Dariusz Andrzej Sikorski
WŽnjŶĂŷ
ORGANIZACJA WCZESNEGO
POLSKIEGO KOŚCIOŁA
W PIERWSZEJ MONARCHII PIASTOWSKIEJ –
NIEKTÓRE PROBLEMY BADAWCZE
W ostatnim czasie wielokrotnie przedstawiałem organizacyjne początki polskie-
go Kościoła w pierwszym stuleciu po chrystianizacji. Nie będę zatem podejmował
próby zaprezentowania kolejnej mutacji czy streszczenia moich poglądów, gdyż
w tej kwestii się zasadniczo nie zmieniły
1
. Z drugiej strony chciałbym uniknąć
sprawiania wrażenia, że opracowany przeze mnie syntetyczny zarys odzwiercied-
lałby poglądy historiografii na tę sprawę, gdyż z pewnością taki by nie był, po-
dobnie jak każda inna próba uczyniona w tym zakresie przez innych historyków.
Przy dość znacznej rozbieżności stanowisk historyków na główne problemy, de-
cydujące o strukturze całościowego obrazu początków organizacji Kościoła, każde
ujęcie jest i będzie autorskie. Sądzę natomiast, że czytelnika mogą bardziej zainte-
resować powody, dla których istnieje takie zróżnicowanie poglądów historyków
zarówno co do oglądu całości problematyki, jak i w kwestiach szczegółowych.
Przedstawiona poniżej diagnoza nie ma pretensji do wyczerpującego omówienia
tego problemu. Jest to zaledwie szkic, w którym przynajmniej najważniejsze wąt-
ki zostaną zasygnalizowane. Zdaję sobie sprawę, że czytelnik nie zawsze znajdzie
wystarczające uzasadnienie.
1
D.A. Sikorski, Kościół w Polsce za Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Rozważania nad granicami po-
znania historycznego, Poznań 2011; tenże, Początki Kościoła w Polsce. Wybrane problemy, Poznań 2012; ten-
że, Wczesnopiastowska architektura sakralna. (jako źródło historyczne dla dziejów Kościoła w Polsce), Po-
znań 2012; tenże, Od chrztu Mieszka do zjazdu gnieźnieńskiego, [w:] Imagine medii aevi. Wystawa z okazji
1050. Rocznicy chrztu Polski, red. A. Soćko, Poznań 2016, s. 11–21; tenże, Chrzest Polski i początki Kościoła
w Polsce (do pierwszej połowy XI wieku), [w:] Chrzest – św. Wojciech – Polska. Dziedzictwo średniowiecz-
nego Gniezna, red. T. Janiak, Gniezno 2016, s. 25–38. Dwa ostatnie teksty on-line <https://amu.academia.
edu/DarekSikorski>.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 199
2017-09-19 19:17:47
200
Dariusz Andrzej Sikorski
Podstawy źródłowe
Truizmem jest stwierdzenie, że badania historyczne muszą opierać się na źródłach.
Już mniej oczywiste byłoby stwierdzenie, może nawet odbierane jako kontrowersyj-
ne, że niekiedy obrazy danego problemu historiograficznego są kształtowane bez
uwzględnienia ważnych dla niego źródeł. Przy tym należy podkreślić, że nie chodzi
tu o ich nieznajomość, tylko rozmyślne ignorowanie. Z taką sytuacją mamy do czy-
nienia również w badaniach nad początkami organizacyjnymi polskiego Kościoła.
Dla interesującego nas wczesnego okresu dziejów ziem polskich wszystkie znane nam
źródła powinny być uwzględnione, gdyż ich niewielka liczba, nie tylko nie wymaga
dokonywania selekcji, jak w badaniach okresów młodszych, ale nakazuje przykładać
szczególną wagę do najmniejszych i z pozoru mało znaczących wzmianek. Wypraco-
wana dla tego okresu metody badań pozwalają na bardzo ekstensywne interpretacje
nawet źródłowych „drobiazgów”.
W praktyce historiograficznej badaczy wczesnego średniowiecza analizy źródłowe
przeprowadza się na podstawie drukowanych edycji krytycznych, a nie źródeł właści-
wych, którymi są wszystkie dochowane do naszych czasów – zazwyczaj rękopiśmienne –
pozostałości. Jest to jak najbardziej uzasadnione, gdyż ze względu na charakter samych
źródeł, które dotarły do naszych czasów niekiedy drogami dość skomplikowanym, ich
wstępna krytyka wymaga specjalistycznych umiejętności, których przeciętny historyk
nie posiada. Zresztą nie ma powodu, aby każdy historyk musiał zaczynać pracę nad
danym zagadnieniem historiograficznym, podejmując się wpierw podstawowej pracy
nad źródłami, która miałaby doprowadzić do uzyskania tekstu konkretnych autorów
w kształcie najbliższym ich zamiarom. Z podziału pracy, jaki ustalił się w historiogra-
fii, edytorstwem źródeł, jako specjalizacji wymagających szczególnych umiejętności,
zajmują się specjaliści. Jeśli nie ma wyraźnego powodu, zazwyczaj zawierzamy ich
ustaleniom, poddawszy je uprzednio krytycznemu osądowi. W zależności od potrzeb
dokonujemy w niektórych partiach koniecznych modyfikacji. Wspomniana praktyka
powoduje, że pojawia się jednak niebezpieczeństwo absolutyzowania edycji krytycznych,
których teksty traktuje się tak, jakby były źródłami właściwymi
2
. Zapomina się, że edy-
cje krytyczne – jako część krytyki źródła są już interpretacją źródła – podlegają takim
samym zmianom, jak historiografia w całości. Wprawdzie wydania krytyczne starzeją
się najwolniej, to jednak – i na całe szczęście – znajdują się badacze, którzy podejmu-
ją się powtórnego trudu przygotowania kolejnych interpretacji materiału źródłowego
w postaci nowych edycji. Niekiedy wystarczą drobne korekty funkcjonujących wydań,
ale też pojawiają się poważniejsze powody, np. ujawnienie nowych, ważnych rękopisów
lub wykazanie, iż dotychczasowe edycje gromadzą zbyt dużą ilość poważnych błędów.
Działalności edytorskiej towarzyszą studia krytyczne nad poszczególnymi zabytkami
2
Por. M. Sosnowski, Wydania krytyczne jako „fałszerstwo” – niektóre założenia przyjęte dla dysertacji
„Wizja świata i człowieka we wczesnej hagiografii św. Wojciecha” [w:] Antyk, prawda i fałsz w średniowieczu,
red. J. Kowalski, T. Ratajczak, Poznań 2011, s. 131–137.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 200
2017-09-19 19:17:47
201
Organizacja wczesnego polskiego Kościoła w pierwszej monarchii piastowskiej
lub całymi grupami źródeł. W rezultacie prace edytorsko-krytyczne mogą doprowa-
dzić do jakościowo skokowej zmiany naszej wiedzy o konkretnych źródłach. Skutkiem
tego otrzymujemy lepszą wersję zrekonstruowanego tekstu danego działa z przeszłości
albo dowiadujemy się czegoś istotnie nowego o danym źródle
3
. Oba te fakty – łącznie
czy z osobna – niekiedy wymuszają podjęcie nowych interpretacji.
Odnośnie do podjętego w tym tekście zagadnienia ostatnie dwie dekady przynio-
sły wiele nowości źródłowych. Mamy teraz do dyspozycji teksty różniące się od tych,
na których dawniejsza historiografia budowała swoje obrazy początków Kościoła
w Polsce. Przede wszystkim nasze podstawowe źródło, Kronika Thietmara, w wersji
dotąd wykorzystywanej okazała się wcześniejszą redakcją tego dzieła, które zacho-
wało się również w redakcji nieco młodszej, przekazującej poprawioną przez autora
wersję. W niej, niektóre fragmenty odnoszące się do dziejów Polski, w tym Kościoła
w Polsce, wnoszą nowe treści. Uwzględnienie tego tekstu pozwala rozwiązać niektóre
z dawniejszych problemów (np. siedziba katedry pierwszych dwóch biskupów w Pol-
sce), a w przypadku innych zawęzić kwestie sporne
4
. Kształtowanie się najstarszego
Żywota św. Wojciecha okazało się wyglądać zupełnie inaczej, niż sądzono, a przede
wszystkim pewne partie tekstu (redakcja montekasyńska) powstały znacznie później,
nawet w drugie połowie XI wieku
5
. W powstałej w trzeciej dekadzie XI wieku Kroni-
ce Ademara z Chabannes znajduje się obszerny passus dotyczący Europy Środkowej
około 1000 roku, a pielgrzymki Ottona III. Do niedawna fragment ten – określany
w nauce jako interpolacja C – traktowany był jako późny dodatek, pochodzący naj-
wcześniej z końca XI wieku, a najchętniej kojarzony z kanonizacją Karola Wielkiego
w 1165 roku. W świetle nowszych badań jest on autorstwa Ademara, gdyż odnaleziono
fragment napisany znaną nam z kilkudziesięciu rękopisów ręką samego Ademara
6
. Nie
można zawartych w tym dziele informacji, spisanych ćwierć wieku po wydarzeniach,
traktować tak, jakby były wyłącznie zmyśleniem sprokurowanym na potrzeby pro-
cesu kanonizacyjnego Karola Wielkiego, jak dotąd utrzymywano. Zatem otrzymanie
przez Bolesława Chrobrego wydobytego z grobu Karola Wielkiego tronu w zamian za
ramię św. Wojciecha nie brzmi już tak fantastycznie, jak do niedawna przyjmowano.
Według Ademara itinerarium św. Wojciecha obejmowało również Małopolskę – fakt
zupełnie obcy dotychczasowym rekonstrukcjom
7
. Podobnie przedstawia się sprawa
3
Por. Anonimowa „Passio s. Adalperti martiris” (BHL 40) oraz Wiperta „Historia de predication episcopi
Brunonis” (BHL 1471b) – komentarz, edycja, przekład, „Rocznik Biblioteki Narodowej” 43 (2012), s. 5–72.
4
Po ukazaniu się analiz H. Hoffmanna w: Mönchkönig und rex idiota. Studien zur Kirchenpolitik
Heinrichs II. und Konrads II., Hannover 1993, s. 151–176, poza piszącym te słowa, tekstem młodszej redak-
cji Kroniki Thietmara posłużyli się jedynie M. Sosnowski, Co wiadomo o lokalizacji pustelni tzw. Pięciu Braci,
RH 71 (2005), s. 7–30, oraz K. Kollinger, Polityka wschodnia Bolesława Chrobrego (992–1025), Wrocław 2014.
5
M. Sosnowski, Studia nad wczesnymi żywotami św. Wojciecha. Tradycja rękopiśmienna i polemika
środowisk, Poznań 2013, s. 197 n.
6
Przegląd badań: D.A. Sikorski, Kronika Ademara z Chabannes – odzyskane źródło dla najwcześniej-
szych dziejów Polski, „Studia Źródłoznawcze” 40 (2002), s. 215–220.
