Meljean Brook
Falling for Anthony
27
Rozdzia
Rozdzia
Rozdzia
Rozdziałłłł 3333
Demon włada rozpaczą jak mieczem, raniąc głęboko
człowieka pogrążonego w nieszczęściu.
Zwój Doylen
Derbyshire, ANGLIA
GRUDZIEŃ 1811
To było dziwne, pomyślała Emily, że mogła tak spokojnie przyjąć
wiadomość o zbliżającej się śmierci swojego brata- bliźniaka. Jej ręce
nie trzęsły się, wargi nie drżały. Pozostała nieruchoma, dumna i
zasmucona, prognoza lekarza nie wywołała w niej przytłaczającego,
obezwładniającego smutku. Pewnie Colin zasłużył na taką reakcję, ale
to nie było w jego stanie wskazane.
- Jesteś absolutnie pewien? Nie możesz go uleczyć? - I tak, to były jej
słowa, powiedziane bez jakiegokolwiek śladu płaczu… jej głos, pogodny
i stonowany, jak gdyby dyskutowała o pogodzie, a nie śmierci brata.
Kiedy ogień zabrał połowę jej rodziny, płakała całymi dniami. Ale teraz,
pomimo jej więzi z bliźniakiem, pomimo życiowej tendencji, by
uwalniać emocje, nie mogła przywołać łez. Strach, jak sobie
wyobrażała, tak właśnie musiał działać na ludzi.
Doktor Johnson założył ręce, przesuwając się na niewygodnym
krześle. Bokobrody wzdłuż jego policzków i szczęki zafalowały, jakby
szukał słów. Emily przypuszczała, że był rozdarty między potrzebą, by
uspokoić kobietę, a profesjonalnym obowiązkiem. Wszyscy lekarze,
którzy przebadali Colina byli podobnie zmieszani, szczególnie zdając
sobie sprawę z rozmiaru rezydencji - i z izolacji Emily.
Lekarz żałował, że nie ma innego członka rodziny, na którego barki
mógłby przekazać ciężki brzemię prawdy. Niestety. Była tylko
dziewczyna. Zawodowa odpowiedzialność wygrała w nim.
- Niestety, nie wierzę, że jakiś inny rezultat jest możliwy -
powiedział. - Jego stan pogarsza się z każdym dniem i trucizna, która
musi go wyniszczać nie chce zniknąć z ciała pani brata. Mimo
opuszczania mu krwi. I pijawek… - Zamarł, potrząsając głową w
zakłopotaniu. - Nigdy nie czytałem o chorobie mającej takie symptomy.
Emily wygładziła palcami spódnicę, odganiając wspomnienie pijawek
– bladych i suchych - leżących na skórze Colina - jak, gdyby to jego
ciało wyssało życiodajną krew z nich.
- Ile czasu mu zostało?
Meljean Brook
Falling for Anthony
28
- Jak zawsze, te sprawy są trudne do oceny, ale nie prognozowałbym
więcej niż tydzień. Może dni.
- Dni - powtórzyła miękko i zadrżała. Mogła przetrwać dni… ale noce
były mniej pewne.
Nie powiedziała doktorowi wszystkiego, co wiedziała o stanie Colina:
o jego ostrym, przerażającym głodzie wzrastającym po zachodzie
słońca, nieprawdopodobnej sile, którą posiadała jego zmizerniała i
szybkości, z jaką goiły się jego rany. Ani nie powiedziała mu - ani
nikomu innemu - prawdy o ataku prowadzącym do choroby Colina, ani
w jaki sposób uciekli. Nie ugryzł go pies, ale coś znacznie gorszego.
Coś, w co nadal nie mogła uwierzyć… ale wiedziała, że gdyby
podzieliła się swoimi wspomnieniami z ataku, uznali by je za wywołane
smutkiem halucynacje… albo gorzej- za oznaki szaleństwa.
Nie, zwierzenie się lekarzowi było niemożliwością. Gdyby musiała
myśleć tylko o sobie, mogłaby mu powiedzieć, ale nie mogła ryzykować
przyszłości Roberta. I tak miała szczęście, że jej reputacja pozostała
nietknięta mimo jej romantycznych… niedyskrecji.
Przeszyły ją smutek i żal. Mogłaby zwierzyć się Anthony’emu. Mógł ją
czasami uważać za dziwną i śmieszną, ale nie wątpiłby w jej słowa.
