Zrealizowano w ramach Programu Operacyjnego
"Promocja Czytelnictwa" ogłoszonego przez
Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Płatne ze środków finansowych
Biblioteki Narodowej
WIKTORIA PADLEWSKA
GDYBYM
była tobą
GDYBYŚ
była тщ
Sławne mamy i ich córki
PVd szyński i S-ka
Copyright © Wiktoria Padlewska 2006
Opracowanie graficzne: Andrzej Barecki
Zdjęcia: Wiktoria Padlewska
Redakcja: Jan Koźbiel
Korekta: Grażyna Nawrocka, Monika Halucha
Redakcja techniczna: Elżbieta Urbańska
Skład: Aneta Osipiak
ISBN 83-7469-3134
Wydawca:
Prószyński i S-ka SA
ul. Garażowa 7, 02-651 Warszawa
Druk i oprawa:
Drukarnia Wydawnicza im. W.L. Anczyca S.A.
ul. Wrocławska 53, 30-011 Kraków
3015%
■
Ъ№ %
Dedykuję każdej Mamie,
która zawsze pozostanie Górką,
i Górce, która kiedyś stanie się Mamą
■
■
.
—
Ewa BEM
Gdyby była pani Pamelą, to... Nie widzę możliwości wniknięcia w innego człowieka tak
dalece i nawet tego nie próbuję. Wiele cech osobowościowych Pameli jest przeciwieństwem
moich... Ona jest inna, czasem zupełnie inna. Oczywiście mamy też i „styki". Pamela jest
równie romantyczna, równie uczuciowa, ma też podobne poczucie humoru, ale na przykład w
kwestii organizacji życia i jego tempa ma zupełnie inne poglądy i pielęgnuje je, co gorsza,
(śmiech) Mimo to żyje tak, jak żyć powinna. Ja na pewno nie mogłabym pracować tak jak
ona, oddając pracy całkowicie swoje życie osobiste, swoje życie rodzinne, prawie wszystko...
Próbowałabym stanowczo unormować sprawy pracy i jej godzin. Sama wykonuję wolny
zawód, jednak wiem, że musi być zachowany jakiś porządek i harmonia. Ja nigdy, przenigdy
nie zmierzałam w kierunku kariery zawodowej. Pamela żyje tak, jak większość jej
rówieśników. Tak, jak sobie tego życzy dzisiejszy świat.
Jakich cech zazdrości jej pani, a jakie zmieniłaby na jej miejscuf Zazdroszczę jej tego, czego
nawkładali jej do głowy w liceum, a potem na studiach. śe trzeba być asertywnym i umieć
powiedzieć stanowcze „nie". Zazdroszczę jej
7
młodego umysłu i ducha, i oczu, które często widzą świat w czerni i bieli. To pozwala jej
uniknąć wielu wątpliwości i rozterek. Ja jestem jednym wielkim znakiem zapytania. Gzy aby
dobrze myślę, dobrze decyduję? Pamela wydaje się bardziej stanowcza. I zazdroszczę jej
piekielnie umiejętności językowych! No cóż, ma świetną mamę, która pilnowała od
czwartego roku jej życia, by pilnie uczyła się języków! I na pewno zazdroszczę jej urody.
Ogólnie mówiąc, bardzo ją podziwiam. Pamela szalenie mi się podoba, choć nie broni jej to
przed matczynym gniewem, gdy na to zasłuży. Gała jej osoba sprawia mi ogromną
satysfakcję. Jako dziewczyna, jako kobieta imponuje mi. Tak jak wspomniałam, gdyby tylko
uwierzyła czasem starej matce (śmiech), że trzeba lepiej organizować czas, bo klasyczne
pojęcie doby jest już od dawna nieważne i trzeba ją skrupulatnie dzielić, jak na papierze
milimetrowym! Choćby tylko po to, by nas nie gnębiły wyrzuty sumienia, że czegoś się nie
zrobiło, coś się zaniedbało. Myślę również, że powinna przyjrzeć się samej sobie. Jest spod
znaku Strzelca. To dusze nieokiełznane, nieskłonne do uległości, niezależne. Te cechy mogą
w życiu przeszkadzać na dłuższą metę -jej samej i komuś, z kim będzie szła przez życie.
Warto nad tym popracować.
A wasze wspólne cechy?
Ryczymy do rozpuku z tych samych spraw. Wysyłam jej czasem SMS-a i opisuję jakąś
sytuację bez komentarza, i wiem, że ona, czytając go, umiera ze śmiechu. Uwielbia różne
moje powiedzonka. Kochamy dowcipy sytuacyjne. Cieszą nas ludzie, ich zachowania i
kompleksy. Zaśmiewamy się z tego samego, płaczemy w tym samym miejscu, jesteśmy obie
nieprawdopodobnie uwrażliwione na wszelkie przejawy przemocy, no i oczywiście jesteśmy
psiarami, choć przez długi czas nie wiedziałyśmy nawet o tym. Mimo różnic duchowo Pamela
bywa niekiedy moim klonem. Tak jak ja przywiązuje wagę do kindersztuby i tego, co nazywa
się klasą człowieka. To dla niej bardzo ważne i wiem, że uchodzi za osobę dobrze
wychowaną. To sprawia mi ogromną przyjemność. Łączy nas też miłość do Gabrysi.
Jesteśmy dla niej jak dwie mamy, a ona od jakiegoś czasu chce się uwolnić od nas obu...
(śmiech)
Czy pani zdaniem to matki uczą się od dzieci, czy dzieci od matek? Myślę, że dzieci bardzo
dużo dostają od matek, w ogóle od rodziców. Uczą się od nich, czy tego chcą, czy nie. Prawie
wszystkie w pewnym momencie życia buntują się, jednak ziarno pada głęboko i prędzej czy
później daje swoje owoce.
<S
Czego się pani od niej nauczyła?
No właśnie! Czyja się uczę od swoich dzieci? Pamelę wychowywałam, kierując się wyłącznie
intuicją i sercem. Wiem, że to trochę niepedagogiczna i niepopularna metoda... Gabrysię
wychowuję tak samo, choć jest między nimi siedemnaście lat różnicy. Jestem matką raczej
niekonsekwentną, ale bywam bardzo stanowcza i bardzo konserwatywna. Walczę o bastiony,
których nie poddam tak łatwo - co do Pameli, mam wrażenie, że wiele mi się już udało. Tak
jak każda mama, wychowując dziewczyny, uczę się pokory, pogodzenia się z tą trudną
sztuką, czasem z jej monotonią. Wkuwam cierpliwość i zaciskam zęby; już wiem, że
pewnych wydarzeń nie da się ominąć i trzeba się z nimi zmierzyć. W wypadku Pameli były to
trudne lata jej choroby. Najtrudniejsze dla niej samej. Dziś nie został już nawet ślad. Tylko to
przekonanie, że mama wytrzyma wszystko. W wypadku Gabrysi jedyną naszą troską była
pięcioletnia „szkoła niespania". (śmiech) Wytrzymałam to i w len sposób ostatecznie został
rozwiązany u mnie problem snu - po prostu śpię, kiedy mogę.
Jaki Pamela ma stosunek do mężczyzn, miłości i pieniędzy? Jeśli chodzi o pieniądze, to ma
do nich, hmm... dość niefrasobliwy stosunek. Nigdy nie była rozpieszczana, ale też nie było
powodu wprowadzania jakiegoś straszliwego reżimu. Nie było tygodniówki czy
kieszonkowego, i może źle się stało. Pamela bardzo ciężko pracuje. I choć to duży kawałek
jej życia, pieniądze, które zarabia, mają dla niej wartość osobliwą: jest szczęśliwa, gdy może
robić za nie prezenty. Nie wydaje mi się, by myślała o jakichś lokatach czy planowym
oszczędzaniu. Myślę, że polega na podpowiedziach rodziców. Dużo odziedziczyła w tym
zakresie po mnie, ale nie każda „babeczka trafi na wspaniałego męża ekonomistę", więc
często ją przestrzegam. Jeśli chodzi o mężczyzn... Kiedy trafi wreszcie on na nią, ona na
niego, to będzie wybuch bomby atomowej. Pamela jest piekielnie temperamentną dziewczyną
i ma w sobie wielki potencjał uczucia i kobiecości nieco jeszcze uśpionej... Bardzo kocha
ludzi i w moim przekonaniu za bardzo koleguje się ze wszysl-kimi. Ja też taka byłam w jej
wieku, nawet wcześniej byłam trochę brat łata. Każdy był kolegą... A jest czas, kiedy należy
to trochę przeredagować. Myślę, że Pamela będzie wspaniałą żoną, nauczy się nawet
gotować, (uśmiech) A co do miłości, to wiem, że będzie umiała ją docenić, skonsumować i
myślę, że Leż o nią zadbać. Mam
9
nadzieję, że przyglądając się naszej rodzinie, uzbroi się w poważny oręż, bo miłość na długo
wymaga siły.
Co najbardziej ceni w ludziach?
Myślę, że w równej mierze szczerość, prostolinijność i poczucie humoru, a mierzi
ją zakłamanie.
Jakimi zasadami kieruje się w życiu?
Ciekawe pytanie... Jakie ona ma zasady w ogóle? Bo ja jestem osobą, która właściwie nie ma
ż
adnych zasad, (śmiech) W każdym razie, im jestem starsza, tym mam ich mniej. Wykreślam
je po kolei, a i tak nie miałam ich nigdy wiele... tylko jedną. .. Nie pytam, kto czym pachnie, i
nigdy też nie mówię, jakich sama używam perfum - to moja jedyna zasada. Uważam, że
jesteśmy już tak odarte ze wszystkich tajemnic... Jeśli chodzi o Pamelę, to myślę, że jej
zasadą numer jeden jest bycie w zgodzie ze swoimi emocjami. Nie wiem, jak to wyrazić, ale
gdybym miała powiedzieć, czego Pamela chce teraz, dokładnie w tej chwili - a ta chwila to
dowolny moment jej życia - to ona na pewno chce pojechać nad Dłużek, do naszego domu na
Mazurach. To jest jej miejsce na świecie. Chce pojechać do tego domu, który pachnie
drewnem, chce łazić na bosaka po trawie, chce chodzić z dziećmi z całej polany nad jezioro.
Szuka wewnętrznego potwierdzenia, że to, co jest dla niej ważne, naprawdę jest ważne - i tu
ma na pewno rację.
Czy ma pasję?
Praca jest jej pasją. Może mnie tu długo czarować, ale swoje wiem: ona wchodzi w nią
całą sobą. A jeśli Gabrysię można nazwać pasją, to dla Pameli jest to SUPERPASJA.
Jaki jest styl Pameli?
Pamela nie jest typem kokietki, przeciwnie: drażnią ją falbanki, kwiatki, przebieranie się i
mruganie rzęsami... Chciałabym choć trochę popchnąć ją w kierunku tej kobiecości. Mówię i
myślę o niej, że jest bardzo romantyczną internetową. Jest bardzo nowoczesna, ale ma
troszeczkę niedzisiejszych poglądów...
Na co zwraca szczególną uwagę w stroju?
Przede wszystkim na to, żeby nie było jej za ciepło. W związku z tym potrafi w lodowaty
dzień przylecieć do nas na obiad w szortach... (uśmiech) Zawsze jest nie-doubrana, zawsze
ma na sobie czegoś za mało. Ubiera się sportowo. Ubranie musi
10
być luźne i wygodne. Wszystko jest czyściuteńkie, chociaż może być niewyprasowane. Lubi
rzeczy w dobrym gatunku. Jej ulubione marki to Gap i Benetton.
Jak nazwałaby pani układ między wami?
Nie jest to jeszcze układ kobieta - kobieta. Nie może zresztą być, z wielu powodów. Dopóki
nie będzie matką, żoną, to nie „witam w klubie". Po prostu nie wie jeszcze bardzo wielu
rzeczy. Nie jest, to oczywiście zarzut - nie wie, bo jeszcze ich nie przeżyła. Nie wiedząc tego,
nie rozumie mnie też w pewnych kwestiach, mimo że bardzo się stara.
Jaką jest córką, a jaką kobietą?
Górką jest... no, pozostawia sporo do życzenia... (uśmiech) Nie zgłasza nieustającej
gotowości, żeby mi w czymś pomóc albo żeby coś za mnie załatwić, albo żeby mnie czymś
uspokoić... Zawsze wszystkich każe ucałować: Foxa w fafle, Gabrysię w stopki, tacie piątkę...
sąsiadów... Wszystkich, a o mnie nic! Ale to nie znaczy, że tej czułości dla mnie nie ma.
Czasem ni stąd, ni zowąd okaże mija w taki sposób... Chciałabym, żeby wiedziała, że bardzo
często potrzebuję jej pomocy, na przykład w domu, ale nie chcę jej prosić, musi to wyczuć
sama. Jest natomiast niezwykłą pomocą w opiece nad Gabrysia, Poświęca jej mnóstwo
swojego czasu i swoje wielkie serce. A kobietą w moich oczach jest cholernie interesującą,
pociągającą; uważam, że jest szalenie seksowna w tej swojej przymglonej kobiecości. Sporo
musi zrobić, by się dobrze organizować na co dzień. Czasem nawet samą siebie obwiniam, że
ją tak kompletnie wyluzowałam. (uśmiech) Jestem przerażona, widząc na przykład, jak
Pamela się pakuje... Plączę wtedy rzewnymi łzami. Jestem królową pakowania się, całe życie
gdzieś wyjeżdżam. Próbuję jej przekazać jakieś podstawowe umiejętności... i nic. (uśmiech)
Może tylko tak przede mną udaje? Pamela nie jest taka „kurzasta" jak ja, bo ja jestem kura
okropna! To cecha, przed którą wy, młode kobiety, bronicie się, ale która też wam imponuje...
Pamela za dziesięć lat?
Nie mam pojęcia. Mogę zbudować dwa scenariusze: ten najbliższy moim pragnieniom i
prawdopodobny. A więc scenariusz bliski moim oczekiwaniom jest taki, że ma pracę lepszą
niż teraz, wykorzystuje swoją kreatywność, mogąc pracować na przykład w domu - długie
wyjazdy za granicę nie są możliwe z powodu Dłużka. Widzę ją w związku i widzę ją już z
dziećmi, (uśmiech) I to - za dziesięć lat - z jakąś
11
trójką, bo ona jak już pójdzie, to pójdzie. Będzie prowadziła dom artystyczny, a jej
mężczyzna będzie miał dobrze poukładane w głowie, bo nie będzie z nią łatwo... (śmiech) Ale
może też być inny scenariusz: Pamela nie spotyka kogoś takiego. Go się wtedy dzieje? Ja
zaczynam się pomalutku oddalać w stronę błogiej starości z szydełkiem i fotelem, a ona
przejmuje siłą rzeczy troszeczkę tego mojego „kwoczenia"... i żyjemy sobie w takiej
symbiozie... (śmiech)
A jaka pani była w jej wieku?
Trzeci rok śpiewałam w Norwegii. Zaczęłam śpiewać, mając siedemnaście lat, i właściwie już
wtedy wyprowadziłam się z domu, zaczęłam jeździć w trasy i byłam całkowicie niezależna.
Byłam po jednym bardzo długim związku, który został przedzielony pierwszym moim
małżeństwem, i wraz z moim pierwszym mężem wyjechaliśmy do Norwegii, gdzie w
klasyczny sposób dorabialiśmy się - najpierw mieszkania trzypokojowego, wspaniałego
samochodu, to wszystko było już na moim koncie. I kiedy miałam dwadzieścia sześć lat,
powiedziałam sobie: basta, teraz dziecko... Wróciłam do Polski już z brzuszkiem. Wkrótce
potem się rozwiodłam. Byłam bardzo samodzielna, myślę, że czasem nawet nazbyt,. Pod
względem rodzinnym byłam o tych kilka kroków do przodu...
Jaką będzie matką?
Bardzo dobrą, bardzo skrupulatną i przeraźliwie zatroskaną. Już teraz ciągle drży o Gabrysię
w chwilach, kiedy ja jestem zupełnie o nią spokojna. Nie będzie surową matką i chyba też
niestety nie będzie konsekwentną... Na pewno dopilnuje, by dzieci nie jadły słodyczy i nie
miały nadwagi. Nie wiem, czy będzie uczyła je samodzielności, boję się, że w tej kwestii
popełni te same błędy co ja... No i będzie podrzucać mi dzieciarnię... Albo odwrotnie: będzie
zabierać ją wszędzie ze sobą.
Czym są dla was rozstania?
Bardzo dużo wyjeżdżałam i nauczyłam się okiełznywać tęsknotę. Najbardziej tęskni się,
kiedy dzieci są małe, a najlepiej, zamiast tęsknić, kupować prezenty i dużo telefonować.
Ma pani na nią sposób?
Tak: tylko i wyłącznie wytłumaczenie.
P2
Czym pani zaimponowała?
Gały czas mi czymś imponuje. Teraz rozpoczęciem nowego kierunku studiów - po
etnografii wybrała się na wiedzę o kullurze.
Czy jest coś, na co pani by się nie zdecydowała, a co Pameła zrobiła? Tak, skoczyła na
bungee. Wariatka, sama żałowała... Widziałam zdjęcie, kiedy stoi na tym mostku tuż przed
skokiem, a w oczach ogromne przerażenie...
Pamięta pani jej największe szczęście?
Ona jest szczęśliwa w Disneylandzie i nad Dłużkiem. Oba te miejsca kojarzą się jej
z kompletnym luzem. Jesteśmy wszyscy razem... i jest wieczny „fun"!
Gdyby Pameła mogła przeżyć czyjeś życie, czyje by wybrała? Ja zawsze chciałam przeżyć
ż
ycie Scarlett 0'Hara. Myślę, że ona bardzo kocha Anię z Zielonego Wzgórza i chyba
chciałaby przeżyć takie życie jak ona... to taki klasyczny, śliczny życiorys... Pomału rozkwita,
a życie ofiarowuje jej coraz piękniejsze chwile...
Czego obawia się w życiu?
Na pewno, tak jak ja, choroby bliskich.
Co kocha, a czego nienawidzi?
Nienawidzi bezczelności, chamstwa i przemocy... A co kocha... Jeśli chodzi o jedzenie, io jest
wegetarianką i wszystko co zielone zjada do końca. Teraz ma „zakrętkę" na rukolę i może ją
jeść pod każdą postacią. Kocha twarożek mojej roboty...
Kiedy lubi pani na nią patrzeć?
Kocham na nią patrzeć, kiedy złamana moim gderaniem przychodzi do nas na obiad
umalowana, piękna i ubrana tak, jak ja myślę, że mogłaby być na tę okazję ubrana. Patrzę na
nią wtedy urzeczona, wzroku nie mogę oderwać. Lubię na nią patrzeć, kiedy świadomie chce
ładnie wyglądać... jestem w siódmym niebie...
Pamela...
Pamela to jest serce z ogromnym uśmiechem... Serce z uśmiechem...
с
Pamela bem
Gdybyś była mamą, to...
To byłabym bardzo dumna z tego, co osiągnęłam. Starałabym się może troszeczkę
utemperować pewne cechy swojego charakteru. Mam tu na myśli lekką nad-opiekuńczość i
naddobroć czy nadtroskli-wość wobec ludzi, która nie zawsze jest odwzajemniana w tym
samym stopniu. Problem w tym, że kiedy czasem mówię mamie o tych rzeczach, jej argument
wytrąca mi z ręki wszelką broń - odpowiada mianowicie: „Spotkamy się za dwadzieścia
siedem lat. Porozmawiamy, kiedy będziesz w moim wieku". I to z jednej strony jest może
trochę wyświechtane, z drugiej bardzo mądre, bo przecież ja teraz nie mam i nie mogę mieć
pojęcia, jaką ona ma perspektywę. Przypuszczam, że za dwadzieścia siedem lat będę miała
zupełnie inny pogląd na wiele spraw i że argumenty, których używam dzisiaj, może będą
wydawały mi się zupełnie nierealne. Natomiast teraz, z moją jeszcze późnomłodzieńczą butą,
na pewno zrobiłabym parę kroczków ku małym zmianom.
15
Jakich cech jej zazdrościsz, a jakie zmieniłabyś na jej miejscu?
Zazdroszczę jej mądrości życiowej i pewności rzeczy, których się podejmuje. Moja mama
przeważnie jest dosyć pewna siebie i tego, że decyzje, które podejmuje, są mądre i słuszne -
bez względu na to, że po drodze wydawać się one mogą pochopne, i tak na koniec wychodzi
na jej... Zazdroszczę jej takiego osadzenia w świecie, pewnego doświadczenia, no i tej
mamusiowości. Z drugiej strony trudno wymagać, bym w moim wieku te cechy już posiadała.
I na mamy miejscu nauczyłabym się odpoczywać. To umiejętność, którą zdecydowanie
chciałabym wprowadzić w jej życie, a której zupełnie jest pozbawiona. Nie znosi bezruchu,
nierobienia niczego... Zawsze, nawet kiedy kroi się spokojna rodzinna niedziela, mama
wymyśli sobie na przykład grill dla czterdziestu osób... (śmiech) W związku z tym od rana
jest już zmęczona przygotowaniami. Często śmieje się i nazywa to zajęciami w podgrupach,
bo każdy z rodziny dostaje jakieś zadanie, następuje podział pracy i każdy musi coś robić. A
przecież raz na jakiś czas taka niedziela mogłaby wyglądać w ten sposób, że wszyscy
domownicy leżeliby do góry brzuchami albo każdy w swoim tempie robiłby to, co chce.
Natomiast moja mama ma skłonność do organizowania... to od niej silniejsze. Chciałabym,
ż
eby polubiła czasem nudę, a nie żeby cały czas próbowała upychać te puzzle... (śmiech) I
ona sama chyba się tym męczy, a może jest tak, że ona się spala i spełnia? Nie wiem, jak to
dokładnie z nią jest. (śmiech)
A wasze wspólne cechy f
Mówią mi, że podobnie mówię, używam tego samego słownictwa, że podobnie się
zachowuję. Ja tego nie widzę, ale to zupełnie normalne. Powoli przesiąkam nią. Na pewno do
wspólnych cech zaliczyłabym poczucie humoru i to czasem na poziomie retrocytowym, czyli
kiedy błyskawicznie łapiemy się na tym samym, wystarczy spojrzenie i obie wiemy, o co
chodzi... Sumienność z czasem ze mnie wychodzi, mama ją majak najbardziej. Na pewno
mamy sentyment do naszego domu na Mazurach, i Lo Laki olbrzymi, olbrzymi. Ma też go na
szczęście również moja młodsza siostra Gabrysia. Od dwudziestu paru lat jest to nasze
miejsce na ziemi, nasz środek kosmosu, to najpiękniejsze ze wszystkich miejsc. Poza
Dinseylandem oczywiście, bo my jesteśmy rodziną dinsneylandową. (śmiech) Mnie samej
trudno coś więcej za-
10
uważyć, przypuszczam, że komuś z zewnątrz byłoby prościej dostrzec cechy, które mam po
mamie, no bo wiadomo, że niespecjalnie chętnie się do takich człowiek czasami przyznaje. Ja
się niektórych z nich wypieram, a z zewnątrz może widać je troszeczkę lepiej.
Czy twoim zdaniem to dzieci uczą się od matek, czy matki od dzieci?
Na pewno nawzajem. Mama bardzo lubi przebywać z młodymi ludźmi, myślę, że wzmogłam
to w pewien sposób. Lubi zmiany, lubi współpracę z młodymi. Nie osiadła na laurach, cały
czas się uczy, próbuje zrozumieć nową technologię, muzykę... Bardzo lubi moich przyjaciół,
kiedy tylko się da, widuje się z nimi. To w sobie na pewno odświeżyła, nie wiem, czy dzięki
mnie, ale odnoszę wrażenie, że pomogłam jej w tym troszeczkę. Myślę, że wszystko, co być
powinno, było w niej wcześniej, i nie wiem, czy specjalnie czegoś ją nauczyłam. Pewna
jestem natomiast, że od niej nauczyłam się całej masy rzeczy. Nauczyłam się przede
wszystkim, że najważniejsza jest rodzina. Będę tu mało oryginalna, ale kiedy naprawdę się to
zrozumie, nie ma potrzeby nic wyjaśniać. Tym bardziej że u mojej mamy stoi za tym cała
ideologia, bo - muszę to dodać - mama tak naprawdę jest bardzo konserwatywna i bardzo
wierząca. Rodzina umiejscowiona jest wyżej od wszystkiego, jest prawdziwym oparciem. Też
bardzo bym chciała stworzyć kiedyś taki dom, jaki jej się udało. Nauczyła mnie również, że
nie należy ludzi zbyt szybko osądzać, by nie nabierać do kogoś uprzedzeń, sugerując się tym,
co mówią o nim inni. Myślę, że to też jest bardzo ważna cecha i staram się ją w sobie
pielęgnować. Mama jest bardzo serdeczna, bezpośrednia i nie ma kompleksów - i to jest fajna
sprawa. Im dłużej żyję i pracuję, tym częściej widzę, jak wielką krzywdę kompleksy potrafią
wyrządzić. Jeśli ktoś nie ma wsparcia w swojej rodzinie czy bliskich, to jest mu ciężko. A
wydaje mi się, że ludzie, którzy mają kompleksy, na samym początku swojego życia nie
dostali właśnie takiego zastrzyku wsparcia, miłości. I nie mam tu na myśli koneksji
rodzinnych czy upychania na stanowiska, tylko po prostu czystej miłości. Według mnie ci
ludzie w późniejszym życiu są mocno poharatani. I tym bardziej się cieszę, że ja jej aż tyle
dostałam i próbuję ją przekazać dalej, mojej siostrze, by wiedziała, że ją bezgranicznie
kocham i że jest dla mnie najważniejsza na świecie. Wydaje mi się, że to
Jaki mama ma stosunek do mężczyzn, miłości i pieniędzy? Mam nadzieję, że stosunek mojej
mamy do mężczyzn jest jednoznaczny i że mężczyzną jej życia jest mój tata. (śmiech) Go nie
zmienia faktu, że jest ona troszkę flir-towna - ale taka, jaką kobieta powinna być, nigdy nic
giębszego za tym nie stoi. Wydaje mi się, że miała dwie albo trzy duże miłości w życiu, takie,
o których ja wiem, a ostatnio mi opowiadała o jednej ze swoich pierwszych miłości z
kolonii... (śmiech) Drugim mężczyzną życia mojej mamy w tej chwili jest pies Fox, który jest
również mężczyzną mojego życia... (śmiech) Wszyscy go bardzo kochamy. Kolejnym
ważnym mężczyzną jest jej wieloletni aranżer, pianista i akompaniator Andrzej Jagodziński, z
którym się bardzo przyjaźni; wiele ze sobą już przeszli. Czasem nawet mówi, że jest to jej
drugi mąż, ale bardziej z powodu zupełnego zżycia się dusz. Do miłości? Na pewno bardzo
kocha i ma bardzo pojemne serce, (śmiech) Potrafi ją okazywać. Pracuję w tym samym
budynku co mój tata, dzieli nas zaledwie jedno piętro, i mama przez tatę wciąż podsyła mi
różne drobiazgi. Mama nas bardzo otacza swoją miłością i wiele daje nią do zrozumienia, co
ma swoje dobre i złe strony. A pieniądze lubi, kiedy są. Miała ciężkie dzieciństwo, bardzo
skromnie żyli i wydaje mi się, że w tej chwili ma jakąś traumę z tym związaną i lubi mieć,
ż
eby mieć. Niekoniecznie te pieniądze od razu wydaje, ale lubi, kiedy są, chociaż nie są one
dla niej na pewno najważniejsze.
Co najbardziej ceni w ludziach?
Szczerość, która niestety jest coraz rzadszą cechą ludzi. Inteligencję, poczucie humoru i
prostolinijność. Mama niezwykle ceni sobie zwykłych ludzi. Nie tych, którzy wspięli się na
wyżyny, zapominając o swojej przeszłości. Im ktoś jest bliższy życiu, tym mama bardziej go
ceni.
Jakimi zasadami kieruje się w życiu?
Dzieci są dla niej najważniejsze i dla nich oddałaby wszystko, co nie jest jednoznaczne z
rozbestwianiem nas... (śmiech) Potem jest uczciwość. Mama jest osobą, która nigdy, z tego co
wiem, nie splamiła się jakimiś nieczystymi kontaktami, sytuacjami, które mogłyby się wydać
ś
liskie. Jest przede wszystkim uczciwa wobec samej siebie. Kolejną jej zasadą jest, żeby
każdemu znaleźć coś do roboty i żeby wszyscy się czymś zajmowali... (śmiech)
18
Ma pasję?
Na pewno szeroko pojęta muzyka - słuchanie, kolekcjonowanie nagrań, wyłapywanie różnych
smaczków... To trochę Laka jej pasja służbowa. Poza tym fantastycznie gotuje i bardzo lubi to
robić. Ponieważ od ponad dziesięciu lat nie jem mięsa, mama się wyspecjalizowała w kuchni
mięsnej dla mojego taty i mojej siostry, i w wegetariańskiej dla mnie. Zawsze, kiedy
przyjeżdżam do rodziców, coś pysznego na mnie czeka. Wielką pasją mojej mamy są
zwierzątka. Dokarmia okoliczne koty w sekrecie przed tatą... (śmiech) Lubi rozmawiać z
ludźmi... lubi oglądać serial „M jak miłość", (śmiech)
Jaki jest styl mamy?
Jest elegancka. Mama czuje brzemię osoby publicznej, która nie może pokazać się
nieumalowana, bo ludzie poczują się rozczarowani... Szalenie o to dba. Twierdzi, że osoba
publiczna musi szanować ludzi, którzy ją widują nawet na ulicy. Jak często powtarza, „pani
Bem nie może się w kiosku pokazać bez umalowanych chociażby ust"... Bywa to polem starć
między nami, ponieważ ja, kiedy tylko mogę, nie maluję się... (śmiech) I zawsze ślicznie
pachnie.
