1
C
C
i
i
t
t
y
y
a
a
t
t
D
D
u
u
s
s
k
k
By TMteam
2
Rozdzial 1
Mike, Tom, Zoey? Hmm jak on miał...?
A, Michael. Pieprzeni frajerzy, nic tylko zabierają miejsce na
ziemi temu fajniejszemu społeczeostwu, ludziom, którzy coś
znaczą. Jak pasożyty. A pasożyty trzeba tępid. Banda tych
ciołków to tylko ułamek tej części mojej szkoły, na których
wspomnienie mam mordercze myśli. Może to przegięcie
prowadzid spis ludzi, którzy kiedyś nadepnęli mi na odcisk. I
tak skooczą najpewniej z głową w kiblu, ale do czegoś trzeba
było przeznaczyd ten śliczny, różowy zeszycik w misie od cioci
Mey.
Z kieszeni bluzy wyjęłam paczkę Dunnhilli i otworzyłam okno -
nie chce mied, bowiem kolejnego wykładu na temat
niszczycielskiego w skutkach palenia papierosów, którego
udzieli mi ciocia, gdy tylko wyczuje chodby najsłabszą woo.
Wraz z dymem uleciały całe troski i zmartwienia dzisiejszego
dnia.
3
-Bello! - Cholera! Czemu akurat teraz? Z salonu dobiegał
ochrypły głos ciotki.
- Co!! –warknęłam wkurzona, że musiałam wyrzucid
ostatniego Dunnhilla.
-Nie mówi się, co, tylko słucham. –Taa, znowu to samo. Nikła
w skutkach próba nawrócenia mnie na właściwą drogę.
Ciotka Mey była siostrą mojej mamy i miała na karku prawie
50 lat. Jest miłośniczką tradycji i pism z poradami dla
gospodyo domowych. Ogólnie rzecz biorąc, to jest nudna jak
flaki z olejem i cały czas nawija ‘Jak to było za Jej czasów’
Najgorsze jest to, że zaczyna wtrącad się w moje życie, co
wcale mi się nie podoba.
-Możesz tu na chwile przyjśd?
Rozgoniłam resztki dymu i zamknęłam okno. Od nikotyny
trochę kręciło mi się w głowie, więc minęła dłuższa chwila
zanim dotarłam do salonu. Ciocia patrzyła na mnie z
dezaprobatą. Wzrok zatrzymała na świeżo przekłutej brwi, w
której tkwiło srebrne kółko.
- Oh Bells, jak ty wyglądasz! Czy naprawdę dziurawienie ciała
sprawia ci taka frajdę? Czytałam, że w ten sposób możesz
nabawid się wielu chorób. Te dzisiejsze salony…
- Nie zrobiłam sobie tego w salonie –Przerwałam jej
pośpiesznie –Sama sobie przekułam brew.
4
- Na Boga, Bells, przecież mogłaś zrobid sobie krzywdę!!!
Wiesz, że od zakażenia można umrzed!
Podeszła do mnie i przyjrzała się piercingowi.
- Paliłaś??
- Co?! –Wykrztusiłam zaskoczona jej nagłą zmiana nastroju. Z
lekko zniesmaczonej i zatroskanej starszej pani stała się
naprawdę wkurzonym Rambo w spódnicy.
- Ile razy mam ci powtarzad, że nie mówi się, co, tylko
słucham? –Westchnęła zniecierpliwiona –Ale nie o tym teraz
mówimy. Wiesz, co powoduje palenie? Czy ty zdajesz sobie
sprawę, że to przyczynia się do…
- Raka płuc, języka, przełyku i innych na pewno niezbędnych
narządów, bez których nie będzie mi łatwo funkcjonowad.
Ciociu Mey, skoro już mowa o mówieniu na temat to czy tylko
po to wyciągnęłaś mnie z pokoju, żeby najpierw skrytykowad
mój kolczyk, a potem nawrzeszczed na mnie zarzucając mi
nieświadomośd powolnego odbierania sobie życia? Bo jeśli
tak to pozwolisz, że już sobie pójdę.
Ała to był czuły punkt. Ciotka nigdy nie lubiła, gdy ją
zlewałam, a mnie to wisiało, poza tym fajnie się ogląda jak jej
twarz mieni się wszystkimi kolorami tęczy.
- Zabieram cię, do Forks młoda damo! Tam zaczniesz wszystko
od nowa. Rzucisz nałogi, zapomnisz o wszystkich
nieprzyjemnościach, jakie cię w życiu spotkały. Po prostu Bells
–znowu zmieniła ton, tym razem na zatroskany –będziesz
5
mogła żyd normalnie.
- Mając na myśli wszystkie nieprzyjemne rzeczy, jakie mnie
spotkały masz na myśli śmierd rodziców. Tak? Naprawdę tak
zależy ci żebym ich zapomniała. Dlaczego? Myślisz, że wtedy
stanę się lepsza i podporządkowana Tobie?! Muszę cię
rozczarowad.
Odwróciłam się i wyszłam z salonu. Pod powiekami widziałam
jej twarz –tak bardzo podobną do mojej –pełną smutku i
goryczy. Wiedziałam, że nic nie wskóram i tak będę musiała
opuścid rodzinne Kentucky, ale zanim to zrobię….
aaa
Noc była chłodna i przyjemna, na niebie migotało stado
gwiazd rzucając na ziemię złote rozbłyski. Szłam Kent Avenue.
Dokąd? Nie wiem, bez celu. Miałam ostatnią szansę by się
zabawid. Zrobię to, co umiem robid najlepiej. Nogi same
poniosły mnie do ulubionego klubu z bardzo ambitną
nazwą ‘Mokry pies’.
Zapach alkoholu i dymu tłumił moje myśli. Wszystko stało się
odległe. Byłam na haju jak tylko przekroczyłam próg drzwi.
6
Ochroniarz puścił mi oczko z prawie widocznym napisem na
twarzy: ’Hej laska! Ty ja i mój samochód!’ To było obrzydliwe,
ale już przywykłam do takich propozycji.
Wewnątrz panował gwar, a w powietrzu unosił się dym tak
gęsty, jak mgła nad Green River. Z trudem dostrzegłam
platynowa blondynkę, siedzącą do mnie tyłem i pochłoniętą
rozmową z jakimś tajemniczym kolesiem. Meg.
Ta dziewczyna jest najbardziej pokręconą laską, jaką w życiu
spotkałam. Jej ulubionym zajęciem jest włóczenie się po
klubach i spędzanie nocy z przypadkowymi facetami.
Przed nią siedziała właśnie potencjalna ofiara. Był nawet
przystojny, miał krótkie, nastroszone, ciemne włosy i szczery
uśmiech. Było w nim coś dziecinnego i takiego bezbronnego...
Szkoda, że Meg planowała zaciągnąd go do swojej jamy,
złożyd w nim jaja, a potem porzucid zostawiając tylko
kredowy obrys na podłodze.
Gdy mnie zobaczyła, wstała zatoczywszy się i podbiegła do
mnie w powitalnym geście.
- Bże Bell jak mło ci wdzied!! –Była już nieźle narąbana. –
Pznaj Mata. Mat to Bella.
Przywitałam się ze zwierzyną a następnie zapytałam
- Skąd wiedziałaś, że tu będę?
7
- N cż. Kidy mi npisałaś, ż msz doła i idziesz się gdziś zabawid
wdziałam, że w kooc tu trwisz. No ae ni marw się tój osbisty
sperbohater już tu iest.
- Dzięki Meg. –Posłałam jej ciepły uśmiech. Była, jaka była, ale
tylko ona miała u mnie pełen etat superbohatera od
pocieszania.
Mat przez ten cały czas siedział cicho i wpatrywał się,
najpewniej, w mój tyłek, bo gdy się odwróciłam posłał mi
zakłopotane spojrzenie.
- Drogie panie, napijecie się czegoś? –Zapytał siląc się na
nonszalancki ton, który przytłumiony ostro alkoholowym
bełkotem wyszedł dośd żenująco.
- Jase, przyniś jecze po szockiej –Powiedziała Meg, na twarzy,
której malował się prawie widoczny napis: ’No spadaj
wreszcie! Laski musza pogadad!’
- I jak pdoba ci się?
- Kto? On? Jest całkiem niezły, ale trudno cokolwiek
powiedzied na jego temat. Meg przypominam ci, że znamy się
od hmm... –Teatralnie się zamyśliłam –jakiś czterech minut.
- To ni ma znaenia. Jes tój na caą noc. Baw sie dobre a ja jusz
lcę. –Powiedziała, po czym odwróciła się i krzyknęła do tłumu:
- Umaga moi mli. Meg wychdzi. Kto ce mię odwiśd do dmu?
8
Sznur facetów wyleciał za nią z baru. Kurwa, nieźle mnie
załatwiła! Co za suka! Co ja teraz powiem temu kolesiowi?
‘Słuchaj moja narąbana kumpela zostawiła mi swoją ledwo
trzymającą się na nogach zwierzynę i kazała korzystad do
woli?’
To absurd. Nagle usłyszałam czyjeś chrząknięcie za plecami. O
wilku mowa…
- O już wróciłeś?
- No. Gdzie ta druga? Taka bardzo, bardzo pijana? –Zapytał
jakbym nie miała pojęcia, o kogo chodzi.
- Meg? Już poszła. Eee… źle się poczuła.
Kurna koniec tego. Wyrwałam szklankę ze szkocką z jego ręki i
wypiłam duszkiem.
- Ale zanim odeszła zostawiła mi swoja ledwo trzymającą się
na nogach zwierzynę i kazała korzystad do woli. –Boże ja to
naprawdę powiedziałam!!!
- Tak? Kogo? –Kurde on był taki żałosny, że
naprawdę zasługiwał na to, żeby się z nim przespad, zrobid
nadzieje i zostawid samego krzyczącego w ciemności.
Popatrzyłam na niego wzrokiem, mówiącym ‘A jak myślisz
kołku?!’
- A, chodzi o mnie. No cóż różnie mnie już nazywano, ale nie
zwierzyną. Pochlebia mi to.
