Babeaux Brucker Meredith Bliżej gwiazd

background image

Meredith Babeaux Brucker

Bliżej gwiazd

Przełożył Jan B. Kowalski

background image

Rozdział 1


O brzasku dolina zasnuła się mgłą, po

której

teraz

została

lśniąca

rosa,

połyskująca w porannym słońcu. Bonita, z
leniwym zainteresowaniem kogoś, kto nie
ma nic innego do roboty, spoglądała na
swe stopy. Zauważyła, że podeszwy jej
butów z każdym krokiem przygniatają
trawę, ale gdy spoglądała potem do tyłu,
szukając śladów swych stóp, trawa
podnosi się jakby nigdy nic, jakby nikt po
niej nie przeszedł. Zastanawiała się, czy
całe jej życie ma wyglądać w taki właśnie
sposób. Czy było jej pisane zostawić na
tym świecie ślad swej obecności, czy też
miała zniknąć nie zauważona i do końca
swych dni pozostać na ranczo w Carmel
Valley?

Odeszła już dość daleko od domu w

stronę tego krańca posiadłości, który

background image

graniczył z autostradą, biegnącą przez
środek doliny. Przypomniała sobie, że w
tym miejscu pasły się dawniej konie, że
ustawiały

się po południu wzdłuż

ogrodzenia, jakby zainteresowane paradą
samochodów, , zmierzających w stronę
oceanu i nadmorskiej wioski Carmel lub w
drugą stronę – między wzgórza Salinas i
dalej, do San Francisco.

Jej babka od dawna nie hodowała już

koni. Stajnie, zagrody i spichrze, tak samo
jak pastwiska, stały puste i bezużyteczne.
W

pewnym

sensie

odzwierciedlały

dojmującą samotność Bonity. Jedynym
zwierzęciem, które ostało się na ranczo był
Lark. Widok towarzyszącego jej przez cały
czas psa nie sprzyjał melancholijnym
rozmyślaniom. Nie obwąchiwał już trawy,
idąc w ślad za nią, lecz z niemym
pytaniem przekrzywionej zabawnie głowy
spoglądał jej w twarz.

Owinęła się szczelniej wełnianym

background image

kaftanem, gdyż poranne słońce nie
rozgrzało jeszcze wystarczająco powietrza.
Ruszyła dalej, po drodze puszczając cugle
fantazji i pozwalając myślom biec swym
własnym torem. Przypomniała sobie o
opowiadaniu, które właśnie zaczęła pisać i
o otwartym notesie, który zostawiła na
biurku,

zanotowawszy kilka nowych

pomysłów. Przez ostatnich kilka lat
zapisała parę takich, dość grubych
zeszytów, zapełniając ich karty historiami
z życia mieszkańców doliny. Teraz
poczuła, że znów musi coś nowego
napisać. Już nie była naiwną dziewczyną,
tworzącą fantastyczny świat. Była pewna,
że teraz ma coś do przekazania, co
rzeczywiście jest w stanie poruszyć,
rozbawić,

a nawet zastanowić jej

czytelników.

Zmiana w sposobie traktowania jej

pracy nadeszła z chwilą, gdy babka
przekonała ją, by wysłała jedno ze swych

background image

opowiadań do gazety. Z początku Bonita
opierała się trochę, obawiała się bowiem,
że nie będzie w stanie znieść odmowy,
lecz Alberta Langmeade miała w sobie
dość zdecydowania i dopóty dręczyła
Bonitę, dopóki ta nie usłuchała. Gdy z
wydawnictwa nadszedł list informujący o
przyjęciu rękopisu, Bonita niemal oszalała
z radości, zaś Alberta była prawie tak
dumna, jakby cały tekst wyszedł spod jej
własnego pióra. Poniekąd była to prawda,
gdyż Bonita spisała historię swoich
rodziców w kształcie, w jakim usłyszała ją
od babki w czasie drugich wieczorów,
spędzanych przy kominku.

Po opublikowaniu tekstu w gazecie,

Bonita otrzymała kolejny list od wydawcy,
tym

razem

z

wiadomością,

że

opowiadaniem zainteresował się ktoś z
Hollywood.

Potem napisało do niej „Studio

Magnet", a mówiąc ściślej, człowiek o

background image

nazwisku Jordan McCaslin zaproponował
jej znaczną sumę pieniędzy za prawa do
sfilmowania jej opowiadania. Gdy przyjęła
ofertę, w kolejnym liście zaproponował jej
sporządzenie próbnej wersji scenariusza.

Bonita z zapałem zabrała się do pracy.

Przez ostatnie trzy miesiące pracowała
tylko nad scenariuszem, a gdy wreszcie
wydało jej się, że jest taki, jak należy,
wysłała go do studia.

Po tak pozytywnej reakcji otoczenia na

swą pracę, ze zdwojoną energią zabrała się
do pisania. Przez cały czas zastanawiała
się nad różnymi możliwościami, rozważała
pomysły kolejnych opowiadań i niemal
bez przerwy robiła notatki. W porannej
ciszy najlepiej kiełkowały zalążki nowych
pomysłów, dlatego wstawała i wychodziła
na spacer tak wcześnie. „Opowiadanie o
pszczelarzu będzie znacznie lepsze, gdy
wprowadzę do niego jego siostrę, miłą i
porządną dziewczynę. Ciekawe, czy

background image

będzie z tego film... Może udałoby się coś
wycisnąć ze sceny pożaru ich domu?"

Wyciągnęła ołówek, kawałek papieru i

zapisała swe myśli. Wiedziała, że ryzykuje
wiele, wiążąc tak duże nadzieje z tym, co
właśnie tworzyła, ale idąc przed siebie
cieszyła się wyobrażeniem miejsc, które
kochała,

ludzi,

których

znała,

przeniesionych żywcem na wielki ekran.

Pastwisko przecinała polna droga,

prowadząca od autostrady do domu jej
babki. Bonita znalazła się właśnie przy
białym metalowym płocie, oddzielającym
pole od drogi i prześliznęła się z łatwością
przez jego pręty. Nagle usłyszała
skomlenie psa, który leżał na środku drogi
w dziwnej pozycji.

– Lark, co się stało? – zawołała, biegnąc

w jego stronę.

Lark podniósł głowę. W jego oczach

widać

było

ból

pomieszany

z

przerażeniem, bo przepadał za porannym

background image

spacerem z Bonitą, a teraz ta przyjemność
mogła go ominąć.

Bonita była przekonana, że nie mógł go

potrącić samochód, bo bardzo niewiele aut
korzystało z bocznej drogi.

– Niedobry pies! – krzyknęła Bonita z

ulgą. – Znowu poszedłeś za stodołę
między osty i ciernie. A co ja ci mówiłam?
Nic dziwnego, że ci się powbijały w łapy.
Teraz nie ruszaj się.

Szybko i zręcznie zaczęła wyciągać

ostre kolce spomiędzy poduszek łap
zwierzęcia.

– Ojej, zupełnie nie widzę, co robię –

powiedziała odgarniając z czoła ciemną
grzywkę włosów. Wstała i zdjęła czapkę.
Śmiesznego kształtu, wisiała zawsze za
drzwiami stodoły. Bonita ubierała ją, kiedy
pogoda zapowiadała się zimna. Może
kiedyś należała do jej ojca, lecz nigdy nie
pytała o to babki. Teraz będzie w sam raz
– do środka zmieszczą się wszystkie

background image

niesforne

włosy.

Lark

błagalnym

spojrzeniem prosił o jak najrychlejsze
zajęcie się jego łapami.

Bonita była tak zaabsorbowana tym, co

robi, że nie zwróciła uwagi na odgłos
silnika samochodu, który zwolnił nieco na
autostradzie o kilkaset metrów od niej. Po
chwili wreszcie dotarło do niej, że zbliża
się do nich jakiś samochód. Porzuciła
obolałą łapę Larka i odwróciła się.

Zorientowała się, że wraz z psem

znajduje się na fragmencie drogi, który
znajduje się trochę niżej w stosunku do
reszty. Jeżeli nie wstanie i nie ostrzeże
kierowcy, ten ich nie zauważy i będzie za
późno, zważywszy na to, że mimo złej
drogi jechał dość szybko. Zerwała się na
równe nogi i zaczęła machać rękami,
sądząc, że czerwień jej bluzki rzuci mu się
w oczy i zaraz przystanie.

Ku jej przerażeniu, samochód nadal się

zbliżał bardzo szybko. Musiała go w jakiś

background image

sposób zatrzymać. Pomachała znowu, lecz
ordynarny dźwięk klaksonu dał jej do
zrozumienia, że kierowca ma zamiar
kontynuować jazdę, bez względu na
konsekwencje. Bonita zdecydowała, że nie
ustąpi. Ktokolwiek prowadził, chciał tylko
jak najszybciej dotrzeć do celu.

Gdy samochód znalazł się bardzo blisko

spadku drogi, Bonita stwierdziła; że
kierowca widzi leżącego u jej nóg psa. Jej
uszu doszedł pisk hamulców. Autem
zarzuciło,

gdy

kierowca

próbował

opanować samochód i nie dopuścić do
wjechania na przeszkodę.

Opony zaryły się w zakurzoną drogę,

lecz po chwili trzask łamanego drewna i
zgrzyt metalu powiedział Bonicie, że
jednak trafił w płot. Gdyby zwlekał z
ryzykownym

manewrem choć przez

chwilę, mógłby nie opanować samochodu i
wpaść na nią lub psa. Tak czy owak,
któremuś z nich mogło się coś stać. Z ulgą

background image

objęła psa i wybuchnęła płaczem.

– Ty głupcze! Skąd ci przyszło do

głowy bawić się na samym środku drogi?
Chcesz się zabić, czy co?

Bonita nie wierzyła – własnym uszom.

Zamiast

przeprosin,

spotykał

niezasłużony atak.

– Należy mi się chyba jakieś

wyjaśnienie

odezwał

się

znów

nieznajomy. – Płot rozwalony, błotnik
pewnie mi się wykrzywił i porysował, a ty
nic. Stań wreszcie na nogi jak mężczyzna i
nie maż się!

Bonita podniosła rozgniewaną twarz ku

nieznajomemu. Pospiesznie otarła łzy,
zasłaniające

jej widok, przy czym

rozmazała sobie pył po twarzy. Wstała,
lecz ze zdumieniem spostrzegła, że obcy
mężczyzna jest bardzo wysoki i nadal nad
nią góruje. Nie starała się więc spojrzeć
mu w oczy, tylko wsadziła dłonie do
kieszeni i wypaliła:

background image

– Mojemu psu coś się stało. Poza tym to

nie jest ulica, tylko droga prywatna, i nie
pan tu nic do roboty.

Mężczyzna stał bez słowa. Jasne włosy i

niebieskie oczy nadawały mu wyraz
opanowania i spokoju. Bonita zadrżała i
zaczęła w myślach szukać sposobu, by
rozproszyć tę jego pewność siebie.

– Czego pan tu szuka?! To ranczo

należy do mnie, poza tym o mało nie
przestraszył pan na śmierć mojego psa!

Oboje w tej samej chwili spojrzeli w

dół, by sprawdzić prawdziwość jej słów.

Lark z półotwartym pyskiem wyglądał

na zadowolonego. Pomachał ogonem w
odpowiedzi na nagłe zainteresowanie z ich
strony,

zupełnie

nieświadom

niebezpieczeństwa, które nad nim wisiało.
Bonita zmarszczyła brwi, żałując, że jej
pies nie jest lepszym aktorem.

Mężczyzna zajął się znów Bonita.

Zauważyła w jego oczach pogardę i

background image

niecierpliwość

wykrzywiające

niemal

klasyczne rysy jego twarzy.

– Niezły z ciebie urwis, prawda?
Bonita nie doczekała się przeprosin ani

nawet udanego współczucia. Mężczyzny
najwyraźniej nie interesowały dolegliwości
zwierzęcia. Spojrzał jeszcze raz na nią i
zawrócił w stronę samochodu. Wycofał od
płotu, pozostawiając przełamany na pół
jego

fragment,

co

jeszcze

bardziej

rozwścieczyło Bonitę.

– A kto zapłaci za płot?! – krzyknęła za

nim, lecz jej głos utonął w chrzęście opon
po twardej nawierzchni drogi.

Zignorował jej ostrzeżenie, ale nadal

jechał prosto w stronę domu babki, wiec
gdy tylko dowie się, że się pomylił, będzie
musiał tu wrócić. Uśmiechnęła się do
siebie, planując wyzwiska, którymi go
obrzuci, i radowała się na myśl o
druzgocącym zwycięstwie, które odniesie
nad nieznajomym.

background image

Pochyliła się nad psem i wyciągnęła

ostatnie ciernie, po czym pies skoczył na
równe nogi. Zrobił kilka ostrożnych
kroków, jakby chcąc sprawdzić wyniki
pracy Bonity, potem podskoczył i polizał
swoją panią w dłoń, jako wyraz
podziękowania.

W ciągu kilku minut dotarła do domu,

gdzie droga rozwidlała się na kształt
podjazdu przed białym domem. Kilka
kasztanowców porastało środek murawy
przed domem, a drzewa pokryte już gęstą
zielenią, prawie go zasłoniły. Wtedy
zauważyła samochód przed wejściem.

Źle wychowany mężczyzna gdzieś się

zapodział, domyśliła się więc, że jest w
środku. Zastanawiała się, dlaczego babka
jeszcze go nie wygoniła. Bonita przeszła
na bok, do tylnego wejścia. Lark, jak
zwykle, chciał się dostać do środka, lecz
zatrzasnęła

głośno

drzwi,

by

mu

przypomnieć, że babka nie życzy go sobie

background image

w domu.

– Bonito, to ty? – doszło ją wołanie

babki z pokoju.

– Tak.
– Chodź tutaj zaraz, moja droga – w

głosie babki dała się słyszeć nutka
zniecierpliwienia,

z

czego

Bonita

wywnioskowała, że babka ma kłopoty z
pozbyciem się intruza własnymi siłami i
potrzebuje jej pomocy. Nie namyślając się,
dziewczyna pospieszyła ku pokojowi, skąd
dobiegały głosy.

Ze zdumieniem stwierdziła, że babka

spokojnie siedzi w swym ulubionym fotelu
z wysokim oparciem. Naprzeciw niej,
rozparty na sofie, siedział ten sam
mężczyzna, którego spotkała przed chwilą
na drodze. Miał na sobie biały golf, zaś
marynarkę

przerzucił przez oparcie

stojącego nie opodal krzesła. Migotliwe
światło płomieni w kominku sprawiało, że
wydawał się mieć jeszcze jaśniejsze włosy,

background image

zaś

jego

sylwetka

nabrała

cech

prawdziwego atlety. Jej wejście powitał z
uśmiechem, który zwiastował, że czuł się
w jej domu mile widzianym gościem.

– Bonito, jak ty wyglądasz! Nic

dziwnego, że pan McCaslin wziął cię za
chłopaka. Teraz chodź tu, niech was
przedstawię.

Bonicie na chwilę odebrało mowę. Więc

to był sam Jordan McCaslin, człowiek,
którego dotychczas znała tylko z listów i
przesyłanych

jej

do

podpisania

kontraktów! Co za szok odkryć, że
brakowało

mu

na

tyle

dobrego

wychowania, żeby przystanąć choć na
chwilę i zainteresować się losem biednego
zwierzęcia. Komuś takiemu nie mogła
przecież

powierzyć

losów

swego

opowiadania!

Zastanawiała się, co też sprowadza go

do Carmel. Ciekawe, czy jego wizyta ma
coś wspólnego z przesłanym do studia

background image

scenariuszem

jej

autorstwa.

Wstał

uśmiechnięty, by się z nią przywitać i po
raz drugi poczuła się jak uczniak pod
spojrzeniem nauczyciela.

– Panie McCaslin, to moja wnuczka,

Bonita Langmeade, pisarka – powiedziała
z dumą babka.

Bonita skuliła się w sobie z

zakłopotania. Zauważywszy, że podaje jej
rękę, szybko wytarła swoją o spodnie.

– Bonito, to Jordan McCaslin.

Przyjechał tu aż z Hollywood, żeby z tobą
porozmawiać.

Będzie

producentem

twojego filmu.

– Filmu? – spytała z niedowierzaniem.
Jordan McCaslin szybko poprawił:
– Mojego filmu, jeżeli chodzi o ścisłość,

pani

Langmeade.

Zamierzam

jak

najszybciej zabrać się do rzeczy.

Alberta

Langmeade

najwidoczniej

przypisała

milczenie

wnuczki

onieśmieleniu obecnością tak znakomitego

background image

gościa i szybko przyszła jej na pomoc.

– Idź na górę i umyj się. Pan McCaslin

cierpliwie wyjaśnia mi, na czym polega
jego praca jako dyrektora studia. Właśnie
mówił mi, ile pracy trzeba włożyć w film
jeszcze

przed

rozpoczęciem

zdjęć.

Poproszę go, żeby zajął mnie tym jeszcze
chwilę, gdy będziemy oczekiwać na ciebie.

Bonita pobiegła na górę ściągając w

biegu czapkę i czując, jak miękkie włosy
rozsypują jej się po plecach. Nie było
czasu na kąpiel, ale przynajmniej mogła
spróbować wyglądać przyzwoicie, otarłszy
twarz

z

kurzu,

którym

w

czasie

gwałtownego hamowania obsypał ją
Jordan McCaslin.

Szybko umyła twarz, nałożyła na usta

trochę jasnej szminki i przyczesała włosy,
by wyrównać loki zmierzwione nieco pod
czapką. Obracając się tak przed lustrem
zastanawiała się, jak mógł ją wziąć za
chłopaka. Zdjęła grubą, flanelową koszulę,

background image

w której była na przechadzce i zastąpiła ją
bardziej obcisłą bluzką w żółto-niebieską
kratę z delikatnym koronkowym haftem
przy rękawach i kołnierzyku. Wsuwając ją
w dżinsy, miała nadzieję, że teraz wygląda
jak prawdziwa kobieta. Potem założywszy
kowbojskie buty westchnęła, żałując, że
nie ma więcej czasu, by coś z sobą zrobić.

– Pan McCaslin opowiadał mi o

przebojach

kasowych,

jakie

wyprodukowało jego studio – powiedziała
babka, jak tylko Bonita znalazła się w
pokoju.

Bonita uśmiechnęła się, widząc, jak

szybko przyswaja sobie terminologię
filmową.

– Wiesz, że to on wyprodukował

„Szalonego Victora", „Bohatera", a nawet
„Morderstwo w poniedziałek"? Wspaniałe,
a jak trzyma w napięciu!

– To prawda – odparł zadowolony z

pochwał producent.

background image

Bonita wzdrygnęła się na wspomnienie

śmierci i gwałtu, jakie wywoływały w niej
te tytuły. Zastanawiała się, dlaczego
zdecydował się zakupić prawa do historii
miłosnej.

– Zrobię wam herbaty, a wy sobie

porozmawiajcie – powiedziała' babka. – Ze
śniadania zostało też trochę bułeczek z
jagodami. Przepraszam.

Skoro tylko wyszła, Jordan McCaslin

natychmiast podszedł do jej fotela i
rozsiadł się w nim wygodnie. Bonita nie
odzywała się, nie wiedząc, jak ma
zareagować. Mężczyzna uśmiechnął się z
pogardliwą

wyższością,

najwyraźniej

dobrze się bawiąc jej zakłopotaniem, i
wskazał dłonią krzesło naprzeciw siebie.

– Usiądź, chłopcze – powiedział. Nie

miał zamiaru zapomnieć o pierwszym
wrażeniu, jakie na nim' wywarła.

Bonita usiadła, starając się elegancko

skrzyżować nogi, lecz ciężkie buty zepsuły

background image

cały

efekt.

Spoglądał

na

nią

z

rozbawieniem.

– Przepraszam, ale wciąż nie mogę się

przyzwyczaić, że to pani jest Bonita
Langmeade – powiedział, jakby chciał się
droczyć.

– A czego się pan spodziewał? – rzuciła.
– Sam nie wiem. Wydawało mi się, że

autorką tego opowiadania będzie trochę
starsza, bardziej doświadczona kobieta.

– Czy moglibyśmy zapomnieć o naszym

dzisiejszym spotkaniu? – powiedziała
zdecydowanie. – Oczywiście, jak tylko
zapłaci pan za zniszczony płot.

– Rozmawiałem już o tym z pani babką.

Dogadaliśmy się.

– Nie wątpię. Jak rozumiem, pieniądze

nie grają roli. Tak się składa, że z psem już
wszystko w porządku. To tylko kolce
powbijały mu się w łapy. Z pewnością
leżał panu na sercu jego los, mimo że
zapomniał pan zapytać.

background image

– Na pierwszy rzut oka spostrzegłem, że

nic mu nie jest. O płot także proszę się nie
martwić i przejdźmy do interesów.

– Jakich interesów? Kupił pan ode mnie

prawa, zapłacił pan za scenariusz, więc
pan jest ich właścicielem. Czego pan
jeszcze chce?

Jordan McCaslin wstał, przygładziwszy

swą bujną czuprynę.

– Pani stosunek do tego nie ułatwia mi

zadania. Chciałbym zaproponować pani
współpracę, bo robienie filmu angażuje
wiele osób, a jeżeli choćby jedna jest
niezadowolona, wkrótce może się to
udzielić wszystkim.

– Spróbuję zapomnieć, że dziś rano o

mało mnie pan nie przejechał, jeżeli pan
zapomni o tym, że wziął mnie pan za
chłopaka.

– Jeżeli o to pani chodzi, jestem

najzupełniej przekonany, że jest pani
kobietą – to rzekłszy, rzucił jej spod oka

background image

spojrzenie, jakie zapewne wypróbował i
udoskonalił przez lata pracy z aktorami. W
założeniu miało otwierać wrota do
uwodzicielskiego flirtu, lecz chłód jego
oczu zaprzeczał udawanemu pragnieniu
romansu.

– Przejdźmy więc do interesów, jak pan

wcześniej zaproponował – powiedziała
odchrząkując.

– Jestem tutaj, bo szukam odpowiednich

plenerów. Chciałbym zrobić ten film
właśnie tu, w okolicy Carmel. Akcja pani
opowiadania rozgrywa się w Carmel
Valley i wydaje mi się, że nie należy
zmieniać miejsca, bo jest prawie tak samo
ważne jak postacie.

Bonita zgodziła się, lecz on wydawał się

nie być zainteresowany jej zdaniem.

– Chciałbym usłyszeć pani sugestie, bo

przecież właśnie pani zna okolicę i
mogłaby

zaproponować

odpowiednią

scenerię do wszystkich ujęć.

background image

– Czyli nic nie będziecie filmować w

Hollywood?

– spytała rozczarowana

Bonita. Miała bowiem nadzieję pojechać
do Hollywood, żeby przyjrzeć się robieniu
zdjęć, mając pierwszą od dłuższego czasu
okazję, by wyjechać z Carmel Valley i
zakosztować

nowego,

egzotycznego

miejsca.

– Większość akcji dzieje się w plenerze,

więc wydaje mi się, że wszystko damy
radę zrobić tutaj.

Zauważyła, że gdy zaczął mówić o swej

pracy, oczy mu się rozjarzyły.

– Dobrze, pokażę panu miejsca, w

których rozgrywa się ta historia –
powiedziała po chwili zastanowienia.

– Ale akcja pani opowiadania toczy się

na przełomie wieku – zauważył i spojrzał
na nią przenikliwie swymi błękitnymi
oczyma. – Skąd pani wie, gdzie ta historia
miała miejsce naprawdę? – świdrował ją
wzrokiem nadając sprawie więcej wagi,

background image

niż zasługiwała.

– Skłamałam trochę jeżeli chodzi o czas

akcji – odparła. – Musiałam trochę
pokombinować, żeby miejsce i czas nie
wydały się zbyt oczywiste. Prawdziwi
ludzie występują tu pod przybranymi
nazwiskami.

– Prawdziwi ludzie... – powtórzył za nią.
Bonita wiedziała, że wiele pracował z

zawodowymi pisarzami i prawdopodobnie
czuł, że jej praca to jedna wielka
amatorszczyzna.

Gdyby wiedział, że

opowiadanie dotyczyło jej rodziców, tego,
jak zakochali się w sobie mieszkając na
pobliskich

ranczach,

z

pewnością

wyśmiałby jej brak inwencji i wyobraźni.

– Chciałbym też zamienić z panią parę

słów na temat scenariusza – powiedział. –
Ten, który mi pani przysłała, jest zupełnie
dobry, jak na początek.

– To znaczy, że trzeba go przerobić?
– Oczywiście. W filmie najpierw robimy

background image

tak zwaną wersję na brudno, którą potem
przerabiamy

na

scenariusz, według

którego, ujęcie po ujęciu, kręcimy zdjęcia.
Chciałbym, żeby pani dla mnie zrobiła
wersję końcową.

– Nie rozumiem. Starałam się, żeby

wypadł jak najbardziej efektownie.

– To widać i bardzo dobrze się pani

spisała. Ja miałbym jednak do niego kilka
zastrzeżeń. Po pierwsze, główny wątek jest
nieco zbyt delikatny, nieuchwytny, prawie
jak sen. Trzeba będzie do niego włączyć
parę mocniejszych scen, z akcją, wie pani,
trochę jaskrawszy konflikt postaci. Poza
tym mężczyzna musi być bardziej
zdecydowany.

Bonita cieszyła się z wejścia babki,

bowiem przerwało ono nieustający potok
nieuzasadnionej krytyki, jakiej poddawał
jej dzieło. Alberta Langmeade weszła do
pokoju, bez najmniejszego wysiłku niosąc
przed sobą ciężką tacę z herbatą, po czym

background image

równie

szybko

wyszła

z

pokoju,

prawdopodobnie czegoś zapomniawszy.
Przez ramię powiedziała jeszcze Bonicie,
by nalała herbaty. Ale Bonita nawet się nie
poruszyła, więc gość obsłużył się sam,
podchwytując

wątek

przerwanej

wypowiedzi.

– Dobrze pani wie, że opowiadanie nie

zostało stworzone raz na zawsze i nie
można w nim nic zmienić. Jest żyjącym
tworem, z którym możemy coś zrobić,
wypracować jakiś kompromis. Scenariusz
do filmu jest czymś zupełnie innym niż
opowiadanie. Nie może pani oczekiwać, że
przyjmiemy go bez zastrzeżeń.

– Jak pan może czegoś podobnego ode

mnie oczekiwać? Zmienić sylwetkę
bohatera? Znam go i wiem, jaki jest.
Łagodny, czasami zamyślony, dlatego też
bohaterka od razu się w nim zakochuje –
odsunęła filiżankę, którą nalał dla niej. –
Nie, nie chcę.

background image

– Uważam, że powinniśmy go mocniej,

bardziej zdecydowanie zarysować, inaczej
widownia go nie zaakceptuje.

– Nie! – krzyknęła Bonita i zerwała się

ze swego miejsca, przypomniawszy sobie
nagle ciemne oczy ojca, jego ujmujący
uśmiech i powoli wypowiadane słowa. –
Nie mogę go zmienić, musi go pan przyjąć
takim, jaki jest.

Próbowała sobie przypomnieć coś

więcej, ale oboje rodzice zginęli w
wypadku samochodowym, gdy miała
siedem

lat,

z

konieczności

więc

wspomnienia o nich składały się ze
strzępków rozmów czy oderwanych
obrazów z codziennego życia.

Gdy była mała, ojciec sadzał ją na

kucyka, potem pamiętała, jak jechali razem
starą półciężarówką i jak słuchała, kiedy
opowiadał jej o swej miłości do ziemi,
którą uprawiał. Pamiętała, jak matka
zawiązywała jej zielone wstążki w

background image

warkoczach śpiewając jakiś ni to wiersz, ni
to piosenkę, żeby tylko odwrócić jej uwagę
i utrzymać na miejscu. I jej malutkie,
wąskie dłonie, gdy w kuchni łuskała
groszek. Te kolorowe, choć dalekie
wspomnienia oraz opowiadanie babki o
tym, jak się poznali i pobrali w tym
właśnie

pokoju,

na

ranczo

pani

Langmeade.

Opowiadała jej o tym, by rodzice wydali

jej się bardziej rzeczywiści, bardziej
bliscy. Stali się takimi pod piórem Boni ty.

Otrząsając się z myśli, dziewczyna

spojrzała

na

siedzącego

naprzeciw

mężczyznę, któremu wydawało się, że
pozjadał wszystkie rozumy, i który chciał
zmienić jej pełne uczucia i tkliwości
opowiadanie, by dopasować je do swego
porywczego sposobu bycia.

– Przykro mi, panie McCaslin. Nie

rozumie pan, jak ważne jest dla mnie to
opowiadanie, ile zawiera szczegółów

background image

osobistych. Nie pozwolę, żeby zmienił pan
delikatnego, dobrego człowieka w jakąś
bestię po to, żeby przyciągnąć widzów.

– Zachowuje się pani tak, jakby była w

nim zakochana. – Powiedział McCaslin z
ironią w głosie, jakby miłość była dla
niego oznaką słabości.

– Cóż, jeżeli jestem lub byłam, nie

pańska to sprawa i nie ma nic wspólnego z
filmem – powiedziała, zastanawiając się,
dlaczego

siedzący

naprzeciw

niej

mężczyzna tak bardzo ją denerwuje.

Alberta Langmeade pojawiła się znowu,

tym razem z półmiskiem słodkich
bułeczek. Jej obecność w pokoju i słodki
aromat ciasta od razu poprawiły nastrój
dziewczyny. Babka nie pytając Bonity o
zdanie podała jej talerzyk z dwoma
bułkami i nalała herbaty nie przestając ani
na chwilę zasypywać gościa lawiną pytań
dotyczących filmu i pracy nad nim. Bonita
cieszyła się, że przynajmniej babka ratuje

background image

honor domu, bo sama nie miała zamiaru
dać Jordanowi McCaslinowi odczuć, że
jest tu mile widziany. Nagle gość wstał i
spojrzał na zegarek.

– Bardzo miło się z paniami rozmawia,

ale umówiłem się na pierwszą z agentem
od nieruchomości. Chciałbym wynająć
jakiś dom na czas trwania zdjęć. Hotele są
takie bezosobowe, zgodzi się pani? – z
ostatnim pytaniem zwrócił się do Bonity.

Skinęła

głową

niezdecydowanie,

zastanawiając się, kiedy będzie miała
okazję sprawdzić to odczucie na własnej
skórze. Nigdy dotąd nie wyjeżdżała na
długo z rancza.

– Dziękuję pani za herbatę, pani

Langmeade. Czy mogę pani mówić
Alberto?

Bonita z niezadowoleniem patrzyła, jak

jej babka podświadomie poprawia na sobie
prostą sukienkę w kwiaty, by wypaść
godną zaszczytu bycia na ty z wielkim

background image

producentem filmowym.

– Panno Langmeade, czy mogę mówić

do pani Bonita? – zwrócił się do niej z
żartobliwym

uśmieszkiem.

Jutro

przyjadę po ciebie z samego rana i
przyjrzymy się razem miejscom, o których
wspomniałaś w scenariuszu.

q – Co za szarmancki mężczyzna –

westchnęła babka, gdy tylko samochód
odjechał. – Czytałam o nim w pismach,
które zbiera Grace w swoim salonie
kosmetycznym. Na premierach zawsze
otoczony

wianuszkiem

ślicznych

dziewczyn. Pierwsza partia w Hollywood.

– Pomogę ci zmywać naczynia –

zmieniła temat Bonita.

– Jak na młodego człowieka, zaszedł

dość wysoko.

– Na pewno odziedziczył majątek po

jakimś swoim krewnym – nie wytrzymała
Bonita.

– Może masz rację. Czytałam, że jego

background image

ojciec był znanym reżyserem filmowym,
ale mówili, że Jordan i tak by sobie
poradził. Mówią, że jest wszechstronnie
uzdolniony.

– Zobaczymy – powiedziała sucho

dziewczyna, biorąc ze stołu tacę z
filiżankami. – Jak dotąd zupełnie nie
rozumie specyfiki mojego opowiadania.

– Ależ dziewczyno, wcale nie musiał ci

proponować, żebyś napisała scenariusz.
Równie dobrze mógł poprosić jakiegoś
zawodowca. Jak tu przyszedł, od razu
powiedział

mi,

że

ma

zamiar

zaproponować ci tę pracę.

– To było zanim mnie poznał. I zanim ja

go poznałam.