7
Por. G. Labuda, Święty Wojciech, Wrocław 2004, s. 169–185.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 201
2017-09-19 19:17:47
202
Dariusz Andrzej Sikorski
pierwocin polskiego rocznikarstwa. Nie wnikając w szczegóły (i spory z nimi zwią-
zane), dzisiaj wiemy już z dużą dozą pewności, że najstarsze zapiski annalistyczne nie
powstały w kręgu biskupa Jordana w Wielkopolsce, że nie zostały wpisane na tabli-
cy paschalnej niemal równocześnie z opisywanymi wydarzeniami. Tomaszowi Jasiń-
skiemu udało się wykazać, że tablica paschalna, na której prowadzona te zapiski, nie
mogła pojawić się na ziemiach polskich wcześniej niż w 975 roku, gdyż dopiero po tej
dacie opuściła ona Moguncję
8
. Ciągle sporne jest, kiedy i gdzie na tej tablicy dokony-
wano interesujących nas zapisów, ale z pewności utrwalano te wiadomości z pewnej
perspektywy czasu, co wprowadza niepewność co do ich chronologicznej ścisłości.
Przekaz Galla odnoszący się do początków organizacji kościelnej w Polsce, trak-
towany z wielkim namaszczeniem przez naszą historiografię jako źródło informacji,
dowodzi jedynie, jak bardzo mało wiedziano na początku XII wieku o początkach
chrześcijaństwa w Polsce. Tekst Kroniki ciągle jest wykorzystywany na zasadzie „no-
życzek i kleju” Robina G. Gollingwooda. Całe ustępy Gallowe organizują wyobraże-
nia o początkach kościelnej organizacji w tych aspektach, o których można przeczytać
w dziele anonimowego autora, a historycy podążają za tą Gallową wizją. Usprawiedli-
wienie dla w sumie bez krytycyzmu w przejmowaniu całości wizji Galla badacze znaj-
dują, zakładając, że tekst Kroniki Galla jest przekaźnikiem wiarygodnej ustnej tradycji.
Zapomina się, że to, co możemy uchwycić jako ewentualne rzeczywiste zaczepienie
faktograficzne dla Galla, jest niezwykle ubogie w konkretne treści. Jesteśmy ciągle
uwiedzeni literackim kunsztem Galla, który ze skrawków dostępnych mu informa-
cji zbudował piękny obraz pierwszej monarchii piastowskiej. Materialnym dowodem
na zgodność opisu zjazdu gnieźnieńskiego z rzeczywistością ma być przechowywana
w Krakowie kopia włóczni św. Wawrzyńca. Wedle świadectwa Galla miała być darem
Ottona III dla Bolesława Chrobrego. Jednak porównanie tego zabytku z oryginalną
włócznią przechowywaną obecnie w Wiedniu i jej dość dobrze rozpoznaną historią
daje powody do wysunięcia poważnych wątpliwości co do czasu powstania krakowskiej
kopii, gdyż najprawdopodobniej odtwarza ona stan oryginalnej włóczni, jaki ta uzyska-
ła dopiero w końcu wieku XI. Jak dotąd nie zadawano sobie pytania: co tak naprawdę
kopiuje krakowska włócznia, gdyż porównanie obu zabytków wydawało się bezcelowe,
skoro świadectwo Galla miało potwierdzać proweniencję krakowskiego egzemplarza
9
.
Zmiany w podstawie źródłowej nie dotyczą wyłącznie źródeł bezpośrednio od-
noszących się do dziejów Kościoła w Polsce, ale tych, które pozwalają lepiej uchwycić
8
T. Jasiński, Zagadnienie autorstwa Rocznika obcego. Przyczynek do dziejów historiografii niemieckiej
X stulecia, RH 68 (2002), s. 7–25, tenże, Rola Rocznika augijskiego w rozwoju annalistyki polskiej i niemie-
ckiej, RH 69 (2003), s. 71–78.
9
Charakterystyczną skuwkę, która jest naśladowana w kopii krakowskiej, oryginał otrzymał dopiero
po 1084 roku. W tym samym czasie skórzane rzemyki spajające całość zostały zastąpione srebrnym drutem,
który imitowany jest we włóczni z Krakowa, por. Die heilge Lanze von Wien. Insignie, Reliquie, „Schickaalss-
peer”, ed. F. Kirchweger, Wien 2005; M. Schulze-Dörrlamm, Die Heilige Lanze in Wien. Die Frühgeschichte
des karolingisch-ottonischen Herrschaftszeichens aus archäologischer Sicht, „Jahrbuch des Römisch-Germa-
nischen Zentralmuseums” 58 (2011), s. 707–742, tu zwł. 718 n.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 202
2017-09-19 19:17:47
203
Organizacja wczesnego polskiego Kościoła w pierwszej monarchii piastowskiej
otoczenie zewnętrzne, w którym młody polski Kościół się kształtował. Przełomowe
studium Helmuta Beumanna o dokumentach magdeburskich pozwala zupełnie ina-
czej widzieć stosunek Kościoła niemieckiego, a zwłaszcza metropolitów magdebur-
skich do tego, co działo się po wschodniej stronie Odry
10
.
Przykładem ciągle trwającej dyskusji nad podstawami źródłowymi jest nieudana –
moim zdaniem – próba wprowadzenia jako analogii dla fundacji biskupstwa w Pozna-
niu dokumentu fundacyjnego dla powstałego również w 968 roku biskupstwa w Miśni.
Dokument ten, który dotąd uchodził w całości za fałszerstwo lub w najlepszym razie,
za fałszerstwo na podstawie zaginionego oryginału, jako autentyk w całości próbo-
wał przedstawić Wojciech Jasiński
11
. Gdybyśmy znali dokument fundacyjny dla Miśni
z 968 roku, wyznaczyłby on pewne ramy dla zupełnie nieznanego nam procesu fun-
dacji biskupstwa poznańskiego. Wydaje się jednak, że w tym czasie nie postrzegano
fundacji biskupstwa jako aktu wymagającego pisemnego potwierdzenia. Brak aktów
fundacji w zachowanych najstarszych tradycjach biskupstw – nie tylko niemieckich –
nie można tłumaczyć utratą tych dokumentów, zwłaszcza że lokalne tradycje byłyby
szczególnie zainteresowane ich utrwaleniem. Argument o masowej utracie dokumen-
tów fundacyjnych jest niezgodny z innymi wczesnymi dokumentami dla zakładanych
biskupstw, w których uzyskiwały one pierwsze nadania majątkowe i przywileje. Te po-
zostałości potwierdzają, że istniała droga transmisji dla tego rodzaju tekstów.
Niespodziewanych odkryć całkowicie nowych źródeł nie da się przewidzieć ani
wykluczyć, chociaż przy coraz lepiej rozpoznanym zasobie bibliotek i archiwów euro-
pejskich nadzieje z tym związane stają się coraz bardziej płonne. Warto jednak wska-
zać jedno potencjalne źródło, które może wprowadzić nowy tekst. Mam tu na myśli
zatartą inskrypcję biskupa Arona z kodeksu krakowskich Praedicationes. W trakcie
robienia w Instytucie Medycyny Sądowej w Krakowie fotokopii tego kodeksu dla
przygotowywanej przez Brygidę Kürbis edycji, karta z inskrypcją została poddana
prześwietleniu promieniami UV o zmiennej częstotliwości. Uzyskany na monitorze
o kiepskiej rozdzielczości obraz (utrwalony na kilku fotografiach) pokazał fragmenty
tekstu. Wprawdzie w tym stanie nie jest on możliwy do odczytani, ale z zastosowa-
niem nowocześniejszych urządzeń z dużym prawdopodobieństwem można uzyskać
obrazy pozwalające na czytelną rekonstrukcję
12
.
10
H. Beumann, Theutonum nova metropolis. Studien zur Geschichte des Erzbistums Magdeburg in ot-
tonischer Zeit, ed. J. Krimm-Beumann, Köln–Weimar–Wien 2000; szerzej por. D.A. Sikorski, Kościół w Pol-
sce, s. 489-506.
11
W. Jasiński, Bulla Jana XIII dla biskupstwa w Miśni z 2 stycznia 968 roku – falsyfikat czy autentyk?
Przyczynek do studiów nad początkami Kościołów miśnieńskiego i poznańskiego, RH 79 (2013), s. 7–39;
D.A. Sikorski, O rzekomej fundacji biskupstwa w Miśni 2 stycznia 968 roku, RH 80 (2014), s. 31–56. W. Ja-
siński, Jeszcze o autentyczności dokumentu Jana XIII dla biskupstwa miśnieńskiego z 2 stycznia 968 roku,
tamże, s. 57–72; D.A. Sikorski, Ponownie o autentyczności dokumentu miśnieńskiego z 968 roku (i metodzie
w dyplomatyce), tamże, s. 277–292.
12
Do podjęcia konkretnych badań zniechęca doświadczenie wyniesione z ówczesnymi władzami ka-
tedry krakowskiej, które przez lata uniemożliwiały skopiowanie kodeksu. Sprawa musiała dotrzeć aż do
papieża Jana Pawła II, którego B. Kürbis prosiła o interwencję.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 203
2017-09-19 19:17:47
204
Dariusz Andrzej Sikorski
Powyższy krótki przegląd pokazuje, że w pisemnej podstawie źródłowej doszło
w ostatnich dwóch dekadach do istotnych zmian. Wprawdzie nie odkryto rzeczywiście
nieznanych źródeł, ale badania źródłoznawcze pozwoliły wzbogacić nasz zasób teks-
tów o nowsze wersje (Kronika Thietmara), osłabić wagę innych (roczniki), a w końcu
przywrócić znaczenie kolejnym (interpolacja C Ademara).
Pomimo znacznego postępu badań archeologicznych zarówno na stanowiskach
od dawna znanych, jak i tych eksplorowanych dopiero w ostatnich latach, to do badań
można wykorzystać tylko to, co zostało opublikowane. Publikacja źródeł archeolo-
gicznych dla wczesnego średniowiecza w Polsce, pomimo znacznie lepszej sytuacji niż
jeszcze dwie dekady wcześniej, nie jest w pełni zadawalająca, chociaż i tak jest znacz-
nie lepsza w przypadku źródeł dotyczących pozostałości pierwszych śladów chrześ-
cijaństwa, kultu religijnego i najstarszej architektury sakralnej. Niestety często mamy
do czynienia z zastępowaniem publikacji materiałów źródłowych relacjami badaczy
o własnych wynikach badań, w których stan źródłowy jest jedynie omówiony. Z jed-
nej strony jest to zrozumiałe w przypadku badań będących w toku, ale po ich zakoń-
czeniu, także z powodów edytorskich, wyniki badań archeologicznych są publiko-
wane w stanie skrótowym, bez publikacji źródeł kluczowych dla interpretacji całości.
Znaczenie edycji źródłowej ilustrują dyskusje, którymi obrosły publikacje ze sta-
nowisk relatywnie niedawno poddanych systematycznym badaniom. Gdyby nie so-
lidna edycja materiałów z Kałdusu, twierdzenie odkrywcy kościoła datującego ten
zabytek na pierwszą połowę XI wieku byłby nieweryfikowalne. Dzięki podaniu naj-
ważniejszych danych źródłowych możliwa była źródłowa weryfikacja tej interpretacji
13
.
W wyniku krytycznej refleksji – dwa niezależne głosy – datowanie należy przesunąć
nie wcześniej niż na koniec XI lub nawet XII wieku
14
. Podobnie publikacja – wpraw-
dzie rozproszona – materiałów z wykopalisk w Łeknie pozwala odrzucić prezentowane
od jakiegoś czasu datowanie łekneńskiej rotundy na czas tuż po roku 1000 i pozostać
przy wcześniejszym datowaniu na około połowę XI wieku
15
. W ten sposób można było
wyeliminować dwa obiekty z dyskusji nad najstarszymi dziejami Kościoła w Polsce.
