Zola Emil Teresa Raquin

background image
background image

TERESA RAQUIN

Emil Zola

background image

OSOBY

LUDWIK

KAMIL

GRIVET

MICHAUD

PANI RAQUIN

TERESA RAQUIN

ZUZANNA

background image

Pasaż Pont-Neuf. Przestronna sypialnia, która
służy zarazem za salon i za jadalnię. Pokój wyso-
ki, ciemny, zaniedbany, o ścianach obitych szarą,
spłowiałą tapetą, zawalony kartonami z towarem.
Meble mizerne, nie z kompletu.
W głębi: drzwi
oraz kredens po lewej i szafa po prawej. Z lewej
strony sceny: na drugim planie łóżko w alkowie z
mansardową ścianą i okno wychodzące na goły
mur; na pierwszym planie nieduże drzwi, a z
przodu stolik do robót ręcznych. Z prawej strony
sceny: na drugim planie wylot i poręcz kręconych
schodów, prowadzących na dół do sklepu;
no
pierwszym planie kominek z lustrem. Na kominku
zegar o dwóch kolumienkach oraz dwa bukiety
sztucznych kwiatów pod szklanymi kloszami. Po
obu stronach lustra wiszą fotografie.
W środku
pokoju okrągły stół nakryty ceratą. Dwa fotele,
niebieski i zielony, krzesła.

4/486

background image

Ta sama dekoracja we wszystkich czterech
aktach.

5/486

background image

AKT PIERWSZY

Letni wieczór, godzina ósma, po kolacji. Stół
jeszcze nie sprzątnięty, okno wpółotwarte. Wielki
spokój, atmosfera mieszczańskiej błogości

Scena I

Ludwik, Teresa, Pani Raquin, Kamil

Kamil pozuje siedząc w fotelu po prawej. Jest we
fraku, trzyma się sztywno, jak wystrojony na
niedzielę mieszczuch. Ludwik maluje stojąc przy
sztalugach w pobliżu okna. Obok Ludwika, sku-
lona na taborecie, Teresa rozmyśla z brodą

background image

opartą na ręce. Pani Raquin kończy sprzątać ze
stołu

KAMIL po chwili milczenia

Czy

mogę

mówić?

Nie

będzie

ci

to

przeszkadzać?

LUDWIK

Nie, nie, byłeś siedział spokojnie.

7/486

background image

KAMIL

Po kolacji, jeżeli nie rozmawiam, zasypiam.
Szczęśliwy jesteś, że ci nic nie dolega. Możesz
jeść wszystko. Nie powinienem był dokładać
sobie śmietany. Szkodzi mi. Mam żołądek do
kitu. Bardzo lubisz bitą śmietanę?

LUDWIK

Jeszcze jak! Słodkie to, pyszne.

8/486

background image

KAMIL

Znają tutaj twoje gusta. Ubito śmietanę spec-
jalnie dla ciebie, chociaż wiadomo, że mnie nie
służy. Mama cię rozpieszcza. Prawda, Tereso, że
mama rozpieszcza Ludwika?

TERESA nie podnosząc głowy

Tak.

9/486

background image

PANI RAQUIN zabierając stos talerzy

Niech pan ich nie słucha, Ludwiku. To właśnie
Kamil zdradził mi, że pan woli bitą śmietanę niż
krem waniliowy, a Teresa uparła się, że ją
jeszcze posypie pudrem.

KAMIL

Jesteś egoistką, mamusiu.

PANI RAQUIN

10/486

background image

No wiecie państwo! Ja jestem egoistką!

KAMIL do Pani Raquin, która śmiejąc się
wychodzi

Tak, tak.

Do Ludwika

11/486

background image

Kocha cię, ponieważ tak jak ona pochodzisz z
Vernon. Pamiętasz, jak byliśmy mali, zawsze
dawała nam grosiki.

LUDWIK

Za które kupowałeś sobie jabłka.

KAMIL

A ty kupowałeś nożyki... Co za szczęśliwy traf,
żeśmy się znowu spotkali w Paryżu. To mnie

12/486

background image

ratuje od nudy. Och, jak ja się nudziłem, umier-
ałem z nudów. Wieczorami, gdy wracałem z
biura, było tu jak w grobowcu rodzinnym. Nie za
ciemno ci tam teraz?

LUDWIK

Trochę, ale chcę skończyć.

KAMIL

13/486

background image

Już blisko ósma. Jakie długie są te letnie
wieczory! Wolałbym być portretowany za dnia.
Wyszłoby o wiele ładniej. Zamiast kopiować to
szare tło, dałbyś jakiś pejzaż. Ale rano, przed
wyjściem do biura, ledwo człowiek zdąży wypić
filiżankę kawy... Słuchaj no, to chyba niezbyt
sprzyja trawieniu siedzieć tak bez ruchu po
kolacji?

LUDWIK

Zaraz zwrócę ci wolność, to ostatnie pozowanie.

Pani Raquin wraca i zabrawszy resztą naczyń
wyciera ceratę

14/486

background image

KAMIL

Poza tym rano miałbyś o wiele lepsze światło.
Do nas tu słońce nie dociera, ale pada na mur
naprzeciw i to rozjaśnia pokój. Rzeczywiście,
świetny miała mama pomysł, żeby wynająć
mieszkanie w pasażu Pont-Neuf. Sama wilgoć.
W dni deszczowe istna piwnica.

LUDWIK

Ba! Byle handel szedł — wszędzie dobrze.

15/486

background image

KAMIL

Nie powiem, dla nich ten sklepik z pasmanterią
jest jakąś rozrywką. Ale mnie sklep nie bawi.

LUDWIK

Mieszkanie jest wygodne.

KAMIL

16/486

background image

Nie takie znowu wygodne. Oprócz tego pokoju,
gdzie jemy i gdzie śpimy, jest jeszcze tylko pokój
mamy. O kuchni lepiej nie mówić. Ciemna nora
nie większa od szafy. Nic się tu nie domyka,
człowiek jest stale zziębnięty. A jak straszliwie
wieje w nocy ze schodów przez te drzwi.

Wskazuje drzwi po lewej

PANI RAQUIN która skończyła sprzątanie

Mój biedny Kamilku, ty nigdy nie jesteś zadowo-
lony. Zrobiłam jak mogłam najlepiej. To ty
chciałeś zostać urzędnikiem w Paryżu. Ja gotowa
byłam dalej prowadzić pasmanterię w Vernon
[...]

17/486

background image

KAMIL

No tak, ale spodziewałem się, że zamieszkam
przy jakiejś ruchliwej ulicy, którą przechodzić
będzie dużo ludzi. Stanąłbym sobie przy oknie,
obserwował pojazdy. To bardzo zabawne. A tu,
kiedy otwieram okno, widzę tylko wielki mur
naprzeciwko, a w dole oszklony dach pasażu.
Mur jest czarny, a dach cały brudny od kurzu i
pajęczyny. Wolę już nasze okna w Vernon, z
których widziało się Sekwanę, płynącą i płynącą,
co też przecież nie było wesołe.

18/486

background image

PANI RAQUIN

Proponowałam ci, żebyśmy tam wrócili.

KAMIL

Niech Bóg broni! Teraz, gdyśmy się odnaleźli z
Ludwikiem w naszym biurze... Zresztą, wracam
wieczorami, wszystko mi jedno w końcu, że w
pasażu jest wilgoć, skoro wam tu dobrze.

PANI RAQUIN

19/486

background image

No więc, nie dokuczaj mi już tym mieszkaniem.

Słychać dzwonek sklepowy

Ktoś wszedł do sklepu, Tereso, nie schodzisz?

Teresa wydaje się nie słyszeć i nie rusza się z
miejsca

Czekaj, ja pójdę.

20/486

background image

Schodzi kręconymi schodami

21/486

background image

Scena II

Ludwik, Teresa, Kamil

KAMIL

Nie chcę jej martwić, ale ten pasaż jest bardzo
niezdrowy. Obawiam się, że złapię solidne zap-
alenie płuc, które mnie wykończy. Ja nie mam
takiego zdrowia, jak wy...

Pauza

Słuchaj, nie mógłbym trochę odpocząć? Już nie
czuję lewej ręki.

background image

LUDWIK

Jeśli chcesz... Mam jeszcze tylko kilka pociąg-
nięć pędzlem.

KAMIL

Trudno! Już nie mogę wytrzymać, muszę trochę
pochodzić...

23/486

background image

Wstaje, idzie do przodu, potem w głąb sceny,
podchodzi do Teresy

Nigdy nie mogłem zrozumieć, jak moja żona po-
trafi siedzieć tak całymi godzinami, nie ruszając
nawet palcem.

Jakież to irytujące, gdy ktoś wiecznie buja w
obłokach. Nie działa ci to na nerwy, Ludwiku,
gdy tak sterczy obok ciebie?... No, doprawdy,
Tereso, poruszże się wreszcie! Bawi cię to?

TERESA nie ruszając się

Tak.

24/486

background image

KAMIL

No to życzę dobrej zabawy. Tylko zwierzętom
sprawia to przyjemność... Już wtedy, gdy jej oj-
ciec, kapitan Degans, zostawił ją u mamy, miała
te swoje szeroko otwarte czarne ślipia, które mi
napędzały strachu. A ten kapitan! To był okropny
człowiek, chociaż brat mamusi. Nigdy więcej
stopa jego nie postała w Vernon, umarł w Afryce.
Prawda, Tereso?

TERESA nie ruszając się

25/486

background image

Tak.

KAMIL

Jeśli ci się zdaje, że będzie sobie strzępić język...

Całuje ją

Mimo wszystko, jesteś dobrą żoną. Od czasu,
gdy mamusia nas pożeniła, nie było między nami
ani jednej kłótni. Nie masz do mnie żalu?

26/486

background image

TERESA

Nie.

LUDWIK

No, siadaj, Kamilu, nie żądam już od ciebie
więcej niż dziesięć minut.

Kamil siada

Odwróć głowę w lewo. Tak, dobra, nie ruszaj się.

27/486

background image

KAMIL

po pauzie

A co u ojca, masz wiadomości?

LUDWIK

Nie, zapomniał o mnie. Zresztą ja nigdy do niego
nie piszę.

28/486

background image

KAMIL

To dziwne, swoją drogą, między ojcem a synem.
Ja bym tak nie mógł.

LUDWIK

Ba! Mój stary miał swoje widzimisię: chciał,
żebym został adwokatem i występował w jego
nie kończących się procesach z sąsiadami. Gdy
się dowiedział, że zamiast na czesne wydaję
pieniądze na opłacanie pracowni malarskich,
przerwał dostawę mamony. Nie uśmiechało mi
się być adwokatem.

29/486

background image

KAMIL

To jest jednak piękna pozycja. A jak się ma tal-
ent, to i płacą dobrze.

LUDWIK

Spotkałem jednego z moich dawnych kolegów
szkolnych, który jest malarzem. I zabrałem się do
malarstwa, tak jak on.

30/486

background image

KAMIL

Trzeba było wytrwać. Miałbyś może dziś jakiś
order.

LUDWIK

Nie mogłem. Zdychałem z głodu. Cisnąłem więc
malarstwo do wszystkich diabłów i poszukałem
posady.

31/486

background image

KAMIL

W każdym razie umiesz rysować.

LUDWIK

Za mocny nie jestem... Co mi się podobało w
malarstwie, to to, że zawód jest zabawny i nie
męczący. Och, jak mi było żal tej diabelnej pra-
cowni, w pierwszych tygodniach mojej pracy w
biurze! Była tam kanapka, na której ucinałem
sobie

poobiednie

drzemki.

Urządzaliśmy

rozkoszne hulanki, ach, szkoda gadać!

32/486

background image

KAMIL

A czy sprowadzaliście modelki?

LUDWIK

Ma się rozumieć. Przychodziła taka wspaniała
blondyna...

Teresa wstaje powoli i schodzi do sklepu

Wypłoszyliśmy twoją żonę.

33/486

background image

KAMIL

Gdzie tam! Myślisz, że w ogóle słuchała, co się
mówi! Nie jest bardzo rozgarnięta. Ale gdy
jestem chory, pielęgnuje mnie idealnie. Mamusia
nauczyła ją przyrządzać ziółka...

LUDWIK

Odnoszę wrażenie, że ona mnie bardzo nie lubi.

34/486

background image

KAMIL

O, wiesz, z kobietami... Nie skończyłeś jeszcze?

LUDWIK

Właśnie skończyłem, możesz wstać.

KAMIL wstaje i zbliża się, by obejrzeć portret

35/486

background image

Skończony, tak zupełnie skończony?

LUDWIK

Już tylko oprawić go w ramy.

KAMIL

Jest bardzo udany, co?

36/486

background image

Podchodzi do kręconych schodów, przechyla się
przez poręcz
Mamo! Tereso! Chodźcie zobaczyć,
Ludwik skończył!

37/486

background image

Scena III

Ludwik, Kamil, Pani Raquin, Teresa

PANI RAQUIN

Co ty mówisz, skończył!

KAMIL trzymając portret przed sobą

Ależ tak. Chodźcież nareszcie!

background image

PANI RAQUIN oglądając portret

Ach, rzeczywiście! Usta zwłaszcza, usta są
uderzająco podobne... Nie uważasz, Tereso?

TERESA nie zbliżając się

Owszem.

Podchodzi do okna i opierając czoło o ramę
popada w zamyślenie

39/486

background image

KAMIL

A frak! Mój ślubny frak, który miałem na sobie
zaledwie cztery razy... Kołnierz wygląda zu-
pełnie, jak z prawdziwego sukna.

PANI RAQUIN

A poręcz fotela!

40/486

background image

KAMIL

Zadziwiające! Prawdziwe drewno! To mój fotel,
przywieźliśmy go z Vernon. Tylko ja go
używam.

PANI RAQUIN do Ludwika, który odstawiwszy
sztalugi i pudło z farbami przeszedł na prawą
stroną

Dlaczego zrobił pan tak czarno pod lewym
okiem?

41/486

background image

LUDWIK

To cień.

KAMIL odstawiając portret na sztalugi oparte o
ścianę między alkową i oknem

Byłoby może ładniej bez tego cienia, ale i tak
minę mam dystyngowaną. Można by pomyśleć,
że jestem na wizycie.

42/486

background image

PANI RAQUIN

Mój drogi, Ludwiku, jak panu dziękować? Nie
zgodził się pan nawet, żeby Kamil zwrócił panu
za farby.

LUDWIK

Ależ to ja mu dziękuję, że był tak dobry i zech-
ciał mi pozować.

KAMIL

43/486

background image

Nie, nie, mowy nie ma, tak na „sucho" ci to nie
ujdzie! Zaraz skoczę po butelkę czegoś dobrego.
Pal licho, oblejemy twoje dzieło!

LUDWIK

Och, to, jeśli chcesz... A ja pójdę po ramy. Dziś
czwartek, dobrze by było, gdyby panowie Grivet
i Michaud zastali portret już zawieszony na
swoim miejscu.

Wychodzi. Tymczasem Kamil zdejmuje frak, zmi-
enia krawat, wkłada palto, które mu matka
podała, i udaje, że idzie za Ludwikiem

44/486

background image

45/486

background image

Scena IV

Teresa, Pani Raquin, Kamil

KAMIL wracając

Jaki właściwie trunek mam kupić?

PANI RAQUIN

background image

Trzeba by coś, co Ludwik lubi. To kochany chło-
pak, dobry jak złoto! Wydaje mi się teraz, że
należy do rodziny.

KAMIL

To prawdziwy brat... Gdybym tak wziął flaszkę
anyżówki?

PANI RAQUIN

47/486

background image

Myślisz, że on lubi anyżówkę? Do ciastek lepiej
by chyba pasowało jakieś dobre wino.

KAMIL do Teresy

A ty się nawet nie odezwiesz... Nie pamiętasz,
czy on lubi malagę?

TERESA odchodząc od okna i zbliżając się do
rampy

48/486

background image

Nie, ale wiem, że smakuje mu wszystko. Je i pije
jak smok.

PANI RAQUIN

Moje dziecko...

KAMIL

Powiedz jej parę słów do słuchu. Ona go nie
znosi. Już to nawet zauważył, powiedział mi, to
nieprzyjemnie...

Do Teresy

49/486

background image

Nie życzę sobie, żebyś robiła wstręty moim przy-
jaciołom. Co w końcu masz mu do zarzucenia?

TERESA

Nic... Jest tutaj wiecznie. Na obiedzie, na kolacji.
Podsuwacie mu najlepsze kąski. Ludwik to, Lud-
wik tamto, nic tylko Ludwik. To mnie drażni, ot i
wszystko... Nie jest wcale taki interesujący, to
łakomczuch i leń.

50/486

background image

PANI RAQUIN

Bądź dobra, Teresko. Ludwik nie jest w na-
jlepszej sytuacji. Mieszka na poddaszu, odżywia
się marnie w tej jakiejś mleczarni. Rada jestem,
gdy widzę, że czuje się jak w domu, że sobie
podjadł, że się u nas ogrzał. Rozgości się, zapali
sobie, to mi sprawia przyjemność. Jest sam na
świecie, biedak.

TERESA

No więc róbcie, jak chcecie, skaczcie koło niego,
cackajcie się z nim... Wiecie, że zawsze jestem
zadowolona.

51/486

background image

KAMIL

Mam myśl, kupię butelkę szampana. To będzie
elegancko.

PANI RAQUIN

Tak, szampan to będzie przyzwoity rewanż za
portret... Nie zapomnij o ciastkach.

52/486

background image

KAMIL

Nie ma jeszcze wpół do dziewiątej. Nasi panowie
przyjdą dopiero o dziewiątej... Ale się zdziwią,
gdy zastaną szampan!

Wychodzi

PANI RAQUIN do Teresy

Zapalisz lampę, dobrze? Ja schodzę do sklepu.

53/486

background image

Scena V

Teresa, potem Ludwik

Zostawszy sama, Teresa stoi przez chwilę bez
ruchu; rozgląda się, oddycha z ulgą. Gra mim-
iczna. Zbliża się do przodu sceny, przeciąga się
gestem zmęczenia i nudy. Potem słyszy, że Lud-
wik wchodzi przez drzwi z lewej i ogarnięta nagłą
radością uśmiecha się.
W czasie tej sceny
stopniowo zapada mrok

LUDWIK

background image

Tereso...

TERESA

Ty, mój Ludwiku... Czułam, że przyjdziesz,
kochanie najdroższe...

Bierze go za ręce i prowadzi do przodu sceny

Nie widziałam cię już od tygodnia. Codziennie
po południu czekałam na ciebie. Miałam
nadzieję, że wyrwiesz się z biura. Gdybyś nie
przyszedł, zrobiłabym jakieś głupstwo. Powiedz,
dlaczego nie było cię przez tydzień? Nie chcę tak

55/486

background image

więcej. Nasze uściski dłoni, wieczorem, przy
nich, są takie zimne.

LUDWIK

Wytłumaczę ci...

TERESA

Boisz się tutaj, dzieciak z ciebie, słowo daję!
Nigdzie indziej nie bylibyśmy tak dobrze ukryci.

Podnosi głos i robi kilka kroków

56/486

background image

Czyż można podejrzewać, że się kochamy? Czy
kiedykolwiek przyjdzie komu do głowy szukać
nas w tym pokoju?

LUDWIK przyciągając ją do siebie i biorąc ją w
ramiona

Bądź rozsądna. Nie, nie boję się przychodzić
tutaj.

TERESA

57/486

background image

A więc boisz się mnie, przyznaj się. Lękasz się,
że kocham cię za mocno, że mogłabym zakłócić
twoje życie.

LUDWIK

Dlaczego mi nie ufasz? Czy nie wiesz, że zab-
rałaś mi wszystko, nawet sen. Staję się szalony,
ja, który kpiłem sobie z kobiet. Co mnie nęka,
Tereso, to fakt, że zbudziłaś w głębi mej istoty
człowieka, którego nie znałem. Więc czasami, to
prawda, czuję się zaniepokojony, wydaje mi się,
że nie jest normalne kochać tak, jak ja ciebie
kocham, i obawiam się, by nie zaprowadziło nas
to dalej, niż chcemy.

58/486

background image

TERESA z głową opartą na jego ramieniu

Będzie to radość bez kresu, długi spacer w
słońcu.

LUDWIK odsuwając się gwałtownie

Słyszałaś kroki na schodach?

Nasłuchują obydwoje

59/486

background image

TERESA

To stopnie trzeszczą od wilgoci.

Znów zbliżają się do siebie

Go tam! Kochajmy się bez strachu, bez skru-
pułów... Ach, gdybyś wiedział, jakie ja miałam
dzieciństwo! Wychowano mnie w dusznym
pokoju chorego chłopca.

60/486

background image

LUDWIK

Moja biedna Tereska!

TERESA

O, tak, byłam nieszczęśliwa. Całymi godzinami
tkwiłam

przycupnięta

przed

kominkiem

i

bezmyślnie wpatrywałam się w parujące ziółka.
Gdy tylko poruszyłam się, ciotka zaczynała gder-
ać. Rozumiesz, nie wolno było budzić Kamila.
Jąkałam się przy każdym niemal słowie, miałam
ruchy

trzęsącej

się

staruszeczki.

Robiłam

wrażenie tak niezdarnej, że Kamil wyśmiewał się
ze mnie. A czułam się silna, moje dziecięce
pięści zaciskały się czasami, miałam ochotę

61/486

background image

wszystko porozbijać. Mówiono mi, że moja
matka była córką wodza jakiegoś plemienia
afrykańskiego . To chyba prawda. Tak często
marzyłam, żeby pójść sobie w świat, uciec,
włóczyć się boso w pyle dróg. Chciałam chodzić
po prośbie, jak Cyganka... Wierz mi, wolałam
nędzę i opuszczenie niż ich łaskawy chleb.

Podniosła głos. Ludwik, przerażony, przechodzi
przez sceną i znów nasłuchuje

LUDWIK

Mów ciszej, ciotkę ściągniesz.

62/486

background image

TERESA

A niech sobie przychodzi! Tym gorzej dla nich,
jeżeli ich okłamuję!

