Ryszard Legutko Sprawiedliwa,słuszna,skuteczna

background image

RYSZARD LEGUTKO

Sprawiedliwa, słuszna i skuteczna

Niezależnie od rozmaitych rozstrzygnięć prawnych, przyjęcie poglądu, że kara
śmierci jest karą bezzasadną, podważa podstawowe przesłanki naszego
myślenia o moralności.

Na temat kary śmierci napisano sporo i jak mi się wydaje, liczba argumentów
jest znana i skończona, choć nie można wykluczyć, że pojawią się nowe
dane. Decyzja opowiedzenia się za karą śmierci albo przeciw niej ma
charakter pozaargumentacyjny. Wynika raczej z głębokich przekonań,
zobowiązań czy intuicji.

Nie znam konkluzywnego, dobrego argumentu przeciw karze śmierci. Być
może taki istnieje. Jeżeli porównamy argumentację jednej i drugiej strony, to
silniejszą pozycją cieszą ci, którzy opowiadają się za karą śmierci. Rozważam
tu jednak kwestię ściśle teoretyczną. Nie odnoszę się do problemu
praktycznego i chcę zwrócić uwagę, że brak oczywistego przejścia między
teorią a praktyką. Nawet jeśli argumenty teoretyczne są za, to mogą istnieć
względy praktyczne, które sprawiają, że nie wdrażamy i nie egzekwujemy
wniosków płynących z teoretycznej argumentacji, na przykład ogłaszając
moratorium jej wykonywania. W tym miejscu nie wypowiadam się na temat,
czy należy wprowadzać karę śmierci do kodeksów prawnych albo czy należy
ją wykonywać czy też nie.

Zatrzymam się na dwóch rodzajach argumentacji, które się zwykle formułuje
w tej materii. Jedną z nich nazywam utylitarną, czyli argumentacją ze
skuteczności, drugą zaś etyczną, czyli argumentacją ze sprawiedliwości.
Standardowy zarzut przeciw karze śmierci ma właśnie charakter utylitarny
i sprowadza się do stwierdzenia, że kara śmierci jest nieskuteczna. To jest
argument dość stary, można go znaleźć jeszcze w starożytności. Jego
osiemnastowieczne sformułowanie podkreśla, że nie ma oczywistego związku
między surowością kary a skutecznością. Kary surowe nie muszą być
skuteczne. Skuteczność kar wiąże się z ich nieuchronnością, wobec tego nie
ma sensu wprowadzanie kary śmierci, ponieważ jest ona zbyt surowa,
natomiast mało efektywna. Większy skutek społeczny mają kary, które
nazywamy nieuchronnymi. Czym jest owa nieuchronność? Ma ona dwa
znaczenia: po pierwsze, sprawca zbrodni zostanie złapany, zatrzymany,
zaaresztowany, a po drugie, wydany wyrok zostanie wyegzekwowany.
Ktokolwiek ryzykuje popełnienie zbrodni, musi sobie zdawać z tego sprawę.

Kłopot z powyższym argumentem polega na tym, że we współczesnych
czasach warunki te bywają rzadko spełnione. Po pierwsze, jest dość niska
wykrywalność zbrodni. Oczywiście różnie to wygląda w poszczególnych
krajach. Nigdy jednak nie jest ona tak wysoka, że sprawca zbrodni wie:
popełniam zbrodnię, ale na pewno będę zatrzymany lub zidentyfikowany.

1

background image

Wypływa to między innym z tendencji do kontestowania działań
zmierzających do wzmocnienia organów ścigania. Postawa taka jest obecna
w dużej części mediów oraz wśród działaczy na rzecz praw człowieka oraz
wielu polityków. Na świecie znana jest sprawa burmistrza Nowego Yorku
Rudolpha Giulianiego. Dzięki jego polityce „zero tolerancji” obniżył się
poziom przestępczości. Zyskało mu to uznanie w niektórych środowiskach,
np. w Polsce. Jednak w mediach amerykańskich stosunek do jego polityki
był raczej negatywny. Oceniano taką twardą postawę w zwalczaniu
przestępczości jako zagrożenie nie tylko dla łamiących prawo, ale także jako
zagrożenie wolności obywatelskiej. Argumentowano przeciwko Guilianiemu,
że wzmocnienie aparatu ścigania zagraża swobodom obywatelskim, poczuciu
bezpieczeństwa i często prowadzi do nadużywania prawa.

