Św. Tersea od Jezusa - Wołania duszy do Boga
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
1
O nędzy życia ziemskiego. - Ciężkie staje się jej życie, bo odłącza ją od
widzenia
Boga.
-
Chce
służyć
Bogu
jak
najlepiej,
ale wszystko
jej
przeszkadza w tej służbie i miłości. - Żali się więc Bogu ukrytemu w jej duszy.
1. O życie, życie! Jak możesz trwać, zostając z dala od Życia twego? Czym, w
takim osamotnieniu, pustkę twoją zapełnisz? Co poczniesz, kiedy wszystkie
sprawy twoje pełne są niedoskonałości i niedostatków? Kto cię pocieszy,
duszo moja, miotana nawałnościami tego burzliwego morza? Płaczę nad sobą
a bardziej jeszcze płaczę nad tym czasem, kiedy żyłam, nie płacząc nad sobą.
O Panie! Jakże słodkie są drogi Twoje! Lecz kto może chodzić nimi bez
bojaźni? Boję się żyć bez służenia Tobie - a kiedy chcę Ci służyć, niczego w
tej służbie mojej nie znajduję, co by mię zadowoliło, niczego, czym bym się
choć w cząstce wypłaciła z tego, com Tobie winna. Pragnęłabym, zdaje mi się,
całą istnością moją oddać się Twej służbie, a gdy dobrze się przypatrzę nędzy
mojej - widzę, że nic nie zdołam uczynić dobrego, jeno to, co Ty mi dasz.
2. O Boże mój. Miłosierdzie moje! Co uczynię, abym się nie pozbyła tych
wielkich rzeczy, które Ty czynisz ze mną? Twoje sprawy święte są i
sprawiedliwe, cena ich jest nad wszelką cenę i mądrość ich nad wszelką
mądrość - boś Ty sam, Panie, nieskończona Mądrość! Gdy umysł mój
rozważa dziwy Twoje, wola się żali, bo chciałaby być wolną od wszelkiej
przeszkody, aby
mogła swobodnie miłować
Ciebie. Ale umysł, wśród
niedostępnych jemu Twoich wielmożności, nie zdoła dosięgnąć Ciebie, aby
Cię poznał takim, jakim jesteś. Serce zaś, choć wielkim pożądaniem pożąda,
cieszyć się Tobą nie może, bo zatrzymane jest w tym dusznym więzieniu
ciała śmiertelnego. Wszystko więc biedną duszę krępuje, wszystko staje się
na
przeszkodzie
jej
miłości.
Znalazłam
jednak
pewną
pomoc
w
rozpamiętywaniu Twojej boskiej wielkości, w której jaśniej widzę moje
nieprzeliczone nędze.
3. Na co to mówię, Boże mój? Komu się żalę? Kto mię usłyszy, jeśli nie Ty,
Ojcze i Stwórco mój? Na cóż więc potrzebne moje słowa, kiedy Ty bez słów
znasz mój ból. Ty o Boże, którego tak jasno widzę mieszkającego w moim
wnętrzu? Taki to zawsze mój nierozum! Lecz, ach, mój Boże! Skąd mogę
mieć tę pewność, że nie jestem odłączona od Ciebie? O biedne moje życie, że
musisz żyć w takiej niepewności, nie mogąc mieć bezpieczeństwa w rzeczy
tak nieskończenie ważnej! Któż by ciebie mógł pragnąć, kiedy jedyny pożytek,
jakiego po tobie spodziewać się można, to jest pełnienie we wszystkim woli
Bożej, tak jest niepewny i tak zagrożony?
2
O pociąganiu bliźnich do Boga. - Pociąga ją samotność, bo w niej znajdzie
ukojenie swej tęsknoty za Bogiem. - Bóg jednak pragnie, by opuszczała tę
samotność dla oddawania posług bliźnim, przez które może ich pociągnąć do
Niego. - Kto bliźniego nie miłuje, nie miłuje Boga.
1. Często, Panie mój, zastanawiam się nad tym, że na to nieznośne cierpienie,
jakim jest życie bez Ciebie, nie ma chyba innej ulgi, jeno samotność. Tu
przynajmniej dusza znajduje odpocznienie przy Tym, który sam jest jej
odpocznieniem. Prawda, że i tu nie może się cieszyć Tobą z zupełną swobodą,
skutkiem czego męka jej nieraz w dwójnasób się wzmaga. W porównaniu
jednak z tą drugą męką, jaką sprawia konieczność przestawania ze
stworzeniami i opuszczania dla nich samotnej z Stwórcą rozmowy - tamta
wydaje się rozkoszą. Lecz jak się to dzieje, Boże mój, że dla duszy,
pragnącej jedynie Tobie być przyjemną, odpocznienie takie staje
się
umęczeniem? O potęgo miłości Bożej! Jakże różne są twoje skutki od tych,
jakie sprawia miłość światowa! Miłość światowa uchyla się od towarzystwa
drugich, lękając się, by jej nie pozbawiono tego, co posiada. Miłość Boża,
przeciwnie, tym jest większa, im więcej Bogu przybywa miłośników i rozkosz
jej to tylko zasępia, gdy widzi, że nie wszyscy cieszą się tym dobrem
najwyższym. Stąd to, o Dobro moje, pochodzi, że duszę wśród najwyższych
pociech, jakich przy Tobie używa, żal ogarnia na wspomnienie tych, którzy
tymi pociechami gardzą, którzy je mają utracić na wieki. Tym żalem
ściśniona, dusza szuka towarzyszów i ochotnie opuszcza swoje pociechy,
skoro się jej zdaje, że zdoła w czym przyczynić się do tego, by inni zapragnęli
ich i o nie się starać zechcieli.
2. Lecz, Ojcze mój niebieski, czy nie lepiej by było te pragnienia odłożyć do
czasu, gdy dusza mniej hojną będzie czuła w sobie obfitość słodkości Twoich,
a tymczasem, póki je ma, cieszyć się nimi? O Jezu mój, jakże wielka jest ta
miłość Twoja, którą miłujesz synów ludzkich! Bo to jest największa przysługa,
jaką Ci oddać może dusza, gdy dla miłości bliźnich i dla ich zbawienia, Ciebie
opuści! W istocie jednak nie opuszcza Cię, oddając się tym posługom,
przeciwnie, pełniej Cię wówczas posiada! Mniej bowiem sobie dogadza i mniej
słodyczy Twoich używa, ale za to cieszy się wielką radością, że Tobie przynosi
pociechę. Widzi także, że rozkosze tej ziemi i te nawet, które zdają się
pochodzić z Twego daru, niepewne są póki żyjemy w tym śmiertelnym ciele,
jeśli z nimi nie idzie w parze miłość bliźniego. Kto bliźniego nie miłuje, nie
miłuje Ciebie, Panie mój, który tak wielką ofiarą krwi swojej okazałeś tę
zbytnią miłość, jaką umiłowałeś synów Adamowych.
3
O nieszczęściu obrażania Boga. - Zachwyca ją wielka chwała, jaką Bóg
przygotował swoim wybranym. - Jest jednak wiele dusz, które nie pamiętają
o tym, zapominają o Bogu i posuwają się do tego zuchwalstwa, że Go
obrażają. - Blaga gorąco Boga, by oświecił tę straszną ślepotę grzeszników.
1. Rozmyślając o tej chwale, którą Ty, Boże mój, zgotowałeś tym, którzy aż
do końca wytrwają w pełnieniu Twej woli i te trudy i boleści, jakimi Syn Twój
nabył tę chwałę; jako mało my na nią zasługujemy, a jak ogrom Twej miłości,
która nas tak wielkim kosztem swoim nauczyła miłować, zasługuje na to,
byśmy jej nie odpłacali niewdzięcznością - dusza moja głębokim przejęła się
smutkiem. Jak to być może. Panie, by to wszystko wyszło nam z pamięci, by
człowiek śmiertelny do takiej doszedł ślepoty, by śmiał Ciebie obrażać? O mój
Zbawicielu, jakże strasznie, w tej zapamiętałości swojej nieszczęsny sam
siebie poniża! A jakże wielka jest dobroć Twoja, że w samejże chwili, gdy
grzeszymy, Ty raczysz wspomnieć na nas, i gdy my grzechem naszym cios
śmiertelny w Ciebie wymierzamy, Ty znowu nam rękę podajesz i z tej
zapamiętałości do opamiętania się nas przywołujesz, abyśmy się starali i
prosili Ciebie o uzdrowienie! Błogosławiony niech będzie tak łaskawy Pan i
błogosławione to wielkie Jego miłosierdzie! Niech Mu będą dzięki i uwielbienie
wieczne za takie miłościwe Jego zmiłowanie!
2. O duszo moja, błogosław na każdy dzień tego Boga wielkiego! Jak to być
może, by kto przeciwko Niemu powstawał? O jakże srogim potępieniem
będzie sama wielkość łaski dla tych, którzy ją odrzucili! Ty sam, Boże mój,
racz temu nieszczęściu zaradzić! O synowie człowieczy, dopókiż twardego
serca będziecie?
Dopókiż
nieczułością
waszą
odpychać
będziecie tego
najsłodszego Jezusa? Jakże to, czy może sądzicie, że złość wasza powstanie
przeciw Niemu! O nie! Życie człowieka przemija jak kwiat polny, a potem
przyjdzie Syn Panny i wyda straszliwy swój wyrok. O wszechmocny Boże mój!