9
Siedzieliśmy jeszcze ze dwie godziny pijąc szkocką i paląc
skręty. W ostatecznym rozrachunku i tak wylądowaliśmy na
zapleczu.
Mat był świetny, zastanawiałam się nawet czy nie dad mu
mojego numeru telefonu. Może będę musiała jeszcze kiedyś
skorzystad z jego usług. W sumie to i tak wyjeżdżam za kilka
dni i najprawdopodobniej zmienię numer, więc nic nie tracę.
Obudziłam się rano leżąc na podłodze koło Mata przykryta
jakimiś ciuchami. Nie byłam w stanie określid czyje one były.
Jego skóra lśniła w słoocu wpadającym przez małe okienko.
Ubrałam się pośpiesznie i wyszłam zanim się obudzi
Szłam właśnie przez ulice mojego rodzinnego miasta. Byd
może jest to już ostatni raz. Westchnęłam. Otóż moja ciotka
jest totalnie nieprzewidywalna. Tak też, kiedy wrócę do
‘domu’ mogę zastad, Ją rezerwującą bilety w jakiś tanich
liniach lotniczych, oraz moje rzeczy popakowane w torby
podróżne i kartonowe pudła.
Nagle usłyszałam głośne trąbienie samochodu. Co do…??
Kurwa ludzie, jest 7 rano! Kto jest takim idiotą, żeby o tej
godzinie wychodzid z domu? Mnie nie liczcie, ja w sumie nie
wyszłam dziś z domu. Na takim kacu nigdy bym tego nie
zrobiła. Ja pierdolę, moja głowa!! A więc wracając do
klaksonu, to chyba zaraz przypierdolę temu człowiekowi. Otóż
skacowana Bella to zła Bella.
10
Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu nieszczęsnego
samochodu. I w koocu go znalazłam.
-No to masz w plecy –Powiedziałam na głos. A staruszka,
prowadząca właśnie przez chodnik jakiegoś starego jamnika
dziwnie na mnie spojrzała. Ale miałam to gdzieś.
Szłam właśnie w kierunku znajomej, jaskrawoniebieskiej
ciężarówki z graffiti na bokach. Tak, tak, jego właściciel
naoglądał się ‘Pimp my ride’.
-Popierdoliło cię, Troy?
Otóż Troy był moim, w pewnym sensie, przyjacielem. To on
wprowadził mnie w świat. Dał mi pierwszą wódkę i papierosa.
I to właśnie on pokazał mi znaczenie słów narkotyki i seks.
Gdyby nie to, chłopak byłby dla mnie jak brat, no prawie…
-Też mi miło, że cię widzę Isabello –Ostatnie słowo chamsko
przeciągnął. Sam się o to prosi, przecież doskonale wie, że
nienawidzę tego durnego imienia. Jest przewinienie, musi
byd, więc i kara.
W takim razie na 3.
-Powiedziałeś to, co myślę, że powiedziałeś?
Raz…
-Masz na myśli Isabellę?
Dwa…
-Tak, dobrze usłyszałaś.
11
I trzy…
Rozległo się głośne plasknięcie a głowa chłopaka przekręciła
się o 180 stopni. Ok., to musiało boled.
-Nie mam humoru na żarty –powiedziałam otwierając suwane
drzwi auta. Kiedy zamierzałam wsiąśd do środka spotkała
mnie niespodzianka. Otóż na tylnim siedzeniu leżała totalnie
skacowana Meg.
-A ona, co tu robi? –Zapytałam, wskazując na moją
nieprzytomna znajomą.
-No wiesz, w sumie nikt jej nie odwiózł, więc zadzwoniła do
mnie –Mówiąc cały czas masował miejsce, w które go
walnęłam –Zanim zasnęła powiedziała, że zostałaś w klubie, a
wszyscy wiemy, jak to rozgrywasz. –Zachichotał –Tak, więc
postanowiłem na Ciebie poczekad. A i z tego, co wiem to masz
mi sporo do wyjaśnienia.
Westchnęłam i weszłam do samochodu.
a
a
a
a
a
a
Troy zatrzymał samochód niedaleko starych magazynów.
Wysiadałam i rozejrzałam się wokoło. Co ten idiota w ogóle
robi. Chciałam wrócid do domu, przebrad się w jakieś czyste
ciuchy. Ale nie, on wie lepiej.
12
-Przecież wiesz, że nie byłam w domu. Idioto, potrzebuje
prysznica i czystych ciuchów!
-Wiem, w koocu znam Cię już od paru ładnych lat –
Zachichotał.
Ja tylko wywróciłam oczami. Zastanawiałam się wcześniej,
dlaczego koleś nie jest pijany. Jego chichoty odpowiedziały mi
na to pytanie.
-Jak mogłeś zacząd bez nas?
-No cóż to nie było trudne –chichot –ale zdążyłem wciągnąd
tylko raz zanim nie zadzwoniła Meg. A właśnie, co do tej
dziewczyny…
Oboje popatrzyliśmy na samochód, w którym leżała moja
nieprzytomna kumpela.
-Przykro mi, ale ja Ci nie pomogę.
Chłopak niemal zawarczał, po czym podszedł do ciężarówki i
wyciągnął z niej nieprzytomną dziewczynę.
-Wiesz, że ktoś mógłby powiedzied, że Ją porwałeś?
-Lepiej się zamknij młoda i pomóż mi otworzyd drzwi.
Nacisnęłam klamkę. Dlaczego ten debil nigdy nie zamyka
mieszkania? Weszłam do środka nie zwracając zupełnie na
moich towarzyszy. Skierowałam się do pokoju Troy'a.
13
-To musi tu byd –szepnęłam do siebie i zaczęłam wywalad
szuflady i przeszukiwad szafę. W koocu znalazłam to, czego
szukałam i ruszyłam w kierunku łazienki.
Rozkręciłam na maxa prysznic i weszłam pod gorący strumieo.
Nareszcie chwila wygody, pomyślałam. Muszę zapamiętad,
żeby nie spędzad nocy na podłodze w zapleczu klubu.
Wszystko po tym cholernie boli.
-Cholera, Bella, co to za burdel w moim pokoju?! –Mój spokój
został bezczelnie przerwany. Do łazienki właśnie wleciał mój
kumpel. Szczerze? Miałam to gdzieś. Jakby nigdy nie widział
mnie bez ciuchów.
-Szukałam torby, a co? –Wychyliłam się zza zasłonki. –Hola,
hola, jeśli chcesz się odlad to poczekaj aż skooczę.
-Ta, ma się rozumied…
Chwilę później przeraźliwie zapiszczałam. Ten Debil spuścił
wodę a ja poczułam tego skutki. Zimno. Cholera, ZIMNO!
-Pożałujesz –Warknęłam i wyskoczyłam z kabiny. Nie
szukałam nawet ręcznika. Podleciałam do chłopaka i
walnęłam go pomiędzy nogi. Zwinął się i zaczął na mnie
przeklinad. Ja tylko stanęłam za nim i popchnęłam Go w
stronę prysznica.
Usłyszałam jego wrzaski. No cóż, chyba woda nie jest jeszcze
ciepła. Hi hi.
Zemsta jest słodka
14
Złapałam torbę i szybko założyłam czyste, dresowe spodnie i
T-shirt.
Jakieś 5 minut później chłopak wyszedł z łazienki. Był cały
mokry. Uśmiechnęłam się słodko i pomachałam do niego. On
w odpowiedzi pokazał mi środkowy palec i poszedł do
swojego pokoju, pewnie po to, żeby założyd jakieś suche
ciuchy.
Znowu zachichotałam. Z Bellą S się nie zadziera.
a
a
a
a
a
a
Siedziałam właśnie na dywanie i włączyłam xbox’a mojego
kumpla. Za moimi plecami, na kanapie, leżały ‘zwłoki’ Meg.
OMZ
1
, dlaczego ona nie może zrozumied, że jeśli ktoś ma
słabą głowę to nie powinien tyle pid?
Grałam już jakiś czas, kiedy chłopak w koocu wyszedł z
pokoju. Ile czasu facet może się przebierad?
-Co tak długo?
-No cóż, taka jedna laska zrobiła mi w pokoju straszny burdel i
nie mogłem znaleźd tego, czego szukałem.
-A niby, czego takiego tam szukałeś? –Zapytałam –Gaci?
1
Oh my Zac –zdesignowane nieco ‘oh my God’.
15
-No, prawie trafiłaś
Wyciągnął przed siebie woreczek z zachęcająco białą
zawartością.
Wyszczerzyłam zęby i rzuciłam padem o konsolę. Troy
pokręcił tylko głową i usiadł naprzeciwko mnie ignorując
zupełnie Meg.
a
a
a
a
a
a
Nie wiem ile czasu minęło, ale oboje byliśmy już totalnie
najebani.
I tak właśnie wygląda życie.
O ile dobrze pamiętam powiedziałam chłopakowi o tym, że z
moich rodziców zrobiła się jajecznica. HI, hi, hi, czy to nie
zabawne? I chyba było też coś o tym, że ta stara prukwa,
Mey, chciała mnie wywieśd na jakąś wiochę.
Jednak teraz to nie było ważne, bowiem jakaś fioletowo-żółta
ośmiornica dusiła właśnie dziewczynę na kanapie. Pytanie jak
ona tutaj wlazła. Ośmiornica, znaczy się…
Nagle cisze rozdarł jakiś dziwny dźwięk:
Fuck you
Fuck you very, very much
16
Pytanie brzmi: co to jest?
Cause we hate what you do
And we hate your whole crew
Nawet niezła melodia…
So please don't stay in touch
Fuck you
Cholera, przecież to mój telefon!!
Fuck you very, very much
Zaczęłam rozglądad się jak głupia w poszukiwaniu komórki.
Cause your words don't translate
W koocu ją dojrzałam. Leżała na podłodze obok chłopaka.
And it's getting quite late
Wstałam i przeskoczyłam przez niego dosięgając wreszcie
natrętnego przedmiotu.
So please don't stay in touch
2
-Czego?
-Isabello Mario Genowefo Swan! Język!
-Kto mówi? –Wydawało mi się, że znam z skądś ten bełkot.
