Wiersze dla dzieci władysław Bełza

background image
background image

Plik jest zabezpieczony znakiem wodnym

background image

ARCYDZIEŁA KLASYKI LITERATURY

Władysław Bełza

Wiersze dla

dzieci

Wybór

Warszawa 2012

background image

4/116

background image

Spis treści

Katechizm polskiego dziecka

Katechizm polskiego dziecka
Czym będę?
O celu Polaka
Cnoty kardynalne
Co kochać?
Disce puer
Polska mowa
Ziemia rodzinna
Modlitwa za Ojczyznę
Modlitwa polskiego dziewczęcia
Do polskiego chłopięcia
Do polskiej dzieweczki
W podziemiach Wawelu
Marsz Skautów

background image

Legenda o garści ziemi polskiej

Baśń o królewnie na drewnianych

nóżkach

Matka i dziecko

Matka
Bez mamy
Jak kochać mamę
Zawsze mama
Rozmowa z mamą
Imieniny mamy
Serce matki
Mama płacze
Nie budź mamy
Słuchaj mamy
Modlitwa za mamę
Gwiazdka matki

Babuleńka
Dzieci i ptaszki

Do dzieci
Gniazdko

6/116

background image

W klatce
Szczygieł
Dzięcioł
Rozmowa z gołąbkiem
Słowik
Sroka
Skowronek
Bocian
O czym kogut pieje
Legenda o jaskółkach
Kukułka
Wróbel
Pożegnanie ptasząt
Pamiętajcie o ptaszkach

Metryczka książki

7/116

background image

Katechizm polskiego

dziecka

Katechizm polskiego dziecka

– Kto ty jesteś?
– Polak mały.
– Jaki znak twój?
– Orzeł biały.
– Gdzie ty mieszkasz?
– Między swemi.
– W jakim kraju?
– W polskiej ziemi.
– Czym ta ziemia?
– Mą Ojczyzną.
– Czym zdobyta?
– Krwią i blizną.
– Czy ją kochasz?

background image

– Kocham szczerze.
– A w co wierzysz?
– W Polskę wierzę.
– Coś ty dla niej?
– Wdzięczne dziecię.
– Coś jej winien?
– Oddać życie.

[Zmiana pierwszej strofki dla
dziewczątek]
– Kto ty jesteś?
– Polka mała.
– Jaki znak twój?
– Lilia biała.
itd.

Czym będę?

Nieraz, gdy sobie
W kątku usiędę,
To myślę o tym,
Czym też ja będę?

9/116

background image

Trudno się zawsze
Trzymać mamusi,
Bo każdy człowiek
Czymsiś być musi.

Więc może będę
Dzielnym ułanem,
Lub w cichej wiosce
Skromnym plebanem.

Może też inną
Pójdę kolejką:
Będę malarzem
Jak nasz Matejko.

A może sobie
I to zdobędę,
Że ziemię ojców
Uprawiać będę.

10/116

background image

Lecz jakimkolwiek
Iść będę szlakiem:
Zawsze zostanę
Dobrym Polakiem!

O celu Polaka

Polaka celem:
Skrucha przed Bogiem,
Mir z przyjacielem,
A walka z wrogiem.

Cześć dla siwizny,
Czyste sumienie,
Miłość Ojczyzny
I poświęcenie.

Chętnie krew własną
Dać w dobrej sprawie,
Zacnie i jasno
Dążyć ku sławie.

11/116

background image

Umieć na progu
Złożyć urazy,
Mieć ufność w Bogu
I żyć bez skazy.

Trudy i znoje
Znosić z weselem,
To, dzieci moje,
Polaka celem.

Cnoty kardynalne

Trzy są cnoty, o tym wiedz,
Które trzeba w sercu strzec.

Pierwsza, WIARY silna broń,
Wiary w Polski trwały byt,
Że ją dźwignie Boża dłoń
I na sławy wzniesie szczyt!

Druga, w doli gorzkiej, złej,
Niech od zwątpień strzeże cię;

12/116

background image

Zdrój pociechy płynie z niej,
A NADZIEJĄ zowie się!

Trzecia, MIŁOŚĆ, której siew
W serca rzucił niebios Pan,
Która każe własną krew
Za ojczysty przelać łan!

Te są cnoty, o tym wiedz,
Któreś winien w sercu strzec!

Co kochać?

Co masz kochać? pytasz dziecię,
Co dla serca jest drogiego?
Kochaj Boga, bo na świecie,
Nic nie stało się bez Niego.

Kochaj ojca, matkę twoją,
Módl się za nich co dzień z rana,
Bo przy tobie oni stoją
Niby straż od Boga dana.

13/116

background image

Do Ojczyzny, po rodzinie,
Wzbudź najczystszy żar miłości:
Tuś się zrodził w tej krainie,
I tu złożysz swoje kości.

W czyim sercu miłość tleje,
I nie toczy go zgnilizna,
W tego duszy wciąż jaśnieje:
Bóg, rodzina i ojczyzna!

Disce puer

Siadł król Batory na swej stolicy
W sławy i blasku potędze;
Miecz mu połyskał w dzielnej prawicy,
Dłoń drugą oparł na księdze.

Przed królem stało małe pacholę,
Uśmiech miał w oczach swawolny,
Ale myśl jakąś jasną na czole,
A był to biedny żak szkolny.

14/116

background image

Choć ubiór jego nie lśnił szkarłatem,
Bo nosił świtkę siermiężną;
Nie drżał on trwożnie przed majestatem,
Choć stał z pokorą należną.

A król i mędrzec w jednej osobie,
Los chłopca mając na względzie:
„Ucz się! – doń rzecze – a ja to zrobię,
Że w pierwszych będziesz stał rzędzie!”

Bo wiedział król ten, że nie garść złota
Darzy znaczeniem i władzą;
Ale nauka, prawość i cnota,
Na szczeble sławy prowadzą.

I choć król dawno spoczął już w grobie,
Dotąd brzmi jego orędzie:
„Ucz się pacholę! a mówię tobie,
Że będziesz w pierwszych stał rzędzie!”

15/116

background image

Polska mowa

Ukochaj dziatwo słowo rodzinne,
Skarb twój najdroższy, wspaniały!
Tym słowem usta twoje niewinne,
Pierwszy paciorek szeptały.

A co po Bogu najdroższe dziatki!
Dla duszy tkliwej i czystej:
Słodkie imiona ojca i matki
Wzięłyście z mowy ojczystej.

Pierwsze wrażenia, pierwsze pojęcia,
Pieśń ptaszka, kwiatki w dąbrowie,
Co zajmowały umysł dziecięcia,
W tej tłumaczono wam mowie.

Nie tylko kraj ten, w którym żyjecie,
Ojczyzną waszą się zowie:
Bo jest i druga ojczyzna, dziecię,
Co w polskim mieści się słowie.

16/116

background image

Z głębi serc polskich, nurty żywemi
Rwie się jak rzeka wspaniała:
To mowa ojców, co naszej ziemi
Nazwisko „Polski” nadała.

A jakież czary mowa ta mieści:
Raz gromem huczy i błyska;
To znów się ozwie jękiem boleści,
Że aż łzy z oczu wyciska.

Bo w niej się chowa moc tajemnicza,
Ta czarodziejska moc wróżki:
Co raz ją zmienia w pieśń Mickiewicza,
To znowu w hasło Kościuszki!

Więc czcij to słowo, co się u świata
Okryło zasług wawrzynem!
Bo kto nim gardzi albo pomiata,
Ten złym Ojczyzny jest synem!

Ziemia rodzinna

17/116

background image

Całym mym sercem, duszą niewinną
Kocham tę świętą ziemię rodzinną,
Na której moja kołyska stała
I której dawna karmi mię chwała.

Kocham te barwne kwiaty na łące,
Kocham te łany kłosem szumiące,
Które mię żywią, które mię stroją
I które zdobią Ojczyznę moją.

Kocham te góry, lasy i gaje,
Potężne rzeki, ciche ruczaje;
Bo w tych potokach, w wodzie u zdroja
Ty się przeglądasz Ojczyzno moja,
Krwią użyźniona, we łzach skąpana,
Tak dla nas droga i tak kochana!

Modlitwa za Ojczyznę

„W imię Ojca – w imię Syna
I świętego Ducha”,
Polska modli się dziecina,

18/116

background image

A Pan Bóg ją słucha.

W oczach dziecka dwie łzy duże,
Wiara w każdym słowie:
„Ojcze! – błaga – coś jest w górze,
Daj Ojczyźnie zdrowie!

Pobłogosław dłońmi Swemi
Mą ojczystą strzechę;
A mnie dozwól dla mej ziemi
Uróść na pociechę!”

Tak schylone nad posłaniem
Dziecię z Bogiem gwarzy;
A Bóg słucha z pobłażaniem
Na ojcowskiej twarzy.

Słucha... zważa każde słowo...
Zadumał się... myśli:
I nad dziecka jasną głową
Znak zbawienia kréśli.

19/116

background image

Modlitwa polskiego dziewczęcia

Wiem ja, bo mi o tym
Mama powiadała:
Żem dziecię tej ziemi,
Żem jest Polka mała.

I wiem, jak mi Polska
Jest droga i miła,
Bom się w polskiej mowie
Pacierza uczyła.

Bo mię polskie niwy
Chlebem swym karmiły;
Bo mię polskiej pieśni
Skowronki uczyły.

