Marcin Starzewski: Jak pisać historię aby nie było wiadomo kto
wymyślił i uzbroił Saddama Husajna?
Marcin Starzewski
14.12.2009.
Jeśli przekroczymy rubikon roku 1990 i cofniemy się do początku lat 80-tych, to okaże się, że Irak
Saddama Husajna był wówczas bliskim sojusznikiem USA. Ścisła współpraca amerykańsko- iracka
trwała prawie tak samo długo jak wzajemna nienawiść.
Wybory parlamentarne w Iraku odbędą się w marcu 2010. Początkowo miały się one odbyć w styczniu 2010,
ale ze względu na bezpieczeństwo oraz powtarzające się zamachy w centrum Bagdadu zdecydowano, że
wybory odbędą się dwa miesiące później. W czerwcu 2009 amerykanie wycofali swoje wojska z irackich
miast oddając kontrolę nad bezpieczeństwem obywateli w ręce irackiej policji. Zgodnie z planem armia USA
ma zakończyć wszelkie operacje bojowe w Iraku do września 2010, oraz całkowicie wycofać się z kraju do
końca 2011.
Wycofywanie wojsk amerykańskich oraz wybory miały być ostatecznym potwierdzeniem, że Irak wszedł na
drogę wolności, bezpieczeństwa i stał się wreszcie „normalnym” krajem. Miało to być symboliczne
zwieńczenie 19-letnich zmagań o wolność i demokracje toczonych od czasów inwazji Saddama Husajna na
Kuwejt. Sprawne przeprowadzenie wyborów byłoby też ostatecznym dowodem na zaprowadzenie
demokracji oraz powodem ogłoszenia sukcesu misji w Iraku. Cóż bowiem lepiej potwierdza, że kraj jest
„wolny” jeśli nie fakt, że odbywają się w nim pięcioprzymiotnikowe wybory? Tego, że wprowadzanie tej
„wolności” i „normalności” kosztowało życie być może nawet miliona ludzi, a czterech milionów pozbawiło
dachu nad głową, już nam się nie powie.
Historie piszą zwycięzcy. Piszą ją według pewnego paradygmatu. Cechą charakterystyczną jest to, że chcą
przedstawić historię jako sprawiedliwy i harmonijny proces dochodzenia do swojej dominacji. Prezentują ją
jako opowieść o zwycięskich zmaganiach dobra ze złem. Można znaleźć tu analogię z teorią rewolucji
naukowych wg Tomasza Kuhna. Państwa postępują tak jak nauki. Tak jak one mają swoją teorię ale również
mają swoją historię. I tak jak nauki fałszują swoją historię aby uzasadnić swoją teorię. Kuhn pokazał jak
nauki fałszują własną historię przedstawiając ją jako harmonijny proces dochodzenia do obecnego
paradygmatu. Tak samo postępują państwa. Paradygmat jest formułowany przez najsilniejszego czyli
obecnie przez USA i brzmi on tak: uniwersalnie dobre dla wszystkich ludzi są wartości społeczno-polityczne
wypracowane w świecie zachodu, w ich imię mamy prawo do interwencji w innych krajach, choćby
pociągały one za sobą ofiary w ludziach, prawo do interpretacji posiada USA.
Zilustrujmy teoretyczne spekulacje przykładem Iraku. Współczesny Irak przedstawia się jako sukces story,
jako kraj demokratyczny, bezpieczny, czyniący postępy w odbudowie i modernizacji, kraj wolny od
dyktatury Saddama Husajna. Minister Radosław Sikorski, wypowiadając się o interwencji w Afganistanie,
podawał Irak za przykład godny naśladowania. Kiedy zaczęła się historia tak opisywanego Iraku? Otóż aby
wiarygodny był paradygmat polegający na mesjanizmie kultury świata zachodu, trzeba w społecznym
odbiorze skrócić historię kraju do okresu po 1990 roku, bo w tylko po inwazji Saddama Husajna na Kuwejt
można przekonywująco przedstawiać historie Iraku jako walkę dobrej Ameryki z niedobrym dyktatorem.
Tak jak u Tomasza Kuhna, aby uwiarygodnić teorie trzeba sfałszować historię. Historia Iraku zaczęła się
więc w sierpniu 1990 roku, kiedy Saddam najechał na Kuwejt. Aby opinia publiczna kupiła takie nadużycie
będą musieli się dobrze postarać eksperci od public relations.
Ostatnie 19 lat historii zmagań Zachodu z Saddamem Husajnem oraz z Al-Kaidą wyznaczają kolejne
kamienie milowe. Wymieńmy je w kolejności chronologicznej: w styczniu 1991 rozpoczyna się wyzwalanie
Kuwejtu czyli pierwsza wojna w Zatoce Perskiej, zaraz po niej następują dwa powstania przeciw
Saddamowi: powstanie szyickie na południu Iraku oraz powstanie kurdyjskie na północy kraju, kolejne 12
lat to okres międzynarodowych bardzo surowych sankcji wymierzonych w Irak, w 2001 mamy zamachy na
WTC, w tym samym roku inwazje na Afganistan, a w 2003 inwazje na Irak.