Pytanie skąd…
-Jak to, kto? Twoja Ciocia a teraz i prawowita opiekunka!
2
Li
ily Allen - Fuck You (Very Much)
17
Teraz już wiem, dlaczego ten zachrypły głos wydawał mi się
znajomy.
-O cześd cioteczko –wykrzyknęłam –O co Chodzi?
-Gdzie ty się podziewasz młoda damo?
-Jestem w domu, nie?
-Ale chyba nie swoim.
-Jakim swoim, przecież ja nie mam domu.
-Ugh! Tego już za, wiele, jeśli za pół godziny nie wrócisz
dzwonię na policję i…
Rozłączyłam się w połowie zdania.
-Cholera! –Wykrzyknęłam
-Kurwa, zamknij tą mordę. Łeb mi napierdala i bez tego…
No nareszcie szanowna panna Meg raczyła się obudzid!
-TROY!! Wrzasnęłam mu do ucha. Wstawaj i mnie odwieź!
Jakby ktoś zapytał mnie czy działam racjonalnie to
odpowiedziałabym pytaniem: ‘Czy poproszenie nadpanego
faceta, żeby mnie odwiózł jest racjonalne?’ I mądry człowieku
teraz sobie na to odpowiadaj.
a
a
a
a
a
a
18
Staliśmy teraz, ja i Troy, bo Meg nie chciało się ruszyd dupy z
jego mieszkania, na ganku mojego domu. Zapukałam do drzwi
a teraz czekałam na tą wariatkę patrz moja ciotkę.
No, bo, kurde, moja wina, że zgubiłam gdzieś klucze?
Drzwi się otworzyły a w nich stanęła stara prukwa.
-Isabello, masz szlaban, a… -Popatrzyła w górę na twarz
mojego kompana –Pan to, kto i czego pan tu szuka?
-Ciociu, to jest mój kumpel, nie mów, że nie pamiętasz Troya?
-No nie za bardzo, a teraz właź na górę i pakuj walizki,
wyjeżdżamy jeszcze w tym tygodniu i…
-Chyba cię, stara, pojebało! –Warknął chłopak przerywając
kobiecie w połowie zdania.
No tak, to nie było mądre zabierad ze sobą najebanego
kumpla, który znał całą historię…
- Że co proszę?? – Ciocia, Mey nie był w stanie powiedzied
niczego innego. W jej oczach dostrzegłam mieszaninę gniewu
i jeszcze większego gniewu. Patrzyłam kolejno to na nią to na
Troya, który wyglądał jakby szykował się do ataku.
- To, co kurwa usłyszałaś. Nie pozwolę byś zabrała Bellę na
jakieś pierdolone, wygwizdowo!!!
- Słuchaj. Nie wiem, kim ty w ogóle jesteś, ale twoje zdanie
gówno mnie obchodzi. Do póki Bella jest pod moją opieką
będzie robiła to, co jej każę….
19
Jasne niedoczekanie, pomyślałam
- Ty pieprzona, stara pudernico!!!
Nagle jednak stało się coś, czego do kooca nie byłam w stanie
przewidzied. -Zwarzywszy na umysł przytłumiony kokainą. W
ułamku sekundy widziałam swojego kumpla spadającego ze
schodów prosto w krzaki róży. OMZ!!! Teraz już będę
wiedziała, że z ciotką nie ma żartów. Poczułam ucisk na
nadgarstku i nagle znalazłam się w przedpokoju. Zza drzwi
dochodziła mieszanina przekleostw i cichych jęków.
- Czy ty aż tak mnie nienawidzisz? – Głos ciotki nie był już
przesiąknięty gniewem. Było w nim cos innego. Smutek?
- Słucham? – Tylko na tyle mogłam się zdobyd
- Czy ty wiesz, co ja przezywam jak wchodzę do twojego
pokoju, a ciebie tam nie ma? Jak notorycznie przywozi cię do
domu policja? Kiedy widzę cię tak jak teraz – nadpaną. Twoi
rodzice nie byli by ze mnie zadowoleni. Pewnie myślą, że nie
umiem się Tobą zająd…
- To nie twoja wina ciociu. Oni też mieli ze mną problem. Taka
już jestem. Nie zmienię się…
- Ludzie się nie zmieniają. Chcą się zmieniad, potrzebują tego,
dążą całym sercem do celu. Ty się właśnie zmieniłaś. Po
śmierci rodziców jesteś bardziej zbuntowana. Roztaczasz
wokół siebie tarcze i nikomu nie pozwalasz się do niej zbliżyd.
- Czy ty sugerujesz, że jestem wybrykiem natury? –Palnęłam
20
- Bella idź na górę. Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz.
Chciałabym, żebyś przed wyjazdem poszła do szkoły. Bilety do
Seatle udało mi się zarezerwowad na czwartek, więc masz
dużo czasu, na pożegnanie się z koleżankami i zabranie
dokumentów ze szkoły. – Odwróciła się i zniknęła w kuchni.
Pokój był moją twierdzą. Nikt nie miał do niego wstępu bez
przepustki – nawet ciotka.. Tym bardziej ona. Znam każdy
jego kąt. Z tym miejscem najtrudniej będzie mi się rozstad. W
tym miejscu mogłam pomyśled, oddad się marzeniom,
wytrzeźwied… Tu zawsze uciekałam z moimi problemami.
Zamknęłam oczy i pozwoliłam moim myślą dryfowad w
przestrzeni… Co się ze mną do kurwy dzieje. Nigdy się nie
rozklejałam. Zawsze twardo patrzyłam na przeciwności losu i
plułam im w twarz. Może rzeczywiście się zmieniałam?
Stawałam wybrykiem natury?
Podeszłam do okna by ostatni raz popatrzyd na ukochane
Lexington. Miasto drugie, co do wielkości w stanie Kentucky,
miejsce hodowli koni wyścigowych, hazardu no i oczywiście
fabryka tytoniu.
Czy to nie ironia losu? Kocham tylko trzy rzeczy na tym
świecie imprezy, prochy i właśnie to miasto - no i w małym
procencie Troya ( za często mnie wkurwia). Nie mogę dad się
skazad na wygnanie!
Zamknęłam oczy. Teraz byłam zupełnie w innym miejscu.
Widziałam Green River i stale unoszącą się nad nią mgłę.
Słyszałam szum wody i żwir chrzęszczący pod nogami… Nagle
21
stałam w moim ulubionym parku naokoło mnie biegały wróżki
(kumple by się uśmiali mogąc czytad w moich myślach…
wróżki. Heh). Coś jest nie tak –Pomyślałam –tu też chrzęścił
żwir. W parku nie było żwiru. Otworzyłam oczy i zobaczyłam,
że ktoś usilnie próbuje poruszyd moją uwagę.
W szybę raz po raz uderzały pojedyncze kamyczki. Wyjrzałam
przez okno i zobaczyłam Troya. Wyglądał uroczo. Z rozciętej
głowy ciekła mu krew, a swoją hawajską koszulę miał
umazaną błotem i trawą.
- Zaraz schodzę! – Krzyknęłam, bo już mnie nieźle irytowało
walenie kamieniami w okno.
- Właściwie to chciałem zapytad czy masz plaster. Co chcesz
zrobid? Obejdziesz zakaz cioci i wymkniesz się z domu żeby
spotkad się ze swoim kochankiem? – Na jego ustach zakwitł
łobuzerski uśmiech.
- Nie pochlebiaj sobie! Chciałabym ci przypomnied, że właśnie
zostałeś znokautowany przez pięddziesięcioletnią staruszkę.
Ciekawe, co powiedzą o tym Chad i Mike?
- Zdajesz sobie z tego sprawę, że będę musiał cię zabid, jeśli
komuś o tym powiesz?
- Wiesz, co? Gośd z rozwaloną głową jest ostatnią osobą,
która może mi grozid. A teraz się odsuo! – Powiedziałam i
rzuciłam torbę przez okno. Do ziemi nie było daleko najwyżej
jakieś trzy metry. Już nie raz wymykałam się z domu w ten
sposób. Muszę tylko pamiętad żeby dobrze wylądowad a
22
wszystko pójdzie ok. Zamachnęłam się i po chwili już stałam
naprzeciwko Troya.
- Chodź szybko nie chce znowu słuchad, jaka to jestem zła i że
zawodzę ciągle zmarłych rodziców.
Przemykając się po cichu pod salonowym oknem, potem
między krzakami czułam się jak bohater serialu „Skazany na
śmierd” Było to nawet trochę podniecające. Szkoda, że Troy
psuł cały klimat chichrając się jak idiota. Jeszcze tylko skok
przez parkan i byliśmy wolni!
- Ale akcja! Normalnie „Delta Force – Helikopter w ogniu” –
Troy skakał z podniecenia i co chwila rzucał tytułami głupich
gier komputerowych.
- Ogarnij się to nie był rajd na Berlin tylko zwykłe wymknięcie
się z domu. – Powiedziałam sprowadzając go na ziemię.
- Tak. I dlatego to było takie emocjonujące. W żadnej z moich
gier nie ma tak przebiegłej kreatury jak twoja ciotka. –
Najśmieszniejsze było to, że mówił całkiem serio. – Zaraz
napięcie rozwali mi mózg jak nie wyjaram kilku joint’ów.
- Najpierw musiałbyś mied mózg żeby napięcie miało, co
rozwalad. – Spojrzał na mnie z udawanym poruszeniem. –
Będziesz mógł się nadpad w trupa, ale błagam nie pod moim
byłym domem. Mam już dośd rozmów z ciotką Mey.
Jechaliśmy autostradą międzystanową 75 z zabójczą
prędkością. Światła miasta zlewały się w jedną wielką,
23
rozmazaną plamę. Nawet nie zauważyłam, kiedy
zatrzymaliśmy się na opustoszałym parkingu przed
gównianym hipermarketem. Dopiero teraz zdałam sobie
sprawę, że dochodzi pierwsza w nocy.