Bo mię tam na niebie
Strzeże Matka Boska,
Ta polska królowa,
Nasza Częstochowska.

20/116

background image

Bo przy Bożym tronie
Polscy święci stoją
I co dzień się modlą
Za Ojczyznę moją.

Więc i ten paciorek
Polskiego dziewczęcia
Przyjm, o wielki Boże,
W ojcowskie objęcia!

Bo on się z mej duszy
Wyrywa jak łkanie:
„Ojczyznę kochaną
Racz nam wrócić Panie!”

Do polskiego chłopięcia

Nie płacz, nie płacz synku drogi,
Żeś na ziemi swej ubogi!
Że nie miecz ci ani radło,
Lecz tułactwo w doli padło,
Żeś łzy tylko i cierpienia,

21/116

background image

Odziedziczył z twego mienia.

Przez Bóg żywy, to fałsz, dziecię!
Naprzód wziąłeś na tym świecie
To, co rodu twego znakiem:
Imię zacne, żeś Polakiem.

A czy wiesz ty, ile cześci,
Krwi i chwały w nim się mieści?
Czy wiesz, jaka to poczciwa
Duma wzrusza twe serduszko,
Gdy z usteczek ci się zrywa:
To Batory! To Kościuszko!

Urodzajna twoja rola,
Zbożem śmieją ci się pola,
Lasy twoje echa głuszą,
Owce wełną ci się puszą,
A jesienią na jabłoni,
Owoc się jak szkarłat płoni,
Że zostaje na przychówek

22/116

background image

I na zimę, i przednówek.

A więc nie płacz, synku drogi,
Żeś na ziemi swej ubogi;
Bo z twych łanów, w dawne lata
Tyś spichlerzem był pół świata,
Dzieląc wszystkich pod swym niebem
Równo sercem jak i chlebem.

Sól z Wieliczki brałeś hojnie,
Złoto w dani lub na wojnie,
A na pługi i do zbroi,
Szło żelazo z ziemi twojéj,
I starczyło z twojej gleby,
I na zbytek, i potrzeby.

Więc pogodnym patrz mi licem,
Boś ty skarbów tych dziedzicem!
I rąk nie łam z próżną troską...
Wróci Bóg, co przemoc wzięła!
W sprawiedliwość wierzmy boską:

23/116

background image

Jeszcze Polska nie zginęła!

Do polskiej dzieweczki

Dzieweczko polska! Ukochaj szczerze
Prababek twoich święte pacierze;
Czcij pamięć ojców, bo ojce twoi,
Dzielni rycerze w skrzydlatej zbroi,
To męczennicy ojczystej sprawy
Lub bohaterzy z szańców Warszawy.

A potem kmiece ukochaj chaty,
Boś córą ludu, dziewczę liliowe;
Bo pod ich niską strzechą przed laty
Król, ojciec chłopków, pochylał głowę.

Kochaj wrzeciono, bo przy wrzecionie
Siedziała nieraz pani w koronie
I lnu pasemka składała w motki,
By nimi okryć biedne sierotki.

A nade wszystko miłością czystą

24/116

background image

Kochaj, ach! kochaj, ziemię ojczystą
I gdy nadejdzie godzina czarna,
Dla niej jak gołąb stań się ofiarna.

Dziś jeszcze małe dziewczątko z ciebie,
Co tylko lalki swoje kolebie;
Lecz gdy na wielkich łask swych zadatki
Bóg da ci nosić nazwisko matki:
Wtedy miast cacek, niech twój maleńki
Ojcowską szablę weźmie do ręki,
Rycerską zbroję włóż mu pod głowę,
Do snu mu pieśni śpiewaj bojowe,
Niech już w kołysce marzy zuchwale
O dawnej sławie, o przyszłej chwale!

W podziemiach Wawelu

Czy znasz, młody przyjacielu,
Groby królów na Wawelu?

Poznaj skarb ten dawnej cnoty,
Co ozdabiał czas miniony,

25/116

background image

Najcenniejsze to klejnoty
Z całej polskiej twej Korony.

Na kolanach idź, mój mały,
Przed te trumny marmurowe
I u szczątków dawnej chwały
Ze czcią pochyl twoją głowę.

Tu nadziei żar i wiary
Niech się w sercu twym rozgości,
Na ołtarzu tym ofiary,
Poświęcenia i miłości.

Tu uczucia najgorętsze
W młodym swoim rozpal łonie,
Bo tu wszystko, co najświętsze,
W tym złożono Panteonie!

Pod tych mrocznych wiązań stropem,
Legł król kmiotków pełen chwały,
Co nie szablą, ale snopem,

26/116

background image

Podparł polski tron wspaniały.

Tu Jagiełło na świątnicach
Starych bogów krzyże dźwiga;
Obok cudna, z łzą na licach
W sarkofagu śpi Jadwiga!

Ci co blaski światła siali,
I praw ludu wiernie strzegli:
Męże czynu, hartu stali,
Dwaj Zygmunci tutaj legli.

Tu szczerbiona w krwawym boju
Batorego szabla świeci;
A tam znowu, po dniach znoju,
Syty zwycięstw legł Jan trzeci!

Dalej widzisz, moja duszko,
Wawrzyn wstęgą przewiązany;
Tutaj spoczął nasz Kościuszko,
Wódz nad innych ukochany!

27/116

background image

Obok niego, dziecię moje,
Książę Józef legł ze sławą,
Co do walki polskie woje
Marszałkowską wiódł buławą!

Wszystkoż, wszystko tak posnęło,
Jak te sławy naszej świadki?
Wszystkoż, wszystko tak minęło,
Jak na grobach więdną kwiatki?

Precz z rozpaczą! Choć z mogiły,
Roześmieje się kwiat w wiośnie!
Więc zaczerpmy tutaj siły,
Bo z przeszłości – przyszłość rośnie!

Marsz Skautów

„Święta miłości kochanej ojczyzny”,
Oto w twą służbę wchodzi hufiec nasz!
Od lat najmłodszych do późnej siwizny
Pragnie przy tobie czujną trzymać straż!

28/116

background image

Równajmy krok,
Wytężmy wzrok,
Czy gdzie się podstęp nie kryje?
Uderzmy w ton
Silny jak dzwon:
Polska niech żyje! Niech żyje!

My łez nie ronim nad twoją mogiłą,
Bo nie wierzymy, żeś złożona w grób!
W nas życie młode tętni całą siłą,
Żyć dla cię chcemy – nie konać u stóp!
Równajmy krok...

Pragniemy spajać nadziei ogniwa,
Że nam zwycięstwo da nabyty hart;
Że i ty z nami żyć będziesz szczęśliwa,
I każdy syn twój będzie ciebie wart!
Równajmy krok...

Będziem iść karnie pomimo przeszkody,
Będziem z zapałem walczyć o twój byt;

29/116

background image

Aby w nagrodę kiedyś z piersi młodej
Okrzyknąć twego odrodzenia świt!
Równajmy krok,
Wytężmy wzrok,
Czy gdzie się podstęp nie kryje?
Uderzmy w ton
Silny jak dzwon:
Polska niech żyje! Niech żyje!

Legenda o garści ziemi polskiej

Ojców naszych ziemio święta,
Ziemio wielkich cnót i czynów,
Tyś na wskroś jest przesiąknięta,
Krwią ofiarną twoich synów.

I nie darmo w twoje rano,
O! puścizno przodków droga!
Ziemią świętą ciebie zwano,
Boś najbliżej stała Boga.

Byłaś ziemią poświęcenia,

30/116

background image

Przytuliskiem licznych gości;
Dziwny ciebie opromienia,
Czar męczeństwa i świętości.

Niegdyś ze stron tych pątnicy,
Z wiarą w sercu niewymowną,
Do Piotrowej szli stolicy,
Po relikwii kość cudowną.

I gdy o ten dar nieśmiało
Dla Ojczyzny swej prosili,
Papież schylił głowę białą
I tak odrzekł im po chwili:

„O, Polacy! O, pielgrzymi!
Na cóż wam relikwia nowa?
Wasza ziemia krwią się dymi
I dość świętych kości chowa.

Wszakże jeszcze do tej pory,
W bitwach z Turki i z Tatary,

31/116

background image

Męczenników waszych wzory,
Są świadectwem waszej wiary”.

I wziął w rękę swą sędziwą,
Polskiej ziemi grudkę małą,
I na dłoń mu się, o! dziwo!
Kilka kropli krwi polało.

„Weźcie, rzecze, proch ten z sobą
I cud Boży głoście wszędzie!
Niech ta ziemia wam ozdobą
I relikwią świątyń będzie!

Niechaj proch ten z waszych progów
Wciąż wam świadczy przed oczyma:
Jak nad Boga – nie ma Bogów,
Nad tę ziemię świętszej nie ma!”

32/116

background image

Baśń o królewnie

na drewnianych

nóżkach

Była sobie królewna,
Chyba wróżkom pokrewna,
Bo od młodych lat była,
Tak nadobna i miła,
Taka dobra i słodka,
Taka luba pieszczotka,
Taka jakaś przylepka,
Takie miała ci ślepka,
Że jak nimi spojrzała,
Wszystkich u nóg swych miała.

