1
ROZDZIAŁ 11
Autorka: crimsonmarie
Przetłumaczyła: Kristenhn
Beta: ilciak
*EDWARD*
Jęknąłem, odsuwając się od Belli i przewracając na drugi bok, kiedy budzik zaczął dzwonić
następnego ranka.
Dwadzieścia minut, które obiecałem jej poprzedniej nocy, wydłużyło się w trzydzieści, potem
czterdzieści, a jeszcze potem w całą godzinę, podczas której siedziałem z Alice w jadalni, pozwalając
jej paplać o tym, jak wspaniała była Bella, jak bardzo się wygłupiła, jak źle się czuła i bla, bla, bla.
Szczerze, przestałem słuchać, kiedy zaczęła opowiadać, co Jasper robił każdego dnia, aby ją
zdenerwować. Kiedy skończyła, rozpoczęła wyjaśnianie mi, co czyniłby ją przepraszać.
Nigdy nie zdałem sobie sprawy, że miała owiniętego go wokół małego palca – aż do tego
momentu. I prosiłem Boga, abym nigdy nie miał tak okropnej sytuacji.
Zmierzałem tam, ale naprawdę miałem nadzieję, że nie będę musiał kupować Belli całego domu
tylko po to, aby przeprosić za coś głupiego.
Tak, domu. I to tak naprawdę nie był nawet dom. Byli teraz dumnymi właścicielami całego zamku
w Szwajcarii.
Mimo wszystko udało mi się uciec, kiedy dwadzieścia minut dobiegło końca. Wchodziłem po
schodach wystarczająco długo, aby skorzystać z łazienki i być gotowym tylko po to, aby znaleźć Bellę
śpiącą. Na wierzchu pościeli, mającą na sobie jedynie mój stary podkoszulek, z włosami
rozrzuconymi dookoła niej i jednym z najspokojniejszych wyrazów twarzy, jaki kiedykolwiek
widziałem.
Ciężko było zamknąć drzwi i wrócić z powrotem na dół, by dokończyć rozmowę z moją małą
siostrzyczką.
I w końcu po godzinie, Alice ziewnęła i to wystarczyło, aby podniosła się z krzesła i
podreptała do salonu, rzucając przez ramię: „Dobranoc Edwardzie”.
Nigdy wcześniej nie wbiegłem po tych schodach tak cholernie szybko.
I spałem spokojnie z kobietą, która wciąż od czasu do czasu wyjękiwała moje imię we śnie, dopóki
ten cholerny budzik nie zaczął na mnie piszczeć.
Na oślep zacząłem machać ręką obok mnie, mając nadzieję, że budzik znajdował się blisko, gdy
poczułem, jak Bella przyciska się do moich pleców i sięga, aby wyłączyć to cholerstwo.
2
- Śpij dalej – wyszeptała mi do ucha, składając pocałunek na mojej szczęce.
- Nie – wymamrotałem, ziewając i chwytając jej ramię, aby owinąć je dookoła mnie, zanim mogła
odsunąć się zbyt daleko. – Powinienem wstać.
- Jest piąta rano. Śpij dalej.
Jęknąłem, ponownie ziewając, kiedy gładziłem kciukiem wierzch jej dłoni.
- Jezu, Bello. Nawet nie widać słońca.
Zaśmiała się sennie i raz jeszcze pocałowała moją szczękę.
- Dzisiaj przychodzą nowe książki, więc muszę być tam wcześniej.
Wydałem z siebie dźwięk, potwierdzając, iż zrozumiałem, ściskając jej rękę, nim w końcu
pozwoliłem jej wstać.
Mimo tego, jak bardzo tego chciałem, moje ciało nie zamierzało ze mną współpracować, więc
mruknąłem, kiedy wyczołgała się z łóżka i odwróciłem z powrotem, ukrywając się w ciepłym miejscu,
które przed chwilą opuściła.
Kilka minut później usłyszałem, jak woda w łazience zaczęła lecieć i sprzeczałem się z sobą przez
następne piętnaście minut, aby wprawić własne ciało w ruch. Wszystko, co musiałem zrobić, było
przekręcenie się, położenie stóp na niesamowicie zimnej podłodze i wstanie. To wszystko, co
potrzebowałem uczynić.
Przysuwanie nosa do poduszki, na której spała Bella i wciąganie zapachu jej szamponu ani trochę
nie pomagało.
Przyniosła swój własny szampon i te wszystkie dziewczęce rzeczy, których najwyraźniej musiała
używać rankiem, zmuszając mnie do stania w łazience przez dziesięć minut każdego ranka, by
spróbować odgadnąć, do czego potrzebowała siatkowanej gąbki.
Nigdy nie rozumiałem kobiet i ich zwyczajów.
Ale nie przejmowałem się tym. Jak dla mnie mogła przynieść tu wszystko, co posiadała i nie
obchodziłoby mnie to ani trochę.
Ostatecznie miałam łóżko. I ja tu byłem. I chciałem jej tak długo, jak to tylko, kurwa, możliwe.
Nie poruszyłem się nawet po tym, jak usłyszałem, że woda przestała lecieć i słuchałem, jak Bella
powłóczyła nogami w dół schodów, gdy skończyła.
Ponownie ziewając, przeciągnąłem się i w końcu zszedłem z łóżka. Ona już wstała i ja także
powinienem. Chciałem ją pocałować, zanim poszłaby do pracy i zapytać ją, czy miała plany na lunch.
Jestem pewny, że Alice byłaby zainteresowana.
Wstając, wygiąłem się w tył, raz jeszcze wyciągając ręce nad głową, zanim wyszedłem z
pokoju na korytarz.
Zatrzymałem się, gdy usłyszałem głos Alice i ściągnąłem usta, mrużąc lekko oczy.
3
Wciąż zabierała mi czas, który mogłem spędzić z moją dziewczyną. Tylko dlatego, że spała na
kanapie i zawsze była jedną z pogodnych, porannych osób nie oznaczało, iż mogła kraść kilka cennych
chwil, które posiadałem.
- Bello – usłyszałem na schodach czysty, cichy głos Alice. – Chcę, byś wiedziała, że nie zamierzałam
cię wczoraj urazić.
Uśmiechnąłem się i potrząsnąłem głową, wsłuchując się uważnie w konwersację.
Dosłyszałem, jak Bella mieszała swoją kawę, uderzając łyżeczką o kubek. Uśmiechnąłem się lekko i
oparłem głowę o ścianę.
Dobrze wiedzieć, że czuła się jak u siebie w domu. Podobało mi się, że zrobiła sobie kawę albo
nalała jej do filiżanki bez zbędnego myślenia o tym.
- W porządku, Alice.
