Hermiona westchnęła patrząc na Zakon Feniksa zebrany w gabinecie dyrektora.
- Wszyscy wiecie, że musicie być bezpieczni- powiedział Dumbledore patrząc na wszystkich
poważnie.
- Ja chcę walczyć!- krzyknął Harry.
- Ja też!- powiedział Ron.
- Zamknijcie się!- warknął Snape wchodząc do gabinetu.
- Załatwione?- zapytał Lupin.
- Wątpiłeś?- prychnął Mistrz Eliksirów i podał Dumbledorowi kilka piór.
- Jak zawsze niezawodny- mruknął z goryczą Syriusz.
- Dlaczego ja, Herm, Harry i Ron musimy się ukrywać?- zapytała nic nie rozumiejąc Ginny.
- Ponieważ jesteście dla Voldemorta celem- warknął Moddy- A teraz bez gadania, bierzcie po piórze.
Każde to świstoklik, który przeniesie was do kryjówki.
- Musimy się rozdzielać?- zapytał Harry.
- Nie macie wyboru Potter- warknął Snape.
- Nie możemy ryzykować- odezwała się McGonagall – Gdybyśmy ukryli was wszystkich w jednym
miejscu , większe prawdopodobieństwo znalezienia was!
- Będziemy wiedzieć, gdzie jest reszta?- zapytała po chwili Hermiona.
- Nie – odparł szybko Lupin.
- Nie mamy już czasu- warknął Snape.
- Masz rację Severusie- powiedział Dumbledore – Panno Granger pani pierwsza.
Hermiona szybko pożegnała się z przyjaciółmi, po czym chwyciła pióro i poczuła jak unosi się nad
ziemią.
- Panna Granger, jak miło- powiedział zimno Lucjusz Malfoy.
Hermiona rozglądnęła się i westchnęła domyśliwszy się że jest w domu Malfoy’ów.
- Musiałam być wysłana właśnie tu?- mruknęła.
- Też nie jestem zachwycony- warknął.
- Więc trzeba było się nie zgadzać- odpowiedziała wzruszając ramionami.
- Pyskata jesteś- powiedział podnosząc brew w górę- Ale jeżeli sądzisz, że możesz się do mnie tak
zwracać to jesteś w błędzie- warknął.
- A co mi pan zrobi?- zapytała krzyżując ręce na piersi- Jestem miła dla osób, które traktują mnie z
szacunkiem!
- Ode mnie tego nie oczekuj!- odparł – Mrużko!
Obok Hermiony zmaterializowała się skrzatka, kłaniając się nisko.
- Tak panie?- zapytała.
- Pokaż Granger jej pokój!- rozkazał i wyszedł.
- Kretyn- mruknęła Hermiona, po czym zwróciła się do Mrużki- Jestem Hermiona!
- Panna Granger!
- Mów do mnie Hermiona- poprawiła ją z uśmiechem.
- Pani Hermiona- powiedziała skrzatka kłaniając się.
- Przynajmniej już nie panna Granger- mruknęła Hermiona. Gdy znalazła się już w swojej sypialni,
rozejrzała się dookoła i westchnęła.
Chciała walczyć, a nie siedzieć bezczynnie… u Malfoy’a! Dobrze, że Harry i Ron nie mają pojęcia u
kogo
Dumbledore ją ukrył. Jeżeli by wiedzieli na pewno nie obyło by się bez awantury…
Nagle obok niej pojawiła się Mrużka, Hermiona pisnęła przerażona szukając różdżki.
- Oj przestraszyłaś mnie- wymamrotała , gdy się uspokoiła.
- Ja przepraszam!- zawołała Mrużka kłaniając się nisko- Mrużka się ukarze , Mrużka….
- Zabraniam ci się krzywdzić!- powiedziała stanowczo Hermiona.
- Ale ja muszę !- odpowiedziała płaczliwie Mrużka.
- Nie !- Hermiona kucnęła przed nią – Nie masz za co się karać! Nie chcę żebyś robiła sobie krzywdę,
dobrze?
-Pani jest dobra- powiedziała po chwili milczenia – Dawno Mrużka nie spotkała dobrych ludzi!
- Masz mnie- odparła Hermiona.
- Pan Malfoy karze Pani zejść na kolację- powiedziała Mrużka , ukłoniła się i zniknęła.
Hermiona spojrzała na swoje ubranie. Jeansy i bluza nie są chyba odpowiednie do kolacji z
Malfoy’em?
Jednak postanowiła się nie przebierać, zeszła na dół i skierowała się do jadalni.
Lucjusz siedział już przy stole.
- Każesz na siebie czekać- warknął.
- Nie umarł Pan z głodu- odpowiedziała ze słodkim uśmiechem.
- Na Twoje nieszczęście nie- odparł i klasnął w dłonie, a na stole pojawiły się parujące potrawy.
Hermiona dopiero wtedy poczuła jak bardzo jest głodna. Z uśmiechem zabrała się za jedzenie.
Jedli w milczeniu, Hermiona przyzwyczajona była do gwarnych posiłków, czy to w Hogwarcie czy w
Norze, więc nie wytrzymała długo.
- Ma pan zamiar się odezwać?- zapytała przewracając oczami.
- Nie mam ochoty- warknął.
- Za to ja mam – powiedziała i zamyśliła się- Dom jest piękny, ale strasznie ponury…
- Masz zamiar negować wystrój arystokratycznego dworu?- zapytał patrząc na nią wściekle- Może w
waszym… środowisku…
- W naszym środowisku?- powtórzyła – Jeżeli chodzi panu o środowisko szlam, to jest lepiej
wychowane
niż tacy zidiowaciali arystokraci!- powiedziawszy to wstała i wyszła z jadalni.
Wściekła skierowała się do swojego pokoju, lecz po drodze ujrzała uchylone drzwi. Gnana
ciekawością
zaglądnęła do środka i zachwycona ujrzała wielką bibliotekę. Weszła niepewnie do środka i z czcią
dotykała starych i bardzo cennych ksiąg. Nie wiedziała ile czasu spędziła w pomieszczeniu.
- Mogłem się spodziewać, że tu się zaszyjesz- usłyszała zimny głos Malfoy’a.
Spojrzała na niego znad wielkiej księgi.
- Która godzina?- zapytała.
- Po czwartej rano- odpowiedział.
- Więc dlaczego pan nie śpi?- zdziwiła się.
-Ponieważ byłem na spotkaniu z Czarnym Panem- warknął.
- Nic panu nie jest?- zawołała zrywając się z fotela.
- A co cię to interesuje?- zapytał marszcząc czoło.
- Próbuje być miła- odpowiedziała przewracając oczami- Pan też powinien spróbować.
- Nie mam na to ochoty- warknął i wyszedł z biblioteki.
- A byłoby miło- wyszeptała i odłożywszy książkę ruszyła do swojej sypialni.
Wstała dopiero w południe. Nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca, stanęła przed dębowymi drzwiami i
nieśmiało zapukała.
- Wejść- gdy usłyszała jakże miłe zaproszenie, weszła do środka- Czego Pani chce?
- Może mogłabym w czymś pomóc?- zapytała cicho.
- Na przykład w czym?- zapytał z ironią.
- No… Nie wiem – powiedziała rozglądając się po gabinecie- Mogę pomóc Mrużce…
- Mrużce nie trzeba pomagać- warknął.