– Powinnaś się raz na zawsze nauczyć,

że dziewczyna z dobrego domu nie
powinna biegać ubrana w stare szmaty.
Kochana, czy ty nie rozumiesz, że to dla
ciebie ogromna okazja? Wreszcie będziesz
miała szansę wyjrzeć na świat. Wiem, że

background image

tutaj nie powodzi ci się zbyt dobrze, masz
mało przyjaciół, nic w życiu nie widziałaś.
Kiedy byłaś mała, przez cały czas
zajmowałam się ranczem i dla ciebie nie
starczało mi czasu. A kiedy miałaś wstąpić
do college'u, dostałam ataku serca, a ty nie
chciałaś mnie zostawić samej.

– Dlatego zostałam. Jestem tu

szczęśliwa. Chciałam zostać i pisać.

Alberta spojrzała tkliwie na wnuczkę.
– Ale z jednej rzeczy się cieszę.

Przekonałam

cię,

żebyś

posłała

opowiadanie do tego magazynu. A teraz
popatrz, jakie szanse otwierają się przed
tobą. – No... – powiedziała bez
przekonania Bonita i przytuliła się do
babki, zastanawiając się, czy na pewno jest
już gotowa stawić czoło światu.

background image

Rozdział 2


Następnego ranka Bonita pojechała do

Carmel. Było na tyle wcześnie, ze turyści
nie zdążyli zapełnić sklepów w wiosce i z
łatwością znalazła miejsce do parkowania
przed

arkadami

sklepów.

Szybkim

krokiem

szła wykładanymi płytkami

podcieniami, mijając sklep ze słodyczami i
jasno oświetlony skład zabawek, aż stanęła
przed

salonem

mody.

Zaskoczona

stwierdziła, że obie połowy drzwi są
jeszcze zamknięte, więc przyłożyła twarz
do szyby i starała się dojrzeć coś we
wnętrzu. W środku było ciemno. Miała
zamiar zrezygnować, kiedy dosłyszała
szczęk kluczy i ujrzała swą koleżankę,
Marlenę Webb, która wolnym krokiem
zmierzała w stronę sklepu.

– Bonita! Co tu robisz? Przecież nigdy u

mnie nie kupujesz ubrań.

background image

– Mało brakowało, a dzisiaj też nic bym

nie kupiła.

– Tylko nie mów nic tej starej wiedźmie.

Ciągle powtarza, że powinnam otwierać
punktualnie o dziewiątej, ale to nie ma
sensu. Teraz nie przychodzi tu codziennie,
więc zamierzam otwierać wtedy, kiedy
sama jestem gotowa.

Bonita weszła za nią do środka i zaczęła

przyglądać się nieco dziwnym wzorom
nowej mody i istnej feerii kolorów.
Tymczasem Marlenę nie spiesząc się
przygotowywała się do pracy.

– Chcesz coś kupić, czy przyszłaś tak,

dla zabicia czasu? A może pracujesz nad
nowym opowiadaniem? – spytała Marlenę,
wynosząc dwie olbrzymie donice pełne
kwiatów na zewnątrz.

– Babka ciągle mi powtarza, że nie mam

się w co ubrać, więc znalazłam się
poniekąd

pod

przymusem,

ale

rzeczywiście mam zamiar coś kupić.

background image

– Powiedziałaś mi kiedyś, że sprzedałaś

prawa do swojego opowiadania jakiejś
gazecie, a potem studiu filmowemu i masz
zamiar wydać trochę grosza na siebie. Ja
bym tak zrobiła.

Bonita wybrała kilka ciuszków i poszła

z nimi do przymierzalni. W chwilę później
pojawiła się przed lustrem w spodniach w
kratę z żakietem do kompletu i od razu
poczuła się śmiesznie przy szczupłej
blondynce, która oparła się o ladę i
mierzyła ją krytycznym spojrzeniem.

– Sądzę, że to możesz sobie podarować

– zadecydowała Marlenę. – Jesteś za niska
na ten typ stroju. Ale rzeczywiście
powinnaś nosić coś jasnego, dla kontrastu
z włosami. Spróbuj to.

Marlenę podała jej najbliżej wiszącą

sukienkę, zaś sama rozejrzała się za
większym jej rozmiarem.

– Co ja mam dzisiaj na siebie włożyć? –

zapytała nie wiadomo kogo. – Jestem dziś

background image

w podłym nastroju.

– Wolno ci nosić, co chcesz? – spytała z

niedowierzaniem Bonita, zrozumiawszy
nareszcie, dlaczego jej przyjaciółka zawsze
wydawała się tak dobrze ubrana.
Zauważyła też, że nie odpowiedziała
wprost na jej pytanie.

– Jestem chodzącą reklamą sklepu, nie

uważasz? – odparła Marlenę przykładając
do siebie suknię i patrząc na nią w lustro. –
Wszyscy mnie pytają, kiedy napiszesz dla
nas coś nowego. Chciałabym, żebyś
znalazła dla mnie jakąś wspaniałą rolę.
Pracujesz teraz nad czymś?

– Mam parę pomysłów – odpowiedziała

szybko Bonita i zniknęła w przebieralni.

Bogatsza o szczerą radę Marlenę,

wybrała piękny kostium w biało-czarną
kratę, zieloną aksamitną kamizelkę,
jasnoczerwone spodnie z żakietem i długą
suknię wieczorową. Gdy podeszła z tym
wszystkim do lady, Marlenę gdzieś

background image

zniknęła.

– I jak ci się podoba? – zapytała

Marlenę, wychodząc efektownym krokiem
zza zasłony największej przebieralni,
mając na sobie popielatą sukienkę,
zmysłowo powiewającą na jej wysokiej
szczupłej sylwetce.

– Na tobie wszystko wygląda wspaniale,

Marlenę. Ale czy mogłabyś mi wypisać
rachunek? Umówiłam się dzisiaj na
spotkanie i nie chciałabym się spóźnić.

– ' Na pewno coś ważnego, inaczej nie

kupiłabyś tyle. Czy to coś związanego z
filmem?

– Tak. Producent przyjeżdża dziś do

miasta i chce ze mną obejrzeć plenery.

– Co? Sam producent?! Dlaczego mi nie

powiedziałaś? Musisz dzisiaj wystąpić w
czymś specjalnym. Niech spojrzę.

Wyszła zza lady, nagle zainteresowana

tym, co wybrała Bonita.

– Naprawdę dziękuję ci, ale nie mam

background image

czasu. Te mi wystarczą.

– Jak się nazywa?
– Jordan McCaslin.
– Dyrektor „Magnet Studios"? Ten

Jordan McCaslin? Jest teraz w mieście? –
Marlenę była pod takim wrażeniem, że
mówiła swym naturalnym głosem miast
udawać ulubiony teatralny szept.

Wyjrzała

przez

okno,

głęboko

zamyślona, i mówiła dalej:.

– Widziałam go na zdjęciach. Ma

ogromny dom w Beverly Hills, z kortem
tenisowym.

Wszyscy

sławni

ludzie

przychodzą „do niego grać. A kobiety!
Bonita, musisz uważać. Jest zawodowym
uwodzicielem.

Podeszła do koleżanki i objęła ją

ramieniem. Bonita poczuła się przy niej
jak mała dziewczynka.

– Nadchodzi dla ciebie wielka chwila, a

ja nie jestem pewna, czy ty jesteś gotowa.
Nie dasz sobie z nim rady. Mówią, że to

background image

prawdziwy rekin.

– Na razie opis się zgadza.
– Nie pozwól mu stać się jego kolejną

ofiarą.

– Marlenę, łączą nas tylko interesy.
– Uważaj, żeby tak zostało. Nie

powinnaś mu ufać. Ostrzegam cię jak
przyjaciółka.

– Naprawdę się spieszę. Mogłabyś mnie

podliczyć?

Marlenę skrupulatniej niż kiedykolwiek

liczyła, nie omieszkując wykorzystać
każdej okazji na plotki i na wyciągnięcie
od

Bonity

czegoś

więcej

o

niespodziewanym gościu. Wreszcie po
zapłaceniu rachunku Bonita wybiegła ze
sklepu. Marlenę poszła za nią, jakby do jej
zadań należało intensywne plotkowanie z
klientkami.

– A tak przy okazji, jak się miewa ten

twój basior?

– Brad Stark? – spytała zaskoczona

background image

Bonita.

– Niewiele ma do powiedzenia, ale

znakomicie wygląda, kiedy w milczeniu
napina swoje muskuły.

– Brad jest tylko moim sąsiadem, a ja

jeżdżę czasem na jego koniach. Tak
naprawdę, nie spędzamy z sobą zbyt wiele
czasu.

– Myślałam, że może wreszcie znalazłaś

sobie chłopaka.

– Ależ skąd. Jak tylko będą podstawy do

plotek, pierwsza ci powiem.


Około godziny dziesiątej do drzwi domu

zapukał szofer w liberii. Gdy Bonita
otworzyła, z zaskoczeniem stwierdziła, że
wypożyczony samochód Jordana ustąpił
miejsca smukłej limuzynie. Zapewne
zdecydował, że jest zbyt ważną osobą,
żeby samemu obijać się po wiejskich
drogach.

Bonita nigdy dotąd nie podróżowała

background image

limuzyną, a gdy otworzono jej drzwi,
starała się opanować i nie dać po sobie
poznać, jakie to na niej wywarło wrażenie.
Z tyłu było dużo miejsca, a tapicerka
przypominała miękki, puszysty aksamit.
Na siedzeniu rozparł się wygodnie Jordan
McCaslin, wyciągając swe długie nogi do
przodu i studiując zawzięcie oprawiony w
skórę notatnik. Nie bawiąc się w żadne
wstępy, zaczął prosto z mostu:

– Z twojej propozycji wynika, że

większość zdjęć można będzie zrobić w
domu

bohaterki.

Potrzebujemy

tylko

rancza z dużym wybiegiem dla koni i
oczywiście dobrze utrzymanego stylowego
domu. Czy masz jakieś propozycje?

– Oczywiście. Najlepiej pasowałoby mi

ranczo Brada Starka. O nim właśnie
myślałam, pisząc sceny. Mieszka po
sąsiedzku.

Jordan McCaslin odłożył notatnik i po

raz pierwszy spojrzał na nią. Poprawiła

background image

swój nowy strój, ale on z pewnością nie
należał do mężczyzn, którzy zwracaliby
uwagę na takie drobiazgi.

– Po sąsiedzku? – zapytał.
– Tak. Można do niego dojść przez pole.

Ale pojechać musimy główną drogą –
pochyliła

się do przodu udzielając

kierowcy instrukcji.

– Jak zobaczysz dom, przyznasz mi

rację. Poza tym Brad na pewno się zgodzi
udostępnić go nam do filmu.

– Czyżby?
– Sprowadził się tutaj dopiero kilka lat

temu. Przyjechał z północy Kalifornii i
kupił to ranczo Beasleyów. Wiele
zainwestował w konie i farmę, ale dom
wygląda nadal tak samo jak przed
pięćdziesięciu laty.

Nie powiedziała mu natomiast, że to

właśnie

ona

odziedziczyła

ranczo

Beasleyów po śmierci dziadka. Z babką
miały już i tak dużo więcej ziemi, niż

background image

potrafiły zagospodarować, więc nie
pozostało nic innego, jak wystawić je na
sprzedaż. Potem, gdy bliżej poznała się z
nowym jego właścicielem i zostali
przyjaciółmi, cieszyła się nawet, że ziemia
nie leży odłogiem.

Brad podbiegł do nadjeżdżającej

limuzyny, a gdy Bonita wysiadła z
samochodu, zdjął duży kowbojski kapelusz
i wytarł czoło zroszone obficie potem.

– No, no! – uśmiechnął się radośnie. –

Ładnymi samochodami się

wozisz.

Prawdziwa dama.

– Cześć. Jestem Brad Stark – powiedział

do Jordana.

– Miło mi, panie Stark. Nazywam się

Jordan McCaslin z „Magnet Studios".
Jestem producentem filmu, który będzie
kręcony w okolicy i chciałbym się
dowiedzieć, czy pozwoliłby mi pan
obejrzeć swe ranczo.

– Pewnie. Mogę was nawet oprowadzić.

background image

Nie jest w najlepszym stanie, ale nie
miałem czasu porządnie się nim zająć.

– Szukamy pleneru do zdjęć, nie miejsca

do tańca – uciął McCaslin.

– Proszę ze mną – zaofiarował się Brad.
– To nie będzie konieczne. Sam się

rozejrzę i zorientuję, czy mi odpowiada.
Nie musi się pan trudzić.

Wsadziwszy notes pod pachę poszedł

przed siebie. Brad z Bonitą oparci o
samochód patrzyli, jak chodzi wokół
zabudowań, przyglądając się z każdej
możliwej perspektywy ich wyglądowi. Od
czasu do czasu wyjmował z kieszeni jakiś
niewielki przedmiot i patrzył przezeń,
jakby przez mały teleskop.

Brad zagwizdał przez zęby i powiedział:
– Wreszcie widzę faceta, który wie,

czego chce. Jak ci się z nim pracuje?

– Nie najlepiej – powiedziała. – Chce

wszystko robić tak, jak mu się podoba, i
zapomina, że to ja napisałam opowiadanie

background image

i sama wiem, co trzeba zrobić i gdzie.

– Jak będę mógł ci pomóc, daj mi znać –

powiedział. – Jak chcesz, żeby tu kręcili,
powiedz, pomogę im, ale jak nie, to zaraz
wyjmę sztucer i przegnam ich.

Bonita roześmiała się patrząc w oczy

Brada. Buty i kapelusz sprawiały, że
wyglądał na wyższego niż zwykle, a jego
muskularne ramiona rozsadzały nieomal
koszulę. Gotów był przenosić góry dla
Bonity, gdyby tego chciała.

– Pewnie, że chcę, żeby skorzystali z

twojego rancza – powiedziała.

– A może pozwolisz mnie o tym

zadecydować – odezwał się nagle głos zza
jej pleców. – Mam trochę więcej
doświadczenia w robieniu filmów –
powiedział Jordan McCaslin i zatrzasnął
energicznie notes. Jeszcze raz wyjął z
kieszeni mały przedmiot i spojrzał na
horyzont.

– Co to jest? – zapytał Brad.

background image

– Pewnie nigdy pan tego wcześniej nie

widział. To luneta, którą można ustawiać
tak jak kamerę. Daje bardzo podobny
obraz do tego, jaki później powstanie na
kliszy. Te wzgórza są piękne. Jeżeli
sfilmować

je rankiem, dostalibyśmy

znakomity efekt aksamitnego błękitu –
mówił jakby do siebie i nagle zawiesił
głos.

– Czy chce pan obejrzeć dom od

wewnątrz?

– Po co? Już zobaczyłem, co chciałem

widzieć – odparł Jordan, wkładając lunetkę
do skórzanego futerału.

– I co? Wykorzysta pan mój dom w

filmie?

– Panie Stark. Nie ma pan pojęcia, jakie

ilości ciężkiego sprzętu i ludzi zwalą się
panu tutaj na głowę. I zostaną na
przynajmniej kilka tygodni, jeżeli nie
miesięcy. Z pewnością będą panu
przeszkadzać w pracy.

background image

– Niech pana o to głowa nie boli. Chcę,

żeby film Bonity odniósł sukces.

Bonita spodziewała się, że Jordan

poprawi go.

– Przyślę tu jutro reżysera z fotografami,

żeby zrobili kilka ujęć. Przedstawi też
panu wzór naszej standardowej umowy i
wyjaśni

szczegóły.

Powinien

pan

dokładnie rozważyć wszystkie za i
przeciw.

– Wygląda na to, że chcesz go

zniechęcić – powiedziała Bonita.

– Próbuję zapobiec nieporozumieniom –

powiedział wolno, odwracając się w stronę
dziewczyny

z

westchnieniem

jakby

znudzenia,

że trzeba jej wszystko

dokładnie wyjaśniać.

W tym momencie z domu wybiegła

gospodyni Brada, Anna.

– Panie Stark, mam wiadomość dla

panny Bonity. Przed chwilą dzwoniła jej
babka.

background image

– I co mówiła? – spytała Bonita.
– Pani Langmeade przypomina, żeby

panienka zaprosiła obydwu panów na
kolację.

Bonita westchnęła. Babka, jak zwykle,

nie przedyskutowała z nią zaproszeń, teraz
zaś było już za późno.

– Wspaniale! – powiedział Brad. – Pan

McCaslin będzie miał okazję dokładnie mi
wytłumaczyć, w jaki sposób zamierza
przebudować mój dom.

– Jeszcze się nie zdecydowałem –

powiedział ostro Jordan, a Bonita spojrzała
mu w oczy, chcąc go powstrzymać. –
Przez cały dzień zamierzam dziś
przyglądać się plenerom.

Na szczęście Brad wydawał się nie mieć

nic przeciwko zachowaniu Jordana, lecz
Bonita stwierdziła, że musi wprowadzić
trochę dobrych manier do rozmowy.

– Czy przyjmiesz zaproszenie mojej

babki? – zapytała z westchnieniem.

background image

– Z przyjemnością. Przyjdę koło

siódmej – spojrzał na zegarek. – Muszę
ruszać w drogę. Została jeszcze misja w
Carmel i plenery na plaży.

Oczy Bonity zrobiły się ogromne w

oczekiwaniu przygody. Wyobraziła sobie,
jak pokazuje mu najpiękniejsze wybrzeże
morskie

na

świecie

oraz

słynną

Seventeenmile Drive – drogę wiodącą
przez najbardziej malownicze okolice
doliny.

– Mówiłaś mi, że masz niedaleko do

domu. Więc nie pogniewasz się chyba, jak
cię tu zostawię. Do zobaczenia o siódmej –
z tymi słowy Jordan McCaslin wsiadł do
samochodu i odjechał.

– Co za człowiek! – wykrzyknęła. –

Zupełnie

nie do wytrzymania. Nie

rozumiem, dlaczego zachowuje się tak po
chamsku.

– Nie przejmuj się – pocieszył ją Brad. –

Jest jednym z tych miejskich typów, którzy

background image

całe życie spędzają w pogoni za forsą.
Zejdź mu z drogi, a nic ci nie będzie. Za
kilka miesięcy będzie już po wszystkim i
życie wróci do normy. Chcesz, żebym cię
odprowadził do domu?

– Nie, dziękuję. Widzę, że masz sporo

roboty. Do zobaczenia wieczorem.

Wracając przez pola do domu Bonita

zastanawiała się, co naszło babkę, żeby
zapraszać na kolację takiego nadętego
pyszałka. Gdy znalazła się przy drzwiach
kuchennych,

zorientowała

się,

że

przygotowania są już w toku. Babka
wkładała właśnie do pieca szarlotkę.

– Bonito, pewnie myślisz, że oszalałam,

ale wiesz, że po prostu nie przyszło mi do
głowy okazać mu trochę gościnności. Aż
tu, wyobraź sobie, dzwoni twoja
przyjaciółka

Marlenę

i

pyta,

czy

szykujemy jakieś przyjęcie dla niego. Od
razu

zdecydowałam,

że

zaproszę

wszystkich na kolację.

background image

Bonita upuściła kawałek jabłka, które

miała zamiar skończyć.

– Marlenę też przychodzi?
– To był jej pomysł. Nie mogłam jej tak

zostawić, wiesz, jak interesuje ją
Hollywood.

– Nie powinnaś pracować tak ciężko,

wiesz, że ci nie wolno – zaprotestowała
Bonita.

– Od wielu lat tak dobrze się nie

bawiłam – odparła Alberta i wróciła do
swych zajęć, nucąc coś pod nosem.

– Pomogę ci.
– Nakryj do stołu, a ja wsadzę pieczeń

na ruszt.

Bonita poszła do jadalni i wykładając

sztućce na stół zastanawiała się, dlaczego
nie podziela podekscytowania babki.

Gdy goście zasiedli w starodawnej

jadalni Alberty Langmeade, Bonita wstała,
by przygotować tacę ze słodkim i herbatą
oraz rozlać alkohol. Do tej pory Jordan

background image

zachowywał się jak dziecko, które rodzice
wysłali na przyjęcie, uprzednio nakładłszy
mu do głowy, jak ma się zachowywać i co
mówić. Jednak przez cały czas miała
wrażenie, że lada chwila spod cienkiej
powłoki dobrych manier wychynie jego
prawdziwa natura.

Zauważyła także, że Marlenę Webb

nalega, żeby Jordan usiadł z nią na sofie, i
w mgnieniu oka zaczęła rozmowę.
Przerwała swój wywód tylko po to, by
wziąć z tacy szklaneczkę sherry.

– Sherry? Myślałam, że tego się nie pije

przed obiadem – wytrajkotała. – Właśnie
opowiadałam Jordanowi o naszym małym
teatrze. Powiedz mu o roli, jaką dla mnie
napisałaś w zeszłym roku, wiesz, o
kalekiej dziewczynce, którą znany artysta
uczy malować.

– O miłości, prawda? – wtrącił Jordan.
Bonita poczuła się urażona jego

pogardliwym tonem.

background image

– Tak, ale co w tym złego? Więc jak,

napije się pan sherry? Wiem, że przywykł
pan do szampana, ale my jesteśmy
prostymi ludźmi.

Jordan wstał i biorąc szklankę

powiedział cicho do Bonity, tak cicho, że
nawet Marlenę nic nie słyszała:

– Czy nie jesteś w pewnym sensie

snobką?

– Nie rozumiem...
– To tobie się wydaje, że tej sherry coś

brakuje. Ja uważam, że jest wyśmienita.

Potem

odwrócił

się

twarzą

do

pozostałych gości. Bonita zaczerwieniła
się, nie wiedząc, jak zareagować.

– Chciałbym wznieść toast. Za naszą

pisarkę, oby wkrótce dowiedział się o niej
cały świat!

Bonita, która znalazła się nagle w

centrum zainteresowania, poczuła się
zakłopotana. Na pewno Jordan tak to sobie
zaplanował – najpierw zniewaga, a potem

background image

pochwała w obliczu wszystkich, żeby nie
mogła się pozbierać. Odwróciła się, na
szczęście Marlenę od razu zwróciła na
siebie jego uwagę.

– Szkoda, że nasz teatrzyk na razie ma

przerwę. Mógłbyś wtedy zobaczyć mnie w
akcji. Od ponad trzech lat występuję tutaj,
kiedy obie z Bonitą skończyłyśmy szkołę.
Zawsze chce, żebym grała w jej sztukach.

Bonita uśmiechnęła się do przyjaciółki.

Czysty zbieg okoliczności, że Marlenę
wystąpiła we wszystkich trzech sztukach,
jakie napisała dla teatru.

Jordan usadowił się wygodnie, słuchając

dobrze modulowanych słów dziewczyny,
wypowiadanych miękkim, ciepłym, nieco
leniwym i uwodzicielskim głosem. Jej
figura, podkreślona obcisłą sukienką, w
której widziała ją tego dnia Bonita,
najwyraźniej podobała się Jordanowi.

Jakiś czas później Jordan spojrzał z

irytacją na Bonitę i usłyszała, jak mówi do

background image

Marlenę:

– W porządku. Jeżeli Bonita tak nalega,

załatwię ci zdjęcia próbne. Ale nie mogę ci
obiecać roli. Mamy co prawda nie
obsadzoną postać nauczycielki, która
pomaga zakochanym, ale musimy najpierw
zobaczyć, jak wypadniesz przed kamerą.

Bonita była przerażona. Nigdy nie

przyszłoby jej do głowy wyjść z taką
propozycją, ale, jak widać, Marlenę
posłużyła się małym kłamstwem, żeby
dostać to, czego zawsze pragnęła.

Marlenę spoglądała na Jordana, jak

człowiek będący na diecie patrzy przez
szybę na cukiernika dekorującego pyszny
tort. Bonita zastanawiała się, czy
przypadkiem nie wskoczy mu na kolana i
nie

obsypie

pocałunkami

wyszminkowanych ust, bowiem wyraz jej
twarzy na to wskazywał, jeżeli nie na
więcej.

Alberta

Langmeade

zapowiedziała

background image

kolację. Jordan McCaslin poderwał się z
miejsca i podał jej swe ramię prowadząc ją
do stołu.

– A ja mogę poprowadzić dwie

najpiękniejsze dziewczyny w Carmel
Valley – uśmiechnął się Brad, podając im
dłonie.

Kiedy Jordan zajął miejsce, Alberta

Langmeade zapytała, czy znalazł już
odpowiednie plenery.

– Nawet zbyt wiele – odparł. – W tej

okolicy jest tyle pięknych miejsc, że
wystarczy mi przynajmniej na dziesięć
następnych filmów. Przy okazji, jeżeli
będziemy korzystać z rancza pana Starka,
będziemy chcieli trochę zdjęć zrobić w
twojej posiadłości, tego wymaga wątek
miłosny. Czy pozwolisz?

– Oczywiście. Bardzo mi się podoba ten

pomysł. Przynajmniej zobaczę, jak kręci
się filmy.

– Nie wiem tylko, gdzie rozbijemy nasz

background image

obóz.

Potrzebujemy

miejsca

na

zaparkowanie przyczep i samochodów ze
sprzętem. Spędzimy tutaj przynajmniej
kilka tygodni.

– Dlaczego nie? – zaproponowała

Alberta. – W naszej dużej stodole jest
sporo miejsca, odkąd pozbyliśmy się koni.
Jest tam naprawdę dużo miejsca i bez
kłopotu zmieścicie cały swój sprzęt.

– Babciu, jestem pewna, że potrzebują

znacznie więcej udogodnień, niż my
możemy im zaoferować.

– Mylisz się, Bonito. Jeżeli twoja babcia

nie ma nic przeciwko naszej tu obecności,
będziemy mieli doskonałe miejsce do
pracy.

– Czy to znaczy, że skorzystacie z

mojego rancza? – zapytał Brad.

– Niestety nie mieliśmy innego wyboru.

Jeżeli

mamy

przekazać

wrażenie

autentyczności, musimy się ściśle trzymać
wskazówek Bonity – powiedział Jordan i

background image

spojrzał na Bonitę zza palącej się
niepewnym światłem świecy.

Bonita zajęta była podawaniem komuś

tacy ze słodyczami, więc nie zwróciła
uwagi na próbę pojednania ze strony
Jordana.

Powinna mu być chyba

wdzięczna za decyzję sfilmowania tej
opowieści w Carmel. Wiedziała, że
większość producentów wolała oszczędzać
i robić zdjęcia na miejscu, w Hollywood.
Teraz pozostawało jedynie przekonać go,
by nie przekręcał tak niemiłosiernie faktów
z opowiadania.

– Przepraszam, nie słyszałam, co

mówiłaś – powiedziała, zdając sobie
sprawę, że myślami odbiegła daleko od
stołu, przy którym toczyła się rozmowa.

Marlenę powoli powtórzyła swe słowa,

najwyraźniej zła na koleżankę, że nie
zwraca należytej uwagi. – Nie wydaje ci
się, że gra Jordana to fajny pomysł?

– Jaka gra?

background image

– Zaproponowałem tylko, żeby każde z

was

powiedziało

mi

tytuł

swego

ulubionego filmu. Zawsze byłem ciekaw,
co ludzie, którzy nie pracują w filmie,
sądzą o przebojach rynku – wyjaśnił
Jordan.

Bonita zdała sobie sprawę, że coś więcej

niż ciekawość podsunęła mu ten pomysł.
Wyczuła, że w ten sposób chce zastawić
na nią jakąś pułapkę, i nie miała zamiaru
dla jego przyjemności dać się złapać.

– Jest tylko jeden film, który zasługuje

na miano największego. „Przeminęło z
wiatrem" – powiedziała Alberta. Mój mąż
nieboszczyk i ja widzieliśmy go cztery
razy i za każdym razem płakaliśmy jak
bobry. Cieszyliśmy się każdą jego minutą.

– Piękny film – zgodził się Jordan, a

babka napuszyła się z dumy. – Brad, a
pan? Chodzi pan czasem do kina? –
zapytał Jordan.

– Większość filmów znam z telewizji.

background image

Trudno mi sobie przypomnieć, jakie mi się
podobały. Chyba „Buten Cassidy i
Sundance Kid", może też „Most na rzece
Kwai".

– Westerny i filmy wojenne – szybko

podsumował gust Brada.

– Jako aktorkę interesuje mnie sposób

przedstawiania postaci. Na przykład Bette
Da vis jako Ewa z Vivian Leigh w
„Tramwaju zwanym pożądaniem", ale
najlepsza dla mnie jest Elizabeth Taylor
jako Maggie w „Kotce na gorącym
blaszanym dachu" – powiedziała Marlenę.

– Czyli lubisz Tennessee Williamsa –

powiedział Jordan tonem, jakby w tej
chwili decydował o losach świata.

– Twoja kolej, Bonito – powiedziała

Marlenę. – Czy nie możesz na chwilę
przestać zajmować się naczyniami?

– Dlaczego nie mielibyśmy się czegoś

dowiedzieć o guście Jordana? Przecież to
on zaproponował grę.

background image

– W porządku, nie obawiam się

porównań. Pamiętam „Obywatela Kane",
„Easy Ridera" „Nashville" i jeden z tych,
które reżyserował mój ojciec – „Trójka
zwycięzców", o wojnie.

– Dlaczego nie zostałeś reżyserem jak

on? – zapytała Alberta.

– Próbowałem, ale nic z tego nie

wyszło. Lubię mieć absolutnie wszystko
pod kontrolą, czasem nawet wtrącam się
do tego, co robi mój reżyser. Na przykład
w tym filmie zamierzam skorzystać. z
usług młodego reżysera, któremu cały czas
będę mówił, co ma robić.

Bonita podając deser stwierdziła ze

zdziwieniem, że Jordan zdominował całą
rozmowę przy stole. Rzeczywiście lubi
wszystko kontrolować, pomyślała. Może
dlatego odnosi takie sukcesy w filmie –
zwraca uwagę na każdy detal i decyduje o
wszystkim w każdej fazie kręcenia filmu.
Lecz te same cechy charakteru sprawiały,

background image

że był trudny we współżyciu i Bonita
wiedziała, że czeka ją z nim ciężka
przeprawa.

– A teraz może zdradziłabyś nam

wreszcie swoje upodobania – powiedział
Jordan, nie zwracając uwagi na szarlotkę,
którą przed nim postawiła.

– Lubię wszystkie rodzaje filmów. Z

musicali podoba mi się „Gigi", a moją
ulubioną

komedią

jest

„Pewnego

wieczora". Poza tym lubię „Doktora
Żiwago".

Zastanawiała się nad każdym słowem,

nie chcąc wypaść na prowincjonalną
gąskę.

– Az filmów zagranicznych?

„Parasolki

z

Cherbourga"

i

„Philadelphia Story".

– Zapomniałaś o „Love Story" – dodał

Jordan z uśmiechem, biorąc do ręki
widelczyk.

– Nie rozumiem.

background image

– Powiedziałaś, że lubisz różne rodzaje

filmów,

ale

we

wszystkich,

które

wymieniłaś, jest dość wyraźny wątek
miłosny. Dla ciebie film nie jest dobry,
jeżeli brak w nim uczucia.

– Czy to źle?
– Skąd! Ale to wiele mówi o tobie –

zawyrokował.

Bonita jeszcze raz przebiegła myślą

tytuły, które wymieniła, i zorientowała się,
że Jordan nie ma racji. Najwyraźniej chciał
ją zaklasyfikować do kategorii naiwnych
sentymentalnych dziewcząt z prowincji, a
siebie samego, jako przykład bardziej
wyrafinowanego

gustu,

zaliczał

do

wyższej kategorii.

Po kolacji Bonita pomogła babce z

kawą,

zaś Marlenę nie omieszkała

wykorzystać nadarzającej się sposobności i
chodziła krok w krok za Jordanem,
zaczynając kolejną rozmowę.

– Czytałam opowiadanie Bonity w

background image

gazecie i wydaje mi się, że możesz zrobić
z niego wspaniały film, jeżeli dodasz doń
trochę swojej intuicji. Wiesz, mam w
zanadrzu interpretację, która może pomóc
w

wydobyciu

warstw

opowiadania,

których istnienia można nawet nie
podejrzewać. Na zewnątrz wygląda jak
prosta opowieść o miłości, jakich wiele,
ale...

Bonita zastanawiała się, czy Marlenę

domyśliła się, że opowiadanie dotyczy jej
rodziców. Miała nadzieję, że nie powie
mu, jeżeli tak było, bo nie potrafiłaby
dłużej znieść jego ironicznych uwag.

– Brad, pomóż nam – poprosiła Alberta.
– Pewnie – odparł, biorąc z jej rąk

ciężką tacę z filiżankami kawy.

– Poczekaj, brakuje jeszcze cukru i

śmietanki.

– „Gwiezdne wojny" – powiedział nagle

Brad, patrząc na Bonitę, lecz nie widząc
jej.

background image

– Co?

Zapomniałem

o

„Gwiezdnych

wojnach". Podobało mi się. Ale dlaczego
w kategorii starych filmów nikt nie
wymienił „W samo południe"?

