SANDOR MARAI
KSIĘGA ZIÓŁ
FÜVES KÖNYV
Przekład - Feliks Netz
Czytelnik - Mała Proza
Warszawa 2003 - wydanie 4
ISBN - 978 83 07 03190 3
DEDYKACJA
Książkę tę dedykuję Senece, ponieważ uczył, że bez moralności nie ma człowieka.
I Epiktetowi, ponieważ uczył o tym, co jest w naszej mocy.
I Markowi Aureliuszowi, który nauczył się od Epikteta, czym jest to, co jest w naszej mocy - i
był cierpliwy.
I Montaigne’owi, ponieważ był pogodnego usposobienia i nie przejmował się tym, co stanie
się z jego dziełem po śmierci.
I w ogólności stoikom, którzy pocieszali, kiedy nie było pociechy na ziemi, i nauczali, aby nie
bać się śmierci ani niewolnictwa, ani biedy, ani choroby.
I dwóm - trzem mężczyznom, którzy byli moimi przyjaciółmi i prawdziwymi mężczyznami.
I dwóm - trzem kobietom.
O TYM, JAKI JEST CEL TEJ KSIĄŻKI
Czytelniku, ta książka chciałaby być szczera. Napisał ją człowiek, którego wiedza jest
skromna i ograniczona. Ta książka nie chce niczego więcej, niż wszystkie niezliczone książki
w czasie zaprzeszłym i przeszłym dokonanym, które pragnęły mówić o losie ludzkim na
ziemi. Chciałby ów człowiek opowiedzieć, jak należy mieszkać, jeść, pić, spać; jak chorować
i jak zachować zdrowie, jak kochać i jak się nudzić, jak sposobić się na śmierć i jak pogodzić
się z życiem. To niewiele, bowiem człowiek w ogóle, a autor tej książki w szczególności,
mało wie o sobie i świecie. Ale dostatecznie dużo jak na trud wyznaczony człowiekowi. Bo
też i niczego więcej nie możemy się w życiu podjąć.
Zatem ta książka, Czytelniku, będzie szczera i nie będzie mówić o ideach i
bohaterach, lecz tylko o tym, co ma związek z człowiekiem. Autor, pisząc tę książkę, nie chce
pouczać, lecz sam się uczyć. Chce uczyć się z książek, jakie pisali przed nim mędrcy i
wtajemniczeni, chce uczyć się z życia ludzi, na tyle, na ile udało mu się obserwować i
zrozumieć, chce uczyć się ze znaków życia, a więc z liter, z człowieczego serca, z traw, a
jednocześnie ze znaków na niebie. Bowiem wszystko to razem tworzy ludzki los. Nie jest to
książka uczona, lecz taka jak książki, które uczą rzeczy elementarnych. Ten, który ją napisał,
nie zna absolutnej prawdy i często myli się w szczegółach. Bo jest człowiekiem. Ale szuka
bezwzględnej prawdy i nie wstydzi się, kiedy się myli w szczegółach. Bo jest człowiekiem.
Więc ta książka będzie taka, jak dawne zielniki, które prostymi przykładami pragnęły
odpowiedzieć na pytanie, co trzeba robić, gdy kogoś boli serce albo gdy Bóg go opuścił.
A kto to wie lepiej, niech lepiej to powie.
O WARTOŚCI ŻYCIA
Wartość życiu może nadać jedynie służba sprawie człowieka. Brzmi to cokolwiek
oschle i ogólnikowo. Ale to jedyna prawda, jaką poznałem, z wszystkimi następstwami. Nikt
nie może siedzieć, jak byczek Fernando, na kwitnącej łące i bezkarnie wąchać pięknych
kwiatów. Jesteś człowiekiem, musisz więc żyć po ludzku, pośród ludzi.
Żyjesz po ludzku, jeżeli żyjesz sprawiedliwie. Jeżeli u spodu każdego twojego
uczynku i słowa leży ten oto zamiar - nie szkodzić ludziom. Jeżeli usiłujesz - nie zwracając na
siebie uwagi i nie popisując się - pomagać ludziom. Czasami tylko w ten sposób, że nie
przemilczasz prostych prawd. Czasami, że nie przekazujesz dalej cudzych kłamstw. Czasami
jedynie przez to, że nie mówisz tak, kiedy wszyscy wołają tak, tak! Nie godzić się - przez całe
życie, konsekwentnie - z kłamstwem większe to bohaterstwo, niż okazyjnie, bijąc się w piersi,
głośno przeciwko niemu protestować.
Tylko wtedy spoczniesz w spokoju na łożu śmierci, jeżeli każdego dnia, w pełni tego
świadom, służyłeś prawdzie. Czasami prawda jest prosta i skromna. Lecz ty nie przebieraj.
Taka jest wartość życia.
O TYM, JAK TRZEBA ŻYĆ I PISAĆ
Każdy mędrzec, którego myśli udało mi się poznać, uczył, że należy tak żyć i pisać,
jakbyśmy każdą naszą czynność wykonywali w życiu po raz ostatni, jakby po każdym
napisanym przez nas zdaniu śmierć miała postawić kropkę. Jedynie świadomość śmierci,
pozbawiona czułostkowości, lęku i nierozumnego tchórzostwa, nadaje naszemu życiu i
pisaniu prawdziwego dostojeństwa. Trzeba żyć i pisać z wiarą w nieodwracalność losu, a więc
spokojnie, bardzo uważnie, z jednakową siłą obserwując świat i nas samych, nasz rozum i
naszą namiętność, ludzkie zamiary i nasze związki z wszechświatem. Jest to jedyna postawa
godna człowieka - sam Bóg więcej nie żąda od nas. I nie ma większego grzechu ni bardziej
daremnego trudu, niż chcieć czegoś więcej lub czegoś innego nad to, czego Bóg żąda od nas.
O LUDZKIM CHARAKTERZE
Najciekawszym zjawiskiem, z jakim spotykamy się w życiu człowieka, jest jego
charakter. Nic nie jest tak interesujące, zaskakujące, nieobliczalne, jak proces, w którym
człowiek zdradza właściwości swojego charakteru. Cokolwiek przedstawia świat - krajobrazy
i cuda natury, nieprzejrzane odmiany ziemskiej fauny i flory, nic nie jest tak swoiste, jak
charakter jednego czy drugiego człowieka. Kiedy naszą ciekawość, z jaką obserwujemy
rzeczy tego świata, przeniesiemy na człowieka, od razu poczujemy, że poznanie ludzkiego
charakteru było prawdziwym zadaniem naszego życia. Wszystko inne, co poznaliśmy, jedynie
wzbogaciło naszą wiedzę. Lecz nasza dusza wzbogaci się tylko poprzez poznawanie
charakterów. Jest to bowiem najbardziej bezpośrednie ludzkie doświadczenie, tak - charakter
to człowiek.
A skoro charakter - to człowiek, daremnie próbujemy go zataić; bo człowiek w równie
znikomym stopniu może ukryć swój charakter, jak jakaś czapka - niewidka zdolna jest ukryć
istotę jego ciała. Do jakiegoś czasu możemy nosić sztuczne brody i chodzić w przebraniu,
lecz w jednej chwili spada z nas wszelki kostium i ukazuje się prawda. W końcu jeden gest,
jedno słowo, jeden postępek odsłania nasz prawdziwy charakter - bal maskowy może być
tylko krótkotrwały. Natomiast spotkanie z prawdziwymi właściwościami charakteru jest
największym ludzkim przeżyciem.
O TYM, CO JEST PRAWDZIWYM ŻYCIOWYM DOŚWIADCZENIEM
Zatem prawdziwe ludzkie doświadczenie sprowadza się przede wszystkim do
poznania samego siebie. Poznawanie świata jest interesujące, pożyteczne, niepokojące lub
pouczające; poznanie nas samych jest najdłuższą podróżą, najbardziej poruszającym
odkryciem, najbardziej kształcącym spotkaniem. Podróż do Rzymu czy wyprawa na Biegun
Północny nie są tak zajmujące, jak dowiedzenie się czegoś istotnego o naszym charakterze, a
więc o prawdziwej naturze naszych skłonności, o naszym stosunku do świata, do dobra i zła,
do ludzi, do namiętności. Od czasu, gdy mój umysł dostatecznie dojrzał, szukam w życiu już
tylko tego jednego doświadczenia.
O POZNANIU CIAŁA
Równocześnie z poznawaniem naszego charakteru winniśmy poznawać naturę
naszego ciała. Ale tylko tak, jakby to była natura złego i niewiernego sługi. Nasz charakter
jest panem, nasz umysł wydaje rozkazy; ciało jest tylko sługą. Tak też należy się z nim
obchodzić, rozumnie i godnie, bezstronnie i surowo, jak ze sługą, który w każdej chwili jest
skory do niewierności, ucieczki i buntu. Musimy poznać jego naturę, skłonności i, na ile to
możliwe, pojednać go ze światem, z perspektywami, z odwiecznym rytmem życia. Sługą jest
ciało i jest całkiem dziecinne. Skłonności naszych organów są tak pierwotne, jak żądania
małego dziecka. Ciało domaga się wszystkiego, każdej przyjemności, nieprzerwanie żąda
wszelkiego rodzaju zaspokojenia. Wtedy trzeba obchodzić się z nim surowo. Materia, z jakiej
jest wykonane, zachowuje więzy krwi z ziemią, wodą i gwiazdami; w ciele jest coś
odwiecznego, a jednocześnie tak śmiesznie ulega rozkładowi i przemija. W bardzo krótkim
czasie, kiedy ów sługa znajduje się pod naszymi rozkazami, musimy poznać jego naturę i
jakość, jego tajemnicze potrzeby oraz życzliwie i zdecydowanie dać mu to wszystko, co może
być mu niezbędne, by wypełnił swoje zadanie i nie mącił naszego umysłu ani nie wadził
naszemu charakterowi. Zaś sam charakter niech nie toleruje żadnego buntu niewolników.
O ZMYSŁACH
Rozumiem to tak - musimy zachować godność wbrew naszym zmysłom. Jedynie
dzięki ostrożności i godności oraz doświadczeniu możemy pozostać panami naszych
zmysłów. Kto jest gwałtowny wobec siebie, ponosi klęskę. Wojsko zmysłów to jest dzika
horda. Zmysły walczą przeciwko człowiekowi wszystkimi sposobami, niczym zapaśnicy
catch - as - catch - can, nie przestrzegają żadnych reguł gry, kopią, szczypią i gryzą. W ich
buncie jest coś trwożliwego i zarazem wspaniałego. Człowiek żyje dopóty, dopóki są w nim
namiętności. Ale namiętności można wychowywać. Samolubstwo, lubieżność, cielesne głody
można zaczarować w coś człowieczego. Zachłanność można przekształcić w pożyteczną
człowieczą wolę. Tak jak można oswoić wiatr, ogień i światło, i stosowne siły oddać w
pożyteczną służbę człowiekowi - nawet jeżeli są tak potężne, iż biczują morze, podpalają lasy
i miasta - człowiek jest silniejszy! - tak samo można poskromić siły i namiętności, które
przenikają na wskroś ludzkie ciało, panują nad naszymi sercami i nerwami. Te dzikie siły
można wychować tak, by służyły człowiekowi. Ku temu trzeba wiele doświadczenia, wiele
smutku, wiele woli i nadludzkiej siły.
O LUDZKIM ZACHOWANIU SIĘ
Jakakolwiek postawa, która wyraża się chęcią zbudowania własnego ładu życia,
porządku dnia poza porządkiem ludzkim, nie jest prawomocna. Sprawy i postępki świata
mają dla człowieka sens dopóty, dopóki chcą wpływać na ludzi i współdziałają z ludzkim
światem. To współdziałanie może być bezpośrednie i pośrednie. Jednakże nikt nie ma prawa
żyć tylko dla siebie, a nawet tylko dla siebie tworzyć.
O TYM, ŻE CZŁOWIEK JEST CZĘŚCIĄ ŚWIATA
Człowiek, w swojej niezmierzonej pysze i próżności, skłonny jest wierzyć, że może
żyć nawet wbrew prawom świata, może je zmieniać i bezkarnie buntować się przeciw nim. To
tak, jakby kropla wody powiedziała - jestem inna niż morze. Albo iskra - mnie ogień się nie
ima. A przecież człowiek nie jest niczym innym, niż zwyczajną częścią składową świata, jest
materią, która psuje się tak samo, jak mleko albo mięso z niedźwiedzia, jak wszystko, co w
jednej chwili pojawia się na wielkim targowisku świata, by później, w następnej chwili, trafić
na śmietnik lub do kloacznego dołu. Człowiek w swojej cielesnej istocie nie jest elementem
świata wyższego rzędu; raczej tylko sumą materiałów, skazanych na nędzny rozkład. Kamień,
metal dłużej żyją niż człowiek. Dlatego to wszystko, co znaczymy w świecie dzięki naszemu
ciału, jest mało ważne. Jedynie nasza dusza jest silniejsza i trwalsza niż kamień i metal -
dlatego nigdy nie wolno patrzeć na siebie inaczej, niż przez pryzmat duszy. Ta siła, która się
objawia w podlegającej zepsuciu materii ciała, jest nie tylko częścią świata, lecz całym jego
sensem. Tą siłą jest dusza człowieka. Wszystko inne, cokolwiek znaczymy w świecie, i
jakkolwiek się światu prezentujemy, jest śmieszne i żałosne.
O PRZESĄDACH
Nie wolno żyć przesądami. Piątek, trzynastkę, rzucanie uroku, wróżbiarskie
objaśnianie liczb i znaków przynieśli na nasz świat gnostycy, niezborne, chaotyczne sekty,
Syryjczycy i aleksandryjscy kuglarze, zezowaci objaśniacze pisma, obłudni zapaleńcy z pianą
na ustach, napływający do wczesnochrześcijańskiego Rzymu. Młode chrześcijaństwo nie
miało jeszcze dość siły, aby pobić tych, którzy rzucają urok, na piątek mówią - zwykły dzień,
na trzynastkę - liczba jak inne. Były to czasy zamętu i fermentu. Stoicy już nie rozkazywali w
Rzymie, chrześcijanie jeszcze nie panowali. Zagubiony człowiek był przeciwny naturze w
ogóle i swojej w szczególności. Bał się, skowyczał, oddawał przesądom i czarom. Jesteś
człowiekiem, masz wiarę, wiesz, że za zjawiskami jest porządek, wyższy rozum. Wzgardź
zabobonami.
Ale wiedz i to, że dumna świadomość twojego umysłu i wiary nie dyscyplinuje i nie
trwoży tajemniczych sił tego świata, które od twojego urodzenia aż do śmierci skradają się i
czają wokół ciebie. Wypadek, zgodność liczb, prawo wielkich liczb, ziemia, powietrze,
niezrozumiałe zamiary i plany słonecznych promieni, wszystko to nie daje się ogarnąć
wzrokiem. Dlatego możesz zachować w sercu odrobinę pokory i drżenia. Świat nie jest tylko
ciemny i jasny, o nie; świat jest zmącony. Jest w nim nie tylko słoneczny promień, blask i
ciepło; są też demony (Goethe wierzył w demony). Świat jest nie tylko rozumny i
konsekwentny; gdzieś tam w zjawiskach ukrywają się również czary. Nie możesz być
przesądny, albowiem to nie przystoi człowiekowi. Ale też nie możesz całkowicie pogardzać
przesądami, bo to nadludzka, niestosowna pycha. Już raczej powinieneś się do przesądów
odnosić z łagodną ironią, jak ktoś, kto się uśmiecha - ale i trochę boi.
O SYSTEMIE, KTÓRY POZNAJEMY PÓŹNIEJ
Starszy wiek, mijające lata naprawdę dają coś w zamian za to, że w ciągu życia
znosiliśmy mordęgę, upokorzenie i bolesne baty. Dają nie tylko doświadczenie, bowiem
doświadczenie samo w sobie nie ma wiele wychowawczej energii, co możemy dostrzec w
życiu na każdym kroku - ludzie, którzy posiadają tragiczne doświadczenia, popełniają te same
nieszczęsne błędy także wtedy, gdy z góry znają ich następstwa. Nie, starszy wiek ma tę
wielką zaletę, że z naszych doświadczeń potrafimy zbudować system, jeśli nie jesteśmy
zupełnie głupi i podli, i nie zamierzamy być siwymi pajacami, wyśmiewanymi i
lekceważonymi przez innych ludzi! Jak wędrowiec, który w czasie swych wędrówek poznał
skomplikowany system górski i dotarłszy na najwyższy szczyt, przenika spojrzeniem
strukturę okolicy, ogarnia wzrokiem geologiczne prawidłowości powiązanego pasma
szczytów górskich, tak i my z mijającymi latami widzimy system we wszystkim, co dzieje się
w naszym życiu i w życiu innych ludzi. Ta przenikliwość spojrzenia, która przychodzi z
upływem lat, jest największym zadośćuczynieniem, jakie możemy zyskać w trakcie
poznawania ludzi i spraw tego świata.
O TYM, ŻE CODZIENNIE MUSISZ IŚĆ DALEJ
Jako że jesteś wędrowcem, codziennie musisz iść dalej drogą, która jest twoim
jedynym celem, a więc prowadzi do poznania twojej duszy i boskiej treści, ukrytej w twojej
duszy. A to niełatwe. Pomyśl tylko, jak wiele różnych pokus nęci cię, byś zaprzestał drogi,
abyś odpoczął, abyś zajął się czymś innym! Na skraju drogi stoi piękna kobieta i powabnym
uśmiechem daje ci znak. Twoje ciało i zmysły reagują na to wezwanie, chciałbyś stopić się z
tym ciałem, oddać się słodkiemu odurzeniu rozkoszy. Ale powinieneś wiedzieć, że po czczych
i rozkosznych chwilach przychodzi pustka i bezradność. Bo twoja dusza chce czegoś innego i
kiedy swoje ciało nakarmisz piekącymi przyprawami innego ciała, dusza pozostanie głodna i
spragniona. Po drodze trafią ci się pieniądze, ordery, tytuły, stanowiska - ale co z tym
wszystkim poczniesz, skoro względy, fatyga, stracony czas, które są ceną za uznanie świata,
odrywają najlepsze siły twojej duszy od trudu boskiego poznawania? Kompani na poboczu
drogi coś wykrzykują, wołają cię, zachęcają do złośliwego uczynku - co możesz zyskać na
tych wszystkich interesach i zabawach, kiedy tak tkwisz przy biesiadnym stole albo przy stole
gry, a twoja dusza pyta cię udręczonym szeptem - dlaczego tutaj marnujesz czas? wszystko to
jest dziecinne i żałosne. musisz iść dalej, przecież masz swoją sprawę. Podobnie zwraca się
do ciebie życie, codziennie, w każdej chwili - namawia cię, abyś odpoczywał, oddawał się
rozkoszy, sycił się próżnością i władzą. A przecież nie to jest twoją powinnością! Jesteś
wędrowcem i każdego dnia musisz iść dalej. Nie możesz wiedzieć, jak długo będziesz żył i
czy w ogóle będzie czas na to, byś dotarł do ostatecznego celu twojej drogi, poznania własnej
duszy i tego, co boskie. Dlatego codziennie idź dalej, nawet w biedzie, nawet z okaleczonymi
stopami. Bo jesteś wędrowcem.
O POKUSIE I DOŚWIADCZENIU
Na pytanie, czy doświadczenia życiowe uzbrajają nas przeciwko tanim lub
niebezpiecznym, odzywającym się z wielką siłą pokusom, trzeba odpowiedzieć przecząco.
Takimi pokusami są - fałszywa ambicja, rozliczne pasje - jak miłość, publiczne występy,
światowy sukces, podniety zmysłów, przesadne, szkodliwe dla naszego zdrowia obżarstwo,
pijaństwo i środki odurzające, cielesne namiętności i bardziej od nich szkodliwe i
niebezpieczne dewiacje ducha i charakteru, jak choćby żądza zemsty, zakłamanie i chciwość.
Wszystkie te niebezpieczeństwa i powaby uwodzą człowieka z zawziętą powtarzalnością, w
każdym okresie życia. Doświadczenie, które uczy, że wszelka przesada, kłamstwo i nieczysty
zamiar prowadzą do oszustwa, obrzydzenia, upokorzenia i choroby, nie daje nam gwarancji,
iż nie staniemy się ofiarami pokus. Przed upadkiem może nas ochronić jedynie wierność
naszemu charakterowi, a nie nasze doświadczenia. W przyrodzie nie występuje bezwzględne
dobro i zło; lecz dla człowieka bezwzględnie złe jest to, czego nie potrafimy bezkarnie
pogodzić z naszym charakterem. A więc i w tym przypadku, jak zawsze, gdy musimy się na
coś zdecydować, nie badajmy kwestii, czy nadarzająca się pokusa jest sama w sobie dobra lub
zła, lecz spytajmy wprost - czy to, co zamierzamy zrobić, jest zgodne z naszym charakterem?
Doświadczenie życiowe nie jest tak ważne, jak gruntowna i bezwzględna znajomość naszego
charakteru. Są ludzie niedoświadczeni, którzy wszakże pozostają wierni swojemu
charakterowi i dlatego nie oblewają egzaminu przed światem, i są też stare, szczwane lisy,
które nie potrafią dostosować pragnień do swojego charakteru, i dlatego co rusz ponoszą
porażkę i haniebnie padają na nos.
O NAMIĘTNOŚCI
Wierzyć w to, że możemy uciec od namiętności, jest takim samym szaleństwem, jakby
ktoś wierzył, że można zbudować dom z piasku w środku pustyni, kryjówkę przed samumem.
Namiętność jest bowiem tak samo sensem naszego życia, jak rozum, umiar i rozważna
obrona. Tylko ten może być pełnym człowiekiem, z mądrą uległością respektującym porządek
przyrody, kto szczerze i na miarę własnej natury potrafi powierzyć samego siebie porywom
swego ciała i charakteru. Ale nie stanie się zwierzęciem, zna bowiem granice, których musi
się chwycić zębami i pazurami, gdy - na krawędzi rozumu - atakuje go trąba powietrzna. Nie
wypieraj się własnego ciała, ale obchodź się z nim godnie i wyniośle, jak poskramiacz z dziką
bestią. Nie wypieraj się żądz, lecz wyznacz im zakres. Nie wypieraj się zmysłów, lecz stań w
samym ich centrum, jak kapitan pośród zbuntowanej załogi na statku miotanym przez burzę -
surowy i rozumiejący, nieubłagany i bohaterski. Nie możesz zrobić nic innego. To wszystko,
co może uczynić człowiek.
O OPIESZAŁOŚCI W CZYNIENIU DOBRA
Prawdziwą przyczyną większości ludzkich bied, niepowodzeń, beznadziejnych,
haniebnych i złowróżbnych sytuacji nie jest zło tkwiące w człowieku, lecz po prostu
gnuśność. To swego rodzaju lenistwo, które wychodzi na dobre, o czym mówi Biblia. Zabójca
jest dość rzadkim ludzkim fenomenem. Do zabójstwa bowiem potrzebna jest siła,
indywidualność, wyobraźnia, wielkie pasje. Przed zabójcami można się bronić. Lecz częściej
spotyka się człowieka, przed którym nie można się bronić, który milionkrotnie pomnaża
ludzkie biedy i tragedie, ten poczciwy i gnuśny osobnik, który odwraca głowę, gdy widzi
podłość lub bezprawie, nie zadzwoni, choć wie, że ten telefon mógłby czemuś zapobiec,
raczej ostrożnie obejdzie nędzę i bez słowa pójdzie dalej, mimo iż bez specjalnej ofiary, bez
wysiłku mógłby przywrócić komuś chęć do życia lub pomóc biedakowi. Człowiek, który staje
do walki ze światem w interesie własnej tyranii, nie jest tak niebezpieczny, jak uprzejma,
obłudna i przemyślna przeciętność, mrucząca ugodowość i tchórzliwe, a też leniwe
samolubstwo. To jest grzech główny. Tego rodzaju człowiek czyni świat takim, jaki jest, i
jemu możemy być wdzięczni, gdy mając ów zasób doświadczeń, bez specjalnego żalu
żegnamy się, w godzinę śmierci, ze światem.
O TYM, ŻE ŚWIAT NAS WOŁA
Ciągły konflikt między przyzywającym mnie, wabiącym światem a obcą moim
predyspozycjom, mojej naturze działalnością publiczną spowodował wiele zamętu i powikłań
w moim życiu. Bowiem ludzie są istotami towarzyskimi i ta piękna skłonność, jaka w nas
tkwi, nie zasługuje na pogardę - dobrze, gdy ludzie poszukują nawzajem swojego
towarzystwa, gdy w trakcie inteligentnych rozmów, prowadzonych w przyjacielskiej
atmosferze, nawzajem poznają swoje poglądy, i jeśli te spotkania nie dają im nic więcej poza
chwilową ucieczką przed samotnością, to już to samo warte było tej odrobiny zmęczenia i
niewygody, która jest ceną bycia wśród ludzi. Człowiek jest istotą towarzyską i najczęściej
właśnie w towarzystwie rozwija piękne przymioty swego charakteru - ten, kto godnie i
cierpliwie rozmawia, kto w przemyślanym i efektownie formułowanym dialogu próbuje
poznać poglądy bliźnich o świecie i ludzkich palących kwestiach, kto cierpliwie odpowiada
na kontrargumenty, nie wyrokuje przed czasem, dobrze formułuje odpowiedzi i, czy to z
grzeczności, czy też dla świętego spokoju, nie jest skłonny odstąpić od tego, co uważał za
prawdę - ten w gruncie rzeczy wykonuje najpiękniejsze ludzkie zadanie, kiedy przyłącza się
do towarzystwa, poznaje opinie bliźnich i nie przemilcza własnych. Ale raczej chęć ucieczki
przed pustką i nudą pcha większość ludzi w krąg bliźnich; bardzo rzadko zdarza się, że po
wieczorze spędzonym wśród ludzi nie mamy poczucia winy, jakbyśmy zostali
współuczestnikami jakiejś rozpusty lub pijatyki. Bardzo trzeba uważać i w porę unikać
zaproszeń do takich domów, których gospodarze oczekują od towarzystwa jakichś -
towarzyskich czy zawodowych - dowodów uznania. Na takich spotkaniach uważa się gości za
rzadki towar, który gospodarze sprzedają na światowym targowisku próżności.
Zawsze unikałem życia towarzyskiego i wszelkich jego wielkoświatowych czy
zawodowych odmian. I nie ociągałem się, gdy trzeba było urazić ludzi, którzy w imię
próżności lub fałszywie rozumianej ambicji zapraszali mnie do swoich domów. zapraszać - o,
tak, to wielka umiejętność, która wymaga wiele duchowej szlachetności, taktu, znajomości
ludzi i sytuacji. Przyjąć czy też nie przyjąć zaproszenia - to także jest kwestią charakteru, jak
każda ludzka kwestia.
O TYCH, KTÓRZY W TOWARZYSTWIE WYGŁASZAJĄ REFERATY
Trzeba uważać w towarzystwie na tych ludzi, którzy nigdy nie zwracają się do swoich
sąsiadów przy stole, lecz zawsze do całego towarzystwa, chcą, aby każdy z obecnych słuchał
każdego ich słowa, pilnie uważają, by ani jedno słowo nie potoczyło się im pod stół,
bezustannie opowiadają historie, wygłaszają referaty, aby potwierdzić swoją wybitność i aby
oczarować towarzystwo. Takich ludzi mile i chętnie zaprasza się do towarzystwa, ponieważ
zajmują uwagę obecnych, zaspokajają ich ciekawość, a niekiedy potrafią stworzyć przyjemny
nastrój, ku zadowoleniu zebranych. Lecz są to fałszywi prorocy - nie to jest dla nich ważne,
co mówią, nawet nie to, że przekonują tych, do których mówią; ważne jest dla nich tylko i
wyłącznie zaspokojenie własnej próżności. Wskazane jest starannie unikać towarzystwa
takich ludzi.
O TYM, ŻE CZŁOWIEK CZTERDZIESTOLETNI WIE WSZYSTKO
Powiada Marek Aureliusz, że mężczyzna czterdziestoletni, w którym jarzy się iskra
rozumu, przeżył wszystko i wie wszystko, co działo się z ludźmi przed nim i co jeszcze może
się z nimi dziać w czasach, jakie nadejdą po jego śmierci.
Szczegóły mogą być rozmaite i odmienne, ale fundamentalne doświadczenie -
wspólne dla każdego ludzkiego życia - w ciągu czterdziestu lat faktycznie staje się udziałem
każdego człowieka. Bowiem zaznał namiętności, doświadczył stałości praw natury i wie z
całą pewnością, że jest śmiertelny. Więcej nie wiedział ani Cezar, ani Antoniusz, ani Marek
Aureliusz, i człowiek w ciągu dziejów nie dowie się więcej o sobie samym i o świecie.
Wszystko inne to już tylko powtarzanie.
O TYM, ŻE TEN, KTO CZEGOŚ SIĘ DOWIEDZIAŁ, BĘDZIE OBOJĘTNY
Za wiedzą stoi obojętność. Gdy dowiesz się czegoś istotnego o życiu, będziesz
spokojny i obojętny.
Ta obojętność nie użala się. Nie oskarża, nie odpytuje, nie domaga się zemsty, ni
zadośćuczynienia, ni wyjaśnienia. Wszystko, co ludzkie, jest beznadziejne. Jedynie boskie
jest pełnią, jedynie dusza nie jest pozbawiona nadziei. Czegóż innego może chcieć człowiek
niźli obojętności, gdy ze swymi ludzkimi pragnieniami zwraca się ku temu, co boskie?
Człowiek wtajemniczony jest cichy. Wie, że pomoc jest niemożliwa. Co najwyżej może nie
szkodzić - innym i sobie. Czego może się spodziewać ten, kto żyje ku śmierci, a jednocześnie
żyje wśród ludzi, a więc żyje w sprzeczności? Jeżeli jednak potrafi nakierować swoje serce na
spokój i pokorę - zazna nieomal pocieszenia i słonecznej pogody.
O WYGODZIE I SAMOTNOŚCI
Na próżno mówimy - nie ma znaczenia ani nagana, ani uznanie świata! wszystko
przemija! - jeśli w głębi duszy nie czujemy, że sumiennie wypełniliśmy naszą powinność
wobec świata. Dobrze znam ten rodzaj samooskarżenia. Nie tak trudno jest zrezygnować z
tego, co oferuje świat - z próżnego uznania, z niezliczonych zabaw, z możliwości
zaspokojenia aspiracji towarzyskich i materialnych - i odgrodzić się od ludzi, i żyć tylko
pracą, w ciasnym kręgu spraw, dla których podjęliśmy człowieczą służbę. Zarazem nie tak
łatwo to zrobić, ale też nie jest to niemożliwe; nasze wycofanie się mają nam za złe, bo w
takiej postawie dopatrują się krytyki i pogardy dla rzeczy tego świata; nazywają nas
dziwakami, a jednocześnie pewien szacunek otacza ponurego pustelnika, i właśnie ten
szacunek zaspokaja naszą próżność. Poza tym, odgradzając się od ludzi, wyzwolimy się od
wielu niedogodności.
A przecież jakiś głos szepcze nam, że postępujemy dla własnej wygody, samolubnie,
gdy rezygnujemy ze styczności z ludźmi i, uciekając w wyniosłą samotność pustelnika,
błąkamy się po pustyni naszego dzieła i naszego sposobu bycia. Po pierwsze, każdy pustelnik
- wedle francuskiego przysłowia - który dokładnie zna rozkład jazdy, jest podejrzany;
większość z tych, którzy się stali pustelnikami, czy to wskutek obrazy, czy też na skutek
kompleksu niższości, doskonale zna czas odjazdu pociągów, które mogą ich z powrotem
zawieźć do świata! - a wokół większości wielkich samotników unosi się aura próżności,
niczym zorza polarna, która tylko lśni, ale nie ogrzewa i nie daje światła. Wreszcie nie każdy
ma prawo być samotnikiem. Tylko ten ma prawo do samotności, tylko ten ma rzeczywiście
prawny tytuł do odgrodzenia się od ludzi, kto w ten sposób lepiej potrafi służyć sprawie
człowieka. Nikt bowiem nie ma prawa być samotnikiem z powodu spleenu, uporu albo
próżności. Ale jeśli natura naszego temperamentu lub charakter naszej pracy, którą chcemy
służyć człowiekowi, są takie, że niezbędna jest nam samotność, wtedy i tylko wtedy możemy
unikać towarzystwa ludzi. Wszelako taki robotnik i taka praca są czymś rzadkim, i człowiek,
który wybiera samotność, najpierw powinien gruntownie rozliczyć się z własnym sumieniem.
O TYM, ŻE O WSZYSTKIM ROZSTRZYGA CZAS
Kiedy życie, jakaś ludzka sytuacja zmusza cię do podjęcia decyzji, pamiętaj, abyś ją
podjął w granicach prawa zmian, ponieważ każda decyzja tylko w czasie otrzymuje
ostateczną moc i postać.
Decyduj się, ale nie tak znów bezwzględnie! Nie za wszelką cenę! Nie tak zupełnie!