Troy wyjął kilka skrętów ze specjalnej skrytki w swojej
furgonetce i po chwili pogrążyliśmy się w innym świecie. Nie
specjalnie lubię marychę, ale jak to mówią? Jak się nie ma, co
się lubi…
- Troy? – Zapytałam z… przerażeniem.
- No?
- Jak teraz dojedziemy do domu. Ty jesteś na haju a mnie
zabrali prawo jazdy wieki temu i również jestem na haju.
- Za dużo się martwisz złotko. Za mało wypaliłaś.
Wkrótce było mi już wszystko jedno jak i gdzie się dostanę.
Moje myśli dryfowały zupełnie w inną stronę. Była piękna
sierpniowa noc, a może już wrześniowa?
- Troy, który dzisiaj?
- Niedziela. – Powiedział beztrosko chwiejąc się na nogach.
- Nie pytam o dzieo tygodnia pacanie.
- Skąd mam wiedzied może 31 może 30.
- O kurwa jutro pewnie ciotka Mey wywali mnie do szkoły.
- To nie wracaj. Możesz zostad u mnie.
24
- Tak chyba właśnie zrobię. Pieprzyd tą szmatę!!!
- Pieprzyd ją!! – Zawtórował mi Troy. Darliśmy się jak opętani
stojąc na środku parkingu. Gdy skręty się skooczyły,
schowaliśmy się do samochodu by postanowid, co dalej.
- Oh Troy. Prawie zapomniałam, że jesteś ciężko ranny. –
Zachichotałam.
- Daj sobie spokój nic mi nie jest. Będę się chwalił w szkole, że
to blizna po bójce w „Mokrym psie”. Jak coś to potwierdzisz,
że dostałem krzesłem. Laski na to lecą.
- Zamierzasz iśd do szkoły? –Zapytałam nieźle zaskoczona.
- Teoretycznie jeszcze muszę, mam 17 lat. Rodzice pozwolili
mi mieszkad samemu, ale mam byd odpowiedzialny… -
Przerwał wybuchem głośnego śmiechu.
- Jak widad, na razie idzie Ci świetnie. – Zaśmiałam się. –No,
pokarz tę swoją wielką ranę. - Wyciągnęłam z torby wodę
utlenioną, kilka plastrów i zaczęłam opatrywad Troya.
- Lepiej bym się poczuł gdybyś przebrała się w strój
pielęgniarki.
- Nie przeginaj! – Rzuciłam i powróciłam do przerwanej
czynności. Nawet nie wiem, kiedy nasze twarze znalazły się
tak, blisko, że mogliśmy wymienid się oddechem. Spojrzałam
Troy’owi w oczy i poczułam dotyk jego ust na swoich.
Najpierw delikatny, potem coraz bardziej natarczywe.
Poddałam się mu i odwzajemniłam pocałunek. Ręce opadły
25
mi na jego szyję. Nigdy nawet nie zastanawiałam się czy Troy
jest przystojny. Zawsze był tylko moim najlepszym kumplem.
Miał ciemne nastroszone włosy i dziecinną twarz. Pod palcami
czułam jego muskularne plecy. Nie wiem jak to się stało, ale
znaleźliśmy się na tylnym siedzeniu. Całował mnie
zapamiętale jakbym miała zaraz zniknąd. W sumie to
rzeczywiście miałam. Jego dłoo powędrowała pod moją
bluzkę.
- Tory. Nie uważasz, że trochę przesadzamy?
- Wszyscy uważają cię za dziwkę, która sypia z prawie każdym.
- Prawie każdym? – Zapytałam urażona.
- Dziwką, która sypia z każdym jest Meg. Czemu z innymi
możesz a ze mną nie? – Powiedział tonem urażonego dziecka.
- Nie o to chodzi. Po prostu jesteś dla mnie prawie jak brat i to
zalatuje kazirodztwem.
- Oj daj spokój! Nie jesteśmy nawet spokrewnieni. To tylko
jeden raz zanim wyjedziesz. Już nigdy nie będę mógł mied cię
przy sobie, patrzed w twoje czekoladowe oczy, przywozid
zalaną z klubów. Życie się dla mnie skooczy. Dopiero teraz
uświadomiłem sobie, że mogę cię już nigdy nie zobaczyd. Ta
częśd mnie, którą ty budujesz umrze. Bells nie rozumiesz?
Kocham cię!
Zatkało mnie! Nie miałam pojęcia, co mam zrobid. Troy nigdy
nie mówił żadnej ze swoich lasek, że ją kocha! Są na to tylko
26
dwa wyjaśnienia – albo jest na strasznym haju i chce mnie
przelecied, albo naprawdę coś do mnie czuje. A co ja czułam
do niego? Kochałam go to nie ulegało wątpliwości, ale
bardziej jak brata niż chłopaka! Może o to też mu chodziło.
Kocha mnie jak siostrę i boi się stracid.
- Ja ciebie też – Co ja mówię. Przecież nie mogę robid mu
nadziei a potem zostawid. To był Troy. Mój kumpel, brat.
Kochaliśmy się do póki oboje nie opadliśmy ze zmęczenia i nie
zasnęliśmy w swoich objęciach. Długo myślałam nad tym czy
postąpiłam słusznie. Ta noc z Royem nie przypominała żadnej
w moim życiu. Może, dlatego, że spędziłam ją z facetem, do
którego coś czuję?
27
Rozdzial 2
Nie wiem jak to się stało, że znalazłam się
na Brooklynie. Słooce igrało na srebrzystej tafli
East River, która srebrzysta była chyba tylko w słoocu.
Przy brzegu zalatywało ściekami i czymś czego nie dało się
zidentyfikowad. Nowy York wyglądał jak uśpione, wymarłe
miasto.
Biegłam jakąś ulicą. Nie za dobrze znam tę okolicę, byłam tu
tylko raz, gdy wraz z Meg wybrałyśmy się na wycieczkę w
poszukiwaniu porządnego towaru. Nie ma to jak dragi z
Brooklynu, te z Kentucky w porównaniu z nimi są niczym.
Dotarłam na jedną z głównych ulic i teraz wiedziałam już, że
to sen. Nie ma możliwości żeby o tej godzinie nie było tu
korków, poza tym po tak długim biegu moje płuca jeszcze się
nie buntowały.
Usłyszałam cichy śmiech i spojrzałam za siebie. Wiedziałam
już przed czym uciekam. Naprzeciwko mnie stanął człowiek –
tak mi się przynajmniej wydaje. Ciemne włosy opadały mu na
oczy, jego cera była aż chorobliwie blada, coś jak ja po trzech
28
melanżach pod rząd. Na jego ustach igrał kpiący uśmiech.
I wtedy na mnie spojrzał. Jego oczy były czarne jak węgiel,
błyszczały złowrogo wpatrując się we mnie. Uśmiechnął się
szerzej, obnażając długie zaostrzone kły. Wampir.
Rzuciłam się do ucieczki, ale jak to w snach bywa moje nogi
nie potrafiły zmusid się do biegu. Zobaczyłam, że osobnik jest
coraz bliżej. Nagle oślepiło mnie niesamowite światło.
Ponownie spojrzałam za siebie. Przed wampirem stał chłopak,
nie to nie chłopak. Anioł. Emanował światłem, a jego skrzydła
trzepotały obsypując mnie jasnymi piórami. Ubrany był na
czarno, jego ramiona zdobiły dziwne wzory, coś jak tatuaże.
Przepiękny anioł zemsty. W jego ręku dostrzegłam świetlny
miecz, ale nie taki jak w Star Wars, broo jarzyła się tak jakby
sama była zrobiona ze światła. Nagle jednym ruchem anioł
przebił pierś wampira, a ten zawył żałośnie i rozpłynął się w
powietrzu.
Chyba powinnam wstad, ale jak się otwierało oczy? Raz, dwa
trzy i…
Aaaaa światło! To nie był najlepszy pomysł.
Co się stało?
Gdzie ja jestem?
I dlaczego Troy leży obok mnie zupełnie nagi?
Spróbowałam przypomnied sobie wydarzenia poprzedniego
dnia, ale wszystko pamiętam jakby przez mgłę. Szybko
29
założyłam swoje ciuchy po czym wyszłam z vana. No tak, teraz
już wiem, dlaczego mój mózg spowija mgła. Pod kołami
samochodu leżało pełno wypalonych skrętów.
-Cześd, kochanie! –Wydarł się Troy wystawiając głowę.
Przepraszam bardzo, że co??
-Coś Ty powiedział?
-Kochanie, a co? W koocu wczoraj sama się przyznałaś, że
mnie kochasz!
A więc to miało wczoraj miejsce. Wyznaliśmy sobie miłośd.
Dobre, takiej komedii, to ja już dawno nie widziałam.
-A nie zapomniałeś, przypadkiem, że wczoraj paliliśmy to –
Wskazałam na niedopałki, leżące na ziemi –A ja zawsze po
tym świruję?
-Więc to nie było na serio? –Pokręciłam głową, a On tylko
westchnął… z ulgą? Ok., teraz to ja już nic nie rozumiem, no
chyba, że wczoraj mi się oświadczył a ja się zgodziłam.
-Już myślałem, że będziesz mi to później wypominad i
spróbujesz się ze mną umówid. No wiesz, nie co dzieo spotyka
się takiego przystojniaka. –Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Przystojniaku –Walnęłam Go w ramie –Zakładaj spodnie i
odwieź mnie do domu, bo moja ‘Kochana’ ciocia zaraz wezwie
W-11 i FBI, na dokładkę.
30
Chłopak zachichotał i, już ubrany, usiadł na miejscu kierowcy
odpalając silnik.
-To co, do domu Mey?
-Niestety innej opcji nie ma. No chyba, ze pojedziemy zapisad
się do tej szkoły z internatem. Jak jej było? East High?
Gadałam o tym z Troyem, kiedy tu jechaliśmy. Szkoła, z
internatem, więc ciotka nie zabierze mnie od moich kumpli.
We wszelkich rankingach jest wyjątkowo nisko o ile w ogóle
się załapuje. Więc jednym słowem pełny luz. Jedynym
zobowiązaniem w niej są zajęcia dodatkowe: koszykówka lub
teatr.