- No to może pomogę panu w pracy?- zaproponowała.
- Nie znasz się na tym – odparł.
- Więc niech mnie pan nauczy- odpowiedziała wzruszając ramionami.
- Może się na coś przydasz- warknął i podał jej teczki- Znajdziesz w nich dane o wszystkich
śmierciożercach, masz zaznaczyć najważniejsze rzeczy.
- Dobrze- odparła z uśmiechem.
- Czemu się szczerzysz? – zapytał.
- Cieszę się , że mogę pomóc- odpowiedziała wzruszając ramionami i zabrała się do pracy.
Co dzień pomagała Lucjuszowi w przeglądaniu akt, rzadko rozmawiali, najczęściej wymieniali
zdawkowe
opinie na temat danej osoby.
Hermiona dowiedziała się wiele rzeczy od Mrużki.
Wiedziała dzięki niej, że gdy Narcyza uciekła od Lucjusza i wpływu Czarnego Pana, Voldemort z
wściekłości doprowadził Malfoy’a do ciężkiego stanu.
- Dlaczego?- zapytała Hermiona zaskoczona.
- Ponieważ Pani Narcyza uciekła, a to dla męża powinien być wstyd i hańba- powiedziała skrzatka.
-A co się z nią teraz dzieje?
- Pani nie powie nikomu, prawda?- skrzatka spojrzała na nią poważnie.
- Oczywiście, że nie- obiecała.
- Pani Narcyza wyjechała do Rzymu, gdzie ma rodzinę. Ona już nie jest Panią Malfoy- powiedziała
Skrzatka.
- Rozwiedli się?- zapytała zdziwiona Hermiona.
- Tak- odpowiedziała Mrużka.
Hermiona nie wiedziała dlaczego poczuła się nagle szczęśliwa…
Następnego dnia miała wszystkiego dość. Malfoy na każdym kroku ją obrażał, nie wiedziała czemu,
ale nie zamierzała tego tolerować.
- Granger idiotko nadal siedzisz nad tymi samymi aktami?!- warknął wściekły wchodząc do gabinetu.
- Nie ,siedzę nad podłogą- odpowiedziała nawet na niego nie spojrzawszy.
- Kretynka- mruknął.
- Mógłby pan znaleźć jakieś inne określenia dla mnie- powiedziała wstając- Te już mi się znudziły
nadęty
arystokrato!- powiedziawszy to wyszła z wysoko uniesioną głową.
- Granger- mruknął, jakby to była największa obelga na świecie.
Hermiona nie wiedziała co się z nią dzieje… gdy widziała blondyna jej serce zaczęła szybciej bić, lecz
wmawiała sobie, że to z nienawiści , no bo jaki byłby inny powód?
Miłość…- usłyszała w swojej głowie.
- Co?!- wykrzyknęła prostując się na kanapie gdzie czytała książkę.
- Zaczęłaś już do siebie gadać Granger?- zakpił Malfoy.
- Chciałam porozmawiać z kimś inteligentnym w tym domu, a Mrużka gdzieś wyszła- powiedziała z
wrednym uśmieszkiem.
- Myślisz że jesteś taka zabawna?- zakpił.
-Bardzo- odpowiedział.
- Mylisz się- warknął.
- Nie prawda- zaprzeczyła i uśmiechnęła się wiedząc, że zaraz zaczną się kłócić. Uwielbiała to,
ponieważ
tylko wtedy Lucjusz Malfoy ściągał z twarzy maskę i okazywał emocję.
I nie pomyliła się. Ich kłótnia trwała godzinę, lecz później zmieniła się w poważną rozmowę. Od tej
pory
ich relacje się zmieniły. Malfoy zaczął z nią rozmawiać, co sprawiało jej ogromną przyjemność.
Jedynym minusem w ich relacji było jej serce… musiała przyznać że pokochała tego cynicznego
człowieka.
- Granger nie czytaj tyle- warknął Malfoy wychodząc z kominka.
- I jak było na spotkaniu?- zapytała wstając z fotela.
- Czarny Pan był dziś zadowolony- mruknął.
- To chyba dobrze- powiedziała niepewnie.
- Dla mnie na pewno- warknął.
- Chcesz coś zjeść?- zapytała patrząc na niego z troską.
- Nie – odpowiedział i nalał sobie ognistej, po czym usiadł na fotelu i zamyślił się.
Hermiona siedziała przez chwilę w milczeniu, lecz nie wytrzymała długo.
- Czego się dowiedziałeś?- zapytała.
- Będzie atak na jakąś mugolską wioskę- mruknął- Dumbledore szykuje Zakon na walkę.
- To dobrze- powiedziała cicho.
- Tak- odparł od niechcenia i zamknął oczy.
- Nie będę ci przeszkadzać- odezwała się i wstała.
- Takie to straszne siedzieć ze mną w jednym pomieszczeniu?- zakpił.
- To nie jest takie straszne- mruknęła spuszczając głowę.
- Coś ty powiedziała?- warknął podchodząc do niej.
- Nie jest dla mnie… jestem zak… lubię z tobą spędzać czas- dokończyła z rumieńcem. O mało się nie
wygadała. Co by powiedział, gdyby wyznała mu miłość? Byłby zaskoczony? Zniesmaczony?
- Granger co chciałaś powiedzieć?- zapytał.
Hermiona przeklęła w duchu, pierwszy raz od dawna nie wiedziała co zrobić…
- Czekam- warknął.
- To sobie poczekasz- odpowiedziała i szybko skierowała się do wyjścia.
- Stój!- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Hermiona westchnęła, domyślała się , że Malfoy wyciągnie z niej nawet siłą wyznanie które może być
dla
niego tematem do drwin. Odetchnęła głęboko i nie odwracając się powiedziała:
- Chciałam powiedzieć, że przez ten czas spędzony w twoim towarzystwie, poznałam cię lepiej i ….
Możesz uznać to za śmieszne, ale zakochałam się w tobie- gdy skończyła w salonie zaległa cisza.
Hermiona z
trudem powstrzymywała łzy, Malfoy się nie odezwał, więc może wyjść… przecież nie musi słuchać
drwin
które zaraz się zaczną…
- Powiedziałem stój!- warknął gdy zaczęła iść.
- Po co?- zapytała spuszczając głowę.
- Jesteś idiotką- powiedział.
- Słyszałam już to kilkadziesiąt razy więc…- zaczęła lecz nie dokończyła gdy odwrócił ją do siebie i
pocałował namiętnie- Lucjuszu…
- Zamknij się na chwilę- warknął i znów zamknął jej usta pocałunkiem.
Gdy oderwali się od siebie Hermiona spojrzała na niego zdezorientowana.
- Nie jesteś zły?- zapytała cicho.
-Dlaczego mam być zły?
- Wyznałam ci miłość- powiedziała rumieniąc się.
- Słyszałem- odparł z kpiącym uśmieszkiem.
- To takie zabawne?- oburzyła się i próbowała uwolnić się z jego objęć.
- Nie szarp się Granger- warknął i przyciągnął ją do siebie bliżej- Słuchaj uważnie, bo nie mam
zamiaru się powtarzać!
- Mhy- mruknęła zagryzając ze zdenerwowania wargę.