A lubiła pasjami,

background image

Wieczorynki z tańcami,
I lubiła na bale,
Chodzić z boną na salę,
Bo tańczyła jak fryga,
Co to w oczach się miga,
Gdy przez chłopców puszczona,
Leci niby szalona,

Aż tu razu pewnego,
Dnia, nie pomnę, którego,
Gdy ze swymi dworzany,
Znów puściła się w tany:
Nagle w wirze mazura,
Kiedy przyszła jej tura,
Ktoś ją trącił znienacka,
A że śliska posadzka,
Więc się nagle zachwiała,
I bęc!... nóżki złamała!

Leży biedna na ziemi,
Płacze łzami rzewnemi,

34/116

background image

Przez łzy patrzy na nóżki,
Z których same okruszki,
Łamie rączki u czoła,
I zawodzi i woła:
– „O mój Boże, mój Boże!
Kto mię biedną wspomoże?”

Aż tu słychać za murem,
Jak rozlega się chórem,
Śpiew myśliwski dobrany,
Co brzmi jakby organy:
„Pojedziemy na łowy,
Do zielonej dąbrowy!”

To królewicz Słodyczek,
Śpiewa jakby słowiczek;
Piosnka wpada do ucha,
A królewna jej słucha,
Słucha, słucha i myśli:
– Żeby do mnie tu przyśli,
Poradzili niebodze,

35/116

background image

Która cierpi tak srodze!

A wtem drzwi się otwarły,
Naprzód weszły dwa karły;
Jeden dźwigał koronę,
Drugi berło złocone;
A za nimi do sali,
Orszak dworzan się wali;
Wszyscy piękni, dostojni,
Szumni, dumni i zbrojni:
Ten niósł kołczan i strzały,
Ten znów pancerz wspaniały,
Ten królewski hełm z kitą,
Ów zwierzynę ubitą;
Aż nareszcie szedł tłusty,
Niby beczka z kapusty,
Ledwie mieszcząc się drzwiami,
Wielki kuchmistrz z rondlami.

Wtem coś błysło na końcu,
Jakbyś przejrzał się w słońcu,

36/116

background image

Jakby nagle z błękitu,
Strzelił promień przedświtu;
W takim blasków potoku,
Z dumą w czole i w oku,
W szatach jakby do ślubu,
Od trzewików do czubu,
Przyodziany wspaniale,
Wszedł królewicz na salę.

Uderzyły fanfary,
Organ ozwał się stary,
A panowie i panie,
Ile w piersiach sił stanie,
Ile w nich się tchu kryje:
Wykrzyknęli: „Niech żyje!”

Ukłonił się królewic,
W stronę dworzan i dziewic,
Lecz zachmurzył wnet czoło,
Kiedy spojrzał w około,
Bo się spotkał z królewną,

37/116

background image

Co leżała jak drewno.

Ody królewicz ją zoczył,
Zaraz do niej poskoczył,
Widząc straszną jej mękę,
Pocałował ją w rękę,
I pocieszał niebogę:
– „Ja ci zaraz pomogę!”

Poszedł prędko do boru,
Zrobił nóżki z jaworu,
Z trzewiczkami na drewnie,
I darował królewnie.

A królewna już rada,
Nowe nóżki zakłada,
I próbuje i skacze,
I już więcej nie płacze,
Bo jej nóżki drewniane,
Leżą jakby ulane.

38/116

background image

Czule zbawcy dziękuje,
Królewicza całuje.
– Królewiczu mój złoty,
Mówi głosem pieszczoty:
Dałeś nóżki z jaworu,
Więc nie odmów honoru,
Królewiczu kochany,
I puść ze mną się w tany!

Więc jej podał prawicę,
Lewą znak dał muzyce,
Huknął na swe dworzany:
– „Proszę za mną iść w tany!”
Suną nogi i nóżki,
W polonezie Moniuszki,
Co jak srebrny szum fali,
Powiał raźno po sali.

A królewicz na przedzie,
Ten rycerski tan wiedzie,
Co z wojennej kurzawy,

39/116

background image

W blasku zwycięstw i sławy,
Do królewskich podwoi,
Wszedł przy szabli i zbroi;
Co to taki jest stary,
Jak nasz taniec z Tatary,
W który nieraz z pogany,
Polak puszczał się w tany.

Raźno huczy muzyka,
Raźno taniec pomyka,
A królewna jak wiosna,
Uśmiechnięta, radosna,
Szczudełkami przebiera,
Na tancerza spoziera,
A spojrzenia jej biega,
Jak dwie strzały do niego.

Wtem... o! nieba! W pół drogi,
Coś splątało mu nogi,
I czy oczy nie mylą,
Jak królewna przed chwilą,

40/116

background image

Zanim wsparły go sługi:
Runął tancerz jak długi...

Poskoczyły sługusy:
Duży, średni i kusy;
Przywołano karzełka,
Co był mały jak pchełka;
Sprowadzono lekarza,
Z pobliskiego cmentarza,
Co tam właśnie wprowadzał,
Kogoś, co mu zawadzał.
Lecz daremne ich rady,
Zimne z wody okłady,
I troskliwie zabiegi,
Eskulapa kolegi:
Bo królewicz, o! rety!
Rozbił sobie niestety,
Całą swoją osnowę:
Ręce, nogi i głowę...

Za cóż, za cóż los srogi,

41/116

background image

Tak go skarał, o bogi!
Za cóż kłaść się do trumny,
Ma królewicz ten dumny,
I w lat swoich rozkwicie,
Tracić berło i życie?...

Ha! kto tańczy wciąż tylko,
Trwoniąc chwilę za chwilką;
Kto dla marnej zabawy,
Rzuca ważne w kąt sprawy:
Czy on królem potężnym,
Czy też chłopem siermiężnym,
Gdy niebacznie los kusi,
Taki koniec mieć musi!

Bo treść życia, młodzieży,
Nie na fraszkach zależy;
Nie na tańcach, swawoli,
Co czas chłoną powoli,
I są godne pogardy:
Lecz na pracy, na twardej,

42/116

background image

Dla swych bliźnich, współbraci,
Która tu się czcią płaci,
I uprawia grunt żyzny,
Dla pożytku ojczyzny.

Ale wróćmy na gody,
Gdzie królewicz nasz młody,
Jęczy biedny i stęka:
„Aj, aj, noga!... aj, ręka!...”

Każdy pomódz mu rady,
Aż ci przyszło do zwady,
I doradcy po chwili,
Omal że się nie bili.

Gdy tak wszyscy coś radzą,
A lekarze się wadzą:
Głos dobiega ich z dala,
Wędrownego górala,
Co w swej górskiej zaciszy,
Robi łapki na myszy.

43/116

background image

Więc karzełek powiada:
– „Proszę panów, jest rada;
Po co szukać lekarza?
Zawołajmy druciarza,
Niech nam księcia ratuje,
I jak umie zdrutuje”.

Wziął się druciarz do sprawy,
Zakasawszy rękawy;
Sięgnął po drut i glinę,
Robił dobrą godzinę,
I jak pierwszy konował,
Królewicza zdrutował.

A królewna niebożę,
Łez utulić nie może,
Że królewicz jedyny,
Z jej tak cierpi przyczyny...
Płacze dniami, nocami,
Wciąż zalewa się łzami,

44/116

background image

Aż od płaczu niebogi,
Wilgoć weszła w podłogi,
I pokryły się mury,
Pleśnią od tej tortury...
Wreszcie kwartał dobiega,
Jak się płacz jej rozlega;
Aż po roku się cała,
W łzy rzęsiste rozlała,
I zrobił się z królewny,
Staw szeroki, rozlewny,
W którym słychać jak nocą,
Chórem żabki rechocą.

A nad stawem wieczorem,
Pod zielonym jaworem,
Co na dany znak wróżek,
Wyrósł tutaj z jej nóżek:
Błądzi młodzian nieznany,
W zbroję z drutu odziany,
I gdy padnie noc cicha,
Jęczy, płacze i wzdycha.

45/116

background image

Chodzą wieści z dalewic,
Że to właśnie królewic,
Roztęskniony i rzewny,
Szuka ślicznej królewny.

46/116

background image

Matka i dziecko

Matka

Dziecię! jest mnóstwo Aniołów w Niebie,
Co każdy krok twój śledzą z obłoku,
Lecz tu na ziemi, tak blisko ciebie,
Czuwa twój Anioł z łezką na oku.
On cię osłania skrzydły swojemi,
A więc go kochać i czcić potrzeba,
Bo kto zasmuci Anioła ziemi,
To jakby smucił Aniołów z Nieba.
Czcij więc i kochaj matkę jedyną,
Bo to twój Anioł droga dziecino!

Bez mamy

Dziecinki moje! czy też wy wiecie,
Czym jest mateczka dla was na świecie?

background image

Czyście też kiedy myślały o tem,
Jakim to dla niej nieraz kłopotem
Jest upór dziecka, które umyślnie,
Z ócz biednej matki łzy rzewne ciśnie?

I czy wiesz dziatwo, jakeś bogatą,
Że są przy tobie mama i tato,
Którzy nad tobą i dniem i nocą,
Ciągle czuwają, wciąż się kłopocą,
I wspólnie z całą pracują siłą,
Aby dziateczkom ich dobrze było?

O! dziatwo moja, figlarna, żywa,
Ani przeczuwasz jakeś szczęśliwa!
Ani ci przez myśl nie przejdzie może,
Wciąż błogosławić wyroki Boże,
Że wam w dniach wiosny dały, o! dziatki,
Poić się słodkim imieniem matki!

Bo matka w życiu, dziatwo kochana,
To ręka Boga z niebios zesłana;

48/116

background image

To ciche skrzydło Stróża Anioła,
Które ci smutki rozwiewa z czoła;
To jasna gwiazda, co od powicia,
Świeci przez wszystkie dni twego życia.