Przysiada na stole, z założonymi rękami

Sama nie wiem, dlaczego właściwie zgodziłam
się wyjść za Kamila. Było to małżeństwo z góry
przewidziane, ukartowane. Ciotka czekała tylko,
żebyśmy dorośli. Gdy miałam dwanaście lat, już
mi mówiła: „będziesz bardzo kochać twojego
kuzyna, będziesz się nim troskliwie opiekować".
Chciała dać mu pielęgniarkę, zaparzaczkę.

63/486

background image

ziółek. Uwielbiała to swoje cherlawe dziecko, o
które ze dwadzieścia razy wykłóciła się ze śmier-
cią, i tresowała mnie na jego służącą. Nie
protestowałam jakoś. Zrobili ze mnie istotę bez-
wolną. Litowałam się nad chłopakiem. Kiedy się
z nim bawiłam, moje palce zagłębiały się w jego
ciało, jak w glinę... W noc poślubną, zamiast we-
jść, jak zwykle, do swojego pokoju, który znaj-
dował się po lewej stronie schodów, weszłam do
pokoju Kamila, który był po prawej. I to było
wszystko... Ale ty, ty, mój Ludwiku...

LUDWIK

Kochasz mnie?

64/486

background image

Bierze ją w ramiona i powoli sadza na krześle z
prawej strony stołu

TERESA

Kocham cię, kocham cię od tego dnia, gdy Kamil
przyprowadził cię do sklepu, pamiętasz, wtedy,
gdy odnaleźliście się w tym waszym biurze. Nie
mam pojęcia, jak to się stało. Jestem przecież
harda, wyniosła. Nie wiem, w jaki sposób cię
pokochałam, nienawidziłam cię raczej. Twój
widok drażnił mnie, sprawiał mi cierpienie. Gdy
tylko wchodziłeś, moje nerwy napinały się, jak
gdyby miały pęknąć, a ja pragnęłam tego cierpi-
enia, czekałam na twoje przyjście. Kiedy ma-
lowałeś, siedziałam na tym taborecie, jak
przykuta u twych stóp, mimo wewnętrznego
buntu.

65/486

background image

LUDWIK

Uwielbiam cię...

Klęka przed nią

TERESA

Jedyną rozrywką były wizyty tego głupka Griv-
eta, który regularnie co czwartek przychodził
podobnie

jak

stary

Michaud.

Znasz

te

czwartkowe wieczory z tymi ich nieśmiertelnymi
partyjkami domina; o mało nie doprowadziły
mnie do obłędu. Czwartek wlókł się za

66/486

background image

czwartkiem i tak bez końca w przygniatającym
ogłupieniu. Ale teraz jestem dumna i pom-
szczona. Po kolacji, gdy siedzimy przy stole
prowadząc

miłą,

przyjacielską

rozmowę,

delektuję się zakazanymi rozkoszami. Haftuję z
kwaśną jak zwykle miną, podczas gdy wy gracie
w domino, i w tej atmosferze mieszczańskiego
spokoju przywołuję na pamięć słodkie, kochane
wspomnienia... I to jest jeszcze jedna rozkosz,
mój Ludwiku.

LUDWIK któremu zdaje się, że słyszy jakiś
hałas, zrywa się przestraszony

Doprawdy, mówisz za głośno, przez ciebie ktoś
nas jeszcze przyłapie. Zobaczysz, że ciotka zaraz
tu przyjdzie...

67/486

background image

Nasłuchuje nad kręconymi schodami, po czym
przechodzi przez scenę

Gdzie mój kapelusz?

TERESA wstając bez pośpiechu

Eh tam, sądzisz, że wejdzie na górę?

Zbliża się do schodów i wraca ściszając glos

68/486

background image

Tak, masz rację, dla ostrożności lepiej, żebyś już
poszedł. Ale chciałabym, żebyśmy się umówili
na jutro. Przyjdziesz, prawda? O drugiej.

LUDWIK

Nie, nie czekaj na mnie, to nie będzie możliwe.

TERESA

Niemożliwe? Dlaczego?

69/486

background image

LUDWIK

Mój szef zauważył te ciągłe wypady. Zagroził, że
mnie zwolni, jeżeli jeszcze raz wyjdę w czasie
pracy.

TERESA

A więc już nie będziemy się spotykać... Zrywasz
ze mną. To do tego prowadzi twoja ostrożność.
Oh! Jesteś tchórzem, rozumiesz.

70/486

background image

LUDWIK biorąc ją w objęcia

Nie. Możemy stworzyć sobie spokojne życie.
Trzeba tylko szukać, doczekać się sprzyjających
okoliczności. Kiedyś marzyłem, żeby mieć cię
dla siebie przez cały dzień. Potem pragnienie
rosło, marzył mi się miesiąc szczęścia, rok, całe
życie. Słuchaj, całe życie kochać się, całe życie
być razem. Rzuciłbym posadę, wróciłbym do
malarstwa. Ty zajęłabyś się, czym byś chciała.
Żylibyśmy miłością, zawsze, zawsze... Prawda,
że byłabyś szczęśliwa?

TERESA

uśmiechnięta,

upojona

w

jego

ramionach

71/486

background image

O, tak! Bardzo szczęśliwa.

LUDWIK odsuwając się od niej, stłumionym
głosem

Gdybyś tak była wdową...

TERESA rozmarzona

Pobralibyśmy się, nie lękając się już niczego.
Spełniłyby się nasze marzenia.

72/486

background image

LUDWIK

W ciemności widzę już tylko twoje oczy, które
błyszczą, twoje oczy, które doprowadziłyby mnie
do szaleństwa, gdybym nie miał rozsądku za nas
dwoje... Musimy się pożegnać, Tereso.

TERESA

Nie przyjdziesz jutro?

73/486

background image

LUDWIK

Nie. Ufaj mi. Jeżeli przez jakiś czas nie będziemy
się spotykać, powiedz sobie, że pracujemy dla
naszego szczęścia.

Całuje ją i szybko wychodzi przez małe drzwi

TERESA sama, po chwili rozmarzenia

Wdową...

74/486

background image

Scena VI

Teresa, Pani Raquin, potem Kamil

PANI RAQUIN

No wiesz, jeszcze nie zaświeciłaś! Ach, ty mar-
zycielko! Czekaj, lampa jest przygotowana, zaraz
ją zapalę.

Wychodzi przez drzwi w głębi

background image

KAMIL wchodząc z butelką szampana i pudłem
ciastek

Gdzie wy się podziewacie? Dlaczego siedzicie po
ciemku?

TERESA

Ciocia poszła po lampę.

KAMIL wzdrygając się

76/486

background image

A, jesteś tutaj, przestraszyłaś mnie. Mogłaś mi to
powiedzieć głosem bardziej naturalnym. Wiesz
dobrze, że nie lubię, gdy kto żartuje w ciemności.

TERESA

Ja nie żartuję.

KAMIL

77/486

background image

Akurat cię spostrzegłem całą w bieli, jak zjawę.
To głupie, takie kawały. Jeśli się dziś w nocy
obudzę, będzie mi się zdawało, że jakaś biała
niewiasta krąży wokół łóżka, by mnie zadusić...
Śmiej się, śmiej się, ładny śmiech.

TERESA

Co się tu dzieje?

PANI RAQUIN wchodząc z lampą

78/486

background image

Co się tu dzieje?

Scena rozjaśnia się

KAMIL

To Teresa stroi sobie żarty i straszy mnie. O mały
włos upuściłbym butelkę szampana. I trzy franki
poszłyby w błoto.

79/486

background image

PANI RAQUIN biorąc butelkę

Dałeś za nią tylko trzy franki?

KAMIL

Tak, poszedłem aż na bulwar Saint-Michel, gdzie
w jednym sklepie korzennym widziałem wy-
wieszoną tę cenę.

Jest równie dobry, jak ten za osiem franków. Wi-
adomo, że ci kupcy to zgraja kanciarzy i że zmi-
enia się tylko etykietka. Tu są ciastka.

80/486

background image

PANI RAQUIN

Daj, postawię wszystko na stole, żeby pan Grivet
i pan Michaud z małą mieli niespodziankę na we-
jście. Podaj mi dwa talerze, Tereso.

Obie nakrywają, stawiając butelkę szampana
między dwoma talerzami ciastek, po czym Teresa
siada przy swym stoliku do robót i zabiera się do
haftowania

81/486

background image

KAMIL

Pan Grivet to chodząca punktualność. Zjawi się
tutaj za kwadrans, z uderzeniem dziewiątej.
Bądźcie dla niego miłe, dobrze? Jest wprawdzie
tylko zastępcą naczelnika, ale jak przyjdzie co do
czego, może się okazać bardzo pomocny. To jest
ktoś, chociaż na to nie wygląda. Najstarsi urzęd-
nicy w zarządzie Kolei Orleańskiej twierdzą, że
w ciągu dwudziestu lat nie spóźnił się ani razu,
nawet o minutę. Ludwik nie ma racji, mówiąc, że
Grivet prochu nie wymyśli.

PANI RAQUIN

82/486

background image

Pan Michaud też jest bardzo punktualny. W
Vernon, gdy był komisarzem policji i przychodz-
ił wieczorami punkt o ósmej, pamiętacie, za-
wsześmy mu prawili komplementy.

KAMIL

Tak, ale od czasu, gdy przeszedł na emeryturę i
przeniósł się z siostrzenicą do Paryża, już jest nie
ten sam. Ta Zuzia wodzi go za nos... W każdym
razie przyjemnie jest mieć przyjaciół i gościć ich
raz w tygodniu. Częściej, to by za drogo
kosztowało... A właśnie, chciałem wam pow-
iedzieć, zanim przyjdą: po drodze ułożyłem pew-
ien plan.

83/486

background image

PANI RAQUIN

Jaki plan?

KAMIL

Pamiętasz, mamo, obiecałem Teresie, że, nim za-
czną się słoty, pojedziemy kiedyś na niedzielę do
Saint-Ouen. Ona nie chce wychodzić ze mną na
miasto, chociaż spacer ulicami jest zabawniejszy
niż na wsi. Mówi, że ją męczę, że nie umiem
Chodzić. Jednym słowem, pomyślałem, że
dobrze będzie, jeżeli w niedzielę zabierzemy z
sobą Ludwika i pojedziemy do Saint-Ouen.

84/486

background image

PANI RAQUIN

Bardzo dobrze, moje dzieci, jedźcie do Saint-
Ouen. Mnie już nogi nie niosą, nie mogę wam to-
warzyszyć, ale pomysł jest znakomity. W ten
sposób w pełni odwdzięczysz się Ludwikowi za
portret.

KAMIL

Na zielonej trawce Ludwik jest kapitalny! Pam-
iętasz, Tereso, jak był z nami w Suresnes? Chłop

85/486

background image

jak tur z tego figlarza. Skacze przez rowy pełne
wody, ciska kamieniami, i to jakimi, na nieby-
wałą wysokość. W Suresnes, na karuzeli, udawał
galopującego pocztyliona i w taki sposób naślad-
ował trzaskanie z bicza i spinanie ostrogami, że
całe towarzystwo weselne, które akurat tam było,
śmiało się do łez. Panna młoda dosłownie się ze
śmiechu rozchorowała. Prawda, Tereso?

TERESA

Dostatecznie sobie popił przy obiedzie, żeby się
wygłupiać.

KAMIL

86/486

background image

Och, ty to zawsze! Nie rozumiesz, że człowiek
może się bawić. Gdyby śmiech i zabawa zależały
wyłącznie od ciebie, to wycieczka do Saint-Ouen
równałaby się ciężkim robotom. Ona siada na
ziemi i wpatruje się w płynącą rzekę.
Ostatecznie, jeżeli zabieram Ludwika, to po to,
by mieć rozrywkę. Dokąd, u licha, poszedł po te
ramy?

Słychać dzwonek sklepowy To on. Pan Grivet ma
jeszcze siedem minut.

87/486

background image

Scena VII

Ci sami, Ludwik

LUDWIK z ramą w ręku

Ale się guzdrali w tym sklepie...

Spostrzegając, że Kamil rozmawia cicho z Panią
Raquin

Założęsię, że znowu knujecie państwo jakąś
rozkoszną niespodziankę.

background image

KAMIL

Zgadnij.

LUDWIK

Zapraszacie mnie jutro na kolację i będzie kura z
ryżem w potrawce.

PANI RAQUIN

89/486

background image

Łakomczuch!

KAMIL

Coślepszego. Zabieram w niedzielę Teresę do
Saint Quen, a ty jedziesz z nami. Chcesz?

LUDWIK

Pytanie, czy chcę! Jeszcze jak!

90/486

background image

Zdejmuje portret ze sztalug i prosi Panią Raquin
o młotek, który ona mu podaje

PANI RAQUIN

Tylko bądźcie ostrożni. Ludwiku, powierzam
panu Kamila. Pan jest silny, czuję się spoko-
jniejsza, gdy wiem, że pan mu towarzyszy.

KAMIL

91/486

background image

Ale mama nudzi z tymi swoimi wiecznymi
strachami. Wyobraź sobie, że nie mogę przejść
się do końca ulicy, by nie imaginowała sobie
jakichś okropności. Nie należy do przyjemności
być traktowanym zawsze jak małe dziecko. Po-
jedziemy dorożką do fortów, w ten sposób za-
płacimy tylko za jeden kurs. Dalej pójdziemy
piechotą. Spędzimy popołudnie na wyspie, a
wieczorem zjemy sobie nad rzeką rybkę w
winnym sosie. No co, zgoda?

LUDWIK na przodzie sceny, oprawiając obraz w
ramę

Oczywiście, ale można by uzupełnić program.

92/486

background image

KAMIL

Jak?

LUDWIK spoglądając na Teresę

Dodając przejażdżkę łódką.

93/486

background image

PANI RAQUIN

Nie, nie, żadnej łódki. Nie będę miała chwili
spokoju.

TERESA

Ciocia sądzi, że Kamil odważy się wypłynąć na
wodę? Za bardzo się boi.

KAMIL

Ja się boję!

94/486

background image

LUDWIK

A racja, zapomniałem, że boisz się wody. W
Vernon, kiedy pluskaliśmy się na całego w Sek-
wanie, ty zostawałeś na brzegu drżąc ze strachu.
Wobec tego wykreślamy łódkę.

KAMIL

Ależ to nieprawda! Ja się wcale nie boję! Do di-
abła ciężkiego, przestańcie wreszcie robić ze

95/486

background image

mnie niedołęgę! Weźmiemy łódkę. I jeszcze
zobaczymy, kogo z nas trojga strach obleci. To
Teresa się boi.

TERESA

Oh, biedaku, ty już jesteś blady jak trup.

KAMIL

Kpij sobie ze mnie. Zobaczymy, jeszcze
zobaczymy.

96/486

background image

PANI RAQUIN

Kamilku, mój złoty Kamileczku, zrezygnuj z
tego projektu, zrób to dla mnie.

KAMIL

Mamusiu, proszę cię, nie męcz mnie, bo zaraz się
rozchoruję.

97/486

background image

LUDWIK

No więc, zadecyduje twoja żona.

TERESA

Wszędzie zdarzają się wypadki.

LUDWIK

98/486

background image

To prawda. I na ulicy można się pośliznąć,
dachówka może spaść.

TERESA

Zresztą, wiecie, ja uwielbiam Sekwanę.

LUDWIK do Kamila

No to zadecydowane, wygrałeś. Popłyniemy
łódką.

99/486

background image

PANI RAQUIN na stronie, do Ludwika

Mój Boże! Nie mogę wprost wyrazić, jak bardzo
mnie ta przejażdżka niepokoi. Kamil ma zach-
cianki... Widział pan, jak się uniósł.

LUDWIK

Niechże się pani nie lęka, przecież ja tam będę.
O, zaraz zawieszę portret.

Zawiesza portret nad kredensem

100/486

background image

KAMIL

Będzie tu miał dobre światło, prawda?

Słychać

dzwonek

sklepowy;

zegar

wybija

dziewiątą

Dziewiąta, idzie pan Grivet.

101/486

background image

Scena VIII

Ci sami, Grivet

GRIVET

Przychodzę pierwszy. Dobry wieczór paniom i
reszcie towarzystwa.

PANI RAQUIN

background image

Dobry wieczór, panie Grivet. Pozwoli pan, że
wezmę parasol.

Bierze parasol

Czy pada?

GRIVET

Zanosi się na deszcz.

Pani Raquin zamierza postawić parasol z lewej
strony kominka
Nie w tym kącie, nie w tym
kącie. Wie pani, te moje przyzwyczajonka... W
tamtym kącie. O, tak, dziękuję.

103/486

background image

PANI RAQUIN Proszę mi dać kalosze.

GRIVET

Nie, nie, sam je odstawię.

Siada na krześle, które mu Pani Raquin
podsunęła

Prowadzi się to swoje małe gospodarstwo, he,
he! Lubię, żeby wszystko było na swoim miejs-
cu, rozumie pani...

104/486

background image

Stawia kalosze obok parasola

O, tak, teraz już jestem spokojny.

KAMIL

Nic pan nam nie powie nowego, panie Grivet?

GRIVET wychodząc na środek

105/486

background image

O czwartej trzydzieści wyszedłem z biura. O
szóstej zjadłem kolację w mleczarni Orleańskiej,
o

siódmej

czytałem

gazetę

w

kawiarni

„Saturnin". A ponieważ dziś mamy czwartek,
zamiast pójść spać o dziewiątej zgodnie z moim
zwyczajem, przyszedłem tutaj.

Zastanawiając się

Zdaje mi się, że to będzie wszystko.

LUDWIK

A nic pan nie zauważył wchodząc tutaj?

106/486

background image

GRIVET

Ach, tak, proszę mi wybaczyć. Było wielkie
zbiegowisko na ulicy Saint-Andre-des-Arts.
Musiałem przejść na dru gi chodnik. To mnie
zirytowało. Rozumiecie państwo, rano udaję się
do biura lewym chodnikiem, a wieczorem
wracam...

PANI RAQUIN

107/486

background image

Prawym chodnikiem.

GRIVET

Nie. Państwo pozwolą...

Imitując czynność gestem

Rano idę tak, a wieczorem, gdy wracam...

LUDWIK

108/486

background image

Aha, świetnie.

GRIVET

Zawsze lewym chodnikiem, prawda? Trzymani
się lewej, wiecie państwo, jak kolej żelazna. To
bardzo praktyczne, żeby się nie zagubić wśród
ulic.

LUDWIK

109/486

background image

Ale co robili ci ludzie na chodniku?

GRIVET

Nie wiem, skąd miałbym wiedzieć?

PANI RAQUIN

Na pewno jakiś wypadek.

110/486

background image

GRIVET

Och, rzeczywiście! To musiał być wypadek. Nie
przyszło mi to na myśl. Słowo daję, uspokoiła
mnie pani mówiąc, że to był wypadek.

Siada przy stole po lewej

PANI RAQUIN

O, jest pan Michaud,

111/486

background image

Scena IX

Ci sami, Michaud, Zuzanna

Zuzanna zdejmuje szal i kapelusz, po czym pod-
chodzi do Teresy, nadal siedzącej przy stoliku do
robót ręcznych, i nawiązuje z nią cichą rozmowę.
Michaud ściska dłonie wszystkim po kolei

MICHAUD

Zdaje się, że się spóźniłem.

background image

Zatrzymuje siijd u przed Grivetem, który
wyciągnął zegarek i pokazuje mu z miną
triumfującą

Wiem, sześć po dziewiątej. To wina tej małej,

pokazuje na Zuzannę

trzeba się zatrzymywać przed każdym sklepem.

Idzie odstawić laskę obok parasola Griveta

GRIVET

113/486

background image

Nie, przepraszam, to jest miejsce mojego para-
sola. Pan wie, że ja tego nie lubię. Zostawiłem
panu miejsce na laskę z drugiej strony kominka.

MICHAUD

Dobrze już, dobrze, nie kłóćmy się.

KAMIL cicho do Ludwika

Słuchaj no, wygląda na to, że pan Grivet jest
obrażony z powodu szampana. Trzy razy spojrzał

114/486

background image

na butelkę i słowa nie powiedział. To zdumiewa-
jące, że w ogóle nie jest zdziwiony.

MICHAUD odwracając się i spostrzegając
szampan

O! Proszę, proszę, chcą nam państwo zawrócić w
głowie. Ciastka i szampan!

GRIVET

Ho, ho, ho! To jest szampan... Piłem szampana
cztery razy w życiu.

115/486

background image

MICHAUD

Jakiego to patrona świętujecie?

PANI RAQUIN

Świętujemy portret Kamila, który Ludwik
skończył dziś wieczór.

Bierze lampę, podchodzi do kredensu i oświetla
portret

116/486

background image

Patrzcie.

Wszyscy idą za nią, prócz Teresy siedzącej przy
swym stoliku do robót i Ludwika, który stoi
oparty o kominek

KAMIL

Uderzająco podobny, prawda? Wyglądam, jak
gdybym był na wizycie.

117/486

background image

MICHAUD

Tak, tak.

PANI RAQUIN

Jest jeszcze wilgotny, czuć zapach farby.

GRIVET

118/486

background image

Ach, to to... Czułem jakiś zapach. Fotografia ma
jednak tę wyższość, że nie pachnie.

KAMIL

Tak, ale kiedy farba wyschnie...

GRIVET

A, oczywiście, gdy farba wyschnie... Ta schnie
nawet dość szybko. Jest jednak pewien sklep
przy ulicy de la Harpe, który sechł aż pięć dni.

119/486

background image

PANI RAQUIN

No co, panie Michaud, podoba się panu?

MICHAUD

Bardzo dobry, bardzo udany.

Wszyscy wracają, Pani Raquin odstawia lampą
na stół

120/486

background image

KAMIL

Możebyś nam dała herbaty, mamusiu. Szampana
napijemy się po dominie.

GRIVET sadowiąc się

Dziewiąta piętnaście. Ledwo zdążymy rozegrać
rozstrzygającą partię.

PANI RAQUIN

121/486

background image

To nie potrwa dłużej niż pięć minut. Zostań,
Tereso, skoro źle się czujesz.

ZUZANNA

wesoło

Za to ja jestem zdrowa jak ryba i pomogę pani.
Bardzo lubię bawić się w pokojówkę.

