Zderzenie cywilizacji?
Czy da si
ę
obja
ś
ni
ć
zamachy w Ameryce hipotez
ą
zderzenia dwóch
cywilizacji? Czy te
ż
mo
ż
e mamy do czynienia tylko z incydentem?
- Zbiegło si
ę
kilka rzeczy naraz. Mo
ż
na powiedzie
ć
,
ż
e
ś
wiat
zmarginalizowany próbował wywa
ż
y
ć
drzwi. Ale zarazem nie sprowadzałbym
zamachów w Ameryce do jednego tylko wymiaru. Nie umiemy jeszcze do
ko
ń
ca tego zinterpretowa
ć
. I my
ś
l
ę
,
ż
e wielkie niebezpiecze
ń
stwo tkwi
w tym,
ż
e wydarzenia 11 wrze
ś
nia interpretuje si
ę
bł
ę
dnie, traktuje
si
ę
jako incydent, wrzód na zdrowym organizmie, który trzeba wyci
ąć
i
wszystko b
ę
dzie dalej dobrze. Ale nie wiem, czy to si
ę
uda. Na dramat
11 wrze
ś
nia zapracowało du
ż
o elementów, które ponakładały si
ę
na
siebie i które w dalszym ci
ą
gu istniej
ą
.
Pozostaj
ą
c przy Huntingtonie - zderzenie
ś
wiata islamu ze
ś
wiatem
Zachodu?
- Nie wykluczam tego w
ą
tku, ale uwa
ż
am za niebezpieczne kierowanie
naszego my
ś
lenia tylko w t
ę
stron
ę
. Obawiam si
ę
, aby w tym wła
ś
nie
kierunku nie poszło my
ś
lenie wielkich mediów, koncernów -
ż
eby
zredukowa
ć
problem do zderzenia Zachodu z "fanatycznym islamem".
Dlaczego? Bo poszukiwanie gł
ę
bszych przyczyn wymagałoby podj
ę
cia
autokrytyki całej dzisiejszej filozofii praktycznej Zachodu, a ona z
kolei wymuszałaby inne spojrzenie na funkcjonowanie gospodarki,
mediów, na podej
ś
cie Zachodu do Trzeciego
Ś
wiata, do problemu biedy i
wykluczenia.
Tu nadziej
ę
pokładam w Europie. Sił
ą
my
ś
li europejskiej była zawsze
zdolno
ść
do samokrytyki. Tylko Europa wydała reformacj
ę
, odrodzenie,
o
ś
wiecenie. W tradycji europejskiej ka
ż
dy wielki kryzys wyzwalał
gł
ę
bok
ą
refleksj
ę
samokrytyczn
ą
. Je
ż
eli na tak
ą
my
ś
l nie zdob
ę
dzie si
ę
ona dzisiaj, współczesny kryzys b
ę
dzie miał długotrwałe i fatalne
nast
ę
pstwa.
Antyglobali
ś
ci, czyli kto?
W
ś
ród sygnałów psuj
ą
cej si
ę
aury wokół USA wymienił Pan protesty
antyglobalistów. Jak je Pan sytuuje na mapie ostatnich wydarze
ń
?
- Problem z antyglobalizmem polega na tym,
ż
e jest to młody ruch,
trudny do rozpoznania w tak krótkim czasie. Mamy tam do czynienia ze
zbitk
ą
ró
ż
nych tendencji, postaw, programów, ró
ż
nych ludzi, którzy
chc
ą
załatwi
ć
swoje sprawy. To nie jest na pewno ruch jednolity; on
zreszt
ą
nie posiada
ż
adnej organizacji ani wyra
ź
nego programu.
To nie tyle ruch, co odruch.
- Dla mnie jest on zwiastunem jakiego
ś
wielkiego niezadowolenia, które
istnieje w tej chwili na
ś
wiecie. I tylko w tym sensie jest on dla
mnie wa
ż
ny. Traktuj
ę
go jako sygnał zmiany tej pogodnej i radosnej
atmosfery w
ś
wiecie Zachodu, i jako pierwszy sygnał od zako
ń
czenia
zimnej wojny,
ż
e co
ś
si
ę
w tej atmosferze psuje. W tym sensie ruch ten
wart jest obserwowania.
Gdy mówimy jednak o antyglobalistach, warto, by
ś
my przyjrzeli si
ę
samej globalizacji. Ona bowiem stwarza kontekst tego, co si
ę
wydarzyło
11 wrze
ś
nia.
Trzy globalizacje
Zjawisko globalizacji nie funkcjonuje na jednym poziomie, jak si
ę
cz
ę
sto mówi, lecz na dwóch, a nawet trzech. Pierwszy z nich to ten
oficjalny, czyli swobodny przepływ kapitału, dost
ę
p do wolnych rynków,
komunikacja, ponadnarodowe firmy i korporacje, masowa kultura, masowe
towary, masowa konsumpcja. To jest ta globalizacja, o której du
ż
o si
ę
mówi i pisze. Ale jest te
ż
globalizacja druga - moim zdaniem - bardzo
silna, negatywna, dezintegruj
ą
ca. Jest to globalizacja
ś
wiata
podziemnego, przest
ę
pczego, mafii, narkotyków, masowego handlu broni
ą
,
prania brudnych pieni
ę
dzy, unikania płacenia podatków, oszustw
finansowych. To te
ż
si
ę
dzieje w skali globalnej. Spójrzmy tylko,
jakie rozmiary ma dzisiaj nielegalny handel broni
ą
, lud
ź
mi, jak si
ę
prywatyzuje przemoc, jak powstaj
ą
prywatne armie, które mo
ż
na wynaj
ąć
do prowadzenia wojen w Trzecim
Ś
wiecie. Istniej
ą
one nielegalnie, a
nawet legalnie.
Ta druga globalizacja równie
ż
korzysta ze swobody i
ś
rodków
komunikacji elektronicznej. I coraz trudniej j
ą
kontrolowa
ć
ze wzgl
ę
du
na coraz wi
ę
ksze osłabienie pa
ń
stwa. Kiedy
ś
monopol na przemoc miało
pa
ń
stwo - tylko ono mogło mie
ć
armi
ę
, policj
ę
, słu
ż
by itd. To si
ę
sko
ń
czyło. Teraz wszystko zaczyna si
ę
prywatyzowa
ć
i pod przykrywk
ą
oficjalnej globalizacji mamy te
ż
t
ę
drug
ą
- globalizacj
ę
ś
wiatowego
podziemia.
I jest jeszcze trzecia globalizacja, która obejmuje formy
ż
ycia
społecznego: mi
ę
dzynarodowe organizacje pozarz
ą
dowe, ruchy, sekty. Ona
ś
wiadczy o tym,
ż
e w starych, tradycyjnych strukturach - takich jak
pa
ń
stwo, naród, ko
ś
ciół - ludzie nie znajduj
ą
ju
ż
odpowiedzi na swoje
potrzeby i szukaj
ą
czego
ś
nowego. O ile wi
ę
c pocz
ą
tek XX wieku
cechowało istnienie silnych pa
ń
stw i silnych instytucji, o tyle
pocz
ą
tek XXI wieku cechuje osłabienie pa
ń
stwa i wielki rozwój ró
ż
nego
typu małych, pozapa
ń
stwowych, pozarz
ą
dowych form - i cywilnych, i
religijnych. Zmienia si
ę
kontekst i struktura, w jakiej
ż
ył człowiek.
Warto
ś
ci zaczyna nabiera
ć
to, co po angielsku nazywa si
ę
community,
czyli wspólnota. Ludzie organizuj
ą
si
ę
według prywatnych potrzeb i
zainteresowa
ń
, rozwija si
ę
patriotyzm nie w skali narodu czy pa
ń
stwa,
ale wła
ś
nie w skali małej community. Co charakterystyczne, tego typu
działa
ń
nie sposób kontrolowa
ć
.