- Nie – westchnęła ciężko. – Nie jest w porządku.
- Alice…
Niemal prychnąłem. Jeśli Bella naprawdę wierzyła, że ucieknie z domu, zanim usłyszy przeprosiny
mojej siostry, była szalona.
- Wiele dla niego znaczysz, Bello.
Obie były ciche, więc zamknąłem oczy, wstrzymując oddech, kiedy niemo przeklinałem Alice.
Miała bardzo zły nawyk mówienia zbyt dużo w nieodpowiednich momentach. Tak właściwie robiła
to cały czas i naprawdę nie chciałem, aby wydusiła z siebie wszystko, co myślała, że czułem do Belli.
Stałem wyprostowany, bardzo chcąc zejść w dół tych cholernych schodów i bezczelnie przerwać
cokolwiek, co wydobywało się z ust Alice, jednak zaraz potem ponownie usłyszałem głos Belli.
- On także wiele dla mnie znaczy, Alice.
Śmiech na mojej twarzy był niemożliwy do powstrzymania. Nieco się relaksując, znowu oparłem
się o ścianę i kontynuowałem nasłuchiwanie, aby wiedzieć, w której chwili przerwać ich rozmowę.
- To... umm.... – zaśmiała się lekko. – To wszystko dzieje się tak szybko, wiesz?
- Jest aż tak źle?
Raz jeszcze zamilkła i poczułem, jak moje serce opada, kiedy dłonie zacisnęły się dookoła moich
ramion.
- Nie – powiedziała delikatnie, niemal zbyt nisko, abym usłyszał. – Boże, nie. Alice, twój brat...
Nigdy wcześniej nie czułam czegoś podobnego do nikogo innego.
Mój uśmiech powrócił, serce z powrotem znajdowało się w mojej klatce piersiowej – tam, gdzie
powinno, a ręce na ramionach rozluźniły się, kiedy raz jeszcze oparłem głowę o ścianę.
- Było mu naprawdę ciężko znaleźć kogoś, kto nie zostawiłby go chwilę później. Miał naprawdę
ciężki okres w swoim życiu, podczas którego nie mógł się z nikim porozumieć.
4
Przekręciłem oczami, odwracając się, aby przycisnąć plecy do ściany i powoli zsunąć w dół,
wyciągając nogi przed siebie i kładąc dłonie na podłodze po obu moich stronach.
- Ale kiedy mówił mi o tobie przez telefon, a potem, gdy zobaczyłam go na lotnisku z tym głupim
kapeluszem na głowie – zaśmiała się lekko i mogłem wyobrazić sobie, jak potrząsa głową – kiedy
myślał o tobie, wydawało się całkiem oczywiste, że jesteś inna.
Znowu były ciche i odchyliłem głowę do tyłu, zamykając oczy i biorąc głęboki wdech.
- I kiedy w końcu zobaczyłam was razem, to było nawet bardziej oczywiste. On czuje coś do ciebie,
Bello.
Całkowita cisza spowiła dom i chciałem uderzyć głową o ścianę tak mocno, jak tylko mogłem.
Zamierzałem zaszyć jej cholerne usta. To jedyny sposób, abym był pewien, że nigdy więcej nie
powiedziałaby czegoś takiego.
- Ja umm... – Usłyszałem, jak Bella chrząknęła i przechyliłem głowę w kierunku schodów, uważnie
słuchając. – Zakochuję się w nim, Alice.
Moje usta opadły i każdy mięsień w moim ciele zmienił się niemal w ciecz. Moje plecy zetknęły się
prawie z podłogą, zanim zdałem sobie sprawę, że ześlizgiwałem się i przekręciłem się na brzuch,
podglądając przez przestrzeń w balustradzie jak siedziały przy stole w jadalni.
Ręce Belli oplecione były dookoła jej kubka z kawą, dolną wargę w buzi, a jej oczy ostrożnie
przesuwały się z kubka na moją siostrę. Plecy Alice skierowane były w moją stronę, ale widziałem, że
każdy cal jej ciała był sztywny i spięty.
Głośno przełknąłem, chwytając się brzegu stopnia i przyciągając się nieco bliżej do balustrady.
- Mogłabyś odpowiedzieć mi na jedno pytanie, Bello?
Skinęła, wpatrując się w jej kawę i przygryzając dolną wargę.
Naprawdę musiałem spróbować ją przekonać, aby przestała to robić. Jej usta były cholernie
idealne, a jeśli wciąż by to robiła, ostatecznie je sobie odgryzie.
- Powiedział, że zerwałaś ze swoim chłopakiem.
Bella ponownie kiwnęła głową, spoglądając na Alice, nim z powrotem przeniosła wzrok na kubek.
- Zakładam, że to było niedawno?
Bella ponownie skinęła w pozytywnej odpowiedzi.
- Mój brat nie jest tylko zastępczym facetem, prawda? Nie wykorzystujesz go, aby dostać się do
kogoś innego?
- Nie! – powiedziała szybko Bella z rozszerzonymi oczami, gdy znowu spojrzała na Alice. – Nie,
Alice, Boże, nie! Jestem z nim, bo tego chcę. Jake zniknął z mojego życia. Chcę Edwarda. Nigdy nie
chciałam tak bardzo kogoś innego.
5
Mimo tego, iż moje kości wciąż były niczym miazga, a mózg pracował na najwyższych obrotach,
zastanawiając się nad tym wyznaniem – tym pięknym, cudownym, wspaniałym „Zakochuję się w nim”
– nadal byłem w stanie się uśmiechnąć jak idiota.
Zdołałem nawet powstrzymać się od pragnienia zamordowania mojej siostry w przeciągu sekundy.
Alice kiwnęła, unosząc podbródek, kiedy sączyła swoją czarną kawę.
I właśnie przez ten mały gest chciałem się na nią rzucić, owinąć palce dookoła jej chudej szyi i
zacząć ją dusić. Czy nie była tą, która zapewniała mnie, że wiedziała, iż Bella taka nie była? Nie była tą,
która oświadczała wczorajszym popołudniem, iż jestem zakochany?
Co z tym wszystkim się stało?
Kiedy zacząłem podnosić się i poczułem, że moje kości zaczęły mi sztywnieć, usłyszałem, jak Bella
zaczerpnęła powietrza.
- Nie jestem jak żadna z tych, z którymi się wcześniej spotykał – zaczęła cicho, rozkładając dłonie
na stole i gapiąc się na nie. – Nie jestem bogata ani sławna i tak naprawdę nie mam zbyt wiele do
zaoferowania.
Zmrużyłem na nią oczy, siadając na schodku i silnie się w nią wpatrując. W tym momencie nie
obchodziło mnie, czy mnie widziała. Nie powinna tak myśleć, powinna wiedzieć lepiej.