Wychodzą przez drzwi w głębi

122/486

background image

123/486

background image

Scena X

Teresa, Grivet, Kamil, Michaud, Ludwik

KAMIL

Ma pan jakieś nowinki, panie Michaud?

MICHAUD

Nie, żadnych. Poszedłem z siostrzenicą do
Ogrodu

Luksemburskiego,

żeby

sobie

background image

pohaftowała na powietrzu. Ach, prawda, zapom-
niałem, jest coś nowego! Ten dramat na ulicy
Saint-Andre-des-Arts.

KAMIL

Jaki dramat? Pan Grivet, idąc do nas, widział tam
jakieś zbiegowisko.

MICHAUD

Od rana ludzie się gromadzą...

125/486

background image

Do Griveta

Wszyscy patrzyli w górę, prawda?

GRIVET

Nie mógłbym powiedzieć na pewno, przeszedłem
na drugi chodnik. A więc to rzeczywiście był
wypadek?

Wkłada mycką i zarękawki, które wyjął z kieszeni

126/486

background image

MICHAUD

Tak. W Hotelu Burgundzkim, w kuferku jakiegoś
przejezdnego, który się ulotnił, znaleziono kobi-
etę pociętą na cztery części.

GRIVET

Niemożliwe! Na cztery części! Jak można pok-
roić kobietę na cztery kawałki?

127/486

background image

KAMIL

To przerażające!

GRIVET

A ja tamtędy przechodzę!... Teraz sobie przypo-
minam... spoglądano w górę. Czy było coś widać
tam w górze?

128/486

background image

MICHAUD

Widać było okno pokoju, w którym — wedle
gawiedzi — znaleziono ów kuferek. Ale to
nieprawda, okno tamtego pokoju wychodzi na
podwórze.

LUDWIK

Schwytano zbrodniarza?

MICHAUD

129/486

background image

Nie. Jeden z moich dawnych kolegów, który
prowadzi dochodzenie, powiedział mi dziś, że
szuka całkiem na ślepo.

Grivet kiwając głową śmieje się szyderczo

Sędzia śledczy będzie się musiał dobrze
natrudzić.

LUDWIK

Ustalono chyba tożsamość ofiary?

130/486

background image

MICHAUD

Nie. Zwłoki znaleziono nagie. Głowy w kufrze
nie było.

GRIVET

Pewno się gdzieś zawieruszyła.

131/486

background image

KAMIL

Łaski, drogi panie! Gęsiej skórki dostaję od tej
pańskiej poćwiartowanej kobiety.

GRIVET

E tam! To nawet zabawne mieć stracha, gdy
człowiek jest absolutnie pewny, że nie grozi mu
żadne

niebezpieczeństwo.

Historyjki

pana

Michaud z czasów, gdy był komisarzem policji,
są bardzo ucieszne. Przypominacie sobie państwo
zakopanego żandarma, którego ręce sterczały na
grządce marchwi? Opowiadał nam o tej zbrodni
ubiegłej jesieni. To mnie bardzo zainteresowało.
Tam do licha! Tutaj dobrze wiemy, że nie ma

132/486

background image

morderców za plecami. To święty dom. Co in-
nego w lesie. Gdybym szedł z panem Michaud
przez las, nie powiem. Poprosiłbym go, żeby
raczej milczał.

LUDWIK do Michauda

Więc sądzi pan, że wiele zbrodni uchodzi
bezkarnie?

MICHAUD

Tak. Niestety. Zaginięcia, wypadki powolnej
śmierci, uduszenia, ponure zbrodnie bez krzyku,

133/486

background image

bez śladu krwi. Prawo przechodzi mimo i nie
dostrzega nic... Niejeden morderca spaceruje
spokojnie w biały dzień, co tu dużo mówić!

GRIVET z głośnym szyderczym śmiechem

Żartuje pan. I nie aresztuje się ich?

MICHAUD

Nie aresztuje się ich, drogi panie Grivet,
ponieważ się nie wie, że to oni zabili.

134/486

background image

KAMIL

To znaczy, że policja jest do niczego?

MICHAUD

Skądże znowu! Policja działa bardzo sprawnie,
ale nie należy od niej wymagać rzeczy niemożli-
wych. Powtarzam, co powiedziałem: zdarzają się
mordercy, którym się poszczęściło, opływający

135/486

background image

w dostatki, kochani i szanowani. Niech pan tak
nie kiwa głową, panie Grivet, nie ma pan racji.

GRIVET

Ja kiwam głową, ja kiwam głową, niechże mi pan
da święty spokój!

MICHAUD

136/486

background image

Może wśród pańskich znajomych jest taki
właśnie człowiek i może codziennie podaje mu
pan rękę.

GRIVET

No, wie pan, coś podobnego! Jak pan może tak
mówić! To nieprawda, pan dobrze wie, że to
nieprawda. Gdybym chciał, też mógłbym panu
opowiedzieć jakąś historyjkę.

MICHAUD

No, to niech pan opowie tę pańską historyjkę.

137/486

background image

GRIVET

Ma się rozumieć. Tę o sroce złodziejce.

Michaud wzrusza ramionami

Może pan ją zna, pan wszystko zna... Pewnego
razu była sobie służąca, którą wtrącono do więzi-
enia za kradzież srebrnego nakrycia. W dwa
miesiące później, gdy ścinano topolę, znaleziono
nakrycie w gnieździe sroki. To sroka okazała się
złodziejką. Służącą, ma się rozumieć, uwolniono.
Widzi pan zatem, że winni zawsze ponoszą karę.

138/486

background image

MICHAUD śmiejąc się ironicznie

To znaczy, że srokę wsadzono do więzienia?

GRIVET z gniewem

Srokę do więzienia! Srokę do więzienia! Zgłupiał
ten Michaud do reszty.

139/486

background image

KAMIL

Ależ nie, pan Grivet nie to chciał powiedzieć.
Pan go peszy.

GRIVET

Policja jest do niczego i koniec. To niemoralne.

KAMIL

140/486

background image

A co ty na to, Ludwiku? Wierzysz, że można
zabić ot tak sobie, żeby nikt o tym nie wiedział?

LUDWIK

Ja?

Przechodzi przez scenę, kierując się powoli ku
Teresie

Nie widzicie, panowie, że pan Michaud pokpiwa
sobie z was. Chce was nastraszyć tymi swoimi
opowiadaniami. Skąd mógłby wiedzieć o tym, o
czym, jego zdaniem, nie wie nikt? A ostatecznie,
jeśli trafiają się spryciarze, niech im będzie!

Blisko Teresy

141/486

background image

Proszę, pani nie jest tak łatwowierna, jak
panowie.

TERESA

Oczywiście, to, o czym nikt nie wie, nie istnieje.

KAMIL

Mniejsza z tym, wolałbym, żebyśmy zmienili
temat. Dobrze? Mówmy o czym innym.

142/486

background image

GRIVET

Co do mnie, proszę bardzo, mówmy o czym
innym.

KAMIL

Och, patrzcie, nie przyniosło się krzeseł ze skle-
pu. Chodźcie mi pomóc, panowie.

Schodzi

143/486

background image

GRIVET

wstaje mrucząc pod nosem

On to nazywa mówić o czym innym, taszczyć z
dołu krzesła.

MICHAUD

Idzie pan, panie Grivet?

144/486

background image

GRIVET

Niech pan schodzi pierwszy. Srokę do więzienia!
Srokę do więzienia! Widział kto coś podobnego.
Jak na byłego komisarza policji, nie byle jak się
pan wygłupił, panie Michaud.

Schodzą obydwaj

LUDWIK

145/486

background image

gwałtownie chwytając Teresą za ręce, ściszonym
głosem

Przysięgasz, że będziesz mi posłuszna?

TERESA podobnie

Tak. Jestem twoja, rób ze mną, co ci się podoba.

KAMIL z dołu

146/486

background image

Ej, Ludwiku, nygusie sakramencki, nie mogłeś to
sam zejść po krzesło dla siebie, zamiast pozwalać
fatygować się panom?

LUDWIK głośno

Zostałem, żeby poflirtować z twoją żoną.

Do Teresy, cicho

Nie trać nadziei. Będziemy szczęśliwi, ty i ja,
razem na zawsze.

147/486

background image

KAMIL

z dołu, śmiejąc się

O, na to, to ci pozwalam. A postaraj się spodobać
Teresie.

LUDWIK do Teresy

I pamiętaj, co powiedziałaś: to, o czym nikt nie
wie, nie istnieje.

148/486

background image

Słychać kroki na schodach

Uważaj!

Odskakują od siebie. Teresa z kwaśną miną
przyjmuje poprzednią pozę przy stoliku do robót.
Ludwik przechodzi na prawo. Panowie wchodzą
po schodach, każdy z krzesłem, śmiejąc
się do
rozpuku

KAMIL do Ludwika

149/486

background image

Patrzcie go, dowcipniś, ale pocieszne z niego
stworzenie. Wszystko to było po to, żeby sobie
zaoszczędzić schodzenia na dół.

GRIVET Nareszcie jest herbata.

150/486

background image

Scena XI

Ci sami, Pani Raquin, Zuzanna wchodzi z
herbatą

PANI RAQUIN do Griveta, który wyciąga
zegarek

Tak, zajęło mi to piętnaście minut. Siadajcie,
nadrobimy stracony czas.

Grivet siada po lewej z przodu, za nim Ludwik.
Fotel Pani Raquin jest po prawej stronie.

background image

Michaud siada za nią. Wreszcie w głębi, w
środku, Kamil sadowi się w swym fotelu. Teresa
nie rusza się od swego stolika. Gdy herbata
zostanie podana, Zuzanna zbliży się do niej

KAMIL siadając

No, dobra, już jestem w swoim fotelu. Podaj mi
pudełko z dominem, mamusiu.

GRIVET rozkoszując się

152/486

background image

Co za przyjemność. W czwartek, gdy się budzę,
mówię sobie: „No, dziś wieczór idę na domino
do Raquinów". I nie możecie sobie wyobrazić...

ZUZANNA przerywając mu

Czy można panu osłodzić, panie Grivet?

GRIVET

Z przyjemnością, młoda osobo, pani jest
czarująca. Dwa kawałki, dobrze?

153/486

background image

Podejmując przerwane zdanie

I nie możecie sobie wyobrazić...

KAMIL przerywając mu

A ty, Tereso, nie przyjdziesz?

PANI RAQUIN

154/486

background image

podając mu pudełko z dominem

Zostaw ją. Wiesz, że źle się czuje. Ona nie lubi
grać w domino. Jak ktoś przyjdzie do sklepu,
będzie musiała zejść.

KAMIL

Bardzo to nieprzyjemnie, gdy wszyscy się bawią,
mieć przed sobą kogoś, kto się nie bawi.

Do Pani Raquin

155/486

background image

No mamo, doprawdy, usiądźże wreszcie.

PANI RAQUIN siadając

Tak, tak, już siedzę.

KAMIL

Wszyscy gotowi?

156/486

background image

MICHAUD

Oczywiście, a ja dziś was wszystkich ogram do
nitki... Pani Raquin, herbata jest dziś trochę moc-
niejsza niż w ubiegły czwartek. Ale, ale, pan
Grivet coś mówił.

GRIVET

Ja coś mówiłem?

MICHAUD

157/486

background image

Tak, zaczął pan jakieś zdanie.

GRIVET

Jakieś zdanie, uważa pan... To zadziwiające.

MICHAUD

Zapewniam pana. Prawda, pani Raquin, pan
Grivet mówił: „I nie możecie sobie wyobrazić..."

158/486

background image

GRIVET

„I nie możecie sobie wyobrazić..." Nie, nie przy-
pominam sobie, absolutnie... Jeśli to ma być
dowcip z pańskiej strony, panie Michaud, zechce
pan przyjąć do wiadomości, że uważam go za
mierny.

KAMIL

Wszyscy gotowi? No, więc zaczynamy.

159/486

background image

Z hałasem wysypuje domino z pudełka. Pauza, w
czasie której gracze mieszają i biorą kamienie

GRIVET

Pan Ludwik nie gra. I zabrania mu się udzielać
rad. Tak, dobrze, każdy bierze po siedem. Nie
grzebać, nie szperać, słyszy pan, panie Michaud?

Pauza

Aha! Ja zaczynam, mam sześć-sześć!

160/486

background image

AKT DRUGI

Godzina dziesiąta. Pali się lampa. Upłynął rok,
który niczego nie zmienił w wyglądzie pokoju.
Ten sam spokój, ta sama familijna atmosfera.
Pani Raquin i Teresa są w żałobie

Scena I

Teresa, Grivet, Ludwik, Michaud, Pani Raquin,
Zuzanna Wszyscy siedzą tak, jak przy końcu pier-
wszego aktu: Teresa przy stoliku do robót,
zamyślona, zbolała, trzymając na kolanach haft,
Grivet, Ludwik i Michaud na swych miejscach

background image

przy okrągłym stole. Tylko fotel Kamila jest
pusty. Pauza, w czasie której Pani Raquin i Zuz-
anna podają herbatę, powtarzając dokładnie
analogiczne ruchy i gesty z pierwszego aktu

LUDWIK

Powinna się pani trochę rozerwać, pani Raquin.
Proszę mi podać pudełko z dominem.

ZUZANNA

162/486

background image

Czy można panu osłodzić, panie Grivet?

GRIVET

Z przyjemnością, młoda osobo, pani jest
czarująca. Dwa kawałki, dobrze? Tylko pani
jedna mi osładza.

LUDWIK trzymając pudełko z dominem

O, mamy domino! Niech pani siada, pani Raquin.

Pani Raquin siada

163/486

background image

Wszyscy gotowi?

MICHAUD

Oczywiście, a ja dziś was wszystkich ogram do
nitki. Pozwólcie tylko, że wezmę trochę rumu do
herbaty.

Nalewa sobie rumu

LUDWIK

164/486

background image

Wszyscy gotowi? No, więc zaczynamy.

Z hałasem wysypuje kamienie z pudełka. Gracze
mieszają je i rozdzielają między sobą

GRIVET

Co za przyjemność... Tak, dobrze, każdy bierze
po siedem... Nie grzebać, nie szperać, słyszy pan,
panie Michaud?

Pauza

Nie, dzisiaj nie ja zaczynam.

165/486

background image

PANI RAQUIN wybuchając płaczem

Nie mogę, nie mogę.

Ludwik i Michaud wstają, Zuzanna podchodzi i
opiera się o fotel pani Raquin

Gdy widzę was wszystkich razem przy tym stole,
jak dawniej, przypominam sobie, serce mi się
kraje... Mój biedny Kamil był tutaj.

166/486

background image

MICHAUD

Na miłość Boską, pani Raquin, niechże pani
będzie rozsądna!

PANI RAQUIN

Proszę mi wybaczyć, drogi przyjacielu, ale nie
potrafię. Pamiętacie, jak on lubił grać w domino.
To on wysypywał kamienie z pudełka. Ludwik
zrobił właśnie ten jego ruch. Gdy nie siadałam
dość szybko, gderał na mnie, a ja bałam się, żeby
go nie rozgniewać, bo to go przyprawiało o
chorobę. Ach, te nasze dobre, kochane wieczory!
A teraz jego fotel jest pusty, czy wy to
rozumiecie!

167/486

background image

MICHAUD

Moja droga, proszę się opanować. Jak tak dalej
pójdzie, jeszcze się nam pani rozchoruje.

ZUZANNA całując Panią Raquin

Bardzo proszę, niech pani nie płacze. To nas tak
martwi!

168/486

background image

PANI RAQUIN

Macie rację, nie powinnam się tak poddawać.

Płacze

GRIVET odsuwając swoje kamienie

Wobec tego lepiej nie grajmy. Bardzo przykro,
że to działa na panią w ten sposób. Łzami nie
wskrzesi pani syna.

169/486

background image

MICHAUD

Wszyscy jesteśmy śmiertelni.

PANI RAQUIN

Niestety!

GRIVET

170/486

background image

Przychodzimy do pani po to, żeby panią trochę
rozweselić.

MICHAUD

Trzeba zapomnieć, moja biedna przyjaciółko.

GRIVET

No pewno. Co u licha! Nie smućmy się. Gramy
po dwa piątaki partia, hę? Chcecie, co?

171/486

background image

LUDWIK

Chwileczkę. Dajcie pani Raquin przyjść do
siebie. Wszyscy żałujemy naszego drogiego
Kamila.

ZUZANNA

Słyszy kochana pani? Wszyscy go żałujemy,
razem z panią go opłakujemy.

Siada u jej kolan

172/486

background image

PANI RAQUIN

Tak, jesteście dobrzy. Nie bierzcie mi za złe, że
zepsułam wam grę.

MICHAUD

Nikt nie ma do pani pretensji. Tylko że w ciągu
roku, jaki upłynął od tego strasznego wypadku,
powinna się już pani była pogodzić z losem.

173/486

background image

PANI RAQUIN

Ja nie liczyłam dni. Płaczę, ponieważ łzy same
przychodzą mi do oczu. Wybaczcie mi. Stale i
ciągle widzę moje nieszczęsne dziecko tonące w
mętnych wodach Sekwany i widzę, jak go,
maleńkim, usypiałam otulonego w kołderki. Co
za potworna śmierć! Jak bardzo musiał cierpieć!
Miałam przeczucie, że stanie się coś złego,
błagałam go, by zrezygnował z przejażdżki po
rzece. Chciał udawać odważnego... Gdybyście
wiedzieli, jak go pielęgnowałam w kołysce. Aby
go ratować, kiedy miał tyfus, przez trzy tygodnie
trzymałam go na kolanach nie zmrużywszy oka.

MICHAUD

174/486

background image

Została pani bratanica. Niech jej pani nie zad-
ręcza, niech pani nie sprawia bólu szlachetnemu
przyjacielowi, który ją uratował i który po wsze
czasy będzie rozpaczać, że nie zdołał wyciągnąć
na brzeg również Kamila. Pani ból jest
egoistyczny, wyciska pani Ludwikowi łzy z oczu.

LUDWIK

Okrutne są te wspomnienia.

MICHAUD

175/486

background image

No cóż, zrobił pan, co było w pańskiej mocy.
Gdy łódka wywróciła się uderzywszy o pal...
zdaje się... te pale, co to służą do zastawiania
sieci na węgorze, prawda?

LUDWIK

Tak przypuszczam. Wstrząs był tak silny, że rzu-
ciło nas do wody wszystkich troje.

MICHAUD

176/486

background image

Jednym słowem, jakżeście wpadli, udało się panu
schwycić Teresę...

LUDWIK

Ja wiosłowałem, ona siedziała obok mnie, wys-
tarczyło złapać ją za suknię. Gdy zanurzyłem się
powtórnie, Kamil już znikł. Siedział na dziobie
łódki, moczył ręce w wodzie i żartował mówiąc:
„ale zimna ta herbatka..."

177/486

background image

MICHAUD

Daj pan spokój tym wspomnieniom, od których
ciarki pana przechodzą. Zachował się pan jak bo-
hater, trzy razy pan nurkował.

GRIVET

No, ja myślę! Nazajutrz ukazał się w moim kuri-
erku wspaniały artykuł. Pisano, że pan Ludwik
zasłużył na medal. Człowiek gęsiej skórki dost-
awał od samego czytania, jak to trzy osoby
wpadły do rzeki, podczas gdy w restauracji
czekała na nich zamówiona kolacja. A w tydzień
później, gdy odnaleziono biednego pana Kamila,
znów był artykuł.

178/486

background image

Do Michauda

Pamięta pan, Ludwik przyszedł po pana, żebyście
razem pojechali rozpoznać zwłoki.

Pani Raquin ponownie wybucha płaczem

MICHAUD z gniewem, zniżając głos

Doprawdy, panie Grivet, lepiej by pan milczał.
Pani Raquin już się trochę uspakajała, a pan tu
wyskakuje z takimi szczegółami.

179/486

background image

GRIVET obrażony, ściszając głos

Stokrotnie przepraszam, ale to pan zaczął
opowiadać o wypadku. Skoro nie gramy, trzeba
przynajmniej o czymś rozmawiać.

MICHAUD

Może. Ale pan już sto razy wyjeżdżał z tym
artykułem w pańskiej gazecie, to nieznośne,

180/486

background image

niechże pan zrozumie. Teraz pani Raquin znowu
ma płakania na dobre piętnaście minut.

GRIVET wstaje i krzyczy

To pan zaczął!

MICHAUD podobnie

Ależ nie, do pioruna! To pan!

181/486

background image

GRIVET podobnie

Niech pan od razu powie, że jestem śmieszny!

PANI RAQUIN

Moi kochani, nie kłóćcie się.

Idą w głąb sceny bezgłośnie kontynuując
sprzeczką

Będę rozsądna, już nie płaczą. Te rozmowy
przynoszą mi ulgę. Lubię mówić o swoim
nieszczęściu, przypomina mi to, jak wiele wam

182/486

background image

wszystkim

zawdzięczam...

Drogi

Ludwiku,

proszę mi dać rękę. Gniewa się pan?

LUDWIK podchodząc

Tak, na siebie, za to, że nie potrafiłem uratować
ich pani obojga.

PANI RAQUIN trzymając Ludwika za rękę

Jest pan moim synem i kocham pana. Co wieczór
modlę się za pana, ponieważ chciałeś uratować

183/486

background image

mojego syna. Proszę niebo, by czuwało nad pana
życiem. A mój Kamil jest tam, wysoko, słyszy
mnie i jemu to będzie pan zawdzięczał swoje
szczęście. Ilekroć spotka pana jakaś radość, niech
pan sobie powie, że to ja się o nią modliłam i że
to Kamil mnie wysłuchał.

LUDWIK

Kochana pani Raquin!

MICHAUD

184/486

background image

O, to, to, to, tak jest dobrze. Tak właśnie jest
bardzo dobrze!

PANI RAQUIN do Zuzanny

A teraz, dziecino, wracaj na swoje miejsce.
Widzisz, robię to dla ciebie, uśmiecham się.

ZUZANNA

Dziękuję.

Wstaje i całuje ją

185/486

background image

PANI RAQUIN przezwycięża się i powoli siada
do gry

Kto zaczyna?

GRIVET

Pani ma ochotę, ach, jak to miło!