To niezwykle istotna okoliczno
ść
dla zrozumienia takich wydarze
ń
jak
11 wrze
ś
nia, bo ona ukazuje,
ż
e mo
ż
emy mie
ć
do czynienia z siłami, nad
którymi nikt nie panuje, i które b
ę
d
ą
trudne do opanowania w
przyszło
ś
ci.
Problem, który pojawił si
ę
po zamachach w Ameryce, to zidentyfikowanie
i nazwanie wroga. Nie w tym sensie,
ż
e to Osama ben Laden, ale w tym,
ż
e szukano jakiej
ś
nazwy ogólnej: "
ś
wiatowy terroryzm", "islamscy
fundamentali
ś
ci", "bezmy
ś
lni fanatycy". Ten wróg nie jest chyba do
ko
ń
ca widoczny.
- W XX wieku wróg był zdefiniowany. Był nim faszyzm, komunizm,
istniały konkretne pa
ń
stwa prowadz
ą
ce ekspansj
ę
w imi
ę
tych ideologii.
Łatwo było wskaza
ć
liderów, ideologów - Hitler, Stalin... Potem
mieli
ś
my zimn
ą
wojn
ę
i wróg równie
ż
był jasny. W jej trakcie
obserwowali
ś
my proces dekolonizacji - i wówczas te
ż
wiadomo było, kto
walczy przeciwko komu.
Teraz, gdy zimna wojna sko
ń
czyła si
ę
i rozpocz
ę
ły si
ę
konflikty innego
typu, jeste
ś
my intelektualnie bezradni, na sił
ę
próbujemy wynale
źć
wroga, zdefiniowa
ć
go, napr
ę
dce szkicujemy jaki
ś
portret pami
ę
ciowy,
ż
eby było w kogo uderzy
ć
. Ale poruszamy si
ę
na o
ś
lep, bo nie
dostrzegamy tej drugiej i trzeciej globalizacji, o której mówiłem -
wielkiego rozproszenia sił,
ś
rodków, celów, interesów, jakie
charakteryzuje współczesny
ś
wiat. Wydaje mi si
ę
,
ż
e ten próbny szkic
trzech globalizacji mo
ż
e nam pomóc w oswojeniu i zrozumieniu
ś
wiata
dzisiaj. On si
ę
naprawd
ę
robi trudny - i do poj
ę
cia, i do sterowania.
Globalizacji nie towarzyszy
ż
adna hierarchizacja,
ż
aden ład,
ż
adna
ś
wiatowa władza. Stajemy w obliczu ogromnych, rozp
ę
tanych
ż
ywiołów, z
których nie wiadomo jeszcze, co si
ę
narodzi.
A ju
ż
było tak pi
ę
knie.
ś
yli
ś
my sobie w
ś
wiecie "jednobiegunowym",
gdzie jest jedno
ś
wiatowe mocarstwo, które - jakby co - rozwi
ąż
e
wszystkie kłopoty.
- To był sen. Ten obraz miał niewiele wspólnego z rzeczywisto
ś
ci
ą
.
Mo
ż
e nadal b
ę
dziemy
ż
yli w
ś
wiecie, w którym jest jedno supermocarstwo
- i militarne, i gospodarcze. Tyle
ż
e to supermocarstwo b
ę
dzie
ustawicznie n
ę
kane przez takie zamachy jak 11 wrze
ś
nia?
- Mo
ż
e tak by
ć
. Pierwsz
ą
moj
ą
my
ś
l
ą
po tym, jak obejrzałem 11 wrze
ś
nia
sceny nowojorskie, było to,
ż
e musimy na nowo przemy
ś
le
ć
ś
wiat. A jest
to trudne, bo nie dysponujemy narz
ę
dziami i poj
ę
ciami, które by nam
umo
ż
liwiły przemy
ś
lenie go w nowy sposób. Wszystkie nasze nawyki
my
ś
lowe i słownictwo s
ą
zwi
ą
zane ze starym
ś
wiatem. I teraz za pomoc
ą
tych starych narz
ę
dzi próbujemy ten nowy, zupełnie inny mechanizm i
inn
ą
struktur
ę
pozna
ć
, opisa
ć
.
Jeste
ś
my w trakcie przechodzenia od społecze
ń
stwa masowego do
społecze
ń
stwa planetarnego; i o ile jeszcze społecze
ń
stwo masowe
mie
ś
ciło si
ę
w ramach pa
ń
stwa, o ile jeszcze te pa
ń
stwa były w stanie
jako
ś
kontrolowa
ć
swoje społeczno
ś
ci, to społecze
ń
stwo planetarne nie
ma i mie
ć
nie mo
ż
e
ż
adnej nadrz
ę
dnej siły. To jest sze
ść
miliardów
ludzi, którym nikt nie mo
ż
e niczego poleci
ć
ani rozkaza
ć
. Takiej
sytuacji nigdy w dziejach nie było; to zupełnie nowa jako
ść
, z któr
ą
b
ę
dziemy musieli si
ę
oswaja
ć
i szuka
ć
sposobów jej zrozumienia,
ż
ycia
z ni
ą
i w niej.
A oprócz satysfakcji z ewentualnego zrozumienia, czym jest dzisiejszy
ś
wiat, czy mo
ż
e wynikn
ąć
jaka
ś
umiej
ę
tno
ść
radzenia sobie z jego
ż
ywiołami?
- Najwa
ż
niejsze w zrozumieniu współczesnego
ś
wiata jest to,
ż
e nic nie
mo
ż
na definitywnie raz na zawsze rozwi
ą
za
ć
. Stuprocentowe
zabezpieczenie przed konfliktami czy stuprocentowe ich rozwi
ą
zanie
jest po prostu nierealne. Tak
ż
e zinterpretowanie
ś
wiata oczywi
ś
cie
samo niczego nie rozwi
ą
zuje, ale pozwala nam porusza
ć
si
ę
w bardziej
przejrzystym
ś
wietle. A to ju
ż
jest niesłychanie wa
ż
ne, bo
ż
yjemy i
b
ę
dziemy
ż
y
ć
w
ś
wiecie niezwykle zło
ż
onym. Mówi si
ę
np. o
globalizacji, rozmywaniu granic mi
ę
dzy pa
ń
stwami. Takie procesy
istotnie zachodz
ą
, ale równocze
ś
nie, gdzie
ś
pod powierzchni
ą
tego
procesu, ludzie zachowuj
ą
silne przywi
ą
zanie do swoich kultur,
to
ż
samo
ś
ci, tradycji. Przez ponad 40 lat podró
ż
uj
ę
po
ś
wiecie i to, co
zauwa
ż
yłem w ostatnich latach, kiedy koniec zimnej wojny odmroził
niezauwa
ż
ane wcze
ś
niej postawy, to przekonanie ludzi w Trzecim
Ś
wiecie,
ż
e s
ą
zmarginalizowani, odsuni
ę
ci od stołu. A równocze
ś
nie
narasta w nich poczucie swojej godno
ś
ci i doniosło
ś
ci ich własnej
kultury.
Duma trzeciego
ś
wiata
To poczucie dało o sobie zna
ć
ju
ż
chyba w czasie procesu
dekolonizacji?
- Tak, ale dawniej nie odczuwałem tego w takim stopniu jak dzisiaj.