Jeśli Bóg dzieciom matki poskąpi,
O! to tej straty nikt nie zastąpi...
To nie odkupić jej łez potokiem,
To wciąż się za nią obracać wzrokiem,
To wciąż, na smutnym życia ściernisku,
Tęsknić i tęsknić do jej uścisku!

O! na kolana padnijcie dzieci!
I temu oku, co dla was świeci,
I temu sercu, co jakby złote,
Ma samą tylko dla was pieszczotę,
I tej opatrznej, matczynej ręce:
Wdzięczność i miłość nieście w podzięce!

Bo wy nie wiecie dziateczki drogie,
Że są i inne dzieci ubogie,

49/116

background image

Co nie słyszały jeszcze ni razu
Słodkiego matki swojej wyrazu,
Ni jej tkliwego słowa pieszczoty,
A noszą smutne imię: – sieroty!

O! ty, po stokroć dziatwo szczęśliwa,
Którą do serca matka przyzywa,
I tak cię garnie w objęcia słodko:
Jeśli się spotkasz z jaką sierotką,
Co się samotnie błąka śród świata,
Zastąp jej siostrę, zastąp jej brata!

A ten, przed którym nic nie uchodzi,
Bóg ci twe tkliwe serce nagrodzi!
I ta mateczka biednej dziecinki,
Za wszystkie twoje dobre uczynki,
Długich dni pasmo wymodli w niebie,
Dla twojej mamy, ojca i ciebie!

Jak kochać mamę

Zewsząd mię pytasz figlarna dziatwo,

50/116

background image

Jak kochać mamę? – a to tak łatwo:
Zawsze jej tylko spełniaj rozkazy,
Strzeż się najlżejszej na sercu skazy;
Bądź wzorem cnoty i pobożności:
A tym jej dowód dasz swej miłości.

Bo czymże innym jej okażecie,
Ze ją kochacie i miłujecie?
Cóż jej – nad własność twoją jedyną,
Nad czyste serce, oddasz dziecino?
Skoro ty jeszcze, mały aniele,
Sam do rozdania masz tak niewiele?

Więc tym ją naprzód kochaj serdecznie,
Że w domu będziesz sprawiał się
grzecznie;
Tem, że do nauk, synku mój miły,
Będziesz się garnął co starczą siły;
Tem, że się nawet strzec będziesz cienia
Powodu, do jej łez i zmartwienia.

51/116

background image

Słowem, dziecino, na każdym kroku,
Ową cześć dla niej miej na widoku!
Bo cnota, pilność, piękne przymioty,
To tajemniczy ów kluczyk złoty,
Co ci w nagrodę, drobiazgu hoży,
Na rozcież serce matki otworzy!

Zawsze mama

Zwróć się dziatwo ku tej dobie,
W niemowlęce twoje latka,
Gdy jak Anioł Stróż przy tobie,
Pochylona stała matka;
Jak już wtedy, wzrok dziecięcia,
Jej jedynie szukał samej,
Jak garnęłaś się w objęcia,
Ukochanej twojej mamy.

Czy pamiętasz dziatwo droga,
Kto to pierwszy z otoczenia,
Zwracał twoją myśl do Boga?
Rączki składał do modlenia?

52/116

background image

Kto w serduszka twoje małe,
Siał najpierwsze cnót zadatki?
Kto ci głosił Bożą chwałę?
Jak nie usta twojej matki?

Czy wiesz dziatwo, czyje serce,
Bóg na mistrza ci przeznaczył?
Kto literkę po literce,
Na książeczce ci tłumaczył?
Kto cię uczył, jak nie mama,
Władać piórem lub igiełką?
Wszędzie ona, ona sama,
Pierwsze niosła ci światełko!

O! gdzie tylko się zwrócicie,
Myślą, wzrokiem, drogie dziatki!
Zawsze, zawsze tam ujrzycie,
Ukochaną postać matki.
Jej wzrok o was wciąż pamięta;
Jej myśl o was wiecznie radzi;
Jej to dłoń was pieści święta,

53/116

background image

I przez życie wciąż prowadzi.

O! po stokroć wieku błogi,
Póki każdym twoim krokiem,
Dłoń kieruje matki drogiej,
Póki rośniesz pod jej okiem!
Bóg w jej ręce, lube dziatki,
Całe wasze szczęście złożył,
I On dla was w sercu matki,
Tu na ziemi, raj otworzył!

Rozmowa z mamą

– Powiedz mi, proszę, mateczko droga!
Którędy trafić do Pana Boga?
Czy ta jest ścieżka żywota wieczna,
Co lśni na niebie jak wstęga mleczna?
Czy jaka inna, ukryta może,
Która prowadzi w Królestwo Boże?

– O! mój najmilszy aniołku mały!
Ten jak puch śniegu gościniec biały,

54/116

background image

Na którym ciepłą, wiosenną nocą,
Gwiazdki srebrnymi skrami migocą:
To tylko dla nas, jako wzór święty,
Na lazurowym niebie rozpięty,
By droga nasza była tak biała,
Jak ta w błękitach wstęga wspaniała.

Kto chce do nieba trafić, o! dziecię,
Ten drogę znajdzie i tu na świecie...
Niech tylko nigdy, jak źli wędrówce,
Nie zbacza z cnoty gdzieś na manowce;
Niech serce swoje bliźnim otworzy,
Niech zeń przybytek uczyni Boży,
A droga jego pójdzie najprościej,
Z padołu ziemi, do gwiazd jasności.

O! mój aniołku! przed tobą droga
Leży, wiodąca do Pana Boga!
Nie zbaczaj tylko na ścieżki kręte,
Lecz powinności wypełniaj święte:
A gdy w przyszłości kiedyś dalekiej,

55/116

background image

Przyjdzie ci żegnać ten świat na wieki,
Bóg duszę twoją wzniesie do siebie
I śród gwiazd jasnych zawiesi w niebie!

Imieniny mamy

Gwarno, rojno... W cichym domu,
Od wesela aż drżą ściany;
Dziatwa sobie po kryjomu,
Przepowiada wiersz zadany,
I gromadzi darów tyle,
Że aż moc ich oko łudzi!

Ciszej, ciszej, bo za chwilę
Mama pewnie się obudzi!
Czy to dzisiaj jakie święto?
Czy kalendarz się nie myli?
Że tak z twarzą uśmiechniętą,
Czekasz dziatwo owej chwili?
Coś ważnego snać się stanie?
Lecz mi trudno dojść przyczyny...
Więc powiedzcie! – „Cyt, mój Panie!

56/116

background image

Dziś są mamy imieniny!”

Cyt!... Już słychać kroki mamy,
Już skrzypnęły drzwi alkowy...
Ach! czy tylko podołamy,
Wszystkie wiersze dobyć z głowy?
Czy się które nie pomyli,
Nie zapomni, nie zalęknie?
Zmylić się w tak ważnej chwili,
Pięknież by to było, pięknie!

Cyt... Ach! czemuż tak serduszko
W piersiach naszych bijesz głośno?
Cyt... Ach! jakże jesteś muszko,
Z tym brzęczeniem swym nieznośną!
Cyt... Powtórzyć sobie warto
Jak to rym się z rymem godzi...
Wtem na rozcież drzwi otwarto,
O! radości! mama wchodzi!

Stoją dzieci zadyszane,

57/116

background image

W kącik tuląc się nieśmiało...
Gdzież te wiersze tak umiane?
A z odwagą cóż się stało?
O! nic z tego!... Wszystkie wiersze,
Majaczeją gdzieś przed okiem,
Aż życzenia się najszczersze,
Wysłowiły łez potokiem.

Żadne nic już nie pamięta...
Tylko jakoś rzewniej, czulej,
W tym dniu matczynego święta,
Do jej kolan dziś się tuli...
A twarz, co się szczęściem płoni,
I łezkami zaszłe oczy,
Świadczą, że im serce do niej,
Omal z piersi nie wyskoczy!

Więc i mama rozrzewniona,
O nic więcej się nie pyta...
Tylko garnie je do łona,
I w serduszkach wszystko czyta.

58/116

background image

Tylko uśmiech, który gości
Na jej licu i łzy żywe,
Są świadectwem jej radości,
Ze ma dzieci tak poczciwe!

Serce matki

Znacie wy dzieci serduszko matki?
Wiecież, co w głębi swej mieści?
Ilu niebiańskich pociech zadatki
I jaki ogrom boleści?

Jeżeli dzieci dobre i grzeczne,
Wnet serce bije w takt żywszy,
Dzieląc wokoło blaski słoneczne,
Swojej miłości najtkliwszej.

Lecz kiedy dziecko źle mamie życzy,
Gdy dziatwa krnąbrna, złośliwa:
Serce jej, niby kielich goryczy,
Po brzegi łzami opływa.

59/116

background image

A jak to serce dobre i święte,
Jakie najczystsze na świecie,
Jaką miłością dla was przejęte:
Najlepiej sami to wiecie!

Ileż to razy, kiedyście drżały
Przed gniewem ojca, spłoszone:
To serce matki, drobiazgu mały,
Brało cię w swoją obronę.

Lub gdyś na karę zasłużył nową
I stał jak trusia w kąciku:
Kto przebaczenia niósł tobie słowo
I pocałunków bez liku?