- Ale nic nie może się równać z tym, co czuję, kiedy z nim jestem – rzekła łagodnie, a mały uśmiech
błąkał się w rogu jej ust. – Reszta świata znika, gdy jestem z nim i uważam go za mojego chłopaka.
Wiem, że to nie potrwa wiecznie, bo ma własne życie, do którego musi niebawem wrócić, ale wiem,
że zrobię wszystko, co jestem w stanie, by to się udało. Troszczę się o niego, zakochuję się w nim i nie
zamierzam go stracić.
Poczułem lekkie ukłucie w sercu, jakby żądało, abym zszedł na dół i chwycił piękną brunetkę, która
właśnie wyznała, że się we mnie zakochuje.
- To nie to, że ci nie ufam, Bello – rozpoczęła Alice, sięgając dłonią, aby położyć ją na dłoni Belli. –
Po prostu nie chcę widzieć mojego brata zranionego.
- A ja nie chcę go zranić, Alice. Będę starała się tego nie zrobić, jednak nie jestem idealna.
Wzruszyła jednym ramieniem, a ja pochyliłem się do przodu, opierając się łokciami na kolanie i
policzkiem na dłoni, uśmiechając się leniwie.
Och, gdyby tylko mogła zobaczyć sposób, w jaki na mnie patrzyła, nie mówiłaby tego ani nie
myślała w ten sposób.
- Nie chcę go skrzywdzić.
- Przepraszam za wścibstwo i naciskanie na ciebie.
Przewróciłem oczami i ledwo powstrzymałem chęć zadrwienia. Ujęła to bardzo delikatnie.
- Ochraniasz swoją rodzinę. – Ponownie wzruszyła ramionami, unosząc kawę do ust. – Miło to
widzieć.
6
- Lubię cię. – Alice zaśmiała się, a w jej śmiechu można było dosłyszeć delikatny dźwięk
dzwoneczków, który odziedziczyła po naszej matce. – I naprawdę jest mi przykro, jeśli cię uraziłam
albo skrzywdziłam w jakikolwiek sposób zeszłej nocy lub tego ranka.
- Więc zaczniemy od nowa. – Bella usiadła prosto, wyprostowała ramiona i wyciągnęła rękę. –
Miło mi cię poznać, Alice. Nazywam się Bella i zakochuję się w twoim bracie.
Wyszczerzyłem się, gdy Alice zaśmiała się i wstała, omijając dłoń Belli i sięgając, aby mocno ją
przytulić. Zgadując, że przepytywanie się skończyło, wstałem i zszedłem po schodach.
Spotkałem oczy Belli, kiedy spojrzała i uśmiechnęła się szeroko, podchodząc do niej, podczas gdy
Alice z powrotem siadła, i pocałowałem ją w policzek.
- Jak się mają moje dziewczyny tego ranka? – spytałem radośnie, wchodząc do kuchni.
- W porządku – zawołała Bella.
Uśmiechnąłem się do siebie, kiedy usłyszałem uśmiech w jej głosie i wyjąłem kubek z szafki.
- Dlaczego jesteś taki szczęśliwy? – zapytała Alice. – Nienawidzisz poranków.
Nalałem sobie trochę kawy i wszedłem do jadalni, siadając obok Belli i opierając się plecami o
krzesło, szczerząc się.
- Poprawiają się – odparłem szczęśliwie, unosząc kubek do ust.
- Cholera! – Podskoczyłem, kiedy Bella krzyknęła, natychmiast pochylając się i odstawiając kubek
na stole. – Muszę iść!
Moje serce zwolniło i z powrotem zacząłem normalnie oddychać. To absolutnie niesamowite jak
jedno proste słowo z jej ust mogło mnie przerazić.
Zeskoczyła z krzesła, chwytając pusty kubek po kawie i biegnąć do kuchni, żeby wstawić go do
zlewu.
- Zobaczymy się później.
Wróciła do mnie, składając pocałunek na moim policzku i nieświadomie kładąc przy tym dłoń na
moim ramieniu.
- O której godzinie jesz lunch? – spytałem, szybko oplatając ramieniem jej talię.
- Kiedy chcę. – Wzruszyła ramionami, próbując wydostać się z mojego uścisku. – Muszę iść!
Śmiała się, kiedy w końcu uwolniła się z mojego ramienia i szybko poszła do salonu. Odskoczyłem
od stołu, ignorując spojrzenie Alice i podążyłem za nią.
- Przyjedziemy około trzynastej trzydzieści, okej?
Przerwała nakładanie płaszcza i odwróciła się do mnie, przechylając głowę, zanim uśmiechnęła się
i podeszła, by mnie pocałować. Moje ramiona natychmiast owinęły się dookoła jej talii po raz kolejny,
nie chcąc jej już wypuszczać.
- Brzmi świetnie.
- Miłego dnia – wymamrotałem, znowu ją całując.
7
- Dzięki – zakpiła, wzdychając ciężko. Nawet, gdy poddała się jeszcze jednemu pocałunkowi. – Puść
mnie.
- Dlaczego chcesz mnie zostawić, Bello? – wyszeptałem, uśmiechając się, kiedy otarłem własnymi
ustami o jej.
- Nie chcę – odparła, sięgając rękoma, by leniwie gładzić moją szyję. – Ale nie każdy z nas jest
dobrze opłacalnym aktorem.
- Cios poniżej pasa – wymamrotałem, delikatnie całując jej górną wargę.
- Ale to prawda. – Znowu mnie pocałowała, zabierając ręce z moich ramion, kiedy skończyła
nakładać płaszcz. – Trzynasta trzydzieści?
Skinąłem, uśmiechając się, gdy w końcu pozwoliłem jej pójść i obserwowałem, jak chwyciła
torebkę i klucze ze stolika stojącego obok drzwi.
- Będziemy tam.
- Lepiej żebyś miał rację.
Chwyciła gałkę w drzwiach i otworzyła je, robiąc krok do przodu, nim odwróciła się z
powrotem i pocałowała mnie jeszcze raz.
- Pa – wyszeptała, całując mój policzek i odwracając się, by wyjść za drzwi.
- Pa, Alice! – krzyknęła nad moim ramieniem, a następnie zamknęła za sobą drzwi.
Obserwowałem przez okno, jak przebiegła przez ulicę i natychmiast wskoczyła do swojego
samochodu, czekając kilka sekund, nim odpaliła go.
- Usłyszałeś wszystko, co chciałeś wiedzieć? – Spokojny głos Alice dobiegł mnie z kuchni.