Gdy byłem ostatnio w Afryce i w Azji, wsz
ę
dzie dawano mi odczu
ć
,
ż
e
jestem tu tylko go
ś
ciem z Europy, i to go
ś
ciem akceptowanym jedynie
wtedy, kiedy uznaj
ę
ich zwyczaje, ich warto
ś
ci. Inaczej nie byłbym
mile widziany. To zupełnie nowa postawa - pełna godno
ś
ci,
podkre
ś
laj
ą
ca warto
ść
własnej kultury, j
ę
zyka, sposobu
ż
ycia. Zacz
ą
łem
si
ę
czu
ć
w ostatnich latach ju
ż
tylko jako przybysz, przypadkowy
człowiek, który chwil
ę
pob
ę
dzie, ale musi st
ą
d wyjecha
ć
, bo to jest
ju
ż
ICH
ś
wiat.
S
ą
dzi Pan,
ż
e to "odmro
ż
enie" postaw i kultur nast
ą
piło z powodu ko
ń
ca
zimnej wojny, czy te
ż
raczej jest to jakie
ś
nowe przebudzenie
Trzeciego
Ś
wiata, podobne do tego sprzed kilku dekad?
- I jedno, i drugie. Przebudzenie narastało w trakcie całego procesu
dekolonizacji, a koniec zimnej wojny przyspieszył postawy
emancypacyjne.
W dłu
ż
szej perspektywie mo
ż
e to zmieni
ć
zupełnie "usytuowanie"
człowieka Zachodu, który uwa
ż
ał si
ę
za p
ę
pek
ś
wiata. A
ż
tu nagle...
- Ju
ż
to wida
ć
. Przez 500 lat Europejczyk dominował, narzucał, ustalał
prawa, był panem
ś
wiata. I to si
ę
raptem sko
ń
czyło. To wielka
rewolucja w skali
ś
wiatowej.
W 1912 roku Bronisław Malinowski napisał,
ż
e nie ma kultur wy
ż
szych i
ni
ż
szych, s
ą
tylko kultury inne, lecz równorz
ę
dne; tzn.
ż
e ka
ż
da
kultura w ramach swojej struktury w pełni zaspokaja potrzeby człowieka
- duchowe, społeczne itd. W 1912 r. brzmiało to jak wystrzał armatni w
ciszy, było to uderzenie w cał
ą
koncepcj
ę
kolonializmu, która głosiła,
ż
e niesie o
ś
wiat
ę
, religi
ę
, technik
ę
. A Malinowski powiedział,
ż
e nie
mamy prawa mówi
ć
,
ż
e jeste
ś
my wy
ż
sz
ą
kultur
ą
. Jeste
ś
my tak
ą
jak ka
ż
da
inna.
A dlaczego muzułmanie, zwłaszcza ci, którzy wywodz
ą
si
ę
z kr
ę
gu
kultury arabskiej, w tak "spektakularny" sposób daj
ą
pokaz własnej
dumy?
- Po pierwsze ci
ą
gle nie znamy szczegółów dotycz
ą
cych sprawców 11
wrze
ś
nia. Przecie
ż
to mogła zrobi
ć
równie
ż
mi
ę
dzynarodówka terrorystów
- niekoniecznie wył
ą
cznie islamskich. Dotykamy tu czego
ś
, o czym
mówiłem wcze
ś
niej:
ż
e bez uwzgl
ę
dnienia kontekstu tej innej
globalizacji - podziemnej - ostatnie wydarzenia w USA byłyby
niemo
ż
liwe. Spójrzmy: dzisiaj po niebie bezkarnie lataj
ą
samoloty z
narkotykami, broni
ą
, przewo
ż
one s
ą
miliardy dolarów i diamentów, które
oficjalnie sprzedaje si
ę
na giełdach Amsterdamu, Nowego Jorku,
Londynu, a wcze
ś
niej były zrabowane przez jakie
ś
prywatne armie w
Sierra Leone czy Kongu. Istnieje kilkaset banków na ró
ż
nych wyspach,
gdzie mo
ż
na pra
ć
dowolne ilo
ś
ci pieni
ę
dzy i wszyscy o tym wiedz
ą
. Bez
istnienia całej tej "legalnej nielegalno
ś
ci", bez poczucia,
ż
e mo
ż
na
funkcjonowa
ć
poza wszelk
ą
kontrol
ą
- bez tego wszystkiego zamachy w
Ameryce nie wydarzyłyby si
ę
. Bez istnienia globalnego bezimiennego
podziemia, które nie ma narodowo
ś
ci, rasy, wyznania, co
ś
takiego nigdy
by si
ę
nie stało. Ludzie poczuli,
ż
e wszystko jest mo
ż
liwe.
Gdy zobaczyłem płon
ą
ce wie
ż
owce World Trade Center, od razu
przypomniały mi si
ę
obrazy z podró
ż
y po Kolumbii czy Afganistanie -
niewyobra
ż
alne rozmiary nielegalnego handlu wszystkim. My
ś
l
ę
,
ż
e
zamachowcy byli rybami, które poruszały si
ę
w tej wła
ś
nie brudnej i
m
ę
tnej wodzie. W wielu miejscach
ś
wiata nikt ju
ż
niczego nie
kontroluje albo półlegalnie czerpie zyski z przest
ę
pczo
ś
ci. Dlatego o
11 wrze
ś
nia nie nale
ż
y my
ś
le
ć
jak o wydarzeniu z kategorii deus ex
machina,
ż
e to spadło raptem z nieba.
Kryzys pa
ń
stwa
Pełna swoboda przest
ę
pczego podziemia, globalizacja nr 2 i nr 3 - jak
je Pan nazywa - to chyba zwiastuny w ogóle jakiego
ś
globalnego kryzysu
pa
ń
stwa?
- Pa
ń
stwo jako organizacja społecze
ń
stwa dzisiaj jest atakowane z
ró
ż
nych stron. Z jednej strony znajduje si
ę
pod naciskiem wielkich
korporacji i banków, które chc
ą
funkcjonowa
ć
ponad granicami i nie
licz
ą
si
ę
z istnieniem ani interesem pa
ń
stwa. Te korporacje s
ą
zreszt
ą
czasem o wiele silniejsze ni
ż
niewielkie organizmy pa
ń
stwowe. Z
drugiej strony pa
ń
stwo jest osłabiane od wewn
ą
trz przez
etnonacjonalizmy, regionalizmy. Moj
ą
zasadnicz
ą
tez
ą
od lat jest to,
ż
e nie da si
ę
demokratyzowa
ć
wielonarodowego pa
ń
stwa, bo w
wielonarodowym pa
ń
stwie mniejsze narody i grupy etniczne zawsze
traktuj
ą
hasło demokratyzacji jako hasło odł
ą
czenia i separacji.
Tak np. załamała si
ę
rewolucja ira
ń
ska, która zacz
ę
ła si
ę
jako
demokratyczna. Jej liderami - z wyj
ą
tkiem Chomeiniego - byli
wychowankowie Sorbony, otwarci na
ś
wiat adwokaci, humani
ś
ci itd. Ale
co si
ę
okazało? Wszyscy Kurdowie, Arabowie i inne ludy od razu
zapragn
ę
ły odł
ą
czy
ć
si
ę
od Iranu. Powstało zagro
ż
enie całkowitego
rozpadu pa
ń
stwa. Wielkomocarstwowy nacjonalizm Persów zrodził si
ę
jako
reakcja na tamte separatyzmy. Rewolucja zboczyła z demokratycznego
kursu i przemieniła si
ę
w rze
ź
Kurdów i Belud
ż
ów.
Rozpadem sko
ń
czyła si
ę
te
ż
demokratyzacja innego pa
ń
stwa: pierestrojka
w ZSRR.
- To znakomity przykład pa
ń
stwa wielonarodowego, które zacz
ę
ło si
ę
demokratyzowa
ć
, i które nie wytrzymało ci
ś
nienia mikronacjonalizmów.