– Ależ, Brad – roześmiała się Bonita. –

Gra już skończona. Jordan zabawił się i
teraz myśli, że wszystko wie o naszych
prostackich gustach. A teraz zejdźmy z
Hollywood.

– Myślałem, że cię interesuje ta

tematyka.

– Nic a nic – powiedziała gwałtownie

Bonita, co nawet ją samą zaskoczyło.

– Zawsze miałem wrażenie, że chcesz

dowiedzieć się więcej, na własne oczy
zobaczyć

i

zakosztować życia

w

Hollywood i podobnych miejscach. Nie
jesteś jedną z dziewczyn z prowincji.

– Podoba mi się tutaj i tutaj chcę zostać.

Pewnie, od czasu do czasu niecierpliwię
się, chciałabym gdzieś pojechać, zobaczyć

background image

więcej świata, spotkać nowych ludzi, ale tu
jest mój dom – powiedziała, zataczając
szeroki gest dłonią, obejmujący całą
dolinę.

– Ale czy nie czujesz się tutaj samotna?

Przez cały czas przecież tylko piszesz i
siedzisz w domu w towarzystwie babki.
Mnie wystarczy konna jazda po ranczo, ale
taka dziewczyna jak ty chce na pewno
dalej zajść w życiu.

Bonita, zaskoczona intuicją Brada,

zatrzymała się, by się zastanowić nad jego
pytaniem. Może przez tych parę lat
przyjaźni powiedziała mu więcej, niż jej
się wydawało? Przecież był jedyną osobą,
którą widywała w miarę regularnie. Nim
zdecydowała, co ma odpowiedzieć, do
pokoju weszła babka.

– Dobrze, moje dzieci. Wszystko

gotowe. Chodźmy do bawialni.

– Jak długo zamierza się pan zatrzymać

w Carmel, panie McCaslin? – zapytał

background image

Brad, przerywając rozmowę e Marlenę z
Jordanem i dostając w zamian wściekłe
spojrzenie dziewczyny.

Jordan spojrzał na zegarek.
– Prawdę mówiąc, jutro muszę z samego

rana zjawić się w biurze. Mój samolot
czeka na mnie na lotnisku, żeby mnie
zabrać z powrotem. Przepraszam, ale nie
będę mógł zostać na kawę.

Wszyscy naraz wstali i zaczęli mówić

jedno przez drugie, to co zwykle mówi się
pod koniec mile spędzonego wieczora.
Bonita z zaskoczeniem usłyszała Jordana,
jak szepnął jej do ucha wśród zamieszania:

– Chodź ze mną do samochodu.
Jordan odwrócił się do wszystkich w

pokoju, prawie jakby chciał obdzielić ich
błogosławieństwem.

– Obiad był wyśmienity, Alberto.

Dziękuję za okazję poznania tylu
ciekawych osób.

– Cieszę się, że wpadłam na ten pomysł

background image

– wtrąciła Marlenę mówiąc niby do
Alberty, lecz na tyle głośno, by wszyscy
usłyszeli, a zwłaszcza Jordan, który
prowadził właśnie Bonitę pod ramię.

Na zewnątrz tymczasem ochłodziło się

znacznie i Bonita zadrżała, schodząc po
schodach z ganku. Na czystym niebie
błyszczały gwiazdy.

Zimno

ci.

Przepraszam,

nie

pomyślałem o tym. Muszę z tobą przez
chwilę porozmawiać – zdjął swą miękką
zamszową marynarkę i otulił ją. Nie będzie
mnie tu przez jakiś czas, więc chciałbym
mieć twoją zgodę na pewne zmiany w
scenariuszu. Czy napiszesz dla mnie jego
ostateczną wersję? Jeżeli nie zgodzisz się
zmienić go w taki sposób, jak ci mówiłem,
będę musiał do tego wynająć jakiegoś
zawodowca.

Bonita aż wzdrygnęła się na myśl, że

zupełnie obcy człowiek miałby zmieniać
jej ukochane dzieło, lecz z drugiej strony

background image

nie bardzo podobał jej się pomysł Jordana.

– Nie wiem sama. Zmiany, o których

mówiłeś...

– Wierz mi, rozumiem, co przeżywasz,

ale jak siądziesz do pracy, zobaczysz, że to
nie takie straszne, jak ci się teraz wydaje.

Głos Jordana brzmiał delikatniej i był

bardziej przekonujący niż do tej pory.
Prawie nie zdając sobie z tego sprawy,
udzielił się jej nastrój Jordana.

– Chciałabym spróbować. Wiem, że

dajesz mi szansę, za którą powinnam ci
być wdzięczna.

Bonita dobrze wiedziała, że musi

podejść do swego zadania bez nadmiaru
uczuć, że musi znaleźć w sobie siłę, aby
zmienić

opowiadanie

jak

zimny,

perfekcyjny zawodowiec. Ale czy potrafi,
skoro ta historia tyle dla niej znaczy?

Szła obok niego po schodach, potem po

podjeździe do samochodu. Pod marynarką
Jordana nie czuła ciepła i zadrżała znowu,

background image

wydychając kłęby pary na chłodne
powietrze. Jordan zauważył i bez słowa
objął ją przytulając marynarkę bliżej jej
ciała. W jego' objęciu Bonita poczuła się
bezpiecznie. Odkryła, że czuje się w jego
towarzystwie coraz lepiej, nie wliczając w
to oczywiście pierwszego ich spotkania na
polnej drodze. Szli w milczeniu krok za
krokiem.

Gdy od samochodu dzieliło ich tylko

kilka metrów, zatrzymał się i stanął przed
nią. Przytulił ją mocno do siebie, a ona
poczuła, że udziela jej się jakaś część jego
życiowej energii, której posiadał tak wiele.
Musiała sobie wytłumaczyć, że tylko ją
ogrzewa, ale trzymał ją tak długo, że
zapomniała, o co chodzi i przyłożyła
głowę do jego jedwabnej koszuli. Ucho
miała przy jego piersi, więc gdy
przemówił, odebrała to jak daleki grzmot
burzy.

– Mmra... Ślicznie pachniesz –

background image

powiedział. – Zawsze mi się wydawało, że
potrafię odgadnąć zapach każdych perfum
na świecie, ale teraz nie wiem, czym
posmarowałaś się za uszami.

– To nie perfumy... – zaczęła, ale nagle

przerwała, bo poczuła z przerażeniem, jak
jego ciepłe wargi dotykają jej szyi
podążając śladem zapachu. Marlenę
ostrzegała ją wszak przed nim. Mówiła o
jego licznych romansach. Lecz teraz,
bezsilna,

nie

potrafiła

mu

się

przeciwstawić, pozwalając, by oczarował
ją swą śmiałością. Dlaczego tak nagle
zmienił swój stosunek do niej? I dlaczego
ona odpowiadała mu taką uległością, choć
wiedziała, że nie jest szczery?

– To nie tylko za uszami, to jest

wszędzie – powiedział blisko jej twarzy. –
To chyba po prostu mydło i świeże
powietrze. Nie jestem przyzwyczajony do
kobiet, spędzających większość czasu na
powietrzu.

background image

Bonita zastanawiała się, jak długo

będzie w stanie znieść bliskość tak
zniewalającego mężczyzny. Czuła, jak
nowe uczucia, które wcześniej znała tylko
z romansów, powoli podporządkowują ją
sobie.

Nie

miała

jednak

czasu

rozkoszować się nowymi uczuciami,
bowiem Jordan McCaslin gwałtownie
zakończył scenę. Odsunął się od niej, a
chłodne powietrze wdarło się między nich
jak sztylet, budząc ją ze snu.

– Przestań mnie podejrzewać, a

zobaczysz, że mam rację co do twojego
opowiadania – powiedział, zachowując się,
jak przystało na człowieka interesu. – Nie
chcę go zniszczyć.

Bonita spojrzała nań jak zdradzona.

Przed chwilą dał jej tyle ciepła, a teraz
nagle odcinał się chłodem interesów.
Najwyraźniej wydawało mu się, że z jego
talentem do romansowania jest w stanie
uwieść prostą dziewczynę ze wsi, jednym

background image

gestem, przytuleniem i paroma słodkimi
słówkami. Chciał ją przekonać wszelkimi
sposobami, żeby przerobiła scenariusz na
jego kopyto. Pragnął tylko dopiąć swego i
korzystał ze wszystkich dostępnych mu
środków. Ona pragnęła teraz tylko jednego
– uciec odeń do ciepła domowego ogniska.

Otworzył drzwiczki samochodu i wszedł

do środka, mówiąc:

– Za cztery tygodnie potrzebny mi

będzie gotowy scenariusz, więc masz
sporo pracy przed sobą.

Lodowate słowa wprost zmroziły jej

serce. Obiecała sobie, że już nigdy,
przenigdy nie pozwoli mu zbliżyć się do
siebie.

Zapomniałeś

o

marynarce

powiedziała,

rzucając

mu

do

samochodu, po czym odwróciła się i
pobiegła w ł opiekuńcze objęcia domu,
żałując, że poważyła się przekroczyć jego
bezpieczne progi.

background image

background image

Rozdział 3


– To ty, Bonito? Już wróciłaś?
– Tak, babciu. Zaraz przyniosę ci pocztę

zawołała

Bonita

z

korytarza,

przystanąwszy na chwilę, by zdjąć kurtkę.

– Przyszło coś z „Magnet Studios"?
– Nie – uśmiechnęła się Bonita, bowiem

w

tym

tygodniu

babka

codziennie

przynajmniej raz zadawała jej to pytanie.

– Zupełnie nie rozumiem, dlaczego

Jordan się nie odzywa. Kiedy wysłałaś mu
nowy scenariusz? – zapytała Alberta
schodząc z góry.

– Babciu, teraz powinnaś odpoczywać.
– Moje serce nie znosi bezczynności.

Powiesz mi wreszcie, kiedy wysłałaś mu
scenariusz?

– Dwa tygodnie temu, ale niespecjalnie

wyglądam listu od niego.

– Jak to? Więc dlaczego codziennie

background image

chodzisz do skrzynki? Nawet Lark zaczyna
teraz szczekać za każdym razem, gdy
usłyszy listonosza.

– Jestem ciekawa. Próbowałam dokonać

zmian, o które mnie prosił, ale nie wiem,
czy go zadowoliły.

– Skoro nie napisał, że mu się nie

podoba, pewnie zaakceptował scenariusz.

Bonita stwierdziła, że zgodnie z tym, co

mówił Jordan, zmiany w rękopisie nie były
tak trudne do zrobienia. Podczas pracy
świadomie

dodawała

bardziej

zdecydowanych rysów postaciom i ostrzej
kreśliła sceny konfliktów. W pewnym
sensie odczuwała szacunek dla zdolności
Jordana, który w jej opowiadaniu dostrzegł
prawdziwy film, a nie tylko sentymentalną
opowieść o miłości. Przez cały czas starała
się pozostać wierna obrazowi ojca, jaki
pozostał jej w pamięci, lecz zdała sobie
sprawę, że jako mała dziewczynka
prawdopodobnie znała go tylko z jednej

background image

strony, dlatego pozwoliła sobie trochę
zmienić go w postępowaniu z innymi
ludźmi.

Z początku zastanawiała się, dlaczego

od razu nie dostała odpowiedzi. Czyżby
Jordan nie chciał się nasycić swoim
tryumfem, odniesionym z taką łatwością?
Zapewne w duchu gratulował sobie
kolejnego podboju. W miarę upływu
czasu, nie mając żadnej odpowiedzi z
Hollywood, zaczęła się obawiać, czy jej
zmiany aby na pewno odpowiadają
zamysłom Jordana. Wyobrażała go sobie
bardzo zaabsorbowanego dodawaniem do
scenariusza sensacyjnych wątków, czy
zwykłych karczemnych bójek, od czasu do
czasu robiącego sobie przerwę na przyjęcie
bądź premierę w towarzystwie jakiejś
pięknej dziewczyny.

Bonita założyła na nos duże, okrągłe

okulary do czytania i poszła do pokoju,
gdzie leżały świeżo dostarczone gazety,

background image

zaś Alberta zaczęła otwierać koperty z
rachunkami przy biurku koło okna.

– Któż to przychodzi w odwiedziny? –

powiedziała Alberta, wyciągając szyję. –
To przecież twoja przyjaciółka, Marlenę.
Zawsze myślałam, że pracuje w sklepie do
późna.

– Tylko wtedy, gdy nie koliduje to z jej

innymi zajęciami – roześmiała się Bonita.
– Pamiętam, jak kiedyś zamknęła sklep tuż
po południu, bo chciała iść do fryzjera.

Po drodze do drzwi zastanawiała się,

czemu ma zawdzięczać tak nagły objaw
przyjaźni ze strony Marlenę. Miała
nadzieję, że nie przychodzi prosić jej w
imieniu teatrzyku o napisanie kolejnej
sztuki, bo przez cały miesiąc bardzo się
napracowała nad scenariuszem dla Jordana
i chciała trochę odpocząć.

– Nigdy nie zgadniecie, co się dzieje! –

zaczęła Marlenę, nie zadając sobie trudu
przywitania się. – Wszyscy, co byli dziś u

background image

mnie w sklepie, mówią o tym samym. Od
dawna nie słyszałam czegoś podobnie
podniecającego – przedłużała wstęp dla
większego efektu dramatycznego.

– Co się dzieje? O czym ty mówisz? –

zapytała Bonita.

– No cóż, gdybyś trochę mniej czasu

spędzała

w

czterech

ścianach,

wiedziałabyś, co w trawie piszczy –
powiedziała Marlenę.

Bonita zdjęła okulary i podsunęła jej

krzesło, straciwszy całe zainteresowanie
dla wieści, które przynosiła Marlenę.
Zawsze przychodziła z głupimi plotkami
opowiadanymi w wielkim stylu, ale w
istocie zupełnie bez znaczenia.

– Dzisiaj rano sprzedałam cztery suknie

na

to

samo

przyjęcie.

Wszystkie

miejscowe grube ryby zostały zaproszone.
Szkoda, że nie widziałaś, jak ludzie cieszą
się na przyjazd tych ludzi z filmu –
powiedziała

jednym

tchem,

nie

background image

spuszczając oka z Bonity i szukając na jej
twarzy czegoś, co zdradziłoby, czy Bonita
przypadkiem nie wie więcej od niej.

– Jacy ludzie z filmu?
– Jordan McCaslin i jego ekipa.
– To Jordan przyjechał do miasta? –

zdziwiła się Bonita.

– Nie wiedziałaś? – powiedziała udając

zaskoczenie Marlenę. – Wynajął ranczo
Perkinsów, wiesz, to za Del Monte Lodge.
Addie Perkins przyszła do mnie i kupiła
więcej strojów niż na wycieczkę do
Europy, mówię ci! A jak się puszyła z
dumy! Powiedziała mi, że wynajęła im
dom na kilka miesięcy. Biedactwo, musi
zadbać o trochę grosza, zanim znajdzie
sobie następnego męża.

– Czyli Jordan wprowadził się do jej

domu? – znów zapytała Bonita, gdy udało
jej się wydobyć z siebie głos.

– Tak. Chyba niedługo wpadnie cię

odwiedzić, jak wszystko załatwi po swojej

background image

myśli. – Marlenę przypominała teraz
wyglądem zadowolonego kota, który
nakarmiony, nie miał ochoty na dłuższą
zabawę, tak jak ona nie miała ochoty na
dalszą rozmowę.

Bonita domyśliła się, że Marlenę

przyszła niby to zaznajomić ją z plotkami,
ale naprawdę chciała się dowiedzieć, czy
Jordan odezwał się już do niej. Nigdy nie
była dobra w ukrywaniu swych uczuć,
więc i tym razem Marlenę bez kłopotu
odczytała, jak rzeczy się mają naprawdę.

– Widzę, że mogłam tak po prostu

zadzwonić. – Marlenę wstała, szykując się
do wyjścia. – Ale wprost uwielbiam być
teraz z tobą. Wpadnę do ciebie jutro po
drodze do domu i przywiozę ci parę
sukienek do przymiarki. Będziesz musiała
się dobrze ubrać.

– Dziękuję ci, Marlenę, ale mam

wystarczająco dużo strojów.

– Nie ma problemu. Do zobaczenia jutro

background image

– powiedziała na pożegnanie, a Bonita z
zaskoczeniem spostrzegła, że jej koleżanka
najwyraźniej z czegoś się ucieszyła.

– Co za człowiek – powiedziała do

babki. – Ja tu czekam choć na parę słów o
scenariuszu, a on wprowadza się na farmę
o kilka mil stąd i nawet nie zadaje sobie
trudu, żeby zatelefonować.

– Pewnie ma mnóstwo innych spraw na

głowie – powiedziała babka, a Bonita
ucieszyła się, że Alberta nie daje jej
odczuć swej wyższości teraz, gdy prawda
o

jej

codziennych

wycieczkach

do

skrzynki na listy wyszła na jaw.

– Jadę do niego. Gdzie się zatrzymał?
– W tym wielkim domu prawie nad

samym morzem, przy Pebble Beach, za
Pescadero Point. Pamiętasz, ta bogata
wdowa

kupiła

go parę lat temu?

Prześliczne miejsce.

Za dziesięć minut Bonita siedziała już za

kierownicą swojego starego forda. Była

background image

tak podniecona, że nawet nie dostrzegła, że
cyprysy pachną inaczej niż kiedyś. Zwykle
zatrzymywała się i składała dach swego
kabrioletu do bagażnika, żeby nacieszyć
się zielenią i wspaniałą pogodą, lecz
dzisiaj jedyną rzeczą, jaką miała w planie,
było znaleźć Jordana McCaslina i
dowiedzieć

się

czegoś

o

losach

scenariusza.

Strażnik przy wjeździe do posiadłości

powiedział, jak dojechać do budynku, nie
omieszkając przy tym zauważyć, że jako
pomoc kuchenna nie potrzebuje chyba
zaproszenia.

Parkując w pobliżu olbrzymiego pałacu

utrzymanego w stylu kolonialnym, na tle
Pacyfiku, zorientowała się, że przyjęcie, o
którym wspominała Marlenę już się
zaczęło. Zauważyła, jak jedna nienagannie
ubrana para wchodzi do środka podawszy
uprzednio

mężczyźnie

w

liberii

zaproszenie. Ponieważ sama takowego nie

background image

posiadała, nie sądziła, by ją wpuszczono,
ale nie miała zamiaru poddawać się prawie
u celu drogi.

Strażnik przy bramie podsunął jej dobry

pomysł. Wysiadła z samochodu i
skierowała się ku tylnemu wejściu do
domu. Z wnętrza dochodziły dźwięki
muzyki, przytłumione głosy i brzęk szkła.
Nie udało jej się jednak znaleźć wejścia
dla służby. Skierowała się tedy starannie
utrzymaną ścieżką wśród zieleni i znalazła
się na puszystym, szerokim trawniku na
tyłach posiadłości.

Nigdy wcześniej nie była w takim

miejscu, jednej z kilkunastu rezydencji
koło Del Monte Lodge. Bogaci ludzie z
całego świata przyjeżdżali tutaj, by
odpocząć i zażyć rozrywek.

Podeszła w stronę skały i spojrzała na

ocean. Nigdy nie miała okazji oglądać go z
tej strony. Była tak zaabsorbowana
widokiem, że przestraszyła się, gdy od

background image

strony domu ktoś do niej zawołał:

– Przyszłaś na przyjęcie?
Odwróciła się i zobaczyła Jordana,

ubranego w elegancki, popielaty garnitur,
nieskazitelnie białą koszulę z zawiązanym
pod

szyją

bordowym

krawatem,

patrzącego na nią z tarasu domu.

Nie

zostałam

zaproszona

odkrzyknęła, zastanawiając się, skąd
zdobyła się na tyle odwagi, by znaleźć się
w takim miejscu w takim stroju.

– Oczywiście, że byłaś zaproszona,

chyba że zawaliła moja sekretarka. A
skoro nie przyszłaś na przyjęcie, to co tu
robisz?

– Chciałabym z tobą porozmawiać –

odparła, biorąc głęboki oddech i kierując
się przez murawę w stronę domu.

Gdy odłożył kieliszek na stół, nagle ze

wszystkich stron dobiegł ją niepokojący,
syczący dźwięk. Zaczęła biec, bo
zorientowała się, że ktoś tymczasem

background image

włączył zraszacz. Robiąc uniki i schylając
się, starała się omijać strumienie wody,
lecz nie zdążyła dobiec do tarasu. Nagle
obudzony do życia sztuczny deszcz
zmoczył ją do suchej nitki.

– Jesteś okrutnym sadystą! – krzyknęła

na niego, chcąc zwrócić uwagę wszystkich
na to, jak ją potraktował.

Jordan McCaslin śmiał się tak, że aż

musiał wyciągnąć chusteczkę, by otrzeć
sobie oczy. Bonita podeszła do niego,
wyrwała mu ją z dłoni i zaczęła się
wycierać, lecz bez skutku.

– Powiedziałem ogrodnikowi, żeby

wyłączył automat, ale on cały czas mi
powtarzał, że to nie Beverly Hills i że tu
ludzie nie urządzają przyjęć na trawnikach
– wyjaśnił wciąż śmiejąc się.

Do tej pory nie widziała, żeby śmiał się

tak szczerze. Żałowała tylko, że właśnie
ona jest przyczyną nagłego wybuchu
wesołości.

background image

– Popatrz – powiedział, biorąc ją pod

rękę i prowadząc do metalowej skrzynki
na jednej ze ścian tarasu, gdzie znajdował
się elektryczny mechanizm kontrolujący
zraszacze. – Codziennie o czwartej
włączają się na piętnaście minut.

Odwrócił się do niej nie zwracając

uwagi na fakt, że otrząsając włosy z
nadmiaru wody, pokropiła jego garnitur
wodą.

Czy

naprawdę

myślałaś,

że

włączyłbym wodę?

– A co miałam sobie pomyśleć?
– Przykro mi, że nie dostałaś

zaproszenia na przyjęcie. Ale skoro już tu
jesteś, chciałbym, żebyś poznała kilka
osób, które są moimi gośćmi.

Nie puszczając jej ręki, poprowadził ją

do środka bocznymi drzwiami. Z ulgą
stwierdziła, że nie wychodziły wprost na
pokoje gościnne, lecz do sypialni, w której
nie było nikogo.

background image

– Weź ten ręcznik, a ja zaraz poproszę

kogoś, żeby się tobą zajął.

Podszedł do drzwi i kazał natychmiast

wezwać Vica i Charlotte. Potem starannie
zamknął drzwi i przyjrzał jej się
krytycznie.

– Nie możesz tak się pokazać ludziom.
Podszedł do jednej z wielkich szaf i jej

oczom ukazało się kilka metrów sukien
wiszących na wieszakach.

– Pani Perkins ma całkiem przyzwoitą

garderobę i dość sporo zostawiła dla nas.
Zważywszy na czynsz, jaki jej płacę,
jestem pewien, że nie będzie miała nic
przeciwko temu, jeżeli wypożyczymy
sobie coś na parę godzin.

Bonita przysiadła na brzegu łóżka

owinięta w ręcznik w pasy. Nie miała sił
przeciwstawiać się decyzjom Jordana.

– Jesteście nareszcie – powiedział do

mężczyzny i kobiety, którzy weszli do
środka. Mężczyzna niósł w dłoni skrzynkę

background image

z napisem „Makijaż", a siwowłosa kobieta
kończyła właśnie zapinać na sobie fartuch
ochronny.

– Patrzcie, tyle zostało z Bonity

Langmeade. Macie piętnaście minut na
doprowadzenie jej do porządku. Znajdźcie
dla niej jakąś odpowiednią suknię,
umalujcie trochę i zróbcie coś z włosami.

Stanęli

bez

ruchu

niepomiernie

zdziwieni.

– Idę porozmawiać z gośćmi –

powiedział Jordan, kierując się do drzwi. –
Zostawiam cię w rękach najlepszych
charakteryzatorów na świecie. Jeżeli oni
nie dadzą rady, to nikt sobie nie poradzi.

Gdy wyszedł, poczuła przestrach, bo

zostawił ją na pastwę zupełnie obcych
ludzi, nie dając nawet okazji, by mogła
zaprotestować.

Po chwili jednak znalazła się pod

wrażeniem wprawy i profesjonalizmu
ludzi Jordana. Vic usadził ją w fotelu

background image

przed toaletką, zaś Charlotte szybko
przejrzała zawartość szafy. Vic otworzył
walizkę z kosmetykami:

– Wysusz jej włosy, a ja zakręcę –

powiedział.

– Ależ ja nigdy nie kręciłam włosów –

zaoponowała Bonita.

– Popatrz, Vic. Co o tym sądzisz? –

zapytała Charlotte, wyciągając z szafy falę
niebieskiego szyfonu. – Nie ma wcięcia w
talii, więc nie ma znaczenia, czy jest za
duża. Zawieszona na jednym ramieniu.
Klasyczny styl grecki, dobrze?

Zupełnie nie zwracali na nią uwagi, i w

czasie, który zostawił im szef, zrobili z niej
zupełnie inną osobę. Fryzura miała teraz
kształt opadającej na jedną stronę fali
czarnych loków z wpiętymi w nie
jedwabnymi fiołkami.

– Nawet jakbym miała cały tydzień, nie

wybrałabym dla niej lepszej sukni –
powiedziała zadowolona Charlotte. –

background image

Patrz, o ile ją podwyższa i jak jej ładnie.

Naradzając się nie traktowali jej jak

żywego stworzenia.

– A jak ci się podoba trochę różu na

policzkach, co? – pochwalił się Via –
Zmienia trochę zarys jej twarzy.

Skończyliśmy

powiedziała

Charlotte, po raz pierwszy kierując słowa
bezpośrednio do niej.

Stanęli po obu stronach drzwi jak straż

honorowa, oczekując, że sama wie
najlepiej, jak należy wejść na scenę, by
zrobić jak najlepsze wrażenie.

Prawie że słyszała tusz orkiestry, gdy

weszła w tłum ludzi zajmujący pokoje
wielkiego domu. Nigdy przedtem nie
nosiła sukni z szyfonu i – z zaskoczeniem
stwierdziła, że czuje się, jakby płynęła w
obłokach, tak lekkie były półprzeźroczyste
warstwy tuniki.

Każdy mężczyzna, którego mijała,

patrzył na nią z nie ukrywanym podziwem

background image

i zdała sobie sprawę, co to znaczy być w
centrum czyjegoś zainteresowania.

Gdy znalazła się w pokoju gościnnym,

zauważyła, że wszyscy odwrócili się, by
na nią popatrzeć, zaś ona spłoniła się pod
spojrzeniem

tylu

par

oczu.

Jordan

McCaslin, zajęty rozmową z gośćmi rzucił
na nią przelotne spojrzenie, lecz nim
zdążyła się rozczarować brakiem uwagi z
jego strony, nagle odwrócił się i ze
zdziwieniem uniósł brwi.

– Ale się zmieniłaś! – powiedział na tyle

głośno, że usłyszała go wyraźnie, mimo że
dzielił ich pewien dystans.

Szybko znalazł się obok niej i Bonita

poczuła, jak puchnie z dumy pod jego
wzrokiem. Nigdy nie zdawała sobie
sprawy, jak wielkie wrażenie może
wywołać kobieta samym tylko wejściem w
odpowiedniej chwili.

, – Nie poznałem cię. Bardzo się

postarali! – powiedział i położył jej dłoń

background image

na ramieniu odsłoniętym krojem sukni.
Potem pogładził ją i zdecydowanie wziął
za rękę. Odsunął się od niej o krok, a ona
zaczerwieniła się pod delikatną warstwą
różu.

– Nawet się rumienisz! – powiedział z

zachwytem. – Od lat nie widziałem
kobiety, która się rumieni. A teraz pozwól,
że przedstawię cię paru ludziom.

Prowadził ją po całym pomieszczeniu, a

gdy zbliżali się do kolejnych grup gości, ci
przestawali rozmawiać i odsuwali się, by
pozwolić im przejść. Bonita rozpoznała
kilka twarzy, które dotąd widywała tylko
w gazetach, w dziale wiadomości z
wyższych sfer. Patrzyli na nią z
zainteresowaniem, bowiem szła pod rękę
ze znanym producentem filmowym.

– To jest Dan Evans, reżyser, o którym

ci wspominałem. Dan, poznaj Bonitę
Langmeade.

Bonita z zaskoczeniem stwierdziła, że

background image

reżyser jest bardzo młody. Był ubrany
mniej oficjalnie niż większość gości i
wydawał się niezbyt dobrze czuć w
towarzystwie tylu gwiazd. Nieśmiało
uścisnął jej dłoń.

– Miło mi panią poznać. Napisała pani

naprawdę piękny scenariusz i cieszę się, że
będę reżyserował ten film.

Bonita rzuciła szybkie spojrzenie na

Jordana, czy ten nie doda jakiegoś
komentarza, lecz na jego twarzy cały czas
gościł uśmiech.

– Przepraszam na chwilę, ale chyba ktoś

przyjechał – powiedział Jordan i zostawił
Bonitę w towarzystwie mężczyzny, który
co chwila niecierpliwie poprawiał swe
okulary.

Niepotrzebnie

się

jednak

martwiła, bo ten od razu zaczął się dzielić
z nią swym entuzjazmem dla wspólnego
przedsięwzięcia.

– Naprawdę bardzo się cieszę, że mogę

pracować z Jordanem. To mój pierwszy

background image

film pełnometrażowy dla kina i jestem
pewien, że dużo się od niego nauczę.
Wiele mi już opowiedział o scenariuszu, a
kilka jego interpretacji jest naprawdę
wspaniałych.

Gdy tak mówił, Bonita domyśliła się,

dlaczego Jordan właśnie jego zatrudnił
przy kręceniu filmu, bo jak widać czekał
niecierpliwie na wskazówki od niego i był
dosyć łatwy w prowadzeniu.

Dan Evans wydawał się zadowolony z

możliwości oprowadzenia Bonity po sali i
przedstawienia

jej

scenażystce,

kostiumologom

i

innym

osobom,

stanowiącym zespół. Cieszyła się z
wyrażanego głośno uznania dla swej
pracy. Z zaskoczeniem dowiedziała się, że
wszyscy dokładnie przeczytali scenariusz
przygotowując się do swych ról, lecz
trudno było określić z ich komentarzy, czy
Jordan coś w nim zmienił, czy nie.

Nagle wokół wejścia rozległy się

background image

podekscytowane głosy i przerwała w pół
zdania, bowiem właśnie wtedy do środka
weszła rudowłosa piękność, a w ślad za nią
podążał tłum wielbicieli. Była to sama
Kate Harrigan, ubrana w długą spódnicę z
czarnego, szeleszczącego jedwabiu i
koronkową bluzkę z dużym dekoltem.
Śmiech aktorki wypełnił całą salę.

Znakomicie zgrane w czasie było też

wejście mężczyzny, podążającego za nią.
Doug Driver wyraźnie górował wzrostem
nad wszystkimi w sali. Jego wysoka, silna
postać przypominała Bonicie o każdym
kowboju czy żołnierzu i gangsterze, w
których to rolach występował najczęściej.
Jego włosy przyprószone były siwizną, a
ciemne oczy płonęły blaskiem, w
zupełności

pasującym

takiemu

człowiekowi. Tubalny głos stanowił
doskonały kontrast do lekkiego sopranu
żony, Kate Harrigan Driver.

Jakby w procesji obeszli całą salę

background image

przyjmując hołdy od wielbicieli, zaś
Bonita zastanawiała się na uboczu, co
robią w Carmel. Należeli chyba do grona
osobistych

przyjaciół

Jordana,

bo

rozmawiali z nim i śmiali się z jego uwag,
jakby doskonale znali się od dawna. Nie
miała czasu na dalsze domysły, bowiem
Jordan powoli zmierzał z nimi w jej
kierunku.

– To jest Bonita Langmeade, autorka

scenariusza – powiedział Jordan do pary
aktorów, rezygnując z dalszej części
przedstawiania, jako całkowicie zbędnej.
Przez chwilę Bonita miała ochotę zapytać,
komu też ją przedstawia, i sama myśl
przywołała na jej usta rozbawiony
uśmieszek. Skłoniła się, wyszukanym
gestem kończąc ceremonii prezentacji.

– Co za urocza dziewczyna! – Doug

Driver odezwał się na cały głos.

– Czy możliwe, że taka młoda kobieta

napisała scenariusz? – Kate Harrigan

background image

zapytała wszystkich obecnych spoglądając
z odrobiną zazdrości na Bonitę i dotknęła
przy

tym

bezwiednie

swej

szyi

i

podbródka,

jakby

sprawdzając

ich

jędrność.

– Napisałaś wspaniały scenariusz –

powiedział Doug.