Daj ludzkiej decyzji tę możliwość gry, jaka jest konieczna, aby mogła dostosować się do
świata i czasu, a także usytuować się pomiędzy ludzkimi zamiarami a prawami zmiany. Nie
chciej przysięgą, gwoździami i młotkiem przytwierdzić raz na zawsze tego, na czym ranek i
noc stale coś zmieniają, na czym również twoje serce i rozum - dzisiaj, jutro, wiecznie - coś
polerują, zmieniają, przetwarzają. Daj decyzji czas i przestrzeń, aby znalazła swoje
prawdziwe miejsce i formę w świecie. Decyduj, ale nie za bardzo! Decyduj się, ale nie
bezwarunkowo! Działaj, ale jednocześnie wszystko powierzaj czasowi. Zobaczysz, na drugi
dzień albo za rok, że nie ty decydowałeś, lecz ta wielkość, w której rozstrzyga się każda
ludzka sprawa - czas.
O PRÓŻNOŚCI
Czy najwięcej i najokrutniej nie cierpiałeś z próżności? Czy nie chciałeś stale czymś
się popisać? Biegłością umysłu i ducha, albo też innymi, bardziej podejrzanymi i
śmieszniejszymi, uzdolnieniami, towarzyską przebojowością, swoim entree lub znajomością
ludzkich rzeczy? Kręciłeś się na targowisku świata i byłeś tak śmieszny, jak clown na
posypanej trocinami cyrkowej arenie, kiedy naśladuje niebezpieczne pokazy poskramiaczy
zwierząt i siłaczy. I dlaczego nigdy nie pomyślałeś, że poklask, jaki możesz zdobyć, jest tylko
przypadkowym poklaskiem nudzącego się, zawistnego i dziecinnego tłumu? Jedna chwila
samotności, samopoznania, kiedy przezwyciężyłeś próżność, więcej dała tobie i światu niż
wszystkie żałosne przedstawienia, jakie dawałeś przed światem. Jeden gest pokory jest
bardziej bohaterski niż wszystkie cyrkowe numery, jakie ludzie oklaskują. Pomyśl o tym, póki
nie jest za późno.
O TYM, ŻE PIĘKNO JEST KRUCHE
Jesteś niespokojny, bo twoje zmysły drażni i prowokuje ta piękna, młoda kobieta, i
obawiasz się, czy swojej urody i młodości nie dzieli z innymi? A czegóż ty się po niej
spodziewasz? Jakichś ślubów klasztornych, ponurej wierności? Nie po to jest piękna i młoda.
Pomyśl tylko, jak wielką troską i zmartwieniem jest dla niej to kruche piękno i ta
przemijająca młodość, ten okrutny dar, jakim Stwórca ją pobłogosławił i ukarał - to piękno,
które z każdym dniem, z każdą chwilą zmienia się, przemija, staje się coraz bledsze i
kruchsze? Czy ona może myśleć o czymś innym, czy może oddać swoje serce czemuś innemu
niż własnemu pięknu i własnej młodości, czy może zajmować się czymś innym, prawdziwie i
bez reszty, wedle swego serca i dla swojego dobra? To tak, jakbyś chciał zatrzymać słoneczną
chwilę poranka albo swoiste oświetlenie morza, jakbyś życzył sobie, aby świat na wieki
pozostał właśnie taki! Ucz się skromności, ciesz się pięknem, ale nie oczekuj od niego więcej
nad to, co może dać. Natomiast ciepła życia szukaj gdzie indziej - piękno jest zimnym
płomieniem, nie można się przy nim ogrzać.
OGÓLNIE O CHOROBIE
Chorobę należy przyjmować z taką samą pokorą, z jaką przestępca przyjmuje
zasłużony i sprawiedliwy wyrok. Albowiem choroba zawsze wynika z konfliktu naszego
charakteru, natury, gniewu i namiętności, słabości i grzesznych skłonności. Jeżeli na ulicy
potrącił cię tramwaj, również i ty jesteś przyczyną tego wypadku - dlaczego nie byłeś bardziej
czujny, rozważny i przezorny niż nieprzyjazny świat!
Nie mówię, że zachowując zdwojoną czujność, rozwagę i przezorność, możesz
uniknąć choroby. Choroba jest jednym z naturalnych rekwizytów i instrumentów życia, które
wszystko stwarza i wszystko niszczy. Jednakże tryb egzekucji zazwyczaj wybierasz sobie
sam. Natura jest dobrotliwym katem - jeżeli zechcesz, przydzieli ci mądry, pełen godności
rodzaj śmierci - ciche zgaśnięcie, powolne wypalenie się. Lecz jeśli nie zachowujesz się
stosownie do twojego charakteru - zakładając, że masz dobry, ludzki charakter - przypiecze
cię na wolnym ogniu. Pamiętaj o tym, gdy zaatakuje cię choroba.
O TYM, ŻE OSZUKUJEMY LEKARZA
Ile razy szedłem do lekarza, nie umiałem uwolnić się od dręczącego i upokarzającego
uczucia, że oszukuję kogoś zacnego, kto zgodnie ze swoją sztuką i znajomością człowieka
zajmuje się mną skrupulatnie i troskliwie, lecz całkowicie beznadziejnie. Bowiem wszystko,
co mógł mi zalecić - lekarstwa, niezwyczajne sposoby leczenia, woda lub słoneczna kąpiel,
proszki i płyny - może nawet leczyło mi nerki, wątrobę albo serce, lecz nie mogło wyleczyć
tego, co jest jedyną przyczyną mojej choroby - mojego trybu życia, który wynika z mojego
charakteru, z głębi mojej natury i z moich skłonności. Dlatego my obaj - lekarz i chory -
zawsze się oszukujemy, poważnie i grzecznie, najlepiej, jak potrafimy. Nie można wyleczyć
trybu życia, a odmienić go można jedynie na jakiś czas.
Dlatego sama natura, rozumnie, troszczy się o choroby - ponieważ większość ludzi
tylko podczas przymusowej kwarantanny, jaką jest choroba, daje wypocząć swoim
namiętnościom. il est quelque fois saine d’etre malade - powiedział pewien Francuz.
Najwięcej ludzi zmarłoby w wieku czterdziestu pięciu lat, gdyby co jakiś czas nie odpoczęło
sobie w łożu boleści.
O UGODZIE
Najważniejsze jest, abyśmy naszą pracę, nasze skłonności i tempo naszego życia
godzili z wielkim i odwiecznym rytmem przyrody. Ruch księżyca, zmiana kierunku wiatrów,
skwar dnia, prądy nocy, wszystko to tworzy nasz osobisty los, także porządek naszych dni
powszednich - człowiek słyszy z bardzo daleka przestrogi i ostrzeżenia, sygnały ostrzegawcze
wszechświata... Trzeba żyć jednocześnie ze słońcem i z księżycem, z wezbraniem wód, z
zimnem i ciepłem - nigdy przeciwko światu, lecz zawsze w zgodzie z harmonią świata, z
powszechnym porządkiem stwarzania i niszczenia. Tylko ci potykają się w życiu, którzy są
wewnętrznie głusi na głosy świata.
O TYM, ŻE MUSIMY ŻYĆ TAKŻE SERCEM
Lecz jednocześnie musimy żyć także sercem, tym innym rytmem życia, który jest
bardziej tajemniczy i głębiej ukryty, trudniej poznawalny niż porządek, wedle którego toczy
się świat. Ten, czyje serce uderza w rytmie osiemdziesiąt razy na minutę, nie może chcieć żyć
jak wyczynowi maratończycy. Stale należy słuchać tajemniczych sygnałów Morse’a,
wysyłanych przez nasze ciało i charakter, tych subtelnych i energicznych wieści, które
określają prawdziwą miarę twojego życia. Komu ambicja i namiętność stępiły zmysły, nigdy
już nie usłyszy tych dźwięków. Taki człowiek żyje przeciwko rytmowi swojego ciała, duszy i
świata; żyje w sposób niegodny człowieka, a więc nieludzko pokutuje.
O TYM, ŻE MAMY PRAWO ZMIENIAĆ PRZEMOCĄ ŻYCIOWE SYTUACJE
Męczy cię otoczenie i charakter twojej pracy, czujesz, że gdzie indziej, pośród innych
ludzi, w innych warunkach potrafiłbyś pracować z większą energią i z prawdziwą satysfakcją.
Współżycie z ludźmi wyczerpało cię, rodzina, kochanka, przyjaciele są dla ciebie ciężarem,
coraz mocniej pragniesz nawiązać nowe kontakty. Znasz, po ciemku, wszystkie zakamarki
swojego mieszkania i masz nadzieję, że w nowym, nowocześniejszym, wygodniejszym
mieszkaniu odnajdziesz komfort ciała i spokój ducha. Co więcej, do znudzenia znasz miasto,
w którym urodziłeś się, dorastałeś, stawałeś się mężczyzną. Ba, kraj, który jest twoją
ojczyzną, poznałeś jak górnik kopalniane szyby, w których przepracował czterdzieści,
pięćdziesiąt lat; znasz go nie tylko w poziomie, ale i w pionie, znasz go ze wszystkimi jego
niebezpieczeństwami i przepaściami. I słyszałeś o innych krajach, o dalekich światach, gdzie
warunki współżycia ludzi są o wiele godniejsze. Dręczy cię zwątpienie, ponagla i popędza
pragnienie porzucenia miejsca pracy, rodziny, kochanek, miasta, ojczyzny, aby jednym
gwałtownym ruchem wyrwać się z tego wszystkiego, co dotychczas było twoim
środowiskiem.
W godzinie próby sprawdź swoje doświadczenia, swój umysł i charakter, a świadom
rzeczywistej natury rzeczy tego świata, zbadaj owe pragnienia. Nowi ludzie nie mogą ci dać
nic takiego, co mogłoby zasadniczo zmienić twój stosunek do świata; bo tylko ty sam możesz
dać sobie coś istotnego. Podobnie w nowym miejscu pracy nadal będziesz pracownikiem i od
ciebie zależy, z jaką energią stworzysz sobie w nowej sytuacji odpowiednie możliwości
działania.
Wszystko zależy od ciebie. Bo właśnie w tym nowym mieście, w obcym kraju, tam,
gdzie warunki współżycia ludzi są o wiele godniejsze, znajdziesz z czasem ten sam ludzki
egoizm, chciwość, próżność i złą wolę, to, co w ojczyźnie wydawało ci się nienawistne; bo
zrąb ludzkiej natury nie zmienia się za szlabanami, wyznaczającymi granice państwa. Poza
tym będziesz tam obcy; a być obcym to zawsze tyle samo, co być nędzarzem; a jedno z praw
ludzkich nakazuje, abyś zawsze, bezwarunkowo, pozostał wierny swojej ojczyźnie, nawet
wtedy, gdy ta ojczyzna, wzorem tyranów, niegodnie traktuje swoje dzieci.
Kiedy zatem masz prawo zmieniać okoliczności swojego życia, sytuacje, ramy? W
każdym razie nie wtedy, gdy spodziewasz się, że dzięki takiej właśnie decyzji zaspokoisz
swoje pragnienia, skończysz z nudą i weźmiesz odwet. Zostań tam, gdzie postawiło cię życie,
wypełniaj swoje obowiązki i napełniaj duszę prawdą; więcej nie możesz otrzymać w nowym
świecie ani też na południowych wyspach. Ale jeśli pewnego dnia przekonasz się, że
środowisko i warunki twojej pracy, twojego życia nie są zgodne z twoim charakterem - wtedy
i tylko wtedy zdecyduj się na zmianę. I wiedz, że w obrębie każdej zmiany pozostaniesz ten
sam.
O UBIERANIU SIĘ
W ogóle nie należy przejmować się ubiorem.
O DOBROWOLNYCH ŚLUBOWANIACH
Te śluby, jakie składamy sobie - od jutra nie robię tego czy tamtego, żyję tak albo siak,
nie zajmuję się tym czy tamtym - być może należy przemyśleć jeszcze gruntowniej, niż
przyrzeczenia składane innym ludziom. Bowiem dane komuś słowo możemy odwołać, jeśli
widzimy, że świat zmienia się wokół naszego słowa, inaczej sytuują się ludzkie sprawy wokół
idei, uznanej kiedyś za prawdziwą i wyznawanej dobrowolnie. Prawda również się zmienia.
Ale słowo dane sobie znaczy tyle, że zawarliśmy umowę z naszym charakterem, który się nie
zmienia, i dlatego nie można zmienić zawartej z nim umowy. Gdy świat wzgardzi nami, bo z
jakiejś przyczyny tyczącej kwestii sumienia nie potrafiliśmy dotrzymać danego słowa, to tę
wzgardę da się przeżyć, ponieważ z dwóch układających się stron świat wcale nie jest
wzorem cnót. Jeśli natomiast oszukujemy własny charakter, to i wtedy da się dalej żyć, ale
nasza wewnętrzna postawa będzie niepewna, grzeszna i chwiejna.
O RYTMIE ŻYCIA
Nieustannie zmieniać rytm życia. Świadomie i uważnie wymieniać pracę i
odpoczynek, niedostatek i dostatek, trzeźwość i odurzenie, ba, nawet zmartwienie i radość;
świadomie wstawać od nakrytego stołu życia, kiedy najwięcej wysypuje się z rogu obfitości,
świadomie sprzęgać ze sobą troski z zadaniami, które mają energię wychowawczą. W żadnej
sytuacji nie stawać się butnym. Fundamentem wszystkiego jest boska myśl, duch, który rządzi
światem; i ten duch nie znosi żadnej zadufanej w sobie przyjemności, zarozumiałego
zadowolenia, ślepawego, leniwego samozaspokojenia. Zawsze kształtować się i zmieniać,
dostosowywać się i coś ofiarować, zawsze dawać, gdy coś otrzymujesz, cokolwiek zdobyłeś,
zawsze, tak czy inaczej, przekaż drugiemu... Byleby nie żyć w pewności. Zawsze oczekiwać
burzy i pożaru. A kiedy nawiedza nas burza i pożar, nie dziwić się i nie lamentować.
Spokojnie mówić - zdarza się. I gasić, i bronić się.
O TYM, ŻE NICZEGO NIE TRZEBA SIĘ BAĆ
Jeżeli bronisz dobrej sprawy, czegóż możesz się bać? Bo i cóż ci się może przydarzyć?
Powalą cię, oczernią, zhańbią? Oskarżą, fałszywie osądzą? Nic nie zmieni faktu, że broniłeś
dobrej sprawy, a przeto dobre było i to, co zrobiłeś, gdy włączyłeś się w obronę dobrej
sprawy. Zatem nie przejmuj się niczym i nikim, jedynie racją tej sprawy, której powinieneś
bronić. W końcu, w obliczu prawdy są bezsilni. Mogą cię powalić, ale nie mogą pokonać,
mogą cię oskarżyć, ale nie mogą wmówić ci kłamstwa. Mogą ci odebrać życie, ale nie mogą
odebrać prawdy. Tylko wtedy nie jesteś w życiu samotny, gdy bronisz dobrej sprawy. W tym
procesie nie ma zapłaty ni nagrody. Ale nie ma też ugody. Dlatego nie bój się wypowiadać
tego, o czym w głębi duszy jesteś przekonany, że jest prawdziwe.
O TYM, ŻE JESTEŚMY WOLNI
Kiedy stoisz naprzeciw możnowładców, zawsze myśl o tym, od kogo ci ludzie
otrzymali władzę. I co właściwie mogą uczynić przeciwko tobie. Odebrać ci dobra, wolność,
życie? I co potem? Drobniutki mikrob, zakaźna bakteria także może pozbawić cię życia, które
jest kruche i nietrwałe jak życie owadów. Nie, najpotężniejszy pan nie ma prawdziwej władzy
nad twoją duszą, dlatego jest bezradny, jeżeli ty jesteś sprawiedliwy, a on niesprawiedliwy.
Tylko wtedy może uczynić coś przeciwko tobie, jeżeli przyłapie cię na występku, a sam jest
sprawiedliwy. Dlatego nie myśl o tym, co powiesz możnowładcy, ani o tym, jak się
zachowasz; myśl o tym, że jesteś wolny, dopóki jesteś sprawiedliwy, a możnowładca jest
bezsilny wobec twojej prawdy.
O TYM, ŻE MĘDRCY TEŻ UMIERAJĄ
Każda książka, która uczy, jakie przyjąć stanowisko i jak się zachować wobec śmierci,
ma w sobie posmak czegoś upokarzającego i zniechęcającego. Cała ta ars beatae moriendi,
wszyscy mędrcy - pogańscy w starożytności i chrześcijańscy w średniowieczu, stoicy,
wyznawcy wiary, humaniści, przyrodnicy czasów nowożytnych - usiłują wpoić nam
przekonanie, że śmierci w ogóle nie należy się bać. Jedni proponują - jako obronę i postawę -
pychę i wyniosłą godność, drudzy mądrą łagodność i akceptację, jeszcze inni obojętność,
jedni uwielbienie, tęsknotę, jakby śmierć była najwyższym dobrem, zbawczym biletem
wstępu na drugi świat, przy czym wcale nie musimy się aż tak bardzo spieszyć z kupnem tego
biletu. Tak mówi Seneka, kiedy uczy obojętności, ponieważ odsłania przed nami, jak to
wszystko, co pozostawiamy na ziemi, jest znikome, kruche i niegodne uwagi, tak mówi
chrześcijanin Boecjusz, tak też mówi przyrodnik Huxley, kiedy życie i śmierć postrzega jako
dwie odmiany swego rodzaju procesu chemicznego. Każdy mędrzec stara się zająć
stanowisko wobec lęku przed śmiercią.
To usiłowanie jest ludzkie i wzruszające. I właśnie dlatego zupełnie beznadziejne.
Pamiętaj, że mędrcy także umierają. I próżno mówią, że - śmierć to jedynie zmiana - bo nie
potrafią tą mądrością uspokoić naszych serc ani też serc własnych. Ich rozum może i uznaje tę
prawdę, lecz ich serca pozostają nieukojone. Seneka umiera, szczękając zębami. Nie wstydź
się lęku przed śmiercią. Nie wstydź się przyznać, iż sprawia ci ból myśl o tym, że masz
pozostawić tę ohydną i wspaniałą pewność, życie, w zamian za nieznaną i złowieszczo
niepojętą niepewność, jaką jest śmierć, zaprzestanie, nicość. Możesz się bać, ale spokojnie.
Nie lamentuj, ale masz prawo się bać. A zresztą, jeżeli ci to ulży na duszy, możesz sobie
lamentować. Nie chciej umierać z godnością, a więc kłamliwie. Umrzyj tak, jak żyłeś - w
ludzki sposób, zatem trochę po bohatersku i odrobinę tchórzliwie.
O RZECZYWISTEJ POTRZEBIE
Więcej, o wiele więcej masz żywić się trawą, rośliną, owocem. Mniej, o wiele mniej
tłustym i czarnym mięsem! Masz jeść więcej ryb i codziennie żytni chleb. Nigdy nie pić w
ciągu dnia żadnych napojów alkoholowych, a jeśli już pijesz, to tylko wieczorem, tylko po
posiłku, tylko czyste wino, nigdy o innej porze i nic innego. Jeśli piłeś któregoś dnia, to przez
następne dwadzieścia cztery godziny nie waż się tknąć kieliszka. Masz słuchać szumu krwi,
kiedy ze szczerym pragnieniem chce wymieszać się z rytmem krwi drugiego ciała. Masz
odwracać się od każdej przygodnej pokusy. Masz wiedzieć, kiedy ty chcesz czegoś naprawdę,
ty, czyli twoje ciało, twój smak, twój temperament, a kiedy jesteś głodny lub spragniony z
żarłoczności, z próżności, z nudy lub kiedy jesteś ciekaw swoich zmysłów.
Masz żyć podług rzeczywistych potrzeb twojego ciała i na miarę twojego charakteru.
O WROGU
Są ludzie tobie obojętni, twoi przyjaciele, twoi przeciwnicy, którzy w imię idei lub
przekonania walczą przeciwko tobie. To naturalny porządek życia, tylko w ten właśnie sposób
- pomiędzy przyjaciółmi i wrogami, w wielkim tłumie ludzi obojętnych życie ma chwile
pięknego napięcia.
Co innego wróg. To nie jest przeciwnik, to coś znacznie więcej. Jakby los wam dwóm
kazał zmierzyć się w pojedynku bez żadnego powodu i bez sensu. Wiesz o nim, tak jak on wie
o tobie, choć drogi waszego życia, waszych karier nigdy się nie skrzyżowały. Nienawidzi cię,
nastaje na twój kawałek chleba, na twoje życie - a przecież nigdy nie zrobiłeś mu nic złego.
Przez całe życie unikacie się i szukacie wzajemnie.
Cóż możesz uczynić przeciwko niemu? Nade wszystko staraj się go zrozumieć. On
nadaje równowagę twojemu życiu. W przeciwnym razie walka, jaką toczy twoje życie, byłaby
niezdarna, koślawa. Potrzebujesz go. Musisz pokonać samego siebie, aby móc pokonać jego.
Musisz poznać prawdę, abyś mógł mu przeciwstawić twoją rację. Musisz być lepszy, bo on
wierzy i rozgłasza wszem i wobec, że jesteś zły. Bóg wyznaczył go na twojego towarzysza na
ziemi. Macie wspólną sprawę, jak dwaj szermierze. Nie przebij go przed czasem - w ogóle go
nie przebij. On uczy cię żyć, walczyć, bronić się. Wiedz, że potrzebujesz go.
O KOBIETACH W OGÓLE
KOBIETOM W PODZIĘCE
Dziękuję tobie, która mnie urodziłaś. I tobie, która zostałaś moją żoną. I tobie, trzeciej,
dziesiątej, tysięcznej, która posłałaś mi uśmiech, znak czułości, ciepłe spojrzenie na ulicy, na
odchodnym; pocieszałaś, kiedy byłem samotny, ukołysałaś, kiedy bałem się śmierci. Dziękuję
ci, bo byłaś jasnowłosa. I tobie, bo byłaś biała. I tobie, bo miałaś piękne ręce. I tobie, bo byłaś
głupia i dobra. I tobie, bo byłaś mądra i wesoła. I tobie, bo byłaś cierpliwa i wielkoduszna. I
tobie, bo swoimi włosami zakryłaś moją twarz, kiedy poniosłem porażkę i chciałem ukryć się
przed światem, i tobie, bo ciepło swojego ciała oddałaś mojemu ciału, kiedy marzłem sam na
sam z moim życiem. I tobie, bo urodziłaś mi dzieci. I tobie, bo miękkimi palcami zamkniesz
mi oczy. I tobie, bo dałaś mi chleba i wina, kiedy byłem głodny i spragniony. I tobie, bo z
twojego ciała promieniowała rozkosz. Wielkie dzięki i tobie, bo byłaś dobra jak zwierzęta. I
tobie, bo twoje ciało miało ten sam zapach, co ziemia u zarania życia. Wielkie dzięki
kobietom, wielkie dzięki.
O OJCZYŹNIE I PAŃSTWIE
Czy możemy nauczyć kogoś miłości ojczyzny? To tak, jakbym powiedział - batem i
knutem zmuszę cię, abyś pokochał samego siebie. Ojczyzna - to nie tylko pola i góry, polegli
bohaterowie, mowa ojczysta, kości przodków na cmentarzach, chleb i kraj - nie. Ty jesteś
ojczyzną, ty od stóp do głów, w całej twej cielesnej i duchowej istocie; ona cię urodziła, ona
cię pogrzebie, żyjesz nią i wyrażasz ją w każdej kalekiej, wspaniałej, gorejącej i nudnej
chwili, których suma tworzy twoje życie. A twoje życie jest chwilą w życiu ojczyzny.
Nie umiem nauczyć cię miłości ojczyzny - szaleńcem jest ten, kto zaprzecza samemu
sobie. Twoja ojczyzna jest osobistością ponadczasową, zwielokrotnioną w wymiarze
historycznym. Ojczyzna jest losem, także indywidualnym. To nieważne, czy kochasz ją, czy
nie. Jesteście jednią. Ale zdaje mi się, a nawet wiem, że ty... - słowem, uroczyście, w piśmie i
na podium - dajesz raczej świadectwo miłości i wiary w państwo. Bowiem niczego nie należy
oczekiwać od ojczyzny. Ojczyzna nie daje odznaczeń, ni posad, ani chleba z masłem.
Ojczyzna jedynie jest. Ale państwo daje wyśmienite stalle, śliczne breloczki do twojego
surduta, pierwszorzędny ochłap, jeżeli sprawnie mu służysz, jeżeli chodzisz wokół niego z
kadzidłem, jeżeli - po męsku, z wypiętą piersią - wyznajesz przed światem, że kochasz
państwo, także wtedy, gdy łamią cię kołem. Człowieka za coś takiego w ogóle nie łamie się
kołem. I właśnie dlatego każda miłość do państwa jest podejrzana. Ten, kto kocha państwo,
kocha interes. Ten, kto kocha ojczyznę, kocha przeznaczenie. Pomyśl o tym, kiedy charczysz
na podium i bijesz się w piersi.
O HAŃBIE I BÓLU INNYCH
Ten, kto chce, opancerzony, wytrwać - w sposób godny człowieka - w bezlitosnym
boju życia, postępuje właściwie, gdy wychowuje samego siebie nie tylko dla bezstronnej i
bezwzględnej sprawiedliwości, ale i dla nieustraszonej dumy, w pogardzie dla wszelkiego
rodzaju intryg i niebezpieczeństw, patrząc z góry na wszelkie sytuacje, w jakich może znaleźć
się człowiek. Wyniosłość nie oznacza w moim rozumieniu aroganckiej obojętności, lecz
umiejętność zachowania zimnej krwi przez człowieka rozumnego i z charakterem w obliczu
rozmaitych ciosów, jakich nie szczędzi nam życie. Na ludzką nikczemność, nędzę, splot
nieszczęśliwych wypadków i tragedii, wszelkie prawdopodobieństwa, jakie każdej chwili
czają się dokoła nas, aby obalić to, co - środkami naszej sztuki - budowaliśmy w nas lub w
świecie, aby zakłócić spokój naszej duszy, zatruć względne zadowolenie z naszego życia,
ukraść to, do czego godziwie doszliśmy - na to wszystko nie można patrzeć z dostatecznej
wysokości, obojętnie, okiem chłodnym i wyniosłym.
Jedynie wówczas nie mamy prawa pozostać zimni i wyniośli, kiedy widzimy, że
poniżają i dręczą niewinnych. W takich razach niechaj człowiek nie próbuje, niewzruszenie i
zimno, spoglądać na ludzką nędzę z wyżyn poglądów, mądrości czy postawy. W swojej
sprawie pozostań wytworny, chłodny, nieczuły i hardy. W sprawie nędzy drugich bądź
wrażliwy, zapalaj się, działaj - nie wahaj się być ciężarem dla możnych, bądź natrętny, proś,
gdy trzeba, nie szczędź siebie, dopuszczaj się wszystkiego, aby pomóc. W sprawie drugich
nie możesz być bezstronnie i na chłodno mądry, ni dumny, ni wyniosły. Ból i poniżenie
niewinnych zobowiązuje cię do tego, abyś porzucił nagie skały twojego spokoju. Wtedy, tylko
wtedy nie masz prawa pozostać samotny i dumny. Dobrze to sobie zapamiętaj!
O SUMIENIU
Tylko sumienie może być twoim sędzią, katem albo protektorem, nikt inny! Gdy
piszesz, zdajesz sprawę tylko własnemu sumieniu, nikomu innemu. Obojętne, czego oczekują
od ciebie, obojętne, jak cię ukarzą, jeżeli nie dasz im tego, czego się po tobie spodziewali, lub
tego, co chcieli usłyszeć! Więzienie i wstyd, pręgierz i sponiewieranie, fałszywe oskarżenie i
słowne upokorzenie, bieda i nędza, wszystko to prawdziwie nie dotyka. Tylko twoje sumienie
potrafi cię ukarać, tylko ten tajemniczy głos może powiedzieć - zawiniłeś. Albo - jest dobrze.
Reszta to mgła, dym, nicość.
O TYM, ŻE NIKT NIE MOŻE OBRONIĆ PISARZA
Wielekroć urządzano na mnie nagonki i inicjowano napaści - w karierze pisarza takie
nagonki są nieuniknione, niekiedy przyjmują obrót zgoła niebezpieczny dla jego życia - i
przekonałem się, że żadna interwencja z zewnątrz nie może obronić pisarza. Ani żadna
władza, ani sąd, ani pomoc kolegów po piórze, ani nawet szczery zapał ludzi mu życzliwych,
ani mądrość doświadczonych. Pisarza bronią tylko i wyłącznie jego dzieła. I nawet nie jakość
jego dzieł, które często są nierówne, ale zamysł, który prześwietla cały jego pisarski dorobek.
Ten zagadkowy promień i siła, które - jakoś tam, czyli względnie - sprawiają, że pisarz jest
nie do zranienia. Pisarz tylko wtedy może przegrać, gdy udowodnią mu, że ów zamysł nie był
szczery. Wtedy pisarz i jego dzieło popełniają harakiri. Wszystko inne niewiele się liczy - ani
oskarżenie, ani obrona.
O CZYTANIU
Czytać należy intensywnie. Czasami powinieneś czytać z intensywnością większą od
tej, z jaką pisano tekst, który czytasz. Czytać należy gorliwie, z pasją, z uwagą i bezlitośnie.
Autor może paplać, lecz ty czytaj rozumnie; każde słowo, jedno po drugim, tam i z powrotem,
wsłuchując się w książkę, wypatrując śladów, które prowadzą w gąszcz, uważając na
tajemnicze sygnały, które sam autor mógł przeoczyć, gdy kroczył naprzód w puszczy swojego
dzieła. Nigdy nie należy czytać lekceważąco, od niechcenia, jak ktoś, kogo zaproszono na
królewską ucztę, a on tylko dłubie końcem widelca w potrawach. Czytać trzeba elegancko,
wielkodusznie. Czytać należy tak, jakbyś w celi śmierci czytał ostatnią książkę, którą ci
przyniósł strażnik więzienny. Czytać trzeba na śmierć i życie, bo to największy ludzki dar.
Pomyśl - tylko człowiek umie czytać.
O PORZĄDKU I OPATRZNOŚCI
Przekonałem się, że u fundamentów ludzkiego życia jest porządek. A ponieważ życie
ludzkie jest najbardziej skomplikowaną formą dzieła Stworzenia, można domniemywać, że
gdzie indziej również jest porządek - w świecie egzystencji prostszej i prymitywniejszej, w
przyrodzie skał, szopów praczy, gadów i planet. We wszystkim jest porządek, rzeczy i sprawy
dochodzą do nas także wtedy, gdy nawet nie ruszymy palcem, porządek jest także w tym, że
co jakiś czas dajemy znak palcem albo głową po to, by rzeczy i sprawy dotarły do nas,
abyśmy my dotarli do pewnych miejsc, ludzi, myśli, z którymi łączy nas coś osobistego i
nieuchronnego. Wierzę, że we wszystkim jest porządek.
Ale wierzę również, że za tym porządkiem jest zamysł, którego nie znam. Nazwij go,
jak chcesz. Ja nazywam go Opatrznością. Ów zamysł troszczy się o mnie, osobiście, karze
mnie, prowadzi, urządza moje sprawy, pcha w głąb, każdej chwili kontroluje, buduje wokół
mnie świat i mnie buduje w tym świecie, wykorzystuje mnie. Kto sobie tego z czasem nie
uzmysłowi, znaczy to, że jest ślepy i głuchy. Za wszystkim jest Opatrzność - w to również
wierzę.
O SPRAWIEDLIWYM ORZEKANIU
Z takim samym poczuciem sprawiedliwości orzekaj we własnej sprawie, z jakim
zwykłeś orzekać w sprawie drugich. Względem siebie nie wolno ci być niecierpliwym,
niesprawiedliwym, przesadnie wymagającym. Jeżeli chcesz, aby świat uznał twoją ludzką
wartość, ty sam musisz ją uznać. Zachowuj się przeto odpowiedzialnie, bądź cierpliwy i
wielkoduszny. Nie wymagaj od siebie więcej, ani niczego innego, ani niczego gorszego ponad
to, co uważasz za sprawiedliwe względem innych. Nie można być bezwzględnie
wymagającym wobec siebie. Staraj się być skromniejszy, wiedz, że twoje siły są żałośnie
ograniczone. W pracy, w zaspokajaniu ambicji i wszelkich ludzkich pragnień - miarkuj nie
tylko siebie, ale i innych. Nie wystarczy współczuć ludziom; współczuj także sobie. Bo ty
także jesteś człowiekiem - tak łatwo o tym zapomnieć pośród powszechnej rywalizacji. Nie
tylko inni zapominają; najczęściej ty sam.
O DUSZY I WŁADZY
Palącym pytaniem każdego dawnego filozofa było - co człowiek ma w swojej władzy?
I wszyscy odpowiadali jednogłośnie - tylko swoją duszę.