Okazały si
ę
one silniejsze od militarnej i politycznej pot
ę
gi Moskwy.
Nawet w Europie, w której wci
ąż
króluje pa
ń
stwo narodowe, nasilaj
ą
si
ę
tendencje od
ś
rodkowe, zaczyna si
ę
mówi
ć
powa
ż
nie o przyszłej Europie
jako Europie regionów. Pa
ń
stwo znalazło si
ę
na trudnym zakr
ę
cie, w
chwili szukania nowej to
ż
samo
ś
ci. To z tego płynie słabo
ść
elit
rz
ą
dz
ą
cych, które nie maj
ą
dzi
ś
ż
adnego ideału,
ż
adnej wyra
ź
nej wizji
nowego pa
ń
stwa - ani jakie jest jego miejsce, ani jak
ą
rol
ę
ma
odegra
ć
.
Sko
ń
czył si
ę
czas przywódców wizjonerów.
- Ale to jest wła
ś
nie pochodna kryzysu pa
ń
stwa w ogóle. Nie upatruj
ę
w
tym winy personalnej poszczególnych ludzi czy konkretnego pokolenia
polityków. To te
ż
kontekst wydarze
ń
11 wrze
ś
nia. Wszelkie jego
bagatelizowanie jest ucieczk
ą
przed krytycznym spojrzeniem i
zrozumieniem,
ż
e mieli
ś
my do czynienia z wydarzeniem b
ę
d
ą
cym sygnałem
skomplikowanych i dramatycznych zjawisk we współczesnym
ś
wiecie.
Najmłodsza religia
ś
wiata
A czy w cywilizacji islamu istnieje co
ś
specyficznego, co sprawiło,
ż
e
uderzenie przyszło prawdopodobnie z tamtej strony?
- Znowu musimy pami
ę
ta
ć
, z jakim zjawiskiem mamy do czynienia. Islam
dzisiaj to 1 miliard 300 milionów wyznawców. To najbardziej
dynamicznie rozwijaj
ą
ca si
ę
religia
ś
wiata, która ma wyznawców na
wszystkich kontynentach, ł
ą
cznie z Ameryk
ą
Północn
ą
, i której obecno
ść
w Europie jest coraz bardziej wyra
ź
na. Obszar najsilniejszego
oddziaływania to tradycyjnie Bliski Wschód, ale i du
ż
a cz
ęść
Azji,
Afryka Północna i
Ś
rodkowa, przyczółki w Ameryce Łaci
ń
skiej, no i
obszar Pacyfiku, przede wszystkim Indonezja.
To jedyna spo
ś
ród wielkich religii
ś
wiata, która rozwija si
ę
aktywnie;
i o ile inne wielkie religie cierpi
ą
na ró
ż
nego typu kryzysy, islam
nie. Jest to te
ż
najmłodsza z wielkich religii, ma dopiero 1400 lat, i
znajduje si
ę
w okresie pełnego rozkwitu. Ma te
ż
wiele cech łatwych do
przyj
ę
cia przez biedne masy. Jej istot
ą
jest "umma", to znaczy
wspólnota, która ma obowi
ą
zki wobec swoich członków - pomocy, ratunku,
wsparcia. Daje człowiekowi to
ż
samo
ść
. Nie bez znaczenia jest te
ż
to,
ż
e niezwykle łatwo opanowa
ć
reguły islamu. Ka
ż
dy mo
ż
e zosta
ć
muzułmaninem poprzez samo ogłoszenie,
ż
e staje si
ę
muzułmaninem.
Niezwykła jest dynamika wzrostu wyznawców islamu. Co roku przybywa nas
na planecie 80 milionów, z czego 73 miliony ludzi rodzi si
ę
w Trzecim
Ś
wiecie, wielu z nich staje si
ę
muzułmanami, bo islam daje milionom
biednych poczucie przynale
ż
no
ś
ci i warto
ś
ci. Oni postrzegaj
ą
ś
wiat
zamo
ż
ny jako nie nale
żą
cy do
ś
wiata islamu i przez ten kontrast
nast
ę
puje sprz
ę
gni
ę
cie czynnika społecznego (bieda) i religijnego
(islam).
W ogóle islam jest religi
ą
pokojow
ą
, cho
ć
ma cech
ę
powoduj
ą
c
ą
- jak
gdyby - "nadwy
ż
k
ę
" fanatyczno-emocjonaln
ą
, której produktem jest
terroryzm. Otó
ż
islam, cho
ć
jest religi
ą
jednolit
ą
, funkcjonuje w
ró
ż
nych kr
ę
gach kulturowych. Nasi
ą
ka zatem lokalnymi wierzeniami,
wpływami, interpretacjami. Wtedy pojawiaj
ą
si
ę
grupy wyznawców, które
d
ążą
do oczyszczenia islamu z naleciało
ś
ci i do powrotu do
ź
ródeł,
czyli Koranu. Troch
ę
jak niegdy
ś
kontrreformatorzy w Ko
ś
ciele. S
ą
to
grupy sprzeciwiaj
ą
ce si
ę
wszelkim próbom liberalizuj
ą
cych
interpretacji. I dopiero w tych
ś
rodowiskach rodz
ą
si
ę
niewielkie
podgrupy, które si
ę
gaj
ą
po terroryzm.
Dlaczego?
- Grupy te maj
ą
dwa cele: oczy
ś
ci
ć
islam z wrogów wewn
ę
trznych i
oczy
ś
ci
ć
ś
wiat z niewiernych. Ostrze terroryzmu islamskiego jest
skierowane przede wszystkim przeciwko innym islamskim siłom i
instytucjom. Wrogiem terrorystów był a to Mubarak, a to Sadat, a to
partie rz
ą
dz
ą
ce, a to banki arabskie itd. Walk
ę
z terrorystami tocz
ą
przede wszystkim same siły polityczne odwołuj
ą
ce si
ę
do islamu, to one
czuj
ą
si
ę
najbardziej zagro
ż
one. Przecie
ż
procesy Braci Muzułma
ń
skich,
jednej z organizacji uznaj
ą
cych terror jako instrument walki, toczyły
si
ę
w ostatnich latach przed s
ą
dami wojskowymi w Kairze, a nie w
Hadze. I tam s
ą
dzili ich i skazywali sami muzułmanie.
ś
eby zrozumie
ć
fenomen tego, co nazywamy "fanatyzmem islamskim",
trzeba wiedzie
ć
,
ż
e na przestrzeni 1400 lat historii islamu istniało
wiele ró
ż
nych szkół my
ś
lenia - mistycznych, sufickich i innych - które
miały własne interpretacje Ksi
ę
gi.
Troch
ę
tak jak charyzmatycy wewn
ą
trz katolicyzmu?
- No, powiedzmy. Poniewa
ż
ruchy te chciały jako
ś
przetrwa
ć
i rozwija
ć
si
ę
, ich cech
ą
była zawsze sekretno
ść
. To ona była spoiwem grupy. Nikt
poza kr
ę
giem jej uczestników niczego o niej nie wiedział. Ta tajno
ść
do dzi
ś
pozostała typowa dla funkcjonuj
ą
cych w obr
ę
bie islamu grup
skrajnych. Jest to sekretno
ść
na
ś
mier
ć
i
ż
ycie - zdrad
ę
tajemnicy
karze si
ę
obci
ę
ciem głowy. Historia islamu niemal
ż
e nie zna przypadków
zdrady, taka grupa jest po prostu nie do przenikni
ę
cia. Gdy wi
ę
c dzi
ś
kto
ś
mówi,
ż
e CIA nie rozpoznało zamachowców, a przecie
ż
mogło, to nie
wie, o czym mówi. W tak
ą
grup
ę
nikt nie jest w stanie wnikn
ąć
, ł
ą
cznie
z najtajniejsz
ą
policj
ą
islamsk
ą
. Poza tym trudno
ść
zwalczania grup
fundamentalistycznych czy terrorystycznych le
ż
y w tym,
ż
e s
ą
one
wtopione w szersze struktury społeczno
ś
ci islamskiej i niesłychanie
trudno je z tej społeczno
ś
ci jednoznacznie wyizolowa
ć
.