- Nie pozwolę ci odejść, więc…- zaczął.
- Nie pozwolisz?- zapytała z nadzieją.
- Miałaś nie przerywać- warknął.
- Nie prawda!- powiedziała z uśmiechem- Miałam słychać uważnie!
- Na jedno wychodzi , więc zamilcz- rozkazał.
- Dobrze- obiecała i wtuliła się w niego mocno.
- Cholera Granger potem o tym porozmawiamy- warknął i wziąwszy ją na ręce zaniósł do swojej
sypialni.
Hermiona obudziła się i zdezorientowana spojrzała na pogrążonego we śnie Malfoy’a.
Po chwili przypomniała sobie ich wczorajszą rozmowę i namiętną noc…
Nagle zorientowała się , że Lucjusz nie powiedział nic o swoich uczuciach, więc może nic do niej nie
czuje?
- Granger nie kręć się –warknął blondyn nie otwierając oczu.
- Musimy porozmawiać- powiedziała poważnie.
- Nie mamy o czym- mruknął Lucjusz przytulając ją do siebie.
- Mamy- zaprotestowała.
Malfoy westchnął i wypuścił ją z objęć. Usiadł, po czym zapalił papierosa.
- Mów co chcesz i miejmy to za sobą- warknął.
Hermiona poczuła się w tym momencie zawstydzona, przykryła się szczelnie kołdrą i spojrzała na
niego zarumieniona.
- Dlaczego tak się zachowujesz?- zapytała cicho.
- Jak?- zapytał zimno.
- Jakbyś był człowiekiem bez serca- odpowiedziała.
- Bo nim jestem Granger – warknął.
- Ta noc nic dla ciebie nie znaczyła?- zapytała zranionym głosem.
- Masz zamiar robić mi wyrzuty?- zadrwił.
- Nie – odpowiedziała ze łzami w oczach i zaczęła wstawać z łóżka.
Malfoy zaklął , zgasił papierosa i przyciągnął ją do siebie. Hermiona pisnęła gdy przygniótł ją na
łóżku.
- Nie rycz- warknął.
- Co cię to obchodzi?- załkała.
- Cholera Granger, jestem Malfoy!- wykrzyknął i położył się na plecach obok dziewczyny która
spojrzała na niego zdziwiona.
-Przecież wiem- mruknęła- O tym nie można zapomnieć!
- Więc dlaczego karzesz mi gadać o uczuciach?!- warknął.
-Nic ci nie karze- odpowiedziała ze smutkiem w głosie- Po prostu chcę wiedzieć… czy ja… czy ty…
po
prostu chcę wiedzieć czy jestem dla ciebie kimś więcej niż szlamą!
- Przespałem się z tobą!- powiedział jakby to była oczywista odpowiedź.
- I co? Mam być ci wdzięczna , że się poświęciłeś?- zawołała ze złością.
- Cholera – warknął i pocałował ją namiętnie- Zależy mi na tobie , zrozumiano?!
Hermiona spojrzała mu w oczy i przygryzła wargę.
- Tak- wyszeptała.
- To dobrze- powiedział i wstał z łóżka, po czym skierował się do łazienki.
Hermiona szybko pobiegła do swojego pokoju, by nie widział łez płynących po jej policzkach.
- Zależy mu na mnie- mruknęła i spojrzała w okno- Ale to nie oznacza że mnie kocha…
Spuściła głowę, gdy przeszyła ją myśl, że za niedługo znudzi się nią. Zależy mu… Ronowi też na niej
zależało, ale nie na tyle by z nią być. Wolał Lavender która spełniała wszystkie jego zachcianki…
Hermiona zrozumiała co ją zabolało… właśnie te słowa „Zależy mi na tobie”.
Bała się, że tak jak dla rudowłosego nie będzie… za seksowna? Ona nigdy nie jest seksowna! Nie
będzie
cnotką? Ona jest cholerną cnotką! Uważa, że nie idzie się do łóżka z facetem jeżeli się go nie kocha!
Westchnęła , wzięła prysznic , przebrała się, po czym skierowała się do gabinetu Lucjusza by zająć się
pracą.
- Dlaczego uciekłaś?- warknął, gdy weszła. Siedział za biurkiem. Wyglądał tak dumnie i
niedostępnie…
- Nie uciekłam, tylko poszłam się odświeżyć- odpowiedziała siadając na fotelu i wzięła do ręki akta.
- Uciekłaś- powtórzył zimnym głosem.
- Dobrze uciekłam!- krzyknęła zrywając się na równe nogi- Zadowolony?
- Dlaczego?- zapytał z beznamiętnym wyrazem twarzy.
- Bo ci na mnie zależy!- prychnęła i wyszła trzaskając drzwiami.
Malfoy spojrzał zdumiony na zamknięte drzwi , po czym marszcząc czoło wyszedł za Gryfonką.
Wszedł do jej pokoju bez pukania. Stała przy oknie ze spuszczoną głową.
- Wytłumacz- zażądał.
- Ronowi też na mnie ZALEŻAŁO – wyznała cicho.
- Porównujesz mnie do Weasley’a?- warknął Malfoy.
- Nie ciebie… może trochę… - odetchnęła głęboko i spojrzała na niego poważnie- Po prostu się boje!
Boję się, że nie czujesz do mnie …mh- przerwała.
- Boisz się, że cię nie kocham- domyślił się i prychnął- Jesteś idiotką Granger.
Hermiona odwróciła od niego wzrok.
- Patrz na mnie- rozkazał, podszedł do niej i chwycił ją za podbródek. Dziewczyna nie mając wyjścia
spojrzała mu w oczy- Jesteś idiotką, jeżeli sądzisz, że wziąłbym cię do łóżka, gdybym nadal traktował
cię
jak szlamę! Może nie jestem wzorem cnot, ale nie wykorzystuje kobiet! Więc zapamiętaj sobie
Granger , że jak mówię , że mi na tobie zależy, to jest równoznaczne z głębszymi uczuciami! I masz
nie porównywać mnie z tym kretynem Weasley’em! Zrozumiałaś?!
- Tak- odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
- I dobrze- warknął, po czym pocałował ją namiętnie.
- Przepraszam- wyszeptała gdy oderwali się od siebie.
- Masz za co- powiedział ostro, lecz gdy zobaczył jej smutne oczy złagodniał- Ciesz się , że cię
kocham-
mruknął i wyszedł.
Hermiona stała przez chwilę w szoku, by po chwili uśmiechnąć się promiennie.
Gdy po chwili weszła do gabinetu, Malfoy zajmował się pracą, więc nie chcąc mu przeszkadzać, także
zajęła się swoimi obowiązkami.
Nagle w salonie coś huknęło. Hermiona pisnęła.
- Zostań tu- warknął Lucjusz i wybiegł.
Gryfonka przerażona czekała , aż wróci. Bała się o niego, ale postanowiła go posłuchać… jeżeli to
któryś ze śmiercożerców, lepiej by jej nie zauważył! Mogłoby to spowodować zdekonspirowanie
Lucjusza! A na to nie mogła pozwolić!
Po dziesięciu minutach blondyn wrócił. Hermiona nie wiele myśląc podbiegła i rzuciła mu się na
szyję.
- Nic ci nie jest?- zapytała przytulając się do niego mocno.