To najstarsza, ba, jedyna prawda, której sens człowiek poznał i uznał za
bezwarunkowo prawdziwy. Czas, doświadczenie, odczuwanie i zaduma nie odmieniły tej
prawdy. Tylko nasza dusza jest w naszym władaniu, nic innego. Lecz jest to władza
nieograniczona. Nikt nie może nam pomóc, nikt nie może nam odebrać władzy sprawowanej
nad naszą duszą, nie ma takiego tyrana, nie ma takiego systemu społecznego, prawa
naturalnego, które mogłoby nam przeszkodzić, iżbyśmy byli wolni w naszej duszy. Jest to
wolność absolutna. I stosując miarę tej wolności, każda inna wolność, jaką może nam dać
społeczeństwo, władza i pieniądze, jest ułamkowa i względna.
O LEKARZACH I STRONACH ŚWIATA
W średniowieczu istniało przekonanie, że lekarze przynoszą z sobą choroby do
pewnych miejsc, niczym materiał niezbędny do wykonywania ich rzemiosła. Monteskiusz, po
kilku stuleciach, przeciwstawił się owemu przesądowi.
Nie lekarze przynoszą choroby, lecz choroby przynoszą lekarzy. Rzeczywiście
widzimy, że każdej stronie świata odpowiada inny lekarz. Sposób leczenia, który ma gorących
i mądrych zwolenników w Paryżu, nie skutkuje w Konstantynopolu. Lekarstwo, które
niezawodnie działa w Oslo, nie działa już tak pewnie w Marsylii i Budapeszcie. Lekarz, który
w Londynie przywrócił życiu tysiące chorych, jest bezradny w Bagdadzie, gdy los go tam
rzuci. Człowiek choruje i leczy się nie tylko stosownie do swojej natury i obyczajów, ale i
części świata, w której żyje. Co w Helsinkach jest środkiem przeczyszczającym, w Chartumie
powoduje obstrukcję, a skurcz żyły, który w Budapeszcie bez wątpienia ustępuje pod
działaniem piramidonu, w Chinach nie ustępuje, jakkolwiek mandaryn także zażywa
piramidon. W Budapeszcie połykamy pół grama chininy, a na Sumatrze nabieramy jej
łyżeczkę do herbaty. Wiele przyczyn składa się na to, że człowiek jest chory lub zdrowy.
Pamiętaj o tym, kiedy wymyślasz lekarzowi.
O TYM, ŻE ZDRAJCY NIE TRZEBA ŻAŁOWAĆ
W procesie przeciw człowiekowi, kiedy tylko jest to możliwe, należy wydawać wyrok
uniewinniający. Tylko wówczas nie, gdy oskarżonego uznasz winnym zbrodni zdrady,
zaplanowanej na chłodno i bez pośpiechu.
Już prędzej można wybaczyć zabójcy niż zdrajcy. Zabójca zazwyczaj działa w afekcie
i płaci za to całym swoim życiem. Zabójca i ofiara są zwykle ze sobą powiązani wedle
ukrytego i niepojętego prawa. Zabójca najczęściej trafia na szubienicę. Ale zdrajca ściska ci
rękę, zdrajca patrzy ci w oczy, wypytuje o twoje plany, wzdycha z tobą, jęczy, zaklina się.
Nigdy nie wybaczaj zdrajcy. Dla zdrajcy nie miej litości. Kto raz zdradził - wszystko jedno,
czy to mężczyzna, czy kobieta - dla tego nie ma już żadnej próby, usprawiedliwienia,
rozgrzeszenia. Usuń go ze swego życia. Przyglądaj się jego losowi bez współczucia. Jest
bowiem ostatnim z ludzi we wspólnocie i w życiu prywatnym. Nie ma dla niego
usprawiedliwienia.
O PODRÓŻY
Nie wolno podróżować samemu. Samotny podróżny wykonuje coś w rodzaju pracy
przymusowej. Podróżować można jedynie w towarzystwie taktownym, budzącym zaufanie.
Towarzystwo kobiety o duszy wrażliwej i czułej bądź uważnego i cierpliwego przyjaciela
uwielokrotnia przeżycia doznawane w podróży, potęguje barwność rzeczy godnych
zobaczenia, pomaga zrozumieć to wszystko, co pokazuje nam szlak podróży i sam świat.
Bo człowiek tylko w towarzystwie potrafi oglądać i odczuwać świat. Towarzystwo
przydaje ludzkiego wymiaru posępnemu czarowi podróży, ustawicznej zmianie. W latach
moich wędrówek po świecie często podróżowałem sam, z małym bagażem, zawsze
rozgorączkowany, niespokojny, goniący za czymś. Brakowało mi mądrego towarzysza, który
by stał przy mnie w trakcie pełnego niebezpieczeństw i niepokojów doświadczania świata,
który by mnie ostrzegał, który by dzielił ze mną posępną samotność zajazdów i obyczaje
kolei, przyprawiające o rozstrój nerwowy. W towarzystwie odpowiedniego człowieka możesz
odbyć podróż dookoła świata, a będzie ci się zdawało, że wszystko to trwa jedną chwilę. W
pojedynkę jedynie wleczesz się przez świat, nawet jeśli jedziesz ekspresem albo lecisz
samolotem.
O TYM, ŻE NIC NIE MOŻE CIĘ PRZESTRASZYĆ
Cóż może cię przestraszyć, jeśli twoja dusza jest spokojna? Jeżeli pokonujesz
próżność, lubieżność i chciwość? Jakież potęgi mogą cię dręczyć, jeżeli ty sam nie zadręczasz
siebie? Czym jest więzienie, jeżeli wolna jest twoja dusza? Czymże jest śmierć, jeżeli
poznajesz świat i własną duszę i nie dbasz o błahostki? Doprawdy, byłeś jak dziecko, które
jest nieszczęśliwe, bo nie otrzymuje tego czy tamtego. Zawsze myśl tak - nie mam władzy ni
majątku, może nawet i zdrowia. a jakiż jestem potężny, jakże bogaty i jaką mam przewagę
nad innymi, bo moje pragnienia nakierowałem na prawdę i prawdziwość rzeczy, a moja dusza
jest wolna! Tego nikt nie może ci odebrać i nikt nie może ci dać nic więcej.
O NIKCZEMNOŚCI I POMOCY
Skala ludzkiej nikczemności jest tak nieograniczona, temperatura tak wysoka,
pomysłowość tak oryginalna i urozmaicona, formy, w jakich objawia się, tak zaskakujące, że
niekiedy cofamy się przed nią i czujemy, że jest to największa ludzka siła.
Później przekonujemy się, że gdziekolwiek naciera ludzka nikczemność, tam
natychmiast pojawia się ludzka pomoc. Najczęściej ów zamysł pospieszenia z pomocą jest
bardziej nieudolny niż nikczemność, bardziej tchórzliwy i niezdecydowany. Trudniej jest
zorganizować energię pomocy. Ale zjawia się, nieproszona, niekiedy bardzo zawstydzona, i
naraz zmuszony jesteś dostrzec, że w obliczu nikczemności budzi się w człowieku gotowość
pospieszenia z pomocą. Czasami za późno. Czasami niedoskonale. Jednak w końcu
tryumfalnie. Przekonałem się o tym.
O TYM, ŻE ŻYJEMY PODŁUG LUDZKIEJ MIARY
Czy jesteś zmęczony życiem? Tak, pewnego dnia czujesz, że przychodząc na świat,
podjąłeś się zadania ponad siły.
Zbyt wiele było oporu, zbyt wiele nieobliczalnego, nieprzyjaznego, zbyt wiele
niegodziwości, beznadziei, zbyt wiele zadań, zbyt wiele cierpień i rozczarowań. A czy nie
przychodzi ci na myśl, że właśnie to zbyt, to wiele nadało twojemu życiu rangę i przydało mu
wartości? Czy nie czujesz, że miałeś swoje zadanie, osobistą sprawę? Czy nie czujesz, że
natura, co tak nierozumnie przesadza i trwoni, wyróżniła cię tym, iż stworzyła cię
człowiekiem i wyznaczyła ci zadanie na ziemi podług ludzkiej miary? Czy możesz być inny
niż zmęczony? To właśnie było twoją sprawą na ziemi - abyś żył i abyś się zmęczył.
O TYM, ŻE PAKOWANIE SIĘ POSTARZA
Podróżuj, ale z małym bagażem. Podróżuj, ale w każdej chwili pamiętaj, że w podróży
nigdzie nie usiedzisz dłużej na jednym miejscu. Nie trać wiele czasu na porządkowanie
bagażu, nie zabieraj na drogę zbyt wiele rzeczy. Pakowanie się postarza.
Drobne, uboczne zadania postarzają szczególnie podstępnie. Marudzenie, nadmierne
komplikowanie powszedniego ceremoniału, gniew z powodu urwanych guzików, zmartwienie
wywołane nie wysłanymi w porę listami, pakowanie się w czasie podróży. Człowiek starzeje
się nie tylko dramatycznie - gdy powiewa białymi kędziorami, gdy zwapniają mu się żyły,
nie. Człowiek starzeje się przed czasem także wtedy, gdy brudna bielizna już po tygodniu nie
mieści się w jego walizce, choć przed tygodniem, wyprasowana, doskonale się w niej
mieściła. Podróżuj lekko, jak ptaki. W ten sposób dotrzesz dalej i pozostaniesz młody.
O ROZLICZANIU SIĘ
Pewnego dnia trzeba się rozliczyć ze wszystkiego. Ale to ze wszystkiego. Rzecz to
nieuchronna. I jakkolwiek to odkładasz - to, w czym się myliłeś, co jesteś dłużny, przed czym
stchórzyłeś, w czym jest twoja wina, z tego wszystkiego rozliczysz się pewnego dnia. Dlatego
bezustannie wzmacniaj swoją duszę - bo nie jesteś bez grzechu. A kiedy prowadzą cię na stos,
powtarzaj w duchu - jestem niewinny, ale jestem też winny. I rozlicz się dobrowolnie,
wprzód, nim tego zażądają - czyń roztropnie, a ludzie będą cię bardziej szanować, jeżeli to
uczynisz. Nie zwlekaj z tym rozliczeniem. Bo i na co możesz liczyć? Jesteś człowiekiem, a
przeto jesteś winny.
O MARCHWI
Przekonałem się, że drobno utarta, surowa marchew, podlana sokiem cytrynowym,
jest nie tylko orzeźwiającym pożywieniem, lecz koi nerwy, a zwłaszcza nerwy oczne.
Słyszałem - osobiście tego nie doświadczyłem - że jeden z komponentów marchwi, karoten,
pod każdym względem wzmacnia nerwy wzrokowe i niekiedy zapobiega procesowi
ślepnięcia, powoduje zanik tworzącego się bielma. Nie jest to pewne, lecz możliwe.
Natomiast pewne jest, że podlana sokiem cytrynowym surowa marchew, którą w trakcie
posiłku możemy spożywać zamiast sałaty, wzmacnia organizm, orzeźwia, jest w niej coś
pożytecznego i uzdrawiającego. I na pewno nie szkodzi. Tak samo polecam obfite spożywanie
nieobranych jabłek - jeśli w sezonie, to codziennie jedno - oraz picie soku cytrynowego i
pomarańczowego. Zauważyłem, że w tych latach, kiedy pod koniec zimy spożywam obficie
marchew, piję sok cytrynowy i pomarańczowy, jestem odporny na przeziębienie i choroby
zakaźne.
O LUDZKIM MATERIALE
Przez pięć, dziesięć tysięcy lat nie zmienił się materiał ludzki. Zmieniły się tylko
kostiumy, ustroje i warunki życia. To, co jest człowiekiem - dusza i charakter - nie zmieniło
się. W mieście Ur, w Babilonie, żyli tacy sami ludzie, jak w dzisiejszym Budapeszcie - tak
samo postrzegali w swoich duszach świat i dokładnie tak samo reagowali na świat. Tyle że -
bez narzędzi - bliżej byli tajemnic świata, bliżej czasu, bliżej gwiazd i migowego języka
natury. Mieli subtelniejszy słuch, wzrok - nawet i bez teleskopu ostrzejszy, więcej
postrzegający, czulszy, więcej przeczuwający, więcej ogarniający. Materiał ludzki nie zmienił
się, ale człowiek - dzięki paru geniuszom i przyrządom - jest w cywilizacji technicznej
bardziej ślepy i głuchy, niż był u zarania ludzkich dziejów. Gnuśniejszy i głupszy. Lepiej
poinformowany i zarazem mniej wykształcony. Wydaje mu się, że za pociśnięciem guzika
kieruje wszechświatem. Ta olbrzymia struktura - cywilizacja - skazała człowieka na wygnanie
z wielkiej, tajemniczej, intymnej wspólnoty świata.
O TYM, ŻE POWINIENEŚ UCZESTNICZYĆ W SPRAWIE TYCZĄCEJ LUDZI
Dokądkolwiek uciekasz, w pracę, w rolę, którą pragniesz odegrać, w postawę, jaką
chcesz przyjąć, ludzie nie pozwalają ci odejść, ciągną za tobą, żądają, abyś uczestniczył w ich
akcjach, dzielił z nimi troski, nadzieje, plany, szarpią cię za poły płaszcza, napadają,
wyrzekają się ciebie, jeżeli uchylasz się od wspólnych zadań. Musisz pogodzić się - a to
niełatwe, jeśli jesteś artystą, człowiekiem myślącym, naturą kontemplacyjną - z tym, że
powinieneś być z ludźmi. Powinieneś płakać z nimi i śmiać się z nimi, bo szczęśliwy i
zadowolony możesz być jedynie o tyle, o ile oni ci na to zezwolą. ale ludzie - powiadasz -
tylko w pojedynkę są ludźmi odpowiedzialnymi, czującymi, zdolnymi do współczucia; w
tłumie są niczym sfora; zagrzewają ich najtańsze hasła, pierś tłumu rozpierają
najnikczemniejsze żądze. jakże mam brać udział w ich sprawach, jeżeli nie chcę, aby
ucierpiała moja dusza?
Mogę ci odpowiedzieć jedynie tak - zachowaj wolność swojej duszy, a pozostaniesz
sprawiedliwy. Kiedy tłum zażąda od ciebie czegoś, z czym nie godzi się twoje sumienie,
odmów spełnienia jego żądania. Wszystko jedno, jaka jest cena i jakie będą następstwa takiej
postawy. Granicę twojej solidarności wyznacza sprawiedliwość. Ty także masz swoje prawo i
swoją władzę, nie tylko oni. Tym prawem i władzą jest prawda - mogą ci rozbić głowę, ale tej
władzy nie mogą ci odebrać.
O ZAWIŚCI
Są ludzie nieuleczalnie okaleczeni, których chciwość i próżność skaziła tak głęboko,
że nie ma żadnego sposobu, aby się zbliżyć do ich chorej duszy i zjednać ją sobie. Takim
ludziom współczuj, lecz ich omijaj. Nie ma takiego wielkodusznego uczynku,
bezinteresownej postawy, dzielnego i szlachetnego podejścia, które mogą pomóc tym
ludziom. Osobliwie zawiść dręczy tych ludzi. Wymiotują żółcią, krzyczą we śnie, miotają się
w swoich legowiskach jak epileptycy, plują pianą, gdy widzą, że ktoś zdobył coś z łaski
życzliwego losu, że czegoś w życiu dopiął. To ludzie chorzy, zaraźliwie chorzy. Unikaj ich
towarzystwa, nie sądź, że argumentacja i dowód mogą ich przekonać. To tak, jakbyś chciał
udowodnić trędowatemu, że zdrowi są bezgrzeszni i niewinni! Nie uwierzy ci. Gdy odkryjesz
przed nimi prawdziwy powód ich choroby, znienawidzą cię. Gdy chcesz oddziaływać na ich
uczucia, chwytają za maczugę. Tak głęboko pogrążają się w swoich gniewach, jak zesłaniec w
swoim wygnańczym losie - nie widzą innego wyjścia niż zemsta. Nie układaj się z nimi,
omijaj ich i znoś ich istnienie na ziemi jak dopust losu.
O PRZESTRZEGANIU PORZĄDKU RUCHÓW
Uważaj, aby nigdy nie działać w pośpiechu, w pracy, w życiu towarzyskim, także w
powszednich czynnościach podporządkuj się surowym konsekwencjom faktów i sytuacji. Nie
próbuj dwiema rękami robić to i tamto w tej samej chwili. Kiedy piszesz list, nie rozmawiaj
przez telefon. Kiedy palisz, nie chciej w tym samym czasie leczyć się z kataru tchawicy.
Kiedy czytasz, nie słuchaj muzyki. I nade wszystko - uważaj na głęboki porządek zadań i
sytuacji. U podstawy rozlicznych ludzkich zadań tkwi swego rodzaju zręczność; nie zawadzi
się jej nauczyć. Gdy coś chwytasz, chwytaj obiema rękami, i to mocno; gdy coś wypuszczasz,
wypuszczaj świadomie i ze wszystkimi konsekwencjami; gdy mówisz, niech twoje słowa
trwają w czasie jak kamień; gdy cieszysz się z czegoś, ciesz się bez zastrzeżeń. W życiu jest
również coś z rzemiosła; dni powszednie mają swoich mistrzów, mają też swoich partaczy.
Uważaj na swoje gesty. Przyczyną większości ludzkich nieszczęść jest nie greckie fatum, lecz
niezręczność, gnuśność, niedbałość. Wyucz się tego fachu - życia, pozostań mistrzem życia
każdym swoim gestem i czynem.
O PRZYJAŹNI
Nie istnieje związek między ludźmi, który byłby głębszy, bardziej poruszający, niż
przyjaźń. Ileż jest egoizmu i próżności wśród zakochanych, a także w związku uczuciowym,
łączącym rodziców i dzieci! Tylko przyjaciel nie jest egoistą; w przeciwnym razie żaden z
niego przyjaciel. Jedynie przyjaciel nie jest samolubny, bowiem nie dla siebie, ale dla
przyjaciela pragnie wszystkiego, co dobre i piękne. Kochanek (kochanka) zawsze czegoś się
domaga; przyjaciel niczego nie oczekuje dla siebie. Dziecko zawsze chce coś dostać od
rodziców, chce przeróść ojca; przyjaciel nie chce otrzymywać ni przerastać. Nie ma w życiu
człowieka bardziej tajemniczego, szlachetniejszego daru niż skąpa w słowa, wyrozumiała,
cierpliwa i ofiarna przyjaźń. I nie ma nic rzadszego.
Montaigne, kiedy zadumał się nad uczuciem, jakie wiązało go z La Boetie, powiedział
- byliśmy przyjaciółmi... bo on to był on, a ja byłem ja. Nad wyraz to precyzyjne. A Seneka w
jednym z listów do Lucyliusza pisze tak - ten, kto jest przyjacielem, kocha, lecz ten, kto
kocha, nie zawsze jest przyjacielem. To stwierdzenie - to nawet więcej niż precyzja - to już
sama prawda. Każda miłość jest podejrzana, bowiem w jej popiele tli się samolubstwo i
sknerstwo. Jedynie sympatia przyjaciela jest bezinteresowna - nie ma w niej interesu ani gry
uczuć. Przyjaźń jest służbą, mocną i poważną służbą, największą człowieczą próbą i rolą.
O MIŁOŚCI
W harcach kobiety i mężczyzny nie dopatruj się niczego innego prócz beznadziejnej
walki, do której zagrzewają bezlitosny egoizm i pozbawiona hamulców próżność. Oby
czarujące chwile, spokojniejsze sytuacje życiowe, okazjonalne złagodnienie nigdy nie
pozwoliły ci zapomnieć, że kiedy stoisz naprzeciw kobiety, jesteś wojownikiem, którego
skóry, ba, życia domaga się strona przeciwna. Walcz po rycersku, ale walcz. Jeśli czasem
spotkasz się z wielkodusznością, odpłać wielkodusznością; jeżeli otrzymasz czułość, odpłać
czułością, bez czułostkowości. Ale nigdy, na jedną chwilę nie zapomnij, że u spodu każdego
czułego spotkania tli się nagi egoizm i próżność. Ten, który leży w łóżku w objęciach kobiety,
leży na żarzących się węglach. Może przypalić sobie skórę; musi wszakże chronić swoją
ludzką rangę i szacunek dla siebie. Bacz pilnie i walcz. Wokół ciebie stoją przeciwnicy, z
piórami we włosach, z farbą na twarzach, jak dzicy wojownicy.
O TYCH, CO ŚMIEJĄ SIĘ TYLKO USTAMI
Jest pewien gatunek człowieka, który śmieje się tylko ustami. Tacy ludzie są jak
dotknięci paraliżem; jak głusi albo ci, u których nie funkcjonuje zmysł powonienia. Żartujesz
w ich obecności, wypowiadasz swoje zdanie o jakiejś karykaturalnej lub zabawnej życiowej
sytuacji i ze zdumieniem spostrzegasz, że nie rozumieją i nie słuchają tego, co w krótkiej,
przygodnej historyjce jest przewrotnie zabawne - śmieją się, ale śmieją się tylko ustami. Ich
serce i rozum nie przeniknęły na wskroś przewrotnej śmieszności owej sytuacji. Uprzejmie
się śmieją, szczerzą zęby. Lecz ich serce nigdy się nie śmieje. Ci ponuro szczerzący zęby
potrafią być groźni. Nie żartuj z nimi. Kiedy ty wskazujesz na życie, oni w odpowiedzi
pokazują kły.
O TYM, ŻE CHOROBA JEST WYPOCZYNKIEM
W straszliwej rywalizacji, jaką jest życie, większość ludzi jedynie wtedy wypoczywa,
gdy jest chora. Choroba, wedle słów francuskiego poety, jest nie tylko podróżą biedaków, ale
i wywczasami biedaków, Riwierą w zimie, Tatrami i Egiptem. Na gorączkowe nastroje
choroba wysyła prawdziwą gorączkę, aby się nieco uspokoiły. Ktoś żądny sławy i wiecznie
niezadowolony, kto - jak Kleist, poeta - zmienia miasta, jak gorączkujący poduszki, jedynie w
łóżku, w czasie choroby uświadamia sobie swoje prawdziwe pragnienia, beznadziejne
namiętności.
Choroba jest wypoczynkiem, to truizm. Dlatego uprzedź nakaz natury, przymusowy
urlop, i wstaw do rejestru twojego rozpędzonego życia drobne, sztuczne choroby, abyś mógł
sobie odpocząć. I choć jesteś w doskonałym zdrowiu, nie opuszczaj czasami przez jeden
dzień swojego łóżka. Masz wilczy apetyt, gryzłbyś nawet gwoździe - lecz głoduj, z własnej
woli, przez dzień, dwa. Serce jeszcze ci nie zrzędzi z powodu nikotyny, odpłać mu się tym, że
bez nakazu rzucisz palenie na trzy dni. Organizm będzie ci wdzięczny za tak niewielką
troskę! I owe nieznaczące, sztuczne stany chorobowe i kuracyjne - wywołane nie na rozkaz
choroby - dobrowolne diety, odjęcie od ust i wypoczynek dorównają podróży na Wschód albo
operacji ślepej kiszki. Spróbuj. A ujrzysz cuda.
O TYM, ŻE NA SPRAWY TRZEBA ZACZEKAĆ
Zaczekaj, z cierpliwością anioła i świętego, nim sprawy - ludzie, idee, sytuacje - które
do ciebie należą, przyjdą do ciebie. Ani jednym krokiem, ani jednym gestem ni słowem nie
przyspieszaj ich zbliżania się. Bowiem pewni ludzie, pewne idee, sytuacje, które należą do
twojego życia, twojego charakteru, do twojego ziemskiego i duchowego losu, stale są w
drodze, zmierzając do ciebie. Książki. Mężczyźni. Kobiety. Przyjaźnie. Poszukiwania,
wielorakie prawdy. To wszystko zbliża się do ciebie powolnym przetaczaniem się, i pewnego
dnia musicie się spotkać. Ale nie działaj w pośpiechu, nie przyspieszaj ich drogi i zbliżania
się. Jeżeli bardzo się ku nim spieszysz, może ominąć cię to, co jest ważne i przeznaczone
tylko dla ciebie. Czekaj, mężnie, uważnie, całym swoim losem i całym swoim życiem.
O CZEKANIU
Jeżeli ktoś nie przychodzi w porę na umówione spotkanie - czy to kobieta, czy
mężczyzna, przyjaciel czy obcy - możesz czekać piętnaście minut. Potem odejdź. Jeżeli nie
potrafi usprawiedliwić się uzasadnionym pretekstem, nie szukaj już nigdy towarzystwa
takiego człowieka. Nie zachowuj w sercu gniewu czy urazy, bo to nie przystoi człowiekowi.
Ale też nie stwarzaj komu innemu okazji, by przestał na ciebie czekać. Bowiem ludzie
obrażają się także wskutek arogancji i tchórzostwa. Kazać na siebie czekać też jest taką
impertynencką obelgą.
W każdej, ale to w każdej sprawie bądź punktualny co do sekundy. Nie możesz być
tak zmęczony, smutny, ponury, abyś mógł uchybić prawu uprzejmej punktualności.
Punktualność
nie
jest
tylko
grzecznością
królów,
lecz obowiązkiem
każdego
odpowiedzialnego, mającego poczucie rangi człowieka. Człowiekiem pierwszorzędnym jest
ten, kto, nie mając w tym interesu, jest punktualny. Człowiek leniwy, arogancki, frywolny
zawsze się spóźnia. W końcu taki człowiek spóźni się na spotkanie życia - na poznanie
samego siebie.
O FANATYKU
Zawsze i wszędzie, na wszelki sposób i przy każdej okazji należy walczyć z
fanatyzmem. Z epileptyczną furią o spienionych ustach, która wydostaje się z ludzkich
schowków i chce posiekać, przerobić świat. Walczyć z fanatyzmem trzeba cierpliwością,
objaśnieniem, rozumem, konsekwentną pedagogiką. Także współczuciem. Współczuj
fanatykowi. Napada na ciebie, lecz w ataku furii odgryzie sobie język i poobija się.
O TYM, ŻE NIE WOLNO UPAŚĆ PRZED SAMYM SOBĄ
Jeżeli w naszym życiu uformowała się jakaś reguła, musimy się jej uchwycić za
wszelką cenę; bo życie dorosłego człowieka tak samo składa się z reguł i życiowych zasad,
jak budowla z mocno zespolonych ze sobą cegieł, i nie jest wskazane zachwiać tą
konstrukcją, aby usunąć z miejsca jedną czy drugą cegłę. Nasze życie do czterdziestki
napełnia się przepisami, które inni uważają za dziwactwa - my zaś wiemy, że ich
rzeczywistym zadaniem jest obrona przed anarchią. Wstawanie, kładzenie się do łóżka,
rozrywki, czas pracy, stosunki z ludźmi, wszystko to z czasem regulują surowe prawa.
I jeśli wykroczymy przeciwko tym prawom, nasze sumienie przepełni się poczuciem
winy. To nieprawda, że sposób życia może być spontaniczny. Ty sam możesz być niekiedy
spontaniczny, twoje decyzje, pasje, pomysły mogą być samorzutne - ale twój sposób życia,
który jest niezależny od tego wszystkiego, nie może być żywiołowy i nieprzemyślany. Jeśli
ludziom nie podoba się, że żyjesz tak czy siak, inaczej, niż oni by chcieli, niż sobie
wyobrażają, albo też inaczej, niż im to kiedyś pod przymusem wpojono lub narzucono przez
jakieś nieporozumienie - nie przejmuj się. Nie żyjesz dla ludzi. Lecz jeśli ty sam występujesz
przeciwko twoim prawom, gorzko pożałujesz tej niewierności. Nawet w swoich przewinach i
błędach przestrzegaj pewnego układu, który wynika z praw twojego życia. Przed światem
możesz upaść, ile razy zechcesz. Nie wolno nam pobłażać samym sobie; bo to jest prawdziwy
upadek.
O BOHATERSTWIE
Największym bohaterstwem jest trwać przy swojej pracy, cokolwiek świat o tym
mówi. A jeszcze większym bohaterstwem jest zniszczyć swoją pracę, jeżeli czujesz, że nie
umiesz w stopniu doskonałym zrobić tego, na co podpisałeś umowę z samym sobą. Żyj
pomiędzy tymi dwoma zamysłami, nie mów o tym, żyj całkowicie oddany swojej pracy i
bądź bezlitosny względem swojego dzieła. Bądź surowy dla twojego dzieła, daleko bardziej
surowy niż nawet cały świat.
O ŚWIĘTACH
Gdy w twoim życiu nadchodzi czas świąt, świętuj je całym sobą. Włóż czarne ubranie.
Zaczesz włosy wilgotną szczotką. Przestrzegaj higieny osobistej - wewnątrz i na zewnątrz.
Zapomnij o wszystkim, co jest rytuałem i zadaniem codzienności. Święto nie tylko w
kalendarzu zapisane jest czerwonymi literami. Popatrz na starożytnych, jak zapamiętale
świętowali, jak bezwarunkowo, w jakże skomplikowany sposób i z jaką dziką radością!
Święto jest odmianą. Święto jest głębokim i czarownym zawieszeniem ładu. Niech święto
będzie świąteczne. Niech będzie w nim taniec, kwiaty, piękne kobiety, wyborne potrawy,
trunki, które burzą krew i skłaniają do wyznań. A nade wszystko niech będzie w nim coś z
dawnego poczucia harmonii, z dnia siódmego, z przerwy, z całkowitego wyłączenia, niech
będzie w nim gorliwość i bezwzględność. Święto jest godnością życia, jego najwyższą
mądrością. Gotuj się na nie ciałem i duszą.
I nie tylko w kalendarzu są dni zapisane czerwonymi literami. Także życie przynosi
wiele różnorodnych, niewidocznych świąt. W takich razach zapomnij o wszystkim, bacz, byś
nie przeoczył święta.
O TYM, ŻE SAM ROZUM TO ZA MAŁO, BY ROZUMIEĆ
Rozum nie wystarcza, byśmy zrozumieli siebie lub zjawiska świata - dla istotnego,
nieomylnego zrozumienia i odczucia trzeba czegoś jeszcze, czegoś więcej niż rozumu. Trzeba
i łaski, i pokory, jakiegoś szczególnie fortunnego działania naszego ciała i instynktów, także
korzystnego usytuowania przedmiotu naszych badań, a może potrzebna jest też odpowiednia
konfiguracja gwiazd, byśmy coś rozumieli na tej ziemi. Pomyśl o tym, kiedy rozpiera cię
duma, bo zdaje ci się, że rozumiesz to czy tamto.
O SZCZĘŚCIU
Szczęścia, naturalnie, nie ma w tym - poddającym się destylacji, łatwym do
opakowania, dającym się zaopatrzyć w etykietkę - sensie, jak to sobie wyobraża większość
ludzi. Jakby wystarczyło wejść do apteki, gdzie za trzy sześćdziesiąt wydają pewien lek, po
którym nic już nie boli. Jakby dla jakiejś kobiety żył gdzieś jakiś mężczyzna lub jakaś kobieta
dla jakiegoś mężczyzny i gdy kiedyś spotkają się, już nigdy nie będzie w ich życiu
nieporozumień, samolubstwa, gniewu, jedynie wiecznie pogodne, nieustanne zadowolenie,
dobry nastrój i zdrowie. Jakby szczęście w ogóle było czymś innym niż tęsknotą za
nieosiągalnym!
Większość ludzi spędza życie na metodycznym, żmudnym, pilnym, niezmordowanym
przygotowywaniu się do szczęścia. Ci ludzie planują sobie, że będą szczęśliwi, w tym celu
podróżują i trudzą się, z pracowitością mrówki i drapieżną chciwością tygrysa kolekcjonują
rekwizyty szczęścia. A gdy okazuje się, że życie minęło, dowiadują się, że nie wystarczy
gromadzić wszelkie rekwizyty szczęścia. Bo czyniąc to, trzeba też być szczęśliwym. A o tym
właśnie zapomnieli.
O SEKSIE I SMUTKU
U podstawy rzeczy jest seks. Może także w życiu kryształów. Ale wszelka seksualność
jest smutna.
Tak widzieć kwestię ciała, jak rodzaj wyroku. Tylko czułość jest ludzka. Namiętność
jest nieludzka i beznadziejna.
Ale wyrok, który każdą żyjącą istotę skazuje na namiętność, jest okrutny. Pomiędzy
żądzą a spełnieniem buduje się żywy świat, posługując się antyhumanitarną wolą, tak jak
faraonowie, posługując się nagimi tłumami, budowali piramidy.
Czego oczekujesz, biedny, nagi niewolniku, kiedy nabijany gwoździami bicz rozkoszy
smaga cię po grzbiecie?
Szczęścia? Zaspokojenia?
Budujesz gmach świata, używając jako spoiwa krwi i spermy, wykonujesz katorżniczą
robotę. Jedynie delikatność i czułość pozwala na kilka chwil zapomnieć o smutnym
przymusie bezlitosnego niewolnictwa seksualizmu.
O TYM, ŻE SERCA SIĘ ŁAMIĄ
I to dokładnie tak, jak w piosenkach, które śpiewają kawiarniane szansonistki. A nauka
z tych piosenek zawsze płynie taka, że raz złamanych serc nie da się już nigdy zlepić w jedną
całość.