Ten sam problem ilustruje przykład tzw. belki progowej z poznańskiego pala-
tium
16
. To, co odkrywczyni, Hanna Kóčka-Krenz w publikacjach nazywa przepaloną
belką progową, jest w rzeczywistości zwęgloną dranicą, czyli kawałkiem deski. Miej-
sce jej odnalezienia znajduje się między wysuniętymi z linii ścian krótkimi odcinka-
mi fundamentów, który są interpretowane jako pozostałości po architektonicznym
zaznaczeniu wejścia do palatium. Dranica nie leżała przy fragmencie fundamentu,
na którym mógłby być ewentualnie rzeczywisty próg, ale ukośnie między owymi wy-
13
W. Chudziak, Wczesnośredniowieczna przestrzeń sakralna in Culmine na Pomorzu Nadwiślańskim,
Toruń 2003.
14
D.A. Sikorski, Wczesnopiastowska architektura sakralna, s. 155–164; T. Rodzińska-Chorąży, Kilka
uwag w sprawie metody prezentacji i interpretacji reliktów budowli sakralnej w Kałdusie, [w:] II Forum Ar-
chitecturae Poloniae Medievalis 2009, red. K. Stala, Kraków 2011, s. 369–380.
15
Szersze omówienie: D.A. Sikorski, Wczesnopiastwoska architektura sakralna, s. 149 nn.
16
Dziękuję prof. H. Kóčce-Krenz za udostępnienie dokumentacji dotyczącej owej dranicy.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 204
2017-09-19 19:17:47
205
Organizacja wczesnego polskiego Kościoła w pierwszej monarchii piastowskiej
suniętymi na zewnątrz fundamentami. W żaden sposób dranica nie była związana
konstrukcyjnie z pozostałościami architektonicznymi. W świetle tego stanu rzeczy
jej funkcja jako drewnianego progu wydaje się wysoce wątpliwa. Jednak w literatu-
rze i w prezentacjach przygotowanych przez odkrywczynię, owa belka progowa jest
lokowana wzdłuż fundamentu, w domyślnym miejscu, gdzie powinien znajdować
się próg. Znaczenie tego fragmentu dranicy dla badań nad początkami chrześcijań-
stwa w Wielkopolsce jest ogromne, gdyż tylko ona dostarczyła jedynej daty dendro,
która jest interpretowana jako wyznacznik horyzontu chronologicznego dla całego
kompleksu pałacowo-świątynnego. Jednak i tu podawana data w postaci „po 941”
jest dość nieprecyzyjna. Nie dlatego, że nie podaje się bardziej precyzyjnej daty lub
przedziału (czego nie można zrobić bez uchwycenia przynajmniej warstwy bielastej
lub przykorowej), ale dlatego, że w tej postaci nie wiadomo, czy przez 941 rozumie
się już czas z uwzględnieniem brakujących a koniecznych lat warstwy bielastej, czy
też jest to rachunek nieuwzględniający tego czynnika. Różnica może wynosić około
dekady. Wszystkie te fakty, rozbieżne z omówieniami tego ważnego źródła znanymi
z literatury, są niezwykle istotne dla datowania obiektu, a przy okazji położonego tuż
obok małego obiektu sakralnego. Ponieważ nie ma podstaw, aby uznać, że dranica
w jakiś sposób była związana konstrukcyjnie z palatium, to jej datowanie w rzeczy-
wistości nie datuje czasu budowy tego obiektu. Gdyby opublikowano dokumentację
dotyczącą dranicy łącznie z wyjaśnieniem rzeczywistych wyników analizy dendro
17
,
to można by uniknąć pojawienia się nieuzasadnionych hipotez o czasie pojawienia
się pierwszych śladów chrześcijaństwa w Poznaniu
18
.
Jako przykład poprawy sytuacji trzeba wskazać nadrobienie zaległości z poprzed-
nich dekad, głównie z okresu badań milenijnych, w postaci publikacji kolejnych to-
mów z serii Origines Polonorum, przede wszystkim tych, które obejmują wykopaliska
w ośrodkach kościelnych w X i XI wieku
19
. Pozostałe mają również swoją wymowę, gdyż
dokumentują brak śladów chrześcijaństwa w tym okresie poza już znanymi ośrodkami
wczesnopiastowskimi. Należy zwrócić uwagę i na to, że analiza dokumentacji ze star-
szych prac wykopaliskowych pozwala na negatywną weryfikację tez o wczesnopiastow-
skich (Płock), a nawet przedpiastowskich (Wiślica) śladach architektury chrześcijań-
skiej
20
. Podobnie powtórna analiza źródeł pozyskanych przez Krystynę Józefowiczównę
17
Autorka badań, podając datę dendro dla dranicy „po 941”, nie wyjaśnia, czy chodzi tu o datę ostat-
niego słoju, czy datę poprawioną o konieczną minimalną liczbę słojów z warstwy bielastej. Ponieważ w do-
kumentacji ekspertyzy wynika, że chodzi o tę drugą wersję, nie można zatem dodatkowo odmłodzić dra-
nicy, dodając jej kilka lat.
18
P. Urbańczyk, Mieszko Pierwszy tajemniczy, Toruń 2012, s. 218 n.
19
Przemyśl wczesnośredniowieczny, red. E. Sosnowska, Warszawa 2010; Płock wczesnośredniowieczny,
red. A. Gołembnik, Warszawa 2011; Ostrów Lednicki. Rezydencjonalno-stołeczny ośrodek pierwszych Pia-
stów, red. Z. Kurnatowska, A.M. Wyrwa, Warszawa 2016.
20
W. Gliński, Zespół osadniczy w Wiślicy w świetle badań archeologicznych, [w:] Osadnictwo i archi-
tektura ziem polskich w dobie zjazdu gnieźnieńskiego, red. A. Buko, Z. Świechowski, Warszawa 2000, s. 257–
267; K. Żurowska, Kościół św. Mikołaja w Wiślicy na tle romańskich jednonawowych budowli sakralnych, [w:]
Wiślica. Nowe badania i interpretacje, red. A. Grzybkowski, Warszawa 1997, s. 57–60; A. Gołembnik, Po-
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 205
2017-09-19 19:17:48
206
Dariusz Andrzej Sikorski
w trakcie badań pod poznańską katedrą, pozwoliły nie tylko potwierdzić jej znacznie
młodszy czas wzniesienia, niż umowny rok 968, ale również ustalić pierwotny zarys.
To zaś jest podstawą dokładnego, co jest wyjątkowe w badaniach nad wczesną archi-
tekturą sakralną, wskazania źródeł inspiracji (kościół klasztorny w Memleben, skąd
pochodził Unger), a także najprawdopodobniej miejsca przybycia strzechy budowla-
nej
21
. Nowe ustalenia pokazują również na bardziej rozbudowany program liturgiczny
katedry poznańskiej, gdyż udał się zidentyfikować ślady po czterofilarowej krypcie
22
.
Trzeba podkreślić, że jako skandal należy uznać to, co dzieje się z badaniami (i ich
wynikami) pod katedrą wrocławską. Nie są udostępnione żadne materiały archeolo-
giczne, a publikacje z badań archeologicznych trudno nazwać naukowymi, skoro po-
dawane są informacje niepełne i nieweryfikowalne
23
.
Interpretacje źródeł
Historycy mają świadomość, że podstawowym czynnikiem generującym różne obra-
zy przeszłości są odmienne interpretacje tego samego materiału źródłowego. W naj-
szerszym wariancie liczba potencjalnych obrazów
24
danego zagadnienia historiogra-
ficznego, jakie można wygenerować na podstawie zaledwie już kilku źródeł, a każde
w kilku interpretacjach, jest przeogromna. Wprawdzie po odrzuceniu wariantów ewi-
dentnie pod względem historycznym bezsensownych, to i tak pozostaje spora licz-
ba mających potencjalnie sens historyczny. Zresztą już wskazanie, co jest sensowne,
a co nie, samo w sobie jest kolejną interpretacją i również podlega zmianom
25
. Każda
nowa interpretacja pojedynczego źródła może w konsekwencji być powodem do wy-
kształcenia kolejnych – w praktyce kilku, kilkunastu – wariantów możliwego obrazu
danego problemu historiograficznego. W zależności od wagi nowej interpretacji jej
konsekwencje dla całości rekonstrukcji historycznej mogą mieć krótki zasięg lub dłu-
gi. Miarą zasięgu jest stopień koniecznych modyfikacji w całości rekonstrukcji, które
są wymuszone zmianą interpretacji jednego źródła.
czątki Płocka w świetle ostatnich prac weryfikacyjnych i nowych odkryć archeologicznych, [w:] Osadnictwo
i architektura ziem polskich w dobie zjazdu gnieźnieńskiego, red. A. Buko, Z. Świechowski, Warszawa 2000,
s. 167–177; tenże, Rozwój przestrzenny wczesnośredniowiecznego Płocka – gród, osada, miasto, [w:] Wczes-
nośredniowieczny Płock, red. A. Gołembnik, Warszawa 2001, s. 7–66; A. Bukowska, Uwagi o metodzie ba-
dawczej Włodzimierza Szafrańskiego, [w:] tamże, s. 168–171.
21
A. Bukowska, Najstarsza katedra w Poznaniu. Problem formy i jej genezy w kontekście architektury
około roku 1000, Kraków 2013.
22
Tamże, s. 186 nn.
23
Szerzej D.A. Sikorski, Wczesnopiastowska architektura sakralna, s. 99–118.
24
Dla uproszczenie przyjmuję, że każdy z wariantów to jeden obraz danego problemu.
25
Np. przed ukazaniem się rozprawy P. Kehra, Das Erzbistum Magdeburg und die erste Organisation der
christliche Kirche in Polen, „Abhandlungen der Preußischen Akademie der Wissenschaften, philosophisch-
-historische Klasse” 1920, nr 1, za jedyną sensowną interpretację informacji Thietmara o podległości Jordana
metropolicie magdeburskiemu uznawano rzeczywistą podległość. Po tej publikacji sytuacja niemal odwróciła
się o 180 stopni. Większość badaczy uznaje wręcz, że wcześniejsza interpretacja jest obecnie bezsensowna.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 206
2017-09-19 19:17:48
207
Organizacja wczesnego polskiego Kościoła w pierwszej monarchii piastowskiej
To ostatnie można zilustrować następującym przykładem. Wyobraźmy sobie, że
informacji Thietmara o podporządkowaniu nowemu metropolicie gnieźnieńskiemu
trzech biskupów nie będziemy interpretować jako fakt potwierdzający założenie ich
biskupstw w 1000 roku, ale jako podporządkowanie nowemu arcybiskupowi bisku-
pów funkcjonujących już wcześniej, być może zakładanych stopniowo, a nie wyniku
jednorazowej akcji. Ta zmiana – a należy podkreślić, że obie propozycje są pod wzglę-
dem źródłowym tak samo uzasadnione – ma ogromne konsekwencje dla naszego po-
strzegania Kościoła w czasach sprzed zjazdu gnieźnieńskiego i wymusiłaby wprowa-
dzenie znacznych zmian. Interpretacja tradycyjna jest wygodniejsza z tego względu,
iż nie wymaga tak głębokiego przeorania wcześniejszych dziejów Kościoła w Polsce
26
.