U kogo znajdziesz więcej rozkoszy?
Czulej pieszczące cię dłonie?
I gdzie ci z oczek nikt snu nie spłoszy,
Jak nie u matki na łonie?

O! po dniu białym, z światłem jarzącem,

60/116

background image

Dzieci kochane, jedyne!
Takiego skarbu szukać pod słońcem,
Jakiem jest serce matczyne!

Bo gdy cię wszyscy opuszczą w świecie,
Ody ginąć przyjdzie ci marnie:
Jeszcze i wtedy – zbłąkane dziecię,
Serce cię matki przygarnie!

Mama płacze

Mama płacze... Srebrne łezki
W ukryciu ociera,
A Cherubin je niebieski
Na skrzydełka zbiera.

Zbiera skrzętnie rozrzucony
Klejnot przy klejnocie,
I sam płacze zasmucony,
Przy smutnej robocie.

A jak zbierze, wnet poleci

61/116

background image

I na wadze zważy,
I na krnąbrne i złe dzieci,
Bogu się poskarży.

A łzę matki, nie tak łatwo
Obmyć przeproszeniem;
Bo łza taka, droga dziatwo,
Zaciąży kamieniem.

I na serce twe zuchwałe,
Co smuciło mamę,
I na życie twoje całe,
Wieczną rzuci plamę.

I Bóg ciebie zagniewany
Wypuści z opieki,
I Stróż Anioł zapłakany,
Odleci na wieki.

A choć mama ci przebaczy,
Ciężkie łzy goryczy,

62/116

background image

Bóg osądzi je inaczej
I każdą policzy.

Zła to dziatwa i bezbożna,
Która mamę smuci:
O! bo wszystko wrócić można,
Lecz łez nikt nie wróci!

Nie budź mamy

Nie budź mamy, drogie dziecię!
Bóg sen dla niej zsyła,
Wszakże ona tę noc przecie,
Przy tobie spędziła.

Noc calutką, ranek cały,
Z takim niepokojem,
Oczy mamy wciąż czuwały,
Przy łóżeczku twojem.

Byłaś chorą, a mateńka,
Tłumiąc w piersi łkanie:

63/116

background image

Wciąż śpiewała – „śpij maleńka,
Śpij moje kochanie!”

I lekarstwo co godzinę,
Podawała tobie,
I tuliła swą dziecinę,
Na piersiach, przy sobie.

Teraz prawda, czujesz sama,
Że ci znacznie lepiej:
Pozwól dziecię, niech śpi mama,
Niech sen ją pokrzepi!

Gdyś ty śpiąca, wnet mateczka,
Do snu ciebie tuli,
I układa do łóżeczka,
Nucąc słodkie luli.

Więc ci wdzięczną być wypada,
Irenko kochana;
Patrz jak mama twoja blada,

64/116

background image

Jaka zatroskana.

Nawet Boże! patrz dziecino,
Com dostrzegł w półmroku:
Dwie łzy srebrne zwolna płyną
I świecą w jej oku.

Ona i w tej chwili błogiej,
Wciąż o tobie marzy!
Czy nie widzisz, ile trwogi,
Przebija w jej twarzy?

A ty biegać chcesz filutko,
Bo ci smutno samej...
Cyt! – na palcach chodź cichutko,
Nie budź, nie budź mamy!

Słuchaj mamy

Ej! dziecinki moje drogie,
Pszczółek gwarny roju!
Jakże dni wam płyną błogie,

65/116

background image

W szczęściu i spokoju.

Ponad wami rodzicielska,
Czuwa wciąż opieka,
A mateczki dłoń anielska,
Z pieszczotą was czeka.

Nikt nad wami nie przewodzi,
Nikt palca nie skrzywi:
Towarzysze moi młodzi,
Jakżeście szczęśliwi!

Jednej tylko mamy swojej,
W domu wolę znacie;
Lecz powiedzcie, drodzy moi!
Czy też jej słuchacie?

Czy też o tym się pamięta,
Dziatwo ukochana!
Że jej słowo, to rzecz święta
I nieodwołana.

66/116

background image

Że co mama wam zaleci,
To tak spełnić trzeba:
Jakby to był, drogie dzieci,
Rozkaz dany z nieba.

Bo jej rady, jej przestrogi,
Nauki, wskazówki:
To jak posiew niebios błogi,
Na młodziutkie główki.

Każda myśl jej w duszę wpadnie,
Jak promyczek złoty,
I wystrzeli potem ładnie,
W uroczy kwiat cnoty.

Niech więc dziatwa wciąż pamięta,
Na mamy rozkazy,
Bo jej słowo, to rzecz święta,
Dla serca bez skazy.

67/116

background image

Modlitwa za mamę

Matko Najświętsza! oto do Ciebie,
Co tam królujesz na jasnym niebie
I słodkie imię piastujesz Matki,
Idą w pokorze niewinne dziatki,
I za swą mamę tutaj na ziemi,
Błagają Ciebie modły rzewnemi:
Daj jej za trudów i starań tyle,
Pełne radości i szczęścia chwile!

Ileż to ona nocy niespanych,
Dni niespokojnych i przepłakanych,
Ileż goryczy, Boże jedyny!
Przebyła nieraz z naszej przyczyny.
O! za tę miłość i poświęcenie,
Zlej na nią Mario! szczęścia promienie!
O co, kołacząc do niebios bramy,
Błagamy Ciebie dla naszej mamy!

Wszak za to serce, którym nas darzy,
I za to wszystko, co dla nas marzy

68/116

background image

I czym otacza nasz wiek dziecięcy:
Nic, nic dla siebie nie pragnie więcej,
Prócz, byśmy rosły dziateczki małe,
Jej na pociechę, Bogu na chwałę.
Więc Cię błagamy u niebios bramy:
Daj na pociechę urość nam mamy!

O! daj Królowo niebios sklepienia,
Ziścić nam wszystkie mamy marzenia!
Użycz nam łaski swej nieprzebranej,
Aby nie smucić mamy kochanej!
Wesprzyj chęć naszą i wątłe siły,
Byśmy wciąż grzeczne i dobre były!
I modły nasze przyjm w niebios bramę
Bo to za mamę naszą, za mamę!

Gwiazdka matki

Na senną ziemię,
Noc cicha spada;
Na letnim niebie,
Lśni gwiazd gromada.

69/116

background image

Lecz wpośród wielu,
Szukam wpół senny,
Mojej gwiazdeczki,
Jasnej, promiennej.

Gdzież się podziała,
Mój mocny Boże!
Czy już na wieki,
Zagasła może?
Czy w przepaść spadła,
Jak kamyk z procy,
Że jej daremnie
Szukam wśród nocy?

Wtem, gdy na gwiazdkę
Patrzę malutką:
Jakaś się postać
Zbliża cichutko...
Oczy się do niej
Zwróciły same,
I ucieszony,

70/116

background image

Ujrzałem mamę!

Oparła rękę
Na mym ramieniu;
Jam duszą tonął,
W jej ócz spojrzeniu.
I nie zapomnę
Przez całe życie,
Żem w nich odnalazł,
Niebios odbicie.

A głos aniołka,
Szeptał mi w uszko,
Słowa, od których
Drżało serduszko.
I tak mi w duszy,
One przytomne:
Że nigdy, nigdy,
Ich nie zapomnę.

Mówił, że mama,

71/116

background image

To gwiazdka, dzieci,
Co wciąż nad wami
Promienna świeci,
Co was do Boga
Prowadzi co dnia,
Ta najpiękniejsza,
Gwiazda przewodnia.

Po co wam gonić
Za inną gwiazdką,
Gdy ona wasze
Oświeca gniazdko?
A nad nią, dziatwo,
Zapewniam ciebie:
Nie ma piękniejszej,
Na całym niebie.

I odtąd zawsze
Oczy łzawemi,
Szukam mej jasnej
Gwiazdki na ziemi.

72/116

background image

Ona mię wiedzie
Drogą żywota:
Mej drogiej mamy
Gwiazdeczka złota!

73/116

background image

Babuleńka

Była sobie babuleńka,
Taka stara że aż strach;
Miała chatkę bez okienka,
A nad chatką stary dach.
Miała w ręku kij sękaty,
A na plecach duży garb;
Starą suknię w same łaty:
I to był jej cały skarb.

Wszystko w chatce było stare:
Koło domu stary płot,
Pajęczyny w oknach szare,
A za piecem stary kot.
Był tam jeszcze pies na progu,
Łysy, chudy, niby wiór;
Ślepa kurka na barłogu,

background image

I to był jej cały dwór.

Chatka stała na uboczu,
Porośnięta w cierń i głóg;
Nikt nie zwracał na nią oczu,
Ani wstąpił na jej próg.
Czasem tylko w tej ustroni,
Co za jakiś brano cud:
Małe dzieci biegły do niej,
Na jagody lub na miód.

Zresztą bliscy i przechodni,
Omijali chatki dach;
Bo odpychał wszystkich od niej,
Jakiś dziwny wstręt czy strach.
Nie spotkałeś tam nikogo,
Choćbyś chodził wzdłuż i wszerz;
Nikt tamtędy nie szedł drogą,
Chyba jaki zbój lub zwierz.

Bo szeptano w tajemnicy,

75/116

background image

O tej chatce bardzo źle:
Że to nora czarownicy,
Co się Babą-Jagą zwie.
Że tam ona w leśnej głuszy,
Musi straszne zbrodnie knuć:
Jadowite zioła suszy,
Aby nimi ludzi truć.