- No, no Granger robisz za opiekunkę?- zakpił Snape stając obok Lucjusza.
- Na pewno nie twoją- warknął Malfoy i nie pozwolił się odsunąć zarumienionej Hermionie - Mów
dlaczego wysadziłeś mi połowę salonu!
- Był źle urządzony- odpowiedział Mistrz Eliksirów. Podszedł do barku i nalał sobie Ognistej Whisky.
Malfoy prychnął i spojrzał na przyjaciela uważnie.
- Mów!
- Czarny Pan chce nas dzisiaj widzieć- powiedział wypijając zawartość szklanki.
- Cholera - blondyn puścił Hermionę – Granger wyjdź!
- Nie- powiedziała stanowczo.
- Nie?- zdziwił się Snape patrząc na Gryfonkę.
- Nie panie profesorze- powtórzyła stanowczo.
- Coś ty z nią zrobił?- warknął w stronę Lucjusza.
- Nie twoja sprawa- odpowiedział rozbawiony Malfoy- Jak chce niech zostanie.
- Owinęła sobie ciebie wokół palca- zakpił.
- Zdziwiony? – zapytał Malfoy unosząc wysoko prawą brew.
- Nie bardzo- odparł Snape.
- Możecie wreszcie przejść do sedna? - odezwała się wreszcie Hermiona.
- Pyskata- warknął Snape i spojrzał na blondyna- Czarny Pan zwołał spotkanie wewnętrznego kręgu!
- Ale znak Lucjusza…- zaczęła Hermiona.
- Dlatego tu jestem- przerwał jej Snape – On chce wiedzieć tylko zewnętrzny krąg, bez żadnych
innych
osób, bez rozgłosu…
- A gdyby był ktoś obok osoby z kręgu i wiedział, że Voldemort wzywa innych, a jego nie, byłyby
pytania…
- Brawo Granger – Snape uśmiechnął się krzywo- Bez Pottera i Weasley’a jednak nadal masz coś
takiego
jak mózg!
- A niby dlaczego bez nich miałabym nie mieć?- zapytała zakładając ręce na piersi.
- Przy nich nawet sklątka jest mądrzejsza- warknął – Malfoy musimy iść.
- Zaraz- powiedział blondyn.
Snape prychnął i zostawił ich samych.
- Uważaj na siebie – wyszeptała Hermiona wtulając się w niego mocno.
- Postaram się- mruknął z ironią.
Hermiona spojrzała na niego z napięciem.
- Jak wrócisz, będę czekała- obiecała.
- Idź spać- warknął- Wrócę późno…
- To nie o to chodzi , prawda?- zapytała.
- Masz nie oglądać mnie w takim stanie- powiedział stanowczo.
- Będzie aż tak źle?- przeraziła się.
- Gorzej – mruknął.
- Będę czekać- postanowiła i pocałowała go namiętnie.
- Żebyś później nie żałowała – warknął i wyszedł szybko z gabinetu.
Hermiona weszła do sypialni Lucjusza i położyła się na jego łóżku z książką w ręku, lecz nie mogła
się na
niczym skupić, cały czas zastanawiając się co dzieję się z Lucjuszem… O piątej rano Hermiona
usłyszała jak ktoś otwiera drzwi sypialni. Pisnęła przerażona, gdy ujrzała Lucjusza całego we krwi,
cudem stojącego na
nogach.
- Lucjusz!- krzyknęła szybko wyskakując z łóżka. Pomogła blondynowi położyć się na posłanie, po
czym
rozpięła jego szatę. Gdy zobaczyła ciało pokryte ranami i bliznami , łzy pojawiły się w jej oczach.
- Wyjdź stąd- warknął.
- Nie- powiedziała stanowczo- Leż spokojnie kochanie- wyszeptała czule i pocałowała go w czoło.
Chwyciła różdżkę i zaczęła leczyć ciało Lucjusza. Gdy skończyła przywołała do siebie miskę z wodą
oraz
szmatkę i zaczęła zmywać krew z twarzy blondyna.
- Lepiej się czujesz?- zapytała cicho.
- Tak- odparł krótko zamykając oczy.
- I tak ma być- mruknęła.
- Wyjdziesz za mnie- usłyszała stanowczy głos Lucjusza. Zastygła ze szmatką w ręku.
- Co powiedziałeś?- zapytała, lecz blondyn już spał. Spojrzała na niego zdumiona. Nie wiedziała czy
się nie przesłuchała… choć miała nadzieję, że nie.
Położyła się obok Lucjusza i przytuliła się do niego delikatnie. Uśmiechnęła się, gdy poczuła jak
przyciąga ją do siebie bliżej.
Gdy obudziła się Malfoy jeszcze spał. Po cichu wyszła z łóżka i poszła do kuchni, gdzie Mrużka
szykowała już śniadanie.
- Witam Pani Hermiono- Skrzatka skłoniła się.
- Witaj – Hermiona uśmiechnęła się do niej przyjaźnie.
- Pan nie krzyczał- powiedziała niespodziewanie Mrużka.
- A dlaczego miałby krzyczeć?- zdziwiła się Hermiona.
- Zawsze, gdy chce mu ktoś pomóc on krzyczy, że nie potrzebuje pomocy- odpowiedziała poważnie
skrzatka.
- Jeżeli by to ode mnie zależało, zawsze bym o niego dbała- mruknęła.
- Pan jest szczęśliwy- powiedziała pewnie Mrużka- Pan nigdy nie pozwolił Pani Narcyzie pomóc
sobie,
wyrzucał ją! A pani pozwolił!
Hermiona przygryzła wargę zastanawiając się nad słowami stworzenia.
- Możesz przygotować jakieś pożywne śniadanie dla Lucjusza?- poprosiła skrzatkę.
- Oczywiście- Mrużka uśmiechnęła się i chwilę później Hermiona wróciła do sypialni z pełną tacą
jedzenia. Lucjusz właśnie wyszedł z łazienki owinięty jedynie w ręcznik.
- Dlaczego już wstałeś?- zapytała stawiając tace na łóżku.
- Obudziłem się- warknął i podszedł do niej z groźnym wyrazem twarzy- Jak mówię , że masz wyjść,
masz to zrobić!
- Nie- zaprotestowała stanowczo. Malfoy spojrzał na nią zdumiony. Nikt mu nie pyskował, a ona robi
to codziennie.
- Jesteś wkurzająca- warknął.
- Może tak, ale to nie zmienia faktu że będę o ciebie dbała!- powiedziała i zarzuciła mu ramiona na
szyję- Lucjuszu pozwól mi na to.
- A mam wyjście?- prychnął.
- Nie- odpowiedziała ze śmiechem i pocałowała go czule.
- Słyszałaś co wczoraj powiedziałem?- zapytał, gdy usiadł na łóżku i zabrał się za jedzenie.
- Tak- wyszeptała i usiadła obok niego.
- Mówiłem poważnie, Dumbledore przychodzi dzisiaj i udziela nam ślubu- warknął.
Hermiona spojrzała na niego zaszokowana.
- Jak dzisiaj?- wyjąknęła.
- A co ci nie pasuje w dzisiejszym dniu?- zapytał ostro.
- To, że nie oświadczyłeś mi się - powiedziała i spojrzała na niego oczekująco.
