Jan Brzechwa
TAJEMNICA
Ciebie kocham tą miłością, co zawsze trwa,
Wiekuista, uroczysta jest zachłań twa,
Niema brzegu szmat noclegu, co w próżnię pędzi,
Nikt w tej próżni nie odróżni dna, ni krawędzi,
Czyha noc napastliwa,
W nocy świat dogorywa,
Tylko tobie, jak umarłym, lat nie przybywa.
Wyleciały dzikie ptaki na bój, na bój,
Zobaczyły twoje oczy i warkocz twój -
Noc rozwichrzy lot najcichszy żądzą upartą,
Obłęd rani pierś otchłani, pierś rozpostartą,
Borów niemoc sędziwa
Piór zagładę ukrywa,
Tylko tobie, jak umarłym, lat nie przybywa.
Chcę cię widzieć, jak cię widział przelotny ptak,
Chcę cię straszyć i przeczuwać i pieścić tak,
W niesłychanej, niespodzianej do mórz podobie,
Fal gonitwą, den modlitwą - zdążam ku tobie,
Fala w nicość odpływa,
Nicość na dnie spoczywa,
Tylko tobie, jak umarłym, lat nie przybywa.
Czas pomylił nieopatrznie swój własny bieg,
Za stuleciem niestuletni przemija wiek,
Niebo mętne - beznamiętne zwiesza ramiona,
Gdzieś się cała zapodziała - nieogarniona?
Nikną bytu ogniwa,
Krew do ziemi upływa,
Tylko tobie, jak umarłym, lat nie przybywa.
Ciebie łaknę i przyzywam i w znoju trwam,
Kto skrępował mnie przy tobie - już nie wiem sam,
Ukaż lico, przelotnico w inne niebiosy,
Niech ogarnę twoje czarne, bezsenne włosy,
Moja wiara żarliwa,
Leży w łożu nieżywa,
Tylko tobie, jak umarłym, lat nie przybywa.
Przyjdź, gdzie zechcesz, kiedy zechcesz - odnajdziesz mnie,
Jeśli nawet nie w tym samym, to w innym śnie,
Niema brzegu szmat noclegu, co w próżnię pędzi,
Nikt w tej próżni nie odróżni dna, ni krawędzi,
Krew do ziemi upływa,
Ziemia ciało przeżywa,
Tylko tobie, jak umarłym, lat nie przybywa.