Po drugie, różnie bywa także z nieuchronnością wykonania wyroku. Wynika
to nie tylko ze skomplikowanej natury prawnej, ale także z cynicznego
wykorzystywania prawa w celu uniewinnienia bądź zmiany podstawy
odpowiedzialności karnej poprzez wprowadzenie innej kwalifikacji czynu
nawet przy bardzo ciężkich i poważnych zbrodniach. Dość dawno odeszliśmy
od przekonania, że istnieje jednolity podmiot moralny, który odpowiada za
to, co robi. Uważamy raczej, że podmiot moralny jest efektem warunków
zewnętrznych, w dużym stopniu uwarunkowany jest psychologicznie,
społecznie, rasowo, klasowo, historycznie czy kulturowo. Taki pogląd jest
rozpowszechniony w krajach liberalnej demokracji i nie ma nic wspólnego ze
współczuciem czy miłosierdziem. Podważa natomiast kwalifikacje moralne:
czyn nie jest taki, jaki nam się wydaje; człowiek, który ten czyn popełnił, tak
naprawdę jest w dużej części jedynie zbiorem różnych uwarunkowań. Jego
postępowanie wynikło na przykład z ciężkiego dzieciństwa. Pamiętam
okropną historię z Krakowa. Dwóch młodzieńców przed paru laty zabiło
kijem baseballowym studenta matematyki. Zaraz po pierwszych głosach
oburzenia zmienił się język opisu tej sprawy. Przestano używać słowa
„młodzieńcy”, a zaczęto pisać i mówić per „dzieciaki”. Odtąd to dwóch
„dzieciaków” pobiło i zabiło trzeciego „dzieciaka”. Samo użycie tego słowa
oznacza, że czynu nie dokonał człowiek, ale dzieciak. „Dzieciak” kojarzy nam
się z czymś innym: z psotami, z wybiciem szyby u sąsiada, a nie z kijem
baseballowym zabijającym jadącego na rowerze nieznanego mu zupełnie
młodego człowieka. Tego rodzaju procesy zmiany myślenia upowszechniają
się dziś w świecie.

Skutkiem jest nie tylko negacja sensowności stosowania kary śmierci, ale
także jej substytutu, którym jest dożywotnie więzienie. W końcu jeśli Jan
Kowalski zabija kogoś i za to trafi do więzienia, to za kilka lat Jan Kowalski
się zmienia. Jest już innym człowiekiem, więc nie ma powodu, żeby kara,
którą się mu wyznaczyło, była egzekwowana. Okazuje się, że kara wcale nie
jest nieuchronna.

Inny wątek to spór wobec empirycznych dowodów, które istnieją na to, że
kara śmierci nie ma siły odstraszającej. W artykułach, które przeglądałem,
można znaleźć różne szkoły interpretowania tych danych. Są poważne
badania, które wykazują, że jest element odstraszania w karze śmierci. Spory

2

background image

empiryczne na ten temat prowadzą do wniosku, że oba kierunki myślenia są
niekonkluzywne. Trzeba powiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, ci, którzy
twierdzą, że kara śmierci odstrasza, opierają się na dość przekonującej
koncepcji racjonalnego zachowania człowieka. Człowiek jest istotą, która
działa racjonalnie, wobec tego bierze pod uwagę konsekwencje swoich
działań. Jeśli popełniam zbrodnię, to muszę się liczyć z konsekwencjami tego
działania. Uważam, że to jest dobre założenie. Na nim opiera się też system
prawny. Oczywiście można przyjąć inne założenie, że człowiek nie działa
racjonalnie i nie przewiduje konsekwencji swojego postępowania. Ma to
jednak fundamentalne skutki dla funkcjonowania prawa i widzenia relacji
między ludźmi.

Jest też jeszcze jedno stanowisko w tej sprawie, które przedstawia
europejsko–amerykański filozof Ernest van den Haag. W jednej ze swoich
książek przyjmuje on wniosek, że dane o odstraszającym działaniu kary
śmierci są danymi niekonkluzywnymi. Argumentacja Van den Haaga brzmi
tak:

Jeśli nie mamy pewności, czy kara odstrasza, czy też nie odstrasza, stoimy
wobec wyboru dwóch możliwych błędów: albo sądzimy błędnie, że kara
odstrasza, mylimy się, sądząc, że kara odstrasza, i efektem tego błędu jest to,
że skazujemy na śmierć morderców, albo popełniamy drugi błąd: sądzimy
mianowicie, że kara nie odstrasza, i wówczas nie powstrzymujemy zabijania
niewinnych ludzi. Nie stosując kary śmierci, nie wykorzystujemy tego
elementu odstraszania i w rezultacie giną niewinni ludzie.

Co można sądzić o tym argumencie? Jeśli jest on słuszny, to wskazuje, że
zwolennicy kary śmierci są w nieco lepszej sytuacji w kwestii odstraszania.
Przeciwnicy kary śmierci są w tej komfortowej sytuacji, że jeśli nawet
popełnią błąd, to bardzo trudno go skonkretyzować. Mówimy: oto została
popełniona zbrodnia, Jan Kowalski został zamordowany przez Jana Nowaka,
a gdybyśmy Jana Zielińskiego skazali na śmierć wcześniej, to Jan Nowak
przestraszyłby się i nie zabiłby Jana Kowalskiego. Czegoś takiego nie sposób
nigdy wykazać, stąd przeciwnicy kary śmierci są w sytuacji łatwiejszej pod
względem psychologicznym, natomiast logicznie rzecz biorąc, zwolennicy
mają wyższość merytoryczną.

