Maciej Janowski
Raj dla historyków czyli Gdyby
Austria nie istniała...
Jeśli ktoś z historyków lub miłośników
naszej nauki ubolewa nad upadkiem społecz-
nego znaczenia historii, to może żałować, że
nie żył w czasach romantyzmu. Wielki histo-
ryk angielski lord Macaulay mógł wówczas
napisać skromnie, że chciałby jedynie, by
jego prace wyrugowały ze stolików w poko-
jach panienek modne romanse francuskie.
Jaki historyk napisałby dziś, że chce „tylko”
wyrugować z pokojów nastolatków kasety z
muzyką młodzieżową?
Uczony badacz — jak zwykle — łatwo
znajdzie ex post wyjaśnienie. Mieszczaństwo
Europy Zachodniej — powie on —wzrastało
w siłę i w sposób naturalny interesowało się
swą własną przeszłością: poza zaspokoje-
niem ciekawości, szukało tam uzasadnienia
swej wzrastającej roli politycznej. Ale to nie
Anglia, lecz zacofane regiony Europy Środ-
kowej i Wschodniej zasługiwały wówczas
na zaszczytne miano raju dla historyków. Tu
mieszczaństwo było zbyt słabe, aby stać się
mecenasem nauki historycznej, ale działała
siła inna i potężniejsza: małe i słabe narody
tego regionu, chcąc dorównać narodom sil-
nym i potężnym, musiały pokazać światu
swą przeszłość wielką i pełną chwały. Ot-
wierało się pole dla uczonych i dla dyletant-
ów.
Wielki czeski historyk František Palacký
(1798-1876) należał z pewnością do tych
pierwszych. Jak wielu Czechów swej epoki,
mówił równie dobrze po czesku, jak po nie-
miecku — ten ostatni język był w monarchii
habsburskiej uważany za język kultury i cy-
wilizacji. Swe najważniejsze dzieło — Hi-
storię narodu czeskiego w Czechach i na
Morawach — zaczął więc publikować po
niemiecku i dopiero po kilku tomach prze-
szedł na czeski. Dzieło to zyskało mu sławę
w Czechach i uznanie uczonych europejs-
kich. W swych koncepcjach Palacký bliski
był naszemu Joachimowi Lelewelowi — w
romantycznym duchu chwalił słowiańskie
cnoty pradawnych Czechów i ubolewał nad
napływem Niemców, którzy jakoby skazili
prasłowiańską demokrację, przynosząc ze
sobą zachodni feudalizm, oparty na ucisku
chłopów. Naród czeski — sądził Palacký —
walcząc z germanizmem walczył równocze-
śnie o cele ogólnoludzkie, a w ruchu husyc-
kim wzniósł się na czołowe stanowisko w
Europie: pod względem religijnym husy-
tyzm był zapowiedzią późniejszej o sto lat
reformacji, głosząc idee wolności polityczn-
ej, które światu objawiła w trzysta lat póź-
niej dopiero rewolucja francuska.
Dziś łatwo nam uśmiechnąć się nad taką
wizją, lecz powstrzymajmy się z okazywa-
niem wyższości: dzieło Palackiego i dziś jest
interesujące. Jako przykład zaprezentować
chciałbym jeden z jego mniejszych tekstów
publicystycznych.
W 1848 r. ogólnoeuropejska rewolucja,
zwana później wiosną ludów, dała również
Czechom nadzieję na polepszenie ich sytu-
acji w ramach monarchii habsburskiej. Pala-
cký należał do tych polityków, którzy doma-
gali się przyznania Czechom praw narodo-
wych w ramach naddunajskiego mocarstwa,
a nie na jego gruzach. Zdawał sobie sprawę,
że silna Austria, oparta na równouprawnie-
niu narodowości, stanowi dla małych narod-
ów Europy Środkowowschodniej najlepszą
ochronę przed imperializmem zarówno Ro-
sji, jak i Niemiec. Okazję do publikowanego
tu tekstu dało zaproszenie wystosowane do
Palackiego przez niemieckich polityków
przygotowujących zwołanie do Frankfurt,
niemieckiego. Miała to być chwila przeło-
mowa: oto Niemcy, od dawna rozbite na
wiele małych państewek miały się zjedno-
czyć w demokratyczną federację o której
ustroju rozstrzygnąć miał swobodnie wybra-
ny parlament. Dla Niemców było oczywiste,
że ziemiami niemieckimi są wszystkie tere-
ny, które wchodziły kiedyś w skład Św. Ce-
sarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego
— również ziemie czeskie. Nie był to prze-
jaw szowinizmu niemieckich liberałów — z
ich perspektywy Czesi mogli tylko zyskać na
włączeniu do zjednoczonych Niemiec, zwła-
szcza gdy zapewni im się prawa rozwoju ję-
zyka i kultury.