-Tak, tak, a ja zostanę tam gwiazdą szkolnej drużyny. I będę,
jak debil, latał po boisku za piłką, na dodatek w przykrótkich
gaciach.
-To się nazywa parkiet –Zaśmiałam się –A poza tym, wcale nie
musisz grad w kosza.
-Tak, alternatywą jest teatr…
-Pomyśl, że to już tylko 1,5 roku budy.
-Bella, jesteś dla mnie jak siostra, ale nie zgodziłbym się na to
nawet za dragi do kooca życia. –Popatrzył na mnie robiąc tę
beznadziejną minę smutnego szczeniaka –Wybaczysz?
Westchnęłam i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Nie, ale i tak mnie odwozisz.
31
Troy nic już nie powiedział, tylko odpalił silnik i ruszyliśmy.
a
a
a
a
a
a
Od domu dzieliły mnie już tylko jakieś 2km, kiedy na naszej
drodze pojawił się samochód z przedpotopowym kogutem na
dachu.
-Świetnie, gliny, tylko tego nam brakowało –Westchnęłam.
-Nie blefowałaś z tą swoją Cioteczką. A myślałem, że
staruszka nie byłaby do tego zdolna.
-Nie wygląda też na taką, która mogłaby pokonad 17- latka,
prawda? –Zachichotałam.
-Oj, zamknij się lepiej –Powiedział zatrzymując się przy
patrolu.
-Dzieo dobry, drogówka Lexington, dokumenty poproszę.
-Panie władzo –Zaczął Troy –Ja nawet nie przekroczyłem
dozwolonej prędkości. Czy to naprawdę konieczne?
-Jak najbardziej konieczne. A teraz, czy dostanę w koocu tę
dokumenty? –Policjant zaczął się denerwowad.
Co odbiło temu debilowi? Kto normalny kłuci się z policją?
Dałby im te papiery i pojechalibyśmy dalej. Ale nie, Wielki
Troy wie lepiej! Złapałam się za włosy i pokręciłam głową. Z
kim ja się w ogóle zadaję?
32
-Ale proszę pana, nam się strasznie spieszy. –Znowu zaczął
dyskusje. –Ta tutaj –wskazał na mnie –zaraz musi byd w
domu, bo jak nie to jej Ciotka naśle na mnie FBI.
Momentalnie się wyprostowałam i spojrzałam na mojego
towarzysza niedowierzającym wzrokiem. Co on w ogóle
plecie!?
-Ach tak? –Powiedział z lekkim znużeniem gliniarz –W takim
razie wysiadamy z samochodu i podajemy mojemu koledze –
wskazał na radiowóz –swoją godnośd.
-Troy, nie żyjesz –Wysyczałam przez zęby, kiedy kierowaliśmy
się w stronę drugiego policjanta.
-W koocu jakaś akcja, nie Nick, co tym razem –Odezwał się
mężczyzna, którego do tej pory nie widziałam.
-Nic nowego Joe, dzieciak nie chce pokazad dokumentów,
pewnie zwinęli gdzieś tę furę.
-Hej, to mój samochód! –Wrzasnął Troy, a ja trąciłam Go w
ramie. Czy on nie może w koocu się uspokoid?
-Tak, tak, nie wątpię –Zachichotał ten, który nas zatrzymał. –A
teraz nazwisko i data urodzenia.
-Bolton –Chłopak skrzyżował ręce na piersi -13 czerwca ’92.
Mężczyzna wyjął radio z samochodu i przekazał dane Troya
komuś z centrali.
-A ty?
33
-Że ja? –Facet pokiwał głową –Po co, przecież ja nawet nie
prowadziłam!
-Nie kłud się z nimi. Zapomniałaś? Jeśli ktoś ma broo, to ma
rację. –Podszepnął mi mój towarzysz. Chyba zaraz ktoś
dostanie w twarz!
-A kto nie dalej jak 2 minuty temu sprzeczał się z tym
tłuściochem o dokumenty, co? A poza tym, oni są z drogówki
a tacy nie noszą broni. –Odszepnęłam do Niego.
-Długo mam czekad królewno?
Przeklęłam nieźle wnerwiona i odpowiedziałam sarkastycznie.
-Już się robi, mój rycerzu! –Zrobiłam słodką minkę –Swan, 11
listopad ’92.
-Oboje nieletni –powiedział Joe i podał moje dane przez
radio. Nagle coś zaczęło trzeszczed i zrozumiałam, że dostali
odpowiedź.
-Faktycznie to Jego wóz.
-A nie mówiłem!
-Więc dlaczego nie chciał pokazad dokumentów? –
Zastanawiał się Nick a po chwili podszedł do radiowozu i wyjął
z niego alkomat. Skierował się w stronę Troya. –Dmuchasz w
ten ustnik, dopóki nie powiem, że już, jasne?
Mój kumpel pokiwał głową po czym zaczął test. No, tego już
nie może spieprzyd. Całe szczęście, że wczoraj, (czy dzisiaj?)
34
nic nie piliśmy. Za jakieś 5 minut z powrotem będziemy w
drodze. Nim się spostrzegłam policjanci rozmawiali o czymś
ze sobą oglądając alkomat.
-No bez przesady –jęknął Troy –To było tylko kilka skrętów.
Nie wierzę, że aż takie halo, z tego powodu.
A ja nie wierzę, że go znam! OMZ, ten idiota właśnie nas
wydał.
-Słucham? –Zainteresował się ten tłuścioch.
-Mówię, że to była tylko trawa, nic nadzwyczajnego. Pewnie
panowie też tego próbowali w młodości.
Podeszłam do tego pacana i powiedziałam mu, że właśnie
zafundował sobie porządne lanie. Ten jednak nie rozumiał
dlaczego.
-To był test na obecnośd alkoholu a nie narkotyków –
Oświeciłam Go w koocu.
-Czyli, że oni by nas puścili?
-Dobrze, że w koocu zrozumiałeś. Szkoda tylko, że tak późno!!
-Więc teraz, kiedy przyznaliście się do brania narkotyków,
zapraszamy z nami na komendę. –Wyszczerzył się bezczelnie
Nick.
-Ale maryśka to nie narkotyk –Jęczał Troy, kiedy wsiadaliśmy
do policyjnego auta.
35
-Wiesz co? –Powiedziałam najspokojniej jak umiałam –
Zamknij się!
a
a
a
a
a
a
Siedzę właśnie w areszcie i tęsknie za moim różowym
zeszytem. Zarezerwowałabym w nim calutką kartkę tylko dla
Troya. Cały czas zastanawiam się jak alkomat można pomylid z
testerem na obecnośd narkotyków.
Po przyjechaniu tutaj dostaliśmy prawo do telefonu. Od razu
zadzwoniłam do Meg, ale ta małpa uznała, że nam nie
pomoże, bo nie zabraliśmy jej wtedy na skręta. Niech teraz
tylko będzie coś ode mnie chciała…
Oczywiście nie była to nasza pierwsza wizyta na komisariacie,
byłam wcześniej zgarniana za dragi i dzikie imprezy w domach
nic nieświadomych obywateli, którzy wypoczywali w Miami
albo innym Los Angeles. Moje dane, podobnie jak Troya, były
w kartotekach więc bez problemu skontaktowano się z
naszymi opiekunami.
Kilka razy zastanawiałam się dlaczego jeszcze nie siedzę w
poprawczaku. Dopiero teraz zorientowałam się, że to nie jest
normalne i pewnie moi rodzice mieli jakieś wtyki w policji.
Eh, tak naprawdę to nic o nich nie wiedziałam, cały czas ich
nie było. Niby dlaczego zaczęłam dpad i imprezowad? Z
nudów. Miałam wolną rękę, bo przez cały czas zajmowały się
36
mną jakieś niaoki, które pozwalały na wszystko. Na dobrą
sprawę, moi rodzice byli strasznie wyluzowanie, nigdy nie
dostałam nawet kary po nakryciu na paleniu albo dpaniu.
-Isabello Marie… -Dobiegł mnie głos Ciotki.
-Proszę Cię, nie koocz! –Przerwałam Jej w połowie zdania –
Jesteśmy w koocu w miejscu publicznym. A jaka była umowa?
Nikt nie wie o moim beznadziejnym trzecim imieniu, a w taki
sposób poznało by go wielu ludzi.
-Jakich wielu? Oprócz nas jest tu tylko ten młody recydywista,
Twój znajomy i ten miły Pan policjant. –Wyszczerzyła się w
stronę gliniarza. Boże! Ja nie znam tej kobiety, a już na pewno
nie jestem z nią spokrewniona. Żeby flirtowad z policjantem?
Błagam…
-A jak masz na trzecie, Bello? –zainteresował się Troy.
-A co Cie to interesuje?! –Powiedziałam w tym samym czasie,
co moja Ciotka odparła „Gienia”.
-Ej, a umowa?
-Ty też jej nie dotrzymałaś. Miałaś się już nie pakowad w
kłopoty.
Zabawne, kiedy się na to godziłam musiałam byd nieźle
narąbana. Nie mogłabym żyd bez kłopotów, byłoby strasznie
nudno.
-O, jak słodko! –Odparł mój ex-najlepszy przyjaciel. –Ludzie
będą mieli niezły ubaw jak im powiem.
37
Nie tak od razu!
-No cóż, nie chcę Ci psud zabawy –odparłam słodko –ale
jeszcze nikt nie wie kto Cie tak urządził.
W koocu się zamknął i nadąsał. Z niewinnym uśmiechem
wyszłam z celi kierując się w stronę policjanta.
-A teraz chcę odzyskad swoje rzeczy. –Powiedziałam do
Niego.
-Przykro mi, młoda damo, ale Twoja Ciocia już je odebrała.
Cholera, a zabrałam Troyowi paczkę papierosów. Ciotka na
pewno mi jej nie odda. Jak ja mam niby żyd bez szlugów?
Skrzyżowałam ręce na piersi i wystukiwałam jakiś rytm stopą,
kiedy Mey przeszła obok mnie, kierując się w stronę wyjścia.
-Jak nie idziesz ze mną, to wracasz na piechotę –Powiedziała
wychodząc z pomieszczenia.