Wciąż stałem przy oknie, wpatrując się w pusty podjazd Belli. Nie zamierzałem pytać, skąd
wiedziała, że słyszałem wszystko, co powiedziały parę minut temu. To prawdopodobnie tylko by mnie
zdezorientowało, sprawiło, że zacząłbym się zastanawiać, w jakiej kapuście znaleźli ją moi rodzice i
ostatecznie doprowadziłoby mnie do nikąd.
- Co to było za śledztwo, Alice? Obiecałaś.
- Żadna z tych rzeczy nie była dla moich korzyści, Edwardzie.
Powoli się odwróciłem, wracając do jadalni i zajmując moje miejsce, krzyżując ramiona na piersi i
przyglądając się jej z drugiej strony stołu.
- Co?
- Cóż, okej. – Westchnęła, opierając łokcie na stole i podnosząc swój kubek, aby trzymać go w
dłoniach. – To tylko troszeczkę dla moich korzyści. Ale szczerze, nie mam pojęcia, jak ona cię nie
słyszała, do cholery.
- Nie byłem taki głośny.
- Słyszałam cię.
- Słyszysz wszystko – wymamrotałem, lekko wydymając usta.
8
Kiwnęła głową w zgodzie, opierając się o krzesło i chwytając kubek, kopiując moją pozycję, zanim
wzięła łyk kawy.
- Brzmiało jakbyś się tam wił po podłodze.
Rzuciłem na nią okiem, złączając brwi, kiedy uniosłem kubek do ust i powoli wypiłem kawę.
Przewróciła oczami i potrząsnęła głową.
- Jesteś żałosny. Nie wiem, co ona w tobie widzi.
- Dzięki – wycedziłem, krzyżując kostki pod stołem.
- Ma głowę na karku, nie żyje w wyimaginowanym świecie jak ta blond psycholka, z którą
umawiałeś się rok temu, wydaje się wiedzieć, jakim idiotą jesteś i wciąż się w tobie zakochuje.
Wyszczerzyłem się i pochyliłem do przodu, stawiając kubek na stole i obserwując ją.
Postanowiłem zignorować komentarz o idiocie. Skupiałem się bardziej na całej tej części
o miłości.
- Jaka jest różnica?
- Różnica między Bellą a psycholką?
- Nie! – Przewróciłem oczami i przeczesałem włosy ręką, wzdychając ociężale. – Pomiędzy
zakochiwaniem się byciem zakochanym.
- Zakochanym?
Zamknąłem mocno oczy i przeniosłem dłonie z włosów na twarz.
Jeszcze tylko jeden dzień. Jeden dzień i będzie z powrotem w samolocie do Waszyngtonu, gdzie
nie będę musiał się z nią widzieć do dwudziestego drugiego.
- Tak – odparłem przez zęby, z hukiem opuszczając ręce na stół i gapiąc się na nią. – Jaka jest
różnica?
- Niezbyt duża.
- Ale jest.
- Czy ty nigdy nie byłeś naprawdę zakochany, wielki bracie?
Zmrużyła na mnie oczy, uderzając jej obrączką o kubek i obserwując mnie uważnie.
- Nie – powiedziałem, opierając się o krzesło, aby znowu skrzyżować ramiona na piersi. – Nigdy.
To prawda. Jasne, było parę dziewczyn, do których się zbliżyłem i kilka, z którymi potencjalnie
mogłoby być coś więcej, ale nigdy nie byłem nawet blisko bycia zakochanym. I były jeszcze te, które
nie chciały nic więcej niż ujawnienia i dobrego startu w ich własnej karierze, wykorzystując mnie, do
czego tylko mogły, nim odeszły z mojego życia bez oglądnięcia się za siebie, kiedy w końcu dostały
telefon od agenta, którego szukały. Po prostu zacząłem akceptować, że to nie było przeznaczone dla
mnie. Bycie kompletnie i całkowicie skonsumowanym przez kogoś i ufanie komuś innemu
wystarczająco, aby oddać wielką część siebie, która przestała dla mnie tak wiele znaczyć. Ostatecznie
tak było, aż do teraz. Ale to nie była miłość. To, co było pomiędzy mną a Bellą jeszcze nie było
9
miłością, racja? Powiedziała, że się zakochiwała, a nie, że już się zakochała, więc musiała być jakaś
różnica. I gdyby Alice po prostu powiedziała mi, jaka, może byłbym w stanie coś wykombinować.
- Cóż, to wiele wyjaśnia.
- Powiesz mi? – warknąłem, mrużąc na nią oczy. – Chcę wiedzieć, co muszę zrobić, aby się we
mnie zakochała.
- Co musisz zrobić?
- Jak na kogoś, kto myśli, że wie wszystko, jesteś czasami zadziwiająco tępa.
- Dlaczego chcesz, żeby była w tobie zakochana? – spytała zwyczajnie, sącząc kawę z kubka. – Jeśli
jesteś tak zacięty, twierdząc, że nie jesteś jeszcze w niej zakochany, dlaczego to ma jakieś znaczenie?
- Po prostu ma!
Uniosła na mnie brew, kończąc kawę, zanim odstawiła kubek na stół i pochyliła się do przodu.
- Przyznaj to, Edwardzie.
- Nie ma nic do przyznania! – krzyknąłem, wyrzucając ręce.
Przesuwała palcem po brzegu kubka, przechylając głowę i kontynuując obserwowanie mnie.
- W porządku – powiedziała zwyczajnie, wzruszając ramionami i wstając. Chwyciła kubek i poszła
do kuchni.
Przyglądałem się jej ze zmrużonymi oczami, jak włożyła go do zmywarki i podeszła do lodówki.
- Więc zamierzasz mi powiedzieć, jaka jest różnica?
- Nie – stwierdziła, wyciągając opakowanie jajek i podchodząc do kuchenki.
- Dlaczego nie? – warknąłem, znowu krzyżując ramiona.
- Będziesz znał różnicę, kiedy ją poczujesz. Do tego czasu nie powiem o tym nic więcej. – Schyliła
się i wyjęła patelnię z dolnej szafki, stawiając ją na kuchence i chwytając olej z górnej półki. – Chcesz
trochę jajek?
- Nie, chciałbym, żebyś powiedziała mi, jaka jest różnica!
- Przykro mi – zaśpiewała, przechylając głowę, gdy zapaliła ogień i wzięła jajko.
- Doprowadzasz mnie do szału! – zawołałem, wstając i wchodząc po schodach.
- Tak ma być! – krzyknęła za mną.
Wszedłem do łazienki i zamknąłem za sobą drzwi, opierając się o nie i gapiąc na prysznic
znajdujący się naprzeciwko mnie. Moje oczy zatrzymały się na siatkowanej gąbce, którą Bella
zawiesiła na półeczce prysznicowej i poczułem, jak moje ciało się rozluźniło.