Kiedy wiemy, że Ty nas sądzić będziesz, czemuż nie staramy się o to, czego
nam koniecznie potrzeba, abyś w oną godzinę był nam Sędzią łaskawym?
Lecz któż by dla swej sprawy nie życzył sobie tak świętego i sprawiedliwego
Sędziego? Błogosławiony, kto w oną straszną chwilę z radością będzie mógł
Cię powitać, Boże i Panie mój! Lecz kogo Ty, Panie, podniosłeś z upadku, kto
przejrzał i poznał, jak nędznie gubił siebie dla marnej rozkoszy, i teraz już
niezłomne ma postanowienie we wszystkim, aż do końca czynić wolę Twoją,
ufny w pomoc Twojej łaski, która go nie zawiedzie (bo Ty, Boże serca mego i
Dobroci nieskończona, nigdy nie opuszczasz tych, którzy Cię miłują, i
wzywającemu Ciebie zawsze odpowiesz), jakim sposobem, Panie, może on
jeszcze żyć, nie umierając każdej chwili na wspomnienie, że taki skarb
najdroższy, jakim jest otrzymana na Chrzcie niewinność, bezpowrotnie
postradał? Ciągle umierać ze wstydu i z żalu, to dla niego życie najlepsze. Ale
dusza, tkliwie miłująca Ciebie, jak zdoła to wytrzymać?
3. Ach, przebacz, Panie, nierozum tego pytania! Snadź wyszły mi z pamięci
Twoje wielmożności i zmiłowania! Bo przecież dla grzeszników na ten świat
przyszedłeś i okupem wielkim nas odkupiłeś i za fałszywe uciechy nasze
zapłaciłeś
taką
okrutną
męką
i
krwawym
biczowaniem!
Oczy
Twoje
dopuściłeś zakrywać szydercom na uleczenie ślepoty mojej i za próżności
moje dałeś głowę Twoją zranić koroną cierniową!
O Panie, Panie! Wszystko to duszy miłującej Ciebie, nowego tylko żalu dodaje!
Ta jedna tylko pozostaje mi pociecha, że tym głośniej będzie sławione na
wieki Twoje miłosierdzie, im jawniej przed całym światem będą odkryte moje
złości! Nie wiem jednak, czy jaka pociecha zdoła kiedy uśmierzyć ten żal i
moją boleść, dopóki nie przyjdzie ten dzień, kiedy w radości oglądania Ciebie
na zawsze, utoną wszystkie nędze tej śmiertelności.
4
Uznanie swej nicości. - Myśląc o wiecznym szczęściu oglądania Boga, pragnie
coś czynić, by sobie to szczęście wysłużyć. - Czuje jednak dobrze, że
wszystkie jej uczynki są niczym przed obliczem Boga. - Ufa jednak, ze Bóg
jej dopomoże i nigdy jeszcze nie zwątpiła w Jego dobroć.
1. Czuję, Panie mój, że dusza moja ulgę znajduje i uspokojenie na
wspomnienie tej rozkoszy, którą cieszyć się będzie, jeśli z miłosierdzia Twego
dostąpi szczęścia cieszenia się Tobą na wieki. Ale pierwej chciałaby służyć
Tobie, jak Ty, służąc jej, nabyłeś dla niej to szczęście. Cóż pocznę, Panie mój?
Co zdołam uczynić dla Ciebie, Boże mój? O, jakże późno zapaliły się
pragnienia moje, a Ty Panie, jak wcześnie począłeś starać się o mnie,
pobudzać i wzywać mię, abym się wszystka oddała Tobie! Czy może kiedy
opuściłeś, Panie, nędzarza, albo odwróciłeś się od mizernego żebraka,
pragnącego zbliżyć się do Ciebie? Czy może mają jakie granice wielmożności
Twego miłosierdzia i wspaniałość Twoich darów? O Boże mój, Miłosierdzie
moje! Jakże jasno dzisiaj możesz tę boską Twoją szczodrobliwość objawić na
mnie, Twojej służebnicy! Wszechmogący jesteś, Boże wielki! - Teraz, jeśli
zechcesz, okaże się, czy dusza moja nie łudzi siebie, gdy z żalem patrząc na
czas stracony, z otuchą jednak ufa, że Ty mocen jesteś, Panie, w jednej
chwili to sprawić, że wszystką stratę odzyska, choć po ludzku zdaje się
inaczej,
bo
czasu
straconego
nikt
nie
przywoła
na
powrót.
Bądź
błogosławiony, Boże mój!
2. O Panie, wyznaję nieskończoną moc Twoją! Wszak jesteś wszechmogący i
cóż może być niemożliwe Temu, który wszystko może? Chciej, Panie mój,
chciej tylko, bo jakkolwiek jestem nędzna, przecież mocno wierzę, że Ty
możesz, cokolwiek chcesz, i im większe są te dziwne sprawy Twoje, o których
słyszę, i im pewniej wiem, żeś Ty mocen uczynić jeszcze większe, tym
mocniej utwierdza się moja wiara, tym ufniej wierzę, że uczynisz to, o co Cię
błagam! Cóż w tym dziwnego, że Wszechmogący cuda może czynić i czyni?
Przy wszystkich nędzach moich, Ty wiesz, że nigdy w życiu moim nie było tej
chwili, bym nie uznawała wszechmogącej Twojej potęgi i nieskończonego
Twego miłosierdzia. W tym przynajmniej racz mi to, Panie, policzyć w
zasługę, nie obraziłam Ciebie! Przywróćże mi, Boże mój, czas stracony, dając
mi Twoją łaskę na teraz i na przyszłość, abym się ukazała przed Tobą
obleczona w szaty godowe, wszak możesz to uczynić, jeśli zechcesz!
5
O ufności w Bogu. - Chce prosić Boga o łaski potrzebne dla utoczenia duszy,
ale widzi całą nędzę swoją. - Ufa jednak, że otrzyma o co prosi, nie dla swych
zasług, ale z samej dobroci Boga i dla tej miłości, jaką Go kocha, miłość
bowiem nadaje wartość jej prośbom.
1. O Panie mój, jak ośmieli się jeszcze prosić Ciebie o łaski, kto tak jak ja, źle
Tobie służył, i tak nie umiał zachować tego, coś mu Ty użyczył? Na jaką
wiarę może jeszcze zasługiwać, kto tyle razy Ciebie zdradził? Cóż więc
pocznę, o Boski Pocieszycielu strapionych i Lekarzu każdego, kto u Ciebie
szuka lekarstwa? Czy może lepiej będzie, że zamilczę o moich potrzebach,
czekając, aż Ty im sam zaradzisz? Z pewnością nie, bo wiedząc, jaką będzie
mnogość tych naszych potrzeb, i jaką to będzie ulgą dla nas, gdy się z nimi
wynurzymy przed Tobą, Ty, Panie mój i rozkoszy moja, kazałeś nam, byśmy
Ciebie prosili, obiecując, że nas wysłuchasz.
2. Przychodzi mi nieraz na myśl skarga owej świętej niewiasty, Marty. Sądzę,
że nie skarżyła się tylko na siostrę swoją, ale zapewne najwięcej to ją bolało,
że sądziła, iż Ty Panie, jej nie żałowałeś pracą obarczonej i mało dbałeś o to,
by zostawała przy Tobie. Zdawało się jej, że nie tyle ją miłujesz, co jej
siostrę, i to gorzej musiało jej dolegać niż trud samej pracy. Trud ten bowiem
podejmowała z wielkiej dla Ciebie miłości, a miłość wszelki trud zamienia w
pociechę. Jasno to widać z tego, że nie do siostry się zwraca ze swoją skargą,
ale wszystek żal swój przed Tobą, Panie, wylewa i swoją miłością ośmiela się
robić Ci wymówkę, że nie dbasz o nią. I odpowiedź Twoja także zdaje się to
stwierdzać, że słowa jej wypływały z tego źródła miłości. Miłość bowiem tylko
nadaje wartość wszystkiemu, i to jest owo jedno, czego potrzeba, by była tak
wielka, iżby żadna rzecz na świecie nie zdołała powstrzymać jej od miłowania.
Lecz jakże miłość nasza, Boże mój, może być tak wielka, jakiej Umiłowany
jest godzien, jeśli Ty z nią w jedno nie połączysz tej miłości, jaką mnie
miłujesz? Cóż więc? Mam się żalić i ja z tą świętą niewiastą? Nie daj Boże,
żadnego nie mam do żalenia się powodu. Zawsze mi Bóg i wiele większe
okazywał dowody miłości, niż sama o nie prosić albo pragnąć umiałam. Nie
mam więc na co się żalić, chyba tylko na tę zbytnią Twoją dobroć, z jaką tak
długo mię, Panie mój, znosiłeś. O cóż tedy ma prosić jeszcze takie nędzne,
jak ja, stworzenie? Daj mi - powiem Ci ze świętym Augustynem - daj mi,
Boże mój, co bym Ci mogła dać na wypłacenie się Tobie, choć w cząstce
jakiej, z tego mnóstwa, com Ci winna. Pomnij, że jestem dziełem rąk Twoich,
a ja niech pamiętam i coraz lepiej poznaję, że Ty jesteś moim Stworzycielem,
abym Cię coraz więcej miłowała.