– Czytałeś? – zapytała niewinnie.
Śmiech Douga zabrzmiał w sali i

wszyscy stojący obok też zaczęli się śmiać,
sądząc, że Bonicie znakomicie udał się
żart.

– Sam przesylabizował, co mógł, a

dłuższe słowa ja mu wytłumaczyłam –
rzuciła Kate mężowi, zaś on udał, że
obraża się na nią za żartobliwą zaczepkę.

Podano szampana i rozmowy zaczęły się

kleić na nowo. Parę aktorów bezustannie
obfotografowywano,

zaś

Bonita

podziwiała ich niewzruszony spokój,
bowiem atmosfera przyjęcia zaczynała jej
się powoli dawać we znaki. Mając nadzieję

background image

trochę się odświeżyć, upiła łyk szampana.

– Bardzo nam się podoba to, co

napisałaś – mówiła Kate. – Rola męska
jest niezwykła i z pewnością każdy aktor, a
zwłaszcza Doug cieszyłby się, mogąc ją
zagrać. Do tej pory nie miał zbyt wielu
okazji się wykazać. Bonita spojrzała na
Kate nie rozumiejąc sensu jej słów.

– Kto nie miał okazji? – zapytał Doug

zaczepnie. – A ty co powiesz o swoich
rolach barmanek, kiedy byłaś jeszcze w
„Universalu"?

– Ten film da nam obojgu szansę. Mój

agent mówi, że te role są dla...

– Te role? – zapytała znowu Bonita,

zaczynając podejrzewać coś, czego jeszcze
nie śmiała wypowiedzieć na głos.

– Role, które zagramy w tym filmie. Nie

wiedziałaś? Doug i ja gramy głównych
bohaterów.

– Proszę się odwrócić. O tak! –

usłyszała Bonita i nagły błysk flesza

background image

oślepił ją na chwilę.

– Moja droga, nie jesteś przyzwyczajona

do tego – powiedziała troskliwie Kate. –
Zamknij oczy na chwilę, to pomoże.

Bonita

zamrugała

gwałtownie

powiekami. Poczuła, że ktoś wyjmuje jej z
dłoni kieliszek szampana i prowadzi ją ku
najbliższemu wolnemu krzesłu. Gdy
przejrzała, stał przed nią Jordan McCaslin i
podawał jej kieliszek. Patrzył na nią ze
spokojnym uśmiechem na ustach, a jego
oczy nie wyrażały żadnych uczuć.

– Nie, dziękuję – wymamrotała. Dotarło

do jej świadomości, że wcale się nie
przejął tym, co z pewnością musiał
usłyszeć. Wiedział o tym, inaczej
zaprzeczyłby przecież.

– Przepraszam, ale łzawią mi oczy.

Muszę na chwilę wyjść.

– I co? Masz szczęście, że w twoim

opowiadaniu wystąpią takie gwiazdy! –
powiedział Jordan, lecz Bonita minęła go

background image

bez słowa. Wszystkie jej nadzieje, które
wiązała z filmem, nagle rozpadły się w
pył, gdy dowiedziała się, że tych dwoje ma
grać

parę

wrażliwych

i

czułych

kochanków.

Tym razem, gdy wracała do pokoju, w

którym zostawiła swoje rzeczy, nie
cieszyła się z pełnych podziwu spojrzeń
gości. Miała wrażenie, że Jordan umyślnie
obsadził ją w roli Kopciuszka na balu,
żeby

tym

bardziej

pognębić

wiadomością o obsadzie. Z ulgą odnalazła
wreszcie drzwi do sypialni i wśliznęła się
do środka. Usiadła na łóżku i przez chwilę
gorzko płakała. Potem postanowiła się
przebrać i wyjść z przyjęcia, zanim po raz
drugi spotka Jordana. Musi mieć więcej
czasu, by zastanowić się, jak ma postąpić
w nowej sytuacji.

W łazience odkryła, że Charlotte

rozłożyła jej ubranie obok kaloryfera,
dzięki czemu teraz było suche, choć trochę

background image

pomięte. Powoli i ostrożnie zdjęła przez
głowę szyfonową suknię i powiesiła na
wieszaku, żegnając się na zawsze z
krótkimi chwilami w blasku świateł.
Włożyła dżinsy i właśnie zapinała bluzkę,
gdy do pokoju wszedł Jordan.

– Nie nauczyli cię pukać? – spytała ze

złością.

– Nie miałem pojęcia, że się przebierasz

– powiedział, patrząc z zainteresowaniem
na palce szybko dopinające bluzkę. – Nie
chcesz

zostać

dłużej?

Wyglądałaś

prześlicznie w tej sukience. Chciałem,
żeby ten dzień był dla ciebie czymś
szczególnym – powiedział, udając, że nie
wie, co jest przyczyną takiego jej
zachowania.

– Mam tu zostać i uśmiechać się,

jakbym zgadzała się z twoją decyzją
dotyczącą obsady głównych ról w filmie?
Wcale się nie zgadzam.

– O co ci chodzi?

background image

– O co mi chodzi? I ty jeszcze pytasz? O

to, że wybrałeś parę gwiazd w średnim
wieku, żeby grali młodych kochanków.
Doug i Kate całkowicie zdominują
opowieść swoimi osobowościami. Są
zupełnie nie na miejscu.

– Najdroższa, jesteś pisarką, a nie

producentem i nie do ciebie należy decyzja
o obsadzie – powiedział z mocą Jordan. –
Czas najwyższy, żebyś dowiedziała się
czegoś o tym, jak funkcjonuje przemysł
filmowy. Kiedy pisarz sprzedaje swoje
opowiadanie studiu filmowemu, kończy
się jego kontrola nad tym, co dzieje się
dalej, a ty, im prędzej się z tym pogodzisz,
tym lepiej ułoży się nasza dalsza
współpraca.

– Wydaje mi się, że zupełnie zmieniłeś

scenariusz, żeby go dopasować do swojego
stylu.

Spojrzał na nią gniewnie.
– Potrafię uszanować dzieło autora. Ani

background image

słowa nie ' zmieniłem w twoich dialogach.
Trzeba było dodać trochę scen z akcją i
zrobić parę korekt technicznych, ale to
zawsze należy do producenta. Ja z kolei
nie pozwolę na to, żebyś swoimi uwagami
zepsuła atmosferę pracy w zespole.

Bonita rzuciła się na fotel przed

toaletką. W głowie jej się kręciło, mąciło,
nie całkiem rozumiała pełne znaczenie
jego słów. Jak mógł oczekiwać, że pozwoli
się zepchnąć na drugi plan? Przecież nic
nie rozumiał z jej dzieła.

– W porządku, Bonito. Nie muszę się

przed tobą tłumaczyć, ale skoro ma to dla
ciebie takie znaczenie, postaram ci się
wyjaśnić parę spraw. Istnieje sposób, żeby
film zyskał na atrakcyjności, kiedy
obsadza się aktorów wbrew ich naturalnym
predyspozycjom. Wtedy muszą bardziej
się przyłożyć do tego, co robią, co
wyzwala w nich wiele twórczej energii.
Jeżeli chodzi o Kate, nie jest to problem,

background image

bo od dawna chciała mieć okazję zagrania
bohaterki romantycznej. Zaś co do Douga,
wiele rozmawialiśmy na jego temat z
Danem. Spróbujemy go trochę uciszyć,
zrobić zeń bardziej delikatną postać. I
zobaczysz, jeżeli nam się uda, będzie to
rola jego życia.

– Zmieni się w brutalnego kowboja, w

którym ona nigdy nie mogła się zakochać.

– Za bardzo angażujesz się uczuciowo w

swoje opowiadanie. Nie dostrzegasz tego,
że można z niego wykrzesać trochę akcji.

Zirytowana niesłuszną krytyką, podaną

w zwykły dla niego, bezkompromisowy
sposób, Bonita odpaliła:

– Ciebie tylko obchodzi, żebyś odniósł

sukces kasowy, żeby studio mogło zarobić
sporo pieniędzy – powiedziała, lecz kiedy
na jego twarzy dostrzegła coś w rodzaju
bólu, wiedziała, że poczuł się urażony. – A
teraz udajesz, że to wszystko ma jakieś
względy artystyczne.

background image

W milczeniu zaczęła wyjmować z

włosów wsuwki, podtrzymujące fryzurę i
kwiaty, lecz było ich tak wiele, że
niewprawnymi palcami rozczochrała się
tylko i stwierdziła, że bez pomocy drugiej
osoby nie da sobie rady. Westchnęła
głęboko, a wtedy Jordan stanął z tyłu i
dotknął jej włosów.

Rzecz jasna on też nie miał

doświadczenia w rozczesywaniu, lecz z
góry miał lepszy widok i jedną po drugiej
wyciągał wsuwki, po czym jeszcze raz
przebiegł

dłonią

jej

włosy,

czy

przypadkiem

jakaś

się

tam

nie

zawieruszyła.

Siedziała

spokojnie,

zastanawiając się, dlaczego tak długo mu
na tym schodzi, lecz spinki jedna po
drugiej wypadały, a ona układała je jedną
obok drugiej na stole. Wreszcie udało mu
się uwolnić bukiet, który opadł na blat
stolika.

Po chwili skończył poszukiwania, lecz

background image

jego ręce wciąż spoczywały na jej głowie,
jakby ją pieścił i wygładzał pozostałości
greckich loków, jakby chciał ją uśpić
uspokajającym masażem. Nic jednak nie
mówił. Bonita zamknęła oczy i oparła się o
niego, przypominając sobie chwilę tuż
przed jego odjazdem z rancza. Dziwiła się,
jak łatwo przychodzi mu okiełznać jej
złość swym dotykiem.

Jednak

słowa,

które

wcześniej

powiedział, zabolały ją. Jak mógł
traktować jej opowiadanie jak zwykłą
bajeczkę o zakochanych! Przecież to
wszystko miało miejsce naprawdę, rzeczy
rozegrały się jedna po drugiej dokładnie
tak, jak je opisała, lecz on o tym nie
wiedział. Przysięgła sobie, że nigdy mu o
tym nie powie, żeby znów jej nie wyśmiał.
W artystycznym świecie nie było
najwidoczniej miejsca na prawdziwą
miłość.

– Skończyłeś? Patrz, co zrobiłeś z

background image

moimi włosami. – Chwyciła za grzebień i
spróbowała nieco uporządkować fryzurę,
lecz nie była przyzwyczajona do radzenia
sobie z lokami i po kilku nieudanych
próbach wstała. – Dziękuję, że pozwoliłeś
mi zostać na przyjęciu, mimo że byłam
nieproszonym gościem.

– Mówiłem ci już, że to na skutek

przeoczenia...

– I jeżeli nie masz nic przeciwko temu,

wyjdę tak, jak weszłam. Nie sądzę, żebym
miała

ochotę

na

podziwianie

rozentuzjazmowanych gwiazd z twojej
stajni.

– Bonita... – Jordan chciał jej coś

wytłumaczyć, ale nim zdążył się odezwać,
dziewczyna wyszła już z pokoju,
zamknąwszy za sobą drzwi.

Wilgotnym trawnikiem doszła do

ścieżki, a potem przyjrzawszy się przez
chwilę zielonym falom morskiej wody i
białej piany, rozpryskującej się na skałach,

background image

odwróciła się i wsiadła do samochodu,
chcąc znaleźć się jak najdalej od Jordana
McCaslina.

background image

Rozdział 4


Zgodnie z obietnicą Marlenę przyjechała

po południu, zaraz po zamknięciu sklepu, z
całym naręczem sukienek i strojów.
Nalegała, żeby Bonita zmierzyła każdą z
nich, zanim podejmie ostateczną decyzję.
Gdy Bonita przebierała się, Marlenę nie
przestawała zasypywać jej lawiną pytań,
próbując dowiedzieć się, co się działo na
przyjęciu u Jordana. Dziewczynie trudno
było się połapać we wszystkich haftkach,
zapięciach i guzikach, więc odpowiadała
na pytania zupełnie szczerze, nie mogąc
się skoncentrować na tyle, by dawać
koleżance wymijające odpowiedzi.

– To znaczy, że wpadłaś tak sobie na

przyjęcie, bez zaproszenia? Nie potrafię
sobie wyobrazić, jak zdobyłaś się na coś
takiego. Nie był zły na ciebie?

– Nie. Powiedział, że miałam zostać

background image

zaproszona.

– A co innego miał powiedzieć, kiedy

stanęłaś przed nim ni stąd, ni zowąd?

– Kiedy tam pojechałam, nie miałam

pojęcia, że wydaje przyjęcie.

– Masz szczęście, że miał całe tłumy

gości. Lepiej nie nachodź go tak bez
uprzedzenia. Pomyśli sobie jeszcze, że go
próbujesz złapać. Ostrzegałam cię, jaki jest
w stosunku do kobiet. Mam nadzieję, że
teraz będziesz go traktować na dystans.

– Nie martw się. Nasze stosunki

ochłodziły się tak bardzo, że chłodniej już
być nie może.

Obie zamilkły na chwilę, gdy Marlenę

podsunęła jej kolejny strój – żółty sweter i
białą,

jedwabną

bluzkę.

Bonita

przypomniała sobie siebie na wczorajszym
przyjęciu, ubraną w piękną suknię z
szyfonu. Przypomniała sobie, jak Jordan
patrzył na nią, gdy wyszła do gości. Po raz
pierwszy w życiu poczuła się wtedy

background image

piękna. Ale dziś było już jutro i
księżniczka przemieniła się z powrotem w
Kopciuszka. Szybko zrzuciła z siebie
spódnicę i bluzkę.

– Jak ci już mówiłam, Marlenę, mam

dosyć strojów. Nawet ten mnie nie kusi.
Przykro mi, że tak się starałaś, a nic z tego
nie wyszło.

– Nic nie szkodzi. Żaden dla mnie

kłopot. Teraz opowiedz mi, kto był na
przyjęciu.

Z góry dobiegł je głos Alberty.
– Bonito, telefon do ciebie! Odbierz na

dole, dobrze?

– Kto to, babciu? – zapytała Bonita

wychodząc na korytarz w samej halce.

– Nie przedstawił się.
Gdy podniosła słuchawkę, od razu

poznała głos Douga Drivera.

– Przykro mi, że tak wcześnie wyszłaś

wczoraj z przyjęcia. Kate i ja siedzimy
właśnie, popijamy wino i przyszło nam do

background image

głowy, że powinniśmy się lepiej poznać,
dlatego dzwonię. Może wpadłabyś do nas
dzisiaj wieczorem na kolację?

– Dzisiaj?
– Mieszkamy tu, w dolinie, w Quail

Lodge. Jordan powiedział mi, że to
niedaleko ciebie. Pospiesz się, to coś
przekąsimy.

– Sama nie wiem...
– Kate zwykle nie przyjmuje wymówek

do wiadomości, więc lepiej uważaj.

Bonicie nie w smak był pomysł

spędzenia wieczoru z państwem Driver,
lecz po chwili stwierdziła, że właśnie to
może okazać się pomocne w wyjaśnieniu
sobie

paru

spraw,

skoro

Jordan

najwyraźniej nie był zainteresowany jej
punktem widzenia. Może sami aktorzy
będą bardziej podatni na jej sugestie.

– Bardzo mi miło. Dziękuję "za

zaproszenie – powiedziała wreszcie.

– Mieszkamy w domu tuż obok pola

background image

golfowego, więc na pewno trafisz.
Połazimy sobie trochę, a jak zgłodniejemy,
wpadniemy gdzieś na coś dobrego, zgoda?

Z pewnością nie oczekiwał, że Bonita

może odmówić i odłożył słuchawkę, nim
zdążyła zareagować. Gdy odwróciła się,
zauważyła, że Marlenę stoi w drzwiach i
podsłuchuje bezwstydnie.

– Chyba jednak będę potrzebowała

sukienki.

– Czyli znów idziesz na imprezę.
– Tak. Przepraszam, ale bardzo się

spieszę.

– Nie zwraca na ciebie uwagi, prawda?
– Co? Nie wiem, pewnie dopiero teraz

przyszło im to do głowy.

– Oni? Przestań być wreszcie taka

tajemnicza. Nie pasuje to do ciebie.

– Dobrze, Marlenę. To był Doug Driver.

Zaprosili mnie na kolację do „Covey".

– Sama Kate Harrigan i Doug Driver?

Ale z jakiej okazji?

background image

– Będą grali główne role w filmie

Jordana. Chyba chcą ze mną porozmawiać
na temat scenariusza.

Żeby przyspieszyć wyjście Marlenę z

domu, Bonita przebrała się w szlafrok i
pomogła znieść na dół sukienki. Przez cały
czas Marlenę zwalniała tempo jak mogła,
zadając mnóstwo pytań, nie mogąc
uwierzyć, że jej koleżanka dostała się na
audiencję u tak znanych ludzi.

Po kąpieli i zmianie stroju, Bonita

zaczęła się zastanawiać, czy rzeczywiście
ma prawo cokolwiek zmieniać w ich
planach. Z drugiej strony jednak to właśnie
oni zrobili pierwszy krok, więc jeżeli
poproszą ją o zdanie, nie będzie siedziała
cicho. Chyba w ten sposób najlepiej
wpłynie na film. Osobiste spotkanie z
aktorami było do tego najlepszą okazją.

Kate i Doug zajmowali jeden z

bungalowów w szerokim kompleksie –
krąg czterech sypialni wokół pokoju

background image

gościnnego, gustownie umeblowanego
lekkimi ażurowymi sprzętami z bambusa,
z wielkim oknem wychodzącym na pole
golfowe, gdzie uwijali się gracze na
piechotę i jeżdżąc na wózkach, próbujący
zakończyć grę przed zmierzchem. W
pokoju Bonita zauważyła asystentów
państwa Driverów – sekretarkę i
małżeństwo w starszym wieku, którzy
służyli za partnerów do golfa i połączenie
fryzjerów, garderobianych, czy po prostu
partnerów do rozmowy. Lecz Kate
Harrigan szybko poprosiła ich o wyjście z
pokoju i usadowiła się przy kominku.

– Doug zaraz do nas przyjdzie. Bierze

prysznic. Wiesz, wydaje mu się, że jest w
raju. Ma do dyspozycji trzy pola golfowe i
całe dnie spędza goniąc za piłeczkami z
jakimś dziwacznym kijem w dłoni.

Bonita skonstatowała z zaskoczeniem,

że nie umalowana Kate Harrigan wygląda
znacznie młodziej niż wtedy, gdy widziała

background image

ją na przyjęciu z grubą warstwą makijażu.

– Muszę ci się przyznać, że trochę się

boję współpracy z Jordanem – powiedziała
Kate. – Chodzi o nim fama, że zawsze wie
wszystko lepiej niż inni. Mam tylko
nadzieję, że uda mi się zagrać tak, żeby był
zadowolony.

– Ja też trochę się go boję – powiedziała

Bonita, zaskoczona, że tak znakomita
aktorka zwierza się jej z intymnych
przeżyć. – Jest dla mnie taki...
onieśmielający.

– Chyba wiesz, co się kryje za jego

kamienną twarzą. Nie? Posłuchaj, to jedna
z mniej znanych historii z Hollywood.

Kate przysunęła krzesło bliżej kominka,

jakby bojąc się zostać podsłuchaną, i
zaczęła:

– Wiesz, kiedyś kochał się w młodej

aktorce. Nazywała się Kit Lawrence.
Pracowała zresztą w tym samym studio, co
ja. Dostała rolę w „Bez miłości", bo ja

background image

właśnie kończyłam inny film i nie
zdążyłabym na zdjęcia. Dzięki tej roli z
dnia na dzień stała się gwiazdą. Ale
wracając do...

– Ani na chwilę nie wytrzymasz bez

plotek! – zawołał Doug z drzwi swej
sypialni. Ubrany był w jasny garnitur, lecz
włosy miał nadal w nieładzie. Bonita nie
była pewna, ale jego czupryna wydawała
się rzadsza niż przedtem. – Nie masz
innych tematów do rozmowy? Wygadujesz
różne rzeczy na dziennikarzy i damskie
magazyny, a sama dajesz początek
większej ilości plotek niż one wszystkie
razem wzięte.

– Uspokój się i nie pokazuj się ludziom,

zanim nie założysz tupecika. Czy chcesz
przestraszyć na śmierć tę młodą pannę?
Nigdy wcześniej nie widziała łysiejącego
kowboja.

– Czekam na Mike'a, żeby mi pomógł.
– Próbowałam tylko wyjaśnić Bonicie,

background image

dlaczego Jordan stał się nie do zniesienia
w kontaktach z ludźmi.

– Zamknij drzwi – poprosił Doug, gdy

Mikę zjawił się w odpowiedzi na jego
wołanie. – Słyszałem już z tysiąc razy tę
historię.

Nim Mikę zdążył spełnić polecenie,

Kate zdążyła jeszcze się odgryźć.

– Gdybyś nie słyszał, siłą by stąd się nie

dało cię usunąć. W zawodach o tytuł
plotkarza roku miałbyś zapewniony tytuł
mistrzowski!

Bonita z niecierpliwością czekała na

dokończenie opowieści. Może gdy pozna
prawdę o nim, będzie w stanie zrozumieć,
dlaczego istnieje między nimi ta bariera,
która oddziela Ich od siebie, poza
oczywiście nieporozumieniami natury
zawodowej.

– O czym to mówiłyśmy? Aha, o Kit

Lawrence. To nie była ta Kit Lawrence,
jaką znasz dzisiaj z ekranu. Była

background image

początkującą aktoreczką, nie wiadomo
skąd, a Jordan chyba nawet trochę wbrew
sobie dał się nabrać na jej cukierkowaty
uśmiech, trzepoczące rzęsy i lekko
sepleniącą wymowę. Pamiętaj, że on też
był

znacznie

młodszy

niż

teraz.

Przepraszam, ale nie podałam ci nic do
picia.

– Dziękuję. Proszę cię, mów dalej.
– Jordan wprowadził ją w świat filmu,

nauczył, jak ma się zachowywać. Bez
niego byłaby nikim. Wydawało mu się
pewnie, że zostanie z nim, ale jak tylko
podpisała kontrakt na serię pięciu filmów,
rzuciła go. Znalazła sobie lepsze
towarzystwo – muskularnych mężczyzn,
książąt, właścicieli pól naftowych. Nie
pozwoliła nawet służbie łączyć rozmów od
niego. Wyobrażasz sobie?

Obraz był jakby znajomy. Bonita wiele

razy słyszała o podobnych sytuacjach w
Hollywood. Gdzie w grę wchodziły duże

background image

pieniądze, na porządku dziennym było
deptanie ludzkich uczuć. Wyobraziła sobie
błękitne oczy Jordana napełnione bólem
straconych złudzeń. Młoda, ambitna osoba,
bez skrupułów zamieniła jego młodzieńczą
werwę jakąś chorobliwą grą nerwów, która
wydawała się być teraz głównym motorem
jego postępowania.

– Dlatego postanowił nigdy więcej się

nie zakochać – zakończyła dramatycznie
Kate z dłońmi założonymi na piersiach.

Bonita nie wiedziała, czy to z powodu

wczucia się w rolę przez Kate tak się
wzruszyła, lecz siedziała bez słowa w
milczeniu przez kilka długich chwil. Kate
z zadowoleniem ułożyła się w fotelu,
obserwując

reakcję

dziewczyny

na

opowiedzianą historię. Prawdopodobnie
owacja na stojąco w teatrze nie
wzbudziłaby u niej takiego zadowolenia.
Dopiero jej mąż przerwał swym wejściem
nastrój zadumy.

background image

– Matka, wskakuj w perły! Idziemy na

wybieg – zaczął żartobliwie, grając jedną
ze swych mniej delikatnych ról.

Z westchnieniem Kate podniosła się i

podeszła do skrzynki z biżuterią, skąd
wyciągnęła naszyjnik i dwie bransoletki,
skrzące się połączeniem turkusów i
diamentów. Prosta niebieska sukienka,
którą miała na sobie, w jednej chwili
zmieniła się w strój godny gwiazdy
filmowej.

Po

drodze

do

restauracji

Doug

rozmawiał z Bonitą, jakby znali się do
wielu lat, a w przerwach bezustannie
wymieniali z żoną docinki.

– Cieszę się, że Kate opowiedziała ci tę

historię, ale jak ją znam, musiała
przekoloryzować.

– Gdyby to on opowiadał, bylibyśmy

jeszcze na samym początku wstępu –
odgryzła się Kate.

– Ale mówiąc poważnie, znam Jordana

background image

trochę lepiej niż wy – powiedział Doug. –
Czasami miewa zły nastrój i chciałoby się
go pobić, ale trzeba pamiętać, że filmy są
dla niego jedyną miłością.

Ledwo weszli do restauracji, kelner,

który ich rozpoznał, zaprowadził całą
trójkę do stolika przy samym oknie, skąd
rozciągał się piękny widok na sztuczne
jezioro i rzeźbiony drewniany most, po
którym przed chwilą weszli do restauracji.
Kate i Doug uśmiechali się na prawo i
lewo, krocząc z iście królewskim
majestatem do stolika, jak przystało na
gwiazdy, zaś Bonita skromnie szła za nimi.

– Cieszę się, że pracujesz z nami w tym

filmie – powiedziała jej do ucha Kate. –
Może twoja opowieść przekona go, że
istnieje na świecie miejsce na prawdziwe
uczucie.

Doug natychmiast skonfiskował menu,

by nie kusić żony nazwami potraw,
których ze względu na linię nie powinna

background image

jeść, i zadecydowawszy za nią zamówił
krewetki w sosie pomidorowym i filety z
łososia.

– Muszę zrzucić parę kilo, zanim zaczną

się zdjęcia – zwierzyła się Bonicie. –
Prosiłam Charlotte, żeby zwęziła mi
kostiumy. Teraz pozostaje mi tylko się w
nich zmieścić. Mój agent mówi, że każdy
stracony kilogram odejmuje mi rok.

– Ale jak tylko skończą się zdjęcia,

trzeba uważać, żeby nie pękła z
przejedzenia. W dwa dni wraca do
normalnej wagi – nie mógł powstrzymać
się Doug.

W czasie posiłku Bonita opowiedziała

im o tym, jak bardzo mieszkańcom doliny
zależy na ochronie przyrody. Danny,
kolega szkolny Bonity, który pracował w
restauracji jako kelner, przyszedł do nich
na chwilę i powiedział, że okoliczna
ludność w okresie lęgu dzikich kaczek
zbiera ich jaja i ogrzewa je w domu, by

background image

wykluło się jak najwięcej piskląt. Danny
trzymał nawet u siebie parę młodych i
obiecał przynieść i pokazać je Kate
pewnego dnia, gdy będą już gotowe do
wypuszczenia na wolność.

Gdy wszyscy zadowoleni z posiłku

rozkoszowali się deserem i kawą, Bonita,
czując przypływ odwagi, wspomniała
wreszcie o filmie.

– Dziewczyna, którą grasz, nigdy nie

nosiłaby tak mocnego makijażu. Myślę, że
twoja twarz jest bardziej wyrazista bez
niego, taka naturalna.

– Ale co ja zrobię bez pudru? Poza tym

lepiej mi chyba z podkreślonym konturem
oczu, nie sądzisz? – Kate zaprotestowała
dziecinnie.

– Musisz się chyba bardzo starać, żeby

przekazać swoją osobowość przez taką
warstwę makijażu, prawda? – zapytała
Bonita.

– Masz rację. Wiesz co, ty naprawdę

background image

masz

wyczucie

w

tych

sprawach.

Porozmawiam z Vikiem.

– Nie podniecaj się tak, Kate –

roześmiał się jej mąż. – Nie powinnaś tak
od razu rezygnować ze swego wizerunku
bogini, inaczej już nigdy nie wystąpisz
jako tancerka kabaretowa.

Nagle dostrzegli prawie w tym samym

momencie znajomą twarz. Marlenę Webb
weszła właśnie do sali i szukała kogoś
wzrokiem. W tej chwili jakiś wysoki
mężczyzna wynurzył się z cienia i wziął ją
pod rękę. Musieli chyba usłyszeć śmiech
Douga, bo od razu skierowali kroki w
stronę ich stolika.

– Przecież to Jordan McCaslin! –

powiedziała Kate.

– I jakąż to piękną damę ma u swego

boku! – zawtórował jej Doug, wstając na
powitanie. – Co za miłe spotkanie!
Przysiądźcie się do nas – zawołał głosem
tak donośnym, że Bonita obawiała się, czy

background image

aby wszyscy obecni nie wezmą tego do
siebie.

Oczy Jordana musnęły Bonitę przez

chwilę,

gdy

przedstawiał

Marlenę

Driverom z wyraźnym niezadowoleniem.
Zastanawiała się, skąd brał zdolność
spychania jej do defensywy jednym tylko
spojrzeniem, gdy to właśnie ona miała
prawo być na niego zła, że zepsuł jej
wieczór.

Doug przysunął dwa krzesła i zamówił

drinki. Marlenę wśliznęła się między
mężczyzn.

Bez

wątpienia

dojrzała

zaskoczenie malujące się na twarzy Bonity
i cieszyła się z chwili zwycięstwa. Potem
nachyliła się w stronę Douga i z
najstaranniej

wyćwiczoną

dykcją

powiedziała:

– Bardzo żałowałam, że nie mogłam

pana zobaczyć na przyjęciu u Jordana,
więc sama poszłam do niego, żeby się
zapytać, czy moje zaproszenie, podobnie

background image

jak Bonity, gdzieś się zapodziało.

– . Różne rzeczy się zdarzają – wtrącił

Jordan, z krzywym uśmiechem patrząc na
Bonitę.

– Zgodził się mnie państwu przedstawić

w ramach zadośćuczynienia. Ja też jestem
aktorką i wielki to dla mnie zaszczyt
poznać tak wybitnych przedstawicieli
mojego zawodu. Marlenę kontynuowała
swoje przemówienie jeszcze przez chwilę,
zaś Driverowie przyjmowali jej hołdy z
wyrazem lekkiego zażenowania.

Bonita tymczasem spoglądała ze złością

na Jordana. Jak bardzo musiał mu być na
rękę telefon od Marlenę i informacja, którą
mu niewinnie podała. Na pewno ucieszył
się, że może przerwać im spotkanie.

Gdy Kate zdołała wreszcie przerwać

lawinę komplementów ze strony Marlenę,
zwróciła się do Jordana z jarzącymi się
oczyma:

– Przed chwilą Bonita podsunęła mi

background image

znakomity pomysł. Powiedziała, że
powinnam wystąpić z nowym makijażem.
Wiesz, Vic i ja... nie bardzo nam się
podobały próby...

– Nie wiedziałem, że Bonita jest

ekspertem od charakteryzacji – przerwał
Jordan, wysyłając ostrzeżenie, że nad
stołem zbierają się burzowe chmury.

– Bonita nawet nie wie, co to jest puder

– dodała Marlenę.

– Ale zna postacie, które stworzyła – nie

poddawała się Kate. – Iz tego, co mówi...

– Można z tego wnosić, że wiele dziś

mówiła – przerwał jej znów Jordan. – A
teraz czy ja mogę się wtrącić? Chodzi mi o
to, żeby bohaterka wyglądała młodo. To
jest opowieść o miłości, o czym Bonita
bezustannie mi przypomina. Wydaje mi
się, że po kilku następnych próbach
znajdziecie właściwy dla Kate typ
makijażu.

Kate rzuciła Bonicie jedno ze spojrzeń,

background image

które warte jest więcej niż tysiąc słów. Jej
oczy mówiły: „Miałyśmy rację, jest
niemożliwy. Ale ja też potrafię być
niemożliwa!" Nie należała do kobiet, które
łatwo się poddawały czyimkolwiek
perswazjom. Potrząsnęła swoją rudą
grzywą włosów, przygotowując się do
ataku na upartego producenta.

– Chcesz mnie mieć młodą? Dostaniesz.

Ale jako aktorka, powiem ci jedno:
młodość najlepiej oddać przez świeżość i
naturalność, a nie grubymi warstwami
makijażu.

– Wydaje mi się, że Kate wczuła się w

rolę i bez względu na to, jak będzie
umalowana, potrafi oddać... – Bonita
urwała w połowie zdania, bowiem Jordan
każdym mięśniem twarzy dawał jej do
zrozumienia, że nie zamierza tego dalej
słuchać.

Wszyscy

przy

stole

przygotowywali się na mający nastąpić
atak. Z ogniem w oczach, który zadawał

background image

kłam jego spokojnej postaci i cichemu
głosowi, powiedział:

– Jako nowicjusz w filmie zapewne nie

zdajesz sobie sprawy, że nie powinnaś
spotykać się z aktorami za plecami
reżysera i próbować wpłynąć na sposób
ich gry. Do niego właśnie należy
interpretacja. Jeżeli zaczniesz się wtrącać
do nie swoich spraw, zabronię ci wstępu
na plan.