Mogłem nie wiedzieć teraz, co to jest, ale wiedziałem, że czułem coś do Belli.
Wiele łączyło się z byciem w kimś zakochanym. Wiedziałem to zbyt dobrze. Oczekiwania,
zależność i nagła, kompletna niezdolność do myślenia o sobie bez szczerego wciągania kogoś innego
w moje myśli.
10
Czy było to coś, co miałbym robić? Czy już włączałem Bellę we wszystko, co robiłem i byłem od
niej zależny?
Zacząłem krążyć po małym pomieszczeniu z jedną ręką we włosach, a drugą włożoną w kieszeń od
piżamy.
Oczywiście, że byłem od niej zależny. Oczyszczała mój podjazd, kiedy padało, robiła mi obiad,
kiedy wiedziała, że byłem głodny, dotrzymywała mi towarzystwa, kiedy czułem się samotny i po
prostu była, kiedy jej potrzebowałem.
Wiedziała, czym się zajmuję i uczyniła wiele, aby upewnić się, że to nigdy nie będzie naszym
problemem. Dała mi cholerny kowbojski kapelusz, gdy szliśmy na zakupy, będąc na tyle zapobiegliwą,
aby wziąć bandanę do zakrycia nią moich włosów.
Zapewne nikt inny by się tym nawet nie przejmował.
Ale Bella tak.
Bo się o mnie troszczyła.
Bo się we mnie zakochała i chciała ochraniać mnie przed szalonymi, krzyczącymi fanami, na
których się natykałem, i którzy sprawiali, że czułem się niekomfortowo.
Chciała chronić mnie przed nimi tak jak ja chciałem chronić ją przed Jacobem, kiedy wciąż się
pojawiał.
Ale to nie oznaczało, że ją kochałem. Chciałem, aby była bezpieczna. To wszystko ani więcej, ani
mniej.
Tak jak namówiłem ją, żeby tutaj została, ponieważ chciałem, by się wyspała. Nie miałem żadnych
ukrytych motywów, a ona potrzebowała snu. Więc została tu, ze mną, dokładnie tam, gdzie powinna
być.
Przez resztę mojego życia.
Zatrzymałem się pośrodku łazienki, szerokimi oczami gapiąc się na umywalkę, jak moja ręka
opadła z włosów i obiła się o moje udo.
Reszta mojego życia to bardzo długi czas. I nie tylko dla mnie, ale dla Belli także. Co, jeśli nie
chciała zostać na tak długo? Co jeśli za kilka miesięcy wszyscy ludzie śledzący każdy jej ruch i
spekulujący o niej na Internecie w końcu dadzą się we znaki i nie będzie chciała ze mną być?
Jakbym to przetrwał? Jakbym przeszedł przez coś takiego? Bycie z Bellą teraz – kiedy tak
naprawdę nikt o nas nie wie, kiedy jesteśmy odosobnieni od wścibskich spojrzeć i fleszy aparatów –
jest idealne. Jakbym mógł przez to przejść, jeśli zostawiłaby mnie z powodu tych wszystkich rzeczy,
które zostałyby jej odebrane przeze mnie?
Nie przeżyłbym tego. Nie było sposobu, abym był zdolny przeżyć bez Belli. Nie teraz, kiedy
wiedziałem, co bycie z nią znaczyło i jak się czułem, gdy tylko ją ujrzałem.
11
Coś wewnątrz mnie dało o sobie znać, pozostawiając mnie bez powietrza, kiedy pochyliłem się,
opierając ręce na zlewie. To nie bolało, ale było ogromnie szokujące i zaskakujące.
I te nieopisanie silne szarpnięcie w moim sercu, kiedy usłyszałem, jak mówiła Alice, że zakochiwała
się we mnie, zaczęło coś znaczyć. To coś więcej niż potrzebowanie jej albo obserwowanie przez cały
czas, albo zasypianie z nią każdej nocy, to było coś więcej.
I to cholernie mnie przeraziło. Nigdy wcześniej nie czułem się w ten sposób. Nigdy żadna część
mnie nie była tak bardzo do kogoś przywiązana. I te przywiązanie nie było czymś tak błahym jak
balony w kształcie serduszek, o nie, czułem się, jakbym był przywiązany pieprzonymi kablami do
jedynej osoby na świecie, bez której nie mógłbym żyć.
- Alice! – krzyknąłem, robiąc krok w kierunku drzwi i otwierając je na rozcież, kiedy zdołałem
złapać powietrze.
Stała tuż za drzwiami z talerzem jajecznicy w ręce, kiedy wetknęła jeden kęs do ust.
- Hm? – wymamrotała, unosząc brwi i przeżuwając.
- Nienawidzę cię – warknąłem.
- Już to odkryłeś? – spytała, kiedy przełknęła, kompletnie ignorując, co do niej powiedziałem.
- To tylko parę dni – znowu warknąłem, zaciskając dłoń na futrynie i gapiąc się na nią.
- Nie potrzeba pół roku, by się zakochać, Edwardzie – odparła spokojnie, biorąc kolejny kęs
jajecznicy. – Zajęło mi około minuty, żeby zdać sobie sprawę, że kocham Jaspera.
Przewróciłem oczami, rozluźniając opuszki palców na framudze i biorąc parę oddechów.
Zawsze była taka dramatyczna w związku ze swoim mężem, od którego musiała odpocząć kilka dni
temu.
- Jest pewna różnica między tobą a mną.
- Nieduża. – Kończąc jajka, delikatnie dźgnęła moje udo widelcem, zanim odwróciła się i zeszła
po schodach. – Teraz po prostu musisz jej to powiedzieć.
Ponownie oparłem się o futrynę, uderzając o nią głowę i słuchając odgłosów dochodzących z
kuchni.
Nie mogłem po prostu cieszyć się tym, co właśnie zacząłem czuć nie, musiałem natychmiast
rozpocząć zastanawianie się, jak jej to powiedzieć. O tak, i to też było po prostu cholernie proste.
Jakbym nie krążył po domu, próbując wymyślić idealny sposób, bo Bella zasługiwała na perfekcję.
Szczególnie, kiedy to było coś tak ważnego jak to. Jakbym nie wyrywał sobie włosów z głowy, bo
wszystko, o czym pomyślałem, brzmiało jak niejasna kupa gówna.
Nie, w małym świecie Alice pełnym romantyczności i perfekcji, to wszystko było tak cholernie
proste.
- Powiedz to! – krzyknęła na mnie.
- Co? – odkrzyknąłem, odczuwając lekki ból głowy.
12
- Nie bądź głupi, Edwardzie! Powiedz to!