Na co zwraca szczególną uwagę?
Jest fanką skarpetek. To czyste szaleństwo. Tłumaczy, że kiedy była dzieckiem, nie było
ładnych skarpetek, więc teraz pasjami kupuje skarpetki przeróżnego rodzaju także dla mnie,
chociaż nie mam jakichś specjalnych potrzeb... Skarpetki są topowe.
Jak nazwałabyś układ między wami?
Mimo mojego już podeszłego młodzieńczego wieku jest to zdecydowanie układ
hierarchiczny. Ja się mamy słucham, konsultuję z nią większość spraw. Jakby pępowina nie
do końca została odcięta, z czym trochę walczę i nie walczę... Jest między nami raczej
tradycyjna relacja matka - córka. Chyba nie ma partnerstwa. Mama jest mamą, a nie
koleżanką, do mamy nie mówi się po imieniu... I tak jest z całą resztą. Mama to nazywa
„dulszczyzną absolutną". Wydaje mi się to zdrowe i nie bardzo widzę potrzebę negowania
tego w jakikolwiek sposób.
19
Jaką jest matką, a jaką kobietą?
Kobietą wydaje mi się przeuroczą. Jest czarująca dla otoczenia. Wiem to od osób trzecich,
które miały okazję ją poznać. Mnie wydaje się to oczywiste i jestem do tego przyzwyczajona,
chociaż miałam co do jej uroku i wdzięku osobistego pewne podejrzenia już wcześniej,
(śmiech) Często się zdarza - tylko sza przed tatą - że po koncertach przychodzą do niej jacyś
młodzi panowie i są nią zauroczeni; to jest przepiękne! Roztacza wokół siebie wspaniałą aurę.
1 mamą jest wspaniałą. Na pewno też dominującą. Jest... filarem mojego kosmosu. Ładnie to
powiedziałam, prawda? (śmiech) Jest mocną osobowością i zawsze nią będzie. 1 jest bardzo
mądra. Zawsze, kiedy świat wali mi się na głowę, potrafi mnie wyciągnąć: „Nie przejmuj się,
jest matka jeszcze". Jest dla mnie ogromnym wsparciem.
Mama za dziesięć latt
Mam nadzieję, że już będzie babcią... Ale i mamą, ponieważ Gabrysia będzie ledwo
dwudziestolatką... Śmiejemy się, że rodzice strzelili sobie gola do własnej bramki z tą moją
siostrą, która jest największym cudem na świecie. Ale zamiast sobie teraz odpoczywać, są
obecnie w Ilia. (śmiech) Na pewno za dziesięć lat będzie na tych samych obrotach. Mam
nadzieję, że będzie
się jeszcze zawodowo udzielała, bo strasznie Щ% )A Śpiewa. ШІШї, śe jeft Cudem
muzycznym i ma tu jeszcze dużo do powiedzenia.
A jaka ty będziesz w jej wieku f
Zupełnie nie wiem. Tak jak mama się z wiekiem upodabnia do swojej mamy, tak ja się
pewnie z czasem upodobnię do niej. Mam cichą nadzieję, że ujawnią się we mnie geny
odpowiedzialne za umiejętne gotowanie, bo w tej chwili, jeśli chodzi o termiczną obróbkę
potraw, jestem na etapie zaparzania herbaty, (śmiech) Może tak jak ona będę kiedyś Mamą
Kurą... chociaż na razie nie mam w tym kierunku ciągot.
Jaką będzie babcią?
Nie wiem. Podejrzewam, że zupełnie zwariuje na punkcie wnuka.
Twoja ulubiona anegdota z dzieciństwa mamy?
Mama była bardzo kochliwa i kiedyś zakochała się w starszym o kilka lat koledze
brata, perkusiście. Był podobno śliczny i mama zupełnie straciła dla niego głowę,
20
a dodam, że miała wczesne naście, więc była jeszcze podlotkiem. I kiedyś wracającej ze
szkoły do domu Alek otworzył drzwi i powiedział: „Nie uwierzysz, kto do nas przyszedł".
Był to właśnie ów perkusista. Mama podobno popruła prosto do łazienki i zamknęła się w niej
na bite cztery godziny, żeby się w żadnym wypadku z nim nie spotkać. Taką miała, biedna,
tremę.
Czym są dla was rozstania?
Kiedy byłam dzieckiem, strasznie płakałam, kiedy wyjeżdżała. Raz pojechała do Afryki.
Teraz nie potrafię powiedzieć, jak długo tam była; z punktu widzenia moich zaledwie kilku
lat to była wieczność, a w rzeczywistości pewnie był to miesiąc, może dwa. Zostałam pod
solidną opieką i pamiętam, że jak płakałam, moja opiekunka pokazywała mi w starej
czołówce dziennika telewizyjnego, na której rozwijała się mapa świata, gdzie znajduje się ta
nieszczęsna Kenia. Teraz jesteśmy w zasięgu komórek cały czas. Czasem nawel zdarza się
nam nie widzieć cały tydzień, bo nie mamy czasu... Ale nie da się umknąć jej zasięgowi...
Masz na nią sposób?
Chyba się nie zdarzyło, żebym musiała wziąć mamę sposobem. Z nią trzeba po prostu
pogadać. Zresztą, jak moja mama czegoś nie chce, to tego naprawdę nie chce i nie ma na to
sposobu... (śmiech) Ona się upiera, kiedy wie, że ma rację. Nie stawia barier nie do przejścia
tylko po to, żeby je stawiać.
Czym ci zaimponowała?
Moją siostrą mi niesamowicie zaimponowała. Ja może niezupełnie to dostrzegałam, kiedy
Gabrysia się urodziła, ale teraz, po tych dziesięciu latach, myślę, że to jednak wymagało od
niej niesamowitej odwagi i siły. Mama miała czterdzieści pięć lat i przez siedem miesięcy
ciąży musiała, biedna, leżeć... Jeszcze w czasie ciąży nagrała piękną płytę z kolędami.
Imponuje mi też za każdym razem tym, że potrafi przeistoczyć się z osoby, która ma na
głowie cały dom, w damę, wyjść na scenę i gruchnąć taki koncert, że wbija wszystkich w
fotele. Mnie by się nigdy nie chciało.
Czy jest coś, na co ty byś się nie zdecydowała, a co mama zrobiła? Teraz mam tyle lat, ile
miała moja mama, kiedy mnie urodziła...
"21
Pamiętasz jej największe szczęście?
Narodziny Gabrysi... To było ogromne szczęście, że była zdrowa, śliczna... Ogromnym
szczęściem była audiencja u Ojca Świętego. Mama całe życie o tym marzyła i to się spełniło.
I na pewno każda nasza rodzinna wizyta w Dinseylandzie jest również szczęściem, (śmiech)
Gdyby mama mogła przeżyć czyjeś życie, czyje by wybrała"? Trudno powiedzieć. Myślę, że
są pewne autorytety, wielkie autorytety, takie jak Ella Fitzgerald, ale czy chciałaby przeżyć
jej życie... Tego nie wiem. A może wybrałaby życie zwykłej szarej myszki, zajmującej się
domem bez zwracania na siebie uwagi?
Czego obawia się w życiu?
Myślę, że martwi się, czy wystarczy jej sil na dopilotowanic mojej siostry do doro-słości.
Zęby najbliższym nic złego się nie działo... Ze psy się będą starzeć; te lęki nachodzą ją
szczególnie, bo u nas w domu bardzo się je kocha i uważa, że matka natura jakoś źle
wymyśliła, że one o tyle krócej od nas żyją.
Co kocha, a czego nienawidzi?
Może zacznę od tego, czego nienawidzi: ściemniactwa, oszukiwania, kręcenia, kom-|
binowania. Nienawidzi ludzi, którzy się nie odwdzięczają... w ogóle niewdzięczno-
ś
ci. Mama na to mówi „pięć po dwunastej", czyli dopóki nam na czymś bardzo zależy, to się
o kogoś staramy i jest za pięć dwunasta, następnie mija ta dwunasta i zupełnie zapominamy o
tej osobie. A kocha Kabaret Starszych Panów, nas, nasze Mazury...
Kiedy lubisz na nią patrzeć?
Lubię ją bardzo na koncertach, poraża mnie wtedy jej siła. To jest ten moment, kiedy jestem
strasznie dumna, że to właśnie moja mama. Lubię patrzeć, kiedy wraca do domu i wita się z
Foxem - to jest obłędny widok. Lubię, kiedy siedzi z moją siostrą i pomaga jej w odrabianiu
lekcji...
Mama...
Go powiedzieć, żeby nie zabrzmiało banalnie... Oś, podstawa, fundament. Nie wyobrażam
sobie bez niej życia, podobnie jak i bez taty... Na pewno najważniejsza
Ш
osoba, największy autorytet, wszystko naj. Największe ciepło i na pewno niezwykła osoba,
która mnie przepilotowała przez meandry życia i jeszcze popilotuje, która przeważnie ma
rację. Tak naprawdę nawet kiedy zdarza mi się wystawiać różki, kiedy tupię i się złoszczę,
wiem, że rację ma mama, no bo wie - i strasznie się cieszę, że tak właśnie jest.
и
W w
/
^^шшшшвш^^^ш
Joanna DAMIĘCKA
Gdyby była pani Matyldą, to...
Pewnie prowadziłabym całkiem inny tryb życia. Na pewno nie dzieliłabym go pomiędzy
szkołę a plan filmowy, tak jak ona to robiła przez długi czas. Na pewno -jak siebie pamiętam
w jej wieku - dużo bym się bawiła; wtedy były takie czasy. Aczkolwiek dużo też pracowałam,
choć nie tak ciężko jak ona. Więcej bym przebywała z rówieśnikami, miałabym więcej
wolnego czasu dla siebie. Tak się zmieniły czasy i nie chodzi mi tu nawet o różnicę jedynie
dwudziestu paru lat. Nasze czasy były inne... Być może to wszystko kwestia zmian, jakie
zaszły we mnie, i może gdybym teraz była Matyldą, też każdą wolną chwilę bym poświęcała,
ż
eby sobie popracować... (śmiech) Nie wiem.
Jak Matylda żyje? Jaki jest jej styl?
Jak mówiłam, życie dzieli między szkolę i pracę. Bardzo się zmieniła przez ostatnie dwa lata.
Kiedyś każdą wolną chwilę lubiła spędzać z rówieśnikami, szalenie lubiła wychodzić na
imprezy, bawić się na dyskotekach. Teraz widzę, że to się zmieniło, ponieważ nawet kiedy
ma trochę wolnego czasu, potrafi wybrać siedzenie
25
w domu z książką czy przed telewizorem, ale w ciszy i spokoju. Jej plan dnia jest szczelnie
wypełniony, więc wolne chwile stara się spędzać raczej w spokoju. Matylda jest bardzo
ruchliwą i energiczną osobą. Lubi spędzać czas w kuchni, na gotowaniu, a to rzadkość, by w
jej wieku zajmować się sztuką kulinarną. Wystarczy podać hasto, a ona natychmiast przerobi
je w danie. Poza tym, jeśli chodzi o sporty, uwielbiała kilkudniowe wypady w góry, by
pojeździć w zimie na desce, a w lecie na rowerze. Myślę, że gdyby miała więcej wolnego
czasu, spędzałaby go właśnie w ten sposób.
Widzi pani podobieństwo między wami?
Bardzo duże; przede wszystkim w sposobie reagowania na pewne sprawy. Matylda jest dosyć
impulsywna, podobnie jak ja w jej wieku. Dzisiaj również jestem, chociaż z wiekiem
człowiek „tępieje" i nie mam tu na myśli tępienia umysłu, raczej łagodzenie ostrości
odbierania pewnych sytuacji. Ona jest konkretni ej sza, bardziej zdecydowana, a asertywności
zdążyła nauczyć się o wiele szybciej niż ja. Niestety, mnie zajęło to dużo więcej czasu. Być
może widzi sposób, w jaki ja reaguję i przez to jest jej łatwiej czerpać nauki z błędów przeze
mnie popełnionych. Ja widocznie nie miałam takich wzorców.
Czym potrafi panią najbardziej rozśmieszyć?
Matylda jest z natury dowcipna; ma specyficzne poczucie humoru, czasem wręcz zjadliwe,
ale faktycznie bardzo zabawne. Potrafi mnie rozśmieszyć swoim zachowaniem. Fantastycznie
odgrywa różne sytuacje, w których uczestniczyła lub też które miała okazję widzieć. Potrafi
odtwarzać je przede mną w sposób przezabawny.
Czy zdarzają się wam konflikty? Czego dotyczą?
Jak najbardziej, ponieważ jesteśmy dwiema kobietami. Konflikty bywają zwykle związane z
nieodkladaniem rzeczy na swoje miejsce. Jeżeli ja biorę jakąś rzecz należącą do Matyldy,
odkładam ją na miejsce, natomiast kiedy ona bierze coś mojego, zawsze później muszę tego
szukać w jej pokoju, w którym rzadko panuje porządek. Konflikty zdarzają się również w
kuchni. Nie przepadam za gotowaniem, ale biorę się za to, gdy muszę, i staram się, by w
kuchni panował lad i porządek nawet podczas gotowania. Matyldzie zdarza się zostawić
bajzel, chociaż od pewnego czasu,
26
muszę przyznać, jest duża poprawa. Konflikty rodzą też bariery, takie nie do przekroczenia, a
mianowicie różnice pokoleń. śebym nie wiem jak się naginała do niej, a ona do mnie, sposób
myślenia każdej z nas jest zupełnie inny. Poza tym należy wziąć pod uwagę, że miody
człowiek jest niejako z natury przeświadczony o swojej racji, więc nie ma z nim dyskusji,
(śmiech) Te konflikty wyłażą raz na jakiś czas i są zupełnie naturalnym zjawiskiem. Chociaż
myślę, że gdyby nie to, że obie jesteśmy kobietami, byłoby ich o wiele więcej, (śmiech)
Jaką jest córką, a jaką kobietą?
Córką jest fantastyczną. Jako córka jest naprawdę genialna. Dba, by nie sprawiać mi
przykrości. Czasem oczywiście potrafi „przywalić jakimś tekstem", ale w dobrej wierze,
(śmiech) Mówiąc prawdę, która wisi w powietrzu, lecz której nikt prócz niej nie odważa się
wypowiedzieć. Jest bardzo cierpliwa jak na swój wiek. Mam porównanie z jej starszym
bratem Mateuszem, który jest raptusem, podobnie jak ja. Jest zdystansowana do życia i mimo
swojego ostrego charakteru i usposobienia potrafi dać poczucie bezpieczeństwa, potrafi
zapanować nad wieloma sytuacjami. Generalnie rzecz biorąc, jest fantastyczna. A kobietą jest
bardzo zgrabną i urodziwą... I nie ma w sobie nic z kokietki.
Ma jakieś pasje ?
Bardzo lubi rzeźbić, na co, niestety, również nie ma czasu. Ma bardzo duże zdolności
plastyczne. Swego czasu dużo rysowała i malowała. Grała też na saksofonie i chociaż bardzo
ją to pasjonowało, zmuszona była zaprzestać, gdyż nie miała czasu ćwiczyć. Pamiętam, jak
pewnego wieczoru ćwiczyła, siedząc w swoim pokoju przy otwartym oknie, i kiedy
skończyła, z sąsiednich okien rozległy się brawa. Może kiedyś znajdzie znowu czas...
Czy jest coś, na co Matylda się zdecydowała, a czego pani nigdy by nie zrobiła?
Chociażby to, że pofarbowaia sobie włosy na różowo... (śmiech) Ja bym tego nigdy nie
zrobiła, ponieważ w jej wieku byłam trzymana krótko. Na pewno nie skoczyłabym na bungee
ani nie poleciałabym na lotni, co Matyldzie chodzi po głowie; ja nie lubię odrywać się od
ziemi, (śmiech) Martwi mnie to, że pewnego dnia naprawdę będzie chciała zrealizować te
swoje skoki.
m
Jakie są jej wady, a jakie zalety?
Wady? Jeżeli wadą jest upór, to ją ma, choć czasem upór bywa i zaletą. Jest straszną
balaganiarą, co również jest wadą, jeśli nie dla niej samej, to na pewno dla osoby, która
będzie z nią żyła. Zaletami jej są natomiast cierpliwość i konsekwencja we wszystkim, co
robi. Jest sprawiedliwa i stara się być obiektywna.
W jaki sposób rozładowuje stres?
Z nas dwóch to raczej ja reaguję nerwowo, histerycznie - na przykład płaczem - w chwilach,
kiedy jestem zupełnie bezsilna. Tak na dobrą sprawę bardzo rzadko ją widuję doprowadzoną
do płaczu. To jej opanowanie nie jest może cechą bardzo kobiecą, ale stara się być
opanowana i nie daje się ponieść emocjom.
Co było jej największym wyzwaniem w życiu?
Wydaje mi się, że pogodzenie pracy ze szkołą... Praca w filmie bardzo ją pociąga
i w pewnym momencie musiała te dwie rzeczy ze sobą pogodzić.
Skąd w niej ta nieokiełznana chęć rywalizacji i dążenie do wyznaczonych sobie cełów?
Ta rywalizacja nie jest planowana... To prawda, że ostatnimi czasy mieliśmy szczęście i
zajęliśmy pierwsze miejsca w kilku organizowanych zawodach, ale to raczej kwestia
przypadku niż chorej ambicji. Zdarzyło się, że Mateusz, uczestnicząc w aktorskich zawodach
ż
eglarskich, w których pierwsze miejsce zajął Paweł Deląg, nie mógł zawinąć do portu przez
czterdzieści minut po ich zakończeniu, ale bardzo ucieszyła go wiadomość, że dostał za
ostatnie miejsce dziesięć dni nauki żeglowania; za pierwsze była jedynie duża butelka
szampana!
Pani ulubiona anegdota z dzieciństwa Matyldy?
Nie mam dużego biustu, więc dla dzieci było normalne, że mamusia jest „plaska-ta". Kiedyś
przyszła babcia Damięcka, która rzadko bywała u nas z wizytą. Matylda miała wtedy trzy
latka, usiadła przodem do babci na kolanach i nagle zobaczyła jej dekolt. Chwyciła za bluzkę,
odchyliła, zajrzała do środka i powiedziała: „Och! Pupa!", (śmiech)
Maty ida...
Go Matylda? Powiem tak: przez siedem miesięcy ciąży z Matyldą myślałam, że będzie
chłopcem, ponieważ tak mi powiedział lekarz. Poza tym pomyślałam sobie, że
2<S
fajnie będzie mieć dwóch chłopców, bo ubranka po Mateuszu będą jak ulał, zabawki, które w
tamtych czasach trudno było zdobyć, też te same. Po siódmym miesiącu nagle zaczęłam
myśleć o dziewczynce... Tak intensywnie zaczęłam chcieć, żeby to była córka, że zupełnie
zwariowałam na tym punkcie. Mój mąż Maciej prosił: „Ponieważ jesteś czarownicą, proszę
cię, nic nie rób. Jeśli w ciągu ostatnich siedmiu miesięcy ukształtowałaś tam chłopca, a teraz
zaczniesz lo zmieniać, to się źle skończy... Już jest za późno...". Kiedy Matylda się urodziła, a
lekarz, pokazując mi ją, powiedział: „Ma pani córeczkę", ja wciąż nie mogłam w to uwierzyć
i wpadłam przy tym w histeryczny płacz ze szczęścia. Dopiero kiedy położono mi ją przy
piersi, obie się uspokoiłyśmy. To, co wtedy czułam, było czymś nie do opisania. Był to jeden
z najpiękniejszych dni w moim życiu. Matylda to, jednym słowem, moje szczęście.
f
Matylda Damięcka
Gdybyś była mamą...
Mama jest bardzo poukładana i uporządkowana, a mnie daleko do tego, więc w sprawach
zawodowych wolałabym zostać raczej w tej materii, w której obecnie się znajduję. Potrafi
zbyt wiele rzeczy brać sobie na głowę, a co za tym idzie, również i stresujących sytuacji. Jest
impulsywna, bardzo łatwo i szybko można doprowadzić ją do wściekłości, ale również
szybko można ją udobruchać. Powinna czasami zastanowić się parę razy, nim coś powie,
ponieważ potrafi ranić. Łatwo też ulega emocjom... Ma skłonność do budowania sobie
historyjek, które później umożliwiają jej zamartwianie się. Wyciszyłabym się trochę bardziej
na jej miejscu, chociaż nie wiem, czy w pracy producenta to jest w ogóle
możliwe. Starałabym się może nie przenosić napięcia związanego z moją pracą na rodzinę.
Zdaję sobie sprawę, że to nie jest łatwe, a ponieważ jest naszym agentem, więc trudno, ażeby
zupełnie nie mieszała życia zawodowego z prywatnym. Myślę, że odizolowałabym te
emocje... Od razu po niej widać, jak się mają sprawy zawodowe. Jeśli podpisze umowę,
przepełniona jest szczęściem, natomiast kiedy coś pójdzie nie tak, wyżywa się na nas...
(śmiech) Zdążyliśmy się już wszyscy do tego
31
przyzwyczaić i traktujemy to z przymrużeniem oka. Takie fale po prostu należy przeczekać.
Jak mama żyje? Jaki jest jej styl?
To kobieta wiecznie pracująca. Punktualna do bólu, co zresztą prześladowało nas przez cale
dzieciństwo. Podstawową cechą jej stylu, podobnie jak i mojego brata Mateusza, jest
organizacja i porządek we wszystkim. To bizneswoman na polskie realia. Ponieważ jeszcze
do niedawna mieszkałam z nią, pamiętam, że każde moje wyjście na imprezę było dla niej
związane z tworzeniem sobie historii, jak to na pewno coś mi się przytrafiło, ponieważ
miałam już być w domu, a jeszcze mnie nie ma... (śmiech) Nawet po późnym powrocie
musiałam wejść i ucałować ją, choćby już spała. Najlepiej, żebym grzecznie siedziała w
domu. Z kolei jak siedziałam, to pytała mnie, czemu nigdzie nie wychodzę. I tak na okrągło.
Ostatnio mi się nawet dostało za to, że Mateusz poszedł na imprezę do swojego przyjaciela, a
ja z nim nie poszłam. Była taka awantura! (śmiech)
Czy widzisz podobieństwo między wami?
Im jestem starsza, tym częściej je zauważam. Był taki momenl, kiedy jako dziecko byłam
fizycznie bardzo podobna do taty i... płakałam z tego powodu, (śmiech) Teraz staję się coraz
bardziej do niej podobna; niestety, również w jej nerwowości... Czasem sama łapię się na
tym, że kiedy jestem w złym humorze, z jakiegoś błahego powodu zaczynam wyżywać się na
Mateuszu. Zaraz jednak uświadamiam sobie, że to nie ma najmniejszego sensu, i staram się
uspokoić. Go natomiast nas różni, to to, że mama w moim wieku facetów zmieniała jak
rękawiczki... Tak, taka była!
Jak ona to robiła?
Nie, nie jak ona to robiła, tylko że jej się chciało!
Czym potrafi cię najbardziej rozśmieszyć?
Nachodzą nas zupełnie nieoczekiwane fale głupawki i wtedy wszystko nas śmieszy! Wtedy
jedna przeważnie zadaje pytanie: „Gzy ty coś paliłaś?", a druga odpowiada: „Ja nie, a ty?",
(śmiech)
Zdarzają się wam konflikty? Czego dotyczą?
Wiele czynników wpłynęło na to, że mama nabrała dystansu do spraw, które wcześniej
stanowiły problem. Przede wszystkim przeprowadziliśmy się do większego mieszkania,
32
co sprawiło, że wiele napięć rozłożyło się bardziej równomiernie. Może coś się zmieniło na
lepsze? Teraz pracuje niezależnie i polega wyłącznie na sobie. A konflikty dotyczą z reguły
spraw aktualnych. Mam na przykład zły humor, ponieważ pracowałam czternaście godzin na
planie zdjęciowym, jestem zmęczona i najchętniej zamknęłabym się w pokoju. A mama
czasem nie potrafi tego zrozumieć, ponieważ jest akurat w dobrym humorze... I już jest
powód do małego konfliktu. To, co staramy się z Mateuszem uszanować, to jej „trudniejsze
dni". Mamie przychodzi to z większym trudem.
Jaką jest matką, a jaką kobietąl
Jest kochaną, ciepłą i tolerancyjną Matką Polką. W naszej rodzinie panuje układ matka-
przyjaciółka-agentka. (śmiech) Chciała nam dać wszystko to, co będąc w naszym wieku,
chciała sama mieć. Kobietą jest niesamowicie silną, niezależną i odpowiedzialną. To ona
zawsze ma ostatnie słowo i trzyma wszystko w garści. Jest wierna w przyjaźniach i
bezwzględna, kiedy ktoś ją zawiedzie.
Czy ma jakąś pasję?
Uwielbia jeździć samochodem. Ma prawo jazdy w aż trzech -w tym dwóch dość nietypowych
dla kobiet - kategoriach: samochodów osobowych, autobusów i samochodów ciężarowych.
Bardzo lubi brać udział w rajdach. Nie jest w żadnym wypadku przysłowiową babą za
kierownicą, prowadzi wspaniale.
Czy jest coś, na co mama się zdecydowała, a czego ty byś nigdy nie zrobiła?
Nigdy bym się nie zdecydowała na założenie rodziny, mając zaledwie dwadzieścia jeden lat.
Dla mnie jest też zupełną abstrakcją to, czym obecnie się zajmuje. Nigdy nie związałabym
końca z końcem! A jeżeli chodzi o zwariowane pomysły, to z nas dwóch mnie bardziej
pociąga smak adrenaliny...
Jakie są jej wady, a jakie zalety?
Wrócę do jej wielkiej zalety: niesamowitego uporządkowania i poukładania. To dla mnie
osiągnięcie najwyższego poziomu wtajemniczenia, (śmiech) Do jej wad zaliczyłabym
niekonsekwencję. Potrafi zmienić diametralnie swój punkt widzenia. Popada ze skrajności w
skrajność. A z zalet może jeszcze to, że nie jest naiwna i twardo stąpa po ziemi, że jest
ambitna i wie, czego chce od życia. śyje w zgodzie z samą sobą i w stu procentach polega
wyłącznie na sobie.
m
■
■". .■■ :■■.- ая* ś
щ
£$тшь
WJa/H sposób rozładowuje stresu
Zawsze chciała śpiewać w operze. Teraz śpiewa w chórze. To dla niej pierwszy krok w
odstresowaniu się. Bardzo ją cieszy i uspokaja powtarzanie w domu utworów przed
koncertami. Do samochodu też nagrywa sobie specjalne taśmy z prób i jeżdżąc po mieście,
ć
wiczy. Niestety, w jednej tylko barwie głosu - tu muszę dodać, że \\w\\\\v\ śpiewa altem - nie
można dosluchać się żadnej melodii. Ten jednolity dźwięk
tor vs\ wcale przyjemny do słuchania, zwłaszcza w samochodzie. Ї chociaż na nią dziah lo
kojąco i jak najbardziej należy to uszanować, mnie potrafi doprowadzić
msasródoszewskiej pasji... (śmiech)
I u było u'jej życiu największym wyzwaniem?
zmiana profesji. Robiła w życiu różne rzeczy, ale tym największym przesko-
.іхіи chyba dla niej przeniesienie się z kabiny ciężarówki - pracowała w fir-
^\W^X ^ Amku - do agencji aktorskiej. I choć znała już do-
lacie, zaczęła w nim pracować, a, to już nie to
i różnych, zupełnie jej dotąd nieznanych rzeczy.
u i największym wyzwaniem są studia - Stosunki
\fryki ii Instytucie Orienlalislyki na Uniwersytecie War-
' na drugim roku i uczy się tureckiego i perskiego.
'i' ryinłliZHTJ/ i u pól' u' duże пін do celu?
fez/7), ii których po pioslu jesteśmy dobrzy, (lżyli
■
/jiwln konno to pasje laty, pływanie natomiast - Mateusza.
I rywalizować; to laka iskierka, która nas niesamowicie nakręca. Mama nie
'.s\w\\ - chyba że będą lo rajdy samochodowe - ale
kibicuje każdemu z osobna. Nasza rodzina jest normalną
hnajnormalniejsze ognisko rodzinne w branży, (śmiech) Wydaje mi się,
■
u\W-\a \\ш\\\ Ь\1о stworzenie nam takiego domu, jaki obecnie
W jaki sposób rozładowuje stres?
Zawsze chciała śpiewać w operze. Teraz śpiewa w chórze. To dla niej pierwszy krok w
odstresowaniu się. Bardzo ją cieszy i uspokaja powtarzanie w domu utworów przed
koncertami. Do samochodu też nagrywa sobie specjalne taśmy z prób i jeżdżąc po mieście,
ć
wiczy. Niestety, w jednej tylko barwie głosu - tu muszę dodać, że mama śpiewa altem - nie
można dosłuchać się żadnej melodii. Ten jednolity dźwięk nie jest wcale przyjemny do
słuchania, zwłaszcza w samochodzie. I chociaż na nią działa to kojąco i jak najbardziej należy
to uszanować, mnie potrafi doprowadzić czasami do szewskiej pasji... (śmiech)
Co było w jej życiu największym wyzwaniem?
Chyba zmiana profesji. Robiła w życiu różne rzeczy, ale tym największym przeskokiem było
chyba dla niej przeniesienie się z kabiny ciężarówki - pracowała w firmie rozprowadzającej
papier do druku - do agencji aktorskiej. 1 choć znała już dobrze środowisko aktorskie dzięki
tacie, zaczęła w nim pracować, a to już nie to samo. Musiała nauczyć się wielu różnych,
zupełnie jej dotąd nieznanych rzeczy. A ostatnio przełomem w jej życiu i największym
wyzwaniem są studia - Stosunki Międzykulturowe Azji i Afryki w Instytucie Orientalistyki na
Uniwersytecie Warszawskim. Jest już na drugim roku i uczy się tureckiego i perskiego.