Tyle samo uczy nas życie. Jeśli jakiś człowiek zbliżał się do kogoś z ufnością, z
bezwarunkową czułością, a jego uczucia zostały zranione, serce złamane, to już nigdy nie
potrafi zwrócić się do drugiej osoby z prawdziwą ufnością i bezwarunkowym oddaniem. Nie
ma na ziemi wrażliwszego materiału nad materiał ludzki. Człowiek nie potrafi zapomnieć
rany zadanej jego duszy lub uczuciom. Niezależnie od tego, jakie jeszcze przyjaźnie czy
miłości przyniesie mu życie, pozostanie podejrzliwy, każdy związek będzie dla niego szpetną
i złą, przygodną grą; on wiecznie łaknie zemsty. Taki jest człowiek. Uważaj, gdy stajesz
twarzą w twarz z ludźmi o zranionych sercach - nie zdołasz ich pocieszyć. I nie ma takiej
cierpliwości, mądrości, wielkoduszności, namiętności, która byłaby zdolna ukoić owe
zawiedzione serca.
O TYM, ŻE ĆWICZENIA CIELESNE NIE ZAWSZE SĄ ZDROWE
Na przykład ja sam - co prawda już w dojrzałym, męskim wieku - nabrałem wielkiej
ochoty do pływania i gry w tenisa. Szczególnie polubiłem tenis, gdy przekroczyłem
czterdziestkę; jest to jedyny sport prawdziwie humanitarny - człowiek zmaga się z
człowiekiem ze wszystkich sił, ale pomiędzy walczącymi stronami pozostaje
nieprzekraczalna granica - nigdy się nie dotkną. To tak, jak z Lutrem, który nigdy nie widział
Erazma, choć przez całe życie toczył z nim pojedynek. Jak dobrze było pływać, zwłaszcza w
morzu! Pływać bardzo długo, w niemej, litej jak skała wodzie, jakby człowiek powracał
między odwieczne żywioły bytu! Ale zorientowałem się, że owe ćwiczenia cielesne odciągają
mnie od mojej pracy. Przyjemne dla ciała, nie czyniły żadnego dobra dla mojej duszy. A co
nie jest dobre dla mojej pracy i dla mojej duszy, w rezultacie nie jest pożyteczne dla mojego
ciała. Dlatego ograniczyłem owe przyjemności; bo też coraz więcej było w nich próżności -
pozostać młodym, zdrowym! A to przecież nie moja rzecz zachować młodość i zdrowie,
aczkolwiek nie jest też moim zadaniem chorować. Człowiek wybrany do pracy duchowej ma
jedną tylko sprawę - pracę duchową. Być może jedynym rodzajem hartowania ciała, na jaki
możemy sobie pozwolić, jest spacer; jesteśmy jak więźniowie, którzy przez jedną godzinę w
ciągu dnia chodzą dookoła więziennego dziedzińca. Praca jest największym więzieniem.
O KULTURZE CHARAKTERU
Z dumą i pychą myślisz o tym, że przeczytałeś i zrozumiałeś kilka książek,
pomnożyłeś wiadomości, dowiedziałeś się czegoś o przyrodzie albo o marzeniach ludzkiego
ducha. Czujesz, że jesteś wykształcony, lepszy niż niewykształceni. Pomyśl tylko, jak
nieskończenie wielką masę wiedzy zawiera w sobie suma wszystkich książek, a ile jeszcze
trzeba by ich przeczytać, aby w pełni zrozumieć zaledwie jedną? Pomyśl o biegnących
wokoło żelaznych regałach biblioteki British Museum, jak długo musiałbyś żyć, aby poznać
coś z materiału ludzkiej myśli, jaki zawierają w sobie zgromadzone tam książki! Ale
wystarczy, abyś rozejrzał się po swojej domowej bibliotece - przyznaj się, jak wielu książek
nie przeczytałeś spośród tych, które stoją na twoich własnych regałach, a pośród tych
przeczytanych ileż trafiło się takich, które w pełni zrozumiałeś, czytając je z natężoną uwagą?
Jałowe i daremne jest wykształcenie, które pozwala bez mrugnięcia okiem mierzyć się z
wszechświatem ludzkiego ducha. Raczej pomyśl, że zrozumienie, ogarnięcie, odczucie już
tylko jednego przedmiotu wiedzy wymaga sumy wysiłków całego życia. Pomyśl też o tym, ile
tego wszystkiego napisano, przemyślano przed tobą, jakież to oceany myśli spoczywają w
przeszłości i z jaką siłą, w każdej nowej epoce, wybucha z uniwersum zjawisk bogactwo
ludzkiej myśli. Pomyśl o tym i zawstydź się. Kultura twojego mózgu jest ograniczona i
dziecinna. Ale kultura twojego charakteru i serca może być pełna i godna człowieka, także
wtedy, gdy zasoby twojej duchowej wiedzy są ograniczone.
O LENISTWIE
Są dwa rodzaje lenistwa - poziome i pionowe. Istnieje taki rodzaj człowieka, który jest
leniwy tylko w wielkich perspektywach życia; w planach; w tym, że odkłada na później
własne postanowienia i decyzje; powoli buduje dzieło swojego życia, wszystko wbudowuje w
czas, w wielkie odległości. Jest też inne lenistwo, pionowe, kiedy pozostajemy leniwi
względem chwili, kiedy nie myślimy, nie mówimy lub nie robimy tego, co moglibyśmy
pomyśleć, powiedzieć, zrobić właśnie w tej konkretnej chwili. Nie sięgamy po coś, co
moglibyśmy zdobyć bez specjalnego trudu, a co później, być może, zdołamy zdobyć tylko za
cenę wielkiego poświęcenia, nie podejdziemy do telefonu, nie napiszemy tego listu albo nie
zanotujemy tej myśli natychmiast, wtedy, w tej właśnie chwili. Ten ostatni rodzaj lenistwa jest
bardziej niebezpieczny. W takich chwilach, przegapionych, zaniedbanych z lenistwa, przemija
nasze życie.
O PRZYKAZANYCH ZADANIACH
Pewnego dnia odzywa się w tobie głos. Akurat czymś się zajmujesz lub coś zajmuje
ciebie - obowiązki, które, tak uważasz, są pierwszorzędnej wagi i dotyczą tylko ciebie, są
tylko twoją sprawą. Przygotowywałeś się do tego zadania i z zapałem kończysz pracę. I naraz
odzywa się głos, który mówi - twoja sprawa jest inna. I nagle błyska możliwość zadania, o
jakim nigdy przedtem nie pomyślałeś. Wiesz, że to zadanie nie będzie dla ciebie całkowicie
bezpieczne. Odwiedzie cię od dotychczasowego kierunku twojej pracy i zażąda
nadzwyczajnego wysiłku, wywoła wiele nieporozumień, sporów, serię niebezpieczeństw. A
jednak teraz wszystko musisz porzucić. To nowe zadanie poważnie zagraża twoim
praktycznym interesom. A jednak wszystko musisz odłożyć, musisz podjąć się tego wysiłku,
tego
niebezpieczeństwa,
tego
poświęcenia,
zakresu
nowych
obowiązków, tego
zasugerowanego i niezrozumiałego nowego zadania. Nakazu tego głosu nie można pomylić z
niczym innym.
Kto w takim przypadku dobrze słyszy i jest posłuszny, być może padnie pośród
ziemskich niebezpieczeństw, wywołanych przez to zadanie, ale ocali swoją duszę. A kto jest
głuchy i wygodny albo jest tchórzem, ten dalej będzie sobie spacerkiem szedł przez życie,
lecz z duszą zranioną, niezaspokojoną i niespokojną. Wybieraj, przyjacielu.
O MĄDROŚCI I FILOZOFII
Mądrzy ludzie zawsze mnie męczyli i wyczerpywali. W ich towarzystwie czułem się
jak przed uprzedzoną do mnie komisją egzaminacyjną. Wiecznie musiałem uważać, ponieważ
oni również nie spuszczali mnie z oka, obserwując mnie spod ściągniętych brwi, jak myśliwy
zwierzynę, czy też właściwie reaguję na ich mądre uwagi, czy jestem dostatecznie mądry, by
oni, ludzie mądrzy, odzywali się do mnie? Niestety, mądrzy ludzie zawsze mnie męczyli. I
nigdy niczego się od nich nie dowiedziałem, niczego istotnego. Najczęściej wyjaśniali,
dlaczego coś nie jest dobre - życie, dzieło jakiegoś człowieka, wiosna albo jesień. Lecz nigdy
nie powiedzieli, że życie jest również dobre, śmierć - czymś naturalnym, a człowiek nie tak
całkiem beznadziejny; na to byli zbyt mądrzy.
Mądrość nie jest filozofią. Mądrość jest to biegłość, ruchliwość systemu nerwowego,
lotność umysłu. Filozofia jest prawdą, uspokojeniem, wyrozumiałością i zgodą. Mądrzy
ludzie nigdy nie są mędrcami, zbyt są podnieceni, niemal stale upici własną mądrością; lecz
mędrcy są także mądrymi ludźmi i jednocześnie kimś więcej niż tamci, ponieważ niczego nie
chcą udowodnić. Unikaj towarzystwa mądrych, bowiem rozdrażnią cię, a w końcu obrażą.
Szukaj towarzystwa mędrców. Z mądrymi można rozmawiać. Z mędrcami można milczeć.
O HARTOWANIU SIĘ I REGULAMINIE
Intelektualiście, twórcy, tak samo jak szermierzowi, lub woltyżerowi, lub siłaczowi,
potrzebne są treningi, sposoby hartowania się, a także regulamin zdrowotny i ćwiczebny. Z
niechlujnego, nikczemnego, niemoralnego trybu życia nie można w kilka chwil przeskoczyć
na arenę ludzkiego wysiłku najwyższej miary, aby zabrać się do twórczej, duchowej pracy.
Tryb życia, prosty i powszedni regulamin w życiu, żywienie się, otoczenie, porządek
dzienny, wszystko to określa jakość wiersza albo rozprawy naukowej.
Nie możesz od piątej do wpół do szóstej po południu rozmawiać z Bogiem, jeśli w
nocy i w ciągu dnia żyłeś jak świnia. Chciwy, pazerny tryb życia ciska odpadki do morskiego
oka twojej pracy. Myślenie wymaga nieustannego ćwiczenia; twórczość nawet czegoś więcej.
O GOTOWOŚCI
Jako że jesteśmy śmiertelni - największym darem ludzkiego życia jest to, że z każdym
dniem uważamy ten fakt za nader oczywisty i rozumiemy go coraz lepiej - tak musimy
urządzać nasze życie codzienne, jak człowiek, który żyje w ciągłej gotowości. Jak Seneka,
kiedy w Urbs panuje Neron; jak damy i panowie w lochach Conciergerie; jak każdy człowiek,
który żyje w czas rewolucji. Bo życie to jest rewolucja. W każdym razie czasami; na przykład
w okresie, w którym teraz żyjemy i kiedy masy przechwytują władzę.
Dlatego musimy żyć a jour. Każdego dnia dawać światu odpowiedź, w liście,
uczuciem albo myślą. Z nagła uważnie przyjrzeć się zwątpieniu, jakie rodzi się w nasze dni
powszednie; pełnią sił, jeśli to tylko możliwe, odpowiedzieć na każde pytanie; przepracować i
dokończyć aktualny etap naszego zadania. Natura także żyje a jour, każdego dnia wszystko
przetwarza, załatwia i odkłada na miejsce.
O URZĘDZIE I URZĘDNIKACH
Nie ma takiego okresu w dziejach ludzkości zaawansowanej w rozwoju, żyjącej w
społeczeństwach, aby co znamienitsi poeci i myśliciele nie złorzeczyli na urząd i urzędników.
Jedynie koczownik, jedynie horda nie znała owej skargi. Grupy ludzkie zorganizowane w
społeczeństwo nie mogą się obejść bez tego zła koniecznego, jakim jest urząd - Cyceron łajał
go tak samo, jak Szekspir lub Monteskiusz, i żadna epoka nie może bez niego istnieć.
Bowiem na początku była agora, plac, na którym ludzie, wychodząc z koczowniczego życia,
zebrali się, aby omówić wspólne im, ludziom, zadania; dokoła placu powstało miasto, polis;
wokół miasta powstało państwo wskutek chorobliwego, naturalnego pączkowania. Ten proces
powtarza się przez tysiąclecia, w jednostajnym rytmie. Urzędnik jest konsekwencją
społeczeństwa, urząd - warunkiem funkcji życia miasta. Jeszcze nikt nie wynalazł w ich
miejsce czegoś innego lub lepszego.
Urząd zawsze był zły i zawsze był arogancki; pomyśl o tym, kiedy stoisz w kolejce do
kasy, by po grzecznym i pokornym czekaniu móc uiścić podatek albo uratować coś, co
zresztą, zgodnie z prawem, jest także twoje. Nie jest celem urzędu być dobrym. Jego cel nie
jest ludzki, lecz państwowy. Najlepszym urzędnikiem i najdoskonalszym urzędem jest ten,
który zbyt nie utrudnia życia. Który przesadnie nie działa. Jeżeli życie dogada się z urzędem,
jeżeli pójdą na ugodę, mniej więcej pół na pół, i nie będą się nawzajem zbytnio dręczyć, to
jest najlepsze, co może być. Do tego jednak zdolne są jedynie bardzo rozwinięte, przejrzałe, a
nawet przekwitające już społeczeństwa i urzędy.
O UTARTYM JABŁKU
Mądrze czyni ten, kto co rano, po obudzeniu, a przed posiłkiem, zjada na czczo jedno,
dwa utarte jabłka. Jabłko - to tajemniczy owoc. Nieprzypadkowo jest jednym z najstarszych
symboli w świadomości człowieka. Jabłoń była drzewem wiadomości, jabłko było biblijnym
zakazanym owocem. No, ten zakazany owoc ma coś wspólnego z człowiekiem. Może jabłko
odegrało swoją rolę, kiedy człowieka wypędzano z Raju; nie wiemy tego na pewno. Ale
zauważyłem, że utarte na surowo jabłko jest jednym z niezawodnych elementów codziennej
higieny. Orzeźwia, uspokaja żołądek, ma regulujący wpływ na jelita. Zwłaszcza jeśli przed
utarciem umyjesz jabłko starannie, czystymi rękami, następnie pokropisz sokiem
cytrynowym. Ta delikatna odżywka nie zapewnia długiego życia, lecz twój żołądek i jelita z
wdzięcznością przyjmują ten codzienny, czysty prezent o właściwościach leczniczych. Bo
człowiek jest człowiekiem nie tylko przez serce i umysł, ale także przez żołądek i jelita.
O PRAWDZIWEJ GŁUPOCIE
Bo i głupota jest wieloraka. Są ludzie inteligentni, w których duszach wygasł
migoczący promyk rozumu, ponieważ urodzili się i wychowali w niefortunnych warunkach.
Są też ludzie głupi, bo nie umieją panować nad własnym ciałem, otumania ich namiętność,
płomień ich duszy dławi pycha zmysłów. Są i tacy głupi ludzie, którzy po prostu stali się
ofiarami okoliczności. Tych należy żałować. Ale prawdziwa głupota jest dość rzadka, a przez
to bardziej niebezpieczna i beznadziejna. Człowiek z natury jest istotą rozumną. Prawdziwą,
ciemną, beznadziejną głupotę należy obserwować z takim samym zaciekawieniem, jak
pradawne, budzące trwogę zjawisko przyrody, jak cielę o dwu głowach, jak zwyrodniały,
niepojęty wybryk natury, w którym nie ma - dosłownie - krzty rozumu. Prawdziwa głupota
jest niezniszczalna. Czego nie dostaje duszy i ciału takiego człowieka? Ducha Świętego czy
też pewnych soków, produktów i gruczołów? Jodu? Hormonu płciowego? Dokładnie nie
wiadomo. Co jednak powinniśmy wiedzieć - to, że jest wskazane, aby wszelkimi sposobami
unikać prawdziwych głupców i w sposób nie rzucający się w oczy bronić się przed nimi. Nie
staraj się ich przekonać, ponieważ nie ma w nich życzliwości. Kochany, biedny idiota jest
poczciwcem; człowiek głupi jest złośliwcem. Idioci - to biedne dzieci Boga; głupcy są
sprzymierzeńcami piekła. Są nieszczęściem, które trzeba znosić.
O SMUTKU
Nie odpędzaj smutku. Przychodzi bez przyczyny; może w takich chwilach starzejesz
się, może coś zrozumiałeś, może w tę godzinę smutku żegnasz się z czymś. A jednak smutek
upiększa życie. Nie trzeba, abyś ze zwieszoną głową włóczył się po ziemskich traktach,
obnosząc swój sztuczny weltschmerz, medytując o beznadziejnym przemijaniu życia i
wszelkich zjawisk, uganiając się za niknącymi fantomami radości. Bo też po pierwsze, owe
rozliczne radości, które znikają, być może nie były prawdziwymi radościami. Przypomnij
sobie... Poza tym - smutek w nieoczekiwanej chwili przykrywa świat, na który patrzysz,
cudowną, szarosrebrną mgłą, i wszystko staje się szlachetniejsze, rzeczy i wspomnienia.
Smutek jest wielką siłą. Wszystko widzisz z większego oddalenia, jakbyś w czasie wędrówki
wspiął się na szczyt. Sprawy okażą się bardziej tajemnicze, prostsze i prawdziwsze w tej
szlachetnej mgle, w perłowym świtaniu. Naraz sam poczujesz się bardziej ludzki. Jakbyś
słuchał muzyki bez melodii. Świat też jest smutny. Jakże podły, jakże trywialny, jakże
bekający z przeżarcia, jakże nie do zniesienia byłby świat całkowicie z siebie zadowolony,
jakże smutny byłby świat bez smutku!
O ZDROWIU I PRAWDZIE
Kiedy osacza cię choroba, jeszcze przez jakiś czas, ogromną siłą woli, możesz
panować nad nią. Na początku. Kiedy przeznaczenie dopiero skrada się wokół ciebie. Mierzy
twoje siły, jak zawodnik siły przeciwnika. Jeśli wtedy napinasz uwagę, jeśli jesteś bardzo
silny, jeśli zachowujesz prawdziwy ład w duszy, we wszelkich twoich sprawach - zdrowie
równa się prawda - być może w pierwszej fazie walki będziesz silniejszą stroną. Pozostać
przy zdrowiu - to tyle samo, co pozostać uczciwym i sprawiedliwym.
O KOBIETACH I PTAKACH
Kobiety z takim samym instynktem znajdują sobie miłosny pokarm na ziemi, jak ptaki
ziarna lub ryby. Krążą w nieskończonej przestrzeni, instynkt prowadzi je ponad jeziorami,
rzekami, morzami, nizinami, aby, po skomplikowanych zygzakach i zakolach, nagle runąć w
dół. W takich razach cudownie przejawia się ich instynkt i dobre oko. Bardzo rzadko się mylą
i tylko niekiedy zdarza się, że ofiara jest silniejsza albo zręczniejsza i wyślizguje się im z
dziobów jak kijanka z dzioba mewy. Wówczas trochę skrzeczą, jak mewa; i odlatują dalej,
krążąc, kołując, niezmordowanie, czujnie.
O JEZUSIE I SAMOTNOŚCI
Każdy człowiek, któremu Bóg wyznaczył misję, jest samotny. Jezus zwrócił się z
krzyża do matki jak ktoś, kto odrzuca wszelkie ludzkie współodczuwanie. Są to
najokrutniejsze słowa pisma świętego. Bo Jezus powiedział, że ten, kto chce pójść jego
śladem, musi porzucić rodzinę, porzucić wszystkich. Ten człowiek z misją nie żąda mniej od
siebie i od swoich wyznawców. Nie można zbawić świata i jednocześnie być najlepszym
mężem, synem i ojcem z czwórką dzieci, z małżonką, z kanarkiem i starczą zapomogą. Misja
zawsze wymaga całkowitego osamotnienia, pustynnej samotności, okrutnej, omal nieludzkiej
postawy. Każdy człowiek, który bierze na siebie brzemię ludzkich spraw, musi także przyjąć
tę samotność, także nieludzkość. Kto jej nie podejmie, jest kuglarzem; nawet wtedy, gdy go
ukrzyżują.
O KRYTYCZNYCH DZIESIĘCIU MINUTACH
Każdy wiek, każdy okres życia, ba, każdy dzień ma swoje krytyczne dziesięć minut,
kiedy to wszystko, co do tej pory cierpliwie znosiłeś, a więc - twoja praca, twoje otoczenie,
twoje niespełnienia, twoje pragnienia i twoja własna natura - naraz, ni stąd, ni zowąd, wydaje
ci się nie do zniesienia. Jest to kryzys potężny niczym eksplozja. Pochylasz się nad swoją
pracą i raptem odczuwasz niedoskonałość tego, co dotychczas zrobiłeś, a także nieznośną
beznadziejność skali i zakresu oczekujących cię zadań. Pochylasz się nad swoim życiem i w
błysku jednej chwili, niczym topielec, widzisz w skondensowaniu to wszystko, do czego
byłeś zbyt leniwy, tchórzliwy, zakłamany lub samolubny, a co teraz zagraża wezbraniem i
uduszeniem.
Ten kryzys, tych dziesięć minut, te zagrażające życiu i pracy chwile powracają z
upływem lat, jeszcze bardziej zapalczywe. Zdarza się, że wracają co dzień. Powinieneś w
takich razach pamiętać, że kryzysy wiążą cię z czasem; patrz uważnie na wskazówkę serca i
zegarka. Jak ktoś, kogo męczy atak, a on wie, że ataki również mają swój odmierzony rytm.
Zaprzestań na krótko swojej pracy, rozluźnij surowy porządek dnia, spróbuj być niedbałym i
pokornym. Dziesięć minut minie. Praca i życie, dopóki coś was łączy, pozostaną.
O ZŁODZIEJACH PRĄDU
Znam ludzi, których kulturę podziwiam, których sposób myślenia zaskakuje mnie,
którzy wszelako we współżyciu są męczący. Znam też innych ludzi, którzy nie są szczególnie
mądrzy lub wykształceni, nigdy nie mówią nic zaskakującego lub oryginalnego, a jednak gdy
po spotkaniu żegnam się z nimi, mam uczucie, że coś od nich otrzymałem.
Wydaje się, że człowiek to nie tylko jego wykształcenie, inteligencja, lecz również
pewien rodzaj prądu, który ze zmienną mocą i obfitością promieniuje z jednostki. Są ludzie
ubodzy w ów rodzaj prądu, którzy bezustannie czerpią siły ze swojego otoczenia. Ci są jak
owi złodzieje prądu, którzy za pomocą kabla, podłączonego do przewodu w sąsiednim
mieszkaniu, podkradają prąd do swojego mieszkania lub warsztatu, wskutek czego w ich
mieszkaniu jest widniej, a w warsztacie są lepsze warunki do produkcji. Tacy ludzie
zamęczają na śmierć. Gadają bez przerwy, wreszcie ty, ich słuchacz, biedny i wyczerpany,
rozstajesz się z nimi. Tych ludzi należy unikać.
O WYPADKACH
Natomiast o nieszczęśliwych wypadkach - podobnie jak o czarownicach, których nie
ma - ani słowa więcej! Nie wierzę w wypadki. Jest tylko nieuwaga. Potrąca cię tramwaj, w
czasie podróży kradną ci bagaż, szantażuje cię jakiś cham i miesza z błotem twoje nazwisko,
jedzeniem i piciem rujnujesz sobie żołądek - i cóż z tego? Dlaczego bardziej nie uważałeś?
Świat jest niebezpieczny, możliwość wypadku tli się w każdej życiowej sytuacji, w każdym
twoim działaniu, owo niebezpieczeństwo i możliwość wypadku są tożsame z ludzkim życiem.
Ba, możliwe, że ta szansa wytwarza w człowieku napięcie, ma głębszy wpływ na jego
postawę. Pomyśl tylko, jaki byłby świat, jakie byłoby ludzkie życie bez szansy na
nieszczęśliwy wypadek? Jakże zuchwale byłoby pewne swego, jakże bezwstydnie wyniosłe i
pełne pychy! Nie, możliwość wypadku tli się w każdej twojej chwili; wszystko - rzeczy,
sytuacje, ludzie, substancje chemiczne, wzory z dziedziny statyki i fizyki, wszystko to jest
przeciwko tobie. Zatem uważaj. Nie z duszą na ramieniu, lecz stosownie do twojej ludzkiej
rangi, poważnie i rzeczowo, bacznie. I zawsze, ilekroć przytrafi ci się nieszczęśliwy wypadek,
wiedz, że to nie świat samowolnie knuje intrygę przeciwko tobie, lecz ty byłeś słaby, leniwy i
małostkowy. Nie ma potrącenia przez tramwaj. Jesteś tylko ty i tramwaj, i porządek świata.
O GADUŁACH
Przymus gadania dla większości ludzi jest jednoznaczny z prawem życia; gadają, póki
żyją; dopóki gadają, żyją; nie myślą, lecz gadają, a więc, tak im się wydaje, są. W
rzeczywistości jednak nie ma ich, w tym sensie, w jakim jest ten, kto myśli; jedynie gadają; a
ten, kto gada, nie myśli. Człowiek myślący, gdy tylko może, milczy; a gdy już nie może
dłużej milczeć, wówczas mówi lub pisze. Ale czyni to tylko w ostatecznej potrzebie. Dla
gaduły natomiast wartkie mówienie, za pomocą którego wysyła w świat mnóstwo
niezbornych informacji, alkaliczne tęsknoty, niezgrabne spostrzeżenia, powierzchowne uwagi,
jakie zmysły dostarczają do jego świadomości - jest życiową potrzebą. Możliwe, że pękłby,
gdyby nie gadał. Nie przetrawia materii świata; natychmiast ją wypluwa, wyrzuca z siebie w
stanie równie surowym, w jakim ją przyjął. Nie ma takiej prośby ni groźby, która mogłaby mu
zamknąć usta. Zagada cały świat, który potem będzie nie do wytrzymania - bo kiedy
przemówi gaduła, znikną pojęcia, a świat napełni się słowami.
O MILCZENIU I TYCH, CO MILCZĄ
Ale nie zawsze masz prawo milczeć; zwłaszcza gdy gaduła gada, prędzej czy później
musisz zareagować. Oczywiście, nie byłoby nic przyjemniejszego, nic bardziej
pociągającego, niż zawsze, przy każdej okazji milczeć pośród ludzi i jedynie poprzez swoje
dzieło przemawiać do świata - poprzez swoje dzieło, które może być książką albo parą
porządnie uszytych butów, albo tylko cierpliwym i zrównoważonym faktem istnienia. To
byłoby najlepsze; ale życie tak tanio nie oferuje rozwiązania. Powinieneś milczeć, ale nie jak
ktoś, kto milczy z przymusu albo z pychy, z pogardy; do tego nie masz prawa, bo jesteś
człowiekiem i twoi bliźni mają prawo prosić cię, byś odpowiedział na ich pytania. Masz tak
milczeć, jakbyś czegoś strzegł. I rzeczywiście, kto milczy odpowiedzialnie, zawsze coś
zachowa - tajemnicę, pozycję, świadomość ludzkiej kultury. Lecz niekiedy musisz też mówić,
musisz zrzucić ciemny płaszcz milczenia, musisz nago wyjść na arenę, z prawdą w ręku -
jedyną bronią stosowną dla rycerskiego turnieju. Jeżeli ktoś przeczy prawdzie, ty nie masz
prawa milczeć.
O WIELKICH LASACH, SZCZEGÓLNIE IGLASTYCH
W lasach jest coś wstrząsającego, szczególnie w lasach iglastych. Poraża nie tylko ich
ciemne i konsekwentne milczenie, głęboki cień, katedralna wyniosłość i nabożne skupienie.
Wstrząsająca jest wola życia, poprzez którą wielki las wyraża siły natury. Pomyślmy tylko,
jakież to siły i zamysły budowały setki tysięcy pięćdziesięciometrowych drzew iglastych! Co
sama natura zmarnowała w nasionach, pylnikach, znamionach, w próbach, w słońcu, w
deszczu i wietrze, zanim powstał taki las! I jakże świadomy swojego celu, i jakże milczący
jest ten byt, który nie chce niczego innego, niż tylko być, tylko rosnąć i trwać przez stulecia,
w całej pełni wyrażając siebie, oddychając, odpowiadając światu - a jednocześnie na nic i na
nikogo nie nastając, dając dom i życie miliardom istnień. Jakże wielką i mądrą wspólnotą jest
ów rozległy las iglasty na pięćdziesięciu tysiącach mórg. I niczym nasi przodkowie, lasy
iglaste strzegą życia. Zarazem, swymi potężnymi pniami, stanowią gwarancję dla ziemi i
nieba. Kiedy tylko możesz, idź do lasu.
O TYM, ŻE NATURA JEST RÓWNOCZEŚNIE WSPANIAŁA I NUDNA
Ale kiedy wchodzisz do wielkiego lasu albo wychodzisz na pustkowia, albo gdy
podróżujesz morzem i twoja dusza wypełnia się uczuciem wspaniałości i nieskończoności, nie
łudź się - wiedz, że ciebie w głębi serca interesuje tylko człowiek, nic innego. Gwarna
kawiarnia jest tak samo ciekawa jak Atlantyk, albo Sahara, albo sosnowe lasy w Karpatach.
Tak, jeden tylko człowiek, kiedy odsłania swoją istotę albo zdradza tajemnicę, jest ciekawszy
niż Mont Blanc. Podziwiaj nieskończoność natury, staraj się żyć w harmonii z własnym
charakterem i siłami przyrody, ale nie wstydź się i nie zaprzeczaj, gdy nawet najwspanialszy
jej spektakl zdumiewająco szybko przestanie cię interesować i pociągać, jeśli bezpośrednio
nie ma nic wspólnego z losem znanych ci ludzi. Romantyczna okolica w ciągu krótkiego
czasu okaże się niezrozumiała i nudna, jeśli na nieskończoną scenę natury nie wejdzie
człowiek, jedyny prawdziwy i nigdy nie nużący przedmiot twojej obserwacji i twojego
zainteresowania. Twoją sprawą, przeżyciem, rolą, losem na tej ziemi jest człowiek, a nie Mont
Blanc. Świat jest tylko barwą i dekoracją, którą niezbyt uważnie obserwujesz; twoje serce i
umysł, dygocąc, nasłuchują jedynie monologu tego podejrzanego bohatera. Wszystko inne,
prędzej czy później, zrobi się nudne.
O MUZYCE
Tołstoj miał rację, muzyka jest największym rajfurem, najniebezpieczniejszym
uwodzicielem. Rozum zaczyna skowyczeć, gdy słyszy muzykę. Muzyka sprzeciwia się
zdrowemu rozumowi. Nie chce rozumieć, jak rozum, ale rozlewać się, rujnować, rozbrajać,
uwodzić; dotyka w nas tego, co tajemnicze i bolesne, odsłania to, co tak troskliwie
ukrywaliśmy przed sobą, co trzymaliśmy w karbach wszelkimi dostępnymi nam narzędziami;
muzyka jest jak wiosenna woda z tajania śniegu, rujnuje obszary nie bez skrupułów przez
rozum rozparcelowane, uprawiane, obrabiane, wreszcie uporządkowane i zdyscyplinowane.
Dokądkolwiek wtargnie muzyka, tam prawa rozumu tracą ważność. W rozkoszy, jakiej
dostarcza muzyka, jest coś chorobliwego - zmysłowa potrzeba zaspokojenia tęsknoty za
śmiercią. Muzyka to jest atak. Człowiek, który swoje życie buduje na fundamencie poznania,
dyscypliny, rzeczywistości, powinien zatkać uszy i trzymać się z dala od muzyki. Życie bez
muzyki jest o wiele uboższe. Ale też bardziej ludzkie, twardsze, smutniejsze i rozumniejsze.
O SZCZĘŚCIU
Herodot, który tak czarująco plotkuje o Grekach, Persach, Medach i Lidyjczykach, o
losie starożytnych ludów i ich przywódców, powiada, iż nie zawadzi samowolnie i wbrew
naturze przeciwstawiać się szczęściu, które zapala przed nami swoją gwiazdę. Każdy
starożytny lud, Persowie, Babilończycy, Fenicjanie, każda starożytna religia ostrzega
szczęśliwych ludzi przed ich gwiazdą. Bogowie, Los - nie znoszą trwałego szczęścia -
doświadczył tego Herodot w czasie swych wędrówek, uczą tego wszystkie dawne
przypowieści, religie, przesądy. Twój dom nie jest twój, twoje złoto, twoja żona, twoje
dziecko, twoje zdrowie, twoja sława, wszystko to jest twoje tylko w takim stopniu, w jakim
może dopisać ci szczęście w grze w kości. Wszystko to jest twoje tylko na jedną chwilkę -
potem los się odmienia. Tak chcą bogowie.
Dlatego nic nie jest tak wzruszające jak historia o pierścieniu Polikratesa, rybie i
rybaku. Człowiek przeczuwa swój los i chciałby, składając ofiary, uciec przed tym losem. Ale
ofiara także nie pomaga, bogowie są bezlitośni. Okrutnie uśmiecha się do ciebie szczęście i
gdy, dygocąc, odwracasz się od niego, spieszy za tobą, aby los później dopadł cię, upokorzył i
obrabował.