Wszyscy przy stole, zdając sobie sprawę

z wagi wypowiedzianych słów, zaczęli
nagle rozmawiać o wydarzeniach ostatnich
dni, o tym, jak pięknie jest w dolinie i o
wszystkim, co mogło pokryć ich
zakłopotanie. Bonita próbowała się
uśmiechnąć, udając, że nic ją to nie
obeszło, lecz w duszy czuła się oburzona
publicznym zwróceniem jej uwagi. Jeżeli
Jordan sądził, że swoim – wystąpieniem na
zawsze ją uciszy – był w błędzie. Doug i
Kate na pewno zgodzą się z nią, może

background image

dołączy do nich reżyser.

Oczywiście

najskuteczniejszym

sposobem wywarcia wpływu na całość
filmu

byłoby

zdwojenie

wysiłków

mających na celu przekonanie Jordana,
lecz tu musiała działać chytrzej. Gdyby tak
spróbowała udawać, że zgadza się z nim,
pozwoliłby jej sobie towarzyszyć w czasie
zdjęć, wtedy... Ale gdy spojrzała na
zdecydowaną minę Jordana, cyniczny
uśmieszek, błąkający się na jego wargach i
przypomniawszy

sobie

powtarzane

zazdrośnie słowa: mój film, moje
opowiadanie, moja praca, zorientowała się,
że nie byłoby to właściwe podejście.

Ku jej uldze Doug Driver zakończył

spotkanie dość wcześnie, wymawiając się
ranną partyjką golfa. Gdy szli oszklonym
korytarzem hotelu, Marlenę uwiesiła się
ramienia Jordana, a Kate szła przytulona
do Douga, choć z tego, co można było
usłyszeć, bynajmniej nie prawili sobie

background image

komplementów. Bonita szła sama, czując
się jak piąte koło u wozu.

Nagle Marlenę zatrzymała się w

drzwiach i zapytała:

– Gdzie Brad?
Potem nie czekając na odpowiedź,

powiedziała do Jordana, gdy ten pomagał
jej wsiąść do limuzyny:

– Szkoda, że go nie było dziś z nami.

background image

Rozdział 5


Przez cały następny tydzień padał

deszcz, co dało Bonicie znakomity pretekst
do pozostania w domu i uniknięcia całego
chaosu

związanego

z

przyjazdem

filmowców,

którzy

powoli

zmienili

zaciszne dotąd ranczo w coś na kształt
centrum wielkiego miasta. Nawet Alberta
była niezadowolona, nie spodziewała się
bowiem przybycia aż tak wielkiej liczby
ludzi.

Jedno pastwisko w całości zamieniono

na parking, na którym znalazły miejsce
ciężarówki ze sprzętem

filmowym,

kostiumami i rekwizytami, po drugiej zaś
stronie aż roiło się od przyczep, które
miano

później

wykorzystać

jako

garderoby, biura i miejsca odpoczynku. W
dawnej stajni ustawiono specjalne półki i
stoły montażowe, zaś na strychu ustawiono

background image

projektor, ekran i składane krzesła, by
wieczorem móc przeglądnąć zdjęcia z
danego dnia po powrocie z laboratorium.
W kącie ustawiono też jedną kamerę z
kompletem oświetlenia, żeby można było
przeprowadzać

różne

próby

charakteryzatorskie na neutralnym tle.

Brad niemal codziennie zjawiał się u

Bonity i jej babki, by poinformować je, co
dzieje się z jego ranczo.

– Nie uwierzycie, ale malują mój dom.

Mają tylu Bliżej gwiazd ludzi; że zdążyli
wymalować wszystko w poniedziałek
jeszcze przed deszczem. Najpierw na
żółto, zgodnie z poleceniem McCaslina,
ale teraz jeszcze go przerabiają, żeby nie
wyglądał jak nowy. Widziałyście kiedyś
coś podobnego?

Bonita przypomniała sobie, że w

pierwszej wersji opowiadania, którą
posłała do gazety, wspomniała coś o
żółtym kolorze domu, ale w scenariuszu

background image

zarzuciła to jako niewiele znaczący detal.
Była zaskoczona, że Jordanowi zależało na
takich drobiazgach i że zadał sobie trud
zajrzenia do oryginału.

Następnego dnia Brad przyszedł z

jeszcze dziwniejszą wieścią. , – Przenieśli
moją oliwkę! Okopali i przenieśli.
McCaslin patrzył przez tę swoją lunetę i
zadecydował, że drzewo blokuje widok na
góry, i kiedy wyszedłem rano z domu, było
już dwadzieścia metrów poniżej dojścia.
Mówię

ci,

Bonito,

oni

zupełnie

powariowali!

Wieczorem przed rozpoczęciem zdjęć,

Brad przyłączył się do siedzących na
ganku kobiet i razem przyglądali się
krzątającym się tłumom ludzi.

– Powiedzieli, że chcą, żeby moje konie

wystąpiły w filmie – oznajmił. – Zapłacą
mi za każdego. Wyobrażasz sobie?

– Przepraszam cię, Brad, że cię do tego

namówiłam – powiedziała Bonita.

background image

– Nie ma za co. Patrz, ile z tego szmalu.

A ja siedzę i nic nie robię. Teraz będę
mógł kupić tę parę klaczy, o których ci
mówiłem. Mają kaskaderów, z którymi co
rano jeżdżę, żeby pokazać im wszystkie
konie, żeby mogli zadecydować, z jakich
chcą skorzystać. Od czasu do czasu
dokuczają mi, ale...

Bonita spojrzała na niego pytająco, ale

nie dokończył zdania. Nagle wydał się
zakłopotany i zmienił temat.

– Jak sobie pojadą, wreszcie będę w

stanie docenić spokój w domu.

– Pomalowanym brudnożółtą farbą –

dokończyła Bonita ze śmiechem.

– Mam nadzieję, że kręcenie nie

zabierze im zbyt dużo czasu – to rzekłszy,
Brad objął ją ramieniem ciaśniej niż
zwykle. – A kiedy zostaniemy sami,
będziemy musieli poważnie porozmawiać.

Spojrzawszy

na

niego,

Bonita

zastanawiała się, dlaczego nagle chciał

background image

zamienić przyjaźń, która ich do tej pory
łączyła, na coś głębszego. Nigdy dotąd nie
rościł sobie wobec niej żadnych pretensji i
z tego powodu czuła się dobrze w jego
towarzystwie. Może teraz wydawało mu
się, że porywają ją nie znane mu siły i że
nie

będzie

powrotu

do

prostego,

beztroskiego życia, jakie przedtem było
ich udziałem. Czuła, że powinna zmienić
temat, zanim nie powie mu czegoś, czego
będzie później żałować.

– Jordan był na tyle uprzejmy, że

przysłał mi kalendarz zdjęć. Nie muszę
chyba dodawać, że pocztą. Jutro będą
filmować nad samą Zatoką Hiszpańską.
Pierwsze

spotkanie

kochanków,

na

początku opowieści. Chciałbyś popatrzeć?

– Dlaczego nie? Może być ciekawie. O

której po ciebie wpaść?

– Nie później niż o szóstej, bo zaczynają

o siódmej, żeby jak najwięcej zdążyć przed
południem, zanim słońce nie wejdzie im w

background image

kadr. Przynajmniej tak wyjaśniła mi moja
babcia – ekspert filmowy.

Roześmiali się jak dawniej i Brad

poszedł do siebie.


Bonita stała na wysokim zboczu nad

plażą South Moss i owinęła się ciasno
płaszczem. Współczuła Kate i Dougowi,
którzy

kilkanaście

metrów

poniżej

ćwiczyli scenę na plaży ubrani, jakby była
pełnia lata. Mieli udawać, że dzień jest
gorący i słoneczny, w sam raz na
przechadzkę po plaży. Zęby Bonity
szczękały zaś na porannym chłodzie.

Kate pomachała do niej dłonią i zaraz

kilka osób zawołało ją, by zeszła na dół. Z
pomocą Brada dołączyła do nich. Chociaż
bywała tu wiele razy, niemal nie poznała
miejsca. Ludzie Jordana usunęli wszelkie
ślady działalności ludzkiej – zasypali
piaskiem utwardzone drogi, gałęziami
sztucznych krzaków zasłonili poręcze na

background image

skraju urwiska. Nawet się jej podobało –
wolała okolicę taką jak teraz. Spojrzała na
kawałek skały ostro wdzierający się w
morze,

lewy

kraniec

zatoki.

Iluż

marynarzy w dawnych czasach brało go za
wejście do Zatoki Monterey i rozbijało się
na zdradliwych skałach.

Patrząc na kłębiący się na plaży tłum z

żalem przypomniała sobie pogłoski o
budowie hotelu na samej plaży i poczuła,
że całe piękno plaży polegało na jej
samotności i bliskości przyrody.

– Cisza na planie! Zaczynamy próbę! –

zawołał młody głos przez megafon i na
plaży zaległa absolutna cisza. Mimo to
Bonita nie słyszała, co mówią do siebie
aktorzy, gdyż była od nich dość daleko.
Widziała tylko twarz Kate otoczoną
rozwianymi włosami z dość naturalnie
nałożonym makijażem.

– Stop! – odezwał się nagle znajomy

głos z grupy techników. Jordan McCaslin

background image

zdjął słuchawki i podszedł do Dana
Evansa, który znajdował się koło grupy
aktorów. – Dajmy sobie spokój z
mikrofonem, Dan. Łapie za dużo szumów,
a nie można go opuścić niżej, bo wszedłby
w kadr. Potem podłożymy głosy i trochę
szumu morza.

– Masz rację – zgodził się Dan i stanął

na równe nogi, by wydać stosowne
polecenia.

Jordan podszedł potem do kamery,

umocowanej na specjalnym podnośniku.
Kamerzysta ustąpił mu miejsca, a gdy
znalazł się już na jego miejscu, nagle
uniósł się bezszelestnie w górę na jakieś
pięć metrów, skąd przyglądał się uważnie
scenie.

Z dołu Bonita widziała, jak Jordan

McCaslin, zawieszony między chmurami a
ziemią,

władczym

głosem

wydaje

polecenia. Uśmiechnęła się, bo wyobraziła
go sobie z dwoma piorunami w dłoniach,

background image

jak Jowisza. Gdy krzyknął jeszcze raz,
wymamrotała do Brada: „Tak, panie", co
bardzo go rozśmieszyło.

Bonita zauważyła, że odwrócił się w ich

kierunku. Pewnie usłyszał śmiech Brada,
bo fotel z kamerą powędrował na dół, a po
chwili zjawił się obok nich jeden z
pomocników.

– Przepraszam pana, ale osobom

postronnym nie wolno wchodzić na plan.

Bonita nie posiadała się z oburzenia i

postanowiła, że jedyny raz w życiu
spróbuje wykorzystać swoje wpływy.

– Jestem autorką scenariusza, a pan

Stark jest moim gościem.

– Znam Brada, przez cały tydzień

pracowałem u niego na ranczo. Ale pan
McCaslin sądzi, że aktorzy nie mogą się
skoncentrować.

Bonita rozejrzała się wokół, na

czterdzieści kilka osób zajętych na planie, i
zastanawiała się, czy w takiej masie ludzi

background image

ich dwójka tak wiele znaczyła. Jordan od
samego początku nie ukrywał swej
wrogości wobec Brada, Bonita nie była
jednak w stanie stwierdzić dlaczego.
McCaslin nie był znany z nadmiaru taktu,
ale tutaj chyba przesadził. Brad jednak
pogodził się od razu z jego poleceniem,
bowiem wolne tempo filmowania nie kryło
dlań żadnych specjalnych atrakcji.

– Idę. Na pewno złapię jakąś okazję z

powrotem.

– Poczekaj, nigdzie nie pójdziesz –

zdecydowała Bonita i skierowała się w
stronę Jordana, lecz Brad zatrzymał ją w
pół kroku.

– Nie denerwuj się. Nie lubi mnie i jest

tu szefem, więc nie róbmy z tego sceny. W
przyszłym tygodniu będą filmowali u mnie
na ranczo, więc jak będę chciał, to się
jeszcze napatrzę.

Przyciągnął ją bliżej niewprawną dłonią

i powtórzył, żeby się uspokoiła.

background image

– W porządku, ale zachowanie tego

człowieka doprowadza mnie do szału –
powiedziała,

starając

się

odzyskać

równowagę na sypkim piasku.

Gdy Brad odszedł, Bonita odwróciła się

i dojrzała Jordana, jak patrzy na nią spod
zmarszczonych brwi. Nim jednak zdążył
się odezwać, podszedł do niego Dan z
jakąś sprawą. Potem odwrócił się na pięcie
i nie zaszczycił jej następnym spojrzeniem.

Dan Evans podszedł do Bonity,

nerwowo poprawiając okulary na nosie.

– I jak leci? – zapytała.
– Powoli, bardzo powoli – odparł. – Ale

pierwszego dnia zawsze tak jest.

– Jeżeli mogłabym w czymś pomóc,

proszę mi tylko dać znać – zaproponowała.
– Jeżeli mogłabym coś wyjaśnić odnośnie
do scenariusza...

Dan spojrzał ukradkiem w stronę

Jordana i ściszył głos do szeptu.

– W telewizji nigdy nie spotykałem

background image

scenarzystów, poza tym co wieczór
będziemy z Jordanem czytać plan
następnego dnia. Nie pozwolił mi o tym
rozmawiać z nikim.

– Dan, jesteśmy gotowi! – zabrzmiał

głos Jordana przez głośnik.

Przez cały ranek film nie posunął się

wiele do przodu. Aktorzy zabijali czas grą
w karty, Kate coś sobie przeszywała, zaś
Doug wymachiwał kijem do golfa. Jedyną
osobą zajętą podczas długich przestojów
technicznych i krótkich ujęć był Jordan. Z
niespożytą energią chodził wszędzie,
rozmawiał ze wszystkimi i dodawał sił
całemu zespołowi.

Bonita krok po kroku zbliżała się do

asystentki reżysera, aż wreszcie stanęła tuż
za jej rozkładanym krzesłem i zaglądnęła
jej przez ramię. Dialogi na stronie, którą
dostrzegła, były wierne temu, co napisała,
lecz na marginesie aż roiło się 'od uwag
scenicznych.

background image

Doug, z włosami ufarbowanymi na

ciemnobrązowo, które uwydatniały lepiej
opaleniznę jego ciała, wyglądał lepiej niż
przedtem.

– Uwaga! Kręcimy! – zmęczony głos

oznajmił przez głośnik.

Pierwsze spotkanie kochanków miało

się właśnie ku końcowi. Po romantycznym
spacerze brzegiem morza i zaplanowaniu
następnego spotkania, mieli się pożegnać.
Bonita zwracała uwagę głównie na Douga,
którego gra nie różniła się w niczym od
tego, co widziała wcześniej.

Nagle wstrzymała oddech, jakby ktoś ją

uderzył pięścią w twarz. Gdy Kate zaczęła
powoli oddalać się od Douga, on rzucił się
na nią tak, że upadła na piasek. Chwycił ją
za ręce i zaczął namiętnie całować.

Bonita rozglądała się wokół, by

zobaczyć, kiedy przestaną kręcić, jednak
kamerzysta zaczął już swój lot, aż znalazł
się nad parą, potem wycofał się, żeby jak

background image

najwięcej plaży zmieściło się w kadrze.
Wszyscy patrzyli na to, co działo się na
piasku, lecz nikt nie poruszył się, by
przerwać scenę. Wreszcie dziewczyna
wyrwała mu się śmiejąc. Doug pocałował
ją po raz ostatni, a ona objęła go tym
razem za szyję.

– Wspaniale! – krzyknął Dan. – Klaps!

Rewelacja, mówię wam. A teraz przerwa
na obiad.

Natychmiast wszyscy, jak na komendę,

opuścili swe stanowiska czując, że każdy z
nich w pewnym sensie przyczynił się do
sukcesu. Teraz z satysfakcją podążali w
kierunku

półciężarówki,

z

której

rozdawano obiad.

– Czy ta scena na pewno tak miała

wyglądać? – zapytała Bonita drżącym
głosem asystentkę reżysera.

– Tak! Czy nie byli wspaniali? Tych

dwoje naprawdę świetnie wczuwa się w
rolę. Rzadko udaje się zagrać takie sceny

background image

za jednym razem.

Bonita ujrzała, jak Jordan poklepuje

przyjaźnie po ramieniu Dana, który
pogwizdując, uskrzydlony pochwałą szedł
na obiad w stronę stołów, których białe
obrusy trzepotały na wietrze.

– Chodź do nas – zaproponowała

Charlotte, posuwając się na bok na jednej z
ławek. Bonita skorzystała z zaproszenia
ściągając płaszcz, bowiem o tej porze było
już dosyć ciepło mimo bryzy wiejącej od
morza.

– Idź tam, do tej przyczepy –

poinstruował ją Vic. – Kurczak jest
naprawdę wyśmienity.

– Czy coś nie tak? – zapytała Charlotte,

widząc minę Bonity.

– Wybacz mi, Charlotte, ale zanim siądę

do obiadu, muszę wyjaśnić jedną sprawę –
powiedziała. – Ta scena, nieomal gwałt, od
samego początku ustawi nastrój całego
filmu, a widownia od razu będzie

background image

nastawiona wrogo do postaci, w którą
wcielił się Doug. Nastroju nie da się już
odtworzyć.

Bonita

skierowała

się w stronę

przyczepy, w której zniknął Jordan, lecz w
miarę zbliżania się do niej słabło w niej
wewnętrzne zdecydowanie. Przypomniała
sobie, jak do tej pory kończyły się
wszystkie z nim spotkania. Zdobyła się
jednak na odwagę i zapukała.

– Patrzcie, kogóż to przyniosło w moje

skromne progi – powitał ją Jordan, podając
jej dłoń i pomagając wejść do środka.
Właśnie próbowałem uporać się z
papierkową robotą, żeby nie wchodziła mi
w drogę przynajmniej do końca tygodnia.

Jordan zachowywał się niezwykle

uprzejmie. Zapewne przypuszczał, że
przyszła do niego, by zaprotestować w
sprawie Brada, i niewinnym zachowaniem
chciał jej wytrącić broń z ręki. Usunął z
szerokiej, skórzanej sofy swą ciepłą kurtkę

background image

i poprosił, by usiadła.

– Dlaczego wyrzuciłeś dzisiaj Brada z

planu? – zapytała, nie wiedząc, jak zacząć.

– Bo zaczęliśmy poważną pracę nad

filmem i nie chcę, żeby zaraz zleciało mi
się tu stado wiejskich przygłupów i śmiało
do rozpuku w najmniej odpowiednich
momentach.

– Jak śmiesz nazywać go przygłupem?!

– poczerwieniała z gniewu Bonita. – Sama
go tu zaprosiłam.

– Czy to dla ciebie aż tak ważne? –

zapytał Jordan wstając i podchodząc do
niej. Jego oczy świeciły takim samym
chłodnym blaskiem, jak wtedy gdy po raz
pierwszy przytulił ją do siebie.

– Tak naprawdę to przyszłam z tobą

porozmawiać na temat dziesiejszych zdjęć.

– Co masz mi do powiedzenia na ich

temat? – zapytał sucho.

– Uważam, że źle rozegrałeś tę scenę z

pocałunkiem.

Myślę,

że

widownia

background image

powinna od samego początku polubić
bohaterów, poznać, że są wrażliwi i... i
delikatni.

– Nie podoba ci się scena pocałunku,

prawda?

. – Dla mnie jest zbyt ostra. Przecież ten

mężczyzna przez całe życie mieszkał na
wsi i nie zachowałby się tak. Jest
nieśmiały.

– Wygląda na to, że się w nim

zakochałaś. Jest wcieleniem doskonałości,
czy tak mam cię rozumieć?

– Nie. Jest zbyt powściągliwy, zbyt

idealistycznie pojmuje życie i jak każdy,
ma swoje wady.

– Powinnaś zachować przynajmniej

odrobinę obiektywizmu w stosunku do
scenariusza. Nawet chłopak ze wsi, nie
bywały w świecie, wie, co robić, kiedy
zobaczy dziewczynę. Nie pozwoliłby jej
odejść bez dania jej jasno do zrozumienia,
co do niej czuje.

background image

Jordan ujął Bonitę za rękę i nim zdała

sobie sprawę, co robi, odnalazł wargami
jej usta i choć starała się go uniknąć, nie
udało się. Wargi, szeptające jakieś słowa,
zbliżały się nieubłaganie.

Im bardziej mu się opierała, tym

brutalniejszy się stawał. Jordan przerwał,
by pocałować jej szyję i policzki, bo
uniosła głowę na tyle wysoko, że nie dał
rady dosięgnąć jej ust. Oczy napełniły jej
się łzami upokorzenia. Przestała się
opierać mając nadzieję, że ją puści.

Nie puścił. Pewny swego dotarł i do jej

ust i całował namiętnie, aż zawisła mu
bezwładnie na rękach.

– Widzisz? – zapytał gardłowym

głosem. – Nie było tak źle. Sama widziałaś
na plaży, jak zachowała się Kate. Nic cię
to nie nauczyło?

Pocałował ją znowu.
– Widzisz, o miłości mówi się, że w

pewien sposób uszlachetnia człowieka.

background image

Gdybyśmy od samego początku ustawili
go jako delikatnego mężczyznę, nie miałby
żadnych

możliwości

rozwoju,

nie

zmieniłby się w ciągu filmu. Trzeba mu
zostawić trochę pola do popisu, a jestem
pewien, że Doug nas nie zawiedzie.
Inaczej film byłby nieciekawy.

– Rozumiem – odparła miękko Bonita i

zorientowała się, że pocałunki Jordana
przekonały ją bardziej niż jakakolwiek
zimna analiza scen. Przed chwilą spełniły
się jej marzenia. Nowe i zupełnie do tej
pory obce doznania zaczęły sobie torować
drogę do jej świadomości. Pragnęła więcej,
więcej tego świata, który właśnie się przed
nią otworzył, lecz Jordan, kontrolując swe
zachowanie dał jej do zrozumienia, że nie
ma ochoty na dalsze lekcje miłości.
Zupełnie jakby chciał zapomnieć o tym, co
właśnie się zdarzyło.

Usiadłszy za biurkiem, wziął do ręki

jakąś kartkę i powiedział:

background image

– W przyszłym miesiącu wchodzi na

ekrany mój nowy film. Wybieramy się do
San Francisco na premierę, żeby
sprawdzić, jak zareaguje widownia. Doug
też pojedzie ze mną. Jeżeli go zobaczysz w
akcji, może mi wreszcie zaufasz. Może
wybrałabyś się ze mną? – zawołał nagle,
jak pod natchnieniem. – Mój samolot
czeka

na

lotnisku

w

Monterey.

Polecielibyśmy z samego rana, za dnia
pochodzilibyśmy po mieście, a wieczorem
wybralibyśmy się do kina. Co ty na to?

– Nie wiem – Bonitę zaskoczyła nagła

zmiana tonu Jordana.

– Nie boisz się chyba zostać ze mną sam

na sam? Obiecuję, że będę się zachowywał
przyzwoicie.

Starała się odgadnąć, co myślał w tej

chwili. Czy w ten sposób przepraszał za
swe zachowanie, czy tylko dawał do
zrozumienia, że nie chce posunąć się ani o
krok dalej na drodze, na której przed

background image

chwilą zmusił ją, by zrobiła swój pierwszy
krok?

– Chciałabym, ale...
– Czy w ogóle kiedyś wyjeżdżałaś z

tego swojego raju na ziemi? Czy widziałaś
choć kawałek świata?

– Dobrze...
– Więc umowa stoi. Jutro koło dziesiątej

wpadnę po ciebie. A teraz wybacz, mam
jeszcze sporo roboty – powiedział,
zabierając się za papiery leżące na biurku.

Bonita niczego bardziej nie pragnęła, jak

tylko jakiegoś znaku, choć jednego słowa,
lecz on nie miał zamiaru przyznać, że w
jego do niej stosunku zaszły jakieś zmiany.
Nie mogła znieść tego milczenia.

– Jeżeli nie masz nic przeciwko temu,

pójdę się przejść przed obiadem.

– Spacery są tu chyba bardzo

popularnym sposobem spędzania wolnego
czasu – powiedział. – Okolica jest
rzeczywiście bardzo piękna.

background image

Wyszedłszy z przyczepy nie skierowała

się do miejsca, gdzie posilała się ekipa
filmowa, i zamiast tego poszła do Point
Joe. Doszła nad sam brzeg urwiska i
patrzyła w dół, w zamgloną przepaść,
gdzie pod niebieskimi wodami leżały
szczątki rozbitych, zatopionych okrętów,
podobnie jak błękitne oczy Jordana kryły
szczątki zawiedzionej miłości.

W tym miejscu, ocean nigdy nie był

spokojny, co miało swoją przyczynę w
niezwykłym ukształtowaniu dna. Fale z
jednej strony nakładały się na fale z
drugiej,

tworząc

niebezpieczne

zawirowania.

Dlatego

temu

miejscu

nadano nazwę Niespokojnej Topieli.
Patrząc w dół Bonita czuła w sercu
podobny zamęt.

background image

Rozdział 6


Nienagannie ubrany Jordan przybył po

nią o umówionej godzinie i za chwilę
znaleźli się na lotnisku w Monterey.
Bonita po raz pierwszy miała lecieć
prywatnym

samolotem,

więc

z

zaskoczeniem

przyjmowała

standard

obsługi w przytulnej poczekalni. Gdy tylko
zjawili się, zaproponowano im miejsca w
wygodnych, pokrytych skórą fotelach i
kawę. Naprzeciw niej siedziała młoda
dziewczyna, która nagle pochyliła się i
zapytała:

– Lecicie do San Diego?

Nie

odpowiedziała

trochę

zaskoczona Bonita. – Do San Francisco.

– Szkoda.
– Czekasz . na kogoś? – zapytała Bonita.
– I tak, i nie. Chciałabym się zabrać z

kimś, kto leci na południe. Mój chłopak

background image

jest w San Diego i obiecałam mu, że
spotkamy się dzisiaj wieczorem.

– To znaczy, że chcesz polecieć

autostopem? – spytała zaskoczona Bonita.

– Tak. Zwykle udaje mi się znaleźć

jakiegoś pilota, który wybiera się tam,
gdzie ja. Najczęściej lecę za darmo.
Niektórzy piloci lubią mieć towarzystwo,
kiedy nie mają pasażerów.

Za nimi rozległ się władczy głos

Jordana, który wyraźnie dawał im do
zrozumienia, że w jego samolocie nie ma
miejsca dla takiej dziewczyny. Bonita
trochę się zmartwiła, widząc, jak tamta
odchodzi do innego z oczekujących,
którego

najwidoczniej

zafascynowała

opisana przez nią technika podróżowania.

– Poznaj naszego pilota – powiedział

Jordan. – To jest Paul.

Bonita

uścisnęła

dłoń

młodemu,

rudowłosemu mężczyźnie.

– To jest mój radiotelegrafista. – Paul

background image

wskazał na mężczyznę, kończącego
właśnie rozmawiać przez telefon. – Panie
McCaslin, wszystko gotowe, możemy
wejść na pokład.

Po drodze do samolotu Bonita zapytała

Jordana:

– Czy pracują u ciebie?
– Tak.
– Co za wydatek – powiedziała, kręcąc

głową, gdy dochodzili do małego,
czerwono-białego odrzutowca.

Jordan z łatwością wskoczył do

przedziału dla pasażerów, natomiast
Bonita wspięła się po schodkach. Oboje
usadowili się w fotelach, które zastawiały
prawie całą szerokość samolotu, i zapięli
pasy.

– Chcesz drinka? – zapytał, otwierając

dobrze wyposażony barek z wiaderkiem
pełnym dopiero co przyniesionego lodu.

Bonita zmarszczyła brwi na widok

otaczającego ich luksusu.

background image

– To musi kosztować wytwórnię

miliony dolarów.

– Myślisz, że to tylko na pokaz? –

zapytał z lekkim zdenerwowaniem w
głosie. – Kręcimy przecież filmy na całym
świecie. Następny robimy w stanie Utah, a
potem przenosimy się do Acapulco. Dzięki
temu samolotowi oszczędzam wiele czasu,
a czas to dla mnie pieniądz. Jeżeli to
cokolwiek zmieni, powiem ci, że
wynajmujemy go wtedy, kiedy nie jest
potrzebny. Pokrywa to prawie koszty jego
utrzymania, więc nie patrz już tak –
roześmiał się, a jej wydało się, że zrobiła z
siebie ostatnią naiwną.

Drugi pilot zajął swoje miejsce w

kabinie i zaczęły się przygotowania do
startu. Po niezwykle łagodnym starcie
znaleźli się tuż nad Półwyspem Monterey.
Bonka, nachylona do, okna podziwiała
niezwykły widok gór otoczonych błękitem
oceanu. Cały lot trwał nie dłużej niż pół

background image

godziny.

Razem z Alberta często jeździły do San

Francisco, lecz Bonita zawsze obawiała się
konieczności powrotu w godzinie szczytu,
kiedy samo wydostanie się z miasta mogło
zająć dobrą godzinę. Musiała przyznać, że
Jordan miał rację. Samolot rzeczywiście
oszczędzał wiele czasu.

Z lotniska pojechali taksówką do

centrum przyjrzeć się wystawom w
sklepach, lecz Bonicie szybko znudziło się
patrzenie przez okna i zaproponowała
Jordanowi przejażdżkę tramwajem na
nabrzeże.

Przez całą drogę Jordan trzymał ją wpół,

a uścisk jego stawał się bardziej
opiekuńczy w chwilach, gdy wagoniki
tramwaju, poruszanego stalową liną pięły
się mozolnie w górę i opadały gwałtownie
w dół po drugiej stronie.

– Wiesz, że tyle razy byłem w San

Francisco, ale nigdy nie miałem okazji

background image

przejechać się tramwajem – roześmiał się
Jordan.

– Z tylnego siedzenia limuzyny niewiele

widać – zauważyła Bonita, gdy wtem
tramwaj podskoczył na nierówności szyn.
Miała nadzieję, że nie dosłyszał jej
ostatnich słów.

Po krótkich odwiedzinach na Sausalito,

gdzie Jordan co rusz ofiarowywał się kupić
jej coś na pamiątkę w sklepikach, których
setki znajdowały się po obu stronach ulicy,
a Bonita przynajmniej tyle samo razy
odmawiała, znaleźli się z powrotem na
promie do San Francisco. Bonita, nie
zwracając uwagi na wiatr rozwiewający jej
włosy, podziwiała słynną wyspę Alcatraz i
falujące wzgórza miasta, które obsypane
tysiącami białych domków wydawały się
nie pasować do jej wyobrażeń o wielkim
mieście, wreszcie czerwone wieże Złotych
Wrót, najsławniejszego chyba mostu na
świecie.

background image

Jordan zrobił wcześniej rezerwację u

„Erniego" – jednej z najsławniejszych
restauracji w mieście, specjalizujących się
w

kuchni

francuskiej,

ale

Bonita

przekonała go, by odwołał ją i poprosiła,
by zjedli coś w porcie. Gdy siedzieli przy
stoliku prawie nad samą wodą, jedząc
gotowanego kraba w sosie i popijając
wino, wydawało się, że nic więcej nie
może im brakować do szczęścia. Nagle
Jordan spojrzał na zegarek.

– Musimy się spieszyć? – zapytała.
– Nie, film zaczyna się o wpół do ósmej,

więc dokończymy jeszcze kawę.

– Szkoda, że nie możemy tu zostać na

zawsze – westchnęła.

– Bardzo lubisz to miasto, prawda? –

zapytał.

– Tak. Mimo, że mieszka tu tyle ludzi,

mam wrażenie, że wszyscy są sobie bliscy.
Cieszę się, że tu przyjechałam. Oderwałam
się trochę od spokojnego życia, które

background image

zwykle wiodę.

– Ale wczoraj o mało mi nie odmówiłaś

– przypomniał Jordan. – Czasem jesteś jak
ptak, który bardzo chce polecieć, ale boi
się wyjść z klatki.

– Nie czuję się uwięziona w klatce,

wręcz przeciwnie, mam bardzo wygodne
gniazdko.

– Ale jeżeli osiądziesz w nim na stałe,

nigdy nie zobaczysz, co dzieje, się w
innych miejscach. Pomyśl tylko o Nowym
Jorku, o Paryżu czy Acapulco.

– Ale mnie się podoba w domu. Jest tam

coś, co sprawia, że zawsze chętnie do
niego wracam.

– Coś czy ktoś? – zapytał, wpatrując się

w napięciu w jej twarz.