Lecz naprawdę tak nie było,
Jak to plotka chciała mieć;
Babci ani się nie śniło,
Ludzkie dusze łowić w sieć.
Choć wiedziała o potwarzy,
Nie płaciła złem za złe;
Tylkoś często na jej twarzy,
Zabłąkaną widział łzę...

Tylko co dzień, jak przed laty,
Ukończywszy dzienny znój,
Zasiadała w progu chaty,
Na wieczorny pacierz swój;

76/116

background image

I modliła się za ludzi,
Zapatrzona w nocy cień,
Niewiedząca, czy się zbudzi,
Gdy nazajutrz błyśnie dzień.

Wstał raz dzionek cały w złocie,
Lecz mu czegoś było brak;
Nie rozlegał się na płocie,
Jak codziennie, kurki gdak;
Ani babcia stała w progu,
Ni się kotek łapką mył:
Tylko burek na barłogu,
Przeraźliwie wył i wył...

I gruchnęło w okolicy,
(Bo jak w dudkę każdy dął):
Ze się zmarło czarownicy,
Że ją wreszcie diabeł wziął.
Dużo było też uciechy,
Dla patrzących na jej grób:
Ze już babcia za swe grzechy,

77/116

background image

Siedzi w piekle po sam czub.

Ale jakiż tłumów licznych,
Był niezmierny dziw i lęk:
Gdy z kościołów okolicznych,
Nagle zabrzmiał dzwonów jęk...
Gdy sam Biskup z pastorałem,
Posłyszawszy smutną wieść:
Z duchowieństwem przybył całem,
Aby zmarłej oddać cześć.

Cóż dopiero, gdy z ambony,
Ksiądz roztoczył blask jej cnót;
Kiedy poznał lud zdumiony,
Jej nazwisko i jej ród...
Jej dla bliźnich tkliwe serce,
Co przestało nagle bić,
I to życie w poniewierce,
I jej smutków długą nić...

Bo to była kasztelanka,

78/116

background image

Co rzuciwszy marny świat,
Żyła tutaj jak wygnanka,
Na pokucie szereg lat.
Co rozdała szczodrą ręką,
Skarby swoje między lud;
I pod Bożą kląkłszy męką,
Trud znosiła, nędzę, głód...

Słuchał tego lud zebrany,
Z okiem pełnym gorzkich łez;
Słuchał kotek zapłakany,
Ślepa kurka, wierny pies...
Nawet Biskup, wierzchem czapki,
Otarł z ócz płynącą łzę;
Tylko czysta dusza babki,
Radowała z niebios się!

79/116

background image

Dzieci i ptaszki

Do dzieci

Oto wam niosę, dziatki kochane,
Śliczne obrazki, jak malowane:
O tych ptaszynach, których w błękicie,
Gwarnych szczebiotów słuchać lubicie;
O tym słowiku, co gdzieś w ustroni,
Cudowne pieśni jak perły roni;
O tym bocianie, co w każde lato,
Powraca spocząć nad polską chatą;
O tej jaskółce, co niestrudzona,
Lata wśród ludzi jak oswojona,
I tuż nad oknem waszym, o dzieci,
Dla swoich piskląt gniazdeczko kleci.

Kochajcie ptaszki! – bo wszakże one,

background image

Bracia i siostry wasze rodzone.
Na równi z nimi, drobiazgu złoty,
Dzielisz igraszki twe i szczebioty,
Równej używasz z nimi swobody,
Wieku skrzydlaty, wieku mój młody!

Może nie wiecie, dziatki jedyne,
Że w was ma ptaszek drugą rodzinę.
On, w zaufaniu do was głębokiem,
Tuli się, gnieździ pod waszym okiem,
Bo wie, że żadne poczciwe dziecię,
Krzywdy nie zrobi mu za nic w świecie.

Kochajcie ptaszki! – bo wszakże one
Jakby do pieszczot samych stworzone:
Tak jak wy lube, wdzięczne i żwawe:
A tak niewinne i tak łaskawe,
Że ziarn im tylko pokażcie nieco,
A wnet do ręki waszej przylecą.

Stwórca tak kocha te ptaszki małe,

81/116

background image

Że tym, co Jego śpiewają chwałę,
Ślicznym aniołkom, jak pieścidełka,
Do ramion ptasie przypiął skrzydełka.
A kto nad biednym ptaszkiem się znęca,
Łowi go w sidła, gniazdko wykręca!
Kto zapomniawszy, co litość święta,
Z gniazd tych wyrzuca drobne pisklęta:
Niech drży!... Bo anioł, co tam na niebie
O wszystkich ptasząt myśli potrzebie;
Co się unosząc nad tym padołem,
Może i jego jest też aniołem:
Zaprze się nad nim świętej opieki,
I takie dziecko rzuci na wieki.

Gniazdko

Popatrzcie, dzieciny,
Na ten domek mały,
Co go wśród leszczyny,
Ptaszki zbudowały.

Jak gwiazdka na niebie,

82/116

background image

Ma w górze siedlisko:
A wietrzyk kolebie,
Tą ptaszków kołyską.

Troskliwa o dzieci,
Ptaszynek mateczka,
Co chwila przyleci,
Zajrzy do gniazdeczka;

I w dzióbku przyniesie,
Dla małej gromady,
Zbierane po lesie,
Muszki i owady.

I nakarmią sama,
Swą dziatwę kochaną,
Jak ciebie twa mama,
Wieczorem i rano.

Uczy je tysiące,
Cudownych tych pieśni,

83/116

background image

Co w lato gorące,
Pieją ptacy leśni.

Uczy je po jasnym,
Szybować błękicie,
I dzióbkiem swym własnym,
Zarabiać na życie.

Nie tępcie dzieciny,
Gniazd, co ptaszki mają:
Niech wolne ptaszyny,
Swobodnie bujają!

Niech piosnką wesołą,
Wciąż krzepią nas w trudzie:
Niech głoszą wokoło,
Że dobrze są ludzie!

Kto psotne ma ręce
I tyle złych chęci,
Że gniazdko ptaszęce

84/116

background image

Podbierze, wykręci;

Kto ptaszkom swobodnym,
Ich szczęścia zazdrości:
Ten sam jest niegodnym,
Najmniejszej litości.

O! spójrzcie, chłopięta,
Na gniazdko zburzone:
Na owe pisklęta,
Na ziemię strącone...

Wspomnijcie, okrutni,
Na matki ich jęki,
Co rwą się najsmutniej,
Z jej piersi maleńkiej...

I chociaż w tej chwili,
Uznajcie swą winę:
Że wyście zabili,
Jej szczęście jedyne!

85/116

background image

W klatce

Śpiewa ptaszek na gałęzi,
Z innymi w zawody;
Przestał śpiewać na uwięzi,
Bo nie ma swobody!

Ptaszka w klatce usidlili,
Dali cukru, wody!
A on przecież smutnie kwili,
Bo brak mu swobody!

Niegdyś wesół i szczęśliwy,
Jak ty, chłopcze młody,
Ulatywał nad te niwy,
Z piosenką swobody.

I napełniał cudną nutą,
Gaje i ogrody;
Dziś do klatki go przykuto,
Odarto z swobody!

86/116

background image

Teraz rwie się osowiały
Z drucianej przegrody;
Tęskni, płacze, jeniec mały,
Do dawnej swobody.

Słyszysz, jak on smutnie jęczy?
Puść go, chłopcze młody!
Za to ptaszek ci odwdzięczy,
Piosenką swobody!

Szczygieł

W wielkim dniu stworzenia świata,
Bóg powołał wszystkie twory.
Więc do Pana najpierw wzlata
Powietrznymi płynąc tory,
Gromada leśnych śpiewaków,
Różnopiórych, barwnych ptaków.
A na dole, ziemskim szlakiem,
Ciągną zwierząt legie całe:
I żółw nawet ze ślimakiem,
Dąży oddać Panu chwałę!

87/116

background image

Tu lew kroczy groźny, dziki,
Tam poddanych jego szyki!
A przed niemi na chmur tronie,
W przezroczystej szat osłonie,
Dzierżąc berło z gwiazd miliona,
Wśród aniołów złotych grona,
Co nad Bożym tronem wzlata:
Zasiadł Stwórca wszego świata!

*

*

*

Więc przed Panem pierwszy stawa
Lew, monarcha pośród zwierza;
Dalej orzeł hołd oddawa,
Panujący król u pierza.
I lilija wonna, biała,
Księżna w państwie barwnych kwiatów,
I falista trawka mała,
Pani łącznych aromatów.
A za niemi, cicho, skromnie,
Płazy w pokornej postawie;
Więc Pan rzecze: „Chodźcie do mnie,

88/116

background image

Niech i wam ja błogosławię!...”