Przestałem próbować zmiażdżyć swoją twarz na ścianie i zamknąłem mocno oczy, zaciskając obie
dłonie w kieszeniach i biorąc głęboki wdech.
- Nie sądzisz, że powinienem powiedzieć to najpierw jej? – zapytałem, odchodząc od wejścia, by
stanąć na szczycie schodów.
Ona stała na dole z ramionami skrzyżowanymi na piersi i prawą nogą uderzającą o podłogę.
- Po prostu to powiedz!
- Dlaczego?
- Jeśli nie możesz powiedzieć tego na głos do mnie, jak zamierzasz powiedzieć to jej?
- Zawsze byłaś takim wrzodem na dupie?
- Tak – odparła, uśmiechając się szeroko. – Powiedz to!
- Alice...
- Edward! Dlaczego tak utrudniasz sprawę?
- Dlaczego tak naciskasz?
- Bo ją lubię. Lubię ją i myślę, że jest dla ciebie cholernie idealna. I chcę, abyś zdał sobie z tego
sprawę i powiedział to po to, by w końcu stało się to dla ciebie prawdziwe.
- Nigdy nie powiedziałem, że nie jest.
- Uderzałeś głową o ścianę!
- Przez ciebie!
- Gówno prawda.
Westchnęła, mrużąc oczy i gapiąc się na mnie. Odwzajemniłem jej spojrzenie, zdeterminowany,
aby się nie poddać.
- Zgoda. Nie Mów tego. Cholera, nie mów tego nawet jej, jeśli nie chcesz! Ale nie będę cię
pocieszać, kiedy wyjedziesz i będziesz czuł się winny za to, że nie wie, co naprawdę do niej czujesz.
- Do tej pory już jej powiem.
- Jasne. – Przewróciła oczami i machnęła ręką, nim poszła do salonu. – Spotykamy się z nią
o trzynastej trzydzieści, racja?
- Tak! – zawołałem przez zęby, odwracając się na pięcie i wracając do łazienki.
Mógłbym spędzić w tym pomieszczeniu resztę dnia. Było ciche i całkowicie wolne od obecności
Alice, a to właśnie tego potrzebowałem w tej chwili.
Włączyłem wodę i pozwoliłem jej lecieć, dopóki nie była wystarczająco gorąca, nim rozebrałem się
ze spodni od piżamki i wszedłem do wanny.
Uśmiechnąłem się lekko na tę głupią gąbkę, która wciąż zwisała z półeczki, zasłaniając zasłony.
- Bella – wyszeptałem i całe napięcie oraz stres, które czułem przez kłótnię z Alice i jej oskarżenia,
odeszło, kiedy zamknąłem oczy.
13
Niestety wskazówki zegara nie wskazały trzynastej trzydzieści tak szybko, jakbym tego pragnął.
~*~
- Nie powiesz jej o niczym, prawda? – spytałem, gdy o wcześniej ustalonej porze wjechaliśmy na
parking przed księgarnią.
Reszta poranka minęła w ciszy. Alice siedziała w salonie z laptopem, a ja z moim w jadalni. Jeannie
miała kilka pytań odnośnie premiery filmowej, która miała miejsce drugiego stycznia, ale była to tylko
nagląca spawa, z którą musiałem się zmierzyć.
Spędziłem więcej niż pół dnia na granie w gry on - line, które nie interesowały mnie bardziej, niż
gadanie mojej siostry o moim sercu, jednak skutecznie mnie zajmowało.
- Nie, do cholery, nie powiem nic o tym, że jesteś w niej zakochany.
Zacisnąłem zęby, wzmacniając uścisk na kierownicy, gdy zatrzymałem się i wyjąłem kluczyki ze
stacyjki.
Zauważyłem czerwone BMW M3 i samochód Belli, ale reszta parkingu była całkowicie pusta.
Potrząsając głową i zastanawiając się, jak szedł biznes w trakcie zimy, wysiadłem z samochodu i
zaczekałem, aż Alice zrobi to samo.
- Szpanerski – zauważyła Alice z oczami przyklejonymi do samochodu, nim poszliśmy wzdłuż
ścieżki i podeszliśmy do wejścia.
- Nie mam pojęcia, co to robi w tym mieście – wymamrotałem, popychając drzwi i słysząc śmiech
Belli odbijający się od ścian.
Natychmiast się wyszczerzyłem, czekając, aż Alice wejdzie do środka, zanim ja to zrobiłem,
zamykając za sobą drzwi i podchodząc do lady.
Właścicielka samochodu, jak zakładałem, odwróciła się, by spojrzeć na nas, gdy usłyszała nasze
kroki i rozpoznałem ją jako blondynę, która towarzyszyła Belli tej nocy, kiedy mnie pocałowała.
- Hej! – przywitała się Bella, siedząc za ladą z uśmiechem na twarzy i pochylając się nad nią, żeby
szybko mnie pocałować.
Odwzajemniła uśmiech, opierając brodę na ręce i nie zrywając ze mną kontaktu wzrokowego, jak
się od niej odsuwałem. Czułem się tak, jakbyśmy byli w naszym małym świecie i nigdy nie chciałem,
aby to się zmieniło. Nikt inny nie istniał na zewnątrz bańki, którą stworzyliśmy, dopóki nie musieli, a
w tej chwili nikt inny nie musiał istnieć.
Ostatecznie nie musieli, dopóki blondyna niemal jednocześnie nie chrząknęła z Alice, która
kopnęła mnie w goleń. To nie mógł być bardzo dobry znak.
Syknąłem, odwracając się do niej ze zmrużonymi oczami.
- Co jest takie ważne? – warknąłem.
14
- Och. – Bella zaśmiała się nerwowo i szybko odwróciła do niej, gdy Alice uśmiechnęła się do mnie.
– Edwardzie, Alice, to moja przyjaciółka Rosalie Hale.
Rosalie wstała, wyciągając dłoń i czekając, aż uczynię to samo.
- Miło mi w końcu cię poznać – rzekła spokojnym i opanowanym głosem, potrząsając moją rękę. –
Wiele o tobie słyszałam.
Podskoczyłem,
kiedy
zobaczyłem
spinacz
do
papieru
zwisający
z
głowy
Rosalie
i prychnąłem, gdy oboje zwróciliśmy się do Belli, która się w nas wpatrywała.
- Spinacz? – spytała Rosalie, unosząc brew.
- To pierwsza rzecz, którą ujrzałem.
Rosalie przewróciła oczami, zabierając dłoń i zwracając się do Alice, uniosła głowę w bardzo
podobnym do Alice stylu, kiedy kogoś oceniała.
- Nie słyszałam o tobie praktycznie nic – stwierdziła. – Ale i ciebie miło mi poznać.