Co zatem jest twoje, co to takiego, czego bogowie nie mogą ci odebrać? Twoja jest
tylko praca. Ta praca, która nie oczekuje nagrody, ani laurów, ani chwały u potomności. Tak
też będzie z tobą, jeśli teraz jej nie unikasz i nie przejmujesz się jej losem. Tylko zmęczenie
jest twoje, pot i poświęcenie. Wszystko inne jest bardziej ulotne niż poranna mgła, kruchsze
niż skrzydełko motyla.
O TOWARZYSZACH PODRÓŻY
W pociągu albo na pokładzie okrętu ludzie czują się tak, jakby wyzwolili się spod
rutynowych prawideł dotychczasowego życia, zaczynają trajkotać wylewniej i ufniej niż
zwykle, oczekują cudu, z tupetem i nadzieją mrugają do towarzyszy podróży. Bacz, byś ich
nie obraził. Kiedy głupkowato i niezdarnie, lecz nade wszystko ze wzruszającą, ludzką
nadzieją zwrócą się także do ciebie z pytaniami w rodzaju - jak pan myśli, czy o północy w
varad będzie bagażowy? - odpowiadaj z uśmiechem, w kilku słowach. Nie unikaj ich, bo w
tym stanie ducha, kiedy pociąg lub okręt pcha ich w kierunku domniemanego cudu - wszelka
zmiana jest oczekiwaniem na cud - są nadzwyczaj wrażliwi. Uśmiechaj się, potakuj głową,
potem wracaj do książki albo do krajobrazu. Nie daj im odczuć, że cudów nie ma. Ale też nie
łudź ich cudami. Masz powiedzieć tylko tyle, że może trafi się bagażowy, o północy, w Varad.
I ani słowa więcej.
O ZMYSŁOWOŚCI
Większość ludzi odnosi śmiertelne rany w walce płci. Ich próżność nie znosi ani
miłości, ani braku miłości; tak samo doskwiera im samotność, jak życie we dwoje; tarzają się
w rozpuście albo wcielają się w rolę obrażonego samotnika, który pała żądzą zemsty.
Nad naszymi zmysłami możemy zapanować tylko wtedy, gdy w swoim czasie
nauczymy się skromności. Nie ma trwałych rozwiązań uczuciowych; możliwe, że nawet
przyjaźń nie jest trwała; nic, co ludzkie, nie jest trwałe. Na płaszczyźnie ludzkiego życia nie
ma uczuciowych planów pięcioletnich; są jedynie sytuacje, zawsze niedoskonałe. wielkie
uczucia zadają najgłębsze rany i zawsze przed czasem. Chwilowy bunt naszych zmysłów
musimy znosić jako jedno z naszych życiowych doświadczeń. Trzeba się pogodzić z tym, że
nie ma rozwiązania, jest tylko cierpliwość. A jeśli ktoś jest tak silny, że przekuwa swoje
namiętności na szlachetne zamiary, rozpuszcza je w tyglu pracy, jeśli z tych sił odparowuje w
kolbach próżność - postępuje mądrze. Ale to jest najtrudniejsze zadanie w życiu.
O TYM, ŻE GDZIEŚ CZEKAJĄ, ALE TO NIEWAŻNE
Gdzieś czekają, przed południem lub po południu, czas płynie, a ty jeszcze nie
uporałeś się ze swoją pracą. Chciałbyś się pospieszyć? Działasz zbyt pospiesznie; pracy, która
jest jedynym sensem twojego życia, poświęcasz dość letnią uwagę, ponieważ gdzieś czekają?
A niech sobie czekają. Nikt i nic nie jest ważne, prócz twojej pracy. Czas też nie jest ważny -
nie pozwól, by czas przeszkadzał ci w pracy.
Nieważna jest pora dnia, tak jak nieważne jest, kto czeka i w jakim celu gdzieś tam
czekają. Nieważne jest i to, że mógłbyś coś uczynić dla swojego zdrowia, gdybyś przed
czasem opuścił swoją pracownię, wybrał się na spacer w ładną pogodę albo odwiedził któreś
z pożytecznych i zbawiennych kąpielisk, gdzie odświeżyłbyś swoje ciało. Nieważna jest także
twoja kochanka czy ów potężny i wpływowy człowiek, którego przyjaźń stracisz, jeśli każesz
mu czekać. Nikt i nic nie jest ważne, ponieważ i tak umrzesz, a do tego czasu musisz
ukończyć swoją pracę. Tylko to miej na uwadze; nie wskazówkę zegara ni kalendarz.
O GORLIWOŚCI W CZYNIENIU DOBRA
Bo istnieje nie tylko opieszałość w czynieniu dobra. Innym grzechem jest gorliwość w
czynieniu dobra, ów niecierpliwy zapał, jaki pewnym ludziom każe co parę chwil zrywać się
z miejsca, aby niezwłocznie uczynić coś dobrego, obok ich własnej pracy, pośród rozmaitych
życiowych okoliczności - pospiesznie ocierają łzę; przez telefon załatwiają formalności
związane ze śmiertelnym wypadkiem; albo zażegnują kryzys małżeński; uściskiem ręki, na
odchodnym, wyrażają pogrążonym w żałobie rodzicom współczucie z powodu śmierci
dziecka; i w ogóle wtrącają się, ale tylko tak, pospiesznie i mimochodem, do cudzych
nieszczęść. Chorym na raka mówią, że mają jeść dużo arbuza, a bankrutowi radzą, żeby
koniecznie obejrzał najnowszy film Chaplina. Ci uliczni sprzedawcy dobra i współczucia
handlują marnym i niezbyt bezpiecznym towarem. Cierpiącemu podają cukier kartoflany. Nie
przyjmuj ich dobroci, wypluj ją jak tanie kartoflane cukierki, jakimi cię częstują.
O WYBREDNOŚCI
I ćwicz swoją duszę w nieubłaganym poczuciu wybredności. To jest najważniejsze.
Masy są tylko chciwe, nie zaś wybredne. Ty pozostań umiarkowany i wymagający. Świat
coraz bardziej upodabnia się do domu towarowego Woolwortha, gdzie za szóstaka jest do
nabycia, w marnym wykonaniu, wszystko, co może zadowolić - szybko, tanio i w lichym
gatunku - powszednie marzenia tłumów, skłonnych do rozkoszowania się byle czym.
Niebezpieczeństwa owego zaspokajania tłumów już ujawniają się na wszystkich obszarach
życia i ducha. Kultura nie tylko wtedy ginie, gdy na wykwintnych placach Aten i Rzymu
pojawiają się barbarzyńcy z bojowymi toporami, ale również wtedy, gdy tacy sami
barbarzyńcy pojawiają się na publicznych placach kultury i załatwiają sobie, bez
jakiejkolwiek wybredności, podaż i popyt oraz wymianę towarową na wielką skalę. Wybieraj!
Nie grymasząc i kręcąc nosem, ale surowo i bezlitośnie. Nigdy nie możesz być wystarczająco
wybredny w kwestiach moralności i ducha. I nigdy nie możesz być wystarczająco
konsekwentny, gdy mówisz - to jest szlachetne, a to fałszywe, to jest wartościowe, a to
tandetne. Oto twoja powinność, skoro jesteś człowiekiem i chcesz zachować to miano.
O BÓLU GŁOWY
Kiedy migrena uporczywie powraca przez kilka dni, poszukajmy godnego zaufania
okulisty, poprośmy go, aby poddał nas niezbędnym badaniom; i dopiero potem wybierzmy się
do internisty.
Pospolite, powszednie bóle głowy najczęściej powoduje nikotyna; następnie pogoda,
ciśnienie atmosferyczne i zmiany temperatury dnia w zależności od przesunięcia się frontu
atmosferycznego; rzadziej błąd dietetyczny; jeszcze rzadziej zakłócenia w krążeniu krwi.
Również może je powodować nerwowość, tchórzostwo, lęk przed trudnymi zadaniami czy
sytuacjami. A oto moje propozycje na ostry skurcz żyły - wypijmy filiżankę gorącej, mocnej
kawy, zaciemnijmy pokój, połóżmy się do łóżka, połknijmy jedną albo dwie tabletki
algocratiny, bolącą czaszkę ogrzejmy elektryczną poduszką i pozostańmy w łóżku jedną, dwie
godziny. Ta metoda jest niezawodna i bezwarunkowo leczy nieskomplikowany skurcz żył i
migrenę. W przypadku innego rodzaju bólu głowy natychmiast zwróćmy się do okulisty i
internisty.
O WIELKIM BÓLU I TWOJEJ POSTAWIE WZGLĘDEM BÓLU
Jeśli cię dosięgnie ciężki cios, jeśli poczujesz ból duszy, nade wszystko pomyśl o tym,
że to jest naturalne, ponieważ jesteś człowiekiem. A coś ty sobie wyobrażał? Jesteś
człowiekiem, przeto umrą twoje kochanki, opuszczą cię przyjaciele, i wszystko to, co
zbierałeś i kochałeś, uleci niczym pył na wietrze. Nic w tym dziwnego, jeśli wszystko dzieje
się w zgodzie z porządkiem natury, to rzecz pospolita i oczywista. Już prędzej dziwić może,
że ciężkie ciosy nie dosięgają nas każdego dnia. Jesteś człowiekiem, musisz więc cierpieć; a
cierpienie twoje nie trwa wiecznie, ponieważ jesteś człowiekiem.
Twoje zachowanie się w żałobie i pośród razów losu dostosuj do tej prawdy. Nigdy nie
pokazuj światu swojego bólu. Nie okazuj też dumy i pychy. Nie przecz bólowi przed samym
sobą, ale wiedz, że ból i cios zawsze jest klęską. Ludzie myślą tak - zmarł ktoś, kto był dla
niego ważny, kogo kochał; a więc i on poniósł klęskę. Odczuwaj ból, ale nie wydawaj z siebie
syknięcia. Bo kiedy sykniesz, kiedy uronisz łzę, to w tej samej chwili już odrobinę
oszukujesz. Prawdziwy ból jest niemy; łzy i krzyk to już jest ulga. Zatem nie zwódź samego
siebie i nie rozweselaj świata. Milcz. Powściągaj mimikę i gesty. A gdy sam zostaniesz ze
swoim bólem, powiedz tak - rozgość się, bólu. i jakkolwiek będziesz mnie bolał, wiem, że tak
być powinno, ponieważ jestem człowiekiem.
O SILE WYOBRAŹNI
Wedle Francuzów prawdziwą fantazję ma tylko ten, kto umie zobaczyć rzeczywistość.
A to rzadka zdolność. Ludzie uważają, że fantazja jest tożsama z wyobrażeniem jakiegoś
nigdy nie istniejącego zjawiska. Ale zjawiska, które nigdy nie istniały, nie mają rąk ni nóg, są
niczym gryfy z bajki, a to, co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, jest nudne i dziecinne.
Prawdziwa siła wyobraźni buduje coś nowego, cudownego i zaskakującego tylko z
rzeczywistości. Zobaczyć rzeczywistość - to przedsięwzięcie o wiele bardziej zaskakujące i
fantazjotwórcze niż budowanie z obłoków urojonych zamków, które się rozwalą przy
pierwszym podmuchu rzeczywistości. Ucz się widzieć człowieka w całej jego postaci i wiedz,
że jest bardziej zaskakujący i cudowniejszy niż skrzydlaci bohaterowie mitów.
O PRZYSTOSOWANIU SIĘ
W naszej pracy, w porządku życia, w stylu, w sposobie, w jaki nasz charakter, nasz
rozum, nasz smak odpowiada na zjawiska świata, w tym wszystkim jest wewnętrzne prawo,
którego nie możemy samowolnie a bezkarnie ominąć. Nie chciej pracować inaczej, niż
określa to twój charakter, twoje uzdolnienia, natura samej pracy. Nie chciej inaczej być
szczęśliwy, inaczej wypoczywać i podejmować się śmiałych zadań, niż nakazuje ci twój
charakter i twój system nerwowy. Przystosuj się do prawa, które nieubłaganie wyznacza twoje
miejsce, twoja praca i twoja postawa względem życia. Wszystko należy po kolei doprowadzić
do końca i przyjąć - radość, żal, powołanie, zadanie, porażkę, a także śmierć. Przystosuj się
do siebie, do niepojętego i twardego prawa twojego życia, które precyzyjnie wyznacza
kolejność twoich działań, temperaturę intelektu i uczuć. Nie chciej być zręczniejszy,
mądrzejszy, szczęśliwszy i zdolniejszy, ani też bardziej nieszczęśliwy i wyzbyty nadziei, niż
jesteś. Prawo płonie ognistymi literami na fasadzie gmachu twojego życia. Czytaj to prawo
codziennie, w każdej chwili.
O PRZYPŁYWIE I SENNYM ROJENIU
Niechaj postawa, jaką przejawiasz wobec świata i życia, będzie wolna od patosu i
czułostkowości. Ale do pracy, do twórczej pracy konieczne jest coś jeszcze - senne rojenie,
patos i przypływ, konieczny jest pewien przerost uczuć. Wielkich dzieł nie da się rozrysować
na papierze cyrklem, z zimną głową; w ogóle nie można uprawiać twórczości za pomocą
spekulacji; tak jak nie można tworzyć z pomocą spekulacji ani płodzić dzieci wedle planów
nakreślonych uprzednio ołówkiem na papierze. Niezbędne jest także uczucie i namiętność,
wezbranie i oddanie się tworzeniu. Wychowanie katolickie zostawia w duszy wiele fantazji i
uczucia, i taka dusza może nie znosi dobrze licznych doświadczeń twardej i prymitywnej
codzienności - daje się ponosić uczuciom - ale będzie czuła na zagadnienia twórcze.
Wychowanie protestanckie wychowuje ku niezależności od uczuć i fatalizmu, ku powszednim
pożytkom, co może jest najużyteczniejsze. To prawda, że świadomość fatalizmu może
tworzyć tylko niezłomne żywoty; rzadziej i z trudnością wielkie dzieła. Dlatego pozostań
twardy i niepodległy uczuciom - w poniedziałek i wtorek, kiedy grzebiesz swoich
najbliższych albo musisz walczyć z aroganckimi przeciwnikami; kiedy tworzysz, staraj się
snuć marzenia i nie bój się przypływu natchnienia.
O ZWIERZĘTACH
Nie wstydź się tego, że kochasz zwierzęta. Nie rumień się dlatego, że jakiś pies
bliższy jest twojemu sercu niż większość ludzi, których znasz osobiście.
Kłamią prorocy i ci grubiańscy, kiepscy ludzie, którzy karcą cię za tę nić sympatii, i
mówią tak - kradnie ludziom uczucia, które trwoni na psy! samolubny, zimny typ! - nie
przejmuj się nimi. Spokojnie kochaj swojego psa, tego niezmordowanego przyjaciela o
lśniących oczach, który za swoją przyjaźń nie prosi o nic więcej niż byle jaki ochłap i
pogłaskanie. Nie wierz w to, jakoby słabość i egoizm skłoniły cię do miłości do zwierząt. To
są nasi bracia, wyrabia się ich w tym samym warsztacie, co człowieka, i mają rozum,
częstokroć bardziej skomplikowany i subtelniejszy niż większość ludzi. Niech sobie drudzy
nazywają słabością miłość do zwierząt i szydzą z niej - a ty spaceruj sobie ze swoim psem.
Jesteś w dobrym towarzystwie; i Bóg o tym wie.
O ARCYDZIEŁACH
Jeżeli tylko możesz, żyj zawsze tak, abyś choć kilka chwil z każdego dnia mógł
poświęcić któremuś z zaklętych w kryształ arcydzieł ludzkiego ducha! Niech nie minie bodaj
jeden dzień, byś nie przeczytał paru linijek Seneki, Tołstoja, Cervantesa, Arystotelesa, pisma
świętego, Rilkego albo Marka Aureliusza. Każdego dnia wysłuchaj paru taktów muzyki,
jeżeli nie sposób inaczej, choćby z pozytywki jakiś temat z Bacha, Beethovena, Glucka bądź
Mozarta. Niech nie minie jeden dzień, byś nie popatrzył przez kilka minut na dobre
reprodukcje obrazu lub rysunku Breughla, albo Dürera, albo Michała Anioła. Wszystko to
można bez trudu zaaranżować, tak łatwo przecież znaleźć pół godziny, która jest niezbędna
dla arcydzieł! Jakże łatwo napełnisz swoją duszę szczęśliwą harmonią ludzkiej doskonałości.
Jesteś bogaty, nawet jeżeli jesteś nędzarzem. Pełnia ludzkiego ducha jest także twoją
własnością. Żyj nią, każdego dnia, tak jak człowiek oddycha.
O CIERPLIWOŚCI
To jest ta ludzka zdolność, na którą najtrudniej zdobyć środek, ta właściwość,
przeciwko której buntują się najbardziej tajemnicze instynkty naszej istoty, ponieważ
jesteśmy śmiertelni, ponieważ nasz czas jest odmierzony, ponieważ nasza gwiazda spada -
jest to najboleśniejszy obowiązek, wobec nas samych, wobec naszego losu i jego
najgłębszego sensu - naszej pracy. Nie ma prawdziwej twórczości bez nieskończonej,
rozumnej cierpliwości, zdolnej zapanować nad najsekretniejszą strukturą człowieka. Bowiem
twórczość nigdy nie jest kuglarskim pokazem, błyskawicznym sans gene - passe, dzieła sztuki
nie można wyjąć z cylindra. Nie jest ono tylko kwestią geniuszu - samo dzieło jest już
cierpliwością, cierpliwością organicznego rozwoju, cudem spowalnianego i przyspieszanego
dojrzewania. Nauczyć się cierpliwości, w życiu i w pracy, to tyle, co nauczyć się tajemnic
Stwórcy. Wykuj tę lekcję, ty, który jesteś niespokojny i śmiertelny.
O WYBORZE I WIERNOŚCI
Zastanów się, zanim weźmiesz do ręki książkę i zaczniesz ją czytać, rozważ to,
przynajmniej tak, jak wtedy, gdy z ufnością podajesz rękę drugiemu człowiekowi. Bowiem na
pewien czas skupiasz na książce uwagę swojej duszy; a to dużo, ponieważ życie jest krótkie, a
dusza jest tylko twoja. A kiedy już się zdecydowałeś i zacząłeś czytać, czytaj powoli, bardzo
uważnie i cierpliwie, jakbyś polemizował ze słusznym wnioskowaniem. I jeśli nawet książka
nie odpowiada twojemu gustowi i twoim przekonaniom albo narracja jest nudna i powikłana,
doczytaj ją do końca. Właśnie dlatego, że życie jest krótkie, a książek jest nieomal tyle, co
kropli wody w oceanie, starannie wybieraj książkę, zanim otworzysz jej stronice. Czytaj
konsekwentnie i wiernie, ale wybieraj uważnie, ponieważ książce, którą akurat czytasz,
podarowujesz cząstkę własnego życia i rozumu. Skoro już zabrałeś się do czytania, bądź
wierny książce, także wtedy, gdy ona zwraca się przeciwko tobie, przeciwko twojej duszy i
twojemu rozumowi. Książka potrafi być również wrogiem; trzeba stoczyć z nią pojedynek do
samego końca. Ale odzywaj się tylko do godnych przeciwników; którym - jak powiada
pewien poeta - nawet w czasie pojedynku należy dać lekcję fechtunku.
O POTĘDZE ROZUMU
Cokolwiek dzieje się na świecie, nie zapominaj o prawdzie, że państwo i władza
polityczna nigdy nie może się obejść bez władzy mędrców i rozumu. Także wtedy, gdy w
życiu wspólnoty na czas jakiś górę biorą instynkty albo miejsce odchodzących cesarzy
zajmują pretorianie. Oni także nie mogą uczynić niczego trwałego przeciwko potędze
rozumu. Pomyśl o tym, jak to dzięki wychowaniu Arystotelesa - za pośrednictwem pewnego
zdolnego człowieka - powstało imperium. Bo przecież imperium macedońskie co najmniej w
takim samym stopniu stworzył Arystoteles, co Aleksander Wielki. Nigdy nie ociągaj się, gdy
trzeba dowieść racji zdrowego rozumu przeciwko racji władzy politycznej i państwowej.
Państwo pozbawione kierownictwa rozumu - to tylko horda; państwo, które jest własnością
władzy politycznej, niechybnie rozpadnie się. Jedynie zespolone siły rozumu mogą nadać
kształt ludzkiej wspólnocie. Państwo może zabić filozofa; ale żyć bez niego i uchować się -
nie może.
O ZAGROŻENIU ŻYCIA
W sytuacjach zagrażających życiu powinniśmy myśleć o tym, że nasz czas, pod
każdym względem, minął, także wówczas, gdy ręka losu dosięgnie nas dziesięć lat wcześniej
czy później; bo tylko silne napięcie, twórcze chwile - nie zaś kalendarzowe miary fizycznego
istnienia - oznaczają treść życia. Żyłeś, jeśli ze wszystkich sił wyrażałeś ten boski nakaz, jaki
był treścią twojego życia, jeśli wypełniałeś, z ochotą i sumiennie, swoje obowiązki. Takie
chwile były czasem prawdziwego życia. Wszystko inne było tylko przygotowaniem,
oczekiwaniem. A natura jest ekonomiczna - tych, którzy są jej niezbędni w twórczym dziele,
nie wypuszcza przed czasem; dopiero wtedy przestaje się nimi zajmować, gdy zrobią to, na co
świat zawarł z nimi umowę. Zatem zagrożenie życia jest jednoznaczne z tym, czy żyłeś
dobrze, czy żyłeś dzielnie, wypełniając swoje obowiązki. Reszta to sprawa prywatna, która w
głębi serca nie interesuje nawet ciebie.
O KĄPIELI
Kiedy tylko możesz - ale nigdy kradnąc czas przeznaczony na pracę, z nieczystym
sumieniem, działając w pośpiechu! - idź dwa, trzy razy w tygodniu do którejś z publicznych
łaźni z termami. Kąpiel jest starym ludzkim obyczajem i nie tylko ćwiczy i odświeża ciało,
lecz także duszę. Kąp się powoli, wedle praw twojego ciała, rozważnie i nie skąpiąc czasu.
Wody lecznicze przenikną w głąb ciebie przez twoje ciało i ożywią duszę, uspokoją nerwy
umęczone przez świat i pracę. Kąpieliska lecznicze są to takie nasycone wilgocią klasztory,
gdzie bez przeszkód możesz oddać ciało i duszę trzeźwemu i godnemu wypoczynkowi. Wody
siarczane i żelaziste przesączają się przez pory do wewnętrznych organów, do systemu
nerwowego; atmosfera łaźni, zawoalowane, zaparowane otoczenie uwalnia od tandetnych
wyobrażeń zewnętrznego świata. Zatem kąp się systematycznie i metodycznie jak Rzymianie.
Nie przejmuj się tym, że Spartanie pogardzają twoim obyczajem; pamiętaj, że Sparta
nie dała światu ani jednego oryginalnego myśliciela i w końcu zmarniała. Kąp się ze
spokojnym sumieniem. Kąp się metodycznie, zmieniaj baseny i prysznice gorące na letnie, a
potem na zimne, powierz swoje ciało sprawnym rękom masażystów, przesiaduj długo w
ciepłej wodzie, pozwól owinąć twoją czaszkę turbanem zimnej wody, oddaj ciało i duszę
spokojowi ciepłej wody i letniej ciszy, myśl, ucz się cierpliwości wody, wypoczywaj. W
ramionach hurys nie można tak wypoczywać, jak w basenach leczniczych kąpielisk z gorącą
wodą. W komorze ogrzanej gorącym powietrzem nigdy nie przebywaj dłużej niż dwie, trzy
minuty. A obsłudze daj pokaźny napiwek. I wiedz, że jesteś śmiertelny, lecz póki żyjesz, coś
jesteś winien swojemu ciału. Na przykład kąpiel leczniczą dwa razy w tygodniu; najwyżej
trzy razy.
O TYM, CO WARTO I CZEGO NIE WARTO ROBIĆ
Nie warto, abyś podniósł pióro, nie warto, byś upuścił jedną kroplę atramentu na
papier, nie warto zmarnować kwadransa twojego życia na to, byś napisał coś takiego, co
spodoba się tłumowi i ćwierćinteligentowi, który, przeczytawszy to, zawoła - o, tak! my też
tak myśleliśmy! - za co urzędowy świat przypnie ci do piersi order, a jakaś literacka firma
zapłaci ci dużo pieniędzy, a za te pieniądze możesz wystawić sobie piękny dom, który potem
zapełnisz rzadkimi przedmiotami i szlachetnymi meblami! Bo albo to, co podoba się tłumowi,
jest zawsze pomyłką z jego strony, albo z twojej strony - zdradą. Odznaczanie - to jest złota
folia, dziecinna zabawka. A ta góra pieniędzy, jaką możesz otrzymać za pracę, która tak
spodobała się światu, i ten piękny dom, jaki możesz sobie na tej górze pieniędzy wystawić,
wszystko to tylko mgła, którą pewnego dnia zdmuchnie tchnienie sił tego świata. Ty nie
zaprzątaj sobie głowy niczym innym, jak tylko tym głosem, którym anioł zagrzewa cię do
pracy.
O ATAKU POZIOMYM I PIONOWYM
Z pewnością nie jest przypadkiem, że najskuteczniejszą bronią podczas drugiej wojny
światowej był samolot - broń, która atakuje pionowo. Bowiem wszystkie dotychczasowe
wojny ludzkości zaczynały się i przebiegały w linii poziomej. Tę wojnę poprzedził kryzys,
który nazywają wertykalnym najazdem tłumów - tłum nie wtargnął poziomo na terytorium
sztuki, ale w obrębie sztuki, w pionie, zaatakował pewną formę życia. Naturalnie, że kiedy ten
atak, to wertykalne wtargnięcie przekształciło się w wojnę - poszukało broni stosownej do
swojej natury, działającej w pionie - bomb i samolotów. Bo też wielkim zwrotom w dziejach
ludzkości zawsze towarzyszy styl i zmiana rekwizytów.
O NIKOTYNIE
Nikotyna jest największym podarunkiem współczesnego życia i najsilniejszym ciosem
- wynalazł ją diabeł, i człowiek nie może nic przeciwko niej uczynić, dopóki na ziemi panuje
nuda. Nikotyna jest silną trucizną, nadto ogłupia. Ilekroć jednego dnia dużo palę, aby móc
pracować, nazajutrz jestem półgłówkiem, niezdolnym do pracy. Poza tym może wywołać
uczucie niepokoju, pocenie się, wzmożone bicie serca i inne niebezpieczne dla życia
powikłania. Nie można nic przeciwko niej uczynić. Dymek z papierosa okrywa świat
miłosierną zasłoną z mgły; owo gorzkie szczęście i zapomnienie - to tylko pospolite,
chwilowe upojenie; któż jest tak silny, by z niego zrezygnować czy bodaj zrezygnować o
chwilę wcześniej, niż to będzie bezwzględnie konieczne? Bo pewnego dnia będzie to
konieczne... Serce, nerwy wzrokowe, żołądek, jelita, wszystko zbuntuje się przeciwko
nikotynie. Wtedy odrzucimy ten gorzki niedopałek, raptownie przybierzemy na wadze,
będziemy zdrowi, tędzy i nieszczęśliwi.
Ale do tej chwili! Jakbyśmy co dnia ssali gorzką pierś złej, a jednak uszczęśliwiającej
pramatki! Wszak jakiś rodzaj gry i trucizny też jest niezbędny do życia; w przeciwnym razie
nie byłoby to życie, lecz tylko zdrowie i rutyna.
O TYM, CZEGO NAUCZYŁEM SIĘ W CZASIE ATAKU LOTNICZEGO
W czasie ataku lotniczego nauczyłem się jednego - że uczucie strachu, które na odgłos
bliskiego eksplodowania bomb w pierwszym kwadransie usidliło i mnie, nazbyt niegodne jest
człowieka, zanadto upokarza i nie zasługuje na to, byśmy mu oddali we władanie naszą duszę
i nerwy. Dlatego nauczyłem się czegoś, co zarazem jest jedyną prawdziwą wartością
wszystkich naszych zamysłów - że nie wolno bać się niczego, bo kto boi się w chwili
zagrożenia, ten wcześniej, w czasach pokoju, nadaremnie uczył się, czytał i rozmyślał, na
próżno zbierał doświadczenia o wartości ludzkiego życia i naturze śmierci. Kto boi się, ten
oszukuje - oszukiwał samego siebie w ciągu całego swojego życia, ponieważ nie przygotował
się, szczerze, ze wszystkich sił, całą swoją duszą, na śmierć. Dlatego wychowałem samego
siebie tak, abym już nigdy więcej nie bał się niczego, co mogłoby mi zagrażać ze strony ludzi
albo natury; jeszcze tylko boję się tego, czym mógłbym uchybić samemu sobie; boję się głosu
mojego sumienia; ponieważ demaskują nas nasze czyny.
O LUDZKIEJ POSPOLITOŚCI
Tłum, jako siła społeczna, rozpanoszył się za mojego życia w takim stopniu, że nie ma
takiej jaskini, postawy, światopoglądu, dokąd jeszcze moglibyśmy się przed nim schronić.
Naturalnie, nierozumny, głupi jest ten, kto się obraża na sam fakt istnienia tłumu i szuka
schronienia, przyjmując postawę wybrednego i skwaszonego indywidualizmu. Tłum po
prostu jest, jak deszcz, wiatr, ziemia. Trzeba się z nim liczyć. Jednakże powiada Arystoteles -
wielki tłum ma duszę niewolnika i postępuje jak bydło. Dwa i pół tysiąca lat mija, jak padło
to stwierdzenie; nigdy nie było tak aktualne, jak dzisiaj.
Ludzka pospolitość przybrała w naszych czasach rozmiary tak beznadziejne, że nie ma
już systemu pedagogicznego, który by umiał skutecznie z nią walczyć. Odruchy tłumu nie są
już odruchami ludzkimi w tym rozumieniu, w jakim poznawaliśmy to, co ludzkie, a więc w
rozumieniu chrześcijańskiej kultury oraz klasycznego i starożytnego wychowania. Nie można
polemizować z masami; to tak, jakbyś polemizował z pijakiem albo z głupcem, którzy w
odpowiedzi wyjąkują wyłącznie swoje urojenia. Nie można wpłynąć na ich uczucia; czują
inaczej, niż człowiek czuł do tej pory. W ich duszach litość, poczucie wspólnoty uległy
wypaczeniu; chciwość, żądza krwi panują w ich nerwach, nieograniczona i zachłanna,
żarłoczna i smutna pogoń za rozkoszą. Jeden powód więcej, aby każdy prawdziwie ludzki
osobnik uporczywie i dzielnie trwał na swoim miejscu, aby myślał, czuł tak, jak przystało
człowiekowi.
O SATYSFAKCJI
Oto jedyna satysfakcja, co więcej, jedyny sposób osiągnięcia zadowolenia w życiu -
dokończyć tę cichą, nienachalną, lecz fachowo wykonywaną pracę, do której wyznaczyły cię
twoje skłonności i uzdolnienia, nie uciekać przed tą pracą w jakąś tam próżną rolę, zadowolić
się przeświadczeniem, że twoja praca, w miarę możliwości, była sumienna, a może i
pożyteczna dla ludzi. Niczego więcej życie dać nie może.
O CYGARNICZKACH Z FILTREM
Po czterdziestce wskazane jest palić papierosy przez cygarniczkę z filtrem. Te
cygarniczki napełnione mineralnym wkładem wchłaniają jedynie nieznaczną część produktów
spalania nikotyny i papierosowej bibułki, a przecież w niemałym stopniu pomagają. Nie
uchronią przed zatruciem nikotyną, ale łagodzą poranny kaszel i śluzowatą chrypkę. Polecam
wszystkim.
O TYM, ŻE KOBIETAMI NIE TRZEBA SIĘ ZBYTNIO PRZEJMOWAĆ
Nigdy nie rozumiałem mężczyzn, którzy potrafią wzdychać i lamentować z powodu
kobiety. Powiadają - co ona teraz robi? kocha innego? Albo - dlaczego nie jest ze mną? Albo -
jak długo będzie należała do mnie? Te odczucia w prawdziwym, tragicznym znaczeniu są mi
nieznane, przynajmniej teraz już są mi nieznane - nie mogę, oczywiście, powiedzieć, że w
młodych latach nie przechodziłem przez takie chorobliwe kryzysy. Lecz teraz nie potrafię
zrozumieć, że ktoś może popełnić samobójstwo z powodu niewierności czy oziębłości
kobiety. Wraz z dojrzewaniem płciowym, w moich latach męskich, odnosiłem się do kobiet
jak do miłych i potrzebnych partnerek, które pośród swych wielkich życiowych zadań od
czasu do czasu sprzymierzały się ze mną, byśmy wspólnie znosili ciężki los, los człowieczy.
Zresztą nie oczekiwałem od nich wierności, ni szczególnej serdeczności, ni poświęcenia.
Radowała mnie ich czułość, emocjonujące i kojące, ogłuszające siły naszych ciał, bystry
umysł, instynktowne, a niekiedy heroiczne porywy, obserwowałem ich wytrwałą i
pedantyczną zręczność, gdy - dziecięca naiwności! - chciały utrwalać ludzkie uczucia. Ale
kiedy wychodziły z mojego pokoju albo z mojego życia, już więcej o nich nie myślałem. Taką
mam naturę i sądzę, że jedynie taka postawa godna jest mężczyzny; i jestem wdzięczny
losowi, że ofiarował mi takie usposobienie.