Skąd ta nieokiełznana chęć rywalizacji i upór w dążeniu do celu? To u was dziedziczne?
Przeważnie trafiają się nam dziedziny, w których po prostu jesteśmy dobrzy. Czyli zbieranie
grzybów i jazda konno to pasje taty, pływanie natomiast - Mateusza. Lubimy rywalizować; to
taka iskierka, która nas niesamowicie nakręca. Mama nie bierze udziału w naszych
wyczynach - chyba że będą to rajdy samochodowe - ale zawsze dopinguje nas i kibicuje
każdemu z osobna. Nasza rodzina jest normalną rodziną. To najnormalniejsze ognisko
rodzinne w branży, (śmiech) Wydaje mi się, że największą ambicją mamy było stworzenie
nam takiego domu, jaki obecnie mamy.
Twoja ulubiona anegdota z dzieciństwa mamy?
Kiedyś - miała wtedy jedenaście lat - wracała z Afganistanu samolotem ze swoją
półtoraroczną siostrą Parwiną, czyli Parveen, co w języku perskim znaczy siedem
34
шшшшкш
^ш^^^^шшшш^я
gwiazd na szyi byka. To był lot z Kabulu do Taszkientu, a stamtąd do Warszawy. Tak się
niefortunnie złożyło, że samolot miał międzylądowanie w Moskwie z powodu gęstej mgły.
Wszyscy pasażerowie spali na ławkach w hali lolniska - poza mamą: jako jedyna o jedenastej
w nocy nie wytrzymała i z płaczącą ze zmęczenia siostrzyczką na rękach wymusiła na
stewardesie pokój hotelowy, dziecięce łóżeczko i kipiatok na kaszkę. Już wtedy wiedziała, jak
postępować, aby osiągnąć to, co chce.
Mama...
Mama... Ma-ma! Chciałabym choć w małym stopniu być kiedyś taką mamą, jaką
ona jest. Mama jest i będzie...
Ił
{
Urszula dudziak
Gdybyś była Miką, to...
Gdybym była Miką, to zrobiłabym światową karierę, ponieważ jako Mika mam niezwykły
instynkt, jestem nieprawdopodobnie muzykalna, teksty do piosenek piszę na zawołanie,
melodie same wpadają mi do głowy, mam poczucie sceny, widać, że do niej należę, mam
niesamowitą charyzmę... i jestem bardzo ładna. Kiedyś byłam również dobrą bizneswoman,
oszczędzałam kasę i cała rodzina pożyczała ode mnie, oczywiście na procent. Teraz trochę się
to zmieniło i stałam się bardziej rozrzutna. Z jednej strony chciałabym mieć pieniądze, z
drugiej nie bardzo potrafię oszczędzać.
Czy jest jakaś cecha charakteru, której jej zazdrościsz? Może cechy charakteru nie. Dlatego,
ż
e
ja - teraz mówi matka (śmiech) - uważam, że mam jeden z najlepszych charakterów, jaki
można mieć. Jestem zodiakalną Wagą, a to tłumaczy wszystko. Mika jest osobą bardzo
wrażliwą. Ja w życiu zdążyłam się już uodpornić na wiele, ale ona jest jeszcze krucha. Bardzo
się w związku z tym o nią martwię i niepokoję. Jest bardzo podobna do Michała, ja z kolei
mam z nim bardzo mało wspólnych cech. Zazdroszczę jej różnych rzeczy, ale nie charakteru.
37
A czego w takim razie jej zazdrościsz0?
Zazdroszczę jej nieprawdopodobnej muzykalności. Ja wiem, że to dziwnie brzmi, i wiem, że
ona ma moje geny, a tak naprawdę to ja chciałabym mieć jej geny. Mieć takiego czuja
muzycznego, jakiego ona ma... Ja mam go również, ale mój jest trochę inny. (śmiech) Kiedy
na nią patrzę, zazdrość mnie zżera... Mika ma również niesamowitą lekkość pisania tekstów.
Ja też potrafię je pisać, tylko zanim coś mi wyjdzie, muszę się nieźle napracować. Jest jeszcze
coś: ona ma niesamowitą podziałkę.
A co to znaczył
„Podziałka" to inaczej mówiąc timing, który mają wyłączne wybitni jazzowi muzycy, a w
dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach Murzyni. Jest to sposób dzielenia, frazowania
muzyki i powodowania, że kiedy się gra i śpiewa, to cale ciało tańczy. Można to również
nazwać swingowaniem, czyli innymi słowy: albo muzyka hula, albo nie... I ona ma to w sobie
w tak wyrafinowany, unikalny, a zarazem naturalny sposób. Nie wiem, jak i skąd... Jeśli
chodzi o stronę muzyczną i o wyczucie muzyki, jest wypieszczona do granic możliwości - to
niebo, to sama prawda, to sam Pan Bóg w całej pięknej okazałości... I tego jej zazdroszczę.
Co cenisz w niej najbardziej?
Myślę, że zmiany, jakie w niej teraz zachodzą. Wchodzi w okres doceniania i wiary w dobrą
stronę życia. Potrafiła się zmienić i odnaleźć, i tym mi zaimponowała. Był moment, kiedy
obie nie bardzo wiedziałyśmy, gdzie będzie żyć - czy w Stanach, czy tu, w Polsce... Teraz
widzę, że nadchodzi bardzo piękny okres w jej życiu, i mam nadzieję, że go w pełni
wykorzysta. Bardzo bym tego chciała... dla niej...
Potrafisz za nią tęsknić? Jak bardzo?
Przeważnie wygląda to w ten sposób, że kiedy Mika gdzieś wyjeżdża, potrafię do niej
telefonować nawet parę razy dziennie. To chyba dowód, że za nią tęsknię. A kiedy złości się
na mnie i mówi: „Mama, przestań dzwonić...", to jestem smutna, rozczarowana i wtedy
jeszcze bardziej tęsknię i czekam, aż w końcu do mnie zatelefonuje. Jestem do niej bardzo
przywiązana.
Jaki ma stosunek do mężczyzn, mitości i pieniędzy? Mężczyznom nie wierzy, często jest nimi
rozczarowana, w miłość nie wierzy, po kilku zawodach, jakie ją spotkały, pieniądze... Kiedyś,
jak już wspomniałam, były waż-
38
ne, potem przez dłuższy czas nie liczyła się z nimi, chociaż ostatnio zauważyłam pewne
zmiany. Wczoraj nawet wyznała: „Mamo, chciałabym mieć miliony" - a to już dobry znak.
(śmiech)
Czy zawiodłaś ją kiedykolwiek?
Tak, i to nie raz. Mam wrażenie, że w bardzo wielu rzeczach zawiniłam, nie miałam pełnej
ś
wiadomości powagi pewnych spraw, nie widziałam ich... Czuję się winna, że nie
zareagowałam w niektórych momentach. Wtedy, kiedy Mika naprawdę mnie potrzebowała.
Czym jest dla ciebie jej muzyka?
Jest przede wszystkim wielką dumą. Jestem tak dumna, widząc ją na scenie; gdy śpiewa, ja
kompletnie wymiękam i milknę. Ma w głosie coś w rodzaju terapii. Jej śpiew jest dla mnie
modlitwą, pacierzem, lekarstwem na wszystko... i wszystko, co robi, mi się podoba! (śmiech)
Czego najbardziej obawia się w życiu?
Jak każda młoda dziewczyna, martwi się, czy dobrze ułoży się jej życie, czy znajdzie
mężczyznę, z którym będzie jej dobrze... Tu, w Polsce, nie czuje się jeszcze naprawdę u
siebie, tam, w Ameryce, już nie mieszka. Stoi teraz na rozdrożu, jest zawieszona między
dwoma światami. To niełatwy dla niej czas, ale wiem, że zaraz wyjdzie na prostą.
Jakie słowo lubi i używa go często?
„Japijękolę"... Domyśl się, co to znaczy... To coś w rodzaju cenzuralnego przekleństwa.
Czym potrafisz ją zawsze rozweselić?
Ona wcale nie jest łatwa do rozweselenia. Z reguły proponuję jej, że gdzieś sobie razem
wyjdziemy, zagramy w tenisa albo może coś dobrego sobie ugotujemy. W takich chwilach
odnoszę wrażenie, że działam jak „antydepresant", i muszę przyznać, że jestem w tym
niezła... (śmiech)
Największe jej szaleństwo?
Kiedyś, będąc bardzo zakochana, pojechała do swojego chłopaka na Martynikę, gdzie chciała
wyjść za niego za mąż i tam z nim zamieszkać. Zaliczyłabym to jak najbardziej do
szaleństwa. Również jako szesnastolatka wraz ze swoją o dwa lata
39
starszą siostrą Kasią wzięły pewnego dnia plecaki i wyruszyły same w podróż po Europie.
Pamiętam, że gdzieś się zgubiły, potem policja chciała je aresztować. Na samą myśl o tym
robi mi się słabo, bo pamiętam, jak umierałam wtedy ze strachu, żeby nic im się nie stało. Go
do szaleństw, to by było na tyle.
Jak kocha i jak nienawidzi?
Myślę, że jak kocha, to na całego. Nie potrafi mieć dystansu, będąc zakochaną. A nienawidzi?
Nie wiem, czy ona kiedykolwiek kogoś nienawidziła. Nie wiem, czy potrafi nienawidzić.
Potrafi się złościć, ale to wszystko.
Czy Mika posiada szósty zmysł? Jaki?
To musi na pewno być związane z muzyką. Powiedziałabym, że tym szóstym zmysłem jest
zdecydowanie jej muzykalność.
■
Co najbardziej ceni w ludziach?
Przyjaźń i szczerość. Zdarza się, że potrafi wyczuć, kiedy nie mówię jej całej prawdy, nie
chcąc jej ranić, albo też kiedy zupełnie w nią zapatrzona, nie potrafię obiektywnie jej ocenić.
Twoja ulubiona anegdota z jej dzieciństwa?
Z dzieciństwa dziewczynek mam mnóstwo filmów wideo. Pamiętam taką scenę, kiedy Kasia
stoi przed kamerą i śpiewa jakąś piosenkę i nagle nie wiadomo skąd zjawia się Mika, która
odpychają brutalnie na bok i sama zaczyna śpiewać... Chyba już wtedy ten feeling nie dawał
jej spokoju... (śmiech)
Mika ma nieprawdopodobne zdolności aktorskie, przede wszystkim komiczne, i potrafi
genialnie naśladować ludzi. Pamiętam, jak kiedyś, mając osiem lat, siała przed telewizorem -
to było w Nowym Jorku - a naprzeciw niej w fotelu siedział Jerzy Kosiński i po prostu
umierał ze śmiechu, widząc, jak naśladuje najnowsze wiadomości CNN, potem jakiś chiński
program, następnie MTV... On tylko pilotem przełączał programy, a ona do każdego z nich
potrafiła zrobić niesamowity show.
Jaką Mika będzie mamą?
Och... mamą na pewno będzie bardzo czułą. Co do dyscypliny w stosunku do dzieci, trudno
mi powiedzieć. Na pewno będzie wszystkiego bardzo pilnować, nie tak jak ja, (śmiech)
Zaskoczyłaś mnie tym pytaniem, ponieważ nigdy nie zastanawiałam się nad tym. Ona nadal
jest dla mnie taka malutka, mimo swoich dwudziestu pięciu lat. Ma
40
wspaniały kontakt z dziećmi i bardzo chciałaby je mieć. W głębi duszy mówię sobie: „Kto
wie, może będzie trochę nadopiekuńcza". Wtedy może zrozumie mnie lepiej...
W jaki sposób rozładowuje stres?
Rozładowuje go w jedyny sposób: paląc jednego papierosa za drugim.
Jaka byłaś w jej wieku?
Miałam dość ograniczone wyobrażenie o mojej przyszłości. Przede wszystkim marzyłam o
ś
piewaniu w zespole. Będąc w jej wieku, miałam już parę piosenek nagranych dla radia.
Byłam bardzo niepewna siebie: myślałam, że jestem brzydka, że może trochę jestem
muzykalna, może mam glos... tak wszystkiego po trochu, ale wpływ na to, że udało mi się
otworzyć i przezwyciężyć strach, miały z pewnością dwie rzeczy. Po pierwsze Michał, który
bez przerwy kazał mi śpiewać i sprawił, że poczułam się silniejsza i nabrałam wiary w siebie i
- po drugie - ta wewnętrzna siła, która musiała w pewien sposób znaleźć ujście. Czułam, że
mam w sobie wulkan energii, i wiedziałam, że muszę ją uwolnić. Śpiew byl dla mnie tym
wentylem. Będąc w jej wieku, po raz pierwszy zagraliśmy na Jazz Jamboree. To był tysiąc
dziewięćset sześćdziesiąty ósmy rok. Myślę, że Mika, podobnie jak ja, ma zbyt mało wiary w
siebie i w swoje możliwości.
Kiedy najbardziej łubisz na nią patrzeć? Kiedy jest na scenie i kiedy śpi.
Co widzisz w jej oczach?
Ma przede wszystkim śliczne oczy. Ostatnio widzę w nich radość... bardzo się zmieniły.
Jeszcze niedawno były smutne, teraz jest w nich ciekawość i blask.
Mika to...
Mika to najukochańsze moje szczęście, mój klejnot. Zrobię wszystko, by przychylić jej nieba,
będę jej strzec, zawsze jej pomogę, zawsze obronię, gdy ktoś ją skrzywdzi, to przetrącę mu
kręgosłup - mówię zupełnie poważnie, (śmiech) Zdaję sobie sprawę, jak bardzo jestem od niej
uzależniona, ale kocham ten stan i już.
URBANIAK
Gdybyś była mamą, to...
Starałabym się pokochać bardziej własny talent i uwierzyć mocniej w swoje możliwości. Poza
tym żyłabym chyba podobnie jak ona, w ten jej niesamowicie piękny sposób, w jaki tylko ona
potrafi żyć. Gdzieś w głębi wydaje mi się, że nie docenia siebie tak, jak powinna. A w
stosunku do swojej młodszej córki... Starałabym się pewnie być trochę mniej opiekuńcza.
Nie... nawet na pewno, (śmiech)
Czy jest jakaś cecha charakteru, której jej zazdrościsz? Mama jest waleczną i bardzo silną
osobowością. Czasem zazdroszczę jej energii, którą w sobie ma. Ta pozytywna energia z
czasem przemienia się w ogromną siłę. Zazdroszczę jej tej siły i pozytywnego wpływu, jaki
potrafi mieć na ludzi.
Co zmieniłabyś, będąc na jej miejscu?
Zaczęłabym medytować... Mama czasem jest trochę roztargniona. Myśli o zbyt wielu
rzeczach naraz. Myślę, że medytacja pomogłaby jej uporządkować myśli i pozwoliłaby jej się
bardziej koncentrować na jednej rzeczy.
43
Co cenisz w niej najbardziej?
Genię w niej pozytywne nastawienie i dobroć. I to, że jest, jaka jest.
Potrafisz za nią tęsknić? Jak bardzo?
Tak. Czasem nawet aż za bardzo. Jesteśmy sobie bardzo bliskie. Mieszkamy razem,
spędzamy wspólnie dużo czasu.
Jaki ma stosunek do mężczyzn, miłości i pieniędzy? Mama jest bardzo ciekawą kombinacją,
ponieważ potrafi być rozrzutna i jednocześnie bardzo się pilnuje, by nie wydawać zbyt dużo
pieniędzy na głupstwa. Myślę, że pieniądze nie są dla niej najważniejsze, chociaż lubi je
mieć. W związkach dominuje nad mężczyznami. Jej stosunek do nich zmienia! się zależnie od
związku, w jakim była. Teraz jest chyba na takim etapie, kiedy lubi mieć kontrolę nad tym, co
się dookoła niej dzieje. Wie, co lubi, a czego nie. Do miłości... Roman-tyczność ustąpiła
chyba miejsca szukaniu poczucia bezpieczeństwa i jej wewnętrznego spokoju.
Czy zawiodłaś ją kiedykolwiek?
Tak. Bardzo wiele razy... Wydaje mi się, że niewystarczająco często okazywałam jej, jak
bardzo ją kocham, cenię i jak ważną osobą jest w moim życiu. W okresie dorastania byłam
nawet przeciwko niej... i mimo że to było dawno i obie zapomniałyśmy już o tym, gdzieś na
dnie serca nadal mam do siebie żal, że tak się stało.
Czym jest dla ciebie jej muzyka?
Dla mnie to kolorowe ptaki, (śmiech) Jej muzyka jest dla mnie mieszanką zaskaku-
jąco-szukającą. Jest tajemnicza i zmienna.
Czego najbardziej obawia się w życiu?
Czasem przeraża ją myśl, co by było, gdyby coś jej się stało, ponieważ to przecież ona
powinna się zajmować wszystkim! A jeśli nawet tak by się stało, to kto ją zastąpi? Obawia się
chyba przede wszystkim swojej bezsilności i bycia zależną od innych. Chyba nawet ciężko
jest jej to sobie wyobrazić.
Jakie słowo lubi i używa go często?
„Japijękolę"... Przejęła to powiedzonko ode mnie, ponieważ w ramach nieprzekli-
nania powtarzam je dość często, i proszę... nauczyła się. (śmiech)
44
Na to pytanie, widzę, macie taką samą odpowiedź. Oprócz tego bardzo często używa
stwierdzenia, że coś kocha: „Ojej, jak ja to kocham. ..!". To cala mama.
A jakiego słowa nie lubi?
Nie lubi, kiedy coś jest „niemożliwe".
Czym potrafisz ją zawsze rozweselić?
Czasem wydaje mi się, że mogłabym znaleźć lepsze sposoby... Mama na przykład bardzo
lubi, kiedy podczas kąpieli ja siedzę przy wannie i dotrzymuję jej towarzystwa. Wtedy sobie
rozmawiamy, opowiadamy różne rzeczy... Bardzo też lubi, kiedy jej prawię komplementy. To
takie moje małe sekrety.
Masz na nią sposób?
Bardzo łatwo ją przekonać. To jedynie kwestia odpowiedniego przedstawienia jej
sprawy. Należy przedstawić ją w pozytywny sposób i sukces murowany.
Największe jej szaleństwo?
Całe jej życie jest szalone... Nic poza tym nie przychodzi mi do głowy.
Jak kocha i jak nienawidzi? Lojalna jest w jednym i drugim.
Czy mama posiada szósty zmysł? Jaki?
Tak. Jest czarodziejką, jestem tego pewna. To dość skomplikowane, ale wydaje mi się rzeczą
niemożliwą, żeby, przeżywszy to, co przeżyła, widząc to, co widziała w życiu, żyła tak, jak
ż
yje, nie będąc przy tym czarodziejką! Sposób, w jaki żyje, to, jak śpiewa, to przecież czysta
magia!
Co ceni najbardziej w ludziach?
Pozytywne podejście i inteligencję. Bardzo imponuje jej, kiedy ktoś jest inteligentny i potrafi
to w dobry sposób wykorzystać.
Twoja ulubiona anegdota z jej dzieciństwa?
Bardzo lubię, kiedy opowiada mi, jaka była, będąc dzieckiem. Historia ta miała miejsce w
Gubinie, parę lat po wojnie, kiedy ze swoim o cztery lata starszym bratem Leszkiem - sama
miała siedem - poszli paść krowę Łaciatą, holenderkę, nad
45
Nysę Łużycką, gdyż właśnie tam rosła najładniejsza trawa. Od ich domu z obliczeń Leszka
było to trzy tysiące kroków. Kiedy krowa się pasła, oni bujali się na huśtawkach, które Leszek
starannie wyplatał z witek wierzby. I pewnego dnia tak się zajęli huśtaniem, że krowa im
gdzieś przepadła. Chodzili z babcią brzegiem rzeki, nawołując głośno. W pewnej chwili
rozległy się strzały i niebo pojaśniało od ja-snoczerwonych rakiet. Przerażeni, ukryli się w
budce strażniczej. Na podłodze stały dwa duże sakwojaże. Mama z Leszkiem namówili
babcię, by zajrzała do nich. W jednym były grube słowniki, drugi natomiast wypełniony był
skórzanymi woreczkami. W pierwszym otwartym znajdowały się złote dwudziestodolarówki.
Babcia otworzyła następny woreczek i zrobiła wielkie oczy: w środku były brylanty wielkości
orzecha laskowego. Szybko zamknęła torbę i stali w milczeniu dobrych parę minut. Po chwili
przyszedł strażnik i powiedział, że trzy osoby usiłowały przekroczyć granicę i że krowa,
której pewnie szukają, stoi niedaleko stąd. Wracając do domu, zastanawiali się, czy tym
ludziom, którzy zostawili te torby, uciekając w popłochu, udało się czy nie... Przez długi czas
krążyły sprzeczne wersje. Mama wiele razy się zastanawiała, czemu babcia, która w tych
ciężkich czasach liczyła się z każdym groszem, jak większość ludzi po wojnie, nie wzięła
chociaż jednego woreczka. Pewnego dnia powiedziała mi: „Teraz już wiem dlaczego: bo taka
właśnie była nasza mama".
Jaką będzie babcią?
Myślę, że będzie... nadopiekuńcza? (śmiech) Będzie potwornie rozpuszczać swoje
wnuki. Dlatego wizyty u babci nie będą częściej niż raz w tygodniu, (śmiech)
W jaki sposób rozładowuje stres?
Kąpielą i grą w tenisa. Uwielbia tenis. I od czasu do czasu trochę na nas krzyczy,
ale jak wiadomo, to jeszcze nikomu nie zaszkodziło... (śmiech)
Jaka będziesz w jej wieku?
Może trochę spokojniejsza, chociaż nic jestem tego pewna, ponieważ mama, będąc w moim
wieku, wcale nie miała tyle odwagi, ile ma jej teraz. Może to przychodzi z czasem? Kto wie?
Zobaczymy.
Kiedy najbardziej lubisz na nią patrzeć? Kiedy śpiewa.
46
Co widzisz w jej oczach?
Niestety, bardzo często ma zamknięte oczy, kiedy śpiewa. Ale kiedy nie śpiewa i mogę w nie
zajrzeć, to widzę doświadczenie, czasem trochę smutku, ale to chyba smutek zebrany w ciągu
wielu lat, który gdzieś w niej zosta! i chyba tylko ja go widzę.
Mama to...
Moja przyjaciółka, siostra, ciepło i dobro. To moje Źródło, które bardzo kocham.
II ЯІИІР
t
а
Zuzanna łapicka-olbrychska
Gdybyś była Weroniką, to...
Robiłabym to samo co ona. Zajmowałabym się sobą. Weronika robi to, co lubi i co ją
interesuje: projektuje i szyje. To jest dla niej najważniejsze. Zwlekałabym na jej miejscu jak
najdłużej z założeniem rodziny, do tego trzeba naprawdę dorosnąć.
Gzy widzisz podobieństwo między tobą a Weroniką?
Kiedy była jeszcze dzieckiem, pytałam ze zdziwieniem Daniela: „Z kim ty ją masz?".
Różnimy się od siebie fizycznie i psychicznie. Weronika zawsze dąży do wytyczonego przez
siebie celu. Ja skupiam się na przyjemności życia, na tym, co po drodze, a nie na końcowym
rezultacie. Ona uwielbia gotować, może to robić godzinami, byle wyszła z tego jakąś
wyrafinowana potrawa, a ja uwielbiam po prostu jeść - może być nawet bulka z masłem.
Uważasz, że my, dzieci, upodabniamy się do naszych rodzicowi A może wy, mamy,
upodabniacie się do nas? Dzięki Weronice przyjrzałam się bardziej sobie.
49
Dlaczego?
Gdyby nie ona, żyłabym pewnie w błogiej nieświadomości, kim jestem. Kobiety bezdzietne
nie mają tego lustra przystawionego od rana do twarzy, wyłapującego każdą niedoskonałość.
Uważam również, że dzieci wcale nie cementują związku rodziców, raczej ujawniają jego
słabości.
Masz opracowany sposób na Weronikę?
Tak. Muszę wyłączyć telefon, nie zwracać uwagi na spadający mi na głowę żyrandol
i wysłuchać jej przez dziesięć minut. Wtedy mogę liczyć na jej przychylność.
(śmiech)
Twoja ulubiona anegdota z dzieciństwa Weroniki?
To anegdota, która świadczy o jej uporze i niechęci do ingerowania w jej życie prywatne.
Zaproponowano mojemu ojcu, Andrzejowi Łapickiemu, ówczesnemu posłowi, sesję
zdjęciową z wnuczką, wr ramach kampanii. Weronika niby się zgodziła. Pomysłem na sesję
było ich wspólne składanie klocków lego na dywanie. Lecz gdy zobaczyła błyskające flesze
aparatów fotograficznych, schowała się w łazience, zamknęła na klucz i nie można było jej
stamtąd wyciągnąć. Tak więc na zdjęciach widać tylko ojca siedzącego w kucki i budującego
w dużym skupieniu domki z klocków.
Miewasz pretensje do niej?
Niełatwo się z nią mieszka. Szyje na przykład między trzecią a piątą nad ranem, bo wtedy
akurat ma wenę. Rozkłada materiały po całym mieszkaniu i nie wolno niczego ruszyć. Ale
głównie mam pretensje o to, że nie jest miła dla innych, że nie uśmiecha się do ludzi; mnie to
wpajano od dziecka. Ale podobno robi to, kiedy mnie nie ma w pobliżu, (uśmiech)
Jak nazwałabyś obecną więź między tobą a Weroniką?
Staram się jeszcze jej przydać w organizacji życia codziennego - zakupy, transport.
Nie zwierzamy się sobie. Jeżeli już, to raczej ja jej.
Czy jej ubrania odzwierciedlają jej nastrój?
Podziwiam ją za odwagę noszenia rzeczy, które zwracają uwagę. Będąc w jej wieku,
dostałam modne koronkowe pończochy, ale wstydziłam się je nosić. Oglądałam je
50
tylko w szufladzie. A Weronika na premierę filmu „Pan Tadeusz" przyszła w sukni
przypominającej szlafrok. Go prawda pięknej. Ponieważ przyszła wcześniej, zaczęła swoją
robótkę na drutacb, którą nosi zawsze w torebce. Jak się później dowiedziałam, jeden z
wysoko ustawionych urzędników zapytał: „Jakim kluczem rozdawano tu zaproszenia?".
Czy przez te wszystkie lata Weronika była cierpliwa"? Nie jest to cecha jej znana. Pamiętam,
jak dzień po narodzinach Weroniki przybiegła do mnie pielęgniarka i spytała; „Kto jest taki
niecierpliwy? Pani czy mąż?". Weronika lubi mieć to, co chce, od razu. A ja, bojąc się
gwałtownej reakcji z jej strony, zawsze spełniam jej życzenia. Przyznaję się do tego i nie
obiecuję poprawy.
Weronika...
To jest istota z innego wymiaru, musi czuć się wolna i nie może być oceniana na każdym
kroku. Pomogłam jej wyjechać, by mogła żyć tam, gdzie będzie szczęśliwa. Nawet jeśli
będzie to daleko ode mnie.
Weronika olbryghska
Gdybyś była mamą, to...
Na pewno bym stąd wyjechała wcześniej. Mnie w pierwszym roku mojego życia
przewieziono przez pól świata (mieszkaliśmy w Nowym Jorku i w Paryżu). I ciągle się
wszyscy dziwią, że coś mi wciąż każe gnać. U nas w domu to ja jestem od podróżowania, a
mama jest od papierów i przyziemnych spraw. Urodziła się i wychowała na Mokotowie. Zna i
kocha to miejsce od urodzenia. Czuje się fantastycznie w tym klimacie.
Nie widzisz podobieństwa pomiędzy tobą a mamąf
Właściwie nie mamy podobnych charakterów. Kłócimy się średnio pięćdziesiąt razy dziennie
i jest to zupełnie normalne; normalne dla nas. Później brakuje nam czasu na pogodzenie się.
Wydaje mi się, że prawdziwe podobieństwo widać, kiedy obie jesteśmy w rozjazdach. Wtedy
właśnie zachowuję się jak mama. Nagle z nieprzytomnej i egzaltowanej przemieniam się w
organizatorkę wszystkich wycieczek i staję się Zuzią. Tak, zamieniłyśmy się rolami w
pewnym momencie. Nie wiem, kiedy to się stało i dlaczego. Sytuacja wygląda teraz
następująco: ja czekam z obiadem, szyję, dziergam, a mama tylko wpada na chwilę do domu i
biegnie dalej. Trzeba jej przygotować drugie śniadanie. Pod względem załatwiania
papierowych spraw jest bardzo pracowitym i dobrym „dzieckiem". Podświadomie staję się
nią. Kiedy wyjeżdżam, zastanawia mnie jedynie, kto w domu gotuje.
58
Uważasz, że nasze mamy upodabniają się z czasem do nas? Myślę, że mama nauczyła się
odpowiedzialności - nawet nie ode mnie, nie naśladując mnie, ale żyjąc z kimś tak odrębnym.
Nigdy nie byłam obiektem łatwym do zidentyfikowania. A to nie ułatwia życia, prawda?
Należałoby zacząć od tego, że nie byłam łatwym dzieckiem.
Dlaczego tak mówisz?
Poznawałam świat, ale tak właściwie od początku nie miałam być dzieckiem, Takie było
założenie. Byłam dzieckiem dekadenckim, nieznającym nawet pól rówieśnika, siedzącym w
kawiarniach z mamą. Przysłuchiwałam się rozmowom bardzo inteligentnych ludzi. W gruncie
rzeczy uważam, że to mi się przydało. Kiedy spędzałam czas w różnych kawiarniach
porozrzucanych po świecie, jakoś wyrobił mi się smak i chęć gotowania. Byłam dzieckiem,
które nie mówiło „dzień dobry", nie śmiało się i nie jadło mięsa ani właściwie niczego. Teraz
nie ma w tym nic dziwnego, era Wodnika robi swoje, ale wtedy tak nie było. Jeżeli moja
mama miewa czasem jakieś szalone pomysły, to mam nadzieję, że zawdzięcza je właśnie
mnie. Teraz ryzykuję, ponieważ odnoszę wrażenie, że póki nie jestem ani mamą, ani babcią,
to mogę jeszcze coś zrobić z moim życiem, stworzyć świat, w jakim chcę żyć. Oczywiście
moją mamę przeraża to czasami i trudno się temu dziwić, lecz po pewnym czasie sama
zaczyna mnie naśladować, a to czasem się przydaje.