6
Nie ma miłości bez cierpienia. - Choć życie się jej dłuży, choć wydaje się
gorzkie i długie, choć śmierć uważa za upragnione uwolnienie z więzów ciała,
jednak chce żyć, pracować i cierpieć tak długo, jak długo Bóg zechce. -
Wygnanie to bowiem ziemskie uważa jako pokutę za popełnione winy.
1. O rozkoszy moja. Panie wszystkiego stworzenia i Boże mój! Dopókiż
jeszcze będę czekała szczęśliwości oglądania Twego oblicza? Jaki dasz
ratunek duszy, która nie może znaleźć na tej ziemi odpoczynku poza Tobą? O
życie
długie!
O
życie
gorzkie!
O
życie
bez
życia!
O
samotności
najsamotniejsza! O cierpienie bez lekarstwa! Kiedyż, Panie, kiedyż? Co
pocznę, Dobro moje, co pocznę? Może mam pragnąć nie pragnąć Ciebie? O
Boże mój i Stworzycielu mój, który serce przeszywasz, a grot w nim nie
wyciągnięty zostawiasz, ranisz, a znaki rany niewidomymi czynisz, zabijasz, a
zabijając, życia dodajesz i czynisz co chcesz, Panie mój, bo wszechmogący
jesteś! I chcesz, mój Boże, by taki nędzny robak zniósł i wytrzymał rzeczy
tak sobie przeciwne? Niech tak będzie. Boże mój, skoro Ty tak chcesz; ja
niczego nie chcę, jeno Ciebie!
2. Lecz, o Stwórco mój, od bólu wielkiego jęk się z piersi dobywa i skarga na
to, na co nie ma rady, póki Ty nie zaradzisz! I dusza w tym dusznym
więzieniu zamknięta, pragnie swego wyzwolenia, a przy tym jednak pragnie
ani na włos nie odstąpić od tego, czego Ty chcesz. - O Chwało moja, czyń co
chcesz: albo potęguj ból duszy, mnożąc w niej miłość, albo od razu połóż mu
koniec i zabierz mię do siebie! O śmierci, śmierci, nie wiem, jak można bać
się ciebie, kiedy w tobie jest życie! Lecz kto zmarnował część życia swego nie
miłując Boga, jakże się ma nie bać ciebie? A ja właśnie tak postępowałam,
czegóż tedy
tak się
dopraszam,
czego
tak
pragnę?
Kto wie, może
zasłużonego, ach, jak zasłużonego karania za moje winy? Nie dopuszczaj
tego, o Ty, jedyne Dobro moje! Pomnij, jak drogo Cię kosztowało moje
odkupienie!
3. O duszo moja! Daj już, daj spełnić się woli twego Boga! Tego tylko tobie
potrzeba! Służ Jemu i ufaj w Jego miłosierdziu, że uleczy twój ból, gdy
pokuta za winy twoje choć nieco uczyni cię godną odpuszczenia. Nie pragnij
wesela bez cierpienia. Ale i tego, o Panie i Królu mój prawdziwy, nie zdołam,
jeśli mię Twoja boska ręka i wielmożność łaską swoją nie wspomoże. Za jej
pomocą zdołam wszystko.
7
Współżycie z Bogiem. - Podziwia dobroć Boga, którego rozkoszą jest
mieszkać z synami człowieczymi. - Bóg w swym wiecznym życiu w łonie
Trójcy Świętej był szczęśliwy, nic Mu nie brakowało. - Chciał jednak
przypuścić człowieka do współuczestnictwa w swym szczęściu, by się okazała
nieskończoną Jego dobroć. - Prosi Go więc, by nic jej nie zdołało odłączyć od
Jego miłości.
1. O nadziejo moja, Ojcze mój, Stwórco, Panie i Bracie mój prawdziwy! Gdy
wspomnę na te słowa Twoje, którymi nas upewniasz, iż "rozkoszą Twoją,
mieszkać z synami człowieczymi", dusza moja wielce się raduje. O Panie
nieba i ziemi! Jakież to słowa, i któryż grzesznik, słysząc je, może jeszcze
tracić otuchę? Czy brak Ci może, Panie, z kim byś używał rozkoszy, że
szukasz sobie takiego, jak ja, nędznego robaka? Wszak w chwili, gdy Syn
Twój przyjmował chrzest w Jordanie, słyszany był nad Nim ten głos z nieba,
że "masz upodobanie w swoim Synu. A więc wszyscy my, Panie, mamy być
na równi z Synem Twoim? O, jakiż to nadmiar miłosierdzia, jaki ogrom łaski,
na którą nigdy nie mogliśmy zasłużyć! I może jeszcze człowiek śmiertelny o
tym wszystkim nie pamiętać i zapominać tej Twojej łaskawości i swojej
godności? O Panie Ty, który wszystko wiesz i znasz serce człowieka,
wspomnij na tę wielką nędzę naszą i wejrzyj litościwie na naszą ułomność!
2. O duszo moja, rozważaj tę wielką rozkosz miłości, jaką ma Ojciec,
poznając Syna swego, i Syn, Ojca swego, i zapał święty, z jakim Duch Święty
z Ojcem i z Synem się jednoczy! Żadna z trzech Osób nie może się odłączyć
od tej miłości i od tego poznania, bo wszystkie trzy jedną są istnością.
Przedwiecznie te trzy Boskie Osoby wzajemnie siebie poznają, wzajemnie
siebie miłują, wzajemną i wspólną cieszą się rozkoszą. Na cóż im potrzebna
miłość moja? Na co jej żądasz ode mnie, Boże mój? Co na niej zyskasz? Bądź
błogosławiony, Boże mój, na wieki! Niechaj wszystko stworzenie chwali
Ciebie, Panie, bez końca, jak Ty jesteś bez końca!
3. Raduj się, duszo moja, bo choć słaba i nędzna miłość twoja, jest przecie
ktoś, kto miłuje twego Boga, jak tego jest godzien. Raduj się, że jest taki,
który zna nieskończoną dobroć i nieogarnione doskonałości Jego. Dzięki mu
czyń, iż zesłał na tę ziemię Jednorodzonego Syna swego, który Go tak zna,
jak Syn zna Ojca. Pod taką obroną, śmiało już możesz przystąpić do Niego i
błagać Go, aby, gdy w boskiej łatwości swojej raczy rozkoszą swoją zwać
mieszkanie z Tobą, dał ci tę łaskę, by żadna rzecz na świecie nie zdołała
odłączyć cię od Jego miłości! By twoją rozkoszą było radować się z
wielmożności twego Boga i coraz lepiej poznawać, jak On jest nieskończenie
godny tego, by wszystko stworzenie chwaliło Go i miłowało! I z łaski Jego,
byś i ty choć
w cząstce
zdołała się
do tego przyczynić, aby było
błogosławione imię Jego; byś prawdziwie z Przeczystą Matką Boga i
Zbawiciela twego mogła mówić: "Uwielbia dusza moja Pana".
8
Zaślepienie ludzkie. - Bóg Wszechmogący, który stworzył wszystko
i
wszystkim włada, pragnie, byśmy Go miłowali i daje nam swoje skarby. -
Ludzie jednak zapominają o tej dobroci Boga i szukają ochłody w rzeczach
niskich i grzesznych. - Blagom Pana, by uzdrowił tych zaślepionych, by ich
wyrwał z toni zgubnej i nie dopuszczał tej zniewagi, by Nim gardzono.
1. O Panie Boże mój, jakże prawdziwie Ty masz słowa życia w których
wszyscy, my ludzie śmiertelni, znaleźlibyśmy to szczęście, którego pragniemy,
gdybyśmy u Ciebie szukać go chcieli! Lecz to dziwne. Boże mój, że nie
pomnimy na Twoje słowa, zarażeni tym nierozumem i tą chorobą, które są
skutkiem złych uczynków naszych! O Boże mój! Boże, Boże Sprawco
wszystkiego stworzenia! Czymże jest cały ten świat, w porównaniu z tym
mnóstwem niezliczonych światów, które mógłbyś stworzyć, gdybyś chciał?
Wszechmogący jesteś i niepojęte są sprawy Twoje. Sprawże to, Panie, by
nigdy mi z pamięci i z myśli nie wyszły słowa Twoje.
2. Ty mówisz: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni
jesteście, a Ja was pokrzepię". Czegóż jeszcze chcemy, Panie? O co prosimy?
Czego szukamy? Czegóż ludzie na świecie chcą, gdy grzeszą i giną? - jeno
ochłody. O Boże, Boże wielki! Co znaczy ta tajemnica, gorzkich łez godna? O
jakież to straszne zaślepienie, szukać szczęścia i ochłody w tym, w czym
niepodobna ich znaleźć! Zlituj się, Stworzycielu, nad stworzeniami Twymi!
Wszak widzisz, że sami siebie nie rozumiemy i nie wiemy, czego chcemy! I z
tym, czego pragniemy, sami się rozmijamy! Oświeć nas, Panie! Widzisz, że
więcej nam potrzebne oświecenie, niż ślepemu od urodzenia, którego Ty
uzdrowiłeś. Tamten pragnął ujrzeć światło, a nie mógł, my dziś go ujrzeć nie
chcemy. O ślepoto nie uleczona! Tu, Boże mój, potrzeba, by się okazała
wszechmogąca
potęga
Twoja,
tu
właśnie
miejsce
nieskończonego
miłosierdzia Twego!