Było więc dla Niemców zaskoczeniem,
gdy Palacký — uprzejmie, ale bardzo zde-
cydowanie — odmówił udziału w ich pra-
cach, podkreślając, że sam nie jest Niem-
cem, Czechy zaś nie są i nigdy nie były czę-
ścią Niemiec. List Palackiego nie jest prze-
jawem zwykłego sporu narodowościowego,
jakich pełne są dzieje Europy Środkowow-
schodniej. Palacký nie dlatego sprzeciwia się
rozpadowi monarchii habsburskiej, że było-
by to sprzeczne z czeskim interesem naro-
dowym: odwołuje się do zasad ogólnoludz-
kich, dowodząc — to sławne zdanie było
wielokrotnie cytowane, serio bądź ironicznie
— że gdyby Austria nie istniała, trzeba by ją
było stworzyć w interesie Europy i ludzko-
ści. Nie trzeba tu się domyślać perfidii — że
niby Palacký, pisząc do Niemców, pokrywał
nacjonalizm pozorami humanizmu. Jako wy-
kształcony Europejczyk pierwszej połowy
XIX w. harmonijnie łączył oświeceniowy
uniwersalizm z romantycznym patriotyzm-
em: wierzył, że wolność i szczęście różnych
ludów nie są sprzeczne, lecz warunkują się
nawzajem. List Palackiego — którego polski
przekład ukazuje się, o ile wiem, po raz pier-
wszy — jest wymownym apelem o współ-
pracę narodów Europy Środkowowschodniej
stojących przed wspólnymi perspektywami
i niebezpieczeństwem, i jako taki może być
i dziś interesujący.
*
List Františka Palackiego do Frankfurtu
Wielce Szanowni Panowie,
Dopiero teraz poczta przyniosła mi list z
dnia 6 kwietnia, którym uczyniliście mi Pa-
nowie ten zaszczyt, że wezwaliście mnie do
Frankfurtu, abym był uczestnikiem Waszych
obrad, których głównym celem jest jak naj-
szybsze zwołanie niemieckiego parlamentu.
Z miłym zaskoczeniem ujrzałem w tym za-
proszeniu pełne i prawomocne świadectwo
zaufania, którym mój sposób myślenia nie
przestaje cieszyć się u najznamienitszych
mężów rzeszy niemieckiej: powołując bo-
wiem mnie do sejmu „niemieckich patrio-
tów” sami uwalniają mnie od zarzutu, tak
niesprawiedliwego, a przecież tak często
przeciw mnie podnoszonego, jakobym się
kiedyś miał objawić jako nieprzyjaciel naro-
du niemieckiego. Ze szczerym uczuciem
wdzięczności uznaję w tym wysoką życzli-
wość i sprawiedliwość tego dostojnego zgro-
madzenia, uważam się przeto tym bardziej
za zobowiązanego odpowiedzieć na Wasze
zaproszenie ze szczerym zaufaniem, prosto
i bez osłonek.
Na Wasze, Panowie, wezwanie nie mogę
ani stawić się osobiście, ani też na swoje
miejsce przysłać innego ..zaufanego patrio-
ty”. Pozwólcie, abym Wam teraz, o ile moż-
na, przedstawił pokrótce powody swej decy-
zji.