Westchnęłam i ruszyłam za Nią, rzucając Troyowi ostatnie
wściekle spojrzenie. Bo to niby przez kogo się tu znaleźliśmy?
a
a
a
a
a
a
-Musimy sobie poważnie porozmawiad. –Uznała, moja
ciotunia, kiedy weszłyśmy do domu.
No pięknie, zaczyna się. Westchnęłam i poszłam za nią do
salonu. Prawie zachichotałam, kiedy zobaczyłam, że kobieta
38
usiadła na wielkim fotelu, chciała chyba podkreślid swoją
wyższośd, ale cóż, nie udało Jej się to. Wyglądała po prostu
śmiesznie.
Zajęłam miejsce na nowej kanapie, którą rodzice kupili kilka
dni przed wypadkiem. Była Beżowa w jakieś brązowe esy-
floresy. Nie lubiłam takich dupereli, ale cóż, Oni tak.
-A więc Isabello, nie uważasz, że ostatnimi czasy bardzo
przesadzasz?
-Niby w czym? –Mruknęłam.
-We wszystkim –Westchnęła –Jednej nocy wychodzisz z domu
i nikomu o tym nie mówisz, nazajutrz rano wracasz wielce
obrażona i w dodatku pod wpływem alkoholu i z jakimś
obcym chłopcem u boku…
-Troy nie jest obcy. –Wtrąciłam.
-A mogłabyś mi nie przerywad? Dziękuję. Na czym to ja… A,
już wiem. Więc wracasz z nieznajomym, który chciał mnie na
dodatek zaatakowad, mówiąc coś o tym, że nie mam prawa
Cię stąd zabierad. Na szczęście dwiczyłam w młodości
samoobronę…
Ciekawe po co? –Pomyślałam –Chyba, żeby bronid się przed
dinozaurami.
-…Potem dostajesz karę, a mimo to wychodzisz z domu. I to
na dodatek w towarzystwie Tego młodego recydywisty! Rano
dzwonią do mnie z komendy, żeby powiedzied, że zatrzymali
39
Cię pod zarzutem posiadania narkotyków! Rozumiesz to?
Moją małą siostrzenicę podejrzewają o dpanie!
Dpanie? Pierwszy raz słyszę w ustach ciotki takie słowa…
-Rozczarowałam się na tobie, Isabello…
-To wszystko? Bo tak jakby, to ja nie mam czasu.
-O nie młoda damo, to jest dopiero początek!
Matko! Czego ta kobieta ode mnie chce? Nie to, ze wydaje mi
jakieś polecenia i zakazy, to jeszcze zabiera mój cenny czas!
-Na początek porozmawiajmy o tym –Poszperała chwilę w
torebce, po czym wyjęła paczkę papierosów. Tych samych,
które odebrano mi na komendzie. –Co to jest? –Zapytała.
-Papierosy. –Odpowiedziałam gładko.
-Źle! –Wrzasnęła –To są zabójcy! A zabójców się karze! –
Wstała i podeszła do kominka, który stał w salonie. Zdziwiłam
się, bo zazwyczaj nikt go nie używał, jednak teraz w jego
wnętrzu hulały czerwone, parzące języki.
Ona nie zamierza tego zrobid racja? –Pytałam samą siebie,
chociaż zamiary Ciotki były przejrzyste. W koocu wrzuciła,
nienaruszoną jeszcze paczkę, do ognia.
-Nie! –Krzyknęłam –Kurwa, to były ostatnie jakie miałam!
-Po pierwsze język! –Cóż, chyba właśnie powrócił Rambo –Po
drugie, to faktycznie była ostatnia paczka papierosów, jakie
miałaś okazję mied przy sobie. A po trzecie, na Paleniu się nie
40
skooczy. Od dzisiaj masz całkowity zakaz picia alkoholu, oraz
przebywania w jednym pomieszczeniu z Osobami mającymi
narkotyki…
-Ale jeśli pójdę do klubu, to nie będę się pytad każdej osoby,
czy ma dragi. To jest niedorzeczne.
-Dokładnie, dlatego od dziś w życie wchodzi też całkowity
zakaz imprez.
-Chyba śnisz! Ja nie przeżyje bez imprez tygodnia. Co ja
mówię? Tygodnia? Raczej 2 dni.
-Czas dorosnąd. Imprezowanie, nie jest wcale potrzebne do
szczęścia.
Tak, ciekawe dla kogo?
-Nie chce też widzied u ciebie innych dziwactw, takich jak to
coś w Twojej brwi.
-Masz na myśli pearcing?
-Nie obchodzi mnie jak to się nazywa. W każdym razie nie
robisz sobie więcej ani tego ani tych dziwnych rysunków na
skórze. Wiesz o co mi chodzi, takie coś, jak ten chuligan miał
na ramieniu. –Tatuaże? A co jej to przeszkadza? –A teraz idź
na górę i zacznij się pakowad. Wyjeżdżamy stad jak najszybciej
się da. Zaraz zadzwonię na lotnisko i zarezerwuję bilety.
Ona robi sobie ze mnie jaja, racja?
41
Wstałam z kanapy i wspięłam się po schodach. Wszystko o
czym teraz myślałam to łóżko. I nie chodziło o żadne rzeczy
‘dla dorosłych’ a o zwykły, ludzki sen. Jak bardzo chciałabym
się od tego odciąd, chociaż na chwilę. Weszłam do pokoju i
zamknęłam drzwi, jednak nigdzie nie mogłam znaleźd klucza.
Co się z nim stało? Chyba tylko Ci na górze się orientują.
Zdjęłam z siebie skórzaną kurtkę, conversy i dziurawe jeansy,
po czym skoczyłam na łóżko. Grzebałam chwilę między
poduszkami, które rozrzuciłam kilka dni wcześniej, aby po
chwili wyjąd z pomiędzy nich mój różowy zeszycik.
Tak jak obiecałam sobie wcześniej, poświęciłam całą stronę
dla Troya. Zanim skooczyłam, skrobnęłam też kilka słów o
Mey. Oczywiście, nie da się na niej odegrad w tradycyjny
sposób, ale zawsze jakiś się znajdzie…
Później chyba usnęłam, bo kiedy otworzyłam oczy coś pukało,
a za oknem było ciemno. Dopiero po chwili zrozumiałam, ze
to ktoś puka do drzwi.
-Wejśd –Krzyknęłam i przetarłam zaspane oczy.
-Bello, przyszłam Ci powiedzied, że wylatujemy w środę, tak
więc bądź gotowa.
-A mogę się dowiedzied co dzisiaj jest? Bo niekoniecznie wiem
ile do tej środy zostało…
-Niedziela, właściwie to jej koniec –westchnęła rozglądając się
po pokoju –Dlaczego Ty jeszcze nie zaczęłaś pakowania?
42
-Usnęłam, nie byłam więc do tego zdolna…
-Dobrze, niech Ci będzie.
Kobieta przeniosła na mnie wzrok po czym… czy ona się
niepewnie uśmiechnęła? To chyba jakiś joke, albo coś. To nie
mogła byd Mey. Tą prawdziwa pewnie porwało jakieś Ufo czy
inne tego typu badziewie.
-Chciałabym jeszcze raz z tobą porozmawiad –powiedziała, po
czym usiadła na brzegu mojego łóżka. Czy ona nie przekracza
jakiś granic? A co z Moją przestrzenią osobistą?
-Chodzi o to, że… Wiem, że Twoja matka jeszcze z Tobą o tym
nie rozmawiała… To znaczy… -Zaczęła się jąkad. Wow,
ciekawe o co chodzi?
-Nic z tego nie rozumiem. –Przyznałam szczerze.
Ciotka westchnęła i zaczęła przeszukiwad kieszenie. W koocu
coś z nich wyjęła. Jakiś mały przedmiot. Nie widziałam
dokładnie, w przytłumionym świetle, rzucanym przez księżyc.
Podała mi małe opakowanie a kiedy zobaczyłam co to jest
niemal nie zaczęłam chichotad. Czy Mey ma zamiar
uświadamiad mnie w sprawach, powiedzmy, zażyłych
stosunków damsko-męskich?
Tajemniczym przedmiotem było bowiem opakowanie z
prezerwatywą.
-A więc Bello, może zacznę od początku. Jeśli kobieta i
mężczyzna się kochają, chcą byd blisko siebie. I chcą… Hmm…
43
Pieprzyd się?
-… Obdarowywad siebie nawzajem.
Phi. Takiej głupoty to ja już dawno nie słyszałam.
-To –wskazała na gumkę, którą trzymałam –służy do, jak to
ująd, bezpieczeostwa? W każdym bądź razie to jest potrzebne
parą, które chcą byd blisko siebie, ale nie chcą żadnych
zobowiązao, np. dziecka.
-Ale o czym ty w ogóle mówisz? –Zagrałam idiotkę. Ta
komedia była po prostu genialna! Dlaczego ja nie mam
kamery, albo chociaż dyktafonu?
-Wiem, że jesteś za młoda na te sprawy… -Za młoda? Kobieto
o czym Ty do mnie mówisz? Mam w koocu 17 lat, nie? A po
raz pierwszy ‘poznałam bliżej’ chłopaka mając 14, więc nie
mów mi tu o młodości! -… Jednak ostatnie noce spędziłaś
razem z tym chłopcem. Ty na pewno nie odczuwasz jeszcze,
Hmm… pociągu, do mężczyzn, ale ten chłopiec… jak mu było?
-Troy.
-Ah, no tak, Troy. W każdy razie chłopcy w Jego wieku czują
już ten pociąg i chcą byd bliżej dziewczyn.
Te duperele są strasznie nudnę. Trzeba chyba odkręcid trochę
atmosferę.
-A co trzeba z tym robid, żeby byd bezpiecznym? –Zapytałam
siląc się na ciekawski ton, ale wewnątrz niemal nie
wybuchając ze śmiechu.
44
-Eh, no wiesz… to… -Ciotka spaliła buraka.
Po prostu pięknie. Kto mówi, ze zemsta nie może byd słodka?
Reszta naszej rozmowy toczyła się jeszcze bardziej komicznie.