186/486

background image

Grivet, Ludwik i Michaud siadają na swych
miejscach

Czyj ruch?

MICHAUD

Mój. Proszę.

Kładzie kamień

ZUZANNA która podeszła do Teresy

187/486

background image

Opowiedzieć pani, moja złota, o błękitnym
księciu?

TERESA O błękitnym księciu?

ZUZANNA biorąc stołek i siadając obok Teresy

To cała historia! Opowiem pani na ucho, wujcio
nie powinien wiedzieć. Proszę sobie wyobrazić,
że ten młody człowiek... bo to jest oczywiście
młody człowiek — ma niebieskie ubranie i

188/486

background image

cieniutkie kasztanowate wąsiki, w których mu
jest bardzo do twarzy.

TERESA

Uważaj, wujek słucha.

Zuzanna podnosi się nieco i spoziera na
grających

MICHAUD ze złością do Griveta

Przecież przed chwilą pasował pan przy piątce, a
teraz przystawia pan piątki na prawo i na lewo.

189/486

background image

GRIVET

Ja pasowałem przy piątce... Proszę łaskawie
wybaczyć, ale myli się pan.

Michaud protestuje, partia toczy się dalej

ZUZANNA siada, kontynuuje półgłosem

Gwiżdżę na wujcia, kiedy gra w domino! Ten
młody człowiek przychodził codziennie do

190/486

background image

Ogrodu Luksemburskiego. Wie pani, mój wu-
jaszek ma zwyczaj siadywać na tarasie, pod
trzecim drzewem od lewej, przy kiosku z gaz-
etami. Błękitny książę siadał zwykle pod
czwartym drzewem. Rozkładał książkę na
kolanach i patrzał na mnie, przewracając kartki.

Od czasu do czasu przerywa, spozierając
ukradkiem w kierunku graczy

TERESA

I to wszystko?

191/486

background image

ZUZANNA

Tak, to wszystko, co działo się w Ogrodzie Luk-
semburskim. Ach, byłabym zapomniała! Pewne-
go dnia obronił mnie przed kółkiem, które dziew-
czynka grająca w serso puściła z rozmachem
wprost na mnie. Nadstawił rękę i uderzył w koło,
aby skierować je w inną stronę. Musiałam się
uśmiechnąć, bo przypomniało mi to kochanka,
który rzuca się, by powstrzymać ponoszące
konie. To samo musiało przyjść na myśl błękit-
nemu księciu: on również uśmiechnął się i
pięknie mi się ukłonił.

TERESA

I tu się kończy cały romans?

192/486

background image

ZUZANNA

Ależ nie, tu się dopiero zaczyna. Przedwczoraj
wujcio wyszedł i strasznie się nudziłam, bo nasza
służąca jest beznadziejnie głupia. Dla rozrywki
wystawiłam ten duży teleskop, pamięta pani, ten,
który wuj miał w Vernon. Widać przez niego na
odległość dwóch mil. Z naszego tarasu widzi się,
jak pani wie, ładny kawał Paryża. Patrzałam w
kierunku kościoła Saint-Sulpice. Są tam u stóp
wyższej wieży bardzo piękne posągi.

193/486

background image

MICHAUD ze złością do Griveta

No, co znowu, to jest sześć, dołóż pan!

GRIVET

To jest sześć, to jest sześć, widzę przecież, do
licha ciężkiego! Ale muszę sobie obliczyć, nie?

Grają dalej

TERESA

194/486

background image

A błękitny książę?

ZUZANNA

Niech pani zaczeka! Widziałam kominy i ko-
miny, och, całe lasy, całe zastępy kominów! Gdy
poruszyłam nieco lunetę, kominy zaczynały
maszerować, nacierać na siebie, defilować szyb-
ko, jak żołnierze. Pełno ich było w lunecie.
Nagle, pomiędzy dwoma kominami widzę...
niech pani zgadnie kogo? Błękitnego księcia!

195/486

background image

TERESA

Aha, to znaczy, że ten twój książę jest
kominiarzem?

ZUZANNA wstając

Ależ nie, stał na tarasie tak jak ja, a co na-
jśmieszniejsze, to że podobnie jak ja patrzył
przez lunetę. Poznałam go od razu, miał swoje
niebieskie ubranie i wąsy.

TERESA

196/486

background image

A gdzie mieszka?

ZUZANNA

Nie mam pojęcia. Widziałam go tylko przez
teleskop, rozumie pani. To było z pewnością
bardzo, bardzo daleko, gdzieś w okolicy Saint-
Sulpice. Gdy patrzałam gołym okiem, nie
rozróżniałam nic prócz szarości z granatowymi
plamami łupkowych dachów. O mało go nawet
nie zgubiłam. Luneta poruszyła się i musiałam na
nowo odbyć straszną podróż poprzez morze kom-
inów. Teraz mam już punkt orientacyjny — wi-
atrowskaz na dachu sąsiedniego domu.

197/486

background image

TERESA

Widziałaś go jeszcze kiedyś?

ZUZANNA

Tak, wczoraj, dziś, codziennie. Czy robię coś
złego? Gdyby pani wiedziała, jaki on jest malutki
i milutki przez teleskop! Zaledwie tyci, po prostu
obrazek; wcale a wcale się go nie boję. Poza tym,
nie wiem właściwie, gdzie on jest, nie wiem
nawet, czy to, co się widzi w lunecie, istnieje

198/486

background image

naprawdę. To gdzieś hen, w oddali... Gdy on robi
tak,

posyła ręką całusa

wyprostowuję się i znowu widzę tylko szarość.
Mogę myśleć, prawda, że błękitny książę nie
zrobił tak,

powtarza gest

ponieważ go już nie ma, i choćbym nie wiem jak
wytężała wzrok...

TERESA uśmiechając się

199/486

background image

Dobrze mi robi twoja obecność.

Spoglądając na Ludwika

A swego błękitnego księcia kochaj wyłącznie w
marzeniach.

ZUZANNA

Ach, nie! No wie pani! Pst... partia skończona.

200/486

background image

MICHAUD

No, to teraz my dwaj. Decydująca, panie Grivet.

GRIVET

Do usług, panie Michaud.

Mieszają kamienie

PANI RAQUIN odsuwając swój fotel na prawo

201/486

background image

Ludwiku, skoro pan już wstał, niech pan będzie
tak dobry i przyniesie mi mój koszyk z wełną.
Powinien być u mnie w pokoju, na komodzie.
Niech pan sobie poświeci.

LUDWIK

Nie trzeba.

Wychodzi przez drzwi w głębi

202/486

background image

MICHAUD

Ma pani w nim prawdziwego syna. Ta jego
usłużność...

PANI RAQUIN

Tak, jest dla nas bardzo dobry. Obarczam go
różnymi sprawunkami, a wieczorem pomaga nam
zamykać sklep.

GRIVET

203/486

background image

Któregoś dnia widziałem, jak sprzedawał igły,
niczym panienka sklepowa. He, he, he! Panienka
z brodą!

Śmieje się

Ludwik wraca raptownie, z błędnym spojrzeniem,
jak gdyby go ktoś ścigał; przez chwilę opiera się
o szafę

PANI RAQUIN

Och, co się stało!

204/486

background image

MICHAUD wstając

Słabo panu?

GRIVET

Uderzył się pan o co?

LUDWIK

205/486

background image

Nie, nic, dziękuję... Zawrót głowy.

Niepewnym krokiem idzie ku przodowi sceny

PANI RAQUIN

A koszyk?

LUDWIK

Koszyk? Nie wiem... Nie przyniosłem.

206/486

background image

ZUZANNA

Jak to! Pan, mężczyzna, pan się przestraszył?

LUDWIK usiłując śmiać się

Przestraszyłem

się?

Czego

miałem

się-

przestraszyć? Nie mogłem znaleźć koszyka.

207/486

background image

ZUZANNA

Niech pan zaczeka, już ja go znajdę! A jeśli
spotkam to pańskie widmo, to je panu
przyprowadzę.

Wychodzi

LUDWIK uspokajając się stopniowo

Widzicie, już przechodzi.

208/486

background image

GRIVET

To z nadmiaru zdrowia. Krew pana tak męczy.

LUDWIK wzdrygając się

Tak, krew mnie męczy.

MICHAUD siadając

Przydałyby się panu jakieś ziółka uspokajające.

209/486

background image

PANI RAQUIN

Rzeczywiście, widzę, że od pewnego czasu jest
pan podenerwowany; przyrządzę panu napój na
czerwonym winie.

Do Zuzanny, która wraca i podaje jej koszyk

O! Znalazłaś koszyk.

ZUZANNA

210/486

background image

Był na komodzie.

Do Ludwika, który powoli przeszedł na lewą
stronę

Panie Ludwiku, nie spotkałam pańskiego upiora,
pewnie go wystraszyłam.

GRIVET

Ale ma dowcip, ta mała!

Słychać dzwonek sklepowy

211/486

background image

ZUZANNA

Niech się pani nie trudzi, już ja obsłużę.

Schodzi

GRIVET

Skarb, prawdziwy skarb...

Do Michauda

212/486

background image

No więc, jak stoimy? Ja mam trzydzieści dwa, a
pan dwadzieścia osiem.

PANI RAQUIN przeszukawszy koszyk, który up-
rzednio postawiła na kominku

Nie, nie znajduję tej włóczki, która mi jest po-
trzebna. Muszę jednak zejść na dół.

Schodzi

213/486

background image

Scena II

Teresa, Ludwik, Grivet, Michaud

GRIVET nachylając się nieco, cicho

No? O mały włos partyjkę by diabli wzięli. Już tu
nie jest tak wesoło, jak kiedyś.

MICHAUD podobnie

background image

Co pan chce, gdy śmierć wejdzie do domu... Ale
niech pan będzie spokojny, znalazłem sposób, by
wróciły nasze dawne miłe czwartki.

Grają

TERESA cicho do Ludwika, który zbliżył się do
niej

Przeląkłeś się, prawda?

LUDWIK podobnie

215/486

background image

Tak... Chcesz, żebym przyszedł w nocy?

TERESA

Zaczekajmy, zaczekajmy jeszcze. Bądźmy os-
trożni do końca.

LUDWIK

Już rok jak jesteśmy ostrożni, od roku już nie
byłem u ciebie. To przecież takie proste,
wszedłbym tymi drzwiami. Teraz jesteśmy

216/486

background image

wolni. Razem, w twoim pokoju, nie czulibyśmy
strachu.

TERESA

Nie, nie psujmy przyszłości. Potrzeba nam tak
dużo szczęścia, Ludwiku. Czy kiedykolwiek zna-
jdziemy go pod dostatkiem!

LUDWIK

217/486

background image

Bądź dobrej myśli. Uspokoimy się, gdy złączem
uściskiem we dwoje stawimy czoła strachowi.
Kiedy mogę przyjść?

TERESA

W noc poślubną. I pamiętaj, że jest już niedaleka.
Zbliża się rozstrzygający moment... Uważaj,
ciotka.

PANI RAQUIN która wróciła

218/486

background image

Tereso, zejdź jednak, córuchno. Potrzebna jesteś
w sklepie.

Teresa wychodzi z miną przygnębioną. Wszyscy
odprowadzają ją wzrokiem

219/486

background image

Scena III

Ludwik, Grivet, Michaud, Pani Raquin

MICHAUD

Widzieliście Teresę? Głowę miała opuszczoną,
była bardzo blada.

PANI RAQUIN

Obserwuję ją codziennie. Oczy ma coraz bardziej
podkrążone, ręce drżą jej jak w gorączce.

background image

LUDWIK

Tak, a na policzkach ma typowe gruźlicze
wypieki.

PANI RAQUIN

Kiedyś zwrócił mi pan uwagę na te niepokojące
objawy, drogi Ludwiku, a teraz widzę, że się
wzmagają. Więc żadna boleść nie zostanie mi
oszczędzona!

221/486

background image

MICHAUD

Ależ, co znowu! Niepotrzebnie się pani
zamartwia. To na tle nerwowym. Wyjdzie z tego.

LUDWIK

Nie, ugodzona została w samo serce. W jej
ustawicznym

milczeniu,

w

jej

bladych

uśmiechach jest coś jakby z pożegnania. To
będzie powolna agonia.

222/486

background image

GRIVET

Słaby z pana pocieszyciel, mój drogi. Należałoby
raczej rozweselać biedną Teresę, a nie pogrążać
w żałobnych myślach.

PANI RAQUIN

Niestety, mój przyjacielu, to prawda, co mówi
Ludwik, Teresa ma ranę w sercu. I nie chce się
pocieszyć. Ilekroć próbuję przemówić jej do

223/486

background image

rozsądku, niecierpliwi się, a nawet wpada w
gniew. Szuka schronienia w swym bólu, jak ran-
ione zwierzę.

LUDWIK

Musimy się z tym pogodzić.

PANI RAQUIN

To byłby cios ostateczny. Mam już tylko ją jed-
ną, liczyłam, że to ona zamknie mi oczy. Gdyby
odeszła z tego świata, zostałabym sama w tej
sklepowej norze, umarłabym w jakimś kącie. No,

224/486

background image

powiedzcie sami, jaka ja jestem nieszczęśliwa.
Nie wiem doprawdy, co za huragan nieszczęść
zwalił się na nas.

Płacze

GRIVET nieśmiało

No to co, już nie gramy?

MICHAUD

225/486

background image

Czekaj pan, do diaska!

Wstaje

Zaraz, zaraz, muszę znaleźć jakąś radę. W wieku
Teresy, niech mnie kule biją! nie bywa się niepo-
cieszoną... Czy bardzo płakała po tej strasznej
katastrofie w Saint-Ouen?

PANI RAQUIN

Nie. Ona nie jest skłonna do łez. Przeżywała
swój ból w milczeniu, załamana duchowo i
znużona fizycznie, jak człowiek wyczerpany

226/486

background image

bardzo długą drogą. Wydawała się oszołomiona.
Stała się bardzo bojaźliwa.

LUDWIK wzdrygając się

Bardzo bojaźliwa!

PANI RAQUIN

Tak. Kiedyś w nocy usłyszałam jej zduszony
krzyk. Przybiegam, a ona nie poznaje mnie,
bredzi...

227/486

background image

LUDWIK

Jakiś koszmar... Mówiła coś? Co powiedziała?

PANI RAQUIN

Nie mogłam zrozumieć. Wzywała Kamila.
Wieczorami boi się wejść tu na górę bez światła.
Rano jest znużona, chodzi z kąta w kąt, ruchy ma
ospałe, pustkę w oczach. To mnie doprowadza do
rozpaczy. Widzę dobrze, jak życie z niej ucieka,
wiem, że chce połączyć się z moim biednym
synem.

228/486

background image

MICHAUD

Otóż, droga pani, moje małe śledztwo dobiegło
końca. Powiem pani bez ogródek, co myślę... Ale
najpierw proszę zostawić nas samych.

LUDWIK

Chce pan zostać sam z panią Raquin?

229/486

background image

MICHAUD

Tak.

GRIVET wstając Dobrze, już idziemy...

Wracając

Pamięta pan, Michaud, że jest mi pan winien dwa
franki? Zawoła mnie pan. Jestem do usług.

Ludwik i Grivet wychodzą przez drzwi w głębi

230/486

background image

231/486

background image

Scena IV

Michaud, Pani Raquin

MICHAUD

No cóż, moja droga, będę walił prosto z mostu...

PANI RAQUIN

background image

Co mi pan radzi? Obyśmy tylko mogli ją
uratować!

MICHAUD półgłosem

Trzeba wydać Teresą za mąż!

PANI RAQUIN

Wydać za mąż! Och! pan jest okrutny!
Zdawałoby mi się, że po raz drugi tracę mojego
ukochanego Kamilka.

233/486

background image

MICHAUD

Cóż, mój Boże! To nie ja się oświadczam.
Jestem, że tak powiem, lekarzem.

PANI BAQUIN

Nie, to niemożliwe. Wyobraża pan sobie ten
płacz. Z oburzeniem odrzuciłaby podobną myśl.
Mój syn nie został zazapomniany. Gotowam
zwątpić w pańską delikatność, Michaud. Teresa
nie może wyjść za mąż mając w sercu Kamila.
To byłaby profanacja.

234/486

background image

MICHAUD

O, jeśli pani uderza w wielkie słowa! Kobieta,
która boi się iść sama wieczorem do swego poko-
ju, potrzebuje męża i koniec, do jasnej!

PANI RAQUIN

A ten obcy, którego miałybyśmy wpuścić do
naszego domu! Zamąciłoby to ostatnie moje lata.
Mogłybyśmy zrobić zły wybór i utracić tę

235/486

background image

odrobinę spokoju, jaka nam jeszcze pozostała.
Nie, nie, pozwólcie mi umrzeć w tej żałobie,
która mnie otacza.

Siada w swoim fotelu po prawej stronie

MICHAUD

Niewątpliwie, należałoby poszukać kogoś przyz-
woitego, zacnego, kto byłby jednocześnie
dobrym mężem dla Tere sy i dobrym synem dla
pani; jednym słowem, kto by godnie zastąpił
Kamila... Hmm, no chociażby taki Ludwik!

236/486

background image

PANI RAQUIN

Ludwik!

MICHAUD

A tak! Jaka dobrana byłaby z nich paraj Droga
pani Raquin, oto jest moja rada: trzeba ich ze
sobą skojarzyć.

237/486

background image

PANI RAQUIN

Michaud!

MICHAUD

Byłem pewny, że pani się żachnie... Od dawna
noszę się z tym projektem. Niech się pani za-
stanowi, niech pani zawierzy mojemu wielolet-
niemu doświadczeniu. Jeżeli, chcąc jeszcze zazn-
ać na stare lata nieco radości, zdecyduje się pani
wydać Teresę za mąż, wyrwać ją z tego
przygnębienia, które ją zabija, gdzie znajdzie
pani dla niej męża lepszego niż Ludwik?

238/486

background image

PANI RAQUIN

Wydawało mi się, że są jak brat i siostra.

MICHAUD

Och! Niech pani pomyśli także o sobie! Co do
mnie, chciałbym, żebyście wszyscy byli zado-
woleni. Wrócą dobre czasy; znowu będzie pani
miała dwoje dzieci, które zamkną pani powieki.

239/486

background image

PANI RAQUIN

Niech mnie pan nie kusi. To racja, przydałoby mi
się trochę pociechy na starość. Ale boję się,
żebyśmy nie zrobiły czegoś złego. Mój biedny
Kamil mógłby ukarać nas za to, żeśmy o nim tak
szybko zapomniały.

MICHAUD

Kto mówi, żeby o nim zapomnieć? Ludwik ma
nieustannie jego imię na ustach. Wszystko
zostanie w rodzinie, na miłość boską!

240/486

background image

PANI RAQUIN

Stara już jestem, nogi odmawiają mi posłuszeńst-
wa, jedno, czego bym jeszcze chciała, to umrzeć
spokojnie.

MICHAUD

No co, da się pani przekonać... To jedyny sposób,
żeby nie wprowadzać do domu kogoś obcego. Po
prostu wzmocni pani tylko wiązy przyjaźni. I
chcę, żeby pani była babcią, żeby dzieciaczki
wspinały się pani na kolana... Uśmiecha się pani,

241/486

background image

już ja dobrze wiedziałem, że wywołam ten
uśmiech.

PANI RAQUIN

Och, to źle, to źle, że się uśmiecham. Mam w
duszy taki zamęt, mój przyjacielu. Ale oni, prze-
cież oni nigdy się na to nie zgodzą. W ogóle o
tych rzeczach nie myślą.

MICHAUD

242/486

background image

Ba! Zabierzemy się do sprawy raz, dwa, trzy. Są
zbyt rozsądni, by nie rozumieć, że ich związek
jest konieczny dla szczęścia tego domu. Właśnie
w -tym duchu trzeba z nimi rozmawiać. Ludwika
biorę na siebie. Nakłonię go, gdy będziemy we
dwójkę zamykali sklep. W tym czasie pani
pomówi z Teresą. I zaręczymy ich jeszcze
dzisiaj.

PANI RAQUIN wstając

Trzęsę się cała.

243/486

background image

MICHAUD

Proszę, właśnie nadchodzi, zostawiam was.

244/486

background image

Scena V

Pani Raquin, Teresa

PANI RAQUIN do Teresy, która wchodzi z miną
przybitą

Co ci właściwie jest, moje dziecko? Przez cały
wieczór nie odezwałaś się ani słowem. Błagam
cię, postaraj się być trochę mniej smutna. Zrób to
dla naszych gości.

Teresa robi nieokreślony ruch ręką

background image

Wiem, wiem, smutkowi nie można rozkazywać...
Dolega ci coś?

TERESA

Nie. Jestem taka znużona.

PANI RAQUIN

Jeżeli ci coś dolega, powinnaś powiedzieć.
Byłoby niedobrze, gdybyś się zaniedbała, nie

246/486

background image

chcąc się leczyć. Może masz bicie serca? Kłucie
w piersiach, co?

TERESA

Nie. Nie wiem. Nic mi nie jest. Mam wrażenie,
że wszystko we mnie zasypia.

PANI RAQUIN

Dziecko

drogie...

Sprawiasz

mi

ciężkie

zmartwienie tym swoim milczeniem, tym

247/486

background image

ciągłym przygnębieniem. Mam już tylko ciebie
na świecie.

TERESA

I to ciocia radzi mi zapomnieć?

PANI RAQUIN

Tego nie powiedziałam, nie mogłabym tego pow-
iedzieć. Ale moim obowiązkiem jest zapytać cię,
dowiedzieć się, czy istnieje dla ciebie jakieś

248/486

background image

ukojenie, i nie narzucać ci swojej żałoby. Od-
powiedz mi z całą szczerością.

TERESA

Jestem taka zmęczona.

PANI RAQUIN

Chcę, żebyś mi odpowiedziała. Żyjesz w osamot-
nieniu, nudzisz się, prawda? W twoim wieku nie
można wiecznie płakać.

249/486

background image

TERESA

Nie rozumiem, co ciocia chce powiedzieć.