Jeśli istniało jakieś lekarstwo na chorobę Colina, Anthony przeszedłby
piekło by je znaleźć.
Ale był martwy od ośmiu miesięcy i niedługo jej brat podzieli jego los.
Nieświadomy jej myśli, doktor Johnson podniósł się. Chwytając
swoją torbę, ze smutnym spojrzeniem, powiedział:
- Wrócę w następnym tygodniu, moja pani, gdy skonsultuję się z
moimi kolegami w Londynie.
Skinęła głową, przyjmując do siebie informacje, i przeszła z nim do
foyer. Wiedziała jednak, że lekarzowi nie uda się zdobyć żadnych
informacji ani lekarstwa.
Emily pchnęła ciężkie drzwi zamykając je za mężczyzną, a potem
odwróciła się i oparło o drewno z westchnienie. Doktor Johnson był
czwartym lekarzem z Londynu, badającym Colina w ciągu wielu
tygodni i jego wnioski nie były inne od wniosków pozostałych.
Spodziewała się, że jeden z medyków rozpozna chorobę Colin, czy
cokolwiek to było, czy też, co by im nie powiedziała… ale było to dla
nich zbyt niespotykane by mogli kiedykolwiek to widzieć czy o tym
słyszeć, albo było tak przerażające i nienaturalne jak obawiała się
Emily.
Jeśli to, to drugie – Boże pomóż Colinowi… i jej.
Umyślnie opóźniając powrót do pokoju Colina, Emily wróciła do
frontowego salonu i zaczęła czyścić serwis do herbaty. Bladozielone
ściany i brzoskwiniowa, adamaszkowa tapicerka na kanapie i
krzesłach były jasne i świeże. Dziesięć lat minęło odkąd Catherine,
żona Henry’ego, udekorowała pokój, ale tkanina pokazała bez
najmniejszego zniszczenia, jakby nietknięta przez rodzinę i gości.
Meljean Brook
Falling for Anthony
29
Gdyby przyjechała do nich na wieś, a nie rozbijała się po mieście
grając dziwkę, oni nie przyjechaliby po nią, i nie byłoby ich w trakcie
pożaru. Powinnam była umrzeć z nimi.
Myśl pojawiła się nieproszona i Emily odepchnęła ją z determinacją..
Miała podobne, makabryczne pomysły przez ostatnie kilka tygodni,
podsunięte, zakładała, przez znużenie i przymus troszczenia się o
swojego brata. Jej zmęczony i przestraszony umysł pokazywał jej
okropne prawdy: Colin i Emily byli nieczęstymi gośćmi w wiejskiej
rezydencji, każde wolało podniecający Londyn niż nudę życia na
prowincji… Ale Henry i Catherine przybyli do stolicy, tuż po
zakończeniu sezonu nie z powodu samotności i na pewno nie dlatego,
że odkryli, że Emily brała sobie kochanków.
Chociaż raz chciała żeby jej ojciec odkrył jej niedyskrecje,
rozczarował się nią tak gorzko jak ona nim… żeby poczuł do niej
cokolwiek… teraz była wdzięczna, że jej rodzina nie umarła w odium
skandalu. Z wyjątkiem Colina, jej rodzina nigdy nie dowiedziała się, co
zrobiła. Emily myślała, że nigdy nie wybaczy sobie, że była w
ramionach mężczyzny, gdy dom ogarnął ogień. Ani nie sądziła by
zdołała sprostać zaufaniu Roberta, znalezionego przez nią i Colina,
uratowanego przez pielęgniarkę, która wyprowadziła go tylnymi
schodami.
Teraz wierzyła.
Po pożarze, ze względu na Roberta, Colin i Emily zostali na wsi przez
lato. Poza krótkim powrotem do Londynu, który skończył się atakiem i
katastrofą, nie zamierzali wracać do miasta aż do następnego sezonu.
- Musimy znaleźć dla mnie żonę i matkę dla Roberta – śmiał się jej
brat. Była wtedy rozbawiona. Ale teraz - rozglądając się po pokoju,
który powinien przynosić ulgę, a nie być sterylny, którego wiosenny
motyw całkowicie nie pasował do posępnej zimy Derbyshire -
zastanawiała się czy żona, którą wybrałby Colin stworzyła by
prawdziwy dom dla Roberta.
