"Tusk ściskał się z Putinem, a dalej, w ruskiej trumnie, zostawił ciało
prezydenta"
Premier Tusk 10 kwietnia w Smoleosku urządzał sobie wyścigi z autokarem, którym my
jechaliśmy - mówił w "Kropce nad i" w TVN24 Joachim Brudzioski z Prawa i
Sprawiedliwości. Opowiadał też o oburzającym - jego zdaniem - zachowaniu
współpracowników premiera i o tym, że ciało Lecha Kaczyoskiego było pozostawione "w
błocie, w ruskiej trumnie". Między innymi dlatego - jak mówił - "nie ma szacunku do
premiera".
- Najbliżsi współpracownicy premiera, wiem to od osób zabezpieczających miejsce z ramienia
kancelarii prezydenta, zadali pytanie: "którym wejściem będzie wchodził kaczor"? -
opowiadał Brudzioski. - Kiedy padła odpowiedź "tym", powiedzieli "to my spieprzamy
tamtym".
Jak mówił gośd "Kropki nad i", który to tolerował, chwilę później ściskał się z Putinem, a parę
metrów dalej na błocie, na zwykłej czarnej folii zostawił ciało prezydenta w ruskiej trumnie,
nie jest godzien szacunku".
Dodał, że premier mógł pomyśled o tym, by na miejscu byli polscy żołnierze, a nad ciałem
prezydenta rozpostarto namiot, a ciało wróciło do kraju w polskiej trumnie.
- Teraz wiem, że Donald Tusk pod koniec kampanii wrócił do takiego języka agresji, kiedy
zarzucił Jarosławowi Kaczyoskiemu, że przyświeca mu tylko jeden cel, że dla Jarosława
Kaczyoskiego najważniejsza jest władza, a nie Polska. Przekonałem się wtedy, że pan premier
Donald Tusk, który regularnie rekomenduje człowieka na stanowisko marszałka Sejmu,
mówiąc o nim, że jest podobny do ogra z kreskówki, nie jest politykiem godnym mojego
szacunku - powiedział Brudzioski.
Pytany, czy premier Tusk powinien stanąd przed Trybunałem Stanu, odpowiedział, że
"premier Donald Tusk powinien na trwale zniknąd z życia politycznego ze swoimi
współpracownikami", "przez akt wyborczy, przez kartkę wyborczą".
O wypowiedź Brudzioskiego pytany był we wtorek w TVN24 minister sprawiedliwości
Krzysztof Kwiatkowski. Zaznaczył, że jedną z pierwszych decyzji premiera Tuska było
zaproponowanie wspólnego wyjazdu na miejsce katastrofy do Smoleoska.
- Zaprosił do rządowego samolotu, który leciał na miejsce katastrofy, właśnie pana prezesa
Jarosława Kaczyoskiego z osobami towarzyszącymi po to, żeby pojechali tam na miejsce
wspólnie. Bo z jednej strony są te najdramatyczniejsze emocje związane ze stratą
najbliższych - w tym wypadku brata, z drugiej oczywiście i te emocje i te obowiązki rządowe,
jakie ciążyły na premierze, było naturalną decyzją premiera, że zaproponował, żeby ten
wyjazd był wspólny - powiedział Kwiatkowski.
- Jeżeli słyszę takie zdanie, że zwłoki leżały na miejscu katastrofy przykryte folią - i to już
mówię jako były prokurator generalny - to ja rozumiem, że ktoś może nie znad tych
procedur, bo procedury - i one obowiązują wszystkich prokuratorów i polskich i rosyjskich -
są takie, że po katastrofie, jeżeli dochodzi do takiego zdarzenia, zwłoki są
obfotografowywane, jest sporządzany szkic sytuacyjny, nie można ich ruszyd do momentu,
kiedy przyjeżdża lekarz - chociaż wiadomo, że te osoby nie żyją - stwierdzający zgon i
dokonuje wstępne oględziny zwłok - powiedział szef resortu sprawiedliwości.
Mówił też, że nie zapomni "jak i premier i wszyscy współpracownicy naciskaliśmy na Rosjan
na prośbę Jarosława Kaczyoskiego, a w zasadzie jego współpracowników, bo to z nimi był
kontakt". - Było oczekiwanie ze strony pana Jarosława Kaczyoskiego jak najszybszego
wydania zwłok i bezpośrednio po katastrofie w nocy, w zakładzie medycyny sądowej w
Smoleosku, z udziałem polskiego konsula, naczelnego prokuratora wojskowego, została
dokonana sekcja zwłok, która jest standardową procedurą w przypadku katastrof, czyli
zrobiono wszystko, żeby Jarosław Kaczyoski mógł zabrad ze sobą zwłoki brata - powiedział
Kwiatkowski.
Szef resortu sprawiedliwości powiedział też, że wie od rzecznika rządu Pawła Grasia i szefa
kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, bo - jak mówił - te rozmowy toczyły się w jego
obecności, że "właśnie za pośrednictwem pana posła Kowala prosili o możliwośd kontaktu z
panem prezesem Jarosławem Kaczyoskim, mówili też, że to jest taki moment, że gdyby chciał
skorzystad z możliwości rozmowy ze stroną rosyjską właśnie w zakresie - przede wszystkim z
panem Putinem - zabezpieczenia miejsca katastrofy, to jest taka możliwośd, ale też
oczywiście była to propozycja, nawet prośba, bo wszyscy rozumieli w jakim momencie i w
jakiej chwili jest Jarosław Kaczyoski".
Jak dodał, "przekazano nam, że z tej możliwości kontaktu druga strona nie chce skorzystad". -
Ta propozycja padła, podkreślę to jeszcze raz, padła ze strony premiera Tuska, padła ze
strony premiera Putina, ale odpowiedziano na tę propozycję, że jest wola, aby pozostad
samemu i pan premier Tusk tę wolę uszanował - powiedział Kwiatkowski.
Odnosząc się do stwierdzenia Brudzioskiego, że premier nie pomyślał, by zabrad do
Smoleoska żołnierzy Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego, Kwiatkowski powiedział,
że do samolotu rządowego "zabierano prokuratorów i ekspertów, którzy tam na miejscu
mieli przeprowadzad badania".
Stwierdził też, że ma wrażenie, iż "jednak ogromne emocje nie dają tego komfortu panu
Brudzioskiemu wypowiadania poglądów uczciwych, wyważonych i oddających ten
dramatyzm sytuacji, której wszyscy byliśmy poddani tam na miejscu, ale także rzetelnych w
stosunku do zdarzeo, które miały miejsce".