*

*

*

I znów owe ptasząt roje,
Do Stwórcy i Pana wzlata,
Cudne piórka cudne stroje
Jak przecudna ziemi szata.
A w oddali ptaszek cichy
U podnóża stanął tronu
Snąć w obliczu Bożym lichy,
Gdy Mu nie śmiał dać pokłonu...
I tak długo na uboczy
Stał, wśród licznych ptaków koła:
Aż go wreszcie Pan Bóg zoczy,
I przed tron swój go zawoła.
„Kto ty jesteś, dziecię moje,
Jakież smutki, bóle twoje?”
– To szczygieł! ptaków gromada,
Panu Bogu odpowiada.
On nie strojny w barwne szaty,
On nie wznosi hymnu Tobie,

89/116

background image

Niemy, kryjąc się za kwiaty,
Wiecznie w smutku i żałobie! –
– Więc Pan powie: ptaszku mały,
Nie smuć nie smuć się daremnie!
Odtąd barwny będziesz cały,
I dar śpiewu weź ode mnie!
A że wszystkie tęczy stroje,
Towarzysze twoi biorą,
Więc ich wszystkich, ptasze moje,
Noś sukienkę różnowzorą! –

Dzięcioł

Jak w pośród ludzi, tak też wśród ptaków,
Masz pracowitych, masz i próżniaków;
Jednych, co szkody robią nam dużo,
Drugich, co wszystkim za przykład służą.

A dobry przykład dać ludziom może,
Najmniejsze nawet stworzenie boże;
Często też pilna mrówka lub pszczoła,
Rumieni wstydem leniwców czoła.

90/116

background image

Chodźcie do lasu, a zobaczycie,
Jakie to ptaszków przykładne życie,
Jak się dzień cały krzątają w pracy,
Choć tak maleńcy, choć tylko ptacy.

Na przykład dzięcioł, lasów obrońca,
Do pracy wstaje ze świtem słońca,
I jak najlepszy jaki gajowy,
Na owad leśny idzie na łowy.

Gdyby tak pilnie nie kuł swym dziobem,
Toby już dawno ten las był grobem;
Dawno by nasze gaje i sady,
Na nic stoczyły brzydkie owady.

Ale on pilnie tych lasów strzeże;
Gdzie znajdzie owad, wnet go wybierze;
Potężnym dziobem puka po lesie,
Jakby im groził: „Ej, strzeżcie mnie się!”

91/116

background image

Dziatwo! poczciwym idąc wciąż torem,
Niechaj ten dzięcioł będzie ci wzorem:
Tak jak on w lesie, my z nim w zawody,
Brońmy bliźniego od wszelkiej szkody!

Rozmowa z gołąbkiem

Jedz, jedz, gołąbku mały,
Z mej ręki groszek biały!
Dajże mi główką znak:
Tak, tak.

Co mam, to ci przynoszę,
No, jedz, kiedy cię proszę!
Czyś głodny? – daj mi znak:
Tak, tak.

Może nie lubisz groszku,
I chleba chcesz pieszczoszku?
Dajże mi główką znak:
Tak, tak.

92/116

background image

Poczekajże, mój panie,
Własne ci dam śniadanie!
Smakuje? – daj mi znak:
Tak, tak.

Gruchasz... trzepoczesz w skrzydła,
Bo cię złapano w sidła...
To przykro! – dajże znak:
Tak, tak.

No, czekajże, niebożę,
Ja klatkę ci otworzę,
Chcesz tego? – daj mi znak:
Tak, tak.

Ja krzywdy ci nie zrobię,
No leć, gołąbku, sobie!
Bujaj, jak wolny ptak:
Tak, tak.

Próżno ścigani oczyma:

93/116

background image

Frunął – i już go nie ma!
W niebieski wzbił się szlak:
Tak, tak.

Słowik

Lubisz słowika, gdy w noc majową
Pieśń jego płynie ponad dąbrową,
I z tchnieniem wiatru co w liściach dysze,
Ciebie, dziecino, do snu kołysze.

Lecz pewnie nie wiesz dziecko kochane,
Że gdy ty tulisz oczy zaspane
I śnisz o małych aniołkach w niebie,
Słowik się wtedy modli za ciebie.

Bo ten skrzydlaty mieszkaniec wioski,
Słowik, śpiewakiem jest Matki Boskiej.
On na cześć Maryi, cudnymi słowy,
Wydzwania w ciszy swój hymn majowy,
I niestrudzony, z nocy do świtu,
Śpiewa Jej chwałę, pełen zachwytu!

94/116

background image

A Matka Boża ptaszynie rada,
Słucha tych modlitw, co on Jej składa;
Słucha tych śpiewów i cudnych treli,
Jakby niebieskiej jakiej kapeli;
I błogosławi was, dziatki lube,
Ze nie czyhacie na ptaszka zgubę.

Więc cyt, pacholę! nie płosz słowika!
Lecz gdy cię dojdzie jego muzyka,
Klęknij przed Matki Boskiej obrazem,
I módl się kornie z słowikiem razem!

Sroka

O sroce, która na płocie skrzeczy,
Krążą po świecie nieładne rzeczy:
Że ma w języku dziwne łaskotki,
I między ptactwem rozsiewa plotki.

Do dzisiaj nie wiem, kochane dziatki,
Kto takie sroce przypina łatki?

95/116

background image

To też nie biorę na me sumienie,
Czy to jest prawda, czy posądzenie?

Lecz czyż nie lepiej, przyznajcie sami,
Trzymać języczek swój za zębami,
Niż się narażać na gorzkie słowa,
Że się jest paplą, jak sroka owa?

Skowronek

Wzbił się w górę skowroneczek,
Wysoko w przestworze,
I wydzwania, jak dzwoneczek,
„Kiedy ranne zorze!”

Witaj, gościu pożądany,
Ptaszku nam życzliwy!
Wzlatuj z piosnką nad te łany,
Nad te polskie niwy!

Nuć o wiośnie, nuć o słonku,
Co chmury ozłaca;

96/116

background image

Z twym powrotem, o skowronku,
I nadzieja wraca!

Rolnik szczęśliw i wesoły,
Dzwoni w sierp szczerbaty;
Wyprowadza krzepkie woły,
I pług ciągnie z chaty.

Kraje ziemię swą jedyną,
Pod zasiewy złote:
A ty wlewasz mu ptaszyno,
Do pracy ochotę.

I Mocarza błagasz w niebie,
W modlitwie lotnej:
By posiane ziarna w glebie,
Dały plon stokrotny!

Gnieźdź się, ptaszku, na zagonie,
Gnieźdź się między nami:
Ja gniazdeczko twe obronię

97/116

background image

Przed złymi chłopcami!

Bocian

Mój mości bocianie,
Co kroczysz na łanie,
Jak mędrzec poważnie, miarowo:
Bujałeś po świecie,
Więc powiedz mi przecie,
Coś zdobył przez zimę surową?

Latałeś, niebożę,
Aż kędyś za morze,
Nad Nilu błękitne topiele:
Toż w takiej podróży,
Gdzieś strawił czas duży,
Musiałeś nauczyć się wiele? –

A bocian na wieży,
W dziób wielki uderzy,
Popatrzy na chłopca spod oka;
I głową pokiwa,

98/116

background image

I tak się odzywa,
Klekocąc do niego z wysoka:

„Zyskałem tam wiele,
I z każdym podzielę
Tę mądrość, nie skąpiąc nikomu:
Że dobrze jest wszędzie,
Lecz ponoć nie będzie,
Tak nigdzie wygodnie – jak w domu!”

O czym kogut pieje

Kukuryku! mój chłopczyku,
Wstawaj! rączki złóż!
I podziękuj Bogu rano,
Za szczęśliwie noc przespaną,
Wstawaj! późno już!

Kukuryku! mój chłopczyku,
Do rąk książkę bierz!
W okna patrzy dzionek złoty,
Ludzie spieszą do roboty,

99/116

background image

Ty do szkoły spiesz!

Kukuryku! mój chłopczyku,
Brzydko śpiochem być!
Patrz, obmówi ciebie sroczka,
Że przecierasz dotąd oczka...
Wstydź się, chłopcze, wstydź!

Kukuryku! mój chłopczyku,
Spójrz, jaki tu ruch:
Rolnik dawno orze w glebie;
Dajże równy przykład z siebie,
Żeś jak drudzy – zuch!

Kukuryku! mój chłopczyku!
Za to, malcze mój,
Gdy szabelkę chwycisz w dłonie,
Ja ci kilka piór uronię,
Na kaszkiecik twój!

Legenda o jaskółkach

100/116

background image

Onego czasu – o! lat już mnogo
Od owej chwili przewiało,
Żył święty starzec, co prawdy drogą,
Kroczył odważnie i śmiało.

Ze słowem bożym na drżących ustach,
Przebiegał puszcze i jary,
Jak spotykany ów na odpustach,
Z ewangielijką dziad stary.

Z wioski do wioski starzec sędziwy,
Wędrował pełen ochoty;
I wszędzie serca ludzkiego niwy,
Uprawiał pod zasiew cnoty.

Raz na zachodzie, gdy uznojony
Usiadł pod krzyżem na cieniu,
By pod świętymi jego ramiony
Spocząć po długiem znużeniu;

Ujrzał w pobliżu skupioną w tłumie,

101/116

background image

Gromadkę dziatwy ochoczej;
I na nią właśnie, w słodkiej zadumie,
Starzec obrócił swe oczy.

– „Dziatwo! – rzekł do nich: rodzice twoi,
Dzień cały w polu, w robocie;
Któż wam tu mówi, maleńcy moi,
O Bogu, wierze i cnocie?

Zbliżcie się do mnie, szczebiotki hoże,
Zbliżcie się, dziatki kochane:
Ja wam na rozcież niebo otworzę,
Odsłonię prawdy nieznane!”

I myśląc, że ich obrazkiem znęci,
Otworzył księgę stworzenia;
I począł mówić, jak mówią święci –
Głosem, co drżał mu z natchnienia.