Dodatkowym czynnikiem wzmacniającym efekt namnażania się kolejnych inter-
pretacji jest inspirowanie się nowymi do budowania kolejnych interpretacji odnośnie
do innych źródeł. Na przykład wysunięcie hipotezy przez Zofię Kurnatowską, iż zało-
życiel Poznania pochodził z morawskiej arystokracji, skłoniło P. Urbańczyka do prze-
interpretowania kolejnych źródeł w tym duchu, co w konsekwencji doprowadziło do
tezy sytuującej początki chrześcijaństwa w Wielkopolsce na znacznie wcześniejszy czas
niż symboliczna data chrztu w 966 roku i szukanie początków dynastii piastowskiej
w domniemanym odprysku morawskich Mojmirowiców
27
. Na szczęście nie jesteśmy
w aż tak tragicznym położeniu, które stawiałoby nas przed niewykonalny wyborem
jednej wizji spośród setek możliwych kombinacji, z których można utworzyć konkret-
ne rekonstrukcje historycznego obrazu naszego zagadnienia. Pierwszym sitem jest to,
co można nazwać ich sensownością, a drugim jest wrodzona historykom tendencja do
uzyskania spójnego obrazu przeszłości. Trzecim stadium – niekoniecznie w tej kolej-
ności – odsiewania nadmiaru potencjalnych kombinacji jest tradycja historiograficz-
na, która dominuje w danym czasie, a którą w luźnym nawiązaniu do Kuhna zapro-
ponowałem nazwać paradygmatem historiograficznym. Wskutek łącznego działania
powyższych czynników liczba uzyskanych rekonstrukcji historycznych może zostać
zredukowana do wielkości możliwej już do opanowania. Jednak obrazów wewnętrz-
nie spójnych uzyskamy ciągle sporo, a niektóre z nich będą wzajemnie sprzeczne. Re-
dukcję możliwych rekonstrukcji można uzyskać innymi środkami. Jednym z bardziej
„wydajnych” jest przyjmowanie interpretacji kluczowych danych źródłowych za osta-
tecznie ustalone, za fundamentalne. To są te, które gdy raz zostały przyjęte przy po-
wszechnej akceptacji, nie podlegają później kwestionowaniu. W tej sytuacji część źró-
deł jest jakby wyłączana z normalnego obiegu i ich interpretacje ulegają w znacznym
zakresie petryfikacji. Skutek jest taki, że im więcej tradycja historiograficzna ustali ta-
kich swoistych kotwic, tym pole dla innych interpretacji, które mogą się pojawić w ra-
mach wyznaczonych przez „interpretacyjne kotwice” jest węższe. Przykładem takiej
kotwicy może być rok 966 jako niekwestionowana data chrztu Mieszka, założenie ko-
lejnych biskupstw dopiero w 1000 roku, niezależność Jordana od arcybiskupów mag-
26
Szerzej D.A. Sikorski, Kościół w Polsce, s. 130 nn.
27
P. Urbańczyk, Mieszko Pierwszy, s. 146, 154 n.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 207
2017-09-19 19:17:48
208
Dariusz Andrzej Sikorski
deburskich, kanonizacja św. Wojciecha w 999 roku, etc. Dla większości ogólniejszych
obrazów rekonstruujących początki organizacji kościelnej w Polsce tworzą one zestaw
nienaruszalnych kotew. Nasza tradycja historiograficzna jeszcze do niedawna dopusz-
czała modyfikacje w dominującej wersji początków Kościoła jeśli zachowane były owe
kotwice. W rzeczywistości, w zależności od gęstości siatki takich niewzruszonych in-
terpretacji/kotwic, generowane przez dopuszczalne nowe interpretacje materiału źród-
łowego obrazy są stosunkowo mniej liczne, gdyż wolna przestrzeń pomiędzy okami
owej sieci daje znacznie mniej swobody. Dopiero niedawno ten sposób kształtowania
wizji początków Kościoła został skutecznie – jak sądzę – podważony.
Osobnym zagadnieniem są interpretacje materiału archeologicznego, który może
być wykorzystywany do badań nad problemem początków Kościoła w Polsce. Na źród-
łach archeologicznych opierają się trzy kompleksy zagadnień związane z interesującym
nas tu problemem: badanie początków architektonicznych pozostałości po instytu-
cjach kościelnych, materialne ślady chrystianizacji oraz archeologiczne pozostałości
po przeżywającym się kulcie pogańskim. Pierwsze zagadnienie budzi najmniej kon-
trowersji, gdyż dobrze znane cechy charakterystyczne architektury sakralnej w krajach
sąsiednich i absolutny brak możliwości nawiązania do wcześniejszej, przedchrześci-
jańskiej tradycji pozwala łatwo identyfikować chrześcijańskie budowle sakralne. Cechy
tej architektury – zarówno murowanej, jak i drewnianej – są tak charakterystyczne, że
nie ma możliwości błędnego ustalenia jej przeznaczenia. Możemy co najwyżej liczyć
się z przeoczeniem drewnianego chrześcijańskiego obiektu sakralnego ze względu na
to, że wymagane oddzielenie, nawet symboliczne, przestrzeni prezbiterium od reszty
może być inaczej zrealizowane w architekturze drewnianej, niż tylko przez dobitne
wyodrębnienie prezbiterium z całości bryły. Może ono być wyodrębnione z jednoli-
tej przestrzeni wewnętrzną przegrodą. Wówczas taki obiekt wygląda jak każdy inny
obiekt o użytkowym przeznaczeniu. Więcej problemów może stwarzać przypisanie
zidentyfikowanym obiektom sakralnym konkretnych funkcji (katedra, kaplica, koś-
ciół prywatny, kościół klasztorny), gdyż te odnoszą się do prawnego charakteru i nie
przenoszą się wprost na jednoznacznie czytelne w architekturze cechy. Bez pomocy
źródeł pisanych te kwestie są właściwie nierozwiązywalne. Na przykład nie znamy
funkcji pierwszych kościołów na Wawelu. Jedynie na podstawie kontynuacji miejsca
możemy się domyślać, który z nich mógł być pierwszą katedrą.
Źródła pisane dostarczają teksty z epoki, które same są już jakąś interpretacją
rzeczywistości historycznej, i tym samym zacieśniają krąg możliwych współczesnych
interpretacji danego tekstu. W przeciwieństwie do nich źródła archeologiczne do-
starczają informacji, które są wyłącznie współczesnymi interpretacjami pozostałości
materialnych z przeszłości.
Ponieważ główna procedura interpretacji źródłowego materiału archeologicznego
opiera się na wnioskowaniu przez analogię
28
, a te ostatnie zapożyczane są z doświad-
28
J.M. Burdukiewicz, Analogia, [w:] Przeszłość społeczna. Próba konceptualizacji, red. S. Tabaczyński,
A. Marciniak, D. Cyngot, A. Zalewska, Poznań 2012, s. 543–563, kreuje obraz umiarkowanego wykorzysty-
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 208
2017-09-19 19:17:48
209
Organizacja wczesnego polskiego Kościoła w pierwszej monarchii piastowskiej
czeń antropologii kulturowej, potocznych przekonań, etc., to ta sytuacja daje arche-
ologom dużą swobodę interpretacyjną. Ich wartość, a właściwie trafność w stosunku
do minionej rzeczywistości jest trudna do oszacowania. Z tego powodu o wiele trud-
niej, niż w przypadku źródeł pisanych, wskazać interpretacje jednoznacznie błędne.
Z drugiej strony ta duża swoboda interpretacyjna kusi do prześcigania się w ofero-
waniu różnych pomysłów, kierując się tylko ich odmiennością od dotychczasowych.
Hipotezy wypracowane na podstawie błędnych analogii nie różnią się pod względem
formalnych od prawidłowych. Wnioskowanie przez analogię jest wnioskowaniem za-
wodnym, tzn. granica między prawidłowo przeprowadzonym rozumowaniem tego
rodzaju a jego błędnym nadużyciem jest trudno uchwytna i wymaga często znaczne-
go wysiłku w weryfikowanie zasadności poszczególnych przypadków analogicznych.
Dlatego wnioski wyprowadzone na podstawie błędnych analogii mają szansę na dość
długie trwanie, a im bardziej wokół nich narosły kolejne interpretacje, z nimi w pe-
wien sposób związane lub zależne, tym bardziej ta sieć zależności wzmaga wrażenie
ich trafności i utrudnia negatywną weryfikację.
Przykładem może być dyskusja wokół tzw. poznańskiej misy chrzcielnej. Nada-
nie obiektowi znajdującemu się pod poznańską katedrą funkcji baptyzmalnej na pod-
stawie wątpliwych analogii przy jednoczesnym odrzuceniu innych, pozwalających
interpretować ten obiekt jako pozostałość mieszadła do zaprawy, wywołało kolejny
ciąg interpretacji zależnych od tej pierwszej, które doprowadziły do zbudowania – po
badaniach Anety Bukowskiej wiemy, że nieuzasadnionej źródłowo – wizji budynku-
-baptysterium mającego poprzedzać najstarszą katedrę
29
.
Nie wiemy, jak powinna wyglądać pogańska świątynia, gdyż nie znamy ani jednego
obiektu tego rodzaju, którego przeznaczenie byłoby potwierdzone źródłami pisanymi.
Wszystkie pojawiające się w literaturze identyfikacje obiektów, jako pozostałości po po-
gańskich miejscach kultu, są wyłącznie hipotezami – wszystkie bez wyjątku bardzo sła-
bo uzasadnionymi. Podstawowym powodem jest to, że nie mamy ani jednego obiektu,
którego pogańska proweniencja byłaby w miarę pewna. Znane ze źródeł opisy pogań-
skich świątyń nie odnoszą się do zachowanych do dzisiaj obiektów. Nie znamy takich,
które w przybliżeniu odpowiadałyby tym opisom. Przypisywanie funkcji sakralnych
w tym przypadku dokonuje się w sposób jeszcze bardziej dowolny, oparty również na
wania analogii w archeologii ograniczając jej użyteczność do „dostarczają archeologom wielu inspiracji ba-
dawczych” (s. 548). Dodać można na marginesie, że wnioskowanie przez analogię, nawet przy największej
staranności, nigdy nie będzie wnioskowaniem pewnym, jak twierdzi Burdukiewicz! Krytycy stosowalności
analogii w archeologii nie zauważają, że rezultaty wnioskowania przez analogię są często odbierane tak, jak-
by były formułowane na innych podstawach. Zacieraniu się śladów po fundamentalnym znaczeniu inter-
pretacyjnym analogii sprzyja budowanie konkluzji opartych na kilku poziomach wnioskowania przez ana-
logię, kiedy prawdziwy charakter przeprowadzonych skomplikowanych rozumowań nie jest taki oczywisty.