1 / 3
Zgodnie z zasadą historii pisanej od 1990 wszystko wygląda jasno i logicznie. Jest to opowieść o zwycięskiej
walce demokracji z sadystycznym reżimem Saddama Husajna oraz z międzynarodowym terroryzmem.
Saddam był u władzy przez 24 lata: od roku 1979 do roku 2003. Jak przez ten okres układały się jego
stosunki z USA? Po 1990 roku Saddam był największym wrogiem Ameryki, to jest jasne. Prezydent George
W. Bush jednoznacznie wypowiadał się na ten temat. Bush zaliczył Irak do „osi zła”, zarzucił Saddamowi, że
używał gazów bojowych przeciwko „własnym ludziom”, obarczył go odpowiedzialnością za zamachy 9/11,
przekonywał, że Saddam posiada broń masowego rażenia, aż wreszcie oskarżył Saddama, że ten próbował
zabić jego ojca. Retoryka ta jest ogólnie znana z historii ostatnich kilkunastu lat.
Spróbujmy zapytać, co działo się wcześniej? Jakie wydarzenia w polityce międzynarodowej doprowadziły
do irackiej inwazji na Kuwejt w 1990 roku? Jak pisał Norman Davies „kontinuum historii nigdy się nie
zatrzymuje”.
Jeśli przekroczymy rubikon roku 1990 i cofniemy się do początku lat 80-tych, to okaże się, że Irak Saddama
Husajna był wówczas bliskim sojusznikiem USA. Ścisła współpraca amerykańsko- iracka trwała prawie tak
samo długo jak wzajemna nienawiść. Kluczowe jest więc pytanie: dlaczego Biały Dom wspierał Saddama
przez pierwsze 11 lat jego prezydentury, a przez kolejne 13 zaciekle go zwalczał? Wsparcie jakiego USA
udzieliło Irakowi nie było tylko werbalne ale przede wszystkim: militarne, wywiadowcze, ekonomiczne
oraz propagandowe.
Kluczem do zrozumienia przyjaźni iracko–amerykańskiej są wydarzenia przełomu lat 70-tych i 80-tych.
Najważniejsze z nich to: rewolucja w Iranie w 1979 roku, kryzys irański, oraz prezydencka kampania
wyborcza w USA w 1980 roku.
Rewolucja islamska i utworzenie w Iranie państwa teokratycznego zaskoczyło prezydenta Jimmiego Cartera.
Jeszcze bardziej ambarasujący był dla Białego Domu tak zwany kryzys irański, czyli 444 dni podczas
których pracownicy ambasady USA w Teheranie byli zakładnikami wziętymi do niewoli przez fanatycznych
irańskich studentów oraz duchownych. Strona irańska w zamian za uwolnienie zakładników domagała się od
USA przekazania Iranowi Szacha Mohammeda Pachlawi. Szach otrzymał azyl w USA na tydzień przed
atakiem na ambasadę. Prezydent Carter nie zgodził się na wydanie Szacha do Iranu, gdzie czekałby go
proces i najpewniej kara śmierci. Fakt ten miał ogromny wpływ nie tylko na stosunki Iran-USA ale również
na sytuacje wewnętrzną w samych Stanach. Podczas prezydenckiej kampanii wyborczej w 1980, 53
dyplomatów USA przetrzymywanych było przez wrogi reżim. Kryzys irański był bardzo medialny
codziennie można było w amerykańskiej TV zobaczyć relacje w stylu: 200 dzień kryzysu, 201 dzień
kryzysu, 202 dzień itd. Trudno wyobrazić sobie lepszą sytuację dla opozycyjnego kandydata ubiegającego
się o fotel prezydenta. Kryzys irański stał się symbolem impotencji administracji Cartera, czego nie
omieszkał wykorzystać sztab wyborczy Ronalda Reagana. Najgorszym scenariuszem dla Reagana byłoby
gdyby kryzys irański udało się z sukcesem zakończyć podczas kampanii wyborczej. Dla Cartera natomiast
najkorzystniejszą sytuacją byłoby uwolnienie zakładników w trakcie kampanii co jego sztab mógłby
zdyskontować jako sukces.
Sprawa przetrzymywania zakładników stała się jednym z głównych tematów kampanii i była
wykorzystywana przez obydwa sztaby.
Istnieje teoria, która głosi że podczas kampanii wyborczej doszło do tajnego porozumienia pomiędzy
sztabem Reagana, a ajatollahami przetrzymującymi amerykańskich dyplomatów. Treścią porozumienia było
przedłużenie kryzysu aż do wyborów, celem uniemożliwienia re-elekcji Cartera. W zamian za przedłużanie
kryzysu po wygranych wyborach Reagan miał zobowiązać się dostarczać Iranowi broń. Inicjatorem takiej
umowy miał być szef sztabu Regana i późniejszy szef CIA w jego administracji Wiliam Casey. Istnienie
takiego porozumienia potwierdzał Gary Sick, który w tamtym okresie był członkiem Rady Bezpieczeństwa
Narodowego Stanów Zjednoczonych, a w późniejszych latach długoletnim członkiem zarządu Human Rights
Watch. Inna osobą potwierdzająca porozumienie ze sztabem Reagana jest ówczesny prezydent Iranu
Abolhassan Bani-Sadr.