3. O Boże mój prawdziwy, wiem, jak dziwna to rzecz, o co Cię proszę, byś
miłował tych, którzy Ciebie nie miłują, byś otworzył tym, którzy nie kołaczą,
byś zdrowie przywrócił tym, którzy kochają się w słabości swojej i robią, co
mogą, aby ją jeszcze pogorszyć! Ale powiedziałeś, Panie, żeś przyszedł
szukać grzeszników, oto ich masz, oto prawdziwi grzesznicy! Nie patrz na
naszą ślepotę, Boże mój, jeno na te zdroje krwi, które Syn Twój za nas
przelał. Im złość uporniejsza, tym wspanialej niech nad nią zajaśnieje Twoje
miłosierdzie! Pomnij, Panie, żeśmy Twoje stworzenia. W Twojej dobroci i w
Twoim miłosierdziu racz nas wspomóc!
9
O upaleniu duchowym. - Wiele dusz pali się w ogniu namiętności i grzechu. -
Prosi dla nich o wodę zbawienia i pragnie gorąco, by się nie zgubiły w tych
płomieniach. - Porywa ją inny ogień, ogień Bożej miłości i w tym ogniu chce
spłonąć. - Rany Boskiego Zbawcy są źródłami orzeźwiającego napoju miłości i
pokrzepienia w znoju życiowym.
1. O litościwy, o miłościwy Panie duszy mojej! Ty jeszcze mówisz: "Jeśli kto
jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije". Jakże by nie miał cierpieć
wielkiego pragnienia, kto żywcem się pali w płomieniach pożądliwości tych
nędznych rzeczy ziemskich? Bardzo i bardzo potrzebna takiemu woda, aby
nie spłonął do szczętu! Wiem, o Panie mój, że w wielkiej dobroci Twojej
żadnemu tej wody nie odmówisz! Sam to obiecałeś, a słowo Twoje nie zwodzi.
Ale jeśli oni zapaleńcy, wzrósłszy wśród tego ognia i do niego przywykłszy,
już upalenia jego nie czują i w zaślepieniu swoim ani się zdołają upamiętać -
jaki na to sposób, Boże mój, jaki jeszcze może być dla nich ratunek? Wszak
Ty, Panie, po to przyszedłeś na świat, abyś takim upadkom zaradził!
Wspomóż więc, Panie, bo im trudniej tu zaradzić, tym jawniej okażesz
wielkość zmiłowania Twego. Wejrzyj, Boże mój i zobacz, jak co dzień rośnie
potęga Twoich nieprzyjaciół. Miej litość nad tymi, którzy sami nad sobą nie
mają litości! Kiedy nieszczęsne zaćmienie umysłu i serca już do tego ich
przywiodło, że nie chcą przyjść do Ciebie, Ty, Boże mój, przyjdź do nich! W
ich imieniu o to Cię proszę i wiem, że skoro się upamiętają, wejdą w siebie i
zakosztują Ciebie; jeszcze wstaną z martwych ci umarli.
2. O Życie, które wszystkich ożywiasz! Nie odmawiaj i mnie tej wody
najsłodszej, którą obiecujesz każdemu, kto jej pragnie. Ja pragnę jej, Panie, i
proszę o nią i idę do Ciebie! Nie ukrywaj się przede mną, bo wiesz, jak
bardzo mi Ciebie potrzeba i jako Ty sam jesteś prawdziwym lekarstwem dla
duszy, przez Ciebie zranionej! O Panie, jakże różne są rodzaje ognia w tym
życiu! O jakże słusznie powinniśmy ciągle żyć w bojaźni! Jest ogień, który
pożera duszę i jest ogień, który ją oczyszcza, aby żyła i wiecznie cieszyła się
posiadaniem Ciebie, O, żywe źródła ran mojego Boga! Jakże hojne i
przeobfite czerpałby z was na każdy dzień pokrzepienie dla duszy swojej, jak
bezpiecznie postępowałby wśród niebezpieczeństw tego nędznego życia - kto
by co dzień spragnionym sercem usta swe do was przykładał i starał się
napawać wnętrze swoje tryskającymi z was boskimi zdrojami!
10
O śmierci grzechowej. - Jakże skorzy są ludzie do obrażania Boga! - Często
ta ich zuchwałość powstaje z tego, że pamiętają tylko o miłosierdziu Boga, a
nie pamiętają o Jego sprawiedliwości. - Lituje się nad Chrystusem, którego
ludzie na nowo biczują grzechami, ale nie mniej czuje litość nad smutnym
stanem tych nieszczęśliwych, którzy idą na zatracenie. - Jakże straszną
będzie ich śmierć i męki. - Błaga Boga o litość nad nimi.
1. O Boże duszy mojej, jakże skorzy jesteśmy do obrażania Ciebie! Ty zaś,
jakże
skory
jesteś
do przebaczania
nam! Skąd w nas, Panie, taka
bezrozumna zuchwałość? Czy nie stąd, że wiemy, jak wielkie jest miłosierdzie
Twoje, a nie chcemy pamiętać na to, jak nieubłaganą jest sprawiedliwość
Twoja? "Ogarnęły mię boleści śmiertelne". O, jakaż to zabójcza złość grzechu,
że starczyło jej na zadanie Bogu śmierci, wśród takich boleści! I jakże
prawdziwie
ogarniony
jesteś,
Boże
mój,
tymi
boleściami
śmierci!
Gdziekolwiek się obrócisz, wszędzie one Cię dręczą; ze wszystkich stron
zadają Tobie rany śmiertelne.
2. O chrześcijanie! Czas już, byście powstali w obronie waszego Króla i
stanęli przy Nim w tym wielkim Jego osamotnieniu! Mała tylko garstka
wiernych przy Nim pozostała, a niezliczona jest gromada tych, którzy przeszli
na stronę Lucyfera. I co gorsza jeszcze, wielu ich zewnętrznie podaje się za
Jego przyjaciół, a po kryjomu sprzedają Go, żadnego prawie nie ma, komu
by mógł zaufać. O, Przyjacielu prawdziwy, jakże źle Ci się odpłaca, kto Cię
zdradza! O chrześcijanie, ilu was jest godnych tego miana, stańcie przy
waszym Bogu i płaczcie z Nim! Nie nad samym bowiem Łazarzem wylewał On
litosne łzy swoje, ale i nad wszystkimi, po wszystkie wieki, grzesznikami,
którzy, głusi na wołający ich wielki głos boskiej miłości, gardzą ofiarowaną im
łaską zmartwychwstania i nie chcą wyjść ze swoich grobów. I moje grzechy
także i tyle win, które przeciwko Tobie, o Dobro moje, popełniam, jasno
wonczas stały obecne przed oczyma Twymi. Niech im już będzie koniec.
Panie! Niech już będzie koniec wszystkim grzechom i moim i wszystkich
grzeszników! Wskrześ już tych umarłych! Niech głos Twój, Panie, z taką
potęgą zabrzmi w ich uszach, bo wróciło w nich życie, choć nie proszą o nie,
by głosem tym ożywieni, wyszli z ciemności grzesznych uciech.
3. I Łazarz nie prosił Ciebie, byś go wskrzesił. Wskrzesiłeś go na prośbę
niewiasty grzesznicy. Oto i dziś klęczy przed Tobą takaż, i nierównie większa,
grzesznica! Niech zaświeci nad nami Twoje miłosierdzie! Proszę Cię o to, choć
taka nędzna, za tymi, którzy Cię prosić nie chcą. Ty wiesz, Królu mój, jaką
mękę cierpię, gdy widzę ich tak niepomnych na te straszliwe męki, jakie
cierpieć będą bez końca, jeśli się do Ciebie nie nawrócą!
O, wy wszyscy, zatopieni w rozkoszach i w uciechach, nawykli czynić we
wszystkim tylko wolę swoją, miejcież litość nad sobą! Pomnijcie, co was
czeka, gdy niezadługo skończy się panowanie wasze, i staniecie się na
zawsze, na wszystkie wieki, bez końca, niewolnikami, wydanymi na pastwę
wszystkich złości piekielnych. Pomnijcie, że dziś jeszcze prosi was Ten, który,
jeśli Go nie usłuchacie, może jutro już wyda na was wyrok potępienia! Nie
ma bowiem ani jednej chwili, której byście mogli być pewni, że jeszcze żyć
będziecie! O zatwardziałości serc ludzkich! Ty, Boże mój, racz ją zmiękczyć,
według nieskończonego miłosierdzia Twego!
11
O katuszach piekła. - Jakże straszne będzie położenie duszy, która tu żyła w
wygodach
i
przyjemnościach,
gdy
zostanie
wtrącona
w
otchłań
mąk
wiekuistych! - Ciemności jej nie rozświetli żaden promyk nadziei, bo
cierpienia jej będą bez końca. - Jakże zaślepieni są ludzie, że o tym nie chcą
pamiętać i dla przemijających rozkoszy zaprzepaszczają całą swą wieczność.
- Nawołuje ich do opamiętania i blaga dla nich zmiłowania dla zasług Jezusa
Chrystusa, który za nich umarł na krzyżu.