PANI RAQUIN

Ja nic nie mówię, ja cię pytam, szukam, w czym
tkwi ta twoja choroba. Stałe przebywać z za-
płakaną kobietą, to nie jest wesołe, ja to rozu-
miem. W dodatku ten pokój jest taki duży, taki
ciemny, i może pragniesz...

250/486

background image

TERESA

Ja niczego nie pragnę.

PANI RAQUIN

Słuchaj, nie gniewaj się, niegodziwy jest ten
pomysł, który nam przyszedł do głowy...
Pomyśleliśmy, żeby cię ponownie wydać za mąż.

251/486

background image

TERESA

Mnie! Nigdy! Nigdy! Dlaczego ciocia we mnie
zwątpiła?

PANI RAQUIN bardzo wzruszona

Ja od razu to mówiłam, ona nie może go zapom-
nieć, ciągle jeszcze jest w jej sercu. To oni mnie
namówili... I wiesz co, moje dziecko, oni mają
rację. Nasz dom jest taki smutny. Wszyscy będą
go omijać. Wiesz, dobrze byś zrobiła, gdybyś ich
usłuchała.

252/486

background image

TERESA

Nigdy!

PANI RAQUIN

A jednak, wyjdź za mąż. Nie pamiętam już
wszystkich

przekonywających

argumentów,

które wysuwali. Zgadzałam się z ich zdaniem.
Obiecałam nakłonić cię. Jeśli chcesz, zawołam
pana Michaud. On lepiej potrafi to powiedzieć
niż ja.

253/486

background image

TERESA

Moje serce jest zamknięte, nie usłyszy. Niech mi
dadzą święty spokój, bardzo ciocię proszę.

Przechodzi na lewą stroną

Mnie wydać za mąż, wielki Boże! I za kogóż to?

PANI RAQUIN

Oni mają dobrą myśl, znaleźli kogoś... Michaud
rozmawia właśnie na dole z Ludwikiem.

254/486

background image

TERESA

Ludwik! Ach, to Ludwika mieliście na myśli!
Ależ ja go nie kocham, ja go nie chcę kochać!

PANI RAQUIN

Wierz mi, oni mają rację. Jestem tego samego
zdania. Ludwik jest prawie członkiem rodziny.
Wiesz, jaki jest dobry, jak bardzo nam pomaga.
W pierwszej chwili czułam się urażona do

255/486

background image

żywego, tak jak ty, zdawało mi się, że to coś nie-
godziwego. Potem, zastanowiwszy się, doszłam
do wniosku, że nie popełnisz takiego wiarołomst-
wa wobec tego, którego już nie ma, jeśli poślu-
bisz jego przyjaciela, twojego wybawcę.

TERESA

Ja, która płaczę, ja, która chcę płakać!

PANI RAQUIN

256/486

background image

Będę przeciwko twoim łzom i przeciwko moim.
Zrozum, oni chcą, żebyśmy były szczęśliwe.
Powiedzieli mi jesz cze, że miałabym znów dwo-
je dzieci, że to stworzyłoby wokół mnie jakieś
ciepło, jakąś pogodą, która pozwoliłaby mi w
spokoju oczekiwać śmierci. Egoistka ze mnie,
chcę znów widzieć cię uśmiechniętą, potrzeba mi
tego. Zgódź się, zrób to dla mnie.

TERESA

Moje drogie cierpienie... Ciocia wie, że zawsze
poddawałam się losowi, i jedyne, czego prag-
nęłam, to żeby ciocia była zadowolona.

257/486

background image

PANI RAQUIN

Tak, jesteś dobrą córką.

Stara się uśmiechnąć

To będzie moja ostatnia wiosna. Ułożymy sobie
jakoś życie i nie będzie już u nas tego chłodu.
Ludwik będzie nas kochał. Wiesz, ja go też
troszeczkę poślubiam. Będziesz mi go pożyczać
do załatwiania moich sprawuneczków, do
dogadzania kaprysom starszej pani.

258/486

background image

TERESA

Kochana cioteczko... A tak liczyłam, że mi ciocia
pozwoli płakać w spokoju.

PANI RAQUIN

Zgadzasz się, prawda?

TERESA

259/486

background image

Tak.

PANI RAQUIN bardzo wzruszona

Dziękuję ci, córeczko, sprawiasz mi wielką
radość.

Zbliża się do stołu i opada na krzesło stojące po
prawej stronie

O, moje biedne dziecko, mój biedny zmarły synu,
to ja pierwsza cię zdradziłam.

260/486

background image

Scena VI

Teresa, Pani Raquin, Michaud, potem Zuzanna,
Grivet i Ludwik

MICHAUD cicho do Pani Raquin

Nakłoniłem go. Ale, do stu tysięcy, łatwo mi to
nie przyszło! Robi to dla pani, proszę sobie wyo-
brazić. Byłem adwokatem pani sprawy. Zaraz tu
przyjdzie, opuszcza żaluzje. A Teresa?

PANI RAQUIN cicho

background image

Ona też się zgadza.

Michaud podchodzi do Teresy, stojącej po lewej
stronie w głębi, i nawiązuje cichą rozmowę

ZUZANNA

wchodzi kontynuując rozmowę z Grivetem, który
idzie za nią

Nie, nie, panie Grivet, pan jest samolubem, nie
będę z panem tańczyć na weselu. Jak tak można,
nie ożenił się pan z obawy, że ucierpią na tym
pańskie kawalerskie nawyki?

262/486

background image

GRIVET

Ma się rozumieć, młoda osobo.

ZUZANNA

Fe! Paskudny człowiek! Słyszy pan, ani
kawałeczka kontredansa, ani takiego kawałeczka.

Podchodzi do Teresy i Michauda

263/486

background image

GRIVET

Wszystkie te dzierlatki wyobrażają sobie, że że-
niaczka

to

coś

zabawnego.

Pięć

razy

próbowałem...

Do Pani Raquin

Pamięta pani, ostatni raz to było z tą wysoką,
suchą pan ną, która udzielała lekcji. Zapowiedzi
były już ogłoszone, wszystko szło jak najlepiej,
gdy nagle wyznała mi, że na śniadanie pija białą
kawę. A ja nie cierpię białej kawy. Od

264/486

background image

trzydziestu lat pijam kakao. To wywróciłoby mo-
je życie do góry nogami. Więc zerwałem. Dobrze
zrobiłem, co?

PANI RAQUIN z uśmiechem

Niewątpliwie.

GRIVET

265/486

background image

A! Gdy ludzie rozumieją się, to jest przyjemność.
Na przykład Michaud od razu zauważył, że
Teresa i Ludwik są dla siebie stworzeni.

PANI RAQUIN poważnie

Ma pan rację, mój przyjacielu.

Wstaje

GRIVET

266/486

background image

Jak to jest w piosence:

Mąż musi żonie być miły, By więzy małżeńskie
nie piły.

Spoglądając na zegarek

Do diabła, za pięć jedenasta!

Siada po prawej, wkłada kalosze i bierze parasol

267/486

background image

LUDWIK

który właśnie wszedł i zbliżył się do Pani Raquin

Rozmawiałem z panem Michaud o pani szczęś-
ciu. Twoje dzieci pragną uczynić cię szczęśliwą,
droga matko.

PANI RAQUIN bardzo wzruszona

Tak, nazywaj mnie matką, kochany Ludwiku.

LUDWIK

268/486

background image

Tereso, czy chce pani, abyśmy stworzyli naszej
matce życie pogodne i spokojne?

TERESA

To nasz obowiązek.

PANI RAQUIN

O, moje dzieci!

269/486

background image

Biorąc ręce Teresy i Ludwika i zatrzymując je w
swoich

Weź ją za żonę, Ludwiku. Uczyń, żeby nie była
już taka smutna, a mój syn wynagrodzi ci to.
Sprawiacie mi wielką radość. Będę prosić niebo,
by nas za to nie ukarało.

270/486

background image

AKT TRZECI

Trzecia nad ranem. Pokój udekorowany, cały w
bieli. Pod kominkiem duży jasny płomień. Lampa
zapalona. Białe zasłony nad łóżkiem, kołdra
przybrana koronką, serwetki z białej gipiury na
krzesłach i fotelach. Wszędzie wielkie bukiety róż,
na kredensie, na kominku, na stole

Scena I

Teresa, Pani Raquin, Zuzanna, Michaud, Grivet
Teresa, Pani Raquin i Zuzanna w weselnych stro-
jach wchodzą przez drzwi w głębi. Pani Raquin i
Zuzanna nie mają już na sobie szali ani kape-
luszy. Teresa, w sukni z szarego jedwabiu,
przechodzi przez pokój, siada po lewej, bardzo
znużona. Zuzanna mocuje się przez chwilę przy

background image

drzwiach z Michaudem i Grive-tem, którzy we
frakach
chcą koniecznie wejść za paniami

ZUZANNA

Ależ nie, wujciu! Mowy nie ma, panie Gr;ivet!
Nie wchodzi się do pokoju panny młodej. Do-
prawdy, zachowujecie się nietaktownie.

Michaud i Grivet wchodzą mimo to

MICHAUD szeptem do Zuzanny

272/486

background image

Uspokójże się wreszcie, to kawał.

Jak wyżej do Griveta

Ma pan tę pokrzywę?

GRIVET

Ma się rozumieć, od rana noszę ją w kieszeni. To
mi nawet bardzo przeszkadzało w kościele i w
restauracji.

Skrada się do łóżka

273/486

background image

PANI RAQUIN z uśmiechem

Ależ panowie, nie możecie asystować przy toa-
lecie panny młodej.

MICHAUD

Toaleta panny młodej! Ach, droga pani, cóż to za
cudowna rzecz! Jeśli będzie nas pani potrze-
bowała do rozpinania haftek, chętnie pomożemy.

274/486

background image

Przyłącza się do Griveta

ZUZANNA do Pani Raquin

Nigdy jeszcze nie widziałam wuja w tak dobrym
humorze. Przy deserze był czerwony jak burak.

PANI RAQUIN

Niech się pośmieją. W noc weselną wolno pożar-
tować. A w Vernon co się wyprawia! Państwo
młodzi oka zmrużyć nie mogą przez całą noc.

275/486

background image

GRIVET przy łóżku

Do licha! Ale miękkie to łóżko! Niech no pan
dotknie, panie Michaud.

MICHAUD

Ho, ho, ho, tu są co najmniej trzy materace.

Szeptem

276/486

background image

Wetknął już pan te pokrzywy?

GRIVET podobnie

Akurat w sam środeczek.

MICHAUD wybuchając śmiechem

Ha! Ha! Przezabawny z pana kawalarz, nie ma
co!

277/486

background image

GRIVET równiea ni pokładając się ze śmiechu

Ha! Ha! Udała mi się ta sztuczka, hę?

PANI RAQUIN uśmiechnięta

Panowie, oblubienica czeka.

ZUZANNA

278/486

background image

Coś podobnego, pójdziecie wy sobie nareszcie?
Niemożliwi jesteście, doprawdy!

MICHAUD

No, dobrze, dobrze, już nas nie ma.

GRIVET do Teresy

Paaani, nasze uszanowanie i... dobrej nocy.

279/486

background image

TERESA podnosząc się i siadając

Dziękuję panom.

GRIVET ściskając na odchodnym dłoń Pani
Raquin

Nie ma nam pani za złe, droga moja?

PANI RAQUIN

280/486

background image

Skądże znowu, przyjacielu kochany, w noc
weselną!

Michaud i Grivet wychodzą powoli, parskając
śmiechem

ZUZANNA zamykając za nimi drzwi

Nie ważcie się aby wracać. Tylko mąż ma prawo
wejść i to też dopiero wtedy, gdy mu pozwolimy.

281/486

background image

Scena II

Teresa, Pani Raquin, Zuzanna

PANI RAQUIN

Powinnaś się rozebrać, Tereso; zaraz wybije
trzecia.

TERESA

background image

Padam ze zmęczenia. Ta ceremonia, ta jazda po-
wozem, ta wlokąca się w nieskończoność
kolacja... Pozwólcie mi tak przez chwilę
posiedzieć, proszę was.

ZUZANNA

Tak, był straszny żar w tej restauracji! Głowa
mnie rozbolała, ale w powozie mi przeszło.

Do Pani Raquin

283/486

background image

Jaka pani musi być zmęczona z pani chorymi no-
gami. A przecież doktor kategorycznie zabronił
pani tak się przemęczać.

PANI RAQUIN

Tylko jakieś okrutne przeżycie mogłoby zwalić
mnie z nóg, a dziś mam jedynie przyjemne
przeżycia. Wszystko poszło dobrze, prawda?
Bardzo przyzwoicie wypadło.

ZUZANNA

284/486

background image

Mer wyglądał całkiem dystyngowanie. Gdy za-
czął czytać ze swojej czerwonej książeczki, pan
młody opuścił głową. Pan Grivet złożył wspani-
ały podpis w rejestrze.

PANI RAQUIN

A w kościele ksiądz byłwprost wzruszający.

ZUZANNA

285/486

background image

Och! Wszyscy płakali. Obserwowałam Teresę.
Nie było jej do śmiechu, zapewniam panią. A po
południu, jaka moc ludzi na bulwarach! Aż dwa
razy przejechaliśmy od Madeleine do Bastylii.
Ludzie patrzyli na nas z rozbawieniem. Połowa
weselnych gości spała, kiedyśmy zajechali przed
tę restaurację na Batignolles.

Śmieje się

PANI RAQUIN

Tereso, powinnaś się rozebrać, moje dziecko.

286/486

background image

TERESA

Jeszcze chwilę, pogawędźcie sobie jeszcze
chwileczkę.

ZUZANNA

Chce mnie pani za pannę służącą? Proszę za-
czekać, teraz ja się tym zajmę. W ten sposób pani
się nie zmęczy.

287/486

background image

PANI RAQUIN

Daj mi jej kapelusz.

ZUZANNA zdejmuje z głowy Teresy kapelusz i
podaje Pani Raquin, która odkłada go do szafy

O, proszę, widzi pani, nawet nie musi się pani
ruszać. Och, jednak! Proszę się podnieść, abym
mogła zdjąć suknię.

TERESA wstając

Jak ty mnie męczysz!

288/486

background image

PANI RAQUIN

Późno jest, córeczko.

ZUZANNA rozpinając suknię i wyjmując agrafki

Mąż to musi być coś strasznego. Jedna z moich
koleżanek, która wyszła za mąż, płakała i
płakała. Pani prawie się nie ściska, a jest pani
bardzo szczupła w talii. Dobrze pani robi nosząc
takie przedłużane staniki. To ci dopiero z tą

289/486

background image

agrafką, ale się trzyma! Mam ochotę zawołać
pana Grivet.

Śmieje się

TERESA

Mam dreszcze, pośpiesz się, kochanie.

ZUZANNA

Przenieśmy się bliżej kominka.

290/486

background image

Razem przechodzą przez pokój

Masz ci los, falbana się pani rozdarła! Wspaniały
jest ten jedwab, tak sztywno się trzyma. Och,
jaka pani nerwowa, złota moja! Drży pani jak
Tysbe pod moim dotknięciem. Tysbe to kotka,
którą dostałam od wujcia. A ja przecież bardzo
uważam, żeby pani nie łaskotać.

TERESA

Mam trochę gorączki.

291/486

background image

ZUZANNA

Już jestem przy ostatniej haftce, nareszcie!
Zdejmujemy!

Zdejmuje suknię i podaje ją Pani Raquin

Skończyłam. Teraz przeczeszą pani włosy, jak do
spania, dobrze?

PANI RAQUIN

O właśnie, bardzo dobrze.

292/486

background image

Wychodzi przez drzwi w głębi zabierając suknię

ZUZANNA posadziwszy Teresę blisko ognia

Już się pani cała zaróżowiła. A przed chwilą była
pani blada jak śmierć.

TERESA

To od ognia. Rozgrzałam się.

293/486

background image

ZUZANNA stojąc za Teresą, rozpuszcza i
rozczesuje jej włosy

Proszę trochę schylić głowę. Bajeczne ma pani
włosy... Przepraszam, złota moja, ale chciałabym
o coś zapytać, jestem ciekawska, pani wie.
Zresztą dziewczęta lubią się wywiadywać.
Prawda, że serce pani wali i dlatego pani tak
drży?

TERESA

294/486

background image

Moje serce, kochanie, nie ma siedemnastu lat, tak
jak twoje.

ZUZANNA

Czy aby się pani nie naprzykrzam? Przez cały
dzień myślałam, że gdybym była na pani miejs-
cu, czułabym się jak głupia, więc postanowiłam
przyjrzeć się, jak pani poradzi sobie z nocną
toaletą, żeby nie wyjść na niezdarę, gdy na mnie
przyjdzie kolej. Pani jest trochę smutna, ale
trzyma się pani dzielnie. Obawiam się, że ja będą
beczeć jak idiotka.

295/486

background image

TERESA

Błękitny książę byłby więc księciem okrutnym?

ZUZANNA

Niech się panie ze mnie nie wyśmiewa... Bardzo
pani do twarzy w tych rozpuszczonych włosach.
Wygląda pani jak te królowe, które się widzi na
obrazach. Nie zaplatać warkoczy, prawda? Tylko
kok?

296/486

background image

TERESA

Tak, zwiń po prostu włosy w węzeł.

Pani Raquin wraca i wyjmuje z szafy biały
peniuar

ZUZANNA upinając węzeł

Jeżeli mi pani obieca, że nie będzie się pani śmi-
ała, powiem, co czułabym na pani miejscu.
Byłabym uradowana, o! tak uradowana, jak
jeszcze nigdy w życiu. A jednocześnie umier-
ałabym ze strachu. Zdawałoby mi się, że stąpam

297/486

background image

po obłokach, że wchodzę w coś nieznanego,
słodkiego

i

przerażającego,

przy

cichych

dźwiękach muzyki i w delikatnej woni perfum. I
sunęłabym bezwiednie w powodzi świateł, nie-
siona radością tak przejmującą, że chyba musi-
ałabym od niej umrzeć. Prawda, że pani to
właśnie odczuwa?

TERESA Tak.

O ton ciszej

Muzyka, wonności, powódź świateł, cała wiosna
młodości i miłości.

298/486

background image

ZUZANNA

Ale pani znowu drży z zimna.

TERESA

Przeziębłam, nie mogę się rozgrzać.

PANI RAQUIN siadając przy rogu kominka

Zaraz ogrzeją ci peniuar.

299/486

background image

Zbliża peniuar do ognia

ZUZANNA

A kiedy błękitny książę czekałby, jak czeka pan
Ludwik, umyślnie pozwoliłabym mu się niecier-
pliwić. Potem, gdy byłby już przy drzwiach, och!
zgłupiałabym pewnie, zrobiłabym się malutka,
malusieńka, i starałabym się, żeby mnie nie zn-
alazł. A dalej, to już nie wiem, przerażenie mnie
ogarnia, gdy o tym pomyślę.

300/486

background image

PANI

RAQUIN

uśmiechnięta,

odwracając

peniuar do ognia drugą stroną

Nie trzeba o tym myśleć, Zuziu. Ach, te podlotki,
mają w głowie tylko lalki, kwiaty i mężów!

TERESA

Życie jest twardsze.

ZUZANNA do Teresy

301/486

background image

Czy to nie jest to właśnie, co pani odczuwa?

TERESA

Tak...

O ton ciszej

Wolałabym nie wychodzić za mąż zimą, w tym
pokoju. W Vernon w maju kwitną akacje, noce są
ciepłe.

ZUZANNA

302/486

background image

Już pani uczesana.

Teresa i Pani Raquin wstają

Włoży pani teraz swój peniuar ogrzany, prosto z
ognia.

PANI RAQUIN pomagając Teresie włożyć
peniuar

Parzy mi palce.

303/486

background image

ZUZANNA

Teraz już pani nie zimno, mam nadzieję?

TERESA

Dziękuję.

ZUZANNA przyglądając się jej

304/486

background image

Ach! Pani jest śliczna, wygląda pani w tych
koronkach jak prawdziwa panna młoda.

PANI RAQUIN Zostawimy cię już samą, moje
dziecko.

TERESA

Samą, samą... Zaczekajcie. Zdaje mi się, że
chciałam jeszcze coś cioci powiedzieć.

305/486

background image

PANI RAQUIN

Nie, nie mów. Ja unikam mówienia; widzisz
przecież. Nie chcę doprowadzać cię do płaczu.
Gdybyś

wiedziała,

ile

mnie

to

wysiłku

kosztowało od samego rana! Serce mi się ściska,
a przecież powinnam być szczęśliwa, jestem
szczęśliwa... Już po wszystkim. Widziałaś, jaki
wesoły był nasz poczciwy Michaud. Powinnaś
być wesoła.

TERESA

Ciocia ma rację, z moją głową coś jest nie w
porządku. Dobranoc.

306/486

background image

PANI RAQUIN

Dobranoc.

Wracając

Powiedz, czy ty nie masz jakiegoś zmartwienia,
nie ukrywasz czego przede mną? Co mnie
podtrzymuje, to myśl, że działaliśmy dla twego
szczęścia. Kochaj swojego męża, który zasługuje
na naszą serdeczność, twoją i moją. Kochaj go,
jak kochałaś... Nie, nic nie mam ci do pow-
iedzenia, nic nie chcę ci powiedzieć. Zrobiłyśmy,
jak można było najlepiej, i życzę ci, moja córko,

307/486

background image

wiele radości za pokrzepienie i otuchę, jaką
wlałaś w moje srece.

ZUZANNA

Można by pomyśleć, że zostawia ją pani w prze-
pastnej jaskini, tę biedną Tereskę, wilkom na
pożarcie. Ładnie pachnie ta jaskinia. Pełno w niej
róż. Przytulnie tu i miło jak w gniazdku.

TERESA

308/486

background image

Te kwiaty kosztowały majątek, ciocia doprawdy
popełniła szaleństwo.

PANI RAQUIN

Wiem, że kochasz wiosnę. Chciałam urządzić ci
taki wiosenny zakątek w twoim pokoju, w noc
twego ślubu. Będziesz mogła w nim snuć mar-
zenia Zuzanny, wyobrażać sobie, że zwiedzasz
rajskie ogrody. No, widzisz, uśmiechasz się.
Bądź szczęśliwa pośród tych róż. Dobranoc,
córeczko.