Wydaje się, że układ: broń za zakładników faktycznie miał miejsce. Szczególnie, że kilka lat później
2 / 3
administracja Reagana zawarła z Iranem układ wg identycznego schematu celem uwolnienia zakładników w
Libanie. Sprawa ta stała się treścią afery Iran-Contrast. Jest więc bardzo prawdopodobne, że schemat broń za
zakładników został przetestowany już w czasie kampanii wyborczej.
Nie wiadomo jednak jak republikanom udałoby się przechytrzyć administracje Cartera, która jak się wydaje
miała podczas kampanii mocniejsze karty w rozgrywce z Iranem. Carter również sugerował że może
dostarczyć broń Iranowi, ale w zamian za nią nie prosił o przedłużanie przetrzymywania zakładników tak jak
Reagan, tylko żądał natychmiastowego zwolnienia dyplomatów przed wyborami. Co więcej sztab Cartera
miał jeszcze jeden kij na Iran, którego nie mieli republikanie. Sugerował, że jeśli zakładnicy nie zostaną
natychmiast zwolnieni to USA udzielą militarnego poparcia Irakowi w jego agresywnych planach wobec
Iranu. Wówczas wiadomo już było, że Bagdad szykuje się do wojny z Iranem. W miarę jak okazywało się
jasne, że ajatollahowie nie zamierzają wypuszczać zakładników w żądanym przez Cartera terminie, USA
zaczynają dawać sygnały że nie będą się sprzeciwiać planowanej irackiej inwazji na Iran. Amerykanom
sojusz z Irakiem był potrzebny z wielu powodów. Po „stracie” Iranu Waszyngton dramatycznie potrzebował
strategicznego sojusznika regionie Zatoki Perskiej.
Do roli tej idealnie nadawał się Irak Saddama Husajna. To, że Saddam planował inwazje na Iran tylko
dodawało mu atrakcyjności w oczach amerykanów, ponieważ pespektywa wojny stanowiła nadzieje na
szybkie obalenie reżimu Chomeiniego. Właśnie w tym okresie, w ostatnich miesiącach prezydentury Cartera,
narodziła się trwała amerykańsko-iracka przyjaźń, która kwitła podczas dwu kolejnych kadencji Reagana i
zaowocowała szerokim wsparciem amerykańskim dla Saddama przez kolejne 11 lat. Pomysłodawcą i
inicjatorem tej przyjaźni był m.in. Zbigniew Brzeziński.
Irak rozpoczął wojnę z Iranem na 43 dni przez wyborami w USA. Administracja Cartera nie próbowała
powstrzymać Iraku. Saddam Husajn oraz zachodni eksperci przewidywali wówczas, że wojna będzie krótka i
dla Iraku zwycięska. Carter i Brzeziński mogli liczyć, że powalony na kolana Iran zgodzi się na
natychmiastowe uwolnienie amerykańskich zakładników, w zamian za obietnice powstrzymania irackiego
blitzkriegu. Jeśli stałoby się to przed wyborami szanse na re-elekcje Cartera byłyby nieporównanie większe.
Nic takiego się nie stało. Oczekiwany blitzkrieg okazał się bardzo długą, bardzo krwawą i bardzo drogą
wojną, która trwała aż do 1988 roku. Ronald Reagan zdecydowanie wygrał wybory i 20 stycznia 1980 został
zaprzysiężony na czterdziestego prezydenta Stanów Zjednoczonych, jeszcze tego samego dnia, zaraz po
inauguracyjnym przemówieniu Reagana, wolność odzyskali amerykańscy dyplomaci w Teheranie...
Kalendarium:
•
22 października 1979, Szach Reza Pachlawi dostaje azyl w USA
•
4 listopada 1979, początek kryzysu irańskiego, 53 dyplomatów USA zakładnikami w Teheranie
•
22 września 1980, inwazja Iraku na Iran, początek wojny Irak-Iran
•
4 listopada 1980, wybory prezydenckie w USA, zdecydowane zwycięstwo Ronalda Reagana
•
20 stycznia 1981, inauguracja Ronalda Reagana, w tym samym dniu zostają uwolnieni zakładnicy w
Teheranie
Portal Spraw Zagranicznych pełni rolę platformy swobodnej wymiany opinii - powyższy artykuł wyraża
poglądy autora.
http://www.psz.pl/tekst-25929/Jak-pisaa-historie-aby-nie-bylo-wiadomo-kto-wymyslil-i-uzbroil-
dostęp: 15.12.2009 / 01:01:54
3 / 3