale zmiana kształtu jest trudniejsza…
Hugh mówi, że zbyt mocno trzymam się swojego ludzkiego życia by
pozwolić się zmienić swojej formie.
Pamiętając wszystkich ludzi, którym ostatnio musiała pozwolić
odejść i smutek, który to przyniosło, powiedziała cicho
- To nie jest taka zła rzecz, prawda?
Dotknął kącika jej warg, wygładzając ich skrzywienie.
- Nie.
Jego oczy były zmartwione.
- Emily, jest coś co muszę ci powiedzieć.
Jej żołądek zacisnął się w natychmiastowej odmowie… nie chciała
wiedzieć co przyniosło na jego twarz tak zmartwiony wyraz.
Wziął głęboki oddech.
- Nosferatu zaatakował ciecie i Colina, i podpalił dom w Londynie z
powodu wspomnień, które ze mnie wyciągnął.
- Nosferatu podpalił… jej głos się załamał. Zamknęła oczy,
mruganiem odganiając łzy. – Dlaczego?
- Chce miecza twojego ojca. Wierzymy, że pożar miał odwrócić uwagę
od jego zniknięcia później. Ale go nie znalazł. I właśnie dlatego ty i
Colin staliście się kolejnym celem ataku.
- Miecza? – Potrząsnęła głową w zaprzeczeniu. Ból rozdarł jej serce,
na myśl, że spowodowała to wszystko dziecinną chęcią by zranić ojca.
Meljean Brook
Falling for Anthony
53
Głuchym głosem wyszeptała:
- Zabiłam ich – podniosła do niego oczy. – Zniszczyłam swoją
rodzinę.