Całuje ją

309/486

background image

ZUZANNA

A mnie? Mnie pani nie pocałuje, moja śliczna?

Teresa całuje ją

Znowu pani tak pobladła. To zbliża się błękitny
książę...

Rozglądając się wokoło przed wyjściem

Och, to niesamowite, taki pokój pełen róż!

310/486

background image

Scena III

Ludwik, Teresa

Teresa, zostawszy sama, wraca powoli do ko-
minka, siada. Pauza.

Ludwik, jeszcze w stroju weselnym, wchodzi po
cichu, zamyka drzwi i z miną zażenowaną zbliża
się do Teresy

LUDWIK

Tereso, ukochana moja.

background image

TERESA odpychając go

Nie, zaczekaj, zimno mi.

LUDWIK po chwili milczenia

Nareszcie jesteśmy sami, Tereso moja, z dala od
innych, nareszcie wolno nam się kochać. Życie
jest nasze, ten pokój jest nasz, a ty jesteś moja,
droga żono, ponieważ cię zdobyłem, a ty chciałaś
mi się oddać.

312/486

background image

Usiłuje ją pocałować

TERESA odpychając go

Nie, później, cała drżę z zimna.

LUDWIK

Biedactwo! Daj, rozgrzeję ci stopy w moich
dłoniach.

313/486

background image

Klęka przed nią i próbuje wziąć jej stopy, które
ona cofa

Słuchaj, zrozum, nadeszła nasza godzina. Uświa-
dom sobie. Od roku czekamy, od roku pracujemy
na tę noc miłosną. Potrzebna nam jest, prawda,
by wynagrodzić nam tę nieustanną ostrożność, to
wszystko, co tak dobrze znasz, nasze cierpienia,
nasz niepokój.

TERESA

Wiem, wiem... Nie klęcz tak. Usiądź na chwilę.
Pomówimy.

314/486

background image

LUDWIK wstając

Czemu się lękasz? Zamknąłem drzwi, jestem
twoim mężem. Dawniej, gdy przychodziłem, nie
bałaś się, śmiałaś się, mówiłaś na głos,
ryzykując, że nas przyłapią. Teraz mówisz
szeptem, jak gdyby ktoś podsłuchiwał za ścianą.
Zrozum, możemy mówić głośno, śmiać się i
kochać. To nasza noc poślubna, nikt nie
przyjdzie.

TERESA z przerażeniem

315/486

background image

Nie mów tego, nie mów. Jesteś bledszy niż ja,
Ludwiku, i język ci się plącze, gdy wypowiadasz
te słowa. Nie udawaj odważnego. Zaczekaj, aż
się ośmielimy, zanim zaczniemy się całować.
Boisz się wyjść na durnia, co?, jeśli mnie teraz
nie pocałujesz. Dzieciak z ciebie. Nie jesteśmy
zwyczajną młodą parą, jak inni. Usiądź.
Porozmawiajmy sobie.

Ludwik staje za nią, opiera się łokciem o kom-
inek, podczas gdy ona, zmieniając ton na
swobodny i obojętny, mówi dalej

Straszny wiatr był dzisiaj.

316/486

background image

LUDWIK

I jakie zimne to wietrzysko. Po południu trochę
się uspokoiło.

TERESA

Uhum, na bulwarach pojawiły się nawet piękne
toalety. Tym niemniej drzewa morelowe dobrze
zrobią, jeśli nie pośpieszą się zbytnio z
kwitnieniem.

LUDWIK

317/486

background image

Nawrót mrozów w marcu jest bardzo szkodliwy
dla drzew owocowych. W Vernon, pamiętasz...

Przerywa; oboje marzą przez chwilę

TERESA cicho

W Vernon, to były nasze dziecięce lata...

Wracając do tonu swobodnego i obojętnego

Dorzuć polano do ognia. Zaczyna tu być ciepło.
Jak myślisz, jest już czwarta?

318/486

background image

LUDWIK spoglądając na zegar

Nie, jeszcze nie.

Przechodzi na lewo i siada w drugim końcu
pokoju

TERESA

Zadziwiające, jaka długa jest ta noc. Ciekawam,
czy jesteś podobny do mnie? Nie lubię jeździć

319/486

background image

powozem. Nie ma nic głupszego jak trząść się
godzinami w dorożce. Usypia mnie to. Nie
znoszę też jadać w restauracji.

LUDWIK

Nigdy nie je się tam tak dobrze, jak w domu.

TERESA

Chyba, że na wsi, tam to co innego, nie powiem.

320/486

background image

LUDWIK

Na wsi jada się znakomicie. Pamiętasz pod-
miejskie knajpki nad brzegiem rzeki...

Wstaje

TERESA zrywając się, szorstko

Milcz! Czemu wywołujesz wspomnienia? I tak,
mimo woli, słyszę, jak kotłują się w twojej głow-
ie i w mojej, a straszna historia dzieje się na no-
wo. Nie, nic już nie mówmy, o niczym nie
myślmy. Pod słowami, które wypowiadasz,

321/486

background image

słyszę inne. Słyszę to, o czym myślisz, a czego
nie mówisz. Prawda, że myślałeś o wypadku?
Nie, nic nie mów!

Pauza

LUDWIK

Tereso, powiedz coś, zaklinam cię. To milczenie
jest nie do zniesienia. Mów do mnie.

322/486

background image

TERESA idzie na prawo, siada ściskając rakami
skronie

Zamknij oczy, staraj się nie istnieć.

LUDWIK

Nie. Muszę słyszeć twój głos. Powiedz mi
cokolwiek, co zechcesz, jak przed chwilą, że jest
brzydka pogoda, że noc się dłuży.

TERESA

323/486

background image

A jednak myślę. Nie mogę nie myśleć. Masz
rację, milczenie jest złe, a słowa same trysnęłyby
mi z ust...

Próbując się uśmiechnąć, wesoło

Okropny ziąb był dziś rano w merostwie. Nogi
miałam jak lód. Ale rozgrzałam je w kościele,
przy kaloryferze. Widziałeś ten kaloryfer? Był
tuż obok miejsca, gdzieśmy uklękli.

LUDWIK

324/486

background image

Tak, oczywiście. Grivet tkwił przy nim jak słup
przez cały czas ceremonii. Promieniał z radości,
ten hultaj Grivet! Bardzo komicznie wyglądał,
prawda?

Obydwoje zmuszają się do śmiechu

TERESA

W kościele było ciemnawo z powodu niepogody.
Zauważyłeś koronkę obrusa na ołtarzu? To
koronka po dziesięć franków metr co najmniej.
Równie pięknej nie mam nawet u siebie w
sklepie. W powietrzu unosił się słodkawy zapach
kadzidła, który przyprawiał mnie o mdłości. Z
początku myślałam, że jesteśmy sami we wnętrzu

325/486

background image

tego wielkiego, pustego kościoła, i sprawiało mi
to przyjemność.

Stopniowo jej głos zasępia się

Potem usłyszałam śpiewy. Musiałeś zauważyć, w
kaplicy, po drugiej stronie nawy?

LUDWIK z wahaniem

Widziałem ludzi, ze świecami, zdaje mi się.

326/486

background image

TERESA z wzrastającym przerażeniem

To był pogrzeb. Gdy podnosiłam oczy, miałam
przed sobą czarne sukno z wielkim białym
krzyżem. Wstaje i cofa się powoli. Trumna
przeszła tuż obok nas. Patrzałam na nią. Mizerna
trumna, krótka, wąska, licha. Jakiś żałosny
nieboszczyk, chorowity i cherlawy...

Cofając się natknęła się na Ludwika i zawadziła
o jego ramię. Obydwoje wzdrygają się. Po czym
ciągnie cicho i żarliwie

327/486

background image

Widziałeś go w kostnicy, prawda, Ludwiku?

LUDWIK

Tak.

TERESA

Wyglądało, że bardzo cierpiał?

328/486

background image

LUDWIK

Straszliwie.

TERESA

Oczy miał otwarte i patrzył na ciebie, prawda?

329/486

background image

LUDWIK

Tak. Był ohydny, zsiniały i wzdęty od wody. I
śmiał się kątem wykrzywionych ust.

TERESA

Śmiał się, myślisz, że się śmiał? Powiedz mi,
powiedz mi wszystko, powiedz, jak wyglądał. W
bezsennych nocach nigdy nie widziałam go
wyraźnie, a coś mnie prześladuje, coś mnie
opętało, żeby go widzieć.

330/486

background image

LUDWIK rozpaczliwie, potrząsając Teresą

Milcz! Milcz! Ocknij się! Oboje dajemy się
ponieść przywidzeniom. O czym ty mówisz? A
jeżeli odpowiadałem ci, to kłamałem. Ja nic nie
widziałem, nic, nic... Co za idiotyczną grę
prowadzimy!

TERESA

O! Czułam, że wbrew naszej woli, słowa same
przyjdą nam na wargi. Wszystko prowadziło nas
do niego, kwit nące drzewa morelowe, knajpki
nad brzegiem rzeki, mijające nas mizerne

331/486

background image

trumny. No cóż, nie ma już dla nas obojętnej roz-
mowy. Wszystkie nasze myśli kończą się na nim.

LUDWIK

Pocałuj mnie.

TERESA

Dobrze wiem, że mówiłeś tylko o nim i że on był
w każdej mojej odpowiedzi. To nie nasza wina,

332/486

background image

że potworna historia ożyła w nas i że dopow-
iedzieliśmy ją na głos.

LUDWIK usiłując wziąć ją w ramiona

Pocałuj mnie, Tereso. Pocałunki uleczą nas.
Pobraliśmy się, by odnaleźć spokój jedno w
ramionach drugiego. Pocałuj mnie i zapomnijmy,
żono moja najdroższa.

TERESA odpychając go

333/486

background image

Nie dręcz mnie, błagam. Jeszcze chwilę. Dodaj
mi otuchy, bądź dobry i wesoły, jak dawniej.

Pauza. Ludwik robi kilka kroków, potem, jak
gdyby pod wpływem nagłej decyzji, wychodzi
przez drzwi w głębi

334/486

background image

Scena IV

Teresa sama

TERESA

Zostawił mnie samą. Nie odchodź ode mnie,
Ludwiku, jestem twoja. Poszedł sobie i taka
jestem teraz samotna. Zdaje się, że lampa gaśnie.
Gdyby miała zgasnąć zupełnie, gdybym miała
znaleźć się w ciemności... Nie chcę być sama, nie
chcę, żeby było ciemno. Właściwie, dlaczego od
mówiłam mu tego pocałunku? Nie wiem, co mi
się stało. Wargi miałam zimne jak lód i
wydawało mi się, że ten pocałunek mnie zabije.
Dokąd mógł pójść?

background image

Pukanie do małych drzwi po lewej

Wielki Boże! To tamten wraca teraz! Tamten
wraca na moją noc poślubną! Słyszycie? Stuka o
wezgłowie łóżka, woła mnie. Idź precz, boję się.

Drży z przerażenia, zakrywa rękami oczy. Znów
słychać pukanie i powoli, stopniowo Teresa
uspokaja się, zaczyna się uśmiechać

Nie, to nie jest tamten, to mój ukochany, mój je-
dyny, moja słodka przeszłość. Dzięki ci za ten
dobry pomysł, Ludwiku. Rozpoznaję twoje
wezwanie.

336/486

background image

Idzie otworzyć, wchodzi Ludwik

337/486

background image

Scena V

Ludwik, Teresa

Powtarzają dokładnie te same gesty i tę samą grę
mimiczną, co na początku sceny 5 aktu I

TERESA

Ty, mój Ludwiku!

Wiesza mu się na szyi

background image

Czułam, że przyjdziesz, kochanie najdroższe,
marzyłam o tobie. Już tak dawno nie mogłam cię
tulić, mieć cię tak wyłącznie dla siebie.

LUDWIK

Pamiętaj, zabrałaś mi wszystko, nawet sen. I
marzyłem, co by tu zrobić, żebyśmy nigdy nie
musieli się rozstawać. Dzisiejszej nocy ów
piękny sen stał się rzeczywistością, Tereso. Jesteś
tu, w moich ramionach, na zawsze.

TERESA

339/486

background image

Będzie to radość bez kresu, długi spacer w
słońcu.

LUDWIK

Więc pocałuj mnie, żono ukochana.

TERESA wyrywając się gwałtownie z objęć Lud-
wika, z wybuchem

A właśnie, że nie! A właśnie, że nie! Po co grać
tę komedię przeszłości? Nie kochamy się już, to

340/486

background image

jasne. Zabiliśmy miłość. Czy myślisz, że obe-
jmując cię nie czuję twego chłodu? Dajmy temu
pokój. To byłoby okrutne i podłe.

LUDWIK

Jesteś moja, będę cię miał, uleczę cię wbrew to-
bie samej z tych nerwowych lęków. Okrutne!
Okrutne byłoby przestać się kochać, żyć w kosz-
marach zamiast w upragnionym szczęściu.
Chodź, obejmij mnie, jak przedtem.

341/486

background image

TERESA

Nie, nie trzeba wyzywać cierpienia!

LUDWIK

Zrozum, co to za nonsens spędzać noc w taki
sposób po tych wszystkich godzinach zuchwałej
miłości, jakie tu przeżyliśmy. Nikt nie przyjdzie.

TERESA z przerażeniem

342/486

background image

Już to raz powiedziałeś i więcej nie powtarzaj,
błagam cię. Jeszcze mógłby tu przyjść.

LUDWIK

Chcesz mnie doprowadzić do obłędu?

Ona przechodzi na lewo, on idzie ku niej

Dość drogo cię kupiłem, abyś mi się teraz miała
wzbraniać.

TERESA wyrywając mu się

343/486

background image

Zmiłuj się! Nasze pocałunki mogłyby go przy-
wołać. Boję się, zrozum, boję się!

Ludwik chwyta ją w objęcia i w tym momencie
spostrzega

portret

Kamila,

wiszący

nad

kredensem

LUDWIK przerażony cofa się, wskazując portret
palcem

Tam, tam, Kamil.

344/486

background image

TERESA jednym skokiem kryjąc się za jego
plecami

A mówiłam ci... Czułam za plecami jakiś
lodowaty oddech. Gdzie go widzisz?

LUDWIK

Tam, w głębi.

TERESA

345/486

background image

Za łóżkiem?

LUDWIK

Nie, na prawo. Nie rusza się, wpatruje się w nas
uporczywie. Jest taki, jak go widziałem, trupio
blady, ziemisty, uśmiechający się jednym kątem
ust.

TERESA przyglądając się

346/486

background image

Przecież ty widzisz jego portret!

LUDWIK

Portret...

TERESA

No tak, obraz, który sam malowałeś, wiesz
przecież?

347/486

background image

LUDWIK

Nie, nic już nie wiem. Sądzisz, że to jego port-
ret... Widziałem, że jego oczy ruszały się. Patrz,
znowu się ruszają.

Jego portret. No to idź i zdejmij go. Przeszkadza
nam tak bez przerwy świdrując nas wzrokiem.

TERESA

Nie. Nie mam odwagi.

348/486

background image

LUDWIK

Proszę cię, idź.

TERESA

Nie.

349/486

background image

LUDWIK

Odwrócimy go do ściany, przestaniemy się już
bać i będziemy mogli się pocałować... może.

TERESA

Nie. Dlaczego sam nie idziesz?

LUDWIK

350/486

background image

Bo on nie spuszcza ze mnie wzroku. Mówię ci,
że jego oczy poruszają się! Ścigają mnie,
miażdżą...

Zbliża się powoli

Schylę głowę i gdy już go nie będę widział...

Z pasją zrywa portret

351/486

background image

Scena VI

Ludwik, Pani Raquin, Teresa

PANI RAQUIN na progu drzwi

Co się stało? Słyszałam krzyki.

LUDWIK trzymając portret i wpatrując się weń
mimo woli

background image

Jest ohydny. Jest taki, jak wtedy, kiedyśmy go
wrzucili do wody.

PANI RAQUIN chwiejąc się na nogach czyni
kilka kroków

Boże sprawiedliwy! Oni zabili mego syna!

Teresa, oszalała z przerażenia, wydaje okrzyk,
Ludwik, w panice, rzuca portret na łóżko i cofa
się przed Panią Raquin, która bełkoce:

Morderca! Morderca!

353/486

background image

Chwyta ją atak kurczy; chwiejąc się sunie w kier-
unku łóżka, szukając oparcia czepia się jednej z
zasłon, która zrywa się pod jej ciężarem; stoi
chwilę oparta o ścianę, dysząca i straszna. Lud-
wik, którego nie spuszcza z oczu, przechodzi na
prawo, szukając schronienia u boku
Teresy

LUDWIK

To ten atak, który jej groził. Paraliż dochodzi
jużdo gardła.

354/486

background image

PANI RAQUIN Zbliżając się znowu z na-
jwyższym wysiłkiem

Moje biedne dziecko. Nędznicy! Nędznicy!

TERESA

Straszna rzecz! Wykrzywiło ją, jakby obcęgami.
Nie śmiem nawet zbliżyć się do niej.

PANI RAQUIN przegięta do tyłu, wali się z nóg i
opada na krzesło po lewej

355/486

background image

O, męko! Nie mogę... nie mogę już...

Sztywnieje, traci mowę, przeszywając rozżar-
zonym spojrzeniem Teresę i Ludwika, którzy drżą
ze strachu

TERESA

Ona umiera.

LUDWIK

356/486

background image

Nie. Te oczy żyją, te oczy grożą nam. O, bodajby
jej usta i ręce zamieniły się w kamień.

357/486

background image

AKT CZWARTY

Godzina piąta. W pokoju znowu wilgoć i mrok.
Firanki brudne, gospodarstwo zapuszczone, kurz.
Na krzesłach wałęsają się ścierki, nie uprzątnięte
naczynia na kredensie i innych meblach. Zza za-
słony łóżka wystaje niedbale rzucony na podłogę
materac

Scena I

Teresa, Zuzanna. Pracują siedząc przy stoliku do
robót ręcznych, po prawej stronie

background image

TERESA wesoło

No, więc dowiedziałaś się nareszcie, gdzie
mieszka błękitny książę. To znaczy, że wbrew
temu, co powiadają, miłość nie ogłupia.

ZUZANNA

Nie wiem. Co do mnie, jestem bardzo przebiegła.
Pani rozumie, z czasem przestało mnie bawić
oglądanie mego księcia wyłącznie z odległości
pół mili; grzeczna laleczka, jak z obrazeczka.
Między nami mówiąc, był za grzeczny, o wiele
za grzeczny.

359/486

background image

TERESA śmiejąc się

Więc lubisz tylko niełaskawych kochanków?

ZUZANNA

Bo ja wiem. Sądzę, że kochanek, który nie
wzbudza trwogi, nie jest kochankiem na serio.
Gdy widziałam mego księcia w oddali, nie
wiadomo gdzie, w niebie, pośród kominów,
zdawało mi się, że oglądam jednego ze stąpają-
cych po obłokach aniołów z mojej książki do
nabożeństwa. To milutkie, ale w końcu zaczyna
okropnie nudzić, słowo daję! Wobec tego, w

360/486

background image

dzień moich urodzin poprosiłam wujcia, aby mi
podarował plan Paryża.

TERESA

Plan Paryża!

ZUZANNA

A tak. Wuj był nieco zdziwiony. Gdy już miałam
plan, ho, ho, ho, przystąpiłam do pracy, i to do
poważnej pracy! Kreśliłam przy pomocy linijki,

361/486

background image

cyrklem odmierzałam odległości, dodawałam,
mnożyłam. A gdy zdawało mi się, że znalazłam
taras księcia, wetknęłam szpilkę w plan. A
nazajutrz zmusiłam wuja, żebyśmy poszli ulicą,
przy której powinien się znajdować dom księcia.

TERESA wesoło

Moja droga, śliczna jest ta twoja historia.

Spogląda na zegar i smutnieje

Już piąta, Ludwik zaraz wróci.

362/486

background image

ZUZANNA

Co pani jest? Była pani taka wesoła przed
chwilą!

TERESA przybierając poprzedni ton

I to ten twój plan wskazał ci adres błękitnego
księcia?

ZUZANNA

363/486

background image

Ano właśnie! Nic a nic mi nie dał ten cały plan!
Żeby pani wiedziała, dokąd mnie prowadził!
Pewnego dnia zawiódł mnie przed wielki, brzy-
dki, dom, w którym wyrabia się pasty do podłóg i
obuwia; innym razem do zakładu fotograficzne-
go. Potem znów do bram seminarium duchowne-
go czy więzienia, sama już nie wiem. Nie śmieje
się pani? A to przecież zabawne. A może pani
chora?

TERESA

Nie. Mój mąż nadejdzie lada chwila, myślałam...
Gdy wyjdziesz za mąż, dasz oprawić w ramki ten
szczęścionośny plan!

364/486

background image

ZUZANNA wstaje i przechodząc z tyłu za Teresą
kieruje się na prawo

Przecież właśnie pani powiedziałam, że na nic mi
się nie przydał. To pani mnie nie słucha? Pewne-
go popołudnia wybrałam się na targ kwiatowy
Saint-Sulpice. Chciałam kupić nasturcje na taras.

Na przodzie sceny

365/486

background image

Wie pani, kogo ujrzałam pośrodku targu? Błękit-
nego księcia, obładowanego kwiatami, z don-
iczkami w kieszeniach, z doniczkami pod pachą,
z doniczkami w rękach. Strasznie głupią miał
minę z tymi doniczkami, gdy mnie zobaczył.
Poszedł razem ze mną i nie wiedział, co ma z
nimi zrobić. Powiedział, że wszystkie postawi u
siebie na tarasie. Potem zaprzyjaźnił się z moim
wujkiem, poprosił go o moją rękę i wychodzę za
niego za mąż, i tyle. Z planu Paryża porobiłam
papiloty, a przez lunetę oglądam wieczorami już
tylko księżyc. Słuchała mnie pani, moja złota?

TERESA

Tak. Piękna bajka... Zawsze jesteś w niebie, za-
wsze w kwiatach, zawsze w uśmiechach. Ach,
dziewczyno droga, z twoim cudnym błękitnym
ptakiem, gdybyś wiedziała...