1. O wielki Boże, wielki Boże! Jakaż to niewypowiedziana męka dla mnie, gdy
wspomnę, co się będzie działo w duszy, która tu na ziemi całe życie swoje
otoczona była i pieszczona względami, przywiązaniem, usługami, szacunkiem,
wygodami i przyjemnościami, gdy nagle, w chwili śmierci ujrzy siebie
zatraconą na zawsze z jasnym poznaniem, że zatraceniu jej nigdy nie będzie
końca! Wtedy już nie będzie w jej mocy zamykać oczy (jak to rozmyślnie
czyniła za życia, na te prawdy wiary), które ją tam całą grozą oczywistej
pewności
swojej
przytłoczą!
I
stanie
na
progu
wieczności
odarta
z
wszystkiego, w czym się lubowała, oderwana siłą od swoich rozkoszy,
których ledwo, jak jej się będzie zdawało, zdążyła zakosztować (i słusznie tak
jej się będzie zdawało, bo wszystko, co się kończy z tym życiem, jest jako
oddech, który wychodzi z ust człowieka i znika). I wtedy ujrzy się otoczona
ohydną, bez serca ni litości zgrają potępionych, z którymi będzie cierpiała
wiecznie! I będzie wrzucona do onego jeziora cuchnącego, pełnego gadów,
ubiegających się między sobą, który jej ukąszeniem swoim więcej bólu zada!
I będzie pogrążona w przerażających ciemnościach, w których nic rozróżnić
nie zdoła, jeno to, co jej przyczyni udręczenia i męki. I nigdy innego światła
nie ujrzy, jeno ponure, bez jasności, płomienie! O, jakże mdły i nieudolny ten
opis, w porównaniu z rzeczywistością!
2. O Panie! Któż to takim gęstym błotem zaślepił oczy tej duszy, że nie
widziała tej otwartej przed nią przepaści, aż teraz dopiero, gdy już
bezpowrotnie w nią wpadła? O Panie, kto jej tak zamknął uszy, że nie
słyszała tego, co jej tyle razy mówiono o okropności i wieczności tej męki? O
życie, bezprzestannie umierające! O męko wieczna! O męko bez końca!
Jakim cudem nie lękają się ciebie te dusze, tak pieszczące swoje ciało, że
lękają się twardej dla niego pościeli?
3. O Panie Boże mój! Płaczę nad tym, że był czas w życiu moim, kiedym tych
prawd nie rozumiała. Ale dzisiaj, gdy widzisz, Boże mój, jaką boleść czuję na
widok tego mnóstwa dusz zaślepionych, błagam Cię Panie, niech choć jedna z
nich przejrzy! Choć jedną z nich oświeć, aby przez nią przejrzeli inni! Nie dla
mnie to uczyń, Panie, bom tego niegodna, ale dla zasług Twego Syna!
Wejrzyj na Jego rany i jak On odpuścił tym, którzy Mu je zadali, tak i Ty
zmiłuj się i racz nam przebaczyć!
12
O niewdzięczności. - Zuchwałość tych, którzy się ośmielają obrażać Boga,
przechodzi wszelką miarę. Zapoznają oni dobrodziejstw Bożych i jak obłąkani
szukają śmierci, i zguby własnej. - Lękają się szatana i ulegają mu, a nie
lękają się Boga, który ich kiedyś sądzić będzie z nieubłaganą surowością. -
Nawołuje do opamiętania się, do wejścia w siebie, do przypomnienia sobie
Męki Chrystusowej, by w ten sposób obrzydzić grzech, a rozbudzić w sobie
miłość ku Bogu.
1. O Boże mój, prawdziwa Mocy moja! Jak to się dzieje, że do niczego nie
mamy odwagi, a mamy ją przeciw Tobie? Do walki z Tobą wytężają wszystkie
siły swoje synowie Adamowi. Gdyby nie to, że rozum mają zaślepiony, bez
wątpienia nie ważyliby się, choćby mieli w swoim ręku zebraną wszystką
potęgę tego świata, porwać się przeciw swemu Stwórcy i nieustającą wojnę
wydawać Temu, który mocen jest w jednej chwili strącić ich do przepaści. Ale
w swoim zaślepieniu, jak szaleni szukają śmierci wyobrażając sobie, że
znajdą życie; zupełnie jak ludzie pozbawieni rozumu! Cóż zdołamy uczynić,
Boże mój, dla tych nieszczęśliwych, dotkniętych chorobą szaleństwa? Jakie
dla nich znaleźć lekarstwo? Powiadają, że człowiek w malignie, choć
wycieńczony chorobą, nadzwyczajnej siły nabiera, tak jest i z tymi, którzy
odstępują od Boga. Chorzy na duchu, zaślepieni w rozumie, martwi w wierze,
tym silniej miotają się w malignie złych pożądliwości swoich i wszystką
zapamiętałość
swego
szału
obracają
przeciw
Tobie,
najwyższemu
Dobroczyńcy swemu.
2. O Mądrości nieogarniona! Potrzeba tu było zaiste całej tej nieskończonej
miłości, jaką miłujesz Twoje stworzenia, byś mógł, o Boże, tak długo znosić
tę szaloną głupotę i tak cierpliwie czekać na nasze z tego szaleństwa
wyzdrowienie! I sam jeszcze o to się starasz, tyle różnych dróg i sposobów
ku temu używając. Jest to sprzeczność prawdziwie zdumiewająca, jak w
jednymże człowieku mogą iść w parze: taka nędzna niedołężność, z taką
zapamiętałą zuchwałością! Gdy chodzi o porzucenie jakiej okazji do grzechu,
o uchylenie się od jakiego niebezpieczeństwa, grożącego zgubą duszy -
wtedy człowiekowi temu brak odwagi do zwyciężenia siebie choćby w rzeczy
najlżejszej i naprawdę wmawia w siebie, że chciałby, ale nie może. A w tejże
samej chwili grzesząc, może i ma odwagę i siłę czoło stawiać ogromnemu
Majestatowi Twemu, o Boże, i wyzywać taką straszliwą, jaką Ty jesteś Potęgę!
Co to znaczy, Dobro serca mego, co to znaczy? Kto jest ten, co ludzi w taką
siłę uzbraja? Czyż ten wódz piekielny, za którym oni do tej walki z Tobą
występują, nie jest Twoim niewolnikiem, czy nie jest okuty w kajdany ognia
wiecznego? Jakoż on jeszcze może powstawać przeciw Tobie? Jak, pobity na
głowę, może jeszcze komu odwagi dodawać? Jak może jeszcze iść kto z tym
nędzarzem,
wyrzuconym
z
królestwa
chwały
wiecznej,
odartym
z
wszystkiego bogactwa skarbów niebieskich? Co może dać ten, który nic nie
ma własnego, oprócz nędzy bez granic? Co to znaczy, Boże mój, Stwórco mój?
Skąd w ludziach taka odwaga przeciw Tobie, a takie tchórzostwo wobec
diabła? Gdybyś jeszcze Ty, Panie, nie obsypywał łaskami tych, którzy Ci służą!
Gdybyśmy jeszcze cokolwiek winni byli temu księciu ciemności! Gdybyś Ty,
Boże, nie ostrzegał nas, i nie ukazywał nam, jako wszelkie uciechy i rozkosze,
które on obiecuje, nie są czym innym, jeno fałszem i zdradą! Bo i czegóż
innego spodziewać się po tym, który naprzód był zdrajcą przeciw Tobie?
3. O jakaż to niepojęta ślepota, Boże mój! Jakaż to brzydka niewdzięczność.
Królu mój! Jakież to nie uleczone głupstwo i szaleństwo, byśmy czartu
oddawali na usługi to, co od Ciebie bierzemy! Byśmy za tę wielką miłość,
którą Ty nas miłujesz, odpłacali Tobie, miłując tego, który tak Ciebie
nienawidzi i wiecznie nienawidzić będzie! Byśmy po tej krwi, którą za nas
przelałeś, po tych biczach i srogich bólach, które poniosłeś, po tych mękach
okrutnych, które wycierpiałeś, nie tylko nie poczuwali się do obowiązku
pomszczenia (nie Ciebie, bo Ty pomsty nie szukasz. Tyś wszystko odpuścił),
pomszczenia
chwały
Ojca
Twego
takim
sponiewieraniem
Syna
Jego
znieważonej, ale jeszcze, o zgrozo, przystając do piekielnego ich wodza za
towarzyszów i przyjaciół sobie obierali tych, którzy tak się z Nim obeszli! Jeśli
nas więc miłosierdzie Twoje nie wybawi, przywodząc nas do upamiętania i
odpuszczając nam przeszłe nieprawości nasze, rzecz jasna, że na wieki
pozostaniemy w tym ohydnym, jakie sami sobie obraliśmy, towarzystwie i na
wieki będziemy podzielali z tymi potępieńcami ich los okropny!