29
Z. Kurnatowska, Poznańskie baptysterium, „Slavia Antiqua” 39 (1998), s. 51–69; A. Bukowska, Naj-
starsza katedra w Poznaniu, s. 15 nn. Całościowy przegląd stanowisk badaczy w tej sprawie, jak i próba
wprowadzenia nowej argumentacji przeciw koncepcji baptyzmalnej misy poznańskiej, por. D.A. Sikorski,
Studia nad baptysteriami w Polsce X w. (I): Ostrów Tumski w Poznaniu, „Ecclesia. Studia z Dziejów Wielko-
polski” 11 (2016) [w druku]. Misa poznańska nigdy nie została ani dokładnie zbadana, ani opublikowana.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 209
2017-09-19 19:17:48
210
Dariusz Andrzej Sikorski
pseudoanalogiach. Tymi ostatnimi są znane obiekty, którym z jakichś powodów nada-
no interpretację sakralną, a one same służą później jako zdawałoby się pełnoprawne
analogie do identyfikacji sakralnego przeznaczenia innych obiektów. Taką najbardziej
znaną pseudoanalogią, do której przymierzano inne obiekty, jest „świątynia” w Gross
Raden. Dominująca do niedawna interpretacja została ostatnio słusznie zakwestiono-
wana
30
. Dla omawianej tu problematyki niesłychanie ważnym obiektem jest tzw. po-
gańska świątynia z Wrocławia, która miała powstać w czasach buntu z lat trzydziestych
XI wieku i jest interpretowana jako wyraz odradzania się sił lokalnych, szukających ideo-
logicznego wsparcia w dawnej religii. Przypisywana obiektowi funkcja kultowa opiera
się wyłącznie na uznaniu za analogie charakterystycznie zakończone dranice znalezio-
ne w otoczeniu budynku. Mają one być typowymi elementami dla zachodniosłowiań-
skiego budownictwa świątynnego, gdyż podobne dranice znajdowano przy obiekcie
w Gross Raden. Pomija się fakt, niezależnie od kwestionowanej świątynnej interpreta-
cji Gross Raden, że tego rodzaju dranice znajduje się również przy obiektach, którym
funkcji kultowych się nie przypisuje. Pozostałe argumenty mające świadczyć o kultowym
przeznaczeniu zaczerpnięte są ze wzbogacanego od ponad stu lat skarbca naszych wy-
obrażeń o słowiańskim kulcie pogańskim przy niemal całkowitej niewiedzy źródłowej.
Zalety i wady komparatystyki
Dziś świadomość, iż najstarsze dzieje polskiego Kościoła należy rozwiązywać, od-
wołując się do bardzo szeroko zakrojonych badań porównawczych, obejmujących
dzieje Kościoła łacińskiego nie tylko w drugiej połowie wieku X i na początku XI, ale
uwzględniając znaczenie szersze ramy chronologiczne, jest już powszechnie podzie-
lana
31
. Wprawdzie od początku badań nad najstarszymi dziejami Kościoła w Polsce
historycy z konieczności posiłkowali się wiedzą ogólną o Kościele tego okresu, ale ro-
30
Omówienie w D.A. Sikorski, Świątynie pogańskich Słowian – czyli o tym jak je stworzono, [w:] Cor
hominis. Wielkie namiętności w dziejach, źródłach i studiach nad przeszłością, red. S. Rosik, P. Wiszewski,
Wrocław 2007, s. 377–406, tu s. 385 nn.
31
Trudno stwierdzić, w jakim związku jest to ze wzrostem zainteresowań samą komparatystyką.
Wprawdzie za naturalne pole badawcze dla komparatystki uznaje się badania porównawcze większych jed-
nostek (państw, regionów, społeczeństw, epok etc.), to termin ten stosuje się do badań o podobnym cha-
rakterze, ale prowadzonych w mikroskali. Tekstem uznawanym za założycielski dla komparatystyki histo-
rycznej jest M. Bloch, Pour une histoire comparée des sociétés européennes, „Revue de synthèse historique”
46 (1928), s. 15–50. Z ogromu literatury warto wskazać: A.O. Hill, B.H. Hill, Marc Bloch and Comparative
History, „The American Historical Review” 85 (1980), nr 4, s. 828–846, i polemikę W.H. Sewell, Marc Bloch
and the Logic of Comparative History, „History and Theory” 6 (1967), nr 2, s. 208–218; C.N. Degler, Compa-
rative History: An Essay, „The Journal of Southern History” 34 (1968), nr 3, s. 425–430; G. Ranki, Problems
of Comparative History, „Neohelicon” 2 (1974), s. 39–63; J. Mahoney, Comparative-Historical Methodology,
„Annual Review of Sociology” 30 ( 2004), s. 81–101; A.A. Yengoyan, Introduction: On the Issue of Compa-
rison, [w:] Modes of Comparison. Theory and Practice, red. A.A. Yengoyan, Ann Arbor 2006, s. 1–30; tenże,
Comparison and its Discontents, tamże, s. 137–159; dwa artykuły R. Grew, The Case for Comparng Histo-
ries, oraz On Rereading an Earlier Essay, tamże, s. 98–118, 119–136; oraz A. Macfarlane, The Comparative
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 210
2017-09-19 19:17:48
211
Organizacja wczesnego polskiego Kościoła w pierwszej monarchii piastowskiej
bili to w sposób niesystematyczny, często wybiórczy
32
. Przykłady powszechnodziejowe
były traktowane jako podręczny zbiór wygodnych argumentów dobieranych tak, aby
przede wszystkim wspierały preferowane przez badaczy tezy. Dopiero dwie monogra-
fie Romana Michałowskiego opublikowane w 1989 i 2005 roku, dotyczące religijnych
i ideologicznych podstaw funkcjonowania Kościoła w Polsce wczesnego średniowiecza,
a ta ostatnia szczególnie ideologicznych przesłanek towarzyszących założeniu metro-
polii gnieźnieńskiej, były pomyślane jako studia mające rozpatrzeć poszczególne wy-
darzenia na tle rzeczywiście kompleksowej analizy podobnych przypadków w Koś-
ciele łacińskim, sięgając po zasób analogii aż od czasów karolińskich
33
. Osiągnięte
przez R. Michałowskiego rezultaty, jak i zastosowana metoda stała się przedmiotem
obszernej dyskusji
34
. Jej częścią są także dwie moje książki, w których wiele wątków
było kontynuowanych, ale przede wszystkim starałem się pokazać, że metoda porów-
nawcza zastosowana przez R. Michałowskiego, co do zasady jak najbardziej słuszna,
wymaga jednak znacznie głębszej penetracji w poszukiwaniu przykładów, które moż-
na uznać w jakimś stopniu za analogiczne do wydarzeń związanych ze zjazdem gnieź-
nieńskim w 1000 roku w Polsce
35
. Pogłębienie ma polegać m.in. na równorzędnym
traktowaniu wszystkich analogii, bez względu na to, jakie tezy wspierają bądź jakie
osłabiają oraz na skrupulatnej analizie przypadków branych za analogiczne. Zatem
przedmiotem sporu nie jest, czy lub w jakim stopniu należy odwoływać się do ana-
logii powszechnodziejowych, ale w jakim zakresie chronologicznym, terytorialnym
i rzeczowym je uwzględniać. Innymi słowy, co możemy uznać za przypadki analo-
giczne. Zauważmy, że mimo zgodności co do samej metody, jej zastosowanie może
prowadzić do bardzo odmiennych rezultatów. Słyszane tu i ówdzie nawoływania do
wypracowania wspólnej metody badań, pomyślanej jako panaceum na pojawianie
Method: Preliminary Thoughts, niepublikowany tekst <http://www.alanmacfarlane.com/TEXTS/COMPA-
RISON.pdf> [dostęp: 27.08.2017].
32
Do wyjątków można zaliczyć monografię W. Abrahama, Organizacja Kościoła w Polsce do poło-
wy wieku XII, Lwów 1893, wyd. z dodatkami Poznań 1962, która była bardzo nowoczesnym ujęciem, ale…
w końcu XIX wieku. Dzisiaj jest już przestarzała.
33
R. Michałowski, Princeps fundator. Studium z dziejów kultury politycznej w Polsce X–XIII wieku,
Warszawa 1989, wyd. 2, popr. 1993; Zjazd gnieźnieński. Religijne przesłanki powstania arcybiskupstwa gnieź-
nieńskiego, Wrocław 2005.
34
D.A. Sikorski, Zjazd Gnieźnieński widziany z perspektywy dziejów powszechnych, KH 112 (2005), nr 3,
s. 135–160; tenże, O zastosowaniu analogii powszechnodziejowych dla spraw Polskich – replika na odpowiedź
Romana Michałowskiego, KH 113 (2006), nr 2, s. 133–150; R. Michałowski, Jeszcze raz o religijnych przesłan-
kach powstania arcybiskupstwa gnieźnieńskiego. Odpowiedź Recenzentowi, KH 112 (2005), nr 4, s. 93–115.
Obszerny tekst polemiczny opublikował również G. Labuda, Zjazd i synod gnieźnieński roku 1000 w nowym
oświetleniu historiograficznym, [w:] Cognitioni gestorum. Studia z dziejów średniowiecza dedykowane Pro-
fesorowi Jerzemu Strzelczykowi, red. D.A. Sikorski, A.M. Wyrwa, Poznań–Warszawa 2006, s. 163–184, ten
jednak spotkał się z repliką Autora dopiero przy okazji publikacji angielskiego tłumaczenia książki, R. Mi-
chałowski, The Gniezno Summit. The Religious Premises of the Founding of the Archbishopric of Gniezno, tr.
A. Kijak, Leiden–Boston 2016.
35
D.A. Sikorski, Kościół w Polsce za Mieszka I i Bolesława Chrobrego, zwł. s. 371–403; tenże, Początki
Kościoła w Polsce, s. 105–222, 273–306.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 211
2017-09-19 19:17:48
212
Dariusz Andrzej Sikorski
się całkowicie rozbieżnych obrazów historycznych, na nic się zdadzą. Podstawowym
czynnikiem generującym te rozbieżności są interpretacje poszczególnych źródeł i ich
fragmentów, na co wskazywałem wyżej.
Wprawdzie wnioskowanie przez analogie nie wyczerpuje tego, co rozumiemy
przez komparatystykę, ale stanowi jeden z jej fundamentów. Różni się od praktyki
omówionej wyżej tym, że analogiami są większe całości – nie pojedyncze fakty czy
zjawiska. Wprawdzie logiczne zasady wnioskowania przez analogie są dobrze znane
i opisane, to w praktyce historycy, odwołując się do tego sposobu wnioskowania w ba-
daniach komparatystycznych, nie dokonują dokładnej weryfikacji, czy rzeczywiście
dany przypadek jest analogią dla badanego, ale uciekają się do intuicji. Intuicje nie
muszą być błędne, ale często bywają niewystarczające. Można dodać, że stopień uogól-
nienia tego, co uznajemy za analogię, jest tak znaczny, że nie ma możliwości zastoso-
wania żadnej weryfikacji. W tej właśnie sytuacji znajdujemy się, gdy różne problemy
szczegółowe związane z początkami Kościoła w Polsce analizujemy przez odwołania
do Kościoła węgierskiego i czeskiego, czy innych kościołów lokalnych z tego okresu,
zakładanych na terenach do niedawna pogańskich. Sądzę, że analogie z zakresu sze-
roko pojętej ideologii są tak nieprzystawalne do siebie, że jedynie sfera, do której się
odnoszą, sprawia wrażenie, że możemy je uznać za użyteczne.