Masz opracowany sposób na mamę?
Tak. Wytykać jej wady. Najczęściej, kiedy zarzucam jej coś, ona się z tego śmieje, i wtedy
sama nie wiem, czy śmieszy ją fakt, że widzę jej wady, czy może to, że one istnieją i nie
znikają. Oczywiście nie szczędzę jej uwag: „0 której wracasz, czy wiesz, która jest godzina?".
Ja też się teraz odmładzam, nic tylko moja mama. (śmiech)
Czy masz swoją ulubioną anegdotę z dzieciństwa?
Pamiętam, że ktoś podszedł do mnie z pytaniem: „A ile to my latek mamy?", na które ja w
wieku siedmiu lat odpowiedziałam: „Razem sporo", i w ten sposób kończyłam większość
rozmów.
Zdarza się, że masz coś do zarzucenia mamie?
Do mamy miałam na przykład pretensje, kiedy wiał wiatr; dużo różnych warunków
atmosferycznych mogę przetrzymać, ale nie zimny wiatr. No bo przecież mama to mama
natura. Nawet dzisiaj łapię się na tym. Jest zimno, wieje zimny wiatr, ja wbi-
54
jam zawzięcie obcasy w zamarzniętą ziemię, dzwoni telefon, to mama! A ja mówię do niej
oczywiście: „Mamo, wiatr!". Przecież świat nie może w ten sposób funkcjonować?! Wiem, że
jak będą kataklizmy takie jak trzęsienie ziemi, powódź czy wichura, to się dzwoni do mamy i
ona musi coś z tym zrobić!
Jak nazwałabyś więź między tobą a mamą?
Nasz układ jest bardziej układem koleżeńskim niż rodzinnym czy przyjacielskim. Wielu z
moich znajomych ma układy przyjacielskie z mamą, wszystko sobie mówią, o wszystkim
rozmawiają, podejmują razem decyzje. Gdybym nawet próbowała, to mama by mnie i tak nie
słuchała. Wracam skądś, gdzie było bardzo ciekawie, jestem cala podekscytowana, jeszcze
nie rozmawiamy, chcę jej opowiadać. Kogo poznałam, gdzie byłam. A mama tylko
przytakuje, nagle kończy pytaniem: „A gdzie stalą przedtem lodówka?". Potrafi wynaleźć
szczegół, który z nie wiadomo jakich powodów ją interesuje. Niemożliwe są rozwlekłe
dyskusje i rozmowy do świtu. Mamy bardzo niepatetyczny związek. Nie ma w nim żadnych
wielkich stów. Ważne jest to, że każda z nas wie, że ma swój pokój. Nie wyobrażam sobie, że
mogłybyśmy na dłuższy czas być skazane tylko na siebie. Kiedy jednej z nas nie ma,
przejmujemy nawzajem swoje cechy i w taki sposób uzupełniamy braki. Korespondencja
między nami jest oparta na SMS-ach. To dobrze funkcjonuje na odległość. Są
natychmiastowe i konkretne.
Czy ubiór mamy odzwierciedla jej nastrój?
Tak. Pamiętam, jak zobaczyłam ją kiedyś ubraną w sweter w ciapki-panterkę, rajstopy w esy-
floresy - zazwyczaj ubiera się dość minimalistycznie w porównaniu ze mną: jakąś spódnicę z
guzikami, w plisy, klipsy i nie wiadomo co jeszcze... Spojrzałam na nią i powiedziałam lekko
zaniepokojona: „Ty chyba jesteś w ciężkiej depresji". Po stroju poznajemy, co tak naprawdę
się z nami dzieje.
Czy przez te wszystkie tata mama była cierpliwa?
Potwornie! Mnie by każdy już dawno udusił, lecz ona widziała w tym większy sens. W mojej
bezczelności, (śmiech) Me jestem osobą, która ma zatajoną frustrację z okresu dzieciństwa.
Mama wierzyła we mnie, wierzyła, że jeszcze zaskoczę wszystkich.
Mama...
Wie, jak się czuję i gdzie jestem, nie będąc nawet przy mnie. Chyba właśnie tak powinien
wyglądać zdrowy związek?
Małgorzata potocka
Gdybyś była Weroniką, to...
Gdybym teraz nią była, miałabym po prostu wspaniałe życie. Weronika jest w cudownym
wieku. Mieć teraz osiemnaście lat... rewelacja! Oczywiście, kiedy ma się osiemnaście lat, to
wydaje się, że cały świat jest przeciw, doskonale to pamiętam... Wtedy chcesz, żeby wszystko
do ciebie należało, chcesz mieć wszystkie możliwości, a czasem jest tak, że ich nie masz.
Rzecz w tym, że kiedy się ma, tak jak ja, pięćdziesiąt lat, nadal się chce mieć wszystkie
możliwości do swojej dyspozycji, a też ich się nie ma... To się nie zmienia, (śmiech) Jedyne,
co się zmienia, to świadomość - nabieramy jej z wiekiem. Dla osiemnastolatka
czterdziestoletni ludzie są starcami, przemijanie jest pojęciem wręcz nieistniejącym. Nie
istnieje nawet dojrzałość. Chociaż w wypadku Weroniki jest trochę inaczej. Jest bardzo
dojrzała jak na swój wiek, czasem o wiele dojrzalsza ode mnie... Gdybym była nią, to jeszcze
bardziej korzystałabym z możliwości, które daje ten wiek, starałabym się dokładniej przyjrzeć
szansom dawanym przez los. Bardzo wcześnie Weronika została skazana na samą siebie.
Rodzice ją opuścili, kiedy miała dziewięć lat, ponieważ w tym okresie i Grzegorz, i ja
pochłonięci byliśmy pracą zawo-
57
dową. Odejście Grzegorza, kiedy miała piętnaście lat, też było ogromnym przeżyciem. Z tym
nie jest łatwo dać sobie radę, zwłaszcza kiedy się jest tak wrażliwym. Widzi przy tym rzeczy
takimi, jakie są, a mimo to jest otwarta w stosunku do ludzi. Brakuje jej czasem siły i chęci
przebicia się. Raczej nie będzie w życiu rozpychać się łokciami. Przeżycia z dzieciństwa
odebrały jej pewność siebie i poczucie bezkarności, rozbudzając w zamian rozwagę i
ostrożność. Ludzie niczego się nie-obawiający, czujący się bezkarnie, mają tę niezwykłą siłę,
by iść przed siebie. Weronikę ostrożność mocno ogranicza; zanim postawi krok, zawsze
rozważa wszelkie jego konsekwencje.
Jakie cechy was łączą, a jakie dzielą?
Wydaje mi się, że tak z Matyldą, jak i z Weroniką łączy mnie niezależność, ogromna
wrażliwość i chęć zwycięstwa. Każda z nas ma też swoje autentyczne pasje, cel w życiu,
nigdy się nie nudzimy... A dzieli nas zdecydowanie doświadczenie, wiek i rzeczywistość.
Mamy zupełnie inne doświadczenia, wynikające z różnych przeżyć. Kiedy im mówię, że
moim ulubionym pismem było „Ty i ja", one nawet nie wiedzą, co to było za pismo...
(śmiech)
Czy jest coś, czego jej zazdrościsz?
Nie, nie... Oprócz świeżości i młodości chyba niczego jej nie zazdroszczę. Weronika
znakomicie wyczuwa intencje ludzi ją otaczających, wspaniale sobie daje z nimi radę... To mi
się w niej podoba. Obserwuje, co się wokół niej dzieje, i choć o tym nie mówi, widzi więcej
niż ja. Chciałabym czasem widzieć świat jej oczami, widzieć go lepszym, niż jest.
Zazdroszczę jej obiektywnego widzenia świata i podejścia do wielu spraw. Nie byłam taka
mądra w jej wieku.
A jak nazwałabyś jej styl?
Kiedy patrzę na Weronikę, widzę w niej twardość, a z drugiej strony niesamowitą
słodycz. Ma w sobie bardzo dużo dziewczęcości.
Powtarzają się w jej życiu pewne schematy czy też sytuacje z twego? Wydaje mi się, że w
ż
yciu każdej z naszej trójki powtarzają się pewne wydarzenia i sytuacje. Dość wcześnie na
przykład straciłyśmy naszych ojców. Nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale nie
czułyśmy pełnej ich obecności w naszym życiu, kiedy najbardziej ich potrzebowałyśmy. W
związkach z mężczyznami czy
58
z przyjaciółmi zabiegamy o miłość i akceptację. Nie jesteśmy pewne siebie w miłości. Spala i
niszczy nas niepewność... Ja w wieku Weroniki byłam w nieustannym ruchu, ona jest
zdecydowanie spokojniejsza i bardziej poukładana. Ja po prostu byłam szalona.
Nadal jesteś, Małgosiu,.. (śmiech)
Wszystkie trzy lubimy czasem pójść razem potańczyć, umiemy się bawić, aczkolwiek z
moich obserwacji wynika, że one są o wiele rozsądniejsze. Weronika w tym roku zdaje
maturę; kiedy próbuję przypomnieć sobie ten czas, pamiętam jedynie to, że oblałam
matematykę. Mam nadzieję, że tu nie będzie żadnej zbieżności... (śmiech) Jestem pewna, że
pójdzie jej dobrze. Ludziom wydaje się, że jestem taka dzielna, że potrafię sobie ze
wszystkim dać radę, a to kompletna bzdura... Nie daję sobie czasem rady. Wiele mnie
kosztuje, by nie dać tego po sobie poznać. To ludzka rzecz, błądzić. Weronika jest ode mnie
szybsza, zdolniejsza, jest o wiele lepiej ode mnie zorganizowana i bardziej przedsiębiorcza.
Ona sobie sto razy lepiej da w życiu radę niż ja.
Jak wygląda związek między Strzelcem i Lwem?
No jak to? śe się Strzelec opiekuje Lwem - i to jest bardzo dobry układ, (śmiech) Weronika
ma pod kontrolą każde moje zachowanie. Chwile, kiedy dwa Lwy i Strzelec, czyli my trzy,
siadają przy stole i zaczynają się żarty rodzinno-domowe, są obłędne! Kiedy dziewczynki
nakręcają się, zaczynają mi dogryzać, wyśmiewają się ze mnie, wtedy zaczyna się prawdziwa
zabawa. Uwielbiam te chwile!
Masz na nią sposób?
Sposób na Weronikę jest sformułowany przez nią samą w odpowiedzi, którą słyszę,
nadmiernie wypytując ją. Mówi mi wtedy szybko i szczerze: „Wiesz co, nie wnikaj...".
Niewnikanie i nieczepianie się jej spraw jest moim sposobem. Bezgranicznie jej ufam - ona
doskonale wie, na ile może sobie pozwolić. Przestrzegam jej zasady, bo chciałabym, ażeby
ż
yta tak, jak tego naprawdę chce.
Czym był dla Weroniki ślub Matyldy z Sashem?
Cóż... starsza siostra, najbliższa jej osoba, wychodzi za mąż... Był dla niej wielkim
przeżyciem. Właściwie to jej tajemnice zna Matylda, nie ja. To Matylda pokazuje jej, jak
ż
yć... Ja mogę być wzorem, ale chyba tak naprawdę to nie traktują
59
mnie poważnie... (śmiech) Kochają mnie oczywiście, bo jestem ich mamą... ałe taką trochę
inną... (śmiech) Mają w każdym razie w stosunku do mnie dużo tolerancji. Ale czym jest
ż
ycie i dorosłość, pokazuje Weronice Matylda. Namawiają się, jaką strategię przyjąć w
stosunku do mnie, jak ze mną porozmawiać albo jak mnie do czegoś przekonać.
Weronika za dziesięć latf
Szefowa dużej i poważnej firmy. Weronika będzie genialnym menedżerem, potrafi
zarządzać ludźmi i ma strategię w małym palcu.
Jaką jest córką, a jaką kobietą?
Jesl oddaną, dbającą o matkę córką. Nigdy mnie nie zraniła, nie zawiodła... Jest bardzo
uważna w kontaktach ze mną. Nigdy nie chce narazić mnie na zmartwienia czy smutki.
Doskonale wyczuwa moje nastroje, poznaje je po sposobie, w jaki mówię, nie musi nawet na
mnie spojrzeć, by od razu wiedzieć, że coś jest nie tak. Górką jest świetną. Weronika
właściwie nigdy nie była dzieckiem... To nawet smutne, ale za wcześnie dojrzała, stała się
odpowiedzialna. Jest już kobietą. Kobietą bardzo czułą, wrażliwą i gorącą. Właśnie o takich
kobietach mężczyźni marzą, ale muszą pozwolić jej samej się odkryć... Jest pełna pasji, jest
taka niezwykła... Naprawdę wyjątkowa.
Masz ulubioną anegdotę z jej dzieciństwa?
Weronika od dziecka genialnie się malowała. Kiedy miała cztery lata, już była idealnie
umalowaną małą kobietą. Znajome charakteryzatorki z zaciekawieniem wypytywały mnie,
kto ją tak profesjonalnie umalował. Precyzyjnie potrafiła obrysować konturówką usta, rzęsy
umalowane były jakby każda z osobna. Miała wypchaną torbę przeznaczoną wyłącznie na jej
własne kosmetyki, które dostawała od charakte-ryzatorek... Dawały jej, co tylko chciała. W
związku z tym szybko weszła w posiadanie kosmetyków o wiele lepszych niż moje.
Nieustannie poprawiała sobie makijaż. Musiałyśmy zmienić ze cztery razy przedszkola,
ponieważ przedszkolanki nie godziły się na to, mimo moich próśb...
W końcu trafiłyśmy na przedszkole z cudowną panią Ewą, gdzie Weronika mogła się
malować. To jedna sprawa. Pewnego razu, kiedy byłyśmy w banku, kuferek z kosmetykami
zniknął. Wera zrobiła tak piekielną awanturę, że wszyscy kasjerzy latali w tę i z powrotem,
szukając go. Niestety, nie znaleźli. „Zaopiekował się" nim pewnie
60
ktoś, kto, zmylony jego wyglądem - była to elegancka damska torebeczka - spodziewał się
pewnie znaleźć w środku coś zupełnie innego. Kilka dni później jechała na wakacje do swojej
babci, mamy Grzegorza, Heleny Giechowskiej, i strasznie nie chciała tam jechać; mówiła, że
w tym Tczewie babcia nie będzie jej pozwalała się malować... Obiecałam, że przekonam
babcię i że razem pójdą kupić jej nową pomadkę. Zaraz na drugi dzień mam telefon z Tczewa
i słyszę zirytowaną Werę: „Słuchaj, poszłyśmy do kosmetycznego... Wiesz, jaką mi kupiła
pomadkę? Bez-bar-wną!". (śmiech)
Weronika...
Weronika... W tym imieniu i w tej osobie zawarta jest gwarancja, że jej się w życiu
ułoży. Ma przed sobą do pokonania długą i trudną drogę, ale wiem, że się jej uda.
ил
f
\
Weronika GIEGHOWSKA
Gdybyś była mamą, to...
Gdybym teraz byia mamą, postępowałabym chyba tak jak ona. Jest fantastyczną mamą,
chciałabym z własnymi dziećmi postępować tak samo. Być w tym podobną do niej.
Zdobywałam jej zaufanie, zawsze mówiąc prawdę. Nigdy w związku z tym nie miałam
zakazów czy jakichkolwiek ograniczeń. Było między nami zaufanie, a wolności, którą mi
dawała i nadal daje, starałam się nigdy nie nadużyć. Jest najlepszą mamą, jaka może być.
Nigdy nie zdarzył się nam konflikt i chyba właśnie z lego powodu niczego nie zmieniałabym,
będąc teraz na jej miejscu. Może tylko starałabym się być bardziej rozważną w tym, co robię.
Często pochopnie podejmuje pewne decyzje, nie zastanawiając się nad ich konsekwencjami.
Uspokoiłabym się trochę i próbowałabym myśleć bardziej racjonalnie nad skutkami mojego
zachowania. Nie potrafi też być asertywna, wobec nikogo... Nad tym również, wyłącznie dla
jej dobra, starałabym się popracować.
Jakie cechy was łączą, a jakie dzielą?
Obie jesteśmy wierne i oddane w przyjaźni. Niestety, obie jesteśmy również bałaga-
niarami... (śmiech) Łatwo się denerwujemy na sytuacje, rzadziej na ludzi. Z tych
63
samych rzeczy i powodów płaczemy i się śmiejemy. Go do cech różniących nas, to mama
zupełnie nie ma poczucia czasu, inaczej mówiąc, jest niepunktualna do bólu, w
przeciwieństwie do mnie. Poza tym jestem od niej o wiele lepiej zorganizowana. Zawsze
mam w zanadrzu jakiś plan... (śmiech) Uwielbiam wszystko dokładnie sobie zaplanować.
Czy jest coś, czego jej zazdrościsz?
Nie, nie zazdroszczę jej niczego, ponieważ dzielimy się prawie wszystkim. Razem
mieszkamy i żyjemy... Poza tym uważam, że zazdrość to złe uczucie, które człowieka
prowadzi jedynie do złych czynów.
Jak nazwałabyś jej styl?
Niekonwencjonalny...? (śmiech) Przede wszystkim mama nie jest taka, jak inne mamy...
(śmiech) Ma swój własny styl bycia i wyróżnia się przy tym I iberalizmem, który nie wszyscy
potrafią zrozumieć i zaakceptować. Wiem, bo jadąc na przykład z moją koleżanką i jej mamą,
staram się w rozmowie przedstawić poglądy mamy, pokazać, że można inaczej wychowywać
dziecko, że wszystko tak naprawdę opiera się na wspólnym zaufaniu. Niestety, nie tak łatwo
kogoś przekonać... Jeśli chodzi o stronę wizualną i sposób ubierania się, to również trudno jej
nie zauważyć, (śmiech) Nie zapomnę, jak pewnego dnia, jeszcze w szkole podstawowej,
przyszła na wywiadówkę. Wszystkie mamy grzecznie ubrane, niczym nie odbiegały od norm
szarego kostiumiku, moja mama natomiast wpadła w krótkiej czerwonej spódniczce, w
kabaretkach i ogromnym czerwonym kapeluszu na głowie... Choć miałam zaledwie siedem
lat, zrozumiałam, że mama ostatni raz uczestniczy w szkolnym spotkaniu. Ona chyba też to
zrozumiała, bo od tego momentu na żadnej wywiadówce się nie pojawiła, a teraz w
zastępstwie wysyła zaprzyjaźnionych sąsiadów... (śmiech) Dopiero z wiekiem uświadomiłam
sobie, że wspaniale jest mieć właśnie taką mamę, tak zupełnie, zupełnie inną...
Czy uważasz, że powtarzają się w twoim życiu pewne schematy czy też sytuacje z życia
mamy?
Mama dzięki swoim rodzicom - zwłaszcza tacie, wspaniałemu scenografowi - poznała masę
niezwykle interesujących ludzi ze środowiska artystycznego i nie tylko, którzy poniekąd byli
również zupełnie nieprzeciętnymi dziwolągami i, co ciekawsze, potrafiła się wśród nich
odnaleźć. I ja mam w życiu tę okazję, by dzięki moim ro-
64
dzicom poznawać ludzi bardzo od siebie różnych, a niekiedy nawet dziwnych, przez co
stałam się niezwykle tolerancyjna. Go się tyczy typów ludzi i ich zachowań, mało co może
mnie już zdziwić... A wszystko to właściwie dzięki mamie, (śmiech) Ten schemat życiowy
powtarza się i dzięki niej ja również potrafię odnaleźć się w każdym środowisku. Jestem
jednocześnie w zwariowanym świecie artystów i w tym zupełnie zwykłym, cichym i
normalnym. To ciekawe doświadczenie. Obie z mamą zachowujemy się często w podobny
sposób. Jeśli przyjaciel do mnie zatelefonuje w połowie nocy, szukając moralnego wsparcia
czy mówiąc: „Przyjedź do mnie, jest mi źle...", nie zastanawiając się ani przez chwilę,
wsiadam w autobus, nieważne, ile czasu zajmie mi podróż, i pędzę z pomocą. Myślę, że
mama zachowywała się bardzo podobnie w moim wieku. Robi to zresztą do dziś.
Dyspozycyjność w imię przyjaźni zdecydowanie się w naszym wypadku powtarza...
Jak wygląda związek między Strzelcem, czyli tobą, i Lwem, czyli twoją mamąf
Powiem może tak: nie do końca wierzę w te relacje między znakami, ostatnio przestałam
nawet czytać horoskopy, (śmiech) Strzelec przede wszystkim stara się łagodzić wszelkie
konflikty powstające wokół niego. Może zabrzmi to paradoksalnie i dziwnie, ale pomagam
mamie w wielu życiowych problemach. Mamy na ogół nie chcą słuchać rad swoich dzieci. Z
nami jest inaczej. Doradzam jej w sprawach zawodowych, w sprawach życiowych, a czasem
nawet w miłości... (śmiech) A Lew... Lew to podróżnik i wielki marzyciel. Nasza relacja
opiera się na niezwykłej symbiozie i zgodzie.
Masz na nią sposób?
Szczerze mówiąc, nasz układ mam już tak opracowany... (śmiech) Nie mówię tu o sposobie
na nią, bo chyba takiego nie ma. Myślę, że jest to wyłącznie kwestia czasu i relacji, jaką udało
się nam stworzyć w ciągu tylu lat. Daję jej jakąś propozycję i ona się na nią godzi bądź nie... I
wiem, że jeśli pojawią się problemy z przekonaniem jej, wtedy obie po prostu pójdziemy na
kompromis i problem z głowy.
Czym byt dla mamy ślub Matyldy z Sashem?
Niezwykłym przeżyciem i początkiem nowego etapu w życiu Matyldy. Oczywiście teraz z
mamą czekamy na dzieci, których ciągle jeszcze nie ma...! (śmiech) Natomiast są dwa
labradory... Wydaje mi się, że to dobry początek.
65
A tak na poważnie, len ślub byi dla mnie najpiękniejszy ze wszystkich, jakie kiedykolwiek
widziałam. Matylda i Sash tworzą tak wspaniałą parę, że nie wyobrażam sobie, by się to
mogło nie zdarzyć.
Mama za dziesięć latt
Często się zastanawiam, jaka będzie... Pewne rzeczy ulegną zmianie - na pewno nie będę z
nią już mieszkać, Wiem, że jej największym marzeniem jest ogromny dom, w którym
zamieszkalibyśmy wszyscy razem: ona zajęłaby parter, na pierwszym piętrze ja z moim
chłopakiem, a Matylda i Sash z dziećmi jeszcze wyżej... To dobry pomysł na marzenie - i
chyba tylko na marzenie... (śmiech) Mam nadzieję, że za dziesięć lat mama nadal będzie
miała niezliczoną ilość pomysłów, zajęć i ambicji -jak teraz. Każda z nas będzie żyła swoim
ż
yciem, chociaż to wcale nie oznacza, że nie będę blisko niej. Nie zamierzam jak na razie
wyjeżdżać z Polski, chciałabym tu studiować, więc nie będzie tak źle... Poza tym mama jest
mi potrzebna, a ja mamie! (śmiech) Ważne jest dla nas, co tu i teraz, razem mieszkamy i
wspieramy się, a co będzie za dziesięć lat?...
Jaką jest matką, a jaką kobietą?
Matką, jak już mówiłam, jest najwspanialszą na świecie; nigdy z nią nie miałam żadnego
rodzaju nieporozumień czy konfliktów. Jedyne, czego mi brakuje, to czasem jej
zainteresowania moją nauką... (śmiech) Wiem, że wierzy w to, że sobie zawsze poradzę, ale
chciałabym, by choć czasem wyszło od niej zainteresowanie tym, jak sobie radzę. A kobietą
jest piękną i czarującą. Przy niej nie sposób się nudzić, a to rzadkość. Potrafi zbyt wiele
chcieć naraz... Powinna raczej skupić się na tym, co dla niej w danym momencie życia jest
najważniejsze. Najbardziej lubię, kiedy rano, spiesząc się do pracy - oczywiście już spóźniona
- wychodzi, po czym wraca parokrotnie, bo zapomniała a to telefonu, a to notatnika... To
bardzo kobieca cecha. Jest niesłychanie twórcza, chyba we wszystkim, co robi. No, może nie
jest nią do końca, jeśli chodzi o szkolne wypracowania, ponieważ kiedy raz mi pomogła,
dostałam palę. Za to wspaniale gotuje... (śmiech) Potrafi w pięć minut przygotować coś tak
pysznego, że niejedna restauracja mogłaby jej pozazdrościć. Ma niezwykły zmysł kompozycji
i gust. Jej dekoracje wnętrz zapierają dech w piersiach. Domek, w którym mieszkamy, nie jest
niczym specjalnym z zewnątrz, natomiast wewnątrz udało się jej stworzyć zupełnie
niepowtarzalną atmosferę.
(H)
Twoja ulubiona anegdota z dzieciństwa mamyf
Z jej dzieciństwa nie przychodzi mi żadna do głowy, ale pamiętam parę jej śmiesznych
powiedzonek z naszego. Moje ulubione to: „Matka jest od zjadania resztek"; pochodzi ono z
naszych wspólnych wyjść do restauracji, kiedy obie z Matyldą byłyśmy małe. Łakomczuchy,
zamawiałyśmy dania, których oczywiście nie mogłyśmy dokończyć. No i ona musiała je
dojadać... (śmiech)
Mama to...
To przede wszystkim ogromne zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Kiedy czasem wychodzi
wieczorem, dom staje się bez niej taki pusty... Jest moją życiową podporą, największą
miłością i przyjaciółką. To najważniejsza dla mnie osoba - życie bym za nią oddala. Przy niej
niczego się nie boję i wszystko wydaje mi się z nią łatwe.
Małgorzata potocka
Gdybyś była Matyldą, to...
Wiesz, myślę, że fantastycznie jest mieć dwadzieścia parę lat w tej chwili - ze względu na
zupełnie inny start. To kompletnie inna rzeczywistość. Mnie wszystko w życiu przychodziło
za późno i moja generacja jest pokoleniem „dinozaurów" stojących między dwiema epokami,
nie tyle czasowymi, ile społeczno-politycznymi. Nam podcięto skrzydła. Teraz ci wszyscy
dwudziestokilkuletni ludzie mają te skrzydła i jedynie od ich siły i woli zależy to, jak wysoko
będą fruwać. W Matyldzie, ledwie dwudziestosiedmioletniej przecież, podziwiam
niezależność. Obie zresztą moje córki są bardzo niezależne i to chyba cecha odziedziczona po
mnie. Ja w filmie zaczęłam grać, mając czternaście lat, a mając osiemnaście, mieszkałam
sama, miałam samochód, zarabiałam pieniądze i studiowałam. I teraz widzę, że ona robi to
samo. Myślę, że gdybym była nią, to niczego nie robiłabym inaczej; swoją energię
wykorzystywałabym w laki sam sposób, w jaki ona to robi. Myślę, że Matylda nawet lepiej
ż
yje niż ja, będąc w jej wieku.
69
Jakie cechy was łączą, a jakie dzielą?
Obie jesteśmy bardzo emocjonalne i wszystko przeżywamy po swojemu. Ja na przykład
niezwykle przeżywam niepowodzenia zawodowe. Są ludzie, którzy potrafią oddzielić emocje
ż
yciowe od spraw zawodowych - ja tak nie potrafię. Mnie odejście partnera zawodowego czy
nieotrzymanie jakiegoś kontraktu kosztuje znacznie więcej, niż jest warte jedno i drugie.
Chyba po prostu nie umiem się nie angażować całkowicie w to, co robię. Z Matyldą jest
podobnie. Jeśli podejmuje się jakiegoś zadania, angażuje się w nie całą sobą. Nie potrafi
pracować od którejś do którejś, jest zajęta cały czas. Znam to, bo sama też taka poLrafię być,
kiedy pracuję. Wielu bliskich mi ludzi w życiu straciłam, bo zaniedbałam kontakty,
odsunęłam ich na bok, pędząc za zajęciami i pracą. Mało im się przyglądałam. Myślę, że ona
też to ma: ukryty gdzieś w sobie ogromny egoizm. Ja z biegiem lat zrozumiałam, że w życiu
najważniejsze są emocje i ludzie bliscy, że trzeba się przy nich zatrzymać... Zrozumiałam to
tak naprawdę dopiero parę lal temu, ona dopiero się tego nauczy... Myślę, że jeszcze do końca
nie wie, w jaki sposób należy pielęgnować uczucia.
Jest coś, czego jej zazdrościsz?
Gzy matka może zazdrościć czegokolwiek swojemu dziecku? Nie sądzę. Jedyne, co wzbudza
mój „głód", to jej młodość, uroda i to, że ma kawał życia przed sobą. Tylko tego mogę jej
zazdrościć...
A jak nazwałabyś jej styl?
W tym wypadku całkowicie się różnimy. W okresie jej dzieciństwa byłam bardzo
ekstrawagancka, ubierałam się w zupełnie dziki sposób; małe dziecko, jakim była wtedy
Matylda, musiało być niezwykle tym skrępowane. Wstydziła się chodzić z matką na spacery,
pamiętam, jak błagała, żebym nie przychodziła po nią do szkoły... (śmiech) A co do jej stylu,
to nazwałabym go bardzo klasycznym, uporządkowanym i eleganckim. śadnego wariactwa.
Czego nie można powiedzieć o twoich strojach...