Drugi rodzaj argumentacji określiłem mianem etycznej. Jest to próba
odpowiedzi na pytanie, czy kara śmierci jest karą sprawiedliwą. Można to
pytanie przeformułować i zadać je w następującej formie: czy można sobie
wyobrazić takie zbrodnie, dla których jedyną stosowną karą byłaby kara
śmierci? Jeśli myślimy o tym, że sprawiedliwość polega na odpowiedniości
kary do zbrodni, to pytamy, czy można sobie wyobrazić takie potworne
zbrodnie, że kara śmierci byłaby karą adekwatną? Uważam, że można sobie
wyobrazić takie potworne przestępstwa i takie zbrodnie były popełniane.
Gdyby odrzucić tę zasadę odpowiedniości kary do zbrodni, to sprawiedliwość
wówczas byłaby arbitralna, a więc by jej nie było. Zawsze staramy się znaleźć
adekwatną odpowiedź na przestępstwo czy na zbrodnię. Zwracam uwagę, że
nie ma to nic wspólnego z innymi funkcjami kary, takimi jak: edukacja,

3

background image

resocjalizacja, wymiar odstraszający. Zajmuję się tu jedynie adekwatnością
zbrodni i kary. W sprawie tej wypowiada się osiemnastowieczny niemiecki
filozof Immanuel Kant:

Kto popełnił zbrodnię, musi umrzeć, w takim przypadku żaden inny wyrok
nie czyni zadość sprawiedliwości, nie istnieje bowiem równowaga między
śmiercią a życiem nawet najbardziej lichym. Nie ma równości między
zbrodnią a odpłatą, o ile złoczyńca nie zostanie wyrokiem sądu skazany na
śmierć.

Kant stwierdza więc, że życie nawet najbardziej liche nie równoważy śmierci,
a więc nie może być adekwatną odpowiedzią na popełnienie najcięższej
zbrodni. Kara dożywocia tego warunku nie spełnia, gdyż nie jest najsurowszą
karą. Jeśli odebranie życia jest zbrodnią najcięższą, to trzeba stosować karę
najcięższą, czyli karę śmierci. Przy okazji wiąże się to z dyskusją, czy
argumentacja za adekwatnością kary nie prowadzi do absurdu. Jeżeli
wyobrażamy sobie monstrualne zadawanie śmierci i cierpienia innym
ludziom, czy w takim razie kara nie musiałaby być odpowiednio surowsza.
Niektórzy dopominali się w tej dyskusji stosowania nie tylko zwykłej kary
śmierci, ale dodatkowych męczarni, tortur, palenia na stosie itd. Kiedyś tak
było, że straszna zbrodnia spotykała się z potworną karą. Wydaje mi się
jednak, że ten zarzut nie jest przekonujący. W stosowaniu adekwatnej kary
nie chodzi przecież o sadyzm, ale o zasadę, czy ktoś zasługuje na to, żeby
żyć. Według Kanta zniesienie kary śmierci powoduje usunięcie podstawowej
zasady współżycia, to znaczy, że ludzie nie mogą odbierać sobie życia
nawzajem. Kto łamie zasadę poszanowania życia, musi być adekwatnie
ukarany. Człowiek, który zabija, stawia się poza wspólnotą moralną. Łamiąc
podstawową zasadę, przestaje być częścią wspólnoty ludzkiej. Twierdzi tak
też np. John Locke, kiedy mówi: każdy, kto łamie tę zasadę, staje się „dziką
bestią”, można go zabić tak, jak zabija się dziką bestię. Zdaję sobie jednak
sprawę, że taki język łamie dziś zasady poprawności politycznej. Jeżeliby
ktoś napisał publicznie, że zbrodniarza należy zabić jak dziką bestię,
natychmiast sam zostałby potraktowany jak dzika bestia. Kiedy jednak
pominiemy trudny do przyjęcia język tych sformułowań, możemy zobaczyć,
że opisana zasada nie jest sofizmatem. Uważam za dobry argument, który
stwierdza, że skoro ktoś złamał podstawową zasadę, iż nie odbieramy życia,
to naraża się na to, że może być postawiony poza tę naszą moralną
społeczność ludzką. Tego typu myślenie w sposób długotrwały powtarza się
w nowożytnej filozofii politycznej. Nawet tacy myśliciele jak John Locke
i Immanuel Kant używają go, choć są przedstawicielami nurtu liberalnego,
który mówi, że system państwowy ma charakter kontraktu, którego celem
jest zapewnienie maksymalnie dużej wolności jednostkom. Wielu innych
autorów stwierdza, że ktokolwiek łamie tę podstawową zasadę, stawia się
poza granicami moralnej wspólnoty i zasługuje na śmierć. Uważam, że nie
można bezkarnie odrzucać tezy, iż kara śmierci jest karą sprawiedliwą. Nie
wypowiadam się tu o konkretnych przypadkach, ale o teoretycznej
zasadności kary śmierci.