Jak długa jest historia takich grup?
- Ma kilkusetletni
ą
tradycj
ę
. Zaczyna si
ę
w VIII-IX wieku, a nabiera
szczególnej siły w okresie krucjat, wraz z powstaniem tzw. sekty
asasynów. To wtedy dochodzi do wielkiego konfliktu mi
ę
dzy europejsk
ą
kultur
ą
a grupami, które dzi
ś
by
ś
my nazwali terrorystycznymi. Ten
konflikt ci
ą
gnie si
ę
wi
ę
c 900 lat i ilekro
ć
Europa próbowała
penetrowa
ć
ś
wiat islamu, podbija
ć
go - czy to w okresie krucjat, czy
Napoleona, czy w czasie kryzysu sueskiego w 1956 roku - odpowiedzi
ą
było rodzenie si
ę
terrorystyczno-religijno-mistycznych ruchów
islamskich.
Portret fanatyka
Czy da si
ę
naszkicowa
ć
portret społeczny uczestnika takiej islamskiej
grupy terrorystycznej?
- To młody m
ęż
czyzna, z miasta, na ogół z klasy
ś
redniej, cz
ę
sto
dobrze wykształcony, inteligentny. Zarazem szalenie emocjonalny i
zdeterminowany. Nie cofnie si
ę
przed niczym, nie ma waha
ń
, jest
zdecydowany na wszystko. Ł
ą
czy w sobie na ogół spor
ą
klas
ę
umysłow
ą
z
ż
arliw
ą
, fanatyczn
ą
wiar
ą
i absolutn
ą
pewno
ś
ci
ą
,
ż
e racja jest po jego
stronie.
Młodych oficerów, którzy zastrzelili w czasie defilady przywódc
ę
Egiptu Anwara Sadata, nie powstrzymało to,
ż
e mog
ą
zosta
ć
natychmiast
zabici. Akurat ich nie zastrzelono na miejscu. Schwytano i postawiono
przed s
ą
dem. W czasie procesu w ogóle nie rozumieli, o co si
ę
ich
oskar
ż
a. Przyzna
ć
si
ę
do winy? Jakiej winy? Przecie
ż
wypełnili wol
ę
Allaha.
Czyli motyw religijny dominuje nad politycznym?
- Te motywy si
ę
przeplataj
ą
. W islamie nie da si
ę
odró
ż
ni
ć
tego, co
ś
wi
ę
te, od tego, co
ś
wieckie. A trzeba pami
ę
ta
ć
,
ż
e wewn
ą
trz islamu
istnieje jeszcze co
ś
, co si
ę
nazywa "islamem politycznym", czyli nurt,
który d
ąż
y do tego,
ż
eby islam zdobył władz
ę
w pa
ń
stwie i na
ś
wiecie.
Wewn
ą
trz "islamu politycznego" istnieje kolejny nurt, który po
angielsku nazywa si
ę
militant islam - i to s
ą
osławieni islami
ś
ci,
którzy nie musz
ą
by
ć
zreszt
ą
terrorystami. To cz
ę
sto bojownicy,
ż
ołnierze
ś
wi
ę
tej wojny, których widzimy na ekranach telewizorów z
karabinami. I dopiero wewn
ą
trz grup militant islam pojawiaj
ą
si
ę
okresowo tajne organizacje zamachowców, które stawiaj
ą
sobie za cel
likwidacj
ę
wrogów islamu. I to oni zabijaj
ą
.
ś
eby ich zrozumie
ć
,
trzeba pami
ę
ta
ć
o niezwykle wa
ż
nej dla fanatycznych islamistów
koncepcji m
ę
czennika.
Który gin
ą
c w
ś
wi
ę
tej wojnie, uzyskuje nagrod
ę
po
ś
mierci.
- To nawet nie musi by
ć
ś
wi
ę
ta wojna. Wystarczy,
ż
e zginie w imi
ę
islamu, z imieniem Allaha na ustach. Wówczas idzie od razu do raju,
nie musz
ą
c oczekiwa
ć
jak pozostali na S
ą
d Ostateczny i jego niepewny
wyrok. A raj w Koranie to cudowne miejsce, gdzie zawsze jest
ś
wie
ż
a
woda, wieczny cie
ń
, daktyle, kobiety i bezpo
ś
rednia blisko
ść
Allaha.
Marzenie całego
ż
ycia zostaje spełnione.
Jak Pan s
ą
dzi, kim jest Osama ben Laden?
- Cała społeczno
ść
muzułma
ń
ska jest zorganizowana wokół szejków -
lokalnych liderów. Ka
ż
dy muzułmanin ma swojego szejka. Nie wiem tego
na pewno, ale my
ś
l
ę
,
ż
e Osama ben Laden to po prostu szejk. Zwi
ą
zek z
szejkiem jest dla jego wyznawców zwi
ą
zkiem na
ś
mier
ć
i
ż
ycie. Je
ż
eli
szejk powie: "Zabij si
ę
", muzułmanin zrobi to.
Religijny trzeci
ś
wiat
Chyba w ogóle Trzeci
Ś
wiat jest znacznie bardziej religijny od nas.
Idea sekularyzacji to produkt kultury Zachodu.
- Trzeci
Ś
wiat to oczywi
ś
cie wiele ró
ż
nych
ś
wiatów, cywilizacji,
religii. Ale istotnie, "człowiek Trzeciego
Ś
wiata" - gdyby u
ż
y
ć
tak
uproszczonego terminu - jest du
ż
o bardziej religijny ni
ż
człowiek
Zachodu. On niekoniecznie musi mie
ć
jednego Boga, np. w hinduizmie
jest wielu bogów, albo mo
ż
e w ogóle nie mie
ć
boga, mo
ż
e wierzy
ć
w siły
przyrody, duchy d
ż
ungli etc. Jest człowiekiem religijnym wewn
ę
trznie.
W rozmowie zawsze zapyta, czy wierzysz w boga. Dalej mo
ż
e go nie
interesowa
ć
, w jakiego boga wierzysz, ale jedyn
ą
odpowiedzi
ą
, jakiej
mo
ż
na wtedy udzieli
ć
, jest "tak" - inaczej wywoła si
ę
zamieszanie,
niezrozumienie, pot
ę
pienie.
Muzułmanie traktuj
ą
cał
ą
egzystencj
ę
człowieka na sposób gł
ę
boko
religijny. Modlitwa pi
ęć
razy dziennie, pielgrzymka do Mekki, posty...
Modlitwa jest czym
ś
absolutnie naturalnym. Gdy przychodzi jej pora,
wszyscy kl
ę
kaj
ą
i zaczynaj
ą
si
ę
modli
ć
, wszystko jedno gdzie.