Jestem dojrzałą kobietą i ubieram się zupełnie inaczej, niż ubierałam się dziesięć czy
piętnaście lat temu. Nie staram się utrzymywać jakiegoś mojego wizerunku. Nieustannie
zmieniam swój styl, ponieważ uważam, że trzymanie się kurczowo jed-
70
nego wzoru przez całe lata jest po prostu idiotyczne i właśnie postarza, a poza tym jest nudne.
Osoby sceny czy estrady, które dwadzieścia lat temu miały jakiś swój styl, lecz nie
wprowadziły do niego żadnych zmian, wyglądają dziś nieznośnie... śyją z tym wizerunkiem
w rzeczywistości czasu zaprzeszłego, (śmiech) Wydaje mi się, że osoba publiczna ma pewien
obowiązek bycia może nie tyle przykładem i wzorem, ile jakością dla swojej publiczności -
ona tego wymaga. Dla mnie moda była zawsze ogromną przyjemnością i traktowałam ją
raczej jak przygodę. Ja to po prostu lubię i nie wynika to z mojej próżności - zawsze mnie to
bawiło, było dla mnie pewnego rodzaju odprężeniem. Jestem już w wieku, kiedy przebieranki
się skończyły. Oczywiście była to cudowna przygoda, która dała mi się wyszalcć. Myślę, że
to jeden z etapów, które warto w swoim życiu przeżyć.
Czy uważasz, że w życiu Matyldy powtarzają się pewne schematy czy też sytuacje z twojego?
Tak. Matylda podobnie jak ja musi mieć przy sobie silnego mężczyznę, który jest dla niej
autorytetem i którego podziwia. Jeśli będzie od niej słabszy, ona go zdominuje albo odsunie
się od niego. I w tym jesteśmy do siebie bardzo podobne, choć idziemy przez życie tak
różnymi drogami. Patrzę na nią jak na kopię samej siebie. Ma odwagę, by nieustannie iść do
przodu, podnosić sobie poprzeczkę, podejmować wciąż nowe wyzwania.
Jakie na przykład?
Na przykład decydując się parę lat temu na otwarcie agencji nieruchomości. Sama szuka dla
siebie klientów, wymyśla nowatorskie propozycje, sugeruje urządzanie wnętrz. Myślę, że ja
miałam więcej szaleństwa - pewnie dlatego zajęłam się aktorstwem; ona poszła w zupełnie
innym kierunku. Matylda musi być bardziej skupiona w sprawach ekonomicznych,
prawnych... Zdecydowanie jest konkrelniejsza, niż ja byłam w jej wieku. Teraz również
jestem osobą konkretną, bo gdybym nią nie była, gdybym nie była skupiona, konkretna i
precyzyjna, to nie mogłabym jednocześnie prowadzić firmy, reżyserować filmów, pisać
scenariuszy. Przyglądam się osobom w jej wieku i widzę, jak mało są samodzielne, jak wiele
z nich nadal znajduje się pod skrzydłami rodziców. Matylda nie jest pod żadnymi skrzydłami,
ale ma ten luksus, że może ze mnie korzystać, kiedy naprawdę mnie potrzebuje, niczego
natomiast nie musi.
71
Jak wygląda związek między dwoma zodiakalnymi Lwami? Zdarzają się napięcia, ponieważ
obie jesteśmy bardzo niezależne. Matylda jest młoda, walczy o swoje życie i karierę
zawodową. Często w związku z tym jest napięta, podirytowana i być może niekiedy ją
drażnię. Nie jest jeszcze dość dojrzała, by zrozumieć ulotność istnienia najbliższych. Dla
mnie liczy się przede wszystkim jej związek, jej szczęście, żeby była szczęśliwa tam, gdzie
chce być szczęśliwa. Jestem może nadwrażliwa, prawie każde jej ostre słowo rani mnie
bardziej, niż powinno, ale to typowe dla matek zakochanych we własnych córkach. Nie
potrafią mieć do nich dystansu.
Masz na nią sposób?
Nie. Staram się jej nie drażnić, nie dotykać spraw, które mogłyby ją zirytować. Matylda
potrafi mieć do mnie bardzo krytyczny stosunek, a ja się po prostu nieustannie o nią boję i
martwię, mimo że to już całkiem duża dziewczynka. Stoję z boku i czekam na jej znak...
kiedy mnie będzie potrzebować. Nie używam „sposobów" wobec własnych dzieci,
niepotrzebna mi dyplomacja w relacji z własną córką. Ta relacja powinna opierać się
wyłącznie na autentyczności i zaufaniu.
Czym byt dla Matyldy ślub z Sashemt
Najważniejszą decyzją w dotychczasowym życiu: „Przestaję być dzieckiem, jestem żoną...''.
Także dla mnie było to niesamowite przeżycie. Ślub odbywał się na polanie nad jeziorem, jak
w filmie Viscontiego, w którym kobiety w taftowych sukniach, a mężczyźni w smokingach
przesuwali się dostojnie w stronę ołtarza pośrodku polany. Brałam w tym udział, a
jednocześnie patrzyłam na to zdarzenie jak na coś nierealnego...
Matylda za dziesięć lat?
Martwię się bardzo, co będzie za tych dziesięć lat. Nie chcę krakać ani zapeszać, ale kiedy
widzę, jak bardzo jest zagoniona, to jestem pełna obaw. Chciałabym, żeby obudziło się w niej
więcej czułości, chciałabym odwozić do szkoły dziesięcioletnie pyskate wnuczęta!
Jaką jest kobietą, a jaką córką?
Oczywiście jak większość kobiet musi mieć oparcie w mężczyźnie. Zdarza się, że
wybieramy silnych mężczyzn, którzy nam imponują, a potem się okazuje, że ko-
VI
chają bardziej siebie samych i związki się rozpadają, bo jesteśmy niedopieszczo-ne, bo zbyt
mało czasu mężczyźni nam poświęcali... Ale to nasza wina, bo takich mężczyzn sobie
wybieramy. Nasze oczekiwania są zbyt duże, potrzebujemy strasznie dużo miłości, poświęceń
ze strony mężczyzny, jednocześnie oczekując, że będzie on supermenem. Tego wszystkiego
pewnie się nie da skleić w jednym mężczyźnie. Podejrzewam, że Matylda podobnie jak ja jest
skazana na niezależność i ciężką pracę...
Masz ulubioną anegdotę z jej dzieciństwa?
Kiedy miała pięć lat, twardo szła sama do przedszkola, za nic nie chciała, bym ją odbierała, z
powodu - wspominałam już o tym - moich strojów. Nie mogła sobie dać rady z dręczącymi ją
kolegami. Wiele lat później błagała mnie, bym nie wychodziła głównym wejściem z domu,
tylko tylnym - chciała uniknąć komentarzy kolegów z podwórka i wstydu...
Matylda to...
...ktoś, dla kogo rzuca się wszystko i pędzi o każdej porze dnia i nocy. Uwielbiam,
kiedy jest przy mnie.
Matylda king
Gdybyś była mamą, to...
To byłabym chyba taka, jaka ona jest w tej chwili. Specjalnie bym się nie zmieniała.
Szukałabym może większego wsparcia w bliskiej osobie, ale przede wszystkim byłabym z
siebie dumna. Dumna ze swoich osiągnięć i z tego, jaką jestem osobą.
Jakie cechy was łączą, a jakie dzieła?
Tak się składa, że wiele nas różni. Myślę, że nie jestem takim nerwusem jak mama, choć
przyznam, że od pewnego czasu trochę się wyciszyła i uspokoiła; myślę, że dorośleje...
(śmiech)
Najwyższy czas...
Ja nie jestem artystyczną duszą, a mama zdecydowanie jest i to wiele tłumaczy... Myślę, że
dom był od zawsze tak intensywnie przesiąknięty artyzmem moich rodziców, że musiał się w
końcu pojawić w rodzinie ktoś, kto twardo stąpa po ziemi, i Lą osobą byłam ja. W tym
jesteśmy zupełnie inne. Różnimy się również poglądem na to, co jest sukcesem. Odnoszę
czasem wrażenie, że dla mamy wielkim sukcesem jest posiadanie mnie i mojej siostry, to, w
jaki sposób nas wychowała, życie z nami, a dopiero po tym mają miejsce jej sukcesy
zawodowe. Może obecnie znajduję się na
75
trochę innym etapie życia i dlatego o wiele większym sukcesem jest dla mnie praca
zawodowa. Na niej jestem rzeczywiście skoncentrowana i ciężko jest mi sobie wyobrazić
siebie w innej roli niż osoby pracującej i tyle... Myślę jednak, że obie mamy tę samą
otwartość, tę samą wiarę w ludzi, która czasem wręcz zakrawa na swego rodzaju naiwność,
ponieważ często obie wierzymy, że wszyscy wokół nas są dobrzy, że są tacy, jakimi tak
naprawdę chciałybyśmy ich widzieć, a niestety nie zawsze tak jest i często z tego powodu
przeżywamy zawody i rozczarowania.
Czy jest coś, czego jej zazdrościsz!
Zazdroszczę jej na pewno lekkiego podejścia do życia, czasem właśnie tego oderwania się od
zasad i przyzwyczajeń. Mama nie boi się odważnych ruchów. Dla niej nie jest na przykład
problemem zamieszkać jutro w zupełnie nowym, dotąd nieznanym miejscu i zmienić
wszystko diametralnie... Dzieci nigdy nie były ograniczeniem w jej samorealizacji, dawała
nam wręcz do zrozumienia, że byłyśmy zawsze jej częścią. Na pewno zazdroszczę jej tego, że
mimo ciężkich doświadczeń w pewnych okresach życia, kiedy była sama, nigdy nie uległa i
nie pozwoliła, by podcięło to jej skrzydła. Potrafi zaprzeć się i dążyć do wyznaczonego celu,
potrafi się zmobilizować i postawić na swoim. Ma niezwykłą łatwość dostosowywania się do
sytuacji. Kiedy parę lat temu miała problemy ze swoją nogą - miała ją w gipsie - nie
przeszkadzało jej to w pójściu na tańce... Nie wiem, jak to by ze mną było... Mama ma
nieprawdopodobne pokłady energii, wiary w innych, wiary w siebie i nic nie jest w stanie tak
naprawdę zepchnąć jej z obranej ścieżki życiowej.
Jak nazwałabyś jej stylf
Bardzo podobał mi się sposób, w jaki określił go mój mąż Sash, kiedy po raz pierwszy był u
mojej mamy w domu. Wszedł, rozejrzał się, po czym powiedział łamaną polszczyzną: „No
tak, Małgosiu, to u ciebie wygląda jak komis meblowy...". I to mniej więcej jest styl mojej
mamy. (śmiech) Każda rzecz znajdująca się u niej w domu ma swoją historię i nie ma wśród
nich przedmiotów przypadkowych. Jej dom jest wręcz nasycony mnóstwem historii! A jej
samej styl określiłabym jako kompletnie nieobliczalny i wariacki! (śmiech) Nie sposób
przewidzieć, czym nas zaskoczy, i to jest wspaniale! (śmiech) Jest nieprzewidywalna i to
dotyczy tak jej stroju, jak sposobu bycia.
76
Gzy powtarzają się w twoim życiu pewne schematy czy też sytuacje z życia mamy?
Chyba niespecjalnie. Często zdarza mi się myśleć, że zachowam się zupełnie inaczej i będę
zupełnie inna niż mama w konkretnej sytuacji, ale z wiekiem coraz częściej zauważam, że w
relacjach z moją młodszą siostrą Weroniką przejęłam nad nią matczyną odpowiedzialność i
czasem zanudzam ją i krytykuję bardziej niż mama. W momentach kryzysowych natomiast
powstaje między nami telepatyczne porozumienie i wtedy potrafimy wykonać identyczne
ruchy i zareagować w ten sam sposób. Powiedziałabym, że nie tyle powtarzają się sytuacje,
ile nasze reakcje na sprawy wokół nas...
Wiem, że wierzysz w astrologię; jak w takim razie wygląda związek między dwoma
zodiakalnymi Lwami, a właściwie Lwicami? Jest to związek zdecydowanie wybuchowy,
przepełniony miłością i pasją, bardzo emocjonalny. Wydaje mi się, że dużo ciężej było mi się
porozumieć z mamą, kiedy z nią mieszkałam w okresie młodzieńczego buntu. Jest to na
pewno mieszanka wybuchowa, ona jednak sprawia również, że jesteśmy bardzo do siebie
podobne w reakcjach i konstrukcji fizycznej. Mamy bardzo dużo podobnych odruchów, które
niekoniecznie wynikają z genów. Wiem na przykład, że wiele osób spod znaku Lwa nie lubi
zimna - i my również go nie lubimy. Dla Lwa rzeczy czy smaki muszą być wyraziste -jak
czarne, to czarne, a jak białe, to białe. Dopiero teraz zaczynam powoli cenić te podobieństwa,
które jeszcze nie tak dawno mnie irytowały, powodując wiele zgrzytów między nami. Kiedy
spotykają się dwa różne znaki, następuje pewnego rodzaju wymiana, wzajemne uzupełnianie
się, a myśmy się po prostu ścierały ze sobą... Jeśli ktoś widział w programie przyrodniczym,
jak walczą lwy, to wie, jak to mniej więcej wyglądało między nami... (śmiech)
Masz na nią sposób?
Mama mówi, że jestem taką córką, która mogłaby być jej matką... (śmiech)
Chyba potrafię zdystansować się do wielu spraw i trzeźwo na nią spojrzeć. Na
nią ciężko jest mieć sposób. Chyba jedynie spokojem i cierpliwością można coś
wskórać, bo jeśli zareaguję na jej zachowanie agresją, to jej kontra też będzie
ostra.
77
Czym by l dla mamy twój ślub z Sashem?
Myślę, że przede wszystkim gigantycznym przeżyciem. Mama bardzo to wydarzenie
przeżywała, nawet zaskoczyło mnie, jak bardzo, ponieważ w tym kumplowskim układzie, jaki
istnieje między nami, tego dnia była naprawdę moją mamą, taką stuprocentową mamą, której
zależało, żebym czuła jej obecność. To było dla mnie niezwykłe.
Mama za dziesięć latl
W Skolimowie...! (śmiech), który zresztą ja będę musiała opłacić, bo tak się umówiłyśmy! A
tak naprawdę myślę, że za dziesięć lat nie dość, że nie będzie się nadawała do Skolimowa, to
jeszcze, mam nadzieję, znajdzie swoją połówkę, która gdzieś na nią czeka, i pozostanie taką,
jaka jest teraz, więc nie będzie wielkich zmian... (śmiech)
Jaką jest matką, a jaką kobietą?
Moja mama należy do osób dość zaborczych, z którą to przypadłością sama stara się walczyć,
choć czasem nie jest to łatwe. Miałam mamę paukówę, która miała zielone włosy, czarne
paznokcie i była wymalowana w jakieś trójkąty i kwadraty. Kiedy szłam z rodzicami ulicą w
Łodzi, gdzie wtedy mieszkaliśmy, mama musiała iść trzy kroki za nami, a ja udawałam, że jej
nie znam - tak bardzo się wstydziłam jej wyglądu... (śmiech) Teraz pozostały mi wspaniałe
wspomnienia z dzieciństwa, jakimi mało kto może się pochwalić. Na pewno nauczyło mnie to
tolerancji - uważam siebie za osobę tolerancyjną; miałam naprawdę dobrą szkołę i po takiej
mamie ciężko mnie zaskoczyć, (śmiech) A kobietą jest bardzo silną i niezależną. Umie
poradzić sobie w każdej sytuacji i w związku z tym musi trafić na mężczyznę podobnie
niezależnego, a jedynie bardziej stonowanego, by mógł od czasu do czasu ściągnąć ją na
ziemię. Ma niezwykłą silę i czasem chyba właśnie ona powoduje, że mężczyzna, który z nią
jest, czuje się niepotrzebny. Jest typową Lwicą, a jej zasada to: stadko moje - nie dotykać, a w
tym stadku trzeba każdemu dogodzić i każdym z osobna się zaopiekować; a przecież czasem
bywa tak, że nie wszyscy chcą, by się nimi opiekowano... (śmiech) Mam film z mojego
wieczoru panieńskiego - to byl prezent - z nagranymi mi bliskimi osobami i tam jest takie
piękne zdanie mamy, kiedy życzy mnie i mojemu narzeczonemu wszystkiego najlepszego i
ż
ebyśmy nie zapomnieli o tym, że jest taka mamuśka, że ona istnieje i że będzie nas
78
nawiedzać, szpiegować, męczyć i nachodzić, ale musimy się do tego przyzwyczaić, bo
bardzo, bardzo nas kocha.
Twoja ulubiona anegdota z dzieciństwa mamy?
Jedną z wielu moich ulubionych anegdot z dzieciństwa mamy, nawiasem mówiąc, dokładnie
ukazującą jej charakter, jest historia o tym, jak moja babcia, rozwodząc się, postanowiła
nakierować swoją córkę na prawidłową drogę życia i wysłała ją do gimnazjum z internatem,
prowadzonego przez siostry zakonne. Ciężko jej pewnie tam było, bo nie zastanawiając się
długo, pewnego dnia spakowała się i uciekła do swojego taly; jej noga już nigdy więcej nie
stanęła w tym internacie.
Mama to...
Niezwykle ważna osoba w moim życiu. Nie wyobrażam sobie, żeby moja mama była inną
mamą... Będąc dzieckiem, bardzo chciałam, żeby była taka normalna, że nie klucz na szyi,
tylko mama czeka w domu z obiadem, nie sukienki w kropki, tylko szary kostiumik, nie rude
włosy, tylko taki mysi blond... A teraz Bogu dziękuję za mamę, jaką mam! To największa
przyjaciółka, najbardziej oddana mi osoba. Zdarza się, że Weronika zwraca się do mnie,
mówiąc o naszej mamie: „moja mama", więc chyba w niej jednej każda z nas ma swoją
mamę... (śmiech)
Teresa rosati
Gdyby była pani Weroniką, to...
Gdybym była Weroniką, to pewnie obrałabym tę samą drogę, którą ona obrała. Podobnie jak
ja kieruje się w życiu tym, co ją najbardziej interesuje, co lubi i co jest jej prawdziwą pasją.
Mnie rodzice zachęcali do podtrzymania rodzinnej tradycji i pójścia na studia medyczne, na
szczęście udało mi się zmienić kierunek, gdyż na widok krwi robi mi się słabo, więc lekarzem
nie mogłabym być w żadnym wypadku. 1 dlatego gdybym nią teraz była, postępowałabym
dokładnie tak jak ona. Wybrałabym swoją wielką pasję i szłabym za głosem serca, bo należy
robić w życiu to, co się naprawdę lubi, co nawet się kocha - tylko wtedy można odnieść
sukces.
Czy jest coś, co jednak zmieniłaby pani na jej miejscu? Oczywiście, są takie rzeczy...
(śmiech) Weronika nie ma, że tak powiem, odruchu porządkowania rzeczy wokół siebie.
Uważam - i usiłuję jej to wytłumaczyć - że potem to bardzo przeszkadza w życiu. Mnie
uporządkowanie jest niezbędne, bym mogła czymkolwiek się zająć... Na jej miejscu chyba
właśnie to starałabym się zmie-
81
nić. Z drugiej strony, może to taki wiek i pewnego dnia sama zrozumie, że czasem po prostu
łatwiej jest mieć porządek. Ciekawe są w niej te dwie sprzeczności: z jednej strony
uporządkowanie i dyscyplina, z drugiej ten, powiedzmy artystyczny, nieład.. . (śmiech) Nie
ukrywam, że czasem zazdroszczę jej egoistycznego podejścia do ludzi. Ja, gdy ktoś mnie o
coś prosi, automatycznie odpowiadam: „Tak, oczywiście!" - dopiero potem przychodzi myśl:
„Go ja biorę sobie na głowę! Po co?". Ona raczej odpowie: „Nie wiem. Zastanowię się.
Zobaczę...". Tego na pewno bym nie zmieniała, (śmiech)
Czy Weronika kieruje się w życiu jakimiś zasadami? Jak najbardziej, zaczerpniętymi z Biblii.
Wiara, nadzieja i miłość to zasady, którymi kieruje się w życiu.
Co jest dla niej najważniejsze w życiu f
Myślę, że realizowanie się w pasji, czyli w aktorstwie. Niesamowita jest w niej chęć
samorealizacji i determinacja, by dojść do wyznaczonego sobie celu: nie marzenie zostania
gwiazdą, ale po prostu dobrą aktorką. I to jest chyba dla niej najważniejsze, aczkolwiek ona
twierdzi, że najważniejsi jesteśmy my, rodzice... Jej głębokim marzeniem jest również, tak mi
się zdaje, zrzucenie z siebie piętna - bo w tym wypadku mogę chyba nazwać to piętnem -
nazwiska, które wbrew pozorom wcale nie ułatwia, lecz wręcz utrudnia jej działanie.
Z czego jest w stanie zrezygnować, a z czego nie?
Nie jest chyba w stanie zrezygnować z pewnego standardu życia...
Jaki ma stosunek do pieniędzy, miłości i mężczyzn? Trudne pytanie... (śmiech) O pieniądzach
w ogóle nie myśli, po prostu są, nie zastanawia się skąd. Niestety, uwielbia je wydawać.
Jeszcze do niedawna telefonowała i konsultowała ze mną zakupy, teraz sama dokonuje
wyborów... Rzadko kiedy patrzy na cenę... (śmiech) Go do miłości, to jest wielką
romantyczką i marzycielką. Szuka w życiu miłości idealnej. Staram się w niej tego nie
burzyć, ale i nie utwierdzać w przekonaniu, że na pewno ją znajdzie. Jak życic pokazuje, to
rzadkość, a jeśli już się zdarzy, to nie trwa cale życic. Ważna jest tego świadomość i należy
cieszyć się każdą chwilą. W miłości jest niezwykle wierna. A wobec mężczyzn szalenie
wymagająca.
82
^^^^^^■н
Jak scharakteryzowałaby pani styl Weroniki?
Nie ulega łatwo sugestiom, bardzo zdecydowanie broni swojego zdania i stara się zachować
za wszelką cenę swoją wolność. Nie znosi ograniczeń. Mam tu na myśli pewne upodobania
co do ubioru. To, co ja poprzez moje projekty usiłuję zaproponować klientkom, nie jest na
przykład w żaden sposób bezwzględnym narzucaniem, że to a to jest modne... Każdy musi się
przede wszystkim dobrze czuć w tym, co nosi. Oczywiście musi to się mieścić w granicach
dobrego smaku i być zgodne z jakimiś trendami, ale nie wolno nikomu niczego narzucać. To
samo dotyczy Weroniki. Kiedy miała trzy latka, nienawidziła spodni i nawet w trzaskający
mróz chciała chodzić tylko w spódniczkach. Była stanowcza już jako taki maty brzdąc... 1 to
w niej zostało. Nadal zdecydowanie bardziej woli spódnice - w przeciwieństwie do mnie. Ma
w sobie coś z romantycznej panienki. Taka rozważna i romantyczna. Stara się nie przekraczać
pewnych granic, ale to na pewno nie jest styl współczesnej dziewczyny właśnie ze względu
na sposób bycia, na jej spojrzenie i melancholię. Uważam, że sam jej typ urody niejako
narzuca pewien styl ubierania, któremu siara się i chce być wierna. Nie ma między nami
tematu tabu, aczkolwiek absolutnie w nic nie ingeruję i nie narzucam jej niczego. Jeśli pyta
mnie o zdanie, to mówię jej, co myślę, ale zawsze podkreślam: „Decyzja należy do ciebie". A
wtedy ona odpowiada: „Mamo, i tak wiesz, że jak powiesz, tak zrobię...".
Czy jest jakaś część garderoby, do której Weronika przywiązuje szczególną wagęf
Lubi bluzki z cienkich jedwabi, szyfonów, żorżet... bardziej romantyczne, z jakąś falbaną czy
plisą. Jeśli ubiera się na sportowo, to lubi żywe kolory odpowiednio ze sobą zestawione,
natomiast w wieczorowych strojach lubi barwy stonowane.
Na co w stroju zwraca szczególną uwagę? Myślę, że na odpowiedni dobór biżuterii.
Czy widzi pani podobieństwo między wami?
Na pewno fizyczne. Obie mamy kręcone włosy i obie ich nie znosimy, namiętnie je
prostujemy... Fakt, że ona to robi, nie dziwi mnie zupełnie, bo ma lat dwadzieścia
88
jeden, ale że ja, będąc kobietą dojrzałą, chodzę do fryzjera i mam zły humor, jak jest wilgoć w
powietrzu... (śmiech) Jest jednak wiele rzeczy, które odbieramy inaczej. Na przykład
uwielbiam kwiaty i pierwszą rzeczą, którą robię, przychodząc z nimi do domu, zanim nawet
zdejmę płaszcz, jest wstawienie ich do wazonu. Ona potrafi swoje przetrzymać przez kilka
godzin w bagażniku samochodu, na mrozie, do następnego dnia - i to ja staram się je jakoś
reanimować, robiąc im kąpiele w wannie. Ubolewam nad tym jej brakiem czułości... (śmiech)
Obie kochamy zwierzęta i filmy z lat pięćdziesiątych. Ja odpowiadam za filmy polskie, a ona
głównie za amerykańskie. Weronika uwielbia małe dzieci i nawiązuje z nimi błyskawiczny
kontakt, czego o mnie nie można powiedzieć. Tak więc teoretycznie więcej nas dzieli, niż
łączy.
Ale macie wspólne cechy?
Ja mam zupełnie inny charakter; mimo że jesteśmy, jak mi się wydaje, bardzo ze sobą blisko,
czasem nawet myślę, że za blisko... (śmiech), to jednak jesteśmy bardzo różne. Jeśli chodzi o
cechy charakteru, na pewno mamy ogromne wymagania w stosunku do siebie, najbliższych i
otaczającego nas świata. Najbardziej cenimy sobie wysoką kulturę oraz inteligencję. Nie
znosimy chamstwa, złego wychowania, no i tej ogromnej i bezinteresownej zawiści, jaka,
niestety, zdarza się ludziom. Nazwałabym to podobnym konserwatywnym podejściem do
pewnych spraw.
Ma pani sposób na Weronikę?
Niczego nie osiągnę piekleniem się i robieniem jej wyrzutów. Podobnie jak na
mężczyznę, i na nią idealny sposób to spokój, czułość i komplementy...
(śmiech)
Weronika za dziesięć lat?
Widzę ją raczej daleko od siebie... Jest w niej ogromna fascynacja światem, nie bardzo chyba
wiąże swoją przyszłość z Polską. Widzę ją tam, gdzie będzie jej dobrze...
A jaka pani była w jej wieku?
Zdecydowanie inaczej wyglądało moje życie. Ja poddawałam się losowi i nie miałam tak
silnej determinacji, by konsekwentnie zmierzać do celu. Inne były czasy, inne
uwarunkowania i możliwości. Zawód projektanta praktycznie nie istniał, w każdym
84
razie byl mało poważny, więc nawet o nim nie myślałam. W jej wieku studiowałam w
Warszawie handel zagraniczny, na który uciekłam przed medycyną. Wydaje mi się, że moje
ż
ycie wyglądało o wiele mniej ciekawie.
Z czym Weronika utożsamia piękno?
Przede wszystkim z duszą i z tym, jaki ktoś naprawdę jest.
Kto jest dla niej autorytetem i dlaczego?
Jeśli chodzi o fascynacje w jej zawodzie, to ceni i szanuje wielu reżyserów. Weronika zna
dorobek wszystkich światowych reżyserów i operatorów na pamięć wraz ze wszystkimi
nagrodami, jakie dostali. Dwa lata temu na festiwalu filmowym Ga-merimage w Łodzi jeden
z twórców w czasie prelekcji mówił o pewnym wydarzeniu i nie mógł sobie przypomnieć
jakiejś daty, wtedy ona podpowiedziała mu ją z sali. Bardzo ceni Romana Polańskiego,
którego miała okazję poznać. Natomiast jeśli chodzi o życie, to myślę, że autorytetem jest
tata. Bardzo liczy się z jego zdaniem.
Jakie hy to pani dzieciństwo?
Zupełnie inne od dzieciństwa Weroniki. Moi rodzice pracowali oboje praktycznie cały dzień.
Rano w przychodni, wieczorem prowadzili gabinet prywatny. Poza tym miałam czworo
rodzeństwa, więc dopóki byłam w domu rodzinnym w Lublinie, głównie miałam do czynienia
z opiekunkami, paniami do pomocy i nie miałam takiego kontaktu z rodzicami. Jeśli już, to
bliższy miałam z ojcem. Mama była osobą dość skrytą, bardzo melancholijną i niepotrafiącą
specjalnie okazywać uczuć... Tak więc moje dzieciństwo nie było łatwe właśnie z tych
względów, gdyż jestem osobą, która bardzo tego ciepła i czułości potrzebuje.
A jaką pani zdaniem Weronika będzie mamą?
Mamą będzie fantastyczną! Obserwuję, jaki ma kontakt z dziećmi, ile wykazuje cierpliwości.
Na pewno będą pewne różnice wychowawcze, co się wiąże z cechami jej charakteru. Nie
wykluczam, że będzie wymagająca. Jej stanowczość, zdyscyplinowanie, konsekwencja w
działaniu i tak zwana dyplomacja dadzą się we znaki.
85
Pani ulubiona anegdota z jej dzieciństwa?
„Nie będziesz mną rządzić..!" - tak mówiła do wszystkich wokół siebie, kiedy miała trzy
latka. Nasi znajomi nazywali ją „Szefową", ponieważ rozstawiała wszystkich po kątach... co
jej chyba do dzisiaj zostało... (śmiech)
Czym są dla was rozstania?
Są czymś bardzo trudnym i ciężkim. Tęsknimy za sobą chorobliwie - nie przyznaję
się do tego nawet mężowi... (śmiech)
Jaką jest kobietą i jaką córką?