366/486

background image

Spoglądając na zegar

Piąta, już jest piąta, prawda? Muszę nakryć do
stołu.

ZUZANNA

Ja pani pomogę.

Teresa wstaje, Zuzanna pomaga jej nakryć na
trzy osoby

367/486

background image

Jestem bez serca, doprawdy, z tą swoją wesołoś-
cią, wiedząc, jak bardzo ucierpiało pani szczęście
osobiste z powodu okrutnego losu pani Raquin.
Jak się, biedaczka, czuje dzisiaj?

TERESA

Nadal nie mówi, nadal jest nieruchoma, ale nie
wydaje się, żeby cierpiała.

ZUZANNA

368/486

background image

Lekarz ostrzegał ją, za bardzo się przemęczała.
Bezlitosny ten paraliż. Jak gdyby piorun zamienił
ją w kamień, naszą drogą panią. Gdy tak siedzi
sztywna w swym fotelu, z głową nieruchomą i
białą, z bladymi dłońmi na kolanach, mam
wrażenie, że patrzę na jeden z tych posągów
grozy i żałoby, jakie widuje się w kościołach u
stóp grobowców. I serce ściska mi się z przer-
ażenia, nie wiem, dlaczego. Nie może podnieść
rąk, prawda?

TERESA

Ręce ma martwe tak jak i nogi.

369/486

background image

ZUZANNA

O, Jezu Chryste, co za rozpacz! Mój wujek
uważa, że ona nic już nie słyszy i nic nie rozu-
mie. Wujcio mówi, że byłoby dla niej wielkim
dobrodziejstwem, gdyby straciła świadomość.

TERESA

Twój wujek się myli. Ona słyszy i rozumie
wszystko. Jasność umysłu pozostała nietknięta,
jej oczy żyją.

370/486

background image

ZUZANNA

Tak, wydaje mi się, że jej oczy stały się większe.
Są teraz ogromne; takie czarne i straszne w tej
martwej twarzy. Nie jestem tchórzliwa, a mimo
to nocą strach mnie oblatuje, gdy pomyślę o
naszej nieszczęsnej pani. Zna pani opowieści o
ludziach żywcem pogrzebanych? Wyobrażam
sobie, że pochowano ją żywą, że leży w
głębokim grobie, przywalona ziemią, która tłumi
jej krzyk.

O czym tak może myśleć całymi dniami? To pot-
worne być w takim stanie i myśleć, nieustannie
myśleć. Ale państwo jesteście tacy dobrzy dla
niej!

371/486

background image

TERESA

Spełniamy nasz obowiązek.

ZUZANNA

I tylko pani czyta mowę jej oczu, prawda? Jeśli o
mnie chodzi, nie rozumiem nic. Pan Grivet, który
chwali się, że w lot odgaduje każde jej życzenie,
bierze wszystko na odwrót. To jeszcze szczęście
w nieszczęściu, że biedaczka ma panią przy

372/486

background image

sobie. Przynajmniej niczego jej nie brak. O, mój
wujcio często powtarza: „Rodzina Raquin, to
święty dom". Radość wróci, zobaczy pani.
Lekarz rokuje jakieś nadzieje?

TERESA

Nie za wiele.

ZUZANNA

Gdy byłam tu ostatnio w czasie jego wizyty,
powiedział jednak, że pani Raquin może
odzyskać głos i władzą w rękach i nogach.

373/486

background image

TERESA

Nie trzeba na to liczyć. Nie śmiem liczyć na to.

ZUZANNA

Ależ tak, tak, niech pani nie traci nadziei.

Skończyły nakrywać do stołu i zbliżają się do
przodu sceny

374/486

background image

A co u pana Ludwika? Coraz rzadziej go się tu
widuje.

TERESA

Odkąd porzucił posadę w biurze i znowu zabrał
się do malarstwa, wychodzi rano, a wraca często
późnym wieczorem. Dużo pracuje. Chce na na-
jbliższy Salon malarstwa wysłać wielki obraz.

ZUZANNA

375/486

background image

Pan Ludwik bardzo się zmienił na korzyść. Już
się tak nie śmieje na cały głos, wyszlachetniał,
nabrał dystynkcji. Nie pogniewa się pani? No
więc dawniej wcale nie chciałabym go za męża,
podczas gdy teraz, owszem, owszem, podobałby
mi się. Jeżeli obieca mi pani dochować tajem-
nicy, coś pani powiem.

TERESA

Gadatliwa to już ja nie jestem.

376/486

background image

ZUZANNA

Tak, to prawda, wszystko kryje pani w sobie.
Niech się więc pani dowie, że wczoraj, gdy
przechodziliśmy ulicą Mazarine, obok pracowni
pani męża, wujcio wpadł na pomysł, aby do
niego wstąpić. Pani wie, że pan Ludwik nie lubi,
aby go tam niepokojono. Mimo to przyjął nas
całkiem sympatycznie. Ale nie zgadłaby pani
nigdy w życiu, nad czym on teraz pracuje.

TERESA

Pracuje nad wielkim obrazem.

377/486

background image

ZUZANNA

Nie. Płótno pod duży obraz jest jeszcze nie
tknięte. Zastaliśmy go wśród wielu małych płó-
cien, na których porobił szkice, zarysy rozmai-
tych twarzy. Były tam głowy dzieci, głowy
kobiet, starców. Mój wujek, który się na tym zna,
nie mógł wyjść z podziwu. Wujcio jest zdania, że
pani mąż nagle stał się wybitnym malarzem. I to
bynajmniej nie jest pochlebstwo, bo dawniej wuj
nader surowo oceniał jego malarstwo. Co mnie
osobiście zaskoczyło, to to, że wszystkie te twar-
ze mają w sobie jakieś podobieństwo. Podobne
są...

378/486

background image

TERESA

Do kogo są podobne?

ZUZANNA z wahaniem

Obawiam się, że sprawię pani przykrość...
Podobne są do nieszczęsnego pana Kamila.

TERESA wzdrygając się

379/486

background image

Ach, co znowu! To wam się tylko tak zdawało.

ZUZANNA

Zapewniam panią. Głowy dzieci i kobiet, głowy
starców, wszystkie mają w sobie coś, co przypo-
mina osobę, którą wspomniałam. Wujek wolałby,
żeby były żywsze kolorystycznie. Są raczej
bladawe i mają uśmiech w jednym kąciku ust.

Słychać kroki Ludwika przy drzwiach

380/486

background image

O, idzie pani mąż, niech pani nic nie mówi.
Myślę, że chce sprawić pani niespodziankę tymi
wszystkimi obrazami.

381/486

background image

Scena II

Ludwik, Zuzanna, Teresa

LUDWIK

Dzień dobry, Zuzanno. Dobrze wam się pracow-
ało we dwójkę?

TERESA

Tak.

background image

LUDWIK

Jestem wykończony.

Siada ciężko na krześle po lewej

ZUZANNA

Musi pana męczyć takie malowanie na stojąco?

383/486

background image

LUDWIK

Nie pracowałem dzisiaj. Poszedłem na piechotę
do Saint-Cloud i wróciłem też pieszo. To mi
dobrze robi. Kolacja gotowa, Tereso?

TERESA

Tak.

384/486

background image

ZUZANNA

Już sobie pójdę.

TERESA

Wujaszek obiecał, że po ciebie przyjdzie, powin-
naś na niego zaczekać. Nie przeszkadzasz nam.

ZUZANNA

No, to zejdę do sklepu. Ukradnę pani igły do
haftowania, właśnie są mi potrzebne.

385/486

background image

W momencie, gdy ma zejść, dźwięczy dzwonek
sklepowy

O, proszę, jakaś klientka. Już ja ją obsłużę, i to
jak jeszcze.

Schodzi

386/486

background image

Scena III

Ludwik, Teresa

LUDWIK wskazując materac, zostawiony na
podłodze w nogach łóżka

Dlaczego nie schowałaś materaca do ubikacji? Ci
durnie

nie

muszą

wiedzieć,

że

sypiamy

oddzielnie.

Wstaje

background image

TERESA

Trzeba go było rano schować. Ja robię, co mi się
podoba.

LUDWIK szorstko

Nie zaczynajmy się kłócić, żono. Noc jeszcze nie
nadeszła.

TERESA

388/486

background image

O! Skoro zabawiasz się poza domem, skoro
umęczasz się całodziennymi marszami, tym
lepiej! Gdy nie ma cię w domu, jestem spokojna,
rozumiesz. Gdy tylko przychodzisz, zaczyna się
piekło. Pozwól mi drzemać przynajmniej w
dzień, jeżeli noc już do nas nie należy.

LUDWIK łagodniej

Mówisz bardziej szorstko niż ja, Tereso.

TERESA po pauzie

389/486

background image

Czy przywieziesz ciotkę na kolację? Lepiej
chyba, żebyś zaczekał, aż Michaud i Zuzanna
wyjdą. Umieram ze strachu, ilekroć ona jest tu
przy nich. Zwłaszcza od pewnego czasu czytam
w jej oczach jakąś myśl nieubłaganą. Zobaczysz,
znajdzie sposób, żeby wszystko wygadać.

LUDWIK

Ba! Michaud zechce zobaczyć swoją starą przy-
jaciółkę. Jeszcze bardziej się niepokoję, kiedy on
idzie do niej. Jak może mu cokolwiek pow-
iedzieć, skoro nie jest w stanie podnieść nawet
małego palca.

Wychodzi przez drzwi w głębi

390/486

background image

391/486

background image

Scena IV

Teresa, Michaud, Zuzanna, potem Ludwik i Pani
Raquin w fotelu na kółkach, sztywna i niema, z
posiwiałymi włosami, ubrana na czarno

MICHAUD

Eh! Eh! Już nakryte do stołu.

TERESA

background image

Ano tak, panie Michaud.

Bierze z kredensu ścierkę, salaterkę i sałatę; si-
ada po lewej,rozkłada ścierk Zwř na kolanach i
rozdziela sałatę wycierając liść po liściu, pod
koniec tej sceny i na początku następnej

MICHAUD

A wy tu ciągle, jak dwa gołąbki, hę? Ci zakoch-
ani mają wilczy apetyt! Włóż kapelusz, Zuziu.

Rozglądając się

A nasza zacna pani Raquin? Jak się miewa?

393/486

background image

Ludwik wchodzi pchając przed sobą fotel na
kółkach; podwozi panią Raquin do stołu, przed
nakrycie po prawej stronie

O, proszę, jest nasza droga pani!

ZUZANNA całując sparaliżowaną

Bardzo panią wszyscy kochamy, niech to pani
doda otuchy.

394/486

background image

MICHAUD

Jej oczy błyszczą, cieszy się, że nas widzi.

Do Pani Raquin

Jesteśmy parą starych znajomych, co?, pani i ja.
Przypomina sobie pani, jak byłem komisarzem
policji, zaraz... poznaliśmy się, o ile się nie mylę,
za czasów tej słynnej zbrodni w Wilczym Wą-
wozie. Powinna pani pamiętać, ta kobieta i ten
mężczyzna, co to zamordowali woźnicę, i
których osobiście poszedłem aresztować w tej ich
dziurze. Dalibóg, ścięto ich gilotyną w Rouen.

395/486

background image

396/486

background image

Scena V

Teresa, Ludwik, Michaud, Zuzanna, Pani Raquin,
Grivet

GRIVET który słyszał ostatnie słowa Michauda

O! O! to historia woźnicy, znam ją. Opowiadał
mi pan o niej i szalenie mnie zainteresowała. Pan
Michaud ma nosa do wykrywania łajdaków!
Piękne

uszanowanie

paniom

i

całemu

towarzystwu.

background image

MICHAUD

Co się stało, panie Grivet, pan tu o tej porze?

GRIVET

A tak. Przechodziłem tędy akurat i pozwoliłem
sobie na małą rozpustę: mam zamiar uciąć
pogawędkę z naszą kochaną panią Raquin. Państ-
wo siadali do stołu, nie przeszkadzam?

LUDWIK

Ale skąd.

398/486

background image

GRIVET

Rzecz w tym, że my się znakomicie rozumiemy
obydwoje! Jedno spojrzenie i już wiem.

MICHAUD

Powinien mi pan w takim razie wytłumaczyć,
czego ona chce, że się tak zawsze we mnie up-
arcie wpatruje.

399/486

background image

GRIVET

Czekaj pan. Czytam w jej oczach, jak w książce.

Siada przed Panią Raquin, dotyka jej ramienia i
czeka aż powoli zwróci ku niemu głowę

O, tak, świetnie, pogadajmy sobie, jak dwoje ser-
decznych przyjaciół. Pani życzy sobie czegoś od
pana

Michaud?

Nie,

prawda?

Absolutnie

niczego, tak właśnie myślałem.

400/486

background image

Do Michauda

Ale pan sobie wmawia! Słyszał pan, co mówiła:
wcale pana nie potrzebuje. To do mnie się
zwraca.

Odwracając się do Pani Raquin

Hę? Co pani mówi? Dobra, dobra, rozumiem;
jest pani głodna.

ZUZANNA pochylona nad oparciem fotela

Pani chciałaby może, żebyśmy już poszli?

401/486

background image

GRIVET

Na Boga, mówię przecież: ona chce jeść. I
zaprasza mnie dziś wieczór na partyjkę domina...
Stokrotnie przepraszam, pani Raquin, ale nie mo-
gę przyjąć zaproszenia, zna pani przecież moje
nawyki. Za to w czwartek na pewno, obiecuję
pani.

MICHAUD

E, tam! Ona panu nic nie powiedziała, panie
Grivet. Skąd pan to wziął, że cokolwiek panu

402/486

background image

powiedziała? Niech no pan pozwoli, że ja z kolei
ją popytam.

LUDWIK do Teresy, która wstaje

Pilnuj ciotki. Miałaś rację, w jej oczach pojawił
się jakiś straszliwy blask.

Bierze salaterkę, do której Teresa wkładała
oczyszczone liście sałaty, i odstawia ją razem ze
ścierką na kredens

403/486

background image

MICHAUD

Proszę uważać, moja droga: pani wie, że jestem
całkowicie do jej dyspozycji. Co chce pani pow-
iedzieć, patrząc na mnie w ten sposób? Gdyby
mogła pani jakoś wyrazić to, czego pani sobie
życzy.

ZUZANNA

Słyszy pani, co mówi wujek: pani życzenia będą
dla nas święte.

404/486

background image

GRIVET

E, zawracanie głowy! Wytłumaczyłem przecież,
czego ona chce. To jasne jak słońce.

MICHAUD nalegając

A więc nie może pani tego wyrazić?

Do Ludwika, który zbliżył się do stołu

405/486

background image

Niech pan zobaczy, Ludwiku, jak dziwnie wpija
się we mnie wzrokiem.

LUDWIK

Nie, nie widzę nic specjalnego w jej spojrzeniu.

ZUZANNA

A pani, Tereso, pani, która pojmuje jej najdrob-
niejsze życzenia?

406/486

background image

MICHAUD

Właśnie, niech pani jej pomoże, bardzo proszę.
Niech ją pani zapyta w naszym imieniu.

TERESA

Mylicie się państwo. Ona niczego nie pragnie,
jest taka jak zwykle.

407/486

background image

Zbliża się, opiera o stół na wprost Pani Raquin,
nie może jednak znieść jej spojrzenia

Prawda, że ciocia nie ma żadnych życzeń... Nie,
żadnych, zapewniam państwa.

Cofa się, wraca na lewo

MICHAUD

No cóż, może pan Grivet i ma rację.

408/486

background image

GRIVET

Na Boga! Róbcie, co chcecie, ale ja wiem, co ona
mówi: jest głodna i zaprasza mnie na domino.

LUDWIK

Czemu pan nie przyjmuje zaproszenia? Panie
Michaud, pan też mógłby zostać.

MICHAUD

409/486

background image

Dziękuję, mam dziś wieczór zajęty.

TERESA szeptem do Ludwika

Zlituj się, nie zatrzymuj go ani minuty dłużej.

MICHAUD

Do widzenia, moi drodzy.

Kieruje sią do wyjścia

410/486

background image

GRIVET

Do widzenia, do widzenia!

Wstaje i idzie za Michaudem

ZUZANNA która została przy Pani Raquin

Och! Patrzcie tylko!

411/486

background image

MICHAUD od poręczy schodów

Co?

ZUZANNA

Spójrzcie, ona porusza palcami.

Michaud i Grivet wydają okrzyki zdumienia i
podbiegają do fotela paralityczki

412/486

background image

TERESA szeptem do Ludwika

Biada nam! Zdobyła się na nadludzki wysiłek...
To kara...

Stoją koło siebie po lewej, przykuci strachem

MICHAUD do Pani Raquin

Proszę, proszę, pani nam młodnieje. Paluszki za-
czynają tańczyć gawota.

413/486

background image

Pauza, w czasie której Pani Raquin kontynuuje
grę mimiczną, świdrując Teresę i Ludwika strasz-
liwym spojrzeniem

Och! patrzcie no! Udało jej się podnieść rękę i
położyć ją na stole.

GRIVET

Ho, ho, ho, jaka z nas szybkobiegaczka, nasze
rączki spacerują na wszystkie strony.

414/486

background image

TERESA szeptem

Ona zmartwychwstaje, wielki Boże! Ten kami-
enny posąg wraca do życia.

LUDWIK podobnie

Trzymaj się! Ręce nie mówią.

ZUZANNA

415/486

background image

Tak jakby kreśliła palcem znaki.

GRIVET

Rzeczywiście, co ona wyczynia na tej ceracie?

MICHAUD

Pisze, widzi pan przecież. O, właśnie napisała
duże ,,T".

416/486

background image

TERESA szeptem

Ręce mówią, Ludwiku!

GRIVET

Pisze, na Boga, to prawda.

Do Pani Raquin

417/486

background image

Niech pani pisze powolutku, postaram się
odczytać.

Po pauzie

Nie, jeszcze raz od początku, nie chwyciłem...

Po nowej pauzie

To zdumiewające, odczytałem: „Termos". Ona
niewątpliwie chce się napić herbaty.

ZUZANNA

418/486

background image

Ależ nie, panie Grivet, napisała imię naszej dro-
giej Teresy.

MICHAUD

Doprawdy, panie Grivet, czytać pan nie umie,
czy co...

Czytając „Teresa i..." Niech pani pisze dalej, pani
Raquin.

419/486

background image

LUDWIK szeptem

Ręka mścicielka, martwa ręka, której każdy palec
wysuwa się z trumny i zamienia się w usta... Ale
nie dokończy, przygwożdżę ją, zanim zdąży
skończyć!

Robi ruch, jakby sięgał do kieszeni po nóż

TERESA powstrzymując go, szeptem

Zmiłuj się, zaczekaj, zgubisz nas!

420/486

background image

MICHAUD

Doskonale, rozumiem, „Teresa i Ludwik..." Ona
pisze wasze imiona, moi drodzy.

GHIVET

Obydwa wasze imiona, słowo honoru! To
zdumiewające!

421/486

background image

MICHAUD

czytając „Teresa i Ludwik za..." Co „za" te
kochane dzieci?

GRIVET

Coś podobnego, przerwała... Dalej, no, no...
niechże pani pisze dalej!

MICHAUD

Niech pani skończy zdanie, jeszcze trochę,
jeszcze mały wysiłek.

422/486

background image

Pani Raquin patrzy przeciągle na Teresę i Lud-
wika; potem bardzo wolno odwraca głowę

Patrzy pani na nas wszystkich. Tak, chcemy znać
koniec zdania.

Przez chwilę pani Raquin trwa nieruchomo
delektując się przerażeniem obojga morderców,
potem ręka jej ześlizguje się ze stołu

Och! Znowu opuściła pani rękę!

423/486

background image

ZUZANNA dotykając jej ręki

Ręka znów leży bezwładnie na kolanach, jak
gdyby była z kamienia.

Wszyscy troje skupiają się za fotelem i roz-
prawiają z ożywieniem

TERESA szeptem

Myślałam, że już nadchodzi kara. Ręka zamilkła,
jesteśmy ocaleni, prawda?

424/486

background image

LUDWIK podobnie

Uważaj, żebyś nie upadła, oprzyj się o mnie. Ja
już traciłem dech.

GRIVET kontynuując rozmowę na głos

To irytujące, że nie dokończyła zdania.

MICHAUD

425/486

background image

Tak. Czytałem z łatwością. Co ona chciała
powiedzieć?

ZUZANNA

Że jest zadowolona z opieki, jaką ją otaczają
Teresa i jej mąż.

MICHAUD

Ta mała ma więcej pomyślunku od nas. „Teresa i
Ludwik za ich złote serca zasłużyli na moje bło-
gosławieństwo". Jak Bóg na niebie, to właśnie

426/486

background image

jest to zdanie w całości. Prawda, pani Raquin?
Chce

pani

oddać

sprawiedliwość

swoim

dzieciom.

Do Teresy i Ludwika

Zacne z was dusze, należy wam się sowita na-
groda na tym świecie albo na tamtym.

LUDWIK

Robiłby pan to samo na naszym miejscu.

427/486

background image

GRIVET

Oni już są całkiem dobrze nagrodzeni. Wie pan,
że w całej dzielnicy nazywają ich parą gruchają-
cych gołąbków?

MICHAUD

Ba! To przecież myśmy ich pożenili. Idzie pan,
panie Grivet? Trzeba w końcu dać im zjeść tę
kolację.

428/486

background image

Podchodząc do Pani Raquin

Cierpliwości, droga moja, cierpliwości. Wrócą do
życia te rączki, i nogi także. To dobry znak, że
mogła pani poruszać palcami, wkrótce będzie
pani zdrowa. Do zobaczenia!

ZUZANNA do Teresy

Do jutra, kochana.

429/486

background image

GRIVET do Pani Raquin

No co, nie mówiłem, że rozumiemy się wyśmien-
icie. Niech się pani trzyma! Wznowimy nasze
czwartkowe partyjki i ogramy pana Michaud, tak,
razem, we dwoje, do nitki go ogramy.

Wychodząc, do Teresy i Ludwika

Do widzenia, czuła parko. Jesteście jak dwie
turkaweczki.

