Babochłopy na manifie, czyli ile jeszcze feminizmu w feminizmie?
poniedziałek, 7 marca 2011, 21:23
kategoria:
Wiadomości
Nie jestem zdania, że kobieta winna siedzieć w domu, stać przy garach, bawić dzieci a mężusia witać po
pracy z obiadem w jednej ręce, kapcioszkami i gazetą w drugiej. I absolutnie daleko mi do takich
poglądów, o czym niekoniecznie przekonani są komentujący pod moim tekstem
„Feminizmem
w kobietę”.
Niektórym, zresztą nie tylko czytelnikom Frondy, wydaje się, że krytykowanie feminizmu jest
jednoznaczne z byciem jakąś zapyziałą, zahukaną katolką, której myślenie o kobiecie utknęło gdzieś
w głębokim średniowieczu.
Sęk w tym, że w dzisiejszym „femiznizmie” niewiele już zostało z prawdziwego feminizmu, który być
może u swoich podstaw miał na celu dobro kobiety. Jednak transformacja, jaka dotknęła ten ruch,
przepoczwarzyła go w bandę podnoszącą zbrodnicze postulaty.
Manifa, jaka przetoczyła się wczoraj ulicami Warszawy jest doskonałym dowodem słuszności
zaprezentowanych w artykule racji. Wystarczyło popatrzeć na transparenty dumnie eksponowane przez
paradujących manif'estantów (i manif'estantki, w końcu równouprawnienie!). Być może i kobiety
zawdzięczają coś feministkom, ale nie tu i nie teraz! O ile feministyczne postulaty sprzed kilkunastu lat
miały jakąś zasadność, o tyle dziś są skoncentrowane przeciwko Kościołowi i chrześcijańskiej
(tradycyjnej!) koncepcji rodziny i wizji seksualności.
„Żądamy bezpiecznej i legalnej aborcji”, „Dość piekła kobiet. Dostęp do antykoncepcji”, „Żądam
przerobienia pałaców arcybiskupich na kliniki aborcyjne”, „Księża na księżyc”, „Biskup nie jest Bogiem”,
„Lesbijka na prezydenta”. Gdyby na manifę przybył jakiś kosmita i nie wiedział, żer że to z paradują
feministki z okazji Dnia Kobiet, z pewnością nie oparłby się wrażeniu, że to marsz jakichś nawiedzonych
antyklerykalistów z okazji Dnia Nienawidzenia Kościoła. Żądania femiterrorystek (bo już nawet trudno
nazwać je feministkami) dość jasno pokazują do czego sprowadzają się podnoszone przez nie postulaty.
Tu na litość boską nie chodzi o żadne dobro kobiety! Jakie dobro?! Prawo do zabijania ma na celu jakieś
dobro?! Jakiekolwiek?! Kobiety?! Jej dziecka?! Nie wydaje mi się.
Pod płaszczykiem jakiejś bliżej niesprecyzowanej ideologii nastawionej tylko i wyłącznie roszczeniowo
kryje się bardzo konkretne wezwanie do walki z Kościołem i chrześcijańską koncepcją świata.
Femiterrorystki wcale nie chcą równości (no może poza tą zrównującą dostęp do aborcji jak do
polopiryny), wcale nie chcą dobra kobiet, bo z pewnością dobrem dla żadnej z nas nie jest zabijanie
części samej siebie – swojego dziecka, wcale nie chcą ułatwienia kobietom rozwoju, bo żadna z nas nie
Created with novaPDF Printer (
). Please register to remove this message.
będzie się w pełni rozwijać, jeśli nie będzie szanować swojego ciała i siebie samej jako kobiety, z całą
godnością jaka się jej należy.
Femiterrorystyczne żądania, w pewnym uproszczeniu, sprowadzają się do jednego – wyrastającego
z absurdalnej teorii prawa do swojego brzucha – wpajania kobietom wynaturzonego do granic
możliwości egoizmu. Mamiąc hasłami równouprawnienia i tolerancji, stawiają zbrodnicze roszczenia –
refundowanie antykoncepcji, legalizacja homoseksualizmu, wolny dostęp do aborcji. I jeszcze jedno –
„księża na Księżyc” żeby „nie truli” że to grzech, czy co tam jeszcze…
Tu nie chodzi o żadne równouprawnienie! Parytety?! Phi, na co komu? Prawdziwa feministka nie
potrzebuje parytetów, nie potrzebuje wydzielonych miejsc na listach wyborczych, tylko dlatego, że jest
kobietą, bo będzie na tyle ambitna, że zdobędzie je poprzez swoją pracę i inteligencję, a nie
wysługiwanie się argumentem płci.
Równouprawnienie? Doprawdy? To czemu panów w drzwiach nie przepuszczamy my? I czemu się
oburzamy jak jakiś burak wsiada do autobusu przed nami i czemu cieszymy, jak mężczyźni nas w rękę
całują?
Tylko, żeby to zrozumieć, trzeba naprawdę być kobietą. Znać swoją wartość. Wiedzieć, że to, kto zostaje
w domu i zajmuje się dziećmi można wypracować na drodze jakiegoś porozumienia. A jeśli to będzie
kobieta (co zdarza się najczęściej) to także jest to jakaś forma realizacji siebie, swojego macierzyństwa.
Niekoniecznie brać się za prace typowo „męskie” w imię ślepo rozumianej równości płci, pozwalając
sobie czasem na słabość wynikającą z naszej natury, bo kobieta wie, że jej siła czasem tkwi w słabości. I
na tym polega geniusz kobiety! Prawdziwej kobiety a nie jakiegoś femiterrorystycznego babochłopa…
Ps. Pozwolę sobie zakończyć tekstem Lecha Czajkowskiego. Z dedykacją dla wszystkich femiterrorystek.
Skołtunione wznoszą głowy
Zatwardziałe feministki
Tworząc wzór podręcznikowy
Postmodernistycznej czystki
Chodzą w "love paradach" homo
Wierzą kartom do tarota
I w zasadzie nie wiadomo
Created with novaPDF Printer (
). Please register to remove this message.
To choroba czy głupota?
I gdzie dziwactw tkwi istota
Że feministyczna krew, sercu i naturze wbrew
Odkąd zwalił lud Bastylię
Świat się na niekorzyść zmienia
Sado-maso-pedofilie pragną równouprawnienia
Przez ten pokręcony biznes
Wiele się powtórzyć może
Z lat pachnących socjalizmem
Gdy szalało na traktorze
Kołchoźniane dziewczę hoże
Że feministyczna krew, sercu i naturze wbrew
Rewolucji cioto – ciotki
Będą ćmić w rękawach peta
Produkując modne plotki
Że Marks Karol to kobieta
Będą gnieździć się pod mostem
Aby tanie wino żłopać!
Postęp! Jakie to jest proste
Tego pragnie Europa
Zamieniając babę w chłopa
Created with novaPDF Printer (
). Please register to remove this message.
Że feministyczna krew, sercu i naturze wbrew
Żeby rządzić gniewnym stadkiem
Wyzwolonych towarzyszek
Szef lewicy w mini w kratkę
Na kastrację się zapisze
Bo polega cała rzecz na
Kombinacjach i dewiacjach
Taka będzie ostateczna
Postkomuny transformacja
Czyli cięcie i kastracja
Że feministyczna krew, sercu i naturze wbrew
Created with novaPDF Printer (
). Please register to remove this message.