Zaszokowało mnie to, gdy mieszkałem w Iranie - ludzie załatwiaj
ą
codzienne sprawy,
ż
ycie toczy si
ę
swoim torem, a w pewnym momencie
kto
ś
rozkłada dywanik, kl
ę
ka, obok niego kl
ę
ka drugi, trzeci, czwarty,
pi
ą
ty; zaczynaj
ą
tworzy
ć
si
ę
rz
ę
dy - niczym kolumny wojska. I robi
ą
to
zupełnie przypadkowi ludzie. Zaczyna si
ę
modlitwa. Dzieje si
ę
to na
przypadkowej ulicy, w gronie przypadkowych ludzi, którzy si
ę
nie
znaj
ą
. Widziałem tak
ą
modlitw
ę
w Kairze na głównej alei - takiej jak
nasza Marszałkowska. Wspólna modlitwa daje muzułmanom niezwykle silne
poczucie to
ż
samo
ś
ci, wspólnoty, jedno
ś
ci.
A jak oni godz
ą
takie tradycyjne formy religijno
ś
ci z nowoczesno
ś
ci
ą
?
- Ch
ę
tnie akceptuj
ą
techniczne zdobycze naszej cywilizacji -
telewizj
ę
, samochód, telefon komórkowy. Ale adaptacja nowinek ze
ś
wiata ma granice. Pami
ę
tam, jak kiedy
ś
w Zjednoczonych Emiratach
Arabskich zobaczyłem młod
ą
dziewczyn
ę
. Widok niesamowity - była
Arabk
ą
, miała mo
ż
e 16-17 lat, zgrabna, w obcisłych d
ż
insach, bluzeczce
i... z czadorem na głowie! Muzułma
ń
ska kobieta musi nosi
ć
chust
ę
, bo
Koran mówi,
ż
e włosy stanowi
ą
ź
ródło podniety, wi
ę
c kobieta nie mo
ż
e
pokazywa
ć
włosów. Obyczajów religijnych, które współistniej
ą
z
nowoczesno
ś
ci
ą
, jest znacznie wi
ę
cej. Kobieta nie mo
ż
e by
ć
sam na sam
z m
ęż
czyzn
ą
, bo Koran mówi,
ż
e tam, gdzie pojawia si
ę
kobieta i
m
ęż
czyzna, tam zaraz pojawia si
ę
te
ż
diabeł. Oni s
ą
dumni ze swej
religii, kultury i wyobra
ż
am sobie,
ż
e gdy słysz
ą
teraz, co si
ę
o nich
mówi i pisze w naszej cz
ęś
ci
ś
wiata, strasznie ich to denerwuje.
A czy w kategoriach rywalizacji z cywilizacj
ą
Zachodu oni maj
ą
poczucie przegranej? Bo przecie
ż
widz
ą
w telewizorach ten bogaty
ś
wiat
- wspaniał
ą
nowoczesn
ą
architektur
ę
, samochody, nowinki techniczne.
- My
ś
l
ę
,
ż
e z tym jest ró
ż
nie. Trzeba pami
ę
ta
ć
,
ż
e mówimy o 1,3 mld
wyznawców. Inna jest perspektywa muzułmanina z Afganistanu, inna z
Arabii Saudyjskiej, inna z Nowego Jorku. Na pewno muzułmanie z
biednych krajów, ci którzy poko
ń
czyli uniwersytety i maj
ą
zarazem
poczucie zmarginalizowania w
ś
wiecie, mog
ą
czu
ć
si
ę
przegranymi w
kategoriach cywilizacyjnych. To wywołuje w nich agresj
ę
. Zarazem maj
ą
ś
wiadomo
ść
,
ż
e w ich r
ę
kach jest wielkie bogactwo
ś
wiata, czyli ropa
naftowa. Wiedz
ą
,
ż
e gdyby zamkn
ąć
kurek z rop
ą
, to cały
ś
wiat by
stan
ą
ł. To daje z drugiej strony poczucie wa
ż
no
ś
ci i siły.
A sk
ą
d w
ś
wiecie islamu bierze si
ę
tak wielka niech
ęć
, wr
ę
cz nienawi
ść
do Ameryki?
- My
ś
l
ę
,
ż
e niech
ęć
do USA wynika z trzech powodów. Po pierwsze, z
dosy
ć
powszechnego odruchu ludzkiego: bogaty budzi niech
ęć
. Po drugie,
Stany Zjednoczone stały si
ę
w dzisiejszym
ś
wiecie jedynym
supermocarstwem, a supermocarstwa nigdy nie cieszyły si
ę
w historii
miło
ś
ci
ą
ludów. Wreszcie - po trzecie - niech
ęć
powoduje równie
ż
jednoznaczne uto
ż
samianie si
ę
Ameryki z Izraelem i jego polityk
ą
na
Bliskim Wschodzie.
Nietolerancyjny islam?
Czy zaprotestowałby Pan przeciwko opinii, jak
ą
mo
ż
na czasem usłysze
ć
,
ż
e islam ze swej istoty jest religi
ą
nietolerancji? Jako przykład
podaje si
ę
w tym kontek
ś
cie koraniczne prawo szarijatu.
- To jakie
ś
pomieszanie z popl
ą
taniem. Trzeba przede wszystkim
zrozumie
ć
,
ż
e islam to religia, polityka, prawo, kultura. Nie mo
ż
na
tego rozdzieli
ć
. Nie ma w islamie poj
ę
cia: "Oddajcie cesarzowi, co
cesarskie, a Bogu, co boskie". Prawo stanowi wa
ż
n
ą
cz
ęść
islamu i
mówi, jak rz
ą
dzi
ć
społecze
ń
stwem muzułma
ń
skim.
Istotnie w szarijacie istniej
ą
te
ż
nakazy, które s
ą
stosowane tylko w
wypadku zwyci
ę
stwa skrajnego odłamu w islamie i jego nieludzkiej,
barbarzy
ń
skiej interpretacji. Np. w Afganistanie wykonuje si
ę
publicznie kar
ę
okaleczania za złodziejstwo - obci
ę
cie prawej r
ę
ki i
lewej stopy. To jest napi
ę
tnowanie człowieka na całe
ż
ycie, nie mówi
ą
c
o okrutnym bólu i cierpieniu. Szarijat w takiej formie stosuje si
ę
niezwykle rzadko - u afga
ń
skich talibów, w latach 80. w Sudanie,
równie
ż
w Arabii Saudyjskiej.
Jest to jednak kultura straszliwie represywna.
- To s
ą
ró
ż
ne rzeczy. Stosowanie wymienionych kar jest - z punktu
widzenia naszej kultury - zbrodnicze, nieludzkie, nie do
zaakceptowania. W tej sprawie nigdy si
ę
z muzułmanami nie zgodzimy.
Wyro
ś
li
ś
my w innej kulturze, w innej wierze. Nie ma co idealizowa
ć
islamu, bo on posiada cechy dla nas nie do przyj
ę
cia.
Natomiast zupełnie inn
ą
spraw
ą
jest tolerancyjno
ść
islamu wobec innych
wyzna
ń
. Na terenach, na których rozprzestrzeniał si
ę
islam,
obowi
ą
zywała zasada,
ż
e ka
ż
dy mógł wierzy
ć
, w jakiego Boga chciał,
byle tylko płacił za to podatek. Gdy muzułmanie podbijali jakie
ś
terytorium, pytali autochtonów, czy przechodz
ą
na islam. Je
ś
li nie,
musieli płaci
ć
podatek i dalej mogli wierzy
ć
, w jakiego Boga chcieli.
Słowa, które zabijaj
ą
Wygl
ą
da na to,
ż
e za spraw
ą
globalizacji wszystkiego człowiek b
ę
dzie
ż
ył w kr
ę
gu swojej kultury, ale zarazem kontaktował si
ę
z innymi
cywilizacjami, kompletnie nieprzystawalnymi do jego do
ś
wiadcze
ń
,
"niepojmowalnymi". Na ten podział nało
ż
y si
ę
rozwarstwienie mi
ę
dzy
biednymi i bogatymi. Ono z kolei b
ę
dzie pogł
ę
biało si
ę
zarówno w
wymiarze geograficznym - tzn. pewne połacie planety b
ę
d
ą
skazane na
n
ę
dz
ę
- jak i społecznym. Tym procesom b
ę
d
ą
, jak wida
ć
, towarzyszyły
wielkie iskrzenia, zamachy, gwałtowne protesty etc. Gdyby opisywa
ć
to
poprzez analogie, b
ę
dzie troch
ę
tak, jak gdyby sytuacj
ę
izraelsko-
palesty
ń
sk
ą
przenie
ść
na skal
ę
globaln
ą
.