Albo nigdy nie musiałby wziąć ślubu, gdyby mogła dostarczyć
wsparcia, którego Robert potrzebował. Nigdy nie wyobrażała sobie
siebie, jako matki, jednak okoliczności zmuszały ją, by stać się nią.
Delikatne filiżanki do herbaty zadzwoniły ostro o srebro, gdy je
odłożyła. Podniosła ciężką tacę… i upuściła ją, kiedy jej gospodyni
ukazała się cicho obok niej.
- Pani Kemble! - Emily złapała oddech, śmiejąc się ze swego
niespodziewanego i krótkiego ataku paniki. Srebrna taca trzęsła się,
ale uspokoiła się pod silnymi rękoma starszej kobiety. Emily z
wdzięcznością podała ją do gospodyni. - Myślałam, że ty, Sally, i pan
Davison już wyjechaliście do Hartington na wieczór.
- Nie, proszę pani – odparła pani Kemble. Emily poczuła
zaciekawione – i pełne dezaprobaty – spojrzenie drugiej kobiety na
sobie. Służący zaakceptowali rozkaz Emily, żeby opuszczali rezydencję
Meljean Brook
Falling for Anthony
30
w nocy i wracali tylko po świcie, ale czuli złość na jej wymagania -
szczególnie pani Kemble i inni służący, którzy zwykle mieszkali w
domu. Emily zapłaciła należność za ich zakwaterowanie w zajeździe
Hartington, ale i tak nie podobało im się, że zmuszano ich do
opuszczenia domu, nawet chwilowo. - Pan Davison został do późna na
północnym polu i dopiero co wrócił. Odjeżdżamy teraz, chyba że wasza
lordowska mość będzie wolała, żebyśmy pozostali?
Postarała się pozostać twardą, mimo nadziei w głosie gospodyni.
- Nie, dziękuję, pani Kemble. Jeśli Sally zostawiła kolację w spiżarni,
później odgrzejemy ją sobie z Colinem.
Gospodyni skinęła sztywno, ale zawahała się przed odejściem.
- Coś jeszcze, pani Kemble?
- Cóż, proszę pani, zamierzałam odwiedzić córkę w Kent…
- Och! – ręka Emily uniosła się do jej ust w konsternacji.
Zapomniała, że gospodyni prosiła o pozwolenie na wyjazd, by pojechać
na narodziny wnuka. Służąca musiała czuć się zobowiązana do
pozostania w czasie choroby Colina. Chciała odjechać dwa dni temu. –
Pani Kemble, przepraszam… oczywiści, musi pani odjechać
natychmiast! Dostała pani jakieś wiadomości o dziecku?
Gospodyni potrząsnęła głową.
- Obawiam się, że urodziło się martwe, proszę pani. Miałam dać pani
znać i nie zamierzam odjeżdżać, więc może pani na mnie polegać, gdy
panicz Colin nadal choruje.
- Dziękuję, pani Kemble – powiedział Emily. – Ale nie wolałabyś być z
córką?
Gospodyni wzruszyła ramionami.
- Dziecko umarło, proszę pani. A moja córka jest silną dziewczyną.
Być może to jej ostatnia strata sprawiła, że stwierdzenie służącej
wydało się takie zimne, pomyślała Emily parę minut później, powoli
wchodząc na schodki prowadzące do pokoju Colina. To prawda, że
porodowi często towarzyszy śmierć, człowiek powinien się przygotować
na nieszczęśliwy rezultat.
Ale Emily miała nadzieję, że, obojętnie jak dużo śmierci będzie ją
otaczać, nigdy nie będzie tak przygotowana jak pani Kemble.
Skrzywiła się, gdy klucz zazgrzytał w zamku sypialni, ale otwierając
drzwi widziała, że hałas nie przeszkodzi nienaturalnemu snu Colina.
Leżał na łóżku w swojej koszuli nocnej, jego ręce nadal spoczywały tak,
jak starannie je ułożyła za radą lekarza. Naciągnęła warstwy koców na
niego, ale brat je z siebie zrzucił. Widocznie nie przeszkadzał mu
lodowaty chłód panujący w komnacie. Jego cienkie nadgarstki
wyróżniały się na materiale poduszki. Skóra miała niemal taki sam
kolor jak prześcieradła.