Celem Waszego zgromadzenia jest po-
stawić na miejsce dotychczasowego związku
książąt związek narodu niemieckiego, naród
niemiecki zorganizować w prawdziwą jed-
ność, wzmocnić niemieckie uczucie narodo-
we, a tym sposobem zwiększyć siłę i potęgę
rzeszy niemieckiej. Chociaż szanuję to dą-
żenie i uczucie, które jest jego podstawą, to
jednak — właśnie dlatego, że je szanuję —
nie mogę żadną miarą w nim brać udziału. Ja
nie jestem Niemcem, przynajmniej nie czuję
się nim — a sami nie chcielibyście przecież
powoływać mnie do siebie na zwykłego po-
takiwacza bez poglądów ani własnej woli;
musiałbym we Frankfurcie albo zapierać się
swych uczuć i udawać, albo, gdyby było to
konieczne, głośno protestować. Jestem zbyt
bezpośredni i prawdomówny, aby wybrać
pierwszą możliwość, na drugą zaś jestem
zbyt mało arogancki i bezwzględny: I nie
mogę dopuścić do swego serca możliwości,
i abym głosami sprzeciwu niszczył zgodę
i jednomyślność, którą uważam za radosną
i pożądaną nie tylko w swoim własnym do-
mu, ale i u sąsiada.
Jestem Czechem z rodu słowiańskiego,
i oddałem się wraz z tym wszystkim, co
mam i co mogę (nie jest tego wiele), w cało-
ści i na zawsze na służbę swemu narodowi.
Ten naród jest wprawdzie mały, ale od wiek
wieka odrębny i sam decyduje o sobie; wład-
cy jego od stuleci uczestniczyli w związku
książąt niemieckich, ale sam naród nie zali-
czał się nigdy do narodu niemieckiego, ani
przez innych nie był nigdy uważany za Nie-
mców. Cała łączność ziemi czeskiej naj-
pierw ze świętym cesarstwem niemieckim, a
potem ze związkiem niemieckim, była zaw-
sze jedynie rzeczą monarchy, a czeski naród,
czeskie stany, nawet jeśli o tym wiedziały,
nigdy nie zwracały na to uwagi. Prawdę tę
znają wszyscy niemieccy badacze dziejów
równie dobrze jak i ja; a gdyby ktoś chciał
jeszcze o tym wątpić, mogę się ofiarować, że
przywiodę go w swoim czasie do poznania
pełnej i oczywistej prawdy. Gdyby nawet
uznać za prawdę, że korona czeska pozosta-
wała niegdyś z rzeszą niemiecką w związku
lennym (czemu jednak publicyści czescy za-
wsze zaprzeczali), nie może przyjść na myśl
żadnemu prawdziwemu znawcy dziejów,
aby jeśli chodzi o stosunki wewnętrzne, wąt-
pił o dawniejszej suwerenności i autonomii
ziemi czeskiej i jej władz. Wiadomo całemu
światu, że cesarze niemieccy nigdy nie mieli
— jako cesarze — z narodem czeskim nic
do czynienia, że w Czechach ani nad Czech-
ami nie przysługiwała im władza ani usta-
wodawcza, ani sądowa, ani wykonawcza; że
nigdy nie mieli prawa wybierać z ziemi woj-
ska ani żadnych regaliów, że ziemia czeska
pospołu ze swymi ziemiami koronnymi nie
należała do żadnego z dziesięciu dawnych
krajów niemieckich, że nigdy nie rozciągała
się na nią jurysdykcja sądu komornika Rze-
szy itd.; a więc cały dotychczasowy związek
ziemi czeskiej z rzeszą niemiecką musi być
uważany za związek monarchy z monarchą,
ale nigdy za związek narodu z narodem. Jeś-
li więc ktoś domaga się, aby obok tego doty-
chczasowego związku między książętami ró-
wnież i naród czeski zjednoczył się z naro-
dem niemieckim, to jest to w każdym razie
nowe żądanie, nie mające żadnych historycz-
nych podstaw prawnych, o którym ja sam
nie czuję się uprawniony rozstrzygać, dopó-
ki nie mam do tego wyraźnego i formalnego
mandatu.
