Jakub Ćwiek Kot

background image

Jakub Ćwiek "Kot"

Dla Alex
- która jest kotem wcielonym

Krótki spacer szczytem skąpanego w księżycowym blasku, spadzistego dachu, zakończony
skokiem prosto w ciemność. Powietrze jest przyjemnie chłodne, jak zawsze po porządnej
burzy.
A potem lądowanie – cichy syk źle związanych worków na śmieci i tupot szczurów
uchodzących w głąb zaułka. Kot słyszy to wszystko, ale nie daje się ponieść dźwiękom nocy.
Dziś bowiem ścieżka wiedzie gdzie indziej. Zeskakuje z piramidy worków i pewnym krokiem
rusza przed siebie.
Kawałek ruchliwym chodnikiem, klucząc między pędzącymi przechodniami, a potem
kolejny zaułek, pojemnik z piaskiem, schody przeciwpożarowe i znowu dach.
Kilka metrów dalej mały chłopiec o okrągłej twarzy i z niemal czarnym śladem pod okiem
wpatruje się w ptaki śpiące za kratami gołębnika. Odwraca się i wyciąga rękę w stronę Kota,
ale ma w niej tylko rozkruszoną kromkę chleba – poza tym nie o niego chodzi. Może kiedyś,
ale z pewnością nie tej nocy.
Sus pomiędzy budynkami i parę kroków po obitej blachą krawędzi kolejnego dachu. Ten
pełen jest świetlików, co nadaje mu wygląd pola namiotowego. W jednym z nich brakuje
szyby i tamtędy właśnie wiedzie ścieżka.

***

Ciche pacnięcie, gdy ląduje na drewnianej podłodze, a potem skrzypnięcie drzwi, gdy
wychodzi na korytarz. Jest ciemno, ale Kot nie potrzebuje światła. Kieruje się wprost do
zsypu na śmieci. Rozpędza się, wskakuje do środka...
I znowu syk pękatych czarnych worków, smród gnijących resztek żywności i zużytych
pieluch. A z przeciwległego kąta cichy pisk przerażenia. Jest na miejscu.

***

Opowiem ci bajkę.
Dziewczynka wciąż wpatruje się w Kota wielkimi z przerażenia oczyma, ale nie dyszy już
ciężko, nie szarpie bezsilnie związanymi rączkami, a jej serce nie tłucze się w piersi, jakby
chciało wybić w niej dziurę i uciec. To dobrze, łomot nie dawał mu się skupić.
Opowiem ci bajkę – powtarza Kot, niepewny, czy usłyszała za pierwszym razem. Tym
razem czeka, aż dziewczynka kiwnie głową. Dopiero wtedy kontynuuje opowieść.
To historia pewnej małej dziewczynki. Mieszkała w małym domku z rodzicami, którzy bardzo
ją kochali i nigdy jej nie bili. Zawsze miała co jeść i nikt nie zamykał jej w zsypie na śmieci,
nawet, gdy zapomniała posprzątać butelki...
Zerka na nią i lekko przechyla głowę. Mruga.
Podoba ci się moja bajka?
Widzi, jak dziewczynka zaciska piąstki i uśmiecha się. Po policzkach spływają jej wielkie

background image

łzy, żłobiąc koryta w brudzie.
Oczywiście, że się podoba. – odpowiada sam sobie Kot – I pewnie niedługo stanie się twoją
ulubioną.
Bawi go jej zdumienie. Lekko rozchylone małe usteczka i zmarszczka na czole układająca
się w literę V. Nie wierzy mu... ale zaraz się przekona.
Cicho wyszeptane zaklęcie i dziewczynka zapada w sen. A potem znika. Jakby nigdy jej nie
było.
Kot przygląda się przez chwilę sznurom zwisającymi smętnie z rury, po czym wychodzi. To
dopiero początek...