Lecz gdzie tam dzieci!... Ich starca słowo
Ani to grzeje ni ziębi;

102/116

background image

Pierzchły z chichotem, wstrząsając głową,
Jak stado płochych gołębi.

I nikt nie został przy starca boku,
Prócz tego krzyża z mogiły,
I dwóch jaskółek, co się w obłoku,
Goniąc naprzemian, ważyły.

Naraz tych dwoje coraz się zniża,
Coraz opada, opada...
I na rozpięte ramiona krzyża,
Z głośnym świergotem usiada.

Więc starzec do nich zwrócił się cały
I rzekł: – „Ptaszyny serdeczne!
Gdy nawet dzieci w głos się rozśmiały,
Gdym głosił prawdy odwieczne:

Wy mnie słuchajcie!” – I wnet jaskółki
Zaszczebiotały radośnie...
I patrz, już całe lecą ich pułki,

103/116

background image

Rzesza wciąż rośnie i rośnie.

Nad głową starca, jak chmurka lotna,
Zawisły ptaszki wysoko...
A na ten widok łezka wilgotna,
Wbiegła starcowi na oko.

I mówił do nich: jak Bóg je żywi,
W jak cudne stroi sukienki;
Jak są ptaszkowie wszyscy szczęśliwi,
I jakie winni mu dzięki...

A kiedy skończył słowa natchnione,
Rzekł do ptaszynek tych roju:
„Ptaszki wy moje błogosławione,
Idźcie już teraz w pokoju!

A że z was równie młodzi jak starzy,
Poczciwy przykład powzięli:
Przeto przeklęty, kto się poważy,
Ścigać was w niebios topieli...

104/116

background image

Odtąd bezpiecznie bujajcie wszędzie,
Po ziemi, wodzie, błękicie...
Każda z was wróżyć dla świata będzie,
Wiosnę – i nowe z nią życie.

Pod którąkolwiek zajrzyjcie strzechę,
Wnet tam otucha się wzbudzi,
Bo Bóg na skrzydłach waszych pociechę,
Posyłać będzie dla ludzi!”

Odtąd jaskółka – posłaniec Boży,
Wszędzie witaną jest rzewnie;
A gdzie gniazdeczko swoje założy,
Tam szczęście gościem jest pewnie!

Kukułka

Kukułeczka kuka w lesie,
Na wyniosłym buku;
Wietrzyk z boku głos jej niesie:
Kuku... kuku... kuku!

105/116

background image

A chłopczyna, co szedł drogą,
Pyta przez swawolę:
„Długoż jeszcze mnie niebogo,
Będą męczyć w szkole?

Czy tak całe przejść ma życie,
Jak dziś chwile płyną:
Ucz się w wieczór, ślęcz o świcie,
Nad nudną łaciną?”

Ptak się rozśmiał na te słowa,
Małego nieuka,
Między liście główkę chowa,
I tak mu odkuka:

„Dziś trza własną sobie pracą,
Zdobyć wszystko, wszędzie,
A kto leniuch i ladaco,
Z tego nic nie będzie!”

106/116

background image

I kukała bez ustanku,
Drąc się do rozpuku:
„Rachuj latka mój kochanku!
Kuku... kuku... kuku!”

Wróbel

Zamilkły wdzięczne ptasząt hejnały,
Wicher o szyby łomoce;
Został się tylko wróbelek mały,
Co gdzieś na dachu świegoce.

I choć jesienne huczą poświsty,
Choć coraz mglistszy blask słońca,
On – syn poczciwy strzechy ojczystej,
Wiernym jej został do końca.

Choć mróz mu często da się we znaki,
Choć kwili nieraz o głodzie:
On nie poleci, jak inne ptaki,
Gdzieś się wygrzewać na wschodzie!

107/116

background image

On woli zostać na swojskiej roli,
Odzie ziarna w kłosach mu rosną,
Bo wie, że Bóg mu i tu pozwoli,
Cieszyć się słońcem i wiosną.

O! ja cię kocham ptaszku poczciwy,
W szarej, ubogiej odzieży!
Bo ty mnie uczysz, jak własne niwy,
Nad wszystko kochać należy.

Pożegnanie ptasząt

Puchowe łoże,
Usłał śnieg biały;
Ptaszki za morze,
Już odleciały.

Już srebrne płatki,
Kryją dąbrowę;
Ptaki i kwiatki,
Bywajcie zdrowe!

108/116

background image

Pomnę – na wiosnę,
Ptaszkowie leśni,
Jakże radosne,
Brzmiały tu pieśni!

A dziś szczebioty,
Umilkły wasze;
Jesienne słoty,
Biją w poddasze.

Wicher wygrywa,
Żałobne pienia,
I groźnie zrywa,
Wasze schronienia...

Roznosi słomki,
Z gniazd oderwane,
I burzy domki,
Przez was stawiane.

Ale ja na to,

109/116

background image

Poradzę sobie;
Już na lato,
Gniazdko wam zrobię.

Śliczne z pudełka,
Gniazdeczko nowe,
Do okien szkiełka,
Dam kryształowe.

A gdy ujrzycie,
Rąk moich dzieło:
To się zdziwicie,
Skąd się tu wzięło?

Bo ja was lubię,
Za śliczne pienia;
Ja was nie gubię,
Miłe stworzenia!

Ja was nie łowię,
W sidełka skrycie;

110/116

background image

Ja was, ptaszkowie,
Kocham nad życie!

Tylko złe dziecię,
Szkodzi ptaszynie;
A ja wam przecie,
Krzywdy nie czynię!

Pamiętajcie o ptaszkach

Przez doliny i przez łany,
Wieją wichry i tumany,
Gęsty sypiąc śnieg.
A lód w szkliste swe okowy,
Chwycił lasy i dąbrowy,
Głębie wód i rzek.

Dziwnie smutno w całym świecie!
Tylko wicher śniegiem miecie,
Głucho, pusto tak...
Tylko gdzieś tam zabłąkany,
Przez te wichry i tumany,

111/116

background image

Zwolna leci ptak.

Siadł na polu białym, gładkiem,
Tam, gdzie niegdyś pod dostatkiem,
Ziarn i wody miał;
Lecz dziś próżno ziarnek szuka,
Próżno wątłym dzióbkiem puka,
W lód twardszy od skał.

Puste łany i doliny,
Nie ma żeru dla ptaszyny,
Wszędzie śnieg i lód...
Aż zmęczony, osowiały,
Padł na śniegu ptaszek mały,
Bo go zabił głód.

Biedny ptaszek! – Prawda dzieci?
Niejednemu z was łza leci,
Na śmierć straszną tak...
I niejedno z was by dało,
Ze śniadania cząstkę małą,

112/116

background image

Byle odżył ptak!

Wszak on latem – miły Boże!
Tylu pieśni snuł nam może,
Nieprzerwany ciąg...
Lasy, góry i doliny,
Echem piosnek tej ptaszyny,
Rozbrzmiewały w krąg!

A dziś – wiosna gdy powróci,
Już się ptaszek nie ocuci,
Nie zaśpiewa nam!
On się teraz Bogu z jękiem,
Skarży cichej pieśni dźwiękiem,
U niebieskich bram.

Dziatwo! wspomnij przy igraszkach,
O tych biednych, małych ptaszkach,
Które dręczy głód:
I kruszynę chleba małą,
Rzuć zgłodniałym rączką białą,

113/116

background image

Na śnieg i na lód.

A ptaszyna wdzięczny, mały,
Za to, żeście mu nie dały,
Skonać z głodu w mróz:
Będzie za was co dnia, dzieci,
Gdy ku niebu z piosnką wzięci,
Modlitewkę niósł!

114/116

background image

ISBN 978-83-268-0388-8

Wydanie elektroniczne 2012

Na okładce wykorzystano fragment obrazu
„Mother Playing with Child” Mary Cassatt
(1844–1926).

WYDAWCA
Agora SA
ul. Czerska 8/10
00-732 Warszawa

Konwersja i edycja publikacji

background image

@Created by

PDF to ePub


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Wiersze dla dzieci, Przedszkole
wiersze dla mamy, Wiersze dla dzieci na rózne okazje
Tekst piosenki mała smutna królewna, Teksty piosenek i wierszy dla dzieci
20.O PRZYRODZIE, wiersze dla dzieci, wiersze różnych autorów na różne okazje
WIERSZE DLA DZIECI - BE, wiersze WIERSZYKI
Wiersz awantura, zabawy dla przedszkolaków, wiersze dla dzieci
wiosna wiersze, dla dzieci, Pomoce edukacyjne, Wierszyki
03 wierszyki dla dzieci i u dagmary
wierszyki - jesień, SZKOLA, Wiersze dla dzieci
Wiersze dla dzieci
10.DLA NAUCZYCIELA, wiersze dla dzieci, wiersze różnych autorów na różne okazje
wiersze Ewy Szelburg - Zarembiny, WYCHOWANIE dziecka - dziecko, SZKOŁA, wiersze dla dzieci
WIERSZE J. TUWIMA, SZKOLA, Wiersze dla dzieci
Jesienne wiersze dla dzieci, jesien-scenariusze,wiersze, zagadki
I. Sposoby budowania komizmu w wierszach dla dzieci, podręczniki studia pedagogiczne, Różne
wierszyki dla dzieci21 IDZLUQCCYKHY2B5222GJDU6C4KI7HKLGYC5EWWQ
Wiersze dla dzieci Tuwima, Lektury Szkolne - Teksty i Streszczenia

więcej podobnych podstron