O TAKTYCE BOJOWEJ I LINII FRONTU
W czasach, jak nasze, kiedy wszystko dzieje się nie tylko w poziomie, ale i w pionie,
człowiek postąpi słusznie, jeśli nauczy się żyć z odwagą frontowego żołnierza. Bowiem kiedy
postępujesz mądrze, niemałostkowo, kiedy poruszasz się rozważnie, kiedy liczysz się z
miejscem, sytuacją, niebezpieczeństwem, kiedy zmierzasz tam, gdzie opór jest najsłabszy,
kiedy nie atakujesz przed czasem, a w chwili ataku zachowujesz zimną krew i spokój - wtedy
jesteś naprawdę odważny. Być żołnierzem w czasie starcia jest zadaniem niebezpiecznym, ale
nie mniej niebezpieczne jest być mieszczaninem, gdy życie atakuje nas totalnie - w poziomie i
w pionie. A my żyjemy w takiej epoce. Dlatego bądźmy opanowani w gestach, w dzień i w
nocy, przy każdej okazji, abyśmy w wielkiej walce, która wyznaczyła nas na bojowników, nie
trwonili niepotrzebnie sił. Walczyć trzeba dniem i nocą. Nasza praca, lektury, pojęcia, jakie
stworzyliśmy o życiu, wiedza i doświadczenie, wszystko to jest bronią w tej walce. Zatem
zajmijmy swoje miejsce w skromnym i niebezpiecznym okopie, obserwujmy z jamy naszego
życia każdy ruch wroga i nie trwońmy przed czasem ni energii, ni amunicji. Równocześnie,
gdy niebo jest gwiaździste, a wróg śpi, patrzmy również w gwiazdy.
O NASZYCH GRZECHACH I ŚWIADOMOŚCI GRZECHU
Trzeba nauczyć się milczeć, co być może jest najtrudniejsze. Człowiek zawsze mówi o
jedno słowo za dużo. Nigdy dość milczenia. Także dlatego, że wszelka rozmowa jest
beznadziejna. Jakże beznadziejne jest już słowo napisane i utrwalone! Rozejrzyj się po
świecie - w czym pomaga to mnóstwo zapisanych słów, rad, przekonujących starań? W
niczym zgoła. Czego możesz się spodziewać po tym, że coś komuś powiesz? Niczego.
Dlatego milcz, a zawsze milcz silniej i konsekwentniej, niż mówisz, nie chciej na siłę
przekonywać drugich, bo to niemożliwe - prawda jedynie wówczas ma wychowawczą siłę,
gdy sam ją odkrywasz - i nie popisuj się, że niby coś wiesz. Raz jeszcze powiadam ci - milcz.
Gdy trwa wojna i gdy jest pokój, milcz. A jeśli mówiłeś, nie zapomnij potem wypłukać sobie
ust. A kiedy mówiłeś fałszywie i dręczy cię sumienie, nie odpędzaj od siebie tej świadomości
grzechu; spójrz jej prosto w oczy, twardo; i mów - znowu mówiłem fałszywie, przesadnie,
porywczo lub też chełpliwie; to już się stało i nic na to nie poradzę; ale w przyszłości będę
twardszy i będę milczał. Milcz, ponieważ Bóg także milczy, i On wie - dlaczego. Milczenie
jest mądrością.
O TYM, ŻE NIE MOŻESZ LICZYĆ NA NIKOGO
Wiedz, a wiedz wszystkimi siłami serca i rozumu, że w krytycznych chwilach nie
możesz liczyć na nikogo. Nie ma takiego krewnego, przyjaciela, kochanki, których naprawdę
znasz; w krytycznej chwili każdy zrzuca maskę, pokazuje czysty egoizm, a ty pozostajesz
sam, gdy największą potrzebą byłoby, iżby ktoś stanął przy tobie i pomógł ci dobrym słowem,
pokrzepiającym spojrzeniem. Przecież niczego więcej nie oczekujesz od nikogo; ale w
potrzebie nie dostaniesz nawet tego.
Żyj - uprzejmy i cierpliwy - wśród ludzi, ale nie zdawaj się na niczyją pomoc.
Zaprawiaj się ku samotności i sile. Wiedz, że nikt nigdy nie pomaga. Ale nie lamentuj. Jesteś
człowiekiem, a więc niczego nie możesz oczekiwać od ludzi; i to jest naturalne.
O PISARZU I O ŚWIECIE
Pisarz nie powinien niczego oczekiwać od świata. To wszystko, co może dać mu świat
- pieniądze, majątek, pozycję, społeczne uznanie - odbije się na jego pracy, naruszy duchową
równowagę, źle wpłynie na moralną siłę jego dzieła. Pisarz nie powinien być autorytetem
społecznym; jego dzieło dokładnie tyle samo straci ze swego ciężaru etycznego, na ile
wzniesie się w uznaniu społecznym. Pisarzowi nie jest potrzebny żaden tytuł, żadne
stanowisko; jedynym jego tytułem, jedynym stanowiskiem może być tylko jego nazwisko. A
jedynym majątkiem na świecie jest jego dzieło. I niech pisarz nie ciuła pieniędzy ani
przedmiotów wartościowych w postaci ruchomości i nieruchomości; niech tak zorganizuje
sobie życie, aby nie musiał napisać ani jednej linijki wbrew sobie, i niech przyjmuje jedynie
taką zapłatę, jaką w najlepszej wierze, nie oglądając się na modę i względy społeczne, może
uznać za równowartość swojej pisarskiej pracy. I niechaj nie przejmuje się tym, czy to, co
pisze, podoba się, czy nie, niech nie przejmuje się tym, co stanie się z jego dziełem po jego
śmierci. Pisarz powinien żyć ubogo. A jeśli się zdarzy, że będą mu łopatami sypać złoto, oby
miał dość sił, by odwrócić się od tego sukcesu. I jeśli zachłanne ręce przypinają mu do piersi
order, niech jego ręka odtrąci natrętów. Niech nigdy nie politykuje; zawsze niech osądza;
naturalnie przede wszystkim i najsurowiej - samego siebie. W przeciwnym razie nie ma prawa
mienić się pisarzem.
O LUDZKIEJ MATERII
Ludzka materia jest trująca, należy postępować z nią z największą ostrożnością i
przezornością. Ludzka materia to jest to, co żyje w duszy człowieka; co tworzy substancję
naszej duszy; ta niepochwytna, a jednocześnie rzeczywista materia, która sprawia, że nie
jesteśmy drzewami, nie jesteśmy zwierzętami, lecz ludźmi. Ta materia jest taka sama jak
trucizna. Jest to materia szkodliwa. Człowiek nie jest stworzeniem bezpiecznym, lecz
niebezpiecznym, jak cyjanek albo muchomor czerwony. Człowiek jedynie wtedy nie zatruwa
duszną materią swojego bliźniego, jeżeli nie ma ku temu sposobności, gdy próba wydaje mu
się niebezpieczna lub zbyt trudna. Gdy jednak ma ku temu sposobność, wówczas -
bezinteresownie, bezcelowo i bez pożytku - natychmiast rozsiewa swoją truciznę po świecie.
Ludzka materia jest tak trująca, że bez zagrożenia śmiercią można ją tolerować tylko w
minimalnych dawkach. Jedynie rozumem można je wszystkie zneutralizować, rozumem i
świadomością beznadziei. Bowiem człowiek jest beznadziejny, nie można go wychować do
prawdziwych zadań, nie można zneutralizować odwiecznej trucizny w jego duszy. Człowiek
jest zagrożeniem dla świata.
O ARCYDZIELE I O CZYMŚ CUDOWNYM
Do tego, aby dzieło człowieka było arcydzielne i wiecznie mieniło się blaskiem oraz
zachwycało ludzi, konieczne jest coś jeszcze poza talentem, tematem i doskonałym
wykonaniem. W arcydziele jest pewien element cudowności, który czarodziejskim blaskiem
przenika na wskroś całość, tak przy tym łagodnie i ujmująco, jak światło księżyca letnią noc,
nierealnie, a przecież jasno, bo można przy nim dobrze widzieć, a nawet czytać. Arcydzieło
niechaj będzie realne, precyzyjne, mądre, świadome celu, proporcjonalne, starannie
wykonane, wiernie oddane - i niechaj będzie w nim jeszcze coś innego. Niechaj w nim będzie
coś cudownego. I przy zdrowej przytomności, niechaj w nim będzie także coś z zapomnienia.
Niech będzie wzniesione wedle prawideł inżynierii, ale niechaj będzie w nim również chaos,
szczypta odwiecznej mgły, jaka wzbija się złotymi ziarenkami na szlaku gwiazdozbiorów.
Bez owej cudowności dzieła są tylko wielkie albo doskonałe. Czasami arcydzieło nie jest aż
takie doskonałe. Tyle że promieniuje, że jest w nim także tylko sen, światło gwiazd,
cudowność. A to jest ta część zadania, na którą artysta nie ma już żadnego wpływu; ostatnie
pociągnięcie pędzlem, cudowność jest dziełem Boga.
O BOGU
Nigdy nie umiałem wyobrazić sobie Boga, prawdopodobnie dlatego, że nie jest ludzki
ni ziemski, lecz boski. Człowiek, gdy wyobraża sobie Boga lub oddaje Boga na obrazie czy w
postaci rzeźby, zawsze wyobraża sobie i przedstawia brodatego praojca, kogoś w rodzaju
wodza plemienia, z bujnym włosem, w peplum, z wełnistą brodą, niczym rabina bądź
francuskiego inspektora szkolnego. Jak Grecy i Rzymianie przedstawiali Zeusa i Jowisza, tak
chrześcijanie przedstawiają Ojca. To wyobrażenie zawsze mi przeszkadzało, napełniało mnie
uczuciem wstydu. Takiego człekokształtnego Boga, który ma ondulowaną brodę, ma także
nos, który co jakiś czas wyciera, nie mogłem odczuwać jako prawdziwego Boga. Spośród
wizerunków Ojca, Syna i Ducha Świętego, jedynie wyobrażenie Ducha Świętego wydawało
się godne Boga. Bóg stworzył świat i zarządza nim, i dlatego jest pewne, że świat jest
podobny do Niego - lecz Bóg nie może być człowieczy, ponieważ w takim razie musiałby
także chodzić do fryzjera. Ta naiwność zawsze mnie rozdrażniała. Mój Bóg nie ma brody ani
peplum. Stoi - za wszelką rzeczą - jako Siła i Rozum. Dla mnie Bóg jest to Zamysł, który
przenika świat. Ten Zamysł jest świadomy. Dlatego mogę z nim rozmawiać, bez fałszywych
wyobrażeń, tak jak drobniutki rozum rozmawia z definitywnym Rozumem przez duże r.
O TYM, ŻE LUDZIE SĄ NIEOBLICZALNI
Bo ludzie są zupełnie nieobliczalni. Na próżno znasz kogoś od trzydziestu lat - nie
potrafisz przewidzieć, jak się zachowa, gdy odniesie sukces i kiedy spotka go niepowodzenie.
Na próżno znasz czyjś charakter, czyjeś codzienne przyzwyczajenia, czyjś intelekt, serce,
reakcje - bowiem człowiek pozostaje tajemnicą nawet wtedy, gdy jest, skądinąd,
półgłówkiem. Na cios może odpowiedzieć piskiem i okrzykiem radości, sukces niekiedy go
załamuje, rozstraja. Zdarza się, że ludzie z przyczyn niezrozumiałych wpadają we wściekłość;
na przykład - noszą żałobę, doznają upokorzeń, nieszczęść materialnych, cielesnych lub
moralnych, po czym w jednej chwili zabijają lub zaczynają charczeć i wyć, bo tramwaj nie
nadjeżdża w porę albo but ich uwiera. Ludzie zrównoważeni, znający umiar, bardzo dziwnie
reagują na czyjąś prostacką uwagę - jakby zraniono najczulsze miejsce ich ludzkiej istoty.
Jedni nie wytrzymują dzwonka telefonu, inni, zanim pójdą pod szubienicę, proszą o szklankę
czerwonego wina. Zwierzę, kamień, roślina są bardziej przewidywalne i obliczalne, a burza i
trzęsienie ziemi bardziej zasługują na zaufanie niż człowiek. Ludzie są cudowni.
O RYTMIE I ZMIANIE
Wskazane jest zmieniać i odmieniać nie tylko życiowe sytuacje, ale i porządek życia.
Czasami niewiele znacząca podróż, zmiana miejsca o parę kilometrów wyrywa nas z
pospolitej, okresami dręczącej i na pozór niemożliwej do zniesienia, kręcącej się w kółko
bezradności. Czasami wystarczy wybrać się do Ostrzyhomia, a już przychodzą nam do głowy
inne myśli o życiu, wyraźniej widzimy nasze zadania. Podróż odmienia idee, powiadają
Francuzi. Inny pokój, w którym układamy się do snu, inne twarze, odmienna kuchnia,
wszystko to uruchamia w naszych duszach swego rodzaju ciąg pogody i świeżości.
I właśnie tak powinniśmy zmieniać powszedni rytm naszego życia. Nie gwałtownie.
Nie bez zastanowienia. Ale świadomie, instynktownie, kiedy czujemy, że uwięźliśmy w
dotychczasowym sposobie bycia. Kto do tej pory uparcie wstawał o świcie, niech tak
zorganizuje sobie rytm spania i wstawania, aby przez jakiś czas budzić się koło południa. Kto
wcześnie chodzi spać i czuje, że zabrnął w życiowy ślepy zaułek, niech kładzie się po
północy. Kto do tej pory przed południem kończył co ważniejsze prace, niechaj, jeśli to
możliwe, spróbuje zmienić rytm pracy, przenosząc ją na czas popołudniowy. Kto wieczorem
bywa zmęczony, niech odpoczywa w ciągu dnia, a pracuje nocą. Kto ucinał sobie drzemkę po
obiedzie, niech teraz prześpi się pół godzinki przed obiadem. Byle tylko nie zdrętwieć w
życiowych sytuacjach, nie nałożyć papuci i nie zapuścić brody, i zawsze uważać, aby twórcze
siły świata odnajdywały nas w oczekiwaniu i ciągłej gotowości! Niewiele do tego trzeba. Jest
to sztuka umiejętnego współgrania słuchu, serca, uwagi, instynktu i rozumu. I jest to jedna z
tajemnic życia.
O TAKCIE I DELIKATNOŚCI
Bo istnieje coś takiego, co jest czymś więcej, czymś wartościowszym niż wiedza,
rozum, ba, czymś cenniejszym niż dobro. Istnieje pewien rodzaj delikatności, który jest
najwyższym osiągnięciem, na jakie człowiek może się zdobyć. Jest nim czułość, która jest
niewidoczna, pozbawiona koloru i smaku, a przecież tak niezbędna, jak na terenie skażonym
przez zarazę gotowana woda, bez której człowiek umrze z pragnienia albo się rozchoruje. To
jest takt i delikatność, które niczym cudowny słuch muzyczny wiecznie przypominają
człowiekowi, ile jest człowieczeństwa w tym, co robi - dużo czy mało, co wolno, a co jest
przesadą, co boli drugiego i co jest aż tak dobre, że stanie się naszym wrogiem ten, którego
tym obdarzymy, a on nie potrafi okazać wdzięczności. To jest ta delikatność, która zna nie
tylko stosowne słowa i właściwą intonację, lecz także czułość milczenia. Rzadko, ale spotyka
się ludzi, którzy to potrafią. Którzy dobro, zawsze przecież samolubne, wydestylowali i
uszlachetnili, a swoją przyjaźnią lub sympatią nikomu nie sprawiają bólu, nie naprzykrzają się
ciągłą gotowością zacieśniania znajomości i nigdy nie wypowiadają o jedno słowo za wiele
ponad to, co potrafi znieść drugi człowiek, i jakby mieli jakieś szczególne, subtelne narządy
słuchu, w lot wychwytują to, co by mogło sprawić ból drugiemu człowiekowi. I zawsze
potrafią zmienić temat. A wszystko to, co zagraża ludziom, słyszą tak przenikliwie, jak radary,
które postrzegają nieprzyjacielski samolot zbliżający się na wielkich wysokościach, pomiędzy
chmurami. Takt i delikatność odbierają w sposób nadludzki. Tak, obie te właściwości są
nadludzkie.
O GOŚCINIE
Bycie gościem - to jedno z najmilszych i najbardziej uprzykrzonych zniewoleń. Bo
daremnie powiadają gospodarze - u nas gość robi to, co chce! wstaje i kładzie się spać, kiedy
chce! je, co chce! nie musi przejmować się domownikami! - naturalnie, ani goście, ani
gospodarze nie robią nic innego, jak od rana do wieczora wzajemnie się sobą przejmują, jedni
obserwują tryb życia drugich, odgadują ich życzenia, dostosowują się do siebie. Przy czym
gospodarze są swobodniejsi, bo znajdują się w swoim domu, i stosując terror ukształtowanego
w ten sposób porządku dnia, wpływają na gościa, który od rana do wieczora zmuszony jest
zachowywać się tak, jakby robił to, co chce, choć nie robi nic innego, prócz tego, że
dostosowuje się do gospodarzy. Szczególnym grubiaństwem jest zapraszanie kogoś w gości
na dzień czy zgoła na noc, poza miasto. Jest to zamach na poczucie smaku człowieka, jego
zwyczaje, czas, przyjemności, pracę i w ogóle tryb życia. niczego więcej nie zabieraj ze sobą
oprócz piżamy i szczoteczki do zębów! - mówią gospodarze; i proszę, na dzień, dwa jesteś
wygnany ze swojego życia, pozbawiony swobody działania, a nierzadko i swobody myślenia.
Bycie gościem - to niewola. Zapraszanie kogoś w gości jest świadectwem dużej
duchowej szorstkości i samolubstwa. Nawet przyjęcie zaproszenia na kolację jest nad wyraz
ciężkim, nudnym i męczącym obowiązkiem. Najstosowniej jest spotkać się z przyjaciółmi w
restauracji, wieczorem o godzinie dziewiątej, by o jedenastej wrócić do domu; przy czym
każdy zapłacił swój rachunek. Wszystko inne jest zamachem na czyjąś wolność i
samolubstwem.
O PLANIE PRACY I O CIARKACH
Naturalnie, nie szkodzi, jeśli jest jakiś plan pracy. Tylko nie ustalaj tego planu
sztucznie. Pewnego dnia - z oczekiwania, ze studiów, ze skłonności, z powszedniego ładu i z
inspiracji nadzwyczajnych chwil - ukształtuje się ów plan pracy. Nigdy nie ulegaj kuszącym
pomysłom. Zaświta ci pomysł i ty, mając w posiadaniu rozmaite umiejętności, zapewne
potrafisz coś z niego zbudować, coś, co ma formę, co wygląda tak, jakby było prawdziwą
sztuką. Ale pozostanie pomysłem, także wówczas, gdy doskonale go wykonasz. Prawdziwa
praca, osobista i ostateczna, jest czymś innym. Trzeba zaczekać, aż wszystko, co ma przyjść,
przyjdzie, ażebyś rzeczywiście napisał lub uczynił to, co jest właśnie twoją sprawą. A
wówczas bądź nieubłagany i konsekwentny wobec siebie i swojej pracy. Lecz podstawowym
warunkiem każdego twórczego aktu jest taki stan ducha czy taki stan nerwów, który Goethe
nazywa schauder. Jeżeli nie czujesz tych ciarek w czasie pracy, tworzysz jedynie coś
odpowiedzialnego i poprawnego. Bez schauder nie ma twórczości.
O ROLI I CZĘŚCI SKŁADOWEJ
Masz swoją rolę; i to jest twoja umowa z Bogiem. Ale jesteś także częścią składową w
wielkiej strukturze świata, nie znaczysz wiele więcej niż śruba lub przewód, który jest jednym
z pomocniczych narzędzi ubocznego i podrzędnego procesu w nieskończenie
skomplikowanym mechanizmie. Nigdy nie zapominaj o swojej roli, ponieważ jest tylko
twoja, przypisana twojej osobie, i nie zapomnij nigdy, że w Całości nie znaczysz wiele więcej
niż część wymienna, śruba albo przewód.
O DNIU POWSZEDNIM I ŚWIĘCIE
Miej to na względzie, aby z każdego dnia, z najbardziej powszedniego, ponurego dnia
zrobić święto, choćby na kilka chwil! Jednym życzliwym słowem. Szlachetnym uczynkiem.
Uprzejmym gestem. Niewiele trzeba do takiego święta. Do każdego dnia możesz przemycić
czarodziejski element, możesz obdarować siebie kwadransem prawdy zaczerpniętym z
książki, zadowoleniem wynikającym ze zrozumienia mglistego pojęcia, pocieszeniem albo
rozpogodzeniem twojego otoczenia. Życie będzie bogatsze, odświętne i bardziej ludzkie, jeśli
kilka chwil codzienności napełnisz czymś nadzwyczajnym, ludzkim, życzliwym i uprzejmym;
a więc świętem.
O TYM, ŻE KULTURA WYMAGA WIELE ODWAGI
Powinieneś wiedzieć, że ludzie nie bez powodu przywiązują się do tego, co
przeciętne, mętne i znachorskie, do iluzji i powierzchownych, przyswojonych odruchowo
wiadomości, a zatem do niewykształcenia. Bo wykształcenie - to tyle, co odkrycie i
udźwignięcie prawdy - prawdziwe poznanie prawdy. A udźwignąć prawdę zawsze jest bardzo
ciężko. Do kultury, a więc do poznawania rzeczywistości i prawdy, potrzeba nadzwyczajnej
odwagi. Człowiek poznaje prawdę całym swoim sercem, losem, całą swą istotą. Człowiek
może zdobyć kulturę tylko za cenę życia i śmierci. Ludzie zawsze chętniej przystają na
zawoalowane objaśnianie nieprzyjemnej prawdy, a więc na niewykształcenie, niż na surową,
nieskomplikowaną - jak zdanie proste nierozwinięte - prawdę, która jest wykształceniem,
czyli kulturą. Ludzie w skrytości wiedzą, że wszystko, co prawdziwe i ludzkie, a więc
rzeczywiste, zostało poczęte we krwi, pocie i pasji, ale chętniej szepczą ze spuszczonymi
oczyma, że dzieci przynosi bocian. Bo tak jest milej i wygodniej. Ale kultury bocian nie
przynosi.
O POKUSIE
Zawsze, ilekroć nachodzi cię pokusa, która obiecuje ci przyjaźń, namiętność,
poufałość, przywiązanie - wiedz i pamiętaj, że materiał, z którego powstaje takie
przywiązanie, łatwo się psuje, ponieważ jest to materiał ludzki. Co dzisiaj jest przysięgą, jutro
będzie utrapieniem, co dzisiaj jest namiętnością i pożądaniem, jutro będzie niezrozumiałym,
karykaturalnym wspomnieniem, co dzisiaj jest wiernością, jutro będzie smutnym
obowiązkiem. Pokusa daremnie uśmiecha się i obiecuje. Daremnie żyje w twoim sercu, aż do
śmierci, pragnienie podzielenia się z kimś, całkowicie i z ufnością, twoim samotnym życiem.
Nie ma na to sposobu, bo jesteś człowiekiem. Zawsze pamiętaj o tym.
O CZYMŚ NADZWYCZAJNYM
Zanim wyrobisz sobie opinię o czymś nadzwyczajnym, wrzuć to do młynka rzeczy
powszedniego użytku i miel przez jakiś czas. Spotkałeś się z nadzwyczaj piękną kobietą,
której uroda oślepiła cię i wprawiła w zakłopotanie? Przyglądaj się temu nadzwyczajnemu
pięknu czas jakiś, przez pryzmat powszednich dni, a raptem zrozumiesz, że każde piękno jest
beznadziejne i smutne, nie warto się nim specjalnie zajmować. Oślepia cię nadzwyczajna
inteligencja jakiegoś człowieka? Sprawdź to, co mówi, w praktyce powszedniego dnia, a
rychło zrozumiesz, że mądrość nie jest czymś nadzwyczajnym i nieuchwytnym, lecz zgoła
prostym i naturalnym. Spotkałeś człowieka wyposażonego w nadzwyczajną władzę? Pomyśl
tylko, jak krucha jest potęga tego człowieka, w poniedziałek czy wtorek może go zabić
najemny morderca, zmiana politycznego kursu, czy nawet coś tak drobnego jak zakaźny
mikrob. Spotkałeś się z nadzwyczajną ludzką dobrocią? Tedy zdumiewaj się i pozostań
pobożny. Tylko że to nie zdarza ci się tak często.
O PRÓBIE OBCIĄŻENIA RZECZYWISTOŚCI
Każde swoje słowo tak zapisuj, tak wypowiadaj, by przetrzymało próbę obciążenia
rzeczywistym światem. Może to właśnie jest tajemnicą pisania i życia. Bo słowo daremnie
zajmuje miejsce w przestrzeni literackiej, jeżeli nie wytrzyma ciśnienia atmosferycznego
rzeczywistości w przestrzeni świata.
O TYM, ŻE CO JAKIŚ CZAS TRZEBA W ŻYCIU POLUZOWAĆ
Jak żeglarz, którego statek dopadła wielka burza i który naraz widzi, że liny napinają
się, a żagle niebezpiecznie wydymają pod oszalałym tchnieniem huraganu, druty zgrzytają i
trzeszczą, zataczając się na chwiejącym się i tańczącym pokładzie, spieszy ostatkiem sił -
pomiędzy ryczącymi i przedzierającymi się falami - do żagli i lin, aby to wszystko
poluzować, tak i ty w niebezpiecznych i burzliwych chwilach swojego życia wiedz, że nie
można znieść wielkiego napięcia, trzeba rozluźnić ludzkie więzy i kontakty, w przeciwnym
razie wszystko pozrywa się i połamie. W takich razach odrzuć na bok wszystko - pracę,
stosunki z ludźmi, porządek życia, zdaj się na los i burzę. W życiu każdego człowieka, w
każdym okresie życia zrywają się takie burze, kiedy to wszystko, co dotychczas było
wiązaniem, nie wytrzymuje napięcia porywów namiętności. Rozluźnij się i czekaj. Nad ranem
burza ustanie.
O TARPEJSKIEJ SKALE
Wcale nie jest pewne, że Spartanie, zrzucając z Tarpejskiej Skały dzieci o wątłym
ciele, wraz z mizernymi ciałkami nie wyrzucali silnych, potężnych dusz. Zawsze kochałem
wątłe dzieci; nie tylko żywiłem naturalną słabość do tak bezbronnych, małych, bladych istot,
ale i respekt, a nawet pociąg. Wcale nie jest pewne, że największe wysiłki ludzkości biorą na
siebie i wykonują je doskonale zbudowani zapaśnicy i nienaganni gladiatorzy, co więcej,
sądzę, że chuchra też mają swoją sprawę na świecie, i być może ta ich sprawa wcale nie jest
błahym zadaniem. Naturalnie, nie mówię, że mamy hodować mizeroty, mówię jedynie,
żebyśmy ufali życiu, jego zamiarom względem ludzi, i uwierzyli, że istoty o wątłej posturze
też mają swoją sprawę na naszym świecie. Być może życie właśnie ich wypatrzyło sobie do
tak potężnych zadań, pod których ciężarem padłby gladiator. Tarpejska Skała zatem nigdy nie
może być rozwiązaniem. Życie wie lepiej niż Spartanie, kogo ma zachować do współpracy, a
kogo odrzucić.
O KŁAMSTWACH
Kłamca zawsze mówi prędko, trajkocząc i mieląc językiem. Pilnie uważa, by błahy
szczegół kłamstwa przyozdobić wszelkimi odcieniami prawdopodobieństwa. Drobiazgowo
opisuje ubranie tego, z którym się nie spotkał, ale kłamie, że dopiero co go widział. Łże
płynnie jak dobry uczeń, który monotonnie wyklepuje wyuczoną lekcję.
Kłamca nie ma prawdziwej wyobraźni, najczęściej kłamie bez celu; nie wie, że
najprostsza rzeczywistość jest o wiele ciekawsza niż to wszystko, co on zdoła nałgać.
O ZADANIU I O CHWILI
Uważaj, abyś nie przeoczył chwili, która jest tylko twoją chwilą, porą wyznaczoną
przez los na realizację twojego dzieła. Wygoda, marudzenie, tchórzostwo, lenistwo niekiedy
opóźniają wykonanie twojego zadania, choć w głębi serca dobrze wiesz, że czas naładowany
jest czymś, co chce wypowiedzieć tylko poprzez ciebie, i nie wolno ci przeoczyć tej chwili,
ponieważ ktoś inny powie zamiast ciebie i nie da świadectwa twojej wierze w dobro i prawdę.
W nauce, w sztuce, w literaturze, w życiu publicznym są takie naglące chwile, kiedy prawda
jest już w pełni dojrzała i trzeba ją wypowiedzieć. Jeżeli tak to odczuwasz, bez wątpienia
właśnie ciebie wyznaczył los do tego zadania, nie spóźnij się jak lichy aktor, który przegapił
moment swojego wejścia na scenę.
Bo istnieje nie tylko twoje dzieło, istnieje również czas. I wewnątrz tego czasu mieści
się ta twoja chwila, której nie wolno przegapić.
O SAMOTNOŚCI
Gdy patrzę w moje serce i dobrze sprawdzam to wszystko, czego doświadczyłem,
żyjąc wśród ludzi, muszę powiedzieć, że każda społeczność jest beznadziejna, i człowiek,
chcąc właściwie żyć i samemu doprowadzić do końca swoją pracę, do której los wyznaczył
jego, właśnie jego, postępuje rozumnie, gdy żyje zupełnie sam. Wszelkie tkliwe, ludzkie
uczucie przekształca się w praktyce w egoizm; postąpisz tedy rozumnie, jeżeli pozostaniesz
sam, nawet wtedy, gdy będzie to bardzo bolesne i trudne. Nie ma kobiety, nie ma przyjaciela,
nie ma takiego ludzkiego związku, który by z czasem nie upokarzał. Pozostań uprzejmy i
samotny, bo ludzie są beznadziejni.
Właściciela sklepu z obuwiem albo statecznego finansisty i w ogóle przygniatającej
większości ludzi nie możesz nakłaniać, żeby żyli samotnie; znakomita większość ludzi nadaje
się do tego, by żyć we wspólnocie, w rodzinie i wśród przyjaciół, i rozmnażać się do końca
świata. Taka jest zasada, i tak jest w porządku. Ale dla człowieka twórczego ducha
prawdziwym życiowym zadaniem nie jest rodzina ani pielęgnowanie przyjacielskiej
wspólnoty, lecz jego dzieło, do którego konieczna jest całkowicie czysta atmosfera. Tam,
gdzie ludzie oddychają, powietrze będzie zmącone, zduszone i nieczyste. Dlatego pozostań
sam, jeżeli masz swoją sprawę - w pracy i w życiu.
O SERCU
Ale dopóki wierzysz, że gdzieś bije serce, które bije dla ciebie, wybaczaj ludziom.
Jedno ludzkie serce, które, bezinteresownie, żywi uczucie do ciebie, wystarczy, abyś
wybaczył tym wszystkim, których samolubne i marne serca zdążyłeś poznać; wystarczy, abyś
wybaczył wszystkim ludziom. Tak niewiele trzeba, aby przebłagać cię wśród tej beznadziei.
Wystarczy jeden człowiek. I nie jest prawdą, że nie spotkałeś takiego człowieka. Tylko że
akurat byłeś zdenerwowany albo niecierpliwy i zachłanny, i poszedłeś dalej. Bo jesteś
człowiekiem, bo takie jest ludzkie serce.
O WSPÓLNEJ SPRAWIE
Mało znam pojęć, którymi by w mojej epoce żonglowano tak zuchwale i tak
niekonsekwentnie, jak pojęciem wspólnej sprawy. Ludzie, o których można by słusznie
domniemywać, że nigdy nie dali żebrakowi dwudziestu filerów, z hasłem wspólnej sprawy na
ustach stawali do walki o postęp ludzkości, przemawiali, stojąc na beczkach i z trybun
ludowych wieców. Tym hasłem zapełniali pierwsze strony gazet znakomici publicyści,
których działalność, rozwijana w interesie wspólnotowej zasady, w końcu naprawdę
przynosiła skutek - piękny dom albo posiadłość, którą załatwiali sobie tytułem rachunku
kompensacyjnego za ukończoną pracę w dziele popularyzowania poczucia wspólnoty. Tylko
ci nie mówią o wspólnej sprawie, którzy, o każdym czasie, oddawali społeczeństwu swoją
pracę, energię i życie - a lud milczał. Wydaje się, że lud, czyli społeczeństwo, nie ma
poczucia wspólnoty. Po prostu żyje dla siebie i dla wspólnoty, bez haseł.
O DUMIE ZAWODOWEJ
Duma zawodowa wzrasta dokładnie w takiej mierze, w jakiej ludzie z usłużną pokorą
zrezygnowali ze swojej osobistej dumy. Za moich czasów większość ludzi bez słowa
pozwalała, aby Państwo, Urząd, Instytucja pozbawiły ją przywilejów jednostki, danych od
Boga. Ludzie przystawali na to, by bezduszny, kiepski i sztywny regulamin cywilizacji
nakazywał im, jak mają mieszkać, ubierać się, bawić i używać życia, ba, w tej epoce
określono nawet, jak mają chodzić po ulicy. Godzono się, by na komendę myśleć i mówić.