- Cholera Granger- mruknął- Wyjdziesz za mnie?
- Tak- wykrzyknęła i pocałowała go namiętnie.
- Szybko się zgodziłaś – zaśmiał się, gdy oderwali się od siebie.
- Miałam grać niedostępną?- zapytała z krzywym uśmieszkiem- Jeżeli tego chcesz… w noc poślubną
zamknę się w łazience!
- Szkoda byłoby drzwi- mruknął.
- Drzwi?- zdziwiła się.
- Wywarzyłbym je – warknął.
- Kocham cię – wyszeptała z czułym uśmiechem.
- Wiem- powiedział i przytulił ją do siebie – Ja ciebie też kociaku.
- Kociaku…- powtórzyła i spojrzała mu w oczy- Ładnie…
- Pięknie- powiedział patrząc na jej zarumienioną twarz.
- Pocałujesz mnie wreszcie?- zapytała ze śmiechem, Lucjusz nie miał zamiaru kazać jej długo
czekać…
Wieczorem przybył Dumbledore. Po rozmowie sam na sam z Lucjuszem , poprosił do gabinetu
Hermionę.
- Panno Granger muszę być pewien że nic nie dzieję się bez pani zgody – powiedział poważnie
dyrektor.
- Kocham Lucjusza profesorze- odpowiedziała Hermiona z uśmiechem- Wiem , że to się wszystko
stało
bardzo szybko, ale…
- Wcale nie szybko panno Granger- przerwał jej z dobrodusznym uśmiechem- Trwa wojna , należy się
cieszyć każdą chwilą z ukochaną osobą, nie ma na co czekać…
- Zgadzam się z tym – powiedziała Hermiona.
- Więc jak sądzę jest pani zdecydowana zostać żoną Lucjusza?- zapytał.
- Tak- odpowiedziała stanowczo.
- Więc nie każmy mu dłużej czekać- zaproponował.
I tak oto Hermiona Granger została Panią Malfoy.
Nie było nikogo, kto oglądałby tę piękną choć krótką ceremonie, nie było nikogo kto widziałby łzy
szczęścia Hermiony i zadowolony uśmiech Lucjusza, nikt nie będzie mógł opowiadać z jakim
uczuciem
Malfoy całował swoją żonę… nikt oprócz Albusa Dumbledora który prowadził tę ceremonie i był
jedynym
jej świadkiem.
Hermiona czuła się jako Pani Malfoy … wyjątkowo. Była szczęśliwa, że Lucjusz należy do niej. O
małżeństwie wiedział tylko dyrektor i Snape który przybył dzień po ceremonii i w szoku wypił całą
butelkę
Ognistej gdy dowiedział się, że panna- wiem- to –wszystko została żoną Malfoy’a.
Lucjusz często wracał ze spotkań z Czarnym Panem w ciężkim stanie, lecz za każdym razem
Hermiona
czekała na niego z niepokojem i leczyła wszelkie rany.
Minął miesiąc od ślubu, Hermiona tęskniła za przyjaciółmi , rodziną, lecz zdawała sobie sprawę że
wojna jest coraz bliżej i nie może ryzykować spotkania z nimi. Zajęła się więc zmianami w domu i
pomocy
Lucjuszowi. Co jakiś czas pomagała warzyć eliksiry Snape’owi, który korzystał z laboratorium w
piwnicach dworu.
Nie wiedziała, że wszystko miało się zaraz zmienić.
Hermiona wbiegła do domu i szybko skierowała się do gabinetu gdzie spodziewała się znaleźć
Lucjusza. Gdy weszła do środka blondyn pochylał się nad jakimiś dokumentami, gdy ją zobaczył
uśmiechnął się krzywo.
- Gdzie się tak śpieszysz?- zapytał.
- Mam ci coś , bardzo, bardzo, bardzo ważnego do powiedzenia!- powiedziała siadając na jego biurku.
Malfoy spojrzał na nią spod przymrużonych oczu, gładząc delikatnie nogi żony.
- Co się stało?- zapytał.
- Byłam u madame Pomfrey - powiedziała.
Lucjusz od razu usiadł prosto i spojrzał na nią uważnie.
- Co ci dolega?- zapytał poważnie.
- No wiesz, że od kilku dni się źle czułam…- zaczęła z lekkim uśmiechem.
- Hermiono, do cholery co ci jest!- warknął tracąc cierpliwość.
- Jestem w ciąży- powiedziała i czekała na jego reakcję.
Malfoy przeniósł wzrok na jeszcze płaski brzuch żony.
- Cholera- przeklął.
- Nie cieszysz się?- zapytała ze łzami w oczach, w następnym momencie pisnęła , gdy w jednej chwili
znalazła się na kolanach blondyna.
- Nigdy nie mów takich głupot- warknął i pocałował ją czule.
- Bałam się , że nie będziesz szczęśliwy- wyznała cicho.
- Granger nieraz wątpię w twoją inteligencje- powiedział kręcąc z niedowierzaniem głową.
- W moją?- zapytała marszcząc czoło- A jak miałam myśleć? Zauważ, że jeszcze pół roku temu
uważałeś
mnie za nic nie wartą szlamę!
- Kociaku , rozmawialiśmy już o tym- mruknął całując ją szybko.
- Wiem , ale tak przypominam- odpowiedziała wzruszając ramionami.
- Granger zapamiętaj, że cię kocham i to dziecko też! - powiedział poważnie.
- Cieszę się – wyszeptała wtulając się w niego mocno- Tylko jest jeden problem!
- Jaki?- zapytał zaniepokojony.
- Nazywam się Malfoy- odpowiedziała z chytrym uśmiechem.
- W rzeczy samej- przyznał całując ją namiętnie.
Następnego dnia przybył Dumbledore.
Gdy Hermiona weszła do salonu , ujrzała jak Lucjusz w skupieniu słucha dyrektora.
- Witam profesorze- Hermiona spojrzała na starego czarodzieja z uśmiechem.
- Dzień dobry Hermiono- odparł dyrektor i wymienił znaczące spojrzenia z Lucjuszem.
- Stało się coś?- zapytała zaniepokojona.
- Musisz się spakować i przenieść się do Nory- powiedział Dumbledore.
- O czym pan mówi?- zdziwiła się Hermiona.
- Wojna się zbliża, Voldemort na pewno będzie chciał mieć Lucjusza przy sobie- powiedział dyrektor.
- Nie zostawię męża!- odparła stanowczo Hermiona.
-Nie masz wyjścia!
- Mam- powiedziała stanowczo zakładając ramiona na pierś- Nie mam zamiaru odchodzić i nie zmusi
mnie Pan do tego!
- Hermiono z uwagi na…
- Nie interesuje mnie to!- przerwała – Nie odejdę! Koniec dyskusji!
- Sądzę że dyrektor ma rację!- odezwał się poważnie Malfoy.
- Że co?!- Hermiona spojrzała na męża ze złością – Czy ty właśnie karzesz mi odejść?!
- Granger wiesz, że chciałbym żebyś była przy mnie, ale…
- Ale co?!- krzyknęła kładąc ręce na biodra.
- Tu nie będziesz bezpieczna- powiedział patrząc na nią z napiętym wyrazem twarzy.
- Ale ja nie chcę odchodzić!- wykrzyknęła zalewając się łzami.