Mey pokazywała mi różnice między słowem penis a tenis na
co ja przytakiwałam i w przerwach niekontrolowanych
wybuchów śmiechu wtrącałam: ‘naprawdę?’ bądź ‘co ty nie
powiesz ?’. Zaczęło się robid nieciekawie kiedy doszła do
chorób wenerycznych takich ja zapalenie pochwy. Udałam
więc szybko zmęczenie i pozbyłam się jej z mojego sacrum.
To już tylko trzy dni. Po upływie tego czasu wszystko się
zmieni. Jak ja mogę na to pozwolid!? Na dodatek jutro
pierwszy dzieo szkoły. Zwykle nie przejmowałam się tym
kiedy kooczą się, a kiedy zaczynają lekcje. Zawsze zręcznie
podrabiałam podpis mamy zwalniając się na cały tydzieo.
Eh, ciotka nigdy nie dałaby się na to nabrad. Jest dużo
twardsza niż matka. Ona na nic nie zwracała uwagi. Ślepo
wierzyła, że średnio co miesiąc klasa wyjeżdża na tygodniowe
wycieczki integracyjne, w których nie biorę udziału i całe dnie
przesiaduje poza domem u koleżanki Meg ucząc się staro-
arabskiego. Boże, jak ona mogła byd taka pusta?
Tata nie był lepszy. Pracował całe dnie jako kierownik
McDonald a, czasem obsługując też McDriva. Nigdy nie
zapomnę tych porannych akcji kiedy pytał mnie co chcę na
śniadanie a potem wołał czy zamówienie zgadza się z
monitorem.
45
Nie jestem sentymentalna, nie żal mi bezdomnych psów,
obdzieranych ze skór fok, ani nawet ofiar huraganów, ale tych
ślepych na życie, wiecznie zabieganych głupców będzie mi
brakowad. Zawsze dawali mi to co chciałam i za bardzo nie
obchodziło ich to co robię, gdzie chodzę i z kim się spotykam.
W przeciwieostwie do wścibskiej cioteczki Mey, która gdyby
mogła wdarła by z brudnymi butami w moje życie osobiste
depcząc je i wyrzucając do kosza. Zaraz, czy ja powiedziałam
gdyby mogła ? Ona właśnie to zrobiła. Dokonała bestialskiego
gwałtu na mojej prywatności i w dodatku próbuje ułożyd mi
życie według jakiegoś chorego, tylko jej znanego schematu.
Nie zamierzam dawad sobą rządzid tej starej prukwie! Ok,
zgodzę się ma nade mną pewną władzę, np. Może mnie
oddad do domu dziecka ( co prawda tylko na rok, ale to i tak
był by niezły obciach), albo wysład na farmę wujka Eryka co
było by chyba jeszcze gorsze.
Cały wieczór spędziłam nie wiedząc co ze sobą zrobid.
Ukradkiem spojrzałam na zegarek. Czerwone cyfry mrugały
wskazując północ. Salon tatuażu na Lexington Avenue
powinien byd jeszcze czynny. Jeżeli wrócę przed czwartą rano,
ciotka nawet nie pomyśli, że mogłam opuścid teren tego
pokoju, a rano jakby nigdy nic udam się do szkoły.
Plan był genialny. Postanowiłam nie zwlekad dłużej i już po
dziesięciu minutach wyskakiwałam przez okno do ogrodu,
uważając by przy lądowaniu ugiąd kolana i nie wypieprzyd się
46
na pysk co mogłoby obudzid ciotkę. Chwilę później gnałam już
Kent Avenue w stronę znajomych świateł Lexington.
Salon tatuażu był obskurny, ale w tej chwili było mnie stad
tylko na to ciotka obcięła mi fundusze z osiemdziesięciu
dolarów tygodniowo na zero. W środku było chyba jeszcze
gorzej niż na zewnątrz. Przypominało to średniowieczne
miejsce tortur. Klimatu dodawał temu fakt, że właśnie ktoś
rozdarł ciszę głośnym wrzaskiem. Nie należę do tchórzy, ale
na ten dźwięk włos zjeżył mi się na karku.
- A ty czego tu szukasz cukiereczku –usłyszałam ochrypły
męski głos. Za mną stał tęgi mężczyzna przypominający
wyglądem motocyklistę lub kierowcę ciężarówek.
- To chyba oczywiste. Z reguły ludzie przychodzą tu, żeby
sobie zrobid tatuaż. –Odpowiedziałam starając się by mój głos
brzmiał dorośle i pewnie. Chyba mi się to nie udało.
- Tak, masz rację, z reguły po to właśnie przychodzą. Chociaż
zdarzają się też takie panienki, które przychodzą tu zadowolid
Dużego Billa.
- Kto to Duży Bill?
- To właśnie ja. –świetnie koleś mówi o sobie w trzeciej
osobie. Zwykle tak zachowują się niezrównoważeni
psychicznie mordercy, gwałciciele i inne patologie społeczne.
-Hmm. Nie przypominam sobie abym po kogoś dzwonił więc
pewnie jesteś klientką. Dowodzik proszę.
47
Że co! Facet uważał, że jestem wyjątkowo dorosła, żeby się z
nim pieprzyd ale nie dostatecznie dorosła, żeby zrobid sobie
tatuaż!
- Zostawiłam w drugich spodniach ale może mi pan uwierzyd,
że jestem dużo starsza niż wyglądam.
- Taa..jasne. Masz szczęście. Dziś mamy dzieo dobroci dla
zdemoralizowanych bachorów z sąsiedztwa pod warunkiem,
że masz kasę.
- Sto dolarów wystarczy? –W oczach mężczyzny pojawił się
błysk
-Jestem do usług skarbie.
Zaprowadził mnie do zaśmieconego pokoju, gdzie potknęłam
się najprawdopodobniej o zużyty kondom, jednak nie miałam
odwagi spojrzed w dół.
- A teraz co i gdzie?
- Że co proszę?
- Co mam ci wytatuowad i gdzie, cholera przecież nie jestem
jasnowidzem!
- Chioski napis ‘kocham Kentucky’ –Powiedziałam bez
zastanowienia.
Nigdy wcześniej nie myślałam o tym jak ma wyglądad tatuaż.
To miało byd coś co przypominałoby mi o moim kochanym
mieście zanim opuszczę je prawdopodobnie na zawsze
48
-Na wewnętrznej stronie uda.
a
a
a
a
a
a
Cholera! Tylko to chodziło, a właściwie latało z prędkością
odrzutowca, w mojej głowie. Teraz już wiem dlaczego na ludzi
z tatuażami patrzy się jak na idiotów. To są jacyś masochiści,
czy inne gówno tego typu.
Ała, jak to boli!
Ok., chciałam zrobid na złośd ciotce ale nikt nie powiedział mi,
ze to będzie bolało. I jeszcze przez jakiś czas będzie się goiło i
paskudziło… Ble! Jak ja mam to utrzymad w tajemnicy? Jeśli
Mey się o tym teraz dowie to zamiast do tego wygwizdowa
wyśle mnie do zakonu! Albo jeszcze gorzej. Do zakonu w tym
zapchlonym Forks!
Jakimś cudem doszłam do domu. Ale jak na pół-mózga
przystało nie przemyślałam tego, jak mam się dostad do
środka. No po prostu świetnie. Wróciłam do frontowych
drzwi i zaczęłam myśled, co takiego właściwie mogę teraz
zrobid. W koocu wpadłam na genialny plan. Miałam we
włosach wsuwki. Jeśli ucieczka niczym z filmów akcji się
powiodła, to czemu z otwieraniem drzwi spinką, miałoby byd
inaczej?
Ok., to nie jest jednak takie proste, ale w koocu udało mi się
otworzyd ten jebany zamek. Poświęciłam na to co prawda
49
jakieś 1,5 godziny i ze 4 wsuwki, ale teraz oto stoję w holu.
Aktualnie mam tylko jedno marzenie. Położyd się i spad. Spad,
ile dusza zapragnie.
Weszłam na górę i położyłam się na miękką, przeszłą dymem
papierosowym pościel. Tak, teraz wystarczy tylko zamknąd
oczy i…
Nagle do pokoju coś wtargnęło z głośnym łoskotem.
-Bella! Wstawaj! Zaczyna się nowy dzieo! A poza tym musisz
wyszykowad się do szkoły! –No tak, mogłam się tego
spodziewad. Nawet tu tę prukwę obowiązują wiejskie
zwyczaje.
-Hę? -Jęknęłam.
-Wstawaj, wstawaj!
Kobieta zerwała ze mnie kołdrę i zrzuciła na podłogę.
-Kurwa, moja noga!- wymsknęło mi się
-Język Isabello! A poza tym spadnięcie z łóżka jeszcze nikomu
nie zaszkodziło!
Może nikomu nie, ale nastolatce ze świeżym tatuażem na
pewno.
Jakoś udało mi się przekonad Mey, że sama doskonale
potrafię wybrad sobie świeże ubranie do szkoły. Tak więc
Kobieta wyszła a ja złapałam za komórkę i szybko znalazłam
to, czego szukałam.
50
-Troy, idioto teraz coś wymyśl! - Pisnęłam kiedy kumpel
odebrał.
-Co? Kto mówi? I czemu dzwonisz osobo w środku nocy? -
Bełkotał.
-Troy, to ja - Wnerwiłam się. Trzeba było go jakoś rozbudzid. -
Właśnie jedzie po ciebie policja, ta laska z knajpy cię pozwała.
No wiesz ta, której pokazałeś fiuta.
-Że co? Która? Helga? Ta Niemka? Ona pokazała mi cycki i
jakoś nie mam zamiaru jej za to pozywad, poza tym graliśmy
wtedy w rozbieranego pokera. -No właśnie o to mi chodziło,
rozbudził się.
-Jest mały problem. Nikt z tobą nie grał ty mały zjebie, do tej
pory nie rozumiem po chuj się rozbierałeś.
- Jak to?!
- Przecież nikt ci nawet nie rozdał kart! Dobra mniejsza o to,
nie w tej sprawie dzwonię. Nikt Cię nie pozwał, jak na razie,
ale ja to zrobię jeśli mi nie pomożesz.