Wnioskowanie przez analogie jest podatne na świadome manipulacje, jak i na nie-
świadome manipulacje. W tym pierwszym przypadku mamy do czynienia, gdy wybór
wykorzystanych analogii jest nastawiony na poparcie preferowanych poglądów lub
same przypadki, traktowane jako analogie, są w pewien sposób do tej funkcji prepa-
rowane. Ten sam efekt może być też rezultatem nieświadomych procedur stosowa-
nych przez historyków, którzy w badawczym zapale zwracają uwagę wyłącznie na te
analogie, które potwierdzają wcześniejsze domysły, pomijają zaś analogie wspierające
stanowiska odmienne bądź nawet sprzeczne z forowanymi poglądami.
Oba powyższe przypadki ilustruje dokument papieża Jana X z roku 921przywołany
przez Gerarda Labudę jako analogia dla dyspozycji podjętych na zjeździe gnieźnień-
skim (chodzi o prawo do inwestytury biskupów)
36
. W 2004 roku dokument miał – zda-
niem G. Labudy – ilustrować nabycie tych uprawnień z racji uzyskania przez Chrobre-
go prerogatyw królewskich, w których implicite były zawarte uprawnienia zwierzchnie,
chociaż jeszcze nie samej godności królewskiej. Jednak niemal 60 lat wcześniej ten
sam dokument był przez Labudę odrzucony jako analogia dla tego przypadku
37
.
W szerokim ujęciu twierdzi się, że porównywać możemy wszystko ze wszystkim,
gdyż nie jesteśmy w stanie przewidzieć, do jakich wniosków nas to zaprowadzi. Najczęś-
ciej chybiamy i nie dochodzimy do żadnych istotnych nowych wniosków, ale dla tych
nielicznych udanych porównań (tzn. takich, które są inspirujące) warto podejmować
36
G. Labuda, Jakie uprawnienia kościelne przekazał cesarz Otton III księciu Bolesławowi Chrobremu na
synodzie/zjeździe gnieźnieńskim w roku 1000? Po raz drugi, CPH 56 (2004), s. 363–381.
37
G. Labuda, Studia nad początkami państwa polskiego I, Poznań 1987 (oryg. 1946), s. 265 n. Szerzej
D.A. Sikorski Kościół w Polsce, s. 437 nn.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 212
2017-09-19 19:17:48
213
Organizacja wczesnego polskiego Kościoła w pierwszej monarchii piastowskiej
starania. Przykładem mogą być prace Jacka Banaszkiewicza, który zestawiając pozor-
nie odległe od siebie teksty, potrafi wyniki porównań wykorzystać choćby dla lepszego
ich zrozumienia, nie mówiąc już o ich wadze dla krytyki źródeł. Przykładem może być
wskazanie przesłanek sugerujących, że opis przyjęcia Ottona III przez Bolesława Chro-
brego w 1000 roku, jak i ogólna koncepcja opisu czasów panowania tego ostatniego, za-
inspirowany jest biblijnym opisem wizyty królowej z Saby na dworze króla Salomona
38
.
Komparatystyka nie jest metodą ścisłą i czasami prowadzi do przypisywania nad-
miernego znaczenia podobieństwom, które mają charakter przypadkowy lub dotyczą
spraw i cech błahych. Jednak już samo zwrócenie na nie uwagi badaczy może je nad-
miernie uwydatnić, zupełnie nieadekwatnie do ich rzeczywistego znaczenia. Każda
z głównych dyscyplin zaangażowanych w poznanie początków Kościoła w Polsce ma
własne metody komparatystyczne, których zasady nie zawsze są znane reprezentan-
tom innych dziedzin. Łatwo wówczas o podchwytywanie wniosków płynących z re-
zultatów badań komparatystycznych opartych na pozornych bądź wątpliwych prze-
słankach. Taką próbą było zinterpretowanie ruin lednickich jako siedziby biskupa
w formie znanej z północnych Włoch – episcopium, czyli biskupiego pałacu zespolo-
nego z baptysterium i katedrą
39
. Wprawdzie zastosowanej metodzie z punktu widze-
nia historii sztuki nie można nic zarzucić, ale wniosek z niej wypływający jest nie do
zaakceptowania z innych powodów. Przede wszystkim dlatego, że ta interpretacja jest
całkowicie sprzeczna z tym, co wiemy o funkcjonowaniu Kościoła w Rzeszy i na te-
renach świeżo nawróconych na chrześcijaństwo. Porównanie procesów fundacji bi-
skupstw w strefie barbaricum, znane nam uwarunkowania prawne tego procesu naka-
zują odrzucić rezultaty tych badań jako pozostające z tą właśnie wiedzą w całkowitej
sprzeczności. Zaprzęgnięta do tego problemu dodatkowa, silna argumentacja opar-
ta na bliższych analogiach, pozwala nam taki wniosek – przecież także wywiedziony
per analogiam – „zawiesić”. Przykład ten ilustrują wszakże, że kiedy nie mamy takich
możliwości, to rezultaty badań komparatystycznych opartych na trudnych do wery-
fikacji analogiach mogą nas całkowicie zwieść.
Przykładem ocierającym się o poruszany problem jest zastosowanie nowej me-
tody komparatystycznej wypracowanej przez Georges’a Dumézila przez Aleksandra
Gieysztora w jego rozprawie o religii pogańskich Słowian
40
. Autorytet, którym cie-
szył się Dumézil i powab jego ogólnej wizji, a przede wszystkim nadzieja, jaką wiąza-
no w zastosowaniu jego metody do badań słabo oświetlonych wierzeń słowiańskich,
sprawiły, że przejęto stosowaną przez niego metodę bez zapoznania się z jej krytyką
41
.
38
J. Banaszkiewicz, Giecz na Gallowej liście wielkich grodów Bolesława Chrobrego, [w:] Gród piastowski
w Gieczu. Geneza – funkcja – kontekst, red. M. Kara, T. Krysztofiak, A.M. Wyrwa, Poznań 2016, s. 75–90.
39
U progu chrześcijaństwa. Ostrów Lednicki, red. K. Żurowska, t. 1–2, Kraków 1993–1994. Omówie-
nie dyskusji: D.A. Sikorski, Wczesnopiastowska architektura sakralna (jako źródło historyczne dla dziejów
Kościoła w Polsce), Poznań 2012, s. 121 nn.
40
A. Gieysztor, Mitologia Słowian, red. A. Pieniądz, Warszawa 2004.
41
Omówienie D.A. Sikorski, O długim trwaniu pewnej teorii – idea trypartycji u ludów indoeuropej-
skich Georgesa Dumézila w świetle krytyki, „Slavia Antiqua” 53 (2012), s. 109–132.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 213
2017-09-19 19:17:48
214
Dariusz Andrzej Sikorski
Sprawa ta jest dobrym przykładem pokazującym, że opowiadanie się za pewnym kon-
cepcjami niewiele ma wspólnego z racjonalną argumentacją, gdyż nawet ci badacze,
którzy nie kwestionują kompleksowej krytyki koncepcji Dumézila, nadal trwają przy
tych poglądach Gieysztora, które były na jej podstawie formułowane. Zapewne dla-
tego, że rezultat końcowy – religia Słowian, taką jaką widział ją Gieysztor, jest wersją
najbardziej atrakcyjną i otwartą na rozbudowę. Konkurencyjne tych walorów nie mają.
Tempo chrystianizacji
Jednym z kluczowych problemów umożliwiających uzyskania właściwego obrazu po-
czątków Kościoła dotyczy oszacowania tempa chrystianizacji. Od tego uzależniony jest
cały zespół kolejnych elementów całościowego obrazu początków Kościoła w Polsce.
Dlatego jest to jeden z problemów węzłowych. Rozbieżności ocen historyków, a ostat-
nio szerzej włączających się w dyskusję archeologów są ogromne. Źródła, którymi
dysponujemy dla najstarszych dziejów, są niezwykle skąpe pod względem ilościowy
i do tego niereprezentatywne. Fakt ten wykorzystywano dość ekstensywnie. Histo-
rycy często zakładają, że ubóstwo informacji o postępach chrystianizacji nie wynika
z rzeczywiście jego wolnego przebiegu procesu, ale jest właśnie rezultatem niesprzy-
jającej sytuacji źródłowej. Dlatego uważają się za uprawnionych do snucia przypusz-
czeń ujmujących tę kwestię bardziej optymistycznie, ale w całości nie popartą żad-
nymi źródłami. Spekulacje są spekulacjami, bo nie zobowiązują do ich gruntownego
uzasadnienia. Ponieważ z milczenia źródeł dla okresów słabo oświetlonych źródłowo
nie da wyciągnąć wiążących wniosków ani w jedną, ani w drugą stronę, dyskusja w tej
sprawie z samej istoty sporu była bardzo długo nierozstrzygalna, chociaż formuło-
wano konkretne wnioski odnośnie do szybkości postępów chrystianizacji. Historycy
wybierali którąś z dwóch opcji w zależności od tego, jak każda z nich wpasowywała
się do wcześniej przyjętej ogólniejszej koncepcji początków chrześcijaństwa w Polsce.
Wydawało się w ostatnich latach, że postępy badań archeologicznych mogą prze-
chylić szalę na korzyść którejś wersji. Nadzieja ta jest podbudowana coraz lepszym roz-
poznaniem wzrastającej liczby stanowisk wczesnośredniowiecznych, również grodów
prowincjonalnych, nie mówiąc już o znaczącej liczbie stanowisk, na których zidenty-
fikowano pozostałości po chrześcijańskiej architekturze sakralnej. Nadzieje w starciu
z badawczą rzeczywistością okazały się płonne, m.in. dlatego, że na potrzeby rekon-
strukcji procesu historycznego potrzebujemy znacznie bardziej precyzyjnej chrono-
logii, niż jest w stanie dostarczyć archeologia dla swoich wczesnośredniowiecznych
znalezisk. W takich sprawach, jak datowanie najstarszej architektury sakralnej, okaza-
ło się, że rozbieżności co do interpretacji tych nowych danych nie zostały rozwiązane.
Wprawdzie w datowaniu niektórych obiektów (np. katedra poznańska i gnieźnieńska)
osiągnięto pewien konsensus, to w przypadku innych propozycje datowań różnią się
nawet i kilka dekad (zespół na Ostrowie Lednickim, najstarsze obiekty na Wawelu).
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 214
2017-09-19 19:17:48
215
Organizacja wczesnego polskiego Kościoła w pierwszej monarchii piastowskiej
Ponadto wśród archeologów interpretujących ten sam zasób źródłowy doszło – po-
dobnie jak wcześniej u historyków – do wykształcenia się dwóch opcji. Pierwsza, któ-
rej w ostatnim czasie reprezentantem jest Andrzej Buko, opowiada się za podjęciem
kroków chrystianizacyjnych na większą skalę od samego początku
42
, druga, obecna
w publikowanym w tym tomie tekście Przemysława Urbańczyka, za relatywnie późny-
mi śladami chrystianizacji, która miała nabrać tempa dopiero za Bolesława Chrobrego.
W tej sytuacji ponownie pomocne może być tylko odwołanie się do sytuacji w in-
nych regionach, najlepiej w jak najbliższym sąsiedztwie terytorialnym i możliwie
najbliższe czasowo (Czechy, Ruś, Połabie, Skandynawia, Węgry). Nie sugeruję, że efekt
tego rodzaju analiz w końcu pozwoli na rozstrzygnięcie sporu o tempo chrystianizacji,
ale będzie można zarysować pewne ramy, w których możemy ujmować chrystiani-
zację ziem polskich w pierwszych dekadach po chrzcie Mieszka I. Wszystko to pisze
w trybie przypuszczającym, gdyż źródłowe podstawy dla tych regionów są tak samo
słabe, jak odnośnie do ziem polskich.