Podczas gdy Michaud, Grivet i Zuzanna schodzą
kręconymi schodami, Teresa wychodzi przez
drzwi w głębi, po czym wraca

430/486

background image

z wazą

431/486

background image

Scena VI

Teresa, Ludwik, Pani Raquin

W czasie tej sceny na twarzy Pani Raquin widać
uczucia, jakie nią miotają: gniew, odrazę, okrut-
ną radość, nieubłaganą zemstę. Siedząc morder-
ców rozpalonym wzrokiem, niemą grą reaguje na
każde ich uniesienie, na każdy szloch

LUDWIK

Byłaby nas wydała.

background image

TERESA

Cicho bądź, zostaw ją w spokoju.

Nalewa zupę Ludwikowi i sobie

LUDWIK siadając do stołu, w głębi

Czy oszczędziłaby nas, gdyby mogła mówić?
Perorując na temat naszego szczęścia, Michaud i
Grivet

uśmiechali

się

jakoś

szczególnie.

433/486

background image

Zobaczysz, skończy się na tym, że się dowiedzą.
Grivet miał kapelusz nasunięty na ucho, prawda?

TERESA idzie do kominka i stawia wazę przy
ogniu

Tak, zdaje mi się.

LUDWIK

Wychodząc zapiął surdut na wszystkie guziki i
włożył rękę do kieszeni. W biurze zawsze zapinał
w ten sposób surdut, gdy chciał sobie nadać
ważności. A jakim tonem powiedział: „Do

434/486

background image

widzenia, czuła parko". Ten cymbał jest
szczwany i groźny.

TERESA wracając

Nie gadaj, nie rób z niego Bóg wie kogo, nie
wciągaj jeszcze i jego do naszych koszmarów.

LUDWIK

Kiedy wykrzywia usta, no wiesz, robiąc tę swoją
błazeńską minę, to na pewno po to, żeby się z nas

435/486

background image

naigrawać. Nie ufam ludziom, którzy udają
głupich. Zapewniam cię, że oni wiedzą o
wszystkim.

TERESA

Są zbyt naiwni. To byłby koniec, gdyby nas
wsypali. Ale oni niczego nie zauważą. I nadal
przechodzić będą przez nasze okropne życie
spokojnym

krokiem

zadowolonych

mieszczuchów.

436/486

background image

Siada przy stole po lewej

Mówmy o czym innym. Dlaczego uwziąłeś się,
aby zawsze wracać do tego tematu, kiedy ona jest
z nami?

LUDWIK

Nie mam łyżki.

Teresa idzie do kredensu po łyżkę, podaje mu i si-
ada z powrotem A
jej nie dasz jeść?

TERESA

437/486

background image

Dam, jak skończę zupę.

LUDWIK próbując zupy

Nie do jedzenia ta zupa, przesolona.

Odsuwa talerz

To jedna z twoich złośliwości, wiesz, że nie lubię
soli.

438/486

background image

TERESA

Ludwiku, proszę cię, nie wszczynaj kłótni.
Jestem kompletnie wyczerpana, zrozum. Te
emocje, przed chwilą, załamały mnie.

LUDWIK

Tak, udawaj opadającą z sił. Zadręczasz mnie
wbijaniem szpil...

439/486

background image

TERESA

Chcesz, żebyśmy się kłócili, co?

LUDWIK

Chcę, żebyś przestała mówić do mnie takim
tonem.

TERESA Och! Doprawdy...

440/486

background image

Ona z kolei odsuwa swój talerz i ostrym głosem

A więc dobrze, jak ci się podoba, dziś znów nie
będziemy jedli, znowu będziemy się szarpać, a
ciotka będzie się nam przysłuchiwała. Ostatnio
codziennie urządzamy jej takie święto.

LUDWIK

Czy ty aby przypadkiem nie kalkulujesz swoich
ciosów? Szpiclujesz mnie, starasz się urazić w
samą ranę i jesteś szczęśliwa, gdy ból
doprowadza mnie do szału.

441/486

background image

TERESA

To chyba nie ja uznałam, że zupa jest przesolona.
Wystarczy ci najgłupszy pretekst, najmniejsze
zniecierpliwienie urasta w tobie do wściekłości.
Przyznaj się, ty chcesz się kłócić przez cały
wieczór, wyładować nerwy, żeby chociaż trochę
móc potem spać w nocy.

LUDWIK

Sama nie śpisz więcej niż ja.

442/486

background image

TERESA

Och! Jaki potworny los mi zgotowałeś! Ledwo
zmierzch zapada, zaczynamy trząść się ze
strachu. Zjawia się tamten, staje między nami. Co
za trupiarnia w tym pokoju!

LUDWIK

To twoja wina.

443/486

background image

TERESA

Moja wina! Czy to moja wina, że zamiast wy-
godnego życia, o jakim marzyłeś, stworzyłeś
sobie życie nie do zniesienia, pełne lęków i
wstrętu?

LUDWIK

Tak, to jest twoja wina.

TERESA

444/486

background image

Przestań wreszcie! Nie jestem idiotką! Sądzisz,
że cię nie znam? Zawsze kombinowałeś. Wziąłeś
mnie za kochankę dlatego, że cię nic nie
kosztowałam. Nie śmiesz mi nawet zaprzeczyć.
O! żebyś wiedział, jak ja cię nienawidzę!

LUDWIK

A kto teraz szuka kłótni, ja czy ty?

TERESA

445/486

background image

Nienawidzę cię! Zabiłeś Kamila!

LUDWIK wstając i siadając na powrót

Milcz! Ty!

Wskazując na Panią Raquin

Dopiero co mnie kazałaś milczeć w jej
obecności. Nie zmuszaj mnie, żebym ci przy-
pomniał fakty, żebym raz jeszcze opowiedział
przy niej całą prawdę.

446/486

background image

TERESA

A niech sobie słyszy! Niech cierpi! A czy ja nie
cierpię? To prawda, że ty zabiłeś Kamila.

LUDWIK

Kłamiesz, przyznaj się, że kłamiesz. Jeżeli
popchnąłem go do wody, to dlatego, że ty popch-
nęłaś mnie do tego morderstwa.

447/486

background image

TERESA

Ja! Ja!

LUDWIK

Tak, ty. Nie udawaj niewiniątka. I nie prowokuj
do tego, żebym siłą wyrwał ci z ust wyznanie.
Chcę, słyszysz, chcę, żebyś się przyznała do
zbrodni, żebyś wzięła na siebie współwinę. To
mnie uspokoi i przyniesie mi ulgę.

448/486

background image

TERESA

To nie ja zabiłam Kamila.

LUDWIK

Właśnie, że ty, po stokroć ty! Stałaś nad brze-
giem rzeki, a ja szepnąłem ci: „Wrzucę go do
wody". Wtedy zgodziłaś się, weszłaś do łodzi.
Widzisz więc, że razem ze mną go zabiłaś.

449/486

background image

TERESA

To nieprawda. Byłam szalona, nie wiem już, co
robiłam, nigdy nie chciałam go zabić.

LUDWIK

A czy nie uprzedziłem cię, gdy byliśmy na
środku Sekwany, że wywracam łódź? Uczepiłaś
się mojej szyi i pozwoliłaś, żeby się utopił jak
psiak.

TERESA

450/486

background image

Nieprawda, to tyś go zabił!

LUDWIK

A w dorożce, kiedyśmy wracali, czy nie wsun-
ęłaś swojej ręki w moją? Twoja dłoń paliła mnie
aż po samo serce.

TERESA To ty go zabiłeś!

451/486

background image

LUDWIK

Ona już sobie nie przypomina, umyślnie, mnie na
złość nic nie pamięta... Upoiłaś mnie swymi
pieszczotami, tu, w tym pokoju. Popchnęłaś mnie
przeciwko swojemu mężowi, pragnęłaś, żeby cię
od niego uwolnić. Mówiłaś, że budzi w tobie
wstręt, że wiecznie dygoce z gorączki... Czy
przed trzema laty coś podobnego mogło mi w
ogóle przyjść na myśl? Czy byłem łajdakiem?
Żyłem jak człowiek, uczciwie, nikomu nie wadz-
iłem. Muchy bym nie skrzywdził.

TERESA

452/486

background image

To ty go zabiłeś!

LUDWIK

Po dwakroć zrobiłaś ze mnie bydlę. Byłem os-
trożny, byłem spokojny. A teraz co? Trzęsę się ze
strachu przed lada cieniem, jak tchórzliwy
smarkacz. Nerwy mam stargane tak jak ty, i to ja,
który byłem zdrowy jak byk. Przywiodłaś mnie
do cudzołóstwa, doprowadziłaś do zbrodni, zan-
im zdążyłem się spostrzec, i jeszcze dziś, gdy
sobie to wszystko uprzytomnię, staję jak osłupi-
ały w obliczu tego, co uczyniłem. Z przer-
ażeniem śnię na jawie żandarmów, sąd, gilotynę.

453/486

background image

Wstaje

Co tam, żebyś nie wiem jak się broniła, w nocy
dzwonisz zębami ze strachu. Dobrze wiesz, że
gdyby upiór przyszedł, ciebie by pierwszą
zadusił.

TERESA wstając

Nie mów tak. To ty go zabiłeś!

Obydwoje odchodzą od stołu

454/486

background image

LUDWIK

Słuchaj, to podłość z twojej strony zapierać się
udziału w zbrodni. Chcesz wszystko zwalić na
mnie, co? Skoro doprowadzasz mnie do os-
tateczności, wolę raz z tym skończyć. Jestem zu-
pełnie spokojny, widzisz.

Bierze kapelusz

Idę opowiedzieć o wszystkim komisarzowi
policji.

455/486

background image

TERESA szydząc

Dobry pomysł.

LUDWIK

Będziemy aresztowani obydwoje, zobaczymy, co
sędziowie powiedzą o twojej niewinności.

456/486

background image

TERESA unosząc się

Myślisz, że mnie zastraszysz? Bardziej niż ty
mam wszystkiego dość. Sama pójdę na policję,
jeśli ty się nie wybierzesz.

LUDWIK

Nie potrzebuję twego towarzysza, wiem, co mam
powiedzieć.

TERESA

457/486

background image

Nie, nie. Przy każdej kłótni, gdy już nie znaj-
dujesz lepszych argumentów, wypluwasz tę
groźbę. Dzisiaj chcę, żeby to było na serio. A
więc dobrze! Ja nie jestem takim tchórzem jak ty,
jestem gotowa iść z tobą na szafot. No, jazda, idę
z tobą...

Idzie razem z nim aż do kręconych schodów

LUDWIK jąkając się

Jak chcesz. Chodźmy razem do komisarza.

458/486

background image

Schodzi. Teresa zostaje, oparta o poręcz,
nasłuchując, bez ruchu. Pani Raquin odwróciła
głowę, jej twarz rozjaśnia okrutny uśmiech

TERESA

Zszedł, już jest na dole. Czyżby miał odwagę nas
wydać? Nie chcę, pobiegnę za nim, schwycę za
ramię i zawrócę z drogi. A jeśli zacznie krzyczeć
na ulicy? Jeżeli opowie wszystko przechod-
niom... Źle zrobiłam, mój Boże, nie trzeba było
tak się nad nim pastwić. Powinnam była mieć
więcej rozsądku.

459/486

background image

Nasłuchując

Przystanął w sklepie. Dzwonek milczy. Co on
może robić?... Wraca, ach! słyszę, że idzie po
schodach. Wiedziałam przecież, że stchórzy...

Z krzykiem Ty tchórzu! Ty tchórzu!

LUDWIK

przechodząc na prawo i siadając przy stoliku do
robót, złamany, z czołem ukrytym w dłoniach

Nie mogę... nie mogę.

460/486

background image

TERESA podchodząc, szyderczo

Co to, już jesteś z powrotem? Co ci powiedzi-
ano?... Widzisz, mięczak z ciebie, żal mi cię.

Przechodzi między kominkiem a Ludwikiem, staje
na wprost niego, opierając się pięściami o stolik

LUDWIK szeptem

Nie mogę.

461/486

background image

TERESA

Powinieneś mi pomóc w dźwiganiu okrutnych
wspomnień, a jesteś słabszy ode mnie. Jak
chcesz, żebyśmy mogli zapomnieć?

LUDWIK

A więc przyznajesz się teraz do swego udziału w
zbrodni?

462/486

background image

TERESA

No cóż, tak, jestem winna, jeśli chcesz, bardziej
winna niż ty. Powinnam była wyrwać mego męża
z twych szponów. Kamil był dobry.

LUDWIK

Nie zaczynajmy od nowa, błagam cię. Gdy ogar-
nia mnie obłęd, rozkoszujesz się swoim dziełem.
Nie patrz na mnie, nie uśmiechaj się. Ucieknę
przed tobą, gdy zechcę...

463/486

background image

Wyjmuje z kieszeni małą flaszeczkę

Tu mam przebaczenie i spokojny sen. Dwie
krople wystarczą, aby mnie wyleczyć.

TERESA

Trucizna! O, patrzcie go! Jesteś na to zbyt
wielkim tchórzem, założę się, że nie wypijesz.
No, pij, Ludwiku, wypij chociaż troszkę, tak na
spróbowanie.

LUDWIK

464/486

background image

Milcz! Nie prowokuj mnie więcej!

TERESA

Jestem o to spokojna, nie wypijesz. Kamil był
dobry, słyszysz, i chciałabym, żebyś ty leżał w
ziemi zamiast niego.

Przechodzi na lewo

LUDWIK

465/486

background image

Przestań!

TERESA

Bo widzisz, ty nie rozumiesz serca kobiety. Jak
mogłabym nie nienawidzić ciebie teraz, gdy
jesteś splamiony krwią Kamila?

LUDWIK chodząc tam i z powrotem, jakby uległ
halucynacji

466/486

background image

Zamilcz wreszcie! Czuję, jak w głowie walą mi
młoty. Ona rozwali mi czaszkę. Cóż to znowu za
piekielny wymysł, te wyrzuty sumienia i to
głośne opłakiwanie tamtego! Gdy przyjdzie
wieczór, nieustannie mam go obok siebie. On
robił to, on robił tamto, on był dobry, on był
szlachetny. Rozpacz, wariuję! Tamten mieszka z
nami. Siada na moim krześle, jest obok mnie
przy stole. Jadł z mego talerza, jeszcze z niego
je... Ja już nie wiem, ja jestem nim, ja jestem
Kamilem. Mam jego żonę, jego meble, jego poś-
ciel, ja jestem Kamil, Kamil, Kamil...

TERESA

Sam się nad sobą znęcasz malując go na wszys-
tkich swoich obrazach.

467/486

background image

LUDWIK

Ach, więc ty wiesz o tym.

Ściszając głos

Mów ciszej, to straszna rzecz, moje ręce nie
należą już do mnie. Nie mogę nic innego ma-
lować, za każdym razem tamten odradza się pod
moją ręką. Nie, te ręce, te oto dwie ręce nie są już
moje. Skończy się na tym, że mnie zdradzą,
jeżeli ich nie odrąbię. Należą do niego, on mi je
zabrał.

468/486

background image

TERESA

To kara.

LUDWIK

Powiedz mi, czy ja nie mam ust Kamila? Proszę,
słyszałaś? Wymówiłem to zdanie tak, jak by je
powiedział Kamil. Słuchaj: „Mam jego usta,
mam jego usta". Co? No właśnie. Mówię jak on,

469/486

background image

śmieję się jak on. A on jest tutaj, wiecznie tutaj,
w mojej głowie, i wali zaciśniętymi pięściami.

TERESA

To kara.

LUDWIK gwałtownie

Idź precz, kobieto, doprowadzasz mnie do furii.
Idź precz, bo cię...

470/486

background image

Rzuca ją na kolana przed stołem i podnosi pięść

TERESA na klęczkach

Zabij mnie, jak zabiłeś tamtego, dokończ dzieła.
Kamil nigdy nie podniósł na mnie ręki. Jesteś
potworem. No, na co czekasz, zabij mnie, jak
zabiłeś tamtego!

Ludwik półprzytomny cofa się w głąb pokoju; si-
ada w pobliżu alkowy, ściskając głowę rękami.
Tymczasem Pani Raquin udaje się
strącić ze stołu

471/486

background image

nóż, który spada koło Teresy; na ten dźwięk
Teresa, która dotąd pilnie śledziła każdy ruch
Ludwika, odwraca powoli głowę; spogląda kole-
jno to na nóż, to na Panią Raquin

To ciocia go zrzuciła. Oczy cioci goreją, jak dwie
piekielne otchłanie. Wiem dobrze, co ciocia chce
powiedzieć. Ciocia ma rację, ten człowiek zgo-
tował mi los nie do zniesienia. Gdyby nie jego
obecność, z tym ustawicznym przypominaniem
mi wszystkiego, o czym chcę zapomnieć,
byłabym spokojna, urządziłabym sobie jakoś
życie.

Do Pani Raquin, podnosząc z podłogi nóż

472/486

background image

Na nóż ciocia patrzy, prawda? Tak, trzymam nóż
i nie chcę, żeby ten człowiek torturował mnie
dłużej. Zabił Kamila, bo mu stał na przeszkodzie.
Teraz on mnie przeszkadza!

Wstaje trzymając nóż w garści

LUDWIK który zbliża się kryjąc w dłoni flakonik
z trucizną

Pogódźmy się, skończmy kolację, dobrze?

473/486

background image

TERESA

Jak chcesz.

Na stronie

Nie starczy mi cierpliwości czekać do nocy. Ten
nóż pali mi rękę.

LUDWIK

Nad czym się zastanawiasz, siadaj do stołu.
Czekaj, naleję ci wody.

474/486

background image

Nalewa wodę do szklanki

TERESA na stronie

Wolę z tym skończyć od razu.

Zbliża się z podniesionym nożem, ale widzi, że
Ludwik wlewa do szklanki truciznę i chwyta go za
rękę

Co ty tam wlewasz?

LUDWIK spostrzegając nóż

475/486

background image

Dlaczego podniosłaś rękę do góry?

Pauza

Rzuć ten nóż.

TERESA

Najpierw ty rzuć truciznę.

Patrzą na siebie strasznym wzrokiem, potem
upuszczają na podłogę ona nóż, on flakonik

476/486

background image

LUDWIK opadając na krzesło

W tej samej chwili, u obojga, jedna i ta sama
myśl, okropna myśl.

TERESA podobnie

Przypomnij sobie, Ludwiku, te gorące pocałunki,
od których wszystko się zaczęło. A teraz stoimy
twarzą w twarz, z trucizną i z nożem!

477/486

background image

Spogląda na Panią Raquin i zrywa się wydając
okrzyk
Spójrz, Ludwiku!

LUDWIK wstaje i odwraca się z lękiem w kier-
unku Pani Raquin

Była tu cały czas, widziałaby, jak zadajemy sobie
śmierć.

TERESA

478/486

background image

Ale czy nie widzisz, że porusza wargami? Śmieje
się, o! jaki przerażający uśmiech!

LUDWIK

Patrz, teraz przeszedł ją dreszcz, ożywa!

TERESA

Będzie mówić, na pewno będzie mówić.

479/486

background image

LUDWIK

Potrafię jej w tym przeszkodzić.

Już ma się rzucić na Panią Raquin, gdy ta powoli
podnosi się z fotela. Ludwik cofa się i zrobiwszy
zwrot przechodzi na prawo

PANI RAQUIN stojąc, głosem cichym i
głębokim

Zabójco syna, odważ się ugodzić matkę!

480/486

background image

TERESA

O, łaski! Niech nas ciocia nie wydaje w ręce
sprawiedliwości!

PANI RAQUIN

Wydać was! Nie, nie. Chciałam to zrobić przed
chwilą, gdy wróciłam do sił. Zaczęłam pisać tu,
na tym stole, wasz akt oskarżenia. Ale
powstrzymałam się. Pomyślałam, że sprawiedli-
wość ludzka byłaby zbyt szybka. A ja chcę przy-
glądać się waszej długiej, powolnej pokucie, tu,

481/486

background image

w tym pokoju, gdzie zrabowaliście mi moje
szczęście.

TERESA łkając rzuca się do nóg Pani Raquin

Błagam o przebaczenie! Nie mogę mówić od
łez... Jestem nikczemna... Jeśli ciocia chce
zdeptać mi głowę obcasem, położę ją na
podłodze. Litości! Niechże ciocia ma litość!

PANI RAQUIN opierając się o stół i stopniowo
podnosząc głos

482/486

background image

Litość! A wy mieliście ją dla tego biednego
chłopca, którego uwielbiałam? Nie proście mnie
o nią dla siebie. Ja już nie mam litości, ponieważ
wyrwaliście mi serce.

Ludwik pada na kolana po prawej

Nie, nie uratuję was od was samych. Chcę,
abyście miotani wyrzutami sumienia skakali
sobie do oczu, jak rozju szone bestie. Nie, nie
wydam was w ręce sprawiedliwości. Należycie
do mnie, jedynie i wyłącznie do mnie, i
zatrzymuję was dla siebie.

483/486

background image

TERESA

Bezkarność jest ciężarem nie do udźwignięcia.
Sami się osądzamy i sami się skazujemy.

Podnosi flaszeczkę z kwasem pruskim, pije
chciwie i pada, jak piorunem rażona, u stóp Pani
Raquin. Ludwik, który wyrwał jej flakonik, pije
również i pada na prawo, za stolikiem do robót i
krzesłami

484/486

background image

PANI RAQUIN powoli siada

Za prędko umarli!

485/486

background image

@Created by

PDF to ePub


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zola Emil Moje nienawiści
Zola Emil WALKA ATAK NA MŁYN
Zola Emil Germinal
Zola Emil Germinal(2)
Zola Emil Zdobycz
! Młoda Polska, pols207, Emil Zola sformułował główne założenia kierunku naturalistycznego:
Emil Zola feta w coqueville
Jego Ekscelencja Pan Minister Rougon Emil Zola
2 Paryż księga II Emil Zola
4 Paryż księga IV Emil Zola
Emil Zola „Germinal” streszczenie skrótowe
Emil Zola Lourdes Ebook
Emil Zola – charakterystyka twórczości
5 Paryż księga V Emil Zola
Emil Zola zgon oliwiera becaille
Emil Zola l Assomoir résumé
Emil Zola W matni streszczenie

więcej podobnych podstron