Dostrzegłem, jak Bella unosi rękę do czoła, delikatnie uderzając o nie opuszkami i zamykając oczy,
potrząsnęła głową.
- Rose. – Westchnęła ociężale. – Zachowuj się, proszę.
- Och, w porządku! – odparła Alice, lekko się śmiejąc. - Jestem Alice, siostra Edwarda.
Rosalie przytaknęła, wygładzając ołówkową spódnicę – to smutne, że wiedziałem nawet, czym jest
ołówkowa spódnica – a potem zwinęła w kulkę papier śniadaniowy, w którym – jak zakładałem –
znajdowała się jej kanapka i wrzuciła go do śmietnika stojącego obok niej.
- Miło poznać was oboje, jednak naprawdę muszę wracać do pracy. – Uśmiechnęła się miło do
naszej dwójki, a następnie odwróciła się do Belli, kiedy chwyciła płaszcz i torebkę. – Zadzwonisz do
mnie.
Bella pokiwała głową, przygryzając dolną wargę, gdy Rosalie pomachała i wyszła.
- Przepraszam za nią – odezwała się, uśmiechając się do nas. – Ona jest... jest po prostu Rose.
Westchnęła ciężko i wstała, zawijając resztę kanapki, która jej została i odkładając ją na bok.
- Lubię ją! – wyjaśniła Alice, uśmiechając się radośnie i rozglądając się po głównym pomieszczeniu.
– Bardzo szczera.
- Och, to jest niedomówienie. – Bella potrząsnęła głową, znowu wzdychając, zanim uśmiechnęła
się do mnie. – Co robiliście?
- Kłóciliśmy się! – oznajmiła Alice, podchodząc do wejścia i zaglądając do środka.
Zerknąłem na tył jej głowy, wciskając dłonie do kieszeni dżinsów, gdy zaczęła do siebie nucić.
- Och?
- Nie pytaj – wymamrotałem, wyjmując ręce i oplatając ramię dookoła jej talii, kiedy obeszła ladę
dookoła.
- Okej. – Ziewnęła, opierając się o mnie i kładąc głowę na mojej klatce.
15
- Zamawiasz tu czasopisma, Bello?
Przytaknęła, odchodząc ode mnie i idąc do pomieszczenia z książkami, z Alice drepczącą jej po
piętach, szczęśliwie paplającą o nowych projektach, które zaczęła dzisiejszego popołudnia.
Westchnąłem i siadłem na niewygodnym krześle, które Rosalie przed chwilą zajmowała i czekałem
cierpliwie na powrót Belli.
Kiedy w końcu wróciła, na szczęście bez Alice, szybko chwyciłem ją za talię i przyciągnąłem na
moje kolana. Zachichotała cicho, opierając się o moją klatkę piersiową i składając mały pocałunek na
mojej szyi.
- Nie powinnam tego robić – wymamrotała, siadając prosto i wzdychając.
- Robić czego?
- Siedzieć na tobie. – Uśmiechnęła się i schyliłaby mnie pocałować. – To niezbyt profesjonalne.
- Ale tęskniłem za tobą – powiedziałem cicho, pocierając jej plecy.
- Widziałeś mnie osiem i pół godziny temu.
- To za dużo czasu sam na sam z Alice.
Zaśmiała się i ponownie mnie pocałowała, wstając i opierając się o ladę z nogami znajdującymi się
pomiędzy moimi.
- Jeszcze sześć i pół godziny – westchnęła, sięgając dłonią, aby przeczesać nią moje włosy.
Spojrzałem na nią, a moje serce zaczęło boleśnie bić w klatce, gdy dostrzegłem, jak bardzo
zmęczona była. Bardziej niż czegokolwiek chciałem ją podnieść, powiedzieć Alice, aby pilnowała
sklepu, zabrać ją do mojego domu i kazać jej spać.
- Możesz zatrudnić kogoś innego? – spytałem, pochylając się, aby owinąć ręce dookoła jej ud.
- Nie zarabiam tyle, abym mogła dać komuś coś opłacalnego. To wolny sezon.
- Naprawdę wolny sezon – wymruczałem.
Uśmiechnęła się i kiwnęła, przeczesując moje włosy i kładąc dłonie z tyłu mojej głowy.
- Więc – zaczęło, cicho chrząkając – Rosalie i Angela chcą cię poznać.
Przełknąłem nagłą gulę w gardle, gdy moje oczy się rozszerzyły, a dłonie zaczęły kręcić się
nerwowo przy jej udach.
- Uh...
- Nie musisz – rzekła cicho, śmiejąc się nerwowo i trzęsąc głową. – Jeśli nie chcesz. To znaczy... nie
będą próbowały cię poturbować i już poznałeś Rose, więc...
- Są twoimi najlepszymi przyjaciółkami, racja? – spytałem, kiedy przerwała.
Skinęła, przygryzając dolną wargę, kiedy zaczęła lekko drapać skórę mojej głowy.
Moje oczy wywróciły się do tyłu, powieki opadły, a oddech zaczął przyspieszać, kiedy
nieświadomie przyciągałem ją do siebie.
- Edward – zaśmiała się, przestając mnie drapać i kładąc dłonie na moich ramionach.
16
Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią, uśmiechając się leniwie.
- I wiele dla ciebie znaczą? – zadałem pytanie, szybko wracając do naszej rozmowy, gdy mój umysł
się przejaśnił.
Kiwnęła znowu, nadal cicho się ze mnie śmiejąc.
- Więc musimy coś wykombinować. Jeśli wiele dla ciebie znaczą, dla mnie też wiele znaczą.
- Tak?
Zdjąłem jedną z jej rąk z mojego ramienia i uniosłem ją do ust.
- Powiedz, jak już coś ustalisz, dobrze? Nie mam nic lepszego do roboty.
- Zadzwonię do nich, jak skończę pracę.
Przełknąłem głośno i raz jeszcze złożyłem pocałunek na wierzchu jej dłoni, przytakując.
Byłem zdenerwowany całą tą sprawą. Jasne, słyszałem, jak Rosalie krzyczała na Bellę parę razy i
właśnie ją spotkałem, ale spędzanie przeciągającej się ilości czasu z jej najlepszymi przyjaciółkami
było niemal tak złe jak poznanie jej ojca.
Jej najlepsze przyjaciółki miały nad nią dużą kontrolę. Wszystkie przyjaciółki ją miały i jestem
pewien, że przyjaciółki Belli nie różniły się w tej kwestii.
Jeśliby mnie nie polubiły, byłbym spalony. Niewiele związków mogło przetrwać, jeżeli przyjaciółki
dziewczyny nie lubiły chłopaka. Widziałem, jak w przeszłości parę razy przydarzyło się to Emmettowi.