-Co?!
Kretyn
-Przyjeżdżaj do mnie. Migiem.
- Po co?
51
- A i wymyśl jakąś sensowną wymówkę, chorobę czy coś w
tym stylu. Ciotka chce mnie wysład do szkoły! Tylko zagęszczaj
ruchy, na razie. - Rozłączyłam się.
a
a
a
a
a
a
Ile czasu może szykowad się facet? Spojrzałam na zegarek i
przeczesałam w wyniku frustracji włosy palcami. 7.30.
Cholera, gdzie się podział ten debil? Zaraz muszę wyjśd, a
właściwie ciotka wywali mnie do szkoły.
Nie żyjesz Troy, jeśli nie przyjdziesz za 3, 2, 1…
Puk, puk.
Nie powiem, ma wyczucie.
Wyleciałam z pokoju i zbiegłam po schodach prawie wpadając
w korytarzu na Mey. W koocu otworzyłam drzwi, za którymi
czekał mój kumpel.
-Troy? -Udałam zdziwienie. - Co ty tutaj robisz?
-Przecież sama do mnie dzw…- Nie dokooczył, bo właśnie
kopnęłam go w piszczel - Ała!
-To się nie wydurniaj. Prukwa w pobliżu. –Szepnęłam. Kiedy
Troy pokiwał w zrozumieniu ja kontynuowałam już nieco
głośniej. - Jak to nie ma lekcji? Słyszałaś ciociu? -Przymilałam
się.
52
-Nie ma szkoły? Niemożliwe! Jest w koocu poniedziałek!
Popatrzyłam wyczekująco na chłopaka a ten zaczął coś
zmyślad.
-No tak, ale….. eeeee… –Kurwa Troy ty imbecylu wymyśl coś –
dzisiaj w nocy Alkaida porwała naszą panią dyrektor, gdyż
potrzebowali amerykanki w średnim wieku do nakręcenia
irakijskiego pornola….
a
a
a
a
a
a
I tak dzięki niezwykłej inteligencji mojego „przyjaciela”
zmierzałam właśnie droga w kierunku szkoły.
- Troy?
- Tak?
- Mówiłam Ci już, że jesteś jebanym imbecylem z mózgiem
paprotki?
- Bello, paprotki nie mają mózgu. – Powiedział to z takim
przekonaniem, że zaczęłam mied wątpliwości, iż w ogóle
posiada coś takiego jak IQ.
- A Alkaida to nie wytwórnia izraelskich filmów
pornograficznych ty skooczony kretynie!!!! – Wydarłam się
tak głośno, że sąsiadka z domu obok spadła ze schodów. – I co
teraz zrobimy? Jak Mey się dowie, że znowu nie było mnie w
budzie na 100 % skooczę na farmie wujka Eryka. A wierz mi to
53
miejsce jest dla mnie tak okropne, jak dla ciebie klub
gejowski.
- O boże! –Pokiwał w zrozumieniu głową –Czyste zło. Luzik
Bells zostaw to mnie. –Wyszczerzył się wyciągając komórkę z
kieszeni.
- Coś nie za bardzo mnie przekonałeś. –Popatrzyłam na niego
pytającym wzrokiem, kiedy zaczął wystukiwad jakiś numer w
telefonie. – Gdzie dzwonisz!? – Ogarnęło mnie przerażenie.
Ostatnim razem Troy porwał mnie spod szkoły furgonetką
kumpla. Wyskoczył w czarnej kominiarce i z pistoletem na
kulki. Skooczyło się to tym, że ganiało nas całe FBI. Dobrze, że
jego rodzice są nadziani. Przynajmniej stad ich na opłaty za
akcje policyjne, strażackie, opłacenie opieki medycznej,
remont klubów i kaucje w areszcie, a jeśli już o tym mowa… -
Ile wynosi kaucja za areszt i zarzut posiadanie narkotyków i
jeszcze prowadzenia pod wpływem?
- Jej Bells! Nie chcesz wiedzied! Starzy odcięli mi dochody
chyba do czterdziestki. Ojciec opowiadał jak bardzo się na
mnie zawiódł, a matka krzyczała coś o jebniętym umysłowo
psychopacie. Nawet trzy uncje zioła nie są tego warte. A teraz
patrz i ucz się. –Przyłożył telefon od ucha i odchrząknął. –
Dzieo dobry z tej strony Peter Parker, jestem lekarzem Belli
Swan. Otóż Bella ostatnio źle się czuje. Niestety
podejrzewam, że ma świerzbiączkę . Do kooca tygodnia
będzie musiała zostad w domu, więc proszę o
usprawiedliwienie jej nieobecności w szkole. Tak oczywiście,
54
że poinformuję panią o postępach w leczeniu. Pozdrowię
Bellę. Dziękuję. Do widzenia. – rozłączył się i powiedział z
triumfem – Załatwione. Wisisz mi uncje zioła.
- Troy posłuchaj mnie uważnie bo więcej tego nie powtórzę.
Jesteś wielki! – Naprawdę odczułam ulgę. Jedno mnie tylko
zastanawiało… - skąd miałeś numer do pani Jankins?
- Och Bells to długa i cholernie zboczona historia – zaśmiał się
ironicznie.
- Wiesz co Ci powiem? Jesteś obrzydliwy. Pani Jankins?! Ona
ma ze czterdzieści lat!
- Ale za to temperament siedemnastolatki. – Po chwili oboje
wybuchliśmy śmiechem.
Troy potrafi byd wnerwiającym, kretyoskim,
niedorozwiniętym, pojebanym erotomanem, ale urozmaica
moje życie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wkrótce to
wszystko stracę. Stracę jego. Ta myśl nie daje mi spokoju.
Wizja świata bez Troy’a, który wypełnia każdą moją komórkę
przytłoczyła mnie niczym jakaś cholerna skała. Prawie
poczułam jak jej ciężar wyciska mi powietrze z płuc.
-Hej mała, co jest? – W jego głosie kryło się zaniepokojenie.
-Zdajesz sobie sprawę, że w czwartek już mnie tu nie będzie?
- Wiem, wiem skarbie, ale staram się o tym nie myśled.
Ważne jest tylko to, co tu i teraz. Nie ma sensu myśled o tym,
co się jeszcze nie zdarzyło.
- Matko, Troy to najmądrzejsze słowa jakie kiedykolwiek
padły z twoich ust.
- Tak naprawdę to przeczytałem to na pudełku płatków
55
śniadaniowych, ale dzięki za uznanie. To wiele dla mnie
znaczy.
-To, co? Mokry pies? – Zapytałam
-Mokry pies. –Przytaknął z uśmiechem.
a
a
M
M
e
e
y
y
p
p
o
o
v
v
a
a
- Co za rozpieszczona, pyskata, mała ladacznica! Nie wiem jak
Tom i Melanie mogli do tego dopuścid. Gdybym od początku
się nią zajmowała na pewno nie wyrosłaby na szlajającą się po
klubach przyszłą ulicznicę. Przynajmniej nie pieprzy się z byle,
kim. Chociaż ten jej przyjaciel… Troy? Ach no tak. Bella
wspominała mi, że jest gejem.
Wyjrzałam przez okno i westchnęłam widząc tego
zdezelowanego vana.
-Dam sobie obciąd obie ręce, że Bells na pewno nie ma teraz
w szkole. –To może trochę dziwne, ale zawsze, gdy coś mnie
mocno wkurzy gadam do siebie. Teraz jednak nie odczuwam
zwykłej złości. To uczucie bezsilności pomieszanej z
rezygnacją. Naprawdę nie wiem jak mam do niej dotrzed. Jak
pokazad, że wcale nie chcę dla niej źle. Z kieszeni spodni
wyjęłam starą dobrze mi znaną fotografię. Była na niej mała
dziewczynka na łaciatym kucyku.
- Och Bello, czemu musiałaś się aż tak zmieniad. Ile bym dała,
żebyś znowu była tą samą bezbronna istotką.
56
W oczach zakręciły mi się łzy. Szybko wetknęłam zdjęcie z
powrotem do kieszeni. Dom wydawał się taki duży i pusty,
gdy nikogo w nim nie było. Muszę jakoś umilid sobie resztę
popołudnia.
Pokój Belli był jak zwykle jednym wielkim śmietnikiem.
Dziwne, że ktoś może zrobid taki bałagan w pomieszczeniu, w
którym praktycznie tylko śpi, a to też nie zawsze. Otworzyłam
szafę i pospiesznie przeszukałam stertę ubrao na jej dnie.
- No dalej, gdzieś tu musi byd… O, mam! – W mojej ręce
spoczywała już butelka Johny Walkera. Cholera skąd
gówniarstwo ma dostęp do takich alkoholi! Nie zawracałam
sobie głowy szukaniem szklanki. Pociągnęłam jeden łyk i drugi
i trzeci i…. kurwa, kurwa, kurwa, kogo licho niesie! Na dole
ktoś ewidentnie majstrował przy drzwiach. Zabrałam butelkę
ze sobą i ruszyłam z wyzywad jebanego gościa bez poczucia
chwili. Jednak, gdy otworzyłam drzwi nikogo nie było.
- Alle, o co chodzi…?! – Wtedy mój wzrok przykuł dziwny
przedmiot wiszący na drzwiach. Przypominał podłużny…
gumowy… balonik? Gdy uważnie zbadałam ów przedmiot
okazało się, że na pewno nie jest to balonik.
- O fuuuuu! Co za czub przybija mi do drzwi kondomy?!!- W
środku dostrzegłam jeszcze coś. Była tam mała zwinięta
karteczka. Pospiesznie ją wyjęłam i przeczytałam liścik:
„
Bello
57
To było najlepszy sex, jaki
kiedykolwiek przeżyłem. Musimy to
powtórzyć, tylko tym razem nie udawaj
orgazmu – daj mi się wykazać.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
MATT
”
- Ale, ale, ale… to nie możliwe! To nie może byd prawda.
Usłyszałam brzdęk tłuczonego szkła i obraz zalała mi
ciemnośd.