Druga przyczyna, która broni mi uczest-
nictwa w Waszych obradach, jest taka, że
wedle wszystkiego, co dotąd publicznie mó-
wiło się o Waszych celach i zamiarach,
chcecie i będziecie nieuchronnie dążyć do
tego, aby na zawsze osłabić Austrię jako sa-
modzielne państwo, a nawet uniemożliwić
egzystencję tego imperium; imperium, któ-
rego istnienie, całość i siła jest i musi być
wielką i doniosłą sprawą nie tylko mego na-
rodu, ale całej Europy, ba, samej ludzkości
i kultury. Bądźcie uprzejmi udzielić mi na
krótko głosu także i w tej sprawie.
Wiecie Panowie, jakie mocarstwo panuje
nad całą wielką wschodnią częścią naszego
kontynentu; wiecie, że owo mocarstwo, już
teraz osiągnąwszy ogromny rozmiar, samo z
siebie i w sobie w każdym dziesięcioleciu
staje się coraz większe i mocniejsze, a jego
potęga wzrasta szybciej niż siła państw za-
chodu; że będąc w swym wnętrzu niedostęp-
ne wszelkim atakom, dawno już stało się
niebezpieczne dla swych sąsiadów; i że cho-
ciaż ma otwartą bramę na północy, to prze-
cież, wiedzione przyrodzonym instynktem,
dąży i będzie dążyć szczególnie do ekspansji
na południe; że każdy krok naprzód uczy-
niony na tej drodze przybliża coraz bardziej
groźbę powstania uniwersalnej monarchii,
czyli nieogarnionego i niewypowiedzianego
zła, nieszczęścia bez miary i granic, którego
ja, Słowianin duszą i ciałem, dla dobra ludz-
kości chciałbym uniknąć za wszelką cenę,
choćby nawet ta monarchia głosiła się jako
słowiańska. Wielu w Rosji uważa mnie za
nieprzyjaciela Rosjan, równie niesprawied-
liwie, jak w Niemczech uważają mnie za
nieprzyjaciela Niemców. W każdym razie,
mówię to głośno i otwarcie, nie jestem niep-
rzyjacielem Rosjan, przeciwnie, obserwuję z
radosnym zainteresowaniem każdy krok, ja-
ki ten wielki naród czyni na drodze cywiliza-
cji: jednak ponieważ przy całej gorącej mi-
łości do swojego narodu wyżej cenię dobro
ludzkości i nauki niż dobro narodowe, z tej
więc przyczyny już sama możliwość uniwer-
salnej monarchii rosyjskiej nie ma żadnego
przeciwnika gorętszego ode mnie — nie dla-
tego, że monarchia ta byłaby rosyjska, ale
dlatego że byłaby uniwersalna.
Wiecie, że na południowym wschodzie
Europy, niedaleko granic imperium rosyjs-
kiego, żyją liczne narody, pochodzeniem, ję-
zykiem, historią i obyczajami wyraźnie róż-
niące się od siebie: Słowianie, Wołosi, Ma-
dziarzy, Niemcy, że już nie mówię o Gre-
kach, Turkach czy Albańczykach. Żaden z
nich sam z siebie nie jest wystarczająco sil-
ny, aby mógł w przyszłości z powodzeniem
opierać się swemu potężnemu sąsiadowi na
wschodzie; mogą zrobić to jedynie wtedy,
gdy bliski i mocny związek spoi je wszystkie
w jedno. Prawdziwą żywotną arterią tego
związku jest Dunaj; jego władza centralna
nie może oddalać się od tej rzeki, jeśli ma
rzeczywiście być skuteczna i jeśli ma się ut-
rzymać. Zaiste, gdyby państwa austriackiego
nie było już od dawna musielibyśmy w inte-
resie Europy, ba, samej ludzkości, postarać
się jak najszybciej, aby je stworzyć.