Miał rację, chodziło o osobę. Myślała o

swej babce. Nie mogła przecież jej
opuścić, odejść na zawsze od kobiety,
która swą miłością i opieką najlepiej jak
mogła starała się jej zastąpić rodziców.

background image

Prawda, Bonita bardzo chciała poznać
świat, miała nawet nadzieję, że uda jej się
zmienić swe życie, że dotrze w ciekawe, ą
znane jej tylko z opowiadań miejsca.
Zawsze jednak czuła, że po tym wszystkim
będzie musiała wrócić do doliny, która
kojarzyła się jej z bezpieczeństwem i
miłością. Trudno było dokonać wyboru
między tymi dwoma a pragnieniem
przygody, gdy tak bardzo chciało się mieć
i jedno, i drugie. Poczuła, że musi mu
wszystko wyjaśnić i zaczęła:

– Masz rację. Jest ktoś... – jednak w

chwili, gdy wymówiła te słowa, Jordan
zrobił gwałtowny ruch, który bardzo ją
przestraszył. Wstał i wsunął dłoń do
kieszeni.

– Gdzie jest kelner? – spytał

niecierpliwie.

– Mówiłeś, że nie musimy się spieszyć –

zaprotestowała, ale zaczęła posłusznie
zbierać swoje rzeczy.

background image

– Chcę już iść.
Bonita była pewna, że dokończą

rozmowy w taksówce, lecz. Jordan
wydawał się koncentrować na papierosie,
który na przemian palił i miął w dłoni.
Wydawało jej się, że jest przejęty
zbliżającą się premierą filmu.

– Chcieliśmy, żeby wszystko odbyło się

na peryferiach, żeby widownia nie
wiedziała, czego się spodziewać. Mam
nadzieję, że zrobię im niespodziankę.

Jordan przedstawił się bileterowi, który

rozdawał kartki, na których widzowie
mieli zawrzeć swe uwagi na temat filmu,
po czym zajęli miejsca w tylnym rzędzie.

– Młodzi ludzie – powiedział Jordan,

przyglądając się zajmującym swoje
miejsca widzom. – Aha, oto i reszta
naszych.

Jordan wstał i przywitał się z kilkoma

osobami, wśród których Bonita poznała
członków ekipy pracującej w Carmel.

background image

Bonita próbowała skupić się na filmie,

by móc bezstronnie ocenić jego wartość,
lecz nie przychodziło jej to łatwo, bowiem
nie znalazła żadnego bohatera, z którym
mogłaby się identyfikować. Jedyną kobietą
była wiecznie narzekająca żona jednego z
bohaterów, reszta zaś była bandą złodziei,
przygotowujących się do skoku na bank w
Nowym Jorku. Doug Driver grał tym
razem drugoplanową rolę porucznika
policji, który cierpliwie rozpracowywał
bandytów.

Film zakończył się krwawą strzelaniną.

Gdy członkowie gangu jeden po drugim
padali

od

kul

policji,

Bonita

nie

wytrzymała i zasłoniła twarz dłońmi. Po
chwili przez rozsunięte palce spojrzała
nieśmiało na ekran, by upewnić się, czy
krew przestała płynąć, i wysłuchała
końcowego monologu Douga. Mówił
ładnie modulowanym głosem i grał bardzo
powściągliwie.

background image

Nagle usłyszała szept Jordana:
– Jak możesz coś zobaczyć przez

zasłonięte oczy? Aż tak ci się nie podoba?

Bonita zorientowała się, że zrobiła błąd,

dając mu nazbyt wyraźnie odczuć, jaka jest
jej opinia o filmie. Mimo całej pewności
siebie, Jordan jak wszyscy potrzebował
pochwały. Próbowała ratować sytuację.

– Zakończenie było naprawdę bardzo

dobre, Jordan. Przestraszyłam się tak
bardzo, że nie mogłam dalej oglądać –
powiedziała niezbyt przekonywająco.

– Czy zauważyłaś, co potrafi z siebie

dać Doug, jeżeli właściwie się go
poprowadzi? Po to cię tu zaprosiłem.

– Był dobry. Ale jak go namówiłeś,

żeby zgodził się zagrać tak małą rolę?

– Zagrał ją dlatego, by móc

wypowiedzieć słowa, które przed chwilą
słyszałaś. Chciał spróbować czegoś
nowego.

Po wyjściu z kina udali się do

background image

pobliskiego baru, w którym na tyłach
połączono

stoły,

by

wszyscy

zainteresowani mogli się pomieścić.
Zamówiwszy parę butelek szampana
pochylili się nad kartkami i wymieniali
uwagi na temat tego, co w nich odkryli.

– Policzyłem tu pobieżnie oceny i

wychodzi, że osiemdziesiąt procent uważa
film za bardzo dobry. Możemy więc chyba
liczyć na kolejny przebój kasowy – zaczął
Jordan.

– Poczekaj, mam tu sześć kartek, na

których ludzie napisali, że miejscami się
wlecze. To znaczy, że środek jest jednak
za długi.

– Wytniemy scenę z kawiarni..
– A mnie się ona podoba.
– Mnie nie.
– Kosztowała nas dwadzieścia dwa

tysiące.

Spór

trwał,

dopóki

Jordan

nie

wyprostował się na krześle i nie

background image

odchrząknął. Spór przy stole ucichł.

– Przeczytałem wszystkie uwagi.

Ogólnie reakcje są przychylne, ale scena z
kawiarnią rzeczywiście musi wypaść. W
kinie ludzie wiercili się i pomału tracili
zainteresowanie. Wytnij ją, Jim. Wszystko
inne w porządku.

Po podjęciu tej ważkiej decyzji wszyscy

odprężyli się i w znacznie niniejszym
podnieceniu dyskutowali o szczegółach
kampanii reklamowej, daty oficjalnej
premiery i rozpoczęcia rozpowszechniania.
Bonita popijała szampana, słuchając z
uwagą wywodów Jordana na różne tematy,
związane z interesami i podziwiając jego
umiejętność zapanowania nad dyskusją
toczącą się przy stole.

– Dziękuję wszystkim – powiedział

wreszcie. – To by było na tyle. Poza tym
muszę jeszcze odwieźć do domu pewną
bardzo zmęczoną damę.

Bonita nagle otworzyła oczy, zdając

background image

sobie sprawę, że pod wpływem szampana
stała się senna.

– Wszystko w porządku – wymamrotała,

gdy Jordan pomógł jej wstać, po chwili
jednak pomoc jego dłoni okazała się
konieczna, by podtrzymać dziewczynę na
nogach.

Chłodne i wilgotne powietrze na

zewnątrz pozwoliło jej szybko dojść do
siebie. Jordan natychmiast zatrzymał jakąś
taksówkę.

Ciekawo, powiedziała do siebie w

myślach, ile szampana wypiłam. Jak mi
dobrze!

Na lotnisku Paul z drugim pilotem

czekali już w maszynie.

– Prognoza mówi, że nad lotniskiem w

Monterey jest trochę mgły, ale nie
powinniśmy mieć żadnych kłopotów –
powiedział Paul.

– Mgła? Uwielbiam mgłę. Wszystko jest

wtedy takie tajemnicze i piękne –

background image

powiedziała Bonita.

– Pas startowy też staje się bardzo

tajemniczy – roześmiał się drugi pilot. –
Ale proszę się nie martwić. Od tego są
instrumenty pokładowe.

– Zwykle tak się składa, że Monterey

jest jedynym lotniskiem bez mgły albo
jedynym za mgłą na całym wybrzeżu –
powiedział Paul i zwrócił się do Jordana: –
Pana zamówienie jest w barku.

Jordan podziękował i gdy wystartowali,

wyciągnął zeń butelkę schłodzonego
szampana, kawior i krakersy.

– Miałem nadzieję wypić za sukces

mojego filmu – powiedział Jordan. –
Chcesz trochę szampana?

– Bardzo proszę.
Bonita wyciągnęła się wygodnie w

fotelu ciesząc się każdą chwilą. Od dawna
marzyła o czymś takim – o luksusowej
podróży samolotem w towarzystwie
przystojnego mężczyzny.

background image

– Twoje włosy przypominają mi

jakiegoś wspaniałego, egzotycznego ptaka
– powiedział Jordan po chwili milczenia. –
Odbijają się w nich pod światło wszystkie
kolory tęczy.

Nigdy dotąd nikt nie mówił do niej w

taki sposób. Bonita poczuła w sobie
dziwną radość pomieszaną z niepewnością.
Zauważyła już, że Jordan potrafił w jednej
chwili być bardzo grzecznym, niemal
nadskakującym, by za chwilę zasklepić się
w niedostępnej skorupie nieuprzejmości.
Bała się go w takich chwilach. Podniosła
głowę, by spojrzeć mu w oczy, i wyjrzała
przez okno znajdujące się za jego głową.

– Patrz, Jordan! Jaka mgła! Może

będziemy musieli krążyć nad lotniskiem
kilka godzin, żeby w ogóle móc
wylądować. Przytuliła się do niego,
szukając schronienia w jego silnych
ramionach.

– Boisz się? – zapytał.

background image

– Nie. Martwię się tylko, czy wystarczy

nam tego wspaniałego szampana.

Jordan odsunął ją delikatnie, lecz

stanowczo i sięgnął do barku, by nalać
jeszcze po jednym kieliszku. Bonita czuła
rozczarowanie, bo bardziej niż szampana
pragnęła bliskości Jordana.

– ^ Panie McCaslin, za dwie minuty

wylądujemy. Przed chwilą dostałem
wiadomość, że mgła podnosi się w okolicy
pasa

numer

dwadzieścia

osiem.

Podejdziemy do lądowania z tamtej strony
– odezwał się Paul przez głośnik.

– Nareszcie – powiedział Jordan z ulgą i

zasępił się.

Po spokojnym lądowaniu Jordan zerwał

się z miejsca i wyskoczył z samolotu.
Bonita poszła w ślad za nim, ale w
ciemności trudno było jej dostrzec schody,
więc wyciągnęła ku niemu bezradnie
ramiona.

– Nie bój się, złapię cię – powiedział

background image

Jordan. – Skacz.

Gdy bezpiecznie wylądowała w jego

ramionach, wrócił jeszcze do maszyny po
żakiet, który zostawiła tam przez
roztargnienie, a może dlatego, że wypiła
zbyt dużo szampana. Ubrała się i
pospieszyła w kierunku czekającej na nich
limuzyny. To znaczy – chciała pójść
szybko, lecz nogi nie bardzo chciały jej
słuchać. Jordan, idący o parę kroków przed
nią, odwrócił się i spojrzał na nią. Potem
uśmiechnął się, objął dziewczynę i
podprowadził do samochodu.

– Chodź, moja mała. Jest za zimno, żeby

stać na zewnątrz.

– Zupełnie jak w filmie – powiedziała i

roześmiała się, bo bez uprzedzenia wziął ją
na ręce i posadził we wnętrzu auta. Sam
wsiadł z drugiej strony. Zaraz gdy ruszyli,
oparła głowę na jego ramieniu i zamknęła
oczy. Pragnęła teraz tylko jednego –
wyspać się na ramieniu Jordana. On zrobił

background image

jej miejsce i przytulił do siebie tak blisko,
że słyszała bicie jego serca.

– Zaraz będziesz w domu – szepnął.
Bonita, bawiąc się guzikami jego

koszuli, powiedziała z rozmarzeniem:

– Chodźmy do ciebie.
– Przecież mieszkam w Beverly Hills –

powiedział wolno.

– Wiesz, co mam na myśli – rzekła

podnosząc głowę, by spojrzeć mu w oczy.
– Chcę zostać z tobą.

– Zapominasz, że jesteś teraz z

niewłaściwym mężczyzną – westchnął
Jordan.

– Wcale nie – zaprzeczyła Bonita, lecz

w jej głowie myśli kłębiły się jak mgła na
zewnątrz pojazdu.

Jordan nachylił się i pocałował ją. Nagle

poczuła, że jest zupełnie przytomna i
oddała mu pocałunek, chcąc wyrazić mu
bez słów, jak bardzo go pragnie, jak
bezpiecznie czuje się w jego obecności.

background image

Chciała, by ta chwila trwała wiecznie.

Niespodziewanie Jordan zesztywniał i

przerwał pocałunek. Otępiałe zmysły
Bonity podpowiadały jej, że coś jest nie
tak. Ona była dalej blisko niego, lecz on,
jakiś zamyślony i daleki, siedział na swojej
części siedzenia.

– Przepraszam. Obiecałem, że tego nie

zrobię bez twojej zgody – powiedział
cicho, szukając, w kieszeni papierosów. –
Poza tym masz chyba dość przygód jak na
jeden dzień. Zwłaszcza szampana.

Bonita była zadowolona, że działanie

alkoholu osłabiło w niej odczucie urażonej
dumy. Dlaczego Jordan zawsze zamykał
się w sobie, ilekroć chciała być bliżej
niego?

Samochód podskoczył na górce, co

zwiastowało, że zjechali z głównej drogi
na podjazd do domu babki. Na ganku
paliło się światło, które wydawało się
przyzywać ją do domu, dawało poczucie

background image

pewności i bezpieczeństwa, nie 'zaś iluzję
uczucia, której przed chwilą Jordan tak
okrutnie ją pozbawił.

>

background image

Rozdział 7


Następnego dnia obudził Bonitę hałas

samochodu przejeżdżającego tuż pod jej
oknem. Zwlokła się z łóżka i mamrocząc
pod nosem spojrzała na budzik stojący na
toaletce. Była dopiero szósta.

Wyjrzała przez okno i zauważyła

półciężarówkę pełną sprzętu filmowego.
Ze złością zatrzasnęła okno i zaciągnęła
żaluzje. Wracając do łóżka, potknęła się o
leżące na podłodze ubranie i kopnęła je ze
złością w stronę otwartych drzwi szafy.

Wkrótce gwar na podwórzu ucichł i

zasnęła znowu.

– Bonito, śpisz? – zapytała cicho

Alberta, po czym uchyliła drzwi, by
sprawdzić. – Marlenę czeka na ciebie na
dole.

Dziewczyna naciągnęła na głowę

poduszkę, żałując, że nie może się lepiej

background image

ukryć przed wścibstwem przyjaciółki.

– Która godzina?
– Dziewiąta. Czas, żebyś wstała i

porozmawiała ze mną – odpowiedział jej
zza pleców babki dźwięczny głos Marlenę.

– Marlenę, przestraszyłaś mnie –

powiedziała Alberta, odwracając się do
dziewczyny. – Myślałam, że poczekasz na
Bonitę na dole.

Marlenę wśliznęła się do pokoju i

usiadła na łóżku Bonity.

– Wstawaj, Boni to! Nawet nie wiesz, co

się dzieje dookoła – powiedziała
podekscytowanym głosem.

– Co?
– Kręcą dziś na ranczo Brada. Pewnie

już zaczęli, a nas tam nie ma.

– Przepraszam na chwilę, ale nie

spodziewałam się gości – powiedziała
Bonita wstając i skierowała się do łazienki,
gdzie po wypiciu szklanki wody poczuła
się znacznie lepiej. Wróciła do sypialni,

background image

gdzie

siedziała

Marlenę,

pilnie

przyglądając się różowemu lakierowi na
swych paznokciach, który odcieniem
odpowiadał jej sukience. Czekałaby tak
całymi godzinami, byle tylko móc
wyciągnąć z Bonity najświeższe plotki.

– Gdzie byłaś wczoraj cały dzień?

Pisałaś? Rozglądałam się za tobą na planie.
Jordan mówił mi, że były to najważniejsze
sceny w filmie i byłam pewna, że cię tam
zastanę. Przecież tobie nie zabronił wejścia
na plan.

– Kiedy z nim rozmawiałaś?
– Zadzwonił do mnie wczoraj rano,

zanim wyjechał w interesach. Powiedział,
że bardzo żałuje, ale musi załatwić coś
ważnego i że spotkamy się dzisiaj.

– A co z twoją pracą? Co ze sklepem?
– Odpuściłam sobie. Jordan dał mi rolę

w filmie, dlatego do mnie zadzwonił. Był
bardzo miły, powiedział, że na testach
wypadłam wspaniale – poprawiła dłonią

background image

swe jasne loki, jakby sama podziwiała ich
fotogeniczność.

– Jestem taka senna, że nie mogę zebrać

myśli. Co wczoraj kręcili? – zapytała
Bonita siedząc na łóżku i mając wrażenie,
że powinna doń wrócić na cały dzień.

– Skończyli wszystkie sceny między

Dougiem i Kate na plaży. Szkoda, że nie
widziałaś, jak reżyser biegał i krzyczał na
zespół, żeby wszystko wyszło dokładnie,
jak przykazał mu Jordan.

– Na pewno zostawił mu dokładne

wskazówki – ziewnęła Bonita.

– Wstawaj, dziewczyno. Chcesz przez

cały dzień gnić w łóżku?

– Idź sama. Ja muszę się trochę

pozbierać.

– Dobrze, ale obiecaj mi, że spotkamy

się potem u Brada.

Gdy Marlenę wyszła z pokoju, Bonita

podeszła do szafy wybrać jakiś strój na
dzisiejszy dzień. Nie mogła się jednak

background image

oprzeć myśli, że coś się nie zgadzało.
Jeżeli wczorajsze sceny były tak ważne dla
całego filmu, dlaczego Jordan zabrał ją na
cały dzień do San Francisco? Czy chciał
usunąć ją z drogi by się nie wtrącała?
Chyba tak, bo przecież równie dobrze
mógł polecieć sam na pokaz, tymczasem
zaproponował jej spędzenie całego dnia w
mieście.

Nawet w lawendowej kąpieli, którą

sobie przygotowała, nie mogła przestać o
tym myśleć. Poprzedniego dnia, w
przyczepie, gdy uciszył ją pocałunkiem, a
ona myślała, że są to początki uczucia, on
już knuł, jak by usunąć ją z drogi.
Wczoraj, w samolocie, oszołomiona
szampanem i jego bliskością musiała
wydać mu się bezdennie głupia. W duchu
zapewne gratulował sobie planu, który nad
podziw zdał egzamin. Czuła się głęboko
dotknięta i upokorzona. Jej ciało zdradziło
ją, reagując na każde dotknięcie Jordana

background image

jak dobrze nastrojone skrzypce na grę
wirtuoza.

Nic dziwnego, że zachowywał się tak

powściągliwie. Nie, wcale nie musiał się
powściągać. Na pewno go sobą znudziła, a
czas z nią spędzony zaliczył pewnie do
jednego z wielu nudnych spotkań w
interesach.

Z początku miała zamiar schować się w

domu przez cały dzień, lecz po chwili
stwierdziła, że musi się na niego jakoś
uodpornić i lepiej, żeby spotkała się z nim
dzisiaj niż później, gdy przetrawi
wszystko, co jej zrobił. Powinna też udać,
że to, co zaszło wczoraj między nimi, nic a
nic ją nie obchodzi.

Gdy wreszcie znalazła się na ranczo

Brada, z ulgą zauważyła, że cała ekipa
kręci się wokół stajni, więc co tchu
pobiegła do domu, którego wejście było
otwarte.

Gdy znalazła się w środku, natychmiast

background image

poczuła się bezpiecznie. Brad kupił dom
razem z całym wyposażeniem, w którym
nic nie zmieniło się ani na jotę. Pamiętała
każde krzesło i każdy drobiazg ze swych
częstych odwiedzin w domu, gdy żyli
jeszcze rodzice jej matki. Słysząc kroki
Brada, usiadła na fotelu, który babka
Beasley przywiozła ze sobą, gdy kupili
ranczo.

Brad uśmiechnął się na jej widok. Co za

ulga, nareszcie porozmawiać z mężczyzną,
który nie utrudniał niczego, nie stwarzał
dwuznacznych sytuacji i nie ranił cudzych
uczuć. Nie musiała się przy nim cały czas
mieć na baczności, ufała mu, bo nie był
zdolny do oszustwa.

– Cześć, Bonito. Wiesz, ci kaskaderzy

znają się na koniach – powiedział z
uznaniem, rzucając kapelusz na krzesło.
Twarz miał czerwoną z wysiłku. – Marti
Colton uczyła mnie, jak spaść z konia i
wsiąść na niego z powrotem w pełnym

background image

galopie.

– Nie powiem, żebym akurat tego

pragnęła się najbardziej nauczyć.

– Co się stało, Bonito? Dziś rano nie

jesteś tak wesoła jak zwykle.

– Jestem trochę przygnębiona.
– Co się stało? Czyżbym cię ostatnio

zaniedbywał?

– Nie, nie o to chodzi, Brad. Wszystko

przez ten wczorajszy film Jordana. Przez
cały czas ludzie padają trupem. Czułam,
jakby każda z tych kul wystrzelona była
we mnie.

– Nie przesadzaj. Powiedz mi, co ci

naprawdę dolega.

Usiadł obok niej, a jego współczucie

sprawiło, że maska odwagi i obojętności
opadła i Bonita rozpłakała się. Brad wyjął
z kieszeni chustkę i obejmując dziewczynę
jedną ręką, próbował niezgrabnie otrzeć jej
łzy.

– Nie lubię cię taką, Bonito.

background image

Nagle

w

drzwiach

pojawił

się

niespodziewanie Jordan McCaslin.

– Dzień dobry, Jordan. Nie słyszeliśmy,

jak wszedłeś.

– Przepraszam, że przeszkadzam.
– Bonita opowiadała mi właśnie o

twoim nowym filmie. Mówi, że ocieka
krwią! – powiedział Brad.

Jordan patrzył na oboje z zimną pogardą

w oczach.

– O ile pamiętam, mówiłaś, że film ci

się podoba – powiedział do Bonity,
ignorując uwagę Brada.

– Mówiłam, że z pewnością zostanie

przebojem kasowym. To nie to samo.

– Rozumiem. I zaraz przybiegłaś tutaj,

żeby podzielić się z panem Starkiem tym,
co o moim filmie sądzisz naprawdę, tak? –
zapytał Jordan dziwnie matowym głosem.

Nim Bonita zdołała odpowiedzieć, do

domu weszła Marlenę, trzymając się
dramatycznie za policzek i od razu

background image

podeszła do Jordana.

– Jak się cieszę, że cię znalazłam,

Jordan. Patrzyłam, jak zespół kręci sceny
przy stajni, kiedy nagle gałązka odwinięta
przez kamerę uderzyła mnie w twarz.
Chyba mam ślad po zadrapaniu! – ostatnie
słowa wymówiła z takim dramatyzmem,
jakby informowała o pocięciu Mony Lisy
na drobne kawałki przez szaleńca.

– Mamy tu apteczkę. Zaraz pójdę z tobą

do szefa planu – powiedział Jordan.

– Ojej! Jordan, popatrz tu! – udawała

dalej Marlenę.

Podeszła do niego, a gdy on przyglądał

się draśnięciu, oparła swe dłonie na jego
barkach.

– Mam gdzieś tu pudełko bandaży –

przypomniał sobie Brad.

– Wiem gdzie, zaraz przyniosę –

zaofiarowała się Boni ta, ciesząc się z
pretekstu do wyjścia z pomieszczenia. W
korytarzu koło kuchni stała duża komoda,

background image

gdzie jej babka zawsze trzymała środki
opatrunkowe na wypadek, gdyby któryś z
pomocników na farmie skaleczył się.
Odsunęła trzecią szufladę od góry i z
zadowoleniem zauważyła, że wszystko
było tak, jak pamiętała.

– Szybko ci poszło – skomentował

Jordan. – Wiesz, gdzie co jest w tym
domu.

– Bonita spędziła tu przynajmniej tyle

czasu co Brad – powiedziała Marlenę, a
Bonita przypomniała sobie, że kiedy
chodziły jeszcze do szkoły, wpadały do
pani Beasley, babki Bonity, prosząc o
słodycze.

Jordan zdezynfekował draśnięcie na

policzku Marlenę i przylepił plaster.
Marlenę syknęła z bólu i powiedziała:

– Jordan martwi się tak samo jak ja.

Przecież za kilka dni stanę przed kamerami
i muszę wyglądać bez zarzutu.

– Nie przejmuj się – powiedział Jordan.

background image

– Nie musisz być aż tak piękna, nie
powinnaś przecież zgasić naszej gwiazdy.

– Widzicie? – Marlenę aż pokraśniała z

zadowolenia. – Opowiedz Bonicie, jak
wypadł mój sprawdzian przed kamerą.
Nawet nie wiedziała, że zagram w filmie,
dopóki jej dzisiaj rano nie powiedziałam.

– To prawda. Dzieje się tu wiele rzeczy,

o których nie mam pojęcia – powiedziała
Bonita, mając nadzieję, że dzięki tej aluzji
Jordan zorientuje się o czymś wprost
przeciwnym.

– Nie sądzę, żebym musiał konsultować

z tobą obsadę ról drugoplanowych –
odpowiedział jej Jordan szorstko. Potem
zwrócił się do Brada: – Przyszedłem panu
powiedzieć, że konie będą nam potrzebne
dopiero jutro. Może pan więc wrócić do
swych zajęć. Ja idę na plan.

– Tak, tak, chodźmy – zaszczebiotała

Marlenę, podbiegając do niego. – Jestem
pewna, że Brad z Bonitą mają sobie wiele

background image

do powiedzenia.

Jordan zatrzymał się i zapytał:
– Więc zostajesz?
– Nie ma sensu, żebym szła z wami. I

tak wypadł mi wczorajszy dzień...

– ... poza tym masz pilniejsze rzeczy do

roboty – dokończył za nią z sarkazmem. –
Cóż, jeżeli nie będziesz dziś zbyt zajęta,
będziemy oglądać zdjęcia z dnia
wczorajszego o ósmej wieczorem. Możesz
przyjść i przekonać się, co zrobiliśmy
wczoraj.

– Chyba już trochę za późno na

poprawki, nie sądzisz?

– Nie prosiłem cię o krytykę, tylko

proponowałem obejrzenie zdjęć, mając
nadzieję, że wreszcie coś ci się spodoba.

Marlenę pociągnęła Jordana do drzwi.
– Bonitą chyba skończyła z pracą w tym

filmie, a ja ją właśnie zaczynam. Więc
chodźmy i pozwólmy jej skoncentrować
się na życiu prywatnym.

background image

Brad nie wydawał się świadom tego, co

zaszło przed chwilą między Jordanem a
Bonitą, i powiedział radośnie do Bonity:

– Skoro nie będziesz dziś wieczór

zajęta, może przyjdę i dotrzymam ci
towarzystwa?

Bonitą zawahała się przez chwilę z

odpowiedzią. Obecność Brada na pewno
wywrze na nią korzystny wpływ i pozwoli
jej się uspokoić i wrócić do świata
przewidywalnych zdarzeń, którego od
chwili przyjazdu Jordana bardzo jej
brakowało.

– Dobrze. Do zobaczenia.
– Mamy sobie wiele do powiedzenia –

uśmiechnął się niepewnie Brad.

Bonita skierowała się ku drzwiom. Z

zachowania Jordana można było wnosić,
że gdyby film kręcono w Hollywood,
nawet przez myśl by mu nie przeszło
zaprosić ją na plan. Tutaj zaś po prostu tak
się złożyło, że mieszka tam, gdzie on

background image

zdecydował zrobić film. Marlenę, dla
kontrastu, po natrętnych żądaniach i
przypominaniu o swej obecności, dostała
swoją upragnioną rolę. Jordanowi z
pewnością wydaje się atrakcyjna. Z tego,
co mówiła jej Kate, Jordan zamknął swe
serce przed prawdziwą miłością, ale nie
znaczyło to, że nie znajdzie czasu dla
kobiety takiej, jak Marlenę, która nic od
niego

nie

oczekuje,

z

wyjątkiem

pochlebstw i rozrywki.

Zbliżając się do domu, zauważyła, że

Alberta czeka na nią na huśtawce na ganku
zamiast leżeć w łóżku, gdzie codziennie
miała spędzać po parę godzin.

– Bonito, cieszę się, że przyszłaś.

Wybiegłaś rano tak szybko, że nie miałam
okazji usłyszeć ani słowa o twojej
wczorajszej wyprawie do San Francisco.

Bonita usiadła obok niej na schodach i

przytuliła Larka, który nie odstępował jej
ani na krok.

background image

– Okropnie. Nie uwierzysz, jaki

dwulicowy potrafi być Jordan. Dopiero
dziś rano dowiedziałam się, że zabrał mnie
na wycieczkę tylko po to, żebym tutaj nie
przeszkadzała w zdjęciach. Przez cały
dzień opowiadał mi, jak to dobrze się bawi
w moim towarzystwie, że poznał miasto od
tej strony, od której nie miał go wcześniej
okazji obejrzeć, a tak naprawdę przez cały
czas musiał śmiać się w kułak z mojej
naiwności. On po prostu nie zdaje sobie
sprawy, że inni ludzie mogą mieć uczucia.

– Moja droga, nie sądzisz, że jesteś dla

niego niesprawiedliwa? Może zaszło jakieś
nieporozumienie? Jeżelibyś usiadła z nim i
szczerze porozmawiała...

– Nie – przerwała Bonita. –

Zdecydowałam się. Nie będę mu więcej
wchodzić w drogę.

Alberta rzuciła na wnuczkę zatroskane

spojrzenie.

– Jesteś zmęczona. Idź na górę się

background image

przespać, wczoraj wróciłaś dosyć późno.
Wiem, bo nigdy nie mogę zasnąć, . dopóki
ty nie wrócisz do domu.

– Masz rację. Spróbuję zasnąć na

chwilę.

– Jeden z chłopaków, który tu pracuje,

mówił mi, że dziś wieczorem mają zamiar
przeglądnąć wczorajszy materiał.

– Nic z tego. Nie wybieram się na żaden

pokaz. Nie mogę się tylko doczekać, kiedy
oni wszyscy pojadą sobie stąd, a my
będziemy

mogły

zapomnieć,

że

kiedykolwiek tu byli.

Wstała gwałtownie, czym przestraszyła

Larka, i weszła do domu.

q – Czuję – się, jakbyśmy byli na Times

Square – powiedział Brad, pokazując
dłonią

na

podjazd,

zastawiony

samochodami. – Dawniej o tej porze
można było usłyszeć, jak szop myje sobie
w rzece kolację.

– Zobaczysz, jeszcze go usłyszymy –

background image

powiedziała, siadając obok niego na
huśtawce.

– Ale czy wszystko zostanie po

staremu?

– Pewnie. A co konkretnie masz na

myśli?

– Boję się, że się zmienisz, że polubisz

ten cały chaos i zgiełk, a dawny spokój
tego miejsca może ci się wydać nudny.

– Niczego bardziej nie pragnę –

powiedziała Bonita, starając się nadać
swym słowom szczere brzmienie.

– Nie chcę, żebyś kiedyś ode mnie

odeszła – powiedział nagle Brad z
drżeniem niepewności w głosie, której
nigdy przedtem u niego nie słyszała.

Dlaczego od kilku dni zachowuje się

dziwnie i robi wszystko, żeby zmienić
stosunki nas łączące? – zastanawiała się
Bonita. Nie chciała jakąś nieostrożną
odpowiedzią zmusić go do wypowiedzenia
słów, których nie miała ochoty usłyszeć,

background image

więc skupiła się na huśtaniu, mając
nadzieję, że jednostajny ruch uspokoi
także i jego. On zaś siedział w milczeniu,
jakby nie zauważając braku reakcji z jej
strony, zadowolony po prostu z jej
obecności.

Bonita

wybiegła

myślą

naprzód,

wyobrażając sobie życie, jakiego mogła
oczekiwać z Bradem. Wystarczyłoby, że
przeniesie do sąsiedniego domu swą
szczoteczkę do zębów, a wszystko
zostałoby po staremu na zawsze. Czułaby
się z nim bezpiecznie, może nawet nie
chciałaby nigdzie wyjeżdżać. Do końca
życia zostałaby w tej klatce... Nie, to
przecież Jordan tak to nazwał. W tym
gniazdku. Może historia znów się
powtarza, a jej pisane było zakochać się w
Bradzie?

Nagle poczuła, że jednostajny ruch

huśtawki usypia ją, a nie chciała przecież
spać. Chciała patrzeć w gwiazdy i

background image

wyobrażać sobie cywilizacje, które je
zamieszkują. Wstała i podeszła na skraj
ganku, nie spuszczając wzroku z
rozgwieżdżonego nieba.

– Uważaj! Co ci się stało? Mogłaś

przecież spaść! – Brad podszedł do niej i
objął ją z tyłu. Potem się odwrócił, a ona
zorientowała

się,

że

zamierza

pocałować. Gdy powoli tulił ją do siebie,
pomyślała,

że

mężczyzna,

chcąc

pocałować dziewczynę, nie powinien
chwili

oczekiwania

przedłużać

w

nieskończoność. Wreszcie zdecydował się
i wziąwszy głęboki oddech, jakby dla
dodania sobie otuchy, przycisnął jej usta
do swoich w ich pierwszym pocałunku od
czasu, gdy się poznali.