Jest stuprocentową kobietą, niezwykłe intrygującą i może być dla mężczyzny fascynująca. A
córką jest bardzo ciepłą i czułą.
Jakie jest największe jej marzenie - realne bądź nierealne? Nie wiem, czy w wypadku
Weroniki łe nierealne nie są realnymi... (śmiech) Pewnego razu podczas przerwy semestralnej
pojechała ze mną do Los Angeles, gdzie akurat odbywała się gala wręczania Oscarów.
Wyobraź sobie, że na cztery godziny przed ceremonią otrzymałam wiadomość z Polski, że
znajoma znajomego, która wybierała się na tę uroczystość ze swoim synem, zrezygnowała, by
na jej miejsce mogła pójść Weronika. I tak na godzinę przed rozpoczęciem całej gali
przyjechał po nią bardzo przystojny młody człowiek. Po gali dostali się na przyjęcie dla VIP-
ów, gdzie miała okazję spotkać jednego z nagrodzonych - dostał Oscara za dźwięk - i zapytała
go, czy mogłaby potrzymać choć przez chwilę tę statuetkę. Laureat się zgodził i w tym
momencie Weronika wyciągnęła aparat fotograficzny i poprosiła o zrobienie jej zdjęcia. Tak
więc zdjęcie z Oscarem już ma, teraz czeka tylko na odpowiedni film. Marzenia? Po prostu je
materializuje.
Kiedy najbardziej lubi pani na nią patrzeć?
Lubię na nią patrzeć, kiedy śpi. Przyglądam jej się wtedy uważnie, bo pięknie wygląda.
86
^^шшшшшшшшшшвяшш^^^^ж
w
rr
Czym zaimponowała pani w życiu?
Zaimponowała mi wiele razy szaloną konsekwencją. Umie się bronić i wyjść z trudnych
sytuacji z twarzą. Potrafi dostosować ludzi do swoich reguł, a nie ulegać ich presji.
Weronika...
Wzbudza we mnie niesłychaną czułość, tkliwość, wielkie uczucie, a jako osoba jest
niezwykła - bo tak inna...
щ
Weronika rosati
Gdybyś była mamą, to... Tobym byta spełnioną kobietą.
Czy jest coś, co zmieniłabyś na jej miejscu?
Tak, charakter córki, (śmiech) Nie miałabym tyle cierpliwości i tego wewnętrznego spokoju,
który ona ma w stosunku do mnie i do wszystkich. Przy zawodzie, który wykonuje, i stresie,
jaki codziennie jej towarzyszy, mama potrafi to wszystko opanować.
Czy mama kieruje się w życiu zasadami? Jakimi?
Dla mamy najważniejsza była i jest rodzina. Ja to zawsze czułam i wydaje mi się, że każdy w
naszej rodzinie zgodziłby się ze mną. Bez względu na wszystko najpierw są dzieci i mąż.
A poza rodziną co jest dla niej najważniejsze?
Myślę, że szacunek do siebie samej, poczucie własnej wartości i godność.
Z czego jest w stanie zrezygnować w życiu, a z czego nie?
Umie zrezygnować i odmówić sobie przyjemności, ale nie potrafi nie dawać jej nam,
swoim najbliższym.
Jaki ma stosunek do pieniędzy, miłości i mężczyzn? Jeżeli chodzi o pieniądze, to nigdy nie
była kobietą luksusową. Już bardziej mogę to powiedzieć o sobie niż o niej, ponieważ potrafię
czasem przesadzić z zakupami, a ona bę-
89
dąc w moim wieku nie mogła sobie na tyle rzeczy pozwolić. Było pięcioro dzieci i dla
wszystkich musiało wystarczyć. Mama nie miała takich warunków jak ja, co pozwoliło jej
nauczyć się i zrozumieć, że pieniądze są niezbędne do życia, ale to wszystko. Nigdy nie
zauważyłam, by ich nie szanowała czy żeby była nimi zauroczona. Pieniądze traktuje jako
ś
rodek do życia i nic ponadto. W miłości jest stała i wierna. Jest romantyczna, sentymentalna
i wrażliwa. Na każdym melodramacie od razu wzrusza się do łez. Często śmieję się z niej,
ponieważ kiedy wspólnie oglądamy jakiś film w telewizji - a muszę tu dodać, że mamę
bardzo szybko nudzi oglądanie - kątem oka widzę, że śpi, ale kiedy tylko zaczyna się jakaś
romantyczna scena, budzi się, uważnie wszystko śledzi i pochlipuje. Każda, nawet najbardziej
błaha scena potrafi ją rozczulić... Wystarczą trzy minuty i już ma Izy w oczach, chociaż wcale
nie musi wiedzieć, o czym jest cała historia. Dla niej liczy się jedynie ten moment wzruszenia
- i to jest piękne. Jeżeli chodzi o stosunek do mężczyzn, to myślę od razu o tacie. To
mężczyzna jej życia. Są małżeństwem od ponad trzydziestu lat, co świadczy chyba najlepiej o
jej stosunku do mężczyzn. Wiem, że wymaga od nich przede wszystkim klasy, dobrego
wychowania i inteligencji.
Jak nazwałabyś styl mamy? Kobiecy, z klasą i elegancją.
Czy jest jakaś część garderoby do której mama przywiązuje szczególną wagęf Ponieważ jest
projektantką, bardzo dużą wagę przywiązuje do całości stroju. Oczywiście zauważa dodatki,
przygląda się im. Myślę, że z dodatków to obie bardzo lubimy torebki i kolczyki. Mama ma
jeszcze słabość do pierścionków. W strojach lubi skromną i prostą całość, a do tego właśnie
jakiś zwariowany dodatek.
Czy widzisz podobieństwo między wami?
Może zacznę od cech fizycznych. Podobno wyglądam identycznie jak mama, kiedy była w
moim wieku. Rzeczywiście mam po niej włosy, kolor oczu, uśmiech, wzrost i budowę ciała...
(śmiech) Z charakteru również jestem podobna, aczkolwiek, jak już mówiłam, nie mam tego
jej spokoju i dystansu do wielu spraw. Bardzo możliwe, że nauczyła się go z życiem. Obie
jesteśmy wrażliwe, powiedziałabym nawet, że zbyt wrażliwe. W każdą rzecz angażujemy się
na dwieście procent i nie potrafimy inaczej. Nieistotne, czy to są błahostki czy też poważne
sprawy. Wszystko traktujemy serio, emocjonalnie i z wielkim zaangażowaniem. Nasze
zaangażowanie wynika z prawdziwej pasji, miłości, a nie z mody, korzyści, interesowności
czy kaprysu. Wydaje mi się, że
90
■
^^^^^■^^^^н
wrażliwi ludzie widzą o wiele więcej i o wiele więcej rzeczy im przeszkadza. Mam na myśli
przede wszystkim te złe rzeczy, na które często nie potrafimy przymknąć oka.
Macie wspólne cechy? Jakie?
Na pewno wrażliwość, pewną chęć czy też potrzebę zachowania własnej godności.
Masz sposób na mamę?
Oczywiście, chociaż myślę, że to się sprawdza nic tylko na mamie, ale na wszystkich...
(śmiech) Wydaje mi się, że podstawą jest czułość i dystans do spraw, czasem chwila na ich
przemyślenie. Bardzo często pisałam do mamy list, kiedy się z nią pokłóciłam. Mama po
naszej sprzeczce zamykała się w sypialni, ja w swoim pokoju i zapisywałam pięć kartek,
przepraszając i tłumacząc moje zacbowanie. Czasem łatwiej jest napisać, co się czuje... Po
napisaniu wsuwałam kartki pod drzwi jej sypialni i czekałam, aż przyjdzie z czerwonym
nosem (bo ma zawsze czerwony nos, kiedy płacze). Obie wiedziałyśmy, że zbyt wiele mamy
dla siebie miłości i że nie ma tu miejsca na kłótnie czy sprzeczki. Mama do dziś przechowuje
te listy...
Mama za dziesięć lat?
Chciałabym za dwadzieścia widywać ją codziennie, co teraz, niestety, nie jest możliwe. śeby
była szczęśliwa i zadowolona zarówno z siebie, ze swojego życia, jak i z mojego, ponieważ
jest to dla niej bardzo ważne. Chciałabym dać jej w swoim czasie wnuki, bo wiem, że na nie
czeka.
A ty kim będziesz w jej wieku?
Sfrustrowaną, starą aktorką... (śmiech) Pewnie właśnie tak będę przeżywała kryzys wieku
ś
redniego i nie dostanę żadnej roli... Jak już mówiłam, nie mam tego spokoju i tej „szyby",
oddzielającej mnie od wielu spraw, którą mama ma. Zbył dużo wymagam od siebie, od
innych i zbyt dużo chcę naraz. Mama zawsze miała poczucie umiaru. Jej zasada brzmi:
wszystko w swoim czasie.
Z czym mama utożsamia piękno?
Wydaje mi się, że najbardziej z prawdziwym uczuciem. Oczywiście może to być też piękny
film, obraz, piękne stroje, kolory, piękne drzewo, a nawet zachód słońca. Mama jest bardzo
czuła na takie rzeczy. Jest romantyczką, przez co właśnie zwraca uwagę na piękno, które ją
otacza. Dotyczy to również ludzi.
91
Kto jest dla niej autorytetem i dlaczego?
Chyba nie ma ideału ani autorytetu... Jeżeli chodzi o zawodowe inspiracje - bo raczej tak bym
to nazwala - to są nimi przede wszystkim wielkie osobowości, które mają swoją drogę, swoje
poczucie piękna, swoje wartości. Zawsze bardzo podobał się jej styl Jacąueline Kennedy i
Audrey Hepburn. Podziwia każdego, kto idzie za głosem serca, w zgodzie z samym sobą,
tworząc przy tym swój wizerunek... Inspirują ją raczej osoby noszące stroje niż ich
projektanci.
Jakie było twoje dzieciństwo?
Zawsze z mamą. Wspominając dzieciństwo, wspominam przede wszystkim ją, ponieważ
wtedy jeszcze nie pracowała i zajmowała się głównie mną. Przez pięć lat mojego dzieciństwa
mieszkaliśmy w Szwajcarii i to właśnie mama była moją jedyną przyjaciółką, osobą bardzo
mi bliską. Trudno mi było przełamać barierę językową i zaprzyjaźnić się z rówieśnikami, bo
nie mówiłam po francusku. Dzieciństwo to mama i jej wielka czułość. Zawsze wiedziałam, że
jestem dla niej naprawdę ważna. Była przy mnie, kiedy jej potrzebowałam...
Czyli bezpieczne i blisko mamy?
Bezpieczne i blisko, chociaż niebezpieczeństwa czyhały i nawet dotykały mnie, ale ona
zawsze potrafiła to później naprawić. Powiedzmy, że mama jest tym lekarstwem, które przez
cale życie wynagradza mi cierpienia czy przykrości.
Jaką mama będzie twoim zdaniem babcią?
Mama jest już babcią, córki mojego brata. Wiem, że bardzo chciałaby, żebym miała córeczkę.
Wyobrażam sobie, że skoro była dla mnie tak cudowną matką, to będzie także cudowną
babcią.
A masz ulubioną anegdotę z jej dzieciństwa?
Mam dwie, chociaż nie jestem pewna, czy powinnam o nich mówić... (śmiech) Ponieważ
dziadek byl osobą towarzyską, w domu często bywali goście, organizowane były obiady,
kolacje i przyjęcia. Przysmakiem była domowa nalewka. I mama bardzo lubiła spijać z
kieliszków ostatnie krople tej nalewki, bo trzeba dodać, że była ona słodka. Pewnego dnia
dom był pełen gości i wielu z nich zostawiło sporo tej nalewki w kieliszkach. Mama miała
wtedy pięć lat i ponoć spiła z tylu kieliszków, że kiedy później poszła ze swoim bratem na
sanki, wjechała nimi prosto w drzewo... (śmiech) Druga jest z czasów, kiedy miała dwanaście
lat i miała krótkie kręcone włosy, tak
92
шя
^шшяшяяя^яя^ш^^^ші^шшяшшшшшшяні^^шшяяшшшшк ■■■■■■■■■
jak ja, a marzyła oczywiście, by mieć diugie i proste. Jej młodsza o siedem lat siostra Basia
miała właśnie takie długie i proste włosy, więc pewnego dnia mama przekonała Basię, że
będzie jej świetnie w krótkiej fryzurze i obcięła jej włosy, po czym zrobiła sobie z nich treskę.
Czym są dla was rozstania?
Koszmarem, cierpieniem, czymś nie do wytrzymania. Śmiejemy się z mamą, że mamy jedno
serce. Kiedyś robiłam sobie badanie u kardiologa, który wcześniej robił badania mamie.
Pewnego dnia, widząc się z nią, wziął przez pomyłkę teczkę z moimi badaniami i powiedział,
ż
e wszystko jest tak jak było, że nie ma żadnych zmian. Na co mama zwróciła mu uwagę, że
to nie są jej wyniki badań, lecz moje. Okazało się, że mamy identyczne serce... Więc kiedy to
jedno serce jest w rozstaniu, jest rozdarte...
Jaką jest kobietą i jaką matką?
Myślę, że kobieta i matka to jedno. Matka jest kobietą, a kobieta powinna być matką. Jest
bardzo ciepłą, czułą i spełnioną kobietą i matką.
Jakie jest największe jej marzenie - realne bądź też nierealne? Zawsze mówi mi, że jej
największym marzeniem jest moje szczęście. Oczywiście to cudownie, ale myślę, że chyba
coś w tym jest, ponieważ nigdy nie widziałam, żeby przeżywała swoje problemy w laki
sposób, w jaki przeżywa moje. Kiedy jakieś prawdziwe przykrości mnie spotykały, ona o
wiele bardziej je przeżywała niż ja. Mnie po kilku godzinach udawało się jakoś otrząsnąć, a
jej było o wiele trudniej. Zawsze mówi, że najważniejszy jest spokój i poczucie
bezpieczeństwa, zarówno w życiu rodzinnym, jak i w sprawach zawodowych. Lubię, gdy
przy każdym pokazie mówi, że to ostatni już pokaz, ostatni... zaklina się i przez następne pól
roku nie ma o nim mowy, wszyscy wiemy, że już z tym skończyła... a potem powstają nowe
projekty i... (śmiech)
Kiedy lubisz na nią patrzeć?
Lubię na nią patrzeć, kiedy jestem do niej przytulona.
Czy zaimponowała ci czymś?
Imponuje mi wszystkim. Myślę, że najbardziej tym, jak kocha i jak bardzo potrafi
tę miłość okazywać. Udowadniać, nie udowadniając, po prostu ją dawać...
Mama to...
ś
ycie...
і
І Ш
■
Grażyna Szapołowska
Gdybyś była Kasią, to...
Pisałabym... Kasia pisze piękne wiersze. Wymaga to oczywiście niezwykłej mobilizacji z jej
strony i czasu; myślę, że nie znalazła jeszcze odpowiedniej chwili w swoim życiu, by
spokojnie się tym zająć. Ona traktuje to jako zabawę. Na jej miejscu starałabym się odnaleźć
w sobie tę pasję.
Jak ona żyje? Jaki jest jej styl?
Kasia ma poczucie humoru i otacza się ludźmi, którzy również je mają. Nie żyje w
rzeczywistości, nie jest osobą realną, twardo stąpającą po ziemi. Do wszystkiego podchodzi
troszeczkę z dystansem, ale i z poczuciem humoru właśnie. Ja jestem tą osobą, która otacza ją
realnością, sprowadza na ziemię, w związku z czym są między nami nieustannie spięcia. Z
drugiej strony wiem, że dzieciom trzeba dać iść samym, trzeba puścić je wolno, ponieważ i
tak nie unikną wszystkich błędów, które my w ich wieku popełniliśmy. Kasia zawsze starała
się uciec od tego, co mówili dorośli, starała się wybrać swoją własną drogę. Kaleczyła się
przy tym i będzie się kaleczyć, ale to jest normalne. Takie jest ży-
95
сіє
. Nikt nie jest w stanie zmienić jej zdania. Chyba że się bardzo zakocha. Wtedy raptem w
pełni zgadza się we wszystkim z tą drugą osobą i odkrywa rzeczy, które dawno były już
odkryte i powiedziane przeze mnie, ale wtedy ona jeszcze była na „nie". A jej styl? Jest
prawdomówna, odważna, ciekawa świata i różnych doświadczeń.
Co uwielbia, a czego nie znosi?
Nie znosi słuchać mamy, to na pewno! (śmiech) Poza tym myślę, że nie uznaje w życiu
kompromisów. A co uwielbia? Uwielbia być zakochana.
Czy widzisz podobieństwo między wami?
Podobne mamy poczucie humoru i skłonność do robienia żartów, najczęściej w stosunku do
osób trzecich.
Gdyby mogła coś zmienić w swoim życiu, jakie są trzy pierwsze rzeczy, od których by
zaczęta?
Myślę, że zaczęłaby ćwiczyć fizycznie i zdrowiej się odżywiać, a zwłaszcza nie jadać późno
kolacji... Ona chyba niczego by nie zmieniła. Nie tak łatwo ją zmienić. Uważam, że życie
będzie ją zmieniać i ten ktoś, kogo w nim spotka. Go do zmian w stosunku do swojej
córeczki, to myślę, że stałaby się może trochę bardziej cierpliwa... Gdyby chciała się zmienić,
ale czy ona tego chce? Nie wiem.
Masz ulubioną anegdotę z dzieciństwa Kasi?
Miała trzy albo cztery latka, kiedy zapytała mnie: „Mamo, co jest cieniem słońca?". No co
jest cieniem słońca? Go ma być cieniem światła? Wiesz? Długo się zastanawiałam, jak jej to
wytłumaczyć, aż w końcu pewnego dnia mała Kasia podała mi odpowiedź: „Mamo, już
wiem: to księżyc nim jest...".
Jak nazwałabyś więź istniejącą między wami? My się kochamy...
Czy jest takie danie, którym można ją przekupić?
Pierogi. Tuż przed jej powrotem z Kalifornii, pod koniec jednej z naszych rozmów
telefonicznych dodała: „Mamo, tylko żeby były pierogi z mięsem, jak przyjadę...".
96
Jak myślisz, jakie są jej marzenia?
Gdybym wiedziała... (śmiech) Kasia chciałaby mieszkać w wielkim pałacu w Indiach, mieć
dużo służby, huśtać się na baldachimowym łożu, jeździć na słoniu, mieć dziesięcioro dzieci i
wiernego męża, co oczywiście jest kompletnie nierealne.
Czym najłatwiej ją rozśmieszyć?
Przedrzeźniając ją lub przyznając jej przesadnie rację, do tego stopnia, że sama zauważa swój
błąd i zaczyna się z siebie śmiać. Zgadzając się z nią, należy również uświadomić jej tę drugą
stronę medalu. Nie można z góry zaprzeczać, co często jest moim błędem, a to nie jest droga
do porozumienia się z dziećmi. Należy im przyznawać rację, ale też pokazywać, że nie tak do
końca ją mają.
Czego się obawia w życiu?
Ona się niczego nie obawia. Owszem, boi się katastrofy, wybuchu bomby atomowej
i śmierci, ale chyba wszyscy ludzie na ziemi tego się boją.
Jaką jest córką, matką, kobietą?
Górką jest nieznośną... (śmiech), matką - bardzo czulą. Świetnie wychowuje swoją córeczkę
Karolinę, stara się ją podejść poprzez śmiech. Myślę, że ja nie byłam tak dobrą matką jak ona,
ja nie miałam tyle czasu dla niej. Jednocześnie jak lwica rzuciłaby się w obronie swojego
dziecka. Szczerze okazuje swoje uczucia. Jest bardzo otwarta i chyba też uczy tego Karolinę.
A kobietą? A kobietą jest dumną. Myślę, że jest delikatna i bardzo wrażliwa; chociaż na
pierwszy rzut oka wydaje się postawną i silną długonogą dziewczyną, to jest delikatniejsza
ode mnie. Chyba jestem bardziej męska, a ona bardziej słodka...
Czym cię w życiu zaskoczyła?
Po paru latach przyznała mi się, że chciała uciec z domu, kiedy dowiedziała się o naszym
wyjeździe do Kalifornii, ale nie chciała mi tego mówić, żeby mnie nie zawieść. Dzielnie
pojechała, zostawiając tu swoich przyjaciół, czyli przede wszystkim psa i szczura. Wiem, jak
bardzo to wtedy przeżyła. Zaskoczyła mnie tym, że nigdy nie chciała tam jechać. Zaskoczyła
mnie również, mówiąc pewnego dnia: „Jak to, to ty nie wiesz, że paliłam?". Ale wszystkie
dzieci chyba tak robią, (śmiech)
97
лі
Pamiętasz jej największe szczęście?
Pamiętam. To było wiosną. Kasia miała trzy lata, kiedy pojechałam z nią do Rabki.
Mieszkałyśmy tam na pięknym wzgórzu. Był wiosenny poranek i kiedy otworzyłam drzwi,
Kasia wybiegła na dwór i pobiegła przed siebie tak szybko, że się przewróciła raz, drugi,
potem trzeci... ale uciekała w jakąś przestrzeń. Była szczęśliwa i oszołomiona tym, co ją
otaczało. A teraz jej największym szczęściem jest na pewno Karolina.
Czy jest coś, czego ty nie odważyłabyś się zrobić, a co Kasia zrobiła?
Nigdy bym, mając szesnaście lat, nie poszła i nie zdała w Los Angeles egzaminu na prawo
jazdy, i nie zmusiłabym swojej mamy, żeby w związku z tym kupiła mi samochód, (śmiech)
Czy to dzieci uczą się od matek, czy matki od dzieci? Dzieci naśladują matki, natomiast matki
przypominają sobie o dziecinnych odruchach, które powinny być w każdym człowieku
pielęgnowane.
Jakie cechy Kasia odziedziczyła po tobie, a czego ty uczysz się od niej?
Od niej nauczyłam się nie przywiązywać zbyt wielkiej wagi do przedmiotów. A ją
nauczyłam, że pewne przedmioty zostają z nami przez całe życie i nawet jeśli w pewnym
momencie w napadzie złości chcemy się ich pozbyć, warto je zatrzymać. Potem, po latach,
okazuje się, że coś nam przypominają.
Jakie są Kasi słabości?
Nie potrafi odmawiać ludziom. Jej słabością jest chęć pomagania każdemu, kto w danym
momencie pomocy potrzebuje. Jest też bardzo spontaniczna, co w zasadzie jest zaletą, ale
bywa również wadą.
Jakie cechy w łudziach ceni, a jakich nie łubi?
Geni szczerość, odwagę, bezkompromisowość i oczywiście poczucie humoru. Kasia ma też tę
cechę, której nie miałam ja - w jej wieku byłam zamknięta i negowałam wszystko, co nie było
podobne do mnie bądź nie pasowało do mojego sposobu myślenia, ona natomiast od
najmłodszych lat ceni ludzi właśnie za to, że są inni, szanuje ich odmienność. A nie lubi
fałszu.
98
ШШШШЯЯШЯШШШШШШШШШШШШШШШШШШШШШЯЯШ
r
Czy uważasz, że powtarzamy losy naszych małekf
Podobne są przyzwyczajenia, gesty, uczucia, sposoby zachowania i reagowania na
pewne rzeczy, ale los każdego jest inny.
Kasia to...
...na szczęście moja córka. Jest wszystkim, co mam, kontynuacją mojego życia i jego sensem.
Tak naprawdę wszystko, co robię, robię z myślą o Katarzynie... Nasze życie kręci się wokół
naszych dzieci. I nawet kiedy wyrosną i odejdą w swoje życie, to wszystko zawsze obracać
się będzie wokół nich... Na szczęście.
Katarzyna jungowska
Gdybyś była mamą, to...
Pewnie spróbowałabym swoich sił w produkcji filmowej. Z jej znajomościami i wiedzą o
rynku filmowym mogłabym się w tym sprawdzić. A co do jej życia, to uważam, że aktualnie
znajduje się na bardzo dobrym jego etapie i mam nadzieję, że będzie w nim jak najdłużej.
Chyba niczego bym nie zmieniała. Może uspokoiłabym się i przysiadła na chwilę w tym
miejscu, gdzie się teraz znajduje. Dobrze zapowiada się teraz jej życie i tego bym się
trzymała.
Jak ona żyje, jaki jest jej styl? Nie wiem, ponieważ przez ostatnich osiem lat nie widywałam
jej zbyt często. Wydaje mi się nerwowa. Myślę, że to za sprawą różnych problemów i
zmartwień... Ma je jak każdy, ale potrafi też odnaleźć optymizm i wewnętrzny spokój. Teraz,
kiedy mnie ma przy sobie, wycisza się i trochę uspokaja... Bo kiedy byłam w Stanach,
telefonowała do mnie i żaliła się, że mnie nie ma, że nie ma z kim rozmawiać o swoich
problemach. Jej styl jest zawsze dostosowany do okazji. Jeśli jest nad morzem, ubiera się
sportowo, a kiedy jest na eleganckich przyjęciach i kolacjach, jest najbardziej szykow-
101
ną i elegancką kobietą. Potrafi dopasować się do każdej sytuacji. Potrafi też wiele zrozumieć i
wybaczyć. Jest bardzo spontaniczna, wesoła i ma ogromne poczucie humoru.
Co uwielbia, a czego nie znosi?
Nie znosi ludzkiej głupoty, kiedy ktoś nie potrafi pojąć prostych i oczywistych rzeczy. Nie
lubi też zazdrości. Uwielbia natomiast spontaniczność i poczucie humoru. Ma bardzo dobre
serce. Jest dobra i chyba lubi ludzi, którzy są tacy sami jak ona.
Widzisz jakieś podobieństwa między -wami?
Mam takie same nerwy... (śmiech) To znaczy, te same rzeczy nas drażnią... Właściwie Lo my
siebie nawzajem potrafimy najbardziej denerwować, ponieważ ona jest wyczulona na pewne
moje zachowania, a ja z kolei na jej. Obie mamy silne osobowości i nieustępliwe charaktery.
To podobieństwo potrafi nas czasem poróżnić. Jeżeli jednak nawet zdarzy się nam pokłócić,
to bardzo szybko wychodzimy z konfliktu, zaczynamy zaraz ze sobą rozmawiać i wyjaśniać
sobie wszystko. Nawet nie musimy się przepraszać, (śmiech) Odziedziczyłam po niej również
pewne gesty, ruchy i mimikę twarzy; tak przynajmniej wszyscy mi mówią. Go do innych
wspólnych cech i różnic, będę miała teraz dużo czasu na ich rozszyfrowanie... (śmiech)
Gdyby mogła coś zmienić w swoim życiu, jakie byłyby trzy pierwsze rzeczy, od których by
zaczęła?
Natychmiast przemeblowałaby swoje mieszkanie, ponieważ uwielbia to robić, może Leż
kupiłaby sobie inny samochód... Trzecia rzecz nie przychodzi mi do głowy. Pozostawiam ją
mamie... (śmiech)
Masz ulubioną anegdotę z dzieciństwa mamy?
Moja mama jest znana z przekręcania dowcipów. Swojego czasu krążył dowcip o gołębiach,
który brzmiał mniej więcej tak: „Siedzą dwa gołębie na dachu, jeden grucha, drugi jabłko".
Chcąc go opowiedzieć, pewnego razu mama zaczęła tak: „Siedzą dwa gołębie na dachu, jeden
jabłko, drugi gruszka...". Nikt go nie zrozumiał... Zawsze, kiedy mówimy o mamie i jej
opowiadaniu dowcipów, ta anegdota powraca. A będąc małą dziewczynką, uciekła pewnego
razu do cyrku, żeby zobaczyć przedstawienie, którym prawdopodobnie musiała być
oczarowana. Dopiero po kilku godzinach poszukiwań babci udało się ją odnaleźć.
102
Jak nazwałabyś więź istniejącą między wami?
Spokojną i podświadomą. Czasem nie musimy nawet ze sobą rozmawiać. Tę więź można by
porównać do niewidzialnej smyczy. Ponieważ nawet kiedy byłam daleko od niej czy kiedy
miały miejsce spięcia między nami i każda uciekała w swoją stronę, to w podświadomości
czułyśmy ją. Ta więź była i jest silniejsza od wszystkiego.
Czy jest takie danie, którym można ją przekupić?
Mama lubi czystość smaku. Bardzo chętnie jada tradycyjne polskie potrawy. A ponieważ lubi,
kiedy ja gotuję, myślę, że moje pierogi z mięsem i grzybami byłyby dobrą „łapówką".
Jakie są jej marzenia?
Prawdopodobnie żebym osiągnęła wreszcie spokój ducha i stabilizację życiową. Nadal bardzo
mi pomaga i wspiera mnie, więc myślę, że widząc mnie spokojną, sama również by się
uspokoiła.
Czym najłatwiej ją rozśmieszyć?
Wyrazem mojej twarzy, kiedy rozmawiamy z innymi ludźmi i ktoś mówi zupełnie od rzeczy.
Wtedy niepotrzebne są nam żadne słowa, spoglądamy na siebie i równocześnie zaczynamy się
ś
miać.
Czego się obawia?
Niczego. Nigdy w życiu nie przyznała mi się do jakichś obaw.
Jaką jest córką, matką i kobietą?
Górką jest dobrą, troskliwą i opiekuńczą; często jeździmy do mojej babci do Torunia. Jako
mama jesl wspaniałym oparciem; chociaż jest bardzo wymagająca i potrafi podnieść ton czy
krzyknąć, to nigdy się na niej nie zawiodłam i zawsze mogłam na nią liczyć. Jako kobieta od
związku oczekuje ciepła, czułości, zrozumienia i oparcia. Jest ozdobą u boku każdego
mężczyzny, który jej towarzyszy. Jest inteligentna, błyskotliwa i przede wszystkim niezwykle
kobieca.
Czym cię w życiu zaskoczyła?