Można przyjąć, że rozwój organizacji kościelnej stoi w jakimś związku z charakte-
rem religii pogańskiej, którą zastępuje. Relacje te najchętniej widziane są w ten sposób,
że im pogaństwo Słowian nad Odrą i Wisłą było silniejsze pod względem ideologicz-
nym, organizacyjnym, a przez to także w pewnym sensie politycznym, tym większy
opór musiał napotkać Kościół nie tylko w pracy misyjnej, ale również w rozwoju
własnych struktur organizacyjnych. Poza wzmiankami o mordowaniu duchownych
w okresie kryzysu z lat trzydziestych XI wieku, zazwyczaj interpretowane w katego-
riach buntu, którego jednym z powodów były kwestie religijne, to nie mamy żadne-
go śladu oporu pogaństwa przeciw nowej religii. Natomiast interpretacja wspomnia-
nych wydarzeń w kategoriach pogańskiej rewolucji jest oparta na dość jednostronnie
interpretowanych przesłankach źródłowych. Najbliższe analogie powszechnodziejo-
we są w swojej wymowie niejednoznaczne. Z jednej strony Czechy czy Skandynawia
pokazują, że też nie znajdujemy śladów oporu przeciw nowej religii, z drugiej tzw.
powstania pogańskie na Węgrzech w roku 1046 i 1061 są brane za najbardziej prze-
konujący przykład wzniecania antychrześcijańskich buntów podszytych konfliktem
religijnym
43
. Wprawdzie jedyne źródło mówiące o wydarzeniach węgierskich pochodzi
dopiero z XIV wieku, ale tradycyjna historiografia traktuje je z pełną powagą. Mimo
że tekst źródła powstał na podstawie zapisów wcześniejszych, to raczej przedstawia
42
A. Buko, 1050-lecie chrześcijaństwa na ziemiach polskich. Państwo Mieszka I i problem wczesnej chry-
stianizacji Polski w perspektywie badań archeologicznych, „Nauka” 2016, nr 2, s. 7–38; tenże, Chrześcijanie
i poganie. O problemach interpretacji odkryć archeologicznych związanych z początkami chrześcijaństwa na
ziemiach polskich, “Slavia Antiqua” 57 (2016), s. 13–51.
43
Warto zwrócić uwagę, że obraz wydarzeń węgierskich z połowy XI wieku jest głównie ukształtowa-
ny na podstawie książki B. Homana, Geschichte des ungarischen Mittelalters, Bd. 1: Von den ältesten Zeiten
bis zum Ende des XII. Jahrhunderts, Berlin 1940, w której syntetycznemu obrazowi nie towarzyszy wyjaś-
nienie sytuacji źródłowej, nie mówiąc już o pewnym ideologicznemu zaangażowaniu samego autora. Nie-
wiele odbiega od tego ujęcia monografia G. Györffy, Święty Stefan I: król Węgier i jego dzieło, tł. T. Kaptur-
kiewicz, Warszawa 2003.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 215
2017-09-19 19:17:48
216
Dariusz Andrzej Sikorski
wydarzenia takimi, jakie wydawały się autorowi piszącemu ponad trzysta lat później,
a informacje w nim zawarte nie są prostym odnotowaniem faktów
44
. Trudno uznać
za właściwą analogię rolę pogaństwa w utrzymaniu samodzielności politycznej Sło-
wian połabskich. Przede wszystkim dlatego, że o wpływie pogaństwa na rozwój wy-
padków politycznych dowiadujemy się ze źródeł proweniencji kościelnej. Ewentual-
na faktyczna wiedza ich autorów jest mocno przysłonięta ich własnymi poglądami
i stereotypami. Z ich punktu widzenia odzyskiwanie samodzielności przez Słowian
np. po powstaniu z 983 roku było równoznaczne z zahamowaniem misji chrystiani-
zacyjnej i likwidacji wielu placówek kościelnych, co utożsamiano ze zwycięstwem
pogaństwa. Jednak wiele wskazuje na to, że decydujące były kwestie polityczne, a nie
religijne. To, co wiemy o pogaństwie Połabian, odnosi się do XI i XII wieku. Zatem
do czasów, w których pogaństwo na Połabiu mogło ulegać dość szybkim zmianom,
m.in. pod wpływem doświadczeń z chrześcijaństwem. Z pozostałych części Słowiań-
szczyzny nie znamy takich form pogaństwa, które nawet w części przypominałoby to
znane nam z Połabia.
W 2002 roku Roman Michałowski opublikował tekst o poście dziewięciotygo-
dniowym w Polsce, którego znaczenie dla badań nad dziejami Kościoła w Polsce nie
zostało należycie dostrzeżone
45
. Z pozoru historyczny drobiazg, jakim jest czas wiel-
kiego postu, przy bliższej analizie staje się zagadnieniem o charakterze węzłowym
dla wczesnych dziejów Kościoła. Nie ma powodu, aby z ustaleniami R. Michałow-
skiego polemizować. Na czym polega niezwykłość i historiograficzna doniosłość sa-
mego problemu? Dowodnie już za Bolesława Chrobrego w Polsce obowiązywał post
przedłużony, taki, który był stosowany w Kościele wschodnim. Co więcej, ten bardzo
dziwny zwyczaj utrzymał się przez kolejne stulecia, aż do połowy XIII wieku, chociaż
nie miał wsparcia w praktyce Kościoła powszechnego (łacińskiego). Jeszcze bardziej
zadziwia to, że trudno dopatrzeć się instytucji na tyle trwałej i stabilnej od X aż po
połowę XIII wieku, która byłaby zainteresowana pielęgnowaniem tego zwyczaju. Jeśli
przez pierwsze dwa wieki na czele polskich biskupstw w większości stali cudzoziemcy,
wykształceni w innych ośrodkach, w których przedłużony czas postu nie był znany,
to oni, zostając pasterzami w Polsce, raczej skłanialiby się do wyrównania zastanych
obyczajów z Kościołem powszechnym
46
. Nawet gdyby wprowadzenie postu dziewię-
ciotygodniowego było osobistym zobowiązaniem Bolesława Chrobrego, to okresy
słabości władzy piastowskiej, a nawet jej czasowej dyskontynuacji w zamieszkach po
44
Por. N. Berend, J. Laszlovszky, B.Z. Szakács, The kingdom of Hungary, [w:] Christianization and the
Rise of Christian Monarchy. Scandinavia, Central Europe and Rus’ c. 900–1200, red. N. Berend, Cambridge
2007, s. 319–368; N. Berend, At the Gate of Christendom: Jews, Muslims and ‘Pagans’ in Medieval Hungary,
c. 1000 – c. 1300, Cambridge 2001, s. 55 nn.
45
R. Michałowski, Post dziewięciotygodniowy w Polsce Chrobrego. Studium z dziejów polityki religijnej
pierwszych Piastów, KH 109 (2002), s. 5–40.
46
D.A. Sikorski, Die Rolle der Geistlichen ausländischer Herkunft in der polnischen Kirche des 10.–12.
Jahrhunderts, [w:] Fernhändler, Dynasten, Kleriker. Die piastische Herrschaft in kontinentalen Beziehungsge-
flechten vom 10. bis zum frühen 13. Jahrhundert, red. D. Adamczyk, N. Kersken, Stuttgart 2015, s. 241–262.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 216
2017-09-19 19:17:48
217
Organizacja wczesnego polskiego Kościoła w pierwszej monarchii piastowskiej
śmierci Mieszka II, i równoczesnemu upadkowi wiodących biskupstw, nie sprzyjały
utrwaleniu się tej osobliwości. Odnowienie Kościoła w Polsce i władzy piastowskiej
nie musiało się wiązać z przypomnieniem o dawnych, nieco dziwacznych z punk-
tu widzenia Kościoła powszechnego, miejscowych praktykach postnych. Te pytania
i wątpliwości pojawiają się tylko wówczas, gdy przyjmiemy obowiązujący do dziś pe-
wien schemat rozwoju Kościoła w Polsce w czasach pierwszej monarchii, w którym
decydującą cezurą były zamieszki w czwartej dekadzie XI wieku oraz upadek Mieszka
II spowodowany buntem przeciw władzy centralnej oraz najazd Brzetysława i doko-
nane przez niego spustoszenie wielkopolskich ośrodków kościelnych. Oba wydarze-
nia miały drastycznie wpłynąć na stan organizacyjny całego polskiego Kościoła, ob-
jawiając się wakatami na katedrach biskupich lub znaczącym ograniczeniem działań
samych biskupów. Co, jeśli jest to obraz nieprawdziwy, a powszechnie przyjmowana
cezura jest błędna? Nawet jeśli wprowadzenie przedłużonego postu byłoby związane
z jakimiś osobistymi ślubami Bolesława, to kto bądź jaka instytucja była zaintereso-
wana utrzymywaniem zobowiązań przez kolejne dwa stulecia? Trwałość postu dzie-
więciotygodniowego sugeruje trwałość instytucjonalną Kościoła, przynajmniej w tak
wąskim zakresie, który umożliwił przetrwanie rytualnej osobliwości. Jej przetrwanie
nie mogło opierać się wyłącznie – jak sądzę – na jednym, dwu ośrodkach. Jeżeli nie
widzimy zainteresowanych biskupów, to ewentualnym nośnikiem tradycji długiego
wielkiego postu mogli być tylko wierni, którzy zdążyli się przyzwyczaić do tej praktyki
na tyle, że uznawali ją za coś istotnego. Na tyle ważnego, że lokalnym wymaganiom
podporządkowywali się biskupi. Jeśli tak, to grupa ta może nawet niezbyt liczna, ale
musiała składać się ludzi, którzy w relacjach z Kościołem mieli coś do powiedzenia,
których opinii nie można było zignorować lub z nią walczyć, jeśli nie sprzeciwiała się
chrześcijańskiej pobożności. Post dziewięciotygodniowy był zgodny z nauczaniem,
chociaż na Zachodzie nie praktykowany, zatem mógł być tolerowany.
Źródła finansowania Kościoła i struktury parafialne
Eugeniusz Wiśniowski, podsumowując dyskusję nad początkami organizacji para-
fialnej w Polsce, stwierdził, że „jedną z przyczyn sporu […] są różnice w rozumie-
niu parafii. Ci, którzy jej istotę upatrują, czy to w wyraźnie zakreślonym okręgu, czy
też w czynnikach jurysdykcyjnych, początki parafii widzą dość późno, ci zaś, którzy
kładą nacisk na funkcjonalność powstających kościołów – znacznie wcześniej”
47
. Źle
ujęta terminologia jest często przyczyną sporów historiograficznych. W przypadku
problemu, kiedy w Polsce pojawiły się parafie, jest podobnie, tyle że diagnoza E. Wiś-
niowskiego jest błędna – na gruncie terminologii okres, którego ten spór powinien
dotyczyć, można zdecydowanie zawęzić. Parafia jako instytucja kościelna jest z całą
pewnością tworem prawnym, a dzięki temu dość łatwo możemy wskazać początki
47
E. Wiśniowski, Parafie w średniowiecznej Polsce, Lublin 2004, s. 18.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 217
2017-09-19 19:17:48
218
Dariusz Andrzej Sikorski
jej pojawienia się w Kościele powszechnym i jej upowszechnianie się w poszczegól-
nych krajach. Gdyby istniała możliwość definiowania parafii na zasadzie funkcjonal-
ności kościołów, to musielibyśmy przyjąć, że początki parafii sięgają w ogóle począt-
ków organizacji kościelnej w II wieku, a zatem wyłaniałyby się niemal równocześnie
z diecezjami. Tak nie jest. Zatem problem parafii możemy wyłączyć z problematyki
początków organizacji kościelnej w Polsce.