Bonita przyjęła pocałunek z chłodną

postawą obserwatora, czekając, co się
stanie. Ale nie stało się nic, nie wzbudził w
niej takiej reakcji, jak na przykład Jordan.
Nie chciała przedłużać tej sytuacji, nie

background image

miała ochoty brać i dawać przyjemności.
Nagle zdała sobie sprawę, że jego
pocałunek był zaledwie namiastką jej
pragnień,

nieudolnym naśladowaniem

tego, co kiedyś połączyło ją z Jordanem.
Dziwne, lecz to właśnie pocałunek Brada
sprawił, że zorientowała się, że kocha
kogoś innego – Jordana McCaslina, i było
po prostu głupotą z jej strony oszukiwać
się, że tak nie jest.

– Bonito – zaczął znów Brad,

najwyraźniej zadowolony z siebie. –
Powinniśmy porozmawiać o nas. Widzisz,
od dawna jesteśmy z sobą blisko i wydaje
mi się, że należymy do siebie z natury.
Powinniśmy chyba zostać razem, wiesz...
jako małżeństwo.

Bonita próbowała uwolnić się z jego

objęć, lecz jej ruch sprawił, że Brad objął
ją jeszcze mocniej.

– Bonito, czy naprawdę nie rozumiesz,

co ci próbuję powiedzieć?

background image

– Powiedziałeś, że nasz związek jest

logiczną konsekwencją naszej znajomości,
ale nie powiedziałeś, że mnie kochasz.

– Pewnie, że cię kocham. Wszyscy cię

tu kochamy.

Nim zdołała go powstrzymać, pocałował

ją znowu, na szczęście skrzypienie drzwi
stajni dało Bonicie dobry pretekst do
wyrwania się z objęć Brada.

– Proszę cię, Brad. Nie chcę, żeby nas

ktoś zauważył.

– Przecież wszyscy wiedzą, co czujesz

do mnie – odparł Brad, a ona spojrzała na
niego z zaskoczeniem, czekając na
wyjaśnienie, o czym właściwie mówi.
Brad jednak patrzył na to, co działo się po
drugiej stronie podwórza.

Bonita odwróciła się w sam raz, by

ujrzeć strumień' ludzi wylewający się ze
stodoły i Jordana McCaslina stojącego
obok drzwi, zupełnie nie kryjącego swego
zainteresowania

romantyczną

sceną,

background image

rozgrywającą się na ganku.

Bonita, uwolniwszy się z uścisku Brada,

odetchnęła swobodnie. Jordan miał rację,
przyszłość z Bradem równałaby się
uwięzieniu. Tylko Jordan McCaslin dawał
jej szansę na życie, jakiego zawsze
pragnęła.

Zdawała

sobie

doskonale

sprawę, że oznaczałoby wiele zmian i
nieustannych burz, lecz równie dobrze
mogła oczekiwać chwil szczęśliwych i
jasnych jak bezchmurne niebo.

Wreszcie Jordan poruszył się, kierując,

w jej stronę. Bonita ledwo opanowała się,
by nie wybiec mu naprzeciw, nie zarzucić
rąk na szyję i nie obsypać pocałunkami.
Wtem dostrzegła, że przed nim idzie
Marlenę, która przed chwilą rzuciła mu
przez ramię jakąś zabawną uwagę, zaś on
odpowiadał jej z uśmiechem, i serce
Bonity ścisnęło się z żalu. Marlenę
przystanęła przed limuzyną Jordana
zaparkowaną przed domem i dostrzegłszy

background image

stojących na ganku Brada i Bonitę,
zawołała:

– Cześć! Nie mogliście się choć na

chwilę wyrwać, żeby zobaczyć zdjęcia?
Wypadło wspaniale, prawda Jordan?

– Dlaczego miałaby się odrywać, żeby

pójść na film, skoro tu ma wszystko
naprawdę – rzekł Jordan, rzucając Bonicie
nieprzyjazne spojrzenie.

Gdy usiadł w samochodzie obok

Marlenę, powiedział do niej z uśmiechem,
lecz słowa skierowane były do stojącej na
ganku Bonity:

– Szkoda, że nie możemy zostać dłużej,

ale na ten wieczór zrobiliśmy już pewne
plany/.

Bonita pogrążyła się w rozpaczy na

myśl, że Jordanowi wcale na niej nie
zależy i dlatego zamierza wepchnąć ją w
ramiona Brada. Pewnie przeraził się jej
zachowania podczas powrotu z San
Francisco i stwierdził, że stanie się dla

background image

niego ciężarem. Ucieszył się, że wreszcie
dała mu spokój.

Usiadła w wiklinowym fotelu, zakryła

twarz dłońmi i zastanawiała się, dlaczego
tego samego dnia, gdy odkryła, do kogo
należy jej serce, musiała się również
przekonać, że uczucie ulokowała bez
najmniejszej

nawet

nadziei

na

wzajemność.

– Co ci się stało? – zapytał Brad?
Donde no hay amor, no hay dolor

wyszeptała ku gwiazdom, które wydały się
jej nagle dalekie, niedosięgłe?..

– Co powiedziałaś?
– To stare hiszpańskie przysłowie,

znaczy „gdzie nie ma miłości, nie ma
cierpienia".

– Czy jesteś nieszczęśliwa przeze mnie?

– zapytał Brad z niedowierzaniem w
głosie.

– Posłuchaj, Brad, dopóki nie skończą

tego filmu, nie chcę rozmawiać na temat

background image

naszej przyszłości, bo sama nie wiem, co
czuję.

– Chciałbym tylko, żebyś wiedziała, co

ja czuję do ciebie. A ja wiem, że jesteś mi
przychylna.

Bonita spojrzała nań z przerażeniem. Co

takiego zrobiła, czy powiedziała, że
odniósł takie wrażenie? Skąd mógł
przypuszczać, że się w nim zakochała?
Nim zdołała odpowiedzieć sobie na te
pytania, usłyszała głosy i dojrzała Kate
Harrigan, prowadzącą męża w kierunku
domu.

– Bonita! – zawołała Kate.
– Doug, Kate, poznajcie Brada Starka.
– Już się znamy – powiedział Doug i

wbiegłszy po schodach na ganek,
pocałował Bonitę w oba policzki, po czym
odwrócił się, by uścisnąć dłoń Brada.

– Jak się ma prawdziwy kowboj?
– Świetnie, panie Driver.
– Mów mi Doug.

background image

– Czy to ten właśnie młody człowiek

zatrzymał cię, Benito, i nie pozwolił
przyjść na plan?

– Nie. Jordan dał mi aż nadto jasno do

zrozumienia, że nie oczekuje mojej
obecności i krytyki podczas kręcenia
zdjęć. A ja mam pewne wątpliwości, co do
jego interpretacji wątku.

– Nie powinnaś – zauważył Doug. –

Bardzo mu zależy, żeby zrobić z tego
dobry film, bo uważa, że opowiadanie jest
świetne.

– Nie byłabym taka pewna. Wydaje mi

się, że wszystko chce zmienić na swoje
kopyto.

– Niemożliwe. Pamiętam, co mówił,

kiedy je po raz pierwszy zobaczył.
Powiedział nam, że w życiu nie czytał
piękniejszego opowiadania, a kiedy tu
przyjechaliśmy, nie posiadał się ze
zdziwienia, że ktoś żyjący w odosobnieniu,
jak ty, mógł napisać coś takiego.

background image

– Teraz nawet tak wytresował Douga, że

nie przewraca już dekoracji – wtrąciła
Kate.

– A jej kazał nosić bluzki zapięte pod

szyję, że po raz pierwszy w życiu ma
okazję rzeczywiście zagrać swoją rolę –
odgryzł się Doug.

– Nie masz się czym przejmować –

ciągnęła Kate. – Jak tylko masz jakieś
propozycje, przyjdź do mnie i nie przejmuj
się. Nie boję się jego ani nikogo innego.

– Kate rzuci w niego puszką mieszanki

odchudzającej, jeżeli wejdzie ci w drogę –
roześmiał się Doug i razem z żoną
skierowali się w stronę czerwonego
mercedesa.

Po ich odejściu rozmowa z Bradem

najwyraźniej się nie kleiła i gdy
powiedział jej, że chce się wcześniej
położyć spać, przyjęła to z ulgą. Tego
wieczora zdarzyło się całe mnóstwo
dziwnych rzeczy, o których nie wiedziała,

background image

co myśleć. Na przykład, co Bradowi nagle
strzeliło do głowy, żeby odezwać się do
niej w tak romantyczny sposób, zupełnie
nie zgadzający się z jego charakterem.

W domu stwierdziła, że na śmierć

zapomniała o czekoladowym cieście, które
upiekła babka specjalnie na jej spotkanie z
Bradem.

Odkroiła

duży

kawałek,

otworzyła frontowe drzwi i szepnęła:

– Masz tu, Lark. Niech chociaż jedno z

nas będzie dziś wieczór szczęśliwe.

background image

Rozdział 8


Następnego

dnia

Bonita

wstała

wcześnie, by przygotować się na cały
dzień zdjęć na ranczo Brada. Podczas
długiej, niespokojnej nocy, wypełnionej
krótkimi

chwilami

snu

i

wieloma

godzinami rozmyślań, podjęła wiele
ważnych życiowych decyzji. Pogodziła się
z faktem, że kocha Jordana i że on nie jest
w stanie odwzajemnić jej uczucia. Będzie
musiała nauczyć się pracować z nim i być
blisko niego głęboko ukrywając swą
miłość. Może potrzebowała takiego
przeżycia, by wreszcie wydorośleć, by
więcej zrozumieć i by jej pisarstwo stało
się bardziej dojrzałe. Nie będzie mogła
sobie pozwolić na głupie, dziewczęce
rojenia. Nawet marzenia mają swe granice,
a ona właśnie z bólem zdała sobie sprawę,
że Jordan jest poza ich zasięgiem.

background image

Dobrze więc, pomyślała. Będę musiała

traktować

naszą

znajomość

na

płaszczyźnie

czysto

zawodowej.

Powziąwszy to postanowienie poczuła się
raźniej.

Po drodze na plan zajrzała do

przyczepy, gdzie za otwartymi drzwiami
przygarbiony Vic pracował z kimś przed
jasno oświetlonymi lustrami.

– Cześć, Vic – powiedziała.
– Bonito, to ty? – rozległ się głos

Marlenę.

Bonita z trudem rozpoznała swą

przyjaciółkę. Faliste blond włosy zebrane
były teraz w kok, a twarz wyglądała na
starą i zmęczoną.

– Muszę z tobą porozmawiać –

wystękała Marlenę. – Czy już skończyłeś?
– wysyczała do Vica.

– Prawie. Resztę mogę zrobić na planie.

Jeszcze przez chwilę będziesz wolna.

Marlenę przyjrzała się sobie uważnie w

background image

wielkim lustrze, ściągając plastikowy
fartuch, który chronił jej kostium przed
zabrudzeniem.

– Dziękuję za wszystko, Vic –

powiedziała ze złością, wychodząc z
przyczepy. – W życiu nie wyglądałam
gorzej.

Vic rzucił Bonicie porozumiewawcze

spojrzenie i jakby nigdy nic zajął się
porządkowaniem swych narzędzi.

– To nie do wiary. Jesteś autorką

scenariusza i musisz coś zrobić –
powiedziała Marlenę do Bonity, gdy szły
w kierunku grupy zdjęciowej. – Ten facet
przerobił mnie na jakąś wiedźmę. A
popatrz na kostium!

Marlenę miała na sobie starą, zszarzałą

suknię z perkalu, która wisiała na niej
smętnie. W ich małym teatrze Marlenę
zawsze ubierała i malowała się sama, tak
że nawet gdy grała inwalidkę, miała
przyklejone sztuczne rzęsy i uróżowane

background image

policzki.

Grasz

rolę

charakterystyczną,

Marlenę. Poza tym słyszałam, że Jordan
mówił, że nie chce, żebyś odwracała
uwagę od głównej bohaterki – pocieszała
ją Bonita.

– Jordan na to nie pozwoli –

oświadczyła zdecydowanie Marlenę. –
Zaraz z nim porozmawiam. Gdzie jest pan
McCaslin? – zapytała asystenta reżysera,
który przemykał obok z plikiem papierów
pod pachą.

– Ustawia drugie ujęcie koło stajni.
Marlenę chwyciła koleżankę za rękę i

skierowała się we wskazaną stronę. Bonita
nie chciała co prawda z samego rana
widzieć się z Jordanem, ale po chwili
zdecydowała, że dlaczego nie. Poza tym
może wykorzystać Marlenę jako swą
tarczę.

– Dzień dobry, szefie – wyszeptała

Marlenę wprost do jego ucha, gdy siedział

background image

w fotelu zajęty studiowaniem scenopisu. –
Wiem, że ci przeszkadzam, ale Bonita
chce z tobą porozmawiać w pilnej sprawie.
Bonito, powiedz Jordanowi, co sądzisz o
moim kostiumie i makijażu.

Tego właśnie pragnęła uniknąć za

wszelką cenę. Marlenę stawiała ją w
sytuacji, w której Jordan miał prawo się
zdenerwować.

– Wydaje ci się, że nie wygląda jak

nauczycielka ze szkoły tak, jak ją opisałaś?
– zapytał Jordan.

– Nie o to chodzi – plątała się Bonita. –

Marlenę uważa, że... że wygląda na zbyt...
zaniedbaną.

Jordan zbliżył się do Marlenę, wziął ją

za ręce i przyglądał się jej twarzy pod
różnymi kątami, wreszcie zawyrokował:

– Ta twarz nigdy nie będzie wyglądać

na zaniedbaną. Bez względu na to, jak
ucharakteryzowałby cię Vic.

– Ale mówiłeś mi, że powinnam

background image

emanować ciepłem i zrozumieniem. Jak
mogę, skoro czuję, że nie wyglądam
najlepiej? – mówiła Marlenę, obejmując
go.

– Możesz, bo jesteś aktorką – odparł,

odwzajemniając się lekkim uściskiem.

– Potrafiłbyś mnie przekonać do

wszystkiego – westchnęła Marlenę.

– Mam nadzieję – powiedział Jordan. –

Jako profesjonalistka wiesz dobrze, że
zagrasz w tym stroju i w tym makijażu. A
teraz przepraszam was, ale muszę jeszcze
trochę popracować.

Gdy odchodziły, Bonicie wydawało się,

że Marlenę zgodziła się z decyzją Jordana,
jednak ta zwierzyła jej się, że musi
przynajmniej poprawić sukienkę kilkoma
agrafkami, które przezornie schowała do
torebki. – – Upnę tylko talię i nikt nie
zauważy.

Wszystko uspokoiło się na chwilę, a po

skończonych ujęciach z końmi, mrowie

background image

ludzi zaczęło przygotowywać następne.
Bonita podeszła do jednej z przyczep,
gdzie zaczęła przyrządzać sobie kawę.
Spojrzawszy w stronę ogrodzenia dla koni,
zauważyła Marlenę i Brada, którzy
rozmawiali ze sobą, śmiejąc się od czasu
do czasu. Podchodząc bliżej zauważyła
jednak, że choć dziewczyna była ubrana
tak samo jak jej koleżanka i miała taki sam
kok z tyłu, różniła się od niej czymś
nieuchwytnym.

– Marlenę, cieszę się, że... – zaczęła

Bonita, postępując jeszcze parę kroków do
przodu.

– Ty też dałaś się nabrać – roześmiał się

Brad. – To przecież Marti Colton,
kaskaderka, o której ci opowiadałem.
Będzie dublerką Marlenę, dlatego tak jest
ubrana. Marti, poznaj Bonitę Langmeade.

Marti zeskoczyła z płotu.
– Cześć. Właśnie rozmawiałam z

Bradem o koniu, którego będę dosiadać.

background image

Pójdę już sobie, nie będę wam
przeszkadzać.

– Co jej się stało? – zapytała Bonita. –

Dlaczego tak szybko uciekła?

– Może myślała, że będziesz zazdrosna,

kiedy zobaczysz, że ze mną rozmawia.

– Nie wygłupiaj się, Brad.
– Wiesz, że ludzie lubią gadać –

powiedział, przyglądając się swym butom.

Bonita zauważyła, jak Marlenę i Marti

mijają się obok przyczepy. Wyglądały jak
bliźniaczki, w takich samych kostiumach i
z takim samym uczesaniem. Marlenę szła z
podniesioną dumnie głową, nie zwracając
uwagi na swoją dublerkę. Gdy zbliżyła się
do nich, powiedziała:

– Muszę znaleźć reżysera. Chcę się

dowiedzieć, na czym dokładnie polega
moja scena. Chyba nie myśli, że będę
jechała na koniu. Przecież zaprószy mi się
makijaż. Nie wiem też, ile będę miała
zbliżeń.

background image

Bonita pokręciła tylko głową w obliczu

takiego egoizmu i zainteresowała się sceną
obok, gdzie kilku jeźdźców z Dougiem
Driverem na czele przygotowywało się do
galopu

drogą

między

drzewami

eukaliptusa.

– Potrzymaj tego konia – poprosiła

Marlenę, wdrapując się do bryczki. – Nie
chcę, żeby mi wierzgał w czasie próby.

Bonita spojrzała na koleżankę, która

powtarzała

półgłosem

swój

tekst.

Rzeczywiście.

Kilka

odpowiednio

umocowanych agrafek wystarczyło, by
nadać sukience właściwe zaokrąglenia.
Marlenę podkreśliła też sobie delikatnie
oczy, tak że teraz wyglądała bardzo ładnie,
nawet mimo postarzającego ją makijażu.

Nagle od strony drogi rozległ się tętent

końskich kopyt. Jordan z Danem przybyli
na swych koniach od strony stajni, nie
chcąc stracić kontaktu z aktorami, gdy ci
będą daleko w przodzie. Po chwili cała

background image

grupa ruszyła z kopyta. Naraz wszyscy
zatrzymali się i Doug zaczął coś mówić do
pozostałych. Bonita próbowała sobie
przypomnieć scenariusz, ale w tej chwili
chyba nie przewidziała dla głównego
bohatera nic do powiedzenia.

– Marlenę, czy masz przy sobie

scenopis? – zapytała.

– Nie potrzebuję, nauczyłam się

wszystkiego na pamięć.

– Szkoda, że mnie tam nie ma. Zupełnie

nie wiem, co się dzieje.

– Przypilnuj mi go na chwilę – jęknęła

nagle Marlenę. – Złamałam sobie
paznokieć wsiadając do tego głupiego
powozu. Pomóż mi, muszę go opatrzyć,
zanim zacznie się moje ujęcie.

Bonita niecierpliwiła się. Widziała, że

Jordan przykłada do ust tubę, ale i jego
głos był poza zasięgiem słuchu. Widocznie
trzeba było coś powtórzyć. Nagle wpadła
na pomysł, który umożliwiał jej zbliżenie

background image

się do kręcących ujęcie. Odwiązała konia
od ogrodzenia, poznając w zwierzęciu
ulubieńca Brada, który nazywał go
Słodziutkim z powodu jego łakomstwa.

Wejście do bryczki nie stanowiło dla

niej problemu, bowiem miała na sobie
spodnie. Chwyciła za lejce bez odrobiny
strachu, bo mimo iż nigdy nie powoziła,
jeździła konno całe życie, a konie Brada
były

znakomicie

wytresowane.

Cmoknąwszy na konia, ściągnęła lejce w
prawo, odsuwając bryczkę od ogrodzenia.
Bryczka

wydawała

się

rekwizytem

wypożyczonym z Hollywood i nie
wyglądała najlepiej, bowiem przez dziury
w skórze oparcia wydostawało, się tu i
ówdzie końskie włosie.

– Gdzie się wybierasz? – zapytała

Marlenę, wychylając się z okna.

– Zaraz wracam, jadę tylko zobaczyć, co

się tam dzieje – odparła Bonita,
manewrując

ostrożnie

między

background image

przyczepami.

– Poczekaj na mnie! – zawołała

Marlenę, lecz Bonita nie usłyszała.

Spoglądając na okolicę z siedzenia

woźnicy stwierdziła, że widzi znacznie
lepiej niż z końskiego grzbietu. Było to
wspaniałe uczucie. Gwizdnęła lekko na
konia, a ten słysząc znajomy głos
przyspieszył, zdając się tak samo cieszyć z
wycieczki, jak ona. Bonita ucieszyła się, że
pod natchnieniem chwili zdecydowała się
uprowadzić bryczkę. Za jednym razem
dowie się, co knuje Jordan, i przejedzie się
bryczką. Co za radość!

Tymczasem wzdłuż drogi, którą zdążała

Bonita, personel techniczny ustawiał rząd
luster, których zadaniem było oświetlić
scenę, gdzie rozgrywała się akcja. Jeden z
ludzi mocował się właśnie z opornym
statywem lustra, chcąc ustawić je w żądaną
stronę. Nagle opór zniknął i lustro obróciło
się gwałtownie wokół własnej osi,

background image

posyłając oślepiający błysk odbitego
światła w stronę bryczki, którą jechała
Bonita. Szybko zorientowawszy się w
sytuacji, jedną ręką zasłoniła oczy, a drugą
ściągnęła na wszelki wypadek lejce.
Jednak

koń

zareagował

bardzo

gwałtownie. Przysiadł na zadzie, po czym
ruszył przed siebie z kopyta. Dziewczyna
zorientowała się, co się święci i spokojnym
głosem zaczęła doń wołać, lecz było już za
późno. Koń postanowił, że jedynym
wyjściem z sytuacji jest ucieczka, i
pogalopował.

Bonita nie wpadła w panikę. Trzymała

pewnie lejce w dłoniach i zaczęła. je
powoli ściągać, najpierw lekko, a potem
bardziej zdecydowanie, mając nadzieję, że
po kilku krokach uda jej się go uspokoić.
Przypomniała sobie jednak, że ktoś
opowiadał jej kiedyś, że przestraszone
konie mają zwyczaj biec aż do zupełnego
wyczerpania. Usadowiła się więc w

background image

bryczce wygodnie, szeroko rozkładając
nogi i zapierając się o podnóżek, by
zachować

równowagę.

Z

pewnym

zakłopotaniem pomyślała o tych, którzy
obserwują teraz ją w sytuacji nie do
pozazdroszczenia, tym bardziej że koń nie
mogąc się uwolnić od ciężaru bryczki stale
przyspieszał, aż przeszedł w galop, który
niebezpiecznie wstrząsał pojazdem i w
każdej chwili groził wywrotką.

Słyszała, jak koła bryczki skrzypią z

wysiłku i podjęła jeszcze jedną próbę
powstrzymania zwierzęcia, które pędziło
teraz na oślep w stronę rzeki, i boleśnie
otarła sobie dłonie skórzanym pasera,
lejców. Na drodze zaczęły pojawiać się
kamienie, a Bonita z przerażeniem
dostrzegła, że stają się coraz większe. W
pewnej chwili dwa z nich znalazły się tak
blisko siebie, że koń, nie chcąc się
roztrzaskać o skały, musiał skręcić. Ze
wszystkich sił szarpnęła za lejce, starając

background image

się skierować oszalałe zwierzę w lewo.

Gdy koń dostrzegł głazy, poczuł chyba

rękę Bonity na lejcach, bo skręcił tak
gwałtownie, że stare skórzane pasy,
łączące pojazd z koniem pękły z trzaskiem.
Bonita instynktownie zasłoniła twarz
dłońmi i skuliła się w chwili, gdy bryczka
roztrzaskiwała się o skały. Pęd wyrzucił ją
na zewnątrz i cisnął na stos drobnych
kamieni nie opodal poszarpanej skały.

Nagle wszystko ucichło, tylko niebo

jakby szybciej pociemniało. Usłyszała
głos, szepczący jej do ucha:

– Leż spokojnie i nie ruszaj się.
Dziwiła się, jak ten ktoś, kto do niej

mówi, odnalazł ją w takich ciemnościach.
Oby był to Jordan, on będzie wiedział, co
zrobić.

Troskliwa dłoń wsunęła się jej pod

głowę. Ktoś uważnie otarł jej twarz z pyłu.
W tym samym momencie zorientowała się,
że ma zamknięte oczy, lecz nie potrafiła

background image

ich otworzyć.

– Patrz, co sobie zrobiłaś – poznała głos

Jordana. – Dlaczego mi nie ufasz?
Dlaczego

wszędzie

musisz

mnie

kontrolować?

Mówił szybko, jakby w napięciu i jakby

nie bardzo wierzył, że go słyszy.

– Jeżeli coś ci się stało, nie wybaczę

sobie do końca życia. Proszę cię, spojrzyj
na mnie choć przez chwilę. Bonito,
słyszysz mnie?

Spróbowała uśmiechnąć się do niego,

ciesząc się z jego bliskości. Z wysiłkiem
otworzyła oczy i ujrzała przed sobą,
bardzo

blisko,

jego

twarz.

Bardzo

pragnęła, żeby ją pocałował i zrobiła ruch,
jakby chciała się podnieść, lecz on
powstrzymał ją gestem dłoni.

– Leż spokojnie. Mogło ci się coś stać w

kręgosłup. Karetka niedługo przyjedzie.
Kazałem im zatelefonować. Nie bój się.

Bonita bardzo pragnęła powiedzieć mu,

background image

że dopóki z nią jest, nie boi się niczego. Po
raz pierwszy w życiu czuła się kochana i
bezpieczna, a tego zawsze jej było
potrzeba.

Wiedziała, że jej przyszłość nie wiązała

się już z Carmel Valley, a z Jordanem
McCaslinem. Wiedziała, że odwzajemnia
jej uczucie. Pierwszy raz widziała jego
rozpogodzoną twarz i domyślała się, że
wreszcie

pozwolił

swemu

sercu

przemówić. Czuła, że przełamał swój
wewnętrzny cynizm, że potrafi zatroszczyć
się o kogoś innego. Z daleka dobiegł
dźwięk syreny karetki zmieszany z
kilkoma męskimi głosami. W jednym z
nich rozpoznała Douga.

– Jak się czuje? – zapytał.
– Jest przytomna, ale nie powiedziała

ani słowa – odparł Jordan.

– Ambulans już jedzie. Powiedziałem

Bradowi, żeby ich do nas zaprowadził –
powiedział bez tchu Dan Evans, zsiadając

background image

z konia.

Jordan zrobił gest, jakby chciał wstać,

lecz Doug zauważył, jak Bonita wyciąga
doń rękę, i powiedział:

– Lepiej zostań z nią. Popatrz, uśmiecha

się. Nic jej nie będzie!

– Co się z nimi dzieje? – rzucił

niecierpliwie Jordan, delikatnie głaszcząc
Bonitę po policzku.

– Trudno im przejechać przez pastwisko

– wyjaśnił Doug.

W

polu

widzenia

Bonity

niespodziewanie pojawiła się blondynka.
Ze wzruszeniem pomyślała sobie o
przyjaciółce, która tak szybko jak mogła
przybyła do niej. Jednak gdy dziewczyna
zbliżyła się, nieostrym wzrokiem dojrzała,
jak niecierpliwym gestem ściąga perukę,
odsłaniając swoje naturalnie ciemne włosy.
Marti Colton, pomyślała Bonita.

– Gdzie jest moja dziewczyna? –

usłyszała głos Brada, który nadjechał

background image

karetką.

Jordan powoli wyjął rękę spod głowy

Bonity i zapytał:

– Co jest z tym twoim szalonym

koniem, Brad? Jakby był właściwie
wytresowany, nic takiego by się nie stało.

– Ten koń nigdy nie był w zaprzęgu –

odparł Brad.

– Nie kłóćcie się – rozdzielił ich

stanowczo

Doug.

Przepuśćcie

sanitariuszy z noszami.

Brada wszędzie było pełno, jakby fakt,

że odważył się ją pocałować zeszłego
wieczora dodał mu odwagi i natchnął do
odgrywania roli narzeczonego.

Gdy Bonita znalazła się już w karetce,

usłyszała jeszcze, jak zwraca się do Marti:

– Gdzie jest koń? Zobacz, co się z nim

stało. To jeden z moich ulubieńców.

Jordan, który cały czas stał obok,

powstrzymał sanitariuszy, gdy ci zamykali
właśnie drzwi karetki.

background image

– Panie Stark, niech pan wsiada. Bonita

potrzebuje kogoś bliskiego. Wydaje mi się,
że jest pan najodpowiedniejszą osobą.

– Pewnie, pewnie, ale niech pan

posłucha, mój koń jest niewinny. To
dobrze ułożone zwierzę, tylko...

– Niech pan wreszcie wsiada! –

krzyknął Jordan.

Bonita odwróciła głowę, próbując

dojrzeć Jordana, jakoś go przy sobie
zatrzymać, lecz nie mogła wykrztusić z
siebie słowa i Brad zatrzasnął za sobą
drzwi.

background image

Rozdział 9


Przez dwa dni lekarze trzymali Bonitę

na obserwacji i nie pozwalali na żadne
odwiedziny. Wyjątek zrobili tylko dla
Alberty, która spędziła z nią wiele godzin,
dopóki jej właśni lekarze stanowczo nie
kazali jej pójść do domu. Bonita poparła
ich w tym, mówiąc:

– Proszę cię, babciu, posłuchaj ich.

Wiesz, że powinnaś sama dbać o siebie.
Poza tym lekarze mówili ci, że nic mi nie
jest.

– Ale nie możesz tu leżeć sama.

Wyglądasz na taką nieszczęśliwą –
opierała się babka.

– Nic mi nie będzie. Ty jedź do domu i

prześpij się. I tak będziesz musiała tu po
mnie wrócić.

Bonita

potrzebowała

czasu,

by

zastanowić się nad swą sytuacją. Po

background image

pierwsze,

dlaczego

Jordan

zawsze

wycofywał się i oddalał od niej w chwili,
gdy myślała, że otwiera się dla niej. Po
drugie, na pewno coś musiał do niej czuć,
skoro tak bardzo się przejął jej
wypadkiem. Jednak zaraz potem rzucił ją
w ramiona Brada. Czyżby jednak nie
zależało mu na niej? Gdyby cokolwiek do
niej czuł, przecież już by tu był. A tak,
nawet nie zadzwonił. Nie wierzyła, by
jedynym powodem jego zachowania była
chęć ustąpienia miejsca mężczyźnie, który
zna ją dłużej.

Chyba przysięga, żeby więcej nie

kochać, uczyniła jego serce nieczułym i
nie zmieni tego nawet jej najgorętsza
miłość.

Późnym popołudniem babka przywiozła

ją do domu. Gdy przekroczyła próg swego
pokoju,

nie

mogła

powstrzymać

zaskoczenia. Komoda, toaletka, stolik, a
nawet parapet – dosłownie cały pokój

background image

tonął w kwiatach.

– Ten pokój wygląda jak wystawa

kwiatów. Patrz na te róże od Kate i Douga
Driverów – powiedziała do Alberty,
przeglądając bileciki. Był bukiet od Dana,
od Vica i Charlotte, nawet od Brada. Na
jednym z nich widniał znak „Magnet
Studios" z odręcznie napisanymi słowami
Jordana.

– Które przysłał?
– Te fiołki. Widziałaś kiedyś tyle w

jednym miejscu?

Bonita w tej samej chwili przypomniała

sobie, że wyglądają prawie tak samo jak
bukiet jedwabnych kwiatów, wpleciony w
jej włosy na przyjęciu u Jordana. Właśnie
te kwiaty pomagał jej wyciągnąć z
włosów, gdy była nań tak zła, że sama nie
mogła sobie poradzić z tym zadaniem. Co
za zbieg okoliczności.

– Niebieski pasuje do koloru mojej

pościeli.

background image

– Mówiąc o pościeli, czy nie czas, żebyś

się położyła? – przypomniała jej Alberta. –
Jesteś jeszcze słaba. Spróbuj się trochę
przespać. Pamiętasz, że doktor zalecił ci
dużo odpoczywać.

– Nie jestem zmęczona, babciu. Czuję

się jakaś niespokojna.

– Rozumiem cię.
– Naprawdę?
– Wiesz, to ciekawe, jak bardzo

jesteśmy do siebie podobne. W pewnym
sensie dziwiłam się, że byłaś w stanie tak
prawdziwie

opisać

miłość

swoich

rodziców. Twoim rodzicom wystarczało,
że mieli siebie, ale ja przez całe życie
musiałam opierać się pragnieniu podróży,
ciekawości świata i przygody.

Boni ta spojrzała na babkę z

zaskoczeniem.