- Cholera- warknął Malfoy i zagarnął płaczącą Gryfonkę w objęcia- Nie chcę żebyś odchodziła, ale
pomyśl o naszym dziecku!
- Boję się o ciebie-wyszeptała wtulając się w niego mocno.
- Nic mi nie będzie- obiecał stanowczym głosem.
- Ale ja nie chcę cię zostawiać- wykrzyknęła wyplątując się z jego objęć.
- Nie będę z tobą dyskutować- warknął- Przenosisz się do Nory!
- A jeżeli powiem nie to co?!-zapytała buntowniczo.
- Zaciągnę cię tam siłą!- powiedział poważnie.
- Świetnie , no to proszę- odparła wzruszając ramionami.
- Hermiono robimy to dla twojego dobra- odezwał się dobrodusznym głosem Dumbledore.
- Dla mojego dobra rozdzielicie mnie z Lucjuszem?- krzyknęła z niedowierzaniem.
- Granger!- Lucjusz stracił cierpliwość i wziąwszy żonę na ręce wyniósł ją z salonu- Poczekaj Albusie,
Hermiona zaraz będzie gotowa!
Blondyn wniósł ją do sypialni i kopniakiem zamknął drzwi. Postawił ją na podłodze i przytulił mocno.
- Nie chcę- załkała wtulając się w niego mocno.
- Wiem kocie, ale to jedyne wyjście- powiedział całując ją w czubek głowy.
- Obiecaj, że będziesz na siebie uważał! Bardzo uważał!- poprosiła błagalnym głosem.
- Nie uwolnisz się ode mnie- obiecał.
- Trzymam cię za słowo- wyszeptała i pocałowała go.
- Musisz iść – powiedział Lucjusz i jednym machnięciem różdżki spakował jej rzeczy.
- Jeszcze to- odezwała się podchodząc do szafy i wyciągając z niej jego koszule.
Malfoy uśmiechnął się lekko i spakował swoją własność do jej kufra, następnie wysłał go do Nory.
Zeszli do salonu , gdzie czekał na nich Dumbledore.
- Przeniesiemy się za pomocą sieci fiuu- zdecydował wchodząc do kominka i czekając aż Hermiona
zajmie obok niego miejsce.
- Masz na siebie uwa….- zaczęła , lecz Lucjusz przerwał jej namiętnym pocałunkiem.
- Wszystko będzie dobrze- wyszeptał jej do ucha- Gdy to wszystko się skończy, przyjdę po ciebie!
- Obiecujesz?
-Oczywiście! – powiedział stanowczo – Należysz do mnie!
- Kocham cię- załkała Hermiona.
- Ja ciebie też - wymruczał całując ją czule, delikatnie położył rękę na jej brzuchu- Masz dbać o siebie
i
dziecko, zrozumiano?!
- Tak- odparła i pocałowała go ostatni raz po czym stanęła obok dyrektora. Zanim zniknęli , ostatni raz
spojrzała na Lucjusza Malfoy’a i poprosiła Merlina by nad nim czuwał.
Gdy Hermiona znalazła się w Norze od razu pobiegła do pokoju Ginny, pozostawiając Dumbledora z
Panią Weasley.
- Herm , co się stało?- zapytała rudowłosa, gdy zobaczyła zapłakaną przyjaciółkę.
- Dużo rzeczy- załkała Hermiona rzucając się przyjaciółce w ramiona.
- Opowiedz- poprosiła Ginny prowadząc Hermionę na jedno z łóżek.
Hermiona opowiadała, rudowłosa słuchała, wtrącając co jakiś czas swoje zdanie.
Poszły spać dopiero nad ranem. Ginny martwiła się o przyjaciółkę, ale obiecała sobie, że będzie ją
wspierać!
- Jak to jesteś w ciąży?- wykrzyknął Ron , gdy dwa tygodnie później Hermiona postanowiła
wszystkim
powiedzieć o dziecku.
- Normalnie Ronald- odpowiedziała przewracając oczami.
- Kim jest ojciec?- zapytała zaniepokojona Pani Weasley.
- Nie mogę wam powiedzieć- wyszeptała spuszczając głowę.
- Hermiona wszystko wyjaśni, gdy przyjdzie czas!- odezwała się Ginny wspierając przyjaciółkę.
- Jak wyjaśni?!- krzyknął Ron- Niech powie teraz!
- Uspokój się Ron- upomniała go Pani Weasley- Hermiona nie powinna się denerwować!
- Dziękuję – Hermiona uśmiechnęła się z wdzięcznością do kobiety- Ja naprawdę nie mogę teraz…
- Rozumiemy Herm, ale po prostu się o ciebie martwimy- powiedział Harry patrząc na nią uważnie.
- Nic mi nie jest, muszę poczekać do końca wojny - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
Po dwóch miesiącach nadszedł ten dzień… Wielka Bitwa…
Wszystko rozegrało się szybko. Aurorzy wraz z Zakonem stoczyli walkę z Voldemortem i jego
poplecznikami. Wygrało dobro… Harry pokonał Czarnego Pana.
Hermiona wraz z Ginny czekały w Norze na wieści, gdy dowiedziały się,że to koniec padły sobie w
ramiona z płaczem. Każda cieszyła się z innego powodu. Rudowłosa, że nareszcie będzie mogła być
szczęśliwa z Harrym, a Hermiona, że nareszcie ujrzy Lucjusza! Przysyłał jej listy, lecz to jej nie
wystarczyło, chciała by był
przy niej…
Lecz na to musiała jeszcze trochę poczekać. Wiedziała, że teraz Lucjusz musi być oczyszczony w
Ministerstwie, Zakon musi przedstawić go jako swojego szpiega… to niestety może potrwać..
Dwa tygodnie później
- Hermiono kto jest ojcem twojego dziecka?- zapytał po raz dziesiąty dzisiaj Ron.
- Daj mi spokój- odpowiedziała nie odrywając wzroku od czytanej książki.
-Ronald zajmij się czymś, a Hermionie pozwól czytać- powiedziała stanowczo Pani Weasley.
- Ja chcę tylko wiedzieć kto jest ojcem , czy to takie dziwne?- zapytał oburzony Ron.
- Gdy Hermiona będzie gotowa sama nam powie- odezwała się Ginny wchodząc do salonu.
- Świetnie- warknął Ron i wyszedł trzaskają drzwiami.
Hermiona westchnęła zamykając książkę i spojrzała z wdzięcznością na Ginny.
- Dziękuje- mruknęła.
- Herm, on jak i reszta powinna się dowiedzieć- powiedziała cicho rudowłosa.
- Wiem- odparła Hermiona – Po prostu chcę im powiedzieć, gdy Lucjusz tu będzie… cały i zdrowy!
- I tak będzie- pocieszyła ją Ginny- Wojna się skończyła, potrzeba jeszcze kilku dni, by wszystko
wróciło do normy, na pewno wtedy wróci!
- Nawet nie wiem, czy jest ranny, czy …
- Hermiono nie zamartwiaj się- poprosiła ją rudowłosa- Pamiętaj o dziecku!
-Pamiętam- odpowiedziała stanowczo- ale chciałabym żeby był z nami , a Dumbledore zdecydował że
muszę siedzieć tutaj!