Dlaczego jednak widzieliśmy to państ-
wo, powołane od natury i historii za obrońcę
i strażnika Europy przed wszelkiego rodzaju
żywiołami azjatyckimi — dlaczego widzieli-
śmy je w krytycznej chwili bez pomocy, a
nawet bez rady stające przed nawałem bu-
rzy? Dlatego że w nieszczęsnym zaślepieniu
już od dawna samo nie rozpoznawało rze-
czywistej prawnej i moralnej podstawy swe-
go istnienia, a co więcej, wypierało się jej:
tym podstawowym prawidłem jest, aby
wszystkie narodowości zjednoczone pod je-
go berłem, jak również wszystkie religie, za-
żywały wspólnie pełnej równości prawnej
i faktycznej. Prawo narodów jest w istocie
prawem natury; żaden naród na ziemi nie ma
prawa żądać, aby dla jego dobra sąsiad sam
siebie ofiarował, żaden nie powinien też za-
pierać się sam siebie lub ofiarowywać się na
rzecz swego sąsiada. Natura nie zna narod-
ów panujących lub służebnych. Jeżeli zwią-
zek łączący wiele różnych narodów w jedną
całość polityczną ma być silny i trwały, to
żaden naród nie może mieć przyczyny do
obaw, że w związku tym straci którąś z naj-
cenniejszych rzeczy, jakie posiada, przeciw-
nie, każdy musi mieć tę nadzieję, że we wła-
dzy centralnej znajdzie ochronę i tarczę
przed możnymi sąsiadów; potem każdy rów-
nież się przyczyni do zaopatrzenia władzy
centralnej w taką siłę, aby mogła ona skute-
cznie wykonywać wspomnianą ochronę. Jes-
tem pewien, że jeszcze teraz nie jest za póź-
no, aby w imperium austriackim wygłoszono
jawnie i szczerze ową podstawową zasadę,
owe sacra anchora łodzi grożącej utonię-
ciem, i aby energicznie wprowadzono ją w
życie w każdej dziedzinie; ale każde mgnie-
nie oka jest cenne, nie można się już wahać
ani godziny: Metternich upadł nie tylko dla-
tego, że był największym wrogiem wolności,
ale i dlatego, że był najbardziej zażartym,
najważniejszym nieprzyjacielem wszelkiej
narodowości słowiańskiej w Austrii.
Jeśli więc powiodę swym wzrokiem po-
za granice Czech, to przyczyny naturalne
i polityczne skłaniają mnie ku temu, abym
nie obracał wzroku do Frankfurtu, lecz do
Wiednia, i abym tam szukał owego ośrodka,
który ma możliwość i powołanie do tego,
aby dał mojemu narodowi pokój, wolność
i prawo. Wasze usiłowanie. Panowie, zda mi
się jednak dążyć do tego, aby nie tylko zgub-
nie osłabić, lecz i całkiem zniszczyć ów oś-
rodek, od którego siły i potęgi nie ja jeden
na ziemi czeskiej oczekuję zbawienia. Czy
bowiem wydaje wam się, że państwo au-
striackie nadal będzie trwać, gdy nakażecie
mu, aby na swych ziemiach dziedzicznych
nie miało żadnego innego wojska niepodpo-
rządkowanego władzom związkowym we
Frankfurcie? Czy wydaje wam się, że cesarz
austriacki będzie mógł utrzymać swą suwe-
renną władzę również, wtedy, gdy włożycie
Stanisław Sucharda
Pomnik Palackiego w Pradze
nań powinność, by wszelkie ważniejsze pra-
wa przyjmował od Waszego zgromadzenia,
a tym sposobem, aby instytucja austriackie-
go sejmu centralnego, jak również prastare
prawa połączonych królestw stały się tylko
cieniem bez treści ani mocy? A gdy potem
Węgry, idące według swego popędu, oderwą
się od państwa albo — co niemal wychodzi
na jedno — gdy same się w sobie osobno
zamkną — czyż te Węgry, które nie chcą
słyszeć o równouprawnieniu narodów w
swych granicach, będą mogły zachować na
przyszłość swą wolność i siłę? Tylko spra-
wiedliwy jest naprawdę wolny i silny. Nie
można nawet pomyśleć o dobrowolnym po-
łączeniu Słowian naddunajskich i Wołoch-
ów, ale nawet i Polaków, z takim państwem,
które ma zasadę, że najpierw trzeba być Ma-
dziarem, a dopiero potem człowiekiem; tym
mniej zaś wchodzi w grę związek wymuszo-
ny. Dla zbawienia Europy Wiedeń nie może
upaść do poziomu miasta prowincjonalnego!