Kiedy wyjeżdżałyśmy do Stanów, poinformowała mnie na dwa tygodnie przed wyjazdem, że
jedziemy tam aż na cztery lata. Byłam tym bardzo zaskoczona; potem oka-
103
zało się, że pojechałam tam nie na cztery, ale na osiem lat... Każda z nas, jak widać, miała
swoje cztery lata zaskoczenia.
Lubi zaskakiwać ludzi, sprawiać im niespodzianki. To mi się bardzo w niej podoba. Potrafi
sprawić przyjemność pamięcią i gestem, takimi małymi rzeczami.
Jej największe szczęście?
Chyba narodziny mojej córeczki Karoliny i sama Karolina.
Czy jest coś, czego ty nie odważyłabyś się zrobić, a co mama zrobiła?
Tym, co robi, nigdy mnie nie zaskakuje, ponieważ na jej miejscu robiłabym to samo. Bardzo
mi natomiast imponuje tym, że stała się wspaniałą kobietą, wielką aktorką i przykładem dla
mnie mimo przeszkód, jakie stanęły jej na drodze. Zawsze liczyła przede wszystkim na samą
siebie. Myślę, że nie skoczyłaby ze spadochronem - ze względu na lęk wysokości, który
zresztą odziedziczyłam po niej. Chociaż, jeżeli założymy, że mimo wszystko by się na to
zdobyła, to mnie nie pozostałoby nic innego... jak skoczyć za nią! (śmiech)
Czy to dzieci uczą się od matek, czy matki od dzieci? Na pewno pierwsze dziecko jest
zarówno nauką dla matki, jak i uczy się od niej. Mama nauczyła się poniekąd przeze mnie
opiekuńczości, a ja nauczyłam się od niej bycia mamą. Pamiętam, w jaki sposób mnie
traktowała i wychowywała, i teraz staram się to samo dać mojej pięcioletniej Karolinie. I
właściwie mam wrażenie, że ta nauka nigdy się nie kończy.
Jakie cechy odziedziczyłaś po mamie, a czego ona uczy się od ciebie?
Wydaje mi się, że jestem spokojniejsza od niej. Ja najpierw się zastanawiam, rozważam, po
czym ewentualnie ruszam do działania; ona wszystko robi szybciej i decyduje w biegu, a
dopiero później myśli, co zrobiła. Mimo to muszę przyznać, że zawsze wychodzi na swoje.
Jakie są słabości mamy?
Jest uczuciowa i bardzo łatwo ją zranić. Drugą słabością jest jej słabość do mnie. (śmiech)
Wiem, że mogę zrobić, co zechcę, wejść na głowę, a ona i tak mnie będzie kochać... (śmiech)
Wydaje mi się, że to ja potrafię najboleśniej ją zranić, właśnie
104
вшшшшшшшяшяшшш
'шш^^шшвшшшшшшшш
dlatego, że znam jej ukryte słabości, ale nigdy świadomie nie starałam się i nie staram ich
wykorzystać przeciwko niej.
Jakie cechy w ludziach ceni, a jakich nie lubi?
Geni uczciwość, poczucie humoru i logiczne myślenie. A nie lubi skąpstwa.
Czy uważasz, że powtarzamy losy naszych matek?
Często podświadomie i nawet wbrew naszej woli pewne sytuacje z ich życia powtarzają się w
naszych, ale dlaczego tak jest? Nie wiem... siła wyższa.
Mama...
Mama... jak to mama. Jest kobietą, której muszę dorównać. Muszę być silna, muszę znaleźć
dobrą pracę i coś osiągnąć w życiu. Ona była sama i dała sobie radę, więc i ja muszę. Też
jestem sama i jestem teraz mamą. Nauczyła mnie, że wszystko, eo mnie nie zabije, uczyni
mnie silniejszą. I myślę, że ma rację.
Beata Tyszkiewicz
Gdybyś była Karoliną, to...
Gdybym była Karoliną, to obroniłabym dyplom prawnika i walczyłabym o prawa zwierząt.
Wiem, że ma talent do nauk ścisłych, jest logiczna w myśleniu; jest świetnym negocjatorem.
Nie potrafię powiedzieć, czy umiałabym żyć tak jak ona, bardziej otoczona zwierzętami niż
ludźmi. Wiem, że jest uzdolniona aktorsko i literacko, więc na jej miejscu grałabym i pisała!
Widzisz między wami podobieństwo? Uważam, że Karolina jest niezwykle podobna do mnie
fizycznie; kiedy oglądam na przykład odcinek serialu „Stawka większa niż życie", w którym
zagrałam, widzę, że mogłaby mnie z łatwością zastąpić w kolejnej scenie. Karolina jest tylko
ciemniejsza w kolorycie.
Jakich cech jej zazdrościsz, a jakie zmieniłabyś na jej miejscu? Zazdroszczę jej miłości do
koni, umiejętności pracy z nimi. Choć zawsze wydaje mi się nienaturalne, by jedno zwierzę
jeździło na drugim, (śmiech) Tego jej zazdroszczę. Starałabym się może więcej podróżować,
poznawać nowe kraje i ludzi, niekoniecznie przy tym przywożąc z każdej wyprawy jakieś
zwierzę... Karolina zupełnie nic ma poczucia czasu, w związku z tym czeka się na nią
godzinami... (śmiech) A może jest tak, że szczęśliwi czasu nie liczą?
107
Dzieci uczą się od matek czy matki od dziecin
Jak powszechnie wiadomo, pierwszą połowę naszego życia psują nam rodzice, a drugą dzieci.
Toteż w pierwszej polowie dzieci uczą się od rodziców, a w drugiej to rodzice powinni uczyć
się od dzieci...
Jaką Karolina jest kobietą, a jaką córkąf
Jest kobietą żyjącą w swoim świecie, co jednak nie przeszkadza jej być kobietą rodzinną. Jest
wrażliwa, czuła i odpowiedzialna.
Nigdy nie wiem, co tak naprawdę myśli. Potrafi uważnie obserwować, co się wokół niej
dzieje, niekoniecznie to komentując. Ma w sobie niezwykły magnetyzm, tajemnicę, którą
każda kobieta powinna mieć. A córką jest wspaniałą... No, poza tą jej niepunktualnością.
(śmiech)
Jaka byłaś w jej wieku?
W jej wieku miałam już dwoje dzieci, trzech mężów i bardzo intensywne życie zawodowe.
Wybrałam większą samodzielność i niezależność, choć rozumiem, że może właśnie moja
nadopiekuńczość sprawiła, że trudno jej się ode mnie wyzwolić, ale nic na to nie poradzę.
Taka już ze mnie Mama Kura. (śmiech)
Ma jakieś pasje f
Wszystkie nasze rozmowy dotyczą jej pasji. śycia na wsi, ukochania przyrody, hodowli koni,
psów, kotów, kaczek biegusek, kur japońskich, perliczek i pawi. Jest o czym rozmawiać.
Myślę, że jej sposób na życie jest jednocześnie jej wielką pasją.
Czego się boif
Przede wszystkim chorób swoich zwierząt, tego, że nie zdoła im pomóc. Mimo że przez
ostatnie lata zdecydowanie podniosła swoje kwalifikacje z zakresu weterynarii i teraz sama
leczy, szczepi i zszywa uszy psom, kiedy się pogryzą... (śmiech)
Jaki ma stosunek do mężczyzn, miłości i pieniędzy? Jej mężczyzna musi kochać konie, psy,
koty i ptactwo domowe, (śmiech) Musi chodzić z nią do kurnika, wykazując szczere
zainteresowanie, liczyć wyklute pisklęta i obliczać następny koci miot. Miłość traktuje
poważnie i odpowiedzialnie, a co do pieniędzy, to jest rozważna w ich wydawaniu. Głównie
oszczędza na sobie, ale na to nie mam już wpływu, taki jej wybór. To nasz domowy księgowy
i skarbnik.
108
Co najbardziej ceni w ludziach?
Pasję, inteligencję, wykształcenie i poczucie humoru.
Jak nazwałabyś łączący was układ?
Jest to układ polegający na silnej więzi uczuciowej, przyjacielski i odpowiedzialny. Starałam
się was obie wychować tak, by nasze wzajemne stosunki były przede wszystkim szczere,
oparte na wzajemnym zaufaniu i szacunku.
Czym są dla was rozstania?
Chwilą ukojenia... (śmiech) Od momentu rozstania każda z nas notuje sobie na karteczce
wszystko, o czym zapomniała wspomnieć dziś, by nie zapomnieć wspomnieć o tym jutro.
Twoja ulubiona anegdota z dzieciństwa Karoliny?
Ponieważ zawsze były w naszym domu zwierzęta, Karolina od wczesnych lat w swoim
dzienniku skrupulatnie oceniała stosunek tak domowników, jak i odwiedzających nas
przyjaciół do naszych zwierząt. Kiedyś przyjechała znajoma z Belgii; siedząc przy herbacie,
pogłaskała naszego psa i zaraz po tym zapytała z niesmakiem, gdzie mogłaby umyć ręce...
Oczywiście od Karoliny oberwała pałę.
Czym ci zaimponowała?
Właściwie imponuje mi nieustannie - konsekwencją i organizacją. Jako jedyna w naszej
rodzinie potrafi być asertywna, nie bacząc na skutki. Kolacja dla trzydziestu osób nie jest dla
niej żadnym wyzwaniem. Sama zajmie się skomponowaniem na tę okazję menu, sama
przygotuje wyszukane dania i wspaniale desery. Celuje w torcie mocca, który od dawna jest
dla mnie niedoścignionym wzorem. Potrafi sprawić, by wszyscy goście czuli się wyjątkowo, a
nastrój całego wieczoru był niezapomniany.
Kiedy lubisz na nią patrzeć?
Kiedy jest w swoim żywiole, wśród przyjaciół, opowiadając zabawne historie. Także
kiedy występuje w telewizji, bo mówi ładną polszczyzną i pięknie wygląda.
Karolina...
Ciągle czekam na wiadomość od niej i nieustannie się o nią martwię. Jest moją troską i moją
wielką miłością!
■
';'
i
Karolina wajda
Gdybyś była mamą, to...
Myślę, że gdybym była na miejscu mojej mamy, nie potrafiłabym tak dalece zdystansować się
od pracy zawodowej. Wydaje mi się, że kiedy osiągnęło się sukces zawodowy tej miary,
trudno jest spojrzeć na swoje życie z perspektywy i dostrzec w nim inne, często też ważne
sprawy. Szczególnie w zawodzie aktora, który naprawdę potrafi skraść duszę. Sukces,
podobnie jak pieniądze, jest próbą naszego charakteru - nie każdy potrafi się z nim zmierzyć.
Widzisz między wami podobieństwo?
Kiedy oglądam nasze zdjęcia, robione gdy byłyśmy w tym samym wieku, dostrzegam
nasilające się z czasem podobieństwo. Podobnie też, prawie tak samo, gestykulujemy i
mówimy. Charaktery jednak mamy z gruntu inne i może dlatego dobrze nam ze sobą. Ludzie
często sądzą, że podobne charaktery ułatwiają wspólne życie, a ja myślę, że nie, przeciwnie,
bo przecież najbardziej drażnią nas w innych własne wady. To, co pomaga dobrze się
rozumieć, to zgodność wychowania w tych samych wartościach.
111
Jakich cech jej zazdrościsz, a jakie zmieniłabyś na jej miejscu?
Nie chciałabym nic zmieniać w mamie. Zazdroszczę jej dyscypliny i dbałości o codzienność,
o to, żeby przez lenistwo nie tracić jakości życia. Zazdroszczę nieskończonej cierpliwości do
najbliższych, której mnie często brakuje, i pewnej pokory wobec spraw, których i tak nie
możemy zmienić.
Czy twoim zdaniem to dzieci uczą się od matek, czy matki od dzieci?
Jedyne, czego mama nauczyła się ode mnie, to palenie papierosów, myślę więc, że
zdecydowanie lepiej, kiedy to dzieci uczą się od rodziców. Tak jest w naturze i to chyba
naturalne. Zdarza się, że rodzice uczą się od dzieci, na przykład mówić, i wtedy cała rodzina
rozkosznie gaworzy, nadając przedmiotom i czynnościom całkiem nowe, niezrozumiałe dla
innych nazwy. Ale to mało rozwijające, (śmiech)
Jaką mama jest kobietą, a jaką matką?
Jest wszystkim, czym kobieta być powinna. Ma w sobie powagę i elegancję połączoną z
dystansem i poczuciem humoru. Jest oczywiście nadzwyczajnie inteligentna, posiada także
bardzo rozwiniętą inteligencję emocjonalną, co sprawia, że nie przygląda się życiu jak
teatralny widz. Jako matka nosi w sobie mądrość i dojrzałość, dzięki czemu zawsze mogę
zwrócić się do niej z prośbą o radę. Ma także niezwykle rzadką cechę: nie wykorzystuje
pozyskanych informacji jako argumentów w dyskusji.
Jak myślisz, jaka będziesz w jej wieku?
Już byłam w jej wieku. Urodziła mnie, mając dwadzieścia siedem lat. Myślę, że była dzielna,
ja nie potrafiłam podjąć takiej decyzji. Dziś patrzę na jej zdjęcia, gdy była w moim wieku,
pamiętam ją dobrze z tego okresu i żałuję, że dziś nie ma tyle lat co ja. Chciałabym mieć taką
przyjaciółkę rówieśniczkę.
A jej pasje?
Wychowała nas tak, abyśmy wierzyły, że to właśnie my, jej dzieci, jesteśmy jej największą
pasją. Sądzę jednak, że ogromną pasją mojej mamy są ludzie - w bardzo szerokim znaczeniu
tego słowa. Trochę nawet dla mnie niepojętym. Ta pasja, są-
112
^ШЯШШШШЯЯШШЯЯШШШЯШШЯЯШШШ^ШШЛ
dzę, jest miarą jej człowieczeństwa, bo chyba każdy kocha swoich najbliższych, to nic
trudnego, ale miłość i bezinteresowne zaangażowanie w sprawy innych to już zupełnie co
innego.
Czego się obawiał
Nie lubię odpowiadać na takie pytania. To jakby ujawnianie innym swoich słabości. Nie chcę,
ż
eby ludzie wiedzieli, czego obawia się moja mama. Chciałabym, aby nie obawiała się
niczego, choć wiem, że to niemożliwe.
Jaki ma stosunek do mężczyzn, miłości i pieniędzy? Niewiele potrafię powiedzieć o stosunku
mamy do mężczyzn. Tylko tyle, że nie godzi się na tradycyjną rolę mężczyzny jako jedynego
autorytetu w rodzinie. Mam tu na myśli argumenty typu: „Tak będzie, bo tata tak
zdecydował". Mężczyzna powinien zasłużyć na szacunek mądrością, autorytet nie należy mu
się z racji płci. Ale to bardziej moje zdanie; co myśli na ten temat mama, naprawdę nie wiem.
Miłość to bezwzględnie bezwarunkowe uczucie. Mama emanuje miłością - mam tu na myśli
miłość w bardzo szerokim znaczeniu.
Pieniądze nigdy nie odgrywały ważnej roli w naszym domu. Czasem były, czasem nie, ale to
w żaden sposób nie wpływało na atmosferę w nim panującą.
Co ceni w ludziach najbardziej?
Wydaje mi się, że serdeczność i wrażliwość. Często jest tak, że na samym początku
znajomości obdarza kogoś ogromnym kredytem zaufania, potem już tylko od tych osób
zależy, co z tym zrobią. Są tacy, którzy nie są w stanie unieść tego ciężaru; pewnie wychowali
się w domach, gdzie nikt im nie ufał. Mama, choć cechuje ją pewna naiwność w stosunkach z
ludźmi, nie chce się zmieniać. Mawia, że woli ponieść porażkę, niż się zmieniać tylko
dlatego, że ktoś zawiódł jej zaufanie.
Jak nazwałabyś łączący was układ?
Partnerski, oparty na wzajemnym zaufaniu. Mama jest dla mnie ogromnym oparciem. Jest
dawcą, uwielbia obdarowywać innych. Sama jest trudnym biorcą - czasem nawet myślę, że
kiedy coś dostaje, to ją to krępuje. A może ja po prostu nie potrafię dawać? Za to biorcą
jestem doskonałym i tu się uzupełniamy, (śmiech)
113
Zawsze też jej zaufanie było w stosunku do mnie tak duże, że chyba cale życie będę do niego
dorastać.
Czym są dla was rozstania?
Obietnicą ponownego spotkania. śyjemy bardzo blisko siebie, choć wcześnie wyszłam z
domu. Kiedyś wyjechałam na rok, ale to nie był dobry pomysł, bardzo mi jej brakowało.
Paradoksalnie, gdy tęsknię, to nie dzwonię i nie piszę; skupiam się wtedy na innych sprawach
i liczę dni, pakując walizkę na powrót.
Twoja ulubiona anegdota z dzieciństwa mamy?
Bardzo lubię wspomnienia mamy związane z jej pobytem w Wilanowie. Wyczuwam w nich
spokój szczęśliwego dzieciństwa. Podwieczorki, podczas których dzieci wyszukiwały ukryte
w dziuplach czekoladowe jajeczka, wiara w krasnoludki - wszystko to przeszło do tradycji
naszego domu. Chyba wszyscy najbardziej lubimy anegdoty o nas samych, a najlepiej
opowiadają je nasi rodzice. Kiedy umarła moja babcia, mama mojej mamy, zwana Bebe,
zdałam sobie sprawę z tego, jak niewiele jest wokół nas osób naprawdę nam bliskich, takich,
którym zależy na wszystkim, co nas dotyczy. Mama wtedy powiedziała, że wraz z jej
odejściem odeszło jej dzieciństwo. Tak długo, jak długo żyją rodzice, jesteśmy dziećmi.
Czym ci zaimponowała?
Imponuje mi tym, że będąc tak delikatna, jest tak silna. Jest zaradna, ale nosi w sobie też tę
uroczą nutę bezradności, która jest miarą kobiecości. Imponuje mi tym, że przez całe życie
pozostaje wierna swoim ideałom, wierna sobie.
Kiedy lubisz na nią patrzeć?
Uwielbiam przyglądać się jej, gdy rozmawia z ludźmi, narzucając im styl rozmowy, tak
bardzo charakterystyczny, pełen dystansu, czułości i poczucia humoru. Lubię patrzeć, kiedy
szykownie ubrana idzie ulicą, lubię, kiedy wstaje rano i jest jeszcze nieumalowana, lubię, gdy
się maluje, stojąc trzy metry od lustra, które wisi w salonie. Lubię, gdy trąbi na tych, którzy
na nią trąbią, gdy jedzie sześćdziesiąt kilometrów na godzinę lewym pasem. Uwielbiam
patrzeć, jak nakrywa pięknie do stołu, nawet gdy mamy dziesięć minut na zjedzenie obiadu,
lubię też, gdy gotuje. Lubię, jak macha mi, stojąc na balkonie, i gdy zapala światło na klatce
schodowej, gdy wra-
114
cam do domu. Najbardziej lubię, kiedy siedzi na kanapie i robi dla mnie sweter na drutach, i
gdy wraca do domu, zawsze punktualnie, kiedy na nią czekam. Tak było zawsze i tak jest
dzisiaj, nic się nie zmieniło, tylko wydaje mi się, że ja jestem troszkę starsza.
Mama... Mama... Miłość.
t
| :■: :■:■
,j
Beata Tyszkiewicz
Gdybyś była mną, to...
Gdybym dziś miała tak jak ty dwadzieścia osiem lat, byłabym szczęśliwa, bo miałabym całe
ż
ycie przed sobą. Może starałabym się skorzystać z moich doświadczeń. Ja właśnie w twoim
wieku zdecydowałam się na dziecko. To była bariera między bezkarnością a
odpowiedzialnością. Jeszcze możesz tak ułożyć swoje życie, by zaznać w nim szczęścia. Nie
chcę przez to powiedzieć, że ja go nie zaznałam, ale właśnie urodzenie Karoliny sprawiło, że
szczęście mnie wypełniło. Masz szansę wyboru swojego zawodu. Masz pasję, więc łatwiej ci
pif*"* podjąć tę decyzję. Też podróżowałabym, zwłaszcza teraz, kiedy to takie proste.
.
Moja mama mówiła mi przed narodzi- . ч
nami Karoliny, bym się wyspała, bo po i'________
urodzeniu dziecka, zapewniała, już nie śpi się tak beztrosko; więc wyśpij się... póki czas.
Widzisz między nami podobieństwo?
Niekiedy na fotografii. Nie wiem, może dlatego, że dotąd mieszkałyśmy razem,
przejęłaś pewne moje zachowania. Jesteś bardzo odpowiedzialna, pamiętasz i do-
117
trzymujesz wszystkich obietnic. Mamy podobne ulubione smaki, obie lubimy gotować i
odkrywać nowe potrawy. Potrafimy też jeść ulubioną potrawę przez kilka tygodni, aż nam się
znudzi. Doskonale razem urzędujemy w kuchni i właśnie tam widać najwyraźniej nasze
zgranie i podobieństwo... Ja jestem może bardziej rozrzutna, ty potrafisz z niczego zrobić coś
pysznego. Chciałabym się tego nauczyć od ciebie.
Jakich cech mi zazdrościsz, a jakie zmieniłabyś na moim miejscu? Zazdroszczę ci gustu i
smaku. Można nad tym pracować, a można to po prostu mieć. Zawsze umiałaś odróżnić
piękno od przeciętności. Masz dystans do świata i ludzi. Ja jestem niepoprawną entuzjastką.
Jestem naiwna, i lubię to w sobie, więc z tym nie walczę. Taka jesteś ostrożna w życiu, że
dodałabym ci ziarnko szaleństwa. .. Oczywiście bez przesady. Jesteś uparta, ja również, więc
może obie nad tym popracujemy. Uważam, że niekiedy upór jest pozytywną cechą, ale mnie
ż
ycie nauczyło cenić kompromis, którego bardzo młode osoby nie znają. Myślę jednak, że z
czasem pojmą ten sekret. Znakomicie upraszcza on stosunki międzyludzkie.
To dzieci uczą się od matek czy matki od dzieci?
Oczywiście ambicją matek jest przygotować dzieci do samodzielnego życia, do
podejmowania własnych decyzji. Może ja przez to, że was obie właściwie wychowywałam
sama - co prawda z wielką pomocą mojej mamy - obarczałam się podwójną
odpowiedzialnością -za wasze wykształcenie i wychowanie. Na was uczyłam się cierpliwości.
Myślę, że jest czas, kiedy dzieci uczą się od matek, ale kiedy stają się samodzielne, wiele
mogą nauczyć swoje matki. Przychodzi także czas, kiedy dzieci przejmują część
odpowiedzialności za matki. To miłe, trzeba mieć dla takiego uczucia miejsce w sercu i
zaakceptować te zmiany. Ja mam skłonność do gromadzenia wszystkiego. Pewnie został mi
taki nawyk z czasów, w których trudno było cokolwiek zdobyć. Uczę się od ciebie
umiejętności selekcji i oddawania tego wszystkiego, co jest mi niepotrzebne. Przyznam się, że
idzie mi to opornie, ale dopiero się tego uczę.
Jaką jestem kobietą, a jaką córką?
No cóż, dla mnie jesteś przede wszystkim córką, z trudnością dostrzegam w tobie kobietę.
Zdarza mi się zwracać do ciebie zdrobniale, jak robiłam to przez całe twoje dzieciństwo.
Myślę, że gdzieś w podświadomości będziesz dla mnie zawsze małą
118
dziewczynką. Czasem, kiedy się pięknie ubierzesz, umalujesz i uczeszesz, dostrzegam w tobie
piękną kobietę. Matki zwykle lubią swoje córki nieumalowane, z włosami gładko
zaczesanymi do tylu - wtedy nic nie zakłóca ich wizerunku córki. Trudno mi się niekiedy
pogodzić z twoją samodzielnością. To chyba taki matczyny egoizm. Jesteś bardzo kobieca i
masz wiele wdzięku. Czuję twoją akceptację, choć wiem, że niekiedy postąpiłabyś inaczej,
będąc na moim miejscu.
Jaka byłaś w moim wieku?
Byłam równie naiwna, ale mniej dojrzała, mimo że od wczesnych lat pracowałam między
ludźmi. Ekipy filmowe to wielkie rodziny. Dojrzewałam prywatnie i zawodowo na planach
filmowych i bardzo to sobie teraz cenię. Byłam zależna emocjonalnie od mojej mamy.
Chciałam spełnić jej oczekiwania, a że była osobą nadzwyczajną, było mi trudno. Jestem
może zbyt opiekuńcza w stosunku do was, ale to przecież nic innego jak czułość, miłość i
troska. Od młodych lat byłam niezależna finansowo. Mając szesnaście lat, pomagałam już
mojej mamie. Opiekowałam się też moim bratem; do dziś mam takie odruchy.
Jak sądzisz, co jest moją życiową pasją?
Jesteś bardzo rodzinna. Związana emocjonalnie ze mną i z Karoliną, a jednak masz swój czas
i swoje pasje. Pisząc i fotografując, poznajesz siebie i innych, a robisz to z pasją. Może
brakuje ci, jak witamin, dwóch zażywanych rano pigułek o nazwach Egocentryzm i Egoizm,
ale to się kłóci z twoją naturą. Myślę, że jeszcze rozszerzysz swoje zainteresowania.
Czego się boję?
Obawiamy się tego, co nieznane. Ale ty masz niepohamowaną ciekawość świata. Jesteś
samodzielna i wiem, że jeśli już na coś się zdecydujesz, nie porzucasz wyzwania. Z łatwością
dostosowujesz się do odmiennych warunków. Ja na twoim miejscu nie miałabym odwagi, by
co roku mieszkać w innym kraju i poznawać jego odmienność. A może po prostu nie mam
dwudziestu ośmiu lat jak ty i jest mi lepiej na moich śmieciach.
Jaki mam stosunek do mężczyzn, miłości i pieniędzy?
Ponieważ w twoim życiu jest jeden jedyny mężczyzna, którego kochasz, trudno mi
mówić ogólnie o mężczyznach w twoim życiu. Szanujesz ten związek i budujesz go
119
systematycznie. Widzę w tobie wiele odpowiedzialności za to uczucie, które was łączy, za
dom, który razem prowadzicie, zrozumienie, jakie macie dla swoich zainteresowań i pasji.
Nawzajem się podciągacie, wyznaczając sobie cele. To też jest określony twój stosunek do
miłości. A co do pieniędzy... Szanujesz je, bo na nie pracujesz. Potrafisz też szanować nasze
wspólne pieniądze. Szanujesz moje na równi ze swoimi.
Co najbardziej cenię w ludziach?
Może udało mi się ciebie zarazić ciekawością ludzi. Szanujesz ich wiedzę, wykształcenie,
inteligencję i poczucie humoru. O tak, poczucie humoru i dystans do samej siebie. W twoich
portretach widzę, że potrafisz dostrzec w ludziach to, co mają w sobie najcenniejszego.
Jak nazwałabyś to, co nas łączy?
Naprawdę się przyjaźnimy, choć dalej pozostaje ten dystans, jaki powinien być między matką
a córką. To korzystne dla obu stron. Pozwala poważnie rozważać sugestie i decyzje. Zbytnia
poufałość bywa wrogiem poważnego i odpowiedzialnego traktowania się nawzajem. Mam
nadzieję, że wiesz, że zawsze, ze wszystkim możesz się do mnie zwrócić, że będę starała się
ciebie zrozumieć i że zawsze stanę po twojej stronie.
Czym są dla nas rozstania?
Jesteś już zupełnie dorosła. Wiem, że masz swoje życie, a ja swoje. Moim życiem zawsze
będziecie wy, Karolina i ty. Przykre są rozstania, tyle lat mieszkałyśmy razem, ale dziś, kiedy
możemy ze sobą korespondować niemal codziennie, to kiedy przyjeżdżasz po jakimś czasie,
nie mam prawie nic do dodania, ale za to jest radość, że jesteś znowu z nami.
Twoja ulubiona anegdota z mojego dzieciństwa?
Mieszkałyśmy wtedy we Francji, w Marsylii. Pewnego dnia pojechałyśmy na podwieczorek
do naszych przyjaciół, którzy mieli dom nad wodą. Francuzki bezustannie strofują swoje
dzieci i krzyczą niemal ciągle: „Arrete! Przestań!". Po jakimś czasie podeszłaś do mnie i
powiedziałaś: „Wiesz co, mamo, we Francji nawet żaby mówią po francusku". Rzeczywiście,
dźwięk, który wydawały karcące swoje dzieci matki, był bardzo podobny do skrzeku żab.
120
г
*
Czym ci zaimponowałam?
Imponujesz mi nieustannie. Swoją dojrzałością, konsekwencją i doprowadzaniem
nawet trudnych projektów do końca.
Kiedy lubisz na mnie patrzeć?
Kiedy zmagasz się z jakimś projektem, kiedy pracujesz, bo lubisz - zawsze mnie to dziwi - i
kiedy śpisz. Ale mamy już takie są, że lubią, kiedy ich dzieci śpią, bo są wtedy bezpieczne.
Ja...?
Jesteś moją nadzieją.
\
\
li
Wiktoria padlewska
/ГГ
Gdybym była tobą, to...
Nie myślałam, że odpowiedź na to pytanie sprawi mi aż tyle trudności... Zakładając, że
chciałabym też tobą pozostać, nie mogłabym niczego zmienić. Wszystko, co wokół siebie
tworzysz, zbiór twoich cech i zachowań, które czasem, przyznaję, wydają mi się sprzeczne, są
tym właśnie, co w tobie kocham i cenię. Bez nich nie byłabyś sobą... a tego bym nie zniosła!
Uwielbiam w tobie chyba właśnie te niezliczone sprzeczności, tak misternie wplecione w twój
charakter. Już słyszę jak mówisz: Zasady, a po co? Jeśli mogłabym być tobą choć przez
chwilę, to chciałabym zobaczyć świat twoimi oczami. Wydaje mi się, że widzisz w nim o
wiele więcej dobra niż ktokolwiek z nas...