– Myślisz, że kto namówił twojego

drogiego dziadka, żebyśmy się przenieśli
tutaj z Pensylwanii? A gdyby pożył trochę

background image

dłużej, miałam zamiar przekonać go do
całego mnóstwa innych, dalszych jeszcze
wypraw – chciałam zobaczyć Hawaje,
Japonię i Afrykę, nawet gdybyśmy mieli
popłynąć zwykłym statkiem towarowym.
Swoją ciekawość świata masz po mnie.

– Więc nie sądzisz, że mam

przewrócone w głowie?

Skądże

znowu.

Co

więcej,

chciałabym, żeby twoja ciekawość została
zaspokojona. Ale póki co, połóż się i
odpoczywaj – powiedziała i wyszła z
pokoju.

Bonita odwróciła się na bok, spojrzała

na bukiet fiołków i zasnęła.

Gdy się obudziła, na zewnątrz było już

ciemno,

lecz

od

strony

podjazdu

dochodziły ją jakieś głosy. Założyła
szlafrok i zeszła na dół.

– A ty co tu robisz, moja panno? –

zapytała babka.

– Zgłodniałam trochę, więc pomyślałam,

background image

że zejdę na dół i zrobię sobie coś do
jedzenia, na przykład omlet.

– Zrobię ci, nic się nie bój. A ty możesz

dziś wieczór spodziewać się gości –
oznajmiła tajemniczo Alberta.

– Kogo?
– Przez ostatnich kilka dni musiałam

przeganiać stąd Brada, poza tym wszyscy
ludzie z ekipy ciągle się o ciebie dopytują.
Po przeglądzie zdjęć na pewno ktoś
wpadnie, więc przebierz się i podmaluj
trochę.

– Nie chcę się z nikim widzieć.
– Nawet z Bradem?
– Zwłaszcza z nim.
– Posłuchaj, wydaje mi się, że jak

przyjdzie, powinnaś z nim porozmawiać.
Czuje się winny z powodu tego, że poniósł
cię jego koń. Poza tym rozmowa z ludźmi
zawsze podnosi na duchu.

Bonita posłuchała babki. Wyszła na

górę, otworzyła okno i usiadła naprzeciw

background image

niego, patrząc w dal. Z dołu dochodziło ją
miarowe skrzypienie huśtawki, na której
Alberta uwielbiała spędzać ciepłe, letnie
wieczory.

Nagle wyrwał ją z zadumy głos Jordana.
– Dobry wieczór, Alberto.
– Dobry wieczór. Siadaj, proszę. Czy

nie powinieneś aby teraz oglądać
materiału?

– Widziałem go już dosyć, żeby

stwierdzić, że wszystko idzie w porządku.
Chciałem wyjść i odetchnąć świeżym
powietrzem.

Bonita przysunęła się cicho jak najbliżej

okna, nie chcąc uronić ani słowa z
rozmowy.

– Cieszę się, że praca postępuje zgodnie

z planem. Może nie wiesz, ale to właśnie
mnie zawdzięczasz powstanie tego filmu –
zaczepiła go przyjaźnie.

– Doprawdy?
– Gdybym jej nie suszyła głowy, Bonita

background image

nigdy nie wysłałaby opowiadania do
gazety. Nie wiem nawet, czy napisałaby je
beze mnie, to przecież ja bez przerwy
opowiadałam jej historię miłości jej
rodziców?

– Rodziców? – spytał zaskoczony

Jordan.

– Pewnie ci nic nie mówiła, ale jej

rodzice zginęli w wypadku, kiedy była
jeszcze dzieckiem – zaczęła Alberta.

Bonita zacisnęła pięści w bezsilnym

gniewie. Nie chciała, żeby babka
wypaplała wszystko o rodzinie Jordanowi.
Z

ulgą

powitała

dźwięk

silnika,

zwiastujący przybycie kolejnego gościa.
Okazał się nim Brad.

– Przyjechałem zobaczyć się z Bonita.

Jak się dziś czuje? – zapytał Albertę, po
czym, najwyraźniej dostrzegłszy Jordana,
odezwał się do niego: – Dobry wieczór,
panie McCaslin. Myślałem, że jest pan
zajęty ze swoimi ludźmi w stajni.

background image

Jordan musiał go zupełnie zignorować,

bo następne słowa, które dotarły do Bonity
należały do babki.

– W kuchni jest gotowa kawa. Napij się

i zanieś Bonicie na górę.

Trzasnęły frontowe drzwi, potem

nabrzmiały irytacją głos Jordana, jak
zawsze po spotkaniu z Bradem, poprosił:

– Opowiadaj dalej.
– Na czym to skończyłam? Aha...
Bonita pospiesznie schowała się do

łóżka, by nie zostać" przyłapaną na
podsłuchiwaniu.

– Ślicznie dziś wyglądasz – zawołał

Brad od drzwi. – Chcesz kawy?

– Dziękuję, połóż tu na stoliku.
– Dostałaś moje kwiaty? – zapytał, po

czym rozejrzał się po pokoju i
rozczarowanym głosem stwierdził: – Ale
ich mnóstwo.

Przysunął sobie taboret od toaletki i

usiadł obok łóżka, zasypując ją gradem

background image

pytań na temat pobytu w szpitalu. Bonita
próbowała odpowiadać, lecz przez cały
czas nasłuchiwała, o czym rozmawiają na
dole. Słyszała tylko jednostajny szmer
głosów, nie rozumiejąc ani słowa.

– Wpadnę jutro do ciebie i wybierzemy

się na przejażdżkę – powiedział Brad.

– Co?
– Twoja babka powiedziała, że od jutra

wolno ci wychodzić z domu, a nie chcę,
żebyś od razu leciała na plan. Wiem, że
wolałabyś ten czas spędzić ze mną.

– Brad, jutro wolałabym zostać sama.
– Nie masz tu nic do gadania.
Bonita nie odpowiadała, znów próbując

złapać choć słowo z rozmowy, co Brad
wziął za przyzwolenie. Pił kawę czując się
bardzo z siebie zadowolony.

Dobiegł ją gwar głosów od strony stajni.

Pewnie skończyli przeglądać filmy, a
Jordan udzielał montażystom wskazówek,
jak mają zgrywać sceny. Z westchnieniem

background image

wzięła swoją filiżankę, wyobrażając sobie
Jordana, jak wchodzi władczym krokiem
do stajni i wydaje polecenia, których nikt
nie ośmiela się kwestionować. Na
korytarzu rozległy się odgłosy kroków,
spojrzała więc odruchowo na drzwi,
spodziewając się babki, ale omal nie
upuściła filiżanki, gdy w drzwiach ukazał
się Jordan.

– Przepraszam pana, panie Stark, że

zrzuciłem całą winę za wypadek na
pańskiego konia – zaczął, podchodząc do
nich i uśmiechając się dziwnie. – Wiem, że
bardzo go pan lubi. To był po prostu
wypadek. Chciałbym, żeby pan wiedział,
że nikt od nas pana nie obwinia.

Bonita i Brad spojrzeli na niego, jakby

nagle przemówił w obcym języku. Do tej
pory odzywał się do Brada tylko po to, by
powiedzieć mu coś obraźliwego.

– Jak się czujesz, Bonito? – zapytał, gdy

żadne z nich się nie odezwało.

background image

– Dziękuję, dobrze – odparła, nie dając

po sobie poznać, jak bardzo ucieszyła ją ta
niespodziewana wizyta. Potem nie mogąc
się powstrzymać, zapytała: – Czy to ty
rozmawiałeś z moją babką tam za oknem?

Tak.

Dyskutowaliśmy

nad

scenariuszem. Masz bardzo mądrą i
wspaniałą babkę. Pozwoliła mi zupełnie z
innej

strony

spojrzeć

na

twoje

opowiadanie.

– To dobrze – Bonita nie mogła

powstrzymać goryczy cisnącej się na usta.
Jej nigdy nie zapytał, nie poprosił o żadne
sugestie, zaś z babką nic mu nie
przeszkadzało plotkować w najlepsze. W
dodatku jeszcze się na nią powoływał.

Dzięki niej

lepiej rozumiem

bohaterów i pewne sceny zmontuję trochę
inaczej.

Dobrze,

że

jeszcze

nie

nakręciliśmy sceny, kiedy Doug znajduje
Kate po jej ucieczce z rancza. Doug musi
stać się trochę mniej zaborczy i bardziej

background image

wyrozumiały.

Po jego słowach zapanowało milczenie.

Zdecydowanie tej trójce rozmowa – się nie
kleiła. Na szczęście przerwał ją dźwięk
klaksonu samochodowego i znajomy głos
zawołał:

– Panie producencie! Czekam na pana!
Jordan podszedł do okna i zapytał w

mrok:

– Czy to ty, Marlenę?
– Tak. Jutro gram swoją wielką scenę.

Obiecałeś mi próbę.

– Tak. Specjalną próbę – powiedział

półgłosem, jakby do Bonity, która
zamknęła oczy, nie mogąc patrzeć na
człowieka, który w jej obecności umawia
się z jej najlepszą przyjaciółką na randkę,
która z pewnością zakończy się czułą
sceną miłosną, bez względu na to, czy
takową przewiduje scenariusz filmu.

– Nie wpadniesz na chwilę odwiedzić

Bonity? – zapytał Jordan.

background image

– Bonita potrzebuje odpoczynku –

odkrzyknęła Marlenę. – Ale ja nie, więc
pospiesz się, Jordan.

– Przepraszam, ale mam bardzo ważną

sprawę do załatwienia – powiedział Jordan
i skłoniwszy się, wyszedł z pokoju.

– Nareszcie – westchnął Brad z ulgą. –

On potrafi człowieka zaskoczyć. Wyobraź
sobie przeprosiny w jego wykonaniu.

– Masz rację – przyznała Bonita. – I jak

przejął się Marlenę.

– Co się dziwisz, daje jej to, czego ona

chce najbardziej.

– Ja najbardziej chciałabym teraz

odpocząć – wpadła mu w słowo Bonita.

– Dobrze, dobrze, już sobie idę. Jakoś

dziwnie pobladłaś. Jesteś pewna, że nic ci
nie potrzeba? – zapytał wstając.

– Bardzo cię proszę, zabierz na dół te

filiżanki – powiedziała pospiesznie Bonita,
chcąc uprzedzić jego ewentualny zamiar
pocałowania jej. Na szczęście udało się.

background image

– Do zobaczenia jutro – powiedział. – A

przy okazji, nie martw się o konia, nic mu
się nie stało. Marti ujeździła go dziś trochę
i mówi, że wszystko w porządku.

Dziewczyna

uśmiechnęła

się,

bo

rzeczywiście niepokoiła się o zwierzę.

– Powiedz mu, że się na niego nie

gniewam. Żeby on się czasem nie martwił.

Gdy Brad zamknął za sobą drzwi,

Bonita wstała z łóżka i zdjęła szlafrok.
Nagle jej pokój wydał się za mały, by
pomieścić cały jej smutek i zawiedzione
nadzieje. Jutro Brad zawiezie ją w jakieś
miejsce, skąd będzie mogła podziwiać
ocean i patrzeć za horyzont, żegnając się
ze

swymi

marzeniami

znalezienia

prawdziwego domu w ramionach Jordana.
Położyła się bardzo zmęczona, jakby
czekająca ją szara przyszłość wyssała z
niej resztki życia.

Następnego ranka zeszła na dół z

mocnym postanowieniem samodzielnego

background image

przyrządzenia śniadania i tym samym
dowiedzenia sobie, że jest już zupełnie
zdrowa. Przez kuchenne okno dojrzała
babkę, schyloną nad grządkami w swym
szerokim, słomkowym kapeluszu.

Bonita przepełniona była podziwem dla

swej babki, której życie wcale nie
rozpieszczało. Jak tylko przybyła do
Kalifornii, umarł jej mąż, a w kwiecie
wieku straciła swoje jedyne dziecko,
ukochanego syna, który miał przejąć po
niej ranczo. Wzięła się z przekonaniem za
wychowanie swej wnuczki, która bardzo
przeżywała śmierć swych rodziców.
Prześladowały ją kłopoty zdrowotne, tak
jakby mało było kłopotów z prowadzeniem
rancza.

Nie pozwoliła jednak powalić się tym

wszystkim przeciwnościom losu. Skupiła
swą uwagę na drobnych przyjemnościach
codziennego życia, ogrodzie, gotowaniu,
czytaniu Biblii. Odsunęła na bok swe

background image

marzenia o podróżach, o nowym,
wspaniałym świecie, koncentrując się na
przeżywaniu każdego dnia z osobna i
przez cały czas sprawiając wrażenie, że
jest szczęśliwa.

Bonita zapomniała nagle o śniadaniu i

wybiegłszy do ogródka, objęła babkę z
całych sił.

– Co za dziewczyna! Aleś mnie

zaskoczyła.

Nie

słyszałam,

jak

wychodzisz.

– Babciu, bardzo cię kocham, wiesz? –

powiedziała dziewczyna, całując ją w
policzek.

– Wiem, ale cieszę się, że mi to

powiedziałaś. I nawet nie mam ci za złe, że
przeszkodziłaś mi w plewieniu.

Alberta zdjęła kapelusz i zręcznym

rzutem zawiesiła go na wbitej w ziemi
łopacie. Potem wzięła wnuczkę za rękę i
poprowadziła

w

stronę

zarośniętej

pnączem altany.

background image

– Usiądź tu ze mną na chwilę. Muszę ci

powiedzieć coś ważnego.

– Dobrze.
– Rozmawiałam wczoraj z Jordanem,

wiesz o tym, prawda?

– Powiedział, że wspaniale mu się ciebie

słucha, ale nie sądzę, żeby interesowały go
nasze rodzinne historie. Opowiadałaś mu o
mamie i tacie?

– Tak. Nie tylko o wypadku, ale o

wszystkim, kiedy się po raz pierwszy
spotkali koło Cypress Point – przyznała
Alberta.

– Pewnie ziewał z nudów.
– Tak myślałam z początku, ale po

chwili zauważyłam, że wyprostował się
jak struna i po prostu chłonął moje słowa.

– Mówił, że rzuciłaś nowe światło na

scenariusz.

– A jakże. Widzisz, Jordan myślał, że

napisałaś go na podstawie swojego
związku z Bradem.

background image

– Co?!
– Przyznaj, że nigdy mu nie

powiedziałaś, że chodzi tu o twoich
rodziców, a skoro w scenariuszu jest mowa
o dwóch sąsiadujących ze sobą ranczach,
po prostu przyjął, że opisujesz siebie i
Brada.

– Jak mógł w to uwierzyć?!
– Powiedział, że cała historia wydawała

się tak bardzo prawdziwa, że musiała być
wzięta z życia. A kiedy po raz pierwszy
przyszedł do nas, Marlenę powiedziała mu,
że macie zamiar pobrać się z Bradem i że
napisałaś swą rodzinną opowieść o
miłości.

– Tak powiedziała?! – nie wytrzymała

Bonita.

– Przynajmniej tak twierdzi Jordan.
– Wie, że to nieprawda!
– Musiała mieć swoje powody –

stwierdziła filozoficznie babka.

– To przez nią to całe zamieszanie! –

background image

wybuchnęła

Bonita,

bliska

płaczu.

Oczywiście, Marlenę zdecydowała, że
upoluje Jordana i w typowy dla siebie
sposób skłamała, wymyślając jakąś
bajeczkę o miłości Bonity.

– Nie masz racji – zaprotestowała

babka. – To też twoja wina. Czy
kiedykolwiek zdobyłaś się na szczerą
rozmowę z Jordanem? Wstydziłaś się mu
powiedzieć, skąd wzięłaś natchnienie do
swego opowiadania. Gdybyś była z nim
otwarta, od razu zorientowałby się, co w
trawie piszczy.

Ale Jordan uwierzył Marlenę. I ilekroć

widział Brada razem z Bonita, jego
podejrzenia przeradzały się w pewność.
Nic dziwnego, że zawsze w takich
chwilach odpychał ją od siebie. Po prostu
sądził, że należy do innego mężczyzny.

– Masz rację, babciu. To moja wina. Nie

wiem tylko, czy uda mi się jeszcze
wszystko wyprostować.

background image

– Nie martw się tym teraz. Za chwilę

będziesz miała gościa.

background image

Rozdział 10


Spośród drzew otaczających ogródek

babki rozpościerał się doskonały widok na
drogę dojazdową do rancza. Bonita nagle
złapała Albertę za ramię i powiedziała z
przestrachem w głosie:

– Och nie! Brad jedzie po mnie, żeby

mnie zabrać na przejażdżkę. Zupełnie o
tym zapomniałam.

– Jedź z nim. Przynajmniej nie gada bez

przerwy jak ja. Będziesz miała dużo czasu,
żeby sobie pewne rzeczy przemyśleć –
powiedziała Alberta.

Bonita przyjęła radę babki i puściła się

biegiem do domu, by wziąć sweter.

– Zatrzymaj go, ja zaraz wracam!
Gdy wsiadła do półciężarówki Brada, od

razu spostrzegła, że podobnie jak ona, nie
jest w nastroju do rozmów. Po długiej
chwili zapytał:

background image

– Dokąd pojedziemy?
– Może do Point Lobos?
– W porządku.
Point

Lobos

był

niewielkim,

postrzępionym półwyspem, który zarysem
i urodą przypominał Półwysep Monterey,
choć

zachował

swą

dzikość

w

nienaruszonym stanie. Miał dosyć dziwną
historię, bo przez pewien czas należał do
jakiegoś Meksykanina, który wygrał go w
karty, a potem sprzedał za bezcen. Kolejno
znajdowały się tu przystań wielorybnicza,
nabrzeże przeładunkowe węgla, pastwisko
i miejsce, gdzie planowano wybudować
miasto. Gdy wreszcie dostało się w ręce
kogoś, kto potrafił docenić jego uroki,
zostało natychmiast ochrzczone perłą
okolicznych parków krajobrazowych.

Brad przystanął na chwilę przed rogatką

wjazdową i zapłacił za wstęp.

– Jedźmy do Chińskiej Zatoki –

zaproponowała Boni ta.

background image

– Chyba już za późno na wieloryby,

które płyną do Meksyku – powiedział
Brad. – Ale kiedy tu byłem ostatni raz, co
chwilę widziałem, jak ich olbrzymie
cielska przewalają się po powierzchni.

– Popatrz tam! – przerwała Bonita. –

Wydra!

Widok jej ulubionego zwierzęcia bardzo

podniósł ją na duchu. Popielata wydra
kalifornijska, wielkości może jej psa,
płynąc na plecach i śmiesznie poruszając
łapkami, zajęta była spożywaniem jakiegoś
konika morskiego lub małża. Jak tylko
skończyła, dała z powrotem nura pod wodę
po drugie danie.

Brad delikatnie popchnął Bonitę do

przodu, wskazując drogę. Dziewczyna
zeszła za nim wąskimi schodami na samą
plażę. Usiedli, a Brad spojrzał na nią
nerwowo, jak nigdy dotąd.

– Co się stało, Brad? Wygląda na to, że

masz jakieś zmartwienie.

background image

– To prawda, ale trudno mi je wyrazić

słowami.

– Mnie możesz wszystko powiedzieć.

Jesteśmy przecież przyjaciółmi.

– O to właśnie chodzi. Ile razy próbuję

porozmawiać o naszej przyszłości, ty
zawsze zmieniasz temat i powtarzasz, że
jesteśmy przyjaciółmi. A tu wszyscy
ludzie z zespołu dokuczają mi i nazywają
nas Romeo i Julia. Sam nie wiem, jak mam
się zachować. Po tym wszystkim nawet
Marti boi się do mnie podejść.

Od czasu zaskakującej informacji babki,

Bonicie nie przyszło do głowy, że w tym
całym zamieszaniu prócz niej i Jordana
mogła

być

jeszcze

jedna

ofiara

nieporozumień.

Teraz

oczywiście

wyjaśniło się dziwne zachowanie Brada.
Słyszał plotki od ludzi z zespołu i
próbował zachowywać się tak, jak
przystało na zakochanego, bo sądził, że
wszyscy tego odeń oczekują. Nagle spadł

background image

jej z ramion ogromny ciężar, gdy zdała
sobie sprawę, że Brad jej nie kocha. Ich
stosunki zawsze układały się bardzo
prosto, dopóki plotka o ich wielkiej
miłości, rozpowszechniana przez Marlenę,
nie trafiła do wszystkich.

Brad wziął ją za rękę i przepraszającym

tonem zagadnął:

– Zawsze cię lubiłem, wiesz o tym

dobrze. I ucieszyłem się, kiedy usłyszałem,
że jesteś we mnie zakochana. Wydawało
mi się, że to dobry pomysł, wiesz, że ty i
ja... Ale jak na kogoś, kto mnie kocha,
zachowujesz się dziwnie.

– Brad, opowiadanie, które napisałam,

jest o moich rodzicach, nie o nas.
Przepraszam, że ci o tym nigdy nie
mówiłam, bo wydawało mi się, że nie
jesteś tym zainteresowany. Widzisz,
kupiłeś ranczo po dziadku Beasley, ojcu
mojej matki. Mieszkała kiedyś w twoim
domu, potem mój ojciec przyjechał do

background image

Kalifornii i zamieszkał po sąsiedzku.
Spotkali się pewnego dnia na plaży, w taki
dzień jak dziś, potem widywali się jeszcze
wiele razy, w sekrecie. Nikomu nie
mówili, że się kochają. Aż do dnia, kiedy
się pobrali.

– Czyli ty mnie właściwie nie kochasz.
– Nie, ale bardzo cię lubię. Jak swego

przyjaciela. A teraz nie wyglądaj tak
radośnie,

powinieneś

być

przecież

zdruzgotany tą wieścią – roześmiała się
Bonita, zaś Brad spróbował nadać swej
rozradowanej twarzy wyraz cierpienia,
jednak bez większego przekonania. Po
chwili dodała:

– Kocham Jordana.
– Kocha Jordana – powtórzył za nią

Brad. – A mówiłaś mu o tym?

– Nie...
– No to na co czekasz, dziewczyno?

Jedziemy!

Biegli schodami przeskakując po dwa

background image

stopnie naraz.

Gdy zatrzymali się na chwilę dla

złapania oddechu, zauważyli, że jakaś
grupka turystów z zainteresowaniem
przygląda się ich wyczynom. Gdy znaleźli
się w samochodzie Brada, znów dali upust
swej radości.

– Ale dokąd jedziemy? – zapytała.
– Znaleźć faceta, w którym się

zakochałaś.

– Nie wiem, gdzie może teraz być.
– Kiedy czekałem na ciebie dziś rano,

spotkałem jednego z jego ludzi, który
powiedział mi, że dzisiaj mają zamiar
kręcić w budynkach misji.

Po drodze do misji w Carmel Bonita

mogła sobie odpowiedzieć na kilka pytań,
które od dawna ją nurtowały. Zrozumiała,
dlaczego Jordan zachowywał się tak wrogo
w stosunku do Brada. Po prostu był
najzwyczajniej zazdrosny. Przypomniała
sobie, jak krytykował głównego bohatera

background image

jej opowiadania. Ona sama sądziła, że
chodzi mu o jej ojca i stąd całe
nieporozumienie. Chyba nawet dlatego
obsadził w głównej roli Douga, by
wykazać jej naocznie niższość jej
wybrańca serca. Teraz wszystko było już
jasne. Jordan McCaslin – mężczyzna,
który przysiągł sobie nigdy więcej się nie
zakochać, stracił głowę do tego stopnia, że
nie widział nawet własnej miłości.

– Nie mam miejsca na zaparkowanie,

więc po prostu wysadzę cię tutaj. W ten
sposób nie będziesz mogła zmienić zdania.

– Nie chcesz sprawdzić, czy nie ma tu

przypadkiem Marti? Pewnie tego nie
wiesz, ale myślę, że zaczynasz coś do niej
czuć.

– Możliwe. Nie miałem czasu się nad

tym zastanowić – powiedział Brad.

– Teraz masz okazję rozważyć i taką

możliwość – uśmiechnęła się na widok
jego zdziwionej twarzy.

background image

– Bonito, przestań się wymawiać i do

dzieła – burknął z udawaną srogością. –
Idź i powiedz mu to, co przedtem
powiedziałaś mnie.

Gdy tylko zatrzasnęła drzwi, samochód

ruszył. Brad za kierownicą był w znacznie
lepszym humorze, niż gdy próbował wziąć
sprawy Bonity w swoje ręce.

Teraz musiała poradzić sobie z własną

niepewnością. A jeżeli on przyzna się do
uczucia, lecz powie, że ich życie razem
jest niemożliwe, bo zbyt ciążą mu
wspomnienia z przeszłości? A może powie
jej, że ją kocha, ale tylko trochę, nie na
tyle, żeby spędzić z nią resztę życia. Co
wtedy? Czy potrafi poradzić sobie z
rozczarowaniem? Takie myśli kołatały jej
w głowie, gdy zbliżała się do wrót misji
pod

wezwaniem

Świętego

Karola

Boromeusza.

Założona dwieście lat temu przez ojca

Junipero Serrę stała się sławna na całą

background image

Kalifornię. Położona była prześlicznie, tuż
u ujścia rzeki Carmel do oceanu, z
widokiem na zielone góry i całą dolinę.
Niestety po jego śmierci nikt nie podjął
dzieła, misja przeszła pod świecką
administrację,

zaś

Indianie,

którzy

ożywiali wspólnotę, rozpierzchli się.

W

czasie,

gdy

rozgrywało

się

opowiadanie Bonity, misja zdążyła popaść
w ruinę. Dekoracje odzwierciedlały dość
dokładnie tamtą epokę. Tu i ówdzie walały
się szczątki wozów, kupy gruzu i kamieni,
a sztuczne chwasty sugerowały, że w
ogrodzie od lat nie postała ludzka stopa.

Aktor przebrany za kapłana minął ją w

drodze na plan. Bonita poszła jego śladem.
Czegoś jednak nie poznawała. Scena miała
się

rozegrać

między

Dougiem

i

nauczycielką, lecz Marlenę, ubrana w
nową suknię ze sklepu, w którym
poprzednio pracowała, stała w tłumie z
nadąsaną miną.

background image

– Czy Marlenę Webb nie gra w tej

scenie? – zapytała biegnącą gdzieś
zaaferowaną

Charlotte,

z

naręczem

strojów.

– Nikt mi nic nie mówi na czas.

Wyobraź sobie, że wczoraj o północy
dostałam

wiadomość,

że

mam

zorganizować cztery sutanny w czterech
różnych rozmiarach. Jordan przez całą noc
wisiał na telefonie, żeby znaleźć kogoś,
kto zastąpiłby Marlenę.

– Ale dlaczego?
– Nie wiem. Jeszcze wczoraj wszystko

było jasne, miała występować w tej scenie.
Cały dzień przerabiałam jej suknię, a tu
masz...

Bonicie przyszło do głowy, że

poprzedniego wieczora Jordan zapewne
zażądał

wyjaśnień

w

związku

z

kłamstwem, którym go uraczyła, i
powiedział, że nie chce z nią dalej
pracować. Dlatego zastąpił ją naprędce

background image

ściągniętym aktorem.. Marlenę została
przykładnie ukarana za swą dwulicowość.

– Cisza na planie! Próba w toku! –

zawołał asystent reżysera.

Bonita musiała sama przyznać, że ujęcie

wyszło świetnie. Doug, wywnętrzając się
przed

księdzem

był

bardzo

przekonywający, a' duchowny, ze swej
strony, słuchał ze współczuciem.

– Słońce za chwilę schowa się za

chmury! Szybciej, kręćmy następną scenę!
– powiedział do Jordana reżyser.

Bonita przypomniała sobie, jak Jordan

wyjaśniał jej babce, że filmowanie nocą
dużo kosztuje, bo trzeba używać
reflektorów, które nadają twarzom aktorów
nienaturalny blask. Zamiast tego, ujęcia
"nocne" kręcono w dzień, najlepiej
pochmurny, z założonym na kamerę
odpowiednim filtrem, który sprawiał, że
tło było ciemniejsze.

Ujęcia nie trzeba było powtarzać. Doug

background image

zagrał w sposób stonowany, delikatny, z
uczuciem, co po raz pierwszy zauważyła
Bonita w San Francisco. Mogłaby
przysiąc,

że

jej

własny

ojciec

wypowiedziałby te słowa tak samo.

Oczy Kate Harrigan lśniły z dumy, lecz

słowa nie odbiegały od utartego już
schematu:

– Myślałam, że nam się stary kowboj

rozpłacze.

Członkowie zespołu, stojący do tej pory

jak

zaczarowani

pod

wrażeniem

znakomitej gry Douga, wybuchnęli
śmiechem.

– Dziesięć minut przerwy – zarządził

Jordan, który przed chwilą dostrzegł
Bonitę. – Muszę się z kimś porozumieć w
bardzo ważnej sprawie.

Wszyscy

pospieszyli

do

swych

obowiązków zadowoleni z udanych zdjęć,
zaś Jordan powoli zmierzał ku Bonicie, nie
bacząc na ludzi, którzy starali się go

background image

zatrzymać, zadając mu całe mnóstwo
pytań. Gdy znalazł się obok niej, wziął ją
za rękę i ruszyli z wolna przed siebie.

– Chodźmy stąd na chwilę – powiedział.

– Znam miejsce, w którym możemy być
sami. Musimy porozmawiać na temat
poważnych zmian w scenariuszu.

– Zmian? – zapytała, nie ukrywając

rozczarowania.

– Przepiszemy na nowo nasze życia –

uśmiechnął się.

Weszła w ślad za nim do chłodnego,

mrocznego wnętrza kościoła. Figury
świętych zdawały się do nich uśmiechać, a
w powietrzu unosiła się woń świeżych
kwiatów

zmieszana

ze

słodkawym

zapachem kadzidła. Jordan wyprowadził ją
przez małe drzwi nawy bocznej na
zewnątrz i znaleźli się na kwadratowym
dziedzińcu misji.

Dawno temu tętnił życiem tysięcy

Indian i księży, teraz ożywiały go tylko

background image

podmuchy wiatru, skrzypiąc starymi
żarnami.

– Muszę ci powiedzieć prawdę o moim

opowiadaniu – zaczęła Bonita.

– Już ją znam. Wczoraj wieczorem

twoja babka opowiedziała mi wszystko.
Widzisz, przez cały czas sądziłem, że
filmujemy historię miłości twojej i Brada.
Dlatego chciałem, żeby bohater był taki...
trochę nieokrzesany. Byłem o ciebie
zazdrosny.

– O co? Myślałam, że ty, Jordan

McCaslin, jesteś ponad takie uczucia.

– Byłem. Do chwili, gdy przeczytałem

twoje opowiadanie, robiłem tylko filmy
wojenne i sensacyjne, lecz gdy poznałem
ciebie, wiedziałem, że muszę wszystko
sfilmować, i pragnąłem, by połączyło nas
to, co bohaterów twojego opowiadania.
Żebyś ty mnie pokochała...

– Kocham cię...
– Więc wyjdź za mnie i pozwól rzucić

background image

sobie do stóp cały świat.

Podszedł do niej bliżej, objął ją i

powiedział z uśmiechem:

– Ta scena jest bardzo ważna i trzeba ją

umiejętnie rozegrać. Teraz podnieś głowę.
O tak. Uśmiechnij się czule. Znakomicie.
Byłabyś wspaniała na ekranie.

Bonita czuła ogarniającą ją falę

szczęścia. Nareszcie marzenia całego jej
życia miały się spełnić. Jordan dawał jej
świat, a ona, mając oparcie w jego miłości,
gotowa była pójść za nim wszędzie.
Spojrzała w niebieskie oczy, które
spoglądały na nią czyste, bez śladu chmur,
które tak często w nich widywała.

– A kiedy cię pocałuję, masz zamknąć

oczy – powiedział z uśmiechem.

Bonita nie potrzebowała tylu słów.

Skoro tylko poczuła jego usta na swoich,
zorientowała się, że jest na właściwym
miejscu z właściwą osobą. Nigdy dotąd nie
czuła się tak pewna siebie.

background image

Jordan na chwilę odsunął głowę.
– Jeżeli o mnie chodzi, w twojej historii

o miłości tylko jeden mężczyzna może
zagrać główną rolę.

Tym

razem

pocałował

bez

dodatkowych komentarzy.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
54 Babeaux Brucker Meredith Bliżej gwiazd(1)
Swift Sue Bliżej gwiazd
732 Swift Sue Bliżej gwiazd
Swift Sue Bliżej gwiazd
196 Webber Meredith Gwiazdki dzwoneczki, niespodzianki
Bliżej do gwiazd
Największy diament we wszechświecie był kiedyś gwiazdą
gwiazdkowe
SERCA GWIAZD. H.Frąckowiak, Teksty piosenek
Wymogi kategoryzacyjne dla hoteli 4 gwiazdkowych
Pociąg do gwiazd - Skaner, Teksty piosenek

więcej podobnych podstron