Jeśli zaś w samym Wiedniu są tacy ludzie,
którzy za stolice chcą sobie mieć wasz Fran-
kfurt, musimy wołać nad nimi: Panie odpuść
im, bo nie wiedzą, czego chcą!
W końcu jeszcze z trzeciej przyczyny
odmówić muszę uczestnictwa w Waszych
obradach: uważam bowiem wszelkie doty-
chczasowe projekty nadania rzeszy niemiec-
kiej nowej konstytucji na podstawie woli na-
rodu za niemożliwe do wykonania i za nie-
trwałe, o ile nie chcecie uciec się do owego
środka medycznego, który może być zarów-
no lekarstwem i trucizną — do powołania
niemieckiej republiki, która zresztą także
byłaby jedynie formą przechodnią. Wszyst-
kie dotąd zaproponowane metody podziału
władzy między półsuwerennymi książętami
a pełnowładnym narodem przywodzą mi na
myśl teorię falansterów, które także opierają
się na podstawowej zasadzie, że ci, których
ona dotyczy, będą się zachowywać jak cyfry
w rachunkach, że nie będą szukać niczego
innego niż to, co im każe teoria. Możliwe, że
sądzę tak bez przyczyny, że mylę się w mym
przeświadczeniu — szczerze przyznaję, że
chciałbym, aby tak było — ale naprawdę
żywię takie przeświadczenie i w żadnym
momencie nie chcę wypuścić z rąk tego
kompasu, jeśli nie chcę utonąć bez pomocy
w burzach dzisiejszej doby. Co zaś się tyczy
założenia republiki w rzeszy niemieckiej,
rzecz ta leży zupełnie poza zakresem mojej
kompetencji, tak że nie chcę o niej nawet
wypowiadać swego zdania Od granic impe-
rium austriackiego musimy jednak stanow-
czo i wyraźnie odrzucić wszelką myśl o re-
publice. Wyobraźcie sobie imperium austria-
ckie rozdzielone na mnóstwo republik i re-
publiczek — jakaż to miła podstawa dla ro-
syjskiej monarchii uniwersalnej!
Na koniec zaś, aby zamknąć obszerną,
choć jedynie pobieżną mą wypowiedź, mu-
szę wyrazić swe przekonanie w ten sposób,
że kto żąda, aby Austria (a wraz z nią i Cze-
chy) przyłączyły się pod względem narodo-
wym do rzeszy niemieckiej, ten żąda od nich
samobójstwa, co nie ma żadnego sensu, ani
moralnego, ani politycznego. Na odwrót, żą-
danie, aby Niemcy przyłączyły się do Au-
strii, aby przystąpiły do państwa austriackie-
go z nakreślonymi wyżej zastrzeżeniami, ma
o wiele większy sens. Skoro jednak nie jest
to w zgodzie z niemieckim uczuciem naro-
dowym i z niemieckimi koncepcjami, nie
pozostaje nic innego, niż aby oba mocarst-
wa, Niemcy i Austria, stały obok siebie jako
równoprawne całości, swój dotychczasowy
związek, aby przemieniły w wieczne przy-
mierze obronne, a jeśli uznają to za korzyst-
ne, aby również utworzyły jeden obszar cel-
ny. Do wszystkich działań, które nie niosą
niebezpieczeństwa (zwłaszcza ze wschodu)
dla samodzielności, całości i rozwoju impe-
rium austriackiego, chcę w każdej chwili do-
łączyć swą pomocną dłoń.
Przyjmijcie, Panowie, wyrazy mego
szczerego szacunku i oddania
w Pradze, dnia 11 kwietnia 1848
František Palacký
tłum. Maciej Janowski