Godzono się, by sztucznie nadmuchany potężny krąg interesów, który nazywano Partią,
Urzędem lub Zasadą, wmieszał się we wszystkie sfery prywatnego życia, by przystrzygał i
kształtował charaktery i sposób myślenia. Wszystko to znoszono bez słowa sprzeciwu. Każdy
mógł tresować jednostkę; w milczeniu podporządkowywała się. Ale ten sam oswojony i
wytresowany człowiek, którego pozbawiono wszystkich przywilejów przypisanych jednostce,
zaczynał charczeć, gdy ktoś ośmielił się osądzać zawód, do którego przynależał. Mogłeś
wypowiadać dowolną opinię o kotlarzu, znosił to z gnuśną cierpliwością, mrugając oczami;
ale gdy ośmieliłeś się mówić o Profesji Kotlarzy, natychmiast zaczynali krzyczeć i
protestować wszyscy kotlarze świata. Podobna sytuacja była z urzędnikami, lekarzami,
pisarzami. Dentysta w milczeniu godził się, abyś w cztery oczy nazwał go głupcem, ale
natychmiast odwoływał się do Światowego Stowarzyszenia Dentystów, gdy ktoś publicznie
ośmielił się twierdzić, że dentyści nie są najdoskonalszymi i nienagannymi ludźmi na ziemi.
Jednostka przełykała wszystko, profesja szczerzyła kły. To także przeżyłem.
O POMYŚLE I PRZEŻYCIU
Uważaj, by pomysł nigdy cię nie porwał, i nie zmuszaj się do twórczej pracy przed
czasem. Bo sam pomysł jest niczym. Pies też ma pomysły. Każdy partacz ma notes pełen
doskonałych pomysłów - literackich, socjalnych, politycznych. dobry pomysł błyska, bo coś
przeczytałeś, usłyszałeś, bądź czegoś doświadczyłeś, bo jakieś ziemskie zjawisko dotknęło
naskórka twojej duszy - a ty już ostrzysz ołówek i z pomysłu wyciosujesz dzieło, powodujesz,
że do rozmiarów dzieła puchnie to, co jest niczym innym i niczym więcej, niż zaledwie
pomysłem! Uważaj, bo to pokuszenie jest częste w życiu twórcy. Nie tylko dzieła winny
leżakować latami; także pomysły. Jeżeli z pomysłu nie wyniknie przeżycie, odrzuć go,
jakkolwiek byłby mądry, kuszący i gustowny. Przeżycie pisze się samo; pomysł piszesz ty. A
to niedobrze.
O MIŁOŚCI
Miłość można dać i można ją otrzymać. Nie można tylko jednego - szantażować
miłości. A tego najczęściej nie wiedzą ci biedacy i nieszczęśliwcy, którzy są złaknieni miłości.
To oczywiste, że człowiek albo kocha, albo jest kochany - ten prąd zmienny wytwarza
natura z nieubłaganą konsekwencją. Najdoskonalsza i najszczęśliwsza forma harmonii jest
wtedy, kiedy jedno bez specjalnego buntu godzi się na to, by drugie go kochało. W końcu
natura jest także łaskawa - prawda, że nigdy nie pozwala, by kochał ten, od którego tego
oczekujemy, ale zgadza się, byśmy bezgranicznie kochali tego, który nas nie kocha. Tylko na
jedno nie daje zgody - byśmy łzami, oskarżeniami, atakiem lub błaganiem wymuszali miłość
na drugiej osobie. Jeszcze można wyłudzić tkliwość czy namiętność; ale miłość jest
suwerenna.
O ŚWIECIE I WYPACZENIU
Zdecydowałeś się na wielkie działanie. Postanowiłeś, że wypowiesz to, co poznałeś.
Chcesz wykrzyczeć na cały świat sekret twojego życia, twoje najgłębsze przekonanie.
Staniesz przed ludźmi i - tak to postanowiłeś - powiesz, nareszcie, prawdę. Podejmujesz
walkę, odrzucasz szyderstwo, porzucasz dom, ojczyznę. Tak, zdecydowałeś, że staniesz przed
światem, świadom wszystkich następstw, i wypowiesz prawdę.
Wszystko to bardzo piękne. Takie jest powołanie człowieka na ziemi, to jego
prawdziwe zadanie. Lecz nigdy nie zapominaj o jednym - świat jest przerażającym, krzywym
zwierciadłem. Takim, jak te w gabinecie krzywych luster, które wysokich ludzi pokazują jako
małych, a grubasów jako chudych golców. Nie możesz liczyć na to, że trafi się na świecie
choćby jeden tylko człowiek, który twoje słowa, twoje działanie dokładnie tak zrozumie,
przyjmie i zinterpretuje je, jak to sobie obmyśliłeś. Zawsze tylko ty jeden wiesz, czego
chciałeś naprawdę; świat tyle tylko widzi i pojmuje z twoich zamysłów, ile zagadkowe
krzywe lustro ludzkiego umysłu uchwyci i odbije. Dlatego nigdy nie lamentuj - nie zrozumieli
mnie! nikczemnicy! Zawsze mów tylko to - ja chciałem to i to, ale świat pojął mnie tak i tak.
Bo taka jest prawda.
O REWOLUCJI I REWOLUCJONIŚCIE
Kiedy to stulecie było młode, ja też byłem młody; jako że byliśmy młodzi, naturalnie
oboje byliśmy rewolucjonistami. A potem mijał czas, i stulecie, a wraz z nim jego dziecię
wkroczyli w wiek męski; i pragnęliby mądrze się starzeć. Już chciałbym włożyć papucie albo
szlafrok; już chciałbym odrzucić wszystkie hasła rewolucji, ponieważ czas spowodował
dojrzewanie tych haseł w moim sercu i w mojej świadomości, i już wiedziałem, że w praktyce
wolność, równość, braterstwo wcale nie są takimi ideałami, za jakie je za młodu, jak przystoi
rewolucjoniście, uważałem. I już pragnąłbym mówić o tym, że chronić jest o wiele trudniej,
niż odrzucić stare i budować nowe ze skorup; teraz już chciałbym się pogodzić z ludźmi,
budować ład i opuścić wszystkie sztandary. Lecz czas mi tego nie umożliwił. Zrozumiałem,
że muszę pozostać beznadziejnym rewolucjonistą, ponieważ pokolenie, które przychodzi po
mnie, dziwnym sposobem w ogóle nie jest rewolucyjne; nie mam komu przekazać sztandaru,
jak nakazywałyby natura i porządek spraw ludzkich; ja muszę zostać tym, który protestuje i
wznosi barykady, ponieważ żyję w epoce, której młodzi synowie gotowi są przyjąć wszystkie
ograniczenia nie przyjęte przeze mnie i mój wiek, gdy byliśmy młodzi. Bezzębny i posiwiały,
muszę pozostać rewolucjonistą, uparcie powtarzającym święte słowa o wolności myśli,
równości i braterstwie, w które chyba nawet już tak bezwarunkowo nie wierzę. Muszę, w
sędziwym wieku, pozostać sankiulotą; chociaż byłoby tak dobrze raz wreszcie ubrać się w
szlafrok!
O PODRÓŻY I HOTELOWYCH POKOJACH
Gdy podróżujesz, nie staraj się wyczarować domu z hotelowego pokoju. Są tacy
ludzie, którzy beznadziejnie zabierają w podróż tęsknoty i rekwizyty z własnego domu i
najchętniej zabraliby z sobą kanarka, fotel na biegunach i album rodzinny, aby w hotelowym
pokoju nie brakowało im liturgicznych symboli domowego ogniska. Ci ludzie są
rozpieszczeni i dziecinni, wiecznie tęsknią za nianią i kołyską. Człowiek doświadczony
oczekuje od podróży krótkotrwałych, świeżych, urlopowych wrażeń, czegoś dziko
nieobliczalnego, zaskakującego rzeczywistość, i nie zamierza szukać w hotelowym pokoju
domowego ciepełka. Człowiek, który zna swoje serce, świat i naturę ludzkich spraw, we
własnym domu żyje tak samo, jak w hotelowym pokoju i nie napycha zbytecznymi,
sentymentalnymi bądź marnymi rupieciami pomieszczenia, gdzie upływa jego doczesny
żywot.
Taki człowiek we własnym domu żyje tak samo, jak w hotelu; bo czegóż trzeba do
życia? Łóżka, stołu i krzesła. A ty jesteś podróżnikiem, przelotnym wędrowcem, nawet w
swoim podnajmowanym mieszkaniu. Myśl o tym zawsze, ilekroć wyciągasz się w łóżku, w
domu czy na obczyźnie - nadal musisz wstawać rano. Właściciel może ci wymówić. A do tego
nie trzeba - nigdy, nigdzie - ni kanarka, ni fotela na biegunach.
O GNUŚNOŚCI JELIT
Unikaj środków przeczyszczających. A kiedy już dręczący ból głowy lub ostry nieżyt
żołądka zmusza cię, byś je zażył, zadowól się - i to bardzo rzadko - szklanką ciepłej wody z
angielską solą. W preparacie ze strączyńca jest siłowy zamysł, aby sztucznie wmieszać się w
porządek natury. Za niedowładem jelit najczęściej kryje się sknerstwo, kurczowa chciwość,
cierpiąca na febrę ambicja; a także leniwy tryb życia; za gnuśnością jelit kryje się, całkowicie
i bez reszty, gnuśność życia i człowieka. Jeżeli ty sam jesteś gnuśny, dlaczego spodziewasz
się, że twoje trawienie będzie żwawe? Za każdą chorobą kryje się charakter całego człowieka.
Pogódź się ze swoim charakterem, a będziesz również żył w zgodzie ze swoim trawieniem.
O WSPOMNIENIACH I O CZYMŚ CUDOWNYM
Nigdy nie mogę zrozumieć, dlaczego najpiękniejszym wspomnieniem z mojego życia
jest chwila, kiedy - mogłem mieć dziesięć lat - w pewne zimowe popołudnie wszedłem do
ciemnej, pustej sypialni mojej matki i, stojąc w progu, dostrzegłem na politurze mebli i
kaflowym piecu na wprost okna świecące się odbłyski niebieskiego śniegu, leżącego na ulicy
i na dachach przeciwległych domów. Czaru tamtej chwili nie umiem zapomnieć. Niebieski
odblask śniegu w ciemnym pokoju matki zdumiał mnie swoją realnością, przy tym nigdy
przedtem ani potem nie przepełnił mnie tak widocznym uczuciem szczęścia. Nigdy
dotychczas i nigdy później, w całym moim życiu, nie poznałem, nigdy i nigdzie nie spotkałem
tak całkowitego omamu tajemnicy, bajki, oczarowania, czegoś z baśni, z Andersena. Co
wtedy działo się z moim sercem lub z moimi nerwami czy z całym światem? Nie wiem, nie
potrafię tego objaśnić. Czegoś cudownego nie da się objaśnić. I takie wspomnienie wiecznie
świta w duszy, takim samym bajkowym, niebieskim blaskiem, jak ów śnieg na dachach
naprzeciwko sypialni mojej matki.
O BARBARZYŃSTWIE I BIZANTYJCZYKACH
W ślad za panowaniem barbarzyńców zawsze idzie panowanie Bizancjum. Pewien
rodzaj ludzkiej, historycznej prawidłowości, będącej konsekwencją własnego ustroju ludzkiej
natury, nakazuje, by za brutalnym najazdem, za podbojem, za zamętem szedł jak cień
przerafinowany, zepsuty, sztuczny system, wypełniony służalczymi ceremoniami, trucizną,
sztyletem i duszną uprzejmością z jej gładkim gadaniem, kłanianiem się w pas oraz łaszącym
się okrucieństwem. Taki jest człowiek - raz barbarzyński, raz bizantyjski. I tylko czasami, w
bardzo rzadkich okresach, pod panowaniem nadzwyczajnej jednostki o ambicjach
wychowawczych, która potrafi pogodzić surowość doskonałych praw z niepisanymi prawami
ludzkiej godności, człowiek się uczłowiecza; lecz są to okresy rzadkie i szybko przemijające.
O TYM, CZEGO LUDZIE SOBIE ŻYCZĄ
Ludzie, naturalnie, życzą sobie zawsze, aby ten, który objaśnia, który ma zdolność
wyrażania - pisarz, wypowiadał się w ich interesie. A pisarz nie może spełnić tego życzenia,
ponieważ ludzkie interesy są opaczne i sprzeczne ze sobą. Pisarz zawsze może wyrażać tylko
prawdę, w każdym razie taki przyświeca mu zamiar. Ale jednocześnie, gdy ludzie zachłannie i
niecierpliwie domagają się od pisarza, aby wczuł się w ich sytuację i wypowiedział w ich
imieniu to wszystko, co leży w ich interesie, oczekują również, by pozostał bezstronny i
bezinteresowny. Dlatego powinieneś wiedzieć, że nigdy nie możesz postępować wedle ich
upodobania - gdy służysz ich interesom, utracisz samego siebie, gdy jesteś bezstronny,
stracisz łaskę ludzi, kiedy powiesz prawdę, nie to badają i oceniają, co powiedziałeś, lecz
odkrywają braki w twoim dziele, zarzucają ci, że nie powiedziałeś tego i owego, i surowo
zapytują, dlaczego nie powiedziałeś?
Nikt nie prosi kapelusznika, aby zrobił buty, tak jak nikt nie prosi szewca, aby zrobił
kapelusz - ale pisarza wszyscy proszą o wszystko, z takim zapałem i niecierpliwością.
Dlatego nigdy nie słuchaj nikogo prócz swojej własnej duszy i Anioła.
O PŁOMIENIACH I AZBEŚCIE
Wiedz, że kiedy wypowiadasz prawdę - najprostszą prawdę - raptem wybuchają wokół
ciebie płomienie - istna pożoga namiętności, obrachunków i obrazy. Kto mówi prawdę,
przechodzi przez morze ognia, i czyni roztropnie, gdy wkłada na siebie swego rodzaju ubranie
z azbestu, w przeciwnym razie natychmiast zginie w płomieniach. To azbestowe ubranie nie
może być niczym innym niż obojętnym, nieubłaganym spokojem, spokojem nakazu i służby -
nie możesz postąpić inaczej, tak musisz czynić nawet wtedy, gdy cię palą. Pisarz, w jakimś
stopniu, zawsze płonie na stosie. Czasami pieką go na powolnym ogniu, czasami wydają na
pastwę sążnistych płomieni. Pisarz jest jak fakir, który opętany swoją wiarą, w zimnej
ekstazie, bosą stopą, bez czucia, bez obrażeń przechodzi przez ognisko, bo i pisarza nic
innego nie chroni przed oparzeniami trzeciego stopnia, jak jego wiara i opętanie - które są
zimne, nieubłagane i bezlitosne zarówno względem niego, jak i drugich. Włóż na siebie to
azbestowe ubranie, wypowiedz swoją prawdę, przejdź przez płomienie.
O CUDZIE
Ty nie wierzysz w cud, negujesz go? Ale widzisz, nie mogę cię przekonać, ponieważ
główną cechą cudu jest to, że jest cudowny - nie można go udowodnić, jak udowadnia się fakt
życiowy, nie można sfotografować ani zawczasu wywróżyć i wyliczyć podług
matematycznych reguł. Nigdy też nie jest łatwo postrzegać formy objawiania się cudu - nie
zawsze chodzi na dwóch nogach, nie można go sfotografować, nie ma jego danych
hipotecznych ni metrykalnych. Cud, całkiem po prostu, objawia się - i niekiedy dopiero
znacznie później pojmujemy, co było cudem, w jaki sposób wmieszał się w nasze życie i co w
tym wmieszaniu się było ponadnaturalnego i cudownego. Nie umiem zademonstrować ni
udowodnić cudu. Ale pomyśl, jak bardzo niepochwytne i cudowne jest w prawdziwej
rzeczywistości to wszystko, co uważasz za powszednie i naturalne - już sam fakt istnienia
jakże jest cudowny! To, że się urodziłeś, żyjesz i pewnego dnia umrzesz! Wszystko to
uważasz za naturalne? Wobec tego jesteś ślepy i głuchy jak pień. Już sama rzeczywistość jest
cudowna, niepochwytna, ze wszystkimi swoimi naturalnymi rekwizytami, z materią także jest
nadnaturalna! Bo też dlaczego cud miałby być bardziej niepojęty niż nieprawdopodobnie
skomplikowana rzeczywistość? Cud jest duszą świata, która objawia się we wszystkim.
Dlatego jestem jego wyznawcą - bowiem dusza świata jest obecna i we mnie, w każdym
moim dniu powszednim, w moim smutnym i cichym losie.
O POKUSIE
Ilekroć zwątpisz w swoją pracę, ilekroć skusi cię zmęczenie, mdłości, dręczące
uczucie utraty celu! - samooskarżenie, że to tylko próżność, mroczne pożądanie, że lepiej
byłoby porzucić to wszystko, doprowadzić do końca jedynie działania najkonieczniejsze i
samozachowawcze, a więc - czytać i żyć; żyć bez znaczenia i przeminąć bez śladu - wiedz, że
to najcięższa pokusa, jaką ci podsunie życie. Wówczas musisz być silniejszy niż prawdziwi
bohaterowie, kiedy stoją oko w oko z niewykonalnym zadaniem.
Wiedz, że do wszystkiego masz chyba większe prawo, aniżeli uciec przed pracą, jaką
los wybrał dla ciebie.
O STRACHU
Nie upłynie wiele czasu, a świat zapomni całkowicie i bez reszty nie tylko twoje imię i
twoją osobę, pył zapomnienia pokryje nie tylko pamięć o twoim dziele, lecz zbutwieje także
materia twojego dzieła, zadrukowany papier i oprawa płócienna ulotnią się w nicości, nikt na
świecie nie zobaczy już nigdy obrazów, jakie namalowałeś, rzeźby z marmuru - twoje prace
czas zetrze na drobny pył. Wszystko to z całą pewnością nastąpi i w swoim czasie, i upłyną
zaledwie sekundy na zegarze czasu, zanim w pełni i bez reszty ulegniesz zniszczeniu ty i
wszystko, co w świecie znaczyłeś. Czego zatem boisz się w życiu? Co jest aż tak ważne lub
niebezpieczne, lub godne zazdrości, abyś uciekał przed prawdą? Nie rozumiem cię.
O OFIARACH I ZAMACHOWCACH
Zawsze i wszędzie myśl tylko o tym, że ludzie, którzy zbliżają się do ciebie, są
jednocześnie grzeszni i niewinni, i że to samo prawo działa w ich sercach, co w twoim sercu i
w pulsie wszechświata, i są tak samo śmiertelni jak ty. Ludzkie zło i ludzkie dobro są po
równi prądem i częścią składową życiodajnego rytmu świata. Na największego złoczyńcę -
nawet na tego, który nastaje na moje życie - nie umiem spojrzeć inaczej, jak na jedno z
narzędzi całego mechanizmu życia. Nastaje na moje życie, ale on także jest ofiarą - dlaczego
mam go nienawidzić?
O TYM, CO ISTOTNE
Uważaj, aby w życiu i w pracy nie uwiodły cię komunał i błahostka, możliwości
rozwiązań łatwych i przyjemnych. Zawsze trafi się szansa, która rozwiąże napięcie
koniecznego wysiłku, wskaże boczne wyjście, zaoferuje tańszą możliwość. Mów o tym, co
istotne, pisz to, co istotne, działaj konstruktywnie. To zawsze jest trudniejsze i wymaga więcej
życiowej energii - ale w tym samym czasie, kiedy zdecydujesz się oddać swoje istotne siły
sytuacji lub pracy, zrozumiesz, że było to rozwiązanie prostsze, ba, jedyne i idealne. Rzecz
uboczna, półrozwiązanie, komunał, pustosłowie, unik, staranne owijanie w bawełnę, wszystko
to w końcu wymaga więcej wysiłku, i to podlejszego, niż to, co istotne, proste, idealne. Kiedy
wybierasz boczne wyjście, marnujesz czas i siebie. To, co istotne, zawsze jest tańsze,
pożyteczniejsze, skuteczniejsze. Żyj ekonomicznie, twórz oszczędnie, całą swoją energię
kieruj tylko na to, co istotne, i na nic innego.
O MIODZIE I SZTUCE ODDYCHANIA
Nie musisz być akurat fakirem i żyć podług praw jogi, poddając siebie uporczywym i
dziwacznym ćwiczeniom, ale myślę, że postępuje słusznie ten, kto o świcie, po przebudzeniu,
staje przy otwartym oknie i kilka razy głęboko oddycha przez nos, napełnia płuca rzeźwym,
porannym powietrzem, wietrzy je i wypłukuje z nich dym po papierosach, opary nieczystego
powietrza, zalegającego pokój. Coś przecież trzeba dać płucom. Ciało jest bardzo wdzięczne,
entuzjastycznie kwituje bodaj ułamek jemu poświęconej uwagi. Przekonałem się także, że
dobrze robi miód - do śniadania, które nie może być zbyt lekkie, zjedz łyżkę stołową czystego
miodu. Jest w miodzie coś, co przemycają doń czyste siły natury; organizm przyjmuje to z
wdzięcznością.
O CZŁOWIEKU SUWERENNYM
Człowiek suwerenny, który poświęcił życie na głoszenie i praktykowanie prawd, które
poznał i za które ponosi konsekwencje, jest - co naturalne - zawsze skromny i grzeczny. Także
wtedy, gdy głosi prawdę. Najbardziej znamiennym rysem człowieka suwerennego jest to, iż
niczego się nie boi, jedynie własnego sumienia, i jednocześnie o nic się nie obraża. Bo ten,
kto się obraża, nie jest odważny i nie jest suwerenny. Ten, kto się boi i obraża, nie potrafi na
śmierć i życie, konsekwentnie reprezentować prawdy w świecie. Ten, kto się obraża, wdaje
się w kłótnie. Człowiek suwerenny nigdy się nie kłóci, co więcej, nawet nie wdaje się w
polemiki. Wypowiada swoją prawdę, po czym trwa na pozycji, do ostatniej chwili, i bierze na
siebie wszystko, co wynika z prawdy i z niecierpliwych nieporozumień świata. Wszystko inne
to tylko gardłowanie. Jeśli masz swoją pozycję, nie wolno ci się bać. Tylko partacze zwykli
się obrażać i ci, dla których opinia świata ważniejsza jest od prawdy.
O TYM, ŻE Z PODLECAMI NIE MA CO ZACZYNAĆ
Co to jest zło? Nadzwyczaj złożone zjawisko. Za okrucieństwem kryje się najwięcej
okaleczeń z lat dziecinnych - lecz kryje się za nim także coś innego - charakter, współgra
cielesnej i duchowej struktury, złe przykłady. Kultura tysiącleci nie potrafiła zlikwidować
tkwiącej w człowieku skłonności do okrucieństwa. Zwierzęta, bestie nigdy nie są okrutne, z
wyjątkiem kota. Zło rodzi się z niedosytu; następnie z braku kultury. Człowiek skłonny do
okrucieństwa nie zna w buchalterii swojego życia rubryki winien i ma, on tylko żąda. Nie
sądzę, abyśmy byli zdolni zlikwidować w takim człowieku porywy zła i okrucieństwa
dobrocią, pobłażliwością i nauczaniem. Kto urodził się zły - bo i tak się zdarza - albo kogo
oszustwa, doświadczenia i okrutne zakręty życia nie nauczyły cierpliwości i sztuki
wybaczania, lecz podłości, dla takiego człowieka stracona jest wszelka argumentacja moralna.
Najrozsądniej ustąpić mu z drogi, o ile to możliwe. Możliwe jednak, że trzeba go również
pożałować, najczęściej bowiem w mrocznym tle dzieciństwa takiego człowieka stoi okrutna,
samolubna i głupia matka albo podły ojciec.
O TYM, ŻE TRZEBA RÓWNIEŻ PŁONĄĆ
Jak na stosie, tak trzeba płonąć. Jak ktoś, kto wie, że palą go za coś, i nie czyni nic, a
nawet nie chce uczynić nic przeciwko temu. Nie wystarczy poznać prawdę, nie wystarczy ją
sformułować, nie wystarczy odważnie wypowiedzieć - bo i materię życia, tkaninę ciała trzeba
oddać na pastwę płomieni, które jednocześnie przypalają od wewnątrz i z zewnątrz. Ten stos,
gdzie w końcu należy postawić każdego człowieka, który chce prawdy, wznoszą oni dwaj -
kat i ofiara. Nie można pogodzić się na samym końcu. Każda próba, doświadczenie i odwaga
są daremne. Nic nie pomoże, w końcu, jeśli chcesz, żeby pozostało coś z tego, co było sensem
twojego życia, musisz spłonąć.
O TALENCIE I GŁUPOCIE
Bardzo trzeba uważać na tych ludzi, których natura pobłogosławiła talentem, ale do
talentu nie dodała im rozumu. Ci bowiem są najgroźniejszymi rywalami każdej umiejętności i
w ogóle ludzkiej wspólnoty. Można współpracować z człowiekiem mniejszego talentu, lecz
rozumnym, natomiast z utalentowanym, ale głupim - nie ma zgody. W ten sposób
obdarowany i pokarany człowiek wiecznie podejrzewa, że coś wyjdzie na jaw; podejrzewa
słusznie. W końcu naprawdę wychodzi na jaw, że jest głupi, i ten smutny defekt oddziałuje na
jego dzieło i talent. Podobnie jak piękna kobieta, która potrafi się wdzięcznie uśmiechnąć i
stroić czarujące miny, nie jest już taka piękna w chwili, gdy w trakcie rozmowy wychodzi na
jaw, że ta piękność jest głupia jak but. Istnieje bezrozumna piękność tak samo, jak
pozbawiony rozumu talent. Są to paskudne fenomeny. Głupcy - co w ciągu dnia zbudują, w
nocy zburzą. Są też nadzwyczaj podejrzliwi. Więcej może być pożytku dla świata z człowieka
rozumnego, pozbawionego szczególnego talentu niż z człowieka utalentowanego, ale nie
obdarzonego rozumem. W końcu to oni będą prorokami - znam to z doświadczenia.
O SZTUCE JAKO PRZEZNACZENIU
Bo talent nie wystarczy. Nie wystarczy też intelekt. Wykształcenie także nie
wystarczy, aby ktoś był artystą. Do tego wszystkiego konieczne jest przeznaczenie, którego
nie można rozumieć opacznie i którego nie może zmienić żadna ludzka siła czy ludzki zamiar.
Każdy rodzaj sztuki obfituje w utalentowanych ludzi, którzy w szczęśliwych chwilach,
wysiłkiem swego talentu, skupienia, powagi, w końcu nawet stworzą coś pożytecznego.
Czasami coś rzadkiego i wspaniałego. Tak powstają wszystkie dzieła światowej literatury,
malarstwa i muzyki. Ale ci ludzie nie są twórcami, lecz tylko wykonawcami, bo nie mają
swojego przeznaczenia. Jeśli przypadkiem trafią do zawodu lekarza lub inżyniera, wówczas
również mogą tworzyć coś znakomitego i pożytecznego. Ale artysta, ten prawdziwy, nie może
trafić do żadnego innego zawodu, i nie istnieją takie historyczne czy współczesne przyczyny,
które mogłyby go oderwać od podjętego zadania; nie może być nikim innym niż pisarzem,
malarzem lub muzykiem. Kto w ten sposób staje się artystą, ten ma swoje przeznaczenie.
Inaczej być nie może.
O TYM, CO POSPOLITE, I O WIZJI
Powinniśmy tak ćwiczyć naszą świadomość i umiejętność patrzenia, abyśmy i w tym,
co pospolite, co nas otacza, w codzienności, umieli dojrzeć to, co jest jednorazowe, cudowne,
wizyjne. Bo cud nie jest jak moment grzmotu, kiedy rozwierają się niebiosa, grzmią trąby,
snują się mgły, otwierają się grobowce i pośród zamętu rozlega się głos Boga; nie, cud
najczęściej jest zupełnie cichy. Przechodzisz z jednego pokoju do drugiego i coś widzisz -
wyraz czyjejś twarzy; usytuowanie jakiegoś przedmiotu; i naraz odsłania się przed tobą
prawdziwy sens tego przedmiotu i jego relacja ze światem; słyszysz głos jakiegoś człowieka,
choć nie słyszałeś go nigdy wcześniej, i za pośrednictwem obojętnych słów dociera do ciebie
tajemnica tego człowieka; cudu jest zawsze tylko tyle. Najważniejsze, aby nie oślepnąć w
rzeczywistości, w powszedniości; abyś zobaczył to, co widziałeś już tyle razy - ta zdolność
umiera u większości ludzi, podobnie jak w cywilizowanym człowieku słabnie funkcjonalna
rutyna pewnych narządów zmysłu, na przykład węchu. Patrz, wyczuj cud tam, gdzie akurat
jest. A zawsze jest w pobliżu, w zasięgu twojej ręki, tak blisko, że przez całe życie nie
przyszło ci do głowy, aby wyciągnąć po niego rękę.
O TYM, ŻE NAJMĄDRZEJ JEST ZOSTAĆ SAMEMU
Nie licz na nikogo. Jeśli liczysz na kogokolwiek, już nie jesteś wierny swojej pracy.
Jeśli przyjąłeś czyjąkolwiek pomoc, nie skończysz swojej pracy całkowicie, bezwarunkowo,
na śmierć i życie, tej pracy, którą powierzył ci twój los. Nie ma nikogo takiego, kto może ci
pomóc. Nikt w ostatniej chwili nie może pomóc, nikt nie może obronić dzieł, ludzi, narodów;
nikt inny, bo dzieło, człowiek i naród bronią się same. Tylko ta jedna jedyna siła, która
stworzy dzieło, zbuduje życie, może je obronić. Dlatego najmądrzej jest pozostać samemu.
Tylko ten, kto prawdziwie, zdecydowanie jest samotny, kto w głębi duszy nie odczuwa
samotności, tylko ten jest silny. Nie możesz być sentymentalny ani łudzić się nadzieją. U
kresu musisz umrzeć, wiedz o tym. Czegóż więc się boisz? I czego się spodziewasz? Jeżeli
jesteś wierny swojej pracy, to i śmierć nie może nic uczynić przeciwko tobie, dopóki koniec
nie zwieńczy twojego dzieła. Wiedz to i pozostań dzielnym samotnikiem.
O TYM, ŻE TRUDNO JEST WZNIECIĆ OGIEŃ
Zaobserwowałem, że trudno jest wzniecić ogień. W kaflowym piecu, płonącym
wiórem albo skrawkiem gazety i suchym polanem, wzniecić taki ogień, który zapłonie w
zimnym, kaflowym piecu i będzie się żwawo palił; do tego też konieczna jest zręczność i
doświadczenie. Uważasz, że jest to zadanie proste i pospolite, które wykonuje każda
umorusana służąca. Ale ty, taki mądry, popróbuj tylko swoimi wprawnymi rękami, a
przekonasz się, jak kłopotliwe jest to zadanie, ile wymaga doświadczenia i zręczności! Nie
umiem rozpalić w kaflowym piecu, jakkolwiek staram się. Nie umiem jeszcze wielu innych
rzeczy, na przykład na fortepianie gram tylko tak, jak smutny wyrobnik muzyczny w lokalu
rozrywkowym; a jednak jakże kompetentnie, z jakąż dumą ośmielam się perorować o
muzyce! Nie umiem prowadzić lokomotywy. Nie umiem przyszyć oderwanego guzika. Ale
właśnie to i wiele innych drobnych umiejętności tworzy świat. Ucz się szacunku dla wszelkiej
ludzkiej zręczności, dla każdego gestu.
O TYM, ŻE TCHÓRZE NIE SĄ ZDOLNI NAWET DO ZDRADY
Unikaj ich, jak tylko możesz. Ci bowiem gorsi są niż zdrajcy. Bo dla zdrajcy nie ma w
istocie żadnego usprawiedliwienia, dla niego jest stryczek. Ale ten, kto z zamiarem przezornej
samoochrony kręci się koło ciebie i wokół wspólnej sprawy, a nie ma odwagi ni tytułu
moralnego do tego, by pozostać sam, ani do tego, by ponieść konsekwencje działania, zdrady
lub zemsty - ten naprawdę jest podlecem. Są następstwa czynu, które ponoszą równocześnie
zdrajca i ofiara. Zdrada jest nikczemnym czynem, jednakże jest czynem. Ale ci przezorni,
którzy z gładką twarzą stoją obok wspólnej sprawy, a nie są dość dzielni, aby wkroczyć na
drogę aktywnej, bohaterskiej, pełnej samotności, ani też dość dzielni na to, aby siebie
ochronić, ani też, aby zdradzić sprawę, pod której hasłami kręcą się wśród ludzi, ci, których
każdy uważa za towarzysza swojej partii, a w rzeczywistości nie są dość ludzcy i bohaterscy,
by wyznać swój grzech i ponieść wszelkie konsekwencje - ci tchórze, którzy nie są zdolni
nawet do zdrady, zbyt słabi, aby się mścić, zbyt bezsilni, by wybrać samotność, ci są
najbardziej niebezpieczni. Zdrajcą możesz pogardzać. Ale takim człowiekiem nie pogardzaj i
nie prześladuj go; patrz na niego tak, jakby był powietrzem.