- Wiesz, że to dla Twojego dobra- powiedziała Ginny- Pomyśl , że mogłoby się coś stać dziecku!
Nagle do salonu wbiegł Harry.
- Co się stało?- zaniepokoiła się Ginny.
- Nie uwierzycie Malfoy tu jest!- powiedział i spojrzał uważnie na Hermionę, która wciągnęła głośno
powietrze- Mówi ,że przyszedł, bo w domu jest coś co do niego należy!
- Naprawdę, tak powiedział?- zapytała Hermiona z promiennym uśmiechem.
- Tak- odpowiedział Harry.
Hermiona szybko wybiegła na zewnątrz. Cała rodzina Weasley’ów zebrała się przed domem, Ron
patrzył
na Lucjusza Malfoy'a z nienawiścią, natomiast Molly i Artur z zaskoczeniem.
- Nie ma tu nic co do pana należy- powiedział Ron.
- Jest- warknął Lucjusz i spojrzał na Hermionę- Chodź!
Hermiona spojrzała na niego groźnie , szybko podeszła i w następnej chwili wszyscy byli światkami
jak Hermiona Granger uderza Lucjusza Malfoy’a.
- Ty idioto!- krzyknęła kładąc ręce na biodrach- Bitwa była dwa tygodnie temu! To czternaście dni! A
nie
liczę ostatniego miesiąca, gdzie dostawałam od ciebie po jednym liście na trzy dni! Ciekawe co przez
ten
czas robiłeś! Nie pomyś….- Lucjusz zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Hermiona zarzuciła
mu ręce na szyję i przyciągnęła bliżej- Tęskniłam!
- Wiem- wyszeptał jej do ucha.
- Nigdy więcej nie zostawiaj mnie na tak długo- poprosiła ze łzami w oczach.
- Możesz być tego pewna- powiedział stanowczo.
- Nic ci nie jest?- zapytała patrząc na niego uważnie.
- Mówiłem że nic mi nie będzie- powiedział pocałował ją czule i spojrzał na Rona z szyderczym
uśmiechem- Jak widać jednak mieliście coś co do mnie należy!
- Hermiono odejdź od niego!- rozkazał Ron.
- Nie rozkazuj mojej żonie Weasley- warknął Malfoy.
- Żonie?- powtórzyła zdumiona Pani Weasley.
- Ja..- Hermiona spojrzała na rodzinę rudzielców ze zmartwioną miną- Nie wiedziałam jak wam
powiedzieć…
- Normalnie!- wykrzyknął Ron- Że ten śmierciożerca cię zmusił… zgwałcił cię?
- Ronald pogięło cię?- Ginny spojrzała na brata z niedowierzaniem.
- Przeproś Lucjusza- rozkazała Pani Weasley.
- Nie mam zamiaru!- warknął Ron.
- Hermiono dlaczego nam nie powiedziałaś?- zapytał Harry.
- Nie musi wam się spowiadać- warknął Malfoy.
-Kochanie- Hermiona spojrzała na niego z proszącą minką.
- Nie patrz tak na mnie , to nie działa- warknął blondyn.
- Właśnie że działa- odpowiedziała pewnie Hermiona.
- Może- mruknął i westchnął- Jeżeli cię zdenerwują zabije!
- Wiem, wiem, a ich szczątki dodasz do jednego z eliksirów Severusa- powiedziała przewracając
oczami.
- Może wejdźmy do środka-zaproponowała Pani Weasley.
Gdy znaleźli się w salonie Hermiona usiadł obok Lucjusza na kanapie, ten objął ją ramieniem, a Ron
wciągnął głośno powietrze, na co blondyn uśmiechnął się szyderczo.
- No to powiedz Herm jak to się wszystko zaczęło- poprosił Harry.
- Gdy Dumbledore kazał nam się ukryć, mnie skierował do Lucjusza, wierząc, że tam nikt nie będzie
szukał szlamy- powiedziała z niechęcią wymawiając ostatnie słowa, na co blondyn pocałował ją w
czubek głowy. Hermiona spojrzała na niego z uśmiechem i kontynuowała opowieść- Na początku nie
za bardzo się
dogadywaliśmy, Lucjusz był bardzo…mh… był idiotą wierzącym w czystość krwi!
- Miło słuchać, jak żona mówi o mnie idiota- mruknął z przekąsem Lucjusz.
- Byłeś nim kochanie- powiedziała z uśmiechem i pocałowała go czule- Ale się na szczęście
zmieniłeś!
- Zamiast cię chronić, zrobił ci bachora!- wykrzyknął Ron.
Hermiona pisnęła, gdy w sekundę później rudzielec został przyciśnięty do ściany przez Lucjusza,
który
wyciągnął różdżkę i mierzył nią w szyje Rona.
- Nazwij jeszcze raz moje dziecko bachorem- wysyczał blondyn groźnym głosem- A pozbawię
Twoich
rodziców, najmłodszego syna!
- Lucjuszu!- Pani Weasley krzyknęła zaniepokojona.
- Ronald przeproś!- rozkazał Pan Weasley.
- Kochanie zostaw go- poprosiła Hermiona podchodząc do męża.
- Nie mam na to ochoty- warknął Malfoy.
- Proszę cię- Hermiona pociągnęła za rękę blondyna , który prychnął i puścił rudzielca.
- Ronald usiądź i zamilcz!- powiedziała Pani Weasley głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Ron spojrzał na Malfoy’a z nienawiścią i usiadł w fotelu nie odezwawszy się ani słowem.
- Hermiono opowiadaj dalej – poprosił Harry.
- Nasze dziecko nie jest bachorem- powiedziała stanowczo Hermiona patrząc na Rona- Zaszłam w
ciążę w naszą noc poślubną- tu przytuliła się do Lucjusza- Dwa miesiące temu Dumbledore kazał mi
wracać do
Nory, ze względu na zbliżającą się wojnę- powiedziała z goryczą.
- Dla Twojego dobra- wtrąciła Ginny.
- Może- przyznała Hermiona wzruszając ramionami- Ale jak miałam zareagować, gdy przyszedł i
powiedział , że w tej chwili mam się pakować?
- Co zrobiłaś?- zapytał zaciekawiony Fred.
- Zrobiła awanturę- odpowiedział za nią Lucjusz z krzywym uśmieszkiem.
- Co? Hermiona?!- wszyscy popatrzyli zaskoczeni na byłą Gryfonkę.
- Hormony- mruknęła niepewnie- Dzień wcześniej dowiedziałam się , że jestem w ciąży, a dyrektor
kazał
mi odejść od męża! W dodatku mój drogi małżonek podzielał jego zdanie!
- I wtedy Hermionie puściły nerwy – domyśliła się Ginny.
- Skąd ty o tym wiesz?- zapytał Ron patrząc na siostrę ze zmrużonymi oczami.
- Powiedziałam jej- odpowiedziała Hermiona.
- Więc ona wiedziała!- wykrzyknął zbulwersowany Ron- A jakoś nam nic nie powiedziałaś!
- Nie krzycz na nią!- warknął Lucjusz.
- I my tego…- zaczął Fred.
- Nie widzieliśmy!- dokończył George.
- Hermiona krzycząca na Dumbledora!- powiedział z niedowierzaniem Harry.