Oprócz lampy, tylko miękkie płomienie w kominku dostarczały
światła w pokoju. W pierwszych dniach choroby Colina, kiedy budził
się w czasie dziennych godzin, był zbyt wrażliwy na światło słoneczne,
Meljean Brook
Falling for Anthony
31
by pozwolić im świecić przez okna. Chociaż nie był już na tyle
świadomy, by się sprzeciwić, Emily kontynuowała zasłanianie zasłon
każdego ranka. Teraz, pomarańczowy ogień zachodu słońca przemykał
między nimi, osiadając w pasach na pledach.
Przeklinając siebie za pozwolenia by stało się tak późno, Emily
podbiegła do łóżka, opadając na kolana i sięgając pod ramę łóżka.
Jej palce odnalazły i wyciągnęły zimny metal i ze stukotem, wywlokła
ciężkie łańcuchy i kajdany, które schowała przed lekarzem i służącymi.
Podnosiła lewą rękę Colina. Była zimna i miękka, gdy zatrzasnęła
wokół przegubu żelazną obręcz i przekręciła klucz. Jej serce już nie
zabolało, jako to miało miejsce, gdy na początku wykonywał tę
procedurę. Początkowo, było to efektem nalegania Colina, gdy znalazła
go pewnej nocy jedzącego surowe mięso w kuchni, ubłagał ją do skucia
go. Zrobiła to pierwszy raz, by mu dogodzić i wymazać nawiedzone
spojrzenie z jego oczu. Teraz, robiła to z lęku i przez instynkt
samozachowawczy.
Jej palce były delikatne, gdy wsunęła jego prawy nadgarstek w
żelazo. Kości wydawały się tak kruche pod bladą skórą, ścięgna były
wyraźnie zarysowane. Kruchość była zwodnicza, wiedziała, że - był
nienaturalnie silny – ale nie mogłaby zmusić się, by potraktować go
nieostrożnie, nieważnie, czym się stał.
Zawinęła łańcuchy dookoła słupków łóżka. Metalowe uwięzi
pobrzękiwały rytmicznie, gdy je przeciągała. Ręce Colina przesuwały
się, jakby nie miały kości do wezgłowia. Kiedy została tylko niewielka
luźna część łańcucha, zwinęła je jeszcze raz i zamknęła je razem na
klucz.
Ściskając klucz w ręce, zerknęła na jego twarz i poczuła ulgę, gdy
zobaczyła, że jego oczy nadal były zamknięte. Jego blond włosy, tylko
kilka odcieni ciemniejsze niż jej, zwinęły się, potargane na jego czole.
Wiedząc, że on znienawidziłby ten nieład, szybko wygładziła to do
jakichś pozorów porządku, ostrożnie obserwując wypatrując jego
ruchu.
Choroba nie była dla niego łaskawa… twarz, która często była
określana, jako męska wersja twarzy Emily uschła i skurczyła się,
wymazując swoje kanciaste piękno. Ciemne zagłębienia dookoła jego
oczu i zapadłe policzki, nadawały mu wygląd szkieletu. Cieszyła się, że
Colin nie widzi siebie takiego, jakim był teraz. Jeżeli byłby świadom
fizycznego upadku, który towarzyszył umysłowemu, byłby załamany.
Jego rzęsy zatrzepotały. Serce podskoczyło jej do gardła, szarpnęła
rękę w tył i zrobiła trzy pośpieszne kroki wstecz. Patrzyła na niego z
zamierającym drżeniem. Nie poruszył się znów. Po chwili zacisnęła
wargi przeciw absurdalnemu pragnieniu śmiechu, zgubienia się w
histerii.
W ostatnich tygodniach bała się, że niedaleko jej do szaleństwa…
czasem odnosiła wrażenie, że trzyma się normalności tylko siłą woli.
Meljean Brook
Falling for Anthony
32
Odwróciła się na pięcie, stając na biurku Colina i odsłaniając
zasłony. Słońce zniknęło za horyzontem i pogłębiający się zmierzch
zatopił ogród w cieniach. Wyglądała przez chwilę, pozwalając
zewnętrznemu ogromowi wypełnić ją poczuciem wolności… z dala od
zamkniętym pokoi i sekretów… zanim obróciła się i usiadła przy
biurku. Ustawiła lampę i wyciągnęła z szuflady papier i pióro.