O NIEPOROZUMIENIU
Na ziemi żyje, jak powiadają, dwa miliardy kilka milionów ludzi. Wiedz zatem, iż są
dwa miliardy kilka milionów szans na to, aby opacznie zrozumieć twoje słowa i działania. Ilu
ludzi żyje na ziemi, tyle jest możliwych nieporozumień. I to właśnie jest w życiu ludzkim
wspaniałe i przerażające, to właśnie jest tragiczne w każdym ludzkim wystąpieniu i
przedsięwzięciu. Powiadasz - białe albo czarne. Ale na ziemi żyją przecież biali i czarni, czyż
nie? I w oczach białego czarny jest inny niż w oczach czarnego. I nieskończenie rozmaicie
odbija się świat w każdej ludzkiej duszy. Każde wypowiedziane, napisane słowo ma
całkowicie inne brzmienie w duszy każdego z dwóch miliardów paru milionów ludzi.
Wiedzieć powinieneś i to, i nigdy nie powinien zaskoczyć cię oddźwięk, jakim jeden
człowiek odpowiada na słowa drugiego człowieka. Życie ludzkie jest wieczną cyrkulacją
nieskończonych nieporozumień. Suma tych nieporozumień to jest dopiero ów barwny,
skomplikowany, trwożliwy i doskonały cud, którego rzeczownikiem zbiorowym - człowiek.
O ZMIANIE I NADZIEI
Życie - czasami tak to odczuwasz - naprawdę jest nie do zniesienia. Żyjesz w chwili
przełomowej, gdy wszystko drży i zmienia się - tradycja, prawa moralne, znane formy życia.
Jakbyś już nie mieszkał w domu, ale w puszczy życia, gdzie ustawicznie grzmi niebo i szaleje
burza. I masz nadzieję na zmianę. Ufasz, że kiedyś wszelki gniew spali się w sercach na
popiół, a proch i gorzki dym, jakie zalegają serca, rozproszą się. I znowu blask słońca padnie
na ludzką okolicę. Niebo będzie niebieskie, a owoce drzew pachnące. Zmiana sprowadzi
pokój.
Zmiana, naturalnie, nastąpi wtedy, gdy tutaj będzie odpowiednia pora, gdy odpoczną
namiętności. Lecz jedno się nie zmieni - ludzka natura. Nie ma takiej moralności,
argumentacji, cudu, które prawdziwie i głęboko potrafiłyby odmienić ludzką naturę. Ci, co
przyniosą zmianę i posłużą się nią, będą przecież tylko ludźmi, a więc będą niesprawiedliwi,
nietolerancyjni, okrutni, chciwi i rozpustni. Zmiana, odmiana wszelkich ludzkich spraw
nastąpi, ale człowiek nie zmieni się. Dotychczas zawiodły wszelkie próby wychowania
człowieka. Czasami bardzo silny charakter, indywidualność, na krótki czas, na czterdzieści,
pięćdziesiąt lat ludzkiego życia, potrafi w praktyce urzeczywistnić moralne wymagania
wielkich wychowawców ludzkości. Te okresy są sporadyczne i rzadkie w dziejach rodzaju
ludzkiego. I to jest moment najwyższego wzlotu człowieka. Ale to nader rzadkie zjawisko.
Człowiek pozostaje taki, jaki był. Materiał ludzki jest beznadziejny, ognia i ługu też nie da się
zmienić.
O TYM, ŻE TRZEBA DUŻO SPACEROWAĆ
Naturalnie, trzeba zawsze spacerować samemu, co najmniej godzinę, ale lepiej
półtorej, a jeśli można - dwie godziny dziennie. Spacer w najbardziej ludzki sposób wyraża
rytm życia. Kto spaceruje, nigdzie nie chce dotrzeć, jeśli bowiem wyrusza w drogę z
wyraźnym zamiarem, znając cel podróży, ten już nie spaceruje, lecz kursuje. Spacerowicz z
każdą chwilą przybliża się do celu spaceru, którym nie jest dom, albo drzewo, albo piękny
widok, lecz właśnie owo powietrzne, bezpośrednie zetknięcie ze światem. Człowiek, który
powoli zlewa się z krajobrazem, staje się częścią lasu lub pola, stopniowo, więc rytmicznie
powierza siebie - pośród wielkiej dekoracji natury - wiecznej rzeczywistości, nieskończonej
przestrzeni świata, w każdej chwili czuje, że w czasie spaceru powrócił do domu. Spacer - to
zupełna samotność. W pokoju otaczają cię książki i przedmioty, które przypominają ci o
zadaniach i obowiązkach, o pracy albo o twojej życiowej misji. Kto spaceruje, uwalnia się od
swojej pracy, jest sam ze światem, duszę i ciało powierza wieczystym żywiołom. Pomyśl
tylko, że chodzisz po ziemi i możesz spacerować pod gwiazdami. To wspaniała rzecz.
O ZNAKACH ZODIAKU I GWIAZDACH
Nie szkodzi, jeżeli dokładnie wiesz, spod jakiego jesteś znaku. Bowiem bezspornie
urodziłeś się pod gwiazdami, a więc masz z nimi coś wspólnego.
Ale żyj tak, jak ktoś, kto urodził się na ziemi i kto do niej, do ziemi, powróci.
Gwiazdy jedynie pozdrawiaj spojrzeniem, ponieważ, jeśli o nie idzie, nie możesz wiedzieć
niczego. Możesz znać tylko ziemię. Bo ziemią byłeś i ziemią będziesz. Poznawaj ziemię,
przyzwyczajaj się do niej.
Pokochaj ziemię, bo to twój los, który jest zapisany w znakach i gwiazdach. Dbaj o
niego, pogódź się z nim, poznaj również materię, nie stroń, grymasząc, od ziemi.
Ziemia nie jest brudna. Jest taka jak ty; jest materiałem, w którym tkwi energia. Znaki
i gwiazdy są to tajemnice. Bez wątpienia, żyjesz pośród tajemnic. Ale pewniejsze jest to, że
pewnego dnia umrzesz i będziesz ziemią.
O TEATRZE I WIDZACH
Epiktet zaleca, abyśmy, jeśli to możliwe, w ogóle nie chodzili do teatru. Lecz skoro
już tam przyszliśmy, zachowujmy się skromnie i cicho.
W teatrze bowiem siedzą dzieci. Dzieci, a nawet niemowlęta. Podnosi się kurtyna,
błyska reflektor na czerwonym pluszu, a na widowni w tej właśnie chwili siedzi tysiąc
niemowląt z rozdziawionymi ustami, które czekają na cud. Owe niemowlęta przed kilku
minutami, w życiu prywatnym, były poważnymi lekarzami, rozsądnymi adwokatami,
sumiennymi i oświeconymi nauczycielami, ludźmi dorosłymi, odpowiedzialnymi,
rozważnymi. Ale w chwili, gdy zajęli miejsce na widowni teatralnej, gdy na czerwonym
pluszu kurtyny błysnął żar reflektora, cały ów teatralny tłum możemy już uważać za
lokatorów - o drobnych, rozdziawionych buziach - gigantycznego dziecięcego pokoju. Tysiąc
niemowląt czeka na smoczek. I kiedy dostaną smoczek - słodki czy gorzki, wszystko jedno -
siedzą cicho, nieprzytomne ze szczęścia. Ale jeśli w ciągu pięciu minut nie dostaną smoczka,
zaczynają się wiercić, pokasłują, ziewają, kwękają, nierzadko szczebiocąc, protestują. Co to
jest smoczek? Napięcie. Dlatego więc nie bądź w teatrze zbyt dumny, jeśli coś ci się spodoba.
Powiedz tak - byłem dobrym dzieckiem i dostałem smoczek.
O ŚMIERCI JAKO NAOCZNYM ŚWIADKU
Kiedy czule rozmawiasz z kobietą, albo układasz się z możnowładcami, albo
polemizujesz z paplającym głupstwa, wiedz, że za tobą stoi śmierć i przez ramię przysłuchuje
się twojej rozmowie. Jej koścista twarz jest uważna, śmieje się, szczerząc zęby. Bo
jakimikolwiek słowami szermowałaby twoja prawda, śmierć wie, że ostatnie słowo należy do
niej. Pomyśl o tym, kiedy obiecujesz, targujesz się albo argumentujesz.
O TWÓRCZOŚCI I WYKSZTAŁCENIU
Człowiek twórczy i utalentowany nie ma prawa podkradać czegoś dla własnej
twórczości z czasu koniecznego do samokształcenia. Nie jest znowu tak ważne, abyś pisał
codziennie; ważniejsze, byś codziennie czytał. Zawsze miej czas na kształcenie, codziennie.
Bo nie jest takie pewne, że kiedy coś tworzysz, pomagasz sobie i ludzkości; do tego
niezbędna jest łaska Boża. Ale z pewnością pomagasz również sobie, ojczyźnie i ludzkości,
gdy codziennie poświęcasz czas na kształcenie swojej duszy, odczytujesz urywek dzieła
wyjątkowo twórczego ducha, dokładnie poznajesz pewną prawdę lub gałąź wiedzy. Nie jest
istotne, by w jakiejś wspólnocie ludzkiej było wielu pisarzy, natomiast jest istotne, by było
wielu czytelników. Nieważne, czy ty opiszesz piękno i prawdę; ważne, abyś je poznał.
O TYCH, CO MAJĄ RACJĘ
Trzeba bardzo uważać na tych, którzy mają rację. Na przykład dotknęła ich wielka
niesprawiedliwość, podłość - odebrano im owoce ich pracy, wolność, pobito ich bliskich, a
tego wszystkiego dokonali bezprawnie ludzie chciwi, albo niegodziwi, albo nie znający
litości. Tacy ludzie mają rację i chodzą po świecie niczym płonąca pochodnia, obnosząc
szkarłatny ogień klęski, swoją bezsporną prawdę. I domagają się odszkodowania albo pragną
zemsty, niekiedy sami już nie wiedzą, czego właściwie chcą? - byleby coś potłuc... Ci
nieszczęśliwcy są bardzo niebezpieczni, bo mają rację; niebezpieczny jest każdy człowiek,
który ma rację i wie o tym.
W praktyce współżyć można tylko z ludźmi mającymi poczucie własnej winy, z tymi,
którzy coś zbroili w ten czy w inny sposób, i wiedzą o tym. Z nimi można wprawiać w ruch
całe społeczeństwa. Obrażeni, ci którzy mają bezsporną rację, są gorsi od ludzi, którzy
przeczytali jedną książkę. Ci bowiem znają tylko jedną prawdę i chcą, aby cały świat służył
tej jedynej prawdzie, prawdzie ich niezawinionych cierpień. W ogóle nie można się do nich
zbliżać z argumentami rozumu lub serca. Trzeba odczekać, aż czas wyssie z ich dusz wężowy
jad pierwszego bólu. Wtedy się uspokoją. I pewnego dnia uprzytomnią sobie, że oni także są
odpowiedzialni za to, co się dzieje. Każdy jest odpowiedzialny za to, co się z nim dzieje.
Dopiero wtedy pociesz ich; nie wcześniej.
O TYM, CO BYŁO TWOIM ZADANIEM NA ZIEMI
W końcu powinieneś wiedzieć, co było twoim zadaniem na ziemi. W żadnym
wypadku nie to, abyś trzymał w fabryce chemicznej - w pewnej ilości, jakiejś tam jakości i w
postaci jakiejś substancji - kości, mięso, tłuszcz i trzewia. Ani też to, abyś zbierał ordery i
zaszczyty, abyś prezesował w towarzystwach, spacerował w wytwornych strojach i potrząsał
dzwoneczkiem. Ani też - a to już jest bardziej bolesne - abyś był bardziej szczęśliwy, bo
szczęścia nie ma, wszak każde twoje pragnienie zniekształca się w chwili urzeczywistnienia i
raczej jest ciężarem niż radością. Taki jest człowiek.
Nie, jedyne twoje zadanie, jedyna racja twojego istnienia na ziemi jest ta - poznaj
prawdziwą naturę spraw ludzkich i ziemskich, wzajemne powiązania ludzkich i ziemskich
spraw i zachowuj się godnie także wtedy, gdy twoi bliźni zachowują się niegodnie.
Taką miałeś sprawę na ziemi; nic więcej.
O TYM, JAK NALEŻY ŻEGNAĆ SIĘ Z MŁODOŚCIĄ
Młodość należy pożegnać na wesoło. Zatem nie w stanie wzruszenia, nie
sentymentalnie, jak to czynią słabeusze, beksy i ludzie zagubieni, którzy ze zwieszoną głową,
ze łzą w oku patrzą za odchodzącą młodością, kiwając jej na pożegnanie i głosem drżącym od
czułostkowości, od użalania się nad samym sobą, pojękują - vale, młodości! oddalasz się i
znikasz, szczęśliwa młodości. Tak nie należy pożegnać młodości. Z młodością należy się
żegnać pełną piersią, gromkim śmiechem, jak ktoś, kto uwalnia się od niebudzącego zaufania
towarzysza podróży. Należy powiedzieć tak - zniknijże już, młodości. bez żalu patrzę, jak się
oddalasz. być młodym - to nie było coś aż tak specjalnego. był zamęt, mgła, tęsknota,
dezorientacja, fałszywe pojęcia i jeszcze bardziej fałszywe wyobrażenia, pożądanie i strach,
że w wielkim konkursie pozostajemy w tyle. i jakiż zawód, kiedy trzymaliśmy kogoś w
ramionach! i ten lęk, że przegapiamy kogoś innego, o ileż prawdziwszego! a ta sława, o której
marzyliśmy za młodu, jakże była inna, kiedy już przyszła, o ileż bardziej podejrzana i ulotna!
a doczesne dobra, kiedy już przybyły do naszego życia, jakże podejrzanie lepiły się od
brudów ludzkiej zawiści! nie, z młodością można się żegnać bez zbędnej litości. był to stan
podwyższonej temperatury, wzruszające i tkliwe omdlenie. teraz, gdy odchodzisz, młodości, z
radością zwracam się ku innym okolicom. teraz ja jestem ja, od stóp do głów. nie to, żeby
dobry, mądry czy absolutnie sprawiedliwy - ale już trochę domyślam się, czym jest prawda.
moje nerki nie są już tak sprawne; ale umysł się wyostrzył. rozczarowania nie dotykają już do
żywego, co najwyżej zaskakują. Powiedz tak - bogu dzięki, nareszcie skończyła się młodość.
O NIESPRAWIEDLIWOŚCI I WTRĄCANIU SIĘ
Ilekroć w życiu spotykamy się z niesprawiedliwością lub okrucieństwem - biciem
dzieci, dręczeniem zwierząt, upokarzaniem człowieka bądź odmawianiem mu tego, co się mu,
wedle praw boskich i ludzkich, należy - zawsze na nowo pojawia się pytanie, czy masz prawo
i obowiązek mieszać się, wtrącać w zawiłości cudzych losów i podejmować się niewdzięcznej
roli niepożądanego adwokata? Czy też masz iść dalej, z nieczystym sumieniem, ale bez
zadraśnięcia?
Wiedz, iż do spraw innych ludzi, a także świata, tylko dopóty masz prawo się mieszać,
dopóki ty sam, osobiście, bez interwencji obcych osób bądź władz, naprawdę potrafisz pomóc
tam, gdzie dostrzegasz krzywdę, niesprawiedliwość lub okrucieństwo. Bo ten, kto w aureoli
prawa przerzuca w takich razach ciężar niesienia pomocy na innych, zwraca uwagę władz
bądź humanistów na to, co widział, już robi sprawę z ludzkiej nędzy, już podejmuje się roli
rozjemcy pomiędzy cierpieniem a pomocą, już oszukuje samego siebie i świat. Pozostań sam
z ludzkim cierpieniem i staraj się pomóc na miarę twoich własnych sił. Jeżeli możesz zetrzeć
łzy z twarzy dziecka, jeżeli możesz złagodzić los chorego konia, jeżeli możesz ofiarować
pieniądze, które należą do ciebie, jeśli możesz dać szmaciarzowi kilka sztuk odzieży, jeżeli
osobiście możesz w czymś pomóc radą albo działaniem - wtedy, tylko wtedy masz prawo
wtrącać się. Lecz każdy, kto w takich razach wzywa przez telefon policję albo pisze list do
gazet, albo zarządza zbiórkę dla biednych, słowem każdy, kto na cudzym nieszczęściu chce
sobie upiec własną pieczeń - jest podejrzany. Twój ból i twoja bieda są także tylko twoje i
tylko ty osobiście możesz na nie zaradzić. Wszystko inne jest daremne.
O ŚWIATOWYM DOSTOJEŃSTWIE
Światowe dostojeństwo - to złota folia i żeton do gry; lecz ludzkie dostojeństwo - to
realność, szczere złoto. Dlaczego grasz o fałszywe pieniądze, skoro Bóg napełnił ci kieszeń
szczerym złotem?
O SPRAWIEDLIWOŚCI
Z kimkolwiek się prawujesz, wiedz, że jest on tylko człowiekiem, który ma jeden
jedyny tytuł do wielkości - sprawiedliwość.
To wszystko, co mówi, co wie, jakąż ma rangę?
Tylko wtedy ma do tego prawo, byś uważał go za człowieka, gdy pokona w sobie
próżność, żądzę, pychę i chciwość, i powie prawdę w twojej sprawie i w sprawie świata, o
której właśnie mówiliście. Wszystko inne jest może i miłe, bądź ujmujące, ale ciebie niechaj
nie niepokoi i nie kusi.
O TYM, ŻE NIKT NIE MOŻE POMÓC
Trzeba się z tym pogodzić, że człowiek nie umie pomóc. Nie ma takiej kobiety i
takiego przyjaciela. Trzeba się z tym pogodzić, że pomoc być może nie jest konieczna - to
miotanie się, ta beznadzieja, te chwilowe rozwiązania, ta wieczna nierozwiązywalność
wszystkiego, co ludzkie - to właśnie jest warunkiem, abyś stał się człowiekiem i na ludzki
sposób wypowiedział się w świecie.
O PERSPEKTYWIE
Rzeczy nie są tylko same w sobie - mają swoją perspektywę. Dlatego nigdy nie mów o
jakimś zjawisku - jest takie czy siakie - mów jedynie - kiedy patrzy się z tej perspektywy,
wydaje się, że jest takie.
O POKORZE I GODNOŚCI
Ludzie chętnie pysznią się i nienawidzą, gdy nadarza się ku temu okazja; najczęściej
naprawdę są osobliwie okrutni, jak dzieci. Lecz ty bądź pokorny i jednocześnie strzeż swojej
godności.
Bowiem obu możesz strzec jednocześnie. Twoja godność zmieni się w zwyrodniałą
maskę, jeśli nie zaświta za nią świadomość pokory twojej omylnej osoby; twoja pokorna
postawa będzie kalką tchórzostwa mięczaka, jeśli inni nie poczują za nią twojej człowieczej
rangi. Skoro musisz żyć wśród ludzi - i nie jesteś tapirem ni sępem, gdzież indziej tedy
możesz żyć? - jednocześnie musisz panować i być posłuszny, zawsze z klasą i skromnie,
zawsze poważnie i chętnie, zawsze pokornie i godnie. W przeciwnym razie będziesz tylko
zuchwałym facetem, budzącym litość tchórzliwym niewolnikiem. Epiktet w rzeczywistości
był niewolnikiem, a jednak - z pokorą znosił ten los i panował nad ludźmi.
O TYM, ŻE NIC NIE POWINNO CIĘ ZDZIWIĆ
Dziwi cię, że z jakiegoś człowieka wytryskuje podłość niczym trucizna z ropuchy?
Lecz zastanów się, jakiego to rodzaju jest człowiek? Jaki szkaradny, jaki bezsilny, jak dalece
jego siłą jest tylko nienawiść i zazdrość?
Zetrzyj wydzielinę, która bryznęła na twoją twarz, nie rozdeptuj ropuchy, bo
pobrudzisz sobie but krwią i ropą.
O SEKSUALNYM GŁODZIE I CHCIWOŚCI
Obnoszona na zewnątrz, jaskrawo demonstrowana i stale udowadniana religijność
zawsze osłania głęboką i tchórzliwą chciwość i seksualny głód.
O PRÓŻNOŚCI
Największą, tragiczną pokusą wieku męskiego nie jest kobieta, lecz próżność. Naraz
napada cię ziemski głód - chcesz zaszczytów, pozycji między ludźmi, tytułu lub orderu,
wszystkiego, co błyszczy, co możesz przypiąć do piersi w postaci wisiorków, co możesz
wydrukować na swojej wizytówce w słowach pustych i wzniosłych. Chcesz fotela, kiedy
większość boso tłoczy się na wielkich traktach i miejskich kocich łbach. Chcesz dostojeństwa,
kiedy dla niezliczonych ludzi życie jest tak nędznie puste, że większość traci swoją ludzką
godność.
To ciężka godzina w życiu mężczyzny. Większość w tym czasie ponosi porażkę. Tylko
ten pozostaje człowiekiem i mężczyzną, kto umie pochylić się nad ludzką biedą, kto zadowala
się jedynym zaszczytem, jaki przystoi człowiekowi - znajomością swojego rzemiosła i
gotowością służenia pomocą, a odrzuca wszystko, co może dać mu świat w geście
bezwartościowego uznania. Zważ tylko, jacy nikczemni ludzie dostąpili najwyższych
zaszczytów i tytułów! Kto paraduje z orderami! Ty pozostań człowiekiem, bez tytułu, bez
ozdób. A wtedy naprawdę będziesz miał rangę pośród ludzi. W przeciwnym razie będziesz
tylko wielce szanownym panem - taki jesteś skromny? Myślałem, że pragniesz więcej.
O CIELE
Dwojako możesz zawinić przeciwko ciału - rozpustą lub tchórzliwą, próżną i obrażoną
ascezą. Nie wytrzyma żadnej z nich, przekornie i definitywnie odpowie na obrazę. Ciało znosi
jedynie szczerość.
O TYM, ŻE ZAWSZE JESTEŚ W DRODZE
Wydaje ci się, że zbudowałeś dom, i z dumnych szczytów swojej kariery możesz,
zadowolony, oglądać świat. Czy nie wiesz, że na wieki pozostaniesz wędrowcem, i wszystko,
co czynisz, jest ruchem wędrowca, podążającego drogą? Po wsze czasy idziesz przed siebie
pośród miast, celów, okresów życia, zmian, i jeśli odpoczniesz, nie odpoczniesz pewniej i
trwalej niż wędrowiec, który przycupnął na pół godzinki w cieniu przydrożnej jabłoni. Miej to
na względzie, kiedy układasz plany. Sensem twojej drogi nie jest cel, lecz wędrówka. Nie
żyjesz w określonych sytuacjach, ty zawsze jesteś w drodze.
O UMOWACH
Do pracy - która jest tylko twoja, od której nie masz możliwości ani prawa uciec, która
jest twoim przeznaczeniem - nie wystarczy sama gotowość, zdolność, wiedza, doświadczenie,
nie. Do pracy potrzeba nie tylko inspiracji i łaski. I nie tylko pilności pociągowego
zwierzęcia. Wszystko to jest potrzebne i wszystko to nie wystarcza.
Do pracy potrzebna jest także boska cnota. Tą cnotą jest cierpliwość. Nie porzucić
pracy. Nie wycofać się. Nie uciec przed nią. Cierpliwie ją znosić, jak tajemniczą chorobę, z
dnia na dzień, latami, żyć z nią przez całe życie, jak więzień ze swoim więzieniem, jak chory
z dolegliwością, którą Bóg mu wymierzył.
Cierpliwość nie jest cnotą człowieka. Jeśli jednak ją podjął i ćwiczy się w niej, wtedy,
tylko wtedy, chwilami podobny jest do Boga.
O UMOWIE RAZ JESZCZE
Wszystko, czego świat może chcieć od ciebie, to ugoda i połowiczne rozwiązanie.
Liczy się tylko to, na co ty układasz się sam ze sobą i swoim charakterem. Ta umowa nie
przewiduje ugody.
Życie, bezlitośniej niż lichwiarze, pobiera procent od ludzkiego charakteru. Za
wszystko musisz zapłacić, za niezależność, za radość, także za zdrowie cielesne, ale
najstraszliwszą cenę musisz zapłacić za umowę, związaną z twoim charakterem i pracą. Temu
ciemięzcy nigdy nie możesz powiedzieć - boli mnie głowa. Albo - miałbym chęć na coś
innego. Nawet galernikowi jest lżej niż temu, kto umowę o pracę podpisał z własnym
charakterem.
O ŻYCIU I O ŚMIERCI
Czasami czujesz, że w następnej chwili umrzesz. Wtedy nie trzeba bezwarunkowo
wzywać lekarza. Naucz się nie bać i nie żywić nadziei. Śmierć nie jest czymś najgorszym, co
może się przydarzyć śmiertelnikowi, nie, śmierć w ogóle nie jest zła - śmierć jest nijaka.
Umierajmy, skoro tak trzeba, po ludzku, a więc z godnością, bez pośpiechu i bez pisku.
Ale i żyjmy, póki można, po ludzku, a więc uważnie, szukając sensu zjawisk, badając
ich prawdziwą naturę. Bo też co byś mógł powiedzieć lekarzowi, gdybyś go wezwał w chwili
niebezpiecznej, a on jął wypytywać o przyczynę twojego złego samopoczucia? Umysł twój
działa, a więc wypadałoby, byś wszystko wiedział, co się tyczy twojego ciała. I kiedy tak
przyglądasz się sobie, to zarazem dziwisz się, jak bardzo powikłana jest rzeczywistość - każda
ludzka sprawa ma nieskończoną ilość przyczyn, każdy związek, jaki cię łączy z
wszechświatem, jest przyczyną czegoś, co w pewnej chwili zdarzy się w naszym życiu albo w
naszym organizmie, zaś z wszystkich przyczyn główną jestem ja sam - fakt istnienia. Ta
przyczyna kryje się za każdym fenomenem życia. Tę przyczynę można samowolnie usunąć,
ale nie można jej całkowicie rozebrać, ani objaśnić, ani zrozumieć.
O PRAWDZIE I O TYM, CO JEST ZA NIĄ
Kochaj, głoś i wyznawaj prawdę, małą i wielką prawdę, prawdę dnia powszedniego i
prawdę chwil tragicznych, zawsze, odważnie, bez lęku. Ale nie zaszkodzi, jeśli, czyniąc to,
cicho się śmiejesz - i z siebie, i z prawdy.
Bowiem prawda jest stała i niezmierzona jak wielkie prawa natury. Lecz ty, który
jesteś człowiekiem, wierzysz w prawdę i wyznajesz ją, nie jesteś stały ani niezmierzony.
Nawet pogoda zmienia swoje zamiary, nawet padający śnieg zbacza z drogi wyznaczonej mu
z boskiego rozkazu, nawet kobieta może mieć wpływ na ciebie - oto jak bardzo jesteś niestały.
Czegóż więcej możesz spodziewać się po sobie? Głoś prawdę, ale też nie zaszkodzi, jeśli,
czyniąc to, czasami się uśmiechniesz.
O LUDZKIEJ WRAŻLIWOŚCI
Cudowne jest i to, jak bardzo ludzie są wrażliwi. Jak róża. Jak pierwiosnek. Z takim
poczuciem tragizmu wsłuchują się w każde słowo, które może obrazić ich próżność, jak żadna
z żyjących w świecie istot. Pewien ton potrafi śmiertelnie zranić takiego człowieka, a już to,
że akurat nie napomkniesz o nim, kiedy on czeka, abyś go pochwalił bądź mu przytaknął -
zmienia go w twojego śmiertelnego wroga. I ci sami ludzie, którzy bojaźliwie, wyostrzonym
słuchem odbierają wszystko, co tyczy ich osoby, którzy w poufałym uścisku ręki, w tonacji
rozmowy telefonicznej widzą sygnały opinii lub prawdy, wysłane w ich kierunku, ciż sami
ludzie, delikatniejsi i wrażliwsi od mimozy, beztrosko podążają śladem najbardziej
grubiańskiej nikczemności, znęcają się bez mrugnięcia okiem, z zimną krwią, a niekiedy
także nie bez przyjemności. Nie warto osądzać tej akurat elastyczności ludzkiej duszy; lecz
wiedzieć o niej trzeba. I nigdy niczemu się nie dziwić.
O GRZECZNOŚCI
Na ogół ludzie obrażają się, gdy odnosimy się do nich z nadmierną uprzejmością.
Mówię o Europejczykach i Amerykanach. Jedynie Chińczycy potrafią znosić bezwzględną,
całkowitą i ostateczną grzeczność, która już nasyciła tkaninę ich ciał i dusz, tworzy jedność z
życiem, zarówno dla czyściciela flaków, jak i księcia. Ta grzeczność, która jest równoznaczna
z formą życia całego narodu, jest najwyższym przejawem ludzkiego współżycia.
Ale nasza grzeczność jest całkowicie powierzchowna. Francuzi mają jedynie uprzejmą
literaturę i sposób wypowiadania wojny, ale jadalnia, sklep, salon to już nie to. Nie wystarczy
powiedzieć - pardon, gdy nadepniemy komuś na nogę. Trzeba też czuć owo pardon - a to już
znacznie trudniejsze. Nasza epoka jest jedną z najbardziej niegrzecznych w dziejach
ludzkości. Średniowieczny kat jeszcze klękał przed ofiarą i prosił ją o przebaczenie, ponieważ
musiał jej ściąć głowę - zaś Maria Antonina na szafocie powiedziała Sansonowi - pardon. A
dzisiaj nie proszą siebie o przebaczenie ni kat, ni ofiara. Jest to wysoce zasmucające.
I jeśli ktoś w naszych czasach jest doskonale grzeczny, współcześni odbierają tę
postawę z zimną, beznamiętną obojętnością. Dzisiaj każdy domaga się wyjawienia
prawdziwych zamiarów i grzeczność uważa za wykręt i zdradę. Chociaż to nie to - to po
prostu jest tylko doświadczenie. Nie ma innego rozwiązania. Kiedy jedni, z namiętnym
zapamiętaniem bądź z durną nienawiścią, grzebią w trzewiach drugich, ty pozostań grzeczny.
O FORMACH
Natomiast form należy przestrzegać do ostatniej chwili. W trakcie posiłku, w trakcie
rozmowy. W łóżku i przy stole. W czasach, gdy współżycie między ludźmi staje się coraz
bardziej bezforemne, ty pozostań wierny ostatecznie i krystalicznie ukształtowanym formom
powitania, ukłonu, uścisku ręki i wyrażania uczuć i sądów. W czasie, gdy wszyscy domagają
się, abyś włożył uniform, ty konsekwentnie chodź w marynarce, a wieczorem, gdy akurat
wybierasz się na przyjęcie, włóż czarny garnitur. Nie dla samego garnituru, lecz dla formy.
Nie tylko książki ocalają kulturę. Kulturę ocalają drobne, powszednie odruchy. Kiedy
jakaś epoka idzie przeciwko tobie ze wniesionymi pięściami, ty się jej odkłoń, spokojnie i
grzecznie, tak jak uchylasz kapelusza.
Nie możesz uczynić nic innego.
O OJCZYŹNIE
Czy jest ci wszystko jedno, kim są ci, którzy zabierają głos w imieniu twojej
ojczyzny? Czy jest ci obojętne i to, co mówią ci, którzy uważają się za uprawnionych do
zabierania głosu w imieniu twojej ojczyzny?
Słuchaj tylko swojej ojczyzny.
Zawsze, wszystko oddaj ojczyźnie. Świat bez twojej ojczyzny nie ma dla ciebie żadnej
wartości. Nie oczekuj od niej dobra, i nie lamentuj, gdy cię skrzywdzą w imieniu ojczyzny. To
nieistotne. W ogóle niczego nie oczekuj od ojczyzny. Tylko daj jej to, co masz w życiu
najlepszego.
To najwyższy nakaz. Łotrem jest ten, kto nie zna tego nakazu.
O ŚWIECIE
I nigdy nie zapominaj, że byłeś także synem świata. Krewnym Murzynów i gwiazd,
gadów i Leonarda da Vinci, Golfsztromu i Malajek, trzęsień ziemi i Lao Tse. Z tym
wszystkim miałeś coś wspólnego, jesteście z jednej materii, jeden duch was stworzył i ten
sam duch przyjmie was z powrotem. To jest pewne.
O SOBIE
Z ostatnim tchnieniem podziękuję losowi, że byłem człowiekiem i iskra rozumu
świeciła także w mojej mrocznej duszy. Widziałem ziemię, niebo, pory roku. Poznałem
miłość, ułamki prawdy, żądze i rozczarowania. Żyłem na ziemi i powoli nabierałem
wewnętrznej pogody. Pewnego dnia umrę; i to także jest cudownie zwyczajne i proste! Czy
mogło zdarzyć się ze mną coś innego, lepszego, doskonalszego? Nie mogło. Przeżyłem coś
największego i najwspanialszego, los człowieka. Nie mogło mi się przydarzyć nic innego i nic
lepszego.