I wiedziałem, że nie byłbym w stanie tego znieść. Nie po tym, jak zdałem sobie sprawę, co do niej
czuję. Sam fakt, że stała, kiedy ja chciałem, by bezpiecznie siedziała na moich kolanach był w tej
chwili istną torturą. To tak jakby ktoś miał duży, soczysty stek zwisający na linie przed okropnie
głodnym lwem. Im bliżej jest lew, tym bardziej odsuwają od niego stek.
Nie poradziłbym sobie, gdyby Rosalie i Angela przekonały ją, że byłem dla niej nieodpowiedni i
zabrałby ją ode mnie.
- Hej.
Podskoczyłem, kiedy poczułem jej dłonie na policzkach, a moje oczy skoncentrowały się na tyle, by
ujrzeć, że pochyliła się nade mną tak, że jej oczy były na tym samym poziomie z moimi. Nawet nie
zorientowałem się, że moja ręka opadła mi na kolana, kiedy ona uwolniła swoją.
- Nie ma, o co się martwić – wyszeptała, gładząc kciukami moje policzki.
Uśmiechnąłem się do niej niepewnie.
- To brzmi dosyć znajomo.
Odwzajemniła uśmiech, pochylając się, żeby delikatnie dotknąć moich ust swoimi.
- Polubią cię.
- Lubiły Jacoba?
Jej oczy błysnęły, a ja otworzyłem usta, chcąc cofnąć swoje słowa, jednak ona wypuściła powietrze
i pocałowała mnie ponownie.
17
- Nie, niezbyt. Ale ciebie polubią. Co jest do nielubienia?
Och, prawdopodobnie znalazłaby się cała lista w torebce Alice, którą z chęcią by pokazała
komukolwiek, gdyby tylko o to zapytali.
- Uh...
- Pytanie retoryczne – wymamrotała, lekko dotykając ustami moich. – Proszę, nie martw się o to.
- Wiesz jak bardzo byłaś zdenerwowana, gdy miałaś poznać Alice?
Kiwnęła głową, zabierając dłonie z mojej twarzy i znowu stając prosto. Ponownie oplotłem jej uda
rękoma i spojrzałem na nią, oblizując usta.
- Tak właśnie się teraz czuję.
- Wszystko będzie dobrze – odparła łagodnie, kładąc jedną dłoń na wierzchu mojej głowy. – To jak
kolacja towarzyska. Zrobię coś i przez jakiś czas będziemy po prostu siedzieć i rozmawiać. Będzie
zwyczajnie, nic zbyt wymyślnego i bez nacisku.
- Bez nacisku – powtórzyłem, kpiąc.
- Nie musisz, jeśli nie chcesz – westchnęła, opuszczając dłoń do jej boku. – Po prostu powiem im,
że masz zbyt wiele do pracy.
- Nie – rzekłem łagodnie, potrząsając głową. – Chcę.
- Nie chcę zmuszać cię do robienia czegoś, czego nie chcesz.
A może powinna? Miała prawo, aby wymagać, bym spotkał się z jej przyjaciółkami i je poznał.
Zrezygnowała dla mnie stanowczo zbyt dużo, a co ja uczyniłem? Uporałem się z jej głupią
współpracowniczką w zamian za jej czas wakacyjny. To nic w porównaniu do całego gówna, które ona
zrobiła dla mnie.
- Nie zmuszasz – powiedziałem, delikatnie zawijając palce dookoła jej dłoni. – Są wielką częścią
twojego życia. Chcę je poznać.
Przygryzła dolną wargę, zaciskając palce dookoła moich.
- Wiesz, ty też jesteś wielką częścią mojego życia – stwierdziła cicho. – Chcę, żeby to widziały.
I ten głupi uśmiech powrócił, kiedy wstałem i delikatnie złączyłem nasze usta.
- Mogłabyś zaprosić je dzisiaj wieczorem.
Dochodzący z wejścia głos Alice sprawił, że oboje podskoczyliśmy i zwróciliśmy na nią nasze
spojrzenia. Zwyczajnie opierała się o framugę, nieobecna przeglądając Vogue’a.
- Nie mam żadnych mebli – wydyszała Bella, umieszczając wolną dłoń na klatce.
- Mój dom – powiedziałem cicho, lekko ciągnąc ją za rękę.
- Nie będzie ci to przeszkadzało?
Spojrzała na mnie i uśmiechnąłem się, kręcąc głową i wzruszając jednym ramieniem, gdy
złączyłem nasze palce.
- Ufam ci, z kolei to oznacza, że ufam twoim przyjaciółkom. Niech przyjdą dzisiaj.
18
- W dodatku – odezwała się Alice z oczami utkwionymi w magazynie – uważam, że Rosalie
pasowałaby do Emmetta.
Przewróciłem oczami, schylając się i opierając czoło o czoło Belli.
- Nie możesz dać temu spokoju, prawda? – jęknąłem, jak Bella się zaśmiała.
- Wiesz, że mam rację – zaśpiewała, zanim odwróciła się do innego pomieszczenia i raz jeszcze
zniknęła.
- Zawsze masz rację – warknąłem.
Bella znowu się zaśmiała i ponownie mnie pocałowała, ściskając moją dłoń.
- Jesteś pewny, że nie masz nic przeciwko?
- Tak. Tak długo jak będziesz w stanie nie zasnąć.
Uśmiechnęła się leniwie i skinęła.
- Wypiję więcej kawy.
- Powinnaś mi powiedzieć. Kupiłbym ci.
Wzruszyła ramionami, delikatnie ocierając czubek jej nosa z moim.
- Przyszedłeś – odparła łagodnie. – To mi wystarczy.
Uśmiechnąłem się i znowu ją pocałowałem, oplatając ramieniem jej talię i ssąc jej dolną wargę.
I prawie jej powiedziałem, gdy odsunąłem się od niej. Miałem to na końcu języka, byłem gotowy,
aby to z siebie wykrztusić, kiedy oboje usłyszeliśmy, jak frontowe drzwi otworzyły się i zamknęły.
- Przepraszam – powiedziała, nim odsunęła się i uśmiechając się radośnie do klientki, która
przyszła. – Dzień dobry!
Z powrotem usiadłem na krześle i przyglądałem się, jak podeszła do kobiety w podeszłym wieku,
która podała tytuł książki, którą chciała. Uśmiechnąłem się i przechyliłem głowę w bok, gdy Bella
zaprowadziła ją do jednego z krzeseł po drugiej stronie pokoju i powiedziała jej, że pójdzie ją dla niej
znaleźć.
Moja dziewczyna była niesamowita i skończyłem przejmować się tym wszystkim. Byłem całkowicie
w niej zakochany.