4

background image

Dostrzegam też dwie istotne konsekwencje w wypadku odrzucenia
zasadności kary śmierci. Pierwsza z nich to rezygnacja z pojęcia
sprawiedliwości. Często w dyskusji zapomina się o pojęciu sprawiedliwości,
a jako główną ideę stawia technologię organizowania życia ludzkiego. Ma ono
być tak urządzone, aby maksymalizować prewencję, by nie zachodziły żadne
straszne zbrodnie. Omijamy jednak wówczas problem sprawiedliwości,
myśląc jedynie w kategoriach skuteczności. Uważam, że taki sposób
myślenia niszczy język etyki i świadomość moralną. Druga konsekwencja
odrzucenia zasadności kary śmierci to kwestia odpowiedzialności. Idąc
tropem Kanta, można powiedzieć: nie ma odpowiedzialności, jeśli nie ma
odpowiedzialności najwyższej. Musimy sobie zdawać sprawę, że jest coś
takiego jak odpowiedzialność najwyższa. To znaczy odpowiadanie tym, co
mam najcenniejszego, własnym życiem. Można powiedzieć, że akurat dla
wielu ludzi ich życie nie jest najcenniejsze, bo cenniejsze jest na przykład
życie ich najbliższych. To prawda, ale przecież tym najcenniejszym, czym
dysponuję osobiście, jest moje życie. Czy jest odpowiedzialność, jeśli nie ma
tej odpowiedzialności najwyższej? Nie chciałbym wypowiadać się w sposób
jednoznaczny, ale pytanie to skłania do poważnego namysłu: do jakiego
stopnia nasze poczucie odpowiedzialności słabnie, jeśli przestajemy myśleć
w ogóle w kategoriach odpowiedzialności najwyższej. Sądzę, że coraz bardziej
znika w nas świadomość, iż są sprawy, za które można lub nawet trzeba
oddać swoje życie. Kant, mówiąc o tym, że człowiek, który zabija, stawia się
poza granicami społeczności ludzkiej, pisał również, że poniesienie
najwyższej kary przez zbrodniarza to jedyna więź moralna, która go łączy
z rodzajem ludzkim. Ponosząc karę, zostaje więc paradoksalnie przywrócony
na łono wspólnoty. Można się naigrawać, jak robią to niektórzy — dla mnie
to wcale nie jest śmieszne.

Uważam więc, że niezależnie od rozmaitych rozstrzygnięć prawnych, przyjęcie
poglądu, że kara śmierci jest karą bezzasadną, podważa podstawowe
przesłanki naszego myślenia o moralności. Chcę być dobrze zrozumiany:
można sobie wyobrazić sytuację, w której z jakichś względów kara śmierci
jest zniesiona bądź zawieszona, ale nie powinno mieć to nic wspólnego
z rozpowszechnianiem poglądu, że kara śmierci nie ma uzasadnienia. Ten
ostatni pogląd uważam za błędny i szkodliwy.

RYSZARD LEGUTKO ur. 1949, prof. dr hab., wykładowca
Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks.
Józefa Tischnera, senator Prawa i Sprawiedliwości, od 2005 roku
wicemarszałek Senatu, prezes Ośrodka Myśli Politycznej, publicysta,
autor wielu książek i artykułów filozoficznych, tłumacz i komentator
Platona.

5


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Traktowanie sprawiedliwe i sluszne a minimalny standard traktowania w miedzynarodowym prawie inwesty
Ryszard Legutko Sir Izajasz Berlin
Kara śmierci dla morderców! – celowa, sprawiedliwa, konieczna, skuteczna episkopat nie polski zmien
Ryszard Legutko Trzy konserwatyzmy
88 SŁUSZNY PLAN SKUTECZNEJ MODLITWY
Komunikat Prezesa URPL w sprawie metod badania skuteczności środków dezynfekcyjnych
Nowelizacja ustawy o IPN Wyimaginowane strachy i iluzoryczna skuteczność Prawo i wymiar sprawiedliw
Ochrona prawna Wymiar sprawiedliwosci
perswazja wykład2 2011 Zasady skutecznej perswazji Petty & Cacioppo
Sprawiedliwość1
MIĘDZYNARODOWY TRYBUNAŁ SPRAWIEDLIWOŚCI

więcej podobnych podstron