- Nie krzyczałam!- zaprzeczyła gwałtownie Hermiona, a widząc rozbawione spojrzenie męża,
westchnęła- Może podniosłam trochę głos…
- Trochę?- powtórzył z kpiną w głosie Lucjusz.
- Dobrze, może trochę przesadziłam, ale to twoja wina!- powiedziała wskazując na niego
oskarżycielsko
palcem.
- To nie była wcale moja wina- zaprzeczył.
-Była! Nie trzeba było przyznawać dyrektorowi racji!- odparła i założyła ręce na pierś.
- Mionka nie obrażaj się!- zachichotała Ginny.
- Kociaku – wymruczał jej do ucha Lucjusz. Hermiona słysząc to przezwisko uśmiechnęła się do
niego czule.
- Dobra tym razem wybaczam- powiedziała cicho i pocałowała go szybko.
- Musisz to robić?- zapytał z obrzydzeniem Ron.
- Co robić?- zdziwiła się Hermiona.
- Całować tego…tego starego zboczeńca!- krzyknął Ron.
- To jest mój mąż Ronaldzie!- powiedziała stanowczo.
- I robimy więcej niż całowanie,Weasley- warknął Malfoy z dumnym uśmieszkiem- Mam cię
uświadomić
skąd się biorą dzieci?
- Lucjuszu!- wykrzyknęła zarumieniona Hermiona.
- Ronaldzie prosiłam cię o coś!- powiedziała Pani Weasley.
- Jak wy możecie nie reagować , na to, że ten śmierciożerca dobiera się do Hermiony?- zapytał
zdumiony.
- Lucjusz walczył po naszej stronie- przypomniał Pan Weasley stanowczym głosem- Uspokój się ,
albo
wyjdź!
Ron z niepyszną miną siedział cicho w fotelu, gdy reszta rodziny i Harry rozmawiali z Państwem
Malfoy.
Hermiona weszła wraz z Lucjuszem do Malfoy Manor i z uśmiechem rozejrzała się wokoło.
- Ale tęskniłam za domem- powiedziała cicho.
- Tylko za domem?- zapytał rozbawiony.
- No jeszcze za…- zaczęła z figlarnym uśmiechem , podchodząc do niego i kołysząc biodrami-
Tęskniłam
jeszcze za … Mrużką!
Powiedziawszy to pocałowała zdumionego męża i ruszyła do salonu.
- Za Mrużką?- powtórzył Lucjusz łapiąc ją na ręce. Hermiona pisnęła i zarzuciła mu ramiona na szyje.
- No jeszcze troszeczkę… tak ociupinkę… za tobą- wyszeptała z ustami przy jego ustach, po czym
pocałowała go namiętnie.
- Granger już nigdy stąd cię nie wypuszczę- powiedział stanowczo Malfoy, gdy leżeli w łóżku.
- Trzymam cię za słowo- mruknęła zaspanym głosem wtulając się w niego mocniej.
Malfoy uśmiechnął się dumnie obrzucając spojrzeniem swoją żonę, przytuloną do niego. Za kilka
miesięcy pojawi się dziecko … Malfoy przymknął oczy i zamyślił się.
Kilka miesięcy temu nienawidził tej smarkuli, a dziś jest jego żoną i matką jego dziecka… i był
szczęśliwy.
Hermiona spojrzała na wielką choinkę w salonie i z uśmiechem podała córeczce szklanego aniołka do
zawieszenia. Czterolatka ostrożnie zawiesiła ozdobę na najniższej gałązce i z radością podbiegła do
matki.
- Ładnie?- zapytała Rose.
- Pięknie- powiedziała i pocałowała ją w czoło.
- Kiedy przyjdzie tata?- zapytała ziewając- Gdzie jest?
- W pracy , ale zaraz powinien wrócić- odpowiedziała z uśmiechem.
Hermiona uśmiechnęła się. Mała zawsze czekała na Lucjusza, który właśnie dla niej zjawiał się przed
jej
pójściem spać, by móc utulić ją do snu.
Był wspaniałym ojcem, co dla niektórych osób było zaskoczeniem.
- Tata!- zawołała Rose gdy Lucjusz wyszedł z kominka. Złapał córeczkę na ręce i pocałował w
policzek.
- Cześć maleńka- powiedział i podszedł z córką do Hermiony- Witaj kocie.
- Witaj- odpowiedziała czule i pocałowała go namiętnie na powitanie.
- Bleee- zawołała Rose patrząc na rodziców.
- Nie bleee, tylko mhh- zaśmiała się Hermiona.
- Tatusiu podoba ci się choinka?- zapytała ziewając Rose.
- Oczywiście, wspaniale ją ubrałaś- powiedział i spojrzał na swoją już zasypiającą córeczkę- Pójdę ją
położyć.
- Będę czekać- odpowiedziała i z uśmiechem patrzyła jak blondyn wychodzi z Rose.
Po pół godzinie wrócił. Podszedł do Hermiony i objął ją od tyłu.
- Jak ci minął dzień?- zapytała wtulając się w niego mocniej.
- Nowa miotła wyścigowa właśnie weszła do sprzedaży- mruknął całując ją w szyję.
- Mam dla ciebie prezent- powiedziała i wręczyła mu małe pudełeczko.
- Co to jest?- zapytał zaskoczony.
-Prezent- zaśmiała się i odwróciła w jego stronę- Nie chcę czekać do świąt!
Malfoy uśmiechnęła się do niej po czym rozwiązał opakowanie. Hermiona zagryzła wargi ze
zdenerwowania gdy Lucjusz widząc zawartość nie odezwał się ani słowem.
- Cieszysz się?- zapytała po chwili.
- Będziemy mieli następne dziecko?- zapytał.
- Tak- przytaknęła i pisnęła gdy przyciągnął ją mocno do siebie i pocałował namiętnie.
- Kocham cię- powiedział gdy oderwali się od siebie.
- Wiem skarbie- zaśmiała się i zarzuciła mu ramiona na szyję- Ja ciebie też i Rose także.
- Muszę kupić Dumbledorowi prezent- warknął.
- Dlaczego?- zdziwiła się. Lucjusz uwielbiał dawać prezenty, ale tylko swojej rodzinie. Chęć
obdarowania
kogo innego nie była w jego gestii.
- Gdyby nie zakwaterował cię tu…
- To czy tak bym cię zdobyła- przerwała mu z czułością.
- Jesteś pewna siebie – mruknął.
- Wiem -zaśmiała się- A co do prezentu , to wiem co mógłbyś mu kupić- powiedziała całując go w
szczękę.
- Co?- zapytał z ciekawością.
- Skarpetki- odparła.
- Skarpetki?- zapytał zaskoczony.
- Mhy gdy Harry odnalazł zwierciadło Air Engard Dumbldore wyznał mu co w nim widział, i były to
skarpetki!- powiedziała z uśmiechem.
- Skarpetki- powtórzył rozbawiony Lucjusz i pocałował żonę- Potem o tym pomyślę- warknął i
wziąwszy ją na ręce ruszył do sypialni.
Dzień później dyrektor otrzymał paczkę, zaciekawiony otworzył ją od razu i zaśmiał się widząc pudło
wypełnione skarpetami w najróżniejsze wzory. Spojrzał na nadawcę.
- Skarpety za żonę? Mój najlepszy interes!- mruknął oglądając z zachwytem swój prezent.