- Nasz
ś
wiat znajduje si
ę
na rozdro
ż
u. Pewna tendencja wydaje si
ę
nieuchronna - b
ę
dziemy
ż
y
ć
w
ś
wiecie wielokulturowym. W pewnym sensie
zawsze
ż
yli
ś
my w
ś
wiecie wielokulturowym, ale nie mieli
ś
my tego
ś
wiadomo
ś
ci, bo nigdy nie było tak doskonałej komunikacji - przez
telewizj
ę
, telefon, Internet. Kto
ś
mógł prze
ż
y
ć
ż
ycie w Chinach, nie
wiedz
ą
c,
ż
e istniej
ą
Indie. Dzisiaj jest to niemo
ż
liwe. I musimy
zastanowi
ć
si
ę
, co zrobi
ć
w tej sytuacji? Proces globalizacji i
tworzenia si
ę
społecze
ń
stwa planetarnego jest nieodwracalny. Wi
ę
c albo
zaczniemy si
ę
nienawidzi
ć
, zwalcza
ć
, t
ę
pi
ć
, postrzega
ć
innego jako
wroga swojej kultury czy religii, albo zaczniemy szuka
ć
zrozumienia i
wzajemnego poznania. Przecie
ż
99 proc. konfliktów na
ś
wiecie bierze
si
ę
z wzajemnej nieznajomo
ś
ci!
Zastanówmy si
ę
, czy
ż
yj
ą
c w ró
ż
nych kulturach, cywilizacjach,
religiach, chcemy szuka
ć
w innych kulturach rzeczy najgorszych,
ż
eby
umacnia
ć
własne stereotypy, czy raczej b
ę
dziemy starali si
ę
znajdowa
ć
punkty styczne. Huntington mówi o zderzeniu cywilizacji, ale istniej
ą
przecie
ż
inne teorie mówi
ą
ce o tym,
ż
e kultury i cywilizacje mog
ą
si
ę
wzajemnie zapładnia
ć
, wzbogaca
ć
. To kwestia wyboru, jak
ą
obierzemy
drog
ę
. Ten wybór jest zupełnie decyduj
ą
cy dla przyszło
ś
ci naszej
planety. Bo je
ś
li wprowadzimy do naszego my
ś
lenia j
ę
zyk regulaminów
wojskowych, gdzie mówi si
ę
o anonimowym "nieprzyjacielu", "wrogu",
dojdzie do strasznej katastrofy. Przy dzisiejszym nasyceniu broni
ą
wszelkiego typu - atomow
ą
, chemiczn
ą
, biologiczn
ą
- bardzo łatwo
wysadzi
ć
ś
wiat w powietrze. Wczoraj uderzono w ameryka
ń
skie wie
ż
owce,
a jutro mo
ż
na zakazi
ć
wod
ę
i wytru
ć
wielkie miasto.
Albo rozpyli
ć
zarazki w
ą
glika.
- To mo
ż
e wywoła
ć
nieobliczalne procesy, nad którymi nikt nie
zapanuje, i nad którymi mało kto - póki jeszcze czas - zastanawia si
ę
dzisiaj. Wi
ę
c je
ś
li b
ę
dziemy dalej wytwarza
ć
atmosfer
ę
odwetu i
zemsty, to b
ę
dzie
ź
le. Bo dzisiaj u
ż
ycie ka
ż
dego słowa wrogo
ś
ci mo
ż
e
spowodowa
ć
nieobliczalne skutki. Ka
ż
dy, zanim wypowie słowa
nienawi
ś
ci, powinien si
ę
sto razy zastanowi
ć
. Stanowimy sze
ść
miliardów ludzi
ż
yj
ą
cych w dziesi
ą
tkach kultur, religii, j
ę
zyków,
ludzi maj
ą
cych tysi
ą
ce rozbie
ż
nych interesów, celów, pragnie
ń
,
potrzeb. Ta planetarna społeczno
ść
nie ma wspólnej skali warto
ś
ci ani
ż
adnego wspólnego autorytetu. Nikt nie ma nad ni
ą
władzy. A jest ona
tak naładowana sprzecznymi emocjami,
ż
e u
ż
ywanie dzisiaj j
ę
zyka
terroru i nienawi
ś
ci to po prostu zabawa z lontem przy beczce prochu.
I politycy, którzy nie zastanawiaj
ą
si
ę
nad kontekstem ostatnich
zamachów, podejmuj
ą
niezwykle ryzykown
ą
gr
ę
. Niepokoi mnie,
ż
e w
sytuacji, w jakiej znalazł si
ę
ś
wiat, tak mało słycha
ć
głosów rozwagi,
troski, poczucia tragedii. A przecie
ż
tak łatwo nakr
ę
ci
ć
koniunktur
ę
wojny i zniszczenia, po której si
ę
nie pozbieramy.
I je
ż
d
żą
c w ostatnich latach po
ś
wiecie, nie zauwa
ż
ył Pan nigdzie tego
rodzaju refleksji?
- Jaki
ś
czas temu król Szwecji zaprosił mnie na seminarium po
ś
wi
ę
cone
przyszło
ś
ci
ś
wiata. Mówiłem tam m.in. o rosn
ą
cych nierówno
ś
ciach, o
tym,
ż
e obecny rozwój generuje nierówno
ś
ci. I wła
ś
nie tam natkn
ą
łem
si
ę
na niezwykle interesuj
ą
c
ą
wzmiank
ę
w jakim
ś
raporcie o stanie
ś
wiata. Otó
ż
na zjawisko rosn
ą
cych w
ś
wiecie nierówno
ś
ci zwróciły
uwag
ę
... wojskowe sztaby generalne, w tym ameryka
ń
ski! Nie politycy,
nie przywódcy Ko
ś
cioła, nie filozofowie, nie pisarze, ale wojskowi!
Otó
ż
zauwa
ż
yli oni,
ż
e dzisiejszy stan
ś
wiata mo
ż
e - ze wzgl
ę
du na
niezno
ś
ne nierówno
ś
ci i n
ę
dz
ę
- doprowadzi
ć
do jakiego
ś
wybuchu.
Bombardowanie? Ale co potem?
Albo do masowych migracji, które zalej
ą
nasz bogaty lub wzgl
ę
dnie
bogaty
ś
wiat.
- Tak, bo człowiek nie jest w stanie
ż
y
ć
w atmosferze
marginalizowania, pogardy, poczucia ni
ż
szo
ś
ci. A ma potrzeb
ę
to
ż
samo
ś
ci, identyfikacji, co z kolei jest trudne w
ś
wiecie, który na
skutek nierówno
ś
ci wymusza migracje. Ka
ż
da migracja jest
wykorzenieniem, nawet je
ś
li przynosi człowiekowi lepsze warunki
ż
ycia.
Człowiek jest urodzony w jakim
ś
miejscu, do jakiego
ś
miejsca
przywi
ą
zany. Migracje niszcz
ą
poczucie przynale
ż
no
ś
ci.
Zreszt
ą
ludzie, którzy przybywaj
ą
z biednych krajów, s
ą
w swoich
nowych ojczyznach te
ż
na marginesie.