***

Świat jest piękny, świeci słońce, wokół czuć zapach skoszonej trawy, a szklanka przyjemnie
chłodzi dłoń. Sam napój również smakuje wspaniale. Mężczyzna wie, że śni. Ogląda się za
siebie, patrzy na piętrowy domek za jego plecami, prześliczną kobietę opalającą się nago na
werandzie. Wie, że takie rzeczy rzadko zdarzają się na jawie. A już jemu samemu nie zdarzą
się zapewne nigdy. Mimo to jest szczęśliwy. Zna drogę do tego raju, wie, gdzie kryje się
klucz.
Spogląda na drinka. To, co pił w prawdziwym świecie, z całą pewnością nie wyglądało tak
dobrze. Smak też musiało mieć podły. Sprawiło jednak, że znalazł się tu, a to wystarczyło, by
poczuł wdzięczność.
Podnosi się z leżaka i rusza w stronę sadu. Krótko przycięta trawa kłuje jego bose stopy, ale
mężczyzna ani myśli wracać po klapki. Ma ochotę na jabłko. Chce je zjeść, zanim sen się
skończy.
Gdy dochodzi do linii drzew, zza pnia wyskakuje nagle kot i przebiega mu drogę. Zwierzę
jest czarne i zupełnie nie pasuje do reszty snu. Jego oczy mienią się na zielono, niczym
szmaragdy.
Mężczyzna patrzy, jak kot znika pomiędzy drzewami i wzruszywszy ramionami rusza dalej.
Robi krok, jeden, drugi , potem kolejny i...
Nie znajduje się już w sadzie. Rzędy szarych budynków ciągną się po jednej i drugiej
stronie, a w żadnym z nich nie świeci się nawet jedna lampa. Środkiem pustej ulicy przelatuje
gnana wiatrem strona z gazety.
Jest zimno i mężczyzna obejmuje się rękami. Pod stopami czuje nieprzyjemną wilgoć.
Nadal wie, że to sen, ale to w niczym nie umniejsza lęku, jaki czuje. Bo teraz jego raj
wygląda nawet gorzej niż świat, od którego ucieka, a on, mimo starań, nie może się obudzić.

Z bramy wyłania się kobieta. Niemal naga, jeśli nie liczyć złotego naszyjnika i przepaski na

biodrach. Proste czarne włosy sięgają jej ramion, a oczy świecą czerwienią. Wygląda jak
egipska królowa... albo bogini. Na ramionach trzyma kota. Zwierzak wygląda zupełnie jak
ten, który przebiegł mu drogę, ale jest noc, a nocą podobno wszystkie koty są czarne.
Kobieta staje kilka metrów przed nim i wznosi ręce do góry. Jej ruchy są sztywne,
mechaniczne, a twarz przez cały czas pozostaje bez wyrazu.
Kot wskakuje jej na głowę i siada wyprostowany. Lekko przechyla łepek.
Chcesz, opowiem ci bajkę.
Mężczyzna cofa się o krok i w tej samej niemal chwili z bram wyłaniają się kolejni ludzie.
Większość z nich to dzieci o brudnych twarzach i poszarpanych ubraniach, ale są też i starsi,
dorośli. Snują się powoli, powłócząc nogami i kołysząc w rytm tylko przez nich słyszalnej
muzyki.
Niektóre z dzieci szepczą coś i z każdym ich krokiem mężczyzna słyszy je coraz wyraźniej.

Ślepia jak paciorki, ogonek włochaty

background image

Zjawiają się, gdy nie ma ni mamy, ni taty
Zwłaszcza na śmietniku trudno ich przeoczyć
Uwielbiają dzieci, a najbardziej oczy