W czym widzę między nami podobieństwo...
Jeszcze nie tak dawno rozbrajał mnie widok ciebie stojącej w łazience, gdy zaraz po
rozmalowaniu się zwilżonym wacikiem odruchowo przecierałaś brzeg umywalki czy kran, by
lśnił jak nowy... Wydawało mi się to wyłącznie twoją specjalnością, (śmiech) Nie musiałam
długo czekać... i dziś zaraz po rozmalowaniu
123
się starannie wykorzystuję wacik w tym samym celu, a za każdym razem, kiedy to robię,
czule się uśmiecham, mówiąc do siebie: Tak jak mama... A tak bardziej na poważnie, to dość
długo w Karolinie dostrzegano większe podobieństwo do ciebie. Dopiero od niedawna
zaczęto i we mnie dostrzegać pewne cechy twojej mimiki, tembr głosu, czasem nawet
zatrzymane podświadomie, na krótką chwilkę, twoje spojrzenie. Nawet nie wiesz, jak lubię te
chwile, choć przyznam, że mnie samej trudno jeszcze to podobieństwo zauważyć. Go się
tyczy cech charakteru, to myślę, że obie jesteśmy niezwykle czułe na atmosferę, jaka panuje
wokół nas. Zawsze nam powtarzałaś, że dom jest azylem, miejscem, w którym ma zawsze
panować miła atmosfera, to zasada, której nie wolno nigdy złamać. Ty taki dom nam dałaś i
teraz ja staram się to samo przenieść między moje ściany. Podobnie chyba myślimy, podobnie
reagujemy i nie wiem, czy nie jest to teraz bardziej kwestia życia przez tyle lat przy twoim
boku czy cech odziedziczonych po tobie.
Jakich cech ci zazdroszczę, a jakie zmieniłabym na twoim miejscu...
Zazdroszczę ci... nie wiem, przy tobie nawet największa przeszkoda wydaje mi się do
pokonania i nie ma rzeczy niemożliwych, gdy jesteś obok mnie. Zazdroszczę ci tego, że nigdy
nie dajesz za wygraną, jesteś niezwykle cierpliwa, zachowujesz zawsze spokój i opanowanie.
Twój optymizm i chęć pomocy innym niezwykle mi imponują i czasem nawet wydaje mi się,
ż
e dajesz z siebie zbyt wiele, że nie myślisz o sobie, ale taka właśnie jesteś. Może, będąc na
twoim miejscu, skupiłabym się bardziej na sobie, na tym, co dla ciebie dobre. Bardzo bym
chciała, żebyś potrafiła oderwać się od natłoku spraw osaczających cię każdego dnia i zamiast
innych rozpiesz-samą siebie. Tak, to jedno bym zmieniła.
Czy to dzieci uczą się od matek, czy matki od dzieci... Nauczyłam się od ciebie tak wielu
rzeczy, a na samą myśl, jak wiele jeszcze powinnam, zaczyna mi się kręcić w głowie. Przy
tobie nauczyłam się życia przede wszystkim w zgodzie z samą sobą, wymagania od siebie jak
najwięcej i pracy nad własnymi słabościami. Nauczyłaś mnie i Karolinę, że należy się cieszyć
nawet najdrobniejszymi rzeczami, że czas, jaki spędzamy razem, jest czasem wygranym i że
należy go cenić. Jeśli chodzi o postępy w nauce w relacji dziecko - matka, to
124
twoje postępy związane z obsługą telefonu komórkowego - w szczególności wysyłanie
wiadomości tekstowych - a także poczty internetowej zaimponowały mi niesłychanie. Cóż,
teraz już nawet nie musisz patrzeć na klawiaturę, by napisać SMS-a, nonszalancko strzepujesz
popiół z papierosa, zwinnie przeskakując z klawisza na klawisz... Całe szczęście, że e-mail
nadal wzbudza w tobie szacunek i niepewność... Go będzie, kiedy i z nim się oswoisz?
Jaką jesteś kobietą, a jaką matką...
Kobietą jesteś absolutnie niezwykłą, pełną godności, klasy i ciepła, które kobieta powinna w
sobie mieć. Myślę, że wiele z nas widzi w tobie tę, którą każda po trosze jest albo w głębi
duszy chciałaby być. Podchodzisz do życia z poczuciem humoru, a to wielka siła. Uwielbiasz
rozpuszczać mężczyzn, dzieci i zwierzęta, cieszysz się przyjemnościami, jakie sprawiasz
innym... Rano, kiedy jeszcze zaspana wstajesz, widzę w tobie małą dziewczynkę,
przecierającą piąstkami sennie oczy, parę godzin później widzę, jak wprawiasz w ruch
machinę niezliczonej ilości karteczek skrzętnie zapisanych sprawami do załatwienia. Trudno
wtedy za tobą nadążyć. Następnie widzę cię wieczorem, kiedy po ciężkim dniu, na kanapie
między poduszkami, psem a świergotem kanarka robisz na drutach. Uwielbiam wszystkie
twoje wcielenia!
Jaka będę w twoim wieku...
Nie wiem... Chciałabym mieć twoje podejście do życia, do mijającego czasu... Mam nadzieję,
ż
e z wiekiem będę coraz bardziej się do ciebie upodabniać. A jeśli tak się nie stanie, to dziś
nie chcę o tym nic wiedzieć.
Twoja życiowa pasja...
My oczywiście! Tak, tak właśnie. To przecież my jesteśmy twoim największym skarbem, w
końcu nie na darmo wpajałaś nam to od dziecka. Ta wersja, szczerze mówiąc, jak najbardziej
mi odpowiada, więc pozostanę jej wierna do końca, (śmiech)
Czego się w życiu obawiasz...
Ty się niczego nie obawiasz, tak mi się przynajmniej zdaje. Martwisz się, kiedy jest
nam źle, ale to chyba zupełnie naturalne...
Twój stosunek do mężczyzn, miłości i pieniędzy.
Zazdroszczę sposobu, w jaki mężczyźni na ciebie patrzą. To pomieszanie fascynacji z
niezwykłą pokorą i ciepłem, a czasem nawet ukrytym na dnie zawstydzeniem.
125
Topnieją przy tobie... a ty... a ty ich roztapiasz spojrzeniem, (śmiech) Wzbudzasz w ludziach
poczucie bezpieczeństwa, pewność siebie, czułość i dobro. Miłość przemawia każdym twoim
gestem, w każdej, nawet najdrobniejszej myśli. Jesteś wierna miłości i jedyne, co w niej
cenisz, to szczere reakcje. Pieniądze... Powiem tak: lubisz je mieć, by móc dawać je innym...
Co cenisz w ludziach najbardziej...
Zawsze jesteś ciekawa ludzkich reakcji i niewymuszanych zachowań. Lubisz ich
obserwować, przyglądać się z boku i w ten sposób poznawać, kim są naprawdę.
Jak nazwałabym układ między nami...
Myślę, że nasz układ jest przede wszystkim układem partnerskim, opartym na wzajemnym
zaufaniu i oddanej przyjaźni. Przez całe życie pracowałaś nad naszym zaufaniem i muszę
przyznać, że ci się udało.
Czym są dła nas rozstania...
Trudno mi było przez dosyć długo pogodzić się z faktem, że już powinnam ci dać w końcu
troszeczkę odetchnąć, zamieszkując osobno. W wieku, kiedy większość moich rówieśników
zaczynała mieszkać sama, mnie w domowym gniazdku było nadzwyczajnie! Miałam to
szczęście, że pomału zaczęło się zmieniać moje życie, a wraz z nim miejsca mojego
zamieszkania. Najpierw wyprowadziłam się z mieszkania, następnie, po roku, przeniosłam się
do innego kraju, teraz znowu zmieniłam miejsce. Wydaje mi się, że są rzeczy, których nie
należy forsować - i tak przyjdzie na nie czas. Raczej należy się cieszyć każdą chwilą
spędzoną razem.
Moja ulubiona anegdota z twojego dzieciństwa...
W czasie wojny opiekowała się tobą niania, która na wiadomość, że urodził ci się braciszek,
postanowiła bezzwłocznie poinformować cię, że już nie będziesz najważniejsza i że czas się
do tego przyzwyczaić... Cóż mogła z tego wszystkiego zrozumieć czteroletnia dziewczynka?
Po rozmowie z twoją mamą sprawy nabrały sensu. Bebe, bo tak ją nazywałyśmy, postanowiła
ofiarować ci Krzysia pod warunkiem, że będziesz się nim opiekowała jak własnym
dzieckiem. Szczęściu nie było końca. Bo o czym innym mogłaś marzyć? I tak twój młodszy
brat Krzysztof nazwany został przez was Synkiem, a historia jakby uwierzyła w swoje
przeznaczenie...
126
ШЯЯШШШИШШ
W Ш I F
■
1 "
Czym mi zaimponowałaś...
Każdego dnia mi imponujesz swoją niekonsekwencją i niesłychaną cierpliwością
do nas.
Kiedy lubię na ciebie patrzeć...
Kiedy przyjeżdżam i już w drzwiach widzę cię siedzącą na kanapie, zawzięcie dziergającą
sweterek, a u twoich nóg cieszącego się Gismo, naszego yorka.
Mama...
Jesteś osobą, z którą nawet najbardziej błahe sprawy nabierają wyrazu i sensu, a te trudne do
zrozumienia i zaakceptowania stają się jaśniejszymi. Wszystko z tobą wydaje mi się proste i
możliwe. Jesteś jedyna w swoim rodzaju i nie wiem, czy kiedykolwiek w pełni docenię, jakim
szczęściem obdarował mnie los - życiem przy tobie.
Joanna śółkowska
Gdyby była pani Paulina, to...
To nie wiem, czy zdecydowałabym się zostać aktorką. Nie wiem, czy wytrzymałabym
to psychiczne napięcie ciągłych castingów i tego nieustannego wystawiania się na
sprzedaż.
Widzi pani podobieństwo między panią a Paulina?
Bardziej widzę różnice niż podobieństwa, to znacznie łatwiejsze. Ja jestem bardziej gapowata,
Paulina potrafi w sekundę udzielić jasnej, dowcipnej i złośliwej odpowiedzi, co mnie się
raczej nie udaje, (śmiech) Tego jej zazdroszczę! Jest bardziej zdecydowana ode mnie. Jest
również choleryczką, i to straszną, nieznośną po prostu! A ja wcale taką choleryczką nie
jestem. No, trochę jestem, ale nie aż taką.
Jak ona żyje? Jaki jest jej styli Paulina jest dobrze przystosowana do dzisiejszego życia. Ja jej
tego nie uczyłam, jestem z innego pokolenia; sama do tego doszła. Cieszę się, że sobie radzi.
A styl życia ma taki, jaki mają teraz młodzi ludzie. Powiedziałabym raczej rozrywkowy.
129
MM
Co ją cieszy w życiu, a co smucił
Cieszy na przykład dawanie prezentów, różnych drobiazgów. Zdumiewa mnie, że zapisuje
sobie daty urodzin i imienin różnych znajomych. Ja lego nigdy nie robię i zawsze zapominam,
a potem mi wstyd. Cieszy mnie, że lubi sprawiać przyjemność innym drobiazgami i pamięcią.
To taka rzadka cecha... A smuci ją? Ona ma takie wrażliwe serduszko wbrew pozorom. Jest
bardzo wrażliwa i bardzo szybko stają jej Izy w oczach, również na scenie. Tego jej też
zazdroszczę, ponieważ mnie się nigdy nie udało rozpłakać na scenie, a ona to robi na pstryk...
Czym jest dla pani związek?
Tu się różnimy. Ja uznaję kompromisy, Paulina nie. Już w jej wieku byłam skłonna pójść na
pewne kompromisy. Oczywiście ich granice muszą być ściśle ustalone. Ja umiałam patrzeć na
związki bardziej relatywnie. Choć miałam świadomość, że może związek, w którym byłam,
nie jest doskonały, to chciałam, żeby istniał ze względu na pewne wartości. Paulina dopiero
się tego uczy. Teraz uważam, że mężczyzna jest do towarzystwa i miłego spędzania czasu.
Nie jest mi potrzebny do utrzymywania i dowartościowywania mnie ani do podnoszenia
mojego statusu - bo wcale go nie chcę podnosić.
Jaki Paulina ma stosunek do pieniędzy, mężczyzn i miłości?
Zacznijmy od końca. Do miłości ma stosunek bardzo poważny. Wiele nadziei pokłada w
miłości i jest jej wierna. Miłość jest dla niej podstawą w życiu. Pieniądze lubi mieć i też umie
je zdobywać. A mężczyzn jak kocha, to kocha, a jak rzuca, to rzuca. Tego niesłychanie też jej
zazdroszczę.
Czy powtarzają się w waszych życiach pewne zdarzenia, doświadczenia?
Tak. Bardzo często kobiety powtarzają losy czy też wybory swoich matek. Widzę to na
przykładach wielu osób. Często nawet kiedy nie chce się dokonać pewnego wyboru, to nie
wiadomo dlaczego tak się jakoś dzieje, że jest się w podobnej sytuacji, w jakiej była kiedyś
nasza mama. Być może powtarzamy schematy życia nam znajome, te, w których się
wychowałyśmy.
130
Czy Paulina podobnie jak pani kieruje swoją karierą? Ona podejmuje decyzje od ręki. Moje
ż
ycie zawodowe było dosyć proste, ponieważ pomogli mi znani reżyserzy teatralni, co
sprawiło, że moje życie teatralne potoczyło się bardzo dobrze. Takiego reżysera filmowego
nie było, więc moje życie filmowe było nikłe, prawie żadne. Wydaje mi się, że szczególnie na
początku kariery zawodowej bardzo dużo zależy od zbiegu okoliczności. Gdyby Paulina nie
poszła i nie wygrała castingu do „Klanu", nie wiem, czy zostałaby aktorką. Gały sekret polega
na tym, w jakim stopniu wykorzystamy ten przypadek czy też zbieg okoliczności. Paulina
uważnie przygląda się sobie, propozycjom i temu, co się wokół niej dzieje.
Czy jest coś, czego nie odważyłaby się pani zrobić,
a co Paulina zrobiła?
Jest. Poleciała, ciągnięta przez motorówkę, na takim spadochronie. Uważam, że
jest zwariowana! Nigdy bym też nie zanurkowała. Mam nadzieję, że ona jeszcze
tego nie próbowała!
Czy to matki uczą się od dzieci, czy dzieci od matek? To się przenika. Z nami jest tak, że
każda z nas wie lepiej i wie wszystko. Na wszelki wypadek jednak słuchamy nawzajem
swoich opinii. To dom i stosunki, jakie panują między rodzicami, kształtują dziecko. Należy
dać mu miłość, by się jej nauczyło i umiało ją okazywać. Paulina jest teraz bardzo dobrze i
ciekawie ukształtowaną osobą. Nie boję się o nią. Mam wrażenie, że da sobie radę, wyjdzie z
każdej sytuacji. Bacznie ją obserwuję. Były sytuacje, kiedy się jej radziłam w swoich
ż
yciowo--prywatnych sprawach i zachowywała się bardzo dojrzale. No i co najważniejsze,
zachowywała się tak, jak ja chciałam, żeby się zachowała,
A co pani zdaniem Paulina odziedziczyła po pani?
Musiała odziedziczyć pewien, nazwałabym to, rodzaj talentu, ponieważ to, co robi, wychodzi
jej i jest w tym dobra. Witek, ojciec Pauliny, również jest osobowością bardzo spontaniczną i
wyraźną. Trudno jest mi jednak ocenić, ile jest w niej ze mnie, a ile z niego. Od urodzenia
miała energię w oczach. Kiedyś jedna pani, patrząc na nią, powiedziała: „To nie jest wierne i
poddańcze słowiańskie spojrzenie". Paulina patrzyła wzrokiem pełnym charakteru, robiła
wrażenie już jako niemowlę.
131
Czy ma pani sposób na Paulinęt
Jestem, niestety, pozbawiona umiejętności dyplomatycznego załatwiania spraw. Działam
spontanicznie, w związku z tym czasem głupio i wprosi. Natomiast Paulina, mimo że również
jest spontaniczna, potrafi dyplomatycznie, w sposób bardzo przemyślany tak kogoś omotać,
tak go wymanewrować, żeby wyszło na jej. Ale to czysta kalkulacja.
Ma pani ulubioną anegdotę z dzieciństwa Pauliny? Kiedyś zapytana przez pewną
dziennikarkę o to, co mama robi - a muszę dodać, że była bardzo malutka i nie mówiła
jeszcze wyraźnie - zastanowiła się chwilę, po czym powiedziała: „Mama upsyjemnia ludziom
ż
ycie". I uważam, że jest to wprost idealna definicja tego zawodu!
Miewa pani do niej pretensje?
Nie potrafię mieć do niej pretensji. Czasami się na nią wściekam - to normalne - ale nie mam
pretensji. Staram się nie hodować w sobie żalu. Uważam, że każdy z nas dokonuje takich
wyborów, jakie są mu potrzebne. Czasem wydaje mi się, że jakiś jej wybór jest niezbyt trafny,
ale widocznie na tym etapie życia, w tym wieku, właśnie ten jest jej potrzebny. Nawet jeżeli
ja uważam inaczej, to jest jej wybór, jej życie - nie mogę tego podważać. Kiedy sobie
przypomnę, jak dorastając, dala mi popalić... Pamiętam, jak jej powiedziałam, że mam
jedynie nadzieję, że jej dzieci będą takie same!
Czy sposób, w jaki wychowywała pani Paulinę, byt podobny do sposobu, w jaki pani została
wychowana?
Zdecydowanie tak. Sposób wychowywania mojej mamy byt bardzo dobry. Miałam poczucie
bezpieczeństwa, poczucie, że jestem kochana i ważna. Wiedziałam, że to samo musi mieć
Paulina. To podstawa dobrego startu w życie. Świadomość, że nie jesteś sama. Starałam się
jej to wszystko dać i myślę, że mi się udało.
Jak nazwałaby pani więź istniejącą między wami? Nie mogę się pozbyć tej matczynej więzi, a
jednocześnie łączy nas stosunek partnerski. Nie uważam jednak, że chciałabym jej wszystko,
zupełnie wszystko mówić. Tak samo Paulina ma prawo mi pewnych rzeczy nie mówić. Każdy
człowiek ma prawo do prywatnego życia, trzymania w nim tego, co chce zachować wyłącznie
dla siebie.
132
Czym jest dla pani wasza wspólna gra na scenie?
To jest tak... jak z koleżanką. Chociaż mam poczucie, że nie jestem w stanie oddzielić się od
mamusi, którą jestem. To ona gra teraz dużą i trudną rolę, w związku z tym ja sobie moją rolę
gram z boku, ale cały czas skupiam się na jej grze. Do tego stopnia, że czasem zapominam o
moich scenach. Myślę, że to minie, kiedy się do tego wspólnego grania przyzwyczaimy.
Czy przez te wszystkie lata Paulina była cierpliwa?
Ona ma bardzo dużo cierpliwości w porównaniu ze mną. Ja mam słomiany zapał,
mało cierpliwości i szybko się nudzę. Natomiast ona jest w stanie bardzo długo
i cierpliwie coś znosić. Naprawdę nie wiem, po kim to odziedziczyła. Jest wytrwała.
No i tego jej zazdroszczę! Wspaniale jest wychować dziecko fajniejsze, niż się jest
samemu!
Paulina...
Hmm... po prostu jest. Fakt niepodważalny - taka Osoba.
? tu
: ,
I"
Paulina holtz
Gdybyś była mamą, to...
Poczekaj... Jedyne, co bym zmieniła, to przestałabym udawać, że słodycze nie tuczą, (śmiech)
Go się tyczy jej cech charakteru, nie zmieniłabym żadnej, ponieważ to ja dążę do
nieprzejmowania się i życia z uśmiechem, z jakim żyje moja mama. Może jeszcze
przestałabym się martwić, że moja córka nie je mięsa i na pewno ma niedobór wszystkiego, a
fakt, że jest blada, nie oznacza, że umiera i jest pozbawiona czerwonych krwinek, tylko że
taka jej uroda.
■
***N,
Widzisz podobieństwo między wami?
Tak, zdecydowanie. Nie jest to jedynie kwestia podobieństwa, lecz absolutnej i wzajemnej
akceptacji. Nie potrafię znaleźć w Joasi takich cech, które chciałabym zmienić. Pełna
akceptacja, miłość i przyjaźń - na tym to polega. Chyba nie ma rzeczy, która by nam
przeszkadzała przyjaźnić się. Oczywiście zdarzają nam się kłótnie, ale nie są one nigdy
poważne. To raczej sprzeczki o konkrety czy drobiazgi.
135
Mówisz do mamy po imienin1? Zdarza mi się... (śmiech)
Jak ona żyje? Jaki jest jej styl?
Aktywnie. Kiedy trzeba podejmować decyzje, są one natychmiastowe. Rzuciła palenie, więc
jestem z niej bardzo dumna. Niestety, jej tryb życia również uległ przez to zmianom. Teraz
mówi: „Po co mam chodzić na bankiety, skoro nie mogę jeść, bo tyję, nie mogę palić, bo
rzuciłam, nie mogę pić, bo nie jem...". Ale to minie. Myślę, że ona żyje szczęśliwiej, niż ja
będę żyła w jej wieku, ponieważ ma w sobie więcej naiwności, mniej agresji i nieufności do
ś
wiata. Potrafi obrócić wszystko w żart, nabrać dystansu.
Goją cieszy, a co smuci?
Bardzo ją cieszą wszystkie moje sukcesy. Po moim debiucie siała wśród publiczności i
znajomych, wszyscy gratulowali jej, a ona rozdawała ukłony na prawo i lewo. Cieszą ją
zmiany, a jednocześnie martwi się, co będzie później, kiedy nadejdzie czas konsekwencji. Ja
myślę podobnie. Na szczęście zawsze wszystko się jakoś układa. No i ciuchy ją cieszą!
Chociaż przy tej ilości to już pewnie coraz mniej. 1 jeszcze jedno: cieszy się na myśl o
pierwszej przymiarce kostiumów do nowego przedstawienia. A smucą ją moje choroby i
problemy zdrowotne. Jak się nad tym czasem zastanawiam, to rzadko kiedy widzę ją w ogóle
smutną. Myślę, że smucą ją smutki i troski bliskich.
Czym jest dla ciebie związek?
Ciężką, ale zarazem bardzo przyjemną drogą doskonalenia siebie samej w miłości, w dawaniu
siebie drugiemu człowiekowi i uczeniu się go. Kiedy zrezygnujemy z uczenia się drugiego
człowieka i zmieniania się dla niego - oczywiście bez przesadnych wyrzeczeń i w zgodzie z
samym sobą - przestajemy się rozwijać. Dla mnie związek jest przede wszystkim nauką, że
można inaczej myśleć, inaczej czuć, że życie nie jest czarno-białe i że prawda nie jest
obiektywna.
Jaki ma stosunek do pieniędzy, mężczyzn i miłości? Jednakowy do wszystkich: przychodzą,
odchodzą... Takie jest życie. Trzeba walczyć o to, ażeby i miłość, i mężczyzna, i pieniądze
były, ale nie za wszelką cenę. Nie za cenę rezygnacji z siebie.
136
Czy powtarzają się w twoim życiu pewne zdarzenia, doświadczenia z mamy życia f
Jej wejście w życie, jej dom i jej życie byty tak inne od mojego. Zrobiła wszystko, żeby moje
ż
ycie wyglądało inaczej. Wszystkie szanse i możliwości, których ona nie miała jako dziecko,
zostały mi dane. Przyjechała z Siedlec do Warszawy z jedną walizką, potem przeniosła się do
Krakowa. Miała ambicję zostać aktorką. Ja nie potrafiłam się zdecydować, nie miałam tak
prostej drogi w myśleniu, jak ona. Trudno mi dopatrzyć się w naszych losach jakiejś
powtarzalności, cykliczności. Jesteśmy jakby przesunięte w czasie. Ja nigdy nie musiałam
podejmować tych decyzji, które ona była zmuszona podjąć, by zaistnieć.
Czy mama podobnie jak ty kierowała swoją karierą? Tak bardzo wszystko się zmieniło. Dla
niej granie było tym, co zawsze chciała robić, było jej życiem. Ja staram się być dobra w tym,
co robię, ale nigdy nie uważałabym za tragedię, gdyby nie udało mi się w aktorstwie. Jedno
jest pewne: ani ona, ani ja nic należymy do osób, które siedzą wpatrzone w telefon - a nuż
ktoś zadzwoni z propozycją,
Czy jest coś, czego nie odważyłabyś się zrobić, a co mama zrobiła? Z nas dwóch to ja jestem
odważniejsza, mam mniej strachu przed podejmowaniem ryzyka. Nie wiem jednak, czy
zdecydowałabym się na spróbowanie śmierdzących, zepsutych śledzi, jadanych podczas
pewnego szwedzkiego święta. Mama się odważyła. Go prawda odchorowała to ciężko, ale
spróbowała; za to zdecydowanie ją podziwiam... (śmiech)
Czy to dzieci uczą się od matek, czy matki od dzieci? Tego, co wypływa z mądrości
ż
yciowych, uczymy się od naszych mam, a tego, co można by nazwać współczesnością,
ż
yciem tu i teraz, one uczą się od nas. Nie wspominając już o kwestiach technicznych: DVD,
komputer, telefon komórkowy... Myślę, że mama, patrząc na mnie, gdzieś w głębi widzi
siebie.
Jakie cechy odziedziczyłaś po mamie, a czego mama
uczy się od ciebie?
Nieustannie uczę się od niej optymizmu i poczucia własnej wartości, a ona ode
mnie... Odnoszę wrażenie, że moja mama jest trudno reformowalna i nie mogę jej
137
niczego narzucić. Podpatruje mnie czasem i uczy się sama. A ze względu na wspólny zawód
ta nasza wzajemna nauka jest jeszcze intensywniejsza. Mogę jej coś pokazać, a ona i tak
zrobi, jak uważa.
Masz sposób na mamę?
Z dzieciństwa pamiętam, że nie trzeba było jej wszystkiego mówić, należało oszczędzać
szczegółów. Teraz ten „sposób" to śmiech i dystans do rzeczy czy trudności... Potrafimy się z
nich śmiać, nie stwarzając w ten sposób żadnych napięć.
Masz ulubioną anegdotę z dzieciństwa mamy?
To nie jest bardzo ładna anegdota, ale lubię ją, ponieważ świadczy o charakterze mojej mamy.
Nielubiana przez moją babcię i jej dzieci sąsiadka lubiła po-leżeć na swoim larasiku piętro
niżej mieszkania moich dziadków. No i pewnego dnia moja mama całą zawartość nocnika
miodszej siostry wylała na nią przez okno. Miała widocznie ku temu swoje powody... a ja
wiem nawet jakie, ale nie powiem.
Miewasz pretensje do mamy?
Najczęściej z powodu jej braku wiary w niektóre z moich pomysłów. Jeśli mi na czymś
zależy, jeżeli podejmuję ważną decyzję, nie chcę być przez nią utwierdzana w obawach.
Potrzebuję jej wsparcia, to wszystko.
Czy w taki sam sposób, w jaki zostałaś wychowana,
będziesz wychowywać własne dzieci?
Będzie parę różnic. Przecież moje związki czegoś mnie nauczyły. Joasia odczuwa
znacznie mniejszą potrzebę akceptacji innych kultur, innego sposobu życia niż ten,
który zna. A ja otworzyłam się na wiele...
Jak nazwałabyś więź istniejącą między wami?
To czasem spokojna, a czasem gwałtowna, ale nieodmiennie niezawodna przyjaźń.
inaczej mówiąc, akceptacja.
Czym jest dla ciebie wspólne granie na scenie?
Dopiero teraz po raz pierwszy miałyśmy okazję przyjrzeć się wspólnej pracy. Bardzo
ostrożnie do tego podchodziłyśmy, obserwowałyśmy się nawzajem. Ciekawa jestem, jak to
będzie dalej. Trudno jest uniknąć wchodzenia na grunt prywatny, kie-
138
dy się razem pracuje, a jest się rodziną. Cieszę się, że mamy okazję poznać się z zupełnie
innej strony - to bardzo ciekawe doświadczenie.
Czy przez te wszystkie lata mama byta cierpliwaf
Bardzo. Dużo znosiła, zwłaszcza podczas mojego dojrzewania. Mądrze dała mi wolną rękę i
traktowała poważnie. Była przede wszystkim cierpliwa wobec swoich lęków o mnie. Na
szczęście potrafiła trzymać je daleko ode mnie, dzięki czemu nie czułam się nigdy osaczona
jej troskliwością. Nie byłam łatwym dzieckiem - od różnych przejść w szkole po dzisiejsze
nagle decyzje, gwałtowne wybuchy, miłości... Ona to wszystko znosi.
Mama to...
Optymizm, radość życia, ogromna siła, naiwność i moja rozpacz, kiedy się pokłócimy i ona
się na mnie obrazi. Duma nas obie zżera i jestem wtedy przerażona moją bezsilnością i myślą,
ż
e nie ma jej przy mnie.
Spis treści
Ewa Bem 7
Pamela Bem 15
Joanna Damięcka 25
Matylda Damięcka 31
Urszula Dudziak 37
Mika Urbaniak 43
Zuzanna Łapicka-Olbrychska 49
Weronika Olbrychska 53
Małgorzata Potocka 57
Weronika Gicchowska 63
Małgorzata Potocka 69
Matylda King 75
Teresa Rosati 81
Weronika Rosati 89
Grażyna Szapołowska 95
Katarzyna Jungowska 101
Beata Tyszkiewicz 107
Karolina Wajda 111
Beata Tyszkiewicz 117
Wiktori a Padlcwska 123
Joanna śółkowska 129
Paulina Holtz 135
4