Listy były normalne - były normalnymi wydarzeniami, dotyczącymi
normalnych ludzi. Wykonywanie takiego codziennego zadania
zakotwiczało ją, przypominało o własnym zdrowiu psychicznym.
Po przebrnięciu przez kilka krótkich listów do przyjaciół, stanęła
wobec onieśmielającego zadania napisania do swojego bratanka,
Roberta.
Jak dużo prawdy powinna mu przekazać? Jak wiele dwunastoletni
chłopiec powinien wiedzieć? Po stracie ojca, matki i dziadka w tak
niedługim czasie, teraz musi stanąć wobec perspektywy stracenia
wujka?
Nie, żeby Colin był znaczącą częścią życia Roberta przed tym latem,
pomyślała ze smutkiem. Ona też. Pamiętała słowa, które wypowiedziała
do Anthony’ego Ramsdella: Dzieci mnie nie interesują. Na chwilę
zamknęła oczy przez bolesnym wspomnieniem tamtej nocy.
Wyprostowała palce i spojrzała na cienką bliznę u podstawy kciuka.
Myliła się... Nawet nie wiedziała jak bardzo, póki nie spędziła lata
poznając bratanka. I czy gdyby wiedziała, zachowałaby się inaczej
tamtej nocy? Czy nazwałaby Anthony’ego niewłaściwym? Wykorzystała
w dziecinnym planie zemsty?
Przez krótki moment pozwoliła sobie wspomnieć jego ofertę,
wyobrazić jak potoczyłoby się jej życie, gdyby ją przyjęła. Jeżeli nie
byłabym tak skupiona na własnych potrzebach i snach, czy żyłby
nadal? Czy byłaby z nim teraz? Ale ich małżeństwo mogłoby zapobiec
pożarowi, ani nie mogłoby zmienić tego, czym stał się Colin.
Myśl o Anthony’m pomogło przypomnieć jej, że ani życie ani śmierć
nie mogło zostać odebrane na życzenie. Zdeterminowana by nie tracić
kolejnej chwili na gorzkich refleksjach, napisała:
Robercie,
Mam nadzieję, że ten list znajdzie cię
cieszącego się z nauki. Ponieważ ostatnio
wszedłeś w posiadanie swojego tytułu,
twoi nowi przyjaciele mogliby nadać Ci
przezwisk. Proszę nie pozwalaj im nazwać
się Nobby albo Norby. Chociaż to teraz
brzmi całkiem dobrze, nalegaj na
Norbridge’a. Będziesz dziękował mi za to
w przyszłości.
Meljean Brook
Falling for Anthony
33
Wujek Colin jest bardzo chory, ale nie
obawiaj się – Jestem pewna, że wkrótce
znów będzie sobą z tak samo porządnie
związanym fularem jak zawsze. Powinien
wyzdrowieć do połowy roku i razem
będziemy cieszyć się wakacjami.
Być może w letnich miesiącach
powinniśmy odwiedzić Krainę Jezior i
spróbować pobrudzić jego ubranie podczas
naszych podróży. Mógłbyś też chcieć
odwiedzić Brighton, albo spędzić kilka
tygodni w Londynie (chociaż nie zbyt
późnym latem, mam nadzieję). Albo być
może chciałbyś pozostać w Derbyshire?
Nasze poprzednie lato minęło tu tak miło,
chętnie spędziłabym tak kolejne. Ale
dostosuję się do twoich życzeń w tej
sprawie, mój młody lordzie.
Twoja kochająca ciocia, Emily
Uśmiech unosił się na jej wargach, gdy złożyła list i zapieczętowała
go. Robert mógł uważać ją za ekscentrycznego strażnika, ale nie miał
wątpliwości co do jej sympatii. Gdyby ona otrzymała to samo ze strony
własnego ojca…
Blask w ciemności zwrócił jej uwagę i obróciła się. Colin leżał na
łóżku patrzące na nią pożądliwie, jego oczy odbijały światło lampy.
Jego wargi rozciągnęły się w okropnym uśmiechu, ujawniając długie
kły. Obrócił głowę i wbił zęby przez rękaw we własny biceps.
Powinnam pozwolić mu mnie zabić, pomyślała.
Emily ukryła twarz w dłoniach i zapłakała.