4. O synowie ludzcy, wnijdźcie w siebie! Wznieście oczy do waszego Króla:
dziś jeszcze znajdziecie Go łaskawym! Połóżcie już koniec tak bezbożnej
złości! Zapalczywość i siłę waszą obróćcie już przeciw temu wrogowi, który
czyha na was, aby was zgubić i wydrzeć wam dziedzictwo wasze. Wnijdźcie,
wnijdźcie w siebie! Otwórzcie już oczy! Wołaniem wielkim i ze łzami błagajcie,
aby was oświecił Ten, który jest światłością świata! Poznajcie już, na miłość
Boga, co robicie, bo z wytężeniem wszystkich sił waszych godzicie w Tego, na
nowo krzyżujecie Tego, który, aby wam życie przywrócić, własne życie oddał
w ofierze! Zważcie to dobrze, że On sam tylko mocen jest i chce obronić was
od waszych nieprzyjaciół! A jeśli tego wszystkiego nie dosyć, niechże starczy
na
powstrzymanie
was
choć
ta
prawda
niezawodna,
że
przeciwko
wszechmogącej potędze Jego nic nie dokażecie i że prędzej czy później za tę
straszliwą zuchwałość, z jaką Mu taką wzgardę wyrządzacie, poniesiecie
zasłużoną zapłatę w ogniu wiecznym. Czy może to was tak przeciw Niemu
ośmiela, że widzicie Go spętanego i związanego więzami tej miłości, którą
was miłuje? Cóż tedy gorszego od was uczynili bezecni oni Jego oprawcy? I
oni naprzód Go związali, a potem zadawali Mu bicze i rany!
5. O Boże mój, jakże Ty srogo cierpisz za tych, którzy tak mało boleją nad
Twymi
boleściami!
Przyjdzie
czas,
Panie,
kiedy
objawi
się
Twoja
sprawiedliwość i wtedy się okaże, czy surowość jej nie równa się wielkości
Twego miłosierdzia! Przypatrzmy się, chrześcijanie, zobaczmy i rozważmy to
dobrze! Nigdy, nigdy nie zdołamy myślą ogarnąć, ile jesteśmy winni Panu
Bogu naszemu i jaka jest hojność i wspaniałość Jego miłosierdzia! Jeśliż tedy
równie wielka, jak miłosierdzie, jest Jego sprawiedliwość - o biada! o biada! -
jakiż będzie los tych, którzy zasłużą na to, aby się na nich spełniła i okazała z
całą straszliwą potęgą nieubłaganej surowości swojej?
13
O duszach błogosławionych w niebie. - Podziwia ich szczęście, że za cenę
krótkich
cierpień,
zdobyły
sobie
szczęście
wiekuiste.
-
Prosi
ich
o
wstawiennictwo, by dobrze umiała wykorzystać skarby ukryte w Boskiej
Eucharystii.
1. O dusze święte, które już cieszycie się szczęśliwością waszą bez obawy
postradania jej, i upojone rozkoszą domu Bożego bezprzestannie śpiewacie
Panu hymny uwielbienia, jakiż błogi los przypadł wam w udziale! Jakże
słusznie wznosicie bez przerwy wasze pienia chwały! Jakże wam szczęścia
waszego zazdrości dusza moja, iż już jesteście wyzwolone od tej boleści, jaką
tu cierpieć musi, kto miłuje Pana, na widok tych ciężkich zniewag i zelżywości,
zadawanych Bogu mojemu w tych nieszczęśliwych czasach! Na widok tej
brzydkiej niewdzięczności, jaką Mu ludzie za dobrodziejstwa Jego odpłacają i
tej martwej ich obojętności na zgubę tylu dusz, które szatan w przepaść
wieczną porywa. O błogosławione dusze niebieskie! Wspomóżcie nędzę naszą,
wstawcie się za nami do miłosierdzia Boga naszego, aby nam dał do serca
kropelkę jaką waszych rozkoszy i zesłał do naszych dusz promień jaki tego
jasnego poznania, jakim wy się cieszycie!
2. Ty sam, Boże mój, daj nam choć w cząstce zrozumieć tę ogromną
wiekuistą chwałę, zgotowaną tym, którzy mężnie potykają się w walkach
tego nędznego, krótkiego jak sen żywota! Uproście nam światło, o dusze
miłością wieczną płonące, abyśmy choć z daleka pojąć zdołali rozkosz i to
szczęście, które was wciąż nową radością upaja na myśl, że radość ta nigdy
się nie skończy! O jakże nędzni jesteśmy, Panie mój! Znamy dobrze te
prawdy i wierzymy w nie, ale skutkiem tego, że nigdy się nie zastanawiamy
nad nimi, stają się one tak obce naszej duszy, jak gdybyśmy ich nie znali i
znać nie chcieli. O rodzaju samolubny, chciwy swoich tylko upodobań i
rozkoszy, aż tak nie rozumiesz własnego dobra, że nie chcesz poczekać czas
krótki na rozkosz przeobfitą i niewyczerpaną? I nie chcąc na nią poczekać rok
jeden, może dzień jeden, może jedną godzinę, może jedną chwilę tylko,
wolisz utracić ją na zawsze, rzucając się do tej nędznej uciechy, która ci się
nasuwa na oczy i zmysły nęci!
3. O, o, jakże mało masz wiary u nas, Panie! Jakże wspaniałomyślniej Ty
nam zawierzyłeś! Jakże większe bogactwa i skarby nam powierzyłeś, gdy po
onych trzydziestu i trzech latach ubogiego, w trudach i cierpieniach, życia
Twego Syna i po onej tak okrutnej i żałosnej śmierci Jego, jeszcze i Jego
samego nam oddałeś i to na tyle lat i wieków naprzód, kiedy nas jeszcze nie
było na świecie! A uczyniłeś to w jasnym boskiej wszechwiedzy Twojej
przewidywaniu, jak Ci się za tę łaskę Twoją odpłacimy! I wszystka ta
niewdzięczność nasza nie zdołała powstrzymać Twojej miłości i uczyniłeś
wszystko, co mogłeś, abyśmy, korzystając z tego skarbu, osiągnęli to, co
przez tego Twego Syna, u Ciebie, Ojcze miłosierdzia, możemy osiągnąć.
4. O wy, dusze błogosławione, któreście tak dobrze umiały z niego korzystać
i za tę cenę najdroższą takie sobie rozkoszne i niepożyte kupiłyście
dziedzictwo - nauczcie nas przykładem waszym, jak mamy cenić nad
wszystko to dobro nieskończone, jak z niego korzystać! Wspomóżcie nas
waszą przyczyną i, kiedy tak blisko jesteście źródła żywota, zaczerpnijcież z
niego i dla nas wody żywej, bo giniemy tu z pragnienia.
14
O sądzie Bożym. - Przeraża ją myśl jak straszne będzie wejrzenie Chrystusa
Sędziego na tych, co tu się Go nie lękali i nadużywali Jego dobroci. -
Wszystkie cierpienia ziemskie niczym są w porównaniu z utratą szczęścia
wiecznego. - Zachęca nas, byśmy się wszyscy starali kochać Boga i strzegli
skarbu naszej duszy, którym jest Chrystus.
1. O Panie, prawdziwy mój Boże! Kto Ciebie nie zna, nie miłuje Ciebie! O,
jakże to wielka prawda! Lecz biada, ach biada, Panie, tym, którzy znać nie
chcą Ciebie! Straszna jest godzina śmierci, lecz ach, Stworzycielu mój, jaki
będzie strach w on dzień, gdy sądzić będzie sprawiedliwość Twoja! Często
rozmyślam o tym, Chryste mój, jak słodkim, jak zachwycającym wejrzeniem
oczy twoje spoczywają na tych, którzy Ciebie miłują, na których Ty, Dobro
moje, raczysz spoglądać z miłością. Jedno takie wejrzenie, taką słodką
radością napełniające duszę, którą przyjąłeś za swoją, sądzę, że starczy za
sowitą nagrodę po najdłuższych latach Twojej służby! O wielki Boże, jak
trudno o tym dać pojęcie ludziom! Ten tylko to zrozumie, kto już sam w
sobie doznał, "iż słodki jest Pan".
2. O chrześcijanie, chrześcijanie, pomnijcie, że ten wielki Bóg raczył was
przybrać za braci! Poznajcież Go, nie lekceważcie Go, bo jako wejrzenie Jego
pocieszające jest dla miłujących Go, tak płonie straszliwą zapalczywością dla
tych, którzy Go prześladują. O, czemuż tego zrozumieć nie chcemy, że
grzech jest otwartą walką przeciw Bogu, walką wszystkich zmysłów i
wszystkich władz duszy? Im większą w kim te władze mają bystrość i siłę,
tym większą przez grzech wyrządzają zdradę swemu Królowi. Ty wiesz, Panie,
że samo wspomnienie o tym, czy w on straszliwy dzień sądu ostatecznego
nie ujrzę i ja zagniewanego na mnie boskiego oblicza Twego, większą mię
nieraz trwogą przerażało, niż wszelkie męki i okropności piekła. I jak zawsze
błagałam Twego miłosierdzia, tak i dziś błagam, byś mię uchował od tego
najstraszniejszego nieszczęścia! Co mię może spotkać na tej ziemi, co by się
z tym nieszczęściem równało? Wszystkie inne cierpienia i bóle ochotnie
przyjmę; niech przyjdą na mnie wszystkie razem, tylko od tej najsroższej
niedoli wybaw mię, mój Boże! Nie daj, bym kiedy odstąpiła od Ciebie,
szczęśliwości moja! Nie daj, bym pozbawiona była rozkoszy oglądania w
pokoju boskiej piękności Twojej! Skoro Ojciec Twój oddał nam Ciebie, niechaj
nie tracę, Panie mój, tej perły, wszelką cenę przewyższającej! Wyznaję to
przed Tobą, Ojcze Przedwieczny, że źle jej strzegłam; ale jeszcze, póki
żyjemy na tym wygnaniu, da się ta szkoda naprawić. Panie, jeszcze da się
naprawić!