- Tak. Zwró
ć
my uwag
ę
, jak ludzie Trzeciego
Ś
wiata zmienili w ostatnich
latach taktyk
ę
. Jeszcze 20 lat temu istniał ruch tzw. pa
ń
stw
niezaanga
ż
owanych. Próbował wysuwa
ć
jakie
ś
globalne postulaty. To si
ę
ko
ń
czyło z reguły niczym. Wobec tego Trzeci
Ś
wiat zacz
ą
ł penetrowa
ć
ś
wiat rozwini
ę
ty, przenika
ć
do niego i wewn
ą
trz budowa
ć
swoje
przyczółki.
Ale nie jest to chyba przemy
ś
lana strategia? To si
ę
dzieje bezwiednie.
- Naturalnie, to instynkt, do
ś
wiadczenie nauczyło ich,
ż
e je
ś
li b
ę
d
ą
wyst
ę
powa
ć
z postulatami na forum mi
ę
dzynarodowym, nic nie osi
ą
gn
ą
. A
tak, kto
ś
wyjedzie do Francji, Anglii czy Ameryki, potem
ś
ci
ą
gnie
jednego, drugiego krewnego. Ich dzieci zaczn
ą
chodzi
ć
do szkoły, tam
przyjdzie na
ś
wiat ich potomstwo... Trzeba pami
ę
ta
ć
,
ż
e społeczno
ś
ci
Trzeciego
Ś
wiata s
ą
młode i dynamiczne, a zamo
ż
ny
ś
wiat bardzo si
ę
starzeje. Mo
ż
e niedługo sami b
ę
dziemy szuka
ć
młodej, pr
ęż
nej siły
roboczej? Dlatego tak wa
ż
ne jest,
ż
eby dzi
ś
nie zaostrza
ć
stereotypów
na temat ludzi z biednych krajów, lecz budowa
ć
ś
wiat zrozumienia
mo
ż
liwy do
ż
ycia nie tylko dla nas, ale dla wszystkich. Po prostu nie
ma innego wyj
ś
cia.
Wszyscy jednak nie wyemigruj
ą
i wi
ę
kszo
ść
zostanie w biednych krajach.
Mówił Pan kiedy
ś
o cywilizacjach rozwoju i cywilizacjach przetrwania,
mi
ę
dzy którymi nie ma przenikania wzorców kulturowych i postaw
umo
ż
liwiaj
ą
cych biednym doł
ą
czenie do
ś
wiata rozwoju. Co wła
ś
ciwie
mo
ż
na zrobi
ć
? Wzi
ąć
na utrzymanie wi
ę
kszo
ść
ludzko
ś
ci? To chyba
niemo
ż
liwe. A mo
ż
e - by u
ż
y
ć
metafory Lecha Wał
ę
sy - zamiast ryby
spróbowa
ć
da
ć
im w
ę
dk
ę
?
- Tu nie chodzi o dora
ź
n
ą
pomoc - tak
ą
, jak
ą
si
ę
daje w przypadku
powodzi, trz
ę
sienia ziemi, głodu czy innego kataklizmu. Tu chodzi o
cało
ś
ciow
ą
koncepcj
ę
dobrej woli ze strony
ś
wiata rozwini
ę
tego. Taka
nigdy dot
ą
d nie powstała. Owszem, 30 lat temu kraje rozwini
ę
te
zadeklarowały przekazywanie jednego procentu swojego PKB na pomoc na
krajów najbiedniejszych. Pieni
ę
dzy tych nigdy nie przekazano.
I ów brak my
ś
lenia w kategoriach globalnej solidarno
ś
ci trwa
niezmiennie do dzi
ś
. Na wspomnianym seminarium u króla Szwecji
przedstawiciel Lekarzy bez Granic podał nast
ę
puj
ą
ce dane - w latach
80. i 90. firmy farmaceutyczne wprowadziły na rynek około 14 tys.
nowych leków. W tej liczbie znalazło si
ę
tylko 14 leków na choroby
tropikalne. A przecie
ż
dwie trzecie ludzi
ż
yje w strefie tropikalnej i
umiera na malari
ę
,
ż
ółt
ą
febr
ę
, choler
ę
.
Je
ś
li do mo
ż
nych
ś
wiata nie przemawiaj
ą
argumenty etyczno-humanitarne,
mo
ż
e z czasem przemówi pragmatyzm, zagro
ż
one bezpiecze
ń
stwo?
- To wła
ś
nie mówi
ą
ci wojskowi we wspomnianym raporcie. Je
ś
li nie
pomo
ż
emy biednym, nie zasypiemy cho
ć
w minimalnym stopniu nierówno
ś
ci
na
ś
wiecie, to si
ę
pozabijamy. Mam wra
ż
enie,
ż
e przechodzimy
dramatyczny kryzys my
ś
li humanitarnej.
Czy mówi
ą
c na pocz
ą
tku naszej rozmowy o dawnej zdolno
ś
ci Zachodu do
krytycznej autorefleksji i potrzebie samokrytyki dzi
ś
, miał Pan na
my
ś
li taki wła
ś
nie kierunek refleksji?
- Przede wszystkim. Nie jestem w stanie słucha
ć
kolejnych wypowiedzi o
islamie czy cywilizacji arabskiej, na których - nagle si
ę
okazało -
wszyscy
ś
wietnie si
ę
znaj
ą
. Albo snucia planów, kogo by tutaj zabi
ć
,
na kim si
ę
zem
ś
ci
ć
, kogo zbombardowa
ć
. Sprawców zamachów w Ameryce
trzeba oczywi
ś
cie odnale
źć
i ukara
ć
. Ale nie taki powinien by
ć
horyzont my
ś
lenia o obecnym kryzysie. Je
ś
li b
ę
dziemy my
ś
le
ć
jedynie o
militarnym odwecie, daleko nie zajedziemy. Je
ś
li po zbrojnej
odpowiedzi wrócimy do błogostanu, w jakim tkwili
ś
my przez ostatni
ą
dekad
ę
, za chwil
ę
znów co
ś
wprawi nas w przera
ż
enie.
Dziesi
ęć
lat temu po upadku Zwi
ą
zku Radzieckiego wahadło globalnych
nastrojów wskazywało stuprocentowy optymizm. I nagle jednego dnia
odwróciło si
ę
ono w stron
ę
przera
ż
enia, trwogi. Jak to mo
ż
liwe?
- Sygnały zapowiadaj
ą
ce katastrof
ę
były - jak powiadam - znacznie
wcze
ś
niej, lecz je ignorowano. Zabawiali
ś
my si
ę
- wracam do formuły
Neila Postmana - na
ś
mier
ć
.
Jak Pana zdaniem ów kryzys zadziała na ameryka
ń
skie społecze
ń
stwo?
- To było zawsze społecze
ń
stwo oparte na wielkiej mobilno
ś
ci,
ruchliwo
ś
ci. I my
ś
l
ę
,
ż
e jak teraz wsz
ę
dzie poustawia si
ę
bramki,
kontrole, ochroniarzy, agentów, a ludzie b
ę
d
ą
sparali
ż
owani strachem,
Ameryka mo
ż
e zmieni
ć
si
ę
nie do poznania. Do tej pory była "wrz
ą
cym
tyglem" kultur, ras, religii, stylów
ż
ycia. Mam nadziej
ę
,
ż
e zachowa
te cechy.
11 wrze
ś
nia unaocznił, jak strasznie kruchy jest ten nasz
ś
wiat.
Ś
wiadomo
ść
tej krucho
ś
ci wydaje mi si
ę
niesłychanie wa
ż
na - dla
dalszej refleksji o
ś
wiecie, a przede wszystkim dalszego w nim
działania.