Rymowankę słychać coraz głośniej, z każdą chwilą brzmi ona też coraz bardziej
melodyjnie. W końcu staje się piosenką śpiewaną przez wszystkie dzieci. Dorośli milczą, ale
dostosowują krok do nowego rytmu.
Kot zeskakuje z głowy kobiety i powoli podchodzi do mężczyzny, który nie jest w stanie
nawet drgnąć. Ociera się o jego nogi i znika za nim.
Mężczyzna ogląda się, ale za jego plecami nie ma już nic prócz ciemnej, pustej ulicy. Nagły
powiew wiatru trzaska uchylonym oknem gdzieś w górze. Odgłos brzmi jak wystrzał.
Niemal w tej samej chwili rozlega się pisk. Najpierw pojedynczy, potem jest ich coraz
więcej i więcej. Dźwięki nakładają się na siebie, przenikają i tworzą zupełnie nową melodię.
Dziecięcych śpiewów już nie słychać.
Rozlega się kobiecy głos w zapomnianym języku i mężczyzna, chcąc nie chcąc, odwraca
głowę. Drży i wie, że to wcale nie z powodu zimna.
Zniknęli gdzieś wszyscy dorośli. Wokół na ulicy leżą ich porzucone spodnie, resztki koszul
i stare buty. W jednym z nich siedzi olbrzymi szczur i łypie na mężczyznę paciorkowatymi
oczami.
Jego pobratymcy krążą wokół dzieci, wspinają się na nie, próbując sięgnąć twarzy.
Uwielbiają dzieci, a najbardziej oczy – przypomina sobie mężczyzna i czuje, że robi mu się
niedobrze. Zgina się w pół, a gdy po chwili prostuje się, szczurów już nie ma. Nie słychać już
pisków, tylko ciche szuranie dziecięcych butów.
Malcy suną ku niemu z wyciągniętymi przed siebie rękami rękoma, na oślep, bo miast
oczu, mają teraz czarne dziury. Próbują śpiewać, ale pozbawione języków usta nie są w stanie
wydobyć z siebie nic prócz rzężenia.
Mężczyzna usiłuje się cofnąć, ale nagle czuje, że stoi przyparty plecami do ściany, a wokół
niego leży mnóstwo czarnych worków. Syczą pod naciskiem dziecięcych stópek.
Maleńkie rączki prawie go dotykają i wtedy ponownie zauważa kota. Siedzi przy wylocie
zsypu i lekko przechyla głowę.
Podoba ci się moja bajka? Bo właśnie stała się twą ulubioną.
Mężczyźnie wydaje się, że krzyczy... a potem pogrąża się w ciemności. Mroku pełnym
dziecięcych dłoni.

***

Kot schodzi z twarzy leżącego w łóżku mężczyzny i zgrabnie wskakuje na parapet.
Odwraca się, by sprawdzić, czy dobrze wykonał zadanie. Lekko przechyla głowę, czekając na
drgnięcie piersi, bądź świst oddechu. Potem trąca uchylone okno i skacze w mrok...

***

Wędrówka gzymsem pod bacznym spojrzeniem gargulców, potem balansowanie na sznurze
z praniem, dach i kolejny śmietnik. Czuje resztki wędzonej ryby i zdaje sobie sprawę, jak
bardzo jest głodny. Przechyla głowę i spogląda na nową, rysującą się wyraźnie ścieżkę. Cóż,
chyba może chwilę poczekać...

© by Jakub Ćwiek

Wszystkie prawa zastrzeżone!


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jakub Ćwiek Krzyż Południa Rozdroża darmowy e book
Jakub Ćwiek Ofensywa szulerów darmowy e book
Chlopcy Jakub Cwiek
Krzyż Południa Rozdroża Jakub Ćwiek ebook
Chlopcy Jakub Cwiek
Ćwiek Jakub Kot
Ćwiek Jakub Liżąc ostrze
Cwiek Jakub Heroldowie Joe Blacka
Ćwiek Jakub Heroldowie Joe Blacka
Cwiek Jakub Anamaria
Cwiek Jakub Szarosc flow
Cwiek Jakub Writers INC exact
Cwiek Jakub Szarosc exact
Ćwiek Jakub Liżąc ostrze
Cwiek Jakub Szarosc
Ćwiek Jakub Heroldowie Joe Blacka

więcej podobnych podstron