3. O bracia, o bracia, synowie tego Boga i Ojca naszego! Usiłujmy przebłagać
Boski Majestat Jego! Wszak On sam obiecał nam, że z żalem nawrócimy się
do Niego, puści w niepamięć nasze winy i nieprawości. O dobroci bez miary!
Czegóż możemy pragnąć więcej? Czy nie jest to łaska tak wielka, że niemałej
potrzeba odwagi, aby o nią prosić, że prawie niepodobna, prosząc o nią, nie
wstydzić się takiej śmiałości? Czas nam już, czas brać to, co sam nam daje
do ręki miłościwy Ten Pan i Bóg nasz! I kiedy On raczy żądać naszej
przyjaźni, któż jeszcze będzie miał serce odmówić jej Temu, który nie wahał
się wszystką krew swoją przelać dla nas i własne życie oddać za nas w
ofierze? Zważmy, że nie jest to rzecz małej wagi, czego od nas żąda, że dla
własnego dobra naszego musimy spełnić to Jego żądanie.
4. O Boże wielki, użal się twardości serc ludzkich! Użal się ich niepojętej
ślepoty i nierozumu. Straci kto szpilkę czy fraszkę jaką, zginie mu czy
ucieknie kanarek, z którego żadnego nie miał pożytku, prócz przyjemności
patrzenia na jego trzepotanie się w klatce, a pocieszyć się nie może. A tutaj
straci obiecane mu szczęście oglądania wspaniałego, jak orzeł królujący w
obłokach, Majestatu Bożego i posiadania królestwa i rozkoszy bez końca, a
nic o to nie dba! Co to znaczy? Jak to być może? Pojąć tego nie mogę! O
Boże wielki! Otwórz nam oczy, ulecz nierozumne serca nasze.
15
Cierpienia duszy miłującej. - Życie ziemskie staje się jej męką, gdyż pragnie
ujrzeć Oblubieńca w życiu wiecznym. - Zgadza się jednak na wszystko, by
spełnić wolę Umiłowanego, by Mu dowieść swojej miłości.
1. Ach Panie, Panie! Jakże mi się dłuży to wygnanie! Jakie ciężkości znoszę,
tęskniąc do mego Boga! Cóż pocznie, Panie, dusza zatrzymana w tym
więzieniu? O Jezu! Jakże długie jest życie człowieka, choć mówią, że jest
krótkie! Krótkie jest, prawda, w porównaniu z tym życiem bez końca, na
które tu sobie zapracować mamy, ale długie jest, ach jak długie! - dla duszy
pragnącej oglądać oblicze swego Boga! Jakie dasz jej, Panie, lekarstwo na to
cierpienie? Nie ma innego jeno to, by je znosiła dla Ciebie.
2. O słodkie odpocznienie miłośników mojego Boga! Nie uchylaj się od serca,
które Cię miłuje, bo przez Ciebie tylko może wzmagać się i uśmierzać
zarazem ta męka, którą sprawia Umiłowany w duszy do Niego tęskniącej!
Pragnę być Tobie pociechą, Panie, a pociecha moja, czuję to dobrze, nie
polega na żadnym ze śmiertelnych, więc Ty zapewne nie odrzucisz mego
pragnienia! Oto mię masz, Panie! Jeśli potrzeba tego, bym jeszcze żyła dla
oddania Tobie jakiejkolwiek usługi, nie wzbraniam się od pracy ani od
żadnych cierpień, jakie by w tym życiu na mnie przyjść mogły. Tak ongi
świadczył się Tobie Twój miłośnik, św. Marcin, tak za nim i ja Ci powtarzam.
3. Lecz jakiż ból czuję, Panie! On miał uczynki, ja mam tylko słowa i na
więcej zdobyć się nie potrafię. Niech mi będą zaliczone przed boskim
obliczem Twoim choć te moje pragnienia! Czyńmy siebie wszyscy godnymi
tego, byśmy mogli miłować Ciebie, Panie! Kiedy już trzeba żyć, niechże
będzie życie dla Ciebie, niech zginą już i przepadną wszelkie pożądania i
względy własne! Co może być godniejszego pożądania, jaki może być
większy zysk, nad szczęście zadowolenia Ciebie? O zadowolenie duszy mojej,
o Boże mój! - cóż ja uczynię, by Ciebie zadowolić, by Tobie być przyjemną?
Nędzne są usługi moje, choćbym ich najwięcej oddała mojemu Bogu. Po cóż
mi więc jeszcze zostawać w tej smutnej nędzy? Pytasz duszo: po co? Po to,
aby się spełniła wola Pańska! Bo jakiż może być większy zysk dla ciebie,
duszo moja? Czekaj więc, czekaj, "bo nie znasz dnia ani godziny". Czuwaj
pilnie, wszystko prędko przemija, choć tęsknota twoja wątpliwym ci czyni to,
co jest pewne, i czas krótki - długim. Pomnij, że im więcej walk tu przetrwasz,
tym lepiej dowiedziesz, jak miłujesz twego Boga! Tym hojniej też potem z
Umiłowanym będziesz się cieszyła rozkoszą i szczęśliwością, którym nie
będzie końca.
16
Zapały i uniesienia miłości. - Duszy zranionej Bożą miłością nikt nie
przyniesie ukojenia tylko sam Umiłowany. - Od Niego bowiem pochodzi ta
miłość, która ubezwładnia wszystkie władze duszy, by w niej panował
wyłącznie Boski Oblubieniec.
1. O Boże mój i Panie prawdziwy! Wielka to pociecha dla duszy, udręczonej w
osamotnieniu, gdy wspomni, że Ty jesteś wszędzie! Ale gdy zapał miłości i
gwałtowne tego bólu porywy więcej się wzmogą, cóż pomoże ta pociecha?
Myśli wtedy się plączą, rozum się ukrywa, a prawda ta pocieszająca jakby
mgłą zachodzi. Niczego już dusza nie rozumie, niczego nie widzi, tylko to
jedno, że jest oddalona od Ciebie! I nie ma takiego leku, który by uśmierzył
ból tego oddalenia. Bo serce, gorąco miłujące, nie chce żadnej rady ani
pociechy, jeno od Tego, który ją zranił, od Niego tylko czeka lekarstwa. Gdy
zechcesz, Panie, prędko zagoisz tę ranę, którą sam zadałeś, lecz dopóki tego
nie uczynisz, daremnie spodziewać się zdrowia i wesela, prócz tego jednego,
jakie daje duszy samo cierpienie, dla tej miłości zniesione.
2. O Miłośniku prawdziwy! Jaką litością, słodyczą, jaką hojnością pociech i
rozkoszy, jakimi niewypowiedzianymi dowodami najczulszej miłości leczysz te
rany, które strzałami Twojej miłości zadałeś! O Boże mój, wszelkiego bólu i
cierpienia osłodo! Jakżeż nierozum mój, że jeszcze chcę dowodzić rzeczy tak
oczywistej! Jakże być może, by znalazły się jakie ludzkie środki na
uzdrowienie duszy chorej od upalenia ognia Bożego? Któż by zdołał zbadać,
jak głęboko sięga ta rana i skąd pochodzi? I czym by się dała uśmierzyć ta
męka, tak bolesna zarazem i tak rozkoszna? Byłoby niedorzecznością
przypuścić tylko, by tak wzniosłe cierpienie mogło być uśmierzone za pomocą
rzeczy tak niskich, jakimi są wszelkie środki przez ludzi wymyślone. Jakże
prawdziwie mówi Oblubienica w Pieśni: "Miły mój dla mnie, a ja dla mego
Miłego, i Miły mój dla mnie", bo niepodobna, by taka miłość boska poczęła się
z tak niskiego źródła, jakim jest miłość moja.
3. Lecz jeśli tak jest niska, Oblubieńcze mój, jakimże sposobem sięga tak
wysoko, że nie zatrzyma się na żadnej rzeczy stworzonej, póki nie dosięgnie
Stworzyciela swego? Jak się to stało, że jestem miła i "ja dla mego Miłego"?
O mój Boże, własna to sprawa Twoja! Ty, prawdziwy Miłośniku mój, pierwszy
wszczynasz tę nawałność miłości! Początkiem walki bowiem jest ten niepokój,
który wzniecasz w duszy, to opuszczenie władz i zmysłów, które, szukając
Ciebie, biegną po ulicach i rynkach, zaklinając córki Jerozolimskie, aby im
wskazały, gdzie jest ich Bóg. A skoro. Panie, wszczęła się już bitwa, z kimże
one walczyć mają, przeciw komu wystąpią - jeśli nie przeciw Temu, który
opanował tę twierdzę, w której mieszkały? Pan zajął najwyższy szczyt duszy i
wygnał je stamtąd, aby znów wróciły pokonywać Zdobywcę swego, ale same
znękane już pozbawieniem Jego obecności, rychło dają się zwyciężyć i samą
utratą wszystkich sił swoich tym skuteczniej walczą i składając broń przed
Nim, zwyciężają swego Zwycięzcę.
4. O duszo moja, jakąż to przedziwną walkę stoczyłeś w tym strapieniu
twoim, która się tak odbyła, jak ją tu opisałam! Już więc Miły mój dla mnie, a
ja dla mego Miłego. Któż teraz pokusi się rozdzielić i zgasić te dwa ognie,
takim płomieniem płonące? Próżny by był wysiłek, bo oba złączyły się z sobą
i zamieniły się w jeden!