Mówienie o „mieszkowym” bądź „chrobrowskim” modelu finansowania Kościo-
ła nie ma żadnego uzasadnienia źródłowego
48
. Podstawy ekonomiczne działalności
Kościoła w Polsce w X i X wieku są nam całkowicie nieznane. Mamy tylko wyobraże-
nia. Próbą ratunku przed całkowitym pogodzeniem się z naszą niewiedzą w tejspra-
wie są próby dostrzeżenia w najstarszych znanych nam uposażeniach biskupstw
z XII wieku resztek wcześniejszego systemu finansowania Kościoła, nawet z czasów
panowania Bolesława Chrobrego. Założenie, że już w tych czasach ten model funk-
cjonował, mocno wpływa na postrzeganie samego problemu. W dyskusji pomija się
argument znacznie silniejszy – jak sądzę – niż ten wzięty z retrogresji, mianowicie
najbliższą analogię, jaką jest początkowe uposażanie przez Liudolfingów biskupstw
nadłabskich dziesięcinami z dochodów monarszych z konkretnych grodów czy na-
kładanych trybutów. Paradoksalnie ten system dawał biskupom pewną niezależność
finansową i mimo iż byli uzależnieni od dochodów monarszych, to gwarantował
pewną stabilność. Można się spodziewać, że to właśnie model ottoński mógł być in-
trodukowany przez biskupów, którzy w czasach pierwszych Piastów, sądząc choćby
po kryterium imiennym, pochodzili głównie z tego kręgu kulturowego
49
. Pozostałe
analogie z najbliższego otoczenia nie są pomocne, bo podstawy ekonomiczne Koś-
cioła węgierskiego i czeskiego spowite są taką samą mgłą niewiedzy, jak w przypadku
Polski. W statutach węgierskiego króla Stefana I mowa jest o obowiązku utrzymania
kościoła przez każde 10 osad, ale nawet w czasach nieco późniejszych nie widzimy
nawet jego pozostałości. Być może była to prawna fikcja.
Nie można wykluczyć, że nie tylko pierwszy biskup Jordan, ale i pozostali przez
dłuższy czas byli na bezpośrednim utrzymaniu władcy: tzn. monarcha z dochodów bę-
dących w jego dyspozycji pokrywał koszty utrzymania biskupów oraz kleru diecezjal-
nego, wyposażenia w paramenty liturgiczne i szaty, jak i finansował budowę kościołów.
Zwłaszcza biskupi poznańscy i gnieźnieńscy wraz z nielicznym towarzyszącym im kle-
rem, działając na terenie chyba najintensywniej „okupowanym” przez monarsze pobyty,
mogli być utrzymywani na tej samej zasadzie, jak inni członkowie dworu. Natomiast ina-
czej mogło wyglądać utrzymanie biskupstw w pertynencjach państwa gnieźnieńskiego.
Pole do spekulacji jest tu ogromne i nie sądzę, że należałoby je w całości wykorzystywać.
Problem finansowania biskupów jest czynnikiem relatywnie słabo wpływającym
na różnicowanie poglądów odnośnie do początków organizacji kościelnej, gdyż wa-
48
Por. J. Dobosz, Monarcha i możni wobec Kościoła w Polsce do początku XIII wieku, Poznań 2002,
s. 89 nn.
49
D.A. Sikorski, Die Rolle der Geistlichen, passim.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 218
2017-09-19 19:17:48
219
Organizacja wczesnego polskiego Kościoła w pierwszej monarchii piastowskiej
chlarz możliwości jest dość wąski: od bardzo ścisłej zależności finansowej, w przypad-
ku bezpośredniego finansowania z dochodów monarszych, po tylko nieco luźniejszą
formę, wynikającą z przydzielenia pewnych stałych dochodów, których stałość też
mogła być problematyczna. W obu przypadkach rezultat jest taki, że rozwój organi-
zacji kościelnej nie był wynikiem suwerennych decyzji lokalnych władz kościelnych,
ale był elementem polityki monarchów, do której episkopat musiał się dostosować.
Ekonomiczne podstawy innych kościołów niż katedralne również pozostają je-
dynie w sferze domysłów. W tym przypadku pojawiające się koncepcje uzależnione
są od wyżej rozpatrywanej kwestii początków struktur parafialnych. Zwolennicy ich
wczesnego zaprowadzenia zakładają równie wczesne wprowadzenie regularnych dzie-
sięcin pobieranych bezpośrednio przez proboszczów. W przypadku koncepcji prze-
ciwnej, duchowieństwo usadowione przy tzw. kościołach grodowych byłoby utrzy-
mywane z tego, co otrzymywał miejscowy biskup lub byli finansowani z tego samego
źródła, co załoga i urzędnicy funkcjonujący przy danym grodzie. Zwolennicy pierw-
szego rozwiązania jednocześnie zakładają dość szybki rozwój placówek kościelnych,
ich oponenci przeciwnie, bardzo powolny. Kwestia czasu wprowadzenia dziesięcin
w polskim Kościele jest jednym z najbardziej pilnych zadań dla przyszłych history-
ków. Analogie środkowoeuropejskie pokazują z jednej strony, że mogły powstać roz-
wiązania nietypowe, jak np. mający obowiązywać na Węgrzech od czasów Stefana I
wymóg utrzymania kościoła przez każde 10 osad. Czy ten system działał w rzeczy-
wistości, czy był tylko szczytnym projektem zapisanym w prawach wydanych przez
Stefana I, tego nie jesteśmy w stanie sprawdzić. W Czechach sytuacja jest podobnie
niejasna jak w Polsce. Analogia czeska, bardzo skąpa w przykłady może sugerować,
że wzrost liczebny kościołów grodowych był uzależniony od miejscowych elit, które
mogły w ten sposób naśladować monarchę. Wprawdzie skłaniam się bardziej w stronę
tych historyków, którzy opowiadają się za stosunkowo wolnym rozwojem organiza-
cyjnym Kościoła na poziomie kościołów grodowych oraz za bardzo późnym (dopie-
ro od XII wieku) i stopniowym wprowadzeniem regularnej dziesięciny, ale opieram
się tylko na poszlakach opartych na obserwacji rozwoju dziesięciny w Kościele po-
wszechnym. Dowodów na to nie mam.
W końcu należy poruszyć kwestię ewentualnych kościołów fundowanych przez
możnych. Źródłowo poświadczone ślady takich fundacji w Polsce znajdujemy dopie-
ro z pierwszej połowy XII wieku. Dla Czech mamy potwierdzenie z połowy wieku
XI. Chociaż przyjmuje się, że kościelne fundacje możnowładcze pojawiały się rzeczy-
wiście stosunkowo późno, a nawet twierdzi się o istnieniu w pierwszym okresie swoi-
stego regale monarszego na fundacje kościelne
50
, to są to wnioski wyciągane z milcze-
nia źródeł. Archeologiczne pozostałości po fundacjach możnowładczych mogą być
dla nas nieuchwytne, ze względu na możliwość stosowania tańszej (i bardziej dostęp-
50
Por. uwagi krytyczne D.A. Sikorski, Kościół polski X–XII wieku we władzy monarchy i możnych. Uwa-
gi na marginesie książki J. Dobosza, Monarcha i możni wobec Kościoła w Polsce do pocz. XIII w.), NP 100
(2003), s. 455–482, tu s. 477 nn.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 219
2017-09-19 19:17:48
220
Dariusz Andrzej Sikorski
nej) architektury drewnianej. Po drugie z racji całkowitego uzależnienia finansowego
takich fundacji od fundatorów były bardziej nietrwałe niż fundacje monarsze, gdyż
każdy kryzys finansowy rodu fundatora, wypadnięcie z łask monarszych, śmierć, klę-
ski żywiołowe, mogły natychmiast przenieść się na możliwości utrzymania placówki
kościelnej. Nie możemy jednak wykluczyć, iż rozwój struktur kościelnych za pomocą
wsparcia możnych nastąpił znacznie wcześniej, niż się przyjmuje. Gdybyśmy mieli się
oprzeć jedynie na informacjach źródłowych odnośnie do struktur kościelnych w Pol-
sce, to w pierwszej monarchii piastowskiej znane nam kościoły, datując na ten czas
również obiekty z połowy XI wieku – znajdowały się ledwie w 10 miejscowościach.
Gdyby ten stan rzeczy był bliski historycznej rzeczywistości, musielibyśmy uznać, że
Kościół w Polsce w pierwszym stuleciu po chrystianizacji rozwijał się pod względem
organizacyjnym niezwykle wolno. Z drugiej strony wyjście poza to, co możemy wy-
wnioskować ze źródeł, naraża nas na spekulacje.
Na przykładzie kilku wątków związanych z badaniami nad początkami Kościoła
w Polsce widać, że zakres naszej wiedzy o problemie jest utkany z bardzo skompliko-
wanej sieci wzajemnych relacji między wieloma czynnikami. Pod tym względem jest
to wiedza bardzo zrelatywizowana do przyjętych przez każdego historyka założeń
wstępnych (znaczna ich część ma charakter całkowicie arbitralny), do wyborów moż-
liwych i sensownych interpretacji wybranej podstawy źródłowej, a w końcu do zasto-
sowanych metod badawczych. To, że dominujące obecnie ujęcia początków Kościoła
w Polsce różnią się między sobą zaledwie w szczegółach, wynika z tego, że wszystkie
one oparte są na pewnej wspólnocie podstawowych założeń o charakterze paradygma-
tycznym w zakresie rozwiązań kluczowych. Konsensus w tej sprawie obejmujący więk-
szość badaczy nie znaczy, że jest to jedyna uprawniona źródłami i metodami badaw-
czymi wizja początków Kościoła w Polsce – jej jedyną zaletą jest jej szeroka akceptacja.
THE ORGANISATION OF THE EARLY POLISH CHURCH
IN THE FIRST PIAST MONARCHY – SELECTED RESEARCH PROBLEMS
S u m m a r y
It is evident in the research on the origins of the Church in Poland that the scope of our knowl-
edge is woven from a very complex network of mutual relations between many factors. In this respect,
the knowledge is very much relativised to the assumptions adopted by each historian, some of which
are completely arbitrary, to the choice of possible and meaningful interpretations of selected sources,
and finally to the employed research methods. The prevailing views of the origins of the Church in
Poland differ in detail from one another, but they are characterised by a certain paradigmatic unity
as to the key issues. The consensus between the majority of researchers does not mean that this is the
only legitimate view of the origins of the Church, supported by sources and research methods. In fact,
broad acceptance is its only asset.
Dobosz_Chrystianizacja_III_2017_RC - 1 kor.indd 220
2017-09-19 19:17:48