17
O pełnieniu woli Bożej. - Bóg wie najlepiej, co jest najlepsze dla nas, więc o
to jedynie winniśmy się starać, by w nas spełniała się Jego wola święta. -
Wśród smutku i opuszczenia dusza tęskni do Boga, dłuży się jej to ziemskie
wygnanie, przeraża ją myśl, że może nie wytrwać. - Woła więc do Boga i
cieszy się tą nadzieją, ze kiedyś przyjdzie dzień, w którym spocznie na wieki.
- W milczeniu i nadziei czeka tego dnia.
1. O Boże mój! Mądrości nieskończona, bez miary ni granic i nad wszelki
rozum anielski i ludzki! O Miłości, która mię miłujesz więcej niż ja sama
siebie miłować zdołam! Czemu bym miała pragnąć czegoś więcej nad to, co
Ty mi dać chcesz? Czemuż bym miała wysilać się na błagania Ciebie o to, co
bym chciała, kiedy wszystko, cokolwiek obmyślić, czego pragnąć mogę, Ty
naprzód znasz i wiesz. I to nie tylko rzecz samą, ale i jej cel, a ja nie zawsze
wiem, co mi jest pożyteczne. W czym dusza moja korzyść upatruje dla siebie,
w tym może by właśnie znalazła szkodę. Jeślibym Cię prosiła o oddalenie ode
mnie jakiego cierpienia, a cierpienie to miałoby na celu wyćwiczenie mnie w
umartwieniu, cóż by znaczyła taka prośba moja? Jeślibym, przeciwnie,
prosiła Ciebie, byś zesłał na mnie ten krzyż, może by mu podołała słaba
jeszcze i nieudolna cierpliwość moja? A chociażbym to zniosła, lecz nie była
jeszcze dość mocno utwierdzona w pokorze, mogłabym sądzić, że to ja
uczyniłam coś wielkiego, kiedy Ty sam, Boże mój, wszystko czynisz i
sprawujesz! Choć pragnę cierpieć więcej, nie chciałabym może ucierpieć na
sławie, nie przez wzgląd na własną cześć, ale ze względu na pożytek Twojej
służby, do której postradanie szacunku i poważania u ludzi mogłoby mi
stawać na przeszkodzie. A może właśnie to umniejszenie mojej sławy, z
którego lękam się, by nie wynikła ujma Twojej chwały, przeciwnie, korzyść
mi przyniesie i okaże się skuteczną pomocą do tego, czego pragnę, to jest do
większego rozszerzenia Twojej chwały!
2. Wiele innych jeszcze mogłabym wymienić przykładów na dowód, że sama
siebie nie rozumiem. Ale kiedy wiem, że Ty, Panie, wszystko to widzisz, po co
to mówię? Po to, mój Boże, że gdy czuję dzisiaj, głębiej niż zwykle, gnębiącą
mię moją nędzę i zaćmiony, jakby mgłą zaszły, mój rozum, próbuję, czy za
pomocą ręki i pisania jej nie zdołam go odszukać. Bo nieraz, jak i dzisiaj, mój
Boże, widzę siebie tak nędzną, słabą i małoduszną, że zachodzę w głowę i
pytam siebie, co się stało z tą służebnicą Twoją, która, zdawało się, po tylu
łaskach od Ciebie otrzymanych, dostatecznie już była uzbrojona do potykania
się z nawałnościami tego świata? Nie, Boże mój, nie! Nigdy już nie będę
polegała na żadnej rzeczy, której bym sama chciała dla siebie! Ty za mnie
chciej i ze mną czyń, cokolwiek pragniesz! Ja chcę również tego, bo wszystko
dobro moje w tym, bym czyniła Twoją wolę! Gdybyś Ty, Panie, chciał czynić
moją i spełniać wszystkie moje pragnienia i chęci widzę, że byłoby to moją
zgubą.
3. O jakże mizerna jest mądrość śmiertelnego człowieka, jak niepewne
wszelkie jego przewidywania! Ty sam Twoją mądrością i opatrznością upatruj
i podaj środki potrzebne, aby dusza moja służyła Ci raczej wedle Twojego
upodobania, a nie mojego! Nie karz mnie, dając mi, czego chcę i pragnę, a
czego by nie chciała Twoja miłość, która niech wiecznie żyje we mnie. Niech
już umrze to moje ja! Niech żyje we mnie większy niż ja i lepszy dla mnie
niżeli ja, abym Jemu służyć mogła. On niechaj żyje i mnie ożywia! On niech
króluje, a ja niech będę Jego niewolnicą; innej wolności nie chce dusza moja.
Jakże może być wolny, kto by obcym był Najważniejszemu? Jaka większa i
nędzniejsza niewola, nad niewolę duszy, która się wyłamała z rąk swego
Stwórcy? Błogosławiony, kto dobrodziejstwy miłosierdzia Bożego tak się
czuje związany, jakoby mocnymi łańcuchami, iż nie ma już władzy ani siły z
nich się wyzwolić. "Mocna jest jak śmierć miłość, twarda jak otchłań". O, kto
by już doczekał się ciosu śmiertelnego z ręki tej mocnej, jak śmierć, miłości!
Kto by już ujrzał siebie wrzuconym do tej otchłani miłości, bez żadnej nadziei
wyjścia z niej, czyli raczej bez obawy, by nie został kiedy jeszcze z niej
wyrzucony! Lecz, ach, Panie! Póki trwa to życie śmiertelne, zawsze jeszcze
jest zagrożone życie wieczne!
4. O życie, wrogu szczęścia mojego! Ach gdybyż było wolno koniec tobie
położyć! Znoszę cię, bo znosi cię Bóg, utrzymuję ciebie, bo do Niego należysz,
nie bądźże mi przynajmniej zdrajcą, nie odpłacaj mi niewdzięcznością!
Tymczasem jednak, ach, Panie, jakże się przedłuża moje wygnanie! Krótki
staje się czas choćby najdłuższy, o ile jest ceną, za którą mamy kupić sobie
Twoją wieczność; ale długi jest, i bardzo długi każdy dzień, każda godzina
temu, kto nie wie i w ciągłej jest obawie, czy jeszcze Ciebie nie obrazi! O
wolna wolo, nędzna niewolnico twojej wolności, jeśli nie żyjesz przebita i
przytwierdzona gwoździami bojaźni i miłości Tego, który cię stworzył! O
kiedyż nastanie ten dzień szczęśliwy, w którym ujrzysz siebie zanurzoną w
tym nieskończonym morzu prawdy najwyższej i już nie będziesz miała
wolności do grzechu, anibyś jej już nie chciała, bo będziesz bezpieczna od
wszelkiej nędzy i staniesz się uczestniczką natury i życia tego Boga!
5. On jest wiecznie i doskonale szczęśliwy, bo zna siebie i miłuje siebie, i
cieszy się sobą, i niepodobna, by było inaczej. Choć wszystko może, nie ma
przecie i mieć nie może tej wolności, bo ona byłaby zaprzeczeniem Jego
boskiej doskonałości, by kiedy mógł zapomnieć siebie, albo przestać miłować
siebie. I ty, duszo moja, wówczas wejdziesz do twego odpocznienia, gdy całą
twoją istnością zjednoczysz się z tym Dobrem najważniejszym i będziesz
znała to, co On zna, i miłowała to, co On miłuje, i tym się cieszyła, czym On
się cieszy. Wonczas już ujrzysz utwierdzoną na zawsze niestałą wolę twoją!
Żadnej już odtąd zmiany w niej nie będzie, bo wszechmogąca łaska Boga
takie cudowne
w
tobie
sprawi
przemienienie,
takie ci
da
doskonałe
uczestnictwo boskiej natury swojej, że już nie będziesz mogła zapomnieć o
tym Dobru najwyższym, ani zaprzestać choćby na chwilę cieszenia się nim, w
niewypowiedzianym zjednoczeniu z Jego miłością.
6. Błogosławieni, którzy są "zapisani w księdze życia". Lecz ty, duszo moja,
jeśli i ty masz być w liczbie tych błogosławionych, czemuś jest smutna duszo
moja, i czemu się trwożysz? Miej nadzieję w Bogu, bo jeszcze na tym
wygnaniu wyznawać Mu będę grzechy moje i zmiłowania Jego. I z tego
dwojga
razem
złożę
pienie
dziękczynienia
z
nieustającą
tęsknotą
ku
Zbawicielowi mojemu i Bogu mojemu. Może przyjdzie kiedy ten dzień, że
będzie Mu "śpiewała chwała moja", by się nie smuciło sumienie moje, bo żalu
i bólu skruchy już tam nie będzie, gdzie ustanie wszelkie wzdychanie i trwoga.
A tymczasem, nim dzień ten przyjdzie, w milczeniu i nadziei będzie moc moja.
Wolę żyć i umierać w pożądaniu i oczekiwaniu żywota wiecznego, niż
posiadać na tym świecie wszystkie stworzenia, wszystkie dobra i wszystko,
co wraz ze światem się kończy. Nie opuszczaj mię, bo w Tobie, Panie,
nadzieję miałam, niech nie będę zawstydzona na wieki". Niechaj Tobie służę
na każdy dzień, a Ty czyń ze mną, co chcesz!